3 Rozdział II


Rozdział II
Stolica w okresie narastającego
zagrożenia.
Zgodnie z układem podpisanym przez premiera Grabskiego na konferencji w
Spa, rząd brytyjski zaproponował bolszewikom zawarcie rozejmu. Moskwa jednak
odpowiedziała odmownie, deklarując równocześnie gotowość bezpośrednich
rokowań z Polską i oświadczając, że może jej zaproponować granice korzystniejsze
od oferowanych przez państwa zachodnie. Akcja Grabskiego zakończyła się więc
niepowodzeniem, co spowodowało ostatecznie dymisję jego gabinetu. Na
odbywającym się w Belwederze w nocy z 20 na 21 lipca posiedzeniu Rady Obrony
Państwa, postanowiono utworzyć rząd koalicyjny z Wincentym Witosem (PSLPiast)
na czele i Ignacym Daszyńskim (PPS) jako wicepremierem [1].
24 lipca 1920, w dniu ogłoszenia tej nominacji w "Monitorze Polskim", premier
Witos odczytał w Sejmie deklarację nowego gabinetu, na wstępie której zaznaczył,
że do jego utworzenia doprowadziły "zgodny wysiłek stronnictw, reprezentowanych w
tej Wysokiej Izbie" oraz "konieczność współpracy i konsolidacji całego Narodu w
chwili dla państwa tak poważnej", a następnie podkreślił: "Stajemy przed Wysokim
Sejmem jako powołany przez całe przedstawicielstwo Narodu Rząd Obrony
Narodowej. Obejmując władzę w groznej dla ojczyzny chwili, ślubujemy skupić
wszystkie siły dla obrony granic Państwa, całości i niepodległości Rzeczpospolitej.
Gotowi zawsze do zawarcia trwałego, sprawiedliwego i demokratycznego pokoju,
wypisując taki pokój na swoim sztandarze, nie ustąpimy przed żadną grozbą
zgwałcenia prawa narodu polskiego do wolności i zjednoczenia. [...] Rząd wezwie
naród do ofiar, koniecznych dla ratowania i ocalenia Ojczyzny i nie zadowoli się
ofiarnością jedynie jednostek. Od społeczeństwa zaś zażąda mężnej karności,
spokoju i posłuchu, jako gwarancji bezpieczeństwa i warunku zwycięstwa. [...] Naród
nasz stać na to, ażeby się skutecznie obronić i odeprzeć wrogów, skoro istnieje silna
wola i zjednoczenie sił wszystkich" [2].
Utworzenie tego gabinetu pociągnęło za sobą zmiany w składzie Rady Obrony
Państwa. Miejsce Leopolda Skulskiego, który objął tekę spraw wewnętrznych zajął
jego dotychczasowy zastępca Edward Dubanowicz, a zamiast Macieja Rataja,
nowego ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego, członkiem ROP został
zastępujący go Władysław Kiernik [3].
Z Rady Obrony Państwa ustąpił w tym czasie także przywódca Narodowej
Demokracji Roman Dmowski, który pod wpływem niepowodzeń na froncie
wschodnim zażądał przeprowadzenia zmian w Naczelnym Dowództwie i
Ministerstwie Spraw Wojskowych, doprowadzając tym samym do otwartego konfliktu
z Piłsudskim [4].
Sytuacja militarna na północnym odcinku tego frontu stawała się dla Polski coraz
bardziej krytyczna. 14 lipca oddziały armii bolszewickiej, wspomagane przez
jednostki litewskie zdobyły Wilno, a 19 lipca 3 korpus konny Gaja Grodna, wypierając
8 i 10 dywizje polskie za linię Niemna [5].
Ustąpienie sił polskich z planowanych linii obronnych spowodowało, że działania
wojenne zaczęły się przesuwać na obszary etnicznie polskie. Dotychczasowe
sukcesy utwierdziły dowództwo sowieckie w przeświadczeniu, że wojska polskie
utraciły zdolność stawiania dalszego skutecznego oporu. 23 lipca kierujący Frontem
Północno-Zachodnim Michaił Tuchaczewski wydał podległym sobie związkom
operacyjnym dyspozycje, zobowiązujące je do natarcia w kierunku Warszawy i
osiągnięcia do 3 sierpnia linii: Ostrołęka-Ostrów Mazowiecka-Drohiczyn-Biała
Podlaska-Włodawa [6].
Sowieckie plany militarnego opanowania Polski miały też swoje odbicie w sferze
politycznej. Przebywający w Rosji komuniści polscy skupieni wokół będącego jedną z
agend Komitetu Centralnego partii bolszewickiej Biura Polskiego uchwalili na jego
posiedzeniu w dniu 23 lipca, że w zajmowanych przez Armię Czerwoną
miejscowościach polskich będzie się tworzyć komitety rewolucyjne, których głównym
zadaniem ma być powoływanie rad delegatów robotniczych oraz komitetów
fabrycznych i folwarcznych, mających stanowić podstawę przyszłej władzy
proletariackiej. Dla koordynowania tych działań utworzono Tymczasowy Komitet
Rewolucyjny Polski (Polrewkom) pod przewodnictwem Juliana Marchlewskiego.
Prócz niego członkami tego komitetu mianowani zostali: Feliks Kon, Edward
Próchniak, Józef Unszlicht i szef "Czeki" Feliks Dzierżyński [7]. Dalsze plany
komitetu ujawnił w rok pózniej Marchlewski: "Było postanowione, że po wkroczeniu
do Warszawy komitet złoży swą władzę w ręce Partii Komunistycznej Polski, ta
wezwie robotników polskich do wyznaczenia rządu rewolucyjnego, po czym zjazd
delegatów robotniczych i chłopskich utworzy dopiero rządy radzieckie stałe" [8].
Tymczasem pozycja komunistów warszawskich wskutek licznych aresztowań, o
których obszernie informowała stołeczna prasa [9], a także utożsamiania przez
większość robotników komunizmu z kierunkiem popierającym inwazję bolszewicką
na Polskę [10], wyraznie się osłabiła. Okoliczności te doprowadziły do podziałów
wewnątrz KPRP na tle określenia najbliższych zadań partii i jej stanowiska wobec
sytuacji na froncie. W tajnym raporcie policyjnym z 22 lipca czytamy, że "jakkolwiek
urzędownie komuniści polscy prowadzą politykę "sowiecką", to jednakże w
rzeczywistości chodzi im o to, aby do steru w Polsce doszła P.P.S., któraby -
zdaniem komunistów ogłosiła amnestję powszechną dla więzniów politycznych i
zniosłaby (po zawarciu pokoju) stany wyjątkowe w Polsce. O jakiejś jednolitej,
konsekwentnej polityce komunistów polskich nie może być mowy. Pewien odłam
komunistów, rozgoryczony represjami władz, pragnąłby wejścia do Polski
bolszewików przede wszystkim dlatego, aby zawarować sobie bezpieczeństwo
osobiste pod osłoną komuny moskiewskiej. Niewątpliwie, gdyby komuniści polscy
czuli się na siłach rozpoczęliby akcję zamachową, aby na tyłach wojsk polskich
wywołać zamęt, a bodaj i rewolucję. Jednakże faktem jest, że na siłach się nie czują.
W poczuciu swej bezsilności politycznej prowadzą politykę na dwa fronty: z jednej
strony starają się nawiązać jakieś porozumienie z P.P.S., z drugiej strony zaś w
odezwach swoich komuniści polscy pragną kontynuować politykę dawniejszą swej
partii. Wogóle komuniści warszawscy liczą się z dyrektywami otrzymywanemi z
Moskwy" [11].
Dyrektywy te zalecały zapewne prowadzenie działalności dywersyjnej w stolicy,
gdyż warszawska organizacja KPRP usilnie dążyła w tych dniach do wywołania
paniki i niepokojów w mieście, rozsiewając pogłoski o planowanych rzekomo
zamachach na najwyższe władze państwowe [12], rozrzucając w dzielnicach
robotniczych ulotki nawołujące do obalenia rządu koalicyjnego i rewolucji socjalnej
[13], a także rozwinęła szeroką akcję propagandową przeciw poborowi i zaciągowi
ochotniczemu [14].
Agitacja za wstępowaniem do Armii Ochotniczej, prowadzona przez władze,
legalne partie polityczne i stowarzyszenia społeczne przyćmiła antypolskie działania
komunistów, obce większości patriotycznie nastawionej ludności Warszawy. Prócz
rozwijania intensywnej akcji propagandowej stołeczne organizacje polityczne i
obywatelskie przyjmowały również ochotników w 15 biurach werbunkowych na
terenie miasta. Wyniki działalności tych biur do 23 lipca przedstawia raport Oddziału
II Sztabu Dowództwa Okręgu Generalnego Warszawa. Według tych danych
najwięcej ochotników zgłosiło się do biura werbunkowego Narodowej Partii
Robotniczej (1100), następnie do biura Ligi Akademickiej Obrony Państwa (1077),
biura pułku "Jazdy Rycerstwa Polskiego" im. Naczelnika Państwa (1054), biura
"Sokoła" (754), biura werbunkowego przy Stowarzyszeniu Technicznym (404), biura
PPS (300). Biura te łącznie z pozostałymi, prowadzonymi przez Stowarzyszenie
Samopomocy Społecznej, Polski Biały Krzyż, Towarzystwo "Rozwój", Straż Kresową,
Stowarzyszenie Robotników Chrześcijan, Oddział Jazdy Ochotniczej majora
Jaworskiego, Stowarzyszenia Kupców Polskich, Żeglugę Polską i Związki
Artystyczne dostarczyły ogółem 4441 ochotników, w tym wiele kobiet do służby w
Ochotniczej Legii Kobiet [15].
Organizacja ta utworzona w marcu 1920 roku przez Ministerstwo Spraw
Wojskowych, miała na celu przygotowanie kadr kobiecych do wojskowych służb
pomocniczych. Przeciąganie się wojny spowodowało konieczność wycofania z biur
oficerów i podoficerów, potrzebnych do szkolenia rosnącej wciąż liczby rekrutów i
ochotników. Miejsce ich, nie tylko w kancelariach, ale również w kwatermistrzostwie i
w służbach sanitarnych zaczęły po zaprzysiężeniu i odpowiednim przeszkoleniu
zajmować członkinie Ochotniczej Legii Kobiet [16]. Wykorzystywane także coraz
częściej do służby wartowniczej, legionistki z OLK odbywały ćwiczenia z musztry i
posługiwania się bronią na Agrykoli [17].
Z warszawskich ochotników zakwalifikowanych do służby frontowej tworzono
bataliony, które następnie łączono w pułki organizowane, z powodu braku kadry
oficerskiej, przy jednostkach armii stałej [18]. Pułki ochotnicze otrzymywały numery
tego pułku, przy którego batalionie zapasowym były formowane, z dodaniem liczby
200 [19]. Elitę ochotniczą Warszawy zgromadził przede wszystkim 201 pułk piechoty,
w skład którego weszły zwarte grupy studenckie, uczniowskie, harcerskie, strażackie
i kluby sportowe. Blizniaczy 205 pułk piechoty im. Jana Kilińskiego, dzięki swemu
patronowi zdobył sobie sympatię i opiekę warszawskiego Cechu Szewców, co w
czasach niedostatku obuwia, było dla piechurów niezwykle korzystne [20]. Stołeczny
rodowód miały też 211 pułk ułanów oraz 236 pułk piechoty im. Weteranów Powstania
Styczniowego, którego kapelanem był ksiądz Ignacy Skorupka [21].
26 lipca na 10 posiedzeniu Rady Obrony Państwa, wobec pogarszającej się
sytuacji militarnej na froncie północno-wschodnim, po raz pierwszy poświęcono
więcej miejsca sprawie obrony stolicy. W trakcie tych obrad wicepremier Ignacy
Daszyński zreferował także przebieg rozmów z przybyłą poprzedniego dnia do
Warszawy specjalną misją wojskowo-dyplomatyczną, wysłaną do Polski przez Radę
Najwyższą. W skład jej wchodzili m.in. szef Sztabu Generalnego Rady Wojennej
Ententy gen. Maxime Weygand i ambasador brytyjski w Berlinie lord Edgar Vincent
d'Abernon [22].
Lord d'Abernon w swej znanej książce Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach
świata pod Warszawą 1920 r., zawierającej poszerzone komentarzem zapiski
poczynione podczas pobytu w Polsce, nazajutrz po przyjezdzie zanotował:
"Warszawa, 26 lipca 1920 roku. [...] Nie przestaję zdumiewać się nad brakiem paniki
i nad brakiem jakichkolwiek oznak zaniepokojenia. Linja bolszewickiego frontu
znajduje się nie dalej, jak o 100 mil ang. od Warszawy. Gdyby Rząd Polski
zorganizował metodyczny system obrony przed atakiem bolszewików od strony
północnej, możnaby jeszcze wówczas rozumieć spokojny wygląd pełnych otuchy
mieszkańców, ponieważ jednak najlepsze oddziały odesłane zostały na południe do
obrony Lwowa, Warszawa pozostawiona jest bez dostatecznej osłony" [23].
Opisany tu spokój warszawiaków nie udzielił się jednak żołnierzom, którzy udając
się na front lub z niego wracając, znalezli się w tych dniach na stołecznych dworcach
kolejowych i w ich okolicach. Przebywająca tam ludność żydowska, często narażona
była na ataki ze strony poruszających się bez dowódcy, małych grupek żołnierzy.
Począwszy od obcinania brody i pejsów, rabowania bagażu podręcznego i odzieży,
poprzez pobicia, próby gwałtów małoletnich dziewczynek, a skończywszy na
napadach na sklepy i warsztaty żydowskie, wszystkie te ekscesy spotykały się na
ogół z obojętnością ze strony policji i żandarmerii wojskowej [24].
Zdarzenia te, o których donosiła obficie warszawska prasa żargonowa, wywołały
przygnębienie mieszkańców stolicy wyznania mojżeszowego [25], a także zastój w
handlu żydowskim, spowodowany obawą kupców przed wyjazdem na prowincję [26].
Zaistniała sytuacja zmusiła Ministerstwo Spraw Wojskowych do podjęcia
stanowczych kroków dla jej szybkiego uzdrowienia. 31 lipca prasa warszawska
opublikowała rozkaz szefa tego resortu, gen. Józefa Leśniewskiego, który stwierdził:
"Ustawicznie jeszcze powtarzają się ekscesy antyżydowskie na kolejach i dworcach,
przybierając większe rozmiary w formie gwałtów, połączonych ze znęcaniem nad
starymi często ludzmi, i wykazując brak dyscypliny i poczucia honoru żołnierza
polskiego z jednej strony, a z drugiej przynosząc niepowetowane szkody naszej
polityce zagranicznej w obecnej chwili, fakta takie bowiem, ogłaszane natychmiast,
zazwyczaj w przesadnej formie, zagranicą, ściągają z pewną słusznością na nas
zarzut nietolerancji, barbarzyństwa i braku cywilizacji" [27], a następnie podkreślił:
"Tak żołnierzom, jak i podoficerom nie wolno opuszczać osiągniętej podczas podróży
stacji i wydalać się poza obręb tejże. [...] Dowódcy dworców zwracać będą każdemu
komendantowi transportu uwagę na niniejszy rozkaz, a w razie zdarzenia się
wybryków, przeciwdziałać im wszelkimi środkami, jakie mają do dyspozycji. [...]
Wszelkie wybryki muszą być surowo karane. Oficerów zaś, tolerujących ekscesy
antyżydowskie, należy pociągnąć do surowej odpowiedzialności, nie cofając się
nawet przed najdalej idącymi konsekwencjami. Za czynny udział w ekscesach,
względem winnych będą zastosowane kary dyscyplinarne i sądowe, w wypadkach
dopuszczania się cięższych obrażeń cielesnych lub dokonania rabunku, gwałtu,
podpalenia itd. winni będą karani przez sądy dorazne. Oficerów, przypatrujących się
bezczynnie znęcaniu się żołnierzy nad bezbronnymi żydami, nie uważam za godnych
noszenia munduru oficera polskiego" [28].
Ekscesy antysemickie prowokowane były przez skrajnie nacjonalistyczne
elementy skupione wokół Ligi Antybolszewickiej. Na licznie organizowanych w tym
czasie w stolicy wiecach Liga podkreślała, że bezpieczeństwo państwa zagrożone
jest "obecnością na wybitnych stanowiskach urzędowych, zarówno cywilnych jak i
wojskowych żywiołów nie budzących zaufania pod względem narodowym" [29].
Podobne hasła, domagające się narodowościowej regulacji kadr kierowniczych w
wojsku i aparacie państwowym, powtarzano również na warszawskich wiecach
Związku Ludowo-Narodowego. W atmosferze tych żądań w Ministerstwie Spraw
Wojskowych podjęto decyzję o utworzeniu w Jabłonnie pod Warszawą obozu
internowania dla tzw. elementów antypaństwowych [30]. Wśród internowanych
znalazło się wielu przedstawicieli inteligencji żydowskiej - dziennikarzy i aktorów,
posądzanych, poniekąd słusznie, o probolszewickie sympatie [31].
27 lipca w wyniku błędu dowodzącego I armią gen. Romera, dostała się w ręce
bolszewików twierdza Osowiec, zamykająca jedno z nielicznych przejść przez pasmo
niedostępnych bagien nadbiebrzańskich. Wycofane z niej przez Romera oddziały,
mające bronić Białegostoku, opuściły to miasto wraz z resztą ewakuujących się
jednostek polskich w nocy z 27 na 28 lipca. 28 lipca rozpoczął się odwrót wojsk
Frontu Północno-Wschodniego na nową linię obrony, opartą na Bugu i Narwi [32].
Tego samego dnia Ministerstwo Spraw Wojskowych wezwało do Warszawy gen.
Franciszka Latinika, przedstawiciela rządu przy międzysojuszniczej komisji
plebiscytowej w Cieszynie. Nazajutrz po przyjezdzie Latinik, ku swemu zaskoczeniu
dowiedział się o mianowaniu go gubernatorem Warszawy z prawami dowódcy armii,
dla przygotowania obrony przedmościa Warszawa-Modlin-Zegrze [33]. Nie znając
zapewne tych kroków, warszawiacy nie zdawali sobie jeszcze sprawy z możliwości
bezpośredniego zagrożenia miasta. Oto jak ono wyglądało pod koniec lipca 1920
roku w malowniczym opisie publicysty "Przeglądu Wieczornego": "Na front! Na front!
krzyczy dziś w stolicy każdy węgieł uliczny, każda bielsza przestrzeń muru. Biją w
oczy wielkie płachty afiszów, barwne drukiem i świetne nieraz w ruchu, żywe plakaty
agitacyjne.
Warszawa drgnęła. Warszawa spogląda czujnie na wschód i czując grozne
niebezpieczeństwo, organizuje się, zgłasza się do wojska, stara się za wszelką cenę
pomódz żołnierzowi na froncie. Nastrój Syreniego grodu spoważniał. Nie słyszy się
już muzyki i kapeli w lokalach publicznych, kawiarnie i cukiernie nie tak przepełnione
jak dawniej, w alejach i parkach coraz więcej samotnych kobiet, coraz mniej
mężczyzn w wieku poborowym.
A wygląd ulic warszawskich dziś dziwnie marsowy i wojenny. Co chwila krążą po
mieście silne oddziały wojska, maszerują na front kompanie marszowe z kwieciem
pożegnaniem w lufach karabinów, z głuchym łoskotem dudnią działa dywizjonów
artylerii, która udaje się również na wschód.
Tłumy uliczne spoglądają z dumą na przemarsz rezerw idących w bój.
Wyekwipowani doskonale, zdrowi, mocni w postawie nasi bohaterowie idą poważni,
świadomi celu dla jakiego idą przelewać krew. [...]
I rośnie wiara w tłumie, mimo, że wieści z frontu wciąż jeszcze nie wesołe, a walki
ciężkie i wytężające trwają bez przerwy.
A oto idą nowe szeregi dziarskiej młodzi. Sami gołowąsi chłopcy w mundurach
skautów i studentów. To ochotnicy. Biało-amarantowa kokarda na czapce, ogorzałe
młodziutkie twarze, krok doskonały postawa zgrabna to jutrzejsi bohaterowie na
froncie. [...]
Miasto spogląda na tę młodz z miłością i rozrzewnieniem. Ci, co jeszcze nie
zgłosili się na ochotnika, pochylają głowy ku ziemi. [...] Kto nie chciał pójść, tego
częste kontrole wojskowe prześladują na ulicy i uprzykrzają życie w cywilu" [34].
Podobne kontrole, zapewne w dobrej wierze, ale bez odpowiednich uprawnień,
przeprowadzały w tych dniach na ulicach Warszawy członkinie Towarzystwa
"Rozwój", wywołując często protesty legitymowanych przechodniów kończące się
ulicznymi awanturami [35]. Nieco inny charakter miała akcja Ligi Młodzieży Polskiej,
której lotne komisje członkowskie obchodziły wszystkie stołeczne restauracje i sale
taneczne żądając, aby wobec powagi chwili zaniechano prezentacji programów
rozrywkowych [36]. Staraniom tym stało się zadość już 29 lipca, kiedy to Ministerstwo
Spraw Wojskowych wydało rozporządzenie zawieszające funkcjonowanie kabaretów
i sal tańca, a mieszkańcy stolicy po raz pierwszy odczuli ograniczenia związane
bezpośrednio ze zbliżaniem się frontu [37]. Godną uwagi historyka ciekawostką było
w tych dniach wystawienie w Zachęcie na licytację obrazu pt. "Lech", ofiarowanego
na Fundusz Obrony Państwa Polskiego przez autora Eligiusza Niewiadomskiego,
pózniejszego zabójcę prezydenta Narutowicza [38].
Pomimo opisanego wyżej entuzjazmu i nowych inicjatyw obywatelskich, pojawiały
się pod koniec lipca w stołecznej prasie różnych odcieni politycznych, artykuły
krytykujące postawę warszawiaków w obliczu rosnącego zagrożenia miasta. Z
pozycji radykalnego socjalisty, swą pełną ideologicznych uprzedzeń opinię
przedstawił w "Robotniku" 31 lipca Jan Maurycy Borski: "Warszawa dzisiejsza,
miasto skondensowanej bezmyślności, zaniku wszelkich potrzeb duchowych i
wszelkiej twórczości, miasto nałogowego lenistwa i rozwydrzonej wprost filantropii
(arystokratyczna forma lenistwa), miasto wiecznych uroczystości, bankietów
pochodów i pochodzików; miasto nad którym rządy dusz sprawują wszechwładnie
kościół i bożnica; miasto przeżarte do szpiku kości gangreną wszelkich wyznań,
żerującego na ludzkiej głupocie i namiętnościach tłumu; miasto opojów i głodomorów;
miasto - schronisko dla białogwardyjskich uciekinierów i tułającej się bezdomnie
kontrrewolucji.
Dziś w godzinie próby i niebezpieczeństwa, trzeba uświadomić sobie, że stolica
jest i być musi głową i sercem narodu, barometrem uczuć i energii narodowej.
Spójrzcie dookoła siebie, przyjrzyjcie się rozbawionej i hulaszczej Warszawie,
porównajcie, kto najwięcej woła i krzyczy o ojczyznie - a kto jej najwięcej poświęca.
Kto wypełnia szeregi armii regularnej i ochotniczej? Robotnik, akademik, uczeń,
chłop. Kto przepełnia restauracje i kinematografy, kto okopuje się na froncie
wewnętrznym, kto obsiadł komitety i komiteciki? Klasy posiadające i używające,
damy i damulki. [...] Jakże kraj cały może się obronić na zewnątrz, jeśli duch stolicy
zdaje się być bezbronny wobec toczącej ją niemrawości, niewiary i zepsucia od
wewnątrz?" [39].
Tej przesadnej krytyki nie podzielał przeciwnik polityczny Borskiego, blisko
związany z ruchem narodowym Stanisław Stroński, który tak pisał 30 lipca na łamach
"Rzeczypospolitej": "Warszawa o własnej obronie dotychczas nie myśli. Front
frontem, a spokojne miasto spokojnem miastem. Nie nasza rzecz brać się do jakichś
walk. Ludność stolicy myśli co najwyżej o tem, czy bolszewicy przyjdą do Warszawy.
A nie myśli się o tem, co ma ona zrobić, gdy bolszewicy przyjdą pod Warszawę, aby
nie dostali się do Warszawy.
I to jest niedobrze.
Być może, że wojska czerwone nie zdołają zbliżyć się na dobre do Warszawy.
Ale być także może, że zdołają. Jeżeli zgóry będziemy liczyli się z tem, że mogą one
stanąć blisko miasta i nacierać na samo miasto, zachowamy się w tej chwili zupełnie
inaczej niż w razie zaskoczenia przez wypadki. Przygotowani na opór, będziemy
zwartem i jakąś ludzką godnością zaznaczonem jestestwem. Zaskoczeni, pójdziemy
w marną i sromotną rozsypkę, jak trzoda.
A zresztą trzeba i z tem się liczyć, że w mieście naszem są ostatecznie pewne
siły , przeciwne ogółowi i nawet nie wzdragające się wcale na myśl o nadejściu
bolszewików. W Warszawie miękkiej, niewojennej, bezradnej i bezczynnej, garstka
takich żywiołów dobrze zgranych i jako-tako zuchwałych może zapanować nad
wszystkiem. W Warszawie, gotującej się do obrony, nie tylko dla tamtych żywiołów
nie będzie pola, ale wogóle wysuną się na czoło siły co lepsze, co zdrowsze, co
tęższe. I będzie w mieście porządek i pogotowie ogółu, uniemożliwiające jakiekolwiek
zamysły grupek, dążących do przewrotu.
Warszawa, stolica i serce kraju, powinna stać dla zmordowanego frontu
zbiornikiem sił i pokrzepienia" [40].
Tymczasem mieszkańcy Warszawy, na przełomie lipca i sierpnia zajęci byli
bardziej przyziemnymi problemami. Otóż, w związku z pogarszaniem się sytuacji na
froncie miasto zaczynało mieć kłopoty z zaopatrzeniem w żywność. yródła i
potencjalne konsekwencje takiego stanu rzeczy analizuje tajny raport policyjny z 30
lipca: "Przybliżanie się frontu bojowego do stolicy kraju, może przyczynić się do tego,
iż wieś przestanie aprowizować Warszawę. Jest stałym objawem, że chłopstwo w
chwilach mniej lub więcej krytycznych reaguje w ten sposób, że wstrzymuje wszelki
dowóz produktów żywnościowych do miast i wzdraga się przed przyjmowaniem
papierowej waluty.
Przyczynia to się w pierwszym rzędzie do deprecjacji waluty i wywołuje popłoch
na rynkach towarowych. Artykuły żywnościowe literalnie znikają ze sklepów,
drożyzna dochodzi do fantastycznych rozmiarów. [...] Prąd zwyżkowy na rynku
artykułów żywnościowych rozpoczyna się już w chwili obecnej, a włościanie z
podmiejskich wsi agitują, iż bolszewicy zbliżają się coraz bardziej do wnętrza kraju [i]
marka polska niebawem straci wartość, a więc jest rzeczą niewskazaną
wyprzedawać za bezwartościowe papiery artykuły żywnościowe, które po przyjściu
bolszewików byłyby niezbędne dla samej wsi.
To też dowóz produktów żywnościowych już w dniu dzisiejszym zmniejszył się.
Roboty fortyfikacyjne dookoła Warszawy prowadzone są zródłem, czyniących
popłoch plotek, iż oto bolszewicy są niedaleko Warszawy i t.d.
Kierownicy ruchu pepeesowego w Warszawie, sądzą, że P.P.S. dopóty będzie
mogła panować nad masami robotniczemi, dopóki orgja zwyżkowa na artykuły
pierwszej potrzeby nie rozpocznie się. Gdyby to się jednak stało, pomimo groznej
chwili rozpoczęła by się ofensywa strejkowa i wówczas P.P.S. przelicytowaną by
została przez komunistów" [41].
Niestety prognozy te sprawdziły się. 1 sierpnia Warszawa dowiedziała się o
upadku Brześcia, twierdzy, która broniona być miała za wszelką cenę, a mimo
uspokajających komunikatów Sztabu Generalnego szybko rozeszły się pogłoski o
wycofywaniu się wojsk polskich z linii Bugu. Nie było już wątpliwości, że Warszawa
jest celem ofensywy armii bolszewickiej [42]. Reakcja rynku była natychmiastowa i
już 2 sierpnia prasa warszawska poinformowała o 100 % wzroście cen w stolicy na
produkty rolne i ich przetwory [43]. Wywołało to od razu znaczne zwiększenie popytu
na te artykuły, czemu starano się przeciwdziałać na łamach prasy: "Publiczność
wykupuje w sklepach spożywczych większemi partjami takie produkty jak, chleb,
mąka, kasza i t.p. Naturalnie, że to niepomiernie wpływa na podniesienie się i tak
wygórowanych cen, a sami sobie w ten sposób szkodzimy. Należy powstrzymać ten
bezmyślny i nieuzasadniony niczym pęd!" [44]. Nie dotyczyło to napojów
alkoholowych, których sprzedaży (z wyjątkiem piwa) zabronił już 1 sierpnia pod karą
bardzo wysokiej grzywny lub aresztu komisarz rządu na m.st. Warszawę Franciszek
Anusz [45].
Zbliżanie się frontu do Warszawy spowodowało, że niektóre jej sfery zaczęła
ogarniać panika. Ilość wydawanych w tych dniach w stolicy paszportów
zagranicznych znacznie wzrosła, głównie za sprawą przedstawicieli bogatej
finansjery i arystokracji. Zachowanie to tak skomentował tygodnik "Rząd i Wojsko":
"Pasporty należało by im wydawać, ale jednocześnie w sejmie przeprowadzić prawo
o tego rodzaju emigrantach, prawo wzorowane na odpowiednich ustawach W.
Rewolucji francuskiej. Majątki emigrantów takich ulegały wtedy we Francji
konfiskacie" [46].
Nie tylko zresztą najzamożniejsi mieszkańcy Warszawy wyrazili w tych dniach
chęć opuszczenia kraju. Pierwsze dni sierpnia 1920 roku na długo zapamiętali
zapewne pracownicy konsulatu Stanów Zjednoczonych przy ul. Jasnej. Gromadzące
się przed nim tysiące Żydów z przewagą kobiet, oczekujących na wizę wyjazdową do
USA, usiłowały wtargnąć do budynku konsulatu, a do rozpędzenia zbiegowiska i
utrzymania porządku musiano wzywać wojsko. Dla opanowania sytuacji Komitet
Amerykańsko-Żydowski, opiekujący się tymi kandydatami na emigrantów musiał
ogłosić w prasie, że "jeżeli dotychczasowe sceny będą się powtarzały, a żydówki
będą wszczynały skandale wdzierając się do pokojów, to komitet zmuszony będzie
wezwać pomocy policji, albo zamknąć biuro, wydające numery kolejne" [47]. O skali
żydowskiego wychodzstwa tego okresu niech świadczy liczba owych numerów,
których wydawano dziennie 250. [48]
Zjawiska te wywoływały niepokój w środowisku robotniczym, największej grupie
społecznej ówczesnej Warszawy. Na początku sierpnia Robotnicy dzielnicy wolskiej i
mirowskiej, zrzeszeni w Narodowej Partii Robotniczej uchwalili zwrócić się do rządu
RP:
"1) Aby przedsięwziął środki zapobiegawcze przeciw grożącej nowej, większej
jeszcze niż dotychczas, fali drożyznianej,
2) aby przedsięwziął odpowiednie środki celem niewypuszczenia z kraju pieniędzy i
kosztowności, wywożonych masowo obecnie
przez tych co zgromadzili je, spekulując na nędzy ludu
polskiego,
3) aby majątki tych co uciekają z kraju, a są w latach poboru wojskowego były
konfiskowane bezwzględnie, [...]
6) aby uprzystępnić dla wszystkich przedstawienia w teatrach i kinematografach i
grać tylko takie sztuki, które podnoszą ducha w narodzie. Wzywamy wszystkie
organizacje robotnicze do podobnych uchwał i nacisku na władze o wprowadzenie
ich w czyn natychmiast" [49].
Rozwój wydarzeń na froncie północno-wschodnim oraz możliwość uderzenia od
południa na flankę armii polskiej, które mogło udaremnić rozwinięcie polskiej
ofensywy na północy, zmusiły Naczelne Dowództwo do próby powstrzymania,
niepokonanej dotychczas 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego. 3 sierpnia w wyniku
frontalnego uderzenia 18 dywizja piechoty zdobyła Brody, zadając konnicy
Budionnego dotkliwe straty i zmuszając ją do odwrotu [50].
Niestety upadek Brześcia i utrata Aomży w nocy z 2 na 3 sierpnia nie pozwoliły
wyzyskać tego sukcesu, a zwycięskie oddziały polskie zostały wezwane przez
Naczelnego Wodza do odwrotu. Znaczna ich część miała się niezwłocznie udać na
główny obszar działań wojennych, to znaczy pod Warszawę [51].
Wiadomości z frontu szybko dotarły do stolicy. 4 sierpnia na posiedzeniu CKW
PPS postanowiono powołać do życia Robotniczy Komitet Obrony Warszawy, z
Tomaszem Arciszewskim jako przewodniczącym [52], który równocześnie na
posiedzeniu Rady Miejskiej m.st. Warszawy, w imieniu klubu radnych PPS ostro
sprzeciwił się udziałowi władz miejskich w Straży Obywatelskiej, jako instytucji
powołanej przez "żywioły reakcyjne" [53]. "Celem R.K.O.W. - według tajnego
komunikatu MSWojsk. - było wyzyskanie rozbudzonych w masach proletarjatu
warszawskiego uczuć patrjotycznych dla obrony zagrożonej stolicy. Jednocześnie
miano na oku cel polityczny: zapanowanie w chwili decydującej nad masą robotniczą,
zademonstrowanie i umocnienie swych wpływów na tę masę, nakoniec, przez
utworzenie uzbrojonych kadrów robotniczych, uświadomienie robotnika
pepesowskiego, że stanowi on siłę, której w niedalekiej przyszłości przypaść może w
udziale odegranie roli czynnika rewolucyjnego" [54]. RKOW składał się
następujących wydziałów: propagandy, wojskowego posiadającego sekcję sanitarną,
opieki nad żołnierzami i ich rodzinami, prasowego oraz finansowego [55].
Działający w stolicy Wydział Wojskowy PPS został przemianowany na Wydział
Wojskowy Robotniczego Komitetu Obrony Warszawy i 5 sierpnia rozpoczął
werbunek ochotników do 1 Robotniczego Pułku Obrony Warszawy, którego
organizatorem był radny Rajmund Jaworowski. W 6 utworzonych w Warszawie
biurach werbunkowych zgłosiło się do końca miesiąca 1624 chętnych do tego pułku,
który w drugiej połowie sierpnia po zwolnieniu ochotników nie podlegających
poborowi już jako 202 pułk piechoty wysłano na front [56].
Równie szybko jak PPS na doniesienia z frontu zareagowały władze miejskie,
które 4 sierpnia wydały odezwę "Do obywateli m. stoł. Warszawy", w której czytamy:
"W ciężkiej chwili, przeżywanej obecnie przez naród polski, na każdym obywatelu
ciąży obowiązek bronienia narodu, państwa i stolicy. Wszyscy, którzy nie mogą
stanąć w szeregach armji, winni wstąpić do Straży Obywatelskiej, aby liczną i zwartą
organizacją dopomódz do obrony miasta. Wzywamy obywateli do spełnienia tego
zaszczytnego obowiązku" [57]. Równocześnie na wniosek prezesa Koła Narodowego
(61 mandatów na 120 ogółem) [58] radnego Czesława Brzezińskiego zwołano
nadzwyczajne posiedzenie Rady Miejskiej, na którym domagał się on utworzenia
przez Radę Komitetu Obrony Miasta [59].
"Inicjatywa ta spotkała się ze zdecydowaną opozycją - wspomina ówczesny
wiceprezydent Warszawy i członek Rady Miejskiej Artur Śliwiński - a część radnych
przyjęła ją nawet z najwyższą nieufnością. Wszyscy przed czterema tygodniami
zgodzili się na stworzenie gwardji municypalnej (Straży Obywatelskiej - przyp. A.S.) i
wszystkie kluby radzieckie zgodnie wypowiedziały się za tem, by władze miejskie
wzięły czynny udział w obronie stolicy. Więc nie sprawa sama była powodem
sprzeciwów. Przyczyny tej nieufności leżały głębiej: Rada Miejska była tylko wiernem
odbiciem strasznej rozterki, jaka w owych ciężkich dla narodu dniach próby dzieliła
rozdarte na zwalczające się obozy społeczeństwo. W najnieprzyjazniejszych dla
sprawy nastrojach rozpoczęły się obrady. Dyskusja ciągnęła się długo i burzliwie. W
atmosferze wielkiego podniecenia padały słowa ostre, namiętne, gwałtowne. [...]
Zarządzona przerwa uspokoiła wzburzone namiętności, a narady klubów radzieckich
miały ton pojednawczy. Zaczęły się pertraktacje, aż wreszcie koło 1-ej w nocy
uzgodniono zgłoszony przez radnego Brzezińskiego wniosek" [60]. Rada Miejska
jednomyślnie uchwaliła: "Wybrać Radę Obrony Stolicy w składzie 15 osób, w celu
skoordynowania działalności ludności miasta, oraz wykonania świadczeń i zarządzeń
na rzecz wojska i obrony kraju" [61].
Prezesem ROS wybrany został wiceprezydent Warszawy Artur Śliwiński,
skarbnikiem prezydent miasta Piotr Drzewiecki a sekretarzem generalnym radny
Czesław Brzeziński. Następnego dnia ROS wydała odezwę do mieszkańców stolicy,
w której czytamy m.in.: "Wojska nasze bohatersko odpierają nawałę bolszewicką.
Gdyby się przecież zdarzyło, że wróg stanąłby pod murami stolicy, to tu w okopach
pod Warszawą czeka go ostateczna, śmiertelna rozprawa. Tu nasza lub wroga
naszego mogiła!
Obywatele! Rada miasta stoł. Warszawy powołała wczoraj do życia Radę Obrony
Stolicy, by zjednoczyć rozproszone wysiłki społeczeństwa i dopomódz naszym
żołnierzom do spełnienia największego z zadań, jakie Polska miała kiedykolwiek
przed sobą.
Rada Obrony Stolicy wskaże niebawem środki, których się chwycić musimy, by
odpowiedzieć zadaniom chwili, a tymczasem wzywa lud Warszawy, by broniąc swej
wolności, swego życia i życia swoich rodzin, zaciągał się do idących na pole walki
szeregów, lub też szedł pełnić służbę, powiększając środki obronne rodzinnego
miasta, tego serca i mózgu Polski.
Niechże ład i powaga panują w stolicy, niech wzmaga się zapał do walki, a
poczucie niebezpieczeństwa niechaj zjednoczy we wspólnym wysiłku wszystkie
serca i ręce, gotowe na usługi świętej sprawy wolności" [62].
5 sierpnia Ministerstwo Spraw Wojskowych w porozumieniu z PPS [63], która
rozpoczęła już werbunek do organizowanego w Pruszkowie 1 Robotniczego Pułku
Obrony Warszawy, wydało komunikat o zasadach tworzenia ochotniczych oddziałów
"Obrony Warszawy". Czytamy w nim m.in.:
"1) Do ochotniczych oddziałów "Obrony Warszawy" mogą być przyjmowani
obywatele państwa polskiego w wieku od lat 17, których na podstawie odpowiednich
ustaw, wzgl. zarządzeń wykonawczych do nich nie obowiązuje obowiązkowa służba
wojskowa oraz ci poborowi, którzy otrzymali odroczenia służby wojskowej.
Zaciągnięci już, jako ochotnicy do A.O., oraz osoby, pełniące obowiązki związane
z bezpieczeństwem stolicy nie mogą być przyjmowane do oddziałów Obrony
Warszawy.
2) Ochotnicy, zgłaszający się do oddziałów Obrony Warszawy zobowiązują się, przez
sam fakt zarejestrowania ich, do służby wojskowej na czas zagrożenia stolicy;
moment ustania zagrożenia stolicy ustali Ministerstwo Spraw Wojskowych.
3) Z chwilą zarejestrowania, ochotnik podlega bezwzględnie rozkazom władz
wojskowych, nakazującym zgłoszenie się do oddziału, wzgl. na ćwiczenia, lub
miejsce alarmowe. [...]
7) Oddziały Obrony Warszawy mogą być użyte do czynnej akcji w promieniu 50 km
od stolicy" [64].
Formacją, która poszerzyła wkrótce oddziały "Obrony Warszawy" były, powołane
przez ROS, Bataliony Ochotnicze Obrony Warszawy, a wydana 7 sierpnia odezwa
ROS apelowała o wstępowanie do nich takimi słowami: "Obywatele, zapisujcie się do
bataljonów ochotniczych. Zapisujcie się natychmiast, bo być może, iż niewiele
pozostało czasu, by wyćwiczyć szeregi, by z bronią w ręku stanąć obok regularnego
żołnierza i powitać wroga, jak lud Warszawy, spadkobierca najpiękniejszych tradycji
stolicy, powitać powinien najezdzcę. Tylko tchórze lub zdrajcy czekać będą
bezczynnie na zbliżenie się wroga. [...] Ludu Warszawy. W twej piersi płonie ogień, z
którego, gdy zechcesz, wykrzeszesz pioruny dla wroga. Uzbrój swe serce i ramię, a
jarzmo hańbiącej niewoli na jedną chwilę zagrażać nie będzie Warszawie" [65].
Tego samego dnia zorganizowane w 24 punktach miasta biura werbunkowe
rozpoczęły zapisy do BOOW. W ciągu kilku dni zgłosiło się blisko 3 tys. ochotników,
reprezentujących wszystkie warstwy społeczne ludności stolicy [66], z których
utworzono 2 i 3 ochotnicze pułki "Obrony Warszawy", odbywające ćwiczenia na
terenie toru wyścigów konnych na polu Mokotowskim [67].
"Aby wszystkim obywatelom, pragnącym z bronią w ręku walczyć o Warszawę,
umożliwić wstąpienie do szeregów - wspomina Artur Śliwiński - ochotnicy za zgodą
władz podzieleni zostali na dwie kategorje. Do pierwszej zaliczono tych, którzy mogli
cały swój czas poświęcić służbie wojskowej, do drugiej tych, co pełniąc swe
obowiązki w warsztatach i instytucjach, niezbędnych dla utrzymania normalnego
biegu życia stolicy, nie mogli porzucić swych zajęć. Pierwsi wcieleni zostali w stałe
kadry, drudzy obowiązani byli stawiać się na ćwiczenia tylko w określonych
godzinach" [68].
Organizację tych oddziałów krytycznie jednak ocenił oficer przeprowadzający ich
inspekcję na polecenie Naczelnego Wodza: "Stan baonów trudno określić, gdyż ilość
uczęszczających na ćwiczenia ochotników codziennie się zmienia, a kontrola pod
tym względem jest bardzo utrudniona. [...] Wyszkolenie odbywa się bardzo dorywczo
i jest dość nieumiejętnie prowadzone. Brak instruktorów (1 na pluton) a ci co są
pomimo największych starań, z powodu nieznajomości musztry, mało bardzo
ochotników nauczyć mogą. Brak dobrze obmyślonych programów wyszkolenia i
racjonalnego i celowego prowadzenia instruowania. [...] Ochotnicze formacje
"Obrony Warszawy", prócz 1 pułku Pruszków, są bardzo luzną i mało spoistą
formacją, na którą w tym stanie rzeczy w razie jakie[j]ś akcji bojowej, trudno byłoby
liczyć.
Formacje te polegają wyłącznie na dobrej woli i na większym lub mniejszym
zapale wojskowym ochotników, a są to, jak to rzecz ogólnie wiadoma, bardzo kruche
podstawy, na których niezmiernie trudno opierać organizację oddziałów bojowych"
[69].
Wsparciem dla działań i apeli Rady Obrony Stolicy była niewątpliwie wydana 5
sierpnia odezwa rady ministrów pt. "Ojczyzna w niebezpieczeństwie!" [70]. Jednak
już następnego dnia premier Wincenty Witos zwrócił się z podobnym apelem
bezpośrednio do mieszkańców Warszawy: "Obywatele stolicy! Wróg znajduje się o
kilkadziesiąt wiorst od Warszawy. Nad stolicą Państwa Polskiego zawisło grozne
niebezpieczeństwo. Czy macie czekać bezdusznie? Czy macie ugiąć się jako
niewolnicy? Przenigdy! Bohaterski Lwów, który dla obrony granic Państwa wydał
tysiące ochotników w chwili niebezpieczeństwa, stanął cały pod bronią. Warszawa,
która ma także karty chlubnej walki z najezdzcą, musi zrobić to samo, musi
rozgorzeć płomiennym przykładem czynu! Do obrony stolicy muszą stanąć wszyscy
obywatele! Stanąć muszą wszyscy do szeregu! Czas najwyższy skończyć ze
słowami, skończyć z patriotycznym frazesem! Nadszedł czas twardego czynu!
Karność i męski spokój muszą być zachowane! Stolicy wrogowi oddać nie wolno i nie
oddamy! Dziś nie ma wyboru, albo walka do ostateczności - zwycięstwo i wolność -
albo sromotna niewola. Do walki więc i do zwycięstwa!" [71].
Tego samego dnia po południu Wincenty Witos wziął udział w 14 posiedzeniu
Rady Obrony Państwa. W trakcie obrad przyjęto projekt rozporządzenia ROP
ustanawiającego stan oblężenia oraz zaakceptowano powołanie do życia Centralnej
Komisji Ewakuacyjnej. W tajnej części posiedzenia zastanawiano się między innymi
nad zachowaniem ludności stolicy w obliczu bezpośredniego zagrożenia miasta.
Dyskusję tę podsumował poseł Norbert Barlicki z PPS: "Co zaś do Warszawy, to
zupełnie słuszne, iż od nerwów Warszawy zależy zwycięstwo, a najlepszym jest
zaangażowanie najszerszych sfer do czynu, do współpracy. Ale trzeba przewidzieć,
że sfery paskarskie będą [się] zachowywać skandalicznie, i należy wydać ostre
zarządzenie przeciwko paskarstwu, a to wleje w szerokie sfery otuchę. Warstwy
robotnicze rozwijają się w kierunku jak najlepszym. Robotnicy będą bronić
Warszawy" [72].
Z pewnością dodała otuchy mieszkańcom Warszawy decyzja Rady Centralnego
Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów, która podczas swych
obrad w dniu 3 sierpnia postanowiła "nie ewakuować zakładów przemysłowych i
handlowych i wszelkimi siłami utrzymać je w ruchu. Będzie to najlepszym wyrazem
głębokiego przeświadczenia - dodano - że stolica kraju zgodnym wysiłkiem całego
narodu potrafi się obronić" [73]. Ponadto na posiedzeniu tym uchwalono "umożliwić
najszerszym kołom pracowników biurowych w handlu i przemyśle wzięcie udziału w
Straży Obywatelskiej i w ogóle w akcji obrony stolicy przez odpowiednie
uregulowanie godzin biurowych bądz też odpowiednie zastępstwo w pracy w
poszczególne dnie tygodnia" [74].
Tymczasem warszawiacy w pierwszych dniach sierpnia stanęli przed problemem
nadmiernej liczby uchodzców, głównie żydowskich, którzy pomimo skierowywania ich
do miejscowości podwarszawskich, napływali do stolicy. Dla zabezpieczenia miasta
przed możliwością wybuchu epidemii, uruchomiono na dworcach punkty sanitarne, w
których przybywających uchodzców poddawano kontroli lekarskiej oraz
dezynfekowano [75]. W tych dniach warszawska służba zdrowia zajęta była także
przygotowaniami do przyjęcia dużej liczby rannych z pól walk coraz bardziej
przybliżającego się frontu. Pociągi sanitarne wywoziły z miasta lżej rannych, a w
salach szpitalnych dostawiano nowe łóżka i wykorzystywano pomieszczenia dotąd
nie zagospodarowywane. W przededniu bitwy stołeczne szpitale dysponowały 8 tys.
wolnych miejsc [76].
W początkach sierpnia, kiedy nie słychać było jeszcze w stolicy odgłosów
toczącej się u bram miasta bitwy, jego mieszkańcy zaczynali już sobie zdawać
sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Oto wrażenia, jakie ze swego pobytu w tych
dniach w Warszawie, odniósł korespondent francuskiego dziennika "Echo de Paris",
przedrukowane przez stołeczną "Rzeczpospolitą":
"Od kilku dni życie Warszawy zdaje się bardziej gorączkowe. Wprawdzie zawsze
jeszcze ten sam obojętny i bezczynny tłum zalewa ulicę; restauracje, kawiarnie w
dalszym ciągu są przepełnione; kobiety tak samo się stroją; i ta sama niewiarogodna
ilość nic nie robiących oficerów rzuca się w oczy.
Ale przy bliskiem zetknięciu - widać, że tłum ten zaniepokojony jest i
przygnębiony. Każdy przechodzień czyta gazetę - wszyscy rozmawiają o wypadkach
bieżących. W restauracjach umilkły orkiestry, a od stołów gdzie siedzą strojne
towarzystwa pań i panów w smokingach lub mundurach nie rozlegają się już
wybuchy śmiechu, wszystkie twarze zdradzają jedną myśl i nie kryją troski" [77].
Powagę sytuacji starała się uzmysłowić warszawiankom wydana 5 sierpnia
odezwa Służby Narodowej Kobiet:
"Polki! Chwila dziś poważna i grozna - rosną setki mogił naszych braci - przystoi
nam żałobny strój! Lecz gdy nań nie stać nikogo, wzywamy was przynajmniej do
jaknajskromniejszego ubierania się.
Poważny nasz wygląd zewnętrzny winien towarzyszyć wytężonej i ofiarnej pracy
dla Ojczyzny. Niech żołnierz z frontu i wynędzniały uchodzca nie czują się obcymi w
wystrojonej, bezmyślnej atmosferze stolicy" [78].
Także widok mundurów w warszawskich restauracjach i kawiarniach, w czasie,
gdy wojsko polskie w krwawych bojach broniło dostępu do stolicy, drażnił niektórych
jej mieszkańców. W jednym z sierpniowych raportów sytuacyjnych Sekcji Defensywy
Oddziału II Sztabu MSWojsk. czytamy m.in.: "Po ulicach rozrzucane są kartki
ubliżające oficerom znajdującym się w Warszawie. Wskazanem jest, aby oficerowie
nie zasiadali przy stolikach z pannami, gdyż wywołuje to cierpkie uwagi ze strony
publiczności pod adresem oficerów" [79].
6 sierpnia na murach miasta pojawiło się obwieszczenie Wojskowego
Gubernatora Warszawy gen. Latinika, informujące mieszkańców stolicy i przyległych
powiatów o zasięgu jego uprawnień. Czytamy w nim m.in.: "Zgodnie z
rozporządzeniem Rady Obrony Państwa z dnia 20 lipca br., jak również z
rozporządzenia wykonawczego ministra spraw wojskowych i ministra spraw
wewnętrznych istniejące na powyżej podanych terenach wszystkie władze wojskowe
i cywilne w zakresie spraw dotyczących bezpieczeństwa zostały mi bezwzględnie
podporządkowane.
Wzywam ludność podległego mi terytorium do zachowania bezwzględnego
spokoju, jak również posłuszeństwa rozporządzeniom władz, w pierwszym zaś
rzędzie obowiązku niesienia świadczeń wojennych, uprzedzając, iż wszelkie
działania, zmierzające ku wywołaniu niepokojów, lub uchylające się od ścisłego
wykonania rozporządzeń władz, będą karane z całą surowością prawa, aż do kary
śmierci włącznie" [80].
Do takich świadczeń należała praca przy umocnieniach obronnych miasta, do
której siłę roboczą pozyskiwano przeprowadzając w mieście swoiste "łapanki". O
jednej z nich donosił "Przegląd Wieczorny" z 6 sierpnia:
"Dziś z polecenia komisarza rządu zarządzona została przez policję i
żandarmerję uliczna zbiórka ludzi potrzebnych do robót ziemnych. Zbiórki
przeważnie dokonywano w ogrodach i na placach, pociągając do świadczeń tych,
którzy nie potrafili wylegitymować się z określonej i niezbędnej w życiu stolicy - pracy.
Obfity plon dała zbiórka w ogrodzie Saskim, który około godz. 11 rano został ze
wszech stron zamknięty i gdzie pod osobistym kierunkiem komisarza 12-go
komisariatu policja dokonała szczegółowego sprawdzenia wszystkich
spacerowiczów. Zatrzymano kilkaset osób, które uformowano w szeregi i skierowano
do centrali" [81].
Szybkie cofanie się frontu i mnożące się porażki wojsk polskich zwłaszcza na
jego północnym odcinku, spowodowały ostre ataki ugrupowań prawicowych na osobę
Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, które nasilały się wraz z pogarszaniem się
sytuacji na froncie. Akcję tę tak opisuje, zafascynowany postacią Piłsudskiego
Władysław Pobóg-Malinowski: W momencie, gdy wróg odwieczny wdzierał się do
wnętrza kraju i groził odrodzonemu państwu zagładą, odłamy prawicowe - zgaszone
nieco przez wiosenne sukcesy oręża polskiego na Ukrainie - teraz wróciły do swej
walki z Piłsudskim. Znów rozlega się ich niepoczytalny krzyk. Na czoło - po
Stanisławie Grabskim - wysuwa się teraz Stanisław Stroński, który w Sejmie i w
redagowanej przez siebie "Rzeczypospolitej", piśmie o zasięgu na całą Polskę i o
wielkim na opinię wpływie, rozpętuje wręcz nieprawdopodobną nagonkę na
Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza. [...] Skoordynowana ta akcja w niejednym
fragmencie przeszła do historii jako niespotykany zapewne nigdzie przykład ślepego
zacietrzewienia, niewybredności metod i środków, mistrzowskiej umiejętności
łączenia inteligencji i kultury literackiej z krzykliwą demagogią, wyrobienia
politycznego z udawanym niedostrzeganiem i niezrozumieniem rzeczy
najistotniejszych, mistrzowskiego wreszcie konstruowania świadomych fałszów
politycznych i legend oraz ich kolportowania z rachubą, że przez uparte powtarzanie
zagnieżdżą się, ustalą, tym pewniej, że ogół patrzył niespokojnie na cofające się bez
przerwy linie frontu" [82].
Cierpliwość władz wyczerpała się 4 sierpnia, kiedy to z rozporządzenia
Komisarza Rządu na m.st. Warszawę "za umieszczenie w Nr. 49 wydania
wieczornego Rzeczypospolitej wbrew decyzji Szefa Wydziału II D.O.G.
Warszawa wiadomości w notatce pod tytułem Walka o Brześć , ujawniającej
tajemnice wojskowe, oraz za umieszczenie w Nr. 50 wydania porannego z 4-go
sierpnia r.b. artykułu pod tytułem Stanowczych czynów , potępiającego
działalność kierownictwa wojskowego tenże Nr. 50 Rzeczypospolitej
skonfiskowano, samo wydawnictwo, aż do odwołania zawieszono, lokal redakcji
opieczętowano, a p. Stanisława Strońskiego autora artykułu pod tytułem
Stanowczych czynów na dwa tygodnie internowano" [83]. Jednodniówkę pt. "Rzecz
Zjednoczona", z której zaczerpnięto tę informację, wydaną przez dziennikarzy
zawieszonej gazety dla obejścia narzuconych sankcji, również skonfiskowano [84],
lecz Strońskiego wypuszczono już po dwóch dniach [85], wznawiając tym samym
pracę zespołu redakcyjnego pod szyldem "Rzeczypospolitej".
Znacznie częściej zawieszenia działalności, a także wspomniane już
internowania dziennikarzy zdarzały się w tym okresie warszawskim pismom
żydowskim. I tak na przykład wydawany w języku polskim "Nasz Kurier" i żargonowy
"Der Boj Arbeiter" zawieszone zostały "za niezgodne z prawdą i tendencyjne
przedstawienie waśni narodowych w szeregach żołnierzy" [86], za agitację
antypaństwową wstrzymano ukazywanie się "Unser Arbeiter Zeitung" [87], a
redaktora i wydawcę jednodniówki "Haszahar" internowano za "przeciwstawienie
sobie poszczególnych grup społecznych i za ujawnianie tajemnic wojskowych co do
rozmieszczenia poszczególnych oddziałów" [88].
Pomimo rosnącej wciąż fali nastrojów antysemickich i represyjnych działań władz,
skierowanych przeciwko pewnej części żydowskiej społeczności Warszawy, 7
sierpnia "we wszystkich żydowskich domach modlitwy - czytamy w tajnym raporcie
policji - odbyły się uroczyste nabożeństwa za pomyślność oręża polskiego" [89].
W tym czasie jednostki polskie opuszczały właśnie Ostrołękę, a nazajutrz 8
sierpnia wycofały się z Ciechanowa, odległego o niecałe 80 km od Warszawy [90].
Odwrót wojsk polskich Frontu Północno-Wschodniego nie miał już w końcowej fazie
wymuszonego charakteru i przebiegał zgodnie z planem opracowanym w myśl
koncepcji Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego. Przewodnią ideę tego planu,
skonkretyzowanego w słynnym rozkazie nr 8358/III z 6 sierpnia 1920 roku [91],
streścić można następująco: wciągnięcie wojsk sowieckich do bitwy na przedpolach
Warszawy, skoncentrowanie głównych sił manewrowych na linii Wieprza i uderzenie
na tyły przeciwnika [92].
Warszawiacy nie mogli jednak wiedzieć, że zbliżanie się frontu do wrót stolicy jest
wynikiem planowego wycofywania się polskich dywizji na wyznaczone linie obronne, i
liczba tych, którzy zdecydowali się na opuszczenie miasta ciągle wzrastała. Na
ulicach pojawiły się sznury dorożek wiozących po kilku pasażerów i stosy bagażu, a
dworce wypełniały się uciekinierami. Zdecydowana większość mieszkańców stolicy z
oburzeniem komentowała ten przejaw braku odwagi, a wśród pogardliwych uwag
częste stały się propozycje zamiany bagażu na dużo lżejszy karabin [93].
W zaistniałej sytuacji z ciekawą propozycją wystąpił w swym artykule dziennikarz
"Narodu": "Warszawę w chwili obecnej, tak poważnej opuszcza znaczna ilość osób
ze sfer arystokratycznych i paskarskich. Szczury te, opuszczające Ojczyznę w chwili
niebezpieczeństwa, pozostawiają mieszkania, nieraz wielopokojowe, a nawet
pałacyki lub wille, puste, lub tylko pod opieką służby. Rząd nasz, który tak ciężko
pora się z brakiem lokali, winien bezwzględnie zarekwirować wszystkie te
mieszkania, na potrzeby zwłaszcza wojska i lazaretów, oraz bezdomnych uchodzców
z kresów" [94].
Szybkie przesuwanie się linii frontu w kierunku stolicy miało także duży wpływ na
zachowanie się rynku produktów rolnych. Wolnorynkowe ceny nie objętych (np. chleb
i mąka) reglamentacją artykułów żywnościowych rosły lawinowo, a niektóre z nich,
takie jak ziemniaki, kasze i słonina, w ogóle zniknęły ze sklepów i straganów, ukryte
przez handlarzy, oczekujących jeszcze większego zysku [95].
Relację z nieoficjalnego rynku walutowego, którego "siedzibą" był pl. Bankowy,
znajdujemy w "Rzeczypospolitej" z 8 sierpnia: "Oto bezwartościowe papierki
bolszewickie, zwane rublami sowieckimi, w postaci arkuszy, sprzedawane jeszcze
nie tak dawno na makulaturę, czarna giełda podniosła do niesłychanej wartości
na naszym rynku pieniężnym. 100 rubli sowieckich zrównali jeszcze wczoraj do
39 naszych marek, mających swój kurs za granicą. T.zw. certyfikat sowiecki,
stanowiący pieniądz obiegowy w Sowdepji, nie posiadał i nie posiada żadnej wartości
za granicą. Agendy bolszewickie zmuszone były dotychczas płacić za wszystko i
wszędzie złotem" [96].
Wyznacznikiem spadku popytu na papierowy pieniądz polski, były w tych dniach
długie kolejki w warszawskich lombardach. "Gdy jeszcze przed dwoma miesiącami w
lombardach w dziale zastawów tworzyły się długie ogonki - czytamy w "Narodzie" z
10 sierpnia - obecnie od kilku dni wzmógł się ruch w dziale wykupów. Wczoraj w
lombardzie akcyjnym na pl. Wareckim ogonek, składający się z wykupujących
zastawy, ciągnął się aż do rogu ul. Wareckiej" [97].
Panikę, ogarniającą niektóre warstwy społeczeństwa stolicy, starali się
wykorzystać warszawscy komuniści. W dywersyjnej odezwie Komitetu
Warszawskiego KPRP z 8 sierpnia czytamy m.in.:
"Robotnicy!
Wszystkie stronnictwa burżuazyjne wraz z partią zdrajców frackich (chodzi tu
zapewne o PPS - przyp. A.S.) wzywają Was, towarzysze, do obrony Warszawy przed
zbliżającą się Armią Czerwoną. [...]
Spojrzyjcie, robotnicy, jak broni swej stolicy burżuazja. Każdy paskarz pakuje
zgrabione bogactwa i ucieka, gdzie pieprz rośnie. [...]
Idz, robotniku, na front. Idz do okopów. Idz krwią swoją bronić ojczyzny . A
burżuazja bawić się będzie i hulać, póki będzie bezpieczna, a gdy
niebezpieczeństwo zajrzy w oczy, ucieknie i okradnie Cię z wszystkiego, abyś w
domu zastał pustkowie i ruinę. [...]
Nie bronić odwiecznych wrogów - wyzyskiwaczy swoich i ich własności prywatnej,
lecz chwycić za broń w imię rewolucji proletariackiej, oto hasło nasze.
Niech powieją nad Warszawą i nad Polską całą czerwone sztandary rewolucji,
niech w ogniu walki powstaną Rady Delegatów Robotniczych i władzę wezmą w ręce
swoje, a wtedy powiemy, że Warszawa jest nasza, a wtedy bronić jej będziemy do
ostatniej kropli krwi, ale nie przed wojskami Rosji robotniczej, bo te jej nie niosą
niewoli , jak mówią fracy i burżuje, lecz bronić jej będziemy przed całą polską i
międzynarodową kanalią burżuazyjną, aby tu już nigdy usadowić się nie mogła" [98].
Dowództwo bolszewickie bardzo liczyło na zaburzenia wewnętrzne na tle
"antagonizmów klasowych", do których podjudzali za linią frontu instruowani z
Moskwy warszawscy komuniści. Po przekroczeniu Bugu, kierownictwo Frontu
Zachodniego poleciło wyposażyć sowieckie pułki w sztandary z polskimi napisami:
"Za naszą i waszą wolność" i "Polska Republika Rad Socjalistycznych" [99].
Dowodzący północnym odcinkiem tego frontu, Michaił Tuchaczewski 2 sierpnia,
wobec pośpiesznie spędzonych ok. 10 tys. ludzi, powitał w zdobytym 5 dni wcześniej
Białymstoku przybyłych z Rosji członków TKRP [100]. Zgromadzonym przedstawiono
fałszywie datowany na 30 lipca manifest "Do polskiego ludu roboczego miast i wsi",
w którym po stwierdzeniu, że Naczelnik Państwa i wicepremier to "zdrajcy sprawy
robotniczej z tak zwanej Polskiej Partii Socjalistycznej", zapowiadano
upaństwowienie fabryk i kopalń, parcelację majątków ziemskich i utworzenie Polskiej
Socjalistycznej Republiki Rad [101].
Spodziewający się rychłego upadku stolicy Polski komitet Marchlewskiego, nie
orientując się zupełnie w nastrojach mieszkańców miasta [102], już 5 sierpnia wydał
odezwę "Do proletariatu Warszawy", w której czytamy m.in.:
"Rewolucyjna Armia Czerwona w zwycięskim pochodzie zbliża się do Warszawy
jako zwiastun skruszenia niewoli kapitalistycznej, ostatecznego wyzwolenia klasy
robotniczej. [...]
W takiej chwili bohaterskiemu proletariatowi Warszawy nie wolno tylko biernie
wyczekiwać wypadków. Towarzysze! Wszak walka przede wszystkim o was, o wasze
wyzwolenie się toczy, wszak tu honor i godność klasy robotniczej Warszawy jest na
kartę postawiona. [...]
Szlachta i burżuazja swoje siły mobilizuje. Klasa robotnicza bohaterskiej
Warszawy pospolite ruszenie w tej chwili krytycznej ogłosić powinna. [...]
Warszawa przez was samych zdobytą być winna! Sztandar Czerwony nad
pałacem Zygmuntowskim i Belwederem przez was powinien być zatknięty, zanim
Czerwona Armia rosyjska do Warszawy wkroczy. [...]
Robotnicy Warszawy! Wzrok całego proletariatu międzynarodowego na was jest
skierowany. Chwila wyzwolenia się zbliża. Do broni! Do czynu! Do walki!" [103].
Zamiast komentowania tej odezwy powołam się na fragmenty artykułu wstępnego
warszawskiego "Robotnika" z 10 sierpnia, który tak oceniał pięciu przywódców
Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski i ich propagandową działalność:
"Bolszewicy idąc śladem dawnych rozbójników carskich, Suworowów i
Paskiewiczów, pragną jednak rzeczywisty charakter swego bandyckiego pochodu
zamaskować kilku polskiemi nazwiskami. Nikogo jednak nie złudzą i oszukają i z
piątki swoich ajentów (tu: agentów - przyp. A.S.), służalców Rosji, nie zrobią nawet
pozoru rządu polskiego. [...]
Nazwiska te zawsze oznaczały - i dziś oznaczają - niewolnictwo polskiej klasy
robotniczej w służbie rosyjskich interesów i rosyjskiej polityki, oznaczają posługiwanie
się robotnikiem i chłopem polskim jako narzędziem potęgi Rosji. [...] Cała ta piątka -
to członkowie rosyjskich władz sowieckich, ludzie całkowicie oddani interesom
rosyjskim. [...]
Wzorem wszystkich Targowiczan, pragnęliby jakoś upiększyć swą haniebną,
zdradziecką rolę. Więc powiadają w swoim Manifeście do ludu Polskiego, że
przez pochód sowieckiej armji do Polski spełnia się dawne hasło polskie: Za naszą
i waszą wolność... . Czyż może być plugawsze bluznierstwo? Głosić, że ci, którzy
przychodzą odbierać niepodległość i wolność narodowi polskiemu, którzy pod
płaszczykiem rewolucji społecznej niosą nam zniszczenie całego życia
gospodarczego, a zwłaszcza zupełną ruinę przemysłu i potworny głód w miastach, że
ci oto sołdaci, dowodzeni przez carskich generałów, spełniają testament
rewolucjonistów polskich - jest to doprawdy szczyt bolszewickiego cynizmu" [104].
Poparcie robotników stolicy dla linii politycznej kierownictwa Polskiej Partii
Socjalistycznej wyrażało się nie tylko przez masowy akces do wspomnianego już
Robotniczego Pułku Obrony Warszawy. Warszawscy robotnicy równie licznie
przybywali na wiece organizowane w tym czasie przez PPS i inne legalne partie
robotnicze, w czasie których wzywano do obrony stolicy i wstępowania do armii
ochotniczej [105].
Na zwołany 8 sierpnia w Alei 3 Maja wiec PPS, przybyło kilka tysięcy robotników,
do których przemawiali przywódcy socjalistów z Ignacym Daszyńskim, Bolesławem
Limanowskim i Norbertem Barlickim na czele. Jednogłośnie uchwaloną rezolucję
zgromadzenia, tak streścił reporter "Narodu":
"Po stwierdzeniu obłudnej polityki rządu sowietów, dążących do opanowania
Warszawy, w której zamierzają osadzić rząd mianowany przez Moskwę, [...] robotnik
polski przysięga, że walczyć będzie do ostatniej kropli krwi w obronie zagrożonej
niepodległości, o którą walczył przez 30 lat pod sztandarem Polskiej Partji
Socjalistycznej" [106]. W dalszej części rezolucji domagano się całkowitego
zabezpieczenia rodzin żołnierzy, powszechnej mobilizacji, zakazu wywozu
kosztowności za granicę, sekwestru artykułów pierwszej potrzeby i kary śmierci dla
paskarzy. Po zakończeniu wiecu zebrani utworzyli pochód i udali się do siedziby
PPS, gdzie licznie zapisywali się do wojska [107].
Na zwołanym tego samego dnia przy ul. Karowej wiecu Narodowej Partii
Robotniczej, przyjęto następującą uchwałę:
"Obrona stolicy jest obroną niepodległości naszej ojczyzny. Stolica kraju
odeprzeć musi najazd wroga. Stolica kraju musi dać przykład całemu narodowi, jak
nietylko bronić, ale i zwyciężać należy. Lud Warszawy gotów jest oddać swe życie w
obronie Ojczyzny i Stolicy" [108].
Podobny charakter miał także zorganizowany kilka godzin pózniej wiec
Chrześcijańsko-Narodowej Partii Pracy [109].
Warszawscy robotnicy z wyjątkiem nielicznej grupki, która uległa demagogii
komunistów polskich z Warszawy i z Moskwy, popierali działania reprezentujących
ich w Sejmie i Radzie Obrony Państwa stronnictw politycznych, stojących na gruncie
państwowości polskiej i obrony stolicy przed bolszewicką inwazją.
PRZYPISY:
1. A. Próchnik, Pierwsze piętnastolecie Polski niepodległej. Zarys dziejów
politycznych, Warszawa 1957, s. 91.
2. "Wyzwolenie" nr 31, 1 VIII 1920, s. 345.
3. Kumaniecki, op. cit., s. 304.
4. R. Wapiński, Roman Dmowski, Lublin 1989, s. 294-295.
5. Kalendarz Niepodległości. Kronika Encyklopedyczna Dwudziestopięciolecia (1914-
1939), Warszawa 1939, s. 196, 201.
6. M. Wrzosek, Wojny o granice Polski Odrodzonej 1918-1921, Warszawa 1992, s.
281.
7. T. Żenczykowski, Dwa komitety 1920, 1944. Polska w planach Lenina i Stalina.
Szkic historyczny, Warszawa 1990, s. 31.
8. Rok 1920. Wojna polsko-radziecka we wspomnieniach i innych dokumentach.
Warszawa 1990, s. 339.
9. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 178, 15 VII 1920, s. 7; "Myśl Niepodległa" nr 509,
24 VII 1920, s. 632; "Naród" nr 111, 25 VII 1920, s. 3; "Zjednoczenie" nr 4, 25 VII
1920, s. 15.
10. Raport IDP nr 103 z 20 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 340.
11. Raport IDP nr 106 z 22 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 355.
12. Meldunek sytuacyjny IDP nr 123 z 20 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2,
k. 348; Raport IDP nr 109 z 30 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 368.
13. Meldunek sytuacyjny IDP nr 131 z 29 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2,
k. 367; Dokumenty i materiały..., op. cit., s. 259-260.
14. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 40 z 20 VII 1920, CAW, Kolekcje, I.440.12.,
t. 17, s. 1-2.
15. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 42 z 30 VII 1920, CAW, Kolekcje, I.440.12.,
t. 17, s. 2.
16. "Rząd i Wojsko" nr 27, 4 VII 1920, s. 5-6.
17. "Rząd i Wojsko" nr 31, 1 VIII 1920, s. 9.
18. Wrzosek, Wojny o granice..., op. cit., s. 123.
19. J. Haller, Wódz Armji Ochotniczej generał Józef Haller opowiada o bitwie, która
zadecydowała o losach Polski, Toruń 1935, s. 3-4.
20. B. Skaradziński, Polskie lata 1919-1920, Warszawa 1993, t. 2, s. 159-160.
21. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 40, 44.
22. W. Jędrzejewicz, Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, Warszawa
1989, t. 1, s. 504-505.
23. d'Abernon, op. cit., s. 41-42.
24. "Robotnik" nr 192, 17 VII 1920, s. 5; Meldunek sytuacyjny IDP nr 129 z 27 VII
1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 362, Meldunek sytuacyjny IDP nr 130 z 28
VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 366.
25. Meldunek sytuacyjny IDP nr 123 z 20 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2,
k. 348.
26. Meldunek sytuacyjny IDP nr 124 z 21 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2,
k. 350.
27. "Robotnik" nr 206, 31 VII 1920, s. 4.
28. Tamże.
29. Cyt. wg: Drozdowski, Warszawa w obronie..., op. cit., s. 100.
30. Tamże.
31. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 191, 28 VII 1920, s. 4.
32. Wrzosek, Wojny o granice..., op. cit., s. 282-283.
33. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 28.
34. "Przegląd Wieczorny" nr 168, 28 VII 1920, s. 3.
35. "Naród" nr 108, 22 VII 1920, s. 7.
36. "Zjednoczenie" nr 3, 20 VII 1920, s. 14.
37. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 41.
38. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 190, 27 VII 1920, s. 5.
39. Zwycięstwo 1920, op. cit., s. 102.
40. S. Stroński, Pierwsze lat dziesięć (1918-1928), Warszawa 1928, s. 118-119.
41. Raport IDP nr 109 z 30 VII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t. 2, k. 368-369.
42. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 42.
43. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 196, 2 VIII 1920, s. 3.
44. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 197, 3 VIII 1920, s. 4.
45. "Naród" nr 119, 2 VIII 1920, s. 3.
46. "Rząd i Wojsko" nr 31, 1 VIII 1920, s. 12.
47. "Naród" nr 119, 2 VIII 1920, s. 3, "Naród" nr 121, 4 VIII 1920, s. 6, "Gazeta
Poranna 2 Grosze" nr 198, 4 VIII 1920, s. 5.
48. Tamże.
49. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 196, 2 VIII 1920, s. 3.
50. Z. M. Musialik, Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920, Włocławek 1991, s. 80-81.
51. Wrzosek, Wojny o granice..., op. cit., s. 289, 298.
52. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 48 z 24 VIII 1920, CAW, Kolekcje,
I.440.12., t. 17, s. 4.
53. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 44 z 5 VIII 1920, CAW, Kolekcje, I.440.12.,
t. 17, s. 2.
54. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 48 z 24 VIII 1920.
55. Tamże s. 5.
56. Leinwand, Polska Partia Socjalistyczna..., op. cit., s. 200.
57. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 198, 4 VIII 1920, s. 3.
58. Szczypiorski, op. cit., s. 17.
59. Śliwiński, op. cit., s. 48.
60. Tamże s. 48-49.
61. Sprawozdanie z działalności..., op. cit., s. 73.
62. Tamże.
63. Komunikat Informacyjny MSWojsk. nr 50 z 3 IX 1920, CAW, Kolekcje, I.440.12., t.
17, s. 3.
64. Zwycięstwo 1920, op. cit., s. 112-113.
65. "Naród" nr 125, 8 VIII 1920, s. 4.
66. Śliwiński, op. cit., s. 52.
67. Inspekcja ochotniczych pułków "Obrony Warszawy" dokonana na rozkaz
Naczelnego Wodza z dnia 16/VIII-1920 r.L.dz.4655/20., CAW, Oddział I Naczelnego
Dowództwa, I.301.7.102. s. 3.
68. Śliwiński, op. cit., s. 52-53.
69. Inspekcja ochotniczych pułków "Obrony Warszawy"..., op. cit., s. 3-4.
70. "Gazeta Ludowa" nr 33, 15 VIII 1920, s. 1.
71. Kumaniecki, op. cit., s. 325-326.
72. Leinwand, Molenda, Protokoły..., op. cit., s. 240-242, 244, 246.
73. A. Wierzbicki, Wspomnienia i dokumenty (1877-1920), Warszawa 1957, s. 600.
74. Tamże.
75. "Naród" nr 121, 4 VIII 1920, s. 6.
76. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 43.
77. "Rzeczpospolita" nr 55, 9 VIII 1920, s. 2.
78. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 199, 5 VIII 1920, s. 2.
79. Raport sytuacyjny Sekcji Defensywy Oddziału II Sztabu MSWojsk. nr VI z 17 VIII
1920, CAW, Wojskowy Gubernator Warszawy (dalej Wojsk. Gub. W-wy), bez sygn..
80. Zwycięstwo 1920, op. cit., s. 130.
81. "Przegląd Wieczorny" nr 176, 6 VIII 1920, s. 3.
82. Pobóg-Malinowski, op. cit., t. II, s. 267-268.
83. "Rzecz Zjednoczona", 5 VIII 1920, s. 3.
84. "Naród" nr 123, 6 VIII 1920, s. 7.
85. Paczkowski, Prasa codzienna..., op. cit., s. 111.
86. "Naród" nr 108, 22 VII 1920, s. 7.
87. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 179, s. 7.
88. "Gazeta Poranna 2 Grosze" nr 191, s. 4.
89. Meldunek sytuacyjny IDP nr 140 z 10 VIII 1920, AAN, KG PP, R.Syt, 278/II-1, t.
2, k. 383.
90. Wrzosek, Wojny o granice..., op. cit., s. 290.
91. M. Wrzosek, Bitwa warszawska - rola militarna i znaczenie w: Wojna polsko-
sowiecka 1920 roku. Przebieg walk i tło międzynarodowe, pod red. A. Koryna,
Warszawa 1991, s. 88.
92. Kalendarz Niepodległości..., op. cit., s. 219.
93. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 43-44.
94. "Naród" nr 127, 10 VIII 1920, s. 6.
95. Tamże.
96. "Rzeczpospolita" nr 54, 8 VIII 1920, s. 4.
97. "Naród" nr 127, 10 VIII 1920, s. 6.
98. Dokumenty i materiały..., op. cit., s. 299-300.
99. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 50.
100. Pobóg-Malinowski, op. cit., s. 297.
101. "Wiadomości Komunistyczne" nr 1, 26 VIII 1920, s. 1.
102. Odziemkowski, Bitwa warszawska..., op. cit., s. 50-51.
103. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, oprac. A. Litwin, Warszawa 1955, s.
91-92.
104. "Robotnik" nr 216, 10 VIII 1920, s. 1.
105. Meldunek sytuacyjny IDP nr 140 z 10 VIII 1920.
106. "Naród" nr 126, 9 VIII 1920, s. 1.
107. Tamże.
108. "Sprawa Robotnicza" nr 33, 15 VIII 1920, s. 2.
109. Meldunek sytuacyjny IDP nr 140 z 10 VIII 1920.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
06 Rozdział II Kwaterniony
Rozdział II
Rozdział II
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział II
Machaj Rozdział II 2 podręcznika „Wolna przedsiębiorczość”
Stefen s Diaries Rozdział II
Motywacja ROZDZIAŁ II POBUDZANIE MOTYWCAJI
ROZDZIAŁ II Projektowanie sieci kątowo liniowej II klasy
Geodezja wyższa Rozdział II 2(1)
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Alchemia II Rozdział 8

więcej podobnych podstron