200 18 (2)





B/200: B.Moen - Podróż do życia po śmierci







Wstecz / Spis
Treści / Dalej

Rozdział 18
Kolejny program Exploration 27
W lutym 1997, dziÄ™ki niewiarygodnym wrÄ™cz kilku zbiegom okolicznoÅ›ci, niemal rok po pierwszym, WszechÅ›wiat daÅ‚ mi możliwość uczestniczenia w drugim programie typu Exploration 27. Wiele siÄ™ zdarzyÅ‚o w ciÄ…gu tego roku. SkoÅ„czyÅ‚em pisać moje pierwsze trzy książki i zaczÄ…Å‚em pracować nad czwartÄ…. Wciąż odkrywaÅ‚em nieznane krainy z tymi samymi osobami, z którymi robiÅ‚em to w poprzednim programie. DoÅ›wiadczenia te staÅ‚y siÄ™ materiaÅ‚em na czwartÄ… książkÄ™. Na poczÄ…tku stycznia 1996 zmarÅ‚ Ed Carter, czÅ‚owiek, którego pokochaÅ‚em jak ojca. Do drugiego programu podszedÅ‚em bez żadnych oczekiwaÅ„; nie miaÅ‚em pojÄ™cia co siÄ™ może zdarzyć, co powinienem robić czy czego szukać. DziÄ™ki temu mogÅ‚em bez przeszkód obserwować moje “programowe Ja" w akcji i nie martwić siÄ™, że marnujÄ™ czas.
W ciÄ…gu tego programu wiele siÄ™ dowiedziaÅ‚em o sobie samym. Pierwszego sobotniego popoÅ‚udnia programu, siedzÄ…c wraz z innymi przy stole przy pierwszym posiÅ‚ku, zdaÅ‚em sobie sprawÄ™, że przyglÄ…dam siÄ™ uważnie każdej obecnej kobiecie i każdej, która wchodziÅ‚a do pomieszczenia. PamiÄ™tam, że myÅ›laÅ‚em: “Nie, ta jest za niska, ta za stara, ta nie dość Å‚adna. ChwileczkÄ™... ta mÅ‚oda, ciemnowÅ‚osa piÄ™kność może... nieee... zajÄ™ta... ten mÅ‚ody gość, który wÅ‚aÅ›nie wszedÅ‚, najwyraźniej jest z niÄ…. Hmmm... może Erica, wysoka, bÅ‚yskotliwa, atrakcyjna blondynka o żywej osobowoÅ›ci, może ona? Hmmm... jeszcze jedna. Estelle, mÅ‚oda, Å‚adna, dobra figura, bardzo kobieca, ciemnowÅ‚osa, skupiona na czymÅ›, co siÄ™ dzieje wewnÄ…trz niej. TrochÄ™ za niska, ale dajÄ™ dodatkowe punkty za dobry wyglÄ…d. Może ona, a może ona też nie".
Kiedy zÅ‚apaÅ‚em siÄ™ na tym wewnÄ™trznym monologu, zaczÄ…Å‚em siÄ™ zastanawiać czego wÅ‚aÅ›ciwie szukam. “Jestem szczęśliwie żonatym czÅ‚owiekiem. Czyżby to seks chodziÅ‚ mi po gÅ‚owie?". PoszukaÅ‚em gÅ‚Ä™boko w sobie odpowiedzi na to pytanie i znalazÅ‚em jÄ…, przynajmniej częściowo. UÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że patrzÄ™ na każdÄ… kobietÄ™, gdyż szukam takiej, z którÄ… mógÅ‚bym wspólnie osiÄ…gnąć pewien poziom natężenia jakiejÅ› energii. ByÅ‚o to pragnienie poÅ‚Ä…czenia siÄ™ z atrakcyjnÄ… kobietÄ… w sposób czysto platoniczny, choć jednoczeÅ›nie w sposób, który miaÅ‚by w sobie coÅ› z energii seksualnej. Nie fantazjowaÅ‚em tu na temat potencjalnej partnerki seksualnej, ale raczej odczuwaÅ‚em silne pragnienie uczucia, które mogÅ‚oby zaistnieć miÄ™dzy danÄ… kobietÄ… a mnÄ…. Nie rozumiaÅ‚em dlaczego w ogóle czegoÅ› takiego pragnÄ™, zwÅ‚aszcza że nie chodziÅ‚o tu o seks, ale uÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że byÅ‚o to coÅ›, czego szukaÅ‚em w każdym programie organizowanym przez Instytut Monroe.
Później tego wieczoru poznałem tę wysoką blondynkę i wydało mi się, że już moje pierwsze słowa zraziły ją do mnie. Czułem się dziwnie. Wymyśliłem sobie tę platoniczną, seksualną energię, a jednak odpychałem ją każdym moim słowem. Bardzo dziwne. Odszedłem zanim zdążyłem narobić jeszcze większego zamieszania. Zauważyłem wtedy dwie kobiety, które właśnie przyjechały, Sabrinę i Ellen.
Sabrina, wysoka, młoda atrakcyjna kobieta, z początku wydała mi się idealna, ale potem zauważyłem w niej coś, co kłuło niczym szpilki. Coś w rodzaju stali i betonu, smok w damskim wydaniu. Byłem pewien, że to nie mogła być Sabrina
trzymała zbyt wielki dystans, była zbyt chłodna.
W piątek wieczorem spotkaliśmy się z trenerami, żeby omówić program i przedstawić się innymi uczestnikom. Pierwsze słowa, jakie wypowiedziała Estelle (młoda, energiczna, ciemnowłosa kobieta) brzmiały:

Jestem lesbijką, a przynajmniej tak mi się wydaje. To znaczy, poślubiłam kobietę, więc muszę być lesbijką.
To stwarzało interesujące możliwości. Wcześniej rozmawialiśmy trochę i wyczułem w niej to samo pragnienie wytworzenia takiej energii, jakiej i ja pragnąłem. Może moglibyśmy razem pozwolić, żeby energia ta wytworzyła się między nami, a jednocześnie nie zaplątać się w jakieś emocjonalno-seksualne układy, jako że żadne z nas nie miało żadnych seksualnych oczekiwań w takim związku. Cały czas o tym myślałem.
GdzieÅ› gÅ‚Ä™boko w mojej podÅ›wiadomoÅ›ci tkwiÅ‚a myÅ›l, że skoro zaczÄ…Å‚em ten program bez żadnych oczekiwaÅ„, to nic siÄ™ nie wydarzy. Zawsze przedtem zaczynaÅ‚em program z jakimiÅ› oczekiwaniami. Rzadko siÄ™ zdarzaÅ‚o to, czego siÄ™ spodziewaÅ‚em, ale jednak zawsze byÅ‚o coÅ› mocnego i interesujÄ…cego. W tym programie dopiero po kilku ćwiczeniach z taÅ›mÄ…, po kilku wizytach w Focusie 21, cokolwiek siÄ™ zdarzyÅ‚o. Kiedy tam przybyÅ‚em, usÅ‚yszaÅ‚em chór gÅ‚osów dochodzÄ…cych z różowego szumu taÅ›my, byÅ‚y ich setki, a wszystkie bez przerwy szeptaÅ‚y “Kochamy ciÄ™, kochamy ciÄ™, kochamy ciÄ™". Od razu wiedziaÅ‚em, że gÅ‚osy te to szersza część mnie samego, którÄ… nazywam moim Dyskiem. Po raz pierwszy spotkaÅ‚em mój Dysk caÅ‚e lata wczeÅ›niej podczas programu Podróż przez BramÄ™. SÅ‚yszÄ…c je teraz poczuÅ‚em, że dodajÄ… mi odwagi, pomimo to, ze niczego nie oczekiwaÅ‚em, coÅ› jednak siÄ™ dziaÅ‚o.
SÅ‚owa wyÅ›piewywane przez chór zmieniaÅ‚y siÄ™ co jakiÅ› czas. Czasami sÅ‚yszaÅ‚em “Kochamy ciÄ™", czasami .,Ciebie kochamy", a czasami “Kochamy... kochasz". A czasami zdawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ “My jesteÅ›my MiÅ‚oÅ›ciÄ…, Ty jesteÅ› MiÅ‚oÅ›ciÄ…". SÅ‚uchajÄ…c ich odprężyÅ‚em siÄ™ w delikatnym cieple ich energii. Kiedy gÅ‚osy powoli rozpÅ‚ynęły siÄ™ w różowym szumie i zniknęły, zaczÄ…Å‚em siÄ™ zastanawiać, na czym też powinienem siÄ™ tym razem skupić. Czego powinienem siÄ™ nauczyć w tym tygodniu?, pytaÅ‚em sam siebie projektujÄ…c to pytanie we wszystkich kierunkach.

Wiedza, wiedza o Sobie
przyszła odpowiedź udzielona głosem czystym i zdecydowanym. Nie spodziewałem się właściwie, że usłyszę cokolwiek, więc zaskoczyło mnie to trochę
nie to, że odpowiedź byÅ‚a tak jasna, ale raczej to, że byÅ‚o to owo stare, dobrze znane “poznaj samego siebie". LeżaÅ‚em sobie pÅ‚awiÄ…c siÄ™ w dodajÄ…cej mi otuchy energii, kiedy nagle na wprost mnie, wkroczywszy do mojego pomieszczenia z lewej strony, pojawiÅ‚y siÄ™ trzy ciemne, zakapturzone postaci. Za nimi sunęła Erica, wysoka blondynka, trzymajÄ…c w rÄ™ku biaÅ‚Ä… filiżankÄ™.

Erica! Tutaj! To ja, Bruce
krzyknąłem w myślach. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się, ale widziałem wyraźnie, że jest zaskoczona.

Gdzie idziesz z tą filiżanką?
zapytałem. Miałem nadzieję, że zwrócę jej uwagę na coś, co znała ze świata fizycznego. Ale ona tylko wskazała na trzy postacie przed nią.

IdÄ™ za nimi
odparła.
To moi przewodnicy.
Po czym odwróciła się ode mnie i dogoniła ich w chwili, kiedy znikali w głębokiej ciemności po mojej prawej stronie.
Potem ujrzałem panią Szpilę, Sabrinę, która również wychynęła ku mnie z ciemności. Zdawało mi się, że chce coś ode mnie, ale nie miałem pojęcia co to może być. Była nader bezpośrednia, niemal natrętna, a ja stwierdziłem, że chcę tylko, żeby sobie poszła. No cóż, posmakowałem mojego własnego lekarstwa, jako że zwykle to ja jestem tym, który wpycha się nieproszony w czyjeś przeżycia. Chyba nie przywykłem do tego, żeby ktoś umyślnie odwiedzał mnie, kiedy sam tego nie chcę. Wprawiło mnie to w lekkie zakłopotanie, a kiedy podążałem do świadomości C1, zastanawiałem się czego chciała Sabrina.
Podczas ćwiczenia z taÅ›mÄ…, kiedy pierwszy raz odwiedziliÅ›my nasze miejsca w Focusie 27, uÅ›miechaÅ‚em siÄ™ bezwiednie, a potem poczuÅ‚em w piersi pieczenie i swÄ™dzenie. W 27 usÅ‚yszaÅ‚em wesoÅ‚e okrzyki i oklaski, poÅ›ród których zdoÅ‚aÅ‚em wyróżnić sÅ‚owa: “JesteÅ› tu! UdaÅ‚o siÄ™!". Czekali na mnie, wszyscy, Bob, Rebecca, Tralo, BiaÅ‚y Niedźwiedź, Trener i Kobieta Zmysłów. Kiedy przybyÅ‚em tam, podnieÅ›li siÄ™ zza mojego stoÅ‚u, a Rebecca mocno mnie uÅ›cisnęła. Potem poszedÅ‚em z niÄ… na spacer nad jezioro, gdzie przez dobrÄ… chwilÄ™ po prostu staliÅ›my bez sÅ‚owa, chÅ‚onÄ…c widok jeziora, delfinów i gór.

Tym razem będzie to coś wielkiego, Bruce
Rebecca w końcu przerwała milczenie.
Pewnie nie tego się spodziewasz, ale w końcu tym razem udało ci się tu przyjść bez żadnych oczekiwań. Dobra robota!

Taak, tym razem było trochę inaczej niż zazwyczaj. Trochę to przerażające, ale jakoś sobie radzę
odparłem.

A jeśli chodzi o zwyczaje... nie mogłam nie zauważyć, że tym razem uświadomiłeś sobie jeden ze swoich nawyków.

Dziwne, ale nigdy wcześniej nie myślałem o tej platoniczno-seksualnej energii. Jest taka narzucająca się, a jednocześnie taka znajoma.

Może jest jeszcze coś, co powinieneś sobie uświadomić
powiedziała zagadkowo.
Kiedy wróciliÅ›my do stoÅ‚u, BiaÅ‚y Niedźwiedź zauważyÅ‚, że spoglÄ…dam spod oka na KobietÄ™ Zmysłów. “Skrum, triip, baluuum", poczuÅ‚em jak mówi, co natychmiast przeÅ‚ożyÅ‚em sobie na: “Prawdziwa piÄ™kność zawsze przyciÄ…ga uwagÄ™!".
Oderwałem od niej bezmyślne-zachwycone spojrzenie i przyłączyłem się do tonowanej konwersacji.

Dobrze ci szły ćwiczenia ze skakaniem
zatonowal.
Ale przyda ci się jednak trochę więcej praktyki. A skoro tak, to mam dla ciebie nowe ćwiczenie, które chciałbym ci pokazać.
Odwróciłem się, żeby pójść z nim do jeziora, ale nagle wszystko na moment pogrążyło się w ciemności, po czym, kiedy za chwilę znów się rozjaśniło, stałem z Białym Niedźwiedziem na szczycie wysokiej skały. W powietrzu wirowały kłęby mgły. Miałem wrażenie, że znam to miejsce. Po czym naprawdę je sobie przypomniałem.

Wygląda to jak miejsce, gdzie ujrzałem Klifowego Nurka
zatonowałem do Białego Niedźwiedzia.
Podczas Podróży przez Bramę, mojego pierwszego programu TMI, zobaczyłem kogoś, kto wykonał doskonały skok z miejsca dokładnie takiego, jak to, w którym staliśmy obecnie. Wtedy nie rozumiałem tego, co widzę, ale pamięć tego zdarzenia pozostała.

To to samo miejsce. Jeśli pamiętasz, że byłeś tu wcześniej, to może pamiętasz też sposób skakania, jaki teraz poćwiczymy
odtonował.
Pierwszy raz tylko stałeś tu i patrzyłeś. Za drugim razem skoczyłeś z Klifowym Nurkiem przynajmniej częściowo, poza skaczącym ciałem, ale przynajmniej częściowo.
Miałem wrażenie, że skała wznosi się wysoko nad powierzchnią ziemi, a dziesięć metrów niżej otacza ją gęsta, nieprzenikniona czerń, tak jak to było podczas Podróży przez Bramę.

Chodzi o to, żebyś skakał tak samo, jak poprzednio
rzekł Biały Niedźwiedź.
Bądź cały czas skoncentrowany na swoim skaczącym ciele, od początku skoku aż do jego końca
to powiedziawszy, BiaÅ‚y Niedźwiedź mrugnÄ…Å‚ do mnie, odwróciÅ‚ siÄ™ twarzÄ… do czerni w dole i wyskoczyÅ‚ wysoko w powietrze. U szczytu skoku na mgnienie oka zawisÅ‚ bez ruchu, skierowaÅ‚ siÄ™ z dół i wykonaÅ‚ wprost doskonaÅ‚y skok, niby olimpijczyk, który wÅ‚aÅ›nie zdobyÅ‚ medal. Kilka sekund później zniknÄ…Å‚ w gÄ™stej czerni poniżej. “Ciekawe co tam jest, pomyÅ›laÅ‚em sobie przygotowujÄ…c siÄ™ do skoku. WolaÅ‚bym nie nadziać siÄ™ na skaÅ‚Ä™ gdzieÅ› tam w dole!". Tego typu nerwowe myÅ›li rozpraszaÅ‚y mnie. UdaÅ‚o mi siÄ™ utrzymać uwagÄ™ na moim nurkujÄ…cym ciele aż do chwili, kiedy po wyskoku, zaczÄ…Å‚em lecieć w dół. Nagle ujrzaÅ‚em siebie samego, jak spadam z rozpostartymi ramionami w czekajÄ…cÄ… w dole czerÅ„. “Nie! Przecież mam pozostawać w Å›rodku! Lepiej wrócÄ™ zanim wpadnÄ™ w tÄ™ czerÅ„". Po czym wskoczyÅ‚em z powrotem w moje nurkujÄ…ce ciaÅ‚o akurat w chwili, kiedy czubkami palców dotknÄ…Å‚em czerni. CzuÅ‚em, jak z niewiarygodnÄ… szybkoÅ›ciÄ… otacza mojÄ… twarz, ale i tak wydawaÅ‚o mi siÄ™, że dzieje siÄ™ to zbyt wolno. “Wszystko jest dobrze! Jestem w moim ciele i wÅ‚aÅ›nie nurkujÄ™ przez czerÅ„. Tylko co dalej?". WydawaÅ‚o mi siÄ™, że przeleciaÅ‚em już wiele kilometrów, kiedy czerÅ„ zaczęła ustÄ™pować Å›wiatÅ‚u. UjrzaÅ‚em siebie samego, jak delikatnie lÄ…dujÄ™ stopami w dół na innej skale, tuż obok BiaÅ‚ego Niedźwiedzia.

Spróbujmy jeszcze raz
zatonował.
I zwróć większą uwagę na lądowanie.
I nie mówiąc nic więcej, odwrócił się i poszybował w dół, a po chwili zniknął w czerni.
Jego komentarz sprawiÅ‚, że oczami wyobraźni ujrzaÅ‚em moje lÄ…dowanie. ZastanowiÅ‚o mnie to, bo dziaÅ‚o siÄ™ coÅ› dziwnego. PrzysiÄ…gÅ‚bym na wszystkie Å›wiÄ™toÅ›ci, że przez caÅ‚y czas byÅ‚em w moim nurkujÄ…cym ciele. Ale miaÅ‚em w pamiÄ™ci również wrażenie, że stojÄ™ na skale obok BiaÅ‚ego Niedźwiedzia i czekam aż moje ciaÅ‚o wylÄ…duje. “Hmmm... to dziwne", pomyÅ›laÅ‚em przygotowujÄ…c siÄ™ do nastÄ™pnego skoku. “Jestem pewien, że przez caÅ‚y czas byÅ‚em w Å›rodku...? No cóż, tym razem postaram siÄ™ lepiej". OdwróciÅ‚em siÄ™ do czerni i moje ciaÅ‚o skoczyÅ‚o zanim tak naprawdÄ™ byÅ‚em gotowy, ale zdoÅ‚aÅ‚em do niego doÅ‚Ä…czyć w szczytowym punkcie skoku. I pozostaÅ‚em w nim, lecÄ…c znów wiele kilometrów w dół i czujÄ…c zewszÄ…d otaczajÄ…cÄ… mnie czerÅ„. Wtedy, chwilÄ™ przed pojawieniem siÄ™ Å›wiatÅ‚a, odczuÅ‚em, że BiaÅ‚y Niedźwiedź stoi obok mnie. DotknÄ…Å‚em stopami ciepÅ‚ej skaÅ‚y. Obaj spoglÄ…daliÅ›my w górÄ™ i Å›mialiÅ›my siÄ™. Tylko że jednoczeÅ›nie caÅ‚y czas czuÅ‚em opÅ‚ywajÄ…cÄ… mnie w pÄ™dzie czerÅ„. Kiedy wylÄ…dowaÅ‚em na szczycie innej skaÅ‚y, BiaÅ‚y Niedźwiedź mrugnÄ…Å‚ do mnie i bez sÅ‚owa znów skoczyÅ‚. Tym razem, u szczytu skoku przywiódÅ‚ kolana do piersi i pokozioÅ‚kowaÅ‚ w dół. Tuż przed wejÅ›ciem w czerÅ„ wyprostowaÅ‚ siÄ™ i zatonowaÅ‚: “Zwracaj wiÄ™kszÄ… uwagÄ™ na lÄ…dowanie!". Kiedy spróbowaÅ‚em zrobić to samo co on, wyleciaÅ‚em chaotycznymi kozioÅ‚kami z ciaÅ‚a i musiaÅ‚em mocno siÄ™ starać, żeby wrócić do niego w czerni w dole. “Jak dÅ‚ugo możemy tak lecieć w dół, zastanawiaÅ‚em siÄ™, zanim w koÅ„cu staniemy na twardym gruncie?". Na poÅ‚y oczekiwaÅ‚em, że w każdej chwili zaryjÄ™ gÅ‚owÄ… w ziemiÄ™.
Tym razem, kiedy przedarÅ‚em siÄ™ przez ciemność ku Å›wiatÅ‚u przysiÄ…gÅ‚bym, że widziaÅ‚em kogoÅ› stojÄ…cego na skale obok BiaÅ‚ego Niedźwiedzia. “Zdaje siÄ™, że BiaÅ‚y Niedźwiedź pracuje nad tym ćwiczeniem z kimÅ› jeszcze. Ciekawe kto to?", pomyÅ›laÅ‚em bez specjalnego zainteresowania. Po czym wylÄ…dowaÅ‚em obok BiaÅ‚ego Niedźwiedzia pogrążonego w rozmowie.

Martwi cię, że rozbijesz się o ziemię w dole
mówił.
Tym razem zajmijmy siÄ™ tym aspektem.
To mówiąc, skoczył w powietrze i znikł z pola widzenia.
Teraz naprawdÄ™ zaczÄ…Å‚em siÄ™ martwić tym, że rozbijÄ™ siÄ™ o ziemiÄ™ i zastanawiaÅ‚em siÄ™, jak też BiaÅ‚y Niedźwiedź siÄ™ tym “zajmie". ZdoÅ‚aÅ‚em utrzymać siÄ™ w moim nurkujÄ…cym ciele przez caÅ‚y czas, ale gotów byÅ‚em w każdej chwili wyskoczyć z niego, jeÅ›li tylko bÄ™dÄ™ widziaÅ‚, że mogÄ… siÄ™ speÅ‚nić moje najgorsze obawy. Kiedy znów znalazÅ‚em siÄ™ w Å›wietle, obok BiaÅ‚ego Niedźwiedzia staÅ‚ ten sam gość, a ciaÅ‚a obu do poÅ‚owy zanurzone byÅ‚y w skale. ZnaÅ‚em skÄ…dÅ› to miejsce. A potem ja sam znalazÅ‚em siÄ™ obok niego, a moje ciaÅ‚o do poÅ‚owy zanurzyÅ‚o siÄ™ w skale. “Ciekawe gdzie siÄ™ podziaÅ‚ ten gość", pomyÅ›laÅ‚em i jednoczeÅ›nie uÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że nie pamiÄ™tam chwili lÄ…dowania i nie pamiÄ™tam też kiedy dokÅ‚adnie tamten zniknÄ…Å‚.

Widzisz?
zatonował Biały Niedźwiedź.
Skała nie jest aż tak twarda, jak ci się wydawało!
Rozejrzawszy się, stwierdziłem że staliśmy z powrotem na tej samej skale, z której rozpoczęliśmy skakanie.

ChwileczkÄ™!
wykrzyknÄ…Å‚em ze zdumieniem.
Jesteśmy w tym samym miejscu, z którego zaczęliśmy.

Zgadza siÄ™
zaśmiał się.

Ale przecież wciąż skakaliśmy w dół, całe kilometry? Więc w jaki sposób mogliśmy się znaleźć z powrotem tutaj, w górze?

Skakaliśmy w dół? Naprawdę?
zatonował Biały Niedźwiedź zupełnie poważnie.
Z powrotem w górze?

No tak, zdaje się, że chwytam o co tu chodzi
odparłem w zakłopotaniu.
Dół to koncept ze świata fizycznego. A my nie jesteśmy ani w górze, ani w dole. O to chodzi w tej lekcji, prawda?
stwierdziłem czując dumę, że w końcu zrozumiałem.
Mam usunąć kolejny koncept fizycznego ograniczenia w myśleniu, tak? Ruch w dół kojarzę i z grawitacją, i poruszaniem się mojej świadomości w dół, ku świadomości C1 świata fizycznego.

To tylko część lekcji
zaśmiał się.
Ale jeśli w przyszłości skupisz się bardziej na lądowaniach, to pewnie odkryjesz więcej.
Biały Niedźwiedź skończył mówić, a ja stwierdziłem, że otaczająca nas czerń odpłynęła czarnymi chmurami z miejsca, gdzie staliśmy. Ujrzałem znajome góry stojące w moim miejscu w Focusie 27. Czekało tam na nas wielu ludzi. Niektórych rozpoznałem, innych nie. Zbliżyłem się do stołu i usiadłem na wiszącym krześle naprzeciw Eda Cartera.
To był ten sam człowiek, którego spotkałem niemal rok wcześniej, podczas mojego pierwszego programu Exploration 27, człowiek, który zadbał o to, abym nawiązał znajomość z kimś, kto zajmuje się publikowaniem książek.
W grudniu 1996 Ed nagle i niespodziewanie umarł. Po jego śmierci nadal pozostawaliśmy w kontakcie. A teraz znalazłem go w Życiu po Śmierci; siedział przy stole naprzeciwko mnie, pod dachem mojego domku na plaży, w moim miejscu w Focusie 27. Dobrze było znów go zobaczyć.

Bruce
odezwał się Ed swoim charakterystycznym głosem.
Chcę ci coś pokazać w Centrum Kształcenia. Zrobiłbym to od razu, ale masz trochę niski poziom energii.

Zgadza się, wciąż widzę wszystko trochę za mgłą
odparłem.
Zdaje mi się, jakbym dryfował i trudno mi skupić uwagę na jednym punkcie. Widzę wiele fragmentów obrazów zamiast jednego, spójnego.

Może mógłbyś coś z tym zrobić jeszcze przed początkiem następnego ćwiczenia z taśmą w Centrum Kształcenia
zasugerował Ed.

Co proponujesz?

Może odkryjesz coś, co pomoże ci, jeśli przemyślisz dokładnie skoki Białego Niedźwiedzia. I może spróbuj jeszcze trochę bardziej otworzyć się na energię Miłości.

Dzięki, Ed. Popracuję nad tym.

I spotkamy się później w Centrum Kształcenia?
zapytał Ed tonem, na który musiałem odpowiedzieć twierdząco.

Będę tam, bez względu na poziom mojej energii
odparłem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2565 18
kawały(18)
Załącznik nr 18 zad z pisow wyraz ó i u poziom I
A (18)
consultants howto 18
Kazanie na 18 Niedzielę Zwykłą C
R 18
18 Prezentacja

więcej podobnych podstron