17 17 PA拍匘ZIERNIK CZAS NA MY艢LENIE (MY艢L O MNIE) cz 1


Pi膮tek, 17 pazdziernik, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
No wi臋c& w porz膮dku.
To naprawd臋 nic wielkiego.
Przecie偶 i tak nie chcia艂am tyle spa膰. To wielka strata czasu, je艣li mnie zapytacie. Wiem,
偶e to niby zdrowe i w og贸le  偶e ci wszyscy durni  naukowcy twierdz膮, 偶e to konieczne i tak
dalej  ale jak wiarygodni s膮 ci ludzie, co? Szczerze, mog臋 przecie偶 potarga膰 sobie w艂osy,
za艂o偶y膰 par臋 okular贸w, po艂膮czy膰 razem kilka chemikali贸w i r贸wnie偶 nazwa膰 si臋 naukowym
geniuszem, ale to z pewno艣ci膮 mnie nim nie czyni. Kto dok艂adnie rozdaje certyfikaty? Ja
zdecydowanie tego nie wiem.
Nigdy nie pomy艣leli艣cie o tym w ten spos贸b, prawda?
Dok艂adnie.
P贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
Szczerze m贸wi膮c, mog臋 wymy艣li膰 milion rzeczy gorszych od jednej bezsennej nocy.
Serio. Milion. Mo偶e jeszcze wi臋cej.
Co ze 艣wiatowym g艂odem? Zanieczyszczeniem 艣rodowiska? Spo艂eczn膮
niesprawiedliwo艣ci膮? Spalonym ry偶em?
Jedna bezsenna noc& to nikogo nie zabije. Te inne tak. Po prostu o tym pomy艣lcie.
Wi臋c to naprawd臋 nie ma znaczenia.
Nie ma.
P贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
1
I nie zapominajmy o tym, co faktycznie si臋 dzieje, kiedy 艣pisz.
Kiedy 艣pisz, to 艣nisz.
Tak. 艢nisz.
A ja nigdy nie by艂am znana z przyjemnych, normalnych sn贸w. W艂a艣ciwie, to nie mog臋
sobie przypomnie膰 ostatniego przyjemnego, normalnego snu. Wiecznie jestem na pie艅ku z
tym, co wymy艣la m贸j umys艂 podczas snu. Wierzcie lub nie, chocia偶 to TWOJE 偶ycie, TW脫J
umys艂, TWOJE 艂贸偶ko i TWOJE& twoje INNE RZECZY, to TY masz ma艂膮 kontrol臋 nad TWOIMI
snami. S膮 jak szalej膮ce w pop艂ochu hipogryfy, a ty jeste艣 nic nie znacz膮cym gumoch艂onem,
dziko podeptanym w ich tragicznym p臋dzie.
Mhm.
W艂a艣nie tak.
Zatem te sny  a przynajmniej moje sny  nie mog膮 by膰 nawet nazywane snami. To
koszmary. A nawet, je艣li zewn臋trzny obserwator mo偶e ich tak nie postrzega膰  zapewne
uwierzy艂by, 偶e te koszmary by艂y dobrymi snami  to jest w b艂臋dzie. Bardzo wielkim b艂臋dzie.
Zaufajcie mi. I nie mam na my艣li  niew艂a艣ciwo艣ci w sensie, 偶e moja dobra, moralna matka
nie by艂aby zadowolona moimi pozama艂偶e艅skimi reakcjami dziej膮cymi si臋 w tych snach. Mam
na my艣li niew艂a艣ciwo艣膰 w ten& no po prostu niew艂a艣ciwy spos贸b.
Wi臋c niewa偶ne. Lubi臋 ogl膮da膰 wsch贸d s艂o艅ca, tak jak ka偶dy. I przynajmniej nie le偶臋 ju偶 w
ciemno艣ci. To jest znaczna poprawa.
Serio, nie wiem, dlaczego ludzie nie robi膮 tego cz臋艣ciej.
Kilka minut p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
I wiecie, co jeszcze jest dobrego w tym nie przespaniu nocy? Fakt, i偶  podczas nie spania
 mia艂am szans臋, 偶eby naprawd臋 pomy艣le膰. No wiecie, tak dog艂臋bnie.
Bo mnie si臋 wydaje, 偶e w tych czasach my艣lenie jest niedocenianie. A to tragiczne. Co
roku wydaje si臋 ono mniej wykorzystywane  co jest smutne, bior膮c pod uwag臋
konsekwencje  nie s膮dzicie? Serio zaczynam si臋 obawia膰, 偶e bezmy艣lna g艂upota to szalej膮ca
epidemia w dzisiejszym skorumpowanym spo艂ecze艅stwie. Wi臋c mo偶e gdyby ludzie
zrezygnowali z odrobiny snu pi臋kno艣ci  co kt贸rego jestem sceptycznie nastawiona. Osoba
ma limit podatno艣ci na odm艂odzenie, wiecie?  to nasz 艣wiat by艂by odrobin臋 lepszym
miejscem.
2
Wi臋c na mi艂o艣膰 Merlina, przesta艅cie by膰 tak cholernie samolubni.
Psh.
Kilka minut p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
Ponadto& mam wiele do my艣lenia.
O wi臋kszo艣ci  zgodnie z pewnym dekretem podpisanym siedem godzin temu 
technicznie nie powinnam my艣le膰, tak naprawd臋. Ale nie w tym sedno.
Bo odkry艂am, 偶e je艣li my艣lisz o& pewnych rzeczach& wystarczaj膮co abstrakcyjnie, to
ostatecznie tak naprawd臋 o nich nie my艣lisz, prawda? My艣lisz o czym艣 zupe艂nie innym.
Czym艣& em& abstrakcyjnym.
Wi臋c prosz臋 bardzo.
Zero naruszenia.
Mh-hm.
Kilka minut p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
To znaczy& mam tak膮 nadziej臋.
&
Niech to szlag.
Ci膮g dalszy, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
Bo chodzi o to, 偶e& jak mog臋 o tym wszystkim nie my艣le膰?
3
Nie robi臋 tego na przek贸r mojemu dekretowi ani dlatego, 偶e jestem chor膮,
masochistyczn膮 dziewczyn膮, sedno w tym, 偶e& wiele przypadkowych ciekawostek ma teraz o
wiele wi臋cej sensu. A gdy w ko艅cu uda艂o mi si臋 przesta膰 rycze膰 jak przeciekaj膮cy kran, kt贸ry
kapie, kapie i kapie bez ustanku w twojej g艂owie, mia艂am szans臋 na zbilansowanie ich.
Jak na przyk艂ad MJ  kt贸ry, tak na marginesie, nie mo偶e by膰 pot臋piany za te szale艅stwo.
Przynajmniej nie przeze mnie. Grzechy ojca s膮 antyczn膮 histori膮  poniewa偶 teraz rozumiem,
czemu jest tak uroczo dziwny. Jak wy u艂o偶yliby艣cie si臋 w rodzinie Rosier贸w? Jakby艣cie sobie z
tym poradzili? Wi臋kszo艣膰 uleg艂oby ich okropnym zwyczajom, byliby tacy jak oni, ale MJ taki
nie jest. I s膮dz臋, 偶e ten ch艂opiec zas艂uguje za to na wi臋cej kredytu zaufania.
I& no dobra, no i co, 偶e zamiast zamieni膰 si臋 w diabelsk膮 ikr臋 艣mierci, sta艂 si臋 tak jakby
zamkni臋t膮 w sobie, nastoletni膮 encyklopedi膮? Cokolwiek dzia艂a. I to r贸wnie偶 naprawi臋.
Wkr贸tce b臋dzie otwart膮, nastoletni膮 encyklopedi膮, tak膮 z wieloma przyjaci贸艂mi, kt贸rzy b臋d膮
tolerowa膰 zdanie  wiedzia艂e艣 o tym? bardziej ni偶 przeci臋tny cz艂owiek i kt贸rzy z zachwytem
przyjm膮 MJ a. Tylko poczekajcie. Tak si臋 stanie.
A wi臋c widzicie? Ca艂kiem pouczaj膮ca bezsenno艣膰.
Wi臋cej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 194
A co z Elisabeth Saunders, hm? J膮 r贸wnie偶 rozumiem teraz troszk臋 lepiej.
W porz膮dku, mo偶e nie chcia艂am dowiadywa膰 si臋 wi臋cej o Elisabeth Saunders, bior膮c pod
uwag臋, i偶 jest zmor膮 mojego 偶ycia i jedyn膮 osob膮, do kt贸rej mog艂abym doczepi膰 lask臋
dynamitu, podpali膰 j膮 i odej艣膰 pogwizduj膮c sobie pod nosem, ale jednak. Nast膮pi艂y pewne
pouczaj膮ce rewelacje. Jak w ten wiecz贸r przy dziurze portretu, kiedy&
Em.
Okej.
Cofn膮膰 i uj膮膰 to inaczej.
Um&
Jak w ten wiecz贸r przy dziurze portretu, kiedy ja  ca艂kiem sama  mia艂am obch贸d, ale
pewni ludzie  gdyby艣my zwracali uwag臋 na takich ludzi albo gdyby hipotetycznie tam byli 
wpadli we w艣ciek艂o艣膰 znajduj膮c j膮 pijan膮 i rozemocjonowan膮. Bo do tego czasu ich dw贸jka
najwyrazniej by艂a na okresie pr贸bnym za takie rzeczy. Chocia偶 nie wiem dok艂adnie dlaczego.
4
Ale nawet mnie to nie obchodzi  no nie tak bardzo. To znaczy, mo偶e troszeczk臋 mnie
obchodzi. Ale tylko troch臋. Jak& em&
Och, no dobra.
Oczywi艣cie, 偶e mnie to obchodzi. Chc臋 si臋 dowiedzie膰, o co chodzi艂o. Ale wybieramy
swoje bitwy. Chyba powinnam si臋 najpierw skoncentrowa膰 na prze偶yciu nast臋pnych kilku
dni, prawda?
Psh.
Jasne.
Lecz najwyrazniej ca艂a ta sytuacja jest skomplikowana. Pami臋tacie, kiedy mnie
zaatakowa艂a? Saunders, mam na my艣li? Po tym jak my  a m贸wi膮c  my , oczywi艣cie mam na
my艣li siebie i wszechobecne Losy 艢wiata, kt贸re zawsze tam s膮  znalezli艣my j膮? Wiedzia艂am
wtedy, 偶e spowodowane to by艂o nienaturalnym przywi膮zaniem Saunders do J  pewnych
ludzi  ale teraz pojmuj臋, 偶e to by艂o co艣 wi臋cej ni偶 przeci臋tna zazdro艣膰 nie-zbli偶aj-si臋-do-
mojego-by艂ego-ty-zdziro. S膮dzi艂a, 偶e mam potajemn膮 randk臋 z jej poprzednim jakim艣-tam-
pijackim-wybawc膮, a to by艂o z艂e. Co, wiecie, tak jakby rozumiem. Bo r贸wnie偶 lubi臋 pewnych
ludzi. Cho膰 nie dlatego, 偶e chc臋 z nimi pi膰. Albo chodzi膰 z nimi na szalone wyskoki. Albo
prokreowa膰&
Hm.
Eee& nie idzmy w tamt膮 stron臋.
Wi臋c& Saunders. Racja. Rozumiem j膮. Przechodzi艂a przez bardzo ci臋偶ki okres i uchwyci艂a
si臋 kogo艣, kto r贸wnie偶 prze偶ywa艂 bardzo ci臋偶ki okres, a teraz& no wiecie, nie chce go pu艣ci膰.
Co jest z jej strony g艂upie, bo powinna pu艣ci膰. Bior膮c pod uwag臋, 偶e ich zwi膮zek by艂
ca艂kowicie sztuczny. Sztuczniejszy ni偶 sztuczny, tak naprawd臋. By艂 tak sztuczny, 偶e nie
wymy艣lono nawet s艂owa opisuj膮cego ten rodzaj sztuczno艣ci.
Wi臋c& tak.
Jasne.
Kilka sekund p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Idiotka, idiotka.
Kto, do diab艂a, wymawia s艂owo prokreacja o tak wczesnej porze?
5
Idiotka, idiotka, idiotka Lily.
Niech to szlag.
Obserwacja #195) UGHHHHHHHHHHHH.
Troszk臋 p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Nic mi nie jest.
Troch臋 zimnej wody zadzia艂a艂o.
Gdzie ja by艂am?
A& my艣lenie. Racja. Robi艂am tego wiele.
A rzecz w tym  m贸wi臋 z kompletn膮 niejasno艣ci膮 i bez 偶adnej postawy w rzeczywisto艣ci,
oczywi艣cie, poniewa偶 nie znam nikogo takiego  偶e gdyby kogo艣 matka przesz艂a przez co艣
ca艂kowicie traumatycznego, co doprowadzi艂oby tego kogo艣 do czego艣 r贸wnie
traumatycznego& c贸偶, to zdecydowanie m贸wi wiele o tej osobie, prawda?
I cho膰 powinnam os膮dza膰 t臋 hipotetyczn膮 osob臋 o wiele ostrzej ni偶 robi臋 to w tej chwili
 przecie偶 zrobi艂 najwyrazniej wiele g艂upich rzeczy  to jako艣& nie mog臋. Naprawd臋 nie
mog臋. Bo tak jak powiedzia艂 Syriusz, mo偶e to wiele baga偶u, ale to baga偶, kt贸ry zosta艂
pokonany. To jest& sama nie wiem. Co艣. Co艣 wyj膮tkowego.
Psh.
Co za bzdury.
Wi臋cej i wi臋cej moment贸w, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Bo偶e, my艣lenie wyczerpuje.
Albo to ta bezsenna noc.
Niewa偶ne.
6
Szczeg贸艂 techniczny.
Kilkana艣cie minut p贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Nie mog臋 ju偶 d艂u偶ej zosta膰 w tym pokoju.
Dusi mnie. Serio. Dusi mnie my艣lami. My艣lami, kt贸re  b膮dzmy tutaj szczerzy  nie s膮 tak
niejasne, jak twierdz臋. Wi臋c musz臋 si臋 st膮d wydosta膰. Po prostu musz臋.
Id臋 na d贸艂. Id臋. Mo偶e zostan臋 w pokoju wsp贸lnym, mo偶e b臋d臋 chodzi膰 jak dziwak po
korytarzach, mo偶e zbior臋 w sobie odwag臋 i zerkn臋 do Wielkiej Sali  wiecie, 偶eby zobaczy膰
czy b臋d臋 narusza膰 dekret, przebywaj膮c tam  albo mo偶e p贸jd臋 do kuchni czy co艣.
Nie wiem co zrobi臋, ale nie mog臋 tutaj zosta膰.
Te miejsce nie jest zdrowe.
Dusz臋 si臋.
Wychodz臋.
P贸zniej, Wci膮偶 w Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Do diab艂a.
Czy on jest powa偶ny?
Czy on jest cholernie powa偶ny?
Nie mog臋 w to uwierzy膰. Naprawd臋 tego nie znios臋. W jak膮 chor膮 gr臋 on sobie pogrywa,
hm? Jak膮 艣redniowieczn膮 tortur臋 zamierza mi wymierzy膰? Wiem, 偶e jestem nieszcz臋sn膮
osob膮, mam g贸wnianego anio艂a str贸偶a i w skali od jeden do dziesi臋ciu moja karma jest na
pozycji -47, nie wspominaj膮c o fakcie, 偶e nie wyjecha艂am jeszcze do Guam, niezale偶nie od
konieczno艣ci mojej izolacji& ale na to nie zas艂uguj臋. Po prostu nie.
On czeka tam na dole.
Nie robi臋 was w jaja, on czeka tam na dole.
7
Kto tak robi? Kto? Ten idiota siedzi sobie na kanapie w pokoju wsp贸lnym, czekaj膮c, a偶
zejd臋 na d贸艂! A kiedy to m贸wi臋, to nie jestem nawet zwyczajn膮 absurdalnie-samolubn膮-
艣wiat-kr臋ci-si臋-wok贸艂-mnie-Lily  wiem, 偶e on na mnie czeka! Wiem to na pewno! A to jest
takie& takie& 偶eby by膰 doskonale szczer膮 graniczy to z prze艣ladowaniem, a gdyby kto艣 si臋
zastanawia艂, to w tym kraju jest to nielegalne. I je艣li s膮dzi, 偶e nie z艂o偶臋 na niego oskar偶enia
tylko dlatego, 偶e& c贸偶, niech tylko poczeka i zobaczy, dobra? Niech zobaczy czy nie wrzuc臋
jego durnego ty艂ka do Azkabanu& eee, je偶eli mo偶na p贸j艣膰 do Azkabanu za prze艣ladowanie.
Czego nie jestem pewna. Ale wrzuc膮 go gdzie艣, a te miejsce na pewno nie b臋dzie wygodne i
to mi wystarczy!
Merlinie.
Nie znios臋 tego.
Przysi臋gam, 偶e kt贸rego艣 dnia p臋kn臋.
Nie spodziewa艂am si臋 tego. Schodzi艂am sobie po schodach klatki schodowej dziewcz膮t,
id膮c do艣膰 powoli  oczywi艣cie nie dlatego, i偶 my艣la艂am, 偶e on tam jest. Ta my艣l nawet nie
przysz艂a mi do g艂owy. By艂am po prostu zm臋czona. Zm臋czenie oznacza powolno艣膰. Dzi臋ki
Merlinowi  wci膮偶 rozmy艣laj膮c o wszystkich miejscach, kt贸re by艂yby lepsze (i nie naruszaj膮ce
dekretu) ni偶 le偶enie w moim diabelskim dormitorium, my艣l膮c o rzeczach, o kt贸rych lepiej
by艂o nie my艣le膰. By艂am w po艂owie klatki schodowej, kiedy us艂ysza艂am ten znajomy g艂os
odbijaj膮cy si臋 echem po kamiennych 艣cianach, kt贸ry mnie zatrzyma艂.
- Hej, co ty tutaj robisz? Czemu nie jeste艣 na dole?
Od razu wyt臋偶y艂am s艂uch, szybko rozpoznaj膮c g艂os Marley, a to by艂 niespodziewanie
jasny punkt w moim nudnym poranku. U艣miechn臋艂am si臋, wi臋cej ni偶 szcz臋艣liwa na
odnalezienie dystrakcji. W moim wym臋czonym stanie nie doda艂am dwa do dw贸ch i nie
zda艂am sobie sprawy, do kogo mog艂a m贸wi膰 Marley. W艂a艣ciwie, to mia艂am ju偶 zbiec po
schodach i przywita膰 si臋 z ni膮 rado艣nie, gdy odpowiedz na jej g艂o艣ne pytania zmrozi艂y mnie w
miejscu.
Bo zgadnijcie  cholernie zgadnijcie  kto jej odpowiedzia艂?
- Cze艣膰, Marley. Czekam tu na Lily. Musz臋 z ni膮 porozmawia膰.
Bo oczywi艣cie, 偶e to by艂 on.
I cholernie na mnie czeka艂!!!
Nie czeka艂am, 偶eby us艂ysze膰 reszt臋. Obr贸ci艂am si臋 na pi臋cie i pop臋dzi艂am tak szybko  ale
cichutko. Nie chcia艂am zosta膰 z艂apana  jak mog艂am po schodach, prosto do mojego
dormitorium, prosto do mojego 艂贸偶ka i nie ogl膮da艂am si臋 za siebie. Nie mog艂am ogl膮da膰 si臋
za siebie.
8
Co jest nie tak z tym cholernym kretynem, do diab艂a?
No bo szczerze, w chwili  w cholernej chwili  kiedy postanawiam  dla jego w艂asnego
dobra, musz臋 doda膰!  trzyma膰 si臋 od niego z daleka, 偶eby by艂 szcz臋艣liwy, bezpieczny i nie
nieszcz臋艣liwy, bo jestem niezdecydowan膮 mend膮, to on postanawia si臋 do mnie odezwa膰?!?
呕eby nawet na mnie CZEKA膯?! Chocia偶 wczoraj NAWET NIE ZWRACAA NA MNIE UWAGI??
Co do diab艂a?
CO do DIABAA?
Nienawidz臋 go.
Tak bardzo go nienawidz臋.
Jeszcze P贸zniej, Wci膮偶 w Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Musz臋 go omin膮膰. Musz臋. Je艣li pozwol臋 mu teraz na rozmow臋, to ca艂y plan b臋dzie do
bani. B臋dzie bezwarto艣ciowy  ja b臋d臋 bezwarto艣ciowa. Moja determinacja zniknie  na
brod臋 Merlina, praktycznie ju偶 jej nie ma, przez fakt, 偶e on& on na mnie czeka艂. I chce ze mn膮
pogada膰. Cho膰 by艂am nieczu艂ym bachorem w sprawie MJ a i zesz艂ej nocy go zby艂am. On
wci膮偶& on&
Widzicie?
CZY WY TO WIDZICIE?
Nie powinno si臋 mnie wypuszcza膰 do ludzi. Powinno si臋 mnie zamkn膮膰 w szafie. Na
zawsze. 艢wiat by艂by bezpieczniejszym miejscem.
Co ja teraz zrobi臋?
Troch臋 P贸zniej, Wci膮偶 w Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Hm.
Hm. Hm.
9
Ja& chyba mam plan.
Tak.
Tak, w rzeczy samej.
Grace.
Potrzebuj臋 Grace.
P贸zniej P贸zniej, Wci膮偶 w Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 196
- Grace. Gracie!
Wspi臋艂am si臋 na 艂贸偶ko Grace, uprzejmie pr贸buj膮c wybudzi膰 j膮 z jej Krainy Martwych
cichym, jednak stanowczymi  trzeba by膰 stanowczym w takich sprawach, wiecie 
wo艂aniami, kiedy chrapa艂a pod ko艂dr膮, kompletnie nie艣wiadoma jak rozpaczliwie jej
potrzebowa艂am. Ale zamiast unie艣膰 si臋 pomocnie z g艂臋bin snu i uprzejmie zapyta膰 co mo偶e
zrobi膰 dla swojej ukochanej, najlepszej przyjaci贸艂ki w ten cudowny poranek, Grace mrukn臋艂a
co艣 niesk艂adnego, obr贸ci艂a si臋 na bok i skutecznie mnie zignorowa艂a.
Psh.
Przyjaciele.
Serio, jaki z nich po偶ytek?
Cho膰 to 艂agodnie niepokoj膮ce, to nie pozwoli艂am takiemu okropnemu traktowaniu
obni偶y膰 moj膮 determinacj臋. Przeszywaj膮c j膮 wzrokiem (chocia偶 tego nie widzia艂a),
zadecydowa艂am po prostu, 偶e Grace potrzebowa艂a delikatnego pchni臋cia do 艣wiadomo艣ci.
Wiecie, 偶eby fizycznie uruchomi膰 jej pobudk臋.
A je艣li dziewczyna niemal spad艂a z 艂贸偶ka w tym procesie& c贸偶, to nie moja wina.
Przecie偶 to by艂o ledwo stukni臋cie, naprawd臋.
Hm.
- Co& achh!
Grace rzuca艂a si臋 dziko na ko艅cu 艂贸偶ka, przesuwaj膮c cia艂o, szalenie staraj膮c si臋 nie spa艣膰
na pod艂og臋 dormitorium, wygl膮daj膮c jak bezradnie wij膮ca si臋 ryba na ziemi. Siedzia艂am cicho
na swojej stronie jej 艂贸偶ka, cierpliwie czekaj膮c, a偶 si臋 uspokoi. Kiedy nareszcie u艂o偶y艂a si臋
10
dobrze na 艂贸偶ku, jej dzikie oczy natychmiast przenios艂y si臋 na mnie. Nie wygl膮da艂a na
szczeg贸lnie zadowolon膮. Jednak偶e spodziewa艂am si臋 tego.
- Co ty, do cholery  warkn臋艂a  chcesz?
Merlinie, kto艣 jest troch臋 zrz臋dliwy.
I nie musi nawet przestrzega膰 g艂upiego dekretu.
- Dzie艅 dobry, Gracie!  przywita艂am rado艣nie, posy艂aj膮c jej sw贸j najlepszy u艣miech. 
Jak si臋 masz?
Grace j臋kn臋艂a g艂o艣no, wymamrota艂a pewne rzeczy, kt贸rych nie mog臋 i nie powt贸rz臋 (ale
oczywi艣cie zachowam je dla przysz艂o艣ciowego wykorzystania, na wszelki wypadek) i obr贸ci艂a
si臋 na bok, ponownie zwracaj膮c si臋 do mnie plecami.
Psh. Co za niegrzeczno艣膰.
- Jak bardzo mnie kochasz, Gracie?  zapyta艂am, nigdy nie odpuszczaj膮c mojego
ostatecznego celu, nawet w obliczu jawnego odrzucenia. Zeskoczy艂am z jej 艂贸偶ka, szybko
przesz艂am na drug膮 stron臋 i kucn臋艂am na pod艂odze obok niej. Spojrza艂am na jej nachmurzon膮
twarz smutnym wzrokiem, kt贸ry pewnie doprowadzi艂by j膮 do 艂ez, gdyby zechcia艂o jej si臋
otworzy膰 oczy.  Kochasz mnie bardziej ni偶 kogokolwiek innego na 艣wiecie, prawda?
- Nie.
Zmarszczy艂am brwi.  No musz臋 by膰 przynajmniej w pierwszej pi膮tce.
- Czego chcesz?  warkn臋艂a, wci膮偶 zaciskaj膮c powieki.
- Niewiele  odpar艂am niewinnie, lekko wzruszaj膮c ramionami.  Tylko& no wiesz,
przys艂ug臋. Ma艂膮, naprawd臋. Bardzo, bardzo ma艂膮. Praktycznie mikroskopijn膮. Gdyby moja
przys艂uga by艂a fizycznym przedmiotem, to by艂aby taka male艅ka, 偶e zgubi艂aby艣 j膮. Serio.
- Czego chcesz?  zapyta艂a znowu, wcale nie przyjazniej.
Pstrykn臋艂am cicho j臋zykiem i rzuci艂am jej nieprzyjemne spojrzenie, chocia偶 nie widzia艂a
go, bo nadal nie chcia艂a na mnie spojrze膰. Poci膮gn臋艂am za ko艅c贸wki swoich w艂os贸w, ale
przesz艂am do sedna.  Chcia艂aby艣 si臋 przej艣膰?  zapyta艂am w ko艅cu.
Nie waha艂a si臋 nawet z odpowiedzi膮. Nawet o niej nie pomy艣la艂a.
- Nie.
- Nie?  Stara艂am si臋 nie j臋cze膰.  Ale czemu nie? Gracie, musisz wzi膮膰 si臋 w gar艣膰. To
jest dla ciebie tak samo wa偶ne, jak i dla mnie. Staram si臋 po prostu&
- Nie.
11
Zmarszczy艂am mocno brwi.  Gracie, jestem zrozpaczona. Musisz mi pom贸c!
Mo偶e to fakt, 偶e brzmia艂am tak nieszcz臋艣liwie, a mo偶e to, 偶e Grace nareszcie odnalaz艂a
swoje wsp贸艂czucie gdzie艣 w Krainie Sn贸w, a mo偶e po prostu dlatego, 偶e Grace to inteligentna
dziewczyna i wie, kiedy stoi na straconej pozycji. Z jakiegokolwiek powodu  niech臋tnie,
przyznaj臋  unios艂a jedn膮 powiek臋.
Ach, s艂odkie zwyci臋stwo.
Praktycznie je wyczuwa艂am.
- Gdzie przej艣膰?  wymamrota艂a.
Od razu si臋 rozchmurzy艂am, raz jeszcze posy艂aj膮c jej najlepszy u艣miech.  Bardzo
niedaleko  obieca艂am, kiwaj膮c g艂ow膮 w bardzo zach臋caj膮cy, och-wiesz-偶e-chcesz-to-zrobi膰-
ty-g艂upiutka-dziewczyno spos贸b. Grace westchn臋艂a ci臋偶ko. Otworzy艂o si臋 drugie oko.
- Aazienka jest niedaleko  poinformowa艂a mnie, wygl膮daj膮c bardzo podejrzliwie. 
Chcesz, 偶ebym posz艂a z tob膮 do 艂azienki?
- Em, nie.
- Pok贸j wsp贸lny?
U艣miechn臋艂am si臋.  Na pocz膮tek.
Grace zmru偶y艂a mocno oczy. Wpatrywa艂a si臋 we mnie pow膮tpiewaj膮co.
- Na pocz膮tek?  spyta艂a, nie lubi膮c tej odpowiedzi.  Co to znaczy, do cholery? I Lily& -
Jej oczy przesta艂y si臋 mru偶y膰. W艂a艣ciwie, to nagle robi艂y co艣 przeciwnego, rozszerzaj膮c si臋 do
niemal alarmuj膮cego stanu. Z pow膮tpienia zmieni艂y si臋 na szok.
A potem zaiskrzy艂y si臋.
O-o.
- Lily  powiedzia艂a powoli, podnosz膮c si臋 nieznacznie.  Czy ty masz na sobie to, co
my艣l臋, 偶e masz na sobie?
&
Eee.
Kurde.
Ups.
- Nie?  odpar艂am, krzywi膮c si臋.
12
Tyle 偶e bezsensowne by艂o zaprzeczanie temu  nie wiem czemu w og贸le pr贸bowa艂am.
Przecie偶 oplata艂 moj膮 szyj臋, krzycz膮c o swojej obecno艣ci. Przecie偶 Grace dok艂adnie wiedzia艂a,
co to by艂o, co oznacza艂o. Przecie偶 nie mog艂am tego cofn膮膰.
W porz膮dku. Dobra. Za艂o偶y艂am szcz臋艣liwy szal Jamesa.
Jestem s艂aba i dziewcz臋ca.
Pozwijcie mnie.
- Zamilcz  mrukn臋艂am gniewnie, gdy Grace zacz臋艂a si臋 艣mia膰.  Po prostu zamilcz,
zamilcz. Wiem, 偶e jestem 偶a艂osna, dobra? Rozumiem to. Ha ha z Lily.
- To jest zupe艂na odstawka?  chichota艂a Grace. Bo偶e, czy ona nie spa艂a kilka sekund
temu?  To jest te  nie widzimy, nie m贸wimy ani nie my艣limy o Jamesie Potterze, dop贸ki nie
powiem inaczej ? 艢pisz z jego szalem?
- Nie spa艂am z nim  odpar艂am gorzko, zastanawiaj膮c si臋 czemu w og贸le si臋 k艂opota艂am.
Skrzy偶owa艂am ramiona na piersi i zmarszczy艂am brwi.  Szczerze m贸wi膮c wcale nie spa艂am,
dzi臋kuj臋 ci bardzo! I za艂o偶y艂am go dopiero teraz  powiedzia艂am obronnie  bo on na mnie
czeka.
- Kto na ciebie czeka?
Och, na brod臋 Merlina.
- Jak my艣lisz?  spyta艂am gniewnie, wywracaj膮c oczami.  James! On na mnie czeka! Na
dole! Chce ze mn膮 porozmawia膰.
- W porz膮dku  odpar艂a powoli Grace, wyraznie nie rozumiej膮c.  A problemem jest& ?
- Grace!  zawo艂a艂am, chc膮c j膮 waln膮膰.  Nie mog臋 z nim gada膰! Zupe艂na odstawka,
pami臋tasz? Zupe艂na odstawka!
- Ale wcale si臋 do tego nie stosujesz  przypomnia艂a mi Grace, wskazuj膮c na szal, jakby
to by艂o przypomnienie. Przeszy艂am j膮 wzrokiem.
- Stosuj臋!  upiera艂am si臋 i niemal w to wierzy艂am.  Naprawd臋! To  powiedzia艂am,
unosz膮c szal  by艂 tylko moment s艂abo艣ci. Ale wracam na tras臋. Serio. Dlatego w艂a艣nie ci臋
potrzebuj臋.
- 呕ebym zesz艂a do pokoju wsp贸lnego?  zapyta艂a Grace. Pos艂a艂a mi spojrzenie.  Co mam
niby zrobi膰? Skoczy膰 na niego, kiedy ty uciekniesz?
- Nie  odpar艂am, nagle udobruchana, kiedy ona wygl膮da艂a na bardziej uleg艂膮 mojemu
planowi.  Widzisz, my艣la艂am o tym, 偶e mog艂aby艣 zej艣膰 na d贸艂 i& by膰 mo偶e p贸j艣膰 na spacer.
- P贸j艣膰 na spacer?  powt贸rzy艂a beznami臋tnie. Zmru偶y艂a podejrzliwie oczy.  Jaki spacer?
13
- Kr贸tki  powiedzia艂am, znowu u艣miechaj膮c si臋 do niej szeroko.  I 偶eby nie by艂o ci
samotnie  doda艂am szybko, kiwaj膮c zach臋caj膮co g艂ow膮  mo偶e zabra膰 kogo艣 ze sob膮. Na
przyk艂ad Jamesa.
Grace wci膮偶 patrzy艂a na mnie pusto.  Wi臋c chcesz, 偶ebym zesz艂a na d贸艂, przekona艂a
Jamesa, 偶eby poszed艂 ze mn膮 na spacer, a wtedy zabra膰 go& gdzie dok艂adnie?
- Daleko  odpar艂am pomocnie.  Po prostu& daleko. A wtedy polec臋 do Skrzyd艂a
Szpitalnego, gdzie przekonam Sadystk臋 Pomfrey, 偶e jestem zbyt chora na go艣ci.
- Nie jeste艣 nawet troch臋 chora  mrukn臋艂a beznami臋tnie Grace.  Poza g艂ow膮.
Naprawd臋, nie mam na to czasu.
- Gracie  b艂aga艂am, praktycznie opadaj膮c na r臋ce i kolana.  Prosz臋.
Grace wydawa艂a si臋 my艣le膰 nad tym przez par臋 chwil, ostro偶nie obrzucaj膮c mnie
wzrokiem, tak jakby ocenia艂a do jakiego poziomu szale艅stwa dotar艂am i co by si臋 sta艂o, gdyby
mi odm贸wi艂a. Musia艂o to by膰 co艣 nieszcz臋艣liwego, poniewa偶 westchn臋艂a g艂o艣no, popatrzy艂a
na mnie z lekcewa偶eniem i powiedzia艂a.  Masz szcz臋艣cie, 偶e ci臋 lubi臋.
A tylko o to prosi艂am.
Tylko troch臋 lubienia.
I, no wiecie, spacer.
Ale niewa偶ne. To niemal to samo.
Obserwacja #196) Moi przyjaciele mnie kochaj膮. Nawet, je艣li to bardzo ma艂o ludzi.
Jeszcze P贸zniej, Skrzyd艂o Szpitalne
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 195
Grace zaj臋艂o jakie艣 tysi膮c lat zebranie si臋 z 艂贸偶ka i ubranie, kiedy ja panikowa艂am i
spacerowa艂am przed jej 艂贸偶kiem. Wiedzia艂am, 偶e m贸j plan by艂 wspania艂y  ja, tw贸rca planu
Mac-Napisa艂-Jej-Cholerny-List, go wymy艣li艂am, prawda?  i 偶e mo偶e zadzia艂a膰, je艣li wszyscy
b臋d膮 wsp贸艂pracowa膰. I cho膰 wiedzia艂am r贸wnie偶, 偶e James zazwyczaj nie s艂ucha艂 g艂osu
rozs膮dku  a przynajmniej nie wtedy, kiedy potrzebowa艂am tego od niego  by艂am
przekonana do umiej臋tno艣ci perswazji Grace. Jest bardzo dobra, kiedy nastawia umys艂 na
pewne rzeczy.
Ale stwierdzi艂am, 偶e troch臋 mowy dopinguj膮cej, gdy my艂a z臋by, nie jest z艂ym pomys艂em.
14
Wiecie, 偶eby perswazyjne soki wci膮偶 p艂yn臋艂y i w og贸le.
- M贸w o Quidditchu  zasugerowa艂am pomocnie, opieraj膮c si臋 o framug臋 艂azienkowych
drzwi, patrz膮c jak Grace  naprawd臋, jest taka wolna  bez po艣piechu szorowa艂a z臋by
trzonowe.  Powiedz co艣 takiego  O, cze艣膰, James. Pogadajmy o naszych& em& strategiach
ofensywnych! .
- Jestem pa艂karzem  powiedzia艂a beznami臋tnie Grace.  To obronna pozycja, Lil.
- O to mi chodzi艂o.
- No pewnie.
Zmarszczy艂am brwi, niezbyt zadowolona jej nonszalancj膮.  Gracie, prosz臋. To nie pora
na Niezaradno艣膰-Lily-W-Quidditchu. To wa偶ne.
Grace splun臋艂a zdecydowanie niezgrabnie do umywalki i spojrza艂a na mnie, przewracaj膮c
oczami.  Co ty na to  powiedzia艂a, posy艂aj膮c mi spojrzenie.  Zejd臋 tam, powiem  Siemasz,
James. Chodzmy na spacer. . On si臋 zgodzi. P贸jdziemy. Ty uciekniesz. Tak?
Jeszcze mocniej zmarszczy艂am brwi.
Serio, jak ja z ni膮 wytrzymuj臋?
- Nie traktuj tego lekko, Gracie  ostrzeg艂am.  Masz przed sob膮 trudne zadanie.
- Ta, jasne  prychn臋艂a Grace. Wesz艂a z powrotem do dormitorium. Sz艂am krok w krok za
ni膮.  Bardzo trudne.
- Tylko nie b膮dz zbyt oczywista  przypomnia艂am jej szybko, przygryzaj膮c warg臋 i id膮c za
ni膮, kiedy wyci膮gn臋艂a ze swojej szafy tenis贸wki.  Nie wygl膮daj tak, jakbym kaza艂a ci
odwr贸ci膰 jego uwag臋. B膮dz subtelna. Naprawd臋, naprawd臋 subtelna. Jak& jak co艣, co jest
subtelne. W艂a艣nie tak.
- Kumam  mrukn臋艂a Grace, zak艂adaj膮c buta.  呕adnego  Lily ukrywa si臋 na klatce
schodowej, czekaj膮c, a偶 ci臋 odci膮gn臋.
Westchn臋艂am ci臋偶ko.  Tylko o to prosz臋.
Grace wsta艂a, nareszcie na tyle reprezentacyjna, 偶eby zabra膰 si臋 do roboty. Rozejrza艂a
si臋 szybko po pokoju, zanim zwr贸ci艂a spojrzenie na mnie. Wyraz twarzy mia艂a do艣膰
sardoniczny.
- Wi臋c jak d艂ugo mam powstrzymywa膰 go od powrotu?  zapyta艂a, zwi膮zuj膮c w艂osy w
kucyka.
Zacisn臋艂am usta.  C贸偶  powiedzia艂am z namys艂em, stukaj膮c si臋 w brod臋  je艣li
pobiegn臋, to pewnie dotr臋 na d贸艂 w par臋 minut, racja? Ci臋偶ko b臋dzie przekona膰 Pomfrey,
15
偶eby pozwoli艂a mi zosta膰& bior膮c pod uwag臋, 偶e obecnie trwamy po 艣rodku relacji mi艂o艣ci-
nienawi艣ci. Z naciskiem na nienawi艣膰.
Bardzo du偶ym naciskiem.
Ale mocno wierz臋 w t臋 cienk膮 lini臋 mi臋dzy mi艂o艣ci膮 i nienawi艣ci膮.
Grace westchn臋艂a g艂o艣no, najwyrazniej nie wierz膮c tak mocno.  Dlaczego si臋 z ni膮
k艂贸cisz?  zapyta艂a ze zm臋czeniem. Natychmiast poczu艂am obraz臋 na te oszczerstwo.
- Przepraszam, ale ona to zacz臋艂a  o艣wiadczy艂am gor膮co, splataj膮c ramiona na piersi. 
Chcia艂abym ci przypomnie膰, 偶e kiedy ja  niewinna, ranna dziewczyna  nie zrobi艂am nic,
偶eby j膮 dr臋czy膰, to ta kobieta kilkakrotnie zagrozi艂a mojemu 偶yciu! I obrabowa艂a mnie! I nie
chcia艂a da膰 mi ry偶u!
- O tak, w艂a艣nie tak to si臋 wydarzy艂o  mrukn臋艂a Grace, u艣miechaj膮c si臋 lekko. Zabra艂a
swoj膮 torb臋 z 艂贸偶ka, zak艂adaj膮c j膮 na rami臋. Wtedy odwr贸ci艂a si臋 do mnie, kiwaj膮c g艂ow膮. 
Dobra  powiedzia艂a.  Zaczynajmy te przedstawienie.
- Kocham ci臋, Gracie  odpar艂am sumiennie.
Grace prychn臋艂a.  B臋dziesz robi膰 przez miesi膮c moje zadania z Zakl臋膰.  Ale m贸wi膮c to,
kierowa艂a si臋 ju偶 do drzwi i dlatego w艂a艣nie moja zdeklarowana mi艂o艣膰 nie by艂a k艂amstwem.
 Idziesz za mn膮 na d贸艂?  zapyta艂a.
Potakn臋艂am.  Poczekam na klatce schodowej.
- A tak  roze艣mia艂a si臋, rzucaj膮c mi u艣miech.  A je艣li wszystko zawiedzie, og艂usz go z
cieni i uciekaj, dop贸ki b臋dzie nieprzytomny.
- Miejmy nadziej臋, 偶e do tego nie dojdzie.
- W rzeczy samej.
Milcza艂am, kiedy dosz艂y艣my do drzwi, bardzo mocno staraj膮c si臋 st艂umi膰 moje kroki i
ka偶dy inny dzwi臋k, kt贸ry ostrzeg艂by pewnych ludzi o mojej obecno艣ci. Jednak偶e nie
powinnam by艂a si臋 tym martwi膰, poniewa偶 Grace  do艣膰 wspaniale, tak naprawd臋. Dlatego
trzymam j膮 przy sobie  sprawia艂a tyle ha艂asu, 偶e pewnie mog艂am stoczy膰 si臋 po schodach
razem ze stadem s艂oni i pok贸j wsp贸lny wci膮偶 nie by艂by rozs膮dniejszy. Kiedy schodzi艂a g艂o艣no
po schodach, jej torba sun臋艂a ha艂a艣liwie po kamiennych murach, a g艂o艣ne nucenie nios艂o si臋
echem do pokoju wsp贸lnego, ja sz艂am ostro偶nie za ni膮, zatrzymuj膮c si臋 tam, gdzie by艂am
poza widokiem.
G艂o艣ne przywitanie Grace zacz臋艂o ca艂y plan.
- Siemasz, m贸j dobry przyjacielu. Jak si臋 masz tego pi臋knego poranka?
16
Aj, ta teatralno艣膰.
Czasami mog艂abym naprawd臋 jej przy艂o偶y膰.
- Cze艣膰, Grace.  Us艂ysza艂am s艂owa Jamesa (kt贸re wcale nie przyprawi艂y mojego serca o
podskok. Po prostu potkn臋艂am si臋 lekko na schodach. Podskok serca odnosi艂 si臋 do schod贸w)
kt贸ry nie brzmia艂 na podekscytowanego jej widokiem, czym nie by艂am zaskoczona.  Czemu
nie 艣pisz?
- Pomy艣la艂am sobie, 偶e dzi艣 troch臋 wcze艣niej powitam ten pogodny poranek 
odpowiedzia艂a Grace, brzmi膮c bardzo swobodnie  a przynajmniej tak swobodnie, jak mog艂a
brzmie膰 przy takim gadaniu jak g艂upek.  Ale bardzo si臋 ciesz臋, 偶e na ciebie wpad艂am.
Chodzmy na spacerek, co?
- Nie mog臋  odpar艂 James.  Czy Lily jest na g贸rze?
Grace milcza艂a chwil臋.  Na g贸rze w jakim sensie?  zapyta艂a w ko艅cu.
Och, na lito艣膰 bosk膮.
- Grace  powiedzia艂 James i praktycznie s艂ysza艂am, jak wywr贸ci艂 oczami.  Daj spok贸j.
Mo偶esz po ni膮 p贸j艣膰? Musz臋 z ni膮 pogada膰.
- To z艂y pomys艂.
- Dlaczego?
- Zaufaj mi.
Znowu nast膮pi艂a cisza, w kt贸rej nie wiedzia艂am, co si臋 dzia艂o. Czy James rozwa偶a艂
wparowanie po schodach, przekl臋cie tego wszystkiego? Czy Grace patrzy艂a na niego
spojrzeniem nawet-o-tym-nie-my艣l-kole艣? Czy polecia艂y ju偶 uroki? Czy on si臋 podda艂? Czy
ona porzuci艂a plan?
CO SI DZIAAO?
- No chodz  odezwa艂a si臋 nareszcie Grace i niemal westchn臋艂am z ulg膮, ale szybko
zda艂am sobie spraw臋, 偶e by艂oby to do艣膰 g艂upie, bior膮c pod uwag臋, i偶 ludzie-kt贸rzy-nie-
powinni-by膰-obecni nie mog膮 przecie偶 wzdycha膰 g艂o艣no na klatkach schodowych, kt贸re nios膮
echo.  Pogaw臋dzimy sobie troch臋. Dzi艣 rano jestem najbli偶sz膮 rzecz膮, jak膮 dostaniesz od
Lily.
- Co to ma niby znaczy膰?
- Po prostu chodzmy.
17
Us艂ysza艂am, jak James burczy co艣, czego nie potrafi艂am okre艣li膰, ale nast膮pi艂 r贸wnie偶
charakterystyczny odg艂os krok贸w, a potem wymowne otwieranie si臋 i zamykanie dziury
portretu, co poinformowa艂o mnie, 偶e Grace osi膮gn臋艂a sukces.
Dzi臋ki Merlinowi!
Ta dziewczyna dostanie cholernie dobry prezent na Gwiazdk臋.
Zosta艂am na klatce jeszcze przez par臋 minut, daj膮c Grace troch臋 czasu, 偶eby odci膮gn臋艂a
Jamesa jak najdalej od Wie偶y i okre艣lonej drogi, kt贸r膮 b臋d臋 bieg艂a sprintem, aby dosta膰 si臋
niezauwa偶ona do Skrzyd艂a Szpitalnego. Stara艂am si臋 nie my艣le膰 o szale艅stwie, kt贸re mog艂oby
 a znaj膮c mnie, bez w膮tpienia tak si臋 stanie  wybuchn膮膰. Lecz wierzy艂am w Grace i
wierzy艂am w  no, mo偶e nie ich umiej臋tno艣膰 leczenia, ale zdecydowanie w umiej臋tno艣膰
moich st贸p do biegania.
By艂am dobr膮 biegaczk膮.
Potrafi艂am to zrobi膰.
Nie my艣la艂am o widowisku, kt贸re mia艂am z siebie zrobi膰, kiedy bezceremonialnie
wystrzeli艂am z klatki schodowej, przeskakuj膮c przez trzy ostatnie schodki i biegn膮c przez
pok贸j wsp贸lny, przechodz膮c przez dziur臋 portretu w rekordowym czasie. Nie zatrzyma艂am
si臋 wtedy. Moje stopy rusza艂y si臋 instynktownie, biegn膮c w tempie, kt贸ry by艂 bliski sprintowi,
ale r贸wnocze艣nie wci膮偶 by艂am w stanie z powodzeniem nawigowa膰 korytarzami. Pomiesza艂o
si臋 troch臋, kiedy dotar艂am do schod贸w  nie by艂am pewnie, gdzie Grace zabra艂a Jamesa i
trzeba by艂o by膰 bardzo ostro偶nym w uniwersalnej lokalizacji, kt贸rymi s膮 poruszaj膮ce si臋
schody Hogwartu  ale co艣 lub kto艣 musia艂 by膰 po mojej stronie, bo nim si臋 zorientowa艂am
przechodzi艂am ju偶 przez drzwi Skrzyd艂a Szpitalnego, moja misja by艂a kompletna.
Miejsce by艂o przewa偶nie puste z jednym, zdecydowanie zabawionym na fioletowo
koleg膮 le偶膮cym na 艂贸偶ku po prawej (nie zamierza艂am nawet pyta膰) i sporadycznie
pojawiaj膮cym si臋 skrzatem. Dostrzeg艂am na ko艅cu pomieszczenia 艂贸偶ko, do kt贸rego wczoraj
by艂am przykuta, zakryte cz臋艣ciowo zas艂onami i nagle, te przera偶aj膮ce 艂贸偶ko nie wygl膮da艂o ju偶
tak strasznie. W rzeczywisto艣ci wygl膮da艂o niemal cudownie. Zrobi艂am par臋 krok贸w dalej do
skrzyd艂a, wpatruj膮c si臋 w moj膮 kryj贸wk臋, gdy znajome, pytaj膮ce cmokni臋cie si臋gn臋艂o moich
uszu. Prawie si臋 wzdrygn臋艂am.
Bo to by艂a moja przeszkoda.
W formie sadystycznej piel臋gniarki.
Niech to szlag.
- Panna Evans. Wci膮偶 偶ywa, jak widz臋?
18
Obr贸ci艂am si臋 powoli na pi臋cie, patrz膮c w lewo i dostrzegaj膮c Madame Pomfrey. Sta艂a
przed jedn膮 z apteczek, w r臋ce trzymaj膮c podk艂adk臋 do pisania i patrz膮c na mnie z kpi膮co
uniesion膮 brwi膮.
O rany.
- Ledwo  odpowiedzia艂am powoli, zmuszaj膮c si臋 do najniewinniejszej miny i
podchodz膮c do niej par臋 krok贸w.  Jednak偶e obawiam si臋, 偶e rzeczy staj膮 si臋 niewyrazne 
tak jak przewidywa艂am. Wierz臋, 偶e powinnam si臋 po艂o偶y膰.
Przy艂o偶y艂am r臋k臋  te zranion膮 (wi臋kszy efekt)  do czo艂a i zako艂ysa艂am si臋.
Pomfrey najwyrazniej nie docenia dramaturgii.
- Po艂o偶y膰?  powt贸rzy艂a pow膮tpiewaj膮co, lekcewa偶膮c moje chwianie si臋, jej brew si臋ga艂a
teraz katastroficznej wysoko艣ci.  I pomy艣la艂a艣 o tym, 偶eby wyj艣膰 z 艂贸偶ka i zej艣膰 a偶 tutaj, 偶eby
to zrobi膰? Interesuj膮ce.
Szlag, szlag.
- Madame&
- To jest Skrzyd艂o Szpitalne, panno Evans.  Nie dawa艂a mi nawet szansy na wyplucie
zawsze-przekonywuj膮cych k艂amstw.  My艣la艂am, 偶e jako Prefekt Naczelna b臋dziesz
wystarczaj膮co dojrza艂a, 偶eby to uszanowa膰.
- Szanuj臋, ale&
- Jest wielu naprawd臋 chorych i rannych ludzi w tym zamku.
Prawie na to prychn臋艂am.
Co, Fioletowy Ch艂opiec?
O tak. Te miejsce jest przepe艂nione chorob膮.
- Tak, wiem, Madame, ale&
- Czy偶by?
- Oczywi艣cie. Ja&
- No wi臋c obie wiemy, gdzie powinna艣 by膰, tak?
O nie.
Nie, nie, nie, nie, nie.
19
- Madame Pomfrey!  zawo艂a艂am nagle, bez takiego zamiaru, s艂owa po prostu wypad艂y,
kiedy zobaczy艂am, 偶e m贸j plan rozpadnie si臋 na kawa艂eczki.  Musi pani pos艂ucha膰! To
wykracza poza chorob臋 i uraz. To wykracza poza wszystko.  Dosta艂am tylko brew, ale i tak
m贸wi艂am dalej, m贸j g艂os robi艂 si臋 coraz bardziej rozhisteryzowany.  Jest taki ch艂opak,
Madame  powiedzia艂am wolno, wskazuj膮c na drzwi Skrzyd艂a Szpitalnego.  Jest ch艂opak,
kt贸ry w tej chwili jest gdzie艣 inteligentnie zatrzymywany w tym zamku. Ale to go nie
powstrzyma  naprawd臋 nie. A pani jest moim jedynym ratunkiem. Tylko pani go
powstrzyma. Jestem bardziej chora ni偶 mo偶e sobie to pani wyobrazi膰  wewn臋trznie. Bardzo
niepewna r贸wnowaga mojego zdrowia psychicznego zale偶y od tego, czy mog臋 trzyma膰 tego
ch艂opaka z dala od siebie. Wi臋c prosz臋 pani膮  b艂agam pani膮  偶eby pozwoli艂a mi tutaj
zosta膰. Prosz臋 pozwoli膰 mi tutaj zosta膰, Madame.
Praktycznie sapa艂am na koniec tej ma艂ej tyrady, ignoruj膮c spojrzenia, kt贸re dostawa艂am
od skrzata i Fioletowego Ch艂opca  szczerze, on jest fioletowy. Kim on jest, 偶eby os膮dza膰?  i
skupi艂am si臋 na Pomfrey, kt贸ra wygl膮da艂a na zaskoczon膮 moim wybuchem. Jednak偶e jej
twarz szybko powr贸ci艂a do normalnej, napi臋tej miny i serce praktycznie opad艂o mi na to, co
domy艣la艂am si臋, i偶 to oznacza艂o. Ju偶 pr贸bowa艂am pomy艣le膰 o innych miejscach, w kt贸rych
mog艂abym si臋 ukry膰 (lochy? Wie偶a Astronomiczna? Czy mo偶na by艂o nurkowa膰 w Wielkim
Jeziorze?), gdy Pomfrey w ko艅cu si臋 odezwa艂a.
- A贸偶ko na tyle jest wolne  powiedzia艂a, opuszczaj膮c wzrok na swoj膮 podk艂adk臋.  Chc臋
spojrze膰 na twoje rami臋 i zmieni膰 ten banda偶.
A贸偶ko&
Mog艂am zosta膰?
Naprawd臋 pozwala艂a mi zosta膰?
Ta przemowa zadzia艂a艂a?!
- Och, dzi臋kuj臋, Madame!  wykrzykn臋艂am, bardzo chc膮c j膮 u艣ciska膰, ale jedno
spojrzenie na jej surow膮 min臋 przywr贸ci艂o mnie do ca艂kowitego profesjonalizmu. Tak jakby. 
Oczywi艣cie mam na my艣li  doda艂am szybko, kiwaj膮c g艂ow膮 z powag膮  偶e jest pani bardzo
dobr膮 piel臋gniark膮. Kochane jest z pani strony, 偶e tak si臋 pani mn膮 zajmie. Hogwart by艂by
smutnym miejscem bez pani. Bardzo smutnym miejscem.
Pomfrey praktycznie wywr贸ci艂a oczami.
- Po prostu idz do 艂贸偶ka, panno Evans  odpar艂a, odchodz膮c.
A kim ja by艂am, 偶eby czego艣 takiego jej odmawia膰?
Bo mo偶e ona wcale nie jest taka z艂a. Wiecie, mo偶e nie jest tyra艅sk膮 despotk膮.
20
To znaczy, nie zrozumcie mnie zle  to jest jej cz臋艣ci膮, zdecydowanie. Ale teraz my艣l臋, 偶e
mo偶e ma w sobie inn膮 stron臋, tak膮, kt贸ra nie jest przera偶aj膮co nieszcz臋sna. By膰 mo偶e w g艂臋bi
duszy ma w sobie jakie艣 cz艂owiecze艅stwo. Po prostu trzeba odsun膮膰 na bok gorzk膮 wrogo艣膰,
偶eby do niej dotrze膰. A przypuszczam, 偶e nie najlepszym na to sposobem jest drwienie z niej
pi贸rami i informowanie jej o cichych buntach, kt贸re dziej膮 si臋 w jej szeregach. Jednak偶e
s膮dz臋, 偶e nareszcie odkry艂am spos贸b, kt贸ry to robi  albo zdecydowanie tak to dla mnie
wygl膮da.
Bo najwyrazniej Pomfrey ma s艂abo艣膰 do dziewczyn prze偶ywaj膮cych romantyczne
cierpienie.
Serio, kto wiedzia艂?
Co za bajeczna kobieta z tej Pomfrey.
Bajeczna, bajeczna kobieta.
P贸zniej, Wci膮偶 w Skrzydle Szpitalnym
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Obserwacja #197) W przysz艂o艣ci nie najlepszym pomys艂em by艂oby oblewanie si臋
kwasem. Rezultaty nie s膮 艂adne.
Ju偶 nie wini臋 Katie Frost za zemdlenie. Chyba te偶 zaraz zemdlej臋.
Merlinie, te oparzenie jest obrzydliwe.
Powa偶nie. To najobrzydliwsza rzecz, jak膮 kiedykolwiek widzia艂am. I jest na moim ciele.
Fioletowy Ch艂opiec (tak na marginesie, to trzecioroczny Krukon o imieniu Roy. A te
fioletowe zabarwienie to reakcja alergiczna na jaki艣 produkt Zonka, kt贸rzy jego koledzy
wsadzili do jego 艂贸偶ka. Powiedzia艂am mu, 偶e powinien wnie艣膰 pozew. On chce tylko zrobi膰
krzywd臋 swoim kolegom) te偶 s膮dzi, 偶e jest mocno obrzydliwe. Jednak偶e on r贸wnie偶 jest nim
urzeczony  przybieg艂 ze swojego 艂贸偶ka do mojego, 偶eby to zobaczy膰  ale jestem pewna, 偶e
to po prostu zachowanie trzynastoletniego ch艂opca. Wci膮偶 prosi mnie, 偶ebym znowu zdj臋艂a
banda偶, b艂aga i b艂aga, by znowu spojrze膰. Pomfrey powiedzia艂a, 偶e obanda偶uje jego, je艣li nie
zostanie na swoim miejscu. Roy stwierdzi艂, 偶e to ca艂kiem komiczne. Mo偶e r贸wnie偶 bym si臋 z
tego 艣mia艂a, gdybym nie by艂a  o tak, w艂a艣nie  na skraju wymiot贸w.
Jakbym nie by艂a wystarczaj膮co nieatrakcyjna.
Ile trwa oparzenie kwasem?
21
P贸zniej P贸zniej, Wci膮偶 Wci膮偶 w Skrzydle Szpitalnym
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
O rany.
Sp贸jrzcie, co w艂a艣nie do mnie przysz艂o:
Droga Lily,
C贸偶, to by艂 interesuj膮cy li艣cik, nieprawda偶? Masz szcz臋艣cie, 偶e ciotunia Mae i ja mia艂y艣my
te sesj臋 robienia kr贸wek  i 偶e Tw贸j ojciec woli babeczki, a Petunia postanowi艂a, i偶 kr贸wki
szkodz膮 jej cerze  bo nadal mam ich mn贸stwo do rozdania. Do艂膮czy艂am ekstra-du偶膮 porcj臋 i
mam nadziej臋, 偶e b臋dziesz zadowolona. Czy Winnie nic b臋dzie z ca艂ym tym dodatkowym
ci臋偶arem? Tak bardzo mi szkoda tej biednej s贸wki, musi lecie膰 przez ca艂膮 Angli臋, a teraz
jeszcze z t膮 ci臋偶k膮 paczk膮! Ale, Lily&
O co w tym naprawd臋 chodzi?
Wiem, 偶e droczy艂am si臋 z Tob膮 w ostatnim li艣cie, ale czy tu naprawd臋 chodzi o ch艂opca?
Nie m贸wi臋, 偶e nie ciesz臋 si臋, i偶 znalaz艂a艣 sobie kogo艣, kto Ci si臋 podoba  czasami wydaje mi
si臋, 偶e nie pozwalasz sobie na bycie nastolatk膮, gdy tak o wszystko si臋 martwisz!  ale je艣li
musisz uwodzi膰 biednego koleg臋 kr贸wkami& no co to Ci m贸wi? Nie, 偶ebym nie by艂a pewna,
偶e ten James jest dla Ciebie zupe艂nie kochany  musia艂by by膰, 偶eby przyku膰 Twoj膮 uwag臋 
ale czasami naprawd臋 si臋 o Ciebie martwi臋. Od czasu do czasu masz tendencj臋 do robienia z
ig艂y wid艂y. Nie chcia艂abym, 偶eby co艣 takiego Ci臋 przeros艂o. Po prostu pomy艣l o tym, dobrze,
kochanie? I wiesz, 偶e mo偶esz porozmawia膰 ze mn膮 o wszystkim, prawda? Zawsze Ci臋
wys艂ucham.
Dobra, musz臋 ko艅czy膰  panie z Klubu Kobiet przychodz膮 dzi艣 na partyjk臋 kart. Maj膮
jak膮艣 now膮 gr臋, co艣 o waletach i asach. Spr贸buj臋 przekona膰 Tuni臋 do gry. 呕ycz mi szcz臋艣cia!
Kocham Ci臋, Lily.
Mama
Och, mamo.
Ma ogromne szcz臋艣cie, 偶e w tej chwili jestem szczeg贸lnie wdzi臋czna za matki.
Co ja mam zrobi膰 z tymi wszystkimi kr贸wkami, do jasnej cholery?
Szlag.
22
P贸zniej, Skrzyd艂o Szpitalne (Nadal)
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Prze偶uwa艂am bu艂eczk臋, po kt贸r膮 moja nowa, najlepsza przyjaci贸艂ka  serio, czemu ja jej
nie lubi艂am? No i co, 偶e jest troch臋 sadystyczn膮 kleptomank膮? Kogo to obchodzi? Ja jestem
na艂ogow膮 k艂amczuch膮 z cieniem chciwo艣ci. Wszyscy mamy w艂asne problemy  wys艂a艂a swoje
skrzaty, kiedy do Skrzyd艂a Szpitalnego wkroczy艂a moja druga najlepsza przyjaci贸艂ka, 艣wie偶o
po swojej niedawnej misji. Grace przesz艂a dumnym krokiem przez podw贸jne drzwi,
prze偶uwaj膮c w艂asny kawa艂ek grzanki i posy艂aj膮c u艣miech Roy owi  kt贸ry, jak rado艣nie
odkryli艣my, ostatnio przygas艂 do przyjemnego odcienia magenty  wygl膮daj膮c na
zadowolon膮 z siebie.
Zatrzyma艂a si臋 po艣rodku pomieszczenia, wyci膮gaj膮c szyj臋 i pr贸buj膮c mnie dostrzec.
- Gracie!  zawo艂a艂am, wysuwaj膮c g艂ow臋 zza zas艂ony.  Tutaj!
Grace odwr贸ci艂a si臋 i prychn臋艂a, gdy mnie zauwa偶y艂a.
- Bardzo 艂adnie  powiedzia艂a, podchodz膮c i kiwaj膮c g艂ow膮 z aprobat膮.  Masz w艂asn膮
tarcz膮 z zas艂on i w og贸le. Planujesz sukces, co?
- Sama nie wiem, ty mi powiedz.  Przesun臋艂am si臋, 偶eby mog艂a zaj膮膰 miejsce obok mnie
na 艂贸偶ku. Po艂o偶y艂a swoje ksi膮偶ki na pod艂odze i zrobi艂a tylko to, ale nie powiedzia艂a nic wi臋cej.
Spojrza艂am na ni膮 wyczekuj膮co, ale nie za艂apa艂a aluzji. Zmarszczy艂am brwi. Przeci膮ga艂a to
zbyt cholernie d艂ugo.  No?  naciska艂am.  Jak posz艂o?
Grace wgryz艂a si臋 w grzank臋.  Wymkn臋艂a艣 si臋, prawda?  zapyta艂a.
Wywr贸ci艂am oczami.
Dlaczego, u licha, pomy艣la艂aby, 偶e w og贸le o to chodzi?
- Daj spok贸j, Gracie  j臋cza艂am, pewnie wygl膮daj膮c do艣膰 偶a艂o艣nie, ale je艣li nie mo偶esz by膰
偶a艂osn膮 przed w艂asnymi przyjaci贸艂mi, to przed kim mo偶esz?  Co zrobi艂a艣? Co powiedzia艂a艣?
Co on powiedzia艂?
- My艣la艂am, 偶e stosujesz zupe艂n膮 odstawk臋?  zapyta艂a beznami臋tnie Grace, posy艂aj膮c mi
u艣mieszek. Jej oczy si臋 iskrzy艂y.  Czy mo偶e powinnam i艣膰 po tw贸j szal?
Och, ha. Ona jest taka bystra, co?
I tak by po niego nie posz艂a, bo tak si臋 sk艂ada, 偶e mam go znowu w torbie. Kt贸ra le偶y na
pod艂odze. Tu偶 obok mnie.
23
Ale nie o to chodzi.
Nie jest to nawet wa偶ne.
Mam nadziej臋.
- Och, jaka艣 ty zabawna  mrukn臋艂am ponuro, rzucaj膮c jej nieprzyjemne spojrzenie,
kiedy wybuch艂a 艣miechem tak histerycznym, i偶 szczerze mia艂am nadziej臋, 偶e z艂amie sobie
par臋 偶eber.  Taka zabawna. Mam nadziej臋, 偶e pewnego dnia ud艂awisz si臋 艣miechem.
- Oj, przesta艅 by膰 taka zgorzknia艂a  zachichota艂a Grace, zarzucaj膮c rami臋 na moje barki.
 Nie moja wina, 偶e masz potworn膮 obsesj臋 na punkcie tego faceta.
- Nie mam potwornej obsesji  upiera艂am si臋 cierpko, cho膰 by艂o to du偶e, grube k艂amstwo
i obie to wiedzia艂y艣my.  Jestem po prostu& zaanga偶owana. Ale to wszystko. W moim 偶yciu
s膮 teraz o wiele wa偶niejsze rzeczy.
- Takie jak Ukochany Amos?  zapyta艂a Grace, poruszaj膮c brwiami.
Umm.
Hm.
- Tak  odpowiedzia艂am powoli, m贸j j臋zyk zdawa艂 si臋 nie pracowa膰 poprawnie. Tak jakby
przyklei艂 mi si臋 do podniebienia.  Tak, dok艂adnie takie jak Amos.
Grace zagapi艂a si臋 na mnie.
- To by艂o zawahanie  oskar偶y艂a mnie natychmiast, brzmi膮c na ca艂kowicie oszo艂omion膮.
Jej oczy by艂y szeroko otwarte, gdy na mnie spojrza艂a.  Lily& to by艂o zawahanie! Zawaha艂a艣
si臋 i nawet nie nazwa艂a艣 go 艣wiat艂em i mi艂o艣ci膮 swojego 偶ycia! Zdajesz sobie z tego spraw臋?
- No i?  odpar艂am gniewnie, chc膮c wyja艣ni膰 te przyklejenie si臋 j臋zyka do podniebienia,
ale nagle zorientowa艂am si臋, 偶e znowu si臋 to dzieje.  Ja& no i?
- No i?  powt贸rzy艂a Grace, szczerz膮c si臋 do mnie diabelsko.  No i? Powiedzia艂abym, 偶e
to raczej wymowne, prawda?
- Nie.
- Nie?
- Nie.
Albo mo偶e nie chcia艂am, 偶eby by艂o wymowne.
Merlinie, jestem ba艂aganem.
24
Grace chyba zorientowa艂a si臋, 偶e ta rozmowa jest oficjalnie zakazana, ale i tak
u艣miecha艂a si臋 do siebie szeroko. Co do mnie, nie chcia艂o mi si臋 o tym wszystkim my艣le膰.
Wcale. Nie teraz. Mo偶e nigdy.
Mog艂am to zrobi膰, prawda?
- Rozmawiali艣my o tobie  powiedzia艂a nagle Grace, cicho, ale spokojnie. Przenios艂am na
ni膮 wzrok, serce wali艂o mocno w mojej piersi.
- Co?  spyta艂am g艂upio. Grace u艣miechn臋艂a si臋 troch臋 ironicznie.
- Pr贸bowa艂am tematu Quidditcha  przekonywa艂a, wzruszaj膮c ramionami  ale
nieszczeg贸lnie chcia艂 o nim rozmawia膰. Ten facet ma troch臋 jednotorowy umys艂.
Och.
Jasne.
- Co ty& to znaczy, o czym rozmawiali艣cie? Dok艂adnie?
Grace znowu wzruszy艂a ramionami.  O wielu rzeczach  odpar艂a niejasno. Odwr贸ci艂a
g艂ow臋 i spojrza艂a na mnie z troch臋 bardziej wsp贸艂czuj膮c膮 min膮.  On naprawd臋 chce z tob膮
pogada膰.
Praktycznie zamar艂am.
- Nie mog臋, Grace  wymamrota艂am, potrz膮saj膮c g艂ow膮.  Ja po prostu& nie mog臋,
dobra? Nie zamierzam jeszcze bardziej go w to wci膮ga膰. Nie b臋d臋 ju偶 go depta膰.
- Nie s膮dzisz, 偶e na to troch臋 za p贸zno, Lil?  zapyta艂a z lekkim grymasem w g艂osie. 
Chodzi mi o to, 偶e ma艂o wam brakuje do bycia zaanga偶owanymi, nie s膮dzisz?
- Ale nie jeste艣my  upiera艂am si臋, zwi臋kszaj膮c determinacj臋, kt贸ra wiem, 偶e gdzie艣 tam
by艂a zesz艂ej nocy.  Nie jeste艣my i nie b臋dziemy& c贸偶, niczym nie b臋dziemy, dop贸ki nie p贸jd臋
na t臋 randk臋 z Amosem i rozgryz臋 ca艂膮 sytuacj臋. Taka jest moja decyzja. A je艣li jemu si臋 nie
podoba& to dla jego w艂asnego dobra. Wi臋c lepiej niech si臋 przyzwyczai.
- Jeste艣 pewna?  zapyta艂a Grace.
Nie.
Ani troch臋.
Ale i tak skin臋艂am g艂ow膮.
- Tak  odpowiedzia艂am.  Tak, jestem pewna.
Potem by艂o cicho, obie siedzia艂y艣my na 艂贸偶ku, przez chwil臋 zajadaj膮c si臋 naszymi
indywidualnymi przek膮skami. Wiedzia艂am, 偶e Grace my艣la艂a prawdopodobnie, 偶e zachowuj臋
25
si臋 jak g艂upek w tej sytuacji, ale& tak nie jest. Na razie tak musi by膰. Poza tym, ona jest za
Jamesem  oczywi艣cie, 偶e my艣li, i偶 ten plan jest wadliwy. Ale jest stronnicza. Wi臋c myli si臋.
To dobry plan& tylko nie ca艂kiem 艂atwy.
- O, i dla twojej informacji  powiedzia艂a po jakim艣 czasie Grace, kiedy troch臋
pozjada艂y艣my i pomy艣la艂y艣my  jeste艣 teraz gor膮cym tematem.
- Jestem czym?  zapyta艂am, marszcz膮c brwi.
- Wszyscy o tobie m贸wi膮  powt贸rzy艂a Grace, wzruszaj膮c ramionami.
Em&
Co takiego?
- Czemu?  spyta艂am, pr贸buj膮c nie j臋cze膰. Na lito艣膰 Merlina, co zrobi艂am teraz, do
diab艂a?
- Co masz na my艣li  czemu ?  zapyta艂a Grace, rzucaj膮c mi spojrzenie.  Czy znasz wielu
ludzi, kt贸rzy codziennie oblewaj膮 si臋 kwasem?
Och.
To.
Racja.
- Do jasnej cholery  powiedzia艂am, tym razem rzeczywi艣cie j臋cz膮c.  To b臋dzie irytuj膮ce.
- 呕eby艣 wiedzia艂a  powiedzia艂a Grace, u艣miechaj膮c si臋 lekko.  Ju偶 dwoje dwurocznych
podesz艂o do mnie i zapyta艂o, ile ci zosta艂o.
- Dni  mrukn臋艂am gniewnie, wywracaj膮c oczami.  Godziny. Minuty. Nie zdecydowa艂am
jeszcze, kiedy si臋 wyko艅cz臋.  Westchn臋艂am ci臋偶ko.  Podaj mi ten pojemnik, dobrze? Chyba
b臋d臋 potrzebowa膰 dzisiaj jakiego艣 pocieszenia.
Grace chwyci艂a pojemnik kr贸wek, kt贸ry po艂o偶y艂am na stoliku obok 艂贸偶ka razem z kopert膮
listu mojej mamy (rzeczywista korespondencja mog艂a zosta膰 przypadkowo opluta i schowana
do mojej torby. Mo偶e). Spojrza艂a na niego z zaciekawieniem.
- Co to jest?  zapyta艂a, podaj膮c mi pojemnik, ale zatrzymuj膮c kopert臋 dla siebie.
Zerkn臋艂a na ni膮, przewracaj膮c w d艂oniach.
- Kr贸wki  odpowiedzia艂am, wzdychaj膮c. Odchyli艂am pokrywk臋 i od razu si臋gn臋艂am do
wn臋trza.  I wiem, 偶e kr贸wki nie s膮 cz臋艣ci膮 twojego zwyk艂ego, zbalansowanego 艣niadania, ale
naprawd臋 s膮dz臋&
- O  przerwa艂a mi nagle Grace  m贸j Bo偶e. Mam pomys艂.
26
Unios艂am gwa艂towne g艂ow臋. Grace wpatrywa艂a si臋 w kopert臋 mamy, iskrz膮cymi si臋
oczami.
- Daj mi pi贸ro!  krzykn臋艂a.
- Co?  spyta艂am t臋po.
- Daj mi pi贸ro!  wykrzykn臋艂a ponownie, wyci膮gaj膮c r臋k臋 i wyczekuj膮co ni膮 machaj膮c.
Chwil臋 zaj臋艂o mi poruszenie si臋  co ona mia艂a na my艣li  mam pomys艂 , do diab艂a?  lecz
podryguj膮ca d艂o艅 Grace szybko zmusi艂a mnie do rzucenia si臋 po upragniony przyrz膮d
pisarski. Chwyci艂am ten, kt贸ry mia艂am tutaj schowany i po艂o偶y艂am go na jej d艂oni. Grace od
razu zabra艂a si臋 do roboty, podci膮gaj膮c kolana na 艂贸偶ko i k艂ad膮c na nich kopert臋  co ona
wyczynia艂a? Odchyli艂a tyln膮 klapk臋 i nachyli艂a si臋 nad ni膮. Zacz臋艂a szybko co艣 na niej bazgra膰.
Co?
- Um, Grace  zacz臋艂am powoli, patrz膮c jak pisze  co ty& ?
Grace unios艂a si臋 nagle, upuszczaj膮c pi贸ro na 艂贸偶ko i zamykaj膮c klapk臋 listu. W ko艅cu
odwr贸ci艂a si臋 do mnie, jej u艣miech by艂 prawie maniakalny.
O rany.
- Jestem  o艣wiadczy艂a  najb艂yskotliwsz膮 w艣r贸d najb艂yskotliwszych kobiet, kt贸re
kiedykolwiek 偶y艂y! Sp贸jrz na to!
Wepchn臋艂a mi kopert臋, maniakalny u艣miech praktycznie ogarn膮艂 ca艂膮 jej twarz. Powoli
wzi臋艂am kopert臋, przysuwaj膮c j膮 do siebie i ostro偶nie przenosi艂am wzrok z Grace na
przedmiot jej ob艂臋du. Lekko przera偶ona, ostro偶nie obr贸ci艂am kopert臋 i unios艂am klapk臋.
Napisano tam pi臋膰 s艂贸w w ciemnym atramencie i znajomym pi艣mie Grace.
C贸偶, to by艂o 艂atwe, prawda?
Er&
Hm.
Czy mi& co艣 umyka?
- Em& b艂yskotliwe?  powiedzia艂am, przygl膮daj膮c si臋 ostro偶nie Grace.  Bardzo, bardzo,
eee& inteligentne?
- Nie pojmujesz tego  powiedzia艂a beznami臋tnie Grace, jakby to by艂a moja wina.
No najwyrazniej.
- Um, nie  odpowiedzia艂am, nie wiedz膮c, co wi臋cej powiedzie膰.
27
Grace wywr贸ci艂a oczami.
- Pomy艣l o tym, Lily  rzek艂a, z艂owieszczy b艂ysk w jej oczach pozytywnie promieniowa艂. 
Mo偶emy zrobi膰 ich ton臋  koperta za kopert膮  i wszystkie mog膮 m贸wi膰 co艣 b艂yskotliwego.
W艂a艣ciwie, to s膮dz臋, 偶e na nast臋pnej powinno by膰 napisane  Wszystkie 艣wietne listy mi艂osne
zaczynaj膮 si臋 od otwartej klapki i&
O m贸j Bo偶e.
O m贸j Bo偶e!
Ona jest b艂yskotliwa!!
- Gracie  powiedzia艂am, u艣miechaj膮c si臋 tak szalenie, jak ona.  Jeste艣 b艂yskotliwa!
Och, ona nas zabije.
Tak bardzo nas zabije.
Nie mog臋 si臋 doczeka膰.
P贸zniej P贸zniej, W Drodze na Zakl臋cia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
PRZEWODNIK PO FABRYCE KOPERT EVANS-REYNOLDS
(znane r贸wnie偶 jako WTRCANIE SI W 呕YCIE MIAOSNE EMMELINE POPRZEZ POCISKI)
KROK PIERWSZY: Stw贸rz Twoj膮 Kopert臋.
Tworzenie twojej koperty/pocisku jest fajne! Po pierwsze, zegnij kwadratowy pergamin
w jeden, du偶y tr贸jk膮t. Potem zegnij dwa boczne k膮ty do 艣rodka, wk艂adaj膮c jeden pod drugi,
偶eby stworzy膰 silny uchwyt kopertowy. Po trzecie, unie艣 z艂膮czone k膮ty do g贸ry, formuj膮c d贸艂
twojej koperty. Na koniec z艂贸偶 klapk臋 i  voila!  pocisk sko艅czony! (Prosz臋 zauwa偶y膰: mo偶e
by膰 konieczne zakl臋cie ta艣my i za wszelk膮 cen臋 unikaj ci臋cia papierem. Au)
KROK DRUGI: Wpisz Twoj膮 Drwi膮c膮 Wiadomo艣膰
Teraz nie czas, 偶eby si臋 powstrzymywa膰! Otw贸rz klapki (Prosz臋 zauwa偶y膰: Klapki kopert.
Wszystkie inne klapki  zw艂aszcza te na ubraniach  powinny pozosta膰 ca艂y czas zamkni臋te) i
napisz swoj膮 najbardziej drwi膮c膮 wiadomo艣膰! 艢mia艂o! ZA呕ENUJ J.
KROK TRZECI: Odnajdz Tw贸j Cel.
28
Teraz pora zlokalizowa膰 tw贸j cel. Upewnij si臋, 偶e ten cel jest poza zasi臋giem profesor贸w i
nie艂atwo ucieknie. Twoim zadaniem, jako Po艣wi臋cony Robotnik Fabryki, jest upewnienie si臋,
偶e tw贸j cel jest dost臋pny. Wi臋c do roboty. (Prosz臋 zauwa偶y膰: mo偶e by膰 konieczna si艂a)
KROK CZWARTY: Atakuj!
U偶ywaj膮c wszystkich koniecznych sposob贸w (czaru, uroku, si艂y ramienia, go艂臋bia
pos艂a艅ca, grawitacji, itd.) wyceluj w tw贸j cel i& atakuj! Rzu膰 kopertowym pociskiem w
niego/ni膮/to i uderz! Nie pozw贸l mu/jej/temu zapomnie膰, 偶e W TYM ZAMKU S INNE
KOPERTY TAKIE JAK TE, KT脫RYMI S UDERZANI.
KROK PITY: Wygl膮daj Niewinnie.
Po艣wi臋ceni Pracownicy Fabryki musz膮 wygl膮da膰 tak, jakby nic nie wiedzieli, ale
R脫WNIE呕 informuj膮c cel, 偶e ONI OBSERWUJ.
KROK SZ脫STY: Powt贸rz.
Wci膮偶 P贸zniej, Tu偶 Przed Zakl臋ciami, Klasa Zakl臋膰
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Gotowa?  GR
Wiesz, 偶e tak. Co jest napisane na twojej pierwszej?  LE
Pomy艣la艂am, 偶e pozostan臋 przy klasycznym:  To by艂o 艂atwe, prawda? . A ty?
Nonszalancka zabawa:  Trening czyni mistrza. Spr贸buj znowu!
Podoba mi si臋.
Dzi臋kuj臋.
Jak my艣lisz, gdzie jest Emma?
Nie wiem. Ale kiedy tutaj dotrze, nie b臋dzie wiedzie膰, co j膮 uderzy.
Dos艂ownie.
Mwa-haha.
Troch臋 zbyt bardzo si臋 w to wczuwasz, Lil. Jestem lekko zaniepokojona.
Moje w艣cibskie instynkty dzia艂aj膮 na najwy偶szych biegach. Obwiniaj je.
29
C贸偶, to na pewno je uspokoi  sp贸jrz, kto w艂a艣nie wszed艂.
O, szlag.
Chwila& CZEMU ON TUTAJ IDZIE?!?!
M贸wi艂am ci, 偶e chce z tob膮 porozmawia膰.
AHHHHHHHHH!!!!!!!
&
&
&
No to by艂o wyj膮tkowo dojrza艂e, Lil. Chowanie si臋 pod 艂awk膮. To jest nowe.
Nie chowa艂am si臋. Schyla艂am si臋 po moje pi贸ro. Kt贸re upu艣ci艂am.
Celowo.
Przypadkowo-celowo. To wielka r贸偶nica.
Na pewno.
Tak! I dzi臋kuj臋 ci, 偶e nie pozwoli艂a艣 mu wej艣膰 za mn膮 pod 艂awk臋. Jeste艣 bardzo dobr膮
przyjaci贸艂k膮.
Mocno si臋 w tym upiera艂, co?
Zagrozi艂, 偶e przesunie ci臋 si艂膮. Ale ciesz臋 si臋, 偶e stawi艂a艣 na swoim. Jeste艣 bardzo tward膮
dziewczyn膮.
Wiem. Po prostu nie mog艂am dopu艣ci膰, 偶eby zmieni艂 ci臋 w papk臋. Potrzebuj臋 ci臋, jako
Po艣wi臋con膮 Pracownic臋 Fabryki.
& nie zmieni艂abym si臋 w papk臋.
Mhm.
Cicho.
Wiesz, mo偶esz by膰 nast臋pna. Je艣li ktokolwiek potrzebuje pomocy romantycznej, to
tylko ty.
Och, zamilcz. Powiem ci, 偶e& OCH!!! EMMA!!!
Pociski gotowe. Bez odbioru?
Bez odbioru.
30
Jeszcze P贸zniej, Zakl臋cia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Siedzia艂y艣my z Grace przy naszej 艂awce z przygotowanymi kopertami  ale dobrze
ukrytymi, oczywi艣cie  gdy Emma w ko艅cu postanowi艂a wej艣膰 do klasy, trzymaj膮c ksi膮偶ki i
wygl膮daj膮c na troch臋 udr臋czon膮. Normalnie mog艂oby zrobi膰 mi si臋 jej troch臋 szkoda 
zw艂aszcza bior膮c pod uwag臋, co zamierza艂y艣my zrobi膰  lecz moje w艣cibskie instynkty nie
chcia艂y na to pozwoli膰. Wszak mog艂a wini膰 wy艂膮cznie siebie.
- Hej  powiedzia艂a, brzmi膮c na troch臋 zasapan膮. Po艂o偶y艂a ksi膮偶ki na pustym krze艣le obok
Grace.  Gdzie wy by艂y艣cie? Szuka艂am wsz臋dzie i&
- Przykro mi, Em, ale nie mo偶esz tutaj siedzie膰.
Emma przesta艂a m贸wi膰. Spojrza艂a na Grace ze zdezorientowaniem.  Co?  zapyta艂a.
Grace wysun臋艂a kopert臋 spod ksi膮偶ek i wyci膮gn臋艂a j膮 do Emmy, gdy ja przygl膮da艂am si臋
temu z ledwo powstrzymywan膮 weso艂o艣ci膮. Moja w艣cibska strona praktycznie 艣piewa艂a z
rado艣ci.  My艣l臋, 偶e to wszystko wyja艣ni  powiedzia艂a.
Emma zerkn臋艂a na kopert臋, potem spojrza艂a na Grace i znowu na kopert臋 z
zamroczeniem na twarzy. Powoli po ni膮 si臋gn臋艂a, wyci膮gaj膮c z r臋ki Grace i zaciekawieniem
przyjrza艂a si臋 pustemu wierzchowi. Po jakim艣 miliardzie lat w ko艅cu obr贸ci艂a kopert臋 i
otworzy艂a klapk臋. Najpierw spojrza艂a do 艣rodka, nic nie znalaz艂a, a potem nareszcie odnalaz艂a
nasz膮 m膮dr膮 notatk臋. Zmarszczy艂a brwi, czytaj膮c.
- Co?  Taka by艂a jej odpowiedz.
Nie najm膮drzejsza dziewczyna w naszym gronie, co?
- No wi臋c by艂o?  zapyta艂am, zach臋caj膮c j膮.
Emma gapi艂a si臋 na mnie bez s艂owa.
O rany.
- Co by艂o?  zapyta艂a i naprawd臋 chcia艂am j膮 udusi膰 od rozdra偶nienia. Szczerze, czy
musz臋 to przeliterowa膰?
- Otworzenie koperty  odpowiedzia艂am, postanawiaj膮c, 偶e teraz nie pora na bycie
subteln膮  byliby艣my tu ca艂y cholerny poranek  patrz膮c na ni膮 b艂agalnie. Wk艂ada艂am do
g艂osu wiele nacisku, kiedy m贸wi艂am dalej.  Nie by艂o to zbyt trudne, prawda? Otworzenie
koperty, przeczytanie jej zawarto艣ci& ?
31
Emma nadal patrzy艂a. Pocz膮tkowo my艣la艂am, 偶e naprawd臋 b臋dziemy musia艂y jej to
wyt艂umaczy膰  a to naprawd臋 zabra艂oby po艂ow臋 zabawy ze wszystkiego  ale wtedy, do艣膰
niespodziewanie  ale w sam膮 choler膮 por臋  twarz Emmy pociemnia艂a.
Eee& bardzo.
Przypuszczam, 偶e w ko艅cu za艂apa艂a.
- To  rzek艂a Grace, zanim Emma mog艂aby co艣 powiedzie膰  jest interwencja, Emmeline.
Przygotuj si臋 na zostanie poddan膮 interwencji.
Emma nie wygl膮da艂a na tak膮, co chcia艂aby by膰 poddan膮 interwencji. W rzeczywisto艣ci,
kiedy jej twarz ciemnia艂a, a w oczach pojawia艂a si臋 nieprzyjemna ilo艣膰 ognia, wygl膮da艂a na
naprawd臋 wrogo do tego nastawion膮.
Ale ci, kt贸rzy naprawd臋 tego potrzebuj膮, zawsze tacy s膮.
- Interwencja?  wydusi艂a, patrz膮c na nas spod przymru偶onych powiek, jej twarz
przybra艂a brzydki odcie艅 czerwieni.  Jak mo偶ecie& my艣la艂am, 偶e zgodzi艂y艣my si臋, 偶eby艣cie
zostawi艂y to w spokoju?!
Spojrza艂am na Grace.  Nie zgodzi艂am si臋 na zostawienie tego w spokoju. Czy ty zgodzi艂a艣
si臋 na zostawienie tego w spokoju?
- Nie.
Popatrzy艂am na Emm臋.  Nic takiego nie zrobi艂y艣my.
Och, by艂a w艣ciek艂a.
- Obie jeste艣cie 艣mieszne!  warkn臋艂a, piorunuj膮c nas wzrokiem i nie ukrywaj膮c swojej
furii. Skrzy偶owa艂a ramiona na piersi.  Czego ode mnie oczekujecie? Co&
- Niewiele!  o艣wiadczy艂am od razu, przekonywuj膮c膮 kiwaj膮c g艂ow膮 i przerywaj膮c jej
tyrad臋.  To naprawd臋 niewiele!
Spojrza艂am na Grace dla pomocy, wiedz膮c, 偶e ona postawi nasze pro艣by  albo, wiecie,
pro艣by, w kt贸rych Emma tak naprawd臋 nie ma wyboru  bardziej& elokwentnie ni偶 ja.
Albo mo偶e nie chcia艂am, 偶eby ta w艣ciek艂o艣膰 by艂a skierowana na mnie.
Ale niewa偶ne. To samo.
- Prosimy tylko  wyja艣ni艂a Grace, brzmi膮c do艣膰 mi艂o, tak jakby艣my naprawd臋 prosi艂y, a
nie 偶膮da艂y i planowa艂y bunt oparty na kopertach  偶eby艣 ponownie rozwa偶y艂a t臋 spraw臋 z
listem. Czy prosimy o tak wiele?
32
Emma otworzy艂a i zamkn臋艂a usta, sprawiaj膮c wra偶enie, jakby to by艂o wiele do proszenia,
ale nie potrafi艂a znalez膰 na to odpowiednich s艂贸w. Pl膮ta艂a si臋 jeszcze przez par臋 chwil, po
czym zebra艂a my艣li, znajduj膮c sobie nowy cel.
Mianowicie mnie.
Naprawd臋, jak niegrzecznie?
- A co z ni膮?  zawo艂a艂a do Grace, celuj膮c palcem w moim kierunku. Wyprostowa艂am si臋
na t臋 zniewag臋, rzucaj膮c Emmie nieprzyjemne spojrzenie. Zignorowa艂a mnie.  Dlaczego ona
nie ma interwencji? Potrzebuje jej bardziej ni偶 ja!
Hmph.
Nie wiem czemu wszyscy wydaj膮 si臋 tak s膮dzi膰.
- Ona jest nast臋pna  odpowiedzia艂a Grace. Zlekcewa偶y艂a moje ura偶one sapni臋cie,
posy艂aj膮c mi nikczemny u艣miech.  Ale najpierw musimy powstrzyma膰 j膮 od chowania si臋
pod 艂awkami.
Och, na lito艣膰 Merlina.
Upu艣ci艂am pi贸ro!
Naprawd臋!
(Tak jakby.)
- Przepraszam  odezwa艂am si臋, przeszywaj膮c wzrokiem Grace  ale 艂amiesz pierwsz膮
zasad臋 Po艣wi臋conego Pracownika Fabryki: Nigdy nie odwracaj si臋 plecami do znajomego
Po艣wi臋conego Pracownika Fabryki& ani nie wspominaj incydent贸w, o kt贸rych lepiej nie
wspomina膰& ani nie szykanuj jej za rzeczy, kt贸re s膮 poza jej kontrol膮& ani o nich nie m贸w&
nigdy& i tak dalej, i tak dalej.
- I tak dalej, i tak dalej?  spyta艂a Grace.
- Fabryka czego?  warkn臋艂a Emma.
Czasami nienawidz臋 ich obu.
Serio.
- Oto, jak to zadzia艂a  powiedzia艂am, teraz ignoruj膮c je obie  w艣ciek艂y wzrok Emmy,
cichy chichot Grace  postanawiaj膮c, 偶e b臋d臋 musia艂a zrobi膰 to sama, je艣li chcia艂am, 偶eby
zosta艂o zrobione to w艂a艣ciwie. Zwr贸ci艂am si臋 do Emmy.  To jest nasze ultimatum 
powiedzia艂am jej.  Albo na powa偶nie rozwa偶ysz ponownie t臋 spraw臋 z listem  a m贸wi膮c
 powa偶nie mam na my艣li  szybko i m贸wi膮c  rozwa偶ysz ponownie mam na my艣li
33
 otworzysz go  albo obawiam si臋, 偶e nasza relacja zmieni si臋 na gorsze. A kiedy m贸wi臋, 偶e
zmieni si臋 na gorsze, mam na my艣li, 偶e ci臋 zbojkotujemy.
- Zbojkotujecie mnie?  wyduka艂a Emma.  Co to znaczy?
- To znaczy, 偶e obok Timmy ego Ricksa jest bardzo fajne siedzenie, kt贸re s膮dz臋, 偶e wo艂a
twoje imi臋  odpar艂am, posy艂aj膮c jej ma艂y  dobra, przyznaj臋  do艣膰 diabelski u艣miech. 
Uwa偶aj  doda艂am, bo poczu艂am, 偶e to konieczne.  Siedz臋 obok niego na Runach  on ma
do艣膰 mocne 艂okcie.
I 艣mieje si臋 jak hiena.
Ale my艣l臋, 偶e pozwol臋 jej, aby sama si臋 o tym dowiedzia艂a.
Przygl膮da艂am si臋, jak Emma spojrza艂a tam, gdzie pokazywa艂am  miejsce obok Ludzkiej
Hieny rzeczywi艣cie by艂o wolne, ale idiota 艣mia艂 si臋 jak oszala艂y, hu艣ta艂 si臋 na krze艣le, te
mocne 艂okcie, o kt贸rych m贸wi艂am, lata艂y na wszystkie strony.
Naprawd臋, niemal czu艂am si臋 zle.
Ale wtedy przypomnia艂am sobie komentarz  to ona jej tak naprawd臋 potrzebuje i nie
potrafi艂am si臋 do tego zmusi膰.
Psh.
Dobrze jej tak.
- Nie mog臋 wam uwierzy膰  w艣cieka艂a si臋 Emma, patrz膮c na nas najbardziej
nieprzyjemnym wzrokiem, jaki kiedykolwiek widzieli艣cie (gdyby spojrzenia mog艂y zabi膰& ). 
Jeste艣cie z tym powa偶ne?
- Ekstremalnie  odpar艂am uparcie.
- Bez w膮tpienia  doda艂a Grace.
Emma wyda艂a zdecydowanie gniewny odg艂os.
Merlinie, ona naprawd臋 by艂a z艂a, co?
Hm.
- 艢wietnie  warkn臋艂a nagle, przeszywaj膮c nas wzrokiem. Szybkimi ruchami zabra艂a z
krzes艂a swoje ksi膮偶ki i wzruszy艂a jednym ramieniem.  Po prostu 艣wietnie.
Patrzy艂y艣my z Grace, jak odesz艂a, jej gniewne kroki by艂y g艂o艣ne w do艣膰 ha艂a艣liwej klasie.
Ale zamiast skierowa膰 si臋 do Timmy ego Ricksa, kt贸ry by艂 lekko po naszej lewej stronie  no
dobra, nie wini臋 jej, 偶e go omin臋艂a  Emma posz艂a na praw膮 stron臋, w艣ciekle manewruj膮c
34
mi臋dzy 艂awkami w szybkim tempie. Patrzy艂am z zaciekawieniem, gdzie idzie. By艂o tutaj kilka
wolnych miejsc, ale gdzie ona& ?
Och.
O m贸j Bo偶e.
Nieuczciwe zachowanie.
Nieuczciwe zachowanie!!
- Przepraszam, James  powiedzia艂a g艂o艣no, tak g艂o艣no, 偶e s艂ysza艂am j膮 g艂o艣no i wyraznie
nawet ze swobodnym zakrywaniem jednego ucha r臋k膮 i patrz膮c w ca艂kiem innym kierunku,
co natychmiast zrobi艂am, kiedy odkry艂am co ona planowa艂a, do cholery.  Masz co艣
przeciwko, je艣li usi膮d臋 obok ciebie?
Patrzy艂 na mnie. Totalnie to wyczuwa艂am. Patrzy艂 na mnie.
Nie mog臋 jej uwierzy膰.
Nie mog臋 jej uwierzy膰!
- Eee, chyba tak.  Us艂ysza艂am jego mrukni臋cie. Krzes艂o zaszura艂o o pod艂og臋, gdy Emma
zaj臋艂a miejsce.
Jest martwa.
Powa偶nie. Jest taka martwa.
- Au  mrukn臋艂a Grace, krzywi膮c si臋 lekko.  M贸w o twoich ciosach poni偶ej pasa.
- Ta dziewczyna w艂a艣nie wykopa艂a sobie w艂asny gr贸b  powiedzia艂am w艣ciekle,
piorunuj膮c wzrokiem Grace, bo nie mog艂am piorunowa膰 wzrokiem Emmy, poniewa偶 siedzia艂a
teraz obok osoby, na kt贸r膮 nie powinnam patrze膰, nie m贸wi膮c ju偶 o z艂ym patrzeniu.  Daj mi
wi臋cej pergaminu, co? Nagle czuj臋 si臋 zainspirowana.
Dostanie to, czego chce.
I nie b臋d臋 ju偶 si臋 czu艂a z tego powodu zle.
Potem sta艂am si臋 troch臋 op臋tan膮 kobiet膮, zmieniaj膮c si臋 z Po艣wi臋conej Pracownicy
Fabryki na Troch臋-Wi臋cej-Ni偶-Wrog膮-Agresywnie-Zdeterminowan膮 Pracownic臋, ale nie
mog艂am nic poradzi膰. Bo serio, kto tak robi? Kto miesza si臋& c贸偶, mam na my艣li& ale moja
ingerencja by艂a konieczna! Jej nie. Gorzej ni偶 to. To by艂o celowe, niegrzeczne, okropne,
strasznie okrutne, pod艂e i& i& inne rzeczy! Inne bardzo z艂e rzeczy!
Hmph!
35
Kiedy Flitwick wszed艂 do klasy stworzy艂am ju偶 sobie arsena艂 kopertowej amunicji,
przygotowana na wystrzelenie wiadomo艣ci, od  Zdrajczyni! (postanowiony pierwszy pocisk,
kt贸ry, w porz膮dku, nie by艂 zwi膮zany z Maciem, ale nadal by艂 ca艂kowicie konieczny, nie
uwa偶acie?) po  Mi艂o艣膰 jest w powietrzu (i w kopertach!) (to od Grace) do  Zr贸b to! (do
sedna, nie?). Palce mnie 艣wierzbi艂y do rzucania, ale w tych rzeczach chodzi o por臋, wi臋c
trzeba by艂o poczeka膰 na odpowiedni moment.
Gdy Flitwick zacz膮艂 rozprawia膰 o leczniczych zakl臋ciach, szturchn臋艂am lekko Grace,
pochylaj膮c si臋, aby odezwa膰 si臋 do niej niezauwa偶ona.
- Rzucam pierwsza, dobra?  szepn臋艂am, podnosz膮c kopert臋  Zdrajczyni z naszej 艂awki.
Grace pokaza艂a mi uniesione kciuki.
- Spoko  odszepn臋艂a.
Czeka艂am, a偶 wiedzia艂am, 偶e Flitwick jest zbyt zaj臋ty przemow膮, 偶eby zauwa偶y膰  a
poniewa偶 jest tak uroczym Zakl臋ciowym cz艂owiekiem, naprawd臋 nie zaj臋艂o mu to d艂ugo  po
czym zerkn臋艂am swobodnie w miejsce, gdzie siedzia艂a Emma. Celowo nie odrywa艂am
spojrzenia od lewej strony 艂awki (odmawiaj膮c spojrzenia na drug膮 stron臋 z oczywistych
powod贸w nap臋dzanych dekretem) i cicho wycelowa艂am. Unosz膮c r贸偶d偶k臋, ostro偶nie
rzuci艂am na kopert臋 zakl臋cie wznosz膮ce i trzy& dwa& jeden&
Ha.
W sam膮 dziesi膮tk臋.
Emma podskoczy艂a na krze艣le, kiedy moja koperta nie-tak-delikatnie uderzy艂a w ty艂 jej
g艂owy, po czym celowo wyl膮dowa艂a przed ni膮. Od razu odwr贸ci艂am wzrok, skrywaj膮c
rozbawienie za r臋k膮, a Grace niesubtelnie szczerzy艂a si臋 obok mnie. Wyobrazi艂am sobie, co
Emmeline musia艂a robi膰 i jeszcze mocniej zachichota艂am. Ale szybko by艂o to dla mnie zbyt
wiele i musia艂am zerkn膮膰. Jednak偶e, kiedy w ko艅cu skierowa艂am spojrzenie na m贸j cel,
zamiast spotka膰 bez w膮tpienia w艣ciek艂e spojrzenie Emmy, ca艂kiem inne przyku艂o moje oko.
Cholera, cholera, cholera.
Odwr贸膰 wzrok! Odwr贸膰 wzrok, idiotko!!!
Nim odwr贸ci艂am w ko艅cu ten wzrok  naprawd臋 jestem 偶a艂o艣nie s艂abym ba艂aganem 
podejrzliwy wzrok Jamesa spotka艂 si臋 z moim, kiedy zapyta艂 bezg艂o艣nie.  Co ty wyprawiasz?
Co ja wyprawiam? Co ja wyprawiam?
Pr贸buj臋 ci臋 unika膰, ty g艂upi kretynie.
Merlinie.
36
Szybko oderwa艂am od niego wzrok, jak tylko wy艂apa艂am jego s艂owa, czuj膮c jak
przybieram 偶a艂osny odcie艅 czerwieni i opu艣ci艂am g艂ow臋, unikaj膮c teraz ca艂kowicie
niesubtelnego 艣miechu Grace. Rzuci艂am jej w艣ciek艂e spojrzenie.
- Wygl膮da na to, 偶e twoja Fabryczna Praca napotka艂a przeszkod臋  mrukn臋艂a cicho,
szturchaj膮c mnie w bok.  Wiesz, skoro nie mo偶esz nawet spojrze膰 na sw贸j cel.
Nienawidz臋 jej.
Na serio.
- Tutaj si臋 mylisz  upiera艂am si臋, posy艂aj膮c jej nieprzyjemne spojrzenie.  Zwyci臋偶臋.
Poczekaj tylko i patrz.
Grace spojrza艂a na mnie takim wzrokiem  Tak-jasne-zwyci臋偶ysz-g贸wno-prawda , ale
zignorowa艂am j膮, wracaj膮c do mojego biznesu, tym razem ostro偶niej.
I to pokazuje jak wiele ona wie, poniewa偶 przez m贸j rejestr, wynik oficjalny wygl膮da tak,
Liczba Kopert, Kt贸rymi Lily Zmasakrowa艂a Emm臋: 5, Liczba Kopert, Kt贸rymi Grace
Zmasakrowa艂a Emm臋: 3.
I nie musia艂am nawet patrze膰 na praw膮 stron臋 艂awki.
& tak wiele.
& tak jakby.
My艣l臋, 偶e pora na kolejn膮 kopert臋.
Tak, zdecydowanie.
P贸zniej P贸zniej, Koniec Zakl臋膰
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Liczba Kopert, Kt贸rymi Lily Zmasakrowa艂a Emm臋: 8
Liczba Kopert, Kt贸rymi Grace Zmasakrowa艂a Emm臋: 6
Merlinie, ona jest 偶a艂osna.
Przecie偶 przez po艂ow臋 czasu nawet nie patrzy艂am. Co to wam m贸wi, hm? Najwyrazniej
to, 偶e by膰 mo偶e w dru偶ynie Quidditcha znajduje si臋 niew艂a艣ciwa dziewczyna, co?
Och, powiem o tym Gracie  w艣cieknie si臋.
37
Niemal tak samo, jak teraz Emma.
Bezcenne.
P贸zniej, Przed Transmutacj膮
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Che艂pi艂am si臋 Grace na temat mojej wyraznej wiedzy/umiej臋tno艣ci/talentowi/itd.
zwi膮zanej z kopertami/Po艣wi臋con膮 Pracownic膮, kiedy sz艂y艣my tanecznym krokiem przez
korytarze w stron臋 klasy Transmutacji, kiedy znik膮d podszed艂 do mnie nieznajomy ch艂opiec,
zatrzyma艂 si臋 na mojej drodze i powiedzia艂:
- To nie wygl膮da na zw臋glone. Daj mi zobaczy膰.
Powa偶nie?
Co si臋 dzieje z dzisiejsz膮 m艂odzie偶膮?
Wszyscy jeste艣my skazani.
P贸zniej P贸zniej, Po Transmutacji
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 197
Liczba Kopert, Kt贸rymi Lily Zmasakrowa艂a Emm臋: 12
Liczba Kopert, Kt贸rymi Grace Zmasakrowa艂a Emm臋: 11
Liczba Ludzi Pytaj膮cych o Zobaczenie Mojego Zw臋glonego Ramienia/Brakuj膮cej
Ko艅czyny/Oblanej Kwasem Sk贸ry/Nadprzyrodzonych Mocy (Ta)/Innych R贸偶norodnych
K艂amstw: 14
Liczba Raz贸w, Kiedy Bra艂am Pod Uwag臋 Zabicie Populacji Hogwartu: 14
Liczba Spotka艅 z Pewnymi Ludzmi Unikni臋tych Poprzez Ponowne Schowanie si臋 Pod
Aawk膮 (Chocia偶 Tym Razem Nie Grozi艂, 呕e P贸jdzie Za Mn膮, Powiedzia艂 Tylko  Chryste, Lily i
Odszed艂, Co Tak Naprawd臋 Jest Tylko Subteln膮 Form膮 Grozby, Kiedy si臋 O Tym Pomy艣li): 1
Liczba Raz贸w, Kiedy Bra艂am Pod Uwag臋 Samob贸jstwo: 1
38
P贸zniej P贸zniej, Eliksiry
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 198
Liczba Kopert, Kt贸rymi Lily Zmasakrowa艂a Emm臋: 14
Liczba Kopert, Kt贸rymi Grace Zmasakrowa艂a Emm臋: 14
(Niech szlag wezmie Abbott i jej przebieg艂e oczy)
Liczba Dostanych Nie-Tak-Ukradkowych Spojrze艅/Nie-Szeptanych Rozm贸w, Kt贸re
Us艂ysza艂am Na Temat Wypadku/Incydentu/Ci膮gle-K艂amliwym-Wydarzeniu Odk膮d Wesz艂am
Do Klasy Eliksir贸w: 27
Liczba W艣ciek艂ych Spojrze艅 Pos艂anych G艂upim Si贸dmorocznym Uczniom, Kt贸rzy Powinni
Trzyma膰 Si臋 W艂asnych G艂upich Interes贸w: 27
Najg艂upszy Otrzymany Komentarz: - Hej, Lily& kwas!  Jervis Rennet
(- Hej, Jervis& ugryz mnie!  Ja)
Liczba Raz贸w, Kiedy Pewni Ludzie Pos艂ali Znacz膮ce Spojrzenia W Moim Kierunku, Kt贸re
Zignorowa艂am, Bo Musz臋: 4
Liczba Raz贸w, Kiedy Grace M贸wi艂a  On Znowu To Robi. On Znowu To Robi W Ten Jej
Znacz膮cy-Irytuj膮cy Spos贸b, Gdy Zdarzaj膮 Si臋 Te Spojrzenia: 4
Liczba Raz贸w, Kiedy Grace Dosta艂a Aokciem-w-呕ebra: 4
Liczba Raz贸w, Kiedy Bra艂am Pod Uwag臋 Samob贸jstwo: 8
P贸zniej, Obiad w Wielkiej Sali
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Merlinie, bycie Po艣wi臋con膮 Pracownic膮 Fabryki/Publicznym Widowiskiem jest
wyczerpuj膮ce.
Powa偶nie. Praktycznie wpadam do mojej zupy. W ka偶dej chwili padn臋 i na koniec obiadu
ca艂y Hogwart bez w膮tpienia uzna mnie za martw膮 z powodu jakiej艣 okropnej choroby  kt贸ra
wspaniale wsp贸艂gra z moimi zw臋glonymi cz艂onkami/nadprzyrodzonymi-kwasowymi
mocami/mechanicznym ramieniem  chocia偶 osobi艣cie jestem pewna, 偶e to przez t臋
bezsenn膮 noc. Ale kim ja jestem, 偶eby m贸wi膰 Hogwartowi, i偶 jest w b艂臋dzie?
39
Najwyrazniej nikim, patrz膮c na to, co do tej pory osi膮gn臋艂am. Chocia偶 to moje 偶ycie. Le
przypuszczam, 偶e nie liczy si臋 ono tak, jak kiedy艣.
Psh.
I jestem ca艂kiem pewna&
O, szlag.
Merlinie, kiedy ten idiota zostawi mnie w spokoju?
P贸zniej, Chowaj膮c si臋 Za Szklarni膮 Numer Cztery
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Gdy zobaczy艂am, 偶e pewien kto艣 wchodzi do Wielkiej Sali i kieruje si臋 prosto w moj膮
stron臋, nie czeka艂am na doko艅czenie mojej zupy (czy wpadni臋cie do niej, co by艂o bardziej
prawdopodobne), dopicie do dna napoju (co by艂oby o wiele za du偶ym wysi艂kiem) ani
zobaczenie czy mo偶e nie kieruje si臋 do mnie, tylko idzie zdecydowanie w moj膮 og贸ln膮 stron臋
(ta, jasne). W艂a艣ciwie, to nie czeka艂am na nic poza kilkoma sekundami, kiedy zabra艂am swoje
ksi膮偶ki z pod艂ogi i paroma momentami, w kt贸rych wyt艂umaczy艂am si臋 Grace, kt贸ra siedzia艂a
obok mnie, rado艣nie pogryzaj膮c kanapk臋.
- Gracie  powiedzia艂am, podnosz膮c si臋 i tym samym unosz膮c torb臋.  Chyba p贸jd臋
wcze艣niej na Zielarstwo. A m贸wi膮c to mam na my艣li ukrycie si臋 za szklarni膮. Spotkasz si臋 tam
ze mn膮?
Grace zerkn臋艂a na mnie, po czym niemal od razu odwr贸ci艂a g艂ow臋, dostrzegaj膮c szybko
przybli偶aj膮c膮 si臋 do nas osob臋-o-kt贸rej-nie-powinnam-m贸wi膰. Obr贸ci艂a si臋 do mnie i
wywr贸ci艂a oczami.
- Ty  powiedzia艂a beznami臋tnie  jeste艣 nast臋pna.
Tak, tak.
G艂upia, idiotyczna, popaprana Lily. Rozumiem.
Chcia艂abym powiedzie膰 par臋 rzeczy w odpowiedzi   Jeste艣 bezwarto艣ciow膮 kretynk膮
szybko dociera艂o na szczyt listy  ale nie mia艂am czasu na marudzenie. Rzucaj膮c lekko
gniewne spojrzenie i machaj膮c r臋k膮 Bezwarto艣ciowej Kretynce, obr贸ci艂am si臋 na pi臋cie i
wybieg艂am stamt膮d, ignoruj膮c dziwne spojrzenia i tak-prze艣mieszne wykrzyczane
komentarze ( Gdzie ogie艅, Evans?  Na jej ramieniu! Och, bardzo 艣mieszne) pos艂ane w
moim kierunku, gdy kierowa艂am si臋 prosto do drzwi. Nie spogl膮da艂am nawet w ty艂, dop贸ki
40
nie uda艂o mi si臋 wyj艣膰 na zewn膮trz i pomi臋dzy mn膮 a zamkiem znajdowa艂o si臋 dobre sto
metr贸w. Na szcz臋艣cie nikt za mn膮 nie szed艂, co by艂o troch臋 konsternuj膮ce, ale nie
zamierza艂am si臋 nad tym zastanawia膰.
Uff!
Dziewczyna po zeru godzinach snu nie powinna si臋 z tym mierzy膰.
Zwolni艂am, ale nie przesta艂am i艣膰, dop贸ki nie dotar艂am do szklarni, opadaj膮c za Szklarni膮
nr 4  jedyn膮 szklarni膮, kt贸ra nie by艂a w tej chwili zajmowana przez klas臋 czy przypadkowego
mi艂o艣nika Zielarstwa, przewa偶nie dlatego, 偶e te miejsce jest przekl臋te, o czym powinnam
pomy艣le膰 zanim za ni膮 usiad艂am  opieraj膮c plecy o twarde szk艂o, przyciskaj膮c kolana do
piersi i opuszczaj膮c na nie g艂ow臋.
Merlinie, by艂am wyko艅czona.
Serio. By艂am kompletnie wyczerpana. I by艂o to co艣 wi臋cej ni偶 fizyczne zm臋czenie  cho膰
chcia艂abym porozmawia膰 z kim艣, kto przebieg艂by ten dystans i nie by艂 zadyszany, niech sen
b臋dzie pot臋piony  by艂am tak偶e emocjonalnie wyko艅czona. I wiem, 偶e to prawdopodobnie
powinno by膰 rezultatem mojego poczucia winy co do torturowania Emmy przez ca艂y poranek
i wtykania nosa tam gdzie nie trzeba, a mo偶e dlatego, 偶e jutro po raz pierwszy p贸jd臋 na
randk臋 z m臋偶czyzn膮 moich marze艅 i znaczenie tego powinno by膰 przyt艂aczaj膮ce& ale tak nie
by艂o. Wcale. Bo Emma potrzebowa艂a tego troch臋 mocniejszego pchni臋cia we w艂a艣ciwym
kierunku. A co do Amosa& c贸偶, powiedzmy, 偶e wyraznie nie dotar艂o do mnie jeszcze te
przyt艂oczenie marzeniem, kt贸re staje si臋 rzeczywisto艣ci膮. Jeszcze nie. Nie& nie, kiedy
mierzy艂am si臋 z wi臋kszymi sprawami.
Na przyk艂ad, jak cholernie trudno jest przestrzega膰 dekretu dwana艣cie godzin po jego
wprowadzeniu.
Psh.
Pomy艣le膰 mo偶na, 偶e wytrzyma艂abym dwadzie艣cia cztery.
Ale ten g艂upi kretyn mi to uniemo偶liwia艂! Prze艣ladowa艂 mnie  i tym razem by艂o to co艣
wi臋cej ni偶 czekanie na kanapie. Gdziekolwiek id臋, on tam jest! Chocia偶 wczoraj nawet si臋 do
mnie nie odzywa艂, nie m贸wi膮c o uprzykrzaniu ka偶dego mojego ruchu. Szczerze, to ob艂臋d,
偶eby przechodzi膰 ze skrajno艣ci w skrajno艣膰 w tak kr贸tkim okresie czasu. Jak powinnam sobie
z tym poradzi膰?
Zamierza艂 wczo艂ga膰 si臋 za mn膮 pod 艂awk臋, na brod臋 Merlina!!
Kto tak robi? Kto?
Idioci.
41
Oto kto. Wielcy, durni, brzydcy, irytuj膮cy, bipolarni idioci, kt贸rych za nic w 艣wiecie nie
mog臋 si臋 pozby膰, nawet je艣li jest to DLA JEGO CHOLERNEGO DOBRA.
M贸wcie o frustracji.
Bo偶e.
Siedzia艂am sobie tam, j臋cz膮c i marudz膮c do samej siebie przez jaki艣 czas, kiedy Grace w
ko艅cu si臋 pokaza艂a, 偶eby upewni膰 si臋, 偶e nie rzuci艂am si臋 na najbli偶sz膮 dusz膮c膮 ro艣lin臋 czy
co艣. Nie wygl膮da艂a na ani troch臋 zmartwion膮, gdy sz艂a wolnym krokiem przez b艂onie,
pogryzaj膮c jab艂ko i siadaj膮c obok mnie, posy艂aj膮c mi u艣miech i szturchaj膮c mnie ramieniem.
- No wi臋c rozmawia艂am z Jamesem  powiedzia艂a.
Och, do jasnej cholery.
- Nie m贸wimy o nim  przerwa艂am jej szybko, rzucaj膮c nieprzyjemne spojrzenie.  Nie
widzimy, nie my艣limy ani nie m贸wimy, pami臋tasz? Zupe艂na odstawka?
- Hm-hm  mrukn臋艂a Grace, bior膮c kolejny k臋s jab艂ka.  Urocze. Naprawd臋. W ka偶dym
b膮dz razie chcia艂, 偶ebym ci powiedzia艂a&
Czy ona og艂uch艂a?
Powa偶nie, czy ja m贸wi臋 do 艣ciany?
- Nie chc臋 tego s艂ucha膰!  krzykn臋艂am, zas艂aniaj膮c uszy r臋kami.  Nie chc臋 wiedzie膰, co
on ma do powiedzenia!
- Po prostu si臋 martwi  powiedzia艂a Grace, co naturalnie us艂ysza艂am poprzez zas艂oni臋te
uszy.  Serio, Lil. S艂yszy te wszystkie plotki o twojej odmienionej, kwasowej ikrze i chce si臋
tylko upewni膰, 偶e nic ci nie jest. Jak mo偶esz go za to wini膰?
- Ca艂kiem 艂atwo  odpowiedzia艂am, chocia偶 moje serce zrobi艂o te stuk-stuk w mojej
klatce piersiowej, kt贸re r贸wnie dobrze mog艂o m贸wi膰 k艂amczucha-k艂amczucha. Jednak偶e
odm贸wi艂am poddania si臋 temu, 艂api膮c si臋 czegokolwiek innego, co odsun臋艂oby te my艣li. 
Poza tym  poci膮gn臋艂am nosem, w ko艅cu co艣 odnajduj膮c  on i tak jest wielkim, bipolarnym
kretynem. Gdzie on by艂 wczoraj, co? Czy wtedy si臋 przejmowa艂? Kiedy ty kopa艂a艣 ludzi, a
Emma rycza艂a? Gdzie wtedy by艂 m贸j przyjaciel James? Drzema艂 na ty艂ach lochu? Dopiero
teraz  teraz, kiedy wszyscy ci g艂upie ludzie m贸wi膮 te niesamowicie g艂upie rzeczy  my艣li
sobie  Hm, wiesz co, ta Lily, ona troch臋 przesz艂a, co? Mo偶e powinienem zobaczy膰, co u niej .
Co za krety艅sko艣膰? Co za kompletna krety艅sko艣膰?
Oczekiwa艂am jakiej艣 zgody  nawet Gracie-fanka-Jamesa musia艂a przyzna膰, 偶e to by艂a
prawda  ale dosta艂am tylko cisz臋. Zerkn臋艂am na ni膮, przygotowuj膮c si臋 na pytanie, o co
chodzi, kiedy co艣 w jej minie przystopowa艂o mnie.
42
Wygl膮da艂a& wygl膮da艂a&
Wygl膮da艂a na do艣膰 skruszon膮.
Co?
- Gracie  odezwa艂am si臋 powoli, mru偶膮c lekko oczy.  Dlaczego tak wygl膮dasz?
- Jak wygl膮dam?  spyta艂a szybko Grace, odwracaj膮c ode mnie wzrok.
O szlag.
Szlag, szlag, szlag.
To nic dobrego. Nic dobrego.
- Grace  ci膮gn臋艂am, teraz w moim g艂osie by艂 cie艅 grozby  czy jest co艣, co chcesz mi
powiedzie膰?
Grace skrzywi艂a si臋.
Och, jasna cholera, skrzywienie.
Niedobrze.
- Pos艂uchaj  zacz臋艂a Grace, chwytaj膮c kosmyk w艂os贸w i nawijaj膮c go na palce.
Wygl膮da艂a tak, jakby wola艂a wyrwa膰 sobie z臋by.  To nie tak& nie tak, 偶e ci臋 wczoraj
ok艂ama艂am czy co艣, dobra? Po prostu& nie wspomnia艂am o pewnych rzeczach.
- Jakich rzeczach?  zapyta艂am, staraj膮c si臋 nie j臋kn膮膰. Cho膰 przypuszczam, 偶e
wiedzia艂am ju偶 o jakich rzeczach  nie wspomnia艂a , takie moje cholerne szcz臋艣cie.
Niech to szlag.
- My艣l臋, 偶e z rado艣ci膮 us艂yszysz  o艣wiadczy艂a beznami臋tnie  i偶 James nie drzema艂 sobie
wczoraj na ty艂ach klasy.
& Z rado艣ci膮.
Wiecie, to nie ca艂kiem s艂owo, kt贸rego bym u偶y艂a.
- Wi臋c je艣li nie drzema艂  powiedzia艂am przez 艣ci艣ni臋te z臋by  to co dok艂adnie robi艂?
Kilkana艣cie sekund zaj臋艂a Grace odpowiedz. Patrzy艂am, jak podrapa艂a si臋 po g艂owie z
grymasem na twarzy.
- No wiesz  odpar艂a w ko艅cu, cho膰 nie wiedzia艂am.  On& eee& robi艂 to samo, co
wszyscy inni. Krzycza艂.
- Krzycza艂?
43
- Ta, troch臋.
Dlaczego nie wierzy艂am w to nawet przez chwil臋?
- Ile to  troch臋 ?  zapyta艂am, mru偶膮c oczy.  W skali od jeden do dziesi臋ciu?
Grace skrzywi艂a si臋.
- Em& - Zdawa艂a si臋 nad tym my艣le膰.  To& on& eee& dwana艣cie?
&
Dwana艣cie.
DWANA艢CIE?!?!?!
- Grace!  krzykn臋艂am, chowaj膮c twarz w d艂oniach.  Dwana艣cie?
- Przepraszam!  przeprosi艂a pr臋dko ci臋偶kim g艂osem i znowu si臋 krzywi膮c. Odwr贸ci艂a si臋
do mnie szybko, wygl膮daj膮c do艣膰 rozpaczliwie.  Powiedzia艂abym ci wcze艣niej, ale Emma
gada艂a  Ona b臋dzie wystarczaj膮co rozbita , a wtedy ty mia艂a艣 szlaban, potem wr贸ci艂a艣 i
powiedzia艂a艣, 偶e stosujesz zupe艂n膮 odstawk臋& czeka艂am na dobr膮 chwil臋!
- Co dok艂adnie zrobi艂?  zapyta艂am, ju偶 obawiaj膮c si臋 odpowiedzi. Nagle zasch艂o mi w
ustach, jakbym mia艂a w nich papier 艣cierny.  Co dok艂adnie oznacza krzyczenie w skali
dwunastu?
- Nic& nic strasznego  zapewnia艂a Grace, brzmi膮c bardzo rzeczowo, nawet kiedy ja
by艂am praktycznie na skraju cholernych 艂ez.  Kiedy upad艂a艣 i Syriusz krzycza艂, Abbott
krzycza艂a i& James by艂 zaniepokojony  wszyscy byli艣my zaniepokojeni, ale s膮dz臋, 偶e James
by艂 bardziej zaniepokojony ni偶 przeci臋tny cz艂owiek  wszyscy t艂oczyli si臋 wok贸艂 ciebie, a on
chcia艂 zobaczy膰, co si臋 dzieje, wi臋c& c贸偶, tak jakby katapultowa艂 ponad paroma 艂awkami&
- KATAPULTOWAA?
- Mniej wi臋cej  by艂a艣 daleko, Lil! Pr贸bowa艂 dosta膰 si臋 do ciebie!  w ka偶dym razie po
tym, wiesz, katapultowaniu, tak jakby zepchn膮艂 wszystkich z drogi i& podtrzymywa艂 ci臋, gdy
Abbott upewnia艂a si臋, 偶e oparzenie si臋 nie rozprzestrzenia. Wszyscy inni wrzeszczeli na siebie
i robili zamieszanie, ale tylko on krzycza艂 na ciebie  pr贸bowa艂 ci臋 ocuci膰 i w og贸le. By艂&
zdenerwowany.
O Bo偶e.
- Jak zdenerwowany?  spyta艂am ochryple.
- Em.  Grace podrapa艂a si臋 za uchem.  Robimy znowu jeden do dziesi臋ciu?
Och, na brod臋 Merlina.
44
- Jasne  mrukn臋艂am.  Dobra. Jasne. Jeden do dziesi臋ciu.
Grace pokiwa艂a g艂ow膮.  W porz膮dku.  Zamilk艂a na chwil臋, znowu si臋 namy艣laj膮c.
Potem.  Czterdzie艣ci pi臋膰.
- CZTERDZIE艢CI PI膯?!?!
- By艂a艣 nieprzytomna!  krzykn臋艂a Grace, podnosz膮c obronnie r臋ce, jakby my艣la艂a, 偶e
zrobi臋 jej fizyczn膮 krzywd臋 (niez艂y pomys艂).  Le偶a艂a艣 na pod艂odze i krwawi艂a艣, na lito艣膰
Merlina! W艂a艣nie zosta艂a艣 poparzona rozprzestrzeniaj膮cym si臋 kwasem! Oczywi艣cie, 偶e facet
si臋 w艣ciek艂. Nie chcia艂 nawet opu艣ci膰 twojego cholernego boku  zani贸s艂 ci臋 do Skrzyd艂a
Szpitalnego! Nie chcia艂 odej艣膰, dop贸ki nie zagrozi艂y艣my, 偶e zrobimy mu krzywd臋.
Stwierdzi艂y艣my, 偶e w tamtej chwili naprawd臋 nie potrzebowa艂a艣 jeszcze jego do zmartwienia.
O m贸j Bo偶e.
Cholera, cholera, cholera, kurde, cholera.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Grace!  zawo艂a艂am, praktycznie d艂awi膮c si臋 s艂owami.  Jak& co& jak mog艂a艣 mi o tym
nie powiedzie膰? Jak?!
- Przepraszam!  powt贸rzy艂a, kurcz膮c si臋 od poczucia winy.  Wiem, 偶e powinnam
powiedzie膰 ci szybciej, ale nie by艂a艣 gotowa na przyj臋cie tej wiadomo艣ci i pomy艣la艂am po
prostu& 偶e dam ci chwilk臋. To nic takiego, Lil. Naprawd臋 nie.
Nic takiego?
NIC TAKIEGO?
Ch艂opak, on& on& katapultuje ponad 艂awkami, nie opuszcza mojego boku, zanosi mnie
do Skrzyd艂a Szpitalnego i TO NIC TAKIEGO?
KIEDY SDZIAAM, 呕E SOBIE DRZEMAA???
Ja&
Nie mog臋 nawet o tym m贸wi膰.
Wielkie naruszenie dekretu. Wielkie.
Szlag!!!!!!
- Nie mog臋 teraz o tym rozmawia膰  wymamrota艂am, chowaj膮c g艂ow臋 w kolanach,
poniewa偶 by艂am pewna, 偶e zaraz zwymiotuj臋.  Nie mog臋& teraz o tym my艣le膰, dobra?
45
My艣la艂am, 偶e wyrazi艂am si臋 jasno  halo? CHOWAM GAOW W KOLANACH  ale
najwyrazniej Grace musia艂a ostatnio uderzy膰 w jak膮艣 艣cian臋, bo zamiast u艣wiadomi膰 sobie, 偶e
nie 偶artowa艂am co do nie rozmawiania, dalej gada艂a, ca艂kowicie mnie ignoruj膮c.
Zabij臋 j膮. Powa偶nie.
- S艂uchaj, Lily  westchn臋艂a, obejmuj膮c mnie ramieniem, co chyba mia艂o by膰
pocieszaj膮ce, ale mnie to tylko rozdra偶ni艂o.  Wiem, 偶e jeste艣 teraz bardzo anty-James i
chcia艂aby艣 skupi膰 si臋 na Amosie&
- Tu nie chodzi o Amosa!  warkn臋艂am, unosz膮c g艂ow膮 na tyle d艂ugo, by przeszy膰 j膮
wzrokiem.  To nie ma nic wsp贸lnego z Amosem.
- Wi臋c o co chodzi?  spyta艂a zdezorientowana Grace.
Nie wiem.
Ja ju偶, cholera, nie wiem.
Nic nie odpowiedzia艂am, przewa偶nie dlatego, 偶e nie wiedzia艂am co powiedzie膰. To by艂o
zaskakuj膮ce, ale nie k艂ama艂am m贸wi膮c, 偶e nie chodzi艂o o Amosa  nie chodzi艂o. Naprawd臋 nie
mia艂o to ju偶 nic z nim wsp贸lnego. I wiem, 偶e to brzmia艂o absurdalnie  jak mog艂o tu o niego
nie chodzi膰? Czy ca艂ym problemem nie by艂o wybranie pomi臋dzy t膮 dw贸jk膮?  ale& to by艂o po
prostu&
W og贸le o co tutaj teraz chodzi艂o?
Grace siedzia艂a w ciszy obok mnie, ale po kilku minutach nie mog艂a ju偶 wytrzyma膰
milczenia. Wierci艂a si臋 obok mnie i wyczuwa艂am jej tiki nerwowe. Kiedy w ko艅cu si臋
odezwa艂a, nie by艂am zaskoczona.
- Nie zamierza艂am wcze艣niej nic m贸wi膰  powiedzia艂a powoli, ostro偶nie dobieraj膮c
s艂owa. Unios艂am g艂ow臋 z kolan i spojrza艂am na ni膮. Patrzy艂a na mnie bardzo powa偶nie. 
Wiem, 偶e ostatnio ten temat jest dla ciebie bardzo dra偶liwy i pr贸bowa艂am go nie porusza膰,
ale, Lil& szczerze, kiedy by艂 ostatni raz, gdy wspomnia艂a艣 Amosa? Kiedy? Jak na dziewczyn臋,
kt贸ra powinna jutro i艣膰 na randk臋 z przysz艂ym m臋偶em, zdecydowanie zachowujesz si臋 do艣膰
dziwnie&
- Nie chc臋 i艣膰.
Wyprostowa艂am si臋 gwa艂townie.
Nie&
Nie chc臋 co?
46
- S艂ucham?  Grace mrugn臋艂a na mnie, brzmi膮c na niemal tak zszokowan膮, jak ja si臋
czu艂am.  Co powiedzia艂a艣? Nie chcesz i艣膰?
Wiem.
Dla mnie to te偶 nowo艣膰.
Otwiera艂am i zamyka艂am usta, pr贸buj膮c rozgryz膰, sk膮d to si臋 wzi臋艂o, do diab艂a. Ale
nawet, kiedy by艂am tym kompletnie sko艂owana  nie chcia艂am i艣膰? Co?  to nie potrafi艂am
temu zaprzeczy膰. Nie potrafi艂am.
Bo nie chcia艂am.
Nie chcia艂am i艣膰.
- Nie chc臋  wydusi艂am drugi raz, spogl膮daj膮c na Grace z przera偶eniem.  Nie chc臋 i艣膰,
Grace. Naprawd臋.
O Bo偶e.
OBo偶eOBo偶eOBo偶eOBo偶e.
- Lily.  Grace przenios艂a si臋 na kolana, odwracaj膮c cia艂o do mojego i patrz膮c na mnie,
jakbym w ka偶dej chwili mia艂a wybuchn膮膰.  Zdajesz sobie spraw臋 z tego, co m贸wisz? Czy to
oznacza&
- To oznacza, 偶e nie chc臋 i艣膰!  odpar艂am gniewnie, kr臋ci艂o mi si臋 w g艂owie.  Tylko o to
chodzi, Grace. Tylko.
Albo mia艂am tak膮 szczer膮 nadziej臋.
Grace nie wygl膮da艂a tak, jakby si臋 z tym zgadza艂a. Patrzy艂a na mnie, jakbym oszala艂a,
potrz膮saj膮c g艂ow膮.  Jak mo偶esz tak m贸wi膰?  zapyta艂a, rzucaj膮c mi spojrzenie.  Je艣li nie
chcesz jutro i艣膰 na randk臋, Lily, to istnieje pow贸d. Mo偶e James&
- To nie on!
- Wi臋c co?
- To& to&
- To co, Lily?
- Mo偶e Amos nie podoba mi si臋 tak, jak my艣la艂am, okej?
S艂owa wydoby艂y si臋 z moich ust, zanim mog艂abym je powstrzyma膰. Nawet o nich nie
pomy艣la艂am, nie zastanowi艂am si臋 nad tym, do czego si臋 przyzna艂am. Praktycznie sapa艂am,
zszokowanie po艂膮czone z gniewem gotowa艂o we mnie nie-tak-przyjazne po艂膮czenie.
47
Wpatrywa艂am si臋 w Grace, kt贸rej oczy rozszerzy艂y si臋 od niedowierzenia. Spiorunowa艂am j膮
wzrokiem pe艂nym ognia.
- Co?  warkn臋艂am, splataj膮c ramiona na piersi.  Nie wierzysz mi?
- O nie, wierz臋  odpar艂a natychmiast Grace ci臋偶kim g艂osem, tak jakby wci膮偶 otrz膮sa艂a si臋
z szoku.  Nie mog臋 po prostu uwierzy膰, 偶e to przyzna艂a艣.
No to jeste艣my dwie.
Merlinie.
Jestem w tarapatach. Wielkich tarapatach.
- Jestem zm臋czona.  Taka by艂a moja jedyna smutna i 偶a艂osna obrona, do kt贸rej
do艂膮czy艂am smutne i 偶a艂osne zmarszczenie czo艂a. Gniew i szale艅stwo ca艂ej sytuacji zacz臋艂y
znika膰, pozostawiaj膮c tylko pewien rodzaj ot臋pienia. By艂abym wi臋cej ni偶 szcz臋艣liwa mog膮c
si臋 w nim zatopi膰, pozwalaj膮c, aby wszystko znikn臋艂o, ale Grace nie mia艂a tego samego
zdania. Ci膮gle naciska艂a.
- Fizycznie zm臋czona?  zapyta艂a, unosz膮c brew.  Czy zm臋czona w sensie mam-dosy膰-
偶ycia-w-zaprzeczeniu?
Och, na brod臋 Merlina.
- Nie mo偶emy tego zostawi膰 na  nie chc臋 i艣膰 ?  poprosi艂am s艂abo, nagle przyt艂oczona.
Westchn臋艂am ci臋偶ko, opuszczaj膮c ramiona i opieraj膮c g艂ow臋 o 艣cian臋 szklarni.  Sko艅czy艂am
na dzi艣 z wyznaniami, dobra? Koniec.
- W porz膮dku  zgodzi艂a si臋 Grace, cho膰 brzmia艂a bardzo niech臋tnie. Zamkn臋艂am oczy i
zignorowa艂am j膮, szczerze maj膮c nadziej臋, 偶e 艣wiat zniknie.
Mo偶e Amos nie podoba mi si臋 tak, jak my艣la艂am.
Kurde.
Kurde, kurde, kurde.
Czy to& czy to prawda?
Czy Amos nie podoba mi si臋 tak, jak my艣la艂am?
To znaczy wiem, 偶e ostatnio sprawy by艂y ob艂臋dne, ale stwierdzi艂am, 偶e& c贸偶,
stwierdzi艂am, 偶e mo偶e dostosowuj臋 si臋 do nowych uczu膰, wiecie? My艣la艂am, 偶e przy sprawie
pewnych  och, na mi艂o艣膰 bosk膮, to nie czas na cholerne nakazy!  偶e przy sprawie Jamesa
Amos zosta艂 uprzejmie odsuni臋ty na bok, gdy ja to naprostowywa艂am. Nie s膮dzi艂am, 偶e
naprawd臋 zacz臋艂am& zacz臋艂am&
48
O Bo偶e. To prawda, co nie?
Ale by艂 ten poca艂unek! Ten poca艂unek z wczoraj! Wiem, 偶e wtedy czu艂am Amosowe
emocje! Wiem to! Wi臋c jak to jest, 偶e moje sympatie zaczynaj膮 zanika膰, kiedy jestem taka
pewna, 偶e wczoraj jeszcze tam by艂y? Jak?
Merlinie, jestem taka zdezorientowana.
I nie zamierzam nawet zaczyna膰 my艣le膰 o Jamesowym czynniku. Serio. Bo szczerze
m贸wi膮c chcia艂abym do偶y膰 do moich osiemnastych urodzin. A my艣lenie o Jamesie Potterze
naprawd臋 temu zagra偶a.
To wszystko jest& fatalne.
Brzydko, szalenie i kompletnie fatalne.
Nienawidz臋 mojego 偶ycia.
Nienawidz臋 go.
Ko艅cz臋 z tym. Ko艅cz臋 z tym wszystkim.
Pomy艣l臋 nad tym, kiedy b臋d臋 mia艂a wi臋cej energii. Tego w艂a艣nie potrzebuj臋. Energii.
Racja.
P贸zniej P贸zniej, Dalej Chowaj膮c si臋 Za Szklarni膮 Numer Cztery
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Mo偶e ja&
Nie.
Nie.
Dlaczego ja o tym my艣l臋? Dlaczego??
To jest po prostu przygn臋biaj膮ce.
P贸zniej P贸zniej, Zielarstwo
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
49
Wiecie, gdybym by艂a mniej przygn臋biona i znacznie bardziej przytomna, to pewnie
by艂abym teraz w ekstazie.
Powa偶nie. By艂abym podekscytowana. Mac jest na tej lekcji. Mo偶e totalnie si臋 domy艣li膰 w
planie atakowania-kopertami. Zobaczy, 偶e walczymy dla niego i b臋dzie wiedzie膰, 偶eby si臋 nie
poddawa膰  c贸偶, zobaczy, 偶e Grace dla niego walczy, bior膮c pod uwag臋, i偶 obecnie tylko ona
rzuca kopertami, poniewa偶 ja jestem zbyt nierozgarni臋ta. Ale liczy si臋 zamiar, prawda? Mimo
wszystko powinnam rozpiera膰 si臋 od w艣cibskiej dumy.
Ale tak nie jest.
Nie jest.
I nie potrafi臋 zdecydowa膰, kt贸ry czynnik bardziej mnie stopuje: zm臋czenie czy
przygn臋bienie.
Interesuj膮ce pytanie, co?
Wci膮偶 P贸zniej, Wci膮偶 na Zielarstwie
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
To zm臋czenie.
Zdecydowanie zm臋czenie.
Ble.
Wci膮偶 P贸zniej, Wci膮偶 na Zielarstwie
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Co musi zrobi膰 dziewczyna, 偶eby dosta膰 tutaj poduszk臋, hm?
Psh.
Niech to wszystko szlag wezmie, ew ew ew.
Zm臋czona.
Po prostu& ech.
50
Jeszcze Jeszcze P贸zniej, Wci膮偶 Wci膮偶 na Zielarstwie
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Kiedy ta lekcja si臋 ko艅czy???
P贸zniej, Po Zielarstwie
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
O Merlinie, teraz musz臋 i艣膰 na Histori臋.
Niech to szlag.
P贸zniej P贸zniej, Historia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Nie wiem, jak tutaj dotar艂am.
Chyba umr臋.
P贸zniej P贸zniej P贸zniej, Nadal Historia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 199
Hej. Prze艣cigam ci臋 teraz czterdziestoma czteroma kopertami. Co jest?  GR
Zbyt wyko艅czona na rzucanie. Sorki.  LE
Zbyt wyko艅czona? Co?
Hm.
Dlaczego?
51
Nie spa艂am. Jestem wycie艅czona emocjonalnie. Z艂a karma. Wybieraj.
Rzeczywi艣cie wygl膮dasz troch臋 zle. Twoje oczy s膮 zaczerwienione.
Dzi臋ki.
Wi臋c nie jeste艣 ju偶 na mnie z艂a? Za trzymanie w tajemnicy wczorajszy udzia艂 Jamesa? I
za& c贸偶, inne cz臋艣ci?
Zbyt wiele wysi艂ku. Mo偶e jutro.
Zamierzasz zemdle膰?
Merlinie, mam nadziej臋, 偶e nie.
S艂uchaj, Lil, s膮dz臋, 偶e wykorzysta艂a艣 sw贸j medyczno-dramatyczny limit na ten tydzie艅.
Zr贸b sobie przerw臋, dobrze?
Mm-hm.
Lil?
Hm?
Serio. Nie mdlej.
Pr贸buj臋.
Dzi臋ki.
P贸zniej, Nadal Historia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 32
Suma Obserwacji: 200
Obserwacja #200) Jestem zbyt zm臋czona, 偶eby przejmowa膰 si臋 dotarciem do 200.
Ughhhhhhhhhhhhh.
52


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ma艂a konstytucja z 17 pa藕dziernika 1992 roku
17 00 Ryzyko na stanowisku
Czas na czasownik ebook demo
MapyMysli czyli jak zyskac czas na notatkach
czas na e biznes
Innowacje w budownictwie Czas na zmiany, czas na ekologi臋
Czas na E biznes
Czas na gie艂d臋

wi臋cej podobnych podstron