207 05 (4)





B/207: C.Castaneda - Wewnętrzny Ogień





Wstecz / Spis
Treści / Dalej

5. Pierwsza uwaga
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie o świcie, a potem don Juan przeniósł mnie w inny stan świadomości.

Dzisiaj wrócimy do oryginalnego otoczenia
powiedział do Genara.

Oczywiście
odrzekł Genaro z najwyższą powagą. Zerknął na mnie i dodał cicho, jakby nie chciał, bym go usłyszał:
Czy on musi... może to zbyt wiele...
W ciągu kilku sekund wezbrała we mnie podejrzliwość i lęk. Zacząłem się pocić i dyszeć. Don Juan podszedł do mnie z wielkim rozbawieniem na twarzy. Zapewnił mnie, że Genaro tylko bawi się moim kosztem, i dodał, że wybieramy się do miejsca, gdzie przed tysiącami lat żyli pierwsi widzący.
Gdy to mówił, przypadkiem zerknąłem na Genara. Powoli i prawie niedostrzegalnie potrząsał głową z boku na bok, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że don Juan nie mówi prawdy. Ogarnęło mnie nerwowe, wręcz histeryczne podniecenie, które minęło dopiero wtedy, gdy Genaro wybuchnął głośnym śmiechem.
Zdumiewało mnie to, jak łatwo moje emocje piętrzyły się do niebotycznej wysokości, a potem równie nagle opadały do zera.
Wszyscy trzej wczesnym rankiem wyszliśmy z domu Genara i po krótkim marszu znaleźliśmy się wśród otaczających dom, zniszczonych erozją wzgórz. Tam usiedliśmy na ogromnym, płaskim głazie. Leżał on na łagodnym zboczu wzgórza, otoczony polami, z których niedawno zebrano kukurydzę.

To jest pierwotne miejsce
powiedział don Juan.
Wrócimy tu jeszcze kilka razy w trakcie nauki.

NocÄ… dziejÄ… siÄ™ tu bardzo dziwne rzeczy
dorzucił Genaro.
Nagual Julian złapał tu kiedyś sprzymierzeńca. Czy też raczej sprzymierzeniec...
Don Juan dał mu wyraźny sygnał ruchem brwi i Genaro urwał wpół zdania.
Jeszcze za wcześnie na straszne opowieści
uśmiechnął się.
Poczekajmy do zmroku.
Wstał i zaczął się czołgać dokoła skały, opierając się na czubkach palców i wyginając kręgosłup do góry.

Jak to było z tym sprzymierzeńcem, którego złapał tutaj twój dobroczyńca?
zapytałem don Juana.
Nie odpowiedział od razu. Przyglądał się z zachwytem wygłupom Genara.

Chodziło o bardzo wyrafinowany sposób użycia świadomości
rzekł w końcu, wciąż wpatrzony w Genara.
Genaro zatoczył krąg dokoła skały, wrócił i usiadł obok mnie. Dyszał ciężko, jakby brakowało mu tchu. Don Juan wydawał się zafascynowany tym, co Genaro zrobił. Znów poczułem, że obydwaj bawią się moim kosztem i że dzieje się tu coś, o czym nic nie wiem.
Nagle don Juan rozpoczął wyjaśnienia. Jego głos podziałał na mnie uspokajająco. Powiedział, że po żmudnych wysiłkach widzący doszli do wniosku, iż świadomość dorosłego człowieka, dojrzała w procesie wzrostu, nie może już być nazywana świadomością, bo po modyfikacjach stała się czymś intensywniejszym i bardziej skomplikowanym. Widzący nazwali to uwagą.

A skąd widzący wiedzą, że świadomość jest pielęgnowana i rośnie?
zapytałem.
Don Juan odrzekł, że na pewnym etapie rozwoju ludzkiej świadomości smuga emanacji we wnętrzu kokonu staje się bardzo jaskrawa; w miarę, jak człowiek gromadzi doświadczenie, wypełnia się ona blaskiem. W niektórych przypadkach blask emanacji składających się na tę smugę zwiększa się do tego stopnia, że stapiają się one z emanacjami zewnętrznymi. Dostrzegając to wzmocnienie, widzący musieli przyjąć, iż świadomość jest materiałem wyjściowym, a uwaga ostatecznym produktem dojrzewania.

Jak widzący określają uwagę?
zapytałem.

Uważają, że uwaga polega na okiełznaniu i powiększaniu świadomości w procesie życia.
Niebezpieczeństwo definicji, ciągnął don Juan, polega na tym, iż upraszczają one wszystko, by stało się bardziej zrozumiałe; w tym przypadku, przy definiowaniu uwagi, powstaje ryzyko, że magiczne, cudowne osiągnięcie zostanie przekształcone w powszednie zjawisko. Uwaga jest najwyższym dokonaniem człowieka. Wychodzi od surowej zwierzęcej świadomości i rozwija się, aż obejmie całą skalę ludzkich alternatyw. Widzący udoskonalają ją jeszcze bardziej, tak, by objęła pełen potencjał ludzkich możliwości.
CiekawiÅ‚o mnie, czy widzÄ…cy przypisujÄ… jakieÅ› szczególne znaczenie alternatywom i możliwoÅ›ciom. Don Juan wyjaÅ›niÅ‚, że termin “ludzkie alternatywy" oznacza wszystkie wybory, których możemy dokonać jako osoby. DotyczÄ… one spraw codziennych, tego, co znane, toteż ich zasiÄ™g i liczba sÄ… ograniczone. Ludzkie możliwoÅ›ci z kolei należą do dziedziny nieznanego. Nie jest to to, co możemy wybrać, lecz co możemy osiÄ…gnąć. PrzykÅ‚adem alternatywy jest wybierana przez ludzi wiara w to, że ludzkie ciaÅ‚o jest tylko jednym z wielu przedmiotów. PrzykÅ‚adem możliwoÅ›ci jest dokonanie widzÄ…cych, którzy potrafiÄ… postrzegać czÅ‚owieka jako Å›wietlistÄ…, jajowatÄ… istotÄ™. UznajÄ…c ciaÅ‚o za przedmiot poruszamy siÄ™ w obrÄ™bie znanego, traktujÄ…c je jako Å›wietliste jajo
w obrębie nieznanego; dlatego zasięg ludzkich możliwości jest prawie nieograniczony.

Widzący twierdzą, że istnieją trzy rodzaje uwagi ' ciągnął don Juan.
Odnosi się to tylko do ludzi, nie do wszystkich żywych istot. Te trzy typy to nie tyle rodzaje uwagi, co raczej poziomy osiągnięć. Nazywa sieje pierwszą, drugą i trzecią uwagą. Każda z nich jest niezależną, kompletną dziedziną.
Wyjaśnił, że pierwsza uwaga człowieka to zwierzęca świadomość, którą w procesie nabywania doświadczeń rozwinęliśmy w skomplikowaną, subtelną i niezwykle kruchą umiejętność radzenia sobie ze wszystkimi aspektami codziennego życia. Inaczej mówiąc, wszystko, o czym możemy pomyśleć, jest częścią pierwszej uwagi.

Pierwsza uwaga obejmuje wszystko, czym jest przeciętny człowiek. Ponieważ niepodzielnie rządzi ona naszym życiem, jest najcenniejszym dobytkiem przeciętnego człowieka, może nawet jedynym. Z powodu prawdziwej wartości pierwszej uwagi nowi widzący zaczęli ją rygorystycznie badać przez widzenie. Odkrycia, jakich dokonali, wpłynęły na ich światopogląd, a także na poglądy wszystkich ich spadkobierców, chociaż większość z tych spadkobierców nie rozumie, co tamci naprawdę widzieli.
Ostrzegł mnie z naciskiem, że wnioski wypływające z rygorystycznych badań nowych widzących mają bardzo niewiele wspólnego z rozsądkiem czy racjonalnością, gdyż po to, by zbadać i wyjaśnić pierwszą uwagę, człowiek musi ją zobaczyć. Tylko widzący potrafią to zrobić. Niezbędne jest jednak przyjrzenie się temu, co widzący zobaczyli w pierwszej uwadze. Dzięki temu pierwsza uwaga ma jedyną okazję, by uświadomić sobie mechanizm własnego działania.

Z punktu widzenia widzących, pierwsza uwaga to blask świadomości, który uzyskał niezwykłą jaskrawość
ciÄ…gnÄ…Å‚.
Ale jest on skupiony na powierzchni kokonu, jeśli mogę się tak wyrazić. Ten blask obejmuje to, co znane.
Druga uwaga jest bardziej złożoną i wyspecjalizowaną postacią blasku świadomości. Zajmuje się ona nieznanym i pojawia się, gdy człowiek zaczyna wykorzystywać nie używane wcześniej emanacje znajdujące się we wnętrzu kokonu. Powiedziałem, że druga uwaga jest wyspecjalizowana, bo jeśli człowiek chce wykorzystać te nie używane emanacje, potrzebuje niepospolitej, wyrafinowanej taktyki, która wymaga wielkiej dyscypliny i koncentracji.
Powiedział, że już wcześniej, gdy uczył mnie sztuki śnienia, wspominał, iż koncentracja niezbędna do uświadomienia sobie, że się śni, jest zwiastunem drugiej uwagi. Ta koncentracja jest postacią świadomości, która nie należy do tej samej kategorii, co świadomość potrzebna do radzenia sobie ze zwykłym światem.

Za nic w świecie nie chciałbym w niej zbłądzić
ciÄ…gnÄ…Å‚.
Jest to bagno, tak skomplikowany i dziwaczny obszar, że rozsądni widzący wchodzą tam tylko przestrzegając surowych ograniczeń. Wielka trudność polega na tym, że wejście w drugą uwagę jest bardzo łatwe, a jej przyciąganie niemal nieodparte.
Don Juan mówił, że dawni widzący, jako mistrzowie świadomości, używali swej sztuki do badania własnego blasku świadomości i rozszerzali go ponad wszelkie granice. Chcieli stopniowo, pasmo po paśmie, rozświetlić wszystkie emanacje znajdujące się w obrębie kokonu. Dokonali tego, ale zaszła dziwna rzecz: metoda działania polegająca na rozświetlaniu emanacji pasmo po paśmie doprowadziła do tego, że stali się więźniami labiryntów drugiej uwagi.

Nowi widzący naprawili ten błąd
mówił don Juan.
Pozwolili, by mistrzostwo świadomości rozwijało się aż do naturalnego końca, to znaczy rozszerzenia się blasku świadomości poza granice świetlistego kokonu w jednej chwili.
Wojownik wchodzi w stan trzeciej uwagi, gdy blask świadomości przekształca się w wewnętrzny ogień; nie rozszerza się stopniowo, lecz obejmuje naraz wszystkie emanacje Orła zamknięte w ludzkim kokonie.
Don Juan wyraził podziw dla wysiłków nowych widzących, którzy postawili sobie za cel dotarcie do stanu trzeciej uwagi bez utraty życia i poczucia tożsamości. Uznał, że nie warto tracić czasu na omawianie nielicznych przypadków, gdy ludzie lub inne żywe istoty nieświadomie wchodzą w nieznane i niepoznawalne; nazwał to darem Orła. Zapewnił, że dla nowych widzących wejście w trzecią uwagę również jest darem, ale należy to rozumieć inaczej. Jest to raczej nagroda za osiągnięcia.
Dodał, że w chwili śmierci wszyscy ludzie wchodzą w niepoznawalne, a niektórzy nawet osiągają stan trzeciej uwagi, ale ogólnie rzecz biorąc trwa to tylko krótką chwilę i służy jedynie oczyszczeniu pokarmu dla Orła.

Najwyższe osiągnięcie człowieka
powiedział
to dojść do tego poziomu uwagi nie tracąc przy tym siły życia i nie stając się odcieleśnioną świadomością ulatującą jak płomyk w stronę dzioba Orła, który za chwilę ją pożre.
* * *
Słuchając wyjaśnień don Juana zupełnie przestałem zwracać uwagę na otoczenie. Genaro chyba wstał i odszedł; nigdzie nie było go widać. Z zaskoczeniem zauważyłem, że siedzę w kucki na skale, a don Juan, który przykucnął obok mnie, delikatnie naciska na moje ramiona. Wyciągnąłem się na skale i przymknąłem oczy. Z zachodu wiał łagodny wiatr.

Nie zasypiaj
powiedział don Juan.
W żadnym wypadku nie wolno ci usnąć na tym głazie. Usiadłem. Wpatrywał się we mnie.

Rozluźnij się tylko
ciÄ…gnÄ…Å‚.
Wycisz wewnętrzny dialog.
Byłem bez reszty skupiony na jego słowach, gdy naraz Przeszył mnie lęk. W pierwszej chwili nie wiedziałem, o co chodzi; pomyślałem, że może znów przydarzył mi się atak nieufności. Ale potem jak grom poraziła mnie świadomość, że jest już późne popołudnie. Wydawało mi się, że nasza rozmowa trwała jakąś godzinę, a tymczasem zajęła ona cały dzień.
Dotarło do mnie znaczenie tej niezgodności, choć nie miałem pojęcia, co się ze mną działo. Poderwałem się z miejsca. W całym ciele odczuwałem dziwne wrażenie; chciałem biec. Don Juan doskoczył do mnie i zatrzymał siłą. Upadliśmy na miękką ziemię. Trzymał mnie w żelaznym uścisku. Nie miałem pojęcia, że jest taki silny.
Trząsłem się gwałtownie i konwulsyjnie rzucałem ramionami na wszystkie strony. Jakaś część mnie zachowała jednak dystans i z fascynacją obserwowała wibracje, obroty i drżenie całego ciała. W końcu atak minął i don Juan puścił mnie, dysząc z wysiłku. Rzekł, że wrócimy na skałę i będziemy tam siedzieć, dopóki nie dojdę do siebie.
Nie mogłem się powstrzymać, by nie zadać mu zwykłego pytania: co się ze mną stało? Wyjaśnił, że gdy do mnie mówił, przekroczyłem pewną granicę i wszedłem bardzo głęboko w lewą stronę. Obydwaj z Genarem poszli tam za mną. A potem wypadłem stamtąd równie niespodziewanie, jak wszedłem.

Pochwyciłem cię w samą porę
powiedział.
Gdybym tego nie zrobił, wróciłbyś prosto do swojej normalnej świadomości.
W głowie miałem zupełny zamęt. Don Juan wyjaśnił, że wszyscy trzej igraliśmy ze świadomością. Widocznie przestraszyłem się i uciekłem od nich.

Genaro jest mistrzem świadomości
tłumaczył don Juan.
Silvio Manuel jest mistrzem woli. Obydwaj zostali bezlitośnie wepchnięci w nieznane. Mój dobroczyńca zrobił z nimi to samo, co jego dobroczyńca zrobił z nim. Genaro i Silvio Manuel pod niektórymi względami bardzo przypominają dawnych widzących. Wiedzą, co potrafią zrobić, ale zupełnie ich nie interesuje, w jaki sposób to robią. Dzisiaj Genaro wykorzystał okazję, by popchnąć twój blask świadomości i w rezultacie wszyscy trzej znaleźliśmy się w dziwnych obszarach nieznanego.
Poprosiłem, by mi opowiedział, co się tam zdarzyło.

Sam sobie to będziesz musiał przypomnieć
odezwał się jakiś głos tuż przy moim uchu. Byłem zupełnie pewien, że jest to głos widzenia, toteż wcale się nie przestraszyłem, a nawet powstrzymałem impuls, który kazał mi się odwrócić.

Jestem głosem widzenia i chcę ci powiedzieć, że jesteś mały kutas
rzekł głos i zachichotał.
Odwróciłem się. Za moimi plecami siedział Genaro. Byłem tak zdziwiony, że śmiałem się chyba odrobinę bardziej histerycznie niż oni.

Już się ściemnia
rzekł w końcu Genaro.
Obiecałem ci wcześniej, że urządzimy tu sobie bal.
Na to wtrącił się don Juan. Stwierdził, że na dzisiaj powinniśmy już skończyć, bo taki ze mnie mięczak, że umarłbym ze strachu.

Niee, on jest w porzÄ…dku
oznajmił Genaro, poklepując mnie po ramieniu.

Lepiej zapytaj jego
odparował don Juan.
Sam ci powie, że jest mięczakiem.

Naprawdę jesteś takim mięczakiem?
zapytał Genaro, marszcząc czoło.
Nie odpowiedziałem. Obydwaj zatoczyli się ze śmiechu. Genaro zsunął się na ziemię. Don Juan zręcznie zeskoczył ze skały i pomógł mu wstać.

Połknął haczyk
mruknÄ…Å‚ Genaro do don Juana, wskazujÄ…c na mnie.
Za nic w świecie nie przyzna, że jest mięczakiem. Czuje się na to zbyt ważny, ale robi w portki ze strachu, gdy pomyśli, co może się zdarzyć Przez to, że nie przyznał się do tchórzostwa.
Patrząc na nich pomyślałem, że tylko Indianie potracą się zdobyć na taką wesołość. Ale jednocześnie powstało we mnie przekonanie, że obydwaj mają w sobie niezmierzone pokłady złośliwości. Robili sobie zabawę z nie-Indianina.
Don Juan natychmiast przejrzał moje uczucia.

Nie wypuszczaj swojego poczucia ważności spod kontroli
ostrzegł mnie.
Pod żadnym względem nie jesteś kimś szczególnym. Nikt z nas nie jest, nieważne, czy to Indianin, czy nie. Nagual Julian i jego dobroczyńca mieli w życiu mnóstwo uciechy dzięki nam.
Genaro zręcznie wspiął się z powrotem na skałę i podszedł do mnie.

Na twoim miejscu czułbym takie zażenowanie, ze chyba bym się rozpłakał
rzekł.
Płacz, płacz. Popłacz sobie trochę, a poczujesz się lepiej.
Ku memu nieopisanemu zdumieniu zacząłem cicho szlochać. Potem rozzłościłem się tak, że zacząłem ryczeć z wściekłości. Dopiero wtedy poczułem się lepiej.
Don Juan łagodnie poklepał mnie po plecach i powiedział, że złość zazwyczaj świetnie trzeźwi. Czasami działa tak też strach lub humor. Ponieważ z natury jestem gwałtowny, reaguję tylko na złość.
Dodał, że nagłe przesunięcie blasku świadomości osłabia człowieka. Obydwaj próbowali mnie wzmocnić, naładować. Genaro osiągnął cel, gdy doprowadził mnie do wściekłości.
Zapadał już zmierzch. Naraz Genaro wskazał jakieś migotanie w powietrzu na wysokości wzroku. W półmroku sprawiało to wrażenie, jakby dokoła miejsca, gdzie siedzieliśmy, latała duża ćma.

Postępuj bardzo łagodnie ze swoją skłonną do przesady naturą
poradził mi don Juan.
Nie bądź zbyt gorliwy. Pozwól, by Genaro cię poprowadził. Nie odrywaj oczu od tego punktu.
Migoczący punkcik na pewno był ćmą. Wyraźnie dostrzegałem jej kształt. Śledziłem wzrokiem jej kręty zmęczony lot, aż w końcu widziałem każdy pyłek kurzu na jej skrzydłach.
Naraz coś wyrwało mnie z zapatrzenia. Tuż za plecami wyczułem poruszenie, jakby bezgłośny hałas, jeśli coś takiego jest możliwe. Odwróciłem się i na drugim końcu skały, wznoszącym się nieco wyżej niż ten, na którym siedzieliśmy, zobaczyłem szereg ludzi. Przyszło mi do głowy, że mieszkańcy tej okolicy powzięli jakieś podejrzenia widząc, że kręcimy się tu przez cały dzień, i wspięli się na skałę, żeby zrobić nam coś złego. Natychmiast wyczułem ich intencje.
Don Juan i Genaro w pośpiechu zsunęli się ze skały i kazali mi zrobić to samo. Oddaliliśmy się stamtąd, nie odwracając się i nie sprawdzając, czy ktoś za nami idzie. Po drodze żaden z nich nie chciał rozmawiać. Don Juan uciszył mnie gwałtownym chrząknięciem i przyłożył palec do ust. Gdy dotarliśmy do domu Genara, on sam nie wszedł do środka, tylko przechadzał się dokoła. Don Juan wciągnął mnie za próg.

Kim byli ci ludzie, don Juanie?
zapytałem, gdy obydwaj już siedzieliśmy bezpiecznie wewnątrz przy zapalonej lampie.

To nie byli ludzie
odrzekł.

Daj spokój, don Juanie, nie próbuj mnie nabierać. To byli ludzie. Widziałem ich na własne oczy.

Oczywiście, że widziałeś ich na własne oczy
odparował
ale to jeszcze nic nie znaczy. Twoje oczy wprowadziły cię w błąd. To nie byli ludzie. Szli za tobą. Genaro musiał ich od ciebie odciągnąć.

Kim w takim razie byli, jeśli nie ludźmi?

A, to właśnie jest tajemnica. To zagadka świadomości, której nie da się rozwiązać racjonalnie, przez rozmowę.
Można tylko być jej świadkiem.

Pozwól mi w takim razie być jej świadkiem
poprosiłem.

Przecież już ci się to zdarzyło, dwa razy w ciągu Jednego dnia
zdziwił się.
Teraz nic nie pamiętasz. Ale przypomnisz sobie, gdy uda ci się na nowo rozświetlić emanacje, w których pojawił się blask, gdy patrzyłeś na tajemnicę świadomości, o której mówię. Tymczasem wróćmy do naszych wyjaśnień.
Powtórzył, że świadomość zaczyna się od nieustającego nacisku wywieranego przez swobodne emanacje na te, które są zamknięte we wnętrzu kokonu. Ten napór wywołuje pierwsze działanie świadomości; zatrzymuje ruch uwięzionych emanacji, które usiłują przebić kokon i zginąć.

Dla widzącego prawda wygląda tak, że wszystkie żywe istoty dążą do śmierci
ciÄ…gnÄ…Å‚.
Jedynie świadomość powstrzymuje śmierć.
Nowych widzących głęboko niepokoiło to, że świadomość przeciwstawia się śmierci, a jednocześnie przyciąga ją, gdyż jest pokarmem Orła. Ponieważ nie potrafili tego wyjaśnić, gdyż bytu nie da się zrozumieć racjonalnie, zdali sobie sprawę, że ich wiedza składa się z par wzajemnie sprzecznych twierdzeń.

A po co rozwinęli taki system?
zapytałem.

Oni niczego nie rozwijali. Odnajdywali tylko niekwestionowane prawdy przez swoje widzenie. Te prawdy są ułożone w pozornie sprzeczne ze sobą pary, i to wszystko. Na przykład widzący muszą być ludźmi metodycznymi i racjonalnymi, uosobieniem trzeźwości umysłu, a jednocześnie muszą się pozbyć wszystkich tych cech, by móc się swobodnie otworzyć na cuda i tajemnice istnienia.
Don Juan tylko częściowo zabił mi ćwieka tym przykładem. Rozumiałem, co ma na myśli. On sam starał się rozwijać we mnie racjonalne podejście tylko po to, by je potem zetrzeć na proch i żądać, bym się go zupełnie pozbył. Wytłumaczyłem mu, jak to rozumiem.

Trzeba niezwykłej trzeźwości umysłu, by połączyć ze sobą przeciwieństwa
odrzekł.

Don Juanie, a czy można powiedzieć, że takim mostem jest sztuka?

Możesz nazwać ten most, jak chcesz
sztuką, uczuciem, trzeźwością umysłu, miłością czy nawet dobrocią.
Wrócił do wyjaśnień. Badając pierwszą uwagę nowi widzący uświadomili sobie, iż wszystkie organiczne istoty oprócz człowieka wyciszają swoje pobudzone emanacje wewnętrzne, tak by mogły się one połączyć z odpowiednikami na zewnątrz. Ludzie tego nie robią; w zamian ich pierwsza uwaga sporządza inwentarz emanacji Orła zawartych wewnątrz kokonu.

Co to jest inwentarz, don Juanie?

Ludzie zauważają emanacje, które mają wewnątrz kokonu. Żadne inne istoty tego nie robią. W chwili, gdy napór swobodnych emanacji unieruchamia emanacje wewnętrzne, pierwsza uwaga zaczyna obserwować siebie samą. Na tyle, na ile jest w stanie to zrobić, zauważa swoje cechy, a w każdym razie próbuje. Ten proces widzący nazywają sporządzaniem inwentarza. Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie sporządzają inwentarz z własnego wyboru albo że mogą się od tego uchylić. Sporządzanie inwentarza jest nakazem Orła. Ale sposób, w jaki ludzie wykonują to polecenie, zależy od woli.
Don Juan rzekł, że choć nie lubi nazywać emanacji rozkazami, w gruncie rzeczy tym one są: poleceniami, których nie można zignorować. Ale sposobem na uchylenie się od posłuszeństwa jest okazanie go.

Jeśli chodzi o inwentarz pierwszej uwagi
ciÄ…gnÄ…Å‚
widzący sporządzają go, gdyż nie mogą postąpić inaczej. Ale gdy już to zrobią, natychmiast się go pozbywają. Orzeł nie kazał nam czcić naszego inwentarza; kazał go sporządzić i to wszystko.

A skąd widzący wiedzą, że człowiek sporządza inwentarz?
zapytałem.

Emanacje wewnątrz kokonu nie uspokajają się i nie mogą się połączyć z zewnętrznymi. Widać to wyraźnie, gdy porówna się to, co robi człowiek z tym, co robią inne istoty. Niektóre z nich uspokajają się do tego stopnia, że potrafią się stopić z wolnymi emanacjami i poruszać wraz z nimi. Widzący widzą na przykład, jak bardzo rozszerza się światło emanacji skarabeusza. Natomiast istoty ludzkie uspokajają swoje emanacje, a potem zastanawiają się nad nimi. Emanacje skupiają się na sobie.
Don Juan powiedział, że ludzie doprowadzają proces sporządzania inwentarza do logicznego ekstremum i ignorują wszystko inne. Gdy już głęboko zaangażują się w sporządzanie inwentarza, mogą się wydarzyć dwie rzeczy: albo zignorują impulsy swobodnych emanacji, albo wykorzystają je w bardzo szczególny sposób.
Jeśli po sporządzeniu inwentarza człowiek ignoruje impulsy swobodnych emanacji, prowadzi to do unikatowego stanu nazywanego racjonalizmem. Jeśli zaś wszystkie impulsy zostaną użyte w kontrolowany sposób, powstaje zaabsorbowanie sobą.
Widzący postrzegają ludzki racjonalizm jako niezwykle jednorodny, przytłumiony blask, który rzadko, jeśli w ogóle, reaguje na nieustający napór swobodnych emanacji
ten blask nadaje jajowatej skorupce twardość, ale także kruchość.
Don Juan stwierdził, że wśród gatunku ludzkiego racjonalizm jest bardzo rzadki, choć wydawałoby się, że powinien występować w obfitości. Większość ludzi pogrąża się w zaabsorbowaniu sobą.
Świadomość wszystkich żywych istot w pewnym stopniu może odbijać siebie, umożliwia to bowiem interakcje między nimi. Ale tylko u człowieka pierwsza uwaga jest aż tak zaabsorbowana sobą. W przeciwieństwie do ludzi racjonalnych, którzy ignorują impulsy swobodnych emanacji, jednostki zaabsorbowane sobą wykorzystują wszystkie impulsy do wytworzenia siły, która pobudza emanacje zamknięte we wnętrzu kokonu.
Obserwując to widzący doszli do praktycznego wniosku. Zobaczyli, że racjonalni ludzie będą żyli dłużej, gdyż lekceważąc impulsy swobodnych emanacji uciszają naturalne pobudzenie wewnątrz swoich kokonów. Z drugiej strony jednostki zaabsorbowane sobą używając impulsów swobodnych emanacji zwiększają pobudzenie, a tym samym skracają swoje życie.

Co widzą widzący, gdy patrzą na człowieka zaabsorbowanego sobą?
zapytałem.

Widzą przerywane rozbłyski białego światła, po których następują dłuższe chwile matowości.
Don Juan zamilkł. Nie miałem więcej pytań, a może byłem zbyt zmęczony, by o cokolwiek wypytywać. Naraz drgnąłem na dźwięk głośnego hałasu. Frontowe drzwi otworzyły się z rozmachem i do środka bez tchu wpadł Genaro. Osunął się na matę. Był bardzo spocony.

Rozmawialiśmy o pierwszej uwadze
wyjaśnił don Juan.

Pierwsza uwaga dotyczy tylko tego, co znane
rzekł Genaro.
Wobec nieznanego jest nic niewarta.

To niezupełnie prawda
sprzeciwił się don Juan.
Pierwsza uwaga bardzo dobrze radzi sobie z nieznanym. Blokuje je; zaprzecza mu tak gorąco, że w końcu nieznane przestaje dla niej istnieć. Sporządzanie inwentarza sprawia, że stajemy się niewrażliwi. Po to właśnie jest.

O czym ty mówisz?
zapytałem don Juana. Nie odpowiedział. Patrzył na Genara, jakby oczekiwał odpowiedzi od niego.

Ale jeśli otworzę drzwi
powiedział Genaro
czy pierwsza uwaga poradzi sobie z tym, co przez nie wejdzie?

Twoja i moja nie, ale jego tak
odparował don Juan, wskazując na mnie.
Przekonajmy siÄ™.

Mimo, że jest w stanie podwyższonej świadomości?
zdziwił się Genaro.

To nie sprawi żadnej różnicy
stwierdził don Juan.
Genaro podniósł się, podszedł do drzwi, otworzył je i natychmiast odskoczył. Do środka wpadł powiew zimnego wiatru. Don Juan i Genaro stanęli obok mnie, patrząc na mnie ze zdumieniem.
Miałem ochotę zamknąć drzwi. Było mi zimno. Ale gdy postąpiłem o krok w ich stronę, don Juan i Genaro jednym skokiem znaleźli się przede mną, osłaniając mnie.

Czy zauważyłeś coś w pokoju?
zapytał Genaro.

Nie
odparłem ze szczerym przekonaniem. Oprócz zimnego wiatru w pokoju nie było nic więcej.

Kiedy otworzyłem drzwi, weszły tu dziwne istoty
powiedział Genaro.
Naprawdę nic nie zauważyłeś?
Coś w jego głosie powiedziało mi, że tym razem nie żartuje.
Wszyscy trzej wyszliśmy z domu. Don Juan i Genaro osłaniali mnie z obu stron. Don Juan wziął lampę naftową, a Genaro zamknął drzwi na klucz. Wsiedliśmy do samochodu przez prawe drzwi i pojechaliśmy do sąsiedniego miasta, do domu don Juana.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wykład 05 Opadanie i fluidyzacja
Prezentacja MG 05 2012
2011 05 P
05 2
ei 05 08 s029
ei 05 s052

więcej podobnych podstron