143 14 (11)




B/143: J.McMoneagle - Wędrująy Umysł








Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZIAŁ 13: NAMIERZANIE
Na początku metoda namierzania była prosta. Osoba zewnętrzna, jeden z uczestników eksperymentu, była namierzana w konkretnym czasie i miejscu. Początkowo nie było żadnych zasad co do możliwej czy koniecznej ilości osób w zespole zewnętrznym, który znajdował się na miejscu docelowym. Trzeba było jednak spełnić inne warunki. Oto niektóre z nich:
1. Postrzegającemu nie wolno było kontaktować się z zespołem zewnętrznym przed jego powrotem z miejsca docelowego.
2. Zespół zewnętrzny musiał znajdować się w miejscu docelowym w określonym czasie. Na przykład, jeżeli zdalnie postrzegający patrzył w okienko czasu miedzy 9:30 a 10:00 rano, to zespół zewnętrzny w ciągu tych trzydziestu minut musiał przebywać w wybranym miejscu.
3. Zespół zewnętrzny, dla porównania musiał podzielić się swymi wrażeniami z pobytu na miejscu docelowym. Zazwyczaj czyniono to po zakończeniu zdalnego postrzegania i ocenieniu wyników.
4. Proszono osoby z zespołu zewnętrznego, aby nie omawiały ze zdalnie postrzegającym celu, dopóki on sam nie znajdzie się fizycznie na tym miejscu i osobiście go nie zobaczy.
5. Zespołowi zewnętrznemu nie wolno było omawiać miejsc docelowych z nikim innym, tylko z postrzegającym lub przeprowadzającym wywiad w czasie opisywania celu.
Jak widać, zasady były ograniczone do najbardziej podstawowych i tak prawdopodobnie powinno być w tamtym okresie. Scenariusz dla zespołu zewnętrznego przeważnie wyglądał następująco:
Osoba zewnętrzna, lub cały zespół, opuszczała miejsce, gdzie miało przebiegać zdalne postrzeganie, na trzydzieści do czterdziestu pięciu minut przed ustalonym początkiem sesji zdalnego postrzegania. Następnie zespół zewnętrzny udawał się do osoby posiadającej pakiety celów. Osoba ta nie pracowała nad danym przedsięwzięciem, a jej zadanie ograniczało się jedynie do zabezpieczenia kopert z wcześniej wybranymi celami. Zespół zewnętrzny podawał losowo wybraną liczbę, składającą się zazwyczaj z trzech, pięciu lub siedmiu cyfr, aby otrzymać z sejfu konkretną kopertę. Po jej otrzymaniu zespół zewnętrzny przechodził do samochodu i jeździł po terenie, na którym znajdowało się miejsce docelowe. Wówczas był to obszar nad Zatoką San Francisco. Teren był duży, zważywszy mnogość obiektów znajdujących się między San Francisco Airport a Mountain View. Na dwadzieścia minut przed wyznaczoną godziną, zespół zewnętrzny otwierał kopertę i zapoznawał się z nazwą miejsca docelowego oraz drogą doń prowadzącą. W kopercie znajdowały się także sugestie, jak zespół ma zachować się w danym miejscu, na przykład: celem była kręgielnia
zagrajcie partyjkę; celem cmentarz
dotknijcie nagrobków; miejscem było wysypisko odpadków toksycznych
obejdź je dookoła, itd. Spędziwszy wyznaczony czas w miejscu docelowym, zespół wracał po zdalnie postrzegającego i przeprowadzającego wywiad. Oba zespoły, zewnętrzny i postrzegający, wracały na miejsce docelowe dokładnie tą samą trasą, którą uprzednio pokonał zespół zewnętrzny. Po przybyciu, zespół zewnętrzny opisywał to, co wykonano w miejscu docelowym.
Procedura wydaje się bardziej skomplikowana, niż jest w rzeczywistości. Wiele osób pyta, dlaczego nie zrobić zdjęcia i wrócić, by pokazać je zdalnie postrzegającemu? Cóż, na początku mogło to wydawać się rozsądne, ale jako że nikt tak naprawdę nie mógł być pewien, skąd informacja pochodzi, nie skorzystano z tej metody.
Pierwszy wniosek, jaki się nasuwa, stanowi to, że informacja przekazywana zdalnie postrzegającemu pochodzi prosto od celu, jednak nie było sposobu, aby to sprawdzić. Czy płynęła ona z umysłów zespołu zewnętrznego? Może bezpośrednio z samego celu? A może pochodziła z umysłu osoby zdalnie postrzegającej, gdy później udawała się ona na miejsce docelowe? Pierwsze próby sugerowały wszystkie trzy możliwości, a nawet jeszcze inne. Zdalnie postrzegający przekazywał te same dane, które podawał zespół zewnętrzny
dotyczące ich odczuć, spostrzeżeń i czynów na miejscu docelowym. Postrzegający podawał także fakty dotyczące celu, które nie były oczywiste dla zespołu zewnętrznego podczas pierwszego czy drugiego w nim pobytu, ale odkryte później, podczas oceny. Dodatkowo pojawiała się cała masa abstrakcyjnych danych, dla potwierdzenia których trzeba było poważnie przestudiować miejsce docelowe.
Po przeprowadzeniu kilkuset sesji z udziałem zespołu zewnętrznego, pojawiło się pytanie, w jaki sposób odległość może wpłynąć na wynik postrzegania. Wysłano więc zespół zewnętrzny poza granice stanu. Uczestniczyłem w wielu doświadczeniach, w których miejsca docelowe znajdowały się w innych stanach lub za granicą USA. Maryland
Virginia, środkowa Virginia
Waszyngton, Virginia
Włochy, Virginia
Niemcy, Virginia
Kalifornia, Kalifornia
Virginia, Virginia
Panama, oraz wiele innych kombinacji. Oczywiście, przy próbach z postrzeganiem dalekodystansowym, sprzężenie zwrotne odbywało się za pomocą zdjęć miejsc docelowych, z którymi powracał zespół zewnętrzny. Nie jestem pewien, czy to ze względu na duży koszt wysłania zespołu zewnętrznego do tych wakacyjnych kurortów, czy narzekania osób postrzegających, które nie mogły pojechać na miejsce docelowe dla naocznego sprawdzenia, zdecydowałem się na zmianę metody namierzania. Decyzja ta wynikała też z chęci zmiany metody, aby określić, co faktycznie jest nośnikiem. W każdym razie, należało znaleźć tańszą i bardziej praktyczną metodę namierzania.
Zdalne postrzeganie poprzez współrzędne wydawało się spełniać nasze oczekiwania. Pionierem tej techniki w SRI-International był wyjątkowy zdalnie postrzegający, obdarzony zdolnościami parapsychicznymi
Ingo Swann (autor Natural ESP, Bantam Book, lipiec 1987; Ponad umysł i zmysły).
W tamtym czasie założyłem sobie, że każde miejsce docelowe powinno być określane w ten sam sposób. Skoro współrzędne geograficzne używane były na całym świecie dla określania położenia, myślałem, że będą one właściwe dla celów zdalnego postrzegania. W przypadku namierzania celu zawsze używano współrzędnych w stopniach, minutach i sekundach. Właściwie lepiej było, gdy zdalnie postrzegający nie rozumiał działania współrzędnych, gdyż oszczędzało to niepotrzebnie tracony czas na odgadnięcie, gdzie w przybliżeniu na Ziemi znajduje się ten punkt.
Na początku krytycy bardzo żywiołowo zareagowali na korzystanie ze współrzędnych. Uważali oni, że ktoś obdarzony wyjątkową pamięcią jest w stanie rozpoznać konkretne miejsca, pamiętając ich współrzędne, szczególnie jeśli wcześniej pracował z mapą i znał działanie systemu współrzędnych. Osobiście zawsze uważałem to podejście za szalone.
Weź sobie atlas świata i otwórz na przypadkowej stronie. Może będzie to mapa wschodniego Pakistanu. Popatrz na któreś z miast, a zobaczysz, że są one przedstawione za pomocą małych czarnych kropek lub kwadratów. Jeżeli znajdziesz jakiś charakterystyczny element przyległy do miasta, zmierz współrzędne co do sekundy, a potem spytaj kogokolwiek, co one oznaczają. Mogą oznaczać hydroelektrownię, ale tylko jedna osoba na siedem milionów może ci o tym powiedzieć. I prawdopodobnie będzie to jedna z tych osób, które przed piętnastu laty pracowały przy jej budowie.
Występuje poza tym problem mnogości celów położonych bardzo blisko siebie, w odległości kilkuset metrów. Nawet posiadając możliwość określenia współrzędnych co do tysiącznej części sekundy, będą one określać położenie kilku obiektów leżących w bezpośredniej bliskości. A jednak zdalnie postrzegający potrafią rozróżnić te poszczególne cele. Zupełnie jakby naprowadzał ich na cel instynkt... A może to tylko intencja!
W każdym razie, jeżeli ktoś chciałby korzystać ze współrzędnych geograficznych do namierzania celu, podaję sposób właściwych działań:
Niech ktoś, kto nie będzie uczestniczył w eksperymencie, wybierze jakieś miejsce na świecie. Niech napisze nazwę miejsca docelowego na karcie, a tę schowa do koperty z podwójnego papieru. Na kopercie należy napisać współrzędne, dokładnie, co do sekundy. Niech osoba przeprowadzająca wywiad na początku sesji przeczyta te współrzędne zdalnie postrzegającemu. Po jej zakończeniu, otworzy kopertę i pokaże osobie postrzegającej, co było celem.
Niektóre mankamenty używania współrzędnych to: łatwość popełnienia błędu przy spisywaniu ich z mapy, wykorzystywanie zazwyczaj większych lub ważniejszych miejsc oraz trudność w opisaniu abstrakcyjnych celów. Specyficzne wydarzenia i szczegóły gubią się.
Inną metodą namierzania celów jest korzystanie z fotografii. Potrzeba tylko odpowiedniego źródła. Dobrą metodą jest wycinanie zdjęć z National Geographic, Travel i innych czasopism. Wycinasz zdjęcie, które uznajesz za dobry cel.
Istnieją jednakże pewne zasady. Niech miejsca docelowe wybierze ktoś, kto nie uczestniczy w eksperymencie. I znowu, pakiety z celami powinny być ponumerowane i wybierane przypadkowo. Zdjęcia powinny być zawsze przyklejone na białym arkuszu kredowym. Zapobiega to zjawisku, kiedy zdjęcia lub tekst po przeciwnej stronie fotografii same stają się celem. Jeżeli przeprowadzający wywiad albo zdalnie postrzegający, nie zobaczą drugiej strony, mogą nie odnosić się do informacji tam zawartej. Jeszcze w tym rozdziale wyjaśnię, dlaczego możliwe jest zdalne postrzeżenie informacji z zaklejonej strony wycinka.
Dzięki wykorzystaniu zdjęć z czasopism możemy prawie natychmiast sprawdzić, jak nam poszło. Łatwą rzeczą jest przejrzenie czasopisma w poszukiwaniu materiału do namierzenia. A może nie?
Jednym z mankamentów wykorzystywania zdjęć-celów jest możliwość niewłaściwego wyboru celu, prawdopodobieństwo szybkiego znudzenia tą metodą zdalnie postrzegającego i w końcu, trudność w ocenie rezultatów.
Namierzanie celów poprzez zdjęcia nie znaczy, że celem musi być jakieś miejsce. Wyjątkowym celem może być zdjęcie przedmiotu lub człowieka. Nie rozczarowujmy się procentem niepowodzeń przy stosowaniu metody zdjęciowej
to normalne. Możliwe, że zdjęcie nie przekazuje w takim samym stopniu działania lub energii, której dostarcza świat rzeczywisty.
Inną metodą jest namierzanie celów abstrakcyjnych. Może to być kombinacja wyżej wspomnianych celów.
Imię i zdjęcie jakiejś osoby w kopercie razem ze współrzędnymi napisanymi na wierzchu. W takim przypadku współrzędne mogą oznaczać miejsce jakiegoś wydarzenia. Celem może być także pytanie na arkuszu papieru: Jak była zbudowana Wielka Piramida? Albo: Co się stało z wujkiem Ralphem, który zniknął 5 czerwca 1958 roku?
Zaklejona koperta z podwójnego papieru jest do tej pory jedną z najcenniejszych technik namierzania. Cel ukryty w nieprzezroczystej kopercie i upewnienie się, że ani zdalnie postrzegający, ani przeprowadzający wywiad nie mają żadnego kontaktu z celem przed wyznaczoną porą postrzegania to metoda, która wywarła pozytywny wpływ na funkcjonowanie pozazmysłowe.
Mimo tego, są krytycy, którzy będą utrzymywać, iż informacja dotycząca celu zawarta w nieprzezroczystej kopercie w jakiś sposób, inny niż parapsychiczny, została przekazana postrzegającemu. Czy można jeszcze bardziej przekonać tych krytyków, że metody namierzania są prawdziwe, a postrzeganie pozazmysłowe istnieje? Odpowiedź brzmi: tak! Aktualna i zalecana metoda namierzania polega na umieszczeniu zdalnie postrzegającego jak najdalej od namierzanego materiału. Większość moich prób namierzania wykonywana jest w sposób następujący:
Osoba mi nieznana wybiera grupę celów, umieszcza je w nieprzezroczystych kopertach, które tasuje i numeruje, tworząc w ten sposób pulę miejsc docelowych. Nie wiem, gdzie pula jest przechowywana, ani kto ma dostęp do kopert. Następnie ustala się termin namierzania tych kopert
konkretne godziny i konkretny dzień tygodnia, powiedzmy: w środę, od 11:00 do 12:00.
W środę, o godzinie 11, siadam przy biurku gdzieś w środkowej części Virginii z piórem i papierem pod ręką, aby stworzyć mój własny obraz celu zawartego w zalepionej kopercie. Zalepiona koperta znajduje się na biurku w Menlo Park w Kalifornii. Następnie przesyłam faxem moje rysunki do biura w Kalifornii, a tam otwierają kopertę i faxują do mnie zdjęcie celu.
Poniżej zaprezentowany jest przykład takiej techniki namierzania. Zdjęcie zostało zaklejone w kopercie przez osobę, której nigdy nie spotkałem, w stanie Maryland. Następnie kopertę położono w znajomym mi biurze w Waszyngtonie. Wtedy ja narysowałem to, co moim zdaniem znajdowało się na zdjęciu, a rysunki przesłałem faxem do biura w Waszyngtonie. Kopertę ze zdjęciem przesłano później pocztą. Myślę, że zdjęcie (Rys. 23.) i szkice (Rys. 24.) w kwestii efektywności zdalnego postrzegania mówią same za siebie.

Rys. 23. Zdjęcie celu w biurze w Waszyngtonie.

Rys. 24. Rysunek autora wykonany w biurze w środkowej Virginii.
Bez względu na stosowaną metodę, występują jeszcze inne czynniki, wpływające na namierzanie. Jest to czas, intencja oraz zdalnie postrzegający. Dwa pierwsze mają raczej równe znaczenie dla stopnia interferencji lub wsparcia, które mogą tworzyć. Trzeci element może być bardzo pomocny lub z drugiej strony, bardzo destrukcyjny.
Czas. Pozostawieni samym sobie
my, zdalnie postrzegający
możemy całkowicie zaprzepaścić cel, jeśli nie został on określony w czasie. Na początku roku 1984 pracowałem nad serią sześciu celów w laboratorium SRI-International, z których dwa uznano za kompletne fiasko. Obfitowały we wspaniałe szczegóły, które jednak nie miały nic wspólnego z konkretnymi miejscami docelowymi. Jednym był skład drewna przy małym sklepie artykułów metalowych, a drugim stara stacja kolejowa z peronem. Pierwszy cel opisałem jako wielopiętrowy, nowoczesny budynek z balkonami i wiszącymi ogrodami, drugi jako parking. Bez względu na to, do czego dotarłem, z całą pewnością nie miało to związku ze stanem faktycznym celu. Dlatego też uznane zostały za całkowite fiasko. Trochę mnie to zaniepokoiło, gdyż czułem, iż odbierana przeze mnie informacja jest właściwa. Odczuwałem je wyraźnie, jako napierające na mnie obrazy celu.
Prawie rok później, kiedy poleciałem na Zachodnie Wybrzeże, by wziąć udział w serii nowych eksperymentów i jechałem z lotniska do hotelu, zdziwiłem się, widząc, że pierwszy z fatalnych celów został zrównany z ziemią, a na jego miejscu wybudowano nowy dom z betonu i szkła. Budynek posiadał balkony, a z nich zwisało sporo pnących zielonych roślin. Zauważyłem to tylko dlatego, że wyglądał dokładnie tak, jak odbierałem umysłem poprzedniego roku. Po zameldowaniu się w hotelu, pojechałem wynajętym samochodem na drugie miejsce docelowe i moja radość stała się jeszcze większa, gdy przede mną pojawił się nowiutki parking.
Jak do tego doszło? Kiedy wyciągnąłem z archiwum laboratoryjnego tamte materiały, natychmiast zauważyłem, że nie ma na nich ani daty, ani godziny. Wszyscy przyjęliśmy, że namierzanie odbywa się w czasie rzeczywistym, wtedy kiedy odbywa się sesja zdalnego postrzegania. Niestety, takie założenie w najmniejszym stopniu nie pomagało mi w zdalnym postrzeganiu. Patrząc na to z perspektywy, wydaje się, że przeszedłem w inny czas. Dlaczego? Może dlatego, że cel wydał mi się ciekawszy w późniejszym czasie albo, na co stawiam, potrzebna mi była nauczka, aby zrozumieć znaczenie czasu w zdalnym postrzeganiu, w co nie do końca do tej pory wierzyłem.
Z punktu widzenia naukowca był to solidny kopniak. Niemożliwym jest wrócić i ponownie osądzić doświadczenie bez narażania się na złośliwości krytyków. A jednak, przynajmniej dla mnie samego, pokazuje to, że nowoczesne naukowe metody nie potrafią dokładnie zbadać prawdziwych funkcji parapsychicznych.
Tak więc, czas jest bezwzględnie ważny dla uzyskania właściwej struktury namierzania, bez względu na wybraną i używaną metodę.
Intencja. Chyba każdy już przeczytał przynajmniej jeden artykuł o wpływie intencji na badania naukowe. W doświadczeniach ze zdalnym postrzeganiem, intencja uznawana jest za spoiwo samego RV. Osobiście myślę, że jest to coś więcej. Jak wiemy, rzeczywistość istnieje, ponieważ taka jest nasza intencja. Przypuszczam, że gdybyśmy nie mieli takiej intencji, to rzeczywistości by nie było.
W doświadczeniu zdalnego postrzegania wszyscy uczestnicy
zdalnie postrzegający, przeprowadzający wywiad, osoba wybierająca cel, osoba analizująca i oceniająca
zgadzają się co do intencji. Eksperyment ma zakończyć się powodzeniem.
Jest to jeszcze jeden powód, dla którego solidna naukowa procedura jest niezmiernie ważna przy badaniu zdalnego postrzegania. Siła i wyrazistość procedury, nadzieje, jakie jej towarzyszą, stwarzają solidną podstawę dla intencji wszystkich zainteresowanych. Wszyscy tym samym torem podążają w tym samym kierunku. Kiedy intencje uczestników różnią się, stopień niepowodzenia rośnie albo też eksperyment nie zakończy się spodziewanym rezultatem. Będzie gorszy jakościowo.
Ta prawda poparta jest setkami przykładów z piętnastoletniego okresu badania zdalnego postrzegania. Współrzędne były błędnie odczytane, ale opisano właściwy cel; nazwa miejsca jest nieortograficznie zapisana, ale informacja jest właściwa; w ostatniej minucie nie zadziałał system i koperta nie znajduje się tam, gdzie powinna, mimo to opis celu jest dokładny. Przykłady tego rodzaju można mnożyć. Intencja jest jakby magiczną nicią łączącą wszystkie elementy, dzięki temu zdalne postrzeganie występuje.
Skoro więc myślisz o spróbowaniu swych sił w zdalnym postrzeganiu, zwracaj baczną uwagę na intencje własne i innych. Wybieraj tylko te osoby, o których wiesz, że będą służyć ci pomocą, które będą miały takie same jak ty intencje co do namierzania i sukcesu. Niech twoją intencją będzie powodzenie, a na pewno je odniesiesz.
Nie oznacza to eliminowania obecności krytyków lub sceptyków podczas doświadczeń. Niektóre z mych dokonań zaistniały w obecności zatwardziałych sceptyków. Oni prawdopodobnie nie wiedzą, iż właściwie wspomagają kierunek czy naprowadzenie zdalnego postrzegania.
Pamiętam, że kiedyś spotkałem młodego człowieka, który ...nie wierzył w nic z tego hokus-pokus". Założyłem się z nim, że już w pierwszej próbie powiedzie mu się lepiej niż w prostym teście na chybił trafił"
w rzucaniu monetą czterdzieści razy i stawianiu na orła lub reszkę. Według wyboru na chybił trafił" dwadzieścia rzutów powinno wypaść na reszkę, dwadzieścia na orzełka. Założyłem się więc o to, że więcej razy rzuci uzyskując trafny wybór niż zły. Przyjął zakład i zaczął rzucać. Miał rację, wyszło tylko dziesięć razy na czterdzieści. Uśmiechnął się zadowolony z siebie, oddając mi monetę. Uśmiech zniknął, kiedy oświadczyłem, że mógł wybranej strony nie nazywać, i że przegrał większą ilość razy niż gdyby wybierał na chybił trafił". Dokonał tego, czego większość z nas dokonuje w życiu. Nazywa się to przegraną paranormalną. Przegrywa się bardziej niż przy przypadkowym wyborze. Jeżeli gracie na giełdzie, z pewnością zwrócicie na to uwagę. Możliwa jest wygrana (rosnąca szansa), równie dobrze, jak przegrana (rosnąca szansa).
To kieruje mnie ku osobie zdalnie postrzegającego. Nie jest możliwym zajrzeć do umysłu osoby zdalnie postrzegającej i przeczytać lub ujrzeć, co się tam dzieje. Jednak, proszę wierzyć mi na słowo, zazwyczaj wiele się tam dzieje. Jednym z pierwszych filtrów w umyśle postrzegającego jest jego nastawienie do techniki namierzania celu. Bez względu na to, jak przystępna jest procedura albo skoncentrowana intencja, jeżeli postrzegający nie jest przekonany, to możliwe, że nic się nie wydarzy.
W jednym z poprzednich rozdziałów mówiłem o przedostawaniu się z jednej strony kanionu na drugą, przedostawaniu się z Wierzę do Wiem. Zachodzi to dzięki licznym doświadczeniom prowadzonym przez bardzo długi czas. Koniecznym do odbycia takiej podróży jest otwarcie umysłu. Jeżeli zamknie się umysł przed tym wyzwaniem, to z całą pewnością wszystko skończy się niepowodzeniem.
Tak więc, jeżeli zdalnie postrzegający stoi przed nowym wyzwaniem, na przykład, po raz pierwszy namierza fotografię umieszczoną w kopercie, zanim osiągnie on sukces najpierw muszą otworzyć się przekonania zdalnie postrzegającego. Bo jeśli uwierzy, że to niemożliwe, to będzie już tak zawsze.
Przez długi czas byłem przekonany, że namierzanie teraźniejszości i przeszłości występuje w przeciwieństwie do namierzania przyszłości. Wierzyłem w to, gdyż bardzo poważnie traktowałem ofiarowaną nam przez Boga wolną wolę. Jeżeli mogłem zobaczyć przyszłość i to z powodzeniem, to idea wolnej woli nie mogła być prawdziwą. Nie mogłem sobie poradzić z ugruntowanymi przekonaniami, nie potrafiłem zmienić idei, przez co stwarzałem korzystne warunki niepowodzeniu eksperymentu, gdy tylko cel krył się w przyszłości. To zawsze i bez wyjątku prowadziło do niepowodzenia.
Podobnie dzieje się, gdy osoba zdalnie postrzegająca zakłada, że nie potrafi namierzyć człowieka bez jego przyzwolenia lub w zakazanym terenie, czy też w odległości większej niż rok świetlny, poprzez ołów, na głębokości dwóch mil pod wodą, czy po ciemnej stronie Księżyca. Wierzę, że jeżeli ktoś stwierdzi, że nie potrafi tego dokonać, to tego nie dokona. Najbardziej ograniczającym elementem w studiowaniu zdalnego postrzegania jest sama osoba zdalnie postrzegająca.
Zerwijcie więzy rzeczywistości. Sięgnijcie poza powszechnie obowiązujące przekonania. Uwierzcie, że wszystko jest możliwe, a tak się stanie. To klucz nie tylko do zdalnego postrzegania czy innych umiejętności paranormalnych, to klucz do jutra.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
143 07 (11)
143 15 (11)
143 ind (11)
143 04 (11)
14 11 Styczeń 1995 Zachodowi ku przestrodze
4 Zginanie scinanie zadania 14 11 26
WSM 14 11 pl(1)
Geo fiz wykład 14 11 2012
143 14 (10)

więcej podobnych podstron