rozdział 19 opowieść Belzebuba o jego drugim zstąpieniu na planetę Ziemia


Rozdział 19
Opowieść Belzebuba o jego drugim zstąpieniu na planetę Ziemia
Belzebub rozpoczÄ…Å‚ tak:
- Po raz drugi zstąpiłem na tę twoją planetę Ziemia zaledwie jedenaście ichnich stuleci po moim pierwszym zstąpieniu.
Wkrótce po tym moim pierwszym zstąpieniu na powierzchnię owej planety wstrząsnęła nią druga poważna katastrofa, która miała jednak tylko charakter lokalny i nie groziła żadnym nieszczęściem na wielką ogólnokosmiczną skalę.
Podczas tego drugiego kataklizmu kontynent Atlantyda, który w czasie mojej pierwszej wizyty był największym z kontynentów i głównym miejscem egzystencji trój mózgowych istot tej planety, zapadł się do jej środka razem z innymi dużymi i małymi lądami, zabierając ze sobą zamieszkujące go istoty trójmózgowe oraz niemal wszystko, co tym istotom udało się osiągnąć i zdobyć w ciągu wielu minionych stuleci.
Na miejsce owych lądów wynurzyły się z wnętrza planety inne lądy stałe, które utworzyły nowe kontynenty i wyspy istniejące przeważnie do dzisiaj.
To właśnie na kontynencie Atlantyda znajdowało się miasto Samlios, gdzie, jak pewnie pamiętasz, żył nasz młody ziomek, który stał się przyczyną mojego pierwszego osobistego zstąpienia.
Dzięki najprzeróżniejszym okolicznościom wiele spośród tych przypadłych ci do gustu trój centrowych istot ocalało ze wspomnianej drugiej wielkiej katastrofy, i to właśnie one stały się protoplastami tego nadmiernie liczebnego dzisiaj ichniego gatunku.
Do czasu mojego drugiego osobistego zstąpienia już tak się tam rozmnożyły, że zamieszkiwały prawie wszystkie nowo powstałe lądy.
Jeśli zaś chodzi o zgodne z prawem przyczyny takiej przesadnej rozrodczości, to zrozumiesz je w toku moich dalszych opowieści.
Myślę, że warto, abyś wiedział, iż wszystkim trójmózgowym istotom naszego plemienia, które w czasie drugiej katastrofy egzystowały na tej planecie, udało się uniknąć fatalnego lub, jak to się mówi,  apokaliptycznego" końca.
A ustrzegły się go z następujących powodów:
W poprzednich rozmowach wspominałem ci już, że w okresie mojego pierwszego zstąpienia większość spośród naszych współ-plemieńców, którzy wybrali twoją planetę na miejsce swego pobytu, egzystowała na kontynencie Atlantyda.
Otóż okazuje się, że rok przed tą katastrofą nasza tamtejsza, jak ją nazywamy,  pytia klanowa" zażądała w swojej przepowiedni, aby wszyscy nasi opuścili Atlantydę i przenieśli się na pobliski mały kontynent, gdzie ich egzystencja miała toczyć się dalej na wskazanej przez nią części jego powierzchni.
Ten nieduży kontynent zwał się wówczas  Graboncy" i wyznaczona przez pytię część rzeczywiście uniknęła wtedy przerazliwej perturbacji, której uległy wszystkie pozostałe części zbiorczej obecności tej pechowej planety.
Na skutek owej perturbacji mały kontynent Graboncy, istniejący do dziś pod nazwą  Afryka" powiększył się o inne lądy stałe, które po wynurzeniu z wód planety przyłączyły się do niego.
Tak więc, mój chłopcze, nasza pytia klanowa zdołała ostrzec istoty z naszego plemienia, które w tym czasie zmuszone były egzystować na tej planecie, i w ten sposób uchroniła je, jak ci już powiedziałem, od udziału w niechybnym apokaliptycznym końcu; a udało się jej to dzięki jednej specjalnej właściwości istnieniowej, której mogą nabyć, nawiasem mówiąc, wszystkie istoty, pod warunkiem że z rozmysłem spełnią partkdołgpowinności istnienio-we, o których opowiem ci trochę pózniej.
Tym razem przyczyny mojego osobistego zstąpienia na powierzchnię tej planety wiązały się z następującymi wydarzeniami:
Któregoś dnia otrzymaliśmy na planecie Mars eterogram z Centrum zapowiadający rychłe pojawienie się na tej planecie pewnych Wyższych Świętych Indywiduów; i faktycznie, pół mar-sjańskiego roku pózniej przybyło tam wielu archaniołów, aniołów,
cherubinów i serafinów, w większości członków Najwyższej Komisji, która złożyła już wizytę na Marsie przy okazji pierwszego wielkiego nieszczęścia, jakie spotkało twoją planetę.
Wśród tych Wyższych Świętych Indywiduów ponownie znajdował się Jego Zgodność, Anioł - teraz już Archanioł - Luizos, który, jak pewnie pamiętasz, bo niedawno ci o tym mówiłem, był w czasie pierwszej wielkiej katastrofy, której uległa planeta Ziemia, jednym z głównych organizatorów usuwania następstw tego ogólnokosmicznego nieszczęścia.
A więc, mój chłopcze, już nazajutrz po powtórnym pojawieniu się wspomnianych Świętych Indywiduów Jego Zgodność złożył mi wizytę w towarzystwie swojego drugiego asystenta -jednego z serafinów.
Pobłogosławiwszy mnie, Jego Zgodność w odpowiedzi na pewne moje pytania o Wielkie Centrum był łaskaw między innymi powiedzieć, że po zderzeniu się komety Kondur z planetą Ziemia często przychodziło mu zstępować do tego układu słonecznego wraz z innymi odpowiedzialnymi kosmicznymi Indywiduami, które nadzorowały sprawy  harmonijnego istnienia świata" aby wspólnie obserwować rezultaty podjętych przez nie zabiegów mających na celu zapobieżenie następstwom tego ogólnokosmicznego nieporozumienia.
 A zstępowaliśmy tam - kontynuował Jego Zgodność - ponieważ mimo zastosowania wszelkich możliwych środków oraz zapewnienia wszystkich, że nic złego już się nie stanie, sami nie byliśmy do końca pewni, czy przyszłość nie kryje jakichś niespodzianek.
Nasze obawy w części się sprawdziły, ale - chwała przypadkowi - to nowe nieszczęście nie miało w skali ogólnokosmicznej dużej wagi, ponieważ spotkało jedynie planetę Ziemia.
Przyczyny tej drugiej ziemskiej katastrofy - mówił dalej Jego Zgodność - były następujące:
Gdy w trakcie pierwszego nieszczęścia oderwaÅ‚y siÄ™ od tej planety dwa pokazne kawaÅ‚ki, wtedy «Å›rodek ciężkoÅ›ci caÅ‚ej jej obecnoÅ›ci nie zdążyÅ‚ z pewnych powodów przesunąć siÄ™ na odpowiednie nowe miejsce. Skutkiem tego aż do drugiej katastrofy
Å›rodek ciężkoÅ›ci tej planety znajdowaÅ‚ siÄ™ w niewÅ‚aÅ›ciwym miejscu, co z kolei powodowaÅ‚o, że przez caÅ‚y ten czas jej ruch nie byÅ‚«równomiernie harmonijny i w jej gÅ‚Ä™bi, jak również na powierzchni, wystÄ™powaÅ‚y czÄ™ste wstrzÄ…sy oraz znaczne przemieszczenia.
Ostatnio zaś, kiedy środek ciężkości tej planety przesunął się wreszcie do jej centrum, spadło na nią to nowe, już drugie nieszczęście.
Ale za to - Jego Zgodność dodał z nutką samozadowolenia -z punktu widzenia ogólnokosmicznej harmonii istnienie tej planety będzie teraz przebiegało już całkiem normalnie.
To drugie nieszczęście, które spotkało planetę Ziemia, ostatecznie nas uspokoiło i przekonało, że już nigdy więcej nie stanie się ona przyczyną katastrofy na wielką ogólnokosmiczną skalę.
Obecnie nie tylko ruch tej planety znowu przebiega normalnie w ramach równowagi ogólnokosmicznej, ale też dwa oderwane od niej kawaÅ‚ki, które dzisiaj nazywajÄ… siÄ™ «Księżyci«Anulios, zaczęły siÄ™ poruszać normalnie i staÅ‚y maÅ‚ymi, ale za to samodzielnymi «kofenszarami, czyli dodatkowymi planetami ukÅ‚adu sÅ‚onecznego Ors".
Po krótkim namyśle Jego Zgodność powiedział mi jeszcze:
 Wasza Przewielebność, pojawiÅ‚em siÄ™ u Ciebie, abyÅ›my wspólnie omówili kwestiÄ™ zapewnienia dalszej pomyÅ›lnoÅ›ci temu dużemu kawaÅ‚kowi, który nazywa siÄ™ teraz «Księżyc.
Rzecz w tym - kontynuował Jego Zgodność - że ów fragment nie tylko stał się samodzielną planetą, ale też rozpoczął się na nim już proces kształtowania atmosfery, która jest mu - tak jak każdej innej planecie - niezbędna do realizacji przeogromnego ogólno-kosmicznego Trogoautoegokrata.
Otóż prawidłowy proces formowania się atmosfery na tej małej, utworzonej niespodziewanie planecie zakłóca w obecnej chwili jedna niepożądana okoliczność, którą spowodowały trójmózgowe istoty powstające i egzystujące na planecie Ziemia.
Właśnie w tej sprawie postanowiłem zwrócić się do Ciebie, Wasza Przewielebność, i poprosić, abyś w imię jednobytnego stwórcy zgodził się wziąć na siebie pewne zadanie i dzięki temu
oszczędził nam konieczności sięgania po jakieś drastyczne święte procesy które nie są godne tego, by stosować je wobec jakichkolwiek istot trój centrowych, i byś, korzystając ze znajdującego się w ich obecnościach istnieniowego rozumu, znalazł prostszy sposób na usunięcie tego niepożądanego zjawiska".
Jego Zgodność szczegółowo wyjaśnił mi jeszcze, że po drugiej katastrofie, której uległa planeta Ziemia, przypadkowo ocalałe dwunożne istoty trójmózgowe znów zaczęły się tam rozmnażać. Tym razem cały proces ich egzystencji skupił się na innym nowo uformowanym dużym kontynencie, zwanym  Aszcharch" gdzie utworzyły się trzy liczne i samodzielne grupy, z których pierwsza osiedliła się w miejscu zwanym wtedy  Tiklamysz" druga na obszarze o nazwie  Maralplejsi" a trzecia na istniejącym do dzisiaj obszarze, noszącym wówczas nazwę  Perłania"
 W psychice istot należących do tych trzech niezależnych grup - kontynuowaÅ‚ Jego Zgodność - uformowaÅ‚y siÄ™ pewne specyficzne «hawatwernoni, to znaczy pewne psychiczne dążenia skÅ‚adajÄ…ce siÄ™ w caÅ‚oÅ›ci na proces, który one same nazwaÅ‚y «religiÄ….
Mimo że te hawatwernoni lub religie nie majÄ… ze sobÄ… nic wspólnego, to poÅ›ród istot każdej z trzech grup bardzo rozpowszechniÅ‚ siÄ™ identyczny religijny zwyczaj zwany « skÅ‚adaniem ofiar.
Ów zwyczaj opiera się na teorii, która mogła powstać tylko w ich dziwnym rozumie, a według której niszczenie na cześć własnych bogów i idoli egzystencji istot o innych formach sprawi tym wyimaginowanym bogom oraz bożyszczom tak wielką przyjemność, że ci ostatni, aby okazać wdzięczność, będą im zawsze i we wszystkim niezawodnie pomagać, a także przyczyniać się do realizacji wszystkich ichnich fantastycznych i postrzelonych pomysłów.
Ten zwyczaj tak siÄ™ tam dzisiaj rozpowszechniÅ‚, a unicestwianie w tym szkodliwym celu egzystencji istot o różnych formach osiÄ…gnęło takie rozmiary, że pojawiÅ‚ siÄ™ już nadmiar «Å›wiÄ™tego Askokina, którego wymagajÄ… od planety Ziemia jej byÅ‚e części, to znaczy nadmiar wibracji wytwarzanych w czasie Å›wiÄ™tego procesu Raskuarno u istot o dowolnej formie zewnÄ™trznej, które
powstają i egzystują na planecie zmuszonej produkować ową świętą substancję kosmiczną.
Ta nadwyżka świętego Askokina zaczęła już poważnie zakłócać prawidłową wymianę substancji między planetą Księżyc i jej atmosferą, wywołując w nas obawę, że owa atmosfera nie wykształci się w sposób należyty i przez to stanie się przeszkodą w harmonijnym ruchu całego układu Ors, zagrażając być może ponownie katastrofą na większą ogólnokosmiczną skalę.
A zatem, Wasza Przewielebność, ponieważ masz w zwyczaju często odwiedzać różne planety tego układu słonecznego, zwracam się do Ciebie z prośbą, abyś zgodził się wziąć na siebie to zadanie i specjalnie zstąpił na planetę Ziemia, żeby tam na miejscu spróbować wdrożyć w świadomość tych dziwnych trójmózgo-wych istot ideę bezsensowności tego rodzaju teorii"
Jego Zgodność wypowiedział jeszcze kilka słów, anastępnie zaczął wznosić się i gdy był już całkiem wysoko, dodał mocnym głosem:
 W ten sposób, Wasza Przewielebność, wyświadczysz wielką przysługę naszemu jednobytnemu wszechobejmującemu nieskończonemu".
Po opuszczeniu przez rzeczone Święte Indywidua planety Mars postanowiłem za wszelką cenę sprostać temu zadaniu i poprzez udzielenie otwartej pomocy naszemu nieskończonemu, jedynemu-dzwigaczowi-brzemion zasłużyć sobie przynajmniej na to, by stać się już samodzielną cząstką wszystkiego, co istnieje w Wielkim Wszechświecie.
A więc, mój chłopcze, przepojony tą myślą natychmiast następnego dnia poleciałem po raz drugi tym samym statkiem  Okazja" na twoją planetę Ziemia.
Tym razem nasz statek wodował na morzu zwanym wówczas  Kolchidius", a powstałym dopiero niedawno wskutek perturbacji, które towarzyszyły drugiemu wielkiemu nieszczęściu, jakie spotkało planetę Ziemia.
Położone było ono na północny zachód od nowo utworzonego dużego kontynentu Aszcharch, który w owym okresie stanowił główne centrum egzystencji tamtejszych istot trójmózgowych.
Pozostałe brzegi tego morza wyznaczały nowo powstałe lądy; które przyłączyły się do kontynentu Aszcharch i znane były razem najpierw jako  Friankcanarali" a nieco pózniej jako  Kolchidszysi".
Trzeba zaznaczyć, że zarówno to morze; jak i wymienione lądy istnieją do dziś, ale-oczywiście noszą teraz już inne nazwy; na przykład kontynent Aszcharch nazywa się obecnie  Azja" Morze Kolchidius -  Morze Kaspijskie" a całe Friankcanarali znane jest teraz pod nazwą  Kaukaz".
 Okazja" wodowała na Morzu Kolchidius lub Morzu Kaspijskim, gdyż akurat tam najłatwiej było nasz statek przycumować, a poza tym znakomicie nadawało się ono do moich dalszych podróży, bowiem od wschodu wpadała do niego duża rzeka przepływająca przez prawie cały kraj Tiklamysz, czyli miejsce egzystencji pierwszej z wymienionych przeze mnie grup dwunożnych istot, które osiedliły się na tym kontynencie. Na brzegach tej rzeki wznosiła się stolica tego kraju, miasto  Kurkalaj", do którego postanowiłem się udać w pierwszej kolejności, ponieważ to właśnie Tiklamysz był wówczas największym centrum egzystencji twoich ulubieńców.
Nie zaszkodzi w tym miejscu dodać, że choć wzmiankowana duża rzeka, zwana wtedy  Oksoseria", istnieje do dzisiaj, nie wpływa już jednak do obecnego Morza Kaspijskiego, a to z tego powodu, że wskutek małego trzęsienia planetarnego niemal w połowie swej długości zakręciła na prawo i zaczęła wpływać do jednej z kotlin kontynentu Aszcharch, gdzie stopniowo utworzyła małe morze, które nadal istnieje i zwane jest teraz  Morzem Aralskim".
Przy uważniejszej obserwacji wciąż można dostrzec stare łożysko tej wielkiej rzeki, która nazywa się obecnie  Amu-daria".
W czasie mojego drugiego osobistego zstąpienia kraj Tiklamysz był słusznie uważany na tej planecie za najbogatszy i najżyz-niejszy ze wszystkich lądów stałych, które nadawały się do zwykłej egzystencji istnieniowej.
Ale kiedy na owej pechowej planecie zdarzyło się trzecie wielkie nieszczęście, ten onegdaj kwitnący kraj wraz z innymi lepiej
lub gorzej prosperującymi obszarami został zasypany  kaszmanu-nem" lub, jak mówią tam,  piaskami".
Przez długi czas po tej trzeciej katastrofie kraj Tiklamysz nazywano po prostu  pustynią głodu" a obecnie każda jego część nosi inne miano, z tym że jego dawna główna część nazywa się teraz  Kara-kum" czyli  Czarne piaski".
W tamtej epoce ten sam kontynent zamieszkiwała jeszcze druga zupełnie samodzielna grupa trójmózgowych istot twojej planety i ta część kontynentu Aszcharch, w której się ona osiedliła, zwana była wówczas krajem  Maralplejsi"
Pózniej, gdy także ta druga grupa obrała centralny punkt swojej egzystencji i nazwała go miastem  Gob", cały kraj nosił przez długi czas nazwę  Goblandii".
Ów obszar również zasypał potem kaszmanun i dzisiaj główna część tego niegdyś kwitnącego kraju zwie się po prostu  pustynia Gobi".
Co się zaś tyczy trzeciej całkiem samodzielnej grupy ówczesnych trójmózgowych istot tej nieszczęsnej planety Ziemia, to jej miejscem egzystencji była południowo-wschodnia część kontynentu Aszcharch, położona w przeciwnym kierunku niż Tiklamysz, po drugiej stronie nienormalnych występów tego kontynentu, które powstały w czasie drugiej perturbacji.
Jak już ci mówiłem, miejsce egzystencji tej trzeciej grupy nazywano wówczas  Perłanią".
Ów region zmieniał pózniej nazwę wiele razy i teraz cała ta część lądu stałego powierzchni planety Ziemia nosi nazwę  Hin-dustan" lub  Indie"
Należy tutaj koniecznie zaznaczyć, że w owym czasie, czyli podczas mojego drugiego osobistego zstąpienia na powierzchnię twojej planety, w tych wszystkich przypadłych ci do gustu trójmózgowych istotach należących do trzech wyliczonych samodzielnych grup impuls, który powinna mieć każda trójmózgowa istota i który zwany jest  nieodpartym dążeniem do doskonalenia się" zastąpiło tak samo nieodparte, ale za to bardzo dziwne i już całkiem skrystalizowane dążenie do tego, by wszystkie pozostałe
istoty ich planety nazywały i uważały ich kraj za  centrum kultury" całej Ziemi.
To dziwne  nieodparte dążenie" charakteryzowało wówczas wszystkie trójmózgowe istoty twojej planety i dla każdej z nich stanowiło podstawowy sens i ceł jej istnienia. W rezultacie dążenia do osiągnięcia takiego celu nieustannie toczyła się między istotami tych trzech samodzielnych grup zaciekła, zarówno materialna, jak i intelektualna walka.
A więc, mój chłopcze...
Z Morza Kolchidius - dzisiejszego Morza Kaspijskiego - wyruszyliśmy na  selczanach" czyli specjalnego rodzaju tratwach, z prądem rzeki Oksoseria, to znaczy obecnej Amu-darii. Po podróży, która trwała piętnaście ziemskich dni, przypłynęliśmy w końcu do stolicy istot tej pierwszej grupy azjatyckiej.
Po naszym przybyciu i urządzeniu się tam na stałe zacząłem odwiedzać  kałtaany" miasta Kurkalaj, to jest takie miejsca, które pózniej na tym samym kontynencie Aszcharch nazywano  czaj-chanami"  aszchanami",  karawanserajami" itp., a które współczesne istoty, szczególnie te zamieszkujące kontynent pod nazwą  Europa" zwą  kawiarniami"  restauracjami"  klubami"  dancingami",  miejscami schadzek" itd.
Tego rodzaju placówki zacząłem odwiedzać przede wszystkim dlatego, że zarówno dawniej; jak i obecnie żadne inne miejsca na planecie Ziemia nie nadawały się tak dobrze do obserwacji i badania specyficznych osobliwości psychiki miejscowych istot. A właśnie to było mi potrzebne, by wyjaśnić sobie ich prawdziwą esencjalną postawę wewnętrzną wobec zwyczaju składania ofiar i tym samym łatwiej i lepiej ułożyć plan działania pozwalający mi dopiąć celu, który stał się powodem mojej drugiej wizyty we własnej osobie na Ziemi.
Wśród różnych istot, które spotykałem, odwiedzając tamtejsze kałtaany, była też jedna, na którą przypadkowo natrafiałem dość często.
Ta wielokrotnie spotkana przeze mnie trójmózgowa istota wykonywała zawód  kapłana" i nazywała się  Abdil".
Ponieważ, mój chłopcze, podczas tego drugiego zstąpienia prawie cała moja osobista działalność miała związek z zewnętrznymi okolicznościami życia kapłana Abdila, a ponadto on sam przysporzył mi wiele zmartwień, opowiem ci teraz bardziej szczegółowo o tej trójmózgowej istocie. Co więcej, dowiesz się dzięki tym opowieściom, jakie rezultaty osiągnąłem, usiłując wykorzenić z dziwnej psychiki twoich ulubieńców potrzebę niszczenia egzystencji istot o innych formach, żeby  udobruchać" swoich bogów i czczonych przez siebie idoli, jak również im  dogodzić".
Ta ziemska istota, która pózniej stała się dla mnie tak bliska jak członek rodziny, nie była co prawda kapłanem najwyższej rangi, ale za to bardzo dokładnie znała zarówno nauczania religii panującej wtedy w całym kraju Tiklamysz, jak i psychikę jej wyznawców - zwłaszcza  owieczek", których sama doglądała.
Wkrótce po tym, jak zawiązały się między nami  przyjacielskie stosunki", ustaliłem, że funkcja zwana  sumieniem", którą powinny mieć wszystkie istoty trójcentrowe, nie uległa jeszcze w jestestwie kapłana Abdila całkowitej atrofii, a to dzięki wielu zewnętrznym okolicznościom, w tym dziedziczności i warunkom, w jakich przygotowywano go do odpowiedzialnego życia. Dlatego też w chwili, gdy jego rozum uświadomił sobie pewne prawdy kosmiczne, które mu wyjaśniłem, jego obecność zaczęła się manifestować w stosunku do podobnych do niego otaczających go istot w sposób niemal taki, jaki powinien cechować wszystkie normalne istoty trójmózgowe całego Wszechświata -to znaczy zrobił się wobec nich, jak same mówią,  współczujący" i  serdeczny".
Zanim powiem ci więcej o kapłanie Abdilu, powinieneś wiedzieć wpierw, że w owym czasie ten przerazliwy zwyczaj składania ofiar osiągnął na kontynencie Aszcharch, jak to się mówi,  apogeum" i że unicestwianie przeróżnych słabych jednomózgowych oraz dwumózgowych istot odbywało się wszędzie w ilościach przekraczających wszelką miarę.
W tamtym okresie, gdy członkowie dowolnego domostwa z jakiegoś powodu zwracali się do jednego z ich wyimaginowanych
 bogów" lub fantastycznych  świętych" zawsze składali obietnicę, że jeśli los okaże się dla nich życzliwy, to dla uczczenia tych bogów i świętych unicestwią egzystencję jakiejś istoty lub nawet kilku naraz. Jeśli więc przypadkiem szczęście im rzeczywiście sprzyjało, to spełniali tę obietnicę z wielką pobożnością, natomiast jeśli było odwrotnie, to popełniali jeszcze więcej takich morderstw, aby ich wyimaginowani patroni w końcu się nad nimi zmiłowali.
Twoi ulubieńcy nawet podzielili wtedy w tym celu istoty
0 wszystkich innych formach na  czyste" i  nieczyste".
 Nieczystymi" zwali te, których unicestwienia bogowie pc noc sobie nie życzyli,  czystymi" zaś te, których niszczenie rzekomo sprawiało ogromną przyjemność różnym wyimaginowanym
i czczonym przez nich bożyszczom.
Ofiary składane były nie tylko prywatnie w domu i nie tylko przez pojedyncze istoty, ale również przez całe grupy, i to niekiedy publicznie. Stworzono nawet specjalne miejsca służące do tego rodzaju rzezi, najczęściej usytuowane w pobliżu budowli upamiętniających coś lub kogoś, zazwyczaj jakiegoś  świętego" -oczywiście jednego z tych  świętych", których oni sami wywyższyli i kanonizowali, to znaczy świętych w cudzysłowie.
W kraju Tiklamysz istniało wówczas kilka takich specjalnych publicznych miejsc, w których odbywało się unicestwianie istot o różnych formach zewnętrznych. Najsławniejsze z nich było usytuowane na małej górze, skąd pewien cudotwórca, Aliman, został kiedyś ponoć  żywcem wzięty do jakiegoś Nieba".
Zarówno w tym, jak i w innych tego rodzaju miejscach zabijali oni w określonych porach roku niezliczoną ilość istot zwanych  bykami"  baranami",  gołębiami" itd. - a nawet istoty do nich samych podobne.
W tym ostatnim wypadku na ogół silni składali w ofierze słabych; na przykład ojciec syna, mąż żonę, starszy brat młodszego itd. Najczęściej jednak ofiarami stawali się  niewolnicy", którymi wtedy - tak samo jak teraz - byli albo  jeńcy" czyli istoty z jakiegoś ujarzmionego społeczeństwa, albo istoty należące do tych
kast, które na skutek działania prawa pod nazwą  Soliunensius" traciły dla twoich ulubieńców w danym okresie - to znaczy wtedy, gdy w ich obecnościach bardziej intensywnie przejawiał się nieodparty popęd do unicestwiania się nawzajem - ważność z punktu widzenia tej ich głównej osobliwości.
Co prawda do dzisiaj można spotkać na twojej planecie zwyczaj  sprawiania przyjemności bogom" poprzez unicestwianie egzystencji innych istot, ale teraz nie przybiera on już takich rozmiarów, jakie miały te zbrodnie, których dopuszczali się wówczas twoi ulubieńcy na kontynencie Aszcharch.
A więc, mój chłopcze, już od pierwszych dni mojego pobytu w mieście Kurkalaj zacząłem rozmawiać często na różne tematy z tym moim tamtejszym przyjacielem, kapłanem Abdilem, przy czym oczywiście nigdy nie podejmowałem kwestii, które mogłyby zdradzić moją prawdziwą naturę.
Jak prawie wszystkie trójmózgowe istoty, które spotkałem podczas moich kolejnych zstąpień, on także wziął mnie za istotę ze swojej planety, uznając wszelako, że jestem wielkim uczonym i znawcą psychiki istot do niego podobnych.
Już od naszych pierwszych spotkań poruszyły mnie do głębi troska oraz serdeczność, jakie okazywał, mówiąc o swych bliznich. Kiedy więc mój rozum ostatecznie uznał, że dziedzicznie przekazana jego obecności funkcja  sumienia", która powinna występować u wszystkich istot trój centrowych, jeszcze do końca w nim nie zanikła, wówczas stopniowo pojawiło się w mojej obecności w stosunku do niego, a następnie skrystalizowało  realnie funkcjonujące nieodzowne dążenie", jakby chodziło o mojego krewnego, istotę tej samej natury co ja.
Oczywiście, zgodnie z kosmicznym prawem  każda przyczyna przynosi odpowiadający jej rezultat", on także zaczął od tej chwili żywić do mnie  silnegordpana" lub, jak powiedzieliby twoi ulubieńcy,  uczucie takiej samej ufności jak do siebie samego".
A zatem, mój chłopcze, kiedy mój rozum wszystko to sobie jasno uświadomił, od razu zrodził się we mnie pomysł, by posłużyć się tym moim pierwszym ziemskim przyjacielem do wywiązania
się z zadania, które było przyczyną mojego drugiego osobistego zstąpienia tam.
Od tego momentu zacząłem więc celowo naprowadzać wszystkie nasze rozmowy na temat zwyczaju składania ofiar.
Wprawdzie od tych rozmów z moim ziemskim przyjacielem upłynęło już, mój chłoncze, bardzo dużo czasu, myślę jednak, że z łatwością przypomnę sobie teraz jedną z nich i powtórzę ci ją słowo w słowo.
Rozmowa, którą chcę ci przytoczyć, była ostatnią, jaką z nim odbyłem, i stała się zalążkiem wydarzeń, które wprawdzie przywiodły planetarną egzystencję mojego ziemskiego przyjaciela dv pełnego cierpień końca, ale za to otworzyły przed nim możliwość wieczystej wszechświatowej egzystencji.
Tę ostatnią rozmowę przeprowadziłem u niego w domu.
Tym razem już otwarcie tłumaczyłem mu, jak kompletnie głupi i absurdalny jest zwyczaj składania ofiar.
Powiedziałem mu wtedy, co następuje:
 W porządku, masz jakąś religię i w coś wierzysz... Bardzo dobrze jest w coś wierzyć, nawet jeśli nie wie się dokładnie w co ani w kogo, ani nie ma się żadnego pojęcia o wartościach łub możliwościach tego czegoś, w co się wierzy. Wierzyć, czy to świadomie, czy też zupełnie nieświadomie, jest dla każdej istoty czymś nieodzownym i bardzo pożądanym.
Pożądanym, ponieważ tylko dzięki wierze pojawia się niezbędna każdej istocie intensywność samoświadomości istnienio-wej, a także ocena własnego bycia jako cząstki wszystkiego, co istnieje we Wszechświecie.
Ale co ma z tym wspólnego egzystencja innej istoty? Egzystencja, której jej pozbawiasz, czyniąc to w imię jej stwórcy!?
Przecież dla stworzyciela owo « życie, które on stworzyÅ‚ tak samo, jak stworzyÅ‚ twoje, ma tÄ™ samÄ… co twoje wartość.
Korzystając z własnej siły psychicznej i sprytu - czyli przynależnych ci danych, którymi nasz wspólny stwórca cię obdarzył, abyś mógł doskonalić swój rozum - wyzyskujesz psychiczną słabość innej istoty i niszczysz jej egzystencję.
Czyż nie rozumiesz, nieszczęśniku, jaki obiektywnie zły czyn przez to popełniasz?
Po pierwsze, unicestwiając egzystencję innych istot, zmniejszasz sam dla siebie liczbę czynników, których rezultaty jako jedyne mogą w sumie stworzyć warunki umożliwiające samodoskonalenie istotom takim jak ty; a po drugie, w ten sposób zdecydowanie osłabiasz lub nawet całkowicie niszczysz nadzieję, jaką nasz wspólny ojciec stworzyciel wiąże z możliwościami, którymi zostałeś obdarzony jako istota trójmózgowa i dzięki którym, jak on sam na to liczy, otrzyma w przyszłości pomoc.
Oczywisty absurd tego przerazliwego czynu istnieniowego rzuca się w oczy już przez sam fakt, że wyobrażasz sobie, iż niszcząc egzystencję innej istoty, sprawiasz przyjemność temu, który ją specjalnie stworzył.
Czy naprawdę nie przyjdzie ci do głowy myśl, że jeśli nasz wspólny ojciec stworzyciel stworzył owo życie, to najwyrazniej zrobił to w jakimś określonym celu?
PomyÅ›l - powiedziaÅ‚em mu jeszcze - pomyÅ›l trochÄ™, ale inaczej, niż przyzwyczaiÅ‚eÅ› siÄ™ myÅ›leć przez caÅ‚e swe życie, czyli nie jak «osioÅ‚ z Chorasanu, ale uczciwie i szczerze, tak jak przystoi «istocie bogopodobnej, jak sam siebie nazywasz.
Czy to możliwe, żeby nasz stwórca, stworzywszy zarówno ciebie, jak i te istoty, które teraz unicestwiasz, napisał na czole niektórych z nich, że należy je zniszczyć na jego cześć i chwałę?
JeÅ›li siÄ™ nad tym poważnie i szczerze zastanowić, to nawet każdy idiota z «wyspy Albion bÄ™dzie w stanie zrozumieć, że nic takiego zdarzyć siÄ™ nie mogÅ‚o.
To wymyÅ›lili tylko ludzie, którzy nazywajÄ… siebie «istotami bogopodobnymi, a na pewno nie on, który stworzyÅ‚ zarówno ich, jak i inne istoty o różnych formach, unicestwiane teraz przez ludzi rzekomo na jego życzenie i dla jego przyjemnoÅ›ci.
Dla niego nie ma żadnej różnicy między życiem ludzi a życiem istot o rozmaitych innych formach.
Ludzie to życie, i istoty o innych zewnętrznych formach to także życie.
On sam przewidział to tak mądrze, żeby Przyroda mogła dostosowywać różnorodność zewnętrznych form istot do warunków i sytuacji, w których ma przebiegać proces ich egzystencji.
Wez siebie za przykład: Czy z twoimi wewnętrznymi i zewnętrznymi organami mógłbyś teraz skoczyć do wody i pływać jak ryba?! *
OczywiÅ›cie, że nie! Bo nie masz ani «skrzeli, ani «pÅ‚etw, ani takiego «ogona, jaki ma ryba, to znaczy życie, któremu jest przeznaczone egzystować w Å›rodowisku takim jak «woda.
Gdybyś postanowił skoczyć do wody, to bardzo szybko zacząłbyś się dusić i opadłbyś na dno, służąc za przekąskę dla tych samych ryb, które w takim odpowiednim dla nich środowisku okażą się niepomiernie od ciebie silniejsze.
To samo zresztÄ… dotyczy ryb. Czy któraÅ› z nich mogÅ‚aby podejść do nas, usiąść przy tym stole i napić siÄ™ razem z nami« zielonej herbaty, którÄ… teraz degustujemy?
Z całą pewnością nie! Ponieważ nie ma ona narządów, które są potrzebne do tego rodzaju przejawów.
Została stworzona, aby żyć w wodzie, i jej wewnętrzne oraz zewnętrzne organy są przystosowane do tego żywiołu, który jako jedyny jest dla niej odpowiedni i w którym może się skuteczme przejawiać, osiągając cel istnienia, który wyznaczył jej stwórca.
Dokładnie w ten sam sposób nasz wspólny stwórca odpowiednio stworzył twoje oblicze, a także twoje wewnętrzne i zewnętrzne narządy. Otrzymałeś nogi, aby chodzić, i ręce, by przygotowywać i pobierać stosowny dla ciebie pokarm; twój nos i połączone z nim organy są przystosowane do przyswajania i przekształcania w tobie substancji kosmicznych, w które oblekają się u trójmózgowych istot takich jak ty oba wyższe ciała istnieniowe - i to właśnie w jednym z tych ciał nasz wspólny wszechobejmujący stwórca pokłada nadzieję, że dostarczy mu ono niezbędnej pomocy w realizacjach, które sam przewidział dla dobra wszystkiego, co istnieje.
Krótko mówiąc, Przyroda otrzymała od naszego wspólnego stwórcy odpowiednią podstawę do tego, by mogła oblekać i dostosowywać wewnętrzne oraz zewnętrzne narządy istot
- obdarzonych takim samym układem mózgów jak ty - zgodnie ze środowiskiem, w którym ma przebiegać proces ich egzystencji.
Bardzo dobrze można to wyjaśnić na przykładzie osła, który stoi teraz na uwięzi w twojej stajni.
Nawet w stosunku do niego nadużywasz możliwości, którymi obdarzył cię nasz wspólny stwórca, jeśli bowiem ów osioł zmuszony jest w tej chwili stać wbrew swojej woli w twojej stajni, to dzieje się tak tylko dlatego, że został stworzony jako istota dwu-mózgowa; a został stworzony jako istota dwumózgowa, ponieważ taka organizacja jego zbiorczej obecności okazała się niezbędna dla ogółnokosmicznej egzystencji na planetach.
Jest wiÄ™c rzeczÄ… caÅ‚kiem prawidÅ‚owÄ…, że zbiorcza obecność twojego osÅ‚a pozbawiona jest możliwoÅ›ci «logicznego myÅ›lenia i zgodnie z prawem jest on przez to, jak go definiujesz, «nierozumny czy «gÅ‚upi.
JeÅ›li zaÅ› chodzi o ciebie, to chociaż stworzono ciÄ™ nie tylko po to, byÅ› sÅ‚użyÅ‚ wspomnianej ogółnokosmicznej egzystencji na planetach, lecz także jako «pole nadziei, którÄ… pokÅ‚ada w tobie
NASZ WSPÓLNY WSZECHMIAOSIERNY STWÓRCA - tO znaczy StWO-
rzono ciÄ™, dajÄ…c twojej obecnoÅ›ci możliwość oblekania w sobie owej «Najwyższej ÅšwiÄ™toÅ›ci, której ewentualne powstanie byÅ‚o powodem stworzenia caÅ‚ego naszego istniejÄ…cego obecnie Åšwiata - jednakże wbrew tym możliwoÅ›ciom, które otrzymaÅ‚eÅ›, czyli mimo że zostaÅ‚eÅ› stworzony jako istota trójmózgowa i dysponujesz dziÄ™ki temu logicznym myÅ›leniem, nie korzystasz z tej swojej Å›wiÄ™tej wÅ‚aÅ›ciwoÅ›ci w przewidzianym dla niej celu, a tylko objawiasz jÄ… jako «chytrość w stosunku do innych jego stworzeÅ„, jak na przykÅ‚ad wobec swojego osÅ‚a.
Twój osioł - jeśli pominąć możliwość, jaką ma twoja obecność, świadomego oblekania w sobie owej Najwyższej Świętości
- przedstawia dla procesu ogólnokosmicznego, a tym samym dla naszego wspólnego stwórcy, dokładnie taką samą wartość jak ty, ponieważ przeznaczeniem każdego z was jest służenie jakiemuś określonemu celowi, i to właśnie całokształt takich pojedynczych określonych celów nadaje sens wszystkiemu, co istnieje.
Jedyna różnica między tobą i twoim osłem polega na formie oraz jakości funkcjonowania wewnętrznej i zewnętrznej organizacji waszych zbiorczych obecności.
Na przykład ty masz tylko dwie nogi, a osioł ma aż cztery i co więcej, każda z nich jest nieporównanie silniejsza od twoich. Czy na tych twoich dwóch słabych nogach potrafiłbyś unieść tak dużo jak ten osioł?
Oczywiście, że nie! Nogi zostały ci dane jedynie po to, byś dzwigał siebie samego i jeszcze parę rzeczy przewidzianych przez Przyrodę jako niezbędne do normalnej egzystencji istoty trójmózgowej.
A to, że Wielka Przyroda dokonała takiego na pierwszy rz; oka niesprawiedliwego ze strony naszego sprawiedliwego stwórcy podziału sił i mocy, bierze się wyłącznie stąd, że owa nadwyżka substancji kosmicznych, której stwórca i Przyroda przezornie pozwalają ci użyć, abyś mógł się doskonalić, nie została dana twojemu osłowi, w zamian za co w zbiorczej obecności twojego osła, który oczywiście sam jest tego nieświadomy, Wielka Przyroda przetwarza tę nadwyżkę substancji kosmicznych na siłę i moc pewnych jego narządów wyłącznie na potrzeby terazniejszej egzystencji, skutkiem czego może on manifestować tę moc bez porównania lepiej od ciebie.
I te różniÄ…ce siÄ™ mocÄ… przejawy istot o odmiennych formac tworzÄ… w caÅ‚oÅ›ci wÅ‚aÅ›nie te warunki zewnÄ™trzne, w których - i tylko w nich - istoty takie jak ty, to znaczy istoty trójmózgowe, mogÄ… Å›wiadomie doskonalić umieszczony w ich obecnoÅ›ciach «zalążek rozumu aż do osiÄ…gniÄ™cia wymaganego stopnia czystego obiektywnego rozumu.
Powtarzam, istoty o dowolnym układzie mózgów, powstające i egzystujące zarówno na ziemi, jak i w ziemi, a także w wodzie i w powietrzu, są dla naszego wspólnego stworzyciela wszystkie bez wyjątku - te największe i te najmniejsze - równie nieodzowne do powszechnej harmonijnej egzystencji wszystkiego, co istnieje.
A ponieważ właśnie ów całokształt wymienionych rodzajów istot stanowi tę formę procesu egzystencji wszystkiego, co istnieje,
jakiej wymaga nasz stworzyciel, dla niego więc esencja każdej dowolnej istoty jest jednakowo cenna i tak samo mu droga.
Dla naszego wspólnego stwórcy każda istota to tylko cząstka istnienia całej uduchowionej przez niego esencji.
A co takiego tutaj teraz widzimy?
Jedna forma istot, które on stworzyÅ‚ i w których obecnoÅ›ciach ulokowaÅ‚ caÅ‚Ä… swÄ… nadziejÄ™ na przyszÅ‚e dobro wszystkiego, co istnieje, zaczęła wykorzystywać swojÄ… przewagÄ™ i panować nad innymi formami, niszczÄ…c je na prawo i lewo - i to ponoć «w imiÄ™ jego.
Cała potworność polega na tym, że choć takie niesłychane antyboskie czyny popełnia się tutaj w każdym domu i na każdym placu, to żadnemu z tych nieszczęśników nie przyjdzie nawet do głowy, że istoty, których ja lub my pozbawiamy teraz życia, są temu, który je stworzył, tak samo drogie jak my, i że jeśli on stworzył te inne formy istot, to na pewno zrobił to w jakimś celu".
Powiedziawszy to wszystko mojemu przyjacielowi kapłanowi Abdilowi, dorzuciłem:
 Najbardziej bolesne jest to, że każdy czÅ‚owiek, który unicestwia egzystencjÄ™ innych istot na cześć wielbionych przez siebie idoli, robi to z gÅ‚Ä™bi serca, przekonany ponad wszelkÄ… wÄ…tpliwość, iż speÅ‚nia «dobry i «pożyteczny uczynek.
Jestem caÅ‚kiem pewny, że gdyby każdy z nich uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, iż niszczÄ…c egzystencjÄ™ jakiejÅ› innej istoty, dopuszcza siÄ™ w obliczu prawdziwego Boga, a także wszystkich autentycznych ÅšwiÄ™tych, wrÄ™cz przeciwnie, karygodnego czynu i na domiar budzi w Ich esencjach smutek oraz żal na myÅ›l o tym, że w Wielkim WszechÅ›wiecie można spotkać tego rodzaju «bogopodobne istoty-potwory, które potrafiÄ… przejawiać taki brak sumienia i litoÅ›ci w stosunku do innych stworzeÅ„ naszego wspólnego stwórcy - gdyby, powtarzam, ludzie uÅ›wiadomili to sobie, z pewnoÅ›ciÄ… wszyscy tak samo z gÅ‚Ä™bi serca zaprzestaliby od razu unicestwiania egzystencji istot o innych formach, by skÅ‚adać je w ofierze.
A wtedy być może także na Ziemi zaczęto by przestrzegać osiemnastego osobistego przykazania naszego wspólnego stworzyciela, które głosi:
«Kochaj wszystko, co oddycha.
SkÅ‚adać Bogu w ofierze egzystencjÄ™ innych jego stworzeÅ„ to tak, jakby w tej chwili ktoÅ› z ulicy wÅ‚amaÅ‚ siÄ™ do twojego domu i bez żadnego powodu zabraÅ‚ siÄ™ do niszczenia wszystkich znajdujÄ…cych siÄ™ tam «dóbr, których gromadzenie zajęło ci lata i kosztowaÅ‚o wiele trudu oraz cierpieÅ„.
Pomyśl, ale pomyśl, powtarzam, szczerze i wyobraz sobie to, co przed chwilą powiedziałem, a następnie odpowiedz: Czy sprawiłoby ci to przyjemność i czy podziękowałbyś temu chamskiemu zbójowi, który wtargnął do twego domu?
Oczywiście, że nie! Po tysiąckroć nie!
Przeciwnie, całym swoim jestestwem poczułbyś się oburzony, pragnąc ukarać tego opryszka, i każdym zdzbłem twojej psychiki myślałbyś, jakby się tu zemścić...
Pewnie odpowiesz mi na to: «To prawda, ale jestem tylko czÅ‚owiekiem.
Zgadza się, jesteś tylko człowiekiem. Całe szczęście, że Bóg jest Bogiem i nie jest mściwy ani zły jak człowiek.
On na pewno cię nie ukarze i nie będzie się na tobie mścił, tak jak ty byś to zrobił z tym wandalem, który zniszczył dobra gromadzone przez ciebie całymi latami.
Każdy wie: Bóg wszystko wybacza. To stało się już naw ; w świecie prawem.
Ale jego stworzenia, w tym wypadku ludzie, zamiast nadużywać tej jego wszechmiłosiernej i wszechprzenikającej dobroci, powinny czuć się w obowiązku nie tylko chronić, lecz także wspierać to wszystko, co on stworzył.
Za to tutaj, na Ziemi, przeciwnie, ludzie podzielili wszystkie istoty o innych formach na rzekomo «czyste i «nieczyste.
Powiedz mi, czym się kierowali, przeprowadzając taki podział?
Dlaczego na przykÅ‚ad baran jest «czysty, a lew «nieczy-sty? Czyż każde z nich nie jest istotÄ…?
To także wymyślili ludzie... Ale skąd taki wymysł i taki podział? Po prostu stąd, że baran to istota bardzo słaba i na dodatek głupia i mogą robić z nim, co im się tylko spodoba.
JeÅ›li zaÅ› chodzi o lwa, to ludzie nazywajÄ… go «nieczystym jedynie dlatego, że nie oÅ›mieliliby siÄ™ robić z nim tego, na co majÄ… ochotÄ™.
Lew jest od nich bardziej rozgarnięty i co najważniejsze, silniejszy.
Lew nie tylko nie daje siÄ™ zabić, ale nawet nie pozwala ludziom podejść do siebie. A gdyby jakiÅ› czÅ‚owiek odważyÅ‚ siÄ™ do niego zbliżyć, wtedy ów «pan Lew tak by go walnÄ…Å‚ w Å‚eb, że życie owego Å›miaÅ‚ka momentalnie odfrunęłoby tam, gdzie «ludzie z wyspy Albion jeszcze nigdy nie dotarli.
Powtarzam: lew jest «nieczysty wyÅ‚Ä…cznie dlatego, że ludzie siÄ™ go bojÄ…. Jest on sto razy od nich silniejszy i sto razy ich przewyższa; baran zaÅ› jest «czysty tylko dlatego, że jest od nich o wiele sÅ‚abszy i, jeszcze raz powtarzam, znacznie gÅ‚upszy.
Każda istota zajmuje określone miejsce wśród innych istot zgodne z jej naturą i poziomem rozumu, który osiągnęli jej przodkowie i który jest jej przekazywany dziedzicznie.
To, o czym właśnie mówiłem, można wyjaśnić, wskazując na różnicę, jaka istnieje między wyraznie skrystalizowanymi już obecnościami psychiki twojego psa i twojego kota.
Jeżeli choć trochę rozpieścisz swojego psa i tak go wytresujesz, że będzie robił to, co lubisz, on wówczas będzie się ciebie słuchał i wręcz stanie się służalczo łagodny.
Będzie za tobą biegał i wywijał najprzeróżniejsze fikołki, tylko po to, by ci się jeszcze bardziej przypodobać.
Możesz się z nim spoufalić, możesz go bić i obrażać, a on nigdy się na ciebie nie pogniewa i tylko coraz bardziej będzie się przed tobą kajać.
A teraz spróbuj zrobić to samo ze swoim kotem.
Jak sądzisz? Czy zareaguje na twoje zniewagi tak jak pies i dla twojej przyjemności będzie fikać takie same poniżające koziołki? Oczywiście, że nie!
Kot, nawet jeśli brakuje mu wystarczającej siły fizycznej, by natychmiast wziąć odwet za te afronty, nigdy nie zapomni, jak go potraktowałeś, i któregoś dnia w jakiś sposób się zemści.
Na przykład niejednokrotnie słyszy się o tym, że kot ugryzł w gardło śpiącego człowieka. Święcie w to wierzę, wiedząc, co mogło kota do tego doprowadzić.
Nie, kot się nie podda, on zna swą wartość i ma poczucie dumy. A dzieje się tak tylko dłatego, że jest kotem i że jego natura osiągnęła ten poziom rozumu, jaki zgodnie z zasługami jego przodków powinna osiągnąć.
W każdym razie żadna istota, w tym także człowiek, nie powinna obrazić się za to na kota.
Czy to jego wina, że jest kotem i że dziÄ™ki zasÅ‚ugom swych przodków jego obecność osiÄ…gnęła taki stopieÅ„ «samoÅ›wiadomoÅ›ci~
Nie wolno go za to ani nienawidzić, ani bić czy obrażać; przeciwnie, trzeba oddać to, co mu siÄ™ należy z tytuÅ‚u wyższej pozycji, jakÄ… zajmuje na drabinie ewolucji «samoÅ›wiadomoÅ›ci.
Nie na próżno, nawiÄ…zujÄ…c do wzajemnych stosunków miÄ™dzy istotami, wielki <>, sÅ‚ynny byÅ‚y prorok z planety «Dezagroanskrad, teraz asystent głównego Å›ledczego caÅ‚ego Megalokosmosu, powiedziaÅ‚ kiedyÅ› o niuansach moralnoÅ›ci obiektywnej:
«JeÅ›li jakaÅ› istota przewyższa ciÄ™ rozumem, to zawsze kÅ‚aniaj siÄ™ przed niÄ… i we wszystkim próbuj jÄ… naÅ›ladować; ale jeÅ›li pod tym wzglÄ™dem ci nie dorównuje, to musisz być dla niej sprawied1" wy, ponieważ wedÅ‚ug ÅšwiÄ™tego Miernika naszego wszechmocnego stwórcy do pomiaru stopnia rozumu ty sam zajmowaÅ‚eÅ› kiedyÅ› to samo miejsce co ona".
A więc, mój drogi chłopcze, ta ostatnia rozmowa z moim ziemskim przyjacielem wywarła na nim tak silne wrażenie, że przez dwa następne dni nic innego nie robił, tylko myślał.
Krótko mówiąc, rezultat był taki, że kapłan Abdil zaczął pojmować i odczuwać zwyczaj składania ofiar niemal tak, jak przystoi.
Kilka dni po naszej rozmowie obchodzono w całym Tiklamy-szu święto zwane  Zadik" - jedno z dwóch wielkich tamtejszych świąt religijnych - i w świątyni, w której mój przyjaciel Abdil był głównym kapłanem, zamiast wygłosić po uroczystym obrządku tradycyjne kazanie, zaczął nagle mówić o składaniu ofiar.
Tak się przypadkowo złożyło, że tamtego dnia poszedłem właśnie do tej dużej świątyni, a więc ja także znalazłem się w gronie słuchaczy.
Mimo że temat jego wystąpienia był jak na taką okazję i miejsce nietypowy, nikogo jednak ono nie zaszokowało, ponieważ kapłan Abdil mówił tym razem o wiele płynniej i piękniej niż zwykle.
Zaprawdę mówił tak dobitnie i szczerze, a także przytaczał tak wiele przekonujących i sugestywnych przykładów, że wiele z obecnych tam istot Kurkalaja zaczęło nawet zanosić się od płaczu.
To, co powiedział, zrobiło na wszystkich wiernych tak wielkie wrażenie, że chociaż jego przemowa, zamiast zwyczajowej godziny lub pół, trwała aż do następnego dnia, to nawet po jej zakończeniu nikt nie zbierał się do wyjścia i wszyscy przez długi czas stali jak zaczarowani.
Jeszcze tego samego dnia urywki jego wystąpienia zaczęły krążyć wśród tych, którym nie udało się go usłyszeć na żywo.
Warto zauważyć, że w tamtych czasach kapłani zwyczajowo żyli wyłącznie z datków wiernych. Także nasz kapłan Abdil otrzymywał od swego zgromadzenia wszelkiego rodzaju artykuły potrzebne mu do zwykłego bytowania, w tym pieczone i gotowane  trupy" istot o różnej formie zewnętrznej, na przykład  kur"  gęsi"  baranów" itp. Jednakże po tym dosadnym wystąpieniu nikt już nie składał tego rodzaju tradycyjnych darów, a zamiast tego przynoszono lub przesyłano mu jedynie owoce, kwiaty, jakieś rękodzieła i inne rzeczy tego rodzaju.
Już nazajutrz po swej przemowie mój ziemski przyjaciel stał się dla wszystkich mieszkańców miasta Kurkalaj kapłanem  w modzie" i nie dość, że świątynia, w której sprawował swoje posługi, była zawsze przepełniona istotami z tego miasta, to jeszcze błagano go, by zgodził się wygłaszać kazania w innych świątyniach.
Wielokrotnie występował z mową przeciwko składaniu ofiar i za każdym razem po takim wystąpieniu liczba jego wielbicieli rosła, aż wkrótce stał się popularny nie tylko wśród istot z miasta Kurkalaj, lecz również w całym Tiklamyszu.
Nie wiem, czym by się to skończyło, gdyby duchowieństwo -czyli wszystkie istoty ludzkie wykonujące ten sam zawód co mój przyjaciel - nie zaniepokoiło się i wzburzone jego popularnością nie zaczęło występować przeciwko temu wszystkiemu, co głosił w swych kazaniach.
Jego koledzy najwyrazniej się przestraszyli, że wraz z zanikiem zwyczaju składania ofiir stracą swoje niezłe dochody, a ich autorytet najpierw zmaleje i potem ostatecznie upadnie.
Liczba wrogów Abdila rosła z dnia na dzień i rozpowszechniano na jego temat wciąż nowe insynuacje i oszczerstwa, chcąc w ten sposób narazić na szwank lub wręcz zniszczyć jego popula ność i prestiż.
Jego koledzy zaczęli w swych świątyniach wygłaszać kazania, w których dowodzili całkowitego przeciwieństwa tego, co głosił kapłan Abdil.
Ostatecznie kapłaństwo wzięło się za przekupywanie różnych istot z właściwościami  hasnamuskimi" skłaniając je do tego, by wymyślały i przeprowadzały najróżniejsze nikczemne akcje wymierzone przeciw biednemu Abdilowi. I faktem jest, że te ziemskie miernoty nacechowane wspomnianymi właściwościami kilka razy próbowały nawet pozbawić go życia, posypując trucizną różne jadalne prezenty, które przyniesiono mu w darze.
Mimo to liczba jego szczerych wielbicieli z każdym dniem rosła.
W końcu cały syndykat kapłański tego nie wytrzymał i pewnego, smutnego dla mojego przyjaciela dnia wytoczył mu czterodniowy ogólnokapłański proces.
Powołany trybunał nie dość, że postanowił na zawsze usunąć mojego ziemskiego przyjaciela ze stanu duchownego, to jeszcze w trakcie tego samego zebrania jego koledzy zajęli się urządzeniem na niego dalszej nagonki.
Oczywiście wszystko to zaczęło powoli wywierać silny wpływ na psychikę zwykłych istot, skutkiem czego nawet członkowie otoczenia kapłana Abdila, którzy przedtem darzyli go szacunkiem, stopniowo zaczęli go unikać i wygadywać różne nieprzyzwoite
rzeczy na jego temat. Wkrótce pod wpływem nieustających oszczerstw także te istoty, które jeszcze dzień wcześniej przysyłały mu kwiaty oraz różne inne dary i niemal go ubóstwiały, stały się tak zagorzałymi jego wrogami, że można było sądzić, iż nie tylko osobiście je obraził, lecz również zarżnął i wytrzebił wszystkich ich bliskich i przyjaciół.
Taka jest już psychika istot tej oryginalnej planety.
Jednym słowem, szczere pragnienie mojego serdecznego przyjaciela, by wyświadczyć swemu otoczeniu dobro, kosztowało go bardzo wiele cierpień. Nie byłoby to zresztą nic takiego, gdyby nie to, że koledzy mojego przyjaciela oraz inne otaczające go ziemskie  bogopodobne" istoty dopuściły się najbardziej plugawego czynu, który położył temu wszystkiemu kres, to znaczy zabili go.
A oto, jak do tego doszło:
Mój przyjaciel, ponieważ pochodził z bardzo daleka, nie miał w mieście Kurkalaj żadnych krewnych.
Jeśli zaś chodzi o setki służących oraz innych zwykłych ziemskich miernot, które dawniej otaczały go ze względu na zajmowaną przez niego pozycję, to do tego czasu wszyscy już stopniowo poodchodzili, oczywiście dlatego, że mój przyjaciel przestał się teraz liczyć.
Na koniec została z nim tylko jedna bardzo stara istota, która towarzyszyła mu od długiego czasu.
Prawdę mówiąc, ów starzec został przy nim wyłącznie z powodu swej zgrzybiałości - która była wynikiem, tak jak u większości tamtejszych istot, nienormalnej egzystencji istnieniowej - to znaczy z powodu całkowitej niezdatności do wszystkiego, czego wymagają tamtejsze warunki egzystencji istnieniowej.
On po prostu nie miał gdzie się podziać i dlatego nie opuścił mojego przyjaciela, lecz został z nim nawet wtedy, gdy ten stracił już prestiż i stał się przedmiotem prześladowań.
Otóż któregoś smutnego poranka starzec wszedł do pokoju mojego przyjaciela i zobaczył, że ów został zamordowany, a jego ciało planetarne porąbano na kawałki.
Ponieważ wiedział, że się z nim przyjazniłem, od razu przybiegł i doniósł mi o tym.
Powiedziałem ci już, że pokochałem kapłana Abdila jak jednego z bliskich. A zatem gdy się dowiedziałem o tym okropnym zdarzeniu, w całej mojej obecności doszło niemalże do  skiniku-narcyno" to znaczy o mało co nie zerwały się łącza między moimi poszczególnymi centrami istnieniowymi.
Kiedy więc tego samego dnia pojawiło się niebezpieczeństwo, że jakieś wyrodne istoty będą chciały jeszcze znęcać się nad kawałkami ciała planetarnego mojego przyjaciela, postanowiłem udaremnić przynajmniej ten ich podły zamiar.
Toteż za bardzo dużą sumę pieniędzy wynająłem od razu kilka odpowiednich istot i w tajemnicy usunąłem jego ciało planetarne, umieszczając je prowizorycznie na moim selczanie, czyli tratwie, która znajdowała się niedaleko na rzece Oksoseria, gdzie zacumowałem ją z myślą o tym, żeby móc dopłynąć na niej z powrotem do naszego statku  Okazja" na Morzu Kolchidius.
Smutny koniec egzystencji mojego przyjaciela nie przeszkodził jednak w tym, by jego kazania i nawoływania zaczęły wywierać wpływ na coraz większą liczbę istot.
Faktycznie, liczba zabójstw popełnianych  na ofiarę" zaczęła bardzo wyraznie spadać i można było przyjąć, że z czasem, nawet jeśli ów zwyczaj całkiem nie zaniknie, to przynajmniej znacznie osłabnie.
A to, na razie, było dla mnie wystarczające.
Tak więc nie mając już tam nic innego do zrobienia, postanowiłem natychmiast powrócić na Morze Kolchidius i dopiero tam zastanowić się, co począć dalej z ciałem planetarnym mojego przyjaciela.
Po dopłynięciu do naszego statku  Okazja" znalazłem na nim eterogram z Marsa, w którym informowano mnie, że przybyła tam nowa grupa istot z planety Karataz i w związku z tym proszono, bym powrócił jak najszybciej.
Ów eterogram nasunął mi bardzo oryginalny pomysł, a mianowicie przyszło mi do głowy, żeby nie zostawiać planetarnego
ciała mojego przyjaciela na Ziemi, tylko zabrać je ze sobą, a następnie złożyć na łonie koncentracji kosmicznej noszącej nazwę  planeta Mars".
Powziąłem taki zamysł, ponieważ obawiałem się, że nienawidzący mego przyjaciela wrogowie mogliby wszcząć poszukiwania jego ciała planetarnego i gdyby przypadkowo udało im się dowiedzieć, w którym miejscu zostało one oddane obecności ich planety lub, jak mówią twoi ulubieńcy,  pochowane" bez wątpienia odszukaliby je i zaczęli z nim wyprawiać jakieś niepożądane rzeczy.
A zatem już wkrótce wzniosłem się na statku  Okazja" z Morza Kolchidius na planetę Mars, gdzie nasi wraz z kilkoma życzliwymi Marsjanami, dowiedziawszy się o tym, co wydarzyło się na planecie Ziemia, z wielkim przejęciem okazali należyty szacunek owemu ciału planetarnemu, które przywiozłem ze sobą.
Pochowano je z całym marsjańskim ceremoniałem, a następnie wzniesiono w tym miejscu stosowną budowlę.
Była to pierwsza i z pewnością ostatnia, jak mówią twoi ulubieńcy,  mogiła" istoty z planety Ziemia na tej tak bliskiej, a zarazem tak odległej i zupełnie niedostępnej dla ziemskich istot planecie Mars.
Pózniej dowiedziałem się, że historia ta doszła do wiadomości Wszechostoi Jednej Strony Świata Wielkiego Archanioła Setreno-cynarcu, będącego właśnie Ostoją tej części Wszechświata, w której znajduje się układ Ors, i że wyraził on aprobatę, wydając komu trzeba polecenie w sprawie duszy mojego ziemskiego przyjaciela.
Na planecie Mars faktycznie czekało na mnie kilka istot z naszego plemienia, które przybyły tam niedawno z planety Karataz. Wśród nich, nawiasem mówiąc, znajdowała się również twoja babcia, która zgodnie ze wskazaniami głównego cyrliknera planety Karataz została mi przeznaczona jako pasywna połowa gwoli kontynuacji mojego gatunku.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
rozdział 15 Pierwsze zstąpienie Belzebuba na planetę Ziemia
rozdział 20 Trzeci przylot Belzebuba na planetę Ziemia
rozdział 24 Belzebub przylatuje na planetę Ziemia po raz piąty
rozdział 23 Czwarty osobisty pobyt Belzebuba na planecie Ziemia
rozdział 43 Pogląd Belzebuba na proces wzajemnego unicestwiania się ludzi
rozdział 25 Prześwięty Asziata Szyjemasz, z Góry posłany na Ziemię
Wings of the wicked rozdział 19
Rozdział 19
Rozdział 19
Teatr Oświecenia i jego rola Omów na znanych Ci przykładach
20 rozdział 19 o4hmogawvoqxcbc6sjf23w3ddw3nn6rb7znrbly
Rozdział 19 Umieranie, śmierć i utrata bliskiej osoby
P C and Krisin Cast Dom Nocy Ujawniona(Revealed) rozdział 19
Zstąpie na Kościół mój
05 Rozdzial 19 21

więcej podobnych podstron