v 07 024







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
VII.24)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga VII -
Uwielbienie





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






24. WYBÓR
MACIEJA NA
APOSTOŁA


Napisane 26
kwietnia 1947
r. A, 12278-12287
Jest spokojny
wieczór.
Światło z wolna dogasa, okrywając niebo purpurą, potem zaś –
delikatnym,
ametystowym welonem. Wkrótce będzie ciemno. Teraz jednak jest jeszcze
łagodne
światło: to delikatne wieczorne światło, przynoszące ulgę po spiekocie
dnia.
Przestronne
podwórze –
położone między białymi ścianami domu, w którym znajduje się Wieczernik
– i dom pełne są ludzi, tak jak wieczorami po Zmartwychwstaniu. Nad tym
ludzkim zgromadzeniem wznosi się harmonijny szmer modlitw, przerywany
od czasu
do czasu chwilami medytacji.
Pomiędzy wysokimi
murami
domu, na zamkniętym dziedzińcu, coraz bardziej ubywa światła. Dlatego
też
niektórzy przynoszą lampki i stawiają je na stole, przy którym
zgromadzili
się apostołowie. Piotr siedzi w środku, po jego bokach – Jakub, syn
Alfeusza, i Jan, dalej – inni. Drżące światło małych płomyków oświetla
od dołu apostołów, ukazując dokładnie wyraz i rysy ich twarzy. Oblicze
Piotra jest skupione, napięte w wysiłku spełnienia godnie pierwszych
zadań
swej posługi. Twarz Jakuba, syna Alfeusza, jest łagodnie ascetyczna;
Jana –
pogodna i rozmarzona. Obok niego widać zamyśloną twarz Bartłomieja; za
nią
– pełną ożywienia twarz Tomasza; po niej – twarz Andrzeja naznaczoną
pokorą, co sprawia, że oczy ma prawie zamknięte, głowę pochyloną, jakby
mówił:
nie jestem godzien. Obok niego Mateusz oparł łokieć na ręce, a na dłoni

policzek.
Za Jakubem, synem
Alfeusza,
siedzi Tadeusz, z twarzą władczą. Kolor i wyraz oczu tak bardzo
przypomina
oczy Jezusa. To prawdziwy przywódca, zdolny porywać tłumy. Teraz także,
bardziej niż inni, ogniem swego spojrzenia utrzymuje ciszę w
zgromadzeniu.
Jednak do jego mimowolnej królewskiej postawy dołącza się uczucie
skruchy
serca, co widać szczególnie wtedy, gdy na niego przypada kolej
rozpoczynania
modlitwy. Odmawia psalm 115:
«Nie nam, Panie,
nie nam,
ale Imieniu Twemu daj chwałę z powodu miłosierdzia Twego i wierności,
aby
narody nie mówiły: „Gdzież jest ich Bóg?”».
Modli się z duszą
klęczącą
przed Tym, który go wybrał. W jego głosie słychać głębokie wzruszenie.
Cała
jego modlitwa wyraża [myśl]: „Nie jestem godzien służyć Tobie, tak
doskonałemu”.
Obok niego jest
Filip,
jeszcze w pełni sił, choć z twarzą już naznaczoną wiekiem. Wygląda,
jakby
wpatrywał się w coś, co znane jest tylko jemu. Trwa w takiej postawie,
obejmując dłońmi twarz, trochę smutny... Zelota zaś spogląda w górę i w
dal... Uśmiecha się tajemniczo, co upiększa jego twarz, niezbyt piękną,
lecz pociągającą surowym dostojeństwem. Jakub, syn Zebedeusza –
impulsywnie i drżąc cały – odmawia modlitwę tak, jak gdyby mówił
jeszcze
do swego ukochanego Nauczyciela. Dwunasty psalm płynie żarliwie z jego
płomiennej
duszy.
Kończą długim i
bardzo
pięknym psalmem 119. Po kolei odmawiają po jednej strofie, w dwóch
kolejkach,
aby odmówić wszystkie zwrotki. Następnie milczą, skupieni. Potem Piotr,
który
dotąd siedział, wstaje. Jakby pod wpływem natchnienia wyciąga ramiona –
podobnie, jak to czynił Pan – i modli się głośno:
«O Panie, ześlij
nam
Twego Ducha, abyśmy mogli widzieć w Jego Świetle.»
«Maran-atha» –
mówią
wszyscy.
Piotr pogrąża się
w
intensywnej cichej modlitwie, lecz chyba bardziej słucha niż prosi i
czeka na
słowa światła... Potem znowu podnosi głowę. Ponownie rozkłada ramiona,
które
miał skrzyżowane na piersiach, a ponieważ jest niższy niż większość
obecnych uczniów, dlatego wchodzi na taboret. Czyni to w tym celu, żeby
znaleźć
się ponad małym tłumem wypełniającym podwórze, żeby go widziano. Obecni
– zrozumiawszy, że będzie przemawiał – uciszają się i wpatrują się w
niego w napięciu.
«Moi bracia!
Musiało
wypełnić się Pismo, w którym Duch Święty przepowiedział przez usta
Dawida
to, co dotyczyło Judasza. Posłużył on za przewodnika tym, którzy ujęli
naszego błogosławionego Pana i Nauczyciela: Jezusa. Judasz był jednym z
nas i
miał udział w naszym posługiwaniu. Ale wybranie go zamieniło się dla
niego
w ruinę, gdyż wieloma drogami wszedł w niego szatan i z apostoła
uczynił go
zdrajcą jego Pana. Wierzył, że zwycięży, że się rozraduje i zemści w
ten
sposób na Świętym, który zawiódł nieczyste nadzieje jego serca, pełnego
wszelkich pożądliwości. Wtedy jednak kiedy – jak się spodziewał – miał
odnieść zwycięstwo i rozweselić się, zrozumiał, że ten, kto czyni się
niewolnikiem szatana, ciała i świata, nie zwycięża, lecz liże proch jak
ktoś
pokonany. Poznał, że smak pożywienia danego człowiekowi przez szatana
jest
bardzo gorzki i całkowicie różni się od [smaku] delikatnego i zwykłego
chleba, jaki Bóg daje Swoim dzieciom. Wówczas popadł w rozpacz i
znienawidził
wszystkich, znienawidziwszy najpierw Boga. Przeklął wszystko, co dał mu
świat
i zadał sobie śmierć, powiesiwszy się na oliwce ogrodu oliwnego, który
kupił
sobie za [pieniądze zdobyte] niegodziwie. A w dniu, w którym Chrystus
powstał
chwalebnie z martwych, ciało [Judasza] zepsute, pełne robactwa, pękło.
Jego
wnętrzności wypłynęły na ziemię u stóp drzewa oliwnego,
zanieczyszczając
to miejsce.
Wypływająca na
Golgocie
odkupieńcza Krew oczyściła ziemię, gdyż była to Krew Syna Bożego
wcielonego dla nas. Na wzgórzu, znajdującym się niedaleko siedziby
haniebnej
Rady, nie było ani krwi, ani łez prawdziwego żalu, ale tylko
nieczystości
rozłożonych wnętrzności, które wypłynęły na proch ziemi. Żadna bowiem
inna krew nie mogła zmieszać się z Krwią Najświętszą w tych dniach
oczyszczenia, kiedy Baranek obmywał nas w Swej Krwi. W żadnym też
wypadku nie
mogła ziemia, która piła Krew Syna Bożego, pić także krwi syna szatana.
Sprawa ta jest
powszechnie
znana. Prócz tego wiemy jeszcze, że Judasz – w swej wściekłości
potępieńca
– odniósł do Świątyni pieniądze pochodzące z nikczemnego targu i rzucił
je w twarz Najwyższego Kapłana. Wiadomo, że te pieniądze, wzięte ze
skarbca
Świątyni, nie mogą być tam zwrócone, gdyż zapłacono nimi za krew.
Dlatego
też przywódcy Kapłanów i Starsi, po naradzeniu się, zakupili za nie
pole
garncarza, jak mówi o tym proroctwo, wymieniając nawet cenę. To
miejsce,
nazwane Aceldama, przejdzie do historii na wieki. Wszystko, co odnosi
się do
Judasza, zostało powiedziane i niech zniknie nawet wspomnienie jego
twarzy spośród
nas. Zapamiętajmy jednak, jakimi drogami zszedł do Królestwa ciemności
wiecznych ten, [którego] Pan wezwał do Królestwa Niebieskiego. [To
konieczne], abyśmy i my nie wchodzili na nie nieroztropnie, stając się
nowymi
Judaszami wobec Słowa, które Bóg nam powierzył i przez które Chrystus,
Nauczyciel, jest wciąż wśród nas.
W Księdze Psalmów
jest
jednak napisane: „Gdy jego mieszkanie opustoszeje, niech ktoś z was tam
zamieszka i niech ktoś inny obejmie jego urząd”. Trzeba więc, aby jeden
z
tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus
przebywał z
nami i przemierzał [ziemię] – począwszy od chrztu udzielanego przez
Jana, aż
po dzień, w którym został w naszej obecności uniesiony do Nieba – zajął
to miejsce i wraz z nami świadczył o Jego Zmartwychwstaniu. Należy to
zrobić
jak najszybciej, aby i on mógł wraz z nami przyjąć Chrzest Ognia, o
którym
mówił nam Pan; aby on także – chociaż nie otrzymał Ducha Świętego od
Najświętszego Nauczyciela – otrzymał Go wprost od Boga i został przez
Niego uświęcony i oświecony. Trzeba, by otrzymał uzdolnienia, które my
posiadamy, aby mógł osądzać i odpuszczać [grzechy] oraz czynić to, co
my
robimy, i aby jego czyny były ważne i święte.
Proponowałbym,
żeby go
wybrać spośród najwierniejszych z wiernych uczniów – tych, którzy już
dla Niego cierpieli, którzy byli Mu wierni nawet wtedy, gdy był dla
świata
Nieznanym. Wielu z nich przyszło do nas od Jana, Poprzednika Mesjasza.
To dusze
od lat przygotowywane do służby Bożej. [Uczniowie ci] byli bardzo
drodzy
Panu, a najdroższym był Mu Izaak, który tak wiele wycierpiał z powodu
Jezusa-dziecka. Jednak, jak wiecie, serce mu pękło w nocy po
Wniebowstąpieniu
Pana. Ale nie opłakujmy go. Poszedł do swego Pana. To było jedynym
pragnieniem jego serca... a także naszym... My jednak musimy przejść
przez
naszą mękę. Izaak już ją zniósł.
Przedstawcie
zatem kilka
imion [uczniów]. Tak będzie można wybrać spośród nich dwunastego
apostoła,
według zwyczaju naszego ludu, pozostawiając w najpoważniejszych
sprawach
Najwyższemu Panu – Temu, który [wszystko] wie – możność wskazania go.»
Naradzają się
między
sobą. Nie mija wiele czasu i najważniejsi uczniowie (nie będący
pasterzami)
– za zgodą także dziesięciu apostołów – mówią Piotrowi, że proponują
wiernego ucznia Józefa, syna Józefa z Saby, dla uczczenia zamęczonego
dla
Chrystusa ojca a także jego syna. Proponują też Macieja – z tej samej
przyczyny, co pierwszego – a także na cześć jego pierwszego
nauczyciela:
Jana.
Piotr przyjmuje
ich radę.
Obaj [wymienieni] podchodzą do stołu, po czym modlą się z wyciągniętymi
ramionami, jak to jest w zwyczaju u Hebrajczyków:
«Ty, Najwyższy
Panie,
Ojcze, Synu i Duchu Święty, Boże w Trójcy Jedyny, który znasz wszystkie
serca, wskaż jednego z tych dwóch, któregoś wybrał do Twojej służby i
apostolatu, na miejsce Judasza, który się sprzeniewierzył, ażeby go
zastąpił.»
«Maran-ata» –
mówią
wszyscy chórem.
Nie mając kości
czy
czegoś podobnego, mogącego służyć do dokonania wyboru – a nie chcąc
posługiwać
się do tego celu pieniędzmi – nabierają prostą szufelką kamyczki
rozrzucone po podwórzu. Białych jest tyle samo, co ciemnych. Umawiają
się,
że białe będą dla Macieja, a ciemne – dla Józefa. Wkładają kamyki do
pustego worka, potrząsają nim i wręczają Piotrowi. On wykonuje nad nim
gest
błogosławieństwa, zanurza rękę, modli się z oczyma wzniesionymi ku
niebu
usianemu gwiazdami, i wyciąga jeden kamyk: biały jak śnieg. Pan wskazał
Macieja, żeby zajął miejsce Judasza.
Piotr idzie przed
stół i
obejmuje Macieja, „żeby go uczynić podobnym do siebie” – jak mówi.
Dziesięciu
pozostałych
apostołów, wśród radosnych okrzyków małego zgromadzenia, powtarza gest
Piotra. Na koniec Piotr wraca na miejsce, trzymając za rękę wybranego.
Sadza
go obok siebie. Piotr znajduje się więc teraz między Maciejem i
Jakubem,
synem Alfeusza. Mówi:
«Zajmij miejsce,
które Bóg
dla ciebie zachował, i zmaż swą sprawiedliwością wspomnienie Judasza.
Pomagaj nam, twoim braciom, wykonywać dzieła, które Najświętszy Jezus
kazał
nam wypełnić. Niech Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa będzie zawsze z
tobą.»
Odwraca się do
wszystkich, żeby ich pożegnać...
Gdy uczniowie
wychodzą
powoli drugim wejściem, apostołowie wchodzą do domu, żeby przedstawić
Macieja Maryi, skupionej na modlitwie w Swej izbie. Czynią to w tym
celu, aby
także od Matki Boga nowy apostoł otrzymał słowo powitania i
[zatwierdzenia]
wyboru.


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
024 07 (6)
024 07
024 07
07 Charakteryzowanie budowy pojazdów samochodowych
9 01 07 drzewa binarne
02 07
str 04 07 maruszewski
07 GIMP od podstaw, cz 4 Przekształcenia
07 Komórki abortowanych dzieci w Pepsi
07 Badanie „Polacy o ADHD”
CKE 07 Oryginalny arkusz maturalny PR Fizyka

więcej podobnych podstron