Jedwabne a zbrodnie na Kresach3










Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 cz.3













Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 (cz. III)






 

prof. JERZY ROBERT NOWAK

 







Żydowscy kolaboranci
W poprzednim GŁOSIE pisałem
o barbarzyńskim zniszczeniu polskiej wioski i wymordowaniu
jej wszystkich mieszkańców (ok. 300 osób) przez sowieckich
partyzantów, głównie Żydów, w kwietniu 1944 roku.
Wymordowano ich w odwecie za to, że organizowali samoobronę
chłopów przeciw wciąż ponawianym rabunkom wsi.
Przez rzeź w Koniuchach [porownaj Morderstwo
w Koniuchach - wtr. WK] chciano zastraszyć inne
wsie polskie, by nie odważyły się bronić
przeciw wciąż ponawianym rabunkom. Przytaczałem
fragmenty książek żydowskich autorów, wydanych w
USA, w których otwarcie chwalili się dokonaną na
polskich chłopach rzezią. Zapytywałem w związku
z tym dlaczego prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres
nie podjął dotąd sprawy okrutnej rzezi na Polakach
w Koniuchach, choć sprawcy mordu są znani, a niektórzy
nawet pysznią się swą zbrodnią.
Z tym większą satysfakcją
mogę dziś poinformować czytelników GŁOSU,
że zaledwie kilka dni po moim tekście, 23 lutego,
"Rzeczpospolita" poinformowała, że
Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w
sprawie mordu na polskich chłopach we wsi Koniuchy.
Okazało się, że w lutym w tej sprawie pismo do IPN
wystosował Kongres Polonii Kanadyjskiej.
Zdumiewa jednak fakt, że o wszczęciu śledztwa ogłoszono
tylko w "Rzeczpospolitej", podczas gdy fakt ten
przemilczano w tak wpływowych dziennikach, jak "Gazeta
Wyborcza" czy "Życie", nie mówiąc o
telewizji.
Zdumiewa również informacja podająca, że bada się
sprawę o odpowiedzialności za zbrodnie partyzantów
sowieckich, nie podając, że trzon uczestników rzezi w
Koniuchach stanowili partyzanci żydowscy. Jak dotąd jakoś
partyzanci sowieccy z innych narodowości, którzy
uczestniczyli w rzezi, nie chwalili się swym udziałem.
 
Rozenblat ujawnia zbrodnie
komunistów żydowskich

Wybielającym kolaborację Żydów na Kresach fałszerstwom
Grossa jednoznacznie przeczą najnowsze ustalenia żydowskiego
naukowca z Brześcia Litewskiego na Białorusi Eugeniusza
Rozenblata.
Jest on wytrawnym znawcą dziejów Żydów na Kresach, a
przy tym historykiem, a nie socjologiem, jak Gross.
W szkicu naukowym "Jewrei w sisteme meżnacjonalnych
otnoszenii w zapadnych obłastiach Bełarusi, 1939-1941
g.", publikowanym w r. 2000 na łamach "Bełaruskiego
histarycznego zbornika", 13, Rozenblat pisał m. in.: 
"W pierwszych tygodniach wojny Żydzi, wykorzystując
ucieczkę przedstawicieli polskiej administracji, przejawili
inicjatywę jeszcze przed wkroczeniem części Armii
Czerwonej i zapełnili za zgodą lub bez zgody pozostałej
ludności powstałą wtedy próżnię władzy
praktycznie we wszystkich miastach i miasteczkach Zachodniej Białorusi,
gdzie ludność żydowska nierzadko stanowiła większość
mieszkańców. W tym okresie aktywność żydowskiej
ludności wyrażała się w formowaniu struktur
aparatu przemocy dla poparcia systemu społecznego
(robotniczej gwardii, oddziałów milicji, rozlicznych komitetów,
itd. ...). Stworzone przez nich organizacje wzięły na
siebie funkcje zbierania broni, aresztowania przedstawicieli
polskiej armii i aparatu władzy. W mieście Pińsku,
dzięki czujności gwardii robotniczej, aresztowano
ministra sprawiedliwości polskiego rządu Michałowskiego,
rozpoznanego przez byłego członka KPZB Basię
Giller"
(Według opracowanego przez J. Fronczaka w 2 tomie "Słownika
biograficznego działaczy polskiego ruchu robotniczego
biogramy Barbary (Baszy, Lei) Giller po wojnie była ona m.
in. kierownikiem katedry w Centralnej Szkole Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi). 
Zadenuncjowanie przez Giller skończyło się
tragicznie dla b. polskiego ministra sprawiedliwości. Skazany
na pobyt w sowieckim więzieniu zmarł (być może
został zamordowany) w 1941 r. w czasie ewakuacji więzień
sowieckich.
E. Rozenblat akcentował również
znaczenie udziału zbolszewizowanych Żydów w wystąpieniach
zbrojnych przeciw polskiej armii we wrześniu 1939 r. Według
jego ustaleń w tak wysławianym przez historiografię
sowiecką antypolskim powstaniu w mieście Skidel Żydzi
stanowili większość uczestników. Opisując rolę
prosowieckich żydowskich ochotników, patrolujących
miasta, Rozenblat pisał, że: 
"Uzbrojone formacje służyły nie tylko jako
środek obrony żydowskiej ludności od możliwych
konfliktów między narodowościami, lecz same również
stanowiły zagrożenie dla określonej części
ludności polskiej. Zabójstwa i grabienie Polaków miały
dwojaki charakter. W jednych przypadkach były to polityczne
akcje, skierowane przeciwko przedstawicielom polskiej władzy.
I tak gwardia robotnicza miasta Pińska na czele z b. członkiem
KPZB Benjaminem Dodiukiem, w której skład weszli M. Żukowski-Zilberg,
G. Szkliarnik, Sz. Szklarnik, Władimir Antonowicz, Abram
Gorbat, Judel Kot i in., rozstrzeliwała na miejscu polskich
oficerów i policjantów, zatrzymanych z bronią w ręku,
w innych przypadkach jako motyw mordu występowała chęć
wzbogacenia się kosztem swych ofiar. We wsiach podobne działania
dokonywane były głównie przez Białorusinów, w
miastach i miasteczkach - przez Żydów."
 
Zdominowanie administracji przez
"aktyw" żydowski
Do szczególnie bezczelnych fałszów
Grossa należą powtarzane parokrotnie w "Upiornej
dekadzie" twierdzenia stanowczo zaprzeczające masowemu
udziałowi Żydów w sowieckiej administracji. Gross
gromko zapewnia iż "Żydzi są wymieniani w
obsadzie lokalnych organów władzy bardzo rzadko"
("Upiorna...", op. cit., s. 78), albo, że udział
Żydów w obsadzie różnego typu komitetów prosowieckich
"był znikomy" (tamże, s. 77). I na dowód tego
wylicza na niemal całą stronę 77 składów
niektórych komitetów na wsiach, np. wsi Żurawice czy gminie
Chotiaczów, podając, że tam najwyraźniej
dominowali nie-Żydzi. Przytacza nazwiska Jakuba i Dymitra
Maksimczuka, Danelo Hantiuka, Iwana Maciochy, Wasyla Szostaka,
etc. Manipulacja Grossa ma na celu oszukanie niezorientowanych
czytelników. Otóż, jak powszechnie wiadomo, na wsiach
kresowych, gdzie Żydów zamieszkiwało stosunkowo
niewielu, w komitetach rewolucyjnych i milicji dominowali Białorusini
i Ukraińcy. Inaczej natomiast wyglądała sytuacja w
miastach i miasteczkach, co szalbierczo pomija Gross. Otóż
wszędzie tam w prosowieckich komitetach rewolucyjnych,
milicji, sądach, prokuraturach zdecydowanie dominowali
zbolszewizowani Żydzi. I oni właśnie dali się
szczególnie we znaki polskiej ludności miast i miasteczek.
Aby dokładnie udowodnić
fałszerstwa Grossa, który wylicza składy władz we
wsi Żurawicy czy gminie Chotiaczów przytoczę jakże
wymowne, a szalbierczo przemilczane przez Grossa składy
sowieckich władz po 17 września w niektórych miejscowościach,
w tym w takich miastach jak Stanisławów, Łuck czy Zamość.
W przeważającej mierze oprę się przy tym na
świadectwach Żydów, bez porównania uczciwszych od
hochsztaplerskiego autora "Upiornej Dekady" i "Sąsiadów".
Oto niektóre, jakże wymowne, przykłady.

W książce o
"mniejszym z dwóch zeł" na temat sytuacji Żydów
pod panowaniem sowieckim 1939-1941 żydowski historyk Dov
Levin pisał, że:  "Już w początkowych
dniach obecności Armii Czerwonej we wschodniej Polsce, części
Rumunii i w krajach bałtyckich - a w pewnych przypadkach
nawet przed ich przejęciem - Żydzi byli aktywni w
tworzeniu instytucji nowego rządu. Oni wyróżniali się
w gwardyjskich formacjach milicji, ciałach zwanych jako
"komitety" rewolucyjne lub tymczasowe. Obecność
Żydów w tych organizacjach rzucała się w oczy w
miasteczkach i miastach (...). W kręgach sowieckiej
administracji wojskowej szeroko (i słusznie) podzielano w tym
czasie pogląd, że żydowska mniejszość była
jednym z elementów najbardziej godnych zaufania na tym etapie
(...) Żydzi byli widoczni we wszystkich agencjach cywilnej
administracji w czasie konsolidowania się sowieckiego reżimu
przed oficjalnym anektowaniem zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi
w listopadzie 1939 r." (D. Levin, "The Lesser of Two
Evils: Eastern European Jewry Under Soviet Rule, 1939-1941",
Philadelphia and Jerusalem 1995, s. 43).
Według wydanej w Jerozolimie "Pinkas Hahehillot"
(Encyclopedia of Jewish Communities. Poland, vol. II Eastern
Galicia, Jerusalem 1980, s. 368) po wejściu wojsk sowieckich
do Stanisławowa żydowscy komuniści objęli
liczne stanowiska we władzach miejskich. Stanowisko
wiceburmistrza objął A. Eckstein, szefem milicji został
Rozental, jego zastępcą Kochman, komendantem więzienia
- Mendel Blumenstein, jego zastępcą Shkulnik, a
dyrektorem poczty - prawnik Hausknecht.
Według książki
"Europa NIE prowincjonalna" (Warszawa 2000, s. 1105,
1106) w Łucku przewodniczącym rady miejskiej po wejściu
armii sowieckiej został żydowski komunista Menachem
Librich, natomiast miejskim sekretarzem partii komunistycznej w
tym mieście został Żyd z Kijowa - Geszonowicz.
Cytowany już wcześniej żydowski historyk Dov Lewin
przytoczył w swej książce konkretne, bardzo wymowne
dane, ilustrujący jakże znaczący udział
zbolszewizowanych Żydów w sowieckiej administracji licznych
miast i miasteczek na Kresach. Według Levina: "Żydowski
komunista, którego wypuszczono z więzienia po wybuchu wojny,
i który dotarł do miasta Chełm, znajdującego się
wówczas pod rządami sowieckimi (następnie przekazano go
Niemcom) opisuje, że całe miasto było w rękach
żydowskich. Burmistrz był Żydem. Także wszyscy
sprawujący urzędy miejskie i milicjanci, za wyjątkiem
"kilku Polaków" byli żydowskimi komunistami. W
Zamościu tak wielu Żydów weszło do miejscowej
milicji, że stanowili większość w jej
szeregach (...) Żydzi kierowali prowincjalnym komitetem
miejskim w Stryju (...) Stosownie do żydowskich źródeł
Żydzi stanowili 70 procent członków milicji w pewnych
miejscowościach wschodniej Galicji" (D. Levin,
"Lesser... op. cit.", s. 43-44).
Według Levina komendantem
miasta Telechany w okręgu pińskim został Leibel
Klitnik, a jego brat Ephraim został zastępcą
przewodniczącego rady miejskiej. Żydzi zajęli
stanowiska burmistrzów w takich miejscowościach jak Dąbrowica,
Ostrog, Łuck (...), (por. tamże, s. 43, 44).
Amerykański historyk Richard C. Lukas pisał w książce
"Zapomniany Holocaust" (por. polskie wyd. Kielce 1995,
s. 164), iż:
"Jeden z raportów oceniał, że 75 proc.
administracji wysokiego szczebla we Lwowie, Białymstoku i
Łucku podczas sowieckiej okupacji składało się
z Żydów".
Zbigniew Romaniuk z Brańska cytował takąż oto
opinię miejscowego Żyda Altera Trusa o zdominowaniu
tamtejszej administracji sowieckiej przez Żydów:
"Najważniejszymi w mieście zostają Welwl Puszański,
Benie Fajwel-Szustels, Rufcie Pytlak - starzy komuniści, przyłączają
się do nich Szepsel Preiser i Chaje Man" (por. Z.
Romaniuk, 21 miesięcy władzy sowieckiej w Brańsku
[w:] "Ziemia Brańska", t. VI, 1995, s. 79). Według
Romaniuka (tamże s. 84): "Nowy aparat urzędniczy
wszystkich Polaków traktował jako potencjalnych wrogów".
Żyd ze Słonimia, miasta
powiatowego w województwie nowogrodzkim - Nachum Alpert pisał,
że na czele tymczasowej administracji miasta Słonimia
stanął Żyd z Mińska Matwej Kołotow. Według
Alperta Kołotow "miał raczej prostacki wygląd.
Zainstalował swój urząd w starostwie i w prywatnych
rozmowach nie ukrywał swej dumy z tego, że urodził
się w rodzinie proletariackiej". - "Mój ojciec
jest izwoszczikiem (woźnicą)" - chwalił się
całą siłą swego głosu. I nie można
go było lekceważyć. Cały świat był w
jego rękach" (por. N. Alpert, "The Destruction of
Slonim Jewry", New York 1990, s. 10). Na czele zorganizowanej
przez Kołotowa Gwardii Robotniczej, mającej pilnować
"porządku" w mieście postawiono innego Żyda
- Chaima Chomskyego, weterana partii komunistycznej.
Żydowski autor M. Amihai, pisząc
o sytuacji w mieście powiatowym Sambor w województwie
lwowskim, stwierdził, że: "Wielu Żydów weszło
do służb miejskich i rządowych. Rosjanie ufali
żydowskiej ludności więcej niż Polakom i Ukraińcom,
i dlatego wyższe stanowiska powierzano Żydom" (por.
M. Amihai, "The Rohatyn Jewish Community. A Town that
Perished", Tel Aviv 1962, s. 44).
Były żołnierz Armii Krajowej Witold Andruszkiewicz
wspominał na łamach "Głosu Polskiego" z
Toronto 1 lutego 1997, iż w jego rodzinnych Ejszyszkach po
wejściu armii sowieckiej "Żydzi też obsadzili
z miejsca większość stanowisk w miejscowej
administracji i władzach bezpieczeństwa".
Doktor ordynator Wadiusz Kiesz tak
wspominał z czasów swej młodości zmonopolizowanie
władzy przez Żydów w jego rodzinnym Boremlu po 17 września
1939 roku: "Po objęciu władzy przez Sowietów w
miasteczku ukształtował się komitet miejski partii,
gdzie narodowościowy skład był jednolity - żydowski.
Od tej bezpośredniej władzy zależało wiele -
kogo deportować, kogo odpowiednio zaopiniować, kogo
wreszcie zaszeregować do tej czy innej szuflady" (por.
W. Kiesz, "Od Boremla do Chicago", Starachowice 1999, s.
66).
Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski)
pisał, że również w Nadwornej, gdzie wojska
sowieckie pojawiły się 22 września 1939 r. "całą
administrację miasta objęli miejscowi Żydzi"
(por. K. Liszewski (R. Szawłowski), "Wojna
polsko-sowiecka 1939 r.", Londyn 1988, s. 56).
Według relacji Władysława Swirskiego otrzymanej z
kręgów polonijnych w Kanadzie, za pośrednictwem autora
znaczących prac o stosunkach polsko-żydowskich w latach
1939-1941 Marka Pula - w Bogdanówce, w pobliżu Zborowa
miejscowej organizacji partii komunistycznej przewodziła
Basia Szapiro. Jej zięć o nazwisku Lipszyc był
sekretarzem rady miejskiej. W czerwonej milicji bardzo wpływową
postacią był tamtejszy handlarz końmi Josz Pinkas.
 
"Panoszyli się bezwzględnie"
Aby w pełni uprzytomnić
czytelnikom jak fałszywe są stosowane
przez Grossa próby wybielenia obrazu postaw Żydów na
Kresach i zaprzeczania ich tak znaczącemu, a często
dominującemu udziałowi w tamtejszej sowieckiej
administracji pozwolę sobie na odwołanie się do
relacji samych Żydów-świadków owych lat. Na przykład
Henryk Reiss, tak wspominał pierwsze lata rządów
sowieckich we Lwowie (1939-1941):
 "wówczas we Lwowie bycie Jewrejem ułatwiało
życie. Władze sowieckie nie ufały Polakom. Nie ufały
Ukraińcom marzącym o wolnej Ukrainie, a nie o Ukrainie
jako części Związku Radzieckiego. Pozostali Żydzi.
Jedynie oni witali Armię Czerwoną kwiatami, jak zbawców.
Polski rząd emigracyjny w Londynie apelował, aby nie współpracować
z sowieckim okupantem. Polacy, początkowo przynajmniej, nie
zgłaszali się do pracy. Czekali. Żydzi nie mogli
lub nie chcieli czekać. O posady było łatwo. Dla
Żydów nawet bardzo łatwo (...). Dziewięćdziesiąt
procent urzędników naszego zjednoczenia stanowili Żydzi.
Podobna sytuacja istniała we wszystkich innych zjednoczeniach
i kooperatywach spółdzielczych na terenie Lwowa, obejmujących
wszystkie gałęzie przemysłu, produkcji i handlu.
Czyż można się dziwić, że Polacy, którzy
starali się nie współpracować z Rosjanami, bo taki
był rozkaz polskiego rządu w Londynie, uważali
Żydów za kolaborantów, agentów bolszewizmu?" (por. H.
Reiss, "Z deszczu pod rynnę. Wspomnienia polskiego
Żyda", Warszawa 1993, s. 41).
Wspomniany już historyk żydowski z Białorusi
Eugeniusz Rozenblat pisał w cytowanym szkicu, iż
"znaczące warstwy żydowskiej ludności
wykorzystały zniknięcie polskiej inteligencji i upadek
administracyjno-gospodarczego aparatu. Właśnie wtedy
ogromna żydowska masa inteligencka i półinteligencka
napłynęła do powstałej wówczas niszy, zajmując
miejsca w nowych państwowych strukturach (...)".
Jak bardzo znaczące były
te awanse żydowskich mas, gdy żydowski "lud wszedł
do śródmieścia" wyraziście świadczą
przytoczone przez Rozenblata dane. Otóż w obwodzie pińskim
w styczniu1941 roku Żydzi stanowili 25,3% wśród osób,
które awansowały na różne stanowiska, a w
organizacjach i instytucjach obwodowych - około połowy
składu (49,5%). W rejonie słonimskim Żydzi
stanowili ok. 43% osób awansowanych na różne stanowiska,
Białorusini 43,5%, Polacy 10,4%. W części miejscowości
Żydzi zajęli większość stanowisk w niektórych
zawodach. W obwodzie pińskim na przykład Żydzi
stanowili 64,7% lekarzy, 49,2% buchalterów, rachmistrzów i
planistów. Rozenblat pisze, że przejawy preferowania
specjalistów Żydów prowadziły niekiedy do konfliktów.
I tak na przykład w Baranowiczach medycy nie-Żydzi uskarżali
się na to, że w miejskim szpitalu zostawiono wyłącznie
lekarzy-Żydów, a lekarze z innych narodowości posłani
zostali bądź do innej pracy w  mieście, bądź
posłani do regionów w teren.
Czasami ostre konflikty wywoływała skrajna
niekompetencja Żyda pochopnie awansowanego na kierownicze
stanowisko. I tak Żyd mianowany przewodniczącym kołchozu
im. Komuny Paryskiej już w ciągu miesiąca wzburzył
przeciwko sobie większość kołchoźników.
Według Rozenblata niezadowolenie z żydowskiego
przewodniczącego kołchozu wywołało jego grubiaństwo,
otwarte przywłaszczanie dóbr materialnych i wyraźne
protegowanie miejscowych Żydów. Decydując się na
zdjęcie go ze stanowiska rejonowy komitet partii akcentował,
że jego postępowanie wywołało wybuch narodowej
nienawiści w kołchozie.
Rozenblat wskazywał również
na to, że: "Liczni Żydzi zajmowali odpowiedzialne
stanowiska w organach NKWD, sądach i prokuratorach i z nimi
kojarzono represje nowej władzy. I tak, prokuratorem okręgowym
w dywińskim okręgu obwodu brzeskiego była M. M.
Becker, prokuratorem w okręgu prużańskim Była
N. I. Liwszic (...), zastępcą naczelnika NKWD w obwodzie
brzeskim - W. G. Kagan, naczelnikiem wydziału śledczego
w brzeskim NKWD - S. M. Levin (...)". Rozenblat podkreślał,
że według danych z 25 września 1940 roku, 41,2%
wszystkich pracowników zatrudnionych w sądach i
prokuratoriach obwodu pińskiego było narodowości
żydowskiej. Zdaniem Rozenblatta tak silny udział Żydów
w różnych strukturach sowieckiej władzy był
traktowany przez część ludności jako
"niesprawiedliwe uprzywilejowanie Żydów".
Doprowadziło to do pojawienia się złośliwych
określeń w stylu "sowiecka władza - władza
Żydów i dla Żydów", "władza żydowska".
Wrocławski sufragan, ks.
biskup Wincenty Urban tak pisał w książce
"Droga krzyżowa archidiecezji lwowskiej w latach II
wojny światowej 1939-1945", (Wrocław 1983, s.
93-94):
"Czynniki administracyjne nie znały litości, były
bezwzględne, cisnęły na każdym kroku. Organem
wykonawczym były najczęściej "biedniaki"
oraz miejscowi Żydzi, zwłaszcza ci ostatni panoszyli się
bezwzględnie, nieraz wyzywająco i bezczelnie. Ich dziełem
po największej części były różne donosy
na ludzi oraz oskarżenia".
Rozliczne żydowskie świadectwa
potwierdzają opinię o niezwykle dużym udziale
żydowskich kolaborantów w sowieckiej administracji na
Kresach. W wydanych przez Żydowski Instytut Historyczny
"Studiach z dziejów Żydów w Polsce" (Warszawa
1995, t. II, s. 65) przytoczono zawartą w Archiwum
Ringelbluma ocenę Żydówki z Grodna:
"Położenie Żydów na terenach polskich zajętych
przez sowiety było nader pomyślne. Dzięki swojemu
wrodzonemu sprytowi i zdolnościom potrafili sobie ułożyć
życie jak najdogodniej (...). Bardziej wpływowych Polaków
oraz takich, którzy zajmowali przed wojną ważniejsze
stanowiska, bolszewicy wywieźli wgłąb Rosji,
wszelkie zaś urzędy obsadzali przeważnie Żydami
i im powierzali wszędzie kierownicze funkcje (podkr. J. R.
N.). Z tych względów ludność polska ustosunkowywała
się na ogół od razu bardzo wrogo, wytworzyła się
nienawiść o wiele jeszcze silniejsza, niż była
przed wojną".
Podobny pogląd znajdujemy w zamieszczonej w tychże
zbiorach Ringelbluma opinii Żydówki z Wilna, stwierdzającej: 
"bolszewicy na ogół przychylnie odnieśli się
do Żydów, mieli do nich pełne zaufanie i byli pewni ich
całkowitej sympatii i zaufania. Z tego powodu obsadzili
Żydami wszystkie kierownicze i odpowiedzialne stanowiska, nie
powierzając ich Polakom, którzy je dawniej zajmowali"
(podkr. - J.R.N.).
 
Zafałszowanie wymowy książki
M. Gnatowskiego
Aby dowieść, że
Żydzi nie grali żadnej znaczącej roli w
administracji Jedwabnego pod okupacją sowiecką, Gross
powołuje się na urywkową informację o czołowych
urzędnikach tej administracji, nie-Żydach, w oparciu o
książkę prof. Michała Gnatowskiego: "W
radzieckich okowach. Studium o agresji 17 września 1939 r. i
radzieckiej polityce w regionie łomżyńskim w latach
1939-1941", Łomża 1997, s. 296. Jak zwykle
starannie przemilcza natomiast rozliczne informacje w tej książce
dowodzące, że Żydzi byli szczególnie
uprzywilejowani w polityce sowieckiej kosztem Polaków. Prof.
Gnatowski pisał m. in. (op. cit., s. 158), że Żydzi
i Białorusini to były w Łomżyńskiem
jedyne grupy ludności, na które władza radziecka mogła
liczyć, zwłaszcza na liczny w małych miasteczkach
regionu "proletariat żydowski". Na s. 159 swej książki
prof. Gnatowski pisze, iż:
 "Naczelnik MO NKWD w Łomży na naradzie w Mińsku
20 IX 1940 r. stwierdził: "u nas utarła się
taka praktyka. Poparli nas Żydzi i tylko ich wciąż
było widać. Zapanowała też moda, że każdy
kierownik instytucji czy przedsiębiorstwa chwalił się
tym, że u niego nie pracuje już ani jeden Polak. Wielu z
nas Polaków po prostu się bało". Uznał on taką
postawę wobec Polaków za błąd. Inni uczestnicy
narady tak nie uważali. Odwrotnie jeden z naczelników RO
NKWD stwierdził z naciskiem, że "wszyscy Polacy to
kontrrewolucjoniści".
Traktowani jako ludzie "drugiej kategorii", poddawani
prześladowaniom narodowym, usuwani z pracy i narażani na
ciągłą depolonizację, Polacy byli tym mocniej
uczuleni na widoczne przykłady faworyzowania Żydów. Jak
pisał prof. Gnatowski: 
"(...) w wypowiedziach mieszkańców regionu cytowanych w
radzieckich dokumentach - wskazuje się na negatywne
traktowanie Polaków i kokietowanie Żydów. Np. 20 X 1940 r.
Jan Gosk mówił w Rutkach: "Teraz to mamy żydowskie
cesarstwo. Tylko ich wybierają wszędzie, a Polak jak koń,
on tylko ciągnie i jego biją batem. Dla Polaków nastały
złe czasy" (tamże, s. 159). 
 
"Ilu was? Raz!"
Zaprzeczając masowemu udziałowi
Żydów w kolaboracji z Sowietami na Kresach, przedstawiając
go jako nikły i obejmujący tylko niewielką część
Żydów, Gross stwarza mity o rzekomym masowym oporze Żydów
przeciw Sowietom, co więcej, bezczelnie przecząc
powszechnie znanym faktom, twierdzi w "Upiornej
dekadzie" (wyd. z 1998, s. 82), iż "większość
Żydów" odrzucała sowieckie porządki, oraz
że "za te poglądy i działania antysowieckie
Żydzi zostali ukarani". Na poprzedniej stronie (s. 81)
pisze, że Żydzi "zapłacili za to wysoką
cenę". Powołując się na niektóre,
poddawane w wątpliwość statystyki, stwierdzające,
że Żydzi stanowili 30% osób deportowanych przez Rosjan
(Polacy - 52%), choć byli dużo mniej liczni od Polaków;
Gross głosi, że jest to dowód na to, że "władze
radzieckie represjonowały Żydów surowiej niż Polaków".
Jest to świadomy fałsz z kilku względów. Po
pierwsze, gdy piszemy o surowych represjach, to Polacy
wielokrotnie częściej byli mordowani przez Sowietów w
latach 1939-1941 niż Żydzi. Po drugie, Polaków
represjonowano bądź z powodów politycznych (jako
przedstawicieli dawnej administracji, członków elity
polityczno-kulturalno, bądź po prostu tylko za to,
że byli Polakami). Żydów deportowano na ogół z
trzech powodów - jako uciekinierów z terenów pod okupacją
niemiecką (Rosjanie nagminnie podejrzewali ich o
szpiegostwo), za zgłoszenie się na wyjazd na tereny
Generalnej Guberni, bądź za spekulację towarami, w
której Żydzi odgrywali dominującą rolę.
Groteskowo w tym względzie wygląda przedstawianie jako
wyjątkowo znaczącej manifestacji żydowskiego oporu
wobec Sowietów, to, że część Żydów nie
kwapiła się do przyjmowania dokumentów potwierdzających
sowieckie obywatelstwo. Według Grossa "Drugą
demonstracją antyreżimową mniej więcej w tym
samym czasie, było masowe zgłaszanie się Żydów
do sowiecko-niemieckich komisji przesiedleńczych z prośbą
o repatriację do Generalnej Guberni" ("Upiorna...
op. cit.", s. 81).
Tego typu działania nazwane szumnie przez Grossa
"demonstracjami antyreżimowymi" nie miały nic
wspólnego z prawdziwie aktywnym oporem wobec władzy
sowieckiej, w którym Żydzi albo nie uczestniczyli, albo w
wyjątkowo małym, lilipucim wręcz stopniu. By
przytoczyć choćby tak wymowne dane ze sprawozdania NKWD
BSRR z 27 lipca 1940 r., skierowane do sekretarza KC KP Białorusi
Ponomarienki na temat likwidacji kontrrewolucyjnych organizacji
podziemnych, skupiających 3.231 działaczy, głównie
ludzi młodych. Żydzi według tych informacji
stanowili mikroskopijny ułamek wszystkich wykrytych i
zlikwidowanych organizacji podziemnych. Dosłownie jeden
Żyd zamieszany w działalność tych organizacji
przypadał na 363 Polaków. Dokładny stan narodowościowy
podziemia antysowieckiego według informacji NKWD wyrażały
następujące liczby: Polacy 2.904 osób, Białorusini
- 184, Żydzi - 8, Litwini - 37, inni - 98 (por. A.
Chackiewicz, Aresztowania i deportacje społeczeństwa
zachodnich obwodów Białorusi (1939-1941) w książce
"Społeczeństwo białoruskie, litewskie i
polskie na ziemiach północno-wschodniej II Rzeczypospolitej
w latach 1939-1941", pod red. M. Giżejewskiej i T.
Strzembosza, Warszawa 1995, s. 134).
Na tle tej garstki żydowskich non-konformistów tym bardziej
zdumiewa skrajne apoteozowanie przez Grossa ogromnego jakoby oporu
żydowskiego wobec Sowietów. Ktoś złośliwy
przypomniałby tu krótką wymianę zdań:
"Ilu was? Raz!".
 
Niemiecki historyk o
"absurdach" Grossa
Zafałszowania Grossa, skrajnie
wybielającego kolaborację Żydów z Sowietami, w
druzgocący sposób obalił Bogdan Musiał, jeden z
najwybitniejszych niemieckich historyków młodego pokolenia.
W toku publikowanej w "Życiu" z 2 lutego 2001
rozmowy z nim przeprowadzonej przez Pawła Paliwodę pt.
"Nie wolno się bać", Musiał powiedział
m. in.:
 "Część ludności żydowskiej, która
miała skłonności lewicowe, szczególnie młodzież,
rzeczywiście zaczęła współpracować z
Sowietami. W ten sposób Polacy zaczęli postrzegać
Żydów jako zdrajców, sprzymierzeńców Sowietów.
Powszechnie sądzono, że listy proskrypcyjne wysyłanych
na Syberię były przygotowywane przez żydowskich
komunistów. Po części jest to prawda. Weźmy na
przykład relację Michaela Mielnickiego, syna Chaima
Mielnickiego z Wasilkowa (zawartą w książce
"Białystok to Birkenau", która ukazała się
w roku 2000 w Toronto). Wspomina on, że przyjeżdżali
do nich funkcjonariusze NKWD i dla nich on z tatą wypełniali
listy tych, którzy mieli jechać na Syberię. Polaków
określa mianem "zdrajcy", "folksdojcze",
"faszyści" - językiem sowieckich okupantów.
Cytuje swojego ojca: "musimy się pozbyć tych
polskich faszystów, bo oni są naszymi wrogami". Tylko,
że wśród tych faszystów i zdrajców były też
dzieci, niemowlęta. Chociaż tylu Polaków wywieziono z
pomocą jego ojca, pan Michael Mielnicki dziwi się
bardzo, że po wejściu Niemców nagle wśród Polaków
pojawiło się tylu antysemitów".
Przeciwstawiając się tym,
którzy odrzucają jako rzekomy antysemicki stereotyp
stwierdzenia, że wojska sowieckie wkraczające do Polski
były owacyjnie witane przez znaczną część
ludności żydowskiej, Musiał stwierdził:
 "Co do tego (tzn. tego owacyjnego witania - J. R. N.)
nie ulega wątpliwości. To jest potwierdzone także
przez żydowskich historyków. Na przykład w pracy
Benciona Pinchuka "Shtetl Jews under Soviet Rule. Eastern
Poland and the Eve of the Holocaust". Głównym jego
źródłem były relacje ludzi, którzy przeżyli
holocaust na tych terenach. Pinchuk dochodzi do całkowicie
odmiennych wniosków niż Gross, przy czym ma on bez porównania
bardziej profesjonalną bazę źródłową.
Pinchuk pisze o witaniu Sowietów i zaangażowaniu się
Żydów, szczególnie w pierwszej fazie budowy systemu
sowieckiego. W miastach Żydzi zwolennicy komunizmu odegrali
dużą rolę w utrwalaniu władzy sowieckiej.
Tworzyli komitety rewolucyjne, milicje, itd. To wszystko Pinchuk
ustala na podstawie relacji nie polskich czy antysemickich - tylko
żydowskich, które są w Yad Vashem. To jest do
odnalezienia. Gross tę monografię zacytował tylko
raz. Nie pasują mu jej tezy, jest dla niego bardzo niewygodna
(...). Dlatego Gross omija pracę Pinchuka - i wiele innych -
szerokim łukiem (...). Co do książki Grossa, to
oczywiście nie ma u niego konstatacji, że ci Żydzi,
którzy byli odpowiedzialni za komunistyczne zbrodnie (...) byli
to pierwsi z tych, którzy uciekali z obszarów opuszczanych przez
Sowietów".
 
W artykule "Historiografia
mityczna", publikowanym na łamach
"Rzeczpospolitej" z 24-25 lutego 2001, Musiał
krytykując manipulacje Grossa, stwierdził:
"Gotowość Grossa do afirmacji świadectw
niedoszłych ofiar holocaustu ma swoje granice. Akceptuje on
bowiem jedynie takie relacje, które potwierdzają jego tezy -
inne ignoruje. Przykładem są relacje świadków
żydowskich spisane w latach 1941-1942 o sytuacji na Kresach
pod okupacją sowiecką. Wielu autorów tych relacji
ocenia bardzo krytycznie postawy części społeczeństwa
żydowskiego w stosunku do Polaków. Jeden z nich opisuje tak
sytuację w Wilnie: "Żydowscy komuniści igrali
z uczuć patriotycznych Polaków, denuncjowali ich nielegalne
rozmowy, wskazywali polskich oficerów i byłych urzędników,
z własnej woli pracowali w NKWD i brali udział w
aresztowaniach". Podobnie jak Chaim - Mielnicki w Wasilkowie.
Gross konsekwentnie omija takie relacje, bo przeczą one jego
tezie, że podczas okupacji sowieckiej nie wydarzyło się
nic, co mogłoby wpłynąć negatywnie na
zaostrzenie i bez tego napiętych stosunków polsko-żydowskich".
B. Musiał pisze: "znając źródła żydowskie
i inne można doprowadzić większość tez
Grossa do absurdu". Myślę, że słowo
"absurd" jest zdecydowanie za łagodnym określeniem.
Chodzi bowiem o cyniczne kłamstwa wyrachowanego oszusta
intelektualnego, jakim jest bez wątpienia Gross.

JERZY ROBERT NOWAK
P. S. W tekstach cyklu
publikowanego w GŁOSIE skupiłem się na szerokim
polemicznym omówieniu wybranych kłamstw i oszczerstw J. T.
Grossa. Czytelników GŁOSU chcących poznać całą
różnorodność kłamstw i przeinaczeń
Grossa, odsyłam do drukowanego równocześnie w tygodniku
"Niedziela" cyklu "Sto kłamstw J. T.
Grossa". Piszę tam m. in. o zafałszowywaniu przez
Grossa dawnej historii stosunku Polaków do Żydów, m. in. o
jego insynuowaniu, że od czasów Chmielnickiego, które były
"pierwowzorem Shoah" czyli zagłady Żydów na
wsi polskiej raz po raz manifestowała się w paroksyzmach
gwałtu "gotowość do zniszczenia tego, co
obce". W tych oszczerczych stwierdzeniach Gross przypisał
polskim chłopom ukraińskie i kozackie rzezie pod dowództwem
Chmielnickiego. Omawiam tam również m. in. skrajne kalumnie
J. T. Grossa pod adresem katolicyzmu w Polsce, oszczerstwa na
temat duchowej inspiracji przez polskie "czarne duchowieństwo"
okrucieństw antysemickich, kalumnie pod adresem łomżyńskiego
biskupa Stanisława Łukomskiego, etc.

prof. Jerzy Robert Nowak,
Tygodnik Głos, 2001-03-01
 






 >
> >     > > >

czesc  CZWARTA






























 
 
>  >  >
  Kliknij -  Wróć do poczatku Strony - Do
Gory   <  <  <
 



 





 




 
Zamknij to okno

























Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jedwabne a zbrodnie na Kresach5
Jedwabne a zbrodnie na Kresach7
Jedwabne a zbrodnie na Kresach6
Jedwabne a zbrodnie na Kresach4
Jedwabne a zbrodnie na Kresach10
Jedwabne a zbrodnie na Kresach9
Jedwabne a zbrodnie na Kresach2
Jedwabne a zbrodnie na Kresach8
Jedwabne a zbrodnie na Kresach1
ZBRODNIE ŻYDOWSKIEGO NKWD NA KRESACH II RP
Ludobójcze rzezie na Kresach cz I
Zdrada na Kresach 09 04 29
Narzędzia zbrodni na krzyżach pokutnych
kolaboracja na kresach wschodnich
Ludobójstwo na Kresach Kulińska L
Przemilczane zbrodnie na Polakach

więcej podobnych podstron