Wab Rien Ne Va Plus


ANDRZEJ
BART
RIEN
NE VA
PLUS
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siÄ™ jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
RIEN NE VA PLUS
Andrzej Bart
RIEN NE VA PLUS
Copyright © 1993 Les Editions Noir Sur Blanc
Wydanie III
Warszawa 2010
os kobiety zmys owy, lekko zachrypni ty. Pierwsze,
Gcho najwyra niej nieskierowane do mnie s owa, jakie
us ysza em od blisko wierci wieku. To, e je us ysza em,
spowodowane by mog o pot nym wstrz sem karety na
coraz to bardziej wyboistych drogach.
 Wi c mo e czas na ostrygi? Zaostrzaj pono apetyt
zmys ów, ale czy powinno si to uwa a za co zdro ne-
go? Najwa niejszy z ewangelistów powiedzia przecie ...
Drugi g os nale a do m czyzny, którego zna em do
dobrze, a w ka dym razie tak mi si wydawa o. Tak e za-
chrypni ty, by mo e ze wzgl du na klimat kraju, do któ-
rego przybli ali my si , lecz przy tym ocukrowany jaki , co
nie wzbudza o zaufania.
Odzyskuj c s uch, przesta em przeklina nud , a co za
tym idzie  wyzywa od g upców Solteriniego i a owa
dziesi ciu tysi cy skudów, które na niego wyda em. Co
prawda nadal by em pozbawiony wzroku, ale tylko na sku-
tek owini cia w jedwabn materi , maj c chroni mnie
przed niedogodno ciami tej jak e egzotycznej podró y.
Zreszt w której z coraz mocniej pachn cych ober y mój
wybawiciel, chc c wida pochwali si dobrym gustem,
5
uwolni mnie z przykrego okrycia i zobaczy em, i nasza
ekskursja powi kszy a swój stan posiadania o dwie m o-
de kobiety. Wyba uszone oczy s u cej i jej smutna uroda,
nieodbiegaj ca od wygl du ludzi le urodzonych, zdecy-
dowanie odró nia y j od pani, która nawet na mnie, mo-
g cym nazwa si znawc , uczyni a ogromne wra enie.
By a bowiem niew tpliwym dzie em sztuki. Z ote w osy
zawsze mia em w powa aniu, a przecie t blondynk jej
stwórca obdarzy jeszcze oczyma z najczarniejszej czer-
ni. Twarz, doskonale klasyczna, mia a w rysunku nozdrzy
pewn niedoskona o , co dodawa o tylko szczypty geniu-
szu do bana u doskona o ci. W k ciku ust owo leciutkie,
rozmarzone zagapienie, tak charakterystyczne dla wize-
runków madonn p dzla naszych co zdolniejszych malarzy.
Nad górn warg ledwo dostrzegalny puszek, wiadcz cy
o zmys owo ci, a w g bi oczu obraz tak wielkich roz-
koszy i szlachetnego wyrafinowania, e mog o to wzbu-
dzi uczucie zazdro ci nawet u cz owieka, który prze y
wszystko.
Pietro Baudi, czego bym si nie spodziewa , przyj t
wspania kobiet do kompanii, i to w a nie jej g os by
pierwszym us yszanym przeze mnie w nowym wcieleniu.
Wieczorem, przy kominku rozpalonym przez zasmar-
kane dziecko, pi kna pani siad a w kulawym fotelu i wysu-
waj c do przodu s abo okryte piersi, rozpocz a opowie
o trapi cych j nieszcz liwych przypadkach. Przerwa a,
aby podnie do ust kieliszek mozelskiego wina, wiezio-
nego w podró nym sapecie Baudiego. Dowiedzia em si
wi c, e jest polsk hrabin ze s awnego w ca ym chrze-
cija skim wiecie rodu Krzywopalczastych. Baudi, do któ-
rego mimo uczucia wdzi czno ci nie mia em przekonania,
6
tak e zna t rodzin , a b d c niegdy biedakiem, do cze-
go przyzna si ze skromnym u miechem, jednemu z ku-
zynów hrabiny, uzupe niaj cemu edukacj we W oszech,
udziela lekcji teologii.
 Kiedy sko czy am czterna cie lat  opowiada a hrabi-
na, patrz c w trzaskaj cy na kominku ogie  ojciec mój,
nie chc c, abym pogr y a si w obserwacjach smutnego
ycia m odego jeszcze wdowca, wys a mnie wraz z pia-
stunk i kilkorgiem zaufanych ludzi do po udniowej Tran-
sylwanii, gdzie jego wujeczny brat rz dzi ogromnymi do-
brami ziemskimi, prowadz c si przy tym mniej rozpust-
nie. Niestety, wuj Teodor Manycz odszed z tego wiata
kilka miesi cy po moim przyje dzie. Gdybym za jego ycia
o mieli a si nazwa go Teodorem Manyczem, musia abym
spa co najmniej tydzie na inkrustowanej d bowymi ko -
kami pryczy. Na szcz cie Marica, m oda ona Teodora,
uprzedzi a mnie, e wuj od blisko czterech lat utrzymuje,
i nazywa si Orgaz.
Hrabina podnios a kieliszek i umoczy a usta w winie.
Baudi pochyli g ow w prawdziwym lub udanym zainte-
resowaniu.
 S u ba przyzwyczai a si do tej zmiany najszybciej.
Wystarczy o kilku skróci o g ow , a na zamku zapanowa-
o pe ne zrozumienie. Gorzej by o z s siadami i go mi,
ale wreszcie i oni, uwa aj c fanaberi t za niegro n , po-
cz li tytu owa ksi cia Manycza hrabi Orgazem. A wszyst-
ko zacz o si od przybycia misjonarza powracaj cego
z Chin. Wuj podj go grzecznie, jak zwyk post powa
ze wszystkimi go mi, którzy zamieniali si cz sto w re-
zydentów, pozostaj c u niego przez wiele lat. Misjonarz,
jak mi opowiadano, mia wszelkie szanse zostania dwu-
7
dziestym siódmym rezydentem. Ciekawie opowiada , co
wuj wysoko ceni , potrafi umiej tnie pochlebi i wszystko
uk ada o si wspaniale a do czasu, kiedy ten nieszcz sny
klecha...  na te s owa Baudi nieznacznie poruszy si na
krze le  postanowi nauczy wuja gry karcianej, w któ-
rej arkana wprowadzi go pono czwarty mandaryn na
dworze cesarza. Wuj by wielkim mi o nikiem kart i nie
przepuszcza adnej okazji, by bawi si nimi. Misjonarz
po wi ci musia sporo czasu, a regu y gry w sotta zo-
sta y przez wszystkich opanowane. Talia sotta, podobnie
jak talia taroka, z o ona by a z siedemdziesi ciu o miu
kart i tu ko czy y si wszelkie podobie stwa do gry tak
lubianej przez wuja. Osobliwo sotta, odró niaj ca go
nie tylko od taroka, ale i innych gier, polega a na niewy-
wy szaniu si poszczególnych kart, ukrytych pod skrom-
nym ornamentem i nieró ni cych si niczym od siebie.
Trudno gry polega a wi c na ambarasowaniu rozumu
wymy laniem konkretnych warto ci jednakowych przecie
kart, przy pe nej niewiedzy, jakie warto ci zechce nada
im partner i co trzyma w zanadrzu swojego imaginarium.
W niesko czenie d ugich licytacjach graj cy wa yli ka de
s owo, boj c si rzuci kart i cz sto nie mog c obj umy-
s em ca o ci gry...
By em zaintrygowany opowie ci hrabiny, gdy ca e
swoje ycie sp dzi em na grach we wszystko i o wszyst-
ko, a zwie czy em je uk adem z Solterinim, co by o naj-
bardziej ryzykown zagrywk . Przyznaj , poczu em si
ura ony nieznajomo ci sotta, ura ony i coraz bardziej
zaciekawiony.
 ...Wszechogarniaj cy umys misjonarza  mówi a da-
lej hrabina  zwyci a i kiedy tylko przeciwnik wyrzuca
8
ostatni kart , jego karta okazywa a si mocniejsza. Nie
stawa o mu jednak rozumu, by wiadomie przegra . Pa-
sj wuja Teodora by y karty, lecz karty zwyci skie. Nie by
wszak e sk py  wygrywaj c, cz sto nie zabiera wygranej
ze sto u  dra ni a go jedynie niemo no wygrania. Pew-
nego wieczoru po kolejnej pora ce zamy li si ; w a nie
wtedy misjonarz zaproponowa pój cie dalej w sposobie
gry i zrezygnowanie z kart w ogóle. Gra polega by mia a na
wymianie odpowiednich s ów. Wuj obieca to przemy le ,
po egna wszystkich i uda si na spoczynek. Nast pnego
dnia, z pierwszym promieniem s o ca, hajducy wyci gn li
z ó ka nic nieprzeczuwaj cego mnicha i zanim rozbudzi
si na dobre, tkwi ju na zaostrzonym palu, wci gni ty
na przez czwórk ulubionych gniadoszy wuja. M czy si
tylko do po udnia, gdy Marica uprosi a m a, by pozwoli
mieczem skróci jego cierpienia. Wieczorem do zwycza-
jowej partii wuj wybra spo ród rezydentów najt szych
graczy, partii rozegra siedem i wszystkie wygra . Wpra-
wi o go to w doskona y humor, odda z naddatkiem swoj
wygran , a potem d ugo chodzi po komnatach, miej c
si cokolwiek za g o no...
Hrabina, co mog za wiadczy , umia a opowiada i nie
przeszkadza jej nawet wierc cy si niespokojnie Baudi.
 Stopniowo w zamku zarzucono gr w sotta, wracaj c
do starych gier, wuj wygrywa , a przecie zwyci stwa cie-
szy y go coraz mniej. Cz sto chichota , by zap aka nagle,
modli si tak e godzinami, co zastanawia o, gdy do tej
pory uchodzi za pierwszego w okolicy ateusza. Niezwy-
k o jego zachowania przepe ni a miar , kiedy, namówio-
ny przez Maric , uda si w podró po obcych krajach.
Zawsze by domatorem i na wyjazd zgodzi si dosy
9
niech tnie, a jednak orszak sk adaj cy si z wielu karet
i wozów wyruszy wiosn , by powróci jesieni nast p-
nego roku. We wszystkich odwiedzanych miastach ju po
pierwszych ablucjach i z o eniu powitalnych wizyt wuj
natychmiast kaza si wie do co okazalszych ko cio ów.
Po czone z arliw modlitw zwiedzanie ko cio ów sta o
si jego pasj . Wóz wype niony z otem, a strze ony przez
najt szych siedmiogrodzkich zabijaków, których wuj
zawsze wyszukiwa z upodobaniem, a których olbrzymi
wzrost budzi powszechny przestrach na mijanych go ci -
cach, szybko sta si l ejszy, gdy szczodre datki ofiarowy-
wane opiekunom zwiedzanych ko cio ów chy o opró nia-
y skrzynie. Wulkan w mózgu wuja wybuchn w Hiszpa-
nii, w podró y, w której towarzyszy mu ksi Cordoby
Filip. Madryt i Eskurial nie zrobi y na nim wra enia, dopie-
ro w Toledo, w ko ciele wi tego Tomasza, zobaczy co ,
co mia o odmieni ca e jego dotychczasowe ycie. W s abo
o wietlonej niszy wisia wielki, zaokr glony u góry obraz,
wykonany przez wzi tego niegdy , a zupe nie zapomnia-
nego malarza...
Pomy la em o Solterinim, ale jego obraz wisz cy w ko-
ciele?
 Uwieczniona na obrazie uroczysto nie dawa a od-
t d spokoju wujowi do ko ca jego dni. Niebo z boskimi
mieszka cami, skrzydlaty anio unosz cy zwiewn dusz
i wi ci, którzy zeszli z niebios, aby wzi udzia w po-
grzebie hrabiego Orgaza, wszystko to uczyni o na nim
pot ne wra enie. Przez kilka dni nie jad , nie pi , wyda-
j c przy tym zakaz ogl dania swego oblicza pod gro b
mierci. Wreszcie Marica zdecydowa a si wej do m a
i ponie wszystkie konsekwencje swojej niesubordynacji.
10
Zanim jednak dotkn a klamki, drzwi otworzy y si i stan
w nich ksi Manycz. Chocia zachowa swój dawny wy-
gl d, nie by ju Teodorem Manyczem, a w ka dym razie
nie by ju nim dla siebie. Oznajmi , i nie zwa aj c na
poni enie, zrzeka si ksi cego tytu u i od tej chwili jest
tylko hrabi , hrabi Orgazem. Wszystko, co robi pó niej,
by o ju tylko walk o równie godny pogrzeb...
Baudi, ubrany tego wieczoru w skromn sutann z br -
zowego gros de Naples, podbit czerwonym at asem, s u-
cha nieporuszenie, bawi c si pustym kieliszkiem.
 Nigdzie d u ej nie popasaj c, powrócono w rodzin-
ne strony, gdzie Manycz-Orgaz, a w a ciwie Orgaz, b d cy
ci gle moim wujem, rozpocz gorliwe starania o zas u e-
nie sobie na nagrod w niebie. Starza si szybko i nie wia-
domo kiedy sta si cz owiekiem, którego mierci mo na
si by o spodziewa . W a nie w tym czasie przyby am na
jego dwór i cho nie dopatrzy si mi dzy nami adnego
pokrewie stwa, to przecie dozna am mi ego przyj cia.
Jego dobre uczynki rozs awi y go rych o, a przestraszeni
ch opi na wie , e ich pan kaza spali wszystkie pale,
dyby i g siory, pocz li gremialnie ucieka , uwa aj c to za
znak szale stwa, mog cego doprowadzi do czynów bar-
dziej nieobliczalnych. Wuj nie pozwala ich kara i dopiero
potajemny rozkaz Mariki, zezwalaj cy uciekinierami zdo-
bi naj adniejsze w okolicy drzewa, sprawi , e poddani
uwierzyli w sprawiedliwo . Dobro wuja by a wi c prze-
ogromna, lecz kiedy zaprosi do siebie kilku co znamie-
nitszych ojców Ko cio a, ci odmówili, t umacz c to ró ny-
mi, nie do zrozumia ymi przyczynami. Przys ali jednak
swoich ma o znacz cych zast pców, maj cych wchodzi
z nim w teologiczne dysputy. Ca ymi dniami rozprawiano
11
wi c o cudownym pogrzebie Don Gonzala Ruiz de Toledo,
Pana na Orgaz, Najwy szego Notariusza Kastylii, a tak e
Kawalera Zgromadzenia Kastylijskich Krzy owców i Pala-
tyna Chrze cija stwa. Jeszcze w Toledo wuj nakaza wy-
kona niewielk kopi obrazu i potem, wodz c palcem po
desce, g o no omawia wyobra on tam scen . Naj ywiej
poci ga a go sfera niebia ska i o ni pilnie wypytywa dy-
gocz cych kleryków. Bardzo by te ciekaw, czy po jego
mierci tak e pojawi si wi ci Stefan i Augustyn, by
w zast pstwie ziemskich kap anów z o y cia o do grobu;
i czy mo na prosi o to wi tych Piotra i Paw a. Doszuki-
wa si w asnego podobie stwa do zmar ego i kaza nawet
bardziej spiczasto przystrzyc osiwia nagle brod , a tak e
zamówi stosown do pi knego wzoru zbroj i polegiwa
w niej przed lustrem z przymkni tymi oczyma. Chyba za-
stanawia si wtedy, czy trzeba specjalnego rozkazu, aby
na jego pogrzebie wszyscy mieli nie nobia e kryzy; i czy
Marica b dzie mog a wzi w nim udzia , je eli Don Gon-
zalo nie mia podówczas przy sobie kobiet. W roztrz sa-
niu tego rodzaju w tpliwo ci duchowni dotrzymywali mu
jeszcze pola, lecz kiedy pytania wuja pocz y tyczy tych
w a nie cech hrabiego z Orgaz, które spowodowa y fune-
ralny cud, dywagowali niezrozumiale. Nie potrafili te od-
powiedzie , co trzeba uczyni , by zbli y si do sacrum,
i czy wystarczy po temu doprowadzona do skrajno ci do-
bro .  Bo niby dlaczego nie?  zapytywa cz sto.  Prze-
cie wszelkie skrajno ci musz si gdzie spotka , a wi c
i moja dawna, zbytnia mo e porywczo powinna si teraz
po czy z nieokie znan dobroci . Czy z e potraktowanie
misjonarza nie umocni tylko doskona o ci zbola ej duszy?
Nie mog c doczeka si w a ciwej odpowiedzi, postano-
12
wi dla zas ugi w niebie poszuka na okolicznych ziemiach,
a mo e nawet w swoim najbli szym otoczeniu, pogan i he-
retyków i zabija ich równie dzielnie, jak czyni to Don
Gonzalo. Nie wiadomo, czym by si to wszystko sko czy-
o, gdyby którego dnia mój wuj nie zmar nagle przed
postnym niadaniem. By am w a nie w ogrodzie, gdzie
codziennie z rana przechadza am si , czytaj c modlitwy...
 I jaki mia pogrzeb?  przerwa niecierpliwie Baudi.
 No có , zapewne inny, ni to sobie wyobra a . Marica
kaza a go jak najszybciej pochowa w prostej, sosnowej
skrzyni, zapominaj c o ozdobnej zbroi, któr przymierza
jeszcze na godzin przed mierci . W ostatniej drodze to-
warzyszy mu jedynie m ody pop z pobliskiej wsi, mog cy
za ycia wuja tylko marzy o podobnym zaszczycie. Wszy-
scy rezydenci, wiedzeni przemo nym instynktem, natych-
miast opu cili zamek. Mnie w ci gu kilku tygodni odpra-
wiono, lecz to, co w tym czasie zobaczy am, ka e mi z nie-
ch ci wspomina te chwile, a nawet po latach nazwa m
ciotk potworem. Na skutek niepomy lnych okoliczno ci
podró powrotna trwa a ju lat dwana cie i dopiero teraz
przekroczy am granic kraju dzieci stwa. Wiem o mierci
ojca, dwóch braci i stracie maj tku rozszarpanego przez
z ych ludzi, mianuj cych si dalsz rodzin . Nie znam ju
prawie j zyka, zreszt od dziecka odgrodzona by am ode
murem francuszczyzny. Wiedzie mnie do kraju niezrozu-
mia y odruch serca, tym bardziej dziwny, e teraz wre tam
niepokój. Ile si musia am nabiedzi , jakich u y wp ywów,
by wreszcie uzyska paszport, chocia , jak mi powiedzia-
no, mo e on nic nie znaczy dla panów insurgentów. I gdy-
by nie pa ska pomoc, drogi wybawco, nie wiem, czym by
si to wszystko sko czy o.
13
 Dwana cie lat w podró y to niema o, s dz , e robi a
pani d u sze popasy?
 S ysz ironi w g osie mojego dobroczy cy, a dopraw-
dy nie ma tu na ni miejsca.
 Czy nie b dzie wi c natr ctwem prosi pani o opo-
wie o tym, co spowodowa o, e podró tak si przeci g-
n a?  t pro b przed o y Baudi nast pnego dnia, gdy
tylko konie ruszy y.
 Otó w kilka dni po opuszczeniu niego cinnych pro-
gów zbli yli my si wraz z eskort , przydan mi dla bez-
piecze stwa, do granicy ksi stwa. Tam zbrojni po egnali
mnie czo obitnie i czym pr dzej odjechali. Dalej mia am
jecha z zaledwie trojgiem s u by; up yn a mo e godzi-
na, kiedy przeje d aj c zalesionym jarem w ród wykro-
tów i zalegaj cych z omów skalnych, us ysza am trzask
amanego drzewa i konie zatrzyma y si przed zwalon
przeszkod . Zewsz d s ycha by o strza y, których si nie
ba am, i przera liwe krzyki, od których cierp a mi skóra.
Wsz dzie widzia am zwinne postacie wymachuj ce strzel-
bami i no ami... oszcz dzono tylko mnie i konie. Zwi za-
na, jecha am w p óciennej budzie, wyprowadzana noc dla
zaczerpni cia wie ego powietrza i rozprostowania ko ci.
Troska ta nie wyp ywa a jednak z przyrodzonej lito ciwo ci
tych ludzi, lecz  jak si mia o okaza  z ch ci dowiezienia
mnie w dobrym zdrowiu. Cyganie, gdy byli to oni, trudni-
li si bowiem oprócz rabunku i drobnych kradzie y tak e
handlem ko mi, a przy nadarzaj cej si sposobno ci tak e
i lud mi. Jak si potem dowiedzia am, to Marica, chc c,
by w rodzinie nie rozprzestrzeni a si wie o jej m u
Manyczu-Orgazie, a i o niej samej, hojnie ich op aci a za
zabicie mnie. Na szcz cie okazali si lud mi obdarzonymi
14
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siÄ™ jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Die Firma Rien ne va plus
Adriano?lentano Il Tempo Se Ne Va
Manu Chao Je ne t aime Plus
Jacques Regard Manipulation, ne vous laissez plus faire ! (2011)
VA US Top 40 Singles Chart 2015 10 10 Debuts Top 100
Chodź pomaluj mój świat Dwa plus Jeden
WindÄ… do nieba (dance) Dwa plus Jeden
Pinnacle Studio 11 plus tworzenie keygena
Chcę mieć Ziemię plus 5 Ekonomiczny horror dziejący się na naszych oczach
wab rzeczy nienasycone
5 plus zycie obfite w Szczescie Humor Pomoc Nadzieje oraz Zdrowie 5plus
Bilet plus nieaktualne
Macmillan Phrasal Verbs Plus

więcej podobnych podstron