Przez chwile lezal spokojnie, starajac sie zebrac mysli. Zastanawial
sie, czemu nie zabito go od razu; nie wiedzial, ze dzicy nie zabijali
istot przeznaczonych na pozarcie, nim nie byli gotowi do uczty. Nie
znajac tajemnicy przygotowywania zywnosci syntetycznej zerowali na
Jakranach i mieszkancach innych malych miast, polozonych w sasiedztwie.
Doprowadzeni do ostatecznosci nie pogardzali niczym, co sie nadawalo
do zjedzenia, i w ciagu wielu pokolen stali sie ludozercami.
Po chwili Tumitak podniosl sie z ziemi. Nie mial klopotu z
rozluznieniem szmacianych wiezow, dzicy znali tylko wezly najprostsze
i uwolnienie sie zajjelo Lorianinowi niecala godzine. Zaczal dokladnie
obmacywac sciany probujac poznac swoje wiezienie. Pomieszczenie mialo
powierzchnie nie przekraczajaca stu stop kwadratowych, a jedyny otwor
w scianach stanowily drzwi. Tumitak probowal przez nie wyjsc, lecz
natychmiast powstrzymalo go warkniecie i szorstkie, owlosione cialo
naparlo na jego nogi zmuszajac go do cofniecia sie. Dzicy pozostawili
psy, by strzegly wejscia do wiezienia.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Found And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by AmigoFound And Downloaded by Amigowięcej podobnych podstron