ferdek


II. Uwiezienie i dalsze zdrabnianie. Józio przybywa do szkoły podczas dużej pauzy, obserwuje
nowych kolegów w wieku od dziesięciu do dwudziestu lat, chodzących w kółko, jedzących
śniadanie. Za płotem stoją matki i przyglądają się swoim dzieciom  to jeszcze bardziej umacnia w
nich niedojrzałość i niewinność. Pimko jest wizytatorem z kuratorium i stara się pokazać jednemu z
nauczycieli, w jaki sposób sterować młodzieżą, jak narzucić im dziecięcą formę, tzn.  pupę . Belfer
podrzuca kartkę ze stwierdzeniem, że chłopcy są niewinni. To wzbudza ich bunt, opór, chcą
udowodnić, że jest inaczej. Są jednak i tacy, którzy zgadzają się z tą opinią i nie zamierzają jej
zmieniać.
Klasa dzieli się na dwie grupy: zbuntowanych chłopaków z Miętusem (Miętalskim) na czele i
grzecznych chłopiąt, którym przewodzi Syfon (Pylaszczkiewicz). Miętus i jego druhowie używają
wulgarnych wyrażeń, opowiadają sobie sprośne historyjki o kobietach. Ich przeciwnicy są
układnymi, pilnymi uczniami, poprawnie formułującymi myśli, wykonującymi polecenia
nauczycieli; są erotycznie nieuświadomieni. Miętus grozi, że zmusi Syfona do przejścia na swoją
stronę, gwałcąc go  przez uszy , tzn. mówiąc mu na siłę to, czego tamten nie chce słyszeć i
wiedzieć (wulgarne słowa, opowieści o kobietach). Tymczasem Pimko rozmawia z dyrektorem
Piórkowskim o przyjęciu do szkoły nowego ucznia.
Odbywa się lekcja języka polskiego. Nauczyciel Bladaczka nie ma ochoty pracować, ale obawia
się kontroli, więc zmusza uczniów do przyjmowania utartych formułek, które nie podlegają dyskusji
 o tym, że Słowacki wzbudza [...] zachwyt i miłość, ponieważ wielkim poetą był (42).
Nieoczekiwanie przeciwko tej opinii buntuje się Gałkiewicz, twierdząc, że poezja ta nikogo nie
zachwyca, wszystkich nudzi, czytają ją tylko uczniowie zmuszeni obowiązkiem szkolnym.
Nauczyciel nie potrafi znalezć trafiających do przekonania argumentów, powtarza znane formuły i
zarzuca Gałkiewiczowi brak inteligencji. Z odsieczą przychodzi pedagogowi Pylaszczkiewicz,
który, jak zawsze, jest świetnie przygotowany, recytuje odpowiednie fragmenty, zna utwory. Jego
wystąpienie sprawia, że nikt już nie ma odwagi bronić stanowiska Gałkiewicza. Uczniowie
pokornie powtarzają schematyczne zdania.
III. Przyłapanie i dalsze miętoszenie. Po skończonej lekcji chłopcy znowu wrócili do sporu o
niewinność. Na uboczu pozostawali jedynie niezależny Kopyrda i nowy uczeń, Józio. Ten ostatni
postanowił jakoś przeciwdziałać  zgwałceniu Syfona, ale został wezwany przez Miętusa do roli
superarbitra w pojedynku na miny. Miętus wykrzywiał twarz w najokropniejsze grymasy, zaś Syfon
przybierał miny zachwytu i uwznioślenia. Po lekcji łaciny  na której ujawnił się brak wiedzy
uczniów, zaś na jęki Gałkiewicza, że nie interesują go konstrukcje gramatyczne, Syfon dał popis
przekładu  doszło do pojedynku między liderami zbuntowanych chłopaków i niewinnych chłopiąt
oraz do ogólnej bijatyki. Józio przyjął postawę bierną, nie mógł się ruszyć z miejsca. Na koniec, w
drzwiach z największym spokojem stanął profesor Pimko.
VI. Uwiedzenie i dalsze zapędzanie w młodość. Józio relacjonuje następny etap swojego losu.
Pimko zaprowadził go do państwa Młodziaków na stancję. Jest to nowoczesna rodzina złożona z
trzech osób: ojca  Wiktora  inżyniera-konstruktora, matki  Joanny inżynierowej o
społecznikowskich pasjach oraz ich córki  Zuty wysportowanej pensjonarki. Ludzie ci deklarują
swoją nowoczesność, zerwanie z mieszczańską tradycją i wszelkimi konwenansami. W ich domu
panuje kult niezależności, sportu, swobody obyczajowej, naturalności. Belfer chce, by Józio
zakochał się w nowoczesnej szesnastolatce i w prowokacyjny sposób krytykuje jej maniery, by tym
bardziej zainteresować chłopca. Józio domyśla się jego planu i chce stamtąd uciec, jednak nie może
się na to zdobyć.
VII. Miłość. Józio istotnie coraz bardziej jest zakochany w pensjonarce, ale ona nie zwraca na
niego uwagi. Dowiaduje się, że interesuje się nią Kopyrda, nowoczesny chłopak z jego klasy.
VIII. Kompot. Szkoła poraża bohatera codziennym poczuciem niemożności. Zgwałcony przez
uszy Syfon nie mógł dać sobie rady z natłokiem gorszących myśli i powiesił się na wieszaku.
Miętus marzy o poznaniu prawdziwego parobka i zbrataniu się z nim  naturalnym i bezpośrednim.
Tymczasem przychodzi do domu Młodziaków, by spotykać się w kuchni ze służącą (namiastka
ludu). Zuta lekceważy zabiegi Józia, który chce zwrócić jej uwagę. Posądzany ciągle o
staroświeckość i niedojrzałość, Józio zamierza zdemaskować członków tej rodziny, którzy w istocie
są tradycjonalistami, a tylko na pokaz, oficjalnie deklarują nowoczesne poglądy (symbolem owej
awangardy jest zachęcanie Zuty, by urodziła nieślubne dziecko). Wstępem do zburzenia
nowoczesnej formy była nieestetyczna konsumpcja kompotu po obiedzie. Józio wrzucił do niego
różne kawałki jedzenia i śmieci. Był to dla Młodziaków widok bulwersujący.
IX. Podglądanie i dalsze zapuszczanie się w nowoczesność. Józio nakazuje żebrakowi, by stał
przed domem z gałązką w zębach. Sam próbuje podglądać Zutę, następnie czyta pisane do niej listy
i zauważa, że interesowali się nią mężczyzni, których nigdy by o to nie podejrzewał, np. prokurator,
podoficer, obywatel ziemski. Jest też oficjalne pismo od Pimki, który wzywa Zutę do siebie w celu
uzupełnienia wiadomości (twórczość Norwida) pod grozbą usunięcia ze szkoły, oraz zachęcający do
intymnego spotkania list od Kopyrdy. Józio wpada na pomysł, by wysłać do nich obu liściki
(podrabia pismo Zuty) z zaproszeniem na spotkanie w nocy (Kopyrda o północy, zaś Pimko po
północy).
X. Hulajnoga i nowe przyłapanie. Józio podgląda Młodziaków i Zutę w łazience, licząc na to, że
ujawnią oni tam swoje słabości i prawdziwą twarz, a następnie zostawia wiadomość, że ich widział.
Dorośli są wyraznie wytrąceni z równowagi, zaś Zuta nie, bo też ona zachowywała się jak zwykle,
przeczuwała bowiem, że jest podglądana.
Kiedy w nocy przyszedł do Zuty Kopyrda, a niedługo pózni Pimko, ona  zaskoczona  wpuściła
ich do pokoju. Wtedy Józio wszczął alarm, że wkradli się złodzieje. Obaj nocni goście Zuty
schowali się do szaf. Najpierw Józio zdemaskował Kopyrdę, jednak Młodziakowie uznali, że to
bardzo nowoczesne, że ich córkę odwiedził w nocy kolega. Wtedy Józio ujawnił obecność Pimki w
drugiej szafie. Był to kulminacyjny moment, w którym pozornie nowocześni rodzice pensjonarki
okazali się tradycjonalistami, zbulwersowanymi spotkaniem dwóch mężczyzn  chłopca i starca  w
sypialni córki. Młodziak policzkuje profesora, dochodzi do zbiorowej kotłowaniny. Józio pakuje
swoje rzeczy i postanawia opuścić stancję, Po drodze zabiera Miętusa, który po zgwałceniu służącej
doszedł do wniosku, że to nie to samo, co poznanie parobka. Obaj opuszczają dom z zamiarem
ucieczki na wieś.
XII. FiIibert dzieckiem podszyty. Kpiarsko naśladując logikę zdarzeń ułożonych w porządku
przyczynowo skutkowym, narrator opowiada o tym, jak potomek pewnego wieśniaka z Paryża,
champion świata w tenisie, grał mecz wśród żywiołowych oklasków. Nagle zabrakło piłki rozbitej
strzałem pewnego pułkownika, co doprowadziło do agresji zawodników wobec siebie. Przy okazji
kula ugodziła pewnego armatora w szyję. Zona, nie mogąc nic zrobić w tłumie, wyładowała emocje
na policzku sąsiada. Okazał się on epileptykiem i wybuchnął w ataku szału. Te zdarzenia wywołały
kolejne o podobnym charakterze (każde nagradzane przez tłum oklaskami). Objęły one również
przedstawicieli obcych państw. Mężczyzni dosiadali kobiety jak konie. Nieoczekiwanie na środek
placu wyszedł markiz de Filiberthe i zapytał, czy ktoś chce obrazić jego żonę. Wówczas zapanowała
cisza.  Podjechało doń trzydziestu sześciu mężczyzn dosiadających panie, ponieważ także poczuli
się dżentelmenami. Obrażona przez nich żona Filiberta poroniła, on zaś podszyty dzieckiem [...] i
uzupełniony dzieckiem (185) odszedł zawstydzony do domu wśród grzmotu oklasków.
XIV. Hulajgęba i nowe przyłapanie. Wiadomość o brataniu się Miętusa z Walkiem i o tym, że
służba za dużo mówi o Hurleckich dociera za sprawą lokaja Franciszka do Konstantego i Zygmunta.
Konstanty podejrzewa skłonności homoseksualne Miętusa. Józio stara się wyjaśnić, że nie chodzi o
to, ani o bolszewickie rewolucyjne plany, ale o zwykłe zbratanie się dwóch chłopców w podobnym
wieku, jednak te tłumaczenia nie wystarczają. Rozochocona służba, np. Walek i Marcyśka,
opowiada o rodzinie Józia różne tajemnice np. że panicz Zygmunt ma na wsi  starkę  starszą
wdowę, z którą spotyka się w krzakach, że pani dziedziczka boi się krowy, że Konstanty ze strachu
przed dzikiem wskoczył na plecy leśniczego, że wstyd tak nic nie robić i żyć na cudzy koszt. Lokaj
Franciszek donosi o tym panu. W tej sytuacji wszyscy (nie przyznając się do tego) poszukują
Miętusa. Znajdują go w końcu na skraju zagajnika i widzą, że Walek daje mu kuksańce. Parobek
uciekł do lasu, zaś Konstanty i Zygmunt postanawiają go wyrzucić z dworu. Rozmowa z Miętusem
nie przynosi oczekiwanych efektów, ponieważ upiera się on przy brataniu się z parobkiem, mówi
gwarą, zarzuca Józiowi, że dał się przekabacić na stronę panów. Postanowiono, że goście zjedzą
kolację w swoim pokoju, a rano wyruszą pociągiem do Warszawy.
Józio decyduje, że uciekną z Bolimowa w nocy. Miętus upiera się, żeby zabrać z sobą Walka.
Kiedy Józio udaje się po niego do kuchni, budzi się wuj Konstanty, następnie Zygmunt i cały dwór.
Walek posądzony o kradzież, zostaje poddany swoistej musztrze  podaje do stołu, spełnia wszelkie
rozkazy i jest bity. Pod oknem gromadzi się tłum ludzi ze wsi, zwabionych hałasem. Kiedy Miętus
przychodzi po Walka, Konstanty i Zygmunt chcą mu dać nauczkę  tzn. zbić po pupie. Chłopak
chowa się za parobka, który nieoczekiwanie wymierza silny policzek Konstantemu. Lud wpada do
pokoju przez wybite szyby i zaczyna się kotłowanina. Józio sprowadza ciotkę i ją również włącza
do owej  kupy .
Józio postanawia jak najszybciej opuścić dwór Hurleckich. Zabiera z sobą spotkaną Zosię. Dla
zachowania pozorów przed rodziną wmawia jej, że to porwanie. Sytuacja ta skłania ją do zwierzeń i
wyznań, a to z kolei zmusza do nich Józia, chociaż tak naprawdę chciał mieć tylko pretekst do
opuszczenia Bolimowa, a potem zamierza opuścić Zosię. Ostatecznie łączy ich pocałunek 
musiałem ucałować swoją gębą jej gębę, gdyż ona swoją gębą moją ucałowała gębę (254). Okazało
się, że próba ucieczki od  pupy i  gęby , od narzuconej formy, zawiodła. Można tylko popaść w
inną formę, zaś przed człowiekiem uciec w ramiona innego. Utwór kończy zdanie: Uciekam z gębą
w rękach. Po nim znajduje się dopisek: Koniec i bomba / A kto czytał, ten trąba! Oraz inicjały: W.
G. (254).


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ferdekkurspodstawowy lakionline

więcej podobnych podstron