199 29 (2)





B/199: B.Moen - Podróż poza wszelkie wątpliwości





Wstecz / Spis
Treści / Dalej

Rozdział 29
Zaśnij ze mną
Minęła mniej więcej godzina odkąd zasnąłem, kiedy woda wypita przed snem dała o sobie znać i musiałem pójść do łazienki. Obudziłem się powoli, tak łagodnie, że wciąż jeszcze śniłem. Wysunąłem się z łóżka i skierowałem do łazienki, a mój sen wciąż się nie skończył. Wróciwszy do łóżka zacząłem go sobie przypominać. Okazało się, że mogłem ujrzeć każdy jego szczegół.
Kiedy sen się rozpoczął, siedziałem w wielkiej ciężarówce zaparkowanej przy krawężniku. Siedziałem na miejscu kierowcy na wielkim, wygodnym siedzeniu, a moje ręce spoczywały na kierownicy. Była bardzo ciemna noc, a ja wyglądałem przez okno i patrzyłem na parę młodych ludzi stojących na rogu ulicy. Znajdowali się pod latarnią, dzięki czemu każdy, kto tylko na nich spojrzał, mógł z łatwością obserwować ich kłótnię.
To on przeważnie krzyczał i wymachiwał palcem przed jej twarzą. Ona tylko stała z opuszczoną głową i przyjmowała jego napaść. Długo tak na nią krzyczał i upokarzał. Potem, nagle kobieta uwolniła się od niego. Ignorując jego tyradę, podeszła szybko do mojej ciężarówki.
Pewnie sobie nie uświadomiła, że ja w środku siedzę, bo otworzyła drzwi po stronie kierowcy i wdrapała się na siedzenie, jakby mnie tam wcale nie było. Usadowiła się wygodnie, żeby móc odjechać i nagle zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Przesiadła się na siedzenie pasażera. Skonsternowana, spojrzała prosto na siedzenie kierowcy, starając się odgadnąć o co chodzi. Zdumienie ukazało się na jej twarzy, kiedy w końcu zdołała mnie dojrzeć.
Zaczęliśmy rozmawiać, albo raczej to ja zacząłem słuchać tego, co miała do powiedzenia. Była młoda, ciemnowłosa i piękna. Powiedziała mi, że tamten człowiek mówił jej złe, niedobre rzeczy. Bała się go i bardzo źle się przy nim czuła. W tym śnie rozmawialiśmy ze sobą od chwili, gdy wspięła się do kabiny ciężarówki aż do momentu, kiedy się obudziłem. Nie jest to żadne wytłumaczenie, wiem, ale byłem tylko na wpół rozbudzony, gdy poszedłem do łazienki, a potem do kuchni, żeby wypić kolejną wielką szklankę wody. Nigdy mi nie zaświtało kim była ta kobieta. Położyłem się z powrotem do łóżka, a w chwilę później znów spałem i znów śniłem mój sen.
Godzinę później znów powoli się rozbudziłem. Wciąż jednak śniłem. Zanim wstałem, żeby opróżnić kolejną szklankę wody, przypomniałem sobie sen na tyle, na ile mogłem. Prześledziłem każdy szczegół w sekwencji wydarzeń aż do punktu, w którym się obudziłem, a potem z powrotem do chwili, kiedy siedziałem sam w ciężarówce. Przez cały ten czas młoda para kłóciła się pod lampą. Był to jeden, długi sen, przerwany jedynie moją pierwszą gigantyczną szklanką wody.
Kiedy obudziłem się po raz pierwszy i poszedłem z powrotem do łóżka, byłem znów w ciężarówce. Obserwowałem mężczyznę po przeciwnej stronie ulicy, lecz on nawet nie próbował do mnie podejść. W którymś momencie zapaliłem silnik i odjechałem. Jechaliśmy w ciemności wąską, długą drogą, a kobieta wciąż mówiła. Opowiadała mi o wszystkim, co jej się przydarzyło i zadawała pytania. Odpowiadałem na nie, słuchałem jej opowieści i dalej jechałem w ciemność.
Powiedziała. że jest głodna i zaproponowała, żebyśmy się zatrzymali w pewnym miejscu, które zna. Zaparkowałem ciężarówkę na nieoświetlonym parkingu za budynkiem. Można było bez przeszkód wjechać na tyły budynku, bo właściciel jest jej przyjacielem. Usiedliśmy przy stole, przejrzeliśmy menu i złożyli zamówienie. Miałem wrażenie, że znalazłem się w małej tawernie pełnej stałych bywalców. Panowała ciepła i przyjacielska atmosfera. Gdy tylko te myśli przepłynęły mi przez głowę, kobieta zauważyła mężczyznę, który, jak powiedziała, oznaczał kłopoty. Mnie zdawał się całkiem miły, choć cały czas się na nią gapił. Ale czemu nie? Była przecież piękną, młodą kobietą. Stwierdziła jednak, że woli, abyśmy wyszli. Podnieśliśmy się od stołu zanim jeszcze podano jedzenie. Zdumiała mnie, bo poruszała się ostrożnie, tak aby nie zwracać na Siebie niczyjej uwagi. Zaledwie zdążyliśmy dotrzeć do drzwi, kiedy za nami wybuchła głośna burda. Usłyszeliśmy zduszone i gniewne głosy mężczyzn, odgłos rozbijanych mebli i bitego szkła. Wypadliśmy na ulicę. Pomyślałem sobie, że wybrała nieciekawe miejsce na odpoczynek i przekąskę. Dziwne, miejsce to wydawało się tak przyjacielskie, kiedy się tam znaleźliśmy, mały, przytulny zakątek. A potem, kiedy usiedliśmy, aby coś zjeść, nagle pokazało swoje prawdziwe oblicze. Pobiegliśmy do ciężarówki, wskoczyliśmy do niej i odjechaliśmy, zdążywszy uciec przed rozgniewanym, goniącym nas tłumem. Wciąż jechaliśmy ciemną, brukowaną ulicą i rozmawialiśmy o tym, co się właśnie zdarzyło i dlaczego.

Po prostu ludziom nie można ufać
stwierdziła kobieta.
Chcą, żebyś pomyślał sobie, że są mili, a potem zwracają się przeciw tobie. Ci, którzy wydają się najmilsi, oszukują cię najbardziej.
Kiedy znalazłem się z powrotem w łóżku, przypomniałem sobie sen jeszcze raz i dotarłem do miejsca, w którym go przerwałem. Leżąc sobie wygodnie w cieple mojego wodnego łóżka, znów zasnąłem.
Tego dnia Pharon nie czuła się najlepiej. Obudziła się pół godziny po tym, jak zasnąłem i wzięła aspirynę. To mnie znów obudziło. Na wpół rozbudzony, zacząłem przypominać sobie sen. Przypomniałem sobie wszystko aż do chwili, kiedy po raz pierwszy siedziałem w ciężarówce i obie przerwy we śnie, kiedy to musiałem powędrować do łazienki. Po prostu śniłem kolejną część tego samego snu! Kiedy uciekliśmy tłumowi przed tawerną, jechałem aż do świtu. Zatrzymaliśmy się pośrodku niewielkiego miasteczka, zagubionego gdzieś na pustkowiu. Zaparkowaliśmy przy krawężniku obok jakiegoś budynku i przeszedłszy ulicę w niedozwolonym miejscu, skierowaliśmy się ku krańcowi miasteczka.
W oddali dojrzałem most łączący dwa brzegi niewielkiej rzeki, z którego mogli korzystać również piesi. Z lewego skraju mostu prawie nie widzieliśmy rzeki, postanowiliśmy więc przejść na drugą stronę i spojrzeć na rzekę przez przeciwną barierkę. Po drugiej stronie stało trzech starych ludzi. Nawet nie starych
wiekowych. Byli Azjatami, miłymi staruszkami, a lata życia pochyliły ich plecy i pozbawiły siły. Najstarszy z tej trójki zszedł ostrożnie z krawężnika, wspomagany przez pozostałych dwóch. Szli drogą powoli, najstarszy w środku podtrzymywany z obu boków przez przyjaciół. Kobieta i ja staliśmy na chodniku czekając, a oboje myśleliśmy pewnie o tym, że kiedy ta trójka dotrze do naszego krawężnika, będzie potrzebowała pomocy.
Wciąż nawet nie pomyślałem o tym kim ta kobieta może być. Staruszkowie uśmiechnęli się miło. Szli ku nam powoli, ale uparcie. Właśnie wyciągaliśmy do nich ręce, kiedy nagle podjechała do nas na tylnym biegu wielka, żółta taksówka, która zatrzymała się tuż przed nami. Prawie przejechała staruszków. Kiedy próbowaliśmy pomóc im wejść na chodnik, oni nagle jakby przebudzili się do życia. Jeden z nich szybko otworzył tylne drzwi taksówki, a pozostali dwaj wepchnęli nas na tylne siedzenie. Potem wskoczyli do środka, zatrzasnęli za sobą drzwi, a taksówkarz odwrócił się i spojrzał na nas.

Zabieramy was na przejażdżkę
słowa wydobyły się spomiędzy zębów zaciśniętych na cygarze.
Przycisnął pedał gazu i popędziliśmy przez miasteczko, przez szyny kolejowe, minęliśmy elewatory na zboże i wjechaliśmy między pola. Kierowca zwolnił i zatrzymał się przed wielką szopą. Taksówkarz i trzy młode osiłki, których wzięliśmy za staruszków, wepchnęli nas do niewielkiego pokoju. Ta czwórka już wcześniej okradała innych, niczego nie podejrzewających, dobrych Samarytan. Staliśmy więc obok siebie w jednej linii, czekając aż nas ograbi pod groźbą użycia noża. Okradł już pierwszych dwóch i właśnie zabrał się do podróżującej ze mną kobiety, która stała po mojej prawej stronie. Najstarszy rabuś, stojący po mojej lewej, postanowił sprawdzić nas jeszcze raz. Wciągnął skądś dziwnie wyglądający nóż z ostrzem długim na co najmniej pół metra. Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradził; sny rządzą się swoimi własnymi prawami, ale musiał ukryć ten ogromny nóż w normalnego rozmiaru pochwie. Kiedy nadeszła jego kolej, chciał wziąć od nas wszystkich pieniądze, łącznie z pieniędzmi taksówkarza, i uciec. Kiedy nadeszła moja kolej, niemal wybuchnąłem śmiechem, wiedząc co zamierza gość stojący obok mnie. Wyciągnąłem portfel i otworzyłem go, spodziewając się zobaczyć grubą warstwę banknotów. Portfel był pusty.
Hmmm, to dziwne, pomyślałem sobie, pamiętam, jak wkładałem do niego pieniądze jeszcze wczoraj, kiedy razem z Pharon poszliśmy do kina. A tak, przecież wziąłem pieniądze z bankomatu i włożyłem do kieszeni.
Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem zwitek banknotów i podałem je dzierżącemu nóż taksówkarzowi. Kiedy przesunął się, aby obrabować starszego gościa stojącego z mojej lewej strony, odwróciłem się do kobiety, z którą podróżowałem, a która trzęsła się ze strachu.

Chodź, musimy już iść
powiedziałem spokojnie.
Kiedy taksówkarz okradał mojego sąsiada, my popędziliśmy ku drzwiom i zdołaliśmy uciec przed katastrofą. Zanim jeszcze Pharon wróciła do łóżka i ponownie zasnęła, ja już kontynuowałem sen od miejsca, w którym przerwałem. Pobiegliśmy z powrotem do miasta, gdzie zostawiliśmy ciężarówkę, wskoczyliśmy do środka i odjechaliśmy w pośpiechu.
Ten wzorzec budzenia się co godzina i przypominania sobie snu od samego początku trwał całą noc. Wzorce rządzące samym snem również się nie zmieniły. W każdej sytuacji spotykaliśmy ludzi, którzy zdawali się bardzo mili, a niektórzy prosili nas o pomoc. Za każdym razem sen pokazywał, że nie można ufać nikomu, bez względu na to, kim zdaje się być. Wykorzystają cię przy pierwszej nadarzającej się sposobności. Po prostu nikomu nie można ufać! Przykro mi to mówić, ale ani razu nie wpadło mi do głowy, że podróżuję z Helainą. Mógłbym sam sobie wymierzyć za to kopniaka.
Obudziłem się ostatni raz i przypomniałem sobie sen od końca do początku i od początku do końca, a budzik stojący przy łóżku wskazywał godzinę 5.30. To była długa noc, która nie przyniosła mi wiele odpoczynku i naprawdę
chciałem jeszcze trochę pospać. Trener jednakże miał inne zamysły.

O... nie...
poczułem jak mówi.
Masz zaraz wstać!

Daj spokój, Trenerze, naprawdę potrzebuję snu, pozwól mi jeszcze trochę pospać.

Nic z tego! Sugeruję usilnie, abyś natychmiast wstał, poszedł do kuchni, usiadł przy stole i zaczął zapisywać wszystko, co pamiętasz
oświadczył z niespotykaną u niego stanowczością.

Trochę serca, Trenerze! Daj mi pospać.

Wstawaj!

Och... no... dobrze, pewnie i tak nie pozwoliłbyś mi spać.

Możesz na to liczyć
odparł niby sierżant musztrujący zielonego szeregowca.
Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz był tak uparty. Pewnie byłem tak śpiący, że nie miał innego wyjścia.

Mogę najpierw iść do łazienki?

Tylko, jeśli cały czas będziesz sobie przypominał sen! I nie wałkoń się! I nie zacznij czytać czegoś, kiedy będziesz tam siedział.

Dobrze, dobrze, już wstaję... widzisz, wstaję
potoczyłem się do brzegu łóżka.
Nie pamiętam, żebyś był taki kiedyś wcześniej, Trenerze, jesteś niegrzeczny i pomiatasz mną.

SÅ‚owo “stanowczy" lepiej wyraża moje zamiary
odmruknÄ…Å‚.
MógÅ‚bym nawet powiedzieć “bardzo stanowczy", jeÅ›li to sprawi, że poczujesz siÄ™ lepiej.
Sprzeczka na temat semantyki nagle wydała mi się zabawna. W następnym momencie obaj śmialiśmy się niby para dzieciaków. Oczywiście, Pharon obudził tylko mój śmiech.

Co jest takiego śmiesznego o tej porze?
zapytała zaspanym głosem.
To tylko pogorszyło sprawę; musiałem opanować histeryczny śmiech zanim odpowiedziałem na jej pytanie.

Trener próbował być bardzo stanowczy i właśnie wszystko schrzanił. Po prostu wydało mi się to bardzo zabawne. Przez całą noc śniło mi się coś i muszę to zapisać.
Uh, pamiętam, jak pomyślałem, tego rodzaju wyjaśnienia skierowane do niewłaściwych ludzi mogą,, tylko skłonić ich do powątpiewania o moim zdrowiu psychicznym.
Przez następne pół godziny zapełniłem dwadzieścia osiem stron mojego dziennika notatkami ze snu i rozmowy telefonicznej z Helainą. Kiedy pisałem o śnie, czułem ogromny smutek, bo przecież we śnie nie uświadomiłem sobie, że to była Helainą. Gdybym to sobie uświadomił, może mógłbym pokazać jej jak objąć miłością łotrów ze snu. Może niektórzy by zniknęli albo może zobaczylibyśmy kim naprawdę są. Schrzaniłem to i nie czułem się dobrze z tą myślą.
O godzinie 8.00, już spóźniony, zadzwoniłem do mojego szefa i zostawiłem wiadomość, że coś stało się w nocy i muszę się tym zająć. Pewnie była to trochę tajemnicza wiadomość, ale nie wiedziałem ile mogę mu powiedzieć. Na szczęście mój szef należy do grupy, do której i ja należę, a która spotyka się w każdy niedzielny wieczór. Opowiadałem członkom grupy o niektórych moich doświadczeniach, więc tego rodzaju usprawiedliwienie nie było dla niego szokiem. Trochę po jedenastej znów zadzwoniłem, tym razem odebrał osobiście.

Wszystko w porzÄ…dku?
zapytał.

Tak, nic mi nie jest. Nie wiem właściwie co mam ci powiedzieć, chyba więc powiem prawdę. Wczoraj zadzwoniła do mnie pewna kobieta, która ma problem z duchem w mieszkaniu. Okazało się, że to coś raczej dużego i teraz muszę spisać to wszystko i przemyśleć.
W naszej rozmowie nastąpiła długa... bardzo... długa... cisza.

Wiem, że to musi brzmieć dziwnie, ale tak właśnie było. Dziś jest już na tyle późno, że zjawię się pewnie dopiero jutro.

No, cóż
odezwał się.
Czasami o trzeciej nad ranem dzwonią do mnie ludzie, którzy chcą po prostu porozmawiać. Byłem sponsorem programu, co sprawia, że czuję się, jakbym w tym choć trochę pomagał. Ale chyba z biegiem czasu wyrosłem z tych rzeczy i już się nimi nie zajmuję.
Boże błogosław mojego szefa za to, że zaakceptował fakt, że w moim życiu dzieje się coś, czego on do końca nie rozumie. Wiem, że czuł się niepewnie podczas tej rozmowy, ale nie odłożył słuchawki i starał się jak mógł.

Jeśli ktoś będzie pytał, to powiem, że po prostu potrzebowałeś wolny dzień z powodów osobistych
odparł.
Do zobaczenia jutro rano.

Dzięki i do zobaczenia jutro.
Kontaktowanie się z ludźmi w tym świecie nie zawsze jest dla mnie łatwe. Pewnie dla nich też nie zawsze jest to proste. Jestem pewien, że niektórzy uważają, iż jestem trochę dziwny; niektórzy pewnie uważają mnie za totalnego wariata. No dobrze, ale co człowiek ma zrobić, jeśli coś takiego stanie się częścią jego życia? Nauczyłem się, że po prostu powinienem mówić prawdę w taki sposób, żeby zrozumieli i iść dalej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
próbna 29 marca 2014
000805 29
różne (29)
29 TYT2ONOLXTO3XMADCJQIWF72RBCWOS4CTGRQQGQ
cj rzeczownik 29 odp
readme (29)
Dz U 2002 199 1671 o przewozie drogowym towarów niebezpiecznych

więcej podobnych podstron