maliszewski dotkniecie


Krzysztof Maliszewski
Dotknięcie pedagogiczne
 nauczyciel jako wydarzenie
Dotyk w pedagogicznym horyzoncie może pojawić się na wiele sposobów.
Na przykład jako jedna z podstawowych czynności poznawczych w pierwszym,
D
sensomotorycznym stadium rozwoju (dziecko chwyta, ssie, smakuje, przemiesz-
cza świat). Także jako fundamentalny czynnik budowania więzi, bez którego
poczucie bezpieczeństwa, normalny rozwój, międzyludzka bliskość  a czasem
nawet samo przeżycie  nie są możliwe; między innymi dlatego Jean Jacques
Rousseau zalecał zażyłe obcowanie z niemowlętami:  Niechaj tylko jednak matki
zechcą same karmić, a obyczaje zmienią się same przez się, przyrodzone uczucia
obudzą się we wszystkich sercach [& ] . Dotyk może być także traktowany jako
środek wychowawczy  nagroda (np. głaskanie) lub kara (klaps); jako zjawisko,
któremu edukacja musi stawić czoło  agresja, molestowanie (naruszanie oso-
bistej nietykalności oraz niszczenie czyjejś wartości  dotykające do żywego );
jako sposób terapii albo po prostu forma komunikacji, przez którą ludzie wyra-
żają sobie nawzajem wsparcie i sympatię .
Warto odnotować, że w wychowaniu znamionujący bliskość dotyk był przez
wieki postrzegany jako zagrożenie. Pisał w jednej z pierwszych pedagogicz-
nych książek na ziemiach polskich Erazm Gliczner ( 558 r.):  [& ] jest zaraza
a skaza jako wielkie kochanie a pieszczenie [& ]. I jest to i po dziś dzień nie
tylko u ziemiaństwa, ale i w mieściech, gdzie w wielkiej rozkoszy a pieszczocie
mieszczanie chowają syny swe, z których zaś wielkich lekkości i sromoty dosta-
wają . Pouczająca jest również tyrada Jakuba Wujka z 584 roku przeciw zaba-
wom tanecznym:  [& ] taniec iest warstat każdey wszeteczności, cudzołostwa,
y wszelakiego zbytku y cielesności: tam nieuczciwe dotykania, tam wszeteczne
szeptania, namowy, śpiewania, całowania [& ]. Paweł święty wiedząc krewkość
a niebezpieczeństwo nasze, które z tego obcowania pochodzi, tak powiada: Iż
J.J. Rousseau: Emil, czyli o wychowaniu. Przeł. W. Husarski. T. . Wrocław
955, s. .
211
Por. W. Sikorski: Bezsłowne komunikowanie się w psychoterapii. Kraków 004.
E. Gliczner: Książki o wychowaniu dzieci. W: O edukacji dawnych Polaków. Ma-
teriały z XVI XVII wieku. Oprac. T. Duralska-Macheta. Warszawa 98 , s. 78, 80
8 .
dobra iest rzecz człowiekowi nie dotykać się niewiasty 4. Hierarchiczne i mili-
tarne tradycje społeczne odzwierciedlone w poglądach edukacyjnych w dotyku
(pieszczocie, łagodności) widziały czynnik zniewieścienia, czyli takiego zmięk-
czenia życia, które może okazać się zabójcze dla dyscypliny i storpedować po-
słuszeństwo  najistotniejszą wojskową i feudalną (oraz  dodajmy  technokra-
tyczną) cnotę. Chodziło również o głęboko zakorzeniony w myśli europejskiej
motyw antropologiczny. Jeśli ciało jest czymś pośledniejszym  więzieniem
duszy (Platon), synonimem życia w grzechu (św. Paweł)  jeśli Jeckyll (rozum)
musi nieustannie walczyć z Hydem (zmysłami, emocjami, popędami, impulsa-
mi podświadomości), dotyk  jako język ciała  musi znajdować się w stanie
podejrzenia. Nie tylko zresztą asocjacja z seksualnością/utratą kontroli margina-
lizowała go w praktyce edukacyjnej. Prawdopodobnie istnieje dodatkowa przy-
czyna.  Akt dotyku  pisała Jolanta Brach-Czaina  zdaje się wyczerpywać we
wzajemnym kontakcie i nie wymaga przedłużenia kulturowego. Doświadczenie
dotyku niezbyt dobrze przekłada się na słowa, niezręcznie wyraża. Jest dorazne
i jakby takim chciało pozostać, wyślizguje się spod zastępczych znaków i umyka
wtórnym przywołaniom 5. Ulokowane w przestrzeni symbolicznej kształcenie
ma kłopot z fenomenem dotyku, jako że ten wyprowadza człowieka ze sfery
refleksji w obszar bezpośredniego, pojęciowo nieuchwytnego doświadczenia.
Aliści właśnie o osobiste doświadczenie, o transformujące przeżycie w wy-
chowaniu chodzi  nawet jeśli nie potrafimy pózniej dobrze tego opowiedzieć.
Najgłębsze zdarzenia pedagogiczne mają charakter wstrząsu, przypominają reli-
gijną konwersję. Werner Jaeger tak opisywał Platońską paideię:  [& ] kształcenie
człowieka to nic innego jak właśnie ustawienie jego duszy w stosunku do zródła
światła [& ]. Istota filozoficznego wychowania polega zatem na odwróceniu
siÄ™«, czyli na nawróceniu w pierwotnym, konkretnym znaczeniu tego wyrazu .
To, co przytrafiło się Szawłowi w drodze do Damaszku ( olśniło go nagle świa-
tło z nieba  por. Dz 9, ), mogłoby stanowić alegorię wychowania. Często naj-
wartościowsze przeżycia edukacyjne to spotkania, które porażają, obalają z nóg,
olśniewają, oświecają, frapują, dają do myślenia, zakłócają spokój, zmieniają
perspektywę. Bogdan Suchodolski w latach trzydziestych XX wieku ostrzegał,
że przeceniamy w wychowaniu znaczenie techniki, i przypominał, że kształcenie
dokonuje się nie na powierzchni zachowań, ale głęboko we wnętrzu człowieka,
który odkrywa nieznane mu dotąd możliwości,  nawraca się , doznaje wstrzą-
su.  Nie jest to  tłumaczył Suchodolski  zjawisko codzienne  ale to tylko,
4
J. Wujek: Wykład Pisma Świętego. Postilla catholica. Cz. . Komorów 997, s. 4
212
(reprint: Kraków 8 8 870).
5
J. Brach-Czaina: Błony umysłu. Warszawa 00 , s. 59 0.
W. Jaeger: Paideia. Formowanie człowieka greckiego. Przeł. M. Plezia, H. Bed-
narek. Warszawa 00 , s. 87 .
co sięga aż do korzeni naszej osobowości, jest trwałe. Tam zaś wewnątrz nie
przenika technika, nie znaczy tam nic zręczność podejścia, chytrość wybrania
chwili, chwyt wyuczony psychologią. Jakaś wielka idea widziana w płonącej
duszy innego człowieka, czyjś entuzjazm i poświęcenie  oto, co wdziera się
w głąb i [& ] dociera do jądra naszej osobowości, dokonywa twórczego prze-
wrotu, określa oś krystalizacyjną 7. Chciałbym tak właśnie rzecz ująć: sekret
wychowania to sekret przemieniajÄ…cego d o t k n i Ä™ c i a .
Dotknąć to nie tylko ukazać, lecz także poruszyć. Moc wprawiania życia du-
chowego w wibracje może mieć nietrywialna mowa, otwierająca przed uczniem
nowe przestrzenie, sięgająca za horyzont, niedokończona. Pisał rosyjski peda-
gog Sergiusz Hessen:  Siła każdego słowa tkwi nie w tym, co wypowiada, lecz
w tym, co jest w nim domyÅ›lnego«. SÅ‚owo, które powiedziaÅ‚o wszystko, co
wypowiedzieć chciało, poza którym słuchacz nie czuje nic niedopowiedzianego,
jest słowem powierzchownym i płytkim, mało mówiącym. Cała sztuka mowy na
tym polega, aby pozwolić odczuć poza rzeczą wypowiedzianą głębię niewypo-
wiedzianą, której tylko nieznaczną częścią, ale też kryjącą w sobie ogarniającą
ją całość, jest treść wypowiedziana 8. Dotknięcie oznacza opuszczenie bezpiecz-
nej powierzchowności, wytrącenie z kolein usypiającego szablonu, remedium
na zastój, bladość, impas życia. Virginia Woolf pisała o  chwilach istnienia ,
o wstrząsach przerywających watę codzienności:  Każdy dzień zawiera o wiele
więcej nieistnienia niż istnienia. [& ] chociaż to był dobry dzień, dobro było osa-
dzone w czymś w rodzaju nijakiej waty. Tak jest zawsze. Wielkiej części każde-
go dnia nie przeżywa się świadomie. Chodzę, jem, widzę różne rzeczy, zajmuję
się tym, co trzeba zrobić: popsutym odkurzaczem, dyspozycjami co do kolacji,
napisaniem poleceń dla Mabel, praniem, gotowaniem obiadu, oprawianiem ksią-
żek. Kiedy dzień jest zły, proporcja nieistnienia jest o wiele większa. [& ] Ty-
dzień za tygodniem mijał w St Ives i nic nie zostawiało na mnie żadnego śladu.
Potem, z nieznanego mi powodu, nastąpił gwałtowny wstrząs; coś wydarzyło się
tak gwałtownie, że pamiętam to przez całe życie 9. Dotknięcie może być zatem
pojmowane jako coś, co zostawia ślad, co wyłamuje się z mechanizmu codzien-
nego upływu energii, co koncentruje rozwodnione zazwyczaj istnienie. Michał
Paweł Markowski pisał:  Ta możliwość bycia dotkniętym  przez oczy, przez
dłonie i przez słowa innych  ma swoją nazwę: to egzystencja 0.
W takiej perspektywie dotknięcie to w y - d a r z e n i e. Przedrostek  wy- wska-
zuje na ruch wydobywający  wybuch, rozbłysk, uwolnienie. Słowo  darzenie
7
B. Suchodolski: O wychowaniu.  Kultura i Wychowanie 9  9 4, z. , s. 5.
8
213
S. Hessen: Podstawy pedagogiki. Przeł. A. Zieleńczyk. Warszawa 997, s. 95.
9
V. Woolf: Chwile istnienia. Eseje autobiograficzne. Przeł. M. Lavergne. Warsza-
wa 005, s. 80 8 .
0
M.P. Markowski: Nieobliczalne. Eseje. Kraków 007, s. .
z kolei odsyła do aktu ofiarowywania, do strumienia łaski, do daru, do tego, co
zjawia się niespodziewanie i zmienia sytuację. Takim wstrząsającym, olśniewa-
jącym, emancypacyjnym darem może być spotkanie z nauczycielem.
Wykorzystując dwie metodologiczne przesłanki: po pierwsze, dużej warto-
ści literatury jako laboratorium ludzkich przeżyć, pozwalającego sięgnąć głębiej
w rzeczywistość niż przy badaniach przypadkowej próby; po drugie, humani-
stycznej wagi materiałów autobiograficznych udostępniających świat osobistego
przeżycia  chciałbym wydarzenie nauczyciela  czyli, innymi słowy, fenomen
pedagogicznego dotknięcia spotkaniem z mistrzem, wychowawcą, opiekunem 
prześledzić w twórczości Eliasa Canettiego ( 905 994), autora między innymi
głośnej powieści Auto da fe ( 9 5), laureata literackiej Nagrody Nobla ( 98 ),
przenikliwego komentatora manifestacji i zakamarków ludzkiej duszy. W swo-
ich autobiograficznych książkach Canetti zaprezentował niemal pełne spektrum
postaw nauczycielskich: od pogodnych, zrównoważonych, nieprojektujących
pedagogów, dzięki którym lubi się szkołę, przez dydaktyków rzetelnych, two-
rzÄ…cych dobre warunki nauki, lecz nieinspirujÄ…cych, oraz tych nijakich, niepo-
zostawiających żadnego wrażenia, aż po belfrów, którzy nie zadają sobie trudu
tłumaczenia tego, co wykładają, którzy nudzą, dyrygują, poniżają i po których
nie pozostaje nic poza zniechęceniem i nienawiścią. Jednak w niniejszym tekście
w pedagogicznych spotkaniach pisarza interesuje mnie tylko to, co uznać moż-
na za dotknięcie, czyli co pozostawiło głęboki ślad, miało charakter konwersji,
wstrząsu, olśnienia, przewartościowania.
Pierwszymi nauczycielami najczęściej stają się rodzice. Oczywiście, życie
rodzinne to ocean rozmaitych wydarzeń. Przedstawiam pojedynczy epizod,
aby ukazać moc oddziaływania  znaczących innych . Jedno z najważniejszych
przeżyć dzieciństwa Canettiego dokonało się, gdy  tuż po rozpoczęciu na-
uki szkolnej  ojciec przyniósł mu w prezencie książkę (The Arabian Nights),
przeczytał wybrane opowiadanie i zachęcił do samodzielnej lektury, a pózniej
każdego wieczoru rozmawiał z synem o przeczytanym fragmencie i kiedy
przygoda dobiegła końca, kupował następną książkę.  Aatwo byłoby wykazać
 pisał Canetti  że niemal wszystko, z czego się pózniej składałem, zawarte
było w tych książkach, które przeczytałem w siódmym roku życia ze względu
na ojca. Spośród postaci, które mnie już potem nigdy nie opuściły, brakowało
tylko Odyseusza . Rozmowy z tatą były dla małego Eliasa życiodajne  do-
świadczał w nich rzadkiego w kontaktach z dziećmi szacunku. Wspominał:
 Z wielkim naciskiem pytał mnie, kim chcę zostać, a ja bez zastanowienia od-
powiedziałem:  Doktorem!  Zostaniesz, kim zechcesz  powiedział z czuło-
ścią tak wielką, że obaj zatrzymaliśmy się.  Nie musisz być kupcem tak jak
214
E. Canetti: Ocalony język. Historia pewnej młodości. Przeł. M. Przybyłowska.
Warszawa 98 , s. 9.
ja i wujowie. Będziesz studiować i wybierzesz to, co ci się najbardziej spodo-
ba . Inny niezatarty ślad rozmów z rodzicem przywoływał tak:  [& ] nigdy
mnie nie odsyłał, nie opowiedziawszy mi na pożegnanie jakiejś nowej historii,
której jeszcze nie znałem.  Pomyśl o tym  mówił [& ]. Wydawałem się so-
bie ważny, gdyż miałem o czymś rozmyślać, ojciec nigdy nie zapomniał mnie
o to zapytać, nieraz po wielu dniach. Przysłuchiwał się wówczas ze szczególną
uwagą i w końcu przyznawał mi rację. Może rzeczywiście zgadzał się ze mną,
a może tylko dodawał mi odwagi; uczucie, które mi towarzyszyło, gdy polecał
mi o czymś pomyśleć, mogę określić tylko jako wczesną odpowiedzialność .
Nauczyciel, który staje się wydarzeniem, to taki, który dostarcza znaczących
opowieści  niejednokrotnie nieopuszczających człowieka nigdy, budujących
horyzont rozumienia świata  który troszczy się o wolność ucznia, tworzy dla
niego przestrzeń wyboru, który daje do myślenia i  last but not least  który
słucha uważnie.
Jednym z nauczycieli, którzy wywarli ogromne wrażenie na Canettim, był
historyk w szwajcarskiej szkole Eugen Müller. Canetti przyznawaÅ‚, że liczyÅ‚ dni
tygodnia wedÅ‚ug jego lekcji. Müller zauroczyÅ‚ go dziejami Greków, które obu-
dziły w sercu chłopca fascynację wolnością, podziw dla oporu wobec potężnej
przemocy zagrażającej niezależności. Tajemnica nauczyciela tkwiła w mocy
opowieści:  [& ] jego duże, szeroko otwarte oczy wydawały mi się oczami ja-
snowidza w transie, wcale na nas nie patrzył, patrzył na to, o czym mówił, słowa
padały niezbyt szybko, ale bez przerwy, miały rytm toczących się ciężko fal; czy
walczono na lądzie, czy na wodzie, zawsze człowiek czuł się jak na morzu. [& ]
Prowadził lekcję zachłystując się entuzjazmem, kiedy nabierał oddechu do no-
wego uniesienia, wydawało się, że pije. Czasem jednak marnowało się czas, a to
wtedy, gdy odpytywał. [& ] Wówczas człowiekowi szkoda było każdej chwili,
w czasie której mógłby wziąć nas znowu na morze. Zgłaszałem się często do
odpowiedzi, już choćby po to, żeby to szybciej minęło, ale także by udowodnić
mu swoją miłość do każdego zdania, które wypowiadał 4. Bliski jestem myśli,
że przeceniamy w nauczaniu tak zwane metody aktywizujące, czyli te, które sta-
rają się wycofać z pierwszego planu nauczyciela i słowo. Rzecz jasna, potrzebne
jest uczenie siÄ™ samodzielnego wyszukiwania informacji, rozwiÄ…zywania proble-
mów, współdziałania, ale byłoby stratą zapomnienie, że jedną z najbardziej an-
gażujących, inspirujących i wartościotwórczych form kształcenia jest opowieść.
Uczniowie często nie mają jeszcze wystarczającego kapitału kulturowego, aby
samodzielność mogła być satysfakcjonująca. Niejednokrotnie są po prostu nie-
ukierunkowaną o t w a r t o ś c i ą , która oczekuje na pożywny pokarm. Czasem
215
Ibidem, s. 7 .
Ibidem, s. 95.
4
Ibidem, s. 5 .
przeciwnie  są ukierunkowanym przez socjalizację (wzorce rodzinne, środo-
wiskowe, medialne, szkolne etc.) z a m k n i ę c i e m , nieświadomym możliwości
życia w duchowej suwerenności. Dlatego dotykające spotkanie z nauczycielem
to spotkanie z kimÅ›, kto ma ofertÄ™, ma coÅ› do powiedzenia, nie tylko  realizuje
materiał , ale jest zaangażowany w treść, którą przekazuje, ma do niej stosu-
nek, daje odczuć przez nią to, co domyślne, niewypowiedziane.
Drugi nauczyciel historii, Friedrich Witz, uwalniał uczniów od sztywności
instytucji szkolnej. Pomijał swój autorytet, nie przemawiał ex cathedra, siadał na
ławce, zwracał się do każdego ucznia, mówił żywo, interesująco, ale bez patosu.
Omawiał zagadnienia historyczne, nie koncentrując się na datach i liczbach, lecz
na postaciach. Wykorzystywał przy tym literaturę piękną. Canetti dzięki niemu
uwolnił się od wyniesionego z domu uprzedzenia do współczesnych autorów.
Tak opisywał dotknięcia, jakie zawdzięczał temu pedagogowi:  [& ] uruchamiał
we mnie wiele ciemnych punktów równocześnie, które zaczynały świecić. Nie
kroczyłem naprzód, znajdowałem się raz tu, raz tam, nie było celu [& ], z pew-
nością dowiadywałem się wielu rzeczy, ale jeszcze bardziej uczyłem się wrażli-
wości dla spraw zaniedbanych albo ukrytych. Wzmacniała to przede wszystkim
radość z przemian: istniało tyle spraw, których człowiek nie przeczuwał, wystar-
czyło usłyszeć o czymś, by się tym stać 5. Głęboko zapadła pisarzowi w pamięć
rozmowa z Witzem w pociągu, w trakcie powrotu z wycieczki:  [& ] zaczął mó-
wić o sobie i był przy tym tak szczery, tak pozbawiony myśli o ochronie przed
zdaniem innych, że nie bez zmieszania otrzymałem obraz człowieka, który wciąż
jeszcze się stawał, wcale nie pewnego swojej drogi, jeszcze rzeczywiście otwar-
tego, pozbawionego pogardy i potępienia, co tak dobrze znałem z domu. [& ]
Wciąż szuka i nie znajduje. Nie wie, co robić, jak żyć. Ten człowiek, [& ] który
napawał mnie taką miłością, za którym poszedłbym wszędzie na oślep, wcale
nie wiedział, dokąd idzie, zwracał się to ku temu, to ku owemu, pewne było
w nim tylko to, że chciał być niepewny i choć tak bardzo mnie to pociągało,
gdyż wynikało z jego słów, wychodziło z jego ust, było tak cudownie rozpra-
szające  dokąd miałbym za nim pójść? Kluczowe zdanie charakteryzujące
pedagogiczne znaczenie spotkania z Friedrichem Witzem Canetti sformułował
tak:  Nie były to regularne lekcje, dawał nam to wszystko, co go samego wypeł-
niało 7. Nauczyciel oznaczający dla ucznia wydarzenie to ktoś zdolny do odło-
żenia formalnych ram instytucji, aby stać się świadkiem własnych przeżyć
kulturowych; ktoś otwarty, kto nie zawęża pola kształcenia, nie stawia murów,
tylko je burzy  nie rozsiewa wśród uczniów uprzedzeń i pogardy (np. wąskich
arbitralnych hierarchii, indeksów zakazanych utworów)  to przewodnik wypo-
216
5
Ibidem, s. 4 5.
Ibidem, s. 4 .
7
Ibidem, s. 4 .
sażający w ważne, kulturowo orientujące nazwiska i teksty; ktoś, kto oświetlając
ukryte, uruchamia w jednostce punkty wrażliwości; kto wcale nie jest pewny,
czy obrał właściwą drogę, i ceni sobie tę niepewność.
W latach trzydziestych XX wieku mistrzem Canettiego został niejaki doktor
Sonne, Żyd znający na pamięć Biblię, człowiek o niezwykłej erudycji. Pisarza
urzekło, że mówił zawsze z dystansem, rzeczowo i bezinteresownie. Canetti
przez wiele lat pozostawał pod wpływem krytycznie miażdżących, ładotwór-
czych wykładów Karla Krausa, wiedeńskiego publicysty i filozofa walczącego
o czystość języka. Autorytatywny dyskurs pełen polemik i oskarżeń  mimo dłu-
gotrwałej atrakcyjności i zniewalającej mocy  okazał się w końcu przytłaczają-
cy. Sonne  fizycznie podobny do Krausa  stanowił wybawienie: wypowiadał
się o innych zawsze z szacunkiem, przepowiadał zło bez jakiejkolwiek satys-
fakcji, niczego nie narzucał. Canetti charakteryzował jego sposób prowadzenia
rozmowy tak:  Na amorficznÄ… pasjÄ™ jak najszerszej wiedzy [& ] jest tylko jedno
lekarstwo: obcowanie z kimÅ›, majÄ…cym dar poruszania siÄ™ wewnÄ…trz wszelkiej
wiedzy, bez porzucania jej, zanim została zgłębiona, i bez ostatecznych rozwią-
zań. Sonne niczego nie zbywał i niczego nie kwitował. Wszystko stawało się
jeszcze bardziej interesujące niż przedtem, bardziej przejrzyste i rozświetlone.
Budował w słuchaczu całe krainy, gdzie przedtem istniały tylko ciemne, niewy-
jaśnione punkty 8. Veza, żona Canettiego, zarzucała mężowi, że stał się nie-
wolnikiem doktora, lecz pisarz stanowczo odrzucał taką sugestię: to zaufanie
 tłumaczył  a nie zależność. Sekret rozległego wpływu, jaki wywierał na nie-
go Sonne, przedstawiał jako głęboką potrzebę własnej natury,  wstydzącej się
swych osadów i mogącej się poprawić lub przynajmniej usprawiedliwić tylko
przy pomocy zdyscyplinowanych rozmów z o wiele doskonalszym duchem 9.
Nauczyciel będący wydarzeniem nie porzuca wiedzy, nie ucieka w jednoznacz-
ne schematy, nie upraszcza zanadto zagadnień, nie blokuje rozmowy restryk-
cyjnymi pointami, nie stawia definitywnych kropek, zamiast tego  naświetla
i tłumaczy, czyniąc przedmiot dyskusji ciekawym, widzianym z niedostępnych
wcześniej perspektyw. Transformujące może być również spotkanie z pedago-
giem, który ma głęboki, autentyczny szacunek dla innych, przez co staje się
lustrem dla ciemnych osadów naszego wnętrza.
Czy edukacja, jaką znamy, jest wydarzeniem? Czy umożliwia rozwojowe do-
tknięcia? Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba znalezć odpowiedz na szereg
innych pytań. Jak często szkoła (dom, kościół, media): obdarza opowieściami,
w których migocze sens (nie jedno z wielu zwykłych znaczeń, tylko coś istotne-
go, jakiś szyfr transcendencji)?; umożliwia realny i poważny wybór, uświada-
miający ludziom ich suwerenność i wartościowość?; frapuje, daje do myślenia?;
217
8
Idem: Gra oczu. Przeł. M. Przybyłowska. Warszawa 99 , s. 90 9 .
9
Ibidem, s. 45.
tworzy przestrzeń i czas, aby uważnie człowieka wysłuchać?; intelektualnie
i emocjonalnie angażuje się we własny przekaz?; poświęca formalne zasady, aby
być bardziej życiodajna?; w sposób nowoczesny i nietrywialny orientuje w kul-
turze?; przed nauczaniem stawia budzenie wrażliwości?; akcentuje cząstkowość
i niepewność własnej oferty?; podtrzymuje dialog, rezygnując z rozstrzygnięć?;
stanowi przestrzeń prawdziwego respektu dla granic i wrażliwości drugiego?
Niestety, rzadko towarzyszy nam przeświadczenie, że współczesne kształcenie
może człowiekiem wstrząsnąć, porazić go, olśnić, wewnętrznie przemienić, czy-
li naprawdę dotknąć. Pisał Lech Witkowski:  W relacjach  nie tylko zapewne
moich dzieci, gdy czasem usiłuje się dociec jakości codzienności szkolnej przez
pryzmat tego, co działo się na lekcjach konkretnego dnia  dominuje zwykle od-
powiedz: NIC. Nie zmienia tej odpowiedzi nawet drążenie kwestii; bo to nic  to
nic istotnego, nic wartego uwagi i komentarza, wszystko jak zwykle, bez zna-
czącego przeżycia, chyba że była wywołująca bunt niezapowiedziana klasówka
albo niesprawiedliwa ocena 0. Wata, wata, wata& Oczywiście, nikt nie mógłby
funkcjonować pośród nieustannych fajerwerków i permanentnych transforma-
cji. Wydarzenie jest możliwe tylko na tle zwyczajnego biegu spraw. W kształ-
ceniu potrzebny jest również czas na dojrzewanie, na intelektualne i emocjonal-
ne uspokojenie. Edukacyjne dotknięcie  w sensie głębokim, przemieniającym,
jaki mu tutaj przypisałem  możliwe jest tylko od czasu do czasu i dokonuje
siÄ™ zawsze na tle powszedniej, systematycznej pracy. Niemniej jednak musi
pozostawać w horyzoncie pedagogicznej troski, w przeciwnym wypadku grozi
wychowaniu rutyna, powierzchowność, dominacja nieistnienia, co wszelako nie
pozostaje bezkarne  niszczy egzystencję uczniów (przez brak dotknięć), a z na-
uczycieli czyni w najlepszym wypadku  według określenia George a Steinera
  życzliwych grabarzy ,  zamykaczy , nieświadomych prawdziwej stawki wy-
chowania .
Ostatecznie: Jaki nauczyciel staje się wydarzeniem? Jakiego pragnie młody
aktywny człowiek? Canetti ujął rzecz tak:  Tylko tych spośród nich, którzy się
nie poddali, którzy promieniują wiedzą dla niej samej, kocha niezmierną miło-
ścią, składa im hołd, szybko reagując na ich słowa, bez ustanku dziękuje za ich
nieustanne promieniowanie . Tylko dzięki takim, którzy się nie poddali, czło-
wiek czuje się uwalniająco dotknięty.
218
0
L. Witkowski: Między pedagogiką, filozofią i kulturą. Warszawa 007, s. 8 .
Por. G. Steiner: Nauki Mistrzów. Przeł. J. Aoziński. Poznań 007, s. .
E. Canetti: Ocalony język& , s. 59.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maliszewski Faramucha
Maliszewski Rok w drodze
Zimniak Miłosne dotknięcie nowego wieku
Duchu Swiety, przyjdz dotknij mnie
J Maliszewski
Maliszewski Zdania na wypadek
Maliszewski Próby życia
Dotknij Panie mego serca
karta praw osoby dotknietej przemoca w rodzinie
Mariusz Grzebalski Drugie Dotknięcie
Fox Marta Dotknij Mnie

więcej podobnych podstron