207 17





B/207: C.Castaneda - Wewnętrzny Ogień







Wstecz / Spis
Treści / Dalej

17. Podróż śniącego ciała
Don Juan powiedział, że obydwaj po raz ostatni pojedziemy do miasta Oaxaca. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że już nigdy więcej nie znajdziemy się tam razem. Rzekł, że mogą tam powrócić jego uczucia, ale nie cała jego osoba.
W Oaxaca don Juan przez całe godziny przypatrywał się zwyczajnym, banalnym rzeczom, spłowiałym ścianom, kształtom odległych gór, rysunkowi spękań na betonie, twarzom ludzi. Potem poszliśmy na rynek i usiedliśmy na jego ulubionej ławce, która była wolna, jak zawsze, gdy jej potrzebował.
Podczas długiego spaceru po mieście ze wszystkich sił próbowałem wprawić się w smutny, posępny nastrój, ale w żaden sposób mi się to nie udawało. W odejściu don Juana było coś odświętnego. Wyjaśnił, że tak działa niepowstrzymana energia całkowitej wolności.

Wolność jest jak zaraźliwa choroba
rzekł.
Przekazuje sieją innym; nośnikiem jest nieskazitelny nagual. Ludzie często jej nie doceniają, a to dlatego, że nie chcą być wolni. Wolność jest przerażająca. Pamiętaj o tym. Ale nie jest taka dla nas. Przez większą część życia przygotowywałem się do tej chwili. I tak samo będzie z tobą.
Powtórzył kilkakrotnie, że na etapie, na którym jestem, żadne racjonalne założenia nie powinny już hamować moich działań. Rzekł, że śniące dato i bariera percepcji to pozycje punktu połączenia, i że wiedza o tym ma dla widzących równie wielkie znaczenie, jak umiejętność czytania i pisania dla współczesnego człowieka. Obydwu tych umiejętności nabywa się po latach praktyki.

Bardzo ważne jest, byś właśnie teraz przypomniał sobie chwilę, gdy twój punkt połączenia znalazł się we właściwym położeniu i utworzył twoje śniące ciało
rzekł naglącym tonem. Potem dodał z uśmiechem, że mamy niezmiernie mało czasu; wspomnienie najważniejszej podróży mojego śniącego ciała sprawi, że mój punkt połączenia przekroczy barierę percepcji i będę mógł zbudować inny świat.

Śniące ciało znane jest pod różnymi nazwami
rzekł po długiej chwili milczenia.
Nazwa, która podoba mi się najbardziej, to ten drugi". Ta nazwa, wraz ze swymi konotacjami, należy do starych widzących. Nie przepadam za taką atmosferą, ale muszę przyznać, że podoba mi się to określenie. Ten drugi. Brzmi tajemniczo, jak coś zakazanego. Podobnie jak dawnym widzącym, przywodzi mi na myśl mrok, cienie. Dawni widzący twierdzili, że ten drugi zawsze przychodzi pod osłoną wiatru.
Przez wiele lat don Juan i inni członkowie jego grupy usiłowali mnie przekonać, że możemy być w dwóch miejscach jednocześnie i doświadczać czegoś w rodzaju dualizmu percepcyjnego. Gdy teraz słuchałem don Juana, zaczęło do mnie wracać coś tak głęboko zapomnianego, że w pierwszej chwili odniosłem wrażenie, jakbym tylko o tym słyszał. Potem, krok po kroku, uświadomiłem sobie, że było to moje własne doświadczenie.
Byłem w dwóch miejscach jednocześnie. Zdarzyło się to pewnej nocy w górach północnego Meksyku. Przez cały dzień razem z don Juanem zbieraliśmy zioła. Znaleźliśmy miejsce na nocleg i gdy już usypiałem ze zmęczenia, poczułem naraz powiew wiatru i tuż przede mną z mroku wyłonił się don Genaro. O mało nie umarłem ze strachu.
W pierwszej chwili ogarnęła mnie podejrzliwość. Przyszło mi do głowy, że don Genaro przez cały dzień ukrywał się w krzakach czekając, aż zapadnie zmierzch, by mnie przerazić pojawiając się w ten sposób. Gdy patrzyłem na jego wygłupy, zauważyłem, że tego wieczoru było w nim coś naprawdę dziwnego; coś, co wydawało się namacalne i rzeczywiste, a jednak nie potrafiłem dokładnie określić, co to takiego.
Don Genaro żartował ze mną i wygłupiał się, robiąc rzeczy, w które mój rozsądek nie chciał uwierzyć. Don Juan śmiał się jak głupi z mojego zdumienia. Gdy osądził, że nadeszła właściwa chwila, przeniósł mnie w stan podwyższonej świadomości. Przez chwilę widziałem jego i don Genara w postaci dwóch bąbli światła. Nie był to Genaro z krwi i kości, którego znałem w normalnym stanie świadomości, lecz jego śniące ciało. Byłem tego pewien, bo widziałem go jako unoszącą się nad ziemią kulę ognia. Nie był ugruntowany jak don Juan. Wyglądało to, jakby świetlisty bąbel, który był Genarem, miał zamiar odpłynąć i uniósł się w powietrze na kilka stóp nad ziemią, gotów do zniknięcia.
Inną rzeczą, jaką zrobiłem tej nocy, a którą stopniowo przypominałem sobie coraz wyraźniej, było to, że podświadomie wiedziałem, iż chcąc przesunąć swój punkt połączenia muszę poruszać oczami. Potrafiłem użyć intencji do połączenia odpowiednich emanacji, wskutek czego raz widziałem Genara w postaci bąbla światła, to znów po prostu jako dziwną, nieznaną istotę.
W chwilach, gdy postrzegałem Genara jako dziwną istotę, widziałem w jego oczach złowieszczy błysk. Przypominały oczy dzikiego zwierzęcia w mroku, ale bez wątpienia były to oczy, a nie punkty bursztynowego światła.
Tamtej nocy don Juan powiedział, że Genaro chce poprowadzić mój punkt połączenia bardzo głęboko i powinienem go naśladować, powtarzając wszystkie jego ruchy. Genaro wypiął tyłek, a potem mocno wyrzucił biodra do przodu. Uznałem ten gest za obsceniczny. Powtórzył go kilkakrotnie, zataczając krąg, jakby tańczył.
Don Juan szturchnął mnie w ramię, nakazując naśladować Genara. Podniosłem się i obydwaj zaczęliśmy chodzić w kółko, wykonując groteskowe ruchy. Po ja-kimś czasie poczułem, że moje ciało wykonuje te ruchy samoistnie, bez udziału tego, co uważałem za swoje prawdziwe ja". Moja tożsamość coraz mocniej oddzielała się od ciała, aż w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że obserwuję niedorzeczną scenę: dwóch mężczyzn wykonujących do siebie lubieżne gesty.
Patrzyłem zafascynowany i dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że jeden z tych mężczyzn to ja sam. Jednocześnie poczułem, że coś mnie ciągnie do tyłu. Znów zacząłem poruszać biodrami w rytmie z Genarem. Zauważyłem, że obok don Juana stoi jeszcze jeden mężczyzna i patrzy na nas. Wiatr burzył mu włosy. Był nagi i wydawał się zawstydzony. Wiatr krążył dokoła niego, jakby chciał go chronić, a może przeciwnie, ponieść ze sobą.
Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że ten mężczyzna to ja. Gdy wreszcie to do mnie dotarło, przeżyłem największy szok w całym życiu. Nieuchwytna siła fizyczna rozerwała mnie na dwoje, jakbym zrobiony był z włókien, i znów patrzyłem na mężczyznę, który był mną i gapił się na mnie tańcząc z Genarem, a jednocześnie widziałem nagiego mężczyznę, który był mną, wpatrzonego we mnie, gdy powtarzałem lubieżne gesty za Genarem. Pod wpływem wstrząsu zgubiłem rytm i upadłem na ziemię.
W następnej chwili poczułem, że don Juan pomaga mi wstać. Genaro i drugi ja, ten nagi, zniknęli.
Przypomniałem sobie także, że don Juan nie chciał wówczas rozmawiać o tym wydarzeniu. Nie wyjaśnił mi niczego, powiedział tylko, że Genaro jest ekspertem w stwarzaniu swojego sobowtóra, czyli tego drugiego", i że już od dawna spotykałem się z sobowtórem Genara w stanie normalnej świadomości, zupełnie tego nie podejrzewając.

Tamtej nocy, podobnie jak setki razy wcześniej, Genaro przesunął twój punkt połączenia bardzo głęboko na lewą stronę
skomentował don Juan, gdy opowiedziałem mu wszystko, co mi się przypomniało.
Jego moc była tak wielka, że przeciągnął twój punkt połączenia do miejsca, w którym pojawia się śniące ciało. Widziałeś swoje śniące ciało, które na ciebie patrzyło. Taniec umożliwił tę sztuczkę.
Poprosiłem, by mi wyjaśnił, w jaki sposób lubieżne ruchy Genara mogły wywołać tak zdumiewający efekt.

Jesteś pruderyjny
stwierdził.
Genaro wykorzystał twoje niezadowolenie i skrępowanie, jakie czułeś, gdy zmusił cię do wykonywania lubieżnych ruchów. Ponieważ on sam znajdował się w swoim śniącym ciele, miał moc, by zobaczyć emanacje Orła; to dawało mu przewagę, dzięki której przesunięcie twojego punktu połączenia było dla niego zupełną drobnostką.
Don Juan stwierdził, że to, czego dokonałem tamtej nocy dzięki pomocy Genara, nie było niczym wielkim, bo Genaro wiele razy przesuwał mój punkt połączenia i stwarzał mojego sobowtóra. On jednak chciał, żebym przypomniał sobie coś innego.

Chcę, byś na nowo połączył odpowiednie emanacje i przypomniał sobie, kiedy naprawdę obudziłeś się w pozycji śnienia
wyjaśnił.
Poczułem dziwny przypływ energii i już wiedziałem, co mam sobie przypomnieć. Nie potrafiłem jednak przywołać w pamięci całego wydarzenia; wrócił do mnie tylko j ego fragment.
Przypomniałem sobie, jak pewnego ranka don Juan, don Genaro i ja siedzieliśmy na tej samej ławce co teraz. Znajdowałem się wtedy w stanie normalnej świadomości. Don Genaro powiedział nagle, że nie podnosząc się z ławki zabierze z niej swoje ciało. To zdanie było zupełnie wyrwane z kontekstu naszej rozmowy, a ja przywykłem do uporządkowanych, dydaktycznych słów i działań don Juana, więc teraz zwróciłem się do niego, oczekując jakichś wyjaśnień. On jednak pozostawał bierny patrzył prosto przed siebie, jakby nie dostrzegał ani mnie, ani don Genara.
Don Genaro szturchnął mnie, by zwrócić na siebie moją uwagę, i naraz zobaczyłem coś, co zupełnie wytrąciło mnie z równowagi. Genaro stał po przeciwnej stronie rynku i kiwał na mnie, bym do niego podszedł. Ale jednocześnie widziałem, że Genaro siedzi obok mnie i patrzy przed siebie, podobnie jak don Juan.
Chciałem coś powiedzieć, okazać zdumienie, ale byłem zupełnie ogłuszony. Czułem dokoła siebie jakąś siłę, która nie pozwalała mi się odezwać. Znów spojrzałem na Genara poprzez drzewa w parku. Nadal tam był i przywoływał mnie ruchem głowy.
Moje wzburzenie rosło z sekundy na sekundę. Poczułem mdłości i moje pole widzenia zawęziło się do wąskiego tunelu, który prowadził bezpośrednio do Genara stojącego po drugiej stronie rynku. A potem wielka ciekawość albo wielki strach
w tamtej chwili nie potrafiłem rozróżnić tych uczuć
pociągnęła mnie do tego miejsca. Poszybowałem w powietrzu i dołączyłem do Genara. Kazał mi się obrócić i spojrzeć na ławkę: trzech ludzi siedziało na niej w bezruchu, jakby czas się zatrzymał.
Poczułem się okropnie. Coś mnie świerzbiało w całym ciele, jakby w jego wnętrzu płonął ogień. Po chwili znów znalazłem się na ławce, lecz Genaro nie wrócił ze mną. Pomachał mi na pożegnanie z drugiej strony rynku i zniknął w tłumie ludzi zmierzających na targ.
Don Juana ogarnęło niezwykłe ożywienie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Wstał i obszedł mnie dokoła. Znów usiadł i zaczął mówić z podnieceniem na twarzy.
Wiedziałem, dlaczego tak się zachowuje. Wszedłem w stan podwyższonej świadomości bez jego pomocy. Genaro sprawił, że mój punkt połączenia sam się poruszył.
Musiałem się roześmiać na widok mojego notatnika, który don Juan uroczyście wetknął sobie do kieszeni, rzekł, że wykorzysta mój stan podwyższonej świadomości, by mi pokazać, że tajemnica człowieka i świata jest nieskończona.
Słuchałem go z całkowitym skupieniem, powiedział jednak coś, czego nie zrozumiałem. Poprosiłem, by to powtórzył. Mówił bardzo cicho. Sądziłem, że zniżył głos, by inni nas nie słyszeli. Słuchałem uważnie, ale nie rozumiałem ani słowa; mógł być to język, którego nie znałem, albo bezsensowne dźwięki. Dziwne było jednak to, że coś zmuszało mnie do koncentracji na jego słowach; może sprawiał to rytm głosu, a może moje wysiłki, by cokolwiek zrozumieć. Miałem wrażenie, że mój umysł jest inny niż zazwyczaj, choć nie potrafiłem stwierdzić, na czym polega różnica. Myślenie i analiza tego, co się działo, sprawiały mi trudność.
Don Juan bardzo cicho mówił mi coś do ucha. Rzekł, że ponieważ wszedłem w stan podwyższonej świadomości bez jego pomocy, mój punkt połączenia jest bardzo rozluźniony, toteż mogę przesunąć go w lewo relaksując się i zapadając w półsen na tej ławce. Zapewnił, że będzie mnie pilnował, więc nie muszę się niczego obawiać; mogę się odprężyć i pozwolić na swobodny ruch punktu połączenia.
Natychmiast poczułem się ciężki, jakbym usnął głęboko. W pewnej chwili uświadomiłem sobie, że coś mi się śni. Zobaczyłem dom, który już kiedyś widziałem. Zbliżałem się do niego, jakbym szedł ulicą. Były tam jeszcze inne domy, ale nie zwracałem na nie uwagi. Skupiłem się na tym konkretnym budynku. Był to wielki, nowoczesny dom ozdobiony sztukaterią, z trawnikiem od frontu.
Gdy podszedłem bliżej, odniosłem wrażenie, że ten dom jest mi znajomy, jakbym już kiedyś widział go we śnie. Żwirową ścieżką dotarłem do frontowych drzwi
były otwarte. Wszedłem do środka. Za drzwiami znajdował się ciemny hol. Po prawej stronie miałem salon. W kącie stała ciemnoczerwona kanapa i takież fotele. Widziałem tylko to, co znajdowało się naprzeciwko mnie; znów miałem zawężone pole widzenia.
Obok kanapy stała młoda kobieta w wieku między dwadzieścia pięć a trzydzieści lat. Miałem wrażenie, że podniosła się w chwili, gdy wszedłem. Była wysoka i szczupła, ubrana elegancko w dopasowany zielony kostium. Miała ciemnobrązowe włosy, przenikliwe brązowe oczy, w których czaił się uśmiech, i wąski, delikatnie zarysowany nos. Cerę miała jasną, lecz opaloną na piękny brąz. Wydała mi się niezwykle piękna. Odniosłem wrażenie, że to Amerykanka. Skinęła mi głową i wyciągnęła w moją stronę ręce zwrócone wierzchem do góry, jakby chciała pomóc mi się podnieść.
Niezręcznie pochwyciłem jej dłonie. Ogarnął mnie lęk i próbowałem się wycofać, ale trzymała moje ręce stanowczo, choć delikatnie. Dłonie miała długie i piękne. Mówiła do mnie po hiszpańsku z bardzo lekkim obcym akcentem. Prosiła, bym się odprężył, poczuł dotyk jej dłoni, skupił uwagę na jej twarzy i naśladował ruchy jej ust. Miałem ochotę zapytać, kim jest, ale nie potrafiłem wykrztusić ani słowa.
Potem usłyszałem w uchu głos don Juana.
Aha, tutaj jesteś
rzekł jakby mnie właśnie odnalazł. Siedziałem obok niego na ławce w parku, ale jednocześnie słyszałem głos młodej kobiety.
Chodź i usiądź tu ze mną
powiedziała. Posłuchałem i w tej chwili rozpoczęła się niewiarygodna huśtawka punktu widzenia. Na przemian znajdowałem się w towarzystwie don Juana i tej kobiety. Widziałem ich obydwoje niezwykle wyraźnie.
Don Juan zapytał, czy ta kobieta podoba mi się, czy uważam ją za pociągającą i czy jej widok wpływa na mnie kojąco. Nie potrafiłem się odezwać, ale jakoś udało mi się przekazać mu, że ta dama podoba mi się ogromnie. Bez wyraźnego powodu uznałem ją za uosobienie dobroci; wydawało mi się, że jest niezbędna w tym, co don Juan ze mną robił.
On zaś znów odezwał się do mojego ucha. Powiedział, że jeśli ta kobieta tak bardzo mi się podoba, to powinienem się obudzić w jej domu. Ciepłe uczucia, jakie we mnie wzbudza, powinny mnie tam zaprowadzić. Ogarnęła mnie beztroska; chciało mi się śmiać. Przez całe ciało przebiegł dreszcz podniecenia. Miałem wrażenie, że to podniecenie fizycznie rozpuszcza tkanki. Nie obchodziło mnie, co się ze mną stanie. Z radością zanurzyłem się w czerni, mrocznej ponad wszelkie wyobrażenia, a potem znalazłem się w domu kobiety. Siedziałem obok niej na kanapie.
W pierwszej chwili poczułem zwierzęcy strach, a potem uświadomiłem sobie, że nie jestem kompletny. Czegoś we mnie brakowało. Sytuacja nie wydawała mi się jednak groźna. Przeszło mi przez myśl, że śnię i za chwilę obudzę się na ławce w parku w Oaxaca obok don Juana, gdzie naprawdę się znajdowałem i gdzie było moje miejsce.
Młoda kobieta pomogła mi wstać i zaprowadziła do łazienki. Stała tu duża wanna wypełniona wodą. Zauważyłem, że jestem zupełnie nagi. Delikatnie pomogła mi wejść do wanny i podtrzymywała głowę, gdy cały zanurzyłem się w wodzie.
Po chwili pomogła mi wyjść. Czułem się słaby i niezręczny. Położyłem się na kanapie w salonie, ona zaś przysunęła się do mnie. Słyszałem bicie jej serca i tętnienie krwi w żyłach. Z jej oczu promieniowało coś, co nie było ani światłem, ani ciepłem, lecz dziwną mieszaniną jednego i drugiego. Wiedziałem, że patrzę na siłę życiową, która emanuje z jej ciała przez oczy. Jej ciało żarzyło się jak żywy piec.
Całą moją istotę przejęło dziwne drżenie, jakby ktoś trącał obnażone nerwy, wywołując okropny ból. Potem zasłabłem albo usnąłem.
Gdy się obudziłem, ktoś okładał mi twarz i kark ręcznikami zmoczonymi w zimnej wodzie. Kobieta siedziała u wezgłowia łóżka, na którym leżałem. Na nocnym stoliku stało naczynie z wodą. Don Juan stał u stóp łóżka. Przez ramię miał przewieszone moje ubranie.
Byłem już zupełnie rozbudzony. Usiadłem. Przykryli mnie kocem.

Jak tam nasz podróżnik?
zapytał don Juan z uśmiechem.
Czy już jesteś cały?
Tylko tyle pamiętałem. Opowiedziałem to wszystko don Juanowi i w trakcie opowiadania przypomniałem sobie jeszcze jeden epizod. Mianowicie, don Juan kpił sobie ze mnie, że znalazł mnie nagiego w łóżku kobiety. Te uwagi ogromnie mnie zirytowały. Nałożyłem ubranie i wściekły wybiegłem z domu.
Don Juan dogonił mnie na trawniku. Bardzo poważnym tonem zauważył, że znów znalazłem się w swojej głupiej skórze i poczucie wstydu pozwoliło mi zebrać się do kupy. Jego zdaniem świadczyło to, iż moje poczucie własnej ważności jeszcze nie zniknęło. Na pociechę dodał jednak, iż w tej chwili to nie jest ważne; liczy się fakt, że udało mi się przesunąć punkt połączenia bardzo głęboko na lewo i dzięki temu powędrowałem bardzo daleko.
Mówił o cudach i tajemnicach, ale nie byłem w stanie go słuchać, bo lęk i poczucie własnej ważności pochwyciły mnie w dwa ognie. Kipiałem z wściekłości. Byłem pewien, że don Juan zahipnotyzował mnie w parku, zabrał do tego domu i obydwoje z kobietą dopuścili się na mnie jakichś strasznych czynów.
Naraz coś przedarło się przez moją furię. W widoku ulicy, na którą patrzyłem, było coś tak przerażającego, tak wstrząsającego, że mój gniew w jednej chwili wygasł. Ale zanim zdążyłem zebrać myśli, don Juan uderzył mnie w plecy i nic z tego wszystkiego nie pozostało. Znów znalazłem się w błogim stanie codziennej głupoty i z zadowoleniem słuchałem don Juana, martwiąc się o to, czy on mnie lubi, czy też nie.
Gdy opowiadałem don Juanowi ten nowy fragment wspomnień, który właśnie do mnie powrócił, uświadomiłem sobie, że jedną z jego metod radzenia sobie z moim zamętem emocjonalnym było przeniesienie mnie w stan normalnej świadomości.

Zapomnienie jest jedyną rzeczą, która może ukoić podróżujących w nieznane
odrzekł.
Cóż to za ulga, znaleźć się w zwykłym świecie! Tamtego dnia dokonałeś czegoś niezwykłego. Najrozsądniejsze, co mogłem zrobić, to w ogóle nie pozwolić ci się na tym skupiać. W chwili, gdy wpadłeś w panikę, przeniosłem cię w stan zwykłej świadomości; przesunąłem twój punkt połączenia poza położenie, w którym człowiek nie ma już żadnych wątpliwości. Na kokonie wojownika są dwa takie miejsca. W jednym nie masz już wątpliwości, bo wiesz wszystko, a w drugim, czyli w stanie zwykłej świadomości, nie masz żadnych wątpliwości, bo nie wiesz nic. Wtedy było jeszcze za wcześnie, byś wiedział, co ci się naprawdę zdarzyło. Ale myślę, że teraz nadeszła odpowiednia chwila. Niewiele brakowało, byś odkrył patrząc na tę ulicę, gdzie znajduje się twoja pozycja śnienia. Tamtego dnia przebyłeś ogromną odległość.
Don Juan przyjrzał mi się uważnie z mieszaniną wesołości i smutku. Ze wszystkich sił starałem się opanować dziwne podniecenie. Wyczuwałem, że coś niezmiernie dla mnie istotnego zaginęło w zakamarkach mojej pamięci, albo, jak wyraziłby to don Juan, we wnętrzu nie używanych emanacji, które kiedyś były ze sobą połączone.
Okazało się, że popełniłem błąd próbując zachować spokój. W jednej chwili kolana zaczęły mi drżeć, a przez tułów przebiegły nerwowe dreszcze. Mamrotałem coś, niezdolny sformułować pytania. Z trudem przełykałem ślinę i głęboko oddychałem. W końcu udało mi się uspokoić.

Gdy usiedliśmy tutaj, by porozmawiać, powiedziałem, że żadne racjonalne założenia nie powinny hamować działań widzącego
ciągnął don Juan surowo.
Wiedziałem, że chcąc odzyskać pamięć o tym, co zrobiłeś, będziesz musiał odłożyć racjonalizm na bok, ale musi się to stać w tym stanie świadomości, w którym jesteś teraz.
Rzekł, że muszę zrozumieć, iż racjonalizm to stan połączenia, po prostu rezultat umieszczenia punktu połączenia w pewnej pozycji. Podkreślił, że muszę to zrozumieć, gdy jestem w stanie wielkiej podatności, tak jak teraz. Uświadomienie sobie tego w czasie, gdy mój punkt połączenia znajduje się w pozycji, która nie dopuszcza do żadnych wątpliwości, byłoby bezcelowe, gdyż przy tej pozycji podobne objawienia nie są niczym wielkim. Równie bez sensu byłoby, gdybym zrozumiał to w stanie normalnej świadomości, gdyż wówczas wszystko sprowadziłoby się do wybuchu emocji, który jest coś wart tylko dopóki trwa.

Powiedziałem, że tamtego dnia przebyłeś wielką odległość
rzekł don Juan spokojnie.
Powiedziałem tak, bo wiem o tym. Byłem tam, pamiętasz?
Pociłem się ze zdenerwowania i niepokoju.

Podróżowałeś, bo obudziłeś się w odległej pozycji śnienia
mówił.
Gdy Genaro przeciągnął cię na drugą stronę rynku, z tej właśnie ławki, utorował drogę dla twojego punktu połączenia, dzięki czemu mógł on przesunąć się od zwykłej świadomości aż do miejsca, w którym pojawia się śniące ciało. Twoje śniące ciało w mgnieniu oka przebyło niewiarygodną odległość. Ale nie to jest ważne. Tajemnica leży w pozycji śnienia. Jeśli jest na tyle silna, by cię przyciągnąć, możesz powędrować na koniec tego świata albo jeszcze dalej, podobnie jak dawni widzący. Zniknęli oni z tego świata, bo obudzili się w pozycji śnienia poza granicami znanego. Twoja pozycja śnienia tamtego dnia znajdowała się na tym świecie, ale dość daleko od miasta Oaxaca.

Na czym polega taka podróż?
zapytałem.

Nie ma sposobu, by się tego dowiedzieć. Silne emocje, niewzruszona intencja albo wielkie zainteresowanie służą za przewodników; potem punkt połączenia utrwala się mocno w pozycji śnienia na tak długi czas, że przyciąga do siebie wszystkie emanacje znajdujące się we wnętrzu kokonu.
Don Juan powiedział, że w ciągu wielu lat naszej znajomości nieskończenie wiele razy sprawiał, że zarówno w stanie normalnej świadomości, jak i podwyższonej widziałem niezliczoną liczbę rzeczy, które teraz zaczynam rozumieć z większą spójnością. Ta spójność nie ma charakteru logicznego ani racjonalnego, a jednak w dziwny sposób wyjaśnia wszystko, co robiłem, przez co przechodziłem i co widziałem w ciągu tych lat naszej znajomości. Rzekł, że teraz potrzebuję jeszcze jednej rzeczy: spójnego, choć irracjonalnego zrozumienia, że absolutnie wszystko, co nauczyliśmy się postrzegać, jest nierozłącznie związane z pozycją, w której znajduje się punkt połączenia. Jeśli ten punkt zostanie przesunięty w inne miejsce, świat przestaje być dla nas tym, czym był dotychczas.
Przesunięcie punktu połączenia poza linię wyznaczającą środek ludzkiego kokonu sprawia, że cały świat, który znamy, znika w jednej chwili, jakby nigdy nie istniał, gdyż stałość i materialność, które uważamy za cechy świata mieszczącego się w granicach naszej percepcji, to jedynie siła łączenia. Pewne emanacje są ze sobą łączone rutynowo, gdyż punkt połączenia pozostaje w jednym konkretnym miejscu; tylko na tym opiera się nasz świat.

Realność świata nie jest iluzją
ciągnął.
Iluzją jest trwałość pozycji punktu połączenia. Gdy widzący przesunie swój punkt połączenia, nie widzi przed sobą iluzji, lecz inny świat. Ten nowy świat jest równie realny jak ten, na który patrzymy teraz, ale trwałość nowej pozycji punktu połączenia, w której stwarza on nowy świat, jest w równym stopniu iluzją, co poprzednia jego pozycja. Zastanów się na przykład nad tym: teraz znajdujesz się w stanie podwyższonej świadomości. To, czego możesz w tym stanie dokonać, nie jest iluzją; jest równie realne, jak świat, w którym znajdziesz się jutro w zwyczajnym życiu, a jednak świat, który widzisz teraz, jutro nie będzie już istniał. Istnieje on tylko wtedy, gdy twój punkt połączenia przesuwa się w pewne miejsce, w którym znajduje się teraz.
Dodał, że zadanie, z którym muszą się zmierzyć wojownicy, gdy zakończą naukę, polega na integracji. W trakcie nauki punkty połączenia wojowników, a szczególnie mężczyzn-nagualów, są przesuwane do jak największej liczby nowych pozycji. Ja także przenosiłem się w nieskończenie wiele nowych miejsc i pewnego dnia będę musiał zintegrować je wszystkie w spójną całość.
Gdybyś na przykład przesunął swój punkt połączenia w pewne miejsce, przypomniałbyś sobie, kim jest ta kobieta
ciągnął z dziwnym uśmiechem.
Twój punkt połączenia znajdował się tam setki razy. Zintegrowanie go powinno być dla ciebie najłatwiejszą rzeczą pod słońcem.
Tak, jakby odzyskanie przeze mnie pamięci zależało od jego sugestii, zaczęły do mnie napływać niewyraźne wspomnienia czy raczej wrażenia. Było tam wspomnienie bezgranicznego uczucia, które przyciągało mnie z wielką mocą; powietrze wypełniło się niezwykłą słodyczą, jakby ktoś naraz wyszedł zza moich pleców i oblał mnie całego tym zapachem. Obejrzałem się nawet i w tej chwili wróciła mi pamięć. To była Carol, kobieta-nagual!
Byłem z nią zaledwie poprzedniego dnia. Jak mogłem o niej zapomnieć?
Nie potrafię opisać, co się ze mną działo przez następnych kilka chwil. Przez mój umysł przebiegły chyba wszystkie znane mi uczucia. Pytałem siebie, czy to możliwe, bym obudził się w jej domu w Tucson w stanie Arizona, o dwa tysiące mil stąd? Czy wszystkie wspomnienia ze stanu podwyższonej świadomości są tak od siebie odizolowane, że niczego się nie pamięta?
Don Juan stanął obok mnie i położył rękę na moim ramieniu. Powiedział, że bardzo dobrze wie, jak się czuję. Dobroczyńca przeprowadził go przez podobne doświadczenie i próbował zrobić z nim to, co on teraz próbuje zrobić ze mną: uspokoić go za pomocą słów. On sam doceniał usiłowania dobroczyńcy, lecz wówczas, podobnie jak teraz, wątpił, czy można uspokoić kogoś, kto zaczyna przypominać sobie podróże śniącego data.
Teraz już nie miałem żadnych wątpliwości. Jakaś część mnie przebyła odległość między miastami Oaxaca w Meksyku a Tucson w Arizonie. Poczułem dziwną ulgę, jakbym wreszcie został oczyszczony z win.
Moje wspomnienia z lat spędzonych z don Juanem nie miały ciągłego charakteru. Istniały w nich luki. Nasz pobyt w Tucson tamtego dnia wypełniał jedną z tych luk. Przypomniałem sobie, że nie miałem pojęcia, w jaki sposób dotarłem do tego miasta. Wcześniej jednak nie zwróciłem na to uwagi. Uznałem, że przerwa w pamięci jest skutkiem czegoś, co robiłem z don Juanem. On zawsze bardzo uważał, by nie wzbudzać we mnie podejrzeń, gdy znajdowałem się w stanie normalnej świadomości, ale jeśli nie mógł tego uniknąć, ucinał wszelkie wątpliwości sugerując, że poważne zaburzenia pamięci wynikły z jakiegoś naszego działania.
Powiedziałem mu teraz, że skoro obydwaj tamtego dnia wylądowaliśmy w tym samym miejscu, to ciekaw jestem, czy jest możliwe, by dwoje lub więcej ludzi obudziło się w tej samej pozycji śnienia.

Oczywiście
odrzekł.
Tak właśnie dawni tolteccy czarownicy wypuszczali się w nieznane w grupach. Podążali tam jeden za drugim. Nie wiadomo, jak to się dzieje, że możemy pójść za kimś innym. Po prostu się to robi. Śniące ciało to robi. Pozwala na to obecność innego śniącego. Tamtego dnia pociągnąłeś mnie za sobą, a ja poszedłem, bo chciałem ci towarzyszyć.
Miałem ochotę zapytać go o wiele rzeczy, ale wszystkie pytania wydały mi się powierzchowne.

Jak to możliwe, że nie pamiętałem kobiety-naguala?
wymamrotałem. Okropne cierpienie i tęsknota pochwyciły mnie w swe szpony. Próbowałem rozpędzić smutek, lecz naraz przeszył mnie on jak ból.

Nadal jej nie pamiętasz
odpowiedział don Juan.
Przypominasz ją sobie tylko wtedy, gdy twój punkt połączenia zmieni pozycję. Jesteście dla siebie nawzajem jak zjawy. W stanie normalnej świadomości widziałeś ją tylko raz; ona ciebie nigdy. Jesteś dla niej równie ważną osobą jak ona dla ciebie. Różnica jest tylko taka, że dla ciebie może nadejść dzień, gdy zintegrujesz wszystkie wspomnienia. Tobie może wystarczy na to czasu, ale jej nie. Jej czas jest krótki.
Miałem ochotę zaprotestować przeciwko tej okropnej niesprawiedliwości. Przygotowałem sobie w myślach całą litanię obiekcji, ale nie wypowiedziałem ich na głos. Don Juan uśmiechnął się promiennie. Oczy mu błyszczały wesołością i kpiną. Miałem wrażenie, że czeka na moje słowa, bo wie, co chcę powiedzieć. To wrażenie zamknęło mi usta, czy raczej nie odezwałem się dlatego, że mój punkt połączenia przesunął się samoistnie. Wiedziałem już, że nie można żałować kobiety-naguala dlatego, że nie ma czasu, ani ja nie mogę się cieszyć z tego powodu, że go mam.
Don Juan czytał we mnie jak w książce. Kazał mi doprowadzić mój tok myślenia do końca i powiedzieć na głos, dlaczego nie ma powodu, by się smucić lub cieszyć, przez chwilę czułem, że wiem dlaczego, ale zaraz straciłem wątek.

Ekscytacja tym, że ma się czas, jest równa ekscytacji tym, że się go nie ma
rzekł.
Na jedno wychodzi.

Smutek to nie to samo co żal
zauważyłem.
A ja czuję wielki smutek.

Kogo obchodzi smutek? Myśl tylko o tajemnicach; jedynie tajemnica ma znaczenie. Jesteśmy żywymi istotami; musimy umrzeć i uwolnić naszą świadomość. Ale gdybyśmy potrafili spojrzeć na to nieco inaczej, jakie odkrylibyśmy tajemnice! Jakie tajemnice!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cin 10HC [ST&D] PM931 17 3
17 Prawne i etyczne aspekty psychiatrii, orzecznictwo lekarskie w zaburzeniach i chorobach psychiczn
17 (30)
Fanuc 6M [SM] PM956 17 3
ZESZYT1 (17)
17 Iskra Joanna Analiza wartości hemoglobiny glikowanej Hb
B 17 Flying Fortress II The Mighty 8th Poradnik Gry Online
Obj 7w 17 BÓG OTRZE WSZELKĄ ŁZĘ

więcej podobnych podstron