Wywiad ze smiercia e 136q


Michał Wancerz
 Wywiad ze śmiercią
Copyright © by MichaÅ‚ Wancerz, 2014
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji
nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana
w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Jacek Antoniewski
Korekta: Paweł Markowski
Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok
ZdjÄ™cie na okÅ‚adce: © olly  fotoloia.com
ISBN: 978 83 7900 252 8
Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o.
ul. Chopina 9, pok. 23, 62 510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 665 955 131
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
e mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
Wstęp
tanąłem przed wielkim wyzwaniem. Przelać na papier
to, co przekazał mi pewien człowiek. Mógłbym ubrać to
Sw piękne opowiadanie, ale ponieważ nie uważam się za
pisarza, zapewne nie wyszłoby mi to zbyt dobrze. Ta książka
nie może zostać niezauważona. Ta książka musi trafić do rąk
wszystkich tych ludzi, którzy jej potrzebują i którzy na nią cze-
kali. Właśnie dlatego nie mogę zanudzać ich jakimiś wymyślo-
nymi historiami, postaciami i opisami przyrody.
Wiedza, którą powierzono w moje ręce, jest zbyt cenna, by
upychać ją pomiędzy wierszami, dlatego właśnie, zdecydowa-
łem się niczego nie zmieniać, niczego nie upiększać, a swoją rolę
ograniczyłem tylko i wyłącznie do zapisania na tych kartkach pa-
pieru rozmowy, którą przeprowadziłem z pewnym człowiekiem.
Kim więc jest ów człowiek? Dlaczego wiedza, którą posiada,
jest tak cenna? Co czyni go tak wyjÄ…tkowym?
To człowiek, który udowodnił mi, że zmarł w wypadku sa-
mochodowym. Człowiek, który posiada medyczne dokumenty,
z których jasno wynika, iż przez cztery godziny uznany był przez
lekarzy za martwego. Jednak po czterech godzinach obudził się,
a jego ciało i mózg w niewytłumaczalny sposób nie doznały żad-
nych zmian z powodu niedotlenienia.
Oczywiście medycyna zna takie przypadki, w których le-
karz lub ratownik medyczny nie zauważyli minimalnego tętna,
3
Kup książkę
czy bardzo spowolnionego oddechu. Takie sytuacje zdarzały się
i pewnie zdarzajÄ… siÄ™ nadal. Lecz ten przypadek jest trochÄ™ inny.
Człowiek ten podłączony był do najnowocześniejszej aparatury
monitorującej wszelkie funkcje życiowe, łącznie z aparaturą EEG
do zapisu fal mózgowych. Z przyrządów tych jasno wynikało,
że mężczyzna ten zmarł.
Sama śmierć  choć z medycznego punktu widzenia zapew-
ne bardzo ciekawa  nie jest powodem, dla którego powstała ta
książka. Powodem jest to, co zdarzyło się po śmierci.
Przedstawiam Państwu człowieka wyjątkowego w skali świa-
ta. Świata, w którym żyjemy, i który znamy. Człowieka, który
wrócił z zaświatów wraz z całą wiedzą, do jakiej człowiek otrzy-
muje dostęp po śmierci.
Jak sam twierdzi, dostał znak, że już czas podzielić się tą wie-
dzą z ludzkością. Oto ona.
4
Kup książkę
 Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy na kursie hipnozy, po-
wiedział Pan, że jest coś, w czym muszę Panu pomóc. Chodziło
o napisanie tej książki. Dlaczego nie chciał Pan napisać jej sam?
 Jest kilka powodów, dla których nie mogę to być ja. Pierw-
szy i najważniejszy jest taki, że nie chcę ujawniać swojej tożsa-
mości.
Zdaję sobie sprawę z tego, iż książka ta stać się może best-
sellerem na całym świecie. Utrzymanie w tajemnicy tożsamości
autora byłoby niemożliwe, a właśnie na tym w tej chwili zależy
mi najbardziej. I tu pojawia siÄ™ Pana rola.
W moim życiu nie ma miejsca ani czasu na całe to zamieszanie,
jakie niesie za sobą publikacja książki. Właściwie, to śmiało mogę
powiedzieć, że jest to ostatnia rzecz, jaką chciałbym, aby przyda-
rzyła się w moim życiu. Gdy rozmawialiśmy o tej książce, jasno
zaznaczyłem, iż moja osoba nigdy nie może zostać ujawniona.
Mam tylko nadzieję, że czytelnicy po przeczytaniu tej książki zro-
zumieją, co mną w tej chwili kieruje i wybaczą mi tę tajemniczość.
 Tak, to prawda, rozmawialiśmy o tym, iż Pana tożsamość
musi pozostać tajemnicą, lecz czy nie wydaje się Panu, że przez
to wielu ludzi nie uwierzy w to, o czym za chwilę będzie Pan opo-
wiadał? Czy nie przyszło Panu na myśl, że ta cała tajemniczość
wokół Pana osoby przysporzy tylko negatywnych recenzji i opi-
nii tej książce? Sam Pan powiedział, że zależy Panu, aby książka
ta trafiła do jak największej liczby ludzi. A ludzie lubią dowody.
 Nie interesuje mnie to, czy ludzie uwierzą mi, czy też
nie. Nie interesują mnie żadne, jak Pan to nazwał, negatywne
5
Kup książkę
recenzje. Takimi rzeczami przejmują się pisarze, którzy chcą za-
robić na swojej książce, a pisanie jest ich pracą zarobkową. Ja na
tej książce nie zamierzam zarabiać.
Z doświadczenia wiem, że ci, którzy czekają i są gotowi na
tÄ™ wiedzÄ™, zapoznajÄ… siÄ™ z niÄ…, oceniÄ…, zaakceptujÄ… lub odrzucÄ…
wedle swoich przekonań. Ci, którzy na nią nie są jeszcze gotowi,
obrzucą tę książkę błotem. Bylibyśmy niepoprawnymi idealista-
mi myśląc, że książka ta przysporzy nam, a właściwie Panu, jako
autorowi, samych przyjaciół i zwolenników. Myślę, że stanie się
wręcz odwrotnie.
 Pana zdaniem, jakie środowiska najciężej będzie przeko-
nać do wiedzy, jaka zawarta zostanie w tej książce?
 Ja nie dzielę ludzi na środowiska i naprawdę nie zamierzam
do tej wiedzy nikogo przekonywać. Ludzie muszą sami zdecydo-
wać, co zrobić z tą wiedzą. Ale chcąc odpowiedzieć na to pytanie,
pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to oczywiście środowiska
naukowe oraz kościelne. Ale, jak powiedziałem już wcześniej, nie
interesuje mnie, kto mi uwierzy. Książka ta adresowana jest do
ludzi, którzy oczekują tej wiedzy, są na nią gotowi i potrzebują
jej. A ponieważ ludzi takich jest coraz więcej, nadszedł czas, aby
wiedza ta stała się ogólnie dostępna właśnie dla nich.
 I tu nasuwa mi się kolejne pytanie. Dlaczego zwlekał Pan
tak długo z napisaniem tej książki? Od chwili wypadku, w któ-
rym poniósł Pan śmierć, minęło już kilka lat. Dlaczego właśnie
teraz?
 Ciężko to wytłumaczyć. Nauczyłem się w życiu dostrzegać
znaki. Zbiegi okoliczności, które tak naprawdę są w naszym życiu
subtelnymi wskazówkami. Wiedziałem, że tej wiedzy nie mogę
zachować dla siebie, że będę musiał podzielić się nią z ludzkością
6
Kup książkę
w odpowiednim momencie. Czekałem tylko na znak, aby zro-
bić to we właściwym momencie. Nasze spotkanie było dla mnie
znakiem, że już czas.
Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, opowiedział mi Pan
o tym, że od kilku lat rozwija się Pan duchowo i próbuje zgłę-
biać wiedzę na temat nas, ludzi. Zrozumieć, na czym tak na-
prawdę polega życie. Powiedział Pan również, że w wolnych
chwilach próbuje opisać swoje doświadczenia w książce. To było
to. Na mojej drodze pojawił się człowiek zainteresowany roz-
wojem duchowym, piszący, szukający odpowiedzi. Nie miałem
wątpliwości. To miał być Pan. Pojawił się Pan w moim życiu i to
mi wystarczyło.
 Sugeruje Pan, że ktoś steruje naszym życiem tak, aby do-
chodziło do takich spotkań?
 Niczego nie sugeruję, ja to wiem. Ale ten temat chciałbym
poruszyć trochę pózniej. Odpowiedz na to pytanie przyjdzie
sama, w trakcie naszej rozmowy.
 Rozumiem. Zacznijmy więc od początku. Wiem już, że ofi-
cjalnie był Pan nieżywy przez blisko cztery godziny. Rozumiem,
że chce Pan się podzielić z czytelnikami tym, co wydarzyło się
w ciÄ…gu tych czterech godzin, mam racjÄ™?
 Chcę podzielić się czymś o wiele większym niż czterema
godzinami mojego życia, czy też śmierci, jak kto woli. Nie cho-
dzi mi tylko o to, aby opowiedzieć jak wygląda sama śmierć i co
dzieje się po niej. Gdybym miał do opowiedzenia tylko to, nie
dążyłbym do napisania książki. Chodzi o coś więcej. Gdy wró-
ciłem, okazało się, że posiadam wiedzę, jakiej nie posiadałem za
życia. I to właśnie tą wiedzą chcę się podzielić z ludzmi.
 WiedzÄ™ na jaki temat?
7
Kup książkę
 Niemalże na każdy temat. Jest tak obszerna, że nie można
jej zaszufladkować. To odpowiedzi na niemalże wszystkie pyta-
nia dotyczące sensu naszego istnienia, życia, śmierci. Pytania,
które nawet jeśli zostaną zadane, nikt nie oczekuje odpowiedzi,
myśląc, że taka po prostu nie istnieje.
 Pytania takie, jak na przykład  czy Bóg istnieje?
 Tak, właśnie o takie pytania mi chodzi.
 A więc? Istnieje?
 Myślę, że akurat z tym pytaniem należy poczekać. Jest wiele
rzeczy, które trzeba zrozumieć zanim zrozumie się tę odpowiedz.
Proste tak lub nie, nic tutaj nie da. Nie rozwieje niczyich wÄ…tpli-
wości, nie sprawi, że ludzie uwierzą w tę odpowiedz.
 Ale czy to oznacza, że zna Pan odpowiedz?
 Tak, znam, ale obiecuję, że każdy kto przeczyta tę książkę
nie będzie musiał nawet zadawać takiego pytania.
 Może w takim razie najlepiej będzie zacząć od początku.
Mógłby Pan opisać, co wydarzyło się tuż po wypadku? Co Pan
wtedy czuł? Czy był Pan świadomy tego, co się dzieje?
 Miałem ciężki wypadek samochodowy. Nie zmarłem na-
tychmiast. Nieprzytomnego zawieziono mnie do najbliższe-
go szpitala, gdzie na oddziale intensywnej opieki medycznej
próbowano utrzymać mnie przy życiu. To się jednak nie uda-
ło. To wszystko wiem z opowieści lekarzy, gdyż byłem całko-
wicie nieświadomy tego, co się dzieje. Świadomość zacząłem
odzyskiwać dopiero jakiś czas po śmierci. Nie sposób określić
jak długo to trwało i co się ze mną do tego momentu działo.
Pamiętam tylko tyle, że o czymś śniłem i mój sen z chwili na
chwilę stawał się coraz bardziej realny. Pierwsza świadoma
myśl jaka przyszła mi wtedy do głowy to, że z tym snem jest
8
Kup książkę
coś nie tak, ponieważ mogę w nim podejmować świadome,
logiczne decyzje.
Każdy z nas miewa sny, a ci którzy je zapamiętują rozumieją
co chcę przez to powiedzieć. W śnie nie możemy podejmować
decyzji. Bardziej przypomina to oglądanie filmu, w którym gra-
my główną rolę. Tutaj było inaczej. Wszystko stawało się coraz
bardziej realne, a ciąg dalszy zależał od decyzji jakie podejmo-
wałem. W końcu nadszedł moment, gdy sam sobie zadałem py-
tanie. Czy to jest sen, czy jawa?
Byłem całkowicie zdezorientowany. Tak najprościej mógł-
bym opisać to, co wtedy czułem. Próbowałem zrozumieć co
się ze mną dzieje. Dlaczego nie mogę się obudzić. Starałem się
przypomnieć sobie poprzedni dzień. Kosztowało mnie to wiele
sił, aby przypomnieć sobie cokolwiek z dnia poprzedniego, aż
wreszcie straciłem rachubę, który z tych dni był wczorajszym
dniem. Wspomnienia dnia wczorajszego przeplatały się z tymi
z dnia dzisiejszego i poukładanie ich w sensowną całość było
wręcz niewykonalne. Przez myśl przeszło mi nawet to, że ktoś
prawdopodobnie dosypał mi jakiegoś narkotyku do drinka i dla-
tego nie potrafię logicznie myśleć, ale gdy szukałem w pamię-
ci jakiejś sytuacji, czy też miejsca, w którym mogłoby do tego
dojść, w głowie miałem całkowitą pustkę.
Narkotyk w drinku był jedynym sensownym wytłumacze-
niem na jakie mogłem wtedy wpaść, więc zdecydowałem, że bę-
dzie lepiej jeśli dam sobie jeszcze chwilę i spróbuję ponownie
nieco pózniej. Pytania na które szukałem odpowiedzi wróciły
jednak zaraz po tym, jak się rozejrzałem i przeanalizowałem
otoczenie w jakim się obecnie znajdowałem. Byłem w jakimś
parku, co kompletnie nie pasowało do tego, co już udało mi się
9
Kup książkę
wydostać ze swojej pamięci. Jeszcze raz postanowiłem przypo-
mnieć sobie ostatnią rzecz jaką pamiętam.
Przed moimi oczyma pojawiły się urywki z chwili tuż przed
wypadkiem. Przypominałem sobie skąd, dokąd i w jakim celu
jechałem. Nie było tego dużo, a z pewnością zbyt mało, aby po-
układać to sobie wszystko w jakąś całość. Umiejętność logicz-
nego myślenia wracała bardzo wolno. Wysilając swój umysł
zdołałem przypomnieć sobie ostatnią zapamiętaną chwilę. Nie-
bieski samochód i uczucie, że nic już nie da się zrobić. Wtedy
uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie miałem wypadek sa-
mochodowy.
Nic jednak do siebie nie pasowało. Byłem w zupełnie innym
miejscu, niż w chwili wypadku. Nie rozpoznawałem tego miej-
sca. Wokół mnie nie było nikogo. Usiadłem na ziemi i postano-
wiłem dać sobie jeszcze chwilę na przemyślenie tego wszystkiego.
Pamiętam, że zdziwiłem się, gdy usiadłem na trawie. Nie czu-
łem jej tak, jak powinienem ją czuć. Nie czułem chłodu ziemi,
nierówności, wszystko było jakieś mało wyrazne. Pomyślałem
sobie, że mój organizm potrzebuje czasu, żeby ochłonąć, ale
ciągle nie rozumiałem, dlaczego nie opiekują się mną teraz le-
karze. W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne myśli. Czy
w ogóle byłem w szpitalu? Jeśli tak, to kto mnie stamtąd wy-
puścił? Przecież jeszcze przed chwilą byłem nieświadomy i nie-
przytomny. Nadal nie czułem się dobrze. Może w takim razie
nie byłem w szpitalu? Ale jak to możliwe, skoro uległem wy-
padkowi w środku miasta? Ktoś przecież musiał wezwać po-
moc. Gdzie ja w ogóle jestem?
Pamiętam, że po tym pytaniu postanowiłem to ustalić. Zde-
cydowanie był to jakiś park. Były ławki, bardzo dużo drzew
10
Kup książkę
i alejki przecinające trawniki. Pomiędzy drzewami dostrzegłem
zarys kilkupiętrowego dużego budynku. Postanowiłem udać się
w tamtą stronę. Już chwilę pózniej zrozumiałem, że to szpital.
Poznałem nawet który, gdyż w moim mieście są tylko dwa. Idąc
w kierunku szpitala przypomniałem sobie jak wygląda wejście
i gdzie się znajduje, a także, jak wygląda izba przyjęć. Wtedy stało
się coś bardzo dziwnego. W jednej chwili znalazłem się w miej-
scu, o którym myślałem. I tu pojawiła się konsternacja. Co się
ze mną dzieje? Dlaczego nie pamiętam jak tu wszedłem? Zaniki
świadomości? Czy może ja po prostu nadal śnię? Wszystko to
było jakieś takie& Nierzeczywiste.
 I ani przez chwilę nie przyszło Panu do głowy, że może
Pan nie żyć?
 Nie! Przecież chodzę, myślę, widzę. Były pewne różnice,
ale zbyt małe, by mogły spowodować, aby do głowy przyszła mi
taka myśl. Wszystko tłumaczyłem sobie szokiem powypadko-
wym, albo narkotykami, chociaż ta opcja wydawała się coraz
mniej prawdopodobna.
 A ludzie? Rozumiem, że nie widzieli Pana, nie reagowali
na Pańską obecność. Jak Pan to sobie tłumaczył?
 Początkowo nie zauważyłem tego, gdyż nie było wokół
mnie osoby, z którą chciałbym nawiązać jakiś kontakt. Było oczy-
wiście mnóstwo ludzi w recepcji, ale sam Pan rozumie. Gdy czło-
wiek przychodzi do takiego miejsca, szuka pielęgniarki, lekarza
czy recepcjonistki, żeby zadać pytania. Nie pytamy się innych
chorych siedzących w izbie przyjęć, czy wiedzą coś na temat
osób poszkodowanych w wypadku, który miał miejsce kilka go-
dzin temu, prawda? Tak też było w tym przypadku. Za biurkiem
z napisem recepcja nie było nikogo. Na korytarzu nie było ani
11
Kup książkę
jednego lekarza, tylko jeden ratownik medyczny wypełniał na
kolanie jakieÅ› dokumenty.
Po chwili, z korytarza, w którym znajdowały się pokoje za-
biegowe i oddział zwany potocznie OIOM wyszły dwie pielęgniar-
ki. Wyprowadzały łóżko, na którym ktoś leżał. Gdy mnie mijały
chciałem się odezwać, ale wtedy zobaczyłem, że ciało leżące na
łóżku, przykryte jest całkowicie białym prześcieradłem, co ozna-
czać mogło tylko jedno. Człowiek ten zmarł i transportowany był
prawdopodobnie do kostnicy. Ten widok sprawił, że komplet-
nie zaniemówiłem. Wydawało mi się niestosowne zatrzymywać
te kobiety. Pomyślałem wtedy, że przecież czuję się coraz lepiej
i nic się nie stanie, jeśli zaczekam jeszcze chwilę na kogoś, kto
będzie mi w stanie pomóc.
Dosłownie kilkanaście sekund pózniej, z tego samego kory-
tarza wybiegła kolejna pielęgniarka. Zawołała swoje koleżanki,
które przed chwilą mnie mijały. Poprosiła, aby przeliterowały jej
nazwisko nieboszczyka& To było moje nazwisko.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to, że jest to zwy-
kły zbieg okoliczności. Nie podali przecież imienia, a nawet, jeśli
i imię by się zgadzało& Prawdopodobnie pomylili osoby, które
ucierpiały w wypadku. Takie rzeczy się przecież zdarzają. Wystar-
czy ich tylko uświadomić, pokazując jakiś dokument tożsamości.
Odruchowo sięgnąłem ręką do kieszeni, ale jej nie znalazłem. Wte-
dy po raz pierwszy zwróciłem uwagę na to, w co jestem ubrany.
Gdy spojrzałem na siebie, przez sekundę nie widziałem swojego
ciała, ale już chwilkę potem ujrzałem ręce i swój tułów ubrany
w szpitalną białą koszulę. Dziś wiem już, że mój umysł wygenero-
wał sobie w ciągu tej niecałej sekundy najbardziej realny obraz, ale
wówczas pomyślałem, że nadal z moim wzrokiem jest coś nie tak.
12
Kup książkę
Pamiętam jak dziś, że przeszło mi przez myśl, aby powia-
domić o tym władze szpitala, że nikt nie zainteresował się i nie
zatrzymał osoby ubranej w ten sposób, gdy opuszczała szpital.
Myślałem oczywiście wtedy o sobie i byłem wściekły, że nikogo
nie zainteresowało moje zniknięcie. Mogłem przecież wyjść na
ulicę, a nie do parku. Mogła mi się stać krzywda.
Postanowiłem wejść do korytarza, z którego wyprowadzono
łóżko, a do którego to wróciła pielęgniarka pytająca jeszcze przed
chwilą o pisownię mojego nazwiska. Stałem tam przez chwilę
czekając aż ktoś się mną zainteresuje. Cały personel, dwóch le-
karzy i cztery pielęgniarki skupieni byli w tej chwili na innym
pacjencie w jednej z sal. Z rozmowy wynikało, że udało im się
zażegnać już niebezpieczeństwo, ale stan pacjenta był nadal po-
ważny. Nie chciałem im przerywać. Wiedziałem, że w końcu
ktoś się zainteresuje tym, że stoję tu ubrany w szpitalne ubranie,
w miejscu, w którym nie powinno mnie być. Przysłuchiwałem
się rozmowie personelu medycznego. Mężczyzna, którym się
zajmowano, to również ofiara jakiegoś wypadku drogowego.
Tak samo jak ja.
Stałem tak około trzech, może czterech minut, gdy z ust pie-
lęgniarki padły słowa, które sprawiły, że postanowiłem działać.
 Jakie to były słowa?
 Jedna z pielęgniarek powiedziała, że idzie zawiadomić po-
licję, że kierowca czerwonego Mitsubishi zmarł, a drugi poszko-
dowany, kierujący niebieskim Fordem, jest w stanie ciężkim.
Czerwone Mitsubishi to mój samochód. Musiałem ich wy-
prowadzić z błędu. Przecież to oczywiste, że pomylili osoby.
Tutaj pojawiło się zmieszanie& Logiczne myślenie nadal
sprawiało mi problemy, ale nie trzeba być geniuszem, żeby
13
Kup książkę
zrozumieć, że coś w tej całej sytuacji jest nie tak& Skoro ja żyję
i stoję tutaj& Mężczyzna na łóżku w stanie ciężkim, ale również
żyje& To, kto jest owym nieboszczykiem, którego wywieziono
na łóżku kilka minut temu? Może to jakiś pasażer? Dlaczego
pielęgniarka chcąc informować policję o sytuacji poszkodowa-
nych osób, nie wspomina nic o tym, że przywieziono z wypad-
ku jeszcze trzeciÄ… osobÄ™?
Musiałem dowiedzieć się, co się tu dzieje i sprostować to całe
nieporozumienie. Podszedłem do pielęgniarki. Skończyła wła-
śnie wybierać numer telefonu i przystawiła słuchawkę do ucha.
Poprosiłem, aby nie dzwoniła dopóki mnie nie wysłucha, bo
jest w błędzie. Nie reagowała. Powtórzyłem drugi raz podnie-
sionym głosem, ale również nie przyniosło to rezultatu. Krzyk-
nąłem, jednocześnie próbując wyrwać pielęgniarce słuchawkę
telefonu z ręki&
Nie da się słowami opisać, co czuje człowiek, którego ręka
przelatuje w takiej chwili przez przedmiot, który chciał chwycić
i głowę drugiego człowieka. Stanąłem jak wryty. Jedyne, co w tej
chwili przychodziło mi do głowy, to pytanie  Co się właśnie stało?
Pielęgniarka zdała sprawozdanie policji. Nie wspomniała nic
o trzeciej osobie. Z jej raportu wynikało, że w wypadku uczest-
niczyłem tylko ja i ów leżący w tej sali mężczyzna, z czego ja nie
przeżyłem. Wtedy po raz pierwszy pojawiła się ta myśl. A co, je-
śli ja naprawdę nie żyję?
 Co w takiej chwili czuje człowiek?
 Najpierw pojawia siÄ™ uderzenie strachu. Takiego samego,
jak sam lęk przed śmiercią. Ale nie trwa to długo. Już po chwili
uświadamiamy sobie, że nawet jeśli to prawda, to wcale nie bola-
ło, i że rzeczywiście istnieje życie po śmierci. Nasz umysł działa
14
Kup książkę
na najwyższych możliwych obrotach starając się znalezć sensow-
ne wytłumaczenie. Chwilę pózniej, pojawiają się myśli dotyczące
naszych najbliższych, tego, że nie mieliśmy szansy się pożegnać.
Jestem rozwiedzionym mężczyzną, nie mam dzieci, moi rodzice
już odeszli, więc nie było tak zle. Ale mogę sobie wyobrazić, co
w takiej chwili musi czuć osoba, która uświadamia sobie, że już
nie zobaczy swojej żony, męża czy dzieci&
 Sama myśl o tym sprawiła, że poczułem ścisk w gardle.
To musi być naprawdę straszne uczucie.
Ale proszę mówić dalej. Proszę postarać się jak najbardziej
szczegółowo opisać uczucia, jakie towarzyszą temu zjawisku.
 Z uczuciem straty najbliższych nie da się od tak po prostu
pogodzić& Ale w międzyczasie przychodzi kolejne uczucie. Za-
gubienie& I tym samym pytanie& Co teraz?
Gdzie powinienem się udać? Co zrobić? Gdzie ten tunel ze
światłem na końcu, o którym kiedyś czytałem? Pojawiają się py-
tania, ale nie odpowiedzi.
Pomyślałem, że jedyną sensowną rzeczą, jaką mogę jeszcze
teraz zrobić jest upewnienie się, że te wywiezione niedawno z sali
zwłoki, to moje ciało. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy.
Wyszedłem z sali i pamiętam, że zatrzymałem się na chwilę, aby
przypomnieć sobie gdzie w tym szpitalu jest kostnica. Gdy się
rozejrzałem, okazało się, że stoję przed samym wejściem do niej,
co było przecież niemożliwe, gdyż kostnica znajduje się w sute-
renach szpitala, jeden poziom niżej niż OIOM.
 Kolejny zanik świadomości?
 Tak początkowo myślałem, ale nie szło to w parze z tym,
że czułem się coraz lepiej. Rzekłbym nawet, że mój umysł zaczął
pracować tak, jak powinien.
15
Kup książkę
 Może po prostu zawodzi Pana w tej chwili pamięć?
 Tu nie chodzi o pamięć. Pamiętam dokładnie każdą sekun-
dę z tego, co się wtedy wydarzyło.
Po śmierci mamy możliwość przemieszczania się za pomo-
cą myśli. Zawsze, gdy pózniej skupiałem się na jakimś miejscu,
okazywało się, że już tam jestem. Początkowo dzieje się to cał-
kowicie przypadkowo. Nie dowierzamy, że to w ogóle możliwe.
Ale już po kilku razach człowiek uczy się jak to wykorzystywać.
Był nawet taki moment po mojej śmierci, że próbowałem prze-
testować działanie tego zjawiska. Przenosiłem się kilkakrotnie
z korytarza kostnicy na szóste piętro szpitala i z powrotem tylko
po to, aby zrozumieć jak to działa.
 Jak wygląda podróż z jednego miejsca do drugiego? Może
Pan to jakoś opisać?
 Nie bardzo. Aby móc się przenieść w ten sposób, musia-
łem bardzo skoncentrować się na miejscu, w którym chciałem
się znalezć. Dlatego właśnie szóste piętro szpitala, gdyż piętro to
znam i pamiętam najlepiej. Tam właśnie ostatnich swoich dni
dożywali oboje moi rodzice.
Za każdym razem jednak, gdy chciałem dostrzec, zapamię-
tać sam moment znikania z jednego miejsca i pojawiania się
w drugim, nigdy nie byłem wystarczająco skupiony na miejscu,
do którego chcę się przenieść. Nie udawało mi się. Po kilku pró-
bach przestałem skupiać się  jakby to ująć  na technicznych
aspektach tego zjawiska.
 Wracając do kostnicy, co się tam wydarzyło.
 Aóżko z moimi zwłokami stało w otwartym korytarzu, więc
nie wchodziłem do środka. Zbliżyłem się i odruchowo sięgną-
łem ręką, aby odsłonić prześcieradło. Za każdym razem, gdy
16
Kup książkę
próbowałem, moje palce łączyły się, ale nie było pomiędzy nimi
prześcieradła, mimo, że je oczywiście tam widziałem.
Stałem tak przez chwilę i zastanawiałem się jak mam spraw-
dzić, czy to ja. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że to jednak ja.
Nie potrafię tego opisać, ale stojąc przy tym łóżku, byłem pewien,
że to moje ciało. Czułem je. Ale gdzieś pozostawała ta iskierka
nadziei, która błagała, aby była to jakaś pomyłka.
Na moje szczęście, po niecałej minucie, pracownik kostni-
cy przyszedł po moje ciało. Miał w ręku jakieś kartki papieru.
Położył je na łóżku. Jedną z tych kartek była kserokopia moich
dokumentów. Pracownik kostnicy odsłonił twarz leżących na
łóżku zwłok i uważnie porównywał je ze zdjęciami z dokumen-
tów. Ja nie musiałem porównywać& I choć widok był nieco-
dzienny  w końcu nieczęsto oglądamy się w takiej sytuacji  to
szybko rozpoznałem znamię na szyi, które noszę od dzieciństwa.
 Co Pan wtedy poczuł?
 Miałem mętlik w głowie. Strach, smutek, poczucie zagubie-
nia i bezsilności mieszały się ze sobą. Wyszedłem stamtąd i usia-
dłem na podłodze pod ścianą. Nie wiedziałem, co mam dalej
robić. Oparłem głowę o kolana i chciałem się po prostu wypłakać.
Ale nawet tego nie mogłem zrobić. Najwidoczniej jest to coś, co
potrafi tylko nasz organizm, ale nie nasza, nazwijmy to, dusza.
Siedziałem tak kilka minut. W tym czasie trochę się uspoko-
iłem. Myślałem o moich rodzicach. Zastanawiałem się, czy jeśli
naprawdę nie żyję, to czy będzie mi dane ich zobaczyć. Myśla-
łem o swojej byłej żonie. Pamiętam, że bardzo za nią zatęskni-
łem, mimo, iż relacje między nami nie były najlepsze po naszym
rozstaniu. Chciałem ją przytulić i przeprosić za wszystko, czym
mogłem ją skrzywdzić, a czego nie zauważałem.
17
Kup książkę
 MajÄ…c ten dar przenoszenia siÄ™ w dowolne miejsce za po-
mocą myśli, nie chciał Pan jej jeszcze raz zobaczyć?
 Chciałem. I to bardzo. Niestety nie wiedziałem gdzie pra-
cuje, ani gdzie teraz mieszka, więc nie mogłem sobie wyobra-
zić miejsca, do którego miałbym się przenieść. Myślałem też
o dalszej rodzinie i o moim bliskim przyjacielu. Gdy już zdecy-
dowałem się skupić na jego mieszkaniu, wyczułem coś. Czyjąś
obecność.
Gdy podniosłem głowę z kolan i skierowałem swój wzrok
w stronę klatki schodowej, zobaczyłem coś bardzo dziwnego.
Wyglądało to tak, jak gdyby w powietrzu unosiła się jakaś ener-
gia. Delikatnie świeciła. Nieregularny kształt, całkowicie prze-
zroczysta, a mimo to zniekształcała obraz. Mam na myśli to,
że wprawdzie widziałem wszystko to, co znajduje się za nią, ale
obraz był pofalowany, lekko rozmyty i niewyrazny.
Nie potrafię powiedzieć, dlaczego i skąd, ale wiedziałem,
że to postać, jakaś istota, a nie tylko plama dziwnej energii. Wie-
działem to od samego początku i może właśnie dlatego nie ba-
Å‚em siÄ™ jej ani przez chwilÄ™.
 Skąd Pan to wiedział?
 Skąd to wiedziałem? Wtedy nie potrafiłem odpowiedzieć
sobie na to pytanie.
 A teraz? Potrafi Pan?
 Nazwałem go przewodnikiem. To istota, która odprowa-
dza nas do celu zawsze, gdy umieramy w nagły sposób. Mam tu
na myśli wypadki i różnego rodzaju katastrofy. Podczas tego ro-
dzaju śmierci, najczęściej dochodzi do takich sytuacji, jaka spo-
tkała mnie. Moja dusza oddzieliła się od nieprzytomnego ciała,
i gdyby nie fakt, że znałem to miejsce, ten szpital, mógłbym się
18
Kup książkę
naprawdę pogubić. Wezmy na przykład sytuację, gdy ktoś umie-
ra w miejscu, którego nie zna. Nie wie gdzie jest, dokąd się udać.
KtoÅ› taki, jak przewodnik, jest wtedy potrzebny.
 Ma Pan na myśli Anioła?
 Anioł to słowo pochodzące z Biblii i oznacza posłańca.
Boskiego wysłannika, pośrednika w kontaktach Boga z człowie-
kiem. Z wyjątkiem tej całej boskości& Tak, można powiedzieć,
że jest to anioł. Ma za zadanie przeprowadzić nas na drugą stro-
nÄ™.
Jeśli jest to możliwe, albo wręcz w niektórych przypadkach
konieczne, wysyłana jest dusza jakiegoś człowieka, którego zna-
my z obecnego życia. To sprawia, że czujemy się bezpieczniej,
gdyż nie widzimy wtedy obłoku energii, tylko człowieka w ta-
kiej postaci, w jakiej go znaliśmy za życia. Aatwiej nam zaufać.
Jeśli jednak nie ma takiej możliwości, przychodzi po nas nasz
osobisty opiekun.
 Chwileczkę. Czy chce Pan przez to powiedzieć, że rzeczy-
wiście każdy z nas ma anioła stróża?
 Na początku sprecyzuję tylko, że używamy tutaj określenia
anioł w sposób bardzo umowny. Wszyscy wiemy, kim w religii
chrześcijańskiej są aniołowie i jaką rolę pełnią, dlatego okre-
ślenie to jest najbliższe funkcji, jaką pełnią nasi opiekunowie
w chwili naszej śmierci.
Czy każdy człowiek ma anioła? Każdy może go mieć, jeśli
tylko zechce. To najwłaściwsza odpowiedz na to pytanie. W dal-
szej części książki postaram się to wytłumaczyć.
 W mojej głowie aż roi się od pytań, które mogą wydawać
się w tej całej historii mało istotne, ale jestem już takim człowie-
kiem, który musi poznać na nie odpowiedz.
19
Kup książkę
 Proszę śmiało pytać.
 Jak to możliwe, że nie możemy po śmierci chwycić mate-
rialnych przedmiotów, a jednak chodzimy po podłodze piętro-
wego budynku i nie przelatujemy przez nią na najniższy poziom?
Stąpanie po podłodze również jest formą interakcji z material-
nym przedmiotem, czyż nie?
 Ma Pan rację. Tyle tylko, że ja nie powiedziałem, że nie je-
steśmy w stanie po śmierci dotknąć materialnych przedmiotów.
To jest możliwe. Po prostu nie potrafimy zrobić tego świadomie.
Są rzeczy, które wykonujemy w życiu całkowicie nieświa-
domie i chodzenie, siedzenie jest jednÄ… z takich rzeczy. Z jakie-
goÅ› powodu, gdy umieramy, nasza dusza nie ma problemu ze
staniem na podłodze, z leżeniem na łóżku. Nie potrafi jednak
świadomie podnieść ołówka i zacząć pisać.
Wiem, że ta odpowiedz do końca Pana nie satysfakcjonuje,
ale nie mam lepszej. Mogę tylko opisać to, co się wydarzyło tego
dnia w moim życiu. Niestety, nie znam praw fizyki, jakie rządzą
tym światem, czy nami samymi po naszej śmierci, a nie mam za-
miaru zmyślać jakichś niestworzonych teorii, czy hipotez.
 Rozumiem. W takim razie mam jeszcze tylko jedno py-
tanie. Powiedział Pan, że zauważył, chcąc sięgnąć do kieszeni,
że ubrany jest Pan w szpitalną koszulę. Jak to możliwe? Nie miał
Pan już wtedy materialnej postaci, więc jak mógł Pan być ubrany?
 Na to pytanie mogę odpowiedzieć. Nasz umysł skonstru-
owany jest tak, że na pytanie zawsze będzie szukał odpowiedzi.
To, co widzimy, to też nie jest świat rzeczywisty. To tylko nasza
interpretacja płynących przez nasz mózg sygnałów elektrycznych.
Doskonale zdaje Pan sobie sprawę z tego, że za pomocą hip-
nozy można wmówić człowiekowi, że widzi on nieistniejącą
20
Kup książkę
rzecz. Nasz umysł pod wpływem sugestii posthipnotycznej wy-
generuje obraz nieistniejącej rzeczy, tworząc w naszym mózgu
odpowiednią partię sygnałów elektrycznych, które dołączą do
tych płynących z naszych oczu.
 Dobrze, ale będąc martwym nie mamy mózgu.
 Dlatego właśnie używam słowa umysł, a nie mózg, gdy
opowiadam o swoich przeżyciach.
Podświadomie wiedziałem, że powinienem być pacjentem
w tym szpitalu, więc w chwili, gdy spojrzałem na siebie, ubrany
byłem w typowy dla pacjenta ubiór. Gdyby na moim miejscu
był ratownik medyczny, ktoś, kto na co dzień po szpitalu chodzi
ubrany w czerwony mundur, zapewne po śmierci taki właśnie
wygląd wygenerowałby nasz umysł.
Dla naszego umysłu rzeczą niedopuszczalną jest fakt, że mo-
żemy istnieć bez ciała, dlatego zostało ono przez nasz umysł
stworzone.
 Użył Pan sformułowania  Druga strona . Ma Pan na my-
śli niebo?
 Znów użył Pan terminologii, którą wyniósł Pan z religii
chrześcijańskiej. Ja jestem ateistą i staram się nie nadużywać
tego typu określeń. Ale tak naprawdę  niebo , to znów jedyne
właściwe słowo, które mogłoby opisać to miejsce. Z mojej per-
spektywy jest to jakiś inny świat, który w naturalny sposób prze-
nika się ze znanym nam za życia. Nie wiem, czy to inny wymiar,
czy jeszcze coś innego. Prawdopodobnie nie znajdziemy słów,
terminów naukowych, które byłyby w stanie opisać to miejsce
w sposób właściwy. Jest to po prostu miejsce, w którym spoty-
kamy się po śmierci, lecz cały czas mamy wgląd w to, co dzieje
się w tym świecie.
21
Kup książkę


Wyszukiwarka