bored2hyperness Tatuaże


Tatuaże
Autor: bored2hyperness
Oryginał: http://www.fanfiction.net/s/4034889/1/Tattoos
Zgoda: jest.
Beta: Veronique
Tłm. : Veniqe
Rozdział pierwszy.
- Dracuś, dlaczego nie pozwolisz mi zobaczyć? No dalej, tylko jedno, szybkie spojrzenie.
Proszeeee...
- Pansy, prosiłem cię, przestań mnie tak nazywać! I nie, nie pozwolę ci się do tego zbliżyć.
- Parkinson, co robisz w dormitorium Prefektów?
- Nawet jeśli to nie twój interes, to wiedz, że Dracuś mnie zaprosił.
- Dracuś?
- Powiedziałam coś śmiesznego, Granger?
- Właściwie to tak. A teraz musisz nas zostawić,  Dracuś i ja musimy zająć się sprawami Prefektów.
- Tak, Pansy, lepiej już idz. Okropnie nudne te sprawy.
- Dla ciebie wszystko, kochanie.
- ...
- ...
- Nareszcie.
- Co Malfoy? Nie możesz wytrzymać w jednym pomieszczeniu ze swoją dziewczyną?
- Szczerze, to nie. Przy okazji, dzięki za tę wymówkę ze sprawami Prefektów.
- ...
- Na co się tak patrzysz?
- Draco Malfoy właśnie podziękował osobie, pochodzenia mugolskiego.
- Chcesz żebym to odwołał?
- Nie.
- Też tak sądzę. Dlaczego więc nie pobiegniesz bawić się z Nocnikiem i Aasicą?
- ...
- Dalej tu jesteś?
- Co Pansy tak w ogóle chciała zobaczyć?
- Słyszałaś to?
- ...
- Przestań się na mnie tak patrzeć. Chciała zobaczyć mój nowy tatuaż, w porządku?
- Masz tatuaż?
- Chcesz go zobaczyć?
- Przestań się w ten sposób uśmiechać, Malfoy.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Chcesz go zobaczyć?
- Zdecydowanie nie.
- ...
- ...
- A ty masz jakieś?
- ...
- Masz?!
- Chcesz zobaczyć?
- Zdecydowanie!
- Przykro mi.
Rozdział drugi: Grozby.
- No dalej, Grangeeeeer, tylko jedno, szybkie spojrzenie.
- Powiedziałam: NIE, Malfoy. O, cześć Harry, Ron.
- Ee... Hermiono, dlaczego Malfoy cię śledzi?
- Bo jest idiotą. Odwal się, Malfoy.
- Nie sądzę, bliznowaty. Przynajmniej dopóki Granger nie pokaże mi swojego tatuażu.
- Hahaha, Hermiona nie ma żadnych tatuaży. Prawda Herm?
- ...
- Herm, dlaczego się zaczerwieniłaś?
- Ponieważ... Nie czuję się zbyt dobrze. Wydaje mi się, że mam gorączkę. To może... pójdę do
skrzydła szpitalnego? To na razie.
- Hermiono, poczekaj... Ty nie masz tatuażu, prawda?
- ...
- O Boże.
- Aasico, twoja głowa wygląda jakby za chwilę miała eksplodować, więc trzymaj ją z dala ode mnie.
- Spadaj, fretko.
- Aaa... Bronisz swojego chłopaka, Potter? Nie chcę rozwiewać twoich marzeń, ale wydaje mi się, że
Weasley owi mogły przestać podobać się wasze stosunki. Wygląda na to, że nasza Pani Prefekt
sprzątnęła ci go sprzed nosa.
- Malfoy...
- Och, nie martw się, może będziesz miała szczęście i to wszystko okaże się tylko okresem
przejściowym. Wiem, że ja nie zniósłbym uczucia Pana Pomidora.
- Wystarczy, tleniony! Idziesz ze mną!
- Hermiono!
- Nie teraz, Ronaldzie! Zobaczymy się w klasie.
- ...
- Wiem, że podobałem ci się od zawsze, Granger, ale nie ma żadnego powodu by ciągnąć mnie do
pustej klasy w jakimś niegodziwym celu.
- Zamknij się, durniu.
- O, robimy się agresywni. Podoba mi się.
- ...
- W porządku, bez rozmów. To rujnuje moment. I to twoje piorunujące spojrzenie przy okazji.
- Było skierowane do ciebie Malfoy! Albo zostawisz mnie i moich przyjaciół w spokoju, albo ja...
ja...
- Ty co, Granger? Wykorzystasz mnie tak bardzo, że nie ruszę się przez tydzień? Chociaż, wydaje
mi się, że podoba mi się ten pomysł. To znaczy - nie, zdecydowanie nie powinnaś tego robić. To
może być zbyt bolesne jak na karę.
- Malfoy...
- O tak, powiedz moje imię. Za kilka chwil będziesz je krzyczała, jak mnie rozbierzesz.
- Och, zamknij się.
- Mmmfff.
- I jak smakują ślizgońskie kolory? Wiedziałam, że jest jakiś sens noszenia tych głupich krawatów.
- Może następnym razem okręcisz go wokół moich ust, najmądrzejsza czarownico naszych czasów,
a nie po prostu do nich włożysz?
- Agrrr! Posłuchaj, ty zła, wstrętna, mała fretko...
- A co z karaluchem? Och! Ty mnie uderzyłaś!
- Tak i nie wątpię, że zrobię to jeszcze raz. Teraz zostaw mnie w spokoju, albo wyślę cię do
Voldemorta żebyś osobiście go powiadomił o tym, że kochasz szlamę.
- ...
- Ha! Teraz idę stąd zanim przyjdzie tu ktokolwiek inny. Może to cię czegoś nauczy.
- ...
- ...
- Skąd ona wiedziała?
Rozdział trzeci: Plany
- Draco, przestań gapić się na Granger.
- Nie gapię się!
- Tak. Dokładnie tak.
- Skąd wiesz, że patrzyłem akurat na nią? Może myślałem i tylko przez przypadek spojrzałem w jej
kierunku?
- Wiem, bo kiedykolwiek na nią nie popatrzysz, ślinisz się, a twoje oczy się szklą.
- Nie śliniłem się!
- Ale przyznajesz, że się na nią gapiłeś.
- ...
- Tak myślałem.
- Jesteś okrutnym przyjacielem, Blaise Zabini.
- Nie możesz mnie nazywać okrutnym, kiedy robię coś dla dobra twojej reputacji. Masz szczęście,
że ja to zauważyłem, a nie Pansy, która na pewno zrobiłaby scenę... O wilku mowa. Swoją drogą,
wygląda na skołowaną.
- Bardziej na pijaną czy wkurzoną?
- I jedno i drugie.
- ...
- Draco, możesz wyjść spod stołu; już poszła.
- Dzięki Merlinowi. Jeśli jeszcze raz zapyta mnie o ten tatuaż, osobiście zrobię jej jeden. I to będzie
dokładnie na środku jej czoła i będzie... będzie... Blaise, pomóż mi wymyślić co to może być.
- Może  krowa , wtedy nie zauważy żadnej różnicy patrząc w lustro.
- O, podoba mi się. Krowa lub mops. Muszę wybrać.
- Więc co z tym planem  Dowiedzieć-Się-Jaki-Tatuaż-Ma-Granger-A-Przy-Okazji-Sprawić-Żeby-
Się-We-Mnie-Zakochała ?
- Marnie. Zagroziła mi wysłaniem do Voldemorta, jeśli nie przestanę śledzić jej i jej ochroniarzy.
- Przykre.
- Wiem.
- Może powinieneś spróbować... ślizgońskiego zbliżenia.
- Och, mów dalej.
- Cóż, zawsze możesz...
Rozdział czwarty: To
- Malfoy, co to do diabła jest?
- O które  to dokładnie ci chodzi?
- To!
- Och, dzięki za wyjaśnienie! Nienawidzę, kiedy nie wyrażasz się jasno.
- Wiesz dokładnie, o czym mówię, Idioto.
- Naprawdę muszę dowiedzieć się jak to robisz, że to nawet brzmi jak pisane wielkimi
literami.
- To mój genialny umysł, to wszystko. Zajmijmy się bieżącym problem.
- Oczywiście, więc biegnij do swoich przyjaciół.
- Co?
- Cóż, powiedziałaś, żebyśmy zajęli się problemem. Jak przypuszczam, jesteś nim ty,
przeszkadzając w każdy możliwy sposób.
- To nie jest problem! To jest problem!
- Widziałem to już, Granger, więc nie musisz podtykać mi tego pod nos.
- Jeśli widziałeś, to dlaczego zadajesz te głupie pytania i komentujesz?
- Czuję się urażony tym, że myślisz, że to, co powiedziałem, było głupie.
- I dobrze.
- Ale przemilczę tę obrazę, pośród licznych innych, żeby po prostu cieszyć się twoim
towarzystwem, co jest głównym powodem moich genialnych komentarzy.
- Przestań bawić się w gierki, Malfoy.
- O czym ty w ogóle mówisz? Właśnie powiedziałem najszczerszą prawdę.
- Och, naprawdę? Bo dopiero co mogę przysiąc, że mówiłeś, że to ja jestem twoim
problemem.
- Eee... To musiałaś się przesłyszeć.
- Czy Draco Malfoy właśnie powiedział  Eee... ?!
- Nie. Nie powiedziałem tego. Naprawdę, Granger, może potrzebujesz lekarza do tych
głosów w twojej głowie.
- Nienawidzę cię.
- Och, to bolało. Ponieważ ja właśnie eksploduje z tłumionych uczuć do ciebie.
- Co ty...
- Co dokładnie chcesz usłyszeć raz jeszcze?
- To.
- Znowu zaczynasz z  tym ? Naprawdę, Granger, czytelnicy nie mają pojęcia o czym ty
mówisz.
- Co?
- Szczerze, to nie wiem. Ale proszę, precyzuj swoje wypowiedzi.
- Mówię o tym niewiarygodnie marnym liście miłosnym.
- Dlaczego, u licha, miałbym tobie wysyłać list miłosny?
- Och, no nie wiem... Może to przez tę rozmowę tydzień temu. Jak to było?  Ty co,
Granger? Wykorzystasz mnie tak bardzo, że nie ruszę się przez tydzień? Chociaż, wydaje
mi się, że podoba mi się ten pomysł.
- Tak, ale wierzę, że powiedziałem  To znaczy  nie zaraz po tym.
- A pózniej dodałeś  zdecydowanie nie powinnaś tego robić. To może być zbyt bolesne jak
na karę.
- I przez to myślisz, że wysłałem ci list miłosny, ponieważ...
- To był sarkazm!
- I...
- Świetnie. A jak wytłumaczysz swoje gapienie się i...
- Wybacz, ale nazwałbym to raczej rzucaniem piorunujących spojrzeń.
- Więc go nie wysłałeś?
- Nigdy tego nie powiedziałem.
- Aggrrr!
- Och, zawsze wiedziałem, że wyglądasz jak dzika bestia, Granger, nigdy natomiast, że
potrafisz nawet brzmieć jak ona. Interesujące, naprawdę.
- Świetnie, więc to nie byłeś ty. Tylko ktoś niesamowicie słodki mógł wysłać tak żałosną
kartkę.
- Słodki?
- Mam na myśli durny i ograniczony.
- Granger, nie wydaje mi się, żeby twojemu tajemniczemu adoratorowi podobało się, że
nazywasz go ograniczonym. Musisz trochę przystopować. Nie chciałabyś chyba obrazić
jedynej osoby, która cokolwiek do ciebie czuje. Jeśli to rzeczywiście człowiek.
- Nienawidzę cię.
- I znowu wracasz do początku. Poza tym, kto mógłby pokochać szlamę?
Rozdział piąty: Azy.
- Hermiono?
- ...
- Hermuś, co się dzieje, dlaczego płaczesz?
- Nie, to nic takiego, Gin.
- Wiesz, że to nieprawda. A teraz powiedz, co się stało.
- Malfoy.
- Hermiono, Malfoy nie doprowadził cię do łez od lat. Co takiego zrobił?
- Nic. Po prostu... zostaw mnie samą. Proszę.
- Nie, nienawidzę widzieć cię w takim stanie. Cokolwiek zrobił, wiesz, że to tylko bzdury i nie
możesz brać tego do serca.
- Ale on miał rację, Ginny! Kto mógłby pokochać szlamę?
- To ci powiedział?! Co za palant! Hermuś, masa ludzi cię kocha, Harry, Ron, ja...
- Tak, platoniczną miłością. Jesteście dla mnie jak rodzina. Mówię o kimś, kto by mnie naprawdę
pokochał. Kto... Och, nawet nie wiem, co zakochani robią! Widzisz, Gin, kto chciałby być z kimś
takim jak ja?
- Hm, a co z tym listem, który dostałaś rano? On na pewno brzmiał... lub raczej pisał... jakby cię
naprawdę kochał.
- Prawdopodobnie to był jakiś głupi żart. Założę się, że Malfoy zaśmiewał się do łez po tym, jak
wyszłam.
- Wątpię. A tak w ogóle to, od kiedy zaczęłaś się przejmować tym, co myśli Malfoy?
- Nigdy! Nie obchodzi mnie to, o czym on myśli. Jak możesz mnie o to posądzać?! To absurd; ja go
nawet nie lubię.
- Nic takiego nie mówiłam... Chociaż robię to teraz.
- ...
- Och, Hermuś, przepraszam. Proszę, nie zaczynaj znowu płakać. Pogadamy o tym pózniej, a teraz
chodzmy stąd, zanim zjawi się Jęcząca Marta i wszystko usłyszy.
- Przepraszam, Ginny. Za wciąganie cię w moje osobiste problemy i oczekiwanie pomocy do
poukładania tego wszystkiego.
- Och, to żaden problem. Poza tym, od czego są przyjaciele?
***
- Draco?
- Hm?
- Co z tobą? Nie odezwałeś się słowem odkąd wróciłeś z biblioteki i ledwo tknąłeś obiad.
- Nic.
- Znowu obraziłeś Granger, prawda?
- ... Tak.
- Co tym razem jej powiedziałeś?
-  Kto mógłby pokochać szlamę?
- Och, to było ostre nawet jak na ciebie. Dlaczego to zrobiłeś?
- ...
- Draco?
- Ktoś wysłał jej list miłosny... I to nie byłem ja.
Rozdział szósty: Prawdy
- Więc...
- Więc...
- Więc...
- Och, zapytaj po prostu, Ginny! Wiesz, że chcesz.
- Dobrze! Więc, co się dzieje, kiedy dodamy napar ze złotogłowiu do eliksiru Słodkiego Snu?
- Co? Myślałam, że chcesz mnie zapytać o tę sprawę z Malfoyem.
- Och tak, chciałam, tylko przypomniałam sobie, że nie znam odpowiedzi na to pytanie z mojego
quizu z eliksirów. Pomyślałam, że lepiej zapytam, zanim zapomnę.
- Maskuje zapach.
- Więc, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że lubisz Malfoya?
- Wydaje mi się, że całkiem niedawno. Od momentu, kiedy zostaliśmy Prefektami poznałam go
trochę lepiej - jest milszy kiedy jesteśmy sami. Nawet nie nazwał mnie szlamą przez ostatni rok, do
czasu... cóż, do wczoraj.
- Może to po prostu mu się wymknęło. A co się stało przed tym?
- Pokazałam mu list, który dostałam na śniadaniu.
- A pózniej?
- Cóż, nazwałam to niedorzecznością, a on na to, że nie powinnam obrażać jedynej osoby, która coś
do mnie czuje. Więc powiedziałam, że go nienawidzę, a on na to... No wiesz.
- ...
- Co?
- Wydaje mi się, że cię lubi.
- Ginny!
- Mówię poważnie!
- Ha, uwierzę, kiedy to zobaczę.
***
- Blaise!
- Co?
- Nigdy nie uwierzysz w to, co się właśnie stało!
- Draco? Przestań się tak szczerzyć, straszysz pierwszorocznych.
- Och, ale nie chcę!
- Hej, poważnie, przestań.
- Przestać, co?
- Straszyć mnie! Śmiejesz się jak fanatyk.
- Może, ale mam dobry powód. Nie zgadniesz co się stało!
- Co, Granger nareszcie przyznała się do tego, że cię lubi?
- Skąd wiedziałeś?
- Żartujesz, naprawdę?!
- Mhm!
- Kiedy?
- Przestań kwiczeć, brzmisz jak dziewczyna.
- Wcale nie!
- W porządku, przepraszam, jeśli cię obraziłem.
- Nie chodzi o to, co powiedziałeś tylko o sposób, w jaki to zrobiłeś.
- ...
- Och Merlinie! Jestem kobietą!
- Bez żartów, co ci się stało?
- Ginnysiędomniedobrała.
- Co?
- Nic.
- Spotykasz się z Ginny? Ginny Weasley?
- ... Nie...
- Ależ tak!
- I kto tu jest teraz dziewczyną?
- Zamknij się. Kiedy to się stało?
- Bądz ciszej. Dopiero wczoraj, w porządku? Znaliśmy się już od dłuższego czasu i nagle zdałem
sobie sprawę z tego, że ją lubię bardziej niż zwykłą znajomą. Po prostu ją zapytałem.
- Jak to: znaliście się od dłuższego czasu?
- Właściwie, to próbowaliśmy zeswatać cię z Hermioną przez ostatnie parę tygodni.
- Co?! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Och, naprawdę nie wiem, może dlatego, że jak na razie wszystko dobrze szło?
- ...
- ...
- Masz rację. Przepraszam. Więc co dokładnie robiliście?
- Cóż... W sumie, to ja wysłałem ten list. Nie powinieneś był się o nim dowiedzieć, dopóki nie
przekonałbym cię do napisania własnego.
- A kogo to obchodzi! Nieważne jak namieszałeś swoim listem, ważne, że zadziałał. Przyznała, że
mnie lubi.
- Powiedziała ci to wprost?
- ... Nie dokładnie...
- Draco...
- Słyszałem przez drzwi, gdy mówiła to Aasicy.
- Hej!
- Ok, ok, Ginny.
- Dziękuję. Więc jak zamierzasz jej to powiedzieć?
- Co jej powiedzieć?
- ...
- Co?! Muszę jej powiedzieć?!
- ...
- I jak niby mam to zrobić?
- Cóż... zawsze możesz jej pokazać swój tatuaż.
- ...
- Tak, wiem co on przedstawia, Draco. Przecież byłem z tobą, gdy go robiłeś.
- Byłeś?
- Merlinie, byłeś tak pijany, że nawet tego nie pamiętasz?
- Nie. Malfoyowie zawsze są trzezwi.
- Taa...
- Poza tym, nie chcę jej przestraszyć. Muszę to jakoś zaplanować...
- Racja. Więc masz jakieś pomysły?
- Cóż...
Rozdział siódmy: Plan A
- Och!
- Au!
- Och, przepraszam... O. To ty.
- Cóż, również miło mi cię spotkać, Hermiono. Ale proszę powstrzymaj swój entuzjazm przy
wchodzeniu w kontakt z moim cudownym ciałem. Ludzie mogą coś pomyśleć.
- I co by pomyśleli, Malfoy?
- Jesteś inteligenta, Hermiono, sama wiesz dobrze co.
- ...
- Co?
- Powiedziałeś do mnie Hermiona... I przyznałeś, że jestem inteligentna.
- Nie musisz być tak zdziwiona. Poza tym, tak się nazywasz, prawda? I nie widzę powodu
zaprzeczać oczywistej prawdzie: jesteś najlepszą uczennicą tej szkoły... Oczywiście, zaraz
przede mną.
- Nigdy nie sądziłam, że dożyję dnia w którym przyznasz się do bycia drugim w
czymkolwiek, Malfoy.
- Och, teraz kiedy mówię do ciebie Hermiona, domagam się, abyś mówiła do mnie Draco.
- A niby dlaczego miałabym to robić, Malfoy?
- Bo tego chcesz. Gdzieś, w głębi chcesz wiedzieć, jakie to uczucie móc ciągle wypowiadać
moje imię.
- Nie! Nie chcę!
- Och tak... Chcesz.
- Malfoy, co ty robisz? Dlaczego się do mnie zbliżasz? Mamy tu jakąś poważną osobową
inwazję entuzjazmu.
- Osobowa inwazję entuzjazmu? Wiesz, słodka jesteś jak się wkurzasz... Hermiono.
- Jaka jestem? To znaczy... muszę iść. Tak. Teraz. Cześć.
- I tyle z planu A.
Rozdział ósmy: Plan B
- W porządku Ginny, co chciałaś mi pokazać?
- To jest w środku.
- W schowku na miotły?
- Tak.
- W porządku... HEJ!
(trzaśnięcie)
- Ginny! Otwieraj! Jestem tu zamknięta!
- ...
- GINNY?!
- Au, Granger, nie musisz tak wrzeszczeć.
- Malfoy?!
- Nie, tylko postać twojej niewiarygodnie dokładnej wyobrazni.
- Co tu robisz?
- Przypuszczam, że to samo co ty: przeklinam dzień w którym poznałem Baise a Zabiniego... lub w
twoim przypadku, Ginny Weasley.
- Oni to wymyślili?
- Nie, tylko dziś rano siedząc w zakurzonym schowku na miotły i oczekując na to, kto jeszcze tu
wpadnie, bez żadnego powodu zdecydowałem się na przeklęcie mojego eks- przyjaciela.
- Jesteś dziś trochę uciążliwy z tym sarkazmem.
- Wiem, czyż to nie cudowne?
- ...
- Więc...
- Co?
- Granger, nudzę się.
- Co się stało z Hermioną?
- Co masz na myśli? Przecież tu jesteś... ale czy to na pewno ty?
- Mówię o tym, co sprawiło, że przestałeś mnie nazywać Hermioną?
- Cóż, wyglądałaś, jakby to tobą wstrząsnęło.
- Może, ale zaczynało mi się to podobać.
- Naprawdę?
- No... tak. Mówisz to inaczej niż wszyscy inni. To... miłe.
- Proszę bardzo... Hermiono.
- Draco.
- O, powiedziałaś moje imię!
- Tak, dlaczego tak cię to cieszy?
- Wcale nie.
- W porządku.
- Więc...
- Więc...
- ...
- Draco?
- Hm?
- Jak myślisz, dlaczego nas tu zamknęli?
- Może myślą, że potrzebujemy  czasu dla dwojga .
- Co? Dlaczego?
- Blaise chyba myśli, że darzymy się jakimiś uczuciami.
- Co? To absurd!
- Naprawdę?
- Tak!
- ...
- ...
- Wiesz, Hermiono... Prawdopodobnie podsłuchują na zewnątrz.
- To dlatego szepczesz?
- Hej, ty też.
- Bo ty to robisz!
- ...
- ...
- Więc, Hermiono, dlaczego by nie dać im powodów do słuchania?
- Na przykład czego?
- Hermiono, muszę ci powiedzieć coś ważnego.
- Draco, co ty robisz?!
- Przestań szeptać i graj ze mną. Szybciej się stąd wydostaniemy.
- Och, masz rację. Cóż to takiego?
- Nigdy tak naprawdę cię nie nienawidziłem.
- Co? To znaczy... Jeśli nie, to dlaczego tak okropnie się zachowywałeś?
- Przez mojego ojca. On nigdy nie wybaczyłby mi lubienia osoby pochodzenia mugolskiego.
- Co się zmieniło?
- Jest w Azkabanie.
- Och.
- I dlatego właśnie wychodzę.
- Nadal tu jesteśmy, Draco.
- To była przenośnia.
- Och, ok. Wychodzisz z czym?
- Z moimi prawdziwymi uczuciami do ciebie.
- A jakie one są?
- Kocham cię.
- Cóż.. Ja.. Ja też cię kocham.
- TAK!
(otwieranie drzwi)
- Ginny?! Podsłuchiwałaś przez ten cały czas?!
- Och, nie patrz tak na mnie, był ze mną Blaise.
- Hej, nie zwalaj winy na mnie, to był twój pomysł!
- I zadziałał, prawda?
- Tak po prawdzie to nie, Weasley. Hermiona i ja wymyśliliśmy to wszystko. A teraz, dzięki temu,
że uprzejmie otworzyliście nam drzwi, wychodzimy. Chodz, Blaise.
- Cześć Gin. Granger.
(Draco i Blaise odchodzą)
- ...
- Hermiono... w porządku?
- Tak, Ginny. To i tak było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
- I tyle z planu B.
- Co?
- Nie, nic. Chodzmy stąd, Hermiono.
Rozdział dziesiąty: Mordercze kupidyny.
- Voldemort jest idiotą.
- Cóż... to oczywiste. I bardzo do ciebie nie pasujące, Hermiono.
- Tak tylko mówię.
- No właśnie. Ty nigdy nie  tylko mówisz czegoś. Zawsze jest jakiś powód i jak przypuszczam,
teraz też?
- Tak, prawdę mówiąc to tak. Ja  tylko mówię , że jeżeli Voldemort byłby mądry, opanowałby świat
podczas Walentynek.
- Eee... dlaczego?
- Pomyśl, Harry!
- O czym, tak właściwie?
- Czyją pracą jest legalne strzelanie do ludzi?
- Eee... policjantów?
- Nie mam na myśli, strzelanie bez zabijania.
- Och.
- Więc?
- Nie wiem.
- Kupidynów! W każde Walentynki strzelają do ludzi tymi swoimi pobudzająco -zachęcającymi
strzałami i uciekają!
- Pobudzająco - zachęcające?
- Tak słyszałam. A potem Lavender to potwierdziła, powiedziała, że ona zawsze... no wiesz.
- Nie, nie wiem. Dziękuję za udzielenie czarujących szczegółów. A tak właściwie, to jak Voldemort
miałby wykorzystać kupidyny w swoim planie dominacji nad światem?
- No cóż, gdyby miał te strzały, mógłby je w sekrecie zatruć, zabijając połowę świata przed
obiadem.
- ...
- Co?
- Nie zamierzasz się chyba zamienić w  geniusza zła ani wykorzystać swojego pomysłu przeciwko
nam, prawda?
- Co? Nie!
- To dobrze, bo gdybyś to jednak zrobiła, nie mógłbym ci dać tego.
- Kolejna róża?!
- Aha.
- Zaraz... Ty wiesz od kogo ona jest, prawda?
- Może.
- Harry...
- W porządku, wiem. Ale nie mam zamiaru ci tego powiedzieć, więc nawet nie próbuj mnie prosić.
- ...
- Co w takim razie jest tam napisane?
-  Gwiazdy, pomimo tego jak są jasne, nie mogą równać się z tymi, które są w twoich oczach. Och,
on pewno ma na myśli wieżę astronomiczną!
- Domyśliłaś się tego z jego porównań twoich oczu do gwiazd?
- Cóż... tak
- Wieża astronomiczna; jakie to oryginalnie.
- Och, zamknij się Harry.
***
(w międzyczasie, w pobliżu korytarza na dole)
- Cześć Draco.
- AAAA!!!
- Och.
- Blaise?! Przez ciebie prawie miałem zawał serca!
- Och... ok. A co robisz?
- Nic!
- Naprawdę?
- Nie idz tam! Zobaczy cię!
- Ach... szpiegujemy Granger, tak?
- Nie, ja... szpieguje tego kupidyna latającego dookoła?
- A dlaczego, jeśli mogę wiedzieć, szpiegujesz kupidyna?
- Żeby upewnić się... Że nie zrobi... czegoś.
- Na przykład?
- Eee... przyleci do mnie?
- Acha. Nie martw się, nie przyleci.
- Co... hej! Skąd wiesz? Jestem bardzo popularnym chłopakiem!
- Mam swoje zródła.
- Trzy możliwości skąd.
- I na pierwsze dwie nie masz co liczyć.
***
- Hej, Hermiono, następna róża!
- Och! Daj, zobaczę...  Spotkajmy się o siódmej .
- Cóż, krótko.
- Musi wiedzieć, że domyśliłam się, gdzie chce się ze mną spotkać.
- Prawdopodobnie... Może mu się skończyły róże.
- Może. Jednak niewiele mnie to obchodzi, ważne, że dostałam tę.
- Więc... idziesz?
- Gdzie?
- ...
- A, tak. Cóż... chyba tak. To znaczy... nie mam nic lepszego do roboty.
- To dobrze. Cieszę się że dajesz mu szansę.
- Co? Dlaczego? Dlaczego nie miałabym mu dać szansy? Co, Harry?
- Uspokój się, Hermiono, nie powiem ci kto to jest. Mówię tylko, że zwykle jesteś przewrażliwiona
na punkcie takich spraw.
- Och... cóż, wezmę ze sobą różdżkę na wypadek, gdyby cokolwiek poszło nie tak.
- Na przykład kupidyn atakujący cię zatrutą strzała?
- Dokładnie.
(godzina pózniej)
- Hermiono, chyba powinnaś już iść, jest za dziesięć siódma.
- Już?!
- Tak, nie martw się, wyglądasz wspaniale. I pamiętaj, nie przeklnij go, zanim naprawdę na to nie
zasłuży.
- Postaram się.
- Powodzenia.
- Dzięki, Harry.
(dziesięć minut pózniej)
- Halo? Jest tu kto?
- Hej.
- To... To ty?!
Rozdział jedenasty: Misja wykonana.
- To... To ty?!
- W rzeczy samej, Hermiono, to ja.
- Ale... Ale...
- Tak?
- Ja... Nigdy nie pomyślałabym, że lubisz mnie w ten sposób.
- ...
- Nie wierzę! Te róże... I listy... I... co?!
- ...
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- HAHAHA!!!
- Naprawdę, Ron, czy to jakiś żart?
- Nie! Nie, ja przepraszam...
- W takim razie co jest takiego śmiesznego?
- Nie jestem twoją randką.
- Co...? To kto nią jest? I co tu w ogóle robisz?
- Nie martw się, dowiesz się wkrótce. A ja chciałem tylko  pożyczyć stąd tę przepyszną czekoladę.
- Och... więc... Skończyłeś już  pożyczać ?
- Tak, dzięki. Przy okazji, powodzenia. I... postaraj się dać mu szansę, ok?
- Dlaczego wszyscy każą mi dać mu szansę?! Przecież nie mówimy o Malfoyu!
- Właściwie to wierzę, że właśnie o mnie ci chodzi.
- Draco?!
- Tak... W porządku Weasley, możesz już iść.
- Ach... Ale to takie śmieszne! W porządku, bawcie się dobrze.
- ...
- ...
- Możemy porozmawiać?
- Ja... Pewnie.
- Usiądz.
- Dzięki.
- Żaden problem.
- ...
- Więc... Wygląda na to, że nie tego się spodziewałaś, prawda?
- Cóż... no tak.
- Wiesz, przygotowałem sobie całą przemowę.
- Wyobrażam sobie. A teraz co się stało? Zapomniałeś wszystkiego?
- Nie. Zdałem sobie sprawę, że jeśli chcę przekazać ci to, co czuję, nie mogę wyrazić tego słowami.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ to, jak się czuję jest... nie do opisania.
- Więc co zamierzasz zrobić?
- Cóż... zrozumiałem, że nie mogę udowodnić tego w inny sposób, niż... pokazanie ci tego.
- Pokazać? Jak?
- Właśnie tak.
- ...
- ...
- Aał.
- Mmm... tak...
- ...
- Kocham cię.
- Co...  ale myślałam, że nie potrafiłeś opisać tego, co do mnie czujesz!
- Bo nie potrafiłem.
- Ale powiedziałeś... Draco, to nie jest zabawne, grać na uczuciach dziewczyny.
- Nie gram.
- Więc dlaczego.. to powiedziałeś?
- Bo po tym pocałunku... Wiem, że to prawda. To wszystko co powiedziałem gdy byliśmy
zamknięci w schowku na miotły... Kiedy powiedziałem, że tylko udawałem... To wszystko była
prawda. I dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Kocham cię, Hermiono Granger.
- A ja ciebie, Draco Mal... Mmmf.
- ...
- ...
- Znowu: łał.
- ...
- O czym myślisz?
- Hm? Och, właśnie mi się przypomniał twój tatuaż i zastanawiałam się, co przedstawia.
- Aa... to.
- Draco, dlaczego się zaczerwieniłeś?
- To trochę... kłopotliwe.
- Och, nie może być aż tak zle. Co to jest?
- Zniczztwoimimieniem.
- Co?
- To... Złoty znicz...z twoim imieniem.
- ...
- Nie bądz zła, Naprawdę przepraszam. Byłem pijany i... Mmmf
- ...
- ...
- Uważam, że to słodkie.
- Cóż, ten pocałunek był słodszy.
- Hmm...
- Więc... Ty już wiesz, jaki jest mój tatuaż. A twój?
- Och...
- I kto się czerwieni teraz, co? No dalej, powiedz.
- To... To lew. Chwała Gryffindoru i cała reszta.
- Ale przecież to nie jest zawstydzające!
- Ten nie.
- Masz dwa tatuaże?!
- Cóż... I tak i nie.
- A co to ma znaczyć?
- To jakby... kontynuacja tego pierwszego.
- I...
- To... Baner. Między łapami lwa.
- Co tam jest napisane?
- Jest ukryty więc... pokazuje się, gdy jestem zakochana.
- Hm?
- Cóż, nie chciałam być jedną z tych dziewczyn, które nie wiedzą, kiedy miłość ich życia jest
dokładnie przed nimi... więc upewniłam się, że taka nie będę. Z małą pomocą.
- Mogę zobaczyć?
- Tutaj...
- Podnieś trochę spódnicę, blokuje guziki.
- ...
- Jeszcze trochę.
- Draco, to, że nie widzę swoich pleców nie znaczy, że nie wiem, że na pewno nie jest tak nisko!
- Och, w porządku, przepraszam... Podoba mi się. Pokazuje twój dobry gust.
- Masz szczęście, że cię kocham.
- Och, wiem.
- To dobrze. A teraz zamknij się i pocałuj mnie.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- ...
- ...
(w międzyczasie, pod peleryną niewidką)
- Misja wykonana!
- Dobra robota, Blaise.
- Nie zrobiłbym tego bez ciebie, Gin.
- Hmm... masz rację.
- Hej, ja...
- Och, zamknij się i pocałuj mnie.
- Dla ciebie wszystko, najdroższa.
KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
tatuaze
Czy tatuaże są dozwolone – ks Peter R Scott, FSSPX
NF 2005 02 tatuaż
symbolika tatuazu
studio;tatuazu;piercing,kategoria,262
14 Elektroniczny tatuaż
KSIĄŻKA Wszystko o Tatuażu

więcej podobnych podstron