Kiszkowski Co warto wiedzieć o radiestezji


Co warto wiedzieć o radiestezji
Przemysław Kiszkowski
wydawnictwo Stella Maris, Gdańsk 1997


SPIS TREŚCI
OD AUTORA
1. WSTĘP O RADIESTEZJI
2. NASZE BADANIA
3. POSZUKIWANIE PRAWDY
4. PRAWDA O ZJAWISKU RADIESTEZJI
5. CZEGO NIE POWIE CI RÓŻDŻKARZ
6. NAUKA I ANTYNAUKA
7. CO POWINNIŚMY ROBIĆ
DODATEK
BIBLIOGRAFIA - LITERATURA UZUPEŁNIAJĄCA:



OD AUTORA
Wrzesień 1994
13 lat temu, we wrześniu 1981 roku, na sesji plakatowej Zjazdu Polskiego
Towarzystwa Fizycznego w Lublinie, prezentowałem negatywne rezultaty prawie
siedmioletnich badań nad radiestezją, a konkretnie różdżkarstwem. Stałem obok
wywieszonego tekstu mojego referatu przez parę godzin, ale zainteresowanie było
niewielkie.Wcześniej odbyłem telefoniczną rozmowę z profesorem Uniwersytetu
Londyńskiego Johnem Taylorem. Od kilku lat pozostawaliśmy bowiem w stałym
kontakcie właśnie w sprawach wyników naszych badań nad radiestezją.
Opowiedziałem mu o ich załamaniu. Odrzekł mi na to, że trzeba się przyznać do
niepowodzenia. Z jego wystąpień w programach naukowych BBC oraz z artykułu w
prestiżowym czasopiśmie "Nature" wiedziałem, że i on przeszedł podobne
rozczarowanie. Zgromadziwszy bardzo dużą ilość aparatury, badał wszelkie
dostępne zjawiska paranormalne: różdżkarstwo, telepatię, telekinezę (poruszanie
przedmiotów na odległość), zginanie łyżeczek oraz fenomen uzdrawiania. Taylor
sprawdzał, czy w zjawiskach paranormalnych nie mamy przypadkiem do czynienia z
wytwarzaniem jakiegoś pola elektromagnetycznego i czy w oparciu o to, nie można
owych zjawisk wytłumaczyć. Szereg przeprowadzonych przez Taylora eksperymentów
zdecydowanie nie potwierdziło jego oczekiwań.
Jestem fizykiem, za rok kończę 70 lat. Całe życie zawodowe spędziłem prowadząc
badania naukowe, które nadal kontynuuję. Interesowały mnie jednak również
zagadnienia filozofii (zwłaszcza katolickiej), teologii, medycyny, a obecnie
także archeologii. W trakcie mej pracy na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza
(UAM) w Poznaniu, w Instytucie Fizyki, straciłem wzrok. Działo się to powoli.
Musiałem więc stopniowo przestawić się na inny sposób pracy oraz częściej
korzystać z magnetofonu i maszyny do pisania. Piszę "na ślepo", podobnie jak
każda doświadczona maszynistka. Mam dobrą pamięć i mogę na niej polegać. Zawsze
ceniłem niezależność myśli i unikałem wejścia w rutynę. Miałem też czas, by
przemyśleć wiele zagadnień, z których tylko niektóre analizuję w tym
opracowaniu. Nauczyłem się wykonywać w pamięci wiele wyprowadzeń matematycznych
i tylko do trudniejszych używam magnetofonu, tego właśnie, za pomocą którego
nagrywam te słowa. Mam wszechstronne wykształcenie fizyczne. Moja praca
magisterska polegała na zaprojektowaniu aparatury elektronicznej dla celów
medycznych, natomiast doktorat robiłem z fizyki teoretycznej, w zakresie fizyki
ciała stałego. Już po studiach nauczyłem się łaciny, aby czytać w oryginale św.
Tomasza z Akwinu. Swobodnie posługuję się językiem angielskim, niemieckim i
rosyjskim. Dzięki mym przyjaciołom z Kanady od 18 lat co miesiąc otrzymuję
dźwiękową wersję miesięcznika "Scientific American" (Świat Nauki). Słucham
regularnie cotygodniowych przeglądów naukowych stacji radiowej BBC, aby
zorientować się w bieżących wynikach różnorodnych badań naukowych. Wszystkie te
informacje podaję jedynie w celu uwiarygodnienia dalszych swoich rozważań.
Spotykałem się bowiem wielokrotnie z postawami pewnej rezerwy u osób znających
mnie tylko pobieżnie, poddających w wątpliwość moją wiedzę i zdolność do
przeprowadzenia rzetelnych badań naukowych, ze względu na utratę wzroku.
Pragnę podziękować wszystkim, którzy poddawali się cierpliwie naszym badaniom,
pomagali nam w laboratorium, na obozach naukowych, a nawet na spotkaniach
towarzyskich w mieszkaniach prywatnych. Dziękuję osobom, które pomogły mi w
ostatecznym zredagowaniu niniejszego opracowania, zajęły się nie tylko korektą
językową i przepisaniem tekstu, ale zwróciły mi również uwagę na konieczność
wprowadzenia uzupełnień, bowiem niektóre z moich myśli sformułowane były w
sposób zrozumiały wyłącznie dla fizyka.
Wszystkich nazwisk nie jestem w stanie wymienić, ale zdaję sobie sprawę, że bez
ich udziału przygotowanie opracowania w jego aktualnym kształcie nie byłoby
możliwe.



1. WSTĘP O RADIESTEZJI
Odczuwanie promieni
Posługiwanie się różdżką i wahadełkiem jest praktyką bardzo dawną i trudno dziś
ustalić jej początki. W latach trzydziestych XX wieku jej zwolennicy utworzyli
nowy termin radiestezja od greckiego radios - promień i aisthesis - odczuwanie.
Jest to zatem sztuka odczuwania jakiegoś bliżej nieokreślonego promieniowania
przy pomocy tzw. "szóstego" zmysłu, mającego znacznie poszerzać ludzkie
możliwości.
Co obiecuje radiestezja
Radiestezję można podzielić na radiestezję fizyczną i mentalną. Ta pierwsza
polega na beznamiętnym obserwowaniu reakcji różdżki czy wahadła, druga zakłada
istnienie umownego kodu porozumiewania się radiestety z różdżką czy wahadłem,
który pozwala otrzymywać odpowiedzi na zadawane pytania z różnych dziedzin
wiedzy. Sprawami wykrywania wody zajmuje się radiestezja fizyczna.
Radiestezja mentalna, badająca rzeczywistość na odległość przy pomocy myśli,
twierdzi z kolei, że jej możliwości są nieograniczone w czasie i przestrzeni. W
takim ujęciu wahadełko i różdżka pełnią podobne funkcje jak wirujące stoliki,
umożliwiające spirytystom uzyskiwanie odpowiedzi na zadawane duchom pytania.
Teleradiestezja ma umożliwiać prowadzenie badań radiestezyjnych na odległość
przy pomocy mapy i głównie wahadełka. Chodzi tu o wykrywanie wody, złóż
mineralnych, zaginionych ludzi, diagnozowanie chorób, a nawet pomaganie i
szkodzenie ludziom na odległość. Trudno oczekiwać, aby tego typu podejście
współczesna nauka traktowała poważnie i aby mogło się ono stać przedmiotem badań
fizycznych.
W bogatej literaturze różdżkarskiej, wydawanej np. przez Wielkopolskie
Stowarzyszenie Różdżkarzy i inne lokalne związki radiestetów, mówi się o tym, że
możliwe jest wykrywanie tzw. żył wodnych, złóż różnorodnych minerałów,
zagubionych przedmiotów i ludzi, diagnozowanie chorób, określanie przydatności i
dawkowania leków, dokonywanie pomiaru ciśnienia krwi bez użycia aparatury
medycznej, itp.
Praca w terenie wykonywana jest przez radiestetów za pomocą różdżki. Istnieje
kilka odmian różdżek, z których najbardziej znana ma kształt rozwidlonej gałęzi.
Obecnie stosuje się często różdżki wykonane z drutu stalowego z rękojeściami o
łącznej długości od 30 do 40 cm. W niektórych przypadkach stosuje się również
wahadełko, czyli ciężarek zawieszony na nitce, ważący od kilku do
stukilkudziesięciu gramów. Na temat posługiwania się tymi przyrządami istnieje
rozległa literatura o rozmaitym poziomie kompetencji. Teoria radiestezji jest
tam zazwyczaj bardzo rozbudowana, jednak główny nacisk kładzie się na
doświadczenie, podając sporo fascynujących przykładów osiągnięć radiestetów
graniczących wręcz z cudami. Autorzy operują wieloma pojęciami naukowymi,
zwłaszcza tymi najnowszymi, ujawniając niejednokrotnie zasadnicze luki w swym
wykształceniu. Miałem okazję osobiście zapoznać się z literaturą, jak również
uczestniczyć w wielu wykładach i prelekcjach popularyzujących radiestezję.
Spotkałem tam sporo ludzi dobrej woli, ale również wielu szarlatanów
zdradzających objawy wręcz schizofrenii. Ci ostatni, wykorzystując ludzką
naiwność i chęć ratowania zdrowia za wszelką cenę, zapewniają, że znają
rozwiązania wielu tajemnic z tej dziedziny. Ciągną przy tej okazji krociowe
zyski ze swej działalności. Często też, zupełnie bezpodstawnie, stwierdzają
występowanie wyimaginowanych chorób, zwłaszcza raka, powodując u badanych
nieuzasadniony niepokój i przyjmowanie niepotrzebnych lekarstw.
Tajemnicze ,,żyły wodne''
Ludziom sugeruje się istnienie tajemniczych "żył wodnych" wysyłających
promieniowanie szkodliwe, a może nawet zabójcze dla życia ludzkiego. Radiesteci
utrzymują, że pod ziemią istnieje bliżej nieokreślona sieć strumyków z płynącą w
nich wartko wodą. Mają one szerokość do kilkudziesięciu centymetrów i służą
rzekomo do zasilania studni wodą. Jednocześnie ich szkodliwy wpływ ma sięgać
najwyższych pięter naszych budynków. Sposoby wykrywania żył wodnych oraz
zabezpieczenie się przed ich ponoć szkodliwym wpływem stanowią przedmiot
większości publikacji radiestezyjnych oraz praktycznej działalności różdżkarzy i
wahadlarzy.



2. NASZE BADANIA
Grupa poznańska, która zajęła się badaniami nad radiestezją, składała się z 4
osób. Kierownikiem grupy był prof. dr hab. Henryk Szydłowski, kierownik Zakładu
Nauczania Eksperymentu Fizycznego Instytutu Fizyki UAM. W naszych pracach brali
również udział mgr fizyki Ewa Ogórkiewicz-Szulczewska, mgr fizyki Roman
Smuszkiewicz i piszący te słowa. Badania rozpocząłem jesienią 1974 r, a cały
zespół ukonstytuował się w maju 1975 r. W ramach zespołu badawczego zajmowałem
się nie tylko całością zagadnienia, ale także teoretycznym wyjaśnieniem wyników
eksperymentalnych jak i całego zagadnienia, doborem, wykonaniem i interpretacją
eksperymentów oraz weryfikacją różnych hipotez. Trzy osoby pracujące w naszym
zespole posiadały szczególne uzdolnienia różdżkarskie i stosowały wahadełka. Ja
natomiast nauczyłem się wykrywania tak zwanych żył wodnych przy pomocy
podniesionych rąk, jak to podobno praktykuje się w Indiach. Według tej metody
pojawiające się mrowienie dłoni ma świadczyć o występowaniu tajemniczego
promieniowania.
1. POCZĄTEK BADAŃ
Byłem wielkim zwolennikiem radiestezji
Byłem wówczas wielkim zwolennikiem radiestezji. Moja entuzjastyczna postawa
uległa zmianie dopiero po podsumowaniu rezultatów obozu naukowego w Objezierzu
k/Obornik Wlkp. w roku 1981, a stała się jeszcze bardziej krytyczna po
opracowaniu wyników dwóch następnych obozów naukowych: 1982r.- Gniezno i 1983r.-
Strzelce Krajeńskie. Po tym ostatnim obozie, i po przeanalizowaniu wszystkich
dotychczasowych wyników, zmuszeni byliśmy definitywnie zakończyć nasze badania.
W sumie w terenie odbyło się 8 obozów naukowych głównie z udziałem studentów
fizyki oraz członków naszej grupy badawczej. Równolegle do badań terenowych
przebiegała praca doświadczalna w laboratorium i interpretacja teoretyczna
wyników w naszym Zakładzie Nauczania Eksperymentu Fizycznego Instytutu Fizyki
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przy ulicy Grunwaldzkiej 6.
Opracowanie wyników stanowiło temat siedmui prac magisterskich, których byłem
opiekunem.
Geologia, elektrochemia, neurologia
Badacz zajmujący się radiestezją napotyka na podstawową trudność, którą stanowi
brak wiarygodnych danych. Po weryfikacji dostępnych informacji z tej dziedziny
należy się zapoznać z innymi dyscyplinami nauki, niezbędnymi przy wyjaśnianiu
zagadnień radiestezyjnych. Ich wachlarz jest bardzo szeroki; od zagadnień
geologii, elektrochemii przez fizjologię, zwłaszcza neurologię, aż do
psychologii. Rozmowy ze specjalistami z tych dziedzin stanowiły dla nas źródło
bardzo cennych informacji. Szukaliśmy również kontaktu z różdżkarzami zdolnymi
do praktycznej weryfikacji naszych hipotez.
2. BADANIA NAD WAHADŁEM
W naszych pracach dążyliśmy do opracowania fizycznych podstaw działania
instrumentów radiestezyjnych. Z dwóch tajemniczych przyrządów radiestezyjnych,
jakimi są różdżka i wahadełko, na początku naszych badań zajęliśmy się tym
ostatnim, ponieważ łatwiej się nim posługiwać. Trzeba było sprawdzić, jakie
parametry fizyczne są tu istotne. W pierwszej kolejności badaliśmy materiał
stosowany do wykonywania wahadełka. Okazało się, że pozytywne rezultaty osiągano
zarówno z metalami magnetycznymi (żelazo) jak i niemagnetycznymi (mosiądz i
miedź) oraz izolatorami (szkło, tworzywa sztuczne, a nawet plastelina), jak
również materiałami organicznymi, np. owoc kasztanowca. Wahadlarze często
używają małych wahadełek z ostrym czubkiem, zwłaszcza przy pracy z mapą, co ma
dawać bardziej precyzyjne ustalenia.
Teoria wahadła
Teoria wahadła zajmuje kilka stron w każdym uniwersyteckim podręczniku fizyki.
Pomijając wzory matematyczne można powiedzieć, że drgania wahadła polegają na
okresowej zamianie energii ruchu (energii kinetycznej) na energię przyciągania
ziemskiego (energię potencjalną). Wahadło wytrącone ze stanu spoczynku podczas
wychylania lekko unosi się tracąc prędkość aż do zatrzymania ruchu, następnie
opada znowu nabierając prędkości. W położeniu środkowym, najniższym, osiąga
prędkość maksymalną i dalej znowu się wznosi wytracając prędkość. Jeśli do
układu nie dostarczamy energii z zewnątrz, energia wahadła powoli zamienia się
na ciepło, wskutek oporu stawianego przez powietrze, tarcia w nitce, na której
zawieszono ciężarek, bądź tarcia w łożysku. W miarę upływu czasu, w wyniku
utraty energii, drgania stają się coraz mniejsze, co w końcu powoduje
zatrzymanie wahadła. Czas, w jakim wahadło z jednego skrajnego wychylenia
poprzez drugie skrajne wychylenie wraca z powrotem do pierwszego nazywamy
okresem wahadła, a ilość przebiegów wahadła w jednej sekundzie nazywana jest
częstotliwością drgań.
Mimowolne drgania mięśni
Zawieszając skupioną w małej objętości masę na bardzo cienkiej i elastycznej
nitce, minimalizujemy straty energii, osiągając wydłużenie czasu wahania. Tak
dzieje się również, kiedy obrączkę zawiesić na długim kobiecym włosie, co dla
wahadłującego może mieć znaczenie psychologiczne lub wręcz magiczne. Pierwsze
próby posługiwania się wahadełkiem wykonywano często właśnie przy pomocy złotej
obrączki zawieszonej na włosie. Pozycja ręki trzymającej wahadło jest stosunkowo
męcząca, co w rezultacie powoduje zmęczenie pewnych partii mięśni i mimowolne
ich drganie. Drgania mięśni powodują dostarczanie energii do układu wahadła
zawieszonego na nitce, pobudzając z kolei do ruchu samo wahadło. Radiesteta
obserwujący drgania wahadła może im przeciwdziałać przez ich kompensowanie
ruchem ręki bądź je wzbudzać przez podtrzymywanie drgań. Konieczna tu jest
obserwacja wahadła i dlatego dobre rezultaty osiąga się przy pracy z wahadłem
błyszczącym. W naszych badaniach zaobserwowaliśmy też pewną prawidłowość.
Zamknięcie oczu powodowało wytłumienie drgań wahadła, a osoby niewidome w ogóle
nie mogły się nim posługiwać.
Okres drgań wahadła zależy bezpośrednio od długości nici. Dla wahadła o długości
25 cm okres drgań wynosi 1 sekundę. Przy wahadle 4 razy krótszym (6,25 cm)
otrzymujemy dwa okresy drgań na jedną sekundę. Okres drgań jest wprost
proporcjonalny do pierwiastka kwadratowego z długości nici. Badając amplitudę,
czyli odległość między dwoma skrajnymi położeniami wahadła w zależności od
długości nici, w czasie pomiarów przetestowaliśmy kilkadziesiąt osób. Najlepiej
w ręku radiestety poruszało się wahadło o długości 5-30 cm, przy czym długości
były różne dla różnych osób. Nie zaobserwowano jednak występowania jakiejś
jednoznacznej zależności od długości nici. Gdyby ręka miała drgać z określoną
częstotliwością, to należało się spodziewać drgań wahadła jedynie przy
określonej długości nici. Tak jednak nie jest. Wskazuje to na bezpośrednią
zależność ruchów wahadła od zmysłu wzroku, pozwalającego na korelowanie drgnień
ręki z ruchami wahadła.
Wzmaczniacz mechaniczny
Nasze badania potwierdziły, że wahadełko jest wzmacniaczem mechanicznym o bardzo
dużym wzmocnieniu (200 do 300 razy). Stwierdziliśmy to doświadczalnie. Przy
takim wzmocnieniu drgnienie ręki zaledwie o 0,1 milimetra powoduje 2-3
centymetrowe wychylenie wahadła. Warto dodać, że drgnienie ręki o 0,1 milimetra
jest zupełnie nieuchwytne zarówno dla różdżkarza jak i obserwatora.
Zaobserwowaliśmy również, że różdżkarz wprawia wahadło w ruch nie przez
jednostajne kiwanie ręką (co wydłużałoby czas rozbujania wahadełka), lecz przez
serię pojedynczych drgań. Doskonale widać to gdy patrzymy na rękę radiestety a
nie trzymane przez niego wahadło.
Wzór matematyczny
Dla bardziej dociekliwego czytelnika podaję, że można wyznaczyć wzmocnienie
wahadła przez jego zawieszenie na sztywnym podłożu i wprowadzenie go w ruch.
Liczymy ilość okresów (wahnięć w kierunku tam i z powrotem) do momentu, gdy
amplituda zmaleje do wartości 1/e równej około 0,37 wychylenia początkowego.
Oznaczmy tę wartość przez N. Wówczas wzmocnienie K wyniesie A x N. Możemy też
liczyć wahnięcia do momentu, kiedy amplituda zmniejszy się o połowę i wówczas
współczynnik wzmocnienia obliczamy ze wzoru:

gdzie N0,5 oznacza ilość okresów potrzebnych do zmniejszenia amplitudy o połowę.
W naszym doświadczeniu otrzymaliśmy N = 100, co odpowiada wartości N0,5 na
poziomie 70 i współczynnikowi wzmocnienia ponad 300. Jeżeli ręka drgałaby
równomiernie z amplitudą np. 0,1 mm, to dopiero po 70 okresach wahadełko
osiągnęłoby amplitudę 1,5 cm, czyli połowę maksymalnej wartości. Tymczasem
obserwowaliśmy, że u różdżkarzy następuje bardzo szybkie osiągnięcie maksymalnej
amplitudy, np. po 5-10 sekundach, czyli najwyżej kilkunastu okresach.
Poziom podświadomości
Wyobraźmy sobie dziecko siedzące na huśtawce. Jedna sekwencja pchnięć spowoduje
rozbujanie huśtawki, inna może doprowadzić do wytłumienia jej ruchu. Innymi
słowy pchnięcia muszą być skorelowane w czasie. Podobnie drobne drgnienia dłoni
różdżkarza obserwującego wahadło mogą wzmocnić jego drgania, bądź je wytłumić.
Sam proces wzbudzania niekoniecznie musi być świadomy i może zachodzić na
poziomie podświadomości.
Kształty i drgania.
Zmysł wzroku odgrywa tu jeszcze jedną ważną rolę. Jak podają sami różdżkarze w
swej literaturze, wahadełko odtwarza w pewnym sensie kształty, np. nad linią
prostą drgania są równoległe lub prostopadłe do niej, a nad kołem - kołowe. W
przypadku nożyczek nad rękojeściami zaobserwujemy drgania kołowe, a drgania
proste - nad ostrzem. Przy kształtach nieregularnych wahadełko w ręku różdżkarza
zatrzymuje się. Efekt ten wykorzystuje się przy konstruowaniu tzw.
odpromienników, mających zniwelować szkodliwe wpływy tzw. żył wodnych. Kształty
odpromienników są bardzo często nieregularne. Układając w tzw. miejscu
zapromieniowanym, np. kłębek drutu (chodzi tu raczej o kształt, a nie metal)
obserwuje się zatrzymanie wahadełka, co według różdżkarza ma świadczyć o
zniwelowaniu szkodliwego promieniowania. Jednocześnie należy pamiętać, że sam
kształt takiego odpromiennika jest zbyt skomplikowany, by ruchy wahadełka mogły
odtworzyć jego zarys. Według mnie, działanie odpromienników ogranicza się
wyłącznie do wspomnianego aspektu psychologicznego.
Mechanizm kompensacji
Wykonajmy pewien eksperyment. Spróbujmy utrzymać ołówek na czubku palca w
pozycji pionowej. W tym celu musimy wykonywać drobne korekcyjne ruchy dłonią,
zapobiegające spadaniu ołówka. Mózg człowieka posiada zakodowany odpowiedni
program umożliwiający wykonanie takiego przedsięwzięcia. Jest on jednak
dostosowany do bryły sztywnej. Natomiast różdżka, czy też wahadełko, które są
wzmacniaczami mechanicznymi, powodują pewne przekompensowanie. Zamiast utrzymać
wahadełko w pozycji nieruchomej, inicjujemy jego drgania (czy też drgania czubka
rożdżki). Nasz mózg daje się niejako oszukać przez nietypowe dla niego
zachowanie. Jest to mechanizm kompensacji.
3. BADANIA NAD RÓŻDŻKĄ
Drugim przyrządem radiestezyjnym jest różdżka. Dawniej posługiwano się sprężystą
gałęzią o kształcie rozwidlonym. Współcześni różdżkarze stosują najczęściej
różdżkę z drutu stalowego o długości 30-40 cm z mosiężnymi rękojeściami o
długości około 10 cm. Czubek łączący oba druty jest błyszczący i również
wykonany z mosiądzu. Różdżka trzymana jest w taki sposób, aby jej rękojeści
znalazły się możliwie dokładnie w linii prostej. Powstaje w ten sposób dźwignia
o dużej przekładni, przy czym sprężystość materiału może powodować złudzenie, że
różdżka wykonuje samoistne drgania. Znajduje się ona w równowadze nietrwałej. W
pewnych sytuacjach może dochodzić nawet do trzydziestokrotnego wzmocnienia
drgnięcia ręki trzymającej różdżkę. Przy odpowiednim skręceniu rąk możemy
zaobserwować tzw. wybicie różdżki, kiedy błyszczący czubek przemieszcza się
gwałtownie w górę lub w dół. Mamy tu również do czynienia z mechanizmem
kompensacji, który został omówiony wyżej. Literatura różdżkarska zaleca
początkującym adeptom takie trzymanie różdżki, by jej czubek wskazywał linię
horyzontu, podczas gdy łokcie powinny być mocno przyciśnięte do klatki
piersiowej. Jeśli się zastanowić, to staje się jasne, że w miarę oddychania i
poruszania się klatki piersiowej, przyciśnięte łokcie będą się również
poruszały. Obserwowany czubek zacznie więc wykonywać drgania, które mózg będzie
się starał skompensować. Musimy również uwzględnić możliwość występowania
niekontrolowanych drgań zmęczonych mięśni. Rezultatem takiego procesu może być
subiektywne wrażenie, że różdżka wykonuje samoistne ruchy. W naszych badaniach
zajęliśmy się również innymi rodzajami różdżek, łącznie z chętnie stosowaną
różdżką jednoramienną, tzw. hiszpańską. Badania wykazały, że wszystkie one są
wzmacniaczami mechanicznymi, o prawie trzydziestokrotnym stopniu wzmocnienia.
Teoretycznie możliwe jest nawet jeszcze większe wzmocnienie, ale w praktyce
tylko takie udawało się nam uzyskać. Wcześniej wspomniałem o związku między
kształtem badanego przedmiotu a ruchami wykonywanymi przez wahadło. Podobny
mechanizm daje się zaobserwować przy posługiwaniu się różdżką. Jeden ze
znajomych różdżkarzy wyznał, że kiedy nie bardzo wie, gdzie się znajduje tzw.
żyła wodna, to najczęściej lokalizuje ją pod środkiem drogi, wzdłuż jej osi.
Występuje tu więc swoisty punkt lub kierunek odniesienia (np. droga czy miedza),
sugerujący różdżkarzowi pewne zachowania. Podobne reakcje zaobserwowałem i u
innych różdżkarzy.



3. POSZUKIWANIE PRAWDY
Hipoteza robocza
Rozpoczęcie badań nad różdżką i wahadełkiem było możliwe dzięki postawieniu
hipotezy roboczej, której autorem był piszący te słowa. Wysunąłem
przypuszczenie, że różdżkarz reaguje na pole elektryczne niskiej i bardzo
niskiej częstotliwości. Wiadomo, że między ziemią a jonosferą istnieje stałe
pole elektryczne o natężeniu około 100 V/m. Drgająca powierzchnia wody w
otwartych zbiornikach wodnych może być przyrównana do drgającej okładki
kondensatora. Drgania wody powinny więc wytwarzać zmienne pole elektryczne.
Udało się je rzeczywiście wykryć nad powierzchnią jeziora przy pomocy czułej
aparatury konstrukcji mgr Romana Smuszkiewicza. W miarę kontynuowania badań
doszedłem do wniosku, że stałe pole elektryczne pod ziemią jest miliony
miliardów razy mniejsze od pola między ziemią a jonosferą. Wynika to z
porównania przewodnictwa elektrycznego ziemi i powietrza. Zatem generowanie
zmiennego pola elektrycznego przez płynące wody podziemne praktycznie nie
zachodzi ze względu na znikome wartości stałego pola elektrycznego. Jednocześnie
faktyczny mechanizm przepływu wody pod ziemią, polegający na powolnym jej
sączeniu (zaobserwowaliśmy prędkość 10 - 20 cm na dobę - na obozie w Strzelcach
Krajeńskich w 1983 roku), znacznie się różnił od modelu, jaki sobie wyobrażałem
przez pierwszych kilka lat. Skoro nie mamy tu do czynienia z intensywnym
falowaniem powierzchni sączącej się wody, a stałe pole elektryczne jest
właściwie znikome, to praktycznie nie można mówić o generowaniu pod ziemią, przy
pomocy tego właśnie mechanizmu, jakiegoś sygnału stanowiącego efektywny nośnik
informacji odbieranej przez różdżkarza. Do postawienia hipotezy o wrażliwości
organizmu ludzkiego na pola elektromagnetyczne niskiej i bardzo niskiej
częstotliwości przyczynił się również fakt, że częstotliwość impulsów nerwowych,
dzięki którym mózg kontaktuje się z całym ciałem, mieści się w granicach od zera
do 100, czy 200 impulsów na sekundę. Wyobrażałem sobie, że drobne zakłócenia
przebiegających impulsów są odbierane przez organizm radiestety i mogą wyzwalać
reakcję wahadełka czy różdżki. Zaczęliśmy wobec tego badać wpływ na organizm
ludzki pola o częstotliwości od kilku Hz (1Hz = jedno drganie na sekundę) do
kilku tysięcy Hz. Przykładane napięcia były bardzo małe i nie przekraczały nawet
poziomu napięcia impulsu nerwowego (0,07 V). Wpływowi pola elektrycznego
poddawaliśmy rękę, bądź inne części ciała radiestety. Celem eksperymentów było
ustalenie wrażliwości różdżkarza na poszczególne częstotliwości i w konsekwencji
stwierdzenie istnienia oraz zlokalizowanie poszukiwanego przez nas tzw.
"szóstego zmysłu" radiestezyjnego.
Sugestia i autosugestia
W warunkach laboratoryjnych udało się nam stworzyć model sztucznej żyły wodnej.
Tak nam się przynajmiej wtedy wydawało na podstawie eksperymentów
przeprowadzonych zarówno ze znajomymi różdżkarzami jak i z członkami naszej
ekipy. Dzięki temu mogliśmy przejść do badań bardziej szczegółowych. Wyniki tej
fazy badań zostały ogłoszone w miesięczniku "Problemy" z sierpnia 1976, w
artykule pod tytułem: Człowiek detektorem pól elektromagnetycznych bardzo
niskich częstotliwości". Dziś, z perspektywy czasu, uważam, że w ówczesnych
badaniach nie uwzględniono bardzo istotnego czynnika, jakim jest wpływ sugestii
i autosugestii na otrzymywane rezultaty. Przyroda nie oszukuje i nie podlega
sugestii. Nasze badania zakładały więc podejście raczej przyrodnicze niż
psychologiczne. Człowiek był tu traktowany podobnie jak przyrząd pomiarowy
służący do odczytywania fizycznych wskazań. Osoby poddane eksperymentom
informowaliśmy o częstotliwości przykładanego im napięcia, wprowadzając tym
samym element nieobiektywnej sugestii.
Upadek hipotezy
Uświadomienie sobie wagi czynnika sugestii następowało stopniowo. Najpierw
zaskoczeniem dla nas był fakt rzekomego reagowania radiestety na bardzo niskie
natężenia pola elektromagnetycznego. Chodziło o natężenia leżące znacznie
poniżej poziomu otaczającego nas pola elektrycznego i magnetycznego generowanego
przez przewody sieci elektrycznej o częstotliwości 50 Hz znajdującej się w
budynku. Na naszej aparaturze obserwowaliśmy reagowanie osób badanych na
znacznie słabsze pola o tej samej częstotliwości.
Natężenie pola elektromagnetycznego o częstotliwości 50 Hz wynosiło w pokoju np.
100 V/m, a pole przykładane do lewej dłoni różdżkarza nie przekraczało wartości
1 V/m. Starałem się wtedy ratować pierwotną hipotezę przez wprowadzenie
dodatkowych założeń. Dzisiaj wiem jednak, że były to pierwsze sygnały
załamywania się hipotezy, których wówczas nie chciałem dokładniej analizować.W
ciągu roku przebadaliśmy w naszym laboratorium około 200 osób. Uzdolnienia
radiestezyjne stwierdziliśmy u ok. 30 % badanych.
W poszukiwaniu żył
Podczas naszego pierwszego obozu radiestezyjnego w okolicach Leszna
Wielkopolskiego staraliśmy się wyszukiwać w terenie tzw. żyły wodne przy pomocy
metod radiestezyjnych. Wiedzieliśmy już z literatury, że tzw. żyła wodna nie
emituje sygnałów możliwych do zbadania przyrządami pomiarowymi, a przynajmniej
jak dotąd nikomu nie udało się wykryć takiego sygnału. Doszliśmy do wniosku, że
może to być sygnał ukryty w "szumach". Takimi szumami w terenie są brzęczenia
sieci energetycznej, tzn. częstotliwość 50 Hz i jej harmoniczne (wielokrotności
tej częstotliwości).
Początkowo do poszukiwań sygnału tzw. żyły wodnej stosowaliśmy magnetofon
kasetowy. W terenie, gdzie różdżkarz stwierdził występowanie zjawiska tzw. żyły
wodnej, wbijaliśmy w ziemię dwie elektrody wzdłuż osi żyły i łączyliśmy je
przewodami z gniazdem wejściowym wzmacniacza magnetofonu. Następnie
uruchamialiśmy zapis magnetofonowy rejestrując sygnał akustyczny. Po podłączeniu
do gniazda głośnikowego długiego przewodu układaliśmy go na terenie, według
opinii różdżkarzy, wolnym od tzw. zapromieniowania. Tam odtwarzaliśmy zapisany
na taśmie sygnał i obserwowaliśmy zachowanie różdżkarzy. Nad naszym przewodem
elektrycznym ich wahadełka i różdżki reagowały identycznie jak nad żyłą wodną.
Niestety, wcześniej informowaliśmy uczestników eksperymentu o fakcie
uruchomienia magnetofonu, zamiast testować ich zdolność do ustalenia, czy
magnetofon w danej chwili pracuje.
W tej fazie badań kierowaliśmy się wyłącznie opinią radiestetów, którzy
potwierdzali w terenie występowanie tzw. żył wodnych. Skromny budżet naszych
badań nie przewidywał finansowania prac związanych z wierceniami geologicznymi,
a wyłącznie one mogłyby potwierdzić lub też wykluczyć istnienie żyły wodnej w
miejscu wskazywanym przez różdżkarza. Stąd kierowaliśmy się opiniami kilku
różdżkarzy, którzy byli zgodni, że w konkretnym miejscu występuje tzw. żyła
wodna. Drobne różnice w ich odczytach tłumaczyliśmy sobie niejednakową
wrażliwością organizmu różdżkarzy na odbierany sygnał. Jednocześnie pozwalaliśmy
im na wzajemne kontaktowanie się w czasie pracy, co, jak się okazało, nie
pozostało bez wpływu na uzgadnianie wyników. W takim przypadku decyduje bowiem
autorytet szefa grupy lub bardziej doświadczonego różdżkarza, któremu reszta na
ogół bezwiednie podporządkowuje się.
Sztuczna żyła wodna
Wracając do kwestii nagrań magnetofonowych: dokonywaliśmy ich także w terenie,
gdzie według opinii różdżkarzy nie ma tzw. żyły wodnej. Nasi koledzy akustycy
analizowali szczegółowo oba sygnały, lecz nie znaleźli żadnych widocznych
róźnic. Były one identyczne. Obserwacje na oscyloskopie skłaniały do
przypuszczeń, że jedyne różnice mogą występować w samym kształcie przebiegu
sygnału. Dziś jest dla mnie oczywiste, że magnetofon kasetowy zupełnie nie
nadawał się do prowadzonych badań, ze względu na ograniczony zakres
przenoszonego pasma, co w konsekwencji powodowało znaczną deformację przebiegów
obserwowanych na ekranie oscyloskopu.
Badanie sygnału tzw. żył wodnych wiązało się z koniecznością wyjazdów w teren.
Ze względu na uciążliwości częstego przenoszenia naszej specjalistycznej
aparatury laboratoryjnej postanowiliśmy sztucznie symulować kształty przebiegów
towarzyszących efektowi żył wodnych i analizować ten sygnał w warunkach
laboratoryjnych. Testowani różdżkarze znali oczywiście cel naszych badań i
wiedzieli, czego od nich oczekujemy. W końcu metodą prób i błędów wykonaliśmy
układ pojemnościowo - oporowy z diodą zasilany generatorem. Miał on działać
podobnie jak nagrany sygnał żyły wodnej z magnetofonu kasetowego.Tak samo
wprowadzaliśmy prąd elektryczny do rozłożonego w terenie lub laboratorium
przewodu, który przez radiestetów rozpoznawany był jako tzw. żyła wodna.W
rezultacie badań doszliśmy do wniosku, że poszukiwany przez nas sygnał tzw. żyły
wodnej nie daje się wyodrębnić z "szumów" przy pomocy posiadanej przez nas
aparatury. Należało więc podejść do zagadnienia niejako z drugiej strony.
Chcieliśmy utworzyć sztucznie odpowiedni sygnał przypominający możliwie wiernie
sygnał emitowany przez tzw. żyłę, by w ten sposób pośrednio zorientować się, co
właściwie wysyła sama żyła wodna. W trakcie badań powstawały i upadały coraz to
nowe hipotezy. Wśród wielu możliwych braliśmy pod uwagę również wyżej wspomnianą
hipotezę zmiany kształtu sygnału, nie wykluczaliśmy też hipotezy lokalnie
przesuwającego się pola i wielu innych. Każda z hipotez wymagała podbudowy
fizycznej i mozolnych obliczeń, które tu pominę.
Płynie czy nie płynie?
Innym żródłem zdobywania informacji był eksperyment związany z wykrywaniem wody
płynącej z kranu przez rurkę przy pomocy wahadełka. Stosowaliśmy rurki szklane,
plastykowe, metalowe czy nawet na przemian: plastykowe i metalowe. Naszym celem
było stwierdzenie, kiedy płynąca woda oddziałuje na radiestetę, a kiedy nie.
Zauważyliśmy wtedy zjawisko wówczas zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Jeśli woda
płynąca przez szklaną rurkę zawierała widoczne przez szkło bańki powietrza, za
każdym razem wahadełka reagowały mocniej. Dziś rozumiem, że eksperymentatorzy
orientowali się w ten sposób, że woda faktycznie płynie. Kiedy natomiast rurkę
wykonaną z plastyku umieściliśmy pod blatem stołu, to wystąpiły trudności z jej
lokalizacją i to mimo że taka sama rurka położona na stole z przepływającą przez
nią wodą wywołuje wyraźną reakcję różdżkarzy. Wystarczała prędkość przepływu 1
do 2 litrów wody na godzinę. Ponadto, przy badaniu żył modelowanych przez układ
elektroniczny zdarzały się nam pomyłki w podłączeniu przewodów. Ku mojemu
zdumieniu nawet w sytuacji, kiedy w układzie nie mógł płynąć prąd z powodu
błędnego połączenia, wahadełka wskazywały na obecność tzw. żyły wodnej
modelowanej elektrycznie. Sugerowało to wyraźnie, że różdżkarz oczekujący efektu
żyły wodnej działa pod wpływem sugestii i autosugestii. Dopiero kiedy
poinformowałem go, że osobiście stwierdziłem przerwę w układzie elektrycznym,
jego wahadełko zatrzymywało się. Nie pamiętam przypadku, aby którykolwiek
różdżkarz samodzielnie wykrył błąd w połączeniu układu elektrycznego.
Pętla elektryczna
W roku 1978 zaczęliśmy nową serię eksperymentów, stosując metodę kompensacyjną.
Wyniki zdawały się być bardzo obiecujące. W jednym z pomieszczeń budynku, gdzie
różdżkarze stwierdzali występowanie efektu żyły wodnej, rozciągaliśmy pętlę
wykonaną z przewodu elektrycznego. Następnie pętlę zwieraliśmy przy pomocy
regulowanego rezystora i kondensatora. Dobierając odpowiednio rezystancję i
pojemność (stała czasowa dla 50 Hz - co jest częstotliwością sieci
energetycznej), dążyliśmy do sytuacji, w której różdżkarz informował nas o
stwierdzeniu zaniku efektu żyły wodnej. Można tu zadać pytanie dlaczego
dostrajaliśmy pętle do częstotliwości sieci energetycznej 50 Hz i co wspólnego
ma ona z radiestezją. Przecież różdżkarze działali na długo przed tym zanim
pobudowano pierwszą linie energetyczną, czy nawet przeprowadzono pierwsze
doświadczenia z prądem. W owym czasie sądziliśmy, że różdżkarz działa przez
porównanie pola elektromagnetycznego występującego powszechnie w środowisku
(pola tła) z lokalną jego deformacją wywołaną przez żyłę wodną. Pole tła
istniało zawsze. Powodowane one było choćby wyładowaniami atmosferycznymi czy
zjawiskami zachodzącymi w jonosferze itp. Dziś największy przyczynek do pola tła
wnosi właśnie sieć energetyczna. W czasie badań rozciągaliśmy naszą pętlę wokół
całego budynku lub też wokół rzekomo zapromieniowanych obszarów na terenie
otwartym. Metoda kompensacyjna wydawała się bardzo obiecująca. Pozwalała na
wykonywanie pomiarów ilościowych, których dokładność wydawała się wzrastać z
dnia na dzień. Wszyscy byliśmy zafascynowani naszymi wynikami, a zwłaszcza
wysoką dokładnością jaką osiągaliśmy przez zbliżanie się do punktu zerowego,
czyli wygaszenia efektu żyły wodnej. Wydawało się nam, że zbliżamy się do
wyjaśnienia tajemnicy charakteru promieniowania tzw. żyły wodnej i wkrótce
będziemy mogli zastosować nasze odkrycie do zabezpieczania stosunkowo rozległych
obszarów przed szkodliwym promieniowaniem. W tym samym czasie zacząłem
otrzymywać sporo telefonów z propozycją opatentowania metody. Zdawałem sobie
sprawę, że jest na to zbyt wcześnie. Dotychczasowe rezultaty nie pozwalały
wytłumaczyć wszystkich niejasności i wskazywały na konieczność kontynuowania
naszych badań.
Sprzeczne wyniki badań
W końcu 1980 roku, na jednym z obozów naukowych, udało się przetestować naszą
metodę na dwóch niezależnych grupach różdżkarzy. Zamiast oczekiwanej jednej
wartości oporu, przy której następowała kompensacja oddziaływania tzw. żyły
wodnej, otrzymaliśmy kilka zupełnie różnych wartości. W miarę prowadzenia badań
pojawiało się ich coraz więcej i więcej. Takie rezultaty podważyły wiarygodność
tej metody. Cała sprawa wskazywała wyraźnie na sugestie i autosugestie. Ponadto
po dokładniejszej analizie badanego zjawiska doszedłem do wniosku, że zachodzą
tu sprzeczności z prawami fizyki. Po pierwsze dokładność pomiarów była tysiące
razy większa od chwilowych wahań częstości sieci energetycznej, z którą pozornie
była związana. Po drugie energia pola elektromagnetycznego wytwarzanego przez
naszą pętlę była miliardy razy mniejsza niż energia pola wytworzonego przez prąd
zmienny w otaczającej nas sieci energetycznej. Badany różdżkarz musiałby więc
wykazywać niewyobrażalną umiejętność selektywnego wyodrębnienia sygnału naszej
pętli z miliardy razy silniejszego tła. W kilka lat po zaprzestaniu badań z
naszą pętlą kompensacyjną dowiedzieliśmy się ku naszemu zdumieniu, że trafiła
ona do seryjnej produkcji. Zajęła się tym bez naszej wiedzy i zgody pewna
poznańska spółdzielnia, oferując urządzenie jako uniwersalny odpromiennik i
zarabiając na jego rozprowadzaniu spory majątek.
Płynie w lewo czy w prawo?
Jednym z aspektów badanych w naszych eksperymentach była zdolność określania
kierunku przepływu wody. Radiesteci twierdzą, że potrafią go określić w tzw.
żyle wodnej przy pomocy wahadełka. Sprawdzaliśmy reakcję wielu osób i to zarówno
na wodę płynącą przez rurkę plastykową bądź szklaną, jak i na nasze symulatory.
O niektórych wspomniałem już wyżej. Jednym z pierwszych był postawiony pionowo
magnetofon kasetowy. Jego silnik wytwarza podczas pracy wirujące pole
magnetyczne, uwzględniane w jednej z hipotez efektu towarzyszącego tzw. żyle
wodnej. Osobiście byłem świadkiem ok.20 rodzajów reakcji nad i obok występującej
tzw. żyły wodnej. Ruchy wahadła mogły być koliste, w kierunku lewo i prawo;
odbywały się też w płaszczyźnie nachylonej do żyły pod różnymi kątami, a nawet
po obracającej się elipsie, tworzącej rozetę podobną do orbity, po której
porusza się planeta Merkury.
Po pewnym czasie w naszej grupie badawczej ukształtował się pewien określony
rodzaj drgań wahadełka w płaszczyźnie równoległej do osi tzw. żyły wodnej i - w
miarę zbliżania się do jej krawędzi - ruchy wirowe, tak jakby płynąca woda je
obracała. Dzięki temu można było określić kierunek przepływu wody. Taka reakcja
występowała u szefa grupy prof. Szydłowskiego. Początkowo jedna z osób, mgr
Ogórkiewicz - Szulczewska, obserwowała u siebie przeciwny kierunek wirowania
wahadełka niż u prof. Szydłowskiego. W miarę upływu czasu zaobserwowaliśmy u
niej identyczny kierunek wirowania wahadełka jak u szefa grupy i całej reszty.
Reakcje te występowały nie tylko nad płynącą wodą ale również nad naszymi
symulatorami, które na ogół wytwarzały albo wirujące pole magnetyczne (jak w
przypadku silniczka), albo przesuwające się wzdłuż listwy z odpowiednimi cewkami
czy elektrodami pola elektryczne względnie magnetyczne.
Na wiosnę roku 1981 prof. Szydłowski zademonstrował w mojej obecności nowy
efekt. Wyobraźmy sobie symulator lub rurkę z wodą na tarczy zegara z możliwością
obracania ich wokół osi (jak w przypadku wskazówek zegara). Przy symulatorze
ułożonym na osi 12 - 6 wahadełko stoi i nie pozwala określić kierunku
teoretycznie przepływającej wody. Między godziną 12 a 3 udawało się wyznaczyć
kierunek przepływającej wody zgodnie z faktycznym. Na osi 9 - 3 wahadełko
zatrzymywało się. Przy dalszym obracaniu symulatora, w przedziale między godziną
3 a 6, wahadełko wirowało w kierunku przeciwnym do kierunku płynącej wody. Na
osi 6 - 12 znowu obserwowano zatrzymanie wahadełka i wirowanie zgodne z
kierunkiem przepływającej wody w przedziale między godziną 6 a 9. Na osi 9 - 3
miało miejsce kolejne zatrzymanie wahadełka i kolejna zmiana jego kierunku
wirowania. Zatrzymanie wahadełka następowało regularnie co 90 o. Efekt ten
komplikował wprawdzie określanie kierunku przepływu wody, ale dawał wielkie
nadzieje statystycznego opracowania wyników w przyszłości i udowodnienia w
sposób naukowy zjawiska radiestezji.
Chaos wirowania
Wiele się spodziewałem po obozie naukowym zorganizowanym w roku 1981 koło
Obornik Wielkopolskich. Sądziłem, że przebadamy kolejno uczestników, z których
każdy miał za zadanie wyznaczyć przy pomocy kompasu strefy, w których możliwe
jest wykrycie płynącej wody, a przede wszystkim te kierunki kompasowe, przy
których reakcja zanika a pozorny kierunek płynącej wody zmienia się na
przeciwny. Gdyby wyniki były zgodne, to nie tylko w sposób naukowy
udowodnilibyśmy zjawisko różdżkarstwa, ale również można by było powiązać je z
polem magnetycznym Ziemi lub z polem elektrycznym czy magnetycznym sieci
energetycznej. Uczestnicy poddawani ścisłej kontroli i pozbawieni kontaktu ze
sobą zaczęli jednak otrzymywać coraz to inną liczbę kierunków zaniku reakcji
wahadełka. Ku naszemu zdumieniu jedna z osób stwierdziła nie cztery, lecz pięć
takich kierunków. Wówczas jeszcze nie zwróciłem uwagi, że o takim efekcie
literatura radiestezyjna zupełnie nie wspomina. Kiedy jeden z uczestników obozu,
zapalony radiesteta, zademonstrował zmianę kierunku wirowania wahadełka przy
zmianie ułożenia listwy na "tarczy zegara" co 2,5o (tzn. przy zmianie położenia
o najmniejszą działkę na kompasie) zrozumiałem, że doświadczenie to cechuje się
brakiem powtarzalności i jako takie nie spełnia warunków eksperymentu naukowego.
W miarę prowadzonych badań jeden kierunek przepływu wody rozszerza się w sposób
niewytłumaczalny na cztery różne możliwości (co 90o), a następnie rozmywa się na
144 alternatywne kierunki. Podobnie zaczęły się gmatwać nasze wyniki badań
kompensacji efektu żyły wodnej. Taka kontrowersyjność otrzymywanych rezultatów
musiała wpłynąć zasadniczo na mój stosunek do radiestezji.
Wyniki wskazywały też na wyjątkową podatność różdżkarzy na sugestię i
autosugestię. Przy kolejnych badaniach zadbaliśmy więc o wykluczenie możliwości
kontaktowania się uczestników eksperymentu między sobą. Okazało się, że przy
takim zaostrzeniu kontroli otrzymywane wyniki prezentowały całkowitą dowolność i
przypadkowość.
Nieudana mapa żył wodnych
W 1983 roku na obozie naukowym w Strzelcach Krajeńskich zadaniem kilkunastu
uczestników było zbadanie identycznego obszaru i zaznaczenie wszystkich
wykrytych tzw. żył wodnych na planie terenu. Każdy z uczestników obozu
przechodził tę samą, ustaloną trasę. Naniesione przez nich na plan punkty
reakcji rozmieszczone były z jednakową gęstością, bez jakichkolwiek wyróżnionych
obszarów. Zupełny brak pozytywnego efektu potwierdza tym samym całkowitą
przypadkowość odczytu. Inne próby wyznaczania przebiegu żył wodnych w
pomieszczeniach lub w terenie także kończyły się niepowodzeniem, ale ta w
Strzelcach Krajeńskich przeprowadzona była na największą skalę.
Hipoteza zmian wilgotności i temperatury
W trakcie naszych badań analizowaliśmy zarówno własne jak i cudze hipotezy
związane z różdżkarstwem. W znanym tygodniku "Przekrój" znaleźliśmy artykuł
autorstwa H. Radwanowskiego doktora nauk technicznych z Politechniki
Warszawskiej pt: "O niektórych cechach żył wodnych", podający zestaw zjawisk
mających towarzyszyć występowaniu tzw. żył wodnych. Zgodnie z sugestią autora
artykułu analizowaliśmy wilgotność terenu (miała być zwiększona) i temperaturę
(miała być podwyższona o kilka dziesiątych stopnia). Nasze badania nie wykazały
jednak żadnych znaczących różnic w tym zakresie.
Hipoteza anomalii pola magnetycznego
Z kolei francuski geofizyk Ives Rockard sugerował w swych artykułach, że nad
płynącą wodą mają występować anomalia ziemskiego pola magnetycznego. Uważał, że
stały prąd elektryczny, powstający na skutek ruchu wody i tarcia cząsteczek wody
o podłoże, generuje bardzo słabe pole magnetyczne. Podał również sposób
wytworzenia takiej anomalii sztucznie przy pomocy stałego prądu elektrycznego. W
tym celu budował bramkę o wymiarach 2m x 1m, przez którą przechodził różdżkarz.
Powtórzyliśmy jego eksperyment, nie otrzymując jednak żadnego statystycznie
znaczącego rezultatu. W naszej próbie uczestniczyło kilkanaście osób. Zajęliśmy
się też samym efektem elektrokinetycznym odpowiedzialnym za wytworzenie prądu
stałego na skutek tarcia cząsteczek wody o podłoże. Zarówno rozważania
teoretyczne, jak i pomiary wykazały, że wspomniane zjawisko nie może być
odpowiedzialne za efekt różdżkarski. Szczegóły w tym miejscu pomijam.
Hipoteza fali 21 centymetrowej
Kolejna hipoteza zaproponowana przez różdżkarzy zakładała, że woda
wypromieniowuje falę elektromagnetyczną o długości 21 centymetrów, którą
potrafią oni wyczuć. Zwolennikiem tej hipotezy był nieżyjący już prof. Wilhelm
Rotkiewicz z Politechniki Warszawskiej (konstruktor pierwszego produkowanego w
Polsce po wojnie radioodbiornika Pionier). Utrzymywałem z nim stały kontakt aż
do jego śmierci. W warunkach wysokiej próżni, (np. kosmicznej), wodór
jednoatomowy faktycznie wysyła promieniowanie o długości fali 21,1 cm, co
potwierdzają astrofizycy. Trudno się jednak spodziewać takiego promieniowania w
warunkach ziemskich, gdzie gazowy wodór występuje w postaci dwuatomowej czy też
wchodzi w skład bardziej złożonych związków. Interesujący nas wodór jednoatomowy
można uzyskać laboratoryjnie przez poddanie wody bardzo złożonym procesom i
można wykluczyć, aby odpowiednia sekwencja reakcji chemicznych mogła zachodzić
samoistnie w wodzie sączącej się pod ziemią. Idąc jednak tym tropem, dzięki
uprzejmości Politechniki Warszawskiej, wypożyczyliśmy generator klistronowy do
eksperymentów z bardzo krótkimi falami. Badania prowadziliśmy na obozie naukowym
w 1978 roku. Negatywne wyniki potwierdziły nasze przypuszczenia.
Legendy różdżkarskie
Próbowaliśmy też weryfikować inne stwierdzenia lansowane przez podręczniki
radiestezyjne. Jeśli chodzi o roślinność, która rzekomo upodobała sobie tereny
zapromieniowane, to literatura różdżkarska prezentuje tu pewną dowolność, a
niekiedy nawet niezgodności. Natomiast lansowane szeroko przekonanie o
upodobaniu kotów do spania na miejscach zapromieniowanych, a unikaniu tych
miejsc przez psy, należy zaliczyć do legend różdżkarskich. Niechęć psów do
wyboru tych samych legowisk, na których śpią koty, da się wyjaśnić w sposób
zupełnie prozaiczny. Skoro psy charakteryzują się dobrym węchem, to trudno sobie
wyobrazić, aby normalny pies chciał spać na miejscu, gdzie mógłby wyczuć zapach
kota. Nikt też nie przeprowadził wiarygodnych badań w tym zakresie przez
poszukiwanie wody mającej rzekomo występować pod legowiskiem kota przy pomocy
np. wierceń geologicznych. Inne hipotezy, dotyczące tzw. żył wodnych i ich
promieniowania, miały tak fantastyczne uzasadnienia, że nie warto się nimi tu
zajmować.
Wiercenie w ziemi
Zasadniczą trudność stanowi potwierdzenie występowania w terenie tzw. żyły
wodnej środkami bardziej obiektywnymi niż tylko opinia różdżkarza. Ponieważ
sprawa dotyczy tworów znajdujących się pod ziemią, możemy albo uwierzyć
różdżkarzowi, albo spróbować zweryfikować jego opinię przez wiercenia. Przy
okazji trzeba dodać, że nawet stwierdzenie wody w wykonanym odwiercie nie mówi
nic o jej zachowaniu pod ziemią. Należałoby więc kontynuować analizę: czy nie
jest to przypadkiem woda stojąca, a jeśli płynie, to z jaką prędkością i w jakim
kierunku? Wszystkie te analizy są bardzo kosztowne, lecz niezbędne dla
obiektywnej weryfikacji teorii występowania tzw. żył wodnych. Właśnie w tym
celu, już pod koniec programu naszych badań, zakupiłem z własnych funduszy
komplet wierteł geologiczno - inżynieryjnych, firmy Jan Szkurłat z Miłosnej pod
Warszawą. Były to świdry ręczne i umożliwiały odwiert do 7 m głębokości. W
poszukiwaniu tzw. żył wodnych wykonaliśmy ponad 100 wierceń sprawdzających
wskazania różdżkarzy i nawet w miejscach określanych przez nich jako pewne nie
natrafiliśmy na strukturę choćby zbliżoną do żyły wodnej (poza jedną może
specyficzną strukturą w okolicach Leszna).
W naszych badaniach stosowaliśmy również metodę elektromagnetycznego
poszukiwania tzw. żył wodnych przy pomocy prądów zmiennych już istniejących lub
generowanych przez nasze urządzenia. Za pomocą tej metody także nie otrzymaliśmy
wyników, które mogłyby wskazywać na ich istnienie. Jedynym pozytywnym rezultatem
badań było udoskonalenie metody elektrooporowej w jej zastosowaniu do wykrywania
obiektów archeologicznych, nad czym pracuję obecnie.
Podsumowanie badań:
Badania nad różdżkarstwem i wahadlarstwem prowadziłem od jesieni 1974 roku do
lipca 1983. W tym czasie zorganizowaliśmy 8 obozów naukowych. Cztery w okolicach
Leszna Wlkp, jeden w Pieninach, jeden w okolicach Obornik Wlkp, jeden w
okolicach Gniezna i ostatni w Strzelcach Krajeńskich. Opiekowałem się siedmioma
pracami magisterskimi, prowadziłem doświadczenia z różdżkarzami na obozach i w
laboratorium oraz w mieszkaniu prywatnym. Mój początkowy entuzjazm i
zaangażowanie musiały jednak ustąpić wobec jednoznacznie negatywnych wyników
naszych eksperymentów. Obecnie moje stanowisko wobec wiarygodności wskazań
podawanych przez różdżkarzy jest stanowczo krytyczne. Co więcej, uważam, że brak
też podstaw do kontynuowania dalszych badań. Tym niemniej negatywne wyniki są
przecież konkretnymi wynikami i dlatego twierdzę, że nie zmarnowałem czasu przez
te wszystkie lata. Jak sądzę, rezultaty osiągnięte przez nasz zespół badawczy
pozwalają na całkowite odrzucenie wielu bałamutnych twierdzeń współczesnej
literatury różdżkarskiej.



4. PRAWDA O ZJAWISKU RADIESTEZJI
W tym rozdziale opracowania pragnę podać argumenty przeciw radiestezji ze strony
nauk szczegółowych związanych z tym zagadnieniem. Będą to argumenty głównie z
dziedziny fizyki, fizjologii, psychologii i geologii.
Są one rezultatem wieloletnich badań, studiowania naukowej literatury
poświęconej tym problemom, wielu dyskusji w gronie specjalistów z różnych
dziedzin nauki, a także własnych przemyśleń i interpretacji uzyskanych wyników
eksperymentalnych.
Tort, a nie naczynie krwionośne
Występowanie tzw. żył wodnych stoi pod wielkim znakiem zapytania. Różdżkarze
lansują pogląd, że pod ziemią istnieje sieć strumieni z płynącą wartko wodą,
które można porównać do naczyń krwionośnych umieszczonych pod skórą. Zarówno
geologia, jak i hydrogeologia zupełnie nie potwierdzają takiej koncepcji. Górna
warstwa skorupy ziemskiej na terenie prawie całej Polski podlegała działaniu
lodowca nasuwającego się kilkakrotnie w przeciągu ostatniego miliona lat.
Pokrywa lodu osiągała grubość ponad kilometra, wywierając na dolne warstwy
ciśnienie w granicach 100 atm (10MPa). Lodowiec ze Skandynawii w okresach
zimniejszych nasuwał się na terytorium dzisiejszej Polski, transportując całe
masy przemielonego piasku oraz materiału skalnego zbieranego po drodze.
Rezultatem działania lodowca jest materiał o różnorodnym uziarnieniu (piasek,
pył, glina, ił), a także grubszy materiał jak rumosze i żwiry (stanowiące źródło
piasku, czy żwiru) oraz znacznej wielkości głazy narzutowe. W cieplejszych
okresach masy lodu topniały, stając się źródłem strumyków i rzek. W przypadku
wartkiego prądu rzeki w jej nurcie na dnie osadzał się piasek, tak jak to się
dzieje dziś w naszych rzekach. W wodzie stojącej lub płynącej powoli osadzały
się najdrobniejsze cząstki, tworząc złoża iłu. Lodowiec ukształtował większość
terytorium dzisiejszej Polski na podobieństwo geologicznego tortu, gdzie pokłady
piasku przekładane są nieregularnie pokładami gliny. Woda deszczowa przesącza
się przez przepuszczalne pokłady piasku i zatrzymuje się na nieprzepuszczalnej
warstwie gruntów spoistych, tworząc warstwę wodonośną. Filtracja wody przez
piasek odbywa się od tysiąca do miliona razy szybciej niż przez glinę. Jej
prędkość sprawdziliśmy eksperymentalnie w Strzelcach Krajeńskich w roku 1983,
uzyskując szybkość sączenia 10 do 20 centymetrów na dobę. Hydrologia [1.] podaje
dla drobnego piasku prędkość przepływu pionowego od 1 do 10 metrów na dobę.
Warstwa wodonośna, w Strzelcach Krajeńskich, składająca się z mokrego piasku
leżącego na glinie była tylko nieznacznie nachylona i wobec tego otrzymana
wartość prędkości filtracji jest zgodna z danymi z literatury naukowej. Dodam
jeszcze, że dla gliny prędkość ta wynosi 0,01 do 1 milimetra na dobę a dla iłu
jest jeszcze sto razy mniejsza [1.]. Rozmieszczenie warstw wodonośnych w ziemi
przypomina raczej tort niż naczynia krwionośne.
Studnie i mityczne podziemne rzeki
Pozyskanie wody dla gospodarstw odbywa się przez studnie wykopane w gruncie, do
których sączy się woda z otaczającej je warstwy wodonośnej. Ilość wody
deszczowej nie jest wcale taka mała i w ciągu roku dla Polski nizinnej wynosi
średnio 500 litrów na powierzchnię 1 metra kwadratowego, w górach około 1000
litrów, a na Hali Gąsienicowej około 1500 litrów na metr kwadratowy. Głównym
źródłem zasilania studni nie jest woda pochodząca z gór, ale po prostu lokalne
opady deszczu. Zakładając, że do studni przesiąka tylko 10 % wody z opadów, to
dla koła o promieniu 15 m otrzymamy dobową wydajność studni w granicach 100
litrów, czyli 10 wiader. Jest to wydajność zdolna zaspokoić potrzeby średniej
wielkości gospodarstwa domowego. Dla koła o promieniu 50 m wydajność dobowa
wyniesie już 1000 l, czyli 100 wiader, całkowicie zaspokajając potrzeby
gospodarstwa wiejskiego. Z tego przykładu widać, że nie są tu konieczne jakieś
mityczne podziemne rzeki, które według różdżkarzy mają nieustannie transportować
wodę z terenów górskich na niziny.
Wartki strumień czy powolne sączenie się
Proponowane przez różdżkarzy tzw. żyły wodne mają mieć średnicę od 20 do około
40 cm. Dla prędkości wody w granicach 10 cm na dobę żyła mokrego piasku o
średnicy 40 cm, która powstała w wyniku pęknięcia warstwy gliny, może dostarczyć
jedynie 12,5 l na dobę (1 i 1/4 wiadra). Taka konfiguracja nie nadaje się więc
do zasilania studni. Trudno założyć, że tzw. żyła wodna może być wartkim
strumieniem podziemnym o średnicy 20-40 cm. Strumień wody płynący w pokładzie
piasku musiałby szybko spowodować zamulenie oraz zaczopowanie takiego kanału i w
konsekwencji zarwanie i osunięcie gruntu znajdującego się nad strumieniem wody.
Nie wiadomo również, skąd miałoby pochodzić ciśnienie nadające podziemnej wodzie
tak dużą prędkość, skoro piasek stanowi dla wody naturalną przeszkodę hamującą
jej bieg.
Problem zamulania
Problem zamulania małych przekrojów rur jest dobrze znany służbom melioracyjnym,
które nieustannie walczą z tym zjawiskiem w drenach. A przecież rura początkowo
nie zawiera piasku i umożliwia przepływ wody przy minimalnym tarciu o ścianki.
Jeśli teraz wyobrazimy sobie, że ścianki rury mają być wykonane z piasku, to
płynąca woda musiałaby na nich gwałtownie wytracać prędkość. Można wprawdzie
założyć, że ścianki podziemnej rury wykonane są z gliny, jednak bardzo trudno
byłoby uzasadnić, w jaki sposób miałby powstać tak skomplikowany twór
geologiczny i dlaczego woda miałaby drążyć tunele w pokładach gliny w
krajobrazie nizinnym. Struktury podobnego typu istnieją w Tatrach oraz
Dolomitach i określane są mianem zjawisk krasowych. Woda faktycznie drąży tutaj
tunele, a nawet jaskinie, jednakże nie w pokładach gliny, lecz w skałach
wapiennych. Zakładając nawet wystąpienie zjawiska krasowego, co faktycznie w
Polsce nie ma miejsca na dużą skalę, powstaje pytanie, czy różdżkarz paktycznie
jest w stanie określić bieg wody. Eksperymenty przeprowadzane z inicjatywy
samych różdżkarzy kończyły się całkowitym fiaskiem.
Gdzie jest zakopana rura z wodą?
Literatura podaje, np. opis eksperymentu przeprowadzonego na stadionie we
Włoszech. Na boisku zakopano rurę, przez którą płynęła woda. Najbardziej znani
różdżkarze nie byli jednak w stanie wyznaczyć jej przebiegu. Pisze o tym
wspomniany już John G. Taylor, a przekazuje te informacje prof. A.Wróblewski w
swej książce pt. "Prawda i mity w fizyce". Znajdziemy w niej cały ustęp
poświęcony krytycznemu ujęciu zagadnień związanych z różdżkarstwem. [2]
Specyficzna szata roślinna - wnioski z badań geologicznych
Trzeba zaznaczyć, że w Polsce nizinnej znajdują się specyficzne struktury tzw.
pradolin kopalnych. We wcześniejszych okresach lodowcowych istniały rzeki,
których koryta z biegiem czasu zostały zasypane piaskiem oraz żwirem i aktualnie
są bardzo słabo widoczne w terenie. Woda ze wszystkich warstw wodonośnych ścieka
do takiego tworu geologicznego przypominającego wąwóz wypełniony piaskiem i
stanowi znakomite ujęcie dla np. wodociągów miejskich. Szerokość owych struktur
geologicznych wynosi przynajmniej kilkanaście metrów, a nie 40 cm, jak twierdzą
różdżkarze. Jest możliwe, że taka dolina kopalna, ciągnąca się nieraz na
przestrzeni setek kilometrów, wyróżnia się delikatnie na powierzchni specyficzną
szatą roślinną czy barwą gleby. Różdżkarz może reagować na tę informację nawet
nieświadomie przy pomocy wychylenia różdżki. Jest to jednak koncepcja
niepotwierdzona. Natomiast naukowa analiza szaty roślinnej dostarczyć może
istotnych informacji o faktycznej głębokości struktury wodonośnej w terenie.
Potwierdzają to w pełni prace dr inż. hab. Jana Jeża z Politechniki Poznańskiej
[3,4]. Z badań geologów wynika, że generalnie rzecz biorąc, woda występuje na
obszarze Polski nizinnej prawie wszędzie.
Stąd też biorą się pozorne sukcesy różdźkarzy. Tymczasem bardzo prawdopodobne
jest, że w całej okolicy, a nie tylko w miejscu wskazanym przez radiestetę woda
występuje pod ziemią na tej samej lub zbliżonej głębokości. Tak więc trudno
znaleźć obszar zupełnie pozbawiony wody.
Wyjątek uznany za regułę
W tych okolicach Polski, gdzie lodowiec nachodził i cofał się kilkakrotnie mogło
dochodzić do znacznego przemieszczenia gruntu prowadzącego w szczególnych
sytuacjach nawet do pionowego ustawienia przemieszczanych struktur
geologicznych. Z takim zjawiskiem zetknęliśmy się właśnie w 1976 r. na obozie
naukowym w okolicach Leszna Wlkp., gdzie poniżej sześciometrowego pokładu mniej
więcej jednorodnego gruntu pokazały się pionowo ustawione sąsiadujące warstwy
gliny i warstwy piasku o grubościach kilku centymetrów. Piasek był mokry i
sączyła się z niego woda, a cała struktura mogła być widoczna dzięki robotom
ziemnym w związku z budową drogi w tym terenie. Trudno określić jak rozległa
mogła być ta struktura. Wspominam o niej dlatego, że wówczas stanowiła ona dla
nas podstawowy argument przemawiający na korzyść istnienia tzw. żył wodnych.
Dziś z perspektywy czasu, zdobytego doświadczenia i zgromadzonej wiedzy oceniam
tę interpretację zjawiska krytycznie z kilku powodów:
1. Okolice Leszna Wlkp. są pod względem geologicznym nietypowe.
2. Mieliśmy tam do czynienia z sączeniem się wody przez piasek z bardzo małą
prędkością.
3. Nie była to izolowana żyła wodna o szerokości 20 - 40 cm jak tego chcą
różdżkarze.
Różdżka kontra geologia
Rzeczywista struktura geologiczna, najbardziej typowa dla terenu Wielkopolski,
to warstwy gliny i piasku ułożone na sobie na podobieństwo tortu z występującymi
warstwami wodonośnymi. Pierwsza warstwa wodonośna, tzw. woda podskórna,
charakteryzuje się dużą ilością zanieczyszczeń. Są to zarówno części organiczne,
jak i sole mineralne (nawozy ściekające z pól) oraz rozwijające się w takim
środowisku bakterie. Dopiero głębiej, w niższych pokładach wodonośnych,
rozlanych szeroką warstwą na podkładzie gliny, woda jest wystarczająco czysta i
przefiltrowana. Różdżkarze najczęściej określają głębokości pokładów
wodonośnych, przy pomocy niezgodnej z wiedzą geologiczną teorii istnienia tzw.
żył wodnych. Mają one rzekomo charakter wędrujący, czyli mogą nieoczekiwanie
zmieniać swoje usytuowanie w strukturach geologicznych. Jest to jedna z licznych
teorii, którymi radiesteci tłumaczą swoje niepowodzenia w określaniu
rzeczywistej głębokości wody. Zresztą samo pojęcie tzw. żył wodnych,
przynajmniej tak jak je rozumieją różdźkarze, w ogóle nie występuje w geodezji.
Warto również dodać, że instytucje zajmujące się zawodowo wyszukiwaniem wody
rezygnują aktualnie z usług różdżkarzy na rzecz doświadczonych geologów i
geofizyków (mgr Ewa Ferchmin, informacja prywatna)
Teorie, które mają uzasadnić rożdżkarstwo
Literatura radiestezyjna podaje 4 podstawowe teorie próbujące uzasadnić
mechanizm wyszukiwania wody przez różdżkarza:
1. Teoria zasłaniania promieniowania, pochodzącego z wnętrza ziemi,
2. Teoria radaru - różdżkarz jako źródło promieniowania,
3. Teoria promieniowania - wysyłanego przez żyłę wodną,
4. Teoria powłok magnetycznych,
l 1.Teoria zasłaniania promieniowania przez żyłę
Teoria zasłaniania promieniowania geotelurycznego (pochodzącego z ziemi)
zakłada, że jądro ziemi lub jej głębokie warstwy są źródłem promieniowania,
które płynąca woda przysłania. I te miejsca, gdzie to promieniowanie nie
występuje, różdżkarz odbiera jako żyłę wodną. Biorąc jednak pod uwagę warstwową
budowę ziemi, trzeba pamiętać, że na danym obszarze może występować kilka
różnych pokładów wodonośnych, w których woda sączy się w różnych kierunkach.
Taki obraz odbierany przez różdżkarza byłby bardzo złożony i skomplikowany,
jeśli idzie o rozróżnienie warstw płytszych od głębszych.
l 2.Teoria radaru
Teoria ta zakłada, że różdżkarz wysyła jakieś promieniowanie, które odbija się
od wody i to odbicie rejestruje on przy pomocy różdżki lub wahadła.
l 3.Teoria promieniowania płynącej wody
W tej teorii przyjmuje się, że płynąca woda wytwarza jakiś rodzaj
promieniowania; najczęściej sugeruje się, że są to fale elektromagnetyczne. Czy
jest to możliwe?
Oszacujmy najpierw poziom energii, z jakimi mamy do czynienia przy wodzie
płynącej w pokładach wodonośnych. Jeśli sączy się ona do studni z wysokości 1 m,
to przy wydajności 100 l na dobę otrzymujemy energię na poziomie 1000 J (dżuli).
Daje to moc w granicach 0,01 W (wata). Zaświecenie jednej żaróweczki latarki
kieszonkowej wymagałoby energii 100 takich studni i to przy założeniu, że 100
procent wytworzonej energii zamienia się na światło. Jak wiadomo, w żarówce
zaledwie 1 procent energii zamienia się na światło, reszta wydziela się w
postaci ciepła. Przy założeniu, że różdżkarz potrafi selektywnie wydobyć tak
nikły sygnał "promieniującej" pod ziemią wody z "szumów" tła, czyli faktycznie
odnaleźć igłę w stogu siana, musimy rozważyć o jaki rodzaj promieniowania tu
chodzi. Fizyka mówi, że każde promieniowanie jest falą. Dociekając natury
promieniowania, o którym mówią różdżkarze, mamy do wyboru cztery możliwości:
fale mechaniczne,
fale grawitacyjne,
fale elektromagnetyczne.
fale rentgenowskie
1. fale mechaniczne,
W tym przypadku płynąca woda musiałaby stanowić źródło drgań. Tymczasem sączy
się ona między ziarenkami piasku, i to bardzo wolno. Trudno też oczekiwać
możliwości formowania drgań mechanicznych w wiązkę o ostro zarysowanych
granicach. Do zagadnienia ogniskowania wiązki powrócę przy omawianiu hipotezy
fal elektromagnetycznych.
2. fale grawitacyjne,
O falach grawitacyjnych wystarczy tu jedynie wspomnieć. Teoretycznie zostały one
przewidziane przez Einsteina, ale jak dotąd nikomu nie udało się ich wykryć z
całą pewnością. Ponadto teoria przewiduje tak znikome natężenie tych fal, że
praktycznie w naszych rozważaniach możemy je pominąć.
3. fale elektromagnetyczne,
Literatura radiestezyjna tłumaczy najczęściej wykrywanie tzw. żył wodnych przy
pomocy fal elektromagnetycznych. Z tego względu zająłem się tym zagadnieniem
bardziej szczegółowo. Czytelnik mniej zorientowany w problemach fizyki może ten
fragment opuścić.
O falach elektromagnetycznych wiemy bardzo dużo. Każda fala "zauważa" przedmiot
stojący na jej drodze przez odbicie się od niego lub gdy on ją przesłania. Ma to
miejsce wówczas, kiedy jest ona krótsza niż sam przedmiot. Od żyły wodnej o
szerokości, wg różdżkarzy, około 20 cm odbić się mogą jedynie fale o
centymetrowej długości. Są to fale (zwane radarowymi) krótsze od potocznie
nazywanych krótkimi czy nawet ultrakrótkimi. Właśnie takie fale o częstotliwości
30GHz (o długości 1 cm), czyli 30 miliardów drgań na sekundę, są stosowane w
telewizji satelitarnej.
Tłumienie fali elektromagnetycznej w ziemi jako ośrodku przewodzącym zachodzi wg
zależności wykładniczej. Dla niższych częstości współczynnik tłumienia jest
proporcjonalny do pierwiastka kwadratowego z częstości. Powyżej pewnej częstości
krytycznej jest od niej niezależny. Te ogólne rozważania zilustrujemy
przykładem. Przypuśćmy, że opór właściwy ziemi wynosi 100 omometrów, co
odpowiada ziemi ornej i załóżmy stałą dielektryczną równą 7,4, co jest wartością
praktycznie spotykaną w tych warunkach. Obie te wielkości zależą zresztą bardzo
silnie od zawartości wody. Przy tych danych pole elektryczne fali radarowej
zmaleje dwukrotnie po przejściu przez jeden metr ziemi, dwukrotnie przez
następny itd. Po przejściu przez 10 metrów ziemi zmaleje 1024 razy, a energia
takiej fali zmaleje 1024 x 1024 czyli w przybliżeniu milion piędziesiąt tysięcy
razy. Intensywność fali zmaleje jeszcze bardziej, gdy policzyć tłumienie w
przypadku warstwy gliny czy iłu, ale podarujemy tu sobie dokładne obliczenia.
Wykrywanie "żyły wodnej" na głębokości 10 metrów wygląda zatem dość
beznadziejnie. W literaturze różdżkarskiej spotykamy się również z tak zwaną
hipotezą radaru, tzn. że radiesteta wysyła fale elektromagnetyczne, które
następnie odbijają się od "żyły wodnej". W naszym przykładzie energia fali
elektromagnetycznej zostanie stłumiona milion razy (mnożenie) milion razy
współczynik odbicia od tzw. "żyły wodnej". O współczynniku odbicia możemy tylko
powiedzieć, że jest on na pewno mniejszy od jedności. Wobec tego energia
wracająca do różdżkarza jest osłabiona aż biliard razy (tj. 1012). W archeologii
stosuje się wprawdzie aparaturę radarową do wykrywania obiektów podziemnych
(tzw. teledetekcja), ale mamy tam do czyniena z nadajnikiem dużej mocy i czułą
aparaturą odbiorczą. Nic takiego nie występuje u różdżkarza. Wróćmy jednak do
naszego przykładu. Właśnie ze względu na to, że fala radarowa jest bardzo silnie
tłumiona, zajęliśmy się niskimi częstotliwościami. Tak na przykład fala o
częstotliwości 50Hz (częstość sieci energetycznej) przeniknie przy poczynionych
wyżej założeniach 500 razy głębiej niż fala radarowa. Przy 10 metrowej warstwie
ziemi pole elektryczne i magnetyczne spadało by tylko o 1,4%, a energia do
wartości 0,972 wartości początkowej, czyli o zaledwie 2,8%. Niestety fala
elektromagnetyczna o tej częstotliwości zupełnie nie zauważałaby naszego
obiektu, tej tzw "żyły wodnej", a poza tym nie dałaby się zogniskować, o czym
będzie mowa poniżej.
Reasumując, do wykrywania małych obiektów potrzebna jest fala elektromagnetyczna
lub fala o innej naturze, o długości mniejszej od wymiarów obiektu. Tymczasem
fala elektromagnetyczna nadająca się do wykrywania obiektów o rozmiarach
porównywalnych z rzekomymi wymiarami tzw. żyły wodnej jest silnie tłumiona. Dla
bardzo krótkich fal występuje jeszcze inne zjawisko, mianowicie rozpraszanie.
Poprzednio mówiliśmy o gruncie jednorodnym jako środowisku przez które
przechodzi fala. Tymczasem w rzeczywistości mamy do czynienia z ziarenkami
piasku, żwiru, a także z kamykami. Jeżeli mają one wymiary zbliżone do długości
fali, to rozpraszają i deformują pierwotnie skoncentrowaną wiązkę powodując
jeszcze większe jej osłabienie. Tak na przykład mgła składa się z drobnych
kropelek wody o wymiarach zbliżonych do długości fali świetlnej. Wiadomo z jaką
trudnością światło reflektora przebija się przez taki ośrodek. Podobnie
zachowują się fale mechaniczne na przykład akustyczne i ultradźwięki. Właśnie
ich długość nadaje się do wykrywania obiektów o rozmiarach jakie miałyby
posiadać tzw. żyły wodne. Ultradźwięki stosujemy z powodzeniem do
odzwierciedlenia wnętrza ludzkiego ciała przy pomocy ultrasonografii. Sugeruje
się, że w podobny sposób można prześwietlić ziemię. Tkanki ciała są jednak w
miarę jednorodne i w 95% składają się z wody. Ziemia natomiast jest porowata i
niejednorodna. Różnicę w tłumieniu można porównać do rozchodzenia się światła
przez czyste powietrze i przez chmurę. Na dodatek zupełnie niezrozumiały i wręcz
nieprawdopodobny jest sam proces wytwarzania i ogniskowania hipotetycznych fal.
Różdżkarze mówią przecież o bardzo wąskiej, skupionej wiązce.
Przy założeniu, że fala wytwarzana przez tzw. żyłę wodną ma się rozchodzić wg
znanych praw fizyki, niezrozumiały jest fakt wykrywania jej promieniowania
wyłącznie w sytuacji ustawienia różdżkarza bezpośrednio nad poszukiwaną żyłą.
(Pomijam tu kontrowersyjne rezultaty teleradiestezji). Jeśli odbiera on jakieś
promieniowanie, to powinien reagować na obecność żyły stojąc w odległości np.
kilku metrów od niej i podać kąt, pod jakim ma się ona znajdować w głębi ziemi.
Literatura różdżkarska nie zna jednak takich przypadków i wymaga, aby różdżkarz
stawał bezpośrednio nad tzw. żyłą wodną. Mogłoby to świadczyć o wysyłaniu przez
płynącą wodę wyjątkowo ukierunkowanej wiązki promieniowania. Kierunkowość jest
jednak zjawiskiem wymagającym szczególnych zabiegów technicznych. Płomień
stojącej na stole świecy dostrzegany jest przecież jednakowo dobrze przez
wszystkich obserwatorów stojących wokół stołu, a jej światło rozchodzi się
sferycznie jak większość fal w przyrodzie.
Mimo że geologia w ogóle nie stosuje pojęcia żyły wodnej, spróbujmy
przeanalizować możliwość wystąpienia ukierunkowanej wiązki hipotetycznego
promieniowania generowanego przez płynącą wodę. Do jej wytworzenia niezbędne
jest źródło promieniowania oraz reflektor. Jak wielokrotnie wspominałem
różdżkarze przyjmują, że szerokość tzw. żyły wodnej wynosi około 20 cm.
Efektywnie działający reflektor musi mieć w tej skali średnicę powyżej 2 metrów
(tj. przynajmniej o rząd wielkości większą od szerokości tzw. żyły wodnej).
Nawet przy idealnej konstrukcji reflektora opuszczająca go wiązka nie jest
równoległa i ulega rozszerzaniu (rozmyciu) w miarę oddalania się od źródła.
Reflektor samochodowy zaprojektowano specjalnie, aby wysyłał światło w
określonym kierunku, a mimo to można je dostrzec stojąc również z boku jezdni.
Kąt rozwarcia takiej wiązki wynosi 1,22 x 8/D, gdzie 8 jest długością fali, a D
szerokością wiązki w miejscu wychodzenia z reflektora. Do jakich wniosków
prowadzi więc przyjęcie istnienia tzw. żyły wodnej zgodnie z opisem podawanym
przez różdżkarzy? W celu odpowiedzi na to pytanie, załóżmy fizycznie bardzo mało
prawdopodobne, ale dla zwolenników radiestezji korzystne założenie, że nasza
wiązka poszerza się dwukrotnie dopiero na wysokości 1000 m nad źródłem
promieniowania. Wówczas przy szerokości żyły wodnej około 20 cm na wysokości 100
m rozmycie wyniesie 1cm, dając szerokość żyły wodnej w granicach 21 cm. Takie
rozmycie będzie praktycznie niezauważalne dla różdżkarza. Na podstawie podanego
wyżej wzoru maksymalna długość fali dla tzw. żyły wodnej o szerokości 20 cm
wyniesie 33 :m. Odpowiada to promieniowaniu w zakresie podczerwieni, które
podobnie jak światło nie przenika przez pokłady ziemi. Przez ziemię może przejść
dopiero fala kilkaset razy dłuższa. Jednocześnie jednak jej rozmycie będzie
również kilkaset razy większe i nie pozwoli na wyznaczenie ostrych granic
poszukiwanej żyły.
4. fale rentgenowskie
Obawiam się, że wobec takich argumentów różdżkarze będą się ratować innymi
hipotezami o promieniowaniu rentgenowskim czy gamma lub jeszcze innym. Nie
podadzą jednak wiarygodnego mechanizmu wytwarzania tego promieniowania przez
sączącą się wodę o małej energii. Nie wyjaśnią też sposobu zogniskowania jej
wiązki w rzeczywistych strukturach geologicznych.
l 4.Teoria powłok magnetycznych
Literatura radiestezyjna podaje jeszcze jedną, zupełnie fantastyczną, hipotezę
powłok magnetycznych. Według niej obok tzw. żyły wodnej i równolegle do niej
występuje siedem tzw. ,,stref zadrażnień'', czyli obszarów, w których różdżkarz
reaguje na promieniowanie. Najsilniejsza ma być strefa ostatnia dochodząca do
powierzchni ziemi. Owa mityczna żyła wodna ma być rzekomo otoczona powłokami
cylindrycznymi na podobieństwo pola magnetycznego otaczającego przewód
elektryczny, w którym płynie prąd. Istnienie powłok z ostrymi granicami jest z
punktu widzenia fizyki niemożliwe. Pole magnetyczne nie ma natury powłokowej,
lecz jest jedno rodne, a jego natężenie maleje w sposób płynny (nie skokowy)
odwrotnie proporcjonalnie do odległości. W tej sytuacji wytłumaczenia ostrych
granic rzekomych siedmiu powłok można by szukać jedynie w teoriach siatki
dyfrakcyjnej.
Fala o długości 33 :m wymagałaby jednak zastosowania całego systemu precyzyjnie
dobranych szczelin o odległościach wzajemnych 47 :m, aby uzyskać siódmy prążek
interferencyjny pod o kątem 45 0 . Przy wykryciu tego prążka można by się
pokusić o wyznaczenie dokładnej głębokości, na jakiej płynie woda. Prążek ten
będzie jednak bardzo słaby (począwszy od pierwszego, kolejne prążki będą coraz
słabsze). Im krótsza fala, tym szczeliny muszą być rozmieszczone gęściej. Są to
czysto teoretyczne rozważania. W praktyce zupełnie nie wiadomo, skąd w gruncie
miałby się znaleźć skomplikowany system szczelin rozmieszczonych w tak unikalny
i precyzyjny sposób. Różdżkarska teoria powłok magnetycznych wygląda raczej na
żonglerkę pojęciami z dziedziny ruchu falowego i to bez elementarnej wiedzy w
tym zakresie i przy jednoczesnym braku wyobraźni przestrzennej.
Żyły wodne są niewykrywalne!!!
Podsumowując -przedstawione wyżej wyniki badań, ich omówienie oraz dyskusja
zagadnień teoretycznych z tym związanych wykluczają możliwość detekcji
(wykrycia) tzw. żył wodnych przy pomocy zjawisk mieszczących się w ramach
znanych nam praw fizyki. Ponadto wspomniany prof. J. G. Taylor przy badaniu
zjawisk paranormalnych, do których zaliczamy radiestezję, nie wykrył obecności
żadnego promieniowania o charakterze elektromagnetycznym. Nie wykrył go również
w przypadku różdżkarzy, u których dodatkowo badał wrażliwość na bardzo krótkie
fale.
Czy fizjologia tłumaczy radiestezję ?!
Pozycja rąk, a zwłaszcza dłoni trzymających różdżkę czy wahadełko jest
stosunkowo męcząca dla mięśni. W rezultacie pojawia się drżenie rąk różdżkarza.
Zmysł wzroku przesyła do mózgu informację o występujących drganiach i zazwyczaj
uruchamiają się wówczas mechanizmy zmierzające do ich skompensowania. Przy
nadmiernie silnej reakcji, drgania mogą zostać tak zsynchronizowane, że
spowodują rozbujanie wahadełka. Jest to najczęściej proces podświadomy, ale
istnieje tu również pewne "pole manewru" dla różdżkarza oczekującego konkretnej
reakcji, a tym bardziej dla szarlatanów. Wspomniałem wcześniej, że w ręku
doświadczonego różdżkarza wahadełko osiąga maksymalne wychylenie w wyjątkowo
krótkim czasie (5-10 sekund). Ten właśnie czas sugeruje zastosowanie przez
różdżkarza raczej serii skorelowanych ze sobą, niedostrzegalnych krótkich
drgnięć niż jednostajnego ruchu ręki. Taki jednostajny ruch wymagałby bowiem
znacznie dłuższego czasu (kilku minut) na rozbujanie wahadełka. Dla porównania
mechanizm utrzymywania kija w pozycji pionowej przetestowano na małpach.
Stwierdzono, że polega on na połączeniu niewielu synaps (tzn. połączeń komórek
nerwowych) i w związku z tym reakcja korygowania odchyleń kija od pionu
następuje bardzo szybko. W czasie eksperymentu położenie kija jest nieustannie
kontrolowane przy pomocy wzroku, reagującego szybciej niż mogą to uczynić
mięśnie. Mechanizm ten zawodzi jednak w przypadku wzmacniacza mechanicznego,
jakim jest różdżka lub wahadełko. W rezultacie obserwujemy wyraźne rozbujanie
testowanych przyrządów radiestezyjnych. Nie bez znaczenia jest również wykonanie
wahadełka lub czubka różdżki z połyskującego metalu. Błyszczące przedmioty są
chętnie stosowane do wprowadzania pacjentów w stan hipnotyczny. W przypadku
poszukiwania wody cała uwaga jest koncentrowana na jej szukaniu i czyni
różdżkarza, wpatrzonego w połyskujący punkt, bardzo podatnym na wejście w mało
poznany stan kataleptyczny, bez konieczności zapadania w widoczny trans.
Jednocześnie mamy do czynienia z tzw. efektem oczekiwania. Nasza uwaga narasta,
a przy braku decyzji lub przy wystąpieniu oczekiwanego zjawiska następuje
zmniejszenie napięcia mięśni. Efekt ten obserwowałem uważnie na sobie samym.
Stwierdziłem również silny związek zjawiska z częstotliwością oddechu.
Zauważyłem, że idąc nabieram powietrza mniej więcej co 3 lub 4 kroki. Przy
łokciach przyciśniętych do klatki piersiowej można się więc spodziewać
,,wybicia'' różdżki w stosunkowo regularnych odstępach czasu. Myślę, że takim
mechanizmem reakcji organizmu różdżkarza można wyjaśnić istnienie regularnych
linii (co 1 - 2 m) tzw. siatki szwajcarskiej. Jej rzekome występowanie może się
wiązać z pobudzeniem różdżki przy zachowaniu odpowiedniego rytmu oddechu
maszerującego różdżkarza. W artykule opublikowanym w "Nature" D.F. Marks [5]
podaje trzy podstawowe wyjaśnienia efektu różdżkarskiego:
1. Efekt oczekiwania.
Wspomniany wyżej
2. Drobne wskazówki w krajobrazie.
Będą to drobne wskazówki w krajobrazie badanego terenu, rejestrowane przez
różdżkarza na poziomie podświadomości (zmiana w szacie roślinnej, odcieniu
zieleni, widok ścieżki, miedzy lub kopca mrowiska).
3. Prawo wielkich liczb.
Jeśli rzucamy kostką do gry, to wyrzucenie 6 oczek pięć razy pod rząd jest mało
prawdopodobne. Kontynuując nasz ekspe ryment przez cały dzień możemy się jednak
spodziewać wystąpienia takiego wyniku. Dlatego też, osiągnięcia różdżkarzy, same
w sobie mało prawdopodobne, będą zapamiętane i rozpropagowane. Natomiast o
porażkach radiestetów zachowuje się wstydliwe milczenie.
4. Sugestia
Dodajmy do tych trzech wyjaśnień efektu różdżkarstwa to, że różdżkarze bardzo
silnie poddają się sugestii. Jeśli tylko powiemy im o efekcie, jakiego się
spodziewamy, zapowiedziany efekt z dużym prawdopodobieństwem pojawi się u
różdżkarza, nawet jeśli wcześniej literatura radiestezyjna nic nie wspominała o
podobnym rezultacie eksperymentu.



5. CZEGO NIE POWIE CI RÓŻDŻKARZ
Na napisanie tego rozdziału decyduję się świadomie i uważam, że bez
uwzględnienia aspektu teologicznego opracowanie będzie niepełne. Badania i
eksperymenty wykazały bowiem wyjątkowo silne zaangażowanie psychiki i wyobraźni
w proces poszukiwania tzw. żył wodnych. W rozważaniach opieram się na cyklu
audycji Radia Watykańskiego pod tytułem: "Rozeznawanie niechrześcijańskich
postaw" autorstwa ks. Aleksandra Posackiego S.J. [6], z którym pozostaję w
kontakcie telefonicznym. Polecam też kasetę video autorstwa ks. Jaqcuesa
Verlinde, p.t. "Pan Bóg mnie ocalił" [7]. Autorem jest Belg, który na podstawie
własnych doświadczeń mówi o niebezpieczeństwach związanych z uprawianiem między
innymi różdżkarstwa i wahadlarstwa.
Bezkrytyczna wiara w mity
Dlaczego tak się dzieje, że tylu ludzi bezkrytycznie wierzy w istnienie i
szkodliwość tzw. żył wodnych, w różdżkarstwo i jego nieograniczone możliwości ?
Irracjonalna wiara w istnienie tzw. żył wodnych utrzymuje się od setek, a może
nawet tysięcy lat, mimo że geologia i hydrogeologia zaprzeczają ich istnieniu. W
podręcznikach naukowych pojęcie żyły wodnej w ogóle nie figuruje. Cały szereg
publikacji różdżkarskich można zakwalifikować do literatury pseudonaukowej,
opartej wyłącznie na fantazji autorów.
Wytłumaczenie zjawisk paranormalnych
Z teologicznego punktu widzenia, jak podaje ks. A. Posacki [6], istnieją trzy
sposoby wytłumaczenia zjawisk paranormalnych, do których zaliczamy różdżkarstwo:

l 1. Hipoteza oszustwa
(świadoma manipulacja dokonywana przez różdżkarza).
Osobiście przyjaźniłem się z wieloma różdżkarzami i dlatego nie jest mi łatwo
dokonywać krytyki ich działalności. Sądzę, że w większości starali się oni
uczciwie wykonywać doświadczenia i szczerze wierzyli, podobnie jak i my w
początkowym okresie naszych badań, w otrzymane rezultaty. Muszę jednak
wspomnieć, że i w mojej obecności dokonywano świadomego fałszowania wyników. Na
pewno jednak nie można tłumaczyć wszystkich rezultatów osiąganych przez
różdżkarzy wyłącznie oszustwem.
l 2. Hipoteza sił naturalnych
(tłumaczących zjawisko różdżkarstwa).
W czasie moich prawie dziesięcioletnich badań nad radiestezją nie wykryliśmy
żadnych znanych sił naturalnych, a zwłaszcza obecności fal elektromagnetycznych,
które mogłyby tłumaczyć występowanie efektu różdżkarskiego. W fenomenie
radiestezji, jak wspomina Taylor, mamy natomiast do czynienia przede wszystkim
ze zjawiskiem sugestii, autosugestii, pamięci podświadomej oraz wieloma innymi
efektami psychologicznymi o podobnym podłożu. Musimy też uwzględnić zależności
pozostające jedynie w sferze wyobraźni, niepowiązane z realnymi zjawiskami
fizycznymi. Wracając jednak do zagadnień fizycznych współczesna fizyka zna
cztery rodzaje oddziaływań [8-10]:
- GRAWITACJA
-ODDZIAŁYWANIA ELEKTROMAGNETYCZNE
-ODDZIAŁYWANIA SŁABE (JĄDROWE)
- ODDZIAŁYWANIA SILNE (JĄDROWE)
Jeżeli siłę oddziaływania jądrowego przyjmiemy za 1 (we wnętrzu jądra atomowego
wyniesie ono około 10-15 Newtona), to oddziaływanie elektromagnetyczne wewnątrz
jądra atomowego będzie około 100 razy słabsze, oddziaływanie jądrowe słabe,
około miliard razy słabsze (10 9 ), a oddziaływanie grawitacyjne aż 1039 razy
słabsze (jedynka z 39 zerami). Oddziaływania jądrowe silne i słabe są siłami o
bardzo małym zasięgu, działającymi wewnątrz jądra atomowego o średnicy zaledwie
10-15 m w przypadku atomu wodoru. Siły grawitacji są z kolei bardzo słabe. Siły
przyciągania grawitacyjnego i przyciągania bądź odpychania pomiędzy ładunkami
elektrycznymi mają tę wspólną własność, że maleją z kwadratem odległości. Siły
jądrowe słabną znacznie szybciej. Aby to zilustrować posłużę się przykładem.
Jeżeli weźmiemy dwa jądra atomu wodoru (protony), to siła przyciągania
grawitacyjnego z odległości 4 cm będzie taka jak ich wzajemne odpychanie na
skutek działania ładunków elektrycznych umieszczonych między ziemią, a
najbliższą gwiazdą, odległą od nas o 4 lata świetlne. Jeżeli jednak
oddziaływania grawitacyjne są tak słabe, to dlaczego w życiu codziennym
spotykamy się właśnie z nimi, a nie z siłami pochodzącymi od ładunków
elektrycznych?
Po pierwsze: ładunki są bardzo dokładnie skompensowane - każdemu ładunkowi
dodatniemu odpowiada ładunek ujemny.
Po drugie: masa Ziemi jest bardzo duża i wynosi 6 x 1024 kg. Dla przykładu:
gdyby chcieć przetransportować tak ogromną masę przy pomocy statków o nośności
miliona ton, załadowywanych co sekundę, to potrzeba by na takie przedsięwzięcie
200 milionów lat. Rozważmy jeszcze oddziaływania grawitacyjne zachodzące między
żyłą mokrego piasku o gęstości 40 kg/m na różdżkarza o masie 70 kg, którego
środek ciała znajduje się w odległości 1,5 m od osi żyły. Siła grawitacji
wyniesie 3,9 x 10 -7 Newtona, co odpowiada przyciąganiu przez ziemię pyłka o
masie 40 mikrogramów (np. kropli wody o średnicy 0,424 mm). Każdy powiew wiatru,
bicie serca i pulsowanie krwi bardziej się zaznaczy niż efekt grawitacyjnego
oddziaływania żyły mokrego piasku. Z tego względu w naszych rozważaniach nad
różdżkarstwem wspomniane siły możemy więc pominąć. Pozostają zatem oddziaływania
elektromagnetyczne, które, jak pokazałem wyżej, również nie tłumaczą teorii
promieniownia tzw. żyły wodnej. Intensywne prace prowadzone w laboratoriach
całego świata i coraz bardziej skomplikowana aparatura badawcza nie dają nam
dziś żadnych podstaw do konieczności zakładania istnienia nowej siły,
wykraczającej poza wspomniane wyżej cztery rodzaje oddziaływań, wystarczających
w zupełności do opisu otaczającej nas makroskopowej rzeczywistości. Co prawda
niektóre teorie wielkiej unifikacji przewidują możliwość istnienia jeszcze
jednej siły, która jednak z założenia ma się charakteryzować nadzwyczaj małym
zasięgiem, tryliony razy mniejszym od średnicy jądra atomowego. Siła ta nie może
więc mieć żadnego znaczenia w omawianych przez nas zagadnieniach.
Musimy pamiętać, że każda nauka zajmuje się nie tylko potencjalnymi
możliwościami, ale i samoograniczeniem. I tak na przykład współczesny poziom
wiedzy wyklucza już możliwość zbudowania perpetuum mobile czy alchemiczne
mrzonki przemiany metali w złoto, nad którymi trudziły się kiedyś daremnie
wielkie umysły badaczy. Nawet w tak sformalizowanej dziedzinie nauki jaką jest
matematyka istnieje twierdzenie Goedla, które mówi o niemożliwości udowodnienia
pewnych twierdzeń. Podobnie poziom energii, z jakim mamy do czynienia przy
sączeniu się wody przez piasek, nie pozwala nam oczekiwać nowych spektakularnych
zjawisk fizycznych, które dziś miałyby się wymykać współczesnemu aparatowi
badawczemu nauki.
Tak więc wyniki własne, jak i publikacje innych naukowców, np. prof. Andrzeja
Wróblewskiego [2] i wyniki prac dr hab. Jana Jeża [3,4], zmuszają mnie do
całkowitego odrzucenia hipotezy sił naturalnych mających uzasadniać możliwości
wykrywania wody przez różdżkarzy.
l 3. Hipoteza ingerencji sił nadnaturalnych
(Teologiczna)
Jest to hipoteza uwzględniająca możliwość oddziaływania duchów inteligentnych,
istot niematerialnych obdarzonych inteligencją oraz wolą. Mógłby ktoś twierdzić,
że również i ta hipoteza jest próbą tłumaczenia nieznanego przez nieznane.
Jestem jednak człowiekiem wierzącym i dla mnie świat duchowy opisany w Piśmie
Świętym jest światem jak najbardziej realnym. Zresztą fizykowi XX wieku trudno
pozostać ateistą, tzn. człowiekiem, który wierzy w nieistnienie Boga, zwłaszcza
wobec ostatnich wyników z dziedziny fizyki mikroskopowej i kosmologii. W
najnowszych interpretacjach mechaniki kwantowej, jak i modelach wszechświata
jako całości [13], dochodzi się wyraźnie do pojęcia istnienia Boga, będącego
najprostszym wytłumaczeniem zaobserwowanych zjawisk [14,15]. Fizyka odeszła
również od zasady przyczynowości w takim ujęciu, które nie pozwalało na
istnienie wolnej woli i nie uwzględniało bezpośredniego działania Boga w
przyrodzie. Zagadka istnienia życia i jego powstania ciągle nie jest wyjaśniona.
Wiele faktów z historii ewolucji wskazuje na celowe działanie, a odkrycia
archeologii i biblistyki (np. w Qumran) potwierdzają historyczność Pisma
Świętego.
Dawniej uważałem, że szereg dziedzin parapsychologii opiera się na siłach
naturalnych, a badania nad różdżkarstwem, zjawiskiem, jak wówczas sądziłem,
osadzonym głęboko w realiach fizyki, pozwolą nam na wyjaśnienie wielu tajemnic.
Dlatego praca naszego zespołu szła w kierunku potwierdzenia naukowych podstaw
tego zjawiska. Jak już obszernie opisałem w poprzednim rozdziale, wyniki naszych
badań nie dają żadnych podstaw, by zjawiska różdżkarskie mogły zostać
uzasadnione naukowo.
W ramach hipotezy nadnaturalnej różdżkarstwo możemy próbować uzasadnić
następująco:
# 3.1. Różdżkarstwo jest wywołane ingerencją Boga lub aniołów.
Mam na myśli byty przychylne człowiekowi i pomagające jemu w zbawieniu (List do
Hebrajczyków Hbr 1,14). Myślę, że takie ingerencje - choć oczywiście możliwe -
zdarzają się sporadycznie. Generalnie sądzę jednak (a życiorysy tysięcy świętych
to potwierdzają), że Bóg ma znacznie szersze i bezpieczniejsze dla ludzi,
możliwości oddziaływania niż te, które nam oferuje radiestezja. Postawa
głębokiego życia sakramentalnego i szczera modlitwa oraz wynikająca z nich
postawa zawierzenia, będzie sprzyjać rozwiązywaniu naszych problemów przez
kochającego nas Boga. Wszystko to, bez konieczności angażowania się w różne
dziedziny okultyzmu, a więc i w radiestezję.
# 3.2. Różdżkarstwo jest wywołane ingerencją bytów duchowych wrogich
człowiekowi.
Ta hipoteza wydaje się najbardziej prawdopodobna. Jak podaje Kardynał Suenens w
swoim opracowaniu "Odnowa charyzmatyczna, a moce ciemności", ochronny parasol
wiary zabezpiecza nas przed działaniem szatana i jego sług, czyli demonów. Siły
te czynią nieustanne wysiłki, aby nas stamtąd wyciągnąć. W tym celu podważają
naszą wiarę i podsuwają nam jakieś zjawiska i fenomeny noszące znamiona
ciekawostek, a nawet pozory naukowości. Często też kontakt z siłami
nadnaturalnymi niewiadomego pochodzenia zaczyna się przez techniki stosowane w
radiestezji. Zdają sobie w pełni sprawę, że podobnie jak we wszystkich
zjawiskach paranormalnych, szatan i jego demony mają duże możliwości, aby
wpływać na człowieka i próbować go omamić, posiąść i zdobyć dla siebie. I choć
nie można tego łatwo zweryfikować, to jednak właśnie dlatego zajmowanie się
radiestezją uważam za niebezpieczne. Kiedy prowadziliśmy nasze eksperymenty w
warunkach zaostrzonej kontroli, otrzymaliśmy wyniki sprzeczne ze sobą.
Oczywiście rozumiem, że dla wielu osób zajmowanie się radiestezją może wynikać z
chęci bezinteresownej pomocy innym, jednak i one nie są wolne od tych zagrożeń.
Czym zajmują się radiesteci?
Skompromitowane w naszych oczach poszukiwanie tzw. żył wodnych stanowi zaledwie
część aktywności ludzi związanych z radiestezją. Według literatury zajmują się
oni także diagnozą chorób, ich leczeniem przy pomocy wahadełka, nierzadko
również na odległość, ustalaniem przydatności spożywanych pokarmów,
odnajdywaniem zagubionych przedmiotów i osób oraz zwykłym wróżbiarstwem,
niebezpiecznie przypominającym eksperymenty spirytystów z wirującymi stolikami.
Spirytyzm i wirujące stoliki
Zagadkowy jest mechanizm uzyskiwania odpowiedzi w radiestezji. Wahadlarz stawia
pytanie sformułowane w taki sposób, aby możliwa była wyłącznie odpowiedź: "tak"
lub "nie". Zabieg ten sprawia wrażenie, że radiesteta traktuje wahadełko jako
istotę inteligentną, mogącą udzielać odpowiedzi w sprawach dotyczących również
wydarzeń z odległej przyszłości. Różdżkarz najczęściej tłumaczy swoje
umiejętności odpowiedziami udzielanymi jakoby przez jego podświadomość, która,
nie wiadomo dlaczego, ma mieć wgląd nawet w przyszłe wydarzenia. (Zastanawia
jednak fakt stawiania pytań adresowanych tak, jakby wahadełko było istotą
inteligentną.) Stąd już tylko krok dzieli nas od przyjęcia hipotezy, że
odpowiedzi udzielane są faktycznie przez byty inteligentne, które słyszą
zadawane pytania i komunikują się z nami za pośrednictwem wahadełka i różdżki
tak jak to robią przy pomocy wirujących stolików. Trzeba jednak zadać pytanie:
Czy są to istoty przychylne człowiekowi? Co do pomocy, i to konkretnej, ze
strony Pana Boga, aniołów i świętych wiemy dużo i każdy chrześcijanin mógłby
podać wiele faktów ze swojego życia. O tym o co i w jaki sposób mamy prosić byty
duchowe dobre, wystarczająco dużo i wyraźnie mówi nam Pan Jezus, a Pismo Święte
jest tu z pewnością najcenniejszym i najprawdziwszym źródłem. Nigdzie nie
znajdziemy w nim jakichkolwiek stwierdzeń czy sugestii, aby pytać i prosić Pana
Boga o pomoc poprzez różdżkę czy wahadełko (podobnie jak i inne tego typu
,,narzędzia'').
Niezaprzeczalnym faktem jest to, że osoba posługująca się wahadełkiem potrafi
często podawać informacje zawierające sporą dozę wiadomości prawdziwych.
Interesującą historię opowiadał mi znajomy, aresztowany w stanie wojennym za
redagowanie tajnej gazetki. W czasie przesłuchań poinformowano go o jednoczesnym
aresztowaniu wszystkich jego pięciu kolegów. On sam przy pomocy wahadełka
stwierdził, iż dwie z tych osób przebywają jednak na wolności i prawidłowo
wymienił nazwisko jednej z nich. Faktem tym zupełnie zaskoczył służby
bezpieczeństwa prowadzące przesłuchanie.
Test prawdy: szklanka wody i szklanka trucizny
Problem - a raczej niebezpieczeństwo - polega jednak na tym, że osoba
posługująca się wahadełkiem nigdy nie potrafi rozgraniczyć, gdzie kończy się
prawdziwa informacja, a zaczyna fantazja. Mimo to, w imię rzekomego dobra,
często nie wzbrania się ona przed doradzaniem ludziom w dokonywaniu istotnych
życiowo wyborów, takich jak wybór partnera w małżeństwie czy zmiana pracy.
Myślę, że niewielu wahadlarzy zaryzykowałoby eksperyment polegający na zbadaniu
wahadełkiem, która z dwóch szklanek zawiera truciznę a która nie. Wypicie
zawartości jednej ze szklanek byłoby wówczas pewnym testem prawdziwości i
wiarygodności stosowanej techniki. Jednocześnie wielu różdżkarzy nie waha się
przed dobieraniem lekarstw dla swoich pacjentów, nie mogąc gwarantować trafności
doboru. Jak przyznają bowiem radiesteci, zawsze istnieje pewien znaczny margines
błędu. Co gorsza, nie brakuje szaleńców, którzy decydują się nawet na wyrzucenie
lekarstw istotnych dla życia, wierząc bardziej opinii radiestety niż lekarza.
Radiestezja okazała się fikcją
Nasze badania nad różdżkarstwem umożliwiały stosunkowo prostą weryfikację
rezultatów. Zjawiska badane przez nas okazały się świadomą manipulacją bądź
autosugestią, która dyskwalifikowała wiarygodność technik stosowanych przez
różdżkarzy. Skoro ta część parapsychologii okazała się fikcją, to obawiam się,
że pozostałe techniki ingerujące głęboko w psychikę pacjenta stanowią konkretne
zagrożenie i poważne niebezpieczeństwo dla wszystkich, którzy się owym technikom
poddają.
Inteligentna pułapka
Gdyby jakaś istota inteligentna, wroga człowiekowi, chciała go wciągnąć w
pułapkę niebezpiecznych i ryzykownych eksperymentów parapsychologicznych, to
sądzę, że zastosowałaby model działania zaobserwowany przez nas w dziedzinie
radiestezji. Mechanizm jest prosty. Rezultaty pierwszych doświadczeń
prowadzonych w dziedzinie różdżkarstwa wydają się być obiecujące i powtarzalne.
Przy kontynuacji badań wyniki zaczynają się gmatwać. Wówczas, w celu ratowania
swojej hipotezy, zainteresowany próbuje rozbudować teorię, wprowadzając
dodatkowe założenia. Zastanawia się, czy przykładowo należy trzymać wahadełko w
kierunku Północ-Południe lub Wschód-Zachód lub czy w pewnych sytuacjach lepiej
stosować wahadełko mosiężne bądź drewniane z próbką materiału w środku,
zwiększając tym samym stopień komplikacji teorii zjawiska. Człowiek starający
się zachować obiektywizm będzie nadal otrzymywał wyniki w granicach
prawdopodobieństwa. Jednak przy głębszym zaangażowaniu w praktyki różdżkarskie
radiesteta zaczyna przypuszczać, że dysponuje jakimiś nadnaturalnymi
zdolnościami i jest jedyną kompetentną wyrocznią w pewnych sprawach. Grozi mu
to, że wobec osób bez takich uzdolnień zachowuje się często wyniośle, zaczyna w
nim dominować pycha i poczucie własnej nieomylności. Taka osoba uważa się często
za artystę w swoim zawodzie, traktując swe działania bardziej jak sztukę niż
naukę. Otrzymywane wówczas wyniki zaczynają być niepowtarzalne, a ich
wiarygodność spada do zera. Ponadto wiele wyników negatywnych raczej się pomija
aniżeli wyciąga z nich wnioski co do samej radiestezji. Dobrze rozumiem ten
mechanizm patrząc wstecz na wiele lat swoich badań, bowiem i u mnie odgrywał on
istotną rolę. Dlatego po wielu latach swoich badań i przemyśleń zajmowanie się
radiestezją uważam za niebezpieczne.
Połknięcie haczyka
Ze świadectw ks. Jaquesa Verlinde [7] wynika, że szereg ludzi praktykujących
różdżkarstwo faktycznie otrzymuje pewne nadnaturalne umiejętności. Najczęściej
jednak nie poprzestają oni na szukaniu wody. Możliwość uzależniania i
podporządkowania sobie innych ludzi stanowi dla nich pokusę nie do
przezwyciężenia i wówczas różdżkarstwo przekształca się w pewne magiczne formy
uzdrawiania czy, w skrajnych przypadkach, szkodzenia ludziom na odległość. Takie
uzależnienie powoduje często wyraźne zmiany w sposobie zachowania, w stosunku do
Kościoła i do wiary. Człowiek zaczyna uważać, że Bóg przestaje mu być potrzebny,
bowiem rozwiązanie swoich problemów można osiągnąć przy pomocy działań
magicznych, bez konieczności uporządkowania swoich relacji z Bogiem. Jest to
wyraźna iluzja samowystarczalności prowadząca w konsekwencji do wyraźnych
negatywnych zmian w zachowaniu oraz psychice osoby praktykującej różdżkarstwo.
Psychiczne wraki
W radiu BBC w cyklicznym programie Network U.K. (Z życia kraju) słyszałem kiedyś
krótką audycję p.t. "Occult" dotyczącą parapsychologii. Brało w niej udział
kilka osób, m.in. pastor, prawnik i psycholog. Informowano w niej o
przerażających skutkach zabawiania się okultyzmem, do której to dziedziny należy
również radiestezja. Ludzie uprawiający wahadlarstwo przez dłuższy czas, prędzej
czy później, płacą okrutną cenę za swoje zaangażowanie, stając się wręcz
psychicznymi wrakami. Uczestnicy audycji nie potrafili znaleźć żadnej recepty,
aby temu zapobiec. Stwierdzili tylko, że nie da się rozwiązać tego zagadnienia
środkami prawnymi. Moje osobiste kontakty i rozmowy z ludźmi uprawiającymi
czynnie różdżkarstwo, niestety w pełni potwierdzają istnienie tego zagrożenia i
to zarówno dla wiary, jak i zdrowia, nie tylko psychicznego.
Ojciec kłamstwa
Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości ojca kłamstwa. Jest nim
szatan (Jan 8,44), który jest bytem zbyt inteligentnym, aby kłamać w sposób
ewidentny i łatwy do zdemaskowania. Jego subtelne sztuczki polegają na
przedstawieniu kłamstwa w otoczeniu wiarygodnych prawd i półprawd, jak miało to
miejsce przy kuszeniu Adama i Ewy (Rdz 3,4-5). Informacje przekazywane przez
siły demoniczne są często mieszaniną prawd oraz kłamstw, noszących pozory
prawdy.
Ostrzeżenie
Z tego co powiedzieliśmy do tej pory, wiarygodność rezultatów otrzymywanych
przez radiestetów jest bardzo wątpliwa. Dlatego pragnę przestrzec, zwłaszcza
osoby szczególnie poświęcone Bogu, czyli kapłanów i wspólnoty zakonne i proszę
ich, aby nie firmowały autorytetem swojego stroju duchownego tak ryzykownych
eksperymentów (patrz Dodatek na końcu książki). Często w dyskusjach z ludźmi
praktykującymi różdżkarstwo słyszę bowiem argument, że przecież wahadełkiem
posługują się osoby duchowne. W mojej opinii eksperymenty z wahadełkiem
odwracają uwagę ludzi od wszechmocy i miłosierdzia Boga, niepotrzebnie powodując
zamęt w ich życiu duchowym. W Nowym Testamencie w Dziejach Apostolskich mamy
wyraźne ostrzeżenia przed posługiwaniem się magią. Przykładem jest potępienie
maga Elimasa (Dz 13,6-12) i opis palenia ksiąg magicznych w Efezie (Dz
19,18-19). Można przyjąć, że było to również ostrzeżeniem przed posługiwaniem
się różdżką oraz wahadełkiem.
Radiestezja a Biblia
W trakcie mych badań docierały do mnie najróżniejsze nieprawdopodobne teorie,
łącznie z taką, która zakładała, że Mojżesz uderzający laską w skałę na pustyni
prezentował pierwowzór praktyk radiestezyjnych wyszukiwania wody - Księga
Wyjścia (Wj 17,6). Laska ta jednak służyła do uderzenia o skałę, a nie
wskazywania położenia w ziemi domniemanych żył wodnych, jak chcą niektórzy
różdżkarze. Przypis do Pisma Świętego Starego Testamentu Biblii Poznańskiej
(wyd. Pallottinum, Poznań 1982) podaje co następuje: "Rabini uważali, że skała
ta towarzyszyła potem Izraelitom w sposób cudowny przez cały czas trwania
wędrówki. Echem tego zapatrywania jest Pierwszy List do Koryntian (10,4), por.
także Ps 18,3, gdzie Bóg jest zwany Skałą Izraela". Warto też pamiętać, że przy
pomocy tej samej laski Mojżesz sprowadził plagi na Egipcjan (Wj.7) oraz
spowodował rozstąpienie się wód Morza Czerwonego (Wj.14). Jest oczywiste, że
tego rodzaju działania stanowczo przekraczają możliwości współczesnych
różdżkarzy. Księga Ozeasza (4,12), w wersecie stanowiącym aluzję do praktyk
posługiwania się różdżką, porównuje "zasięganie rady u swego drewna" do
nagannego aktu cudzołóstwa stanowczo obrażającego Boga. Biblia Tysiąclecia w
przypisie do tego wersetu wyjaśnia, że chodzi tu o technikę rabdomancji (inna
nazwa praktyk różdżkarskich).



6. NAUKA I ANTYNAUKA
Pseudonauka leniwych
Jesteśmy świadkami zalewu naszego rynku przez literaturę pseudonaukową.
Horoskopy drukują już prawie wszystkie gazety, z wyjątkiem katolickich. Ruch
Nowego Wieku, tzw. New Age, propaguje spirytyzm i różne metody wróżenia (z kart,
dłoni itp). W prasie wszechobecne są ogłoszenia bioenergoterapeutów i zawodowych
wróżek. Dlaczego tak się dzieje ? Dlaczego naukę , której rozwój i osiągnięcia w
XX wieku są uznane i bezsprzeczne, zastępuje się pseudonauką ? Dlaczego
uniwersytety i szkoły wyższe nie stanowią już autorytetu dla wielu ludzi, a ich
miejsce zajmują nieprzygotowane do tej roli środki masowego przekazu, szukające
bardziej sensacji niż prawdy ?
Myślę, że jest to sprawa stara jak świat, a właściwie tak stara, jak historia
człowieka. W Starym Testamencie, w pierwszej jego księdze czytamy o dziejach
grzechu pierworodnego. Nigdy nie zamilkła szatańska pokusa: " ...Ale wie Bóg, że
gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie
znali dobro i zło." (Rdz 3,5). Natomiast słowa Boga odnoszące się do ziemi:
"...w trudzie będziesz zdobywał z niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni
swego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła.." (Rdz 3,17-18) obrazować mogą
również mozolny proces dochodzenia do prawdy naukowej. W jego przebiegu zdarza
się wiele błędów i pomyłek, obok braku wiedzy i doświadczenia bardzo przeszkadza
ludzka pycha i egoistyczne ambicje. Aby zapoznać się z wynikami badań
szczegółowych, potrzeba wiele czasu, a sporo zagadnień trzeba sprawdzać samemu.
W rezultacie rozszerzenie dotychczasowej wiedzy wymaga też wiele pracy, trudu i
nakładów materialnych.
Wiedza tajemna
Dzisiejszemu człowiekowi, często zabieganemu i zagubionemu we współczesnym
świecie, nie wystarcza czasu na szerszą refleksję. Z kolei brakuje mu wiedzy
oraz merytorycznych możliwości na powiązanie różnych dziedzin nauki i
wyciągnięcie ogólniejszych wniosków. Jednocześnie pojawiają się fałszywi
prorocy, oferujący iluzję prostych i łatwych metod dostępu do wiedzy dla
wtajemniczonych. I tak przy pomocy np. radiestezji proponuje się możliwość
błyskawicznego kursu medycyny, wykrywania i leczenia chorób, oferuje się
zdobycie wiedzy na temat własnej i cudzej przyszłości oraz iluzję świadomego
wpływania na przyszłe wydarzenia zgodnie ze swoją wolą. Ogólnie rzecz biorąc
współczesnemu człowiekowi próbuje się wmówić, że proponowane ćwiczenia pozwolą
mu osiągnąć praktycznie nieograniczone możliwości. Wystarczy tylko zapoznać się
z wiedzą tajemną, czyli gnozą, aby zdobyć nadludzkie umiejętności.
Rozwój wielu dziedzin nauki w XX wieku jest tak dynamiczny, że często kolega nie
rozumie kolegi pracującego w pokrewnej dyscyplinie naukowej. Nie może więc
dziwić, że wyniki badań naukowych rzadko bywają zrozumiałe dla ogółu. Wszystko
to sprawia, że podejmuje się tylko nieliczne próby przedstawiania wyników badań
na poziomie popularnym.
Odkrycie?!... Boga...
Skończył się już sen dziewiętnastowiecznej nauki o rozwiązaniu wszystkich
zagadek i trudności ludzkiego bytowania. W tej materii staliśmy się na szczęście
zdecydowanie bardziej skromni i to mimo wielkiego rozwoju nauki. Nadal trwają
też zmagania fizyków, którzy już od siedemdziesięciu lat bezskutecznie poszukują
jednoznacznej interpretacji fundamentalnej teorii kwantów [13]. Osobliwe
mikroskopowe własności materii opisywane w ramach tej teorii, stają się proste i
zrozumiałe dopiero, gdy przyjmie się istnienie osobowego Boga. Pisze o tym
Zbigniew Jacyna - Onyszkiewicz [14,15], profesor fizyki z Uniwersytetu im. A.
Mickiewicza w Poznaniu.
Z kosmologii relatywistycznej, którą zajmowałem się przez pewien czas wiemy, że
materia miała swój początek w wielkim wybuchu [13]. Co było przedtem ? Na to
pytanie współczesna nauka o wczesnym Wszechświecie - kosmologia kwantowa, daje
szokującą odpowiedź. Wszechświat eksplodował ze stanu aczasowego, w którym nie
było czasu. Nie było "przedtem, "teraz" ani "potem". Wobec takich pojęć nasza
wyobraźnia staje bezradna. Kosmologia kwantowa dowodzi jednak, że na najbardziej
fundamentalnym poziomie fizyki parametr czasu w ogóle nie występuje. Istnienie
aczasowe nie jest więc metafizyczną sprzecznością ale określonym stanem
Wszechświata.
Zdajemy sobie sprawę, że mogą istnieć inne wszechświaty, z którymi nie mamy i
nigdy nie będziemy mieli kontaktu [13]. Współczesne koncepcje fizyki kwantowej
są bardzo śmiałe, często potwierdzone eksperymentami, a przynajmniej z nimi
niesprzeczne. Również najnowsze zdobycze archeologii potwierdzają autentyczność
opisów biblijnych. W poglądach pseudonauki natomiast, więcej jest iluzji i
fantazji niż liczenia się z faktami. Przyrodnik XIX wieku napotykał spore
trudności w pogodzeniu nauki z wiarą. Postęp nauki w XX wieku doprowadził do
tego, że te trudności zasadniczo zniknęły, a wymienione wcześniej osiągnięcia
wyraźnie wskazują na istnienie Stwórcy [14,15].



7. CO POWINNIŚMY ROBIĆ
Odkrycie na miarę Nobla
Zajmując się badaniem zjawisk różdżkarskich i namawiając do tego innych,
sądziłem, że uda się nam nie tylko rozwikłać zagadkę natury procesów
radiestezyjnych, ale i wiele innych zjawisk paranormalnych. Miałem już nawet
gotową hipotezę sądząc, że chodzi tu o fale elektromagnetyczne niskiej i bardzo
niskiej częstotliwości. Pierwsze wyniki zdawały się nawet potwierdzać moją
hipotezę. Przypuszczałem, że człowiek reaguje na fale i stąd nawet tytuł naszej
pierwszej publikacji w "Problemach": "Człowiek detektorem pól
elektromagnetycznych bardzo niskich częstotliwości" (Problemy, 1976) [11]. Na
podstawie ówczesnych wyników doświadczeń sądziłem, że jesteśmy świadkami
odkrycia na miarę nagrody Nobla. Moim entuzjazmem mobilizowałem innych do
jeszcze bardziej intensywnej pracy. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym, który
zresztą zlekceważyłem, była niechęć do współpracy z nami ze strony najbardziej
znanych radiestetów. Wyjątkami byli dr med. Danuta Sotnik-Kondycka, mgr Janina
Franek-Dobrońska, mgr inż. Stanisław Jastrzębski i nieżyjący już ś.p. mgr inż.
Henryk Załęski oraz ś.p. ks. Władysław Góra.
Tajemnica za pieniądze
Spotkałem się również ze stwierdzeniem, że radiestezja jest sztuką i nie ujawnia
swych tajemnic zawodowych osobom postronnym, zwłaszcza za darmo. Nasze
możliwości finansowe były ograniczone, a i tak niejednokrotnie w badania
inwestowaliśmy swoje prywatne pieniądze, wspierając skromne możliwości
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Spotkaliśmy się natomiast z
próbami nielegalnego wykorzystania naszych osiągnięć, a nawet próbami
przekupienia współpracownika. Sądzę, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe do
wykonania w naszych warunkach, w sposób rzetelny i zupełnie wystarczający do
wyciągnięcia miarodajnych wniosków.
9 lat badań
Na studiowanie różdżkarstwa poświęciłem dziewięć najlepszych lat swej
działalności naukowej i zawodowej. Do dziś nie spotkałem wiarygodnego zjawiska,
które mogłoby uzasadniać kontynuację badań. W świetle uzyskanych wyników
różdżkarstwo okazało się zupełną fikcją i mitem opartym na domniemaniach.
Konsekwencje uprawiania radiestezji
Jak już wyżej napisałem konsekwencje uprawiania różdżkarstwa są poważne i w
skrajnych przypadkach mogą prowadzić do destrukcji osobowości i utraty zdrowia
psychicznego. Zjawiska, które obserwowaliśmy w czasie naszych badań, ocierały
się bowiem o zagadnienie spirytyzmu, stanowiącego dla człowieka realne
zagrożenie.
Żyły wodne nie istnieją ! ! !
Jakie wnioski wypływają z wszystkich naszych rozważań, badań, niepowodzeń ?
Sądzę, że bardzo optymistyczne. Żyły wodne nie istnieją ! W związku z czym nie
musimy się obawiać ich rzekomo szkodliwego wpływu na organizmy żywe.
Nowoczesny demon - żyły wodne
To Chrystus powiedział "..miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat" (J16,33). Papież
Jan Paweł II w swym nauczaniu kontynuuje tę myśl podkreślając, że dla
chrześcijanina nie ma sytuacji beznadziejnych. Przypomina mi się wypowiedź
pewnego Afrykanina animisty: "Wy, chrześcijanie jesteście szczęśliwi, bo nie
boicie się demonów. My na każdym kroku spodziewamy się ich i drżymy przed nimi".
Takim nowoczesnym demonem stały się m.in. żyły wodne.
Zabobonny lęk
Człowiek stworzony przez Boga odczuwa potrzebę oddawania czci swemu Stwórcy.
Jeśli jednak jego wiara nie jest ugruntowana, łatwo może się uwikłać we
frapujące z pozoru zagadnienia parapsychologii, w tym radiestezji i
bioenergoterapii. Wielu traci zdrowy rozsądek i poddaje się bezkrytycznie
myśleniu nieracjonalnemu, traktując tzw. żyły wodne z zabobonnym lękiem.
Wyrzućmy tzw. odpromienniki!
Możemy więc spokojnie usunąć tzw. odpromienniki, wyrzucić spod naszych łóżek
kasztany, skorupki jaj, sprężynki, bateryjki, butelki z olejem i tajemnicze
płytki, wszystko co ludzka i chyba nie tylko ludzka fantazja wymyśliła. Sam tak
właśnie uczyniłem wiele lat temu i mogę powiedzieć, że sypiam dziś znacznie
lepiej niż w czasach, kiedy próbowałem stosować zalecane przez różdżkarzy
odpromienniki. Również sporo moich znajomych uczyniło podobnie i nie
zaobserwowało pogorszenia swojego snu. Wielu innych, którzy nigdy ich nie
stosowali spało i śpi nadal bardzo dobrze.
To co istotne
Sprawdźmy natomiast uważnie, w jakich warunkach przebywamy w naszych
mieszkaniach. Czy nie są one nadmiernie zawilgocone, czy nie śpimy w przeciągu,
czy kolor ścian stwarza oczekiwany przez nas nastrój, czy meble lub parkiety nie
zawierają szkodliwych formaldehydów, a inne sprzęty nie są pokryte szkodliwymi
farbami, lakierami i klejami. W naszych miastach powstały przecież gigantyczne
osiedla z wielkiej płyty, która produkowana z dodatkiem popiołów może zawierać
rad. W zamkniętych pomieszczeniach gromadzi się promieniotwórczy gaz radon. Mamy
tu faktycznie do czynienia ze szkodliwym promieniowaniem mogącym powodować raka
płuc, a jedynym ratunkiem może być systematyczne wietrzenie mieszkań. Dziś
lekceważymy często przyczyny psychiczne. Oglądamy sceny brutalne w telewizji,
pasjonujemy się horrorami, zaś prasa i radio częstują nas codziennie sensacjami
o wszelkich rodzajach przestępstw. To wszystko jest dla nas bardzo szkodliwe. W
rezultacie jeśli żle śpimy w naszych domach w wyniku wspomnianych przyczyn, to
zaproszony różdżkarz natychmiast będzie sugerował, że w okolicach naszego łóżka
mamy do czynienia z promieniowaniem żyły wodnej. Często zaleci zmianę miejsca
spania. Po dokonaniu przemeblowania pokoju zmęczony tą pracą mieszkaniec
stwierdzi na zasadzie sugestii, że rzeczywiście lepiej się spało i uwierzy
różdżkarzowi. Zastanawia jednak fakt, że przebieg tzw. żył wodnych wyznaczanych
przez różnych różdżkarzy w tym samym miejscu (np.mieszkaniu) wykazuje dużą
dowolność, a wyniki zupełnie się nie pokrywają !
Jak naprawdę znaleźć dobre miejsce na studnię
Co radzić tym, którzy szukają miejsca na dobrą studnię ? Sprawa jest znacznie
łatwiejsza dziś niż kilka lat temu. Za niewielką cenę można obecnie nabyć
dokładne mapy geologiczne i hydrogeologiczne, które do niedawna były utajnione.
Z ich pomocą, nawet niefachowiec, zaznajomiony pobieżnie z geologią, jest w
stanie wyciągnąć właściwe wnioski. W każdym większym miasteczku istnieje
specjalistyczna komórka geologiczna, gdzie można zasięgnąć porady fachowego
geologa zaznajomionego z wynikami wierceń gruntowych na terenie naszego kraju.
Istnieją też wyspecjalizowane firmy mające dużą wprawę w wierceniu studni. Mój
znajomy rozmawiał z kierownikiem takiego przedsiębiorstwa i pytał o rolę
różdżkarzy w tych poszukiwaniach. Przedsiębiorca stwierdził, że ze względu na
mizerne rezultaty osiągane przez różdżkarzy musiał zrezygnować ze współpracy z
nimi. Wspominał jednak o jakimś starszym panu, który na podstawie szaty
roślinnej w terenie potrafił określić występowanie strefy wodonośnej i jej
głębokość. Robił to na podstawie nie jednej rośliny, lecz całego ich
zbiorowiska. Zainteresowanym polecam również prace dr hab. inż. Jana Jeża podane
w bibliografii, [3,4], gdzie znajduje się wiele informacji z zakresu
wyszukiwania wody prostymi, naukowymi metodami przyrodniczymi, na podstawie
obserwacji szaty roślinnej.
Woda z nowej studni powinna zostać przebadana przez najbliższą placówkę SANEPID
lub uczelnię techniczną. Dzięki temu poznamy skład mineralny wody i jej czystość
pod względem bakteriologicznym. Mimo niedoceniania i słabego opłacania naukowców
dysponują oni przecież wiedzą i sprawdzonymi metodami efektywnego pozyskiwania i
badania wody. Wyniki ich badań można sprawdzić i porównać, w przeciwieństwie do
opinii autorytatywnie wypowiadających się różdżkarzy, którym trzeba wierzyć na
słowo. Swoją drogą - hańbą naszych czasów jest fakt, że różdżkarz czy wróżka
zarabiają znacznie lepiej niż profesorowie uniwersytetu !
Nie zmarnowałem 9 lat pracy
Kończąc to opracowanie uważam, że nie zmarnowałem dziewięciu lat mojej pracy i
dzięki zdobytemu doświadczeniu mogę ludziom pomóc: jednym - przezwyciężyć
wyjątkowo irracjonalny strach przed nieistniejącymi żyłami wodnymi, drugim -
zrezygnować z uprawiania niebezpiecznych praktyk radiestezyjnych. Wierzącemu w
Boga wszystko pomaga ku dobremu.
Poznań 2 października 1994.
Wszystkim czytelnikom, także i tym, którzy nie podzielają moich poglądów,
składam serdeczne Szczęść Boże !
Przemysław Kiszkowski, doktor fizyki,
ul. Taczanowskiego 19 m 18,
60-147 Poznań.
tel (061) 861-76-99
e-mail: pkisz@amu.edu.pl


MODLITWA
Panie Boże ! W twoje ręce oddaję to opracowanie. Pragnę Ci służyć całym swoim
umysłem i sercem. Oddaję Ci wszystkich ludzi zajmujących się z przekonaniem
różdżkarstwem, w tym wielu moich przyjaciół. Prowadź mój umysł, abym nie
zbłądził. Daj, bym się nie unosił pychą z powodu owoców moich przemyśleń i nie
oceniał ludzi z powodu ich zainteresowań. Pozwól, aby to opracowanie pomogło
ludziom zrezygnować z błędnych nauk, ku Twojej chwale.
Powierzam Ci to wszystko przez ręce Maryi Niepokalanej. Amen !



DODATEK
Dekret
Najwyższa Święta Kongregacja Oficjum rozważywszy w sposób dogłębny
niebezpieczeństwa, które mogą zaszkodzić religii i prawdziwej pobożności z racji
udzielania przez duchownych porad radiestezyjnych na temat spraw dotyczących
samych osób oraz przepowiadania zdarzeń, a także uwzględniając wszystko to, o
czym stanowią kanony 138 i 139 Kodeksu Prawa Kanonicznego w odniesieniu do
duchownych świeckich i zakonnych, których od tych porad winno się powstrzymywać,
jako że one uwłaczają stanowi i godności osobistej duchownego albo też mogą
szkodzić jego autorytetowi, postanawia co następuje, bez wdawania się wszakże
tym dekretem w kwestie naukowe na temat radiestezji.
Najdostojniejszym ordynariuszom miejsca i wyższym przełożonym zakonnym poleca
się, aby surowo zabronili duchownym świeckim i zakonnym zajmowania się
kiedykolwiek tymi badaniami radiestezyjnymi, uwzględnionymi we wspomnianych
poradach.
Już sprawą ordynariuszy i przełożonych zakonnych będzie, jeśli uznają to za
konieczne lub pożyteczne, dodać do tego zakazu sankcję karną.
Gdyby zaś któryś z duchownych świeckich lub zakonnych, naruszając ten zakaz,
uczynił to po raz wtóry albo też dał powód do zgorszenia czy zaistnienia
groźnych niebezpieczeństw, ordynariusze i przełożeni zakonni doniosą o tym do
Świętego Najwyższego Trybunału.

Joannes Pepe
Notariusz Świętej Kongregacji
Świętego Oficjum
Rzym dnia 26. 03.1942
Oryginalna łacińska treść Dekretu nie opublikowana pierwotnie w wydaniu
kisżkowym



BIBLIOGRAFIA - LITERATURA UZUPEŁNIAJĄCA:
1. Artur Wieczysty, Hydrogeologia inżynierska, PWN, Warszawa - Kraków, 1970,
pierwsze wydanie. Ukazały się też następne wydania. Jest to jeden z podręczników
hydrogeologii. Słownictwo nie zawiera w ogóle nienaukowego pojęcia "żyła wodna".
Operuje się tu definicją pokładu lub warstwy wodonośnej.
2. Andrzej Kajetan Wróblewski, Prawda i mity w fizyce, Iskry 1989. Na stronach
155-158 autor omawia doświadczenia z różdżkarzami. "Oto w końcu marca 1979 r. w
pobliżu miasteczka Formello, niedaleko Rzymu, przeprowadzono kontrolowany test
zdolności różdżkarskich. Wzięli w nim udział znani i reklamowani różdżkarze
włoscy. Test polegał na tym, by wykryć wodę płynącą w ilości co najmniej 5
litrów na sekundę w rurze o średnicy 8 cm znajdującej się na głębokości pół
metra. Pod powierzchnią placu testowego umieszczono trzy różne rury, którymi
mogła płynąć woda z rezerwuaru do drugiego zbiornika. Specjalny zawór umożliwiał
kierowanie wody przez jedną tylko rurę wybieraną przypadkowo bez wiedzy
egzaminowanego. Różdżkarz miał za zadanie wskazanie drogi przepływu wody w danym
etapie testu. Wyznaczono nagrodę dla zwycięzcy konkursu w wysokości 10 000
dolarów, a każdy uczestnik miał możliwość wykonania trzech prób. Okazało się, że
żaden (!) z uczestników nie odgadł nawet w przybliżeniu przebiegu rur; na ogół
kreślili oni rzekomy przebieg rur w kierunkach zupełnie różnych od rzeczywistego
układu. Należy dodać, że w konkursie wzięli udział sławni różdżkarze włoscy, jak
Giorgio Fontana, Lino Borga czy Vittorio Senatore, warunki konkursu były z nimi
uzgodnione i wszyscy byli przekonani, że bez żadnych trudności zdobędą nagrodę".
Prof. Wróblewski podaje również inne przykłady negatywnych rezultatów
eksperymentów z różdżkarzami, o których sami różdżkarze najczęściej milczą.
3. Jan Jeż. Ocena właściwości geotechnicznych podłoża gruntowego na podstawie
szaty roślinnej, wyd. Politechniki Poznańskiej, Rozprawa nr 218. Poznań 1989
(rozprawa habilitacyjna).
4. Jan Jeż, Przyrodnicze aspekty bezpiecznego budownictwa, wyd. Politechniki
Poznańskiej, Poznań 1995 (w druku). Autor podaje, w jaki sposób analizując szatę
roślinną można uzyskać informacje o występowaniu i głębokości warstwy
wodonośnej. Pozycja [4] jest poszerzeniem pozycji [3]. Autor opowiada również o
swoich utarczkach z różdżkarzami z punktu widzenia geologa.
5. David F. Marx, Investigating the Paranormal, Nature 1986, tom 320, str
119-124. Artykuł ten prezentuje stosunek całkowicie krytyczny wobec zjawisk
paranormalnych. Za autorem podaję w tekście 3 hipotezy próbujące analizować
różdżkarstwo:
1. Efekt oczekiwania - powolne narastanie napięcia i gwałtowne jego opadanie.
2. Podświadoma reakcja różdżkarza na drobne wskazówki (hints).
3. Prawo wielkich liczb. Wydarzenie mało prawdopodobne wydarzy się prawie na
pewno przy coraz większej ilości prób. Ponieważ jest niezwykłe, zostanie przez
nas zapamiętane. Autor podaje obszerną bibliografię - 69 pozycji.
6. Ks. Aleksander Posacki, S.J. Rozeznawanie niechrześcijańskich postaw, dwa
cykle audycji Radia Watykańskiego w latach 1991-93.
Dokonałem osobiście prawie kompletnego nagrania wszystkich audycji. Stanowiły
dla mnie cenny materiał, zwłaszcza jeśli chodzi o stronę teologiczną zjawisk
paranormalnych i możliwości ingerowania w te zjawiska sił demonicznych. Ks. A.
Posacki jest autorem kilku ważnych nowych artykułów i ksiązek z dziedziny
okultyzmu.
7. Ks. Jaques Verlinde, Bóg mnie ocalił. Kaseta video i ścieżka dźwiękowa na
kasecie audio. Autor jest księdzem katolickim, zakonnikiem ze Zgromadzenia Św.
Józefa z Nazaretu. Po ukończeniu doktoratu z fizyki i chemii przez cztery lata
praktykował medytację wschodnią, potem przez trzy lata zajmował się radiestezją
i próbował leczyć przy pomocy tzw. magnetyzmu. Następnie wstąpił do zakonu.
Powyższe praktyki, jak sam stwierdza, spowodowały u niego stany lękowe i poważne
problemy ze zdrowiem psychicznym. Podaje przykłady bardzo silnych ingerencji
demonicznych w zjawiskach związanych z radiestezją. Spokój odzyskał dopiero po
zaprzestaniu niebezpiecznych praktyk.
8. J.G. Taylor, E. Balanovski, Does Electromagnetism Explain ESP ? Nature 1978,
tom 275, str 64.
9. J.G. Taylor, E. Balanovski, Is There Any Scientific Explanation of the
Paranormal ?, Nature 1979, tom 279, str.631-633.
"Nature" jest angielskim tygodnikiem naukowym wydawanym w Londynie. Publikuje
się tam nowości z różnych dziedzin nauk przyrodniczych. Autorzy prac [8i9]
zgromadzili bardzo specjalistyczną aparaturę naukową, umożliwiającą wykrywanie
promieniowania elektromagnetycznego wszystkich długości fal. Starali się wykryć
owo promieniowanie przy zjawiskach paranormalnych oraz ustalić możliwość jego
wykrywania przez różdżkarzy. Wyniki doświadczeń są całkowicie negatywne.
Rozpatrywana jest możliwość innego nośnika informacji. W latach 1970 - tych
Taylor był entuzjastą badań zjawisk paranormalnych i przeprowadzał eksperymenty
z udziałem Uri Gellera. Otrzymane rezultaty zmieniły jego stanowisko na
sceptyczne. Obecnie zaprzestał badań w tej dziedzinie.
10. John Taylor, Nauka i zjawiska nadnaturalne, PIW, Warszawa 1990.
11. Henryk Szydłowski i Przemysław Kiszkowski, Człowiek detektorem pól
elektromagnetycznych bardzo niskich częstotliwości, Problemy, sierpień 1976.
s.39-41
W artykule omówiono wyniki rocznych badań. Wydawały się one bardzo obiecujące. W
eksperymentach tych nie uwzględniono jednak czynnika psychologicznego.
Różdżkarzy traktowano bowiem jak rzetelny, biologiczny przyrząd pomiarowy. W
trakcie późniejszych badań stwierdzono dominujący wpływ sugestii i autosugestii
podważających obiektywność otrzymanych rezultatów.
12. Przemysław Kiszkowski, O niebezpieczeństwie różdżkarstwa. 12 - stronnicowy
maszynopis adresowany był głównie do osób z Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Z tego
powodu skróciłem tam bardzo wyniki badań własnych, by uniknąć wprowadzania zbyt
wielu terminów z dziedziny fizyki. Tak spopularyzowana forma mogła sprawiać
wrażenie, że argumentacja oparta jest wyłącznie na przypuszczeniach, a nie na
wieloletniej pracy eksperymentalnej.
13. Paul Davies, God and the New Physics, J.M.Dent & Sons Ltd, London 1983.
14. Zbigniew Jacyna - Onyszkiewicz, Fundamentalne problemy i osiągnięcia fizyki
współczesnej, Wydawnictwo Naukowe, UAM, Poznań 1991.
15. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz, Problem istnienia - immaterialna interpretacja
teorii kwantów, w: Nauka, religia, dzieje, pod redakcją J. A. Janika, materiały
VII interdyscyplinarnego seminarium w Castel Gandolfo, Wydawnictwo Naukowe UJ,
Kraków, 1994, str. 35-63.
16. Ks. Andrzej Zwoliński, Radiestezja skąd ta energia...? Wydawnictwo ,,GOTÓW''
Kraków 1996
17. Samuel Pfeifer, Czy zdrowie za wszelką cenę ? Medycyna alternatywna, a wiara
chrześcijańska. Wydawnictwo Effatha, Wrocław 1994

Oprócz podanych tu źródeł przeprowadziłem wiele rozmów z różnymi osobami oraz
korzystałem również z audycji zarówno BBC, jak i Polskiego Radia.


Jesteś czytelnikiem tej książki od dnia 27 listopada 1998 roku.

Księga czytelników
ISTNIEJE OD 7.03.1999

RADIESTEZJA BEZ TAJEMNIC
radiestezja bez tajemnic

Strona domow Przemysława Kiszkowskiego
Ó Copyright by CyjSoftware 1998


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wszystko co warto wiedziec o szczoteczkach do zebow
Co warto wiedzieć o uzależnieniach mieszanych
Co warto wiedzieć o egzaminie zawodowym
Sekty co warto wiedzieć

więcej podobnych podstron