2worlds01








Dwa światy, część I


a:link { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 }
a:visited { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 }
a:hover { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FFFF00 }
body { font-family: Tahoma; font-size: 12pt; letter-spacing: 1; vertical-align: 0;
color: #FFFFCC; text-align: Left; line-height: 120%;
text-indent: 60; word-spacing: 1; margin-left: 20;
margin-right: 20; margin-top: 0 }
.cdn { font-family: Verdana; font-size: 14pt; color: #FFCC66; letter-spacing: 1;
text-align: Right; vertical-align: 8; font-style: italic;
font-weight: bold }
.part { font-family: Verdana; color: #FFCC66; font-size: 14pt; letter-spacing: 1;
text-indent: 20; font-style: italic; font-weight: bold }
.author { font-family: Verdana; font-size: 15pt; color: #F58220; letter-spacing: 2;
text-align: center; vertical-align: 8 }
.title { font-family: Verdana; font-size: 17pt; color: #FDC336; line-height: 2;
text-align: center; letter-spacing: 4; font-weight: bold }
table { font-family: Verdana; font-size: 11; color: #FFFFCC }







Dwa światy

autor: Matrox

Część I

USS Entrapment jak zawsze wyglądał dostojnie, jak na klasę Galaxy przystało. Oto najnowszy okręt Floty za chwilę zostanie ochrzczony. Emerytowana admirał Necheyev została matką chrzestną tego okrętu. Właśnie rzuciła butelką szampana, która po chwili rozbiła się o biały kadłub z napisem NCC-52795-A, USS Entrapment.

Pięćdziesięciodwuletni kapitan Ernest został dowódcą tego okrętu. Już drugi raz zasiada na fotelu kapitańskim. Pierwszy okręt USS Intrepid znajdował się pod jego rządami bardzo krótko. Ernest był bardzo sumiennym oficerem, zauważono to w dowództwie i postanowiono go nagrodzić. Dlatego właśnie dostał eksperymentalną wersję Galaxy.

Po zakończonej części oficjalnej admirałowie i oficerowie Floty tłumnie udali się na mostek, gdzie mieli być świadkami wiekopomnej chwili. Oto najnowsza jednostka Floty, zmodyfikowana klasa Galaxy, opuści dok. Pilot - El-Aurianin - Altor, podawał wytyczne do komputera, który wyznaczał kurs. Najpierw, jak to było w zwyczaju zapalono światła pozycyjne oraz ustawiono reflektory by oświetlały najważniejsze części okrętu, w tym insygnia floty oraz numer rejestracyjny i nazwę statku. Jeden po drugim zapały się niczym lampy na ulicach San Francisco oświetlając ciemny, szarawy okręt. Teraz w mgnieniu oka stał się śnieżno biały. Statek po woli zaczął posuwać się do przodu. Potężny biały talerz błyszczał w świetle wynurzającego się za planety światła słonecznego. Statek wysuwał się z doku orbitalnego niczym żółw z jaskini. Jednak jego powolny lot tylko pozornie był ślamazarny. Wysoko wydajne silniki impulsowe z gracją nosiły ku nowej przygodzie setki ton metali, tworzyw sztucznych sprzężonych najnowszą, eksperymentalną technologią. Ponadto na jego pokładzie przebywało obecnie około siedmiu tysięcy gapiów, którzy chcieli uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu. Wynurzywszy się w połowie z doku, witany był przez liczne promy, których piloci również chcieli przywitać okręt – przywitać przyszłość Federacji. Niczym małe muszki przelatywały pod i nad talerzem. Były tak małe przy tym potężnym okręcie, że nawet nikt ich nie zauważył. Jedynie pilnujący wszystkiego pilot zanotował ich obecność na pulpicie odbierając sygnały z czujników. Gdy statek w 2/3 wysunął się z doków, jego prędkość się zwiększyła. Gondole znacznie szybciej opuściły metalową konstrukcję. Przecięte niebieskim pasem dopełniały widoku, jakiego nikt dotąd nie oglądał. Galaxy-2 były o 80% większe od swoich poprzedników. Co dało się wkrótce odczuć spoglądając na przelatujący Entrapment, który sunął wyznaczoną przez inne statki torem lotu. Ze wszystkich stron otaczały go białe jednostki, niczym świecące gwiazdy. Jednak to on był ta najjaśniejszą. Potężny, dostojny, z gracją poruszał się wyznaczonym torem przed siebie... a jego celem była orbita słońca.

Niestety bankiet szybko się skończył i trzeba było wrócić do pracy. Statek zszedł na standardową orbitę Ziemi, gdzie miały zostać dokonane nieliczne poprawki i drobne uzupełnienia zniszczonego w locie próbnym sprzętu. Kapitan pojawił się na mostku, gdzie czekali na niego starsi oficerowie. Jego pierwszy oficer - Savona była Wolkanką. Szybko zapoznała dowódcę z resztą załogi. Ernest wspomniał coś o tradycjach floty i udał się do swojej kwatery by rozpakować rzeczy przewiezione z USS Intrepid. Tam czekała na niego czternastoletnia córka. Kapitan musiał podwójnie się nią zaopiekować, gdy jego żona zginęła w wypadku na Tzenkethi. Martin wiedział, że to nie był wypadek, ale by utrzymać dobre stosunki z tym ludem Federacja zatuszowała sprawę - tego był pewien. Podobnie jak i tego, że to on był celem ataku, a nie jego żona. Jednak teraz przestał o tym rozmyślać i zajął się tym co ma - dorastającą córkę i piękny okręt.

Następnego dnia kapitan pojawił się niespodziewanie wcześnie na mostku. Chciał dokonać osobistej inspekcji, zasiąść w fotelu... Niespodziewanie otrzymał wiadomość od Floty. Szybko udał się do gabinetu i odebrał ją. Jego rozmówcą był admirał Heroto.

- Witam admirale, co pana sprowadza? - zapytał kapitan.

- Pierwsze rozkazy... - odparł nieco podenerwowany admirał - natychmiast opuści pan system Sol i uda się do stacji Deep Space 4, gdzie czekać będzie na pana kilka okrętów. Razem z nimi poleci pan w konwoju na planetę Orinand.

- Orinandianie prowadzą wojnę z Tzenkethi, czy przypadkiem nie powinniśmy zachować neutralności?

- Rada zdecydowała inaczej. Na Orinand jest wielu rannych. Nasz konwój zawiezie im lekarstwa i niezbędny sprzęt medyczny - zapewnił Heroto.

- Czy Rada nie obawia się wojny z Tzenkethi? Przecież mogą odebrać to jako złamanie układu pokojowego.

- Nie wydaje mi się, aby zajęci wojną z Orinad zwrócili się przeciwko nam. Tylko by się pogrążyli. Poza tym Entrapment jest świetnym obiektem odstraszającym. Pomacha pan flagą i powróci. Ale nie o sytuacji politycznej miałem z panem rozmawiać. Pan, kapitanie, zabierze swój okręt do stacji. Jej komendant przekaże wam dalsze rozkazy. I jeszcze jedno: proszę się trzymać z dala od kłopotów. Heroto, skończyłem.

Kapitan Ernest zastanawiał się chwilę. Przecież poleci w sam środek konfliktu. Zapewne spotka się z rasą, która zabiła mu żonę. Martin przypomniał sobie o niej, o reakcji Floty, o jej reakcji... Wkrótce wstał i udał się na mostek. Wydał rozkaz:

- Odlatujemy, pełna impulsowa.

USS Entrapment opuścił orbitę i udał się w stronę zewnętrznych planet systemu. Gdy docierał do Plutona Ernest wydał kolejny rozkaz. Zawsze chciał powiedzieć to na mostku okrętu Galaxy. Gdy w końcu pojawiła się okazja, nie mógł się już doczekać tego momentu.

- Kurs na stację, warp 8... Impuls!





Trzy dni później:

Ernest pił swoją ulubioną herbatę cynamonową i przeglądał jakieś zdjęcia gdy nagle do kwatery weszła jego córka.

- Co robisz, tato?

- Nic kochanie - kapitan schował terminal i łyknął herbatę.

- Wiesz, ten porucznik Altor jest bardzo miły. Zabrał mnie dziś na holodek, gdzie z większą grupą oficerów odtwarzali starożytną historię o piratach... - powiedziała Magraget, jednak ojciec jej przerwał.

- Skarbie... On jest od Ciebie dużo starszy... Powinnaś chyba zachować dystans... A poza tym on jest El-Aurianinem.

- To chyba nie grzech - zapytała Margaret.

- Nie, ale...

Niespodziewanie ich rozmowę przerwał komunikat z mostka.

- Kapitanie dolatujemy do stacji.

- Już idę - odpowiedział kapitan.

W chwilę później był już na mostku, gdzie z jego fotela wstała Savona.

- Kapitanie, stacja jest w zasięgu kamer.

- Ekran - powiedział Ernest i zasiadł na swoim fotelu.

Na ekranie pojawiła się stacja, federacyjna konstrukcja, dookoła której latało kilka okrętów federacji przeróżnych klas. Największymi były Nebula i Akira, które dosłownie rzucały się w oczy, ale dało się zauważyć kilka Defiantów i tylko jednego, ale jak widocznego - Prometheusa. Kapitan zatrzymał na chwile wzrok na tej jednostce. Niespodziewanie jego myśli przerwał wiadomość oficera komunikacyjnego, który zameldował, że wzywa ich stacja.

- Ekran - powiedział kapitan jakby oczekiwał admirała.

I miał rację! Na ekranie pojawiły się dwie osoby: kapitan Alandin - Bolianin, i admirał Sovotek - Wolkanin.

- Admirale co za niespodzianka - powiedział na powitanie Ernest.

- Zapewne się mnie spodziewałeś, albo kogoś z moją rangą?

- Spodziewałem się admirała, ale nie z czterema oczkami.

Admirał wyraźnie próbował nie dopuścić do dalszej rozmowy przy świadkach. Zaprosił kapitana na pokład stacji. Ernest zgodził się na spotkanie o 16.00 i zezwolił swojej załodze na odwiedziny stacji. Sam udał się do kwatery, by zabrać neseser, który dostał od admirała Heroto. Co prawda nie wiedział co jest w środku, gdyż tylko Sovotek miał klucz, ale spodziewał się, że ma to związek z konwojem. Następnie udał się na stację.

Ernest wszedł do pomieszczenia z zasłoniętymi oknami. Przy biurku dowódcy stacji dziś wyjątkowo siedział admirał, a kapitan stał za nim. Martin ruszył wolnym, ale zdecydowanym krokiem w stronę biurka.

- Proszę siadać, kapitanie - powiedział admirał, wskazując na krzesło postawione w centralnym miejscu pomieszczenia.

- To co zaraz powiemy musi zostać pomiędzy nami - wtrącił się Alandin.

Admirał wstał i podszedł do panelu, na którym wyświetlił dane obszaru. Dziwnie znajomego Ernestowi. To była mapa taktyczna obszaru przygranicznego Federacji, Tzenkethi i Orinad. Jak się okazało USS Entrapment będzie przewodzić konwojowi złożonemu z jedenastu okrętów. Poza Galaxy, Nebulą i dwoma Akirami, do Orinad wybiorą się jeszcze Intrepid, Excelsior, Prometeusz oraz cztery Defianty w ramach eskorty. Plan jest prosty: konwój poleci do systemu Orinad, gdzie przekaże lekarstwa władzom, a następnie wróci do Federacji bez eskortowców, które pomogą przerzucić część lekarstw do innych systemów. Ernest pomyślał sobie, że to proste - przecież nic się nie może zdarzyć, nikt nie zaryzykuje ataku na zgraję mocnych statków. Ale poza tym, że okręty były przygotowane było jeszcze coś, co wyraźnie zaniepokoiło kapitana. Otóż brakuje kompetentnych oficerów na stanowiska dowódcze. Tak więc tylko okręt klasy Akira - USS Farpoint, dowodzony był przez kapitana. Reszta przez komandorów, komandorów-poruczników lub nawet przez poruczników, co tyczyło się "twardych malców". Ernest nie mógł nic zrobić, bo przecież nie wytrzaśnie kapitana pstryknięciem palców – pomyślał sobie. Zabrał terminal z ważnymi zapisami i udał się na Entrapment, gdzie dokonał inspekcji.

W sali odpraw zebrali się wszyscy dowódcy okrętów biorących udział w konwoju. Ernest wszedł do pomieszczenia, spojrzał na (w większości) młodych ludzi i usiadł na końcu stołu. Zaraz za nim usiedli inni oficerowie. Kapitan Marscynsky siedział po drugiej stronie stołu i był drugim oficerem najwyższym rangą w tym pomieszczeniu. Ernest jeszcze raz spojrzał po kolei na każdego z oficerów i przystąpił do zapoznawania ich z rozkazami.

- Panowie. Na początku pragnę powitać was na moim okręcie - po tym krótkim przywitaniu przystąpił do zapoznawania oficerów z celami misji - Misja jaką mamy wykonać, to standardowy konwój. Przewozimy lekarstwa i sprzęt medyczny do systemu Orinad. Okręty klasy Defiant zostaną na miejscu jeszcze przez cztery tygodnie, by dopilnować dystrybucji lekarstw. Reszta okrętów powróci do Federacji. To najprostsza misja, jaką kiedykolwiek miałem okazję prowadzić. Czy są jakieś pytania?

- Tak kapitanie - odezwał się Marscynsky - Czy nie obawia się pan ataku Tzenkethi? Jest bardzo możliwe, że będą chcieli nam przeszkodzić.

- Dlatego właśnie lecimy tam w konwoju, a nie w pojedynkę - Ernest zauważył, że Marscynsky wyskoczył z tym pytaniem, gdyż chciał wymusić szacunek na innych oficerach podważając autorytet dowódcy. Wiedział, że mogą być z nim kłopoty. Zresztą zauważył, że jego uwaga wcale nie była bezpodstawna. "Widać gościu dobrze zna moją przeszłość, wie o moich uprzedzeniach do Tzenkethi" - pomyślał Ernest. Zauważył też, że inni oficerowie raczej nie podążyli tokiem myślenia Marscynskiego i posłusznie przyglądali się Ernestowi.

Kapitan zwolnił wszystkich i zarządził odlot floty o 21.0, czyli za trzydzieści minut. Ernest został sam w sali odpraw. Zamówił swoją ulubioną herbatę i usiadł przed oknem przyglądając się flocie, którą przyszło mu dowodzić. Podziwiał piękne kształty Prometeusza, klasyczną sylwetkę Excelsiora i zupełnie nowatorskie kadłuby Defiantów. Nawet nie zauważył kiedy minęło trzydzieści minut. Ockną się, gdy Savona zawiadomiła go o gotowości floty. Ernest wstał, poprawił mundur i ruszył śmiało w stronę drzwi. Chwilę później był już na mostku i zasiadł w zwolnionym przez Savonę fotelu.

- Status - zapytał.

- Flota gotowa do odlotu - zameldowała Wolkanka.

- Nic tu po nas... Sternik, kurs na Orinad. Warp 8. W drogę - za każdym razem, kiedy wymawiał te słowa na mostku tego okrętu, czuł, że nareszcie doszedł do czegoś.

Flota ruszyła na impulsowej, gdy tylko odsunęła się od stacji wszystkie okręty weszły w warp.

Kapitan dokonywał właśnie osobistego przeglądu stanowiska taktycznego na wypadek domniemanego ataku. Razem z oficerem taktycznym - Lowelem, przeglądali raporty o wyrzutniach torped, które były dość nowatorskim rozwiązaniem – kombinacją technologii Dominium, Federacji z przyszłości jaką dostarczyła Janeway z Voyagerem oraz nowych sojuszników Federacji Romulusa i Cardassji. Eksperymentalne były też baterie fazerów. Te nowoczesne punktowe armatki zastąpiły liniowe fazery na kadłubie spodka. Niespodziewanie odezwał się oficer komunikacyjny.

- Kapitanie, odbieram wezwanie z USS Farpoint. Kapitan Marscynsky na prywatnej linii.

- Ekran - powiedział spokojnie kapitan Ernest.

- Wymagany jest pański kod dostępu... - dodała Elanii.

- Przerzućcie do mojego gabinetu - powiedział już lekko zdenerwowany Martin. Po wydanym rozkazie udał się do gabinetu, gdzie włączył komputer i podał kod dostępu.

- Ernest-Teta-Margaret-012-1-A.

Na ekranie pojawił się symbol Federacji i informacja, iż proces dekodowania transmisji się rozpoczął. Wkrótce pojawił się Marscynsky.

- Marscynsky, co ty do diabła wyprawiasz?! - wrzasnął zdenerwowany Ernest - Co to ma znaczyć!? Głupie pytania w sali obrad, tajemnicze wezwania, dekodowanie transmisji? Po co ten cyrk?! Tylko mi nie mów, że wszystko to na wypadek podsłuchu Tzenkethi!!

- Nie kapitanie. - odpowiedział wyraźnie zdziwiony reakcją Ernesta - Chciałem tylko dowiedzieć się, czy pojmujesz zagrożenie ze strony Tzenkethi, tak jak ja. Jednak widzę, że jesteś przewrażliwiony, gdyż śmierć twojej żony przesłoniła ci prawdziwy cel tej misji. Jeżeli nie czujesz się na siłach, możesz oddać dowództwo nad flotą w moje...

- Dziękuję - przerwał Ernest - Proszę zinwentaryzować ładunek w pańskiej ładowni, który przewozimy do Orinad. To rozkaz. Ernest, skończyłem.

Kapitan rozłączył się i natychmiast polecił komputerowi skasować zapis rozmowy. - Tym razem odpuszczę draniowi - pomyślał. Wiedział, że Marscynsky jest kapitanem od pół roku i jest bardzo ambitnym dowódcą. Odznaczył się wielkim sprytem podczas krótkich potyczek z Imperium Breen, które pobudzone przez Dominium zaczęła sobie śmiało poczynać w galaktyce. Marscynsky przy pomocy jednego Excelsiora wykonał brawurową misję, której celem było zniszczenie eskadry sześciu Breeńskich riderów z nowym typem broni. Jego ruchy były tak śmiałe, że wróg nawet nie zdążył podnieść osłon przed zniszczeniem. Ale widać, że te wydarzenia pozwoliły mu nabrać pewności siebie i teraz pragnie pozbawić władzy takiego wyjadacza, jak Ernest. Pomimo faktu, iż Marscynsky jest świetnym strategiem i świetnie radzi sobie z jednym okrętem, to na pewno z grupką poszłoby mu gorzej. Martin był tego pewien, nawet próbował sobie wyobrazić potyczkę z odziałem kapitana Marscynskiego dowodzącego grupką okrętów, jednak tę wymyśloną komedię przerwała Savona.

- Kapitanie, proszę natychmiast przyjść na mostek.

- Już idę. - odparł Ernest i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi.

- Raport! - krzyknął kapitan.

- Odbieramy na skanerach dziwną anomalię. Komputer nie identyfikuje tego typu zjawiska. - zameldował Lowel.

- Co to może być? - zapytał z zaciekawieniem kapitan.

- Bardzo prawdopodobne, że to... tunel podprzestrzenny.

- Lowel, wyślij sygnał do Floty. Udajemy się w jego stronę. - później z wielkim zainteresowaniem - To niesamowite odkrycie, drugi tunel podprzestrzenny... - powiedział podekscytowany kapitan.

- Czy anomalia znajduje się w naszej przestrzeni? - zapytała ostrożnie Savona.

- Tak, ale... to dziwne... przesuwa się wzdłuż granicy, na zachód.

- Co? - ponownie odezwał się zaciekawiony kapitan.

- Kapitanie, Gwiezdna Flota zawiadomiona. Jesteśmy gotowi do udania się w stronę anomalii. - zameldował Lowel.

- Dobrze. - Kapitan zasiadł w swoim fotelu - Warp 6. Impuls...

Tymczasem Margaret i porucznik Altor znajdowali się pośrodku polany, w cieniu samotnego, ogromnego drzewa. Margaret siedziała oparta plecami o drzewo, a Altor leżał z głową na jej udach. Dziewczyna głaskała go po włosach.

- ... i Nexus jest dla nas tym, czym dla was raj - powiedział Altor.

- To takie nieprawdopodobne... Wstęga energii zapewniała wam dom na pokolenia? - zapytała z niedowierzaniem Margaret.

- Tak, to bardzo niezwykłe doświadczenie...

- To znaczy, że byłeś tam kiedyś?

- Tak, to było dawno temu... - odpowiedział z wahaniem w głosie porucznik.

- I co się stało wtedy?

- Wtedy... - Altor zawahał się chwilkę, jakby czekał na jakiś komunikat. I doczekał się. To było wezwanie z mostka.

Wszyscy oficerowie ze zmiany Alfa mieli natychmiast zgłosić się na mostku. El-Aurianin dotknął ramienia Margaret i wyszedł z holodeku. W chwilę później wstała Margaret, rozejrzała się po pięknej okolicy i powiedziała:

- Komputer, zakończ program.

Piękna łąka nagle rozpłynęła się, i w jej miejscu pojawiła się ciemna sala pokryta srebrnymi holoemiterami. Margaret poczuła smutek z powodu niespodziewanego zakończenia spotkania. Na pewno chwile spędzone z El-Aurianinem były dla niej bardzo mile, gdyż czuła, że rodzi się w między nimi uczucie. Cały czas myślała o następnym spotkaniu.

Altor niezwłocznie pojawił się na mostku. Kapitan Ernest siedział w swoim fotelu i starał się nie zdradzać po sobie, że wiedział gdzie przebywał El-Aurianin i... z kim. Altor również starał się nie pokazać tego po sobie. Ruszył prosto z turbowindy w stronę swojego pulpitu ze spuszczoną głową, jakby nie widział kapitana, albo nie chciał go zobaczyć. Gdy zasiadł już przed sterami kapitan zwrócił się do niego.

- Raport.

- Zbliżamy się do anomalii. - po chwili - jesteśmy już w zasięgu kamer. - zameldował Altor.

- Ekran.

Oczom całej załogi ukazał się mała, zielona plamka.

- Maksymalne powiększenie - rozkazał Kapitan.

Obraz powiększył się kilka razy i owa kropka okazała się być pewnego rodzaju lejkiem. Przypominał on trochę tunel zaobserwowany wcześniej w sektorze Tajfun. Ale tamten był niebieski i na dodatek niestabilny.

- Kapitanie, będziemy w odległości umożliwiającej badania za 45 sekund. - zameldował oficer naukowy.

- Bardzo dobrze. Rozkazać wszystkim statkom, aby utrzymywały bezpieczną odległość. Jeszcze nie wiemy, czy tunel jest bezpieczny. - wydukał kapitan - Komandorze Savona, przejmuje pani mostek.

Wolkanka przytaknęła głową. Kapitan udał się do swojego gabinetu, kierując ostatnie słowa do oficera komunikacyjnego:

- Połączcie mnie z dowództwem Floty.

Wkrótce uzyskał połączenie. Na monitorze pojawił się Admirał Heroto.

- Admirale, znaleźliśmy nową anomalię. Wstępne badania potwierdzają, iż jest to tunel podprzestrzenny. Teraz badamy czy jest stabilny.

- Rozumiem. Jednak musisz przerwać badania i udać się do Orinad, by dowieźć tam lekarstwa. - odpowiedział admirał.

- Ależ admirale, to jest bardzo ważne odkrycie. - krzyknął Ernest.

- Tak wiem, ale ty masz ważniejsze zadanie. Zaraz wyślę jednostki do zbadania tego fenomenu.

- Może zrobimy inaczej... Zostawię jeden okręt by badał anomalię i czekał na posiłki. - zaproponował kapitan.

- Dobrze, informuj mnie na bieżąco... Heroto, skończyłem.

Admirał zniknął, a Ernest wpadł na genialny pomysł. To USS Farpoint, ze zbuntowanym kapitanem zostanie na miejscu, by zbadać anomalię. Kapitan wyszedł z gabinetu, usiadł w fotelu. Poprosił o nawiązanie łączności z Akirą, gdy nagle pewien meldunek zdezorientował personel całego mostka:

- Kapitanie, wykrywam mały okręt w pobliżu tunelu.

- Co... Jak... Zeskanować go...

- To okręt nieznanego pochodzenia. Jego sygnatura, ani konstrukcja nie są rozpoznawane przez komputer.

- Fascynujące - powiedziała Savona - pochodzą z drugiej strony i przybyli by poszerzyć swoją wiedzę o tej części... Możemy wyciągnąć wniosek, że tunel jest stabilny i gdzieś prowadzi.

- Czy możliwe, że nasza sonda przyciągnęła go tutaj? - zapytał Ernest.

- Tak, to bardzo możliwe. Jednak zalecam ostrożność, kapitanie. - odpowiedział Lowel.

- Wykrywam coś jeszcze, dwie humanoidalne formy życia na pokładzie. - zameldował Altor.

- Kapitanie, statek skanuje naszą flotyllę.

- Niech skanuje, pokażemy, że nie jesteśmy wrogo nastawieni. - odpowiedział Ernest.

Fascynacja tym fenomenem trwała chwilę, do momentu, gdy kolejny sygnał z konsoli taktycznej zameldował o zagrożeniu.

- Kapitanie, tunel zbliża się do nas, z ogromną prędkością. - krzyknął Lowel.

- Cała w tył, wszystkie statki cofnąć się.

Okręty Federacji zaczęły się wycofywać, ale tunel pojawił się tuż koło nich tak niespodziewanie, a na dodatek zakłócił pole warp. Konwój był otoczony ze wszystkich stron przez zielone światło.

- Napęd warp nie działa, silniki impulsowe również, osłony na 65% i spadają - zameldował Lowel.

- Wysłać wezwanie o pomoc. - ryknął kapitan.

- Łączność jest zakłócana. - zameldowała z przerażeniem Elanii.

- Ernest do wszystkich: opuścić okręt...!! Powtarzam: opuścić okręt...!!!...

Jednak jego głos ucichł w niesamowitych dźwiękach generowanych przez światło. Cała konstrukcja zaczęła się trząść. Galaxy i inne okręty szybowały w zielonej przestrzeni obracając się bezwładnie jak butelka szampana rzucona podczas chrztu statku. Załoga traciła przytomność...

Zielony kolor po woli został zastąpiony przez biały, aż w końcu kompletnie zdominował otoczenie, do czasu gdy niespodziewanie zniknął, a okręty "wypadły" ze światła prosto w przestrzeń kosmiczną.

 




 

 Opowiadania
| Star Trek | Dwa Światy I


Dalej
 









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2worlds03
2worlds04
2worlds02
2worlds05

więcej podobnych podstron