v 01 015







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
I.15)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga I  
–  Przygotowanie





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






15.
ŚMIERĆ JOACHIMA
I ANNY
Napisane
31 sierpnia 1944. A, 3510-3514
Jezus
mówi:
«Jak
nagle zapada zimowy zmierzch, gdy
wiatr gromadzi na niebie chmury, tak samo nagle noc ogarnęła życie
Moich dziadków, gdy
odeszło od nich Słońce, by rozbłysnąć przed Świętą Zasłoną w Świątyni.
Powiedziano:
“Mądrość budzi twórcze
natchnienie w życiu swoich synów i bierze w opiekę tych, którzy jej
szukają... Kto
ją miłuje, miłuje życie, a kto dla niej pracuje, rozraduje się jej
pokojem. Kto ją
posiada, otrzyma dziedzictwo życia... kto jej służy, będzie posłuszny
Świętemu; kto
ją miłuje, jest wielce umiłowany przez Boga... Jeśli w nią uwierzy,
posiądzie ją w
dziedzictwie, które przejdzie na jego potomstwo. Mądrość towarzyszyć im
będzie w
doświadczeniach. Najpierw zostanie wybrany przez Boga, a potem On ześle
mu strach,
troski i próby. Będzie go siekł swoim biczem, żeby go wypróbować, żeby
stał się
karny, póki nie zostanie wypróbowany w myślach i zdolny Mu zawierzyć.
Potem go umocni,
aby mógł powrócić do Niego prostą drogą, i uczyni go zadowolonym.
Odkryje mu swoje
tajemnice, złoży w nim skarby wiedzy, rozumu i sprawiedliwości”.
Tak,
wszystko to zostało powiedziane.
Księgi Mądrościowe są odpowiednie dla wszystkich ludzi. Mogą oni
znaleźć w nich
zwierciadło dla swego postępowania i swego przewodnika. Szczęśliwi ci,
których można
nazwać zakochanymi duchowo w Mądrości.
Śmiertelni
krewni, którymi się
otoczyłem, należeli do mądrych: Anna, Joachim, Józef, Zachariasz, a
szczególnie
Elżbieta, potem Chrzciciel. Czyż nie są oni prawdziwymi mędrcami? Nie
mówię już o
Matce, w której Mądrość miała swoją siedzibę.
Od
młodości po grób mądrość rodziła
w Moich dziadkach natchnienia do miłego Bogu życia. Stała się dla nich
jak
osłaniający przed gwałtownością rozpętanych żywiołów namiot, który
chroni ich
przed niebezpieczeństwem grzechu. Święta bojaźń Boża jest korzeniem
drzewa
mądrości, które z niego wyrasta ze wszystkimi swoimi gałęziami, aby
dojść do
szczytu miłości, cichej w swoim pokoju, do miłości połączonej ze
spokojem w swoim
bezpieczeństwie, miłości niezachwianej w swojej wierności, miłości
wiernej w swojej
intensywności, miłości całkowitej, wspaniałomyślnej i aktywnej świętych.
“Kto miłuje
Mądrość, miłuje życie i otrzymuje je
w dziedzictwie” – mówi Eklezjastyk. (4,12-21) To wiąże się z Moim
słowem: “Kto
straci życie z miłości do Mnie, ocali je” (por. Mt
16,25; Mk 8,35; Łk 9,24). Nie chodzi tu jednak o
biedne życie na
ziemi, lecz o życie wieczne. Nie chodzi o radość jednej godziny, lecz o
radości nie
umierające.
I tak
Joachim i Anna miłowali
[mądrość], a ona była z nimi w doświadczeniach [życiowych]. Jakże
chcielibyście
nigdy nie płakać i nie cierpieć, dlatego tylko że nie jesteście
całkowicie źli! A
ci dwoje iluż cierpień zaznali, chociaż byli tak sprawiedliwi, że
zasłużyli na
posiadanie Maryi za córkę. Prześladowanie polityczne wygnało ich z
ziemi Dawida,
niezmiernie ich zubożając. Odczuwali smutek mijających lat, nie mogąc
usłyszeć
głosu małego kwiatu mówiącego: “Ja kontynuuję wasze [życie]”. Potem
troska, że
z powodu podeszłego wieku z pewnością nie zobaczą, jak Ona staje się
Niewiastą.
Następnie zobowiązanie się wyrwania Jej sobie z serca i ofiarowania
Bogu na ołtarz. I
wreszcie, życie w jeszcze bardziej uciążliwej ciszy – teraz kiedy już
przywykli do
śpiewu swej turkaweczki, do odgłosu małych kroczków, do uśmiechów i
pocałunków
swego dziecka... i oczekiwanie ze wspomnieniami na wyznaczoną przez
Boga godzinę. I tak
dalej, i tak dalej... Choroby, klęski nieurodzaju, bezwzględność
możnych – tyle
różnych ciosów godzących w ich skromne życie. A to jeszcze nie
wszystko! Troska o
przyszłość nieobecnego Dziecka, które pozostanie samotne i ubogie.
Pomimo ich troski i
ofiar otrzyma tylko resztki ojcowizny. Gdy po latach powróci, w jakim
stanie znajdzie
czekający na Nią dom rodzicielski, opuszczony i zamknięty?
Obawy,
strach, doświadczenia i pokusy...
A zawsze wierność, wierność, wierność Bogu. Najcięższą pokusą dla nich
było:
nie pozbawiajcie się u kresu waszego życia pociechy z Córki.
Jednak wszystkie
dzieci najpierw należą do Boga, a potem do rodziców. Każde dziecko może
powiedzieć rodzicom to, co Ja rzekłem Matce: “Czy nie wiesz, że
powinienem zajmować
się sprawami Ojca Niebieskiego.” (por. Łk 2,49)
I każda matka, każdy ojciec – patrząc na Maryję i Józefa w Świątyni
oraz na Annę
i Joachima w ich nazarejskim domu, który stawał się z dnia na dzień
coraz bardziej
pusty i smutny – powinni uczyć się, jaką postawę przyjmować. Jedynym,
co tam nie
osłabło – a nawet przeciwnie, ciągle jeszcze wzrastało – była świętość
dwojga
serc i świętość małżeńska.
Cóż
pozostało słabnącemu Joachimowi i
jego cierpiącej małżonce Annie jako światło na długie i ciche wieczory
starców,
odczuwających nadchodzącą śmierć? Małe ubranka, pierwsze sandałki,
biedne zabawki
ich Maleńkiej, tak dalekiej, i wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia...
A z nimi pokój,
zdający się mówić: “Cierpię, ale spełniłem obowiązek miłości względem
Boga.”
I wtedy
radość nadprzyrodzona jaśnieje
nowym niebiańskim blaskiem. Nie jest ona znana dzieciom świata. Radość
ta nie gaśnie,
gdy opadają ciężkie powieki na dwoje gasnących oczu. W ostatnich
godzinach jaśnieje
jeszcze bardziej i rozjaśnia prawdy, które były przez całe życie ukryte

zamknięte jak motyle w swoich kokonach – i dawały znaki o swojej
obecności jedynie
przez łagodne ruchy wykonywane lekkimi przebłyskami. Tymczasem teraz
rozpościerają swe
słoneczne skrzydła i ukazują ozdabiające je obietnice. I życie gaśnie w
poznaniu
błogosławionej przyszłości dla nich i dla ich rodu, a ich wargi
uwielbiają Boga.
Taka
była śmierć Moich dziadków. Było
to słuszne ze względu na ich święte życie. Przez swoją świętość
zasłużyli na
to, by zostać pierwszymi opiekunami Umiłowanej Bożej. Jednak dopiero
wtedy gdy
największe Słońce rozbłysło u schyłku ich życia, zaczęli przeczuwać
łaskę,
której Bóg im udzielił.
Dzięki
świętości Anna nie cierpi
rodząc, lecz wpada w zachwyt nosząc Tę, która jest Bez Winy. Obojgu
agonia nie
[przynosi] niepokoju, lecz niemoc gaśnięcia tak łagodnego, jak gaśnie
gwiazda, gdy o
poranku wschodzi słońce. A chociaż nie mieli umocnienia z oglądania
Mnie jako
Wcielonej Mądrości, jak Mnie miał Józef, to jednak Ja, jako
Niewidzialna Obecność,
wypowiadałem wzniosłe słowa, pochylony nad ich wezgłowiem, aby uśpić
ich w pokoju w
oczekiwaniu na zwycięstwo.
Ktoś może
powiedzieć: “Dlaczego nie musieli przeżywać bólu rodzenia i umierania?
Przecież
byli dziećmi Adama.” Temu odpowiadam: “Przez zbliżenie się do Mnie –
który
byłem obecny w łonie [Maryi] – został uświęcony w sposób uprzedzający
Chrzciciel,
syn Adama poczęty w grzechu pierworodnym [por. Łk
1,41.44]. Czyż więc żadnej łaski nie miałaby otrzymać święta matka
Świętej,
w której nie było Skazy, matka Ustrzeżonej przez Boga, która nosiła
Boga w Sobie –
w Swoim duchu prawie boskim i w Swoim [maleńkim] embrionalnym sercu – i
nigdy się od
Niego nie odłączyła, odkąd została pomyślana przez Ojca, poczęta w
łonie i
powróciła do posiadania Boga w pełni w Niebie na chwalebną wieczność?
[Dodam
jeszcze], by udzielić odpowiedzi:
“[Nawet samo] prawe sumienie sprowadza spokojną śmierć i modlitwy
świętych
wypraszają dla was taką śmierć”. Joachim i Anna mieli za sobą całe
życie oparte
na prawym sumieniu i ono wyłaniało się jak spokojna panorama, służąc im
za
przewodnika aż do Nieba. Mieli też Świętą, która trwała na modlitwie
przed Bożym
Przybytkiem. Modliła się za Swoich oddalonych rodziców, porzuconych dla
Boga, Dobra
Najwyższego, ale kochanych, jak Prawo i uczucie chcą: miłością
nadprzyrodzoną i
doskonałą».


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
015 01
t informatyk12[01] 02 101
r11 01
2570 01
introligators4[02] z2 01 n
Biuletyn 01 12 2014
beetelvoiceXL?? 01
01
2007 01 Web Building the Aptana Free Developer Environment for Ajax
9 01 07 drzewa binarne

więcej podobnych podstron