B/014: R.A.Monroe - Najadalsza Podróż
Wstecz / Spis
Treści / Dalej
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY: NOWY KIERUNEK
Teraz, kiedy wiedziałem już co trzeba zrobić, pojawiło się kolejne pytanie.
Jak zorganizować to wszystko, czego doświadczyłem, w taki kształt, aby mogło
to zostać przyswojone i wykorzystane przez innych? Zresztą nie tylko to: jak
skondensować całe lata doznawanych przeze mnie doświadczeń do takich ram czasowych,
które byłyby praktyczne i możliwe do przyjęcia dla innych? Nie był to proces,
który mógłby zostać wypracowany metodą prób i błędów; to, czym mieliśmy się
zajmować, było – i to całkiem dosłownie – sprawą życia i śmierci. Musieliśmy
uzyskać prawidłową receptę już za pierwszym razem. A wydarzenia w moim życiu
osobistym mówiły mi, że nie mam czasu do stracenia.
Miałem jednak szczęście – choć może nie było to tylko szczęście, lecz dopełnienie
lub zakończenie projektu rozpoczętego przeszło trzydzieści lat temu, gdy po
raz pierwszy podjęliśmy badania nad ludzką świadomością. W mojej dyspozycji
pozostawały wszystkie zasoby naszego Instytutu, które przez wiele lat ukazywały,
iż jest możliwym przybliżenie ludzi do punktu przejściowego pomiędzy życiem
a śmiercią i umożliwienie przynajmniej niektórym z nich zerknięcia na to, co
znajduje się poza. To, że nasze procedury byty bezpieczne oraz że przynosiły
one uczestnikom naszych programów ogromne korzyści, i to na wiele różnych sposobów,
dawno już zostało udowodnione ponad wszelką wątpliwość. Moja lewa część mózgu
podpowiadała mi, że potrzebne są dwie rzeczy. Pierwszą było wyszukanie takich
częstotliwości fal mózgowych, które przełożone na dźwięk umożliwią indywidualnemu
umysłowi-świadomości bezpieczną podróż poza punkt przejściowy oraz równie bezpieczny
powrót po wykonaniu zadania. Drugą był program, który byłby odpowiedni i efektywny
dla całego szeregu ludzi przyciągniętych perspektywą niesienia pomocy tym, którzy
zakończyli już swoją fizyczną egzystencję. Nie tracąc więc czasu razem z kilkoma
najbliższymi współpracownikami zabrałem się do pracy. Najprostszą rzeczą było
wyszukanie nazwy dla całego programu: Linia Życia.
Pierwszy tygodniowy program Linii Życia miał swoją inaugurację w Instytucie
22 czerwca 1991 roku. W kolejnych czternastu miesiącach przeszło dwieście osób
brało udział w intensywnym, sześciodniowym procesie nauki. Byli pomiędzy nimi
lekarze, psycholodzy, inżynierowie, pracownicy naukowi, dyrektorzy przedsiębiorstw,
psychiatrzy, pisarze, prawnicy, wychowawcy, terapeuci, muzycy i artyści. Wszyscy
byli absolwentami co najmniej jednego wcześniejszego programu Instytutu, jako
że był to warunek konieczny dla uczestnictwa w Linii Życia. Oprócz tego reprezentowali
różne pochodzenie, zainteresowania, styl życia oraz poprzednie doświadczenia
w eksploracji świadomości. A jednak na koniec każdego programu prawie każdy
z nich wykazał się zdolnością złożenia wizyty w Centrum Przyjęć – w Parku –
a wielu przyznało, iż są teraz pewni przeżycia procesu fizycznej śmierci.
Byłem tym rzeczywiście zaskoczony. Stało się jasne, że proces ten może zostać
przyswojony. Po pierwszej sesji sądziłem, że raportowane doniesienia mogą, przypadkowo,
być czymś unikalnym dla tej konkretnej grupy. Doniesienia o doznaniach po drugiej
sesji mogły być, ponownie przypadkowo, zbiegiem okoliczności. Jednakże po trzeciej
sesji istotnie wydawało się, że proces ten funkcjonuje prawidłowo. A po kolejnych
dziesięciu sesjach nie miałem już żadnych wątpliwości. Udało nam się dokonać
tego, co zamierzyliśmy.
Program Linii Życia zaprojektowany został jako efektywny bez względu na przekonania,
jakimi kierują się konkretni uczestnicy i opiera się na zdobywaniu wiedzy poprzez
bezpośrednie doświadczenie. Jest to system “Znanych" i jako taki nie neguje
żadnych wyznawanych aktualnie przekonań, z możliwym wyjątkiem nihilizmu.
Cele programu są następujące:
• rozproszenie wszelkich obaw związanych z procesem śmierci fizycznej
• stopniowe poznawanie odmiennych stanów świadomości, dopóki nie staną się one
Znanymi, a nie jedynie przekonaniami
• wywołanie zachodzących na bieżąco komunikacji i związków z innymi Ludzkimi
Umysłami aktywnymi w odmiennych stanach świadomości
• włączenie nabytej w ten sposób wiedzy zarówno świadomie jak i na poziomie
podświadomości do wszelkich przejawów aktywności życia fizycznego
• przygotowanie do powstałej z jakiejkolwiek przyczyny przerwy w fizycznej egzystencji
poprzez wiedzę, iż ludzki umysł-świadomość dokona natychmiastowego przemieszczenia
w inne formy egzystencji
Środki, dzięki którym cele te są osiągane, powstają poprzez rozwój i poszerzanie
metod oraz technik powstających od lat w naszym Instytucie. Jednym ze znaków
identyfikacyjnych owych metod i technik jest stosowanie terminu “poziom skupienia"
na określenie w łatwy i zrozumiały sposób poszczególnych stanów świadomości.
Stąd programy te zabierały naszych kursantów poprzez Poziom 3. (synchronizacja
mózgu-umysłu). Poziom 10. (umysł czujny i świadomy, ciało uśpione), Poziom 12.
(stan poszerzonej świadomości). Poziom 15. (stan bez czasu), na Poziom 21. (skraj
czasoprzestrzeni, gdzie możliwy jest kontakt z innymi systemami energii). Teraz,
w celu stworzenia nowego programu pomocy tym, którzy zmarli, koniecznym było
posunięcie się jeszcze dalej.
Aby pomóc naszym kursantom, musieliśmy w podobny sposób zidentyfikować te stany
poza Poziomem 21., do których zostaliby wprowadzeni i gdzie działaliby w sposób
spokojny i obiektywny. Rezultaty naszych zabiegów przedstawiają się następująco:
Poziom 22. Gdzie ludzie w trakcie swojej egzystencji fizycznej wciąż
posiadają jedynie częściową świadomość. W stanie tym przebywają cierpiący na
delirium, utratę zmysłów, a także uzależnieni od środków farmakologicznych czy
alkoholu. Są tam także pacjenci poddawani narkozie lub w stanie śpiączki. Doznania
na tym poziomie zapamiętywane być mogą jako sny bądź halucynacje.
Poziom 23. Zaludniony jest tymi, którzy niedawno zakończyli fizyczną
egzystencję, ale którzy nie są w stanie tego rozpoznać i zaakceptować albo są
niezdolni do zerwania więzów z Ziemskim Systemem Życia. Przebywają tu osoby
ze wszystkich okresów.
Poziomy 24-26. Obejmują Terytoria Systemów Przekonań zajęte przez niefizyczne
istoty ludzkie z wszystkich okresów i miejsc, które zaakceptowały i zgodziły
się z różnymi przesłankami. Mieszczą się w nich przekonania religijne i filozoficzne
zakładające pewną formę istnienia po śmierci.
Poziom 27. Znajduje się tu miejsce, które moglibyśmy nazwać Centrum
Przyjęć bądź Parkiem. Jest to sztuczna synteza stworzona przez Ludzkie Umysły,
stacja przesiadkowa zaprojektowana w celu złagodzenia szoku wywołanego opuszczeniem
rzeczywistości fizycznej. Przybiera najróżniejsze formy środowisk ziemskich,
przez co staje się łatwiejsza do zaakceptowania dla olbrzymiej różnorodności
przybyszów.
Poziom 28. Poza nie tylko czasoprzestrzenią, ale także ludzką myślą.
Przebywanie na tym poziomie lub dalszych ogranicza drastycznie możliwość powrotu
do fizycznego ciała ludzkiego.
Ci, którzy zostają przeszkoleni w systemie Linii Życia, oswajają się i przyzwyczajają
do tych odmiennych stanów. Każdy kursant ma za zadanie stworzenie swojego własnego,
osobistego i specjalnego miejsca w obrębie Poziomu 27., do którego mógłby powracać
całkowicie dobrowolnie, zależnie od własnej woli. Formy, jakie przybierają owe
miejsca, są tak samo różnorodne i unikalne jak sami kursanci, poczynając od
drewnianych chatek nad brzegiem cichego strumyka, po kępy drzew, wyspy Morza
Południowego, kryształowe pałace czy zakątki czyjegoś serca. Powrót do takiego
miejsca na Poziomie 27. ułatwiony jest stosowaniem sygnału osobistego kodu identyfikacyjnego,
symbolu lub wyobrażenia, które każdy osobiście tworzy i instaluje. Funkcjonują
one jak rodzaj kierunkowego urządzenia namiarowego pomagającego w szybkim i
bezpiecznym powrocie.
Kiedy kursanci poznają już zakres Poziomów pouczeni są, w jaki sposób asystować
tym, którzy zakończyli fizyczną egzystencję i potrzebują pomocy. Przechodzą
oni stopniowo na Poziom 27., gdzie mogą prosić o pomoc i przewodnictwo dla samych
siebie. Potem powracają na Poziom 23., czasami w towarzystwie pomocnika bądź
przewodnika, gdzie mogą spotkać się z sytuacją, w której ich pomoc staje się
niezbędna dla tych, którzy mają trudności z przemieszczaniem się. Może być to
ktoś, kto odmawia akceptacji faktu własnej śmierci lub też jest niechętny udaniu
się w dalszą drogę, dostrzega bowiem pewne korzyści w utrzymywaniu więzów ze
stanem fizycznym. Kursanci poszukują wtedy sposobu na skomunikowanie się z takim
osobnikiem, zachęcają go do wyzbycia się obaw i przemieszczenia. Jeżeli zachęta
kończy się sukcesem, a często tak właśnie się dzieje, delikwent w towarzystwie
przewodnika kieruje się na Poziom 27. Po drodze niektóre z takich osób umkną
do Terytoriów Systemów Przekonań na Poziomach 24-26, gdzie powitane zostaną
przez tych, którzy wyznają takie samo credo bądź wiarę. Pozostali będą kontynuowali
swoją podróż do Centrum Przyjęć na Poziomie 27., gdzie powitani mogą zostać
przez bliskie im osoby, które już wcześniej zakończyły swoją egzystencję fizyczną.
Tutaj będą mieli możliwość zasięgnięcia porady co do następnego kroku na ścieżce
dalszego rozwoju.
Odnośnie owego następnego kroku nowo przybyli mają do wyboru kilka możliwości,
między innymi następujące:
• ponowne połączenie się z bliskimi osobami, które dokonały przejścia wcześniej
• komunikację z tymi, którzy wciąż pozostają żywi w stanie fizycznym
• odnowę kontaktu i powrót do Oryginalnej Jaźni (Ja-Tam)
• powrót w celu przeżycia następnego wcielenia jako istota ludzka na Ziemi
• spotkanie i dyskusję z osobami o takich samych przekonaniach, co może się
wiązać z odejściem do konkretnego Terytorium Systemów Przekonań
• przyjęcie czasowo roli “odzyskiwacza"
• przyjęcie fizycznej aktywności życiowej w innych formach (nieczłowieczych)
w różnych miejscach (gdziekolwiek we wszechświecie)
• udział w badaniach i eksploracji innych faz świadomego Kontinuum
Po podjęciu decyzji osobnik może natychmiast ruszać wybraną przez siebie ścieżką.
Należy tu także wymienić jeden z dalszych elementów opisywanego procesu. Uczestnicy
programu Linii Życia zachęcani są do zdobywania jak największej ilości informacji
od osób, którym służą. W większości wypadków chodzi tu o kwestie typowo personalne,
takie jak imiona i nazwiska, wiek, adresy lub miejsca pochodzenia, daty i przyczyny
śmierci (wypadki samochodowe lub choroby, działania wojenne itp.), zajęcia oraz
inne szczegóły związane z daną osobą. Komunikacja jest zasadniczo niewerbalna
i często odbywa się za pośrednictwem ROTE – przekazu myślowego.
Kiedy otrzymane w ten sposób informacje są w dostatecznym stopniu pełne, przekazywane
są dalej do Sekcji Badawczej Programu Linia Życia, gdzie poddaje się je procesowi
weryfikacji. Jak na razie w większości wypadków nie było możliwe uzyskanie wystarczającej
ilości tego typu informacji, by cała ta sprawa okazała się warta zachodu – taki
rodzaj formalnego wypytywania jest mało odpowiedni dla specyficznych przecież
okoliczności transferu. Jednakże w kilku przypadkach zdobyto wystarczającą ilość
informacji do przeprowadzenia weryfikacji pozytywnej: osoba o takim samym nazwisku,
wieku i miejscu zamieszkania rzeczywiście zmarła w taki to a taki sposób w określonym
czasie. Dla większości kursantów nie ma to większego znaczenia; są oni tak przekonani
o rzeczywistości całego procesu, iż nie przywiązują wagi do takiego rodzaju
sprawdzania.
Uczestnicy programu na Poziomie 23. nawiązują czasami kontakt z kimś, kogo
identyfikują – ze zmarłym niedawno krewnym lub przyjacielem, który rozpoznaje
ich także. Kiedy ma to miejsce, występuje zauważalna różnica w “emocji"
takiego spotkania, podobna do różnicy jaka zachodzi pomiędzy wejściem do pokoju
pełnego obcych ludzi a wejściem do pokoju, w którym nieoczekiwanie spotykamy
brata lub siostrę. Rozpoznanie jest natychmiastowe i następuje wzmocnienie energii
w zachodzących skutkiem tego wymianach. Lecz dużo częściej kursanci stykają
się z osobami, których nigdy przedtem nie spotkali. Może być to ktoś z całkowicie
innej epoki bądź kultury, jakiegokolwiek wieku, koloru skóry czy przekonania.
Jednakże tym, co najbardziej zaskakuje większość kursantów jest to, że kiedy
zaangażowani są w swoje misje, odkrywają, iż w tym samym czasie pomagają “odzyskać"
utracone części samych siebie. Mogą to być jaźnie z przeszłych wcieleń pozostałe
na Poziomie 23. Mogą to być części osiadłe niegdyś w Terytoriach Systemów Przekonań,
które skutkiem stopniowego narastania wątpliwości co do przekonania, jakie je
więziło, zaczęły teraz “wypadać poprzez pęknięcia" owego przekonania. Inne
z kolei mogą się jawić jako fragmenty osobowości obecnego życia, które zostały
wyrwane bądź uciekły z Rdzennej Jaźni – na przykład jaźnie dziecięce, które
uciekły przed urazami i bólem molestowania fizycznego lub emocjonalnego, jakie
miało miejsce w ich rodzinach, i które szukają teraz możliwości ponownego połączenia.
Przewodnictwo, o które można prosić na Poziomie 27., przejawia się, zgodnie
z doniesieniami naszych kursantów, w wielu różnych formach. Może pojawić się
zewnętrznie lub być wyczuwalne wewnętrznie; może być stale poprzez wszystkie
doświadczenia lub też za każdym razem inne. Doniesienia wspominają o “jaśniejącym
białym kształcie", osobniku zwanym “Sam", zakapturzonej postaci która
okazuje się być gwiazdą filmową, małym psie, błękitnym kolorze, ludzkiej dłoni
i wreszcie o głosach mówiących “jesteśmy tutaj". Niektórzy z kursantów
nie uważają, że przewodnicy są oddzieleni od nich – w późniejszym sprawozdaniu
mówią “przewodnik i ja tworzymy jedność".
W tym miejscu muszę wyjaśnić, że przeważająca liczba osób akceptuje swoje przejście
bez żadnych trudności i nie są odnajdywani na Poziomie 23. Do nich zaliczają
się ci, którzy przygotowali się do tego jeszcze za życia lub zostali przygotowani
na to przez innych. Oni z łatwością mogą zerwać swoje więzy z Ziemskim Systemem
Życia, podobnie jak ci, którzy są silnie ufortyfikowani poprzez swoje przekonania.
Przedostają się oni poza Poziom 23. samodzielnie i udają się na Poziomy 24-26,
a nawet jeszcze dalej.
Rezydenci Poziomu 23. różnią się od siebie tak samo, jak różni się sama ludzkość.
Pomijając tych, którzy znani są swoim “odzyskiwaczom", wywodzą się oni
z każdego zakątka globu. Pewna ilość “oczekiwała" przez dwa lub trzy stulecia
a nawet dłużej, lecz przeważają ci, którzy zakończyli swą fizyczną egzystencję
stosunkowo niedawno, w ciągu ostatnich dwudziestu lub trzydziestu lat. Większość
z nich była ofiarami wypadków, także naturalnych bądź wywołanych przez człowieka
katastrof, więc nagła i niespodziewana śmierć nie jest tam zjawiskiem wyjątkowym.
W większej części są oni gotowi i chętni do odejścia, chociaż niektórzy z nich
wykazują pewien niepokój o swoich ukochanych, krewnych bądź przyjaciół i odmawiają
wyruszenia w dalszą drogę, dopóki ich wątpliwości nie zostaną rozproszone. Raporty
naszych kursantów o tych, których napotkali podczas swoich misji, wzmiankują
o kilku młodzieńcach zabitych podczas wypadku drogowego, o czterdziestopięcioletniej
kobiecie, która zadławiła się podczas posiłku, o matce i dwójce dzieci z Kambodży
rozerwanych przez wybuch miny, o kilku dzieciach z nigeryjskiej prowincji Biafra,
które umarły z głodu, o żołnierzu poległym podczas wojny w Zatoce Perskiej,
poranionym dziecku z Milwaukee oraz o nastoletniej dziewczynie, która przedawkowała
narkotyki. W niektórych wypadkach udaje się zebrać więcej informacji: jeden
z kursantów natknął się na kobietę urodzoną 22 marca 1922 roku, a zmarłą w Ogden,
Utah, 15 marca 1972 roku, która podała swoje pełne nazwisko, imię męża oraz
imiona jej trójki dzieci. Innym przykładem jest pianista z Pragi zmarły wskutek
powikłań wywołanych AIDS, który wyjawił swoje nazwisko oraz wiek – dwadzieścia
osiem lat – i opowiedział, że mieszkał z rodzicami, studiował w praskim konserwatorium
oraz że zmarł w szpitalu. Trzeci przypadek dotyczy pięćdziesięciosiedmioletniej
graficzki (nazwisko zostało podane) zmarłej w grudniu 1991 roku w trakcie operacji
serca w szpitalu w Scottsdale w Arizonie.
Podczas procesów “odzyskiwania" kursanci nie przejawiają uczucia strachu
i w zasadzie nie podlegają żadnym emocjom. Wyjątek co do tego ostatniego stanowić
mogą sytuacje, kiedy nawiązany zostaje kontakt z osobą spokrewnioną bądź ukochaną
albo z czymś, co jak uświadamia sobie sam kursant, jest jego utraconą częścią.
Ilustruje to poniższy wyjątek z raportu:
W trakcie doświadczenia odnalazłem w plamie światła na Poziomie 23. małego,
trzyletniego chłopca. Poza nim nie widziałem żadnych innych ludzi. Na jego
widok odczułem ogromną udrękę i ból. Kiedy podszedłem, aby go podnieść, mój
przewodnik powiedział mi, że emocje te nie są konieczne. Kiedy z przewodnikiem
podnieśliśmy to dziecko, odniosłem wrażenie dopełnienia, a na pewnej płaszczyźnie
doznałem uczucia powrotu do domu, zupełnie jakby jakaś inna część mnie odnalazła
wreszcie spokój. Kiedy dziecko odprowadzone zostało przez tych, którzy będą
je “rozwijać", wiedziałem, że zostanie otoczone opieką i że wszystko
jest absolutnie tak, jak być powinno. Po doświadczeniu z taśmą poczułem, że
wszystko rzeczywiście zmieniło swoje miejsce. Powoli staję się całością tego,
czym jestem.
(John A. Baylor, Yirginia Beach)
Może być i tak, że uczucia dochodzą do głosu już po powrocie do normalnej świadomości
po zakończeniu doświadczenia. Może być to forma spóźnionej reakcji na szok spowodowany
spotkaniem kogoś bliskiego, o kim sądziliśmy, iż nigdy nie ujrzymy go ponownie
lub też wskutek smutku i depresji na widok tych, którzy znajdują się na Poziomie
23. Lecz kiedy coraz bardziej przyzwyczajamy się do tego procesu, tym naturalniej
wszystko zdaje się wyglądać. To, iż dziecko zginęło w wypadku samochodowym lub
że umiera matka osierocając dwójkę małych dzieci, staje się w jakiś sposób możliwe
do przyjęcia, a kolejne raporty zawierają coraz mniej odniesień na temat cierpień
czy tragedii. Na Poziomie 27. wszystko będzie tak, jak być powinno, a jedynym
uczuciem jest miłość.
Jak odkryłem to już wcześniej, ci, którzy na skutek wypadku bądź choroby stali
się kalekami, zostali ranni bądź okaleczeni w jakikolwiek inny sposób, po przybyciu
na Poziom 27. ponownie stają się cali i zdrowi. Jeden z raportów donosi o mężczyźnie,
który urodził się ze szczątkowymi kończynami, ponieważ jego matce, kiedy była
jeszcze w ciąży, przepisano pewien toksyczny środek. Mężczyzna ten żył tak prawie
trzydzieści pięć lat – był Anglikiem, a środek ten wprowadzono w Anglii w 1958
roku. Na Poziomie 23. wciąż był zdeformowany; jednakże na Poziomie 27., gdzie
powitany został przez swoją matkę, był już cały i sprawny, jak nigdy przez całe
swoje życie.
Nie wszyscy z tych, którzy są wprowadzeni na Poziom 23., przybywają na Poziom
27. – a przynajmniej nie natychmiast. Niektórzy wkraczają w Terytoria Systemów
Przekonań, a jeszcze inni po prostu znikają. Być może stwierdzają, że ich więzi
z Ziemią nie są jeszcze zerwane lub że nie osiągnęli jeszcze pełnej akceptacji
swojego stanu.
Jeden z kursantów relacjonował spotkanie z dziewczyną, która zmarła przy porodzie.
Dala mu do zrozumienia, że jej dziecko umarło i ona musi pozostać, aby się nim
zaopiekować. Kolejny przypadek odnosi się do pewnego dziesięcioletniego afrykańskiego
chłopca, który zmarł z głodu na pustyni w październiku 1990 roku. Nie opuścił
Poziomu 23., dopóki nie odnalazł swoich trzech młodszych braci oraz dwuletniej
siostry, którzy zmarli wcześniej od niego. Czasami kursant może powrócić i ponownie
odnalazłszy takiego opornego podróżnika stwierdzić, że za drugim razem jest
on już bardziej chętny do dalszej drogi, jednak zdarza się to rzadko.
Tym, czego w żaden sposób nie mogliśmy przewidzieć, byt sposób, w jaki sami
kursanci zareagują na doświadczenia programu Linii Życia. Było bardzo mało prawdopodobne,
aby pojawiły się jakieś efekty niepożądane, ponieważ wszyscy kursanci nabyli
już pewne doświadczenie, uczestnicząc w jednym, a zazwyczaj w kilku wcześniejszych
kursach. Najlepiej, aby reakcje te przedstawione zostały ich własnymi słowami.
Reprezentowany tu program jest po prostu wspaniały. Umożliwi! mi uświadomienie
sobie, jak bardzo ograniczone są systemy przekonań i w jak ogromnym stopniu
jesteśmy w nich zamknięci – w większości bez naszej świadomej wiedzy. Byl
to dla mnie tydzień rzeczywistego rozwoju na wielu obszarach. Widoczna staje
się różnica pomiędzy tym, co znamy jako rzeczywistość tu i teraz, a tym, co
występuje “tam". Życie jako całość zaczęto przyjmować inną perspektywę.
(M. D. Roy, Waszyngton)
Najważniejszą rzeczą, jaką nauczyłem się dzięki programowi Linii Życia,
bylo to, iż widzę aspekty samego siebie u innych, a akceptacja i wynikające
z niej przyjmowanie tych aspektów, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych,
jest dla mnie procesem odzyskiwania. Czuję, że w ten właśnie sposób zachodzi
unifikacja mojej całkowitej jaźni.
(M. R., Maine)
Najważniejsze z tego czego się nauczyłem było obiektywne doświadczenie
rzeczywistości świata imaginacji, o którym sądziłem, że jest jedynie metaforą
dla osobistych potrzeb integracji. Tych kilka misji “ratowniczych" było
czymś tak nieoczekiwanym i namacalnym, iż wymusiły one otwarcie się na nowe
rzeczywistości (chociaż zawsze myślałem i zachowywałem się, jakby były prawdziwe).
Ponieważ wydarzyło się to w kontekście sprowadzenia mojej matki na Poziom
27. oraz przecięcia więzów z naszymi systemami przekonań, było to cudownie
oczyszczające oraz dało mi pełne zrozumienie podobieństw w trybach przebiegu
świadomości równoległej. Kwestie śmierci i dalszego życia są teraz o wiele
łatwiejsze do przyjęcia.
(S. P. B., Nowy Jork)
Nauczyłem się, że “ratunek i odzyskiwanie" niekoniecznie muszą być
związane z pomocą dla innych, lecz raczej z pomocą dla nas samych, stąd pomoc
dla innych wynika niejako sama z siebie.
(K. L., Albuquerque)
Bardzo ciężko przeżyłem śmierć mojej matki. Ten tydzień w Instytucie naprawdę
uwolnił mnie od emocji związanych z jej utratą i wierzę, że uwolnił także
ją.
(S. C., Alaska)
Część mnie egzystuje teraz na Poziomie 27. Nie muszę się zastanawiać,
dokąd pójdę po śmierci i co będę robił przez resztę życia.
(Bili Oakes, Oregon)
Ta “druga strona" taka jaka jest wcale nie musi być postrzegana jako
jakieś dziwaczne, straszliwe miejsce poza naszymi wyobrażeniami, ponieważ
jest ono zaledwie o fazę obok. Jedyne czego potrzebujemy, by się tam dostać,
to zmiana percepcji i subtelna świadomość.
(E. A., Kalifornia)
Uzyskałem nową realizację prawdziwego bycia częścią całości.
(K. S. C., Paryż)
Nauczyłem się, że możemy służyć pomocą poza tą rzeczywistością, a także
w niej, wykorzystując dary duchowe.
(C. S. Q., Sewilla)
Jedna z kursantek wyraziła bardzo klarownie w jaki sposób przyswajała sobie
to doświadczenie, chociaż przez cały tydzień nie odzyskała żadnego z “innych"
z Poziomu 23.:
Być może ponieważ wierzę, że nie można zaoferować jakiegoś znaczącego przewodnictwa
nie będąc zrównoważonym i całością samego siebie, rozpatrywałam ten proces
odzyskiwania jako ponowne łączenie się z tymi aspektami mojej Całkowitej Jaźni,
do których – z tego czy innego powodu – nie miałam świadomego dostępu. Do
aspektów tych zaliczają się poprzednie wcielenia lub po prostu emocjonalnie
potężne formy myślowe blokujące część mojej energii oraz ograniczające moją
świadomość. Definicja trzech poziomów poza Poziomem 21. była całkowicie odpowiednia
dla takiego zastosowania, mocą którego Poziomy 22. i 23. były odbiciem pewnego
rodzaju zamieszania. Poziomy 24. i 25. były źródłem systemu przekonań lub
fałszywej informacji, na których opierał się chaos, a dopiero na Poziomie
27. objawiało się czyste, nieskażone światło czyjejś istoty. Udając się najpierw
na Poziom 27. i odzyskując swoje własne światło w większym stopniu byłam w
stanie stawić czoła mojej własnej ciemności niż kiedykolwiek do tej pory.
Posiadam teraz nowe zrozumienie dopełnienia, spokoju i harmonii. A być może
następnym razem będę rezonowała w dostatecznej równowadze, by pomagać innym,
tym którzy są zagubieni w chaotycznych formach myślowych, w ciemnościach.
(Judith Taylor, New Jersey)
Instytut posiada rosnącą wciąż dokumentację opisującą doznania kursantów, jakich
doświadczyli oni podczas swoich misji ratunkowych. Nie ogranicza się ona jedynie
do przykładów zaistniałych w trakcie trwania programu. Wielu kursantów stwierdza,
że po powrocie do domu jest w stanie kontynuować ten proces, zazwyczaj podczas
snu. Są też i tacy, którzy zaangażowani byli w ten proces jeszcze przed rozpoczęciem
programu – a być może istnieje jeszcze więcej takich, którzy byli weń zaangażowani,
ale tego nie pamiętają. Opisy te . tworzą fascynującą kolekcję, w większości
wysoce poruszającą i skłaniającą do refleksji. Poza kontekstem samego programu
mogą sprawiać wrażenie mało realnych, często wręcz fantazyjnych. Jednakże ci,
którzy doświadczali takich wydarzeń, nie mają najmniejszych wątpliwości, iż
były one absolutnie prawdziwe.
Oto wyjątek z raportu uczestnika jednego z wcześniejszych programów:
Po spotkaniu swojego pomocnika na Poziomie 27. udałem się na Poziom 23.,
aby czekać. Miałem właśnie zrezygnować z dalszego poszukiwania kogokolwiek
(nikogo nie spotkałem), kiedy niespodziewanie odnalazła mnie mała irlandzka
dama i powiedziała: ,,Zaczekaj... zaczekaj! Nie odchodź beze mnie". Natychmiast
wskoczyła do mojego wehikułu (podwójna szmaragdowa piramida) i mówiła do mnie
przez całą drogę na Poziom 27. Kiedy przybyliśmy na miejsce i wysiedliśmy
w Parku, powiedziała, że nazywa się Elizabeth McGowan (albo McCowan). Była
doskonale świadoma, że jej życie fizyczne dobiegło kresu i czekała na mnie,
abym zabrał ją do jej męża i córki, przebywających już na Poziomie 27. i mających
powitać ją po przybyciu. Powiedziała też, że pochodzi z County Cork i poprawiła
mnie, kiedy odniosłem to do okręgu Cork. Była szwaczkę, a zmarła w 1919 roku.
Jej mąż miał na imię Richard, córka zaś, która jak się okazało miała trzynaście
lat, Amy. Zanim zdołałem dowiedzieć się czegoś więcej, cała trójka zniknęła.
Właśnie zastanawiałem się nad tym, co robić dalej, kiedy pojawił się mój
ojciec. Było to dla mnie nieoczekiwane i bardzo emocjonalne spotkanie, ponieważ
przed jego śmiercią w 1985 roku on i ja nie rozwiązaliśmy wielu kwestii. Przez
osiem lat po śmierci mojej matki dużo pił. Przez pięć lat próbowałem podtrzymywać
go na duchu najlepiej, jak umiałem, ale czułem też, że w końcu mnie zniszczy.
Nie utrzymywałem z nim kontaktu przez ostatnie trzy lata jego życia.
Ujrzawszy go doznałem całej gamy uczuć, z których najsilniejszymi były
miłość, poczucie winy oraz smutek, że nie mogłem z nim zostać. On za to ofiarował
mi dar. Gdy zapytałem go, czy możemy zostać razem, odparł: ,,Kocham cię, ale
musisz pamiętać, dlaczego tu przybyłeś. Nigdy nie zapomnij o swoim celu".
W tej samej chwili Bob powiedział nam, abyśmy opuścili Poziom 27. Powróciłem
z bardzo mieszanymi uczuciami, lecz szybko uświadomiłem sobie, że ojciec obdarował
mnie wybaczeniem, wolnością i miłością. Czy mógłbym prosić o coś więcej?
(Jim Green, Arlington, Wirginia)
Kolejny wątek stanowi przykład fascynującego powiązania pomiędzy wydarzeniami
na Poziomach 23.-27. a epizodem z wcześniejszego okresu życia kursanta, gdy
był studentem odbywającym praktykę w szpitalu:
Podczas mojej pierwszej misji ratunkowej spotkałem na Poziomie 23. małą
dziewczynkę w wieku około jedenastu lat. Powiedziała, że zmarła niedawno na
białaczkę w szpitalu w Ohio. Wytłumaczyłem jej, iż jestem tu po to, aby pomóc
jej w przejściu na inny poziom. Zrozumiała i w geście ufności wyciągnęła do
mnie ramiona. Uczyniłem to samo i kiedy objęliśmy się, nieoczekiwanie doznałem
nieprzepartego uczucia miłości, przepełniającego mnie całego. Było to uczucie,
jakiego doznałem zaledwie kilka razy w swoim życiu i szczególnie przez to
cenne.
Wkrótce byliśmy już w podróży, udając się w stronę Poziomu 27. Kiedy po
dotarciu do celu ponownie uściskałem ją na pożegnanie, niezwykłe to uczucie
na kilka krótkich chwil powróciło.
Nigdy nie sprawdziłem, czy podane przez nią nazwisko i adres były prawdziwe.
Dla mnie doświadczenie to było prawdziwe i znaczące ponad wszelkie wyobrażenia.
Wkrótce jednak zrozumiałem, że dano mi możliwość zakończenia pewnego epizodu
w moim życiu, który od dwudziestu pięciu lat nie był rozwiązany. Zaczęło się
to, kiedy byłem studentem medycyny. Zaprzyjaźniłem się wtedy z małą dziewczynką
chorą na białaczkę. Przez trzy lata, jak ją znalem, bez przerwy to wypisywano
ją ze szpitala, to do niego powracała.
Pod koniec pewnego bardzo pracowitego niedzielnego popołudnia na internie
– miałem akurat dyżur – wpisywałem uwagi do grafików, kiedy nagle do mojego
pokoju weszła ta dziewczynka i zapytała, czy może ze mną porozmawiać. Odparłem,
że w tej chwili nie mogę, bo jestem zajęty, i żeby chwilę poczekała. Wróciła
do swojego pokoju.
Wkrótce potem przyszła do mnie jedna z pielęgniarek z wiadomością, że
dziewczynkę tę znaleziono leżącą bez życia na łóżku. Zmarła w samotności.
Gdybym poświęcił jej tych kilka chwil, mógłbym pomóc jej w tym przejściu,
o którym wiedziała, że nadchodzi.
W końcu dwadzieścia pięć lat później dano mi jeszcze jedną szansę.
(A. L. Dahiberg, M. D., Ph. D., Providence, Rhode Island)
Następny raport pochodzi z zapisu na taśmie magnetofonowej, który dokonany
został co prawda nie podczas samego kursu Linii Życia, ale w trakcie sesji laboratoryjnej.
Jest noc, a ja jestem w łodzi i zbliżam się do skalistego wybrzeża – możliwe,
że jest to zachodnie wybrzeże Irlandii lub Kornwalii. Skały są wysokie i strome,
a o ich podnóże z sykiem załamuje się woda. Jestem teraz tuż ponad łodzią.
W skatach przede mną znajduje się otwór, a raczej szyb. Wsuwam się do środka
– nie odczuwam lęku. dany są czarne i połyskujące od wilgoci. Skręcam w tunel
lub wąską jaskinię... teraz jestem w jaskini... od ścian odbija się światło,
więc mogę widzieć... Schodzę w dół – w sklepieniu powyżej znajduje się pęknięcie...
Teraz spotykam małego psa, którego widziałem już wcześniej...
Przechodzę przez długi, wąski tunel. Jest taki wąski – jak ktokolwiek
może się przez niego przecisnąć? Teraz jest mi pokazywane, co to znaczy czuć
na swojej piersi ciężar skały – nie boli, ale mam wrażenia, jakby na mojej
klatce piersiowej leżał olbrzymi głaz. Uświadamia mi to, czego doznają górnicy,
kiedy walą się na nich ściany szybu czy coś takiego...
Napływa energia... muszę się odprężyć... teraz jest mi pokazywane, co
to znaczy być uwięzionym w zamkniętej przestrzeni głęboko wewnątrz formacji
skalnych... mam wrażenie, jakby ktoś trzymał moją lewą dłoń... może ktoś tu
jest, jeżeli więc uda mi się do niego dotrzeć... Tak, na imię ma Gregory –
wydobywa się z miejsca, w którym utknął, nisko w dole po mojej lewej stronie.
Wyślizguje się -jest bardzo zadowolony, że może wreszcie wyjść. Nie sądził,
że ktokolwiek go znajdzie... Ma trzydzieści jeden lat...
Wyczuwam, że wspinał się po skalach, ponieważ złapał go przypływ. Tak
jak i ja znalazł ten otwór i zszedł w dół. Wyczuwam też, ponieważ przekazano
mi kompresję skały – ciężar – ze nastąpić musiał jakiś zawał i został uwięziony.
Wciąż trzyma moją dłoń. Próbuję się dowiedzieć... Black – czy to jego
nazwisko? Chce, żebym go uścisnął... jest tutaj tak długo... od 1948...
Co mam teraz robić? Zabrać go do Centrum? Ale jak...? Sięgnąć po utrwaloną
w moim umyśle ideę Centrum. Będzie mu tam wygodnie i zaopiekują się nim –
on rozumie.
Teraz to on mnie prowadzi. Wie, dokąd iść. Mówię mu, że go kocham, że
jest wolny, aby się udać... teraz się oddala...
Zostaję zabrany w bardziej wygodne miejsce... Dziwne – kiedy poprosiłem,
aby mnie zabrano już po odejściu Gregory'ego, odebrałem strach, jakiego doświadczył
wchodząc do tej jaskini... kiedy umarł. Zupełnie, jakby jego strach przeniknął
te skały, a po jego odejściu opuścił to miejsce – czułem, jak po mnie przepływa,
jakbym był w jego strumieniu... Ale teraz zbliża się czas mojego powrotu...
(Jim Russell, Cambridge, Anglia)
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
014 182565 18kawały(18)Załącznik nr 18 zad z pisow wyraz ó i u poziom IA (18)consultants howto 18Kazanie na 18 Niedzielę Zwykłą Cwięcej podobnych podstron