Rozdział2 (10)





Rozdział 2



   Papieże mordercy
  
   Wielu, bardzo wielu z namiestników Chrystusa na Ziemi, mogło nawoływać do Boga: "Oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie" /Łuk 22,42/.
   Przez ponad 1500 lat sprawowanie najwyższego urzędu w Kościele bywało ciężką próbą. Biskupi Rzymu godność tę przypłacali życiem. Wielu z nich jednak życie to odbierało, w tym także swoim braciom w kapłańskiej, biskupiej, kardynalskiej i papieskiej posłudze.
   Kościół powszechny uznaje trzydziestu pięciu papieży za męczenników wiary, wynosząc ich na ołtarze jako świętych. Władcy Europy, cesarze, królowie, zwłaszcza w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, gotowali papieżom los tragiczny. Przyjaźń następców św. Piotra z dworami Francji, Niemiec i książąt Italii nierzadko kończyła się śmiercią.
   Spośród dwustu sześćdziesięciu trzech papieży, uznanych za prawowitych, sześciu zostało zamordowanych, dwóch zginęło wskutek ran odniesionych w czasie zamieszek, jeden - w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Przynajmniej w dwudziestu dalszych przypadkach okoliczności śmierci wskazywały na ich nienaturalną przyczynę odejścia. Nie mniej niż piętnastu papieży zmarło bądź to na apopleksję, bądź to z powodu różnych epidemii i zaraz, które nawiedzały Rzym. W tym przypadku najczęstszą przyczyną zgonów była malaria i febra. Najprawdopodobniej otruto dziewięciu papieży: Urbana VI, Innocentego V (którego Kościół uznał za błogosławionego), Stefana IX (X), Damazego II, Klemensa II (fakt otrucia tego papieża potwierdziły badania jego szczątków w 1942 roku), Sergiusza IV, Grzegorza V, Jana XIV, Hadriana III i antypapieża Bonifacego VII.
   Więcej na ten temat piszemy w książce "Tajne sprawy papieży".
   W tej książce przypomnimy tylko tych biskupów Rzymu, którzy splamili swe ręce krwią swoich braci.
   Najbardziej haniebnym i tragicznym wydarzeniem w historii papiestwa był los, jaki spotkał papieża Formozusa(891-896), araczejjego szczątki. Sprawę tę opisujemy w rozdziale "Trupi synod". Papiescy mściciele i grabarze szczątków Formozusa nie byli jednak oryginalni w swym dziele. Trzysta sześćdziesiąt lat wcześniej o tron papieski rywalizowali Dioskur i Bonifacy.
   Szósty wiek chrześcijaństwa przyniósł Europie kolejną schizmę, podział Kościoła.
   Początek tego wieku to setki i tysiące trupów na ulicach Rzymu, ofiar "wojny papieży" - uznanego dziś za nielegalnego - Wawrzyńca oraz Symmacha (obaj 498-514). Zamieszki w Rzymie, krwawe porachunki między stronnikami obu papieskich pretendentów, przekupstwo wysokich dostojników dworu królewskiego, to tylko niektóre fragmenty obrazu tamtych czasów. Ostatecznie, aby rozstrzygnąć sukcesję, zwrócono się o arbitraż do ariańskiego (schizmatyc-kiego) króla Ostrogotów, Teodoryka. Wśród wielu prób zażegnania konfliktu podjęto i tę - sąd nad Sym-machem w Rimini przed królem Teodorykiem. Oprócz niszczącego Kościół sporu z Wawrzyńcem, zarzucano mu także rozwiązłe stosunki z kobietami oraz roztrwonienie majątku kościelnego. Szerzej temat drugiego zarzutu podejmujemy w książce "Kobiety Watykanu".
   To już szósty raz młody Kościół przeżywał trudne chwile wewnętrznego podziału. Szósty już raz groził mu rozpad. Tym razem osią konfliktu stał się spór między królestwem Ostrogotów ze stolicą w Rawennie a cesarstwem bizantyjskim. Cesarz, wsparty po-stawąpatriarchy Konstantynopola, z całąmocąprze-śladował arian, grabił ich kościoły, zmuszał do wypierania się wiary. Wszyscy Ostrogoci wraz z królem Teo-dorykiem byli arianami. Papież w Rzymie, nawet będąc niechętnym arianom, musiał liczyć się z królem rezydującym przecież tak blisko i dominującym mili-tarnie nad Rzymem. Kruche pojednanie Kościołów Rzymskiego i Konstantynopolitańskiego, konkurujących o prymat w całym chrześcijaństwie, znowu było zagrożone. Dopiero przed paroma laty, za pontyfika-tu papieża Hormizdasa (514-523), 28 marca 519 patriarcha Konstantynopola uroczyście przyjął i proklamował tzw. formułę Hormizdasa: "Uznaję Święty Kościół Boży, Kościół starego i nowego Rzymu, za jeden i ten sam, za siedzibę apostoła Piotra, a stolicę biskupią Bizancjum za jedną i tę samą. Wyznaję tę doktrynę, której strzeże papież, potępię zaś wszystko, co on potępi".
   Kiedy nowy papież, Jan I (523-526), przeniósł ze wschodu na cały Kościół zachodni kalendarz ustalony prawie sto lat wcześniej przez Cyryla Aleksandryjskiego dla wyznaczenia daty Wielkanocy, cesarz triumfował. Wydał edykt konfiskujący świątynie arian i nakazujący im nawrócenie się na katolicyzm. Król Teodoryk musiał sprzeciwić się cesarskim restrykcjom. Wezwał do Rawenny papieża i wraz z biskupami i senatorami Rzymu wysłał go z misją do Konstantynopola. Mimo iż papież przyjmowany był w stolicy cesarskiej z największą godnością i wszelkimi honorami, wyznaczonych przez króla Teodoryka celów nie uzyskał. Cesarz zgadzał się na zwrot kościołów Ostrogotom wyłącznie pod warunkiem, że ci porzucą arianizm. Wzburzony Teodoryk wszystkich towarzyszących papieżowi posłów wtrącił do lochów, a samego biskupa Rzymu uwięził na królewskim dworze. Kiedy ten 12 maja 526 zmarł, Teodoryk postanowił narzucić Rzymowi swojego, uległego jego woli, biskupa. Tylko dzięki roztropności rodzonej córki króla, księżniczki Amalaswinty, której wcześniej papież Jan I zawdzięczał, że nie zginął w lochu, wybrano na nowego biskupa Rzymu diakona - Feliksa. Już jako papież Feliks IV(III), rządził Kościołem (526-530) mądrze i rozważnie. Wkrótce jednak zachorował i nim zmarł, zdążył wyznaczyć swojego następcę, archidiakona Bonifacego.
   Rzymski kler, silny w swoich prawach, nie chciał zaakceptować papieskiego wyboru. Jeszcze w ostatnich chwilach życia Feliksa sam dokonał wyboru. Część poparła Bonifacego, część natomiast -diakona Dioskura z Aleksandrii. Bonifacy był zwolennikiem Ostrogotów, Dioskur - Bizancjum. Konflikt i kolejna schizma (już siódma) znów zagrażała jedności Kościoła.
   Obu pretendentów wyświęcono jednego dnia, 22 września 530, tj. w dniu śmierci Feliksa. Źródła podają, że Dioskur uzyskał poparcie większości duchowieństwa i wyświęcony został nieco szybciej niż Bonifacy. Kolejny już raz Rzym miał dwóch papieży. Konflikt był nieunikniony. Rozwiązała go jednak wkrótce Opatrzność. Po trzech tygodniach panowania zmarł Dioskur. Na arenie historii pozostał Bonifacy. Sprawa wydawałaby się załatwiona. Choć nie było bitwy, musiały pozostać trupy.
   W zasadzie trudno jest jednoznacznie przedstawić powody dalszych występków Bonifacego. Zdecydował, że odbędzie się sąd nad zmarłym papieżem. Bonifacy zebrał sześćdziesięciu biskupów, by "osądzili" zwłoki Dioskura. Oczywiście, wyrok mógł być tylko skazujący. Dioskur został ekskomunikowany, abiskupi-sędziowie, dokument z ekskomuniką musieli sygnować. Odrażający postępek Bonifacego II został powszechnie potępiony. Jeden z jego następców, papież Agapit I (535-536), wyrok anulował, a dokument ekskomunikacyjny kazał publicznie spalić. Kościół do dziś nie może się zdecydować na jednoznaczną ocenę pontyfikatu Dioskura i postępku Bonifacego. "Annuario Pontificio" -jedyny legalny i oficjalny wykaz papieży - do 1942 roku uznaje Dioskura za prawowitego biskupa, a od tego roku wymienienia go w gronie antypapieży. Część historyków jednak "dopuszcza" uznanie go za prawowitego następcę św. Piotra.
   Nie koniec było tragedii na papieskim tronie. Krótki, bojedenastomiesięczny pontyfikat Agapita I, aż przeładowany był problemami. Król Ostrogotów Teodorykjuż nie żył. Tron w Rawennie objął król Teo-dohad. To za jego sprawą, i na jego rozkaz, została uduszona wspominana wcześniej księżniczka Amala-swinta, zresztą kuzynka króla.
   Mądrze i wszechstronnie wykształcona Amala-swinta zjednała sobie życzliwość senatu Rzymu, dostojników Kościoła i Bizancjum za rozwagę i działalność zdążającą do pojednania chrześcijan. Nic więc dziwnego, że cesarz Justynian, wzburzony wieścią ojej śmierci, postanowił wysłać na Półwysep Apeniński specjalnąekspedycję, która miała ukarać zabójców Amalaswinty. Na czele ekspedycji stanął, znany z pokonania Wandali w Afryce Północnej, wódz Bełizariusz. Kiedy jego wojska szybkim i zwycięskim marszem zbliżały się do granic królestwa Gotów, król Teodohad wysłał z misją do cesarza właśnie papieża Agapita I. Ten jednak, nic nie osiągając dla króla, zmarł w Konstantynopolu.
   Tron papieski ponownie został osierocony, a na karty historii Kościoła wkraczaj ą wówczas papieże Sylweriusz i Wigiliusz - uznany oficjalnie przez Kościół jako papież-zabójca.
   Gdy w Konstantynopolu zmarł Agapit, król Teodohad natychmiast narzucił klerowi swego faworyta, właśnie Sylweriusza. Królewski protektor wkrótce zginął, uduszony przez własnych żołnierzy. Goci musieli opuścić Stolicę Piętrową. Papież, do tej pory związany ze stronnictwem królewskim, przekonał senat, by poddać miasto bez oporu wodzowi cesarskiemu, Belzariuszowi. Następca Teodohada, król Wity-giusz, umocnił się tymczasem w Rawennie i na czele potężnej stupięćdziesięciotysięcznej armii wyruszył na Rzym. Tylko dzięki umocnieniom miasta, wykonanym na zlecenie bizantyjczyków, oblężeni Rzymianie mogli się bronić ponad rok. Choć papież już wcześniej pojednał się ze stronnictwem cesarskim, nic mu to nie pomogło. W Konstantynopolu u władzy pozostała jego zagorzała przeciwniczka, cesarzowa Teodora. Sylweriusz naraził się monarchii usuwając ze stanowiska patriarchy jej faworyta Antymosa, tego samego, którego wcześniej wyniósł do godności kościelnej papież Agapit. Protegowanym Teodory był także Wigiliusz, diakon rzymski, ten sam, którego wbrew prawu wyznaczył na swojego następcę w czasie synodu w roku 531 papież Bonifacy VI. Wtedy, wskutek sprzeciwu kleru, Wigiliusz nie mógł objąć tronu. Ambicje pozostały. Od 533 roku przebywał w Konstantynopolu jego papieski apokryzjariusz na dworze cesarskim. Wtedy właśnie zbliżył się do stronnictwa cesarzowej Teodory. W zamian za obietnicę uzyskania godności papieskiej obiecał wcześniej przywrócenie monofizytyckiego patriarchy Antymosa i obalenie postanowień Soboru Chalcedoń-skiego (451). Wigiliusz, wspierający wówczas schi-zmatycki monofizytyzm, na polecenie Teodory wyruszył do Rzymu. Zabrał ze sobą szczątki papieża Agapita i rozkaz Teodory dla Belizariusza, dotyczący usunięcia papieża Sylweriusza. Nie pomogło Sylweriu-szowi ukrycie się w Kościele Świętej Sabiny. Nie miał on zresztą szczęścia do kobiet. Nie dość, że cesarzowa była zawziętym jego wrogiem, to i żona Belizariusza, piękna Autonina, nie ukrywała niechęci do biskupa. Jawnie występowała przeciwko niemu i namawiała męża do bardziej zdecydowanych działań.
   Belizariusz postanowił wezwać papieża do swego pałacu i wraz z żoną urządził nad nim sąd kapturowy. W rolę rozjemcy i papieskiego obrońcy wcielił się nie kto inny, jak Wigiliusz. Wyrok był oczywisty. Papież wywleczony został do sąsiedniej komnaty, pozbawiony oznak władzy pontyfikalnej i odziany w prosty mnisi habit. Kler został poinformowany, że papież Sylweriusz przyznał się przed cesarskim wodzem do zdrady, za co został skazany na wygnanie. Tydzień później, mimo iż formalnie Sylweriusz nie zrzekł się władzy papieskiej, Wigiliusz przyjął sakrę biskupa Rzymu. Były ostatnie dni marca 537 roku. Sylweriusza zesłano do Licji (Syria), gdzie miał przebywać pod nadzorem biskupa Patary. Ten z kolei był przekonany o niewinności papieża. O szczegółach jego uwięzienia i wygnania poinformował cesarza Justynia-na I. Na rozkaz cesarza miał się w Rzymie odbyć ponowny, tym razem prawdziwy sąd nad Sylweriuszem. Gdyby uznano go winnym, miał otrzymać jedno z odległych biskupstw, a gdyby zarzuty odrzucono, wrócić miał na papieski tron w Rzymie. Mimo zaleceń cesarza Justyniana, wygnanego papieża, zamiast do Rzymu, wywieziono za sprawą Wigiliusza na wyspę Ponza, gdzie go ponownie uwięziono. Za aprobatą i na rozkaz Wigiliusza robiono wszystko, aby zmusić Sylweriusza do zrzeczenia się godności. By zdusić jego opór, morzono go głodem. To w końcu pomogło, Sylweriusz abdykował i wkrótce zmarł.
   Dziś Kościół uznaje Sylweriusza jako świętego, a Wigiliusza nazywa się pierwszym papieżem splamionym krwią innego namiestnika Chrystusa.
   W książce "Kobiety Watykanu" cały rozdział poświęcono okresowi nazwanemu przez kronikarza Kościoła, Cezare Baroniusa, erąpomokracji papieży przeklętych. Za sprawą trzech rozwiązłych kobiet, Teodory Starszej i jej córek, Teodory i Marozii, tron papieski obsadzony był przez ich faworytów. Papieże zmieniali się wedle woli rzymskich kurtyzan. Niejeden ginął, aby zwolnić miejsce nowemu faworytowi. Niektórzy papieże własnoręcznie pomagali kurtyzanom w pozbywaniu się biskupich konkurentów.
   Papieży przeklętych ery pomokracji z najbardziej odrażającym w dziejach Kościoła wydarzeniem, zwanym "trupim synodem" (o tym następny rozdział), łączył jeden następca Apostoła Piotra - papież Sergiusz III (904-911).
   Rodzinę papieża Sergiusza już mieliśmy okazję poznać. Jego ojcem był, znany z formuły jednoczącej skłócone Kościoły Wschodu i Zachodu, papież Hor-mizdas. Pontyfikat ojca należy do najważniejszych i najszczęśliwszych w dziejach Kościoła. Pontyfikat syna natomiast jednym z najtragiczniejszych. To on był inicjatorem "trupiego synodu". Zawsze był ambitny. Zawsze dążył do objęcia najwyższych godności w Kościele. Cieszył się łaskami wpływowej Teodory Starszej, matki, i jej jeszcze bardziej rozwiązłej córki, Marozii. To właśnie za jej przyczynąpapa Sergiusz miał jeszcze inny powód, by nazywać się ojcem. Owocem tej miłości był Jan XI, który po dwudziestu pięciu latach troskliwej opieki Marozii sam objął tron papieski.
   Dopiero niedawno władzę w Rzymie przejął ród hrabiów Tusculum. Senior rodu, hrabia Teofilakt, sam siebie uczynił księciem i senatorem. Narzucił miastu swojąwładzę sędziowską. Dzielnie sekundowała mu w tym żona Teodora, przejmując zresztą wkrótce sama pełnię władzy.
   To właśnie jej faworytem był Sergiusz, zresztą krewniak. Od lat młodzieńczych robił karierę duchowną, był diakonem rzymskim, potem biskupem Caere, bliskim współpracownikiem i zwolennikiem papieża Stefana VI (VII). Jako papież panował, jak na owe czasy, bardzo długo - przeszło siedem lat. Prowadził niezbyt moralne, wręcz zbrodnicze życie, choć był bardzo lubiany przez lud rzymski. Mieszkańców stolicy hojnie obdzielał wszelkimi darami, odbudowywał pałace i kościoły, w tym bazylikę laterańską, zniszczoną przez trzęsienie ziemi w czasie procesu papieża For-mozusa w 897 roku. Jako papież niczym godnym dla Kościoła się nie zapisał. Swój urząd objął, mając na rękach krew antypapieża Krzysztofa (903-904). W styczniu 904 Sergiusz przebywał jeszcze na wygnaniu. O możliwości objęcia biskupstwa rzymskiego poinformowała go wówczas Teodora. Wystarczyło tylko usunąć w cień Krzysztofa. Wrócił do Rzymu na czele małej grupy wojsk. Krzysztof po krótkim procesie znalazł się w więzieniu, gdzie odwiedził go niespodziewanie Sergiusz i udusił własnymi rękami. Tron papieski był jego.
   Antypapież Krzysztof, choć sam zginął tragicznie zamordowany przez następcę, postąpił podobnie ze swoim poprzednikiem, papieżem Leonem V (903). Krzysztof, zwany także Christophanesem, w przeciwieństwie do Leona był rzymianinem, zawsze przebywającym blisko władzy. Był wpływowym dworzaninem papieża Leona, jego współpracownikiem, a zarazem także zręcznym intrygantem. Był przy tym kardynałem - prezbiterem Kościoła świętego Dama-zego. Papież Leon, uwikłany w intrygi przez przebiegłego Krzysztofa, po trzech miesiącach pontyfikatu został z rozkazu swego dworzanina-kardynała uwięziony i zmuszony do zrzeczenia się godności. Skłonny do wszelkiej podłości, aby już "legalnie" objąć papieski tron, kazał zamordować papieża Leona, co stało się we wrześniu 903 roku. Sam zginął w podobny sposób po czterech miesiącach.
   Jednym z największych okrutników zasiadających na papieskim tronie był Bonifacy VII, dziś uważany za antypapieża. Bonifacy sprawował swój urząd dwukrotnie. Raz na przełomie czerwca i lipca 974 i powtórnie, przez jedenaście miesięcy, od sierpnia 984 do lipca 985. Zajego przyczyną i bezpośrednim udziałem śmierć poniosło dwóch papieży: Benedykt VII (973-974) i Jan XVI (983-984).
   Diakon Frankon, Rzymianin, kardynał, był protegowanym Krescencjuszy. Dominujący w owym czasie w Rzymie ród wydał ze swego grona papieża Jana XIII, syna osławionej Teodory Młodszej. Brat papieża, książę Krescencjusz, sprawował z woli cesarza Ottona nieograniczoną władzę w Rzymie. Przeciwko nim co rusz wybuchały w Rzymie zamieszki. Papież i cesarski namiestnik z rodu Krescencju-szów - byli znienawidzeni. Nic więc dziwnego, że po śmierci protegowanego Jana XIII nie udało im się wynieść na papieski tron swego następnego kandydata. Diakon Frankon musiał jeszcze czekać. Papieżem został Benedykt VI. Kiedy zmarł cesarz Otto I, a młody cesarz Otto II musiał pozostać w Niemczech pochłonięty sprawami własnej korony, Krescencjusze przejęli w Rzymie pełnię władzy. Benedykt VI został uwięziony w Zamku św. Anioła, a tron objął Frankon, jako Bonifacy VII.
   I to on wydał rozkaz uduszenia Benedykta VI w więzieniu. Niektóre źródła mówią wprawdzie, że zamęczono go tam głodem, ale także z polecenia Bonifacego, a jeszcze inni twierdzą, że Benedykta udusił własnoręcznie sam Bonifacy. Niedługo przyszło mordercy cieszyć się władzą. Po czterdziestu dniach panowania i po ograbieniu skarbca watykańskiego Bonifacy zbiegł najpierw na tereny bizantyjskie w Italii, a później do Konstantynopola. Do Rzymu zdołał w tym czasie przybyć młody cesarz Otto II. Zajego sprawą papieżem obrano Benedykta VII. Zwołany synod ekskomunikował zbrodniczego Bonifacego.
   Gdy dziesięć lat później niemal równocześnie umierają papież Benedykt VII i bardzo młody, bo dwudziestoośmioletni cesarz Otto II, papieżem wybrano Jana XVI. Tymczasem, korzystając z okazji, z wygnania powrócił Bonifacy VII i ponownie sięgnął po władzę papieską. Wtrącił papieża Jana do więzienia w Zamku św. Anioła, gdzie kazał go otruć lub za-morzyć głodem. Ciało zmarłego polecił wywlec na plac i wystawić na widok publiczny, by było przestrogą dla wszystkich przeciwników okrutnego purpurata.
   W końcu Bonifacy VII zginął podobnie jak sam postępował wobec swoich braci w biskupstwie. Prawdopodobnie został otruty. Jego ciało w okrutny sposób zbeszcześcił lud rzymski - pokłute lancami, straszliwie okaleczone wleczono po ulicach miasta, porzucając u stóp posągu Marka Aureliusza. Dopiero nazajutrz kilku skromnych duchowych pogrzebało je - bez najmniejszych oznak pochówku papieskiego.
   Gdybyśmy chcieli scharakteryzować ogólnie ponad tysiącletnią historię Kościoła z okresu między V a XVI wiekiem, narzucałby się nieodparcie jej rys kryminalny. Niemal wszyscy papieże - z nielicznymi wyjątkami - obciążyli swe sumienie czynami i postępowaniem całkowicie sprzecznym nie tylko z nauką głoszoną przez Chrystusa, ale i z interesem samego Kościoła. Zbrodnia zaprzeczała miłości, ucho igielne nie odstraszało od luksusu, miłosierdzie - od pychy i siły władzy.
   Przykłady można by mnożyć. Przywołajmy tylko niektóre. W latach 1378-1389 nawą Piętrową zarządzał Bartolomeo Prignanojako Urban VI -jeden z dwóch szaleńców, którym przyszło rządzić Kościołem.
   Po siedemdziesięciu latach "niewoli awinioń-skiej" papieże powracaj ą do Rzymu. Spotyka ich olbrzymie rozczarowanie. Mała, zapyziała mieścina, brud, nędza, zniszczone kościoły i pałace. To nie mogło się podobać namiestnikom Chrystusa, przywykłym do zbytku i luksusu awiniońskich pałaców. Grzegorz XI wręcz marzył, aby spowrotem znaleźć się w niedawnej siedzibie. Śmierć jednak przeszkodziła mu w spełnieniu tych zamierzeń.
   Rzymianie, choć w ciągu wieków wielokrotnie buntowali się przeciw kościelnym władcom, teraz cieszyli się z ich powrotu. Liczyli, że wraz z dworem papieskim powinny wrócić dobre, bogate czasy. Gwarancją był wybór rzymianina lub Włocha na stolicę Piętrową. Dlatego też zwołane po zgonie Grzegorza XI konklawe kardynałów obradowało pod silną presją mieszkańców. Kiedy nie starczyło nocy, by dokonać wyboru, rankiem 8 kwietnia 1378 tłum zaczął dobijać się do bram. Chyba trochę ze strachu decyzję przyspieszono i kardynałowie wybrali papieżem arcybiskupa Bari, Bartłomieja Pri gnano.
   Dokonany wybór godził rywalizujące ze sobą stronnictwa francuskie i włoskie. A że Prignano nie był kardynałem, musiał więc do Rzymu dopiero przybyć. Tymczasem lud, błędnie poinformowany, uznał za papieża sędziwego starca, kardynała Tibaldeschi. Starym zwyczajem splądrował jego dom - cały dobytek nie był mu już potrzebny. Kardynałowie w zamieszaniu, w obawie przed rozszalałym tłumem nie dość, że przedstawili kardynała Tibaldeschi, zupełnie zapominając o wcześniejszym wyborze, to jeszcze obdarowali go papieską mitrą. Tymczasem w Rzymie znalazł się już "prawdziwy" papież. Widząc co się dzieje, w obawie o życie musiał ratować się ucieczką i ukryciem w piwnicach watykańskich. Kardynałowie pochowali się w zakamarkach Zamku św. Anioła.
   Gdy kardynał Tibaldeschi wyjawił rzymianom całe nieporozumienie, zamieszki wybuchły z nową siłą. W niebezpieczeństwie znaleźli się nie tylko kardynałowie, ale i sam arcybiskup Bari, którego pospólstwo chciało wręcz utopić w Tybrze. Dopiero dzięki zdecydowanej interwencji ówczesnych sił porządkowych udało się zapobiec większej masakrze.
   Bartolomeo Prignano po dziesięciu dniach został ostatecznie zaakceptowany, wyświęcony i koronowany. Panował jako Urban VI. Równie jak dziwny był jego wybór, tak tragiczny okazał się pontyfikat. W ciągu dwunastu lat panowania dopuścił się wielu zbrodni. Od niego rozpoczęła się największa schizma w Kościele Zachodnim. Był brutalny, arogancki, ostro napominał kardynałów, traktując ich jak służących, a nie jak książąt Kościoła. Wpływy ich chciał zresztą ograniczyć w dobrej wierze. Raziły go bowiem bogactwa purpuratów - stajnie po sto koni, dochody z licznych biskupstw, zamiłowanie do luksusu - a także demonstrowanie potęgi sprawowanej władzy. Nie tolerował tego i dawał książętom jasno do zrozumienia, że z tym skończy. Nienawiść do papieża zjednała niemal wszystkich kardynałów. Jednocześnie otoczenie coraz bardziej utwierdzało się w przekonaniu że Urban popada w coraz większy obłęd. Narastająca choroba umysłowa nie była argumentem wyłącznie jego przeciwników. I zwolennicy uważali, że "taki papież" nie jest potrzebny Kościołowi.
   Obrażani kardynałowie, zwłaszcza francuscy, lżeni i poniżani przez Urbana VI schronili się do Ana-gni ogłaszając manifest, że wybór papieża należy uznać za nieważny, gdyż dokonany został w atmosferze strachu i pod przymusem, a więc bez spełnienia podstawowego warunku - wolności wyboru. Manifest skierowany został do całego świata chrześcijańskiego i zbuntowanym kardynałom zaczął zjednywać coraz większe grono sojuszników. Wreszcie trzynastu kardynałów we wrześniu 1378 zebrało się w Fundi i obrało nowym papieżem - Roberta z Genewy jako Klemensa VII.
   I tak rozpoczęła się ponad półwieczna wielka schizma. Było dwóch papieży. Klemens VII ostatecznie zdecydował się powrócić do Awinionu, uzyskawszy wcześniej poparcie nawet kardynałów włoskich.
   Tymczasem Urban VI nie zrezygnował. Wrogowie twierdzili nawet, że obok obłędu popadł w pijaństwo. Król Neapolu postanowił więc poddać papieża pod opiekę rady regencyjnej. Kiedy wieści o tym wszystkim dotarły do Urbana, wściekłość przerodziła się w okrutny plan rozprawy z przeciwnikami. Jedenastu kardynałów uwięzionych zostało w lochach, gdzie byli torturowani, dręczeni i gdzie mieli umrzeć z głodu. Ich ciała zżerane były przez szczury i robactwo. Sam papież przyglądał się temu z sąsiadującego z lochami tarasu. "Czytając" Biblię wsłuchiwał się w krzyki konających książąt Kościoła. Kaci wymyślali co rusz nowe tortury.
   Kiedy po latach król Neapolu zorganizował przeciw papieżowi ekspedycję zbrojną, Urban VI musiał uciekać. Otoczył się bandą najemników, jako jeńców zabrał kilku prałatów i kardynałów. Ci byli torturowani i ledwo wytrzymywali trudy podróży. Z papieskiego rozkazu biskup Akwili został zasztyletowany i porzucony u drogi. Kardynałowie-jeńcy zostali wymordowani. Świadkowie podaj ą sprzeczne relacje. Jedni twierdzą, że zostali na polecenie Urbana zrzuceni do morza w zaszytych workach, inni, że zostali żywcem zakopani.
   Wreszcie kres przyszedł i na samego papieża-szaleńca. Urban VI zmarł w październiku 1389 roku. Został prawdopodobnie otruty. Zdążył jeszcze przed śmiercią ogłosić bullę skracającą okresy dzielące lata święte z 50 do 33 lat "na pamiątkę ziemskiego Żywota Pana Naszego". Rok Święty został wyznaczony na 1390. Papież chciał tą inicjatywą przekupić lud. Sam, grzeszny. Roku Świętego już nie doczekał.
   Papież Urban VI rozpoczął okres wielkiej schizmy zachodniej. Papież Jan XXIII (1410-1418) kończył natomiast ten okres rozdarcia.
   Jana XXIII, dziś uważanego za antypapieża, łączyło z poprzednikiem okrucieństwo i zbrodniczy tryb życia.
   U schyłku wielkiej schizmy zachodniej o urząd papieski rywalizowało kilku pretendentów. Był rok 1409, Kościołem rządziło jednocześnie dwóch papieży. Zwołany do Pizy Sobór miał być szansą na naprawę Kościoła. Kardynałowie i biskupi oczekiwali, że obydwaj dotychczasowi zrezygnująze swoich godności. Na ich miejsce wybrano więc Aleksandra, mimo iż poprzednicy urzędów nie złożyli. Teraz Kościół miał nie dwóch, lecz trzech papieży. Aleksander V (1409-1410), Piętro di Candia, dziś uznawany jest za antypapieża. Choć spór o legalność jego wyboru nie został zakończony, jako papież "soborowy" godność swój ą sprawował przez 11 miesięcy. Zmarł nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Od razu podejrzewano, że został otruty przez kardynała Baldassar-re Cossę.
   Baldassarre był wtedy kardynałem i legatem papieskim w Romanii i Bolonii. Celem jego misji było włączenie tego miasta do Państwa Kościelnego. Jako sprawny i przebiegły dyplomata z zadania swego wywiązał się w całej pełni. Przez pięć lat legacji zasłynął jednak w Bolonii z niezwykle rozwiązłego i hulaszczego trybu życia. Uwiódł tam wiele kobiet. Ale nie był to przecież najważniejszy zarzut z życia przyszłego papieża.
   Kardynał Baldassarre nie pałał miłością do biskupów Rzymu, sprawujących urząd papieski. Nie bez racji posądza się go o udział w zamordowaniu dwóch z nich. Z całą pewnością przyczynił się do złożenia z urzędu papieża Grzegorza XII i antypapieża Benedykta III. Najbliższe związki łączyły go jednak z Aleksandrem V. To on nakłonił papieża do zamieszkania w Bolonii, gdzie ten wkrótce... zginął. Tron papieski ostał się "wolny" dla niego. Ci sami kardynałowie, którzy w Pizie wybrali Aleksandra, teraz w Bolonii czym prędzej wybrali Baldassarra, mimo iż znane im było jego burzliwe życie jako kardynała. Przybrał imię Jana XXIII. Za prawowitego następcę św. Piotra uznany został nawet przez Francję, Anglię oraz niektóre państwa włoskie i niemieckie.
   Niezwykła to była kariera w Kościele. Od pirata - przez służbę wojskową, handel odpustami, li-chwiarstwo - po tytuł kardynalski i tron świętego Piotra. Jan XXIII wobec swoich przeciwników stosował zdecydowaną politykę - wieszał i karał wszystkich zbuntowanych. Sam został usunięty z urzędu przez Sobór w Konstancji za symonię i morderstwa. Oskarżono go o skandaliczny tryb życia oraz osobiste zgładzenie stu dwudziestu osób. Lista zarzutów obejmowała aż siedemdziesiąt punktów. Mimo iż udało mu się w przebraniu uciec do Konstancji, został schwytany, osądzony i uwięziony. Chociaż skazano go na dożywocie, wykupił się za ogromną sumę trzydziestu tysięcy dukatów. Chyba ze wstydu, żaden z papieży przez blisko 450 lat nie przyjął imienia Jan. Żeby całkowicie zapomnieć o tym zbrodniczym i występnym namiestniku Chrystusa, dobry papież Jan w 1958 roku nazwał się też XXIII - no, ale to zupełnie inna historia.
   Legalny już papież, Marcin V, wybrany przez Sobór w Konstancji, wybaczył Janowi wszystkie występki i mianował go nawet ponownie kardynałem. Chyba na szczęście dla Kościoła Jan wkrótce zmarł.
   Jan XXIII nie był jednak ostatnim papieżem, którego obciążały tak poważne przestępstwa. Niemal każdy z jego następców w ciągu najbliższych dwustu pięćdziesięciu lat mógłby zostać bohaterem podobnej opowieści. Tak było również z wieloma papieżami w wiekach poprzednich. Wspomnijmy chociażby Klemensa IV (1265-1268), na którym spoczywa odpowiedzialność za ścięcie młodego, czternastoletniego
   Konradyna, syna króla Sycylii, Manfreda, i wnuka Fryderyka II. Papież, choć sam w czasie swojego pontyfikatu nigdy nie rezydował w Rzymie, to realizując politykę profrancuską sprawił, że pięciu kardynałów koronowało w Rzymie Karola Andegaweńskiego na władcę Sycylii. Kiedy prawowici sukcesorzy tej korony upomnieli się o swoje, wybuchła wojna. Manfred zginął pod Benewentem, a Konradyn przegrał pod Tagliazazzo. Schwytany, został skazany na śmierć przez ścięcie na neapolitańskim rynku. Papież nie tylko nie ocalił księcia przed śmiercią, ale nawet odmówił mu katolickiego pochówku -jako buntownikowi. Sprzeciwił się bowiem woli władcy koronowanemu z woli papieża i za ten grzech musiał zginąć. Stąd tradycja całkowitą winę za śmierć młodego Konradyna przypisuje papieżowi. W 1545 roku Łukasz Cranach wykonał rycinę przedstawiającą Klemensa IV jako kata Konradyna. Rycina ta jest jednym z najczęściej publikowanych obrazów z historii Kościoła. A fakt, że po śmierci Klemensa IV aż przez trzy lata nie wybrano następcy - też wiele tu mówi.
   Wielkim okrutnikiem był papież Sykstus IV (1475-1484). Choć pochodził ze słynnego rodu delia Rovere, to wywodził się z jego najbiedniejszej liguryjskiej linii. Od dziecka uczył się i przebywał u franciszkanów. Braciszkowie, przyjmując w swoje szeregi przyszłego kardynała, chcieli w ten sposób ulżyć rodzinie. Okazało się, że inwestycja była trafna. Za nim jako kandydatem na papieża opowiedzieli się kardynałowie: Orsini, Borgia i Gonzaga, obdarowani później intratnymi beneficjami. Zresztą rozdawnictwo dóbr kościelnych tak weszło w krew nowemu papieżowi, że skarbiec rychło zaczął świecić pustkami.
   Sykstus IV dał początek całej liście papieży, których mniej interesowało namiestnictwo Chrystusowe, a bardziej dbałość i troska o dobra doczesne. Gromadzili bogactwa, rozdawali łupy, ich dwory bawiły się nierzadko nie zawsze oby czaj nie i bez zachowania moralnego umiaru, wszczynali i prowadzili wojny, sami często zresztą stając na czele wojsk i nieźle władając mieczem.
   Sykstus IV mawiał "wystarczy pióro i kropla atramentu, by zdobyć każdą kwotę, jakiej zapragnę". To on pozwolił królom hiszpańskim: Izabeli Kastylij-skiej i Ferdynandowi Aragońskiemu na wznowienie działań inkwizycji. Na urząd Wielkiego Inkwizytora powołał w 1483 roku dominikanina, Torquemadę. Wojowniczy papież, wybrał okrutnika. Torquemada sam siebie nazywał żarliwym obrońcą wiary. Urząd pełnił piętnaście lat. W tym czasie wydał dziewięćdziesiąt siedem tysięcy wyroków, a żywcem spalił ponad szesnaście tysięcy osób. Kiedy doszło do tego, że z woli inkwizytora regularnie ginęły w płomieniach trzy osoby dziennie, jego papieski protektor wywołał kolejną wojnę. A chodziło o obronę interesów jego bratanka i walkę z wrogim rodem Colon-nów. Zmarł z gniewu i pasji, w jaką wpadł, gdy dowiedział się, że nie osiągnie w tej wojnie korzyści, jakich oczekiwał. Dzień śmierci papieża rzymianie uznali za "najpiękniejszy w ich życiu".
   Jego następcą został Innocenty VIII (1484-1492). Bujne i kochliwe życie tego papieża przedstawiliśmy już w poprzednich tomach: "Tajne sprawy papieży" i "Kobiety Watykanu". Przypomnijmy, że jako młodzieniec miał wiele kochanek, uchodził bowiem za bardzo przystojnego i fizycznie rozwiniętego, przy tym nie o kształt klatki piersiowej tu chodziło. Jako papież był już schorowany, najpewniej z wycieńczenia w latach młodzieńczych. Żywił się wyłącznie mlekiem kobiet. To jemu przypisuje się odpowiedzialność za zabójstwo trójki dzieci, z których krwi przyrządzono Ojcu Świętemu miksturę dla odzyskania zdrowia. Dzieci zginęły, a papież chorował dalej. Śmierć krążyła po jego komnatach.
   Ulubionym zajęciem pontifexa były "polowania na czarownice". Już na początku panowania, w 1484 roku, ogłosił bullę "Summis desiderantes affectibus". To na jej podstawie wszczęto wiele procesów czarownic. Zawzięci w ściganiu przeciwników wiary dominikanie wydali w Niemczech ze swego grona dwóch braciszków, Henryka Institora i Jakuba Spren-gera. To oni opracowali komentarz do bulli papieskiej zatytułowany "Malleus Maleficarum" (Młot na czarownice). Był to rodzaj kodeksu karnego, ustalającego wykaz tortur, jakim miały być poddawane "zwolenniczki" paktu z diabłem. Ocenia się, że przez półtora wieku "młot" Innocentego VIII spadł na głowy blisko dwu milionów kobiet w krajach europejskich, głównie w Hiszpanii i w Niemczech.
   Papież Klemens VII (1523-1534) wiernie realizujący, podobnie jak jego poprzednicy, budowę potęgi papiestwa, dążył do osłabienia potęgi cesarza Karola. Zawarł w tym celu przymierze z Wenecją i Francją. Gdy wojska cesarskie pokonały przeciwników, bramy Rzymu stanęły otworem. I 6 maja 1527 armia cesarska, złożona głównie z najemników hiszpańskich i luterańskich lancknechtów, wdarła się do miasta. Zaczęły się najtragiczniejsze w historii miasta osiem dni, znane pod nazwą "Sacco di Roma". Cesarscy najemnicy, w przeważającej części protestanci, łupili ludność, plądrowali, gwałcili i mordowali. Zginęło ponad trzydzieści tysięcy osób. Ostatecznie miasto zostało doszczętnie spalone. Żołnierze twierdzili, że celem ich misji jest "wyczyszczenie stajni watykańskiego antychrysta". Zniszczenia były tak wielkie, że przewyższyły nawet te sprzed 450 lat za pontyfikatu Grzegorza VII, kiedy wkroczyli doń Norma-nowie. Sam papież musiał chronić się przed najeźdźcami w Zamku św. Anioła. Po poddaniu się przez siedem miesięcy pozostawał więźniem najeźdźców, dopóki nie wpłacono odpowiedniego haraczu. Dla zapłacenia okupu przetapiano tiary, korony, kielichy mszalne. Papieskie dobra zastawiono u lichwiarzy. W taki sposób żądny sławy i władzy doczesnej papież doprowadził Rzym do największej tragedii i śmierci tysięcy mieszkańców.
   Dwadzieścia lat po śmierci Klemensa, papieżem został Gian Piętro Carafa, wówczas już osiemdziesięcioletni starzec. Jako Paweł IV (1555-1559), zasiadał na tronie kolejny obłąkaniec. Znaczną część kariery duchownej poświęcił z początku prawdziwej reformie Kościoła. Wprawiony dyplomata, służył pomocą pięciu papieżom, kardynałem został w wieku sześćdziesięciu lat. Od 1550 roku pełnił funkcję jednego z sześciu inkwizytorów w Świętym Oficjum. Był drugą po papieżu osobistością w Kościele, pełniąc godność dziekana Świętego Kolegium Kardynalskiego.
   Uchodził za człowieka o wyjątkowej surowości zarówno w obyczajach, jak i charakterze. Był bezwzględny i okrutny. Odnowy Kościoła, według papieża, mogła dokonać tylko jedna instytucja - inkwizycja. Zwalczał i karał wszelkie objawy odchodzenia od wiary. Mawiał nawet, że "gdyby mój rodzony ojciec dopuścił się najdrobniejszej herezji, nie zawahałbym się ani przez chwilę i własnymi rękami wzniósłbym jego stos". Był przy tym nienasyconym protektorem swojej rodziny. Nepotyzm za jego czasów osiągnął szczyty.
   Papież zalecił, aby tortury stosowano nie tylko wobec oskarżonych, ale również wobec świadków. Kardynałowie także nie mogli czuć się bezpiecznie. Nawet ci najlojalniejsi byli podejrzani. Kardynał Ma-rone, na przykład, z papieskiego rozkazu spędził część życia w lochach Zamku św. Anioła.
   "Uwieńczeniem" pontyfikatu Pawła IV był rok 1559, w którym ogłosił on "Indeks ksiąg zakazanych", a więc katalog wydawnictw, których Kościół zabronił czytać, gromadzić i rozpowszechniać jako szkodliwych dla czystości wiary. Na liście tej znalazły się, między innymi, niektóre księgi Biblii i dzieła wielu Ojców Kościoła.
   Papież był z całą pewnością obłąkany. Kiedy 18 sierpnia 1559 obiegła Rzym wiadomość o śmierci Jego Świątobliwości, świat chrześcijański radował się i świętował. Tłum, wdzięczny Bogu za zabranie papieża, z radością roztrzaskał jego pomnik i podpalił gmachy Świętego Oficjum. Zażądał też wydania jego zwłok. Tylko ich ukrycie uchroniło ciało papieża przed profanacją.
   Jeszcze okrutniejszy był pontyfikat żelaznego papieża, Sykstusa V (1585-1590). Był on następcą Grzegorza XIII, który na wieść o nocy świętego Bartłomieja, kiedy to w Paryżu poległo sześć tysięcy hu-genotów, kazał bić w dzwony i śpiewać "Te Deum".
   Sykstus V, Felice Peretti, zaczynał od pasania świń. Gdy miał dziewięć lat dostał się pod opiekę franciszkanów. Z zakonem tym związał się już do śmierci. Nim został papieżem, był nawet generałem ich zakonu. Dzień jego papieskiej koronacji, l maja 1585, "uczczono" powieszeniem na moście do Zamku św. Anioła czterech młodzieńców, których przyłapano na drobnych kradzieżach, lecz z bronią w ręku. Kara miała być ostrzeżeniem: z tym papieżem nie będzie łatwo. Wzmocniona przez niego i wyposażona we wszelką władzę policja miała za zadanie wszczęcie bezwzględnej walki z bandytyzmem. Żelazny papież i jego ludzie nie znali litości. Egzekucje były codziennością. Niemal na każdym kroku można się było natknąć na sterczące na ostrzach włóczni głowy złoczyńców. Karą najwyższą objęto wiele przestępstw: grabież, kazirodztwo, sodomię, aborcję, sutenerstwo, cudzołóstwo.
   Cały Rzym drżał ze strachu przed Ojcem Świętym. Biedny świniopasjako papież przyniósł Kościołowi ogromne bogactwa. Gdy umierał, w podziemiach Zamku św. Anioła zostawił prawie cztery miliony talarów w złocie. Ten ogromny majątek wkrótce roztrwonili jego następcy.
   Katolicki historyk lord Acton, w liście do innej katolickiej historyczki, lady Blennerhasset, tak pisze:
   "papieże nie tylko byli mordercami na wielką skalę, lecz ponadto uczynili mord podstawąprawną Kościoła chrześcijańskiego oraz warunkiem zbawienia".
   Ich chrześcijańscy przeciwnicy, luteranie, nie pozwalali zapomnieć papieżom o okropnościach historii. Marcin Luter pisał: "dlaczegoż byśmy nie mieli zaatakować tych kardynałów, papieży i całej tej rzymskiej sodomy wszelką bronią, a potem myć ręce w ich krwi".
   Przez stulecia, krew była prawdziwym symbolem wiary. Wolter obliczył skrupulatnie, że w imię wiary 9468800 chrześcijan straciło życie za sprawą innych chrześcijan.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział 10
03 Rozdzial 10 13
Zadania do rozdzialu 10
rozdzial (10)
rozdzial (10)
S Johansson, Origins of language (rozdział 10)
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 10 11 TŁUMACZENIE OFICJALNE
rozdzial (10)
rozdzial (10)
rozdzial! (10)

więcej podobnych podstron