Kosciól katolicki czyli zlodziej duszy i woli czlowieka


Kościół katolicki czyli złodziej duszy i woli człowieka
Cyt.  Przez ostatnie dwa lata zajmowałem się kwestią skutków, jakie
wywołuje przyjęcie na siebie kościelnych sakramentów. W tym czasie,
po opublikowaniu kilku tekstów na ten temat, otrzymałem blisko cztery
tysiące listów e-mail! Sam na sobie wypróbowywałem metody
odwracania szkodliwych skutków przyjęcia sakramentów. Dokonałem
również analizy historycznej w dziedzinie teologii sakramentalnej oraz
chrześcijańskiej tradycji gnostycznej. Owocem mojej pracy jest
powstająca właśnie książka pod tytułem  Złodzieje dusz , która ukaże się
prawdopodobnie w grudniu, oraz program seminarium połączonego z
warsztatami, które zorganizuję jeszcze wczesną jesienią tego roku.
W niniejszym przyczynku pragnę sformułować jedynie ogólne przesłanki
oraz wnioski, do których doszedłem podczas moich działań. Chciałbym
jednak na samym początku zastrzec, że moja praca w tej przestrzeni nie
ma charakteru naukowego i do miana takiej nawet nie pretenduje. Do
sprawy podchodzę owszem w sposób systematyczny ale z naukowego
aparatu rezygnuję celowo, gdyż nie jest on adekwatnym narzędziem w
tym przypadku. Wkraczając w tę dziedzinę znajdujemy się bowiem w
domenie magii i przestrzeni zwanej światem astralnym [1], stąd też
stosowanie tej metody byłoby tutaj jak gra na skrzypcach przy pomocy
młotka i poziomnicy. Proszę o tym pamiętać, szykując się ze mną na
ewentualną polemikę.
DEFINICJA  czyli kto jest złodziejem?
Jako były członek katolickiej organizacji religijnej przez kilka lat
zmagałem się ze skutkami tego kontaktu. To, czego doświadczyłem ja
sam, jak też moi czytelnicy, którzy opisywali mi swoje przeżycia,
utwierdziło mnie w przekonaniu, że sprawa jest bardzo poważna i
złożona. Dodatkowy problem pojawia się na skutek społecznego tabu
nakładanego przez wieki a dotyczącego kościoła w ogóle. Na temat
religii lepiej jest nie rozmawiać w ogóle  zarówno w aspekcie
pozytywnym (podejrzenie o nawiedzenie) jak i negatywnym (skala reakcji
od obojętności aż po czynną wrogość). Dlatego też teksty lepiej jest
publikować pod pseudonimem a z ludzmi rozmawiać incognito, bo
publiczne ujawnienie się rodzić może niebezpieczeństwo (w samych
tylko listach grożono mi kilkakrotnie a jad sączący się z ust chrześcijan
każe się poważnie zastanowić nad zródłem tej nienawiści).
Pierwsza była intuicja, wnioski sformułowałem pózniej. Prawdziwa natura
działań kościelnych jest odmienna od ogólnie panujących poglądów i
pozorów jawiących się w kontakcie z kościołami. Oceniam ją jako
skrajnie negatywną, obliczoną na konkretne skutki. Pierwszy etap moich
rozważań to stwierdzenie, że KOŚCIELNI FUNKCJONARIUSZE
KRADN LUDZIOM DUSZE. Żeby być dobrze zrozumianym wyjaśnię
jak rozumiem pojęcie duszy. Dusze, to centra mocy człowieka. Mają ona
naturę namacalną w tym znaczeniu, że nie należą do jakiejś
niedostępnej, duchowej sfery, tylko że ich obecność jest potrzebna
człowiekowi do normalnego funkcjonowania. Tak wierzą ludy
szamańskie. Jest to podstawowe centrum człowieka, które sprawia, że
jest on zdrowy, wolny i może normalnie funkcjonować. Duszę można
utracić. Stan utraty duszy był przedmiotem szczególnych starań
szamanów  jej odzyskiwanie pozostawało i pozostaje nadal jednym z
najważniejszych działań na szamańskiej ścieżce. Utrata duszy może
zaistnieć na skutek bolesnych doświadczeń życiowych, choroby,
wypadku albo intencjonalnych działań osoby trzeciej czyli mówiąc
wprost, na skutek praktyk magicznych. Takimi praktykami magicznymi
posługują się od stuleci kościoły aby pozyskiwać w magiczny sposób
moc na rzecz funkcjonowania swojej organizacji, a precyzując pojęcie,
tzw. egregora[2] . Proces ten następuje podczas sprawowania
sakramentów, ale także poprzez systematyczne rzucanie klątw na
członków kościoła. Te klątwy nieustannie rzuca się z ambon, publikuje w
książkach i puszcza w eter za pośrednictwem rozgłośni radiowych.
Klątwy te są jawne tj. odbiorcom wydaje się, że rozumieją sens
słyszanych słów ale jeśli wsłucha się w nie osoba wolna to wychwyci tam
od razu negatywne treści. W powstającej obecnie książce, o której już
wspominałem na wstępie, załączam przykłady takich klątw.
Rzesze zaklętych ludzi wiodą swoją egzystencję nie zdając sobie sprawy
z tego, że są częstokroć jedynie w połowie ludzmi, bowiem swojej drugiej
połowy, którą im ukradziono, nigdy nawet nie poznali. Tak, jakby wśród
rzeszy ślepców ktoś nagle zaczął mówić o wzroku  taka jest też mniej
więcej moja sytuacja, kiedy rozmawiam z ludzmi na ten temat. Jest to
trudne ponieważ jestem często uważany za wariata a innych jeszcze za
wroga. Niektórzy zarzucają mi paranoję. Prawdę mówiąc nie dziwię się
temu. Tak, jestem szalony, gdyż tylko szaleństwem można pokonać ten
lodowaty powiew ziejący z kościelnych otchłani i tylko paranoiczną
prowokacją można wyciągnąć spoczywających tam ludzi. Nieświadomi
tortur jakim są poddawani twierdzą, że żyją w szczęśliwości, niczym
więzniowie reedukacyjnego obozu maoistowskiego reżimu. Jeszcze inni
spontanicznie i samoistnie obudzeni przedwcześnie, poddawani są
jeszcze większym torturom poprzez wtłaczanie poczucia winy, modlitwy
(klątwy) wspólnotowe, nazywane także modlitwami o uwolnienie od
złego ducha. Mnie samemu podczas takiej modlitwy, trwającej dziewięć
nocnych godzin i prowadzonej przez grupę dziewięciu osób, w tym
księdza, przylepiono tak zajadłego demona, że skutki jego działania
odczuwam do dzisiaj. Działań i sposobów jest wiele. Opiszę je
szczegółowiej w mojej książce. Przede wszystkim są to sakramenty, od
chrztu poczynając.
SAKRAMENTY
Jest siedem sakramentów. Chrzest, bierzmowanie, spowiedz, komunia,
małżeństwo, kapłaństwo, namaszczenie chorych (zwane ostatnim
namaszczeniem). Pod pozorem czynności sakralnych zakłada się
ofiarom tzw. pieczęcie. Sami kościelni funkcjonariusze nazywają
sakrament bierzmowania Pieczęcią Ducha Świętego.
Jaką naturę mają pieczęcie jako takie? Służą między innymi do: 1)
sygnowania dokumentów  jako znaki ich autentyczności, 2) oznaczania
własności, 3) pieczętowania komisyjnie zamkniętych pomieszczeń, 4)
zamykania tajnej korespondencji 5) znakowania bydła itd.
Po co zatem pieczętować ludzi? Jeśli człowiek jest wolnym podmiotem,
to nie potrzebny mu znak autentyczności; nie jest też bydłem chociaż
symbolika owczarni swojego pasterza sugeruje, że jednak może nim
być; nie ma w nim nic tajnego ani nie trzeba nic w nim zamykać. A
jednak ludzi się pieczętuje. Ma to oczywiście wymiar symboliczny a
dokładniej mówiąc magiczny. Magiczne pieczęcie stosowane były i są
przez niektórych magów między innymi do pętania demonów w celu
zaciągnięcia ich na służbę. Bogata w symbolikę pieczęci jest też
Apokalipsa Jana, który to wątek szerzej poruszam w swojej książce.
Tutaj chciałbym wyjaśnić, że religia chrześcijańska wpisuje się w jeden,
wspólny rys religii monoteistycznych, które to posiadają naturę
demoniczną i stanowią pole działania sił wrogich człowiekowi. Zarówno
judaizm, chrześcijaństwo oraz islam są z natury wrogie człowiekowi. Do
tego tematu jeszcze wrócę.
Rytuały jako takie można z grubsza podzielić na dwie kategorie:
otwierające i zamykające. Do otwierających należą np. buddyjskie
poła [3] , obrzęd szałasu potów, hiperwentylacja zwana oddychaniem
holotropowym, rytualne stosowanie grzybów halucynogennych wśród
adeptów tradycyjnych kultur szamańskich [4] , rytuał pentagramu. Natura
tych rytuałów jest otwierająca i uwalniająca. Rytuały zamykające stosuje
się jedynie intencjonalnie, w konkretnych przypadkach i jawnie. Do
rytuałów zamykających należą: wypędzanie ducha np. choroby, pętanie
demona oraz sakramenty kościelne  czynione jednak podstępnie i z
ukryciem ich prawdziwej natury.
PRZYKAAD CHRZTU. Kościelny sakrament chrztu jest rytuałem
magicznym pętającym duszę dziecka (kościół chrzci również
sporadycznie dorosłe osoby). Na głowie ofiary kapłan kreśli palcem
umaczanym w poświęconym oleju znak krzyża, po czym egzorcyzmuje
diabła i na końcu polewa głowę trzykrotnie wodą wypowiadając
odpowiednią formułę: ja ciebie chrzczę& itd.
Symbolika krzyża jest wieloznaczna. Na przykład w tradycjach
szamańskich oznacza kierunki świata. W tradycji chrześcijańskiej jest
jednak związana z rzymskim narzędziem tortur i egzekucji
wykonywanych na ludziach podrzędnej kategorii (Rzymian,
posiadających prawa obywatelskie, ścinano). Krzyż służył do
śmiertelnego unieruchomienia ofiary, tak aby skonała dusząc się pod
ciężarem własnego ciała. Skazańcom zwykle łamano piszczele. Mówi
się, że z litości gdyż osoba z połamanymi kośćmi nóg nie mogła się
podnosić w celu zaczerpnięcia oddechu i umierała przez to szybciej. Jest
to także, a może przede wszystkim, ślad starej wiary w to, że istota z
połamanym szkieletem nie mogła się odrodzić ponownie
(zmartwychwstać) gdyż szkielet w bardzo starej warstwie wierzeń jest
zródłem życia i mocy. (W tym miejscu warto wspomnieć, że według
przekazu ewangelistów, Jezusowi piszczeli nie połamano, co miało być
wypełnieniem się starotestamentowego proroctwa) Centrum odniesienia
współczesnego chrześcijaństwa jest zatem człowieczeństwo
unieruchomione i przybite do narzędzia kazni. Od wieków ludzie
spoglądają na ten symbol nie zdając sobie sprawy co on oznacza i jakie
konsekwencje ma nieustanne kontemplowanie tej treści. Czynienie tego
znaku na czole dziecka jest ukrzyżowaniem również jego
człowieczeństwa, jest symbolicznym unieruchomieniem jego istoty,
zależnej odtąd od woli swych oprawców i dysponentów mocy, którą
odbiera się ofierze w czasie sprawowania tego rytuału.
Wypędzanie demona nad nowonarodzonym dzieckiem jest zgubne w
skutkach. Stara magiczna zasada głosi, że nie ma znaczenia forma
gramatyczna zaklęcia. Jeśli ktoś zaklina bogactwo mówiąc niech nie
będę biedny, to skutkiem wypowiedzenia tej formuły może być tylko
bieda. Jeśli zatem kapłan woła szatana, wypędzając go z miejsca, gdzie
go nie ma, to demon najprawdopodobniej przylezie z ciekawości, że ktoś
wzywa jego imienia. Skutek egzorcyzmu  wokół ofiary gromadzą się
demony, a pracę mają ułatwioną, gdyż ochrzczony został właśnie
pozbawiony duszy, zródła swej mocy.
Wiele dzieci w czasie chrztu przeżywa koszmar. Dławią się one, wpadają
w spazmy, drgawki, sinieją, duszą się itd. Jako że kiedyś asystowałem
do mszy jako lektor, widziałem wielokrotnie takie przypadki. Wielu moich
czytelników opisuje doświadczenia z chrztu swoich dzieci jako właśnie
takie. Jedna z relacji opowiedzianych przez moją czytelniczkę była taka,
ze miała ona wizję swego chrztu, kiedy to podczas polewania głowy
wodą miała wrażenie, że zalewa ja od środka czarna, śmierdząca maz.
Ja sam podczas obserwowania kościelnych rytuałów widzę rzeczy
paskudne i złowieszcze. Kontakt z tym jest naprawdę przykry.
PRZYKAAD BIERZMOWANIA. Rytuał ten odbywa się poprzez znak
krzyża na czole, czyniony palem umaczanym w poświęconym oleju,
wykonywany przez biskupa lub innego kapłana w jego imieniu. Podczas
tego rytuału biskup wypowiada formułę: przyjmij znamię daru ducha
świętego. W kościołach wschodnich (prawosławnych) pieczętuje się całe
ciało (czoło, usta, gardło, klatkę piersiową  serce, dłonie i stopy) z
formułą: pieczęć daru ducha świętego. Prawosławie w tym przypadku
stosuje metodę hurtową.
Można je nazwać po prostu zamykaniem trzeciego oka. Trzecie oko,
zwane w tradycji jogi czakramem anahata jest związane ze zdolnością
doświadczania wizji. Wizja jest istotną częścią percepcji człowieka, bez
niej jest się tylko tworem przekazującym treści z drugiej ręki. Wizja
uzdrawia, daje wolność i decyduje o kreatywności. Skutkiem
powszechnego wyłączenia tej zdolności u ludzi jest skrajna
technologizacja życia i regres cywilizacyjny, którego najjaskrawszym
symptomem jest zastąpienie wizji przez telewizję. Inni decydują o tym
jakie treści i obrazy kierują życiem naszym i naszej społeczności. Kościół
przywiązuje bardzo dużą wagę do mediów, które nazywa w
charakterystyczny sposób  środkami masowego przekazu . Stąd też
pewnie owa walka o media toczona przez znanego wszystkim
zakonnika, właściciela jednej z kościelnych rozgłośni radiowych. Kto ma
władzę nad obrazem pokazywanym ludziom pozbawionym wizji, ten ma
faktyczną władzę nad nimi.
PRZYKAAD SPOWIEDZI. Centralnym punktem tego rytuału jest osobiste
wyznanie swoich przewinień kościelnemu funkcjonariuszowi. W tradycji
katolickiej ofiarę nazywa się penitentem a spowiednik pełni rolę sądu.
Jeśli mamy sąd, to gdzie obrońca? Ofiara jest sama swoim
oskarżycielem (proszę zauważyć podobieństwo do publicznej
samokrytyki w państwach komunistycznych), nie ma obrońcy i jest
poddawana sądowi. Tradycyjnym gestem pokuty jest bicie się w pierś.
Według moich obserwacji ten rytuał ma przede wszystkim wpływ na
sferę uczuć, dotyczy ośrodka zwanego w tradycji indyjskiej czakramem
serca. Przy czym zaznaczam dosyć luzno nawiązuję do tej tradycji
bowiem w innych tradycjach można zauważyć podobne korespondencje
władz psychicznych i duchowych do ośrodków ciała (głowa 
świadomość, serce  uczucia, splot słoneczny  emocje). Czynię tak,
ponieważ system czakramów z systemu jogi dobrze zakorzenił się w
świadomości adeptów Zachodu i dla wielu moich czytelników jest on
czytelny. Spowiedz może powodować uzależnienie. Ofiara zaczyna
skupiać się przede wszystkim na sobie, bojąc się popełnić kolejne
wykroczenie popada w rodzaj autyzmu pomieszanego z narcyzmem.
Sąd spowiedzi przypomina jej nieustannie, kto jest jej panem i od kogo
zależy. Penitent nie jest z definicji osobą wolną  osoba wolna nie
podlega sądowi. Pojęcie wolności jest tutaj kluczowe.
EGREGORY I DEMONY
Zarówno egregory jak i demony stanowią realne byty rezydujące w
sferze, nazwanej ongiś w środowisku okultystycznym, astralną.
Psychologizacja czy też wręcz jungizacja [5] zagadnień związanych z
magią i szamanizmem spowodowała, że demony zaczęto postrzegać
jako jedynie aspekty ludzkiego umysłu. Jestem stanowczym
przeciwnikiem takiego podejścia do sprawy. Psychologia jest
autonomiczną dziedziną i ma się do tłumaczenia pojęć magicznych oraz
wyjaśniania natury astralu, jak wspomniane już skrzypce do poziomnicy.
Szamańskie uzdrawianie to nie psychoterapia i odwrotnie. Podkreślam to
aby zawczasu wyeliminować próby psychologizacji poruszanych przeze
mnie kwestii. Takowe były już podejmowane w ramach oswajania moich
skądinąd niewygodnych poglądów. Temu się sprzeciwiam. Twierdzę
stanowczo, że w przestrzeni kościoła mamy do czynienia z
niebezpiecznymi istotami i jest to zagrożenie realne oraz namacalne.
Piszę to jako szaman [6] , będący nim z powołania i wybrania, o które
nie zabiegałem. yródłem mojego poznania w tej kwestii są wizje oraz
szczególna percepcja będąca wynikiem szamańskich działań, jak też
przede wszystkim kontakt z ludzmi  ofiarami chrześcijańskiego
pieczętowania. Jeśli ktoś chce, może oczywiście uznać moje wywody za
przejaw konfabulacji, lub wręcz choroby psychicznej, ale jestem na to
przygotowany. Moje argumenty przeciw religijnym  poruszamy się w tej
samej przestrzeni, psychiatra nie ma tu nic do gadania.
Demony korzystają z przestrzeni ludzkiego umysłu, jak z ekranu lub fali
nośnej. Czasami nie zachowują tej reguły i manifestują się fizycznie,
chociaż są to przypadki sporadyczne  wymagają zaangażowania
ogromnych pokładów mocy i można je porównać na przykład do spięć w
instalacji elektrycznej. Demony potrzebują ludzi, tak jak przestrzeń
Internetu potrzebuje komputerów, aby zamanifestować swoją treść na
ekranach monitorów. Internet jest realny i policzalny (choćby w systemie
binarnym) ale bez urządzeń peryferyjnych istniałby sam dla siebie.
Podobnie egregor kościelny ma naturę sieci, do której podpięte są jego
ofiary. Egregor ten ma nader paskudną naturę, bywają bowiem również
egregory o naturze bardziej neutralnej. Ten więc jest po pierwsze bardzo
stary, a po drugie uzależniony od ofiar, których ciągle mu brakuje. W
jego otchłani funkcjonuje wiele demonów a najpopularniejszym z nich
jest Szatan zwany też, nie do końca słusznie, Lucyferem. Pełni on naturę
strażnika, jak ktoś kiedyś słusznie spostrzegł. Jego zadaniem jest bycie
tym wilkiem czyhającym na owczarnię pana  owce boja się wychylić
poza stado i bardzo pilnują swego pasterza. Mają pozór bezpieczeństwa
ale muszą dawać się strzyc a niekiedy i dać zeżreć, chociaż odbywa się
to po cichu, tak aby inne owce się nie wystraszyły. Jeśli chodzi o
Lucyfera, to uważam jednak inaczej. Nie jest on tym samym co szatan-
strażnik, jest on drugą po demonie Jahwe (na ten temat w dalszej części
tekstu) postacią religii monoteistycznych. Jest panem demonicznego
ładu. Odrywa swe ofiary od samych siebie i zwodzi ich iluzorycznym
światłem doskonałości. Jawi się jako postać łagodna i doskonała. Jest
niezależny od egregora kościelnego, stanowi autonomiczne pole mocy
obecne we wszystkich prawie tradycjach.
Ostatnio zamanifestował się wiosną w Rzymie tak, jak to opisałem w
kwietniu po jednej z doświadczonych przeze mnie wizji :  Popatrzcie na
Jego oblicze  pełne anielskiej godności, pełne wdzięku i starczej
doskonałości. Przypatrzcie się temu faustowskiemu duchowi Teutona 
niczym sobowtór Adriana Lewrkhna, co zaprzedał duszę diabłu w
zamian za blask chwały i doskonałości. Habemus daemonium  oto
mamy zło najczystsze, najświetlistsze, piękną postać lucyferycznego
autoramentu, co usadowiła się w samym centrum świata. Diabelstwo
zwyciężyło.
Innym, obecnie bardzo atrakcyjnym polem aktywności lucyferycznej jest
tzw. new age. Tematu tego jednak z oczywistych względów tutaj rozwijać
nie będę. Z lucyferyczną aktywnością możemy mieć do czynienia nawet
w tak zacnych tradycjach jak zen  niektórzy jego adepci omamieni
iluzorycznym światłem zaczynają uważać, że istnieje stan, w którym nie
ma wątpliwości i przez to zdolni są do niezwykłego okrucieństwa o jakie
np. posądzano Philipa Kapleau, o japońskich, samurajskich zbrodniach II
Wojny Światowej już nawet nie wspominając.
Drugi demon, stający jednak w centrum uwagi, to Jahwe  stary, okrutny,
i paskudy w swej naturze pustynny demon wojny i pogody. Stary
Testament, kronika jego działań, jest historią pisaną krwią. W swej
książce dokonuję szczegółowej analizy tekstu ST i przytaczam
najciekawsze przykłady. Jahwe początkowo zasilał się energią życiową
ofiar składanych z ludzi. Potem zadowalał się zwierzętami a w końcu,
samemu ewoluując, zapragnął ludzkich dusz.
Myślę, że egregory i demony mają naturę podobną do, dajmy na to,
ameby. Mogą się dzielić, klonować a dodatkowo jeszcze ewoluować i
mutować. Tak też było z Jahwe. W jednym polu mocy, takim
superegregorze, działają obecnie inne, spokrewnione ze sobą pola
mocy. Inną naturę miał pierwotny Jahwe, inną ma współczesny katolicki
Ojciec a jeszcze inną ma Allach. Zdaje się, że inny też jest duch
protestantyzmu, ze swym sojuszem zawartym z kapitalizmem jako
głównym polem swej aktywności [7] . Obecnie dwa z tych egregorów
zdają się walczyć ze sobą o rząd dusz  islam i prostestanto- kapitalizm
ścierają się na limesie cywilizacji arabskiej i anglosaskiej a podłożem
tego konfliktu jest ropa naftowa, nazywana przez Nieńców, o czym
wiemy od Leonida Lara, krwią diabła [8] . Temat ten jest wart osobnego
potraktowania i z pewnością za jakiś czas do niego wrócę.
Ojciec  demon katolicyzmu, zdawał się słabnąć przez ostatnie
dziesięciolecia. Przypominał schorowanego starca, niedołężnego
okrutnika wykonującego swą władzę rękoma najemników. Nowy szef
religijnej organizacji katolickiej, wcielony duch lucyferycznego idealizmu
wieczystego, pokazuje jednak, że nastąpiło pewne przewartościowanie,
czyli prawdopodobnie znalezli jakieś nowe zródła energii. Zauważam
jednak, że sfera ta jest nader pogmatwana, nie do końca jasna. Owe
demoniczne pola mocy nie mają jednoznacznie określonych granic,
jedne zdają się subtelnie przechodzić w drugie, stąd trudno nieraz
określić tożsamość danej siły. Są tutaj kształty powstałe na wzór
sojuszu, komensalizmu [9] , a nawet pasożytnictwa  posługując się
modelowo terminologią przyrodniczą. To jest mroczny i drapieżny świat a
my jesteśmy jego bazą pokarmową.
Oprócz tego egzystuje wiele pomniejszych demonów. Ich natura jest
podobna, przyczepiają się do swych ofiar i zasilają się resztami ich
mocy. Każdy poddany rytuałom kościelnym ma przypisanego sobie
przynajmniej jednego, indywidualnego demona, który jak cień, wlecze się
za nim całe życie. Rezyduje w jego umyśle, zatruwając go myślami o
poczuciu winy upośledzając go np. w dziedzinie seksualności [10] itd.
Ostatnio miejscem wzmożonej aktywności demonicznej stały się
spotkania na Lednicy [11], gdzie dominikanie gromadzą rzesze młodych
ludzi poddając im zupełnie nowym rytuałom. Każde doroczne, lednickie
spotkanie kończy się pochodem ofiar pod symbolicznym szkieletem ryby
 są tutaj symbolicznie pożerani przez egregora, który w tym przypadku
manifestuje się w swojej akwatycznej emanacji. Skutki tego procesu są
poważne. Obserwując na żywo jedno z takich spotkań widziałem, jak na
ludzi spadają z góry niby czarne płachty (jakby płaszczki, latawce) i
okrywają ich sobą. Każdy z uczestników składa dodatkowo ślubowanie i
w efekcie pod pozorem dobrowolności poddaje się we władanie
demonów. Podejrzewam, że takie spotkania organizowane są dlatego,
że w ostatnich latach więzi wiernych z kościołem znacznie się rozluzniły,
za przyczyną chwilowej niedyspozycji demona Ojca. Teraz straty trzeba
nadrobić i stąd coraz więcej takich zgromadzeń.
ANTIDOTUM
Co zrobić z całym tym problemem? Większość listów, które otrzymałem
było wołaniem o pomoc. Prawie wszyscy prosili mnie o podanie metod,
za pomocą których mogliby się wyzwolić z pęt i odzyskać swoją utraconą
duszę. Sprawa nie jest taka prosta. Jeden z moich czytelników,
zainspirowany moim tekstem próbował to zrobić poprzez odprawienie
pogańskich rytuałów na jednej z polskich świętych gór (chyba była to
Ślęża). Nie wiem jednak jakie były tego skutki. W czasie mojej pracy nad
tym zagadnieniem opracowałem propozycje systematycznego i
świadomego procesu odwracania skutków przyjęcia na siebie
sakramentów i pozostawania w polu mocy kościelnej organizacji. Proces
ten będzie przedmiotem prowadzonych przez mnie warsztatów oraz
szczegółowo opiszę go we wspominanej już książce. Tutaj podam go
tylko w formie konspektu.
1.
Etap formalny  wypisanie się z organizacji kościelnej. Co ciekawe samo
katolickie prawo kanoniczne przychodzi nam tutaj z pomocą. Chciałbym
aby było wiadome, że można skutecznie zaprzestać był członkiem
organizacji kościelnej i można zrobić to wręcz natychmiastowo.
2.
Etap rytualny  między innymi: rytuały łamania pieczęci (rytuały o
naturze otwierającej), ceremonia odnajdywania i sprowadzania duszy
(najtrudniejszy proces), rytuały i czynności wspomagające. Więcej w
książce oraz na warsztatach.
3.
Odwyk  likwidacja wszelkich śladów symboliki chrześcijańskiej z
otoczenia. Tutaj trzeba być bezwzględnym i bez sentymentów pozbyć
się nawet pamiątek. Można je zakopać, spalić albo najlepiej zanieść tam,
gdzie jest ich miejsce  do jakiegoś kościoła. Im mniej w tym będzie
emocji i złości tym lepiej. W ogóle należy się bezwzględnie wystrzegać
nienawiści wobec porzucanego środowiska chrześcijańskiego.
Przedmiotów tych powinniśmy się pozbyć bez niechęci a najbardziej
zalecana jest tutaj chłodna obojętność. Nie należy też przesadzać z
miłością i formułami wybaczania, tak modnymi w tradycji new age, która
sama też jest niezłym diabelstwem, ale nie czas i miejsce rozwijać ten
wątek. Najlepiej jest zająć się czymś zupełnie innym i pozwolić
wygasnąć pamięci. Przychodzi taki czas, że można już ze spokojem
wejść nawet do kościoła albo z ciekawością wysłuchać papieskiego
przemówienia. Kiedy osiągnąłem ten stan, byłem bardzo szczęśliwy. To
jest najpewniejsza oznaka wyzwolenia i pełnego sukcesu
przeprowadzonych działań.
Ze wszystkich etapów najtrudniejszy jest ten, który przechodzimy
konfrontując naszą decyzję z otoczeniem, rodziną. Trzeba pamiętać, że
Polacy są szczególnie przywiązani do tradycji chrześcijańskiej. Chrzty,
śluby i prymicje stanowią ważny element funkcjonowania lokalnej kultury.
Adept, który dokona formalnej rezygnacji z członkostwa w kościele nie
może być chrzestnym, świadkiem ślubu, bierzmowania, nie będzie
pochowany przez księdza itd. To są poważne skutki i trzeba być na nie
przygotowanym. To jest siła i zajadłość kościelnego egregora, który tak
wpił się w tkankę społeczną, że uzależnił od siebie nawet sferę kultury i
obyczajów. Trzeba wiedzieć, że babcie, ciocie i mamy będą cierpiały z
tego powodu. To wszystko trzeba wziąć po uwagę. Ale mamy mały
wybór  albo wolność i poważne traktowanie siebie, albo niewola i w
nagrodę pozorny spokój. Kiedy już się wyzwolimy, to możemy jednak
pociągnąć innych za sobą. Ja sam wyzwoliłem już kilkadziesiąt osób i
naprawdę było warto.
CO DALEJ?
Jak już kilkakrotnie wspominałem, powstaje obecnie książka mojego
pióra, która zostanie wydana prawdopodobnie jeszcze w tym roku.
Będzie ona, zdaje się, pierwszą tego tupu publikacją dlatego jest to
nader trudne zadanie. Po pierwsze musze uporać się z ogromną ilością
materiału, który stanowią dane historyczne, tysiące listów e-mail od
czytelników oraz zapisy i dzienniki z przeprowadzonych działań. Nie
posługuję się aparatem naukowym ale musze zachować
systematyczność poruszanych kwestii gdyż inaczej wyszedłby z tego
bełkot. Cały czas bowiem poruszam się na granicy konfabulacji i
potrzeba dużej uważności aby umieć odrzucić to co wartościowe od
strzępów wyłaniających się z umysłowego chaosu. Do tego zdaje sobie
sprawę z faktu, iż moje poglądy stanowią mocną prowokację i musze być
przygotowany na kolejne ataki ze strony obrońców wiary.
Cały czas zastanawia mnie ich zaciekłość i bezkompromisowość w
stosowaniu quasiinkwizycyjnych metod. Jest to jednak dla mnie kolejny
dowód tego, że podążam w dobrym kierunku. Jak to powiadają nie kopie
się zdechłego psa. Nie mniej proces się już rozpoczął i będzie
kontynuowany. Dlatego już jesienią tego roku zamierzam zorganizować
pierwsze seminarium i warsztaty dla osób pragnących rozwiązać
problem swojego statusu w tej kwestii. Na razie mam gotowy program i
wstępny termin (koniec września lub początek pazdziernika) natomiast
miejsce pozostaje kwestią otwartą  zależy ile osób się zgłosi i skąd one
będą.
Póki co wszystkim chętnym służę radą co do prawej kwestii wypisania
się z kościelnej organizacji, co jest wstępnym warunkiem kontynuacji
procesu łamania pieczęci. Osoby zainteresowane otrzymaniem takiej
instrukcji proszę o kontakt poprzez pocztę e-mail.
Cały czas podkreślam jako rzecz najważniejszą  nie wolno generować
żadnej nienawiści, złości, niechęci w stosunku do członków kościelnych
organizacji, osób duchownych  są to również ofiary. Negatywne emocje
są tym, czym demony karmią się najchętniej. Potrzeba rezerwy,
dystansu i wiele, naprawdę wiele WSPÓACZUCIA. Żadne z
proponowanych przeze mnie działań i rytuałów otwierających nie jest
wymierzona przeciw czemuś lub komuś. Nie wymieniam w nich w ogóle
kościoła, nazw sakramentów itd. Są one całkowicie neutralne i
uwalniające. Przestrzegam też przed stosowaniem jakoby pogańskich
rytuałów, jakich przykłady miałem okazje otrzymać od moich czytelników
z prośba o ich ocenę, a będących w rzeczywistości jakaś karykaturą,
odczynianiem sakramentów poprzez swoistą odwrotność znaków i
symboliki. Jest to po prostu niebezpieczne a nie daje żadnych efektów.
Nienawiść i manifestowana niechęć to kanały, przez które następuje
ciągłe wracanie do punktu wyjścia czyli zniewolenia. Ja sam zachowuję
wobec duchownych i chrześcijan daleko idącą życzliwość oraz
poprawność obyczajów a dyskusje staram się zawsze toczyć w dobrej
atmosferze. Do tego samego namawiam wszystkich pragnących się
wyzwolić z pęt kościelnej niewoli. Nie daje się też prowokować i
przestałem odpisywać oraz czytać listy z kalumniami i grozbami pod
moim adresem  od razu je kasuję. Krytykę oraz dyskusję rozumiem i
lubię, walk na słowa prowadzić nie będę.
Zapraszam do korespondencji ze mną, w miarę możliwości odpisuję na
otrzymane listy ale ze względu na ich liczbę mogę odpisać z
opóznieniem. Wszystkie jednak dokładnie czytam i najciekawsze
włączam do swojej pracy.
Zachęcam również do lektury mojej książki, wstępne zainteresowanie jej
nabyciem można też zgłaszać listownie. Pierwszy nakład będzie
niewielki, 1000 egz. a zainteresowanie jest bardzo duże.
14 sierpnia 2005 Autor: Alhean
[1] Świat astralny  wg słownika: zaświatowy, mistyczny, niematerialny. Przypisuje się temu
pojęciu również inne znaczenie, jako sfery pośredniej pomiędzy światem fizycznym a
duchowym. Według poglądów niektórych autorów w astralu znajdują się różne byty, kształty
mentalne i autonomiczne ogniska mocy, które uzyskały samodzielną egzystencję a zródło
niektórych leży w działalności człowieka. Niektórzy z kolei twierdzą, że astral jest
przestrzenią projekcji umysłu i ma naturę jedynie konfabulacyjną. Autor nie podziela tego
poglądu uważając, że byty astralne egzystują autonomicznie, niezależnie od ludzkiego
umysłu, którego używają tylko jako fali nośnej w celu manifestowania swojej obecności.
[2] Egregor oznacza kolektywną, wspólnotową, magiczną więz astralną. Więz egregora
powstaje na skutek walorów i jakości energetycznych, ukierunkowanych wspólnym dążeniu
emisji energii zarówno istot żywych, jak i już zmarłych, a nawet przedmiotów nieożywionych.
Możemy więc mówić np. o egregorze chrześcijańskim, a w jego granicach funkcjonującym
egregorze np. kościoła katolickiego. (Definicja wg http://www.logonia.pl)
[3] Phowa (tyb.), Joga Przeniesienia Świadomości  jedna z praktyk buddyzmu Diamentowej
Drogi. Przynależy do zbioru Sześciu Jog Naropy. Ma pozwolić praktykującemu po śmierci
odrodzić się w Czystej Krainie Buddy Nieograniczonego Światła, gdzie zapewniane są
wszystkie warunki do dalszego rozwoju. Znakiem powodzenia jest niewielki fizyczny otwór
na czubku głowy, często też kropelka krwi, powstała w wyniku praktyki.
yródło:pl.wikipedia.org/wiki/Phowa
[4] Autor podaje to jako jedynie przykład rytuału natomiast nie propaguje tej metody,
stojącej w sprzeczności z prawem obowiązującym na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.
[5] od C. G. Junga
[6] Wokół tego terminu i poprawności jego zastosowania wobec adeptów świata
współczesnego kultury ponowoczesnej toczono juz na łamach Taraki wiele dyskusji. Ja sam
miałem wątpliwości w tej materii. Ostatecznie jednak postanowiłem stosować to określenie
ponieważ jest wygodne i dobrze funkcjonuje oraz opisuje funkcje jaką pełnię w ramach
działań przeze mnie prowadzonych. W moim przekonaniu szaman, to ktoś, kto potrafi
wchodzić w szczególny stan percepcji pozwalający na kontaktowanie się ze światem
astralnych i duchowym i poprzez przeprowadzanie odpowiednich działań wywierać
określone skutki, użyteczne dla siebie bądz inne osoby, która o to prosi. Myślę, że bycie
szamanem po części jest wrodzone a po części nabyte, w rozumieniu systematycznej pracy i
rozwijaniu posiadanych zdolności.
[7] Charakterystyczne jest to, że Polska jako teren aktywności katolickiej nie radzi sobie z
kapitalizmem, podobnie jak Ameryka Południowa. Polska stanowi obecnie pole walki
pomiędzy egregorem protestancko-kapitalistycznym a feudalno-katolickim. Dla pola
działania protestantyzmu jest charakterystyczna martwota uczuciowa i emocjonalna ludzi.
Ich dwuwymiarowa i płytka egzystencja w służbie korporacjom i zdobywaniu pieniądza. A
obecny kryzys władzy powstał przecież między innymi w oparciu o konflikt na tle krwi diabła
 ropy naftowej (patrz następny przypis).
[8] Przeczytaj wywiad z Leonidem Larem na www.taraka.pl/wywlar.htm
[9] Komensalizm  łac. (współbiesiadnictwo), typ współżycia między dwoma gatunkami.
Jeden może korzystać z pokarmu zdobywanego przez drugi organizm, w którym jeden
czerpie korzyści, nie przynosząc szkody ani korzyści drugiemu; np.: rekin i podnawka .np.
odżywianie się owadów żyjących w gniazdach ptasich resztkami pokarmu tych ptaków lub
zgubionymi piórami.
[10] Czynności seksualne mają naturę otwierającą. Przeprowadzone nieodpowiednio
upośledzają człowieka. Kościelna wizja seksu jest wizja kaleką i chorą, czyniącą z niektórych
ludzi zboczeńców. Zawładnięcie sferą ludzkiego seksu, obok zawładnięcia jego finansami i
życiem stanowi o pełnym podporządkowaniu demonicznym siłom, które staja za
organizacjami kościelnymi.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Łajdactwa obrońców nadużyc liturgicznych, czyli protestancki nowotwór na ciele kościoła katolickiego
Ustawa o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego Rzeczypospolitej Polskiej Komentarz
Sztuka obserwacji czyli skuteczne studiowanie drugiego czlowieka
Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej
Geneza ciemnoty kosciol katolicki
Śmiertelny grzech kościoła katolickiego
Czy Kosciol katolicki negatywni Nieznany
Kościół katolicki spółka z oo
Zagadnienie duchowości w Katechizmie Kościoła Katolickiego
NOWE CZASY PLAN ZNISZCZENIA KOSCIOLA KATOLICKIEGO
Jakie jest pochodzenie Kościoła Katolickiego

więcej podobnych podstron