2worlds03





Dwa światy 3

a:link { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 }
a:visited { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FDC336 }
a:hover { text-decoration: none; font-size: 11; font-family: Verdana; color: #FFFF00 }
body { font-family: Tahoma; font-size: 12pt; letter-spacing: 1; vertical-align: 0;
color: #FFFFCC; text-align: Left; line-height: 120%;
text-indent: 60; word-spacing: 1; margin-left: 20;
margin-right: 20; margin-top: 0 }
.cdn { font-family: Verdana; font-size: 14pt; color: #FFCC66; letter-spacing: 1;
text-align: Right; vertical-align: 8; font-style: italic;
font-weight: bold }
.part { font-family: Verdana; color: #FFCC66; font-size: 14pt; letter-spacing: 1;
text-indent: 20; font-style: italic; font-weight: bold }
.author { font-family: Verdana; font-size: 15pt; color: #F58220; letter-spacing: 2;
text-align: center; vertical-align: 8 }
.title { font-family: Verdana; font-size: 17pt; color: #FDC336; line-height: 2;
text-align: center; letter-spacing: 4; font-weight: bold }
table { font-family: Verdana; font-size: 11; color: #FFFFCC }




Dwa światy
Autor: Matrox
Część III
Cztery godziny później. W obcym pomieszczeniu:
- Karracie Ahitor, dostąpiłeś godności wodza chmary. Wszystkie myśliwce są twoje.
Potężny pokryty łuskami na brzuchu i plecach, a na ramionach i nogach szczeciną żabo-szczur, bez ogona, z licznymi kikutami wystającymi z pleców - przypominających ogon skorpiona, zakończonych ostrymi pazurami - podszedł do leżącego na podeście i wymawiającego do niego zdanie, jeszcze większego potwora. Pochylił się. Leżący przedstawiciel obcej rasy włożył do ucha Karrata prążek, który symbolizował jego godność.
- Powstań. - powiedział przywódca. - Udasz się w swoją pierwszą misję do systemu Heberrat-Asteranf, by zbadać przyczynę zerwania komunikacji z ludem Astarandów.
- Tak jest o wielki Grikkarracie Aberten. Stanie się tak jak rozkażesz.
Ahitor pochylił się nisko, niemal do stóp zwierzchnika i po chwili opuścił pomieszczenie złożony w pół jak szkatułka. Po jego wyjściu do sali wszedł inny obcy. Grikkarrat właśnie opychał się jakimś mięsem. Łapał je brudnymi paluchami i wciskał do gardła. Nagle sługa odezwał się:
- Panie...
- Czego... Beeee... Chcesz???
- Panie... sonda z systemu Abriancham Torein zameldowała o wykryciu obcego okrętu. Konstrukcja jakiej nie znamy. Jest dość duży. Dorównuje naszym mega-bazom. Jakie rozkazy? - zapytał uniżenie sługa.
- Przechwycić... Mniam, mniam... Beeee... w ostateczności zniszczyć.
- Tak jest panie!
- Jednak pamiętaj... Jeżeli jest inny niż wszystkie... może mieć nową technologię... Zrób wszystko, by dowiedzieć się jak najwięcej.
- Tak panie. Czy będziesz przyglądać się atakowi? - zapytał sługa.
- Nie. Zaraz odlatuję na Hexatron. Ty poprowadzisz atak.
- Tak jest panie.
Grikkarrat Aberten wyjechał na swoim mechanicznym podjeździe z sali wcinając kawałki mięsa i pobekując pomiędzy kęsami. Jego sługa zacierał ręce. Był pewien, że gdy przechwyci obcą technologię Grikkarrat odznaczy go i awansuje do stopnia Karrata.
W chwilę później mały stareczek opuścił ogromny okręt i skierował się do małego tuneliku podprzestrzennego.
- Panie dolatujemy do systemu Abriancham Torein. Obcy okręt w zasięgu.
- Na holoemiter! - obcy dowódca przyglądał się mu przez chwilę. Był wyraźnie zafascynowany jego kształtami. - Przygotować chmary i rakiety.
- Tak jest... Odbieram coś jeszcze... Oni wzywają nas... - zameldował oficer w centrali.
- Nas??? - zapytał zdziwiony dowódca.
- Tak nas. Tylko dźwięk. Ich systemy komunikacyjne nie są kompatybilne z naszymi.
- Posłuchajmy...
- Tak jest. - odparł sługa i przełączył dźwięk na głośniki.
W głośnikach odezwał się dobrze znany głos kapitana Marscynskiego:
- Tu kapitan Elvis Marscynsky, z federacyjnego okrętu Farpoint. Przybywamy w pokoju. Chcemy wymienić się z wami informacjami. Możemy się wiele od siebie nauczyć...
- Tu Aherrak Alofing. Z Kastylii Tarinków. Co macie na myśli.
- Czy jesteście zainteresowani?
- Tak.
- Więc szybko się dogadamy...
Tymczasem daleko w kosmosie... Chmara 34 myśliwców Karrata Ahitora przechwyciła obcy frachtowiec powracający z Farrnadation-Pired. Kupiec zameldował pod przymusami, że zauważył tam obcy statek. A właściwie, to musiał go zauważyć, bo był tak duży, że nie sposób było go przeoczyć. Wielki jak Harrat Pograt w stolicy Kastylii. Statek przybył z systemu Astarandów, by pertraktować zawiązanie sojuszu Astarandów z Kolpankami i jakąś Federacją. Pogłoski mówią, że obcy są tak potężni, iż nawet Hexatron by im się nie oparł. Po zakończeniu przesłuchania Karreat własnoręcznie rozerwał klatkę kupca, przy pomocy pazurów wystających z kikutów i razem z załoga pożywili się jego wnętrznościami. Ahitor marzył o tym, by dane mu było pożywić się flakami tych niezwykle silnych obcych. Po obfitym obiedzie rozkazał udać się całej chmarze do systemu Astarandów, by dowiedzieć się o co chodzi, i w razie spisku zniszczyć obcych i ukarać winnych...
- Komandorze... Zaraz dolecimy do systemu Abriancham Torein. Wykrywam jakieś zaburzenia... - niezdecydowany oficer taktyczny z USS Astachar zaczął stukać w panel pulpitu, by uzyskać więcej danych. Gdy już dowiedział się co się dzieje wrzasnął na cały głos - Strzały fazerów!!! Obce jednostki atakują federacyjną sygnaturę. Wszystko rozgrywa się na robicie szóstej planety. - po chwili dodał - Jedna duża jednostka i ponad sześćdziesiąt małych myśliwców... wielkości Danube.
- Alarm bojowy dla całej floty, wszyscy na stanowiska. - powiedziała spokojnie Savona, jakby podawała wiadomości w drugim programie Polskiego Radia. - USS Astachar, przygotować się do rozłączenia.
Wszyscy oficerowie na pokładzie Astachar zaczęli biegać po mostku. Komputer rozpoczął odliczanie do sekwencji rozdzielenia. Wkrótce Astachar podzielił się na trzy części i razem z resztą floty wkroczył na orbitę planety, gdzie okrążony ze wszystkich stron Farpoint odganiał się od tarinkowych jednostek jak od aldebarańskich much.
Flota wkroczyła strzelając z wszystkiego i do wszystkiego. Samotny Farpoint wycofał się na bezpieczną odległość. Obca mega-baza zaczęła uginać się pod salwami torped fotonowych, kwantowych i metafazowych. Przestali strzelać. Natomiast Defianty i Astachar dokończyły eliminację małych, zwrotnych, ale bezbronnych jednostek wroga.
Po trzech kwadransach było już po wszystkim. Savona zarządziła reintegrację okrętu. W czasie gdy załogi innych jednostek dokonywały abordażu Farpoint, inne okręty skanowały resztki obcej floty, by poszerzyć swoją wiedzę. Tuż za planetą znaleziono coś, co pełniło rolę złomowiska starych okrętów. Marscynsky został pojmany, nie stawiał oporu. Jedynie strasznie się zdziwił, że uganiał się za stertą obcych wraków. Tymczasowo został umieszczony w areszcie na USS Hood. Savona zarządziła przeprowadzenie niezbędnych napraw na uszkodzonych okrętach. Naprawy te miały trwać kilka godzin. Dlatego część okrętów musiała zostać w tym systemie, by asystować przy naprawie. Natomiast USS Astachar w asyście Akiry i trzech defiantów wybrał się w stronę systemu Omega-13, by zapobiec ewentualnemu odwetowi Tarinków. Gdyż jak odczytano z dzienników pokładowych zdobytego okrętu, obcy wiedzieli o obecności Federacji. Flota Savony weszła w warp.
Tymczasem na granicy systemu Omega-13:
- Panie, brak jakichkolwiek odczytów obcych okrętów.
- Na pewno? - zapytał Karrat.
- Tak panie.
- Dziwne... powinni gdzieś być... - Karrat nie myślał długo pomiędzy komunikatami, jego myśli były zdominowane przez jedno: chciał spróbować obcego mięsa - Dobrze... Udajemy się na planetę Astarandów.
- Tak jest... Panie...
Pilot wprowadził dane do komputera i chmara 34. myśliwców ruszyła w stronę planety. Niespodziewanie z powierzchni wystartowało 14 jednostek Astarandów.
- Panie! Astarandowskie jednostki na kursie przechwytującym...
- Przygotować się do starcia!
- Nie, oni zawracają... lecą do mgławicy... Teraz planeta jest nasza!!!
- Nie, nie lecimy na planetę. Kurs pościgowy. Aby zdobyć planetę musimy wytępić ich siły, by nie mogli zaatakować nas z ukrycia. - odpowiedział Karrat.
- Tak jest panie. - stwierdził podoficer i pochylił się uniżenie - To doskonałe spostrzeżenie.
Chmara zmieniła kurs i udała się w stronę mgławicy. Jako pierwszy leciał myśliwiec Karrata. Ahitor obserwował na swoim ekranie mgławicę, która w szybkim tępię rosła. Ekran szybko został zdominowany przez jeden kolor, który był wszędzie... różowy. Gdy okręt wszedł do mgławicy na ekranie zaczęło się przejaśniać. Niespodziewanie zauważyli coś zaokrąglonego... jakby talerz... z niezrozumiałymi dla nich znakami NCC-52795-A, USS Entrapment - był wszędzie. Gdy zdążyli ogarnąć wzrokiem napis wypustki kadłubowe - wieżyczki fazerów punktowych - zaczęły się rozjaśniać jasnym, pomarańczowym światłem. Pierwszy namierzony został myśliwiec Karrata. Mały, bezbronny okręcik po prostu wyparował. Galaxy eliminował otumanione mgłą i sytuacją jednostki wroga. Spora część nie zdołała zawrócić i rozbiła się o powierzchnię kadłuba chronionego osłoną pancerną. Widok przypominał spadające fragmenty asteroidy, rozpryskujące się i rozbijające o powierzchnię planety. Do pogromu przyłączył się USS Falcon i myśliwce Astarandów. Proces eksterminacji trwał chwilkę. Gdy jednak już się zakończył, Ernest dał rozkaz do opuszczenia mgławicy. Wielki talerz powoli wyłaniał się z różowej mgły. Obok niego pojawił się mniejszy owalny Intrepid, a dookoła nich myśliwce sojuszników.
- Brak innych jednostek wroga. - zameldował Lowel.
- Świetnie! - Ernest nie ukrywał swojego zadowolenia - Nawiązać łączność z USS Monitor. Chcę wiedzieć, czy zdołano nawiązać porozumienie z Kolpankami. - po chwili - Będę w swojej kwaterze.
Kapitan ruszył w stronę turbowindy. Przemierzył w szybkim tempie kilka pokładów i po chwili był już przed drzwiami swojej kwatery.
- Kochanie - krzyknął po wejściu do środka, wzywając swoją córkę - Margaret, jesteś tu... Komputer, zidentyfikuj Margaret Ernest.
- Margaret Ernest znajduje się w holodeku 1. - odpowiedział chłodny głos komputera.
Kapitan udał się tam po kwadransie, który poświęcił na wypicie herbaty. Po kilku minutach stał pod drzwiami holodeku. Wszedł do środka, do wielkiego lasu. Drzewa wskazywały na to, że jest to Ziemia. Szybkim krokiem udał się w stronę altanki, która stała na polanie. Niestety nie zastał tam nikogo. Nagle usłyszał cichy chichot dochodzący ze strony wielkiego głazu, który stał kilkanaście metrów dalej. Bez słowa udał się w jego stronę. W tym momencie przypomniał sobie nie tak odległe chwile, gdy bawił się z Margaret w chowanego. Jednak jego myśli przerwał widok Altora i jego córki obejmujących się i całujących namiętnie. Oboje byli ubrani w luźnie białe stroje. Altor natychmiast zauważył stojącą nad nimi postać. Jedynie Margaret miała problemy z orientacją, gdyż ojciec stał za nią. El-Aurianin poderwał dziewczynę do góry i stanął przed kapitanem. Margaret przez chwilę dochodziła do siebie. W końcu wyjąkała:
- Cześć tato...
- "Cześć tato"? To wszystko na co cię stać? - zapytał zdenerwowany kapitan.
Altor stał nieruchomo. Nie wiedział jak się zachować.
- Pan niech stąd zmiata. Jutro porozmawiamy. - powiedział cicho Ernest z trudem panując nad tonem głosu.
Altor wyszedł z holodeku bez żadnych dodatkowych sformułowań. Ernest śledził go wzrokiem aż do czasu, gdy znikł za drzwiami holodeku. Później kliknął na komunikator:
- Komputer, sytuacja awaryjna, dwie osoby do natychmiastowego przesłania do mojej kwatery.
Komputer zareagował sygnałem potwierdzającym i po chwili oboje byli w kwaterze. Margaret przystąpiła do obrony.
- Tato, to nie tak jak myślisz.
- Tak, wiem... Już mi to mówiłaś, tylko, że wtedy myślałem o tym co zrobiłaś, a teraz aż boję się myśleć...
- Ależ tato, co jest w tym złego? Przecież ty całowałeś się z mamą przed ślubem...
- A to już chcecie się pobrać??? - wrzasnął ze zdziwienia Ernest.
- Nie, ale... - Margaret zaczęła płakać.
- Ale co?
- Jestem dorosła - wykrztusiła przez łzy Margaret - prawo federacyjne zezwala mi na mieszkanie w oddzielnej kwaterze. Chcę z niego skorzystać.
- Tylko gdy kapitan się na to zgodzi... Nie licz na to... - wypowiedź Ernesta przerwało wezwanie z mostka.
- Kapitanie, USS Monitor właśnie wszedł do systemu. Będzie na orbicie za pięć minut.
- Przyjąłem. Ernest, skończyłem. - zwrócił się do Margaret - zostań tu do mojego powrotu.
Wyprawa Monitora zakończyła się pełnym sukcesem. Okręt powrócił na orbitę z delegacją Kolpanków, która gotowa była zrobić wszystko dla uwolnienia się spod jarzma Tarinków. Na dodatek ostatnie umowy zawarte między Kolpankami a Astarandonami zaowocowały zbliżeniem. Gdyby udało się przepędzić agresorów mogło by dojść do zawiązania sojuszu... lub, kto wie... może federacji, gdyż inne rasy również marzą o wolności, ale za bardzo się boją tyranów. Dlatego Ernest założył, że po pierwszych większych sukcesach inne nacje powinny występować przeciwko agresorowi. Czy miał rację? Czas pokaże.
Wkrótce przybyła flota Savony. Niestety ze złą wiadomością. Razem z nimi był pozostawiony w systemie Abriancham Torein USS Farpoint. Ale tylko on... Jak się okazało Savona lecąc do systemu Omega-13 na pomoc USS Entrapment musiała zawrócić, gdyż USS Hood, Farpoint i pozostawiony do obrony Defiant musiały samotnie stawić czoła nowej Mega-bazie. Gdy flota dotarła z powrotem do systemu wroga okręty były w opłakanym stanie, ale USS Hood pod świetnym dowództwem Marscynskiego przechylił znacznie szalę na stronę Federacji. Jego uniki i sztuczki stosowane w starciach z Breen zakłopotały wroga do tego stopnia, iż jego myśliwce ostrzelały własną bazę. Marscynsky na Excelsiorze wydawał się być w swoim żywiole. Gdy flota Savony dotarła z powrotem, mega-baza była już unieszkodliwiona. Prometheus w kilku strzałach dokończył dzieła. Szybko nawiązano łączność z poważnie uszkodzonym USS Hood pod dowództwem Marscynskiego. Kapitan nakazał ewakuację całego okrętu, gdyż jak się okazało, rdzeń został naruszony i istniało prawdopodobieństwo eksplozji. Niestety przeliczono się z czasem. Mikropęknięcie rozrosło się w ułamku sekundy rozrywając okręt na kilka części. 45% załogi, której nie udało się przesłać, zginęła. Podobnie jak załoga Defianta, który został zniszczony jeszcze podczas ataku.
Savona sporządziła raport i przekazała go kapitanowi. Ernest przejął dowództwo nad Excelsiorem na prośbę tymczasowego dowódcy porucznika Eliota. Z danych wynikało, że zdrajca zmazał plamę ze swojego honoru. Ernest nie miał podstaw, by nie wierzyć tak szanowanej osobie jak komandor Savona. Dlatego zarządził honorowy, symboliczny pogrzeb dla oficerów, którzy zginęli w systemie Abriancham Torein.
Następnego dnia w hangarze USS Entrapment zebrało się wiele osób. Ernest spojrzał na ich twarze. Wielu z nich nigdy nie widział. Byli to głównie podoficerowie. Rozpoznał Martina Arthuro, pierwszego oficera Farpoint. To jemu zamierzał przekazać dowodzenie nad tym okrętem. Rozpoznał też wysokich oficerów z innych okrętów. Nawet ambasadorów Astarandów i Kolpanków w specjalnych kombinezonach. Kapitan stanął na podium, spojrzał na pamiątkową tablicę i rozpoczął swoje przemówienie.
- Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać członków naszej rodziny... Oficerów Gwiezdnej Floty. Wielu z nich nigdy nie widziałem, a z tymi, których znałem, nie zawsze się zgadzałem. Ale teraz to nieważne... bo oni odeszli... nie będą świadkami powrotu do domu... Ich domem będzie ten wymiar... Dlatego musimy upewnić się, że pozostaną w miejscu godnym, do pełnienia domu dla istot rozumnych... Musimy o to zadbać.
Kapitan jeszcze raz spojrzał na tablicę, później na oficera, by dać mu znak do otwarcia hangaru. Wkrótce potężna śluza zaczęła się unosić a za nią pojawiła się przestrzeń... Dwóch innych oficerów podniosła tablicę i podeszli z nią na skraj hangaru, skąd Ernest pchnął ją lekko wypychając na zewnątrz. Tablica szybko oddalała się od okrętu, obracając wokół własnej osi. Na jej powierzchni widniał napis: "Dla tych, którzy bronili wolności na USS Hood i USS Endanor." Pod spodem nad listą nazwisk poległych wyróżniało się nazwisko kapitana Marscynskiego, ze specjalną pochwałą.


 

 Opowiadania
| Star Trek | Dwa Światy III


Dalej
 





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2worlds04
2worlds01
2worlds02
2worlds05

więcej podobnych podstron