21 (12)



















Anne McCaffrey    
  Biały Smok

   
. 21 .    











Następnego dnia u podnóża góry,
Warownia Nad Zatoczką Wylęgarnia Południowa, 15.10.21
    - Wiem, co początkowo przyznano Torikowi - mówił Robinton do
Władców Weyru Benden, kiedy siedzieli razem popijając klan w Warowni Nad
Zatoczką.
    - Miał zawarowane to, co zdobędzie do czasu, kiedy jeźdźcy z
przeszłości opuszczą Weyr Południowy - poprawił F'lar. Purysta upierałby się, że
ponieważ jeszcze nie wszyscy oni udali się w pomiędzy, to Torik może nadal
rozszerzać swoje posiadłości.
    - Albo zagwarantować sobie lojalność innych na terenie
posiadłości? - zauważył Robinton.
    Lessa wpatrzyła się w niego przyswajając sobie to, co miał na
myśli.
    - Czy to dlatego z taką uległością zgadzał się na osadzenie u
siebie tylu ludzi bez ziemi? - Przez moment wyglądała na oburzoną, a potem się
roześmiała. - Torik jest człowiekiem, którego przez następne Obroty będzie
trzeba bacznie obserwować. Nie miałam pojęcia, że okaże się aż tak ambitny.
    - Jak również przewidujący - powiedział Robinton suchym tonem.
- Tyle samo zyskuje przez wdzięczność, co przez posiadanie.
    - Wdzięczność łatwo gorzknieje - powiedział F'lar.
    - Nie jest na tyle głupi, żeby miał tylko na niej polegać
stwierdziła Lessa z ponurym wyrazem twarzy, a potem zakłopotana rozejrzała się
dookoła. - Czy ja widziałam Sharrę dziś rano?
    - Nie, wczoraj wieczorem zabrał ją jakiś jeździec. Ktoś
zachorował... och! - Oczy Harfiarza rozszerzyły się, podkreślając jego pełne
zdumienia przerażenie. - Nie ma to jak stary głupiec. Nigdy mi do głowy nie
przyszło, żeby podać tę wiadomość w wątpliwość. Tak, on posłużyłby się Sharrą,
jak i jej siostrami. Ma też kilka córek, żeby ich ze sobą związać. Myślę, że
Jaxom zareaguje jakoś na tę sytuację.
    - Mam nadzieję, że tak - powiedziała Lessa nieco cierpko.
Pochwalam nawet ten związek z Sharrą. Jeżeli nie jest to zwykła wdzięczność za
opiekę... - Cmoknęła na wspomnienie wdzięczności.
    Robinton roześmiał się.
    - Brekke ma wrażenie, i podobnie Menolly, że ich przywiązanie
do siebie jest szczere i obustronne. Jestem zachwycony, że się zgadzacie. Co
dzień miałem nadzieję, że poprosi mnie, bym się w jego imieniu oświadczył.
Zwłaszcza w świetle dzisiejszych rozważań. A tak przy sposobności, to zresztą
nie jest przy sposobności tylko całkiem na temat, wczoraj wieczorem larom
poleciał do Ruathy. Zwrócił się do Lytola w sprawie zatwierdzenia go na Lorda
Warowni.
    - No, no! - F'lar był równie zadowolony, jak jego partnerka. -
Podpowiedziała mu to Sharra? A może te wczorajsze niezbyt subtelne szyderstwa
Torika?
    - Stanowczo za dużo straciłem przez to, że nie wolno mi było
udać się wczoraj na ten płaskowyż - powiedział podenerwowany Harfiarz. - Jakie
szyderstwa?
    Dobiegające z zewnątrz trąbienie Mnemetha i Ramoth skutecznie
przerwało dalszą dyskusję.
    - Przylegał N'ton z Mistrzem Nicatem i Wansorem - oznajmił
F'lar. Wstając odwrócił się do Robintona i Lessy. - Czy pozwolimy, żeby sprawy
po prostu toczyły się naturalnym biegiem?
    - Zwykle tak jest najlepiej - powiedział Robinton.
    Lessa uśmiechnęła się tajemniczo idąc w stronę drzwi. N'ton
przywiózł trzech czeladników górniczych oraz ich Mistrza. Natychmiast po nim
pojawił się F'nor z Wansorem, Benelekiem i jeszcze dwoma młodymi uczniami, w
oczywisty sposób wybranymi dla swojej krzepkiej budowy. Nie czekając na Torika,
który miał przylecieć z D'ramem, wszyscy polecieli pomiędzy na płaskowyż,
lądując tak blisko kopca Nicata, jak tylko się dało. Światło dzienne dostarczyło
odpowiedzi, jaką ten kopiec spełniał funkcję - na drugim końcu na ścianie
wymalowano liczby i litery, a wzdłuż dwóch długich ścian maszerowały fascynują
zwierzęta, które nie przypominały niczego, co chodziło po powierzchni Pernu.

    - Sala harfiarzy, gdzie młodzi uczyli się Pieśni
Instruktażowych i Ballad - powiedział Harfiarz, który ani po części nie był tak
rozczarowany jak reszta, ponieważ ten budynek związany był z jego Cechem.
    - No dobrze - powiedział Benelek, odwracając się na pięcie i
pokazując na kopiec bezpośrednio na lewo. - Wobec tego tam byliby bardziej
zaawansowani uczniowie. Oczywiście jeżeli - głos jego zadźwięczał powątpiewająco
- starożytni postępowali zgodnie z logiczną sekwencją i posuwali się na prawo w
każdej formacji kolistej. - Złożył krótki ukłon Przywódcom Weyru i trzem
Mistrzom Cechów i skinąwszy na jednego z uczniów, wymaszerował zdecydowanie na
zewnątrz, wybrał sobie łopatę ze stosu i zaczął wycinać trawę na wewnętrznym
skraju wybranego pagórka.
    Lessa zaczekała, aż Benelek nie będzie mógł jej słyszeć, i nie
powstrzymywała już dłużej śmiechu.
    - A jeżeli starożytni go rozczarują, czy będzie sobie jeszcze
zawracał głowę jakimiś tajemnicami?
    - Dzisiaj czas na rozkopywanie mojego wielkiego kopca
powiedział F'lar i starając się naśladować zdecydowanie Beneleka skinął na
pozostałych, żeby się wzięli za narzędzia i dołączyli do niego. Pamiętając, że
wejścia na ogół były usytuowane na krótszych końcach budowli, porzucili rów
początkowo wygrzebany przez F'lara na dachu. Ramotki i Mnemeth uprzejmie usunęli
ze środka tego końca olbrzymie góry tej osobliwej, szaroczarnej ziemi. Wkrótce
pokazało się wejście w postaci drzwi - wystarczająco dużych, żeby mógł tamtędy
przejść zielony smok - ślizgających się na szynach; w jednym rogu przebito
mniejszy otwór. - Rozmiar dla ludy - powiedział F'lar. Te mniejsze drzwi
chodziły na niemetalowych zawiasach, który to fakt zastanawiał i zachwycał
Mistrzów Nicata i Fandarela. Akurat kiedy otwierali te mniejsze drzwi, pojawili
się Jaxom i Ruth. Jak tylko wylądowali na szczycie kopca, w powietrzu Pojawiły
się trzy inne smoki.
    - D'ram - powiedziała Lessa - i dwa bendeńskie brunatne smoki,
które udały się na południe po pomoc.
    - Przepraszam, że zajęło to tyle czasu, Mistrzu Robintonie
mówił Jaxom, wręczając Harfiarzowi schludnie zwiniętą rolkę, tak jak gdyby nie
miała większego znaczenia. - Dzień dobry, Lesso. Co było w budynku Nicata?
    Harfiarz starannie wsunął rulon do swojego mieszka u pasa,
zadowolony, że Jaxom tak dobrze się maskował.
    - Sala dla dzieci. Idź zobaczyć.
    - Czy mógłbym zamienić z tobą kilka słów, Mistrzu Robintonie.
Chyba że... - Jaxom machnął ręką w kierunku kopca i małych drzwiczek, które
zapraszająco stały otworem.
    - Zaczekam, aż się powietrze oczyści - powiedział Robinton,
zwróciwszy uwagę na pełen napięcia wyraz oczu Jaxoma i jego błagalnie uprzejmą
minę. Odszedł z młodym człowiekiem na bok. - Tak?
    - Sharra została zatrzymana w Południowym Weyrze przez swojego
brata - powiedział Jaxom przyciszonym głosem, tak że nie było słychać, jak jest
poruszony.
    - Jakim cudem się o tym dowiedziałeś? - zapytał Harfiarz,
rzucając okiem na krążącego spiżowego smoka, który niósł na swoim grzbiecie
Południowca.
    - Powiedziała Ruthowi. Torik chce, żeby poślubiła jednego z
jego nowych gospodarzy. Uważa, że północne lordziątka do niczego mu się nie mogą
przydać! - W oczach Jaxoma pojawił się niebezpieczny błysk, a rysy mu stężały,
przez co po raz pierwszy, odkąd go Harfiarz znał, chłopiec zaczął przypominać z
wyglądu swojego ojca, Faxa, a podobieństwo to sprawiło Robintonowi niewielką
przyjemność.
    - Co do niektórych lordziątek niewątpliwie ma rację -
powiedział Robinton rozbawiony. - Co zamierzasz zrobić, Jaxomie? dodał, ponieważ
na posępnej twarzy młodego człowieka nie było reakcji na jego żart. Jakoś
Harfiarz nie docenił tego, jak dojrzał Lord Ruathy przez te pełne wydarzeń
ostatnie pół Obrotu.
    - Mam zamiar ją odzyskać - powiedział Jaxom cichym, stanowczym
tonem i wskazał na Rutha. - Torik zapomniał, że musi liczyć się z Ruthem.
    - Chcesz polecieć do Warowni Południowej i po prostu ją porwać?
- zapytał Robinton, usiłując nie zmienić wyrazu twarzy, chociaż nie było to
proste przy tak romantycznym zachowaniu Jaxoma.
    - A czemu nie? - Nagle w oczach Jaxoma pojawił się na powrót
błysk humoru. - Wątpię, czy Torik spodziewa się, żebym podjął jakieś
bezpośrednie kroki. Jestem przecież jednym z tych bezużytecznych północnych
lordziątek!
    - Ale najpierw ktoś inny podejmie jakieś kroki wobec ciebie,
jak mi się zdaje - powiedział szybko półgłosem Robinton.









   Tonik i jego grupa
zsiedli na pustej przestrzeni pomiędzy dwoma rzędami kopców. Południowiec
zostawił swoich ludzi, żeby się we wszystkim rozeznali, i zdejmując z siebie
rynsztunek do lotów ruszył w kierunku bessy i tych, którzy zebrali się naokoło
odkopanych drzwi. Ale przywitawszy się z nimi odwrócił się i nie było
wątpliwości, że kieruje się do Jaxoma.
    - Witaj, Harfiarzu! - powiedział, zatrzymując się z uprzejmym
ukłonem przed Robintonem, zanim spojrzał na Jaxoma. Ku zadowoleniu Robintona,
Lord Ruathy nawet nie wyprostował się, ani nie odwrócił twarzą do Tonika.
    - Witam, gospodarzu Toniku - powiedział Jaxom przez ramię w
chłodnym, obojętnym pozdrowieniu. Ten tytuł, chociaż niewątpliwie przysługiwał
on Tonikowi, jako że inni Lordowie Warowni Pernu nigdy nie zaprosili go, by
przyjął pełny tytuł, zatrzymał południowca w pół kroku. Jego oczy zwęziły się,
kiedy patrzył przenikliwie na Jaxoma.
    - Witam, Lordzie Jaxomie. - Tonik wycedził te słowa tak, że
tytuł brzmiał jak obelga. Sugerował również, że nie w pełni on się jeszcze
Jaxomowi należał.
    Jaxom powoli odwrócił się w jego stronę.
    - Sharra mówi mi - powiedział zauważając, podobnie jak
Robinton, jak Tonikowi ze zdziwienia zadrgały mięśnie wokół oczu i jak
pospiesznie zerknął na jaszczurki ogniste wokół Rutha - że nie znajduje w twoich
oczach aprobaty alians z Ruathą.
    - Nie, lordziątko. Nie znajduje! - Tonik z szerokim uśmiechem
na twarzy rzucił okiem na Harfiarza. - Stać ją na coś lepszego niż Warownia o
rozmiarach chustki do nosa gdzieś na północy. - To ostatnie słowo zaakcentował
pogardliwie.
    - Cóż to słyszę, Toniku? - zapytała spokojnie Lessa, ale jej
spojrzenie przeszywało go na wskroś, kiedy ustawiła się obok Jaxoma.
    - Gospodarz Tonik ma inne plany dla Sharry - powiedział Jaxom
bardziej rozbawionym niż zasmuconym tonem. ~ - Może ona sobie pozwolić na coś
więcej, jak się zdaje, niż Warownia o rozmiarach chustki do nosa, taka jak
Ruatha.
    - W żaden sposób nie chciałbym obrazić Ruathy - powiedział
szybko Tonik, widząc błysk gniewu na twarzy Lessy, chociaż Władczyni Weyru nadal
się uśmiechała.
    - To byłoby bardzo nierozsądne z twojej strony, zważywszy, jak
jestem dumna z mojej Krwi i z obecnego posiadacza tego tytułu - powiedziała od
niechcenia.
    - Przecież mógłbyś ponownie rozważyć tę sprawę, Toniku
powiedział Robinton tak uprzejmie jak zawsze, chociaż ewidentnie przekazywał
Południowcowi ostrzeżenie, że znajduje się on na bardzo niebezpiecznym gruncie.
- Sądzę, że ten alians, którego tak bardzo pragną oboje młodzi, przyniósłby ci
znaczne korzyści, stawiając cię w jednym rzędzie z najbardziej prestiżowymi
Warowniami Pernu.
    - I w dobrym świetle w oczach Bendenu - powiedziała Lessa,
uśmiechając się tak słodko, że Robinton niemalże zachichotał, widząc, w co ten
człowiek sam się wpędził.
    Torik stał, z roztargnieniem pocierał sobie kark i nie
uśmiechał się już tak szeroko.
    - Moglibyśmy tę sprawę omówić nieco szerzej. - Lessa wzięła
Torika pod rękę i odwróciła go. - Mistrzu Robintonie, czy dołączysz do nas?
Myślę, że ta moja mała chatka wspaniale nadaje się do tego, żebyśmy mogli
porozmawiać i żeby nam nikt nie przeszkadzał.
    - Sądziłem, że mamy odkopywać pełną chwały przeszłość Pernu -
powiedział Tonik z dobrodusznym śmiechem. Ale nie odebrał Lessie swojego
ramienia.
    - Nie ma chyba lepszego czasu jak czas teraźniejszy -
powiedziała Lessa jak najsłodziej - żeby porozmawiać o przyszłości. Twojej
przyszłości.
    F'lar dołączył do nich z lewej strony, równając krok z Lessą,
wiedząc oczywiście, co się działo dzięki kontaktowi pomiędzy Mnemethem i Lessą.
Harfiarz, chcąc dodać Jaxomowi otuchy, obejrzał się na niego przez ramię, ale
młody człowiek wpatrywał się w swojego smoka.
    - Tak, przy tylu ambitnych ludziach bez ziemi lawinowo
napływających na Kontynent Południowy - zaczął gładko F'lar - powinniśmy jakoś
zagwarantować ci, że będziesz miał te ziemie, które chcesz, Toniku. Nie mam
najmniejszej chęci na rodzinne wendety na Południu. I to bez potrzeby, bo jest
dość wolnego miejsca dla tego pokolenia i jeszcze kilku następnych.
    Odpowiedzią Torika był serdeczny śmiech i chociaż dostosował
swój krok do Lessy, wciąż jeszcze robił na Robintonie wrażenia kogoś o
niewzruszonej pewności siebie.
    - A ponieważ jest tyle wolnego miejsca, czemu nie miałbym mieć
wielkich planów dla mojej siostry?
    - Masz więcej niż jedną, ale nie mówimy teraz o Jaxomie i
Sharrze - powiedziała Lessy nieco poirytowana, odsuwając od siebie to, co
nieważne. - F'lar i ja mieliśmy zamiar zorganizować zatwierdzenie twoich
posiadłości w jakiś bardziej formalny sposób - ciągnęła, gestem wskazując na
starożytną pustą budowlę, w której teraz stali - ale Mistrz Nicat chciałby
załatwić z formalnego punktu widzenia sprawy swojego Cechu Górniczego, a Lordowi
Groghe zależy, żeby jego dwaj synowie nie gospodarowali na przylegających do
siebie terenach, i ostatnio pojawiły się jeszcze inne pytania, na które
koniecznie trzeba odpowiedzieć.
    - Odpowiedzieć? - zapytał uprzejmie Torik, opierając się o
jedną ze ścian i krzyżując ręce na piersi.
    Robinton zaczął się zastanawiać, na ile ta opieszała poza była
udawana. Czy ambicja Torika była tak wielka, że mogła przeważyć nad zdrowym
rozsądkiem?
    - Jednym z pytań, na które koniecznie trzeba odpowiedzieć jest:
ile ziemi jeden człowiek powinien posiadać na Południu? powiedział F'lar,
leniwie wyskrobując sobie czubkiem noża ziemię spod paznokcia. Położył lekki
nacisk na słowo jeden.
    - I? Nasza początkowa umowa mówiła, że mogę posiadać wszystkie
ziemie, które sobie zdobędę, zanim wymrą Władcy Weyrów z przeszłości.
    - Czego prawdę mówiąc jeszcze nie zrobili - stwierdził
Robinton.
    Torik zgodził się z tym.
    - Nie będę się upierał przy czekaniu - przyznał lekko
skłaniając głowę - ponieważ warunki początkowe uległy pewnej zmianie. A ponieważ
moja Warownia została całkowicie zdezorganizowana przez ubogie i pełne nadziei
lordziątka, oraz ludzi bez ziemi i chłopców, doszły do mnie słuchy, na których
mogę polegać, że inni zrezygnowali z naszej pomocy i lądują wszędzie, gdzie
tylko uda im się wyciągnąć łudź na brzeg.
    - To jeszcze jeden powód, żeby zagwarantować, że nie zostaniesz
pozbawiony ani jednej piędzi ziemi, którą masz prawo Posiadać - powiedział
F'lar. - Wiem, że rozsyłałeś wyprawy badawcze. Jak daleko oni faktycznie doszli?

    - Przy pomocy smoczych jeźdźców D'rama - powiedział Torik, a
Robinton zauważył, jak przenikliwie patrzy w twarz F'lara, żeby zobaczyć, czy o
tej niespodziewanej pomocy wiedział Benden - rozszerzyliśmy znajomość tego
terenu aż do podnóża Zachodniego Pasma.
    - Tak daleko? - Spiżowy jeździec wydawał się zaskoczony, a może
nawet odrobinę zaniepokojony.
    Robinton wiedział z tej szczęśliwie odkrytej mapy, że chociaż
obszar pomiędzy morzem a Zachodnią Barierą był niezmiernie wielki, stanowił
tylko mały fragment całkowitej powierzchni olbrzymiego Kontynentu Południowego.

    - A oczywiście Piemur na zachodzie doszedł do Wielkiej Zatoki
nad Pustynią - mówił Torik.
    - Mój drogi Toriku, jakim cudem ty chcesz to wszystko
zagospodarować? - F'lar wydawał się uprzejmie zatroskany.
    - Osadziłem drobnych gospodarzy z rozrastającymi się rodzinami
wzdłuż większości nadającego się do zamieszkania wybrzeża i w strategicznych
punktach w głębi lądu. Ludzie, których przysyłaliście mi w minionych Obrotach,
okazali się szalenie pracowici. - Uśmiech Torika nabrał pewności.
    - Podejrzewam, że zaprzysięgli ci lojalność za twoją Początkową
szczodrość? - zapytał z westchnieniem F'lar.
    - Naturalnie.
    Lessy roześmiała się.
    - Tak myślałam, wtedy kiedy spotkaliśmy się w Bendenie, że z
ciebie przebiegły i niezależny człowiek.
    - Moja droga Władczyni Weyru, tu jest dość ziemi dla
wszystkich, którzy chcieliby ją zagospodarować. Niektóre małe gospodarstwa mogą
okazać się dużo cenniejsze niż bardziej rozległe, przynajmniej w oczach tych,
którzy naprawdę doceniają ich wartość.
    - Powiedziałabym więc - ciągnęła dalej Lessy niedwuznacznie
ignorując aluzję Torika do rozmiarów Ruathy - że wystarczy ci z naddatkiem tego,
co masz, żebyś był w pełni zajęty i miał na czym gospodarować, od Zachodniej
Bariery do Wielkiej Zatoki.
    Nagle Torik wyprostował się. Lessy patrzyła na F'lara, niemo
prosząc go o aprobatę dla tego, co przyznawała Tonikowi, więc tylko Robinton
dostrzegł wyraz wzmożonej czujności, intensywnego zaskoczenia i niezadowolenia w
oczach Południowca. Tonik szybko odzyskał równowagę.
    - Tak, aż do Wielkiej Zatoki na zachodzie, taką mam nadzieję.
Mam mapy. Co prawda w mojej Warowni, ale za waszym pozwoleniem...
    Zrobił jeden krok do drzwi, kiedy zatrzymało go trąbienie
Ramotki. Kiedy dołączył do niego Mnemeth, F'lar szybko stanął mu na drodze.
    - Już jest za późno, Toriku.











   Kiedy Jaxom przyglądał się
Przywódcom Weyru Benden i Robintonowi, idącym z Torikiem w stronę odkopanego
domu, odetchnął głęboko, żeby rozpędzić gniew, który wywołało lekceważące
zachowanie Torika.
    Ruatha Warownią o rozmiarach chustki do nosa? Też coś! Ruatha,
druga co do wieku i niewątpliwie najbardziej kwitnąca Warownia na Persie. Gdyby
wtedy nie przyszła Lessa, pokazałby temu...
    Jaxom znowu zaczerpnął powietrza. Torik przewyższał go wzrostem
i zasięgiem rąk. Ten Południowiec byłby go zmasakrował, gdyby Lessa się nie
wtrąciła i nie uratowała go przed jego własnym szaleństwem. Nigdy Jaxomowi nie
przyszło na myśl, że Torik nie będzie zaszczycony aliansem z Ruathą. Niemal
zwaliło go z nóg, kiedy Ruth poinformował go o swoim kontakcie z Sharrą -
zwabiono ją podstępem do Warowni Południowej - i powiedział, że Torik nie zgadza
się na jej małżeństwo na Północy. Torik również nie chciał słuchać, kiedy Sharra
przysięgała, że jest głęboko przywiązana do Jaxoma. I kazał swojej królowej i
jeszcze dwóm innym jaszczurkom pilnować jej, tak żeby nie mogła przesłać
wiadomości do Jaxoma. Nie wiedział, że Sharra potrafi rozmawiać z Ruthem, a było
to pierwsze, co zrobiła, kiedy się rano obudziła. W głosie Rutha dawał się
zauważyć cień rozbawienia tą sekretną rozmową.
    Jaxom zaczekał, aż cała czwórka wejdzie do niewielkiego
budyneczku i ruszył w kierunku Rutha. "Polecisz do Południowej Warowni i ją
porwiesz", powiedział żartując Harfiarz, ale to było dokładnie to, co zamierzał
zrobić larom.
    Ruth - zapytał w myśli zbliżając się do smoka - czy naokoło
ciebie są jakieś jaszczurki ogniste Torika?
    Nie! Lecimy uratować Sharrę? Co mam jej powiedzieć, gdzie ma na
nas czekać? Byliśmy tylko w Wylęgarni w Południowym. Czy mam spytać Ramotki?

    - Wolałbym nie wciągać w to bendeńskich smoków. Udamy się na
teren Wylęgarni. To jajo jednak nam się do czegoś przydało - dodał doceniając
ironię sytuacji, kiedy wskakiwał na grzbiet Rutha. - Przekaż jej obraz, Ruth.
Zapytaj ją, czy będzie mogła tam przyjść?
    Ona mówi, że tak.
    - No to lecimy!
    Jaxom zaczął się otwarcie śmiać, kiedy Ruth zabrał ich
pomiędzy.
    Przylecieli nisko nad ziemią, z południa, tak samo jak to
zrobili niecały Obrót temu. Teraz jednak pierścienia piasku nikt nie zajmował.
Tylko przez krótką chwilę, bo zaraz z radosnym powitaniem nadleciały jaszczurki
ogniste.
    - Torika? - zapytał Jaxom zastanawiając się, czy nie powinien
zsiąść i udać się na poszukiwanie Sherry.
    Ona przychodzi! Jest z nią królowa Torika. Uciekaj stąd Nie
podoba mi się to, że pilnujesz moich przyjaciół!
    Jaxom nie miał czasu, żeby zdziwić się pełnym zawziętości
nastawieniem swojego smoka. Sharra wbiegła na teren Wylęgarni, ciągnąc za sobą
koc, w który usiłowała się owinąć, . Pognała do niego z niespokojnym wyrazem
twarzy i niemalże potknęła się o skraj pledu, obejrzała się przez ramię.
    Mówi, że goni ją dwóch ludzi Tonka. Ruth na pół skoczył, na pół
poszybował w stronę Sherry, a Jaxom pochylił się wyciągając ręce, żeby ją złapać
i wciągnąć na kark smoka. Dwóch mężczyzn z obnażonymi mieczami, pędząc co sił,
wpadło do Wylęgarni. Ale Ruth wystrzelił w powietrze i kiedy ziemia pod nimi
uciekała obydwaj mężczyźni stali na piasku przeklinając bezradnie. Smok -
wartownik z Weyru Południowego okrzyknął Rutha, który odpowiedział na
pozdrowienie wznosząc się w górę w ciepłym powietrzu.
    - Myślę, że twój brat się przeliczył, Sharro.
    - Zabierz mnie stąd, Jaxomie. Zabierz mnie do Ruathy! Jeszcze
nigdy w życiu nie byłam taka wściekła. Nie chcę go więcej widzieć. Ze wszystkich
przebiegłych, wykolejonych...
    - Musimy znowu spotkać się twoim bratem, bo ja nie mam zamiaru
się przed nim ukrywać. Dzisiaj zajmiemy się tym otwarcie! - Jaxom! - W głosie
Sherry dała się słyszeć prawdziwa troska. Objęła go mocno w pasie. - On cię
zabije.
    - Nie dojdzie do pojedynku, Sharro - powiedział ze śmiechem
Jaxom. - Owiń się w ten koc, Ruth zabierze nas przez pomiędzy tak szybko, jak
tylko się da!
    - Jaxomie, mam nadzieję, że wiesz, co robisz!
    Ruth zabrał ich z powrotem na płaskowyż, radośnie śpiewając na
powitanie, kiedy po spirali schodził w dół.
    - Och ja prawie zamarzłam, ale zabrali mi mój rynsztunek do
lotów zawołała Sharra. Jej gołe nogi na karku Rutha były sine z zimna. Jaxom
pochylił się, żeby je pomasować i trochę rozgrzać. - A tam jest Tonik. Z Lessą,
F'larem i Robintonem!
    - I z największymi z bendeńskich smoków!
    - Jaxomie!
    - Twój brat robi wszystko po swojemu, a ja po mojemu! Po
mojemu!
    - Jaxomie! - W jej głosie było zaskoczenie, ale i szacunek;
objęła go mocniej w pasie.
    Ruth wylądował, a kiedy zsiedli, ustawił się po lewej stronie
Jaxoma; dwoje zakochanych ruszyło na spotkanie pozostałych. Tonik już nie miał
na twarzy swojego zwyczajowego uśmiechu
    - Toniku, nigdzie na całym Pernie nie dasz rady ukryć Sharry,
tak żebym nie mógł jej znaleźć! - powiedział Jaxom zaledwie skinąwszy głową
Przywódcom Weyru Benden i Harfiarzowi. W twardej minie Tonika nie było ani
cienia kompromisu. Nie spodziewał się go. - Miejsce i czas nie stanowią dla
Rutha żadnej przeszkody. Sharra i ja możemy udać się, gdzie i kiedy tylko
chcemy.
    Żałośnie popłakując jaszczurka - królowa usiłowała wylądować na
ramieniu Tonika, ale on odpędził ją.
    - Co więcej, jaszczurki ogniste są posłuszne Ruthowi! Czyż nie,
mój przyjacielu? - Jaxom oparł dłoń na głowie białego smoka. - Powiedz
jaszczurkom, żeby wszystkie odleciały z płaskowyżu!
    Ruth zrobił to dodając, kiedy szeroka łąka nagle opustoszała,
że one nie życzą sobie odlatywać.
    Oczy Tonika zwęziły się nieco na ten pokaz. Potem jaszczurki
wróciły. Tym razem Tonik pozwolił malutkiej królowej wylądować na swoim
ramieniu, ale ciągle wpatrywał się w oczy Jaxoma.
    - Skąd ty znasz Weyr Południowy? Poinformowano mnie, że nigdy
tam nie byłeś! - Na wpół odwrócił się do F'lara i Lessy, jak gdyby chcąc
oskarżyć ich o współudział.
    - Twój informator się mylił - powiedział Jaxom zastanawiając
się, czy był to Dorse. - Dzisiejszy dzień nie był pierwszym, kiedy odzyskałem z
Weyru Południowego coś, co należało do Północy. - Objął władczo Sharrę.
    Tonik stracił panowanie nad sobą.
    - Ty! - Wyciągnął rękę wskazując na Jaxoma; na jego twarzy
mieszały się gniew, oburzenie, zawód, frustracja i w końcu niechętny szacunek. -
To ty zabrałeś z powrotem to jajo! Ty i ten... ale jaszczurki ogniste przekazały
nam obraz czegoś czarnego!
    - Głupi bym był, gdybym nie przyciemnił białej skóry podczas
nocnego lotu, prawda? - zapytał Jaxom ze zrozumiałą pogardą.
    - Wiedziałem, że to nie był jeden z jeźdźców T'rona -
wykrzyknął Tonik, zaciskając pięści. - Ale żebyś to ty... No cóż... Nagle całe
zachowanie Tonika uległo radykalnej zmianie. Zaczął się znowu uśmiechać, z pewną
goryczą, patrząc najpierw na Przywódców Weyru Benden, a potem na Harfiarza.
Potem zaczął się śmiać, rozpraszając tym śmiechem swój gniew i swoją frustrację.
- Gdybyś ty lordziątko wiedział... - tu znowu zawzięcie wycelował palcem w
Jaxoma - ile planów zrujnowałeś; jakie... Ile osób wiedziało, że to byłeś ty? -
Odwrócił się teraz oskarżycielsko do smoczych jeźdźców.
    - Niewielu - powiedział Robinton zastanawiając się pospiesznie,
czy Lessa i F'lar kiedykolwiek się domyślili.
    - Ja wiedziałam - powiedziała Sharra - i Brekke też. Jaxom
martwił się o to jajo przez cały czas, kiedy gorączkował. - Na jej twarzy
malowała się duma.
    - To nie ma teraz żadnego znaczenia - powiedział Jaxom. Ważne
jest to, czy mam twoje pozwolenie, żeby ożenić się z Sharrą i żeby została Panią
na Ruatha?
    - Nie bardzo widzę, jak bym ci mógł w tym przeszkodzić. Torik w
bezbronnym geście rozłożył ręce.
    - To prawda, że nie mógłbyś, bo to co Jaxom mówi o zdolnościach
Rutha jest prawdą - powiedział F'lar. - Nie należy nigdy nie doceniać smoczego
jeźdźca, Toniku. - Potem wyszczerzył zęby nie łagodząc tego ukrytego
ostrzeżenia. - Zwłaszcza smoczego jeźdźca z Północy.
    - Na pewno dobrze sobie to zapamiętam . - powiedział Tonik, a
ton jego głosu pozwalał się domyślić, jaki był zasmucony. Szeroki, uprzejmy
uśmiech pojawił mu się znowu na twarzy. Zwłaszcza w czasie naszej obecnej
dyskusji. Zanim te popędliwe młodziki nam przeszkodziły, omawialiśmy, jak
rozległe będą moje włości, czyż nie?


następny   









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Historia bezpieczeństwa 21 12 14r
NOW That’s What I Call Feel Good (21 12 2014) (3 CD) Tracklista
MERCURY INSTEAD OF TUNGSTEN The letter to EC, 21 12 2009r
8 Systemy Operacyjne 21 12 2010 Zarządzanie Pamięcią Operacyjną
2R Fragment TT54 Labor nr 4 ## 21 12 2011
Wykład 8 21,4,12
(21 12 2012r )
elektrycznosc 21 12 10
wykład 21 12 2011

więcej podobnych podstron