Matka Fundacja Nowoczesna Polska Ebook


Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Hans Christian Andersen
Matka
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wol-
neLektury.pl
Konwersja: Nexto Digital Services
Spis treści
Strona tytułowa
Początek utworu
Matka
Przy kolebce chorego dziecka siedziała matka
bardzo niespokojna o swoje ukochane maleństwo.
Ze smutkiem patrzyła na bladą twarzyczkę i
zamknięte oczy dzieciny, z niepokojem śledziła
jego ciężki oddech, to znów zwracała oczy łez
pełne ku niebu.
Wtem ktoś zapukał do drzwi. Był to ubogi
staruszek otulony derką, jaką otulają konie, gdyż
na świecie mróz był potężny, a wiatr ostry siekł po
twarzy jakby nożem.
Dziecię zasnęło właśnie, a że staruszek drżał z
zimna, więc poczciwa kobieta prędko zagrzała pi-
wa, aby ubogi miał się czym rozgrzać choć trochę.
Usiadł on obok kołyski dziecięcia i patrzył na nie
długo i uważnie; matka usiadła także z drugiej
strony i gładziła chudą, maleńką rączynę.
 Prawda, że ono wyzdrowieje?  rzekła.  Jak ci
się zdaje? Przecież Bóg jest dobry, więc mi go nie
zabierze?
5/16
Staruszek skinął głową jakoś dziwnie i nic nie
odpowiedział. Po twarzy kobiety łzy spływały
powoli, pochyliła głowę i zasnęła.
Przez trzy dni i trzy noce czuwała przy dziecku,
a teraz zasnęła na jedną chwileczkę. Zbudziła się
natychmiast przestraszona, drżąc z zimna.
 Co to jest?  zapytała, oglądając się na wszys-
tkie strony. Staruszek zniknął i dziecka nie było w
kołysce: zabrał je z sobą.
Stary zegar w kącie odezwał się głuchym mrucze-
niem, ciężka waga osunęła się do samej ziemi i 
bum! Upadła. Stary zegar stanął.
Biedna matka z krzykiem wybiegła z pokoju, woła-
jąc dziecka swego.
Ale nikogo nie było na ulicy, tylko śnieg biały,
miękki.
Pod ścianą jednak siedziała kobieta w długiej,
żałobnej sukni.
6/16
 Nie wołaj nadaremnie  rzekła cichym głosem.
 Śmierć była w twoim domu. Widziałam, jak
wychodziła stamtąd z małym dzieckiem: zabrała
je. Biegnie ona prędzej od wiatru i burzy, a co raz
wezmie, tego nie zwraca już nigdy.
 Powiedz mi tylko, którą drogą poszła  pytała
nieszczęsna matka.  Powiedz tylko w którą
stronę, a ja ją znajdę!
 Wiem, w którą stronę poszła  odparła czarno
ubrana kobieta  mogę ci wskazać jej drogę, ale
musisz mi przedtem zaśpiewać wszystkie te
śliczne piosenki, które śpiewałaś co dzień przy
kolebce swego dziecięcia. Polubiłam je bardzo;
jestem ciemną nocą i przychodziłam tu co wieczór
słuchać twojego śpiewu; słuchałam do rana i pa-
trzałam na łzy twoje, gdy śpiewałaś.
 Zaśpiewam ci je wszystkie, wszystkie co do jed-
nej, lecz teraz nie zatrzymuj mnie, o nocy ciemna!
Pozwól mi śpieszyć, pozwól biec za dzieckiem.
Lecz noc siedziała cicha i milcząca.
7/16
Wtedy biedna matka załamała ręce i zaczęła
śpiewać, płacząc. Płynęły śliczne pieśni, ale łez
płynęło więcej. W końcu noc rzekła:
 Idzże teraz na prawo, aż do jodłowego lasu.
Tam zniknęła śmierć z twą dzieciną.
Kobieta pobiegła. Las był ciemny, ale ścieżkę
widzieć było można, więc śpieszyła. W głębi lasu
jednakże drogi się krzyżowały, rozchodziły w
strony przeciwne i biedna nie wiedziała, którą
obrać. Wtem spojrzała na krzak cierniowy, na
którym, zamiast liści i kwiatów, wisiały sople
zmarzniętego szronu.
 Czy nie widziałeś, w którą stronę poszła śmierć
z moim dzieckiem?  zapytała matka.
 Widziałem  szepnął krzak  nie powiem ci
jednak, dopóki mnie nie ogrzejesz na swej piersi.
Przemarzłem aż do rdzenia, w lód się zmienię za
chwilę.
Nie namyślając się, biedna kobieta przycisnęła do
piersi nagi krzak cierniowy. Ze zranionego ciała
8/16
krople krwi spływać zaczęły, krople krwi ciepłej.
Lecz z nagich gałązek wystrzeliły listeczki, potem
pączki białe i krzak cierniowy zakwitł pośród zimy,
tak gorącym było serce biednej matki.
Wtedy wskazał jej drogę, którą śmierć poszła z jej
dzieckiem.
I biegła znowu, a biegła tak długo, aż niezmierne
jezioro zagrodziło jej drogę. Nie było na nim łodzi
ani statku. Cienka powłoka lodu mostu zastąpić
nie mogła, ale nie pozwalała przepłynąć na stronę
przeciwną. Co tu począć? Matka dostać się tam
musi; bo tam jej dziecię!
Upadła na ziemię i zaczęła pić wodę. Wypić jezioro
całe? Czyż człowiek podoła? Ale ona myślała, że
cud stać się może.
 Nie, tego nie dokażesz  rzekło jej jezioro 
starajmy się lepiej coś na to poradzić. Ja lubię
bardzo perły, na dnie mam skarb cały, lecz twoje
oczy są piękniejsze od wszystkich; takich czystych
i jasnych pereł nikt nie widział. Oddaj mi je. Za
to zaniosę cię do ogrodu śmierci; znajdziesz tam
9/16
wszelkie kwiaty i rośliny, a każda z nich to życie
człowieka.
 Czegoż bym nie oddała, aby ocalić dziecko 
rzekła biedna kobieta.  Wypłaczę oczy moje,
byleś mnie zaniosło do strasznego ogrodu śmierci.
I płakała tak bardzo, że jasne jej oczy wypłynęły
i wpadły do wodnej otchłani; a wówczas fale pod-
niosły ją lekko i płynęła, bujając się na nich łagod-
nie, aż do przeciwnego brzegu. Tu wznosił się
gmach dziwny: niby zamek, niby ogród, pełen gór
i przepaści.
Nieszczęśliwa matka widzieć go jednak nie mogła,
gdyż zostawiła oczy na dnie głębokiego, zielonego
jeziora.
 Gdzież mam teraz szukać śmierci, która zabrała
mi dziecko?  zawołała głosem żałosnym.
 Nie powróciła jeszcze  odparła jej stara siwa
niewiasta, która czuwała tutaj nad kwitnącymi
roślinami.  Ale skąd się tu wzięłaś, żyjąca istoto?
Kto ci pokazał drogę, kto cię przywiódł?
10/16
 Bóg dobry mnie tu przywiódł. On jest miłosierny
i ulitował się nad sercem matki. I ty się ulitujesz.
Powiedz mi, gdzie dziecię moje?
 Tego nie wiem  odpowiedziała staruszka 
nie znam go przecież, a ty nie masz oczu, więc
jakże je poznać możesz? Wiele drzew i kwiatów
tej nocy powiędło i śmierć nadleci wkrótce, aby je
z tego ogrodu usunąć. Zapewne między nimi jest
dziecię twoje. Wiesz przecie, że każdy człowiek
ma drzewo swoje albo kwiatek drobny w ogrodzie
śmierci; rośliny te z pozoru nie różnią się niczym
od zwykłych roślin ziemskich, ale w każdej z nich
bije serce. Może rozpoznasz bicie serca swego
dziecka? Ale co mi dasz za to, jeżeli ci powiem, jak
należy dalej postąpić?
 Nic nie mam  rzekła matka  ale gdybyś chci-
ała, na koniec świata poszłabym za ciebie.
 Co mi po tym, moja droga?  Nie mam tam in-
teresu. Oddaj mi lepiej swoje czarne włosy. Ja ci
dam za to moje siwe, więc tak wiele nie stracisz.
 Tylko to? Ach, najchętniej!  I z radosnym poś-
piechem oddała biedna matka swe czarne
11/16
warkocze, a w zamian otrzymała siwe włosy starej
kobiety.
Następnie weszły razem do ogrodu śmierci, gdzie
rosło mnóstwo krzewów różnorodnych, drzew,
kwiatów polnych, wodnych, ogrodowych, silnych,
wspaniałych, zdrowych i bladych, więdnących. Tu
delikatne i wonne hiacynty pod szklanymi klosza-
mi, tam czerwone piwonie; do łodyg lilii wodnych
czepiały się raki, wysmukłe palmy wysoko
wznosiły pyszne korony, dalej dęby, sosny i słabi-
uchne mietliczki, tymianek drobny; gozdziki i
ciernie, grzyby, mchy i paprocie, mnogość i roz-
maitość nieprzebrana.
A najlichsza trawka miała imię swoje, każda była
życiem człowieka, w każdej biło serce, dopóki żył
człowiek, do którego należała. Były tu wielkie
drzewa w maleńkich doniczkach, które rozsadzały
siłą swych korzeni i były wątłe kwiatki w ziemi
tłustej, mchem otulone, dzwonami szklanymi
nakryte. Jedne rosły na lodzie, inne na spiekłej zie-
mi, inne czepiały się nagich skał.
Matka szła pochylona, przykładając ucho do na-
jmniejszej roślinki, nasłuchując długo, z trwogą
12/16
ogromną; wreszcie wśród milionów, milionów serc
poznała uderzenia serca najdroższej swej dzieciny.
 To ono!  zawołała, osłaniając ręką drobny
bławatek, który zwiesił główkę, pobladły i
znużony.
 Nie dotykaj kwiatka!  rzekła staruszka  stań
tylko przy nim i czekaj, aż śmierć powróci ze świa-
ta. Nadbiegnie lada chwila. Wtedy nie pozwól jej
wyrwać roślinki z ziemi, ale zagróz, że powyry-
wasz wszystkie inne kwiaty. Tego się będzie bała,
gdyż jest odpowiedzialna przed Panem Bogiem za
ich życie i nie wolno jej zniszczyć żadnego, dopóki
nie otrzyma na to pozwolenia.
Wtem przebiegł mrozny powiew po ogrodzie i
niewidoma zgadła, że to śmierć powraca.
 Skąd się tu wzięłaś?  spytała zdziwiona. 
Jak mogłaś znalezć drogę i przybyć tak prędko,
prędzej ode mnie?
 Jestem matką  odpowiedziała nieszczęśliwa.
13/16
Śmierć wyciągnęła do bławatka długą kościstą
rękę, lecz matka osłoniła go obu dłońmi, starając
się nie dotknąć żadnego listeczka. Wtedy śmierć
dmuchnęła chłodem na jej ręce i opadły bezwład-
nie, jak dwie skorupki lodowe.
 Mnie nie zwyciężysz  rzekła.
 Bóg cię zwyciężyć może.
 Pełnię tylko Jego wolę. Jestem Bożym ogrod-
nikiem i pielęgnuję tutaj Jego kwiaty, dopóki każe;
a potem przesadzam je stąd do piękniejszego, ra-
jskiego ogrodu, w dalekim, nieznanym kraju. Nie
mogę ci powiedzieć jednak, co się tam z nimi
dzieje.
 Oddaj mi dziecko moje!  zawołała matka. 
Oddaj mi je natychmiast!  I z jękiem upadła i
płakała głośno, boleśnie.
Nagle podniosła się i pochwyciła dwa piękne
kwiaty, które rosły blisko.
14/16
 Oddaj mi dziecko moje!  powtórzyła  bo
wyrwę i poniszczę... te rośliny! Zniszczę wszystkie
kwiaty twoje, jeżeli mnie doprowadzisz do roz-
paczy!
 Nie dotykaj ich!  zawołała śmierć poważnie.
 Tak nieszczęśliwa jesteś i tak cierpisz, a chcesz
inne matki podobnie nieszczęśliwymi uczynić?
 Inne matki  szepnęła z przestrachem kobieta
i odsunęła się zaraz od kwiatów.
 Masz tutaj swoje oczy  mówiła śmierć dalej
 wyjęłam je z jeziora, nie wiedząc, że należą do
ciebie. Wez je. Piękniejsze są teraz, niż były; wez
je i spojrzyj w te studnię głęboką. Tam zobaczysz,
coś chciała uczynić wbrew woli Bożej.
W głębokiej studni widać było obraz życia
ludzkiego: jeden jasny i szczęśliwy, błogosławiony
przez Boga i ludzi, pełen radości cichej; drugi
pełen nędzy, boleści i udręczenia.
 Którego z kwiatów jest ten jasny obraz?  py-
tała matka.  Którego ten straszny?
15/16
 Tego ci powiedzieć nie mogę. Wiedz jednak, że
jeden z nich jest przyszłością twego dziecka.
Wtedy nieszczęsna matka załamała ręce.
 Który?  pytała.  O, powiedz mi, który! Ocal
niewinne dziecię! Ja nie chcę, aby ono w życiu
tak cierpiało! Zanieś je lepiej do raju, do Boga.
Zapomnij o łzach moich, ocal moje dziecię!
Śmierć patrzała na nią.
 Więc czegóż chcesz?  szepnęła.  Czy mam
ci oddać dziecię, czy zanieść je do kraju niez-
nanego, dalekiego?
Wtedy matka upadła na kolana i modliła się
płacząc, z wzniesionymi ku niebu rękoma:
 Nie słuchaj mnie, o Boże! Ja nie wiem co dobre,
ja nie wiem, czego pragnę. Niech się stanie wola
Twoja!
I uleciała śmierć z duszą dziecięcia w kraj daleki,
nieznany...
16/16
Koniec wersji demonstracyjnej.
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Latarnik Fundacja Nowoczesna Polska Ebook
Moralnosc Pani Dulskiej Fundacja Nowoczesna Polska Ebook
Ebook Dramat Fundacja Nowoczesna Polska

więcej podobnych podstron