rozdzial 25 (16)














Foster Alan Dean - Przeklęci Tom 01 - Sojusznicy - Rozdział 25



   
Tripedus nie przejmował się swoim imieniem. Nogę stracił podczas wypadku
jeszcze w młodości, ale ponieważ została w pełni zregenerowana, obecnie nie
odczuwał potrzeby zmiany swojego losu.
   
Obok stał Wgapiacz. Patrzył uważnie na sprawdzaną po raz ostatni komorę z
jednostronnym monitorowaniem. Obaj Ampliturowie pracowali ciężko, ale byli
niespokojni. Przecież po raz pierwszy ich gatunek miał spotkać się osobiście z
nowym wrogiem.
   
Personel Tripedusa odniósł się ze zrozumieniem do decyzji Komendanta, aby w
spotkaniu wzięło udział tylko dwóch Ampliturów i żeby wszystkiego należycie
dopilnowali. Statek mknął bezpiecznie w podprzestrzeni, ale zadanie i tam
mogło być ryzykowne. Niemniej i Tripedus i jego towarzysz czekali
niecierpliwie na chwilę konfrontacji.
   
Dwaj Molitarowie wprowadzili pojmanego do specjalnego pomieszczenia, którego
wnętrze było doskonale widoczne. Był to samiec ubrany w podarty mundur jednej
z wielu ziemskich armii. Kulał nieco na jedną nogę i Tripedus poczuł z miejsca
przypływ współczucia dla rannego. Jeniec nie wyglądał na onieśmielonego
otoczeniem ani rosłymi strażnikami.
   
Wgapiacz przesłał Molitarom myślowe polecenie odejścia. Ci skłonili się i
zniknęli. Tubylec zdumiał się trochę ich odejściem, a jego zaskoczenie wzrosło
jeszcze, gdy z podłogi wyrosło przed nim krzesło i stolik ze stojącą na nim
miską czystej, chłodnej wody i próbkami zdobytych w walce racji żywnościowych.
   
- Usiądź, proszę - powiedział Tripedus. Translator przekazał szept do izolatki
Ziemianina.
   
Ten rozejrzał się gwałtownie, aż w końcu dostrzegł pobłyskujący ekran, który
oddzielał go od przesłuchujących.
   
- Niby dlaczego miałbym to zrobić?
   
Typowa, opryskliwa odpowiedź. Ale czego innego można się spodziewać?
   
- Bo nie ma powodu, abyś stał. Musisz być zmęczony.
   
- Nie jestem zmęczony - warknął tubylec, w końcu jednak usiadł. Z wyraźną ulgą
odciążył ranną nogę.
   
- Teraz nas zobaczysz. Nie przeraź się.
   
Na milczące polecenie Tripedusa Wgapiacz zmienił polaryzację ekranu.
   
Tubylec zareagował spokojnie. Chyba dobrze panował nad emocjami.
   
- Wiesz, kim jesteśmy? - spytał Komendant. Krajowiec skinął głową i przymrużył
oczy. Pewnie reakcja obronna, pomyślał Tripedus.
   
- Jesteście Ampliturami. Nasi przyjaciele pokazali nam wasze zdjęcia.
   
- I pewnie niejedno jeszcze kłamliwie opowiedzieli.
   
- Powinieneś czuć się zaszczycony. Jesteś pierwszym Ziemianinem, którego
spotykamy osobiście.
   
- Naprawdę? No to popatrzcie sobie. - Tubylec rozpostarł ramiona i wyprostował
się na krześle.
   
- Wiemy już wszystko o twojej fizjologii.
   
- Nie boisz się? - spytał Wgapiacz.
   
- Nie.
   
Obaj Ampliturowie czuli, że kłamie. Ale tego też należało oczekiwać. Takie
zachowanie pasowało do bitewnych talentów tych istot.
   
- Nie wyglądacie imponująco - stwierdził tubylec, mierząc gospodarzy
spojrzeniem. - Sądząc po waszej reputacji, można by oczekiwać kogoś
większego.
   
- Wielkość organizmu niczego nie determinuje - stwierdził Wgapiacz.
   
- Może, ale wolałbym bić się z którymś z was, niż z Molitarem. To chyba
najtwardsze towarzystwo, jakie dla was pracuje.
   
- Molitarowie nie pracują dla nas - zaprotestował Tripedus, zmieniając na
chwilę barwę i stając wygodniej. - Oni...
   
- Tak, tak, wiem. Są częścią Wspólnoty. Wszystko jest częścią tego waszego
Celu. - Tubylec odsłonił białe zęby. - Prócz Massudów, S'vanów i ich
przyjaciół. No i nas.
   
- Możecie stać się istotnym elementem Wspólnoty. - Tripedus przysunął się
bliżej do ekranu. - Możecie dostąpić oświecenia, poznać piękno...
   
- Dzięki, ale mamy dość własnego. Wasze nie jest nam potrzebne. Czemu nie
weźmiecie dup w troki i nie wrócicie, skąd was przyniosło?
   
- Podążamy za naszym przeznaczeniem - odparł Komendant, ignorując obraźliwy
ton. - Jeśli S'vanowie przekazali wam choć trochę prawdy, to wiesz, że nie
możemy czynić inaczej.
   
- Tak właśnie was opisali. Ale to nasz świat. Jeśli będziecie dalej pchać się
tu nieproszeni, będziemy musieli was wyrzucić.
   
Tripedus uznał, że tubylec próbuje w ten prymitywny sposób dodać sobie odwagi.
Przecież musi wiedzieć, że jest jeńcem na pokładzie statku, który leci w
podprzestrzeni, musi też wiedzieć, że zapewne już nigdy nie ujrzy swoich.
Takie żarty świadczą o braku poczucia rzeczywistości i skłonności do
przyjmowania irracjonalnych postaw. W walce to przydatne, ale nigdzie poza
nią. Gdy już przyłączy się te istoty do Wspólnoty Celu, przyjdzie pora na
wyleczenie ich umysłów. Zaznają spokoju, o jakim dotąd nie śniły.
   
Obaj Ampliturowie porozumieli się krótko. Probus wybrałby wprawdzie inny
egzemplarz, ale od kogoś i tak trzeba było zacząć. Na razie mieli tylko tego
jednego samca.
   
Wgapiacz sięgnął myślami do mózgu obcego. Działał ostrożnie, z wprawą.
Komendant tylko przyglądał się jego wysiłkom i dzięki temu nie ucierpiał tak
bardzo, jak towarzysz. Gdy próbował później odtworzyć przebieg zdarzeń, udało
mu się to tylko częściowo, przy czym był to bolesny proces.
   
W umyśle tubylca wrzały pod olbrzymim ciśnieniem ślepe emocje, wśród których
najsilniejszą była nienawiść. Gdy Wgapiacz nacisnął powłokę mentalną, cały ten
ładunek eksplodował, zalewając eksperymentatora falą niewypowiedzianego bólu i
strachu, zwierzęcych instynktów skrytych pod pozorami inteligencji.
   
Oczy tubylca rozszerzyły się. Spojrzał na leżącego na boku
Wgapiacza. Amplitur wpadł w stan śpiączki. Macki zwinął ciasno przy ustach,
oczy schował całkowicie w fałdach ciała. Stojący obok Tripedus jeszcze trząsł
się cały, mało co widział i dopiero zaczynał pojmować, że nawałnica
negatywnych emocji ledwie go musnęła.
   
Komendant stał jak sparaliżowany i czekał, aż ból złagodnieje. Sądząc po
reakcji tubylca, był on równie zaskoczony swoimi zdolnościami obrony
mentalnej. Tym straszniejsze było to, co się stało. Tubylcy okazali się ze
wszech miar niebezpieczni. Nie dość, że nieobliczalni, to jeszcze nie
poddający się kontroli.
   
Ziemianin zerknął ze zdumieniem na Tripedusa, aż Komendant zadrżał pod jego
spojrzeniem. Po chwili dotarło do niego, że przecież ta istota nie potrafi
wpływać na cudze umysły jak Ampliturowie.
   
Nieszczęsny Wgapiacz musiał trafić nieoczekiwanie na wrażliwy element systemu
nerwowego Ziemianina, jakiś ośrodek służący obronie mentalnej. Okaz zareagował
instynktownie. Nie mógł tego przewidzieć, bo nigdy nie spotkał się z podobnym
zagrożeniem.
   
Tubylec wyciągnął rękę w kierunku nieprzytomnego Wgapiacza.
   
- Ten sukinsyn próbował dobrać mi się do głowy. Poczułem. - Spojrzał na
Tripedusa. - Tak to robicie, prawda? Mieszacie innym myśli i przerabiacie po
swojemu, by uwierzyli bez reszty w ten wasz Cel. On próbował mnie przekabacić.
Ale nie mógł. Coś go poraziło. - Uśmiechnął się nagle. - Ja go załatwiłem.
   
Jeniec poweselał raptownie.
   
- To znaczy, że nie możecie nas dostać. A jeśli próbujecie, to coś w nas daje
wam takiego łupnia, aż nogami się nakrywacie.
   
Podszedł do ekranu i załomotał weń obiema dłońmi. Tripedus wiedział, że ekranu
nic nie przebije, ale i tak cofnął się odruchowo od tego bezwłosego i
wykrzywionego oblicza. Drzwi celi otworzyły się i wbiegło do niej dwóch
uzbrojonych Molitarów.
   
Tubylec splunął w ich kierunku a potem, całkiem nieoczekiwanie, zaniósł się
śmiechem tak gwałtownym, aż łzy popłynęły mu po policzkach.
   
- Wy biedne, szmaciane skurwysyny, nie możecie nam tego zrobić! Nie możecie
załatwić nas tak samo, jak wszystkich innych! Poczekajcie tylko, aż się ludzie
dowiedzą!
   
Bez ostrzeżenia runął na Molitarów. Przez jedną straszną chwilę Tripodus
myślał, że obcy odczytał jego myśli, ale przecież to było niemożliwe.
Ziemianie nie znali telepatii.
   
Bliższy Molitar strzelił, ałe tubylec uchylił się i ładunek trafił w ekran
dokładnie na wprost Komendanta. Ten drgnął odruchowo i schował słupki oczne.
Nie ucierpiał jednak, ekran potrafił wchłonąć nie takie dawki energii.
   
Ziemianin kopnął strażnika w kolano. Molitar wrzasnął i runął na podłogę. Jego
kompan próbował złapać tubylca prawą ręką i zdzielić lewą, jednak ten w
nieprawdopodobny sposób złożył się prawie w pół, potem wyprostował i niczym
błyskawica dźgnął Molitara w oko. Trysnęła krew i strażnik zwolnił uchwyt.
   
Na wezwanie Komendanta do pokoju wbiegli uzbrojeni Krygolici i Aszreganie.
   
- Zabić go! - wrzasnął w myślach Tripedus. - Zabić zaraz!
   
Niecywilizowane, niegodne i wstydliwe pragnienie. Ale ku zadowoleniu
Komendanta istota padła w końcu, nie potrafiła gołymi dłońmi odbijać wiązek
energii. Gdy rozszedł się dym, na podłodze leżało tylko trochę niegroźnej,
martwej protoplazmy i kilka kości.
   
Tripedus jak mógł najszybciej uciekł z pokoju przesłuchań. Skierował się do
centrali, rozmyślając po drodze nad stosownymi środkami zaradczymi.
   
Można zmobilizować wszystkich żołnierzy i każdy statek i spróbować podbić ten
świat, zanim obrońcy urosną jeszcze bardziej w siłę. Jednak to wystawiłoby
światy Wspólnoty na ataki wroga. Co gorsza, zorganizowana naprędce druga fala
desantu mogłaby ponieść klęskę. Ampliturowie osiągnęli aż tyle wyłącznie
dzięki cierpliwości i starannemu planowaniu.
   
Nie. Najpierw trzeba w pełni zrozumieć nieprzyjaciela. Bezwzględnie konieczne
będą dalsze badania systemu nerwowego tych istot. Inaczej nie da się z nimi
walczyć. Należy zdobyć więcej żywych okazów.
   
Reszta to już zadanie dla bioinżynierów. Ustali się, jak działa mechanizm
obronny i unieszkodliwi się go lub zneutralizuje. Dopiero wtedy będzie można
otworzyć Ziemianom oczy na prawdę Celu i wyrwać to plemię z barbarzyństwa.
Potem będą już szczęśliwi.
   
Pozostali Ampliturowie z początku nie dowierzali Tripedusowi, ale nagrania z
sesji mówiły same za siebie. No i był nieprzytomny Wgapiacz, którego lekarze
wciąż nie mogli docucić.
   
Jeden z dowódców floty przejrzał uważnie wykres fukcji myślowych obcego.
   
- Widzicie ten szczyt aktywności korowej? Co to jest?
   
- Nie wiem - odparł inny czując, że w tym przypadku jego wiedza w zakresie
biologii jest dalece nie wystarczająca.
   
Starszy specjalista w dziedzinie neurologii też niewiele z tego rozumiał.
   
- Jak zaznaczył Tripedus, tubylec był zdumiony i nie podejrzewał, że posiada
tak skuteczny mechanizm obronny. Przejrzałem odczyty i trudno z nimi
dyskutować. Wszyscy obecni byli równie zaskoczeni.
   
- Ale skąd ta zdolność chronienia własnego umysłu, skoro na macierzystej
planecie tych istot nie występuje żadne zagrożenie tego typu? - spytał któryś
z wysokich oficerów.
   
- Ewolucja bywa kapryśna i rozrzutna, ale nie kształtuje cech całkiem
niepotrzebnych. Nie znamy w pełni środowiska tych istot. Biorąc pod uwagę
osobliwość tego świata, nie powinno nas to dziwić aż tak bardzo. Widać
wyraźnie, jak wiele ryzykowaliśmy, podejmując atak bez uprzedniego rozpoznania
przeciwnika. Czy to takie niezwykłe, że płacimy teraz za nadmiar pewności
siebie?
   
- Sytuacja na Ziemi zdaje się obecnie stabilna. Ale długi zastój oznacza
wzrost sił nieprzyjaciela. Czas działa na jego korzyść - powiedział
specjalista od taktyki. - To bezprecedensowa sytuacja i trzeba postępować
nietypowo. Próba zniszczenia całej planety raczej się obecnie nie powiedzie.
Niemniej te istoty mogą w niespotykanym stopniu zagrozić Celowi. Sugeruję
wycofać się z ich świata i dać sobie czas na skuteczne rozwiązanie trudności.
Powiem wprost: zabierzmy stamtąd resztki naszych oddziałów, póki jeszcze
możemy je w większości ocalić.
   
- Ależ to będzie wspaniały prezent dla Gromady - zaprotestował ktoś. - Ich
morale wzrośnie niepomiernie.
   
- Morale to rzecz zmienna - odparł Tripedus. - Nie traćmy poczucia
rzeczywistości. Działajmy zgodnie z tym, co wiemy. Nie spotkaliśmy się jeszcze
z niczym podobnym, ale to nie znaczy jeszcze, że nie będziemy umieli sobie
poradzić. Potrzeba tylko dość czasu i badań. Każdy problem rozwiązuje się tak
samo. - Tripedus zwrócił się w myślach do naczelnego specjalisty od neurologii
obcych. - Czy na podstawie odczytów możesz stwierdzić z całą pewnością, że
tubylec nie zrozumiał, co właściwie się stało, gdy Wgapiacz dotknął jego
umysłu?
   
- Nic nie wskazuje na świadomą reakcję. Jak sam widziałeś, obcy wiedział, co
Wgapiacz zamierza, ale reakcja była czysto instynktowna. Tubylec sam nie znał
jej mechanizmu. To było coś skrytego głęboko pod pokładami jego jaźni.
Najpierw skok aktywności kory mózgowej, potem reszta. Trzeba będzie wyizolować
geny odpowiedzialne za tę reakcję i odpowiednio je przekształcić. Zwykła
chemiczna zagadka. Rozwiązywalna, oczywiście.
   
- Ale jeśli Gromada dowie się o odporności Ziemian na naszą łagodną perswazję,
to sprawy mocno się skomplikują - zauważył taktyk.
   
- Jeśli w ogóle do tego dojdzie. Nawet gdyby tak się stało, i tak damy sobie
radę - zapewnił go Tripedus.
   
- Nie jestem pewien, czy "odporność" jest tu właściwym określeniem -
zastanawiał się głośno neurospecjalista. - To raczej gwałtowna reakcja.
Inkryminowana zdolność ujawniła się dopiero przy próbie sondowania, przedtem
trwała uśpiona. Tak zatem nie ma powodów do paniki. Mając dość czasu
rozwiążemy ten problem. Trzeba będzie zatrudnić nasze najbystrzejsze
umysły...
   
- Ale póki co, nie możemy z nimi skutecznie walczyć - zaznaczył ktoś.
   
Cisnące się wszystkim na czułki pytanie nie zostało głośno wypowiedziane, ale
decyzja i tak zapadła. Przez aklamację.
   
- Wycofamy się z tego systemu - powiedział z napięciem Tripedus. - Najpierw
spróbujemy pozyskać dość okazów do badań. Jeśli się nie uda, poszukamy ich
gdzie indziej lub kiedy indziej. Ponieważ odwrót zostanie przeprowadzony
teraz, kiedy jeszcze nie stoimy w obliczu przegranej, straty, tak militarne
jak i moralne, nie powinny być duże. - To zdanie miało trochę uspokoić coraz
bardziej wzburzonego taktyka. - Gdy Wgapiacz wyzdrowieje, zapewne dostarczy
nam dalszych informacji i pomoże w przyszłych badaniach.
   
- O ile jego umysł nie został trwale uszkodzony - zauważył neurolog i
wszystkim zrobiło się dziwnie nieswojo.
   
- Muszę też wyrazić żal z powodu śmierci jedynego okazu - pomyślał Komendant.
   
- To była reakcja obronna - zaprotestował jeden z naukowców. - Nie mogłeś
przecież od razu wiedzieć, co właściwie się stało ani co może jeszcze
nastąpić. W takich okolicznościach mamy raczej do czynienia z przypadkiem
obrony koniecznej. Dopiero teraz wiemy, że to była instynktowna reakcja. Gdyby
obcy potrafił nią sterować, zaatakowałby cię tak samo jak Wgapiacza.
   
- Dokładnie tak - przyznał Komendant i zakończył spotkanie. Jednak mimo wielu
obowiązków, które już na niego czekały, Tripedus nie przestawał myśleć o owym
przykrym incydencie. Nie potrafił zapomnieć tej jednej chwili przerażenia.


Strona główna
   
Indeks
   





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16
rozdzial& (16)
Rozdział 16 Rozwój społeczny i rozwój osobowości w wieku średnim
rozdział 16 Względność pojęcia czasu
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 16 17 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 16 17 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Rozdział 16 Złącze USB
Rozdział 16
Tom II rozdziały 16 20
Wings of the wicked rozdział 16
17 rozdział 16 yvfz6z3wpvhesr3lt3t2djsx6eaatd7elcjsjqq

więcej podobnych podstron