Spanier Polityka zagraniczna USA po II wojnie światowej



John Spanier
POLITYKA ZAGRANICZNA
STANÓW ZJEDNOCZONYCH
PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ
Redaktor
Halina Marszałek
Korekta
Joanna Marszałek-Kawa
Redaktor techniczny
Ryszard Mikulski
Projekt okładki
Zbigniew Raplewicz
"American Foreign Policy Sińce World War II" by John Spanier
Copyright by John Spanier
Copyright for Polish Edition by Wydawnictwo Adam Marszałek
Toruń
ISBN 83-7322^19-X
Wydawnictwo Adam Marszałek, ul. Przy Kaszowniku 37, 87-100 Toruń, tel./fax (056) 623 22 38, (056) 660 81 60, e-mail: info@marszalek.com.pl Drukarnia nr 1, ul. Rydygiera 12a, 87-100 Toruń, tel. (056) 659 98 96
SPIS TREŚCI
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach
rozwijających się
Nowy Międzynarodowy Ład Ekonomiczny oraz polityka niezaangażowania.......6
Ropa jako "broń"...................................... 10
Sukces OPEC i oczekiwania państw rozwijających się.................. 10
Gospodarka i nacisk polityczny.............................. 13
Współzależność: globalne przemiany czy zaniechanie polityki "z pozycji siły"? .... 14
Korzyści płynące ze współzależności........................... 15
Współzależność i amerykańskie poczucie winy...................... 18
Od polityki globalnej do regionalnej ........................... 20
Chile............................................ 20
Kanał Panamski ...................................... 23
Afryka Południowa..................................... 26
Znaczenie Bliskiego Wschodu............................... 30
Dwie koncepcje osiągnięcia pokoju na Bliskim Wschodzie............... 31
Przełom w stosunkach egipsko-izraelskich........................ 33
Begin i polityka porozumienia............................... 33
Układ z Camp David.................................... 36
Iran i koniec wietnamskiego syndromu.......................... 38
Reagan i druga zimna wojna: odbudowa militarnej i gospodarczej potęgi Ameryki
Anty-radziecka retoryka Reagana............................. 46
Powody anty-radzieckich przemówień .......................... 48
Powrót do dawnej polityki................................. 50
Nakręcanie spirali zbrojeń................................. 51
"NIE" dla dwustronnego ograniczenia zbrojeń...................... 55
Wzrost znaczenia ruchu pokojowego........................... 56
Powody sprzeciwu wobec ograniczenia zbrojeń ..................... 57
Odrzucenie układu SALT II................................ 60
Inicjatywa Obrony Strategicznej.............................. 61
Wewnętrzne i obronne cele I.O.S.............................. 61
Radzieckie obawy i propozycje ograniczenia zbrojeń................... 64
NATO, polityka odprężenia i zakończenie sporu..................... 66
Polska i powstanie "Solidarności"............................. 66
Amerykańska wojna ekonomiczna i nieporozumienia Sojuszu.............. 68
Europejska debata w sprawie pocisków rakietowych................... 70
Wewnętrzne zagrożenie NATO.............................. 74
Kryzys amerykańskiej gospodarki i światowe zobowiązania............... 77
Reaganomika i konkurencyjność amerykańskiej gospodarki na świecie......... 78
Rozbieżność między możliwościami ekonomicznymi a obietnicami politycznymi ... 81 Cele a środki: szukanie kompromisu ........................... 84
Druga zimna wojna w Ameryce Środkowej i na Bliskim Wschodzie
Interwencja w Ameryce Środkowej............................ 88
Zwrot w kierunku polityki centrowej........................... 92
Doktryna Reagana i Ameryka Łacińska.......................... 93
Salwadorski precedens................................... 98
Przyczyny sukcesu i porażki................................ 100
Końcowa ocena ...................................... 102
Bliski Wschód oraz próba osiągnięcia strategicznego antyradzieckiego porozumienia . 105
Wydarzenia, które podważyły politykę Reagana..................... 107
Izraelska inwazja w Libanie................................ 109
Masakry w obozach Sabra i Szatila............................ 111
Kto zyskał? Kto stracił?.................................. 113
Intifada........................................... 115
Terroryzm i afera Iran-contras............................... 120
Iran znów atakuje ..................................... 123
Związek z Contras..................................... 126
Państwa rozwijające się: demokratyczny kapitalizm, "bomba kredytowa"
i kryzys OPEC....................................... 129
Brak porozumienia w polityce zagranicznej........................ 135
Zakończenie zimnej wojny: ustalenie warunków pokoju
Gwałtowny zwrot w amerykańsko-radzieckich stosunkach................142
Proces pokojowy......................................147
Likwidacja stalinowskiego imperium w Europie Środkowo-Wschodniej ........149
Likwidacja imperium Breżniewa w państwach rozwijających się............161
Rozbrojenie i umacnianie równowagi...........................163
Prawa człowieka, reformy i rozpad Związku Radzieckiego ...............170
Plan Marshalla dla WNP?.................................176
Wczoraj a jutro
Czy to Stany Zjednoczone wygrały, czy Związek Radziecki przegrał? .........182
Pierwszy kryzys po zimnej wojnie.............................189
Gospodarka: Czy Stany Zjednoczone znów idą w ślady Wielkiej Brytanii?.......201
Demokracja podstawowy cel amerykańskiej polityki zagranicznej..........206
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
Kraje rozwijające się skorzystały na zimnej wojnie, choć wiele z nich krytykowało supermocarstwa za angażowanie się w nią i, co za tym idzie, za zaniedbanie najuboższych państw świata. W rzeczywistości Stany Zjednoczone i Związek Radziecki były od tego dalekie, a uwaga jaką poświęcono krajom rozwijającym się oraz przekazane im środki były zupełnie nieproporcjonalne do pozycji Trzeciego Świata w świecie. Przyczyną takiego stanu rzeczy był, jak wiemy, bipolarny podział władzy, który sprawił, iż te nowe, w większości nie tylko biedne, ale również słabe kraje, traktowano z uwagą większą, niż uzasadniałaby to ich własna siła i wpływy. Kiedy państwa rozwijające się stanęły w obliczu dwóch mocarstw konkurujących ze sobą o ich poparcie i lojalność, skłaniały się one najpierw ku Wschodowi, uzyskując tym samym pomoc gospodarczą i militarną oraz wsparcie polityczne z Zachodu, a następnie ku Zachodowi, uzyskując tym razem podobną pomoc ze Wschodu. Zastąpienie bipolarnej rywalizacji przez ugodę, jaką dwa wrogie sobie obozy zawarły we wczesnych latach siedemdziesiątych, oznaczało koniec możliwości dalszych targów. W tych okolicznościach łatwiej było też Stanom Zjednoczonym zaakceptować politykę niezaangażowania niektórych państw. O ile zmiana w stosunkach między supermocarstwami była główną przyczyną osłabienia zainteresowania Amerykanów państwami rozwijającymi się oraz zmniejszenia udzielanej im pomocy, o tyle wyniki uprzednich wysiłków na rzecz pomocy dla tych krajów wzmogły uczucie "zmęczenia ofiarodawcy". Po dwóch dekadach stało się jasne, że optymizm z jakim oczekiwano na "nagły rozwój" nie brał pod uwagę trudności i złożoności procesów modernizacji. Wydawało się, iż udzielanej pomocy nie będzie końca. Co więcej, niesione wsparcie nie było wcale jednoznaczne z pozyskaniem sobie nowych przyjaciół, czy też zdobyciem wpływów. Przy braku tradycyjnych środków kontroli przyjacielskie stosunki z krajami otrzymującymi pomoc były niepewne i niestałe. Na skutek tych wszystkich zmian Amerykanie
John Spanier
nie tylko zredukowali swą pomoc do najniższej w historii kwoty, nie przekraczającej jednego procenta dochodu narodowego brutto, ale też przesunęli jej nacisk z rozwoju kapitałowego na pomoc techniczną oraz wzrastającą rolę prywatnych przedsiębiorstw, za którymi kryły się głównie wielonarodowe korporacje. W 1979 r. amerykańska pomoc udzielona państwom rozwijającym się wyniosła zaledwie 0,2 procenta dochodu narodowego brutto, czyli mniej niż analogiczna pomoc udzielona przez Szwecję, Norwegię, Holandię, Francję, Wielką Brytanię i Republikę Federalną Niemiec.
Na początku lat siedemdziesiątych los państw rozwijających się jawił się w czarnych barwach. Z małymi wyjątkami państwa te były wciąż słabo zmodernizowane. Osłabły nadzieje na to, iż pomoc zagraniczna rozpocznie ten proces, jak i na to, że później handel, nie pomoc, umożliwi im odnaleźć i finansować swą własną drogę rozwoju. Brak żywności w Afryce i Azji żywo przypominał o tym, co może się zdarzyć. Po latach prób wybicia się w swym własnym zakresie, narody te wciąż napotykały na ogromne problemy przy próbach modernizacji swych państw. Oczekiwania lat pięćdziesiątych i wczesnych lat sześćdziesiątych przeszły w rozczarowanie, a nawet rozpacz, jako że wiele spośród tych krajów wciąż pozostawała w głębokim zacofaniu. Nadzieje byłych państw kolonialnych na możliwość urzeczywistnienia marzeń o lepszym, godniej szym życiu dla swych narodów nie zostały spełnione. Nędza, analfabetyzm, choroby, przeludnienie oraz inne problemy nadal współistniały z marzeniami o narodowej dumie i dostatku.
Nowy Międzynarodowy Ład Ekonomiczny oraz polityka niezaangażowania
Kraje zachodnie mogły wysunąć zarzut, iż przyczyny utrzymującej się nędzy tak wielu nowo powstałych państw tkwiły w nich samych. Zaliczały się do nich: krucha tożsamość narodowa; niska pozycja rolnictwa, a co za tym idzie głód; wysoki przyrost naturalny, który zniweczył najbardziej odważne wysiłki gospodarczego rozwoju; wielkie sumy pieniędzy wydawane na broń; oraz stanowczo zbyt często szerzące się nieefektywność i korupcja. Kraje rozwijające się odrzuciły jednak argument, że odpowiedzialność za ich nieudaną modernizację spada na nie same. Obwiniły one system zewnętrzny gospodarkę międzynarodową w której były one źródłem surowców dla zachodniego przemysłu. Kiedy słabł popyt, lub też paru dostawców spoza Zachodu konkurowało ze sobą o te same rynki, lub też kiedy przemysł zachodni znajdował substytuty lub materiały syntetyczne, ceny surowców obniżały się. Wraz z obniżką cen, słabły możliwości uzyskania przez kraje rozwijające się zagranicznej waluty na zakup zachodnich wyrobów przemysłowych, których ceny miały tendencje zwyżkowe. Mówiąc w skrócie, dpchód tych państw zmniejszał się, a ceny zachodnich towarów rosły. Co więcćj, nawet jeśli
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
rozwinął się w nich jakiś przemysł oraz eksport na Zachód, ich towary napotykały na ochronne bariery celne. Innymi słowy, nawet jeśli pracowano tam ciężej niż zwykle, nie było z tego większego pożytku. Struktura gospodarki międzynarodowej nastawiona było przeciwko krajom rozwijającym się i utrzymywała je w pozycji podporządkowanej, czyniąc z nich dostawców tanich surowców dla bogatych państw zachodnich. Dlatego też wydawało się, że państwa rozwijające się skazane są na nędzę.
Zgodnie ze swym przeświadczeniem, państwa te nie były niezależne. Uzyskały one, co prawda, polityczną niepodległość, lecz w rzeczywistości pozostały ekonomicznie związane z uprzemysłowioną gospodarką zachodnią. Utrzymały status neokolonii, ponieważ ich gospodarka dostosowana została do potrzeb nie ich własnych rynków, ale rynków państw rozwiniętych. Jako eksporterzy surowców, kraje te zależne były od popytu Zachodu i dostępu do zachodnich rynków; dlatego też stały się ofiarami zachodniej polityki gospodarczej, która oczywiście dbała o interesy krajów zachodnich, faworyzowanych przez prawo podaży i popytu. Rynek międzynarodowy nastawiony był przeciwko słabym i biednym, popierając silnych i bogatych. Z tego też powodu, w opinii tych państw, po kilkudziesięciu latach ciężkiej pracy oraz pomimo pomocy z zagranicy pozostały one słabiej rozwinięte. Kraje zachodnie postrzegały pozycję państw rozwijających się jako dostawcy relatywnie tanich surowców w kategoriach własnego interesu. Niby dlaczego uprzemysłowiony świat miałby popierać rozwój tych krajów? Ich uzależnienie w międzynarodowym ładzie gospodarczym i politycznym zdominowanym przez Zachód, jak postrzegały to państwa rozwijające się, ograniczało ich zdolność gospodarczego rozwoju; ich integracja z gospodarką światową przyniosła korzyści przodującym państwom zachodnim o wysokim standardzie życia, a przyczyniła się do biedy krajów rozwijających się.
Państwa rozwijające się, co należy podkreślić, zarzucały Zachodowi nie tylko to, że kontrolowany przez niego międzynarodowy ład gospodarczy dawał silnym przewagę nad słabszymi. Ich główny zarzut dotyczył tego, że były one biedne, gdyż w przeszłości wykorzystywał je Zachód. Dokonano na nich grabieży za czasów kolonii, i grabież ta trwała nadal, gdy po niskich cenach sprzedawały swe surowce na rynku międzynarodowym. W tym kontekście żądanie przez te państwa nowego międzynarodowego ładu gospodarczego było żądaniem zadośćuczynienia za krzywdy przeszłości. Zgodnie z wysuwanymi przez nie racjami, nieuczciwe wykorzystywanie siły w celu zabrania ubogim tego, co prawnie do nich należało, obligowało kraje zamożne do wynagrodzenia strat w imię poszanowania sprawiedliwości społecznej i przyzwoitości. Z tego też powodu, środki przekazane państwom rozwijającym się przez Zachód traktowane były jako spłata moralnego długu lub jako finansowe zadośćuczynienie. Niezależnie od rzeczywistych wewnętrznych i zewnętrznych przyczyn powolnego rozwoju państw rozwijających się, "rewolucja rosnących nadziei" stała się "rewolucją rosnącej frustracji". Stało
John Spanier
się to powodem coraz usilniejszego żądania nowego ładu, które faktycznie było domaganiem się nowego podziału środków finansowych rozdzielanych wśród państw ubogich przez państwa bogate.
Z tychże to względów podczas wojny arabsko-izraelskiej w 1973 r. Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) czterokrotnie podniosła ceny ropy, z trzech do dwunastu dolarów za baryłkę, a jej arabscy członkowie nałożyli okresowe embargo na wysyłki ropy do Stanów Zjednoczonych i Holandii państw popierających Izrael. Wykazano, iż producenci ropy, którymi według iinperialisty-cznej interpretacji były potężne korporacje międzynarodowe kontrolujące gospodarkę państw i same państwa, w których działały, nie są wcale tak potężni. Znaleźli się oni ha łasce rządów krajów, w których działali. Tak zwane imperialistyczne państwa, których rządy były prawdopodobnie kontrolowane i kierowane przez kapitalistów, nie zdecydowały się na obalenie rządów, o których mówiło się, że są kukiełkami w ich rękach. Stanąwszy przed poważnym zagrożeniem ich dobrobytu i bezpieczeństwa ze strony państw nie będących potęgami militarnymi, uprzemysłowione państwa demokratyczne nawet nie rozważały możliwości interwencji zbrojnej. Gdyby incydent ten miał miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej, państwa te nie wahałyby się użyć siły w obliczu możliwości klęski ekonomicznej. W 1973 r. zgodziły się na ugodę.
Działania OPEC uznane zostały przez Trzeci Świat za symbol generalnego protestu przeciwko losorri państw rozwijających się. OPEC uważano za rodzaj "awangardy (światowego) proletariatu" lub państw ubogich. Ten nastrój gniewu, złości i buntu skierowany był w sposób jasny przeciwko Zachodowi. Jak na ironię, skutki podwyżki cen ropy o czterysta procent odczuły najbardziej inne państwa niezachodnie. Gwałtowna podwyżka cen ropy zagrażała planom ich uprzemysłowienia oraz przeszkodziła w wysiłkach produkcji większej ilości żywności z wykorzystaniem metod rolnych opartych w dużej mierze na technice i ropie. Jednak pomimo przeróżnych obaw dotyczących przyszłości państwa te twardo trzymały stronę OPEC. Stało się tak niezależnie od faktu, iż biorąc pod uwagę czynniki materialne i racjonalne, powinny się one zjednoczyć z uprzemysłowionymi krajami zachodnimi aby zmusić OPEC do obniżki swych cen do rozsądnego poziomu.
Pomimo zwiększenia się uciążliwości związanych z wysoką podwyżką cen ropy państwa rozwijające się nie utworzyły koalicji ze Stanami Zjednoczonymi, Europą Zachodnią i Japonią, której celem byłoby wymuszenie obniżki. Można to tłumaczyć częściowo obawą przed zadzieraniem z OPEC, częściowo nadzieją tych państw na otrzymanie obiecanej pomocy gospodarczej od tej organizacji, z której OPEC właściwie się nie wywiązała (pomagając głównie bratnim krajom muzułmańskim, które otrzymane środki wydały na broń), częściowo zaś chęcią jej naśladowania. Głównym jednak powodem takiego postępowania był fakt, iż Trzeci Świat identyfikował się emocjonalnie z OPEC. Kroki podjęte przez tę organizację uważane
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
były powszechnie za "wynagrodzenie" sobie uprzedniego wyzysku. Dawało to im poczucie, że choć raz udało się słabszemu odwrócić los i pognębić silniejszego. Najlepiej wyraża to niemieckie słowo Schadenfreude, oznaczające radość płynącą z nieszczęścia kogoś, kto na nie naprawdę zasługiwał, radość z tego, iż "dostał za swoje". Zbyt słodka była myśl, że bogate i uprzywilejowane państwa, które tak długo nimi rządziły, traktowane są jako państwa drugiej kategorii, że upokorzone drżą przed ich dawnymi kolonialnymi niewolnikami. Podczas gdy OPEC w krótkim czasie poważnie się wzbogaciła, pozostałe państwa rozwijające się uzyskały bardzo budujący komfort psychiczny. Dlatego właśnie działania OPEC rozbudziły tyle nadziei. Dostawcy, zamiast konkurować ze sobą i utrzymywać ceny na niskim poziomie, utworzyli kartel kontrolujący dostęp do ropy i jej ceny. Możliwe, że OPEC pokazała państwom rozwijającym w jaki sposób powinny podnieść ceny swych towarów i zdobyć potrzebne im fundusze.
Domaganie się przez państwa rozwijające się nowego ładu gospodarczego obejmowało bowiem żądania większej stabilności cen towarów, wyrównywania tych cen w stosunku do zachodniej stopy inflacji, zwiększenia pomocy z zagranicy oraz preferencyjnych taryf celnych, które umożliwiłyby im sprzedaż swoich produktów na rynkach zachodnich. Kraje te wychodziły z założenia, iż posiadają surowce, których potrzebuje zachodni przemysł i bez których przemysłowi, jak i społeczeństwom zachodnim, trudno byłoby się obejść. Wydawało się, że państwa zamożne nie mają wyjścia a państwa ubogie uzyskały nad nimi realny wpływ. Obserwatorzy coraz częściej zaczęli zwracać uwagę na konfrontację państw uprzemysłowionych i państw rozwijających się stwierdzając, iż staje się ona co najmniej tak istotna jak konflikt państw bloku radzieckiego z państwami zachodnimi.
Koalicja OPEC z państwami rozwijającymi się przetrwała w latach osiemdziesiątych, nawet po tym, jak ceny ropy osiągnęły cenę 32 dolarów za baryłkę po ucieczce szacha Iranu z kraju w 1979 r. oraz po związanym z tym wydarzeniem spadku irańskiej produkcji ropy (który po części zrekompensowały inne kraje Zatoki Perskiej) i ograniczeniu światowej podaży przy ciągle rosnącym popycie. Pogłębiła się niechęć państw rozwijających się w stosunku do Zachodu, a wraz z rosnącym niezadowoleniem i gniewem państwa te coraz częściej zdawały się przechodzić od polityki niezaangażowania do przymierza ze Związkiem Radzieckim i jego ideologicznymi sojusznikami. Rosjanie od samego początku oskarżali Zachód o to, iż jego kapitalizm i imperializm są przyczyną biedy i nędzy pozostałej części świata. Dziwi wszelako fakt, że Wietnam, Afganistan, Korea Północna i Kuba uznane zostały za państwa niezaangażowane, oraz, co dziwi jeszcze bardziej, że konferencja tych państw w 1979 r. odbyła się w Hawanie. Najdziwniejsze jest jednak to, że kiedy Wietnam w okrutny sposób wypędzał Chińczyków ze swojego kraju, zazwyczaj w łodziach nie będących w stanie przetrwać morskiej podróży, zachowanie to nie zostało potępione jako akcja rasistowska. Również wietnamska inwazja na
John Spanier
Kambodżę, oraz wcześniejsze ludobójstwo na kambodżańskim narodzie nie zostały potępione jako agresja i zbrodnia przeciwko ludzkości. Gdyby Stany Zjednoczone dopuściły się tego typu czynów, Rosjanie i państwa rozwijające się nie wahałyby się użyć takich sformułowań. Tak czy inaczej, ta koalicja Związku Radzieckiego i państw niezaangażowanych była w gruncie rzeczy zagraniem taktycznym. Państwa niezaangażowane były państwami posiadającymi poczucie własnej tożsamości narodowej i nie walczyły o niepodległość tylko po to, aby stracić ją na rzecz radzieckiego imperializmu. Niemniej jednak był to znak nadejścia czasów, w których koalicja ta powstała naprawdę, i w których tylko kilka rządów państw Trzeciego Świata krytycznie wyraziło się o kierunku jaki obrały państwa niezaangażowane oraz stanęło w obronie polityki amerykańskiej.
Ropa jako "broń"
Wysoka podwyżka cen spowodowana upadkiem szacha Iranu dotknęła wszystkie kraje. W Stanach Zjednoczonych oraz w państwach będących ich głównymi sojusznikami przemysłowymi, wysokim cenom ropy towarzyszyły wzmożona inflacja, bezrobocie, stagflacja (jednoczesna inflacja i recesja), spowolnienie wzrostu gospodarczego, obniżenie się standardu życia, największa w historii zmiana w podziale dóbr majątkowych między Zachodem a członkami OPEC, poważny ujemny bilans handlowy Zachodu, i duży spadek wartości dolara. Kryzys energetyczny lat siedemdziesiątych nie tylko utrudniał chwilami codzienne życie, będąc przyczyną kolejek samochodów na stacjach benzynowych oraz wyższych cen benzyny, ale też wprowadził poważne korekty do całych programów gospodarczych i wpłynął na zmianę sposobu życia. Dowodem tych zmian w Stanach Zjednoczonych były mniejsze samochody i ograniczenie prędkości na drogach. Co więcej, w związku z kryzysem energetycznym pojawiły się pytania czy państwa zachodnie, które finansowały programy świadczeń społecznych dzięki dynamicznie rozwijającym się gospodarkom stać jest nadal na te programy, i czy będą one musiały ograniczyć wydatki na obronę, aby je kontynuować; albo też, czy będą w stanie utrzymać silne systemy obronne poprzez dokonanie cięć w wydatkach socjalnych. Wyglądało na to, iż czasy, w których pod dostatkiem było i "chleba" i "broni", dobiegły końca.
Sukces OPEC i oczekiwania państw rozwijających się
Mao Tse-tung powiedział kiedyś, że "władza pochodzi z lufy pistoletu". OPEC doszła do wniosku, że stwierdzenie to będzie nadal prawdziwe, jeśli lufę pistoletu zastąpi baryłką ropy. Poprzez utworzenie kartelu, kraje eksportujące ropę odrzucały wolny rynek, który według państw rozwijających się faworyzował konsumentów, a nie producentów. W przeszłości każdy producent, który chciał zwiększyć swą sprzedaż, produkował maksymalnie dużo, co powodowało nadwyżkę zapasów
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
i utrzymywało ceny na niskim poziomie. OPEC starała się maksymalnie zwiększyć swe zyski i wpływy poprzez próbę kontroli poziomu podaży oraz cen. Gdyby udało mu się przejąć kontrolę nad taką częścią światowych zapasów ropy, że dostawcy z zewnątrz nie byliby w stanie zrekompensować zmniejszenia produkcji całkowitej kartelu, ani zaspokoić rosnącego zapotrzebowania odbiorców, pozwoliłoby mu to zachować władzę do prowadzenia negocjacji. Istotną kwestią był fakt, iż bogactwo naturalne kontrolowane przez OPEC miało tak duże znaczenie dla jego konsumentów, że nie byli oni w stanie bez niego się obejść. Mówiąc w skrócie, zapotrzebowanie było tak duże, że łatwiej było zaakceptować wyższe ceny niż kazać OPEC "pławić" się w ropie. W tej sytuacji producenci ropy mogliby prawdopodobnie stać się stroną dyktującą warunki.
Ropa jest jednym z podstawowych produktów i jako taki jest niezastąpiona. Ropy raz zużytej nie można odzyskać. Odnalezienie złóż wymaga ogromnych inwestycji kapitałowych oraz wielu lat poszukiwań. Podobnie jednak i nowe technologie, umożliwiające wykorzystanie energii słonecznej lub oleju łupkowego, pochłaniają wielkie ilości czasu i pieniędzy. Inne źródła energii, takie jak energia jądrowa, są kontrowersyjne lub, jak to jest w przypadku węgla, uważane są za niepożądane dla środowiska. Jednym słowem, nie jest możliwe wyprodukowanie w krótkim czasie substytutu ropy dla państw, których gospodarki tak długo opierały się na relatywnie taniej ropie, i które zaniedbały badania rozwojowe.
Trudno się też dziwić zadowoleniu oraz wielkim nadziejom państw rozwijających się po skoku cen w 1973 r. Kroki podjęte przez OPEC sprzyjały oczekiwaniom dwojakiego rodzaju: po pierwsze, OPEC użyje swej przewagi dla podniesienia cen surowców naturalnych pozostałych państw rozwijających się; po wtóre, że pozostali producenci surowców pójdą za przykładem OPEC i utworzą swe własne organizacje, ograniczą podaż i podniosą ceny. Tym samym państwa rozwijające się mogłyby w końcu zdobyć większe fundusze na własną modernizację, której pomoc zagraniczna i wolny handel podnieść nie zdołały.
Nadzieja na utworzenie koalicji producentów surowców naturalnych skierowanej przeciwko Zachodowi nie ziściła się, a negocjacje między państwami uprzemysłowionymi i państwami rozwijającymi się na temat zmian ekonomicznych zasad gry nie były zbyt owocne. Faktem jest, że jeśli posłużyć się trochę uproszczonym podziałem państw na państwa bogate i biedne, to w latach siedemdziesiątych państwa bogate ubożały, podczas gdy państwa OPEC i parę innych państw rozwijających się zasługiwały na miano nowobogackich. Podstawowe interesy tych ostatnich związane były właściwie z krajami bogatszymi, nie biedniejszymi. Nawet państwa bardziej radykalne, takie jak Libia, Algieria, Irak, i Iran, które wszystkie prowadziły grabieżczą politykę cenową, nie poniosły kosztu wstrzymania sprzedaży ropy w celu podniesienia jakości życia państw rozwijających się, choć wszystkie były, ogólnie mówiąc, wrogo nastawione do polityki Stanów Zjednoczonych.
John Spanier
Z drugie j sirony OPEC nie wstrzymała podwyżki swych cen, nie okazując jednocześnie żadnych skrupułów ani zaniepokojenia rujnującym wpływem, jaki podwyżki te wywierały na mniej zamożne państwa. Pomoc zagraniczna, jakiej udzielał niektórym z nich, by; i znikoma w stosunku do kwot, które przyszło im płacić z tytułu wzrostu cen. Były to pieniądze stracone z punktu widzenia samorozwoju tych państw. Jedność Trzeciego Świata była w rzeczywistości bardzo słaba, jeśli w ogóle istniała. Był to wygodny termin na określenie państw, które łączyły podobne uwarunkowania społeczne i gospodarcze, wspólna postawa wobec kolonializmu i modernizacji, oraz podobne zachowacie się na głosowaniach w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jednakże w sprayach podstawowych, których wpływ na każde z tych państw był inny, kraje te były podzielone. Państwa OPEC dbały o swe własne interesy nawet jeśli wiązało się to z d':żą szkodą wyrządzaną państwom rozwijającym się.
Przyi:v -d OPEC nie znalazł też naśladowców wśród tych państw rozwijających się, któr posiadały inne surowce. Stało się tak dlatego, iż za wyjątkiem ropy, surowce i u; eralne nie dawały dużych wpływów, ponieważ można je było zastąpić; dostępne ror wiązania obejmowały możliwość odzyskiwania odpadów przemysłowych, zab- oieczenie, magazynowanie, a także eksploatację nowych źródeł mineralnych, z .nem morskim włącznie. Drugą przeszkodą były ograniczenia w tworzeniu org? izacji o charakterze karteli. Po pierwsze, w wielu regionach, w których produkuje ;Ś i surowce producenci byli o wiele bardziej liczni niż w OPEC, co mogło prowadzić o komplikacji w ustaleniu wspólnej strategii. Po drugie, tylko bogatsze państwa /"> wijające się skorzystałyby z utworzenia organizacji o charakterze kartelu, ponieważ ; a ich produkty było zapotrzebowanie. Państwa biedniejsze, w stosunku do których r.atura była mniej łaskawa, nie odniosłyby żadnej korzyści, a biorąc pod uwagę wyższe ;eny towarów jakie musiałyby płacić, byłyby one nawet poszkodowane. Po trzecie, ajwiększą barierą był fakt, iż rola dostawców surowców dla świata przemysłu, jaką p-Ś-. /pisywało się tym krajom, była w dużej mierze fikcją.
Ps stwa zachodnie wytwarzają większość światowych zasobów. Ironia polega na ty; i, że import surowców w większości państw rozwijających się przewyższa ich eksp' 't! W połowie lat siedemdziesiątych zachodnie państwa uprzemysłowione wyprodukowały 60% towarów (nie biorąc pod uwagę żywności i paliwa), państwa konunistyczne 20%, a rozwijające się 30%. Również większość światowych eksporterów żywności, jak wykazał wielokrotny import pszenicy przez Związek Radziecki ora^ zagrożenie klęską żywiołową w pewnych regionach Afryki i Azji w latach siedu dziesiątych, stanowią państwa bogate, zwłaszcza Stany Zjednoczone. Z tych też względów, niemożliwy byłby bezpośredni przepływ kapitału z państw zamożnych do ubogich. Wizja przyszłej konfrontacji Zachodu z całą grupą organizacji branżowych skupiającychpaństwa rozwijające się wydawała się więc nieprawdopo-dofr a. Nie było nadziei także na to, że kartele te mogłyby uczynić jakiś większy krok w kierunku zmniejszenia ubóstwa państw rozwijających się.
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
Ekonomia i nacisk polityczny
Wnioski te nie były jednak żadnym pocieszeniem dla Zachodu w sytuacji, gdy OPEC utrzymywała silną pozycję producenta ropy. Skutki ekonomiczne wzrostu cen nie były jedynym źródłem obaw; niepokojąca była także możliwość wymuszenia przez producentów ropy zapłacenia ceny politycznej. Pytania jakie sobie stawiano to: czy Arabia Saudyjska utrzyma wysoką produkcję ropy i ograniczy w pewnym stopniu ceny, jeśli Stanom Zjednoczonym nie uda się znaleźć satysfakcjonującego kraje arabskie rozwiązania problemu palestyńskiego i wymóc wycofania Izraelczyków z krajów arabskich zajętych w 1967r.? Jeśli Stany Zjednoczone poprą wewnętrzną i zagraniczną politykę RPA w stosunku do jej sąsiadów, to czy Nigeria drugi, po Arabii Saudyjskiej, największy eksporter ropy do Stanów Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych odłoży na bok swą broń, jaką było posiadanie tego surowca? Faktycznie, czyż bezstronna polityka Ameryki na Bliskim Wschodzie od 1973 r. nie była częściowo wynikiem obawy przed zastosowaniem przez arabską OPEC kolejnego embarga na ropę? Czy kraje zachodnioeuropejskie nie bały się odcięcia dostępu do ropy, kiedy wiele z nich przyjmowało Jaseyra Arafata, przywódcę Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), tak jakby był on już głową państwa, wyrażając tym samym częściową akceptację dla OWP?
Ekonomia nie jest nowym narzędziem polityki państwowej. Podczas zimnej wojny ekonomia stała się dobrze znaną metodą realizacji amerykańskich interesów, zwłaszcza Planu Marshalla i różnych zagranicznych programów pomocy dla krajów rozwijających się. W kilku przypadkach Stany Zjednoczone uciekły się do embarga, znosząc przykładowo swój kontyngent na kubański cukier, aby w ten sposób ukarać Fidela Castro we wczesnym okresie jego władzy za zbliżenie się do bloku radzieckiego. W Chile, Stany Zjednoczone zniosły pożyczki udzielane agencjom międzynarodowym i przekonały banki amerykańskie do nie popierania marksistowskiego prezydenta Salvadora Allende. Po wzięciu przez Iran zakładników amerykańskich oraz po radzieckiej inwazji na Afganistan, ekonomiczne represje miały wymóc na państwie represjonowanym zmianę postępowania lub też wyznaczyć za nie cenę.
Jednakże skuteczność działań ekonomicznych jest ograniczona przy osiąganiu celów doraźnych. Pomoc zagraniczna nie wpłynęła na nawiązanie prawdziwie przyjacielskich stosunków z wieloma państwami; również zamknięcie dostępu do rynków amerykańskich lub nakładanie embarga na żywność nie stanowi skutecznego narzędzia przymusu jeśli dostępne pozostają inne rynki lub źródła zaopatrzenia. Castro, po zamknięciu rynku amerykańskiego, znalazł nowy rynek dla kubańskiego cukru w krajach bloku radzieckiego; po wydarzeniach w Afganistanie, Rosjanie kupowali większość potrzebnego im ziarna od innych państw, po tym jak Amerykanie nałożyli na swoje embargo. Poza tym, publicznie ogłaszane tego typu sankcje wywierają przeważnie odwrotny skutek: zazwyczaj jednoczą naród, prze-
John Spanier
ciwko któremu są wymierzone, zwiększają ogólne poparcie dla panującego tam reżimu oraz wskazują kozła ofiarnego winnego wszystkich porażek systemu.
W przypadku wysiłków OPEC zmierzających do wykorzystania ropy jako narzędzia w polityce międzynarodowej, zastanawiający jest ich wpływ na kręgi intelektualne w Stanach Zjednoczonych. Nałożone przez OPEC embargo, pomimo potencjalnego przymusu, jaki wywiera, nie umocniło tradycyjnego sposobu postrzegania świata, jako podzielonego na obce sobie państwa. Przeciwnie, stworzyło chętnie zaakceptowany przez środowiska akademickie, rząd i media, nowy obraz świata, którego państwa są od siebie współzależne, i którego zadaniem jest podnoszenie poziomu materialnego jego narodów. Szok spowodowany kryzysem energetycznym, pomimo wywołanych na Zachodzie trudności, na dłuższą metę oceniany był korzystnie. Współzależność poszczególnych państw miała całkowicie zmienić charakter polityki międzynarodowej.
Współzależność: globalne przemiany czy zaniechanie polityki "z pozycji siły"?
W pewnym sensie współzależność państw była oczywista, jeśli weźmiemy pod uwagę wzajemny wpływ, jaki państwa te na siebie wywierały. Wspomniane już zostały złożone i daleko idące skutki akcji OPEC na Zachodzie. Ta współzależność dotknęła również te państwa rozwijające się, które nie należały do OPEC. Recesja na Zachodzie ograniczyła popyt na surowce i, co za tym idzie, obniżyła ich ceny; to z kolei wpłynęło na zmniejszenie pomocy z zagranicy i podniesienie cen zachodnich maszyn i innych towarów. Przy mniejszych wpływach obcej waluty, kraje te nie mogły importować kosztownej ropy w dotychczasowych ilościach bez zaciągania wysokich pożyczek w zachodnich bankach. Inną konsekwencją tej współzależności było to, że sam plan narodowy nie mógł doprowadzić do pełnego uzdrowienia gospodarki ze względu na wielki wpływ wywierany przez działania innych państw. Przykładowo, powodzenie amerykańskich prób opanowania stag-flacji zależało od stabilności produkcji, jak i podwyżek cen ropy OPEC. Skoki cen w 1973 i 1979 roku w bolesny sposób przypomniały o tej prawdzie.
Również państwa OPEC były mocno uwikłane w świecie wzajemnych zależności. Gdyby nie państwa przemysłowe, nie mogłyby one znaleźć rynku zbytu dla swej ropy, co oznaczało, że doprowadzenie państw zachodnich do ruiny nie leżało w ich interesie. Jeśli chciały się modernizować, potrzebowały pomocy ze strony Zachodu oraz jego przemysłu i technologii. Zachód mógł przecież ofiarować swą pomoc takim państwom jak Arabia Saudyjska, która miała poważny problem związany z własnym bezpieczeństwem, poprzez zaopatrzenie jej w najnowocześniejszą broń oraz instruktorów wojskowych. Co więcej, poparcie polityczne Amerykanów dla rządu Arabii Saudyjskiej było nawet pożądane ze względu na
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
jego konserwatywny reżim i troskę o stabilność polityczną. Rząd ten był zagorzale antykomunistyczny i wyrażał stałe zaniepokojenie radykalnymi reżimami arabskimi, które skłaniały się ku Moskwie.
Oczywistym zatem był fakt, iż współzależność państw na świecie zwiększyła się. Podwyżki cen, cięcia produkcyjne, skutki inflacji, oraz recesje, wszystkie miały zasięg ponad krajowy. Żadne już państwo nie było "samotną wyspą". We współzależnym świecie, poszczególne państwa mogły oczywiście podejmować działania wymierzone przeciwko sobie nawzajem. Rodzi się pytanie dlaczego jednak wyciągnięto głębsze wnioski, mówiące o potrzebie zastąpienia samej istoty polityki międzynarodowej oraz historycznie ustalonych wzorców polityki państwowej przez dokładne przeciwieństwo dawnej polityki "z pozycji siły"? Dlaczego tak wielu obserwatorów, przeważnie amerykańskich, wyrażało się tak optymistycznie o zwiększającej się międzynarodowej współzależności? Dlaczego współzależność nadała nowy sens stosunkom międzynarodowym w latach siedemdziesiątych i spotkała się z tak szerokim odzewem ze strony doradców politycznych prezydenta Jimmy Cartera, amerykańskich komentatorów życia politycznego i pracowników akademickich?
Korzyści płynące ze współzależności
Atrakcyjną stroną współzależności była obietnica świata pokoju i harmonii, pozostającego w zgodzie z amerykańskimi wartościami oraz odejście od mniej spokojnego świata polityki "z pozycji siły". Co więcej, ponadpaństwowe procesy ekonomiczne i technologiczne uczyniły tę bardziej humanitarną wersję naszej planety wizją "nieuniknioną". Założenia leżące u podstaw współzależności jako modelu na przyszłość były zarówno złożone, jak i ciekawe. Po pierwsze, przyjmuje się jako ironiczny paradoks fakt, iż broń nuklearna jest gwarancją pokoju. Strategiczna broń nuklearna supermocarstw pełni funkcję odstraszania, a jej istnienie zmniejsza prawdopodobieństwo użycia broni konwencjonalnej ze względu na niebezpieczeństwo eskalacji działań wojennych. Prawdopodobieństwo większej wojny między supermocarstwami, a nawet między ich sojusznikami i sprzymierzeńcami, nie jest więc duże. Kiedy jednak do wojny dochodzi, tak jak stało się to w przypadku Wietnamu, konflikt taki może być długotrwały i kosztowny jeśli przeliczyć go na ofiary w ludziach, pieniądze i rosnące podziały społeczne. Mówiąc w skrócie, koszty mogą okazać się zbyt wysokie w stosunku do celów, które się chce osiągnąć. Stąd też nieprawdopodobnym było powtórzenie się Wietnamu w przyszłości.
Po drugie, konsekwencją takiego stanu rzeczy było odwrócenie uwagi od spraw bezpieczeństwa i skierowanie jej ku sprawom gospodarczym i bytowym. Sprawy te zyskały na znaczeniu nie tylko ze względu na fakt, iż bezpieczeństwo wydaje się być zapewnione, ale również dlatego, że demokratyczne społeczeństwa Zachodu są coraz bardziej zainteresowane wzrostem gospodarczym, konsumpcją
John Spanier
i coraz wyższym standardem życia, natomiast państwa rozwijające się za punkt honoru postawiły sobie modernizację i zaspokojenie oczekiwań swoich narodów na lepsze życie. Nacisk kładziony jest teraz nie na kwestie militarne, lecz gospodarcze i społeczne, gdzie wartości stanowią nie przemoc i zniszczenie, ale sprawiedliwość społeczna i ludzka godność.
Po trzecie, poszczególne państwa nie są w stanie osiągnąć swych społeczno-gospodarczych celów bez pomocy innych państw. Na przykład, społeczeństwa zachodnie opierają się w dużej mierze na imporcie ropy. Z kolei kraje nieuprze-mysłowione zainteresowane są zachodnią technologią i żywnością. Skończyły się czasy, kiedy państwo samo decydowało o swym własnym losie, a rząd sam był w stanie wyjść naprzeciw aspiracjom i oczekiwaniom na lepsze życie swego narodu. Ogólnoświatowa współpraca jest nie tylko pożądana. Jeśli dążymy do osiągnięcia takich celów jak pokój, polityczna stabilizacja, dobrobyt i poszanowanie godności każdego człowieka, staje się ona koniecznością.
Po czwarte, w tradycyjnych kwestiach bezpieczeństwa podział na państwa zakłada nie mieszania się w konflikty innych krajów, jednak w sprawach życia codziennego oraz kwestiach bytowych tylko współpraca może wpłynąć na wzrost dobrobytu w każdym z państw. Choć w polityce międzynarodowej wzrost potęgi i bezpieczeństwa jednego państwa postrzegany jest przez jego przeciwnika za zagrożenie potęgi i bezpieczeństwa w jego własnym państwie, w gospodarce przyjęło się uważać, że sytuacja materialna każdego z państw zależy od istnienia dobrobytu w innych państwach. Tak więc w kategoriach ekonomicznych, współzależne od siebie kraje razem zyskiwały i razem traciły; nie było tak, aby jeden kraj bogacił się kosztem drugiego. Właśnie ze względu na fakt, iż współzależąc od siebie poszczególne państwa skazane są na siebie, muszą one współdziałać w rozwiązywaniu problemów. Taka współpraca wymaga zarówno silniejszej woli rozstrzygania sporów drogą pokojową, jaki i większego stopnia wzajemnego zrozumienia i międzynarodowej harmonii. W odróżnieniu od kwestii bezpieczeństwa w czasie zimnej wojny, które rozstrzygano na drodze porozumień dwustronnych, kwestie dotyczące zaludnienia, środowiska, oraz ropy i innych surowców, wymagają negocjacji wielostronnych. Sprawy te dotyczą wielu państw przeważnie różnych państw w różnym stopniu. Dzięki "logice współzależności" muszą one znaleźć wspólne rozwiązania do wspólnych problemów.
Po piąte, co jest bardzo ważne, mówi się, że potęga militarna i groźba jej wykorzystania odgrywają znikomą rolę w gospodarce, co po raz kolejny stoi w ostrym kontraście z pierwszorzędną rolą, jaką odgrywają one w kwestiach bezpieczeństwa. Umniejszenie roli potęgi militarnej przypisuje się w dużej mierze temu, że partnerami Stanów Zjednoczonych w negocjacjach na temat bezpieczeństwa byłyby państwa sojusznicze i zaprzyjaźnione. Nawet gdyby groźba użycia siły odniosła raz czy dwa skutek, częste groźby lub ich spełnienie mogłyby tylko
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
zrazić tych, z którymi należy współpracować w kwestiach społecznych i gospodarczych. Chociaż duża część państw, z którymi Stany Zjednoczone muszą współpracować w dziedzinie gospodarczej jest raczej militarnie słaba, to nie jest jednak zupełnie bezsilna i posiada swe własne formy nacisku. Państwa te posiadają towary, których brak, w przypadku wstrzymania ich produkcji, poważnie uderzyłby w konsumentów. Dlatego też militarnie słabe narody, do których zaliczają się główni eksporterzy ropy, posiadają potężną siłę przetargową. Nie ujawnia tego jednak tradycyjny sposób określania potęgi danego państwa, mierzonej w liczebności armii, wydajności przemysłu, sile militarnej, i innych czynnikach. Z tego powodu dotychczasowa hierarchia państw, którą wyznaczała potęga militarna, powoli odchodziła w zapomnienie, natomiast wyłaniający się na świecie nowy ład miał szansę stać się ładem prawdziwie egalitarnym.
Na takim świecie polityka "z pozycji siły" stałaby się mniej istotna. Nacisk kładziono by na współpracę między narodami oraz na ich wspólne interesy, a najważniejszymi wartościami stałyby się dobro i godność ludzka. Narody istniałyby oczywiście nadal, lecz musiałyby zrezygnować ze swych militarnych zapędów i poświęcić agresję na rzecz budowy lepszej przyszłości dla wszystkich ludzi. Realizacja interesu narodowego mogłaby polegać na służbie interesom ludzkim. Mówiąc w skrócie, współzależność przypuszczalnie ogranicza narodowy ego-tyzm i wikła państwa w sieci przenikających się stosunków, zmusza je do współpracy na rzecz "dobra ludzkości".
Współzależność jest bez wątpienia po części obrazem obecnej rzeczywistości, ale jest także wołaniem, przeważnie ukrytym, o "wyjście poza narodowo-państwo-we ograniczenia" ku "światu bez granic" poprzez "rozpuszczenie" polityki "z pozycji siły" w polityce dobrobytu i "planetarnym humanizmie". Bez negowania istniejących problemów gospodarczych spowodowanych nędzą i głodem w państwach rozwijających się, waga przywiązywana do współzależności była w pewnej mierze próbą odejścia od struktury obecnego systemu państw z jego nieodłącznymi konfliktami i zagrożeniami. Ludzkość, pomimo istniejących różnic narodowych, wezwana jest do współpracy w przeobrażaniu "pokładu Ziemia" w miejsce, w którym wszyscy ludzie mogliby uczciwie i godnie żyć oraz cieszyć się życiem wolnym od ucisku i żądz.
Faktycznie, cóż może lepiej charakteryzować amerykański styl narodowy niż współzależność, z a) jego podziałem na gospodarkę, której pozytywna ocena wynika z identyfikowaniem jej ze społeczną harmonią i materialną korzyścią, i politykę, którą utożsamia się z konfliktami, zniszczeniem, i śmiercią, oraz b) jego normatywnym oddaniem się na rzecz lepszej przyszłości dla ludzkości, którą osiągnąć można poprzez przyjęcie racjonalnej postawy wobec rzekomo nieugiętych sił ekonomii i techniki? Był czas, gdy wolny handel uznano za rozwiązanie problemu wojen oraz za czynnik łączący narody. Handel miał przynosić narodom korzyść i przypuszczalnie sprawić,
John Spanier
by pokój leżał w ich własnym interesie. Później kluczem do sukcesu ogłoszono rozwój gospodarczy. Czy współzależność nie jest jeszcze jednym pomysłem na stworzenie bardziej pokojowego i harmonijnego świata, w sytuacji, gdy wcześniejsze rozwiązania nie położyły kresu polityce "z pozycji siły"?
Współzależność i amerykańskie poczucie winy
Co więcej, czy idea współzależności nie zbiegła się w czasie z wydarzeniami w Wietnamie i "realizmem", czy nie była odpowiedzią na te wydarzenia, sposobem na zrozumienie i prowadzenie amerykańskiej polityki zagranicznej? Opowiadaniu się za współzależnością towarzyszy pewna ironia. Polityka globalna spotkała się z ostrą reakcją Wietnamu, co zostało zlekceważone jako wynik przewrażliwienia spowodowany zimną wojną. Jednakże, pod szyldem współzależności wskrzeszona została polityka globalna, jako najlepszy sposób na współistnienie narodów i rozwiązywanie kwestii związanych z dążeniem do dobrobytu i dostatku, takich jak zaludnienie, wyczerpywanie się surowców, energia, żywność i nieprawidłowy rozdział majątku, bez zajmowania się sprawami bezpieczeństwa.
Nie dziwi więc fakt, że ta nowa filozofia globalnych zmian silnie wpłynęła na politykę administracyjną Cartera. Doszedł on do władzy tuż po ostatecznym upadku Wietnamu Południowego, kiedy Stany Zjednoczone były zmęczone wojną, a także polityką "z pozycji siły", odpowiedzialną za udział w konflikcie. Wielu najwyższych urzędników administracji, którzy jako przywódcy lub członkowie rządu za kadencji Lyndona Johnsona lub Richarda Nixona podejmowali decyzje związane z wojną, teraz dzieliło powszechne poczucie wstydu z jej powodu. Czuli się oni winni nadużycia amerykańskiej potęgi, jak i innych nadużyć (takich jak potajemne interwencje polityczne). Dlatego też, politykę równowagi sił, której zwolennikiem był Kissinger, uznano za przestarzałą i porzucono; dawny, czy też "europejski", sposób prowadzenia polityki stracił swe uzasadnienie. Nowa administracja twierdziła, iż z większą wrażliwością traktować będzie "nową" rzeczywistość bardziej złożonego świata, oraz że przestanie być niewolnikiem starego, datującego się z czasów zimnej wojny, mitu o rywalizacji i konfrontacji supermocarstw, który w przeszłości otrzymywał strategiczne pierwszeństwo i doprowadził Stany Zjednoczone do popierania prawicowych dyktatur w imię wolności. Administracja ta miała więc odejść od polityki równowagi sił w stosunkach Wschód Zachód i przejść do polityki "światowego ładu" oraz skoncentrować się na stosunkach Północ Południe (pomiędzy państwami rozwiniętymi i rozwijającymi się).
Stosunki Wschód Zachód nie były już zatem uważane za sprawę pierwszej wagi, chyba że oznaczały one współpracę w dziedzinie kontroli broni zmierzającej do redukcji nuklearnych arsenałów supermocarstw, mającej zapobiec wybuchowi
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
katastroficznej wojny, a także do ograniczenia rozprzestrzeniania się broni nuklearnej do państw, które jej jeszcze nie posiadały.
O prawidłowości takiego podejścia i sposobie postrzegania świata świadczył obraz świata po wojnie wietnamskiej, niechęć, jaką żywił on do narodowego egotyzmu i stosowania siły, oraz przywrócenie dawnego, rzekomo bardziej moralnego amerykańskiego sposobu prowadzenia polityki zagranicznej, schowanej pod płaszczykiem współzależności i przemiany polityki światowej. Jednak pojawienie się współzależności jako nowego intelektualnego trendu wraz z odkryciem bezzasadności stosowania siły nadeszło właśnie w chwili kiedy Związek Radziecki stawał się światowym mocarstwem, strategiczne przodownictwo Ameryki skończyło się, a "imperialna prezydentura" została osłabiona. Tak więc, kiedy nowa administracja umniejszała znaczenie konfliktu równowagi sił między Wschodem a Zachodem i koncentrowała się na współpracy Północy i Południa w wypracowywaniu światowego ładu, Związek Radziecki, widząc, że równowaga sił ulega zachwianiu na jego korzyść, dostrzegł potencjalne możliwości rozszerzenia swych militarnych wpływów w państwach rozwijających się.
Konflikt Wschodu z Zachodem nie był tylko dawnym i przykrym wspomnieniem z przeszłości. Konflikt ten wciąż istniał, nawet jeśli Stany Zjednoczone wolały nie brać aktywnego udziału w tej rywalizacji i wmawiały sobie, iż "polityka powstrzymywania" nie wydaje się uzasadniona i potrzebna, gdyż historia, poczucie tożsamości narodowej nowych narodów, i przeniesienie uwagi z bezpieczeństwa narodowego na światowy dobrobyt, ograniczą i zwyciężą przestarzały ekspansjonizm. Rosjanie pokazali, że nie podzielają przekonania, iż polityka międzynarodowa się zmieniła, ani poglądu, że stosowanie siły stało się wysoce niestosownym, jeśli nie nieistotnym, narzędziem politycznym. W tym czasie wydatki Związku Radzieckiego na siły militarne były szacunkowo przynajmniej o 25, a możliwe że nawet o 50 procent wyższe niż analogiczne wydatki Stanów Zjednoczonych. Biorąc pod uwagę radziecką bazę ekonomiczną, która jak wierzono była około w połowie tak duża jak baza Stanów Zjednoczonych, przywiązywanie tak dużej wagi do posiadania broni kosztem "chleba" dla obywateli sugerowało, iż celem tych sił jest coś więcej niż tylko obrona. Zwiększając jednocześnie swe polityczno-militarne zaangażowanie się w sprawy państw rozwijających się, Rosjanie jeszcze raz dowiedli Stanom Zjednoczonym, że nie ma odwrotu od świata konfliktu wielkich mocarstw.
Niewątpliwie Stany Zjednoczone popełniały czasami błędy wynikające z wyolbrzymiania stosunków Wschód Zachód; za niektóre z nich, szczególnie te dotyczące Chin, przyszło zapłacić wysoką cenę. Jak pokazała jednak praktyka, ignorowanie lub lekceważenie tych stosunków również prowadzi do wielkich błędów. Uczyć się na błędach to jedno, a odrzucić istotę polityki międzynarodowej, której główną cechą charakterystyczną było silne poczucie jej ciągłości, to drugie. Zachowanie się Rosjan ciągły wzrost radzieckiej potęgi
John Spanier
militarnej, interwencje sojuszników (zwłaszcza Kuby) w państwach rozwijających się, i jawne skorzystanie z Armii Czerwonej w Afganistanie musiało zrodzić pytanie: czy Kissinger i poprzednie administracje rzeczywiście aż tak się myliły, kiedy przyznawały pierwszeństwo amerykańsko-radzieckiej rywalizacji, podkreślały wagę potęgi militarnej, i uważały, iż konflikt Wschodu z Zachodem czasami krzyżuje się z zagadnieniami stosunków Północ Południe?
Od polityki globalnej do regionalnej i z powrotem
Nacisk, jaki administracja Cartera położyła na stworzenie "nowego ładu świata", którego główna uwaga skupiać się miała na stosunkach między zachodnim światem uprzemysłowionym a krajami rozwijającymi się, nie pozostawił najmniejszej wątpliwości co do odpowiedzi na to pytanie mianowicie, że to właśnie uwaga poświęcona amerykańsko-radzieckiej rywalizacji doprowadziła do zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w wojnę w Wietnamie. Poprzez angażowanie konfliktu su-permocarstw w spory lokalne, a nawet wewnętrzne, Stany Zjednoczone zostały w przeszłości niepotrzebnie wplątane w sytuacje, których powinny unikać, oraz były utożsamiane z siłą reakcyjną opowiadającą się za status quo zamiast za potrzebnymi zmianami. Administracja Cartera przypominała interwencję administracji Nixona w Chile oraz własną politykę wobec Panamy, potwierdzając swoje przekonanie o tym, że sprawy o znaczeniu lokalnym powinny być postrzegane jako takie i tak też rozwiązywane. Według nowej administracji Stany Zjednoczone dobrze by zrobiły, gdyby nie podnosiły sporów lokalnych do rangi konfliktów globalnych, jeśli chcą uniknąć zawierania przymierzy z siłami przeciwnymi demokratycznym wartościom i ruchom narodowowyzwoleńczym w państwach rozwijających się.
Chile
Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Ameryki Łacińskiej już tradycyjnie zakładała, iż Ameryka Południowa znajduje się w ich sferze wpływów. Chociaż Waszyngton stał się stopniowo bardziej przychylny ruchom narodowowyzwoleńczym w sąsiadujących krajach Ameryki Łacińskiej, to wciąż pozostawał wrażliwy na wszystko, co w jego przekonaniu było radykalną lewicową rewolucją, lub takimż reżimem, i co mogło sprowadzić radzieckie wpływy w pobliże amerykańskich wybrzeży. Kiedy w 1970 r. Chile wybrało marksistowskiego Allende na prezydenta, administracja Nixona, przestrzegając bynajmniej dyplomatycznych form, starała się najpierw udaremnić przejęcie przez Allende urzędu prezydenta, a gdy to się nie powiodło, próbowała utrudnić mu życie i zachęcała do militarnego zamachu stanu. W sposób mniej otwarty niż John Kennedy podczas inwazji na Zatokę Świń i Lyndon Johnson w Republice Dominikany, nowa republikańska administracja korzystała z CIA z tych samych antykomunistycznych pobudek co poprzednie
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
administracje. Paradoksalnie jednak, przyczyny chilijskiego przewrotu, kiedy taki nadszedł, tkwiły głównie w samych poczynaniach Allende oraz wewnętrznych reakcjach, które poczynania te spowodowały. CIA być może wpłynęło na przyspieszenie przewrotu, jednak przyczyny kryzysu miały charakter wewnętrzny; w 1973 r. koniec Allende był tylko kwestią czasu. Przykład Chile w sposób bardzo przekonujący uczył Stany Zjednoczone dlaczego nie powinny interweniować.
Uwypuklenie tej prawdy jest istotne, ponieważ Allende stał się w pewnym sensie męczennikiem, często przedstawianym jako rewolucjonista, który został sprawiedliwie wybrany do przeprowadzenia reform i polepszenia bytu biednych i pokrzywdzonych przez los, a został powstrzymany i w kodcu obalony przez faszystowską konspirację działającą w imieniu reakcyjnej klasy rządzącej w porozumieniu z kapitalistyczną Ameryką. Gdyby przeżył, reputację Allende splamiłaby porażka jego politycznego przywództwa; samobójstwo popełnione w czasie przewrotu podniosło jego reputację do poziomu, jakiego nigdy nie osiągnąłby jako przywódca na chilijskiej "drodze do socjalizmu".
Allende doszedł do władzy uzyskując 36 procent głosów, tylko o 2 procent więcej niż następny kandydat w tych trzystopniowych wyborach. W ostatniej rundzie wyborów, podczas głosowania w chilijskim kongresie, otrzymał on poparcie centrowej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej. Na początku rządów Allende opozycja w dużej mierze popierała jego program, na który składało się upaństwowienie należących do Amerykanów kopalni miedzi, banków i głównych gałęzi przemysłu, oraz reforma rolna. I choć tym sposobem Allende mógł postępować zgodnie z chilijską konstytucją w sytuacji demokratycznego consensusu, to jednak on wierzył w walkę klas. Celowo dążył do podziału Chilijczyków, co nie tylko nie zwiększyło jego poparcia wśród robotników i chłopów, ale skonsolidowało zawodowe klasy średnie i średnie-niższe w opozycji do jego działań.
W czasie realizacji swego programu, Allende złamał swą obietnicę utrzymania rządów zgodnych z konstytucją. Reprezentując dość liczebną mniejszość, lecz w żadnym wypadku nie naród, Allende mógł rządzić tylko w przypadku uzyskania w Kongresie poparcia większości, którego nie miał. Dlatego też rządy jego polegały na coraz mniejszym liczeniu się z Kongresem i sądami. Chrześcijańscy Demokraci przyłączyli się do prawicowej opozycji, co sprawiło że po polaryzacji klas nastąpiła polaryzacja władzy wykonawczej i ustawodawczej. W ten sposób Allende zlikwidował w chilijskiej polityce partie środka oraz osłabił znaczenie konstytucji.
Głównym ośrodkiem opozycji w stosunku do Allende była niższa klasa średnia, którą najbardziej dotknęła wysoka, w 1973 już ponad 300-tu procentowa, inflacja, brak wielu towarów w sklepach, oraz obawa, że jej niewielkie interesy może zniszczyć inflacja lub przejąć rząd. W 1972 i 1973 r. drobni właściciele ciężarówek, czyli ci, którzy mieli ich jedną lub dwie, rozpoczęli strajk, do którego przyłączyli
John Spanier
się właściciele sklepów, lekarze, prawnicy, inżynierowie, kierowcy autobusów, taksówkarze, i piloci, a nawet górnicy największej kopalni miedzi.
Siły zbrojne uległy w tym okresie czasu znacznemu upolitycznieniu. Kiedy Allende w pewnym momencie poprosił wojskowych o wejście do jego gabinetu i przywrócenie porządku i prawa pośród strajków, marszy ulicznych i nielegalnych konfiskatach ziemi dokonywanych przez zwolenników prezydenta, ci początkowo służyli Allende tak jak jego poprzednikom. Interwencję militarną przyspieszył gwałtowny wzrost sił paramilitarnych wywodzących się ze skrajnie lewicowych popleczników Allende, które zawsze były zwolennikami zbrojnej konfrontacji z elementami "reakcyjnymi", oraz wezwanie bliskiego przyjaciela Allende, przywódcy partii, do powstania w marynarce. W obu tych wydarzeniach Allende odegrał swoją rolę. Kraj znalazł się nad przepaścią wojny domowej w momencie uderzenia sił zbrojnych. Wszystko to odbyło się bez udziału Amerykanów.
Oczywiście Amerykanie nie stali po stronie Allende. Po zajęciu przez niego amerykańskiej własności bez udzielenia odszkodowań, Waszyngton wycofał amerykańskie kredyty i naciskał na międzynarodowe instytucje finansowe, aby uczyniły to samo. Jednak straty zadane przez Amerykanów Allende powetował sobie kredytami od krajów komunistycznych, zachodnioeuropejskich oraz innych krajów Ameryki Łacińskiej. Chile posiadało też bogate kopalnie miedzi. Gdyby Allende naśladował Nassera, przetrwałby okres amerykańskiej presji i wrogości poprzez wzniecenie nacjonalistycznego żaru w swoim narodzie. Właśnie dlatego, że tego nie zrobił, Allende przegrał; ogłosił się prezydentem tylko niektórych Chilijczyków, pozostając w opozycji w stosunku do pozostałych. Ta polaryzacja społeczeństwa, galopująca inflacja, oraz rządy w coraz większym stopniu łamiące konstytucję nie mogły być receptą na sukces polityczny. Gdyby CIA powstrzymało się od mieszania się w te sprawy, odpowiedzialność za chilijski przewrót zasłużenie spadłaby na Allende, który jako polityk sam się zniszczył. Interwencja CIA odciągnęła jednak uwagę od tego faktu i ściągnęła winę na Stany Zjednoczone. Bez względu na to czy świadczy to dobrze czy źle o amerykańskiej interwencji w swoim obszarze wpływów jeśli w dzisiejszej dobie polityki interkontynentalnej można nadal uznawać ten obszar za istotny i ważny Chile, a wcześniej Zatoka Świń, dały nam przekonywujące dowody na to, że interweniować nie należy. Takie też było stanowisko administracji Cartera.
Amerykanie, prawdopodobnie ze względu na demokratyczny charakter swego społeczeństwa, są raczej nieporadni przy przeprowadzaniu potajemnych interwencji i odczuwają z ich powodu wyrzuty sumienia. Chyba najbardziej karygodne, a także w pewnym sensie symboliczne były kilkakrotne próby zamordowania Fidela Castro, w które zaangażowane były administracja Kennedyego, CIA oraz mafia z całą pewnością haniebne przymierze, którego celem było morderstwo w imię narodowego bezpieczeństwa. I w odróżnieniu od tego, co zwykle oglądamy w telewizji,
Zewnętrzne i wewnętrzne przyczyny konfliktów w państwach rozwijających się
to nieszlachetne przymierze poniosło porażkę we wszystkich swoich próbach. Pytaniem jest czy w Chile, kraju nie mniej odległym od Ameryki niż Bliski Wschód, Stany Zjednoczone miały prawo do próby mieszania się w konstytucyjny wybór jakiegokolwiek polityka w imię amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego, bądź też w imię szeroko rozumianej obrony wartości demokratycznych wartości, na których Waszyngtonowi nie zależało później ani w Chile, ani w innych częściach wysoce niedemokratycznego świata. Jedyną poważną konsekwencją tego kroku było powszechne potępienie Stanów Zjednoczonych za przeprowadzoną interwencję oraz fakt, iż Chile stało się dla wielu liberałów cause celRbre, zupełnie tak jak wojna domowa w Hiszpanii, która stała się symbolem konfliktu pomiędzy światowymi siłami faszystowskimi i postępowymi.
Kanał Panamski
Przeświadczenie administracji Cartera o tym, że problemy lokalne mogą być właściwiej rozwiązywane na lokalnym gruncie oznaczało przede wszystkim poparcie dla krajowych i regionalnych sił posiadających aspiracje narodowościowe. Symbolem nowej postawy była akceptacja zmiany w statusie strefy Kanału Pa-namskiego. Negocjacje w tej sprawie rozpoczęły się w latach sześćdziesiątych, trwały za czasów administracji Nixona i Forda i zakończyły się za rządów Cartera. Ich wynik miał kluczowe znaczenie dla Ameryki Łacińskiej. Nie była to jedynie amerykańsko-panamska sprawa; wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej lewicowe, centrowe, i prawicowe poparły Panamę w jej dążeniu do potwierdzenia swej kontroli nad kawałkiem terytorium, który Ameryka traktowała tak, jakby do niej należał. Powstało pytanie, czy Stany Zjednoczone będą starały się utrzymać kontrolę nad tą strefą i doprowadzą do przelewu krwi pomiędzy tamtejszymi wojskami amerykańskimi a ludnością Panamy, czy też pogodzą się z tożsamością narodową Panamy i wszystkich państw leżących na południe od Ameryki?
Teodor Roosevelt wyciął Panamę z kolumbijskiego terytorium, aby na przełomie wieków zbudować kanał dla rozwijającej się amerykańskiej marynarki; traktat pomiędzy dwoma państwami z roku 1903 przyznawał Stanom Zjednoczonym prawo do "wieczystego użytkowania, zajmowania, i kontroli" strefy o szerokości dziesięciu mil w celu budowy, zarządzania i obrony kanału, obszar ten miał pozostać suwerennym terytorium Panamy. W rezultacie stał się prawdziwą kolonią. Wkrótce Ameryka odgrywała w tym małym państwie rolę dominującą. Strefa Kanału dzieliła Panamę na dwie części, a zarządzana była przez armię amerykańską. Panamscy mieszkańcy strefy podlegali amerykańskiemu prawu stanowionemu przez amerykańskie sądy. Wszystkie przedsięwzięcia gospodarcze prowadziły Stany Zjednoczone; mieszkańcom Panamy odmówiono możliwości rywalizacji. Rząd amerykański posiadał natomiast wielkie połacie ziemi i obszary wodne, których potrzebowała
szybko rosnąca w liczbę ludność panamska. Wszystko to sprowadzało się do tego, że Stany Zjednoczone postępowały tak, jakby panowały w tej strefie, podczas gdy faktycznie posiadały tylko pewne określone traktatem prawa riad kawałkiem pa-namskiego terytorium.
Mieszkańcy Panamy również doświadczali uczucia, iż otrzymywane przez nich profity ekonomiczne płynące ż kanału są raczej skąpe; niezależnie od tego czy różnica w standardzie życia mieszkańców strefy i tych, którzy mieszkali poza nią, była sprawiedliwa cźy też nie; była ona wyraźna i upokarzająca. Polityczne niezadowolenie urosło do tak poważnych rozmiarów w 1964 r., że narodowościowe frustracje przeszły w zamieszki, kiedy uczniowie panamsćy próbowali zawiesić flagę swego kraju obok flagi amerykańskiej w jednej z szkół średnich strefy. Uczniowie amerykańscy zaoponowali, po czym doszło do bijatyki, w której zginęło 21 panamskich i 3 amerykańskich uczniów. Konfrontacja ta była symbolem tego, co czekało Stany Zjednoczone na wypadek gdyby nadal zainteresowane były sprawowaniem kontroli "Wieczystej".
W połowie lat siedemdziesiątych korzyści ekonomiczne Stanów Zjednoczonych z kanału obniżały się wraz ze zmianami w światowym handlu i zwiększającym się wykorzystaniem supertankowców i kontenerowców, które były zbyt duże, aby móc przepłynąć przez kanał. Słabło rówrtieź jego ziiaezenie militarne, jako że pływająca po dwóch oceanach marynarka posiadała teraz olbrzymie lotniskowce, które nie mogły przepłynąć przez kanał, a nuklearne łodzie podwodne musiałyby się wynurzyć, aby przepłynąć z jednego oceanu do drugiego (co pozwoliłoby Rosjanom ustalić ich pozycję). Sprawa Strefy Kanału, tak jak sprawy flagi, nabrała przede wszystkim znaczenia symbolicznego. Amerykańscy liberałowie dostrzegali potrzebę zmiany, która wyszłaby naprzeciw aspiracjom Panamy dotyczących integracji terytorialnej oraz rzeczywistej zamiast nominalnej suwerenności; w przypadku odmowy, Panama mogła stać się "drugim Wietnamem". Lecz amerykańscy konserwatyści, posiadający dużą siłę w Kongresie, żywo sprzeciwiali się nowemu traktatowi, który oddałby strefę Panamie do końca dwudziestego wieku, zapewniając Amerykanom prawo do dalszego użytkowania i obrony kanału. Według konserwatystów "Amerykański Kanał w Panamie" stałby się "drugim Suezem", symbolem amerykańskiego schyłku, kolejnym przykładem silnej kiedyś Ameryki płaszczącej się przed malutkim państewkiem. Przeważył w końcu zdrowy rozsądek, choć nie obyło się bez sporu w Waszyngtonie.
Skuteczność ochrony kanału zależała oczywiście od udzielonej na nią zgody mieszkańców Panamy. Gdyby zaangażowali się oni aktywnie w działania wymierzone przeciwko takiej ochronie i uciekali się do sabotażu i przemocy, Stany Zjednoczone byłyby zmuszone do wysłania znacznych sił militarnych do obrony strefy przed "tubylcami". Opowieści o strzelaniu amerykańskich wojsk do mieszkańców Panamy wypełniłyby w sposób nieprzyjemny nagłówki gazet; nieprzyjemna
24
byłaby też publiczna konfrontacja na forum ONZ. W tej światowej organizacji Stany Zjednoczone stanęłyby praktycznie same naprzeciw skonsolidowanego bloku państw rozwijających się. Symbolika tej sprawy miała wymiar krajowy i międzynarodowy. Dla wielu Amerykanów, nie tylko dla paru kongresmanów, strefa Kanału Panamskiego była obszarem "amerykańskim", lecz każde inne rozwiązanie docelowe niż przejęcie przez Panamę kontroli nad swym własnym terytorium było nie do pomyślenia. Podpisanie nowego traktatu ukazałoby zmianę w amerykańskiej postawie wobec dążeń narodowościowych ich południowych sąsiadów oraz zwróciło uwagę na fakt, iż dominująca dawniej pozycja Stanów Zjednoczonych na półkuli północnej poddana została ponownej ocenie. W tym czasie Peru, Wenezuela, Boliwia i Argentyna opowiedziały się zdecydowanie przeciwko Stanom Zjednoczonym, co sprawiło, że amerykańskie wpływy w Ameryce Łacińskiej w sposób widoczny słabły. Krótko mówiąc, w Panamie gra toczyła się naprawdę o nowy wizerunek i nową rolę Ameryki na świecie. W kwietniu 1978 r., zaledwie jednym głosem ponad wymaganą dla uchwalenia traktatu większość dwóch-trzecich głosów, Senat zakończył trzynastoletnie negocjacje oraz niezmiernie długą swoją i narodową debatę, poprzez przegłosowanie uchwały o przekazaniu kanału Panamie do 2000 roku.
Ta decyzja stała się częścią zmian w podejściu do spraw Ameryki Łacińskiej. I tak, choć prezydent Johnson dokonał interwencji w Republice Dominikańskiej w celu powstrzymania sił lewicowych od przejęcia rządu, Carter wymógł na dominikańskich generałach zaprzestanie sprzeciwu wobec wyboru lewicowego prezydenta. W Nikaragui, Carter przeciwstawił się dyktaturze Anastasio Somozy, która obalona została w ogólnonarodowej rewolucji w 1979 r., choć jego poprzednicy wielokrotnie popierali podobne do Somozy despotyczne reżimy. Carter wycofał więc poparcie dla zwolenników generała Sandino, którzy w czasie rządów Somozy, pomimo zewnętrznego wsparcia Kuby, popierani byli między innymi przez Kościół katolicki i biznesmenów.
Działania te były charakterystyczne dla próby liczenia się administracji Cartera z poczuciem tożsamości narodowej państw rozwijających się w jej polityce światowego ładu, gdzie główny nacisk położony był na stosunki Północ Południe. Administracja brała pod uwagę ryzyko, że nowe reżimy mogą zwrócić się o poparcie do Kuby i Związku Radzieckiego i w rezultacie poskromić wszystkie krajowe siły opozycyjne, łącznie z tymi, które działają na rzecz prawdziwej demokracji. Jednocześnie jednak wiedziała, iż popieranie prawicowych dyktatur będzie z całą pewnością zgubne dla interesów amerykańskich. Dyktatury te i tak zostaną w końcu obalone w wyniku powszechnego sprzeciwu i niezadowolenia, natomiast utożsamianie się Ameryki z istniejącym status quo zraziłoby do niej nowych przywódców tych państw. Inaczej niż to było w przypadku Wietnamu, Stany Zjednoczone miały kroczyć po "właściwej stronie" historycznego rozwoju. Dlatego też nowa admini-
25
szybko rosnąca w liczbę ludność panamska. Wszystko to sprowadzało się do tego, że Stany Zjednoczone postępowały tak, jakby panowały w tej strefie, podczas gdy faktycznie posiadały tylko pewne określone traktatem prawa had kawiłkiehi pa-namskiego terytorium.
Mieszkańcy Panamy również doświadczali uczucia, iż otrzymywane przez nich profity ekonomiczne płyriąće ż kanału są raczej skąpe; niezależnie od tego czy różnica w standardzie życia mieszkańców strefy i tych, którzy mieszkali poza nią, była sprawiedliwa czy też nie, była ona wyraźna i upokarzająca. Polityczne niezadowolenie Urosło do tak poważnych rozmiarów w 1964 r., że narodowościowe frustracje przeszły w zamieszki, kiedy uczniowie panamsćy próbowali zawiesić flagę swego kraju obok flagi amerykańskiej w jednej z szkół średnich strefy. Uczniowie amerykańscy zaoponowali, po czym doszło do bijatyki, w której zginęło 21 panarriskich i 3 amerykańskich uczniów. Konfrontacja ta była symbolem tego, co czekało Stany Zjednoczone na wypadek gdyby nadal zainteresowane były sprawowaniem kontroli "wieczystej".
W połowie lat siedemdziesiątych korzyści ekononiicżne Stanów Zjednoczonych z kanału obniżały się wraz że zmianami w światowym handlu i zwiększającym się wykorzystaniem silpertankowców i kontenerowców, które były zbyt duże, aby móc przepłynąć przez kanał. Słabło również jego zriaezenie militarne, jako że pływająca po dwóch oceanach marynarka posiadała teraz olbrzymie lotniskowce, które nie mogły przepłynąć przez kanał, a nuklearne łodzie podwodne musiałyby się wynurzyć, aby przepłynąć z jednego oceanii do drugiego (co pozwoliłoby Rosjanom ustalić ich pozycję). Sprawa Strefy Kanału, tak jak sprawy flagi, nabrała przede wszystkim znaczenia symbolicznego. Arrierykańscy liberałowie dostrzegali potrzebę zmiany, która wyszłaby naprzeciw aspiracjom Panamy dotyczących integracji terytorialnej oraz rzeczywistej zamiast nominalnej suwerenności; w przypadku odmowy, Paharha mogła stać się "drugim Wietnamem". Lecz amerykańscy konserwatyści, posiadający dużą siłę w Kongresie, żywo sprzeciwiali się nowemu traktatowi, który oddałby strefę Panamie do końca dwudziestego wieku, zapewniając Amerykanom prawo do dalszego użytkowania i obrony kanału. Według konserwatystów "Amerykański Kanał w Panamie" stałby się "drugim Suezem", symbolem amerykańskiego schyłku, kolejnym przykładerh silnej kiedyś Ameryki płaszczącej się przed malutkim państewkiem. Przeważył w końcu zdrowy rozsądek, choć hie obyło się beż sporii w Waszyngtonie.
Skuteczność ochrony kanału zależała oczywiście od udzielonej na nią zgody mieszkańców Panamy. Gdyby zaangażowali się oni aktywnie w działania wymierzone przeciwko takiej ochronie i uciekali się do sabotażu i przemocy, Stany Zjednoczone byłyby zmuszone do wysłania znacznych sił militarnych do obrony strefy przed "tubylcami". Opowieści o strzelaniu amerykańskich wojsk do mieszkańców Panamy wypełniłyby w sposób nieprzyjemny nagłówki gazet; nieprzyjemna
24
byłaby też publiczna konfrontacja na forum ONZ. W tej światowej organizacji Stany Zjednoczone stanęłyby praktycznie same naprzeciw skonsolidowanego bloku państw rozwijających się. Symbolika tej sprawy miała wymiar krajowy i międzynarodowy. Dla wielu Amerykanów, nie tylko dla paru kongresmanów, strefa Kanału Panamskiego była obszarem "amerykańskim", lecz każde inne rozwiązanie docelowe niż przejęcie przez Panamę kontroli nad swym własnym terytorium było nie do pomyślenia. Podpisanie nowego traktatu ukazałoby zmianę w amerykańskiej postawie wobec dążeń narodowościowych ich południowych sąsiadów oraz zwróciło uwagę na fakt, iż dominująca dawniej pozycja Stanów Zjednoczonych na półkuli północnej poddana została ponownej ocenie. W tym czasie Peru, Wenezuela, Boliwia i Argentyna opowiedziały się zdecydowanie przeciwko Stanom Zjednoczonym, co sprawiło, że amerykańskie wpływy w Ameryce Łacińskiej w sposób widoczny słabły. Krótko mówiąc, w Panamie gra toczyła się naprawdę o nowy wizerunek i nową rolę Ameryki na świecie. W kwietniu 1978 r., zaledwie jednym głosem ponad wymaganą dla uchwalenia traktatu większość dwóch-trzecich głosów, Senat zakończył trzynastoletnie negocjacje oraz niezmiernie długą swoją i narodową debatę, poprzez przegłosowanie uchwały o przekazaniu kanału Panamie do 2000 roku.
Ta decyzja stała się częścią zmian w podejściu do spraw Ameryki Łacińskiej. I tak, choć prezydent Johnson dokonał interwencji w Republice Dominikańskiej w celu powstrzymania sił lewicowych od przejęcia rządu, Carter wymógł na dominikańskich generałach zaprzestanie sprzeciwu wobec wyboru lewicowego prezydenta. W Nikaragui, Carter przeciwstawił się dyktaturze Anastasio Somozy, która obalona została w ogólnonarodowej rewolucji w 1979 r., choć jego poprzednicy wielokrotnie popierali podobne do Somozy despotyczne reżimy. Carter wycofał więc poparcie dla zwolenników generała Sandino, którzy w czasie rządów Somozy, pomimo zewnętrznego wsparcia Kuby, popierani byli między innymi przez Kościół katolicki i biznesmenów.
Działania te były charakterystyczne dla próby liczenia się administracji Cartera z poczuciem tożsamości narodowej państw rozwijających się w jej polityce światowego ładu, gdzie główny nacisk położony był na stosunki Północ Południe. Administracja brała pod uwagę ryzyko, że nowe reżimy mogą zwrócić się o poparcie do Kuby i Związku Radzieckiego i w rezultacie poskromić wszystkie krajowe siły opozycyjne, łącznie z tymi, które działają na rzecz prawdziwej demokracji. Jednocześnie jednak wiedziała, iż popieranie prawicowych dyktatur będzie z całą pewnością zgubne dla interesów amerykańskich. Dyktatury te i tak zostaną w końcu obalone w wyniku powszechnego sprzeciwu i niezadowolenia, natomiast utożsamianie się Ameryki z istniejącym status quo zraziłoby do niej nowych przywódców tych państw. Inaczej niż to było w przypadku Wietnamu, Stany Zjednoczone miały kroczyć po "właściwej stronie" historycznego rozwoju. Dlatego też nowa admini-
25
stracja popierała zmiany społeczne i polityczne oraz próbowała w swojej polityce takie zmiany popierać, zamiast się im przeciwstawiać.
Afryka Południowa
W przypadku Afryki, postawa ta oznaczała odsunięcie się Ameryki od identyfikowania się z rasistowskimi reżimami Rodezji i Republiki Południowej Afryki oraz zbliżenie się ku zamieszkałym przez Murzynów państwom kontynentu. Trzeba przyznać, że obawa przed Związkiem Radzieckim istniała. Stany Zjednoczone bały się, że jeśli wojen podjazdowych w Afryce Południowo-Zachodniej (Namibii) i Rodezji (Zimbabwe) nie uda się zakończyć na drodze politycznych porozumień, to Rosjanie i Kubańczycy mogą nie tylko zapewnić partyzantom broń i szkolenie, ale również wysłać do nich w ramach pomocy radzieckich doradców i kubańskie wojska. To postawiłoby Zachód w zdecydowanie niekorzystnym świetle, gdyż identyfikowanoby go z rasistowskimi reżimami. Głównym jednak zadaniem Ameryki było wykorzystanie w amerykańskiej polityce dominujących w Afryce nastrojów, które zdecydowanie sprzeciwiały się zdominowanym przez białych rządom.
Dlatego też Stany Zjednoczone starały się popierać wyzwolenie się Afryki Południwo-Zachodniej spod władzy RPA, która rządziła tą byłą niemiecką kolonią od czasów I wojny światowej, doprowadzić do zawieszenia broni w toczącej się tam wojnie podjazdowej, oraz zaprowadzić rządy większości w nadzorowanych przez Stany Zjednoczone wyborach. Z kolei Rodezja była już obszarem bardziej newralgicznym. Jej przywódcą był łan Smith, który oddzielił Rodezję od brytyjskiej Wspólnoty Narodów, aby utrzymać rządy 300 tys. białych nad prawie 7 milionami Murzynów. Po latach opierania się jakimkolwiek zmianom, Smith został zmuszony do zmiany swego stanowiska w wyniku sankcji ekonomicznych oraz rosnących kosztów i strat w armii, spowodowanych nacjonalistyczną walką murzyńskich partyzantów. Wyrażając swą gotowość zaakceptowania "rządów większości", Smith ogłosił, że odbędą się wolne wybory. Jako dowód szczerości swych intencji, utworzył on tymczasowy rząd, w skład którego weszło kilku umiarkowanych przywódców murzyńskich, o których mówiło się, że posiadają poparcie ludności. Smith miał nadzieję, że to "wewnętrzne porozumienie" zakończy wojnę poprzez wzrost poparcia Murzynów dla jego działań w kraju i izolację partyzantów w ich bazach w sąsiednim Mozambiku. Przypuszczalnie, takie załatwienie sprawy uzyskałoby także aprobatę Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz doprowadziłoby do zniesienia sankcji gospodarczych.
Posiadający swą siedzibę poza granicami kraju Front Patriotyczny odrzucił wewnętrzne porozumienie, nazywając je oszustwem, oraz stwierdził, że jest ono zręcznym sposobem na utrzymanie przywilejów i władzy białych. Prawie wszystkie rządzone przez Murzynów kraje afrykańskie poparły Front Patriotyczny, dowodzo-
26
ny przez Joshuę Nkomo i bardziej bojowego, wyznającego poglądy marksistowskie, Roberta Mugabe. W tych okolicznościach, administracja Cartera doszła do wniosku, że anglo-amerykańskie poparcie dla wewnętrznego porozumienia w Rodezji wraz ze zniesieniem sankcji gospodarczych miałoby katastrofalne skutki i położyłoby kres próbom zorganizowania rozmów wszystkich przywódców rodezyjskich, włącznie z partyzantami. Mimo to poparcie dla zawarcia wewnętrznego porozumienia w Rodezji rosło zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i Stanach Zjednoczonych. Wydawało się rozwiązywać problem wojny domowej bez ryzykowania możliwości przejęcia władzy przez przywódców partyzanckich.
Nowo wybrany konserwatywny rząd Wielkiej Brytanii zdecydował się jednak na podjęcie jeszcze jednego, ostatniego wysiłku w kierunku osiągnięcia kompleksowego rozwiązania. Pomimo powszechnej opinii o tym, że nie uda się doprowadzić do konferencji, w której udział wzięliby krajowi i partyzanccy przywódcy murzyńscy oraz reprezentanci białej ludności, Brytyjczykom udało przekonać te różne grupy do zawarcia ugody o rezygnacji z rozwiązania sporów drogą militarną i podporządkowania się wynikom wolnych wyborów. Na tym jednak nie koniec niespodzianek. Wybory wygrał bardziej radykalny Mugabe, a nie, jak się spodziewano w Londynie i Waszyngtonie, Nkomo. Mugabe okazał się początkowo pra-gmatykiem i nie wywłaszczył białych rolników i biznesmenów, którzy potrzebni byli nowo mianowanemu Zimbabwe w utrzymaniu dobrobytu. Wyniki wyborów oznaczały, że Brytyjczycy ocalili administrację Cartera od zrażenia siebie albo rządzonych przez Murzynów państw afrykańskich, albo amerykańskiego Senatu, który głosował za zniesieniem sankcji ekonomicznych (W 1984 r. Mugabe ogłosił, że Zimbabwe stanie się jednopartyjnym, marksistowsko-leninowskim państwem.)
Pozostał jeden, wcześniej zasygnalizowany, problem: Związek Radziecki zdecydowany był wykorzystać sytuację w państwach rozwijających się do rozszerzenia swoich wpływów. W pewnym sensie nie było to nic nowego. Podczas zimnej wojny problemy państw rozwijających się dotknęły supermocarstwa i doprowadziły do kilku konfliktów. Po śmierci Józefa Stalina radziecka strategia polityczna polegała na popieraniu pierwszego pokolenia nacjonalistycznych, ale niekomuni-stycznych przywódców nowych niepodległych państw. Nawet jeśli należeli oni do burżuazji, ich nacjonalizm skierowany był przeciwko Zachodowi. W ten sposób powstawała szansa na stworzenie koalicji, która mogła doprowadzić do osłabienia Zachodu. Jednakże już we wczesnych latach siedemdziesiątych wielu z tych przywódców nie żyło, a inni, względnie ich następcy, obrócili się wcześniej przeciwko Rosjanom, którzy w krajach Trzeciego Świata poczynili olbrzymie polityczne, gospodarcze i militarne inwestycje. Moskwa straciła swe wpływy w Sudanie i Egipcie, które zwróciły się ku Zachodowi; wcześniej, z przerażeniem przyszło jej obserwować odwrócenie się od Związku Radzieckiego i zwrócenie ku Chinom indonezyjskiego prezydenta Sukarno. Sukarno został później obalony, a Indonezja przeszła na stronę Zachodu.
27
Chociaż Rosjanie nie porzucili swej polityki popierania ańtyzachodnich reżimów nacjonalistycznych, ograniczyli ją jednak do krajów, w których wciąż mogła przyriieść powodzenie, rlp. Iraki! i Syrii. W coraz większym stopniu zaczęli pomagać frakcjom rridrkśistówskim i prókbrritlriistyczttyrn w zdobyciu władzy, aby następnie je bronić. Poitlogii Wietnamowi Półriócrierńu, dostarczając rnu broń w ostatniej fazie wojriy Wietnamskiej; pomogli swbim sprzymierzeńcom zdobyć władzę w Angoli; podobną przysługę wyświadczyli oficerom marksistbwskiiri w Etiopii; wsparli pro-rhOSkiewskie marksistowskie reżimy w Afganistanie i lenienie Południowym; wreszcie, poprzez zawarcie traktatu ó przyjaźni i współpracy z Hanoi, pozwolili Wietnamowi Północnemu najechać komunistyczną Kambodżę i zamienić prope-kiński reżirn Ha pro-radźiecki rząd. W połowie lat sześćdziesiątych tylko Kuba, Korea Północna i Wietilańi Północny Uważały się za marksistowsko-lertinowskie państwa Trzeciego Świata. W późnych latach siedemdziesiątych było ich już o sześć więcej: Afganistan, Angola, Etiopia, Mozambik, Nikaragua i Ludowo-Dembkratyczna Republika Jemenu. Co więcej, Wietnam Północny powiększył swe wpływy i kontrolował jUż cały Wietharn, a także Kambodżę.
Wydaje się, że te proradzieckie reżimy fiie umocniły długotrwałych radzieckich wpływów. Państwa komunistyczne, tak jak i państwa ttiekbriiunistyczrte, podzielone były w eoraż większyhi stopniu przez nacjonalizm, siię Większą nawet niż komu-wystarczy prześledzić konflikty pomiędzy Związkiem Radzieckim A Chi-
nizm
nami, Chinami a Wietnamem, oraz, do czasu zajęcia Wietnamu przez Kambodżę, pomiędzy Wietnamem a Kambodżą. Niemniej jednak interwencje radzieckie odnosiły dwa niepokojące skutki. Pierwszym był wzrost regionalnych napięć. W Azji Południowo-Wschodniej, wietnamski podbój Kambodży i ustanowienie kontrolowanego przez Hanoi rządu doprowadziło do ukarania Wietnamu chińską inwazją, która, gdyby skierowała się ku Hanoi iub potrwała dłużej, mogłaby doprowadzić do ukarania Chin przez Związek Radziecki podobnym ograniczonym przekroczeniem granicy. Kraje sąsiadujące z Wietnamem obawiały się jego ekspansji oraz dorriinacji w Ihdbchinaeh i innych krajach Azji Południowo-Wschodniej.
W Azji Południowo-Wschodniej, od Półwyspu Sbmalijskiego do Indii, brak stabilności wewnętrznej, konflikty lokalhe, oraz rosnące wpływy radzieckie doprowadziły do wytwbrzehia się jeszcze bardziej niebezpiecznej i niestabilnej sytuacji. Zbigniew Brzeziński nazwał ten obszar "łukiem niestabilności". Radziecko-kubań-skie wpływy w Etiopii i Jemenie Południowym na Półwyspie Arabskim szczególnie niepokoiły Arabię SaUdyjską. Niepokojowi Arabów związanemu ź radzieckimi wpływami towarzyszyła obawa o stabilność sytuacji w kraju. Byli przecież świadkami tegb; jak szach Iranu, który, podobnie jak oni, wykorzystywał swoje ogromne fundusze pochodzące ze sprzedaży ropy do gwałtownej modernizacji kraju, został obalony przez duchowieństwo stające w obronie tradycyjnego społeczeństwa
28
islamskiego i sprzeciwiające się szerzeniu kultury Zachodu. Radziecka inwazja na Afganistan zwiększyła tylko te obawy.
Niepokój zresztą szerzył się na tym obszarze. Pro-radziecki Irak, próbując wykorzystać irańską słabość i zaabsorbowanie sprawami w kraju, zaatakował Iran, chcąc przejąć od niego miano pierwszej potęgi Zatoki Perskiej. Irak chciał także zostać przodującym krajem arabskim oraz umocnić swą pozycję rzecznika sprawy arabskiej w chwili, kiedy Egipt, tradycyjnie pierwsza potęga arabska, został odsunięty za zdradę tejże sprawy. Jednak wojna podzieliła Arabów. Syria i Libia poparły Iran, a Jordania Irak. Podział ten zwiększył rywalizację na tym obszarze. Arabia Saudyjska i inne ropne królestwa zaczęły obawiać się nalotów na swoje pola naftowe w odwecie za popieranie Iraku. Z kolei Pakistan, który wysłał swe wojska do Arabii Saudyjskiej, aby pomóc jej w obronie królewskiego reżimu, obawiał się reakcji Związku Radzieckiego po tym, jak dwa miliony afgańskich uchodźców uciekło do Pakistanu, oraz po tym jak wielu z nich powróciło do swej ojczyzny, aby tam walczyć bronią zakupioną i dostarczoną przez CIA.
Rozeszła się też plotka, że Pakistańczycy, którzy zawsze obawiali się Indii, pracują nad skonstruowaniem bomby atomowej, aby nie ustępować im pola w tym zakresie. Wydawało się, że również Irak zainteresowany jest bombą atomową, co byłoby poważnym zmartwieniem dla Izraelczyków, którzy przypuszczalnie posiadali już kilka takich bomb, albo też bardzo szybko mogli je skonstruować. Dlatego też Izraelczycy, pamiętając o utworzeniu przez Irakijczyków frontu bagdadzkiego i odrzuceniu arabskich negocjacji pokojowych z Izraelem, zaatakowali iracki reaktor nuklearny. Obszar Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej był jedną wielką beczką prochu. Stany Zjednoczone, ze względu na swoje bliskie stosunki z Izraelem i, co jeszcze ważniejsze, swoje uzależnienie od importowanej z Bliskiego Wschodu ropy, nie mogły uniknąć zaangażowania się w te lokalne problemy rywalizacja supermocarstw była z nimi ściśle związana. Doktryna Cartera była zatem niczym innym jak otwartym przedstawieniem najważniejszych amerykańskich interesów,
0 które gra toczyła się w tym newralgicznym regionie.
Drugim skutkiem radzieckich interwencji był ich wpływ na odprężenie stosunków z Zachodem. Związek Radziecki kontynuował swój połów na wzburzonych wodach państw rozwijających się, gdyż potencjalne zyski były wysokie, a koszty prawie zerowe. Problemy Afryki i Azji były problemami lokalnymi, lecz radziec-ko-kubańskie interwencje militarne w Angoli i Etiopii oraz proradzieckie przewroty w Afganistanie i Południowym Jemenie przekształciły te lokalne konflikty w ośrodki szerszej radziecko-amerykańskiej rywalizacji o wpływy. Jednak przed inwazją w Afganistanie w 1979 r., Rosjan nie spotkała żadna kara za prowadzone działania,
1 tak długo jak Związek Radziecki wierzył, że Stany Zjednoczone sparaliżowane są wspomnieniami Wietnamu i zmianą w układzie sił, Moskwa nie miała powodu ich zaprzestawać. Administracja Cartera zrezygnowała właściwie z automatycznej
29
odpowiedzi na radzieckie zaangażowanie się w sprawy regionów rozwijających się, co charakteryzowało amerykańską politykę zagraniczną podczas wcześniejszego bipolarnego okresu zimnej wojny oraz pierwszych kilku lat odprężenia. Jednakże fakt, iż administracja nie zrozumiała ani konsekwencji radziecko-kubańskich interwencji dla amerykańskich interesów, ani tego, że amerykańska potęga słabła w oczach świata, miał fatalne skutki. Rosnąca wrażliwość w stosunku do tożsamości narodowej państw rozwijających się oraz poparcie wyrażane dla związanych z nią sporów i spraw, były niewystarczającą odpowiedzią na działania Rosjan, choć skądinąd były oczywiście bardzo pożądane. Wszystko widziane było nadal w kontekście konfrontacji Wschód Zachód. I nigdzie nie było to tak widoczne jak na Bliskim Wschodzie, który w ciągu kilku lat stał się niezwykle ważny dla amerykańskiego bezpieczeństwa i dobrobytu.
Znaczenie Bliskiego Wschodu
Z początkiem lat siedemdziesiątych Bliski Wschód przy swoich niestabilnych rządach, toczących się walkach, wielkim napięciu, i zdolności do wciągania supermocarstw w swoje lokalne konflikty, coraz bardziej przypominał Bałkany z początku dwudziestego wieku. Jeszcze przed przyjściem Cartera, administracja Nixona, a później Forda, zdecydowała się unikać sytuacji z przeszłości, kiedy to Izraelczycy odnosili zwycięstwo militarne, ale nie byli w stanie doprowadzić do porozumienia politycznego. Konsekwencją izraelskich zwycięstw było upokorzenie Arabów, ich gniew, silniejsza niż kiedykolwiek determinacja do tego, aby nie akceptować prawa Izraela do istnienia, i chęć przygotowania się do następnego etapu walki. W ocenie Amerykanów, wojna 1973 r. ukazała kilka spraw: Izraelczyków pokonać można przez zaskoczenie; armie arabskie potrafią nauczyć się efektywnego wykorzystania nowoczesnych broni; izraelskie straty w ludziach w przypadku wojny trwającej dłużej niż kilka dni są nie do zaakceptowania; izraelska gospodarka ma poważne trudności kiedy większość mężczyzn zostaje powołana do wojska; wreszcie, Izrael jest izolowany przez świat, którego większość uprzemysłowionych państw, niezależnie od obaw związanych z wykorzystaniem arabskiej broni ropy, generalnie nieprzychylnie odnosi się do polityki izraelskiej, szczególnie tej dotyczącej Palestyny. Wszystko to oznaczało dalsze problemy Izraela, którego jedynym sprzymierzeńcem były teraz Stany Zjednoczone. Ale czy w obliczu embarga na ropę oraz wyższych kosztów energii, Stany Zjednoczone będą nadal popierać Izrael, który wciąż posiadał terytoria zajęte w 1967 r.?
Kissinger zdawał sobie sprawę z pilnej potrzeby podjęcia próby zaprowadzenia pokoju na Bliskim Wschodzie, a czas po temu wydawał się odpowiedni. Anwar Sadat ogłosił, że jest gotowy zaakceptować istnienie Izraela i zawrzeć z nim pokój utrzymujący granice z 1967 r. Armie arabskie po raz pierwszy wykazały się odwagą
30
i umiejętnościami, i odzyskały w pewnym stopniu poczucie własnej wartości; w tych warunkach łatwiej było pójść na dyplomatyczne ustępstwa. Ich wcześniejsze porażki prowadziły do braku elastyczności. Pokój arabsko-izraelski pociągnąłby za sobą również inne pożądane skutki. Główny z nich polegałby na uniknięciu konfrontacji amerykańsko-radzieckiej, która mogłaby się przerodzić w wojnę między supermocarstwami. Każda z arabsko-izraelskich wojen pociągała za sobą taką ewentualność, a w 1973 r. ewentualność ta była przerażająco realna. Czy kolejna wojna między tymi krajami okazałaby się punktem zapalnym i rozpoczęła III wojnę światową? Kolejną konsekwencją zawarcia pokoju było ograniczenie radzieckich wpływów na tym obszarze i zastąpienie ich wpływami amerykańskimi. Poparcie Amerykanów dla Izraela było głównym powodem radzieckich wpływów w tym regionie. Odgrywanie bardziej bezstronnej roli w działaniu na rzecz pokoju, który zapewniłby bezpieczeństwo Izraela i zaspokoił arabskie roszczenia terytorialne i polityczne, umocniłoby pozycję Ameryki na tym obszarze. Pokój dałby także pewne źródło ropy, która była szczególnie ważna w czasie, kiedy Stany Zjednoczone stawały się jej importerem; wydaje się jednak, że ten aspekt sprawy był mniej istotny.
JNDJAN OCEAN
31
{Objaśnienie do mapy: Turkey Turcja, Syria Syria, Lebanon Liban, Israel Izrael, Jordan Jordania, Iraq- Irak, Iran Iran, Afghanistan Afganistan, Pakistan Pakistan, Kuwait Kuwejt, Bahrain Bahrajn, Qatar Katar, Saudi Arabia Arabia Saudyjska, United Arab Emirates Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman Oman, Yemen Jemen, Egypt Egipt, Sudan Sudan, Ethiopia Etiopia, Djibouti Dżibuti, Somalia Somalia, Suez Canal Kanał Sueski, Gulf of Aqaba Zatoka Akaba, Red Sea Morze Czerwone, Gulf of Aden Zatoka Adeńska, Gulf of Oman Zatoka Omańska, Persian Gulf Zatoka Perska, Strait of Hormuz Cieśnina Ormuz, Indian Ocean Ocean Indyjski, The Middle East- Bliski Wschód}
Dwie koncepcje osiągnięcia pokoju na Bliskim Wschodzie
Strategia dla pokoju Kissingera była programem wieloetapowym. Ponieważ problemów do rozwiązania było wiele, próba rozwiązania ich naraz w obecności wszystkich zainteresowanych stron byłaby niemożliwa. Na otwartej konferencji w Genewie, której współprzewodniczyły Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, najbardziej radykalne państwa arabskie miały naznaczyć tempo procesu pokojowego; zajęcie umiarkowanego stanowiska w tej atmosferze wydawałoby się zdradą sprawy arabskiej. Prawdopodobne było, iż obecność Związku Radzieckiego oznaczać będzie wsparcie dla stron walczących, jako że państwo to czerpało korzyści z ciągłych zamieszek w tym regionie. Konferencja taka miała też w sposób przejrzysty uwidocznić izraelsko-amerykańskie różnice. Plan był taki, aby rozpocząć od zagadnień łatwiejszych i stopniowo przejść do trudniejszych.
Pierwszym zadaniem było zaprzestanie walk przez wojska izraelskie z wojskami egipskimi i syryjskimi po zakończeniu wojny. Następnym dalsze wycofanie się Izraelczyków z Syjonu i Wzgórz Golan. Dwoma najtrudniejszymi i budzącymi najwięcej emocji problemami były utworzenie państwa palestyńskiego, czego domagała się terrorystyczna Organizacja Wyzwolenia Palestyny, z którą Izraelczycy nie chcieli bezpośrednio rozmawiać, oraz kontrola wschodniej Jerozolimy, zwanej Starym Miastem. Skuteczne rozwiązanie pierwszych kwestii miało pomóc rozstrzygnąć następne; ewentualny sukces oddzieliłby państwa o stanowiskach umiarkowanych od bardziej agresywnych reżimów, wzmacniając te pierwsze, a osłabiając drugie.
Kissingerowi udało się doprowadzić do dwóch bezprecedensowych tymczasowych umów. Pierwsza dotyczyła zaprzestania walk wrogich sobie wojsk na frontach egipskiej części półwyspu Synaj i syryjskich Wzgórz Golan, a druga późniejszego dalszego wycofania się Izraelczyków z dwóch strategicznych przejść oraz szybu naftowego na półwyspie Synaj. Przez cały czas trwania procesu pokojowego Rosjanie potępiali Kissingera. Po oziębieniu się radzieckich stosunków z Egiptem, którzy oczekiwali, że Amerykanie wywrą presję na Izraelczykach w sprawie ich wycofania się, Rosjanie przerzucili całe swoje wsparcie na bardziej agresywnych Syryjczyków, którzy uważali, że Egipt, poprzez zawarcie wspomnianej umowy, zmusił ich do samotnej konfrontacji z Izraelem. Ich zdaniem, a także w opinii wielu innych krajów arabskich oraz OWP, czyn ten był równoznaczny ze zdradą sprawy arabskiej. Nastąpiła więc izolacja Egiptu wśród państw arabskich.
32
W momencie dojścia do władzy administracja Cartera, która trochę bardziej przejmowała się sytuacją energetyczną niż jej poprzednicy, przyjęła zaistniałe okoliczności z przerażeniem. Carter i Brzeziński uznali, iż wieloetapowy program pokojowy dobiegł końca. Program ten posiadał według nich pewne fundamentalne usterki. Jedną z nich było to, że Izrael zobowiązany był w każdym z etapów do rezygnacji z części terytorium w zamian za obietnice, że po zakończeniu wszystkich etapów podpisze on z państwami sąsiadującymi traktat pokojowy i zostanie uznany jako oddzielne państwo. Do tego czasu straciłby on jednak wszelką moc przetargową. Po drugie, program unikał kluczowego problemu Palestyny, której zażalenia należało uwzględnić, jeśli prawdziwy pokój kiedykolwiek miał zapanować w tym rejonie. Polityka Kissingera, polegająca na rozwiązywaniu w pierwszej kolejności problemów łatwych w nadziei na uzyskanie odpowiedniej siły oraz zaufania negocjujących stron do zajęcia się w późniejszym czasie zagadnieniami trudniejszymi trwoniła cenny czas i tym samym narażała chyba na szwank możliwość osiągnięcia pokoju. Największym niebezpieczeństwem było to, że jeśli Izraelczycy i Arabowie nie doszliby do porozumienia w sprawach najbardziej ich różniących, to Sadat zostałby albo zaatakowany znienacka przez bardziej agresywnych Arabów, albo odsunięty od władzy we własnym państwie, albo, aby przetrwać politycznie, a nawet fizycznie, zmuszony do odgrywania roli nowego Nassera. Krótko mówiąc, czas działał na niekorzyść Stanów Zjednoczonych.
Przełom w stosunkach egipsko-izraelskich
Administracja Cartera zaproponowała, aby wszystkie strony wznowiły negocjacje w Genewie. Kissinger postulował, aby z negocjacji wykluczyć Rosjan; uczestniczyliby oni tylko w ostatniej konferencji jako współprzewodniczący. Carter zdecydował jednak spotkać się z Rosjanami i namówić ich do współpracy. Moskwa posiadała wpływy w niespokojnej Syrii i OWP i tym samym mogła przysporzyć wielu problemów oraz doprowadzić do wstrzymania negocjacji. Jeśli jednak Moskwa uczestniczyłaby w negocjacjach pokojowych, mogłaby utrzymać część swych wpływów w państwach arabskich pod warunkiem podpisania traktatu pokojowego, zmniejszyć możliwość konfrontacji supermocarstw oraz przyczynić się do umocnienia stanu odprężenia pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Radziecko-amerykańskie porozumienie z 1977 r. nie satysfakcjonowało ani Jerozolimy, ani Kairu. Izrael nie chciał spotykać się z wszystkimi swoimi wrogami jednocześnie, a Egipt właśnie zerwał z Moskwą, która teraz popierała jego rywala, Syrię. Izrael i Egipt zdecydowały się na zrezygnowanie z pośrednictwa Moskwy i Waszyngtonu i podjęcie negocjacji bezpośrednich. Podczas dramatycznej, transmitowanej przez telewizje całego świata, wizyty Sadata w Jerozolimie w listopadzie 1977 r., przywódca najsilniejszego państwa arabskiego wystąpił w Knessecie
33
(izraelskim parlamencie) i przyczynił się do bardziej powszechnego uznania państwa będącego głównym wrogiem krajów arabskich. Wyraził on też nadzieję na zakończenie wojny. Nastroje, jakie zapanowały po tej wizycie graniczyły z euforią; wydawało się, iż wielostronny pokój pokój z wszystkimi arabskimi nieprzyjaciółmi Izraela jest blisko.
Begin i polityka porozumienia
Nastroje te nie trwały długo. Sadat najwidoczniej wierzył, że pokój można łatwo i szybko osiągnąć, ponieważ zrobił znaczący psychologiczny krok naprzód, zapewniając Izraelczyków, że jego pokojowa oferta nie jest podstępem, że jest prawdziwa. Izrael miał powrócić do swych granic z roku 1967, opuścić półwysep Synaj, Zachodni Brzeg, syryjskie Wzgórza Golan i jordańską Wschodnią Jerozolimę i uznać prawo Palestyny do niepodległości. W zamian za zwrot ziemi państwa arabskie podpisałyby z Izraelem traktat pokojowy. Izrael otrzymałby usankcjonowanie prawne, pokój i bezpieczeństwo, jakiego pragnął od momentu powstania. Izraelczycy zawsze twierdzili, że jeśli tylko państwa arabskie zgodzą się na negocjacje bezpośrednie, które sugerowałyby uznanie Izraela, to chętnie zwrócą tereny zajęte w 1967 r. Izrael bronił się zdecydowanie przed zarzutami o zapędy zaborcze. Po wojnie w roku 1967 rząd Partii Pracy zaakceptował 242 Rezolucję ONZ zobowiązującą Izrael do wycofania się z zajętych terenów, czyli, wziąwszy pod uwagę małe poprawki uwzględniające sprawy bezpieczeństwa, z prawie całego zajmowanego przez siebie obszaru.
Jednakże na czele nowokoalicyjnego rządu Izraela stanął premier Menachem Begin, przywódca największej partii opozycyjnej, Likud, który większość swej parlamentarnej kariery spędził w opozycji, i którego plany różniły się od powziętych już decyzji. Zadeklarował on wycofanie się Izraela z pustyni półwyspu Synaj, jednak Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu oraz w Strefie Gazy nie przyznał prawa do samostanowienia, a jedynie zaproponował utworzenie autonomii. Mówiąc o Zachodnim Brzegu, Begin posługiwał się starożytnymi nazwami hebrajskimi, Judea i Samaria; twierdził, że nie były one terytoriami okupowanymi, które należy zwrócić, ale terytoriami wyzwolonymi, które należy zatrzymać jako część Wielkiego Izraela, o którym Begin od dawna marzył. Nie pozostawił żadnej wątpliwości co do swoich planów ustanowienia izraelskiej zwierzchności nad Zachodnim Brzegiem i Strefą Gazy, w obu przypadkach terenach zamieszkiwanych przez kilkaset tysięcy Arabów. W międzyczasie, izraelski rząd ogłosił, że osady żydowskie na półwyspie Synaj i Zachodnim Brzegu zostaną utrzymane i zachęcał do dalszego zamieszkiwania tych terenów.
Dla Sadata, plan Begina dotyczący Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy oznaczał utrwalenie izraelskiej okupacji militarnej pod płaszczykiem autonomii. A bez uregulowania kwestii palestyńskiej zgodnie z oczekiwaniami Palestyńczyków i wy-
34
cofania się Izraela z podbitych terytoriów arabskich, nie mógł on zawrzeć osobnego pokoju z Izraelem. Po wizycie Sadata w Jerozolimie Syria, Libia, Irak, Algieria, Jemen Południowy i OWP zdążyły już potępić Sadata i utworzyły "front oporu". Z kolei Sadat zerwał stosunki dyplomatyczne z pięcioma państwami. Pole manewru miał jednak ograniczone.
Z tych względów dwustronne negocjacje załamały się i Stany Zjednoczone przystąpiły do nich na nowo. Celem amerykańskiego pośredniczenia w zatrzymanych w miejscu izraelsko-egipskich negocjacjach było ujawnienie tego, czego Kissinger miał nadzieję uniknąć w swym wieloetapowym programie, czyli amery-kańsko-izraelskich różnic odnośnie tego, jak osiągnąć pokój. Carter, podobnie jak Kissinger, czuł, że Sadat proponuje Izraelowi bezpieczeństwo i pokój, do których Izrael tak długo już dąży, i że jeśli ta szansa nie zostanie wykorzystana, to będzie to miało katastrofalne skutki polityczne dla Izraela oraz fatalne skutki gospodarcza dla Zachodu.
Prezydent uważał, że trzeba spełnić trzy warunki, aby znaleźć rozwiązanie problemu Bliskiego Wschodu. Po pierwsze, 242 Rezolucja ONZ nakazywała zwrot większości ziem arabskich, które Izrael zajął w 1967 r. Można było zezwolić tylko na drobne poprawki uwzględniające sprawy bezpieczeństwa. Po drugie (tu administracja posunęła się o wiele dalej od swych poprzedników), administracja stwierdziła stanowczo, iż kluczem do pokoju jest kwestia Palestyny. Mówiąc dokładniej, uznała, że Palestyńczycy mają prawo uczestniczyć w procesie pokojowym, a sam Carter wkrótce publicznie ogłosił, że Palestyńczycy mają prawo do "ziemi ojczystej", przy czym specjalnie posłużył się określeniem mało precyzyjnym, ale bardzo symbolicznym. Po trzecie, w zamian za tak duże ustępstwa Izraela, państwa arabskie musiały zobowiązać się nie tylko do zakończenia działań wojennych w stosunku do Izraela, ale także do podpisania traktatu pokojowego, po którym dojść miało do wymiany ambasadorów oraz podpisania umów handlowych i turystycznych. Izraelczycy bardzo nalegali na takie rozwiązanie, lecz Arabowie krzywili się słysząc
0 podobnej normalizacji stosunków, twierdząc, że trzeba by całego pokolenia, aby mogło do niej dojść po tak długim okresie wzajemnych animozji i nienawiści.
Begin nie zgadzał się z pierwszymi dwoma stanowiskami. Zinterpretował na nowo 242 Rezolucję ONZ, zaakceptowaną przez jego poprzedników, twierdząc, że Izrael nie jest zobowiązany do wycofania się z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Sprzeciwiał się także państwu palestyńskiemu, które według niego
1 faktycznie większości Izraelczyków, byłoby zagrożeniem dla istnienia Izraela. Kwestią, która najlepiej obrazowała amerykańsko-izraelskie różnice, była polityka związana z osiedlami izraelskimi na okupowanych obszarach. Od 1967 r. Stany Zjednoczone nieprzerwanie i konsekwentnie sprzeciwiały się tym osadom, uznając je za nielegalne. Administracja Cartera powtórzyła swoje stanowisko, z niedowierzaniem obserwując jak rząd izraelski aktywnie zachęca do dalszego osiedlania się
35
na terenie, do którego państwa arabskie ponownie zgłaszały pretensje. Wydawało się, że Izrael celowo stara się zniweczyć jedyną szansę, jaką kiedykolwiek miał na usankcjonowanie prawne i pokój; rozpoczynanie ponownego zasiedlania tych terenów w czasie trwania negocjacji pokojowych z pewnością zostało odebrane przez Waszyngton i Kair jako akt złej woli.
Wielokrotne amerykańskie wysiłki powstrzymania tej polityki i przekonania Izraelczyków do zaufania Arabom w sprawie ostatecznego przejęcia Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy spełzły na niczym. W przeciwieństwie, Sadat wydawał się rozsądny i pojednawczy. Z wielką odwagą doprowadził on do psychologicznego przełomu swoją wizytą w Jerozolimie. Wykazał charakterystyczną wrażliwość w stosunku do izraelskich potrzeb związanych z obroną, chętnie słuchając różnych pomysłów dotyczących demilitaryzacji lub zmniejszenia liczby wojsk w pewnych regionach. Był także chętny zaakceptować izraelskie żądania traktatu pokojowego i późniejszej normalizacji stosunków, nie tylko po dwudziestu pięciu, czy nawet pięciu latach, ale zaraz.
Układ z Camp David
Sytuacja patowa trwała jednak nadal. W chwili gdy trzyletnia, druga tymczasowa umowa synajska miała wejść w życie w październiku 1978 r., Carter zaryzykował i zaprosił Bagina i Sadata, aby spotkali się z nim w Camp David. Zaproszenie to było ryzykowne, ponieważ gdyby szczyt ten zakończył się bezowocnie, niski już prestiż prezydenta obniżyłby się jeszcze bardziej, amerykańskie próby pośredniczenia toczyłyby się swoim torem, a izraelsko-amerykańskie stosunki pogorszyłyby się po raz kolejny. Lecz prezydent, chyba po raz pierwszy odkąd objął urząd, okazał upór i talent i w ciągu dwunastu dni cierpliwych negocjacji doprowadził do kilku umów, wśród których znalazło się zobowiązanie dwóch polityków do podpisania traktatu pokojowego w przeciągu trzech miesięcy.
Sadat poczynił większość ustępstw. Nie uzyskał zobowiązania o ostatecznym wycofaniu się Izraela z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy, ani o pełnym samo-określeniu się Palestyny. Izraelici jednak obiecali uznać "słuszne prawa Palestyńczyków", zezwolić Palestyńczykom z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy na uczestnictwo w przyszłych negocjacjach dotyczących tych terenów i ratyfikowanie lub też odrzucenie końcowej umowy, oraz tymczasowo wstrzymać dalsze osiedlanie się Żydów na Zachodnim Brzegu. Tym niemniej, Izrael zaprotestował przeciwko uczestnictwie przywódców OWP w tego typu negocjacjach oraz przeciwko utworzeniu państwa palestyńskiego; w tych kwestiach stanowisko Izraela pozostało niezmienione. Mimo to Izraelowi udało się podpisać osobny traktat pokojowy z najsilniejszym sąsiadującym z nim państwem arabskim; bez Egiptu pozostałe państwa nie mogły same wystąpić przeciwko Izraelowi. Tak więc stosunkowo małe
36
inwestycje przyniosły Izraelowi wielką korzyść w postaci realnego poczucia bezpieczeństwa. Jordania lub Syria, bez względu na to czy działałyby razem czy osobno, były za słabe, aby wypowiedzieć mu wojnę. Dlatego też, o czym była już mowa, Syria sprzeciwiła się podróży Sadata do Jerozolimy oraz późniejszym dwustronnym negocjacjom; wraz z końcem zagrożenia wojną z Egiptem, Izrael nie widział powodu, dla którego miałby zwrócić Syrii Wzgórza Golan.
Sadat postanowił zaryzykować. Wierny sprawie, o którą walczył, uznał, że pokojowa umowa będzie początkiem dalszych negocjacji z Izraelem. Mimo to, pierwsza reakcja narodów arabskich na układ z Camp David była negatywna. Jordania, a nawet Arabia Saudyjska wraz z grupą państw opierających się, Syrią, Irakiem, Libią, Algierią i Jemenem Południowym potępiły Sadata, który został zupełnie osamotniony. W tych warunkach, odważna osobista interwencja Cartera jego podróż do Egiptu i Izraela doprowadziła do potrzebnych przełomów dyplomatycznych i przyniosła pokój dwóm, od dawna wrogim sobie państwom. Jednak zawarty później traktat nie zaprowadził trwałego pokoju w tym rejonie. W przeddzień podpisania izraelsko-egipskiego traktatu, w marcu 1979 r., Begin buntowniczo oświadczył przed parlamentem i światem, że Izrael nigdy nie powróci do granic z 1967 r., Jerozolima pozostanie "wieczną stolicą" Izraela, a na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy nigdy nie powstanie państwo palestyńskie. Jeśli Izrael, przy neutralnym stanowisku Egiptu, nie skłonny byłby uwzględnić skarg i aspiracji ludności palestyńskiej, jordańskiej i syryjskiej, proces pokojowy stanąłby w miejscu.
Nie wysechł jeszcze atrament na izraelsko-egipskim traktacie pokojowym, kiedy Izrael ogłosił utworzenie nowych osiedli na Zachodnim Brzegu. Izrael zapewniał sobie w ten sposób przynależność Zachodniego Brzegu do Izraela. Niedługo potem Izraelczycy rozpoczęli wywłaszczanie ludności arabskiej z jej ziem. Ponieważ działania te zwiększyły poparcie dla OWP, zwiększono represyjność okupacji militarnej i zaostrzono cenzurę. Amerykańska polityka, natomiast, wydawała się zniewolona przez politykę Izraela, mimo faktu, iż Izrael był państwem zależnym. Stany Zjednoczone popierały Izrael prawie bezgranicznie, choć uważały, że jego polityka jest często samodestrukcyjna, krótkowzroczna i zaborcza. Stany Zjednoczone nie naciskały Izraela i nie namawiały go do prowadzenia bardziej ugodowej polityki; przeciwnie, Waszyngton nadal finansował i militarnie wspierał coraz bardziej niepewną sytuację polityczną.
Państwa arabskie, oczywiście, obarczyły Stany Zjednoczone odpowiedzialnością za traktat pokojowy nie rozwiązujący najważniejszego problemu Palestyny i za politykę izraelską zmierzającą do uniemożliwienia zawarcia wielostronnego pokoju. Symboliczną była jednostronna decyzja Izraela o wcieleniu Wschodniej Jerozolimy do Jerozolimy, która głosiła, że miasto to nigdy nie zostanie już podzielone. Akt ten wywołał wielkie wzburzenie państw arabskich. Obwiniały one Amerykanów za wspieranie polityki izraelskiej. Amerykańskie wysiłki zmierzające ku większej
37
bezstronności po 1973 r. zakończyły się w opinii państw arabskich powrotem do jednostronnego poparcia dla Izraela sprzed 1973 r" niezależnego od stopnia prowokacji działań izraelskich. Czy Stany Zjednoczone wiedziały gdzie leżą ich własne interesy? Pytanie to zadawano sobie przede wszystkim w tradycjonalistycznej i konserwatywnej, a także pro-zachodniej i antykomunistycznej, Arabii Saudyjskiej, której ropa miała dla Stanów Zjednoczonych pierwszorzędne znaczenie, i której pozycja w świecie krajów arabskich została zagrożona przez stanowisko Waszyngtonu.
Arabii Saudyjskiej nie podobała się sytuacja, w jakiej postawiła ją amerykańska polityka bliskowschodnia. Doprowadziła ona do odseparowania jej od Egiptu, który pod rządami Sadata był krajem o podobnej umiarkowanej, pro-zachodniej i antykomunistycznej polityce; "odsunięcia" jej od Stanów Zjednoczonych w celu uniknięcia nadmiernego utożsamiania ze sobą tych dwóch krajów; oraz obawy, że jeśli negocjacje pokojowe zostaną wstrzymane, to wpływy Związku Radzieckiego i radykalnych państw arabskich ponownie wzrosną, a wpływy Stanów Zjednoczonych ponownie osłabną. Dlatego też, kiedy Amerykanie prosili Arabię Saudyjską o podniesienie produkcji ropy w celu zaspokojenia ich potrzeb i powstrzymania grabieżczej polityki cenowej wśród pozostałych producentów, zaufanie, jakie Arabowie pokładali w amerykańskim przywództwie oraz logice amerykańskiej polityki, słabło. Zaufanie to zachwiane zostało jeszcze bardziej, gdy uwidocznił się brak wiarygodności amerykańskiej potęgi w chwili obalenia szacha Iranu, gdy Rosjanie, których wpływy dotarły już do Etiopii i sąsiedniego Jemenu Południwego, najechali Afganistan, oraz gdy na oczach Arabów saudyjskich, a także całego świata, nowo powstała Islamska Republika Iranu upokorzyła Stany Zjednoczone, przechwytując amerykańskich dyplomatów na terenie ich ambasady w Teheranie. Przez czternaście następnych miesięcy obserwować można było niemoc i niekompetencję Stanów Zjednoczonych przy wyjaśnianiu tej sytuacji.
Iran i koniec wietnamskiego syndromu
Jak już wspomniano wcześniej, w roku 1979 byliśmy świadkami zachwiania się pozycji Stanów Zjednoczonych w Azji Południowo-Zachodniej. Kryzys zaczął się od obalenia szacha Iranu, państwa, które w produkcji ropy wśród krajów niekomunistycznych ustępowało tylko Arabii Saudyjskiej. Irańska produkcja ropy drastycznie się obniżyła, a spowodowane tym ograniczenie światowych zapasów ropy doprowadziło do ogromnych podwyżek cen, do około 32 dolarów za baryłkę (na niektórych rynkach do ponad 40 dolarów). To z kolei doprowadziło do krytycznego wzrostu inflacji i bezrobocia w krajach uprzemysłowionych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Najistotniejszym jednakże wydarzeniem była dezintegracja wpływów amerykańskich na obszarze o zdecydowanie strategicznym znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych.
38
Symbolem tego, jak nisko upadły amerykańska potęga i stanowczość w prowadzeniu polityki był napad grupy uzbrojonych studentów na amerykańską ambasadę w Teheranie w listopadzie 1979 r. Grupa ta przejęła kontrolę nad 52-osobowym personelem. Do napadu doszło po tym, jak usunięty ze stanowiska, chorujący na raka, szach Iranu został wpuszczony do Stanów Zjednoczonych na leczenie. (Szach zmarł kilka miesięcy później w Egipcie). Rewolucyjne władze z przychylnością odniosły się do tej bezprecedensowej akcji nawet Hitler i Stalin nie próbowali porywać dyplomatów swych nieprzyjaciół i udzieliły jej swego poparcia. Wysiłki, jakie podejmowała administracja Cartera, aby doprowadzić do bezpiecznego zwolnienia Amerykanów, stały się wielkim publicznym dramatem. Pod uważnym okiem kamer trzech wielkich amerykańskich sieci telewizyjnych nie ukryły się wielokrotne sceny tłumów, które skandując jak dobrze wytrenowane chóry, wyrażały swą nienawiść do Ameryki, "Wielkiego Szatana", jak ją nazywał ajatollah Ruhollah Chomeini, największy irański przywódca religijny, oraz imam (przywódca) wszystkich muzułmanów szyickich. "Śmierć Ameryce" bez przerwy krzyczał tłum. W częstych wywiadach Chomeini i inni przywódcy irańscy informowali amerykańską opinię publiczną o wsparciu Waszyngtonu dla szacha, oraz kpili z siły marynarki Stanów Zjednoczonych, gromadzącej się na Oceanie Indyjskim. Faktycznie, prowokowali prezydenta, aby z niej skorzystał.
Podczas 444 dni od wzięcia zakładników, świat przypatrywał się, jak administracja Cartera próbuje jednego środka za drugim, aby uzyskać ich zwolnienie. Odwołania do ONZ i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości zostały zignorowane przez Iran. Cała seria sankcji gospodarczych nie odniosła większych skutków, ponieważ Japonia i Europa Zachodnia potrzebowały irańskiej ropy jeszcze bardziej niż Stany Zjednoczone. Wszystko na próżno: przetrzymywanie zakładników było symbolicznym aktem oporu i zemsty za szacha, który przedstawiany był przez nowy reżim jako amerykańska marionetka, która okrutnie wykorzystała Iran na rzecz amerykańskich interesów. Kiedy kończyła się cierpliwość administracji Cartera, wiosną 1980 r. spróbowała ona przeprowadzić akcję ratowniczą. Akcja została odwołana, kiedy trzy z ośmiu helikopterów zostały uszkodzone w potężnej burzy piaskowej. Uważano, że do przeprowadzenia operacji niezbędnych jest ich przynajmniej sześć. Jeden z helikopterów zderzył się na ziemi z uzupełniającym paliwo, lecącym poza Iran, samolotem, zabijając ośmiu mechaników i raniąc pięciu kolejnych. Nieudana operacja stała się dramatycznym symbolem upokorzenia, widocznej bezradności, nieporadności i niemocy Stanów Zjednoczonych, jak i niskiego poziomu gotowości, kompetencji, i niezawodności amerykańskich sił zbrojnych.
Dwa wydarzenia przyczyniły się do zwolnienia zakładników 20 stycznia 1981 r. Pierwszym był atak Iraku na Iran na jesieni 1980 r. Wojna sprawiła nagle, że sankcje gospodarcze Stanów Zjednoczonych, szczególnie zamrożenie irańskich pieniędzy w amerykańskich bankach, stały się szczególnie dotkliwe dla Iranu,
39
którego wojska były w większości wyposażone w amerykański sprzęt; zapotrzebowanie na części zamienne i gotówkę na zakup tych części oraz innych produktów zwiększyło się, gdy produkcja ropy w Iranie stanęła prawie w miejscu. Drugim wydarzeniem było listopadowe zwycięstwo Ronalda Reagana, byłego gubernatora Kalifornii, w wyborach prezydenckich. Ponieważ w swoim programie wyborczym mówił on o twardej polityce zagranicznej oraz potępił Irańczyków, nazywając ich "barbarzyńcami" i "porywaczami", Irańczycy spodziewali się po Reaganie ostrzejszych działań, z akcją zbrojną włącznie. W tych okolicznościach, dyplomacja w końcu odniosła sukces. Pięćdziesięciu dwóch dyplomatów i marynarzy zostało zwolnionych tuż po objęciu urzędu przez Reagana w geście pełnym symboliki. Upokarzający rozdział amerykańskiej historii został zamknięty. W czasie wylewnego powitania, jakie zgotowano byłym zakładnikom z okazji powrotu do Ameryki, słyszało się niemalże refren "nigdy więcej". Prawdziwym jeńcem i zakładnikiem była bowiem sama Ameryka i jej rząd.
Do czasu wojny w Wietnamie, Stany Zjednoczone angażowały się bardzo w sprawy światowe, uzasadniając swe działania swą antykomunistyczną rolą. Tak jak w przypadku dwóch światowych wojen, zimna wojna miała swe podłoże moralne: demokracja przeciwko dyktaturze. Po wojnie w Wietnamie, nastąpiła zmiana w polityce Stanów Zjednoczonych, co potwierdza amerykańską skłonność do ciągłego przechodzenia od izolacjonizmu do interwencji zbrojnych i z powrotem. Uczucie rozczarowania i uwolnienia się od ciężarów ponad dwudziestu lat amerykańsko-radzieckiego konfliktu, oraz towarzyszące temu poczucie wstydu i winy z powodu takiego a nie innego wykorzystania amerykańskiej potęgi, znalazły swoje ujście w odrzuceniu przez administrację Cartera "nadmiernej obawy przed komunizmem"; podkreśleniu "ograniczonej potęgi" Ameryki i ograniczeniu jej stosowania; unikaniu stosowania siły i potajemnych interwencji w sprawy wewnętrzne innych państw; nacisku na współpracę Północ Południe w usuwaniu nędzy i szerzeniu praw ludzkich lub, przynajmniej, ograniczaniu najgorszych ich nadużyć; mniejszym zainteresowaniu stosunkami Wschód Zachód, za wyjątkiem kontroli broni; oraz odrzuceniu przestarzałej polityki mocarstwowej i zmianie orientacji amerykańskiej polityki na procesy dokonujące zmiany w polityce światowej.
Teoria współzależności doskonale pasowała do nastroju lat siedemdziesiątych. Jeśli równowaga sił rzeczywiście stawała się mniej istotna, a procesy gospodarcze i ogólnoświatowy dobrobyt zyskiwały na znaczeniu, to nie było specjalnego powodu, aby obawiać się Związku Radzieckiego, mimo jego stale rosnącej potęgi militarnej. Mówiło się o wielu powodach, dla których nie warto się było bać: celem Rosjan było jedynie dorównanie Stanom Zjednoczonym; Rosjanie mieli własne obawy związane z Chinami i Paktem Północnoatlantyckim; w końcu, uwzględniając częstotliwość dotychczasowych inwazji, nie byli bezpieczni. Jedna z prognoz mówiła, że po osiągnięciu tego samego poziomu co Stany Zjednoczone, Rosjanie
40
zaprzestaną dalszych zbrojeń. A nawet jeśli nie zaprzestaną, jak mówiła inna interpretacja, nie ma to specjalnego znaczenia. Broń nuklearna jest bronią samobójczą, a broń konwencjonalna jest zbyt droga. Rosjanie marnowali tylko pieniądze, a przywódcy radzieccy byli w błędzie myśląc, że dawne formy działania będą powielane w przyszłości.
W każdym razie, niezależnie od poziomu radzieckiego potencjału militarnego, nie trzeba było obawiać się radzieckich intencji. W połowie lat siedemdziesiątych zimną wojnę uważało się powszechnie za zakończoną. Mówiło się, że Związek Radziecki zainteresowany jest utrzymaniem na świecie status quo; nawet jeśli wciąż powtarza ideologiczne slogany lub mówi o światowej rewolucji, to ma to mniej więcej taki sam praktyczny wpływ na radziecką politykę, jaki chrześcijańska wiara ludzi wierzących na Zachodzie ma na ich codzienne życie. W najgorszym przypadku, Rosja Sowiecka, tak jak carska Rosja, wciąż ukrywa imperialne ambicje na wzór innych wielkich historycznych potęg, lecz nawet wtedy ambicje te są ograniczone i w ogóle nieporównywalne z uniwersalnymi dążeniami potęg rewolucyjnych. Związek Radziecki w latach siedemdziesiątych nie był już uważany za potęgę rewolucyjną. Dążenia narodowowyzwoleńcze państw rozwijających się i determinacja byłych kolonii do dochodzenia swych tożsamości narodowych i interesów, miały dopilnować, aby państwa te nie stały się radzieckimi koloniami.
Łatwo było przewidzieć skutki takiej niechęci do uczciwego stawienia czoła problemom świata, do wytłumaczenia się z trwającej nadal rywalizacji supermo-carstw, do minimalizowania troski o wynik tej rywalizacji w przypadku uczestniczenia w niej tylko jednej ze stron, oraz do potwierdzenia amerykańskiej potęgi. Rosjanie spostrzegli, że mogą bezkarnie przeciwstawiać się Stanom Zjednoczonym. Dowodem tego stanu rzeczy może być podejście Cartera do sprawy radzieckiej brygady bojowej, którą wywiad amerykański odkrył na Kubie latem 1979 r. Chociaż brygada ta przebywała tam prawdopodobnie od lat i Brzeziński odradzał żądanie jej wycofania, prezydent przyjął w tej sprawie nieprzejednane stanowisko i ogłosił, iż "taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia". Kiedy Moskwa stwierdziła, że jej wojska są tam tylko po to, aby szkolić Kubańczyków, Carter przyjął to wyjaśnienie i zaakceptował sytuację, której parę dni wcześniej zaakceptować nie mógł. Moskwa odmówiła podjęcia jakichkolwiek kroków w tej sprawie, choć mogła ona zmniejszyć i w rezultacie zmniejszyła szansę ratyfikacji układu SALT II przez amerykański Senat. Aby uniknąć konfrontacji lub opóźnienia wejścia w życie SALT II, Carter zmienił zdanie. Sprawa ta była z pewnością publicznie rozdmuchana, a jej znaczenie daleko mniejsze od radzieckich posunięć w Afryce lub innych miejscach, jednak nieudolność i niemoc Cartera wydawały się być symbolem Ameryki po wojnie wietnamskiej. Czy może więc dziwić fakt, iż krótko potem, widząc że od czasu wydarzeń w Angoli w 1975 r. Amerykanie często zmieniają zdanie, są niezdecydowani i bierni, Związek Radziecki uznał, że może najechać
41
Afganistan nie obawiając się odwetu ze strony Stanów Zjednoczonych? Czy może dziwić decyzja Iranu o tym, iż może on bezkarnie napaść na amerykański personel dyplomatyczny, wierząc że pokaźne siły amerykańskiej marynarki, które zebrały się na Oceanie Indyjskim po tym wydarzeniu tb tylko atrapa?
Jednakże wzięcie zakładników i inwazja ria Afganistan rozwiały w dUżym stopniu atrhosferę, jaka zapanowała po wojnie wietnamskiej, i doprowadziły do żądania bardziej zdecydowanych działań. Możliwe, że Chomeini i Leonid Breżniew wyświadcźyji Stanoiti Zjednoczonym przysługę. W przeszłości, w okresie demobilizacji i odprężenia, naród mobilizowały atak niemieckiej łodzi podwodnej na statki amerykańskie (I wbjria światowa), japoński atak na Pearl Harbour (II wojna światowa), i radziecka interwencja w Czechosłowacji (żirriria wojna). Po latach neoizolacjonizmu, dwa kolejrie policzki wymierzone Standm Zjednoczonym w listopadzie i grudniu 1979 r., były prawdopodobnie konieczne, aby pokazać, iż niemoc może jedynie prowadzić dci narodowej hańby. Carter zauważył tę zmianę w myśleniu, kiedy zbuntował się przeciwko Rosjanom. Jednak dopiero Reagan zebrał jej owoce. Reagan dawrid już sprzeciwiał się Związkowi Radzieckiemu, i choć inflacja oraz słaba kondycja amerykańskiej gospodarki były zapewne głównymi powodami jego wyboru na prezydenta, to pozostaje faktem, iż ze Względu ria OPEC i obalenie irańskiego szacha, sprawy krajowej gospodarki były riierozdzielnie związane z amerykańską polityką zagraniczną i pozycją Stanów Zjednoczonych ha świecie. Po zmianie sposobu myślenia, znowu łatWo było przewidzieć reakcję Ameryki, kiedy ta Wyczuwała prowokację. Wahadło dpihii publicznej wróciło znowu do pozycji, W której zdawała ona sobie sprawę z kontynuacji amerykań-sko-radzieckiej rywalizacji oraz ze znaczenia bardziej zdecydowanego ponownego dochodzenia amerykańskich interesów i potęgi.
42
Reagan i druga zimna wojna: odbudowa militarnej i gospodarczej potęgi Ameryki
W styczniu 1981 r. Ronald Reagan został zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych. W przeszłości przeciętny aktor, konserwatywny rzecznik General Electric, oraz były gubernator stanu Kalifornia, Reagan nie był prezydentem znanym ze swej inteligencji lub zwyczaju spędzania w Białym Domu długich godzin poświęconych sprawom państwa. Swą popularność oparł na tym, co łagodnie nazwano metodą "umywania rąk" w sprawach polityki zagranicznej, a co odnosiło się do niewielkiej uwagi, jaką Reagan przywiązywał do szczegółów planowania i prowadzenia polityki. Mimo to, do urzędu, który sprawował przez dwie kadencje (jako pierwszy prezydent od czasów Eisenhowera), wniósł on dwie wartości, które pomogły mu w przeobrażeniu amerykańsko-radzieckich stosunków: zdecydowanie antykomunistyczne poglądy oraz niezwykłą umiejętność mobilizowania opinii publicznej.
Udowodnił, że jest właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu, we właściwym czasie. Z początkiem lat osiemdziesiątych w Ameryce zaczęła przeważać pesymistyczna wizja przyszłości; zrodziła się też niepewność co do sposobu, w jaki Ameryka powinna używać swej siły. Carter zmarnował okres swojej prezydentury na rozpaczliwe lamenty mówiące o "chorobie" narodowej. Reagan wskrzesił narodową dumę i wiarę w światową misję narodu: obronę i propagowanie wartości demokratycznych. W kraju istniała obawa związana z zachowaniem równowagi sił na świecie. Reagan uważał, że Rosjanie prowadzą w wyścigu zbrojeń, i dlatego też pierwszą kadencję poświęcił nadzorowaniu szybkiego i szerokiego programu remilitaryzacji, którego ukoronowaniem była Inicjatywa Obrony Strategicznej (I.O.S.), czyli plan obrony kraju przed radzieckimi rakietami w przestrzeni kosmicznej. NATO zaniepokojone było faktem, że poprzez rozmieszczanie rakiet SS-20 Rosjanie naruszają równowagę sił w Europie; Reagan był zdecydowany rozpocząć rozmieszczanie amerykańskich pocisków nuklearnych średniego zasięgu (INF). Chociaż decyzja ta została powzięta już przez Cartera, wywołała ona głośny
43
publiczny sprzeciw, który poddał ją w wątpliwość. Odezwało się wiele głosów, które radziły, aby rozmieszczanie rakiet odłożyć w czasie, zmniejszyć ich ilość, lub też zaakceptować radziecką propozycję pójścia na kompromis i umieszczenia brytyjskiej i francuskiej broni nuklearnej w propozycji przetargowej.
Nowy prezydent, tak jak i naród, wyczuwał, iż Moskwa wykorzystała okres odprężenia do realizacji swych strategicznych interesów na świecie. Był zdecydowany odwrócić sytuację na korzyść swego kraju. Przywódcy radzieccy przyznawali sobie prawo do rozszerzania wpływów swego państwa w ramach doktryny "narodowego wyzwolenia", jednocześnie roszcząc sobie prawo do zatrzymania wszystkiego, co zyskali w ramach doktryny Breżniewa. Innymi słowy, Moskwa twierdziła, że komunizm jest nieodwracalny. Reagan, przy swoich antykomunistycznych poglądach, oburzony polityką radziecką lat siedemdziesiątych, postanowił oprzeć na tej polityce swą własną politykę zagraniczną. Poprzednicy prezydenta skupili swoje działania wokół ograniczenia zbrojeń, jednak Reagan nie zgadzał się ze stwierdzeniem, iż prowadzenie rokowań na ten temat jest tak istotne. Uważał, iż wyścig zbrojeń uczynił niebezpieczeństwo wojny nuklearnej nieodłącznym elementem konfliktu supermocarstw do tego stopnia, iż rokowania te nie mogłyby zakończyć się niczym więcej niż złożeniem daremnych protestów wobec radzieckich prób ekspansji. Priorytetowymi stały się dla niego różne konflikty regionalne, natomiast rokowania o ograniczeniu zbrojeń postanowił odłożyć. Reagan negatywnie wyrażał się o układzie SALT II. Jeśli jego administracja miałaby kiedykolwiek prowadzić negocjacje w sprawie zbrojeń, to celem ich byłaby kompleksowa redukcja broni, przede wszystkim większych broni radzieckich. Reagan uważał jednak, że takie negocjacje można będzie prowadzić dopiero wtedy, gdy dozbrojenie umożliwi Stanom Zjednoczonym "negocjacje z pozycji siły".
Tak jak nadużycie okresu odprężenia przez Leonida Breżniewa pomogło Re-aganowi zostać prezydentem, tak Reagan pomógł Michaiłowi S. Gorbaczowowi pojawić się na scenie politycznej. Samemu tylko Gorbaczowowi przypisuje się często zasługę zmniejszenia napięcia w stosunkach supermocarstw przed 1987 r., czyli coś, czego na początku lat osiemdziesiątych nikt się nie spodziewał. Nowa radziecka głowa państwa uważana była za pierwszego światłego przywódcę od czasu Rewolucji Październikowej w 1917 r. Gorbaczow był przedstawicielem nowego pokolenia, które w sposób bardziej krytyczny odnosiło się do porażek radzieckiego .f ustroju; dzielił z Rosjanami wielkie pragnienie poprawy bytu materialnego. Większa część tego nowego pokolenia pochodziła z miast i miała już za sobą doświadczenia podróży zagranicznych. Gdyby nie śmierć Breżniewa i jego bezpośrednich następców, Jurija Andropowa i Konstantina Czernienki, zmiany Gorbaczowa w polityce wewnętrznej i zagranicznej mogłyby nigdy nie mieć miejsca.
Według innej interpretacji poprawa stosunków dwóch supermocarstw wynikała z sytuacji w Związku Radzieckim. Istniała możliwość, że państwo to, ze swoją
44
gospodarczą stagnacją i obniżającym się standardem życia, straci status supermo-carstwa przed końcem dwudziestego wieku. Oznaczało to, iż Gorbaczow, albo każdy inny przywódca państwa, musi rozpocząć drastyczne reformy wewnętrzne. Aby móc skoncentrować się w odpowiedni sposób na gospodarce wewnętrznej, Gorbaczow musiał doprowadzić wpierw do obniżenia napięcia politycznego ze Stanami Zjednoczonymi. Podpisanie nowych umów w sprawie ograniczenia zbrojeń pozwoliłoby mu zredukować ogromne wydatki militarne i przeznaczyć więcej środków na gospodarkę cywilną. Reagan miał więc w pewnym sensie szczęście. Prezydentura jego przypadła na okres, kiedy Rosjanie musieli ograniczyć wydatki w polityce zagranicznej. Tym samym Reagan dużo zyskał, choć tak naprawdę poprawa amerykańsko-radzieckich stosunków nie była jego zasługą.
Te interpretacje wydarzeń nie biorą jednakże pod uwagę roli, jaką Reagan odegrał w wywieraniu zwiększonej presji na Związek Radziecki, zmuszającej go do reformy ustrojowej. Nakręcanie spirali zbrojeń przez Reagana oznaczało dalsze inwestycje w zbrojenia w Związku Radzieckim i zmniejszenie skuteczności radzieckiej broni odstraszającej (podobnie, zwiększenie sił zbrojnych przez Rosjan w latach siedemdziesiątych naraziło na niebezpieczeństwo amerykańskie siły strategiczne). Rozmieszczenie amerykańskich pocisków nuklearnych średniego zasięgu (INF) w Europie oznaczało, iż rakiety SS-20 nie wzmocnią pozycji Rosjan, a zmniejszą ich bezpieczeństwo, ponieważ rakiety amerykańskie mogły dotrzeć do Związku Radzieckiego. Poza tym, prezydencki program strategicznej obrony Stanów Zjednoczonych, Inicjatywa Obrony Strategicznej, krytykowany przez większość naukowców amerykańskich jako niepraktyczny, wywoływał obawy Rosjan. Bez względu na to czy doprowadziłby do urzeczywistnienia wizji Reagana o przeciwrakietowej tarczy nad Stanami Zjednoczonymi czy nie, badania naukowe prowadzone w tym kierunku mogły umożliwić Ameryce wykonanie kolejnego milowego kroku technologicznego, a Związek Radziecki już teraz zaniepokojony był przepaścią istniejącą między nim a Stanami Zjednoczonymi. Natomiast Doktryna Reagana, mówiąca o pomocy dla organizacji partyzanckich walczących przeciwko rządom marksistowskim, którym Rosjanie pomogli zdobyć władzę (np. w Angoli), lub tę władzę utrzymać (np. w Nikaragui), sprawiła, iż utrzymanie przez Moskwę jej imperium stanowiło dla niej poważne obciążenie finansowe i militarne, szczególnie mocno odczuwalne w Afganistanie.
Mówiąc w skrócie, polityka zagraniczna Breżniewa, która z początku wydawała się bardzo skuteczna, jako że umożliwiła Związkowi Radzieckiemu osiągnięcie równowagi nuklearnej, oraz zdobycie broni konwencjonalnej o światowym zasięgu i placówki imperialne, odniosła w rezultacie odwrotny od zamierzonego skutek: spotkała się ona ze zdecydowaną reakcją Ameryki, umocniła wewnętrzne więzy NATO oraz sprawiła, iż Związek Radziecki otoczony był przez państwa nieprzyjacielskie, jeśli zaliczyć do nich Japonię i Chiny. Reagan przycisnął więc Związek Radziecki na tyle, że nie mógł on już dłużej prowadzić polityki w myśl zasady "jakoś to będzie",
45
co czynił w latach siedemdziesiątych, a przy tym liczyć na to, iż technologia i handel zachodni odsuną od niego konieczność podjęcia ryzyka przeprowadzenia bardziej fundamentalnych reform polityczno-gospodarczych. Moskwa nie miała już wyboru.
Właśnie w ten sposób Reagan pomógł Gorbaczowowi dojść do władzy. Stawiając radziecki ustrój przed zwiększonymi obciążeniami, nie pozostawił Rosjanom innego wyjścia niż zmniejszenie wydatków związanych z polityką zagraniczną, tzn. obcięcie wydatków na zbrojenia oraz podporządkowanie polityki zagranicznej sprawom wewnętrznym. Tym sposobem amerykański prezydent, którego wielu uważało początkowo za człowieka lekkomyślnego i krytykowało (szczególnie w Europie) jako lubiącego sobie postrzelać kowboja, ustąpił z urzędu doprowadziwszy do najkorzystniejszych dla Ameryki stosunków między dwoma supermocar-stwami od 1945 r. Dlatego też w momencie zakończenia swej prezydentury, Reagan cieszył się największym poparciem publicznym z wszystkich prezydentów powojennych, niezależnie od swoich pewnych niepowodzeń (Nikaragua), skandalu (afera Iran-contras) i, co najgorsze, olbrzymiego deficytu w budżecie federalnym, który uczynił ze Stanów Zjednoczonych, państwa będącego kiedyś największym na świecie wierzycielem, największego dłużnika.
Antyradziecka retoryka Reagana
Kiedy Ronald Reagan obejmował swój urząd w kraju panowało powszechne rozczarowanie polityką odprężenia, a termin druga zimna wojna znajdował się w powszechnym użyciu. Utrzymujące się wrogie nastawienie prezydenta do komunizmu w ogóle i Związku Radzieckiego w szczególności odpowiadało nastrojowi, jaki zapanował po okresie odprężenia. Nie słyszano już odtąd o "polityce światowego ładu", priorytecie stosunków Północ Południe nad stosunkami Wschód Zachód, ani o ograniczeniu potęgi amerykańskiej. Wprost przeciwnie: w swoich przemówieniach amerykański prezydent bardziej przypominał niemodnego ewangelistę niż nowo narodzonego chrześcijanina. Reagan nigdy nie uważał, iż Stany Zjednoczone nadużywały w przeszłości swej władzy, albo że powinny się wstydzić lub czuć winne z powodu wykorzystania swej siły. Wietnam był według niego wojną "honorową". Radziecki komunizm potępił jako "ośrodek zła we współczesnym świecie". Stwierdził, że "na świecie istnieje grzech i zło, które Pismo Święte i Jezus Chrystus nakazują nam zwalczać ze wszystkich sił" , oraz, że przywódcy radzieccy kłamią, kradną, oszukują, i zrobią wszystko co możliwe, aby
Remarks to the National Association of Evangelicans, March 8, 1983, in Strobe Talbott. The Russians and Reagan (New York: Vintage Books, 1984), 113. (Uwagi do Narodowego Stowarzyszenia Ewangelików, 8 marca 1983 r., [w:] Strobe Talbott, Rosjanie i Reagan (Nowy Jork: Vintage Books, 1984), s. 113.)
46
osiągnąć swój celz. Przeciwstawienie się Związkowi Radzieckiemu było zatem religijnym, jak i politycznym obowiązkiem.
Reagan mówił o marszu wolności i demokracji zostawiającym "marksizm-leni-nizm na śmietniku historii", o "wielkim przełomowym kryzysie" radzieckiego ustroju polityczno-gospodarczego, a także o "schyłku radzieckiego eksperymentu". O Europie Wschodniej powiedział: "Reżimy ustanowione za pomocą bagnetu nie trwają długo", co oznaczało, iż reżimy komunistyczne są bezprawne. Prezydent stwierdził również, że Stany Zjednoczone nie mogą zgodzić się z "trwałym podbojem narodów Europy Wschodniej", a także, że konferencja w Jałcie nie podzieliła Europy na radziecką i amerykańską strefę wpływów (co było prawdą, gdyż Rosjanie obiecali państwom Europy Wschodniej wolne wybory, a później ustanowili w nich siłą komunistyczne reżimy) . Mówiąc, że demokracja i wolność są drogą na przyszłość, prezydent walczył z Rosjanami ich własną bronią, jako że ci bez przerwy potępiali Stany Zjednoczone i prognozowali "nieunikniony koniec" zachodniego kapitalizmu. Co więcej, Reagan wątpił w prawowitość i trwałość komunizmu jako społecznego i politycznego ustroju nie tylko w Europie Wschodniej, ale również w Związku Radzieckim.
Radzieccy przywódcy okazali się wyjątkowo wrażliwi i poczuli się głęboko dotknięci. Również wielu krytyków amerykańskich uważało, iż przewidywania Reagana mówiące o tym, że komunizm zostanie zniesiony w przypływie demokracji, są czystą retoryką. Jednak pod koniec jego drugiej kadencji, kiedy padały niekomunistyczne tyranie, a komunistyczne reżimy stawały w obliczu większego niż dotychczas domagania się swobód obywatelskich ze strony swoich narodów, prognoza Reagana nie przypominała już prawicowych deklamacji, ale wyglądała raczej na wynik dokładnej i intuicyjnej analizy historycznego rozwoju.
Przemówienia Reagana niewątpliwie przyczyniły się do pogorszenia stosunków ze Związkiem Radzieckim we wczesnych latach osiemdziesiątych. We wrześniu 1983 r. Rosjanie zestrzelili południowokoreański samolot pasażerski Boeing 747 z 269 osobami na pokładzie, który zboczył z kursu i naruszył radzieckie terytorium. Następnie przez tydzień kłamliwie twierdzili, że nic takiego nie zrobili, po czym w końcu przyznali się do zarzucanego im czynu. Byli też na tyle zuchwali, żeby oskarżyć Stany Zjednoczone o wykorzystywanie koreańskiego samolotu do celów szpiegowskich. W odpowiedzi amerykański prezydent potępił zestrzelenie samolotu jako "czyn przeciwko ludzkości". Wydarzenie to potwierdziło jego pogląd, iż radziecki reżim jest niecywilizowany i brutalny. (Kiedy Stany Zjednoczone ze-
" New York Times, January 30, 1981. (New York Times, 30 stycznia 1981 r.)
Address to members of Parliament, June 8, 1982, in Talbott, The Russians and Reagan, 89-104. (Przemówienie w parlamencie, 8 czerwca 1982 r., [w:] Talbott, Rosjanie i Reagan, ss. 89-104.)
47
strzeliły irański samolot pasażerski nad Zatoką Perską w 1988 r., biorąc go za samolot myśliwski, Reagan wziął na siebie odpowiedzialność, mówiąc o wypadku w sposób bardziej przemyślany, i zaproponował odszkodowanie rodzinom zabitych). Rosjanie odpowiedzieli tym samym i potępili prezydenta za rzucanie oszczerstw na Związek Radziecki i socjalizm. Zbojkotowali także Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles w 1984 r. (naśladując krok Stanów Zjednoczonych z 1980 r., kiedy to Amerykanie, po radzieckiej inwazji na Afganistan, wycofali się z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie, które Kreml zamierzał wykorzystać do gloryfikacji radzieckiego socjalizmu i swego statusu supermocarstwa). Radziecki bojkot w roku wyborów prezydenckich nie był przypadkowy. Związek Radziecki zamierzał wyraźnie podkreślić, że antykomunizm i militaryzm Reagana są wyłącznym źródłem ponownego ochłodzenia się stosunków między supermocarstwami.
Powody antyradzieckich przemówień
Zdecydowane akty potępienia Związku Radzieckiego, być może niedyplomaty-czne, choć niezupełnie nietrafne, nie były jedynie wyrazami osobistej ideologii prezydenta. Służyły one przynajmniej dwóm konkretnym celom. Po pierwsze, miały na nowo zmobilizować amerykańską opinię publiczną po latach odprężenia. Trzeba przyznać, iż wybór Reagana na prezydenta był już sam w sobie znakiem rosnącego cynizmu społeczeństwa wobec odprężenia oraz niezadowolenia z niedawnych upokorzeń, jakich doznała amerykańska polityka zagraniczna. Początek mocniejszej retoryki antyradzieckiej i bardziej stanowczej polityki po wojnie wietnamskiej miał miejsce właściwie już za prezydenta Jimmy Cartera. Jednak Carter częściej utożsamiany był z amerykańskimi zakładnikami w Iranie oraz oświadczeniem o niezrozumieniu radzieckich intencji do czasu radzieckiej inwazji na Afganistan. Reagan, dla którego odprężenie było jedną wielką iluzją opartą na nieuzasadnionej wierze w zmianę charakteru Rosjan, chciał na dłuższy czas otrzeźwić amerykańską opinię publiczną. Nastrój niezadowolenia mógł minąć; w końcu w latach siedemdziesiątych społeczeństwo miało nadzieję, że zimna wojna dobiegła końca. Uwaga kraju powinna zostać skierowana ponownie na kremlowskich przywódców.
Drugim celem nieprzyjaznych słów prezydenta było przekazanie przywódcom radzieckim przesłania. Miało stać się to w czasie, gdy Związek Radziecki borykał się z poważnymi problemami wieku starczego swych przywódców. Najpierw, pod koniec 1982 r., zmarł Breżniew; rok później, w pierwszej połowie 1984 r., zmarł jego następca, Andropow; a po upływie ponad roku, w 1985 r., zmarł następca Andropowa, Czernienko, który chorował już w czasie przejęcia władzy. Gorbaczow, który błyskawicznie wspiął się na szczyt radzieckiej hierarchii partyjnej, zawdzięczając to po części bliskim stosunkom, jakie łączyły go z najważniejszymi przy-
48
wódcami, szczególnie z Andropowem, szefem KGB, został teraz czwartym przywódcą Związku Radzieckiego od czasu objęcia urzędu przez Reagana. Jego wczesna kariera przypadła na okresy wzrostu radzieckiej potęgi militarnej, rozszerzenia radzieckich wpływów poza Eurazję, i zmniejszenia się ambicji Amerykanów do odgrywania aktywnej roli na świecie. Otwarte deklaracje Reagana były sygnałem dla nowego radzieckiego przywództwa, że wietnamski syndrom należy do przeszłości, i że Amerykanie znów pragną powstrzymać radziecką ekspansję. Celem prezydenta było unikanie konfrontacji i ewentualnych starć militarnych. Sygnały te były prawdopodobnie specjalnie wyraźne, aby Związek Radziecki nie zachowywał się tak, jak w latach siedemdziesiątych, kiedy wierzył w brak reakcji ze strony Ameryki. Niewielkie akcje militarne wymierzone przeciwko mało znaczącym radzieckim sprzymierzeńcom, takim jak Libia i Grenada akcje, których Stany Zjednoczone nie mogły przegrać, a które nie były zbyt kosztowne miały dać pewność, że przesłanie dotarło do celu. Ostre słowa zastępowały zatem z konieczności bardziej ryzykowne posunięcia.
W rzeczywistości wczesny okres prezydentury Reagana upłynął pod znakiem walki na słowa, nie zaś prawdziwych starć. W polityce były to spokojne lata, żadne kryzysy nie miały miejsca. Pomimo swej kowbojskiej reputacji, prezydent był ostrożny i rozważny w działaniu. Rosjanie, którzy widzieli w nim przywódcę szukającego bójki, umacniali się bez wątpienia w przekonaniu, iż muszą działać z rozwagą. Polityka zagraniczna Reagana była właściwie powrotem do klasycznej "polityki powstrzymywania" pierwszych lat powojennych. Największą uwagę przywiązywano w niej do stosunków Wschód Zachód, Związku Radzieckiego jako komunistycznego państwa ekspansjonistycznego, oraz potrzeby powstrzymania radzieckiej ekspansji, obejmującej swym zasięgiem państwa rozwijające się. Jeśli zaszłaby taka konieczność, rozważano użycie siły. Tak jak jego poprzednicy,-Reagan posiadał "doktrynę", jednak miała ona swój własny charakter. Od czasu Doktryny Trumana do wojny wietnamskiej, głównym celem amerykańskiej polityki zagranicznej było powstrzymywanie i ograniczanie dalszej ekspansji radzieckiej potęgi. Doktryna Reagana była odpowiedzią na zdobycze Rosjan po wojnie w Wietnamie. Celem doktryny było niwelowanie tych zdobyczy przez wspieranie powstań w krajach wybranych spośród tych, które radziecka potęga dosięgła w latach siedemdziesiątych. Tym samym miała uprawomocnić wyzwanie rzucone przez powstańców pro-radzieckim reżimom w tych krajach. W pewnym sensie, Doktryna Reagana była amerykańską wersją strategii "narodowego wyzwolenia" Nikity Chruszczowa. Popieranie "bojowników o wolność" stało się najważniejszym punktem prezydenckiej wersji "polityki powstrzymywania". Właśnie tego typu amerykańskie działania, wraz z twardą retoryką Reagana, budziły niepokój Moskwy, na której czyny zawsze wywierały większe wrażenie niż słowa.
49
Powrót do dawnej polityki
Tak więc pomimo zdecydowanie antykomunistycznych poglądów i retoryki Reagana, jego polityka zagraniczna była kontynuacją antyradzieckiego stanowiska jego poprzedników. Stosunki z Chinami wyraźnie ukazują osobisty antykomunizm prezydenta, jak i strategiczne stanowisko jego administracji. Pojednanie Stanów Zjednoczonych z Chinami w latach siedemdziesiątych wynikało częściowo z rosnącej potęgi Związku Radzieckiego; innymi słowy, Stany Zjednoczone i Chiny miały poważne powody, aby porzucić wzajemną niechęć i wrogość i przejść do zbliżenia swoich stanowisk. Jednak ideologiczne sympatie prezydenta wiązały się z chińskimi nacjonalistami na Tajwanie. Administracja Reagana początkowo zdawała się lekceważyć siłę militarną i wpływy polityczne ChRL, mimo iż Chiny powstrzymywały od wejścia na swoje terytorium około pięćdziesiąt radzieckich dywizji rozmieszczonych wzdłuż chińskiej, długiej granicy ze Związkiem Radzieckim. Co więcej, realizując swą twardą antyradziecką politykę, prezydent nie dał Pekinowi zbyt wielu powodów do zmiany swej postawy wobec Waszyngtonu. Dlaczego Chiny miały iść na ustępstwa w stosunku do Stanów Zjednoczonych jeśli amerykański prezydent był tak wrogo nastawiony do Związku Radzieckiego? Chińczycy zgodziliby się na ustępstwa o wiele prędzej, gdyby Waszyngton prowadził również poważne negocjacje z Moskwą, ponieważ Pekin pragnął uniknąć ustanowienia bliższych stosunków pomiędzy dwoma supermocarstwami.
Jednak Chiny nie mogły oddalić się zbytnio od Stanów Zjednoczonych bojąc się, że przywrócony zostanie prymat Związku Radzieckiego, który pierwotnie pchnął Chiny ku Ameryce. Także Stany Zjednoczone nie mogły sobie pozwolić na zerwanie stosunków z Pekinem i dopuszczenie do ponownego sojuszu dwóch państw komunistycznych, tak jak to miało miejsce podczas I wojny światowej. Prezydent miał zatem problem. Sercem był wyraźnie po stronie rozwiązanego nacjonalistycznego rządu na Tajwanie. Był czas, kiedy mówił nawet o rozszerzeniu amerykańskiej misji na tym terenie i utworzeniu tam pełnoprawnej ambasady, pomimo faktu, iż Stany Zjednoczone oficjalnie uznały Chińską Republikę Ludową w 1979 r. i przeniosły swoją ambasadę z Tajwanu do Pekinu. Polityka Reagana przypominała dawne rozwiązanie mówiące o "dwóch państwach chińskich", mimo że oficjalny komunikat ogłoszony w Szanghaju w 1972 r. pod koniec wizyty Nixona w Chinach mówił, że są tylko "jedne Chiny". Po tym, jak Chińczycy kilkakrotnie wyrazili swe oburzenie z powodu sprzedawania amerykańskiej broni nacjonalistom, administracja Reagana podpisała w 1982 r. umowę, w której Stany Zjednoczone zgodziły się po raz pierwszy do obniżenia jakości i ilości sprzedawanej Tajwanowi broni oraz do stopniowego zakończenia tej sprzedaży. W zamian za to, Pekin potwierdził raz jeszcze, że najważniejszym punktem jego polityki jest poszukiwanie sposobu na pokojowe zjednoczenie z Tajwanem, a nie zajęcie go siłą.
50
Ideologia i pragmatyzm spierały się więc ze sobą w administracji Reagana, wyraźnie odzwierciedlając wewnętrzne rozterki prezydenta. Tajwan stał się nieomalże przeszkodą w utrzymaniu bardziej istotnych strategicznych relacji między Stanami Zjednoczonymi a Chińską Republiką Ludową, jednak wizyta prezydenta w Chinach na wiosnę 1984 r. była ustępstwem wobec powagi sytuacji, jak i krokiem ku reelekcji. Biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek większych sukcesów Reagana w polityce zagranicznej podczas pierwszej kadencji oraz wielki powszechny niepokój, że może on doprowadzić Stany Zjednoczone do wojny, np. z państwami Ameryki Środkowej, a nawet ze Związkiem Radzieckim, prezydentowi potrzebny był sukces w jego podróży do Chin, aby udowodnić, że jest on orędownikiem pokoju i przywódcą supermocarstwa. W tym przypadku, wewnętrzne interesy Reagana zazębiał)' się ze strategicznymi interesami kraju. Doszło do tego, że nadchodzące wybory złagodziły wypowiedzi Reagana na temat Związku Radzieckiego, a nawet przekonały go do poparcia rokowań o ograniczeniu zbrojeń, które zdecydowanie odrzucał w czasie, gdy był zajęty rozbudową amerykańskiego arsenału.
Nakręcanie spirali zbrojeń
Do roku 1981 każdy prezydent interesował się radzieckimi zamierzeniami i możliwościami. Sekretarz obrony Cartera zauważył: "Kiedy zwiększył się nasz budżet obronny, Rosjanie zwiększyli swój budżet. Kiedy nasz budżet obronny zmniejszył się, ich budżet znowu się powiększył." Reagan zapytał kiedyś: "Jaki wyścig zbrojeń? My się zatrzymaliśmy, oni ścigali się dalej." W latach siedemdziesiątych amerykańskie wydatki na obronę spadły do zaledwie 5 procent dochodu narodowego brutto. Tak niskie wydatki notowano po raz ostatni w latach pięćdziesiątych, przed wojną z Koreą. W tym samym czasie Związek Radziecki, pomimo swej dwa razy mniej wydajnej gospodarki, przeznaczał na obronę znacznie więcej. W latach 1950-1969 cięcia Kongresu w proponowanych wydatkach na obronę wyniosły średnio tylko 1,7 miliarda dolarów rocznie, podczas gdy cięcia w innych programach wyniosły 9,2 miliarda. Za Nixona i Forda sześć proponowanych przez nich funduszy obronnych zostało obciętych średnio o 6 miliardów dolarów rocznie, podczas gdy inne wydatki zostały zwiększone średnio o 4,7 miliarda. Lata siedemdziesiąte charakteryzowały nastroje antymilitarne, nadzieje neoizolacjonistyczne, żądania zajęcia się "priorytetami krajowymi", oraz domaganie się redukcji w wydatkach na obronę; lata te były świadkiem "największego osłabienia amerykańskiej potęgi militarnej względem potęgi militarnej Związku Radzieckiego w całym okresie powojennym' . Każda administracja obejmująca władzę po piętnastu latach
John Lewis Gaddis, Strategy of Containment (New York: OxofixJ University Press, 1982), 320-322. (John Lewis Gaddis, Strategia polityki powstrzymywania (Nowy Jork: Oxford University Press,
\
51
radzieckich prób wykorzystania wymuszonej wojną w Wietnamie izolacji Ameryki i osłabionej pozycji amerykańskiego prezydenta miałaby powody do niepokoju. Związek Radziecki miał coraz większe możliwości zadania pierwszego uderzenia wobec coraz mniejszej amerykańskiej siły odstraszania; Rosjanie zdobyli przewagę militarną wraz z rozbudową sił strategicznych i konwencjonalnych; wreszcie, mieli oni coraz większe szansę na rozciągnięcie swojej władzy poza Eurazję. Fakt, iż Rosjanie dostrzegli zmiany zachodzące w "układzie sił" był właśnie przyczyną, dla której wykorzystali oni sytuację w państwach rozwijających się do rozszerzenia swoich wpływów przy pomocy broni i doradztwa wojskowego, sprzymierzeńców, takich jak Wietnamczycy w Kambodży czy Kubańczycy w Afryce oraz, oczywiście, swoich własnych wojsk w Afganistanie.
Szczególny niepokój administracji prezydenckiej budził stan amerykańskich broni odstraszających. Było kwestią niezwykle istotną, aby zająć się nieodpornymi na atak naziemnymi pociskami międzykontynentalnymi pociskami rakietowymi (ICBM) typu Minuteman, oraz starzejącymi się bombowcami B-52 i łodziami podwodnymi Polaris (wszystkie one zbudowane zostały w latach pięćdziesiątych i w połowie lat sześćdziesiątych). Strategiczna broń amerykańska wymagała modernizacji, aby nadal mogła spełniać swą odstraszającą rolę. Głównym punktem przeprowadzanego przez administrację programu zbrojeń był międzykontynentalny pocisk rakietowy MX (pocisk eksperymentalny). MX, który był tej samej wielkości co radziecki SS-19, mógł przenosić dziesięć głowic tak jak większy od SS-19, radziecki SS-18. MX wywołał wiele kontrowersji z dwóch przyczyn. Po pierwsze, administracja odrzuciła zaproponowane przez Cartera rozmieszczenie pocisków MX na ruchomych wyrzutniach, które miały zapobiec ich zniszczeniu w razie zadania przez Rosjan pierwszego uderzenia, na co narażone były stacjonarne pociski Minuteman, będące filarem amerykańskich naziemnych pocisków odstraszających. Powodami takiej decyzji były, po pierwsze, wysoki koszt rozmieszczania rakiet na ruchomych wyrzutniach, a po drugie fakt, iż Utah i Nevada dwa stany, które Carter wybrał na bazy rakiet MX, nie chciały tych rakiet i głosowały na Republikanów w 1980 r.
Jednak podejmując decyzję o rozmieszczeniu pocisków MX w silosach typu Minuteman, administracja zanegowała główny sens ich powstania: uodpornienie na atak części broni odstraszających, jaką stanowiły międzykontynentalne pociski rakietowe. Co więcej, według krytyków, precyzyjne głowice pocisków MX były w stanie trafić silosy radzieckie. Oznaczało to, że jeśli pociski te miały być rozmieszczone w nieodpornych na atak silosach typu Minuteman, to było bardzo prawdopodobne, że ściągną one zapobiegawczy atak radziecki, szczególnie podczas
1982), ss. 320-322.)
52
kryzysu, w czasie którego Rosjanie mogliby się spodziewać, że pierwsi zaatakują Amerykanie. Stany Zjednoczone musiały zatem wykorzystać lub stracić te rakiety. Istniało niebezpieczeństwo, że pociski MX mogą doprowadzić do sytuacji, w której oba państwa będą balansować nad krawędzią, a która z kolei może doprowadzić do wojny nuklearnej, której nie chciała żadna ze stron. Oba państwa uważały, że muszą podjąć ryzyko, gdyż jeśli nie uderzą pierwsze, to ich międzykontynentalne pociski rakietowe zostaną zniszczone.
Drugim, jeszcze bardziej istotnym powodem, dla którego pociski MX wywołały tyle kontrowersji były wzmianki administracji o ograniczonych opcjach nuklearnych, przewlekłej wojnie nuklearnej, walce podczas wojny nuklearnej, i o "przewadze" w wojnie nuklearnej. Zwroty te nie oznaczały bynajmniej, że Stany Zjednoczone przestały interesować się polityką odstraszania. Zainteresowanie to istniało nadal. Jednak co by się stało, gdyby polityka odstraszania nie zdała egzaminu? Według rzeczników administracji (oraz, co gwoli sprawiedliwości należy przyznać, według sekretarzy obrony administracji Nixona-Forda i Cartera) Stany Zjednoczone musiały wziąć pod uwagę taką ewentualność. Wiązała się ona z umieszczeniem przez Rosjan wielkiej ilości precyzyjnych głowic na pociskach dużego kalibru. Co by się stało, gdyby podczas kryzysu Rosjanie zaatakowali tylko lub głównie amerykańskie międzykontynentalne pociski rakietowe? Czy siła odwetu amerykańskich łodzi podwodnych i bombowców była tak silna, że Rosjanie nie zdecydowaliby się uderzyć pierwsi? Czy obawa przed drugim uderzeniem zapobiegłaby pierwszemu? Administracja prezydencka bała się, że nie.
Dlaczego? Pierwsze uderzenie Rosjan, wymierzone w międzykontynentalne pociski rakietowe, rozmieszczone w większości z dala od wielkich miast, nie stanowiłoby specjalnego zagrożenia dla większości Amerykanów i miast. Jednak odpowiedź udzielona przez ocalałe amerykańskie bronie odstraszające bombowce i pociski balistyczne wystrzeliwane z łodzi podwodnych (SLBM) zabiłaby większą część radzieckiej ludności i zniszczyła większość radzieckich miast. Stałoby się tak ze względu na małą precyzyjność tych broni, które nadawały się do użycia tylko przeciwko regionom miejsko-przemysłowym. Jedynie międzykontynentalne pociski rakietowe były dostatecznie precyzyjne, aby można je było w ramach odwetu skierować na radzieckie cele militarne, szczególnie na pozostałe międzykontynentalne pociski rakietowe. Jakie to jednak miało znaczenie, czy Stany Zjednoczone wzięłyby odwet na miastach czy na rakietach? Najważniejsze pytanie, jakie sobie stawiano, było następujące: co by się stało gdyby Rosjanie ogłosili po swoim pierwszym ataku, że wykorzystali w nim 30 do 40 procent swojej broni strategicznej, i jeżeli Stany Zjednoczone odpowiedzą atakiem na radzieckie miasta, to oni mają jeszcze dość rakiet, aby skierować je na miasta amerykańskie, które celowo oszczędzili przy pierwszym ataku? Mówiąc w skrócie, czy radziecka groźba trzeciego uderzenia nie powstrzymałaby amerykańskiego drugiego uderzenia? Czy
53
prezydent wydałby rozkaz o drugim uderzeniu wiedząc, że podpisuje wyrok śmierci na większość Amerykanów? Czy też, w obliczu takiej możliwości, nie zrobiłby nic? Nikt nie znał odpowiedzi na te pytania. Prezydent mógł się mścić niezależnie od konsekwencji. Najważniejszą jednak kwestią jest pytanie, czy jakikolwiek prezydent powinien być postawiony wobec tak strasznego wyboru. Pociski MX zaproponowano jako sposób uniknięcia takiej sytuacji. Gdyby metoda odstraszenia "ograniczonego ataku nuklearnego" zawiodła, Stany Zjednoczone mogłyby odpłacić Związkowi Radzieckiemu poprzez ukaranie go w równym stopniu, zapobieżenie dalszej eskalacji, i zmuszenie go do zaprzestania agresji. Przede wszystkim, oczekiwano, że istnienie pocisków MX oddali możliwość takiego ograniczonego ataku i tym samym zażegna niebezpieczeństwo przyszłych kryzysowych konfrontacji, podczas których Moskwa mogłaby zastraszać Waszyngton. Pociski MX,
0 których po raz pierwszy pomyślano za administracji Nixona-Forda, a których rozmieszczenie po raz pierwszy zaproponowała administracja Cartera, miały za zadanie wzmocnić siłę odstraszania.
Krytycy uważali jednak, że cały ten scenariusz wydarzeń jest wyolbrzymiony
1 nieprawdopodobny. Biorąc pod uwagę historyczną niechęć Rosjan do ryzykowania losem swojej ojczyzny, uważano za mało prawdopodobne, aby Rosjanie przeprowadzili ograniczony atak nuklearny. Krytycy zwracali również uwagę na fakt, iż siła niszczycielska broni nuklearnej była zbyt wielka, aby broni tej można było użyć tylko przeciwko celom militarnym. W każdym wypadku, skala pierwszej wymiany pocisków nuklearnych doprowadziłaby w sposób nieunikniony do wojny w pełnym jej wymiarze. Uważali oni również, że w scenariuszu ograniczonej wojny nuklearnej Reagana (a wcześniej Nixona-Forda i Cartera) prawdziwie przerażające było jednak to, że politycy są w stanie rzeczywiście uwierzyć, iż mogą prowadzić ograniczoną wojnę nuklearną, a społeczeństwo, uszczuplone o "zaledwie" parę milionów ofiar, ją przeżyje. Jeśli tak myśleli, to mogli ulec pokusie ucieknięcia się do wojny nuklearnej. Prawdopodobieństwo jej wybuchu zwiększyło się wraz z powstaniem pocisków MX, broni przeznaczonej głównie do przeprowadzenia pierwszego uderzenia, i będącej częścią większej rozbudowy broni strategicznych zdolnych trafić radzieckie cele wojskowe z wielką dokładnością. Wśród tej broni znajdował się nowy bombowiec B-l, zdolny atakować radzieckie systemy obronne, wystrzeliwany z łodzi podwodnych i zaopatrzony w precyzyjne głowice pocisk Trident II (którego rozmieszczanie miało się zacząć w 1990 r.), oraz różnego rodzaju rakiety "Cruise". W powstaniu tej broni krytycy dostrzegali po części amerykańskie próby odzyskania strategicznego przewodnictwa i przejścia do strategii wojennej lub strategii przeciwsiły, która nasiliłaby wyścig zbrojeń i przyniosła ryzyko wojny nuklearnej.
Twierdzili oni zaś, że wzajemna gwarancja destrukcji (MAD) jest nieunikniona, a tym samym pociski MX niepotrzebne. Utrzymywali, że w swej końcowej analizie
54
plany ograniczonej wojny nuklearnej oraz plany wykorzystania pocisków MX opierały się na twierdzeniu, że Minuteman stał się w 95 procentach nieodporny na zniszczenia. Jednak to wyliczenie opierało się na symulowanych, wojennych grach komputerowych; w rzeczywistości Rosjanie nie mogli osiągnąć tak wysokiego współczynnika zniszczenia i dlatego musieli się liczyć z zemstą Amerykanów, a nawet z odwetem amerykańskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych. Ani Rosjanie, ani Amerykanie nie posiadali doświadczenia w wojnie nuklearnej, która wymagałaby koordynacji setek pocisków i tysięcy głowic i skierowania ich z dokładnością co do ułamków sekundy na wielorakie i mocno rozproszone pociski nuklearne przeciwnika. Jeśli którakolwiek ze stron zdecydowałaby się zadać pierwsze uderzenie, to prawdopodobnie nie osiągnęłoby ono skuteczności przewidzianej przez plan wojenny; skuteczność takiego planu byłaby zmniejszona przez coś, co żołnierze zawodowi znają pod pojęciem wojennego "tarcia" (lub czegoś, co wielu Amerykanów nazywa Prawem Murphyego: jeśli coś ma się zepsuć, to zepsuje się na pewno). Dlatego też według krytyków strategiczna rozbudowa arsenału prowadzona przez Reagana była nie tylko niepotrzebna, ale również bardzo niebezpieczna.
"NIE" dla dwustronnego ograniczenia zbrojeń
Po rozczarowaniu polityką odprężenia, którego najważniejszym punktem było ograniczenie zbrojeń, można było wątpić czy dojdzie do jakichkolwiek strategicznych umów na ten temat we wczesnych latach osiemdziesiątych, nawet gdyby doszło do reelekcji Cartera. Biorąc pod uwagę kompleksową rozbudowę radzieckiej broni podczas dziesięciu lat odprężenia, nie dziwił fakt, że wyścig zbrojeń otrzymał pierwszeństwo nad dwustronnymi rokowaniami o ograniczeniu zbrojeń; program zbrojeń rozpoczął się faktycznie za kadencji Cartera. Reagan program ten jednak rozszerzył.
Niezależnie od tych faktów, pomimo znacznego poparcia społecznego, przedstawiony przez administrację początkowy, pięcioletni program zbrojeń, którego koszt obliczono na bilion dolarów, wywołał wiele kontrowersji (w ciągu dwóch kadencji całkowity koszt programu miał wynieść prawie dwa biliony). Stało się tak mimo faktu, iż większość wydatków na obronę przeznaczona była na potrzebne kadry i broń. Ostre antyradzieckie przemówienia administracji, pozornie beztroskie wzmianki o ograniczonej wojnie nuklearnej które zdawały się mówić, że politycy amerykańscy nie chcą dłużej unikać tej wojny, a jedynie przygotować się do niej oraz pełna determinacja, aby zwiększyć wydatki na obronę ponad te, które zostały już ustalone, wywoływały wrażenie, że administracja przywiązuje zbyt wielką wagę do siły militarnej i pali się do walki. Wydawało się, że Stany Zjednoczone są w dużym stopniu odpowiedzialne za wyścig zbrojeń. Jednak w zgiełku, jaki powstał w związku z administracyjnym programem zbrojeń, zapo-
55
minano często o rozmachu radzieckiego programu kompleksowych zbrojeń, rozpoczętego w połowie lat sześćdziesiątych oraz o jego wpływie na równowagę sił w zakresie broni nuklearnej i konwencjonalnej.
Wzrost znaczenia ruchu pokojowego
Tym sposobem, we wczesnych latach osiemdziesiątych, Reagan zainspirował szeroko rozpowszechniony "ruch pokojowy". Jego zwolenników znaleźć można było wszędzie, od akademii począwszy na instytucjach religijnych skończywszy. Szczególnie aktywni byli katoliccy i metodystyczni biskupi, którzy kwestionowali stronę moralną polityki odstraszania, opartej na groźbie użycia broni nuklearnej w celu uniknięcia jej zastosowania. Biskupi obu religii sprzeciwiali się użyciu broni nuklearnej. Jednak jeśli broni tej nie można było użyć nawet w ramach odwetu, to czy polityka odstraszania mogła być skuteczna? Czy pragnienie pokoju było moralne, a sposób jego utrzymania niemoralny? Czy odstraszanie innym rodzajem broni byłoby moralne nawet jeśli nie zapobiegłoby wojnie? I czy odstąpienie od broni nuklearnej jednej strony oznaczałoby, że druga strona jej nie użyje? Biskupi z pewnością nie byli zwolennikami wyścigu zbrojeń opartego o broń konwencjonalną jako alternatywy dla obrony nuklearnej. W tym czasie popularność zyskały antynuklearne książki i filmy, z których największy rozgłos otrzymał spektakularny film telewizji ABC "Nazajutrz".
Poza zastrzeżeniami moralnymi, jakie budziła polityka nuklearnego odstraszania, drugim istotnym tematem poruszanym przez organizacje pokojowe był fakt, iż wojna nuklearna oznaczałaby koniec cywilizacji, "ostatnią epidemię", jak nazwała ją jedna z organizacji lekarskich. Tę wizję potwierdzały nowe argumenty naukowe mówiące o tym, że dym będący wynikiem wielu pożarów spowodowanych atakami nuklearnymi przesłoniłby światło słoneczne, pogrążając świat na kilka miesięcy w ciemności, i powodując wydłużone w czasie mrozy, lub "zimę nuklearną", która doprowadziłaby do wymarcia większej części świata roślinnego i zwierzęcego. Nawet gdyby strona atakująca skutecznie uniemożliwiła przeciwnikowi wzięcie odwetu, i tak doszłoby do katastrofy klimatycznej na całej kuli* ziemskiej. Agresor mógłby być zwycięzcą, ale tylko przez dwa tygodnie. Mówiąc w skrócie, większość publikacji i filmów dochodziła do wniosku, że jeśli gatunek ludzki ma przetrwać, to nie tylko broń nuklearna musi być zlikwidowana, ale również, o ile to możliwe, powinien zostać utworzony światowy rząd, który położyłby kres międzynarodowym rywalizacjom. Nastroje opinii publicznej, która początkowo popierała program zbrojeń Reagana, uległy zmianie.
Prawdę mówiąc antynuklearne książki i filmy nie były niczym nowym. W 1980 r. horror wojny nuklearnej był już od 35 lat powszechnie znany. To właśnie dlatego Stany Zjednoczone przyjęły politykę odstraszania. Samobójczy charakter
56
broni nuklearnych sprzyjał poglądowi, że polityka odstraszania nuklearnego zapobiegnie totalnemu atakowi Rosjan na Stany Zjednoczone i utrzyma pokój między supermocarstwami. Poza tym, choć odstraszanie mogło się nie powieść, było już ono stosowane w przeszłości. W Europie, gdzie doszło do konfrontacji supermo-carstw, nie padł nawet jeden strzał. Potęga nuklearna i wzajemny strach przed samobójczą polityką sprawiły, że państwa te nie prowadziły żadnych walk na tym kontynencie od czterdziestu lat, co było najdłuższym okresem pokoju w Europie w dwudziestym wieku. Faktem też jest, iż broń nuklearna zapobiegła wojnie między wszystkimi wielkimi mocarstwami, nie tylko supermocarstwami.
Choć wydawało się, że ruch antynuklearny wprowadza zamieszanie w kwestii zastraszającej broni nuklearnej, aby poprzeć jej użycie w celach odstraszania, w 1982 r. ruch ten posiadał ogromną siłę. Niebezpieczeństwo wojny nuklearnej wydawało się największym zmartwieniem narodu. W Nowym Jorku 750 tys. ludzi wyszło na ulicę, aby wziąć udział w największej demonstracji politycznej w historii Ameryki. Docelowym celem demonstrantów oraz wszystkich tych, którzy rozważali i roztrząsali sprawę broni nuklearnej w całym kraju, była likwidacja tej broni. Jednak celem doraźnym stało się doprowadzenie do wstrzymania jej użycia. Propozycje wstrzymania testów, produkcji i rozmieszczania broni nuklearnej w celu przerwania wyścigu zbrojeń zostały przyjęte (lub prawie przyjęte) na zebraniach wielu rad miejskich oraz przez mieszkańców dziesięciu z jedenastu stanów, które przeprowadziły w tej kwestii głosowanie w 1982 r. Kongres, w szczególności zaś demokratyczna Izba Reprezentantów, odzwierciedlił ten antynuklearny nastrój, kiedy po tym jak w 1982 r. zabrakło mu dwóch głosów, aby przyjąć ustawę o zamrożeniu broni nuklearnej, przyjął zmodyfikowaną wersję tej ustawy w 1983 r. Z jednym wyjątkiem, wszyscy kandydaci na prezydenta, ubiegający się o urząd w 1984 r. z ramienia Partii Demokratycznej, poparli tę ustawę.
Źródła sprzeciwu wobec ograniczenia zbrojeń
Pokojowe deklaracje administracji nie uciszyły obaw i niepokoju oraz nie położyły kresu przejawom pacyfizmu. Szczególnie bolesny dla administracji w czasie restrukturyzacji amerykańskiej siły militarnej był fakt, iż była ona zdecydowanie niechętna ograniczeniu zbrojeń. Częściowo niechęć ta odzwierciedlała głęboko zakorzeniony brak zaufania w stosunku do Rosjan, który oznaczał, iż zawieranie z nimi porozumień było niepożądane. Bez przerwy powoływano się na rzekome naruszenia układu SALT II przez Rosjan. Z drugiej strony, niechęć wywodziła się z przekonania prezydenta i wielu członków jego administracji, że wcześniejsze próby ograniczenia zbrojeń były głównym powodem rzekomego osłabienia potęgi Ameryki w stosunku do potęgi Związku Radzieckiego. Faktem jest, że Reagan był pierwszym powojennym prezydentem, który w momencie obejmowania urzędu
57
jasno powiedział, że amerykańska siła militarna nie dorównuje sile Związku Radzieckiego. Z taką oceną zgadzało się bardzo niewiele osób spoza administracji (i prawdopodobnie również niewielu jej członków, łącznie z Połączonym Komitetem Szefów Sztabu). Rzecznicy administracji utrzymywali, że ograniczenie zbrojeń ogranicza Stany Zjednoczone, ale nie powstrzymuje rozbudowy militarnej Związku Radzieckiego. Przyjmując ten punkt widzenia nie dziwi sceptycyzm, a nawet sprzeciw, administracji wobec ograniczenia zbrojeń.
W pewnym stopniu, ta negatywna ocena ograniczenia zbrojeń była również reakcją na coraz silniejsze domaganie się takiego ograniczenia jako alternatywy dla rozbudowy sił militarnych. Ograniczenie zbrojeń miało być według pierwotnego zamysłu uzupełnieniem wysiłków obronnych. Potęga militarna była podstawą pokojowych stosunków między supermocarstwami; ograniczenie zbrojeń miało zapewnić stabilność równowagi sił odstraszania tych dwóch państw. Jednak w latach siedemdziesiątych opinia społeczna i Kongres sprzeciwiały się znacznemu zwiększeniu wydatków na obronę. Wychodzono z założenia, że armia i tak "ma dużo", a służby zbrojne zwracają uwagę na rosnące zagrożenie ze strony Rosjan, gdyż jest to w ich interesie służy jedynie zwiększeniu ich budżetu. W tym kontekście ograniczenie zbrojeń wydawało się nie uzupełnieniem, a alternatywą dla kosztownej i jednostronnej rozbudowy środków obronnych, mających zapewnić bezpieczeństwo. Mówiono nawet czasami, że zwiększanie środków obronnych podważa istotę ograniczenia zbrojeń! Twierdzono, że nowe bronie nie tylko nie są potrzebne, ale również są w stanie narazić na fiasko przyszłe porozumienia. To rozdzielenie ograniczenia zbrojeń i polityki obronnej oraz dążenie do ograniczenia zbrojeń jako takiego, bez uwzględnienia faktu wykorzystywania przez Rosjan szans na rozszerzenie swych wpływów przy pomocy polityki zagranicznej, ignorowało fakt, że samo ograniczenie zbrojeń nie może utrwalić pokoju. Zapominano często, iż wyścig zbrojeń był symptomem ukrytej, głębokiej rywalizacji supermocarstw; ograniczenie zbrojeń nie mogło ani zakończyć tego konfliktu, ani być substytutem utrzymywania własnej potęgi. Dlatego też administracja Reagana, wzorem poprzednich administracji, skupiła się na obserwacji radzieckich działań, główną uwagę poświęcając nie ograniczeniu zbrojeń, a konfliktom regionalnym.
Administracja w dalszym ciągu koncentrowała się więc na rozbudowie amerykańskiego arsenału, głosząc, że odłoży wszelkie rokowania w sprawie ograniczenia zbrojeń do czasu, gdy Stany Zjednoczone będą mogły do nich przystąpić "z pozycji siły", i że jej celem nie będzie zatrzymanie wyścigu zbrojeń, ale radykalna redukcja broni nuklearnej. Jednak odłożenie rozmów o ograniczeniu zbrojeń okazało się trudne; opinia publiczna utożsamiała ograniczenie zbrojeń z rozbrojeniem i, w jeszcze większym stopniu, ze szczerym dążeniem do pokoju. Presja wywierana na administrację rosła. Kiedy negocjacje doszły w końcu do skutku w 1982 r., administracja twierdziła, że poprzez ustalenie górnego pułapu cen wyrzutni prze-
58
suwa nacisk kładziony na ograniczenie zbrojeń na drastyczne redukcje broni. Administracja zmieniła nazwę negocjacji z SALT (Strategie Arms Limitation Talks Rozmowy o ograniczeniu broni strategicznej) na START (Strategie Arms Reduction Talks Rozmowy o redukcji broni strategicznej). Prawdziwym motywem takiej zmiany była chęć spopularyzowania w kraju swych politycznych działań, odparcia krytyki, oraz osłabienia ruchu na rzecz ograniczenia zbrojeń, przy jednoczesnej ich kontynuacji. Początkowe propozycje były czysto propagandowe i obliczone na sprzeciw Moskwy, co miało służyć pozyskaniu czasu dla administracji. Tak też oceniało te wydarzenia wielu Amerykanów.
Przesłanie było czytelne: prezydent ma prawo zbroić Stany Zjednoczone jeśli zajdzie taka potrzeba, ale tylko wtedy, jeśli opinia publiczna zauważy rzeczywisty wysiłek na rzecz ograniczenia wyścigu zbrojeń i poprawy stosunków między supermocarstwami. Administracja Reagana tego przesłania nie odczytała. Tym samym, kiedy Reagan wystąpił z różnymi propozycjami rozmieszczenia pocisków MX, spotkał się z ogromnym sprzeciwem; po raz pierwszy od 1945 r. Kongres odmówił początkowo pełnego sfinansowania strategicznej, nowej broni, o którą prosił prezydent. Kongres dał mu tylko 50 ze 100 zamówionych egzemplarzy (w drugiej połowie 1986 r. siły powietrzne zaproponowały, aby umieścić je na specjalnych platformach kolejowych, tak aby w czasie kryzysu były one w mniejszym stopniu narażone na niebezpieczeństwo). Według Kongresu, propozycje ograniczenia zbrojeń wysuwane przez Reagana miały pomóc mu w uzyskaniu ustawowego poparcia dla rakiet MX. Teraz Kongres odwrócił sytuację na swoją korzyść i uzyskał przewagę nad administracją: jeśli Reagan chce mieć pociski MX, musi prowadzić poważne negocjacje na temat ograniczenia zbrojeń.
Prezydent zrozumiał przesłanie. Presja publiczna i wybory prezydenckie w 1984 r. sprawiły, że wyraził pragnienie ograniczenia zbrojeń i rozmów z Rosjanami. W końcu znalazł się radziecki przywódca, z którym mógł rozmawiać; Gorbaczow rozpoczął umacnianie swej władzy. Jednak szansę powodzenia rozmów wciąż nie były duże. Amerykańskie propozycje dalej wzywały do masowych redukcji radzieckich pocisków SS-18 i SS-19, podczas gdy modernizacja lub rozbudowa amerykańskiej broni odstraszającej nadal trwała. Wśród nich znalazły się pociski MX, których administracja nie chciała poddać negocjacjom. (Prezydent przyznał się później do swej niewiedzy o tym, że Związek Radziecki, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, opierał się głównie na międzykontynentalnych pociskach rakietowych, i że amerykańska propozycja była ofertą jednostronną.) Było mało prawdopodobne, aby Rosjanie łatwo zrezygnowali ze swojej głównej broni strategicznej, nawet gdyby Amerykanie zdecydowali się zrezygnować z MX, lub nawet gdyby mieli oni 100 rakiet MX gotowych do użycia. Nie wystarczyłoby to do przekonania Rosjan do rezygnacji z połowy z ponad 300 rakiet SS-18 i 300
59
SS-19. Sytuacja była na razie taka, że pociski MX były bronią tylko potencjalną, podczas gdy rakiety radzieckie były już rozmieszczone.
Odrzucenie układu SALT II
Najlepszym wyjściem, jakie można było osiągnąć w tej sytuacji było zobowiązanie się obu supermocarstw do przestrzegania postanowień SALT II. Pomimo częstej krytyki tego układu i nazwania go "fatalnym błędem", prezydent zobowiązał Stany Zjednoczone do postępowania zgodnego z jego warunkami. Reagan oskarżył nawet Rosjan o naruszenie umowy, której ratyfikacji odmówiły Stany Zjednoczone! Jednak w 1986 r., dzień po Dniu Dziękczynienia, administracja Reagana, która wielokrotnie krytykowała umowę i wyrażała obawy dotyczące jej przestrzegania przez Rosjan, stwierdziła, że limity dotyczące liczby broni już nie "obowiązują". Teoretycznie, Amerykanie i Rosjanie mogli produkować broń zaczepną bez żadnych ograniczeń. Rosjanie w pełni wykorzystali możliwości propagandowe, które stworzyło im odrzucenie układu SALT II przez Amerykanów i ogłosili, że na razie nie będą ich naśladować. Jednak Związkowi Radzieckiemu łatwiej było zwiększyć liczbę swoich pocisków niż Stanom Zjednoczonym. W 1986 r. Rosjanie rozmieścili nowe ruchome dziesięciogłowicowe międzykontynentalne pociski rakietowe SS-24. Amerykańskie linie produkcyjne, za wyjątkiem tych produkujących pociski MX, były unieruchomione, a ogromny deficyt budżetu federalnego sprawił, że Waszyngton miał ograniczone możliwości reagowania na jakąkolwiek większą rozbudowę radzieckiego arsenału. Z tych też głównie przyczyn Połączony Komitet Szefów Sztabu sprzeciwił się prezydenckiemu odrzuceniu SALT II, układu, którego Stany Zjednoczone zobowiązały się przestrzegać.
Z jednej strony postępowanie Stanów Zjednoczonych było nielogiczne. Dawało ono Rosjanom podstawy prawne do zwiększenia liczby tych radzieckich między-kontynentalnych pocisków rakietowych, które administracja Reagana od początku uważała za element destabilizujący. Najbardziej nielogiczne było zaś to, że odrzucenie układu SALT II potęgowało problemy, na jakie napotykał faworyzowany przez prezydenta program I.O.S. Nawet przy wykorzystaniu tysięcy głowic dozwolonych w ramach układu SALT U zniszczenie znajdujących się w powietrzu rakiet nie było łatwe; zadanie to byłoby niewyobrażalnie trudniejsze jeśli Rosjanie mogliby zwiększyć liczbę swoich rakiet i głowic o kilka tysięcy ponad limit przewidziany we wspólnej umowie. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę fakt, że administracja starała się wywrzeć presję na Moskwie, można było dopatrzyć się w jej działaniu pewnej logiki. Jak wspomniano wcześniej, Stany Zjednoczone, w ramach równoważenia sił, planowały rozmieścić pociski, które miały zmniejszyć strategiczne bezpieczeństwo Rosjan. Groźba przekroczenia limitów przewidzianych w układzie SALT II mogła więc mieć na celu przestraszenie radzieckiego dowództwa, które
60
musiało zapomnieć o powodach, dla których chciało zdecydowanie ograniczyć swój arsenał. Najdziwniejsze było więc to, że największy niepokój Kremla wzbudziły nie istniejące już pociski MX i Trident II, ale Inicjatywa Obrony Strategicznej Reagana, która, jeśli chodzi o broń, była wciąż programem przyszłości.
Inicjatywa Obrony Strategicznej
Po raz pierwszy Reagan przedstawił I.O.S. w czasie, kiedy trwały kontrowersje wokół wydatków na zbrojenia, pocisków MX i ograniczenia zbrojeń. Krytycy nadali wkrótce temu programowi nazwę "gwiezdnych wojen" ze względu na to, że oparty był on na wyszukanych, umieszczonych w kosmosie, oglądanych do tej pory tylko w kinie, technologiach, takich jak lasery czy strumienie cząsteczkowe. Celem I.O.S. było uczynienie z rakiet nuklearnych pocisków "słabych i przestarzałych". To z kolei, miało chronić ludność Ameryki. Obustronna gwarancja przetrwania zastąpiłaby obustronną gwarancję zniszczenia. Prezydent pytał, czy nie lepiej było ocalić życie ludzi po obu stronach niż wymordować ludność kraju agresora w akcie zemsty za przeprowadzenie pierwszego uderzenia?
Najlepszym momentem na zniszczenie lecącej rakiety jest początkowa pięciominutowa faza wznoszenia się jej do góry. W drugiej lub środkowej fazie lotu, obrona staje się trudniejsza, ponieważ głowice rozdzielają się, znacznie zwiększając liczbę celów, które należy zniszczyć. Głowice, które by przetrwały, można by było zniszczyć przy pomocy obrony naziemnej, np. przy pomocy starego systemu ABM (systemu obrony przeciwrakietowej), w trzeciej, końcowej fazie lotu, kiedy rakiety szukałyby swych celów na ziemi. Według oficjalnych przekazów, I.O.S. miała być "obroną wielowarstwową", wykorzystującą różne technologie do niszczenia rakiet ofensywnych podczas wszystkich faz lotu. Miała w ten sposób stworzyć tarczę obronną nad Stanami Zjednoczonymi.
Wewnętrzne i obronne cele I.O.S.
Według prezydenta jego plan miał służyć kilku celom, z których pierwszy dotyczył spraw wewnętrznych i politycznych. Atakowany za zwiększenie wydatków na obronę kosztem sfery socjalnej i krytykowany za podżeganie do wojny, Reagan zdołał przejąć inicjatywę dzięki I.O.S. Zamiast znowu się bronić, prezydent mógł teraz uchodzić za prognostę, który odsunie zagrożenie ataku rakietowego i zapewni Amerykanom, Rosjanom, i właściwie całemu światu pokój i przetrwanie. Plan Reagana, aby pozbawić rakiety ich śmiercionośnego potencjału okazał się atrakcyjniejszy od programu zwolenników ograniczenia zbrojeń, którzy pragnęli utrzymać sytuację, w której oba państwa posiadały tę samą ilość pocisków.
Jeśli kościoły potępiały politykę odstraszania nuklearnego jako niemoralną, to czy prezydencki plan obrony strategicznej nie był wcieleniem moralności? Gdyby
61
i|||jj
ruch potępiający politykę odstraszania nuklearnego stał się popularny także w innych krajach zachodnich, obrona strategiczna mogłaby się stać najlepiej przyjmowaną opcją polityczną. Dzięki I.O.S. Reagan podważył faktycznie podstawy ruchu antynuklearnego, pozbawiając go jego głównych argumentów. Ruchowi temu nie podobała się broń nuklearna. Nie podobała się ona również Reaganowi, więc postanowił się jej pozbyć i nie było w tym udawania. Nawet jeśli był najbardziej konserwatywnym prezydentem powojennym, to również radykalnym zwolennikiem zniesienia broni nuklearnej. Mógłby nawet przewodzić każdej lewicowej organizacji wzywającej do likwidacji broni jądrowej. Dla Reagana nie miało znaczenia, czy pozycja broni nuklearnej ulegnie stabilizacji czy destabilizacji; nie dbał też o rolę, jaką ta broń odgrywała w zapobieganiu wojnie. Nie podobała mu się strategia odstraszania, której zwolennikami byli jego wszyscy poprzednicy, dlatego też podczas szczytu w Rejkiawiku w 1986 r. zgodził się z Gorbaczowem na całkowitą likwidację wszystkich typów broni nuklearnej w przeciągu dziesięciu lat. Reagan nie konsultował tej decyzji ze swymi głównymi doradcami, w skład których wchodzili Połączony Komitet Szefów Sztabu, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego oraz sprzymierzeńcy NATO, których bezpieczeństwo zależało od Stanów Zjednoczonych. Zaraz po powrocie do kraju Reagan został przekonany przez między innymi żelazną premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, do zmiany swej decyzji (czy też, jak wolą inni, do wyleczenia się z chwilowego obłąkania, które w ciągu jednego popołudnia pozwoliło mu pozbyć się broni umożliwiającej prowadzenie polityki odstraszania). Mimo to broń nuklearna pozostała w opinii Reagana bronią "złą" i dlatego też siła i pomysłowość amerykańskiej technologii miały ją unieszkodliwić.
Pierwszemu, utopijnemu aspektowi I.O.S. towarzyszył jednak drugi, bardziej pragmatyczny: powodzenie I.O.S. byłoby zaskoczeniem dla Rosjan. Przez lata Rosjanie inwestowali ogromne pieniądze w broń pierwszego uderzenia. I.O.S. nie tylko zmniejszyłaby wartość radzieckich inwestycji w międzykontynentalne pociski rakietowe, ale również wykluczyła możliwość wojny nuklearnej. Jaki sens miałby atak, jeśli radzieckie rakiety nie byłyby w stanie przebić się przez tarczę obronną nad Stanami Zjednoczonymi? Trzecim aspektem I.O.S. było to, że choć obrona ludności była fundamentalnym i dalekosiężnym celem programu, to obrona amerykańskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych mogła rozpocząć się szybciej. Obrona ludności wymagała obrony prawie doskonałej. Gdyby jej skuteczność wynosiła 80 procent, co byłoby wysoką liczbą, to 20 procent przykładowych 2 tys. głowic mogłoby się przedostać przez tarczę obronną i zniszczyć amerykańskie miasta. Jednak obrona przeciwrakietowa mogła być "nieszczelna". Jeśli na zniszczenie jednej rakiety trzeba było dwóch głowic, to I.O.S. o 80-cio procentowej skuteczności zniszczyłoby 1600 atakujących głowic, a 400 pozostałych zniszczyłoby 200 amerykańskich silosów. Zostałoby jeszcze 800 amerykańskich między-
62
kontynentalnych pocisków rakietowych na wzięcie odwetu. Nawet daleka od doskonałości I.O.S. uspokoiłaby więc Amerykanów co do tego, że międzykontynentalne pociski rakietowe nie są bezbronne i zwiększyła niepewność Rosjan w kwestii możliwości przeprowadzenia skutecznego pierwszego uderzenia. Jeśli Rosjanie nie byliby pewni tego, że mogą zniszczyć dostateczną ilość międzykontynentalnych pocisków rakietowych, nie byłoby sensu atakować w ogóle. I.O.S. przywróciłaby stabilność polityki wzajemnego odstraszania oraz wiarygodność amerykańskiej siły w tym zakresie.
Sprzecznością leżącą u podstaw I.O.S. był fakt, iż trzeba byłoby jeszcze dziesięciu, dwudziestu, może więcej lat, aby można było określić czy obrona ludności jest w ogóle możliwa; obrona międzykontynentalnych pocisków rakietowych możliwa była już w bliskiej przyszłości. Jednak celem I.O.S., co podkreślał Reagan, była likwidacja rakiet (skoro nie mogły się one przebić przez tarczę obronną, oba kraje mogły je wzajemnie znieść w chwili, gdy oba miałyby takie tarcze); obrona międzykontynentalnych pocisków rakietowych zakładała, że te rakiety przetrwają. Celem I.O.S. było zwiększenie bezpieczeństwa wzajemnego odstraszania, czyli sytuacji, w której oba państwa zachowywałyby się tak, jak gdyby posiadały zakładników.
Krytycy kwestionowali dalekosiężny cel I.O.S. od samego początku. Zastosowana technologia byłaby niezwykle skomplikowana; już przy pierwszym zastosowaniu musiałaby pracować bezbłędnie, co wydawało się mało prawdopodobne w przypadku systemu tak wielu współpracujących ze sobą części, z których każda posiadała wysoki stopień złożoności technicznej. Rosjanie mogli sobie poradzić z I.O.S. w o wiele tańszy sposób przez zwiększenie ilości rakiet, jak i głowic (tak zrobiły Stany Zjednoczone, kiedy w odpowiedzi na rozmieszczane wokół Moskwy pociski ABM [pociski przeciwrakietowe], oraz w obawie, że Rosjanie rozpoczęli ogólnonarodowe rozmieszczanie rakiet, uzupełniły swoje rakiety o pociski MIRV [pociski rakietowe o wielu głowicach kierowanych do różnych celów]). Uważano, iż Związek Radziecki będzie się starał stworzyć własną I.O.S. Rosjanie zorientują się, że choć I.O.S. nie może zapewnić Stanom Zjednoczonym obrony przed zmasowanym radzieckim pierwszym uderzeniem ze względu na swe techniczne niedociągnięcia, to jednak będzie w stanie obronić Stany Zjednoczone przed osłabionym odwetem Rosjan za amerykański pierwszy atak wymierzony w radziecką broń strategiczną. Obawa Rosjan, że I.O.S. może nie być systemem obronnym, ale wstępem do ofensywy amerykańskiej odpowiadała podobnym obawom Amerykanów we wczesnych latach siedemdziesiątych. Amerykanie obawiali się wtedy, że radzieckie pociski przeciwrakietowe wraz z licznymi międzykontynentalnymi pociskami rakietowymi i ich głowicami są częścią radzieckiego planu przeprowadzenia pierwszego uderzenia; pociski przeciwrakietowe miały wtedy bronić Związek Radziecki przed odwetem Amerykanów, osłabionym bardzo pierwszym uderzeniem Rosjan.
63
Mówiąc w skrócie, krytycy uważali, że I.O.S. doprowadzi do intensywnego wyścigu zbrojeń w zakresie broni ofensywnej i obronnej, w którym technologie obronne mogą uzyskać tylko tymczasową przewagę. Co więcej, twierdzili, że program ten będzie niezwykle kosztowny i że może nie starczyć środków na broń strategiczną i konwencjonalną; wydatki miały być jeszcze wyższe w chwili, gdy I.O.S. nie będzie w stanie zapewnić skutecznej obrony przed bombowcami i rakietami "Cruise" i będzie potrzebowała wsparcia w postaci dodatkowej sieci obronnej. Zwiększenie bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych lub Związku Radzieckiego było w tej sytuacji rzeczą wątpliwą. Redukcja broni na drodze dwustronnych negocjacji była rozwiązaniem lepszym.
Radzieckie obawy i propozycje ograniczenia zbrojeń
Jeśli krytycy mieli rację, to dlaczego Rosjanie skrytykowali prezydencki "wyścig zbrojeń w przestrzeni kosmicznej" i "militaryzację kosmosu"? Dlaczego po przerwaniu wszystkich negocjacji o ograniczeniu zbrojeń po tym, jak Stany Zjednoczone odmówiły wstrzymania rozmieszczania rakiet średniego zasięgu w Europie Zachodniej, aby zrównoważyć rozmieszczenie radzieckich rakiet SS-20, Rosjanom tak bardzo zależało na wznowieniu rozmów? Najwidoczniej obawiali się Inicjatywy Obrony Strategicznej. Dlaczego? Radzieccy naukowcy musieli przecież zdawać sobie sprawę, że I.O.S. nie będzie w stanie zapobiec atakowi największych rakiet. Jedną z przyczyn mogło być to, że Rosjanie rzeczywiście obawiali się pierwszego uderzenia ze strony Amerykanów, tak jak Amerykanie obawiali się pierwszego uderzenia ze strony Rosjan od wczesnych lat siedemdziesiątych. Inną przyczyną był z pewnością fakt, że dzięki badaniom rozwojowym przeprowadzanym w związku z I.O.S. amerykańska technologia mogła uczynić milowy krok naprzód; obawa przed pozostaniem w tyle zmusiła do współpracy w zakresie I.O.S. nawet amerykańskich sprzymierzeńców, mimo istniejących wątpliwości co do jej militarnego znaczenia. A oczywistym był fakt, że technologia radziecka już wtedy nie dorównywała technologii amerykańskiej. Poza tym, Rosjanie, ze względów ekonomicznych, nie mogli zaangażować się w wyścig zbrojeń, nie mówiąc już o wyścigu zbrojeń wykorzystującym najnowsze technologie.
Rosjanom zależało więc na opóźnieniu, jeśli nie zatrzymaniu, rozwoju I.O.S. Stany Zjednoczone nadal obawiały się tego, że Rosjanie są w stanie przeprowadzić pierwsze uderzenie. "Wielki kompromis" wydawał się oczywistym wyjściem z tej sytuacji. Radykalne cięcia w ilości radzieckich międzykontynentalnych pocisków rakietowych, a w tym rakiet SS-18, których spośród broni, które mogły wziąć udział w pierwszym uderzeniu, Stany Zjednoczone obawiały się najbardziej, w zamian za zatrzymanie lub przynajmniej opóźnienie I.O.S. Na szczycie w Rejkiaviku Gorbaczow powtórzył wcześniejszą propozycję amerykańsko-radzieckiej 50-pro-centowej redukcji broni strategicznych w zamian za ograniczenie I.O.S. do badań
64
laboratoryjnych. (Propozycja ta była wstępem do całkowitej likwidacji wszystkich rodzajów broni nuklearnej). Gorbaczow nalegał jednak na potwierdzenie układu o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej z 1972 r., który choć dopuszczał badania nad tymi pociskami, to jednak nie zezwalał na rozwijanie lub testowanie systemów obronnych w przestrzeni kosmicznej. Prezydent najpierw stwierdził, że taka interpretacja tego układu jest zbyt "ograniczona" i zaproponował bardziej "swobodną" interpretację, która zezwalałaby Stanom Zjednoczonym na wszystko prócz rozmieszczania pocisków, po czym odrzucił propozycję Gorbaczowa wysuwając argument, że jeśli I.O.S. zostałaby ograniczona do laboratoriów, to byłby to jej koniec. W rezultacie takiego obrotu sprawy zapanował impas. Było oczywiste, że Rosjanie nie zmniejszą liczby swych broni strategicznych dopóki nie będą wiedzieli czy ich broń będzie musiała się zmierzyć z amerykańską obroną strategiczną; Rosjanie uważali, że radykalną redukcję radzieckich broni musi poprzedzić ograniczenie badań związanych z obroną strategiczną. Był to dokładnie ten sam argument, którego użył Nixon, kiedy Rosjanie zaproponowali podpisanie układu o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej. Nixon powiedział wtedy, że nie może zaakceptować takich warunków dopóki nie będzie wiedział, czy Rosjanie zakończą systematyczną rozbudowę broni ofensywnych; jeśli trwałaby ona nadal, Stany Zjednoczone będą potrzebowały więcej pocisków przeciwrakietowych, gdyż te dwie sprawy pozostawają ze sobą w związku. Jednak Reagan, który przekonany był o słuszności swojej dalekosiężnej wizji, odmówił poświęcenia I.O.S. w zamian za radzieckie międzykontynentalne pociski rakietowe. W tych warunkach nie mogło dojść do żadnej strategicznej umowy o ograniczeniu zbrojeń.
Kiedy administracja Reagana doszła do władzy, pierwszym problemem z jakim przyszło się jej uporać była zauważalnie mała odporność amerykańskiej broni; administracja zamierzała uodpornić amerykańskie rakiety naziemne na wypadek zadania przez Rosjan pierwszego uderzenia. Kiedy Gorbaczow zaproponował Reaganowi 50-procentową redukcję rakiet radzieckich, co byłoby równoznaczne ze znacznym zwiększeniem bezpieczeństwa amerykańskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych, prezydent propozycję tę odrzucił. Najpewniejszy punkt przetargowy od momentu rozpoczęcia się rozmów SALT wydawał się nienegocjo-walny. Ironia sytuacji polegała na tym, że I.O.S. była tylko wizją z programem badań naukowych. Dopiero przyszłość pokaże, czy I.O.S. jest opłacalna i technicznie możliwa, a przyszły prezydent podejmie kluczowe decyzje o wprowadzeniu jej w życie. Niemniej jednak, Reagan odrzucił warunki Gorbaczowa, które mówiły o ograniczeniu I.O.S. do badań laboratoryjnych, i nierozmieszczaniu przewidzianych w niej pocisków w ciągu następnych dziesięciu lat, w zamian za drastyczne ograniczenie ilości tych radzieckich rakiet, przed którymi I.O.S. miała bronić kraj. Tak więc z jednej strony I.O.S. pozostała główną przeszkodą w zakończeniu negocjacji START.
65
Z drugiej jednak, nie przeszkodziła w kontynuowaniu negocjacji o radykalnym ograniczeniu broni strategicznej.
Jeszcze przed ustąpieniem Reagana z urzędu Stany Zjednoczone i Związek Radziecki doszły do porozumienia w sprawach, w których najbardziej się różniły oraz, jak twierdzą Rosjanie, wypełniły zobowiązania umowy w 70 procentach. Jednak strategiczna kwestia I.O.S. wciąż pozostała nie rozwiązana.
NATO, polityka odprężenia i zakończenie sporu
Krytykowanie polityki odprężenia przez administrację Reagana, zaangażowanie się administracji w program zbrojeń, przesunięcie się amerykańskiej doktryny wojskowej w kierunku prowadzenia wojny nuklearnej, niechęć w stosunku do negocjacji o ograniczeniu zbrojeń, oraz chęć używania siły (np. w Grenadzie) zirytowała europejskich sojuszników z NATO. Nawet I.O.S. wywołała spory niepokój, ponieważ jeśli Stany Zjednoczone byłyby w stanie same obronić się przed radzieckimi rakietami i osiągnąć stan prawie całkowitego bezpieczeństwa militarnego, co według Reagana było ich głównym celem, to państwa sojusznicze mogłyby przestać być Ameryce potrzebne, a ta mogłaby po raz kolejny bezpiecznie wycofać się w kierunku polityki izolacjonizmu.
Po skargach Europy Zachodniej dotyczących amerykansko-radzieckiej zmowy w czasie rządów administracji Nixona i Cartera oraz amerykańskiego niezdecydowania za administracji Cartera, teraz przyszedł czas na oskarżenie polityki amerykańskiej o nieustępliwość. Europa Zachodnia zdecydowana była zachować swe własne odprężenie w stosunkach ze Związkiem Radzieckim. Dwa wydarzenia ukazały wielkie różnice w postawie i polityce między Europą i Stanami Zjednoczonymi Reagana.
Plska i powstanie "Solidarności"
Pierwsze wydarzenie miało miejsce w Polsce, gdzie zmiany wewnętrzne groziły przerwaniem znajdującego się w rękach polskiej partii komunistycznej monopolu na władzę i kontrolę. Paradoksalnie, właśnie w Polsce, tak zwanej ludowej demokracji i państwie komunistycznym, które rzekomo reprezentowało i chroniło interesy klasy robotniczej, w 1980 r. wybuchła prawdziwie spontaniczna rewolucja robotników marksistowskich, skierowana przeciw ich wyzyskiwaczom (partii komunistycznej!). Posiadając argumenty w postaci zapaści gospodarczej, będącej wynikiem nieudolnych rządów politycznych, biurokracji w planowaniu i złego kierownictwa, robotnicy żądali prawa do utworzenia swego własnego niezależnego związku zawodowego, który miałby prawo do strajku. Żądanie tego typu było nie do pomyślenia w krajach komunistycznych, w których partia twierdziła, że to ona uosabia
66
robotnicze aspiracje. Żądając prawa do swego własnego związku, polscy robotnicy odrzucali to twierdzenie i kwestionowali podstawy legalności istnienia partii.
Podjęte przez robotników strajki doprowadziły do upadku rządu, podobnie jak strajki w latach siedemdziesiątych doprowadziły do zmiany źle kierujących gospodarką przywódców kraju. Tym razem jednak sytuacja gospodarcza była o wiele bardziej poważna. Nowe kierownictwo polityczne uznało prawo robotników do utworzenia swego własnego związku o nazwie "Solidarność". Tym samym partia straciła monopol na władzę. "Solidarność" wysuwała żądania nie tylko gospodarcze, ale również polityczne. Związek żądał telewizyjnej transmisji niedzielnej mszy św., transmisji z zebrań "Solidarności", ograniczenia cenzury, usunięcia ze stanowisk skorumpowanych urzędników, oraz reorganizacji związku rolników. W miarę jak kontrolowany przez partię rząd uginał się przed każdym żądaniem, żądania te rosły, a partia, w obliczu istniejących strajków i groźby dalszych, szła na kolejne ustępstwa. Dla wciąż bardzo katolickiego i patriotycznego narodu, który nienawidził Rosjan, i któremu tak długo odmawiano wolności, było to upajające zwycięstwo.
W miarę osiągania kolejnych sukcesów, "Solidarność" rosła w odwagę. Na swym pierwszym krajowym zjeździe publicznie oświadczyła, iż jest "rzeczywistym wyrazicielem klasy robotniczej" i zaoferowała pomoc dla ludzi pracy pozostałych krajów Europy Wschodniej, którzy chcieliby utworzyć niezależne związki. W kraju opowiedziała się za wolnymi wyborami do Sejmu, wolnością słowa, prawem głosu w sprawach polityki rządowej, w tym w kierowaniu gospodarką. Chociaż Rosjanie oskarżyli "Solidarność" o prowokację, której celem było dążenie do "władzy politycznej", powstrzymali się od interwencji w Polsce.
Zachowanie Rosjan w tym przypadku było zasadniczo różne od działań podjętych przez nich na Węgrzech w 1956 r. i Czechosłowacji w 1968 r. Wówczas, armia radziecka dokonała interwencji w chwili zagrożenia monopolu władzy partii komunistycznej. A przecież Polska, kraj, przez który przemaszerowali wszyscy zachodni najeźdźcy Rosji i przez który Związek Radziecki od 1945 r. rozszerzał swą władzę w głąb Europy Środkowej, miała o wiele większe znaczenie pod względem położenia geograficznego niż Węgry lub Czechosłowacja. W miarę jak sytuacja w Polsce stawała się w oczach Moskwy coraz bardziej nieznośna, niebezpieczeństwo polskiej "choroby", przenoszące się do innych państw Europy Wschodniej, a może nawet do Związku Radzieckiego, zmusiło Związek Radziecki do przeprowadzenia bardzo widocznych manewrów wojsk Układu Warszawskiego w nadziei na przestraszenie Polaków. Związek Radziecki nie mógł sobie pozwolić ani na zachwianie lub upadek swej władzy w Europie Wschodniej i Środkowej, ani też na osłabienie środków kontroli w kraju.
Jednak ryzyko i koszt interwencji były również ogromne. Rosjanie rozumieli, że "Solidarność" nie jest tylko związkiem zawodowym dążącym do polepszenia warunków pracy, ale również reprezentantem dobrze zorganizowanego ruchu spo-
67
łecznego. Rosjanie musieli liczyć się z możliwością walk z oddziałami polskiej armii, z kosztami okupacji, oraz z trudnościami związanymi z pacyfikacją ludności i zmuszeniem jej do pracy. W dodatku koszt spłacenia Zachodowi 27 miliardów dolarów polskiego długu byłby wielkim obciążeniem dla przeżywającej w tym czasie kryzys radzieckiej gospodarki; utrzymanie osobnego odprężenia z europejskimi sojusznikami Ameryki stałoby się trudniejsze; a możliwość nawiązania lepszych stosunków z nową administracją amerykańską zostałaby wystawiona na ryzyko. Reagan mógł wykorzystać radziecką inwazję na Polskę do zbliżenia ku sobie państw sojuszniczych NATO. Dlatego też przez ponad rok Moskwa zachowywała się ze względną rezerwą. Kiedy w końcu doszło do wykonania ruchu przeciwko "Solidarności", wykonały go polskie wojsko i milicja, które zaaresztowały przywódców związku i wprowadziły w Polsce stan wojenny.
Niezależnie od tego, czy to Moskwa nakazała interwencję, czy też rząd polski działał na własną rękę, aby uprzedzić Rosjan, niewątpliwym jest fakt, że Rosjanie wywierali coraz większy nacisk na polskie władze, aby te podjęły zdecydowane kroki przeciwko "antysocjalistycznym" i "kontrrewolucyjnym" elementom, jak nazywali "Solidarność". "Solidarność", pozyskawszy sobie prawie 10 milionów członków, co stanowiło około jedną trzecią ogółu ludności, była żywym zaprzeczeniem partyjnego prawa do reprezentacji narodu; symbolizowała bankructwo komunizmu. Nie potrafiąc zapewnić przyzwoitego standardu życia, oraz nie mogąc tolerować wolności nawet w minimalnym stopniu, komunizm w Polsce stracił prawo bytu. Dlatego też potrzebna była siła, aby utrzymać partię przy władzy; w rzeczywistości, to armia była przy władzy i zastąpiła tam partię. Polska była okupowana przez własne wojsko! W odpowiedzi na te wydarzenia, Stany Zjednoczone nałożyły na Polskę i Związek Radziecki sankcje ekonomiczne, których charakter był bardziej symboliczny niż karzący. Za to w Zachodniej Europie słychać było niemalże zbiorowe westchnienie ulgi po tym, jak Armia Czerwona nie najechała Polski. Zdecydowane działanie polskiej armii przyjęto za sprawę wewnętrzną Polski, nie wymagającą poświęcenia odprężenia w stosunkach ze Związkiem Radzieckim.
Amerykańska wojna ekonomiczna i nieporozumienia
Sojuszu
Wysiłki Europy zmierzające do zachowania swego własnego odprężenia w stosunkach z Moskwą oraz utrzymania związanych z nim dochodowych stosunków handlowych, psuły szyki Waszyngtonowi, który zdecydowany był przycisnąć Związek Radziecki na płaszczyźnie ekonomicznej. W odróżnieniu od polityki odprężenia lat siedemdziesiątych, która starała się zachować równowagę między militarnym kijkiem i ekonomiczną marchewką, aby zachęcić Związek Radziecki do mniejszego angażowania się w sprawy polityki zagranicznej, polityka Reagana doprowadziła
68
do sformułowania twierdzenia, że propozycje handlowe, technologiczne i kredytowe nie odnoszą skutku. Cywilna gospodarka przemysłowa i agrarna Związku Radzieckiego była, za wyjątkiem sektora militarnego, nadal słaba. Dlaczego Zachód miałby pomagać wrogiemu sobie państwu w uzdrowieniu jego gospodarki? Lenin powiedział, że kapitaliści sprzedadzą komunistom sznur, na którym ci ich powieszą. Czy Zachód przy swym zapale do handlu i sprzedaży najnowszej technologii nie sprzedawał Rosjanom sznura, i czy nie proponował na dodatek pieniędzy na zakup tegoż sznura po niskooprocentowanym kredycie? I czy na tym zachodnim "finansowaniu" radzieckiej gospodarki nie zyskiwały najbardziej radzieckie siły zbrojne? Gdyby Zachód postąpił inaczej i wprowadził bariery handlowe, mógłby zwiększyć gospodarcze trudności Związku Radzieckiego i zmusić przywódców radzieckich do przesunięcia środków z sektprą militarnego do cywilnego, aby zapobiec dalszemu obniżaniu się standardu życia. W ten sposób stworzyłby radziecką wersję polskiej choroby. Tylko spotęgowanie cierpień radzieckiego narodu mogło zmusić Związek Radziecki do obniżenia napięć międzynarodowych i powściągliwości w działaniu.
Biorąc pod uwagę różnice między europejskim a amerykańskim spojrzeniem na stosunki ze Związkiem Radzieckim i rolę handlu, nie dziwił fakt, że wkrótce po dojściu do władzy administracji Reagana wybuchł konflikt dotyczący budowy radzieckiego rurociągu, który miął doprowadzać gaz naturalny do Europy Zachodniej. Europa, która w dużym stopniu uzależnioną była od energii importowanej, dążyła do zróżnicowania swych źródeł energii oraz mniejszej zależności od krajów arabskich należących do OPEC. Administracją Reagana stanowczo sprzeciwiała się rurociągowi, który miał być zbudowany przez Rosjan, ale sfinansowany przez Europejczyków. Główną przyczyną takiego stanowiska była obawa, że w miarę upływu czasu Europa Zachodnia stanie się coraz bardziej zależna w sprawie energii od Związku Radzieckiego, co dałoby Rosjanom polityczną przewagę, która stopniowo mogłaby zagrozić NATO. Inny argument mówił, że rurociąg pozwoli Rosjanom zarabiać pieniądze w twardej walucie, dzięki której będą mogli kupować zachodnią technologię. Europejczycy nie zgodzili się ze stwierdzeniem, że zakupy energii uczynią ich zależnymi od Związku Radzieckiego lub uległymi wobec radzieckiej presji. Przeciwnie, uważali, że jakieś większe umiarkowanie w działaniach Rosjan będzie łatwiej osiągnąć poprzez stworzenie rozległej sieci ekonomicznych zależności.
Aby zmusić Europejczyków do postępowania zgodnego z polityką amerykańską, Reagan nakazaj przedsiębiorstwom amerykańskim, ich filiom w Europie oraz przedsiębiorstwom europejskim, które uzyskały licencję amerykańskich korporacji na produkcję amerykańskiej technologii, nie sprzedawać Moskwie części do budowy rurociągu. Częściami tymi były w większości wielkie turbiny. Wynikły z tej sytuacji empcjonalny i polityczny spór sprawił, iż rządy europejskie nakazały firmom postępować zgodnie z polityką narodową i nie rezygnować z interesu z
69
Rosjanami. Odpowiedzią Waszyngtonu było nałożenie sankcji na te przedsiębiorstwa! Reagan był pierwszym prezydentem, który nałożył sankcje na amerykańskich sojuszników (kara została nałożona na przedsiębiorstwa, nie na kraje, aby zminimalizować europejskie oburzenie, jednak nie było wątpliwości przeciwko komu wymierzony był gniew Ameryki).
Sekretarz Stanu, Alexander Haig, był przeciwny postępowaniu prezydenta w tej sprawie. Przewidział, że Europejczycy są zdecydowani kontynuować swoje interesy. Sprzeciwianie się im stanowiło ryzyko dalszego podziału członków sojuszu w chwili, gdy powinni oni zacieśniać szyki. Działanie to było również hipokryzją, ponieważ jednym z pierwszych kroków po dojściu do władzy tej najbardziej antykomunistycznej z antykomunistycznych administracji było zniesienie embarga Cartera na ziarno, tak aby mogli z tego skorzystać amerykańscy rolnicy. Rurociąg był jedną z przyczyn rezygnacji Haiga. Jego następca. George Schultz, poświęcił wiele dni we wczesnym okresie swego urzędowania na rozładowanie tej napiętej sytuacji. Kontrowersje w sprawie rurociągu były symptomem rosnących podziałów w NATO, które, w tym wypadku, szkodziły sojuszowi bardziej aniżeli Związek Radziecki, cel sojuszu.
Europejska debata w sprawie pocisków rakietowych
We wczesnych latach osiemdziesiątych powszechnie już mówiło się o tym, że państwa Europy Zachodniej chcą być niezależne w sprawach polityki, a jednocześnie wciąż liczyć na Stany Zjednoczone w sprawach obrony. Mówiło się, że państwa te chcą się politycznie "odłączyć" od Waszyngtonu, ale militarnie dalej być z nim "złączone". Jednak nawet związek militarny Europy Zachodniej z Ameryką został zakwestionowany po tym, jak Europa Zachodnia zdawała się złamać podjętą wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi decyzję o tym, co zrobić w związku z groźbą nowych, szybkich i niebezpiecznych radzieckich rakiet nuklearnych średniego zasięgu SS-2O, z których każda wyposażona była w trzy głowice. Zachodnionie-miecki rząd pierwszy podniósł kwestię rozmieszczania rakiet SS-2O i poprosił Stany Zjednoczone o wycelowanie pocisków na te rakiety, które skierowane były na Europę Zachodnią. Proponowane przez Amerykanów 572 rakiety do odstraszania 270 rakiet SS-20 rozmieszczonych w zachodniej części Związku Radzieckiego (a także 171 rakiet w części azjatyckiej, które mogły być przesunięte na zachód) miały składać się ze 108 pocisków "Pershing" II (każdy wyposażony w jedną głowicę), których zasięg wystarczał na uderzenie w zachodnią Rosję oraz z 464 poddźwiękowych, wystrzeliwanych z ziemi pocisków "Cruise" (GLCM).
Od samego początku istnienia NATO, kraje europejskie chciały, aby strategia sojuszu polegała na odstraszaniu. Europa miała już dość wojen w dwudziestym wieku. Armia NATO miała więc służyć za dzwonek alarmowy, który w momencie radzieckiej
70
inwazji ogłosi alarm i przywoła strategiczne wojska Stanów Zjednoczonych. Celem armii nie było prowadzenie długiej wojny, takiej jak druga wojna światowa, nawet wtedy, gdyby została ona wzmocniona 300 tysiącami żołnierzy amerykańskich. Obecność amerykańskich wojsk podkreślała amerykańskie interesy w Europie i stanowiła ostrzeżenie dla Moskwy, że jakikolwiek atak zakończy się wojną ze Stanami Zjednoczonymi. Celem armii było połączenie europejskich sił obronnych z amerykańskimi siłami strategicznymi. Wychodzono z założenia, iż obawa przed odwetem nuklearnym Amerykanów powstrzyma Związek Radziecki od inwazji na Europę Zachodnią.
Radzieckie pociski SS-20 groziły wyłączeniem europejskich sił obronnych z ogółu środków odstraszających Ameryki. Uważano, że wojska lądowe NATO nie mogą się równać z wojskami Układu Warszawskiego. Natomiast taktyczne siły nuklearne NATO nie mogły rekompensować braku siły ludzkiej, w tym rezerw. Mówiono, iż pociski SS-20 powstrzymają NATO od przerzucenia się z broni konwencjonalnej na taktyczną broń nuklearną. Jednak czy amerykańskie siły strategiczne nie były wciąż ostatnią deską ratunku? Może tak, może nie. Od czasu pierwszej radzieckiej próby rakietowej w 1957 r., zadawano sobie kluczowe pytanie: Czy Stany Zjednoczone zaryzykują głową, aby bronić Europę? Niektórzy uważali, że nie. Większość nie była pewna, mimo iż w tym czasie pod względem sił strategicznych Stany Zjednoczone przewyższały Związek Radziecki. Począwszy od lat siedemdziesiątych i wyrównania się sił strategicznych, odpowiedź na to pytanie była jeszcze bardziej wątpliwa. Łatwo było mówić o ataku Stanów Zjednoczonych na Związek Radziecki, kiedy Rosjanie nie byli w stanie zaatakować Amerykanów, czy kiedy Ameryka miała ogromną przewagę strategiczną; o wiele trudniej, kiedy Związek Radziecki mógł przeprowadzić udany kontratak. Czy amerykańska strategiczna siła odstraszania nie straciła na swej wiarygodności? Standardowa odpowiedź Waszyngtona mówiła, że nie, jednak w Europie Zachodniej istniały co do tego większe niż kiedykolwiek wątpliwości.
Rakiety "Pershing II" i pociski GLCM miały przywrócić państwom sojuszniczym wiarę w siłę Ameryki. Ponieważ "Pershingi" mogły atakować cele położone w samym Związku Radzieckim, Rosjanie uznaliby zapewne taki atak za akt amerykańskiej agresji i zaatakowaliby w odwecie amerykańskie pociski w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, aby uprzedzić frontalny atak amerykańskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych. "Pershingi" miały powiadomić Rosjan, że żaden atak na Europę Zachodnią nie ograniczy się do tego tylko terytorium. Miały również zapewnić państwa sojusznicze o tym, że ich obrona wciąż wchodzi w skład amerykańskiej polityki odstraszania.
Zamiast jednak wzmocnienia NATO-wskie "małżeństwo", jak je określił francuski minister spraw zagranicznych, było bliskie rozwodu. Ogromne tłumy w całej Europie Zachodniej (za wyjątkiem Francji) demonstrowały miesiącami przeciwko proponowanemu rozmieszczeniu pocisków amerykańskich; najwięcej zaś przeciw-
71
ników tego projektu znalazło się w Republice Federalnej Niemiec. Kościoły protestanckie, uniwersytety, opozycyjna Partia Socjaldemokratyczna oraz nowy ruch polityczny, który nazwał się Partią Zielonych i był mieszanką zwolenników ochrony środowiska (sprzeciwiających się wszystkiemu, co nuklearne), pacyfistów, neutralistów, i przeciwników establishmentu, wszystkie sprzeciwiały się rozmieszczeniu amerykańskich rakiet, przy czym Zieloni byli w swym działaniu najbardziej radykalni. Oskarżeń padających z ust demonstrantów ulicznych było wiele. Oskarżano więc Amerykę o nasilanie wyścigu zbrojeń, o zamiar prowadzenia ograniczonej do Europy wojny oraz o to, że w zimnej wojnie jest stroną agresywną. Moskwa nie była uważana za główne zagrożenie. To raczej Waszyngton, który bronił Zachodnią Europę od 1949 r. i nie umieścił na jej terenie jeszcze ani jednej rakiety "Pershing" oskarżany był o to, że jest większym niż Moskwa zagrożeniem dla pokoju.
Z pewnością demonstratorzy nie reprezentowali opinii większości w swoich krajach. We wszystkich krajach NATO, poparcie dla sojuszu pozostało duże, podobnie jak i wiara w politykę odstraszania. Pomimo to, ruch pokojowy odzwierciedlał szeroki niepokój związany z wymierzoną przeciw odprężeniu polityką zagraniczną Reagana i rosnący strach przed wojną. (Amerykańska inwazja na Grenadę była powszechnie oceniana jako odpowiednik radzieckiej inwazji na Afganistan). Wszystkie te obawy nałożyły się na siebie w obliczu decyzji o dalszym rozmieszczeniu amerykańskiej broni nuklearnej w Europie. Zachodnioniemiecki dziennikarz tak opisał tę sytuację:
Nieuchronne nadejście nowej generacji pocisków naziemnych na pierwszy plan zbiorowej świadomości wysunęło trudny problem współczesnej obrony. Broń nuklearna nie tylko wzmacnia siłę odstraszania; uświadamia nam także zgubne konsekwencje jej nieskuteczności. "Stara broń nuklearna", na wpół zapomniana, kojarzy się z solidnym schronem; "nowa" broń nuklearna przypomina jej posiadaczom, że oni również są potencjalnymi ofiarami...
Kraje, które w sprawach swej obronności polegają na innych państwach, pragną znaleźć wyjście optymalne. Państwa europejskie chcą całkowitej ochrony przy minimalnym ryzyku. Pragną osiągnąć swój cel, który zapewnia wiarygodność potęgi amerykańskiej, ale niekoniecznie zgadzają się na środki, których zastosowanie oznaczałoby umocnienie potęgi amerykańskiej, obojętnie czy to w formie Eurorakiet czy też konfliktowej postawy wobec Związku Radzieckiego .
5 Josef Joffe, "Peace and Populism: Why the European Ani-Nuclear Movement Failed," International Security (Spring 1987): 16, 17-18. (Josef Joffe, Pokój i populizm: Przyczyny porażki europejskiego ruchu antynuklearnego, Bezpieczeństwo międzynarodowe (Wiosna 1987): 16, ss. 17-18.) Ś
72
Paradoksalnie, demonstracje antynuklearne w Europie Zachodniej udaremniły amerykańsko-radzieckie negocjacje na temat pocisków nuklearnych średniego zasięgu, ponieważ Rosjanie sprytnie wykorzystali te protesty. Jeśli Rosjanie mogą zapobiec rozmieszczeniu amerykańskich rakiet, to dlaczego Moskwa miałaby iść na jakiekolwiek ustępstwa w celu powstrzymania rozmieszczania pocisków "Pershing" i GLCM? Co więcej, dzięki wielokrotnym deklaracjom chęci negocjowania, Rosjanie stawiali się w korzystnym świetle i stawiali pod murem Stany Zjednoczone. Prezydent poczuł się zobowiązany do odpowiedzi na europejskie demonstracje i radziecką inicjatywę. Zaproponował opcję "zero", na mocy której Stany Zjednoczone nie rozmieściłyby rakiet "Pershing" i "Cruise", jeśli Rosjanie zdemontowaliby wszystkie posiadane przez siebie pociski nuklearne średniego zasięgu, łącznie z pociskami SS-20. Propozycja brzmiała zachęcająco; wszystkie rakiety średniego zasięgu miały być zlikwidowane. Cóż mogło być bardziej korzystne dla pokoju i bardziej moralne niż pozbycie się całej klasy niebezpiecznych broni? Stany Zjednoczone nie liczyły bynajmniej na zaakceptowanie tej propozycji przez Moskwę. Opcja zero-zero była wybiegiem. Odrzucając ją, Rosjanie umożliwiliby Amerykanom rozmieszczenie swych rakiet, które teraz postrzegane byłoby jako posunięcie obronne i najzupełniej konieczne. Skończyłyby się demonstracje uliczne, a wina za rozbudowę amerykańskich sił rakietowych spadłaby na Kreml.
Jednak w tym czasie szkody jakie przyniósł sojuszowi wewnętrzny "kryzys rakietowy" NATO były już znaczne. I tak jak dla wielu Europejczyków protesty przeciwko rozmieszczaniu amerykańskich rakiet były wyrazem ich niepokoje związanego z polityką zagraniczną Reagana, wyrazem pragnienia zmniejszenia ryzyka wybuchu wojny, oraz (prawdopodobnie w sposób bardziej podświadomy) świadomości, że obrona ich krajów zależała od Stanów Zjednoczonych, i że obrona ta nie była wolna od ryzyka, tak dla wielu Amerykanów protesty te były przypomnieniem faktu, że Europejczycy nie wydają się być gotowi do podjęcia środków koniecznych dla ich własnego niebezpieczeństwa. Chociaż łączna liczba ludności i produkcja przemysłowa krajów zachodnioeuropejskich przewyższała liczbę ludności i produkcję przemysłową Związku Radzieckiego, europejscy sojusznicy Ameryki nadal niechętni byli zwiększeniu ilości swych wojsk konwencjonalnych. Pragnęli nadal polegać na amerykańskiej polityce strategicznego odstraszania, mimo iż w tym czasie strategiczne siły obu supermocarstw neutralizowały się.
Jednym ze skutków takiej sytuacji było nasilenie się w Stanach Zjednoczonych żądań wycofania z Europy części lub całości sił amerykańskich na przestrzeni lat. Większość amerykańskich funduszy obronnych asygnowanych na sprzęt i konserwację nie była przeznaczana na siły strategiczne. Połowa z nich kierowana byta na utrzymanie bardziej kosztownych sił konwencjonalnych, których główną misją była obrona Europy. Kiedy zawiązywano sojusz, kraje europejskie żywo pamiętały fiasko polityki ustępstw wobec totalitarnego reżimu; klęski i cierpienia II
Tj
światowej, powojenną ruinę, oraz potrzebę obrony amerykańskiej przed nowym niebezpieczeństwem ze Wschodu. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pamięć o układaniu się z nazistowskimi Niemcami słabła. Historia polityki ustępstw nie znalazła już swego miejsca w historii lub świadomości nowego pokolenia, które dorastało w Europie w pokoju. Znajdując się pod ochroną Stanów Zjednoczonych, to pokolenie, jak i wielu starszych mieszkańców Europy, najwidoczniej zapomniało o realiach polityki międzynarodowej i przyjmowało pokój jako coś oczywistego.
We Francji, której wojska zostały wcześniej wycofane ze wspólnej struktury NATO, a która teraz rozmieszczała niezależnie coraz więcej francuskich sił odstraszających, popularne łączenie niepodległości narodowej z dumą z krajowych sił zbrojnych wciąż było żywe. Poza tym, we Francji nie miały miejsca masowe antynuklearne lub antyamerykańskie demonstracje. W 1983 r. w zachodnioniemiec-kim parlamencie socjalistyczny prezydent Francois Mitterrand powiedział: "Jestem przeciwny Eurorakietom. Ale dostrzegam dwa niezwykle oczywiste fakty w toczącej się obecnie debacie: pacyfizm panuje na Zachodzie, a Eurorakiety są na Wschodzie. Jest to według mnie zachwiana relacja" . Mitterrand przewidywał, iż taka nierównowaga doprowadzi do wybuchu wojny, a nie do jej uniknięcia.
Jednak w pozostałej części Europy Zachodniej obrona stała się najwidoczniej obowiązkiem Ameryki. Partie, które niegdyś były zagorzałymi obrońcami NATO, takie jak brytyjska Partia Pracy i zachodnioniemieccy Socjaldemokraci, teraz dosłownie uciekły z sojuszu. Biorąc pod uwagę fakt, iż okoliczności znacznie różniły się od tych, jakie panowały w chwili formowania się NATO, zastanawiającym było to, czy sojusz w ogóle by powstał jeśli propozycja utworzenia NATO zrodziłaby się w latach osiemdziesiątych, a jeśli tak, to jakie państwa by do niego przystąpiły.
Wewnętrzne zagrożenie NATO
W połowie lat osiemdziesiątych jedno było zatem jasne: sprawa broni nuklearnej średniego zasięgu nie była przede wszystkim kwestią militarną, ale kluczową kwestią polityczną. Decyzja o rozmieszczeniu rakiet "Pershing II" i GLCM była decyzją sojuszu. Próby podjęcia z Rosjanami negocjacji na temat redukcji ciągle zwiększającej się ilości rakiet SS-20 w zamian za ograniczenie rozmieszczenia amerykańskich rakiet były bezowocne. Moskwa odmówiła zgody na rozmieszczenie amerykańskich rakiet w ogóle i odrzuciła zasadę równości sił supermocarstw. Celem Rosjan było oczywiście manipulowanie europejskim strachem przed wojną, tak aby wbić klina między państwa NATO, szczególnie między Europę a Stany Zjednoczone. Czy sojusz miał szansę na przetrwanie? Rosjanie nie mieli interesu
Quoted in Flora Lewis, Missiles and Pacifists, New York Times, November 18, 1983. (Cytat [w:] Flora Lewis, "Rakiety i pacyfiści," New York Times, 18 listopad 1983 r.)
74
w zawieraniu kompromisu na drodze osobnych negocjacji o ograniczeniu zbrojeń. Mieli natomiast poważny interes w sprawdzeniu siły europejskiego ruchu pokoju, mając nadzieję, że powstrzyma on rozmieszczenie amerykańskich rakiet. Rosjanie mogli rozmieścić swoje rakiety i skierować je na którąkolwiek stolicę europejską, natomiast Stany Zjednoczone nie mogły rozmieścić w Europie rakiet, które mogłyby zaatakować Związek Radziecki. Przesłanie było więc takie: to, co ma Moskwa, jest nienaruszalne; to, co ma NATO, podlega negocjacji.
Czy NATO było w stanie trzymać się podjętej przez siebie kluczowej decyzji? Czy też może nie potrafiło dochować wierności swej polityce obronnej i strategii dyplomatycznej i mogło ugiąć się pod wewnętrznymi naciskami, do których zachęcała przebiegła radziecka propaganda polityczna? Gra toczyła się o sam sojusz. Powagę sytuacji zwiększyły jeszcze niedawne wybory w Wielkiej Brytanii i Republice Federalnej Niemiec, w których wybrano rządy opowiadające się za rozmieszczeniem amerykańskich rakiet. Zagrożony był więc także proces demokratyczny. Czy rządy wybrane znaczną większością głosów mogły ugiąć się wobec marszów pokojowych? Czy sojusz i wiarygodność demokratycznych wyborów miały zostać zanegowane przez politykę ulicy?
Dla Moskwy debata w sprawie rakiet była środkiem do osłabienia sojuszu. NATO nie miało tak poważnego problemu od czasu niemieckiej remilitaryzacji we wczesnych latach pięćdziesiątych i kryzysu berlińskiego po 1957 r. Te dwa wydarzenia decydowały o przyszłości sojuszu, jego zdolności do nie poddania się zastraszaniu i utrzymania jedności. Przede wszystkim były walką o Republikę Federalną Niemiec, najsilniejszego europejskiego członka NATO, bez którego terytorium sojusz nie był w stanie się bronić. Moskwa oczywiście chciała oderwać RFN od NATO, a Waszyngton chciał ją zatrzymać w sojuszu. Kiedy weźmie się pod uwagę interesy polityczne obu supermocarstw, nie powinien dziwić fakt, że amerykańsko-radzieckie stosunki osiągnęły kryzys we wczesnych latach osiemdziesiątych, niezależnie od tego, kim byli przywódcy obu państw. Żadna strona nie chciała zgodzić się na kompromis w sprawie, którą uważała za fundamentalną próbę sił. Mimo znacznej presji wywieranej na Reagana w celu zmuszenia go do przystosowania się do nowych warunków, prezydent nalegał na przeprowadzenie rozmieszczenia rakiet. Kiedy więc rozmieszczanie rozpoczęło się podczas zimowych miesięcy przełomu lat 1983 i 1984, nie dziwił fakt, że Moskwa przerwała wszystkie negocjacje o ograniczeniu zbrojeń, aby spotęgować strach przed wybuchem wojny w Europie Zachodniej i popchnąć ją ku silniejszemu neutralizmowi i pacyfizmowi.
Przez jakiś czas po rozpoczęciu rozmieszczania pocisków kryzys w sprawie rakiet zszedł na dalszy plan. Gorbaczow zdecydował się na zaskakujące posunięcie i zaakceptował wcześniejszą propozycję Reagana, mówiącą o całkowitej likwidacji rakiet średniego zasięgu w obu mocarstwach. Radziecki przywódca potrzebował
75
odprężenia w międzynarodowych stosunkach, aby móc skupić się na sprawach wewnętrznych i przebudowie radzieckiej gospodarki. Zdecydowanie administracji prezydenckiej opłaciło się. Nie zrezygnowała ona z rozmieszczenia rakiet, ani też, kiedy Rosjanie odpowiedzieli przerwaniem wszystkich negocjacji o ograniczeniu zbrojeń, nie opóźniła go, mimo wielu głosów namawiających do takiego posunięcia. Nie będąc w stanie osiągnąć swych celów za pomocą gróźb, Moskwa skapitulowała. Rozwiązanie zero-zero było znaczącym osiągnięciem, jako że około 1400 radzieckich głowic miało być zniszczone w zamian za likwidację niewielu więcej niż 300 głowic amerykańskich. Posunięcie to likwidowało całą klasę broni i tym różniło się od umów SALT I i II, które określały tylko limity jej rozmieszczenia. Moskwa zaakceptowała również przykre procedury weryfikacyjne, które miały sprawować nadzór nad realizacją umowy. Przyjmując bardziej fundamentalny punkt widzenia i patrząc na to z perspektywy czasu, radziecki zwrot był pierwszą oznaką tego, że Związek Radziecki pragnie zawieszenia broni w zimnej wojnie. Amerykański upór opłacił się zachwianiu uległa pozycja nie NATO, ale Układu Warszawskiego.
Epizod ten unaocznił jednak dwie kwestie. Po pierwsze, zaufanie Europy do Stanów Zjednoczonych zmniejszyło się od czasu wojny w Wietnamie. W okresie odprężenia za Nixona i Forda Europejczycy skarżyli się na niewykluczone ame-rykańsko-radzieckie interesy, załatwiane kosztem Europy. Podczas kadencji Cartera na niezdecydowanie i słabość. W czasie prezydentury Reagana na zbyt częste okazywanie siły i na zabawę w "Rambo". Zwiększył się także strach Europy przed wojną. Największego niebezpieczeństwa nie upatrywano już w zachowaniu Rosjan, ale w "wyścigu zbrojeń" i "prowokacyjnym" zachowaniu Amerykanów. Taka postawa ciągnęła za sobą wzrost wątpliwości opinii publicznej co do znaczenia NATO, mimo ogólnego poparcia dla sojuszu. I tak jak pierwszą zimną wojnę cechował amerykańsko-radziecki konflikt oraz amerykańsko-europejska spójność, tak drugą zimną wojnę charakteryzował amerykańsko-radziecki konflikt oraz amerykańsko-europejska niezgoda.
Po drugie, europejskie państwa członkowskie NATO nadal nie chciały zrewidować założenia, które przyjęły ponad czterdzieści lat temu, mówiącego o tym, że Związek Radziecki jest w sposób oczywisty dominującą potęgą Eurazji, przeciwko której Europa Zachodnia nie jest w stanie zmobilizować wystarczających sił bez pomocy z zewnątrz. Takie założenie było poniżające dla państw, które przez wieki odgrywały główne role w polityce międzynarodowej, i które w latach osiemdziesiątych były już bogatymi krajami zależnymi od swego obrońcy, którego polityce zagranicznej i obronnej coraz mniej ufały, a który z kolei stawał się coraz bardziej krnąbrny w pełnieniu swej roli.
76
Kryzys amerykańskiej gospodarki i światowe zobowiązania
Generalnie najważniejszym problemem, przed jakim stała administracja Reagana od czasu objęcia władzy nie był Związek Radziecki ani NATO, ale stan amerykańskiej gospodarki, w której od 1973 r. panował zastój. Żaden prezydent w latach osiemdziesiątych nie mógł pozwolić sobie na zaniedbanie tego problemu, ponieważ bez rozwijającej się gospodarki Stany Zjednoczone nie mogły wspierać globalnej polityki zagranicznej. Ameryka od dawna była największą potęgą przemysłową świata, a jej olbrzymie możliwości produkcyjne były podstawą zwycięstwa w obydwu światowych wojnach. Co było szczególnie ważne, ogromne bogactwo wytworzone przez amerykański przemysł i rolnictwo umożliwiło Stanom Zjednoczonym przyjęcie zobowiązań w różnych częściach świata oraz pozwalało na znaczne siły odstraszające i konwencjonalny potencjał militarny.
Podstawowe pytanie, jakie amerykańscy politycy zadawali sobie wielokrotnie po II wojnie światowej dotyczyło tego, czy dany region lub kraj ma szczególne znaczenie dla obrony i / lub dobrobytu Stanów Zjednoczonych. Jeśli dochodzili do wniosku, że ma, podejmowali odpowiednie kroki. Pytanie o to, czy kraj na to stać padało rzadko; częściej przyjmowało się to za pewnik. Tylko konserwatyści zadawali czasami pytanie, czy Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na Plan Marshalla lub utrzymywanie licznych wojsk odstraszających i konwencjonalnych. Administracja Eisenhowera wykazywała szczególny niepokój o koszty, deficyty federalne i zrównoważone budżety. Jednak, jak stwierdził kandydat na prezydenta John Kennedy, państwo stać było na wszystko, czego potrzebowało ono dla swego bezpieczeństwa. Chociaż fundusze nie były, rzecz jasna, nieograniczone, panowała opinia, że naród jest dostatecznie bogaty aby utrzymywać wysoki standard życia w kraju i wspierać politykę międzynarodową.
Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte to dwie dekady bardzo gwałtownego rozwoju gospodarczego. W tym czasie powszechną praktyką stało się nazywanie Stanów Zjednoczonych "dostatnim społeczeństwem", a Amerykanów "posiadaczami". Gwałtownie wzrosły w tym okresie płace, co było wynikiem wzmocnienia pozycji związków zawodowych i wynegocjowania przez nie wysokich rocznych podwyżek. Przemysł amerykański mógł sobie najwidoczniej pozwolić na takie podwyżki w tym coraz bardziej konsumpcyjnym społeczeństwie i jednocześnie osiągać wciąż niezłe zyski. Administracje Kennedyego i Johnsona w znacznym stopniu zwiększyły opiekuńczość państwa. Świadczenia przyznawane w ramach wcześniejszych programów, takich jak Pomoc Społeczna, były często podnoszone; jednocześnie powstawały programy nowe. Niektóre z nich, np. Medicare (Opieka Medyczna), były początkowo programami skromnymi. W miarę jednak jak przybywało uprawnionych do świadczeń, stawały się kosztowne, a przynoszone przez nie zyski zostały ustalone na takim pułapie, aby pokryć inflację. Powstanie tych programów społe-
77
cznych umożliwiła gwałtownie się rozwijająca gospodarka, która wytwarzała środki potrzebne do utrzymania wysokiego standardu życia, do utrzymania świadczeń społecznych, oraz do prowadzenia rozległej polityki zagranicznej. Prezydent Johnson pojechał na wojnę w Wietnamie w przeświadczeniu, że może sfinansować zarówno programy Wielkiego Społeczeństwa, jak i wojnę (która, jak początkowo oczekiwano, powinna trwać dwa lata i w której udział miało wziąć tylko 200 tys. żołnierzy) bez podniesienia podatków.
Ogromny koszt wojny wietnamskiej oraz dramatyczna podwyżka cen ropy, które razem zaowocowały wysoką inflacją i dużym bezrobociem, stały się hamulcem dla gospodarki, która zamiast gwałtownie się rozwijać, popadła w stagnację. Stany Zjednoczone nie mogły już sobie pozwolić zarówno na chleb, jak i broń. Musiały dokonywać wyborów. Wolno rozwijająca się gospodarka nie pozwalała na ciągłe podwyżki płac, gwałtowne podwyżki rocznych świadczeń społecznych oraz kosztowne zobowiązania w polityce zagranicznej. Kiedy spada tempo rozwoju gospodarczego, rozwój jednego programu odbywa się kosztem innych. W demokracji takie wybory są bolesne; ludzie pracy niechętnie przyjmują obniżki płac; głosujący w wyborach są niezadowoleni z zahamowania wzrostu ilości programów socjalnych, nie mówiąc już o jej spadku. Wreszcie, choć w podobnych warunkach proponuje się często cięcia w wydatkach na obronę, a nawet ich dokonuje, naród musi się bronić przed zagrożeniami z zewnątrz.
Reaganomika i konkurencyjność amerykańskiej gospodarki na świecie
Stając przed faktem ograniczenia wydatków na obronę w latach siedemdziesiątych, Reagan podniósł wydatki militarne i zahamował wzrost programów świadczeń socjalnych. Było to polityczne posunięcie i jako takie nie mogło trwać długo. Według administracji Reagana, rozwiązaniem na dłuższą metę miało być pobudzenie gospodarki narodowej do gwałtownego rozwoju, podobnego do tego, jaki przeżywała w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Jednakże od końca lat sześćdziesiątych amerykańska gospodarka bardzo się zmieniła. Mimo iż amerykańskie rolnictwo pod względem wydajności nie miało sobie równych na świecie, a eksport żywności stanowił główne źródło dochodów w handlu zagranicznym, to w połowie lat osiemdziesiątych kurczyły się rynki zamorskie. Eksporterami żywności zostały inne kraje rozwinięte, takie jak Wielka Brytania i Francja, a także kraje rozwijające się, takie jak Indie, Chiny, Tajlandia i Indonezja. Przyszłość amerykańskiego eksportu produktów rolnych nie wyglądała obiecująco, ponieważ walka o rynki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, państwami sojuszniczymi i innymi krajami zaprzyjaźnionymi, stawała się coraz bardziej trudną i dzielącą te kraje kwestią. Szczególnie boleśnie dotknięte zostały różne gałęzie przemysłu
78
ciężkiego, np. przemysł stali, które podupadły ze względu na swą zmniejszającą się na świecie konkurencyjność. Wiele było przyczyn takiego kryzysu: niedoinwestowanie amerykańskiego przemysłu wynikające z płacenia wysokich pensji, chęć zbliżenia się do rynków zamorskich oraz ustanowione przez Wspólny Rynek bariery celne na produkty importowane. Amerykański przemysł przenosił się na inne kontynenty, gdzie mógł zaoszczędzić na kosztach transportu i gdzie można było wypłacać niższe pensje, szczególnie w państwach rozwijających się. Producenci amerykańscy mogli uniknąć bariery celnej Wspólnego Rynku poprzez budowę fabryk w Europie Zachodniej. Z punktu widzenia przemyski były to działania racjonalne: po pierwsze, towary mogły być produkowane tańszym kosztem poza Stanami Zjednoczonymi; po drugie, wielkie rynki i możliwości tworzyły się również za granicą. Tym samym, towary dla klientów w kraju i za granicą miały być tańsze i bardziej konkurencyjne w stosunku do towarów zagranicznych, a jednocześnie miały zwiększać zyski korporacji.
Inną przyczyną kryzysu był fakt, że państwa sojusznicze oraz państwa zaprzyjaźnione z Ameryką, którym po II wojnie światowej Ameryka pomogła odbudować ich gospodarki, stały się już w latach siedemdziesiątych największymi konkurentami przemysłowymi Stanów Zjednoczonych. Starsze gałęzie przemysłu, takie jak przemysł tekstylny, stalowy, okrętowy i samochodowy (w Europie) zostały wskrzeszone, a nowe, takie jak, przemysł samochodowy (w Japonii) i elektroniczny (w Japonii, Tajwanie i Korei Południowej) zostały stworzone. Ponieważ Amerykanie zarozumiale wierzyli, że ich przemysł zawsze będzie najlepszy, oraz ponieważ byli przyzwyczajeni do praktycznie niepodzielnego panowania na swoim ogromnym rynku krajowym, nie przeznaczyli odpowiednich środków na pozamilitarne badania rozwojowe. W rezultacie produkty wytwarzane przez amerykański przemysł tekstylny, stalowy, okrętowy, samochodowy, a nawet elektroniczny przestały być konkurencyjne dla towarów masowo produkowanych na bazie nowych technologii. Amerykańskie technologie produkcji masowej upowszechniły się na całym świecie, a ponieważ pensje w innych, szczególnie w rozwijających się, krajach były niższe niż te, które dostawali sowicie wynagradzani, zrzeszeni w związkach, Amerykanie, produkowane tam towary sprzedawane były taniej niż towary amerykańskie. Był to główny powód, dla którego przemysł amerykański, aby pozostać konkurencyjnym i dochodowym, przenosił się na inne kontynenty. Proces ten nazywa się czasami "deindustrializacją" Ameryki. Po rezygnacji Amerykanów z niektórych gałęzi przemysłu, np. przemysłu elektronicznego, pozostałe gałęzie przemysłowe produkowały stanowczo zbyt wiele tandetnych i niskogatunkowych produktów. Konkurencja krajów azjatyckich i europejskich, szczególnie zaś RFN, uświadamiała Amerykanom skalę kryzysu gospodarczego w ich kraju i potrzebę zmiany prowadzenia interesów. Amerykanie otrzymali surową lekcję, która uzmysłowiła im, że
79
amerykański przemysł nie tylko musi rywalizować z konkurencją o rynki zachodnie, ale musi również walczyć o swój rynek wewnętrzny.
Upadły takie gałęzie przemysłu, jak przemysł stalowy. W 1986 r. U.S. Steel, niegdyś symbol amerykańskiej potęgi przemysłowej, zmienił swą nazwę na USX wraz z kolejną obniżką produkcji stali. Wytwarzana za pomocą nowocześniejszych metod stal japońska była wysyłana drogą morską do Stanów Zjednoczonych i sprzedawana taniej niż stal z Ohio. Pomimo poczynionych inwestycji przemysł samochodowy nadal, rok w rok masowo produkował te same, duże, paliwożerne, efektowne samochody, oczekując, iż co parę lat klienci będą wymieniać jeden duży samochód na kolejny, tej samej wielkości model. Kiedy nadszedł kryzys paliwowy, i potrzebne były małe, ekonomiczne, dobrze wykonane samochody, amerykański przemysł samochodowy ich nie produkował. Produkowała je Japonia i tym samym przejęła znaczną część rynku, która od tego czasu zaczęła się rozszerzać. Nawet sektor zaawansowanej technologii (obejmujący m.in. superkomputery, półprzewodnikowe układy scalone, narzędzia mechaniczne, robotykę, biotechnologię, telekomunikację, i technologię lotniczą), który często uważany był za podstawę wzrostu gospodarczego i dobrobytu w przyszłości, przechodził trudności. Krajem, który powoli stawał się najbardziej zaawansowanym krajem świata w dziedzinie techniki niemilitarnej była przede wszystkim Japonia. W 1987 r., pod koniec drugiej kadencji Reagana, amerykański deficyt handlowy (różnica między ilością towarów importowanych i eksportowanych) w wymianie produktów o zaawansowanej technologii z Japonią był prawie tak duży jak w wymianie samochodów. Całkowity deficyt 25 mld dolarów z 1980 r. urósł do 161 mld dolarów. Jednak Japonia nie była jedynym krajem, z którym Stany Zjednoczone miały deficyt handlowy. Krajów tych było 110, a Japonia jedynie przewodziła stawce. Wśród nich znalazła się nie tylko RFN, drugi obok Japonii kraj, który Stany Zjednoczone pokonały w II wojnie światowej, ale również takie państwa jak Bangladesz czy Sri Lanka.
Wśród przyczyn takiego deficytu znalazły się: jedne z najniższych wśród państw zachodniego świata przemysłowego (Kanada, Europa Zachodnia i Japonia) inwestycje i środki kapitałowe przeznaczane na pozamilitarne badania rozwojowe; rozliczanie przez korporacje kwartalnych zysków i dywidend, odbijające się negatywnie na długoterminowych inwestycjach i badaniach naukowych; oraz zmniejszenie się amerykańskiej siły roboczej, będące wynikiem niskiego poziomu amerykańskiej edukacji. W porównaniu do swych amerykańskich rówieśników japońscy i zachodnioniemieccy uczniowie spędzali więcej czasu w szkole już w skali jednego dnia, w skali roku przewaga ta wynosiła dwa miesiące. Dzieci te uczyły się więcej matematyki i przedmiotów ścisłych, których znajomość jest kluczem do wszystkich dzisiejszych wynalazków. Wreszcie, ostatnią przyczyną kryzysu był brak wspólnego działania. Nawet kiedy Stanom Zjednoczonym udało się stworzyć jakieś
80
techniczne nowości, takie jak np. magnetowidy, kuchenki mikrofalowe, czy roboty, amerykańscy producenci nie chcieli ich produkować. Prawie wszystkie z tych produktów wytwarzane są teraz w państwach leżących nad Pacyfikiem. W latach osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych inwestycje kapitałowe i modernizacja ustąpiły manii tworzenia fuzji i wykupowaniu przedsiębiorstw przez ich zarządy. Mimo iż przynosiło to zyski małej grupie inwestujących bankierów i prawników, taki obrót pieniędzy ani trochę nie przyczynił się do wzrostu gospodarczego kraju. Wzrost gospodarczy i konkurencyjność Japonii, "małych Japonii" (Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru i Hong Kongu) oraz Europy która w 1992 r. miała zakończyć swą ekonomiczną integrację i stworzyć bardziej produktywną i wydajną gospodarkę, która byłaby również bardziej konkurencyjna w sferze handlu zagranicznego groziły powstaniem "wojen handlowych" i dalszym pogorszeniem się stosunków między państwami sojuszniczymi. Kryzys gospodarki amerykańskiej był częściowo zjawiskiem naturalnym. Jej powojenna dominacja była wynikiem załamania się gospodarki w poszczególnych państwach europejskich i skończyła się w chwili, gdy z amerykańską pomocą gospodarki te znów stanęły na nogi. Jednak w dużej części, kryzys ten był w sposób oczywisty zawiniony. Natomiast protekcjonizm stosowany wobec niekonkurencyjnego przemysłu amerykańskiego, będący reakcją polityczną na upadający przemysł i rosnące bezrobocie, nie przyczynił się do ratowania gospodarki w stopniu nic większym niż krytykowanie Japonii za nieudostępnianie swego rynku mimo posiadania dostępu do rynku amerykańskiego. Chociaż bowiem usunięcie japońskich barier celnych zmniejszyłoby ogromny deficyt handlowy Ameryki z Japonią, to i tak fundamentalnym problemem pozostawała coraz to mniej konkurencyjna gospodarka amerykańska.
Rozbieżność między możliwościami ekonomicznymi a obietnicami politycznymi
Gospodarka, dzięki której Stany Zjednoczone mogły odgrywać swą międzynarodową rolę, przeżywała kryzys. Najwyższa na świecie wydajność produkcyjna Ameryki była podstawą jej zwycięstwa w II wojnie światowej; po wojnie, gospodarka umożliwiła Ameryce odgrywanie roli za granicą. W obliczu kryzysu gospodarczego zrodziło się pytanie, czy gospodarka wciąż może dostarczać środków na prowadzenie polityki zagranicznej, odpowiedzialnej za stacjonowanie 300 tys. żołnierzy w Europie Zachodniej, obronę Japonii, zaangażowanie się Ameryki w konflikt w Zatoce Perskiej oraz rosnące zobowiązania w państwach rozwijających się. A jednocześnie, czy gospodarka może utrzymać wyższe pensje i rozległe programy pomocy społecznej oraz znaleźć kapitał inwestycyjny potrzebny do ponownego pobudzenia wzrostu sektora prywatnego? Biorąc pod uwagę wydatki
81
niezbędne do przywrócenia konkurencyjności gospodarki amerykańskiej na świecie, czyli m.in. środki na edukację, transport, i podstawowe usługi miejskie, z których to dziedzin wszystkie miały wpływ na amerykańską konkurencyjność, rodziło się pytanie: Ile mógł przeznaczyć naród na zobowiązania zagraniczne i na obronę? Czy zobowiązania te pochłoną fundusze programów społecznych, i czy państwo podejmie ryzyko wybuchu wewnętrznego niezadowolenia, powstania trudności i konfliktów? Czy przeżywający kryzys przemysł powinien być chroniony za pomocą opłat celnych i dofinansowania czy też powinien zostać zmuszony do większej wydajności (przyjmując, że przetrwa), nawet jeśli oznaczałoby to wymuszenie obniżki płac? W jakim stopniu rząd powinien być zaangażowany poprzez politykę podatkową w ponowną industrializację Ameryki?
Po objęciu władzy administracja Reagana przywiązywała dużą wagę do rozwoju gospodarczego i ograniczenia inflacji. Próbowała osiągnąć swój cel stosując gospodarkę "podażową". Polega ona na pobudzeniu gospodarki przez obniżenie podatków i zachęcanie do inwestycji. Niestety wraz z działaniami administracji zwiększył się deficyt budżetowy. Doszło do utraty dochodów państwowych i olbrzymiego deficytu budżetowego w wysokości ponad 200 mld dolarów. W czasie, gdy rząd rywalizował z przemysłowcami o środki kapitałowe na pokrycie deficytu, odsetki rosły. To z kolei przyciągnęło wielkie inwestycje zagraniczne i zwiększyło wartość dolara. Wynik był taki, że ceny amerykańskich produktów eksportowanych skoczyły do góry, niszcząc eksportowe gałęzie przemysłu. W tym samym czasie, ceny produktów importowanych spadły, przez co produkty te były tańsze niż produkty krajowych firm amerykańskich. Podczas gdy klienci i turyści korzystali z takiego stanu rzeczy, amerykańscy rolnicy, którzy mieli nadwyżki produkcji i którzy byli silnie uzależnieni od eksportu, zostali bardzo poszkodowani; wiele mniejszych rodzinnych gospodarstw zbankrutowało. Ucierpiał także przemysł, jako że niższe zyski oznaczały mniejsze inwestycje kapitałowe. W 1986 r. Stany Zjednoczone zostały największym światowym dłużnikiem, z długiem większym niż długi wszystkich państw rozwijających się razem. Ponad 2 miliony ludzi straciło pracę w produkujących na eksport zakładach przemysłowych, co skończyło się powszechnym żądaniem protekcjonizmu. Jednak protekcjonizm nie mógł zahamować kryzysu gospodarki, ani też umożliwić jej konkurencji z gospodarką światową. Protekcjonizm przeszkodziłby jedynie w wymianie handlowej, zaszkodził krajom zaprzyjaźnionym i sojuszniczym i być może zagroził ważnym więzom politycznym i militarnym.
Kiedy Stany Zjednoczone odwróciły bieg wydarzeń i przy współpracy swoich partnerów handlowych i konkurentów wymusiły zmniejszenie wartości dolara, wpływając na obniżenie cen amerykańskich produktów i zwiększenie ich konkurencyjności oraz na zwiększenie cen produktów zagranicznych, deficyt handlowy znacznie się obniżył. Jednak w 1989 r. jasne było, iż ta strategia nie wpłynie na
82
zlikwidowanie deficytu. Dość znaczną dysproporcję, która pozostała między eksportem a importem, pomimo dużej obniżki cen ropy w latach osiemdziesiątych, mogła zlikwidować tylko uzdrowiona i bardziej konkurencyjna gospodarka. W tym czasie, obcokrajowcy posiadający ogromne sumy dolarów wykupywali wielkie połacie amerykańskiej ziemi uprawnej, centra handlowe, hotele, oraz miejskie nieruchomości, które można było kupić tanio ze względu na obniżoną wartość dolara. Ameryka była "na sprzedaż". Tak znane nazwy jak Alka-Seltzer, Baskin Robbins, Bloomingdale, Burger King, Firestone, Geri-tol, Pillsbury, CBS, RCA, MCA Studios, Columbia Pictures, Rockefeller Center, Smith Wesson, Timex, oraz TV Guide to tylko niektóre z firm, które teraz należą do obcokrajowców.
Wziąwszy wszystko pod uwagę, Stany Zjednoczone musiały uznać przebudowę własnej gospodarki za sprawę priorytetową, tak jak to miało miejsce w przeszłości. Na przełomie wieków, Stany Zjednoczone, podobnie jak Niemcy, nie tylko rywalizowały z Wielką Brytanią, wtedy największą potęgą przemysłową świata, w dziedzinach, w których ta przodowała, takich jak produkcja stali czy okrętów. Oba kraje wytwarzały również nowe produkty, takie jak chemikalia, urządzenia elektryczne i samochody. Stany Zjednoczone nie raz już udanie przestawiały się ze starszych na nowsze gałęzie przemysłu. Pytanie, czy mogą uczynić to teraz. Jedno jest pewne: jeśli Stany Zjednoczone nie będą potrafiły wskrzesić swego przemysłu i odzyskać przewagi technologicznej, kryzys amerykańskiej bazy przemysłowej będzie trwał nadal. Efektywna i konkurencyjna gospodarka była podstawą amerykańskiego dobrobytu i amerykańskiej potęgi, które umożliwiały Ameryce odgrywanie powojennej roli światowego mocarstwa oraz utrzymywanie wysokiego standardu życia. Podstawy, na których Amerykanie oparli swą potęgę i wysoki poziom życia, uległy zachwianiu. Żadne wielkie mocarstwo, nawet Stany Zjednoczone, które są potęgą militarną i gospodarczą (w odróżnieniu od Związku Radzieckiego, który jest tylko potęgą militarną) nie może sobie pozwolić na coraz większe uzależnienie od innych państw w zakresie najważniejszych technologii (w tym technologii wykorzystywanych w produkcji najnowocześniejszych broni), na zaniedbanie badań rozwojowych, które są niezbędne w utrzymaniu naukowego i technologicznego przodownictwa (od superkomputerów, przez pamięć komputerową nowej generacji, do obrazu telewizyjnego wysokiej jakości), oraz na utratę kontroli nad przyszłością własnej gospodarki, i tym samym, przyszłością polityczną kraju. Jak twierdzi od dawna wiele rozwijających się krajów, im większa część produkcji krajowej kontrolowana jest przez obcy kapitał, tym większe uzależnienie kraju od decyzji podejmowanych albo za granicą, albo przez obce rządy, albo przez finansistów, albo przez właścicieli dużych firm. Poza tym, warto też zwrócić uwagę na fakt, iż wszystkie państwa zaliczające się do potęg tego świata były zawsze wierzycielami, a nie dłużnikami. W 1990 r. odsetki amerykańskiego długu były
83
wyższe niż całkowity budżet rządu federalnego w najgorszym okresie wojny wietnamskiej, a także wyższe niż wydatki administracji Busha na rolnictwo, edukację, środowisko, politykę mieszkaniową, naukę i transport. Spłaty długu stały się trzecim najdroższym programem rządowym, a istniało niebezpieczeństwo, że staną się pierwszym, o ile nie podjęte zostaną poważne kroki w kierunku redukcji deficytu.
Cele a środki: szukanie kompromisu
Już byłe administracje prezydenckie starały się zmniejszyć dysproporcje istniejące pomiędzy postawionymi sobie celami, a środkami i potęgą, jakimi dysponował kraj. Porażka w Wietnamie, wynikające z niej krajowe ograniczenia użycia siły, wzrost potęgi militarnej Związku Radzieckiego i przede wszystkim wzrost znaczenia Japonii oraz, w mniejszym stopniu, Europy Zachodniej, jako głównych potęg ekonomicznych, wskazywały na przemijanie ery bipolarnego podziału świata i względny kryzys potęgi Ameryki. Jakikolwiek kraj, którego zobowiązania przekraczają jego możliwości, może sobie poradzić z tym problemem na wiele sposobów. Między innymi może ograniczyć zobowiązania, zmniejszyć zagrożenie swoich interesów oraz zwiększyć swoją siłę. To wszystko osiągnąć może przez bardziej równy podział zadań pomiędzy państwa sojusznicze, przenosząc koszt obrony państw sojuszniczych na nie same lub przez zebranie większych środków we własnym zakresie.
Administracja Nixona, która jako pierwsza uczyniła wysiłek w kierunku zmniejszenia rosnących dysproporcji między celami a środkami, nie ograniczyła amerykańskich zobowiązań; nie zrobiła tego też żadna z kolejnych administracji. W rzeczywistości, pomimo wojny wietnamskiej oraz wniosków o porzucenie przez kraj roli "światowego policjanta", amerykańskie zobowiązania rozszerzyły się, najpierw o Azję Południowo-Zachodnią (rejon Zatoki Perskiej), a później o Amerykę Środkową. Nixon i Kissinger jako pierwsi skoncentrowali swą uwagę na redukcji zagrożeń amerykańskich interesów. Zbliżenie Stanów Zjednoczonych i Chin, zakończone oficjalnym uznaniem komunistycznych Chin w 1979 r. przez administrację Cartera było najbardziej dramatycznym wysiłkiem oddalenia zagrożenia pochodzącego spoza Związku Radzieckiego. Innym było podjęcie przez Nixona i Kissingera próby wykorzystania egipskiego prezydenta Sadata, jego zdecydowania do zmiany stron, w celu odzyskania Synaju. Ukoronowaniem tych działań było osiągnięcie przez prezydenta Cartera pokoju pomiędzy Egiptem i Izraelem w Camp David. Carter zakończył również negocjacje w sprawie Kanału Panamskiego, rozpoczęte przez prezydenta Johnsona. Zobowiązał się on zwrócić kanał Panamie do końca dwudziestego wieku. Wszystkie te osiągnięcia były znacznymi sukcesami dyplomatycznymi. Należało jedynie "zastanowić się, o ile inaczej wyglądałby świat, i jak nadwyrężony zostałby amerykański potencjał, gdyby amerykańskim interesom w Azji zagrażała chińska
84
agresja, gdyby Egipt był sojusznikiem i bazą militarną Rosjan, a Kanał Panamski znajdował się pod nieregularnym atakiem partyzanckich terrorystów" .
Inne próby zniwelowania dysproporcji pomiędzy zobowiązaniami a siłą Ameryki nie były już tak udane. Próba znalezienia sił zastępczych w pewnych rejonach świata, np. Iranu jako amerykańskiego nadzorcy w Zatoce Perskiej, nie udały się ze względu na wewnętrzne słabości innych państw oraz fakt, iż Amerykanie nie chcieli łamać praw człowieka. Podział strategicznych zadań pomiędzy państwa sojusznicze nie był natomiast możliwy, ponieważ większość członków NATO miała własne problemy związane z gospodarką i żądaniami utrzymania wysokich świadczeń socjalnych i dlatego też nie zwiększała swych wydatków na obronę, do czego wcześniej się zobowiązała. Państwa europejskie tak samo chłodno odnosiły się do zwiększenia ilości wojsk konwencjonalnych teraz, jak w chwili utworzenia NATO. Częściowo obawiały się, że Moskwa może się zdecydować na zaatakowanie państw zachodnich, jeśli uzna, że będą one prowadzić wojnę konwencjonalną. Dowództwo radzieckie, bowiem, bało się tylko wojny nuklearnej. Rosjanie obawiali się, że Amerykanie chcą się ograniczyć początkowo do obrony konwencjonalnej, aby wojna nie wyszła poza Europę i oszczędziła Stany Zjednoczone od zniszczeń nuklearnych. Jednak państwa europejskie również przyzwyczaiły się do obrony tanim kosztem. Grożąc od samego początku Związkowi Radzieckiemu, że jakakolwiek inwazja na Europę Zachodnią przerodzi się natychmiast w totalną wojnę nuklearną, która zniszczy Związek Radziecki, państwa europejskie uważały, że mogą polegać na amerykańskiej polityce odstraszania nuklearnego i uniknąć formowania dużych i kosztownych armii. Sojusznicy Ameryki wciąż preferowali "masowy odwet", mimo iż w stosunku do lat pięćdziesiątych warunki się zmieniły i Stany Zjednoczone nie posiadały już stuprocentowej ochrony przed radzieckim atakiem.
Nieudana próba skłonienia swych sojuszników do przejęcia w większym stopniu odpowiedzialności za obronę nie tylko zwiększyła potrzebę ograniczenia zagrożeń płynących spoza Związku Radzieckiego, ale również sprawiła, że odpowiedź na zagrożenie ze strony Rosjan stała się sprawą naglącą. Podjęte działania koncentrowały się głównie na ograniczeniu zbrojeń: układ SALT I zajął się ograniczeniem broni obronnej i ofensywnej, układ SALT II wprowadził takie same dla obu państw ograniczenia liczby broni strategicznej. Po tych układach nastąpić miał układ SALT III, którego zadaniem miało być wprowadzenie redukcji tej broni. Oczekiwano, że podjęte wysiłki zmniejszą koszt wyścigu zbrojeń, a także ograniczą radzieckie możliwości i chęci zagrażania interesom Ameryki.
7 Samuel P. Huntington, "Coping with the Lippmann Gap," Foreign Affairs (America and the World 1988), 454-458. (Samuel P. Huntington, "Likwidując przepaść Lippmanna", Sprawy Zagraniczne (Ameryka '. świat 1988), ss. 454-458.)
85
Wiara Breżniewa w to, że rozbudowa radzieckiego arsenału militarnego zainteresuje Amerykanów polityką odprężenia oraz jego przekonanie o tym, że może on jednostronnie wykorzystać odprężenie do poszerzenia radzieckich stref wpływów, skłoniły administrację Reagana do zniwelowania dysproporcji pomiędzy amerykańskimi celami a środkami na ich osiągnięcie poprzez odbudowanie amerykańskiej potęgi militarnej. Podobnie do poprzednich administracji, administracja Reagana była niechętna zmianie amerykańskich zobowiązań na świecie. Zdecydowała się na zwiększenie potrzebnych jej środków. Ponieważ państwa sojusznicze nie zadeklarowały chęci pomocy, administracja prezydencka postanowiła działać w pojedynkę. Swoje działania uzasadniała tym, że tylko przez odbudowę amerykańskiej potęgi militarnej Stany Zjednoczone będą kiedyś mogły prowadzić negocjacje "z pozycji siły". W tym czasie, administracja zwiększyła zobowiązania Ameryki w państwach rozwijających się.
86
Druga zimna wojna w Ameryce Środkowej i na Bliskim Wschodzie
Mimo iż Amerykanie coraz bardziej obawiali się "imperialistycznego przesilenia", administracja prezydenta Ronalda Reagana podjęła nowe zobowiązania w rejonie Ameryki Środkowej i Morza Karaibskiego, podobnie jak uczynił to Carter w Zatoce Perskiej . Obaj prezydenci uważali, że nie mają zbyt wielkiego wyboru obojgu zależało na powstrzymaniu wzrostu wpływów Związku Radzieckiego. Państwa rozwijające się nie były już jednak "obszarem identycznych, zacofanych, nacjonalistycznych państw, pełnym "pustych miejsc" czekających na wypełnienie przez jedno z dwóch supermocarstw" . Dlatego też polityka powstrzymywania musiała wziąć pod uwagę bardziej złożoną sytuację państw rozwijających się: niestabilność wielu rządów; rozprzestrzenianie się konfliktów regionalnych, w tym sporów na tle etnicznym i religijnym; coraz częstsze uciekanie się do terroryzmu; przejawy radykalnego nacjonalizmu, często skierowanego przeciwko Stanom Zjednoczonym oraz zastój gospodarczy wielu państw, z których kilka grzęzło w długach. Pomimo przekonania, że na problemy Trzeciego Świata należy patrzeć przez pryzmat sporu Wschodu z Zachodem, polityka powstrzymywania w państwach rozwijających się była dla Reagana frustrującym doświadczeniem. Wspomnienia z Wietnamu oraz ograniczenia, jakie Kongres nałożył na stosowanie sił zbrojnych, uniemożliwiały mu rozprawienie się z markisistowskimi reżimami w Nikaragui poprzez zastosowanie zamaskowanej lub jawnej interwencji, tak jak zrobili to poprzedni prezydenci. Z kolei sytuacja w rejonie bliskowschodniej Zatoki Perskiej pozostała jak zawsze nieustabilizowana, a na jej jeszcze większą niż zwykle niestabilność wpływała wojna irańsko-iracka oraz determinacja Iranu w szerzeniu
Paul Kennedy, "The (Relative) Decline of America", Atlantic Monthly, sierpień 1987 r" ss. 29-38.
Paul Osgood, "Reagan's Foreign Policy", [w:] Reagan'sLeadershipand the Atlantic Allian-ce, ed. Walter Goldstein (New York: Pergamon-Brassey's, 1987), s. 27.
87
islamskiego fundamentalizmu. Prezydent znalazł się w sytuacji, w której dalsze działania w ramach arabsko-izraelskiego procesu pokojowego były bardzo utrudnione. Kolejnym zmartwieniem prezydenta było osłabienie pozycji jego administracji oraz wystawienie na szwank jego reputacji, kiedy ujawniono, że Stany Zjednoczone sprzedawały broń Iranowi w zamian za zwolnienie amerykańskich zakładników w Libanie, a nadwyżki z transakcji wykorzystały na finansowanie potajemnej, prowadzonej przy sprzeciwie Kongresu, wojny z rządem Nikaragui.
Interwencja w Ameryce Środkowej
Od chwili objęcia władzy przez Reagana administracja prezydencka traktowała Salwador, pięciomilionowe państwo o wielkości New Jersey, jako jeden z elementów konfliktu supermocarstw. Podobnie jak w Nikaragui, Gwatemali, Hondurasie, a nawet demokratycznej Kostaryce, tak i w Salwadorze problemy państwa miały podłoże wewnętrzne. Od 1960 roku wszystkie te państwa, za wyjątkiem Hondurasu, gwałtownie się modernizowały, jednak zyski ze wzrostu gospodarczego ciągnęła głównie wąska elita posiadaczy ziemskich, biznesmenów i generałów, natomiast ogromna rzesza mieszkańców miast i wsi nadal żyła w nędzy. Co więcej, wysoki przyrost naturalny osłabił na wpół feudalną strukturę wsi i zmusił wielu jej mieszkańców, z których duża liczba nie posiadała ziemi, do przeprowadzenia się do miasta. W mieście zetknęli się oni z nowymi możliwościami i łatwiejszym życiem,
0 które zaczęli zabiegać. Ponieważ rządy tych państw nie były w stanie wyjść naprzeciw oczekiwaniom ludności, przeżyły one wzrost napięć i niezadowolenia społecznego. Podejmowane przez rządy próby modernizacji nie wpłynęły na zmianę tradycyjnych, konserwatywnych systemów politycznych; z kolei wysokie ceny importowanej ropy wywołały wysoką inflację. Wojskowe, wspierane armią, reżimy uniemożliwiały przeprowadzenie reform społecznych lub zmian politycznych. Ponieważ pokojowe zmiany były niemożliwe, autorytarne rządy w Nikaragui, Salwadorze
1 Gwatemali coraz częściej natrafiały na opozycję ze strony lewicowych partyzantów.
Pierwszą konsekwencją ich działań był upadek reżimu Anastasio Somozy w Nikaragui w 1979 r. i zwycięstwo sandinistów. Wydarzenia te doprowadziły do zwiększonych niepokojów w całym regionie, będących następstwem dążenia skrajnej lewicy i prawicy do zdobycia i zachowania władzy siłą. Główna przeszkoda uniemożliwiająca Ameryce ustanowienie swego prymatu w tym regionie pojawiła się w 1960 r., kiedy Waszyngton zgodził się na obecność Rosjan na Kubie. Decyzja Waszyngtonu oznaczała dalsze osłabienie amerykańskich wpływów. Upadek Somozy po czterdziestu latach rządów jego rodziny, uważanej za sprzymierzeńców Stanów Zjednoczonych, zachęcił uzbrojoną lewicę do sięgnięcia siłą po władzę. We wszystkich państwach regionu, za wyjątkiem Kostaryki, tradycyjnie prawicowe i autorytarne rządy przestraszyły się i odpowiedziały użyciem siły. Każda ze stron
atakowała ogniwa należące do drugiej strony, przy czym prawica mordowała nawet zakonnice i księży, zabijając jednego z arcybiskupów Salwadoru. Celem zabójców stali się umiarkowani przywódcy polityczni, opowiadający się za przeprowadzeniem reform i zmian na drodze pokoju, np. niektórzy członkowie Chrześcijańskich Demokratów, którzy doszli do władzy w Salwadorze. Umiarkowanym politykom trudno było powstrzymać prawicowe szwadrony śmierci oraz frakcje militarne, które, zwalczając lewicowych partyzantów, były z tymi szwadronami sprzymierzone. Dokonywane zabójstwa powodowały dalszą polaryzację społeczeństw w krajach Ameryki Środkowej.
Pomimo to, administracja Reagana nadała sprawie Salwadoru międzynarodowego rozgłosu. Po latach radziecko-wietnamsko-kubańskich sukcesów wśród państw rozwijających się chciała przesłać Moskwie przesłanie wzywające ją do zaprzestania rozszerzania radzieckich wpływów za pomocą państw trzecich. Uznając salwadorski rząd Napoleona Duarte za umiarkowany, administracja stwierdziła, że Duarte ma największe możliwości na przeprowadzenie reform społecznych w kraju i jednoczesne zapobieżenie zdobyciu władzy przez radykalne skrzydło prawicy. Dlatego też, administracja Reagana wspomogła salwadorski rząd, wysyłając do niego drogą morską sprzęt militarny oraz pięćdziesięciu amerykańskich doradców dla rządowych sił zbrojnych. Twierdzono, iż pomoc ta była niezbędna dla zrównoważenia potencjału militarnego, w jaki na polecenie Rosjan salwadorscy partyzanci zostali wyposażeni przez Kubę, Etiopię, Libię i Wietnam. Mówiło się również, że większość przesłanych partyzantom broni nadeszła drogą morską przez Nikaraguę, która za współudział w tej akcji ukarana została wycofaniem udzielanej jej amerykańskiej pomocy gospodarczej.
Oprócz dostarczanej broni państwa komunistyczne miały ofiarować salwador-skim partyzantom pomoc w postaci pieniędzy, szkoleń i doradztwa. Jak twierdził Departament Stanu, wojna w Salwadorze była "podręcznikowym przykładem pośredniej agresji zbrojnej komunistycznych potęg." Ponieważ Waszyngton chciał zwrócić uwagę opinii publicznej na radziecko-kubańską ekspansję w Trzecim Świecie, odbywającą się tak blisko Stanów Zjednoczonych, i jednocześnie tę ekspansję powstrzymać, wojna w Salwadorze obserwowana była w wielu państwach świata. Waszyngton obawiał się, że jeśli po Nikaragui również Salwador opanowany zostanie przez lewicowych partyzantów, którzy ustanowią tam drugi na kontynencie marksistowski reżim, to pozostałe państwa Ameryki Środkowej spotka ten sam los. Uważano ponadto, że pozycja Ameryki zagrożona jest nie tylko w Panamie i Meksyku, ale na całym świecie. "Jeśli Ameryka Środkowa podda się pytał prezydent co stanie się z pozycją Ameryki w Azji i Europie oraz z sojuszami typu NATO? Jeśli Stany Zjednoczone nie są w stanie odpowiedzieć na zagrożenie pojawiające się w pobliżu ich własnych granic, to dlaczego mieszkańcy Europy i Azji mają wierzyć, że Amerykę naprawdę obchodzą zagrożenia ich własnych
89
państw?" . Mówiąc w skrócie, uważano, że Stany Zjednoczone mają w Ameryce Środkowej bardzo dużo do stracenia, i że nie mogą pozwolić sobie na ignorancję lub obojętność wobec niebezpieczeństwa ze strony rządów silnie związanych ideologicznie i militarnie ze Związkiem Radzieckim.
W Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się żywiołowa debata na temat tego, czy Salwador jest właściwym miejscem na przeciwstawienie się radzieckiemu komunizmowi i radzieckim sojusznikom, czy też może rewolucja w tym kraju powinna się była potoczyć swym własnym torem. Krytycy planów administracji, szczególnie opozycyjni demokraci, uważali, że główną przyczyną wybuchu wojny domowej były nie dostawy broni, ale zatrważające społeczne i gospodarcze warunki życia w Salwadorze oraz polityczne represje. Stany Zjednoczone nie powinny więc popierać uprzywilejowanej mniejszości, która tak długo wykorzystywała ubogie warstwy ludności. Sprawiedliwość społeczna nakazywała w tym przypadku brak interwencji. Tego samego wymagał też być może interes kraju, jeśli przyjąć, że Stany Zjednoczone nie chciały być znowu utożsamiane ze stroną przegrywającą, jak to wielokrotnie miało miejsce w przeszłości. Przypominano często wojnę wietnamską jako przestrogę przed niebezpieczeństwem, jakie wiąże się z popieraniem niewłaściwej strony niepopularnej elity politycznej, której własny interes leży w utrzymaniu status quo. W każdym bądź razie, żadne czysto militarne rozwiązanie nie wchodziło w rachubę. Wiele mówiło się o gwałceniu w Salwadorze praw człowieka. Wysuwano argument, że Stany Zjednoczone, które bronią praw człowieka, nie powinny popierać reżimu, którego siły bezpieczeństwa są tak brutalne. Jedynym zwycięzcą w tej sytuacji byłaby bowiem Moskwa. Prawdę mówiąc, w Europie Zachodniej, a także w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, szczególnie w Meksyku, będącym północnym sąsiadem Salwadoru, uważano, że salwadorscy partyzanci zasługują na poparcie bardziej niż rząd, ponieważ dochodząc do władzy stworzyliby państwo oparte na większej sprawiedliwości społecznej. Współpracownicy Reagana odrzucili te argumenty zwracając uwagę na Nikaraguę, gdzie administracja Cartera, nie chcąc przeciwstawiać się "postępowej rewolucji w państwie rozwijającym się" i pragnąc zapisać się pozytywnie na kaitach historii, wycofała poparcie dla Somozy, wierząc początkowo, że nowy rząd przyniesie Nikaragui bardziej demokratyczny ustrój i sprawiedliwość społeczną. Niestety, po objęciu władzy sandiniści zaczęli umacniać swą kontrolę nad rządem i stopniowo uciszać głosy krytyki, nazywając je głosami kontrrewolucyjnymi. Przesunęli termin wyborów powszechnych, a jednocześnie stworzyli armię większą od armii Somozy i nawiązali stosunki z Kubą i Związkiem Radzieckim. Ponieważ
3 konald Reagan, "Central America: Defendins Our Vital Interests", U.S. Department of State, Current Policy, nr 482, 27 kwiecień 1983 r.
90
reżim ten obrócił się przeciwko Kościołowi katolic' iemu, biznesmenom, profesjonalnym organizacjom, związkom zawodowym oraz grupom studenckim, które pomogły w usunięciu Somozy, nie pytano już jak bardzo marksistowski, ale jak bardzo dyktatorski się on stanie i jak blisko sprzymierzy się z Hawaną i Moskwą. Sandiniści nałożyli cenzurę na opozycyjne gazety, ograniczyli działalność innych partii politycznych, rozszerzyli kontrolę nad organizacjami robotniczymi i chłopskimi, oraz wzmocnili siły policyjne i aparat bezpieczeństwa. Zwrócili się także ku Kubie i Związkowi Radzieckiemu. Dlatego też Stany Zjednoczone zmieniły swą politykę jeszcze przed nadejściem administracji Reagana oraz utworzeniem organizacji contras bojowników walczących o obalenie .rządu sandinistów.
Jednak nawet jeśli administracja Reagana nie zamierzała powtarzać w Salwadorze tego, co według niej było błędem Cartera w Nikaragui, to amerykańska opinia publiczna i tak nie przyjęła entuzjastycznie zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w sprawy tego małego kraju. Opinia publiczna mogła zaakceptować gospodarczą i militarną pomoc, ale nie wojskową interwencję. Kongres uzależniał udzielenie takiej pomocy od większego przestrzegania przez reżim w Salwadorze praw człowieka. Nie pozostawiało to wielkiego wyboru administracji, która zmuszona była do popierania rządu salwadorskiego i jednoczesnego zachęcania go do kontynuacji reform społecznych i pociągnięcia do odpowiedzialności wszystkich żołnierzy i pracowników służby bezpieczeństwa oskarżonych o zabicie osób cywilnych. Głównym zadaniem polityki amerykańskiej było usankcjonowanie prawne reżimu poprzez przeprowadzenie w Salwadorze wyborów powszechnych.
Lewica była jednak przeciwna wyborom, a partyzanci grozili tym, którzy próbowali głosować. Mimo to, ku zaskoczeniu obserwatorów amerykańskich oraz tych, którzy czuwali nad tym, aby podczas wyborów nie dochodziło do oszustw i zastraszania, w wyborach wzięło udział ponad 80 procent uprawnionych do głosowania. Wyniki wyborów 1982 r. były paradoksalne. Będący przy władzy Chrześcijańscy Demokraci otrzymali najwięcej głosów jako pojedyncza partia, jednak kilka partii prawicowych otrzymało łącznie więcej głosów i utworzyło rząd koalicyjny. Tak więc na sponsorowanych przez Amerykanów wolnych wyborach skorzystali ci, którzy sprzeciwiali się Chrześcijańskim Demokratom i reformatorsko zorientowanym oficerom wojskowym, których popierały Stany Zjednoczone. Rządy Duarte dobiegły końca. Wybory pokazały jednak, że dotychczasowe szerokie poparcie dla partyzantów ze strony robotników, chłopów i studentów zmniejszyło się.
Niezależnie od tych wydarzeń wojna toczyła się nadal. Salwadorska armia była słabo dowodzona i przeszkolona. W miarę jak szwadrony śmierci kontynuowały zabijanie osób cywilnych, a żaden członek rządu, ani żaden żołnierz nie został oskarżony o żadne z tysięcy popełnionych morderstw, następowała dalsza polaryzacja polityków salwadorskich pomiędzy prawą a lewą stronę sceny politycznej. Reagan chciał wysłać do Salwadoru kolejnych doradców wojskowych oraz zwię-
91
kszyć pomoc militarną dla tego kraju. Jednak Kongres, prześladowany wspomnieniami Wietnamu i kwestionujący możliwość wygrania wojny przez armię sałwadorską bez względu na pomoc, jaką otrzyma, sprzeciwił się decyzji prezydenta w sprawie wysłania do Salwadoru większej liczby doradców i niechętnie udzielił mu wsparcia w postaci funduszów na militarną i gospodarczą pomoc dla tego kraju.
Zwrot w kierunku polityki centrowej
Przyjęcie w polityce postawy umiarkowanej było kluczem do uzyskania poparcia w kraju oraz, w co wierzono, do osiągnięcia sukcesu w Salwadorze. W polityce prowadzonej wobec państw rozwijających się Stany Zjednoczone często zdawały się być uwięzione pomiędzy siłami reakcyjnymi, których sztywne przywiązanie do status quo wzmagało jedynie rewolucyjne nastroje i zagrażało amerykańskim interesom, a siłami radykalnymi, w których przeważały tendencje marksistowskie oraz sentyment do Hawany i Moskwy. Sytuacja zmieniła się wraz z przeprowadzonymi w Salwadorze wyborami prezydenckimi w 1984 r. oraz wyborami do parlamentu i władz miejskich w 1985 r., dzięki którym Duarte powrócił do władzy. Wybór Duarte umocnił pozycję Reagana w sprawie pomocy dla Salwadoru, ponieważ Reagan miał teraz prawo twierdzić, że Stany Zjednoczone nie popierają skrzydła prawicowego jako alternatywy dla radykalnej lewicy. Waszyngton wysłał do Duarte pomoc militarną i zachęcał go do przeprowadzenia reform w kraju, bez których pomoc militarna nie była w stanie wygrać wojny. Miał przy tym nadzieję, że w ten sposób nie dopuści ani do drugiej Kuby w Ameryce Środkowej, ani do drugiego Wietnamu.
W wyniku udzielonych przez Amerykanów szkoleń, pomocy i doradztwa wojskowego zmniejszyła się liczba przestępstw popełnianych przez armię sałwadorską na ludności cywilnej. Armia ta zaczęła również lepiej walczyć i pokonując partyzantów w otwartej walce zmusiła ich do ograniczenia swych działań do popełnianych w miastach zabójstw. Partyzanci nasilili więc swą kampanię ekonomicznej ruiny, niszcząc mosty, słupy sieci elektrycznej oraz zbiory polne. Kampania ta zmusiła Amerykanów do przedłużenia swej, prowadzonej na dużą skalę, pomocy gospodarczej dla Salwadoru w celu utrzymania Duarte przy władzy. Chociaż rebelianci mieli małe szansę na wygranie wojny domowej, kontynuowali oni wojnę na wyniszczenie. Tymczasem główne problemy salwadorskiego społeczeństwa głęboka nierówność społeczna, podziały klasowe, oraz autorytaryzm pozostawały nie rozwiązane. Polityka amerykańska zapobiegła zwycięstwu partyzantów; teraz musiała się poświęcić trudniejszemu i bardziej nieuchwytnemu zadaniu budowy narodu z głęboko podzielonego społeczeństwa. Rosnące bezrobocie i inflacja, oraz nieprzeprowadzenie żadnych fundamentalnych reform społecznych i gospodarczych spowodowały zmniejszenie się poparcia dla Duarte wśród robot-
92
ników i chłopów. Stawał się on coraz bardziej niepopularny; poza tym umierał na raka. Tym sposobem wszystkie wysiłki zmierzające ku zawieszeniu broni oraz politycznemu rozwiązaniu umożliwiającemu zakończenie wojny spełzły na niczym. W 1989 r. Duarte przegrał w wyborach prezydenckich z kandydatem partii prawicowej; nie był dość silny, aby zaprowadzić w kraju pokój lub przeprowadzić reformy, które zakończyłyby gospodarczy kryzys państwa. W tym czasie, korzenie skierowanej przeciw władzy opozycji nędza i gospodarcza władza wąskiej uprzywilejowanej elity pozostały nienaruszone.
Doktryna Reagana i Ameryka Łacińska
W szerszym kontekście celem prowadzonej przez administrację Reagana polityki w Ameryce Środkowej nie było jedynie utrzymanie w Salwadorze obranego kursu, ale odwrócenie tego, co uważane było za sukcesy Rosjan w rywalizacji toczonej po wojnie wietnamskiej w takich państwach rozwijających się, jak: Angola, Etiopia, Afganistan i Kambodża. Rosjanie i ich sojusznicy używali siły: bezpośrednio w Afganistanie, pośrednio poprzez państwa trzecie w innych częściach świata. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych panowało powszechne przekonanie, że stosowanie siły przynosi odwrotne od zamierzonych skutki, i że jest ono w sposób tak oczywisty niemoralne, że za wyjątkiem ataku na Stany Zjednoczone lub ich sprzymierzeńców w Europie. Zachodniej, nie jest uzasadnionym sposobem obrony lub załatwiania amerykańskich interesów. "Problemów politycznych nie rozwiąże się siłą", mówiono często. W tej atmosferze, przy braku amerykańskiej interwencji, ani Moskwa, ani Hawana nie została ukarana za interweniowanie. W rzeczywistości, brak sankcji zachęcił je do wykorzystania sprzyjających uwarunkowań politycznych. Administracja Reagana od początku sceptycznie wyrażała się na temat twierdzenia o nieużyteczności stosowania siły. Amerykańska inwazja na Grenadę w 1983 r. miała zwiększyć ryzyko i koszty, jakie musieliby ponieść Rosjanie i Kubańczycy, gdyby nadal próbowali rozszerzać swą polityczną i militarną kontrolę w krajach półkuli północnej oraz innych częściach świata. Administracja uznała, iż interwencja nadeszła w ostatniej chwili i zapobiegła przekształceniu Grenady w "radziecko-kubańską kolonię". Z tego też względu administracja nazwała Grenadę "strzałem ostrzegawczym".
Kubańsko-radziecka obecność na Grenadzie już wcześniej niepokoiła administrację. Należy nadmienić, że większość mieszkańców Grenady z radością powitało interwencję Amerykanów, która uratowała ich od kubańskiej kontroli i wewnętrznych represji. Jak się okazało, wielu z 700 kubańskich "budowniczych" sprzeciwiało się przybyciu Amerykanów, nazwanego przez prezydenta "misją ratunkową", a nie inwazją. Na wyspie obecni byli także żołnierze ze Związku Radzieckiego, Korei Północnej i NRD. Znaleziono ukrytą broń, a także dokumenty, z których wynikało,
93
że większe transporty broni miały przybyć drogą morską w przyszłości. Prawdopodobnie miały być one przesłane lewicowym rebełiantom w Ameryce Łacińskiej lub wykorzystane do szkolenia partyzantów. Dla Kuby amerykańska inwazja była z pewnością ciosem. Fidel Castro stracił przyczółek i wpływy w rejonie Morza Karaibskiego oraz Ameryki Środkowej, gdzie oświadczył, iż nie będzie w stanie pomóc Nikaragui w razie, gdyby ta została najechana. Akcja Amerykanów była niewątpliwie skierowana przeciwko Nikaragui. Presja, jaką Amerykanie wywierali na sandinistach już od jakiegoś czasu zwiększała się, w czym udział swój miały oddziały contras oraz liczne oddziały amerykańskiej marynarki, stacjonujące w pobliżu wybrzeży Nikaragui, zarówno na Oceanie Atlantyckim, jak i Spokojnym. Interwencja zbrojna w Grenadzie miała tę presję jeszcze spotęgować, aby pokazać sandinistom, Kubańczykom i Rosjanom, że Stany Zjednoczone użyją swej siły również w przyszłości, jeśli administracja uzna to za konieczne. Wychodzono z założenia, że nawet jeśli Związek Radziecki i sprzymierzone z nim państwa będą drwić ze Stanów Zjednoczonych za atak na tak małe państewko, to jednak w przyszłości prawdopodobnie pohamują swoje zapędy, przynajmniej w Ameryce Środkowej i w basenie Morza Karaibskiego.
Tak czy inaczej, Grenada, Salwador i Nikaragua przypominały Stanom Zjednoczonym, że nie mogą one już dłużej zakładać bezpieczeństwa swoich granic, jak to miało miejsce w przeszłości. Fakt, iż Stany Zjednoczone były w stanie poszerzyć swe wpływy o Europę, Azję i Bliski Wschód, czyli rejony leżące daleko od Ameryki, był wynikiem pokoju na półkuli zachodniej. Dla porównania, Związek Radziecki znajdował się w dużo gorszej sytuacji, gdyż tak w przeszłości, jak i teraz, musiał się troszczyć o bezpieczeństwo swoich długich granic. Dlatego też, aby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa w państwie, Józef Stalin przekształcił Europę Wschodnią w strefę buforową, a w czasie późniejszym Leonid Breżniew nadał Rosjanom formalne prawo do interwencji w tym rejonie, aby zapobiegać "kontrrewolucjom" mogącym zagrozić socjalizmowi. Doktryna Breżniewa, którą ogłoszono w chwili radzieckiej interwencji w Czechosłowacji w 1968 r., znalazła swe zastosowanie już wcześniej w NRD w 1953 r. i na Węgrzech w 1956 r. Jeśli chodzi o Amerykanów, to Doktryna Monroe już dawno uznała półkulę zachodnią za amerykańską strefę wpływów. Doktryna ta była jednak w rzeczywistości jedynie "Doktryną Karaibską", która uznawała rejon Morza Karaibskiego za amerykańską strefę buforową. (Jak by nie było, Tierra del Fuego, południowy kraniec Ameryki Południowej, był bardziej oddalony niż Europa Zachodnia.) Utrzymanie się przy władzy Castro na Kubie zmieniło tę sytuację.
Administracja Reagana uważała rejon Ameryki Środkowej za "wrażliwe miejsce" Ameryki, za potencjalną "Europę Wschodnią". Wynikało to z nałożenia się na siebie niestabilnej sytuacji politycznej w tym rejonie oraz wzrostu radziecko-kubańsko-nikaraguańskich wpływów. Waszyngton wychodził więc z założenia, że
94
ma do wyboru trzy opcje, z których żadna nie była niekorzystna: znaczne zwiększenie wydatków na obronę, które pozwoliłoby bronić się przed przyszłymi próbami rozszerzania komunistycznych wpływów oraz próbami rozmieszczania większej ilości wojsk, łącznie z oddziałami bojowymi na lotniskowcach, w rejonie Ameryki Środkowej; ograniczenie swej roli i swych możliwości w zakresie obrony terytoriów odległych, w tym Europy Zachodniej; lub też likwidacja reżimu w Nikaragui, który przekształcił to państwo w pierwszą "Kubę" na kontynencie. Administracja podjęła aktywne działania w kierunku realizacji opcji trzeciej.
Administracja była przekonana, że ideologicznie motywowane ambicje sandi-nistów sięgają poza granice ich własnego państwa. Ponieważ przyjmowali oni pomoc Hawany i Moskwy, Waszyngton uważał ich za stałe źródło niestabilności i napięć na obszarach bezbronnych państw. Obietnica sandinistów mówiąca o ograniczeniu swych działań do terytorium Nikaragui była przyjmowana sceptycznie przez tych, którzy pamiętali wcześniejszą obietnicę tego ugrupowania, złożoną przed objęciem przez nie władzy w 1979 r., a zobowiązującą je do politycznego pluralizmu, zróżnicowanej gospodarki i neutralności w polityce zagranicznej. Ze względu na rozmach prowadzonej przez siebie rewolucji oczekiwano, że sandiniści będą popierać "braterskie" ruchy rewolucyjne w państwach sąsiednich; to ich rewolucja była "rewolucją bez granic".
Celem, który administracja Reagana stawiała przed sobą w Nikaragui było przerwanie umacniającego się monopolu władzy sandinistów i przywrócenie Nikaragui do stanu, w jakim znajdowała się tuż po 1979 r., kiedy to popularna, skierowana przeciw Somozie, rewolucja doprowadziła do utworzenia nowego rządu, w skład którego weszły te grupy, które miały największy udział w obaleniu dyktatora. Poprzednie administracje realizowały politykę powstrzymywania, a mimo to nie wahały się interweniować tam, gdzie chodziło o uratowanie przyjaznego reżimu przed zagrażającym mu z zewnątrz lub wewnątrz niebezpieczeństwem ze strony Związku Radzieckiego, jego sprzymierzeńców, lub też jednych i drugich naraz. Różnica polegała jednak na tym, że za wyjątkiem pojedynczych działań, takich jak próba "wyzwolenia" Korei Północnej przez Trumana, czy też operacja Kennedyego w Zatoce Świń na Kubie, amerykański rząd nigdy nie prowadził oficjalnej polityki, której celem byłoby obalanie popieranych przez Rosjan reżimów. Administracja Eisenhowera wspominała o "wyzwoleniu" Europy Wschodniej, ale nigdy nie podjęła w tym kierunku konkretnych działań. Polityka powstrzymywania była doktryną obronną. Nowa polityka Reagana wyszła "poza ramy powstrzymywania" i była skłonna podejmować działania ofensywne.
Nazwana "Doktryną Reagana" stawiała sobie za zadanie odwrócenie skutków radzieckiej ekspansji nie tylko w Nikaragui, ale również w Angoli i Afganistanie, państwie sąsiadującym ze Związkiem Radzieckim. Afganistan został włączony do celów amerykańskiej polityki, choć afgański ruch oporu otrzymywał pomoc już od
95
prezydenta Cartera, jeszcze przed objęciem urzędu przez Reagana. (Prezydent Ford starał się również wspierać opozycję w Angoli aż do czasu obcięcia funduszy na ten cel przez Kongres.) Wszystkie te trzy kraje były państwami marksistowskimi, lecz ich nowe rządy nie umocniły jeszcze swej władzy i wobec nich wszystkich utworzyły się ruchy oporu. Rosjanie usprawiedliwili swoją ekspansję w państwach rozwijających się doktryną "narodowego wyzwolenia", po czym stwierdzili, że komunizm staje się nieodwracalny z chwilą, kiedy dane społeczeństwo zostaje społeczeństwem marksistowskim. W tej sytuacji Reagan przyjął swą własną strategię narodowego wyzwolenia, skierowaną przeciwko rządom, które nie doszły do władzy w wyniku procesów demokratycznych; według niego takie reżimy były nielegalne. Uważał, że to Moskwa pomogła zdobyć im władzę i, w przeciwieństwie do swych poprzedników (nie uwzględniając tu częściowo działań Cartera w Afganistanie), nie przyjął do wiadomości twierdzenia Rosji, że w krajach objętych wojną domową, wojny takie należy uznać za zakończone z chwilą utworzenia w tych państwach rządu. Według Reagana konflikty wewnętrzne w takich państwach nie były zakończone dopóty, dopóki do władzy nie doszły rządy posiadające poparcie społeczne i będące akceptowane przez naród (oraz, jak należy przypuszczać, przez Waszyngton). Innymi słowy, Doktryna Reagana miała zadać kłam Doktrynie Breżniewa, według której jeśli dane państwo weszło do bloku wschodniego, nie mogło już go opuścić.
Prezydencka wersja narodowego wyzwolenia nie dotyczyła oczywiście wszystkich państw rozwijających się, ale tylko niektórych niedawnych zdobyczy Związku Radzieckiego. Opierała się ona na pewnych założeniach mówiących o tym, że wpływy Związku Radzieckiego w latach siedemdziesiątych uległy zbyt dużemu rozszerzeniu; że "układ sił", jak nazywała go Moskwa, po faworyzowaniu Moskwy w latach siedemdziesiątych, znów przechyla się na stronę Stanów Zjednoczonych w wyniku rozbudowy amerykańskich sił militarnych; że, za wyjątkiem Afganistanu, Rosjanie nie byli specjalnie zainteresowani pozostałymi państwami; że Związek Radziecki nie podejmie ryzyka konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi oraz że fala demokracji przelewa się przez państwa rozwijające się. W rzeczywistości Doktryna Reagana nie sprowadzała się do niczego więcej jak zadawania dotkliwych ciosów wybranych rządom, a szczególnie Moskwie, które jeśli chciały się od nich uwolnić, musiały prowadzić negocjacje z rebeliantami w celu wypracowania politycznego rozwiązania. Rebelianci nie byli na tyle silni, aby obalić marksistowskie reżimy, ale z amerykańską pomocą mogli wydłużać toczące się wojny.
Teoretycznie w Doktrynie Reagana zawierała się sprzeczność. Jej cele były ambitne, ale środki skromne mniej niż miliard dolarów rocznie. Należało albo zwiększyć środki, albo ograniczyć cele. Zwiększenie środków było dokładnie tym, czego obawiało się wielu kongresmenów. Prędzej czy później, jeśli doszłoby do porażki rebeliantów, wyznaczony przez doktrynę cel można by osiągnąć przy
96
pomocy samych wojsk amerykańskich. Dotyczyło to przynajmniej Nikaragui, którą administracja uważała za szczególnie ważną. Biorąc pod uwagę wystawiony na próbę prestiż Ameryki, rodziło się pytanie, czy Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na przegraną rebeliantów. Czy nie będzie mówiło się, że idzie to
0 amerykańską determinację? Mówiąc w skrócie, czy zwiększenie wysiłków w dążeniu do celu (i możliwa utrata społecznego poparcia) nie były zawarte w Doktrynie Reagana i jej ambitnych celach? W latach 1985-1986 Rosjanie uświadomili Amerykanom, że w pewnym momencie będą oni musieli albo zwiększyć podejmowane przez siebie wysiłki, albo obniżyć ponoszone straty.
Poprzez eskalację działań wojennych w Afganistanie i udzielenie pomocy militarnej rządom Nikaragui i Angoli Rosjanie udowodnili, że są tak zdolni, jak
1 chętni pomagać swoim sprzymierzeńcom. Nowy radziecki przywódca, Michait Gorbaczow, wydawał się być zdecydowany utrzymać imperialne placówki swego kraju. W wyniku tej polityki w Nikaragui oddziały contras poniosły ciężkie straty. Były one praktycznie bezbronne wobec dostarczanych przez Rosjan helikopterów bojowych i zostały zmuszone do opuszczenia Nikaragui i schronienia się w sąsiednich krajach. W Angoli, Jonas Savimbi, przywódca rebeliantów, zwrócił się do Stanów Zjednoczonych o zwiększoną pomoc militarną po tym, jak jego wojska doznały dotkliwych porażek ze strony oddziałów rządowych i kubańskich. Podobnie w Afganistanie, gdzie szalony opór stawiany rządowi wciągnął Związek Radziecki w wojnę dłuższą niż wojna z nazistowskimi Niemcami, radzieckie helikoptery bojowe zdawały się przechylać wynik wojny na swoją korzyść.
W okolicznościach panujących w połowie lat osiemdziesiątych tylko korzystna ocena historycznych trendów mogła pozwolić na uniknięcie dylematu czy należy zwiększyć środki, czy też ograniczyć cele godząc się tym samym na "utratę" tych państw na rzecz Związku Radzieckiego. Tak właśnie uważała administracja Reagana. Rewolucja demokratyczna przechodziła przez państwa rozijające się; skromne środki mogły wystarczyć na osiągnięcie nie tak skromnych celów. Jako dowód, administracja podawała przykład Ameryki Łacińskiej. Do państw, w których zapanowała demokracja podczas prezydentury Reagana, administracja zaliczyła, oprócz Salwadoru, Grenady i Haiti (w którego transformację była zaangażowana), także Argentynę, Boliwię, Brazylię, Gwatemalę, Honduras, Peru i Urugwaj. Niezależnie od tego, czy zjawisko to było wynikiem polityki administracji, nagłego politycznego rozkwitu kultury iberyjskiej w Ameryce Łacińskiej po tym, jak w latach siedemdziesiątych Hiszpania i Portugalia zostały państwami demokratycznymi, czy też czystego przypadku, administracja wyrażała nadzieję, że jest ono częścią światowego trendu. Blok wschodni, poprzez pozbawianie swych obywateli ludzkiej wolności i godności, szedł pod prąd historii. Dlatego też na peryferiach tego bloku dochodziło do powstań przeciwko rządom, które doszły do władzy i utrzymywały się przy niej przy jego pomocy. Waszyngton twierdził, że
97
Stany Zjednoczone, jako wolny naród, miały obowiązek wspierać tego typu powstania, będące walką o niepodległość i samorządność. W ten oto sposób nastąpiły zaślubiny administracji prezydenckiej z antykomunizmem i prawami człowieka.
Salwadorski precedens
Należy przyznać, że wczesne wypowiedzi administracji na temat rywalizacji supermocarstw w państwach rozwijających się nie zapowiadały udziału Stanów Zjednoczonych w tworzeniu demokratycznych zmian. Wyraźne preferowanie reżimów proamerykańskich w stosunku do proradzieckich nie było całkiem zgodne z amerykańskim systemem wartości, nawet jeśli było uzasadnione strategicznie lub podyktowane wydarzeniami w Iranie i Nikaragui. Jednak pojawienie się w Salwadorze Duarte spowodowało, że administracja Reagana, pomimo swej retoryki, miała w końcu demokratycznego polityka i demokratyczną partię, których mogła poprzeć. (W tym miejscu słowa podziękowania należą się również Kongresowi, który zmusił administrację do przejścia od totalnego antykomunizmu do poparcia dla demokracji przez uporczywe trwanie na stanowisku, że w zamian za pomoc militarną Salwador będzie musiał bardziej przestrzegać praw człowieka. Dzięki temu, Duarte otrzymał poparcie wojska, które pragnęło nadal otrzymywać amerykańską broń.) Mówiąc w skrócie, nawet w zawierusze wojny domowej, znalazły się fundamenty, na których można było budować demokrację; sprawiedliwość społeczna i strategiczne interesy nie zawsze muszą stać w sprzeczności. Salwadorskie centrum, otoczone partyzantami po lewej stronie i przeciwnikami reform po prawej, było rzeczywiście słabe, a mimo to ukróciło działalność szwadronów śmierci i stworzyło bardziej przyjazny klimat dla demokracji.
Krucha salwadorska demokracja została zagrożona w 1989 r., kiedy wyborcy wybrali prawicową partię Arena. Chociaż administracja Busha poinformowała ją, że nie zaakceptuje powrotu prawicy do stylu działania znanego sprzed rządów Duarte, zamordowanie sześciu jezuickich księży przez żołnierzy rządowych postawiło pod znakiem zapytania poparcie Ameryki dla nowo wybranego rządu salwadorskiego. Armia krajowa doznała też kilku porażek, kiedy rebelianci przeprowadzili w grudniu 1989 r. atak przypominający ofensywę Tet podczas wojny wietnamskiej.
Niezależnie od tych wydarzeń, salwadorski precedens polegający na poparciu demokratycznego centrum zyskał szerokie uznanie po wydarzeniach na Filipinach w 1986 r. Stany Zjednoczone od dawna popierały tamtejszego prezydenta Ferdynanda Marcosa. W sierpniu 1983 r. opozycyjny przywódca Benigno Aąuino powrócił do kraju z wygnania w Stanach Zjednoczonych i został zamordowany na lotnisku przez zwolenników Marcosa. W miarę nasilania się publicznego sprzeciwu wobec reżimu Marcosa, Stany Zjednoczone nakłaniały go do przywrócenia demokracji, doprowadzenia do wzrostu gospodarczego i przeprowadzenia reform woj-
98
skowych. Despotyzm filipińskiego prezydenta, złe zarządzanie gospodarką, rozpowszechniona korupcja i nadużycia wojskowe sprzyjały odrodzeniu się komunistycznej armii partyzanckiej zwanej Nacjonalistyczną Armią Ludową (NPA Na-tionalist Peoples Army). W obliczu braku podstawowych reform partyzanci mogli pokonać słabo wyszkoloną i źle dowodzoną armię filipińską. Marcos jednak nie chciał słuchać udzielanych mu wskazówek i, aby udowodnić Amerykanom, że ma prawo do władzy, ogłosił natychmiastowe wybory. Był przy tym pewny, że jest w stanie wpłynąć na ich wynik, tak jak to miało miejsce w przeszłości. Okazało się, że pewność siebie go zgubiła. Opozycja wystawiła do wyborów prezydenckich wdowę po Aąuino, Corazon Cojuangco Aąuino. Stała się ona symbolem demokracji, jak i też czynnikiem jednoczącym naród. Marcos starał się zmienić wynik wyborów poprzez rozległe oszustwa, ale ponieważ wybory transmitowane były przez amerykańskie media, a nad ich prawidłowością czuwały odpowiednie organizacje amerykańskie, oszustwo było łatwe do wykrycia. Marcos stracił podstawy swej władzy mimo "zwycięstwa" przedłużającego ją na kolejną kadencję. Kiedy armię filipińską opuścili najwyżsi dowódcy, Marcos zbiegł na Hawaje, a Corazon Aąuino została prezydentem.
Prawie równocześnie administracja Reagana pomogła Haiti pozbyć się Jean-Claude "Baby Doc" Duvaliera, który został kolejnym dyktatorem po swoim ojcu. Najpierw Stany Zjednoczone poradziły Duvalierowi, aby ten nie używał siły wobec protestujących tłumów, a następnie dostarczyły mu samolot, którym uciekł do Francji. Wtedy administracja Reagana ogłosiła swą nową politykę: "Amerykanie popierają prawa człowieka i sprzeciwiają się każdej formie tyranii, niezależnie od tego, czy pochodzi ona z lewej, czy z prawej strony sceny politycznej" . Stany Zjednoczone miały popierać walczących o demokrację, a sprzeciwiać się nie tylko reżimom radykalnej lewicy, ale także proamerykańskim autorytarnym reżimom prawicy. Tak też się stało. W 1987 r. w Korei Południowej, po okresie znacznych niepokojów, utrzymujących się tam z przerwami od lat, popierany przez wojsko reżim obiecał wolne wybory prezydenckie. Presja wywierana przez administrację na południowokoreańskich przywódców pomogła w przeprowadzeniu łagodnych i długo oczekiwanych przemian.
Czy administracja Reagana przyjęła sposób działania Cartera? Czy nie robiła teraz tego, o co oskarżała Cartera w związku z jego polityką w Iranie i Nikaragui, tzn. o "destabilizację" konserwatywnych proamerykańskich reżimów? Administracja Reagana odrzuciła to porównanie. Pragnienie zmian na Filipinach i w Haiti narodziło się wewnątrz tych państw. Pomoc Ameryki nadeszła dopiero wtedy, gdy
Przemówienie prezydenta Reagana w Kongresie w dniu 14 marca, New York Times, 15 marzec 1986 r.
99
władza despotów waliła się w wyniku powszechnych rewolucji. Co najważniejsze, na Filipinach opozycja okazała się prawdziwie demokratyczna, proreformatorska i proamerykańska. Z faktów tych można jednak było wysunąć także wniosek, że w krajach gdzie nie istniała polityczna alternatywa w postaci demokratycznego centrum, presja wywierana przez Amerykę mogła przynieść negatywne, zamiast pozytywnych, skutki. W Chile amerykańska presja doprowadziła do wyborów, które stały się początkiem drogi ku przywróceniu demokracji. W innych państwach polityka ta nie zdawała już tak dobrze egzaminu, co pokazał wynik wywieranych na szachu Iranu nacisków, mających doprowadzić do liberalizacji życia politycznego i społecznego. W Iranie, tak jak w Nikaragui, centrum było utopią. Prawdopodobnie więc przy braku demokratycznego centrum mającego prawdziwą szansę rozwoju, prawicowy autorytaryzm wciąż był lepszy niż lewicowy totalitaryzm. Jednak tam, gdzie demokracja miała szansę się rozwinąć, była najlepszym antidotum na komunizm.
Przyczyny sukcesu i porażki
W większości przypadków administracja Reagana powoływała się na światowy prodemokratyczny trend, aby wesprzeć ruchy oporu w Afganistanie, Angoli i Nikaragui, mimo iż rebelianci, którym pomagała w imię szerzenia wolności, nie byli pod tym względem szczególnie wiarygodni. W Afganistanie przeciwnicy rządów radzieckich byli islamskimi fundamentalistami, którzy w przypadku zwycięstwa byli bardziej skłonni stworzyć irański rodzaj teokracji niż demokrację. Pomimo tego, nie ulegało wątpliwości, że byli autentycznym ruchem oporu. W Angoli, Savimbi, rebeliancki przywódca reprezentujący największą grupę plemienną swego kraju, został przeszkolony w ChRL i całkiem chętnie polegał na pomocy RPA. Natomiast w Nikaragui, niektórzy z głównych dowódców contras byli dawnymi członkami znienawidzonej Gwardii Narodowej Somozy. Faktycznie, podejrzenie
0 sprzyjanie Somozie było główną przyczyną, dla której contras nie mogły wykorzystać rosnącego podziału między sandinistami a resztą społeczeństwa Nikaragui.
Należy przyznać, że 20 tys. contras nie mogło odnosić sukcesów, o wygraniu wojny nie wspominając, jeśli Kongres, bojąc się następnego Wietnamu, obciął pomoc militarną i zastąpił ją "humnitarną" pomocą w postaci żywności, leków,
1 tym podobnych artykułów. Pomimo bowiem potajemnego finansowania contras przez administrację do czasu ponownej zmiany swego stanowiska przez Kongres, Rosjanie dostarczyli do Nikaragui w ciągu pięciu lat broń o wartości 500 min dolarów. Tak czy inaczej, skuteczny ruch partyzancki powinien lepiej umieć wykorzystać pogarszające się socjalne i ekonomiczne warunki w Nikaragui i obudzić ducha oddania i poświęcenia wśród swoich zwolenników tak, jak potrafili to kiedyś sandiniści.
100
Częściowo z tych właśnie względów, toczona przez contras wojna nigdy.nie zyskała większego poparcia wśród Amerykanów. Było wręcz na odwrót: podczas pierwszych sześciu lat prezydentury Reagana Kongres, a szczególnie kontrolowana przez demokratów Izba Reprezentantów, generalnie sprzeciwiał się tej wojnie. Co więcej, prezydent nigdy nie zdołał przekonać opinii publicznej, że sandiniści zagrażają bezpieczeństwu kraju. W rzeczywistości panowała powszechna opinia, że administracja, która chciała obalić reżim w Nikaragui, nie traktowała poważnie rozwiązań dyplomatycznych. Brak poparcia w kraju zmusił administrację do finansowania wojny w sposób nielegalny, zarówno w okresie, w którym Kongres wycofał militarną pomoc dla contras, jak i później, kiedy Kongres przywrócił na ten cel fundusze (patrz poniżej).
Pewne wnioski pozwalało wyciągnąć porównanie wojny w Nikaragui z wojną w Afganistanie. Tam radziecka inwazja sprawiła, że ruch oporu wobec utworzonego przez Rosjan rządu uzyskał rzeczywiste poparcie ludności. Bojownicy ruchu oporu odważnie i z powodzeniem walczyli przeciwko armii radzieckiej, mimo iż faktycznie nie posiadali nowoczesnej broni. Wiele państw na całym świecie sympatyzowało z rebeliantami, większość państw muzułmańskich jednoczyło wspólne potępienie dla Moskwy. W odróżnieniu od popieranej przez Stany Zjednoczone wojny toczonej w Nikaragui przez contras, której sprzeciwiała się większość państw leżących w tamtym regionie, a także poza nim, potajemna pomoc Ameryki dla afgańskiego ruchu oporu nie została potępiona przez państwa sąsiadujące. Zyskała ona sobie też poparcie Kongresu i opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych.
Brak poparcia dla contras ze strony Kongresu i opinii publicznej sprawił, że kiedy prezydenci Kostaryki, Nikaragui, Salwadoru, Hondurasu i Gwatemali zgodzili się w 1987 r. na plan pokoju w regionie, Reaganowi zostało tylko jedno wyjście. Prezydent poparł ten plan, ponieważ gdyby on zawiódł, a wina za jego niepowodzenie przypisana zostałaby sandinistom, którzy nie chcieli doprowadzić do otwarcia się Nikaragui na procesy demokratyczne, co przewidywał plan, prezydent mógłby odzyskać poparcie w sprawie dalszej pomocy finansowej dla contras. Tak jednak stać się nie miało. Kontrolowany przez demokratów Kongres pozostał scct tyczny w stosunku do contras i wykorzystał plan pokojowy jako uzasadnienie odmowy finansowania pomocy militarnej dla tych oddziałów. Twierdzono, że taka pomoc może jedynie zniweczyć wysiłki podejmowane w kierunku zaprowadzenia pokoju w Nikaragui i całym regionie. Wydawało się więc, że plan obalenia sandinistów powzięty przez administrację zakończył się niepowodzeniem. Wydawało się to jeszcze bardziej pewne, gdy na początku 1989 r. prezydenci pięciu państw Ameryki Środkowej, pomimo protestów Stanów Zjednoczonych, wezwali do rozwiązania contras, z tego większość w Hondurasie, do końca listopada. Ponieważ nie podjęte zostały żadne działania w tym kierunku, ruch oporu contras przetrwał, choć z wielkim trudem. Kongres pozbawił go pieniędzy na broń. Jeszcze
101
bardziej istotnym był fakt, iż Daniel Ortega i jego dowódcy podczas dziesięciu lat u steru państwa umocnili swą władzę i spodziewali się, że będą w stanie wykorzystać swą kontrolę nad rządem, a w tym nad armią i policją, do zapewnienia sobie zwycięstwa w wyborach, które uprawomocniłoby ich rządy w oczach świata i sprawiło, że dalsza pomoc Amerykanów dla contras nie miałaby podstaw. Z całą pewnością nie spodziewali się, że mogą stracić lub oddać swą władzę; jako dobrzy marksiści wierzyli, że reprezentują masy. A jednak pomimo kontrolowania rządu przez sandinistów, prób zastraszania kandydatów opozycyjnych i ludzi na wiecach, a także prób wstrzymania zaaprobowanych przez Kongres funduszy dla opozycji, Daniel Ortega przegrał z Violetą Chamorro, wdową po redaktorze naczelnym nieprzychylnej Somozie gazety, którego zabójstwo spowodowało wybuch dowodzonej przez sandinistów rewolucji, która obaliła dyktatora.
Końcowa ocena
Niezależnie od tego, kto zasługiwał na podziękowanie za porażkę sandinistów contras i Ronald Reagan; prezydenci pięciu państw Ameryki Środkowej z Os-carem Ariasem z Kostaryki na czele; naród Nikaragui, który w obecności międzynarodowych obserwatorów w lokalach wyborczych miał odwagę głosować przeciwko gnębicielskiemu reżimowi; czy też sami sandiniści wierzący, że mogą przetrwać okres braku popularności i źle zarządzanej gospodarki poprzez zorganizowanie względnie wolnych wyborów nie było wątpliwości co do jej skutków. Dla salwadorskich partyzantów strata politycznego poparcia Nikaragui i pomocy militarnej stanowiła poważną przeszkodę w walce o obalenie rządu lub wynegocjowanie korzystnego rozwiązania konfliktu, dającego im udział we władzy. Dla Castro, który był idolem sandinistów, i do którego zwracali się oni zawsze o pomoc i poparcie, ta przegrana oznaczała jego dalszą izolację. Castro w coraz większym stopniu wydawał się bowiem ostatnim już rewolucjonistą, i to rewolucjonistą starej daty. Natomiast jeśli chodzi o Nikaraguę, tak zdecydowana porażka sandinistów dała temu państwu drugą szansę budowy demokracji, ponownego wcielenia contras do struktury społeczeństwa, pogodzenia politycznych przeciwników, oraz przywrócenia serdecznych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.
Niezależnie od tego, czy wynik wyborów w Nikaragui przypisuje się Doktrynie Reagana czy nie, doktryna ta musi choć w części uznana być za sukces. Była ona korzystnym finansowo środkiem wywierania presji na Moskwie, która musiała wydawać około 10-20 mld dolarów rocznie na zachowanie tego, co zdobyła w latach siedemdziesiątych (dla porównania Stany Zjednoczone wydawały niecały 1 mld dolarów). Dlatego też w 1988 r. wzrost liczby lokalnych konfliktów, w jakich brały udział Stany Zjednoczone i ZSRR uległ zatrzymaniu. Gorbaczow, zdając sobie sprawę, że tocząca się w Afganistanie wojna jest niekończącym się ciężarem
102
dla Związku Radzieckiego oraz polityczną hańbą, zdecydował się wycofać radzieckie wojska z tego państwa. Po latach bezowocnych negocjacji Kuba zgodziła się wycofać swoje wojska z Angoli, a RPA z Namibii, którą rządziła od I wojny światowej, ą której teraz ofiarowała niepodległość. Po tych wydarzeniach nastąpiło zakończenie wojny domowej w Angoli, w której partyzanci byli popierani przez Stany Zjednoczone i RPA. W Kambodży Wietnamczycy zgodzili się wycofać swoją armię, która wcześniej najechała to państwo i obaliła prochiński reżim Pq1 Pota, odpowiedzialny za zbrodnię ludpbójstwa na 1-2 milionach ludzi, części swego własnego, Uczącego 8 mjn obywateli narodu. Gorbapzow musiał rozwiązać te lokalne konflikty, ponieważ w 198J r. byłp już jasne, że posiadane środki należy zachować i przeznąpzyć ną inwestycje w przeżywającej stagnację gospodarce radzieckiej. Pierwszym warunkiprn, jaki należało spełnić było zawarcie rozejmu w zimnej wojnie, który umożliwiłby rądzieckiernu przywódcy znacznie obniżyć wydatki na radziecki ogromny arsenał militarny oraz nie rokujące nadziei posunięcia polityki zagranicznej, angażujące ZSRR w sprawy państw trzecich. Nie było jednak prawdą jakoby Związek Radziecki doznawał serii tptalnych porażek, a Stany Zjednoczone cieszyły się passą nieograniczonych triumfów. W Afganistanie, Angoli, Etiopii (gdzie zaprzyjaźnione z Ameryką państwa arabskie, przede wszystkim Arabia Saudyjska, poparły opozycję), i Kambodży, marksistowskie reżimy utrzymały się przy władzy. Stany Zjednpezpne wymusiły wycofanie się Rosjan i Wietnamczyków, jednak nie osiągnęły swego podstawowego celu, mianowicie zastąpienia marksistowskich reżimów demokratycznymi rządami.
Doktryną Reągąna ukazała także jak bardzo ograniczone zostaby wpływy Stanów Zjednoczonych w Ameryce Łacińskiej. Jeśli Nikaragua była pierwszym przykładem sposobów ograniczenia stosowania siły przez Amerykę, to drugim była Panama. Kiedy pąnąmski dyktator, generał Manuel Noriega, został oskarżony o przemyt narkotyków przez dwie komisje śledcze ną Florydzie, Stany Zjednoczone przez kilka lat próbowały go zniżzczyp ekonomicznie. Podjęte działania zaszkodziły jedynie pąnąrnskiej gpsppdąrpe i uderzyły w prpąmerykąńską klasę średnią, natomiast nie zdpjały usunąć Noriegi, który posiadał pieniądze z narkotyków i dzięki sowitym i regularnym wypłąfpm zapewnił SPbie lojalność sił zbrojnych. Upadek krajowej gospppląrki oraz lps obywateli zupełnie go nie obchodziły. Podczas próby zamachu stanu na początku 1989 r., w złożonej sytuacji i przy słabej pracy wywiadu, rząd Stapów Zjednpczonych oraz amerykańskie wojska stacjonujące w Panamie pozpsfały bierne. Stało się tak pomimo publicznych zapewnień Stanów Zjednppzpnych P chęci usunięcia Nonegi z urzędu oraz pomimo prowadzonych, ną szerszą skalę działań, mających zatrzymać napływ kokainy z Ko-lumbji, gcjzie rząd walczył z potężnym kąrtelpm narkotykowym z Mede|lin w celu powstrzymania gp pd przejęcia rządu-
103
Noriega poczuł się bardziej niż zwykle pewny siebie i zaczął kusić los. Nazywając się "największym przywódcą", wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym, natomiast jego wojska zaczęły nękać armię amerykańską. Prezydent Bush, którego zirytowały wcześniejsze oskarżenia o nieudolność, i który po nieudanym zamachu stanu w Panamie rozkazał armii przygotowanie planów inwazji, dał sygnał do jej rozpoczęcia w grudniu 1989 r. Akcja rządu amerykańskiego została prawie jednogłośnie potępiona przez ONZ i OPA (Organizację Państw Amerykańskich), które okazały się zbyt słabe, aby wpłynąć na sytuację w Panamie. Otrzymała natomiast szerokie poparcie wśród Amerykanów oraz narodu panamskiego, który powitał wojska amerykańskie jako swych wyzwolicieli. Jednak pochwycenie Noriegi może postawić Waszyngton, a nawet prezydenta, w niezręcznej sytuacji. Adwokaci Noriegi z całą pewnością będą starali się wykorzystać proces generała do zwrócenia uwagi na wykorzystanie Noriegi przez rząd amerykański do poparcia wojny contras z sandinistami.
Paradoksalnie, do czasu wydarzeń w Panamie, główną przeszkodą uniemożliwiającą Amerykanom wykorzystanie swej potęgi, przede wszystkim potęgi militarnej, było same wojsko. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy były wspomnienia Wietnamu i utrata poparcia opinii publicznej w czasie trwania konfliktu; drugą była obawa władz wojskowych przed udziałem w wojnie cywilów. Po wojnie wietnamskiej, przed dokonaniem jakichkolwiek interwencji, władze wojskowe pragnęły mieć zapewnienie o poparciu ich akcji przez Kongres i opinię publiczną oraz wiedzieć, że naród pragnie zwycięstwa. Rozumiały to w ten sposób, że gdy rząd raz zdecyduje się na interwencję, armia będzie mogła odnieść zwycięstwo przy pełnym wykorzystaniu swej potęgi militarnej, bez jakichkolwiek politycznych ograniczeń. Ponieważ spełnienie tych warunków z góry było niemożliwe, amerykańskie siły zbrojne sprzeciwiały się wszystkim interwencjom, również tym w Libanie, Grenadzie, Nikaragui i Panamie. Głównymi orędownikami stosowania siły w celu wsparcia amerykańskiej polityki zagranicznej były osoby cywilne, szczególnie zaś sekretarz stanu Shultz za kadencji Reagana. Należy więc stwierdzić, że wojsko pogłębiło niechęć narodu do stosowania siły, jaka ujawniła się po wojnie w Wietnamie. Tym niemniej, fakt, iż nie zastosowano siły w Nikaragui, natomiast ostatecznie zdecydowano się na jej użycie w Panamie, kiedy wszystkie inne środki zawiodły, a Noriega sprowokował Busha, świadczy o porażce amerykańskiej polityki w Ameryce Łacińskiej oraz o bardzo niewielkim znaczeniu Doktryny Monroe w erze nacjonalizmu.
104
Bliski Wschód oraz próba osiągnięcia strategicznego antyradzieckiego porozumienia
Ropa naftowa występująca na Półwyspie Arabskim i w niel tó>ych pobliskich państwach była przyczyną, dla której od wczesnych lat siedemr -desiątych bezpieczeństwo tego regionu miało pierwszorzędne znaczenie dla Stąm'v Zjednoczonych i Zachodu. Region fen był jednak zarówno zagrożony, jak i niestabilny. Pokaźna armia radziecka w Afgąnjstąnie, na granicy z Pakistanem (krajer leżącym między strefą radziecką a nieprzyjaznymi Indiami), oraz korzystanie Rosjan z lotnisk i portów Etiopii i Jemenu Południowego, sprawiły, iż we wcze - ;/ch latach osiemdziesiątych obecność Rosjan w tym regionie oraz zagrożenie, Aje stanowili dla linii oceanicznych i transportu ropy stało się faktem. Zbliżanie się potęgi i wpływów Związku Rądzieckiegp wywołało obawy Arąbji Saudyjskie; ; innych naftowych potęg, którym już wtedy groziła wewnętrzną niestabilność v 'tkającą z obecności pracujących tam obcokrajowców, np. Palestyńczyków jak równu.z fundamentalistycz-nych ugrupowań islamskich, sprzeciwiających się zachodnierr-i; tyłowi modernizacji.
Doktryna Carterą byłą symbolem wielkiej wagi przywr zywanej do amerykańskich interesów w tym regionie. KpnfHkt supęrmocarstw jy] zatem nieodłącznie związany z niestabilnością kluczowych państw tego region :. i .k i z ich rywalizacją między sobą, np. Indii z Pakistanem lub Iranu z Irakiem. Jec ;iość państw arabskich legła w gruzach w wyniku wojny irańsko-irackiej. Libia i Syria poparły nie-ąrabski Iran, podczas gdy byli przeciwnicy Iraku, np. Jordania, udzieliły mu poparcia. Nawet Egipt, będący celem irackiego ruchu oporu, dostarczył Irakowi broń. Poza tym, polityką tego regionu była oczywiście związana feż z konfliktem arabsko-izraelskim (w którym nie brał udziału Egipt). Tym S'jTiym region ten był istną bombą zegarową.
Administracja Reągąną opracowała dwojaką strątegi - , olityki zagranicznej wobec Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej, mającą na cek zwiększenie bezpieczeństwa w tym regionje. Po pierwsze, wychodząc z założę ii a, że Arabia Saudyjska, czołowy eksporter ropy, zachowuje dystans wobec Stm-jw Zjednoczonych, ponieważ nie dowierza iph przywództwu i potędze, nowa administracja zdecydowała się poprawić stosunki pomiędzy oboma krajami poprze/ zrpdę na sprzedanie Arabii Saudyjskiej zbiorników na paliwo oraz pocisków k f.sy powietrze-powietrze, których kraj ten potrzebował dla swoich myśliwców P-15, jak i pięć samolotów wyposażonych w powietrzny system ostrzegania i ko.Uroli (AWACS Airborne Warning and ControJ System). Reągan solennie ob _cał, że Stany Zjednoczone nie pozwolą, aby Arabia Saudyjską "stałą się kolejr;yr.n Iranem", czym rozszerzył zobowiązanie Carterą do obrony państw Zatoki P rskiej przed siłarni z zewnątrz. Obietnica tą oznaczała, że Stany Zjednoczone będ Ś ': roniły rząd Arabii Saudyjskiej nawet przed powstaniem krajowym.
105
Jeśli zapewnienie Arabii Saudyjskiej o tym, że posiada specjalne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, oraz że Ameryka może i chce bronić bezpieczeństwa tego królestwa było fundamentalną strategią polityczną Stanów Zjednoczonych, jak przedstawiała się sprawa konfliktu arabsko-izraelskiego? Pracownicy administracji Reagana z satysfakcją stwierdzali, że różne spory i przypadki niestabilności wewnętrznej na Bliskim Wschodzie miały znikomy związek z konfliktem arabsko-izraelskim, sugerując tym samym, że jeśli Stany Zjednoczone mogłyby ustanowić swą władzę w tym regionie i zwiększyć bezpieczeństwo pro-zachodnich reżimów arabskich, to również dostawy ropy dla Zachodu byłyby bezpieczniejsze. Kluczową sprawą dla tego regionu była więc przywódcza rola Ameryki i wiarygodność amerykańskiej potęgi, nie zaś kwestia samostanowienia o sobie Palestyńczyków, która w głównej mierze uniemożliwiała zawarcie bardziej kompleksowych ustaleń pokojowych pomiędzy Arabami a Izraelczykarni.
Druga część strategii Reagana polegała więc na akcentowaniu antyradzieckiego charakteru amerykańskiej polityki. Próba osiągnięcia antyradzieckiego "strategicznego porozumienia" polegała w głównej mierze na przełamaniu oporu państw arabskich do połączenia sił ze Stanami Zjednoczonymi, wynikającego z amerykańskiej polityki wobec Izraela. Konkretnym celem Reagana było pozyskanie do współpracy takich krajów, jak: Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska, Pakistan, a także Izrael. Wszystkie one winne były potraktować jako sprawę najważniejszą powstrzymanie radzieckich wpływów, co wiązało się z podporządkowaniem lokalnych sporów temu priorytetowi. Takie podejście do sprawy było jednoznaczne z umniejszeniem znaczenia głównego, arabsko-izraelskiego, konfliktu na Bliskim Wschodzie oraz z odłożeniem w czasie rozwiązania najważniejszego problemu uniemożliwiającego jego zakończenie problemu Palestyńczyków.
Strategia Reagana nie była sukcesem. Izraelczycy byli bardzo zaniepokojeni każdą dostawą broni dla jakiegokolwiek państwa arabskiego, natomiast Arabia Saudyjska, jako państwo arabskie, nie mogła przymykać oczu na Palestyńczyków oraz inne niepokojące ją kwestie. Prawdę mówiąc, Arabia Saudyjska była przekonana, że wzrastająca frustracja i złość z powodu braku postępów w sprawie palestyńskiej były głównym zagrożeniem interesów amerykańskich, tj. utrzymania regularnych dostaw ropy, i twierdziła, że podobnego zdania są wszystkie państwa arabskie, a nie tylko kraje sąsiadujące z Izraelem. Mówiąc w skrócie, państwa tego regionu stawiały swoje spory na pierwszym miejscu, podczas gdy Stany Zjednoczone szukały sposobu na rozwiązanie zarówno problemu ropy, jak i problemów arabsko-izraelskich. Okazało się, że kwestii tych nie można od siebie oddzielić.
106
Wydarzenia, które podważyły politykę Reagana
Polityka administracji prezydenckiej wobec Bliskiego Wschodu została zweryfikowana przez cztery wydarzenia. Pierwsze z nich miało miejsce w Libanie, małym państwie, sąsiadującym na południu z Izraelem, którego naród kilka lat wcześniej rozpadł się na walczących ze sobą w wojnie domowej chrześcijan i muzułmanów. Chrześcijanie, którzy przez długi czas byli wspólnotą bogatszą i bardziej wpływową politycznie, dążyli do utrzymania swej pozycji poprzez poskromienie Palestyńczyków, których obecność stała się widoczna po tym, jak król Jordanii Hussein wypędził ich ze swojego kraju we wczesnych latach siedemdziesiątych. Palestyńczycy z sympatią odnosili się do Arabów i popierali ich aspiracje do posiadania większego wpływu na politykę w Libanie, co tłumaczyło ich rosnącą liczbę w tym państwie. Silnie uzbrojeni stanowili zagrożenie dla integralności Libanu. Palestyńczycy naruszyli umowę zawartą między chrześcijanami i libańskimi muzułmanami na temat podziału władzy, ponieważ wojowniczo nastawione ugrupowania lewicowe uznały, że z pomocą Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP) mogą odnieść militarne zwycięstwo nad chrześcijanami i zdobyć większość politycznej władzy. Syria sprzeciwiała się takiemu rozwiązaniu konfliktu, które najprawdopodobniej doprowadziłoby do secesji chrześcijan i powstania dwóch państw, chrześcijańskiego i muzułmańskiego. Starała się zapewnić Libanowi przetrwanie i integralność polityczną przede wszystkim na drodze politycznych mediacji. W przypadku ich niepowodzenia była zdecydowana przeprowadzić interwencję zbrojną. Postępowanie Syrii wynikało z kilku przyczyn, jednak główną z nich była chęć ustanowienia swej dominacji w Libanie w nadziei na włączenie go do syryjskiej strefy wpływów.
Wynikiem jej starań był nietrwały, często naruszany pokój. Chrześcijanie i Izraelczycy utworzyli sojusz, którego celem było powstrzymanie, a nawet osłabienie wpływów OWP. Syryjczycy, z kolei, bardziej sprzyjali większości muzułmańskiej, która walczyła z chrześcijanami. Charakter libańskiej wojny domowej zmienił się więc o tyle, że każda ze stron popierana teraz była przez siły zewnętrzne. W rezultacie w 1981 r. omalże nie doszło do wojny między Izraelem a Syrią.
Drugim, bardziej dramatycznym wydarzeniem, przypominającym administracji Reagana o tym, że konflikt arabsko-izraelski nie może być podporządkowany antyradzieckiemu strategicznemu porozumieniu był izraelski atak na iracki reaktor nuklearny tuż przed jego uruchomieniem w czerwcu 1981 r. Chociaż Irak podpisał wcześniej układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, Izrael usprawiedliwiał swój atak faktem posiadania reaktora przez Irak, irackim przywództwem w świecie arabskim, sprzeciwiającym się procesowi pokojowemu z Camp David, oraz samym przywódcą Iraku, Saddamem Husajnem, którego premier Izraela Menachem Begin określił mianem "tyrana" i "szaleńca". Faktem jest, że Husajn użył gazów trujących przeciwko wojskom irańskim podczas ośmioletniej wojny Iraku z Iranem, a także
107
przeciwko kurdyjskiej mniejszości w jego własnym państwie. Tak czy inaczej, izraelska definicja samoobrony, obejmująca prawo do ataku na potencjalnie wrogi kraj sąsiedni, który był w stanie wyprodukować swą własną broń nuklearną (być może w celu zaatakowania Izraela) była z pewnością szeroko pojętą definicją samoobrony. W 1981 r. Waszyngton uważał powietrzny atak Izraela za politycznie szkodliwy, ponieważ sprawiał on, że państwa arabskie znowu postrzegały Izrael jako głównego wroga w regionie, niwecząc amerykańskie próby ukazania największego zagrożenia w Związku Radzieckim. Pogląd ten Waszyngton miał zmienić w 1990 r. podczas konfrontacji z Irakiem.
Trzecim ciosem dla prezydenckiej strategii podporządkowania konfliktu arab-sko-izraelskiego strategii antyradzieckiej było powtórne wybranie Begina na premiera Izraela. Po zawarciu pokoju z jedynym państwem arabskim, które potencjalnie mogło zagrozić Izraelowi, Begin nie widział powodu, dla którego miałby iść na ustępstwa w innych kwestiach. Waszyngton miał nadzieję, że Partia Pracy wygra wybory i przyjmie bardziej elastyczne stanowisko w momencie wznowienia procesu pokojowego. Stało się jednak inaczej i do władzy doszedł najbardziej prawicowy rząd w historii Izraela. Begin mianował ministra spraw zewnętrznych, który w przeszłości sprzeciwiał się zawarciu pokoju z Egiptem oraz ministra obrony, który jako minister rolnictwa wprowadził w życie agresywną politykę zasiedlania Zachodniego Brzegu. Odzwierciedlając przekonanie Begina o tym, że Zachodni Brzeg jest częścią Izraela, zobowiązał on swego ministra spraw wewnętrznych do rozmów w sprawie palestyńskiej autonomii. Begin zawsze dbał o izraelskie interesy, jak to ujmował, niezależnie od amerykańskich preferencji, ukazując czasami naturalny porządek rzeczy wywrócony do góry nogami, ukazując małe państwo manipulujące swym wiele silniejszym obrońcą. Begin mógł w ten sposób postępować, ponieważ większość amerykańskich prezydentów była żywo zainteresowana bezpieczeństwem Izraela, a także bała się wewnętrznych reperkusji w przypadku wywierania na nim presji.
Czwarty cios był dla administracji najdotkliwszy: zamordowanie prezydenta Egiptu Anwara Sadata w październiku 1981 r. Zarówno Izrael, jak i Egipt niezwłocznie ogłosiły, że podtrzymują zobowiązanie o wypełnieniu pozostałych warunków zawartego przez nich układu pokojowego. Tym niemniej, przyszłość stała się bardziej niepewna. Izrael pozostał nieugięty w swoim zamiarze dokonania aneksji Zachodniego Brzegu. Cała polityka Sadata od początku opierała się na nadziei, że Stany Zjednoczone wywrą presję na Izraelu; pod tym względem, Stany Zjednoczone w sposób oczywisty go zawiodły. Żadna administracja amerykańska nie chciała obierać tej ryzykownej z własnego punktu widzenia polityki. Żadna też nie chciała się nawet publicznie wypowiadać o amerykańskiej interpretacji Camp David i o tym, jak proces pokojowy ma się rozwijać. Nie chciała również stwierdzić, że polityka Begina była przyczyną izolacji Egiptu w świecie arabskim, przyczyną krytyki i sprzeciwu wobec Sadata w jego własnym państwie oraz przyczyną
108
wzrastającego przekonania państw bliskowschodnich o tym, że Stany Zjednoczone są albo jednostronnym, albo nieskutecznym mediatorem.
Sprawa Palestyny nie była jedyną dzielącą Waszyngton i Izrael kwestią, co Begin szybko udowodnił kiedy nieoczekiwanie i bez konsultowania się ze Stanami Zjednoczonymi, dokonał formalnej aneksji syryjskich Wzgórz Golan, terenu o istotnym znaczeniu dla bezpieczeństwa Izraela. Kiedy Stany Zjednoczone czując, że w dziedzinie współpracy oba kraje się rozmijają, dały wyraz swemu niezadowoleniu, Begin zaatakował, oskarżając administrację o praktykowanie antysemityzmu, łamanie słowa i traktowanie Izraela jak "republiki bananowej". Działania Izraela podniosły kluczową kwestię: czy Izrael i Stany Zjednoczone mogą współpracować na rzecz pokoju? Amerykanie zawsze wychodzili z założenia, że pokój na Bliskim Wschodzie można osiągnąć poprzez wymianę terytoriów arabskich zajętych przez Izrael podczas izrael-sko-arabskiej wojny w 1967 r. w zamian za uznanie Izraela przez państwa arabskie. Wycofanie się Izraela z Synaju było znakiem, że Izrael podzielał ten pogląd. Jednak od czasu zawarcia układu pokojowego z Egiptem stawało się coraz bardziej jasne, że Izrael Begina wolał rozszerzać swoje terytorium niż zawierać ze swymi sąsiadami pokój, który w głównej mierze miał być oparty na granicach sprzed 1967 r. Negocjacje zastąpiła więc aneksja Wschodniej Jerozolimy, Wzgórz Golan oraz, ze względów praktycznych, Zachodniego Brzegu i strefy Gazy. Czy w tych okolicznościach Stany Zjednoczone mogły wciąż zakładać, że Izrael wycofa się z tych terenów w zamian za uznanie Izraela przez państwa arabskie oraz, co najważniejsze, że amerykańskie i izraelskie interesy zbiegają się?
Izraelska inwazja w Libanie
Izraelska inwazja w Libanie w 1982 r., mająca na celu zniszczenie OWP i rozwiązanie politycznego problemu Palestyny czysto militarnymi środkami w sposób dramatyczny zwróciła uwagę na kwestię amerykańsko-izraelskiej wspólnoty interesów. Izraelczycy dokonali inwazji pod pretekstem niebezpieczeństwa, jakie zagrażało ich obywatelom na północy kraju ze strony artylerii i rakiet OWP. Wraz z rozpoczęciem inwazji stało się jasne, że celem Izraelczyków był Bejrut, ponieważ w Bejrucie Zachodnim, muzułmańskiej połowie miasta, znajdowała się kwatera główna OWP. Jeśli wojska izraelskie zdołałyby pokonać OWP pod względem militarnym i upokorzyć ją pod względem politycznym, osiągnęłyby więcej niż tylko zapewnienie bezpieczeństwa swoim obywatelom. Wierzono, że zmiażdżenie OWP zniszczyłoby także palestyński nacjonalizm na Zachodnim Brzegu oraz zmusiło Palestyńczyków do przeprowadzenia się do Jordanii lub poddania się stałej dominacji Izraela. Trzecim celem inwazji było oddanie Libanu pod bardziej zdecydowaną kontrolę sprzyjających Izraelowi chrześcijan, co zwiększyłoby bezpieczeństwo Izraelczyków na ich północnej granicy.
109
Jednakże oblężenie Bejrutu miało niespodziewany skutek uboczny, co raz jeszcze potwierdziło prawdę, że zwycięstwo militarne nie zawsze można przełożyć na pożądane rozwiązanie polityczne. Każdej nocy przez kilka tygodni telewizja pokazywała jak izraelskie samoloty, czołgi i artyleria bombardują Bejrut Zachodni, niosąc ze sobą zniszczenie i ludzką nędzę. W tym samym czasie światowa krytyka Izraela rosła. Mimo że to OWP p- djęła decyzję o toczeniu walk w mieście, wśród ludności cywilnej, ciężki izraelski ogień poważnie popsuł reputację Izraela na Zachodzie. W trzech poprzednich wojnach Izrael uderzał, dopiero gdy sam został zaatakowany lub gdy był pewny, że do ataku dojdzie. Żadne tego typu zagrożenie izraelskiego bezpieczeństwa nie miało miejsca przed inwazją w Libanie. Dlatego też inwazja ta była powszechnie uważana za niesprowokowaną akcję ofensywną. Przy kompleksowym wykorzystaniu broni Izraelczycy osiągnęło jednak swój główny cel, jakim było wypędzenie OWP z miasta. Opuszczona przez bliskich jej Arabów oraz swych radzieckich przyjaciół OWP ostatecznie poddała się i zaakceptowała wynegocjowany przez Amerykanów rozejm. Na jego mocy wojska izraelskie nie weszły do Bejrutu Zachodniego, a pokojowe oddziały międzynarodowe, składające się z żołnierzy włoskich, brytyjskich, francuskich i amerykańskich, nadzorowały odejście OWP do ponad dwudziestu krajów arabskich.
Odnosząc zwycięstwo Izraelczycy sami się jednak pokonali. Chcąc zmiażdżyć OWP i zarazem palestyński nacjonalizm, postawili oni Palestyńczyków w centrum politycznego zainteresowania. Artyleryjski ogień i powietrzne ataki w Bejrucie Zachodnim głęboko poruszyły amerykańską opinię publiczną, z prezydentem Reaganem włącznie. Prezydent zgodził się, że problemu palestyńskiego nie można podporządkować regionalnej polityce antyradzieckiej, że problem arabsko-izraelski jest osobnym zagadnieniem, i że kluczem do rozwiązania tego konfliktu, jak i do ustanowienia bliższych i bardziej przyjaznych stosunków z państwami arabskimi, w tym z producentami ropy, jest rozwiązanie problemu przyszłości Palestyńczyków. Rząd izraelski poczuł się odsunięty od Stanów Zjednoczonych i stanął w obliczu amerykańskiej inicjatywy, której ani nie oczekiwał, ani sobie nie życzył. Reagan w jawny sposób odciął się od polityki Begina i zaproponował nowy plan pokojowy, którego główne punkty mówiły o rzeczywistej autonomii dla Palestyńczyków mieszkających na terenach Zachodniego Brzegu i strefy Gazy oraz o przynależności Zachodniego Brzegu do Jordanii. Innymi słowy, zgodnie z tym planem, nie doszłoby do powstania państwa palestyńskiego, które, jak nieustannie twierdził Izrael, było wyjściem niedopuszczalnym, ponieważ zagrażałoby bezpieczeństwu. Nie doszłoby jednak też do izraelskiej aneksji Zachodniego Brzegu; wprost przeciwnie, Izrael miał wycofać się z większej jego części. Państwa arabskie i OWP początkowo okazały zainteresowanie tym planem, natomiast Begin natychmiast i w całości go odrzucił.
110
Masakry w obozach Sabra i Szatila
Wydawało się, że izolacja Izraela w świecie pogłębia się, co było widoczne nawet wśród Żydów. Zawsze lojalna żydowska społeczność w Stanach Zjednoczonych poparła w większości pokojowe starania prezydenta Reagana, a Światowy Kongres Syjonistyczny, który w tym czasie odbywał się w Izraelu, potępił Begina za próbę aneksji Zachodniego Brzegu. Wtedy to jednak nadszedł prawdziwy szok, tragedia ludzka, która postawiła izraelską inwazję, Begina, i jego ministra obrony, Ariela Sharona w dużym stopniu odpowiedzialnego za politykę Izraela na Zachodnim Brzegu oraz za inwazję w Libanie w centrum światowej uwagi. W Libanie, Beszir Dżemajel, nowo wybrany proizraelski przywódca chrześcijańskiej, falangistowskiej milicji został zamordowany w przeddzień objęcia urzędu prezydenckiego. Begin i Sharon natychmiast wysłali do Bejrutu Zachodniego wojska izraelskie i naruszyli rozejm pod pretekstem obrony ludności muzułmańskiej przed zemstą chrześcijan (pilnujące pokoju międzynarodowe oddziały wojskowe zostały wycofane). Naprawdę chodziło o przejęcie kontroli nad Bejrutem Zachodnim oraz postawienie Stanów Zjednoczonych (które doprowadziły do rozejmu mającego utrzymać Izraelczyków z dala od Bejrutu) w beznadziejnej sytuacji. To z kolei miało podważyć szansę Reagana na uzyskanie potrzebnego mu poparcia umiarkowanych państw arabskich dla swego planu pokojowego. Po zajęciu Bejrutu Zachodniego, Izraelczycy zaapelowali do chrześcijańskiej milicji (falangistów), aby udali się do obozów uchodźców palestyńskich w celu likwidacji pozostałych terrorystów OWP. Chodziło o oszczędzenie izraelskich żołnierzy. Jednakże chrześcijańskie oddziały posunęły się do rzezi setek Palestyńczyków, głównie kobiet, dzieci i starszych mężczyzn, nazwanej później masakrami w Sabra i Szatila.
Izraelczycy, tak jak i reszta świata, byli w szoku. W jakim stopniu zamieszani w tę masakrę byli przywódcy i armia Izraela? Wiedząc o nienawiści oraz dawnych mordach pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami, izraelskie władze mogły być co najmniej na tyle przewidujące, aby nie wysyłać falangistów do obozów palestyńskich w chwili śmierci ich przywódcy, zamordowanego prawdopodobnie z rąk muzułmanów. Begin zaprzeczył jakoby Izrael ponosił jakąkolwiek odpowiedzialność za to, co się stało i ostro potępił swoich krytyków. Kiedy odmówił powołania bezstronnej sądowej komisji śledczej, prezydent Izraela, pełniący na co dzień funkcję symboliczną, interweniował i publicznie domagał się przeprowadzenia śledztwa, które według niego było moralnym obowiązkiem. Pojawiły się demonstracje uliczne, a żydowscy przywódcy w Europie i Ameryce wspólnie zaprotestowali przeciw decyzji Begina. Premier Izraela był zmuszony zmienić zdanie. W opinii wielu Żydów w Izraelu i poza nim, Begin i Sharon roztrwonili największy kapitał Izraela, którym było poczucie własnej godności i szacunek świata. Ustalenia komisji sądowej faktycznie uznały Izrael "pośrednio odpowiedzialnym" za masakrę.
111
Jeśli przyjąć, że Begin i Sharon wydawali się moralnie zobojętniali, a polityka izraelska za bardzo nastawiona na rozwiązywanie problemów siłą, to wydarzenia w Libanie ukazały również brak odwagi oraz umiejętności przewidywania u Arabów. Chociaż ani państwa arabskie, ani OWP nie odrzuciły w całości pokojowego planu Reagana, potwierdziły one wkrótce swoje oddanie sprawie przywrócenia granic Izraela z 1967 r., sprawie państwa palestyńskiego oraz uznały po raz kolejny OWP za reprezentanta narodu palestyńskiego. Nic się więc nie zmieniło. Nie przywiązywano specjalnej uwagi do słów przestrogi, które wypowiedzieć miał król Hussein, że jeśli pozwoli się upaść inicjatywie Reagana, Izrael raz na zawsze rozstrzygnie sprawę Zachodniego Brzegu przez zasiedlanie go. Państwom arabskim nie zostało zbyt wiele czasu na negocjacje, przeciwstawienie się izraelskim dążeniom do aneksji oraz uzyskanie poparcia Ameryki. Czas na utworzenie państwa palestyńskiego mógł już dobiec końca, natomiast plan Reagana stanowił maksimum tego, co można było osiągnąć w kierunku realizacji palestyńskich celów.
Przywódcy arabscy nie wyrażali chęci przejęcia inicjatywy. Dotyczyło to także Husseina, który nie chciał działać bez zgody OWP. Mimo swej militarnej porażki, osłabiona politycznie OWP otrzymała prawo weta, którym mogła zapobiec korzystaniu z planu Reagana przez umiarkowane państwa arabskie. Nie znalazł się po prostu przywódca na miarę Sadata, który zechciałby wykorzystać szansę i zgłosić gotowość do uznania Izraela oraz do podjęcia z nim negocjacji na zasadach przewidzianych amerykańskim planem. Odłożenie w czasie negocjacji i rozwiązania konfliktu pociągało za sobą ryzyko zmiany charakteru państwa izraelskiego. Składało się ono bowiem z trzech i pół miliona Żydów rządzących ponad dwoma milionami Arabów (wśród których było 750 tys. Arabów izraelskich, ponad 800 tys. Palestyńczyków za Zachodnim Brzegu i 500 tys. w strefie Gazy), których wysoki przyrost naturalny zagrażał żydowskiemu charakterowi Izraela. Zagrożone mogły też być demokratyczny charakter państwa, gdyby Izrael odmówił Arabom prawa do głosowania, oraz prawa człowieka, gdyby traktował ich jako obywateli drugiej kategorii, a tym mieszkającym na Zachodnim Brzegu odmówił statusu obywateli państwa izraelskiego i pozbawił ich podstawowych praw lub też wyrzucił stamtąd większość z nich.
Niepodjęcie ryzyka przez przywódców państw arabskich i OWP oznaczało, że sytuacja na Zachodnim Brzegu musi ulec pogorszeniu. Przewidywano, że coraz więcej żydowskich osadników będzie chciało wcielić go do Izraela, oraz że stanowiąca 60 procent mieszkańców Zachodniego Brzegu młodzież, która nie przekroczyła dwudziestego roku życia i nie wiedziała nic o izraelskiej okupacji, ulegnie politycznemu radykalizmowi i głębokiemu nacjonalizmowi. Młodzi ludzie ciągnęli do Arafata, który był symbolem ich pragnienia państwa palestyńskiego, nawet wtedy, gdy czyniono wysiłki, aby zepchnąć go na polityczny margines, a jego przywództwo w OWP zostało podważone przez Syryjczyków.
112
Kto zyskał? Kto stracił?
W Libanie poszkodowane zostały także Stany Zjednoczone. One również popełniły poważne błędy, będące następstwem polityki Libanu i regionalnych konfliktów. Zwycięstwo Izraelczyków nad OWP w 1982 r. zmieniło układ sił w Libanie na korzyść chrześcijan i doprowadziło do utworzenia tam popieranego przez Izrael i zdominowanego przez chrześcijan rządu. W zamian za wycofanie swoich wojsk Izraelczycy zażądali normalizacji stosunków libańsko-izraelskich. Jak powszechnie zakładano, doprowadziłaby ona do równoczesnego wycofania się wojsk syryjskich, co pozwoliłby Libanowi na powrót do samodzielnych rządów. Ze względu na wysokie straty, jakie Izrael poniósł podczas wojny w Libanie oraz na fakt, że wojna ta po raz pierwszy wywołała protesty w kraju, żądania Izraela wykroczyły poza ustalenia w sprawie bezpieczeństwa jego północnej granicy z Libanem, które było pierwotnym pretekstem do inwazji. Rząd musiał uzasadnić poniesione straty i uspokoić opozycję. Zawarcie pokoju z kolejnym krajem arabskim wydawało się być godziwą zapłatą za izraelskie ofiary. Jednak słaby, zdominowany przez chrześcijan, rząd libański sprzeciwiał się wyrażeniu zgody na izraelskie warunki, ponieważ większość arabskiej ludności odmówiłaby ich akceptacji. Ostatecznie, po odegraniu przez Amerykanów roli pośrednika, Liban przyjął tę umowę, ponieważ wydawała się ona jedynym sposobem na pozbycie się z kraju Izraelczyków i Syryjczyków.
Po jej zawarciu głównym problemem, oprócz libańskich Arabów, którzy sprzeciwiali się chrześcijańskiemu rządowi i zaakceptowaniu przez niego izraelskich warunków pokoju, była Syria, która nie zgodziwszy się wcześniej na umowy izraelsko-egipskie, teraz odrzucała warunki pokoju i odmówiła wycofania 50 tysięcy swoich żołnierzy. Kiedy wycieńczone poniesionymi stratami wojska izraelskie wycofały się do południowego Libanu, Syria umocniła swoją pozycję. Wcześniej, w czasie gdy Izraelczycy długo odmawiali wycofania swych wojsk i naciskali na rząd libański, aby ten zaakceptował umowę o normalizacji stosunków, Rosjanie wyposażyli ponownie w broń syryjskie siły zbrojne, którym Izraelczycy zadali sromotną klęskę w 1982 r., i wysłali do Syrii 7000 doradców wojskowych. Pomoc ta dodała Syryjczykom pewności siebie i zwiększyła ich udział w decydowaniu o przyszłości Libanu. Syryjczycy zaopatrzyli w sprzęt wojskowy różne arabskie oddziały milicyjne, które chcieli wykorzystać do ataku na rząd libański oraz ich małą i słabo wyszkoloną armię.
Kiedy w samym środku przybierającej na sile i zaciętości wojny domowej, międzynarodowe oddziały pokojowe wróciły do Bejrutu po rzezi w obozach palestyńskich, okazało się, że pokój, którego miały pilnować już nie istnieje. Około 1500 żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej ("marines"), mimo stacjonowania ich floty u wybrzeży Libanu, nie miało możliwości na ustanowienie pokoju w tym kraju. Niezależnie od tego, Reagan, w zupełnej tajemnicy, zmienił ich misję. Uznał
113
za rzecz ważną ochronę libańskiego rządu przed jego przeciwnikami w kraju i ich syryjskimi sprzymierzeńcami. Upadek istniejącego rządu, którego jurysdykcja nie wykraczała w tym czasie poza granice Bejrutu (jeśli w ogóle do nich docierała), prawdopodobnie oznaczałby powstanie z gruntu antyamerykańskiego i antyizrael-skiego rządu, kontrolowanego przez Syrię, która pozostawała w bliskich stosunkach ze Związkiem Radzieckim, Libią i Iranem. Rola piechoty morskiej i marynarki zmieniła się więc i nie polegała już na utrzymywaniu pokoju, ale na jego zaprowadzaniu w imieniu proamerykańskiego i proizraelskiego chrześcijańskiego rządu. Oznaczało to, że Stany Zjednoczone popierały teraz w wojnie domowej jedną stronę, co spowodowało, że frakcje arabskie uważały stacjonujące u wybrzeży oddziały piechoty morskiej i marynarki za swego wroga. Zaczęły one ostrzeliwać lotnisko w Bejrucie, gdzie żołnierze piechoty bkopali się w celach obronnych. Okazało się, że piechota nie zdoła obronić swych pozycji. Proirańscy szyici zebrali ogromne ilości gazowych środków wybuchowych, o łącznej wadze równej ciężarowi bomby atomowej, wypełnili nimi ciężarówkę i w ramach samobójczej misji zniszczyli koszary, w których spali żołnieKze piechoty. W wyniku tego terrorystycznego ataku, który nie mógł dojść do skutku bez wiedzy Syryjczyków, a może też ich pomocy, piechota straciła 241 żołnierzy. Wcześniejszy samobójczy atak na amerykańską ambasadę w Bejrucie również zakończył się dużą liczbą zabitych.
W obliczu wyborów prezydenckich w 1984 r. i politycznej odpowiedzialności za wydarzenia w Libanie, Reagan wycofał piechotę morską z tego kraju. Dla Stanów Zjednoczonych wycofanie piechoty, obalenie chrześcijańskiego rządu w Libanie oraz libańsko-izraelski traktat były gorzką porażką. Administracja Reagana starała się udowodnić umiarkowanym państwom arabskim, że w odróżnieniu od poprzednich administracji, będzie ich oddanym sprzymierzeńcem, na którym będą mogły polegać w chwili kryzysu. Ostateczny wynik jej działań dowodził czegoś zgoła odwrotnego. Jak się okazało, Stany Zjednoczone były niewiarygodnym i słabym sojusznikiem, nie palącym się specjalnie do walki z Syrią, przeciwnikiem niepozornym, ale twardym, który po wycofaniu się Izraelczyków i Amerykanów starał się kontrolować gwałtownie rozpadający się w wyniku wojny domowej Liban. Tak jak wcześniej miało to miejsce w Wietnamie i Iranie, amerykańscy sprzymierzeńcy znowu przegrali. Tak wyglądała w rzeczywistości lekcja, której państwa wrogie Ameryce chciały udzielić krajom obecnym w rejonie konfliktu (i która, na zasadzie odegrania się, skłoniła w 1987 r. Stany Zjednoczone do wysłania swej floty do Zatoki Perskiej w celu zademonstrowania swego poparcia dla krajów Zatoki Arabskiej w wojnie irańsko-irackiej). W tym czasie, administracja Reagana, zniechęcona swą nieporadnością w Libanie i stratami piechoty morskiej, oraz osłabiona aferą Iran-contras, nie miała pomysłu ani chęci na podjęcie ryzyka przejęcia inicjatywy w procesie pokojowym, bojąc się, że sytuacja może ulec dalszej destabilizacji i przemocy. W rezultacie pozostała nadal biernym obserwatorem wydarzeń.
114
Intifada
W grudniu 1987 r. palestyńska młodzież zaczęła obrzucać kamieniami wojska izraelskie, czym rozpoczęła długie powstanie, nazwane później "intifada", które miało zmienić palestyńskie społeczeństwo. Po latach izraelskiej okupacji, niechęci Arafata do uznania Izraela i rozwiązań dyplomatycznych (faktem jest, że rząd izraelski zawsze powtarzał, że nigdy nie będzie prowadził negocjacji z jego terrorystyczną organizacją), niechęci Husseina do działań jednostronnych oraz zaabsorbowania państw arabskich wojną irańsko-iracką i lekceważenia problemu palestyńskiego, Palestyńczycy wzięli sprawę w swoje ręce. Doszło do powstania, które uzyskało szerokie poparcie Palestyńczyków mieszkających na terenach Zachodniego Brzegu i w strefie Gazy i które pozwoliło Palestyńczykom odnaleźć poczucie własnej godności i tożsamości. Pomimo praktyki łamania rąk za rzucanie kamieni złapanym przez izraelskich żołnierzy Palestyńczykom, mimo setek zabitych, tysięcy rannych, powszechnych aresztowań, odbywających się zwykle bez procesu, stosowanych w przypadku najmniejszego podejrzenia o branie udziału w powstaniu, mimo wysadzania
domów wszystkich rodzin tych, których podejrzewano o współudział, deportacji niektórych rzekomych przywódców intifody, długotrwałego zamknięcia palestyńskich szkół i uniwersytetów oraz wprowadzania godziny policyjnej w palestyńskich miastach i wioskach, wspólne cierpienia jednoczyły palestyński naród. Tym samym Izraelczy-cy stanęli w obliczu prawie niewykonalnego zadania pacyfikacji Palestyńczyków. Rozwiązywanie siłą problemu, który był w zasadzie problemem politycznym, kosztowało Izrael nie tylko życie paru żołnierzy i mnóstwo pieniędzy, ale przede wszystkim szacunek całego świata.
EGYFT
115
(Objaśnienie mapy: Israel and the Occupied Territories Izrael i terytoria okupowane, Mediterranean Sea Morze Śródziemne, Lebanon Liban, Israel Izrael, Egypt Egipt, Jordan Jordania, Syria Syria, Saudi Arabia
Arabia Saudyjska, Golan Heights Wzgórza Golan, West Bank Zachodni Brzeg, Gaza Strip Strefa Gazy, Sea of Galilee J. Tyberiadzkie, Dead Sea Morze Martwe, Tyre Tyr, Haifa Hajfa, Nazareth Nazaret, Tel Aviv Tel Awiw, Ashdod Aszdod, Jeruslaem Jerozolima, Beersheba Ber Szewa, Al Arish
Al-Arisz, Elat Ejlat, Al Aqabah Al-Akaba, Amman Amman).
W lipcu 1988 r. król Hussein, po latach nieudanych prób utworzenia wspólnego frontu z przywódcą OWP Jaserem Arafatem i wypracowania wspólnej, opartej na dyplomacji polityki wobec Izraela, zrzekł się wszelkich roszczeń do Zachodniego Brzegu, który w latach 1948-1967 należał do Jordanii. Hussein oświadczył, że szanuje OWP, która chce być uznawana za jedynego prawowitego reprezentanta Palestyńczyków w sprawie utworzenia państwa palestyńskiego. To nieoczekiwane posunięcie zaskoczyło wszystkich. Stany Zjednoczone liczyły, że Hussein będzie głównym negocjatorem. Arafat, oblężony przez radykalnych Palestyńczyków posiadających poparcie Syrii, która sprzeciwiała się każdemu rozwiązaniu politycznemu uznającemu Izrael, został obarczony odpowiedzialnością za Zachodni Brzeg. Przed wycofaniem się z konfliktu Hussein wspierał finansowo mieszkających na tym terenie Palestyńczyków. Jako przywódca organizacji skupiającej wiele różnych ugrupowań niepodległościowych, z których duża liczba sprzeciwiała się negocjacjom z Izraelem, Arafat stanął teraz przed wyzwaniem Husseina, wzywającym go do zapewnienia Palestyńczykom pomocy albo rezygnacji. Jeśli Arafatowi nie udałoby się wesprzeć gospodarczo Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu, przemawiać w ich imieniu oraz przybliżyć się do pokojowego rozwiązania konfliktu, Palestyńczycy mogliby go opuścić i poprosić Husseina o wynegocjowanie jakiegoś rodzaju konfederacji z Jordanią. Innymi słowy, Arafat, jako powszechnie uznany symbol palestyńskiego nacjonalizmu, musiał teraz potwierdzić swoją przywódczą rolę, ponieważ w przeciwnym razie palestyńscy przywódcy intifady z Zachodniego Brzegu mogliby zająć jego miejsce i przejąć ruch palestyński, który oni, a nie Arafat, zmobilizowali.
Posunięcie Husseina było także ciosem dla izraelskiej Partii Pracy. Była ona zaangażowana w kampanię wyborczą, a program jej polegał na poszukiwaniu rozwiązania konfliktu na drodze negocjacji prowadzonych nie z Arafatem, a wyłącznie z Husseinem, który uważany był za rozsądnego i umiarkowanego przywódcę. Partia Likud opowiadające się za utrzymaniem status quo ugrupowanie Begina, a teraz Icchaka Szamira potwierdziła raz jeszcze, że nigdy nie przystąpi do negocjacji z OWP oraz nie odda ani skrawka izraelskiego terytorium, obejmującego, jak je nazwała, obszary wyzwolone w 1967 r. Wyniki wyborów, w których nikt nie zdobył większości, a głosy zdobyły konserwatywne partie ortodoksyjne, doprowadziły do utworzenia kolejnego rządu koalicyjnego. Mówiąc w skrócie, po latach koalicyjnych rządów Partii Pracy i Likud, sytuacja patowa w państwie trwała nadal, gdyż naród izraelski okazał się niezdolny zdecydować czy należy negocjować
116
oraz czy należy oddać Zachodni Brzeg i strefę Gazy w zamian za pokój. Tymczasem w kraju wzrastał bojkot towarów izraelskich; za granicą nie kupowano ich, bojąc się zemsty Arabów. Poza tym izraelskie, mało wydajne, państwowe przedsiębiorstwa i gałęzie przemysłu, w połączeniu z ciśnieniem wywołanym bojkotami, doprowadziły do gospodarczej stagnacji i gwałtownie wzrastającej inflacji, zwiększanych przez koszt przeciwdziałania intifadzie.
Znalazłszy się pod wielką presją, w grudniu 1988 r. Arafat uznał Izrael i zaakceptował 242 i 238 rezolucję ONZ, które żądały powrotu Izraela do bezpiecznych granic (granic z 1967 r., z małymi zmianami podyktowanymi względami bezpieczeństwa tego państwa) oraz potępił terroryzm. Należy jednak powiedzieć, że uznanie Izraela przez Arafata odbyło się w kontekście 181 rezolucji ONZ, która przywracała granice Izraela z 1947 r., wyznaczające państwo o trzy razy mniejszym obszarze od obecnego Izraela, oraz wzywała palestyńskich uchodźców do powrotu na pozostałe obszary, niszcząc tym samym żydowski charakter izraelskiego państwa. Częściowe było też odrzucenie przez Arafata terroryzmu, ponieważ Arafat popierał palestyński ruch oporu wobec Izraela. Tak czy inaczej, rząd izraelski dał wyraz swej konsternacji wobec faktu, że Arafat spełnił jakoby warunki postawione w 1975 r. przez Kissingera, będące wstępem do amerykańskich kontaktów dyplomatycznych z OWP. Konsternacja miała dotknąć Waszyngton, gdzie w końcowych dniach swego urzędowania administracja Reagana oszczędziła swym republikańskim następcom gorącej sytuacji w kraju i rozpoczęła rozmowy z rzecznikami OWP. Nie było jasne, czy OWP i Izrael są gotowe do negocjacji, czy też uciekają się one tylko do taktycznych manewrów.
Uznanie Izraela przez Arafata było pośrednie i dwuznaczne, a obietnica położenia kresu terroryzmowi ograniczona. Czy OWP, która pozostaje głęboko podzielona w kwestii akceptacji Izraela i poszukiwaniu opcji dyplomatycznych, rzeczy- " wiście pragnęła zakończenia konfliktu? Polityka, jaką przyjęła, mogła doprowadzić do utworzenia namiastki niepodległego państwa palestyńskiego, czemu sprzeciwiały się Izrael i Stany Zjednoczone. Gdyby jednak nawet doszło do utworzenia państwa palestyńskiego, to czy usatysfakcjonowałoby to OWP, czy też nowe państwo byłoby jedynie bazą, z której popłynęły dalsze terrorystyczne żądania? Czy posunięcie Arafata nie było sprytną taktyczną zagrywką, której celem było zdobycie poparcia Ameryki, izolacja Izraela i zwiększenie wywieranej na Izraelu presji, szczególnie presji Stanów Zjednoczonych? Biorąc pod uwagę wcześniejszą politykę OWP (organizacja ta nigdy nie straciła okazji, aby odrzucić rozwiązanie pokojowe), rodziło się pytanie czy OWP była w końcu gotowa do zawarcia pokoju z Izraelem czy też tylko do rozbioru Izraela kawałek po kawałku. Oświadczenia rzeczników OWP kierowane do Arabów zdawały się wskazywać na to drugie rozwiązanie; oświadczenia kierowane do Zachodu były bardziej pozytywne.
117
Z drugiej strony należało zapytać czy Izrael był gotowy do negocjacji i ustępstw na rzecz pokoju. Nie było wielkich szans na to, aby mieszkańcy Zachodniego Brzegu, których większość stanowili fanatycy religijni pragnący wypędzić Palestyńczyków do Jordanii, zrezygnowali ze swych osad bez stawiania oporu. Partia Likud oddana była wizji Wielkiego Izraela. Również Partia Pracy nie była skłonna oddać większości terenów Zachodniego Brzegu. Rząd izraelski ostro zareagował na przemówienie Jamesa Bakera, sekretarza stanu w administracji Busha, wzywające Izrael do porzucenia raz na zawsze "swojej nierealistycznej wizji Wielkiego Izraela" i wyciągnięcia ręki do Palestyńczyków jako do "sąsiadów zasługującym na prawa polityczne". Choć Baker radził także Palestyńczykom, aby ci "wyciągnęli rękę do Izraelczyków i przekonali ich o swoich pokojowych intencjach" oraz powiedział im, że "nikt nie zamierza oddać im Izraela", premier Szamir odrzucił radę administracji prezydenckiej, wzywającej przedstawicieli rządu izraelskiego do przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z "Palestyńczykami mieszkającymi na [spornych] terytoriach", a nie z OWP, jako "bezużyteczną". Niemniej jednak, w wyniku wywieranej na nim wielkiej presji przez administrację Busha, Shamir stworzył plan przeprowadzenia wyborów na Zachodnim Brzegu i w strefie Gazy oraz pozwolenia Palestyńczykom na decydowanie o swoich własnych sprawach i wybranie przywódców do ewentualnych negocjacji z Izraelem. Na ile był to plan szczery, a na ile był taktycznym posunięciem pozwalającym uniknąć zatargów ze Stanami Zjednoczonymi w czasie, kiedy OWP w końcu zdawała się być gotowa do negocjacji? Wszak wizja palestyńskiej autonomii, jaką posiadał Szamir, była właściwie odkurzoną wersją wizji przyjętej w Camp David, którą Izrael zawsze interpretował w taki sposób, który umożliwiał mu dalszą okupację i kontrolę spornych terenów. Nawet teraz Szamir został zmuszony przez swoją partię do obłożenia wyborów tak restrykcyjnymi warunkami, że ze względów praktycznych, partia ta uznała, że wybory nie mogą być sposobem rozwiązania palestyńskiego problemu. Ziemi nie można było jak przewidywały to wszystkie amerykańskie plany pokojowe od czasów Kissingera wymienić na pokój.
Faktem jest, że partia Szamira od lat jest największym przeciwnikiem wyłonienia się umiarkowanego przywództwa palestyńskiego, czemu daje wyraz umieszczając w więzieniach i deportując rzeczników sprawy palestyńskiej. Likud nie chce uznać istnienia uzasadnionego palestyńsko-arabskiego nacjonalizmu. W chwili zawarcia pokoju z Egiptem Begin przystąpił do likwidowania palestyńskiego nacjonalizmu i OWP. Przedsięwzięcie to zakończyło się klęską inwazji w Libanie i ustąpieniem Begina ze stanowiska. Polityka sprzeciwu wobec palestyńskiego nacjonalizmu jest polityką niekończącego się konfliktu, eskalacji przemocy oraz utraty wysokiego kiedyś prestiżu Izraela. Tak więc przejawy umiarkowania i chęci negocjacji współistnieją z powstaniem ludności, represjami militarnymi i rosnącym fanatyzmem religijnym. Wynika to z faktu, że 3,5 miliona Żydów próbuje rządzić 2 milionami Arabów, którzy,
118
stanowiąc ponad 35 procent ogółu ludności, nie czują się w żaden sposób związani z Izraelem poprzez flagę, język, historię, odczucia patriotyczne, ani zwykłą lojalność. Stojąc w obliczu problemu własnego bezpieczeństwa, które jak widać jest bardziej zagrożone od wewnątrz niż z zewnątrz, Izrael znalazł się w sytuacji, w której będzie być może musiał zdecydować czy lepiej jest oddać czy zatrzymać Zachodni Brzeg. Izrael nie może powstrzymać intifady, nawet przy użyciu armii większej od tej, która zdobyła Zachodni Brzeg w ciągu pięciu dni w 1967 r. Czy może więc zapewnić rzeczywistą ochronę izraelskim Żydom, którzy, jak się wydaje, prowadzą stałą wojnę domową? W wojnie tej coraz więcej izraelskich Arabów identyfikuje się z palestyńskimi Arabami, a coraz więcej izraelskich Żydów uważa Zachodni Brzeg i Gazę za część jednego państwa kontrolowanego przez ludność żydowską.
Dwie sprawy były jednak jasne. Po pierwsze, jeśli nadal panować będzie polityka odrzucania wszelkich rozwiązań pokojowych, zakończy się to jeszcze większą frustracją i przemocą. Po drugie, pomimo nalegań ze strony Stanów Zjednoczonych, aby prowadzić negocjacje bezpośrednie, nieliczne sukcesy w rozwiązaniu izrael-sko-arabskich sporów miały miejsce przy aktywnej mediacji Stanów Zjednoczonych. Bierność Ameryki może wydawać się niezrozumiała, ale świadczyła ona o tym, że w rzeczywistości Stany Zjednoczone pogodziły się w końcu z istniejącą, nieprzewidywalną już sytuacją. Stało się to jeszcze bardziej widoczne kiedy w 1990 r. rząd izraelski upadł, ponieważ odmówił realizacji swego własnego planu pokojowego. Premier Szamir utworzył nowy rząd, który był jeszcze bardziej konserwatywny niż poprzednie. Rząd Szamira składał się z konserwatystów z partii Likud oraz paru innych skrajnie prawicowych partii i był nazywany w prasie izraelskiej "prawicowymi szaleńcami". Niektórzy członkowie rządu opowiadali się za użyciem masowej siły w celu stłumienia intifady; inni byli zwolennikami masowej deportacji Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu. Głównym zadaniem, jakie stawiał przed sobą rząd było zajęcie się problemem masowej imigracji Żydów radzieckich, których spodziewana liczba w połowie 1991 r. miała wynieść od 650 tys. do 1 min oraz ekspansją osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu i w strefie Gazy. Napływ Żydów radzieckich (którzy próbowali uciec przed powracającym do ZSRR antysemityzmem) prawdopodobnie zapobiegnie nadejściu dnia, w którym większość żydowska w Izraelu stałaby się mniejszością w wyniku wyższego przyrostu naturalnego wśród ludności arabskiej. Dlatego też partia Szamira była zadowolona z tej imigracji, która uczyniła z rozmów pokojowych jeszcze większą niż. przedtem parodię. W dodatku Izrael udaremnił próbę ataku popieranej przez Libię, radykalnej frakcji OWP na kąpiących się plażowiczów w Tel-Awiwie. Fakt, iż Arafat odmówił potępienia tego ataku oraz wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do jego przywódcy, członka komitetu wykonawczego OWP, naraził na niepowodzenie rozmowy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a OWP, które opierały się na zobowiązaniu Arafata do zaprzestania terroryzmu. Niechęć Arafata do zrobienia czegoś więcej
119
niż tylko odcięcia się od tego ataku, stawiała też po raz koleiny pod znakiem zapytania jego zobowiązanie do przestrzegania prawa Izraela do istnienia prawa, które Karta OWP wyraźnie odrzucała.
Ograniczenia skali finansowania procesu pokojowego przez Amerykę były więc
zmniejszane w miarę jak konserwatyści w Izraelu, OWP i krajach arabskich zdawali
się dochodzić do władzy. Od czasu zawarcia pokoju między Izraelem i Egiptem,
głównym problemem Izraela byli Palestyńczycy. Teraz sprawa ta zbiegła się znowu
z wrogim zachowaniem państw arabskich, szczególnie tych bardziej radykalnych,
np. Iraku. Gdy w 1989 i 1990 r. zimna wojna dobiegała już końca, a inne regionalne
konflikty zostały zażegnane, Bliski Wschód stanowił wyraźny wyjątek. "Muszę
wam powiedzieć," oświadczył sekretarz stanu Baker, "że każdy mieszkaniec Bliskiego
Wschodu powinien wiedzieć, że numer telefonu [do Białego Domu] jest następujący:
1-202-456-1414. Jeśli naprawdę zależy wam na pokoju, zadzwońcie do nas". Powyższa
ocena procesu pokojowego oraz przyszłości amerykańsko-izraelskich stosunków była
głęboko pesymistyczna. Jednakże inwazja Iraku na Kuwejt w sierpniu 1990 r. oraz
próba ustanowienia irackiej dominacji w Zatoce Perskiej zapobiegła, przynajmniej na
jakiś czas, zerwaniu stosunków amerykańsko-izraelskich.
Terroryzm i afera Iran-contras
Chociaż administracja Reagana po wydarzeniach w Libanie wstrzymywała się od jakichkolwiek działań dyplomatycznych na Bliskim Wschodzie, rosło jej zaniepokojenie terroryzmem. W dalszym ciągu dochodziło w Libanie do porwań. Amerykanie i Francuzi stali się najczęstszym celem proirańskich grup szyickich, takich jak islamski Dżihad czy Partia Boga, które dokonały zamachów bombowych na amerykańską ambasadę i koszary piechoty morskiej. Grupy te były również zamieszane w porwanie samolotu pasażerskiego linii lotniczych TWA, w czasie którego zamordowały amerykańskiego marynarza w cywilnym ubraniu. Inne grupy palestyńskie również prowadziły aktywną działalność. Wśród nich znalazły się OWP oraz grupy sprzeciwiające się Arafatowi i wszystkim umiarkowanym przywódcom arabskim, którzy mogliby opowiadać się za negocjacjami pokojowymi z Izraelem. Szczególnie bezwzględna była frakcja, której przewodził superterrorysta Abu Nidal. Członkowie tego ugrupowania porwali na Morzu Śródziemnym włoski statek pasażerski Achille Lauro i zabili podeszłego wiekiem, poruszającego się na wózku inwalidzkim, Amerykanina. Inne akty terroru obejmowały: wybuch bomby na pokładzie samolotu linii TWA w czasie lądowania, w wyniku którego kilka osób zginęło; porwanie egipskiego samolotu pasażerskiego; równoczesny atak na lotniska w Rzymie i Wiedniu, w których wiele osób zostało zabitych lub rannych, w tym jedenastoletnia Amerykanka. Kilka innych zamachów, np. zamach bombowy na ambasadę amerykańską w Rzymie, zostało wstrzymanych.
120
Wspólnym elementem wszystkich tych ataków było sponsorowanie terrorystów przez rządy: Iran i Syria pomagały grupom libańskim, a Libia i Syria popierały skrajne ugrupowania palestyńskie. Tego typu terroryzm (gdzie państwo zapewniało obozy i szkolenia oraz zaopatrywało w broń i pieniądze), był "wojną dla ubogich"; jego aktywnymi zwolennikami byli również wschodnioeuropejscy sprzymierzeńcy Związku Radzieckiego. Terroryzm był sposobem na zadanie uderzenia przeciwnikowi, którego potęga militarna była zbyt wielka, aby zmierzyć się z nim w otwartej konfrontacji. Przeciwnikiem były Stany Zjednoczone, a wszyscy Amerykanie byli celem żołnierze, wysocy urzędnicy i turyści. Nie było "niewinnych" Amerykanów; nawet ci, którzy od lat pracowali i uczyli w krajach arabskich nie byli wyjątkiem.
Różne były motywy akcji terrorystycznych. Dla ajatollaha Ameryka była przykładem świeckiej (i tym samym ateistycznej), dynamicznej i dobrze funkcjonującej cywilizacji zachodniej, która podważała irańskie tradycje i zwyczaje, w tym wpływy duchowieństwa. Chomeini, który sprzeciwiał się modernizacji, pragnął wskrzesić chwałę islamu oraz zwiększyć jego wpływy, chciał całkowicie zlikwidować wpływy Ameryki w Azji Południowo-Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Celem Syrii była poszerzona o Liban Wielka Syria, prymat Syrii w świecie arabskim oraz udowodnienie, że w każdych bliskowschodnich negocjacjach "wszystkie drogi prowadzą do Damaszku". Syria nie przejmowała się specjalnie losem Palestyńczyków, chyba że chciała ich wykorzystać do swych własnych celów. Z kolei Muammar Kadafi z Libii wierzył, że jest przywódcą rewolucji i postacią o światowym znaczeniu. Trudno jednak było odgrywać znaczącą rolę na światowej scenie będąc przywódcą kraju, którego ludność nie przekraczała 4 milionów mieszkańców. Kadafi chciał więc osiągnąć swój cel przez wykreowanie się na przywódcę świata arabskiego oraz przez próbę likwidacji państwa Izrael i popieranie innych ugrupowań terrorystycznych
0 radykalnych celach. Oczywiście dla niektórych krzywdy Palestyńczyków były wystarczającym usprawiedliwieniem terroryzmu, ale nawet jeśli rozwiązałby on palestyński problem, wielu nie mogłoby zaakceptować przyjętego rozwiązania. Nadal trwałyby akcje terrorystyczne przeciwko tym, którzy zgodzili się na zakończenie konfliktu, jak
1 przeciwko Izraelowi. Niezależnie od motywów, terroryści uważali, że prowadzą wojnę ze Stanami Zjednoczonymi, a nawet z Zachodem.
Osobiste ambicje, poświęcenie się sprawom wyższej wagi oraz nienawiść w stosunku do Stanów Zjednoczonych, które cechowały niektórych przywódców pewnych państw, składają się więc na źródła terroryzmu. Z drugiej jednak strony, ponieważ Amerykanie uważają swoich porywanych lub zabijanych rodaków za niewinnych i przypadkowych świadków, należałoby przyjrzeć się roli, jaką Stany Zjednoczone odgrywają na świecie. Jako światowe mocarstwo, którego decyzje i polityka mają wpływ (często negatywny) na inne rządy, Stany Zjednoczone są głęboko zaangażowane w sprawy wielu narodów. Biorąc pod uwagę ich olbrzymią potęgę oraz fakt, że polityka izolacjonizmu nie jest dobrą alternatywą, Stany
121
Zjednoczone nie mają wyboru i muszą tę rolę odgrywać. Jako bliski sprzymierzeniec Izraela, Stany Zjednoczone nie są uważane za niewinnego i przypadkowego świadka wydarzeń, kiedy Izrael najeżdża Liban i niszczy Bejrut lub kiedy Stany Zjednoczone dokonują interwencji militarnej w czasie libańskiej wojny domowej. Są państwa i siły wewnątrzpaństwowe, które zdecydowanie sprzeciwiają się polityce amerykańskiej i winią Stany Zjednoczone, i tym samym wszystkich Amerykanów, za swój los. W ich oczach nie ma "niewinnych" Amerykanów. Ponieważ są słabsze, walczą wszelkimi dostępnymi środkami, nie stosując się do "reguł" wojny. Terroryści nie uważają się za szaleńców, ale za zwalczających wszechobecne i wtrącające się w nie swoje sprawy Stany Zjednoczone. Nie oznacza to, że Stany Zjednoczone lub jakikolwiek inny kraj ogarnięty terroryzmem, nie powinny reagować, tak jak zrobiłyby to w stosunku do każdego wrogiego im państwa.
Reagan, którego zaprzysiężenie przypadło na koniec kryzysu związanego z przetrzymywaniem przez Iran amerykańskich zakładników, już wcześniej zapowiadał odwet za akcje terrorystyczne przeciwko Amerykanom. Jednak kiedy bazy amerykańskie w Libanie atakowane były raz po raz, żadnego odwetu nie było. Stanom Zjednoczonym udało się przejąć porywaczy Achille Lauro podczas lotu nad Morzem Śródziemnym. Jednak do reakcji militarnej ze strony Ameryki nie doszło aż do czasu ataków na lotniska w Rzymie i Wiedniu oraz wybuchu bomby w zachodnioberlińskiej dyskotece, w której bawiło się wielu amerykańskich żołnierzy. Według amerykańskiego wywiadu duży udział w tych terrorystycznych zamachach mieli Libijczycy. Później dopiero okazało się, że odpowiedzialna za te ataki jest być może Syria. Stany Zjednoczone zaatakowały jednak nie Syrię, a Libię wraz z jej tysiącami radzieckich doradców wojskowych i rakiet klasy ziemia-po-wietrze. Kadafi, który przysparzał kłopotów wszystkim swoim sąsiadom, był ogólnie nie lubiany przez rządy innych państw arabskich i jego śmierć prawdopodobnie by je ucieszyła. Kiedy amerykańskie lotniskowce dotarły do międzynarodowych obszarów morskich, do których prawa rościła sobie Libia, Libijczycy odpowiedzieli wystrzeleniem paru rakiet. Wtedy to Stany Zjednoczone przeprowadziły szybki atak na Libię, po którym nastąpił atak drugi, tym razem większy od pierwszego. Ataki przeprowadziły częściowo samoloty z lotniskowców, a częściowo posiadające swą bazę w Anglii bombowce. Jak mówiono, głównym celem niektórych bombowców był sam Kadafi.
Oprócz rządu brytyjskiego, żaden inny rząd europejski nie poparł amerykańskiego ataku. Sprzeciwiła się mu nawet brytyjska opinia publiczna, a w wielu miastach Europy doszło do demonstracji przeciwko Stanom Zjednoczonym. Faktem jest, że zanim Amerykanie przeprowadzili swój główny atak, Waszyngton wielokrotnie próbował namówić swoich sojuszników do wspólnego działania i nałożenia na Libię sankcji ekonomicznych. Jeśli chodzi bowiem o zyski, jakie przynosiły Libii pola naftowe i inne gałęzie przemysłu, kraj ten był w dużym stopniu zależny
122
od zagranicy, głównie od krajów europejskich i Ameryki. Jednak kraje europejskie, bojąc się negatywnych konsekwencji ekonomicznych, odmówiły współpracy. Po jednostronnej akcji Stanów Zjednoczonych, której celem było najprawdopodobniej zapobieżenie kolejnemu atakowi zbrojnemu, kraje europejskie zredukowały liczbę swoich pracowników w libijskich "biurach ludowych" (ambasadach) i ograniczyły swobodę ich podróżowania. Parę miesięcy później, po próbie umieszczenia bomby na pokładzie izraelskiego samolotu pasażerskiego w Londynie, rząd brytyjski, przekonany o udziale Syrii w tym incydencie, zerwał z nią wszelkie stosunki. W tym momencie rządy krajów europejskich zgodziły się na nałożenie na Syrię embarga na dostawy broni i restrykcji na syryjskich dyplomatów. Niestety w chwili wyłaniania się europejskiego consensusu w sprawie terroryzmu, administracja Reagana poddawała w wątpliwość swoje własne stanowisko w tej kwestii oraz podważała swoją wiarygodność w prowadzeniu polityki zagranicznej.
Iran znów atakuje
Iran zaczął prześladować prezydenta Reagana, tak jak wcześniej prześladował Cartera, który musiał pogodzić się z przetrzymywaniem przez ponad rok pięćdziesięciu dwóch zakładników amerykańskich w ambasadzie w Teheranie. Porażką Reagana było porwanie w Bejrucie sześciu zakładników amerykańskich przez popieranych przez Iran terrorystów. Po przecieku do jednej z bliskowschodnich gazet prezydent przyznał, że wysłał do Iranu statki z bronią, uzasadniając to tym, że Stany Zjednoczone pragnęły zawrzeć z Iranem umowę, która była istotna ze strategicznego punktu widzenia oraz dawała korzyści w postaci nawiązania kontaktów z "umiarkowanymi" elementami irańskiego przywództwa przed wyznaczeniem następcy Chomeiniego. Reagan dodał też, że chce spróbować położyć kres sześcioletniej wojnie irańsko-irackiej, w której zwycięstwo większego Iranu groziłoby rozprzestrzenieniem się fundamentalizmu islamskiego do naftowych królestw szejków arabskich w Zatoce Perskiej i na Bliskim Wschodzie.
Było to zadziwiające wyjaśnienie, które stawiało więcej pytań niż dawato odpowiedzi. Bez względu na to jak bardzo przekonujące były geopolityczne powody udzielenia pomocy Iranowi, powstawało pytanie czy pomoc ta musiała polegać na wysłaniu mu broni. Jak dostarczenie broni Teheranowi mogło pomóc w zakończeniu wojny? Dlaczego nie przeprowadzono cichych negocjacji na terenie jakiegoś neutralnego państwa? Czy wśród lojalistów Chomeiniego byli rzeczywiście politycy umiarkowani? Czy kontakt tych lojalistów z Robertem McFarlane, doradcą Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego, nie ujawniłby, którzy spośród nich są umiarkowani, o ile w ogóle tacy istnieli, i czy nie położyłby kresu ich wpływom? Najbardziej jednak niezrozumiałym było to, jak prezydent mógł pogodzić wystanie do Iranu statków z bronią z nałożonym na Iran amerykańskim embargiem na broń,
123
ze swoim niezmiennie zdecydowanym sprzeciwem wobec terroryzmu, z próbami pozyskania poparcia krajów sprzymierzonych, z wcześniejszym upokorzeniem Stanów Zjednoczonych przez Iran oraz z udziałem Iranu w atakach na ambasadę amerykańską i jej aneks w Bejrucie oraz na koszary piechoty morskiej.
Wkrótce stało się jasne, że geopolityka nie była prawdziwym powodem nawiązania kontaktu między Stanami Zjednoczonymi a Iranem, ale jedynie wygodnym usprawiedliwieniem dla administracji, która chciała wyjść z kłopotliwej sytuacji po przyłapaniu jej na czymś, zą co publicznie wielokrotnie potępiała inne państwa. Amerykańsko-irańska umowa była zwykłą transakcją polegającą na wymianie broni na zakładników. Zapłacono nawet okup z prywatnego źródła. Najprawdopodobniej sześciu zakładników miało zostać zwolnionych w chwili nadejścia pierwszego transportu broni. Kiedy transport nadszedł, a żadnego z zakładników nie uwolniono, administracja nie odwołała wymiany, ale wysłała trzy dalsze transporty. Za każdym razem zwalniano jednego zakładnika, przez co stało się jasne, że wbrew temu, co mówił prezydent, celem wymiany było uwolnienie zakładników. Należy dodać, że dokonując wymiany na zasadzie jeden do jeden, administracja dawała terrorystom pretekst, aby zwolnionych już zakładników zastąpić nowymi, co też terroryści uczynili porywając trzech kolejnych Amerykanów. Wszystko to odbywało się przy sprzeciwie sekretarzy stanu i obrony, którzy zostali odsunięci od podejmowania decyzji w tej sprawie. John Poindexter, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, oraz jego personel, którzy zwykle pełnili funkcję koordynującą i doradczą, teraz dowodzili operacją mimo braku należytego przygotowania w tym zakresie.
Co gorsza, nie bardzo przejmowano się reakcjami, jakie ta transakcja wywoła jeśli dojdzie do jej ujawnienia, ani szkodą, jaką poniosą administracja oraz stosunki między Stanami Zjednoczonymi a ich sprzymierzeńcami i rządami umiarkowanych państw arabskich. Po pierwsze, oczywistym stałaby się hipokryzja Stanów Zjednoczonych, które, prosząc swych sprzymierzeńców o uwzględnienie nałożonego na Iran amerykańskiego embarga na broń, same wysyłają statki z bronią do kraju, który prezydent Reagan potępił jako "państwo bezprawia" rządzone przez "od-mieńców, szaleńców i odrażających przestępców". Po drugie, uzyskawszy z trudem poparcie państw sprzymierzonych dla niektórych działań i sankcji wymierzonych w finansowany przez państwo terroryzm, Stany Zjednoczone podważyły teraz swą wiarygodność i prawdopodobnie wpłynęły na osłabienie nowo przyjętego stanowiska państw sprzymierzonych. Po trzecie, posunięcie Stanów Zjednoczonych wywołało także szok i przerażenie wśród zaprzyjaźnionych państw arabskich, które śmiertelnie bały się zwycięstwa Iranu nad Irakiem. Zwycięstwo Iranu byłoby niebezpieczne dla eksporterów ropy, w tym dla Arabii Saudyjskiej, gdzie w 1987 r., po sprowokowaniu krwawych zamieszek w Mecce, Iran zażądał obalenia saudyjskiego reżimu. Jeśli Iran wygrałby wojnę, kontrolowałby Zatokę Perską wraz
124
7
z dwoma trzecimi światowych zasobów ropy, zwiększając tym samym swoje szansę na pozbawienie Amerykanów ich wpływów na Bliskim Wschodzie.
Z tych też powodów w 1987 r. Stany Zjednoczone podjęły próbę odzyskania swych wpływów, decydując się na potencjalnie niebezpieczne posunięcie wobec irańsko-irackiego konfliktu. Irakowi nie udało się osiągnąć szybkiego zwycięstwa po zaatakowaniu Iranu w 1979 r., w wyniku czego doszło między tymi krajami do nieubłaganej wojny na wyczerpanie. Mimo iż Irak posiadał przewagę militarną. Irańczycy, których było trzy razy więcej niż Irakijczyków, zmusiliby go w końcu do poddania się. Dlatego też, w 1984 r. Irak podjął próbę zakończenia wojny W czasie wymiany handlowej z Iranem zaatakowane zostały irańskie tankowce wraz z urządzeniami do tankowania, co miało uniemożliwić Iranowi eksport ropy i wywrzeć na nim finansową presję. Pod koniec 1986 r. Iran odpowiedział atakiem na tankowce kuwejckie. Kuwejt natomiast, będąc obok Arabii Saudyjskiej i innych eksporterów ropy, jednym z nieoficjalnych sprzymierzeńców Iraku, pomagał Irakowi prowadzić wojnę. Prócz tego zezwalał na wykorzystanie swoich przystani do przeładunku radzieckich transportów broni dla Iraku. W obliczu układów Reagana z Iranem, Kuwejt zwrócił się do Związku Radzieckiego o ochronę jego tankowców Moskwa wyraziła zgodę, na co Stany Zjednoczone, do których Kuwejt również zwrócił się z tą prośbą, ale nie otrzymał odpowiedzi, stwierdziły, że kuwejckie tankowce popłyną pod amerykańską banderą, a oprócz tego otrzymają ochronę. Fakt, iż państwo arabskie zwróciło się do Moskwy o udział w wydarzeniach w Zatoce, co było geopolityczną nagrodą końca dwudziestego wieku, był zapewne najbardziej destruktywnym rezultatem układu Reagana z Iranem.
Stany Zjednoczone, próbując odbudować swe wpływy w państwach eksportujących ropę i umiarkowanych państwach arabskich oraz ograniczyć radziecką ekspansję na Bliskim Wschodzie, zaangażowały się faktycznie w wojnę irańsko-iracką i skłoniły w kierunku Iraku. Amerykańskim statkom w Zatoce zagrażało prawdziwe niebezpieczeństwo; pilot iracki przez pomyłkę wystrzelił dwie rakiety w kierunku amerykańskiej fregaty Stark, zabijając trzydzieści siedem osób. Kongres zareagował bardzo zdecydowanie i nakazał wstrzymanie, jeśli nie odwołanie, umieszczenia amerykańskiej bandery na kuwejckich tankowcach. Co zrobiłyby Stany Zjednoczone jeśli Irańczycy zaatakowaliby tankowce lub eskortę amerykańskiej marynarki? Co zrobiłyby, gdyby Iran użył naziemnych rakiet krótkiego zasięgu, aby odciąć odpływ ropy z Zatoki? Czy zaatakowałyby w odwecie bazy lotnicze i wyrzutnie rakietowe? Czy zamiast późniejszego odwetu przeprowadziłyby atak zapobiegawczy? Różnych możliwości eskalacji działań wojennych było nieskończenie wiele. Na szczęście do eskalacji konfliktu nie doszło. Ponieważ Irakijczycy przeprowadzali częste ataki rakietowe na irańskie miasta oraz atakowali trującym gazem walczących w pierwszej linii żołnierzy irańskich, Iran był na tyle rozważny, aby nie zaczynać walki ze Stanami Zjednoczonymi. Doszło, oczywiście,
125
do paru drobnych potyczek, które spotkały się z umiarkowanym odwetem Amerykanów. Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych zestrzeliła nawet irański samolot pasażerski, w wyniku czego wiele osób poniosło śmierć, ponieważ pomyliła go z odrzutowym samolotem myśliwskim. Jednak ogólnie mówiąc, Iran był politycznie odizolowany oraz zmęczony prowadzoną przez siebie ośmioletnią wojną oraz dużymi stratami w ludziach, które szacowane były na milion Irańczyków. Dlatego też zgodził się w końcu na zawieszenie broni. Interwencja Stanów Zjednoczonych, okazana w obliczu irańskich gróźb stanowczość oraz powściągliwość w działaniu, pozwoliły na odzyskanie w dużym stopniu prestiżu, który administracja Reagana straciła wśród eksporterów ropy w wyniku amerykańskiej polityki w Libanie oraz afery Iran-contras. Wysiłki, jakie podejmował Iran, aby skłonić Kuwejt do bezstronności oraz przeszkodzić innym państwom Zatoki Perskiej w pomocy dla Iraku nie powiodły się. Polityka Reagana wobec irańsko-irackiego konfliktu, mimo iż była źle zaplanowana i nie wykluczała żadnego rozwiązania, zakończyła się sukcesem i małymi stratami w ludziach. Przyczyniła się do scementowania się państw Zatoki we wspólnym oporze wobec Iranu, wciągnęła do współpracy siły morskie państw sprzymierzonych w NATO, powstrzymała irański ekspansjonizm i pomogła położyć kres wojnie irańsko-irackiej. Stany Zjednoczone nie przypuszczały nawet, że pomagając Irakowi w wojnie z Iranem, przygotowują Irak do drugiej próby ustanowienia swojej dominacji w Zatoce Perskiej.
Związek z Contras
Mimo to, w Stanach Zjednoczonych kompetencje administracji, zdolność do prawidłowej oceny wydarzeń oraz procedury planowania polityki pozostały głównym przedmiotem zainteresowania w sprawie amerykańsko-irańskiej transakcji, kiedy ujawniono, źe pieniądze uzyskane za sprzedaż broni do Iranu zostały umieszczone na tajnym koncie szwajcarskiego banku. Pieniądze te wykorzystano do finansowania partyzantów (contras) w Nikaragui od końca 1984 r. do 1986 r., kiedy Kongres wyraźnie zabronił wykorzystywania amerykańskich funduszy na ten cel. Znalazłszy sposób na obejście zakazu Kongresu, administracja przesunęła odpowiedzialność za politykę wobec wojny contras z Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) na Narodową Radę Bezpieczeństwa (NSC National Security Council). Doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, McFarlane, były pułkownik piechoty morskiej (marines), oraz ówczesny wiceadmirał Poindexter oficerowie sztabowi z małym doświadczeniem i niewielkimi kompetencjami w sprawach polityki zagranicznej nie zajmowali się jednak kwestiami zakładników i contras. Obiema operacjami dowodził podobno szef CIA Wiliam Casey oraz jego wywiadowca w NSC, podpułkownik piechoty morskiej Oliver North.
126
North, o którym w późniejszym, prowadzonym przez Kongres, dochodzeniu mówiło się, że jest jedynym "pięciogwiazdkowym" podpułkownikiem w armii amerykańskiej, nadzorował amerykańsko-irańską transakcję. On również kierował zbiórką prywatnych funduszy dla contras, którą wśród zwolnionych od podatku organizacji, bogatych obywateli amerykańskich i obcych rządów przeprowadzić miały osoby indywidualne, głównie ludzie związani kiedyś z wywiadem wojskowym. Poza tym, North wydał rozkaz, aby szeroka sieć statków, samolotów i handlarzy bronią wyposażyła contras, którym on zapewnił także wywiad taktyczny i doradztwo w sprawach prowadzenia wojny. Chociaż przy różnych zadaniach (od gromadzenia funduszy do przekonywania rządów państw Ameryki Środkowej, że powinny zezwolić na funkcjonowanie w ich krajach wywiadowczej siatki, faktycznie amerykańskich agentów) pozyskano do pomocy również agentów CIA, ambasadora, oraz innych urzędników publicznych, wszystkie działania sprowadzały się do próby "sprywatyzowania" polityki zagranicznej.
Tym sposobem NSC stała się "gabinetem cieni", który utworzył "prywatne CIA" i "prywatne ministerstwo finansów", aby zarządzać działaniami związanymi z wojną contras oraz aby działania te finansować. Tym niemniej, konstytucja Stanów Zjednoczonych wymaga, aby politykę zagraniczną w sposób publicznie jawny prowadził prezydent i Kongres; żaden artykuł konstytucji nie zezwala prowadzić polityki państwowej grupom prywatnym. W przeciwnym razie niepotrzebny stałby się Departament Stanu lub też, jak było w tym przypadku, Kongres, który w amerykańskim systemie politycznym ma prawo decydować o tym czy poprzeć politykę państwa w danej sprawie przez przyznanie odpowiednich funduszy na jej prowadzenie.
Chociaż Reagan pozostawał osobą popularną, a naród nie był przygotowany na kolejną Watergate skandal, który zmusił Richarda Nixona do rezygnacji przypomniał problem złamania prezydenckiej przysięgi "zadbania o ścisłe przestrzeganie prawa". Tym razem nadużycia władzy były następujące: sprzedaż broni, która łamała prawo zakazujące takiej sprzedaży państwom, które finansują terroryzm; niepowiadomienie wywiadowczych komisji Kongresu o tajnej operacji administracji; przeznaczenie funduszy uzyskanych ze sprzedaży na zakup broni dla contras; prywatna zbiórka pieniędzy dla contras w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Nawet prezydent postarał się o pewne fundusze od Arabii Saudyjskiej oraz spotkał się z osobami prywatnymi, które ofiarowały największe sumy. Kiedy fakty te ujrzały światło dzienne, NSC próbowała zatuszować sprawę, aby zminimalizować udział prezydenta w tych wydarzeniach. Obciążające go dokumenty zostały zniszczone. Przez cały czas trwania operacji, administracja ukrywała przed Kongresem swoje działania. Kiedy sprawa się wydała, prezydent pierwszy oświadczył, że nie znane mu było wiele szczegółów zaistniałych wydarzeń. Zasugerował tym samym, że McFarlane, Poindexter i North, którzy przez większość swego dorosłego życia
127
pełnili rolę ogniw w łańcuszku wydawanych roz! ów, nagle jawnie zakpili sobie z prawa i wzięli politykę zagraniczną Stanów Z\ dnoczonych w swoje ręce.
Badania opinii publicznej wykazały, iż więksi :-ź Amerykanów była przekonana, że Reagan kłamie, a przeprowadzone przez ongres dochodzenie dowiodło, że prezydent brał aktywny udział w tej sprawie i b\" informowany ojej szczegółach, przede wszystkim zaś otrzymywał informacje na ti iat contras. W przyjętym przez Reagana stanowisku nastąpił więc nagły zwrot. P ,:ydent oświadczył, że wiedział o wszystkim oprócz celu, na który przeznaczop uzyskane ze sprzedaży broni fundusze, oraz że ustanowione przez Kongres og;*, :czenia nie dotyczą jego i jego personelu. Kiedy Kongres po raz pierwszy zakaża? udzielania pomocy wojskowej, administracja wielokrotnie powtarzała, że działa godnie z prawem. Oczywiście tajemnica, jaką owiane były działania związane ze s-<>; edażą broni Iranowi i z pomocą udzielaną contras. dawały podstawy do twierdze-m że administracja bardzo dobrze wiedziała, że lamie prawo. Kiedy jej operacje wyszły na jaw, wszyscy ich uczestnicy twierdzili, że działali z pobudek patriotycznych, jfiociaż w kilku przypadkach wydawało się, że ich patriotyzm zaprawiony był pr, warną korzyścią.
Poindexter zeznał, że nigdy nie powiedzie Reaganowi na co przeznaczono pieniądze za broń, ale dodał, że podjął tę decyzję tak, aby, jak to często bywa w przypadku tajnych operacji, prezydent mógł oświadczyć, że nic nie wie o całej sprawie, która, w przypadku jej ujawnienia, byłaby równoznaczna z politycznym skandalem i hańbą. North oświadczył, że zgod/.ił się być kozłem ofiarnym, gdyby o faktach operacji dowiedziała się prasa i opinia publiczna, ale szef CIA powiedział mu, że mogłoby się okazać, że odpowiedzialność za to, co się stało, musi spaść na jakąś ważniejszą osobistość i że rola ta musiałaby wtedy przypaść Poindexterowi. Zauważalna skwapliwość Poindextera do wzię. ia całej winy na siebie umacniała tylko ogólne przekonanie o tym, że prezydent kłai ie. (Kiedy specjalnie wyznaczony przez Kongres prokurator przedstawił później Ś_ bu politykom akty oskarżenia, oboje starali się uwolnić od winy i zrzucić ją ni Keagana.)
W wyniku tej afery Reagan bardzo sobie zaszkodził. To on przecież, podczas kampanii prezydenckiej, oskarżył swego poprzednika o słabość podczas kryzysu irańskiego w 1980 r. związanego z przetrzymywtjie i amerykańskich zakładników. Od tego czasu konsekwentnie budował wizerunek prezydenta twardego i pewnego twierdząc, że naród amerykański może znów "podnieść głowę". Wielu Amerykanów podzielało tę nową wersję patriotyzmu i uważało prezydenta za człowieka, który przywrócił im narodową dumę i który był w stanie przeciwstawić się Rosjanom, co zresztą zrobił. Reagan dokonał j./dnak rzeczy niemożliwej; mianowicie, zrehabilitował Cartera w kwestii jego poli' yki ^obec problemu zakładników. Wszak Carter nie wysłał Chomeiniemu broni. Uczynił to Reagan, czym wprawił w zakłopotanie swoich wielbicieli i zwolenników. Reputację prezydencką Reagana ocalił fakt, iż Frank Carlucci, który zastąpił Poir;L!e.\t-_ "a po jego rezygnacji, posiadał
128
zarówno doświadczenie, jak i pragmatyzm. Kiedy Carlucci zastąpił sekretarza obrony Weinbergera, a generał porucznik Colin Powell został szóstym doradcą Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego, prezydent po raz pierwszy miał nie tylko trzech umiarkowanych doradców w sprawach polityki zagranicznej trzecim doradcą był sekretarz stanu Shultz ale trzech doradców współpracujących ze sobą. Nie dziwi fakt, iż właśnie w latach 1987-1988 administracja Reagana dokonała największego przełomu w zimnej wojnie. Znamienną była też bowiem sytuacja w Związku Radzieckim w tym okresie. W roku 1987 Gorbaczow był już świadomy skali kryzysu, jaki paraliżował radziecką gospodarkę i zdawał sobie sprawę z tego, że należy uwolnić ją od ciężaru wyścigu zbrojeń z Ameryką i od kosztów utrzymania radzieckich placówek mocarstwowych. Konsekwencją tej sytuacji była odwilż w zimnej wojnie. W niepokoje nadal obfitowały jednak stosunki Północy z Południem.
Państwa rozwijające się: demokratyczny kapitalizm, "bomba kredytowa" i kryzys OPEC
W czasie gdy administracja przysporzyła sobie problemów w kraju realizując Doktrynę Reagana w Nikaragui i dokonując z Iranem wymiany broni za zakładników, doszło do delikatnego zaniedbania państw rozwijających się. Zaangażowanie administracji w sprawy państw rozwijających się wynikało głównie z faktu, iż postrzegała ona rozwijające się regiony w świetle działań radzieckich oraz stałej rywalizacji supermocarstw o wpływy. Administracja sprzeciwiała się rewolucyjnym zmianom, które Rosjanie, jak się uważało, inspirowali albo wykorzystywali. Raz jeszcze przeważył globalny punkt widzenia. Nie podobał jej się też fakt, iż państwa rozwijające się żądały nowego międzynarodowego ładu gospodarczego oraz skarżyły się na zachodnio-kapitalistyczny wyzysk, albo "imperializm". Stosunek administracji do biedy na świecie był taki sam jak do biedy w kraju; mianowicie, ludzie biedni są biedni, ponieważ za mało pracują. Dlatego też, kraje rozwijające się nie powinny oczekiwać, że zachodnia "dobroczynność" zrobi za nich to, czego sami nie zrobią dla siebie. Od samego początku, administracja podkreślała, że kraje rozwijające się są odpowiedzialne za swój byt, tak jak osoby prywatne odpowiedzialne są za siebie.
W 1979 r., ostatnim roku prezydentury Cartera, Stany Zjednoczone przeznaczyły na pomoc państwom rozwijającym się zaledwie 0,2 procent dochodu narodowego brutto i spośród państw zachodnich wyprzedziły pod tym względem tylko Austrię i Włochy. Główną uwagę przywiązywano wtedy do "magii rynku", inicjatywy prywatnej, inwestycji i umiędzynarodawianiu handlu. Sprzedaż towarów na rynku amerykańskim była, co podkreślał Reagan, najlepszym wyjściem dla krajów zainteresowanych postępem gospodarczym. W 1980 r. państwa nie należące do OPEC zarobiły 63 miliardy dolarów na eksporcie swoich produktów na rynek amerykański,
129
wysyłając do Ameryki ponad połowę wyprodukowanych przez siebie towarów. Poprawa stanu amerykańskiej gospodarki prawdopodobnie pozwoliłaby im eksportować jeszcze więcej wraz ze wzrostem amerykańskiego popytu na ich produkty. Administracja mogła pokusić się o stwierdzenie, że przyznanie pierwszeństwa amerykańskiej gospodarce było nie tylko najlepszym możliwym rozwiązaniem dla kraju, ale również najlepszą polityką zagraniczną wobec państw rozwijających się.
Podobnie jak kiedyś w przypadku skarg Związku Radzieckiego, tym razem administracja szybko zareagowała na skargi państw rozwijających się mówiące
0 tym, że problemy państw tego regionu nie są ich winą, i że względu na dawny
1 obecny wyzysk Zachód winien jest im wsparcie i techniczną pomoc. Administracja uznała te zarzuty za niesprawiedliwe i odrzuciła je. Zaatakowała również skłonność państw rozwijających się do socjalizmu, który miał być ustrojem rzekomo lepszym od kapitalizmu w zakresie promowania rozwoju. Administracja nie tylko twierdziła, że państwa rozwijające się, których udział w obecnej gospodarce międzynarodowej jest największy, są najzamożniejsze, ale również że polityka państw nazywających się krajami socjalistycznymi winna jest braku ich rozwoju. Dowodów potwierdzających prawdziwość słów administracji było wiele, wśród nich jawna konsumpcja i korupcja elit rządzących, długotrwałe zaniedbanie rolnictwa, w wyniku którego wiele z tych państw nie było w stanie nakarmić swych narodów i musiało importować żywność, oraz duże wydatki na sprzęt wojskowy. Z tych też względów administracja zaproponowała rozwiązanie w postaci samopomocy polegające na większych wyrzeczeniach na polu krajowym, dużych oszczędnościach oraz udanych inwestycjach.
W meksykańskim Cancón w 1981 r., na spotkaniu dwudziestu dwóch państw rozwiniętych i rozwijających się, m.in. Chin i Indii, te ostatnie próbowały unaocznić amerykańskiemu prezydentowi swoją sytuację i potrzeby. Nalegały, aby "globalne negocjacje" pomiędzy państwami zamożnymi i ubogimi zajęły się takimi problemami jak rozdział dóbr, żywności i energii. Mimo to, prezydent nadal podkreślał zalety demokratycznego kapitalizmu i przewagę wytwarzania nowych dóbr nad redystrybucją dóbr już istniejących. Nie omieszkał też zauważyć, że nieobecność Związku Radzieckiego na konferencji jest cichym przyznaniem się do faktu, iż nie ma on niczego do zaoferowania, choć twierdzi, że gospodarcze problemy świata są wynikiem kapitalizmu, a wszystkie rozwiązania tego problemu niesie socjalizm. "Kto karmi kogo?" pytał Reagan. (Rosjanie odpowiedzieli, że nie zależało im na uczestnictwie w spotkaniu "cywilizowanych grabieżców" z "grabionymi".) Stany Zjednoczone przyjmowały krytyczne i wrogie stanowisko, przypominające państwom rozwijającym się, że amerykańskie doświadczenie łączy rozwój gospodarczy, wolność polityczną i poszanowanie ludzkiej godności Położenie nacisku na prywatnych inwestycjach i prywatnym handlu, a nie na pomocy
130
ze strony rządu, stanowiło centrum prezydenckiego planu wobec Basenu Karaibskiego. Plan ten miał pomóc niekomunistycznym narodom rejonu Morza Karaibskiego i Ameryki Środkowej w walce z dalszą radykalizacją swoich państw, czemu służyć miało rozwiązywanie problemów społecznych i gospodarczych.
Stanowisko Ameryki odrzucające zarzuty państw rozwijających się, według których nędza państw tego regionu spowodowana była wyzyskującą, zdominowaną przez Zachód, międzynarodową gospodarką i ze względów moralnych obligowała Zachód do udzielenia państwom tym pomocy, w postaci stworzenia nowego międzynarodowego ładu gospodarczego, przerodziło się w ogólną krytykę narzuconej sobie przez te kraje polityki niezaangażowania. Niezaangażowanie tych państw budziło coraz większe wątpliwości (konferencja państw niezaangażowanych w 1979 r. odbyła się w Hawanie) wraz z przyłączeniem się do ruchu niezaangażowanych takich krajów komunistycznych jak Kuba i Wietnam, które, idąc za przykładem Związku Radzieckiego, zbojkotowały igrzyska olimpijskie w 1984 r. i oskarżyły Stany Zjednoczone o wyrządzenie im wielkiej krzywdy, odmawiając jednocześnie postawienia jakichkolwiek zarzutów Związkowi Radzieckiemu. Czy należało traktować te zarzuty poważnie skoro przywódcy większości niekomuni-stycznych państw rozwijających się nie reprezentowali demokratycznych poglądów, a wielu z nich utrzymywało się przy władzy dzięki stosowaniu przemocy i represji oraz było winnych agresji? Czy należało traktować poważnie oskarżenia związane z polityką RPA wobec ludności murzyńskiej lub polityką Izraela wobec Palestyńczyków, skoro ani słowa nie powiedziano na temat łamania praw człowieka przez kraje rozwijające się w stosunku do swych własnych obywateli lub cudzoziemców? Skoro żądając wycofania wojsk radzieckich z Afganistanu mówiło się tylko o "obcych wojskach", podczas gdy Stany Zjednoczone poddawane były zawsze imiennej krytyce. Tak czy inaczej, w 1983 r. odzwierciedleniem nastrojów panujących w Ameryce było wystąpienie Stanów Zjednoczonych z Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO), co uzasadniano całkowitym upolitycznieniem tej organizacji i jej ciągłym atakowaniem zachodnich wartości, instytucji i interesów.
Zdecydowana obrona polityki amerykańskiej przez administrację Reagana i jej nieustępliwy sprzeciw wobec nieuzasadnionych i jednostronnych, jej zdaniem, ataków były symptomem nowej postawy Amerykanów, nie zgadzających się z hipokryzją państw rozwijających się. Z drugiej jednak strony nie ulegało wątpliwości, że kraje te mają dla Stanów Zjednoczonych coraz większe znaczenie. Jako ogromny rynek eksportowy stanowiły konkurencję dla Europy Zachodniej i Japonii. Stany Zjednoczone importowały z tych krajów cynę, kauczuk, boksyt oraz inne strategiczne surowce obok ropy. Było też, oczywiście, mało prawdopodobne, aby w zamożnych krajach rozwijających się doszło do destabilizacji sytuacji wewnętrznej, która mogłaby zagrozić amerykańskim interesom bezpieczeństwa. Powiąza-
131
nia państw uprzemysłowionych z państwami rozwijającymi się miały też charakter negatywny. O zacieśniających się między nimi więzach gospodarczych świadczył ogromny dług, jaki trzydzieści państw rozwijających się posiadało w zachodnich bankach, a który w 1985 r. wynosił już 970 mld dolarów. Z tej kwoty prawie 400 mld dolarów winne były państwa Ameryki Łacińskiej, przede wszystkim Brazylia (104 mld), Meksyk (98 mld), Argentyna (45 mld) i Wenezuela (38 mld). Istniała obawa, że jeden lub kilka z wyżej wymienionych krajów nie zechce spłacić swego rosnącego długu i doprowadzi do upadku główne banki zachodnie, w tym również banki amerykańskie.
Potrzeb państw rozwijających się nie można było zignorować. We wczesnych latach osiemdziesiątych kraje tego regionu poniosły duże straty na skutek najniższych od trzydziestu lat cen swoich towarów (wyjątek stanowiła ropa). Z powodu panującej na Zachodzie recesji dochody tych państw były niskie, a otrzymywana z państw zachodnich pomoc niewielka. Państwa te mogły więc wybierać pomiędzy przysłowiowym zaciśnięciem pasa a kontynuowaniem rozwoju gospodarczego. Zachodnie banki, u których producenci ropy zdeponowali duże ilości "petrodola-rów", bardzo chętnie te pieniądze pożyczały, gdyż przynosiło im to znaczne dochody. Udzielając pożyczki nie troszczyły się specjalnie o wierzytelność dłużnika, zwłaszcza w przypadku krajów produkujących ropę, takich jak Meksyk. Państwa rozwijające się również nie dostrzegały problemu. Wysoka stopa inflacji w Ameryce oznaczała, że pożyczone już dolary państwa te spodziewały się spłacić w przyszłości dolarami o mniejszej wartości.
Wartość dolara gwałtownie jednak wzrosła wraz ze spadkiem cen towarów, a także ropy. Ta kombinacja zaciągniętych już długów i spadających cen stworzyła potężną "bombę kredytową", której wybuch mógł przynieść szkodę zarówno dłużnikom, jak i wierzycielom. Stopy oprocentowania wzrastały, a państwa rozwijające musiały pożyczać pieniądze nawet na spłacenie rocznych odsetek swoich długów. Z kolei zachodnie banki udzielały dalszych pożyczek, aby uniknąć strat. Jednak aby uzyskać nową pożyczkę, państwa rozwijające były zobowiązane do zrównoważenia swoich budżetów i dokonania cięć w wydatkach rządowych, również w funduszach przeznaczonych na dofinansowanie różnego rodzaju programów socjalnych. W państwach najbiedniejszych zaistniała sytuacja prowadziła do braku żywności, głodu i społecznych niepokojów, które z kolei były przyczyną zamieszek, strajków i ogólnego przewrotu społecznego, ponieważ wiele ciężko wypracowanych sukcesów ostatnich czterdziestu lat zostało zmarnowanych: nawet klasy średnie coraz bardziej ubożały w wyniku szalejącej inflacji. Niewyobrażalne cierpienia ludzkie zrodziły pomysł odmowy oddania długów. Atrakcyjność tego rozwiązania wśród państw zadłużonych rosła w miarę jak sumy płacone bankom z tytułu spłaty długów były niezmiennie o miliardy dolarów wyższe niż przyznawane przez te banki pożyczki, a standard życia
132
w tych państwach systematycznie spadał w dół. Jedynie obawa, że mogą zostać uznane za niewypłacalne, powstrzymała je przed przyjęciem tego radykalnego rozwiązania. Stało się jasne, że w interesie Ameryki leżało podjęcie jakichś kroków, chociażby w celu ocalenia od upadku paru banków i wzmocnienia rosnącej liczby nowych i kruchych demokracji w Ameryce Łacińskiej, takich jak Wenezuela, Argentyna i Brazylia, które zaliczały się do państw najbardziej zadłużonych. Udzielenie pomocy państwom zadłużonym byłoby w końcowym rezultacie korzystne dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ państwa, które w przeszłości były ważnymi klientami Ameryki, mogłyby znów kupować amerykańskie produkty. a ich gospodarka ponownie stanęłaby na nogi. Mając powyższe na uwadze, Stany Zjednoczone przyjęły stanowisko, że rozwiązaniem, które najlepiej pomoże państwom Ameryki Łacińskiej spłacić swe długi jest ich wzrost gospodarczy. W rezultacie postanowiono, iż państwa te będą mogły liczyć na większe sumy pieniędzy nie tylko ze strony banków komercyjnych, ale także Banku Światowego, oraz że będzie się je zachęcać do tworzenia prywatnych przedsiębiorstw i działań prorynkowych.
Niestety plan ten się nie powiódł, ponieważ banki, ze zrozumiałych względów, nie chciały udzielać dalszych pożyczek. W tej sytuacji, administracja Busha zaproponowała, aby umorzyć państwom Ameryki Łacińskiej część zadłużenia i ulżyć ich ciężkiemu losowi (dużej części długów i tak nie dałoby się prawdopodobnie wyegzekwować). Meksyk zrobił duży wysiłek w kierunku restrukturyzacji własnej gospodarki poprzez prywatyzację zarządzanych przez państwo gałęzi przemysłu i popieranie inwestycji zagranicznych mających na celu utworzenie skuteczniej zarządzanego sektora prywatnego. Był pierwszym państwem, który przeprowadził z bankami negocjacje na temat redukcji swoich długów. W ich wyniku otrzymał umorzenie 20% kwoty zadłużenia. Na pytanie, czy wystarczy to do wskrzeszenia meksykańskiej gospodarki odpowiedź dać miała przyszłość, jednak większość obserwatorów pozostała sceptyczna.
Było jednak rzeczą oczywistą, że kryzys zadłużeniowy jest częścią szerszego zagadnienia podziału dóbr pomiędzy państwa zamożne a ubogie i nie jest tylko problemem finansowym. Było także rzeczą oczy wista, że kraje rozwijające się będą musiały jeszcze raz zastanowić się nad własnymi drogami rozwoju. Już *e wczesnych latach osiemdziesiątych, wraz z upadkiem przedsiębiorstw państwowych, wiele z nich coraz bardziej przekonywało się do przedsiębiorstw prywatnych' W zasadzie chodziło o to, że państwa rozwijające się coraz częściej kwestionowały swoje wcześniejsze poglądy, według których zysk i prywatne rynki, utożsamiane z kapitalizmem, były oznakami egoizmu i wyzysku, natomiast sektor publiczny kojarzony był z bezinteresownością i ukierunkowaniem na poprawę losu każdego człowieka. Socjalizm, jak często nazywali swój ustrój gospodarczy, przyniósł rozczarowanie, szczególnie w kontekście porównania go z gospodarczymi sukcesami krajów azjatyckich. Nie tylko Japonia, ale także państwa niedawno uprzewy-
133
słowione, takie jak Hong Kong, Singapur, Korea Południowa i Malezja przyjęły wolnorynkową politykę i zorientowały swoją gospodarkę przede wszystkim na eksport. Inaczej mówiąc, zostały zintegrowane z gospodarką międzynarodową, którą tak wiele krajów rozwijających się winiło za brak postępu gospodarczego w ich regionie. Dlatego też w drugiej połowie lat osiemdziesiątych państwa rozwijające się nie były już tak konfliktowe w kwestiach udzielanej im pomocy, handlu i rozwoju.
Inną przyczyną złagodzenia nastrojów w tych krajach był upadek OPEC. Przeprowadzone przez OPEC olbrzymie podwyżki cen po upadku szacha Iranu w 1979 r. okazały się dla niej zgubne, ponieważ doprowadziły do oszczędzania energii przez Zachód (w 1983 r. ilość ropy importowanej przez Amerykę z Zatoki stanowiła zaledwie 5% całkowitego amerykańskiego importu ropy; w przypadku Europy liczba ta wynosiła 25%, a Japonii 50%). Wysokie ceny ropy były również przyczyną głębokiej recesji, która spowodowała zamknięcie wielu fabryk i zwolnienie wielu robotników. To z kolei jeszcze bardziej zmniejszyło rynek na OPEC-owską ropę. Polityka OPEC sprzyjała zwiększeniu zapasów ropy nie pochodzącej od tej organizacji (np. z Meksyku, Alaski lub Morza Północnego) oraz wykorzystywanie alternatywnych źródeł energii, takich jak węgiel. W rezultacie skurczył się popyt na ropę, a rzeczywista jej cena spadła poniżej oficjalnych 34 dolarów za baryłkę.
Jedynym wyjściem dla OPEC, umożliwiającym jej utrzymanie statusu silnej organizacji i odzyskanie kontroli nad cenami ropy było obniżenie produkcji. Jednak większość państw o dużej liczbie mieszkańców, takich jak Nigeria, Iran, czy Algieria, miała nadzieję, że słabiej zaludnione kraje arabskie Zatoki Perskiej wezmą główny ciężar cięć produkcyjnych na siebie. Wychodząc z założenia, że państwa te potrzebują mniej pieniędzy oczekiwano, że Arabia Saudyjska ograniczy produkcję ropy w największym stopniu. Niestety wśród państw członkowskich OPEC istniały liczne konflikty. Co gorsza, Irak prowadził wojnę z Iranem. Aby móc nadal finansować swoje wojenne wydatki, Iran nie zgodził się na ustalony dla niego przez OPEC poziom produkcji. Ze względu na sprzeczne interesy państw członkowskich, OPEC nie była więc w stanie kontrolować produkcji ropy. Nawet kiedy w końcu udało jej się osiągnąć porozumienie w kwestii poziomu produkcji i obniżyć oficjalną cenę ropy do 28 dolarów za baryłkę, nie była w stanie utrzymać tej ceny. Arabia Saudyjska, mająca już dość strat wynikających ze zmniejszania się jej udziałów na rynku, zdecydowała się zwiększyć produkcję i odzyskać swój udział na światowym rynku ropy. Ceny ropy na krótko spadły gwałtownie w dół, osiągając poziom 9-10 dolarów za baryłkę.
Chociaż spadek cen ropy na pewno sprzyjał wzrostowi gospodarczemu, przyczyniając się do niższej inflacji oraz niższych stóp oprocentowania w państwach importujących ropę, był on niekorzystny dla jej producentów oraz państw zadłużonych, takich jak Meksyk czy Nigeria. Wielu mieszkańców Zachodu odczuwało swoistą satysfakcję obserwując trudną sytuację państw członkowskich OPEC zwią-
134
T
zaną z gwałtownym spadkiem ich dochodów. Istniało niebezpieczeństwo, że do połowy lat dziewięćdziesiątych, będące wynikiem niższych cen ropy, zwiększona konsumpcja i wzrost popytu doprowadzą do kolejnego kryzysu naftowego. Zwiększony popyt mogłaby zaspokoić, oczywiście po wyższych cenach, tylko posiadająca wciąż największe złoża ropy OPEC. Tak więc organizacja ta, mimo iż niektórzy stawiali już na niej krzyżyk, była daleka od upadku. Na początku 1987 r. ceny ropy wynosiły już znowu 18 dolarów, czyli dwa razy więcej niż w połowie 1986 r., i powoli wzrastały. Pod koniec lat osiemdziesiątych amerykański import produkowanej przez OPEC ropy osiągnął znów poziom z końca lat siedemdziesiątych i wynosił niewiele mniej niż 47,7% całkowitego importu ropy z 1977 r. Przy spadającym poziomie produkcji Amerykanie nie tylko znowu stawali się zależni od produktów importowanych, ale zwiększali swój, i tak już olbrzymi, deficyt handlowy (44 procent tego deficytu stanowił import ropy) oraz ponownie angażowali się w wydarzenia polityczne na niespokojnym Bliskim Wschodzie.
Tym sposobem, kiedy rządy Reagana dobiegały końca, stan amerykańskiej gospodarki pozostawał jednym z dwóch najistotniejszych problemów, ponieważ zadłużenie państwa, zwiększony import ropy oraz potencjalnie wysokie ceny groziły pogłębieniem, i tak już poważnych, problemów gospodarczych, jakimi były nadmierna konsumpcja, niedoinwestowanie, przestarzały sprzęt, zaniedbanie infrastruktury, niedostateczne badania naukowe w dziedzinach nie związanych z wojskiem, niski poziom wykonawstwa, słabe wyszkolenie siły roboczej oraz złe zarządzanie w rozrosłych się korporacjach, które nie chciały podejmować ryzyka, ani wprowadzać innowacji. Drugim problemem, który już od czasów Nixona utrudniał prowadzenie polityki wobec Związku Radzieckiego i państw rozwijających się po wojnie wietnamskiej, był brak porozumienia w polityce zagranicznej.
Brak porozumienia w polityce zagranicznej
Głównym symptomem zwiększającego się sceptycyzmu opinii publicznej wobec zagranicznym zobowiązań Ameryki był fakt, iż dwie największe partie amerykańskie nie podzielały już tej samej wizji świata i nie zgadzały się co do roli, jaką Stany Zjednoczone powinny w nim odgrywać. Obie partie zasadniczo zmieniły przyjęte przez siebie stanowiska. Podczas I zimnej wojny Partia Demokratyczna była najbardziej interwencjonistyczna i najsilniej antyradziecka (a także antychińska w okresie chińsko-radzieckiego sojuszu) w swoich działaniach. Wynikało to nie tylko z poglądów jej południowego konserwatywnego, antykomunistycznego skrzydła oraz z chęci oddalenia zarzutów republikanów, którzy twierdzili, że demokraci prowadzą politykę ustępstw, ale również ze zdecydowanie dominującej w tej partii orientacji liberalnej. Członkowie skrzydła liberalnego, w większości pochodzący z północy i walczący o wartości demokratyczne i sprawiedliwość
135
społeczną w kraju, w równym stopniu pragnęli chronić wartości demokratyczne przed radzieckim totalitaryzmem za granicą. Jako ugrupowanie zasadniczo liberalne Partia Demokratyczna była też partią zimnowojenną. Do określenia poglądów tej partii używano często terminu zimnowojenny liberalizm. W przeciwieństwie do demokratów, Partia Republikańska, za wyjątkiem swego wschodniego, umiarkowanego skrzydła, które popierało powojenną politykę zagraniczną Partii Demokratycznej, była w większości ugrupowaniem konserwatywnym i w dużej mierze popierała politykę izolacjonizmu, szczególnie w stosunku do Europy. Republikanie posługiwali się zagorzale antykomunistyczną retoryką, którą kierowali pod adresem demokratów, oskarżając ich o "pielęgnowanie komunizmu". W 1952 r. Eisenhower ubiegał się o nominację prezydencką Partii Republikańskiej, ponieważ bał się, że jeśli otrzyma ją konserwatywny senator Robert Taft z Ohio i wygra wybory, partia porzuci zobowiązania amerykańskiej polityki zagranicznej. Głównym zadaniem Eisenhowera w ciągu ośmiu lat pełnienia urzędu prezydenta było uzyskanie poparcia swojej partii dla międzynarodowej roli Ameryki.
Od czasu zakończenia wojny wietnamskiej obie partie dokonały zmiany swoich stanowisk. Republikanie stali się teraz zwolennikami interwencjonizmu w polityce zagranicznej, natomiast demokraci byli jemu niechętni i sprzeciwiali się stosowaniu siły dla realizacji jej celów. Faktycznie byli oni skłonni definiować te cele w sposób bardzo selektywny. Dawni zimnowojenni liberałowie, którzy należeli do partyjnego skrzydła Huberta Humphrey-Henryego Jacksona, w większości zniknęli. Liberalizm, czyli oddanie się sprawie demokracji, sprawiedliwości społecznej i egalita-ryzmowi na scenie krajowej, w dużym stopniu został oddzielony od twardego stanowiska w polityce zagranicznej. Jak na ironię stanowisko to przejęła teraz Partia Republikańska.
Republikanie, zarówno podczas polityki odprężenia Nixona, jak i w czasie II zimnej wojny Reagana, wciąż postrzegali świat takim, jakim kiedyś widzieli go demokraci. Dla nich świat wciąż dzielił się w praktyce na dwa bloki polityczne i wojskowe. Polityka międzynarodowa obracała się głównie wokół spraw bezpieczeństwa i największą uwagę amerykańskiej polityki zagranicznej skupiał konflikt Wschodu z Zachodem wraz z manifestacjami w państwach rozwijających się. Natomiast głównym niebezpieczeństwem był Związek Radziecki, totalitarna i ekspansjonistyczna potęga, której potencjał militarny przekraczał wszelkie wyob-rażalne potrzeby obronne i zagrażał równowadze militarnej. Mówiąc w skrócie, dla republikanów (za wyjątkiem małej i kurczącej się liczby umiarkowanych członków partii, których poglądy były bliskie stanowisku dawnych demokratycznych liberałów) kluczową kwestią pozostała wolność wobec tyranii, demokracja wobec totalitaryzmu. Ograniczanie radzieckiej potęgi musiało trwać nadal.
Po zakończeniu wojny wietnamskiej, a także zimnej wojny, liberalni demokraci w późnych latach osiemdziesiątych koncentrowali się na kwestiach związanych ze
136
stosunkami Północy z Południem, a nie Wschodu z Zachodem. Problemy, którymi według partii należało się zająć, obejmowały ubóstwo, przeludnienie, głód, choroby i brak możliwości kształcenia. Ugrupowanie skupiające niegdyś zimnowojennych bojowników teraz odnosiło się do stosowania siły z niesmakiem przypominającym stosunek twórców amerykańskiej konstytucji do "wiążących sojuszy". Z kolei, jak zauważono wcześniej, to stanowisko demokratów odzwierciedlało niepokój partii związany ze współzależnością państw i innymi globalnymi problemami, takimi jak nierówny rozdział dóbr na świecie, zadłużenie państw rozwijających się, niedobór surowców naturalnych, oraz zanieczyszczenie środowiska, które było niezależne od państwowych granic. Mówiło się, że te problemy, z którymi boryka się cała ludzkość, są dla przyszłości świata sprawami najistotniejszymi, ważniejszymi niż narodowe i ideologiczne różnice między supermocarstwami i ich sojusznikami. Budowa nowego światowego ładu powinna więc znaleźć się w centrum uwagi i podejmowanych działań, nie powinna natomiast polegać na kontynuacji przestarzałej polityki równowagi sił, w której nadmierna uwaga przywiązywana do narodowego interesu i bezpieczeństwa, oraz potęgi militarnej, zagrażała istnieniu świata. Dlatego też w świecie coraz bardziej współzależnych od siebie państw, demokraci, ze względu na swoje poparcie dla zmian społecznych w państwach rozwijających się, sympatyzowali z ugrupowaniami lewicowymi, które proponowały wprowadzenie takich zmian, a nieprzyjaźnie odnosiły się do ugrupowań prawicowych, nawet jeśli były one proamerykańskie.
Kwestia Związku Radzieckiego została pominięta z definicji. Demokraci byli zwolennikami odprężenia oraz przede wszystkim ograniczenia zbrojeń jako sposobów na zmniejszenie napięć między supermocarstwami, stabilizację równowagi w polityce odstraszania, oraz wykorzystanie środków pieniężnych przeznaczanych na wyścig zbrojeń do likwidacji nędzy Trzeciego Świata. W 1984 r. demokraci stwierdzili w swoim programie wyborczym, że "najpoważniejsze zmiany w polityce i kwestii bezpieczeństwa" wynikają z "nędzy, represji i rozpaczy." Dlatego pomoc gospodarcza, reformy polityczno-ekonomiczne oraz poparcie dla demokratycznych wartości miały być "podstawowymi narzędziami" wpływu Ameryki na państwa rozwijające się. Siła miałaby tylko ograniczone zastosowanie w rozwiązywaniu tego typu problemów. Bagnetami nie można zaprowadzić demokracji. (Faktycznie, demokratyczna administracja użyła wszystkich tych narzędzi do zaprowadzenia demokracji w Niemczech i Japonii.)
Nie jest więc dziwnym fakt, iż administracja Reagana uważała radziecko-ku-bańsko-nikaraguańskie bezpieczeństwo za zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych w Ameryce Środkowej, podczas gdy demokraci, krytycznie odnoszący się do status quo, które potępiali jako niesprawiedliwe, postrzegali problem w regionie jako przede wszystkim problem wewnętrzny. Salwador i Nikaragua były według nich produktami wielu lat represyjnych rządów wpieranych przez Amerykę. Rozwiąza-
137
niem, jakie zaproponowali, było zaprowadzenie demokracji i likwidacja ubóstwa w Salwadorze oraz odciągnięcie Nikaragui od Moskwy i Hawany poprzez propozycję udzielenia jej pomocy, co było lepsze niż sprzeciwianie się jej i pchnięcie sandinistów w ramiona komunistów. W obu przypadkach demokraci silnie sprzeciwiali się interwencji militarnej administracji Reagana. Kiedy republikanie bali się "drugiej Kuby", demokraci obawiali się "drugiego Wietnamu". Początkowo sprzeciwiali się silnie również inwazji w Grenadzie, ale zmienili swoje zdanie, kiedy stało się jasne, że opinia publiczna zdecydowanie popiera prezydenta. Te dowody jasno pokazują, że po wojnie wietnamskiej dwie amerykańskie partie miały zasadniczo inne poglądy w kwestiach polityki zagranicznej i obronności. Jak bardzo się one różniły miała pokazać kwestia poparcia dla contras.
Antyinterwencjonistyczne nastroje wśród demokratów uwidaczniały się najbardziej na płaszczyźnie organizacji międzynarodowych. Za czasów Trumana, Ken-nedyego i Johnsona aktywistyczna i interwencjonistyczna polityka demokratów prowadzona była przez międzynarodowe organizacje: ONZ, OPA (Organizację Państw Amerykańskich) i SEATO (Organizację Paktu Azji Południowo-Wschodniej). Stany Zjednoczone wykorzystywały te organizacje, aby uprawomocnić swoje działania. Interwencja w Korei została oficjalnie przeprowadzona przez ONZ, w Wietnamie przez SEATO, a w Dominikanie przez OPA. Żadna z tych organizacji nie starała się ograniczać działań Stanów Zjednoczonych.
Po wojnie w Wietnamie demokraci pozostali wierni współpracy w ramach organizacji międzynarodowych, choć zmieniły się po temu powody. Demokraci zaproponowali, aby działania podejmowane poprzez ONZ lub OPA traktować teraz jako środek zastępczy, gdyż większość członków tych organizacji zwykle sprzeciwia się polityce Stanów Zjednoczonych. Blok państw wschodnich i państwa rozwijające się stanowiły większość w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Nawet OPA, która w 1965 r. oficjalnie poparła amerykańską interwencję w Dominikanie, w 1983 r. była przeciwna amerykańskiej inwazji w Grenadzie. Dlatego też Stany Zjednoczone znalazły sobie raczej mało znane Stowarzyszenie Państw Wschodnio-Ka-raibskich (organizację, o której nikt nie słyszał) w celu uprawomocnienia swoich działań. Republikanie, popierający teraz interwencjonizm, woleli działać w pojedynkę. Uważali, że sojusze i organizacje międzynarodowe przede wszystkim ograniczają swobodę Ameryki w zakresie podejmowania takich działań, jakie leżą w jej interesie.
Pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy minęło niebezpieczeństwo radzieckiej ekspansji oraz spadło zainteresowanie "komunistycznym zagrożeniem" i przeniosło się na problemy przestępczości i narkotyków, upadającej infrastruktury, degradacji środowiska oraz ogromnego zadłużenia, wydawało się, że w trzech kwestiach udaje się osiągnąć porozumienie. Po pierwsze, że należy prowadzić negocjacje ze Związkiem Radzieckim w celu niwelowania różnic i stworzenia opartych na szerszej
138
współpracy, bardziej stabilnych i pokojowych stosunków z tym państwem, przy jednoczesnym zachowaniu czujności. Po drugie, że wykorzystywanie amerykańskiej potęgi, przede wszystkim potęgi militarnej, należy ograniczyć tylko do obrony najważniejszych interesów narodowych, na których realizację państwo, tj. prezydent i Kongres, wyrażą zgodę. Wreszcie po trzecie, że należy zająć się coraz bardziej istotną dla państwa kwestią, jaką nie jest radzieckie zagrożenie militarnego bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, ale ekonomiczne zagrożenie materialnego dobrobytu ze strony amerykańskich sojuszników, zwłaszcza Japonii.
139
Zakończenie zimnej wojny: ustalenie warunków pokoju
Czy nowa administracja dokona analizy amerykańsko-radzieckich stosunków, ich lepszych i gorszych okresów? To pytanie zadawał sobie George Bush, kiedy został prezydentem w styczniu 1989 r. W ciągu kilku lat od objęcia władzy przez Michaiła Gorbaczowa, w radzieckiej polityce wewnętrznej i zagranicznej dokonały się rozległe i niespotykane dotąd zmiany. Gruntownej transformacji w kraju towarzyszyło wyraźne odprężenie stosunków ze Stanami Zjednoczonymi i zwiększenie współpracy w kwestii ograniczenia zbrojeń i w sprawach polityki regionalnej.
Faktycznie, wielu obserwatorów (w tym George Kennan, były pracownik służby zagranicznej i twórca polityki powstrzymywania) obwieścili koniec zimnej wojny. Inni, bardziej ostrożni, uważali, że jej koniec się zbliża. Prezydent Bush stwierdził, że nie będzie posługiwał się terminem zimna wojna i dlatego mówił o okresie "schyłku powstrzymywania", w którym podstawowym zadaniem będzie "zintegrowanie Związku Radzieckiego ze wspólnotą narodów". Jednak po wydarzeniach, które w orędziu o stanie państwa w 1990 r. nazwał "rewolucją roku 1989", stwierdził, że zaistniałe zmiany były tak zaskakujące i doniosłe, że wyznaczyły one "początek nowej ery w historii świata".
Kiedy Reagan ustępował z urzędu, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki znajdowały się w najlepszych stosunkach od czasu, gdy oba państwa były sojusznikami walczącymi przeciwko nazistowskim Niemcom podczas II wojny światowej. Jak to było możliwe? Jak, w ciągu kilku lat, stosunki między supermocarstwami mogły przejść tak głęboką przemianę? Czy determinacja, z jaką Gorbaczow dążył do przyznania priorytetu sprawom wewnętrznym oraz prowadzenia pojednawczej polityki zagranicznej, była przyznaniem się do porażki w zimnej wojnie? Czy amerykańsko-radzieckie stosunki w przyszłości będą normalne? Czy zimna wojna rzeczywiście się skończyła? Jakie były polityczne symptomy zmian w stosunkach między dwoma państwami?
141
Gwałtowny zwrot w amerykańsko-radzieckich stosunkach
Gwałtowność zmian, jakie zaszły we wzajemnej relacji dwóch mocarstw, była z pewnością zdumiewająca. Zimna wojna trwała ponad czterdzieści lat, co było okresem dłuższym niż czas, który upłynął od początku I wojny światowej (1914) do końca II wojny światowej (1945). Przemiana w amerykańsko-radzieckich stosunkach jest tym bardziej zaskakująca, że lata siedemdziesiąte były dla Stanów Zjednoczonych okresem wielkiej niepewności, zamętu i błędów. Z kolei Związek Radziecki wydawał się w tym czasie pewny siebie i z optymizmem patrzył na przyszłość swojej polityki międzynarodowej. Po wycofaniu się z wojny w Wietnamie bez odniesienia zwycięstwa a nawet, jak twierdzili niektórzy, ponosząc w niej porażkę Stany Zjednoczone były wewnętrznie podzielone. Gospodarka amerykańska, a także gospodarki innych państw zachodnich, ucierpiały na skutek problemów z ropą i stagflacją w 1973, a później w 1979 r., kiedy upadł rząd Somozy i władzę w Nikaragui przejęli sandiniści; Irańczycy zajęli amerykańską ambasadę i wzięli do niewoli 52 amerykańskich zakładników; Rosjanie napadli na Afganistan; Wietnamczycy, po najechaniu Kambodży w grudniu 1978 r., ustanowili tam proradziecki rząd; wreszcie, proradzieckie komunistyczne ugrupowanie przejęło władzę w Grenadzie. Była to dekada, która mogła zburzyć optymizm każdego kraju. Wielu Amerykanów, czując się winnym tego, co uważano za nadużycie władzy w Wietnamie, radziło powrócić do izolacjonizmu. Do końca lat osiemdziesiątych naród amerykański, mimo zachowania ostrożności w ocenach przewlekłych interwencji i akcji militarnych, odzyskał wiele ze swego patriotyzmu oraz dumy z amerykańskiej misji polegającej na obronie i, tam gdzie to możliwe, szerzeniu, demokratycznych wartości. Chociaż słowa Reagana, mówiące o cofaniu się fali komunizmu i nieuniknionym nadejściu demokracji na całym świecie, zostały początkowo zlekceważone jako służąca jego własnym celom, prawicowa propaganda, pozostaje faktem, że prezydent, dzięki swej wierze lub intuicji, udowodnił przed końcem swojej drugiej kadencji, że miał rację.
Polityka radziecka przeżywała swoje wielkie dni w latach siedemdziesiątych. Związek Radziecki zrównał się ze Stanami Zjednoczonymi pod względem sił strategicznych; przy pomocy swych sił konwencjonalnych mógł rozciągnąć swą władzę poza Eurazję; poza tym, starał się osiągnąć geopolityczną przewagę, aby wykorzystać panujące w Ameryce nastroje grozy. Przywódcy radzieccy uważali, że wzrost potęgi militarnej ZSRR jest częścią zmiany, jaka dokonała się w "układzie sił" na korzyść Wschodu. Potęga radziecka miała pozwolić Moskwie wykorzystać dostrzegane w państwach rozwijających się szansę osłabienia Zachodu przy jednoczesnym zastraszeniu Amerykanów i zapobiegnięciu militarnym przeciwdziała-niom z ich strony. Breżniew i jego współpracownicy wierzyli, że im większa będzie ich potęga militarna, tym bardziej Amerykanie będą musieli się dostosowywać do
142
ich polityki. Co więcej, Moskwa uważała, że poprzez nakłanianie państw rozwijających się do ustanowienia jednopartyjnych leninowskich rządów, radzieckie zdobycze będą nieodwracalne i będzie ich coraz więcej. Przekonana, że Stany Zjednoczone są upadającą potęgą, zakładała, że Waszyngton nie ma wyjścia i musi ponieść konsekwencje przystosowania się do nowych warunków.
Pozorne sukcesy Związku Radzieckiego były jednak zwodnicze. Polityka radziecka była faktycznie błędna, co wynikało z dwóch przyczyn. Pierwszą był fatalny stan radzieckiej gospodarki. Stopa wzrostu gospodarczego wynosiła 5% w latach sześćdziesiątych, tylko 2% we wczesnych latach siedemdziesiątych, i praktycznie 0% dziesięć lat później. Radziecka gospodarka była w stanie produkować jedynie ogromne ilości broni, natomiast charakteryzował ją brak towarów konsumpcyjnych i żywności. Pod koniec lat osiemdziesiątych Rosjanie importowali tak powszechnie używane produkty jak żyletki, mydło i rajstopy oraz sprzedawali na kartki niektóre podstawowe artykuły żywnościowe, np. mięso i cukier. Od początku lat siedemdziesiątych w Związku Radzieckim wielokrotnie nie udawały się żniwa i artykuły żywnościowe trzeba było importować ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów (carska Rosja była eksporterem żywności). Ogólnie mówiąc, scentralizowana gospodarka radziecka była bliska upadku. Gorbaczow, który w momencie wybrania go na sekretarza generalnego w 1985 r. wierzył, że wzrost gospodarczy można osiągnąć poprzez zwiększenie dyscypliny w miejscach pracy, zwiększenie frekwencji i ograniczenie pijaństwa wśród pracowników oraz podniesienie wydajności produkcyjnej, w 1987 r. rozumiał już powagę kryzysu, przed którym stał.
Drugą przyczyną radzieckiego zwrotu w tył był koszt polityki zagranicznej Breżniewa. Przy dochodzie narodowym brutto dwa razy mniejszym od amerykańskiego i budżecie militarnym, który CIA szacowała na 16% dochodu narodowego brutto (dla porównania w przypadku Stanów Zjednoczonych liczba ta wynosiła 6%, a w przypadku Europy 3%), gospodarka cywilna była prawie unicestwiona. Faktem jest, że późniejsze dane wykazały, że wydatki na wojsko wynoszą od 25% do 30% dochodu narodowego brutto, co bliższe było jednej trzeciej dochodu amerykańskiego. Ciągła rozbudowa arsenału broni w Związku Radzieckim i działania ekspansjonistyczne Moskwy w państwach rozwijających się wywołały obawę i podejrzliwość wobec radzieckich intencji. W rezultacie Związek Radziecki został miłitamie osaczony, czego od dawna się obawiał. W Europie, amerykańską przeciwsiłę stanowiły pociski SS-20. Zwiększające się zagrożenie ze strony Rosjan w Azji pozwoliło Stanom Zjednoczonym "rządzić i dzielić" na tym kontynencie i tym samym przeciągnąć Chiny na stronę Zachodu, zmieniając poważnie układ sił na świecie. Związek Radziecki, podobnie jak Niemcy na przełomie wieków, zgotował sobie w ten sposób koszmarny los i zmniejszył poczucie własnego bezpieczeństwa.
Twarda polityka administracji Reagana zwiększyła koszty radzieckiej polityki zagranicznej, co jeszcze bardziej uświadamiało Gorbaczowowi, że Związek Ra-
143
dziecki przeżywa kryzys ustrojowy. Mówiąc wprost, polityka ta zwiększała możliwości Arnerykąnów w tworzeniu dla Rosjan podstaw do przystąpienia do negocjacji. Przygotowywano program strategicznej modernizacji, aby obniżyć znaczenie międzykontynentalnych pocisków rakietowych (ICBM), na które Rosjanie przez długi czas wydawali dużo pieniędzy. Pociski MX, Trident II, bombowiec B-\ i jego nąsfęppą żteą)th J3-2 stanowiły przeciwwagę dla broni radzieckich. Moskwa u,wążąła, iż bronie te wraz z bronią przewidzianą w ramach Inicjatywy Ob,rpny Strategicznej (IQ5), ktprą miała powstać i być rozmieszczona wyłącznie w celach o,h.ronnyph (jak twierdził prezydent Reagan), były elementem szerszej, . ofensywnej strategii przeciwsiły, której jąwr|ym celem była "przewagą" w wojnie nuklearnej. Ppnieważ IQS nie była w stanie zapewnić Stanom Zjednoczonym ochrpny Rrzecj radzieckim nieograniczonym atakiem nuklearnym, jej zadaniem była obroną państwa przed atakierp odwetowym, którego siłę powinien zawczasu osłabić atak na radziecką brpń. Należy też dodać, że z terytorium Europy Zachodniej Związkowj Radzieckiemu zagrażały amerykańskie pociski nuklearne średniego zasjęgu (INF). W tej sytuacji, Związek Radziecki stanął nie tylko w obliczu kosztownego wyścigu zbrojeń w momencie, kiedy należało dokonać dużych inwestycji kapitałowych w kraju, ale również wobec zaawansowanego technicznie wyścigu zbrojeń w chwili, kiedy nje był w stanie nawet dorównać współczesnej techn,ologii zachodniej. Z kolei administracja Reagana stawiała bardzo ciężkie warunki. Najpierw udawała, że negocjacje w sprawie ograniczenia zbrojeń ją nie interesują i właściwie podchodzi do nich bez entuzjazmu, a następnie, kiedy negocjacje się zaczęły, twardo domagała się tak (dużej, jednostronnej redukcji broni radzieckich, jakiej nie zażądała żadna z poprzednich administracji oraz nalegała na p wieję bąrdzjej dogłębne prpcedury weryfikacyjne umów o ograniczeniu zbrojeń ni? te, którp w przeszłości Rosjanie konsekwentnie odrzucali.
Na tym nie koniec. Amerykańskie dostawy broni zwiększały radzieckie koszty prowadzenia wojny w Afganistanie, pozbawiły Rosjan zwycięstwa w tym konflikcie i przedłużały wojnę domową w Angoli. W tym czasie Stany Zjednoczone i Chiny uniemożliwiły Wietnamowi pacyfikację Kambodży. Chociaż administracji nie udało się obalić sąndjnistów w Nikaragui, utrzymanie ich przy władzy przez Rosjan było jedyną niekosztowną akcją pośród wielu innych, jak np. kontynuowanie wojny dornowej w Etiopii, które stanowiły niekończący się ciężar finansowy dlą Związku Radziepkiegp. Radzjepkie placówki imperialne, które jeszcze dziesięć lat wcześniej wyglądały tak obiecująco, teraz straciły wiele ze swojego blasku. Utrzymanie swoich reprezentantów w różnych częściach świata, np. na Kubie i w Wietnamie, było zbyt drogie. Gprbaczow nie mm* inneg wyboru jak tylko zrobić to, z czego zawsze dujnni byli marksiści: pogodzić się z faktami. Związek Radziecki posiadał strukturalnie słabą gpspodaikę i otoczony był zachodnią koalicją NATO, Japonii i Chin, ktprej przewodziły Stany Zjednoczone ze swoją odbudowaną gospodarką
144
(pomimo gwałtownie wzrastających federalnych i handlowych deficytów, zwiastujących poważniejsze i dłuższe gospodarcze zagrożenia). W tej sytuacji Gorbaczow był zmuszony uznać potrzebę zbliżenia między swoim krajem a Stanami Zjednoczonymi.
Słabość Rosjan i wynikająca z niej chęć zakończenia zimnej wojny po raz pierwszy uwidoczniły się w 1987 r., kiedy radzieccy delegaci powrócili do przerwanych wcześniej przez siebie rozmów o rakietach nuklearnych średniego zasięgu i zaakceptowali prawie cały pakiet amerykańskich żądań. Jeszcze bardziej znaczącym był fakt, iż Gorbaczow i jego zwolennicy wydali całą serię oświadczeń, które stały w sprzeczności z długo bronionymi radzieckimi przekonaniami i doktryną: (1) "ogólnoludzka wartość pokoju" otrzymała pierwszeństwo nad walką klas, co oznaczało, że jednostronne dążenie do przewagi w celu szerzenia socjalizmu może zagrozić pokojowi; (2) bezpieczeństwo Związku Radzieckiego (jak i Stanów Zjednoczonych) nie będzie osiągalne, jeśli nie będzie "wspólnego bezpieczeństwa", a więc innymi słowy, jeśli jedna strona się uzbroi, a druga pójdzie w jej ślady, jak to było w przeszłości, to bezpieczeństwo tej pierwszej strony zamiast zwiększyć, zmniejszy się; (3) siła i groźba jej użycia powinny przestać być narzędziami polityki zagranicznej; (4) bezpieczeństwo powinno się osiągać środkami politycznymi, tzn. poprzez rozwiązywanie sporów na drodze kompromisu; (5) "umiarkowana ilość" będzie nowym standardem, według którego Związek Radziecki będzie w przyszłości oceniał swoje potrzeby militarne; (6) radzieckie wojska w Zachodniej Europie, przygotowane do przeprowadzenia niespodziewanego ataku oraz zadania błyskawicznego uderzenia (Blitzkrieg) w kierunku Kanału La Manche, będą przeorganizowane w "nieofensywne oddziały obronne" lub "obronne oddziały obronne", tak aby kraje NATO, których plany wojenne nie przewidywały ofensywy na wschód, mogły czuć się bezpieczne; (7) negocjacje między NATO a krajami Układu Warszawskiego powinny zredukować ilość żołnierzy i broni, a tam gdzie jedna strona posiada przewagę (np. Związek Radziecki w przypadku czołgów i transporterów), powinna ona zredukować swoje wyposażenie tak, aby zrównać się ze słabszą stroną, a nie na odwrót. Jako wyraz swej dobrej woli, pod koniec 1988 r. Gorbaczow zobowiązał Związek Radziecki do dwuletniej, jednostronnej, 10-pro-centowej redukcji swoich sił zbrojnych, obiecując wycofanie sześciu dywizji pancernych, w tym sprzętu i ludzi oraz innych środków ofensywnych z frontu sąsiadującego z wojskami NATO.
Zainteresowanie Moskwy rewolucyjną walką o wyzwolenie narodowe w państwach rozwijających się zmalało. Tym samym Rosjanie zaczęli wątpić w przyszłość socjalizmu w tych państwach. Dzięki wycofaniu Rosjan z Afganistanu i udzieleniu pomocy w rozwiązaniu innych regionalnych konfliktów Gorbaczow ograniczył wydatki radzieckiej polityki zagranicznej, zmniejszył prawdopodobieństwo wybuchu nowych konfliktów ze Stanami Zjednoczonymi oraz zatroszczył się
145
o to, aby istniejące konflikty nie wpłynęły negatywnie na dostrzegalną już poprawę amerykańsko-radzieckich stosunków, jak to miało miejsce w ubiegłych dziesięciu latach. Gorbaczow zdawał sobie sprawę z faktu, że wpływy radzieckie wybiegają poza Eurazję, i że nowe państwa satelickie to gospodarcze popychadła wymagające bezustannej pomocy. Nadrzędnym celem Gorbaczowa było przekonanie dowodzonej przez Amerykanów, a otaczającej blok państw wschodnich, koalicji o tym, że nie mają już wroga. "Czarująca ofensywa" Gorbaczowa (jak niektórzy nazywali jego dyplomatyczno-propagandową kampanię), składająca się również z wizyt zagranicznych, była bardzo skuteczna w Europie, szczególnie zaś w RFN, gdzie "Gorbi", jako mąż stanu i orędownik pokoju, był dużo bardziej popularny niż prezydenci Reagan i Bush. W 1989 r. radziecki przywódca dokonał również normalizacji stosunków z Chinami. W dwóch z wielu dramatycznych posunięć, które miały poprawić wizerunek Związku Radzieckiego, Moskwa przyznała, że interwencja w Afganistanie była pogwałceniem radzieckiego prawa i międzynarodowych form postępowania, oraz, po latach odrzucania zarzutów o złamanie układu
0 ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej z 1972 r., przyznała się do naruszenia tej umowy.
Tym sposobem Gorbaczow zmienił krajowe priorytety i rozpoczął program głasnosti (otwartości) i pierestrojki (przebudowy), który miał odnowić radzieckie społeczeństwo i gospodarkę. Radziecki przywódca zdawał sobie sprawę z bliskiego związku społeczeństwa i gospodarki. Bez większej otwartości radzieckiego społeczeństwa, bez właściwego spożytkowania potencjału Rosjan, którzy przez wiele lat przyzwyczajeni byli do ucisku i posłuszeństwa, radziecka gospodarka nie była w stanie przezwyciężyć stagnacji, w jakiej się znajdowała. Dlatego też Gorbaczow opowiadał się za umocnieniem swobód obywatelskich, za większą wolnością w prasie, sztuce, literaturze i nauce, a nawet za większą swobodą w odsłanianiu ciemniejszej strony radzieckiej historii, która do tej pory owiana była tajemnicą. Domagał się decentralizacji gospodarki, ograniczenia rozległych uprawnień aparatu centralnego planowania z siedzibą w Moskwie oraz zgody na to, by chęć zysku oraz prawa rynku odgrywały większą rolę w ożywianiu produkcji, co byłoby jednocześnie zgodą na istnienie ograniczonej własności prywatnej i prywatnych przedsiębiorstw.
Szybko jednak okazało się, że głasnost i pierestrojka nie powiodą się bez przebudowy ustroju politycznego. Dlatego też Gorbaczow zażądał wycofania się partii z zarządzania na co dzień gospodarką i innymi sferami radzieckiego życia. Zezwolił na prawdziwą, choć ograniczoną konkurencję w wyborach partyjnych
1 powszechnych. Pozwolił radzieckiemu parlamentowi (a właściwie Radzie Najwyższej) na sprawowanie władzy oraz wprowadził tajność głosowania. Ustalił, że partia i ustawodawcy, nie mogą znajdować się u władzy dłużej niż przez dwie pięcioletnie kadencje. Stworzył nowy, wyposażony w szerokie uprawnienia, urząd
146
prezydenta Związku Radzieckiego (który sam objął, dzięki czemu piastował dwa najważniejsze urzędy w kraju) oraz tolerował istnienie niepartyjnych popularnych ugrupowań politycznych. Jednak pomimo napomnień i prób reformatorskich Gor-baczowa, dziewiętnastomilionowa partia i rządowi biurokraci, posiadający wspólny interes w utrzymaniu status quo, stawiali silny opór. Ewentualne zmiany groziły im utratą pracy, statusu i przywilejów. Ustrój polityczny, który Gorbaczow chciał zmienić można by śmiało nazwać ustrojem biurokratów, stworzonym przez biurokratów i dla biurokratów.
Opozycja w stosunku do Gorbaczowa umacniała się także w wyniku obawy, że wypuszczenie z rąk środków centralnej kontroli może mieć szkodliwe, a nawet katastrofalne, skutki polityczne. To właśnie Rosjanie w Związku Radzieckim, tak jak kiedyś w carskiej Rosji, skupiali w swoim ręku większość ośrodków władzy i w sposób szczególny obawiali się, że taka decentralizacja władzy skupionej w Moskwie może zakończyć się politycznym samookreśleniem się ponad stu nierosyjskich narodów. Decentralizacja gospodarki mogła więc przerodzić się w decentralizację polityczną. Innymi słowy, fundamentalne reformy strukturalne, których potrzebował Związek Radziecki, mogły grozić nie tylko utratą niepodzielnej władzy przez partię, ale również utratą imperialnej kontroli nad swoim ogromnym krajem przez Moskwę. Powtarzające się zamieszki w republikach nadbałtyckich (Estonii, Łotwie i Litwie), przede wszystkim domaganie się niepodległości przez narody tych państw, oraz podobne niepokoje w Gruzji i republikach środkowoazja-tyckich, dostarczały w tym względzie szczególnych powodów do obaw. Zwiększyły się one jeszcze gdy narodom Europy Wschodniej udało się zrzucić komunistyczne jarzmo w ich krajach. Związek Radziecki stanął w obliczu realnej możliwości rozwiązania się. Na przekór marksistowskiej analizie okazało się, że polityczne fundamenty decydują o losach gospodarki, a nie odwrotnie. Radziecki ustrój polityczny stał się największą przeszkodą na drodze gospodarczej modernizacji. Dlatego też Gorbaczow, mając pełne ręce roboty w kraju, chciał zakończyć zimną wojnę.
Proces pokojowy
Jakie przesłanki pozwalały rządowi amerykańskiemu ocenić czy faktycznie zimna wojna zbliża się do końca lub też już się zakończyła? Administrację Busha charakteryzowała początkowo niepewność, choć prezydent przyznał, że Stany Zjednoczone są zainteresowane sukcesem pierestrojki. W kontekście czterdziestu lat zimnej wojny, dawnych nadziei na jej zakończenie (z których żadna się nie ziściła), administrację, a szczególnie prezydenta, cechowała szczególna ostrożność. Gdyby Gorbaczow stracił władzę i został zastąpiony przez zatwardziałego konserwatystę, Stany Zjednoczone nie chciałyby zostać same na przysłowiowym lodzie. Pomimo to amerykański sekretarz stanu przyznał, że radzieckie "nowe myślenie"
147
w zakresie polityki zagranicznej i obronnej stwarza możliwości, o których dziesięć lat temu nikt nie marzył. Dlatego też niepewność co do radzieckich reform była tym bardziej powodem, dla którego należało wykorzystać możliwości stworzone przez Gorbaczowa. Po okresie wahania administracja prezydencka poparła Gorbaczowa. Utrzymanie go przy władzy było korzystne dla Stanów Zjednoczonych. Podejmując tę decyzję wychodzono z założenia, że ktokolwiek zastąpiłby Gorbaczowa, byłby zatwardziałym komunistą. Słuszność tego założenia została poddana w wątpliwość w 1990 r., kiedy rywal Gorbaczowa po lewej stronie sceny politycznej, Borys Jelcyn, zaczął przewodzić rosnącej, demokratycznej opozycji politycznej.
Tak czy inaczej wydarzenia toczyły się szybko, zarówno w Związku Radzieckim, jak i poza nim. Przewidywanie przyszłości w tych okolicznościach było zajęciem ryzykownym. Zmiany nadeszły tak gwałtownie i były, dla obserwatorów zachodnich (oraz dla radzieckich niewątpliwie też), tak nieoczekiwane, że prognozowanie, jak wyglądać będzie Związek Radziecki za pięć lat, a nawet za rok, było praktycznie niemożliwe. Rok 1989 rok przewracających się kostek domina w Europie Wschodniej był okresem prawdziwej rewolucji; rok 1990 rok dezintegracji komunistycznego systemu w Związku Radzieckim był czasem wstrząsów na miarę tych, jakie miały miejsce podczas Rewolucji Październikowej, która siedemdziesiąt lat po swoim początku, upadała. Jedno było jednak jasne. Pozycja Związku Radzieckiego była słaba, a polityka zagraniczna Gorbaczowa sprowadzała się do "dyplomatycznych ustępstw", lub, używając bardziej trafnego określenia, do "dyplomatycznej kapitulacji".
W wyniku takiego stanu rzeczy, niezależnie od tego, kto sprawował władzę w Moskwie, Stany Zjednoczone miały wielką szansę realizacji swoich interesów. Ktokolwiek rządziłby Związkiem Radzieckim, zakładając, że państwo to przetrwa, stanąłby przed takimi samymi, podyktowanymi sytuacją w kraju, ograniczeniami w zakresie prowadzenia polityki zagranicznej. Wyszedłszy zwycięsko z zimnej wojny, Stany Zjednoczony musiały odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie warunki pokoju chcą przedstawić Związkowi Radzieckiemu. Jak ma wyglądać świat po zimnej wojnie? Stany Zjednoczone musiały sprecyzować swoje cele. Nawet gdyby Gorbaczow nie przetrwał na stanowisku, Stany Zjednoczone powinny wykorzystać okres jego władzy na przeobrażenie amerykańsko-radzieckich stosunków i dokonanie nieodwracalnych zmian w przyszłej polityce zagranicznej Rosjan. Wpływ Ameryki na wewnętrzne sprawy Związku Radzieckiego był ograniczony, ale gdyby Stany Zjednoczone wyraziły zainteresowanie polityką i propozycjami Gorbaczowa, mogłyby wspomóc proces wewnętrznej przemiany i pomóc radzieckiemu przywódcy. Jednak w końcowym rozliczeniu, sukces pierestrojki zależał od tego, co działo się w samym Związku Radzieckim. Podstawowym zatem zadaniem Waszyngtonu było działanie zgodne z interesami Ameryki wobec radzieckiego państwa, przy
148
założeniu, że oba supermocarstwa dążą do stopniowego zakończenia zimnej wojny i do stworzenia nowego ładu na świecie.
Chociaż pozycja Związku Radzieckiego w negocjacjach z Ameryką była słaba (a miała jeszcze bardziej osłabnąć wraz z opuszczeniem Związku Radzieckiego przez Europę Wschodnią, wzrostem etnicznego nacjonalizmu oraz schyłkiem komunizmu jako ustroju politycznego i gospodarczego), kraj ten nie poddał się bezwarunkowo. Także Stany Zjednoczone nie osiągnęły pełnego zwycięstwa, tak jak to miało miejsce podczas II wojny światowej w walce przeciwko Niemcom; nie mogły narzucić Moskwie swoich warunków. Należy zauważyć, że zwycięstwo, które upokorzyłoby przegranych zakończyłoby się pokojem zbudowanym na piasku. Pierwsza wojna światowa zakończyła się narzuceniem Niemcom pokoju przez państwa zwycięskie. Pokój trwał tylko tak długo, jak długo Niemcy pozostawały krajem słabym. Po II wojnie światowej, zarówno Niemcy, jak i Japonia, zostały potraktowane w sposób bardziej pojednawczy. Dlatego też żadne z tych państw nie dążyło za wszelką cenę do rewanżu. Aby więc pokój mógł trwać międzynarodowy ład po zimnej wojnie musiał być możliwy do zaakceptowania przez Związek Radziecki. Oba mocarstwa rozpoczęły rzetelne negocjacje na temat warunków zakończenia zimnej wojny, jak i budowy nowej równowagi sił. Zakończenie zimnej wojny zależało głównie od spełnienia czterech warunków: (1) zlikwidowania stalinowskiego imperium w Europie Środkowo-Wschodniej, (2) likwidacji imperium Breżniewa w państwach rozwijających się, (3) redukcji broni i ustabilizowania równowagi między dwoma krajami, (4) przestrzegania praw człowieka i kontynuowania liberalizacji życia w Związku Radzieckim.
Likwidacja stalinowskiego imperium w Europie Środkowo-Wschodniej
Najważniejszym znakiem wskazującym na to, że Rosjanie chcą zakończyć zimną wojnę było zaakceptowanie przez nich zdecydowanego odejścia Europy Wschodniej od systemu, w którym władzę sprawowała partia komunistyczna. Podbój Europy Wschodniej, poddanie jej władzy Stalina oraz podział Niemiec doprowadziły do powojennego rozbicia kontynentu. Podział Europy znajdował się u podstaw zimnowojennego konfliktu, który zakończyć mogło tylko przyznanie państwom Europy Wschodniej prawa do samostanowienia. Wydarzenia w tym regionie miały ogromne znaczenie, ponieważ wszystkie większe wojny tego wieku wybuchły właśnie tam. Rozpad cesarstwa Austro-Węgier doprowadził do wybuchu I wojny światowej. Atak Niemiec na Polskę rozpoczął II wojnę światową. Radziecka ekspansja w Europie Wschodniej i sowietyzacja tej części kontynentu, której symbolem stał się brutalny zamach stanu w Czechosłowacji w 1948 r., doprowa-
149
dziły do zimnej wojny. Odwrócenie radzieckiej polityki w Europie Wschodniej było istotnym krokiem w kierunku jej zakończenia.
Mimo, że Amerykanie oddani byli sprawie samostanowienia narodów, polityka Stanów Zjednoczonych podczas II wojny Światowej uwzględniała rozdzielnie interesy w Europie Wschodniej. Prezydent Franklin Roosevelt sądził, że radzieckie bezpieczeństwo można pogodzić z demokratycznymi wyborami. W krajach, w których partie komunistyczne osiągnęłyby korzystne dla nich wyniki, mogłyby wejść w skład koalicyjnych rządów, odzwierciedlając tym samym wolę narodu. Rozumowanie prezydenta opierało się na założeniu, że małe państwa, będące w cieniu Związku Radzieckiego w naturalny sposób wezmą pod uwagę interesy bezpieczeństwa swego potężnego sąsiada w formułowaniu swojej polityki zagranicznej. Rozumowanie Roosevelta było charakterystyczne dla polityków wielkich mocarstw: małe państwa, które znajdują się w sferze wpływów silniejszego nie muszą posiadać rządu, który odzwierciedla ideologiczny i polityczny system tego państwa. Muszą chcieć w pełni skorzystać z niezależnych od nich uwarunkowań: jak najlepiej wykorzystać swoje położenie geograficzne, być świadomym swojej ograniczonej wolności i ograniczonego pola manewru oraz być czujnym wobec interesów państwa dominującego w regionie.
Natomiast ideologia radziecka, definiowała bezpieczeństwo zgodnie z ideologią marksistowską. Ta zaś mówiła, że bezpieczeństwo jest osiągalne jedynie wtedy, gdy wrogowie klasowi znajdują się z dala od władzy. Dlatego też rządy państw sąsiadujących ze Związkiem Radzieckim musiały być komunistyczne. Nawet rządy koalicyjne, w których partia kontrolowała główne ośrodki władzy wojsko i policję były niedopuszczalne. Dlatego też Europa Wschodnia miała stać się strefą wpływów, w której nie dość, że wszystkie państwa miałyby komunistyczny rząd kontrolowany przez Moskwę, to elementem scalającym te państwa byłby ideologiczny konformizm. Wojska radzieckie zostały rozmieszczone w całym regionie, aby zapewnić dominację i kontrolę Rosjan nad tym obszarem oraz jego związek z radzieckim socjalizmem. Bez obecności radzieckich wojsk w Europie Wschodniej i okazjonalnych interwencji rządy państw tego regionu, nie posiadając poparcia społecznego, nie przetrwałyby.
Czy Moskwa była teraz w stanie rozdzielić swoją ideologię i definicję bezpieczeństwa? Było to najważniejsze pytanie w 1989 r. Pierwsza reakcja nadeszła w chwili, kiedy polska partia komunistyczna nie była w stanie utworzyć rządu po katastrofalnych dla niej wynikach relatywnie wolnych wyborów, w których "Solidarność", w sposób nie budzący żadnych wątpliwości, otrzymała poparcie zdecydowanej większości społeczeństwa. Ponieważ naród wyrzekł się partii, "Solidarność", która de facto otrzymała mandat na sprawowanie władzy, została poproszona o utworzenie rządu. Tym sposobem Polska uformowała swój pierwszy powojenny niekomunistyczny, a właściwie antykomunistyczny, rząd. Wojsko i policja, wraz
150
ze służbami bezpieczeństwa, pozostały jednak w rękach komunistów, aby uspokoić Moskwę co do drogi, jaką w przyszłości kroczyć będzie Polska kraj, przez który Niemcy dwukrotnie przemaszerowali w dwudziestym wieku w inwazji na ZSRR. Lech Wałęsa, przewodniczący "Solidarności" oraz jej rzecznik, oświadczył również, że Polska pozostanie członkiem Układu Warszawskiego. Wszystko to razem składało się na ten rodzaj politycznej wrażliwości, o który chodziło Rooseveltowi.
Wydawało się, że Gorbaczow będzie skłonny zaakceptować niekomunistyczną Polskę oraz bardziej tradycyjną sferę wpływów w Europie Wschodniej z kilku powodów. Po pierwsze, Gorbaczow zajęty był wewnętrznymi sprawami swojego państwa. Po drugie, Europa Wschodnia przestała być strefą buforową, a wręcz przeciwnie, zmniejszała bezpieczeństwo Związku Radzieckiego. Narody europejskie wrogo i niechętnie odnosiły się do narzuconych przez Rosjan reżimów i nie zapominały, że wcześniejsze próby ich obalenia zostały stłumione za pomocą wojska. Gorbaczow nie chciał znaleźć się w sytuacji zapalnej, która, wśród innych spraw, byłaby poważną, jeśli nie decydującą, przeszkodą w osiągnięciu pojawiającego się już odprężenia w stosunkach z Zachodem. Istnienie rządów usankcjonowanych prawnie i posiadających większe poparcie społeczne dawało szansę na uniknięcie konfliktu i zwiększenie bezpieczeństwa Rosjan. Co więcej, biorąc pod uwagę ograniczenia radzieckiej gospodarki, Gorbaczow nie mógł sobie pozwolić na dalsze dotacje dla Polski i pozostałych państw wschodnioeuropejskich, których gospodarki przeżywały kryzys. Bardzo korzystnym posunięciem byłoby odciążenie skrępowanej gospodarki radzieckiej i "przerzucenie" Europy Wschodniej na Zachód, w szczególności na zachodnioniemieckich bankierów. Z kolei, poprzez zaakceptowanie tradycyjnej sfery wpływów, Gorbaczow mógł rozwiązać ważną kwestię, która wiele lat wcześniej przyspieszyła początek zimnej wojny.
Szukając jak najlepszego wyjścia z tej sytuacji Gorbaczow oświadczył, że jedno państwo socjalistyczne nie ma prawa ingerować w sprawy drugiego. Innymi słowy, nastąpił koniec Doktryny Breżniewa. Gorbaczow twierdził teraz, że każde państwo odpowiada za swój własny los. W związku z tym złożył on symboliczną wizytę w Finlandii pod koniec 1989 r. W państwie, które zawsze związane było z radzieckimi interesami bezpieczeństwa, a mimo to zachowało ustrój demokratyczny, Gorbaczow w sposób szczególny podkreślił, że Związek Radziecki nie ma żadnych moralnych ani politycznych praw do wtrącania się w sprawy swoich sąsiadów w Europie Wschodniej. Neutralną Finlandię uznał za wzór w zakresie utrzymywania poprawnych stosunków między dwoma (dużym i małym) sąsiadującymi ze sobą państwami o odmiennych ustrojach politycznych. Krótko po tym Związek Radziecki oraz cztery inne państwa sojusznicze Układu Warszawskiego, które razem wkroczyły do Czechosłowacji w 1968 r., potępiły tę inwazję jako "bezprawną" i zobowiązały się do ścisłego przestrzegania polityki nieinterwencji w stosunku do siebie nawzajem. Moskwa wydała również osobne oświadczenie, w któ-
151
rym wyraziła skruchę za to, co się stało. Przywódca węgierskiej partii socjalistycznej, występującej pod nową nazwą, oświadczył, że przyjęta wspólnie deklaracja jest znakiem oficjalnego odrzucenia Doktryny Breżniewa.
W tej sytuacji w 1989 r. komunistyczne reżimy krajów Europy Wschodniej upadały jak kostki domina. W Polsce rząd komunistyczny zezwolił na test własnej popularności w wyborach powszechnych i doznał druzgocącej i upokarzającej klęski. Na Węgrzech parlament usunął słowo "ludowa" z oficjalnej nazwy państwa, a komunistyczna partia przemianowała się na Partię Demokratyczno-Socjalistyczną, aby uniknąć losu, jaki spotkał polską partię komunistyczną w wielopartyjnych wyborach w 1990 r. (Mimo to, partia ta zdołała utrzymać w swoich szeregach zaledwie 30 tys. z 720 tys. członków.) W podobny sposób Czechosłowacja usunęła przymiotnik "socjalistyczna" z oficjalnej nazwy państwa, a partie komunistyczne w Polsce i NRD próbowały wyjść ze stalinowskiej skóry, aby lepiej wypaść w wyborach 1990 r. W NRD 200 tys. ludzi, głównie młodych wyszkolonych robotników, o nieocenionym znaczeniu dla wschodnioniemieckiego przemysłu, uciekło z kraju i udało się, w większości przypadków przez Węgry, do RFN, kiedy najbardziej konserwatywny reżim Europy Wschodniej nie chciał początkowo pójść śladami Polski i Węgier. Wszystkie te wydarzenia pokazały wyraźnie, że komunizm stracił swą popularność. W rzeczywistości wydarzenia roku 1989 oraz poparcie, jakie uzyskały, pozwalały sądzić, że wszystkie komunistyczne reżimy w całym regionie opierają się na wątpliwych podstawach prawnych; nawet ci, którzy dorastali w kraju komunistycznym odrzucali jego filozofię. Zbigniew Brzeziński nazwał tę sytuację "ostatecznym kryzysem komunizmu".
Z całą pewnością najbardziej dramatyczne zmiany zaszły w NRD (16 min mieszkańców), gdzie masowe ucieczki młodych ludzi z kraju groziły jego wyludnieniem, a masowe demonstracje w końcu doprowadziły do ustąpienia zatwardziałego komunistycznego przywódcy państwa. W czasie prawdziwej ludowej rewolucji wojska radzieckie zamiast bronić reżimu przyglądały się zajściom, natomiast nowy przywódca partii obiecał radykalne zmiany, z wolnymi wyborami włącznie. Na potwierdzenie obiecanych reform zniósł on wszystkie ograniczenia dotyczące podróży i emigracji. W przeciągu kilku godzin po ogłoszeniu tej decyzji setki tysięcy mieszkańców NRD przedostało się na drugą stronę muru berlińskiego. Łącznie, podczas pierwszego weekendu półtora miliona Niemców przeszło na drugą stronę muru, aby tam świętować. Paradoksalnie, stolica, która pięćdziesiąt lat wcześniej, w czasach Adolfa Hitlera, symbolizowała najgorszy ze współczesnych reżimów, teraz była symbolem nadziei. Od 1961 r., kiedy mur został wzniesiony, stał się on symbolem tego, o co toczyła się zimna wojna tyranii i wolności. Jego zburzenie 9 listopada 1989 r., dokładnie 51 lat po wysłaniu przez Hitlera oddziałów szturmowych przeciwko niemieckim Żydom, symbolizowało, w stopniu większym niż jakiekolwiek inne wydarzenie, zakończenie zimnej wojny. Dni
152
powojennego reżimu były policzone. Dowody ujawniające przywileje i korupcję byłych komunistycznych przywódców rozwścieczyły niespokojne już tłumy na ulicach. Doprowadziło to do upadku kierownictwa komunistycznej partii, która zaledwie parę tygodni wcześniej wciąż rządziła NRD żelazną ręką.
Po zburzeniu muru berlińskiego wiatr przemian dotarł do Czechosłowacji. Wydarzenia, które miały tam miejsce również posiadały wielkie znaczenie symboliczne, chociaż nie zostały odnotowane w tamtym czasie z uwagi na zamęt panujący w całym bloku wschodnim. W Czechosłowacji, która była jedyną środkowoeuropejską demokracją przed II wojną światową, światowe potęgi dopuściły się w przeszłości potwornych nieprawości. W 1938 r. państwo starające się obłaskawić Hitlera zdradziły Francja i Anglia. W przewrocie 1948 r. Czechosłowacja została brutalnie przekształcona przez Rosjan w państwo komunistyczne. Próby nadania czeskiemu komunizmowi ludzkiej twarzy (Praska Wiosna) zostały stłumione przez radzieckie czołgi w 1968 r. Dlatego upadek komunistycznego reżimu w Pradze był również znakiem czasów.
W całej Europie Wschodniej, którą Ronald Reagan nazwał swego czasu "imperium zła" (co przez wielu zostało uznane za nadmiernie antykomunistyczny i prowokacyjny termin), ludzie mówili o tym, jak wielkie było to zło i impulsywnie deklarowali swój antykomunizm. Żądali nie tylko reformy komunistycznych partii, ale odsunięcia ich od sprawowania władzy, wyznaczając tym samym kres okresowi historii, który dla wielu był czterdziestoletnią, obcą okupacją. Domagano się wolnych wyborów, odebrania komunistycznym partiom wiodącej roli w kierowaniu sprawami państwa oraz tymczasowych rządów, składających się głównie z ludzi wywodzących się spoza kręgów komunistycznych.
W uzupełnieniu prawdziwie ludowych przewrotów w Polsce, NRD, Czechosłowacji i na Węgrzech w 1989 r., wydarzenia w Związku Radzieckim i Chinach, gdzie w Pekinie kwitł dynamiczny prodemokratyczny ruch, zanim został brutalnie stłumiony w czerwcu, sugerowały, że upadek popularności i prawnego usankcjonowania komunizmu objął swym zasięgiem dwa największe i najpotężniejsze państwa komunistyczne. Tylko w Bułgarii i Rumunii tamtejsze partie komunistyczne zdołały wziąć udział w wyborach pod nowymi nazwami twierdząc, że się zreformowały, i łatwo wygrać pierwsze wolne wybory po upadku popieranych przez Rosjan rządów.
Odpowiedzią Stanów Zjednoczonych na zaistniałą sytuację było wyrażenie poparcia dla rządów, które pragnęły wyzwolenia. Prezydent Bush uczynił to poprzez złożenie wizyt w Polsce i na Węgrzech w 1989 r. Stany Zjednoczone nie chciały jednak pogłębiać obawy Rosjan o swoje bezpieczeństwo. Gorbaczow dążył więc do cichego porozumienia z Bushem. Radziecki przywódca miał nadal wspierać przemiany w Europie Wschodniej, a nawet do nich zachęcać, oraz nie tłumić zmian za pomocą wojska, nawet gdyby zachodziły one szybciej i dalej na drodze do "desowietyzacji" i "dekomunizacji" niż Gorbaczow, tak jak i wszyscy, przewidy-
153
wał. Radziecki przywódca sądził prawdopodobnie, że przemiany w Europie Wschodniej zakończą się utrzymaniem się przy władzy proreformatorskich komunistów, takich jak on sam, i że nie odsuną one na bok wszystkich komunistów. W każdym bądź razie, w zamian za radziecką nieinterwencję, Stany Zjednoczone zgodziły się nie podejmować prób wykorzystania geopolitycznych transformacji zachodzących w tym czasie w radzieckim imperium. Prócz tego zgodziły się także nie zagrażać radzieckiemu bezpieczeństwu oraz nie upokarzać bardziej Moskwy w obliczu powszechnego odrzucenia komunizmu przez państwa sojusznicze Układu Warszawskiego. Waszyngton oświadczył również, że uczyni pewne ustępstwa, np. w handlu, aby pomóc Gorbaczowowi w przebudowie radzieckiej gospodarki i wykazać pewną tolerancję dla jego wewnętrznych problemów.
Umowa Gorbaczowa z Bushem doszła do skutku, ponieważ w interesie Stanów Zjednoczonych leżało przeprowadzenie zmian w Związku Radzieckim i Europie Wschodniej na drodze pokojowejPrzez pewien czas dotyczyła ona również republik nadbałtyckich. Gorbaczow uważał je za część Związku Radzieckiego, podczas gdy Stany Zjednoczone nie uznawały ich aneksji.
Rozwiązania pokojowe zostały wybrane nie tylko przez przywódców państw (choć Gorbaczow na pewno wymusił na nich taką decyzję), ale także przez zwykłych ludzi. Przez czterdzieści lat ustanowione przez Rosjan reżimy wykorzystywały i uciskały swoje narody. Byłoby rzeczą naturalną gdyby tym razem, w chwili ustąpienia reżimów, fala przemocy powstała na dole społecznej piramidy. W rzeczywistości rozpoczęte w 1989 r. przemiany przebiegały prawie nienaturalnie gładko i spokojnie. Rewolucje, bo tak należy nazwać wydarzenia w Europie Wschodniej, rzadko są pokojowe. Należy zauważyć, że w 1989 r. obchodzono dwusetletnią rocznicę Rewolucji Francuskiej, a ten akt ludowego wyzwolenia był, paradoksalnie, wydarzeniem pełnym przemocy. Zastosowanie wszak takiej przemocy w wyzwalaniu Europy Wschodniej mogło zagrozić całemu procesowi przemian oraz pozycji Gorbaczowa w Związku Radzieckim.
Przemoc obserwowaliśmy tylko w Rumunii, gdzie reżim użył siły próbując utrzymać się przy władzy. Setki ludzi zginęło, kiedy rumuński dyktator, Nicolae Ceausescu, bezskutecznie próbował oprzeć się demokratycznemu trendowi pozostałej części Europy Wschodniej. Ceausescu przegrał, kiedy wojsko stanęło po stronie opozycji i zaczęło walczyć przeciwko służbom bezpieczeństwa. Rumuński dyktator i jego żona Elena, która była drugą najbardziej wpływową osobą tego reżimu, zostali złapani podczas próby ucieczki. Po pospiesznym procesie w dzień Bożego Narodzenia wykonano na nich wyrok śmierci. Po tym wydarzeniu opór, z jakim spotykała się powszechna rewolucja, szybko osłabł. Co ciekawe, Moskwa rozważała wysłanie pomocy militarnej dla opozycji, natomiast Waszyngton oświadczył, że nie będzie się sprzeciwiał interwencji wojsk Układu Warszawskiego w celu pozbycia się reżimu. Z tym jednym wyjątkiem, wydarzenia w Europie charakte-
154
ryzował jednakże brak przemocy. Nowy prezydent Czechosłowacji, dramaturg Wacław Havel, dał przykład właściwej postawy wzywając swoich rodaków do postępowania pełnego godności, uczciwości i honoru. Hasło demonstrantów zbierających się na ulicach brzmiało: "Nie jesteśmy tacy, jak oni."
Dla Waszyngtonu równie ważną kwestią, obok wyzwolenia narodowego, było zezwolenie krajom Europy Wschodniej na to, aby ich rozwój w Europie odbywał się na szerszej płaszczyźnie. Wynikało to z wielu przyczyn, do których zaliczyć należy: amerykański deficyt budżetowy; chęć zmniejszenia militarnej roli Ameryki w Europie; konieczność skoncentrowania się na problemach wewnętrznych, szczególnie na ożywieniu gospodarki; zdecydowane poparcie dla powstania Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG), późniejszej Unii Europejskiej (UE). WE i RWPG, organizacja handlowa bloku wschodniego, uznały się wzajemnie w 1988 r. Od tego czasu Węgry i Czechosłowacja zawierały swoje własne handlowe porozumienia z EWG. NRD, ze względu na swój związek z RFN, była nieoficjalnie pełnoprawnym członkiem tej organizacji zanim jeszcze pojawiła się możliwość zjednoczenia Niemiec. Po 1989 r. takie państwa jak Polska i Węgry miały otrzymać status członków stowarzyszonych UE, kiedy staną się krajami demokratycznymi. Stany Zjednoczone, wykładając prawie miliard dolarów, głównie dla Polski, chciały zachęcić państwa członkowskie UE do przekazywania pomocy finansowej dla wyzwalających się krajów wschodnioeuropejskich. Na razie amerykańska dotacja była jedynie skromnym procentem całkowitej sumy, którą Zachód planował przekazać państwom Europy Wschodniej.
Kolejna pomoc dla Polski, której udzieliła Republika Federalna Niemiec, naj-zamożniejsze państwo Unii Europejskiej, wyniosła 2,2 mld dolarów; 642 min dolarów przekazała Francja. Unia Europejska podjęła także decyzję o przekazaniu Polsce i Węgrom pakietów pomocy oraz osiągnęła porozumienie ze Związkiem Radzieckim w sprawie dziesięcioletniej umowy handlowej. Prezydent Francji, Francois Mitterand wezwał Europejczyków do utworzenia banku inwestycyjnego pod nazwą Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju z kapitałem wynoszącym około 12 mld dolarów, z którego większość miała być przeznaczona na inwestycje w prywatnym sektorze Europy Wschodniej, co miało pomóc temu regionowi w przejściu od gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej. Należy jeszcze raz podkreślić, że prezydent Bush był przekonany, iż Europa Zachodnia powinna wykazywać większą aktywność i w większym niż do tej pory stopniu uczestniczyć w decydowaniu o przyszłości Europy, w tym we wprowadzaniu krajów wschodnioeuropejskich, które, oprócz Czechosłowacji, posiadały nieduże doświadczenie w zakresie wolnego rynku i demokracji, do szerszej struktury europejskiej. Podczas swojej wizyty na Starym Kontynencie w 1989 r. Bush z zadowoleniem powitał silniejszą, zjednoczoną Europę. Po latach rozmów o przekazaniu władzy
155
amerykańskim sojusznikom, wydawało się, że chwila ta nadeszła. Towarzyszył jej wzrost pewności siebie Europejczyków.
W tej sytuacji rola Unii Europejskiej w tych doniosłych wydarzeniach mogła tylko wzrastać. Jeszcze przed rewolucjami 1989 r., WE zdecydowała się wznowić działania na rzecz wspólnego rynku. Biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo, że amerykański deficyt wraz ze spadkiem zagrożenia ze strony Rosjan doprowadzi do znacznej redukcji wojsk amerykańskich w latach dziewięćdziesiątych, było to mądre posunięcie. Unia Europejska pamiętała także o silnej japońskiej oraz, w mniejszym stopniu, amerykańskiej konkurencji gospodarczej w ostatniej dekadzie wieku. Oświadczyła, że w 1992 r. zrobi kolejny i, jak wierzono, ostatni krok w kierunku swego dawno postawionego celu, jakim były Stany Zjednoczone Europy. Wspólny rynek i ewentualna wspólna waluta pozostają wstępem do utworzenia europejskiej federacji politycznej, która docelowo będzie w stanie prowadzić wspólną politykę zagraniczną i obronną. O ile pomoc dla Europy Wschodniej była teraz dodatkowym argumentem przemawiającym za zwiększeniem roli Unii Europejskiej, innym, i być może ważniejszym na dłuższą metę, powodem takiej decyzji było odrodzenie się problemu Niemiec. Przez ponad czterdzieści lat Wschód i Zachód współistniały z podzielonym państwem niemieckim. Oba bloki godziły się na podział Niemiec, gdyż pamiętały o spustoszeniach, jakich potężne Niemcy dokonały w dwudziestym wieku, rozpoczynając dwie światowe wojny. W przypadku podzielonych Niemiec, prawdopodobieństwo rozpoczęcia kolejnej wojny przez to państwo było przynajmniej niewielkie. NATO powstało nie tylko po to, aby powstrzymywać Związek Radziecki, ale również aby ograniczać Niemcy. Należy też dodać, że jednym z zamierzeń ruchu na rzecz zjednoczonej Europy było wykorzystanie niemieckiej potęgi dla zrealizowania bardziej dalekosiężnych zadań, przed jakimi stała Europa.
Ostateczny kryzys komunizmu w Europie Wschodniej burzył jednak istniejące status quo. Wiadomo było, że Polska może się zreformować, a nawet zdekomuni-zować, a i tak pozostanie Polską. Podobnie Węgry, niezależnie od tego czy będą komunistyczne czy nie, nadal będą miały prawo do istnienia jako naród. Poza tym Polacy i Węgrzy nie mogli uciec do jakiejś innej części swojego państwa, w której obowiązywałby ten sam język i te same podstawy kultury. Mogli to natomiast uczynić Niemcy z NRD. Jedynym zatem sposobem na zahamowanie procesu depopulacji NRD, za wyjątkiem metod policyjnych, była reforma kraju i stworzenie bardziej atrakcyjnych warunków życia dla jego obywateli. Wyzwolenie narodu wschodnioniemieckiego potwierdziło słuszność starego powiedzenia, że lekarstwo jest gorsze niż choroba. Dwa tysiące obywateli NRD codziennie uciekało do RFN, w wyniku czego zagrożone zostało istnienie wschodnioniemieckiego państwa, funkcjonowanie jego gospodarki oraz świadczenie usług społecznych. Ponadto, wraz z zanikiem autorytetu rządu, pragnienie zjednoczenia stawało się w NRD z każdym dniem coraz silniejsze.
156
EC MIMBEBS!
t. . J
- "< U, \ ,
' - ",,HIN'CO;V '
MOHCK.CO
(Objaśnienie do mapy: Europę 1990 and the EC Mcmbcrs Europa w 1990 r. i państwa członkowskie Wspólnoty Europejskiej, EC MEMBERSHIP PAŃSTWA CZŁONKOWSKIE WSPÓLNOTY EUROPEJSKIEJ, The Original Six, 1951 Sześć państw założycielskich. 1951 r.. Applicant Status, 1991 Państwa ubiegające się o członkostwo, 1991 r., and W. Germany reunited 1991 NRD i RFN zjednoczyły się w 1991 r, Atlantic Ocean Ocean Atlantycki, North Sea Morze Północne. Bay of Biscay Zatoka Biskajska, Mediterranean Sea Morze Śródziemne, Adriatic Sea Morze Adriatyckie, Baltic Sea Morze Bałtyckie,
Black Sea Morze Czarne, Corsica Korsyka, Sardinia Sardynia, Sicily Sycylia. Northern Ireland__
Irlandia Płn., Ireland Irlandia, Great Britain Wlk. Brytania. Norway Norwegia, Sweden Szwecja. Finland Finlandia, Estonia Estonia, Latvia Łotwa, Lithuania Litwa, Union of Soviet Socialist
Republics Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Poland Polska, Germany__Niemcy, Denmark
Dania. Netherlands Holandia, Belgium Belgia, Lux. Luksemburg, France Francja, Switz.__
Szwajcaria, Liechtenstein Liechtenstein, Austria Austria, Czechoslovakia Czechosłowacja, Hungary__
Węgry, Romania Rumunia. Bułgaria Bułgaria, Turkey Turcja, Greece Grecja, Yugoslavia__
Jugosławia, Albania Albania, Italy Włochy, Spain Hiszpania, Portugal Portugalia. Morocco__
Maroko, Algeria Algieria, Tunisia Tunezja).
Jeśli w wolnych wyborach obywatele NRD mieli odsunąć od władzy partię komunistyczną i pójść w kierunku politycznego pluralizmu i wolnego rynku, to co uzasadniało dalsze istnienie NRD? Uzasadnieniem takim nie mógł być nacjonalizm. Demokratyczna i wolnorynkowa NRD, która w pełni zasługiwała na swoją nazwę,
157
Niemiecka Republika Demokratyczna, musiała chcieć się zjednoczyć z większą, bogatszą i demokratyczną Republiką Federalną. Czy RFN mogła nie zaakceptować takiej propozycji zjednoczenia? Nie mogła. Przeprowadzone w marcu 1990 r. wybory w NRD, wygrane, ku powszechnemu zdziwieniu, przez zwolenników zachodnioniemieckiego kanclerza Helmutą Kohlą, przypieczętowały zjednoczenie. Duża ilość głosów oddanych ną Chrześcijańskich Demokratów i Socjaldemokratów, czyli na partie powiązane ze swpimi ząchodnioniemieckimi odpowiednikami, była tożsama z wyrokiem śmierci na Niemiecką Republikę Demokratyczną i poparciem '"wykupu" tego kraju przez bogatszą i potężniejszą RFN.
1CEŁAND
MOROCCO
(Objaśnienia do mapy: Europę 1992 Europa w 1992 r., European Community Wspólnota Europejska, European Free Trade Assoc. Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu (EFTA), To be admitted as associate Members Członkowie stowarzyszeni oczekujący na pełne członkostwo, Atlantic Ocean Ocean Atlantycki, North Sea Morze Północne, Bay of Biscay Zatoka Biskajska, Mediterranean Sea Morze Śródziemne, Adriatic Sea Morze Adriatyckie, Baltic Sea Morze Bałtyckie, Black Sea Morze Czarne, Corsica Korsyka, Sardinia Sardynia, Sicily Sycylia, Iceland Islandia, Northern Ireland Irlandia Płn.. Ireland Irlandia, Great Britain Wlk. Brytania, Norway Norwegia, Sweden Szwecja, Finland Finlandia, Estonia Estonia, Latvia Łotwa, Lithuania Litwa, Commonwealth of Independent States Wspólnota Niepodległych Państw, Poland Polska, Germany Niemcy, Denmark Dania, Netherlands Holandia, Belgium Belgia, Lux. Luksemburg, France Francja, Switz. Szwajcaria, Liechtenstein
158
Liechtenstein, AustriaAustria, CzechoslovakiaCzechosłowacja, Hungary Węgry, RomaniaRumunia, Bułgaria Bułgaria, Turkey Turcja, Greece Grecja, Yugoslavia Jugosławia, Albania Albania, Italy Włochy, Spain Hiszpania, Portugal Portugalia, Morocco Maroko. Algeria Algieria, Tunisia Tunezja).
Zjednoczone Niemcy, mimo że były krajem demokratycznym, były źródłem wszelkiego rodzaju problemów i potencjalnych niepokojów. Rozpad Układu Warszawskiego i nieuniknione, coraz bliższe, zjednoczenie Niemiec oznaczało budowę nowej równowagi sił w Europie. Aby Moskwie łatwiej było zaakceptować zjednoczone Niemcy, Zachód zaproponował przyznanie im członkostwa w NATO. Propozycja ta uspokajała Moskwę co do dwóch kwestii. Po pierwsze, żadne zachodnie armie, łącznie z przypisanym do NATO wojskiem niemieckim, nie będą stacjonować na terytorium byłej NRD biorąc pod uwagę niechybny sprzeciw Moskwy wobec obecności wojsk NATO na polskiej granicy. Po drugie, w czasie trzy lub czteroletniego okresu przejściowego 380 tys. żołnierzy radzieckich pozostanie na obszarze byłej NRD (należącym teraz do zjednoczonych i niepodległych Niemiec, które są członkiem NATO i które będą płaciły za utrzymanie tych wojsk!). Niemcy miały również zagwarantować nienaruszalność granic swoich sąsiadów, ponowić obietnicę RFN, że nie będą dążyć do zdobycia broni nuklearnych, oraz zaakceptować limit 370 tys. żołnierzy w niemieckich siłach zbrojnych, a więc mniej niż wynosiła liczba żołnierzy w RFN (474 tys.) i dużo mniej niż wynosiła ogólna liczba żołnierzy w obu państwach niemieckich (667 tys.).
Składając swą początkową propozycję Gorbaczow pamiętał o tym, że Niemcy zwyciężyli carską Rosję w I wojnie światowej, a Związek Radziecki, mimo iż oparł się niemieckiej inwazji w II wojnie światowej, stracił w niej 20 milionów ludzi. Dlatego też nalegał, aby Niemcy zjednoczyły się dopiero, kiedy staną się neutralnym i rozbrojonym państwem. Na to jednak prawie nikt nie mógł się zgodzić i prawdopodobnie również Moskwa nie uważała tej propozycji za najlepsze rozwiązanie. Zadawano sobie bowiem pytanie, czy zjednoczone, lecz zneutralizowane Niemcy nie staną się znowu nacjonalistycznym, niebezpiecznym i destabilizującym europejski ład mocarstwem. Naciskany przez swoich byłych sojuszników, aby zaakceptować Niemcy należące do NATO, Gorbaczow zaproponował, aby zjednoczone Niemcy zostały członkiem zarówno Układu Warszawskiego, jak i NATO. Również ta propozycja została odrzucona jako kolejny sposób na zapewnienie Niemcom neutralności. Stany Zjednoczone były pewne, że Moskwa zgodzi się ostatecznie na członkostwo Niemiec w NATO, co popierali wszyscy członkowie zachodniego sojuszu, rząd zachodnioniemiecki i wschodnioniemiecki, oraz większość członków Układu Warszawskiego. Uważano, że po przegranej w zimnej wojnie pozycja Rosjan w negocjacjach jest tak słaba, że nie mogą nalegać na inne rozwiązanie.
Niezależnie od tego, czy pozycja radzieckiego przywódcy była słaba czy silna, Gorbaczow nadal sprzeciwiał się zachodniemu rozwiązaniu problemu Niemiec.
159
Upadek NRD był równoznaczny z rezygnacją ZSRR ze swego głównego celu z czasów zimnej wojny, którym była hegemonia w Europie po zneutralizowaniu RFN. Związek Radziecki stracił faktycznie wszystkie zdobycze z okresu II wojny światowej. Wraz z upadkiem radzieckiego imperium w Europie Wschodniej i wycofaniem z niej radzieckich wojsk, planowane wycofanie ich z NRD oznaczało koniec sporu o Europę, będącego głównym konfliktem w czasie zimnej wojny. Jeszcze bardziej upokarzającym był fakt, iż zjednoczone Niemcy staną się zapewne finansowym i ekonomicznym centrum Europy, pierwszym mocarstwem Europy Wschodniej i głównym źródłem kapitału i maszyn dla Związku Radzieckiego. Podczas zimnej wojny, z uwagi na swoją zdecydowaną przewagę militarną, Związek Radziecki był największą potęgą. Po zimnej wojnie, kiedy ważniejsze były ekonomiczne uwarunkowania i gospodarcza potęga, a Związek Radziecki potrzebował niemieckiej pomocy, istniało prawdopodobieństwo, że w radziecko-niemiec-kich stosunkach nastąpi zwrot i będą one przypominać okres sprzed dwóch światowych wojen.
W lipcu 1990 r., zaledwie cztery miesiące po oświadczeniu, że niemieckie członkostwo w NATO jest "absolutnie wykluczone," Gorbaczow przystał na to, co było nieuniknione i zgodził się na zjednoczone Niemcy w NATO. Wyrażenie zgody przyszło mu łatwiej po uzyskaniu obietnicy otrzymania niemieckich kredytów w wysokości ośmiu miliardów dolarów na pomoc upadającej gospodarce radzieckiej. Mimo to, przystanie radzieckiego przywódcy na niemieckie członkostwo w NATO, podobnie jak zgoda Gorbaczowa na to, aby ilość wojsk amerykańskich w Europie była po zimnej wojnie większa niż ilość wojsk radzieckich, było oczywistym uznaniem faktu, kto wygrał, a kto przegrał w zimnej wojnie. Dlatego też, chociaż 16 lipca nie posiada dramaturgii Dnia Zwycięstwa w Europie ani Dnia Zwycięstwa nad Japonią, które wyznaczyły koniec wojny w Europie i na Pacyfiku w 1945 r., historia zapamięta tę datę jako dzień kapitulacji Związku Radzieckiego w zimnej wojnie. Amerykański upór w sprawie zaakceptowania przez Rosjan przyjęcia Niemiec do NATO wydawał się faktycznie w dużej części podyktowany potrzebą wyjaśnienia tej kwestii.
Ponowne pojawienie się głównego problemu współczesnej Europy problemu Niemiec które, jak uważano po upadku muru berlińskiego, potrzebują jeszcze wielu lat, aby osiągnąć pełne zjednoczenie, miało charakter natychmiastowy. Jedynym pytaniem, na które należało znaleźć odpowiedź, brzmiało: jakie środki bezpieczeństwa należy przedsięwziąć, aby ograniczyć niemiecką potęgę w nowej Europie, po zakończeniu zimnej wojny? 13 lutego 1990 r. oba supermocarstwa przyjęły plan zakończenia czterdziestopięcioletniego podziału Niemiec. I tak, po pierwsze, po marcowych wyborach dwie rządzące partie chadeckie szybko zgodziły się na zawarcie unii monetarnej i finansowej do lipca 1990 r., połączenie się w jedną partię 1 października i zjednoczenie Niemiec 3 października. Po drugie,
160
cztery państwa zwycięskie (USA, ZSRR, Francja i Wlk. Brytania) zgodziły się przedstawić kwestię zjednoczenia Niemiec w celu jej oficjalnego zatwierdzenia na Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE) z udziałem 35 państw (16 państw NATO, 7 państw Układu Warszawskiego i 12 państw neutralnych), powstałej w Helsinkach w 1975 r., podczas której jej uczestnicy obiecali, że zobowiążą się do przestrzegania istniejących granic (w tym granicy polsko-wschodnioniemieckiej) oraz respektowania praw człowieka.
Ostatnią ważną datą w 1990 r. był 2 grudzień, dzień ogólnoniemieckich wyborów do ogólnoniemieckiego parlamentu. Kolejny rok miało więc rozpocząć zebranie się parlamentu i utworzenie nowego rządu. Zjednoczone Niemcy miały odgrywać rolę największej europejskiej potęgi gospodarczej. Niemcy, które razem z Japonią doznały totalnej klęski w II wojnie światowej, raz jeszcze stawały się głównym aktorem na scenie wyłaniającego się zróżnicowanego ładu międzynarodowego.
Likwidacja imperium Breżniewa w państwach rozwijających się
Drugą oznaką radzieckiej determinacji w dążeniu do zakończenia zimnej wojny była współpraca Rosjan w rozwiązywaniu regionalnych konfliktów w państwach rozwijających się. Odwrócenie polityki radzieckiego ekspansjonizmu przez Gorbaczowa było dramatyczne. Rosjanie wycofali się z Afganistanu i przyznali później, że ich inwazja była błędem i świadczyła o nadmiernym uzależnianiu polityki zagranicznej od stosowania siły. W Angoli, po długotrwałym braku negocjacji w sprawie wycofania 50 tys. żołnierzy kubańskich z tego kraju w zamian za wycofanie się wojsk RPA z Namibii z którego to terytorium wojska RPA często atakowały Angolę, ścigając partyzantów działających w Namibii osiągnięto porozumienie, na mocy którego Kubańczycy mieli wycofać się z Angoli w zamian za przyznanie Namibii niepodległości. Inną zawartą umową było wycofanie wojsk wietnamskich z Kambodży, którą Wietnam najechał w celu obalenia jej morderczego prochiń-skiego rządu (który zabił ponad milion z ośmiu milionów swoich obywateli). W obu przypadkach, wspieranie kubańskich i wietnamskich operacji, których celem było stanie na straży marksistowskich rządów, było kosztowne. Moskwa nie chciała ponosić dalszych strat z tytułu niekończących, wydawałoby się, konfliktów, które częściowo wydłużała udzielana rebeliantom amerykańska pomoc. Okazało się, że zamorskie imperium Związku Radzieckiego jest zbyt kosztowne.
Co więcej, radziecki^kspansjonizm w państwach rozwijających się zaszkodził amerykańsko-radzieckim stosunkom dziesięć lat wcześniej, co było kolejnym argumentem przemawiającym za zakończeniem działalności w tym regionie. Prawdopodobnie istniała duża szansa, że chęć uniknięcia konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi zapobiegnie dalszemu ekspansjonizmowi Związku Radzieckiego. Nawet na Bliskim Wschodzie Moskwa zdecydowała się najpierw na zbliżenie stanowisk
161
z Izraelem, z którym zerwała stosunki dyplomatyczne w 1967 r., a później na ponowne ich nawiązanie; poparła również amerykańską propozycję nawiązania izraelsko-palestyńskiego dialogu. Zamiast wspierać bardziej radykalne partie i przeszkadzać Amerykanom w ich wysiłkach na rzecz pokoju. Związek Radziecki pokazał, że woli być partnerem Stanów Zjednoczonych. Pojawiła się, na przykład, informacja, że Rosjanie ograniczyli ilość broni, którą od lat wysyłali do Syrii, najsilniejszego i najbardziej nieprzejednanego sąsiada Izraela.
Został jeszcze jeden ważny region, gdzie Rosjanie nadal dostarczali broń antyamerykańskim ugrupowaniom mimo uspakajających zapewnień o chęci pomocy w poszukiwaniu pokojowych rozwiązań. Tym regionem była Ameryka Środkowa, gdzie Kongres, wycofał militarną pomoc dla contras, dzięki czemu radziecka polityka w tym regionie stała się mało kosztowna. Rosjanie nadal dostarczali broń sandinistom i choć dostawy te zostały zmniejszone, różnicę wyrównywały dostawy broni z Kuby i Europy Wschodniej. Radziecka broń docierała także do partyzantów w Salwadorze, gdzie przypuścili oni kilka ataków na stolicę państwa w 1989 r. Podczas nieoficjalnego spotkania na szczycie, które Gorbaczow i Bush odbyli w grudniu 1989 r. w pobliżu śródziemnomorskiej wyspy Malta, administracja Busha ostro zaprotestowała przeciwko takiej polityce pomocy, uważając ją za "relikt zimnej wojny" i dyplomatycznie nazywając kraje wspierane przez Rosjan "klientami Breżniewa".
Gorbaczow zaprzeczył wysyłaniu broni do Ameryki Środkowej, lecz Bush mu nie uwierzył. Kuba i Nikaragua były satelickimi krajami Związku Radzieckiego. Było oczywiste, że Waszyngton oczekuje od Moskwy, która w innych częściach świata skłoniła sprzymierzone z nią państwa do zakończenia regionalnych konfliktów, że zrobi to samo na zapleczu Ameryki. Nie ulegało wątpliwości, że kubański przywódca Fidel Castro, który potępił odwrócenie się Związku Radzieckiego od socjalizmu i uważał się za jednego z niewielu pozostałych prawdziwych socjalistów, nie posłucha radzieckiej rady, aby zaprzestać swoich działań za granicą, mimo iż gospodarka kubańska była zależna od Moskwy. Jednak nawet bez radzieckich dostaw Kuba i Nikaragua miały jeśli nie nadwyżkę, to przynajmniej wystarczającą ilość broni, aby wysyłać ją salwadorskim partyzantom. Ważniejszą kwestią były wybory w Nikaragui w lutym 1990 r., które, jeśli byłyby wolne i zostały przeprowadzone uczciwie, dawały nadzieję na rozwiązanie sporów w Ameryce Środkowej. Gorbaczow podobno przekonywał sandinistów, aby ci zezwolili na wolne wybory, podobne do tych, jakie odbyły się w Europie Wschodniej. Sandiniści, np. Ferdinand Marcos na Filipinach, byli stuprocentowo pewni wyborczego zwycięstwa tak długo, jak trzymali władzę w swoich rękach. Wygrana w wyborach zapewniała ich istnieniu silniejsze podstawy prawne i dyskredytowała wszelką dalszą pomoc Amerykanów dla contras.
162
Sandiniści całkowicie zlekceważyli szansę opozycji na wygranie wyborów w państwie, które było zrujnowane wojną domową, pozbawione młodych ludzi i unieruchomione w wyniku olbrzymiej inflacji i opłakanego stanu gospodarki. W wyborach nadzorowanych przez ONZ, zmęczeni wojną domową i stagnacją gospodarczą mieszkańcy Nikaragui odsunęli sandinistów od władzy, czyniąc zbędnymi oddziały contras. Przegrana w wyborach była dla przywództwa sandinistów bolesnym, zupełnie niespodziewanym ciosem. Równie dramatyczne jak wyniki wyborów, mogły być ich konsekwencje, jeśli doszłoby do odizolowania, a tym samym do osłabienia, lewicowych partyzantów w Salwadorze i Fidela Castro na Kubie. Nowymi zadaniami stojącymi przed Nikaraguą były pojednanie narodowe, rozwiązanie contras. odbudowa gospodarki, stworzenie demokratycznego i sprawiedliwszego społeczeństwa oraz przywrócenie dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Ich wykonanie zależało od tego, czy nowy rząd będzie potrafił ukrócić działalność sandinistów, którzy zapowiedzieli, że zamierzają "rządzić z podziemia". Sandiniści zmobilizowali związki administracji państwowej, wzywając je do przerywanych strajków, których prawdopodobnym celem było żądanie wyższych płac (którego rząd nie mógł spełnić, ponieważ sandiniści zostawili państwo na granicy bankructwa), a w rzeczywistości protest przeciwko rządowym próbom powrotu do wolnego rynku, czyli przeciwko likwidacji skutków wcześniejszych programów nacjonalizacji sandinistów.
Los, jaki spotkał sandinistów oraz, ujmując rzecz szerzej, upadek radzieckiego imperium w Europie Wschodniej i w samym Związku Radzieckim, nie pozostały bez wpływu na sytuację rebeliantów w Salwadorze. Długie, wcześniej jałowe, negocjacje na temat zakończenia wojny domowej w tym państwie, stały się bardziej owocne i w 1991 r., ponownie przy pomocy ONZ, rząd i partyzanci zgodzili się zakończyć konflikt, chociaż wiele szczegółów, dotyczących miejsca i roli partyzantów w polityce państwa po przywróceniu pokoju, miało zostać ustalonych później.
Mimo iż proradzieckie rządy utrzymały się przy władzy w Afganistanie, Angoli i Kambodży, podejmowano dalsze wysiłki w celu zastąpienia ich nowymi rządami lub rozszerzenia ich składów o inne ugrupowania. W Afganistanie Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zgodziły się zaprzestać dostarczania broni przeciwnym stronom. W Angoli kontynuowano negocjacje na temat utworzenia nowego rządu, który sprawowałby władzę po wojnie domowej. W Kambodży, przewlekłe i często przykre negocjacje prowadzone pod patronatem ONZ ostatecznie zakończyły się umową, którą zgodziły się przyjąć wszystkie sporne strony, a która dawała nadzieje na zakończenie również tej straszliwej wojny domowej. Tym sposobem, jedynym źródłem zgrzytów pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą pozostała Kuba. Chociaż Castro uważał, że Gorbaczow zdradził socjalizm i przysiągł, że ustrój ten nadal będzie obowiązywał na jego wyspie, nawet gdyby wszędzie indziej z niego zrezygnowano, Moskwa zakończyła w 1991 r. udzielanie Kubie dotacji w wyso-
163
kości wielu miliardów dolarów, oświadczając, że przyszłe stosunki gospodarcze z Kubą będą się opierać na ściśle handlowej podstawie. Rosjanie planowali również zakończenie szkoleń wojskowych na Kubie. W ten sposób Związek Radziecki, starający się o pomoc gospodarczą Zachodu, odpowiadał na oświadczenie Amerykanów, w którym informowali oni, że jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to pomoc taka nie będzie możliwa, dopóki Moskwa będzie wspierać Castro pięcioma miliardami dolarów rocznie. Tym samym trwało wycofywanie potęgi radzieckiej z jej byłej strefy wpływów.
Rozbrojenie i umacnianie równowagi
Stałym, docelowym celem Ameryki w stosunkach między supermocarstwami było osiągnięcie bardziej stabilnej pod względem militarnym sytuacji poprzez zawarcie odpowiednich umów o ograniczeniu zbrojeń. Mówiąc dokładniej, polityka Stanów Zjednoczonych stawiała sobie trzy cele. Pierwszym z nich, szczególnie w obliczu niepewnej pozycji Gorbaczowa, było zawarcie umów o redukcji broni strategicznej i konwencjonalnej. Gdyby to się udało, redukcję broni, ze względów politycznych i ekonomicznych, trudno byłoby zatrzymać. Drugim celem było zmniejszenie, a nawet wyeliminowanie, prawdopodobieństwa przeprowadzenia niespodziewanego ataku przez jedną ze stron. Trzecim celem było zmniejszenie ciężaru związanego z wydatkami na obronę i osiągnięcie "pokojowej dywidendy", którą można by przeznaczyć na potrzeby kraju. (W przypadku Gorbaczowa taka finansowa oszczędność była zapewne motorem napędowym jego wszystkich propozycji rozbrojeniowych. Wraz ze wzrostem deficytu amerykańskiego budżetu, Bush także pragnął dokonać redukcji wydatków na obronę.)
Od chwili rozpoczęcia rokowań SALT (Strategie Arms Limitation Talks Rozmowy o ograniczeniu zbrojeń strategicznych), trzecia runda rozmów (SALT III) miała znacznie uszczuplić arsenały broni strategicznej dwóch mocarstw; druga faza rokowań (SALT II) ustaliła limity tej broni. Administracja Reagana zmieniła nazwę tych rozmów na START (Strategie Arms Reduction Talks Rozmowy o redukcji zbrojeń strategicznych), aby podkreślić wysokość ustalonych redukcji (50%). Ich celem było ograniczenie liczby radzieckich pocisków naziemnych, które, ze swoimi licznymi precyzyjnymi głowicami, stanowiły główne zagrożenie dla amerykańskich międzykontynentalnych pocisków rakietowych (ICBM). Krótko mówiąc, przeprowadzenie redukcji nie było celem samym w sobie; należało przeprowadzić redukcje stabilizujące. W chwili odejścia administracji Reagana, negocjacje START były praktycznie zakończone. Obie strony zgodziły się na limit 1600 pojazdów dostawczych, łączną sumę 6000 broni strategicznej oraz limit 4900 głowic na pociskach balistycznych. Chociaż łączna redukcja broni strategicznej była bliższa 30 procentom, liczba broni najbardziej destabilizującej
164
j^HP^""""" .....
(Er pokój, rakiet balistycznych, została zmniejszona o 50 procent. Przykładowo, Ro-
' sjanie mieli zredukować liczbę swoich pocisków SS-18 (każdy wyposażony
w dziesięć głowic), które od dawna niepokoiły amerykańskich polityków, z 308 do 154. Mimo to, negocjacje napotkały na szereg przeszkód, które opóźniły osiągnięcie porozumienia do 1991 r.
Największą przeszkodą od samego początku była Inicjatywa Obrony Strategicznej. Rosjanie wciąż powtarzali, że nie zredukują liczby swoich międzykontynentalnych pocisków rakietowych dopóki nie dowiedzą się, czy będą mieli do czynienia z amerykańską obroną strategiczną. Jednak Reagan obstawał przy swojej wizji I.O.S. i dlatego też Rosjanie odmówili podpisania traktatu START. W 1989 r., aby wyjść z impasu, Moskwa ogłosiła gotowość do jego podpisania pod warunkiem, że Stany Zjednoczone będą przestrzegać umowy o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej z 1972 r. Odkąd te dwie kwestie przestały być w końcu uzależniane od siebie (przynajmniej formalnie), los START'u zależy od przyszłych decyzji Waszyngtonu w sprawie rozwoju I.O.S. Z pewnością program ten utracił swego głównego orędownika i stanął wobec ogromnych trudności technicznych, jak i coraz wyraźniejszej utraty poparcia ze strony Kongresu w czasie olbrzymiego deficytu federalnego, jednak dla prawicowego skrzydła Partii Republikańskiej poparcie dla I.O.S. stało się dowodem lojalności wobec partii. Co więcej, wojna z Irakiem (patrz rozdział 14) była ratunkiem dla ograniczonej wersji I.O.S., ponieważ Irak jest jednym z około dwudziestu mniejszych państw, które starają się ponoć o pociski i broń masowej zagłady nuklearną, biologiczną i chemiczną i przeciwko którym ten rodzaj systemu obronnego uważano za najskuteczniejszy. Inną poważną przeszkodą były ruchome międzykontynentalne pociski rakietowe. Były one często zalecane jako rozwiązanie problemu zmniejszającego się bezpieczeństwa międzykontynentalnych pocisków rakietowych umieszczonych w silosach. W późnych latach osiemdziesiątych Rosjanie mieli już rozmieszczone dwa ruchome systemy. Amerykańskie Siły Powietrzne chciały przenosić w czasie kryzysów pięćdziesiąt pocisków MX, z których każda posiadała dziesięć głowic, z nieruchomych silosów na kolejowe platformy. Wielu zwolenników ograniczenia zbrojeń zdecydowanie opowiadało się jednak za rozmieszczeniem wyposażonych w pojedynczą głowicę, amerykańskich rakiet ruchomych zwanych Midgetman. Administracja Reagana zmierzała jednak do wprowadzenia całkowitego zakazu rakiet ruchomych ze względu na utrudnioną weryfikację ich likwidacji. Kiedy jednak zimna wojna dobiegła kresu, Kongres coraz bardziej sprzeciwiał się wydawaniu dużych sum na przerobienie MX na pocisk ruchomy lub zakup rakiet Midgetman. Innym możliwym rozwiązaniem była redukcja i ewentualna likwidacja wszystkich pocisków z licznymi precyzyjnymi głowicami.
Faktem jest, że Bush wykonał krok w kierunku osiągnięcia tego celu, składając początkowo propozycję likwidacji wszystkich ruchomych międzykontynentalnych
165
pocisków rakietowych pod koniec negocjacji START. Nic z tego nie wyszło, ponieważ Rosjanie rozmieścili już ruchome rakiety naziemne (w 1990 r. podwoili podobno swój arsenał 190 pocisków, jakie mieli w 1989 r.), a Stany Zjednoczone tego nie zrobiły. Prezydent ponowił swoją ofertę likwidacji ruchomych między-kontynentalnych pocisków rakietowych o wielu głowicach kierowanych do różnych celów (MIRVed ICBMs) w 1991 r., kiedy nakazał wojskom amerykańskim na ziemi, morzu i w powietrzu usunięcie ze swoich arsenałów całej amerykańskiej taktycznej broni nuklearnej, oraz zwolnienie bombowców i pocisków z przebywania w pogotowiu przez dwadzieścia cztery godziny. Zrezygnowano także z poruszających się po torach pocisków MX oraz ruchomych rakiet Midgetman. W odpowiedzi Gorbaczow stwierdził, że Związek Radziecki dobrowolnie zredukuje liczbę swoich głowic do 5 tys. i zaproponował prowadzenie negocjacji w sprawie zdecydowanej redukcji około połowy pozostałej broni strategicznej, gdy tylko oba kraje ratyfikują traktat START. Tym sposobem wyścig zbrojeń zamienił się w politykę rozbrojeniową.
Jeśli chodzi o woska konwencjonalne, to po 1987 r. Gorbaczow wielokrotnie mówił o przejściu od ofensywnej do defensywnej doktryny wojskowej oraz o znacznych cięciach w wydatkach na obronę wraz z redukcją radzieckich sił zbrojnych do "rozsądnego minimum". Obiecał i przeprowadził jednostronne redukcje wojsk radzieckich, łącznie z wycofaniem wojsk i czołgów najbardziej wysuniętych w kierunku państw NATO. Zwrot wojsk Układu Warszawskiego w kierunku strategii, której celem było zapobieganie atakom, a nie przeprowadzanie zmasowanego niespodziewanego ataku na NATO połączonego z BHtzkrieg w Europie Zachodniej, leżało oczywiście w interesie Zachodu. Taki zwrot oznaczałby dużą zmianę sytuacji z chwilą objęcia swym zasięgiem radzieckiej struktury wojskowej i ćwiczeń militarnych. Zmniejszyłby znacznie obawy Zachodu związane z rozmiarem radzieckich sił zbrojnych i radziecką doktryną wojskową; byłby także ważnym znakiem fundamentalnej zmiany radzieckich intencji. Jednak do 1989 r. istniała duża rozbieżność pomiędzy wieloma radzieckimi oświadczeniami a redukcją i restrukturyzacją sił zbrojnych oraz działaniami Rosjan, jako że radzieckie wydatki na obronę pozostały bardzo wysokie.
Negocjacje w sprawie redukcji broni konwencjonalnych, zwane negocjacjami Europy Środkowego Frontu ( CFE Central Front Europę negotiations), miały na celu doprowadzenie do redukcji radzieckich wojsk w Europie Wschodniej (565 tys. żołnierzy w 1988 r., z tego 380 tys. w NRD) oraz wojsk amerykańskich (326 tys. żołnierzy, z czego większość, 243 tys. stacjonowała w RFN) do liczby 275 tys. żołnierzy. W wyniku negocjacji miało również dojść do wyrównania liczby czołgów, uzbrojonych transporterów, pocisków artyleryjskich i samolotów bojowych należących do NATO i Układu Warszawskiego. Jednak wydarzenia w Europie Wschodniej toczyły się tak szybko, że w styczniu 1990 r. prezydent Bush
166
zaproponował kolejną amerykańsko-radziecką redukcję wojsk do 195 tys. żołnierzy w Europie Środkowej i 225 tys. żołnierzy amerykańskich poza tym regionem. Ku zaskoczeniu wszystkich Gorbaczow przyjął tę propozycję w umowie podpisanej w ramach CFE w 1990 r., mimo iż redukcja ta oznaczała, że po raz pierwszy w powojennej historii Stany Zjednoczone będą posiadać w Europie więcej żołnierzy niż Związek Radziecki. Fakt ten nie miał większego znaczenia z militarnego punktu widzenia, lecz pod względem politycznym i psychologicznym był on kolejnym dowodem słabości Związku Radzieckiego. Tak czy inaczej, limit 195 tys. żołnierzy nie wydawał się być ostatnią przeprowadzoną redukcją ze względu na zdecydowane domaganie się przez Amerykanów w Stanach Zjednoczonych kolejnego zmniejszenia liczby żołnierzy amerykańskich w Europie do około 75 tys. (W końcu 1991 r., ich liczba wynosiła już 150 tys.)
Redukcje takie były możliwe ze względu na fakt, że z początkiem 1990 r. dowodzony przez Rosjan sojusz, który powstał, aby bronić narzuconego wielu krajom przez Rosjan ustroju socjalistycznego, znalazł się w sytuacji, w której liczba państw, których systemów miał bronić, zmniejszyła się w wyniku rozpoczętej w Europie Wschodniej w 1989 r. "dekomunizacji". W tych okolicznościach, Moskwa nie mogła już dłużej liczyć (o ile kiedykolwiek mogła), że wraz z armiami Czechosłowacji, Węgier, Polski, NRD, Bułgarii i Rumunii będzie mogła przeprowadzić wspólną akcję militarną przeciwko Zachodowi. Co więcej, pierwsze trzy z wymienionych państw poprosiły o wycofanie wojsk radzieckich z ich terytoriów. Moskwa zgodziła wycofać swoje wojska z Czechosłowacji i Węgier do połowy 1991 r. oraz z Polski do końca 1992 r. Tak czy inaczej, kres Układu Warszawskiego nastąpił krótko po rozpoczęciu "dekomunizacji" państw wschodnioeuropejskich, a oficjalnie układ został rozwiązany w 1991 r.
Rodziło się pytanie, czy dojdzie również do likwidacji NATO. Przynajmniej w najbliższej przyszłości było to mało prawdopodobne. Sojusz nadal spełniał kilka funkcji. Jedną z nich była obrona Zachodu przed możliwością odnowienia się zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego. Wciąż bowiem istniała powszechna obawa przed odsunięciem Gorbaczowa od władzy przez starą elitę, która sprzeciwiała się reformom wewnętrznym i odejściu radzieckiej polityki zagranicznej od zimnej wojny. Nawet po próbie obalenia Gorbaczowa w sierpniu 1991 r., która doprowadziła do rozpadu Związku Radzieckiego (patrz punkt następny), nowe państwo w dalszym ciągu zachowuje znaczny potencjał militarny. I nawet jeśli będzie pozostawać w pokojowych i przyjaznych stosunkach z Zachodem, Zachód nie będzie chciał polegać jedynie na jego dobrej woli. Innym celem sojuszu, o którym ze względów dyplomatycznych nie można było otwarcie mówić, było ograniczenie potęgi nowych Niemiec. Zadawano sobie bowiem pytanie, czy po ich zjednoczeniu nie wróci znowu "problem Niemiec". Państwa europejskie, które dwukrotnie były zmuszone skorzystać z potęgi Ameryki, aby pokonać Niemcy, nie
167
były pewne czy potrafiłyby same przeciwstawić się zjednoczonemu państwu niemieckiemu. Zachowanie NATO wiązałoby się z zatrzymaniem amerykańskiej potęgi w Europie. Poza tym, Stany Zjednoczone chciały, aby sojusz były instytucjonalną wtyczką, przez którą będą mogły wpływać na kształt wyłaniającego się nowego ładu europejskiego, w miarę jak Wspólnota Europejska będzie dążyła ku szerszej gospodarczej i politycznej integracji.
Przetrwanie NATO przez dłuższy okres czasu było bardziej wątpliwe. Z chwilą wycofania wojsk radzieckich z byłej NRD, co miało nastąpić najpóźniej do końca 1993 r., utrzymywanie wojsk amerykańskich w Niemczech stałoby się bezzasadne. W miarę upływu czasu niemiecka opinia publiczna uznałaby je za wojska okupacyjne, których stacjonowanie w ich kraju oznacza, że pomimo czterdziestoletniego sojuszu Niemcom nie można ufać. Co więcej, wiadomo było, że amerykańska opinia publiczna i Kongres w krótkim czasie wycofałyby swoje poparcie dla dalszej obecności licznych wojsk amerykańskich w Niemczech, skoro doszło do rozwiązania Układu Warszawskiego, demokratyzacji Polski, Węgier i Czechosłowacji oraz wycofania z Niemczech wojsk radzieckich. Najważniejszy w tej sytuacji był więc fakt likwidacji radzieckiego zagrożenia. Francja i Niemcy zaproponowały już ewentualne utworzenie armii europejskiej, opracowanie wspólnej polityki zagranicznej wobec Związku Radzieckiego, Stanów Zjednoczonych i Bliskiego Wschodu oraz wypracowanie wspólnych stanowisk wobec takich kwestii jak ograniczenie zbrojeń i nierozprzestrzenianie broni nuklearnej. Chociaż państwa te otwarcie mówią o tym, że przedstawiony przez nie plan (którego realizacja, co trzeba otwarcie przyznać, zajęłaby lata) nie stoi w sprzeczności z istnieniem NATO, uważają one, że ze względu na zakończenie zimnej wojny należy koniecznie ograniczyć obecność wojsk amerykańskich w Europie, a w związku z tym zmniejszyć również rolę obronną NATO.
Pomimo tych rewolucyjnych zmian, "dywidenda pokojowa" była raczej skromna. Amerykańskie wydatki na obronę, które w 1990 r. wynosiły prawie 300 mld dolarów, miały do końca 1994 r. spaść planowo o zaledwie 25%, względnie 30% w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego. Osłabienie partii, służb bezpieczeństwa oraz militarno-przemysłowego kompleksu w tym kraju usunęło główną przeszkodę uniemożliwiającą prowadzenie negocjacji w sprawie większej redukcji strategicznej broni nuklearnej oraz broni konwencjonalnej, a tym samym większych oszczędności. Obie strony poczuły się pewniej; obie mogą mieć nadzieję na to, że zaoszczędzone w wyniku dalszych redukcji broni fundusze zainwestują w cywilnym sektorze gospodarczym. Mimo to, negocjacje będą złożone i będą wymagały dużych ustępstw po obu stronach. Prowadzenie ich będzie trudne, ponieważ Waszyngton nie będzie negocjował już ze Związkiem Radzieckim, ale z jedenastoma państwami członkowskimi Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP), które zastąpiły ZSRR pod koniec 1991 (patrz Tabela 13-1).
168
Tabela 1. Wspólnota Niepodległych Państw
Region i republiki Liczba mieszkańców (z zaokrągleniem do setek tysięcy)
Słowiańska część Europy
Białoruś 10 200 000
Mołdawia 4 300 000
Rosja 147 400 000
Ukraina 52 000 000
Kaukaz
Armenia 3 300 000
Azerbejdżan 7 100 000
Gruzja 5 500 000
Radziecka część Azji Środkowej
Kazachstan 16 500 000
Kirgizja (dawny Kirgistan) 4 400 000
Tadżykistan 3 600 000
Turkmenistan 3 600 000
Uzbekistan 19 900 000
Najważniejszymi republikami, na terytoriach których rozmieszczona jest strategiczna broń nuklearna, są Rosja, Ukraina, Białoruś i Kazachstan. Ukraina i Białoruś oświadczyły, że nie chcą posiadać broni nuklearnej, dzięki czemu Rosja stała się głównym spadkobiercą arsenału nuklearnego byłego Związku Radzieckiego. Kazachstan oświadczył, że zatrzyma pewną ilość tej broni tak długo, jak posiadać będzie ją Rosja. Aby pokonać trudności prowadzenia negocjacji z tak wieloma republikami i zachęcić trzy nierosyjskie republiki do likwidacji swojego arsenału nuklearnego, Stany Zjednoczone zdecydowały się na jednostronne posunięcie i ogłosiły, że planują poważną redukcję rozmieszczonych na lądzie i morzu rakiet MIRV (pociski rakietowe o wielu głowicach kierowanych do różnych celów), które stanowiły podstawę amerykańskiej strategicznej broni nuklearnej. Zgodnie z oczekiwaniami Waszyngtonu krok ten spotkał się z reakcją Borysa Jelcyna. Oświadczając, że nie traktuje Stanów Zjednoczonych jako swego wroga, i że jego ostatecznym celem jest likwidacja wszystkich broni nuklearnych, stwierdził on, iż radzieckie rakiety nie będą już dłużej skierowane na amerykańskie miasta i bazy militarne. Prawdopodobnie Jelcyn planował także dokonać znacznej redukcji strategicznego arsenału nuklearnego byłego ZSRR, który, podobnie do arsenału amerykańskiego, składał się głównie z pocisków kilkugłowicowych, a zaoszczędzone
169
w ten sposób pieniądze wykorzystać na pomoc dla kraju w okresie przechodzenia na gospodarkę wolnorynkową, której zasady zaczęły obowiązywać w Rosji w styczniu 1992 r. Tym samym szansę przyspieszenia wyścigu zbrojeń w odwrotnym kierunku wyglądały obiecująco.
Prawa człowieka, reformy i rozpad Związku Radzieckiego
Najważniejszym chyba przejawem gotowości Związku Radzieckiego do zakończenia zimnej wojny była zmiana radzieckiej polityki wobec praw człowieka. Stany Zjednoczone od lat podkreślały, że musi ona ulec poprawie. Wynikało to z oczywistego faktu, że wszystkie pozostałe zmiany zależały od dalszego otwierania się na świat radzieckiego społeczeństwa i polityki. Przez dziesiątki lat, w ciągu których Rosjanie inwestowali w broń i przemysł ciężki, niski standard życia był ceną, jaką trzeba było płacić za wzrost potęgi państwa. Dlatego też Zachód musiał się upewnić i być przekonanym, że nie jest już możliwe, aby ZSRR ograniczał konsumpcję na rzecz nieproporcjonalnych inwestycji w zakresie gromadzenia broni.
Należy przyznać, że w 1990 r. nie było już żadnych wątpliwości co do tego, że radziecki ustrój przechodzi gwałtowną i głęboką transformację. Rozpad gospodarki doprowadził do automatycznej dyskredytacji radzieckiego reżimu politycznego, który dodatkowo osłabiony został konfliktami pomiędzy Moskwą a kilkoma radzieckimi republikami. W wielu republikach pojawiły się żądania autonomii, a nawet niepodległości oraz rozgorzały na nowo spory na tle etnicznym. Wydarzenia te zagrażały integralności państwa radzieckiego i zmusiły rząd do przeniesienia radzieckich taktycznych głowic nuklearnych z krajów nadbałtyckich i niespokojnych republik południowych do tych części republiki rosyjskiej, które wydawały się politycznie bardziej stabilne. Przede wszystkim, partia komunistyczna wykazywała coraz wyraźniejsze oznaki własnej dezintegracji i traciła władzę narzucania narodowi swoich decyzji. W krajach nadbałtyckich litewska partia komunistyczna odcięła się od partii radzieckiej i w pełni poparła litewskie żądanie niepodległości. Z kolei do Azerbejdżanu trzeba było wysłać armię radziecką, której zadanie polegało nie tylko na przywróceniu pokoju między Azerami a Ormianami, ale również na uchronieniu komunistycznego rządu przed przejęciem go przez azerbejdżański front ludowy i tym samym oszczędzeniu mu losu komunistycznych reżimów w Europie Wschodniej, które poddały się tamtejszym ugrupowaniom opozycyjnym. W kilku miastach i regionach urzędnicy partyjni musieli zrezygnować ze swoich stanowisk ze względu na powszechne oburzenie społeczeństwa partyjnymi przywilejami i korupcją. Faktem jest, że w Moskwie, Leningradzie i innych miastach komuniści ponieśli kompromitujące ich porażki z wyłaniającą się demokratyczną opozycją polityczną, która w wyborach otrzymała większość głosów.
170
Zdając sobie sprawę z powszechnej utraty zaufania do partii Gorbaczow stopniowo przesunął ośrodek swojej władzy z partii komunistycznej (której konserwatywny aparat nadal sprzeciwiał się jego reformom) do wybieranej Rady Najwyższej oraz urzędu prezydenta, który piastował wraz ze stanowiskiem Sekretarza Generalnego partii. Radziecki przywódca posunął się jeszcze dalej i wezwał partię do rezygnacji ze swego siedemdziesięcioletniego konstytucyjnego monopolu na władzę, mimo iż uważał, że partia jest najlepiej przygotowana na przeprowadzenie narodu przez okres zamętu, w jakim się znajdował. Jednak aby partia mogła pozostać przodującą siłą polityczną, musiałaby zdobyć zaufanie Rosjan, a to wymagałoby od niej szeregu zmian. Gorbaczow zasugerował, że w przyszłości można by utworzyć konkurencyjne partie polityczne.
Równie rewolucyjnym posunięciem Gorbaczowa było wprowadzenie zasad wolnego rynku w zrujnowanej gospodarce komunistycznej. Wyrzekłszy się wcześniej Lenina, Gorbaczow odrzucił teraz Marksa. Siedemdziesiąt trzy lata po Rewolucji Październikowej Rosjanie zmienili się. Rynek miał zastąpić biurokrację, kapitalizm miał wyprzeć socjalizm (a wolność wyznania miała zająć miejsce ateizmu). Jednak pomimo głoszenia rewolucyjnych haseł i deklaracji Gorbaczow zwlekał z przeprowadzeniem reform, gdyż jednym z ich skutków byłoby osłabienie władzy Moskwy i centralnego rządu, któremu przewodził. Innym skutkiem reform byłaby społeczna eksplozja. Radziecki przywódca obawiał się, że odebranie obywatelom radzieckim dofinansowania do czynszów, żywności, opieki zdrowotnej i edukacji, .a także wycofanie dotacji dla przemysłu zakończy się gwałtownym skokiem inflacji i bezrobociem. Nie mógł również wykluczyć sprzeciwu starej gwardii.
Ogólnie mówiąc partia zrzekła się swej dyktatorskiej polityczno-gospodarczej władzy i filozoficznego dziedzictwa. Pozostało jednak pytanie, czy to wszystko nie stało się zbyt późno. Czy rządzący państwem politycy, którzy po pięciu latach rosnącego kryzysu gospodarczego, kiedy brakowało nawet chleba i papierosów, nie posiadali już dostatecznie silnej władzy politycznej ani nie cieszyli się wielką popularnością, mogli podjąć zdecydowane działania potrzebne do przeprowadzenia kompleksowych reform gospodarczych? Czy Gorbaczow nie stał się kapitanem radzieckiego Titanica, skoro partia w coraz większym stopniu traciła władzę na rzecz Rady Najwyższej, organów ustawodawczych poszczególnych republik, władz miejskich, ruchów ludowych i coraz bardziej pewnych siebie związków pracowniczych, dążących do większego rozdrobnienia władzy i prowadzenia samodzielnej polityki? Kiedy podstawy komunistycznego ustroju coraz bardziej się chwiały, władzy Gorbaczowa najbardziej zagroził Jelcyn, który w maju 1990 r. został wybrany prezydentem przez Radę Najwyższą, ciało ustawodawcze Republiki Rosyjskiej. Rosja zajmuje dwie trzecie obszaru byłego Związku Radzieckiego, a na jej terytorium mieszka prawie połowa jego mieszkańców oraz znajduje się większość radzieckich zasobów ropy, węgla i gazu. Jelcyn szybko dostrzegł niechęć
171
społeczeństwa do władzy i przywilejów partii komunistycznej. Będąc dawnym protegowanym Gorbaczowa, Jelcyn stał się teraz jego najzagorzalszym krytykiem i największym rywalem, ponieważ uważał, że radziecki przywódca jest zbyt bojaźliwy, aby podjąć szybkie działania w kierunku zmiany ustroju.
W dzień po wybraniu go na prezydenta przez rosyjski parlament, Jelcyn zaproponował zmiany ustrojowe w postaci nadania Rosji gospodarczej autonomii i przeprowadzenia radykalnej decentralizacji, w której prawo republiki stałoby ponad prawem radzieckim, a władza prezydenta Związku Radzieckiego nie byłaby większa od władzy prezydentów piętnastu republik. Rzeczywiście, Rosja nie tylko miała rościć sobie prawo do suwerenności i dyktowania własnych cen swoich surowców naturalnych, ale miała również zawierać indywidualne umowy z innymi republikami wchodzącymi w skład Związku Radzieckiego. Nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do swoich zamiarów, Jelcyn oświadczył także, że w 1991 r. będzie się starał, aby prezydent Rosji był wybierany na swój urząd w powszechnych wyborach. Wybory te Jelcyn zdecydowanie wygrał. Jego zwycięstwo zwiększyło kontrast między nim a Gorbaczowem, który na swój urząd wybrany był przez Radę Najwyższą. Fakt, iż Jelcyn został wybrany na prezydenta największej republiki Związku Radzieckiego przez naród, po raz pierwszy w jego tysiącletniej historii, dał mu poparcie, jakiego Gorbaczow nie miał. Na zjeździe partii komunistycznej, który odbył się parę tygodni później, Jelcyn ostrzegł konserwatywnych w swej większości funkcjonariuszy partyjnych, że partia musi zmienić swą nazwę i niedemokratyczne metody działania lub też pogodzić się z nieuniknioną "historyczną porażką". Przypomniał im o losie partii komunistycznych w państwach wschodnioeuropejskich. Jelcyn przestrzegał, że nie można wykluczyć wytoczenia przywódcom partyjnym procesów kryminalnych jeśli partia będzie się kurczowo trzymać swych starych zasad i pozostanie "w opozycji do narodu". Po wygłoszeniu tej przestrogi Jelcyn wraz z reformatorskimi burmistrzami Moskwy i Leningradu, dwóch największych miast kraju, odszedł z partii pomimo wysiłków, jakie Gorbaczow podjął w kierunku zachowania jedności oraz apelu, z jakim zwrócił się do radykałów z prośbą o pomoc w pokonaniu konserwatystów.
W pewnym sensie rezygnacja Jelcyna była symptomem rosnącego braku zaufania narodu do partii oraz spadającej popularności Gorbaczowa. Ledwo skończył się zjazd partii, kiedy Ukraina, druga największa (wielkości Francji) republika ZSRR, posiadająca ponad 50 min mieszkańców, ogłosiła swą niepodległość i wyższość swego prawa nad prawem radzieckim. Przyznała sobie również niezależną rolę w polityce zagranicznej oświadczając, że będzie państwem neutralnym, nie będzie uczestniczyć w blokach militarnych i zakaże produkcji i rozmieszczania broni nuklearnej na swoim terytorium. W ślady Ukrainy poszła Białoruś. Ostatecznie wszystkie piętnaście republik ZSRR ogłosiło deklaracje niepodległości, albo
172
bądź to pełną niepodległość, bądź też bardziej ostrożnie dochodząc swoich praw. Związek Radziecki Gorbaczowa faktycznie się rozwiązał.
W końcu 1990 r. Gorbaczow coraz mniej liczył się w sprawach wewnętrznych kraju. Jelcyn dyktował tempo i zakres zmian poprzez poparcie dążeń niepodległościowych republik nadbałtyckich i zaproponowanie "programu pięciuset dni" planu radykalnej transformacji radzieckiej gospodarki w gospodarkę rynkową. Rewolucja, którą Gorbaczow rozpoczął groziła mu zagładą. Podczas corocznego pochodu pierwszomajowego w 1990 r., Gorbaczow mógł zaobserwować protestantów wznoszących następujące okrzyki: "Precz z Czerwonym Faszystowskim Imperium", "Precz z KGB", "Siedemdziesiąt dwa lata na drodze do nikąd", "Gorbaczow odejdź", "Prezydent wybierany przez naród" oraz "Socjalizm? Nie, dziękuję!".
Gorbaczow zaczął lawirować między coraz bardziej radykalnymi siłami lewicy oraz reakcyjnymi siłami prawicy, reprezentowanymi przez tradycyjne instrumenty radzieckiej władzy wojsko, służby bezpieczeństwa i aparat partii komunistycznej które przetrwały wszystkie próby reform. To one stanowiły elitę. One też miały wielki interes w utrzymaniu status quo i do tej pory blokowały większość reform Gorbaczowa. Jednak aby zachować jedność, aby powstrzymać nacjonalizm poszczególnych republik, Gorbaczow sprzymierzył się teraz z siłami "prawa i porządku". Zwolnił wielu ze swoich dawnych liberalnych sprzymierzeńców w walce
0 głasnost i pierestrojkę, zastosował ostre środki wobec republik nadbałtyckich oraz przywrócił cenzurę. Zmieniając kurs swojej polityki, Gorbaczow zraził sobie swego ministra spraw zagranicznych, który w ramach protestu zrezygnował z urzędu i ostrzegł kraj przed możliwością nowej dyktatury.
Jednak nowi sprzymierzeńcy Gorbaczowa próbowali osłabić jego władzę, a wzmocnić swoją, ponieważ uważali, że Gorbaczow prowadzi państwo do chaosu
1 anarchii, że wycofał się z Europy Wschodniej i oddał radzieckie zdobycze z czasów II wojny światowej w zamian za rosnącą współpracę z wrogiem, Stanami Zjednoczonymi i Zachodem. W odpowiedzi na to Gorbaczow ponownie zwrócił się ku zwolennikom reform. Zawarł pokój z republikami. Obiecał prezydentom dziewięciu republik, którzy zgodzili się pozostać w związku, w tym Jelcynowi, że zamieni Związek Radziecki w nową dobrowolną federację, w której wszystkie republiki będą miały prawo przyłączyć się do niej lub być niezależne, wybrać własną formę rządów oraz w pełni korzystać ze swoich surowców naturalnych, decydować o własnym przemyśle, handlu zagranicznym i podatkach. Obiecał nową konstytucję i wybrany na nowo rząd centralny.
Tuż przed podpisaniem nowego układu związkowego zaatakowali konserwatyści. Obawiając się, że ich władza topnieje i że nie zdążą jej uratować, zorganizowali pucz i zaaresztowali przebywającego na wakacjach Gorbaczowa. Puczyści nie zrozumieli jednak skutków sześcioletniej polityki Gorbaczowa. Moskwianie, na czele z wybranym przez naród i wykazującym ogromną odwagę Jelcynem,
173
udzielili Gorbaczowowi zbiorowego poparcia i stawili opór tym wszystkim, którzy chcieli narzucić im kolejne rządy dyktatury. Nawet oddziały wojskowe i służba bezpieczeństwa sprzeciwiły się zamachowi stanu, który w tej sytuacji szybko upadł. W jego wyniku Związek Radziecki, jakim świat znał go od 1917 r., uległ poważnej przemianie.
Po zakończeniu puczu wszystkie republiki pragnęły niezależności od Moskwy i rządów centralnych. Zezwolono na to trzem republikom nadbałtyckim, których niepodległość została uznana przez Moskwę. Siedem z dwunastu pozostałych republik, w tym Rosja, zamierzały pozostać razem w luźnej konfederacji, ponieważ łączyły je nadal związki gospodarcze, choć rolniczo i przemysłowo relatywnie silna Ukraina nie chciała brać udziału w dążeniach do "wspólnego obszaru ekonomicznego" i wspólnej waluty, które są podstawą gospodarki wolnorynkowej. Jedna rzecz nie budziła najmniejszych wątpliwości: stary reżim zhańbił i zdyskredytował się próbą dokonania puczu. Pomniki przywódców komunistycznych, np. Lenina, zostały usunięte z publicznych placów (pomniki Stalina zniknęły wcześniej, w czasie kulminacyjnego punktu reform Gorbaczowa); stara carska flaga (zaprojektowana przez Piotra Wielkiego), zawisła nad rosyjskim parlamentem, centrum oporu wobec puczu; Leningrad został przemianowany na Sankt Petersburg, jak nazywał się przed Rewolucją Październikową, zgodnie z życzeniem jego obywateli. Wielu ludzi uważało, że w tym czasie należało również usunąć zwłoki Lenina z mauzoleum na Placu Czerwonym.
Rezultatem nieudanego puczu był także upadek partii komunistycznej. Jelcyn zastosował przeciw niej zdecydowane środki zamykając wszystkie jej urzędy i gazety. Gorbaczow, zdając sobie sprawę z nastrojów panujących w państwie, a także próbując uratować część swego autorytetu (podczas puczu tłumy moskwian skandowały nazwisko Jelcyna, nie Gorbaczowa), położył kres kierowniczej roli partii, którą sprawowała nad wojskiem, służbami bezpieczeństwa i aparatem rządowym, i rozwiązał jej władze. Z praktycznego punktu widzenia partia jako organizacja rządowa była skończona. Nie mogła dłużej blokować drogi ku demokracji ani radykalnych reform gospodarczych. Skutki Rewolucji Październikowej zostały odwrócone w ciągu zaskakująco gwałtownego rozwoju wypadków.
Kiedy przyszło podjąć decyzję o swoich dalszych losach, siedem republik, które przystały na nową federację nie określiło swego stanowiska, zostawiając swój los w rękach narodowych parlamentów. 1 grudnia 1991 r. Ukraina opowiedziała się na drodze głosowania za niepodległością i stała się czwartym co do wielkości państwem europejskim. Tym samym stało się jasne, że prowadzenie niekończących się negocjacji w obliczu graniczącej z katastrofą sytuacji gospodarczej nie może powstrzymać gwałtownej dezintegracji Związku Radzieckiego.
174
(Objaśnienia do mapy: Commonwealth of Independent States 1992 Wspólnota Niepodległych Państw (1992 r.), Baltic Sea Morze Bałtyckie, Estonia Estonia, Latvia Łotwa, Lithuania Litwa, Poland Polska, Czech. Czechy, Hungary Węgry, Yugoslavia Jugosławia, Italy Włochy, Albania Albania, Greece Grecja, Bułgaria Bułgaria, Romania Rumunia, Moldova Mołdawia, Ukrainę Ukraina, Belarus Białoruś, Black Sea Morze Czarne, Mediterranean Sea Morze Śródziemne, Turkey Turcja, Syria Syria, Iraq Irak, Armenia Armenia, Georgia Gruzja, Azerbaijan Azerbejdżan, Russia Rosja, Kazakhstan Kazachstan, Aral Sea Jezioro Aralskie, Caspian Sea Morze Kaspijskie, Iran Iran, Turkmenistan Turkmenistan, Uzbekistan Uzbekistan, Afghanistan Afganistan, Pakistan Pakistan, Kashmir Kaszmir, China Chiny, Kyrgyzstan Kirgizja, Tajikistan Tadżykistan).
Kiedy więc upadła idea nawet słabej konfederacji, Rosja została spadkobierczynią Związku Radzieckiego. Nowy status Rosji stał się niezwykle wyraźny, kiedy rząd centralny ogłosił bankructwo w listopadzie 1991 r., a Rosja przejęła jego długi i obiecała finansować ocalałe ministerstwa rządowe. Mówiąc językiem kapitalizmu, akt ten stanowił wykup Związku Radzieckiego. Rosja rościła sobie również prawo do zastąpienia Związku Radzieckiego jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, w której zasiada pięć największych potęg świata.
Oficjalny kres Związku Radzieckiego przypadł na 8 grudnia 1991 r., kiedy w desperackiej próbie zatrzymania procesu dezintegracji narodu, prezydenci trzech słowiańskich republik, Rosji, Ukrainy i Białorusi, na których terenach mieszkało 73% ludności i które zajmowały 80% terytorium Związku Radzieckiego, postanowili utworzyć wspólnotę w pełni niepodległych krajów i zaprosić inne republiki do wejścia w jej skład. Nowo powstała Wspólnota Niepodległych Państw przejęła wszystkie międzynarodowe zobowiązania ZSRR, w tym zobowiązanie do kontroli nad. jego arsenałem nuklearnym. Planowano utworzenie organizacji ustalających wspólną politykę zagraniczną, obronną i gospodarczą. Umowa wspólnoty została
ł
175
następnie podpisana przez pozostałe jedenaście republik radzieckich po odłączeniu się od nich trzech państw nadbałtyckich; dwunasta republika, Gruzja, została ogarnięta wojną domową. Przyszłość pokaże, czy WNP rzeczywiście przetrwa, czy też padnie ostatecznie ofiarą nacjonalistycznych i etnicznych napięć w poszczególnych republikach oraz dążeń do realizacji swoich własnych interesów. Ciekawe, czy republiki te przetrwają nienaruszone, czy też kilka z nich ulegnie dalszym podziałom. W tamtym czasie oczywistym był tylko fakt, że władza Gorbaczowa przeszła do historii; stał się on prezydentem nie istniejącego kraju. 25 grudnia 1991 r. powiewająca nad Kremlem czerwona flaga z sierpem i młotem została spuszczona, a stało się to siedemdziesiąt cztery lata po Rewolucji Październikowej. Związek Radziecki znikł z mapy świata.
Plan Marshalla dla WNP?
Jedno z podstawowych pytań, jakie zadawał sobie Zachód jeszcze przed próbą puczu w 1991 r. to czy należy pomóc Związkowi Radzieckiemu w okresie jego transformacji. Gorbaczow wycofał się z Europy Wschodniej, zezwolił na zjednoczenie Niemiec, zakończył zimną wojnę, podpisał dwie ważne umowy w sprawie ograniczenia zbrojeń pierwsza z nich dotyczyła broni konwencjonalnej i została zawarta między NATO a krajami Układu Warszawskiego; druga dotyczyła broni strategicznej i znacznie zmniejszyła arsenały nuklearne USA i ZSRR oraz pomógł w zakończeniu kilku konfliktów regionalnych. Zachodowi opłacało się utrzymać Gorbaczowa przy władzy. Uważano, że zagrożeniem nie są dla niego demokratyczne siły lewicy, ale wysocy urzędnicy partyjni i rządowi. Czy Zachód nie powinien mu pomóc poprzez wysłanie do Związku Radzieckiego pomocy gospodarczej, która poprawiłaby trochę ciężki los Rosjan? Spodziewano się, że bez udzielenia takiej pomocy, wycofanie dotacji dla radzieckich konsumentów i radzieckiego przemysłu spotka się z ogromnym niezadowoleniem społeczeństwa, ponieważ spowoduje gwałtowny wzrost inflacji i bezrobocia. Powstawało pytanie, czy niezadowolenie społeczne nie będzie ostatnim gwoździem do trumny Gorbaczowa, a zarazem bodźcem do przejęcia władzy dla sił reakcyjnych.
Wcześniej nadeszła pomoc z krajów europejskich. Niemcy, wdzięczne Gorba-czowowi za zgodę na zjednoczenie kraju po czterdziestu latach jego podziału, przekazywały Związkowi Radzieckiemu ponad 30 mld dolarów w kredytach i dotacjach, z których część przeznaczona była na pomoc dla radzieckich wojsk stacjonujących na terenach byłej NRD do czasu ich wycofania się w 1994 r. Stany Zjednoczone ofiarowały Związkowi Radzieckiemu ponad 1 mld dolarów, aby Rosjanie mogli zakupić żywność od amerykańskich producentów. Powszechnie uważano jednak, że taka fragmentaryczna pomoc powinna być zastąpiona dalekosiężną strategią. Zachód zaproponował Gorbaczowowi "wielką transakcję". W za-
176
mian za przeprowadzenie odpowiednich reform w kierunku gospodarki rynkowej, proponował kilkuletnią, wielomiliardową pomoc. Na każdym kolejnym etapie reform, Rosjanie otrzymywaliby coraz więcej pieniędzy. Tym sposobem państwa zachodnie miałyby gwarancję, że pieniądze nie zostaną zmarnowane. Gdyby zmiany rzeczywiście zaszły, a wolnorynkowa gospodarka zaczęła funkcjonować, sumy zaoszczędzone na utrzymywaniu bezpieczeństwa państwa i przyszłych niższych wydatkach na obronę wyniosłyby więcej niż rekompensata wydatków związanych z nowym Planem Marshalla.
Jednak krytycy tej propozycji nazwali ją "wielką iluzją". Według nich bardziej opłacało się udzielić takiej pomocy Polsce i innym państwom wschodnioeuropejskim. Państwa te najpierw pozbyły się komunistycznej partii i komunistycznego aparatu władzy. W tych okolicznościach udzielone im wsparcie mogłoby im pomóc rozpocząć uzdrawianie własnej gospodarki. W odróżnieniu od tych państw, stara radziecka elita wciąż trzymała się władzy, ograniczając w ten sposób reformy Gorbaczowa. Udzielenie Rosjanom pomocy w tej sytuacji byłoby przysłowiowym wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Według krytyków nic by się nie zmieniło.
Kraje zachodnioeuropejskie opowiedziały się, ogólnie mówiąc, za "wielką transakcją"; Stany Zjednoczone i Japonia uważały, że plan ten był "wielką iluzją". Dyskusja na ten temat odżyła, kiedy nastąpił oficjalny kres Związku Radzieckiego, a jego miejsce zajęła WNP. Jak powiedział szef CIA: "Wszystkie byłe republiki radzieckie zmagają się z ogromnymi gospodarczymi, społecznymi i politycznymi problemami, które sprawiają, że przestawienie się na demokrację i gospodarkę rynkową jest trudne i potencjalnie niebezpieczne. Gospodarka znajduje się na równi pochyłej i nic nie wskazuje na to, aby miało się to wkrótce zmienić. Trudne uwarunkowania ekonomiczne, objawiające się gdzieniegdzie widocznym brakiem żywności i paliwa, rozpad sił zbrojnych i trwające konflikty etniczne złożą się tej zimy na najbardziej niespokojną sytuację w dawnym Związku Radzieckim od czasu konsolidacji władzy przez bolszewików." Sekretarz stanu James Baker podkreślił, że ostateczny rezultat wydarzeń w WNP głęboko wpłynie na interesy Zachodu związane z jego bezpieczeństwem. Dla Zachodu sukces nowego stowarzyszenia byłby bardzo korzystny. Brak zdecydowania w próbach budowy pokojowych, demokratycznych i gospodarczo stabilnych państw mógłby sprowokować możliwość powrotu do wewnętrznych represji i zewnętrznej agresji, która mogłyby zagrozić przyszłym stosunkom z Zachodem. Zachód nie mógł sobie pozwolić ani na ryzyko gospodarczego upadku i możliwości powrotu dyktatury ani na niebezpieczeństwo całkowitej dezintegracji i chaosu w państwie, który wciąż wyposażony był w broń nuklearną. Co więcej, czy pomoc finansowa w przejściu do wolnej gospodarki i odejściu od zbrojeń nie zwróciłaby się w postaci obniżenia wydatków na obronę?
Biorąc to pod uwagę, Baker ogłosił nadzwyczajne lotnicze dostawy żywności do objętych głodem miast WNP oraz zebranie NATO, Japonii, Korei Płd., partne-
177
rów z Zatoki Perskiej, np. Arabii Saudyjskiej, i międzynarodowych instytucji finansowych na początku 1992 r. w celu wspólnego zajęcia się "wrakiem komunizmu" poprzez omówienie długotrwałych zadań stabilizacji gospodarczej, ustanowienia demokratycznych instytucji i udzielenia byłym republikom pomocy w likwidacji broni nuklearnej. Podczas gdy konferencja poświęcona była głównie lepszej koordynacji pomocy, nie zaś jej zwiększeniu, udzielana pomoc uważana była za przejaw zdrowego rozsądku i działanie leżące we własnym interesie, odzwierciedlające niepokój Ameryki i Zachodu o własne bezpieczeństwo. Nadrzędnym pytaniem pozostała jednak kwestia, czy WNP oprze się tym samym dzielącym nacjonalistycznym, etnicznym i ekonomicznym siłom, które doprowadziły do upadku Związku Radzieckiego. Przede wszystkim, czy Rosja zdoła uniknąć dalszego podziału i czy Jelcyn i inni wybrani przywódcy przetrwają niezadowolenie głodnych członków WNP, stojących w obliczu rosnącego bezrobocia, galopującej inflacji i pustek w sklepach? Czy dojdzie jeszcze do jakiejś reakcji prawicy, kiedy posiadających niewielkie doświadczenie w zakresie demokracji i gospodarki wolnorynkowej ludzi ogarnie rosnąca desperacja?
178
Wczoraj a jutro
Zimna wojna skończyła się. Czy można powiedzieć, że Stany Zjednoczone odniosły w niej zwycięstwo, a polityka powstrzymywania sprawdziła się? Czy może prawdziwsze byłoby stwierdzenie, że to Związek Radziecki przegrał zimną wojnę, w zasadzie sam sobie zadając porażkę? Według tego drugiego poglądu polityka powstrzymywania nie odegrała istotniejszej roli w pokonaniu przeciwnika; faktycznie, nawet porażki tej polityki przyczyniły się do upadku Związku Radzieckiego. Jeśli nawet Stany Zjednoczone "zwyciężyły", to była to wygrana walkowerem, jako że rozpad Związku Radzieckiego można w zasadzie przypisać jego ustrojowi . Nadmierna centralizacja władzy, biurokratycznego planowania i nadzorowania wszystkich aspektów życia w Związku Radzieckim, zarówno gospodarczych jak i społecznych i politycznych, gospodarka kontrolowana i ograniczenia ideologiczne przyczyniły się do niewydolności ustrojowej. Siedemdziesiąt lat po Rewolucji Październikowej, przy niebywałych stratach w ludziach (wg ogólnych szacunków ponad 50 min) poziom życia w Związku Radzieckim był tak niski, że w porównaniu z tym państwem nawet Europa Wschodnia, ze swoimi poważnymi problemami gospodarczymi, przez większość okresu powojennego wydawała się być regionem zamożnym. Według własnych danych statystycznych byłego ZSRR, około 40% ludności i prawie 80% osób w wieku starczym żyło w ubóstwie. Pojawiały się informacje, że jedna trzecia gospodarstw domowych nie posiada bieżącej ciepłej wody, a kolejna jedna trzecia nie ma bieżącej wody w ogóle. Związek Radziecki był jedynym krajem uprzemysłowionym, w którym umieralność niemowląt rosła, a długowieczność mężczyzn spadała. Duża liczba radzieckich szpitali nie posiadała ciepłej wody, odpowiednich systemów kanalizacyjnych i podstawowych urządzeń sanitarnych . Warunki były faktycznie tak złe, że Związek Radziecki coraz częściej określany był mianem nie państwa uprzemysłowionego,
John Mueller, "Enough Ropę," New Republic, 3 lipiec 1989 r. s.14. 2 Zbigniew Brzeziński, Gamę Plan (Boston: Atlantic Monthly Press, 1986), 37, ss. 236-238.
179
ale postępowego państwa rozwijającego się, posiadającego broń nuklearną! Inne państwa osiągnęły ten sam poziom społecznej nędzy co Związek Radziecki, lecz znacznie mniejszym kosztem. Jak stwierdził Zbigniew Brzeziński: "Chyba nigdy wcześniej tak utalentowany naród, posiadając tak olbrzymie środki, nie pracował tak ciężko i długo, aby wyprodukować tak niewiele" .
Ironia sytuacji polegała na tym, że elementem, który zawiódł była gospodarka, która według założeń miała dowieść wyższości socjalizmu nad innymi ustrojami. Związek Radziecki świadomie izolował się od tego, co uważał za globalną gospodarkę kapitalistyczną i zamierzał stworzyć gospodarkę rentowną i wydajną, zapewniającą dostatnie życie robotnikom i chłopom, którzy tak długo musieli żyć w nędzy. Tak się nie stało, ponieważ scentralizowana gospodarka kontrolowana nie zezwalała na konkurencję między krajowymi firmami i sama zrezygnowała z udziału w gospodarce międzynarodowej, co pozwoliło jej na uchronienie się przed konkurencją zagraniczną. W ten sposób stała się podręcznikowym przykładem tego, co państwa uczestniczące w wolnym handlu od dawna znają jako skutki protekcjonizmu: słabej wydajności, braku produkcyjności, nieuwzględniania potrzeb konsumentów i braku nowych rozwiązań technologicznych. Faktem jest, że w 1987 r., po niepowodzeniu pierwszych reform gospodarczych, Gorbaczow oświadczył, że gospodarcza stagnacja państwa jest tak poważna, że stawia państwo na granicy bankructwa.
Nie dziwi zatem fakt, że Związek Radziecki stał się nowością pośród państw zaliczanych do światowych potęg, ponieważ był potęgą tylko w jednej dziedzinie. Historia dowodzi, że inne wielkie mocarstwa z reguły nie były jedynie mocarstwami militarnymi, ale także wielkimi centrami ekonomicznymi i finansowymi, które wyróżniały się swoją sztuką, kulturą, ideologią i ustrojem politycznym. Wielka Brytania była państwem demokratycznym, a Londyn światowym centrum finansowym. Stany Zjednoczone, w swej najnowszej historii, były wzorem demokracji, a dolar, zastępując brytyjskiego funta, został powojenną walutą międzynarodową; kultura amerykańska od dżinsów przez muzykę rockową po filmy i programy telewizyjne zyskały uznanie całego świata, w tym także państw za, spuszczoną teraz, żelazną kurtyną. W przypadku Związku Radzieckiego powojenny prestiż tego państwa został w całości zbudowany na potędze militarnej, której przejawami były: zwycięski, mężny opór wobec nazistowskich Niemiec, podbój Europy Wschodniej, znaczne osiągnięcia w badaniu kosmosu, liczne i zwiększające się oddziały pokojowe oraz do czasu wydarzeń w Afganistanie status państwa niepokonanego. W odróżnieniu od wcześniejszych konfliktów wielkomocarstwowych pomiędzy państwami znajdującymi się na porównywalnych poziomach rozwoju, zimna wojna była rywalizacją między militarnym / gospodarczym supermocarstwem, Stanami Zjednoczonymi, którego
' Ibid., s. 123. Zobacz także Brzeziński, The Grand Failure (New York: Charles Scribners, 1989).
otwarty naród i wolnorynkowa wydajność produkcyjna zwracały uwagę, a militarnym supermocarstwem, ZSRR, którego totalitarny ustrój polityczny i kontrolowana gospodarka straciły uznanie bloku państw wschodnich i większości państw rozwijających się, ponieważ nie łączyły się one ani z wolnością ani z dostatkiem.
Gwoli sprawiedliwości należy nadmienić, że był taki okres, kiedy radziecki model był popularny pod względem politycznym i ideologicznym. Na Zachodzie zwrócił on uwagę uczonych, którzy po wielkim kryzysie gospodarczym (1929-1933), uważali, że kapitalizm nie jest w stanie zapewnić sprawiedliwości społecznej, godnego standardu życia oraz stałego zatrudnienia. We Francji i Włoszech był on popularny wśród klas robotniczych, którym ustroje gospodarcze ich własnych państw nie zapewniały dużych korzyści. Wraz z powojennym rozpadem imperiów kolonialnych radziecki model zyskał uznanie przywódców wielu państw rozwijających się, którzy uważali Związek Radziecki nie tylko za przeciwnika zachodniego kolonializmu, ale również za model rozwoju umożliwiający im szybką industrializację ich własnych państw. Jednak kiedy uwidoczniły się korzyści zachodniego demokratycznego państwa opiekuńczego oraz gospodarki rynkowej (które pozostawały w kontraście do ludzkich i materialnych strat w systemie radzieckim i wydawały się oczywiste w porównaniu ze stagnacją radzieckiej gospodarki), radziecki komunizm prawie całkowicie stracił popularność. Jedynym wyjątkiem było kilku polityków w państwach rozwijających się, którzy w marksizmie-leninizmie widzieli sposób na utrzymanie i konsolidację władzy w swoich państwach, przeważnie przy pomocy Związku Radzieckiego oraz/lub państw sprzymierzonych, np. Kuby.
Skoncentrowanie się komunistycznego państwa radzieckiego na produkcji sprzętu wojskowego oraz jego wydajność w tym zakresie również przyczyniły się do porażki Związku Radzieckiego w zimnej wojnie. Uwaga, jaką przywiązywano do produkcji broni była częściowo zrozumiała. Jako państwo, które posiadało niewiele naturalnych barier obronnych i było często najeżdżane w przeszłości, Rosja, a później Związek Radziecki, utrzymywały duże, stałe armie obronne. Traktowanie przez Rosjan polityki jako ciągłej walki i dostrzeganie w każdym państwie wroga również w Chińskiej Republice Ludowej (ChRL), którą oskarżano o herezję i cofanie się ku kapitalizmowi! poważnie zaostrzyło ich długotrwałe poczucie braku bezpieczeństwa. Radziecki strach często określano mianem paranoi. Niezależnie jednak od tego, czy radziecki ekspansjonizm zrodził się z wysiłków zapewnienia sobie bezpieczeństwa, czy też z ofensywnych, ideologicznych planów zwiększenia własnego prestiżu, dążenie Moskwy do osiągnięcia stanu całkowitego bezpieczeństwa sprawiło, że pozostałe państwa czuły się poważnie zagrożone. Nie dziwi fakt, że sytuacja ta skłoniła wszystkie mocarstwa sąsiadujące ze Związkiem Radzieckim (po jednej stronie Europę Zachodnią, po drugiej Japonię i Chiny) do utworzenia wraz ze Stanami Zjednoczonymi sojuszu otaczającego
180
181
ZSRR po obu stronach. Byłoby dziwne, gdyby w tych okolicznościach Związek Radziecki nie doprowadził się sam do stanu faktycznego bankructwa.
Uważa się, że radzieckie sukcesy, np. ekspansja lat siedemdziesiątych, traktowana w tamtym czasie jako niepowodzenie Stanów Zjednoczonych, obracały się przeciwko Związkowi Radzieckiemu i zwiększały jego tragedię. Przypuszcza się także, że w 1976 r. Angola, w 1977 r. Etiopia, a w 1979 r. Afganistan, Grenada, i Nikaragua bardzo zaszkodziły imperialistycznemu państwu radzieckiemu. Istnieje teza, że Związek Radziecki płacił za swą ekspansję cenę wprost proporcjonalną do jej rozmiarów. Opiera się ona na twierdzeniu, że polityka powstrzymywania nie odegrała większej roli w powstrzymaniu radzieckiego ekspansjonizmu. W rzeczywistości, właśnie tam, gdzie polityka powstrzymywania była nieskuteczna, ciężar, jaki Związek Radziecki wziął na siebie, okazał się nie do uniesienia . Wydaje się, że radziecka ekspansja musiałaby się w pewnym momencie zakończyć nawet przy braku odgrywającej rolę przeciwwagi potęgi amerykańskiej.
Czy to Stany Zjednoczone wygrały, czy Związek Radziecki przegrał?
Nie ma wątpliwości, że radziecka gospodarka i obawa o własne bezpieczeństwo złożyły się na upadek Związku Radzieckiego. Komunizm na pewno odegrał większą rolę we własnym upadku niż tę, jaką mu przypisano. Nie można jednak na tej podstawie wyciągać wniosku, że polityka powstrzymywania była niepotrzebna, lub, jeśli nawet była potrzebna, to nie przyczyniła się w większym stopniu do zakończenia zimnej wojny, ponieważ z takim stwierdzeniem nie zgodziłyby się potencjalne ofiary Związku Radzieckiego. Kiedy Stany Zjednoczone próbowały wycofać się z polityki w Europie po II wojnie światowej, tak jak zrobiły to po I wojnie światowej, Iran i Turcja, a po nich państwa zachodnioeuropejskie, zwróciły się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o pomoc. Państwa te nie były w stanie same oprzeć się radzieckiemu naporowi. Jednocześnie wiedziały, że ich niepodległość i integralność narodowa są zagrożone. Jedyny ratunek dla siebie widziały w ekspansji amerykańskiej potęgi. Upadek wszystkich dawnych mocarstw w Europie Zachodniej zapewnił Związkowi Radzieckiemu hegemonię w Eurazji. Gdyby Stany Zjednoczone uciekły się do polityki izolacjonizmu, państwa leżące na peryferiach Związku Radzieckiego, nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego oraz państwa zachodnioeuropejskie nie miałyby wyboru i musiałyby przystać na radzieckie warunki.
Głównym argumentem przemawiającym za ponownym naruszeniem przez Amerykę europejskiego układu sił było niedopuszczenie do tego, aby Związek Radziecki
John Mueller, "Enough Ropę", s. 15.
182
zebrał i zorganizował największą grupę pracowników, naukowców, inżynierów oraz największy potencjał przemysłowy obok Stanów Zjednoczonych. Zgoda na to, aby Związek Radziecki dominował w Europie Zachodniej, a nawet w Eurazji, oraz kontrolował zasoby tych regionów oznaczałaby ogromną zmianę w układzie sił na korzyść Wschodu. Tak jak w czasie dwóch światowych wojen Stany Zjednoczone nie mogły się zgodzić na przewagę militarną Niemiec, tak po 1945 r. nie mogły zaakceptować przewagi militarnej Wschodu. Ponieważ Stany Zjednoczone po obu stronach chronią oceany, zachodni kraniec Eurazji był ich pierwszą linią obrony, uniemożliwiającą ich rywalowi na kontynencie dominację w Eurazji. Rosjanie oczywiście uważali powojenną obecność Ameryki w Europie za przeszkodę w spełnieniu ich ambicji.
Europa Zachodnia pozostała obszarem o największym strategicznym znaczeniu w czasie zimnej wojny. W Berlinie w późnych latach czterdziestych, późnych pięćdziesiątych, wczesnych sześćdziesiątych i ponownie podczas kryzysu w sprawie pocisków nuklearnych średniego zasięgu w późnych latach siedemdziesiątych i wczesnych osiemdziesiątych, Rosjanie wielokrotnie starali się zastraszyć kraje zachodnie, rozdzielić je (szczególnie RFN od USA) oraz zmusić Amerykanów do powrotu w swoje strony. Właśnie w tej sytuacji, choć nie tylko w tej, polityka powstrzymywania zmusiła Moskwę do ostrożnego rozszerzania swojej władzy. Gdyby nie amerykańska opozycja, któż może stwierdzić, że Rosjanom nie udałoby się podporządkować sobie Europy Zachodniej i stać się państwem o wiele wyższych wskaźnikach produkcji, mogącym sobie pozwolić na nienajgorszy standard życia i straszliwą potęgę militarną, oraz stanowić ogromne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych? Jedyną rzeczą, którą można bezpiecznie powiedzieć w tej sytuacji jest przyznanie racji starożytnej regule dotyczącej współistnienia państw: potęgę musi równoważyć inna potęga. Równowaga pomiędzy państwami jest jedyną gwarancją na to, że państwa te zachowają niepodległość i będą się cieszyć swym własnym modelem rządów. Potęga jest najlepszym antidotum na potęgę. Bez polityki powstrzymywania niewydajność radzieckiego ustroju mogłaby nie mieć większego znaczenia. Będąc największą potęgą w regionie Związek Radziecki nie musiałby angażować się, a tym bardziej nadwerężać swoich środków, w kosztownym, niekończącym się wyścigu zbrojeń.
Celem polityki powstrzymywania nie było jednak tylko zapobieżenie radzieckiej dominacji w Europie Zachodniej i pozostałej części Eurazji, ale również zyskanie na czasie w celu umożliwienia radzieckim przywódcom zweryfikowania swoich zamierzeń oraz poglądów dotyczących sytuacji na świecie. Amerykańska, trafna definicja zimnej wojny opierała się w zasadzie przede wszystkim na wyjaśnieniu działań Związku Radzieckiego z ideologicznego punktu widzenia. Według oryginalnego wyjaśnienia George Kennana Stany Zjednoczone były na tyle potężne, aby zdecydowanie zwiększyć brzemię radzieckiej polityki, wymusić na Kremlu dużo większe umiarkowanie i rozwagę w działaniu w stosunku do ostatnich lat, a w ten sposób propagować tendencje, które ostatecznie muszą znaleźć swe ujście w roz-
183
padzie albo w stopniowym rozkładzie radzieckiej potęgi. Żaden bowiem mistyczny lub mesjański ruch a już na pewno nie ten, któremu przewodzi Kreml nie wytrzyma wiecznej frustracji i w końcu, w ten lub inny sposób, przystosuje się do tego, co nakazuje logika w konkretnej sytuacji .
Oceniając te słowa z perspektywy czasu, należy przyznać, że były one prorocze. Polityka powstrzymywania osiągnęła swój cel i zmusiła Związek Radziecki do większego umiarkowania w działaniu. Gdyby nie amerykańska polityka ostatnich czterdziestu lat, Kreml "nie rozłożyłby się".
Znaczenie polityki powstrzymywania staje się jeszcze bardziej oczywiste, kiedy porówna się ją z okresem, kiedy nie była ona stosowana. O ile głównymi przyczynami zimnej wojny były powojenna konfiguracja państw i radziecki styl prowadzenia polityki zagranicznej, o tyle amerykański sposób prowadzenia polityki przyczynił się do tego konfliktu w swoim własnym zakresie. Ponieważ Stany Zjednoczone nie przeciwstawiły się zdecydowanie radzieckiej polityce podczas II wojny światowej, kiedy w wyniku powtarzających się incydentów stało się jasne, że nie można poprzeć radzieckich interesów w Europie Wschodniej i Azji, państwo to musi wziąć na siebie część winy za wynikłą z tej sytuacji zimną wojnę. Nie znaczy to, że Stany Zjednoczone biernie popierały radzieckie interesy w sprawie bezpieczeństwa, ale że zbyt późno przeciwstawiły się Stalinowi, że podtrzymywały wciąż nadzieję na powojenną przyjaźń ze Związkiem Radzieckim pomimo takiego, a nie innego postępowania Rosjan w ostatnim okresie wojny, i że po zakończeniu działań wojennych natychmiast zwolnili swoich żołnierzy w przeprowadzonej pospiesznie demobilizacji. Stalin szanował potęgę Ameryki i był ostrożnym politykiem, lecz kiedy prezydent Roosevelt poinformował go, że wojska amerykańskie po dwóch latach mają być wycofane z Europy, radziecki przywódca nie musiał przejmować się amerykańskimi protestami w związku z działaniami Rosjan w Europie Wschodniej. Od protestów do czynów było jeszcze daleko. Dopiero po zakończeniu wojny Stany Zjednoczone zdecydowały się podjąć pewne kroki w tej sprawie i określiły granice tolerancji dla radzieckiej ekspansji.
Polityka powstrzymywania nie była oczywiście bezbłędna. W czasie trwania zimnej wojny konflikt supermocarstw podtrzymywany był obustronnymi błędami w ocenie przeciwnika. Waszyngton często przeceniał radziecki potencjał militarny. Strach przed przewagą Rosjan przewagą w liczbie posiadanych bombowców w latach 5O-tych, przewagą w liczbie rakiet parę lat później, przewagą w liczbie pocisków przeciwrakietowych w połowie lat 60-tych, poczuciem bezbronności w latach 70-tych cały czas podsycał wyścig zbrojeń, który Rosjanie prowadzili
George Kennan, American Diplomacy, 1900-1950 (Chicago: University of Chicago Press, 1951), ss. 127-128.
184
z obawy o własne bezpieczeństwo. Poza tym, zdecydowanie antykomunistyczna postawa Ameryki oznaczała, że amerykańska polityka często nie liczyła się z tożsamością narodową nowych państw. Tym samym, sojusze METO (Middle East Treaty Organization Pakt Bliskowschodni) i SEATO (Southeast Asia Treaty Organization Pakt Południowo-Wschodniej Azji) okazały się zbyt słabe, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się komunizmu, zrażając sobie w ten sposób Egipt i Indie, które zbliżyły się do Związku Radzieckiego, zaostrzając regionalne konflikty i doprowadzając do układania się Stanów Zjednoczonych z tak zdyskredytowanymi reżimami jak nacjonalistyczne Chiny. Faktem jest, że w imię komunizmu Waszyngton często wspierał autorytarne, prawicowe reżimy państw rozwijających się i nie dostrzegał możliwości zastąpienia popieranych przez siebie reżimów żadnymi alternatywnymi rządami demokratycznymi prócz rządów lewicowych, proradzieckich i/lub chińskich, których nie mógł zaakceptować.
Poza tym amerykański rząd konsekwentnie wyolbrzymiał monolityczny charakter międzynarodowego komunizmu. Upadek nacjonalistycznych Chin, wojna koreańska oraz interwencja komunistycznych Chin w tej wojnie przekształciły politykę powstrżyriiywania, która początkowo ograniczała się do riposty na radzieckie posunięcia we wschodnim regionie Morza Śródziemnego i Europie Zachodniej, w globalny antykomunizm. Wydarzenia lat 1949 i 1950 wywołały w Stanach Zjedrtoczortych nastroje zagorzałego antykomuniżmu. Republikanie (a konkretnie senator Joe McCarthy) zarzucili demokratom zbyt dużą "łagodność wobec komunizm^" i dwa razy zwyciężyli w wyborach prezydenckich. Dlatego też, przyszłe derhokratyczne administracje prezydenckie nie były w stanie wykorzystać rosnących różnic między Związkiem Radzieckim a Chinami. Próbując uniknąć zarzutów o "stratę Indochin," po wcześniejszych oskarżeniach o "stratę Chin", przeprowadziły interwencję militarną w Wietnamie. Skłonność Amerykanów do zbrojnych konfrontacji, która ujawniła się wyraźnie podczas dwóch "gorących" Wojen, miała się również potwierdzić w czasie zimnej wojny. Jednak nieumiejętność rozróżnienia między pierwszorzędnymi a drugorzędnymi celami amerykańskiej polityki nieumiejętność odróżniania od siebie poszczególnych reżimów komunistycznych skończyła się wojną, której Stany Zjednoczone nie mogły wygrać, która głęboko podzieliła kraj i która zburzyła narodową zgodę będącą podstawą dla prowadzenia zimnej wojny. Jak na ironię Wietnam zniszczył amerykański antykomunizm i polityka Stanów Zjednoczonych znów powróciła do powstrzymywania radzieckiej potęgi, lecz tym razem w "przymierzu" z Chinami.
Związek Radziecki był tylko jednym z dwóch wyzwań, przed którymi Stany Zjednoczone stanęły po zakończeniu II wojny światowej. Drugim była bomba atomowa. W przyszłości te dwa wyzwania miały się ściśle łączyć ze sobą. Niezmiernie zaskakującym w amerykańsko-radzieckich stosunkach jest fakt, że obu supermocarstwom udało się uniknąć wojny w licznych politycznych konfliktach,
185
konfrontacjach, kryzysach, ograniczonych konfliktach zbrojnych i interwencjach, w których uczestniczyły, a do których należą: Iran (1946), Grecja (1947), Berlin (1948-1949), Korea (1950-1953), NRD (1953), Węgry (1956), Berlin (1958-1961), Kuba (1962), Czechosłowacja (1968), Wietnam (1964-1973), wojny arabsko-izrael-skie (1956, 1967, 1973), Afganistan (1979), Polska (1981) i incydent z samolotem koreańskim (1983). Istnienie bomby atomowej wpływało na ostrożność supermo-carstw w prowadzeniu polityki zagranicznej. Era "broni absolutnej", która mogła zniszczyć państwa obawiające się jej użyć, była także erą odstraszania, opanowywania konfliktów, lokalnych wojen oraz wojen prowadzonych poprzez sojuszników. Pokój nuklearny utrzymał się ponad 45 lat. W erze broni nuklearnej udało się faktycznie nie tylko uniknąć wojny między supermocarstwami, ale również zakończyć wszystkie wojny między wielkimi mocarstwami, co było niepoślednim osiągnięciem, które zawdzięczać należy ostrożności wykazanej przez amerykańskich i radzieckich przywódców, bojących się popełnić wzajemne samobójstwo.
Tak czy inaczej, największą zasługę w uniknięciu nuklearnej katastrofy należy przypisać amerykańskiemu przywództwu. Do 1949 r. Stany Zjednoczone były atomowym monopolistą; aż do lat 70-tych posiadały strategiczną przewagę. W czasie kryzysu kubańskiego w 1962 r., Związek Radziecki miał mniej niż pięćdziesiąt rakiet, z których wszystkie rozmieszczone były nad ziemią i które traciły kilka godzin na tankowanie ciekłego paliwa. Mimo to Stany Zjednoczone, które przez większą część tego okresu na pewno od połowy lat czterdziestych do końca dekady, a nawet do wczesnych lat pięćdziesiątych były raczej niezagrożone, nigdy nie użyły broni nuklearnej w odpowiedzi na wyzwania Związku Radzieckiego, niezależnie od tego, czy takim wyzwaniem były radzieckie próby dokonania przewrotu w Iranie, wywieranie nacisku na Turcję, przejęcie władzy w Czechosłowacji, blokada Berlina, czy inwazja w Korei. A przecież nawet w późnych latach pięćdziesiątych, po tym, jak Rosjanie przeprowadzili testy z pierwszą bombą termojądrową i tym samym stali się władni dokonać ogromnych zniszczeń i masowej zagłady ludzi w Stanach Zjednoczonych, gdyby zaledwie kilka bombowców zdołało się przedostać nad teren państwa amerykańskiego. Strategiczne Dowództwo Sił Powietrznych wciąż jeszcze mogło przeprowadzić uderzenie zapobiegawcze w celu likwidacji małego potencjału międzykontynentalnych bombowców radzieckich. Przywódcy amerykańscy nie uciekli się jednak do użycia broni nuklearnej, ponieważ wraz ze swoim narodem sprzeciwiali się stosowaniu broni masowej zagłady z pobudek moralnych i politycznych. Zapobiegawczy atak na wroga stał w sprzeczności zarówno z tradycyjną amerykańską uczciwością, jak i z prawem stanowiącym o tym, że to Kongres wypowiada wojnę. Dlatego też Amerykanie podkreślali raczej znaczenie polityki odstraszania Rosjan drugim uderzeniem oraz znaczenie wyścigu zbrojeń. Co zrobiłby Stalin gdyby jako jedyny posiadał broń nuklearną lub gdyby miał w tej dziedzinie przewagę? Czy ograniczyłby realizację
186
ekspansjonistycznych celów Związku Radzieckiego? Czy ograniczyliby ją Chrusz-czow lub Breżniew? Wydaje się, że nie.
Jednak broń nuklearna oprócz tego, że umożliwiała Stanom Zjednoczonym dążenie do pokoju i bezpieczeństwa, a jednocześnie uniknięcie zarówno wojny światowej, jak i potrzeby ograniczania radzieckiej ekspansji, miała jeszcze jedną zaletę, o której przeważnie zapominano: zapewniała obronę państwa tanim kosztem. Broń ta pozwalała Amerykanom oraz mieszkańcom Europy Zachodniej cieszyć się pokojem i bezpieczeństwem bez specjalnej potrzeby wyrzeczenia się dobrobytu i wolności. A wręcz przeciwnie: wraz ze wzrostem radzieckiego potencjału militarnego ich dobrobyt i wolność zwiększyły się. Gdyby nie ta nowa i wzbudzająca strach broń, Stany Zjednoczone nie mogłyby zdemobilizować swoich sił zbrojnych ani tak szybko, ani w takim stopniu, jak to zrobiły po II wojnie światowej. Razem z sojusznikami z NATO musiałyby utrzymywać w pogotowiu duże, liczebne armie. Ponieważ potrzeby armii są ogromne od żołnierzy po czołgi, artylerię, transportowce opancerzone i myśliwce ich utrzymanie byłoby niezmiernie drogie. Co więcej, finansowanie starych i licznych wojsk nie sprzyjałoby powojennym "cudom" gospodarczym w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej, gdzie standard życia jeszcze nigdy nie był tak wysoki. Powstrzymałoby to również powstawanie państw opiekuńczych po obu stronach Atlantyku. Ograniczone zostałyby możliwości państw sojuszniczych w zakresie udzielania pomocy gospodarczej krajom rozwijającym się (a wcześniej, w 1948 r., Amerykanie nie mogliby wspaniałomyślnie sfinansować Planu Marshalla, który miał odbudować Europę). Stany Zjednoczone i państwa sprzymierzone mogłyby nawet zostać zmuszone do przekształcenia się w państwa garnizonowe niezależnie od stopnia ograniczenia wolności demokratycznych, którego taki krok by wymagał na tak długo, jak długo państwa bloku wschodniego pozostawałyby silnie uzbrojone. Krótko mówiąc, utrzymanie równowagi militarnej mogłoby zagrozić wolnościom, których Stany Zjednoczone i państwa z nimi sprzymierzone starały się bronić. Z kolei alternatywa polegająca na zaakceptowaniu przewagi militarnej Związku Radzieckiego w celu zachowania dobrobytu i wolności była wyjściem jeszcze bardziej ryzykownym. Broń nuklearna oszczędziła państwom zachodnim przymusowego wyboru jednej z przykrych alternatyw; zezwoliła na pokój, bezpieczeństwo, wolność i dobrobyt bez składania wygórowanych ofiar.
Skoro polityka powstrzymywania była niezbędna, aby zwyciężyć Związek Radziecki w zimnej wojnie, a broń nuklearna pozwoliła Stanom Zjednoczonym i ich zachodnim sojusznikom ocalić własne bezpieczeństwo, a równocześnie żyć na najwyższym w swej historii poziomie, dwa wnioski wydają się oczywiste. Po pierwsze, rodzaj reżimu ma kluczowe znaczenie. Mimo uwagi przywiązywanej do broni nuklearnej i znaczenia ograniczenia zbrojeń w stabilizacji równowagi nuklearnej, największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników był radziecki reżim. Jednak podczas pierwszej kadencji administracji Reagana, która zaczęła się w 1981 r., opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych
187
(a także w Europie Zachodniej) zdawała się nie mówić prawie o niczym innym, jak tylko o nieodłącznym niebezpieczeństwie związanym z bronią nuklearną. Grupy ludzi, począwszy od organizacji "Fizycy za Odpowiedzialnością Społeczną" przez władze Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych, wszystkich (prócz jednego) kandydatów prezydenckich z ramienia Partii Demokratycznej w 1984 r. do największych sieci telewizyjnych, obawiali się, że program zbrojeń Reagana doprowadzi do nuklearnego wyścigu zbrojeń i rozpęta wojnę nuklearną. Krótko mówiąc, broń nuklearną uważano za największe zagrożenie pokoju na świecie.
Chociaż większość tej broni wciąż istnieje, nikt się dziś nie obawia totalnej wojny nuklearnej. Wynika to ze zmian w Związku Radzieckim, na które składają się: gospodarcza klęska Związku Radzieckiego; "nowe myślenie" Gorbaczowa i jego prośba o zakończenie zimnej wojny; upadek narzuconych przez Rosjan reżimów w Europie Wschodniej i rozwiązanie Układu Warszawskiego; rozpad państwa radzieckiego, szczególnie po nieudanym puczu w 1991 r.; oraz późniejsze pozbawienie partii komunistycznej roli partii rządzącej, rozpad Związku Radzieckiego i nowa rola władzy, która teraz powinna się składać z polityków publicznie wyznających demokratyczne aspiracje. Tym samym, mimo iż potencjał nuklearny byłego Związku Radzieckiego, znajdujący się teraz pod kontrolą Rosji, pozostaje w dalszym ciągu olbrzymi, przeobrażenie rządów w tym państwie spotkało się ze zdecydowanym spadkiem zagrożenia wojną. Jakby na potwierdzenie tych słów, rosyjski prezydent oświadczył, że nie uważa już Stanów Zjednoczonych za swego przeciwnika.
Drugi wniosek jest taki, że przyjęcie przez Amerykę kierowniczej roli w organizowaniu oporu wobec polityki radzieckiej miało zasadnicze znaczenie. Po II wojnie światowej państwa zagrożone ekspansją radziecką były tymi, które najmocniej pragnęły ekspansji amerykańskiej potęgi w celu zrównoważenia sił. W latach osiemdziesiątych to właśnie władze państwowe Stanów Zjednoczonych prowadziły twardą politykę i organizowały opór wobec radzieckiej manipulacji w kwestii pocisków nuklearnych średniego zasięgu, której celem było rozbicie NATO; stroną, która ostatecznie ustąpiła i skapitulowała była Moskwa. To właśnie kolejne administracje Stanów Zjednoczonych uświadomiły Związkowi Radzieckiemu, że nie jest w stanie wygrać wyścigu zbrojeń. Kiedy Moskwa stanęła wobec kosztów związanych z nowym wyścigiem zbrojeń, którego nie mogła wygrać, ponieważ technologicznie coraz bardziej odstawała od Stanów Zjednoczonych, obwieściła w końcu koniec zimnej wojny. To właśnie kolejne administracje Stanów Zjednoczonych doprowadziły do tego, że Moskwa dostrzegła daremność swojej ekspansji w państwach rozwijających się. Uwikłany w kosztowne i nie kończące się wojny domowe, w których Stany Zjednoczone popierały tych, którzy walczyli przeciwko rządom wspieranych przez Rosjan, Gorbaczow zakończył szereg regionalnych konfliktów na drodze negocjacji. Co więcej, chcąc jakby jeszcze raz podkreślić
188
słuszność powyższych uwag zaraz po zakończeniu zimnej wojny, Saddam Husajn w Iraku nie pozostawił żadnych wątpliwości, że to właśnie niedemokratyczny reżim był głównym zagrożeniem pokoju i bezpieczeństwa, a amerykańskie władze były niezbędne w organizowaniu oporu i udaremnieniu jego planów, które przewidywały, że Irak stanie się największym mocarstwem w rejonie Zatoki Perskiej i będzie kontrolował światowe zapasy ropy.
Pierwszy kryzys po zimnej wojnie
Kiedy kończyła się zimna wojna rozpowszechniły się pewne oczekiwania. Wierzono, że na świecie nareszcie zapanuje pokój, zmniejszą się międzynarodowe napięcia i wydatki na obronę, a tzw. dywidendy pokojowe oznaczały będą niższe podatki lub większe fundusze na programy socjalne, a może jedno i drugie. Uważano, że potęga militarna będzie odgrywała na świecie znacznie mniejszą rolę, a potęga gospodarcza będzie najważniejszym środkiem wywierania politycznych wpływów. Japonia, ze swymi światowymi korporacjami, nieruchomym majątkiem za granicą i postępem technicznym, a także Niemcy, miały odgrywać przodujące role na świecie. Rola Stanów Zjednoczonych miała być mniejsza.
Te poglądy utrzymywały się do 2 sierpnia 1990 r., kiedy to niezmiernie pewny siebie Husajn wierząc, że uda mu się odnieść zwycięstwo nad Iranem, nakazał swojej dużej, zaprawionej w bojach, armii najechać sąsiedni Kuwejt. Armia iracka, wyposażona w najlepszą radziecką broń, wyprodukowane w Chinach rakiety i krajowy gaz trujący, szybko zajęła kuwejcką stolicę. Tym samym wywołała jednak prawie jednomyślne oburzenie na całym świecie, którego wynikiem była bezpośrednia amerykańska interwencja wojskowa. Kryzys, który potem nastąpił, pokazał, że wielu ludzi zbyt wcześnie uwierzyło w kres potęgi militarnej i koniec amerykańskiego przywództwa na świecie.
Podczas irańsko-irackiej wojny Kuwejt pożyczył Irakowi 15 mld dolarów i wydobywał dla niego ropę. Po ośmioletniej wojnie z Iranem Irak był zadłużony na 80 mld dolarów, a jego dochody zależały od eksportu ropy. W tych okolicznościach iracki dyktator dostrzegł w kuwejckich pieniądzach sposób na złagodzenie finansowego kryzysu swego państwa. Wcześniej próbował zwiększyć przychody państwa przez wymuszenie podniesienia cen ropy przez OPEC. Zastraszył Kuwejt i pozostałe królestwa naftowe Zatoki Perskiej, które produkowały więcej ropy niż przewidywały to ustanowione przez OPEC limity i utrzymywały cenę ropy poniżej 20 dolarów za baryłkę. Pomimo zgody OPEC na podniesienie cen, armia Husajna najechała bogaty w ropę Kuwejt i tym samym wymazała iracki dług, przejęła kuwejckie złoża ropy i zwiększyła swój wpływ nad produkcją i ustalaniem cen w OPEC. Innymi słowy, za atakiem kryły się pieniądze. Dłużnik zniszczył wierzyciela w sposób będący nowoczesną wersją staromodnego napadu.
189
Ponieważ armia iracka znajdowała się na granicy z Arabią Saudyjską, która podczas wojny z Iranem również pożyczyła Husajnowi miliardy, a państwa arabskie obawiały się Husajna, iracki przywódca dążył faktycznie do czegoś więcej niż tylko likwidacji długu i zwiększenia dochodów. Pokazując światu, że do niego należy najpotężniejsze państwo w Zatoce Perskiej i świecie arabskim, pragnął osiągnąć przynajmniej dwa dodatkowe cele. Jednym z nich było zastraszenie królestw nafty w Zatoce Perskiej i ustanowienie swojej władzy w Zatoce, która w jego opinii należała mu się po jego rzekomym zwycięstwem nad Iranem, poprzednim konkurentem. Jego drugim celem było ustanowienie swego przywództwa w świecie arabskim, co próbował osiągnąć atakując Iran. Husajn myślał, że uda musi się zrobić wrażenie na pozostałych państwach arabskich przez szybkie zwycięstwo nad Iranem, który nie pozostawał już w bliskich stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi i w którym toczyła się rewolucja i zamieszki. Egipt, który tradycyjnie przewodził państwom arabskim, stracił swój status, kiedy zawarł pokój z Izraelem oraz, według innych państw arabskich, poszedł zbyt daleko w układach ze Stanami Zjednoczonymi. Syria, inne państwo często konkurujące o przywództwo nad krajami arabskimi, zostało osamotnione, kiedy Moskwa porzuciła swoje zi-mnowojenne cele. Tak więc nie było naprawdę nikogo, kto mógłby przeciwstawić się Husajnowi w jego próbie poszerzenia władzy w regionie.
Bez wątpienia iracki przywódca chciał też wyrównać porachunki z Syrią, która w irańsko-irackiej wojnie popierała Iran oraz stanąć w obronie sprawy palestyńskiej, szczególnie na terytoriach okupowanych przez Izraelczyków. Takie posunięcia miały mu pomóc zostać Naserem lat dziewięćdziesiątych, jednak ich skutkiem było ponowne zwrócenie uwagi na mit arabskiej jedności. Prowadząc wojny prawie bez przerwy od czasu objęciu urzędu prezydenta w 1979 r., Husajn groził też, że za pomocą broni chemicznej "puści z dymem połowę Izraela", jeśli państwo to zaatakuje reaktor jądrowy, który Irak odbudowywał po zaatakowaniu go przez Izrael w 1981 r. Stany Zjednoczone przewidywały, że Irak zdobędzie broń nuklearną w przeciągu trzech do pięciu lat. W późniejszym okresie Husajn rozszerzył swoją groźbę: jeśli Izrael zaatakuje jakiekolwiek państwo arabskie, nie tylko iracki reaktor jądrowy, Irak użyje przeciwko niemu broni chemicznej.
Jako przywódca arabskiego świata, Husajn za główny cel stawiał sobie Stany Zjednoczone. Ustanawiając Irak największą potęgą w regionie, mógł stanąć na czele antyamerykańskiego sojuszu w "świętej wojnie" z Izraelem, z proamerykań-skimi królestwami naftowymi Zatoki Perskiej (Arabią Saudyjską, Bahrajnem, Katarem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Kuwejtem) oraz z innymi umiarkowanymi państwami, np. Egiptem. (Król Jordanii, Husajn, długoletni sprzymierzeniec Zachodu, przestraszył się, że konserwatywny rząd izraelski może próbować usunąć Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu i skierować ich do Jordanii, co zdestabilizowałoby jego reżim, i zwrócił się do Iraku o pomoc. Tym samym znalazł
190
się w potrzasku między Waszyngtonem a Bagdadem.) Saddam Husajn stanowił jednak niebezpieczeństwo nawet dla konserwatywnych państw, takich jak Syria, która sprzymierzyła się z Iranem przeciwko Irakowi w wojnie tych dwóch państw. Husajn już dwa razy udowodnił, że całkiem chętnie dokonuje inwazji na swoich sąsiadów, i że dawna przyjaźń nie stanowi dla tych państw żadnego zabezpieczenia.
W wyniku irackiej okupacji Kuwejtu (Irak i Kuwejt posiadały razem 20% światowych zasobów ropy), ceny ropy natychmiast skoczyły w górę. W rezultacie zwiększył się amerykański deficyt handlowy, powstało niebezpieczeństwo wzrostu inflacji, a gospodarka, znajdująca się już na granicy recesji, została jeszcze bardziej osłabiona. Kiedy wojska irackie zebrały się w pobliżu granicy Arabii Saudyjskiej w sierpniu 1990 r., fakt, że Saddam Husajn może niedługo kontrolować 40% światowych zasobów ropy i zdobyć kontrolę nad poziomem jej produkcji oraz jej wyceną, zmusił przemysłowe państwa demokratyczne do działania. Zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo Husajn zagrażał ich dobrobytowi oraz dobrobytowi państw rozwijających się, kraje NATO i Japonia zamroziły aktywa Iraku oraz odsuniętego od władzy rządu kuwejckiego. Posunięciu temu towarzyszyło nałożone przez ONZ embargo na iracką oraz kontrolowaną przez Irak, kuwejcką ropę. Na dłuższą metę Irak był bezbronny wobec tego typu presji ekonomicznej. Turcja i Arabia Saudyjska unieruchomiły irackie rurociągi, które zostały zbudowane w latach osiemdziesiątych w celu obejścia ingerencji Iranu w odbywający się drogą morską transport irackiej ropy w Zatoce. Zastosowanie blokady morskiej w Zatoce Perskiej przez państwa zachodnie miało wymusić obowiązywanie embargo. Nie wiadomo było jedynie, czy główni klienci Iraku będą przestrzegać embarga w ciągu tygodni i miesięcy potrzebnych do doprowadzenia irackiej gospodarki do stanu bankructwa.
Wszystkie z podjętych kroków łączyły się z pewnymi kosztami: nałożenie embarga oznaczało zmniejszenie produkcji ropy o 4 miliony baryłek dziennie oraz wyższe ceny tego paliwa. W jakimś stopniu stratę tę mogło rekompensować zwiększenie produkcji w innych państwach produkujących ropę. Kroki te były jednak ryzykowne, ponieważ Saddam Husajn posiadał potężne siły zbrojne i był człowiekiem bez skrupułów (czego raz jeszcze dowiódł, kiedy tysiące zachodnich obywateli posłużyły mu jako żywe tarcze do obrony tych irackich obiektów, które, jak się obawiał, miały być zbombardowane). Inwazja Iraku na Arabię Saudyjską zakończyłaby się prawdopodobnie interwencją amerykańską, gdyby władze tego państwa o nią poprosiły w początkowej fazie kryzysu nie było absolutnie żadnej pewności, że do niej dojdzie, ponieważ Arabia Saudyjska była bardzo słaba i obawiała się Iraku. Faktem jest, że pierwszą reakcją Arabów na iracką inwazję było ostrzeżenie innych państw przez interwencją "z zewnątrz"; Arabowie oświadczyli, że sami rozwiążą własne problemy. Jednak władze państwa, obserwując ucieczkę króla Kuwejtu ze swej ojczyzny, przestraszyły się, że Arabia Saudyjska nie przetrwa
191
i zdecydowały się poprosić Stany Zjednoczone o pomoc militarną, kiedy wojska . irackie zajęły pozycje nad saudyjską granicą, a państwa arabskie nie były w stanie na
ten krok zareagować. Stany Zjednoczone wysłały do Arabii Saudyjskiej myśliwce odrzutowe i dziesiątki tysięcy żołnierzy, którzy byli uzupełnieniem dla ogromnych sił marynarki wojennej, znajdujących się już w drodze do rejonu Zatoki Perskiej i Morza Śródziemnego. Prezydent oświadczył, że celem Stanów Zjednoczonych jest obrona Arabii Saudyjskiej i przywrócenie niepodległości Kuwejtowi.
Skończyło się na kolejnej politycznej lekcji "z pozycji siły". W przeszłości, kiedy Wielka Brytania wycofała się ostatecznie z państw leżących na wschód od Kanału Sueskiego, Waszyngton po raz pierwszy próbował wykorzystać Iran jako zastępcę amerykańskiej potęgi w tym regionie. Kiedy po islamskiej rewolucji Iran dążył do hegemonii w Zatoce, Waszyngton pomógł Irakowi ukrócić ambicje Iranu. Teraz, gdy Irak zdecydował się na podobny krok, Stany Zjednoczone stwierdziły, że nie ma państwa, które mogłoby zastąpić Amerykę w utrzymaniu równowagi w tej części świata. Było to zadanie, które mogło wymagać czasu, szczególnie po tym, jak Saddam Husajn nieoczekiwanie zaproponował Iranowi warunki pokoju, w których zrzekł się wszystkich spornych terytoriów, które posłużyły za pretekst do ataku na Iran w 1980 r. Krótko mówiąc, Irak miał nie posiadać żadnych terytoriów, które świadczyłyby o jego "zwycięstwie" w ośmioletniej wojnie z Iranem. Z drugiej strony zlikwidował on zagrożenie na irańsko-irackiej granicy i wycofał stamtąd wojska, które miały być przesunięte gdzie indziej. Irak miał prawdopodobnie nadzieję, że poczynione na rzecz Iranu ustępstwa mogą mu również pomóc w przełamaniu blokady gospodarczej. Iran jednak przestrzegał sankcji ONZ. Wycofanie się Husajna z obszarów, które zdobył w wojnie z Iranem zmniejszyły wszak prawdopodobieństwo bezwarunkowego wycofania się Irakijczyków z Kuwejtu, ponieważ Husajnowi znów nie pozostałoby nic z jego napaści. A ponieważ prezydent Bush publicznie uznał wycofanie się Iraku z Kuwejtu za jeden ze swych celów i nie mógł z niego zrezygnować pod groźbą utraty twarzy oraz poparcia politycznego w państwie, pokojowe rozwiązanie kryzysu miało być trudne do osiągnięcia.
Administracja Busha dokonała największego przerzucenia amerykańskiej armii od czasu wojny w Wietnamie. W sierpniu wysłała w rejon Zatoki siły zbrojne w sile 100 tys. żołnierzy, później zwiększonej do 250 tys. żołnierzy, aby nie dopuścić do ataku na Arabię Saudyjską. W listopadzie zdecydowała o podwojeniu liczby żołnierzy amerykańskich, tak aby mogli oni stanąć naprzeciw mniej więcej takiej samej liczby żołnierzy irackich w Kuwejcie i południowym Iraku oraz naprzeciw 3,5 tys. irackich czołgów. Administracja stwierdziła, że możliwość wojny ze Stanami Zjednoczonymi i siłami sprzymierzonymi może zmusić Saddama Husajna do wycofania się z Kuwejtu i przywrócenia w tym państwie rządu. Jeśli tak by się nie stało, siły koalicji były dostatecznie duże, aby zmusić iracką armię do wycofania się z państwa, którego obywateli traktowała z barbarzyńskim okrucieństwem.
192
I RUMA1 U\ f
"7 On Ftt.1 t\" Bjmsi
GHAWAK *>. OtL FIELD '- l" <Ś F'
SAUDI AKABIA
ARABIAN SEA
ETHIOPIA
(Objaśnienia do mapy: The Persian Gulf, with Key Oilfields and Pipelines Zatoka Perska najważniejsze pola naftowe i rurociągi, OIL FIELDS POLA NAFTOW .PIPELINES RUROCIĄGI, Turkey Turcja, Syria Syria, Lebanon Liban, Israel Izrael, Egypt Egipt, Jordan Jordania, Sudan Sudan, Ethiopia Etiopia, Djibouti Dżibuti, Iraq Irak, Kuwait Kuwejt, Bahrain Bahrajn, Qatar Katar, U.A.E. Z.E.A. (Zjednoczone Emiraty Arabskie), Saudi Arabia Arabia Saudyjska, Yemen Jemen, Oman Oman, Iran Iran, Afghanistan Afganistan, Pakistan Pakistan, Caspian Sea Morze Kaspijskie, Red Sea Morze Czerwone, Arabian Sea Morze Arabskie, Gulf of Oman Zatoka Omańska, Persian Gulf Zatoka Perska, Isderun Iskenderun, Beirut Bejrut, Damascus Damaszek, Jerusalem Jerozolima, Amman Amman, Yanbu Janbu, Jiddah Dżudda, Mecca Mekka, Baghdad Bagdad, Basra Basra, Kuwait City Kuwejt, Kharg Island Charg (wyspa), Hafar-al-Batin Hafar-al-Batin, Jubail Dżbejl, Dhahran Ad-Dahran, Riyadh Ar-Rijad, Abu Dhabi Dubaj, Tehran Teheran, Rumalia Oil Field pole naftowe Al-Rumajla, Ghawar Oil Field pole naftowe Al-Ghawar, Strait of Hormuz Cieśnina Ormuz).
193
Zadawano sobie pytanie, czy wobec możliwości upadku kuwejckiej gospodarki oraz w związku z tym, że wycofując się z Kuwejtu trzeba byłoby prawdopodobnie zrezygnować z marzenia o regionalnej hegemonii a możliwe, że nawet z utrzymania władzy w Bagdadzie Saddam Hussajn zrezygnuje z Kuwejtu. Husajn dokonał aneksji tego państwa, ogłaszając go iracką prowincją. Nie było wiadomo, czy nie zechce przeczekać embarga, próbując w międzyczasie wywołać bunt zwykłych Arabów wobec "amerykańskiego imperializmu" i bogatych w ropę władców arabskich, których oskarżał o służalczość wobec Zachodu. Husajn mógł nawet próbować zaatakować lub sprowokować Izrael przez wysłanie wojsk do Jordanii, czym wielokrotnie groził, i dokonać próby przeprowadzenia krucjaty Arabów przeciwko, jak to nazywał, połączonemu amerykańsko-izraelskiemu zamachowi na świat arabski. Istniała możliwość, że posłuży się atakami terrorystycznymi. Jak by nie było, część najbardziej okrutnych grup terrorystycznych tego regionu ukrywała się w Bagdadzie. Przywódca iracki był wielkim ryzykantem, dowodził potężną armią i był wystarczająco bezwzględny, aby wykorzystać w walce gaz trujący. Husajn przyrzekł, że w czasie wojny zniszczy saudyjskie pola naftowe, na których tak bardzo polegał Zachód, a także pola w Kuwejcie. Gdyby groziła mu porażka, mógłby nawet dokonać próby zniszczenia pól naftowych swego własnego kraju.
Czy jednak Zachód mógł pogodzić się z wydarzeniami w Kuwejcie i unikać ryzyka i kosztów, z jakimi wiązałby się spór o Arabię Saudyjską, skoro wiadomo było, że za kilka lat bezwzględny dyktator iracki, przy swoich wielkich ambicjach, będzie posiadał broń i pociski nuklearne? Był to spór o władzę i dominację. Wiadomo było o co toczy się gra: albo Husajn będzie kontrolował ceny ropy, co zapewni przetrwanie arabskim reżimom, albo będzie próbował rządzić całym regionem. Raz przyjąwszy wyzwanie Iraku Stany Zjednoczone nie mogły sobie pozwolić na jego porzucenie, ponieważ zagrażałoby to ich bezpieczeństwu, przyszłości ekonomicznej i statusowi supermocarstwa. Gdyby Amerykanie porzucili swoich arabskich przyjaciół w niebezpieczeństwie, państwa arabskie nigdy już by im nie zaufały; wręcz przeciwnie, podporządkowałyby się Irakowi. Dlatego też, problem tkwił nie w tym, czy należy odpowiedzieć na irackie wyzwanie, ale czy należy na nie odpowiedzieć od razu, czy też później, w mniej sprzyjających okolicznościach. Powstawało pytanie: czy rozwiązanie dyplomatyczne, które nie likwidowało irackiej machiny wojennej, było w ogóle jakimś rozwiązaniem?
Niestety, za sprawą irackiego dyktatora tworzący się postmilitarny porządek międzynarodowy uległ całkowitemu przeobrażeniu. Posługując się szantażem i przemocą dla osiągnięcia swych handlowych i politycznych celów, Husajn mógł wyrządzić nie dające się opisać szkody międzynarodowemu handlowi i światowej gospodarce. Przypominał również wszystkim, że świat jest nadal miejscem bardzo niebezpiecznym, a potęga militarna wciąż odgrywa centralną i bardzo widoczną rolę. Faktycznie, pomijając ropę, Saddam Husajn, podobnie jak libijski pułkownik
194
Kadafi, był poważnym problemem dla wolnego od zimnej wojny świata. Razem stanowili niebezpieczeństwo nie tylko dla państw sąsiadujących, ale w miarę nabywania rakiet o dalekim zasięgu w coraz większym stopniu zagrażali również państwom dalej położonym. Kiedy prezydentura Reagana dobiegała końca, Stany Zjednoczone zastanawiały się, czy nie należy zbombardować libijskich obiektów, podejrzanych o produkcję broni chemicznej. Nawet gdyby Irak wycofał się z Kuwejtu, a kryzys został rozwiązany na drodze dyplomatycznej, przy władzy wciąż pozostałby człowiek, który nie tylko posiadał duży arsenał broni i gazów trujących, ale który również aktywnie dążył do posiadania broni nuklearnej. Jaki obrót przybrałby istniejący kryzys, gdyby Saddam Husajn wcześniej skompletował swój arsenał nuklearny, co byłoby się stało, gdyby Izrael nie zbombardował irackich reaktorów w 1981 r.? Czy człowiek, który zdecydował się na użycie gazów trujących w wojnie z Iranem, i który użył broni chemicznej przeciw mniejszości kurdyjskiej we własnym kraju, zawahałby się przed użyciem bomby atomowej lub wodorowej? Czy można było zaakceptować inne rozwiązanie konfliktu niż zniszczenie irackich fabryk produkujących rakiety oraz broń chemiczną i nuklearną? Czy uciszony na jakiś czas spór nie wybuchłby za kilka lat znowu, kiedy Irak mógłby już posiadać rakiety o zasięgu wystarczającym do zaatakowania Europy, a możliwe, że również Stanów Zjednoczonych (wcześniej Irak przeprowadził próby z tzw. rakietą trzyetapową)? Szacowano, że na wyprodukowanie własnej bomby atomowej Irak potrzebuje jeszcze od trzech do dziesięciu lat, choć jak się okazało po zakończeniu konfliktu iracki program nuklearny był daleko bardziej zaawansowany niż Stany Zjednoczone przypuszczały. Od posiadania dwóch lub trzech bomb Irak dzieliło prawdopodobnie od dwunastu do osiemnastu miesięcy. Tak czy inaczej, przekładanie ostatecznego rozwiązania konfliktu nie znajdowało uzasadnienia.
Wszystko było już przygotowane. Organizacja Narodów Zjednoczonych postawiła Saddamowi Husajnowi ultimatum, według którego miał się wycofać z Kuwejtu do połowy stycznia. Jeśli by odmówił, miał być wyrzucony z Kuwejtu siłą. Godna" uwagi jednomyślność ONZ nie spotkała się z jednomyślnością amerykańskiego Kongresu. Kongres nalegał, aby prezydent Bush najpierw zwrócił się do niego z prośbą o zgodę na użycie siły. Początkowo Bush starał się uniknąć zwracania się z tą prośbą do kontrolowanego przez demokratów Kongresu, obawiając się, że Kongres odrzuci jego prośbę, poniży i upokorzy Stany Zjednoczone i podważy cele jego polityki. Demokraci byli partią odpowiedzialną za udział Amerykanów w wojnie wietnamskiej i wspomnienia tej wojny wciąż ich prześladowały. Chociaż deklarowali poparcie dla prezydenta w kwestii obrony Arabii Saudyjskiej i przywrócenia niepodległości Kuwejtu, uważali, że w osiągnięciu tych celów wystarczą sankcje gospodarcze. Według nich, w przeciągu sześciu miesięcy, roku, a może i dwóch, Irak będzie musiał ustąpić, ponieważ nie eksportując ropy skończą mu się pieniądze. Było oczywiste, że demokraci chcą uniknąć wojny, w której Stany
195
Zjednoczone mogły ponieść ciężkie straty w ludziach; oceniano je przeważnie na 5 tys. do 20 tys. zabitych. Armia iracka, o której mówiło się, że jest czwartą największą armią świata, miała za sobą osiem lat doświadczeń w wojnie z Iranem oraz specjalizowała się w wojnie obronnej. Dlatego też demokraci radzili, aby być cierpliwym i ograniczyć się do sankcji ekonomicznych. Nie znaczyło to, bynajmniej, że jeśli strategia ta okaże się niewystarczająca w osiągnięciu wyznaczonych przez prezydenta celów, demokraci będą głosować za użyciem siły. Nie mieli takiego zamiaru. Było to czymś zgoła niewiarygodnym, aby jesienią 1991 r. albo wiosną lub latem 1992 r., w samym środku prezydenckiej kampanii, rozpoczynanie wojny mogło stanowić rozsądną opcję polityczną.
W tych okolicznościach Bush był początkowo skłonny polegać na decyzji ONZ, sankcjonującej użycie siły. Jednak na początku stycznia 1991 r., kiedy zbliżał się przewidziany w ultimatum ONZ termin wycofania wojsk irackich z Iraku, prezydent zmienił zdanie i uznał, że zanim zabierze swój naród na wojnę, musi uzyskać na to zgodę Kongresu. Po intensywnych obradach Kongres zgodził się. Wynik głosowania w Senacie ważył się do ostatniej chwili. Tylko dziesięciu demokratów, z których zaledwie jeden mieszkał w północnej części kraju, głosowało wraz z republikanami za rezolucją popierającą użycie siły po 15 stycznia. Rezolucja została zaakceptowana stosunkiem głosów 52 do 47. Chociaż w Izbie Reprezentantów została ona przyjęta większą różnicą głosów, pozostaje faktem, że 80% demokratów w Senacie i 70% w Izbie Reprezentantów, łącznie z całym kierownictwem partii w obu izbach, głosowało przeciwko poparciu prezydenta. Głosowanie to raz jeszcze podniosło pytanie, zadawane podczas wszystkich wyborów prezydenckich od czasu wojny wietnamskiej: jeśli demokraci sprzeciwiali się użyciu siły w sytuacji, w której mieli do czynienia z tak niedwuznaczną agresją, w której gra toczyła się o tak wysoką stawkę, a poparcie ONZ było tak ogromne, to co musiałoby się stać, aby zdecydowali się na użycie siły w obronie podstawowych interesów Stanów Zjednoczonych?
Wybuch wojny stał się bardzo prawdopodobny. Prezydent uznał, że sankcje gospodarcze nie odniosą zamierzonego skutku. Związane z nimi były liczne obawy. Obawiano się na przykład, że amerykańsko-europejsko-arabsko-radziecka koalicja rozpadnie się. Przed sierpniem 1990 r. propozycja utworzenia sojuszu złożonego z tak odmiennych od siebie państw zostałaby odrzucona jako niemożliwa do wykonania. Każde z wielu wydarzeń mogło rozbić i prawie rozbiło koalicję: spór między Izraelczykami a Palestyńczykami, bulwersujący Arabów, których współpraca ze sprzymierzeńcem Izraela przeciwko innemu państwu arabskiemu była niebezpiecznym i brawurowym posunięciem; rezygnacja radzieckiego ministra spraw zagranicznych, która stawiała pod znakiem zapytania dalszą współpracę Rosjan oraz próbę pokazania byłym przeciwnikom Związku Radzieckiego, że państwo to rzeczywiście zmieniło metody postępowania; oraz straty niektórych członków koalicji, których udział w sankcjach nałożonych na Irak dotknął pod
196
r
względem finansowym. Inna obawa wiązała się z faktem, że w prawie każdym embargu po jakimś czasie pojawia się przeciek.
Kiedy minął termin 15 stycznia, a Saddam Husajn nie wycofał się z Kuwejtu, Stany Zjednoczone i ich sprzymierzeńcy zdecydowali się na użycie siły. Iracki dyktator albo się nie spodziewał, że Stany Zjednoczone mogą rozpocząć z nim wojnę, albo przypuszczał, że nawet jeśli rozpoczną, to zaatakowanie jego wojsk skończy się wielkimi stratami po stronie amerykańskiej. Przewidywał widocznie, że kiedy Amerykanie doznają pierwszych strat, krytyka, jakiej poddana zostanie obecna wojna, oraz presja ruchów pokojowych, podobnych do tych, które pojawiły się w czasie wojny wietnamskiej, zmuszą Waszyngton do ustąpienia. Po tym jak Stany Zjednoczone wycofały się z Libanu bez pomszczenia 241 zabitych, Saddam Husajn wydawał się być przekonany, że Stany Zjednoczone, pomimo swej potęgi, stracą ochotę na kontynuowanie wojny. Dlatego też uważał, że jeśli Irak nie przegra, to podobnie jak Wietnam wygra wojnę, nawet jeśli doznałby porażki w pojedynczych bitwach.
Podobnie jak w przypadku ataku na Iran, tak i przy inwazji na Kuwejt, Saddam Husajn grubo się pomylił. Irackie wojska bardzo szybko doznały pogromu w demonstracji siły, która była równie oszałamiająca, jak, prawdopodobnie, niespodziewana. Jak ujął to generał Colin Powell, przewodniczący Połączonego Komitetu Szefów Sztabu, po rozpoczęciu działań wojennych: strategia będzie polegała na odizolowaniu wojsk irackich w Kuwejcie, a później "ich zabijemy". W trwającej pięć tygodni wojnie powietrznej lotnictwo alianckie w trwających bez przerwy atakach przeprowadziło ponad 100 tys. nalotów. W pierwszej fazie wojny alianci zniszczyli wszystkie irackie punkty dowodzenia i kontroli w celu uniemożliwienia komunikacji między politycznymi i wojskowymi przywódcami w Bagdadzie a wojskami na polu bitwy. Alianci zniszczyli także lotniska oraz ścigali chronione samoloty myśliwskie. (Te, które nie zostały strącone poleciały do Iraku!) W drugiej fazie zniszczyli mosty i drogi, aby nie pozwolić dostawom żywności, wody i amunicji na dotarcie do wojsk irackich w Kuwejcie. W trzeciej fazie wojny odcięte wojska irackie doznawały samych klęsk. Dopiero w ostatniej fazie nastąpiła ofensywa wojsk lądowych. W przeciągu 100 godzin otoczyły one wojska irackie i pokonały je. Więźniowie iraccy zbierali się od chwili rozpoczęcia ataku lądowego; większość z nich była niezmiernie szczęśliwa, że może się poddać i dostać trochę żywności i wody. Wojna trwała 43 dni, a straty ludzkie po stronie Amerykanów były niesamowicie niskie: 130 zabitych na polu bitwy i 268 zabitych w całej operacji. Dopiero po doznaniu porażki Saddam Husajn odwołał aneksję Kuwejtu.
Wojna ta nie zakończyła się jednak odsunięciem Husajna od władzy. Nie było to celem ONZ i gdyby Stany Zjednoczone pomaszerowały na Bagdad, koalicja rozpadłaby się. Arabowie chcieli położyć kres groźbie, jaką Saddam Husajn stanowił dla swoich sąsiadów, ale sprzeciwiali się jego obaleniu. Waszyngton,
197
natomiast, w najmniejszym stopniu nie chciał rządzić krajem objętym wojną domową. W wyniku porażki Husajna, Kurdowie i szyiccy muzułmanie, którzy stanowią większość irackiej ludności, zbuntowali się przeciwko swojemu władcy, który był muzułmaninem sunnickim, jednak byli za słabi, aby przeciwstawić się resztkom Gwardii Republikańskiej Saddama Husajna. Zgodnie z swoim charakterem, Husajn dążył do zemsty na milionach Irakijczyków, którzy schronili się w Iranie, Turcji i w chłodnych górach na tureckiej granicy. Pokazana w telewizji nędza uchodźców spotkała się z tak wielkim współczuciem na całym świecie, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania czuły się w obowiązku wysłać wojska do północnego Iraku i, nie zważając na iracką suwerenność, ogłosili tę część państwa "bezpieczną przystanią" dla Kurdów. Alianci zostali następnie zastąpieni przez oddziały ONZ, a Irak otrzymał ostrzeżenie zakazujące mu wysyłania swoich wojsk lub lotnictwa do tego regionu pod groźbą zestrzelenia. Mimo powszechnie znanej brutalności Husajna, Bush oraz alianci nie chcieli doprowadzić do rozpadu Iraku, ponieważ oczekiwali, że będzie on nadal odgrywał pewną rolę w utrzymaniu regionalnej równowagi sił. Nie chcieli, aby okoliczne państwa, szczególnie Iran oraz, w mniejszym stopniu, Syria, podzieliły Irak między siebie, próbując ustanowić własną hegemonię w regionie.
Oceniając tę sytuację z perspektywy międzynarodowej, poważniejszy problem stanowił fakt, iż Saddam Husajn nie zastosował się do warunków zawartego zawieszenia broni. Husajn miał współpracować z ONZ w likwidacji irackiej nuklearnej, chemicznej i biologicznej broni masowej zagłady, rakiet oraz wytwórni uzbrojenia. Jednak iracki przywódca starał się ukryć przed międzynarodowymi inspektorami możliwie jak najwięcej laboratoriów i broni. Aby wymusić na Iraku przestrzeganie ustalonych warunków, Stany Zjednoczone musiały wielokrotnie uciec się do gróźb przeprowadzenia ataków bombowych w tym państwie, choć nawet one nie wymusiły pełnego posłuszeństwa. Fakt ten był niepokojący, ponieważ stało się jasne, że alianci przesadzili twierdząc, że zniszczyli irackie wytwórnie broni nuklearnej i innej. Irakijczycy, którzy przeszli na drugą stronę w konflikcie, ujawnili istnienie wcześniej nie znanych fabryk broni nuklearnej. Okazało się, że Irak był o wiele bliżej wyprodukowania kilku bomb atomowych, niż wcześniej sądzono, i że pracował również nad bombą wodorową. Wojna z Irakiem była w pewnym sensie wojną zapobiegawczą. Lepiej było walczyć w 1991 r. niż później, kiedy bezwzględny dyktator dysponowałby arsenałem nuklearnym.
Teraz jednak wydawało się, źe pomimo odniesionego w wojnie zwycięstwa potencjalne zagrożenie utrzyma się aż do czasu położenia kresu Saddamowi Husajnowi i jego reżimowi. Nadzieja na to, że iracki przywódca zostanie wkrótce zastąpiony przez kogoś z jego wojskowego otoczenia okazała się płonna. Dalsze sankcje gospodarcze, które Stany Zjednoczone i Wielka Brytania chciały utrzymać do czasu odsunięcia Husajna od władzy, dotykały iracki naród, a nie stanowiły
198
r
problemu dla władcy i jego starannie dobranych sprzymierzeńców, w tym wojska. Tylko kontynuacja amerykańskiej presji na Irak miała szansę pomóc inspektorom ONZ zdobyć pełne informacje na temat irackiej broni masowej zagłady i umożliwić ich zniszczenie.
Wojna w Zatoce miała też pewne negatywne skutki. Przypominała, że większość wojen ma niezamierzone konsekwencje. Traktat pokojowy kończący I wojnę światową wiązał się z przyczynami II wojny światowej; ten konflikt, z kolei, doprowadził do czterdziestu lat zimnej wojny. Jednak wojna w Zatoce miała również skutki pozytywne. Na Bliskim Wschodzie doprowadziła do pierwszej konferencji pokojowej pomiędzy Izraelem a państwami arabskimi, na której Palestyńczycy, zgodnie z żądaniami Izraela, reprezentowani byli jako część delegacji jordańskiej. Ponieważ Izrael nigdy nie zgadzał się na rozmowy z Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP), Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu, zmęczeni intifadą oraz wcześniejszym brakiem zgody OWP na negocjacje z Izraelem, zbuntowali się po porażce Iraku i zgodzili się przystać na izraelskie warunki, aby ograniczyć negocjacje do trzyletniej tymczasowej autonomii bez zawierania żadnej priorytetowej umowy na temat ostatecznego statusu okupowanych terytoriów. OWP, która uprzednio gotowa była rozmawiać tylko na temat utworzenia państwa palestyńskiego, musiała przystać na to rozwiązanie. Radość, z jaką OWP powitała Saddama Husajna, a Palestyńczycy atak rakiet SCUD na Tel Awiw, wzburzyła Izraelczyków, a wśród nich tych, którzy dotychczas uważali, że należy wziąć pod uwagę uzasadnione skargi Palestyńczyków. Fakt ten umocnił Izraelczyków w przekonaniu, że nie należy rozmawiać z OWP. Swoją postawą OWP zraziła sobie również finansujące ją uprzednio reżimy Zatoki Perskiej oraz bardziej umiarkowane państwa arabskie. Krótko mówiąc, postępowanie OWP wpłynęło na poważną izolację i osłabienie tej organizacji, pomimo zapewnień Palestyńczyków o ich lojalności.
Już sam fakt, iż w ogóle miało dojść do konferencji był istotny. Nie ulegało wątpliwości, że rządy państw arabskich, sprzymierzonych ze Stanami Zjednoczonymi podczas wojny, zwróciły uwagę na fakt, że jeśli Stany Zjednoczone dowiodą, że są zainteresowane jedynie zabezpieczeniem arabskich pól naftowych i pozostaną obojętne wobec uwzględnienia arabskich skarg politycznych, ich sojusz z Amerykanami może być dla nich groźny i uczynić je bezbronnymi wobec ataków antyzachodnich radykałów i zwolenników Saddama Husajna. Rządy te mogły zadać pytanie: Jeśli Stany Zjednoczone sprzeciwiają się irackiemu zajmowaniu terytoriów siłą, dlaczego nie sprzeciwiają się podobnej polityce w przypadku Izraela? Tak więc, podczas gdy rozwiązanie problemu palestyńskiego zostało odłożone w czasie z powodu wojny, ustanowione między Stanami Zjednoczonymi a państwami arabskimi nowe stosunki militarne i strategiczne były głównym czynnikiem odpowiedzialnym za podjęcie nowej próby zlikwidowania izraelsko-palestyńskich, a także izraelsko-arabskich, różnic.
199

Należy przyznać, że szansę na zorganizowanie konferencji, która prawdopodobnie wydłużyłaby się w czasie, o ile nie zakończyłaby się fiaskiem na samym początku, nie były zbyt duże. Stany Zjednoczone od dawna uważały, że należy dokonać wymiany ziemi za pokój, czego przykładem był w przeszłości izraelski zwrot Synaju w zamian za pokój z Egiptem. Rządząca w Izraelu partia Likud zawarła pokój z Egiptem, ponieważ bez Egiptu, najsilniejszego państwa arabskiego, Syria i Jordania były zbyt słabe, aby prowadzić wojnę. To, z kolei, oznaczało, że Arabowie mogli jedynie zaprotestować wobec twierdzenia partii Likud, że Zachodni Brzeg i Gaza są terytoriami wyzwolonymi, nie okupowanymi, a poza tym stanowią część historycznego Wielkiego Izraela. Wraz z upływem czasu zasiedlanie tych terenów przez ludność izraelską miało umocnić roszczenia Izraela do tych terytoriów oraz jego władzę na tym obszarze. Kwestia ta poróżniła Stany Zjednoczone z Izraelem jeszcze przed rozpoczęciem konferencji. Izrael zwrócił się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o udzielenie mu gwarancji pożyczki w wysokości 10 mld dolarów, która miałaby pomóc napływającej fali imigrantów radzieckich osiedlić się w Izraelu. Waszyngton, podejrzewając, że imigranci nie otrzymają zakazu osiedlania się na Zachodnim Brzegu oraz innych spornych terytoriach, poprosił Izrael o odłożenie tej prośby do czasu rozpoczęcia konferencji pokojowej. Amerykanie chcieli mieć możliwość wywierania jak największego nacisku na Izrael oraz pewność, że państwo to weźmie udział w konferencji i przystąpi do niej w pojednawczym nastroju. Izraelczycy zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli nie będą gotowi pójść na ustępstwa i zrażą sobie Stany Zjednoczone, ich siła przebicia w toczonych pertraktacjach spadnie. Z tego też powodu chcieli otrzymać pieniądze przed rozpoczęciem obrad.
Od czasu urzędowania administracji Nixona i Forda Stany Zjednoczone wyrażały pogląd, że izraelskie osadnictwo na spornych terenach było niezgodne z prawem i stanowiło przeszkodę na drodze do pokoju. Mimo to Amerykanie nadal udzielali Izraelowi pomocy finansowej liczonej w miliardach dolarów. Izraelczycy nie tylko przyzwyczaili się do tej sytuacji i traktowali ją jak coś oczywistego, ale liczyli również na to, że w specjalnych okolicznościach Waszyngton udzieli Izraelowi dodatkowej pomocy finansowej. Bush był pierwszym prezydentem, który próbował wykorzystać pieniądze w celu zmiany polityki Izraela wobec osadnictwa na okupowanych terenach. Oświadczył, że Stany Zjednoczone zagwarantują być może całą lub częściową pożyczkę, o którą prosił Izrael, lecz nie stanie się to od razu. Nie chodziło tu o koszty, ponieważ Izrael zawsze dokonywał spłat w terminie. Bush zwracał się do Izraela z przesłaniem: Amerykanie nie będą dłużej udzielać Izraelowi pomocy bezwarunkowej. Wynikało to z faktu, że za każdym razem, kiedy sekretarz Baker odwiedzał Izrael, aby ustalić szczegóły konferencji pokojowej, zastawał tam nową osadę izraelską.
200


Bush uznał, że cierpliwość jego się wyczerpała i że nie można oczekiwać, aby Stany Zjednoczone rok po roku udzielały pomocy Izraelowi, kiedy ten wciąż prowadzi politykę, która według Waszyngtonu uniemożliwia zawarcie pokoju. Wtedy jednak rząd izraelski zareagował bardzo gwałtownie. Podjął decyzję o podjęciu sporu z prezydentem i załatwieniu swoich spraw za jego plecami z Kongresem, co w przeszłości zwykle mu się udawało. Tak się jednak nieszczęśliwie dla Izraela złożyło, że przeżywający recesję gospodarczą Amerykanie niechętnie patrzyli na pomoc zagraniczną, uważając, że amerykańskie pieniądze powinny być wydawane w państwie na rozwiązywanie własnych problemów. Co więcej, wśród Amerykanów rosło zniecierpliwienie polityką izraelskiego rządu. Wziąwszy pod uwagę siłę polityczną prezydenta Busha w kwestiach polityki zagranicznej, Kongres nie przeciwstawił się prezydentowi. Incydent ten zwiastował jednak trudności w sprawie zasadniczej. Rząd Izraela oświadczył, że nie zgodzi się na wymianę ziemi za pokój, chociaż większa część izraelskiej opinii publicznej popierała takie rozwiązanie; rząd izraelski opowiadał się za formułą "pokój za pokój".
Przyszłość pokaże, czy Stanom Zjednoczonym uda się namówić wszystkie strony biorące udział w konferencji pokojowej do zawarcia koniecznych kompromisów. Chociaż wszystkie państwa arabskie wzięły udział w konferencji, Waszyngton nie miał żadnej gwarancji, ze zaproponują pojednanie i bezpieczeństwo w zamian za izraelskie ustępstwa. Żaden jednak inny kraj nie jest w stanie pogodzić tych wrogich sobie państw, wśród których od dawna panuje niechęć i podejrzliwość. Pozycja Stanów Zjednoczonych była z pewnością wyjątkowa. Po upadku Związku Radzieckiego były one jedynym mocarstwem, których potęga militarna i wpływy polityczne wystarczały do utrzymania jako takiego ładu na świecie. Próbą, jakiej zostały poddane, była agresja Iraku. Stany Zjednoczone musiały na nią odpowiedzieć nie tylko dlatego, że bezpośrednie skutki działań Saddama Husajna były nie do przyjęcia, ale również ze względu na fakt, że największym zadaniem polityki bezpieczeństwa po zimnej wojnie było stworzenie bezpieczniejszego i bardziej pokojowego świata. Problem nie kończył się jednak na przeciwdziałaniu agresji; o wiele poważniejszym wyzwaniem, przed jakim stanęły wielkie mocarstwa, przede wszystkim Stany Zjednoczone, było stworzenie podstaw bardziej trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie, w najbardziej niespokojnym i wybuchowym regionie świata.
Gospodarka: Czy Stany Zjednoczone znów idą w ślady Wielkiej Brytanii?
Jest pewnym paradoksem, że w chwili odniesionego w zimnej wojnie zwycięstwa stan amerykańskiej gospodarki pogarszał się. Koszty interwencji w Zatoce Perskiej i podwyżka cen ropy przypadły na możliwie najgorszy dla Stanów Zjednoczonych okres. Wojna w Zatoce była rzeczywiście pierwszą większą ame-
201
rykańską operacją militarną, w której Stany Zjednoczone liczyły na znaczny udział finansowy swoich sojuszników, aby móc utrzymać siły zbrojne w Zatoce, jak i udzielić pomocy Turcji, Egiptowi i Jordanii. Państwa te straciły miliardy dolarów w wyniku sankcji zakazujących handlu z Irakiem oraz importu jego ropy oraz na skutek zwolnień robotników pracujących przy jej produkcji, których pensje przestały docierać do kraju. Jeszcze na długo przed 1990 r. jeden z ekonomistów, obserwując rozmiar amerykańskiego deficytu handlowego, stwierdził, że aby móc uczestniczyć w kolejnej wojnie Stany Zjednoczone będą musiały uzyskać na to zezwolenie Japonii. Faktem jest, że kontrast między Stanami Zjednoczonymi wciąż odgrywającymi swą globalną rolę a Stanami Zjednoczonymi starającymi się o uzyskanie miliardów dolarów nie tylko od Japonii, ale również od innych sojuszników, np. od Niemiec i krajów eksportujących ropę, był uderzający. Bez finansowej pomocy tych państw, którą uzasadniał pogląd, że Waszyngton broni również ich interesów, Stany Zjednoczone nie mogłyby sobie pozwolić na operację w Kuwejcie ze względu na zły stan swojej gospodarki.
Rola, jaką Stany Zjednoczone odgrywały w XX w. opierała się na prężnej gospodarce, która umożliwiła wygranie dwóch światowych wojen oraz stworzyła najwyższy standard życia na świecie. Była to gospodarka oparta na masowej produkcji towarów o wysokiej jakości. Każdy produkt oznaczony napisem "madę in America" był towarem poszukiwanym na całym świecie. Dobry stan amerykańskiej gospodarki nie zależał tylko od rynków zagranicznych; Stany Zjednoczone nie musiały eksportować ani importować wielu surowców. Posiadając olbrzymie bogactwa naturalne, przemysł krajowy zapewniał amerykańskiemu klientowi szeroki wybór towarów i stworzył jak je nazwano w latach pięćdziesiątych "dostatnie społeczeństwo". Jednocześnie umożliwiał udzielanie ogromnej pomocy gospodarczej innym krajom, zbrojenia i prowadzenie dwóch niedużych wojen po 1945 r.
Jednak już przed pierwszym gwałtownym skokiem cen ropy w 1973 r. amerykańska gospodarka wykazywała symptomy słabości. Jeszcze przed upływem lat siedemdziesiątych wzrost cen energii ewidentnie i szybko udowodnił, że gospodarka była podatna na wpływy wydarzeń zagranicznych, a amerykański przemysł nie był w stanie wytrzymać rywalizacji gospodarki światowej. Za napływ produktów importowanych w latach siedemdziesiątych, który tak skutecznie zaspokoił żądania konsumentów, trzeba było zapłacić. W latach osiemdziesiątych liczba towarów importowanych wzrosła jeszcze bardziej, co wiązało się ze wzrostem rozrzutności , Amerykanów i kupowaniem głównie na kredyt.
W tym samym czasie, nieuczciwe praktyki stosowane w handlu przez inne państwa nie mogły przyćmić słabości amerykańskiego przemysłu, w którym obok produktów najnowszej generacji (komputerów, mikrochipów, robotów, narzędzi mechanicznych) istniały stare, dymiące fabryki. Rolnicy, na których kraj polegał przy płaceniu rachunków handlowych, nagle zorientowali się, że produkują zbyt
202
dużo, skoro nawet państwa rozwijające się poznały technologie produkcji żywności. Jak by tego było mało, brak dyscypliny w polityce budżetowej państwa, jak i polityce budżetowej konsumentów, pogłębiał jeszcze zły stan gospodarki. Ronald Reagan, najbardziej konserwatywny prezydent, który zawsze domagał się zrównoważonych budżetów, obniżył podatki niezależnie od dużych wydatków na zbrojenia, czym doprowadził do najwyższych deficytów w historii Stanów Zjednoczonych. Wysokie stawki oprocentowania przyciągały obcy kapitał, który miał pokryć deficyt, lecz z drugiej strony zwiększyły koszt inwestycji przemysłowych dla Amerykanów. Towarzyszący temu wysoki kurs dolara i związany z nią napływ tańszych towarów importowanych spowodowały dalszy spadek amerykańskiego wzrostu gospodarczego i liczby bezpośrednich zagranicznych inwestycji. Jednak prezydent odmówił podniesienia podatków, a kontrolowany przez demokratów Kongres nie zgodził się na głębsze cięcia w programach socjalnych niż te, których administracja już dokonała. Najwidoczniej naród niczym się nie przejmował. Chciał utrzymać wydatki socjalne i niskie podatki, a jednocześnie nadal oddawać się masowej konsumpcji, niedużo oszczędzając na przyszłe inwestycje. W sytuacji, w której zwiększenie podatków wydawało się nieprawdopodobne, ubezpieczenia socjalne nietykalne, a zmniejszenie wydatków krajowych możliwe tylko w stopniu nie większym niż zezwalały na to względy polityczne, strategiczne i finansowe zobowiązania Stanów Zjednoczonych przerastały możliwości państwa.
Przypadek amerykańskiej gospodarki przemysłowej groźnie przypominał historię gospodarki brytyjskiej. W 1887 r. Wielka Brytania wystawiła najpotężniejszą flotę świata, aby uczcić diamentowy jubileusz królowej Wiktorii. Był to imponujący pokaz siły: 21 okrętów bojowych i 54 krążowniki pośród ogólnej liczby 154 okrętów wojennych. Jednak za pokazem samej tylko siły militarnej stała gospodarka, której podstawy już się chwiały. Wielka Brytania, która była pierwszym krajem uprzemysłowionym, nie wytrzymywała konkurencji niemieckich i amerykańskich towarów, nawet na rynku krajowym. Utrzymywany przez ogromny rynek imperialny oraz nie przywykły do konkurencji brytyjski przemysł uznany został za niezawodny.
Należy przyznać, że Stany Zjednoczone i Niemcy były większymi państwami od Wielkiej Brytanii i posiadały większy potencjał przemysłowy. Dlatego też, w miarę upływu czasu, państwa te osiągnęłyby nad Wielką Brytanią przewagę na rynkach światowych. Jednak kryzys brytyjskiego przemysłu nie był nieuchronny i nieunikniony. Problem polegał na tym, że brytyjscy producenci, którym powodziło się dobrze przez tak długi okres czasu, nie widzieli potrzeby zmiany tradycyjnego podejścia do kwestii zarządzania, produkcji, stosunków pracy i sprzedaży. Skutkiem takiej postawy był brak badań rozwojowych i innowacji technologicznych; sfebe wykorzystanie nowych maszyn, które uważane były za urządzenia zbyt drogie; system edukacyjny, który zaniedbywał nauki ścisłe, technikę i zarządzanie; oraz wykształcenie się w kulturze brytyjskiej systemu wartości, w którym prowadzenie
203
interesów i zajmowanie się handlem, a więc działalność, która w ubiegłych latach XIX wieku postawiła Wielką Brytanię na nogi, były źle widziane. W wyniku tej sytuacji doszło do upadku potęgi brytyjskiej, a tym samym do wyjścia Stanów Zjednoczonych z długoletniej izolacji.
W późnych latach osiemdziesiątych niektóre z symptomów kryzysu gospodarki brytyjskiej wykazywała gospodarka amerykańska. Należały do nich niedoinwestowanie i nadmierna konsumpcja; przestarzały sprzęt; zaniedbanie infrastruktury, od dróg i mostów po oświatę; niedostateczne badania rozwojowe, które w nadmiernym stopniu koncentrowały się na potrzebach militarnych, a zaniedbywały gospodarcze; niski poziom wykonawstwa oraz niedostateczne wyszkolenie siły roboczej w erze informatyki, która zastąpiła erę masowej produkcji; złe zarządzanie w rozrosłych się korporacjach, które obawiały się podejmowania ryzyka i wprowadzania racjonalizacji. Czy w tej sytuacji potęga Stanów Zjednoczonych jest skazana na ten sam los, który spotkał potęgę Wielkiej Brytanii? Kiedy Wielka Brytania zdała sobie sprawę z rosnącej potęgi Niemiec i zwiększającego się z ich strony zagrożenia, utworzyła sojusze, aby wzmocnić swoją potęgę oraz móc skutecznie wywiązywać się ze swoich światowych zobowiązań. Zawarła przymierze z Japonią oraz dwoma byłymi przeciwnikami, carską Rosją i Francją. Jednak rozproszenie militarnej odpowiedzialności zawiodło. W Rosji dokonała się rewolucja w 1917 r., Francja została pokonana w 1940 r., a Japonia przeszła na stronę wroga.
Potęga Niemiec okazała się zwyczajnie zbyt duża, lecz na szczęście Wielka Brytania mogła liczyć na Stany Zjednoczone. Począwszy od lat siedemdziesiątych, wraz ze znaczną poprawą sytuacji gospodarczej w państwach zachodnioeuropejskich i Japonii, Stany Zjednoczone zaczęły usilnie namawiać swoich sojuszników do przyjęcia na siebie większej odpowiedzialności za obronę w sytuacji, w której potęga militarna Związku Radzieckiego ciągle rosła, a polityczne wpływy Rosjan ogarniały państwa rozwijające się. Jednocześnie Stany Zjednoczone poszukiwały sojuszników lokalnych (np. Iran w latach 60-tych i 70-tych) i osiągnęły porozumienie z Chińską Republiką Ludową. Nie udało się jednak obarczyć ciężarem częściowej odpowiedzialności za obronę państw NATO, Japonii i mniejszych sojuszników. Na jakie państwo Stany Zjednoczone mogły zrzucić część ciężaru swoich mocarstwowych zobowiązań?
Do czasu irackiej inwazji na Kuwejt, upadek Związku Radzieckiego czynił odpowiedź na to pytanie kwestią mało istotną. Oczekiwano, że "dywidenda pokojowa" pojawi się dzięki oszczędnościom w wydatkach na obronę, które poczyni się w wyniku likwidacji lub ograniczonego kupna pewnych systemów broni strategicznej, sprowadzenia do kraju większości wojsk stacjonujących w Europie oraz zmniejszenia rozmiaru amerykańskich sił zbrojnych. Zaoszczędzone pieniądze mogłyby z kolei pomóc w zredukowaniu deficytu budżetu federalnego i zostać zainwestowane w licznych programach, które przygotowałyby Amerykę do funkcjonowania
204
r
w świecie, w którym rywalizacja gospodarcza prawdopodobnie zastąpi w dużym stopniu rywalizację militarną; w świecie, w którym amerykańscy sojusznicy i przyjaciele z czasu zimnej wojny, szczególnie Japonia i kraje leżące nad Pacyfikiem, jak i odrodzona Europa z przeżywającymi swój rozkwit zjednoczonymi Niemcami w jej centrum, będą stanowić największą konkurencję dla tego państwa. Jednak cięcia w wydatkach na obronę nie osiągnęły dotychczas większych rozmiarów.
Żadne wielkie mocarstwo nie było w przeszłości zadłużone. Od czasu I wojny światowej do późnych lat osiemdziesiątych Stany Zjednoczone były największym światowym wierzycielem. Niestety u progu lat dziewięćdziesiątych zamieniły się w największego dłużnika. Deficyt budżetu federalnego jest tak duży, że płacone od niego same odsetki przekraczają co warto podkreślić wydatki wszystkich programów federalnych za wyjątkiem obrony i ubezpieczeń socjalnych (są wyższe niż wydatki na oświatę, zapomogi, drogi, więzienia i ochronę środowiska). Amerykańskie nadwyżki handlowe pierwszych siedemdziesięciu lat tego stulecia zmieniły się w deficyt handlowy, który łatwo nie ustąpi (z wyjątkiem wymiany handlowej z Europą, gdzie miejsce deficytu zajęła ostatnio nieznaczna nadwyżka), mimo iż Stany Zjednoczone pozostają największym eksporterem świata. Ameryka stała się państwem numer jeden pod względem liczby inwestycji zagranicznych na swoim terenie, powierzając obcokrajowcom kontrolę nad gałęziami swego przemyska. Amerykański system bankowy jest niestabilny, ponieważ obarczają go olbrzymie długi państw rozwijających się, które nigdy nie zostaną spłacone oraz kryzys oszczędnościowo-pożyczkowy, którego likwidacja będzie kosztowała podatników kilkaset miliardów dolarów. Z drugiej strony, w dzisiejszej erze informatyki, w której wiedza, przede wszystkim w naukach ścisłych, jest szczególnie ceniona, Stany Zjednoczone posiadają system edukacyjny, w którym, mimo iż suma pieniędzy wydawana na jednego ucznia jest największa na świecie (za wyjątkiem Szwajcarii) , liczba tych, którzy szkół nie kończą, jest skandalicznie wysoka. Na skutek tej sytuacji pojawia się funkcjonalny analfabetyzm, a amerykańscy uczniowie osiągają jedne z najgorszych, jeśli nie najgorsze, wśród krajów uprzemysłowionych, wyniki z takich przedmiotów jak nauki ścisłe czy geografia i historia Stanów Zjednoczonych . Przestawienie i przygotowanie amerykańskiej gospodarki na zbliżający się okres międzynarodowej rywalizacji i konkurencji ekonomicznej, w celu umożliwienia państwu dalszego samodzielnego decydowania o własnym losie gospodarczym i politycznym, wymagać będzie politycznego przywództwa wyższej rangi.
Earl H. Fry, "Strategie Choices and Changes in the International Political Economy", Naval War College Review (Spring 1990): ss. 31-52.
7 Tamara Henry, "Report Schools Waste Money", Gainesville Sun, 14 maj 1990 r.
205
Stany Zjednoczone będą rywalizowały nie tylko z Japonią, ale także z odmłodzoną Europą. Podczas gdy Japonia zwiększa przepaść między sobą a Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie najważniejszych, przyszłościowych technologii (państwo to potrzebowało zaledwie dwudziestu lat, aby sprowadzić do siebie zza Pacyfiku cały przemysł związany z półprzewodnikami), dwanaście państw członkowskich Wspólnoty Europejskiej (WE) rozpoczyna końcowy etap na drodze do gospodarczej i politycznej integracji w 1992 r. Jednym z powodów dążenia do jedności europejskiej są sprawy obronności. Wraz z końcem zimnej wojny i wycofywaniem się wojsk radzieckich z Europy Środkowej, Europejczycy zdają sobie sprawę, że amerykańskie siły zbrojne ulegną dalszej redukcji i że muszą wziąć na siebie o wiele większą odpowiedzialność za swoją obronę. Jednak jeszcze ważniejszą kwestią, jeśli Europa po zakończeniu zimnej wojny ma być konkurencyjna, jest konieczność ujednolicenia rynku 350 milionów ludzi i stworzenia opartych na masowej produkcji gałęzi przemysłu, które więcej środków będą przeznaczały na badania rozwojowe. Ze względu na duży potencjał WE, do organizacji tej ustawia się długa kolejka kandydatów. Polska, Węgry i Czechosłowacja na Wschodzie zgłosiły swoje wnioski o przyznanie im statusu członków stowarzyszonych i pełnego członkostwa. WE podpisała także umowę z kolejnymi państwami zachodnioeuropejskimi, członkami Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA): Austrią, Szwecją, Finlandią, Liechtensteinem i Szwajcarią, które to państwa pozostawały neutralne podczas zimnej wojny, oraz Norwegią i Islandią, członkami NATO. Państwa te zwiększą ogólną liczbę ludności tego bloku handlowego do 380 milionów (pierwsze trzy z wymienionych ubiegają się już o pełne członkostwo). Tak więc wygląda na to, że przyszłość nie leży tylko w państwach położonych nad Pacyfikiem. Oczywistym jest, że poważna konkurencja gospodarcza między Japonią, WE i Stanami Zjednoczonymi będzie nadawać bieg przyszłości.
Demokracja podstawowy cel amerykańskiej polityki zagranicznej
Czynnikami, które pozwoliły Stanom Zjednoczonym na prowadzenie zimnej wojny i obronę ludzkiej wolności były wydajność i technologiczny prymat amerykańskiej gospodarki. W każdej wojnie, rzeczywistej lub zimnej, podstawowe pytanie brzmi: Jakie są polityczne cele jej uczestników? Jak każdy z nich chciałby, żeby wyglądał świat po zakończeniu wojny? Główny cel Stanów Zjednoczonych na początku zimnej wojny określany był jako "bezpieczeństwo". Aby je zapewnić, Amerykanie przywrócili równowagę sił w powojennej Europie. Jednak równowaga ta jest środkiem do celu. Po wojnie Waszyngtonowi zależało, tak jak i przed I i II wojną światową, nie tylko na bezpieczeństwie części materialnego dorobku zwanego Ameryką, ale na bezpieczeństwie demokracji Ameryki.
206
W
Stany Zjednoczone nie mogły przetrwać jako samotna demokratyczna wyspa otoczona totalitarnymi morzami, jak ujął to kiedyś prezydent Rossevelt. Amerykański demokratyczny system wartości mógł się rozwijać tylko w takim środowisku, w którym istniały nadal inne państwa demokratyczne. Dlatego też Waszyngtonowi zależało podczas zimnej wojny będącej konfliktem władzy / ideologii na wspieraniu starych i nowych demokracji w Europie Zachodniej i Japonii poprzez sojusze oraz na wspieraniu jednego państwa, Izraela, które nie było w żadnym oficjalnym sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi (choć praktycznie mogło być).
Przypadki RFN, Włoch, Austrii i Japonii pozwalają faktycznie przypuszczać, że ekspansja amerykańskich wpływów i władzy na świecie jest w gruncie rzeczy związana z szerzeniem demokracji. Kraje wrogie Ameryce w czasie II wojny światowej, w których panowała kiedyś dyktatura, są teraz stabilne i wolne. Jeśli przyjrzeć się narodom wyzwolonym przez Związek Radziecki podczas II wojny światowej, różnica jest uderzająca. Żaden wschodnioeuropejski kraj, do czasów Gorbaczowa, nie mógł być określony mianem "wolnego narodu". Wcześniejsze próby osiągnięcia większej wolności zostały stłumione przez armię radziecką w NRD, Czechosłowacji i na Węgrzech oraz przez armię polską w Polsce. NRD musiała postawić mur przez środek Berlina i płot z drutu kolczastego wzdłuż całej swojej granicy z RFN, aby zapobiec ucieczkom z państwa swoich obywateli. Kiedy w 1975 r. Wietnam Południowy chylił się ku upadkowi w obliczu nadciągających armii północnowietnamskich, duża część ludności, podobnie jak miało to miejsce wcześniej w NRD, "zagłosowała przez podniesienie nóg", posuwając się na południe. Po zjednoczeniu Wietnamu, kolejne tysiące ludzi ryzykowało życiem, uciekając z państwa w małych łodziach; wiele z nich się utopiło. Pozostaje jeszcze tylko stwierdzić, że kiedy Kuba zezwala swoim obywatelom na opuszczenie wyspy, liczba uciekających Kubańczyków sięga setek tysięcy osób.
Wszyscy z nich uciekali przed rządami komunistycznymi. Ucieczki te były namiastką narodowego referendum najlepszą, na jaką było stać narody tych państw. Pewnym symbolem był również fakt, że latem 1989 r., kiedy prodemokra-tyczny ruch w Chinach demonstrował w Pekinie, studenci wznieśli "boginię demokracji" wzorowaną na Statui Wolności. Kiedy demonstracja została krwawo stłumiona przez władze, bogini ta stała się na całym świecie symbolem dla wszystkich sympatyzujących ze studentami ludzi.
Faktem jest, że w ciągu czterdziestu lat Stany Zjednoczone pozyskały sobie wielu dyktatorskich sojuszników i przyjaciół, przeważnie o przekonaniach prawicowych, co podważyło demokratyczne podstawy polityki Waszyngtonu i pozwoliło skierować pod adresem jego polityki zagranicznej zarzut o hipokryzję. Powodem zawarcia tego typu sojuszu z Koreą Południową, na przykład, było bezpieczeństwo innego sojusznika (Japonii). W rezultacie Stany Zjednoczone popierały koreański reżim przez wiele lat. Podobnie chęć utworzenia w Europie lotniczych i morskich
207
# * Ą
baz w celu wzmocnienia NATO, składającego się z pozostałych na świecie najważniejszych państw demokratycznych, doprowadziła do włączenia do sojuszu Portugalii jako sojusznika i Hiszpanii jako państwa stowarzyszonego w okresie, kiedy oba państwa rządzone były przez prawicowe, autorytarne reżimy. Oczywiście lepiej jest zawierać sojusze z państwami demokratycznymi, lecz nie jest to zawsze możliwe, skoro większość państw świata to państwa niedemokratyczne. Czasami wydaje się, że między bezpieczeństwem a demokracją zachodzi sprzeczność. Przyznanie priorytetu którejś z tych wartości jest trudnym, czasami bolesnym, wyborem. Jeśli w imię bezpieczeństwa państwo demokratyczne bez zastanowienia dobiera sobie dyktatorskich sojuszników dla zwiększenia swojej potęgi, uzyskania strategicznej pozycji, lub przeciwstawienia sobie dwóch państw, istnieje rzeczywiście niebezpieczeństwo, że zada kłam swoim pierwotnym zamierzeniom. Jeśli w imię demokracji i dla zachowania czystych rąk państwo to odmawia zawarcia sojuszu z każdym niedemokratycznym reżimem, może nie skalać się winą, ale dozna osłabienia względem swego głównego przeciwnika. W rzeczywistości państwo demokratyczne musi czasami robić interesy z dyktatorami, niezależnie od tego, czy ich dyktatura jest prawicowa czy lewicowa. Musi jednak pamiętać, aby patrzeć im na ręce.
Pytanie nie powinno brzmieć: czy państwo demokratyczne ma prawo kiedykolwiek zawrzeć sojusz z państwem niedemokratycznym lub stanąć w jego obronie, jeśli widzi, że zagrożone jest jego własne bezpieczeństwo jak uczyniła, na przykład, Wielka Brytania, kiedy stanęła w obronie niedemokratycznej Polski, zaatakowanej przez nazistowskie Niemcy w 1939 r., lub jak uczyniły Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, kiedy udzieliły wsparcia niedemokratycznym państwom Turcji i Grecji, którym zagrażały ekspansjonistyczne naciski Związku Radzieckiego w 1947 r. ale jak często, w jakim celu, na jak długo i na jakim poziomie zobowiązań taki sojusz powinien być zawierany. W tych kwestiach opinie zwykłych obywateli mogą się wielce różnić i rzeczywiście różnią się. Na przykład, nie sposób jest dowieść, że w czasie pokoju nawiązanie stosunków między Ameryką a Portugalią i Hiszpanią przyczyniło się do zapobieżenia działaniom wojennym i tym samym do obrony Europy Zachodniej. Być może pokój utrzymałby się bez podejmowania żadnych działań, a Ameryka nie musiałaby zbrukać sprawy, o którą walczyła. Być może amerykańska dyplomacja mogłaby osiągnąć swój cel powstrzymania Związku Radzieckiego bez potrzeby układania się z dyktaturą Tito w Jugosławie po 1948 r. i z reżimem w Chinach po 1972 r.
W każdym bądź razie, ze względu na demokratyczny charakter amerykańskiego społeczeństwa, pozytywy i negatywy zawierania przymierzy z prawicowymi i lewicowymi tyraniami są przedmiotem częstych dyskusji, których celem jest znalezienie wyraźnego kompromisu między demokracją a bezpieczeństwem, nawet jeśli nie uda zlikwidować się różnic co do precyzyjnego określenia tego, w jakich
r
proporcjach te dwie wartości powinny znaleźć odzwierciedlenie w polityce. Amerykanie nalegają, aby nie poświęcać wartości demokratycznych na ołtarzu bezpieczeństwa, a przynajmniej nie w sojuszu trwałym, ponieważ są demokratycznym społeczeństwem. Oznacza to, po pierwsze, że przywódcy państwa wychowali się w amerykańskim systemie wartości, i że są jemu oddani. Co więcej, ostrożność Kongresu, prasy i prywatnych grup broniących praw człowieka nie pozwala członkom administracji sprzymierzać się z autorytarnymi reżimami, a następnie, kiedy dochodzi do poważnego pogwałcenia podstawowych praw ludzkich, odwracać głowy w innym kierunku. Nie oznacza to, że takie wypadki nigdy nie mają miejsca, jednak pluralizm amerykańskiego społeczeństwa i instytucjonalny system "hamulców i równowagi" powstrzymują przywódców politycznych przed nadużyciami władzy lub lekceważeniem fundamentalnych przekonań i wartości narodowych bardziej skutecznie niż w jakimkolwiek innym państwie. Przykładowo, nacisk ze strony Kongresu i prasy w sprawie Salwadoru i Filipin zmusił władzę wykonawczą do zajęcia się przeprowadzeniem demokratycznych reform w tych państwach.
Warto pamiętać, że spora liczba autorytarnych sojuszników i przyjaciół Ameryki, np. w Portugalii i Hiszpanii (oraz wielu im "pokrewnych" w Ameryce Łacińskiej i na Filipinach), a także w Grecji, straciła władzę, została od niej odsunięta lub obrała drogę demokracji. Na koniec warto również przypomnieć, że reformatorzy, którzy sprzeciwiali się popieranym przez Amerykanów prawicowym reżimom, często okazywali się lewicowymi rewolucjonistami, którzy po dojściu do władzy byli przynajmniej równie nieczuli na demokratyczne wartości i wolność jednostki, jak ich popierani przez Amerykanów poprzednicy. Przeważnie byli jeszcze gorsi. Fidel Castro i Ho Chi Minh przedstawiali się jako bardziej humanitarni i demokratyczni niż przywódcy, których zastąpili. Jednak po objęciu władzy skutecznie i całkowicie tłumili wartości, które mieli reprezentować.
Tak czy inaczej, głównym zadaniem amerykańskiej polityki po II wojnie światowej pozostało utrzymywanie równowagi sił, która miała bronić demokratycznych wartości w Stanach Zjednoczonych i innych, z gruntu demokratycznych, państwach. Faktycznie, Stany Zjednoczone prowadziły taką politykę nieprzerwanie od I wojny światowej, bez względu na to, czy zagrażał jej ekspansjonizm prawicowy czy lewicowy. Politycy amerykańscy dwudziestego wieku sprzeciwiali się obu rodzajom reżimów, ponieważ nie tylko zagrażały one bezpieczeństwu Ameryki, ale także, patrząc na nie z szerszej perspektywy, nie pozwalały na rozwój demokratycznych wartości tam, gdzie miały one do tego warunki. Tu właśnie tkwiło sedno opozycji Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego. Jego ogromna potęga stanowiła zagrożenie dla zachodniego systemu wartości i typowych dla Zachodu otwartych społeczeństw. Komunizm, bowiem, przynajmniej w formie organizacji komunistycznego społeczeństwa sprzed okresu Gorbaczowa, był za-
208
209
przeczeniem narodu wierzącego w osobistą wolność (czy to wolność słowa czy wolność wyznania), w wolną rywalizację międzypartyjną i prawdziwy wybór polityczny, oraz w rozróżnienie państwa i społeczeństwa. Działająca na zasadzie przeciwwagi potęga amerykańska chroniła właśnie demokratyczne wartości. Bez niej potęga radziecka oraz ustrój i system wartości Związku Radzieckiego zdobyłyby przewagę. Dlatego też od 1945 r. wolność na świecie była nierozerwalnie związana z potęgą amerykańską. Jak zwięźle ujął to kiedyś były sekretarz stanu Henry Kissinger: "Nawet jeśli nie wygrywamy, żaden inny kraj, który popiera to, w co wierzymy, nie może zająć naszego miejsca."
Z tego też względu prawa człowieka pozostają kwestią zasadniczą i dlatego też ważne jest, aby prawa te były bardziej szanowane i przestrzegane w krajach komunistycznych i niekomunistycznych. Stany Zjednoczone, jako wiodące na świecie mocarstwo demokratyczne, dążą do tego, aby amerykański system wartości stał się po zakończeniu zimnej wojny falą przyszłości. Nadejście wolności do Europy Wschodniej i początki bardziej otwartego społeczeństwa w Związku Radzieckim były właśnie tymi czynnikami, które zakończyły zimną wojnę. Co jest jeszcze bardziej istotne, Stany Zjednoczone, dzięki wierności swojej demokrarycznej tradycji, umocniły pozycję demokracji na świecie u progu XXI wieku. Podstawowym warunkiem wolności była pokonanie dwóch wielkich ideologii faszyzmu i komunizmu. Ich zwolennicy nie tylko zagrażali wolności, ale mieli również władzę i chęć, aby zagrożenie to urzeczywistnić. Koniec zimnej wojny oznacza nie tylko koniec radzieckiego zagrożenia, ale również porażkę drugiego totalitarnego zagrożenia dla zachodniego stylu demokracji w obecnym stuleciu.
Naziści zawsze będą utożsamiani z obozami koncentracyjnymi w Oświęcimiu, Bergen-Belsen i Treblince, gdzie zamordowali kolejno miliony ludzi, w tym 6 milionów Żydów, a także z wywołaniem II wojny światowej, która jeszcze przed jej zakończeniem kosztowała życie 17 milionów żołnierzy i 34 milionów osób cywilnych. Tak jak symbolem nazizmu był Hitler, tak ustrój radziecki utożsamiany jest ze Stalinem i jego okrutną kolektywizacją radzieckich chłopów, dobrowolną głodówką chłopów ukraińskich na początku lat trzydziestych oraz czystkami i innymi zbrodniami, które zabrały życie, według ostrożnych szacunków, 20 milionów ludzi, nie licząc kolejnych 20 milionów uwięzionych i deportowanych. Stalin, nie Hitler, był największym masowym mordercą w historii świata; również dwukrotnie dłużej niż Hitler sprawował władzę . Tak więc, choć należy się cieszyć z "dekomunizacji" Europy Wschodniej i ukrócenia radzieckiej potęgi, nie należy zapominać, że osiągnięciem o znaczeniu globalnym jest zwycięstwo nad dwoma reżimami, które w największym stopniu zwalczały prawa człowieka.
1 Robert Conąuest, The Great Terror (New York: Oxford University Press, 1990).
210
Zwycięstwo Stanów Zjednoczonych w zimnej wojnie zbiega się kryzysem gospodarczym. Ameryka potrzebuje swojej własnej pierestrojki, lecz Amerykanie wciąż mają powody do dumy z własnych osiągnięć. Podczas czterdziestu pięciu lat zimnej wojny, w której Stany Zjednoczone stały na czele zachodniej koalicji, nie doszło do wojny nuklearnej, powstrzymane zostały ekspansjonistyczne dążenia Rosjan, a demokracja kwitła w miarę jak Stany Zjednoczone pielęgnowały i ożywiały swoje własne tradycje demokratyczne oraz broniły demokracji swoich sojuszników w Europie Zachodniej. Na pewno osiągnięcia te świadczą o zasadniczo prawidłowej polityce zdecydowanej opozycji wobec Związku Radzieckiego oraz
0 sile demokratycznych idei w prowadzeniu amerykańskiej polityki zagranicznej. Stany Zjednoczone nie mściły się także na swoich dawnych wrogach, Niemcach
1 Japonii; co więcej, pomogły ich gospodarkom stanąć na nogi i zaprosiły je do zachodniego sojuszu państw demokratycznych. Również po zwycięstwie w zimnej wojnie Amerykanie nie napawali się swoim sukcesem, ale próbowali zbliżyć się do Związku Radzieckiego, lub państwa, które go zastąpi, poprzez zaproszenie go do wspólnego tworzenia bardziej bezpiecznej Europy i nowego ładu na świecie. Podsumowując wszystko razem całkiem niezły wynik.
211
Dodatek A
Sojusze Stanów Zjednoczonych w Europie i Azji
Sojusze (NATO (15 członków)
Okres działalności
1949-
ANZUSą (3 członków)
Sojusz z Filipinami (2 członków)
Sojusz z Japonią (2 członków)
Sojusz z Republiką Korei (2 członków)
Sojusz z Republiką Chińską na Tajwanie (2 członków)
SEATO (Pakt Azji Południowo-Wschodniej) (8 członków)
METO (Pakt Bliskowschodni, po wycofaniu się Iraku CENTO Pakt Centralny), 1955-1979. (Początkowo w jego skład wchodziło 6, później 5, członków, jeśli liczyć Stany Zjednoczone, które oficjalnie nie należały do organizacji)
1951-
1953-
1954-1978
1954-1975
Państwa członkowskie
Belgia, Dania, Francja, Grecja, Holandia, Islandia, Kanada, Luksemburg, Norwegia, Portugalia, RFN, Stany Zjednoczone, Turcja, Wlk. Brytania, Włochy
Australia, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone Filipiny, Stany Zjednoczone
Japonia, Stany Zjednoczone
Korea Południowa, Stany Zjednoczone
Tajwan, Stany Zjednoczone
Australia, Filipiny, Francja, Nowa Zelandia, Pakistan, Stany Zjednoczone, Tajlandia, Wlk. Brytania
Irak (wycofał się w 1958 r. po obaleniu w tym kraju monarchii), Iran, Pakistan, Stany Zjednoczone, Turcja, Wlk. Brytania (główny sponsor przymierza)
Uwaga: Stany Zjednoczone sprzymierzone są również nieoficjalnie z Izraelem, Egiptem i Arabią Saudyjską. Choć żadne traktaty obronne nie zostały zawarte, długotrwałe zobowiązania albo strategiczne i ekonomiczne interesy (lub też jedno
212
i drugie) nadały tym państwom status amerykańskich sojuszników, o czym dwa państwa arabskie (Egipt i Arabia Saudyjska) miały się przekonać w dramatycznych okolicznościach podczas kryzysu w Zatoce Perskiej w 1990 r.
Stany Zjednoczone zawiesiły gwarancje obronne dla Nowej Zelandii w 1986 r., ponieważ kraj ten zakazał okrętom o napędzie nuklearnym oraz okrętom wyposażonym w takąż broń wizyt na swoim terytorium. Stany Zjednoczone oświadczyły, że w związku z powyższym nie czują się zobowiązane do obrony Nowej Zelandii.
Sojusze Związku Radzieckiego w Europie i Azji
Sojusz Okres działalności ii Państwa członkowskie
Chińsko-radziecki (2 członków) 1949-1979 ChRL, Związek Radziecki (wygasło w 1980 r.)
Układ Warszawski (7 członków) 1955-1991 Bułgaria, Czechosłowacja, NRDł, Polska, Rumunia, Węgry, Związek Radziecki
Uwaga: Związek Radziecki podpisał umowy o przyjaźni i współpracy z następującymi państwami: z Indiami (1971), Irakiem (1972), Egiptem (1971, anulowano 1976), Somalią (1974, anulowano 1977), Angolą (1976), Mozambikiem (1977), Etiopią (1978), Afganistanem (1978), Wietnamem (1978), Jemenem Płd. (1979), Syrią (1980) i Kongiem (1981). Chociaż Moskwa podkreślała, że umowy te mają umożliwić Związkowi Radzieckiemu pełnienie w tych krajach funkcji doradczych, wiadomo było, że wiążą się one z zobowiązaniami obronnymi. Ich celem było powstrzymanie Stanów Zjednoczonych od jakichkolwiek działań wymierzonych przeciwko tym państwom.
W latach czterdziestych Związek Radziecki podpisał dwustronne umowy z Czechosłowacją, Polską, Rumunią, Węgrami i Bułgarią.
NRD wycofała się z układu w 1990 r., aby połączyć się z RFN.Dodatek B
213
1945
1946
1947
1948
Dodatek B
Wybór najważniejszych wydarzeń
Konferencja w Jałcie nadaje kształt powojennemu światu. Kończy się II wojna światowa z Niemcami.
Po zrzuceniu na jej terytorium dwóch bomb atomowych kończy się II wojna światowa z Japonią.
Umiera prezydent Franklin Roosevelt.
Jego następcą zostaje dotychczasowy wiceprezydent Harry Truman.
Powstaje ONZ.
Wojska radzieckie okupują Polskę, Rumunię, Bułgarię, Węgry i Czechosłowację.
Dochodzi do konfrontacji Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego w sprawie Iranu, w wyniku której Moskwa wycofuje swe wojska. Winston Churchill, premier Wlk. Brytanii w czasie wojny, wygłasza w Fulton, w stanie Missouri, przemowę na temat żelaznej kurtyny i ostrzega przed zagrożeniem ze strony ZSRR.
Doktryna Trumana zobowiązuje Stany Zjednoczone do udzielenia pomocy Grecji i Turcji.
Sekretarz stanu George Marshall, były szef sztabu wojsk lądowych i ojciec zwycięstwa w II wojnie światowej, przedstawia plan gospodarczej odbudowy Europy Zachodniej.
George Kennan, pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przedkłada rządowi analizę, która staje się podstawą polityki powstrzymywania Związku Radzieckiego
Indie uzyskują niepodległość.
Rosjanie przeprowadzają zamach stanu w Czechosłowacji.
Rosjanie blokują wszystkie drogi z RFN do Berlina Zachodniego. Zaczyna funkcjonować zachodni most powietrzny.
Rezolucja Vandenberga w Senacie udziela poparcia Ameryki brukselskiemu paktowi samoobrony.
Kongres przyjmuje Plan Marshalla.
214
Powstaje Korea Północna i Południowa.
Powstaje państwo Izrael i natychmiast zostaje uznane przez Stany Zjednoczone.
Truman niespodziewanie wygrywa wybory prezydenckie.
Stalin wyklucza jugosłowiańskiego przywódcę Tito z bloku państw komunistycznych.
1949 Powstaje Pakt Północnoatlantycki (NATO).
Związek Radziecki kończy blokadę Berlina.
Powstają NRD i RFN.
Związek Radziecki detonuje bombę atomową.
Nacjonaliści przegrywają wojnę domową w Chinach. Powstaje komunistyczna ChRL.
Wojska amerykańskie zostają wycofane z Korei Północnej.
Truman przedstawia tzw. Program Czwartego Punktu, przewidujący pomoc dla krajów rozwijających się.
1950 Związek Radziecki i ChRL podpisują trzydziestoletni traktat o wzajemnej pomocy.
Wojska północnokoreańskie najeżdżają Koreę Południową, przekraczając trzydziesty ósmy równoleżnik.
Stany Zjednoczone interweniują w imieniu Korei Południowej.
Chiny interweniują, kiedy wojska amerykańskie przesuwają się przez Koreę Północną ku chińskiej granicy.
Senator Joseph McCarthy zaczyna atakować rząd, zarzucając mu zdradę i pielęgnowanie komunizmu.
1951 Generał Dwight Eisenhower zostaje wybrany naczelnym dowódcą sił wojskowych
NATO w Europie. Truman wysyła do Europy wojska amerykańskie.
Podpisany zostaje amerykańsko-japoński układ o wzajemnym bezpieczeństwie.
Truman przesuwa w stan spoczynku przebywającego w Korei generała Douglasa MacArthura, gdy ten proponuje, aby Stany Zjednoczone zaatakowały Chiny.
Powstaje Europejska Wspólnota Węgla i Stali.
1952 Eisenhower zostaje wybrany prezydentem.
Grecja i Turcja przystępują do NATO.
Wielka Brytania przeprowadza próby ze swoją pierwszą bronią atomową.
1953 Umiera Józef Stalin.
215
1954
1955
1956
1957
216
Układ rozejmowy ustala granicę między Koreą Północną a Południową wzdłuż trzydziestego ósmego równoleżnika.
Ś Związek Radziecki interweniuje w NRD w celu stłumienia powstania.
Stany Zjednoczone detonują pierwszą bombę wodorową. Francja ponosi klęskę pod Dien Bien Phu w Indochinach. Stany Zjednoczone grożą interwencją w Indochinach.
Na Konferencji Genewskiej Wietnam zostaje podzielony wzdłuż siedemdziesiątego równoleżnika.
Powstaje Pakt Azji Południowo-Wschodniej (SEATO).
Podpisany zostaje układ amerykańsko-koreański w celu zapobieżenia odnowieniu się wojny.
Podpisany zostaje układ obronny między Stanami Zjednoczonymi a Republiką Chińską (Tajwanem).
CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza) doprowadza do upadku lewicowy rząd w Gwatemali.
ChRL ostrzeliwuje tajwańskie wyspy Quemoy i Matsu.
Rezolucja Formozy upoważnia Eisenhowera do użycia siły, jeśli wymagać tego
będzie obrona Tajwanu w obliczu ewentualnej inwazji ChRL.
Powstaje Pakt Bliskowschodni (METO).
RFN przystępuje do NATO. Rosjanie tworzą swoje NATO Układ Warszawski.
Stany Zjednoczone wycofują się z oferty udzielenia Egiptowi pomocy finansowej w budowie Wielkiej Tamy Asuańskiej.
Egipt dokonuje nacjonalizacji Kanału Sueskiego.
Po ataku Izraela na Egipt wybucha wojna sueska. Interweniują Francja i Wielka Brytania.
Wojska ONZ zostają wysłane do Egiptu w celu utrzymania pokoju między Egiptem a Izraelem.
Rosjanie tłumią powstanie na Węgrzech i o mało co nie interweniują w Polsce. Przywódca radziecki Nikita Chruszczow potępia Stalinizm na XX Zjeździe KPZR.
Związek Radziecki przeprowadza próby z międzykontynentalnymi pociskami kietowymi (ICBM).
Rosjanie wystrzeliwują w kosmos dwa Sputniki (satelity). Wielka Brytania testuje bombę wodorową.
ra-
Doktryna Eisenhowera zobowiązuje Stany Zjednoczone do wsparcia tych państw Bliskiego Wschodu, które opierają się komunistycznej agresji lub państwom blisko związanym ze Związkiem Radzieckim, np. Egiptowi.
1958 Po zamachu stanu w Iraku amerykańskie jednostki piechoty morskiej lądują
w Libanie, a brytyjskie oddziały spadochroniarzy w Jordanii.
Związek Radziecki oświadcza, że zakończy okupację Berlina przez cztery mocarstwa i nada Berlinowi Zachodniemu status wolnego miasta.
Powstaje Europejska Wspólnota Gospodarcza (Wspólny Rynek).
Zaczyna się pierwszy z kilku kryzysów berlińskich.
ChRL ponownie ostrzeliwuje Quemoy i Matsu.
1959 Chruszczow przybywa do Stanów Zjednoczonych, aby w Camp David odbyć
z Eisenhowerem spotkanie poświęcone kwestii Berlina.
Fidel Castro przejmuje władzę na Kubie.
Pakt Centralny (CENTO) zastępuje Pakt Bagdadzki.
1960 Rosjanie zestrzeliwują nad terytorium radzieckim amerykański samolot zwiadow-
czy U-2.
Paryska konferencja na szczycie kończy się fiaskiem ze względu na incydent z samolotem U-2.
Kongo Belgijskie uzyskuje niepodległość, co prowadzi do pierwszego kryzysu między supermocarstwami w regionie leżącym na południe od Sahary.
Wojska ONZ zostają wysłane do Konga, aby pomóc w rozwiązaniu kryzysu.
Francja staje się atomowym mocarstwem.
John Kennedy zwycięża w wyborach prezydenckich.
1961 Kennedy dokonuje nieudanej inwazji w Zatoce Świń na Kubie.
Kennedy proponuje utworzenie Sojuszu dla Postępu w celu niesienia pomocy Ameryce Łacińskiej.
Rosjanie wysyłają Jurija Gagarina w lot po orbicie okołoziemskiej.
Kennedy i Chruszczow uczestniczą w konferencji na szczycie we Wiedniu.
Kennedy wysyła pierwszych doradców wojskowych do Wietnamu Południowego.
Rosjanie budują mur berliński.
1962 Amerykanie wysyłają Johna Glenna w lot po orbicie okołoziemskiej.
Podczas kubańskiego kryzysu rakietowego Stany Zjednoczone dokonują blokady wyspy, aby zmusić Rosjan do usunięcia z Kuby swoich rakiet.
217
1963
1964
1965
Wybucha chińsko-indyjski spór graniczny.
Prezydent Francji, Charles de Gaulle, sprzeciwia się przystąpieniu Wielkiej Brytanii do EWG.
Między Białym Domem a Kremlem zainstalowana zostaje gorąca linia w celu
umożliwienia bezpośredniego połączenia w nagłych wypadkach.
Podpisany zostaje układ o zakazie prób jądrowych.
Kennedy ginie w zamachu. Jego następcą zostaje Lyndon Johnson.
Kongres USA uchwala rezolucję w sprawie Zatoki Tonkińskiej, uprawniającą Stany Zjednoczone do obrony Wietnamu Południowego.
Chruszczow zostaje odsunięty od władzy. Zastępują go Aleksiej Kosygin na stanowisku premiera i Leonid Breżniew na stanowisku sekretarza KPZR.
Stany Zjednoczone rozpoczynają bombardowanie Wietnamu Północnego i wysyłają wojska lądowe do Wietnamu Południowego. Zaczynają się protesty przeciwko wojnie. Stany Zjendoczone interweniują w Republice Dominikany. Wybucha wojna między Pakistanem i Indiami.
1966 Chińska Republika Ludowa staje się potęgą nuklearną.
Francja wycofuje się ze struktur wojskowych NATO, pozostając w strukturach politycznych Paktu.
1967 Dochodzi do sześciodniowej wojny między Izraelem a jago arabskimi sąsiadami.
Greccy pułkownicy przejmują władzę w Grecji.
1968 Po przeprowadzonej przez Vietcong w Wietnamie Południowym ofensywie Tet nasilają się żądania wycofania się Amerykanów z Wietnamu.
Johnson rezygnuje z ubiegania się o reelekcję.
Richard Nixon zostaje wybrany prezydentem.
W Paryżu rozpoczynają się rozmowy na temat pokoju w Wietnamie.
Zawarty zostaje Układ o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej.
Związek Radziecki interweniuje w Czechosłowacji, aby stłumić wybuchłe tam powstanie.
1969 Ogłoszona zostaje doktryna Breżniewa, przyznająca Związkowi Radzieckiemu prawo do interwencji w państwach swego bloku w celu tłumienia kontrrewolucji.
218
Senat niewielką ilością głosów zgadza się na rozmieszczenie pocisków przeciwrakietowych (ABM).
Stany Zjednoczone testują pociski MIRV.
Rozpoczynają się rozmowy START. (Rozmowy o Redukcji Broni Strategicznej). Zaczyna się program wietnamizacji. Żołnierze południowowietnattiscy mają w większym stopniu uczestniczyć w walkach, a wojska amerykańskie zaczynają się wycofywać. Umiera Ho Chi Minh. Amerykanie lądują na księżycu.
Porucznik William Caley, junior, staje przed sądem w związku z masakrą ludności cywilnej dokonanej przez amerykańskich żołnierzy w południowowietnamskiej wiosce My Lai. Dochodzi do pierwszego z kilku starć na radzieekó-ehińSkiej granicy.
RFN, NRD, ZSkR i Polska podpisuj układy potwierdzające zachodnią granicę
Polski i uznające podział Niemiec na RFN i NRD.
Senat USA odwołuje rezolucję w Sprawie Zatoki Tonkińskiej.
Amerykańska inwazja wywołuje masowe protesty studentów, które nasilają się po
tym, jak Gwardia Narodowa zabija czterech studentów na uniwersytecie w Kent.
Chile wybiera marksistowskiego prezydenta, SalVadora Allende.
thdie wypowiadają wojnę Pakistanowi po separatystycznym powstaniu w Bangla-deszu (Pakistanie Wschodnim). ChRL przystępuje do ONZ.
Cztery mocarstwa osiągnęły porozumienie w sprawie Berliria, zapewniające państwom zachodnim dostęp do tego miasta.
Nixon odwiedza Chiny, rozpoczynając proces normalizacji stosunków między dwoma krajami po dwóch dekadach wzajemnej wrogości. Wietnam Północny najeżdża Wietnam Południowy.
Ripostą Nixona jest eskalacja wojny powietrznej przeciwko Wietnamowi Pół-Hóchemu i blokada portu Hajfong.
Nixon składa wizytę w Moskwie, gdzie uczestniczy w konferencji na szczycie z radzieckimi przywódcarhi i podpisuje układ SALT I, służący ograniczeniu zbrojeń strategicznych oraz układ ABM (układ o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej).
Wybucha afera Watergate. Policja aresztuje pięciu mężczyzn, którzy włarnali się do siedziby Partii Demokratycznej.
219
1973
1974
Rosjanie kupują ogromne ilości amerykańskiego ziarna, co wpływa na podniesienie cen krajowych w Stanach Zjednoczonych.
Bliskie sukcesu rozmowy pokojowe w Paryżu zostają przerwane. Stany Zjednoczone dotkliwie bombardują Wietnam Północny podczas okresu bożonarodzeniowego.
Nixon zostaje ponownie wybrany prezydentem, odnosząc zdecydowane zwycięstwo w wyborach. Massachusetts był jedynym stanem, w którym Nixon doznał porażki.
Henry Kissinger zostaje mianowany sekretarzem stanu, utrzymując jednocześnie stanowisko doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.
Podpisane zostaje porozumienie w sprawie zawieszenia broni w Wietnamie. Stany Zjednoczone i Chiny otwierają w Waszyngtonie i Pekinie oficjalne przedstawicielstwa (liaison offices) nieformalne ambasady.
Na Bliskim Wschodzie w czasie żydowskiego święta Jom Kippur wybucha wojna arabsko-izraelska.
Państwa arabskie należące do OPEC (Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową) nałożyły embargo na dostawy ropy do Stanów Zjednoczonych ze względu na amerykańskie wsparcie dla Izraela.
Dania, Irlandia i Wielka Brytania przystępują do EWG, zwiększając tym samym liczbę członków tej organizacji do dziewięciu. OPEC przeprowadza czterokrotną podwyżkę cen ropy.
W Europie rozpoczynają się amerykańsko-radzieckie rozmowy o wzajemnej i równomiernej redukcji broni.
RFN i NRD nawiązują stosunki dyplomatyczne i wymieniają ambasadorów. Tym samym uznają podział Niemiec na dwa państwa.
Kongres odrzuca weto Nixona w sprawie War Powers Resolution ustawy zobowiązującej prezydenta do uzyskania zgody Kongresu na użycie wojsk amerykańskich w jakiejkolwiek akcji zagranicznej.
Wiceprezydent Spiro Agnew rezygnuje ze stanowiska. Jego następcą zostaje Ge-rald Ford.
Prezydent Chile, Salvador Allende, zostaje obalony w wyniku wojskowego zamachu stanu.
Indie detonują bombę atomową.
Kongres przyznaje sobie prawo weta wobec sprzedaży dużej ilości broni innym państwom.
Na corocznej konferencji na szczycie Breżniew i Nixon dokonują kolejnej redukcji małej liczby pocisków przeciwrakietowych, którą Stany Zjednoczone i Związek Radziecki mają prawo posiadać na mocy układu SALT I.
220
Mediacje Kissingera owocują ; awarciem pierwszych porozumień między Izraelem, Egiptem i Syrią, wchodzących w skład stopniowej dyplomacji Kissingera, której celem jest osiągnięcie pokoju w całym regionie.
Nixon odwiedza Egipt, S>'rię i izrael.
Nixon ustępuje; Ford zostaje mianowany na prezydenta; Nelson Rockefeller, nowojorski gubernator, zostaje wiceprezydentem.
We Władywostoku Ford i Bre?. iew ustalają wytyczne negocjacji SALT Ii.
1975 Związek Radziecki odrzuca a^.erykańsko-rrtdziecką UmóWę handlową ze względu
na poprawkę Jacksona i Vaniki;.
Wietnam Południowy upada, i. >wstaje zjednoczone, komunistyczne państwo wietnamskie.
W Kambodży Władzę przejmuj.; komuniści.
Kambodżańskie łodzie przeeh vytują amerykański kontenerowiec Mayaguez. Stany Zjednoczone siłą uwalniają załogę i statek.
SEATO rozwiązuje się.
W Helsinkach państwa bloku wschodniego i zachodniego zawierają umowy na temat m.in. uzndnia przez Zac\ód podziału Europy (i radzieckiej dominacji w Europie Wschodniej).
Kongres uchwala embargo ria dostawy bfońi do Turcji.
W Libanie wybucha wojtia di.-.tiowa.
4 Umiera Francisco Franco. K "ól Juan Carlos zaczyna prowadzić Hiszpanię ku demokracji.
W Angoli trzy największe ugrupowania walczą o władzę po przyznaniu temu państwu niepodległości przez Portugalię.
1976 * Oddziały radżiecko-kub \ńsk:e zapewniają w Etiopii ugrupowaniu marksistow-
skiemu zwycięstwo nad Śgn-. rwaniem prozachodnim.
Wojska syryjskie interweniuj \ w Libanie. k Umiera Mao Tse-Tung.
Jimmy Carter zostaje wvb" iy prezydentem.
1977 Carter ogłasza wycofanie v ojsk amerykańskich z Korei Południowej (później
odwołane).
Carter wysyła list do c. jłov ego dysydenta radzieckiego, podczas gdy inny dysydent odwiedza Biały D > ;Ś..
Rosjanie potępiają ka '. )anij Cartera na rzecz praw człowieka jako naruszenie radzieckiej suwerennot i.
221
1978
Carter przedstawia Związkowi Radzieckiemu nowy plan negocjacji SALT II, jednak Rosjanie szybko go odrzucają, ponieważ nie jest on oparty na wytycznych ustalonych we Włady wostoku.
Carter wstrzymuje plany produkcji bombowca B-l. W zamian za to decyduje się umieścić wystrzeliwane w powietrzu pociski Cruise na bombowcach B-52. Stany Zjednoczone i Panama podpisują układy w sprawie Kanału Panamskiego. Somalia pozbywa się radzieckich doradców i potępia zawarty ze Związkiem Radzieckim traktat o przyjaźni.
Zwiększa się radziecko-kubańska pomoc militarna dla Etiopii.
Menachem Begin zostaje wybrany premierem Izraela.
Prezydent Egiptu, Anwar Sadat, składa historyczną wizytę w Izraelu, proponując
pokój i przyjaźń. Potępiają go inne państwa arabskie.
Radziecko-kubańska interwencja militarna podczas wojny Etiopii z Somalią zmusza Somalijczyków do wycofania się z Ogadenu.
W Afganistanie dochodzi do inspirowanego przez Rosjan zamachu stanu.
Na spotkaniu w Camp David Stany Zjednoczone, Izrael i Egipt tworzą podstawy pokoju pomiędzy dwoma byłymi wrogami. Odrzucają je inne państwa arabskie, ponieważ nie rozwiązany zostaje problem palestyński.
Senat zgadza się na sprzedaż myśliwców odrzutowych Izraelowi, Egiptowi i Arabii Saudyjskiej.
Senat ratyfikuje układy z Panamą dotyczące Kanału Panamskiego.
Carter odkłada produkcję bomby neutronowej (taktycznej głowicy).
Stany Zjednoczone uchylają embargo na dostawy broni do Turcji.
Szach Iranu opuszcza kraj.
Premier Rodezji, łan Smith, ogłasza wewnętrzne rozwiązanie problemu rasowego utworzenie rządu czarnoskórej większości.
1979 Stany Zjednoczone oficjalnie uznają Chińską Republikę Ludową (ChRL). Zrywają również więzy z rządem tajwańskim jako oficjalnym rządem Chin oraz wypowiadają układ o wzajemnej obronie.
Chiny dokonują krótkiej inwazji na Wietnam, aby ukarać to państwo za inwazję na Kambodżę w 1978 r., która obaliła przyjazny Chinom reżim i zastąpiła go reżimem proradzieckim i prowietnamskim.
Reżim szacha w Iranie zostaje zastąpiony przez republikę islamską z ajatollahem Ruhollahiem Chomeinim na czele.
Studenccy bojówkarze islamscy napadają na amerykańską ambasadę w Teheranie i biorą jej pracowników za zakładników po tym, jak szach Iranu zostaje przyjęty w amerykańskim szpitalu na leczenie choroby nowotworowej.
222
Amerykanie zamrażają finansowe aktywa Iranu w Stanach Zjednoczonych i bojkotują irańską ropę.
Ceny ropy idą gwałtownie w górę wraz ze spadkiem produkcji ropy w Iranie i kurczeniem się zapasów światowych.
Układ SALT II zostaje podpisany przez Breżniewa i Cartera podczas konferencji na szczycie w Wiedniu.
Rosjanie wysyłają do Afganistanu 80 tys. żołnierzy, aby ratować proradziecki reżim.
' NATO decyduje się na rozmieszczenie w Europie Zachodniej 572 rakiet w odpo-
wiedzi na radziecką rozbudowę arsenału o rakiety eurostrategiczne.
1980 Amerykańska próba uwolnienia zakładników w Teheranie kończy się katastrofą.
Oddział komandosów w ogóle nie dociera do ambasady.
Carter wycofuje tymczasowo układ SALT II z Senatu po radzieckiej interwencji w Afganistanie.
Carter nakłada embargo na eksport zboża i wysoko rozwiniętej technologii do ZSRR i zapowiada, że Stany Zjednoczone zbojkotują letnie Igrzyska Olimpijskie w Moskwie.
Doktryna Cartera zobowiązuje Stany Zjednoczone do zapewnienia bezpieczeństwa krajom Zatoki Perskiej produkującym ropę w przypadku niebezpieczeństwa z zewnątrz.
Stany Zjednoczone organizują powstanie Sił Szybkiego Reagowania, aby poprzeć doktrynę Cartera.
Irak atakuje Iran.
Ronald Reagan zostaje wybrany prezydentem.
1981 Amerykańscy zakładnicy zostają zwolnieni krótko po objęciu prezydentury przez
Reagana.
Senat zgadza się na transakcję, w wyniku której Arabia Saudyjska otrzyma samoloty z systemem AWACS.
Reagan oświadcza, że Stany Zjednoczone nie pozwolą, aby Arabia Saudyjska stała się drugim Iranem.
Begin zostaje ponownie wybrany premierem Izraela.
W Egipcie zamordowany zostaje Sadat.
Reagan postanawia zrealizować szeroki program rozbudowy potęgi militarnej USA, do którego ma należeć budowa 100 rakiet MX i 100 bombowców B-1.
Polski rząd wprowadza w państwie stan wojenny.
Stany Zjednoczone nakładają sankcje gospodarcze na Polskę, jako odpowiedź na wprowadzenie stanu wojennego w tym państwie.
223
1982
Reagan ogłasza plan pomocy gospodarczej dla Basenu Karaibskiego (rejonu Morza Karaibskiego i Ameryki Środkowej), pomagając rządowi Salwadoru w walce przeciw oddziałom powstańczym i próbując dokonać izolacji sandinistów w Nikaragui pomimo krytyki Kongresu. Izrael najeżdża na Liban, próbując zniszczyć OWP.
Jednostki amerykańskiej piechoty morskiej wysłane są do Bejrutu jako część międzynarodowych oddziałów pokojowych nadzorujących opuszczenie miasta przez OWP.
Chiny i Stany Zjednoczone podpisują umowę o redukcji sprzedaży broni amerykańskiej Tajwanowi.
Umiera Breżniew. Zastępuje go Jurij Andropow, były szef KGB. Argentyna najeżdża brytyjskie Wyspy Falklandzkie, do których Argentyna od dawna rościła sobie prawo. Wielka Brytania odzyskuje wyspy. Stany Zjednoczone nakładają a później znoszą sankcje na amerykańskie i europejskie firmy, które sprzedają Rosjanom sprzęt do budowy rurociągu gazowego do Europy Zachodniej.
Sekretarz stanu, Alexander Haig, rezygnuje ze stanowiska.
1983 Reagan potępia Związek Radziecki, określając go mianem imperium zła.
Dwupartyjna Komisja Scowcrofta radzi, aby rozmieścić 100 rakiet MX i ewentualnie wymienić pociski wielogłowicowe na ruchome, mniejsze pociski jednogło-wicowe. Kongres akceptuje te propozycje.
W liście pasterskim biskupi katoliccy wyrażają ubolewanie z powodu polityki odstraszania nuklearnego ze względu na jego niemoralność. Biskupi francuscy akceptują odstraszanie jako służące pokojowi.
Dwustu czterdziestu jeden żołnierzy piechoty morskiej ginie, kiedy kierowca wyposażonej w bombę ciężarówki w samobójczym ataku wjeżdża na teren ich koszar w Bejrucie.
Związek Radziecki zcstrzeliwuje koreańskiego odrzutowca 747 z 269 pasażerami na pokładzie, kiedy ten błądząc narusza radziecką przestrzeń powietrzną.
Wojska amerykańskie, wraz z oddziałami sześciu państw karaibskich, najeżdżają Grenadę. Obalają marksistowski rząd, zmuszają kubańskich pracowników-żołnie-rzy do powrotu na Kubę i wycofują się.
Stany Zjednoczone rozpoczynają rozmieszczanie w Europie rakiet Pershing II i wystrzeliwanych z ziemi rakiet samosterujących (Cruise). Związek Radziecki odpowiada zerwaniem wszystkich rozmów o ograniczeniu zbrojeń.
1984 Dwupartyjna Komisja Kissingera proponuje udzielenie Ameryce Środkowej daleko idącej pomocy ekonomicznej i militarnej w celu zwalczania w tamtym regionie
224
nędzy i przeciwstawienia się radziecko-kubańskiej interwencji. Kongres krytycznie wyraża się o polityce administracji.
Umiera Andropow. Jego następcą zostaje zaufany Breżniewa, Konstantin Czer-nienko.
Reagan ponownie zostaje wybrany prezydentem.
Stany Zjednoczone wycofują oddziały piechoty morskiej /. Libanu.
Napoleon Duarte zostaje prezydentem Salwadoru, po zwycięstwie nad prawicowym kandydatem.
Kongres w całości obcina pomoc militarną dla nikaraguańskich conlms.
Zadłużone państwa Ameryki Łacińskiej spotykają się w Cartagcnie, aby omówić problem zadłużenia i jego spłaty.
Stany Zjednoczone oskarżają Iran o wspieranie międzynarodowego terroryzmu.
1985 Umiera Czernienko. Zastępuje go Gorbaczow.
W Afryce, szczególnie zaś w uwikłanej w wojnę domową Etiopii, panuje powszechny głód.
Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna pod przewodnictwem Duarte zdobywa większość mandatów w Salwadorskim Zgromadzeniu Narodowym.
Grupy terrorystyczne porywają samolot linii TWA, lecący z Aten do Rzymu, przejmują kontrolę nad włoskim statkiem pasażerskim oraz atakują izraelskich pasażerów samolotu linii El Al na lotniskach w Rzymie i we Wiedniu.
Reagan nakazuje wprowadzenie ograniczonych sankcji gospodarczych wobec RPA; Kongres nakłada surowsze sankcje w 1986 r.
W Genewie Reagan i Gorbaczow odbywają swoją pierwszą konferencję na szczycie.
1986 Ferdinand Marcos i Jean-Claude Duvalier są zmuszeni do ucieczki ze swoich
państw. Reagan ogłasza swoją nową politykę w kwestii praw człowieka, która sprzeciwia się lewicowym i prawicowym dyktaturom.
Kongres zatwierdza udzielenie nikaraguańskim contras pomocy finansowej w wysokości 100 min dol.
Stany Zjednoczone krytykują Libię za akty terroru, jakich się dopuszcza. Na jaw wychodzi zaangażowanie Syrii w akcje terrorystyczne. Wielka Brytania zrywa stosunki dyplomatyczne z tym państwem po nieudanej próbie wysadzenia izraelskiego samolotu pasażerskiego.
Na Ukrainie, w Czamobylu, dochodzi do największej w dziejach katastrofy jądrowej. Szwecja powiadamia o skażeniu radioaktywnym pochodzącym ze Związku Radzieckiego.
Reagan i Gorbaczow spotykają się w Islandii. Reagan odmawia ograniczenia badań na rzecz Inicjatywy Obrony Strategicznej (gwiezdnych wojen) w zamian za głębo-
225
1987
1988
kie cięcia w liczbie radzieckich pocisków strategicznych i wzajemną likwidację wszystkich rakiet średniego zasięgu w Europie.
Stany Zjednoczone przekraczają limity przewidziane układem SALT II i oświadczają, że nieratyfikowany układ z 1979 r. już nie obowiązuje.
Wybucha afera Iran-contras.
Ceny ropy OPEC spadają do 9-10 dolarów za baryłkę, lecz później stabilizują się na poziomie 18 dolarów za baryłkę.
Hiszpania i Portugalia przystępują do EWG.
Amerykanie zgadzają się na dewaluację dolara w stosunku do japońskiego jena i zachodnioniemieckiej marki w celu zwiększenia amerykańskiego eksportu i redukcji olbrzymiego deficytu handlowego, lecz krok ten okazuje się nieskuteczny.
1 Przeprowadzone przez Kongres przesłuchania w sprawie afery Iran-contras poddają w wątpliwość możliwość wywiązywania się Reagana ze swoich obowiązków w okresie, jaki pozostał mu do końca kadencji.
Stany Zjednoczone i Związek Radziecki osiągają porozumienie w zakresie całkowitej likwidacji pocisków krótkiego i średniego zasięgu (tzw. opcja dwóch zer), kończąc tym samym lata sporów w sprawie rozmieszczenia radzieckich rakiet SS-20.
Stany Zjednoczone umieszczają swoją banderę na kuwejckich tankowcach ropy w Zatoce Perskiej i zapewniają im eskortę amerykańskich okrętów wojennych, aby chronić je przed potencjalnym atakiem Irańczyków.
Prezydenci pięciu państw Ameryki Środkowej przedstawiają plan osiągnięcia pokoju w regionie. Contras i sandiniści mają zakończyć wojnę domową na drodze negocjacji, natomiast składający się z sandinistów rząd zobowiązuje się do przeprowadzenia wyborów powszechnych nie później niż do wiosny 1990 r. W grudniu Palestyńczycy rozpoczynają intifadę (powstanie), aby zaprotestować przeciw utrzymującej się izraelskiej okupacji Zachodniego Brzegu, sprzeciwowi wobec utworzenia palestyńskiego państwa oraz, w sposób bardziej pośredni, niechęci OWP do rozwiązań dyplomatycznych.
Podczas uroczystości z okazji siedemdziesięcioletniej rocznicy Rewolucji Październikowej Gorbaczow potępia historyczną spuściznę stalinowską i broni swego programu pierestrojki.
George Bush zostaje wybrany prezydentem.
Na pierwszej od 1941 r. wszechzwiązkowej Konferencji Partyjnej KPZR Gorbaczow proponuje zmienić funkcję rządu poprzez umocnienie pozycji prezydenta, wybieranego przez Radę Najwyższą.
W Zatoce Perskiej marynarka Stanów Zjednoczonych zestrzeliwuje irański samolot pasażerski z 290 osobami na pokładzie.
226
Iran i Irak osiągają porozumienie w sprawie zawieszenia broni w toczonej od ośmiu lat wojnie.
Dwie komisje śledcze Florydy stawiają w stan oskarżenia dyktatora Panamy, generała Manuela Noriegę, za handel narkotykami.
Prawicowa partia Arena zdobywa większość mandatów w Salwadorskim Zgromadzeniu Ustawodawczym.
OWP i Jaser Arafat ogłaszają, że wszystkie państwa w regionie mają prawo żyć w pokoju i nie martwić się o bezpieczeństwo swoich granic: należy proklamować państwo palestyńskie na Zachodnim Brzegu i w strefie Gazy, uznać Izrael i wyrzec się terroryzmu.
Radzieckie republiki nadbałtyckie wyrażają pragnienie uzyskania autonomii, a nawet niepodległości; zamieszki na tle etnicznym w południowej części Związku Radzieckiego pomiędzy Azerami a Ormianami prowadzą do eskalacji przemocy.
Przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ Gorbaczow składa dramatyczne oświadczenie o jednostronnej redukcji broni, w której skład wejdzie znaczne zmniejszenie ilości żołnierzy i czołgów (odpowiednio 50 i 1 tys.) oraz innych broni ofensywnych wojsk stacjonujących w pobliżu sił NATO.
1989 * Gorbaczow zostaje wybrany prezydentem Związku Radzieckiego, a tym samym staje się alternatywnym wobec partii komunistycznej ośrodkiem władzy.
Republiki nadbałtyckie dążą do niepodległości; zamieszki na tle etnicznym mają miejsce w Gruzji; setki tysięcy górników strajkuje, co przyczynia się do dalszego pogorszenia stanu radzieckiej gospodarki.
Wolne wybory w Polsce kończą się zdecydowanym odrzuceniem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Solidarność tworzy pierwszy w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej niekomunistyczny rząd.
Węgry zezwalają na emigrację na Zachód; dziesiątki tysięcy Niemców z NRD uciekają przez Węgry do RFN. W NRD demonstracji masowo protestują wobec obchodzącego swą czterdziestą rocznicę reżimu; rząd NRD podaje się do dymisji. Zatwardziali przywódcy partii komunistycznej zostają zastąpieni, a 9 listopada nowy rząd podejmuje decyzję o otwarciu przejść granicznych w murze berlińskim, przywracając tym samym obywatelom prawo do emigracji.
Węgierska Partia Komunistyczna zmienia swą nazwę na Węgierska Partia Socjalistyczna, natomiast parlament usuwa słowo ludowa z oficjalnej nazwy państwa.
Czechosłowacja i Bułgaria podążają drogą reform za Polską, Węgrami i NRD. Tylko w Rumunii rząd stawia opór i ucieka się do użycia siły, lecz przywódca państwa, Nicolae Ceausescu, zostaje obalony i stracony.
W Wiedniu rozpoczynają się negocjacje na temat zbrojeń konwencjonalnych w Europie Środkowej (CFE Central Front Europę negotiations), których celem jest redukcja i ustalenie równych limitów liczebności wojsk Układu Warszawskiego i NATO.
227
Rosjanie oświadczają, że różnice stanowisk w sprawie Inicjatywy Obrony Strategicznej nie powinny przeszkodzić w zawarciu umowy podczas Rozmów o Redukcji Broni Strategicznych (START), choć Moskwa oczekiwała, że Stany Zjednoczone nie naruszą układu o ograniczeniu systemów obrony przeciwrakietowej z 1972 r. (układu ABM).
Związek Radziecki wycofuje swe wojska z Afganistanu, lecz afgański, proradziecki rząd utrzymuje się przy władzy. Minister spraw zagranicznych oświadcza, że interwencja w Afganistanie w 1979 r. pogwałciła normy właściwego postępowania.
W neutralnej Finlandii Gorbaczow oświadcza, że Związek Radziecki nie ma moralnego ani politycznego prawa ingerencji w sprawy swoich sąsiadów. Związek Radziecki oraz inne państwa Układu Warszawskiego, które dokonały interwencji w Czechosłowacji w 1968 r. przepraszają Czechosłowaków. Deklaracja ta, wraz z radziecką nieinterwencją, która umożliwiła zmiany w Europie Wschodniej, jest równoznaczna z odrzuceniem doktryny Breżniewa.
1 Prezydent Bush odwiedza Polskę i Węgry, aby zapewnić o amerykańskim poparciu dla demokratyzacji i desowietyzacji Europy Wschodniej. Jednak ze względu na ogromny deficyt amerykańskiego budżetu może zaproponować jedynie ograniczoną pomoc finansową. Większe sumy oferuje państwom wschodnioeuropejskim Europa Zachodnia, szczególnie RFN.
Bush i Gorbaczow spotykają się w pobliżu wyspy Malta na Morzu Śródziemnym i wyrażają nadzieję, że do czasu konferencji na szczycie w lipcu 1990 r. w Waszyngtonie obydwa państwa zawrą poważne umowy rozbrojeniowe, dotyczące zarówno broni konwencjonalnej, jak i strategicznej.
W drodze na Maltę Gorbaczow spotyka się w Rzymie z papieżem jako pierwszy z przywódców otwarcie ateistycznego systemu. W Iranie umiera ajatollah Chomeini.
W Pekinie mają miejsce ogromne demonstracje prodemokratyczne. Komunistyczne kierownictwo kraju tłumi je przemocą.
W Salwadorze kandydat prawicowej Areny zostaje prezydentem. Partyzanci przypuszczają atak na stolicę.
Kandydat opozycji wygrywa wybory prezydenckie w Panamie; generał Noriega unieważnia wynik wyborów. Panamscy oficerowie przeprowadzają nieudany zamach stanu. Noriega oświadcza, że Panama i Stany Zjednoczone znajdują się w stanie wojny. Bush nakazuje przeprowadzenie interwencji militarnej. W jej wyniku Noriega poddaje się i zostaje sprowadzony do Stanów Zjednoczonym, aby tam stanąć przed sądem.
Prezydenci pięciu państw Ameryki Środkowej wyrażają zgodę na rozwiązanie obozów contras. Rząd Nikaragui zgadza się na przeprowadzenie wyborów najpóźniej w pierwszych miesiącach 1990 r.
228
Wojska kubańskie zaczynają się wycofywać z Angoli zgodnie z porozumieniem zawartym między Angolą, Kubą i RPA, w wyniku którego Namibia ma uzyskać niepodległość.
1990 Litewska partia komunistyczna odłącza się od partii radzieckiej i staje się orędow-
nikiem niepodległej Litwy.
Nadal trwa odwieczny spór między Ormianami a Azerami. W tym samym czasie partia komunistyczna traci władzę na rzecz azerbejdżańskiego frontu ludowego. Gorbaczow wysyła do Azerbejdżanu wojska w celu przywrócenia porządku i utrzymania partii przy władzy.
Podczas przełomowego przemówienia na plenum partii komunistycznej Gorbaczow odrzuca zagwarantowany komunistom w konstytucji monopol na władzę i deklaruje poparcie dla ewentualnego systemu wielopartyjnego, a także dla prywatnej własności środków produkcji. Tym samym wyrzeka się również Marksa.
Wiosenne, wolne wybory w Europie Wschodniej kończą się wybraniem nie-komunistycznych rządów. Wyjątki stanowią Rumunia i Bułgaria, gdzie komuniści, pod nowym szyldem, odnoszą zdecydowane zwycięstwo.
Po marcowych wyborach w NRD oba państwa niemieckie zaczynają negocjacje w sprawie zjednoczenia. 1 lipca wchodzi w życie układ o unii gospodarczej i walutowej. Dwa tygodnie później Gorbaczow zgadza się na prawo zjednoczonych Niemiec do podjęcia decyzji o przystąpieniu do NATO. 3 października dochodzi do zjednoczenia dwóch państw niemieckich. W listopadzie Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie uznaje jedność Niemiec. 2 grudnia wybory w obu państwach niemieckich kończą się powstaniem pierwszego po wojnie ogólnoniemieckiego parlamentu.
Dwie największe republiki radzieckie, Rosja i Ukraina, proklamują niepodległość i oświadczają, że ich systemy prawne stoją ponad systemem prawnym Związku Radzieckiego. W ślad za Rosją i Ukrainą idą inne republiki.
W Nikaragui sandiniści podejmują ryzyko przeprowadzenia wolnych wyborów i doznają dotkliwej porażki. Contras rozwiązują się.
1991 1 stycznia zostaje zaprzysiężony ogólnoniemiecki parlament i rząd.
Po odmowie wycofania się Iraku z Kuwejtu koalicja ONZ, pod przewodnictwem Amerykanów, w ciągu 43 dni zmusza Irak do opuszczenia zajętego przez niego państwa. Wojska irackie zostały pokonane w wyniku pięciotygodniowych, siejących spustoszenie, nalotów, po których nastąpiła decydująca ofensywa lądowa.
Saddam Husajn próbuje uniknąć wypełnienia warunków zawieszenia broni, na mocy których winien jest wyjawić inspektorom ONZ, gdzie znajdują się irackie rakiety oraz wszystkie instalacje broni biologicznej, chemicznej i nuklearnej, celem ich zniszczenia. Bush grozi wznowieniem nalotów, co sprawia, że Irak dostarcza inspektorom ONZ więcej interesujących ich informacji.
229
Stany Zjednoczone i Związek Radziecki podpisują układ START, który przewiduje redukcję broni strategicznych o 30% oraz redukcję najbardziej destabilizujących równowagę militarną pocisków radzieckich o 50%. Układ ten poprzedziły redukcje broni konwencjonalnej w NATO i Układzie Warszawskim. Oficjalnie rozwiązuje się Układ Warszawski. Wojska radzieckie opuszczają Węgry i Czechosłowację (planuje się, że do końca 1992 r. opuszczą Polskę, a do 1994 r. tereny byłej NRD).
Borys Jelcyn, rywal Gorbaczowa, zostaje pierwszym wybranym przywódcą tysiącletniej republiki radzieckiej.
Konserwatywne elementy partyjne przeprowadzają pucz, aby obalić Gorbaczowa. Jelcyn sprzeciwia się puczowi, który upada. Gorbaczow zostaje uratowany, lecz jego władza ulega dalszemu osłabieniu, kiedy Jelcyn ustanawia swój prymat wśród przywódców radzieckich.
Estonia, Łotwa i Litwa uzyskują niepodległość. Plany utworzenia nowej federacji upadają wraz z dążeniem innych republik do niezależności od Moskwy. Kiedy rozpada się Związek Radziecki, nie jest jeszcze wiadomo co go zastąpi.
Uprzemysłowione państwa zachodnie rozważają możliwość udzielenia Moskwie pomocy w postaci kolejnego Planu Marshalla.
W byłym Związku Radzieckim wszelkie wysiłki w kierunku powołania konfederacji spełzają na niczym w wyniku sporów o niepodległość oraz obawy przed odrodzeniem się rządu centralnego. Rosja, Białoruś i Ukraina ogłaszają oficjalny rozpad Związku Radzieckiego i tworzą Wspólnotę Niepodległych Państw. Pozostałe republiki zostają zaproszone do przyłączenia się do Wspólnoty.
Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu (EFTA), w skład którego wchodzą Austria, Szwajcaria, Szwecja, Finlandia, Liechtenstein (zachowujące neutralność w czasie zimnej wojny) oraz Norwegia i Islandia (kraje członkowskie NATO) ustanawiają wspólną strefę wolnego handlu z Wspólnotą Europejską.
Polsce, Węgrom i Czechosłowacji przyznany zostaje status państw stowarzyszonych z Wspólnotą Europejską, dzięki któremu przed końcem stulecia uzyskają one dostęp do strefy wolnego handlu.
230
Wybrana bibliografia
Większość pozycji na tej liście zajmują książki. Czytelnicy pragnący na bieżąco śledzić współczesne wydarzenia w polityce zagranicznej i obronnej powinni sięgnąć po artykuły pism Foreign Affairs, Foreign Policy i International Security. W sposób szczególny poleca się coroczne wydanie Foreign Affairs America and the World.
American Society and Style in Foreign Policy
Amerykanie i ich styl prowadzenia polityki zagranicznej
American Foreign Policy Amerykańska polityka zagraniczna
Revisionist or New Left HistoriesHistoria rewizjonizmu i neolewicy
Critical Evaluations of New Left HistoriesOpracowania krytyczne dzieł poświęconych historii neolewicy
American Military Policy Amerykańska polityka militarna
American Policy in Postwar EuropePolityka Ameryki po zakończeniu zimnej wojny
American Policy in AsiaPolityka amerykańska w Azji
American Policy in the Middle East-Persian GulfPolityka amerykańska na Bliskim Wschodzie i w rejonie Zatoki Perskiej
American Policy in Africa and Latin AmericaPolityka amerykańska w Afryce i Ameryce Łacińskiej
The International Political Economy, Trade and InterdependenceMiędzynarodowa polityka gospodarcza, handel i współzależność
Memoirs, Biographies, and Histories of American Statesmaen, Soldiers and Administra' tionsWspomnienia, biografie i historie amerykańskich mężów stanu, żołnierzy i członków administracji prezydenckich
Soviet Foreign Policy Radziecka polityka zagraniczna
231
3 c
3
X
u
* &
w n.
i
Ul
na bieżąco sięgnąć po szczególny
Wscho- i Ameryce c> odowa polityka
Administra- i człon-
231
W serii:
L. Biały, Polityka bezpieczeństwa Hiszpanii i Portugalii J.C. Boehnert, H. Malon, Rosyjska polityka zagraniczna J. Bryła, Stany Zjednoczone wobec wojny domowej w Salwadorze w latach 1981-1989 J. Bryła,Uwarunkowania i implikacje amerykańskiej interwencji
zbrojnej w Panamie w grudniu 1989 r. M. Dobroczyński (red), Polacy a Rosjanie: kulturowe i polityczne
czynniki zbliżenia F. Gołembski, Polityka bezpieczeństwa Rumunii, Mołdowy
i Bułgarii
A. Gruszczak, Ameryka Łacińska wobec kryzysu środkowoamerykańskiego
J. Gryz, Polityka bezpieczeństwa Norwegii J. Gryz, Szwedzka polityka neutralności L. Pastusiak, Dyplomacja Stanów Zjednoczonych (XVIII-XIXw.) S. Przybyła, Zmiany na estońskiej scenie politycznej po wyborach parlamentarnych
R. Seniuch, Białoruska polityka bezpieczeństwa R. Seniuch, Uwarunkowania niepodległości Białorusi A. Szydłowski, Europejska polityka bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych
i'//

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
05 Integracja militarna, polityczna i gospodarcza Europy po II Wojnie Światowej
02 Stalinizacja życia w Polsce po II Wojnie Światowej
Zimna wojna, konferencje, sprawa niemiec po II wojnie swiatowej
Świat po II Wojnie Światowej, prezentacja
Świat po II Wojnie Światowej
Świat po II Wojnie Światowej (2) test
ustalenie granic polski po ii wojnie światowej (2)
Kształtowanie się polskiej i żydowskiej wizji martyrologicznej po II wojnie światowej
Gospodarki panstw Europy Zach po II wojnie swiatowej
Leksykon historii Polski po II wojnie światowej 1944 1997 H Konopka, A Konopka
Europa po II wojnie światowej i przesłanki procesu integracji europejskiej
Polityka zagraniczna Polski po 1989 roku

więcej podobnych podstron