194 12 (2)




B/194: H.Bławatska - Doktryna Tajemna, tom 1&2







Wstecz / Spis
Treści / Dalej
STANCA SIÓDMA
1. Poznaj początek czuciowego, bezkształtnego Życia. Pierwsze jest Boskie
(przewodnik), Jedno z Matki-Ducha (Atman); potem Duchowe (atma-buddhi, duch-dusza.
To odnosi się do kosmicznych zasad); Trzy z Jednego, Cztery z Jednego i Pięć,
z których Trzy, Pięć i Siedem. Są one Potrójne i Poczwórne w schodzącym porządku;
Pierwszego Pana (Awaloki-teśwara) Synowie Umysłu, świetliste Siedem (Budowniczowie.
Siedmiu tworzących rishi, związanych obecnie z konstelacją Wielkiej Niedźwiedzicy).
Oni są Ty, Ja, On, o Lano. Oni czuwają nad Tobą i Twoją Matką-Bhumi (Ziemią).
Hierarchia tworzących (twórczych) sił ezoterycznie dzieli się na siedem (cztery i trzy), zamykając w dwunastu stopniach, symbolizujących dwanaście znaków zodiaku. Siedem z przejawionej skali powiązań, poza tym z siedmioma planetami. Wszystkie są podzielone na niezliczone grupy boskich, duchowych, półduchowych i eterycznych Istot.
Aluzja do głównych hierarchii wśród tych grup została zawarta w wielkiej Czwórce lub, egzoterycznie, w czterech ciałach i trzech zdolnościach Brahmy i Pan-czasia, pięciu Brahmach lub pięciu Dhyani-Buddhach w buddyjskim systemie.
Najwyższa Grupa składa się z Boskich Płomieni, nazywanych Ognistymi Lwami i Lwami Życia, których ezoteryzm jest ukryty w znaku zodiakalnego Lwa. To jest nukleon (jądro) Wyższego Boskiego Świata. Są one tym Bezkształtnym Ognistym Tchnieniem, tożsame w jednym aspekcie z Wyższą Sefirotyczną Trójcą, którą kabaliści umiejscowiają w Świecie Prototypów.
Ta sama hierarchia z tymi samymi liczbami występuje w japońskim systemie, w Początkach, nauczanych przez szintoistów i buddyjskie sekty. Antropogeneza poprzedza tu Kosmogenezę, ponieważ boskość pogrąża się w człowieku i stwarza
w połowie swojej drogi w materię
widzialny wszechświat. Legendarne osobistości
zauważa z szacunkiem Omoie
powinny być rozumiane jako stereotypowe wcielenia wyższej (tajemnej) doktryny i jej wyższych prawd. Przedstawienie ich w całej rozciągłości wymagałoby zarówno wiele czasu, jak i miejsca; podam jedynie najważniejsze informacje o tym starym systemie, dokonam krótkiego zestawienia antropokosmogenezy i wykażę, iż najbardziej oddalone narody powtarzają jedną i tę samą archaiczną naukę.
Kiedy jeszcze wszystko było chaosem (Kon-ton), na arenie przyszłego tworzenia pojawiły się trzy duchowe Istoty:
1. Ame no ani naka nushi no Kami
Boski Monarcha Środkowego Nieba;
2. Taka mi onosubi no Kami
Wysoki Naczelny Boski Potomek Nieba i Ziemi;
3. Kamu mi musubi no Kami
Potomek Bogów.
Te trzy duchowe Istoty były bezkształtne i nie miały substancji
nasza Arupa-Trójca
ponieważ ani niebiańska, ani ziemska substancja jeszcze nie została zdyferencjonowana, a istota rzeczy nie była sformowana.
W Zoharze
która w obecnym kształcie została zebrana i wydana przez Mojżesza de Leon przy pomocy syryjskich i chaldejskich chrześcijańskich gnostyków w XIII stuleciu, a następnie poprawiona i przejrzana przez wiele chrześcijańskich rąk (okazuje się trochę mniej egzoteryczna niż Biblia)
ów Boski wehikuł nie jest niczym więcej niż był w chaldejskiej Księdze liczb. Co prawda, Ain-Soph, Absolutne Nieskończone Nic również korzysta z formy Jedynego przejawionego (objawionego) Niebiańskiego Człowieka (Pierwsza przyczyna), jako swojego powozu (rydwanu)
mercabach w hebrajskim, vahana w sanskryckim
lub wehikułu, aby zstąpić i objawić się w świecie fenomenów (zjawisk). Ale kabaliści nie wyjaśniają, jak absolut może korzystać z czegokolwiek lub uzewnętrzniać jakiś atrybut, jest bowiem pozbawiony atrybutów. Nie wyjaśniają również, iż w rzeczy samej pierwsza przyczyna (Logos Platona), początkowa i wieczna idea, przejawia się przez Adama Kadmona, Drugiego Logosa. W Księdze liczb podano, że Ain (En, Aior) jest jedynym samoistniejącym, podczas gdy jego Głębia (bythos lub bython u gnostyków), zwana Propatorem, jest tylko okresowa. Warto zwrócić uwagę, że Propator jest Brahrną, w odróżnieniu od Brahmana czy Parabrahmana. Tak więc Głębia, Źródło Światła lub Propator jest Przejawionym Logosem, czyli tą abstrakcyjną ideą, a nie Ain-Sophem, którego promieni używa Adam Kadmon
męsko-żeński
lub przejawiony Logos obiektywnego wszechświata jako powozu dla przejawiania się. Ale w Zoharze występuje pewna niezgodność, czytamy bowiem, iż Senior occultatus est, et absconditus; Microprosopus manifestus est, et non manifestus.
Jest to błąd, ponieważ mikroprosopus (mikrokosmos) może istnieć jedynie podczas okresu swojego przejawienia i ulega zniszczeniu w czasie mahapralai. Kabata Rosenrotha okazuje się częściej zagadką niż podręcznikiem.
Pierwsza klasa obejmuje sobą (zawiera w sobie) Boskich. Tak jak w japońskim i egipskim systemie, podobnie jak w każdym starożytnym, od tego boskiego Jedynego Płomienia rozpalają się trzy zstępujące grupy. Mając swój potencjalny byt w wyższej grupie, stają się teraz oddzielonymi i odrębnymi istotami. One to są Dziewiczym Życiem, Wielką Iluzją itd., i Sześcioramienną Gwiazdą w swoim całokształcie (całości). Ta ostatnia niemal w każdej religii jest symbolem Logosa jako pierwszego przejawienia. W Indiach to jest znak Wisznu, czakry lub koła; w kabale glif tetragrammatonu
On o Czterech Literach
lub metafizycznie Członami mikroprosopusa, których odpowiednio jest dziesięć i sześć.
Jednakże późniejsi kabaliści, szczególnie chrześcijańscy mistycy, wypaczyli ów przepiękny symbol. Rzeczywiście mikroprosopus
który, filozoficznie rzecz biorąc, jest całkowicie odmienny od nieprzejawionego, wiecznego Logosa, Jednego z Ojcem
po wiekach nieustannych wysiłków sofistyki i paradoksów ostatecznie jest rozpatrywany jako jeden z Jehową lub z żywym Bogiem (!), podczas gdy Jehowa jest tylko Binah, Sefirą Żeńskiego Początku, Ten fakt należy dokładnie zapamiętać! Musimy wiedzieć, że Dziesięć członów boskiego człowieka oznacza dziesięć Sefirot, ale pierwszy niebiański człowiek jest nieprzejawionym duchem wszechświata i z tego powodu nigdy nie powinien być sprowadzony do mikroprosopusa z małą twarzą lub obliczem, prototypem człowieka na ziemskim planie. Jak już powiedziałam, mikroprosopus jest przejawionym Logosem i takich Logosów jest wiele, ale o tym będziemy dokładnie mówić później.
Sześcioramienną gwiazda odnosi się do sześciu sił lub naturalnych potęg, sześciu poziomów (planów), zasad (pryncypiów) itd., syntezowanych w siódmej, czyli w centralnym punkcie gwiazdy. We wszystkich religiach wszystkie one, włączając wyższe i niższe hierarchie, wychodzą od Boskiej lub Niebiańskiej Dziewicy, Wielkiej Matki, Androgena, Sefiry Adama Kadmona. Sefira jest koroną, Ketherem, jedynie w abstrakcyjnej zasadzie, tak jak matematyczny x, niewiadoma ilość. Na poziomie dyferencjonowanej natury jest ona żeńskim odpowiednikiem Adama Kadmona, pierwszego Androgena. Kabata uczy, że sformułowanie Fiat Lux (Księga Rodzaju) odnosi się do kształtowania i ewolucji Sefirot, a nie do Światła jako przeciwieństwa ciemności. Rabin Symeon powiadał:
O, przyjaciele, przyjaciele, człowiek jako emanacja był jednocześnie mężem i żoną, prawdziwie Adamem Kadmonem, i taki jest sens stów: Niech będzie Światło i stało się światło. To jest dwujedny człowiek (Zohar).
W swojej jedności początkowe światło jest siódmą lub najwyższą zasadą Daiviprakriti, Światła Nieprzejawionego Logosa. Ale w swojej dyferencjacji staje się ono Fohatem lub Siedmioma Synami. Pierwszy jest symbolizowany centralnym punktem w Podwójnym Trójkącie', drugi jest Sześciokątem lub Sześcioma Członami Mikroprosopusa, Siódmy
Malkuthem, Panną Młodą chrześcijańskich kabalistów, czyli naszą Ziemią. Stąd i wyrażenie: Pierwszy po Jednym jest boskim ogień; drugi
ogień i eter; trzeci składa się z ognia, eteru i wody; czwarty z ognia, eteru, wody i powietrza. Pierwszy nie dotyczy globów niosących człowieka, ale wewnętrznych, niewidocznych sfer. Pierworodne są życiem, sercem i pulsem wszechświata; drugie jego umysłem, czyli świadomością.
Owe elementy ognia, powietrza itd., nie są naszymi złożonymi elementami, a ta świadomość nie ma odniesienia do naszej świadomości. Świadomość Jedynego Przejawionego, nawet jeśli nie jest absolutna, to nieograniczona. Mahat, światowy umysł, jest pierwszym tworem Brahmy-Stwórcy, ale także i pradhany, niezdyferencjonowanej materii.
Druga klasa niebiańskich istot ognia i eteru, odpowiadających duchowi i duszy lub atma-buddhi, których imię jest legion, wciąż jest bezkształtna, ale już wyraźniej substancjonalna. Ona to jest pierwszym zróżnicowaniem w Drugiej ewolucji lub Tworzeniu
słowo mogące wprowadzić w błąd. Jak wskazuje ich nazwa, są prototypami wcielających się Jiv lub monad, a ich natura pochodzi od Ognistego Ducha Życia. Przez nie, podobnie jak słoneczne promienie, przechodzi Promień, który one dostarczają jego przyszłemu przewodnikowi, Boskiej Duszy, buddhi. Właściwie mają bezpośrednią styczność z zastępami wyższego świata naszego systemu. Od tych dwóch jednostek wyłania się Troiste (Potrójne).
W japońskiej kosmogonii, kiedy z chaotycznej masy wyłania się jądro podobne do jaja, zawierające w sobie zarówno zarodek i potencjał całego wszechświata, jak i ziemskiego życia, jest to właściwie dopiero co nazwany Troisty, który się dyferencjonuje. Eteryczna męska zasada, Yin, wznosi się, natomiast żeńska, jako cięższa i bardziej materialna, Yan, po rozdzieleniu się między gwiezdnym a ziemskim rzuca się w świat substancji. Od
niej to, żeńskiego początku, materii, rodzi się pierwsze, rudymentalnie obiektywne istnienie (istota). Jest ono eteryczne i nie ma ani formy, ani płci, tym niemniej ono i materia rodzą Siedem Boskich Duchów, z których wyłania się Siedem Stworzeń, tak jak w Codex Nazaraeus z Karabtanosa i Matki Spiritus rodzi się siedem usposobionych do zła (materialnych) duchów.
Podawanie japońskich nazw byłoby zbyt długie i nużące, przekażę je zatem już przetłumaczone w następującej kolejności:

Niewidzialny Bezżenny okazuje się Twórczym Logosem nie tworzącego Ojca lub przejawieniem twórczej siły (potencji) ostatniego;

Duch (lub Bóg) Głębin, pozbawiony promieni, (Chaos), staje się dyferencjonowaną materią lub materią świata, również mineralne królestwo;

Duch Królestwa Roślinnego, bujna roślinność;

Duch Ziemi i Piasków to istota podwójnej natury. Pierwszy zawiera w sobie potencję męskiego elementu, drugi żeńskiego. Tych Dwoje było Jednością, jeszcze nie mając świadomości, że są dwoistymi.
W tej dwoistości były zawarte:

tsu no gai no Kami, istota męskiego początku, ciemna i muskularna;

Eku gai no Kami, świetlana, słabsza lub delikatniejsza istota żeńskiego początku;

Duchy androgeniczne (dwupłciowe);

Siódmy Duch, ostatni pochodzący z Matki, pojawia się jako pierwsza bosko-ludzka forma, odrębnie
męska i żeńska. To było siódmym stworzeniem, zgodnie z Puranami, gdzie człowiek okazuje się siódmym tworem Brahmy.
Owe Izanagi-lzanami zstąpiły w wszechświat po Gwiezdnym Moście, Mlecznej Drodze i Izanag, postrzegając w dole chaotyczną masę chmur i wód, wbił w jej głębię swoją włócznię, zdobioną klejnotami, i pojawiła się twardość (Ziemia). Wówczas łych dwoje rozdzieliło się, aby zbadać Onkoro, ponownie ukształtowaną wys-pę-świat.
Takie są japońskie ezoteryczne opowieści, których skorupa skrywa jądro tej samej prawdy tajemnej wiedzy.
Trzecia klasa Troistych (Triady) odpowiada atma-buddhi-manasowi, duchowi, duszy i umysłowi.
Czwarta klasa to substancjonalne istoty, które są najwyższą grupą wśród rupa, atomowych form. To szkółka ludzkich, świadomych, duchowych dusz. Nazywają się Nienaruszalnymi (Niezmiennymi) Jivami i za pośrednictwem niższych klas obrazują pierwszą grupę siedmiorakiego zastępu
wielką tajemnicę świadomości i intelektu ludzkiej istoty, albowiem ostatnia jest polem, na którym spoczywa w ukryciu swojej nieprzejawionej mocy zarodek, który powinien upaść w poczęcie. Tenże zarodek stanie się duchową mocą w fizycznej komórce, kierującej rozwojem embrionu i będącej przyczyną dziedzicznego przekazu zdolności i wszystkich wrodzonych właściwości człowieka. Tym niemniej teoria Darwina o przekazie nabytych zdolności ani nie jest nauczana, ani przyjęta w okultyzmie.
Zgodnie z naukami okultystycznymi, ewolucja postępuje całkowicie odmiennymi torami: fizyczna ewolucja w ezoterycznej nauce rozwija się stopniowo z duchowej, umysłowej (mentalnej) i psychicznej. Dokładnie, ta wewnętrzna dusza fizycznej komórki
duchowa plazma i dominująca zarodkowa plazma
jest niejako kluczem, który w odpowiednim czasie powinien otworzyć drzwi owej terra incognita biologii, nazywanej obecnie głęboką tajemnicą embriologii.
Warto zauważyć, że w czasie kiedy współczesna chemia odrzuciła teorię substancjonalnych i niewidzialnych istot, nazywanych aniołami, elementalami itd., traktując to jako zabobony okultyzmu i religii, oczywiste jest, że nigdy nie próbowała przeniknąć filozofii tych bezcielesnych istot lub chociaż zastanowić się nad nimi. Została jednak zmuszona, dzięki obserwacjom i odkryciom, do nieświadomego przyjęcia i uznania tejże proporcji progresji i porządku w ewolucji chemicznych atomów, jaką przyjmuje okultyzm dla swoich Dhyani i Atomów, analogia jest bowiem pierwszym prawem okultyzmu. Z tego, co powiedzieliśmy wyżej, wynika, że sama tylko pierwsza grupa rupa-aniołów jest poczwórna, ponieważ w każdej grupie w schodzącym porządku dodawany jest jeden element. To samo widzimy w atomach, które dzielą się według miary ich schodzenia na mono-atomowe, dwuatornowe, trzyatomowe, czteroatomowe, itd., przyjmując chemiczną frazeologię.
Przypomnijmy, że ogień, woda i powietrze w okultyzmie albo tak zwane elementy pierwotnego tworzenia nie są tymi złożonymi elementami, jakie znamy na Ziemi, ale numenalnymi, jednorodnymi elementami
duchami ziemskich elementów. Potem następują siedmiorakie grupy lub wielości. Natura tych istot, pomieszczonych w diagramach okultystów na paralelnych liniach z atomami, w swojej schodzącej skali postępu, będzie odpowiadała składowym elementom matematycznej tożsamości. Rzecz jasna, gdyby skala anielskich istot została pomieszczona na paralelnych liniach skali chemicznych atomów nauki
od hipotetycznego helu do uranu
zostałaby wykazana oczywista różnica. Biorąc pod uwagę fakt, iż ostatnie mają tylko cztery niższe stopnie jako swoje odpowiedniki na astralnym poziomie, to trzy wyższe zasady w atomie lub, dokładniej, w molekule albo w chemicznym elemencie możemy zobaczyć jedynie wtajemniczonymi oczami Dangmy. Gdyby chemia zechciała wstąpić na prawidłową drogę, to powinna sporządzić nowe podziały na swoich tablicach, zgodnie z tablicami okultystycznymi, jednak oczywiście nie chce tego uczynić.
W filozofii ezoterycznej każda cząstka odpowiada i zależy od swojego wyższego noumenu
istoty, do natury której przynależy; tak na górze bowiem, jak i na dole, duchowe ewoluują z boskiego, psychomentalne z duchowego
zarażonego w jego niższym planie astralem
cała ożywiona i (pozornie) nieożywiona natura rozwija się wzdłuż paralelnych linii i czerpie swoje właściwości tak z góry, jak i z dołu.
Liczba Siedem, stosownie do wspomnianej wcześniej Siedmiorakiej wielości oznacza nie tylko Siedem istot, ale Siedem grup lub wielości, jak już było wyjaśnione. Najwyższa grupa Asurów, zrodzona w pierwszym ciele Brahmy, przeobrażonego w Noc, jest siedmioraka, czyli dzieli się na Siedem klas, podobnie jak Pitrisi, z których trzy nie posiadają ciał (arupa), a cztery są cielesne. W rzeczywistości sprawiedliwiej jest rozpatrywać je jako naszych Pitrisów (przodków), niż Pitrisów, tworzących (kształtujących) pierwszego fizycznego człowieka.
Piąta klasa jest nader tajemnicza, jest bowiem związana z mikrokosmicznym pięciokątem, pięcioramienną gwiazdą, przedstawiającą człowieka.
W Indiach i Egipcie te Dhyani były związane z Krokodylem, a ich klasztor znajduje się w Koziorożcu. W hinduskiej astrologii terminy te są lekko pomieszane, ponieważ dziesiąty znak zodiaku, nazywany przez Hindusów Makara, to w swobodnym przekładzie Krokodyl. Samo słowo może być tłumaczone okultystycznie na wiele sposobów, jak to zostanie później wykazane.
W Egipcie zmarły
którego symbolem był Pentagram lub Pięcioramienna Gwiazda o końcach przedstawiających człowieka
symbolicznie przeistaczał się w krokodyla. Sebekh czy Sewekh (lub Siódmy), jak powiada Gerald Massey, w rzeczywistości okazywał się typem inteligencji smoka, a nie krokodyla. Był to Smok Mądrości lub manas, ludzka dusza, umysł, zasada inteligencji, nazywana w naszej ezoterycznej filozofii Piątym pryncypium. W Księdze zmarłych lub w Księdze rytuałów ozyryfikowany zmarły, wyobrażony w postaci mumii Boga z głową krokodyla, mówi:
Ja
krokodyl, dominujący nad strachem. Ja Bóg-krokodyl przy przyjściu jego duszy wśród ludzi. Ja
Bóg-krokodyl ujawniony do zniszczenia.
Jest to aluzja do zniszczenia boskiej, duchowej czystości, kiedy człowiek zdobywa znajomość dobra i zła; także do upadłych bogów lub aniołów wszystkich teogonii.
Ja
ryba wielkiego Morusa (ponieważ Makara jest Krokodylem, przewodnikiem Varuny). Ja pogrążony w Sekhem.
Ta ostatnia fraza podtrzymuje i powtarza doktrynę ezoterycznego buddyzmu, jest bowiem aluzją do Piątej zasady (manasu) lub samej duchowej części jej natury, która, po śmierci człowieka, pogrąża się i ponownie jednoczy z atma-buddhi. Ponieważ Sekhem jest klasztorem lub Loka Boga Khem (Horus-Ozyrys lub Ojciec-Syn); stąd Dewachan atma-buddhi: w Księdze zmarłych umarły odtwarza wejście w Sekhem z Horusem-To-tem i wychodzi stamtąd w postaci czystego ducha. Zmarły mówi:
Widzę kształty (samego siebie w różnych postaciach) ludzi wiecznie się zmieniających. Znam tę [głowę]. Ten, kto to zna [...], przyjmuje różnorakie żywe kształty.
Zwracając się w magicznej formule do tego, co w ezoteryzmie Egiptu nazywa się sercem przodka lub do zasady wcielania się, ciągłego ego, zmarły mówi:
O, moje serce, serce przodka, niezbędne dla mojego przeobrażenia [...] nie oddzielaj się ode mnie przed strażą wagi. Ty moim ja" wewnątrz mojej piersi, boskim towarzyszem, czuwającym za moimi ciałami.
Faktycznie, w Sekhem spoczywa ukryta tajemnicza twarz lub prawdziwy człowiek pod fałszywą osobowością, potrójny krokodyl Egiptu, symbol najwyższej trójcy lub ludzkiej triady
atma, buddhi i manas.
Jedno z tłumaczeń rzeczywistego, chociaż ukrytego, sensu tego egipskiego religijnego glifu, jest bardzo proste. Krokodyl pierwszy obudził się do oczekiwania i spotkania z pożerającym ogień porannego słońca i dlatego szybko stał się uosobieniem słonecznego ciepła. Kiedy wschodziło słońce, to było tak, jakby na Ziemię i między ludzi przybywała boska dusza, natchnienie bogów. Stąd ów dziwny symbol. Mumia zakładała głowę krokodyla, aby pokazać, że to była dusza, która przyszła z Ziemi.
Na wszystkich starych papirusach krokodyl jest nazywany Sebekh (Siódmy)', również woda ezoterycznie symbolizuje piątą zasadę; jak już mówiłam, Gerald Mas-sey wyjaśnia, iż krokodyl był siódmą duszą, najwyższą z siedmiu
Niewidzialnym Jasnowidzącym.
Również egzoterycznie Sekhem jest klasztorem boga Khern, a Khem jest Morusem, mszczącym śmierć swojego ojca Ozyrysa, a więc karzącym grzechy człowieka, kiedy ten staje się bezcielesną duszą. W takiej sytuacji ozyryfikowany zmarły staje się bogiem Khem, zbierającym plon z pola Aaru, czyli zbierającym swoją nagrodę lub karę, ponieważ pole to jest niebiańskim klasztorem (Dewachanem), w którym zmarły otrzymuje pszenicę, potrawę boskiej sprawiedliwości.
Piąta grupa niebiańskich istot zawiera w sobie podwójne właściwości, tak duchowego, jak i fizycznego aspektu wszechświata. Dwa bieguny mahata, wszechświatowej inteligencji i podwójnej natury człowieka
duchowej i fizycznej. Stąd wywodzi się jej liczba Pięć, podwojona w Dziesięć, łącząca tę grupę z makarą, dziesiątym znakiem zodiaku.
Szósta i siódma klasa rozdziela niższe właściwości czwórni. Są to świadome, eteryczne istoty, tak samo niedostrzegalne jak eter, które, podobnie jak konary drzewa, są wyrzucane z pierwszej centralnej grupy czterech i, w swojej kolejności, dają latorośle niezliczonym bocznym grupom, wśród których niższymi są duchy natury lub elementale niezliczonych gatunków i odmian; od bezkształtnych i niesubstancjonalnych
idealne myśli ich właścicieli
w dół do atomowych organizmów, chociaż nie są one dostrzegalne okiem człowieka. Te ostatnie są uważane za duchy atomów, ponieważ są pierwszym stopniem, poprzedzającym fizyczne atomy
czujące (zmysłowe), nawet jeśli nie są istotami inteligentnymi. Podlegają karmie i powinny wypracowywać ją w każdym cyklu. Albowiem, jak uczy Wiedza tajemna, nie ma takich uprzywilejowanych istot w całym wszechświecie, w naszym lub w innych systemach, wewnątrz lub poza światem, podobnych do aniołów zachodniej lub żydowskiej religii. Świat nazwany wyższym światem jest wyższy nie z uwagi na swoje położenie, ale dlatego, że ma wyższe właściwości lub naturę. Taki świat jest zwykle nieświadomie rozumiany jako niebiosa, znajdujące się ponad naszymi głowami.
Powinien się nim stać każdy Dhyan-Czochan: nie może rodzić się lub nagle pojawić na planie życia jako w pełni rozwinięty anioł. Niebiańska Hierarchia obecnej manwatary w następnym kręgu (cyklu) życia będzie przeniesiona do wyższych światów i ustąpi swojego miejsca nowej Hierarchii, wybranej spośród naszej ludzkości. Byt jest nieskończonym cyklem wewnątrz Jedne/ Absolutnej Wieczności, w której przebiegają nieskończone wewnętrzne cykle, uwarunkowane i skończone.
Stworzeni bogami nie wykazują osobistych zasług będąc nimi. Podobne istoty
doskonałe jedynie w sile sobie właściwej niewinności natury, przysługującej im
pojawiałyby się przed obliczem cierpiącej ludzkości i przed niższymi tworami jako symbole wiecznej niesprawiedliwości, całkowicie demonicznej z natury i wiecznie istniejącego przestępstwa.
Jest to anomalia, niemożliwa w naturze.
Z tego też powodu Cztery i Trzy powinny się wcielać, tak samo jak wszystkie inne istnienia. Szósta grupa pozostaje w bezpośredniej, prawie nierozerwalnej styczności z człowiekiem, który wyciąga z niej wszystko, poza swoimi wyższymi i niższymi zasadami lub swoim duchem i ciałem; tak jak pięć średnich ludzkich zasad, okazują się istotą tych Dhyani. Paracelsus nazywał je Flagae, chrześcijanie Aniołami Stróżami, okultyści Przodkami, Pitrisami. Są oni Sześciorakimi Dhyani-Czo-chanami, mającymi sześć duchowych elementów w składzie swoich ciał
w rzeczywistości są ludźmi pozbawionymi fizycznego ciała.
Tylko Boski Promień, Atman wychodzi bezpośrednio od Jedynego. Można oczywiście zapytać, jak to jest możliwe? Czy tak w ogóle może być? Czy jest możliwe, że ci bogowie lub anioły w jednym czasie są swoimi własnymi emanacjami i swoimi osobistymi ego? Czy nie jest tak i w materialnym świecie, gdzie syn jest
j w pewnym sensie swoim ojcem
jego krwią, kością z jego kości, ciałem z jego ciała? Na to nauczyciel odpowiada: Oczywiście tak. Ale należy głęboko przeniknąć tajemnicę bytu, zanim będzie możliwe pełne zrozumienie tej prawdy!
2. Jedyny Promień tworzy mniejsze promienie. Życie poprzedza Formę i Życie przeżywa ostatni atom Formy (Sthula szarira, zewnętrzne ciało). Poprzez niezliczone promienie przechodzi ten Promień Życia, Jedyny, podobnie jak nitka w naszyjniku (pereł).
Strofa ta prezentuje czysto wedyjskie rozumienie, wcześniej już przedstawione, Nici Życia, Sutratmy, przenikającej przez następne pokolenia. Jak można to wytłumaczyć? Jedynie odwołując się do porównania, do zrutynizowanego obrazu, chociaż siłą rzeczy niedoskonałego, jak i wszystkie dostępne nam analogie. Jednakże zanim to uczynię, chciałabym zapytać, czy proces rozwoju płodu w łonie matki w zdrowego niemowlaka, ważącego kilka funtów, wydaje się nienaturalny, czy też nadnaturalny? Z czego rozwija się ów płód? Z podziału nieskończenie małego jaja i spermy! Następnie niemowlę rozwija się w dorosłego człowieka. Dotyczy to atomowego i fizycznego rozwoju z nieskończenie małego w coś nadzwyczajnie wielkiego; z niedostrzegalnego gołym okiem w widzialne i obiektywne.
Jest to stwierdzone naukowo i dlatego odważę się powiedzieć, że teorie embriologiczne, biologiczne i fizjologiczne są dostatecznie prawidłowe, gdy chodzi o obserwację strony materialnej. Tym niemniej dwa podstawowe problemy embriologii, dokładnie
czym są owe siły, uczestniczące w formowaniu płodu oraz przyczyna dziedzicznego przekazu fizycznego, moralnego lub umysłowego (intelektualnego) podobieństwa
nigdy nie były i nigdy nie będą zadowalająco rozstrzygnięte, przynajmniej do tego dnia, kiedy nauka zechce przyjąć teorie okultystyczne. Ale jeśli ten fizyczny fenomen nikogo nie zadziwia, wyłączając oczywiście ciągłe zdumienie embriologów, to dlaczego nasz umysłowy i wewnętrzny rozwój, ewolucja ludzko-duchowego do bosko-duchowego, powinien być rozważany i wydaje się bardziej niemożliwy niż inne?
Materialiści oraz ewolucjoniści szkoły Darwina popełnią błąd przyjmując teorię profesora Weissmana, podaną w dziele Beiłraege żur Descendenzlehre, a odnoszącą się do jednej z wymienionych wyżej głównych tajemnic embriologii, o której autor sądzi, iż zdołał ją rozwiązać. Kiedy jednak przyjdzie czas pełnego jej rozwiązania, wówczas nauka wstąpi do klasztoru okultystycznej wiedzy i na zawsze odstąpi od systemu transformacji w tej postaci, w jakiej jest podawana przez Darwina. Tych dwóch teorii nie można pogodzić z punktem widzenia materializmu, niemniej jednak nowa teoria, rozpatrywana z punktu widzenia okultyzmu, porusza wszystkie tajemnice. Ci, którzy nie zaznajomili się z odkryciem profesora Weissmana
w tym czasie żarliwego darwinisty
powinni jak najszybciej nadrobić te braki. Niemiecki embriolog i filozof
przechodząc ponad głowami greckich uczonych, Hipokratesa i Arystotelesa, wprost do nauk starożytnych Aryjczyków
wykazuje, iż jedna nieskończenie mała komórka z milionów pracujących nad ukształtowaniem organizmu samodzielnie, bez żadnej pomocy, określa przez ciągłe pomnażanie i podział prawidłowe oblicze przyszłego człowieka lub zwierzęcia w jego fizycznych, umysłowych i psychicznych właściwościach. Rzeczywiście, ta komórka wyciska na twarzy i kształcie nowej indywidualności rysy rodziców lub jednego z dalszych przodków; ta komórka przekazuje mu intelektualne i umysłowe cechy jego pradziadów itd. Ta plazma jest nieśmiertelną częścią naszych ciał, rozwijającą się dzięki procesowi kolejnych asymilacji. Teorię Darwina, rozważającą embriologiczną komórkę jako istotę lub ekstrakt wszystkich innych komórek, odrzuca się, ponieważ nie jest w stanie wytłumaczyć dziedzicznego przenoszenia. Są jednak dwa sposoby wyjaśnienia tajemnicy dziedzicznego przekazu:

substancja zarodkowej komórki jest obdarzona właściwością przechodzenia przez cały cykl przemian, prowadzących do utworzenia oddzielnego organizmu, a więc do reprodukcji tożsamych zarodkowych komórek;

zarodkowe komórki wcale nie mają swojego poczęcia, ale przechodzą bezpośrednio od zarodkowej komórki przodków, przekazywanej z ojca na syna w długim szeregu pokoleń.
Ta ostatnia hipoteza została przyjęta przez Weissmana, który pracując nad nią, w tej to zarodkowej komórce upatrywał nieśmiertelnej części człowieka. Można się z tym zgodzić, ale jeśli ta teoria zostanie przyjęta, to jak biologowie wytłumaczą pierwsze pojawienie się owej stale istniejącej komórki? Jeżeli nie przyjmiemy, że człowiek wyrósł jak nieśmiertelna Topsy i nie był zrodzony, ale spadł z obłoków, niemożliwe jest wyjaśnienie, jak była zapoczątkowana w nim ta embrionalna komórka.
Uzupełnijmy wyżej wspomnianą fizyczną plazmę, zarodkową komórkę człowieka z jej wszystkimi materialnymi możliwościami, duchową plazmą lub fluidem, zawierającym pięć niższych zasad Sześciozasadowego Dhyani
mamy tajemnicę, którą można zrozumieć, o ile jesteśmy dostatecznie duchowo rozwinięci.
Powróćmy obecnie do przyrzeczonego wcześniej porównania.
Kiedy ziarno zwierzęcego człowieka wrzucimy do gleby zwierzęcej kobiety, to nie może ono rosnąć, jeśli nie było zapłodnione pięcioma właściwościami (fluidem lub emanacją pryncypium) Sześciorakiego Niebiańskiego Człowieka. Dlatego mikrokosmos jest wyobrażany jako pięciokąt (pentagon) w sześciokątnej (heksagonalnej) gwieździe makrokosmosu.
Funkcje Jiwy są na Ziemi pięciorakiego charakteru. W mineralnym atomie jest ona związana z niższym pryncypiami duchów Ziemi (sześciorakimi Dhyan w królestwie roślinnym jest związana z drugą zasadą praną (życiem); w zwierzęcym ze wszystkimi plus z trzecią i czwartą; w człowieku zarodek powinien otrzymać płód wszystkich pięciu, inaczej będzie narodzony nie wyżej od zwierzęcia.
Tak więc Jiwa (absolutne życie) jest spełniona (dokonana) tylko w człowieku. Co zaś tyczy jego siódmej zasady, to jest ona tylko jedną z promieni wszechświatowego Słońca, ponieważ każdy rozumny twór otrzymaj je tylko czasową pożyczkę tego, co powinno być zwrócone do źródła. Jeśli chodzi o jego fizyczne ciało, to jest ono kształtowane najniższymi ziemskimi życiami przez fizyczną, chemiczną i fizjologiczną ewolucję; Błogosławieni nie mają żadnego związku z oczyszczeniem materii, powiada Kabała w chaldejskiej Księdze liczb. i
W ten sposób dochodzimy do następującego sformułowania: ludzkość w swojej pierwotnej, prototypowej eterycznej formie, jest potomkiem (latoroślą) życia Oohima lub Pitrisów, w swoim jakościowym i fizycznymi aspekcie jest prostym potomstwem przodków, niższych Dhyani lub duchów Ziemi; za swoją moralną, psychiczną i duchową naturę są zobowiązani wobec Grupy Boskictt Istot, których imiona i charakterystyka będzie podana w drugim tomie.
Zbiorowo ludzkość jest tworem wielości różnych duchów; oddzielnie
pustelniami tych wielości; czasami indywidualnie jest przewodnikiem niektórych z nich, W naszej obecnej, tak materialnej piątej rasie jest jeszcze silny duch czwartej rasy, ale powoli zbliżamy się do czasu, kiedy wahadło ewolucji skieruje się do góry, aby przywieść ludzkość do linii paralelnej z prymitywną trzecią zasadniczą rasą, jeśli chodzi o duchowość. W okresie swojego dzieciństwa ludzkość całkowicie składała się z tej anielskiej wielości, której duchy zamieszkiwały i ożywiały cudowne i gigantyczne świątynie czwartej rasy, zbudowane i składające się z niezliczonych miriadów żyć, tak jak obecnie nasze ciała. Ta fraza zostanie wyjaśniona później.
Nauka, mglisto pojmująca prawdę, może znaleźć bakterie i inne mikroskopijne życia w ludzkim ciele i widzieć w nich przypadkowych i nienormalnych nosicieli, którym przypisywane są różne choroby. Okultyzm
dostrzegający życie w każdym atomie i molekule, czy to w mineralnym, czy ludzkim ciele, w powietrzu, ogniu i wodzie
twierdzi, że całe nasze ciało jest zbudowane z takich żyć; pod mikroskopem najmniejsza bakteria w porównaniu z nimi jest tak wielka, jak słoń wobec maleńkiej infuzorki.
Wspomniane wcześniej świątynie udoskonalały się w budowie i symetrii kształtów, w miarę swojego wzrostu i rozwoju zgodnego z niosącymi je globami. Fizyczne udoskonalenie odbyło się jednak kosztem duchowego, wewnętrznego Człowieka i Natury. Trzy średnie zasady na Ziemi i w człowieku z każdą rasą stawały się coraz bardziej materialne: dusza ustępowała miejsca fizycznemu intelektowi; istota elementów przetworzyła się w materialne i złożone elementy, znane nam obecnie.
Człowiek nie jest i nigdy nie mógł być skończonym dziełem Pana Boga, ale jest dzieckiem Elohima, tak arbitralnie (samowolnie) przekształconego w jedną liczbę i męski początek. Pierwsi Dhyani, których zadaniem było stworzenie człowieka na swoje podobieństwo, mogli jedynie odrzucić swój cień jako subtelny model (wzorzec) do pracy dla duchów natury
materii. Człowiek, bez żadnej wątpliwości, został fizycznie stworzony z prochu Ziemi, ale wielu było organizatorów i twórców. Także nie można powiedzieć, że Jahwe Bóg [...] tchnął w jego nozdrza Tchnienie Życia, jeśli nie utożsamianej tego Boga z Jedynym Życiem, wszechobecnym, chociaż niewidzialnym, i jeśli podobna operacja nie będzie przypisana Bogu w odniesieniu do każdej Żywej Duszy która jest duszą życia (Nefeszem), a nie Boskim Duchem, Ruach, zapewniającym człowiekowi tylko boski stopień nieśmiertelności, którego żadne zwierzę jako takie nie może osiągnąć w tym cyklu wcielenia. j
Faktycznie, dzięki tym niedokładnym rozróżnieniom; uczynionym przez Żydów oraz naszych zachodnich metafizyków, którzy nie potrafią zrozumieć, a w następstwie przyjąć nic więcej niż troistego człowieka
ducha, duszy, ciała
Tchnienie życia zostało pomieszaną z nieśmiertelnym duchem. Można to również bezpośrednio zastosować do protestanckich teologów, którzy tłumacząc odpowiedni werset w czwartej Ewangelii, całkowicie zmienili jego sens. Zmiana ta głosi: Wiatr wieje tam, gdzie chce, zamiast Duch oddycha, gdzie chce, jak jest w oryginale, także i w przekładzie greckiego, wschodniego Kościoła.
Wielki filozof i uczony, autor New Aspects of Life chciałby zasugerować swojemu czytelnikowi, że według Żydów: Nefesz chaiah (Żywa Dusza) przeszła lub powstała przez wszczepienie Ducha lub Tchnienia Żyda w ożywione ciało człowieka, i powinna zająć miejsce tego Ducha w złożonej w ten sposób Jaźni, tak że wchodzący Duch zniknął z postaci i pochłonął Żywą Duszę.
Ludzkie ciało, twierdzi, powinno być rozpatrywane jako łono, w którym i z którego rozwija się dusza, którą stawia jakby wyżej od ducha. Dusza, rozważana od strony funkcji i z punktu widzenia działalności, niewątpliwie stoi wyżej w tym oczywistym i uwarunkowanym świecie iluzji. Dusza, powiada, ostatecznie poczęta jest z ożywionego ciała człowieka; w ten sposób autor utożsamia Ducha (atma) z Tchnieniem Życia. Wschodni okultyści sprzeciwiają się temu twierdzeniu, ponieważ jest ono oparte na błędnym pojęciu, że prana i atma lub jiwatma są jednym i tym samym. Autor New Aspects of Life popiera swoje twierdzenie wykazując, że u starożytnych Hebrajczyków, Greków czy Rzymian ruach, pneuma i spiritus oznaczało wiatr
u Hebrajczyków i prawdopodobnie u Greków i Rzymian, greckie słowo anemos (wiatr) i łacińskie animus (dusza) mają podejrzaną łączność.
Jest to teza naciągana, ale chyba nie jest możliwe znalezienie wspólnej płaszczyzny dla tego problemu, ponieważ doktor Pratt jest praktycznym i pedantycznym metafizykiem, swojego rodzaju kabalistą-pozytywistą, podczas gdy wschodni metafizycy, szczególnie wedantyści, są idealistami. Okultyści także należą do skrajnej szkoły ezoterycznej wedanty i, chociaż nazywają Jedyne Życie (Parabrahmana) Wielkim Tchnieniem i Wichrem, to jednak całkowicie oddzielają siódme pryncypium od materii i zaprzeczają, że ma ono z nią jakikolwiek związek.
Takim sposobem filozofia psychicznych, duchowych i umysłowych stosunków człowieka z jego fizycznymi funkcjami znajduje się niemal w sytuacji bez wyjścia. Ani stara aryjska, ani egipska psychologia nie jest dotychczas prawidłowo zrozumiana; nie mogą być również zrozumiane bez przyjęcia ezoterycznego siedmiorakie-go podziału lub chociażby wedantyjskiego pięciorakiego podziału ludzkich wewnętrznych zasad. Bez tego zawsze będzie niemożliwe zrozumienie metafizycznych i czysta psychicznych oraz fizjologicznych relacji między Dhyani-Czochanami lub aniołami na jednym poziomie a ludzkością na drugim. Jak dotychczas żadne ze wschodnich (aryjskich) ezoterycznych dzieł nie jest opublikowane, ale dysponujemy egipskimi papirusami, w których jasno mówi się o siedmiu zasadach lub siedmiu duszach człowieka.
Księga zmarłych daje pełny wykaz przeobrażeń, jakim jest poddawany zmarły, pozbywający się kolejno wszystkich pryncypiów
zmaterializowanych dla jasności w eteryczne istoty lub ciała. Niezależnie od tego, tym, którzy chcą wykazać, iż starożytni Egipcjanie nie uczyli o przekształceniach, zmuszona jestem przypomnieć, że o duszy (ego lub najwyższej jaźni) zmarłego mówili, iż żyje w wieczności; że jest nieśmiertelna, współistniejąca ze Słonecznym Statkiem i ginąca z nim, to jest w czasie Cyklu Konieczności. Ta dusza wynurza się z Tiau (Tuat), rejonu (sfery) Przyczyny Życia i w ciągu dnia przyłącza się do żyjących na Ziemi, aby każdej nocy powracać na Tiau
w ten sposób wyraża się okresowe istnienie (byt) ego.
Cień, astralna forma, zostaje zniszczony, pożarty przez Uraeusa; manas będzie zniszczony; bliźniaki (czwarte i piąte pryncypium) zostaną rozrzucone; ale Dusza-Ptak, Boska Jaskółka i Płomień Uraeusa (manas i atma-buddhi) będą żyć w wieczności, ponieważ są mężami swojej matki.
Jeszcze jedna sugestywna analogia pomiędzy aryjskim lub brahmanicznym i egipskim ezotenyzmem. Pierwsze nazywają Pitrisów Księżycowymi Przodkami ludzi, natomiast Egipcjanie w księżycowym bogu Tot-Eszmun widzieli pierwszego, ludzkiego przodka. Ów Księżycowy Bóg wyrażał Siedem Sif Natury, które go poprzedzały i byty zebrane w nim jako jego siedem dusz, których byt wyrazicielem jako Ósmy (stąd ósma sfera) [...] Siedem promieni Chaldejczyków [...] Heptakis czy lao wyrażają te same siedmiorakie dusze na gnostycznych karmieniach [...] Pierwotna forma mistycznych Siedmiu była okazana na niebie w postaci siedmiu olbrzymich gwiazd Wielkiej Niedźwiedzicy, konstelacji wiązanej przez Egipcjan z Matką Czasu i siedmioma Duchami Żywiołów.
Każdy Hindus wie, że ta sama konstelacja w Indiach przedstawia Siedem Riszi i nazywa się Riksza i Czitra-szikandina.
Tylko podobne tworzy podobne. Ziema daje człowiekowi jego ciało, bogowie (Dhyani) dają mu pięć wewnętrznych zasad, psychiczny cień, ożywiające pryncypium, które często ujawnia się jako ci sami bogowie. Duch (atman) jest jeden i niepodzielny i nie znajduje się w Tiau.
Czym więc jest Tiau? Częste aluzje do niego w Księdze zmarłych zawierają tajemnicę, Tiau, ścieżka nocnego Słońca, niższa półkula, czyli piekielna sfera Egipcjan, jest umiejscawiana przez nich na ukrytej stronie Księżyca (niewidocznej z naszej strony). W ich ezoteryzmie ludzka istota przyszła z Księżyca
jest to potrójna tajemnica: astronomiczna, fizjologiczna i psychiczna; przeszła cały cykl istnienia (egzystencji, bytowania) i następnie powróciła do miejsca swojego narodzenia, aby znowu z niego wyjść. Zmarły jest ukazany jako przychodzący na Zachód, gdzie zostaje osądzony przez Ozyrysa i zmartwychwstaje jak Bóg Horus i krąży wokół gwiezdnych niebios, co okazuje się alegorycznym porównaniem do Ra, Słońca; potem przechodzi Nut, niebiańską głębię, i ponownie powraca na Tiau. Występuje tu nawiązanie do Ozyrysa, który, jako bóg życia i rozmnażania, zamieszkuje na Księżycu. Plutarch w Izydzie i Ozyrysie mówi o tożsamym święcie Egipcjan, nazywanym Wejściem Ozyrysa na Księżyc. W rytuale obiecano życie po śmierci i odnowienie życia pod patronatem Ozyrysa-Księżyca, ponieważ Księżyc był symbolem odnowienia życia lub transformacji z uwagi na przyczynę jego wzrostu, zaniku, umierania i nowego pojawiania się w każdym miesiącu. W Dankmoe czytamy o Ozyrysie-Księżycu, który sam powoduje swoje odnowienie, l Sa-bekht mówi do Seti I: Ty odnawiasz siebie jak Bóg Księżyc, kiedy jest w niemowlęctwie. Jeszcze lepiej jest to wytłumaczone w jednym z papirusów, spoczywających w kolekcji w Luwrze, w którym napisano, że: Połączenia i poczęcia pomnażają się, kiedy on (Ozyrys-Księżyc) jest widziany na niebie tego dnia. Ozyrys mówi: O, jedyny lśniący promieniu Księżyca! Pochodzę z mnóstwa krążących [gwiazd] [...] Otwórz mi Tiau dla Ozyrysa N. Ja wyjdę dniem wypełnić to, co powinienem wykonać wśród żyjących, to znaczy tworzyć poczęcie.
Ozyrys był Bogiem, objawionym w poczęciu, albowiem starożytni lepiej od współczesnych znali rzeczywiste, okultystyczne wpływy księżycowego ciała na tajemnicę poczęcia.
W starodawnych systemach Księżyc był zawsze męskim początkiem, tak jak Soma u Hindusów
swojego rodzaju niebiański Don Juan, król i ojciec, chociaż nie-prawowity, Buddhy-Mądrości (wiedzy, rozumu). Odpowiada to okultystycznej wiedzy i jej mądrości, zebranej dzięki dokładnemu zapoznaniu się z księżycowymi tajemnicami, włączając w to tajemnicę płciowego poczęcia. W późniejszych czasach, kiedy Księżyc został połączony z żeńskim początkiem, z boginiami Dianą, Izydą, Artemidą, Junoną, itd., ta łączność również jawiła się w sile podstawowej wiedzy o fizjologii i żeńskiej naturze, tak fizycznej, jak i psychicznej.
Gdyby zamiast bezużytecznych lekcji z Biblii, przekazywanych w niedzielnych szkołach, armie biednych i nieszczęśliwych były zaznajomione z astrologią
chociażby tylko w zakresie właściwości Księżyca i jego ukrytych wpływów na poczęcia
to zbędne byłyby obawy o wzrost liczby ludzi lub sięganie po maltuzjańską literaturę dotyczącą jego powstrzymywania. Faktem jest, że Księżyc i jego koniunkcje regulują poczęcia, o czym dobrze wie każdy hinduski astrolog. W czasie poprzednich ras i na początku obecnej ci, którzy współżyli ze sobą w małżeńskich stosunkach podczas bezpłodnych księżycowych faz, byli uważani za czarowników i grzeszników. Ale obecnie nawet te stare grzechy, wynikające z nadużywania okultystycznej wiedzy, byłyby pożyteczniejsze niż przestępstwa naszych dni, wynikające z pełnej niewiedzy o tych okultystycznych wpływach.
Na początku Księżyc i Słońce były jedynymi widzialnymi i dzięki swoim wpływom odczuwanymi psychicznymi i fizjologicznymi bóstwami
Ojcem i Synem
podczas gdy przestrzeń lub powietrze w ogóle albo ta część nieba, którą Egipcjanie określali mianem Nut, była ich ukrytym duchem lub tchnieniem (oddechem). Ojciec i Syn zamieniali się w swoich funkcjach i razem harmonijnie współpracowali w swoich oddziaływaniach na ziemską naturę i ludzkość; dlatego też byli uważani za Jedno, chociaż, jako personifikowane istoty, było ich Dwóch. Obaj byli z męskiego początku i każdy miał określone, w pełnej współpracy, zadanie w dziele poczęcia ludzkości. W ten sposób rozumiane z astronomicznego i kosmicznego punktu widzenia i wyrażane za pomocą symbolicznego języka, w naszych czasach obróciło się w teologiczne i dogmatyczne rozumienie. Za tą kosmiczną i astronomiczną zasłoną symboli kryją się jednak okultystyczne tajemnice antropografii i prapo-czątków człowieka. Żadna wiedza o symbolach ani klucz do popotopowego symbolicznego języka Żydów nie będą pomocne w poznaniu tych tajemnic, wyłączając jedynie to, co dotyczy egzoterycznego zastosowania podanego w świętych, narodowych pismach; suma tych pism stanowiła jedynie znikomą część rzeczywistej, prymitywnej historii każdego narodu i poza tym, na przykład w żydowskich pismach, odnosiła się jedynie do ziemskiego człowieka, a nie do boskiego życia tego narodu. Ich psychiczny i duchowy element przynależał, i w dalszym ciągu tak jest, do tajemnic i wtajemniczenia. Oczy
; wiście, były wiadomości czy rzeczy nigdy nie odnotowane na zwojach, ale
jak w Centralnej Azji
na skatach i ścianach podziemnych świątyń.
Niemniej jednak byty czasy, kiedy cały świat miał. jeden język i jedną wiedzę i człowiek wiedział więcej o swoim pochodzeniu niż wie obecnie; wiedział, że Słońce i Księżyc, bez względu na ich olbrzymią rolę, jaką odegrały w budowie, wzroście i rozwoju ludzkiego ciała, nie były bezpośrednimi przyczynami jego pojawienia się na Ziemi; tymi czynnikami były w rzeczywistości żyjące i inteligentne siły, które okultyzm nazywa Dhyani-Czochanami.
Z tego powodu pewien ekspert, wielbiciel żydowskiego ezoteryzmu, powiada:
Kabała jasno wskazuje, że Elohim jest ogólną abstrakcją, tym, co w matematyce nazywamy statym współczynnikiem lub ogólną funkcją, wchodzącą nie w jakieś szczególne, ale we wszystkie budowle; to jest jak ogólne odniesienie 1 do 31415 (liczby Astro-Dhyaniczne i Elohimowe).
Ale wschodni okultyzm odpowiada: Całkowicie się zgadza; są oni abstrakcją dla naszych fizycznych zmysłów, ale dla naszego duchowego poznania i naszego wewnętrznego, duchowego wzroku, Elohim i Dhyani nie są większą abstrakcją niż nasza dusza i duch dla nas. Odrzucając jedno, odrzucasz drugie, ponieważ to, co stanowi w nas przeżywającą istotę, jest częścią bezpośrednich emanacji tych niebiańskich istot, które są częścią tej samej niebiańskiej istoty. Jedno jest pewne
' Żydzi byli doskonale zaznajomieni z czarodziejstwem i różnymi rodzajami złych sił, wyłączając niektórych wielkich proroków i jasnowidzących, takich jak Daniel i Ezechiel (Enoch bowiem należał do dalekiej rasy, a nie do jakiegoś narodu jako wspólna im wszystkim dziedziczna właściwość), ale generalnie mało wiedzieli o rzeczywistym boskim okultyzmie ani też nie chcieli się nim zajmować. Ich narodowy charakter był przeciwny wszystkiemu, co nie miało żadnego związku z etniczną, plemienną i indywidualną korzyścią
świadczyli o tym ich prorocy, a także zaklęcia skierowane przeciwko rasie twardych karków. Ale i Kabała jasno wykazuje związek pomiędzy Sefirotem lub Elohimem a ludźmi.
Dlatego też, jeśli kabaliści udowodnią nam, że ich identyfikacja Jehowy z Binach, Sefirotą żeńskiego początku, ma również inne, subokultystyczne znaczenie, wówczas i tylko wówczas okultysta jest gotów przekazać palmę pierwszeństwa kabalistom. Do tego czasu jednak twierdzimy, iż tak jak Jehowa, w abstrakcyjnym sensie Jedynego Żywego Boga, jest jedną liczbą, metafizyczną funkcją i staje się rzeczywistością jedynie wtedy, kiedy zostanie postawiony na przynależnym mu miejscu jako emanacja i Sefira
mamy prawo twierdzić, że w Zoharze, jak zaświadcza Księga liczb, była podana (w każdym razie do czasu zniekształcenia przez chrześcijańskich kabalistów) i nadal jest przekazywana nasza doktryna, twierdząca, iż człowiek nie pochodzi od jednego Niebiańskiego Człowieka, ale od Siedmiorakiej Grupy Niebiańskiej Ludzkości (aniołów). Te same twierdzenia znajdujemy w Pymandrze, Boskiej Myśli.
3. Kiedy Jeden staje się Dwoma, pojawia się Troisty i Trzy jest Jednym (złączone w); to jest nasza nić, o Lano, serce człowieka-rośliny, nazywanego Saptaparna.
Kiedy Jeden staje się Dwoma, pojawia się Troisty
kiedy Jedyny Wieczny upuszcza swoje odbicie w rejon Przejawienia, to ono, ów Promień, różnicuje Wody Przestrzeni; mówiąc słowami Księgi zmarłych: Chaos wstrzymuje się w sile blasku Promienia Pierwotnego Światła, rozpraszającego zupełną Ciemność za pomocą wielkiej, magicznej sity Słowa (Centralnego) Słońca. Chaos staje się dwupoczątkowy, męsko-żeński, woda zostaje zapłodniona przez światło i Troista Istota wyłania się Jako pierworodny; Ra (lub Ozyrys Ptah) tworzy własne człony (podobnie jak Brahma), kształtując bogów, przeznaczonych do personifikowania jego fazy w okresie całego cyklu. Egipski Ra, wychodzący z głębi, jest Boską Światową Duszą w jej objawionym aspekcie, tak jak Naraja-na, purusza, ukryte w akaszy i ujawnione w eterze.
Takie jest metafizyczne wyjaśnienie, odnoszące się do samego początku ewolucji czy, jak byśmy powiedzieli, do teogonii. Jeszcze trudniej zrozumieć znaczenie tej strofy, objaśnianej z punktu widzenia jej odniesienia do tajemnic człowieka i jego pochodzenia. Aby wyrobić sobie pogląd na to, co kryje się pod sentencją, że kiedy Jeden staje się Dwoma, pojawia się Troisty, studiujący powinien w pełni zaznajomić się z tym, co nazywamy kręgami. Jeśli zwróci się on do Buddyzmu ezoterycznego (podjęto tam pierwszą próbę przybliżenia schematu archaicznej kosmogonii), zauważy, iż pod pojęciem kręgu rozumie się okresową ewolucję powstającej materialnej natury siedmiu globów naszego łańcucha wraz z ich mineralnymi, roślinnymi i zwierzęcymi królestwami; człowiek włącza się w ostatnie i stoi na czele w całym Cyklu Życia
zwanym przez braminów Dniem Brahmy.
W tym miejscu warto podkreślić, iż niektórzy krytycy dążą do udowodnienia, że moja wcześniejsza praca, Izis odsłonięta, nie podejmowała problematyki Siedmiu Pryncypiów Człowieka ani Siedmiorakiej Budowy Naszego Łańcucha. Tak nie jest. Mimo iż w tym dziele mogłam poczynić jedynie drobne uwagi na ten temat, to jednak w wielu miejscach poruszałam te kwestie.
W drugim tomie, pisząc o Elohimie, stwierdziłam, że: zostają oni nad Siódmym Niebem (lub duchowym światem), ponieważ, zgodnie z kabalistami, obrazują sześć materialnych światów w ich kolejności lub raczej wysiłki światów, poprzedzających nasz, który, mówią, jest siódmy. Nasz glob na diagramie przedstawiającym łańcuch, jest siódmy i najniższy; chociaż, zgodnie z cykliczną ewolucją na globach, jest czwarty na schodzącym łuku materii. W tym samym tomie podkreśliłam również, iż: w ujęciu Egipcjan, tak samo jak w innych wierzeniach, opartych na filozofii, człowiek nie był tylko [...] połączeniem duszy i ciała; był troisty, kiedy duch został do niego przyłączony. Poza tym, ta doktryna uczyła, że miał [...] ciało [...] astralnego kształtu lub cień [...], zwierzęcą duszę, [...] ziemską inteligencję [...] szóste pryncypium itd. i siódme
Ducha. Owe zasady są wyraźnie poruszone. Nawet w indeksie można odszukać Sześć pryncypiów człowieka; siódme jest, ściśle mówiąc, syntezą sześciu i nie pryncypium, ale tylko Promieniem Absolutnego Wszystkiego.
Wracając do kręgu trzeba wyraźnie powiedzieć, że jest to jeden obrót koła (naszego planetarnego łańcucha), składającego się z siedmiu globów lub Siedmiu Oddzielnych Kół, tym razem w innym sensie. Kiedy ewolucja przeszła w schodzącym porządku w materię od globu A do globu G, doszło do zakończenia jednego kręgu, a więc dokonał się jeden krąg. W środku czwartego kręgu w jego obrocie, czyli w naszym kręgu, ewolucja osiągnęła najwyższy punkt fizycznego rozwoju, wieńcząc swój wysiłek doskonałym fizycznie człowiekiem, i w tym miejscu rozpoczęła się praca w kierunku jego uduchowienia. Nie wymaga to powtarzania, ponieważ było dostatecznie wyjaśnione w buddyzmie ezoterycznym. Jednakże, z drugiej strony, o początkach człowieka i jego pochodzeniu niewiele mówiono, a to, co powiedziano, wprowadzało w błąd. Naświetlę teraz tę kwestię wyłącznie z uwagi na lepsze zrozumienie tej stancy, Do pochodzenia człowieka i jego początków powrócę w tomie drugim tegoż dzieła.
Każdy krąg według schodzącej skali jest tylko powtórzeniem
na większą miarę, w bardziej konkretnej formie
poprzedniego kręgu, podobnie jak każdy glob na schodzącym łuku aż do naszej czwartej sfery, czyli naszej Ziemi, jest tylko grubszą i materialną kopią bardziej eterycznej, poprzedzającej ją sfery, zgodnie z porządkiem na trzech wyższych poziomach. W swojej drodze wzwyż, na wschodzącym łuku, ewolucja uduchawia i czyni bardziej eteryczną ogólną naturę wszystkiego, doprowadzając ją do poziomu planu bliźniaczego globu, zamieszczonego na przeciwnym łuku. W rezultacie, po osiągnięciu siódmego globu w jakimkolwiek kręgu, cała ewoluująca natura powraca do stanu, w którym znajdowała się w punkcie wyjścia; każdorazowo zostaje osiągnięty nowy, wyższy poziom (stadium) w stanie świadomości. Jasne jest wiec, że tzw. pochodzenie człowieka w obecnym naszym kręgu lub cyklu życia na tej planecie powinno zajmować to samo miejsce w tym samym porządku
poza szczegółami, zależnymi od lokalnych okoliczności i czasu
podobnie jak w kręgu poprzedzającym. Ponownie należy wyjaśnić oraz zapamiętać, że tak jak praca w każdym kręgu jest rozłożona na poszczególne grupy, określane mianem Twórców lub Budowniczych, Architektów, tak samo dzieje się na każdym globie, znajdującym się pod opieką i nadzorem szczególnych Budowniczych i Obrońców
różnych Dhyani-Czochanów.
Twórca nie jest prawidłowym określeniem, ponieważ żadna religia
w tym nawet sekta Wisisztadwaity, która antropomorfizuje nawet Parabrahmana
nie wierzy w tworzenie ex nihilo, tak jak to czynią chrześcijanie i Żydzi, ale w ewolucję z poprzednio istniejących substancji (materiałów).
Grupa Hierarchów, której powierzono tworzenie ludzi, jest specyficzną grupą; w tym cyklu rozwinęła cień człowieka, podobnie jak wyższa i bardziej duchowa grupa rozwinęła go w trzecim kręgu. Ale tak jak ta szósta grupa na schodzącej skali duchowości
ostatnia, siódma, to już Duchy Ziemi (Elementale), które stopniowo formują, składają i kondensują fizyczne ciało
rozwija tylko kształt cienia przyszłego człowieka, cienką powłokę, ledwie dostrzegalną, przezroczystą kopię samego siebie. Zadaniem Piątej Hierarchii
tajnych istot, kierujących gwiazdozbiorem Koziorożca, Makara lub Krokodyla w Indiach i Egipcie
jest doprowadzenie do uduchowienia pustej i eterycznej zwierzęcej formy i stworzenie z niej inteligentnego człowieka. To jeden z tych tematów, na które można niewiele powiedzieć.
Rzeczywiście jest to tajemnicą, ale tylko dla tych, którzy odrzucają istnienie inteligentnych i świadomych Duchowych Istot we wszechświecie i jedynie człowiekowi przyznają pełną świadomość, i to w sensie funkcji mózgu. Spośród Duchowych Istot wiele wcieliło się w człowieka od czasu jego pierwszego pojawienia się i, pomijając ten fakt, wszystkie jeszcze istnieją niezależnie, tak jak wcześniej, w bezgranicznej przestrzeni.
Można więc powiedzieć, że podobne, niewidzialne istoty mogą cieleśnie przebywać na Ziemi, nie tracąc swojego położenia i funkcji w nadzmysłowych sferach. Gdyby to wymagało jeszcze dodatkowego wyjaśnienia, możemy tylko wskazać na analogię do spirytyzmu, aczkolwiek podobne przypadki należą do rzadkości, a zwłaszcza te, które odnoszą się do natury istot, wcielających się bądź chwilowo władających medium. Warto podkreślić, że owe duchy, które czasami podporządkowują sobie medium, nie są monadami lub wyższymi pryncypiami bezcielesnych indywidualności. Mogą być tylko elementarami lub nirmanakajami. Niektórzy ludzie, z uwagi na swój szczególny organizm lub moc posiadanej mistycznej wiedzy, mogą być widziani w swoich sobowtórach w jednym miejscu, podczas gdy ich ciało znajduje się gdzie indziej. Analogiczne pojawienia dotyczą najwyższych istot.
Rozważając filozoficznie, człowiek, w swojej wewnętrznej formie, jest zwierzęciem jedynie trochę doskonalszym od swojego małpopodobnego przodka trzeciego kręgu. Jest on żywym ciałem, ale nie żywą istotą, ponieważ uświadomienie istnienia Ego Sum wymaga samoświadomości; zwierzę może mieć jedynie instynkt lub bezpośrednią świadomość. Na tyle dobrze rozumieli to starożytni, że nawet kabaliści uczynili z duszy i ciała dwa życia, jedno niezależne od drugiego. W cytowanym już New Aspects of Life przytoczono kabalistyczną doktrynę:
Utrzymywali oni, że dzięki swoim funkcjom duch i materia o odpowiedniej nieprzezroczystości i gęstości, dążą do połączenia; stworzone w ten sposób duchy w swoim bezcielesnym stanie byty formowane zgodnie ze skalą, na której odtwarzały się różne nieprzezroczyste i przezroczyste elementalne lub nie utworzone duchy. One to, w bezcielesnym stanie, przyciągały, opanowywały, trawiły i asymilowały podstawowego ducha i podstawową materię, których stan odpowiadał Ich własnemu [...] Z tego też powodu uczyli, że w stanach utworzonych duchów występowały ogromne różnice; w ścisłej łączności pomiędzy światem duchów a światem materii do gęstszej części materialnego świata byty przyciągane bardziej zgęszczone duchy w stanie bezcielesnym i dlatego kierowały się do centrum Ziemi, gdzie znajdowały warunki, lepiej odpowiadające ich stanowi. Z kolei bardziej przezroczyste duchy przechodziły do aury okrążającej planetę, natomiast najbardziej rozrzedzone znalazły swoje miejsce na jej satelitach.
Dotyczy to wyłącznie naszych podstawowych elementalnych Duchów i nie ma nic wspólnego z Planetarnymi Niebiańskimi Kosmicznymi lub Międzyeterycznymi Inteligentnymi Siłami albo Aniołami, tak jak nazywa je rzymski Kościół. Żydowscy kabaliści i, w szczególności, praktyczni okultyści, zajmujący się ceremonialną magią, odnosili się tylko i wyłącznie do Duchów Planet i tzw. elementali. Dlatego też cytowany wyżej fragment jedynie w małej części pokrywa się z ezoteryczną teorią.
Dusza, której cielesnym przewodnikiem jest astralna, eteryczno-substancjalna powłoka, mogła umrzeć, a człowiek mógł jeszcze kontynuować życie na Ziemi. Inaczej mówiąc, dusza mogła oswobodzić się i porzucić swój przybytek z wielu przyczyn, takich jak obłąkanie, duchowe i fizyczne zdemoralizowanie (deprawacja) itd. Możliwość zamieszkania duszy w niewidzialnych światach w tym czasie, kiedy jej ciało kontynuowało życie na Ziemi, ma pierwszeństwo w doktrynie okultystycznej, zwłaszcza w chińskiej i buddyjskiej filozofii. Wokół nas jest bardzo wielu bezdusznych ludzi i takie przypadki można najczęściej spotkać wśród materialistów, a także wśród tych, którzy osiągnęli wysoki stopień świętości, nigdy nie oglądając się za siebie.
Tak więc to, co mogą wykonać żyjący (wtajemniczeni), jeszcze lepiej są w stanie wypełnić Dhyani, którzy nie mają fizycznych, krępujących ich ciał. Taka była wiara przedpotopowych ludzi, która dość szybko rozprzestrzeniła się w intelektualnych sferach, zarówno między spirytystami, jak i w greckim oraz rzymskim Kościele, który nauczał o wszechobecności swoich aniołów. Zoroastrianie swoich Ameszaspentów przyrównywali do podwójnej istoty (Feruery), przypisując tę dwoistość
w każdym razie w ezoterycznej filozofii
wszystkim duchowym i niewidzialnym mieszkańcom niezliczonych i widzialnych światów w przestrzeń W notatkach Damasciusza (VI wiek) o chaldejskich orakulach potwierdzona została wszechświatowość tej doktryny, ponieważ pisał on: W tych Orakulach Siedmiu Kosmokratorów Świata (Słupy Świata), wspomnianych także u św. Pawła, jest podwójnie przedstawionych. Jedna Grupa jest przeznaczona do zarządzania wyższymi światami, duchowymi i niebiańskimi; druga naftomiast prowadzi i strzeże światy materii. Taką samą opinię wyraża również Jamblich, czyniąc różnicę pomiędzy archaniołami i archontami.
Może to mieć zastosowanie do różnic pomiędzy klasami i stopniami duchowych istot; w tym to sensie Kościół rzymskokatolicki próbuje tłumaczyć i wyjaśniał owe rozbieżności, ponieważ w jego nauce archaniołowie są boskimi i świętymi, natomiast ich sobowtóry uznaje się za diabły. Ale słowa Feruer nie należy rozumieć w tym znaczeniu, albowiem zwyczajnie oznacza ono przeciwstawność lub odwrotną stronę atrybutu lub jakości. Tak więc, kiedy okultysta mówi, że demon jest odwrotną stroną Boga (zło jest drugą stroną medalu, przeciwieństwem dobra), to nie ma na myśli dwoistej rzeczywistości, ale dwa aspekty lub poziomy tej samej Jedności. Najlepszy człowiek, postawiony twarzą w twarz z archaniołem
tak jak go opisuje teologia
okazałby się demonem. Stąd niektórzy umniejszają niższego sobowtóra, głęboko pogrążonego w materii, w porównaniu z jego oryginałem. Jest zbyt mało powodów, aby rozpatrywać je jako diabły, ale tak twierdzi Kościół rzymskokatolicki, wbrew jakiemukolwiek znaczeniu i logice.
Tożsamość między duchem i jego materialnym sobowtórem (w człowieku jest odwrotnie) jeszcze lepiej tłumaczy pomieszanie, na co już wskazywałam w tym dziele, imion i indywidualności oraz ilości rishich i pradżapatich; zwłaszcza tych, którzy odnoszą się do Satja Jugi i okresu mahabharaty. Rzuca to również dostateczne światło na naukę Doktryny tajemnej, dotyczącą Zasadniczego lub Nasienia Manu. Nie tylko nasi prarodzice, ale każda ludzka istota, jak nas uczą, ma swój prototyp w sterach duchowych i jest on najwyższą istnością jego siódmego pryncypium. W ten sposób Siedem manu staje się Czternaście, Zasadniczy Manu będący Pierwszą Przyczyną, a Nasienie Manu jego następstwem; od Satja Jugi (pierwsze stadium) do Heroicznego Okresu owe manu lub rishi osiągają liczbę dwadzieścia jeden.
Końcowe zdanie tej strofy wykazuje, jak archaiczna jest wiara i doktryna o siedmiorakiej budowie człowieka. Nić bytu, która ożywia człowieka i przechodzi przez wszystkie jego osobowości lub poczęcia na Ziemi (uwaga do Sutratmy), nić, na której poza tym są nanizane jego wszystkie duchy, utkana jest z natury Troistych, Poczwórnych, Pięciorakich, które zawierają wszystkie poprzednie. Panczaszikha, zgodnie z Padma Puraną, jest jednym z siedmiu Kumarów, który idzie do świata Dwipa w celu uszanowania Wisznu. Następnie zobaczymy, jaka łączność występuje pomiędzy bezżennymi i niewinnymi synami Brahrny, odmawiającymi rozmnażania się, a ziemskimi śmiertelnikami. Widoczne jest, że Człowiek-Roślina Saptaparna odnosi się w ten sposób do siedmiu zasad i że upodabnia się do siedmiolistnej rośliny, tak świętej dla buddystów. Egipska alegoria w Księdze zmarłych, odnosząca się do wynagradzania duszy, ma tyle wspólnego z naszą siedmioraką doktryną, co poemat. Zmarły otrzymuje kawałek ziemi na Polu Aaru, gdzie Manes, ubóstwiane cienie zmarłych zbierają jako plony żyto, posiane ich działalnością w życiu, wysokie na siedem stóp, rosnące na placu podzielonym na siedem i czternaście części. Żyto jest pokarmem, dzięki któremu będą żyć i rozkoszować się albo ich zabiją w Amenti, w królestwie, gdzie pole Aaru jest tylko rejonem. Albowiem powiedziano w hymnie, że zmarły albo jest tam unicestwiony, albo staje się czystym duchem, na wieczność w następstwie siedmiu razy siedemdziesiąt siedem żyć przeżytych lub mających być przeżytymi na Ziemi. Porównanie do żniw jako owoców działalności jest bardzo obrazowe.
O dalszych szczegółach, dotyczących Saptapamy i liczby siedem, zarówno w okultyzmie, jak i symbolizmie, pomówię w drugim tomie.
4. To jest Korzeń, który nigdy nie umiera; Trójję-zyczny Płomień Czterech Knotów. Knoty są iskrami, wydobywającymi się z Trójjęzycznych Płomieni (ich wyższa Trójca), wystrzelonymi przez Siedem, ich Płomień; promienie i iskry Jednego Księżyca są odzwierciedlone w nurtach fal wszystkich rzek na Ziemi (Bhumi lub Pritniwi).
Trójjęzyczny Płomień Czterech Knotów odpowiada Czterem Jedynkom i Trzem Dwójkom Sefirotycznego Drzewa. Po raz kolejny podkreślam, że podane nazwy czy określenia są tłumaczeniami z sanskryckiego, ponieważ oryginalnych nazw czy terminów nigdy by w Europie nie zrozumiano, a wręcz przeciwnie
wzbudziłyby zdziwienie, co nie byłoby korzystne dla Doktryny tajemnej.
Nigdy nie umierający Trójjęzyczny Płomień jest nieśmiertelną, duchową triadą atma-buddhi-manas lub, ściślej mówiąc, płodem ostatniego, wchłoniętym przez pierwsze dwa po każdym ziemskim życiu. Cztery Knoty, które wychodzą i gasną, są czterema niższymi pryncypiami, włącznie z ciałem.
Ja jestem Trójknotowy Płomień i moje knoty są nieśmiertelne
mówi zmarły.
Wchodzę w obszar Sekhem (Bóg, którego ręka sieje ziarna czynów całkowicie odcieleśnionej duszy) i wstępuję w Obszar Płomienia, który zniszczył swoich przeciwników, czyli oswobodził od Czterech Knotów, rodzących grzech.
Podobnie jak miliardy błyszczących iskier tańczą na wodach oceanu, nad którym świeci ten sam Księżyc, tak samo nasze przemijające eteryczne osobowości
iluzoryczne powłoki nieśmiertelnej monady
ego
migotają i pląsają na lalach mai. Pojawiają się i, podobnie jak tysiące iskier zrodzonych promieniem Księżyca, żyją dopóty, dopóki Królowa Nocy emanuje swoje światło na burzliwe fale życia w okresie manwatary; następnie znikają i z promieni
symboli naszych wiecznych duchowych ego
tylko jeden przeżywa, pogrążony i współistniejący, tak jak wcześniej, razem z Matką-Zródłem.
5. Iskra Fohata połączona jest z Płomieniem delikatną nitką. Odbywa podróż przez Siedem Światów Mai. Zatrzymuje się w Pierwszym (Królestwie), staje się Metalem i Kamieniem; przechodzi do Drugiego (Królestwa) i widzisz Roślinę, wirującą w Siedmiu Zmianach i stającą się Świętym Zwierzęciem (Pierwszy cień fizycznego człowieka). Z tych połączonych atrybutów jest utworzony Manu (człowiek) myśliciel. Kto go tworzy? Siedem Żyć i Jedno Życie. Kto go skończy? Piecioraka L ha. Kto udoskonali ostatnie ciało? Ryba, Grzech i Soma (Księżyc).
Sformułowanie przez Siedem Światów Mai należy odnieść do siedmiu globów planetarnego łańcucha i siedmiu kręgów lub czterdziestu dziewięciu miejsc pobytu aktywnego istnienia (egzystencji), oczekującego na iskrę lub monadę na początku każdego wielkiego cyklu życia albo manwatary. Nić fohata jest, wspomniana wcześniej, nicią życia.
Odnosi się to do największego problemu filozofii
fizycznej i substancjonalnej (materialnej) natury Życia niezależnej, samodzielnej natury, którą odrzuca współczesna nauka, ponieważ nie może jej zrozumieć. Jedynie wierzący w reinkarnację i prawo karmy mglisto pojmują, że tajemnica życia zamyka się w całej serii przejawień w fizycznym ciele lub poza nim. Jeśli bowiem nawet
Życie, tak jak kopuła wielobarwnego szkła,
ubarwia Wieczność jaśniejącą białością...
to jednak jest ono częścią i drobiną tej Wieczności, albowiem jedynie życie może zrozumieć życie.
Czym jest owa Iskra, połączona z Płomieniem? To jest Jiva, monada połączona z manasem lub, słuszniej jego aromat
to, co zostaje z każdej osobowości, jeśli jest ona dostojna i połączona z atma-buddhi, płomieniem, za pośrednictwem nici życia. Obojętnie, w jakim znaczeniu byłoby to wyjaśniane i na ile pryncypiów człowiek byłby podzielony, łatwo można wykazać, że to doktryna jest potwierdzona religiami starożytnych, od wedyjskiej po egipską, od zoroastriańskiej po żydowską. W tej ostatniej kabalistyczne dzieła wystarczającą ilością dowodów popierają powyższe twierdzenie. Wszystkie kabalistyczne systemy liczb są oparte na Boskiej Siedmiorakości, wychodzącej z Triady, i w ten sposób tworzą Dekadę oraz jej przekształcenia w siedem, pięć, cztery i trzy, które ostatecznie pogrążają się w Jednym, w nieskończonym i bezgranicznym kręgu.
Jak podaje Zohar:
Bóstwo (wieczna, niewidoczna Obecność) przejawia się za pośrednictwem dziesięciu Sefirot, które są jego promiennymi świadkami. Bóstwo jest jak morze, z którego wypływa rzeka, nazywana Mądrością, której wody wpadają do jeziora, zwanego Intelektem. Z tegoż zbiornika siedmioma kanałami wyłania się Siedem Sefirotów [...] ponieważ dziesięć równa się siedmiu: Dekada zawiera cztery Jedynki i trzy Dwójki.
Dziesięć Sefirot odpowiada członkom człowieka.
Kiedy Ja (Elohim) stworzyłem Adama Kadmona, Duch Wieczny błysnął z jego ciała, na kształt błyskawicy, która w tym czasie zajaśniała na falach siedmiu milionów niebios, a moje dziesięć Sefirot było jego członkami.
Ponieważ ani głowa, ani ramiona Adama Kadmona nie mogą być widzialne, dlatego w Siphra Dtzenioutha (Księdze ukrytej mądrości) czytamy:
Od początku czasu, po tym, jak Elohim (Synowie Światła i Życia lub Budowniczowie) ukształtowali z wiecznej Substancji Niebo i Ziemię, oni stworzyli światy, sześć po sześć.
Siódmy
Malkuth ~ jest naszą Ziemią, na jej poziomie i najniższym ze wszystkich poziomów świadomego bytu, istnienia. Zbliżone wyjaśnienie tego zawiera również chaldejska Księga liczb.
Pierwsza Triada Ciała Adama Kadmona (trzy wyższe poziomy z siedmiu) nie może być widzialna, dopóki Dusza nie przybędzie przed Oblicze Starożytnych Dni. Ukształtowanie Żywej Duszy lub Człowieka wyraźniej przekazałoby tę myśl. Żywa dusza jest synonimem człowieka w Biblii; to jest nasze Siedem Pryncypiów.
Sefiroty wyższej triady są następujące:
1. Kether (Korona), przedstawiany przez czoło ma-kroprosopa;
2. Chocmah (Mądrość, męska zasada), jest jego prawym ramieniem;
3. Binah (Intelekt, żeńska zasada), jest jego lewym ramieniem.
Następne to siedem członów lub sefirot na poziomach przejawiania; całość tych czterech poziomów jest reprezentowana przez mikroprosopa, Mniejszą Twarz lub Tetragrammaton. Tajemnica Czterech Liter. Siedem przejawionych i Trzy ukryte człony są Ciałem Bóstwa.
W ten sposób nasza Ziemia, Malkuth, w jednym czasie jest siódmym i czwartym światem; siódmym, jeśli liczyć od pierwszego najwyższego globu, czwartym, jeżeli policzymy według poziomów (planów). Została poczęta przez szósty glob albo Sefirę Jesod, nazywaną Podstawą (Baza) lub, jak powiedziano w Księdze Uczty. Przy pomocy Jesod, On, Adam Kadmon, zapłodnił pierwotną Hevę (Ewa albo nasza Ziemia). Podane w mistycznym języku, jasno tłumaczy dlaczego Malkuth, nazywany Niższą Matką, Matroną, Carycą, Podstawowym Królestwem, jawi się Oblubienicą Tetragrammatona lub Mikroprosopa (Drugiego Logosa) Niebiańskiego Człowieka. Kiedy oswobodzi się od nieczystości, wówczas zespoli się z Duchowym Logosem
w siódmej rasie siódmego kręgu, po odrodzeniu w dniu Szabatu, albowiem Siódmy Dzień również posiada swoje okultystyczne znaczenie, które nawet nie śniło się teologom.
Kiedy Matronita, Matka, jest rozłączona i postawiona twarzą w twarz z Królem w wielkości Szabatu, wszyscy stają się jednym Ciałem
czytamy w 746 wierszu XXII rozdziału Ha Idra Żuta Kadisha.
Stają się jednym Ciałem oznacza, że wszyscy ponownie zostaną wchłonięci jeszcze raz przez Jedyny Element, duchy ludzi staną się nirwaną, a wszystkie inne elementy znowu będą tym, czym były wcześniej
protylami lub niezdyferencjonowaną substancją. Szabat to po prostu odpoczynek lub nirwana; nie jest to jednak siódmy dzień po sześciu dniach, ale okres równający się siedmiu dniom lub innemu periodowi, złożonemu z siedmiu części. Tak pralaja w swojej długotrwałości jest równa manwatarze, a noc Brahmy
Jego dniu. Jeśli chrześcijanie naśladują obyczaje Żydów, to powinni byli przyjąć ducha, a nie jego martwą literę, a więc pracować przez siedem dni i odpoczywać również przez siedem dni. Słowo szabat miało mistyczne znaczenie (i nadal je ma), co zostało podkreślone przez Jezusa Chrystusa i w Ewangelii św. Łukasza (XVIII, 12), w której określenie to oznacza cały tydzień; wystarczy porównać z greckim tekstem, gdzie tydzień nazywany jest szabatem: Ja poszczę dwa razy w szabacie. Paweł, przyszły wtajemniczony, doskonale wiedział, co miał na myśli, kiedy mówił o odpoczynku i szczęśliwości w niebiosach jako o wiecznym szabacie.
Różnica między Kabałą i archaiczną, ezoteryczną vidyą -
biorąc tę pierwszą tak, jak została wyłożona w chaldejskiej Księdze liczb, a nie jej skażoną wersję w postaci Kabały chrześcijańskich mistyków
jest nieznaczna i ogranicza się do nieistotnych rozbieżności w formie i wyrażeniach, l tak wschodni okultyzm odnosi naszą Ziemię do Czwartego Świata, najniższego w łańcuchu, powyżej którego po obu stronach wschodzącego łuku znajduje się sześć globów (po trzy na każdej stronie). Z kolei Zohar określa Ziemię jako niższy lub siódmy świat, dodając, iż od sześciu zależą wszystkie rzeczy, w niej się zawierające (mikroprosop). Mniejsza Twarz (Oblicze) [albo przejawiona i skończona] składa się z sześciu Sefirot
czytamy w tym dziele. Siedmiu królów przychodzi i umiera w trzykrotnie zrujnowanym świecie, [Malkuth, nasza Ziemia, ulegała zniszczeniu po każdym z trzech kręgów, przez które już przeszła]. I ich królestwo będzie zburzone
chodzi tu o siedmiu królów. Oczywiście, odnosi się to do siedmiu ras, z których pięć już zaistniało, a dwie dopiero nadejdą w tym kręgu.
Alegoryczne japońskie opisy szinto dotyczące kosmogonii i pochodzenia człowieka zwracają uwagę na te same wierzenia.
Kapitan Foundes, który spędził blisko dziewięć lat w japońskich zakonach, studiując podstawową religię w różnych sektach, powiada:
Wedfug Szinto stworzenie wyglądało następująco: z chaosu (Konton) Ziemia (Yin) była osiadającym opadem, a Niebiosa (Yan) podnoszącą się eteryczną substancją; człowiek (Djin) pojawił się między nimi. Pierwszy człowiek nazywał się Kuni-to ko tatchino-mikoto i pięć innych imion było mu danych, i wtedy pojawiła się ludzka rasa, męskiego i żeńskiego początku. Isanagi i Isanami zrodzili Tenschoko doijin, pierwszego z pięciu bogów Ziemi.
Bogowie ci są naszymi pięcioma rasami, natomiast Isanagi i Isanami są dwoma rodami przodków, dwiema poprzedzającymi rasami, dającymi poczęcie, zarówno zwierzęciu, jak i rozumnemu człowiekowi.
W drugim tomie wykaże, iż liczba siedem, podobnie jak doktryna siedmiorakiego składu człowieka, była przewodnia we wszystkich tajemnych systemach. Odgrywa ona ważną rolę zarówno w zachodniej kabalistyce, jak i we wschodnim okultyzmie. Eliphas Levi określa liczbę siedem jako klucz do Mojżeszowego stworzenia i symbol każdej religii. Udowadnia, iż kabała również dokładnie śledzi siedmioraki podział człowieka, albowiem diagram, który przedstawił w swoim dziele La Clef des Grands Mysteres, jest także siedmioczęściowy. Można to ogarnąć jednym rzutem oka, jakkolwiek słuszna myśl jest kunsztownie ukryta. Wystarczy też jedynie spojrzeć na diagram Formacje duszy w odkrytej Kabale Matersa, wzięty z wyżej wspomnianego dzieła Leviego, aby znaleźć to samo, chociaż w innym ujęciu.
Przytoczymy te diagramy z kabał i styczny m i okultystycznym nazewnictwem.
Levi nazywa Nepheshem to, co my zwiemy manasem i vice versa. Nephesh jest tchnieniem (zwierzęcego) życia w człowieku
tchnieniem życia instynktownym w zwierzęciu; manas jest trzecią duszą
ludzką w jej świetlnym aspekcie i zwierzęcą w związku z Sa-maelem lub Karną. Nephesh rzeczywiście jest tchnieniem zwierzęcego życia, które zostało tchnięte w Adama, człowieka z prochu; następstwem jest iskra życia, ożywiająca element. Bez manasu, inteligentnej (rozumnej) duszy lub umysłu, który w diagramie Leviego jest błędnie nazwany Nepheshem, atma-buddhi jest nierozumny na tym poziomie i nie może się uzewnętrznić. Rzeczywiście, buddhi jest plastycznym mediatorem, a nie manasem, jawiącym się rozumnym pośrednikiem między górną triadą i niższą czwórnią. W kabalistycznych dziełach jest jednak wiele takich dziwnych i ciekawych przemian, przekonujących, iż ta literatura stała się żałosną plątaniną. Przyjmujemy tę klasyfikację tylko w tym szczególnym punkcie, aby wykazać podobne elementy.
Warto podkreślić, iż ta triada jest rozdzielona z niższą czwórnią, ponieważ zawsze odłącza się po śmierci.
Poniżej podajemy zestawienie tego, co ostrożny Eliphas Levi napisał, aby wyjaśnić swój diagram, oraz to, czego uczy Doktryna tajemna, i porównamy jedno z drugim. Levi także rozróżnia kabalistyczną i okultystyczną wiedzę o duchu (duchowości).
E. Levi
Duchowość kabalistów:
1. Dusza (lub ego) jest ubrana w światło; to światło jest potrójne;
2. Neshamah
czysty duch;
3. Ruah
dusza lub duch;
4. Nephesh
plastyczny mediator;
5. Ubranie duszy jest powłoką (ciałem) obrazu (dusza astralna);
6. Oblicze bliźniacze, ponieważ odzwierciedla dobro i zło;
7. (Oblicze
Ciało).
Teozofia
Ezoteryczna duchowość:
1. To samo, ponieważ to jest atma-buddhi-manas;
2. To samo;
3. Duchowa dusza;
4. Mediator między duchem i człowiekiem, Świątynia Rozumu, umysł w człowieku;
5. Prawidłowo;
6. Trochę apokaliptyczne. Dlaczego nie powiedzieć że ciało astralne człowieka tak samo odzwierciedla dobro, jak i zło; człowiek zawsze podąża do wyższej triady inaczej bowiem zginie razem z czwórnią;
7. Ziemskie oblicze.
W części teozoficznej
punkt dwa u Leviego u nas* jest numerem jeden (duchem); z Nephesha jednocześnie uczynił plastycznego mediatora i życie, tym samym przedstawia jedynie sześć pryncypiów, powtarza bowiem pierwsze dwa. W punkcie czwartym (u Leviegego
ezoteryzm uczy tego samego. Manas jednak nie jest nepheshem, podobnie jak ostatni nie jest astralem, ale czwartym pryncypium i także drugim, praną, ponieważ nephesh jest Tchnieniem życia zarówno w człowieku jak i w zwierzęciu, i w owadzie
fizycznego, materialnego życia, nie posiadającego w sobie duchowości.
Okultystyczna duchowość według Leviego
1. Nephesh jest nieśmiertelny, ponieważ odnawia swoje życie przez zniszczenie form (ale termin nephesh, Tchnienie życia jest błędnym określeniem, zagadką dla studentów);
2. Ruah przesuwa się ewolucją idei (!?);
3. Heshamah jest postępowy bez zapomnienia i zniszczenia;
4. Dusza ma trzy świątynie;
5. Świątynie są następujące: Poziom Śmiertelnych, Wyższy Eden i Niższy Eden;
6. Obraz (człowiek) jest sfinksem, przedstawiającym zagadkę rodzenia;
7. Fatalny Obraz (astralny) obdarza Nephesha swoimi skłonnościami, ale Ruah może zmienić jego oblicze, podbite zgodnie z natchnieniem Neshamaha.
Okultystyczna duchowość według okultystów
1. Manas jest nieśmiertelny, ponieważ po każdym nowym wcieleniu przyłącza do atma-buddhi coś swojego i, w ten sposób, upodabnia się do monady (asymiluje się), dzieląc jej nieśmiertelność;
2. Buddhi staje się świadome przez narastanie, które otrzymuje od manasu przy śmierci człowieka po każdym nowym wcieleniu;
3. Atma nie postępuje, nie pamięta, nie zapomina. Nie należy do tego poziomu. Jest tylko promieniem wiecznego światła, który świeci przez i na ciemność materii
kiedy la ostatnia tego sobie życzy;
4. Dusza (zbiorowo jako wyższa triada) żyje na trzech poziomach, poza swoim czwartym, ziemską sferą. Wiecznie przebywa na najwyższym z tych poziomów;
5. Są to następujące świątynie: Ziemia dla fizjologicznego człowieka lub zwierzęcej duszy, kama-loka (Ha-des) dla bezcielesnego człowieka lub jego powłoki, dewakan dla wyższej triady (Trójcy);
6. Dokładnie to samo;
7. Świat astralny, za pośrednictwem karny (życzenia, pragnienia) nieustannie ściąga w dół manas, w sferę materialnych namiętności i pragnień. Jeśli jednak lepszy człowiek stara się uniknąć tego fałszywego i zgubnego przyciągania i obrócić swoje dążenia w kierunku atmy (neshamah), wtedy buddhi (ruah) zwycięża i unosi ma-nas ze sobą do rejonu wiecznego ducha.
Widać więc, że francuski kabalista albo niedostatecznie znał rzeczywiste dogmaty, albo celowo je zniekształcił dla swoich celów. Tak więc kontynuuje swoje rozważania na ten temat, na który my, okultyści, odpowiadamy kabaliście i jego zwolennikom w następujący sposób:
Levi powiada, że:
1. Ciało jest formą nephesh, który jest formą Ruah, ta zaś formą ubrania Neshamah;
2. Światło (dusza) uosabia siebie, oblekając się (w ciało); osobowość żyje tylko wtedy, gdy odzienie jest całkowite;
3. Anioły chcą być ludźmi. Człowiek-Bóg jest pierwszy przed wszystkimi aniołami;
4. Co czternaście tysięcy lat dusza odnawia się i odpoczywa w uroczystym śnie niepamięci.
My twierdzimy, że:
1. Ciało wynika z kaprysu manasu, złego lub dobrego; manas stara się iść za światłem buddhi, ale często bez sukcesu. Buddhi jest formą ubrania atmy, ponieważ atma nie jest ciałem ani formą, ani czymkolwiek innym i buddhi jest jej przewodnikiem jedynie alegorycznie;
2. Monada staje się osobistym ego, kiedy się wciela, i coś z tej osobowości zostaje dzięki manasowi, jeśli jest on dostatecznie doskonały, żeby asymilować buddhi;
3. Dokładnie to samo;
4. W okresie Wielkiego wieku lub Dnia Brahmy króluje 14 manu. Później następuje pralaja, kiedy wszystkie dusze (ega) przebywają (odpoczywają) w nirwanie.
Tak pomieszane zostały odpisy ezoterycznej doktryny w Kabale. Teraz wróćmy do naszej piątej strofy siódmej stancy.
Znany kabalistyczny aforyzm powiada: Kamień staje się rośliną, roślina zwierzęciem, zwierzę człowiekiem, człowiek duchem, duch bogiem. Iskra ożywia w kolejności wszystkie królestwa, zanim wstąpi i uduchowi boskiego człowieka, pomiędzy którym i jego poprzednikiem, zwierzęcym człowiekiem, występują bardzo istotne różnice. Księga bytu rozpoczyna swoją antropologię z niewłaściwego końca i nigdzie nie dochodzi. Jej początkowa część nigdy nie zamierzała przedstawić, chociażby w postaci odległej alegorii, powstania naszej Ziemi. Obejmuje ona metafizyczną koncepcję jakiegoś nieokreślonego periodu w wieczności, kiedy prawem ewolucji były dokonane próby uformowania światów. Ta myśl jest jasno wyrażona w Zoharze:
Były starsze światy, które zginęły jak tylko powstały; nie miały kształtów (form) i nazywały się iskrami. Tak kowal, waląc młotem w żelazo, sypie iskrami na wszystkie strony. Iskry, pierwotne światy, które nie mogły istnieć, ponieważ Starożytna Święta (Sefira) nie przyjęła jeszcze swojej formy (Androgena lub przeciwstawnych płci) króla i królowej (Sefira i Kadmon), Mistrz jeszcze nie zaczął swojej pracy.
W Izis odsłoniętej napisałam natomiast, że Najwyższy radził z Architektem Świata
jego Logosem
o stwarzaniu.
Jeśliby Księga bytu zaczynała się tak, jak powinna, wówczas na pierwszym miejscu (początku) winien znajdować się niebiański Logos, niebiański człowiek, rozwijający się jako Złożona Jedynka Logosów, z której, po ich pralaicznym śnie
śnie zbierającym w jedno (razem) liczby, rozrzucone na poziomie mai (iluzji), na podobieństwo kuleczek rtęci, które na talerzu zlewają się w jedną, wielką masę
pojawiają się w swojej całości jako pierwsze Mąż i Żona lub Adam Kadmon, Fiat Lux w Biblii.
Ta przemiana nie zaczęła się jednak na naszej Ziemi ani na jakimkolwiek innym materialnym poziomie, ale w głębinach przestrzeni (przestrzennej głębi), przy pierwszym zróżnicowaniu wiecznego korzenia-materii. Na naszym rodzącym się, powstającym globie proces ten zachodzi całkowicie inaczej. Monada albo jiva, jak powiedziałam w Izis odsłoniętej, przede wszystkim zostaje skierowana w dół, w najniższą formę materii, do minerałów, zgodnie z prawem ewolucji. Po siedmiokrotnym obrocie zostaje zamknięta w kamieniu lub w tym, co stanie się minerałem i kamieniem w czwartym kręgu, i wychodzi z niego w postaci porostu. Następnie przechodzi przez wszystkie formy roślinnej materii w to, co jest materią zwierzęcą
osiągnęła teraz punkt, w którym stała się zwierzęcym zarodkiem, z którego rozwinie się fizyczny człowiek.
Aż do trzeciego kręgu to wszystko jest pozbawione formy, kształtu, jak materia, i bezmyślne w odniesieniu do świadomości. Dzieje się tak, ponieważ monada albo jiva per se nie może być zwana Duchem
to jest Promień, Tchnienie (Dech) Absolutu, lub, słuszniej, sama Absolutność. Absolutna jednorodność, nie mająca odniesienia do względnego i warunkowego zakończenia, nieświadoma na naszym planie (poziomie). Dlatego też, poza materiałem, który będzie jej potrzebny dla przyszłej ludzkiej formy, monada potrzebuje wzoru lub duchowego prototypu, żeby ukształtować ten materiał, oraz inteligentnej świadomości do prowadzenia własnej ewolucji i postępu. Albowiem żadna monada
zarówno jednorodna, jak i bezzmysłowa (obojętna), chociaż i żywa materia
nie włada ani jednym, ani drugim. Adam z prochu powstały wymaga, aby dusza życia została
weń tchnięta; chodzi tu o dwa środkowe pryncypia, będące życiem uczuciowym nierozumnego zwierzęcia, i duszą ludzką. Jedynie wówczas, kiedy z potencjalnego androgena człowiek dzieli się na mężczyznę i kobietę, może być obdarzony świadomą, inteligentną i indywidualną duszą (manas), pryncypium lub inteligencją Elohima. Niemniej jednak, aby to otrzymać, musi zjeść owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego. Jak może to otrzymać? Okultystyczna doktryna uczy, że kiedy monada wykonuje swój cykl zejścia w materię, te same Elohimy lub Pitrisy
niższe Dhyani-Czochany
rozwijają się pari passu razem z nią na wyższym i bardziej duchownym poziomie, również schodząc w materię na swoim planie świadomości; po osiągnięciu wiadomego punktu spotykają wcielającą się (nieświadomą) monadę, zamkniętą w najniższej materii, i te dwie potęgi ducha i materii łączą się, a ów związek utworzy ziemski symbol Niebiańskiego Człowieka w przestrzeni
Doskonałego Człowieka.
W filozofii Sankhia mówi się o puruszy (duchu) jako czymś bezsilnym, dopóki nie stanie na ramionach prakriti (materii), która pozostawiona sama sobie jest nieświadoma. Ale w tajemnej filozofii są one rozpatrywane jako zmieniające się siły. Duch i materia, chociaż jawią się jednością w swoim początku, na poziomie dyferencjacji każdy z nich zaczyna swój ewolucyjny proces w przeciwnym kierunku
duch stopniowo pogrąża się w materię, ta zaś podąża w górę do swojego pierwotnego stanu czysto duchowej substancji. Są nierozłączne, jednak zawsze rozłączone. Na fizycznym planie dwa jednakowe bieguny będą się odpychały, natomiast pozytywny i negatywny przyciągały. Tak samo jest we wzajemnym odniesieniu ducha i materii
dwa bieguny jednej i tej samej, jednorodnej substancji, podstawowej zasady wszechświata.
Kiedy więc przyjdzie dla puruszy czas wejścia na ramiona prakriti w celu ukształtowania Doskonałego Człowieka
człowiek pierwotny pierwszych dwóch ras i potowy następnej, będący tylko pierwszym wśród ssą-ków, powoli (stopniowo) rozwija się w najbardziej doskonały gatunek; niebiańscy przodkowie (istoty z poprzednich światów, zwane w Indiach Shishta) wstępują na nasz poziom i wcielają się w fizycznego lub zwierzęcego człowieka, podobnie jak wcześniej uczynili to Pitrist w celu ukształtowania tego ostatniego. W ten sposób oba procesy dwóch tworzeń
zwierzęcego i boskiego człowieka
w znacznym stopniu się od siebie różnią,
Pitrisi wydzielili ze swoich eterycznych ciał jeszcze bardziej eteryczne i mgliste podobieństwa samych siebie lub to, co nazywamy obecnie sobowtórem albo formami astralnymi, stworzonymi na ich podobieństwo.
Warto zwrócić uwagę na doktrynę Codex Nazaraeus (spotykamy tam każdy stan naszej wiedzy w innej formie i alegorii) podaną w Izis odsłoniętej.
Zaopatrzyło to monadę w jej pierwsze mieszkanie (świątynię) i daje ślepej materii prototyp, wokół którego może teraz budować (tworzyć). Ale człowiek jeszcze nie jest zakończony, kompletny, proces jego tworzenia w dalszym ciągu trwa. Jest on Swayambhuwa Manu, od którego pochodzi Siedem Prymitywnych Manu lub Pradjapati, z których każdy począł prymitywną rasę ludzką, aż do czasów Codex Nazaraeus, gdzie Karabtanos lub Fetahil, ślepa i lubieżna, pożądliwa materia rodzi ze swojej Matki-Spirifus siedem figur, z których każda jawi się prarodzicielem (przodkiem) jednej z siedmiu podstawowych ras. Doktryna ta opieczętowała każde archaiczne dzieło.
Kto kształtuje manu (człowieka) i kto kształtuje jego ciało? Życie i żywoty, grzech i Księżyc
być może słowo Księżyc jest trochę dziwne i nie na miejscu, ale ma swoje szczególne okultystyczne odniesienie do Księżyca; niezależnie od tego było ono jego ekwiwalentem u Chaldejczyków. Manu oznacza duchowego, niebiańskiego człowieka
nasze rzeczywiste, nieśmiertelne ego (jaźń), będące bezpośrednią emanacją Jedynego Życia lub Absolutnego Bóstwa. Jeśli chodzi o nasze zewnętrzne, fizyczne ciała, zamieszkane świątynie duszy, doktryna przekazuje dziwną lekcję; na tyle dziwną, że jeśli nie zostanie w pełni zrozumiana i wyjaśniona, to jedynie prawidłowa, przyszła nauka będzie mogła usprawiedliwić tę teorię.
Jak już powiedziałam, okultyzm nie uznaje niczego nieorganicznego w kosmosie. Nieorganiczna substancja, określenie stosowane przez naukę, oznacza, iż uśpione życie, drzemiące w molekułach biernej materii, jest niepoznawalne. Wszystko jest życiem
jest nim każdy atom, nawet atom mineralnego pyłku, chociaż pozostaje poza granicami naszego poznania i dostrzegania, poza porządkiem praw, znanych tym, którzy odrzucają okultyzm. Same atomy, powiada Tyndal, zdają się mieć pragnienie, instynkt życia. Skąd więc, pytamy, pochodzi owo dążenie do wpadania, wlewania się w organiczne formy? Czy można to wytłumaczyć inaczej niż za pomocą okultystycznej wiedzy i zgodnie z nią?
Światy dla profana są zbudowane ze znanych elementów
głosi komentarz
ale w pojęciu arhata zbiorowo jawią się Boskim Życiem; osobno natomiast, na poziomach przejawiania, są niezliczoną chmarą żyć. Tylko Ogień jest Jeden na poziomie Jedynej Rzeczywistości. Na planie uwidocznionego, a zatem iluzorycznego bytu (egzystencji), jego ogniste cząsteczki życia żyją i utwierdzają swój byt kosztem innych żyć, które pochłaniają. Dlatego też nazywają się pożeraczami [...] Każda rzecz widzialna we wszechświecie była zbudowana przez podobne życia, od świadomego i boskiego pierwotnego człowieka do
po schodzącej skali
nieświadomych pośredników, składających materię [...] Z jednego życia, bezkształtnego i nie stworzonego, wypływa wszechświat wszystkich żyć. Na początku z głębi (chaosu) wyszedł zimny, świecący ogień (gazowe światło?), który wytworzył skrzepy w przestrzeni (być może nierozpuszczalną mglistość?) [...] One walczyły i, wskutek katastrof i uderzeń, rozwinął się silny żar, powodujący wirowanie. Następnie pojawił się pierwszy materialny ogień, gorące płomienie, pielgrzymi po niebie (komety). Żar porodził wilgotną parę, co utworzyło twardą wodę (?); potem suchą mgłę, później rzadką, wodnistą mgłę, która ugasiła olśniewająco błyszczących pielgrzymów (komety?) i ukształtowała twarde, wodniste koła (materialne globy). Bhumi (Ziemia) pojawiła się z sześcioma siostrami; swoim ciągłym ruchem wytworzyły niższy ogień, żar i wodnistą mgłę, która wyłoniła trzeci element świata
wodę. Od oddechu wszystkiego zrodziło się powietrze (atmosfera). Ta czwórnia jest czterema życiami pierwszych czterech okresów (kręgów) Manwatary. Trzy ostatnie następują.
Jak widzimy, na początku komentarz mówi o niezliczonych chmarach żyć. Czyżby Pasteur nieświadomie uczynił krok w kierunku okultystycznej wiedzy, oświadczając, że gdyby ośmielił się w pełni przekazać swoje myśli na ten temat, powiedziałby, iż organiczne komórki są obdarzone życiowym potencjałem, który nie wstrzymuje swojej działalności wraz z powstrzymaniem dopływu tlenu, skierowanego do nich, i, bez względu na to, nie zrywa swojej łączności z samym życiem, które podtrzymuje oddziaływanie tego gazu? Dodałbym, powiada Pasteur, że ewolucja (rozwój) zarodka dokonuje się za pośrednictwem złożonych fenomenów, między Morę musimy włączyć proces fermentacji.
Życie, według C!aude'a Bernarda i Pasteura, jest niczym więcej jak procesem fermentacji. Uczeni ci wykazali również, iż w naturze istnieją istoty lub życia, które mogą żyć i rozwijać się bez powietrza, także na naszym globie. Pasteur odkrył, że wiele z nich, takich jak przecinkowce, bakterie czy mikroby, może istnieć bez powietrza, które dla nich jest zabójcze, natomiast niezbędny dla przeżycia i rozwoju tlen pobierają z otaczającego ich środowiska. Nazwał je aerobami
żyjącymi na tkankach naszej materii, kiedy ona przestaje być częścią żywej całości (wówczas niefortunnie nazywanej przez naukę martwą materią)
oraz anaerobami. Jeden z nich pochłania tlen i sprzyja niszczeniu zwierzęcego życia i roślinnych tkanek, dostarczając atmosferze materiału, który później wchodzi w skład innych organizmów; drugi z kolei niszczy ostatecznie lub szybciej unicestwia tak zwaną organiczną substancję; ostateczny rozkład nie jest możliwy bez ich udziału. Niektóre zarodkowe komórki, takie jak komórki drożdży, rozwijają się i mnożą w powietrzu, ale pozbawione go przystosowują się do życia bez powietrza, zostając zaczynem (zakwasem), pochłaniając tlen z rzeczy, które pozostają z nimi w styczności, i niszcząc je w ten sposób. Komórki w owocach, kiedy nie wystarcza im wolnego tlenu, postępują jak drożdże, wyzwalając wrzenie (fermentację). Dlatego roślinna komórka, w podobnym wypadku, przejawia życie, tak jak istota anaerobowa. Dlaczego więc organiczna komórka w takim razie powinna być wyjątkiem? -
pyta profesor Bogolubow. Pasteur wykazuje, iż komórka, która w naszych tkankach czy organach nie znajduje odpowiedniej ilości tlenu, wyzwala wrzenie takim samym sposobem, jak komórka owocowa. C. Bernard przypuszczał, że idea Pasteura o tworzeniu fermentacji znajduje zastosowanie i potwierdzenie w fakcie powiększenia się ilości moczu we krwi przy uduszeniu. Dlatego życie jest wszechobecne we wszechświecie, a okultyzm uczy nas, że zawiera się również w atomie.
Bhumi pojawiła się z sześcioma siostrami
mówi komentarz. W Wadach stwierdza się, że istnieją trzy ziemie, odpowiadające trzem niebom, a nasza Ziemia (czwarta) nazywa się Bhumi. Takie wyjaśnienie było dane egzoterycznym zachodnim orientalistom. Ale ezoteryczne znaczenie tej frazy i uwaga do tego, co znajduje się w Wedach, odnosi się do naszego planetarnego łańcucha: Trzy ziemie na schodzącym łuku i trzy nieba pokazują, że są również trzy ziemie lub globy, tyle że bardziej eteryczne na wschodzącym lub duchownym łuku. Trzema pierwszymi schodzimy w materię, trzema następnymi wchodzimy do ducha. Niższa Bhumi, nasza Ziemia, obrazuje punkt zwrotny i zawiera potencjalnie tyle samo ducha, ile materii. Do tego wątku powrócę później.
Ogólnie komentarz stwierdza, że każdy nowy krąg rozwija jeden ze złożonych elementów, znanych obecnej nauce, która odrzuca prymitywną nomenklaturę i dzieli je na osobne części. Jeśli natura znajduje się w wiecznym stawaniu na przejawionym planie, to te elementy powinny być rozpatrywane w tym samym świetle; winny się rozwijać i wzmacniać aż do końca manwatary.
Tak więc, zgodnie z przekazywanymi naukami, pierwszy krąg rozwinął tylko jeden element
tak natury, jak i ludzkości
w tym, co może być jednym aspektem natury
przez niektórych nienaukowe nazywany, chociaż faktycznie tak może być, jednowymiarową przestrzenią.
Drugi krąg ujawnił i rozwinął dwa elementy, ogień i ziemię oraz ludzkość, przystosowaną do warunków natury
o ile można nazwać ludzkością istoty, żyjące w warunkach, obecnie ludziom nie znanych. W prze-nośnym sensie można powiedzieć, że były to istoty dwuwymiarowe.
Proces naturalnego rozwoju, który teraz rozpatrujemy, jednocześnie wyjaśnia i dyskredytuje spekulacje nad właściwościami dwóch, trzech, czterech i więcej wymiarów przestrzeni. Mimochodem należy wskazać na rzeczywiste znaczenie rozumnej, ale niepełnej intuicji, podpowiadającej spirytualistom, teozofom i kilku wielkim uczonym warunki do zrozumienia współczesnego określenia czwartego wymiaru przestrzeni. Pierwsze założenia, \ż przestrzeń, sarna w sobie, może być zmierzona w jakimkolwiek kierunku, były absurdalne i nie miały żadnego sensu i znaczenia. Zwyczajna fraza może stanowić jedynie skrót pełniejszej formuły czwartego wymiaru materii w przestrzeni. Nadawanie realności abstrakcji jest błędem realizmu. Przestrzeń i czas często rozpatruje się w oderwaniu od jakichkolwiek konkretnych umysłowych wyobrażeń, zamiast przyjąć je jako uogólnienia tych pojęć w konkretnych aspektach,
Nawet jeżeli rozszerzymy tę formułę, pozostanie ona nieudana, chociaż współcześnie przyjmuje się, że ewolucja powinna przynosić (odkrywać) nowe właściwości materii; ale i te, które już poznaliśmy, w rzeczywistości wskazują na to, że istnieje więcej niż trzy wymiary. Właściwości lub cechy materii, co może być bardziej odpowiednim terminem, przede wszystkim powinny zawsze mieć odniesienie do zmysłów człowieka. Materia ma rozciągłość, kolor, ruch (molekularny), smak i węch
właściwości odpowiadające zmysłom człowieka; następna cecha, która zostanie w niej rozwinięta, tymczasowo określona jako przenikalność, odpowiada kolejnemu zmysłowi człowieka, nazwanego normalnym jasnowidzeniem. Tak więc niektórym odważnym myślicielom potrzebny był czwarty wymiar, żeby wyjaśnić przechodzenie materii przez materię. Zdarzało się, że zawiązywali węzły na nieskończonej linie, ale niedostępna im była wiedza szóstego wymiaru materii.
Trzy wymiary w rzeczywistości przynależą tylko do jednej właściwości lub cechy materii
rozciągłości. Zdrowy rozsądek słusznie przeciwstawia się idei, zgodnie z którą przy jakimkolwiek składzie rzeczy mogą być jedynie trzy wymiary, takie jak długość, szerokość, wysokość. Owe terminy, jak i samo określenie wymiar, należą do jednego poziomu (planu) myślenia, do jednego stadium ewolucji, do jednej właściwości materii.
Dopóki nie zmieni się myślenie o kosmosie, dopóki będzie obowiązywało liczenie w centymetrach w odniesieniu do materii, dopóty będzie ona mierzona wyłącznie trzema sposobami i nic więcej; odnosi się to również do tych czasów, kiedy to po raz pierwszy pojawiła się idea wymiarów i została przyjęta przez ludzkie rozumienie. Wtedy to zostało przyjęte mierzenie wyłącznie w trzech kierunkach. W miarę upływu czasu na pewno nastąpi postęp i możliwości ludzkości zostaną zwiększone, tak jak będzie więcej właściwości materii. Na razie jednak sposób wyrażania jest jeszcze bardziej nieprawidłowy niż zwykłe zdanie o wschodzie i zachodzie słońca.
Powróćmy do rozważania materialnej ewolucji w kręgach. Powiedziałam, że materia w drugim kręgu może być alegorycznie określona jako władająca dwoma wymiarami. Ale w tym miejscu należy uczynić nowe zastrzeżenie. To swobodne i przenośne określenie może być rozpatrywane
na jednym poziomie myślenia
jako ekwiwalent drugiej właściwości materii, odpowiadający drugiej możliwości poznawania lub zmysłowi człowieka. Niemniej jednak te dwie połączone skale ewolucji dotyczą procesów zachodzących w granicach jednego kręgu. Następstwo pierwotnych aspektów natury, z którymi związane jest następstwo kręgów, dotyczy
jak już powiedziałam
rozwoju elementów (w okultystycznym znaczeniu) ognia, powietrza, wody i ziemi. Znajdujemy się dopiero w czwartym kręgu i nasza lista na tym się kończy.
Porządek elementów w poprzedzającym zdaniu jest prawidłowy z punktu widzenia ezoterycznych celów i tajemnej doktryny. Miał rację Milton, kiedy mówił o siłach ognia, powietrza, wody i ziemi. Obecny kształt Ziemi nie istniał do czwartego kręgu, setki milionów lat temu, w geologicznych początkach naszej Ziemi. Glob, powiada komentarz, byt ognisty, zimny i promieniejący, podobnie jak eteryczni ludzie i zwierzęta w okresie pierwszego kręgu
przeciwieństwo lub paradoks w opinii naszej współczesnej nauki
świetlisty, gęstszy i cięższy w drugim kręgu; wodnisty w trzecim. W ten sposób widzimy odwrotny porządek elementów.
Centra świadomości trzeciego kręgu, przeznaczone do rozwoju w ludzkości, jaką znamy, osiągnęły poznanie trzeciego elementu
wody. Gdybyśmy byli zmuszeni wyprowadzać nasze wnioski na podstawie danych dostarczonych przez geologów, powinniśmy stwierdzić, że nie było prawdziwej wody do czasu karbonu. Powiadają nam, że gigantyczne masy węgla, wcześniej rozpylone w atmosferze w postaci kwasu węglowego, zostały pochłonięte przez rośliny, podczas gdy olbrzymia część tego gazu była domieszana do wody. Gdyby tak było, musielibyśmy uwierzyć, że cały kwas węglowy wszedł w skład tych roślin, które utworzyły smolny węgiel, lignit itd., oraz sprzyjały formacjom wapniaka itp., i że to wszystko w tym okresie znajdowało się w atmosferze, w postaci gazowej; wówczas powinny istnieć morza i oceany rzadkiego, węglowego kwasu! Czy jednak wówczas karbon mógłby być poprzedzony przez dewon i sylur
okresy ryb i mięczaków? Co więcej, barometryczne ciśnienie powinno wówczas przewyższać kilkaset razy naszą atmosferę. Jak organizmy, nawet proste mogłyby wytrzymać takie ciśnienie?
Istnieje ciekawa praca Blancharda na temat pochodzenia życia, wskazująca na niektóre dziwne sprzeczności w teoriach naukowców.
Centra świadomości czwartego kręgu dołączyły ziemię jako stan materii do swoich zasobów, tak samo jak i trzy wcześniejsze elementy w ich obecnej transformacji. Krótko mówiąc, żaden z tak zwanych elementów w trzech poprzedzających kręgach nie był taki, jaki znamy teraz. O ile wiemy, ogień mógł być czystą akaszą
pierwszą materią Magnum Opus twórców i budowniczych, astralnym światłem, które Levi paradoksalnie nazywa raz Ciałem Świętego Ducha, raz Bafometem, androgennym kozłem Mendesa. Powietrze jest azotem, oddechem podtrzymujących niebiańskie sklepienie, jak nazywają go mahometańscy mistycy; Woda to pierwotny fluid, który, zgodnie z Mojżeszem, był potrzebny do stworzenia żywej duszy. To może wyjaśniać przerażające i nienaukowe sprzeczności, znajdujące się w Księdze Rodzaju.
Oddzielając pierwszą część od drugiej, przeczytajmy pierwszą jako pismo elohistów, drugą jako pismo znacznie późniejszych jehowistów; czytając między wierszami odnajdziemy ten sam porządek tworzenia: ogień (światło), powietrze, woda i człowiek (lub ziemia). Zdanie pierwszej części (elohistów): Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię jest błędnie przetłumaczone; oznacza ono nie niebo i ziemię, ale podwójne niebo, wyższe i niższe niebiosa, lub rozdzielenie pierwotnej substancji, która była światłem w swojej górnej części i ciemnością w dolnej (przejawionym wszechświecie), w jej podwójnej niewidzialności (dla naszych zmysłów) i widzialności dla naszego poznawania, postrzegania. Bóg światłość oddzielił [...] od ciemności i wówczas uczynił sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich [...] oddzielił wody pod sklepieniem (nasz przejawiony, widoczny wszechświat) od wód nad sklepieniem (niewidoczne, niedostrzegalne dla nas poziomy bytu, egzystencji).
W drugiej części (jehowistów) rośliny i trawy były utworzone przed wodą, tak jak w pierwszej światło przed Słońcem. Jahwe Bóg stworzył Ziemię i Niebo, nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na Ziemi ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła
bo Jahwe Bóg nie zsyłał deszczu na Ziemię [...] Jest to nielogiczne, chyba że uwzględni się ezoteryczne objaśnienia. Rośliny zostały stworzone, zanim były na Ziemi
ponieważ wtedy nie było takiej Ziemi jaka jest obecnie; trawy istniały wcześniej, zanim wyrosły takie, jakie są obecnie, w czwartym kręgu.
Rozważając i objaśniając naturę niewidocznych elementów i wcześniej wspomnianego Pierwotnego ognia Eliphas Levi niezmiennie nazywa go astralnym światłem; dla niego jest on wielkim pośrednikiem magii. Niewątpliwie tak, ale tylko w tym stopniu, w jakim odnosi się do czarnej magii i na niższych poziomach tego, co nazywamy eterem, noumenem którego jest akaszą; nawet i to będzie uznane przez ortodoksyjnych okultystów za błędne. Astralne światło jest zwyczajnie starszym niebiańskim ogniem Paracelsusa; mówić, że wszystko, co istnieje, wyszło z niego i że on zachowuje i odtwarza wszystkie formy, jak sobie życzy, oznacza powiedzieć prawdę tylko w drugiej połowie zdania.
Pierwsza część jest błędna
jeśliby wszystko, co istnieje, było przejawione przez tegoż pośrednika, to nie będzie on astralnym światłem, nie jest bowiem zbiornikiem wszystkich rzeczy, ale w najlepszym razie jedynie odbiciem tego wszystkiego. Levi słusznie określa go siłą w naturze, za pomocą której człowiek może ją opanować, a także doprowadzić świat do paniki i zmienić jego oblicze. Jest to bowiem Wielki arkan transcendentalnej magii. Odwołując się do stów wybitnego zachodniego kabalisty, możemy je lepiej wyjaśnić przez dodanie gdzieniegdzie jednego lub dwóch stów, podkreślając w ten sposób różnicę pomiędzy zachodnim a wschodnim objaśnianiem tego samego problemu. Oto jak Levi mówi o działającej wielkiej magicznej sile:
Ten uniwersalny i wszystko przenikający fluid, .ten promień odłączony od (centralnego lub duchowego) słonecznego lśnienia [,..] ustalony ciężkością atmosfery [ ?!\ i mocą centralnego przyciągania (...] astralne światło, ów elektromagnetyczny eter, żywotny i lśniący [...] przedstawiany na starych obrazach w postaci pasa Izydy, owiniętego na dwóch filarach [...] w starych teogoniach z kolei przez żmiję, połykającą własny ogon, emblemat ostrożności i Saturna (emblemat bezgraniczności, nieśmiertelności i Kronosa
czasu
nie boga Saturna czy planety. On jest skrzydlatym smokiem Medei, podwójną żmiją kaduceusza i kusicielem w Księdze Rodzaju; on również jest miedzianą żmiją Mojżesza, okręconą wokół Tau [...] wreszcie jest to diabeł egzoterycznego dogmatyzmu i w rzeczywistości ślepa sita [ona nie jest ślepa i Levi wiedział o tym], którą dusze powinny ujarzmić, aby uwolnić się z kajdanów (łańcuchów) Ziemi; albowiem jeśli nie uczynią tego, będą pochłonięte przez tę samą siłę, która wcześniej je porodziła, i powrócą do wiecznego i centralnego ognia.
Ów wielki arhat, teraz publicznie odkryty przez jednego i wyłącznie dla jednego człowieka
J. W. Keely'a z Filadelfii. Dla innych, chociaż także jest odkryty, na razie powinien zostać bezużyteczny.
Wszystko to, zarówno w praktyce, jak i w teorii, wytaczając jeden błąd, jest nam znane. Eliphas Levi zrobił poważny błąd, stale utożsamiając światło astralne z tym, co my nazywamy akaszą. W dalszej części wyjaśnię, czym ono jest w rzeczywistości.
Dalej Levi pisze:
Wielka magiczna siła jest czwartą emanacją żywotnej zasady [my powiadamy
jest ona pierwsza w wewnętrznym i druga w zewnętrznym naszym wszechświecie], trzecim kształtem, którym staje się Słońce [...] ponieważ dzienne światło (Słońce) jest tylko odbiciem i materialnym cieniem Centralnego Słońca Prawdy, oświecającego intelektualny (niewidoczny) świat ducha, który sam jest tylko pożyczonym światłem od Absolutu.
Dotąd jest on wystarczająco blisko prawdy. Kiedy jednak ten wielki autorytet zachodnich kabalistów dodaje, iż to nie jest nieśmiertelny Duch, jak wyobrażali to sobie hinduscy hierofanci
my odpowiadamy, że szkaluje owych hierofantów, oni bowiem nic takiego nie mówili; nawet egzoteryczne Purany wyraźnie odrzucają to twierdzenie. Żaden Hindus nigdy nie przyjął prakriti
astralne światło jest tylko trochę wyżej od najniższego poziomu prakriti, to jest materialnego kosmosu
za nieśmiertelnego ducha. Prakriti zawsze nazywana jest mają, iluzją i skazana na unicestwienie z całą resztą, włącznie z bogami, w godzinę pralai.
Jak to przedstawiłam, akaszą nawet nie jest eterem i najmniej ze wszystkiego może być astralnym światłem. Ci, którzy nie mogą przeniknąć za granicę martwej litery Puran, czasami mylą akaszę z prakriti, z eterem, a nawet z widzialnym niebem! Prawdą jest, że ci, którzy niezmiennie tłumaczyli akaszę jako eter
na przykład Wilson
odkrywali, iż akaszą nazywała się materialną przyczyną dźwięku i, poza tym, władała tylko tą jedną właściwością, w swojej nieświadomości wyobrażali ją sobie jako materialną w fizycznym sensie. Prawdą jest, że jeśli właściwości będą rozumiane dosłownie i skoro nic, co materialne lub fizyczne, nie może być nieśmiertelne
zgodnie z metafizyką i filozofią
można z tego wyprowadzić wniosek, że akasza nie jest nieśmiertelna i bezgraniczna.
Jest to błędne stanowisko, skoro oba słowa: pradhana, pierwotna materia i dźwięk, jako jej właściwości, nie były zrozumiane; pierwszy termin oczywiście jest synonimem mulaprakriti i akaszy, drugi natomiast (dźwięk)
słowa, słowa Logosa. Bez trudu można to wykazać, ponieważ wynika to jasno z następującego zdania w Wisznu-Puranie:
Nie było ani dnia, ani nocy, ani nieba, ani ziemi, ani ciemności, ani światła, niczego innego z wyjątkiem tylko Jednego, nieosiągalnego intelektem, lub tego, co jest Bramanem i Pums (Duch) i Pradhaną (Pierwotną Materią).
Zatem, czym jest pradhana jeśli nie mulaprakriti, korzeniem wszystkiego w innym aspekcie? Chociaż dalej mówi się, że pradhana pogrąża się w bóstwie, jak i wszystko inne, żeby stać się tylko jedynym absolutem na przestrzeni pralai, to jednak jest ona rozpatrywana jako nieograniczona i nieśmiertelna. Czytany dosłownie przekład podaje: Jedyny Pradhanika Brahma Duch! To było. Komentarz tłumaczy złożony termin jako rzeczownik, ale nie słowo pochodne, zastosowane jako wyznacznik, prawie połączone z pradhaną. Poza tym należy zauważyć, że puraniczny system jest dualistyczny, a nie ewolucyjny, i w tym wypadku, z ezoterycznego punktu widzenia, więcej znajdziemy w Sankhji i nawet w Manawa-Dharma-Sastra, pomijając fakt, że ostatnia bardzo różni się od pierwszej. Zatem pradhana, nawet w Puranach, jawi się aspektem Parabrahmana, a nie ewolucji, i powinna być tym samym, czym jest mulaprakriti wedanty. Prakriti w swoim pierwotnym stanie (położeniu) jest akasza. Jest to prawie abstrakcyjna natura.
Tak więc akasza jest pradhaną w innej formie i, jako taka, nie może być eterem, wiecznie niewidocznym pośrednikiem, za którym opowiada się nawet fizyczna nauka. Tak samo nie jest astralnym światłem. Jak już powiedziano, jest ona numenem siedmiokrotnie dyferencjonowanej prakriti (w filozofii Sankhja siedem pra-kriti lub twórczym tworzeniem
budowaniem
jest mohat, ahamkara i pięć tanmatra), wiecznie niewinnej Matki Syria, nie mającego Ojca, stającego się ojcem na niższym poziomie. Mahat światowy rozum (intelekt), jest pierwszym produktem pradhany lub akaszy, którego charakterystyczną właściwością jest buddhi. Nie jest niczym innym jak Logosem, ponieważ nazywają go Iśwarą, Brahma, Bhawą itd. Krótko mówiąc, jest on Twórcą lub boskim umysłem w twórczym działaniu, przyczyną wszystkich rzeczy. Jest on tym Pierworodnym, o którym Purany mówią, że Ziemia i Mahat są wewnętrzną i zewnętrzną granicą wszechświata lub, w naszym języku, biegunami
negatywnym i pozytywnym, dualistycznej natury (abstrakcyjnym i konkretnym). Następnie dodaje: W ten sposób
tak jak i siedem form (pryncypiów) prakriti jest liczonych od Mahata do Ziemi
w czasie (elementarnego) rozłożenia (pratiahara) te siedem kolejno znowu wstępuje jeden w drugiego. Jajo Brahmy (Sarwa-Mandata) rozkłada się na siedem sfer (Dwipa), siedem oceanów, siedem rejonów, itd. (Wisznu-Purana, Ks. VI, rozdz. IV). W tym miejscu należy przestrzec czytelnika przed opieraniem się na angielskim tłumaczeniu powyższego dzieła, poczynionym przez Wilsona. Są oczywiście naukowcy, dla których pozostaje on autorytetem, ale trzeba podkreślić, że popełnił kilka istotnych błędów, zwłaszcza w odniesieniu do siedmiu prakriti i siedmiu sfer Jaja Brahmy. l tak w pierwszym tomie mówi o Jaju, otoczonym siedmioma zewnętrznymi powłokami, do których między innymi zaliczą wodę, powietrze, ogień, eter i ahamkarę
tego ostatniego nie ma jednak w sanskryckrch tekstach. Z kolei w tomie piątym tejże Purany napisano, iż w ten sposób wyliczono siedem form natury (prakriti) od Ma-hata do Ziemi (?). Między Mahatem lub Maha-buddhi a wodą, powietrzem itd. różnica jest znacząca.
Oto przyczyna, dla której okultyści odmawiają nazywania akaszy astralnym światłem lub eterem. U ojca mojego wiele jest mieszkań
można porównać z okultystycznym powiedzeniem, iż: U matki naszej jest siedem mieszkań lub planów (poziomów), z których najniższy, światło astralne, znajduje się nad nami i wokół nas.
Elementy, zarówno proste, jak i złożone, nie mogły pozostać takie same od początków ewolucji naszego łańcucha. We wszechświecie wszystko niezmiennie posuwa się w wielkim cyklu i, w tym samym czasie, nieustannie schodzi oraz wschodzi w małych cyklach. Natura nigdy nie jest statyczna na przestrzeni manwatary
konstatacja ta jest zgodna z poglądami Hegla, wielkiego metafizyka. Dla niego natura była nieustannie rozwijająca się. Jakież czysto ezoteryczne przedstawienie! Tworzenie lub początek w chrześcijańskim sensie jest obecnie nie do pomyślenia. Ów myśliciel powiedział również, że Bóg (Duch Wszechświata) przejawia siebie jako obiektywną naturę i ponownie powstaje z niej
ale nieustannie znajduje się w procesie stanowienia się, a nie tylko egzystencji; mineralne, roślinne i ludzkie życie ustawicznie dostosowuje swój organizm do władającego elementu. Z tego też powodu owe elementy były wówczas do nich przystosowane, tak jak są obecnie przysposobione do istniejącej ludzkości. Jedynie w nadchodzącym piątym kręgu, piąty element, eter
grubsze ciało akaszy, jeśli może być tak nazwane
stanie s}$ zwyczajnym czynnikiem natury dla wszystkich ludzi, (tale jak powietrze, teraz dla nas zwyczajne), przestanie być
hipotetyczne i stanie się pośrednikiem dla wielu rzeczy. Tylko w tym kręgu te wyższe zmysły będą zdolne do pełnego otwarcia się, rozwoju i wzrostu, którym dopomaga akasza. Jak już wskazałam, częściowe zaznajomienie się z właściwościami materii
przenikliwością, która powinna rozwijać się wspólnie z szóstym zmysłem
może przyczynić się do jego wcześniejszego rozwoju w odpowiednim okresie w tym kręgu. Jednak z następnym elementem, dodanym naszym możliwościom w kolejnym kręgu, przenikliwość stanie się tak jawną właściwością materii, że dla człowieka najgęstsze formy tego kręgu będą przeszkodą nie większą niż gęsta mgła.
Powróćmy do cyklu życia. Nie wchodząc w długie rozważania na temat wyższych żyć skoncentrujmy się na ziemskich istotach i samej Ziemi. Powiedziano nam, że Ziemia została stworzona dla Pierwszego Kręgu przez Pożeraczy, którzy rozłożyli się i zróżnicowali zarodki innych żyć w elementach; wypada przyjąć, że ten proces był bardzo podobny do tego, który dokonuje się w obecnym stadium świata przy pomocy aerobów, podrywających i oswabadzających chemiczne struktury w organizmie, transformujących zwierzęcą materię i rodzących substancje, różniące się w swoich budowach. W ten sposób okultyzm odrzuca tak zwany azoiczny wiek nauki, ponieważ wykazuje, iż nigdy nie było takiego czasu, w którym Ziemia byłaby pozbawiona jakiegokolwiek życia. Gdzie tylko jest atom materii, cząstka lub molekuła, nawet w jej najbardziej gazowym stanie, tam istnieje życie, nawet w uśpionym i nieświadomym położeniu.
To wszystko, co opuszcza stan Laya, staje się czynnym życiem; jest przyciągane do wirowego ruchu (alchemiczny rozpuszczalnik życia); Duch i Materia są dwoma położeniami Jedynego, który nie jest ani Duchem, ani Materią, oba będące absolutnym życiem uśpionym [...] Duch jest pierwszą dyferencjacją przestrzeni (i w niej). Materia jest pierwszym zróżnicowaniem Ducha. To, czym nie jest ani Materia, ani Duch, to Bezprzyczynowa Przyczyna Ducha i Materii, które są przyczyną kosmosu, l nazywamy to Jedynym Życiem lub Intrakosmicznym tchnieniem [Księga Dzyan, Komentarze, III, par. 18].
Jeszcze raz powtarzam
podobne rodzi podobne. Absolutne życie nie może zrodzić nieorganicznego atomu, tak prostego, jak i złożonego, i życie przysługuje nawet położeniu Laya, podobnie jak trwa ono w człowieku, pogrążonym w głębokiej katalepsji
taki człowiek, mający cechy trupa, jest jednak żywą istotą.
Kiedy Pożeracze
w których uczeni mogą zobaczyć, jeśli tylko chcą, atomy ognistej mgły
dokonały dyferencjacji ognistych atomów, drogą szczególnego procesu segmentacji (rozczłonkowania), te ostatnie stały się zarodkami życia, gromadzącymi się zgodnie z prą* wem spójności i powinowactwa. Następnie zarodki życia poczęły życie drugiego gatunku, pracującego nad budową naszych globów.
W pierwszym kręgu glob, zbudowany przez prymitywne ogniste życia (ukształtowany w sferę) nie był twardy i nie miał właściwości, wyłączając zimny blask; był pozbawiony kształtu i koloru; dopiero pod koniec pierwszego kręgu rozwinął się jeden element, który ze swojej, by tak rzec, nieorganiczności lub prostej istoty, stał się obecnie, w naszym kręgu, tym ogniem, jaki jest nam znany w całym systemie. Ziemia w swojej pierwszej rupie była istotą, która jest pryncypium akaszy, tym, co obecnie jest znane i błędnie nazywane jako światło astralne, które Eliphas Levi określał jako wyobraźnię (imaginację) natury, aby uniknąć podania jego prawdziwej nazwy.
We wstępie do Historii magii Levi pisze:
Właściwie przez tę siłę wszystkie nerwowe centra komunikują się potajemnie, jedno z drugim; z niej rodzą się sympatie i antypatie, dzięki niej mamy nasze sny, ona wyzwala fenomen drugiego wzroku i nadnaturalnego widzenia [...] światło astralne (działające pod impulsem silnych woli) [...] burzy, zgęszcza (kondensuje), rozdziela, rozbija i wciąga wszystkie rzeczy [...] Bóg stworzył ją w ten dzień, kiedy powiedział Fiat lux [...] Ona kierowała egregorami czyli Panami Dusz, duchami energii i działania.
Levi powinien był dodać, że światło astralne lub pierwotna substancja, jeśli tylko w ogóle można je rozpatrywać jako materię, jest tym, co nazywamy światłem; Lux, ezoterycznie tłumaczony, jest ciałem tych samych duchów i ich naturą. Nasze fizyczne światło jest przejawione na naszym planie i odzwierciedla promienność boskiego światła, wychodzącego z kolektywnego ciała tych, których nazywają Luminarzami i Promieniami. Żaden jednak kabalista nie wykazał takiego talentu w gromadzeniu przeciwieństw i umieszczaniu w jednym zdaniu paradoksu za paradoksem w krasowmówczym stylu, jak Eliphas Levi. Prowadzi on swojego czytelnika przez piękne doliny, aby następnie porzucić go na pustynnej, gołej skale.
Komentarz głosi:
Przez i od promieniowania (emanacji) siedmiu ciał, siedmiu klas Dhyani poczyna się siedem różnych figur (elementów), których ruch oraz harmoniczne zjednoczenie rodzi przejawiony wszechświat materii.
Drugi krąg objawił drugi element
powietrze; element, którego czystość zapewniłaby nieprzerwane życie każdemu z niego korzystającemu. W Europie było jedynie dwóch okultystów, którzy go odkryli i nawet częściowo zastosowali w praktyce, chociaż jego skład zawsze był znany najwyższym wschodnim wtajemniczonym. Ozon współczesnych chemików jest jadem w porównaniu z rzeczywistym uniwersalnym rozpuszczalnikiem istnienia którego nigdy by nie podejrzewano, gdyby nie egzystował w naturze. Od drugiego kręgu Ziemia
będąca do tej pory jak płód w łonie przestrzeni
rozpoczęta swoje realne bytowanie; rozwinęła indywidualne, zmysłowe życie, jej drugą zasadę. Druga odpowiada szóstej; druga jest nieprzerwanym życiem, inne są czasowe.
Trzeci krąg rozwinął trzeci element
wodę, podczas gdy czwarty przeobraził gazowe (lotne) fluidy i plastyczną (ciągliwą) formę naszego globu w twardą, pokrytą skorupą, grubą materialną sferę, na której żyjemy. Bhumi osiągnęła swoją czwartą zasadę. Oczywiście można się temu sprzeciwić, twierdząc, że prawo analogii, na którym tak polegamy, zostało naruszone. Bynajmniej nie. Ziemia osiągnie swój ostateczny kształt
powłokę jej ciała
przeciwnie do tego, co stanie się z człowiekiem w końcu manwatary po siódmym kręgu. Eugeniusz Filalet miał rację, zapewniając swoich czytelników i dając im swoje słowo honoru, że nikt nigdy nie widział Ziemi, czyli materii w jej zasadniczym, podstawowym kształcie. Nasz glob jeszcze znajduje się w swojej budowie w Kama-rupie
ciele astralnym pragnień Ahamkary, ciemnego egoizmu, tworu Mahata na niższym planie.
Nie materia, składająca się z molekuł, a już najmniej ludzkie ciało, Sthula Szarira, jest najgrubsze z naszych pryncypiów, ale średnie pryncypium (zasada)
rzeczywiste zwierzęce centrum; nasze ciało jest jedynie jego powłoką, nieodpowiedzialnym czynnikiem i medium, przy pomocy którego owo zwierzę w nas działa przez całe swoje życie. Każdy myślący teozof zrozumie, co chciałam przez to powiedzieć.
Myśl, że ludzka świątynia składa się z niezliczone] ilości żyć, podobnie jak skalista skorupa naszej Ziemi, nie ma w sobie niczego odpychającego dla rzeczywistego mistyka. Również nauka nie może sprzeciwiać się okultystycznej wiedzy, albowiem fakt, że mikroskop nie jest w stanie odkryć ultymatywnego żywego atomu lub samego życia, nie jest wystarczający dla odrzucenia tej doktryny.
Nauka podaje, iż zarówno żywy, jak i martwy organizm człowieka lub zwierzęcia roi się od setek bakterii różnych gatunków; że z zewnątrz z każdym oddechem grozi nam inwazja mikrobów, a wewnątrz hordy leukocytów, aerobów, anaerobów i tym podobnych. Ale nauka jeszcze nie doszła do wspólnego z okultystyczną wiedzą twierdzenia, że nasze ciała, tak samo jak ciała zwierząt, roślin i minerałów, są
generalnie
zbudowane z podobnych istnień, których
poza większymi gatunkami
nie pokaże żaden mikroskop. W odniesieniu zaś do czysto zwierzęcych i materialnych części człowieka, należy stwierdzić, że obecnie nauka jest na dobrej drodze, która w znacznym stopniu potwierdzi tę teorię. Chemia i fizjologia są dwoma wielkimi magami, którym jest przeznaczone otworzyć oczy człowieka na wielkie, fizyczne prawdy. Z każdym dniem coraz jaśniej uwidacznia się tożsamość między zwierzęciem a fizycznym człowiekiem, między rośliną a człowiekiem, a nawet między płazem i jego gniazdem, skałą i człowiekiem. Jeżeli tożsamość fizycznej i chemicznej budowy wszystkich istnień została uznana, to chemia mogłaby słusznie powiedzieć, że nie ma różnicy pomiędzy materią tworzącą byka, a tą, która utworzyła człowieka. Ale okultystyczna doktryna jest bardziej prawidłowa; mówi ona, że nie tylko występuje chemiczna tożsamość, ale również te same maleńkie niewidoczne życia tworzą atomy ciał, gór i stokrotek, człowieka i mrówkojada, słonia i drzewo chroniące go od słońca. Każda cząstka
bez względu na to, czy nazwiemy ją organiczną czy nieorganiczną
jest życiem. Każdy atom i molekuła we wszechświecie w tym samym czasie jest dający życie i niosący śmierć podobnym kształtom, ponieważ tworzą one światy i krótkotrwałe przewodniki, gotowe przyjąć przekształcającą się duszę. One również stale niszczą i zmieniają kształty, i wypędzają dusze z ich czasowych świątyń. Atom tworzy i zabija; jest samorodny i samo-unicestwiający; rodzi i zabija w każdej sekundzie, w czasie i przestrzeni; to jest tajemnica nad tajemnicami, żywe dało człowieka, zwierzęcia lub rośliny. On także zradza życie i śmierć, piękno i brzydotę, dobro i zło, a nawet przyjemne i nieprzyjemne, pożyteczne i szkodliwe doznania (odczucia).
On jest tym tajemniczym życiem, przedstawianym zbiorowo przy pomocy niezliczonych miriadów żyć, wynikających z właściwego im, odosobnionego rytmu, do tej pory niezrozumiałego prawa atawizmu. Prawo to kopiuje rodzinne podobieństwa oraz te, które znajduje utrwalone w aurach rodziców każdego przyszłego ludzkiego istnienia. Tajemnicy tej poświęcę więcej uwagi w późniejszym czasie, teraz zaś podam jeden przykład, żeby to zilustrować.
Współczesna nauka dopiero teraz zaczyna odkrywać, że ptomaina, alkaloidyczny jad, jest wytwarzany przez rozkładające się trupy i materię (gnijącą, swojego rodzaju życie). Wyciąg z niej, uzyskany przy pomocy lotnego eteru, daje zapach o takiej sile, jak zapach świeżego pomarańczowego kwiatu; alkaloid uwolniony od tlenu daje albo odrażająco ohydny zapach albo najprzyjemniejszą woń, przypominającą delikatny aromat kwiatów; przypuszcza się, że takie kwiaty swój zapach zawdzięczają właśnie jadowitej ptomainie. Jad niektórych grzybów jest porównywany do jadu kobry hinduskiej, najbardziej śmiercionośnej ze wszystkich żmij.
Francuscy naukowcy, Arnaud, Gothier i Willers, w ślinie żywego człowieka odkryli trujący alkaloid, taki sam, jaki znajduje się w ślinie ropuch, salamander czy kobr. Udowodniono, że ten śmiertelny jad, bez względu na to, czy nazwiemy go ptomaina, leikomainą czy alkaloidem, jest wytwarzany przez żywych ludzi, zwierzęta i rośliny. Gothier odkrył również, iż alkaloid zawarty w świeżej padlinie byka i jego mózgu, nazwany przez niego xanthocreatintne, jest tożsamy z substancją wyciągniętą z jadowitej śliny płazów. Podejrzewa się, że właśnie tkanki mięśniowe, aktywne organy w zwierzęcej ekonomii, są prarodzicami lub czynnikami jadów, które mają takie same znaczenie, jak kwas węglowy i mocznik w funkcjach życia i okazują się ultymatywnymi produktami wewnętrznego spalania. Co prawda jeszcze nie całkowicie ustalono, czy owe trucizny mogą być wytwarzane zwierzęcym systemem żywych istot, bez udziału mikrobów; niemniej jednak stwierdzono, że zwierzęta wytwarzają trujące substancje w swoim fizjologicznym lub żywym stanie.
W ten sposób nauka, odkrywając następstwa, powinna dojść do ich pierwotnych przyczyn. Nie jest to jednak możliwe bez pomocy starej wiedzy: alchemii, okultystycznej botaniki i fizyki. Uczą nas one, że każda fizjologiczna zmiana dodana do patologicznych zjawisk czy chorób
nie samo życie lub obiektywny fenomen życia, tworzony pewnymi wysiłkami i zmianami w tkankach ciała, które pozwalają i zmuszają życie do działania w danym ciele
wywołana jest przez owych niewidocznych twórców i pożeraczy, którzy są tak nieprawidłowo i ogólnie nazywani mikrobami. Czy zatem można przypuszczać, że ogniste życia i mikroby nauki są tożsame? Takie założenie jest nieprawidłowe. Ogniste życia są siódmym i najwyższym podziałem planu (poziomu) materii i odpowiadają w osobowości jedynemu życiu wszechświata, chociaż tylko na tym poziomie materii. Mikroby nauki są pierwszym najniższym podziałem na drugim poziomie materialnej prany lub życia. Fizyczne ciało człowieka ulega pełnej zmianie w budowie co siedem lat, a jego zniszczenie i ochronę zawdzięcza zmiennym funkcjom ognistych żyć, zarówno niszczącym, jak i budującym. Są one budowniczymi, poświęcającymi siebie w postaci żywotności dla poskromienia niszczycielskiej działalności mikrobów i zaopatrują je w to, czego potrzebują; w ten sposób, powstrzymując je, zmuszają je do budowy materialnego ciała i jego komórek. Kiedy pohamowanie jest wstrzymane, stają się niszczącymi, ponieważ mikroby pozbawione żywotnej, twórczej energii wszczynają bunt jako pośrednicy zniszczenia. Zatem w pierwszej połowie życia człowieka
pierwsze pięć okresów po siedem lat każdy
ogniste życia są pośrednio zajęte procesem tworzenia jego materialnego ciała; życie przebiega na wznoszącej się skali i siła jest skierowana na konstruowanie (budowanie) oraz wzmacnianie. Po tym okresie zaczyna się odwrotny ruch i w tym czasie, kiedy praca ognistych żyć została wyczerpana w swojej sile, rozpoczyna się proces niszczenia i ubywania.
Można prześledzić analogię pomiędzy kosmicznymi wydarzeniami ducha schodzącego w materię w czasie pierwszej połowy manwatary (tak planetarnej, jak i ludzkiej) i jego wchodzenie wzwyż kosztem materii w drugiej połowie. Rozważania dotyczą jedynie planu materii, ale hamujący wpływ ognistych żyć na niższe podziały drugiego poziomu mikrobów potwierdza fakty wspomniane w przytoczonej wcześniej teorii Pasteura, zgodnie z którą komórki organów nie znajdujące dla siebie wystarczającej ilości tlenu przystosowują się do nowych warunków i tworzą fermenty, wchłaniające tlen z substancji rzeczy, wchodzących z nimi w kontakt; zaczynają je niszczyć. Proces ten zaczyna się od jednej komórki, która z powodu niedostatecznego zaopatrzenia okrada swojego sąsiada i tym samym pozbawia go jego żywotności (siły życiowej); tak rozpoczęte niszczenie trwa nieprzerwanie.
Badacze tacy jak Pasteur okazują się najlepszymi przyjaciółmi i pomocnikami Niszczących oraz wrogami Budujących. W każdym razie jedno jest pewne: wiedza o tych pierwotnych przyczynach i ultymatywnej istocie każdego elementu, jego życiu, funkcjach, właściwościach i warunkach zmian
zarówno tworzy, jak i stanowi podstawę magii. Być może jedynym okultystą w Europie w ostatnich stuleciach chrześcijańskiej ery wtajemniczonych w to misterium był Paracelsus. Gdyby zbrodnicza ręka nie przerwała jego życia przed czasem wyznaczonym przez naturę, fizjologiczna magia miałaby mniej tajemnic dla cywilizowanego świata niż ma obecnie.
W świetle powyższego słuszne jest pytanie, co wspólnego ma z tym wszystkim Księżyc? Co wspólnego ma Ryba, Grzech i Soma (Księżyc) z apokaliptycznego zdania tej strofy z mikrobami życia? Z ostatnimi żadnego, poza tym, że wykorzystują przygotowaną dla nich świątynię z gliny; z boskim, doskonałym człowiekiem wszystko, albowiem Ryba, Grzech i Księżyc wspólnie tworzą trzy symbole nieśmiertelnej istoty.
To wszystko, co może być teraz dane. Również ja nie pretenduję do większej wiedzy dotyczącej tych dziwnych symboli poza tą, która jest zaczerpnięta z ezoterycznych religii
być może z tajemnicy, będącej podstawą Matsyi (Ryba) Awatara Wisznu, chaldejskiego Ognia, Człowieka-Ryby, utrwalonego w Rybie, niezniszczalnym znaku zodiaku, i przechodzącego przez oba testamenty w osobowości Jozuego, syna Nawiną (Ryby) i Jezusa; może z tajemnicy alegorycznego grzechu lub upadku ducha w materię; i Księżyca
w stopniu, w jakim odnosi się to do Księżycowych Przodków, Pitrisów,
Można przypomnieć czytelnikom, że o ile księżycowe boginie w każdej mitologii, szczególnie greckiej, byty, związane z rodzeniem dzieci, z uwagi na wpływ Księżyca na kobiety i zapłodnienie, o tyle okultystyczna i rzeczywista łączność naszego satelity z zapłodnieniem do chwili obecnej nie jest znana fizjologii, uważającej tę wiedzę za zabobon. Zbędne jest też wdawanie się w szczegóły, wystarczy natomiast w paru słowach powiedzieć o księżycowej symbolice i wykazać, że ów zabobon należy do najstarszych wierzeń, nawet do judaizmu
podstawie chrześcijaństwa.
U Izraelitów główną funkcją Jehowy było rodzenie dzieci, a biblijny ezoteryzm, tłumaczony kabałistycznie, ponad wszelką wątpliwość pokazuje, że Święty Świętych w Kościele był po prostu symbolem łona. Obecnie, przy pomocy numerycznego odczytania Biblii w ogóle, a Księgi Rodzaju w szczególności, jest to bezsprzecznie udowodnione. Oczywiście ta idea została zapożyczona przez Żydów od Egipcjan i Hindusów, u których Święta Świętych była symbolizowana Komnatą Królewską w Wielkiej Piramidzie oraz symbolem Yoni w hinduskim ezoteryzmie. W celu pełniejszego wyjaśnienia, a zarazem uwidocznienia olbrzymich różnic w duchu tłumaczenia i w pierwotnym znaczeniu tych symboli wśród starożytnych wschodnich okultystów i żydowskich kabalistów, odsyłam czytelnika do rozdziału o Świętym Świętych w drugim tomie.
Falliczny kult rozwinął się jedynie z uwagi na zagubienie prawdziwego klucza rzeczywistego znaczenia tego symbolu. Było to ostatnie i fatalne odchylenie z drogi prawdy i boskiej wiedzy na boczną ścieżkę wymysłu (fikcji), podniesionego do rangi dogmatu przez ludzkie fałszerstwa i hierarchiczną ambicję lub pychę.
6. Od Pierworodnego (prymitywnego lub pierwszego człowieka) nić między Milczącym Świadkiem (Wartownikiem) i Jego Cieniem z każdą Zmianą (ponowne wcielenie) staje się coraz mocniejsza i bardziej promieniująca. Poranne słoneczne światło przeobraziło się w światłość (jasność) południa.
[...] nić między Milczącym Świadkiem i jego Cieniem (człowiekiem) z każdą Zmianą staje się coraz mocniejsza i bardziej promieniująca
ta fraza stanowi jeszcze jedną, psychologiczną tym razem, tajemnicę, której wyjaśnienie zostanie podane w drugim tomie naszego dzieła. W tym miejscu można jedynie powiedzieć, że Świadek (Wartownik) i jego Cień
to ostatnie zwłaszcza liczy wiele powtórnych wcieleń monady
są Jednym. Wartownik, czyli boski pierwowzór (prototyp), znajduje się na najwyższym szczeblu drabiny bytu (egzystencji); jego cień ma miejsce na najniższym poziomie. Również monada każdego żyjącego istnienia
chyba że jego moralna podłość doprowadzi do zerwania łączności, oderwania się i zagubienia na księżycowej ścieżce (określenie okultystyczne)
jest indywidualnym Dhyan-Czochanem, odróżniającym się od innych i przysługującą mu, swoistego rodzaju duchową indywidualnością w okresie jednej, szczególnej manwatary. Jego pryncypia, duch (atman), oczywiście są Jednym z jedynym powszechnym duchem (paramatmą), ale nosiciel (wahana), w którym jest on zamknięty, mianowicie buddhi, jawi się częścią i cząsteczką tej Dhyan-Czochanowej jedności.
W tym zawiera się tajemnica (biezdesusznosti), o której mówiłam na poprzednich stronach. Ja i Ojciec Mój, istniejący w Niebie, jest Jedno
głosi Pismo Święte i w tym wypadku jest ono wiernym odzewem, echem ezoterycznej nauki.
7. Teraz to jest Twoje Koło
powiedział Płomień Iskrze.
Ty jesteś Ja, podobieństwo moje i mój cień. Ja oblekłem się Tobą, a Ty jesteś moim Wahana (wehikuł) do dnia Bądź z Nami, kiedy znowu staniesz się Mną i innymi, Sobą i Mną. Następnie budowniczowie, włożywszy swoje pierwsze szaty, wyszli na błyszczącą Ziemię i przewodzą ludziom, którzy są sami sobą.
Dzień, kiedy Iskra znowu stanie się Płomieniem kiedy Człowiek pogrąża się w swoim Dhyan-Czochanie i staje się Mną i innymi, Sobą i Mną, jak powiedziano w strofie, oznacza, że w paranirwanie
kiedy pralają sprowadzi nie tylko materialne i psychiczne ciała, ale także duchowe ego do ich podstawowego pryncypium
przeszłość, teraźniejszość, a nawet przyszłość ludzkości, jak i wszystkiego stworzonego będzie jednym Wszystko istniejące musi powrócić do Wielkiego Tchnienia. Inaczej mówiąc
wszystko będzie ponownie pogrążone w Bramanie lub w Boskiej Jedności.
Czyż nie jest to właśnie unicestwienie
jak sądził niektórzy? Albo ateizm, jak przypuszczają inni krytycy czciciele osobowego bóstwa i wierzący w antyfilozoficzny raj? Ani jedno, ani drugie. Bezużyteczne jest równie zwrócenie się do ateizmu w tym, co jawi się cechą dokładnie określonej duchowości. Widzieć w nirwania unicestwienie, równoznaczne temu, co można powiedzieć o człowieku pogrążonym w zdrowym śnie, pozbawionym marzeń sennych
który w fizycznej pamięci i mózgu nie pozostawia żadnego wrażenia, ponieważ wyższe ja" śpiącego znajduje się wówczas w jego pierwotnym stanie absolutnej świadomości
iż on także jest unicestwiony. Ostatnie porównanie odpowiada tylko na jedną stronę pytania, najbardziej materialną, albowiem pogrążenie w żadnym razie nie jest podobne do spania bez marzeń. Odwrotnie, absolutne istnienie to bezwarunkowa jedność lub stan, którego ludzki język nie jest w stanie, nawet obecnie, żadną miarą opisać.
Tylko i wyłącznie zbliżenie się do czegoś, co można by określić jako przystępne i zrozumiałe przedstawienie tego stanu, jest dostępne jedynie w panoramicznych widzeniach duszy, wywołanych przy pomocy duchowych przedstawień boskiej monady. Również indywidualność
nawet istota jednostki (wybitnej osobowości), jeśli taka pozostała
nie gubi się wskutek pogrążenia. Wynika to z faktu, że bezgraniczny
z ludzkiego punktu widzenia
paranirwaniczny stan ma także swoje ograniczenie w wieczności. Raz osiągnięty powoduje, że ta sama monada ponownie wyłania się z tego stanu jako jeszcze większa istota, na znacznie wyższym poziomie, aby raz jeszcze rozpocząć swój cykl udoskonalonej działalności.
Ludzki rozum na obecnym etapie rozwoju nie tylko nie może przestąpić, ale nawet dosięgnąć tego poziomu myślenia. Umysł kołysze się tu, na granicy niepojmowanej absolutności i wieczności.
Obrońcy panują nad człowiekiem przez cały okres Satya Yugi
Złotego wieku Prawdy i Czystości
a także przez kolejne mniejsze jugi aż do początków trzeciej zasadniczej rasy, po której pojawiają się patriarchowie, bohaterzy i przodkowie, wcieleni Dhyani niższego stopnia aż do króla Menesa i ludzkich królów innych narodów. Wszyscy byli uważnie obserwowani i zapisani w odpowiednich księgach. Zdaniem symbologów ów mityczny wiek może być rozpatrywany jedynie jako baśń. Niemniej jednak, jeżeli tradycja, a także kroniki dynastyczne boskich królów
bogów, panujących nad ludźmi, po których następowały dynastie bohaterów lub gigantów
występują w przekazach każdego narodu, to trudno zrozumieć, dlaczego wszystkie narody żyjące pod Słońcem, z których część była oddzielona potężnymi oceanami i znajdowała się na drugiej półkuli
chociażby starożytni mieszkańcy Peru, Meksyku czy Chaldei
wytworzyła takie same baśnie i z tym samym porządkiem wypadków? Augustus le Plongeon w swojej pracy Tajne misteria wśród Majów i Egipcjan wykazał tożsamość wierzeń i rytuałów obu narodów, a ich alfabety były prawie identyczne.
Tym niemniej, tak jak Doktryna tajemna uczy historii
która, będąc ezoteryczną i tradycyjną zarazem, jest bardziej wiarygodna niż pospolita (nieświadoma) historia
tak mamy prawo trzymać się naszych wierzeń, podobnie jak czynią to inni, zarówno religijny fanatyk, jak i sceptyk. Tak więc Doktryna tajemna mówi, że Dhyani-Buddhy dwóch wyższych grup, a dokładnie Obrońcy oraz Budowniczowie, dostarczyli licznym i różnym rasom boskich królów i wodzów. Ostatni przekazywali ludzkości wiedzę o sztukach i naukach, natomiast ich poprzednicy ujawnili wcielonym monadom
które dopiero co odrzuciły swoje wehikuły niższych królestw i z tego też powodu utraciły całkowicie pamięć o swoim boskim pochodzeniu
wielkie, duchowe prawdy transcendentalnych światów.
Tak więc, zgodnie z tym, co mówi strofa, obrońcy i budowniczowie zeszli na Ziemię i panowali nad człowiekiem, będącym Samym Sobą. Panujący królowie zakończyli swój cykl na Ziemi i w innych światach w poprzednich kręgach. W przyszłych manwatarach będą istnieć na wyższych poziomach niż nasz planetarny świat; wybrańcy naszej ludzkości, pionierzy na trudnej i ciężkiej drodze dalszego rozwoju i postępu, zajmą miejsca swoich poprzedników.
Przyszła wielka manwatara będzie świadkiem, jak ludzie naszego życiowego cyklu zostają mentorami i przewodnikami nowej ludzkości, której monady są.
jeszcze uwięzione
na wpół świadome
w największych, rozumnych (inteligentnych) członach zwierzęcego królestwa. W tym czasie ich niższe pryncypia mogą uduchawiać wyższe gatunki królestwa roślinnego.
Tak przechodzą cykle siedmioczęściowej (siedmiorakiej) ewolucji w siedmioczęściowej naturze: duchowej lub boskiej; psychicznej lub półboskiej; rozważnej, namiętnej i zmysłowej, instynktownej; poznawczej i pół-materialnej; czysto materialnej i fizycznej. Rozwijają się w kolejnych cyklach, przechodzą z jednego w drugie, postępując w podwójnym procesie
dośrodkowym i odśrodkowym; jedyne w swojej ultymatywnej istocie, siedmiorakie w swoich aspektach.
Oczywiście, najniższa jest ta, która zależy i podlega naszym pięciu fizycznym zmysłom
w rzeczywistości jest ich siedem, co zostanie później wykazane na podstawie starożytnych Upaniszad.
Ma to zastosowanie tak do indywidualnego ludzkiego życia, świadomie czującego, jak i do zwierzęcego lub roślinnego; każde z tych żyć jest mikrokosmosem swojego wyższego makrokosmosu, do wszechświata, przejawiającego się cyklicznie, aby umożliwić wspólny postęp i rozwój niezliczonych żyć, wydychanych jedynym życiem; do każdego kosmicznego atomu w bezgranicznym wszechświecie, aby drogą nieustannego rozwoju przeszedł przez bezkształtne i nienamacalne, przez pomieszane półziemskie natury aż do materii w pełnym poczęciu i, następnie, przy każdym nowym okresie znowu wchodził wyżej, coraz bliżej oczywistego celu; do każdego atomu, aby mógł on dzięki własnym, indywidualnym osiągnięciom i wysiłkom osiągnąć poziom, na którym ponownie stanie się Jedynym Bezwarunkowym Wszystkim. Ale między alfą a omegą przechodzi ciężka i uciążliwa ścieżka, okolona cierniami, początkowo zmierzająca w dół, a następnie krążąca, nieustannie wspinająca się, aż do samego końca...
Rozpoczynając długą drogę pielgrzym, początkowo nieskalany, pogrąża się coraz bardziej w grzeszną materię, łącząc się z każdym atomem w objawionej przestrzeni. Wysilając się i cierpiąc w każdej formie życia i istnienia utożsamia się ze zbiorową ludzkością, a przecież jest zaledwie na dnie doliny materii, po przejściu jedynie połowy swojego cyklu. Tę ludzkość stworzył na podobieństwo swoje.
Aby posuwać się w górę i osiągnąć swój prawdziwy dom, Bóg powinien teraz wchodzić krótką i ciężką drogą Golgoty Życia. Jest to męczeństwo samouświadomienia istnienia. Podobnie jak Wiśwakarman, powinien poświęcić siebie na ofiarę samemu sobie, aby okupić wszystkie istnienia i zmartwychwstać z Wielości w Jedyne Życie. Wówczas rzeczywiście wstępuje do niebios, gdzie
pogrążony w niepojęty absolutny byt i błogosławieństwo nirwany
panuje bezgranicznie; stąd znowu zejdzie przy następnym przyjściu, na które część ludzkości oczekuje w rozumieniu martwej litery jako na drugie przyjście (Drugi Adwent), a inni z kolei jako na ostatnią Kalkę Awatara.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
194 12
248 12
Biuletyn 01 12 2014
12 control statements
Rzym 5 w 12,14 CZY WIERZYSZ EWOLUCJI
12 2krl
Fadal Format 2 (AC) B807 12

więcej podobnych podstron