187 10 (3)




B/187: E.Klemp - Okultyzm






Wstecz / Spis
Treści / Dalej
Rozdział X:
Rozwój sił psychicznych
Dużo jest ludzi, którzy
pragnęliby rozwinąć w sobie siły psychiczne-pracują nawet
nad tym, ale nie zawsze wiedzą, do czego właściwie dążą. Bo
czyż na przykład ideałem może być siła dająca egoistyczną
i brutalną władzę nad ludźmi? Jeżeli ktoś w takiej sile
upatruje swój ideał, to jest w błędzie, bo sam rychło się
przekona, że ściąga na siebie skutki swoich błędów, które
to skutki o tyle będą boleśniejsze, o ile większą wyrobił w
sobie siłę.
Pod siłą psychiczną rozumiemy przeważnie
rozwój woli, którą należy kształcić i wzmacniać.
Pamiętać jednak należy o tym, że wola może być zarówno na
usługach pierwiastków niższych, jak ciała astralnego z całym
jego światem żądz i niższych pragnień, jak również
pierwiastków wyższych, mentalnych i duchowych. W tym układzie
musi być dokonany wybór, aby silna wola nie okazała się
mieczem obosiecznym. Tylko taka wola będzie siłą pozytywną,
która działa w połączeniu z wyższymi pierwiastkami i
została wykształcona z doborem właściwych kierunków i dróg.

Z rozwojem sił psychicznych idzie w parze wzrost siły magnetycznej (siły życiowej,
prany). Ale i tu występuje dwubiegunowość albo dwutorowość, bo na przykład nadmiernie
rozwinięte siły magnetyczne, ale nie kierowane odpowiednią wolą i rozumem -
jak to ma miejsce w spirytyzmie
prowadzą właśnie do takich dziwolągów mediumistycznych,
o których była mowa w poprzednim rozdziale. W dodatku w tym przypadku siły te
służyły ludziom przygodnym i do tego nie przygotowanym. Operowanie w ten sposób
energią magnetyczną można porównać do igrania dziecka z ogniem.
Do sił psychicznych można zaliczyć wszelkiego
rodzaju zdolności astralne, takie jak rozwój jasnowidzenia,
jasnosłyszenia, telepatii itp. - uzależnione z jednej strony od
indywidualnych zdolności, ale przede wszystkim od osiągniętego
poziomu rozwoju duchowego, a więc też od osiągniętego stopnia
opanowania i kształcenia swojego niższego"ja". Siły
psychiczne, działające w harmonii z rozwojem duchowym, w
którym przejawia się wpływ naszej "jaźni", muszą mieć
więc dobre narzędzia do pracy, jakimi są: wzbogacona energia
magnetyczna (siła życiowa albo prana), odpowiednio
"wykształcone" ciało astralne i mentalne oraz dobrze
opanowane ciało fizyczne. Z tego wynika, że praca w rozwoju sit
psychicznych musi obowiązkowo przebiegać w dwóch kierunkach: w
kierunku zewnętrznym, czyli ćwiczenia zewnętrznych powłok
łącznie z ciałem fizycznym, oraz w kierunku wewnętrznym

nad moralnym doskonaleniem się i wyzbyciem się niskich cech i
grzechów.
Pracy tej nie można przerywać albo zakończyć
ją w rok lub później, ale trzeba ją prowadzić stale, aż do
osiągnięcia celu. W ogóle - kto już raz wstąpił na tę
"ścieżkę", ten musi nią iść bez przerwy naprzód i
walczyć przez całe życie, aż do zwycięstwa. Pracę w
kierunku opanowania ciała fizycznego opisaliśmy częściowo w
poprzednim rozdziale, omawiając sztukę oddychania według
szkoły Hatha-jogi. Pracę w kierunku wewnętrznym można by
scharakteryzować w sensie okultystycznym w następujący
sposób:
Okultysta zwraca się niejako twarzą do swego
"centrum". Usiłuje on swoją świadomość skierować z
powierzchni do swojej , jaźni". Po drodze opanowuje on
różne środki poznania i różne zmysły utajone, będące
przejawami działania rozumu instynktowego i rozumu duchowego.
Traktując siebie jako mikrokosmos, przechodzi on z warstw
zewnętrznych (powłok bardziej materialnych) do coraz
głębszych (najbardziej uduchowionych), starając się
przeniknąć do swego "ja". Chce on ze swoją
świadomością powrócić niejako do swego domu, do tego
"centrum", z którego został (łącznie z całym światem)
wyrzucony na zewnątrz -dla zebrania tam pewnych doświadczeń i
doskonalenia się w ogniu życiowych prób.
I oto nadchodzi czas, ma powrócić z długich
wędrówek do swego domu-centrum, wspólnego każdemu stworzeniu,
a wtedy przekona się, że jego pozornie odrębna "jaźń"
jest częścią jaźni wszechświata.
Okultysta traci wtedy całkowicie poczucie swojej
odrębności (która okazała się tylko złudą), a ,
jaźń" jego urasta do nieskończoności. Staje się jak
gdyby promieniem boskim i cząstką bóstwa, a w tym stanie nie
musi już wracać na ziemię lub inne światy, a jeżeli to czyni
-jest to już akt najwyższego samoofiarowania się dla zbawienia
świata lub przyspieszenia jego ewolucji.
W dążeniu do poznania tajemnic sięgano często
w dziejach ludzkości do półśrodków, którymi wprowadzano
siebie lub wybrane medium w stan odurzenia i półświadomości
(podobny do somnambulizmu), w celu wywołania sztucznych wizji.
Środki takie stosowano na Wschodzie, ale znane one były
również w starożytnej Grecji, a później w średniowieczu
także w Europie. Za pomocą specjalnie preparowanych ziół
narkotycznych, stosowanych w formie maści, napojów i kadzideł,
wprowadzano siebie lub medium w stan odurzenia (na przykład
Pythia, kapłanka w świątyni Apollina w Delfach), w którym
ciało astralne opuszczało swoją powłokę fizyczną,
przynosząc różne wrażenia i obrazy ze swojej wędrówki.
Często jednak zdarzało się przy tym, że pogrążenie w stanie
odurzenia było tak wielkie, że medium albo eksperymentator-po
przebudzeniu się - nie mogli sobie uprzytomnić swoich
przeżyć. Poza tym tego rodzaju sposoby dawały więcej miraży
i złudzeń niż rzeczywistych faktów. Do tych celów używano
również opium, bardzo popularne w Chinach. Nadużywane jako
narkotyk, może być nader szkodliwe. Napoje i wywary
sporządzano z różnych roślin, mniej lub bardziej trujących,
takich jak:
Pokrzyk Wilcza Jagoda (Atropa belladonna L.) - z
której również w medycynie znane są takie preparaty, jak:
atropina, skopolamina itp.
Bieluń Dziędzierzawa (Dania .stramonurm L.) - z
której alkaloidy mają własności odurzające, ale i trujące.

Z innych mniej szkodliwych roślin używano:

Kwiat jaśminu - który ma własności zaostrzenia
zdolności widzenia astralnego.
Liście figowe - które wpływają dodatnio na sen
magnetyczny.
Wyciąg z szałwi - który, użyty jako napój,
wprawia w wesoły nastrój i działa pobudzająco na sen
magnetyczny.
Wawrzyn - którego liście wywierają dodatni
wpływ na jasnowidzenie i wprowadzają w sen somnambuliczny.

Leszczynę - która działa pobudzająco na
przewodzenie magnetyczne.
Zwracamy tu uwagę, że upowszechnianie i
nadużywanie tych środków prowadzi zazwyczaj do czarnej magii.

Do mniej szkodliwych, ale również sztucznych środków należą: autosugestia
(jako subtelne przejście w pracy od wewnątrz do zewnątrz) i autohipnoza
(przez wpatrywanie się w lustro, kulę szklaną lub inny błyszczący przedmiot).
Ta ostatnia metoda bywa o tyle niebezpieczna, że wymaga umiejętności w budzeniu
się. Bezpieczniejszą metodą jest wprowadzenie medium w stan somnambuliczny,
ale też tylko wtedy, gdy wpływ hipnotyzera na medium jest dodatni i gdy sam
hipnotyzer stoi na dostatecznie wysokim poziomie moralnym.
Jednakże najpewniejszą metodą rozwoju sił
psychicznych stanowi praca nad sobą samym - ciągłe
doskonalenie swojej osobowości - i wyłącznie tę metodę
stosują też j o g o w i e.
"Istnieją dwa sposoby rozwoju psychicznego,
którymi posługują się jogowie i z którymi chcemy zapoznać
czytelnika:
Pierwsza i wyżej postawiona metoda polega na
rozwoju sił psychicznych drogą uprzedniego rozwoju cech i
zdolności duchowych. Wówczas można się posługiwać
zdolnościami psychicznymi bezwzględnie świadomie i bez
żadnych specjalnych uprzednich ćwiczeń, gdyż wyższe
osiągnięcia prowadzą za sobą i niższe.
Jogowie jednak - dążąc ku doskonałości
duchowej - zadowalają się własnymi osiągnięciami, własnym
poznaniem sił psychicznych i nie dbają o praktyczne ich
wykorzystanie w szerszych kręgach. Sami, zdobywając wyższą
wiedzę duchową i rozwój, uzyskują umiejętność
posługiwania się siłami psychicznymi, które w ich rękach
stają się posłusznymi narzędziami. Dzieje się tak również
dzięki ich głębokiej wiedzy.
Drugą metodę można określić jako rozwój sit
magnetycznych, które ożywiają cały organizm i pobudzają
"uśpione lotosy" do życia.
Początek tej metody prowadzi przez odpowiednią
gimnastykę, której celem jest opanowanie całego ciała i
wyrobienie sprawności fizycznej wszystkich mięśni (ale nie
sprawności siłowej, która tu nie ma żadnego znaczenia).
Równolegle z gimnastyką fizyczną prowadzona jest specjalna
gimnastyka oddechowa, której celem jest dostarczenie organizmowi
jak największego zapasu energii życiowej w postaci prany oraz
odpowiednie gospodarowanie tą energią..."'
Zrozumiałym jest, że druga metoda (gimnastyka
ciała połączona z gimnastyką oddechową) poparta jest u
jogów ćwiczeniami mentalnymi, na przykład kontemplacją,
drogą koncentrowania swojej uwagi, ćwiczeniami autosugestii
itd. Tymi sposobami jogowie pobudzają również wszystkie tkanki
i organa do lepszej pracy, regenerują zniszczone tkanki i
świadomie kierują pranę (siłę życiową) tam, gdzie jest ona
potrzebna.
Obydwie metody na pewno są dobre i prowadzą do celu. Zastosowanie jednak tych
metod (według wzorów indyjskich, czy też innych kultur wschodnich) jest dla
Europejczyka, i w ogóle dla współczesnych ludzi, dosyć trudne i mało zrozumiałe.
Poza tym można powiedzieć, że każda inna metoda również będzie dobra, jeśli
będzie prowadziła do poznania własnej ,,jaźni" -do stworzenia harmonii
z własnym rozumem duchowym, który znajduje się najbliżej naszego "centrum".

Każdy też powinien obrać własną drogę,
zgodną jednak z podanymi wyżej wskazaniami lub wskazaniami
innych mistrzów. Jednemu przyjdzie to łatwiej, innemu z
mozolnym trudem.
O początku tej drogi mówi Mabel Collins:
"Uczeń wstępuje w świat psycho-astralny, lecz dopóki go nie
opanuje w sposób stały - duch jego będzie niemy. Jeżeli
zainteresują go tylko "fenomeny", szczegóły i warunki
życia astralnego, nie wejdzie on w kontakt z celami
światotwórstwa. Przebywa on po prostu w świecie astralnym, tak
jak przedtem obracał się w świecie fizycznym. Co prawda i w
świecie astralnym skorzysta on z wielu prostych lekcji, tak samo
jak mógł je otrzymać w świecie fizycznym i intelektualnym.

Lekcji tych nauczyć się musi dobrze, bo kto chce
zostać uczniem, zawsze cierpieć będzie, gdy tych najpierwszych
i najprostszych lekcji się nie nauczy. Są one życiowo
konieczne i trzeba ich kurs przejść, często od nowa, aby cała
natura przesiąkła tymi lekcjami".
W szukaniu metod rozwoju sit psychicznych
najlepszą szkołę stwarza nam samo życie. Nikt nie wymyśli
sam tych przeszkód, tych pokus i walk, które stwarza życie w
codziennych zmaganiach. Życie daje nam doświadczenia, które
jednak wtedy będą wartościowe, gdy je ocenimy w sposób
właściwy i gdy te doświadczenia przeprowadzimy z wkładem
wyższych uczuć i myśli szlachetnych. Wydaje się, jakoby sama
natura tworzyła dla nas szkołę życiową, zadziwiająco
dopasowaną do naszych potrzeb.
Z początku wiele rzeczy jest dla nas
niezrozumiałych, wielu rzeczy nawet nie dostrzegamy. Z biegiem
czasu jednak nasza wrażliwość się potęguje -myśl nasza
stale pracuje i zaczynamy inaczej oceniać zjawiska i zdarzenia.
Umiemy już odróżnić dobre wpływy od złych, co nam również
ułatwi znalezienie Mistrza.
Zauważamy też, że każda indywidualność
inaczej reaguje, inne stwarza przyczyny i inne wywołuje skutki,
gdyż nie ma nigdy identycznych przyczyn - mogą być jedynie
pokrewne. Wszystko jest bardzo złożone, a nasza właściwa
reakcja przyczynia się do stałego rozwoju sił psychicznych.
Jest to droga długa, ale skuteczna, w wynikach podobna do
pierwszej metody jogów w rozwoju sił psychicznych drogą
doskonalenia zdolności duchowych.
Oczywiście również i w tej metodzie nie wolno
zapomnieć o ciele fizycznym, które musi być zdrowe i sprawne.
Do tego prowadzi zdrowa gimnastyka fizyczna i oddechowa.
Obowiązuje zasada według przysłowia: "W zdrowym ciele zdrowy
duch", którą my jednak już rozumiemy w sensie
okultystycznym, iż "zdrowy duch posiada zdrowe ciało".
Obudzenie przejawów duchowych można uważać za najtrudniejsze,
ale ponieważ nie potrzeba do tego ani wysiłków fizycznych, ani
wysiłków umysłowych, a jedynie pracy wewnętrznej nad sobą
samym - i to trudne może stać się łatwym, szczególnie
jeżeli weźmiemy pod uwagę i to, że dusza nasza w poprzednich
wcieleniach część tej pracy już wykonała, z czego zdaje
sobie sprawę tylko nasza podświadomość. Może się okazać,
że dla uzyskania nowych efektów potrzeba nam jedynie dalszego
pobudzenia podświadomości.
W tej pracy (jako droga pośrednia) zbliżają nas
stale do celu (centrum): kształcenie umysłu, mechaniczne
ćwiczenie myśli, ukochanie piękna przyrody, korzystanie z
impulsów płynących z muzyki klasycznej, malarstwa i ze
wzniosłych uczuć itp. Praca musi być wszechstronna i nie
ograniczona do jednego lub kilku wzorów-z tym jednak
zastrzeżeniem, że "owoce należy zrywać tylko z dobrych
drzew".
Nauki nigdy nie jest za dużo, ale pamiętać
również należy, że bez wiary nic się nie da zrobić. Ona
jest podstawą i warunkiem osiągnięcia celu. Takim warunkiem
jest również pewność siebie i zaufanie do własnych sił. Ta
pewność siebie nie może być jednak pozą - ona musi tkwić w
nas samych, bez śladu powątpiewania.
Kontakty z ludźmi są konieczne, przynajmniej w
pierwszej fazie rozwoju. Wkrótce sami zauważymy, że aura
niektórych ludzi działa na nas przyciągająco, niektórych
zaś odpychająco. Pierwsi działają na nas wzmacniająco,
drudzy skłaniają do rozwagi, ale i tych ostatnich odrzucić nam
nie wolno. Pracujmy nad naszymi uczuciami, które posiadają tyle
odcieni. Stanowią one siłę nie mniejszą od woli, bo przecież
uczuciem działamy najsilniej na otoczenie. Przykro jest
stwierdzić, że tyle już napisano, tyle wydano książek i prac
na temat kształcenia woli, a tak mato pisze się o kształceniu
uczuć. A pomimo to uczucia nasze możemy kształcić codziennie,
przy każdej nadarzającej się okazji -zwłaszcza w ich
wznioślejszych przejawach. Powiedzieliśmy już, jak pomocne w
tym są: piękna muzyka, dzieła sztuki i podziwianie przyrody.
Pamiętajmy przy tym, że uczucia wyrażają się w barwach aury
i im są wznioślejsze, tym dają piękniejszą, jaśniejszą i
bardziej harmonijną aurę.
"Również według prawa powszechnego winna się
poruszać sfera uczuć. Chociażby uprawa woli miała być
najbardziej wytężona, nie wymaga ona, by wyrywano ze swego
życia zdrowe uczucia, których zarodki powierzył nam Bóg.
Kochać nam wolno, a nawet trzeba. Kochać swą rodzinę, swoje
miasto, swoją ojczyznę, całą ludzkość - nie są to
słabości, lecz doskonała szkoła dla naszego "ja". Nie
można bowiem kochać, przy tym nie działając. Miłość,
która się nie poświęca, jest tylko egoizmem. Im ściślej
żyjemy z przedmiotami naszych uczuć, tym trudniejsze staje się
zadanie zadośćuczynienia tej miłości w słowach, czynach i w
reakcji charakteru. Kochać na przykład ludzkość wydaje się
nam nietrudne.
Ludzkość -to pojęcie zbyt obszerne i nieco
mgliste. Poza tym nie każdemu wiadomo, co dla niej można by
zrobić. Kochać natomiast ojczyznę-to już mniej łatwe,
ponieważ występują tu również sprzeczności naszych spraw ze
sprawami zbiorowości. Ale najtrudniej jest kochać naszych
sąsiadów, naszych kolegów i bliźnich, z których
osobowością ściera się omalże codziennie nasza osobowość.
Tu już masz w bród sposobności do panowania nad sobą. Jeżeli
na przykład chce cię ktoś skusić do czynienia źle, należy
się usunąć, zawsze umieszczać się na szarym końcu, zawsze
poświęcać swe wygody i upodobania. To są najlepsze ćwiczenia
dla naszego "ja". Pokonują one nasze wady, odmieniają
nasze odstępstwa i każą nam przekroczyć samych siebie".

Panowanie nas sobą to jedna z głównych zasad,
bez których niemożliwy jest jakikolwiek postęp siły
psychicznej. Do tego należy też opanowanie własnego ciała,
które tylko wtedy będzie kompletne, gdy opanujemy jednocześnie
myśli i uczucia. Myśl powinna ulegać rozumowi za
pośrednictwem woli. Trzeba więc poznać przejawy myśli i
wszystkie płaszczyzny, na których się ujawnia.
Władać uczuciami - oznacza zachowanie zimnej krwi na zewnątrz i wewnątrz; oznacza
również nadanie takiego kierunku uczuciom, który zgodny jest z sumieniem i naszymi
wyższymi pierwiastkami. To wszystko razem wzmacnia bardzo nasze samopoczucie
i pozwala na uniknięcie skutków, które - w wypadku złego postępowania - uderzyłyby
w nas ze wzmożoną siłą. To oznacza również panowanie nad otoczeniem, unikanie
prowokacji, neutralizowanie zła, to wreszcie daje możność nadania własnego kierunku
myślom wobec wytworzonej w otoczeniu pustki.
Nad opanowaniem tych przejawów trzeba pracować
jednocześnie i równomiernie. Są one silnie ze sobą
powiązane, dlatego też pokonanie jednego ułatwia pokonanie
drugiego (i następnego) i odwrotnie.
Wiemy już, że siła woli to pierwiastek ciała
siderycznego (siły życiowej), że uczucia są przejawami ciała
astralnego, a myśl to przejaw ciała mentalnego. Równomierne
opanowanie tych trzech sit jest konieczne, a wysiłek ten jest
możliwy nawet dla najmniej zdolnych. Współmierny rozwój to
jakby współdziałanie z prawami przyrody, to wytwarzanie
harmonii z tymi prawami. Mówiliśmy już o tym, że na przykład
nadmierne rozwijanie w sobie siły magnetycznej działa hamująco
na rozwój uczucia i zabija nawet myśl. Natomiast jednostronne
ćwiczenia mentalne mogą okazać się również niepożądane,
gdyż prowadzą do nadmiernej czułostkowości, która osłabia
siły i organizm. Przesadna znów kultura ciała wyraża egoizm,
zabija wrażliwość i zasklepia człowieka na pewnym niższym
poziomie.
Chcąc jak najbardziej przyspieszyć nasz postęp,
musimy równocześnie pracować nad tym, by wyzbyć się naszych
wad (grzechów i grzeszków). Bez mocnego postanowienia nic się
nie da zrobić. A niestety wyzbycie się grzechów nie jest takie
proste, jak by się zdawało, bo wtedy, gdy nam się wydaje, że
pozbyliśmy się już ostatecznie niektórych grzechów, to
występują one na nowo i odnajdujemy je w sobie, ale w innej
formie, znacznie subtelniejszej. Wynika z tego, że człowiek
musi stale śledzić i badać swoją naturę, by zwalczyć w
sobie nawet te wady, które drzemią tam w zarodku, czekając
tylko okazji wydobycia się na światło dzienne.
Nawet kultura duchowa wytwarza podobne
niebezpieczeństwa, co kultura ciała fizycznego, ale w formie
jeszcze bardziej subtelnej. Egoizm przybiera formę dążności
do pochwał, do nagród itp., przy czym człowiek zapomina
czasami o obowiązkach życia doczesnego, a szczególnie o
obowiązku pracy dla ludzkości.
"Przekonujemy się, że filozofia naszych
obowiązków w zakresie etyki i emocjonalnych przejawów jest
taka sama we wszystkich gałęziach jogi. Jej celem jest
osłabienie naszego niższego "ja", by mogło przejawiać
się nasze wyższe "ja". Osiąga się to przez wytrwałe
niszczenie niższych żądz. Droga obowiązku rzadko bywa
rozkoszna. Staje się jednak wtedy gładka, gdy towarzyszy nam
miłość - a miłość promieniuje tylko na wolności. A czy
można nazwać wolnością niewolę, w którą popadamy często
podczas gniewu, zazdrości i innych tysięcznych przywar,
zimujących naszą uwagę w ciągu dnia?
We wszystkich tych okazjach, napotykanych w
życiu, nasz wyższy poziom wolności będzie się w tym
wyrażał, gdy na te okazje nie będziemy reagowali. Kobiety na
przykład często znajdują się w niewoli swego rozdrażnionego
i zazdrosnego charakteru i wtedy skłonne są nawet do
oskarżania swoich mężów - w fałszywym pojęciu wolności. W
podobnym położeniu są mężowie, którzy widzą wiecznie braki
u swoich żon, a nie widzą ich zalet".
Filozofię więc indyjską, czy inną szkołę
Wschodu, traktujemy jako cenną pomoc w kształtowaniu swojego
"ja"
na drodze do rozwoju sit psychicznych. Szkoły
Wschodu zadziwiają nas trafnością sądu i głęboką
znajomością natury ludzkiej. Jedyną ich słabą stroną jest
pewna jednostronność, duża tajemniczość i zamykanie się w
sobie lub w kręgu nielicznych osób.
Ale i wiedza nowoczesna, europejska czy światowa, nie stanowi przeszkody w
osiąganiu prawdziwej wiedzy, nawet w sensie okultystycznym. Dowodzą tego chociażby
nowe badania nad przejawami różnych form energii i nad rozszyfrowaniem tajemnic
wszechświata. Trudno jest prześledzić drogę postępu w ogólności, a szczególnie
poziom własnych osiągnięć, ale są jednak pewne niezawodne wskazówki, które ten
postęp określają. Zmienia się przede wszystkim stosunek otoczenia do nas i to
nie na skutek naszego postępowania, ale na skutek zmiany naszej osobowości.
Osobowość nasza, zbliżając się do centrum, zatacza swoim wpływem -nawet bez
naszej woli - coraz szersze kręgi i staje się osią zainteresowania otoczenia.
Skupiają się dokoła niej różne siły, przynosząc radość lub zmartwienia. Zmienia
się "front" i nastawienie naszych znajomych i przyjaciół, którzy nawet
nie zdają sobie sprawy z przyczyn tej zmiany.
Dalej następuje rozwój zupełnie innych
poglądów na wszystkie sprawy spotykane w życiu oraz rozwój
innych zainteresowań. Na skutek zmiany poglądów i
postępowania człowiek zbliża się do jednych, a odsuwa od
drugich, co raczej nie dzieje się z jego przyczyny, ale na
skutek tego, że jego własna osobowość przyciąga jednych, a
innych odpycha. Zwiększa się liczba prawdziwych przyjaciół,
ale rośnie również liczba wrogów.
Otoczenie nie może pozostać obojętne na
zaistniałe zmiany. Ono nawet nie rozumie tych zmian, ale je
odczuwa - a nie rozumiejąc przyczyn zaszłych zmian, często
się odsuwa, podejrzewając nawet jakąś akcję przeciw sobie.

To nie powinno osłabiać naszej osobowości, a
jedynie ją wzmocnić. Trzeba o tym pamiętać, że człowiek
słaby i bierny zniknie wśród tłumu, nikt się nim specjalnie
nie interesuje; nie ma on ani wrogów, ani przyjaciół.
Człowiek wielki tym się różni do małego, że wszyscy się
nim interesują. Można nawet ocenić ludzi i ich wartość
według liczby i zawziętości wrogów, bo tych ostatnich
łatwiej można odróżnić - oczywiście starając się
również poznać wartość tych wrogów. Można także ocenić
człowieka według jego zwolenników, których dobry człowiek
znajdzie wśród tych, którzy go nawet osobiście nie znają.
Tak dzieje się nie tylko z jakimiś wybitnymi osobistościami,
ale również ze skromnym człowiekiem, który nawet nie chce
się pokazywać szerszej widowni. "Jedni będą go wynosić pad
niebiosa, inni go diabłem okrzyczą". Jeżeli natomiast
spotkamy człowieka, który unika ludzi i usuwa się z
towarzystwa, to nie powinniśmy go krytykować i uważać za
dziwaka, bo może czyni to świadomie, dlatego że nie chce
wpływać na otoczenie, czy też dlatego, aby otoczenie nie
mąciło jego myśli.
Niestety ludzie przeważnie nadmiernie interesują
się jego losem, a spokój mąci im to, że człowiek taki od
nich się odsuwa (choć czyni to delikatnie). Właśnie dla tych
powodów okultyzm ma tylu zapalonych wrogów, no bo wrogom mąci
to spokój, że okultysta nie chce z nimi obcować. Wobec wzroku
okultysty nawet niektórzy dawni jego przyjaciele czują się
zmieszani, często obecność jego ich krępuje; więc nic
dziwnego, że się odsuwają. Może nastąpić nawet taki moment,
kiedy okultysta poczuje pustkę wokół siebie - wszyscy się od
niego odsuwają (choć z dala go podziwiają). On pozostaje sam
ze swoim "ja", ze swoją potężną siłą wewnętrzną.
Inni pozostają z drugiej strony tej bariery, nie mając odwagi
się do niej zbliżyć-a nie mogąc do niej dostąpić, często
nienawidzą go (sprawcę tej bariery), bo do tego są bardziej
skorzy.
Chociaż u okultysty w tym samym czasie wzrosły niepomiernie: miłość bliźniego,
wzniosłe uczucia i chęć służenia bliźnim -nikt ze skarbów jego uczuć korzystać
nie chce. On gotów jest dla bliźnich zrobić ofiarę ze swego serca, oddać nawet
życie, a oni są zimni i nieczuli. On w tej pustce pozostaje sam, jakby na urągowisko

sam jednak tylko na zewnątrz, bo wewnętrznie wypełnia go własne "ja",
które stanowi część wszechświata. Wypełnia go również harmonia na wszystkich
płaszczyznach rozwoju wewnętrznego, bo nadszedł moment, który jogowie określają
symbolicznie otwarciem się wszystkich płatków kwiatu lotosu.
Wróćmy jednak na naszą "ścieżkę", bo w
naszych rozważaniach znaleźliśmy się już na chwilę na
końcu drogi Mistrza. Wiemy już teraz, że w postępie do
rozwoju sił psychicznych udział brać muszą wszystkie
pierwiastki (powłoki), jego odpowiednio przygotowane ciało
fizyczne, jego rozum i wola, przepojone szlachetnymi uczuciami,
płynącymi z wyższych planów mentalnych, rozumu duchowego i
Iskry Bożej. Tylko na tej zasadzie powstaje harmonia wewnętrzna
i zewnętrzna.
Przy pełnej harmonii dwojga ludzi wydaje się,
że prądy magnetyczne płyną bez końca od jednego do drugiego,
i to z taką siłą, która musiałaby rychło wyczerpać
organizmy, gdyby tej harmonii nie było. Przy wzajemnym
uzupełnianiu się uczuć pięknych i szlachetnych każdy
najdrobniejszy nerw promieniuje, każdy muskuł nabiera
harmonijnych wibracji, wysyłając fale o stałym i silnym
napięciu - w oczekiwaniu wzajemności. Kontakt taki podobny jest
do "transu medialnego". W takich momentach nawet
najtrudniejsze zagadnienia stają się łatwe, sądy o problemach
są jaśniejsze, a to, co przedtem zdawało się niewykonalne,
staje się stosunkowo proste. Te wyjątkowo dobre stany -
chwilowo jeszcze występujące okresami - są już miernikiem
postępu na drodze do rozwoju sił psychicznych. W tych stanach
dokonujemy wciąż nowych i wraz trudniejszych odkryć, na co
normalnie musielibyśmy dingo czekać.
Stany te można by porównać do przypływu mora, kiedy to fale zalewają coraz
to większy kawał lądu, dochodząc w pewnym momencie do maksimum. Tak też można
by sobie wyobrazić przypływ sił magnetycznych, z którymi w parze idzie zdolność
jasnowidzenia i zdolności telepatyczne. zdolności te występują początkowo w
przebłyskach w krótkich odstępach czasu, ale mogą się później przerodzić w widzenie
świadome, i to na zawołanie.
Telepatia i w ogóle rozwój zmysłów astralnych
to jakby rozkwit lotosów - mają swoje stopniowanie, a nawet
przerwy. Często pojawia się pewna zdolność, by potem znowu
się zatrzymać, aż do chwili, gdy nieoczekiwanie pojawia się
na wyższym stopniu rozwojowym.
Postępy idą w parze z naszym moralnym
doskonaleniem się, a rozwój sił psychicznych jest nagrodą za
postęp. Porównanie z kwiatem lotosu (symbolika indyjska) może
nam to uzmysłowić. Otwarcie jednego płatka ułatwia otwieranie
się następnych. Cofanie się w rozwoju (zmiana warunków na
gorsze) powoduje zamykanie się płatków. Jednak nie gwałtowna
chęć daje zdobycze na drodze rozwoju, ale stałe, mocne i
niezachwiane dążenie do doskonałości oraz wyrzeczenie się
żądz niższego "ja". Lenistwo i brak wiary w siebie to
najczęstsze i najpospolitsze przeszkody w jakichkolwiek
osiągnięciach na drodze do okultyzmu.
Uczeń okultyzmu składa stale ofiary na rzecz
miłości ogółu i poświęcenia, ale nie powinien on przy tym
szemrać i narzekać, bo sam otrzymuje wciąż hojne dary. Z
darami rosną wzruszenia, które znowu mobilizują do dalszych
ofiar. Bezlik ofiar i darów daje mu stany upojenia, które już
nie pozwalają mu czuć się nieszczęśliwym. Stanowi to dla
niego symboliczną "czarę Graala", która się
urzeczywistniła. (Symbole to klucze do zrozumienia, w nich
ukryta jest prawda - trzeba je tylko zrozumieć).
Uczucia rodzą przeżycia, a przeżycia dają
postęp. Wszystko to jest tak prawdziwe, choć osłonięte
jakąś tajemnicą. W prastarych wierzeniach egipskich tajemnicę
tę obrazowała "zasłona Izys", niezbadana dla
śmiertelnika.
Nic się nie dzieje bezcelowo i choćby nasze
doświadczenia były bardzo bolesne w skutkach, to są one nie
tylko naszą szkołą życiową, ale również podstawą naszego
doskonalenia się. Mają więc w sobie coś wielkiego i chociaż
chwilowo nasze rozumowania nie są w stanie tego pojąć, to
jednak czasami wyczuwa to już nasza intuicja. Wielkość nie
polega na zdobyczach i na formach w przejawach zewnętrznych, ale
oparta jest na gotowości do poświęceń - oparta jest na duchu,
który w pewnych momentach jest bezpośrednim kierownikiem
naszych działań. Im częściej "zabiera głos", tym
szerszy obejmuje krąg i więcej szacunku rozsiewa dokoła
siebie.
Duch jest czysty, wielki, ale przejawia się w skromności i prostocie. Są to
oznaki prawdy, bez imponujących pozorów, dodatków i upiększeń. Razem stwarza
to jak gdyby labirynt ciekawy, choć zawikłany - a jednak daje kroczącemu w nim
zadowolenie, mimo że droga jest długa i wymaga dużych wysiłków - w odróżnieniu
od drogi wysłanej pozornie różami i kobiercami. Codzienna walka z przeszkodami,
zgryzotami, utrapieniami i wszelką złością, które razem dążą do pognębienia,
do wyprowadzenia z równowagi i kuszą do wprowadzenia w szał złości - wymaga
dużej siły i hartu ducha. Cierpienia te każdy przeżywa, tylko nie każdy je równo
znosi, a cierpienia te są odczuwalne nie tylko w sferze fizycznej, ale często
bardziej boleśnie w sferze moralnej. Człowiek, który rozwinął swoje siły psychiczne,
zdobywa moc do łamania oporu i przeszkód. Nie powinien jednak siły tej używać
dla własnych interesów materialnych, gdyż wtedy nawet natura staje w opozycji
wobec niego.
W labiryncie walk wymagających naszego opanowania
można odróżnić walki ostre i twarde z jawnymi przeszkodami
(nazwijmy je typu męskiego) oraz walki (oczywiście wewnętrzne)
z pierwiastkiem żeńskim, który w pięknie zewnętrznym kryje
tyle pokus, ale również dużo złud. (Nie daremnie istnieje
przysłowie: "Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle").
Kontakt z tym pierwiastkiem to często ukryta forma subtelnego
przekupstwa, to sposób wpływania na nasze "ja" szeregiem
pokus.
Nie chodzi tu o pokusy typu kontaktów fizycznych
i tzw. miłości fizycznej. Ta ostatnia nawet (dobrze pojęta)
daje dużo upojenia, przy czym na wszystkich płaszczyznach
zachodzą zmiany, często korzystne dla obydwu stron. Sami
zresztą możemy zauważyć, że wzajemna harmonia w świecie
uczuć i zrozumienia się astralów powoduje nawet zmiany w
zewnętrznym wyrazie oblicza, które z poważnego staje się
uśmiechnięte (taki jest na przykład wyraz twarzy szczerze
zakochanych). Obraz ten jednak może się zmienić, gdy miłość
przerodzi się w lubieżność lub gdy w miejsce obowiązków
wstąpi chęć łatwego życia i użycia, a górę wezmą egoizm
i próżność, które razem przesłonią istotny wspólny cel,
stwarzając równocześnie nowe utrapienie. Inne przeszkody
stawia nam materializm, który stale stwarza nowe, sobie tylko
właściwe sytuacje, nowe potrzeby i nowe pokusy, a wszystko w
tym celu, aby zgnębić ducha. Na drodze do okultyzmu stoi
również czarna magia (ze swoimi pokusami łatwych zdobyczy),
która zamiast prowadzić do właściwego celu, daje złudy ze
świata astralnego i w dodatku często jest wykorzystywana dla
niższych lub samolubnych celów.
"Szukać drogi, próbując różnych
doświadczeń, wcale nie oznacza, że masz ulegać wszelkim
pokusom zmysłów dla ich poznania. Dopóki nie jesteś
okultystą, postępować tak możesz -później już ci nie
wolno. Skoroś wybrał tę drogę, nie możesz już bez wstydu
pokusom tym ulegać. Patrzeć jednak na nie możesz, i to bez
przerażenia. Możesz je nawet badać, ważyć i próbować,
wyczekując cierpliwie i z ufnością, kiedy pokusy te przestaną
być dla ciebie groźne.
Nie potępiaj również tego, który pokusom się nie oparł - wyciągnij do niego
rękę jak do brata-pielgrzyma, którego nogi ugrzęzły w błocie. Pamiętaj (uczniu)
o tym, że jakakolwiek przepaść byłaby między człowiekiem dobrym a złym
to
jeszcze większa przepaść istnieje pomiędzy dobrym a tym, który osiągnął poznanie;
a niezmierzona przestrzeń dzieli dobrego od tego, który stoi na progu boskości.

Dlatego bądź ostrożny i nie wyobrażaj sobie
przedwcześnie, że jesteś kimś różnym i lepszym od ogólnej
masy. Gdy znajdziesz początek drogi - gwiazda twej duszy ukaże
ci światło, a w świetle tym ujrzysz wielkość zmroku, w
którym ona błyszczy. Rozum, serce i mózg - wszystko to ciemnia
i pustka, dopóki nie zostanie wygrana pierwsza bitwa. Niech cię
jednak mrok ten nie przeraża; utkwij oczy w światełku twojej
gwiazdy, a ona stale rosnąć będzie. Lecz nieco mroki twojej
duszy pomogą ci również pojąć ciężkie położenie tych,
którzy nigdy światła nie widzieli i których dusze pogrążone
są w głębokiej ciemności. Nie potępiaj i nie unikaj ich
-staraj się choć trochę rozjaśnić karmę wszechświata.
Staraj się dać pomoc, nawet drobną, tym sitom, które
wstrzymują zwycięstwo sił mroku.
Będziesz wtenczas uczestnikiem radości, co
wprawdzie pociąga za sobą trud i ból, ale daje szczęście
ogromne i stale wzrastające...
Wysiłki swoje niech uczeń skieruje ku temu, aby w tej gwiezdnej swojej cząstce
(astralnej), w której drzemie moc i Boskość, obudzić świadomość. Gdy świadomość
ta się budzi, przeciwieństwa tkwiące w człowieku zaostrzają się. Przecież człowiek
sam kieruje swoim życiem. " Wypadki należą do dzielnych" - to jedno z prawdziwych
przysłów wziętych z życia. Oddziaływania na "cząstkę boską" człowieka odbijają
się również na jego części materialnej. Obudzona z milczenia dusza czyni codzienne
życie człowieka bardziej celowym, bardziej ożywionym i bardziej istotnym. Zwiększa
się też poczucie odpowiedzialności. Okultysta wkraczający do swojej twierdzy
wewnętrznej odnajduje tam swoje siły. Od razu też poczuwa się cząstką całości,
a swoich zdobyczy nie uważa za przywilej osobisty. A skoro już oddali się od
spraw tego świata, sam pozostając niezachwiany w swoich zdobyczach - to wezwie
go do siebie inny świat i każe mu pracować dla siebie. " Musi on umieć " sam
przezwyciężać swoje ludzkie namiętności i wzruszenia mocą swojej woli. Pomocy
nauczyciela może on żądać dopiero wtedy, gdy dokona tego choćby w części.
W przeciwnym bowiem razie "drzwi i okna"
jego duszy pozostają zamknięte i żadna wiedza przez nie nie
przejdzie. Nie mam tu zamiaru dawać wskazówek, jak
poszczególny człowiek ma postępować ze swoją duszą - chcę
mu tylko dać kierunek. Nie każdy przechodzeń potrafi mnie
przeczytać. Nie pozwalają na to nieugięte prawa natury
wyższej".
Są ludzie, którzy u podstawy charakteru mają sprzeczne cechy - temperament
ognia i równocześnie chłód lodu. Takim ludziom przeznaczenie zazwyczaj wyznacza
pewne zadania. Warunki tworzą dla nich szkołę, a w każdych okolicznościach znajdują
nauczyciela.1 chociaż dążności ich pozornie wykazują inny cel i jak gdyby inne
chęci, to jednak z czasem odnajdują swoje zadanie, które mają spełnić. Wszelkie
ich szamotania się w innym kierunku niż ten, który był im wyznaczony, to tylko
opóźnienie rozkwitu, to własna udręka i niezrozumienie, a więc nieosiągnięcie
tych wyżyn, które już przedtem byty im wyznaczone.
Poznanie siebie samego, poznanie zadań, które
jak najsumienniej winniśmy spełniać, równa się poznaniu
swego przeznaczenia. Daje to pewność swojego istnienia, daje to
szczęście i zadowolenie, to krok naprzód w przewidywaniu
przyszłości, to wreszcie zadatek na względną nieomylność,
na którą może się maksymalnie zdobyć nasza świadomość.





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WSM 10 52 pl(1)
VA US Top 40 Singles Chart 2015 10 10 Debuts Top 100
10 35
401 (10)

więcej podobnych podstron