Wiersz napisany Krystynie Krzyżanowskiej str 120


Wiersz napisany Krystynie Krzyżanowskiej str.-120 -126
Motto:
& i przeszło, przeminęło zdarte w walce życie.
Wyprzędły się, zszarzały niegdyś barwne nicie.
A przed wzrokiem przygasłym błądzą tylko cienie.
Bo mi pozostało już tylko wspomnienie.
Dwa lata minęło. Pamiętasz! Dwa lata.
A myśl moja stale w tamte dni ulata.
Tonę we wspomnieniach jakby w gwiazd mgławicy.
I szukam mej drogi skrytej, tajemnicy.
Bo za każdym razem gdy się w życie wkrada.
Czyjeś przyjście albo gdy się w grób zapada.
W myślach mych powstaje zjawisko kosmiczne.
Przemieszczenie światów, bolesne, tragiczne&
Ono nie opuści mnie do dni mych końca.
Gdzie pójdę samotny w mrok i w ciszę bez słońca&
Dwa lata minęło. Idę w rajd daleki&
Dwa lata minęło lecz dla mnie  to& wieki.
Tu bunt ani walka spraw tych nie rozstrzyga.
Więc brzemię swych myśli i cierpień swych dzwigam.
Tak noszę tęsknoty, ból mój, inne żale.
I idę  skąd i dokąd  nie wiem. Idę dalej.
Dziś cofam dwa lata. W tamte dni myśl wraca&
Widzę okiem ducha, dotykam je, macam&
Znów za biurkiem siedzę tak jako przed laty
Przyszedł dzień niezwykły, w zdarzenie bogaty.
Nadszedł koniec trudów, koniec pracy mojej.
Życie  już poza mną i poza mną znoje.
Jeszcze spraw bieżących posprawdzam terminy.
Dawnych akt poukładam zżółkłe woluminy.
Zlikwiduję stare i zbędne papiery.
Skreślę załatwionych spraw daty i numery.
Lecz terminarz jeszcze potrzebny być może.
Dlatego na biurku z boku go położę.
W nim lat długich skryte tajemnice.
Dzisiaj są historią, bajką, snem i mitem
Dziś kiedy w przeszłość pamięć moja sięga.
Mogę rzec: Zamknięta życia mego księga.
A ten okruch czasu dziś mi jeszcze dany. Str.-121
Nie lśni słońca blaskiem, nie jest tęczowany.
Już nie przypomina snu o kwietnej wiośnie.
Bo z niego już tylko udręka wyrośnie&
Tak się oto wżera bakcyl smutku zdradnie.
Z wizją samotności, aż w serce zapadnie.
I tylko myśl moja plącze się i mota
A przede mną tylko smutek i tęsknota.
Od czasu  do czasu, jeszcze ktoś tu wpadnie.
Miłe słówko powie, uśmiechnie się ładnie.
I dłoń mą uściśnie już  na pożegnanie.
I to już tylko w pamięci zostanie.
Na mym biurku- pusto. Sprawy zakończone.
Tylko kwiaty smutne stoją zamyślone.
Tylko w myślach krążą ludzie  jakby cienie&
To już przeszłość wszystko, to tylko wspomnienie.
Oto już dzień przeszedł, dzień  jak innych wiele.
Oto ten sam pokój, sprzęty, przyjaciele.
Z którymi przez lata dni pracy dzieliłem.
Którymi radości i troski przeżyłem.
Dziś  wszystko odżywa i myśli się kłębią.
Jak fale wzburzone ponad morza głębią.
Jak słabe przędziwo sczochrane, pajęcze.
I lśnią gamą barwną i łudzą jak tęcze.
Dzisiaj jeszcze gwarno, jeszcze atmosfera.
Wciąż żywych problemów wokół mnie się zbiera.
Lecz nie absorbuje, do wnętrza nie wnika.
Lecz się w krąg rozprasza, zacicha i& znika.
Czasem, pośród wolnej myśli zabłąkane.
Jakieś strzępy sprawy kiedyś zasłyszane.
Przebiegną tabunem tętentem zadzwonią.
I pyłem  jak krepą ich obraz zasłonią.
Ja, z dziwnym uczuciem słucham ech minionych.
Jak fal mórz dalekich, cichych, niezgłębionych.
Widzę jak świat cały wokoło się zmienia.
A mnie zwolna ogarnia myśl osamotnienia&
A więc, jestem Krysiu na emeryturze& Str.122
Tu mnie wciąż nachodzą wspomnienia o biurze.
Wciąż mnie prześladuje jakaś myśl uparta,
Jakaś nieskończona, zapomniana starta.
Gubię zgasłe słowa, blednie obraz wrażeń,
Ginie sens wymowy, precyzja skojarzeń.
I tylko fragmenty, tylko słów końcówki,
Chwytam- jakby koszmar jakiejś łamigłówki.
Nie mogę całości objąć. Ronię daty.
Choć dzień ten był przecież gdzieś przed dwoma laty.
I dlatego właśnie żal mi go ogromnie&
O, żal mi Krysieńko , lecz wracam do wspomnień.
Już mi się zdawało że w sercu mam spokój.
Żem się pozbył złych przeczuć i smutnych widoków,
Żem wkroczył na drogę niebiańskiej nirwany,
Na cześć której pisać chciałem już peany.
Lecz  patrz. Jak mi trudno wyrwać się z tej matni.
Jakby to już przyszedł dla mnie dzień ostatni.
Jakby tu nigromant czynił ze mną czary.
Grając mi na przekór radosne fanfary.
A ja  jeszcze siedzę  jakiś zadumany&
A wokół  szum morza z muzyką zmieszany&
Dlaczego ta wizja przychodzi w tej chwili.
Dlaczego pieśń morza fałszuje i myli?
I wszystko zacicha, giną zwidy, myśli.
A tylko w pamięci jakiś chochlik kreśli.
Ubiegłych wydarzeń kronikę sumienną.
Która będzie rajem lub wieczną gehenną&
Jak pusto wokoło. Wzrok błądzi po ścianie.
I tylko mych myśli odczuwam wahanie.
Wplątany w labirynt, wśród dróg tajnych błądzę.
By zawrzeć raz wreszcie mej pracy wrzeciądze.
Jak w celi pustelni tak cicho wokoło.
Do murów nawilgłych przyciskam me czoło.
Szum w uszach się wzmaga, rozsadza me skronie
To znowu ucicha, opada i& tonie.
Krok czasu spowolniał, wydłuża tykanie,
Rzekłbyś, że za chwilę zupełnie ustanie.
Tylko wyobraznia wywoła obrazy,
Jasne i wyrazne czyste i bez skazy.
Str.123
Nagle do pokoju wpadła zadyszana,
Przemiła Janeczka z działu planowania,
I w zdenerwowaniu, tak na wpół przytomnie
Wykrzyknęła głośno , że telefon do mnie.
I żebym natychmiast szedł bo sprawa pilna!
Nie wiedziałem że ona taka krotochwilna.
Szedłem , ale niepokój wkradł mi się do serca.
Czułem ,że mą dusze ten podstęp przewierca.
Czułem w tym ukryte nieznane mi cele,
Kto z pośród spiskowców stał tu na ich czele ?
Dlatego przed drzwiami krok swój powstrzymałem,
Tknięty złym przeczuciem, chwilę się wahałem.
Wejść , nie wejść ,i nagle klamkę nacisnąłem,
I wszedłem do środka drzwi wolno zamknąłem
I wokół spojrzałem dziwnie tak bo przecie ,
Całe planowanie było tu w komplecie.
Stanąłem po środku niepewny, zmieszany,
Jakby zawstydzony ,z okiem rozbieganym ,
Chciałem coś powiedzieć, wszcząć z nimi rozmowę,
Ale nie wiedziałem jakim zacząć słowem.
Stanąłem tak niezręcznie jak sznurem związany,
Zupełnie jakbym był zmumifikowany.
Tak mnie niewidzialne krępują bandaże,
Tylko mi los ślepy patrzeć ,słuchać każe
Czy za żart to przyjąć z uśmiechem pogodnym
Czy z maską na twarz o wyrazie chłodnym,
W jakiejś pozie stanąć, jakoś się zachować.
(To wszystko trzeba uargumentować).
Ich wzrok mnie świdrował i z bólem się wwiercał ,
Coraz głębiej i głębiej aż do wnętrza serca.
I zdawało mi się ,że coś stać się musi,
Skurcz za gardło chwytał, zaciskał i dusił.
Tępym wodzę wzrokiem od twarzy do twarzy&
Kto się teraz słowo powiedzieć odważy,
By przerwać napięcie, jak kamienny stałem.
Bo już nic nie czułem i nic nie myślałem.
Oto przyszła na mnie taka chwila dziwna, Str.124
Trochę wzruszająca a trochę naiwna.
Coś na kształt przeczucia a może olśnienia.
Fatalistycznego lub jasnowidzenia.
Nagle wstała Krysia i ku mnie zwrócona.
O biurko się oparła i jakby zmęczona.
Oczy w dół spuściła dla myśli skupienia.
W tej chwili rozpierzchłych, czy też przypomnienia.
Słów które ucichły i w serce zapadły.
Bo do odczytania trudne, jakby zbladły.
Wreszcie się przemogła, twarz swą odsłoniła.
I z oddechem głębokim   Bolciu wymówiła.
 Dziś odchodzisz od nas, to nie pożegnanie .
 Lecz pamięć o Tobie wśród nas pozostanie .
 Będziesz trochę dalej, na innej ulicy .
 Ale zawsze z nami, w Warszawie, w stolicy& 
Słyszałem jak Krysia coś dalej mówiła&
A mną owładnęła nieznana mi siła.
Widziałem w krąg twarze znane i nieznane.
W pląsach wirujące, zmieszane, splątane.
Ten ruch chaotyczny a przecież pozorny.
Był nieustępliwy, natrętny, oporny.
Nie mogłem oddzielić głosu od widzenia.
I nic nie pomogły żadne skojarzenia.
Lecą  jak lawina  strzępy myśli dartych.
Jakoby łachmanów nachalnych, upartych.
A czas  wiatr  je pędzi jako błyskawice.
Hen, gdzieś, gdzie powstają jarzące mgławice.
Już nie panowałem nad swymi myślami.
Ani nad widzeniem kształtów wraz z barwami.
Nie wiem kto był dalej a kto tuż koło mnie.
A Krysia wciąż stoi i coś mówi do mnie.
Jurek w cień pokoju wciśnięty głęboko.
Skierował w mą stronę dziwnie zimne oko.
Ołówek przyciska kikutem nerwowo.
I myśli skupiony, jak nad pracą nową.
Ta obecność moja widać mu przeszkadza. Str.-125
Bo zmarszczka na czole znak skupienia zdradza.
Więc słucha Krysieńki refleksji lirycznych.
A myśli o pracach i terminach licznych.
Poprzez postrzeganie zmienne bądz statyczne.
Przez ruchy nieznaczne, dziwne, chaotyczne.
Kątem oka widzę ciekawą twarz Ali.
Jak mi się przygląda. Nie przewidywali.
Że ta konfrontacja, uczuć, wrażeń, myśli.
Szeroko popłynie, łuk wielki zakreśli.
I że mnie obejmie czarodziejskim kołem.
Spłynie nieb błękitem, przeczołga się dołem.
Z lękiem, z niepokojem poruszyłem głową&
Zmieniam koszmar wizji na bajkę tęczową.
(Jeszcze takie baśnie ja dobrze pamiętam).
Z boku na mnie patrzy Wiesia uśmiechnięta.
Że patrzy  to dobrze  lecz myślą gdzieś tonie.
(Czy od zapomnienia ten widok uchronię).
Czy w słowach opisać, czy ująć potrafię?
Nie wiem. Zachowam ten obraz jak Twą fotografię
Wciąż słyszę jak jeszcze mówi do mnie Krysia.
Że to już ostatnie wspólne nasze  dzisiaj .
Bat życia bezwzględny, razi nas, pogania.
Jutro  Wy beze mnie - ja bez Planowania.
Przy oknie, za biurkiem Janeczka siedziała.
(Ta która tak szpetnie raz mnie okłamała.
Że telefon, że pilny, że nie można zwlekać.
Że nieprzyzwoicie komuś kazać czekać).
Naiwny  wierzyłem. Lecz kto plan wykonał.
Kto nici miał w rękach, kto go inspirował?...
Teraz się uśmiecha Janeczka tak ślicznie.
(Przysiągłbym że nawet trochę ironicznie).
Rozglądam się wokół (pod światło zle widzę).
Okulary włożyć trochę ja się wstydzę.
I po przez mgłę patrzę: Sen to czy też jawa?
Jakiś cień w półmroku. Poznaję Wiesława.
Patrzyłem na niego, sylwetkę poznałem. Str.-126
Chociaż tyłem prawie ja do niego stałem.
Chronił mnie od losu złego najbezpieczniej.
Choć w konfiguracji tej nie bardzo najgrzeczniej&
Tak się potoczyło przeznaczenia koło.
Już nie jedna bruzda pokryła me czoło.
Lecz powiedzieć mogę  szczęśliwie dobrnąłem.
Dwadzieścia lat z wami tak oto zamknąłem.
Już się nie powtórzy nigdy to co było.
Ja pomyślę sobie że to mi się śniło.
Waszą barwą głosów ożywię postacie.
Ujrzę: Jurka, Krysię, Alę, Jasię, Wacię&
Będę  jak z żywymi rozmawiał radośnie.
I będę śnił sonie o Was i o wiośnie.
Aż wreszcie uwierzę sam w tą piękną bajdę.
Wówczas pośród kwiatów i Was tam odnajdę.
A dziś gdy samotnie dumam wśród drzew parku.
Tęsknota mi niesie wspomnienia w podarku.
Cichy poszept warg mych ku Wam wdzięczny płynie.
W echach słodkich błądzi& wierzę że nie zginie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
highwaycode pol a3 dokumenty (str 120 122)
Wiersz bez tytułu Str 291
Jak napisać interpretację wierszy
Pełna interpretacja wiersza Krystyny Konarskiej Łosiowej~032

więcej podobnych podstron