Randles, Hough Tajemnica życia po śmierci


Tajemnica
życia po śmierci
Jenny Randles Peter Hough
Tajemnica
życia po śmierci
Z języka angielskiego przełożyła Paulina Braiter
KK
(Uli IU CIEBIE
\
Tytuł oryginału
The Aflerlife. An Investigation into the Mysteries ofLife After Death
Projekt okładki
Roman Kirilenko ,, ,
Redakcja
Andrzej Imiolczyk
Bożenna Imiolczyk "
" \t; ':ŚŚŚ >'
Korekta
Bożenna Burzyńska Beata Wyrzykowska
Copyright by Jenny Randles and Peter Hough y
Copyright for the Polish translation by Bauer-Wellbild Media Sp z o.oJSp. K.
Warszawa 2004
Wszelkie prawa zastrzeżone
Bauer-Weltbild Media Sp z o.o., Sp. K.
Klub dla Ciebie
Warszawa 2004
ul. Majdańska 12
04-088 Warszawa
www.kdc.pl
Trzysta dwudziesta piąta publikacja Hubu dla Ciebie
ISBN 83-7404-011-4
Skład i łamanie DK, Warszawa
Druk i oprawa ,:;
Oldenburg Taschenbuch GmbH, jf,
Hiirderstrasse 4, 85551 Kirchheim
WSTĘP
Wżyciu jedna rzecz jest pewna - nasz własny cielesny zgon. Wiadomo, że nikt nie uniknie śmierci, lecz ludzie od zarania dziejów mieli nadzieję i wierzyli w istnienie zaświatów, w trwanie życia po śmierci, w istnienie krainy, w której nasza psyche może przetrwać i być może rozwijać się dalej lub powrócić na ziemię obleczona w nowe ciało.
Odkryte cmentarzyska neandertalczyków pochodzące sprzed ponad pięćdziesięciu tysięcy lat, a także staroegipski zwyczaj mu-mifikowania zwłok oraz przedchrześcijańskie, pogańskie obrzędy pogrzebowe sugerują, że wiara w nieśmiertelność istniała od zawsze. Jednak w naszym współczesnym naukowym świecie sama wiara nie wystarczy. Niezbędne są dowody i naukowcy, zwłaszcza ci zajmujący się medycyną i fizyką, już ich szukają. Największych postępów w sferze badania życia po życiu dokonano na polu "wspomnień" z poprzednich żywotów oraz w zakresie relacji pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Zwłaszcza w tej drugiej dziedzinie, badania naukowe prowadzone przez specjalistów od końca lat siedemdziesiątych XX wieku coraz dobitniej przekazują, iż umysł i ciało nie stanowią jedności, a to oznacza, że umysł może przetrwać śmierć ciała fizycznego.
6
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Może jednak człowiek to tylko pełne pychy zwierzę, które z powodu swego rozwiniętego rozumu nie chce się pogodzić z wizją, że mogłoby podobnie jak inne wykorzystywane przezeń stworzenia po prostu umrzeć i obrócić się w proch? Czy to "rasowa" arogancja sprawia, że tak łakniemy życia po życiu, czy ma to uchronić nasze kruche ego? A może arogancją jest sądzić, że my jedyni nie podlegamy ogólnemu mechanizmowi wszechświata - wszechświata, w którym wszystko wpisane jest w krąg zniszczenia i odnowy, stanowiący kluczowy element olbrzymiej, niepojętej dla nas kosmicznej maszynerii. Energii nie można zniszczyć, można ją tylko przekształcić, nadać jej inną postać. Czy to właśnie spotyka nas po śmierci ciała?
Wielu pisarzy, od Brama Stokera i Algernona Blackwooda po współczesnych, takich jak Philip Jose Farmer, głosiło wprost niezniszczalność duszy. Czy takie wizje stanowią jedynie wytwór fantazji, czy też mają swoje podłoże w ogólnej uniwersalnej prawdzie?
Ostatni rozdział stworzysz sam
Pisząc tę książkę zagłębiliśmy się w bogatą literaturę zajmującą się zagadnieniami życia po życiu, gromadząc bogaty zasób materiałów tak historycznych, jak i współczesnych. Przedstawiamy je teraz tobie, drogi czytelniku: wierzenia, mity, relacje ludzi i badania nad życiem po śmierci.
Znaczna część tego, co tu zgromadziliśmy, to owoc również naszych własnych badań nawiedzonych domów, zagadnienia reinkarnacji i przebywania poza ciałem. Nie prowadzimy jednak krucjaty. Staramy się zachować obiektywizm. Podobnie jak ty, my także możemy kierować się w naszych osądach wyłącznie dowodami. Przedstawiamy ci zatem argumenty obu stron, a także prostą metodę ustalenia własnej opinii.
Pod koniec każdego rozdziału dokonujemy podsumowania głównych zagadnień przemawiających za przetrwaniem duszy
Wstęp 7
i przeciw niemu. Po lekturze rozdziału zachęcamy do przyznania mu punktów, w zależności od twego własnego odczucia, czy jego treść daje nadzieję, czy raczej wzmacnia sceptycyzm.
Jeśli uznasz, iż przedstawione dowody przemawiają na TAK, przyznaj rozdziałowi ocenę dodatnią (od 1 do 10 punktów). Jeżeli stwierdzisz, że argumenty sugerują raczej sceptyczne podejście do kwestii przetrwania, przyznaj punkty ujemne (od -1 do -10, w zależności od oceny, jak bardzo przemawiają na NIE). W przypadku, gdybyś nie potrafił się zdecydować, masz do dyspozycji neutralne zero.
Po przeczytaniu całej książki otrzymasz trzynaście ocen. Dodaj je. Podsumuj wszystkie oceny dodatnie, następnie ujemne i odejmij niższą liczbę od wyższej. Rezultat (dodatni bądź ujemny, w zależności od poszczególnych punktów) pokaże, jak oceniłeś siłę dowodów przedstawionych w książce.
W ostatnim rozdziale sugerujemy, o czym może świadczyć otrzymany przez ciebie wynik. Zbierając punkty, sam w istocie napiszesz ostatni rozdział książki! I dopóki nie zdobędziemy niepodważalnych dowodów, dopóty każde z nas musi samodzielnie podjąć decyzję...
1
WIARA UNIWERSALNA
Wiara w życie pozagrobowe jest zjawiskiem uniwersalnym. Nie ograniczają jej ani czas, ani przestrzeń, kultura, ewolucja czy poglądy filozoficzne. Wiele wspaniałych cywilizacji miało u swych podstaw przekonanie, że istnieje inny świat poza naszym - wymiar nie ciała, lecz ducha. Najwybitniejsi filozofowie głosili pogląd, iż istnieje świat duchów, wymiar światła i miłości lub, dla niektórych, otchłań cierpienia - ogniste piekło. Czasami ów inny świat bywał też po prostu pustką, czeluścią, jedynie przystankiem na drodze odrodzenia się w nowym ciele.
Fakt, iż wizje te są powszechne i bardzo podobne wśród różnych ludów, stanowi być może najbardziej znaczącą poszlakę przemawiającą na rzecz ich prawdziwości. Jeśli owe uniwersalne przekonania nie wynikają z powszechnej kulturowej świadomości pewnej podstawowej prawdy, musi istnieć ważny powód, dla którego powstały (zapewne powód związany z instynktem przetrwania na poziomie czysto zwierzęcym i ewolucyjnym). Oznaczałoby to, iż społeczeństwo przyjmuje podobne wierzenia po to, by móc rozwijać się dalej. A przecież z punktu widzenia przetrwania, przekonanie, iż życie jest krótkie i może skończyć się w każdej chwili, wydaje się zdecydowanie bardziej sprzyjać
10
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
czujności i sprawnemu rozmnażaniu (oznaczającemu przedłużenie trwania gatunku) niż idea, że życie stanowi tylko etap przejściowy, wiodący ku czemuś lepszemu.
Czemu zatem mielibyśmy wynajdywać podobne historie, skoro jesteśmy jedynie zwierzętami, a wszelkie takie przekonania to bezsensowne mity? Jeśli przetrwanie jest faktem, wszyscy powinniśmy być go świadomi gdzieś w głębi naszej psychiki. Uniwersalna wiara w życie pozagrobowe stanowiłaby naturalne rozwinięcie tej wiedzy, nawet jeśli istnieją wyższe powody natury kosmicznej, niepozwalające nam zrozumieć owej wiary na poziomie świadomości.
Nawet ludy prymitywne najprawdopodobniej podzielały fundamentalne przekonanie, że życie nie kończy się z chwilą rozkładu ciała. Pięćdziesiąt tysięcy lat temu neandertalczycy grzebali swoich zmarłych. Może nie brzmi to jakoś niezwykle, ale przecież wykopanie dołu wymaga wysiłku, zwłaszcza jeśli dysponuje się kiepskimi narzędziami - i to w sytuacji, gdy każda chwila powinna być wykorzystana na zgromadzenie nowych zapasów jedzenia. Łatwiejsze i logiczniejsze byłoby pozostawienie ciał zmarłych drapieżnikom i padlinożercom. A jednak neandertalczycy nie tylko grzebali swoich pobratymców, ale stworzyli na tę okazję cały rytuał.
Czasami zwłoki krępowano sznurami, układając je w pozycji płodowej. Czy stanowi to przejaw wiary w reinkarnację? Czy zmuszając ciało do zachowania takiej pozycji, jaką przyjmowało w łonie matki, ułatwiano mu ponowne narodziny? A może więzy miały powstrzymać ożywionych zmarłych przed powstaniem z ziemi i zaatakowaniem żywych? Tak czy inaczej, ich obecność wskazuje na przekonanie, że ciało i umysł stanowią dwie odrębne rzeczy i że ego przeżywa, a także ma władzę nad ciałem: duch w maszynie.
W jaki sposób wiara ta uzewnętrznia się w najróżniejszych kulturach i czasach? Czy istnieje jedność wiary wskazująca na źródło inne poza wyobraźnią? Czy to fundamentalne założenie
Wiara uniwersalna
11
filozofii człowieka ma coś wspólnego ze zbiorową nieświadomością Junga? Carl Jung, szwajcarski psycholog, stworzył tę teorię na początku XX wieku, sugerując, iż oprócz podświadomości jednostki istnieje także podświadomość rasowa bądź kulturowa, w której zawiera się każda myśl, uczucie, każda informacja zdobyta bądź odczuwana przez ludzkość. Twierdził, że każda jednostka jest połączona z tą zbiorową nieświadomością, czerpiąc z niej i dodając nowe elementy.
W chwili śmierci ciała każdy z nas mógłby zostać wchłonięty przez ów superumysł - prawdziwy świat, prawdziwy wymiar życia po śmierci.
Egipt
Egipskie teksty religijne zapisane na ścianach piramid w Sak-karze to najstarszy opis wiary w życie pozagrobowe. Tworzą one podstawę dla współczesnych okultystycznych systemów magicznych. Pochodzące sprzed ponad czterech tysięcy lat teksty opisują rytuały niezbędne do przeniesienia martwego faraona z tego świat? do świata następnego. W starożytnym Egipcie wykorzystywano do tego celu zaklęcia i modlitwy. Z czasem zaklęć zaczęły używać także wyższe warstwy społeczeństwa, a w końcu każdy, kogo było stać na ich zakup. Nieważne, czy zmarły był za życia faraonem, czy też chłopem -jeśli tylko w sercu zachował czystość, mógł po śmierci zamieszkać w krainie bogów.
Różne zaklęcia przenosiły zmarłych różnymi drogami. Zmarły mógł wzlecieć niczym ptak bądź wdrapać się po schodach do nieba. Gdy już tam dotarł, rozpoczynał szczęśliwe życie wieczne. Dodatkowo długowieczność tę zapewniało zidentyfikowanie zmarłego z Ozyrysem - bogiem płodności i zmartwychwstania. Obok ciała grzebano przewodnik zwany Księgą Zmarłych. Księga ta zawierała wskazówki dla nowo powstałej z martwych duszy, pomagające prawidłowo odpowiedzieć na pytania, zadawa-
12 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ne podczas prób, które dusza musiała przejść, nim połączyła się z Ozyrysem.
Być może wszystko to miało jedynie na celu rozproszenie wątpliwości, czy zmarły istotnie trafi do krainy wiecznego szczęścia. Egipcjanie wierzyli, iż dusza najpierw zostaje osądzona przez bogów, potem zaś nagrodzona bądź ukarana. Na Papirusie Aniego, pochodzącym mniej więcej z 1320 r. p.n.e., znajdujemy ilustrację przedstawiającą serce spoczywające na jednej szali wagi i pióro na drugiej. Pióro symbolizowało tu "prawdę". Ważenia serca doglądał Toth, boski pisarz.
Rytuał mumifikacji wywodzi się z mitologii egipskiej. Bóg Seth bądź Set, później czczony jako Szatan, w ataku zazdrości zamordował Ozyrysa, poćwiartował jego ciało i rozrzucił je po całym Egipcie. Izyda, żona Ozyrysa, zebrała wszystkie szczątki, zabandażowała je razem i tchnęła w nie życie.
Wraz ze zmarłymi grzebano część ich ziemskiego majątku. Lecz to nie Egipcjanie byli w tym pionierami. Ciekawe, właściwie na co mogły się przydać bezcielesnym duchom materialne dobra? W Niemczech i Skandynawii martwych grzebano w butach, by nie potykali się boleśnie w zaświatach!
W królewskich grobowcach mniej więcej z 2250 r. p.n.e., odkrytych w Ur w Mezopotamii (obecnie Irak), znajdowały się najróżniejsze meble, instrumenty muzyczne, a nawet akcesoria do gier hazardowych. W grobowcach znajdowano też broń, wino i jedzenie oraz szczątki zabitych żołnierzy i dworzan, którzy mieli nadal służyć swym panom w świecie zmarłych. Najwyraźniej owi lojalni słudzy ginęli chętnie, bowiem na odkrytych szczątkach nie znaleziono żadnych oznak przemocy czy walki. Jednakże opis złożenia ofiary z niewolnicy podczas pogrzebu szwedzkiego wodza z X stulecia, przekazany potomnym przez arabskiego podróżnika Ibn Fadlana, świadczy o tym, iż dziewczynę wcześniej odurzono narkotykiem.
Egipcjanie wierzyli, że gdy ciało spocznie w grobowcu, widmowy "bliźniak" odrywa się od niego i wznosi ku niebu. Począt-
Wiara uniwersalna
13
kowo sądzono, że zaświaty istnieją poza żelazną kopułą świata. Później przeniesiono je do krainy, w której nocą świeci słońce -pod ziemię. Ową niebiańską krainę zwano Polami Trzcinowymi pośród Pól Spokoju. Duch mieszkał tam w pięknym domu, w otoczeniu wielkiego majątku i ogrodów, pełnych pachnących kwiatów i winorośli uginających się pod ciężarem owoców.
Majątkiem zarządzały niewielkie ożywione posążki, grzebane wraz ze zmarłym. Pośrodku owych niebios stał Dom Wieczności, w którym mieszkali wszyscy bogowie. Zmartwychwstali mężczyźni i kobiety mogli wędrować pośród nich, oddając się ucztom, zabawom i uciechom cielesnym.
Grecja
Światem podziemi starożytnych Greków władało boskie małżeństwo, Persefona i Hades. Była to para potężna, piękna, a przecież złowroga. Podobnie jak Egipcjanie, Grecy wierzyli, iż do owego mrocznego kraju wiedzie wiele dróg. Grecka wizja życia pozagrobowego była dość pesymistyczna. Najlepiej widać to w poematach Homera, zwłaszcza w Odysei.
Ów wielki epicki poemat opisuje odwiedziny bohatera, Ody-seusza, w Hadesie (piekle). Bohater chce się dowiedzieć, dlaczego nie może powrócić do domu po upadku Troi. Spotyka tam "cień" swojej matki i próbując objąć ów cień, krzyczy z bezsilności. Ona zaś wyjaśnia:
Lecz takim jest człek każdy, gdy życia dokona, Kiedy ciała i kości z sobą nie spostrzega; Wszystko strawi płomieni niszcząca potęga Odkąd z białemi kośćmi życie się rozbrata, A dusza, jak sen łekka, w otchłanie ulata.*
* Przekład Lucjana Siemieńskiego, Kraków, 1924 rok (przyp. tłum.).
14 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
"Płomienie" stanowiły odwołanie do kremacji zwłok, "życie" to thymos - animalistyczna jaźń, ulegająca zagładzie wraz z ciałem; a "cień" czyli psyche - sama esencja jednostki, zstępująca do Hadesu.
Bohaterowie Homera byli bardzo cieleśni. Walczyli, pili wino, uczestniczyli w ucztach i niestrudzenie uprawiali seks. Dla nich zaświaty, w których psychikę pozbawiano otoczki fizycznej, stanowiły żałosną namiastkę życia.
Homer opisał też miejsce leżące na krańcu świata, na brzegach bajecznej rzeki Okeanos - Elizjum. Tam po śmierci trafiali ludzie prawi. Była to kraina wiecznego szczęścia i wiosny. Władał nią Radamantys. Jednak w zaświatach były też miejsca, w których mogły zamieszkać tylko klasy wyższe. Jedno z takich miejsc poeta Pindar nazwał Wyspami Błogosławionych. Arystokracją wśród duchów rządził szlachetny król Kronos.
Z czasem wierzenia te zostały przejęte przez Rzymian, którzy sformalizowali je, uwznioślili i połączyli z własnymi mitami. W łacińskim poemacie epickim Eneida Wergiliusz opisuje Hades jako miejsce kaźni. Tu dusze wyznawały popełnione za życia grzechy, a demony i węże karały winnych. Wielcy bohaterowie, tacy jak Eneasz, odnajdowali ścieżki wiodące do świata umarłych i mogli rozmawiać ze zmarłymi przodkami.
Judaizm
Hebrajczycy dopiero w II wieku p.n.e. przyjęli wiarę w osąd po śmierci. Wcześniej uważali człowieka za istotę fizyczną, której dusza ginie w chwili zgonu. Pozostawał jedynie cień, mało istotna mara. Cień ów zstępował do głębokiej otchłani pod korzeniami świata, zwanej Szeolem, krainy pyłu, prochu i mroku, w której pospołu przebywali prawi i nieprawi. W istocie niewiele się to różniło od mitów greckich. Z czasem jednak pojawiła się nowa idea, wzmiankowana przelotnie w księdze Daniela:
Wiara uniwersalna
15
"Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie".
Nikt nie wie, co sprowokowało tę zmianę, jednak od tego czasu wiara w zmartwychwstanie i sąd po śmierci stała się nieodłączną częścią hebrajskiego mitu. Wiara ta znalazła swoje odbicie w żydowskiej literaturze, w której pojawiają się szczegółowe opisy sądu Jahwe (Jehowy). Wierzono, iż nastanie dzień Jahwe, gdy Bóg ukaże ciemiężycieli żydowskiego narodu. Stopniowo koncepcja ta ewoluowała, przekształcając się w zapowiedź Sądu Ostatecznego, przejętą później przez chrześcijan.
Hinduizm i buddyzm
Pierwotni mieszkańcy Indii nie wierzyli w reinkarnację. Uważali, że człowiek żyje tylko raz. Po śmierci, jeśli był dobry, trafiał do krainy błogości i żył wśród bogów. W przeciwnym razie wędrował do miejsca kary - do piekła. Podobnie sądzili Persowie (Irańczycy). Perski prorok Zaratusztra (grecki Zoroaster), żyjący około VII-VI wieku p.n.e., stworzył religię - zaratuszt-rianizm. W owym czasie w Indiach także rodził się bardziej skomplikowany system religijny, stanowiący połączenie wpływów Ariów i Sumerów.
Ariowie, plemię nomadów, podbili północne Indie między 1700-1200 rokiem p.n.e. Oddawali oni cześć niebu i bogom podobnym do bóstw greckich i rzymskich. Około 3500 roku p.n.e. w Babilonii osiedli Sumerowie. Zapoczątkowali rewolucję kulturową, która stworzyła podwaliny struktur społecznych, istniejących do czasów współczesnych. Każda osada miała swoje własne bóstwo. Z czasem powstał potężny panteon bogów, których łączyły skomplikowane więzi. Hinduizm, wyrastający ze wszystkich tych religii, miał własnych bogów, reprezentujących moce istniejące w naturze i w każdym człowieku. Bóg według tej koncepcji kryje się w każdej żywej istocie. Religie Indii
16
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
jako jedyne zakładają, że po śmierci dusza traci swą indywidualność i łączy się z istotą wyższą.
Hinduizm nie ma założyciela, ma natomiast święte księgi -Wedy; słowo to oznacza mądrość bądź wiedzę. W Wedach zawarto wiarę w odrodzenie i transmigrację dusz, co oznacza, iż dusza człowieka może odrodzić się w ciele ludzkim bądź zwierzęcym. Determinuje to prawo karmy - dusza musi powracać do świata śmiertelnych, póki nie pozna wszystkich lekcji rozwoju duchowego.
Hindusi są ludem niezwykle zaprzątniętym metafizyką. Całe życie poszukują zasady łączącej w jedność cały wszechświat. Owo coś nazywano brahmanem, czasami też atmanem. Poszukiwania te wiodą ich do niezwykłych stanów umysłu, tak osobliwych, że trudno je opisać słowami. Jeden ze współczesnych wyznawców, mówiąc o owej "kosmicznej świadomości" rzekł, iż "ukazuje ona Kosmos jako coś całkowicie niematerialnego, abstrakcyjnego, duchowego i żywego. Pokazuje, że śmierć to absurd, wszyscy i wszystko żyje wiecznie, wszechświat to bóg, a bóg to wszechświat, do którego nie ma dostępu żadne zło".
Buddyzm pojawił się w V wieku p.n.e. Wyrósł z hinduizmu i zakłada istnienie kolejnych rajów, a każdy z nich miał być piękniejszy i bardziej zmysłowy niż poprzedni. Osiąganie kolejnych wymiarów zależy od cnót jednostki i medytacji. W obu religiach jednak najbardziej upragniona jest nie rozkosz osobista, lecz wyzwolenie z więzów tożsamości, indywidualizmu. Ów stan czystego trwania duchowego nazywany jest nirwaną. Dusza może przez tysiące lat mieszkać na kolejnych poziomach raju, w końcu jednak musi wyruszyć w dalszą drogę.
W wierze buddyjskiej i hinduistycznej występuje także "piekło", w którym dusza cierpi męczarnie. Lecz zesłanie do piekła nie musi trwać wiecznie. Hinduski bóg Kriszna odwiedził niegdyś królestwo umarłych i uwolnił ulubionego ucznia. W bud-dyzmie piekło często nawiedza bodhisattwa, uwalniający część
Wiara uniwersalna
17
więźniów. Bodhisattwa to ktoś na wysokim etapie rozwoju duchowego, ktoś, kto dzięki zasługom z poprzednich ziemskich żywotów może nawet zostać Buddą. Chińska bogini buddy-styczna Kwan Jin, pozostając kiedyś w transie, przemieniła piekło w raj.
Według Rygwedy - części Wed - bóg śmierci nosi imię Jama. W buddyzmie chińskim, tybetańskim i japońskim Jama, syn Vivasvanta, pierwszego śmiertelnika, który umarł i zstąpił w zaświaty, został sędzią zmarłych. Przedstawia się go jako groźnego mężczyznę, władającego piekłem. Wierzenia hindui-styczne i buddystyczne dotyczące życia pozagrobowego są równie złożone i szczegółowe, jak ich struktury społeczne tu, na ziemi.
Islam
Prorok Mahomet stworzył podwaliny religii islamu w VII wieku naszej ery w Mekce. Gdy dobiegał czterdziestki, zaczęły go nawiedzać boskie objawienia, które następnie spisano w świętej księdze islamu - Koranie. Potem dołączył do niego zbiór tekstów, zwany Surrą - tradycją Mahometa.
Koran daje wskazówki w najróżniejszych dziedzinach. Nakazuje też człowiekowi poddać się Bogu i jego woli albo cierpieć konsekwencje. Kara następuje po śmierci. Wiernym przyrze-czono rajski ogród pełen rozkoszy, złym i niewiernym - wieczne cierpienie.
Gdy zmarły zostanie pogrzebany, a żałobnicy odejdą, u grobu pojawiają się dwa anioły, Munkar i Nakir, i przesłuchują zmarłego. Musi on usiąść prosto i dowieść swej wiedzy oraz wiary w islam. Jeśli właściwie odpowie na pytania, może wstąpić do raju bramą, która pojawia się na rozkaz płynący z niebios. Jeżeli jednak odpowie błędnie, niewierny płaci straszną cenę. Otwierają się wrota piekieł, wyzwalając fale gorąca
i;
18
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
i cuchnący wiatr. Grób zatrzaskuje się gwałtownie, miażdżąc żebra zmarłego i pozostawiając go w cierpieniu aż do dnia zmartwychwstania.
Dnia tego człowiek musi stanąć przed obliczem Boga i zostać osądzony. Nie można się bronić. Wszystkie czyny zmarłego zostają zapisane i odczytane ze zwoju. Potem dokonuje się ważenie dobrych i złych uczynków, mające określić los każdego człowieka.
W tradycji Proroka wspomina się także o moście ponad piekłem. Most ów jest ponoć "cieńszy niż włos i ostrzejszy niż miecz". Każdy zmarły musi spróbować po nim przejść. Wierni bezpiecznie docierają na drugą stronę, niewierni spadają w otchłań.
Chrześcijaństwo
Religia chrześcijańska zrodziła się w Judei, jej pierwsi wyznawcy byli Żydami. Chrześcijaństwo stopniowo obejmowało grecko-języczny świat wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Około 64 roku naszej ery wykształciło się w religię wyraźnie odrębną od judaizmu. W miarę rozprzestrzeniania się pomiędzy wyznawcami zaczęły pojawiać się podziały, różnice w praktykach religijnych i interpretacji świętych tekstów.
Chrześcijanie twierdzą, iż Bóg, będący uosobieniem dobra, nie mógłby obdarzyć nas życiem tylko po to, byśmy musieli je stracić po względnie krótkim czasie wraz ze śmiercią ciała. Doktryna chrześcijańska głosi istnienie duszy ludzkiej stworzonej przez Boga i nieśmiertelnej. Gdy dusza trafia do cielesnej powłoki, wiąże się z nią aż do śmierci i dopiero wtedy opuszcza ciało. Lecz teoria ewolucji naucza, iż człowiek wywodzi się od zwierząt. Jeśli tak jest w istocie, w którym momencie człowiek stał się nieśmiertelny? Czy może wszystko, co żyje, pozostaje niezniszczalne?
Wiara uniwersalna
19
Jezus także przyrzekał nam życie wieczne: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie". Niektórzy, zwłaszcza gnostycy, twierdzili, iż ponieważ ciało jest materialne, a zatem z natury swej złe, Chrystus nie miał ciała i krwi, lecz tylko powłokę duchową. Kiedy jednak zmartwychwstał po śmierci na krzyżu, zapewnił swych uczniów o swej cielesności, jedząc rybę.
Niektórzy ludzie Kościoła, tacy jak wielebny profesor Roland Bainton, twierdzą, iż wiara w zmartwychwstanie Chrystusa stała się główną siłą stwórczą przy powstaniu nowego Kościoła, podobnie jak przekonanie, że Chrystus wkrótce powróci na ziemię i zaprowadzi nowy porządek. Jezus przekonał swych uczniów, że można pokonać śmierć i moce demonów.
Przyrzekł też każdemu sąd po śmierci, który ludzi prawych nagrodzi wiecznym szczęściem, a grzeszników ukarze cierpieniem i bólem w ogniach piekieł. Większość dusz trafia jednak do czyśćca, w którym pokutują za swe grzechy. Kiedy Chrystus powróci na ziemię, rozłożone ciała wszystkich ludzi zmartwychwstaną, a ich dusze powrócą na Sąd Ostateczny.
Chrześcijanie uznają ludzkość za rasę upadłą. Każde dziecko rodzi się z piętnem grzechu pierworodnego Adama, nieczyste w oczach Boga. Do tego dochodzą grzechy, które człowiek popełnia w czasie swojego życia. Po śmierci nawet nowo narodzone dziecko musi odpowiedzieć przed Bogiem.
W średniowieczu stworzono straszliwy obraz piekła. Wierzono wówczas, iż zbawieni patrzą z góry z pogardą na dusze cierpiące w otchłani. Współcześni chrześcijanie i żydzi, choć nadal wierzą w życie pozagrobowe, traktują piekło i niebo jako koncepcje bardziej filozoficzne. Niektórzy całkowicie odrzucają ideę piekła albo twierdzą, iż jeśli istnieje, stanowi w istocie miejsce, w którym grzesznikom broni się dostępu do Boga. I odwrotnie, niebo uważane jest za stan, w którym ludzka dusza wznosi się na poziom boski i istnieje w Jego pobliżu. Na-
20 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
tomiast współczesne chrześcijańskie ruchy fundamentali-styczne nadal wierzą w istnienie innych wymiarów - nieba i piekła.
Aborygeni australijscy
Kontynent australijski bardzo różni się od reszty świata. Przez miliony lat pozostawał on oddzielony od innych lądów. Podczas gdy na świecie dochodziło do wielkich migracji zwierząt i roślin, przyroda australijska rozwijała się własnym torem. Izolacja Australii sprawiła, iż kontynent ten rozwinął się niemal jak inna planeta, stąd niezwykłe i osobliwe stworzenia, które możemy tam spotkać do dzisiaj.
Choć uważa się, iż pierwotni mieszkańcy Australii dotarli tam z innych kontynentów, to jednak przez długi czas pozostawali w izolacji od innych ras i cywilizacji, rozkwitających i łączących się na całym świecie. Dopiero europejska kolonizacja rozpoczęta w XVIII wieku zmieniła ten stan. Nic dziwnego zatem, że rodowici mieszkańcy Australii - Aborygeni - wytworzyli własny świat wierzeń. Co dla nas istotne, w wierzeniach tych pojawia się także wizja przetrwania po śmierci.
"Czas snu" to nazwa sfery niebiańskiej, oderwanej od czasu i przestrzeni, siedziby bogów, przekazów myślowych, duchów i przodków. Nawet dziś koncepcja ta odgrywa niezwykle ważną rolę w kulturze czarnej Australii. Mimo pojawienia się nowoczesnych betonowych miast - cytadel bezdusznego zachodniego kapitalizmu - wielu Aborygenów nadal przez całe życie przestrzega zasad przekazywanych od tysiącleci poprzez pieśni i opowieści. Dzieje się tak zwłaszcza na rozległych niegościnnych obszarach pustyni australijskiej, lasów, równin i gór dalekiej północy, gdzie znaczna część populacji wciąż żyje tak jak przed laty, prowadząc koczowniczy tryb życia.
Wiara uniwersalna
21
Podczas "wędrówki" - pieszej wyprawy przez niekończące się rozpalone pustkowie - Aborygeni nawiązują kontakt z czaso-snem i zajmują się czymś, co można nazwać zgłębianiem wiedzy tajemnej. Wielu z nich ma wewnętrzny dar medytacji i tzw. postrzegania pozazmysłowego (ESP, ang. eztrasensory percep-tion), choć sami tego tak nie określają. Kilka spośród rozlicznych korzeni i leków spożywanych przez członków plemion zawiera związki wywołujące odmienne stany świadomości. Dość często można spotkać Aborygena stojącego godzinami nieruchomo w jednym miejscu. Ludzie ci znajdują się w stanie, w którym czas i przestrzeń nie mają znaczenia. Szaman (porównywalny z czarownikiem afrykańskim czy szamanem Indian Ameryki Północnej) jest zarówno medium potrafiącym "dostrajać" się do różnych problemów, jak i powiernikiem wiedzy przekazywanej ustnie z pokolenia na pokolenie.
Wiele decyzji podejmowanych przez Aborygenów ma swoje korzenie w odczuciach duchowych. Całe ich życie bazuje na podpowiedziach intuicji i zdolnościach dostrajania się do uczuć i działań innych, nawet z pewnej odległości. Ich mity opowiadają o całych plemionach odpowiadających na wewnętrzny nakaz ucieczki przed niebezpieczeństwem albo o wyprawach ratunkowych niosących pomoc zagrożonym ziomkom, którzy w potrzebie wysłali im rodzaj "psychicznej flary". I choć część mieszkańców tzw. cywilizowanego świata uważa zapewne tych ludzi za prymitywnych, to jednak pod wieloma względami Aborygeni wyprzedzają nas w rozwoju. Opanowali moce, które być może na jakimś poziomie występują także u nas, lecz współczesne społeczeństwo Zachodu spycha je w najgłębsze zakamarki swego umysłu. Uwarunkowano nas tak, iż uważamy, że rozmowy z duchami i wyczuwanie jedności wszystkich istot żywych to bzdury i przesądy. W rezultacie, niestety, bezpowrotnie utraciliśmy podstawowe zdolności przetrwania, które kiedyś naszym pradawnym przodkom pozwalały przeżyć we wrogim środowisku.
22
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Bili Chalker, badacz zajmujący się zjawiskami nadzmysłowy-mi, zajął się twierdzeniami i legendami szamanistycznej kultury aborygeńskiej. Wiele ich duchów, przedstawionych na niezwykłych malowidłach naskalnych z Terytorium Północnego, zdaje się potwierdzać ideę, iż ich twórcy uważają, że śmierć to nie koniec naszej egzystencji.
Pierwsi badacze legend Aborygenów stwierdzili, iż są oni przekonani o tym, że zmarli zostają "zabrani do nieba", by potem znów powrócić na ziemię. Powracający zjawiali się pogrążeni w transie, zdziwieni rozpaczą przyjaciół i krewnych, którzy opłakiwali ich i uważali za martwych. Aborygeni traktowali ich z szacunkiem i czcią, wielu później zostawało szamanami. Nie wiemy, czy były to jedynie legendy o przetrwaniu duszy, czy też przykłady osób, które przeżyły śmierć kliniczną (patrz rozdział 13). Musimy jednak docenić wpływ, jaki wierzenia te wywarły na kulturę Aborygenów oraz nie lekceważyć wagi, jaką ów lud przykłada do poglądu, że wszyscy mamy dusze, które przeżywają śmierć ciała. -:
Indianie amerykańscy
W Ameryce Północnej do dziś mieszka wiele plemion indiańskich. Większość z nich wierzy w obecność duchów w naszym świecie. Znaczna część zachowanych rytuałów ma u swych podstaw przekonanie, że zmarli pozostają w innym wymiarze, w którym mogą kontaktować się z ziemią. Początkowo ów inny wymiar miał istnieć na niebie, wysoko nad ziemią. Indianie niektórych plemion uważali gwiazdy i jasno świecące planety za ogniska palone przez mieszkających tam pobratymców. W późniejszych czasach ciała niebieskie poddano deifikacji. Indiańskie zaświaty zamieszkiwały dusze ludzi i zwierząt, zgodnie współistniejące, bez potrzeby zabijania się nawzajem.
Wiara uniwersalna
23
Indianie wierzyli, że istnieje tylko niewielka różnica między człowiekiem i innymi zwierzętami. Stąd po zabiciu na przykład niedźwiedzia błagali jego ducha o wybaczenie. Dlatego z ogromnym szacunkiem i podziwem traktowali zwierzęta takie jak niedźwiedzie czy orły. Dumny lot orła i jego władza nad światem przez niektóre plemiona uważane były za wskazówkę, iż jest on ucieleśnieniem wyższych duchów opiekuńczych. Większość plemion wierzyła, że młodzi śmiałkowie w trakcie rytuałów, obejmujących głodówki i samookaleczenia, mogą uzyskać duchowych strażników występujących pod postacią zwierząt. Duch zwierzęcia zamieszkiwał w skórze zdobytej przez śmiałka.
Rozwój rolnictwa sprawił, że w indiańskich wierzeniach bóstwa stały się ucieleśnieniem sił przyrody, które często decydowały na przykład o wielkości zbiorów. Aż do końca XIX wieku Paunisi składali młode dziewczęta w ofierze gwieździe zarannej Wenus. Ofiarę, porwaną z innego plemienia, rozbierano, przywiązywano do ołtarza, a potem przeszywano strzałami. Zanim to nastąpiło, traktowano ją bardzo uprzejmie, obdarowywano pięknymi strojami i dobrą strawą. Miało to zapewnić przychylność jej ducha, który wkrótce wzniesie się ku dysponującej ogromną mocą gwieździe i przekaże prośby całego ludu.
Gdy biały człowiek wyrąbał i wypalił sobie drogę przez wielkie puszcze Ameryki Północnej, ścierając z powierzchni ziemi całe plemiona indiańskie i skazując resztę na nędzną egzystencję w rezerwatach, ci dumni ludzie zostali w końcu pokonani i doszło do niezwykłej przemiany religijnej. Przez ponad trzysta lat biały człowiek próbował nawrócić Indian na chrześcijaństwo. Dopiero w roku 1890 miejscowa kultura wchłonęła rebgię białego człowieka. Tak zrodził się fenomen Tańca Duchów.
Założycielem ruchu religijnego Taniec Duchów był Indianin z plemienia Pajutów zwany Wovoka. Ceremonię, która wkrótce
24
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
rozprzestrzeniła się po rezerwatach niczym pożar prerii, rozpoczyna garstka Indian. W takt cichego śpiewu tworzą taneczny krąg. Stopniowo dołączają kolejni, czasem aż do pięciuset. Pieśń staje się głośniejsza, ludzie tańczą, wielu z nich wpada w trans. Indianie twierdzą, że w tym stanie opuszczają swe ciała i odwiedzają świat duchów.
9 października 1890 roku Indianin z plemienia Minnecon-jou, zwany Kopiącym Niedźwiedziem, odwiedził wodza Siu-ksów, Siedzącego Byka, i opowiedział mu o Wovoce, zmartwychwstałym Chrystusie. Kopiący Niedźwiedź poinformował Siedzącego Byka, że duchy wszystkich Indian powrócą i zamieszkają na ziemi. On sam podróżował, by spotkać Mesjasza, i wreszcie zatrzymał się nad jeziorem Pyramid leżącym w stanie Nevada. W tamtejszym obozie Pajutów dowiedział się, że Chrystus powrócił, tym razem w ciele Indianina. Następnie wraz z grupą Pajutów dołączył do setek innych pielgrzymów pochodzących z różnych plemion, zebranych wokół jeziora Walker. Trzy dni później pojawił się Chrystus - Wovoka.
Wovoka ogłosił, że powrócił, by zaprowadzić nowy porządek. Mówił, iż na wiosnę ziemię pokryje nowa gleba, która pogrzebie wszystkich białych. Powrócą prerie, lasy i stada bizonów. Indianie ocaleją, jeżeli będą przestrzegać zasad Tańca Duchów. Ich dusze podczas przemiany wzlecą ponad ziemię, a potem zrodzą się na nowo, podobnie jak ich przodkowie. Według Kopiącego Niedźwiedzia, gdy wraz z przyjaciółmi opuszczał zgromadzenie, Wovoka leciał nad nimi, ucząc ich nowych pieśni.
Choć Taniec Duchów był ruchem religijnym całkowicie pokojowym, rząd federalny w Waszyngtonie nakazał aresztowanie "przywódców owych zamieszek", między innymi Siedzącego Byka. Podczas próby aresztowania indiański policjant zastrzelił wodza, co zapoczątkowało całą serię wydarzeń, między innymi masakrę ponad dwustu Siuksów - w tym wielu kobiet i dzieci -pod Wounded Knee w 1890 roku.
Wiara uniwersalna
25
Wierzenia plemion takich jak Hopi z Arizony i Nowego Meksyku mogą się nam wydawać całkiem nowoczesne. Indianie Hopi uważają, że wszystko, co żyje, ma swego wewnętrznego ducha, a sama Ziemia dysponuje superświadomością, złożoną ze świadomości wszystkich żywych istot. Zatem niszczenie bądź bezczeszczenie naszej planety wywołuje gniew Matki Ziemi -najwyższego z duchów opiekuńczych. Członkowie tych plemion uważnie obserwują serię kryzysów ostatnich lat. Obrabowaliśmy ziemię z cennych minerałów, zniszczyliśmy środowisko naturalne, teraz nadszedł czas zemsty - warstwa ozonowa zanika, a gazy cieplarniane w atmosferze zagrażają podstawom życia na ziemi.
Indianie w swoim życiu kierują się zasadą równowagi i uważają, że to właśnie my zakłóciliśmy równowagę w przyrodzie. Kilkunastu badaczy zajmujących się zagadnieniem kręgów w zbożu odwiedziło Indian Hopi, ponieważ ich szamani twierdzą, że rozpoznają symbolikę owych odciśniętych na polach znaków. Interpretują je jako ostrzeżenie ducha Matki Ziemi i przesłanie nakazujące nam dokonanie dogłębnych zmian w naszym sposobie życia, gdyż w przeciwnym razie poniesiemy nieuniknione konsekwencje.
Ten krótki i bardzo pobieżny przegląd głównych religii i kultur świata pokazuje jasno, że od zarania dziejów ludzkości istnieje niemal uniwersalna wiara w życie poza światem materialnym. Nieważne czy mowa o poganach, czy chrześcijanach, w Afryce, Ameryce Południowej bądź Północnej, w Azji czy Europie - fundamentalna wiara pozostaje ta sama. Duch zamknięty w biologicznej maszynie, jaką jest ciało, przeżywa jego zagładę i przenosi się do miejsca poza światem materialnym.
Czy wiara ta to jedynie zwykłe pobożne życzenia, czy może opiera się ona na wewnętrznej wiedzy, pewności istnienia owego miejsca - wymiaru, może nawet wymiarów, w których energia duchowa podróżuje swobodnie, uwolniona z okowów cieles-
26 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nych? Czy nasze istnienie na ziemi stanowi jedynie część długiego, złożonego procesu rozwoju, tak wielkiego, że potrafimy wyczuć jedynie ułamek jego prawdziwej natury?
Uwierzyć w przetrwanie
Doktor John Shaw to fascynujący człowiek. Wprawdzie mówi o sobie, że nie jest wyznawcą żadnej z panujących religii, to jednak niezwykle interesuje go duchowy aspekt życia. Z zawodu jest psychologiem, pracuje w Manchester University i chętnie wypowiada się o sprawach paranormalnych, jeśli tylko ma po temu okazję. Jak wyjaśnić te wszystkie zjawiska? Dlaczego wśród ludzi na całym świecie trwa wiara w przetrwanie cielesnej śmierci, wiara, która łączy tak wiele różnych kultur?
"Ludzie miewają przeżycia, które domagają się wyjaśnienia, odpowiada doktor Shaw. Zauważono na przykład, iż wspomnienia z poprzednich wcieleń znacznie częściej pojawiają się w kulturach dopuszczających reinkarnację. W kulturach takich jak nasza, gdzie Kościół katolicki już w III wieku odrzucił koncepcję ponownych narodzin, istnieje bariera, blokada nie-dopuszczająca takich wspomnień do świadomości".
W takim razie może to tylko przykład wrodzonego ludzkiego pragnienia, by oszukać śmierć? Może tak bardzo chcemy uwierzyć w naszą własną nieśmiertelność, że wszystkie ludzkie społeczności tworzą sobie podobną wizję? Doktor Shaw odpowiada na to:
Bez wątpienia samooktamywanie się stanowi bardzo ludzką wadę. Wszyscy parapsycholodzy muszą uwzględniać je w swoich badaniach. Ludzie podświadomie angażują się w spełnianie swoich marzeń. Chcą, aby coś byto prawdą, toteż wyszukują dowody, które to potwierdzają... Jednakże dowody istnieją. Nawet jeśli odrzucimy wszystkie przypadki poprzednich żywotów, które można przy-
Wiara uniwersalna
27
pisać kryptoamnezji i innym przyczynom, wciąż pozostaje całkiem sporo innych, co może oznaczać tylko, iż ich istnienie wspiera hipotezę przetrwania.
Jednakże jako naukowiec doktor Shaw zdaje sobie sprawę z różnicy pomiędzy przypuszczeniem a dowodem.
W tych dziedzinach zawsze rozróżniam osobiste przekonania i dowody naukowe. Osoby, które czegoś doświadczyły i później zastanawiają się nad tym, często dochodzą do wniosku, że ich duch przetrwa śmierć. Jednak sytuacja ze społecznością naukową i gromadzeniem absolutnie przekonujących, obiektywnych i niezależnych dowodów wygląda zupełnie inaczej. Osobiście wierzę, że potrzeba jeszcze wielu, wielu lat, nim naukowcy zaakceptują znaczną część owych dowodów i pozwolą nam wyciągać z nich własne wnioski.
Jak zatem Shaw określa swą własną sytuację jako naukowca zajmującego się sprawami duchowymi? "Mogę się określić jednym słowem: odosobniony". Doktor Shaw jako człowiek podchodzi do tego zagadnienia nieco swobodniej niż nauka kierująca się sztywnymi zasadami.
Nie zajmuję się polowaniami na duchy, kilka razy jednak zetknąłem się ze zjawami, zwłaszcza po śmierci w rodzinie. Pamiętam je bardzo wyraźnie i były dla mnie czymś ważnym. Rozumiem sceptyków twierdzących, że byłem wówczas w stanie wysokiej podatności na sugestię. Dla mnie jednak przeżycie to ma w sobie siłę i ostrość, których nigdy nie zapomnę i które dużo dla mnie znaczą. Dokładniej mówiąc, widziałem swoją teściową - cztery, pięć tygodni po jej śmierci. Pamiętam, jak była ubrana, pamiętam, jak wyglądała. Jak na kogoś, kto ostatni miesiąc życia przeleżał w śpiączce, wyglądała na szczęśliwą i zdrową. Dla mnie miało to duże znaczenie.

28
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Ponieważ podobne przypadki pojawiają się na przestrzeni całych dziejów życia ludzi na ziemi i zawsze próbowaliśmy je jakoś zrozumieć, Johna Shawa nie dziwi fakt, iż praktycznie nie istnieje kultura, w której nie powstałaby wiara w przetrwanie po śmierci. Wierzenia stanowią przecież owoc ludzkich przeżyć. Fakt, iż przeżycia owe nie pozostawiają dowodów, liczy się jedynie w oczach nauki, wymagającej, i słusznie, przestrzegania rygorystycznych zasad, nim wiarę zmieni w doktrynę. Lecz nie oznacza to wcale, że owe uniwersalne przekonanie o istnieniu życia pozagrobowego jest czymś podejrzanym, podczas gdy nauka zachowuje się rozsądnie, czy wręcz błędnym, a nauka ma rację. Wszystko pozostaje tu kwestią interpretacji.
Wiara uniwersalna
29
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Wiara może stanowić mechanizm wytworzony przez ewolucję, by pomóc ludziom znieść świadomość nieuchronnej śmierci.
- W miarę rozwoju ludzkości i coraz dogłębniejszego pojmowania faktu istnienia śmierci jednostki bezzasadne myślenie o przetrwaniu staje się czymś nieuniknionym, pozwalającym zachować zdrowie psychiczne i umożliwiającym dalszy rozwój.
- Teoria ewolucji Darwina dowodzi, że człowiek pochodzi od małpy. Jeśli tak, według jakich kryteriów zwierzęta te trafiają po śmierci do piekła bądź nieba? Z drugiej strony, dlaczego człowiek miałby mieć duszę, skoro nie posiadają jej inne zwierzęta?
ZA:
- Wiara może wynikać z głębokiej intuicyjnej świadomości istnienia uniwersalnej prawdy, wspólnej dla wszystkich ras na poziomie zbiorowej podświadomości.
- Istnieje zaskakująca spójność wierzeń dotyczących trwania życia po śmierci, powrotu na ziemię w innym ciele i jedności wszechrzeczy. Jeśli to tylko mit, jakim cudem różne społeczności i cywilizacje niezależnie od siebie stworzyły ten sam ogólny schemat?
- Teorie Darwina można pogodzić z wiarą w życie pozagrobowe. Niektóre społeczności, na przykład amerykańscy Indianie, wierzą, że zwierzęta także przeżywają śmierć ciała, że życie raz tchnięte w ciało nie ginie wraz z nim.
DEMONY I ANIOŁY
Jedno z praw fizyki głosi, że każdej akcji odpowiada równa, przeciwnie skierowana reakcja. Czy może to dotyczyć również metafizyki? Czy istnieje uniwersalne prawo idealnych przeciwieństw? Jeśli tak, życie po śmierci może stanowić naturalną antytezę istnienia w wymiarze fizycznym. Co więcej, skoro dobro nie może istnieć bez zła, to jeśli istnieje niebo, musi także istnieć piekło.
Potraktowane powierzchownie wizje osób, które przeżyły śmierć kliniczną (patrz rozdział 13), zdają się popierać ten punkt widzenia. Kiedy przyjmiemy już teorię istnienia prawa uniwersalnych przeciwieństw, historie o bytach anielskich i demonicznych zaczynają wyglądać przekonująco. Ponoć zamieszkują one niebo i piekło, nie są w nich jednak uwięzione. Tak twierdzi wielu świadków. Jeśli jesteśmy przygotowani, by z całą powagą rozważyć dowody dotyczące przetrwania po śmierci, musimy uwzględnić także doniesienia o aniołach i demonach. Stanowią one nieodłączną część hipotezy istnienia życia pozagrobowego, podobnie jak duchy i porozumiewanie się z duszami. Człowiek wierzy w podobne istoty od chwili powstania wiary w trwanie życia po życiu.
Demony i anioły
Demony
31
Słowo demon wywodzi się z greckiego daiman. Okultyści używają słowa daemon. Pierwotnie stanowiło ono ogólne określenie istot nadprzyrodzonych, zarówno dobrych, jak i złych, lecz chrześcijanie wszystkie pogańskie duchy uznali za sługi szatana, stąd skojarzenie ze złem.
Demony to byty czysto nadprzyrodzone, nigdy nie miały ludzkiej postaci. Ich często przerażający bądź ohydny wygląd dokładnie odzwierciedla zło i grzech, które krzewią na ziemi jako wysłannicy mrocznego władcy, szatana. Chrześcijańscy fun-damentaliści wierzą, że szatan to istota jak najbardziej rzeczywista - upadły anioł - która zsyła demony na świat, by powodować nieszczęścia i zwodzić ludzi na manowce w ramach odwiecznej walki z Bogiem. W literaturze demonologicznej roi się od imion setek demonów. Istnieją na przykład ghule - potwory rozkopujące groby i pożerające trupy, a wywodzące się pierwotnie z Bliskiego Wschodu i Azji.
Okultyści od wieków twierdzą, że za pomocą zaklęć magicznych potrafią przyzywać demony ze świata podziemi. Sam mag chroni się przed nimi, stojąc w magicznym kręgu, zaś przyzywany demon "lokowany" jest w trójkącie. Nekromancja, czyli sztuka wywoływania duchów, zrodziła się w Mezopotamii tysiące lat temu. W dzisiejszych czasach wciąż sieją praktykuje nawet w najbardziej rozwiniętych społeczeństwach.
Tysiące okultystów, zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych, przyzywa demony. Podążają śladem Aleistera Crow-leya, którego na początku XX wieku nazywano "najniegodziw-szym z żyjących ludzi".
Crowley, urodzony w hrabstwie Warwick, uważał się za wspomnianą w Księdze Apokalipsy Bestię, której liczba jest 666. Uczestnicząc wraz ze swymi kochankami w rytuałach wspomaganych narkotykami, alkoholem i seksem, wkraczał do innych światów i porozumiewał się z demonami. Jeden z nich, Aiwass,
32
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nawiązał łączność z Crowleyem podczas jego pobytu w Kairze. Przez trzy kolejne dni kwietnia 1904 roku Aiwass podyktował magowi krótką książkę. Miała nosić tytuł Księga prawa. Leah Hirsig, "Matka Nierządnic" Crowleya, także komunikowała się z ową istotą.
Lecz nie wszystkie demony czekają na zaproszenie, by przybyć na ziemię. Istnieją relacje mówiące o tym, że takie istoty pojawiają się także z własnej woli. Czy 25 czerwca 1989 roku Shelley Robertson stanęła twarzą w twarz z demonem?
Twarz w oknie
Shelley Robertson jest kierowniczką kasyna w Nothingham, szczęśliwą mężatką i matką dwójki małych dzieci. Owego wieczoru wróciła do domu z pracy o wpół do dwunastej w nocy, napiła się herbaty, chwilę pooglądała telewizję, po czym poszła do łóżka. Jej mąż już dawno spał.
Mniej więcej za dziesięć trzecia coś ją obudziło. Shelley postanowiła pójść do łazienki. Kiedy jednak usiadła na łóżku, poczuła, że ktoś - bądź coś - wpatruje się w nią. Uczucie to było bardzo silne, wprost przerażające. W owym czasie Robertsono-wie spali przy odsłoniętych oknach. Shelley odwróciła głowę i za szybą ujrzała głowę oraz ramiona dziwacznej, wstrętnej istoty.
"W ogólnych zarysach przypominał człowieka, ale jego głowa i twarz były bezwłose. Miał wielkie odstające uszy, bardzo krótką szyję i długi nos. Widziałam okrągłe, ciemne, bardzo blisko osadzone oczy i spiczastą brodę. Głowa z kształtu przypominała jajko, tyle że szersze. Skóra była szara".
Gdy Shelley i dziwaczny stwór patrzyli na siebie, kobieta próbowała obudzić męża. Wówczas rozległ się bardzo wysoki dźwięk, a ona stwierdziła, że siedzi jak sparaliżowana. W czubku głowy poczuła palący ból, który wkrótce stał się nie do wytrzymania. Przez cały czas twarz, ludzka, a jednak nieludzka,
Demony i anioły
33
wpatrywała się w nią. W końcu Shelley przestała nad sobą panować i krzyknęła. Przenikliwy dźwięk urwał się nagle, postać zniknęła. Była trzecia piętnaście nad ranem.
Mimo hałasu mąż Shelley wciąż mocno spał. Obudzenie go zabrało jej kilkanaście minut. Gdy w końcu się ocknął, a Shelley opowiedziała mu o wszystkim, odparł, że musiał to być zły sen. Lecz Shelley nadal się upierała, że nie był to koszmar.
"Twarz była rzeczywista, realna. Równie materialna jak stojący przede mną człowiek".
Czy mógł to być ktoś w masce halloweenowej zaglądający przez okno? Raczej nie. Sypialnia Robertsonów mieści się na pierwszym piętrze - cztery metry nad ziemią.
I
Inkuby i sukkuby
Jedną z najpopularniejszych kategorii demonów są "demoniczni kochankowie". Przez stulecia demony te płci męskiej nazywano inkubami, zaś płci żeńskiej - sukkubami. Zerują one na istotach ludzkich, często w obecności partnera "ofiary", leżącego obok i pogrążonego w nienaturalnie głębokim śnie. W dzisiejszych czasach zjawisko to nadal kwitnie i jest prawdziwe w takim sensie, że "ofiary" przekazują jednobrzmiące relacje ze spotkania z inkubem/sukkubem. Większość "ofiar" nie ma pojęcia o tych sprawach i nawet nie potrafi nazwać owego zjawiska. Gdyby był to wyłącznie wytwór wyobraźni, można by oczekiwać różnych opisów. Być może zjawisko nie jest manifestacją demona, z pewnością jednak pozostaje czymś więcej niż tylko subiektywnym złudzeniem czy fantazją. Większość "ofiar" to kobiety, choć możliwe, iż kobiety chętniej niż mężczyźni zgadzają się rozmawiać o podobnie intymnych problemach. Mimo niewątpliwego tabu otaczającego owo zagadnienie, wiadomo nam o kilkunastu współczesnych przypadkach. Oto opowieść jednej z "ofiar", która skontaktowała się z nami:
34 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Chciałam wam opowiedzieć o dziwnej rzeczy, która ranie spotkała. Ostatnio bardzo się boję, że mogę mieć "coś" w swoim domu. Przyjaciółka powiedziała mi, że nazywają to "inkubem". Gdy się poja-; wia, mam wrażenie, jakbym chwilami opuszczała własne ciało. Wszystko to jest niezwykłe i nieprzyjemne; nie mam pojęcia, jak to powstrzymać.
Owe dziwne zjawiska zaczęły się w 1985 bądź 1986 roku. Od połowy 1986 roku odwiedza mnie inkub - nie tylko w mojej sypialni, ale też w innych częściach domu. Nigdy nie robi mi krzywdy ani nie zostawia śladów, ale zapewniam, nie jestem wariatką. Zarówno mnie, jak i mojej rodzinie przytrafiały się różne dziwne rzeczy, lecz nigdy nie zetknęłam się z czymś takim. Jestem przerażona i zapewniam, że to nie wymysły ani wyobraźnia.
"Ofiary" opisują, że wyraźnie wyczuwają nacisk wywierany na łóżko, na pierś i inne części ciała. Niektóre przyznają się do przeżycia pełnego stosunku, zwykle wbrew własnej woli.
Inna ofiara, z którą przeprowadzaliśmy wywiad, zetknęła się z inkubem kilka razy w okresie mniej więcej czterech miesięcy. Wizyty te zawsze następowały wtedy, gdy mąż wyszedł do j pracy, a ona szykowała się do wstania z łóżka. Stephanie wi- j działa marszczącą się kołdrę i czuła nacisk na pierś. Podczas i ostatniego spotkania przeżyła stosunek seksualny. Stephanie : ma zdolności parapsychiczne w tym sensie, że zdarzało jej się i widzieć kilka zjaw. Możliwe, iż potrzeba medium, by bezcieles- ; ne istoty pojawiały się z zaświatów i atakowały właśnie w ten j sposób. j
Black Brook Farm
Black Brook Farm w Essex stanowi ośrodek najprzeróżniejszych zjawisk paranormalnych. Kilka kobiet z mieszkającej tam rodziny przeżyło spotkania z inkubem. Rodzina nie pragnie sławy; musieliśmy bardzo nalegać, by wydobyć od nich szczegóły.
Demony i anioły
35
Chcą też pozostać anonimowi. Na ich życzenie użyliśmy pseudonimów. Oto, co powiedziała nam Jayne Bond:
I mama, i ja czułyśmy coś w łóżku. Niemal wszyscy z nas czuli, jak coś siedzi nam na stopach, choć nie widzieliśmy niczego. Łóżko mamy wpadło w wibracje, wszystkie czułyśmy, jak coś w nocy ciągnie nas za kolczyki. Zdarzyło mi się to co najmniej trzy razy, choć nie mogę sobie przypomnieć, jak się zaczęło.
Spałam i stopniowo zaczynałam się budzić, uświadamiając sobie, że coś przygniata mnie do łóżka. Miałam wrażenie, że dwa palce ściskają mi ramiona po obu stronach szyi. To bolało. Czułam się jak związana, a kiedy próbowałam się uwolnić, coś przycisnęło mi ręce do boków. Nie chcę powiedzieć, że to był paraliż, po prostu całkowite unieruchomienie. Oczy miałam otwarte, ale zakryte, podobnie usta, lecz nie uszy. Słyszałam własne stłumione wezwania pomocy, ale nikt się nie zjawił.
Myślę, że trwało to parę minut, ale nie wiem na pewno. Pamiętam, że raz po prostu się poddałam i czekałam, aż się skończy. Nagle wszystko ustało i poza walącym sercem (gdy to się działo, byłam przerażona) nic mi nie było. Potem zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, poczułam, że coś dotyka mnie przez kołdrę, tak jakby ktoś grał na pianinie na moim boku. W przypływie odwagi pomyślałam, że to złapię, ale gdy chciałam ruszyć ręką, odkryłam, że jestem całkowicie sparaliżowana. Całe ciało prócz oczu. Musiałam tak leżeć, podczas gdy to coś przebiegało po mnie "palcami".
Siostra Jayne, Sandra, opowiedziała o równie przerażającym spotkaniu:
Położyłam się i zasnęłam. Obudziło mnie uczucie duszenia. Pamiętam, że było absolutnie ciemno. Nie mogłam się ruszyć, coś przyciskało mnie do łóżka, dodatkowo napierając na gardło. Nie pamiętam, żebym się szamotała. Nie wiem, jak długo to trwało. Potem pamiętam tylko uczucie ulgi i spokoju, gdy znów zasnęłam.
36 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Stwierdzenie, że inkub to reakcja fizjologiczna osób sfrustrowanych seksualnie nie wyjaśnia tego zjawiska. Gdyby tak było, to sądząc z listów ze skargami wysyłanych do czasopism kobiecych, na świecie musiałaby panować prawdziwa epidemia. Wręcz przeciwnie, pierwsze "awanse" inkuba wcale nie są otwarcie seksualne. Wiele wizyt, podobnych do wyżej opisanych, nie kończy się pełnym stosunkiem. Zawsze też owe wizyty są dla "ofiary" przerażające i odbywają się wbrew jej woli.
Inkuby i sukkuby, o których istnieniu wspominano od setek lat, z pewnością odegrały rolę w powstaniu legendy wampirów. Wampiry ponoć wysysają krew swym ofiarom po to, by przetrwać własną śmierć. W istocie krew to "energia życiowa". Także demony pobierają od ludzi energię psychiczną, by móc się pojawić. "Ofiary" inkuba/sukkuba wspominają zwykle, że po takim spotkaniu z powrotem zasypiały - to z pewnością mało prawdopodobne, chyba że pozbawiono je energii.
Czasami świadek sam zachęca inkuba/sukkuba. Jeden z najciekawszych przypadków to przygoda psychologa śledczego i medium samouka Staną Goocha. W swej cenionej książce Creatures from Inner Space Gooch opisuje przybycie demonicznej kochanki:
Wczesnym rankiem leżaiem w łóżku rozbudzony, lecz wciąż śpiący. Nastał już świt. Uświadomiłem sobie, że oprócz mnie jest tam ktoś jeszcze. Na chwilę zlekceważyłem tę myśl. Potem ona - bowiem to była ona - przysunęła się nieco bliżej, napierając na mnie. Z rosnącym podnieceniem, które próbowałem opanować, uświadomiłem sobie, że to istota nadprzyrodzona. Wiedziałem, że nie mam do czynienia z prawdziwym człowiekiem, który normalną drogą dostał się do mojej sypialni.
Gooch odprężył się i pozwolił "istocie" przejąć inicjatywę. Miał wrażenie, że składa się ona ze wszystkich kobiet, jakie kiedykolwiek znał, łącznie z jego byłą żoną. Nie stanowiła jednak
Demony i anioły
37
wyłącznie produktu wyobraźni. Była istotą samodzielną, wykorzystującą wspomnienia seksualne Goocha, by się mu przedstawić. Za pierwszym razem "istota" owa stopniowo zniknęła, lecz podczas kolejnych wizyt kochała się z nim. Gooch twierdzi, że pod pewnymi względami seks z nią jest znacznie bardziej satysfakcjonujący niż z prawdziwą kobietą.
Gdy fantazje ożywają
Karzeł ninja z Cheadle to przypadek sugerujący, że podobne przeżycie może kształtować umysł ludzki. Latem 1988 roku grupa młodzieży spotykała się regularnie na terenach należących do dworu Abney. Odbywali tam lekcje sztuki walki, obejmujące posługiwanie się kijami i pełne agresji ruchy, dzięki którym mieli nauczyć się samoobrony i uwolnić nagromadzoną w sobie złość.
Pewnej lipcowej nocy grupa przebywała na dworze. Nagle z krzaków wysunęła się dziwna stopa. Z początku sądzili, że to ktoś z nich robi sobie dowcipy. Wkrótce jednak zorientowali się, że to "coś" w krzakach nie jest do końca normalne. Jeden śmiałek podszedł bliżej, inni twierdzili, że widzą kształt wśród cieni. On jednak niczego nie dostrzegł, nawet stojąc obok zjawiska. Czy sugeruje to, że wyobraźnia stworzyła potwora z wzorów świateł i cieni pośród liści?
Kolejne manifestacje obejmowały okres kilku miesięcy. W końcu grupa zaczęła zabawiać się "demonem". W miarę upływu czasu jego postać stawała się coraz bardziej materialna. W końcu mogli go już opisać jako istotę przypominającą karła, odzianą w ciemny kostium noszony zwykłe przez ninja. Zjawa siedziała na kamieniach obok wodospadu, zwrócona ku nim. Od czasu do czasu unosiła się w powietrze i zawisała nad ich głowami niczym potwór.
Zjawisko z dnia na dzień zachowywało się coraz bardziej fantastycznie. Dematerializowało się i przenosiło z miejsca na miejsce. Gdziekolwiek się pojawiło, w powietrzu rozchodziła się
38
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
fala grozy. Jedna z członkiń grupy wyczuwała nadejście zjawy, nawiązując z nią coś w rodzaju kontaktu psychicznego. Wkrótce potem zaczęły się ataki.
Jedna ze studentek w pewnym momencie oddaliła się od grupy. Niczego nie widziała, jednakże "istota" zbliżyła się do niej. Inni to dostrzegli. Potem dziewczyna krzyknęła i uciekła przerażona, twierdząc, że poczuła dotyk.
Sytuacja pogorszyła się, gdy ich instruktor oznajmił, że dusiły go niewidzialne ręce i uciekł w panice. Zatrzymano go w ostatniej chwili, nim zdążył rzucić się do jeziora. Następnie dziewczyna o zdolnościach parapsychicznych zaatakowała swego chłopaka, opętana przez obcą moc. Aż cztery osoby musiały odciągać ją wrzeszczącą, gdy usiłowała sięgnąć do jego gardła.
Do października niemal wszyscy doświadczyli czegoś niezwykłego. Jednego z mężczyzn niewidzialna siła cisnęła na ścianę. Któraś z dziewcząt zasnęła na ławce. Obudziła się i doświadczyła klasycznych przeżyć wiązanych z odwiedzinami demonów: jakaś siła naciskała na nią z góry. Ujrzała też dłoń, i tylko dłoń, wyłaniającą się z powietrza, by ją chwycić.
W końcu grupa miała tego dosyć. Ponieważ dysponująca parapsychicznymi zdolnościami dziewczyna twierdziła, że "to" będzie "żerować na złej części każdego z nich", postanowili zrezygnować ze spotkań na terenach dworu Abney.
Podczas badania miejsca tych wydarzeń nie znaleźliśmy żadnych śladów świadczących o tym, iż zjawa ta istniała naprawdę - a przynajmniej bez obecności grupy. Z opisów wynika, że zjawa nabierała kształtów, w miarę jak coraz więcej osób w nią wierzyło. Z początku widywali ją, i to wyłącznie z pewnej odległości, tylko ci, którzy "wierzyli", inni, którzy próbowali rzucić jej wyzwanie i podchodzili bliżej, nie dostrzegali niczego. Potem zjawa wykrystalizowała się w postać rzeczywistą, gdyż znalazła medium, które zdołało przekazać jej ową wiarę i energię.
Najbardziej znacząca jest zapewne postać, którą przybrał demon. Widmowi wojownicy ninja nie są przesadnie popularni.
Demony i anioły
39
Tu jednak mamy do czynienia z grupą ludzi gromadzących w sobie niewiarygodne ilości energii mentalnej, emocjonalnej oraz fizycznej i uwalniających ją gwałtownie podczas treningu wschodnich sztuk walki. W sprzyjającym mrocznym otoczeniu, dysponując kilkoma miesiącami pozwalającymi zakorzenić się wierze w demona, zjawa zaczęła żyć własnym życiem i stała się rzeczywista - manifestacją zainteresowań Wschodem całej grupy. Czy był to rezultat uwalnianej energii negatywnej?
W tym przypadku, jak się zdaje, demon był wytworem marzeń i fantazji owych ludzi. Należy go jednak odróżnić od zwykłej halucynacji. Nie był wyłącznie wymysłem. W końcu nabrał życia, podobnie jak tybetańskie tulpy. Mnisi tybetańscy w trakcie medytacji potrafią tworzyć podobne istoty. Z początku widzi je tylko ich twórca, stopniowo dostrzegają je także inni ludzie. W miarę nabierania sił istota zaczyna żyć własnym życiem, wyrywając się spod władzy twórcy. W końcu jednak myślowa forma traci moc i znika.
Czy demon z dworu Abney był produktem silnej wiary, który stawał się coraz bardziej autonomiczny w miarę umacniania się owej wiary? Współcześni magowie starają się wpuszczać do naszego świata moce chaosu i uważają, że przyzywane demony to cienie ich własnej osobowości, powołane do tymczasowego życia. Jednakże chrześcijańscy fundamentaliści gwałtownie sprzeciwiają się teorii, jakoby demony stanowiły jedynie produkt umysłu. Być może demony są prawdziwymi obiektywnymi istotami, szerzącymi zło i zniszczenie. Negatywna energia emocjonalna całej ludzkości może je przywoływać, przyciągać na drugą stronę. Mogą też potrzebować owej negatywnej siły życiowej, tak jak nam potrzeba zbiorników z tlenem, by móc poruszać się w oceanie.
Niedawny przypadek rzucający nowe światło na tak zwane nocne mary, to przeżycia kobiety z Felling, w północno-wscho-dniej Anglii. Kobieta, leżąc w łóżku, w środku nocy poczuła straszliwy ucisk na brzuch. Lękając się, że ma atak serca, zaczęła gwałtownie chwytać powietrze. Potem jednak uświadomi-
40
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ła sobie, że czuje się tak, jakby usiadł na niej ciężki niewidzialny człowiek. Dokładnie to samo opisywano od wieków i przypisywano demonom zwanym sukkubami bądź inkubami, poszukującym ludzkich ciał, by je zgwałcić. Ten motyw często wykorzystywany jest w horrorach. Lecz kobieta z Felling uważała też, że moc kryjąca się za atakiem wnika w jej ciało. Ujrzała promień światła na swej dłoni. Jej ręka stała się przezroczysta, ukazując kości i ścięgna, zupełnie jak podczas prześwietlenia. Kobieta bardzo zmęczona opadła na łóżko.
Podobne przypadki nadal są zdumiewająco częste. W marcu 1998 roku doniesiono, że młoda policjantka uciekła przerażona z hotelu obok posterunku w Putney, w Londynie. Co się stało? Otóż obudziwszy się, poczuła ciężar przyciskający jej ciało do łóżka. Miała wrażenie, że w jej pokoju jest duch. Neville Gree-vey, który kieruje hotelem policyjnym, potwierdził, iż zdarzały się tam podobne przypadki i dodał, że w pobliżu znajduje się cmentarz liczący sobie setki lat. Myślano nawet o wezwaniu księdza, by przeprowadził egzorcyzmy. W dzisiejszych czasach przypadki te często uważa się albo za nawiedzenie przez lubieżnego ducha, albo za skutki porwania przez kosmitów - małych szarych ludzików, pełniących funkcje poprzednio zarezerwowane dla demonów i aniołów.
W 1997 roku psycholog doktor Sue Blackmore z Uniwersytetu Zachodniej Anglii oświadczyła, że prowadzone przez nią badania dziesiątek podobnych spraw doprowadziły ją do wniosku, iż są one wynikiem przypadłości zwanej paraliżem sennym. Według Blackmore ciało pogrążone w głębokich fazach snu doświadcza czegoś w rodzaju naturalnego paraliżu. Być może jest to mechanizm obronny. Zwykle nie jesteśmy tego świadomi, ponieważ pozostajemy nieprzytomni. Gdyby jednak ktoś nagle wyrwał się z głębokiego snu i odzyskał świadomość, mógłby doświadczyć fizycznych objawów paraliżu mięśni, przypisując je, co zrozumiałe, atakowi zewnętrznemu. W momencie przechodzenia od snu do jawy mogą się pojawiać potężne halucynacje,
Demony i anioły
zwykle jednak zapominamy je po przebudzeniu. Obrazy te mogą pasować do procesów myślowych przebiegających tuż przed ich pojawieniem - i stąd w podobnie ekstremalnych przypadkach mogą przybierać postać atakującego demona (bądź obcych).
Anioły
Słowo anioł pochodzi z łacińskiego angelus. W języku hebrajskim i greckim słowo to znaczy wysłannik, zwiastun. Według wierzeń religijnych jest to istota niematerialna pośrednicząca między Bogiem a ludźmi, uosabiająca doskonałość i dobroć. Pierwszy raz pojawia się w Starym Testamencie w określeniu "Anioł Pański". Anioły zostały stworzone przez Boga jako pierwsze; powstały z ognia.
W Biblii można znaleźć wiele relacji o aniołach ukazujących się ludziom, choć nie zawsze rozpoznawano w nich istoty nadnaturalne. Wbrew popularnym wizerunkom uwiecznianym na obrazach, witrażach i kartkach świątecznych, anioły nie miały skrzydeł. Skrzydła pojawiły się dopiero w późniejszych czasach; ponieważ anioły umiały "latać" - wydedukowano, że muszą być skrzydlate.
Owi posłańcy Boga pojawiali się w ludzkiej postaci. Teolodzy spekulują, iż przybierali ją, by łatwiej porozumieć się z ludźmi. Nieśli przesłania do i od Boga, a także pomagali oraz udzielali wskazówek ludziom i całym narodom. Michał, jeden z pierwszych książąt aniołów, opisany został w Księdze Daniela w rozdziale 10 i 12 jako "wielki książę, który jest opiekunem dzieci Twojego narodu". Anioł ten przyniósł wieści Danielowi, a ten opisał go następująco:
Dnia dwudziestego czwartego pierwszego miesiąca, gdy znajdowałem się nad brzegiem Wielkiej Rzeki, to jest nad Tygrysem, pod-
42 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
niosłem oczy i patrzałem: oto stał pewien człowiek ubrany w lniane szaty, a jego biodra były przepasane czystym złotem, a ciało zaś jego podobne było do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy, oczy jego były jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi jak błysk polerowanej miedzi, a jego głos jako glos tłumu. Ja, Daniel, oglądałem tylko sam widzenie, a ludzie, którzy byli ze mną, nie oglądali widzenia. Ogarnęło ich jednak wielkie przerażenie, tak że uciekli, żeby się ukryć. [Dn 10.4-7, Biblia Tysiąclecia]
Anioły pojawiają się często także w Nowym Testamencie. Pierwszy anioł zjawił się we śnie Józefa, mówiąc mu o poczęciu Jezusa. Później ukazał się grupie pasterzy, którym zapowiedziano przybycie Mesjasza. Anioły strzegły ludzi. Każdy z nas ma swojego anioła stróża. Po śmierci anioły strzegły dusz. Lecz nie wszystkie anioły były dobre. Jeden z nich zbuntował się przeciw Bogu i został władcą wszystkiego, co złe. Ś .....
,yViemy wszystko o Jezusie"
We współczesnym świecie spotkanie z aniołami bądź demonami wiąże się z dodatkowym problemem: świadkowie mogą ich nie rozpoznać. To właśnie mogło się przytrafić pani Jean Hin-gley z Rowley Regis pewnego ranka w styczniu 1979 roku. Pani Hingley powiedziała, że jakieś osobliwe istoty wleciały przez otwarte tylne drzwi jej domu i wydając z siebie dziwne odgłosy, krążyły po całym budynku. Były małe, miały woskowe twarze i czarne jak węgiel oczy. Najbardziej charakterystyczną ich cechę stanowiły piękne, delikatne skrzydła, odbijające światło i mieniące się wszystkimi kolorami. Istoty te zwiedziły jej pokój i mówiły do niej o pokoju i miłości, a także ze zrozumieniem podeszły do jej problemów z Kościołem i wreszcie dodały: "Wiemy wszystko o Jezusie".
Raczej nie ma wątpliwości, za co uznano by owe istoty jeszcze sto lat temu, i to bez względu na ich dziwaczne zachowanie - na
Demony i anioły
43
przykład chętnie poczęstowały się domowym pasztetem, lecz uciekły przerażone, gdy pani Hingley zapaliła papierosa! Ale dla większości współczesnych badaczy istoty te były obcymi, nie aniołami. Pojawiły się nawet "w UFO" - latającym obiekcie podobnym do jajka, który ponoć wylądował w ogrodzie państwa Hingley. Ślady pozostawione w stopionym śniegu potwierdzają namacalnie prawdziwość owej niezwykłej historii.
Pewna mieszkanka Londynu podczas wycieczki autobusowej po Europie Wschodniej przeżyła dziwne zdarzenie. Działo się to w okolicach Poznania, w Polsce. Nagle na dachu autobusu jadącego tuż przed nimi ujrzała kilkanaście "gremlinów", upiornie zielonych potworków wzrostu siedmioletnich dzieci. Co ciekawe, mówi o nich jako "nie do końca materialnych, choć nieprzezroczystych". Stwory te bawiły się na dachu pojazdu, jednak nikt (łącznie z kierowcą autobusu, który powinien był dostrzec je z łatwością) niczego nie zauważył. Czy oznacza to, że stanowiły halucynacje - a jeśli tak, co je spowodowało?
Pomoc z zaświatów
W innym prTypadku, tym razem w Bodmin Moor w Kornwalii, ciężko chora kobieta leżała w łóżku. Obok niej czuwał mąż, tak zmęczony, że nie był w stanie zasnąć. Nagle w pokoju pojawiła się kula światła, mająca zaledwie kilka centymetrów średnicy. Kula okrążyła oszołomionych gospodarzy. Zdawało się, że przez chwilę kojąco tańczy nad chorą kobietą, a potem zniknęła.
W przeszłości światła takie kojarzono z religią. Niektórzy twierdzili, że to odchodzące dusze zmarłych. Jednak w tym przypadku kobieta nagle i niespodziewanie ozdrawiała. Może zatem powinniśmy uznać owo zjawisko za ducha z zaświatów -podobnego do anioła stróża - który powrócił, by ją uleczyć. Oczywiście nikogo nie zdziwi fakt, iż większość komentatorów zinterpretowała tę pochodzącą z 1980 roku wersję starej jak świat historii jako odwiedziny miniUFO.
44 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Peter Johnson z Kolorado w Stanach Zjednoczonych opisał, jak w czasie pobytu w Indiach, w mieście Puna spotkał dziwną kobietę. Uwagę przyciągały zwłaszcza jej oczy. Powiedziała mu, że w domu czeka na niego ważne zadanie i że kupi mu bilet lotniczy do Stanów. Peter uznał to za dowcip, przecież obcy ludzie nie dają nikomu w prezencie setek dolarów. Kobieta jednak spełniła swą obietnicę. Już na lotnisku poinformowała go, że pracuje dla jego anioła stróża, dlatego musi dopilnować, by szybko dotarł do domu. Peter opisał to wydarzenie w liście do amerykańskiego pisma "Strange" (1990), pisząc, że nie przejmował się zbytnio całym wydarzeniem. Dopiero po powrocie do Stanów poszedł na badania. Wówczas okazało się, że cierpi na poważną chorobę krwi. Gdyby został w Indiach na dłużej, według lekarzy nie miałby szans na wyzdrowienie.
Anioł w świetle sygnałowym
W tym przypadku świadkiem jest doświadczony inżynier, człowiek praktyczny i twardo stąpający po ziemi, a jednak obdarzony artystyczną wyobraźnią, co być może ma tu jakieś znaczenie. Zdarzyło się to w 1957 roku, gdy jako kilkunastoletni chłopak wraz ze swym przyjacielem znajdował się obok linii kolejowej Crew - Northwich w Cheshire. Cały dzień kłusowali i zmęczeni odpoczywali, siedząc pod mostem ze wzrokiem utkwionym w linię torów.
Nieco dalej paliło się światło sygnałowe, rozmazane i niewyraźne. Potem jednak zdarzyło się coś dziwnego. Można to nazwać "czynnikiem Oz" - czas jakby się rozciągnął, ich umysły przeniosły się do innej rzeczywistości zmysłowej. Pogrążeni w dziwnym transie przestali słyszeć zwykłe odgłosy, a rozmazane światło zmieniło postać. Zaczęło rosnąć i rozkwitło w wizerunek anioła.
Istota ta miała siedem metrów wzrostu, długie jasnozłociste włosy, białe skrzydła i przepaskę stanowiącą delikatną mieszaninę przejrzystych wielobarwnych świateł. Nie było wątpliwości,
Demony i anioły
45
że wynurzyła się ze światła sygnałowego, lecz obaj chłopcy nie wątpili ani przez moment, iż jest jak najbardziej rzeczywista.
Gdy istota zaczęła płynąć ku nim, nasz świadek uciekł na nasyp. Tam wpadł na swego przyjaciela. Choć żaden nie odezwał się ani słowem, obaj niezależnie od siebie ujrzeli to samo zjawisko - obaj widzieli anioła wynurzającego się ze światła i lecącego ku nim.
Chłopcy wiedzieli wprawdzie, że to halucynacja, przeżycie pochodzące ze świata wewnętrznego, nie z obiektywnej rzeczywistości, jednocześnie jednak rozumieli, że musiało mieć związek z rzeczywistością, gdyż obaj doświadczyli dokładnie tego samego.
Co interesujące, wśród mieszkańców okolicy od dawna krąży legenda opowiadająca o Pani Lampy, która nawiedza tory. Choć obaj świadkowie słyszeli tę opowieść w dzieciństwie, zakładali, że stworzono ją, by ostrzec ludzi przed niebezpieczeństwem czyhającym na torach. A może jednak znaczy to, że również inni ludzie przed nimi spotkali się z aniołem? Z pewnością tego wieczoru legenda okazała się rzeczywistością.
Zawód: anioł stróż
Jane Peartree z Perth w Australii Zachodniej pewnego dnia o szóstej rano przeżyła wizytę istoty, którą uważa za swojego anioła stróża. Była zima 1985 roku, Jane obudziła się, czując zimne powietrze w płucach. Nagle uświadomiła sobie, że jej sypialnia jakby się zmieniła. Spoglądała w lustro, zastanawiając się, czy to sen. Wszystko wydawało się takie realne, a jednocześnie całkowicie odmienione. Patrzyła oszołomiona i zdumiona, jak tafla lustra szarzeje i zaczyna wynurzać się z niej dziwna postać.
Nagle uświadomiła sobie, że obok niej ktoś stoi. Wyglądał niczym zwykły mężczyzna, o wzroście około metra osiemdziesięciu, jasnych bądź jasnobrązowych oczach i przeciętnych rysach twarzy. Na sobie miał ubranie przypominające kombinezon narciarski, obcisły niczym druga skóra i oślepiająco błękitny.
i
46
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Mówił coś do drugiej osoby, z początku niewidocznej, która potem wkroczyła do sypialni, sprawdzając, co się dzieje ze śpiącym mężem pani Peartree. Obie istoty rozmawiały głośno, zupełnie nie przejmując się jej obecnością.
Jane Peartree zaczęła myśleć o wszystkich dręczących ją pytaniach. Oto nadarzyła się sposobność poznania tajemnic wszechświata, uzyskania odpowiedzi na zagadkę życia i śmierci. Kiedy było już po wszystkim, zapamiętała jedynie, że zapytany anioł odpowiedział, iż przyjdzie do niej znowu za dwadzieścia lat. Potem, gdy spytała, czy wybrała właściwą drogę życiową, niezwykły gość przemówił dziwnym, niemal szorstkim tonem, który przeszył jej umysł:
"Tak, nie zbaczaj z niej, ale trzymaj się z dala od jakichś podejrzanych zabaw". Nie tego się spodziewała jako słów mądrości przekazanych z innego świata.
Potem pojawiła się druga istota. Znów rozpoczęły rozmowę między sobą. Najwyraźniej uważały te odwiedziny za zwykłą pracę, nudną i niewątpliwie uciążliwą.
Jane Peartree podejrzewa, że tak naprawdę nie rozmawiały w sensie fizycznym, tylko ona je słyszała, i że dźwięki powstawały bezpośrednio w jej umyśle. Nagle odkryła, że z powrotem leży w łóżku, całkowicie oszołomiona. Logika podpowiadała, że to był sen, jednak przeżycie było bardzo realistyczne i wyraźne.
"Mam dobrą intuicję - mówi Jane - ale niezbyt bogatą wyobraźnię i niełatwo poddaję się sugestiom. Jestem otwarta na wszystko, co nowe, zawsze jednak mówię, że najpierw wątpię. Nie należę do żadnej grupy religijnej i nie uważam się za medium".
Dowody przeciw >-..
Wciąż powszechnie uważa się, że w sierpniu 1914 roku, podczas I wojny światowej, anioły pojawiły się na linii frontu, by zapewniać o zwycięstwie oddziały aliantów. Według legendy tysią-
Demony i anioły
47
ce żołnierzy podczas okrutnej i krwawej bitwy pod Mons ujrzały anielskie zastępy na niebie. Dzięki temu żołnierze poderwali się do walki z przeważającymi siłami przeciwnika. Historia
0 aniołach z Mons pokazuje jedynie, jak często mit i rzeczywistość splatają się ze sobą do tego stopnia, iż nie można już odróżnić faktu od fikcji.
Bitwa okazała się klęską. Oddziały aliantów musiały ustąpić pod naporem atakujących Niemców. Walczyły jednak z taką odwagą, że chwilami wydawało się, iż zdobywają przewagę, choć siły niemieckie znacznie przeważały.
Opowieść ta stała się podstawą opowiadania The Bowmen autorstwa Arthura Machina. W opowiadaniu tym święty Jerzy
1 zastęp widmowych łuczników pojawili się na polu bitwy, by zapewnić bezpieczny odwrót żołnierzom. Ukazało się ono w londyńskiej gazecie kilka tygodni po bitwie i zachwyciło czytelników.
Sceptycznie nastawiony badacz, Melvin Harris, twierdzi, że do Machina zwracało się wiele pism proszących o zgodę na przedrukowanie owego opowiadania, w tym również pisma traktujące o sprawach nadprzyrodzonych. Nieustannie pytano, czy opisana historia opiera się na prawdziwych zdarzeniach, a Machin niezmiennie odpowiadał przecząco. Jednak raz puszczona w obieg opowieść nabrała nowego wymiaru. Ponoć gazeta, która wydrukowała ją jako pierwsza, nie miała pojęcia, udzielając zgody na przedruk, że czasami przedstawia się ją jako zapis wydarzeń autentycznych. Pewne pismo parafialne poprosiło nawet o poświadczenie owej prawdy!
Z czasem historia uległa przemianom. Widmowi łucznicy stali się aniołami. Sprzedawano broszurki cudownie wpływające na morale obywateli. Ludzie chcieli w to wierzyć. Co więcej, ponieważ niemal każda rodzina miała kogoś na froncie, potrzebowali uwierzyć w nadprzyrodzoną ochronę, czuwającą nad bliskimi. Być może władze także dostrzegły, jak znakomicie opowieść ta wpływa na morale społeczeństwa.
48
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Historia "aniołów spod Mons" istotnie stanowi świetną ilustrację tego, jak prosta opowieść może w rękach twórców mitów stać się epicką historią. Czy jednak sceptycy mieli rację? Czy rzeczywiście legenda nie ma żadnych podstaw? Badania Kevi-na McClure'a dowiodły, że wielu żołnierzy spod Mons istotnie wierzyło, iż ujrzeli anioły.
McClure ustalił, że kilka tygodni przedtem, nim Machin opublikował swoje opowiadanie, generał brygadier John Char-teris napisał do domu do rodziny, że Anioł Pański na tradycyjnym białym koniu, odziany w biel, z ognistym mieczem, stawił czoło nacierającym Niemcom i zagrodził im drogę. Odkryto także inne pisemne relacje oficerów z frontu. Jeden z nich w 1915 roku napisał:
"Ku naszemu zdumieniu, pomiędzy nami i wrogiem ujrzeliśmy cały zastęp anielski. Konie Niemców zawróciły oszalałe ze strachu. Niewątpliwie one także ujrzały anioły. Opóźnienie to pozwoliło nam dotrzeć do bezpiecznej kryjówki".
Dowody za
<Ś!,Ś
Czy zawsze możemy założyć, iż podobne wydarzenia mają proste wyjaśnienie? Psycholog Stan Gooch wierzy, iż jego sukkub to prawdziwy demon, który wchłonął atrybuty i cechy istniejących realnie kobiet, ukryte w jego podświadomości. Inny psycholog, Margot Grey, postrzega demony w sposób bardziej kliniczny.
, Uważam, że istnieje obszar równoległy do podświadomości, znany
, pod różnymi nazwami: wodna otchłań, księżyc i cień. W mitologii
mamy mnóstwo przypadków ludzi udających się do "świata
podziemi" i spotykających tam najróżniejsze stwory.
: Jako psycholog stykam się często z "potworami" tkwiącymi
w podziemiach podświadomości. Potwory te zawsze przybierają
Demony i anioty
49
archetypiczną postać. Co ciekawe, szamani, nim posiedli najróżniejsze magiczne dary: zdolność jasnowidzenia, uzdrawiania, projekcji astralnej itd., musieli stawić czoło demonom świata podziemi. Myślę, że w istocie przełamywali blokady niepozwalające na nawiązanie łączności z wyższą świadomością.
Znany nowojorski dziennikarz śledczy, John Keel, od lat 60. XX wieku zajmuje się objawieniami najdziwniejszych istot. Kulminacją wizyt aniołów i demonów w Ohio oraz zachodniej Wirginii stała się przepowiednia dotycząca zawalenia się mostu, na którym życie straciło wiele osób. Jak zwykle bywa z podobnymi nadprzyrodzonymi przepowiedniami, ostrzeżenie było tak niejasne - częściowo wręcz błędne - że w żaden sposób nie dało się zapobiec tragedii.
W maju 1992 roku Keel pojawił się na Konferencji Forteań-skiej odbywającej się w stanie Nebraska, w Stanach Zjednoczonych (określenie "forteański" dotyczy dziwnych zjawisk; pochodzi od nazwiska kolekcjonera rzeczy niezwykłych, żyjącego w początkach XX wieku, Charlesa Forta). Keela zainteresowała ogromna liczba religii opisujących, jak sam to nazwał, "religijne cuda", ukazujące się w różnych częściach świata. Anioły i objawienia Matki Boskiej pojawiały się w najmniej prawdopodobnych miejscach i to bardzo często. Dotyczyło to zwłaszcza obszarów byłego Związku Radzieckiego. Po wprowadzeniu głas-nosti i demokratyzacji, znoszących wieloletnie represje religijne, nagle pojawiło się tam mnóstwo objawień. Keel sugerował nawet, iż dotyczyło to również załogi orbitalnej stacji kosmicznej: ponoć kosmonauci widzieli w przestrzeni anioły! Trudno uwierzyć, że podobne zjawiska stanowią jedynie aberrację psychologiczną i nie są rzeczywistymi spotkaniami z istotami spoza świata.
Oprócz raportów Keela, na świecie w ostatnim czasie można zauważyć modę na spotkania z aniołami. W latach 90. XX wie-
50
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ku wiele seriali telewizyjnych (choćby bardzo popularny "Dotyk anioła") oraz filmów hollywoodzkich poruszało ten temat. Stanowi to reakcję na gwałtowny wzrost liczby relacji ludzi, którzy doświadczyli podobnych spotkań.
Pewna para z Kalifornii twierdzi, że podczas jazdy samochodem zatłoczoną autostradą w Los Angeles została cudem uratowana przez anioła po tym, jak kierowca stracił kontrolę nad samochodem i z dużą szybkością wjechał między inne pojazdy. Jakimś cudem ich samochód przeniknął inne, szybko poruszające się wozy i bez jednego draśnięcia znalazł się po przeciwnej stronie drogi.
Z kolei w Chatham, w hrabstwie Kent, rozpędzony autobus pełen pasażerów zjechał ze wzgórza i zatrzymał się u jego stóp, tuż przed ceglanym murem. Kierowca przyznał później, że nie działały hamulce i sam nie zdołałby zapobiec katastrofie. Lecz jedna z przerażonych pasażerek, Kate Bridger, upiera się, iż ujrzała anielskie postacie w długich szatach, stojące przed autobusem i broniące go przed rozbiciem. Później, podczas naprawy stwierdzono, że hamulce były tak mocno uszkodzone, iż na pewno by nie zadziałały.
Demony i anioły
51
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Istnieje długa tradycja wiary w istoty nadprzyrodzone, odwołująca się do naszej wyobraźni.
- Inkuby i sukkuby mogą być w istocie podświadomym spełnianiem się marzeń seksualnych.
- Psychologia i socjologia udowadniają, że wiara w coś sprawia, iż przedmiot wiary nabiera pseudorzeczywistości i nawet grupa ludzi może doświadczyć jego manifestacji.
ZA:
- W niektórych przypadkach świadkowie opisują doznania i skutki fizyczne. Czy można to tylko sobie wyobrazić?
- Jak jedna osoba może podzielić się halucynacją z drugą, nie mówiąc nawet słowa?
- Demony i anioły mogą być obiektywnie istniejącymi istotami, wykorzystującymi negatywną i pozytywną energię emocjonalną po to, by móc objawić się w naszym świecie. Ich wygląd kształtowany jest przez nasze oczekiwania.
ŚLflLdbLjblH
Ś,/Ś
i
ŁĄCZNOŚĆ Z ZAŚWIATAMI
eligia życia pozagrobowego
i pirytyzm to ruch, uważany przez jego wyznawców za reli-
^ gię. U jego podstaw leży wiara, że w pewnych okoliczno-
ach można nawiązać łączność z duchami osób zmarłych,
re przetrwały śmierć i zamieszkują niższe poziomy zaświa-
/. Duchy te, przynajmniej przez pewien czas, mogą bez tru-
porozumiewać się z żyjącymi. Znaczna część dogmatu spi-
t^stów opiera się właśnie na ich przekazach. Stąd zbieżne
sienie spirytystów na całym świecie. W miarę jak bezciele-
duchy wznoszą się ku wyższym krainom, nawiązanie z ni-
łączności staje się coraz trudniejsze.
V pewnym sensie spirytyzm towarzyszy nam od zarania
zkiej świadomości jako istoty nie tylko fizycznej, ale i ducho-
. Zawsze istnieli szamani, wróżbici, ludzie wykazujący zdol-
ci parapsychiczne, którzy twierdzili bądź wierzyli, że pozo-
ą w kontakcie ze zmarłymi. Czasami obdarzano ich
:unkiem i oddawano im władzę, albo też ścigano ich i palo-
ia stosach. Niektórzy twierdzą, że chrześcijaństwo także ma
je korzenie w spirytyzmie, że Jezus Chrystus był ni mniej,
Łączność z zaświatami
53
ni więcej jak tylko wysoce rozwiniętym medium, dysponującym talentem do uzdrawiania i zdolnościami parapsychicznymi. Istnieją dowody, że w Kościele wczesnokatolickim nawiązywano łączność z umarłymi. Praktyki te jednak ustały na długo przed nadejściem trzeciego wieku. Współczesny ruch spirytystyczny narodził się w 1848 roku. Pojawiły się wtedy siostry Fox.
Siostry Fox
Był grudzień 1847 roku. Farmer John Fox, metodysta, jego żona i córki, czternastoletnia Margaretta i dwunastoletnia Kate wprowadzili się do małego drewnianego domu w Hydesville w stanie Nowy Jork. Przez pierwsze trzy miesiące nocami rodzinę wciąż budziły dziwne stukoty i hałasy. W piątek 31 marca 1848 roku jak zwykle położyli się spać. Pani Fox tak opisała później, co się wówczas stało:
Było bardzo wcześnie, gdy tego wieczoru poszliśmy do łóżka. Ledwie zapadł zmrok. Byłam tak bardzo zmęczona, że zbierało mi się na mdłości. Właśnie się położyłam, gdy znów się zaczęło. Jak zawsze. Dziewczynki śpiące w drugim łóżku usłyszały stukanie i próbowały je naśladować, pstrykając palcami.
Moja najmłodsza córka, Cathie, powiedziała: Panie Kopytko, zrób tak jak ja - i zaczęła klaskać w dłonie. Dźwięki odpowiedziały natychmiast, powtarzając tę samą liczbę uderzeń. Gdy przestała, dźwięki na chwilę umilkły.
Do zabawy włączyła się Margaretta.
Teraz rób to co ja. Licz do jednego, dwóch, trzech, czterech, mówiła głośno, jednocześnie klaszcząc w dłonie. I uderzenia znów odezwały się jak poprzednio. Zbyt się bata, by powtórzyć zabawę.
Wówczas pomyślałam, że mogę przeprowadzić próbę - zadam pytanie, na które nikt z obecnych nie umiałby odpowiedzieć. Poprosiłam "hałas", by po kolei wystukał wiek moich dzieci.
54 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Natychmiast usłyszałam stukanie oznaczające wiek kolejnych dzieci. Przerwy między stuknięciami byty na tyle długie, by dato się odróżnić poszczególne pozycje, aż do siódmej, po której nastała długa przerwa, a następnie usłyszałam trzy głośniejsze klaś-nięcia, odpowiadające wiekowi mojego synka, który zmarł. Byłby moim najmłodszym dzieckiem.
Czy to człowiek odpowiada tak dobrze na moje pytania? - spytałam.
Nic nie klasnęło.
Czy to duch? Jeśli tak, stuknij dwa razy. Gdy tylko skończyłam mówić, rozległy się dwa głośne stuknięcia.
Później duch przedstawił się jako domokrążca Charles B. Rosną, zamordowany właśnie w tym domu przez kowala, Johna C. Bella. Tego lata, zgodnie ze wskazówkami zmarłego, Foxowie rozkopali piwnicę i znaleźli fragmenty ludzkiego szkieletu. Pięćdziesiąt lat później znaleziono kolejne kości oraz puszkę domokrążcy.
Rodzinę zaczęli nachodzić poszukiwacze sensacji, a także ludzie liczący na nawiązanie kontaktu z ukochanymi zmarłymi. Z tego powodu siostry opuściły dom rodzinny. Margaretta przeniosła się do zamężnej siostry w Rochester, a Kate do przyjaciół w pobliskim Auburn. Stukania odezwały się także w ich nowych domach, a i ludzie wkrótce odkryli nowe miejsca pobytu dziewcząt. Dźwięki uznano za wiadomości przesyłane przez zmarłych krewnych i przyjaciół. Świadkowie powrotu dziewcząt do domu twierdzili, iż dziwne stukoty powróciły wraz z nimi.
Prasa była zachwycona nową sensacją. W 1849 roku dziewczęta po raz pierwszy wystąpiły publicznie w Rochester. Następnie objechały inne miasta wschodnich Stanów. Przypominało to gwałtownie szerzącą się zarazę. Pojawiły się następne media, tworząc trzon rodzącego się ruchu. Wkrótce stukające duchy odzywały się już w całych Stanach Zjednoczonych, na-
Łączność z zaświatami
55
stępnie w Europie, łącznie z Wielką Brytanią. Tak właśnie zrodził się spirytyzm, powstały w wyniku upowszechnienia zdolności parapsychicznych dwóch nastolatek.
Jego gwałtowny rozwój wynika z naturalnej ludzkiej ciekawości. Pierwsze seanse spirytystyczne, organizowane w zwykłych salonach, odbywały się w imię nauki. Ludzie spotykali się, by udowodnić, że dzięki seansowi i za pośrednictwem mediów można porozumieć się ze zmarłymi. Ci, którym się udało, dołączali do innych, tworząc grupy, stowarzyszenia i wreszcie kościoły spirytystyczne.
W 1851 roku trzech profesorów z uniwersytetu w Buffalo w stanie Nowy Jork oznajmiło, iż dochodzenie w sprawie sióstr Fox ustaliło, iż uciekały się one do oszustwa. Dźwięki wywoływały same, zginając nogi w stawach kolanowych. Ponoć też Ka-te przyznała się, że pstrykała palcami nóg. W żaden sposób jednak nie zaszkodziło to reputacji sióstr ani nie powstrzymało rozwoju spirytyzmu.
Spirytyzm wchłonął też inne zjawiska oprócz stukających duchów. Najczęstszym była telekineza, nadnaturalne poruszanie przedmiotów, także mebli. Od czasu do czasu widywano, jak ręka uformowana z substancji zwanej ektoplazmą poruszała przedmiotami. Czasami z tej samej materii powstawały całe postaci, prowadzące rozmowę z uczestnikami seansu.
Istniały też media "głosowe". W pokoju, w którym organizowano seans, odzywał się nagle obcy głos. Wokół uczestników seansu lewitowały instrumenty muzyczne, samodzielnie grające melodie. W modę weszb' też "przewodnicy duchowi", zwykle duchy dzieci albo amerykańskich Indian, opanowujące medium. Podczas transu medium przewodnik przejmował kontrolę nad jego ciałem i wykorzystywał jego struny głosowe. Stworzono wiele systemów łączności z zaświatami, z których media korzystają po dziś dzień, choć w mniej teatralnej otoczce. Sposób pracy mediów opisujemy nieco dalej w tym rozdziale.
56 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Spirytyzm w Wielkiej Brytanii
Ruch spirytystyczny pojawił się w Wielkiej Brytanii, gdy w 1852 roku zorganizowano tu objazd amerykańskiego medium, pani Hayden. Wkrótce po niej zjawiły się inne media, wywołując gwałtowny pęd ku spirytyzmowi. W owym czasie powstało wiele domowych kręgów - grup przyjaciół zainteresowanych doświadczeniami z dziedziny wywoływania duchów bądź wyznawców przyciąganych przez poszczególne media.
W latach 60. XIX wieku kręgi te zaczęły się formalizować i rozwijać. W dwóch ośrodkach powstały nowe organizacje - w Londynie i Keighley w hrabstwie York (w istocie poza Londynem ruch rozwijał się najszybciej w hrabstwach York i Lancaster). Pierwszą narodową organizację powołano w 1865 roku w Dar-lington. Brytyjskie Stowarzyszenie Progresywnych Spirytystów stanowiło pierwszą próbę zdefiniowania ruchu jako niezależnej religii. Jednak bardziej konwencjonalni spirytyści doprowadzili do jego upadku, atakując "antychrześcijańską" postawę stowarzyszenia, które ostatecznie rozwiązało się trzy lata później.
W 1873 roku podjęto kolejną próbę stworzenia organizacji narodowej. Powstałe wtedy Brytyjskie Narodowe Stowarzyszenie Spirytystów musiało wkrótce zrezygnować ze swych ambicji, gdyż poza Londynem zainteresowanie jego działalnością okazało się niewielkie. W 1883 roku zmieniło nazwę, stając się Londyńskim Sojuszem Spirytystycznym. W innych regionach kraju miejscowe stowarzyszenia łączyły się ze sobą, tworząc większe organizacje. Pierwszą było Stowarzyszenie Hrabstwa Lancaster, powstałe w 1875 roku. W 1912 roku istniało już piętnaście podobnych stowarzyszeń.
Dopiero w 1890 roku powstała pierwsza trwalsza organizacja ogólnonarodowa - Narodowa Federacja Spirytystów, która do 1896 roku przyciągnęła do siebie 58 grup. W 1902 roku, by zdobyć status prawny, została przeorganizowana i otrzymała nazwę Narodowy Związek Spirytystów.
Łączność z zaświatami
57
Stojący na pewnych podstawach ruch ustabilizował się i zaczął rosnąć w siłę, zwłaszcza w okresie międzywojennym. Mimo ataków krytyków i nieustannych oskarżeń o oszustwo, w kraju nie brakowało ani mediów, ani obrońców sprawy. Naukowcy, sir Oliver Lodge, sir William Crookes i sir William Bar-rett, twórca postaci Sherlocka Holmesa sir Arthur Conan Doy-le, pisarz Wiktor Hugo i Hannen Swaffer, ówczesny wydawca pisma "The People", aktywnie propagowali spirytyzm. W 1916 roku Lodge opublikował książkę Raymond, opowiadającą o łączności duchowej, jaką nawiązał z synem, który zginął podczas I wojny światowej.
SIR ARTHUR CONAN DOYLE
Conan Doyle dopóki nie zyskał sławy jako pisarz, praktykował medycynę w Southsea. Zjawiskami paranormalnymi interesował się niemal pół wieku. Ostatnich dwanaście lat życia poświęcił głoszeniu doktryny spirytyzmu. Wzbogacił literaturę przedmiotu, organizował też wiele spotkań we własnym domu. Jego żona, lady Doyle, występowała na nich jako medium. Wiadomości zza światów przekazywał przez nią "Fineas", jej arabski przewodnik.
Syn Conan Doyle'a, Kingsley, zmarł tuż po zakończeniu I wojny światowej w wyniku odniesionych ran i zapalenia płuc. W swojej książce Memońes and Adventures ojciec opisuje, jak rok później w Walii odwiedził medium i usłyszał głos syna, który przekazał mu informacje nieznane owej kobiecie. Podczas seansu z innym medium Conan Doyle ujrzał swą matkę i siostrzeńca "równie wyraźnie, jak zawsze za życia". Dwoje innych świadków potwierdziło ową materializację.
Przez lata Conan Doyle rozwinął w sobie prostą, niektórzy nawet mogą rzec naiwną wiarę w warunki życia pozagrobowego. Filozofia ta opierała się na jego własnych przeżyciach pa-rapsychicznych i udokumentowanych wiadomościach przeka-
58
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
zywanych przez media. Według Conan Doyle'a w zaświatach panuje swoiste zrównanie wieku. Ci, którzy zmarli w podeszłym wieku, stają się młodzi, dzieci natomiast dorastają. Wszyscy są w wieku około dwudziestu pięciu lat. Niejasne jest, dlaczego w zaświatach miałby się liczyć wiek fizyczny, choć ideę tę akceptuje wiele mediów. Jednak większość wierzy, że duchy dorastają. Na przykład małe dzieci rozwijają się w przyspieszonym tempie, osiągając wiek około dwudziestu lat. Może to trwać jakiś rok, najwyżej dwa. Doris Stokes z pewnością wierzyła w tę właśnie koncepcję czasu i wieku.
Conan Doyle, wyznawca Darwinowskiej teorii ewolucji, wzniósł tę logikę na poziom parapsychiczny. Stworzył teorię ewolucji duchowej. Według niej w zaświatach istnieją serie stopni bądź sfer, do których trafiają zmarli w zależności od swego zachowania na ziemi. Gdy przypisano ich już danej sferze, mogą aspirować do kolejnych, wyższych. Wszystko to niezmiernie przypomina inne fundamentalistyczne religie (patrz rozdział 1). Wyraźnie widać, że spirytyzm mimo swych naukowych, czy jak niektórzy twierdzą pseudonaukowych pretensji, od swego zarania powstawał jako religia.
ł': Ś
Religia spirytyzmu
Świt ery technologicznej sprawił, że wielu ludzi odwróciło się od chrześcijaństwa w stronę religii bardziej przystosowanej do nadchodzących czasów. W wieku, gdy wszystko wymagało sprawdzenia i oceny opartej na dowodach i niczego nie przyjmowano na zwykłą wiarę, chrześcijaństwo wydawało się niezwykle staroświeckie. Spirytyzm stanowił pomost pomiędzy starym a nowym. Przyjmował podstawowe założenie większości religii - wiarę w zaświaty - lecz czynił też coś więcej - przedstawiał dowody materialne podlegające ocenie naukowej.
Jako religia opierał się na filozofii przekazanej przez zmarłych, często w sprzecznych relacjach. Rytuał także odgrywał
Łączność z zaświatami
59
swoją rolę. Stowarzyszenia przekształcały się w tzw. Kościoły spirytystyczne. Coraz częściej czytano w nich Biblię, śpiewano psalmy i odprawiano modły. Wierzono, iż tworzy to atmosferę sprzyjającą nawiązaniu kontaktów z zaświatami, a także wznosi barierę psychiczną, niedopuszczającą złych istot.
Wszystko to wzbudzało coraz większy niepokój Kościoła, który twierdził, że Biblia zabrania kontaktów ze zmarłymi. Domniemane duchy miały być w istocie demonami, sprowadzającymi ludzi na złą drogę i opętującymi ich w imię szatana. W ostatnich latach Kościół nieco ustąpił, choć współczesne ruchy funda-mentalistyczne nadal grożą heretykom ogniem i siarką. Niedawne niedowiedzione doniesienia o satanistycznych rytuałach wywołały zamieszanie w mediach właśnie dzięki ruchowi funda-mentalistycznemu, który pierwszy zwrócił na nie uwagę.
W 1928 roku Conan Doyle próbował schrystianizować spiry-tyzm. Bez skutku. Medium Winifred Moyes powiodło się lepiej. W 1931 roku założyła Chrześcijańską ligę Spirytystów Lepszego Świata. W cztery lata później należało do niej 580 stowarzyszonych kościołów.
Ruch spirytystów nie tylko znosił ataki innych, starszych religii, środków przekazu i profesjonalnych sceptyków. Od czasu do czasu atakowano go także prawnie. Ataki te opierały się na akcie o czarach z 1736 roku. W 1945 roku Kościół spirytystów w Redhill w Surrey został zamknięty w wyniku pogróżek prawnych. W tym samym roku Helen Duncan, kontrowersyjne medium ze Szkocji, stała się ostatnią osobą ściganą na mocy aktu o czarach. Gazety nazwały to procesem stulecia. W 1951 roku zamiast starego prawa wprowadzono w życie nowe, akt o oszukańczych mediach. Teraz to skarżący musiał udowodnić, że popełniono rozmyślne oszustwo.
Choć nie istnieje coś takiego jak wyznanie wiary bądź biblia spirytystów, mają oni swą księgę Spiritualist Teaching (Nauki spirytystyczne), wywodzącą się z sesji automatycznego pisania (patrz rozdział 4) wielebnego Williama Staintona Mosesa. Ogól-
60
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nie rzecz biorąc, spirytyści zgadzają się, że wszechświat składa się z siedmiu poziomów istnienia, z których poziom fizyczny jest najniższy. Po śmierci większość dusz wędruje na poziom pierwszy, zwany Krainą Lata. Jest ona podobna do ziemi, tyle że nie ma w niej cierpienia. Stąd dusze mogą wspinać się na wyższe poziomy. Te, które osiągną "siódme niebo", łączą się z Bogiem. Większość spirytystów wierzy w istnienie następujących "Siedmiu Zasad":
- ojcostwo Boga
- braterstwo ludzi
- wspólnota duchów i władza aniołów
- nieprzerwane istnienie ludzkiej duszy
- osobista odpowiedzialność
- zadośćuczynienie i zapłata za całe dobro i zło czynione na ziemi
- wieczny rozwój dostępny każdej duszy.
Rozwój spirytyzmu
W latach 50. XIX wieku spirytyzm przekroczył granice Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii i zaczął się szerzyć w innych częściach Europy. Ciekawe jest jego dotarcie do Ameryki Południowej. Przypisuje się je jednemu człowiekowi, nie Amerykaninowi i nie Brytyjczykowi, lecz Francuzowi.
Francuski lekarz, Hippolyte Leon Denizard Rivail (1804--1869), uwierzył, że w poprzednim wcieleniu był druidem i nazywał się Alain Kardec. Rivail zmienił nazwisko na Kardec i został płodnym autorem. Jego książki, ignorowane na świecie, w Brazylii okazały się wielkim przebojem. Brazylijczycy ustanowili duchowe świątynie Kardeca, w których media próbowały pomóc zabłąkanym duszom niedawno zmarłych ludzi. W 1957 roku rząd brazylijski oficjalnie poparł tę religię, drukując głowę Kardeca na pięciu milionach znaczków pocztowych.
Łączność z zaświatami
61
Media
Wszelkie dowody spirytyzmu opierają się na działalności mediów. To na nich skupia się uwaga i poprzez nie rozwija się podstawowe założenie tej religii - śmiała, bezkompromisowa wiara w życie po śmierci. Dowody na jego istnienie trwają i upadają wraz z mediami.
LEONORA PIPER
Amerykanka Leonora Piper odkryła swe zdolności parapsy-chiczne po ukończeniu dwudziestego roku życia, gdy poważnie chora odwiedziła uzdrowiciela. Wkrótce stała się jednym z najczęściej badanych mediów. Działo się to u początków badania zjawisk parapsychicznych.
W latach 1885-1915 psycholog William James, założyciel Amerykańskiego Stowarzyszenia Badań Parapsychicznych, sądził, że zdoła wyjaśnić jej zdolności w całkowicie racjonalny sposób. Z czasem doszedł jednak do wniosku, iż "posiada ona moc jak dotąd nieznaną".
Podawane przez nią szczegóły dotyczące zmarłych były tak trafne, że wynajmowano prywatnych detektywów obserwujących medium i sprawdzających, czy nie zdobyła owych informacji dzięki oszustwom. Nigdy na niczym jej nie przyłapano, choć James zauważył pewne niespójności i nieścisłości.
James przedstawił ją Richardowi Hodgesonowi, który zdążył już zdemaskować kilka oszukańczych mediów. Hodgeson z oszołomieniem wysłuchał podanych przez panią Piper bardzo osobistych informacji, dotyczących jego nieżyjących już krewnych. Sprawdził to na innych przypadkach. Za każdym razem Piper osiągała podobne wyniki. Leonora Piper zmarła w roku 1950 w wieku osiemdziesięciu trzech lat. Ponoć po jej śmierci Hodgeson porozumiał się z nią poprzez automatyczne pisanie.
62 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
DANIEL DUNGLAS HOME
Urodzony w Szkocji w 1833 roku D. D. Home jako dziewięcio-latek wraz z rodzicami wyemigrował do Ameryki. Po śmierci matki zaczęły prześladować go ataki poltergeista. Miał wtedy siedemnaście lat. Po jakimś czasie odkrył, że potrafi kontrolować zjawisko i zdobył sobie sławę medium. W 1855 roku wyjechał do Anglii i rozpoczął długą podróż po Europie, w trakcie której demonstrował swoje umiejętności. Podczas jego seansów nigdy nie wykryto dowodów oszustwa. Sir William Crookes zbadał go też dokładnie w warunkach laboratoryjnych.
Home niczego nie robił połowicznie. Występował w doskonale oświetlonych pomieszczeniach. Sprawiał, że widzowie słyszeli stukanie, widzieli lewitujące stoły, grające instrumenty muzyczne i zmaterializowane dłonie duchów. Siedzący czuli także, jak coś niewidzialnego ich dotyka i szarpie za ubranie. Najwięcej sławy Home'owi przysporzyły jego własne lewitacje, których świadkami było mnóstwo ludzi.
Najsłynniejsza była "lewitacja z jednego okna i wejście przez drugie". Pokój, w którym przeprowadzano eksperyment, mieścił się ponoć na ostatnim piętrze, a świadkami byli lord Adare, burmistrz Iindsay i kapitan Wynne. W ostatnich latach pojawiły się wątpliwości dotyczące tego wyczynu. Najwyraźniej nie do końca wiadomo, w którym budynku ten pokaz się odbył, choć źródła podają dwa. Na jednym z nich za oknem biegnie wąski parapet. Stąd podejrzenia, że Home po prostu przeszedł z jednego okna do drugiego.
RUDII WILLI SCHNEIDEROWIE
Bracia Schneider to jedno z nielicznych mediów poddanych dokładnym i poważnym badaniom. Urodzeni w Austrii na początku XX wieku, zostali zbadani w latach dwudziestych przez barona Alberta von Schrenck-Notzinga, niemieckiego lęka-
i
Łączność z zaświatami
63
rza i badacza zjawisk paranormalnych, później zaś przez doktora Eugene'a Osty'ego i kontrowersyjnego osobnika, Harry'ego Price'a (patrz strona 171). Willi jako pierwszy z braci zademonstrował moce parapsychiczne. Kiedy osłabły, objawiły się u Ru-diego.
Rudi pracował w transie na polecenie "kontrolerki" Olgi. Przy pomocy swej duchowej towarzyszki Rudi potrafił poruszać przedmioty i wywoływać materializacje. Podczas jednego eksperymentu, prowadzonego przez doktora Osty'ego, przedmioty, które Rudi miał poruszyć, zabezpieczono systemem alarmowym wykorzystującym promieniowanie podczerwone. Gdyby coś naruszyło promień, jakiekolwiek ukryte urządzenie bądź ludzka ręka, rozdzwoniłyby się dzwonki i kamera zaczęłaby automatycznie rejestrować całe zdarzenie.
Parę razy alarm istotnie się odezwał, choć jak stwierdzono, przeglądając nagrania z kamery, nie spowodował tego żaden czynnik widzialny. Dokładnie odpowiadało to chwilom, gdy Olga oznajmiała, że "wchodzi w promień". Inni badacze powtórzyli te eksperymenty.
DORISSTOKES
Zmarła w 1987 roku Doris Stokes, stała się sławna jako medium jasnosłyszące (patrz strona 71). Już jako dziecko miewała przebłyski jasnowidzenia i "wiedziała" o sprawach, o których wiedzieć nie mogła. Jednak dopiero po wyjściu za mąż jej moce psychiczne zwiększyły się wielokrotnie.
Podczas II wojny światowej w kościele spirytystycznym w Londynie poinformowano ją, że jej mąż John zginął w walce. Gdy zszokowana wróciła do domu i położyła się na łóżku w sypialni, odwiedził ją jej nieżyjący ojciec (patrz rozdział 5). Zapewnił ją, że John wcale nie zginął i że otrzyma na to dowód w Boże Narodzenie. Istotnie tak się stało. Władze poinformowały ją, że mąż żyje, choć został ranny i dostał się do niewoli.
64 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
W latach siedemdziesiątych Doris zyskała sobie sławę dzięki występowi w australijskiej telewizji, po którym redakcja została zasypana listami, a telefony od widzów dosłownie zablokowały centralę. Jej reputacji nie zaszkodziło nawet otwarte przyznanie się Doris, że w dwóch przypadkach dopuściła się oszustwa. Miało to miejsce wtedy, gdy na krótki czas odbierane przez nią głosy umilkły, a Doris stwierdziła, stojąc przed pełną widownią, że nie ma jej nic do powiedzenia. W jednym z takich przypadków spróbowała się wymigać, oszukując. Wówczas pojawił się jej duch przewodnik Ramononov i upomniał ją surowo.
W latach 80. opublikowano kilka "autobiografii" Doris, stanowiących w istocie prace profesjonalnych pisarzy. Jednym z nich był prezenter radiowy Mikę Kiddey, który wraz z żoną wybrał się w trasę z medium, by zgromadzić potrzebne mu materiały. Powiedział nam, że co prawda Doris mogła czerpać pewne informacje, obserwując zachowanie osób pytających, gdyż dobrze poznała język ciała. Dodał jednak szybko:
"Doris ujawniała bardzo szczegółowe fakty. Wiedzieliśmy doskonale, że w żaden sposób nie mogła zgromadzić tych informacji, oszukując".
KEITH CHARLES
Medium Keith Charles w bardzo szczególny sposób używa swych domniemanych talentów parapsychicznych. Urodzony w Brighton w Sussex 22 sierpnia 1955 roku, w wieku siedemnastu lat wstąpił do policji. Obecnie jest detektywem. Keith w swej ciężkiej pracy zwykłego detektywa posługuje się również, jak to sam określa, mocami jasnowidzenia. Dzięki temu zyskał sobie przydomek psychogliny. Na temat przetrwania duszy po śmierci ma do powiedzenia, co następuje:
Wiele bzdur powiedziano o życiu po śmierci. Samozwańczy spiry-tyści ponoszą winę za mnóstwo głupot ogłoszonych drukiem. Nic
1
Łączność z zaświatami
65
dziwnego, że tak wielu ludzi odrzuca wszystkie podobne relacje, uznając je za bełkot.
Charles uważa, że jego umiejętności jako medium czynią z niego lepszego policjanta, a szkolenie policyjne pozwala mu lepiej wykorzystać zdolności parapsychiczne. Podobnie jak inne znane media ma wśród swoich klientów wiele gwiazd i słynnych aktorów. Przede wszystkim jednak zajmuje się wykrywaniem zbrodni.
W swej książce Psychic Cop, napisanej z pomocą Dereka Shuffa, Charles opowiada o tym, jak duch często doprowadzał go do wykrycia sprawców zbrodni. Interesująca lektura, lecz jak w większości przypadków podawanych przez media brak w niej prawdziwych, obiektywnych dowodów. Jego wizje dotyczące "śmierci" lorda Lucana i Susie Lamplugh wciąż pozostają nie-udowodnione.
Przesiania New Age
Dziś moce psychiczne i filozofia New Age stały się ważnymi elementami życia codziennego. Media twierdzą, że to nie przypadek, lecz że sprawiły to duchy z krain istniejących poza naszym światem, które zgromadziły się razem, by przekazać nam ważne przesłanie. Obecnie miliony ludzi odbierają je na poziomie intuicyjnym i traktują jako fundamentalną prawdę życiową. Ruch ten rozwijał się wraz z rozwojem kariery duchowego przekaźnika Ruth Montgomery, której książki sprzedano na całym świecie w milionach egzemplarzy i która stała się pionierką tej idei.
Wcześniej Ruth była znaną korespondentką polityczną. Spędziła wiele lat w Waszyngtonie, poznała kilku prezydentów Stanów Zjednoczonych. Pierwsze kroki w świecie parapsychicz-nym stawiała dyskretnie i nieśmiało. Najpierw przeżyła wiele
66
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
bardziej konwencjonalnych seansów. Wykrywała duchy zmarłych i przekazywała od nich wiadomości.
W swej książce napisanej z Joannę Garland (Herald of the New Age, 1988) Ruth opowiada, że kiedy usłyszała o tragicznej śmierci córki znajomego, usiadła do maszyny do pisania i nawiązała łączność ze swymi przewodnikami duchowymi w swoistej wersji automatycznego pisania. Dziewczyna przepraszała za targnięcie się na swe życie, używając charakterystycznych dla siebie zwrotów, na przykład słowa "adieu" zamiast "żegnajcie". Dla Ruth nic to nie znaczyło, lecz pogrążona w żałobie rodzina rozpoznała je natychmiast.
Rozwijając swe zainteresowania, Ruth poznała kilka ważnych postaci świata parapsychologicznego, wśród nich medium Arthura Forda. W latach 60. XX w. napisała serię bestsellero-wych książek, między innymi jedno z pierwszych poważnych studiów na temat reinkarnacji (Herę and Hereafter) oraz biografię słynnego medium Jeanne Dixon (A Gift ofProphecy).
Nagle jej własne moce zaczęły rozwijać się w oszałamiającym tempie. Kilka godzin po śmierci Arthura Forda, z którym była zaprzyjaźniona, jego duch dołączył do grupy dusz kierowanych przez mężczyznę nazwiskiem Lilly i porozumiewających się z Ruth na co dzień, wykorzystując jej maszynę do pisania. Ruth zaczęła wówczas przekazywać przesłania natury uniwersalnej. Tak oto Ford z zaświatów opisuje Boga: "Bóg stanowi jądro wszechświata, z którego wypływa wszystko inne, jest prawdą i energią, duchem i materią... jest też esencją naszego istnienia".
Stopniowo przekazy zaczęły ostrzegać przed drastycznymi, nieodwracalnymi zmianami mającymi nastąpić pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Zmiany owe miały być straszliwe w sensie psychicznym, lecz jednocześnie wraz z nadejściem XXI wieku miały doprowadzić do nastania nowej złotej ery. W latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych przekazy powtarzane przez Ruth Montgomery stawały się coraz bardziej szczegółowe i zyskały sobie grono wyznawców, co z kolei spowo-
Łączność z zaświatami
67
dowało falę zmian w ich stylu życia i zapoczątkowało dzisiejszy ruch New Age.
Ruch ten obejmuje cały świat. Ma wielu przywódców, skupia się jednak na źródłach energii istniejących na całej ziemi. Jedno z nich mieści się w Wessex, w pobliżu pradawnych kręgów Stonehenge i Avebury w Wiltshire. Od dawna widywano tu domniemane UFO, miłośnicy ezoteryki gromadzili się tu na spotkaniach, a od końca lat siedemdziesiątych na tutejszych polach pojawiały się tajemnicze kręgi ściągające "wyznawców" z całego świata. Uznano je za ostrzeżenia przed nadchodzącymi zmianami albo też za konkretne przesłanie ze świata duchowego, na znacznie większą skalę niż trywialne pojawienia się poltergeistów. Zwolennicy New Age nie ignorują tych znaków. Podobno wypełniają one dawne przepowiednie przekaźników duchowych, mówiące o tym, że na Ziemię zesłane zostaną znaki, które cały świat będzie mógł obejrzeć na ekranach telewizorów. Z pewnością za fenomen można uznać to, w jak wielkim stopniu kręgi w zbożu opanowały wyobraźnię ludzi - nieważne, czy ich pochodzenie da się wyjaśnić, czy też nie.
Inne centrum energetyczne mieści się na czerwonych pustkowiach Arizony, od dawna uważanych przez Indian Hopi za ośrodek mocy magicznych. To rozpalona, pustynna kraina, leżąca między jakże stosownie nazwanym miastem Phoenbc (symbolizującym odrodzenie z ognistych popiołów) a potężnym pęknięciem Wielkiego Kanionu (symbol rozdarcia ziemi, do którego ma doprowadzić nadchodząca katastrofa). Obecnie powstała tam cała społeczność New Age i założyła kwitnące miasto Sedona. Powstało ono dokładnie w miejscu, gdzie jak mawiają miejscowi, niewidzialne duchowe miasto przesyła na Ziemię swoją moc.
Przesłania powtarzane przez przekaźniki duchowe w owych kluczowych miejscach łączą dawne przekazy mediów z opowieściami o współczesnych spotkaniach z UFO. "Poważni" badacze UFO odrzucają zeznania ludzi twierdzących, że nawiązali
68
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
myślową łączność z obcymi, nie ufają bowiem jakimkolwiek kontaktom między światem parapsychicznym a ludzkim.
W 1979 roku Ruth Montgomery ponownie znalazła się w centrum zainteresowania osób zajmujących się zjawiskami paranormalnymi. Jej praca Strangers Amongst Us opowiada o "zastępcach", idei, która nawet w kręgach parapsychologicz-nych uznana została za nieco osobliwą. W istocie jednak, gdy się nad nią zastanowić, wydaje się absolutnie logiczna. Ruth sugeruje, że do zbadania tej sprawy zachęcano ją w liście od jednego z jej fanów, który jak później wyjaśnili jej przewodnicy duchowi, został faktycznie napisany właśnie przez takiego zastępcę. Autorka twierdzi, że tak jak złe duchy zdolne są do "opętania" człowieka przez eksmisję jego duszy i przejęcie władzy nad ciałem, również duchy dobre mogą to uczynić. Zastępca to wysoce zaawansowana istota duchowa, która zdobyła sobie prawo do ponownych narodzin, ale nie w ciele dziecka, lecz przez dosłowne przejęcie ciała dorosłego, które dusza zgodziła się opuścić. Zastępcy pojawiają się w sytuacjach, w których człowiek przeżył bliskie zetknięcie ze śmiercią, na przykład śmierć kliniczną czy próbę samobójczą. Człowiek taki po dojściu do zdrowia wydaje się kimś zupełnie nowym, innym. Dawniej odczucia te traktowano z pewnym niedowierzaniem. Obecnie wiele osób zakłada, iż tak jest rzeczywiście, że mają do czynienia z nowym człowiekiem, ponieważ jego ciało przejął zastępca.
Zastępcy ci powob' zdobywają ważne pozycje w naszym społeczeństwie po to, by przeprowadzić świat przez okres przejściowy po katastrofie. Ruth twierdziła, że prezydent Stanów Zjednoczonych z 1992 bądź 1996 roku będzie właśnie zastępcą, wolnym od powiązań i zależności partyjnych, zdolnym przemówić i trafić swymi słowami do całego narodu.
Według Ruth (która nie jest w tym względzie osamotniona wśród przekaźników) już teraz możemy dostrzec oznaki nadchodzącego kataklizmu. Świadczą o tym coraz częstsze trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, a także drastyczne i gwałtowne
Łączność z zaświatami
69
zmiany klimatyczne. W istocie ziemia zbliża się do chwili "przewrotu". Klimat ziemi co kilkaset tysięcy lat podlega nagłym radykalnym zmianom. Na skutek zmian magnetyzmu ziemskiego bieguny przesuwają się o tysiące kilometrów, w wyniku czego lodowe krainy zmieniają się w rozpalone pustynie, a pustynie w żyzne tereny. Działo się tak już przedtem. Wśród skamieniałości można znaleźć ślady podobnej przemiany, które od dawna nie dają spokoju geologom, niepotrafiącym ich wyjaśnić w żaden zwykły sposób.
Trzęsienia ziemi zniszczą, a wielkie fale oceaniczne zatopią całe kraje. Niewiele jest bezpiecznych miejsc, a z pewnością nie tereny nadmorskie ani wyspy. Większość z nich zniknie w mgnieniu oka. Kalifornia, większa część Anglii, cała Holandia i Japonia, niemal całe Hawaje - to tylko część obszarów, które w niedalekiej przyszłości mają zniknąć z mapy. Australia natomiast znacząco urośnie i rozkwitnie.
W 1985 roku Ruth Montgomery wydała kolejną książkę, Aliens Amongst Us, w której twierdzi, że wielu zastępców to w rzeczywistości istoty duchowe z Syriusza, Arktura i innych układów gwiezdnych. To one stoją za niewytłumaczalnym zjawiskiem UFO i to właśnie one zamierzały ocalić niewielką grupę ludzi, zabierając ich na statki kosmiczne przed nadejściem katastrofy. Owi szczęśliwcy żyliby na orbicie, póki nie dokona się zmiana biegunów, po czym powróciliby na Ziemię, by dopił: nować, aby nowa era, powstała na gruzach zniszczonego świata, przyniosła ze sobą większą mądrość niż obecna.
Choć koncepcja ta z początku wydaje się trudna do przełknięcia, ma w sobie coś pociągającego. Niektóre wątki istotnie łączą się w pewną całość. Wzory z kręgów w zbożu rozpoznali Indianie Hopi z Arizony. Przekazy ze spotkań z kosmitami są identyczne z tymi, które zsyłają duchy za pośrednictwem mediów. Zaś intuicyjny sprzeciw wobec obecnej rzeczywistości objawia się choćby tym, w jaki sposób obrońcy środowiska i grupy humanitarne walczą o ocalenie zagrożonej ziemi.
70
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Ciekawe jest też, że kilkunastu brytyjskich badaczy zjawisk paranormalnych poczuło ostatnio dziwny "nakaz", by przenieść się z nizin w mniej zaludnione i bardziej górzyste rejony. I choć, o ile nam wiadomo, nikt nie próbuje tego tłumaczyć ostrzeżeniami przed falami powodziowymi i tonącymi wyspami, być może gdzieś w głębi naszych umysłów odzywają się psychiczne dzwonki alarmowe.
Dziś w niektórych kręgach badaczy zjawisk paranormalnych coraz popularniejsza staje się opinia, że nauka dowiodła już istnienia życia pozagrobowego, lecz establishment nie chce przyznać tego głośno. W latach 90. XX wieku natchnieni zwolennicy tej tezy, w szczelnie wypełnionych salach, głosili, że tak zwana "nowa fizyka" (w istocie licząca sobie 75 lat!) udowodniła tę prawdę kilkanaście lat temu, lecz istnieje spisek mający nie dopuścić, by ludzkość poznała prawdę. Być może jest to przesadna interpretacja. Niewątpliwie jednak coś się w niej kryje.
Wiąże się to z naturą fizyki mechaniki kwantowej, obecnie uważanej za odzwierciedlenie samej esencji życia na poziomie subatomowym. Tu z mórz energii rodzą się widmowe cząsteczki, które nadal istnieją w postaci wirtualnej na długo po zniknięciu z obszaru normalnej percepcji. U podłoża tej wiedzy leży podstawowa zasada, po raz pierwszy ogłoszona przez Einsteina, że energii nigdy nie można zniszczyć. Późniejsze serie doświadczeń dowiodły, że to, co postrzegamy jako materię stałą, jest zbiorowiskiem wirujących pól energetycznych. A ponieważ w istocie wszystko jest w pewnym sensie wieczne (pola energetyczne muszą być wieczne, zgodnie z definicją fizyki relatywistycznej), rozpad fizycznych atomów po śmierci ciała o niczym nie świadczy. Albowiem energia subatomowa, która sprawia, że cegła jest cegłą, a człowiek człowiekiem, trwa dalej, choć nasze zmysły niekoniecznie muszą ją dostrzegać.
Istotnie, takie spojrzenie na wszechświat ma wiele wspólnego z koncepcją spirytystów na temat tego, co spotyka naszą
Łączność z zaświatami
71
"prawdziwą jaźń" po śmierci ciała fizycznego. Widać też wyraźnie, że coraz więcej naukowców potrafi uwierzyć w Boga, jednocześnie ufając swym matematycznym równaniom, zupełnie jakby te dwie płaszczyzny zaczynały zbliżać się do siebie coraz bardziej. Wielu naukowców coraz częściej wypowiada się na temat wiary z równym zapałem, jak na temat swych badań. Niektórzy uważają nawet, że w XXI wieku pojawi się nowa dyscyplina naukowa, łącząca filozofię życiową i zrozumienie duchowego aspektu życia z obiektywnie przeprowadzanymi i obserwowanymi eksperymentami z zakresu fizyki. Jeśli tak się stanie, być może już w niedalekiej przyszłości doczekamy się naukowych dowodów na istnienie życia pozagrobowego.
Może czas pokaże, że "stare" i "nowe" w istocie przemawia tym samym językiem.
Co właściwie robią media
Media uważają same siebie za "odbiorniki radiowe", nastrojone na częstotliwość paranormalną, na której nadawane są informacje z zaświatów. Ogólnie rzecz biorąc, media dzielą się na dwie grupy - fizyczne i umysłowe.
Media umysłowe wykorzystują dar postrzegania pozazmysło-wego (ESP) pozwalający na nawiązanie łączności z duchami. Otrzymują umysłowe przekazy od zmarłych i próbują interpretować je dla żyjących. Przekazy te mogą być otrzymywane ,jasnosłysząco" - wypowiadane przez widmowe głosy, bądź też ,jasnowidząco" -jako obrazy widziane bądź przeczuwane. Czasami przekazy przybierają formę automatycznego pisania i rysowania (patrz rozdział 4). Media umysłowe występują znacznie częściej niż ich koledzy "fizyczni".
Kontakt ze zmarłymi może nastąpić zwyczajnie na jawie, jak to się działo w przypadku Doris Collins (patrz strona 72) i Do-ris Stokes, bądź też w odmiennym stanie świadomości. Stan ta-
72 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ki można uzyskać, wpatrując się w przedmiot, choćby szklankę wody czy kryształową kulę. Czasami wykorzystuje się do tego pomoc hipnotyzera. Media pogrążone w głębokim transie często wydają się opętane przez ducha, który wypowiada się, wykorzystując ich głos. Wówczas głos, wyraz twarzy i gesty zmieniają się i zaczynają przypominać przywoływanego zmarłego.
Media fizyczne były bardzo popularne mniej więcej do połowy XX wieku, potem ich liczba gwałtownie spadła. Takie medium jest przekaźnikiem efektów psychokinetycznych (PK) wywoływanych przez zmarłych. Może to być lewitacja przedmiotów i ludzi, gra instrumentów muzycznych, dźwięk bezcielesnych głosów. Czasami objawiają się sami zmarli, kształtując substancję zwaną ektoplazmą (patrz strona 76) wypływającą z ciała medium.
Współczesne medium i jej zawód
Doris Collins to jedno z najsłynniejszych mediów świata. Jej występy, podczas których twierdzi, że nawiązuje kontakt z istotami duchowymi i przekazuje przesłanie dla obecnych na widowni, regularnie zapełniają nawet największe sale. Doris opowiedziała nam, w jaki sposób odkryła, że dysponuje taką mocą. "Taka się urodziłam, więc nigdy nie znałam niczego innego. Widzę, czuję, wyczuwam i słyszę. Wszystko to w sumie staje się wiedzą".
Podobnie jak wiele innych słynnych mediów, często oskarżano ją o oszustwo. Sceptycy, a nawet poważni, lecz ostrożni badacze podejrzewali, iż na widowni znajdują się zaproszeni przez nią goście. Twierdzą oni również, że w niektórych przypadkach (choć o ile nam wiadomo nie w przypadku Doris Collins) "swoich" ludzi sadza się w przednich rzędach i do nich właśnie idzie medium, dzięki czemu osiąga natychmiastowy i spektakularny sukces, ponieważ w istocie dysponuje już wcześniejszą wiedzą na temat siedzących tam osób.
Łączność z zaświatami
73
I
W dniu, w którym rozmawialiśmy z Doris Collins, jedna z szanowanych brytyjskich gazet ogłosiła podobne zarzuty dotyczące jej pracy. Poprosiliśmy medium o skomentowanie tego artykułu, uczyniła to chętnie i otwarcie.
Podobno mam prowadzić badania dotyczące przeszłości ludzi, zaglądać do książek telefonicznych (aby wyszukać w nich wartych zaproszenia gości). No cóż, podczas tej trasy w ciągu sześciu tygodni odbędę czterdzieści trzy spotkania. Przyjeżdżam do miasta i tego samego dnia zaczynam pracę. Nawet nie widzę na oczy książki telefonicznej, nikogo tam nie znam, więc nie wiem, jak miałoby to działać. To śmieszne, naprawdę. Nie znam nikogo z widowni, nie zadaję pytań. Podchodzę wprost do osoby, do której zostaję skierowana. Zwykle ktoś (później) pyta: Znacie Doris Collins? Spotkaliście ją wcześniej? A oni odpowiadają: Nie. Czy informacje, którymi dysponowała, można jakoś zdobyć? A oni na to: Nie.
Doris wierzy, że po śmierci trafiamy do świata, który częściowo tworzymy sami poprzez nasze uczynki w tym świecie. Spytaliśmy, czy wiara w przetrwanie - jeśli kiedykolwiek zostanie udowodniona - nie stanie się sygnałem dla wszystkich złych ludzi tego świata, że mogą spokojnie popełniać straszliwe zbrodnie, ponieważ tak naprawdę ich ofiary nie umierają.
Oczywiście, że nie - odparła z oburzeniem. Po śmierci dusza przechodzi w stan, który rozumie najlepiej. Ludzie popełniający straszne czyny w tym świecie doświadczają tego, co rozumieją. To musi być potworne. Wyobrażacie sobie stan, w którym znalazła się dusza kogoś takiego jak Hitler? Bo widzicie, my nie trafiamy do piekła. Sami tworzymy własne piekło, wykorzystując dary, które nam przypadły.
Media często udzielają podobnej odpowiedzi. Możliwe, iż skrywa się pod nią głębsze znaczenie. Jeśli taka wizja zaświatów
74 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
jest prawdziwa, może to częściowo tłumaczyć, dlaczego świadomie o tym nie wiemy. Wiedza ta zdjęłaby nam bowiem z barków ciężar dokonywania codziennych wyborów, a to z pewnością nie mieści się w wielkim kosmicznym planie.
Oczywiście w tym przypadku wszelkie poszukiwania materialnych dowodów przetrwania są skazane na niepowodzenie. Dowody te bowiem sprzeciwiałyby się ogólnemu planowi. Możemy jedynie dostrzegać przebłyski prawdy. W ostatecznym rozrachunku wszystko opiera się na naszej wierze. Nasze doświadczenia mogą sugerować istnienie życia po śmierci, nigdy jednak nie zdobędziemy absolutnej pewności.
Odnaleziona siostra
Doris Collins przedstawiła nam jeden z najważniejszych dowodów, na które natknęła się w swojej pracy. To dość skomplikowana historia. W skrócie brzmi tak.
W 1985 roku na jednym ze spotkań pojawił się bez jej wiedzy znany dziennikarz. Po występie zjedli razem podwieczorek. Wówczas poinformowała go, że ma dla niego wiadomość od rodziców, których duchy przybyły do niej nagle. Dziennikarz potwierdził, że oboje rodzice nie żyją.
Przekazana jej wiadomość dotyczyła istnienia siostry owego dziennikarza, czemu ten stanowczo zaprzeczył. Doris odpowiedziała:
- Twoja matka mówi, że to tajemnica rodzinna. Oznajmiła mi "on ma siostrę i ojciec chciał, by się poznali".
Dziennikarz upierał się, że nic mu nie wiadomo o żadnej siostrze. Nagle jednak w jego umyśle pojawiła się myśl, że być może znajdzie ją w Australii. W żaden sposób nie mógł tego sprawdzić. Później potwierdził ten fakt i przyznał w swoim artykule, że się mylił. Istotnie, miał siostrę przyrodnią, owoc romansu ojca z inną kobietą. Siostra wyszła za mąż i wyemigrowała do Australii. Ustalił to, badając historię rodziny.
Łączność z zaświatami 75
Wkrótce po spotkaniu z Doris Collins dziennikarz odebrał w domu telefon od sekretarki, która poinformowała go, że ma u siebie (nie wiadomo od jak dawna) list od kobiety z Australii, twierdzącej, że jest jego siostrą. Oczywiście zdumiał się i popędził wprost do biura, by go odebrać. Kobieta pisała o tym, że śledziła jego karierę, lecz dopiero niedawno poczuła pragnienie, by nawiązać z nim kontakt. Od niego zależy, czy odpowie, czy nie. Dziennikarz zadzwonił natychmiast. Spotkali się i bardzo szybko wytworzyła się między nimi głęboka więź.
Istotnie, to niezwykła opowieść, która wydaje się dobitnie świadczyć o przetrwaniu duszy. Istnieje jednak kilka dodatkowych informacji tutaj nieuwzględnionych, a które mogą wpłynąć na ogólną ocenę.
Po pierwsze, jeszcze przed spotkaniem z Doris dziennikarz już interesował się historią swojej rodziny i zdążył ustalić, że jego ojciec miał dziecko z inną kobietą. Nigdy nie rozmawiał o tym z bliskimi, lecz wiedza ta tkwiła w jego umyśle. Gdyby zatem Doris Collins dysponowała talentem telepatycznym, a jak się wydaje z jej seansów jasnowidzenia, jest to niemal pewne, mogłaby tę wiadomość wychwycić.
Rzecz jasna nie znaczy to, iż prawdziwym źródłem informacji nie mógł być, jak twierdziła, duch zmarłej matki bądź ojca dziennikarza.
Spytaliśmy Doris Collins, czy nie mogła dowiedzieć się o istnieniu siostry, bezwiednie stosując telepatię, czyli odczytując informacje z umysłu dziennikarza, a potem, co zrozumiałe, zakładając, iż zaczerpnęła je z innego źródła. Zaprotestowała gwałtownie.
- Jak mogłabym się dowiedzieć? Przecież dopiero przekazana przeze mnie wiadomość obudziła jego wspomnienie, o którym nigdy z nikim nie rozmawiał.
Jeśli jednak istniało wspomnienie, można je było wydobyć z umysłu. Telepatia - jeżeli istnieje naprawdę - może nie sta-
76 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nowić pełnego wyjaśnienia, lecz w tych okolicznościach trudno ją zignorować.
Co być może ważniejsze, gdy dziennikarz zadzwonił do swej nieznanej siostry, ta powiedziała mu, iż pragnienie, by do niego napisać, pojawiło się u niej po jednym z australijskich spotkań z Doris Collins, gdy ta przekazała jej otrzymaną wiadomość (zapewne od ojca). Oczywiście Doris Collins twierdzi, że w żaden sposób nie mogła wiedzieć, kim jest kobieta siedząca na widowni. Była przecież jedną z setek osób, którym Doris przekazywała wiadomości podczas wizyty w Australii.
Zupełnie możliwe, że dusza ojca tych dwojga ludzi poprzez Doris Collins stworzyła myślową więź pomiędzy rozdzielonym przyrodnim rodzeństwem i wywierając subtelny nacisk psychiczny na umysły obojga, dopilnowała, by się poznali.
Ostatecznie nie potrafimy ustalić, jaka jest prawda. Nawet zakładając (a nie mamy powodu czynić inaczej), że wszystkie strony są absolutnie szczere, wciąż trudno uznać tę historię za dowód. Sceptycy zawsze znajdą racjonalne rozwiązanie, którego w tym przypadku, podobnie jak w większości innych, nie da się z całą pewnością wykluczyć.
Ektoplazma
Ektoplazma to biaława substancja, wyłaniająca się z naturalnych otworów ciała medium, takich jak usta, genitalia, piersi, pępek, oczy czy uszy. Bywa, że i z innych, na przykład medium Eva C. wydzielało ektoplazmę z kciuka. Media fizyczne z XIX i początków XX wieku bardzo często wydzielały ektoplazmę, jednak w miarę zastępowania ich przez media myślowe, jej pojawianie stawało się coraz rzadsze.
Ektoplazmę opisywano jako substancję żywą, wrażliwą na dotyk i światło. Podrażniona wracała gwałtownie do ciała medium, wywołując ból. Świadkowie mówili, iż w dotyku przypo-
Łączność z zaświatami
77
mina muślin, płyn bądź pastę, zawsze jest zimna, lekko świecąca i wydziela charakterystyczną woń.
Mimo relacji licznych świadków i wielu zdjęć wykonanych mediom w trakcie wytwarzania ektoplazmy, jej autentyczność nigdy nie została potwierdzona. Jedyne udokumentowane, naukowe badanie ektoplazmy miało miejsce w Massachusetts Institute of Technology. Ustalono, że w jej skład wchodzą: sód, potas, woda, chlor, albumina, komórki nabłonka i świeże czerwone krwinki.
W.J. Crawford, wykładowca inżynierii mechanicznej na uniwersytecie w Belfaście, podczas badań medium fizycznego Kathleen Goligher ustalił, że ektoplazma powstaje w jakiś dziwny sposób z własnego ciała medium. Po jej wydzieleniu masa ciała Goligher spadła wyraźnie w stosunku do tej sprzed seansu. Crawford odkrył też, że ciężar lewitującego stołu czasowo przeniósł się na ciało medium.
Ektoplazmę postrzega się jako coś w rodzaju nadnaturalnej plasteliny. Gdy już się wytworzy, duchy wykorzystują ją, by objawić się w naszym świecie. Objawienia te mogą przybierać formę twarzy, dłoni czy też, bardzo rzadko, całej postaci. Choć trudno w to uwierzyć, wielu wiarygodnych świadków było przekonanych, że podczas seansu ujrzeli postać zmarłego krewnego bądź bliskiego przyjaciela. Ilustrację stanowić może opowiedziana nam następująca historia.
Powrót z wojny
W 1956 roku rysownik Henry Thomson przeżył niezwykłe wydarzenie, sięgające korzeniami do czasów II wojny światowej. Podczas wojny Henry w stopniu sierżanta służył w VIII Armii. Walczył w Afryce Północnej i w tym czasie zaprzyjaźnił się z młodym kapralem, Alfie Hallem. Henry opisywał go jako dobrego kumpla, "niemal brata". Maszerowali przez Al-Fajjum i gawędzili, gdy nagle nastąpił wybuch. Alfie Hali nadepnął na
78 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
minę i został rozerwany na strzępy. Henry nie wyobrażał sobie, by mogli jeszcze kiedyś się spotkać.
W 1956 roku Henry wraz z żoną, która była medium, przeprowadzili się do Blackpool. Henry również interesował się doświadczeniami parapsychicznymi, zawsze jednak szukał logicznego wyjaśnienia. Gdy usłyszał, że medium fizyczne, Jimmy Gardner, występuje akurat w ich mieście, postanowił z ciekawości wybrać się na seans. Gardner słynął z tego, że wywoływał tymczasowe materializacje duchów.
Seans odbywał się w zwykłym pomieszczeniu nad sklepem, a opłata pobierana przy wejściu ledwie wystarczała na pokrycie wydatków medium. Henry był jednym z około czternastu uczestników. Po chwili zjawił się Gardner, do tego stopnia złamany reumatyzmem, że był w stanie postawić zaledwie kilka chwiejnych kroków. Pomocnicy nieśli go po wąskich schodach siedzącego w fotelu na kółkach. Następnie fotel ustawiono w kącie pokoju i otoczono czarną zasłoną. Gardner twierdził, że to konieczne, by ektoplazma nie rozpłynęła się, nim uformuje się postać.
Henry Thomson z ogromnym zdumieniem patrzył na to, co działo się owego wieczoru. W pokoju zmaterializowało się sześć bądź siedem postaci, dzieci i dorosłych, każda z nich rozpoznana przez kogoś z niewielkiej widowni. Zjawy wcale nie były widmowe i ulotne. Wyglądały i zachowywały się jak normalni ludzie z krwi i kości. Nawiązywały nawet rozmowy. Henry'ego czekała jeszcze większa niespodzianka. Nagle zza zasłony wynurzyła się wysoka, rudowłosa postać kaprala Alfiego Halla.
Odziany w mundur, wciąż wyglądający na 22 lata, podszedł do Henry'ego i wyciągnął rękę. Thomson uścisnął dłoń przyjaciela i stwierdził, że jest ciepła. Przez następnych kilka minut rozmawiali o życiu w wojsku, a Alfie przypomniał mu o kilku wydarzeniach, o których Henry już zapomniał. W końcu Alfie zapewnił przyjaciela, że nadal jest bardzo szczęśliwy i odwrócił się, by odejść. Gdy zmierzał w stronę zasłony, jego postać zaczynała już się rozmazywać i rozwiewać. W końcu zniknęła całkowicie.
Łączność z zaświatami
Przewodnicy duchowi
79
Mówiliśmy o tym, że większość mediów nie komunikuje się ze zmarłymi bezpośrednio, lecz z pomocą przewodnika duchowego. Dotyczy to zwłaszcza tych mediów, które wpadają w trans i pozwalają przewodnikowi przejąć kontrolę nad swym ciałem. Zjawisko to, podobnie jak istnienie samych mediów, nie jest wcale nowe. Biblijną czarownicę z Endor opętywał duchowy pobratymiec pradawnych chrześcijan - Szatan.
Duchy przewodniki przynależą zwykle do amerykańskich Indian, chińskich pustelników i arabskich lekarzy; generalnie do osób będących na wysokim poziomie rozwoju duchowego. Wiele z nich podczas rozmowy popełnia najbardziej podstawowe błędy rzeczowe, dotyczące swojej przeszłości. Większość mediów ma tylko jednego ducha przewodnika, nieliczne dwóch lub kilku. Duchy te strzegą medium i występują w roli pośrednika oraz mediatora, kontrolującego liczbę duchów próbujących nawiązać kontakt. Mimo wszystko od czasu do czasu niesforny duch przebija się przez blokadę, przekazując informacje przeznaczone dla osób nieobecnych podczas seansu. Czasami duch przewodnik, kontrolujący ciało medium, pozwala zawładnąć nim innemu duchowi. Wówczas zarówno mowa, jak i gesty medium zaczynają przypominać nowego przybysza. Oto, jak szaman Michael Bromley opisał swój związek z duchem przewodnikiem.
Celtycki szaman
Michael Bromley to celtycki szaman, który siedem lat spędził w Stanach Zjednoczonych, pracując wśród Indian. "Szaman" to słowo wywodzące się z języka Tungunów, ludu zamieszkującego Syberię, choć obecnie najczęściej kojarzy się nam z indiańskimi czarownikami. Całkiem możliwe, iż skojarzenie to wiąże się z migracją ludzi z Syberii do Ameryki Północnej
80 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
w czasach, gdy oba kontynenty łączył lodowy pomost, spinający brzegi obecnej Cieśniny Beringa. Szamanizm opiera się na pradawnej wierze, że istnieje wiele poziomów "ducha", zarówno w wymiarze duchowym, jak i ziemskim. W gruncie rzeczy szamani w różnych częściach świata zajmują się głównie uzdrawianiem i nauką. Michael pracował z dziećmi z wadami mózgu, a także twierdził, że wyleczył kobietę ze stwardnienia rozsianego. Nie zawsze jednak był szamanem. Dwadzieścia lat wcześniej nie zdawał sobie nawet sprawy z własnych talentów para-psychicznych.
i
ł Pracowałem w firmie gazowej. Jeden z moich kolegów zrezygno-
I wał z pracy i założył ośrodek uzdrawiania duchowego. Zaprosił
1 mnie do siebie, ale wyjazd odkładałem przez kilka tygodni. W koń-
cu, jak zawsze, ciekawość zwyciężyła i odwiedziłem go. Jedno z przebywających tam mediów poinformowało mnie, że jestem uzdrowicielem i mam zdolności paranormalne. Sądziłem, że to głupota i nie chciałem mieć z nimi nic więcej do czynienia. Jednak w następnym roku wróciłem. Wówczas inne medium powiedziało mi o rzeczach, o których tylko ja wiedziałem. Zastanawiałem się, jak ona to zrobiła i bardzo chciałem to odkryć. Dołączyłem do koła rozwoju, poznałem spirytyzm. W końcu zorganizowałem swoją własną grupę i dalej samo już poszło.
Zanim Michael zawodowo zajął się działalnością parapsycho-logiczną, prowadził bujne i ciekawe życie. "Zawsze żyłem jak Cygan, podróżowałem po świecie, chłonąłem wiedzę. Wychowano mnie w wierze chrześcijańskiej, jednak w swojej drodze do spi-rytyzmu miałem do czynienia z islamem i buddyzmem".
Kilka mediów poinformowało go, że ma indiańskiego przewodnika duchowego, a medium rysowniczka Coral Polge (patrz rozdział 4) namalowała pastelami jego portret. Z początku Michael pozostawał sceptyczny. "Oczywiście, każde medium ma indiańskiego przewodnika!". Nie zachwycił go też portret.
Łączność z zaświatami
81
"Oczekiwałem majestatycznego pióropusza, ujrzałem jednak tylko dwa pióra, po jednym po obu stronach głowy, przywiązane do koniuszków długich włosów".
Coral Polge poinformowała go, że Indianin miał na imię Wielki Orzeł.
.Wielki Orzeł i ja staliśmy się sobie bardzo bliscy. Pewnego dnia poinformował mnie, że chce wracać do ojczyzny. Odparłem: - Świetnie, jedź sobie. A on na to-. - Nie zrozumiałeś. Musisz jechać ze mną.
Po kilku tygodniach zbieg okoliczności sprawił, że wyjechałem do Ameryki. Miałem zamiar zostać tam dwa miesiące. Nawiązałem jednak niezwykłe kontakty i w sumie spędziłem tam siedem lat!".
Pracując w Los Angeles Michael poznał szamanów plemion Czejenów, Lakota, Potawatomi i Chumashów. Najbliżej współpracował z Wallace'em Czarnym Jeleniem i jego adoptowanym synem, szamanem Potawatomi, Donem Perrote. Wallace to Indianin Lakota, przywódca Indian. Michael przedstawił im ideę "świadomości kryształów", koncepcję głoszącą, że kryształy dysponują własną potężną mocą życiową.
W czasie jednego z pierwszych spotkań spytał ich o znaczenie imienia Wielki Orzeł. Poinformowali go, że "orzeł" oznacza siłę i zdecydowanie, a "wielki" w języku Indian tłumaczy się jako "święty". Wspomnieli też, że orzeł ma po jednym piórze mocy na czubku każdego skrzydła.
- To ostatecznie rozstrzygnęło sprawę - rzekł Michael. - Zostałem przekonany. Zrozumiałem, że mój indiański przewodnik nie jest wymysłem.
Po jakimś czasie Indianie spytali go, kim jest. Odparł, że jest człowiekiem obdarzonym mocą psychiczną. Gdy pytanie znów się pojawiło, udzielił identycznej odpowiedzi. Tym razem Indianie odrzekli:
- Michaelu, czemu nie uszanujesz swojego ducha i nie nazwiesz się szamanem? Bo przecież tym właśnie jesteś.
1
82 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Zaprotestował, mówiąc że jest Anglikiem, więc jak mógłby być szamanem. Ale po dwóch latach medytacji i dogłębnej analizy znaczenia tego słowa, zaakceptował je w końcu.
- Czułem się ogromnie zaszczycony - rzekł. - Szamanie indiańscy pracują z piórami i mocą zwierząt. Ja korzystam z laski szamana, różdżki i bębna. Bęben pozwala mi komunikować się z duchami na poziomie wibracyjnym.
Opinia psychologa
Część psychologów sugeruje, że aby wyjaśnić zjawisko mediu-mizmu, nie ma potrzeby uciekania się do teorii o istnieniu nie-udowodnionych zdolności parapsychicznych. Uważają, iż media wykorzystują zwykłe zasady ludzkiego zachowania, by podświadomie zdobywać informacje o klientach. Przeświadczenie mediów o tym, że pozostają w kontakcie ze zmarłymi to tylko fantazja, wzmacniająca zasady spirytyzmu i pozwalająca zrzucić z siebie odpowiedzialność za treść przekazów.
Podobny proces psychologiczny wcale nie występuje tak rzadko, jak można by sądzić. Z łatwością da się go zastosować do tak zwanych przekaźników duchowych - mediów ery kosmicznej, otrzymujących z umysłów kosmitów banalne, ogólnikowe przesłania. Media często miewają przewodników duchowych wywodzących się z egzotycznych ras i obdarzonych trudnymi do wymówienia imionami. Podobnie przekaźniki komunikują się z obcymi istotami o przedziwnych imionach, typu Zookan czy Maximus, wyglądających jak wzięte żywcem ze stron groszowych pisemek science fiction z lat czterdziestych. Trudno się zatem dziwić, że psycholodzy uznają oba zjawiska za w gruncie rzeczy ten sam fenomen, poddany różnym interpretacjom. Oto typowy przekaz, przypisywany istocie zwanej Marcusem: "Świat jest w trakcie rewolucji duchowej. Kosmiczny porządek wymaga oczyszczenia". Czymże taki przekaz obcego, orbi-
Łączność z zaświatami
83
tującego w UFO różni się od przesiania ducha z Krainy Lata? Niczym, i właśnie na tym polega problem.
Profesor Alan Smithers jest psychologiem z uniwersytetu w Manchesterze. Po zbadaniu kilkunastu mediów powiedział nam:
Media wiele nam mówią o ludzkiej świadomości. Ta część nas samych, którą znamy, stanowi tylko drobny fragment funkcji naszego mózgu, bezpośrednio związany z ośrodkami mowy. Ponieważ nasza samoświadomość stanowi tylko drobną część umysłu, często pojawiają się w nim rzeczy, które nas zaskakują. Niektóre trafiają do świadomości. Czasem odkrywamy, że wiemy rzeczy, nad którymi nie zastanawialiśmy się spokojnie czy racjonalnie. Potrzebujemy czegoś, co wyjaśni nam, skąd się wzięły. To naturalne zjawisko, tyle że nie zastanawiamy się nad nim.
Intuicji możemy przypisać stwierdzenia typu: "wiedziałem, że do mnie zadzwonisz". Do podświadomości sięgamy też w snach, by rozwiązać problemy naukowe lub tworzyć arcydzieła literackie. Istnieje wiele podobnych przykładów - choćby odkrycie budowy cząsteczki benzenu czy historia powstania powieści Dziwna histońa dra Jekylla i Mra Hyde'a. Można je wyjaśniać mitycznie (wpływ muzy, natchnienia), racjonalnie (przekaz danych zmagazynowanych w niedostępnych częściach mózgu) bądź duchowo (przesłanie od nieżyjących naukowców lub pisarzy). Nie w tym rzecz, czy którakolwiek z tych interpretacji jest właściwa, czy nie. Chodzi o to, że w ogóle istnieją różne interpretacje. Gdy przyjrzymy się bliżej dowodom przedstawionym przez spirytystów, jakże powierzchownie atrakcyjnym, odkryjemy, że choć intrygujące, nie są one wcale tak rozstrzygające, jak sądzą ci, dla których istnienie duchów to kwestia wiary. Profesor Smithers wyjaśnia dalej:
Istnieje podstawowa zasada psychologii brzmiąca, że nigdy nie potrafimy niczego nie przekazywać. Możemy siedzieć absolutnie bez
84 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ruchu, patrząc w przestrzeń, cały czas jednak nieświadomie przekazujemy informacje. Niektórzy ludzie potrafią świetnie czytać książki, inni, "telepaci, jasnowidze", umieją doskonale odczytywać język ciała. Czytają w ludziach jak w książkach, czynią to jednak nieświadomie. Przemawiają zatem ogólnikowo, tak by do ich słów można było dopasować różne historie. Medium przedstawia ogólny szkielet, reszty dostarcza klient.
Zilustrujemy to wymyśloną rozmową odbywającą się pomiędzy medium a widownią. To bardzo typowa wymiana zdań.
MEDIUM: Mam tu B... Beatie bądź Billa... (rozgląda się wokół) WIDZ (reagując zaskoczeniem): Bili, tak, mój ojciec miał na imię
Bili. MEDIUM: (skupia się na tym człowieku): Tak, pozdrawia cię. Nie
spodziewałeś się, że do niego dotrę, prawda? WIDZ (ze śmiechem): Nie, ani trochę. Ten stary uparciuch... MEDIUM: Był twoim ojcem i bardzo trudnym człowiekiem, ale
twierdzi, że teraz mocno złagodniał. WIDZ: Święta racja. Z pewnością jest tu teraz.
Zauważmy, że medium wspomniało tylko o odbiorze B oraz zaproponowało imię męskie i żeńskie. Nawet gdy w seansie uczestniczy niewiele osób, prawodpodobnie znajdzie się ktoś, kto właśnie myśli o jakimś Billu bądź Beatie. Osobę tę może zdradzić wyraz jej oczu, a medium nawet nieświadomie może namierzyć ją i wykorzystać drobne wskazówki płynące z jej zachowania. W naszym przykładzie widz zaledwie w kilku zdaniach poinformował medium, że Bili był jego ojcem, zasugerował, że był to człowiek dość trudny i tak dalej. Medium podświadomie, wykorzystując strzępy informacji, uwzględnia je w kolejnych odpowiedziach.
W ten sposób proces może trwać dalej. Niepotrzebne tu żadne oszustwo ani świadome działanie. Medium może święcie
Łączność z zaświatami
85
wierzyć, że otrzymuje informacje od "Billa", zmarłego ojca widza. Psycholodzy powiedzieliby, że po prostu dokonuje interpretacji zachowania i wydarzeń. A może medium naprawdę ma ta-L lent parapsychiczny?
i Pewna urocza kobieta z hrabstwa Lancaster, Totty, będąca me-i dium, w której szczerość wierzymy w stu procentach, zaskakują-! co otwarcie opowiadała nam o swych doświadczeniach wynie-: sionych również z uczestnictwa w setkach seansów z innymi mediami. Choć Totty wierzy, że sama jest kanałem, przez który przekazywane są informacje, czasami prawidłowo rozszyfrowane, czasem nie, to jednak potwierdza słowa profesora Smithersa: "Podczas seansów gada się mnóstwo banałów na temat Billa, Bena i tak dalej. Można na to odpowiedzieć twierdząco, ale to nic nie znaczy. Czasami jednak ludzie reagują pytaniem: skąd medium mogło o tym wiedzieć? Nie obchodzi mnie, kim jest medium, kimś znanym, nieznanym czy tak zwaną sławą. Każde medium jest tylko tak dobre, jak jego ostatni przekaz".
Dowody przeciwko
Gdy spirytyzm spopularyzował "łączność ze zmarłymi", zmieniając ją w rozrywkę masową, przyciągnął kilkanaście typów "showmanów" - uczciwych, samooklamujących się i prawdziwych oszustów.
Wiara w to, że informacje trafiające do naszego umysłu pochodzą z krainy, którą zamieszkują duchy zmarłych, nie dowodzi, że tak jest w istocie. Istnieją inne źródła, z których mogą pochodzić podobne "głosy". I choć medium istotnie "słyszy" je w swym umyśle, może także mylić się, przypisując im pochodzenie zewnętrzne.
Na przykład media mogą "czytać" w umyśle widza. Osoba przebywająca w towarzystwie medium niemal na pewno musi j myśleć o ludziach, których kiedyś znała, którzy zmarli i mogli-
86 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
by "powrócić". Jeśli wówczas zmarły zaczyna się "komunikować", to czy przypadkiem miast kontaktu medium z umysłem zmarłego nie dochodzi raczej do bezpośredniego kontaktu myślowego medium i widza? Można to stwierdzić, jedynie zdobywając informacje, którymi widz w żaden sposób nie mógł dysponować wcześniej.
Oszuści szybko zorientowali się, że mogą zarobić sporo pieniędzy i stosując rozmaite sztuczki, zaczęli nabierać poszukiwaczy sensacji, naciągać pogrążonych w bólu, rozpaczających po stracie kogoś bliskiego, poszukujących pociechy i dowodu istnienia życia pozagrobowego. Wielu sceptyków z dużym powodzeniem doprowadzało do kompromitacji oszukańcze media. Jednym z poszukiwaczy dowodów na istnienie zaświatów był słynny iluzjonista i mistrz ucieczek, Harry Houdini (1874--1926).
Houdini zyskał sobie międzynarodową sławę na początku XX wieku. Posiadał umiejętność tak skutecznego uwalniania się z zamkniętych skrzyń i kajdan, a nawet cel więziennych zaopatrzonych w skomplikowane zamki, iż niektórzy sądzili, że wykorzystuje do tego moce nadprzyrodzone. Jedną z takich osób był jego przyjaciel, sir Arthur Conan Doyle, który uważał, iż Houdini to naturalne medium, zdolne do dematerializacji i ponownej materializacji poza więzami. Istotnie, Houdini niezwykle interesował się spirytyzmem, jednak na ogół jego badania prowadziły do odkrycia kolejnego oszukańczego medium.
Jednym z nich była Amerykanka, Mina Crandon. Występując pod imieniem Margery, podczas seansów prezentowała pełny repertuar medium fizycznego - stukanie, kołysanie się stołu, poruszające się światła, materializacje i "bezcielesny głos" jej nieżyjącego brata Waltera. W czasie jednego z seansów Walter pozostawił nawet ślad palca odciśnięty w wosku.
Houdini należał do grupy pięciu badaczy, którzy na zlecenie miesięcznika "Scientific American" mieli zbadać panią Crandon. Wyniki owych badań były jednoznaczne, ogłoszono, że
Łączność z zaświatami
87
Crandon jest oszustką. Ostateczny dowód uzyskano dopiero w roku 1932, gdy pochodzący z Bostonu dentysta potwierdził, iż nieświadomie pozostawił dla niej odcisk kciuka.
Liczne pełne materializacje w istocie powstawały przy udziale wspólników mediów, bądź też były to same media pojawiające się w przebraniu. W 1964 roku W G. Roli zdemaskował w ten sposób żonę meksykańskiego medium Luisa Martineza. Martinez występował od 1933 roku i większość fotografii wykonanych w czasie jego materializacji nie wygląda zbyt przekonująco - wydobywająca się z uszu i ust ektoplazma przypomina raczej gazę, upiorne twarze wyglądają jak niewprawnie pomalowana masa papierowa.
Dowody za
Przeważająca większość mediów to ludzie cisi, spokojni, wykorzystujący swój dar, by ukoić pogrążonych w żałobie członków rodzin bądź przyjaciół - często bez wynagrodzenia. Podają bardzo szczegółowe informacje, których w żaden sposób nie mogli znać wcześniej. Mimo istnienia oszustów, jest też krąg mediów, których przez długi czas poddawano intensywnym badaniom i nigdy nie przyłapano na żadnych sztuczkach. Popisy mediów fizycznych zostały sfilmowane. Gdyby przygotowano je specjalnie na użytek kamery, oszustwo musiałoby obejmować bardzo duży krąg osób działających wspólnie przez wiele lat.
Spirytyzm nie wynalazł czegoś takiego jak medium, nadał mu jednak nazwę i zwrócił nań uwagę ludzi oraz prasy. Na przestrzeni stuleci umysłowy kontakt ze zmarłymi pojawia się pod różnymi postaciami. Fenomeny zaobserwowane podczas seansów nie różnią się od działalności poltergeistów (patrz rozdział 6). Współczesne media umysłowe są tak pewne trafności swoich słów, iż zachęcają uczestników spotkań do nagrywania przesłań i późniejszego uważnego ich studiowania.
88
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Wbrew popularnym przekonaniom, nie wszyscy iluzjoniści są zaciętymi przeciwnikami mediów. Niektórzy czynnie uczestniczą w badaniach paranormalnych. Zawodowy amerykański iluzjonista i badacz zjawisk nadprzyrodzonych, Larry Auer-bach, powiedział nam, iż demaskatorzy tacy jak James Randi stanowią w istocie mniejszość. Nieżyjący już David Nixon przyznał, iż wykorzystując iluzjonistyczne sztuczki, nie da się powtórzyć wszystkich osiągnięć Uriego Gellera.
Larry Auerbach gościnnie wykłada parapsychologię na Uniwersytecie Johna E Kennedy'ego w Kalifornii. Uzyskał tam magisterium z parapsychologii. Ukończył również antropologię kulturową w Northwestern University. Jako iluzjonista był doradcą przy powstawaniu serialu telewizyjnego Magia Davida Copperfielda. Wraz z innym iluzjonistą, Christopherem Cha-conem, Auerbach w 1980 roku założył Biuro Badań Paranormalnych. Zajmuje się ono zjawiskami paranormalnymi i służy za centrum informacyjne dla mediów, ludzi biznesu, naukowców i organów ścigania.
Podczas niedawnej ankiety przeprowadzonej wśród iluzjonistów w Kalifornii Auerbach odkrył, że mniej więcej trzy czwarte z nich stwierdziło, iż podczas ich występów zdarzały się zjawiska paranormalne. Gdy coś poszło nie tak w sztuczce, niezwykłe siły sprawiały, że w końcu jednak się udawała.
Larry Auerbach miał też do powiedzenia kilka słów na temat Harry'ego Houdiniego. Podkreślił, że Houdini zajmował się spi-rytyzmem nie po to, by demaskować fałszywe media, lecz by zdobyć dowody istnienia życia pozagrobowego. Co więcej, według niego Houdini znalazł w końcu medium, które dostarczyło mu jednoznacznych, rozstrzygających dowodów na istnienie życia po śmierci. Szczegóły tego spotkania Houdini zawarł w prywatnych dokumentach, które grupa sceptycznych iluzjonistów próbuje ukryć przed światem. Auerbach twierdzi, iż w środowisku toczy się zacięta walka o to, by wreszcie ujawnić owe papiery.
Łączność z zaświatami
Dowód eksperymentalny?
89
Jenny Randles zorganizowała pewien eksperyment z udziałem medium. Miał on na celu sprawdzenie, czy podczas seansu można zdobyć wiarygodne informacje. W organizacji sesji pomógł jej uniwersytecki psycholog, doktor John Shaw. Na uczestnictwo, jako jeden z podmiotów badania, zgodził się profesor Alan Smithers oraz medium Dorothy z Manchesteru. Wydarzenia z 17 czerwca 1986 roku zostały zarejestrowane na taśmie, tak by psycholodzy mogli później dokładnie prześledzić przebieg całego seansu.
Dorothy twierdzi, że utrzymuje kontakt z bardzo oświeconym duchem, który nie żył cieleśnie na ziemi. Koncepcja ta to swoisty kompromis między mediami utrzymującymi łączność z niedawno zmarłymi a przekaźnikami duchowymi odbierającymi przesłania od kosmitów. Dorothy sugeruje też, iż spora część rzeczy, o których wspomina ów duch, odwołuje się do przyszłości uczestnika seansu. Najwyraźniej w świecie duchowym czas nie płynie linearnie.
Próba z profesorem Smithersem uznana została za całkowitą porażkę. Dorothy twierdziła, że "blokował jej percepcję". Sam profesor zgadza się z tym i uważa, że to bardzo prawdopodobne. Po wysłuchaniu wielu mętnych uwag wygłoszonych przez Dorothy nie potwierdził, by choć jedno ze wzmiankowanych przez nią wydarzeń kiedykolwiek miało miejsce, chociaż zgodził się, iż gdyby spróbował, być może zdołałby dopasować kilka z nich do swojego życia. Dorothy wygłosiła tylko jedną jasną przepowiednię. Gdy profesor spytał, czy dostanie grant badawczy, o który wystąpił, odparła że tak. I się pomyliła!
Tuż po tym eksperymencie Dorothy przekazała Jenny Randles informację o bólu brzucha, którym należy się pilnie zająć. Później kilkakrotnie powtarzała tę samą wiadomość. W owym czasie nie znaczyła ona zbyt wiele, lecz po sesji z profesorem
90 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Smithersem Dorothy uparła się, by podobny seans odbyć też z Jenny. Rezultaty spotkania zarejestrowano.
Podczas tego seansu padło około pięćdziesięciu stwierdzeń, od nazwisk po parę mglistych uwag, których w żaden sposób nie dałoby się zweryfikować. Nie wiadomo, czy to przypadek, ale w nocy po seansie Jenny doświadczyła jednego z najwyraź-niejszych w swoim życiu wyjść poza własne ciało.
Z nazwisk i imion dwa dały się dopasować, te jednak odrzucono. Pięć nic nie znaczyło, jedynie dwa (co ciekawe, pierwsze dwa podane) okazały się znaczące. Jedno należało do jedynego brata Jenny, drugie do szkolnej przyjaciółki, o której nie myślała od lat, a która zginęła w tragicznym wypadku rok po ukończeniu przez nią szkoły. Później Jenny odkryła, że medium Dorothy mieszkało zaledwie kilkaset metrów od miejsca, gdzie piętnaście lat wcześniej żyły obie rodziny.
Pozostałe stwierdzenia to krótkie zdania, niezbyt szczegółowe. Niektóre z nich dało się przypisać do przeszłości bądź teraźniejszości, część była prawdziwa, inne nie. Sprawdzono je ponownie rok później. Piętnaście z nich (około 40%) mogło dotyczyć życia Jenny. Parę odwoływało się do przeszłości, trzy do sytuacji aktualnej w chwili seansu, lecz większość do następujących po nim sześciu miesięcy.
I choć część z nich była zbyt niejednoznaczna, by dało się je uczciwie ocenić (na przykład: widzę zaświadczenie lekarskie, ktoś dostanie zwolnienie - niezbyt rewelacyjna przepowiednia, jeśli chodzi o większość rodzin), to nawet część z nich, łącznie z tą wymienioną, mogła okazać się z czasem trafniejsza niż wówczas sądzono.
Medium zaliczyło też kilka zaskakujących trafień. Dorothy opisała starą kobietę niosącą transparent szkółki niedzielnej. Opis ów doskonale pasował do babci Jenny. Oznajmiła też, iż wyczuwa więź z komisariatem policji w centrum Manchesteru. Jenny pracowała tam kiedyś krótko jako detektyw pobierający odciski palców.
I
Łączność z zaświatami
91
Tyle, jeśli chodzi o przeszłość. A co z teraźniejszością? Tu również zanotowano kilka trafień. Na przykład wzmiankę o odwołanym spotkaniu w czwartek. Właśnie w tym tygodniu Jenny musiała odwołać zaplanowany na ów dzień wyjazd do Exeter. Dorothy uczyniła też (ze śmiechem) osobliwą uwagę: "Czy niedawno dyskutowałaś z autobusem?". Dzień przed sesją Jenny uczestniczyła w eksperymencie polegającym na hipnotycznym cofnięciu pacjentki do "poprzedniego życia" (patrz rozdział 11). Pewna młoda kobieta opowiadała o swoim życiu w Londynie w 1920 roku. Jenny wdała się z zahipnotyzowaną pacjentką w długą dyskusję na temat koloru autobusu, widzianego ponoć przez nią na londyńskiej ulicy!
Choć zaskakujące, informacje takie można było zdobyć, odczytując je wprost z umysłu Jenny za pomocą telepatii. Nie ustalono, by mogły pochodzić z innego źródła. Jednakże zwykła telepatia nie pozwala widzieć przyszłości.
Tu także doszło do kilkunastu trafień. Za najbardziej dramatyczną można uznać uwagę wypowiedzianą przez Dorothy: "Miejsce, dokąd jedziesz, nazwą zaułkiem. Nie alejką czy uliczką, nazwą je zaułkiem". Zaledwie kilka tygodni później Jenny została niespodziewanie zaproszona na plan serialu telewizyjnego Brookside, by przeprowadzić wywiad z aktorką, która ponoć widziała ducha. Wywiad odbywał się w prawdziwym domu, na prawdziwej ulicy - w zapewne najsłynniejszym zaułku na Wyspach Brytyjskich!
Najdziwniejsza ze wszystkich przepowiedni wiązała się z "zaświadczeniem lekarskim". Można ją połączyć zarówno z powtarzanymi uwagami, że trzeba coś szybko zrobić z bólami brzucha, jak i jeszcze jedną uwagą wygłoszoną podczas sesji -"W pewną niedzielę nic nie pójdzie zgodnie z planem. Jeśli ktoś chce zostać w łóżku w niedzielę, nie czuje się dobrze. Coś będzie nie tak".
Istotnie, trzy miesiące później, w niedzielę, matka Jenny została w łóżku, co było z jej strony zachowaniem zupełnie nie-
92
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
zwykłym. Jenny przypomniała sobie uwagi Dorothy, gdy matka wspomniała o bólu w podbrzuszu. Mimo uporu chorej, twierdzącej, że nic jej nie będzie, Jenny wezwała lekarza, który skierował pacjentkę do szpitala. Tam po kilku testach odkryto, że ma raka. Konieczne okazało się operacyjne usunięcie macicy. Na szczęście chorobę uchwycono w bardzo wczesnym stadium rozwoju i matka Jenny wyzdrowiała. Doktor poinformował ją później, że gdyby spóźniono się z leczeniem zaledwie o kilka tygodni, doszłoby do przerzutów. Później matka Jenny jeszcze przez długi czas przebywała na zwolnieniu, a lekarz stwierdził, że miała dużo szczęścia.
Jednak czy rzeczywiście? Gdyby Dorothy nie przekazano pilnego ostrzeżenia, a Jenny nie zadziałała dostatecznie szybko, czy jej matka za późno zwróciłaby się do lekarza, jak obawiało się tego medium? Czy to szczęście, czy też osąd innej osoby?
Łączność z zaświatami
93
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Istnieją racjonalne metody pozwalające zgromadzić większość informacji przekazywanych przez media.
- Media niezwykle przypominają przekaźniki duchowe, New Age, relacjonujące przesiania od kosmitów. Czy obie grupy słusznie interpretują wydarzenia, czy też dowodzi to, że istnieje inne psychologiczne wyjaśnienie zjawiska?
- Wiele przekazów mediów jest bardzo ogólnikowych i pozbawionych szczegółów. Rzadko można w nich znaleźć informacje znane wyłącznie zmarłemu.
- W miarę rozwoju nauki coraz rzadziej spotyka się media fizyczne. Oszuści wiedzą, że nie zdołają przechytrzyć współczesnych badaczy.
- Uczciwe media mogą po prostu okłamywać same siebie, zachęcane do tego przez łatwowiernych ludzi, którzy pragną uwierzyć, że nawiązali kontakt ze zmarłymi.
- Przy tak wielkiej liczbie bzdurnych informacji powtarzanych przez media, zgodnie z prawami statystyki od czasu do czasu musi im się poszczęścić i muszą podać wiadomość prawdziwą.
ZA:
- Odkąd spirytyzm rzucił wyzwanie światu nauki, wiele mediów poddano wyczerpującym badaniom. Ich wyniki często bywają wieloznaczne, lecz osiągnięto dostatecznie dużo pozytywnych, by przekonać część poważnych naukowców.
- Media to w większości uczciwi ludzie, którzy wcale nie dążą, by za wszelką cenę zdobyć sławę bądź wykorzystać swoje zdolności do zarabiania dużych pieniędzy.
.. i
94 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
- Spirytyzm to jedynie wiktoriańskie przebranie ponadczasowej wiary w to, że istnieją ludzie obdarzeni niezwykłymi talentami, zdolni porozumiewać się ze zmarłymi. Gdyby było to zjawisko czysto psychologiczne, z pewnością już wiele wieków temu zaginęłoby w pomroce dziejów.
- W przekazach mediów, oprócz niewątpliwych bzdur, można znaleźć tak wiele faktów, że nie da się ich wyjaśnić czystym zbiegiem okoliczności.
- Przez dziesiątki lat zgromadzono mnóstwo danych empirycznych, dowodzących autentyczności zjawisk paranormalnych, wywoływanych przez media fizyczne.
- Niektóre autentyczne media, stojąc w świetle reflektorów, w stresie spowodowanym oczekiwaniami innych, odczuwały pokusę oszustwa.
PRZETRWANIE TALENTU
Czy geniusz może przekroczyć granice czasu, przestrzeni, a nawet śmierci? Istnieje wiele przekonujących dowodów na to, że najróżniejsze talenty - literackie, muzyczne, artystyczne - rzeczywiście to potrafią.
Automatyczne pisanie
Niedawno skontaktowała się z nami pewna kobieta z Teksasu, która opowiedziała nam niezwykłą historię. Nie jest medium w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, jednak jakiś czas temu zaczęła odbierać w umyśle obrazy ilustrujące życie na dawnym Dzikim Zachodzie. Nie jest to specjalnie zaskakujące, zważywszy skąd pochodzi. Później kobieta ta odkryła, że tworzy obszerne rękopisy, pokryte osobliwym charakterem pisma. Co jeszcze dziwniejsze, treść tych rękopisów miała sens i podobno pochodziły one ze świata duchów. Źródłem owej twórczości miał być Jesse James, słynny rewolwerowiec, który pragnął skorygować krążącą o nim legendę i przekazać prawdziwe dzieje swego życia. Być może w księgarniach pojawi się najdziwniejsza "autobiografia" świata!
96
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Proces taki nazywamy pisaniem automatycznym. Sceptycy uważają, że umysł nasz przechowuje znacznie więcej informacji, niż nam się zdaje i jeśli ciało znajdzie się w stanie zbliżonym do transu - bezczynne, pozbawione kontroli świadomości i kontaktu ze światem zewnętrznym - mogą się z nim dziać najdziwniejsze rzeczy.
Istotnie, wszyscy mamy podobne doświadczenia i to z dnia codziennego. Gdybyśmy musieli zastanawiać się nad procesem oddychania, prawdopodobnie nie zdołalibyśmy mu sprostać. To bardzo skomplikowana czynność wymagająca pracy i współdziałania wielu mięśni i narządów. W naszym organizmie zachodzi całkowicie automatycznie. W ogóle nie myślimy o oddychaniu, lecz dzięki systemowi wbudowanemu w naszą podświadomość cały czas powtarzamy te same niezbędne czynności związane z tym procesem.
Czy tak właśnie działa pisanie automatyczne? Czy po prostu pozwalamy ukrytym zdolnościom wyjść na jaw i przejąć kontrolę nad mięśniami ręki, by zapisała to, co swobodnie wypływa z mózgu? Jeśli tak, jakie jest źródło owych tekstów? Czy to wyobraźnia, jak uważają sceptycy? Czy może nasze umysły na owym głębokim wewnętrznym poziomie potrafią "podłączyć się" do świadomości innych - nawet po śmierci?
Były duchowny i medium, William Stainton Moses, żyjący w drugiej połowie XIX wieku, zapełnił pismem automatycznym 24 notesy. Niektóre z tych przekazów noszą podpis autora duchowego, na przykład kompozytora Feliksa Mendelssohna-Bar-tholdy'ego.
Doktor J. B. Rhine był jednym z badaczy sceptycznie podchodzących do zjawiska automatycznego pisania i uważających je za fenomen czysto subiektywny. Określał je mianem automatyzmu motorycznego. Rhine wierzył, że konflikty, stłumione myśli i wspomnienia oraz obsesje, zwykle zepchnięte do podświadomości, czasami mogą uwolnić się i pojawić na zapisanej stronicy. Jednak nawet on przyznał, że niektórych przypadków
Przetrwanie talentu
97
nie da się tak łatwo wyjaśnić. Jednym z takich przypadków była Patience Worth.
Patience Worth to jedna z najpłodniejszych autorek pośmiertnych w dziejach pisania automatycznego. Po raz pierwszy pojawiła się jako Pat-C 13 maja 1913 roku w południowych Stanach Zjednoczonych. Nawiązała kontakt z panią Pearl Cur-ran. Początkowo obie kobiety eksperymentowały z tabliczką ouija (ruchoma tabliczka z literami alfabetu i innymi znakami używana w czasie seansu spirytystycznego do komunikacji z duchami). Pat powróciła 22 czerwca, wypisując dla pani Cur-ran kilka zdań pięknej i głębokiej prozy: "Och, nie dopuść, by smutek zamykał twe serce. Pierś to jeno macocha, świat mu kołyską, a kochający dom grobem". Nieco później, 8 lipca duch przedstawił się: "Patience Worth".
Patience często przemawiała wiejskim dialektem. Pani Cur-ran miała problemy z jego zrozumieniem, toteż prosiła o dodatkowe wyjaśnienia. Okazało się, że Patience urodziła się w XVII wieku w Dorset w rodzinie kwakrów. Wkrótce po przybyciu do Ameryki zginęła z rąk Indian. Jednak na zapisanych stronach nie przekazała pełnej historii swego życia. Znacznie bardziej interesowała ją kariera literacka realizowana za pośrednictwem pani Curran. Po jakimś czasie pani Curran zrezygnowała z tabliczki ouija na rzecz automatycznego pisania piórem. Wówczas Patience zaczęła przekazywać swe myśli wprost do umysłu medium, co znacznie przyspieszyło proces pisania. Jej styl stał się bardziej nowoczesny, a sama Patience - niezwykle płodna. Od 1913 do 1938 roku, kiedy to zmarła pani Curran, Patience podyktowała miliony słów układających się w wiersze, powieści i sztuki. Pewnego wieczoru stworzyła 22 wiersze. W ciągu pięciu lat zapisała 1 600 000 słów. Należy przy tym podkreślić, że nie był to nieskładny bełkot czy nawet marna literatura. Spora część jej twórczości zyskała sobie uznanie krytyków w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

98 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Jej powieść Hope Trueblood została wydana pod nazwiskiem Patience Worth, bez żadnych wyjaśnień, w jak niezwykłych okolicznościach powstała. Autorka opisuje życie nieślubnego dziecka w wiktoriańskiej Anglii, a książka zyskała sporo przychylnych recenzji. Jednak bestsellerem stała się inna powieść Patience, The Sorry Tale, podyktowana w tempie około 3000 słów dziennie. W 325 000 słów opowiada historię człowieka współczesnego Chrystusowi, który kończy ukrzyżowany obok Niego, jako jeden ze złodziei.
Powieść zachwyciła krytyków nie tylko swą pomysłowością i stylem, ale też wiarygodnością polityczną i historyczną. Zwykle przed napisaniem nawet jednego słowa wymagałoby to rozległych badań i przygotowań. Krytycy zastanawiali się, kim jest prawdziwa autorka. Czy to duch młodej kwakierld, czy sama Pe-arl Curran? Obie możliwości wyglądały mocno problematycznie.
Według niektórych badaczy pani Curran otrzymała jedynie podstawowe wykształcenie. Nigdy nie interesowało jej czytanie, a co dopiero wielomiesięczne przygotowania do napisania powieści stworzonej ponoć przez ducha. Do chwili pojawienia się Patience Worth Pearl Curran była zwykłą gospodynią domową. Jeśli w ogóle miała jakiś talent, to wyłącznie do śpiewu. Brak wykształcenia i zainteresowania literaturą wyklucza też krypto-amnezję (patrz rozdział 11). Lecz wyjaśnienie, iż tekst w istocie pochodzi od nieżyjącej młodej kwakierld także wydaje się wątpliwe. W jaki sposób dziewczyna z XVII wieku zdobyła wiedzę niezbędną do stworzenia książek dziejących się w wiktoriańskiej Anglii? Gdzie znalazła materiały źródłowe, potrzebne do powstania The Sorry Tale?
Czy dowodzi to, że w zaświatach duchy rozwijają się nadal? Może mają dostęp do czegoś w rodzaju duchowej matrycy komputerowej, przechowującej całą wiedzę, wszystkie ludzkie doświadczenia? Czy Patience Worth poprzez Pearl Curran zrobiła karierę literacką, na którą nie pozwoliła jej przedwczesna śmierć na ziemi? Czy istnieje jakaś inna odpowiedź?
Przetrwanie talentu
Sztuka dla sztuki
99
Wszyscy, którzy poznali Matthew Manninga, zgadzają się, że to niezwykły człowiek - łagodny, skromny, w żadnym razie nie przypominający gwiazdorskiego medium. A jednak jego kariera i książki (począwszy od The Link, napisanej gdy był jeszcze nastolatkiem), owoc dwudziestu lat pracy, pełne są zdumiewających, niespotykanych zjawisk paranormalnych.
Manning zauważył pierwsze wiadomości, gdy pojawiły się na ścianach w jego domu. Później otrzymywał wiadomości, które spisywał na papierze poprzez pisanie automatyczne. Miały one pochodzić od nieżyjących osób wykorzystujących go jako "łącznika". Wkrótce potem stał się przekaźnikiem dla naprawdę niezwykłych obrazów, tworzonych w stylu nieżyjących malarzy, takich jak Arthur Rackham, Aubrey Beardsley, Beatrbc Potter i Pablo Picasso. Czasami są to dokładne kopie słynnych dzieł, czasami całkowicie nowe obrazy, ale namalowane w stylu dokładnie naśladującym styl, charakter i formę, w których tworzyli ci artyści. Szeroka gama stylów i środków, od tuszu poprzez węgiel i kolor, może oszałamiać. Choć wygląda na to, że większość "duchów" ma pewne problemy właśnie z kolorami, jakby w zaświatach stanowiły one odmienny koncept. To dość logiczne, zważywszy, że kolor jest zjawiskiem czysto wzrokowym. Jeśli umysł potrafi przeżyć śmierć ciała, być może z czasem -po upływie dziesiątek, nawet setek lat - pozbawiony stałej stymulacji wzrokowej, przestaje odróżniać kolory niemające znaczenia w rzeczywistości niematerialnej.
Mathew Manning niechętnie wypowiada się na temat źródeł tego zjawiska. Z pokorą i zainteresowaniem przyjmuje słowa krytyki i wątpliwości sceptyków. Relacjonuje wyłącznie to, co ma miejsce, pozostawiając innym ocenę znaczenia owych wydarzeń. Od czasu do czasu odnotowuje jedynie pewne dowody, które mogą mieć znaczenie. Na przykład to, że malarze mają zupełnie różne charaktery. Choćby Picasso. Man-
100
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ning powiedział kiedyś, że ogień i energia tego malarza naprawdę go męczą, gdy pracuje w szaleńczym tempie, tworząc jego obrazy.
Zjawisko to pozostaje równie niewiarygodne niezależnie od tego, czy zmarli naprawdę przekazują nam w ten sposób swe najnowsze dzieła, czy też pochodzą one jedynie z podświadomości Manninga. Jeśli mówi on prawdę - a nic nie świadczy o tym, by miało być inaczej - wówczas jego prace stanowią dostateczny dowód, że dzieje się tu coś niezwykłego.
Co charakterystyczne, Manning nie próbował nawet robić kariery jako medium czy przekaźnik sztuki. Gdy nauczył się kontrolować przepływ przechodzącej przez niego energii, dostrzegł inne możliwości i zrozumiał, że może się nią posłużyć do uzdrawiania chorych. Wiele lat życia poświęcił pracy uzdrowiciela, usilnie starając się unikać rozgłosu.
Nie tylko Manning dysponuje podobnymi zdolnościami. Bra-zylijczyk Luiz Gasparetto stworzył nowe dzieła Renoira, Cezan-ne'a i Picassa. Maluje w transie, zwykle po ciemku, często pracując jednocześnie nad dwoma obrazami, malując jeden prawą, a drugi lewą ręką! W czasie jednego wydania programu BBC Nationwide w 1978 roku, w ciągu 75 minut Gasparetto stworzył dwadzieścia jeden obrazów.
Owi paranormalni artyści, kierowani podobno przez duchy słynnych malarzy, nie szkicują swoich dzieł, tworząc kompletne obrazy w ciągu kilkunastu minut bądź godzin. Specjaliści od malarstwa nie zgadzają się do końca co do ich oceny, lecz tak czy inaczej rezultaty są zdumiewające.
Muzyka sfer
Pomysł, że wkrótce być może będziemy mogli słuchać dziesiątej symfonii Beethovena, mimo iż za życia stworzył ich dziewięć, może wydawać się śmieszny. Lecz pewna kobieta twierdzi, że to całkiem możliwe.
Przetrwanie talentu
101
Rosemary Brown nie ma wykształcenia muzycznego, mimo to w swym londyńskim domu tworzy muzykę, przypisywaną przez nią nieżyjącym kompozytorom. Brytyjski kompozytor, Ri-chard Rodney Bennett, tak mówi na ten temat: "Mnóstwo ludzi potrafi improwizować, nie da się jednak naśladować innych, tworzących muzykę na takim poziomie bez wielu lat nauki. Ja sam nie potrafiłbym napisać utworów naśladujących dzieła Beethovena". A tak wypowiadała się pianistka Hephzibah Me-nuhin: "Traktuję te kompozycje z głębokim szacunkiem. Każda z nich jest dokładnie w stylu danego kompozytora". Sceptycy zauważyli jednak, że nowa muzyka przypomina raczej wcześniejsze dokonania kompozytorów niż ich dojrzałe dzieła.
Tak czy inaczej, kompozycje pani Brown wykraczają daleko poza jej talent, a ona sama wierzy, iż to wielcy kompozytorzy, z nowych siedzib w zaświatach, dyktują jej swe dzieła. Podobnie jak w przypadku pisania automatycznego i paranormalnego malarstwa, również kompozycje tworzone są w bardzo krótkim czasie.
Pierwszy "gość" odwiedził Rosemary, gdy miała zaledwie siedem lat. Zjawa uprzedziła ją o tym, co nastąpi w przyszłości. Wiele lat później Rosemary natknęła się na stary portret Feren-ca Liszta i zrozumiała, że to właśnie on ją nawiedził. Stopniowo nawiązywała kontakty z kolejnymi kompozytorami, między innymi J. Brahmsem, F. Chopinem i I. Strawińskim. Co ciekawe, C. Debussy przekazywał przez nią nie melodie, lecz obrazy. Ponoć w zaświatach zmieniły się jego zainteresowania.
Rosemary twierdzi, że muzycy przekazują jej pełne kompozycje już stworzone, a czasem także rozpisane na orkiestrę. Gdy duchy kompozytorów się zjawiają (niewidoczne dla innych), gawędzi z nimi, jakby była to rozmowa dwojga współpracujących ze sobą twórców.
Jej opowieści wzbudziły duże zainteresowanie w środowisku muzycznym. Gdy Leonard Bernstein spotkał się z Rosemary, stwierdził, że jej skromność i szczerość oraz fakt, iż nie zależy jej specjalnie na przekonywaniu innych do wiary w jej kontak-
102
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ty z zaświatami, przekonały go całkowicie. Szczególnie spodobał mu się utwór, który ponoć tego samego dnia napisał specjalnie dla niego Rachmaninow, a duch powiedział Rosemary, by podarowała ten utwór właśnie Bernsteinowi.
Duch kompozytora sir Donalda Toveya poprzez Rosemary Brown przekazał, że grupa kompozytorów chce dać światu swe dzieła nie tylko dla własnej przyjemności: "Mamy nadzieję, że implikacje tego zjawiska wzbudzą zainteresowanie ludzi i sprawią, że wiele inteligentnych, wrażliwych i bezstronnych osób zacznie badać nieznane aspekty ludzkiego umysłu i psychiki".
Brytyjski pianista, John Liii, zdobywca prestiżowej nagrody imienia P Czajkowskiego, jest święcie przekonany, że natchnął go duch Beethovena. Zaczęło się to, gdy Liii ćwiczył w moskiewskim konserwatorium, przygotowując się do konkursu fortepianowego. Nagle poczuł, że ktoś go obserwuje i jak stwierdził, był to ktoś odziany w dziwny strój. Liii rozpoznał w przybyszu Beethovena. Od tego dnia przeprowadził ze zjawą wiele rozmów.
Clifford Enticknap to kolejny muzyk przekonany, że pozostaje w kontakcie ze zmarłymi. Twierdzi, źe w poprzednim wcieleniu jego nauczycielem był G. F. Handel, który przekazał mu oratorium, trwające cztery i pół godziny. Fragmenty owego oratorium nagrała Londyńska Orkiestra Symfoniczna i Chór Fundacji Handlowskiej. Krytycy zachwycili się muzyką, natomiast niemiłosiernie skrytykowali tekst.
Niektórzy sceptycznie nastawieni badacze zjawisk paranormalnych, wykluczając świadome oszustwo, sugerują jednak, że przekaźniki muzyczne popełniają ten sam błąd co inne media. Mianowicie, odbierają obrazy z podświadomości i nie znając ich prawdziwego źródła, przypisują je duchom kompozytorów, które w tym momencie posłusznie podsuwa im wyobraźnia.
Czy istnieją jednak inne źródła? Podobnie jak w przypadku pisarzy automatycznych i tu mówi się o wielkim, kosmicznym skarbcu wiedzy. Niektórzy nazywają go Kronikami Akaszy, inni Księgą Życia. Być może po prostu ożywają uśpione talenty, ale
Przetrwanie talentu
103
dlaczego potrzeba do tego aż tak skomplikowanej inscenizacji? Dlaczego umysł nie może zwyczajnie przyjąć istnienia natchnienia i talentu? Czy naprawdę potrzebuje do tego kontaktu ze zmarłymi? Nawet jeśli odbywa się on na poziomie podświadomości?
Można by spróbować udowodnić tę teorię, sprawdzając, czy pani Brown, bądź inni, potrafią naśladować kompozycje żyjących autorów, czy nawet współczesnych muzyków rockowych. Czy Rosemary Brown zdoła przywołać coś w stylu Mike'a Old-fielda, Jeana Michela Jarre'a czy Paula McCartneya? Czy duch Johna Lennona natchnął jego syna Juliana?
"Tu John Lennon na żywo, tyle że oczywiście już nie żyję!"
Jakież to dziwne przeżycie usłyszeć głos Johna Lennona opowiadającego o dniu, w którym został zamordowany. Podobno właśnie to się zdarza podczas spotkań z medium Billem Tenu-to. Ów Amerykanin o niewielkim wzroście, mówiący z wyraźnym akcentem z New Jersey, pod żadnym względem nie przypomina muzyka z liverpoolu, zamordowanego w grudniu 1980 roku. Jednak z ust medium padają słowa wypowiadane głosem do złudzenia przypominającym głos Lennona, komentujące najróżniejsze aspekty życia po życiu. Stanowią one część pośmiertnej książki, którą podobno tworzy muzyk, zatytułowanej Perełki Johna Lennona.
Technika ta znana jest jako bezpośredni kontakt głosowy, co w dzisiejszych czasach zdarza się bardzo rzadko. Największe wrażenie wywiera na ludziach, którzy osobiście znali osobę ponoć przemawiającą za pośrednictwem medium.
W przypadku Billa Tenuto w wypowiadanych przez niego słowach wyraźnie słychać tembr głosu Lennona, gdy mówi: "Tu John Lennon na żywo, znów na falach, tyle że oczywiście już nie żyję! Ale to nie ma znaczenia, nadal tu jestem". Albo gdy
I
104
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
skarży się na to, że w bezcielesnej postaci nie może już pić, czy też musi opuścić ciało medium... "bo gość musi się odlać".
Nie da się jednak ustalić, czy nie mamy tu do czynienia jedynie ze sprytnym naśladownictwem na poziomie podświadomości. Podobnie jak w przypadku malarstwa i kompozycji para-psychicznych, ktoś dysponujący dostatecznym talentem może podłączyć się do skarbnicy twórczości, tworząc wizje w stylu Lennona, bez nawiązania bezpośredniego kontaktu z muzykiem.
Z całą pewnością obie żony Lennona, Cynthia i Yoko Ono, nie są zachwycone podobnymi twierdzeniami. Tenuto poinformował nas, że Yoko nie życzyła sobie, by przesłał nam swoje nagrania. Gdy Jenny Randles próbowała namówić Cynthię, by wysłuchała taśm i skomentowała ich ewentualną autentyczność, jej rozmówczyni, co zrozumiałe, wyraziła jedynie dezaprobatę, że istnieją ludzie, którzy bez skrupułów wykorzystują osobę Johna.
Mówiąc o morderstwie, Tenuto/Lennon wyraża się dziwnie niejednoznacznie. Uważa je za karę poniesioną za czyny popełnione w dawnym życiu, za coś, co musiało nastąpić. Mówi: "Zginąłem dokładnie wtedy, kiedy miałem umrzeć, tak bym mógł wstąpić na następny poziom". Informuje również, że obecnie (podobnie jak inni wielcy kompozytorzy) stanowi część grupy zwanej nieoficjalnie "Białym Bractwem", które próbuje dowieść istnienia życia po śmierci, ponieważ w latach 90. XX wieku ziemia ma przejść poważną duchową przemianę.
Na długo przed głasnostią i pierestrojką w Związku Radzieckim Tenuto/Lennon wspominał o "potężnym zamęcie. Wydarzy się też jednak wiele cudów, to już się zaczyna, nikt nie zdoła tego powstrzymać. Nadchodzi oczyszczenie". Mówi również o "ewolucji i rewolucji" i ostrzega: "zrozumcie to wreszcie, róbcie to, co macie robić, a kiedy wszyscy zrozumieją, nie będzie już bomb, nie będzie bitew i wszyscy dostaną to, czego pragną. Istnieją nieskończone zasoby wszystkiego". Aby udowodnić, że jego dusza wciąż żyje, Lennon zamierzał dokonać materializa-
Przetrwanie talentu
105
cji na żywo w telewizji i zapowiedział: "zrobię to, zapiszcie to sobie w swoich kajecikach!".
W 1982 roku duch oznajmił, że przekazuje swą muzykę poprzez Juliana, swego najstarszego syna. Julian istotnie od dawna tworzy inspirującą, chwaloną przez krytyków muzykę, w której stylu, choć niewątpliwie jego własnym, wyraźnie słyszy się ojcowski wpływ. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego i nie trzeba się w tym doszukiwać czynników paranormalnych. Jedna z piosenek Juliana The Left Eye - napisana już po przesłaniu Tenuta - w swym tekście odwołuje się do pośmiertnej więzi ojca z synem.
Nie wiemy, czy Bili Tenuto to przebiegły imitator, czy ktoś, kto oszukuje samego siebie, mówiąc, że jego twórczość w istocie jest dziełem Lennona. A może duch Lennona żyje naprawdę?
Ludzie sami muszą zdecydować, jak zinterpretują słowa padające z ust Billa Tenuto, wypowiedziane głosem podobnym do głosu Lennona z charakterystycznym akcentem z Iiverpoolu: "Jeśli wierzycie w pokój, doświadczycie go. Doświadczymy wszyscy. Ja to wiem".
Dowody przeciw
Znany badacz zjawisk paranormalnych, Arthur Ellison uważa, że co trzeci człowiek, gdyby spróbował, mógłby z powodzeniem tworzyć automatyczne pismo. Lecz, jak to określa, "w rezultacie powstałby głównie bełkot".
Wystarczy tylko długopis, pusta kartka papieru, wygodny stolik i fotel, w którym można się odprężyć. Pozwólmy, by nasze myśli błądziły, pogrążając się w stanie półświadomości. Zapomnijmy o doświadczeniu i zobaczmy, co się stanie. Możliwe, że nasza ręka zapisze to, co nakazuje jej podświadomość.
Zagadnienia te znane są psychologom, odkąd doktor Roger Sperry w latach 60. XX wieku pierwszy raz chirurgicznie rozdzie-
106
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
lił półkule mózgu. Ludzki mózg składa się z dwóch półkul -jedna z nich kontroluje myśli świadome, logiczne, matematyczne, dedukcję, druga - podświadomość, wyobraźnię, talent artystyczny. Zazwyczaj obie półkule łączy sieć impulsów elektrycznych i chemicznych. Jednak u niektórych pacjentów, cierpiących na poważne schorzenia, przeprowadza się operację zrywającą to połączenie, tak by ograniczyć problem (na przykład skłonność do gwałtownych ataków padaczki) tylko do jednej półkuli.
Obecnie czyni się to bez szkody dla pacjenta, choć występują pewne skutki uboczne. Obie półkule pozostają nieuszkodzone, działają jednak niezależnie, zupełnie jakby wjednej czaszce znalazły się dwa odrębne umysły. Pokażmy prawemu oku, połączonemu z "artystyczną" częścią mózgu nieprzyzwoity obrazek, a nakaże mięśniom twarzy ułożyć się w uśmiech. Pacjent spytany dlaczego się uśmiecha, nie potrafi odpowiedzieć, gdyż informacje nie trafiły do drugiej półkuli kontrolującej ośrodki mowy i dedukcji. Oczywiście jeśli obrazek ujrzy także lewe oko, obie półkule otrzymają niezbędne informacje, a pacjent odpowie na pytanie.
Dokładnie w ten sam sposób podświadomość może przekazywać informacje bezpośrednio ciału - poprzez czynności takie jak pisanie czy malowanie - z całkowitym pominięciem świadomości. Pozostaje pytanie, czy informacje przekazywane przez podświadomość to owoce wspaniałej wyobraźni, czy też dane zebrane skądinąd. Obecnie żadne dowody nie potrafią tego rozstrzygnąć.
Dowody za
Co może stanowić przekonujący dowód przetrwania geniuszu? Jeśli duch pisarza George'a Orwella 1 stycznia 1984 roku nawiązał kontakt z Doris Stokes (oto świetny materiał na notatkę w gazecie!), mówiąc, że jego przepowiednie zawarte w książce
Przetrwanie talentu
107
Rok 1984 okazały się słuszne ("teraz komputery kierują waszym życiem... i będzie jeszcze gorzej... nie możecie pozwolić się policzyć") - czy uznamy to za dowód? Gdyby William Szekspir powrócił poprzez medium Hester Dowden - jak to uczynił w 1947 roku - i twierdząco odpowiedział na odwieczne pytanie, przyznając, że jego słynne sztuki to dzieło czterech osób - czy uznamy to za fakt?
Wątpliwe, by wiele osób odpowiedziało "tak" na te pytania. Przecież od geniuszu oczekujemy czegoś więcej. Przynajmniej malarstwo Manninga, muzyka Brown, czy jeszcze innych mediów mają w sobie coś z owego natchnienia. Ale czy to wystarczy? Rosemary Brown opowiedziała nam niezwykłą historię.
Odwiedził ją, prosząc o wywiad, pewien niemiecki dziennikarz, który z dość dużym sceptycyzmem wysłuchiwał jej słów. Pani Brown spokojnie oznajmiła, że wraz z nimi w pokoju przebywa Liszt. Dziennikarz zareagował natychmiast, zwracając się do "niego" w języku niemieckim, którego medium nie zna (Rosemary Brown twierdzi nawet, że od czasu do czasu musi przypominać o tym Lisztowi, bowiem pogrążony w transie komponowania często posługuje się tym językiem).
Liszt najwyraźniej zrozumiał, co powiedział dziennikarz, na chwilę zniknął, po czym powrócił, tym razem w towarzystwie kobiety. Rosemary Brown wyjaśniła dziennikarzowi, co się stało, i opisała mu wygląd owej kobiety. Sceptyczny dziennikarz zbladł. Jak się okazało, Rosemary podała dokładny opis jego nieżyjącej matki, a przecież nie mogła jej znać. Co prawda chwilę wcześniej dziennikarz poprosił Liszta o przyprowadzenie matki, lecz uczynił to w języku niemieckim, którego pani Brown nie znała.
Jeśli to prawda, nie istnieje żadne racjonalne wyjaśnienie tego zjawiska. Można to tłumaczyć jedynie tym, że w pokoju przebywały również dusze zmarłych, lecz wciąż świadomych ludzi. I jedynie pani Brown mogła je widzieć i słyszeć.
108
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Ś11
I
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Istnieją psychologiczne wyjaśnienia nagtych wybuchów talentu twórczego.
- Powstałe dzieła nie są uznawane za lepsze od tych stworzonych przez artystów za życia, czy nawet z nimi równorzędne.
- Operacje rozdzielenia półkul sugerują, że informacje z podświadomości mogą wpływać na nas bez udziału umysłu świadomego.
ZA:
- Dzieła owych mediów dalece wykraczają poza poziom ich zwykłych zdolności artystycznych.
- Wielu fachowców twierdzi, że są one bez wątpienia w stylu domniemanego twórcy.
- Nie ma żadnych dowodów na to, że uczestniczące w doświadczeniach media mogłyby dopuszczać się świadomego oszustwa.
- Całkowicie nowe "arcydzieła" malarskie powstają na płótnie w bardzo krótkim czasie, bez żadnych wstępnych szkiców, często w ciemnościach. To niewątpliwie coś więcej niż ukryty w podświadomości uśpiony talent.
DUCHY
Słowa "życie pozagrobowe" natychmiast przywołują u wszystkich jedno skojarzenie - duchy. Opowieści, w których zjawy niegdyś żyjących ludzi widywane są po ich "odejściu", mogą stanowić najlepszy dowód przetrwania po śmierci. Z pewnością, jeśli cokolwiek miałoby dowodzić, że zmarli żyją nadal, to właśnie istnienie duchów. Jednakże nie jest to takie proste.
Istnieją trzy rodzaje duchów, które musimy uwzględnić: upiory w tradycyjnym sensie tego słowa (niegdyś żyjący ludzie, których widywano już po ich śmierci), "zjawy w chwili krytycznej" - widma osób będących na granicy śmierci, ale jeszcze nie martwych i, co najbardziej nieoczekiwane, "żywe duchy" - zjawy przypominające pod każdym względem pozostałe typy, z jednym wszakże wyjątkiem - osoba, której "ducha" widziano, jest wciąż żywa i zdrowa.
I właśnie istnienie drugiej i trzeciej kategorii duchów wywołało wzmożone dyskusje. Kiedyś zakładano, że jeśli ludzie nie kłamią bądź nie oszukują samych siebie, wiarygodne relacje dotyczące spotkań z duchami można przypisać duszom zmierzającym w zaświaty bądź uwięzionym na etapie przejściowym i przywiązanym do miejsc, które stale "nawiedzają". Koncepcja
110
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ta pojawia się w wielu popularnych filmach, lecz obecnie uważana jest raczej za przestarzałą.
Współcześni badacze zjawisk paranormalnych rozważają też inne ewentualności i przyjmują możliwość, że duchy mogą być "prawdziwe", nie będąc jednocześnie duszami zmarłych.
Jak wyglądają duchy
Według popularnego mitu duchy to półprzejrzyste zjawy, czasem nawet lśniące, białe sylwetki unoszące się w powietrzu. Dzieci naśladują je, zakładając na siebie prześcieradła. Choć niektórzy świadkowie istotnie tak je opisują, znaczna większość twierdzi, że zjawy charakteryzowała trójwymiarowa "solidność". Wydawały się tak rzeczywiste, iż świadkowie powtarzali, że początkowo zdawało się im, iż mają do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Rozpoznawali w nim ducha dopiero wtedy, gdy zrobił coś "nadnaturalnego", na przykład zniknął albo też później został zidentyfikowany jako ktoś nieżyjący.
Oto ciekawa relacja F. H. Whitinga, kierującego hotelem w West Country. Na początku 1981 roku po długiej chorobie zmarła jego żona. We wrześniu tego samego roku wydarzyło się, co następuje.
Pan Whiting siedział, patrząc w podłogę i błądząc gdzieś myślami (prawdopodobnie, jak się przekonamy, ma to duże znaczenie). Nagle uświadomił sobie, że ktoś przed nim stoi. Gdy uniósł wzrok, ujrzał swą zmarłą żonę, idealnie taką jak za życia, tyle że ubraną w strój, którego nigdy wcześniej na niej nie widział. Sprawiała wrażenie nieco zmartwionej. Okrążyła męża, położyła mu dłoń na ramieniu i ucałowała go w czoło. Wyraźnie poczuł dotyk jej dłoni i ust.
Przez cały czas nic nie mówiła. Potem jej postać zaczęła się zmieniać, rozwiewać w bardzo nietypowy sposób. Zacytujmy: "Stała się jakby wielką siecią złożoną z wirujących fragmentów.
Duchy
111
Fragmenty te były różnej wielkości - małe, średnie i duże. Najpierw powoli znikały małe, następnie większe i wreszcie największe. Trwało to jakiś czas. W końcu powoli odpłynęły, pozostawiając pustkę. Przez cały czas zjawisko to przesłaniało mi widok. Było materialne!".
Widzenie rzeczy, których nie ma
Sceptycy najczęściej interpretują podobne wydarzenia jako zwidy ludzi pogrążonych w półśnie. Norman Hatt z Grupy Badania Dziwnych Zjawisk Redhill i Reigate z Surrey przeprowadził szczegółowe badanie innego przypadku. Oto jego rezultaty.
Zdarzenie miało miejsce pod koniec 1986 roku w starym wiktoriańskim domu w Reigate. Mieszkańcy żyli w nim spokojnie już od pół wieku. Pewnej nocy matkę rodziny obudził "głośny hałas, przypominający turkot kół ciężkiego wozu" oraz ,jakby brzęk uderzających o siebie szklanych prętów". Hałas nie miał określonego źródła, choć później sugerowano, że wywołał go przejeżdżający za oknem samochód rozwożący mleko. Gdy ucichł, kobieta usłyszała wyraźne szlochanie, dobiegające z kąta sypialni.
Chcąc zobaczyć, co się dzieje w pogrążonym w mroku pomieszczeniu, musiała usiąść na łóżku (zmiana pozycji świadczy o tym, że nie mógł to być sen) i ujrzała siedzącą na komodzie niezwykle wyraźną postać około szesnastoletniej dziewczyny, ubranej w szarą sukienkę z białymi bufiastymi rękawami i staroświecki czepek. Jej ubranie przypominało strój pomywaczki. Zjawa wydawała się całkowicie materialna i tak kompletna, że wyraźnie widoczne były jej nagie przedramiona. Twarz dziewczyny wyrażała smutek, ale nie głęboką melancholię, raczej wyraz twarzy kogoś, kto właśnie dostał reprymendę i żałuje swego postępku.
Co interesujące i charakterystyczne dla większości podobnych przypadków, kobieta nie czuła strachu. Zupełnie jakby coś tłumiło naturalną reakcję lękową. Zamiast obawy ogarnęło ją współczucie. Chciała pomóc zasmuconej dziewczynie. Co
112
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dziwne, lecz znów typowe dla wielu takich spotkań, kobieta ani przez moment nie podejrzewała, że ma do czynienia z intruzem. Byk pewna, że to duch.
Gdy zjawa uświadomiła sobie, że ktoś ją widzi, zniknęła. Uniosła się w górę pod kątem czterdziestu pięciu stopni, a potem "wtopiła się" w ścianę i sufit.
Dom był stary i wielki. Możliwe, że w dawnych czasach pracowała w nim liczna służba. Ale dlaczego podobna zjawa miałaby zostać w nim uwięziona? Norman Hatt spróbował rozwiązać tę zagadkę za pomocą teorii o wizjach hipnagogicznych (z pogranicza snu). Wrócimy jeszcze do tego tematu.
Zwykle złudzenie?
Badając przypadki dziewczyny z domu w Reigate, Norman Hatt zainteresował się starym portretem przedstawiającym kobietę w staroświeckiej sukni, wiszącym na ścianie mniej więcej nad miejscem, w którym widziano "zjawę". Choć pomysł, by właśnie ten obraz mógł być wzięty za ducha, nie przekonał go. Hatt zastanawiał się, czy portret nie mógł stać się impulsem wywołującym złudzenie optyczne.
Już wcześniej zetknęliśmy się z kilkoma uczciwymi świadkami, twierdzącymi, że wśród listowia drzew sfilmowali "elfy". Po zbadaniu zdjęć i pokazaniu nam owych "chochlików" dostrzegliśmy jedynie połączenie cieni, przypominające osobliwe postaci. Najwyraźniej ludzka wyobraźnia i pragnienie dostrzegania porządku wśród chaosu sprawiło, że świadkowie podświadomie zinterpretowali zwykłe bodźce, odbierając znacznie bardziej egzotyczne obrazy. Właśnie w ten sposób często dostrzegamy wśród chmur znajome kształty, zwłaszcza gdy pozwolimy myślom swobodnie wędrować.
Ten sam mechanizm pojawia się podczas badań całego spektrum zjawisk paranormalnych. Sprawdzaliśmy wiele doniesień
Duchy
113
0 UFO, w których świadkowie upierali się, że widzieli statek kosmiczny i bardzo szczegółowo go opisywali. Później okazywało się, że był to tylko balon albo księżyc w pełni.
Ostatnio doszło do dużych kontrowersji na temat "twarzy" widocznej na niektórych zdjęciach powierzchni Marsa, opublikowanych przez NASA. Niektórzy, między innymi kilku byłych naukowców z NASA, twierdzili z uporem, że owa twarz jest dziełem istot inteligentnych, podobnie jak Sfinks na pustyni Egiptu. Uważali, że z pewnością nie mógł to być przypadek, lecz dzieło obcej cywilizacji. Sceptycy, w tym większość specjalistów z NASA, ripostowali, że "twarz" to jedynie gra świateł
1 cieni na odległych skałach, wspomożona dużą dozą wyobraźni.
Niezwykłe zdjęcia zrobiono w roku 1976 z orbity, fotografując powierzchnię Marsa w rejonie Cydonii. Przez dwadzieścia dwa lata były obiektem spekulacji. Powstały też książki na temat znacznie mniej wyraźnego "marsjańskiego miasta" (według NASA kolejnego złudzenia optycznego), dostrzeganego na zdjęciach wokół "twarzy". Stworzono nawet trójwymiarowe modele komputerowe, zgodnie z założeniem, że są to budynki obcych. Jednakże w kwietniu 1998 roku NASA powróciła nad Marsa, dysponując lepszymi kamerami. Pod naciskiem opinii publicznej trzykrotnie sfotografowano tę samą część Cydonii, używając kamer ze znacznie lepszą rozdzielczością. Na zdjęciach nie znaleziono ani śladu twarzy - jedynie długie górskie pasmo. Okazało się, że jednak było to tylko złudzenie.
Nowe zdjęcia nie przekonały wszystkich i główny dyrektor NASA, Daniel Goldin oznajmił, że zapewne powrócą na Marsa z jeszcze lepszymi kamerami i będą robić zdjęcia tak długo, "póki ludzie nie poczują się usatysfakcjonowani". W dodatku, gdy wyjaśniono tajemnicę osobliwej marsjańskiej "twarzy", uwaga ludzi zwróciła się ku południowemu biegunowi planety, na którym nowa sonda sfilmowała długie linie proste i kwadraty. Oto dawny marsjański ośrodek przemysłowy, oświadczyli tryumfalnie latem 1998 roku zatwardziali wyznawcy UFO. A mo-
114 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
że nie? Może historia ta powinna stanowić dla nas nauczkę. W końcu, jak widać, wszyscy mamy skłonność do tworzenia niezmiernie fascynujących złudzeń na podstawie zupełnie przypadkowych śladów. Ś - Ś ŚŚ .
W chwili śmierci
Tradycja mówi, że duchy to dusze zmarłych, uwięzione w naszym świecie, dokładnie tak, jak pisaliśmy na początku rozdziału. Jednakże duchy pojawiają się też w chwilach, gdy śmierć jeszcze nie nastąpiła.
W pewien poniedziałek 1970 roku mieszkające w Wallasey małżeństwo, zgasiwszy światło, szykowało się do snu. W tym momencie pojawiło się "unoszące się z boku łóżka ciało z głową pozbawioną jednak twarzy...". Kobieta zaczęła krzyczeć, mężczyzna uspokoił ją, zapewniając, że też to widzi. Gdy tylko zapalili światło, widmo zniknęło.
We wtorek kobiecie śniło się, że zmarła jej babka. Nie przywiązywała jednak do tego większej wagi, traktując to jako zwykły sen. Lecz w środę przybył posłaniec z listem informującym o śmierci babki, która nastąpiła dokładnie w chwili, gdy oboje widzieli zjawę.
Większość ludzi wierzących w życie pozagrobowe powiedziałaby z pewnością, że owe zjawy chwil krytycznych stanowią próbę pożegnania się przez zmarłych z żyjącymi krewnymi. Czy jednak to rzeczywiście takie proste?
Znane medium Rosalind Heywood opowiadała fascynującą historię o tym, co wydarzyło się w 1918 roku podczas jej pobytu nad Morzem Egejskim. Jej kochanek przebywał wówczas w Paryżu. Pewnej nocy pojawił się w namiocie jak żywy. Dokładnie w tym samym momencie (ustalili to później) on ujrzał ją w swym pokoju. Oboje nie zakładali, że mają do czynienia z duchami. Z początku wierzyli, że partner naprawdę się zjawił,
Duchy
115
przebywając długą drogę. Gdy uświadomili sobie, iż tak nie jest, zastanawiali się, czy to może halucynacje wywołane przez tęsknotę i długie rozstanie.
Dlaczego jednak i jakim cudem oboje w tej samej chwili doświadczyli podobnych halucynacji? Wydaje się, że w takich przypadkach ważną rolę odgrywa więź emocjonalna. Możliwe, iż stanowi ona warunek konieczny pojawienia się zjawy. Czy jeśli duch to ktoś nieznajomy, ktoś kto nie jest bliską osobą, świadek musi "dostroić się" do częstotliwości uczuć prawdziwego człowieka?
Nagrodzony Oscarem aktor Cliff Robertson opowiada o podobnym przeżyciu. Działo się to, gdy tuż po zakończeniu II wojny światowej pracował w teatrze w New Hampshire.
Robertsona wychowała babka, przebywająca wówczas w La Jolla w Kalifornii, jakieś pięć tysięcy kilometrów od wnuka. Około trzeciej nad ranem (czasu miejscowego) Robertson spał i nawiedził go niezwykle wyrazisty sen, w którym pojawiła się babka. Powiedziała mu, że jej życie dobiega końca, ale nie powinien się martwić, bo jest gotowa odejść w pokoju. Błagał, by go nie zostawiała i po długiej dyskusji zgodziła się zostać jeszcze trochę.
Aktor obudził się zlany potem, nie miał jednak telefonu, z którego mógłby zadzwonić do Kalifornii. Nerwowo krążył po pokoju, próbując zapomnieć o śnie. O wpół do siódmej przyszedł telegram od ciotki informujący, że o północy babka bardzo ciężko zachorowała (uwzględniając różnicę czasu, była to dokładnie pora, o której Robertsona nawiedził sen). Lekarze twierdzili, że nie przeżyje. Czy mógłby przyjechać?
Robertson pojechał do najbliższego miasta, by zadzwonić do La Jolla. Dowiedział się, że tuż po wysłaniu telegramu stan babki wyraźnie się polepszył. Przeszła już kryzys i nabierała sił. Lekarz był zdumiony jej nagłym i szybkim powrotem do zdrowia.
Niewątpliwie doszło tu do podobnego "złączenia". Stało się tak być może dlatego, że Robertson pogrążony był w głębokim śnie i wówczas oboje zdołali przekazać sobie znacznie więcej informacji. Jasno widać z tego, że gdyby nie spał, może pozwalał-
116
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
by swym myślom błądzić, a waga sytuacji wymagałaby czegoś dużo bardziej dramatycznego. Zwykła otrzymana "wiadomość" w głowie zostałaby odczytana jako wytwór wyobraźni.
Czy w naszej podświadomości istnieje mechanizm pozwalający odbierać sygnał psychiczny płynący od kogoś innego i przesyłać go do świadomości? Jak ten proces miałby się dokonywać? Czy aktor odebrałby realistyczną wizję babki wewnątrz własnego pokoju - tak wyraźną, że musiałby ją zauważyć i spytać samego siebie, co się dzieje?
Podejrzenie to wydaje się uzasadnione na podstawie coraz to nowych informacji na temat funkcjonowania mózgu. Czy oznacza to, że duchy stanowią jedynie ekstremalną formę halucynacji - przekazy gromadzone przez podświadomość i wizualizowa-ne, gdy potrzebny jest zdrowy ,kop", by obudzić świadomość? Poza tym zjawiska takie być może wskazują na to, że naprawdę potrafimy opuszczać nasze ciała i pokonywać olbrzymie odległości.
Ostatnie pożegnanie
Sheila Mendoza jest przełożoną pielęgniarek i pracuje na oddziale intensywnej opieki medycznej dużego szpitala w jednym z miast w Teksasie. Była obecna przy śmierci wielu osób i przyznaje, że w znacznym stopniu się na to uodporniła. Nic jednak nie przygotowało jej na to, co wydarzyło się pewnej nocy w 1982 roku, gdy była świadkiem najdziwniejszego zdarzenia, jakie kiedykolwiek widziała.
Tego dnia Sheila pracowała właśnie na nocnej zmianie. Szczególną uwagę zwracała na mężczyznę, który już od kilku dni leżał w szpitalu. Choć poddawano go wszelkim badaniom, dotąd nie wykryto żadnej niebezpiecznej choroby.
Około ósmej wieczór zaczął opowiadać o ukochanej, za którą bardzo tęskni. Sheila nie wiedziała, o kogo chodzi. Z jego słów zorientowała się, iż mężczyzna nie widział jej od wielu lat i nie
Duchy
117
oczekuje, że kiedykolwiek się zobaczą. Podejrzewała, że owa kobieta zmarła kilka lat wcześniej. W końcu pacjent umilkł i zapadł w niespokojny sen. Około dziewiątej trzydzieści znów zaczął mówić o tej osobie. Jego oznaki życiowe cały czas słabły. W obawie przed najgorszym wezwano kolejnych lekarzy, jednak mężczyzna zapadł w śpiączkę.
Jakiś czas później pacjent ocknął się nagle. Zdarza się to niekiedy tuż przed śmiercią. Spojrzał w bok, wpatrując się w pustą przestrzeń. Mijał czas i wówczas wszyscy zorientowali się, że pacjent widzi coś, czego nikt inny nie zauważa. Nagle jego twarz rozjaśniła się jak słońce, z uśmiechem patrzył na kogoś, niewątpliwie na dawno utraconą przyjaciółkę. Jego oczy przepełniała tak głęboka miłość i szczęście, że obecni z trudem powtrzymywali łzy.
- Nie ma innej możliwości - mówi Sheila. - W ostatniej chwili ktoś przyszedł po niego, by pokazać mu drogę.
Kilka minut później mężczyzna zmarł, nadal pogrążony w stanie błogości i szczęścia.
Od tego dnia Sheila Mendoza inaczej patrzy na umierających pacjentów. Jak wielu innych, opiekujących się ludźmi śmiertelnie chorymi, była świadkiem chwili, w której życie zrywa więź ze schorowanym, okaleczonym ciałem i wyrusza w dalszą drogę. Niezależnie od tego, czy śmierć to koniec, czy też moment przejścia, siostra Mendoza dzięki pewnemu mężczyźnie odkryła, że nie jest to powód do smutku i strachu, lecz niezwykła podróż, podjęta z radością i spokojem ducha.
Duchy, które przepowiadają
Nietrudno przyjąć, że w pewnych okolicznościach pojawienie się duchów można wytłumaczyć w całkiem przyziemny sposób. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy świadek wyrwany z innego stanu świadomości (snu, zamyślenia) widzi jedynie dziwną postać w ciemnym pokoju. Znacznie trudniej wyjaśnić zdarzenia, w których duch zdaje się dysponować wiedzą niedostępną świad-
118
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
kowi -jak to się działo w przypadku Cliffa Robertsona. Oto inny przypadek, niezwykła sprawa z Fołkestone w hrabstwie Kent.
Działo się to w 1964 roku. Młody Milton i jeszcze jeden nastolatek razem wstąpili do marynarki handlowej. Podczas gdy przyjaciel pozostał na statku, Milton wrócił do domu na przepustkę. Pewnej nocy, gdy musiał skorzystać z toalety znajdującej się na podwórku, ujrzał nagły rozbłysk światła i postać zulu-skiego wojownika w pełnym rynsztunku.
Przerażony marynarz pobiegł do domu. Zaskoczona matka stwierdziła - czemu trudno się dziwić - że jest pijany. Jednakże tej samej nocy, gdy położył się do łóżka i właśnie zgasił światło, wojownik pojawił się ponownie. Milton zaczął krzyczeć, pytając, czego chce zjawa, i natychmiast z powrotem zapalił światło. Nie zobaczył niczego. Kilka dni później otrzymał list z informacją, że jego przyjaciel zginął - wypadł za burtę. Statek dobijał wtedy do brzegu w Afryce.
Pytanie brzmi: czym dokładnie była owa zjawa. Możemy zgadywać, że duch Zulusa próbował ostrzec pana Miltona przed nadciągającą tragedią (bądź tragedią, która się wydarzyła). Albo też, co bardziej skomplikowane, że pan Milton odebrał myślowy obraz przyjaciela tonącego przy brzegu Afryki, a jego umysł próbował przekazać te informacje w dramatyczny sposób, wykorzystując coś niewątpliwie powiązanego z tym kontynentem.
Oczywiście sceptycy stwierdzą zapewne, że była to jedynie halucynacja, niemająca żadnego związku ze śmiercią młodego mężczyzny. Zwykły zbieg okoliczności bądź późniejsze podświadome powiązanie obrazu z nieznanymi wcześniej faktami sprawiły, że "duch" nabrał znaczenia.
Żyjące duchy
Teorie próbujące wyjaśnić zjawy jako zwykłe projekcje myślowe pozostają czasem jedynym wyjaśnieniem pewnych niezwykłych przypadków. Na przykład Leonard Toohill wspomina wydarzę-
Duchy
119
nie, które miało miejsce w Londynie w 1976 roku. Spotkał się ze znajomą, próbował omówić z nią szczegóły pewnego interesu, jednakże kobieta wydawała się dziwnie rozkojarzona. Później spotkał ją na tańcach, pochwalił piękną niebieską suknię i zauważył, że kobieta "zachowywała się dziwnie, jakby jej ciało tu było, ale duch wędrował gdzie indziej".
Następnego dnia, przechodząc obok miejsca, w którym pracowała, Leonard poczuł nagłą falę potężnych emocji, "zupełnie jakbym nawiązał kontakt z nieskończonością". Otrząsnąwszy się, wrócił do domu. Lecz zamiast wejść do środka, stanął na progu i popatrzył w niebo. Zatopił się w myślach (zauważmy, że stan ten niezwykle sprzyja pewnym zjawiskom paranormalnym) i wtedy wydarzyło się coś dziwnego.
Zerknąłem w dół i ku mojemu zdumieniu ujrzałem mijającą mój dom półprzejrzystą postać tej samej kobiety. Natychmiast zrozumiałem, że widzę ducha, choć nigdy wcześniej nie oglądałem czegoś podobnego. Z łatwością ją poznałem, zwłaszcza błękitną suknię, którą miała na sobie poprzedniego wieczoru... Ale to nie mogła być ona, bo nie wiedziała, gdzie mieszkam. A poza tym widziałem przez nią inne domy.
Leonard poczuł się oszołomiony, ale wcale się nie bał. Wspomina też, co nietypowe, że zaniepokoił się o to, co dzieje się z kobietą. Ale ona po prostu zniknęła.
Dwa dni później, około północy, przeglądał właśnie pismo ze zdjęciem kobiety na okładce. Spojrzał na nie i nagle ujrzał, jak fotografia się zmienia w "połamany" portret w stylu Picassa. Odwrócił wzrok, spojrzał ponownie, lecz efekt pozostał. Leonard uznał to za halucynację. Jednak nawet wtedy nie mógł uwolnić się od natrętnej iluzji.
Następnego dnia zadzwonił do wspólnego przyjaciela i dowiedział się, że kobieta przeżyła ostre załamanie nerwowe i jakoby słyszała w myślach mnóstwo przekazów płynących od ob-
120
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
cych osób. Zaczęło się to w piątek, właśnie wtedy, gdy Leonard ujrzał jej zjawę. Mniej więcej w porze zdarzenia ze zdjęciem z okładki zabrano ją do szpitala. Kobieta wyzdrowiała. W tym przypadku "żyjący duch" mógł być przekazem telepatycznym, który Leonard zinterpretował jako jej obraz. Możliwe też, że pod wpływem ogromnego napięcia kobieta rzeczywiście opuściła swe ciało.
Zazdrosny duch
Czy po śmierci nadal pozostają w nas ludzkie uczucia? Przeżycie Diany Christianson z Essex sugeruje, że owszem. Tym razem trudno znaleźć wyjaśnienie subiektywne, gdyż częściowo w wydarzeniach uczestniczył drugi mąż kobiety, a same zjawy pojawiały się także w innych częściach budynku.
Kłopoty zaczęły się w 1967 roku, gdy trzydziestoparoletni mąż Diany, Len, zmarł nagle na raka. Został skremowany, a urnę z jego prochami żona zabrała do domu. Jednakże Len nie spoczął w spokoju. Początkowo były to jedynie drobne wydarzenia - w środku nocy, gdy Diana leżała w łóżku, słyszała odgłos przesuwanych mebli, miała takie wrażenie, że nad jej głową przelatuje ptak, choć żadnego nie było w pokoju. Potem zaś pojawiły się zjawy.
Duże, świetliste widmo wynurzyło się z szafy i zaczęło płynąć w jej stronę. Po chwili zniknęło. Pani Christianson była przerażona. Innym razem ujrzała bezkształtną, białą postać klęczącą u stóp łóżka.
Dianie nie przyszło nawet do głowy, że może to być jej mąż. Jednak pewnego dnia zdarzyło się coś, co sprawiło, że sobie
0 nim przypomniała. Za życia Len miał zwyczaj zakradać się za nią do łazienki i stawać na wadze, gdy się ważyła. Kilka miesięcy po śmierci Lena zdarzyło się to ponownie. Diana stała na wadze, gdy nagle wskazówka zaczęła podnosić się coraz wyżej
1 wyżej.
Duchy
121
- Przestań, Len! - krzyknęła głośno. Wskazówka powróciła do normy i nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Niezwykłe incydenty stawały się tak częste, że zaczęły niepokoić całą rodzinę. Brat Diany zasugerował, że może powodem kłopotów są prochy zmarłego, wciąż przechowywane w domu. Lepiej byłoby, gdyby Diana je pogrzebała. Z niechęcią zgodziła się i zorganizowano pogrzeb.
W 1972 roku Diana powtórnie wyszła za mąż. Pożegnała się z przeszłością. Chciała zacząć nowe życie. Niestety, nie wszystko poszło tak, jak się spodziewała.
Od dnia ślubu minęło niewiele czasu i jej drugi mąż nie przeżył jeszcze dziwnych zdarzeń nękających dom. Pewnej nocy ich łóżko zaczęło się unosić, jakby ktoś nadymał pod nim olbrzymi balon. Diana i jej mąż obudzili się przerażeni. Ona dość szybko doszła do siebie i zrozumiała, co się dzieje. Len wrócił - i wyglądało na to, że nie jest zachwycony jej nowym związkiem.
- Co się dzieje? - wykrztusił oszołomiony mąż Diany. Tymczasem łóżko powoli osiadło na podłodze.
- Nie przejmuj się - odparła spokojnie. - Nie ma się czego bać. To tylko mój pierwszy mąż. Czasami wraca.
Tego samego dnia Diana umówiła się z mężem na zakupy. Kiedy jednak zjawiła się w ustalonym miejscu, nie zastała go. Z rosnącą obawą wróciła do domu. Gdy tylko weszła do mieszkania, już wiedziała co się stało. Mąż odszedł. Nie mógł znieść myśli, że stale miałby im towarzyszyć zazdrosny duch pierwszego męża żony.
Później Diana jeszcze raz wyszła za mąż. Jej życie ułożyło się, ale nigdy nie wróciło całkiem do normy.
"W moim domu wciąż wyczuwam czyjąś obecność, zwłaszcza w sypialni. Najstarsza córka nigdy mnie nie odwiedza, bo twierdzi, że dom jest nawiedzony i powinnam odprawić egzorcyzmy. Któregoś dnia obrazek religijny, który kupił mój mąż, spadł z półki i wylądował pod frontowym oknem. Wezwałam policję, bo sądziłam, że ktoś próbował się włamać".
W
122 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Czy policja pomogła? Najwyraźniej nie. Gdy Diana wyjaśniła, co się dzieje, uprzejmie poradzili jej, by zamiast władz wzywała pogromców duchów.
Goście w sypialni
Widzimy wyraźnie, że większość spotkań z duchami przydarza się ludziom znajdującym się w odmiennym stanie świadomości, najczęściej na pograniczu snu. Ponieważ zwykle odbywa się to w sypialni, takie zjawy nazwano sypialnianymi gośćmi.
W tym stanie nasza percepcja, którą normalnie trzymamy w żelaznych ryzach, uwalnia się, co pozwala zmysłom dostrzec autentycznych gości z zaświatów. Oczywiście możliwe też, że całe zjawisko jest wyłącznie wewnętrzne, choć teorię tę podważają relacje wydarzeń, których świadkiem była więcej niż jedna osoba. Często świadek budzi się i widzi stojącą u stóp łóżka postać. Mimo że w pokoju panuje ciemność, świadek szczegółowo opisuje wygląd przybysza. Co jeszcze bardziej niewiarygodne, wielu świadków opowiada, że bezskutecznie próbowali obudzić śpiących obok partnerów. Oto typowe spotkanie z sypialnianym gościem.
Duchowe uzdrowienie?
Tommy Steele jest słynnym piosenkarzem, tancerzem .i aktorem, ulubieńcem kilku pokoleń dzieci. Jego musicale, na przykład Half a Sixpence, zarobiły miliony. To właśnie on dawno temu przeżył coś, co całkowicie wymyka się zrozumieniu.
W wieku piętnastu lat Tommy uciekł z domu i wstąpił do marynarki handlowej. Niedługo jednak służył na statku. Ciężko się rozchorował - tak ciężko, że musiał natychmiast wracać. W londyńskim szpitalu stwierdzono u niego ostre zapalenie rdzenia kręgowego. Lekarze sądzili, że nie przeżyje, toteż wezwano rodzinę.
Duchy
123
Następnego dnia, sparaliżowany od pasa w dół, wciąż walczył
0 życie. Lekarze zaproponowali, by zostawić go samego. Łóżko otoczono parawanami i Tommy mógł spokojnie odpoczywać.
Gdy tak leżał półprzytomny, usłyszał dobiegający z bliska dziecięcy śmiech. Potem nad parawanami przeleciała kolorowa piłka
1 wylądowała na pościeli tuż poza zasięgiem dłoni Tommy'ego. Nie chcąc pozbawiać dziecka zabawki, Tommy przywołał całą energię, wyciągnął rękę, chwycił piłkę i odrzucił ją za parawan. Chwilę później wróciła, tym razem lądując nieco dalej.
Wyczerpany, z głową opartą na poduszkach, Tommy z wielkim wysiłkiem ponownie sięgnął po piłkę i odrzucił ją. Wkrótce sytuacja się powtórzyła. I znowu. W ciągu następnej godziny powtarzała się kilkanaście razy.
Odrzucanie piłki niewidocznemu dziecku wymagało ogromnej siły woli i energii. Tommy'emu udawało się to za każdym razem. W ten sposób, sam nie zdając sobie z tego sprawy, mobilizował się, nabierał sił i czuł się coraz lepiej. Wkrótce mógł nawet poruszać nogami.
Lekarze i rodzina Tommy'ego byli zdumieni. Gorączka ustępowała, podobnie paraliż. Widać było, że chłopak wyzdrowieje.
Lekarze próbowali zrozumieć, jak doszło do niemal cudownego wyzdrowienia, a Tommy wyjaśnił im, że powinni podziękować małemu chłopcu, sąsiadowi z oddziału. Gdyby nie rzucał mu piłki na łóżko, on nigdy nie znalazłby dość sił, by wyzdrowieć. To właśnie ocaliło mu życie.
- Jakiemu chłopcu? - spytali lekarze.
Odsunięto parawany i oczywiście okazało się, że na oddziale nie było żadnego chłopca. Ani wówczas, ani wcześniej.
Zdumiony Tommy opisał rodzicom piłkę. Ich oczy rozbłysły w nagłym zrozumieniu.
- Nie pamiętasz? - spytali.
Piłka wyglądała dokładnie jak ta, którą Tommy podarował niegdyś swemu młodszemu bratu Rodneyowi na Gwiazdkę. Rodney ją uwielbiał. Był to jednak ostatni prezent, jaki Tommy
124
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
mógł wręczyć braciszkowi, gdyż niedługo potem, w wieku zaledwie trzech lat, Rodney zginął tragicznie.
Co się stało owego dnia? Czy podświadomość Tommy'ego Steela przywołała ów obraz, by dać mu wolę do dalszej walki? To jedno z możliwych rozwiązań.
Oczywiście istnieje też drugie - że duch Rodneya odpłacił bratu bezcennym darem życia.
Niewinne dziecko
W 1972 roku rodzinę Neala Andersona dotknęła tragedia. Wówczas to jego pięcioletnia siostra zmarła po nagłej i gwałtownej chorobie. Wszyscy przeżyli to bardzo ciężko. Pogrzeb odbył się w hrabstwie Bedford, lecz z powodu sporu religijnego dziadek ze strony ojca nie wziął w nim udziału. Ten fakt dodatkowo pogłębił rozłam w rodzinie. W ciągu następnych dziesięciu lat sytuacja tylko się pogarszała.
W 1982 roku zmarła babcia Neala. Ponieważ Neal nadal nie potrafił wybaczyć dziadkowi, on również nie pojechał na pogrzeb. Jednak później czuł ogromne wyrzuty sumienia.
Pewnej nocy, wciąż dręczony poczuciem winy, Neal ocknął się z głębokiego snu i ujrzał w sypialni postać swej babki. Wyglądała zdrowo i się uśmiechała. Powiedziała, że rozumie go, wybacza mu i że nie powinien się dłużej martwić.
Trudno się dziwić, iż Neal uznał, że był to tylko sen, przywołany przez umysł, by uwolnić go od poczucia winy. Jednakże sen ten wydawał mu się znacznie wyraźniejszy i bogatszy niż zwykle sny i całkowicie uwolnił go od wyrzutów sumienia. Pozostała jednak wątpliwość, czy przypadkiem odwiedziny babki nie były tylko dziełem wybujałej wyobraźni.
Wówczas matka opowiedziała mu o pewnym wydarzeniu, o którym do tej pory nigdy nie wspominała. Otóż w 1972 roku, zaledwie kilka tygodni po śmierci siostrzyczki, brat Neala wrócił ze szkoły i oświadczył zupełnie spokojnie, że widział "Tririę".
Duchy
125
Spytany o jakiej Trici mówi, odparł: "naszą Tricię", i dodał, że przez jakiś czas bawili się razem.
Matka zdumiona patrzyła na chłopca, niezdolna przyjąć do wiadomości jego słów. Zwróciła jednak uwagę, że sześciolatka zupełnie nie zdziwiło spotkanie z siostrą. Wprawdzie wiedział, że dziewczynka odeszła do nieba, ale prawdopodobnie nie zdołał pojąć, co to znaczy. Nie zdawał sobie sprawy, że nigdy już się nie spotkają.
Rodzice wspomnieli o tym dziwnym zdarzeniu miejscowemu pastorowi. On także uznał słowa chłopca za szczere. Powiedział, że powinni to zaakceptować, gdyż nikt nie zdoła udowodnić, że coś takiego nie miało miejsca. Minęło dwadzieścia lat i teraz już dorosły brat Neala nadal upiera się, że siostra odwiedziła go wkrótce po swej śmierci.
I
Obrazy hipnagogiczne
Gdy pogrążeni we śnie, nagle się budzimy, przez chwilę znajdujemy się w dziwnym stanie, podczas którego nawiedzają nas często najróżniejsze wizje, nienależące do snów. Zwykle są one ulotne i po powrocie do pełnej jawy całkowicie znikają z pamięci. Pojawiają się wśród nich zniekształcone postaci ludzkie. Według badań psychologów pięć procent populacji opisuje te wizje jako bardzo realistyczne.
Fazę zasypiania nazywamy etapem hipnagogicznym, natomiast fazę przebudzenia - etapem hipnopompicznym. Umysł pogrążony jest wówczas w półśnie, w stanie neutralnym. Niektórzy badacze snów twierdzą, że w tym momencie obrazy przechowywane głęboko w podświadomości mogą nakładać się na rzeczywisty obraz sypialni i przez to wydają się bardzo realistyczne. W rezultacie pojawiają się zjawy.
Obrazy hipnagogiczne (określenia tego zwykle używa się do opisu obu stanów) to coś więcej niż zwykłe halucynacje. Różnią
126 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
się też od normalnych snów. Oczywiście nigdy nie dostrzegają ich inni ludzie przebywający w tym samym pomieszczeniu, mogą one jednak częściowo wyjaśniać fenomen sypialnianych gości. Pierwsze poważne badania w tej dziedzinie pochodzą z 1925 roku i są dziełem pani K E. Leaning.
Niemal dwie trzecie ankietowanych nie rozpoznało obrazów hipnagogicznych. Niemal wszyscy świadkowie wspominali o ich niezwykłej wyrazistości. Na ogół przedstawiały one postaci i krajobrazy oraz wywoływały potężne emocje. Większość świadków twierdziła, że nie mogła kontrolować obrazów, choć niewielki procent uważał, że potrafi nimi kierować. Przypominało to manipulacje, jakich dopuszczamy się czasem we śnie.
Wyraziste sny
Badacze snów z laboratoriów parapsychicznych w Oksfordzie wysłuchali opowieści pewnej nastolatki o jej fascynującym przeżyciu. Śniło się jej, że obudziła się i jak zwykle pojechała autobusem do szkoły. Cały czas była pewna, że wszystko dzieje się naprawdę. Jednakże głośny łoskot "usłyszany" w szkolnym autobusie nagle ją "obudził". Stwierdziła, że znajduje się w domu, we własnym łóżku. Oszołomiona i rozbawiona dziewczyna wstała i ponownie zaczęła przygotowywać się do wyjścia do szkoły. Wkrótce tam dotarła. Wówczas ktoś w żartach rzucił w nią książką. Uderzenie sprawiło, że nagle znalazła się z powrotem w łóżku i ponownie się ocknęła!
Doświadczenia te, zwane fałszywym przebudzeniem, znane są około 35% populacji. W istocie stanowią one częsty element tak zwanych wyrazistych snów, które przydarzają się zaledwie 10% ludzi (kobietom nieco częściej niż mężczyznom).
W wyrazistym śnie sceneria jest tak rzeczywista i realistyczna, że śniący uznaje ją za jawę. Odczuwa zapachy, dotyk, zmysły pracują normalnie, lecz w pewnym momencie śniący orien-
Duchy
127
tuje się, że to tylko sen i zwykle wówczas się budzi. Jeśli jednak nie ocknie się natychmiast, wyrazisty sen rozwija się dalej. Wówczas śniący przejmuje władzę nad magiczną krainą snu, kontroluje to, co się dzieje, czasem unosi się - zupełnie jakby występował w swym własnym filmie, z nieograniczonym budżetem na efekty specjalne. Najciekawszą cechą wyrazistych snów jest ich niezwykłe podobieństwo do rzeczywistości.
Fakt, iż granica między snem i jawą jest znacznie mniej wyraźna, niż kiedyś sądzono, może stanowić wyjaśnienie tajemnicy sypialnianych gości. Czy jednak tak jest zawsze? Czasami, niezależnie od stanu, w jakim znajdował się świadek, otrzymuje on informacje, które wykraczają poza jakąkolwiek oczywistą metodę komunikacji. Wówczas dzieje się coś nadnaturalnego.
Powrót do domu
To, że duchy nie zawsze należą do zmarłych ludzi, pokazuje dobitnie przeżycie, którego doświadczyła Jenny Randles. Był mroźny zimowy ranek 1978 roku. Jej chłopak musiał wcześnie wyjść z domu, by z Mam w hrabstwie Lancaster dostać się do Chester, gdzie pracował. Drogi były oblodzone, co było niebezpieczne zwłaszcza dla motocyklisty. Jenny, żegnając się z chłopakiem, czuła niepokój.
Gdy wyszedł, usiadła na kanapie przed kominkiem. Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Uniosła wzrok i zobaczyła chłopaka. Czyżby posłuchał ostrzeżenia i zrezygnował z jazdy w takich warunkach? A może czegoś zapomniał i zawrócił? Nim zdążyła spytać, uświadomiła sobie, że zniknął. Rozejrzała się, nie było go.
W istocie w ogóle go tam nie było. Jak później ustaliła, narzeczony pojechał wprost do pracy. Jenny przeżyła jedynie niezwykle realistyczną halucynację. Była całkowicie pewna, że narzeczony wrócił do domu. Najprawdopodobniej przysnęła w ciepłym pokoju i lęk o jego bezpieczeństwo przywołał wizję tego, czego pragnęła najbardziej - bezpiecznego powrotu chłopaka.
128 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Badania wyrazistych snów wykazują, że często dzieją się one w otoczeniu tak bardzo podobnym do świata rzeczywistego, iż śniący wierzy, że przeżywa wszystko na jawie. Gdy coś we śnie przypomina mu, że to nie może być prawda, wtedy albo się budzi, zdumiony niezwykłym snem, albo też śni dalej świadom, że to nie dzieje się naprawdę. W takim stanie często potrafi kontrolować dalsze wydarzenia. Ludzie, którzy tego doświadczyli twierdzą, że to magiczne, niezapomniane przeżycie. !?,Ś Oczywiście, gdy wyrazisty sen odtwarza prawdziwe otoczenie
i dodaje do niego tylko jeden realistyczny element, na przykład powracającego do domu narzeczonego, w żaden sposób nie sugerując, że to sen, śniący może w ogóle nie zorientować się, iż śnił. W naszym przykładzie Jenny obudziła się przekonana, że jej chłopak naprawdę zawrócił. Dopiero później, po rozmowie z nim przekonała się, że było inaczej.
Co by się jednak stało, gdyby Jenny ujrzała w swym pokoju zmarłą babkę bądź coś równie nieprawdopodobnego, na przykład anioła czy obcego? W żaden sposób nie mogłaby później porozmawiać z nimi i udowodnić, że odwiedziny takie nie mogły mieć miejsca. Pozostałaby w przekonaniu, że wydarzyło się coś nadnaturalnego, na przykład spotkanie z duchem. Bo, jak zaświadcza sama Jenny, całe przeżycie wydawało się zbyt rzeczywiste, by uznać je za "zwykły sen". Dla niej powrót narzeczonego był równie rzeczywisty, jak prawdziwe wydarzenia. Można zatem założyć, że podobnie wyglądałaby sytuacja z odwiedzinami ducha nieżyjącej babki.
Takie przypadki każą nam spytać, jak często odwiedziny duchów są rzeczywiste tylko dla osoby, która je widzi, miast być prawdziwe w sensie obiektywnym.
I
Pożegnanie
Pani Davies mieszka w Walii, na wybrzeżu, w pobliżu kurortów Rhyl i Llandudno. Nocą 6 sierpnia 1982 roku obudził ją prze-
Duchy
129
raźliwy krzyk. Brzmiało to jak glos dziecka. Ocknęła się nagle i w tym momencie drzwi sypialni gwałtownie się otworzyły. Pani Davies twierdzi, że nie mógł tego sprawić wiatr, a kot nie miałby dość sił. Wstała z łóżka, ale wokół zapadła cisza. Zegar wskazywał za dziesięć pierwszą w nocy. Jej mąż cały czas spał. Po chwili i ona położyła się z powrotem.
O szóstej rano zadzwonił telefon. Telefony odzywające się
0 tej porze zawsze budzą dreszcz. Dobre wieści mogą zaczekać, złe zwykle nie.
Pani Davies zeszła za mężem po schodach i patrzyła, jak podnosi słuchawkę. Telefonowano z letniego obozu, którym kierował.
- O Boże, nie - powiedział. Potem odłożył słuchawkę i oznajmił: - Wybuchł straszny pożar.
Godzinę później mąż, głęboko wstrząśnięty, wrócił do domu
1 opowiedział, co się stało. Jeden z namiotów rodzinnych zapalił się w nocy. Dwoje małych dzieci zostało w nim uwięzionych i spłonęło. Co gorsza, byli to ich znajomi - rodzina, która co roku odwiedzała miasto i z którą zdążyli się zaprzyjaźnić.
Gdy jej umysł powoli przyswajał sobie wieści, ogarnięta poczuciem absolutnej bezradności, zwykle towarzyszącym takim wydarzeniom, pani Davies nagle coś sobie przypomniała.
Zaledwie kilka godzin wcześniej słyszała krzyk dziecka. W domu nie było nikogo, kto mógłby narobić takiego hałasu. Drzwi otwierające się w środku nocy także wyglądały dziwnie. Jak do tego doszło? Tuż obok drzwi, na stoliku stało zdjęcie, które przedstawiało pana Daviesa, zrobił je ojciec owych dzieci.
- O której godzinie wybuchł pożar? - spytała pani Davies. Mąż zdołał się tego dowiedzieć. Ogień pojawił się za dziesięć
pierwsza, dokładnie w chwili, gdy nocną ciszę przeszył rozdzierający krzyk, a drzwi sypialni się otworzyły.
Zupełnie jakby w chwili rozstania z życiem dzieci chciały pożegnać się z przyjaciółmi. Być może przyciągnęło je zdjęcie zrobione przez ojca. Nawet gdybyśmy mieli spojrzeć na wszystko
130 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
racjonalnie i uznać, że panią Davies nawiedził po prostu wyjątkowo wyrazisty sen albo że był to jedynie hipnagogiczny obraz, nie wyjaśnia to zdumiewającego zbiegu okoliczności.
Zdjęcia duchów
Argumentem świadczącym na rzecz obiektywnego istnienia duchów mogą być także zdjęcia. Fotografie duchów istnieją naprawdę. Zrobiono ich całkiem sporo w starych kościołach i dworach. Wizerunki na ogół pojawiają się na filmie dopiero po wywołaniu; sam fotografujący niczego nie widzi.
W takich przypadkach zawsze trzeba zachować czujność. Możliwe, iż "zamglenie" na negatywie może przypominać ludzką sylwetkę. Choć kilka razy zetknęliśmy się z takim efektem, istnieje też dość dużo zdumiewających fotografii, wymagających bardziej złożonego wyjaśnienia. Obrazy na nich przedstawiają niewątpliwie ludzkie postaci.
Natychmiast przychodzi na myśl kilkanaście zdjęć, które po dziś dzień pozostają zagadką. Na przykład postać uchwycona w kościele w miejscowości Arundel w zachodnim Sussex na pewno nie jest uszkodzeniem filmu. Jeszcze ciekawszy jest wizerunek trzymetrowej zakapturzonej postaci stojącej obok ołtarza. Pojawił się on na zdjęciu zrobionym przez pastora z Newby w hrabstwie York. Zdjęcie dokładnie zbadano, nie znaleziono jednak logicznego wytłumaczenia. Inne niezwykłe zdjęcie, przedstawiające wyraźną postać, też zostało zrobione przez duchownego.
19 czerwca 1966 roku wielebny R. W. Hardy z miejscowości White Rock w Kolumbii Brytyjskiej (w Kanadzie), przebywając wraz z żoną na wakacjach w Anglii, odwiedził dwór Queen's House w Greenwich, w dzielnicy południowego Londynu. Podczas zwiedzania sfotografowali klatkę schodową, zaprojektowaną w 1629 roku przez Inigo Jonesa. Po powrocie do domu, gdy wywołano film, ze zdumieniem ujrzeli na zdjęciu jakąś po-
Duchy
131
stać spowitą w długą szatę, trzymającą się poręczy schodów. Badanie negatywu przeprowadzone przez British Ghost Club wykluczyło nałożenie ujęć. Firma Kodak potwierdziła, że negatywu nie poddawano żadnym manipulacjom, nie wykryto żadnych sztuczek fotograficznych.
Podczas dalszych badań stwierdzono, że obie ręce postaci były lewe. Badacze doszli do wniosku, że na schodach widać dwie postaci - jedną ścigającą drugą. Małżonkowie upierali się, że w chwili robienia zdjęcia nie widzieli nikogo. Łowca duchów, Peter Underwood mówi, że to najniezwyklejsze zdjęcie, jakie zdarzyło mu się oglądać podczas pół wieku poszukiwań.
W 1964.roku stacja Anglia Television nakręciła film dokumentalny w ponoć nawiedzanym przez duchy domu w hrabstwie Norfolk. Gdy go wyemitowano, kilkanaście osób zadzwoniło do studia z informacją, że w jednej ze scen w tle dostrzegli ducha. Przy powtórnym odtworzeniu taśmy badacze nie znaleźli niczego. Kiedy jednak film wyświetlono ponownie, znów rozdzwoniły się telefony. Widzowie upierali się, że widzieli mnicha, starą kobietę bądź czaszkę w kapturze. Dopiero po starannym przejrzeniu taśmy zauważono plamę wilgoci na kamiennej ścianie. Z kcztałtu przypominała nieco człowieka, a wyobraźnia i oczekiwania zrobiły resztę.
W przypadkach, gdy film rejestruje coś, czego nie dostrzega oko, sugerowano, iż duchy objawiają się na częstotliwości tak wykraczającej poza zasięg ludzkiego widzenia, na przykład w podczerwieni, która nadal wpływa na błonę fotograficzną. Jednakże nie zostało to ostatecznie ustalone.
W 1983 roku Association for the Scientific Study of Anoma-lous Phenomena (ASSAP - Stowarzyszenie Naukowego Badania Zjawisk Paranormalnych) zgromadziło zdjęcia duchów wykonane na obszarze całej Wielkiej Brytanii. Jenny Randles przekazała je do zbadania doktorowi Vernonowi Harrisonowi, zawodowemu analitykowi zdjęć. Harrison przebadał kilkanaście przypadków i oświadczył:
m
132 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
- Wciąż żyję nadzieją, lecz żadnego z nich nie mogłem zaakceptować jako autentycznego.
Na jednym ze zdjęć ktoś "ujrzał" ducha, który okazał się wilgotną plamą na ścianie. Na innym pasmo ektoplazmy okazało się paskiem od aparatu fotograficznego, który znalazł się przed obiektywem. Najbardziej obiecujące wydawało się zdjęcie wykonane przez pewne małżeństwo w zamku na wyspie Jersey, a przedstawiające półprzejrzystą postać. Jednak po analizie okazało się, że jest to jedynie fotografia odbicia figury woskowej w szklanej tafli, przez którą robiono zdjęcie.
Istnieje jednak kilka przypadków, które nie podpadają pod żadną z tych kategorii i nadal nie mają logicznego wyjaśnienia. Zważywszy liczbę aparatów fotograficznych używanych na świecie, z pewnością zdjęcia duchów powinny być liczniejsze i pojawiać się coraz częściej. W istocie jest dokładnie na odwrót. Dlaczego? Może dlatego, że dzisiejszy zaawansowany technicznie sprzęt znacznie rzadziej dopuszcza do pojawiania się błędów typu zamglenia na negatywie. Ci, którzy uważają, że wszystko to stanowi część wielkiego uniwersalnego planu, mogą przyjąć, że widma po prostu nie lubią się fotografować. Być może dowody świadczące o istnieniu życia po śmierci mają jedynie poruszać naszą wyobraźnię, ale do dnia, gdy przyjdzie odpowiednia pora, nie dane nam będzie zdobycie rozstrzygających, jednoznacznych argumentów.
Wciąż pojawiają się nowe zdjęcia duchów. Jedno z nich, wykonane w 1919 roku ukazuje załogę okrętu "HMS Daedalus" w bazie w Cranwell, w hrabstwie Lincoln. W 1997 roku przekazała je redakcji pisma "Navy News" dziewięćdziesięciosied-mioletnia Bobbie Capel, wdowa po wicemarszałku lotnictwa Ar-thurze Capelu. W 1919 roku była kierowcą w bazie, w której je zrobiono.
Zdjęcie robił fotograf z zewnątrz, nieznający bazy ani wydarzeń. Z pewnością nie ryzykował żadnych sztuczek. A jednak, na fotografii zza rzędu umundurowanych mężczyzn, w ostat-
Duchy
133
nim szeregu wygląda niewątpliwie Freddy Jackson, jeden z mechaników. Problem w tym, że Jackson zginął trzy dni wcześniej w tragicznym wypadku - upadł pod wirujące śmigło. Czy duch Jacksona powrócił, by uczestniczyć w od dawna zaplanowanej ostatniej defiladzie, kończącej działanie bazy? Czy może myśli żołnierzy wspominających zmarłego towarzysza sprawiły, że jego wizerunek w niewiadomy sposób pojawił się na kliszy?
Również w 1997 roku opublikowano zdjęcie z Shropshire, zrobione podczas straszliwego pożaru, w którym spłonął budynek. Na zdjęciu, wśród szalejących płomieni pojawia się postać dziewczynki. Widać wyraźnie, że została uwięziona w ogniu. Jednakże w budynku w owym czasie nie było żadnej dziewczynki. Nie znaleziono też ciała. Kim zatem była?
Dowody przeciw
Jest bardzo prawdopodobne, że przynajmniej w części przypadków duchy zawdzięczają swe istnienie nie hipotetycznym kontaktom z zaświatami, lecz samemu świadkowi. Są to jedynie złudzenia optyczne bądź anomalie wzrokowe. Ci, którzy wierzą w istnienie duchów, potrafią przekonać samych siebie co do prawdziwości oglądanych zjaw.
Niedawne badania dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że zdarzają się niezwykle realistyczne halucynacje. Morton Schatzman badał przypadek Ruth, Amerykanki, którą nawiedzały częste wizje ojca. Gdyby ojciec nie żył, spotkania z nim, odbierane przez wszystkie zmysły - nawet przez dotyk i węch -zostałyby uznane za odwiedziny ducha, typowego sypialnianego gościa. Jednakże jej ojciec żył i przez cały czas mieszkał w Stanach Zjednoczonych.
Doktor Schatzman zdołał pomóc Ruth w sprawowaniu kontroli nad jej zdolnością "tworzenia" realistycznych halucynacji. Po jakimś czasie potrafiła już tworzyć trójwymiarowe, mówiące
134 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
podobizny innych ludzi. Stworzyła nawet drugiego doktora Schatzmana, siedzącego obok lekarza w jego gabinecie, i nie potrafiła odróżnić, który z nich jest prawdziwy.
Podczas doświadczenia z doktorem Peterem Fenwickiem Ruth przywołała halucynację swego ojca i sprawiła, że wywołany obraz stanął przed rozbłyskującymi światłami, dostrojonymi do rytmu jej fal mózgowych. Rzecz jasna, oczy powinny widzieć światła, chyba że zasłoniłoby je coś nieprzejrzystego i materialnego - na przykład człowiek. Gdy oczy widziały światła, rejestrował to aparat ukazujący przebieg fal mózgowych Ruth. Doświadczenie miało udowodnić, że przekonanie kobiety, iż nic nie widzi, gdyż obraz zasłania jej postać ojca, jest mylne.
Wyniki okazały się fascynujące. Mózg kobiety zareagował, jakby istotnie oczy nie dostrzegały już migoczących świateł. Zupełnie jakby zasłaniała je rzeczywista osoba, choć w istocie "stała" tam jedynie halucynacja. Gdy poproszono Ruth, by kazała zjawie zapalić światła w pogrążonym w ciemności pomieszczeniu, odparta, że się udało i "ujrzała" oświetlony pokój. Nie potrafiła jednak przeczytać okazanego jej tekstu, bo percepcja światła nie mogła pokonać rzeczywistości fizycznej.
Testy te pokazują, że mózg zdolny jest do "widzenia" czegoś, co nie istnieje, w sposób tak realistyczny, że potrafi oszukać pewne reakcje zmysłowe. Nie oznacza to jednak, iż może dokonać niemożliwego. Udowadnia to, że w istocie mamy do czynienia z halucynacją. Możemy więc przypuszczać, że przynajmniej czasami domniemane duchy to w istocie jedynie bardzo realistyczne złudzenia.
Osobowości skłonne do fantazjowania
Do "osobowości skłonnych do fantazjowania" psycholodzy zaliczają około 4-8% populacji. Są to ludzie obdarzeni tak żywą wyobraźnią, że trudno im odróżnić rzeczywistość od własnych fantazji. Samo określenie stworzyli w 1983 roku amerykańscy
Duchy
135
badacze Theodore Barber i Sheryl Wilson, którzy stwierdzili, że ludzie ci mają wiele cech wspólnych. Doświadczają bardzo bogatych snów - częściej niż u innych są to sny wyraziste i związane z lataniem. Tych ludzi można z łatwością wprowadzić w stan głębokiej hipnozy, na ogół są uzdolnieni artystycznie, a jako dzieci często tworzyli sobie wymyślonych przyjaciół, którzy jako realistyczni towarzysze pozostawali przy nich przez długie lata.
Istnieje wiele dowodów świadczących o tym, iż ludzie ci miewają w swym życiu więcej doświadczeń parapsychicznych. Potwierdza to 92% osób z owej grupy - trzy razy więcej niż w grupach osobowości nieprzejawiających skłonności do fantazjowania. Niemal połowa badanych mówiła, że podczas samotnej jazdy samochodem zdarzało się, że musieli się zatrzymać, bo na drodze widzieli postać, która jednak okazywała się nierzeczywista. Dość często uważali ową postać za ducha. Takie doświadczenia paranormalne w ich sypialniach zdarzały się bardzo często.
Nie oznacza to wcale, iż ludzie ci to przypadki patologiczne. Wręcz przeciwnie. Zazwyczaj charakteryzuje ich inteligencja wyższa od przeciętnej. W latach 1986-1987 Steven Lynn z uniwersytetu stanowego w Ohio i Judith Rhue z uniwersytetu w Toledo, także w Ohio, po przeprowadzeniu badań podobnej grupy stwierdzili, iż wiele z tych osób było w dzieciństwie albo bardzo samotnych, albo też musiało znosić ciężkie kary fizyczne. Tak właśnie miała się sprawa z Ruth - doktor Schatzman opublikował jej historię kliniczną. Naukowcy zastanawiają się, czy jednostki te nie rozwijają w sobie niezwykłych zdolności wizualizacji w ramach "mechanizmu ucieczki" przed grozą życia rzeczywistego, co pomaga im przetrwać najtrudniejsze chwile.
Czy oznacza to, że ludzie spotykający zjawy mają w istocie jedynie wysoce rozwiniętą wyobraźnię i nie potrafią odróżnić rzeczywistości od fantazji? Badacz i artysta rozrywkowy Michael Bentine, który, jak sam twierdzi, ma też spory talent parapsy-
136
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
chiczny, powiedział nam, że jego zdaniem wyobraźnia i doświadczenia parapsychiczne to w istocie dwa określenia na to samo zjawisko: "Ktoś powie mi: To tylko twoja wyobraźnia. Zgadzam się. Oczywiście, to prawda. Powinniście jednak zdawać sobie sprawę z tego, że wyobraźnia to zdolność tworzenia obrazów bądź przywoływania obrazów z pamięci, i innych, odebranych skądinąd".
W Kanadzie przeprowadzono interesujące doświadczenie. Brała w nim udział grupa uczestników seansów, którzy spotykali się regularnie w ciągu roku i jak wyjaśnili w swej książce Conju-ńng Up Philip, wymyślili sobie własnego ducha, którego stopniowo poznawali coraz lepiej. Ich twór okazał się tak realistyczny, że w końcu zaczął żyć własnym życiem (patrz rozdział 3), wywołując zjawiska paranormalne, takie jak stukanie stolika.
W 1970 roku badacz Frank Smyth, pracujący w piśmie zajmującym się mitami i folklorem, postanowił stworzyć ducha. Wymyślił skomplikowaną biografię duchownego, którego widmo pojawia się w domu położonym w londyńskich dokach. Następnie opisał ją jako fakt i czekał, jaki będzie efekt.
W ciągu kilku lat pojawiły się liczne doniesienia łudzi, którzy widzieli ducha i opisywali go jako starego mężczyznę w stroju duchownego. I choć Smyth przyznał się do oszustwa, raporty spływały nadał. Jeden ze świadków próbował nawet przekonać autora, iż tylko mu się wydaje, że wymyślił całą historię, a w istocie nawiązał z nim kontakt myślowy prawdziwy duch!
Psycholog Gareth Rees, który wierzy, że "energia psychiczna" wyjaśnia zjawisko uzdrawiania, z tego samego powodu sceptycznie podchodzi do standardowych interpretacji fenomenu pojawiających się duchów. Jak nam powiedział: "Zawsze istniało lepsze wyjaśnienie. Wszyscy doświadczamy wielu odmiennych stanów świadomości i często świadek nie zdaje sobie sprawy z tego, że stan jego umysłu właśnie się zmienił". Rees potwierdza, iż "całe mnóstwo spotkań z duchami" następuje w okresie pomiędzy zaśnięciem a przebudzeniem. Oczywiście
I
Duchy
137
nie da się wykluczyć możliwości, że ów stan świadomości najlepiej pozwala dostrzec ducha.
Jednakże Rees uważa też za znacznie bardziej prawdopodobne, iż w takich okolicznościach umysł "zwraca się do wewnątrz" i przywołuje obrazy z podświadomości, w przeciwieństwie do stanu jawy, kiedy dzięki zwróceniu na zewnątrz postrzega jedynie świat istniejący obiektywnie. Jedną z przyczyn jego sceptycyzmu jest fakt, że duchy zawsze pojawiają się w ubraniach. Czemu? - pyta.
Wydaje się to bardzo nieprawdopodobne, że kiedy ktoś umiera, zostaje wyposażony w widmowe ciało wraz z ubraniem czy nawet ozdobami. Kiedy zatem ktoś widzi ducha, raczej nie będzie to tradycyjnie wyglądający gość z zaświatów. Wszyscy przejawiamy tendencje do postrzegania rzeczy takimi, jakimi je już znamy. Jeśli zatem ktoś natyka się na coś absolutnie nowego, dostrzeże w nim raczej postać ludzką. Być może za zjawiskami tymi kryje się coś naprawdę paranormalnego. Nie musimy jednak wierzyć, iż właśnie to widzi świadek.
i
Dowody za
W XIX wieku Stowarzyszenie Badań Psychicznych dokonało spisu doniesień o halucynacjach. W 1905 roku J. G. Piddington ocenił wyniki. Już wtedy doskonale wiedziano, iż istnieje coś takiego jak halucynacje patologiczne - na przykład występujące u ludzi odurzonych lekami przeciwbólowymi. Piddington porównał owe wizje z tymi, które zgłaszali badaczom zjawisk pa-rapsychologicznych ludzie niezażywający leków. Doszukał się znaczących różnic.
Przypadki medyczne najczęściej wydarzały się na granicy snu, w stanie hipnagogicznym i miały niemal wyłącznie naturę wizji. Pojawiały się w nich bezkształtne plamy świateł, niewyraź-
138 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ne postaci dających się rozpoznać ludzi. W przypadkach nie-medycznych wyglądało to dokładnie odwrotnie. Wizje te często miaiy miejsce także za dnia, były też znacznie wyraźniejsze i bardziej szczegółowe. Nigdy nie wydawały się nierzeczywiste. Świadkowie zwykle określali je jako bardzo prawdziwe (w odróżnieniu od halucynacji polekowych, zazwyczaj opisywanych jako nieokreślone). Zjawy brano często za prawdziwych ludzi.
Współcześniejsze badania przeprowadzone przez Celię Green i Charlesa McCreery, pracujących w laboratoriach para-psychicznych w Oksfordzie, rozbudowały te stwierdzenia. Badacze zauważyli, iż zjawy oddziałują na całą gamę zmysłów, nie tylko na wzrok, ale też na słuch, węch, dotyk. W halucynacjach medycznych bardzo rzadko zdarzają się bodźce inne niż wizualne. Sugeruje to, że goście sypialniani mogą być zjawiskiem innego typu - być może wizualizacją informacji wykrytych przez podświadomość, wywołaną przez bodziec zewnętrzny, gdy świadek balansuje na granicy jawy.
Istnieją też przypadki zjaw przekazujących informacje, których odbiorca w żadnym razie nie mógł znać. Martyn Jones z Berkshire opisuje niezwykłe zdarzenie. Działo się to, gdy miał jedenaście lat. Ocknąwszy się ze snu w środku nocy, ujrzał mroczną postać stojącą obok łóżka. Mimo ciemności zdołał dostrzec wiele szczegółów, a przede wszystkim, że postać pozbawiona była połowy lewej ręki.
Kilka tygodni później Martyn opowiedział matce o zjawie. Matka wyjaśniła, że sądząc z jego opisu, mógł to być tylko dziadek, który zmarł przed narodzinami Martyna. Chłopak nigdy nie widział zdjęcia swego dziadka, a według słów matki starzec przed śmiercią przysiągł, że w jakiś sposób obejrzy wszystkie swe przyszłe wnuki z nieba. Martyn twierdzi, że nigdy wcześniej nie słyszał tej historii.
Pytanie brzmi, skąd ta obcięta ręka. Przez większość życia dziadka ręka była cała. Amputowano ją zaledwie kilka tygodni przed śmiercią, gdy walczył z rakiem i lekarze starali się ocalić
Duchy
139
mu życie. Dlaczego zatem w zaświatach, wiele lat później, nadal brakowało mu ręki? Co istotniejsze, jeśli duch jest w jakimkolwiek sensie duszą zmarłego człowieka, w jakiej postaci powróci ktoś rozerwany na strzępy w wybuchu - jako kilka rozrzuconych, poszarpanych szczątków?
Wszystko to przywodzi na myśl wątpliwości Garetha Reesa. Jednakże musimy pamiętać, że duch ma być w istocie umysłową esencją kogoś, kto zmarł, a nie fizycznym ciałem. Świadek postrzegałby wówczas ocalałą inteligencję, ukazującą się nam w postaci, którą możemy zaakceptować. Człowieka ubranego łatwiej akceptujemy niż nagiego.
Pani Waverton z hrabstwa Hertford opowiedziała nam, co ją spotkało w 1967 roku. Pewnej nocy ocknęła się całkowicie sparaliżowana, niezdolna wydać z siebie nawet jednego dźwięku. Przez okno sypialni wpadał złocisty promień światła. W promieniu stał jej nastoletni syn, mówiąc: "Wszystko w porządku mamo, wszystko będzie dobrze". Ocknęła się przerażona, że coś jest nie tak. Ale syn leżał w łóżku w swej sypialni i spokojnie spał.
Dwa dni później nastolatek postanowił wybrać się na przejażdżkę motocyklem. Wrócił jednak szybko, informując, że ma problemy z hamulcami. Przypominając sobie "sen", pani Wa-verton błagała go, by już nie wychodził, nie potrafiła jednak wyjaśnić dlaczego. Chłopak wyszedł. Kilka godzin później, tak jak się obawiała, zadzwonił telefon. Jej syna przewieziono do szpitala po straszliwym wypadku.
Chłopak był bardzo ciężko ranny, ale przeżył, choć wymagał czterech operacji. Gdy tej nocy przebudził się w szpitalu i wypowiedział pierwsze słowa, brzmiały one dokładnie tak jak te, które matka słyszała w swym "śnie". Jednakże jasnowidzenie pani Waverton (jeśli tym naprawdę było) nie jest końcem tej historii.
Jej syn twierdzi, że życie ocaliło mu kolejne zjawisko nadprzyrodzone. Kilka sekund przed wypadkiem usłyszał głośny krzyk. Był to głos nieżyjącego dziadka: "Wracaj do domu, Terry,
ii.
A'
140 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
już!". Przestrogi matki i znajomy głos dziadka "usłyszany" tuż przedtem, nim znikąd pojawił się samochód, prawdopodobnie pozwoliły chłopcu zareagować szybciej i dzięki temu uniknął śmierci.
Jedno zjawisko nadprzyrodzone to już coś niezwykłego, ale dwa, powiązane z jednym wypadkiem? Fascynujące. Czy jednak stanowią one coś więcej niż sugestię istnienia życia po śmierci? Dziadek mógł rzecz jasna wywołać oba zjawiska. Albo też ostrzeżenie przed przedwczesną śmiercią chłopca mogło zostać "przystrojone" tak, by nadać większą wagę przesłaniu. Kto jednak - bądź co - wiedział o zbliżającym się niebezpieczeństwie i przesłał wiadomość?
Pewna kobieta z Essex rozmawiała przez telefon, gdy jej mąż, który zmarł dwa miesiące wcześniej, pojawił się nagle na szczycie schodów, zszedł z nich i stanął obok niej. Przeprosiła rozmówcę, wspominając coś o odbiciach, odłożyła słuchawkę i patrzyła. Duch stał, by po chwili zniknąć. Potem pojawiał się jeszcze kilkakrotnie. Widziała każdy szczegół, "nawet pory skóry". Wyglądał na młodszego o dziesięć lat. Podczas tych spotkań przekazał jej tylko jedną wiadomość: "tu gdzie jestem, jest mnóstwo supermarketów!".
Inna młoda kobieta z Middlesex miała przyjaciółkę, którą w 1983 roku brutalnie napadnięto i zamordowano. Po śmierci pojawiała się wielokrotnie. Toczyły ze sobą długie rozmowy, jakby nic ich nie rozdzieliło. O czym jednak mówił duch?
Zjawa nie wyrażała chęci podania tożsamości wciąż nieznanego mordercy (w przeciwieństwie do powstałego później filmu Uwierz w ducha). Zamiast tego poprowadziła przyjaciółkę na wyprawę poza ciało, do nieba (patrz rozdział 12). Tam pokazała jej swój nowy dom i swojego nowego chłopaka - tak jak zapewne uczyniłaby za życia. Nieżyjąca dziewczyna pokazała w górę, ku niebu, i oznajmiła, że jej babka tam właśnie mieszka i że ona sama w stosownym czasie też powędruje wyżej. Gdy dwie przyjaciółki wędrowały "długim korytarzem", żyjąca spyta-
Duchy
141
ła, czy także nie mogłaby zostać w niebie. Usłyszała, że musi wracać na ziemię, ale niedługo przybędzie tu z powrotem. A potem kobieta znów znalazła się we własnym ciele, w łóżku, czując przejmujący żal pomieszany z radością.
Co niezmiernie ciekawe, ta część historii bardzo przypomina klasyczne wizje pojawiające się w chwili śmierci klinicznej (patrz rozdział 13), choć w istocie opowiada o spotkaniu z duchem. Czy świadczy to o tym, że śmierć kliniczna stanowi bramę do życia po życiu? Czy może raczej dowodzi spójności owych "halucynacji"? Jeśli nie, czemu przekazywane przez zjawy informacje są tak pozbawione znaczenia? Czemu ofiara nie zidentyfikowała mordercy? Czy mąż nie miał żonie nic ciekawszego do powiedzenia poza tym, że w zaświatach jest mnóstwo supermarketów? A może duchy mają poczucie humoru?
W niepodważalnym przypadku spotkania z duchem powinna uczestniczyć osoba widząca zjawę kogoś, o kogo śmierci nie miała pojęcia, i otrzymująca informacje, które później okazałyby się prawdziwe, a których w żaden sposób nie mogła znać -w istocie nikt żyjący nie mógł ich znać. Powinno to być coś, co jest wiadome wyłącznie zmarłemu.
Elementy tego ideału pojawiają się w niektórych przypadkach, lecz doskonała historia o duchu pozostaje wciąż dziedziną literatury. W rezultacie możemy wyrokować, kierując się wyłącznie istniejącymi dowodami, i zastanawiać się, do jakiego stopnia zjawy świadczą o istnieniu życia po życiu.
142
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Zdarzają się spotkania z "duchami" ludzi, którzy wciąż
żyją.
- Wyjaśnieniem niektórych przypadków mogą być złudzenia optyczne i pragnienia świadków.
- Do niemal wszystkich spotkań dochodzi w chwilach, gdy świadek pogrążony jest w odmiennym stanie świadomości. Sugeruje to wyjaśnienie czysto psychologiczne.
- Z nieznanych przyczyn maleje liczba zdjęć duchów.
- Zjawy często pasują do wierzeń religijnych świadka.
- Często pojawiają się na granicy snu, gdy wyobraźnia przejmuje kontrolę.
- Brak innych świadków potwierdzających prawdziwość zjawisk, brak też dowodów fizycznych.
- Doświadczenia dowodzą, że 4-8% populacji to ludzie "skłonni do fantazjowania", mający problemy z odróżnieniem marzeń od rzeczywistości. Świadkowie tacy często doświadczają halucynacji tak wyrazistych, że potrafią one oszukać umysł człowieka, przybierając pozory realności.
ZA:
- Duchy zazwyczaj są trójwymiarowe i z wyglądu rzeczywiste, nie widmowe.
- Czasami zdarza się, że przekazują prawdziwe informacje, do których świadek nie ma dostępu.
- Czasami zjawy pojawiają się, gdy człowiek znajduje się na granicy śmierci, lecz świadkowie zwykle nie mają o tym pojęcia. Świadczy to o tym, że dusza potrafi opuszczać ciało.
Ducfci/
143
- Niektórych zdjęć duchów do dziś nie wyjaśniono, pozostają zagadką.
- Zjawy to niemal zawsze ludzie zmarli, a nie żywi.
- W odróżnieniu od halucynacji medycznych, na zjawy reagują wszystkie zmysły, nie tylko wzrok.
- Badania dowodzą istnienia znaczących różnic pomiędzy halucynacjami pojawiającymi się z powodów medycznych bądź farmakologicznych a spotkaniami z duchami.
6
POLTERGEISTY
Co to jest poltergeist?
Określenie poltergeist pochodzi z języka niemieckiego. Oznacza hałaśliwego ducha. Nikogo nie zdziwi zatem informacja, że większość najwcześniej odnotowanych przypadków pochodzi właśnie z Niemiec. W roku 858 w pobliżu miasta Bingen nad Renem odnotowano spadające z nieba kamienie, głośne hałasy i pukanie. Nie było to jednak zjawisko dotyczące wyłącznie Niemiec. William Nott również święcie wierzył, że jego dom w Walii nawiedzają duchy, które darły ubrania i rozrzucały bryłki ziemi, a działo się to w roku 1184. Gerald z Walii, dwunastowieczny uczony, odnotował przypadki rzucania błotem, widmowych głosów przemawiających agresywnym tonem i dziur złośliwie wycinanych w ubraniach. Uważano je powszechnie za dzieło demonów albo efekt działania sił natury -owadów, rozsychania się drewna, podziemnych strumieni. Oczywiście dopuszczano także możliwość oszustwa. Współcześni sceptycy nadal cytują te wyjaśnienia.
Działalność poltergeistów to ekstremalna forma nawiedzenia. Różni się jednak od pozostałych tym, że fenomen polter-
Poltergeisty
145
geista nie ogranicza się do miejsca, lecz skupia się wokół jednej wybranej osoby. Skutki mogą być żartobliwe bądź złośliwe i przerażające. W krótkim okresie, kilku tygodni bądź miesięcy, z rzadka sięgającym roku wydarza się mnóstwo niewyjaśnionych zjawisk. W każdym przypadku stopień ich intensywności bywa różny, podobnie jak liczba poszczególnych elementów. Oto najbardziej typowe z nich:
1. efekty dźwiękowe, takie jak stukanie, szelest i łoskot,
2. przemieszczanie się przedmiotów z jednego pokoju do drugiego, obserwowane i nieobserwowane,
3. znikanie przedmiotów, takich jak biżuteria i inne drobiazgi osobiste; zwykle pojawiają się one kilka tygodni bądź miesięcy później,
4. materializacja bądź przyzywanie przedmiotów - drobiazgów, od monet po zardzewiałe ćwieki - które nie stanowią części wyposażenia domu,
5. pojawianie się napisów kreślonych nieznaną ręką, czasami na ścianach (patrz rozdział 4),
6. bałaganienie - na przykład opróżnianie szuflad i rozrzucanie ich zawartości,
7. niszczenie przedmiotów - roztrzaskiwanie na kawałki (porcelana) bądź palenie,
8. przestawianie rzeczy według dziecięcej logiki,
9. bardzo rzadko zabijanie zwierząt,
10. efekty bezpośrednio kojarzone z istotą nadprzyrodzoną, na przykład kroki, głosy oraz materializacja ludzkich i nieludzkich zjaw,
11. kamienie spadające na budynek,
12. ataki na ludzi - na przykład popychanie przez nieznaną siłę.
Każdy przypadek pojawienia się poltergeista obejmuje część z powyższych elementów, ale bardzo rzadko wszystkie. Na farmie Binbrook, nieopodal Market Rasen w hrabstwie Lincoln,
146 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
zjawiska występowały przez dwa miesiące na początku 1905 roku. Obejmowały przesuwanie przedmiotów, rozrzucanie ich po pokojach, podpalanie i zabijanie zwierząt.
Pożary gaszono z łatwością, lecz w czasie jednego z nich została ciężko poparzona służąca przebywająca w kuchni. Farmer, pan White twierdził, że ogień palący się w piecu był nieduży i osłonięty. Gdy pan White wszedł do kuchni, zobaczył służącą stojącą pośrodku i zajętą zamiataniem podłogi. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ubranie na jej plecach się pali! Pracodawca ugasił ogień mokrymi workami i zawiózł kobietę do szpitala w Louth.
Wielkim zmartwieniem farmera był również fakt, że ktoś bądź coś zabija mu kurczaki. Gdy wreszcie ta "plaga" dobiegła końca, z 250 ptaków przy życiu pozostały jedynie 24. Wszystkie zostały zabite w ten sam osobliwy sposób. Coś zdzierało skórę z ich szyj od głowy aż do piersi, po czym wyszarpywało i przerywało tchawicę. Nawet wtedy, gdy pan White przez całą noc czuwał przy drzwiach kurnika, rankiem znajdował 4-5 martwych ptaków, a wszystko odbywało się w zupełnej ciszy.
Przypadek z Enfield
Jeden z najsłynniejszych współczesnych przypadków poltergei-sta miał miejsce w roku 1977 w Enfield, w północnej części Londynu. Wydarzenia skupiły się wokół rodziny Harperów -czworga dzieci i samotnie wychowującej je matki. Wszystko zaczęło się wieczorem 30 sierpnia. Wtedy to jakaś siła zaczęła potrząsać łóżkami dwojga dzieci. Następnej nocy te same dzieci i ich matka usłyszały odgłos kroków, jakby ktoś szedł po dywanie, szurając kapciami, po czym dały się słyszeć cztery głośne stuknięcia. Ciężki kredens przesunął się po podłodze. Na prośbę matki sąsiad przeszukał budynek, bezskutecznie, a gdy znów odezwały się stukania, wezwano policję, która jednak niczego nie znalazła.
Poltergeisty
147
Kolejnego wieczoru niewidzialna siła rozrzuciła po mieszkaniu szklane kulki i klocki lego. Jedna ze znalezionych kulek była tak gorąca, że aż parzyła. Sprawą zainteresował się dziennik "Daily Mirror", a poprzez niego Society of Psychical Research (SPR), które do przeprowadzenia śledztwa wydelegowało Mau-rice'a Grosse i Guya Lyona Playfair.
Wielu świadków potwierdzało fakt przesuwania się mebli i pojawiania się przedmiotów. W pewnym momencie podejrzewano o to nawet udręczonego ducha dziewczynki, którą udusił w sąsiednim domu własny ojciec. Kilka mebli z owego domu trafiło do mieszkania Harperów, lecz z chwilą gdy zaczęły się kłopoty, natychmiast je wyrzucono. Sprowadzono medium, które skontaktowało się z kilkoma istotami ponoć odpowiedzialnymi za wszystkie zjawiska. Medium oznajmiło, iż poltergeisty przyciąga negatywna energia promieniująca z jedenastoletniej Janet, a także z jej matki, która przyznała, że przepełnia ją gniew i gorycz wobec byłego męża.
Przez kilka tygodni panował spokój. Potem, w październiku, znów się zaczęło. Prowadzący dochodzenie odnotowali zdumiewającą liczbę ponad czterystu wydarzeń, między innymi pojawienie się na podłodze w kuchni kałuży wody w kształcie człowieka. Podobnie jak w większości przypadków poltergeistów, wśród bardzo niewinnych, ale dokuczliwych zjawisk zdarzały się też niebezpieczne. Pewnego razu żelazna krata runęła na ziemię tuż obok jednego z dzieci. Następnie jakaś siła wyrwała ze ściany gazowy grzejnik. Później zaczęły się pojawiać zjawy, a po odwiedzinach medium Matthew Manninga odnajdowano wiadomości zapisane na kawałkach papieru i ścianach.
Znaczna część zjawisk skupiała się wokół Janet, która dostała drgawek i któregoś dnia coś wyrzuciło ją z łóżka. Dziewczynka wpadła też w trans i wówczas narysowała kobietę, z której gardła wypływała krew. Pod rysunkiem zapisała nazwisko Watson. Jak się okazało, Watsonowie byli poprzednimi lokatorami ich mieszkania, a pani Watson zmarła na raka krtani. Nie jest
148
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
jasne, czy Janet mogła o tym wiedzieć. W grudniu odezwał się dziwny głos. Stwierdził, że należy do Joe Watsona. Był to głos wyraźnie męski i brzmiał jak zmieniony elektronicznie, każde słowo wypowiadał z trudem. Później podawał się za innych ludzi, między innymi za starca pochowanego na pobliskim cmentarzu. Część członków SPR uznała, że to same dzieci zorganizowały całe oszustwo, jednak dwaj śledczy nie mogli się z tym zgodzić. Przypuszczenie, by dzieci mogły być odpowiedzialne za więcej niż ułamek tych wszystkich wydarzeń, jest dość trudne do utrzymania, a dziwne zjawiska ustały dopiero latem 1978 roku.
Złośliwy duch?
W latach 1990 i 1991 w pobliżu Manchesteru doszło do wydarzeń, które znakomicie ilustrują złośliwie dziecinny charakter zjawiska poltergeista. Wszystko zaczęło się w domu należącym do małżeństwa Farrisów. Farrisowie kupili narożny sklep i zajmowali się jego remontem. Gdy wreszcie wprowadzili się do mieszkania nad sklepem, poltergeist zaczął działać.
Część zjawisk była niesamowita i dość groźna. Kilka razy w nietkniętych paczkach znaleziono wypalone papierosy, choć w żaden sposób nie mogły same się zapalić. Panią Farris stale nawiedzała wizja dziewczynki mającej około ośmiu lat, ubranej w strój wiktoriański. I rzeczywiście, część wydarzeń, które miały nastąpić, można porównać do dziecięcych psot.
Kilkakrotnie rankiem małżonkowie, którzy nie mieli wówczas dzieci, odkryli, że ktoś buszował po ich sklepie. Kilkanaście opakowań dropsów wyjęto z gablotki i ułożono w rządku na ladzie -etykietami do góry. Znaleziono też pół tuzina małych filiżanek do kawy, ustawionych w szeregu, zwróconych uszkami w tę samą stronę. Coś zdjęło z półek część puszek z napojami i ustawiło je na podłodze. Mniej więcej w tym samym czasie doszło do innego incydentu, który bardziej rozbawił, niż przeraził panią Farris.
I
I
Poltergeisty
149
Terry poszedł do pracy, a ja na dwadzieścia minut zamknęłam sklep, by coś załatwić. Gdy wróciłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W kuchni na podłodze stały wszystkie moje rondle, ustawione w szereg od najmniejszego do największego, z rączkami skierowanymi w tę samą stronę, niczym szereg żołnierzy na defiladzie. Na ich czele, niczym oficer, pysznił się mój wok!
Gdy w sąsiadującym ze sklepem chińskim barze wybuchł pożar, kilku mężczyznom stojącym na ulicy wydało się, że z okien nad sklepem patrzy na nich dwoje dzieci. Mężczyźni byli tak pewni swego, że nawet próbowali wyważyć drzwi sklepu, gdyż sądzili, iż pożar zagraża dzieciom. Jednak jedynymi ludźmi w budynku byli państwo Farris, śpiący na górze. Powstały hałas obudził ich i ocalił przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Może właśnie o to chodziło?
Spontaniczna psychokineza?
Już w 1930 roku parapsycholog Hereward Carrington pisał: "Z ciała, którego energie seksualne rozkwitają, osiągając poziom dojrzałości, wydaje się promieniować energia. I być może czasami energia ta, miast podążać naturalnym szlakiem, uzewnętrznia się w bardzo dziwny sposób". Większość współczesnych badaczy uznaje, że poltergeist to fizyczna manifestacja wewnętrznej energii emocjonalnej. Słynny szwajcarski psycholog Carl Jung uczynił podobną uwagę, omawiając problem UFO: "Gdy proces wewnętrzny nie daje się zintegrować, dochodzi do projekcji na zewnątrz".
Zwolennicy tej teorii wierzą, że w większości przypadków pojawienia się poltergeistów istnieje jeden wyraźny katalizator: młoda kobieta w okresie dojrzewania. I choć uważamy, że jest to zbyt wielkie uogólnienie, czasami istotnie odpowiada praw-
150 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dzie. W 1961 roku profesor George Owen zbadał jeden z takich przypadków.
Jesienią 1960 roku jedenastoletnia dziewczynka Virgiraa wyjechała do Szkocji, by zamieszkać w miejscowości Sauchie wraz ze starszym bratem i jego żoną. Gdy we wtorek 22 listopada kładła się do łóżka, usłyszała dziwny "łoskot", przypominający odgłos odbijanej piłki. Virginia zeszła na dół, by się poskarżyć. Dźwięk podążył za nią do salonu. Następnego dnia przy podwieczorku krewni ze zdumieniem ujrzeli, jak kredens odsunął się kilkanaście centymetrów od ściany, a następnie przesunął się z powrotem.
W środę o północy do domu wezwano miejscowego duchownego, wielebnego Lunda. Virginia leżała w łóżku, nie spała. Wielebny usłyszał głośne pukanie dobiegające z zagłówka jej łóżka. Ujrzał też, jak bieliźniarka podnosi się z ziemi i przesuwa o czterdzieści centymetrów, po czym powraca na miejsce. W czasie trwania obu zjawisk wielebny Lund czuł wibracje dochodzące z wnętrza przedmiotów. Kiedy Virginia spała, nic się nie działo. Następnego wieczoru dom odwiedził doktor Nisbet. On także usłyszał pukanie i odgłosy piłowania. Zaobserwował również dziwną falę, przebiegającą przez poduszkę dziewczynki i przekręcającą ją na bok.
Zjawisko podążyło za Virginią do szkoły. Panna Stewart, jej nauczycielka, zauważyła, że dziewczynka mocno naciska rękami na swe biurko. Gdy zwolniła nacisk, pokrywa biurka podniosła się samoczynnie. Zjawisko powtórzyło się trzy razy. Później stojące obok wolne biurko uniosło się lekko w powietrze. Panna Stewart natychmiast zbadała sprawę, nie znalazła jednak żadnych śladów świadczących o jakichkolwiek dowcipach czy sztuczkach. Badacz Malcolm Robinson niedawno rozmawiał z jednym z dawnych kolegów z klasy Virginii, który zaświadczył, że lewitacja istotnie miała miejsce.
Gdy zjawiska nie ustawały, Virginię umieszczono u mieszkającej w pobliżu ciotki, lecz stukania i hałasy podążyły za nią.
Poltergeisty
151
Po powrocie dziewczynki do Sauchie wszystko się uspokoiło, aż do 1 grudnia, gdy hałasy odezwały się ze zdwojoną siłą. I choć nie udało się sfilmować niezwykłych wydarzeń, istnieje nagranie stukotów i głośnych hałasów. Później mieszkańcy zorganizowali błagalne modlitwy i zjawiska wygasły ostatecznie.
Łatwo zrozumieć, dlaczego podobne przypadki łączy się z teorią spontanicznej psychokinezy - zdolności do poruszania przedmiotów nieożywionych nieznaną energią promieniującą z umysłu, występującej ponoć u pewnych ludzi. Wedle tego rozumowania poltergeisty to po prostu przypadki spontanicznej psychokinezy - nieopanowane, nieświadome i nieobliczalne projekcje wewnętrznej histerii.
Oto, co mają do powiedzenia naukowcy, Hans J. Eysenck i Carl Sargent: "Czego zatem możemy się nauczyć od poltergei-stów? Dziwne byłoby, gdybyśmy dysponowali wiarygodną i spójną teorią. Wiemy jedno: istnieje spora część przypadków, w których odnajdujemy bardzo silne dowody istnienia psychokinezy". >
Poltergeisty i życie po śmierci
Czy poltergeisty stanowią dowód na przetrwanie po śmierci? Choć uważa się je za inne zjawisko, niewątpliwie coś je łączy ze "zwykłymi" duchami. Gdy nawiązują łączność, jak to miało miejsce w przypadku z Enfield, przedstawiają się jako dusze uwięzione pomiędzy dwoma światami. Łowca duchów, Terence Whitaker, opowiedział nam o swym śledztwie prowadzonym w sprawie niesamowitych wydarzeń na farmie Hobstones w Foulridge w pobliżu Colne, w hrabstwie Lancaster.
Podobno nazwa farmy wywodzi się od dawnej legendy, głoszącej, że w miejscu tym elfy i hobgobliny bawiły się kamieniami. Opowiadają o tym także stare piosenki, śpiewane od pokoleń przez miejscowe dzieci.
W XVII wieku podczas wojny domowej doszło tu do bitwy na wzgórzach. Farma stanowiła wówczas część majątku fanatycz-
I
152 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nego rojalisty. Wydarzenia te odcisnęły swoje piętno. Mówi Whitaker: "W jednej z sypialni widywano widmowego szlachcica, czasem w pełnym stroju, czasem nie. Ludzie wspominali też o oddziale purytan, maszerujących przez mokradła".
Czy coś wyjątkowego, kryjącego się w tym miejscu, uwięziło obrazy z przeszłości, czy też były to prawdziwe dusze zamordowanych żołnierzy? Za drugą częścią tego pytania może przemawiać fakt, iż widziano tu także inną zjawę. Pierwszy raz pojawiła się w 1950 roku, gdy farmer, ówczesny właściciel budynku, siedział w wygódce na dworze. Terence Whitaker opisuje to tak: "Nagle drzwi otwarły się gwałtownie i stanął w nich niski mnich, trzymający w dłoni własną amputowaną rękę. Zjawa ta wyleczyła farmera z zaparcia!". Choć z początku farmer sądził, że to żart, mnicha widywano też później wewnątrz domu. Farmer wkrótce sprzedał majątek i się wyprowadził.
W latach siedemdziesiątych nowy właściciel nie widział niczego, lecz doświadczy} wielu innych zjawisk, zupełnie jakby duchy przekształciły się w poltergeista. Zniszczeniu uległo ponad dwanaście okien, wszystkie w ten sam dziwny sposób. Dowody wskazywały na to, że szyby zostały wypchnięte od wewnątrz, nie mogły zatem paść ofiarą zwykłych chuliganów.
Pewnego dnia żona właściciela poszła na górę, żeby posłać łóżka. Nagle zasypał ją grad kamieni, spadających znikąd. Od czasu do czasu coś ciskało też kamieniami w ściany budynku, czyniąc okropny hałas. Można to uznać za ciekawy zbieg okoliczności, zważywszy, iż nazwa farmy łączy w sobie człony hobs (psotliwe demony) i stones (kamienie). Najdziwniejsze chyba wydarzenie na farmie Hobstones miało miejsce w kuchni. Niewidzialna siła cisnęła pralką na drugą stronę pomieszczenia. Mówi Terence Whitaker: "Na pralce stała taca z jajkami o brązowych i białych skorupkach. Wszystkie białe jajka się potłukły, brązowe natomiast pozostały nietknięte. Ułożyły się jedynie na tacy w kształt krzyża".
Poltergeisty
153
Po tym wydarzeniu miejscowy pastor wezwał egzorcystę i wszystko się uspokoiło. Przez długi czas nic się nie działo. Obecni właściciele nie pozwalają na dalsze badania farmy i, jak się zdaje, nie doświadczyli niczego dziwnego.
Demony z zaświatów
Demony nie są, niestety, zbyt popularne wśród dzisiejszych parapsychologów, którzy wolą bardziej naukowe podejście do sprawy i starają się formułować wiarygodne naukowe hipotezy. Z pewnością psychokineza może wytłumaczyć przypadki takie jak Virginii. Ale teoria ta ma swoje wady. W wielu przypadkach w domu nie ma młodej osoby w okresie dojrzewania, a świadkowie bywają w różnym wieku i obojga płci. Jeśli dochodzi tu do nieświadomego uwalniania niekontrolowanej energii, z pewnością rezultaty powinny być wyłącznie niszczycielskie. Tymczasem liczne przypadki działań, które przypisywane są poltergei-stom, wydają się podporządkowane pewnej wyższej inteligencji. Jako teoria mająca wyjaśnić wszystkie podobne zjawiska, psychokineza pozostawia wiele do życzenia.
Nie da się natomiast zaprzeczyć, że działalność poltergeista zwykle skupia się wokół tylko jednej osoby. Dziwne wydarzenia naraz wybuchają, potem uspokajają się na jakiś czas i znów się pojawiają. Być może pewni ludzie będący w stresie są zdolni do wywołania tego efektu. A może, jak wspominaliśmy w przypadku z Enfield, autentyczne duchy z zaświatów potrzebują energii nerwowej po to, by móc się pojawić w naszym świecie. Czy w jakiś sposób "karmią się" ludzkim strachem i nienawiścią?
Poltergeist, który wedle słów badacza Paula Eno "złamał wszystkie zasady", pojawił się w nowej dzielnicy Bristolu, w stanie Connecticut. Dzielnicę wzniesiono na terenie dawnej farmy. W lipcu 1975 roku John i Susan Sanfordowie oraz ich dwaj
154 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
synowie, dziesięcio- i dwunastolatek, jako pierwsi z nowych mieszkańców padli ofiarą dziwnego zjawiska.
Naprzeciwko Sanfordów w starym brązowym domu mieszkała niejaka pani Hobbes z czternastoletnim synem. Susan z przykrością słuchała, jak inne dzieci wyśmiewają się z owego chłopca i szydzą, że ma matkę czarownicę. Powodowana współczuciem, Susan zaprosiła sąsiadkę na kawę. W czasie nieco skrępowanej rozmowy spytała ją, czemu robotnicy przestali rozbierać jej szopę.
Według pani Hobbes mężczyźni porzucili pracę, gdyż jeden z nich poczuł na szyi zimne, niewidzialne ręce. Następnego dnia Susan otrzymała zaproszenie do brązowego domu na podwieczorek. Siedząc w mrocznym salonie, ze zdumieniem dostrzegła popielniczkę, podnoszącą się ze stolika i szybującą przez pokój. Gospodyni powiedziała z lekceważeniem: "Och, to tylko duch". Susan wyszła.
Nie chcąc zachować się niegrzecznie, wkrótce potem znów zaprosiła do siebie panią Hobbes. Była to jej ostatnia wizyta, bowiem jak Susan poinformowała Paula Eno, pani Hobbes przyciągnęła owo coś ze sobą.
Gdy tylko sąsiadka wyszła, w domu Susan rozpętało się piekło. Kiedy reszta rodziny wróciła, zastała potłuczone naczynia, poprzesuwane meble i pozrzucane ze ścian obrazy. Podobne wydarzenia trwały przez cały tydzień. Członkowie rodziny słyszeli też zwierzęce warczenie i widzieli pojawiające się w oknie przerażające, czerwone oczy. Pod koniec tygodnia Susan ujrzała potężną czarną postać wędrującą przez pole i znikającą w ścianie na wpół rozebranego domku. Wówczas Sanfordowie dowiedzieli się, iż mieszkańcy czterech innych domów także słyszeli głośne stukanie i widzieli poruszające się przedmioty.
Robiąc zdjęcia okolicy, Paul Eno natknął się na silne pole elektryczne, które sprawiło, że włosy stanęły mu dęba. Gdy odjeżdżał, wszystkie drzwi samochodu otworzyły się jednocześnie, a rzeczy ułożone na siedzeniach posypały się na drogę. Po wy-
Poltergeisty
155
wołaniu filmu na dwóch odbitkach pojawiły się anomalie. Na jednej widać było niezwykłe kształty, na drugiej - brodatą twarz w oknie. Podczas dochodzenia odkryto, że w latach dwudziestych w tym domku spotykały się prostytutki, a także przemytnicy alkoholu.
Obcy w domu
"Jeśli twoi najbliżsi udają się na emigrację, nie zrywają kontaktu. Przejście do następnej sfery życia jest czymś podobnym. Czemu mielibyśmy tracić kontakt?" - pyta pani Edith Fern z Londynu, opowiadając nam o swych dziwnych przeżyciach ze światem niewidzialnym.
Gdy miała zaledwie piętnaście lat, ona i jej rodzina zdali sobie sprawę, że nie są sami w domu. Któregoś dnia zobaczyła światło palące się w sypialni brata. Zgasiła je i poszła na górę. Światło znów się zapaliło. Powtarzało się to kilka razy. W końcu Edith zostawiła je zapalone. Nie miała wyboru. Wówczas z pokoju odezwał się donośny głos mówiący: "Dziękuję bardzo".
Edith, choć nikogo nie zauważyła, uznała, że jednak jej brat musi być w pokoju. Lecz w chwilę później zastała go w bawial-ni, po drugiej stronie holu. W żaden sposób nie mógł dotrzeć tam przed nią, a poza nimi w domu nie było nikogo.
W miarę jak Edith dorastała, zjawiska wzmagały się, przybierały na sile. Edith urodziła córkę, potem przyszła na świat jej wnuczka. Pewnego dnia we trzy wybrały się do domu na wsi. Podczas śniadania córka powiedziała coś dziwnego: "Szafa w naszej sypialni mruczy". Ponoć mebel wydawał z siebie ów dziwny odgłos, a kiedy córka Edith kłóciła się z jej wnuczką, szafa zaczynała się trząść, zupełnie jak podczas trzęsienia ziemi. Co oczywiste, zjawisko to poruszyło obie kobiety, choć Edith przez lata przywykła już do działalności poltergeista.
Kilka dni później rozpadał się deszcz. Edith stała przy półce z książkami i od niechcenia przesuwała po nich palcami,
156
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
próbując znaleźć coś do czytania. Natrafiła na zbiór relacji podróżniczych z Ameryki Południowej. Zaczęła czytać i w jednym z rozdziałów natknęła się na zdumiewającą historię. Autor twierdził, że zatrzymał się w pokoju, w którym szafa mruczała, gdy pił wodę. Potem, kiedy wypił alkohol, zaczęła się trząść, a w końcu, gdy sprowadził do pokoju dziewczynę, przewróciła się na łóżko.
Edith zastanawia się, co skierowało ją akurat do tej książki: "Nie mogło to pochodzić z mojego umysłu, więc z pewnością kierował mną inny umysł, który wiedział, co znajduje się w książkach. Musiało ich tam być ponad pięćdziesiąt".
Całe życie wypełnione podobnymi wydarzeniami doprowadziło Edith Fern do następujących wniosków:
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki wpływ na mieszkańców ziemi wywierają siły zewnętrzne, a ściślej świat duchów. Ciało, którym dysponujemy na ziemi, przypomina skafander kosmiczny, który musimy przywdziać, by móc odwiedzić Księżyc. Nie ono jest osobą... Przetrwanie ducha po śmierci ciała nie zależy od tego, czy jesteśmy dobrzy, czy źli. Nie zależy od tego, czy wy-: znajemy jakąś religię. To prawo uniwersalne. Wszyscy przeżywamy śmierć ciata. Bo ciało to tylko powłoka. Jeśli zdejmiemy powlokę, nie przestajemy istnieć. Nasza pamięć, inteligencja, wszystko, czego nauczyliśmy się na ziemi, trwa dalej.
Edith Fern wierzy, że wszyscy przez cały czas pozostajemy w kontakcie z owymi duchami. To one przekazują nam informacje, które my uważamy za działanie "intuicji". Mogą też wpływać na świat materialny w sposób, który nazywamy działaniem poltergeistów.
Znane powiedzenie głosi, że kibice obserwujący mecz widzą więcej niż gracze. My jesteśmy graczami, istoty ze świata duchów widzami. Oni dostrzegają to, co już przeżyliśmy i to, co mamy przed
Poltergeisty
157
sobą; my - wyłącznie przeszłość. Doświadczyli już wszystkiego, przez co musimy przejść i pragną nam pomóc. Nie wolno im się wtrącać, mogą jedynie udzielać wskazówek... Ludzie mówią o kontaktach ze zmarłymi. To nie są zmarli, kontaktujemy się z ludźmi... Nie ma nic dziwnego w świecie duchów. To byli ludzie i wciąż są ludźmi. Teraz jednak mogą pomóc nam bardziej niż wówczas, gdy przebywali na ziemi.
Dowody przeciw
i ' l : ŚŚŚŚ,'Ś
Stare domy bywają bardzo hałaśliwe, zwłaszcza nocą, gdy wszystko "osiada", bo spada temperatura. W wielu przypadkach przyłapywano też samych mieszkańców ciskających przedmiotami przez pokój, gdy sądzili, że nikt ich nie widzi. Chodziło o podkreślenie nadnaturalnego charakteru wydarzeń. Choć istnieją zdjęcia i nagrania, stanowiące podobno rejestrację działalności poltergeistów, z łatwością można je sfałszować, pokazują bowiem przedmioty już w trakcie lotu, a nie to, w jaki sposób wzleciały ani co nimi kierowało. Trudniej byłoby zdyskredytować film wideo przedstawiający lewitację, lecz mimo coraz większej popularności kamer wideo, na razie materiały takie niemal nie istnieją.
Wiele przypadków poltergeistów skupia się wokół dzieci. Możliwe, iż część z nich pragnie zwrócić na siebie uwagę albo też traktuje "ducha" jako zasłonę dymną dla własnych figli.
Dowody za
Biolog, doktor Lyall Watson, autor wielu znakomitych książek, między innymi bestselleru Supernature, opowiedział nam, że podróżował po całym świecie, śledząc działalność poltergeistów. Obejrzał ich tak wiele, że nie widzi już potrzeby badania dal-
158
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
szych przypadków. Według niego poltergeisty są tak pospolite, że stają się niemal nudne.
Odnotowano tak wiele podobnych zjawisk, potwierdzonych zeznaniami licznych, godnych szacunku świadków, iż trudno uwierzyć, że wszystkie miałyby być jedynie oszustwem, dziełem wyobraźni i dziwnymi wybrykami natury. Nagrania demonicznych głosów i innych nienaturalnych dźwięków pokazują, że zjawiska te istnieją rzeczywiście.
W przypadkach zaobserwowania latających przedmiotów oczywiste wyjaśnienie, iż stanowi to dzieło oszusta, niekoniecznie musi być prawdziwe. Gdy do sprawy włączają się śledczy i media, nawet najuczciwsi świadkowie często czują presję, by wydarzenia nie ustawały. Może też istnieć inny powód. Badacze Nandor Fodor i Wiłliam Rołl odkryli, że czasami świadkowie ciskali przedmiotami, nie zdając sobie z tego sprawy. Roli z ukrycia zaobserwował, jak "podejrzany" rzuca przedmiotami. Późniejsze badanie na wykrywaczu kłamstw udowodniło, że mówił prawdę, zaprzeczając, by to uczynił. Niektórzy badacze podejrzewają, iż być może w podobnych przypadkach polter-geist tymczasowo przejmuje kontrolę nad świadkiem i wykorzystuje go do własnych niezwykłych celów.
Wreszcie od czasu do czasu działalność poltergeistów bywała uznawana przez rady miejskie za wystarczający powód do przeniesienia lokatorów z nawiedzonych domów.
.i::
(W
Poltergeisty
159
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Większość działań poltergeistów można wytłumaczyć, nie uciekając się do zjawisk nadprzyrodzonych.
- Wielu świadków przyłapano na oszustwie.
- Ludzie podświadomie szukający rozgłosu mogą wywoływać to zjawisko. Nie potrzeba szukać wyjaśnień nadnaturalnych. Stres może sprawić, iż sami "zapominają", co zrobili.
- Mimo fizycznej natury działalności poltergeistów nikt nie zdołał przedstawić jednoznacznych dowodów świadczących o ich pochodzeniu paranormalnym.
ZA:
- Ludzie czasami oszukują nawet w przypadkach auten-.. tycznej działalności poltergeistów, bo czują presję ze strony śledczych i mediów. Niektóre badania świadczą też o tym, że świadkowie zostali opanowani przez poltergei-sta.
- Od ponad stu pięćdziesięciu lat wielu naukowców bada to zjawisko. Znaczna część z nich jest przekonana o jego paranormalnych korzeniach.
- Istnieją setki zdjęć ukazujących lewitację, a także wiele nagrań dziwnych odgłosów. Liczni świadkowie opowiadający o tych zjawiskach cieszą się nieposzlakowaną opinią.
! NAWIEDZONE i DOMY
Podstawowa różnica pomiędzy nawiedzonymi domami a pol-tergeistami to kwestia miejsca występowania i okresu trwania. W wypadku nawiedzeń zjawiska koncentrują się wokół budynku bądź miejsca, zaś działalność poltergeistów kojarzona jest z jedną osobą, za którą mogą się przenosić, gdy zmienia miejsce pobytu.
W istocie jednak definicja ta nie jest zbyt ścisła i raczej opiera się na tradycji. W rzeczywistości pod pewnymi ważnymi względami duchy, poltergeisty i nawiedzone domy mają ze sobą wiele wspólnego. Na ogół nawiedzone domy cieszą się złą sławą przez wiele lat, a czasem nawet stuleci. Bywa, iż różni ludzie, żyjący w różnych czasach, opisują zjawę ukazującą się w tym samym miejscu i często w podobnych okolicznościach. W przypadkach poltergeistów zjawisko trwa krócej i jest bardziej kapryśne (patrz rozdział 6). Czasami jednak pol-tergeist zadomawia się w jakimś budynku i przekształca w nawiedzenie, szczególnie wtedy, gdy wprowadzają się nowi lokatorzy.
Nawet gdy budynek zyskuje sobie sławę nawiedzonego, nie zawsze zdarzają się w nim manifestacje. Mogą istnieć przerwy
Nawiedzone domy
161
trwające nieraz całe lata, podczas których nie dochodzi do żadnych niezwykłych wydarzeń. W niektórych przypadkach wydaje się, że pewne osoby na nowo przywołują zjawiska, jakby istniała między nimi emocjonalna więź. Być może w czasach nieaktywności nawiedzonych domów zamieszkujące je siły pozostają jedynie w uśpieniu. Czy to możliwe, by podobne domy stały w miejscach, w których zasłona rozdzielająca oba światy jest wyjątkowo cienka, co pozwala demonom i duchom przenikać do naszego wymiaru? Miejsca takie można nazwać "bramami". Być może podświadomie ludzie dysponujący zdolnościami parapsychicznymi potrafią otwierać owe "bramy", wpuszczając do naszego świata istoty z drugiej strony.
Inna teoria dotycząca nawiedzonych domów głosi, że w przeszłości miała w nich miejsce wielka tragedia, która odcisnęła swoje piętno na budynku. Wówczas obserwacje duchów przypominałyby odtwarzanie zapisu audio bądź wideo scen z przeszłości. Dotyczy to zwłaszcza miejsc, w których nawiedzenia kojarzone są z tragicznym wypadkiem, morderstwem bądź bitwą. Czy silne emocje mogą przetrwać w jednym miejscu mimo upływu czasu?
Rzymscy rycerze w Yorku
Typowy przykład opisuje pomocnik hydraulika Harry Martinda-le z Yorku. W początkach lat 50. XX wieku instalował rury w piwnicy budynku będącego siedzibą miejskiego skarbnika. Stał właśnie na drabinie, gdy usłyszał dźwięk trąby. Po chwili dźwięk się powtórzył i jakby się zbliżał. I znowu. Nagle ze ściany wynurzył się rzymski żołnierz na koniu. Wstrząśnięty mężczyzna spadł z drabiny i dalej ze zdumieniem obserwował, jak w ślad za jeźdźcem ze ściany wyłaniają się całe szeregi znużonych żołnierzy. Żaden z nich nie zauważył Harry'ego. Przemaszerowali przez piwnicę i zniknęli w przeciwległej ścianie. Później odkryto, że przebiegała tamtędy stara rzymska droga.
162
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Teoria "zapisu" nawiązuje zwłaszcza do przypadków, w których świadek opisuje brak jakiejkolwiek interakcji ze zjawą. Duch odgrywa swą rolę niczym aktor na ekranie. W starych budynkach, poddanych gruntownym remontom, widma czasem pojawiają się, mając stopy niewidoczne, jakby znikły w podłodze i stały na dawnych, niżej położonych deskach. Może to też wyjaśniać, dlaczego czasem duchy przechodzą przez ściany w miejscach, w których niegdyś istniały drzwi.
Jeśli to prawda, teoria owa sugeruje, że niektóre nawiedzenia to jedynie naturalne zjawiska, których na razie nie rozumiemy, a nie są to odwiedziny duchów zmarłych. Jednak istnieją liczne przypadki, w których zjawy wydają się doskonale świadome tego, iż są obserwowane. Gdyby były jedynie "zapisem" powiązanym z otoczeniem, coś takiego nie byłoby możliwe. Jeśli da się potwierdzić prawdziwość istnienia owych "reagujących duchów", przypadki podobnych nawiedzeń mogą się stać mocnym dowodem na przetrwanie naszej świadomości po śmierci.
Gospoda "Pod Baranem"
W środkowej części hrabstwa Gloucester leży miasteczko Wot-ton-under-Edge, w którym znajduje się historyczny i archeologiczny klejnot. Gospoda "Pod Baranem" została zbudowana w roku 1189 i przez następnych osiemset lat niemal nie zmieniano jej podstawowej struktury. Gdy w 1968 roku John Humphries kupił gospodę za sumę 3500 funtów, budynek był w żałosnym stanie. Dysponując jedynie pensją maszynisty kolejowego i kilkoma dodatkowymi funtami, zarobionymi dzięki prowadzeniu pensjonatu, John zabrał się do odnawiania swego nabytku. Zerwał zniszczony dach, który jakiś barbarzyńca przybił do starych belek sąsiedniej stodoły, i zaczął badać dzieje gospody.
Wkrótce odkrył, że gospoda "Pod Baranem" miała bardzo barwną przeszłość. W podziemiach znalazł księżą kryjówkę
Nawiedzone domy
163
i zamurowany tunel, prowadzący niegdyś do kościoła stojącego po przeciwnej stronie. W gospodzie ukrywali się dwaj ostatni angielscy rozbójnicy, była też świadkiem kilku morderstw. Być może wyjaśnia to niezwykłe zjawiska, jakie się w niej zdarzały -przerażające spotkania, o których w ciągu ostatnich dwudziestu lat opowiadały dziesiątki gości.
John Humphries zaczął grzebać głębiej w przeszłości i odkrył, że fundamenty z czasów Normanów kryją w sobie makabryczny sekret. Podczas wykopalisk pod jednym z pokojów znaleziono grób. Miejscowy różdżkarz, wykorzystując umiejętność odnajdywania ukrytych przedmiotów, oznajmił, że pod fundamentami wyczuwa obecność zwłok. Z pomocą miejscowego archeologa John rozkopał podłogę jednego z pokojów i znalazł kości kilkorga dzieci oraz dwa złamane ceremonialne sztylety.
Na podstawie starej saskiej mapy stwierdził, iż gospodę wzniesiono na kolistym terenie otoczonym chatami. W pobliżu znajdują się tarasy, wykute w zboczu wzgórza. W dawnych czasach mnisi uprawiali tam winorośl, choć same tarasy są znacznie starsze. To typowa pogańska budowla spotykana w wielu krajach, a zwłaszcza w Egipcie, z którego Europa Zachodnia przejęła liczne mistyczne tradycje.
Obraz schodów wiodących do nieba wciąż pozostaje elementem wielu kultur. W Starym Testamencie Jakuba nawiedziła wizja "drabiny" wiodącej ku Bogu. W czasach egipskich dusza zmarłego władcy bądź kapłana wspinała się po stopniach na wyższy poziom. Stopnie stanowiły także element pogańskich ołtarzy ofiarnych.
Gospodę przecina też tak zwana linia geomantyczna, bądź "ley-line", linia naturalnej energii ziemi, łącząca starożytne cmentarzyska i miejsca kultu. John Humphries uważa, że w centralnej części tutejszego kręgu mieściło się pradawne miejsce ofiarne. Ofiarami zaś były dzieci.
Poświęcanie dzieci na ofiarę nie było czymś nadzwyczajnym. Archeolodzy odkryli tysiące urn datowanych na okres pomiędzy
164
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
VIII w. p.n.e. a 146 r. p.n.e., to jest rokiem zniszczenia Kartaginy przez Rzym. W urnach znaleziono zwapniałe kości małych dzieci, spalonych w ofierze bogom. W hebrajskich pismach można znaleźć dość dowodów na to, że w dawnych czasach Izraelici oddawali Bogu swoich pierworodnych. Przykładem może być choćby historia Abrahama (Księga Rodzaju 22); Bóg poddaje jego wiarę próbie, rozkazując mu złożyć w ofierze syna Izaaka. W chwili, gdy ofiara ma dojść do skutku, Bóg interweniuje. Zamiast syna Abraham zabija barana, uwięzionego w ciernistym krzewie. Czy ta biblijna relacja wiąże się jakoś z nazwą gospody i mrocznymi tajemnicami ukrytymi w ziemi, na której stoi?
Jeśli kiedykolwiek jakieś miejsce zasłużyło sobie na miano nawiedzonego, to z pewnością gospoda "Pod Baranem". Wystarczy jedno spojrzenie, by poczuć dreszcz, a bogate dzieje gospody tylko dodatkowo wzniecają niepokój. Kiedy przekroczy się próg, ma się wrażenie, że oto cofnęliśmy się w czasie. Wnętrze budynku jest ciemne, panuje w nim półmrok. John Humphries przeżył tam wiele dziwnych zdarzeń, część sam, część w obecności świadków. Widział, co spotykało innych ludzi, a dziesiątki gości podpisały oświadczenia opowiadające o tym, co się im przydarzyło.
W gospodzie miały miejsce między innymi następujące zdarzenia:
1. przenoszenie się przedmiotów z miejsca na miejsce,
2. unoszenie się przedmiotów w powietrzu,
3. "samoistne" włączanie się sprzętu elektrycznego, jak lampy, telewizor i radio,
4. popychanie ludzi na na oczach świadków przez niewidzialną siłę,
5. szepty bezcielesnych głosów,
6. nagłe spadki temperatury,
7. tworzenie się wewnątrz budynku dziwnej mgły (ektoplaz-my?),
Nawiedzone domy
165
8. ukazywanie się zjaw,
9. przypadek dwóch mężczyzn, którzy wybiegli na ulicę i słyszeli przez jakiś czas podążające za nimi kroki,
10. kilka osób twierdziło, że "coś" wpełzło za nimi do łóżka i owinęło się wokół nich,
11. dziwne kule światła widywane w budynku.
Oto zeznanie kobiety, która wraz ze swym partnerem zatrzymała się w gospodzie na kilka nocy w listopadzie 1984.
Około dwunastej dwadzieścia w nocy w Pokoju Biskupim podczas nieobecności Steve'a poczułam, że zaraz stanie się coś dziwnego. Zupełnie jakby coś przyciągało mnie do kominka. Ujrzałam zwiewną białą mgiełkę, która uformowała się w postać człowieka. Byłam tak przerażona, że naciągnęłam kołdrę na głowę i nie patrzyłam, póki Steve nie wrócił. Do tego czasu zjawa zniknęta.
Potem w środku nocy poczułam wokół siebie czyjąś obecność. Próbowałam poruszyć rękami i otworzyć oczy, ale nie mogłam. Ktoś lub coś starało się wyciągnąć mnie z łóżka. Zaczęłam krzyczeć. Obudziło to Steve'a, który chwycił mnie i owo "coś" zniknęło.
Następnego dnia nad ranem obudziłam się zlana potem, jakbym właśnie wyszła z sauny. Później budziłam się jeszcze kilka razy, serce waliło mi ze strachu. Miałam wrażenie, że coś ściąga pościel z łóżka.
Oto typowy przypadek inkuba/sukkuba, który opisujemy bardziej szczegółowo w rozdziale 2. W ostatnich latach spotkania z inkubami/sukkubami stały się częstym elementem nawiedzenia. John Humphries prowadzi dziennik swych własnych przeżyć i od 9 listopada 1996 do 19 listopada 1997 zapisał wiele przerażających spotkań, które nocami nie pozwalały mu spać.
Wszystko zaczęło się, gdy obudziły go "głośne łoskoty metalu uderzającego o metal, jakby ktoś walił o siebie dwiema rurami z rusztowania, oraz głosy odzywające się w sypialni". Po spraw-
166 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dzeniu przekonał się, że nikogo nie ma. Podobne dźwięki powróciły kilka tygodni później, gdy John słuchał radia w łóżku. Następnie poczuł nacisk na stopy i nogi, przesuwający się aż do piersi. Przerażony uciekł z pokoju.
7 grudnia 1996 roku zapisał: "Niesamowita noc pełna dziwnych wydarzeń, które trwają od dwóch tygodni. Coś wielkiego i potężnego drapie, kręci się wokół i podnosi łóżko. Kiedy jednak zapaliłem światło i zajrzałem pod łóżko, niczego nie zobaczyłem".
Pewnej nocy pod koniec marca 1997 John usłyszał "coś przypominającego wielkiego psa biegającego po podłodze". Choć był pewien, że w gospodzie nie ma ani myszy, ani szczurów, wyłożył trutkę. Pozostała nietknięta. Zastanawiał się nad przenosinami do innej sypialni, wiedział jednak z doświadczenia, że zjawiska podążą w ślad za nim.
We wrześniu Johna obudziły odgłosy drapania. Nagle poczuł, że coś dużego i włochatego niczym olbrzymi szczur leży mu na szyi i ramionach. Bez cienia strachu pogłaskał "zwierzę", następnie chwycił je za skórę na karku i zrzucił na podłogę, gdzie zniknęło.
Miesiąc później John opisuje, że jak zwykle obudziło go drapanie. Poczuł, że leży na nim mężczyzna, próbujący dokonać aktu seksualnego. Pod koniec miesiąca znów obudziły go straszliwe hałasy, które sprawiły, że uciekł do innego pokoju. "To" jednak weszło za nim do łóżka i żadna modlitwa nie zdołała go przegnać.
W ostatnim opisie z 19 listopada 1997 roku John opisuje, jak "całe łóżko zaczęło się trząść i podskakiwać. Szarpała nim potężna siła przypominająca wielkie zwierzę. Pospiesznie wezwałem na pomoc krew Chrystusa i czekałem. Coś zaczęło bardzo mocno obmacywać moje nogi". Zjawisko ustało równie nagle, jak się pojawiło.
Czy prace wykopaliskowe prowadzone w czerwcu 1997 roku przebudziły coś nadprzyrodzonego, dzięki czemu gospoda zy-
Nawiedzone domy
167
skała nowego ducha? Wszystko zaczęło się, gdy grupa poszukiwaczy duchów ze Swindon kierowana przez Marka Hobbsa zaproponowała, że rozkuje betonową podłogę u stóp schodów. John Humphries podejrzewał, że pod warstwą betonu kryją się schody wiodące do piwnicy. Poszukiwania nie przyniosły spodziewanych efektów, lecz następnego dnia, gdy grupa gości stała dokładnie w tym miejscu, zdarzyło się coś dziwnego.
Johnowi towarzyszył wówczas pan Holbrook oraz pięciu innych gości. Wszyscy usłyszeli krzyki i płacz małego dziecka. Dobiegały dokładnie z miejsca, które wcześniej rozkopano. John powiedział miejscowemu dziennikarzowi: "Odkąd się tu wprowadziłem, widziałem i słyszałem wiele rzeczy, ale nigdy płaczu dziecka". Czy mógł to być ostatni płacz dziecka, składanego w ofierze pogańskim bóstwom?
Peter Hough odwiedził gospodę "Pod Baranem" w ramach badań prowadzonych przez Association for the Scientific Study of Anomalous Phenomena (ASSAP). W gospodzie zainstalowano czuły sprzęt rejestrujący. Robiono też zdjęcia i "obstawiono" wszystkie pokoje.
Wprawdzie weekend w podobnym miejscu to zbyt mało czasu, by zdobyć konkretne dowody. Jednakże nawet wtedy zdarzyło się kilka dziwnych rzeczy. Na zdjęciach zrobionych przez Lyn Tungate pojawiły się mgliste obrazy, a kilku badaczy, w tym Peter Hough, niezależnie od siebie doświadczyło nagłych spadków temperatury w Pokoju Biskupim, ponoć najczęściej nawiedzanym miejscu w gospodzie. Również wcześniej co odważniejsi goście byli tu świadkami różnych dziwnych zjawisk.
Podobne nagłe spadki temperatury, zwane "zimnymi punktami", to częste zjawisko w nawiedzonych domach. Temperatura może spaść w nich nagle aż o dwadzieścia stopni Celsjusza. Zwykle stanowią one wstęp do innych zjawisk, takich jak widma bądź odgłosy stukania. Jedna z teorii głosi, że duch pochłania ciepło z pomieszczenia, by wykorzystać energię do własnych celów.
168
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
- W gospodzie "Pod Baranem" spadki temperatury następowały w chwilach, gdy na taśmach nagranych w Pokoju Biskupim słychać trzaski. Wkrótce potem, gdy Mel Turford wchodził do pokoju, miał wrażenie, że ktoś otworzył mu drzwi od wewnątrz. W sensie fizycznym pokój był pusty. Czy jednak pozostał w nim niewidzialny duch?
"Pod Byczą Głową"
W Swinton, nieopodal Manchesteru, znajduje się pub "Pod Byczą Głową", własność browaru Tetley Walker Ltd. O dziwo, nie istnieje żadna udokumentowana historia dotycząca nawiedzenia w tym miejscu, choć gdy w 1985 roku zaczęły się tu dziać dziwne rzeczy, pojawiły się wzmianki o poprzednich incydentach. Opowiadano, że w minionych latach pracownicy i kolejni szefowie doświadczali wielu dziwnych zjawisk. Dysponujemy relacjami dotyczącymi kilku różnych zjaw.
Budynek pubu pochodzi z XVI wieku, a w 1826 roku został gruntownie przebudowany. Niegdyś naprzeciwko niego stała skromna kaplica. W 1869 roku na jej miejscu wzniesiono znacznie większy kościół św. Piotra. Pub mieści się na rogu Sta-tion Road, zwanej kiedyś Burying Lane (ulicą Pogrzebową), ponieważ prowadzi wprost na cmentarz przed kościołem. W XIX wieku członkowie "klubu strażników" czuwali w punkcie w pokoju na piętrze, z oknem wychodzącym na cmentarz, wypatrując hien cmentarnych.
Susan i Donald Flintowie z dwoma małymi synami wprowadzili się do mieszkania nad pubem w styczniu 1985 roku. Zaledwie miesiąc później miało miejsce pierwsze niewytłumaczalne zdarzenie.
Pokój księgowej mieści się w pomieszczeniu obok piwnicy. Zbudowany z kamienia i cegły ma tylko jedno wejście. Był sobotni wieczór, pub już zamknięto. Susan siedziała samotnie w pokoju przy drzwiach i sprawdzała rachunki. Nagle głęboką
Nawiedzone domy
169
ciszę zakłócił głośny odgłos drapania. Gdy się odwróciła i spojrzała na ścianę, ze zdumieniem ujrzała stołeczek przesuwający się po kamiennej posadzce. Poruszył się kilka razy - kawałek w lewo i z powrotem, następnie kawałek w prawo.
Susan pobiegła na górę do mieszkania na piętrze, by powiadomić męża. Próbowała przekonać samą siebie, że wszystko to spowodowały wibracje wywołane przez przejeżdżające obok samochody, lecz o tak późnej porze ruch praktycznie zamierał. Nasze późniejsze badania wykluczyły zresztą taką możliwość, nawet w godzinach szczytu.
Po pierwszym incydencie małżonkowie podczas rozmów z innymi pracownikami i klientami usłyszeli o wielu równie osobliwych zjawiskach. Potem zapanował spokój aż do dramatycznych i niemal tragicznych w skutkach wydarzeń mających miejsce w czasie Wielkanocy.
W Wielką Niedzielę 8 kwietnia małżonkowie urządzili przyjęcie. Susan zaprosiła swą matkę Joan i ojczyma Jamesa Kilroya, a także przyjaciela rodziny Andrew Camerona, technika elektronika z Królewskich Sił Powietrznych. Późnym wieczorem, gdy wszyscy zebrali się przy barze, ktoś poruszył temat miejscowego ducha. Rozpoczęła się rozmowa o "zimnych punktach" i zjawie w piwnicy. Wszyscy traktowali te opowieści lekko. Zwłaszcza James Kilroy i Andrew Cameron podchodzili do nich bardzo sceptycznie.
Ktoś z obecnych rzucił im wyzwanie, by spędzili noc w piwnicy. Zgodzili się chętnie. Później, gdy w pubie zapadła cisza, ułożyli swoje śpiwory na kamiennej posadzce naprzeciw zamurowanej wnęki. Susan i Donald zgasili wszystkie światła i poszli na górę. Mężczyźni, traktując całą sprawę żartobliwie, jakiś czas rozmawiali, a potem zasnęli.
Wkrótce później Jamesa obudziły histeryczne krzyki Andrew. Ujrzał we wnęce kilkanaście pomarańczowych i czerwonych świateł. Wisiały one w powietrzu niczym rząd pionowych, metrowych świetlówek. Światło tańczyło i migotało. Nagle rozbłys-
170
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
i
ło gwałtownie. Po chwili zgasło i w piwnicy znów zapanowała ciemność.
Andrew z krzykiem zerwał się na równe nogi. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł odgłos przewracanych beczek po piwie. Andrew stał jak sparaliżowany, wokół siebie słyszał jakby szuranie miotły. James miał dosyć. Postanowił uciec na górę. Już miał się ruszyć, gdy czyjaś dłoń chwyciła go za lewe ramię i jakiś głos szepnął mu szorstko do ucha: "James...".
Szuranie ustało. Andrew poczuł, że jakaś siła wciska mu coś w ręce. Tuż potem zapłonęło światło. Zaalarmowani hałasami Flintowie i pani Kilroy zbiegli na dół do piwnicy. Widok, który ujrzeli, sprawił, że zamarli oszołomieni.
Andrew Cameron tkwił skulony w obronnej pozycji, unosząc przed sobą niczym karabin długą rączkę miotły. Jego twarz zastygła ze zgrozy. James Kilroy leżał u stóp schodów. Z głowy płynęła mu krew, zbierając się na podłodze. Natychmiast zawieziono go do pobliskiego szpitala, gdzie założono mu osiem szwów na paskudne rozcięcie nad prawym okiem. Oznajmił, że w ciemności stracił orientację, wpadł w panikę i potknął się o coś, uderzając głową o beczkę. Nie miał najmniejszego zamiaru opowiadać lekarzom i pielęgniarkom o przerażających przeżyciach w piwnicy.
Owe zdarzenia pozostawiły blizny nie tylko na ciele. Kilroy, wcześniej wesoły, otwarty i sceptyczny, według żony po owym wieczorze zmienił się całkowicie. Teraz stał się spokojniejszy, zwrócony do wewnątrz. Mimo że od owego zdarzenia upłynęło kilkanaście lat, nie chce o nim rozmawiać, choć pani Kilroy wielokrotnie zachęcała go do tego. Andrew Cameron zniósł to lepiej, choć od tej pory absolutnie odmawia zejścia do piwnicy - nawet za dnia.
Oczywiście nie wiemy, co dzieje się w tym typowo nawiedzonym budynku. Z pewnością działają tu niezwykłe siły. Tradycja łączy je z niespokojnymi duszami, które zatrzymały się na granicy światów i od czasu do czasu powracają na ziemię.
Nawiedzone domy
171
Choć naukowcy usilnie próbują znaleźć lepsze wytłumaczenie, na razie cały czas kusi nas ta możliwość. Może Andrew Ca-meron i James Kilroy nawiązali kontakt z innym światem? Czyżby widzieli, co się dzieje, gdy świadomy umysł zostaje uwięziony pomiędzy niebem a ziemią, nie może odnaleźć spokoju i porzucić domu, który kiedyś należał do niego?
Probostwo Borley
Żaden przegląd nawiedzonych domów nie może obyć się bez wzmianki o kontrowersyjnym probostwie Borley, które w latach 30. XX wieku słynny badacz zjawisk nadnaturalnych Har-ry Price nazwał najbardziej nawiedzonym domem w Anglii. Price przyczynił się do wzbogacenia literatury przedmiotu, lecz jego niewątpliwe umiłowanie sławy i stałe flirty z prasą nie podobały się innym badaczom. Krytykowano jego metody, oskarżano o oszustwo, twierdzono nawet, że to on odpowiada za stworzenie mitu.
Nie da się zaprzeczyć, iż Price uwielbiał media. Istnieją też mocne dowody na to, że ubarwiał, a czasami świadomie oszukiwał, by podsycić sławę nawiedzonego domu w Borley. Jednakże twierdzenia, że to on wymyślił całą tajemnicę, stoją w sprzeczności z długą historią dziwnych wydarzeń w Borley i są raczej objawem zazdrości ze strony kilku osób z Brytyjskiego Stowarzyszenia Badań Parapsychicznych. Istotnie, jeszcze w 1986 roku dwóch turystów odwiedzających wioskę słyszało widmowe kroki.
Wioska Borley leży trzy kilometry od Long Melford, na granicy hrabstw Suffolk i Essex. Większość tutejszej ziemi należała do rodziny duchownych o nazwisku Buli. Henry Buli w 1863 roku zbudował probostwo na miejscu znacznie starszego budynku, należącego niegdyś do rodziny Herringhamów. Legenda, pozbawiona jednak dowodów, głosi, że wcześniej stało tu opactwo benedyktyńskie. Naprzeciwko wznosi się kościół pochodzący z czasów saskich. W nim także występowało wiele
172
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dziwnych zjawisk - zaobserwowano przesuwające się przedmioty, ciężkie trumny w kryptach zmieniały swe położenie.
Gdy syn Henry'ego, Harry, zmarł w 1927 roku, wielu świadków twierdziło, że widziało jego ducha wędrującego korytarzami probostwa. Przez następnych sześć miesięcy ponad dziesięciu duchownych i ich żony odwiedziło dom z zamiarem zamieszkania tu na dłużej. Wszyscy jednak zrezygnowali. Prawdopodobnie miało to więcej wspólnego z prymitywnym stanem budynku niż ze zjawiskami nadnaturalnymi. W probostwie nie było prądu ani gazu, a w piwnicy panowała taka wilgoć, że niepodzielnie zawładnęły nią żaby i kijanki.
Wielebny Eric Smith zamieszkał w probostwie z żoną i spędził tam dziewięć miesięcy na przełomie lat 1928-1929. W tym czasie małżeństwo uskarżało się na wiele rzeczy, między innymi na dzwonek dzwoniący bez żadnej przyczyny, odgłosy kroków, znikające klucze, tajemnicze głosy i pojawianie się na podjeździe widmowego powozu. W tym momencie do sprawy włączył się Price, który już wcześniej zyskał sobie reputację świetnego demaskatora oszukańczych mediów.
Dziwne zjawiska w Borłey odnotowywano od 1885 roku. Pojawia się w nich wiele elementów klasycznego nawiedzenia. W roku 1900 cztery córki Henry'ego Bulla w środku dnia widziały w ogrodzie zakonnicę. To samo widmo pojawia się później w śledztwie Price'a. Na miejscu odkryto pogrzebane kości kobiety, a podczas seansów odebrano dziwne wiadomości, sugerujące, że zakonnica została tu uduszona trzysta lat wcześniej przez członka rodziny Waldegrave.
Choć w Borley często zdarzały się podobne spotkania ze zjawami nieżyjących już mieszkańców, co znakomicie odpowiadało teorii nawiedzenia, odnotowano tu też działania poltergeista, skupiające się wokół Mariannę, młodej żony wielebnego Lione-la Foystera, który wprowadził się do probostwa w 1929 roku. Guy LEstrange, sędzia pokoju, w 1932 roku opisał swe odwiedziny u Foysterów. Oto wyjątek:
i
Nawiedzone domy
173
Wszystkich nas zaskoczy! głośny huk dobiegający z holu. Znów się zaczyna - jęknął proboszcz. Pośpieszyłem do drzwi i ujrzałem podłogę zasłaną szczątkami porcelany. Proboszcz z nieszczęśliwą miną spojrzał na potłuczone naczynia. - Pochodzą z kuchennej serwantki. Sam pan widzi, że niemożliwe jest, by ktokolwiek mógł je tu zrzucić i zdążył uciec.
Miał rację. Nie byłem jednak przekonany, czy nie jest to czyjaś sztuczka. Po posprzątaniu bałaganu wróciliśmy na miejsca. Wkrótce jednak z powrotem pobiegliśmy do drzwi, przywołani serią głośnych łoskotów i brzęków. Widok, jaki ujrzeliśmy, sprawił, że przez moment zastanawiałem się, czy nie śnię.
W holu na wszystkie strony fruwały butelki. Nie widziałem jednak nikogo, kto mógłby je rzucać. Nagle pojawiały się w powietrzu, śmigały naprzód i rozbijały się na kawałki na podłodze bądź o ściany.
- Niebiosa, skąd się one biorą? - wykrztusiłem.
Gdy odkryto prawdę o życiu Mariannę, krytycy natychmiast zaatakowali Foysterów, oskarżając ich o oszustwo. Okazało się, że wychodząc za pastora, popełniła bigamię. Miała też liczne romanse, jeden z nich w czasie, gdy mieszkała już w probostwie, lionel przymykał na wszystko oko. Po jego śmierci w 1945 roku Mariannę, porzuciwszy dzieci, wyjechała z amerykańskim żołnierzem Robertem 0'Neilem do Stanów Zjednoczonych.
Trevor Hali z SPR ujawnił większość faktów ze skrywanego życia Mariannę Foyster. Kolejne szczegóły ujrzały światło dzienne, gdy Robert Wood kilka lat temu opublikował bezlitosną i surową książkę The Widów of Borley (Wdowa z Borley).
Badacze, co zrozumiałe, założyli, że ponieważ Foysterowie kłamali o swym życiu, kłamali też w sprawie nawiedzenia. Założenie to jednak nie bierze pod uwagę całej historii Borley i niezależnych zeznań świadków, takich jak Guy EEstrange.
We wrześniu 1997 roku Peter Hough spotkał się z niezwykłym gościem. Był to syn Mariannę Foyster i jej amerykańskiego
174
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
męża, Vincent O'Neil. Biedny Vincent o tajemnym życiu matki dowiedział się zaledwie trzy lata wcześniej, już po jej śmierci. Znalazł dokumenty, które wzbudziły w nim przemożną chęć poznania przeszłości kobiety, znanej mu jako kochająca, dobra matka. Gorzko-słodka prawda sprawiła, że poczuł jednocześnie smutek i dziwną radość.
Wśród osobistych papierów matki znalazła się też trzydzie-stostronicowa relacja o jej życiu w Borley. Teraz można przeczytać opis dziwnych wydarzeń, spisany osobiście przez Mariannę.
- Jeśli o mnie chodzi - powiedział Vincent Peterowi Hough - zapiski te dowodzą, że oboje wraz z Iionelem nie wymyślili tego wszystkiego.
Probostwo spłonęło w tajemniczym pożarze w 1939 roku. Najprawdopodobniej było to podpalenie, mające na celu wyłudzenie odszkodowania z firmy ubezpieczeniowej.
Dowody przeciw
Sceptycy wierzą, że nawiedzony dom to mit tworzony bezwiednie, by zaspokoić podstawową potrzebę naszych umysłów, potrzebę wiary w przetrwanie po śmierci. "Fakt", że ludzie w różnych czasach doświadczali "zjawisk nadprzyrodzonych" jeszcze wzmacnia ową wiarę. Gdy jakieś miejsce zyskuje reputację odwiedzanego przez duchy, przebywający tam goście oczekują, że coś się wydarzy i nawet najdrobniejsze zdarzenie odbierane jest jako dowód na istnienie "czegoś" nadprzyrodzonego. Syndrom nawiedzonego domu rzuca wyzwanie nauce i często właśnie dlatego pociąga ludzi, którzy uwielbiają, gdy ktoś lub coś "usadzi na miejscu" wszechwiedzących naukowców. Ludzie pragną wierzyć, że po śmierci czeka ich coś jeszcze.
Nawiedzonych domów potrzebujemy także jako elementu rozrywkowego. Stanowią doskonały temat wykorzystywany w tabloidach, rozmaitych książkach i filmach. Nieważne, czy
Nawiedzone domy
175
się w te historie wierzy, czy nie, zawsze mogą być przedmiotem ciekawej dyskusji prowadzonej w pubie bądź przy kolacji. Nawiedzony dom to jeden z najstarszych motywów opowieści ludowych i literackich. Fascynuje nas i przeraża, jest tak znany jak najstarsze legendy. Pewne miejsca skupiają wokół siebie pogłoski o zjawiskach nadprzyrodzonych. Stare domy, otoczone drzewami, odizolowane od innych, atakowane przez wiatr, poruszają naszą wyobraźnię.
Czasami mit nawiedzonego domu nie powstaje przypadkiem. Ludzie tworzą go celowo, a pogłoski te mają przynieść autorowi sławę, pieniądze, bądź jedno i drugie. Harry Price zrobił zdjęcie probostwa Borley podczas jego rozbiórki. Twierdził, że przedstawia ono cegłę, która zawisła w powietrzu po wzniesieniu się z ziemi. Jednak według zeznań świadka cegła po prostu odpadła z muru i nim wylądowała na ziemi, została uchwycona na zdjęciu. Price'a oskarżono także o ukrywanie i zniekształcanie faktów dotyczących Borley. W swej pierwszej książce opisującej to miejsce, zatytułowanej The Most Haunted House in England (Najbardziej nawiedzony dom w Anglii), Price zastanawia się, czy przypadkiem Mariannę Foyster nie była odpowiedzialna za część zjawisk, Jednak zagadnienia tego nie porusza już w swej drugiej książce.
Mit nawiedzonego domu został znakomicie wykorzystany pod koniec lat siedemdziesiątych w książce The Amityville Horror autorstwa Jaya Ansona. Na jej podstawie nakręcono kasowy film, który stał się początkiem całej serii. Sama książka przez osiem miesięcy nie schodziła z listy bestsellerów i sprzedano jej ponad trzy i pół miliona egzemplarzy. Powód tego sukcesu był prosty - wydarzenie w Amityville reklamowano jako prawdziwą historię.
Książka opowiada o przeżyciach czteroosobowej rodziny Lut-zów, która w grudniu 1975 roku wprowadziła się do trzypiętrowego kolonialnego domu w Amityville na Long Island w stanie Nowy Jork. Autor opisuje wprost modelowy przypadek nawie-
176
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dzenia: zwalający z nóg smród, zielony śluz, roje much, spadki temperatury, lewitacje, odciski kopyt i demoniczne istoty. Wszystko to ponoć wiązało się z jak najbardziej autentycznym brutalnym morderstwem całej rodziny, która mieszkała w tym domu przed Lutzami. O zbrodnię oskarżono niejakiego Ronal-da DeFoe; podejrzewano motyw finansowy.
Przedstawiona w książce historia Lutzów zawierała wszystkie kluczowe elementy, mające zagwarantować autorowi osiągnięcie sukcesu. Jednakże z chwilą, gdy fachowcy bliżej przyjrzeli się sprawie, odkryli, że jeśli dom w ogóle był nawiedzony, to zjawiska przedstawione w opowieści zostały mocno przesadzone.
Najważniejsze postaci wymienione w książce twierdziły, że część wydarzeń w ogóle nie miała miejsca. Sceptycy zorganizowali potężny atak, sugerując, iż ktoś rozwinął i podkolorował prostą historyjkę. Gdy Lutzowie poznali Williama Webera, adwokata DeFoe, mieli poważne kłopoty finansowe. Weber był szczególnie zainteresowany ustaleniem faktu nawiedzenia domu. Chciał udowodnić, iż morderstwa stanowiły efekt działania złej siły, a nie jego klienta. Do dziś dnia trwa debata, co naprawdę wydarzyło się w Amityville. Z historii tej jasno wynika, że kiedy dokonujemy oceny prawdziwości nawiedzenia, w naszej ocenie musimy uwzględnić również czynniki inne poza nadprzyrodzonymi.
Skromny dom komunalny na zboczu Gór Pennińskich, w hrabstwie Lancaster, w którym w latach 60. XX wieku mieszkała Myra Hindley, zwana "Morderczynią z bagien", okazał się wyjątkowo trudny do wynajęcia. Podobno mieszkańcy, nawet ci nieznąjący najnowszych dziejów domu, wyczuwali w nim dziwną obecność. Zwracali się więc z prośbami do władz o przydzielenie lokali w innych domach, twierdząc, że ten jest nawiedzony. Jednakże władze podejrzewały, że to zwykły podstęp, który ma umożliwić mieszkańcom uzyskanie lepszego lokum poza kolejnością.
Nawiedzone domy
Dowody za
177
Choć z pewnością istnieją wypadki, w których nawiedzenia zostały mocno przesadzone bądź nawet wymyślone, a także takie, gdy zjawiska naturalne, na przykład podziemny strumień bądź trzeszczące belki, uznano za odwiedziny widma, wciąż pozostaje do wyjaśnienia sporo innych, mniej oczywistych spraw. Sława nawiedzonych domów probostwa w Borley, gospody "Pod Baranem" czy pubu "Pod Byczą Głową" nie utrzymałaby się przez lata czy nawet stulecia, gdyby ludzie regularnie nie widywali w nich zjaw.
W niektórych wypadkach to samo widmo (na przykład zakonnica z Borley) pojawia się w relacjach pochodzących z różnych epok, a ludzie, którzy je przekazują, twierdzą, że nie mieli pojęcia o wcześniejszych odwiedzinach ducha. Jeśli nie widzą prawdziwego ducha, jakim cudem mogą opisywać dokładnie to samo?
Wiele osób będących świadkami wydarzeń w nawiedzonych domach jest poza wszelkim podejrzeniem. Nie ma też żadnych motywów oszustwa, tym bardziej że w niektórych przypadkach świadków było wielu. Tak właśnie było w gospodzie "Pod Baranem" i w pubie "Pod Byczą Głową".
W dzisiejszych czasach nawiedzone domy mogą zostać "zbadane" przez parapsychologów, korzystających z nowoczesnego sprzętu, takiego jak np. kamery wideo (patrz rozdział 10). Nagłe spadki temperatury, niewyjaśnione odgłosy i widma zostały zarejestrowane na najróżniejszym sprzęcie. Dziwne stukanie nagrano w Chingle Hali, w hrabstwie Lancaster (patrz strona 202). W pobliżu chrzcielnicy w kościele w Borley profesor fizyki John Taylor osobiście zainstalował urządzenia mierzące pola elektryczne i magnetyczne. Zarówno Taylor, jak i jego towarzysz John Pickford "poczuli w budynku coś dziwnego dokładnie w tej samej chwili, gdy tajemnicze zjawisko zostało zarejestrowane przez sprzęt".
178
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Badania nad duchami cały czas zyskują na znaczeniu i powoli zaczynają stanowić dział nauki. Współcześni łowcy duchów wykorzystują skomplikowane czujniki szpiegowskie, próbując uchwycić wymykającego się ducha. Jak dotąd dowody są bardzo ograniczone, z czasem jednak z pewnością pojawią się nowe. Warto podkreślić, że rejestracja zjawisk na najróżniejszym sprzęcie wyklucza działanie wyobraźni. Sprzęt pomiarowy nie ulega halucynacjom. Stopniowo praca badaczy sprawia, że nawiedzone domy zyskują sobie otoczkę rzeczywistości, co zbliża nas do osiągnięcia obiektywnych dowodów, których domaga się nauka.
Nawiedzone domy
179
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Ludzie pragną wierzyć, iż dane miejsce jest nawiedzone. Sami więc wymyślają bądź wynajdują nadprzyrodzone zjawiska.
- W części słynnych przypadków znaleziono wyraźne poszlaki wskazujące na świadome oszustwo.
- Po zbadaniu niektóre nawiedzenia okazują się podziemnymi strumieniami, nierównymi posadzkami, a także myszami.
- Nawet jeśli część nawiedzeń jest autentyczna, nie musi to wcale dowodzić przetrwania życia po śmierci. Duchy mogą stanowić jedynie zapis wydarzeń, ściśle powiązany z otoczeniem.
ZA:
- Aby powstała sława, potrzeba czegoś więcej niż tylko wyobraźni i plotek.
- Wielu świadków cieszy się nieposzlakowaną opinią.
- Niezwykle zjawiska zarejestrowano na sprzęcie specjalistycznym, np. na taśmie filmowej, dowodząc ich obiektywnego istnienia.
- Po spotkaniu z widmem świadkowie dokładnie opisywali byłych mieszkańców domu.
1
I
NIEBO ZWIERZĄT
Jeśli istoty ludzkie przeżywają śmierć, czy fakt ten wyróżnia nas jako gatunek? A może wszystkie stworzenia trafiają w końcu do nieba? Jeżeli spytamy o to zwolenników teorii życia po śmierci, niemal na pewno odpowiedzą twierdząco. Istotnie, w niektórych kulturach zwierzęta grzebano razem z ich właścicielami - tak czyniono na przykład z ukochanymi kotami Egipcjan, by mogły im towarzyszyć w wiecznej podróży. Jednakże wiąże się z tym problem, o którym rzadko kto wspomina.
Choć łatwo jest nam wyobrazić sobie życie pozagrobowe kotów, psów i innych "wyższych" udomowionych zwierząt, nic nam nie wiadomo na przykład o duchach wielorybów i delfinów (ssaków o bardzo wysoko rozwiniętej inteligencji). Jeśli mają "dusze", które "uwalniają się" z okowów ciała, czy w niebie nie powinno istnieć miejsce, do którego trafiają owe inteligencje i być może porozumiewają się tam z duszami ludzi?
Pójdźmy dalej. Gdzie przebiega granica dotycząca przetrwania zwierząt? Jeśli założymy, że nasz domowy chomik idzie do nieba, to co z karaluchem, którego rozdeptujemy z obrzydzeniem, bądź niezliczonymi mrówkami, które unicestwiamy podczas spaceru? Gdy raz zaczniemy analizować ideę zwie-
I
Niebo zwierząt
181
rzęcego nieba, natychmiast dostrzeżemy wiążące się z nią problemy.
Oczywiście filozofowie mogą orzec, że jedynie duchowo rozwinięte istoty, takie jak człowiek, mają dusze. Religie różnią się w swym podejściu do tej kwestii. Niektóre, takie jak islam, wynoszą ludzi ponad inne istoty. Inne, w tym część religii chrześcijańskich, dopuszczają przetrwanie zwierząt, ale nie wypowiadają się o tym jednoznacznie. Kultury wyznające wiarę w reinkarnację często sugerują, że niższe zwierzęta mają "duszę zbiorową", a tylko te bardziej zaawansowane - indywidualną.
Z naukowego punktu widzenia trudno to jednak zrozumieć. Jeśli istnieje coś takiego jak życie po życiu, wymaga to, by nasza świadomość oraz osobowość przetrwały śmierć ciała. Czy zatem inne formy życia nie mają podobnej świadomości? A jeśli tak, to również powinny przetrwać.
Takie rozumowanie natychmiast otwiera przed nami rozległy obszar spekulacji. Na razie możemy jedynie określić, na czym polega problem i skupić się na ocenie dowodów świadczących o przetrwaniu zwierząt.
"To był Jip - bez wątpienia!"
W latach 80. XX wieku Margaret Coolidge z Pensylwanii miała ukochanego spaniela. Nazwała go Jip. Pies miał bardzo charakterystyczną czerwonaworudą sierść, a na widok właścicielki skakał bardzo wysoko. Niestety, Jip ciężko zachorował i Margaret nie miała wyjścia - za radą weterynarza musiała go uśpić, by dłużej nie cierpiał.
Jakieś pół roku później, po dłuższej nieobecności wracała do domu. Idąc podjazdem, za domem ujrzała Jipa, podskakującego jak zwykle.
Margaret nie zastanawiała się nad tym, w ogóle o niczym nie myślała. Uśmiechnęła się w duchu i otworzyła drzwi. Odruchowo pochyliła się, by powitać psa i rzeczywiście tam był. Poczu-
182
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ła jego sierść, usłyszała głośne szczekanie. Ucieszyła się, że jest w dobrej formie. W ogóle nie przyszło jej do głowy, że psa nie powinno tu być.
Na chwilę się odwróciła i dokładnie w tym momencie powróciła do niej świadomość, że przecież Jip nie żyje. Myśl ta przygnębiła ją boleśnie. Spojrzała w dół, oczekując, że znów ujrzy cudownie wskrzeszonego pieska. Jak łatwo zgadnąć, nie było go tam.
"Wiem, że to absurdalna historia - mówi spokojnie Margaret - ale bez wątpienia to był Jip. Był prawdziwy, tak jak zawsze. Wiedziałam, że tam jest. Wrócił, by mnie zobaczyć".
Nikogo nie zdziwi zapewne, że Margaret potraktowała to wydarzenie jako znak, iż dusza Jipa mieszka teraz w psim raju i zdołała zaaranżować te krótkie odwiedziny u swej pani.
Zauważmy jednak, że w chwili "spotkania" pani Cooligde była zdekoncentrowana i pogrążona w myślach, jak to często bywa w przypadkach odwiedzin duchów. Podchodząc do drzwi, w głębi ducha oczekiwała, że zobaczy Jipa. Czy możemy być absolutnie pewni, tak jak ona, iż mózg nie potrafi stworzyć realistycznej halucynacji, by spełnić podobne oczekiwania? Fakt, że pies zniknął, gdy tylko powróciła "rzeczywistość", może świadczyć właśnie o tym.
Wątpliwe jednak, by podobna logika zdołała przekonać Margaret Coolidge.
Dotyk Mitzi
Podobnie jak ludzkie duchy, zjawy zwierząt potrafią wpływać na wszystkie zmysły. Debra z New Hampshire w Stanach Zjednoczonych opowiada o zdarzeniu dość często spotykanym wśród właścicieli domowych zwierząt.
Debra miała syjamską kotkę Mitzi, która padła, zatruta środkami owadobójczymi. Pewnej nocy jej właścicielka poczuła, jak coś ociera się o jej nogę i bok. Leżała w łóżku, niczego nie wi-
Niebo zwierząt
183
działa, ale kiedyś dokładnie tak samo ocierała się o nią Mitzi. Innym razem poczuła zwierzę wskakujące na łóżko, tak jak niegdyś czyniła to kotka.
Oczywiście wielu pacjentów po amputacjach wciąż "czuje" swe utracone kończyny. Trwa to miesiące, a nawet lata. Najwyraźniej reakcje nerwowe są czymś wyuczonym i pewne bodźce mogą wywoływać odczucia przypominające te wcześniejsze (coś na kształt fizycznego deja vu). Być może podobne zjawisko leży u źródła relacji właścicieli, opowiadających o wyczuwaniu przy sobie obecności zmarłych zwierząt.
Nana się zgadza
Lois Bourne opowiedziała nam podobną historię o swojej suce Nanie. Po śmierci zwierzęcia w domu zapanowała głęboka żałoba. Lecz zarówno Lois, jak i jej mąż twierdzą, że widzieli, jak coś otwiera drzwi kuchenne, choć nie było ani śladu przeciągu - dokładnie w taki sposób, w jaki za życia otwierała je Nana. Czasami słyszeli też sapiący oddech Nany i trzeszczenie wiklinowego koszyka, w którym sypiała. Znów musimy się zastanowić, na ile odczucia te są rzeczywiste. A może wywołują je skojarzenia znajomych dźwięków z tymi słyszanymi wielokrotnie za życia psa?
Lecz najdziwniejsze przeżycie Lois Bourne miało miejsce w czasie, gdy adoptowała nowego szczeniaka, czarną suczkę la-bradorkę. Bardzo obawiała się, jak "duch" jej ukochanej Nany zareaguje na pojawienie się nowego psa w domu.
Pewnego dnia Lois odwiedziła przyjaciółka twierdząca, że ma zdolności paranormalne. Jakież było zdumienie Lois, gdy zwróciła się do szczeniaka, mówiąc, że wyrośnie na pięknego psa, gdyż tak właśnie powiedziała jej Nana. Podobno kobieta miała niezwykle realistyczny sen, w którym wyszła poza własne ciało (patrz rozdział 12) i w niebie spotkała Nanę. Nawiązały kontakt telepatyczny. Wówczas Nana przekazała jej, że akcep-
184 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
tuje szczeniaka i że często odwiedza swój dawny dom, pilnując młodszej suczki.
"Tina, maleńka Tina"
Ten przypadek przypomina historię o Jipie z Pensylwanii, lecz jak to zaraz wykażemy, wykracza poza granice zwykłej halucynacji.
W 1979 roku Joan Heartside z hrabstwa York straciła dwunastoletnią jamniczkę Tinę. Pewnego dnia, już po śmierci psa, wróciła do domu o zmierzchu. Przez szybę w drzwiach wejściowych wyraźnie ujrzała swą suczkę, machającą z zapałem ogonem.
Joan otworzyła drzwi, mówiąc:
"Maleńka Tina, witaj Tina" - a uszczęśliwiony pies skakał wokół niej jak zwykle. Potem Joan podeszła do szafki, w której przechowywała czekoladowe psie przysmaki. Powoli uświadamiała sobie, że przecież tak naprawdę Tiny nie ma. Ostatecznie dotarło to do niej, gdy przekonała się, że w szafce nie pozostał nawet ślad po cukierkach.
Tina wskoczyła na fotel, dokładnie tak, jak robiła to za życia, gdy prosiła o czekoladki. Teraz Joan musiała wyjaśnić suczce, że nic dla niej nie ma. I wtedy zupełnie jakby słowa te przerwały działanie zaklęcia, widmo zniknęło.
Był to jeden z kilkunastu przypadków, gdy Joan i jej rodzina wyraźnie odczuli obecność Tiny, choć najbardziej realistyczny. Znacznie częściej Joan i jej mąż słyszeli odgłos psich kroków na podeście i znajome postukiwanie długich pazurów Tiny na metalowym progu otwartych drzwi. Mówili wówczas jedno do drugiego: "Tina przyszła", zupełnie jakby pies rzeczywiście wracał ze spaceru, jakby śmierć ich pupiM nie oznaczała rozstania.
W opinii Joan Heartside i jej męża wszystko to wydarzyło się "naprawdę". Pozostaje jednak pytanie, jak mamy zinterpretować owe wydarzenia.
Niebo zwierząt
Zwierzęce media
185
Niektóre zwierzęta są niezwykle wrażliwe. Można by nawet rzec, że dysponują pewnymi parazdolnościami. Wiadomo powszechnie, że wyczuwają nadchodzące trzęsienie ziemi. W niektórych krajach, na przykład w Chinach, uważa się, że czynią to lepiej niż jakikolwiek sprzęt elektroniczny. Być może również częściej niż ludzie widują duchy. Niestety, w odróżnieniu od przyjaciółki Lois Bourne, nie możemy porozmawiać z nimi i dowiedzieć się, co widziały.
Lois opowiedziała nam historię, którą usłyszała od innej przyjaciółki, o dwóch niezwykle przywiązanych do siebie psach. Pewnej nocy, o piątej nad ranem, jeden z nich, śpiący w koszyku, zawył rozpaczliwie dwa razy, budząc właścicielkę, po czym znów zasnął. Może coś mu się przyśniło? Po dwóch godzinach zadzwonił telefon z wiadomością, że drugi pies - mieszkający nieopodal - zdechł. Zdarzyło się to dokładnie w chwili, gdy zawył ten pierwszy. Czyżby wyczuł śmierć przyjaciela?
W swej książce Psychic Animals Dennis Bardens opisuje przypadek, który wydarzył się w 1920 roku. Pierwszy raz tę historię zrelacjonował londyński dziennik "Daily News".
Otóż pewien mężczyzna wyjechał do Rumunii. W domu pozostała żona i pies Micky. Niestety, kilka dni później pies wpadł pod samochód. Zwierzę jeszcze jakiś czas żyło, jednak obrażenia były tak duże, że weterynarz musiał Micky'ego uśpić. Ponieważ w tym czasie mąż miał wiele zmartwień, kobieta postanowiła nie informować go o tym aż do jego powrotu.
Kilka dni później dostała list od męża, który dotarł już do Rumunii. Opisał jej niezwykłe wydarzenie, jakie spotkało go w pociągu. Do wagonu wsiadła dziewczyna i spytała go, czy mały, biały pies (opis idealnie pasował do Micky'ego) należy do niego. Mężczyzna rozejrzał się zdumiony, niczego jednak nie zauważył. Potem zasnął. Obudziło go drapanie - dokładnie takie, jakie często słyszał w domu, gdy Micky usiłował otworzyć drzwi łazienki.
186
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
I znów niczego nie zobaczył, lecz wydarzenia te poruszyły go do tego stopnia, że w liście (który żona zachowała) spytał: "Mógłbym przysiąc, że to Micky. Nic mu nie jest?".
Wydarzyło się to dokładnie tego samego wieczoru, gdy kilkaset kilometrów dalej umierający pies leżał w ramionach swej pani. Czyżby w chwili śmierci jego duch chciał pożegnać się z właścicielem, tak jak to bywa wśród ludzi?
Powrót do życia
Jedna z najbardziej niezwykłych opowieści o duchach zwierząt to historia Pete'a, kundla należącego do niejakiego Johna Simp-sona, szpiega Konfederacji z czasów wojny secesyjnej.
Pies i jego właściciel zostali schwytani przez żołnierzy Unii. Simpsona skazano na rozstrzelanie. Poprosił, by pies mógł z nim spędzić ostatnią noc. Odmówiono mu. W istocie, tuż po tym, gdy Simpson został sam, pułkownik wojsk Unii rozkazał swym żołnierzom, by zabili psa. Ci po prostu zatłukli go na śmierć.
Gdy Simpsona wyprowadzano na egzekucję, spytał strażnika, czy Pete'owi nic nie jest. Żołnierz okłamał go, odparł, że pies miewa się świetnie i obiecał, że się nim zajmie. Simpson pogodzony z losem czekał na rozstrzelanie.
Przywiązano go do słupka. Już miała paść salwa, gdy nagle spojrzał w dół i krzyknął, że Pete przyszedł do niego - "Wiedziałem, że staruszek się ze mną pożegna". Żołnierze znający prawdę i niewidzący niczego, rozbawieni założyli Simpsonowi opaskę na oczy. Uznali, że po prostu zwariował ze strachu. Nagle ujrzeli, jak ich pułkownik, śmiertelnie blady, wpatruje się dokładnie w to samo miejsce. Niewątpliwie on także ujrzał widmowego psa.
Wstrząśnięty pułkownik powstrzymał pluton egzekucyjny i odszedł. Tej nocy konfederaci zaatakowali obóz. Pułkownik zginął. John Simpson odzyskał wolność i do końca swych dni twierdził, że widział psa i że duch Pete'a musiał powrócić z martwych, by ocalić swego pana.
'Niebo zwierząt
Dowody przeciw
187
Wiele argumentów przemawiających za tym, iż widma w istocie pojawiają się jedynie w umyśle świadka, można zastosować także do przypadków spotkań z widmowymi zwierzętami. Jednakże wyłania się tu dodatkowa komplikacja. Nie możemy dowieść, że koty czy psy mają umysł działający podobnie do ludzkiego, nic nie wiemy także o ich duszy. A przecież nawiązują z nami łączność.
Odnośnie do mężczyzny podróżującego do Rumunii można uznać, że to właśnie on wyczuł śmierć psa, a psi duch nie odegrał tu żadnej roli. Jednak fakt, iż to nieznajoma kobieta, a nie właściciel zwierzęcia, widziała psiego ducha, ma z pewnością znaczenie. Przypadki, gdy pies wyczuwa niebezpieczeństwo bądź śmierć pana lub innego psa, da się wytłumaczyć, jedynie zakładając, iż zwierzę ma świadomość i umysł reagujący podobnie jak ludzki.
Większość zjaw kotów i psów pojawia się przelotnie. Jedna z historii o kocim przetrwaniu, utrwalonych w aktach Society for Psychical Research, opowiada o kocie, którego w dzień po śmierci trzy razy gonili po ogrodzie właściciel i służba. Jednakże kot uparcie biegł przed siebie, podążając dróżką świetnie znaną mu za życia i nie zwracał uwagi na ludzi.
Być może świadczy to o tym, że duchy zwierząt są co najwyżej czymś w rodzaju zapisu echa energii życiowej, której ślad pozostaje wciąż po śmierci niczym odgłos gongu, uderzonego parę sekund wcześniej.
Dowody za
Filozofowie spirytyści starają się rozwiązać przynajmniej część problemów dotyczących przetrwania wszystkich istot żywych. Kierując się przekazami, ponoć odbieranymi od zmarłych,
188
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
twierdzą, że w zaświatach pozostają jedynie dusze zwierząt połączonych z ludźmi więzami miłości. To uprzywilejowana grupka członków zwierzęcego królestwa, której udało się wspiąć o kilka szczebli wyżej na drabinie duchowej ewolucji. Inne zwierzęta, pozostające na niższym etapie rozwoju, nie mają indywidualnej świadomości, lecz jedynie grupową duszę całego gatunku.
Ma to oznaczać, że kiedy umiera mrówka, jej esencja duchowa powraca do grupowej siły życiowej mrówek, podobnie jak woda w kałuży, która po wyparowaniu powraca do chmur. Teoria ta w ciekawy sposób odzwierciedla pewną cechę świata natury. Takie stworzenia również za życia działają zawsze jako członkowie społeczności. Mrówki obdarzone są podobną mentalnością roju jak pszczoły i termity. Życie i śmierć kilku osobników nie ma znaczenia. liczy się przetrwanie grupy. Istnieją dowody na to, że pojedyncze owady nie są odrębnymi jednostkami jak ludzie, lecz częściami większej całości.
Możemy się jednak zastanawiać, jak daleko sięga owa koncepcja. Czy rośliny mają świadomość, wspólną duszę? Czy ich esencja potrafi przetrwać śmierć? A mikroby? Bardzo prymitywne organizmy, takie jak wodorosty i korale, zachowują się zgodnie z wzorcem umysłu grupowego, omawianym przez spi-rytystów. Wydaje się, że ich teoria potrafi w znacznym stopniu uporządkować wizje zwierzęcych zaświatów.
Pozwala też jasno zinterpretować wiele przypadków, w których właściciele widują swoje psy i koty po ich śmierci, albo też zjawy w chwili śmierci, jak Micky w rumuńskim pociągu. Mogą one dowodzić przetrwania zwierząt po śmierci.
Istnieją też zdjęcia przedstawiające zwierzęta - zwykle psy -widziane w jakiś czas po ich odejściu. Pojawiają się one niespodziewanie - na ogół niewidoczne dla fotografa, któremu wydaje się, że uwiecznia coś innego. Czy mamy je wszystkie uznać za złudzenie bądź oszustwo?
Niebo zwierząt
189
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Widmowe zwierzęta rzadko reagują na obecność ludzi. Zachowują się raczej tak, jak nieożywione "filmy".
- Jedynie niektóre zwierzęta pojawiają się po śmierci - te najbliższe ludziom, ich towarzysze i przyjaciele.
- Nie ma żadnych spójnych dowodów mówiących o tym, które zwierzęta miałyby przetrwać i dlaczego.
ZA:
- Zdarzało się, że zwierzęta ukazywały się swoim właścicielom i (prawdopodobnie) innym zwierzętom w chwili własnej śmierci.
- Niektóre widmowe zwierzęta są trójwymiarowe i reagują na obecność świadków. Wydają się działać celowo.
- Istnieją ponoć zdjęcia ukazujące zwierzęta po ich śmierci.

Ś
9
ELEKTRONICZNE GŁOSY
Od wielu lat prowadzi się badania mało znanego zjawiska -kontaktów ze zmarłymi nie za pośrednictwem medium, lecz za pomocą sprzętu elektronicznego. Głosy bezcielesnych istot nie tylko słyszano, ale i nagrywano. Fenomen elektronicznych głosów, znany pod angielskim skrótem EVP (electronic voice phenomena), pojawił się w chwili, gdy ludzie nauczyli się wykorzystywać prąd elektryczny między innymi do zasilania sprzętu radiowego.
Już w XIX wieku naukowcy zastanawiali się nad wykorzystaniem urządzeń elektrycznych do kontaktów z duchami zmarłych. Thomas Edison, wynalazca fonografu i żarówki elektrycznej, zaproponował konstrukcję takiego aparatu. Jego pomysł nie spełnił oczekiwań, lecz następcy twierdzili, że im powiodło się lepiej. Jednym z nich był szwedzki producent filmowy Frie-drich Jurgenson.
Glosy ze Szwecji |;
Latem 1959 roku Jurgenson przebywał na wsi. Nagrywał śpiewy ptaków. Później, przesłuchując taśmy, ze zdumieniem usły-
Elektroniczne głosy
191
szał nie tylko ptasie trele, lecz także głosy rozmawiające właśnie o ptakach! Jurgenson był pewien, że w pobliżu nikt się nie kręcił. Przypuszczał jednak, mimo zbieżności celu nagrania i tematu zarejestrowanych rozmów, że być może jego przenośny sprzęt odebrał zabłąkaną transmisję radiową.
Powtórzył zatem całą procedurę i głosy powróciły, tyle że tym razem zaczęły zwracać się wprost do niego, twierdząc, że są duchami jego zmarłych przyjaciół i krewnych. Stało się to bodźcem do kolejnych eksperymentów. W 1964 roku Friedrich Jurgenson opublikował ich wyniki w książce zatytułowanej Voices from the Universe (Głosy wszechświata). Jak się można domyślić, książka ta wywołała spore zamieszanie w Europie. Wielu naukowców, dostatecznie liberalnych, by nie zlekceważyć jej od razu, postanowiło sprawdzić twierdzenia Jurgensona i rozpoczęło własne doświadczenia.
Profesor Hans Bender, niemiecki psycholog i dyrektor Państwowego Laboratorium Parapsychicznego na uniwersytecie we Fryburgu, oraz doktor Konstantin Raudive, były profesor psychologii na uniwersytetach w Rydze i Uppsali, wspólnie podjęli próbę powtórzenia doświadczeń Jurgensona.
Z pomocą fizyka, doktora Alexa Schneidera, i inżyniera elektronika, Theodora Rudolpha, rozpoczęli eksperymenty i odnieśli spektakularny sukces. Na taśmie zarejestrowano około stu tysięcy głosów znikąd, wymawiających zdania często trudne do zrozumienia bądź zinterpretowania, czasem krótkie frazy. W rozprawie na ten temat profesor Bender napisał: "Dokładne badania przeprowadzone w maju 1970 roku z wykorzystaniem lepszego sprzętu wskazują, że hipoteza o paranormalnym pochodzeniu zjawiska głosów jest bardzo prawdopodobna".
Ale nie wszyscy dali się przekonać. David Ellis, student z Cambridge, otrzymał stypendium z programu doktoranckiego Pierrota-Warwicka, obejmującego badania z dziedziny parapsychologii. Dzięki temu przez dwa lata (1970-1972) mógł badać EVR Doszedł do wniosku, że zjawisko to można wyjaśnić, odwo-

192
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
łując się do wyczulonej wyobraźni, i oznajmił, że co najmniej w sześciu przypadkach doktor Raudive mógł zarejestrować głosy z rosyjskich transmisji radiowych.
W nieco nowszym artykule, brytyjski badacz Gilbert Bonner powiedział o Ellisie: "Sam nie starał się rejestrować owych głosów. Sprawdzał jedynie metody Raudive'a, którego spotkał w Niemczech. Opierając się na nich oraz na rozmowach z innymi badaczami, wyciągnął własne wnioski". Inni krytycy także podkreślali, że większość tak zwanych głosów jest tak niewyraźna, że może być jedynie zwykłym szumem tła, w którym ludzie doszukują się słów i całych zdań.
Doktor Raudive wyniki swych badań ogłosił w formie książkowej. Zwróciło to uwagę wydawcy Colina Smythe, który zapragnął wykupić prawa do brytyjskiego wydania tej pracy. Nie chciał jednak opublikować książki bez dostarczenia mu nowych, obiektywnych dowodów. Postępując zgodnie ze wskazówkami doktora Raudive'a, Smythe sam nagrał głos. Jego kolega Peter Bander rozpoznał w nim głos swej nieżyjącej matki. Czy rzeczywiście ludzie ci słyszeli tylko to, co pragnęli usłyszeć?
Zaplanowano całą serię ściśle kontrolowanych doświadczeń. Dziennik "Daily Mirror" zgodził się je sponsorować. Weryfikacją mieli się zająć niezależni naukowcy. Naczelni inżynierowie elektronicy Ray Prickett i Keith Attwood z firmy Pye Ltd. przeprowadzili pierwszy eksperyment. Dołożono wszelkich starań, by odizolować pomieszczenie od zbłąkanych fal radiowych. Dopilnowano też, by nic nie oddziaływało na głowice nagrywających wszystko czterech magnetofonów - przynajmniej nic naturalnego.
Wyniki zdumiały obecnych. W ciągu dwudziestu siedmiu minut zarejestrowano ponad dwieście głosów, z tego dwadzieścia siedem bardzo wyraźnych. Przemawiały w różnych językach, zwykle cicho i mało zrozumiale, czasem szeptem. W jednym przypadku usłyszano ponoć głos Winstona Churchilla mówiący: "Uwaga", choć rzecz jasna podobna identyfikacja pozostaje czysto subiektywna.
Elektroniczne głosy
193
Jeszcze bardziej zdumiewający okazał się fakt, że część głosów zwracała się wprost do osób obecnych w pomieszczeniu. Jak powiedział nam Colin Smythe: "Byliśmy oszołomieni. Mieliśmy jasne, jednoznaczne dowody. Głosy te w żaden sposób nie mogły pochodzić z naszego świata. Inżynierowie nadzorujący doświadczenie rozpoczynali je ze zdrowym sceptycyzmem. Po wszystkim stali się gorącymi zwolennikami tej teorii".
Zorganizowano kolejne doświadczenia w laboratoriach firmy Belling & Lee. Kierował nimi Peter Hale, specjalista od wytłumiania zbłąkanych sygnałów elektrycznych, takich jak emisje radiowe, powodujące czasem problemy ze sprzętem naukowym. Niektórzy uważali, że fale radiowe mogą powodować powstanie na taśmie dźwięków, sprawiających wrażenie głosów nazywanych EVE Po wszystkim Hale powiedział: "Wnioskując z otrzymanych wyników... dzieje się coś, czego nie potrafię wyjaśnić, posługując się znanymi nam prawami fizyki".
Książka doktora Raudive'a Breakthrough (Przełom) ukazała się w Wielkiej Brytanii w 1971 roku. Bez wątpienia nagrania zweryfikowane przez niezależnych ekspertów stanowiły pewien przełom w dziedzinie badań parapsychologicznych. Wkrótce jednak miał nastąpić kolejny przełom. Czy jednak jego zwolennikom udało się przekonać pełen niewiary świat?
Spiricom
27 października 1977 roku bogaty amerykański wynalazca Ge-orge Meek ogłosił, że dokonał wielkiego odkrycia - zaprojektował maszynę pozwalającą na dwustronną łączność z zaświatami. Instrument ów wykorzystywał skomplikowane układy elektroniczne, wysyłające krótkie impulsy radiowe wraz z pojedynczym, stale generowanym tonem. Duch miał zmieniać częstotliwość owych impulsów i w ten sposób nakładać na szum tła swoją wiadomość.
194
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Sprzęt częściowo opierał swe działanie na zdolnościach pa-rapsychologicznych Billa O'Neila, który się nim posługiwał. O'Neil zarejestrował wiele rozmów z dwoma hipotetycznymi duchami. Nazywał je Doc Nick i doktor Mueller.
Część nagrań była bardzo wyraźna, choć duch "Muelłera" przemawiał zdecydowanie mechanicznym głosem. Krytycy sugerowali, że O'Neil może się posługiwać sztuczną krtanią -urządzeniem podobnym do tych, w jakie wyposaża się pacjentów po operacjach raka gardła, by nadal mogli mówić. Lecz Will Cerney, który pomógł Meekowi zaprojektować urządzenie, próbował na różne sposoby zduplikować ów głos. Wykorzystywał do tego sztuczną krtań i inne filtry. Bez powodzenia.
Mueller podał sporo faktów dotyczących swego życia ziemskiego. Większość z nich się zgadzała. Zaproponował też pewne ulepszenia sprzętu. Meek swoje urządzenie nazwał "Spiri-com" i był gotów przekazać jego plany każdemu, kto zechciałby zbudować podobną maszynę i powtórzyć jego doświadczenia. Z całą pewnością nie planował na tym zarabiać. Snuł natomiast teorie, że jeśli otrzymamy dowody na istnienie życia po śmierci, ludzie zaczną traktować lepiej samych siebie i swoje środowisko.
John Fuller, słynący z dokładnych i bardzo sumiennych badań tajemnic paranormalnych, zaangażował się także w to przedsięwzięcie. Owocem jego pracy była książka The Ghost of 29 Megacycles (Duch 29 megaherzów). Od pierwszej strony widać wyraźnie, że Fuller nie czuje się zbyt swobodnie, omawiając zebrane materiały. Niewątpliwie jednak zaimponowały mu prace Meeka i O'Neila. Gdyby wszystko to było jedynie oszustwem, to po co je zorganizowano? Żaden z nich nie szukał sławy. O'Neil, choć biedny, nie chciał pieniędzy, a Meek wyraźnie ich nie potrzebował. Wręcz przeciwnie, włożył w ów projekt tysiące dolarów.
Fuller musiał jednak zdawać sobie sprawę, że zarówno w Stanach, jak i w Wielkiej Brytanii istnieją pewne kręgi, które
i
Elektroniczne głosy
195
zdolne są posłużyć się bardzo wyrafinowanymi oszustwami po to, by dowieść niewiarygodności badaczy zjawisk paranormalnych i tym samym wywołać sceptycyzm wśród naukowców zajmujących się podobnymi zjawiskami.
Podczas prac nad książką Fuller odwiedził Anglię i rozmawiał z angielskim specem od EVP Raymondem Cassem, który powiedział mu:
Wielokrotnie sprawdzałem te nagrania jako specjalista dźwiękowiec. Jednej rzeczy jestem absolutnie pewien. Zapisano na nich dwa różne glosy. Innymi słowy, O'Neil nie rozmawia ze sobą. Me-ek wciąż prowadzi badania, lecz jestem pewien, że wyniki okażą się podobne. Ci z nas, którzy znają Meeka i jego poglądy, wiedzą, że on sam nie mógł dopuścić się oszustwa.
Czy elektroniczne głosy to naprawdę przekazy z zaświatów? Takiego zdania jest całkiem liczna grupa naukowców i techników. Projekt Spiricom zainteresował nawet oficera pracującego w Wydziale Bezpieczeństwa Elektronicznego lotnictwa Stanów Zjednoczonych. Oczywiście zawsze pozostaną sceptycy.
Słuchanie głosów ze Spiricomu to dziwne przeżycie. Z jednej strony, cały czas zdajemy sobie sprawę, że wszystko to może być jednym gigantycznym oszustwem. Z drugiej strony, jeśli uwierzymy w uczciwość wszystkich uczestniczących w projekcie, głosy te stanowią praktycznie niezaprzeczalny dowód istnienia życia po śmierci.
Sam George Meek nie ma co do tego wątpliwości. W swych artykułach pisze otwarcie: "Po raz pierwszy w historii ludzkości dowiedziono jednoznacznie, że śmierć to zaledwie przejście do dalszego życia. Obecnie mamy pewność, iż świadomość jednostki - to co często nazywamy osobowością - trwa dalej w świecie wolnym od chorób i bólu".
Jeśli Meek kłamał co do wiarygodności swoich współpracowników, byłby to zaiste paskudny dowcip, wykorzystujący ludzkie
196 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
słabości i pragnienia. Zakładając zaś, że mówi prawdę - a nie mamy żadnych dowodów, które obecnie świadczyłyby o czymś innym - wnioski są oczywiste. Jest bardzo mało prawdopodobne, by on sam został oszukany albo źle zinterpretował sytuację.
Jednakże mimo mocnych podstaw naukowych i technicznych dyskusji, dotyczących udoskonalenia Spiricomu i skonstruowania Vidicomu (następny krok - nie tylko głosy, ale i obraz!) - strzępy rozmów z owymi widmowymi głosami wydają się dziwnie banalne. Opisując swoją śmierć, doktor Mueller mówi: "Gdy się tu znalazłem, czułem się, jakbym obudził się rankiem i nie wiedział, gdzie jestem". Kilka razy czyni też uwagi filozoficzne. Wspomina na przykład, że nie jest świadom upływu czasu (budząc swojego ziemskiego rozmówcę o czwartej rano!). Oprócz tego zapisano wiele zupełnie trywialnych rozmów. Jedna na przykład dotyczyła marchewki!
Po owych rozczarowujących dyskusjach zmarły doktor najwyraźniej przeniósł się na nowy poziom wymiaru duchowego, na którym nie da się utrzymywać kontaktu poprzez Spiricom. Sam zresztą uprzedzał, że tak się stanie. Możemy się tylko zastanawiać, dlaczego władcy wieczności nie pozwolili mu zostać nieco dłużej i wzmocnić obiecujące kontakty z naszą Ziemią.
Powiedzmy szczerze, że niektórzy uznali owo szybkie zniknięcie głównego rozmówcy za wygodną ucieczkę. Oczywiście jest jednak możliwe, że tak właśnie działa kosmos. Podobne doświadczenia nam mogą się wydawać niezwykle ważne, lecz dla rozwoju duchowego doktora Muellera mogą nie mieć większego znaczenia - jeśli, rzecz jasna, doktor naprawdę wciąż żyje w innym świecie.
Sami nie zajmujemy żadnego stanowiska w sprawie Spiricomu. Przedstawiamy jedynie fakty, abyś mógł, czytelniku, wyrobić sobie własne zdanie. Warto jednak zacytować uwagi Alexa MacRae. Alex, badacz EVP mieszkający w Szkocji, wybrał się do Stanów na spotkanie z Meekiem. W piśmie "Common Ground" pisał później, że osiągnięcia zespołu Meeka bardzo mu
Elektroniczne głosy
197
zaimponowały, ale wyniki doświadczeń nie przekonały go do końca.
MacRae zacytował rozmowę poprzez Spiricom z osobą, która ponoć "podłączyła się" do łącza z doktorem Muellerem. Ów człowiek przedstawił się jako Fred Ingstrom. Oznajmił, że zmarł w stanie Wirginia w 1830 roku. To nieco dziwne, że skoro w zaświatach czas i przestrzeń nie mają znaczenia, wszystkie przekazy odebrane przez Spiricom w Stanach pochodziły do zmarłych Amerykanów. Czemu nie od przedstawicieli innych narodowości? Może jednak po prostu dysponujemy na razie zbyt małą próbką.
Jednakże MacRae zauważył, że z lingwistycznego punktu widzenia część komentarzy Freda Ingstroma nieco go zaskoczyła. Na przykład, Ingstrom doskonale zrozumiał uwagę "brzmisz zupełnie jak robot", choć słowo "robot" zostało stworzone sto lat po jego śmierci.
Oczywiście tak naprawdę nie dowodzi to niczego. Skoro w zaświatach uczymy się dalej, dlaczego Ingstrom nie miałby poznać słowa "robot"? Przecież twierdził też, że zna zasadę działania Spiricomu.
Co ciekawsze i bardziej zastanawiające, MacRae zauważył, że Fred posługiwał się słowami i frazami takimi jak: "okay" czy ,jak rany", nienależącymi raczej do potocznego języka mieszkańca amerykańskiej wsi sprzed stu sześćdziesięciu lat. Oba te zwroty pojawiały się natomiast często w mowie ziemskiego rozmówcy Freda. Rzecz jasna Fred mógł je sobie przyswoić -pamiętajmy jednak, iż nie mówimy tu o stałym rozmówcy doktorze Muellerze, lecz o gościu okazjonalnym.
Mimo pewnych wątpliwości, Alex MacRae przyznaje, że sprzęt zaprojektowany przez Meeka jest bardzo interesujący, a zaangażowani w projekt ludzie nie budzą żadnych wątpliwości. Będziemy musieli poczekać i przekonać się, czy badania potrwają dalej i czy Vidicom kiedykolwiek zostanie skonstruowany.
198 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Wiadomość na automatycznej sekretarce
Elektroniczne głosy dotrzymują kroku postępowi technicznemu w dziedzinie rejestracji dźwięków. Wraz ze wzrostem sprzedaży automatycznych sekretarek w końcu musiało do tego dojść. Na taśmie jednej z nich zarejestrowano dziwny przekaz.
9 września 1991 roku Bryan Lynn, biznesmen z Manchesteru, wrócił do domu i odtworzył taśmę z sekretarki. Wśród zwykłych wiadomości zostawionych przez klientów i przyjaciół znalazło się coś, co sprawiło, że ogarnęła go groza. Dokładnie o 16.42 taśma zarejestrowała głos, który można opisać wyłącznie jako demoniczny. Trzeba go usłyszeć, by móc ocenić przerażenie, jakie budził.
Głos brzmi nieludzko, nie da się dokładnie określić, co mówi. Sprawiają to zakłócenia. Pan Lynn dostarczył nam taśmę, którą przebadano w studiu nagrań, spowalniając i przyspieszając jej bieg. Bryan miał wrażenie, że w środku dziesięciosekundowej wiadomości słyszy słowa "zmuszasz mnie do". Innym odsłu-chującym taśmę wydawało się, że na początku pojawiają się słowa "nienawidzę cię".
Oczywiście natychmiast rodzi się pytanie, czy wszystko to nie jest jedynie wyrafinowanym oszustwem. Bryan jednak zapewnia, że nikt z jego przyjaciół bądź znajomych nie zrobiłby czegoś podobnego. Nawet gdyby dowcipniś wybrał go sobie losowo, jaki mógłby mieć cel? Nikt nie przyznał się do podobnego psikusa. Badania taśmy wciąż trwają.
Duchy z Romeo Foxtrota
Romeo Foxtrot 398 to nazwa kodowa jedynego oryginalnego bombowca Avro Lincoln, który przetrwał do dnia dzisiejszego. Jeśli wierzyć legendzie, to jeden z najczęściej nawiedzanych obiektów na ziemi. Powstały w nim słynne już nagrania audio, stanowiące znakomity dowód na trwanie życia po śmierci.
Elektroniczne głosy
199
Lincoln został zaprojektowany jako następca słynnego bombowca Lancaster, jednak do służby trafił już po II wojnie światowej, toteż Romeo Foxtrot 398 służył głównie do lotów doświadczalnych. W latach 60. zakończył swą misję, później trafił do Muzeum Lotnictwa w Cosford, w pobliżu WoWerhampton. Tam rozpoczęły się trwające wiele lat prace renowacyjne. 1 właśnie wtedy bombowiec (z którego nigdy nie oddano żadnego strzału do przeciwnika) po raz pierwszy okazał się nawiedzony.
Jeden z konserwatorów powiedział nam, że rzadko spotykane materiały potrzebne do naprawy samolotu trafiały do nich nagle znikąd albo w ciągu nocy "pojawiały" się w hangarze. Pracownicy towarzystwa muzealnego z Cosford zaczęli odnosić wrażenie, że ktoś lub coś pomaga im w pracy.
Po tym, jak kilka osób poczuło w samolocie dziwną obecność, jeden z konserwatorów ponoć zobaczył ducha. Kolejny twierdzi, że ujrzał niewyraźną postać siedzącą w fotelu mechanika pokładowego. Uznali, że widmo nastawione jest przyjacielsko. Reporterka, Hilda Baker, zauważyła, że ekipę pracującą przy samolocie łączy wrażenie bycia pod czyjąś ochroną. Przytoczyła nawet przypadek, gdy jeden z pracowników spadł ze skrzydła na betonową podłogę i nic mu się nie stało.
Przeważała opinia, iż duch pochodzi z innego samolotu, który rozbił się w 1943 roku, a w hangarze zjawia się dlatego, że obok umieszczono silnik pochodzący z jego samolotu. Pogłoski o duchu przyciągnęły uwagę Biura Badań Zjawisk Paranormalnych z hrabstwa Derby, które postanowiło rozpocząć dochodzenie.
Tą drogą składamy podziękowania członkowi grupy badawczej Michaelowi Hicklinowi za przekazanie nam szczegółowej relacji z owego dochodzenia, które rozpoczęło się 1 września 1985 roku. Kilka grup badaczy pracujących nad sprawą wyczuło w hangarze "zimne punkty".
Najdziwniejszą historię opowiada żona Michaela Ldnda, która prowadząc badania wewnątrz samolotu, usłyszała jakiś hałas dochodzący z wieżyczki. Zajrzała tam i zobaczyła, jak
200
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
niewielka dźwignia sama się obraca. Grupa pozostawiła w zamkniętym hangarze kilka kamer oraz dwa magnetofony i opuściła to miejsce. Po powrocie zastali jedną z kamer otwartą, mimo iż klucze do hangaru cały czas pozostawały w kieszeni pracownika muzeum.
20 czerwca 1987 roku badacze otrzymali pozwolenie na przeprowadzenie nocnego monitoringu samolotu i hangaru. W doświadczeniu uczestniczyło sześć osób, a wśród nich Ivan Spenceley, który niedawno dołączył do grupy. Zamierzał nagrać ducha; chciał ustawić w hangarze kosztowny sprzęt z niezwykle czułymi mikrofonami, zdolnymi wykryć najlżejszy szelest, co oznaczało, że reszta grupy musiałaby siedzieć bezczynnie. Nie byli tym zachwyceni, czuli się niepotrzebni. Osiągnięto jednak kompromis. Pozostawili sprzęt podłączony do kokpitu i dwukrotnie na godzinę opuścili hangar. Resztę nocy spędzili wewnątrz samolotu.
Po upływie pierwszej godziny, gdy powrócili, odkryli, że taśma wkręciła się w magnetofon. Michael Hicklin twierdzi, że zdarzało się to już wcześniej, "za każdym razem, gdy używano tej maszyny". Ivan Spenceley nie zgodził się z tym i uznał, że dzieje się coś niezwykłego. Udało mu się ponownie uruchomić magnetofon. O godzinie 1.05 rozpoczął nagrywanie. Później, tej samej nocy, jedna z dźwigni przekręciła się sama, odkręciły się również krany w hangarowej toalecie.
Dwa tygodnie później Spenceley poinformował grupę, że podczas analizy drugiej taśmy usłyszał bardzo słabe odgłosy -popiskiwanie kodu Morse'a, dźwięk silników, głosy w interko-mie oraz szczęk otwieranych i zamykanych drzwi hangaru. Dźwięki były zbyt słabe, by móc rozpoznać słowa. Hicklin twierdzi, że mimo kilkakrotnych próśb nigdy nie dano mu odsłuchać taśmy. Podobno cały czas poddawano ją analizom.
Następnie 17 lipca 1988 roku "Sunday Express" zamieścił artykuł Grahama Bella, w którym autor opisał doświadczenie Spenceleya. Administrator muzeum oświadczył, że osobiście
Elektroniczne glosy
201
sprawdził, czy hangar jest pusty i sam zamknął drzwi na czas trwania eksperymentów. Michael Hicklin nie zgadza się z tym. Twierdzi, że w nocy z 20 na 21 czerwca 1987 roku grupie nie towarzyszył żaden pracownik muzeum. Podkreśla też, iż członkowie grupy wysłuchali jedynie krótkiego fragmentu taśmy odtworzonego w hangarze owej nocy, a później także w telewizji. Hicklin uważa, że słychać na niej tylko odgłosy stygnących metalowych paneli ściennych.
Po lipcu 1988 Spenceley wielokrotnie pojawiał się w mediach. Wystąpił również w programie telewizyjnym, którego tematem były spotkania z UFO. Opowiedział jenny Randles o swym dziwnym bliskim spotkaniu. Dyskutując z nim, Jenny nie miała pojęcia, że cokolwiek łączy go z nagraniami duchów, gdyż w ogóle wówczas o tym nie wspomniał. Jego spotkanie z UFO zostało opisane w książce wydanej w 1989 roku, a napisanej przez Tima Gooda. Mimo iż owo spotkanie miało mieć miejsce w styczniu 1988 roku, Hicklin twierdzi, iż Spenceley, zanim odszedł z ich grupy, nigdy o nim nie wspomniał.
W innej relacji, zamieszczonej w gazecie "Sunday Mirror" 19 marca 1989 roku, pojawiają się kolejne informacje. Podobno podczas jednej z wizyt w hangarze Spenceley widział pilota w mundurze z czasów wojny, otwierającego drzwi Romeo Fox-trota. Najnowszym tekstem opisującym tę sprawę był wielki barwny artykuł w niedzielnym dodatku do gazety "News of the World" z 27 października 1991 roku. Opowiada on o pierwszej wizycie grupy badaczy z hrabstwa Derby w 1987 roku. Incydent, który według Michaela Hicklina był zwykłym wkręceniem się taśmy magnetofonowej, nabiera tu wydźwięku zdecydowanie paranormalnego. Spenceley relacjonuje też dwadzieścia późniejszych wizyt w samolocie (w tym osiem pełnych nocy spędzonych w ciemnym kokpicie), podczas których zrealizował kolejne nagrania - w tym jedno za dnia.
Trzech byłych członków załogi samolotu zrekonstruowało procedurę przygotowawczą do startu. Jej nagranie, według
202
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Spenceleya, jest identyczne z odgłosami zarejestrowanymi w nawiedzanym samolocie. Może to uwiarygodniać jego twierdzenia co do nadnaturalnego pochodzenia owych dźwięków.
Spenceley uważa, iż fragmenty rozbitego samolotu użyte do renowacji Romeo Foxtrota mogą być odpowiedzialne za owo "odtwórcze" nawiedzenie. Jednak znana jest też legenda o pilocie, który miał oznajmić, iż tak bardzo kocha samolot, że nie opuści go nawet po śmierci.
Ivan Spenceley wyjaśnił nam rozbieżności pomiędzy relacjami dotyczącymi badań przeprowadzonych w muzeum. Twierdzi, że wtedy, gdy miały miejsce opisywane przez niego niesamowite spotkania, był w hangarze sam. Hicklin tych wydarzeń nie oglądał. Naszym zamiarem nie jest mieszanie w głowach czytelnikom ani dyskredytowanie któregokolwiek z członków zespołu, a popieranie innego. Obaj badacze uczciwie przedstawiają swój punkt co do wydarzeń w hangarze. Wszelkie sprzeczności znakomicie ukazują, jak trudne może być właściwe zinterpretowanie wypadków stanowiących potencjalnie niezbity dowód na istnienie życia po śmierci. Osobiście uważamy, że gdy ma się do czynienia ze zjawiskiem tak kontrowersyjnym, konflikty są rzeczą nieuniknioną. Oby z owych sporów dotyczących znaczenia poszczególnych wydarzeń wynikł bezstronny naukowy dyskurs.
Świąteczne dreszcze w Chingle
Chingle Hali to dom w Goosnargh, stojący wśród wrzosowisk na północny wschód od Preston, w hrabstwie Lancaster. Może on poszczycić się tytułem najbardziej nawiedzonego budynku w całej północnej Anglii. Dwór ma ponad siedemset lat. Niezwykłe wydarzenia koncentrują się wokół niewielkiego pokoju, zwanego Pokojem Księżym, gdyż niegdyś ukrywali się w nim prześladowani duchowni. Zarówno w pokoju, jak i w sąsiednim korytarzu wielu ludzi słyszało stukania i nocne trzeszczenie de-
Elektroniczne głosy
203
sek podłogi. Zjawiska nie ograniczały się wyłącznie do bodźców słuchowych. Widywano także błękitne światła przypominające błyskawice, odbijające się od ściany. Czasem pojawiała się zjawa postaci podobnej do mnicha bądź księdza.
Być może najciekawsze wydarzenie miało miejsce 25 grudnia 1980 roku między godziną jedenastą w nocy a północą, gdy Gerald Main, reporter radia BBC w hrabstwie Lancaster, wraz z badaczem zjawisk nadprzyrodzonych Terence'em Whi-takerem zorganizowali "polowanie na ducha".
Terence zabrał ze sobą urządzenie, które żartobliwie nazwał wykrywaczem zjaw. Urządzenie to wydawało ciągły, wysoki dźwięk. Jakakolwiek zmiana miejscowego pola elektrycznego -na przykład wejście do pokoju niewidzialnej postaci - powinna spowodować zmianę dźwięku. Przed wydarzeniami owej nocy Terence powiedział: "dziś przekonamy się, czy to tylko ładna teoria, czy też naprawdę działa".
Późnym wieczorem do obu mężczyzn dołączył spirytysta Co-lin Church, który twierdził, że wyczuwa obecność jakiejś postaci w sąsiedniej sypialni. Zostawili zatem wykrywacz zjaw w Pokoju Księżym i nagle poczuli gwałtowny spadek temperatury. Colin nazwał go widmowym podmuchem. Nawet cynicznego reportera ogarnął lekki niepokój.
Mężczyźni zabrali wykrywacz zjaw z Księżego Pokoju. O jedenastej wieczór temperatura znów spadła. W tym samym momencie dźwięk wydawany przez maszynę zmienił się wyraźnie. Colin Church spokojnie mówił do mikrofonu, opisując kolejne wydarzenia: "Ktokolwiek to jest, stoi tutaj (między nami)".
Ledwie badacze otrząsnęli się z tego przeżycia, gdy dołączył do nich Fred Knowles, zarządca dworu przebywający dotąd w mieszkaniu na dole, gdzie oglądał film w telewizji. Zaczął im opowiadać o odkryciu szkieletu, gdy relację brutalnie przerwała ingerencja ducha!
Nagle rozległo się kilka bardzo wyraźnych, głośnych stuknięć, które zarejestrowała taśma magnetofonowa. Gerald Main
204
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
powiedział później, iż początkowo sądził, że to Fred musiał uderzyć nogą w drewnianą skrzynię. Jednak Fred stanowczo zaprzeczył, cofnął się i oznajmił zupełnie spokojnie:
"Jestem niezwykle rad, że nam przeszkodzono. Panowie, to był duch".
O 23.52 wrócili do Pokoju Księżego, zastanawiając się nad tym, co się stało. Terence Whitaker i Fred Knowles wymieniali poglądy na temat słyszanych w korytarzu kroków. Nagle coś znów zastukało głośno trzy razy. Wszyscy natychmiast umilkli. Nastąpiło kolejnych kilka stuknięć. Jak się zdawało, odgłosy przesuwały się z kryjówki księży na korytarz. Tym razem cała trójka stała z dala od mebli. Nie mieli cienia wątpliwości, dźwięki pochodziły z wnętrza ściany.
W pokoju znów zapanował przejmujący ziąb. Gerald Main starał się przesunąć aparaturę, by dokładniej nagrać wszystko, co się dzieje. Tymczasem Colin Church oświadczył, że poczuł powiew zimnego powietrza, a Terence Whitaker przez moment widział ducha wychodzącego zza drzwi, postać o "nieokreślonym kształcie".
Z wybiciem północy polowanie na duchy dobiegło końca. Dziennikarz radiowy musiał teraz przekonać słuchaczy, że wszystko, co się wydarzyło, nie było oszustwem, a taśma zarejestrowała jak najbardziej rzeczywiste dźwięki.
Nie jest to wcale jedyny przypadek nagrania odgłosów w tym niezwykłym miejscu.
Czy istnieje naturalne wyjaśnienie donośnego, przeszywającego krzyku, nagranego tuż przed świtem w niedzielę wielkanocną w 1995 roku?
Tej nocy we dworze Chingle przebywała grupka sześciu badaczy, a także właściciele dworu oraz ich dwaj krewni, którzy leżeli już w łóżkach. Badacze siedzieli przy stole w Wielkiej Sali. O wpół do szóstej rano usłyszeli straszliwy krzyk. Peter Riley opisał to następująco:
"Nagle zupełnie niespodziewanie rozległ się przeraźliwy krzyk.
Elektroniczne glosy
205
Dwie dziewczyny z naszej grupy również zaczęły krzyczeć. Wszyscy przeżyli wstrząs. Gdy krzyki ucichły, próbowaliśmy pozbierać się do kupy. Natychmiast pobiegłem w miejsce, z którego, jak nam się zdawało, dobiegał ów głos - na szczyt schodów.
Dotarliśmy tam i niczego nie znaleźliśmy. Przebiegłem przez inne pomieszczenia, nadal nic. Żałuję tylko, że nie podszedłem do okna i nie sprawdziłem, czy nikt nie stoi na zewnątrz".
Jedna z dziewcząt, Lesley, opisała, że na podeście przed sypialnią czekał na nich starszy mężczyzna, jeden z krewnych właścicieli.
"Rękami trzymał się za głowę, był przerażony" - wspomina Lesley. Obudziły go jednak ich krzyki, a nie tajemniczy, złowrogi wrzask. Na szczęście magnetofon, włączający się samoczynnie na każdy dźwięk, zarejestrował ów krzyk. Gdy go odtworzono, starszy mężczyzna oznajmił, że już nigdy nie spędzi nocy w Chingle.
W istocie dźwięk dochodził z lewego kąta, pod sufitem Wielkiej Sali. Ponieważ w tym miejscu nie ma pełnego sufitu, tylko gołe deski górnego piętra, Peterowi Rileyowi wydało się, że dźwięk dobiega ze szczytu schodów. Czy było to oszustwo? Peter Hough jest przekonany, iż badaczom niczego nie można zarzucić. Ale może krzyczał ktoś inny, ktoś znajdujący się na piętrze?
"Nie możemy tego wykluczyć - przyznał Riley. - Niestety, nie da się niczego udowodnić ani w jedną, ani w drugą stronę. Między deskami są szczeliny. Wydaje mi się, że gdyby ktoś tamtędy szedł, zauważylibyśmy go".
"Z początku - dodaje Lesley - zdawało mi się, że coś wpadło przez okno i rzuciło się, by mnie złapać. Miałam wrażenie, że dźwięk pędzi w moją stronę. Był bardzo głośny".
Krzyk jest istotnie przerażający i bardzo silny. Magnetofon stał na górze, w pokoju Johna Walia, znajdującym się po drugiej stronie budynku. Mimo to wyraźnie wszystko zarejestrował.
Peter Hough oddał taśmę do analizy. Badanie przeprowadzono na wydziale lingwistyki uniwersytetu w Manchesterze. Ana-
206
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
lityk Martin Barry przygotował spektrogram, oddzielający krzyk dziewcząt od pierwotnego krzyku. Oto, co napisał w raporcie:
"Zupełnie nie przypomina to obrazu pojedynczego głosu. Szerokie spektrum fal akustycznych sugeruje albo kilkanaście głosów krzyczących jednocześnie, albo też sztuczne źródło dźwięku, naśladujące ten efekt bądź tworzące dźwięk nieprzy-pominający pojedynczego głosu ludzkiego".
Jeśli to oszustwo, to bardzo skomplikowane. Jeśli nie, zjawisko świadczy o tym, że musi istnieć życie pozagrobowe. Peter Riley twierdzi, iż przypominało mu to krzyk kogoś poddanego torturom. Teorię tę wspiera krwawa historia dworu w Chingle.
Telefon do domu
Lucia Randles (przypadkowa zbieżność nazwisk ze współautorką tej książki), z pochodzenia Niemka, opowiada o niezwykłym przeżyciu niemającym żadnego logicznego wytłumaczenia. Zdarzyło się to latem 1949 roku. Miała wówczas ponad trzydzieści lat. Jej mąż, były brytyjski żołnierz, obecnie urzędnik, spotkał ją w zrujnowanym niemieckim mieście i sprowadził do Anglii.
Pewnego wieczoru rozpętała się gwałtowna burza. Powietrze było wprost naładowane elektrycznością. Lucia, niezwykle wrażliwa na te zjawiska, czuła to wyraźnie. Chcąc zapanować nad niepokojem, zajęła się prasowaniem. Jej myśli błądziły, gdy zaprzątnięta pracą czekała na powrót męża.
Wiedziała, że tego dnia przygotowywał wypłaty, więc zapewne się spóźni. Nie zdziwił jej zatem dzwonek telefonu. Może mąż chciał przeprosić za spóźnienie. Z roztargnieniem jedną ręką podniosła słuchawkę, drugą wciąż prasowała. Nie patrzyła na aparat, skupiła się na tym, by nie przypalić ubrań.
Był to istotnie jej mąż, lecz jego głos brzmiał bardzo słabo. Usłyszała, jak mówi: "tak bardzo cię kocham". Zdumiał ją jego ton.
- Gdzie jesteś? - spytała Lucia.
Elektroniczne glosy
207
- Jestem tak daleko, tak bardzo daleko... - odparł głosem rozpływającym się w ciszy.
Całe zdarzenie trwało zaledwie kilka chwil. Lucia zdenerwowała się na tyle, że odstawiła żelazko i spojrzała na telefon - czy raczej próbowała to uczynić. W tym momencie bowiem uświadomiła sobie straszną prawdę. Jej dłoń była wygięta zupełnie tak, jakby trzymała słuchawkę, w istocie jednak ściskała powietrze. Nie mieli przecież telefonu!
Jako osoba bardzo praktyczna upomniała się w duchu za to, że śni na jawie. Uznała, że zdenerwowała ją burza i że zatopiona w myślach, wykonując nudną i monotonną czynność, po prostu wyobraziła sobie całą rozmowę, tylko tyle. Próbowała się otrząsnąć. Jednak godzinę później ktoś zastukał do drzwi. Był to policjant, który poinformował Lucie, że jej mąż nie żyje.
Wracając do domu, usiłował przeszkodzić złodziejowi samochodu, a ten z bliska strzelił mu prosto w głowę. Późniejsze badania dowiodły, że mąż Lucii zmarł niemal natychmiast, mniej więcej w chwili, gdy ona "usłyszała" dzwonek nieistniejącego telefonu.
Trzy tygodnie później nastał kolejny gorący, duszny dzień. Lucia, cierpiąca na głęboką depresję, znów poczuła w powietrzu nagromadzoną elektryczność, choć tym razem nie było burzy. Nagle zapragnęła porozmawiać z mężem. Postanowiła, że spróbuje podnieść nieistniejącą słuchawkę i zacznie mówić. Tym razem jednak była w pełni świadoma, że nie ma telefonu, toteż i nic się nie wydarzyło. Nagle błysnęło, zupełnie jakby piorun uderzył w okno. W pokoju rozległ się trzeszczący pomruk. Długie, piękne włosy Lucii uniosły się, jakby przyciągane polem elektrycznym. Tuż przed sobą ujrzała dziwną białą kulę światła, przyciągającą do siebie jej włosy.
Bezkształtna kula zniknęła po kilku sekundach, a Lucia poczuła się znacznie lepiej. Całe zdarzenie uznała za znak i radę od męża, by otrząsnęła się z przygnębienia.
208
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Nie jest to jedyny znany przykład widmowych telefonów -choć zwykle świadkowie mają przynajmniej prawdziwy aparat. I niezależnie od tego, czy uznamy to zjawisko za autentycznie niewytłumaczalne, czy też za halucynację wywołaną przez impuls odebrany przez Lucie i świadomość śmierci męża, to pozostaje ono naprawdę niezwykłe.
Dla nas to jedynie anegdota, lecz dla Lucii był to dowód na to, że przeżywamy własną śmierć.
Dowody przeciw
Wystarczy jedno przesłuchanie nagrań z doświadczeń z EVP i natychmiast dostrzegamy kryjące się w nich problemy. Trzeba bardzo wytężać słuch, by cokolwiek usłyszeć. Nawet jeśli spośród szumów dobiegają słabe głosy, całkiem możliwe, że jedynie wyobrażamy sobie, iż przekazują nam one jakąś wiadomość. W istocie słyszymy to, czego się spodziewamy albo co mamy nadzieję usłyszeć. To umysł, nie uszy, narzuca porządek całkowicie przypadkowym dźwiękom.
Dowodzi tego wydarzenie z początku lat 60., gdy ludzie w całej Europie w swych radioodbiornikach na falach krótkich usłyszeli wiadomość. Dyskutowano o niej całymi miesiącami. Wszyscy zgadzali się co do brzmienia przekazu. Słyszała go także Jenny Randles ze swego starego radia. Mówiący wyraźnie twierdził, że nadaje ze stacji "leżącej w przestrzeni".
Wiele lat później ujawniono prawdę. Nie był to wcale, jak powszechnie sądzono, przekaz z tajnego satelity czy od kosmitów, lecz naziemna transmisja z rumuńskiej stacji, korzystającej z niezwykłej metody nadawczej. Sprawiła ona, że dźwięk uległ potężnym zakłóceniom, które niwelował jedynie skomplikowany sprzęt odbiorczy. W rezultacie słowa takie jak "out of phase" (przesunięcie w fazie) brzmiały zupełnie jak "outer space" (w przestrzeni). Ludzie, którzy uznali, że słyszą przekaz
Elektroniczne głosy
209
"z przestrzeni", mogliby to przysiąc przed sądem. W istocie wszyscy się mylili.
Przekazy ze Spiricomu brzmią już znacznie lepiej. Kiedy słuchacz przywyknie do niezwykłej modulacji i mechanicznego brzmienia głosu, wyraźnie może rozpoznać wypowiadane słowa, a nawet prowadzić coś w rodzaju rozmowy. Jednakże głosy nie przekazują żadnych szokujących wieści. Wszystko jest przeraźliwie banalne, biorąc pod uwagę, iż dochodzi tu ponoć do łączności z zaświatami, w których (tak przynajmniej zakładamy) przebywają obecnie umysły największych myślicieli ludzkości.
Niemniej jednak Spiricom nie dopuszcza wyjaśnień pośrednich. Przekazy te są albo tym, za co się podają - przesłaniami od martwych - albo też oszustwem. I choć trudno dostrzec oczywiste motywy bądź też dowody oszustwa, dopóki sceptycznie nastawieni naukowcy nie powtórzą całego doświadczenia, nie może ono zostać przyjęte jako dowód. Niestety, jak to często bywa w tej dziedzinie, wszystko sprowadza się do tego, komu mamy wierzyć.
Dowody za
Najbardziej pozytywną cechą doświadczeń z elektroniczną rejestracją głosów zmarłych jest względna prostota ich powtarzania. Każdy może zostawić w pustym domu włączony magnetofon i następnie przesłuchać taśmę. Oczywiście z pewnością nagra mnóstwo słabych dźwięków, pochodzących z zupełnie zwyczajnych źródeł - niesione wiatrem głosy dzieci bawiących się na podwórku, radio grające w sąsiednim mieszkaniu, rozmowy lokatorów mieszkających piętro niżej.
Wielu ludzi twierdzi jednak, że udało im się z powodzeniem powtórzyć eksperyment i na ich taśmach pojawiły się trudne do wytłumaczenia głosy. Proste modyfikacje mikrofonu pozwalają
210
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
na wyeliminowanie wielu zwyczajnych odgłosów. Jeszcze lepiej umieścić magnetofon w pomieszczeniu dźwiękoszczelnym. Zważywszy jak łatwo prowadzić podobne badania, bez trudu da się ustalić, czy EVP istnieje naprawdę.
Co do Spiricomu, niezwykłe efekty doświadczenia w zupełności winny rekompensować koszt budowy sprzętu. Jego konstruktorzy bardzo chętnie dzielą się z innymi opisem swych metod i zachęcają do własnych badań, co dodatkowo dowodzi ich szczerości (czy oszust sam z własnej woli ryzykowałby ujawnienie swych kłamstw?). Wciąż czekają na chętnych do dalszych badań.
Akurat w tej dziedzinie badań zjawisk paranormalnych sceptycy powinni zamilknąć albo wziąć sprawy w swoje ręce. Ich bezczynność nie znajduje żadnego wytłumaczenia. Trudno znaleźć inne wyjaśnienie przekazów ze Spiricomu - jeśli oczywiście odrzucimy oszustwo. Osobiście uważamy, że naukowcy powinni jak najszybciej podjąć próby z własnymi Spiricomami i rozstrzygnąć całą kwestię. A skoro nawet nie próbują, czego się boją? Ze może się udać?
Elektroniczne glosy
211
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Sprzęt elektryczny może odbierać najróżniejsze zbłąkane sygnały, na przykład przekazy radiowe tworzące pozory "łączności" z zaświatami.
- Zwykle istnieją możliwe logiczne wyjaśnienia - wkręcenie się taśmy, trzeszcząca podłoga, kurczące się rozgrzane metalowe ściany hangaru.
- W przypadkach takich, jakiego doświadczyła Lucia Ran-dles, wszystko odbywa się w umyśle świadka, niezależnie od tego, jaki bodziec zapoczątkował wizję.
ZA:
- Istnieje coraz więcej przypadków, w których na taśmach zarejestrowano całkiem wiarygodne dowody. Czy wszystkie da się wyjaśnić?
- W doświadczeniu ze Spiricomem albo ktoś kłamie (na co w chwili obecnej nie mamy dowodów), albo też nawiązano prawdziwą łączność.
- Nawet jeśli widmowe rozmowy telefoniczne z definicji odbywają się w wyobraźni, zawierają wyraźny podtekst paranormalny. Trudno je wyjaśnić inaczej niż jako pewną formę łączności, odbywającej się w chwili śmierci lub tuż po niej.
10
DUCHY NA EKRANIE I W KOMPUTERZE
Nie ma wątpliwości, że niektóre zjawy są zjawiskiem czysto subiektywnym, przynajmniej w tym znaczeniu, że świadkowie muszą być szczególnie "wrażliwi", by je "ujrzeć". Istnieją relacje, w których tylko jedna osoba z całej grupy widziała zjawę, i choć potrafiła opisać ją bardzo szczegółowo, pozostali nie mieli pojęcia, że coś się dzieje. Jednak istnieje sporo udokumentowanych przypadków, kiedy większa liczba osób jednocześnie widziała coś niezwykłego. Świadczyłoby to o tym, iż duchy istnieją obiektywnie. Są na swój własny sposób rzeczywiste. Skoro nasze oczy mogą "widzieć" duchy, nie ma powodu, dla którego nie dałoby się ich sfilmować.
W rozdziale 5 mówiliśmy już o zjawach uchwyconych na błonie fotograficznej. Co niezwykłe, większość z nich była niewidoczna w chwili robienia zdjęcia! Być może taśma filmowa, podobnie jak niektórzy ludzie, jest wrażliwa na obecność duchów. W takim przypadku, niezależnie od tego, czy widmo jest, czy nie jest widzialne dla naszego oka, jeśli porusza się korytarzem i znika za zamkniętymi drzwiami w obecności kamery wideo, możemy oczekiwać, że zostało sfilmowane. A jeśli tak
Duchy na ekranie i w komputerze 213
się stało, musi być zjawiskiem istniejącym obiektywnie, a nie subiektywnym wybrykiem wyobraźni.
Niczym złodziej nocą
Tę niezwykłą sprawę badał Peter Hough z pomocą lana Topha-ma. Obaj występowali w imieniu Association for the Scientific Study of Anomalous Phenomena (ASSAP). Miejsce akcji: klub nocny Butterflies w Oldham, w hrabstwie Lancaster. Kierownik klubu, Cameron Walsh-Balshaw, opowiedział nam, co się tam wydarzyło nad ranem 27 października 1991 roku.
John Reid - zastępca kierownika - pomógł mi zamknąć klub, razem włączyliśmy alarm. W każdą sobotę po pracy idziemy zwykle do niego, by napić się herbaty, pośmiać i obejrzeć jakiś film. Potem wracam do domu, do Doncaster.
Około wpół do piątej zadzwoniła policja z informacją, że włączył się alarm. Pobiegliśmy do klubu, ale nie znaleźliśmy ani śladu włamania. Policjanci weszli wraz z nami, żeby sprawdzić wnętrze. Wszystko było w porządku. Alarm został włączony wewnątrz pokoju kasowego, który jednak wciąż pozostawał bezpiecznie zamknięty. W środku nie było nikogo.
Mężczyźni sprawdzili kamerę przemysłową zamontowaną na korytarzu przed drzwiami kasy.
"Gdy przejrzeliśmy taśmę, odkryliśmy, że kamera sfilmowała kogoś idącego korytarzem. Ów ktoś odwrócił się i przeszedł przez zamknięte drzwi pomieszczenia kasowego. Drzwi pozostawały zamknięte, na taśmie widać to cały czas. Lecz owa postać zdaje się przez nie przenikać...".
Na taśmie widać datę i godzinę. O 4.32 nad ranem coś ubranego w koszulę z krótkim rękawem weszło do pomieszczenia kasowego i spowodowało włączenie się alarmu. System alarmowy działa na podczerwień. Jeśli coś lub ktoś naruszy jeden
214 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
z promieni, nic się nie dzieje, ale gdy przysłoni dwa kolejne, włącza się alarm. Do naruszenia promienia podczerwonego nie potrzeba niczego namacalnego, mogą to uczynić nawet cząsteczki dymu.
Podobnie jak w wielu wiktoriańskich budynkach, w Butter-flies już wcześniej zdarzały się niezwykłe rzeczy. Kilku pracowników wspomniało o różnych dziwnych wydarzeniach. Gdy miejscowa prasa nadała rozgłos sprawie, niejaki Derek Lloyd ogłosił publicznie, że duch może należeć do jego ojca, który zginął tragicznie w tym budynku podczas prac remontowych prowadzonych w 1936 roku. W tym samym roku inny mężczyzna został śmiertelnie porażony prądem podczas prac na zewnątrz.
Rozmawialiśmy z kilkoma osobami z redakcji "Oldham Eve-ning Chronicie". Wszyscy widzieli film nagrany w klubie. Fotograf Darren Robinson mówi:
"Gdy obejrzałem go po raz pierwszy, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Kierownik wygląda na człowieka szczerego i uczciwego. Nie miałem powodu sądzić, że to oszustwo. Jednak ktoś później zasugerował, że być może doszło do nałożenia obrazów. Może głowica niedokładnie skasowała poprzedni materiał z taśmy".
Czy to możliwe? Czy wcześniejszy obraz przedstawiający korytarz z otwartymi drzwiami i kogoś wchodzącego do środka mógł zostać jedynie częściowo skasowany podczas ponownego nagrywania? Więcej - czy mogło tu dojść do świadomego oszustwa? Dwa odrębne nagrania połączone na jednej taśmie mogły stworzyć ten sam efekt. Ostatecznie w przeszłości podwójna ekspozycja - zarówno przypadkowa, jak i zamierzona -zdołała wyjaśnić wiele niezwykłych zdjęć przedstawiających "duchy".
Wyjaśnienie wyglądało kusząco, jednak słowa pana Balshawa podziałały niczym kubeł zimnej wody.
"To niemożliwe. Przed ponownym wykorzystaniem wszystkie nasze taśmy poddajemy demagnetyzacji. To część umowy z fir-
Duchy na ekranie i w komputerze
215
mą ubezpieczeniową. Mamy duży zapas taśm, lecz gdy każdego wieczoru wkładamy kasetę w kamerę, można ją traktować jako zupełnie nową".
A co z możliwością oszustwa? Dowiedzieliśmy się, że istnieje prosty test, pozwalający to sprawdzić. Jeśli na taśmie zarejestrowano więcej niż jeden obraz, jest tam także więcej niż jeden sygnał. Taśmę oddano do zbadania w laboratoriach BBC. Technicy sprawdzili ją na oscylatorze. Dave Hulme z BBC potwierdził, że występuje na niej tylko jeden sygnał - autentyczny obraz postaci idącej korytarzem i przenikającej przez zamknięte drzwi...
Roger Bryson napisał o tej sprawie dwa artykuły do "Oldham Evening Chronicie". Zeznając na policji, potwierdził, że tej nocy włączył się alarm, i sprawdził dokładną godzinę. Wyjaśnił nam, że jako dziennikarz zawsze będzie żywił wątpliwości, ale gdy się dowiedział, iż obraz nie mógł powstać w wyniku podwójnej ekspozycji, dodał: "w takim przypadku to naprawdę zdumiewający film".
W moim komputerze jest duch!
Komputery stały się obecnie częścią codziennego życia. Są w większości biur i w wielu domach. Nic dziwnego, że i w nich zaczęły objawiać się duchy.
Podczas przygotowań do napisania tej książki natknęliśmy się na kilka zdumiewających historii. W domu pewnego utalentowanego grafika komputerowego objawił się poltergeist. Zachowywał się tak, jak zwykle czynią to podobne zjawy - przesuwał buty, bardzo precyzyjnie i symetrycznie układał na łóżku wieszaki. Zrobił także coś śmielszego.
Właściciel domu uwielbiał gry komputerowe. Lubił zwłaszcza komputerową wersję scrabble. W tej grze z otrzymanych liter należy ułożyć jak najdłuższe słowo na planszy przypomina-
216
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
jącej diagram krzyżówki, wykorzystując jednocześnie litery ze słów ułożonych przez przeciwnika. Jeśli nie ma się z kim grać, rolę partnera może przejąć komputer. Wszystko szło dobrze, dopóki grafik nie podjął gry z komputerem. Wtedy bowiem coś najwyraźniej przejęło kontrolę nad maszyną i zaczęło grać nieuczciwie. Zazwyczaj komputer wybiera ze swego słownika wyraz, który zdobędzie najwięcej punktów. Lecz ten szczególny komputer zaczął układać słowa bezpośrednio powiązane z życiem swego właściciela. W kilku wypadkach, gdy mężczyznę gnębił jakiś problem, słowa proponowane przez sztuczną inteligencję układały się w poszukiwaną odpowiedź.
Oczywiście wszystko to jest dość subiektywne.
Być może w tym wypadku gra w scrabble zastąpiła inne, bardziej tradycyjne wróżby, na przykład tarota. Innymi słowy, to nie same karty cokolwiek znaczą, one stanowią jedynie symbole (podobnie fusy na dnie filiżanki albo plamy atramentu w gabinecie psychiatry), którym podświadomość przypisuje najróżniejsze obrazy i znaczenia.
W pewnym sensie przypomina to sen. Jedyna różnica polega na tym, że kiedy śpimy, umysł tworzy wokół symboli obrazy, układające się w przynajmniej częściowo spójną historię. Po przebudzeniu niełatwo jest dostrzec, jak przebiegał cały proces.
Być może słowa wykładane przez komputer w rozgrywce w scrabble były dokładnie słowami podsuwanymi mu przez program, a przypisywane im znaczenie to już kwestia reakcji umysłu człowieka - gracza. Czy zatem wyraziły jedynie to, co od pewnego czasu próbowała podpowiedzieć mu podświadomość?
Dowody przeciw t.
Komputery to bardzo wrażliwy sprzęt elektroniczny. Wiemy, że organizm ludzki przepełnia energia elektryczna. Doświadczyły tego osoby czujące nagłe wyładowania bądź "kopnięcia" po do-
Duchy na ekranie i w komputerze
217
tknięciu metalowych przedmiotów, na przykład drzwi samochodu. Znane i dobrze opisane są przypadki osób tak naładowanych naturalną energią, że nie mogą używać wielu sprzętów, na przykład żelazek czy odkurzaczy, ich dotknięcie przeciąża bowiem i przepala obwody.
Z komputerem sprawa wydaje się nieco bardziej złożona. W wielu biurach opowiada się o "pechowych" pracownikach, którzy wywołują awarie sprzętu. Całkiem prawdopodobne, że osoby te są mocniej naładowane elektrycznie i przypadkiem naruszają delikatne obwody, zakłócając ich działanie. W rezultacie można odnieść wrażenie, że w komputerze pojawia się duch, jeśli ekran zapełnia się nic nieznaczącymi symbolami, albo program zaczyna zachowywać się nie tak, jak powinien. W istocie jest to tylko usterka, która znika z chwilą, gdy "nawiedzony" operator oddala się od maszyny.
Na razie nie wiemy, czy ludzie obdarzeni mocą ponadzmy-słową (jeśli w ogóle ona istnieje) mogą wpływać na ekran komputerowy, podobnie jak czynią to poltergeisty, nieświadomie kontrolując obraz poprzez wywieranie wpływu na obwody elektroniczne. Nie wiemy też, czy może to również dotyczyć obrazów na taśmie filmowej, choć zasada pozostaje ta sama.
Jeśli psychokineza może pozwalać ludzkiemu umysłowi gasić i zapalać światło (jak twierdzą niektórzy badacze), czemu nie mógłby on wpłynąć na komputer i nakazać mu wydrukować na ekranie daną informację? Wyjaśniałoby to przypadek grafika komputerowego i jego gry w scrabble. Być może słowa te pochodziły z jego własnego umysłu, a on sam - czy też czynnik odpowiedzialny za działalność poltergeista - zdołał wpłynąć na oprogramowanie komputera.
Na tym etapie pozostaje to kwestią dyskusji, lecz cała sprawa wymaga dalszych badań. Niektórzy naukowcy zajmują się już interakcjami człowiek-maszyna. We współczesnym świecie, w którym nasze życie i śmierć coraz bardziej zależą od sprawności sprzętu technicznego, to ważny środek ostrożności. Jeśli
218
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
bowiem to zjawisko istnieje naprawdę, z całą pewnością nie możemy sobie pozwolić na jego ignorowanie.
Dowody za
Pewien człowiek ze Swansea - miasta w południowej Walii -opowiedział nam niezwykłą historię. Twierdził, że któregoś wieczoru pozostawił włączony telewizor, mimo że stacja, na którą go nastroił, przestała już nadawać. Jak można było oczekiwać, ekran zapełniło morze szumów, migotań i czarno-bia-łych punktów.
Nim zdążył wyłączyć telewizor, ujrzał na ekranie coś innego. Przez kilka sekund widział psa, swojego własnego, nieżyjącego psa, który odszedł w zaświaty kilka miesięcy wcześniej.
Ponieważ nie dysponujemy żadnymi dowodami, pozostaje nam uwierzyć mu na słowo. Czy jednak możliwe, by dało się w ten sposób manipulować sygnałem elektronicznym? Czy mógłby dokonać tego ludzki umysł, czy też być może umysł kogoś bądź czegoś z innego świata?
Tym samym otwiera się przed nami pole dla fascynujących doświadczeń. Czy magnetowid dałoby się "dostroić" do drugiej strony, tworząc swoisty obrazowy odpowiednik doświadczeń zEVP?
W ostatnich latach kilku badaczy twierdziło, że tak właśnie zrobili i udało im się nawiązać obrazowy kontakt z zaświatami!
W roku 1985 szwajcarski elektronik Klaus Schreiber skonstruował urządzenie, które nazwał Vidicomem. Składa się ono z przebudowanego odbiornika telewizyjnego, niepodłączonego do anteny. Kamera wideo rejestruje obraz z migoczącego ekranu. Schreiber twierdził, że po odtworzeniu taśmy odkrył na niej wizerunki wielu nieżyjących przyjaciół i krewnych.
Także inni podjęli wyzwanie. Stworzono nawet nowe określenie - transkomunikacja instrumentalna, w skrócie ITC. Ekspe-
Duchy na ekranie i w komputerze
219
rymentatorzy, a wśród nich Adolph Homes oraz Jules i Maggy Harsch-Fishbach ogłosili, że nawiązali kontakt ze słynnymi naukowcami z drugiej strony. Na dowód swych słów przedstawili obrazy wideo i komputerowe!
Badacze ITC unikają kontaktów z resztą świata, twierdzą bowiem, że ich praca bywa najczęściej przedstawiana w złym świetle. Gdy Peter Hough pracował nad książką Life After De-ath And The World Beyond, potraktowali go bardzo podejrzliwie. Nie zdołał też uzyskać odpowiedzi na wiele palących pytań, dotyczących twierdzeń specjalistów od ITC.
Czy ITC to największe i najbardziej bezczelne oszustwo w dziejach prób łączności ze zmarłymi? Czy może niezwykły przełom, którego sceptycznie nastawiony świat po prostu nie chce dostrzec?
Duch w maszynie
Niewątpliwie najbardziej dramatyczna opowieść dotycząca ekranowego ducha pochodzi z książki Kena Webstera The Ver-tical Plane. Gdy Ken wprowadził się do starego domku w Dod-dleston na granicy Cheshire i północnej Walii, zaczął nawiedzać go poltergeist. Niewidzialna siła wywracała meble, hałasowała, pisała na ścianach najróżniejsze przesłania.
A potem komputer Websterów, pozostając w stanie czuwania, zaczął wyświetlać na ekranie wiadomości. W ciągu dwóch lat pojawiło się ich około trzystu; potwierdzają to świadkowie -przyjaciele i goście Kena Webstera. Rozmawialiśmy z niektórymi z nich, a oni zapewnili nas o swej wierze w autentyczność całej historii i wiarygodność gospodarza.
Komputerowe wiadomości pochodziły z różnych źródeł. Jednym z nich był niejaki Tomas Harden, który ponoć mieszkał w tym domku w szesnastym wieku. Jakimś cudem nawiedziła go wizja urządzenia, które w swym archaicznym języku nazwał świetlistą skrzynką, prawdopodobnie miał na myśli komputer.
220
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
W rezultacie w jakiś sposób (w jaki, nie wyjaśniono) uzyskał możłiwość przesyłania swych wiadomości poprzez czas i wyświetlania ich na ekranie cztery wieki później.
Nim wszystko dobiegło końca, sytuacja się skomplikowała. Na ekranie zaczęły pojawiać się też inne wiadomości, datowane na 2109 rok. Niektórzy uważają, że przesłania te pochodzą od podróżników w czasie. Ale co to wszystko znaczy?
Uczciwie przyznajemy, że Ken Webster nigdy nie próbował narzucić nam żadnych poglądów. W odpowiedzi na krytyczny artykuł zamieszczony w piśmie "Magonia", zajmującym się zjawiskami pranormalnymi, w styczniu 1990 roku Webster napisał: "Nie twierdzę, że zdarzyło się cokolwiek innego poza tym, co opisałem. Fakty świadczą same za siebie, nie potrzebuję dowodów...". Dodaje jednak, że Society for Psychicał Research zbadało sprawę. Podobnie poszukiwacz UFO z północnej Walii, Gary Rowe. Zważywszy, iż zarówno Webster, jak i towarzystwo nie przerwali badań, coś musiało przyciągnąć ich uwagę.
Przynajmniej częściowo udało się potwierdzić autentyczność historyczną informacji podawanych przez Tomasa, a dotyczących miejsc i ludzi. Potrzeba jednak znacznie więcej dowodów, by przekonać sceptyków. Już teraz pojawiły się sugestie, że jakiś oszust włamał się do komputera Webstera (bardzo popularnego modelu, używanego także w szkołach). Sugestia ta wydaje się całkiem rozsądna. W końcu hakerstwo to ulubiona zabawa inteligentnych nastolatków.
Jednakże Webster wątpi w prawdziwość tego rozwiązania. Po pierwsze, po skonsultowaniu ze specjalistami język wiadomości okazał się właściwy dla okresu historycznego, w którym Tomas rzekomo żył. Po drugie, osoba przesyłająca te wiadomości dokładnie znała rozkład wnętrza domku. Oszust nie mógłby tak łatwo zdobyć podobnych informacji.
Oczywiście, jeśli współczesne źródła potrafią ustalić, że język pasuje do czasów historycznych, sprytny haker, pragnący spłatać porządnego psikusa, także umiałby to sprawdzić. Ken Web-
Duchy na ekranie i w komputerze
221
ster nie ukrywa jednak faktu, że część wiadomości zawiera wzmianki O wydarzeniach nieznajdujących potwierdzenia w historii. Na przykład Tomas bał się, że jego zaginiona kochanka zostanie spalona na stosie za czary. Tymczasem w owym okresie wypadki takie nie miały już miejsca. Webster mówi, że próbował pocieszyć Tomasa, powołując się na owe fakty, tamten odpowiedział jednak, że tłum dokonywał czasem samosądu, choć nie zapisano tego w kronikach.
Przypadku tego nie da się jednoznacznie wyjaśnić ani rozstrzygnąć. Zapewne jeszcze o nim usłyszymy. Możliwe wręcz, że stanowi on zapowiedź zjawisk, które zaczną powtarzać się coraz częściej już w najbliższych latach. Już teraz dysponujemy relacją z firmy informatycznej, w której sfilmowano jeden z komputerów włączający się samoistnie w nocy. Specjaliści zbadali całą sprawę, zastanawiając się, czy dziwnego zachowania urządzenia nie powodują nieprzewidywalne przepięcia. Niczego jednak nie znaleziono. W końcu pozbyto się nawiedzonego komputera. Kto chciałby korzystać z takiej maszyny?
Ken Webster ponownie odezwał się publicznie, gdy w 1997 roku BBC wyemitowała filmową adaptację jego książki. W marcu 1998 roku opowiedział też o zmaganiach, jakie społeczność zajmująca się badaniami zjawisk nadprzyrodzonych stoczyła z tym przypadkiem. W artykule dla pisma "Fortean Times" opisał swoje rozczarowanie całą sprawą.
Webster twierdzi, że Society for Psychical Research miało poważne problemy z jego przypadkiem, ponieważ nie pasował do ustalonych przez nich wzorców. W końcu przyznali, że nie potrafią wyjaśnić, co się dzieje i wycofali się z dalszych badań, zakładając, że musiało dojść do jakiegoś oszustwa, choć przecież nie dysponowali żadnymi dowodami. Przyznali jednak, że żaden z mieszkańców domku nie dopuścił się manipulacji.
Miejscowe koło zajmujące się badaniem zjawisk paranormalnych, do którego należą autorzy tej książki, zaproponowało swoją pomoc. Zorganizowaliśmy także wsparcie naukowców
222 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
z uniwersytetu z Manchesteru. Do niczego to jednak nie doprowadziło. Webster narzucił pewne restrykcje, które naukowcy uznali za niedopuszczalne. Na przykład zażądał, by badacze opuszczali pomieszczenie, w którym stał komputer, i czekali na zewnątrz na pojawienie się wiadomości. Możliwe, że tylko w takich warunkach mogła się ona pojawić, było to jednak ograniczenie, któremu naukowcy nie mogli się podporządkować.
Ken Webster zauważył też, że jego rodzinie - ofiarom zjawiska - przyświecał inny cel niż przybyszom z zewnątrz. Dla niego liczył się głównie wpływ, jaki wywarły owe wydarzenia na tych, którzy musieli w nich uczestniczyć. Webster uważa też, że narzucanie interpretacji "życia po śmierci" jest zbyt pochopne. On sam odniósł wrażenie, że nie są to przekazy od mieszkańców tajemniczych zaświatów, lecz od ludzi z innych epok, przesyłających swoje myśli poprzez czas.
Duchy w telewizorze
Tak jak przypuszczaliśmy, lata 90. XX wieku przyniosły ze sobą kolejne niezwykle tajemnicze zdarzenia, skupione wokół odbiorników telewizyjnych. Odnotowano wiele przypadków, w których świadkowie przysięgali, że na ekranach swych telewizorów widzieli krótkie, urywane obrazy oraz słyszeli głos wyjaśniający, że to transmisja próbna z przyszłości.
Co wywołało ten efekt? Czy to kolejny przykład zjawiska, z którym Ken Webster zetknął się na swoim komputerze? Czy możliwe, że nasz najnowszy sprzęt, wykorzystujący skomplikowane obwody elektroniczne, pada ofiarą hakerów, lecz nie tych z naszych czasów, tylko pochodzących z innej epoki? Może już w niedalekiej przyszłości nauczymy się przesyłać dane przez ocean czasu.
Jeśli tak, to sprawa komputera z Doddleston sugeruje, iż rozwój nauki pozwala przesyłać obrazy nie tylko z przyszłości, ale i z przeszłości. W świetle nowej fizyki ma to nawet sens. Gdy
Duchy na ekranie i w komputerze
223
rozpatrujemy świat na poziomie pól energetycznych, kryjących się za fizyczną materią, nie istnieją tam pojęcia takie jak przestrzeń czy czas. Zaświaty mogą się okazać nie tylko nieograniczone przestrzenią, ale i czasem.
Od 1995 roku wielu ludzi donosiło o duchach pojawiających się na ekranach telewizorów - nawet tych wyłączonych. W jednym przypadku na zdjęciu zrobionym w pokoju londyńskiego domu pojawiła się widmowa postać, przypominająca medium Doris Stokes. Nikt nie widział twarzy, odbiła się jednak w pustym ekranie telewizora.
Rankiem w dniu Bożego Narodzenia 1997 roku pięcioletni Iiam Plummer zbiegł po schodach na parter domu swych dziadków w Hunslet, pod Leeds. Podobnie jak wiele innych dzieci, nie mógł się już doczekać chwili, gdy rozpakuje prezenty. Dziadkowie zwlekli się z łóżek i poszli za nim. Zrobili całą serię zdjęć uradowanego malucha, rozdzierającego papierowe opakowania kolejnych zabawek. Owe zdjęcia wywołano dopiero w lutym 1998 roku i wtedy dokonano niesamowitego odkrycia. Na ekranie wyłączonego telewizora, stojącego za plecami dziecka, pojawił się barwny profil kobiecej twarzy z zamkniętymi oczami. Wyglądała tak, jakby spała. Ten sam obraz zarejestrowany został na dwóch zdjęciach, co dowodzi, że nie była to usterka powstała podczas wywoływania.
Nikt z rodziny nie rozpoznał owej twarzy. Nie mogło to być odbicie nikogo z obecnych w pokoju. Co zatem pozostaje? Jedynie dwie możliwości - autentyczny "wizerunek ducha", być może pochodzący z innej rzeczywistości, bądź też dziwaczny zbieg okoliczności, sprawiający, że światła i cienie ułożyły się, tworząc obraz przypominający ludzką twarz. Kiedy ogląda się jakże rzeczywistą twarz widoczną na zdjęciu na ekranie telewizora, trudno uwierzyć w to drugie wyjaśnienie. Pamiętajmy też, że w ostatnich latach zgłoszono wiele podobnych przypadków.
Wygląda na to, że na naszych oczach rozpoczyna się kolejny etap poszukiwania dowodów na istnienie zaświatów.
224
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Praktycznie nie ma dowodów potwierdzających prawdziwość tych opowieści, pozostaje tylko wiara na słowo.
- Nagraniami wideo można manipulować, do komputerów można się włamać.
- Sprzęt elektryczny jest podatny na działanie pól elektrycznych. Wiadomo, że pewni ludzie dysponują silną energią, można zatem oczekiwać, iż w niektórych przypadkach nauka znajdzie racjonalne rozwiązanie.
ZA:
- W miarę rozwoju technik audiowizualnych pojawia się coraz więcej nowych doniesień. Być może oznacza to, że ktoś próbuje nawiązać z nami kontakt.
- Jeśli przekazy nie są oszustwem, trudno wyjaśnić kryjące się w nich informacje.
- Jeśli EVP działa w przypadku nagrań głosowych, to dlaczego nie miałoby dojść także do łączności poprzez obraz.
*i PRZESZŁE 1łi ŻYCIA
W dyskusjach toczonych na temat przeszłych żywotów bądź reinkarnacji często pojawia się wątek "karmy", w indyjskiej religii założenie, że nasze czyny na ziemi stanowią rodzaj konta, na którym gromadzimy dobre i złe uczynki, a jego stan z kolei określa, co czeka nas w następnym ziemskim życiu. To, jak radziliśmy sobie wcześniej, zdecyduje o postawionych przed nami nowych problemach i dzięki temu cały czas możemy się rozwijać oraz ewoluować, zarówno jako istoty fizyczne, jak i duchowe. Łatwo dostrzec piękno i spójność tego systemu, podsuwającego odpowiedzi na wiele pytań, na które nie potrafią odpowiedzieć inne doktryny religijne.
Dlaczego nie mamy absolutnej pewności, że życie jest wieczne? Zastanawiamy się, czy to wola Boga. Reinkarnacja zakłada, że świadomość ciągłego trwania życia hamowałaby nasz rozwój duchowy. Podejmowalibyśmy decyzje, kierując się nie wewnętrznym charakterem, lecz pragnieniem zapewnienia sobie w przyszłości łatwiejszego życia. Liczba samobójstw wśród ludzi nieszczęśliwych mogłaby wzrosnąć niebotycznie.
Jak Bóg może dopuszczać, by na świat przychodziły dzieci z ciężkimi, nieuleczalnymi wadami lub umierające, nim jeszcze
226 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ich życie zaczęło się na dobre? Idea reinkarnacji podsuwa przekonującą odpowiedź. Może trudy i cierpienia w życiu są niezbędne, by dusza mogła nauczyć się nowych rzeczy i dzięki temu wznieść się na wyższy poziom. A śmierć dziecka może pomóc innym, na przykład rodzicom, rozwinąć się poprzez znoszenie cierpienia i bólu.
Poza tym, jeśli każde przychodzące na świat dziecko obdarzone jest nową duszą, czy niebo nie byłoby już przepełnione? Zakładając, że istnieje skończona liczba dusz, a gdy populacja gwałtownie rośnie, po prostu powracają one na ziemię coraz szybciej i szybciej, teoria przeszłych żywotów rozwiązuje ten dylemat. W istocie ta sama idea pozwala spojrzeć inaczej na wszystkie pytania duchowe. Nie oznacza to oczywiście, że musi być prawdziwa. Z pewnością jednak możemy uznać ją za pociągającą.
Można tu przeprowadzić paralelę z wiedzą naukową. Energii nie da się tworzyć ani niszczyć -jedynie przekształcać z jednej postaci w inną. Gdy podgrzejemy wodę, wykorzystując energię cieplną, zmieni ona postać i stanie się parą, która z kolei może obracać koło i generować nową postać energii - prąd elektryczny, który rozgrzewając żarnik w żarówce, wytworzy światło. Wszystko to jednak w istocie pozostaje przemianą podstawowej energii systemu, której ilość nie ulega zmianie. Ona sama manifestuje się jedynie na różne sposoby.
Reinkarnacja stanowi doskonałą analogię duchową. Energia naszego umysłu bądź ducha wciąż istnieje w innej postaci, ożywiając nowe ciała, które przychodzą na świat.
Jeśli zatem prócz ciała fizycznego istnieje też duch bądź energia umysłu, trafiająca po śmierci "gdzie indziej", zapewne nadal pozostaje ona częścią całkowitej sumy energii istniejącej w kosmosie. Gdyby zatem miała stać się częścią następnego ciała fizycznego, z punktu widzenia nauki nie robiłaby nic osobliwego. Wręcz przeciwnie, podlegałaby w tym przypadku
Przeszłe życia
227
wielkiemu cyklowi natury, którego najlepszym przykładem jest deszcz.
Woda w postaci deszczu pada z chmur na ziemię. Promienie słońca ogrzewają ją i zamieniają w parę, która wznosząc się w powietrze, ponownie tworzy chmury. Z chmur znów spadnie deszcz, choć zapewne w innym miejscu. Wówczas cykl zacznie się od początku.
Nie trzeba wysilać wyobraźni, by dostrzec paralele pomiędzy ludzkim życiem i reinkarnacją oraz zwykłą kroplą deszczu. Kropla "rodzi się" jako niezależna jednostka z chmur. Krótki czas "żyje", a potem znika czy "umiera" jako odrębny byt, gdy jej "esencja" paruje i wznosi się w górę, by z powrotem połączyć się z chmurami opasującymi ziemię. Potem zaś, kiedy nadejdzie właściwy czas, powstaje nowa kropla i rozpoczyna się kolejny cykl. Być może jest inna, lecz zawiera w sobie esencję wcześniejszej kropli, która "żyła" i "umierała" w innych czasach, w innym miejscu na ziemi.
Choć wielu z nas, nieprzywykłym do tej koncepcji, reinkarnacja może się wydawać dziwna, w istocie jako system filozoficzny ma wiele do zaoferowania ludziom poszukującym prawdy o życiu i śmierci. Nasuwa się jednak nieuniknione pytanie -mniejsza o względy estetyczne, lecz czy istnieją jakiekolwiek dowody świadczące o jej istnieniu?
Co robiłeś podczas wojny?
Podobne pytanie wydaje się zupełnie niestosowne, jeśli dotyczy II wojny światowej, a zadaje się je mężczyźnie urodzonemu w Anglii szesnaście lat po jej zakończeniu. Lecz Paul Catlow z Norfolku zadaje je sobie często. A to dlatego, iż od dawna nawiedzają go niezwykle wyraziste sny, w których nieustannie przeżywa własną "śmierć" na polu bitwy.
W istocie owa śmierć spotyka go jako niemieckiego żołnierza Karla Schumanna - zupełnie zwykłego człowieka, który abso-
228
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
lutnie nie przypomina bohatera z hollywoodzkich filmów. A jednak Paul Catlow, Anglik z krwi i kości, ma wrażenie, że zna go doskonale.
"Wie" na przykład, że Karl przyszedł na świat w Hamburgu. Wie też, że zginął w Polsce 23 października 1944 roku. Wie, bo to widział, czuł, słyszał, przeżył chwilę, gdy dosięgnęła go seria pocisków z rosyjskiego karabinu maszynowego i odkrył, że szybuje poza ciałem (patrz rozdział 12) w górze, wolny od wszelkiego bólu.
Wizje te - zbyt rzeczywiste i natrętne, by móc je nazwać jedynie snami - są naprawdę niesamowite. Nie od nich jednak zaczęła się osobliwa obsesja Paula. Już w dzieciństwie fascynowała go wojna. Co więcej, gdy bawił się żołnierzykami, zawsze rezygnował z angielskich i amerykańskich na rzecz niemieckich i rosyjskich!
Obecnie dorosły już Paul nie lekceważy wiary w reinkarnację. Powiedział nam:
"Gdybym mógł zaakceptować myśl, że nie przeżyłem tego naprawdę, a moje wspomnienia to jedynie same oszustwa, byłbym znacznie szczęśliwszy".
Jest jednak pewien problem. Paul nigdy nie odważył się sprawdzić, czy prawdziwy Karl Schumann rzeczywiście zginął 23 października 1944 roku - choć wie, że nawet gdyby okazało się to prawdą, niczego by nie dowiodło. Jeśli bowiem istnieją gdzieś zapiski na ten temat, zawsze ktoś będzie mógł powiedzieć, że Paul je przeczytał albo opowiedziano mu o nich, choć sam tego nie pamięta. Uważa to jednak za uzasadnioną wątpliwość.
Bardzo ciekawa jest też kwestia niemieckiego munduru, który ma na sobie w owych snach. Paul na podstawie filmów wojennych oglądanych w telewizji uważał, że niemieccy żołnierze nosili standardowe szare mundury i wysokie buty. Lecz Karl w jego wizjach ubrany jest zupełnie inaczej.
I to właśnie sny Paula odpowiadają prawdzie. Gdy szala zwycięstwa powoli, lecz nieubłaganie przechylała się na stronę
Przeszłe życia
229
aliantów i Niemcy wcielali do wojska coraz więcej starszych mężczyzn i nastolatków, nie byli już w stanie zaopatrzyć wszystkich w dumne stalowoszare mundury. Dlatego właśnie niemieccy żołnierze walczący na polskim froncie pod koniec 1944 roku mieli na sobie mundury z zielonej tkaniny, dokładnie takie, jakie Paul widuje w swych snach. I znów, być może gdzieś w głębi umysłu, o tym wiedział, ale na poziomie świadomości nie zdaje sobie z tego sprawy.
Jednak Paul Catlow wysuwa też ciekawy argument podważający teorię o reinkarnacji. Jeśli jego sny to w istocie wspomnienie prawdziwego przeszłego życia, w którym zaledwie szesnaście lat przed swymi obecnymi narodzinami był niemieckim żołnierzem, czemu absolutnie nie jest w stanie nauczyć się niemieckiego? Czy wspomnieniom nie powinna towarzyszyć wrodzona zdolność do tego języka?
Wielu badaczy uważa doświadczenia przeżywane przez Pau-la za spontaniczne wspominanie przeszłych żywotów. Twierdzą, iż każdy z nas ma takie wspomnienia, zwykle zablokowane w umyśle tak, że nasza świadomość nie ma do nich dostępu. Mogą jednak pojawiać się w snach. Uzewnętrzniają się też u bardzo małych dzieci, u których najwyraźniej blokady pamięci nie są jeszcze tak silne.
Wydaje się, że sprawa ta zapoczątkowała pewien trend czy modę. W ostatnich czasach pojawiło się wiele przypadków wspomnień z przeszłych żywotów z czasów wojny. Najbardziej znane są wspomnienia Martina Healda z Manchesteru, który w 1996 roku przypomniał sobie zdumiewająco dokładnie służbę, którą odbywał na pokładzie samolotu podczas wojny zakończonej wiele lat przed jego narodzinami. Od tego czasu sprawdzono znaczną część podanych przez niego faktów i stwierdzono, że odpowiadają prawdzie. Czy jednak mógł je znać skądinąd?
Jeszcze bardziej fascynująca okazała się sprawa mężczyzny, który przypomniał sobie, że służył na pokładzie zestrzelonego niemieckiego bombowca. Zginął w katastrofie, lecz inny czło-
230 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nek załogi przeżył. Mężczyzna ów przyjechał z rodzinnej Australii do Europy, by zbadać szczegóły przeszłego życia, pojawiające się w kilkunastu bardzo wyrazistych snach. W końcu spotkał się ze starszym panem, który pięćdziesiąt lat wcześniej cudem przeżył katastrofę. I tak dwóch mężczyzn, w życiu codziennym oddzielonych od siebie kilkudziesięcioma latami życia, połączyła ta najniezwyklejsza ze wszystkich wojennych opowieści.
Dziecięca naiwność
Istnieje zdumiewająco dużo relacji o dzieciach w wieku od trzech do sześciu lat, które zaskakują swych rodziców stwierdzeniami typu: "kiedy żyłem poprzednio" albo "kiedy byłem stary". Rodzice zwykle lekceważą te wzmianki, traktując je jako wymysły bądź zabawy w odgrywanie ról - część procesu uczenia się. Rzeczywiście dzieci w tym wieku mają bardzo żywą wyobraźnię. Kiedy jednak dorośli zaczynają zwracać większą uwagę na to, co mówią malcy, często odkrywają zdumiewające rzeczy.
Pewien angielski czterolatek bardzo dokładnie opisał własną śmierć z rąk Indianina na amerykańskim Dzikim Zachodzie. Oczywiście mógł stworzyć tę opowieść na podstawie filmu widzianego w telewizji. Czyż jednak nie jest bardziej prawdopodobne, że wówczas opowiedziałby o romantycznych przygodach i zabijaniu Indian, a nie o tym, jak sam zginął?
W istocie to scena śmierci stanowi moment, do którego powracają wszystkie domniemane "wspomnienia z przeszłych żywotów". Dlaczego? Jeśli wszystko to stanowi jedynie wytwór wyobraźni, czy nie powinna ona skupiać się raczej wokół czynów radosnych bądź heroicznych? Z drugiej strony, jeżeli to autentyczne wspomnienia, wówczas śmierć istoty, którą niegdyś byliśmy, musi zapisać się w pamięci jako jedno z najważniejszych przeżyć.
Przeszłe życia
231
Jedynie prawdziwość wspomnień może tłumaczyć tę anomalię. Wyobraźnia niczego nie wyjaśnia. Prawdą jest też, że spokojna śmierć (na przykład we śnie) rzadko sama powraca we wspomnieniach, choć w czasie dłuższych badań można ją przywołać. Natomiast śmierć nagła, gwałtowna (jeśli założymy, że są to autentyczne wspomnienia) zwykle bywa początkiem wspomnień z przeszłego życia.
W pewnym znanym przypadku dwie dziewczynki z North-umberland zginęły w maju 1957 roku pod kołami samochodu, którym kierowała pogrążona w depresji kobieta, próbująca popełnić samobójstwo. Z nadmierną szybkością skręciła gwałtownie i uderzyła w idące chodnikiem siostry. Obie, oraz jeszcze jedno dziecko, zginęły na miejscu.
Kilka miesięcy później matka dziewczynek zaszła w ciążę. Jej mąż - który wierzy w reinkarnację - upierał się, że urodzi bliź-niaczki, będące ich odrodzonymi córkami. Matka i lekarz wątpili w to, nie było żadych oznak, że mogłaby nosić bliźnięta. Jednakże w październiku 1958 roku w rodzinie Pollocków istotnie przyszły na świat bliźniaczki.
Co jeszcze dziwniejsze, owe dzieci ponoć same z siebie zachowywały się dokładnie tak, jak nieżyjące siostry, których nigdy nie poznały. Jedna miała nawet znamię na czole w miejscu, w którym u zmariej dziewczynki pozostała blizna po tym, jak w wieku dwóch lat spadła z rowerka. Gdy pierwszy raz pokazano im lalki należące do sióstr, a przechowywane po ich śmierci, bliźniaczki natychmiast nadały im dokładnie takie same imiona, jak uczyniły to ich "poprzednie wcielenia".
"Czar" prysnął, gdy w wieku około sześciu lat kompletnie zapomniały o swym dawnym życiu. Wcześniej jednak wydarzył się pewien incydent. Dziewczynki bawiące się przed domem zaczęły nagle krzyczeć. Rodzice zastali je objęte mocno i krzyczące z płaczem: "Samochód, samochód, jedzie na nas!". Ktoś na drodze uruchomił silnik, przód wozu skierowany był w stronę dziewczynek, zupełnie tak jak ów samochód, który kilka lat
232 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
wcześniej zabił ich siostry. Mało prawdopodobne, by z opowiadań rodziców zapamiętały takie szczegóły, choć oczywiście wiedziały, jak ich siostry zginęły.
Rzecz jasna, omawiając ten przypadek, nie możemy zapominać o nietypowej, lecz bardzo silnej wierze ojca w reinkarnację. Niektórzy uważają, iż mógł on podświadomie i nieinten-cjonalnie zachęcać dziewczynki i wpływać na nie podczas niektórych wydarzeń. Nie zmienia to faktu, że wszystko to miało miejsce naprawdę i wymaga jakiegoś wyjaśnienia. Czy wiara może tłumaczyć wszystkie zagadkowe aspekty tej sprawy? Jeśli nie, mamy do czynienia z bardzo istotnym dowodem.
Nawet gdyby przypadek dziewczynek pozostawał odosobniony, to i tak fascynowałby badaczy. Jednak spraw takich jest dużo, dużo więcej. Podobne historie powtarza się na całym świecie i to zarówno w społeczeństwach, które wierzą w reinkarnację, jak i tych, które odrzucają ją całkowicie. Tu akurat wiara kompletnie nie ma znaczenia, chyba że wpływa na nastawienie rodziców. Niektórzy słuchają słów swoich dzieci, inni uważają je za wytwór wyobraźni.
Przeszłe życia i psychoterapia
Kalifornijska psycholog Edith Fiore pisze w swojej książce You Have Been Herę Before, że "to, czy przeszłe, odtwarzane życia to fantazje, czy też prawdziwe wspomnienia z dawnych czasów, dla mnie jako terapeutki nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne są wyniki. Przekonałam się, że regresja poza moment narodzin zwykle pomaga. Często prowadzi do natychmiastowego ustąpienia chronicznych objawów...". Doktor Fiore na podstawie licznych przypadków ze swojej praktyki twierdzi, iż wprowadzenie osoby cierpiącej na fobie w stan hipnozy i cofnięcie jej przed moment narodzenia do innego życia często ujawnia,
Przeszłe życia
233
iż źródłem dzisiejszej fobii był wypadek (zwykle kojarzony ze śmiercią w poprzednim wcieleniu).
Oto przykład. Jedna z jej pacjentek cierpiała na silne psychosomatyczne bóle głowy. Przerażał ją kolor czerwony. Podczas re-gresji opisała popełnione na niej morderstwo - uderzono ją w głowę pałką, wszędzie tryskała krew. Wielu lekarzy ma do czynienia z podobnymi przypadkami.
Z drugiej strony, gdy brytyjski hipnoterapeuta H.W Hurst prowadził doświadczenia, które opisał później w książce The Thousand Year Memory, natrafił na coś, co zaprzecza stwierdzeniom kolegów po fachu. Przeprowadził całą serię testów psychologicznych na ludziach poddanych regresji do poprzedniego życia, po czym powtórzył je, gdy powrócili do zwykłego stanu. Wyniki okazały się bardzo znaczące. Hurst pisze: "Niezależnie od tego, skąd bierze się przeszłe życie i jakie jest jego źródło, mamy wtedy do czynienia z całkowicie inną osobą". Gdy później przekazał swoje wyniki do dokładnego zbadania dwóm niezależnym psychologom, ci stwierdzili, że średnie podobieństwo cech psychologicznych pomiędzy obecnymi osobowościami i tymi teoretycznie pochodzącymi z poprzedniego życia wynosiło zaledwie 23%.
Z pozoru trudno to uznać za poważny dowód. Całkiem możliwe, że podobne badania przeprowadzone na pacjentach cierpiących na rozdwojenie osobowości dałyby podobne wyniki. Natychmiast jednak rodzi się pytanie, dlaczego wydarzenia z przeszłego życia miałyby wywierać tak przemożny wpływ na obecne wcielenie, jeśli owe przeszłe ,ja" jest tak odmienne od naszego?
Co więcej, możemy się zastanawiać, czy reinkarnację -jeśli okazałaby się niezaprzeczalnym faktem - można tak naprawdę nazwać życiem po śmierci. Ostatecznie skoro większość z nas nie ma pojęcia o swym wcześniejszym życiu, a nasza obecna osobowość jest odmienna od poprzedniej, to w jakim sensie mielibyśmy przetrwać - czy też dokładniej, jaka część "nas" tak
234 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
naprawdę przetrwała? Czy "dusza" to tylko 23% osobowości, a pozostałe trzy czwarte stanowią produkt aktualnego otoczenia?
Tego typu pytania niepokoją amerykańską terapeutkę doktor Margie Reider, która niedawno miała do czynienia z niezwykłym przypadkiem. W małym kalifornijskim miasteczku dokonała regresji 35 osób. Wszystkie oznajmiły, że żyły kiedyś razem w miasteczku zwanym Millboro, w stanie Wirginia. Działo się to w czasach wojny secesyjnej w latach 60. XIX wieku. Zaledwie troje spośród pacjentów przyznało się, że wcześniej byli w Wirginii. A jednak, poddani hipnozie, wszyscy powtarzali spójne i wzajemnie powiązane historie, a także opisywali budynki oraz inne charakterystyczne cechy terenu istniejące w tamtych czasach bądź obecnie.
Oczywiście krytycy zawsze będą twierdzić, że wszystko to może być jedynie dziełem podświadomości ludzi "cofniętych w przeszłość"; że poddani hipnozie sięgają do wiedzy, którą dysponują, ale o której zapomnieli. Być może cała grupa wzajemnie okłamywała się i w miarę rozwoju swej wspólnej "historii" poszczególni członkowie nieświadomie potwierdzali słowa innych. Niezależnie od tego, czy jesteśmy sceptykami, czy też uważamy całe to zdarzenie za dowód istnienia reinkarnacji, powinna nas zainteresować opinia doktor Reider. Otóż pani doktor nie jest zwolenniczką poglądu, że naprawdę żyliśmy już wcześniej. Wyznaje raczej ideę zespołowej nieświadomości, głoszonej przez psychologa Carla Junga. Twierdził on, iż wszystkie doświadczenia i obrazy myślowe dołączają do wspólnej puli wiedzy, z której potencjalnie może czerpać nasza podświadomość, wyławiając z niej obrazy bądź symbole. Pula ta stanowi źródło mitów, natchnienia, zdolności twórczych i być może prawdziwych informacji z przeszłości.
Oczywiście jeśli nawet tak jest naprawdę, to pozostaje jeszcze sporo pytań. Na przykład, jak to się dzieje i dlaczego informacje trafiają do nas, udając wspomnienia z przeszłego życia?
Przeszłe życia
Żyć cudzym życiem
235
Jenny Randles uczestniczyła w doświadczeniu z regresją hipnotyczną, prowadzonym przez Mary Cherrett, terapeutkę z Sur-rey. Zajmuje się ona badaniem, jak wzorce psychologiczne naszego obecnego życia mogą wiązać się ze wspomnieniami z przeszłych wcieleń. Jenny została wprowadzona w stan lekkiej hipnozy. Była w pełni świadoma tego, co się dzieje. "Ujrzała" w swym umyśle serię obrazów i opisała je metodą swobodnych skojarzeń. Jenny mówi: "Nie mam pojęcia, skąd wzięły się owe obrazy. Mogły to być moje fantazje albo wizje z podświadomości. Bardzo często kompletnie mnie zaskakiwały, przybierając formę rzeczywistego snu bądź filmu rozgrywającego się przed moimi oczami, który mogłam opowiadać innym".
Najpierw Jenny cofnęła się do okresu dzieciństwa, którego świadomie nie pamięta - nim skończyła dwa lata. Mieszkała na wsi w hrabstwie Lancaster. Opisała, jak tęsknie patrzyła na wiejską szkołę. Poproszona o wyjaśnienie tej dziwnej reakcji odpowiedziała: "Nadchodzi wielka przygoda... ale wiem to, bo wiem, co było przedtem" (cytat z nagrania podczas sesji).
Później matka Jenny przyznała, że gdy jej córka miała zaledwie roczek, zadziwiała wszystkich, powtarzając niczym papuga historyjki i wierszyki dla dzieci. Pozdrawiała też przechodniów gestem charakterystycznym dla osób dorosłych, co niektórych wprawiało w zdumienie. Gdy zaczęła uczęszczać do przedszkola, nauczyciele niepokoili się jej zachowaniem i nalegali, by rodzice próbowali oduczyć ją tych nawyków.
Czy sugeruje to, że Jenny w okresie dzieciństwa spontanicznie wspominała swoje przeszłe życie, a nauczyciele uważający takie zachowanie za nienormalne "uwarunkowali ją", by o wszystkim zapomniała? Jak często dzieje się to u bardzo małych dzieci?
Jenny swoje własne narodziny opisała w sposób, który jak potwierdziła matka, bardzo przypominał wydarzenia rzeczywiste.
236
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
li
Jenny twierdziła, że już wtedy miała przed sobą zadanie. Oto jej słowa: "Nie chciałam tu być, ale teraz jestem i muszę to wykorzystać... zostaję". Podobnie jak we wszystkich wiarygodnych opowieściach z przeszłości, powtarzanych w stanie hipnozy, tak i tu mamy do czynienia z narracją w czasie teraźniejszym.
Jenny zauważyła też, że regresja przebudziła w niej stłumione wspomnienia z czasów dzieciństwa, senne koszmary o tym, że czołga się głową do przodu przez rurę, jaskinię bądź podziemną norę i pozostaje tam, schwytana w pułapkę. Mary Cherrett twierdzi, że już wcześniej spotykała się z podobnymi snami i że zwykle ich przyczyną jest trudny poród. Gdy Jenny zapytała o to swą matkę, ta potwierdziła, że poród istotnie był bardzo długi i ciężki. Jednak Jenny mogła nieświadomie przyswoić sobie tę informację. Mimo to potwierdzenie dzięki regre-sji owych świadomie nieznanych faktów wydaje się intrygujące.
Cofnięta w czasy poprzedzające jej narodziny, Jenny ujrzała scenkę w domku w lesie.
"Ze wszystkich stron otaczają mnie drzewa. Gałęzie wiszą nisko, drzwi są otwarte, jakby nigdy ich nie zamykano. Wewnątrz jest ciemno, ściany to stary kamień, środek wyłożono sianem bądź słomą albo gałązkami. Dom jest okrągły. Nie, nie okrągły, prostokątny, białawy kamień i drewniany stół zjedna nogą krótszą od pozostałych...".
Jenny twierdzi, że obecnie "rozpoznaje" ów domek. To o nim śniła przez całe życie. Czy jednak domek ze snów to wytwór fantazji przywołujący scenę z "przeszłego życia", czy też dawne wspomnienie, ukryte głęboko, lecz od czasu do czasu przebijające się przez umysłowe bariery? Obie możliwości wydają się równie prawdopodobne.
Jenny przypomniała sobie swoje dawne życie. Życie kobiety, Mary Reynolds, mieszkającej w lesie Dean, w hrabstwie Glou-' cester w latach 1766-1782. Urodziła się i wychowała w Bristolu w miejscu zwanym Kościelnym Błoniem. W 1759 roku poślubiła Franka ("miał brodę i długie bokobrody; stojąc, zwykle
Przeszłe życia
237
wkładał ręce do kieszeni", mówi Jenny, czy raczej Mary, opisując swego męża kilka lat po tym, jak odszedł, pozostawiając ją bez grosza i obwiniając o to, że nie mają dzieci).
Poproszona o dokładniejszy opis Franka "Mary" podała go chętnie.
Ma w ręku widiy, wbija je w ziemię i krzyczy na mnie, wyżywa się na mnie, wyładowuje swą ziość. Przyjmuję to. Tak naprawdę nie jest na mnie wściekły, ale kieruje na mnie swój gniew. Chciał tyle osiągnąć... ale nie zdołał... Podnosi coś ręką i [śmiech] mówi - "to moje, to cały mój majątek, po tylu latach... - Wygląda jak zegar...
W lesie Dean "Mary" utrzymywała się, gotując jedzenie w wielkim, otwartym kotle i sprzedając je za grosze przejeżdżającym podróżnym - coś w rodzaju baru dla zmotoryzowanych! Jenny nazwała to miejsce Alfrington (później zmienione na Alvington) i opisała, jak Mary stopniowo słabła pod wpływem nieuleczalnej choroby. Odwiedził ją pigularz ("nie jest medykiem... był bardzo miły. Nic nie może poradzić, on to wie i ja to wiem. Ale pomaga... Wcześniej myślałam, że tylko cud może sprawić, że wstanę. Ale wstałam"). W końcu zmarła w 1782 roku w wieku 48 lat na powoli postępującą nieuleczalną chorobę o nieznanej nazwie.
Czy wszystko to jest jedynie fantazją, czy może są to dane z zespołowej nieświadomości, a może nawet prawdziwe wspomnienia poprzedniego życia? Kto to wie? Z pewnością nie Jenny.
"Wiele lat temu przejeżdżałam pociągiem kilka mil od lasu Dean. Któregoś dnia spędziłam też jakieś trzy godziny w centrum Bristolu. Poza tym jednak zupełnie nie znam tych miejsc. Może fakt, że coś mnie tam ciągnie, ma źródło w moich fantazjach, a może w skrywanych wspomnieniach z dawnych czasów".
Historię tę opowiedziano łanowi Wilsonowi, znanemu sceptykowi w kwestii przeszłych żywotów. Tak się przypadkiem zło-
238
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
żyło, że łan mieszka w okolicy Bristolu. Natychmiast zauważył, że Mary Reynolds to nazwisko pojawiające się w bardzo znanej historii z Pensylwanii z 1811 roku. Kobieta ta przez dwadzieścia godzin leżała pogrążona w bardzo głębokim śnie, a gdy się ocknęła, miała zupełnie inną osobowość.
Jenny przyznaje, że jest prawie pewne, iż w przeszłości czytała o tej sprawie i - jak sugeruje Wilson - jej własny umysł mógł podsunąć to, a nie inne nazwisko. Podobnie Jenny mogła przeczytać gdzieś o lesie Dean, choć jej świadomość już dawno o tym zapomniała. Na tym polega problem z przeszłymi życiami. Wilson próbował ustalić, czy kiedykolwiek istniało Kościelne Błonie bądź Frank i Mary Reynolds. Oznajmił jednak, iż sporo domów w tej okolicy mogło w przeszłości nosić takie miano, a o istnieniu wioski AMngton nigdy nie słyszał.
Jednakże po starannym przejrzeniu map stwierdziliśmy, że Alvington (która to nazwa istotnie mogła wywodzić się z wcześniejszego Alfrington) rzeczywiście istnieje, po drugiej stronie dopływu rzeki Severn, na granicy Walii i hrabstwa Gloucester. To maleńka wioska na skraju lasu Dean. Jenny z całą pewnością nigdy tam nie była. Ale czy czytała o niej dawno temu? W końcu mózg zapamiętuje znacznie więcej informacji, niż nam się wydaje.
Pamięć podświadoma
Wiadomo, że mózg pozbawiony jest zakończeń nerwowych, można go operować, nie usypiając pacjenta. Neurolog, doktor Wilder Penfield podczas swych badań dokonał zdumiewającego odkrycia. Penfield, stymulował elektronicznie wybrane części tkanki mózgowej i ku swemu zdumieniu odkrył, że pacjenci nagle cofali się do kolejnych "wspomnień". Mogły to być rozmowy, dźwięki, zapachy - dokładnie tak, jak ma to miejsce podczas regresji do przeszłego życia.
Przeszłe życia
239
O ile wiemy, wspomnienia te zawsze dotyczyły życia obecnego (co może świadczyć przeciw teorii przeszłych żywotów, choć niektórych obrazów nie dało się z niczym powiązać). Wiele jednak odnosiło się do wydarzeń od dawna przez pacjenta zapomnianych - dokładnie tak, jak obrazy wywoływane podczas hipnozy.
To tylko część dowodów istnienia zjawiska zwanego "pamięcią podświadomą" - procesu, w którym pamięć (czymkolwiek jest i gdziekolwiek mieści się w mózgu - nauka jak dotąd nie zna odpowiedzi) przechowuje każdy trywialny szczegół, który do niej trafia. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent owych szczegółów nie ma dostępu do naszej świadomości. W przeciwnym razie doszłoby do zalewu informacjami, czego nikt z nas nie zdołałby znieść. Możliwe nawet, że zakłócenia tego procesu mogą częściowo wyjaśniać pochodzenie schizofrenii, kiedy to do umysłu wdzierają się coraz to nowe informacje.
Odkrycie to uprawdopodobnią nieco pewne teorie dotyczące przeszłych żywotów. Gorzej już z wiarą w reinkarnację. Dosłownie wszystko, na co kiedykolwiek się natknęliśmy, w jakiejkolwiek postaci (od rozmów w tym samym pokoju, w którym stał nasz dziecięcy wózek, po artykuł w gazecie, przeglądany w poczekalni u lekarza), pozostaje w naszej pamięci, Spytani, czy wiemy coś na jakiś temat, możemy całkiem uczciwie zaprzeczyć i będzie to prawdą, jeśli chodzi o naszą świadomość. Lecz w głębszych pokładach umysłu możemy odszukać dane, których wydawało się, że nie posiadamy.
W rezultacie jeśli nawet przypomnimy sobie wydarzenia z przeszłego życia i rzeczy, o których, jak nam się zdaje, nie mieliśmy pojęcia, nigdy nie możemy zdobyć stuprocentowej pewności, że nie zostały one zachowane w pamięci podświadomej. Dlatego właśnie sprawdzanie faktów dotyczących przeszłych żywotów, mających potwierdzić opowieści pacjentów, niczego w istocie nie dowodzi. Skoro fakty gdziekolwiek zapisano, mogliśmy natknąć się na nie wcześniej i po prostu o tym zapomnieć.
240
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Oczywiście im mniej znane informacje, tym trudniej je odnaleźć i tym mniejsze prawdopodobieństwo, że wcześniej już się na nie natknęliśmy. Prawdopodobnie jednak nigdy nie zdołamy stwierdzić z absolutną pewnością, że nie mogliśmy wcześniej znać informacji przedstawianych w relacji z przeszłego życia.
W 1976 roku badacz Jeffrey Iverson napisał książkę i zrealizował program telewizyjny oparty na pracach Arnolda Bloxha-ma, hipnotyzera specjalizującego się w regresji. Bloxhamowi najwyraźniej udało się rozwiązać ten problem. Kilka lat wcześniej cofnął pewną kobietę do jej życia jako Iiwonii, żony nauczyciela cesarza rzymskiego Konstantyna mniej więcej z 286 roku naszej ery, oraz Rebeki, Żydówki, zabitej w krypcie kościoła św. Marii w Yorku podczas masakry w 1190 roku.
Oba żywoty wyglądały fascynująco. Rzymskie fakty pasowały do tego, co znaliśmy, ale też rozbudowywały naszą wiedzę o całej sytuacji, podając szczegóły, które mogły odpowiadać prawdzie, choć w chwili przeprowadzania regresji jeszcze tego nie wiedziano. Drugi przypadek okazał się istotny, ponieważ choć masakra stanowiła fakt historyczny, kościół, o którym wspominała pacjentka, nie miał żadnej znanej krypty. Odkryto ją dopiero później, tuż przed publikacją książki. Choć wszystko to wydaje się imponujące, znany sceptyk Melvin Harris dogłębnie zbadał obie relacje i doszedł do zdumiewających wniosków.
Historia Rebeki od razu wzbudziła w nim wątpliwości. Opis miejsc, w których ponoć żyła Rebeka w hrabstwie York, nie do końca odpowiadał prawdzie historycznej. Zamiast tego pojawiło się w nim trochę późniejszych, błędnych interpretacji. Harris odkrył też, że podczas regresji pacjentka nie wymieniła nazwy kościoła św. Marii, tylko podobną, a podziemne pomieszczenie bardziej niż kryptę przypominało niewielki skarbiec i pochodziło z okresu późniejszego niż 1190 rok. O ironio, jednak rozważania wokół krypty doprowadziły Harrisa do dowodów świadczących o tym, iż wspomnienia kobiety pochodziły w istocie z pamięci podświadomej.
Przeszłe życia
241
Harris przypadkiem trafił na ślad dwóch powieści Louisa de Wohla. Jedną z nich była książka The Living Wood, opublikowana w 1947 roku - wiele lat przed doświadczeniami z re-gresją. Nie wiemy, czy pacjentka czytała owe książki, wydaje się jednak pewne, że stanowią one źródło "wspomnień" ze starożytnego Rzymu. Praktycznie wszystkie postaci i szczegóły zawarte w jej relacji można znaleźć na kartach powieści, których akcja opiera się luźno na uznawanych historycznie faktach. Nawet fikcyjni bohaterowie książki (między innymi Iiwonia, podobno źródło "wspomnień") zostali włączeni do wizji przeszłego życia.
Jenny Randles także mogła sięgnąć do pamięci podświadomej, poddając się po raz trzeci doświadczeniu, prowadzonemu przez Mary Cherrett, z regresją hipnotyczną. Razem postanowiły cofnąć się do źródła śmiertelnego strachu przed wodą, który objawiał się u Jenny już w dzieciństwie, dając początek prawdziwej fobii.
Jenny opisała małą drewnianą łódkę, pływającą po jeziorze w majątku w pobliżu Chester. Była członkiem bogatej rodziny, osiemnastoletnim Robertem Dale'em, zamordowanym w 1937 roku. Zabójcą był jego szesnastoletni brat Alan, który nie mógł znieść myśli, że Robert odziedziczy cały majątek. W czasie przejażdżki łodzią wypchnął z niej starszego brata, a ten zaczepiwszy się o coś pod wodą, utonął. Alan nie pospieszył mu z pomocą. Policja uznała wszystko za tragiczny wypadek.
Jenny już po "utonięciu" powtarzała kilkakrotnie: "Czemu on to zrobił? To mój brat". A potem odpowiadała samej sobie: "Udawał, że jest miły, ale gdy byliśmy sami, był inny. Nie czuł do mnie nienawiści, przez większość czasu sam nie wiedział, co robi".
Po przejrzeniu całego rocznika gazety "Chester Chronicie" z roku 1937 okazało się, że nie ma w niej wzmianki o rodzinie Dale'ów ani o tym wypadku. Aby jednak uznać ostatecznie, że ów incydent nie miał miejsca w rzeczywistości, potrzebne są
242 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
dalsze badania. Możliwe nawet, że Alan Dale wciąż żyje -jeśli w ogóle kiedykolwiek istniał. Natomiast Jenny uważa, iż istnieje więcej niż cień prawdopodobieństwa, że wizja ta była w istocie fantazją opartą na pamięci podświadomej. Owszem, znakomicie wyjaśnia ona jej strach przed wodą. Co jeszcze ciekawsze, już po sesji hipnotycznej Jenny nawiedził bardzo realistyczny sen, w którym raz jeszcze "przeżyła" własne utonięcie, i to w całej swej grozie. Jak sama mówi, była to wizja tak rzeczywista, że trudno nie uznać jej za prawdziwe wspomnienie.
Spójrzmy też na inne fakty. Doświadczenia z regresją hipnotyczną, którym poddała się Jenny, zbiegły się w czasie z przeprowadzką. Jenny miała się przenieść do nowego domu, położonego w okolicy, którą ledwo znała. Po raz pierwszy była tam kilka tygodni wcześniej, by obejrzeć dom. Dopiero po przeprowadzce dostrzegła, że zaledwie kilkaset metrów od jej nowego domu biegnie ulica Alandale. Czy nazwa ta stała się jednym z elementów "wspomnienia" z 1937 roku?
"Zwiemy go garłaczem"
My wiemy, że garłacz to ręczna broń palna z XVI-XVII wieku. Natomiast według Wilfreda, woźnicy pracującego w początkach XIX wieku na gościńcu Londyn-Bath, garłacz to mieszanka ciemnego piwa i rumu doprawianego szczyptą prochu strzelniczego, w której zanurzano rozgrzany pogrzebacz. Podobno specjał ten serwowano w gospodzie "Pod Łabędziem" w Didcot nieopodal Oksfordu. Nikt jednak nie ustalił z całą pewnością, czy owa piorunująca mikstura rzeczywiście istniała.
Jenny Randles usłyszała o niej od "Wilfreda" dzięki hipnote-rapeucie Joe Keetonowi. Rzecz jasna Wilfred od dawna już nie żył -jeśli w ogóle kiedykolwiek żył - ale jęcząc, wspominał właśnie wielkie pijaństwo:
"Nie mogę wstać... Jestem chory" - mówił z wyraźnym korn-walijskim akcentem. Słowa te padały z ust Raya Bryanta, naj-
Przeszłe życia
243
lepszego medium Keetona. Jeśli wszystko to było zagrane (nawet podświadomie), to Rayowi nie można odmówić talentu. Oczywiście dla niego życie i czasy Wilfreda są czymś więcej. Ale czym?
Oprócz woźnicy pijaka, Ray stawał się także Robertem Sawyerem, chłopem mieszkającym w hrabstwie Essex na przełomie XIX i XX wieku; jego istnienia nigdy nie potwierdzono. Bryant był także dwiema kobietami - bogatą dziewczynką, która zmarła w wieku pięciu lat, i Elizabeth, pomywaczką urodzoną tuż po "śmierci" Wilfreda. I znów nie udało się potwierdzić istnienia żadnej z nich. Wspomnienia te wyróżniają się spośród innych dzięki swej przyziemności, czego nie można powiedzieć o najważniejszym "przeszłym życiu" Raya Bryanta - Reubenie Staffordzie, o którym Joe Keeton dowiedział się podczas sesji znacznie więcej.
Stafford urodził się w 1822 roku w Brighthelmston (Ray Bryant sam chętnie przyznaje, że nawet świadomie wiedział, iż jest to dawna nazwa miasta Brighton w hrabstwie Sussex). Następnie Reuben przeniósł się na północ, w 1844 roku wstąpił do wojska, poślubił Mary Smith z hrabstwa Lancaster i walczył w wojnie krymskiej. W 1855 roku został ranny i uznany za inwalidę. Wystąpił z wojska w stopniu sierżanta regimentu z Lancaster. Przeniósł się do Londynu i podjął pracę w dokach. W końcu popełnił samobójstwo, rzucając się do morza.
Jenny przeprowadziła kolejną interesującą rozmowę z "Reu-benem", który mówił z akcentem charakterystycznym dla mieszkańców hrabstwa Lancaster, słowami wypowiadanymi przez Raya Bryanta, który z Lancaster nie miał nic wspólnego. "Reuben" opisał, jak opiekowały się nim pielęgniarki, gdy został ranny na Krymie.
JR: - Co robisz?
RB: - Boli mnie ręka.
JR: - Co sobie w nią zrobiłeś?
244 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
RB: - Postrzelono mnie. JR:-Kto? RB: - Wróg. JR: - Kim jest wróg? RB: - [zdumiony] - To Rosjanie. JR: - Kto się tobą opiekuje? RB:-Panie. JR: - Jakie panie? RB: - Panie od Florie.
JR: - Skąd pochodzą? Ś
RB:-Hę... Z Anglii.
JR: - Co ona tam robi? [pytanie dotyczyło Krymu] RB: [traktując pytanie dosłownie i mówiąc o pomieszczeniul - Opatruje rany. To przemiłe panie, urocze.
I tak dalej, i tak dalej. Ray (czy też Reuben) opisał leki i środki opatrunkowe stosowane przez panie od Florie (Florie oznacza rzecz jasna Florence Nightingale) i swoje nadzieje co do przyszłości ("Mam nadzieję, że wrócę do swego regimentu"). Opowiada też o życiu w domku przy Preston Road w Ormskirk "obok skrzyżowania". I znów musimy zadać sobie pytanie, czy mamy tu do czynienia z niezwykłym wrodzonym talentem aktorskim, opowieściami pochodzącymi z głębi umysłu, czy też z czymś więcej?
Przypadki Joe Keetona wyróżnia to, że jego brytyjscy pacjenci zawsze przypominają sobie inne brytyjskie życia. Zwykle nie stanowi to reguły (jeden z przeszłych żywotów Jenny Randles to Francuzka). Czy to oznaka tak zwanego efektu eksperymentatora - innymi słowy, czy wyniki doświadczeń różnią się ze względu na osobę, która je prowadzi?
W przypadku Reubena część jego życiorysu została potwierdzona (badań tych nie prowadził Ray Bryant). W koszarach Fulwood w Preston odnaleziono jego dokumenty wojskowe. Istnieje też akt zgonu. Joe Keeton wykorzystał te dokumenty. Nie
Przeszte życia
245
pokazując ich Rayowi, wprowadził go w stan hipnozy i zaczął wypytywać o szczegóły. Ray popełnił parę błędów, generalnie jednak to, co mówił, odpowiadało prawdzie. Nie znając treści aktu zgonu, "Reuben" odtworzył całą scenę śmierci. Pasowała do opisu koronera. Wydarzenie to stało się punktem zwrotnym dla sceptycznego do tej pory Raya Bryanta.
Co według niego to wszystko oznacza? O dziwo Ray nie twierdzi, że reinkarnacja istnieje naprawdę. Przynajmniej nie w zwykłym sensie. Mówi, że przypomina to oglądanie samego siebie w telewizji: "Uczestniczysz w jednym umyśle, obserwujesz w drugim... To coś jak sen, kiedy wiemy, że śnimy. Osoba przywołana udziela odpowiedzi, które ty (świadomie) uważasz za błędne, nie możesz jednak nic zrobić. A później okazuje się, że często odpowiedzi te były lepsze niż te, których udzieliłbyś sam...".
O swej interpretacji całego zjawiska Ray mówi:
Nie uważam, by Ray Bryant byi Reubenem Staffordem. Myślę, że są we mnie jego fragmenty. Wszystko to sprawiło, że patrzę na śmierć i duszę bardziej pod kątem naukowym, traktując je jako przeskok energii życiowej z jednego ciała do drugiego, nie zaś zjawisko duchowe. Wierzę, że czymkolwiek jest nasz umysł, przynajmniej jego część przeżywa śmierć. Teraz nie boję się już śmierci jak kiedyś. Z moimi zwłokami mogą zrobić, co zechcą. Td nie będę ja, jedynie pojemnik, w którym tkwię".
Dowody przeciw
Jak zapewne zdążyłeś się zorientować, drogi czytelniku, niemal wszystkie dowody świadczące o istnieniu przeszłych żywotów pochodzą z sesji hipnotycznych. To samo w sobie daje podstawę do poważnych wątpliwości.
Hipnoza, jak wiadomo, to stan zmienionej świadomości, w którym pacjent jest bardzo podatny na wszelkie sugestie. Na-
246 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
wet najdrobniejsza wskazówka ze strony pytającego może sprowokować go do udzielenia oczekiwanej odpowiedzi. Pacjent bardzo pragnie zadowolić hipnotyzera.
Oczywiście w doświadczeniach, w których hipnozę stosuje się do cofnięcia pacjenta do przeszłego życia, od początku obecne jest oczekiwanie istnienia tego życia. Osoba zahipnotyzowana raczej nie może nie chcieć tego doświadczyć (sama fascynacja to już dostateczny motyw). Zważywszy, że hipnotyzer prawdopodobnie także oczekuje udanego doświadczenia, w sumie powstaje pułapka nadziei i oczekiwań, wywołująca regresję hipnotyczną.
Doświadczenia wykazują, że jeśli cofniemy osobę do wydarzenia, którego świadomie nie pamięta, ale jego autentyczność można sprawdzić w istniejących dokumentach (na przykład kolejność, w jakiej siedzieli uczniowie w klasie), czasami udzielane odpowiedzi bywają zdumiewająco dokładne. Równie często jednak pojawiają się niedokładności (bliskie granicy zwykłych domysłów). Dodatkowo udowodniono, że zahipnotyzowanej osobie, cofniętej do nocy wyimaginowanej strzelaniny, można wprowadzić do umysłu fałszywe wspomnienie, na przykład, że słyszała coś, co w rzeczywistości nie miało miejsca.
Innymi słowy, stan hipnozy wzmacnia zdolności twórcze, wyobraźnię i pamięć - mniej więcej w tym samym stopniu. W rezultacie w danym przypadku nigdy nie wiadomo, jakie dane otrzymujemy. Właśnie dlatego sądy bardzo rzadko dopuszczają zeznania uzyskane pod wpływem hipnozy.
Jeśli dołączymy do tego poważny problem z pamięcią podświadomą (a przecież istnieją szansę, że hipnoza wzmacnia jeszcze ową zdolność), to raczej trudno będzie większość relacji z przeszłych żywotów uznać za prawdziwe wspomnienia niegdyś żyjących ludzi. A skoro w niektórych przypadkach (na przykład Iiwonii) znamy źródło i mamy pewność, że cała opowieść jest wymysłem, to czy przypadkiem to samo nie dotyczy większości relacji, bądź nawet wszystkich pozostałych?
Przeszłe życia
Dowody za
247
Oczywiście nie wszystkie wspomnienia przeszłych żywotów pojawiają się dopiero pod wpływem hipnozy.
Paul Catlow nie potrzebował hipnozy. Dzieci opisywane wcześniej zupełnie spontanicznie wspominały przeszłe życia. Badania prowadzone przez doktora lana Stevensona, amerykańskiego parapsychologa z uniwersytetu w Wirginii, ujawniły niezliczone przypadki, które badacz opisał bardzo szczegółowo. Dzieci z wielu krajów całego świata (głównie tych, które akceptują wiarę w reinkarnację) w sposób niezwykle naturalny wspominały swe poprzednie żywoty. Wydaje się to dowodem, który, jak to ostrożnie nazywa Stevenson, "wspiera ideę reinkarnacji".
Być może istnieją też inne wyjaśnienia. Może pamięć podświadoma częściej pojawia się w snach i dziecięcych wyobrażeniach i dlatego stanowią one naturalną pożywkę, na której rozwijają się wizje "przeszłych żywotów"? Dlaczego jednak ludzie mieliby czuć potrzebę odtwarzania wymyślonych losów wcześniejszych wcieleń i wyciągania w tym celu informacji z głębokiej podświadomości?
W przypadkach opisanych przez Stevensona istnieją czasem po temu powody. Dziecko urodzone w biednej rodzinie w Indiach może sporo zyskać, twierdząc, że jest nieżyjącym krewnym bogatszej rodziny z sąsiedztwa. Badania wykazały, że w podobnych przypadkach przeszłe życie niemal zawsze kończyło się w niedalekiej przeszłości, niemal zawsze toczyło się w tym samym kraju (więcej, zwykle w promieniu kilku mil od obecnego miejsca zamieszkania dziecka) i niezwykle rzadko badanemu powodziło się w nim gorzej niż obecnie. Jednakże nie dotyczy to wszystkich przypadków, pojawia się coraz więcej zeznań wyłamujących się z tego trendu.
Następny problem dobrze ilustruje historia liwonii i Rebeki, Oto dwa życia - zwłaszcza kobiety z dworu rzymskiego cesarza - wyglądające na bardzo barwne i fantastyczne. Nic dziw-
248 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nego, że tak właśnie je przedstawiono. Jednakże podobne wspomnienia zdarzają się bardzo rzadko. Badacze ostrożnie podchodzą do ludzi relacjonujących swe "dawne losy" jako książąt z pradawnej Atlantydy albo znanych postaci historycznych o bogatych, dramatycznych losach. Prawda jest taka, że 99% wspomnień z przeszłych żywotów wygląda zupełnie inaczej.
Typowe przeszłe życie jest nudne, monotonne, mało znaczące - daleko mu do barwnych fantazji. Często też w owych wspomnieniach ukazują się przemoc, bieda i przedwczesna śmierć -zjawiska typowe dla tamtych czasów. Nie są to raczej fakty, które wyobrażamy sobie dla przyjemności.
Eksperyment zorganizowany przez Jenny Randles z pomocą znanego hipnoterapeuty Joe Keetona dobrze to ilustruje. W eksperymencie uczestniczyła producentka z BBC, której nigdy dotąd nie poddawano hipnozie. Została wybrana, ponieważ wcześniej w ogóle nie interesowała się zagadnieniem przeszłych żywotów i nie miała na ten temat żadnej opinii.
Podczas całej serii nagranych sesji młoda kobieta cofnęła się w przeszłość. W rozmowie z Jenny opisała nudne życie córki hodowcy świń, pędzone w okresie z tak dawnej przeszłości, że nie potrafiła jej dokładnie określić. W istocie dziewczyna ta (Jill Leadenoak) bardzo niewiele wiedziała o świecie poza życiem na swej farmie i w maleńkiej sąsiedniej wiosce. Z radością podawała nam imiona świń i opisywała, w jaki sposób dojrzewa miejscowy cydr. Podana przez nią procedura wytwarzania jabłecznika wyglądała dość obrzydliwie - wykorzystywano w niej martwe gryzonie! -jednak później przekonaliśmy się, że odpowiada prawdzie historycznej. Poza tym Jill nie miała zbyt wiele do powiedzenia, dokładnie tak jak biedna chłopka sprzed kilkuset lat. Z pewnością nie przypominało to filmów fantastycznych, w których podróżnicy w czasie spotykają przygodnego człowieka i natychmiast nawiązują z nim interesującą rozmowę. Chyba łatwiej byłoby porozmawiać z jedną ze świń Jill.
Przeszłe życia
249
Pytanie brzmi: jeśli to wymysł, to dlaczego ów fantastyczny scenariusz nie przypominał tych znanych nam z ekranu telewizora? Czemu usłyszeliśmy relację o banalnym życiu, przekazaną w nieciekawy, choć logiczny sposób? Świetna gra aktorska? Po wyjściu z hipnozy kobieta absolutnie temu zaprzeczyła. Gdy staraliśmy się wyciągnąć z Jill więcej szczegółów, przemawiała z niezwykle ostrym, wiejskim akcentem, całkowicie nieprzypo-minającym sposobu wyrażania się jej dwudziestowiecznej odpowiedniczki. W istocie producentka BBC z zażenowaniem słuchała ziemskiego głosu Jill wydobywającego się z jej ust.
Nigdy nie zdołaliśmy odnaleźć śladów życia Jill Leadenoak. Nawet jeśli jej historia jest prawdziwa, nie ma w tym nic dziwnego. Później jednak natrafiliśmy na kilka tropów w hrabstwie Hertford. Nie tam spodziewaliśmy się na nie natknąć. Dopiero później dowiedzieliśmy się, iż w tym właśnie regionie w średniowieczu mówiono z podobnym akcentem.
Podobnie przedstawia się sytuacja z dziesiątkami tysięcy re-gresji, których do tej pory dokonano. Kontrast pomiędzy tym, czego oczekujemy, a tym, co naprawdę słyszymy, jest bardzo wyraźny. I jeśli nie oznacza to, że faktycznie mamy dostęp do prawdziwych przeszłych żyć, to musimy znaleźć inne wiarygodne wyjaśnienie. Na razie jednak nikt go nie zaproponował.
Możliwe wyjaśnienia
Badacze i sceptycy próbowali wyjaśnić problem przeszłych żywotów, sięgając po idee inne niż reinkarnacje czy fantazje. Oto najważniejsze teorie.
ROZPAD OSOBOWOŚCI '
Być może w stanie zmienionej świadomości, takim jak hipnoza czy głębokie zamyślenie, człowiek potrafi "podłączyć się" do innych warstw swojej psychiki, ukształtowanych z nieznanych do-
250
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
tąd powodów psychologicznych w zupełnie odmienny sposób. Jeden z domysłów głosi, że to mechanizm pozwalający utrzymać "pod ręką" cechy, których brakuje naszej własnej osobowości, a które mogą się okazać niezbędne w razie zagrożenia. W ten sposób człowiek tchórzliwy może ukrywać w sobie drugą osobowość, pełną siły i odwagi. Podczas regresji ta druga osobowość ujawnia się w przebraniu przeszłego życia, ponieważ tego się właśnie oczekuje. Idei tej nie da się udowodnić. Nie wyjaśnia ona też, dlaczego wspomnienia z przeszłych żywotów są tak przyziemne i nieprzyjemne, ani skąd biorą się nagłe wspomnienia we wczesnym dzieciństwie, gdy osobowość jeszcze się nie rozwinęła.
JASNOWIDZENIE
Być może niektórzy ludzie potrafią odebrać informacje pochodzące z umysłów zmarłych, tak jak to ponoć czynią media. Przyjmują jednak błędne założenie. Zamiast potraktować te informacje jako pochodzące od innej, "martwej" osoby, uznają je za część większej całości i traktują jako pochodzące ze swego umysłu wizje przeszłego życia. Jeśli to prawda, musimy założyć, że życie po śmierci istnieje. Wówczas jednak nasuwa się inny, poważniejszy problem. Czemu we wspomnieniach z przeszłych żywotów nigdy nie pojawiają się "przekazy" od martwych, jedynie zwykłe, czasem trywialne wspomnienia?
PAMIĘĆ GENETYCZNA
Jako teoria naukowa wygląda dość obiecująco. Niestety, to rozwiązanie możemy wykluczyć od razu. Sugeruje ono, że tak jak geny przekazujące dzieciom cechy fizyczne i zachowania rodziców, tak i pamięć również może być przekazywana wewnątrz rodziny. Innymi słowy, każdy z nas ma w sobie ułamki wspomnień swych przodków, nawet sprzed wielu pokoleń.
Przeszłe życia
251
Hipoteza ta jednak ma dwa poważne słabe punkty. Z całą pewnością przekaz każdego życia musiałby ograniczać się do chwili narodzin kolejnego dziecka, z którego się wywodzimy. A jednak podczas regresji pacjenci bardzo często wspominają własną śmierć. Śmierć musi z definicji następować już po spłodzeniu naszego przodka. Jakim cudem zatem jej wspomnienie mogłoby zostać przekazane dalej? Poza tym istnieje wiele przypadków przeszłych żywotów ludzi, którzy nie mieli dzieci. Przykładem choćby Mary Reynolds, osiemnastowieczna kobieta opisana przez Jenny Randles. Skoro nie ma dzieci, nie może dojść do przekazania genów. Czymkolwiek są przeszłe żywoty, z pewnością nie są pamięcią genetyczną.
ZESPOŁOWA NIEŚWIADOMOŚĆ
Idea Junga, że wszystkie nasze myśli i działania tworzą coś w rodzaju jednego wspólnego zbiornika, a my możemy z niego czerpać, może wyjaśniać zjawisko wspomnień z przeszłych żywotów. Czemu jednak za każdym razem powracamy do tych samych wspomnień, a nie przywołujemy nowych tożsamości? Okultyści przejęli z hinduskich wierzeń ideę Kronik Akaszy, które przechowują wszystkie czyny wszystkich ludzi i do których sięgać mogą ludzie pogrążeni w głębokiej medytacji. W swej książce A New Science of Life biolog doktor Rupert Sheldrake sugeruje, że wszystkie istoty żywe kształtuje pole energetyczne. Nasze zwyczaje, kolejne etapy rozwoju trafiają do niewidocznej uniwersalnej "świadomości", kształtującej owo pole i wykorzystującej wkład każdej żywej jednostki. Dzięki tej teorii doktor Sheldrake tłumaczy na przykład, dlaczego jeśli nauczy się szczury wykonywania jakiejś sztuczki, nie tylko kolejne zrodzone z nich pokolenia uczą się jej szybciej (to może wyjaśnić proces przekazywania genów), ale też, co dużo bardziej trudne do wyjaśnienia, szczury w odległej części świata, zupełnie niezwiązane z tamtymi, także potrafią wykonać ową sztucz-
252
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
kę. Być może ludzkie istoty dysponują wspólną świadomością i w każdym z nas kryją się cząstki świadomości wcześniejszych ludzi.
REZONANS ATOMOWY
Jedna z najnowszych teorii próbujących wyjaśniać zjawisko wspomnień z przeszłego życia powstała w 1997 roku w wyniku rozwoju fizyki. Obecnie uważa się, że atomy mogą kryć w sobie cząstki kodu, który wywołuje rezonans z innymi atomami, zapoczątkowując pewne wydarzenia i procesy zsynchronizowane z falami energii elektromagnetycznej. Jeśli istotnie tak jest, być może nasze przeszłe życia to rezultat obecności pewnych atomów w naszym ciele i ich rezonansu z innymi atomami stanowiącymi niegdyś cząstkę innych ludzkich ciał. Z całą pewnością wszechświat składa się ze skończonej liczby atomów, stale wykorzystywanych na nowo, podobnie jak para wodna, która wznosi się z morza i spada na ziemię w postaci deszczu, tworząc rzeki, które w końcu wpadają do oceanu. Wiele klocków, z których zbudowana jest nasza świadomość, stanowiło niegdyś część innej świadomości - umysłu, do którego czasami jesteśmy się w stanie podłączyć, ponieważ na najgłębszym poziomie łączy nas wspólna atomowa harmonia.
Przeszłe życia
253
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Stan hipnozy bardzo często wywołuje fantazje.
- Nigdy nie można wykluczyć, że źródłem potwierdzonych informacji jest pamięć podświadoma.
- W kilku przypadkach udowodniono, że są one dziełem fantazji.
- W krajach Trzeciego Świata, w których dzieci przypominają sobie wcześniejsze żywoty, nieodmiennie opisują je jako zakończone niedawno w bogatych rodzinach. Istnieją zatem motywy świadomego bądź nieświadomego oszustwa.
- Czemu wszyscy brytyjscy pacjenci Joe Keetona wspominają brytyjskie życie? Niemal nie zdarzają się przypadki zmian rasy.
ZA:
- Istnieje sporo przypadków świadomie przywołanych przeszłych żywotów bez udziału hipnozy. Zwykle występują one u małych dzieci, nieświadomych istnienia teorii o reinkarnacji.
- Czasami podczas sesji pacjenci wspominają wiele szczegółów, wymagających bardzo drobiazgowych badań, nim się je potwierdzi.
- Zdarzały się przypadki, kiedy w czasie seansu hipnotycznego dochodziło do ujawnienia nowych umiejętności, na przykład posługiwania się językiem obcym. Pacjenci poddani głębokiej hipnozie bądź uczestniczący w kilku sesjach podczas regresji często mówią z całkowicie odmiennym akcentem.
U
254
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
- Przeszłe życia jako osoby odmiennej płci nie są wcale rzadkie, choć występują w mniej niż 50% przypadków. Są jednak znacznie częstsze niż w przypadkach rozdwojenia osobowości, kiedy tylko około 10% osób występuje w odmiennej płci.
- Przeszłe życia są zwykle bardzo przyziemne i banalne. Występuje w nich bieda i gwałtowna śmierć w proporcjach raczej nieprzystających do zwykłych fantazji. Odpowiada to natomiast ciężkim warunkom życia w dawnych epokach.
12
POZA CIAŁEM
CZY POZA UMYSŁEM
Większość wyznawców poglądów racjonalnych przedstawia proste wyjaśnienie tłumaczące, czemu nie wierzą w życie po śmierci. Człowiek to żywa istota, której działaniami kierują organy ciała, a przede wszystkim mózg. Gdy organy te przestają funkcjonować - niezależnie od tego, czy sprawia to choroba, wypadek, czy też starość - istota musi "umrzeć". Można by porównać to do działania na przykład odbiornika radiowego, który radośnie gra, dopóki nie zawiedzie jeden z jego elementów. Jeśli uda się go naprawić, radio powróci do życia. Jeżeli jednak usterka jest zbyt poważna, radio przestaje działać. Jest martwe.
To mechanistyczne podejście do życia, wyjaśniające wszelkie zjawiska i procesy za pomocą praw mechaniki, ma swój rodowód w czasach Oświecenia, kiedy to wybuchła rewolucja przemysłowa, a z nią nastąpił rozwój techniki. Jednakże w dzisiejszych czasach dostrzegamy, jak wiele takim poglądom brakuje. Mózg nie poddaje się takiej analizie jak maszyna. Nikt nie potrafi wyjaśnić, w jaki sposób przechowuje on wspomnienia czy tworzy emocje. Nikt nie wie, skąd mamy świadomość i samoświadomość. Czy są one właściwe tylko ludziom, czy też wystę-
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
pują również u innych zwierząt? Jakim mechanistycznym celom służy wolna wola i świadomość własnej śmiertelności, przeciwstawiające się automatycznym zachowaniom, wprogramo-wanym w nasze ciało?
Coraz liczniejsze grono naukowców, od neurologów po fizyków, twierdzi, że świadomość nie rodzi się w mózgu. Uważają oni, że umysł jest czymś zupełnie odrębnym, przekazywanym przez narząd zwany mózgiem. Niektórzy naukowcy snują nawet teorie, że umysł to pole elektromagnetyczne otaczające II ciało. W ten sposób powracamy do argumentów mechanistycz-
|] nych. Jeśli rozmontujemy odbiornik radiowy, szukając odbiera-
li! nego przezeń sygnału, nigdy go nie znajdziemy Wydaje się, iż
[ii dobiega z głośników Jeśli uszkodzimy aparat, sygnał ustaje, lecz
j|i nawet gdy rozbijemy radio na kawałki, sygnał, który wydawał się
|| jego integralną częścią, wciąż istnieje. Tylko my nie potrafimy
jj! go już odebrać.
|; Podobnie może wyglądać sytuacja z umysłem. Może on tak-
11 że istnieje niczym sygnał radiowy i jest przetwarzany przez ele-
menty mózgu, manipulując ciałem fizycznym tak, by mogło kontrolować i odmieniać otoczenie?
Jeśli przyjmiemy tę jakże kuszącą analogię, otworzy ona drogę do logicznej i naukowej akceptacji życia po śmierci. Załóżmy, że ,ja", które postrzegamy jako naszą "prawdziwą jaźń", to pole energii, nieograniczone czasem i przestrzenią, lecz przekazywane przez mózg. Wówczas nie ma dla nas znaczenia, czy mózg i towarzyszące mu ciało przestają funkcjonować. Istotnie, wówczas umysł nasz nie będzie zdolny działać w świecie materialnym, jeżeli jednak jesteśmy umysłem, nie mózgiem czy narządami ciała, nasz duch czy też esencja może istnieć dalej, niezależnie od cielesnego gospodarza.
Niektórzy ludzie uznają tę koncepcję za zbyt radykalną, wręcz desperacką. W istocie jednak rozwój współczesnej nauki daje jej zwolennikom coraz liczniejsze argumenty. Co więcej, świadczą o niej także powszechne przeżycia zupełnie zwykłych
Poza ciałem czy poza umysłem
257
ludzi. Ankiety pokazują, że jednym z najczęstszych doświadczeń "paranormalnych" - wspomina o nim ponad 50% populacji - jest uczucie, że umysł oderwał się od ciała. Piosenkarka Kate Bush opisała poetycko to uczucie jako wrażenie, że jesteśmy "latawcem", luźno związanym z ciałem i unoszącym się swobodnie w górze. W tym stanie ludzie uświadamiają sobie, że to umysł jest ich prawdziwą esencją, a ciało jedynie powłoką.
I choć owe wyjścia poza ciało (określane w języku angielskim out-of-the-body experiences, w skrócie OOBE) stanowią część życia, nie śmierci, wskazują nam drogę ku przetrwaniu i stanowią ważny argument. Jeśli umysł naprawdę potrafi oderwać się od ciała, przetrwanie po śmierci zaczyna wyglądać całkiem prawdopodobnie. Jeśli nie, a OOBE to jedynie złudzenie, wówczas - choć nie wyklucza to przetrwania w inny sposób - mamy do czynienia z silnym dowodem na słuszność podejścia me-chanistycznego.
Być jak latawiec ** ' r
Jenny Randles przeżyła OOBE w styczniu 1971 roku, dwa dni po śmierci babki i na dzień przed jej pogrzebem. Zatrzymała się u przyjaciółki, w obcym, nieznanym domu. Nagle obudziła się w środku nocy. Twierdzi, że z całą pewnością nie spała, a jednak nie przebywała w łóżku, jak można by sądzić. Zamiast tego unosiła się na wysokości dwóch metrów i patrzyła na własne uśpione ciało. Ujrzała obcy pokój, nie własną sypialnię, jak to bywa we śnie.
Uczucie to było naprawdę niezwykłe. Jenny, wówczas nastolatka, niemająca żadnych doświadczeń ze zjawiskami nadnaturalnymi, przyjęła je z przerażeniem. Trwało tylko sekundę bądź dwie, ale w tym czasie ogarnął ją przejmujący strach, który zadziałał niczym katapulta. Niemal natychmiast poczuła szarpnięcie i znalazła się z powrotem w swoim ciele. Usiadła wyprostowana na łóżku, rozglądając się po pokoju w panice, zlana potem.
Ś Ś ,1
258 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
W tym czasie Jenny interesowała się naukami przyrodniczymi. Doznane przeżycie sprzeciwiało się wszystkiemu, czego się nauczyła. Przez długi czas usiłowała jakoś je zracjonalizować. Mówiono jej - a ona chciała wierzyć - że był to tylko sen. Długotrwały stres (egzaminy uniwersyteckie połączone ze śmiercią babci, co nastąpiło nagle w jej obecności) wywołał tymczasowe oderwanie się od grozy rzeczywistości. Jednakże logiczne przyjęcie wyjaśnienia, a uwierzenie w nie, to dwie zupełnie różne rzeczy. A Jenny nie udało się uwierzyć z bardzo prostego powodu.
Owo wyjście poza ciało było niezwykle realistyczne. Jenny wiele razy, zarówno wcześniej, jak i później, śniła o lataniu, miewała też inne niezwykle wyraziste sny. Jednakże różnica polegała na tym, że OOBE wyglądało zupełnie jak jawa. Groza, którą czuła Jenny, należała do rzeczywistości, nie do sennych koszmarów. Lecz mogła to osądzić tylko ona sama.
Myślowe wyprawy ku gwiazdom :,<<
Niektórzy ludzie twierdzą, że potrafią wywoływać OOBE niemal na życzenie. Poddano ich badaniom laboratoryjnym - z różnymi rezultatami. Jeden z nich to Amerykanin Robert Monroe, autor serii książek, między innymi Far Journeys (1986), w których niezwykle drobiazgowo opisuje szczegóły swych domniemanych wypraw w czasie i przestrzeni. Stworzył spójny obraz najróżniejszych światów, w których ma miejsce OOBE. Światy te są dość podobne do kolejnych faz życia pozagrobowego, przez które ponoć przechodzą dusze zmarłych ludzi.
Robert Monroe opowiedział nam, jak wywołuje OOBE:
: Odprężam się głęboko, a potem jakby wysuwam, wytaczam się [z ciała], zamiast się z niego wyrywać. Następnie, już wolny, unoszę się w górę i znajduję piękne chmury, w których mogę nurkować. To świetna zabawa... Gdy pływając w chmurach, przekonuje-
Poza ciałem czy poza umysłem
259
my się, że nic tam się nie dzieje i zbieramy się na odwagę, możemy zanurkować w dói, przenikając przez góry i domy. Z początku człowiek czuje niepokój, zbliżając się do górskiego zbocza z prędkością 1000 km/godz. Po jakimś czasie staje się to świetną zabawą.
Robert Monroe twierdzi, że podczas snu wszyscy przeżywamy regularne wyjścia poza ciało, tyle że nie zdajemy sobie z tego sprawy. Twierdzi, iż "sny o lataniu to racjonalizacja wychodzenia poza ciało... Lewa półkula mózgu - świadomość -twierdzi, że coś takiego nie istnieje. Stąd sen o lataniu. Sen o spadaniu to powrót do ciała fizycznego".
Psycholodzy proponują inne interpretacje snów o lataniu, które od czasu do czasu nawiedzają większość z nas. Twierdzą, że to owoc naszych nadziei i życzeń. Warto jednak zauważyć, iż odczucie latania w podobnych "snach" stanowi pewną zagadkę. Ostatecznie dopiero niedawno ludzie zaczęli naprawdę latać w powietrzu, skacząc ze spadochronami. Skąd zatem wzięły się wcześniejsze powszechne sny o lataniu? Skąd biorą się obrazy, które nas wówczas nawiedzają? Najwyraźniej, z pewnymi wyjątkami (odczuwaniem wiatru), swobodny upadek bardzo przypomina ów jakże powszechny "sen".
Jeśli nawet to rzeczywiście sny, a nie OOBE, muszą przecież przyjmować postać doświadczeń przechowywanych w naszych wspomnieniach - i nie mogą to być wspomnienia z prawdziwego latania. Lecz czy OOBE Monroe to rzeczywiście tylko wyjątkowo wyraziste sny, przywoływane podświadomie w stanie odprężenia?
Na poparcie tej teorii możemy zacytować jego opowieści o lotach ku gwiazdom i wędrówkach po Układzie Słonecznym. Monroe opowiada o tym, że na innych planetach widywał rzeczy, które później zostały potwierdzone na zdjęciach wykonanych przez sondy kosmiczne. Nie potrafił jednak przedstawić żadnych dowodów. Twierdził jedynie, iż na powierzchni Marsa widział kratery, nim jeszcze kolejne sondy zaskoczyły naukow-
4 *;
260
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
ców, gromadząc informacje o wielkim zagęszczeniu tych formacji geologicznych.
Broniąc prawdziwości swych słów i wyjaśniając czemu nie potrafi ich udowodnić, rzekł:
"To dość nudne, zdziwilibyście się. Ludzi przebywających poza ciałem raczej nie interesują kratery czy kamienie. Po prostu przenikają przez Marsa i wynurzają się po drugiej stronie. To nudne".
Gdyby jednak udało się ustalić, że myślowi podróżnicy istotnie ujrzeli szczegóły powierzchni planety, nim sfotografowały je sondy kosmiczne, stanowiłoby to przekonujący dowód. Dziwne, że dotąd nie zainteresowali się tym naukowcy. Potwierdzenie prawdziwości takich twierdzeń podważyłoby także Einsteinow-ską teorię fizyki.
Podobno pozacielesne wyprawy na Marsa odbywają się często z prędkością światła (jeśli nie natychmiast). Takie przeniesienie z Ziemi na inną planetę nie wymaga wielu godzin czy nawet minut, jak głoszą prawa fizyki. Obecnie nie wiemy nawet, czy podobne wyprawy z prędkością większą niż prędkość światła w ogóle mogą być wyobrażałne, a co dopiero możliwe. Toteż potwierdzenie słów Monroego pozwoliłoby nam lepiej zrozumieć ludzki umysł i udowodnić, że każdy z nas musi przeżyć własną śmierć.
Z zewnątrz do wewnątrz
Jeden z najczęstszych przypadków wyjścia poza ciało nie jest wcale planowany, lecz następuje nagle, bez ostrzeżenia. W lutym 1998 roku przeżycie takie opisał Geoff - emerytowany żołnierz, który służył na Falklandach, a po powrocie do domu został pilotem cywilnym. Jechał właśnie do domu z lotniska w Oksfordzie i kierował się w stronę Kidlington, gdy stracił panowanie nad samochodem, który stoczył się z nasypu.
Poza ciałem czy poza umysłem
261
Geoff opisuje, co stało się później:
"Miałem wrażenie, że czas zwolnił. To było bardzo tajemnicze. Nic nie ruszało się tak jak zwykle, a jednak myślałem całkiem racjonalnie. Potem w ułamku sekundy znalazłem się poza samochodem, w powietrzu. Unosiłem się tam i obserwowałem wszystko z dziwnym spokojem. Widziałem rozbijający się samochód, byłem pewien, że zginąłem. Wstrząs był okropny. Pamiętam, że pomyślałem sobie, iż w chwili śmierci nasz czas zatrzymuje się i przez całą wieczność musimy wciąż od nowa przeżywać ten moment. Potem jednak uświadomiłem sobie, że cisza i spokój to jedynie chwila po wypadku. Wówczas znalazłem się z powrotem w samochodzie. Zobaczyłem ludzi biegnących na pomoc. Czas znów płynął normalnie i bardzo cierpiałem".
Geoff odniósł poważne obrażenia. Nigdy nie zapomniał owej bezczasowej chwili, która odcisnęła się piętnem na jego świadomości. Oderwał się wówczas od swego ciała fizycznego i mógł spojrzeć na nie z zewnątrz.
Mój umysł kryje się w palcu u nogi
Psycholog, doktor Sue Blackmore jest jedną z najbardziej znanych badaczek zjawiska OOBE. Czasem na początku swych wykładów przeprowadza interesujący eksperyment. Prosi słuchaczy, by zastanowili się, gdzie w ciele kryje się ich ,ja". To dziwne pytanie, większość z nas nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym. Spróbujmy jednak.
Czy czujesz, czytelniku, że twoje prawdziwe ,ja" kryje się w mózgu, nad oczami, w sercu, czy może obejmuje całe ciało? Podczas wykładów padały najróżniejsze odpowiedzi. Ktoś oznajmił kiedyś, iż ma wrażenie, że jego ,ja" mieści się w palcu u nogi!
Co ciekawe, nikt nigdy nie powiedział, iż uważa, że jego , ja" przebywa poza ciałem. Wszyscy w jakiś sposób wiążemy się ze
262
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
swoją cielesną powłoką. I właśnie dlatego tak trudno ustalić, czy nasz umysł naprawdę opuszcza ciało podczas OOBE. Skoro możemy myśleć, że nasze ,ja" kryje się w głowie bądź w dużym palcu u nogi, czemu nie przenieść go poza ciało, pod sufit? Czy zatem wyjście poza ciało jest prawdziwe, czy to tylko wyobraźnia?
Sue Blackmore przeżyła OOBE, gdy studiowała na uniwersytecie. Wywołała je świadomie, w stanie głębokiego odprężenia. Opowiadała o tym, jak wzleciała, patrząc bezcieleśnie na dachy. Później sprawdziła to i odkryła, że widok, który "ujrzała" w owym stanie nie odpowiadał rzeczywistości. Uznała całe przeżycie za senne złudzenie. Od tego czasu stała się znaną badaczką zjawisk parapsychologicznych. Często udziela wywiadów, występuje w programach telewizyjnych, a do całego zagadnienia podchodzi z otwartym umysłem, lecz sceptycznie.
Gdy doktor Blackmore doświadczyła OOBE, pracowała na uniwersytecie w grupie badającej zjawiska paranormalne. Jej wcześniejsza wiedza nie oznacza, iż możemy zlekceważyć szczegółowy i cenny opis samego przeżycia, które wyróżnia się spośród większości relacji z wyjść poza ciało. Nie są one wywoływane świadomie, na ogół nie spotykają ludzi interesujących się zjawiskami parapsychicznymi i dysponujących wiedzą na ten temat.
Oczywiście nie oznacza to, iż nie mogą wystąpić u kogoś takiego. Potwierdza to choćby przeżycie Jenny Randles. Jednak opisy przekazane przez Randles i Blackmore dotyczą bardzo różnych typów OOBE. Przeżycie Sue Blackmore nie było nieprzyjemne. Po prostu wysunęła się z ciała świadoma tego, co robi i nawet wtedy, gdy szybowała po wyimaginowanych krainach, cały czas zachowywała przynajmniej częściowy kontakt ze swoim prawdziwym ciałem oraz otaczającymi ją ludźmi. Podobnie wyglądają OOBE Roberta Monroego - i generalnie ludzi starających się wywołać coś takiego świadomie.
Poza ciałem czy poza umysłem
263
Relacja Jenny Randles natomiast opisuje spontaniczne OOBE z rodzaju tych, o których wspominają osoby, które nigdy nawet nie słyszały tego określenia. Nie czuła chwili oderwania się od ciała, po prostu nagle znalazła się poza nim. Nic nie łączyło jej ani z ciałem, ani z pokojem, w którym ono przebywało. Spoglądała beznamiętnie na swą powłokę fizyczną, nad którą zupełnie nie panowała. 1 nie czuła nawet najmniejszej przyjemności, jedynie przerażenie.
Różnice te mogą okazać się bardzo znaczące. Strach i brak kontroli sugerują rzeczywistość zjawiska. Natomiast odczucie przyjemności, świadomość własnego stanu i wrażenie nierze-czywistości świadomie wywoływane OOBE upodabniają do snów.
Oprócz spontanicznego wyjścia poza ciało, Jenny miewała też sny o lataniu i przypominające sny odczucia wyjścia poza ciało. Twierdzi, że były kompletnie różne. Większość OOBE przypomina wyraziste sny. OOBE, które wydarzyło się nagle, gdy ocknęła się w środku nocy, było tak rzeczywiste, że trudno je uznać za wytwór wyobraźni. Oczywiście pomiędzy tymi dwoma ekstremami może istnieć jeszcze całe spektrum zjawisk. Możliwe, iż oba zjawiska to w istocie to samo przeżycie, różniące się wyłącznie skalą. Lecz nie możemy tak po prostu zignorować różnic, które je dzielą. Jednak na podstawie własnych przeżyć i badania dowodów Sue Blackmore podchodzi sceptycznie do idei, że cokolwiek może opuścić ciało. Uważa OOBE za fantazję wywoływaną przez stan zmienionej świadomości.
Dowody przeciw
Bez wątpienia istnieją relacje o wyrazistych snach i snach o lataniu, w których występuje wiele bądź większość atrybutów kojarzonych z OOBE. Gdy później porównujemy szczegóły z wizji
264 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
z rzeczywistością, okazuje się, że do siebie nie pasują. OOBE przeniosło badanego w świat podobny, lecz nie identyczny ze światem rzeczywistym. W świat wyobraźni.
Sue Blackmore dostrzegła kilka poważnych różnic pomiędzy dachówkami i kominami dachów budynku, nad który "wzlecia-ła" podczas swego OOBE. W rzeczywistości nigdy wcześniej nie oglądała tego budynku z góry, póki nie sprawdziła wizji, i wówczas odkryła niezgodności.
W takiej sytuacji nie ma wątpliwości: podobne OOBE rozgrywają się w wyobraźni. Psycholodzy bardzo słusznie pytają zatem, że jeśli dotyczy to części, dlaczego nie całości? Być może podobne błędy pojawiają się w snach udających OOBE. Jeśli jednak mężczyzna śni, że zakłada czerwone spodnie, a w rzeczywistości nie ma ani jednej takiej pary, to czy powinien zwątpić w istnienie czerwonych spodni w ogóle, czy w to, że nosi spodnie? Wiemy oczywiście, iż sen ów opiera się na dwóch elementach wiedzy - tym, że mężczyźni zwykle noszą spodnie i że istnieją również spodnie czerwone. Podobnie jak w większości snów, umysł tworzy fantastyczny scenariusz, niekoniecznie dowodzący nieprawdziwości poszczególnych elementów, z których go skonstruowano.
Innymi słowy, możliwe, iż miewamy sny o lataniu, bo od czasu do czasu zdarzają się nam prawdziwe OOBE. Sny te stanowią wariacje wyobraźni na temat prawdziwego przeżycia. Psycholodzy powiedzieliby zapewne, że w ten sposób próbujemy dopasować fakty do teorii. Lecz niektórzy badacze uważają, iż tylko takie podejście wyjaśnia istnienie dwóch typów OOBE -powszechnych fantazji i tych rzadszych, opierających się na faktach.
Sue Blackmore zauważyła też, że nawet jeśli badacze zdołają dowieść, iż osoba podczas OOBE "widziała" rzeczywistość, nigdy nie zdobędą pewności, iż nie zgromadziła owych informacji poprzez zdolności parapsychiczne, pozostając cały czas we własnym ciele.
Poza ciałem czy poza umysłem
Dowody za
265
Ankiety dowodzą, iż OOBE to zjawisko bardzo powszechne i że ludzie opisują je zwykle tak samo. Może to sugerować, że u jego podstaw leży rzeczywistość.
Sue Blackmore porównała wyniki czterech odrębnych ankiet, w których ponad osiemset osób twierdziło, że przeżyło OOBE. Jeśli wynik ten przyjmiemy jako średnią, oznacza to, że około 15% populacji doświadczyło wyjścia poza własne ciało. Świadczy to o tym, iż mamy do czynienia z jednym z najbardziej powszechnych zjawisk paranormalnych.
W większości przypadków (60%) było to doświadczenie jednorazowe. Średnio 80% osób widziało swe własne rzeczywiste ciało z oddali, lecz tylko nieliczni doświadczyli momentu oderwania. Spirytyści często twierdzą, że "srebrna nić", przypominająca mistyczną pępowinę łączy ciało astralne z fizycznym, jednakże tylko nieliczni (około 4%) ludzie wspominali o niej podczas OOBE. Jenny Randles tej "nici" nie dostrzegła, Sue Blackmore owszem. Może to sugerować, iż owa "nić" nie jest elementem spontanicznych OOBE, lecz tych wywoływanych świadomie.
Liczni badacze próbowali eksperymentów z ludźmi przeżywającymi OOBE, zachęcając ich do wyjścia poza ciało i "obejrzenia" przedmiotu, którego nie zdołaliby ujrzeć, gdyby nie unieśli się pod sufit. Doświadczenia te przyniosły pozytywne (choć kontrowersyjne) rezultaty.
Doktor Charles Tart z Kalifornii jako jeden z pierwszych przeprowadził podobną próbę, prosząc kobietę, by odczytała losowo wybrany numer, zapisany na kartce papieru i umieszczony na półce. Ponieważ kobietę podłączono do aparatury rejestrującej, nie mogła poruszyć się fizycznie, nie rozłączając przewodów. Czujniki odczytywały również jej fale mózgowe, stąd gdyby nastąpiła jakakolwiek przerwa, zostałaby ona zarejestrowana na wykresie. Na cztery przeprowadzone próby jeden
266
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
raz kobieta podała właściwą liczbę. Tylko podczas tej próby zdołała unieść się w górę i zobaczyć liczbę. Jednak podczas innego doświadczenia, choć nie odczytała zapisu na kartce, podała wskazanie zegara niewidocznego z miejsca, w którym leżała. Dokładnie w tym momencie czujniki zarejestrowały zmianę jej fal mózgowych na odpowiadającą stanowi zmienionej świadomości. Nie doszło jednak do odłączenia przewodów.
Amerykański parapsycholog, doktor Karlis Osis, wprowadził ciekawą innowację. Serię symboli zamknięto w skrzynce zaopatrzonej w skomplikowany system optyczny. Oznaczało to, że właściwy wzór był widoczny jako kalejdoskopowa iluzja i tylko dla kogoś patrzącego z góry przez otwór. Z każdego innego miejsca wzór wyglądał inaczej.
Osis twierdzi, że eksperyment się powiódł i badany właściwie opisał całą scenę. Oznaczało to, że patrzył na nią spoza ciała. Sceptycy podkreślają jednak, że metody Osisa pozostawiają sporo do życzenia. Na przykład uznawał doświadczenie za udane, jeśli prawidłowo opisano choćby fragment całego obrazu.
Najbardziej skomplikowanym urządzeniem zastosowanym w doświadczeniach z OOBE była "czarna skrzynka", dzieło angielskiego inżyniera, profesora Arthura Ellisona. Wyjaśnił nam, jak ono działało.
Maszyna generowała losowy numer i wyświetlała go na tylnym ekranie. Nikt z obecnych go nie widział. Osoba próbująca odczytać go poprzez OOBE wystukiwała serię liczb na klawiaturze umieszczonej z przodu urządzenia. Wbudowany w nie komputer automatycznie sprawdzał wynik, następnie generował kolejną liczbę i tak dalej. Pod koniec próby automat rejestrował, ile razy liczby "widziane" i wprowadzane do maszyny pasowały do generowanych. Ponieważ ani prowadzący doświadczenie, ani jego obiekt nie znali wcześniej generowanych liczb, w teorii wykluczało to wszelkie formy ESP sugerując prawdziwe OOBE.
Poza ciałem czy poza umysłem
267
Niestety, rezultaty doświadczeń z czarną skrzynką okazały się znacznie mniej pozytywne niż inne, być może dlatego, że stworzona sytuacja była całkowicie sztuczna. Aby obsługiwać maszynę, obiekt eksperymentu nie może pozostawać w stanie OOBE, opisywanym przez większość świadków. Jenny Randles twierdzi, że z własnego doświadczenia wie, iż znane jej wyjścia poza ciało całkowicie wykluczają stukanie w klawisze. Inni podzielają ten pogląd. Sprytne urządzenie profesora Ellisona bardziej niż do badania OOBE nadaje się do doświadczeń z jasnowidzeniem.
Widzę to jasno
Istnieją też wprost niezwykłe relacje, opowiadające o spontanicznym OOBE. Biolog, doktor Lyall Watson opowiedział nam, jak podczas podróży po Afryce autobus, którym jechał, nagle się wywrócił. Przez chwilę Watson znalazł się poza ciałem - patrzył z góry na wrak autobusu i widział uwięzionego w nim chłopca. Autobus mógł lada moment zmiażdżyć dziecko. Gdy Watson powrócił do swego ciała, stwierdził, że praktycznie nic mu nie jest. Pomógł ekipie ratunkowej wyciągnąć chłopca. Okazało się, iż dziecko istotnie było uwięzione dokładnie tam, gdzie widział je Watson, w miejscu niewidocznym z fotela, na którym siedział w autobusie.
W 1992 roku doktor Keith Heame przeprowadził w Wielkiej Brytanii ankietę dotyczącą doświadczeń parapsychicznych. Jedna z ankietowanych, kobieta po przebytej operacji, przeżyła OOBE, leżąc w łóżku. Uniosła się nad lekarza i pielęgniarkę i w bezcielesnym stanie przepłynęła do sąsiedniego pokoju, gdzie ujrzała czyjąś nocną koszulę z wciąż doczepioną metką. Później, już świadoma, zaskoczyła właścicielkę koszuli, "zgadując", ile kosztowała!
I choć to tylko anegdoty, doskonale ukazują wyjścia poza ciało mające miejsce w sytuacjach kryzysowych. Często uważa się je za pierwszy etap przeżyć na granicy śmierci (patrz rozdział 13).
268 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
My sami natknęliśmy się na intrygujący przypadek, potwierdzony później przez świadka i obecną przy nim pielęgniarkę. Jenny Randles usłyszała o tym wydarzeniu w sierpniu 1984 roku, gdy kilka tygodni spędziła w szpitalu Arrowe Park w Wirral.
Jedna z pielęgniarek opowiedziała Jenny, iż pacjenci przebywający na oddziale kardiochirurgu często opowiadają o tym, że wychodzą poza ciało. Lekarze jednak zniechęcali ich do podobnych rozmów. Później siostra oddziałowa niechętnie przyznała, że mniej więcej dwukrotnie w ciągu roku ma do czynienia z pacjentami opisującymi podobne zjawiska. Przed wyjściem ze szpitala Jenny sama zetknęła się z następującym przypadkiem. Otóż pewien mężczyzna po pięćdziesiątce cierpiał na zakrzepi-cę. Otrzymał zastrzyk z heparyny, co wywołało gwałtowną reakcję. Jego skóra zsiniała, nastąpił zator płuca. W tym momencie złego stanu pacjenta nie zauważył ani lekarz, ani pielęgniarka, którzy odeszli od jego łóżka.
Mężczyzna opisał, że nagle odkrył, iż unosi się półtora metra nad łóżkiem. Nie czuł żadnego bólu, myślał jasno, wyraźnie. Widział wszystko, co się dzieje, lecz przed oczami miał migotliwą mgiełkę, jakby spoglądał na świat poprzez cienką gazę. W tym stanie ujrzał mężczyznę z sąsiedniego łóżka, który zareagował na gwałtowne pogorszenie się jego stanu, podszedł i zaczął wzywać pomocy. Potem wbiegła pielęgniarka i przywróciła mu oddech.
Gdy mężczyzna odzyskał świadomość, dokładnie opisał wszystko, co się działo. Jego sąsiad potwierdził prawdziwość relacji.
Badania prowadzone nad OOBE starają się dowieść, że zjawisko to istnieje naprawdę. Podobny dowód mógłby potwierdzić również istnienie życia po śmierci. Jeśli możemy opuszczać nasze ciało, gdy wciąż funkcjonuje, oznacza to, że ciało i umysł są dwiema różnymi strukturami połączonymi dziwną symbiozą. Być może umysł istniał na długo przed tym, nim połączył się z prymitywnymi biologicznymi istotami dwunożnymi.
Poza ciałem czy poza umysłem
269
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- W OOBE często pojawiają się fantastyczne scenerie sugerujące, iż jest to wyłącznie sen.
- Niektórzy świadkowie twierdzą, że podczas OOBE widzieli pewne rzeczy, które po sprawdzeniu okazywały się błędne.
- Pewne uwarunkowania psychologiczne, na przykład depersonalizacja, mogą wyjaśnić, dlaczego w chwilach stresu odnosimy wrażenie, że odrywamy się od ciała.
ZA.
- Istnieje sporo relacji sugerujących, że ludzie potrafią odrywać się od ciała i oglądać rzeczy, których normalnie w żaden sposób nie mogliby widzieć.
- Wyniki doświadczeń świadczą o tym, że ,ja" człowieka "widzi" otoczenie z pozycji poza i ponad ciałem. Nie wiadomo jednak, jak to czyni, nie mając oczu.
- Jeśli umysł jest bezczasowy i bezprzestrzenny, jak sugeruje OOBE, świadomość może być wieczna i przeżyć chwilę śmierci.
13
NA GRANICY ŚMIERCI
Czym są wizje w stanie śmierci klinicznej
W 1975 roku amerykański lekarz, doktor Raymond Moody, opublikował swą słynną książkę Życie po życiu, która stała się światowym bestsellerem i w której opisał przeżycia ludzi powracających ze stanu śmierci klinicznej. Autor starał się ogarnąć zjawisko, które nęka ludzkość, odkąd pojawiła się nasza świadomość. Pierwsze zapiski na ten temat pochodzą z czasów przedchrześcijańskich, zawarte są w Bardo Thodol - Tybetańskiej Księdze Umarłych.
Badania Moody'ego sprawiły, że temat stanowiący wcześniej jedynie zbieraninę dziwacznych historyjek powtarzanych przez zażenowanych ludzi, przywróconych do życia z granicy śmierci dzięki zwykłemu szczęściu bądź umiejętnościom lekarzy, zainteresował poważne środowiska naukowe, zachęcając osoby zajmujące się medycyną lub psychiatrią do podjęcia wyzwania i rozpoczęcia badań czegoś, co dawniej nazywano "wizjami z łoża śmierci".
Na granicy śmierci
271
Jednym z owych badaczy była Brytyjka Margot Grey, zajmująca się psychologią kliniczną. Pani Grey podsumowała swe obserwacje następująco:
Wielu ludzi bliskich śmierci, nieważne czy w wypadku, podczas operacji, czy w innych dramatycznych okolicznościach, opowiada potem o niezwykłych przeżyciach, których doświadczali, mimo że cały czas pozostawali nieprzytomni. Wydarzenie to na zawsze zmienia ich pojmowanie rzeczywistości. Istnieje wiele elementów łączących niemal wszystkie relacje. Często dochodzi w nich do spotkań z pełnymi współczucia istotami lub zmarłymi bliskimi, a także poczucia niewyobrażalnego piękna, spokoju i wzniosłości. Przeżycie to sprawia, że ludzie ci przestają bać się śmierci, odnajdują cel w życiu, stają się bardziej otwarci i kochający.
Doktor Raymond Moody jako pierwszy posłużył się określeniem "przeżycia z granicy śmierci", czyli NDE (near death experience), i ustalił podstawowe elementy tych wizji. Przedstawiamy je poniżej w zmodyfikowanej formie.
Elementy NDE
POCZUCIE, ŻE JEST SIĘ MARTWYM
Początkowo pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że są "martwi" . Nagle zaczynają się unosić nad ciałem i z góry obserwują rozpaczliwe próby podejmowane przez lekarzy, usiłujących przywrócić ich do życia. W momencie gdy rozpoznają ciało jako własne, najpierw ogarnia ich strach, a potem zrozumienie i świadomość tego, co się dzieje. Potrafią szczegółowo opisać procedury medyczne, cytować całe fragmenty rozmów. Próbują też zainterweniować fizycznie, dotykając bądź przemawiając do obecnych - bez powodzenia.
272
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
SPOKÓJ I KONIEC CIERPIEŃ
Często tuż przed NDE ludzie doświadczają ostrych cierpień fizycznych. Gdy oderwą się od ciała, pozostawiają ból za sobą i osiągają stan prawdziwego spokoju ducha.
WYJŚCIE POZA CIAŁO
Wyjście poza ciało, zwane też OOBE, to zjawisko występujące czasem spontanicznie w sytuacjach zagrożenia życia. Czasami można je też wywoływać świadomie. Dotyczy to także podróży przez tunel i późniejszego spotkania z istotami z innego świata (patrz niżej). Na ogół, poza niektórymi wyjątkami, są to te same wizje, które pojawiają się na granicy śmierci.
W chwili gdy pacjent słyszy, że lekarz orzeka jego zgon, zaczyna czuć, iż jest istotą całkowicie oderwaną od ciała. Jednak nadal zachowuje postać, choć niekoniecznie stanowi ona dokładną kopię wcześniejszej powłoki. Ludzie opisywali ową postać jako zbudowaną z energii albo wzorów światła. Pozostając poza ciałem, pacjent może swobodnie przenikać przez ściany i obserwować wszystko, co dzieje się w innych pomieszczeniach.
PODROŻ PRZEZ TUNEL
Teraz, gdy pacjent pojmuje już, że nie żyje, nie czuje przygnębienia. Przeciwnie, przepełnia go nagła radość i nie może się doczekać tego, co ma go spotkać. Wkracza w ciemny tunel, czasem opisywany jako głęboka dolina, na końcu którego widzi jasne światło. Czasami pacjentowi towarzyszy inna istota, często postrzegana jako anioł, która prowadzi go ku światłu. Bardzo rzadko podróż ta odbywa się nie przez tunel, lecz pacjent wzlatuje w górę "ku niebu".
Na granicy śmierci
ISTOTY Z INNEGO ŚWIATA
273
Na końcu tunelu leży miejsce zbudowane ze światła, opisywane jako piękny ogród, miasto światła bądź wrota samych niebios. Czekają tu inne, świetliste istoty. Owa "energia" to coś więcej niż percepcja wizualna. Z istot tych promieniuje czysta miłość, której fale zalewają pacjenta. Zwykle rozpoznaje wśród nich swych nieżyjących krewnych i przyjaciół.
NAJWYŻSZA ŚWIETLISTA ISTOTA
Pacjent wyczuwa obecność najwyższej świetlistej istoty. Ludzie religijni, w zależności od swego wyznania, opisywali ją jako Jezusa, Boga, Buddę bądź Allaha. Istota roztacza wokół siebie aurę tak przejmującej miłości i zrozumienia, że gdy pacjent słyszy, iż nie nadszedł jeszcze jego czas i musi wrócić, nie chce odejść.
OBRAZY Z ŻYCIA
Przed powrotem do ziemskiego ciała czasami pacjent widzi obrazy całego swego życia. Ogląda każdy czyn, każdy postępek, dobry i zły. Świetlista istota wskazuje mu drogę. Nie jest to jednak zwykła pasywna obserwacja. Pacjent nie tylko widzi skutki swych dawnych czynów, czuje też ból i miłość wzbudzane u innych.
Takie obrazy widują także ludzie będący na granicy śmierci, lecz nieprzeżywający NDE. Później osoby te mawiają: "całe życie przemknęło mi przed oczami". Stąd wzięły się powiedzonka trywializujące to przeżycie. Czasami pacjent widzi też przed sobą oderwane obrazy z przyszłości.
Kiedy pacjent pozostaje w tym stanie, czas upływa mu inaczej niż zwykle. Jest jakby rozciągnięty, nie czuje się jego upływu. Walka o życie może trwać zaledwie kilka minut, lecz dla
274 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
pacjenta subiektywnie trwa to znacznie dłużej, wręcz ciągnie się w nieskończoność.
POWRÓT Z MARTWYCH
Wielu ludzi nie chce powracać do swych fizycznych ciał. Znane są przypadki, gdy po reanimacji pacjenci mieli pretensje do lekarzy, że przywrócili ich do życia. Podróż powrotna jest zwykle znacznie szybsza niż wędrówka w stronę światła. W chwili reanimacji pacjenci błyskawicznie powracają do swych ciał.
WPŁYW NDE NA DALSZE ŻYCIE
Doświadczenie to potrafi całkowicie zmienić nasz ogląd świata, niezależnie od wcześniej wyznawanej religii. Pacjenci stają się bardziej uduchowieni, dostrzegają niedoskonałość i wady zinstytucjonalizowanych religii. Nie boją się już śmierci, a jednocześnie, co ciekawe, życie staje się dla nich cenniejsze. Uważają, że są w nim tylko dwie ważne rzeczy: wiedza i miłość. Niektórzy rozwijają w sobie zdolności jasnowidzenia.
Choć wymieniliśmy tylko główne elementy, niewielu ludzi przeżywa je wszystkie. W samych opisach pojawiają się drobne rozbieżności, choć podstawowe wrażenie śmierci, oderwania, tunelu, światła, istot i powrotu jest uniwersalne.
Tam i z powrotem
Działo się to w latach 80. XX wieku. Pewnego sobotniego ranka Shirley Wood, kobieta w średnim wieku, poczuła silny ból i pomyślała, że umiera.
"Sprawdzałam właśnie, czy ziemniaki na lunch już się ugotowały, gdy nagle poczułam ostry ból pod lewą piersią. Chwyciłam się za nią i zaczęłam łapać powietrze. Mąż i najstarszy syn
Na granicy śmierci
275
zaprowadzili mnie do salonu i posadzili na kanapie. Przez dwadzieścia minut z trudem chwytałam powietrze. Potem mój stan się pogorszył i odpłynęłam w ciemność".
Owa ciemność nie oznaczała nieświadomości, bo Shirley wciąż zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół niej. Ból zniknął. Czuła spokój i ciszę. Odłączyła się od ciała lekka niczym piórko i poszybowała w dół, w czarną otchłań... Usłyszała swój duchowy głos, mówiący: to koniec, umieram, to musi być śmierć. Głos brzmiał wyraźnie i ostro w czarnej ciszy. Nie czuła strachu.
Potem Shirley znów zaczęła unosić się w górę. Dołączyła do niej inna istota, wyższa, szara, łagodnie ujęła jej dłoń. Shirley widziała tylko górną część ciała towarzyszącej jej istoty - dolną spowijała czerń. Postać miała zapadnięte oczy, nie miała włosów ani uszu. Cała była we wszystkich odcieniach szarości, od niemal białego po prawie czarny. Shirley nie dostrzegła żadnych innych kolorów, nawet białka oczu były szare. Odcienie ulegały nieustannym zmianom, tworząc rysy twarzy i ukazując emocje. Shirley i szara istota przepływały przez dolinę. Nagle istota ucieszyła się wyraźnie, zaczęła śpiewać i tańczyć. Jej ramiona oraz korpus poruszały się w górę i w dół.
"Nigdy nie czułam tak wielkiej radości i szczęścia - mówi Shirley. - Nie da się tego opisać. Istota powiedziała mi, że zmierzamy do nieba. Gdy przybędziemy, bramy się otworzą, wyleje się z nich jasne światło, które obejmie nas niczym ciepłe ramiona kochanka. Nie mogłam się doczekać, w ogóle nie myślałam o rodzinie".
W końcu dotarły na miejsce. Jakiś czas stały bez ruchu. Potem szczęście zamieniło się w zawód, gdy zrozumiały, że bramy się nie otworzą. Szara istota zaniepokoiła się, podniosła rękę, krzycząc: "Nie ma światła!". Shirley dostrzegła na jej twarzy wyraz obawy.
"Zawahałam się chwilę, zastanawiając się, co dalej. I nagle zaczęłyśmy lecieć z powrotem, szybko jak błyskawica. Krzyknę-
276
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
łam: jeszcze nie mogę umrzeć, rodzina mnie potrzebuje! Usłyszałam świst i z powrotem znalazłam się w ciele, wchodząc w nie z przodu, przez głowę. W tym samym momencie ciemność zniknęła, usłyszałam, jak chwytam powietrze".
Shirley pozostawała nieprzytomna przez dziesięć minut. Lekarz stwierdził, że atak spowodowany był niedoborem żelaza we krwi, co doprowadziło do niedotlenienia mózgu i jak to nazwał "spazmu" serca. Shirley przyznaje, że doświadczenie to odmieniło jej życie.
"Choć nie chodzę do kościoła i nie jestem fanatyczką religijną, wierzę, że Bóg pozwolił mi ujrzeć wrota niebios, abym mogła opowiedzieć o nich innym. Stało się to celem mojego życia. Cały czas pamiętam o tym, co mnie spotkało. Nocami nie mogę spać. Chcę pomóc innym, którzy mieli mniej szczęścia".
Zebrane przez nas relacje sugerują, że przed i po NDE mogą pojawiać się inne niezwykłe przeżycia. Shirley Wood doświadczyła czegoś takiego trzy miesiące przed owym niedzielnym porankiem, który omal nie zakończył się dla niej tragicz-
nie.
Pewnej nocy pod koniec lutego od około dwóch minut leżałam już w łóżku, gdy nagle prawym okiem zaczęłam "widzieć" jakieś rzeczy. Miaiam wrażenie, że znajduję się na końcu jasno oświetlonego pomieszczenia. Bardzo się bałam. Przez sekundę widziałam własną twarz, wykrzywioną ze zgrozy. Nie była to moja twarz cielesna, lecz szara duchowa replika.
Próbowałam odwrócić głowę, ale coś przytrzymywało ją, zmuszając mnie, bym patrzyła. Uspokoiwszy się nieco, całkowicie oderwałam się od ciała i poszybowałam ku przedniej części sali. Tam pomiędzy dwiema zasłonami stała trumna. Zasłony byty ciężkie, z drogiego brokatu, w pięknym złotym kolorze. Pokrywał je wzór liści.
Trumna stała przede mną. Zauważyłam połysk nowego drewna, podobnego do sosny, lecz nie tak żółtego. Nagle zrozumiałam,
Na granicy śmierci
277
że jestem w krematorium. A potem wszystko pociemniało i powróciłam do rzeczywistości.
W owym czasie Shirley uznała to za przeczucie śmierci ojca, który ciężko chorował. Od tego kontaktu ze śmiercią uważa ową wizję za ostrzeżenie przed nadchodzącym zgonem. Może Bóg zmienił jednak zdanie.
Fałszywy krok
Cieszący się międzynarodową sławą jasnowidz Peter Lee miał wśród swoich klientów wiele sław, między innymi Boba Marle-ya, Yula Brynnera i księżną Kentu. Najlepiej jednak pamięta swe własne doświadczenia. Podobnie jak Shirley Wood, jemu także zdarzały się dziwne przeżycia jeszcze przed tym, nim otarł się o śmierć. W dzieciństwie wyszedł poza własne ciało. Oto, co się stało, gdy omal nie zginął:
Byłem w Niemczech. Razem z kilkoma osobami wspinaliśmy się po zboczu górskim. Nagle upadiem, czułem setki kamyków toczących się pod moim ciałem. Dostrzegłem kępę trawy pośród skał i zrozumiałem, że jeśli się jej nie złapię, to jestem już trupem. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem ją mocno. Poczułem ulgę. Wtedy kępa odpadła...
Gdy spadałem, przed oczami przemknęły mi wydarzenia całego mojego życia. Było to niczym szybko odtwarzany film. Potem ujrzałem przed sobą tunel światła. Instynktownie wiedziałem, że to tunel życia, nie śmierci. Przepływając nim, mijałem znanych mi ludzi. Nagle coś wyszarpnęło mnie z tunelu. Pamiętam, że pomyślałem: to nie może być niebo... czuję ból głowy... bolą mnie nogi... Zrozumiałem, że wciąż żyję i leżę na zboczu. Gdy mnie podniesiono, spodziewałem się poważnych obrażeń. Jakimś cudem jednak nawet niczego nie złamałem.
278 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Negatywne wizje w stanie śmierci kliniczne]
Choć większość opisywanych NDE napawa optymizmem, to jednak niewielki procent przeżyć z granicy śmierci stanowią wizje negatywne, w trakcie których pacjent zamiast zakosztować nieba, czuje gorący oddech "piekła".
Na przykład Shirley Wood początkowo czuła, że zapada się w otchłań. Dopiero potem wzleciała w górę i podążyła doliną. Gdyby nadal spadała, przeżyłaby negatywne NDE.
Badacz i filozof, doktor Michael Grosso opisuje podobny przypadek. Pewien mężczyzna przedawkował lekarstwo, próbując popełnić samobójstwo. W obecności przyjaciół dostał ataku serca i posiniał. Był bliski śmierci. To, co nastąpiło, można opisać wyłącznie słowem "koszmar". W wizji tej brak wielu zwyczajowych elementów. Mężczyzna runął w otchłań i znalazł się w ognistym piekle, gdzie próbowały go schwytać przerażające istoty. W miejscu tym panował duszący, klaustrofobiczny nastrój. Na szczęście lekarze zdołali go odratować i ponoć przeżycie to odmieniło go na lepsze. Jak nie marchewka, to kij.
Doktor Grosso dodaje do tego intrygujące postscriptum. Taśma, na której nagrał wywiad jakoby sama się skasowała. Grosso upiera się, że nigdy wcześniej bądź później nie miał podobnych kłopotów z magnetofonem.
Bitewne NDE
Szczególnym polem badań są wojenne NDE, przeżycia z pola bitwy. Niektórzy ludzie doświadczają ich w chwilach wyjątkowego stresu - gdy są przekonani, że za moment zginą. Przypadki te nie przystają do "wzorca" cywilnych NDE, toteż badacze, zwłaszcza Raymond Moody, uważają, iż stanowią one zupełnie inne zjawisko.
Na granicy śmierci
279
Moody wspomina opowieść żołnierza, walczącego na Sycylii podczas inwazji na Włochy w czasie II wojny światowej. Ow amerykański żołnierz cisnął granatem w środek niemieckiego gniazda karabinów maszynowych i padł na ziemię. Jednak granat nie eksplodował. Mężczyzna usłyszał, że Niemcy strzelają do niego, nie trafili. W tym momencie ponoć oderwał się od ciała i poszybował na New Jersey, przelatując nad szeregiem kobiet zajętych montowaniem granatów. Błagał je, by bardziej przykładały się do pracy. Oczywiście nie słyszały go. Potem powrócił do ciała i cisnął drugim granatem, który zniszczył gniazdo.
Robert Sullivan zajmował się badaniem czterdziestu przypadków kombatantów, opisujących wzmożoną wrażliwość zmysłową. Jego prace dowodzą, że przeżycia te w zasadzie nie różnią się od przeżyć osób cywilnych. Dwaj weterani twierdzili jedynie, że potrafili unikać kul, bo postrzegali je w zwolnionym tempie. Inny, uciekając przed ostrzeliwującymi go Niemcami, zaczął nagle widzieć wszystko w promieniu 360 stopni. Sullivan uważa, iż owe "moce" nadzmysłowe wiążą się w jakiś sposób z podstawowymi wizjami w stanie śmierci klinicznej.
Być może najbarwniejsze wojenne NDE to przypadek żołnierza z Wietnamu zrelacjonowany amerykańskiemu kardiologowi, doktorowi Michaelowi Sabomowi. Żołnierz ów został ciężko ranny i natychmiast padł "martwy". Znajdując się poza swą powłoką cielesną, widział, jak koledzy zajmują się jego ciałem leżącym na ziemi. Zabrano go do kostnicy, gdzie przez kilka godzin leżał bez świadomości. Ocknął się na chwilę przed nieodwracalną śmiercią, gdyż pracownik kostnicy właśnie zamierzał wstrzyknąć mu dożylnie płyn balsamujący!
Badania przeżyć z granicy śmierci
Pierwszy raz ktoś zainteresował się głębiej tym tematem w latach 60. XX wieku, gdy słynna szwajcarska lekarka, psychiatra
280
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Elisabeth Kiibler-Ross, opublikowała książkę On Death and Dy-ing. Kiibler-Ross pracowała z byłymi więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych i rozmowy z nimi przekonały ją, że w chwili śmierci dzieje się coś nieoczekiwanego.
Doktor Raymond Moody studiował jeszcze filozofię, gdy natknął się na opis przypadku doktora George'a Ritchie, psychiatry z Wirginii. Ritchie chorował na obustronne zapalenie płuc i w pewnym momencie lekarze uznali go za zmarłego. Wówczas to przeżył klasyczne NDE, tyle że nikt nie rozpoznał owego zjawiska. Moody zgromadził podobne opowieści w swej bestselle-rowej książce Życie po życiu. Książka ta stała się niemal na całym świecie początkiem poważnych badań wizji w stanie śmierci klinicznej oraz wizji na granicy śmierci.
Stopniowo angażowało się w nie coraz więcej naukowców z najróżniejszych dziedzin. Jednym z nich był amerykański kardiolog, doktor Michael Sabom, który w 1982 roku opublikował wyniki swych prac w książce Recollections of Death: A Medical Study. Z początku Sabom sceptycznie podchodził do całego zagadnienia i poszukiwał dowodów medycznych na prawdziwość owych przeżyć, sprawdzając, czy pacjent zdoła opisać techniki reanimacji, których w żaden sposób nie mógłby oglądać, gdyby nie unosił się w powietrzu nad ciałem.
Zarówno Sabom, jak i Moody zwracali się do naukowców, by z należytą powagą podeszli do tego zjawiska. Nowo powstałe Międzynarodowe Stowarzyszenie Badań Wizji na Granicy Śmierci - IANDS (International Association for Near Death Studies), stało się forum wymiany poglądów, wyników badań i pomysłów.
W Wielkiej Brytanii powstała filia IANDS. Przyczyniły się do tego badania porównawcze prowadzone przez Margot Grey, psycholog specjalizującą się w psychoterapii klinicznej. W 1976 roku Margot sama doświadczyła NDE podczas podróży po Indiach. Wyniki swych badań przedstawiła w cenionej książce Re-turn from Death.
Na granicy śmierci
281
Wiele osób sądzi jednak, że to profesor Kenneth Ring uwiarygodnił prace nad NDE w oczach społeczności naukowej. Ring udowodnił, że wychowanie religijne, rasa i wiek nie mają żadnego wpływu na owe przeżycia. Jako psycholog badający stany odmienionej świadomości zainteresował się tym zjawiskiem, gdy tylko usłyszał pierwszą relację. Było to w 1977 roku. Od tego czasu ogromnie wzbogacił naszą wiedzę o NDE i związanych z nim dziedzinach. To właśnie Ring założył IANDS.
W roku 1992 profesor Ring opublikował wyniki wnikliwych doświadczeń, podczas których porównywał profile psychologiczne osób opowiadających o NDE z portretami ludzi twierdzących, że zostali porwani przez UFO. Na pierwszy rzut oka pomysł ten wydaje się pozbawiony sensu, wręcz absurdalny. Lecz projekt Omega przedstawia zdumiewające zbieżności statystyczne. Wyraźnie widać pewne punkty wspólne. W obu przypadkach człowiek znajduje się w stanie zmienionej świadomości. Także nawiedzające go wizje są niezwykle do siebie podobne. Po owych przeżyciach ogląd świata danej osoby ulega całkowitej zmianie. Często wzmacniają one zdolności parapsy-chiczne. Profesor Ring uważa, że ludzie tacy postrzegają rzeczywistość inaczej niż my.
David Lorimer, były dyrektor szkoły w Winchester, który obecnie jest przewodniczącym IANDS, mówi:
Niektórzy naukowcy uważają NDE za zwykłe halucynacje, ponieważ nauczono ich tak myśleć. Znamy wiele przypadków NDE występujących u ludzi, u których nie pojawiło się niedotlenienie mózgu. Obecnie zainicjowaliśmy program klasyfikacji i oceny listów od osób opisujących takie przeżycia. Następnie rozpoczniemy badania naukowe i w czasopismach naukowych ogłosimy drukiem ich wyniki.
Doktor Peter Fenwick jest neurofizjologiem konsultantem w szpitalu Świętego Tomasza i w szpitalu Maudsley w Londy-
282
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
nie. Jest także prezesem IANDS. On sam uważa, że zagadka NDE ma bardziej ezoteryczne wyjaśnienie.
"Odpowiedź zależy od tego, czy przyjmuje naukowy, czy też bardziej światowy ogląd rzeczywistości. Oba mają swoje mocne strony. Może wszystko to wiąże się z mechaniką kwantową. Nasz punkt widzenia kwestii przetrwania śmierci może kształtować rzeczywistość. Nie odwrotnie". .; .
Naukowe badania NDE
W 1980 roku Kenneth Ring ogłosił wyniki swych badań w książce Life at Death: A Scientific Investigation of the Near Death Expeńence. Od tej pory opracowany przez niego kwestionariusz został uznany za standardową metodę sprawdzania potencjalnych przypadków NDE. Ring przeprowadził ponad sto rozmów. Porównywał NDE doświadczane przez osoby, które uległy wypadkom, chore lub te, które podjęły próby samobójcze. Badania wskazują, że przeżycia z granicy śmierci nie zależą od okoliczności. Dostarczają też bogatych obserwacji statystycznych.
Uczeni z Evergreen State College w Olympii, w stanie Waszyngton, zbadali relacje z wizji w stanie śmierci klinicznej przekazane przez 49 mieszkańców północno-zachodnich Stanów Zjednoczonych. Procentowy udział osób wspominających poszczególne elementy NDE różni się od wyników otrzymanych przez Ringa. Czy dlatego, że ich próbka była mniejsza?
W 1982 roku George Gallup Jr. zorganizował ankietę wykorzystującą w pełni zasoby słynnego międzynarodowego Instytutu Gallupa i stwierdził, że osiem milionów Amerykanów przeżyło NDE. Badania trwały półtora roku, objęły swym zasięgiem całe Stany Zjednoczone i udowodniły, iż zjawisko jest powszechniejsze, niż wcześniej sądzono. Potwierdziły także generalnie wyniki innych badań, opartych na mniej licznych próbkach. Jednak rozkład statystyczny znów nie pokrywa się z innymi rezultatami.
Na granicy śmierci
283
Przykładowo, Ring stwierdził, że nieco ponad jedna trzecia pacjentów przeszła etap oderwania od ciała. W grupie z Ever-green było ich dwa razy więcej, natomiast w badaniach Gallupa mniej niż w badaniach Ringa. Poniżej podajemy wyniki ankiety Gallupa dotyczącej występowania poszczególnych elementów NDE. Ponieważ liczba osób uczestniczących w ankiecie Gallupa była znacznie większa, być może właśnie te badania należy uznać za najbardziej reprezentatywne.
Procent
Wyjście poza ciało -26
Wyostrzenie wizji -23
Wyraźnie słyszane dźwięki bądź głosy -17
Brak bólu, poczucie przestrzeni -32
Światła -14
Obrazy z życia -32
Przebywanie w innym świecie -32
Spotkanie istot -23
Tunel - 9
Prekognicja (przedwiedza) - 6
Brytyjska psycholog Margot Grey przeprowadziła własne badania porównawcze i ich wyniki przedstawiła w książce Return from Death, wydanej w 1985 roku. Bardziej interesowały ją humanistyczne aspekty każdego przypadku - świadomość istnienia środowiska zewnętrznego i parapsychicznego. Margot Grey uważa, że NDE stawia przed nami dwa fundamentalne pytania: czy świadomość może istnieć niezależnie od mózgu i czy NDE jest źródłem doktryn religijnych, których podstawowe założenia pozostają niezmienione niezależnie od kultury.
Badanie to potwierdziło wyniki wcześniejszych ankiet i ustaliło, że zjawisko ma w sobie subiektywną "moc", całkowicie przekonującą dla pacjenta. I choć doktor Grey przyznaje, że nie zbadano jeszcze neurologicznych podstaw NDE, jest jednak
284
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
zdania, iż badania naukowe mogą nie doprowadzić do wyjaśnienia tej tajemnicy. Podkreśla także, że część pacjentów po przeżyciu NDE zdobywa nagle "moce" paranormalne, takie jak pre-kognicja czy zdolność uleczania.
Dowody przeciw
Badania przeżyć z granicy śmierci opierają się wyłącznie na relacjach ludzi. Nie da się ich powtórzyć w warunkach kontrolowanych naukowo. Co ciekawe, podobne historie opowiadają ludzie niebędący na skraju śmierci (patrz rozdział 12). W jaki sposób ma to dowodzić istnienia życia po życiu?
Niektórzy lekarze uważają, że doświadczenie to może być oznaką dysocjacji. Powołują się na choroby psychiczne, takie jak: paranoja, schizofrenia, organiczne uszkodzenia mózgu, delirium, demencja, powypadkowa epilepsja. Jednym z objawów schizofrenii jest słyszenie bezcielesnych głosów. Delirium wywołuje niedotlenienie mózgu, powodujące zakłócenie równowagi chemicznej i halucynacje. NDE występują także, gdy do mózgu dopływa zbyt mało tlenu.
Wizje oderwania od ciała można wyjaśnić, powołując się na specyficzne halucynacje, podczas których pacjent dokonuje projekcji swej osobowości we własne pole widzenia. Widzi wówczas swojego sobowtóra, tak jakby widział inną osobę.
Tunel - według naukowców takich jak nieżyjący już amerykański kosmolog Carl Sagan - można powiązać z podświadomymi wspomnieniami chwili narodzin, doświadczenia wspólnego nam wszystkim. Innymi słowy, w chwilach gwałtownego stresu mózg powraca do śladowych wspomnień przymusowego opuszczenia macicy kanałem rodnym w stronę czekającego na nas kręgu światła, prawdziwego świata, w którym to oczekują dziwne istoty (lekarze i pielęgniarki), koncentrujące na nas całą swą uwagę. Istotnie, jeśli spojrzymy na problem w ten
Na granicy śmierci
285
sposób, paralele (choć być może błędne) wydają się zaskakujące.
Tak zwana trauma narodzin stanowi też, według kalifornijskiego profesora Alvina Lawsona, wytłumaczenie wizji uprowadzeń przez kosmitów. Nasze własne badania w tej dziedzinie zgadzają się z ustaleniami Kennetha Ringa, który twierdzi, że istnieją niewątpliwe zbieżności. Nie zgadzamy się jednak z Lawsonem.
NDE może być rezultatem mechanizmu psychologicznego, włączającego się wtedy, gdy czujemy, że nasze życie zbliża się do końca i mającego nam to ułatwić. Idea, że umysł w chwilach zagrożenia oszukuje sam siebie, nazywana jest przejściową depersonalizacją.
Sceptycy zwracają uwagę na działanie leków wpływających także na świadomość, takich jak thorazyna, valium, demerol i morfina. Są to środki przeciwbólowe, często podawane ciężko chorym i rannym pacjentom. Uważa się, że mogą wyjaśniać medyczne NDE. W przypadkach, gdy pacjentowi nie zostaną podane leki, mózg uwolni własne związki przeciwbólowe - en-dorfiny - działające około trzydziestu razy silniej niż morfina. Czy mają one podobne skutki uboczne?
Skoro NDE to podróż duchowa, dlaczego nie zawsze przebiega dokładnie tak samo?
W jednym znanym nam przypadku, pochodzącym z 1964 roku, pewien mężczyzna siedzący w fotelu dentystycznym w Mid-dlesborough odkrył nagle, że oderwał się od ciała i obserwuje całą scenę spod sufitu. Przeniknął przez dach w stronę dziwnej postaci, którą uznał za obcego. Następnie znalazł się na pokładzie UFO. Tam przekazano mu typowo mętną wiadomość dotyczącą przyszłości Ziemi i ostrzeżono, że jeśli chce wrócić na Ziemię, będzie walczyć z demonami, które spróbują opanować jego ciało. Istotnie, musiał stawić czoło małym, paskudnym istotom. W końcu jednak połączył się ponownie ze swym ciałem. Dentysta potwierdził, że u pacjenta wystąpiła gwałtowna reakcja aler-

286 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
giczna, która o mało nie zakończyła się śmiercią. W chwili gdy połączył się z ciałem, mężczyzna zauważył, że lekarz rytmicznie uderza go w pierś w rytm piosenki "Hit The Road Jack", popularnego wówczas przeboju. Zdumiony dentysta potwierdził później prawdziwość tego mało prawdopodobnego wspomnienia.
Jak mamy ocenić to wspomnienie? Przypomina raczej halucynację, osnutą wokół wspólnego wątku i uwzględniającą elementy występujące w większości relacji.
Trzeba też pamiętać, że żaden z pacjentów przeżywających NDE nie umiera naprawdę, co najwyżej znajduje się w stanie śmierci klinicznej. Powszechnie wierzymy, że w mózgu pozbawionym przez kilka minut tlenu dochodzi do nieodwracalnych uszkodzeń. Nawet u pacjentów uznanych za martwych musi pozostać iskra świadomości. W przeciwnym razie nie zdołaliby powrócić do życia. Czyż zatem NDE nie jest zjawiskiem przynależnym do świata życia, nie śmierci?
Dowody za
Istnieją zarejestrowane przypadki pacjentów spotykających w trakcie NDE nieżyjących krewnych bądź przyjaciół, o których śmierci jeszcze nie wiedzieli. Sir William Barrett, autor wydanej w 1926 roku książki Death Bed Visions, przytoczył relację kobiety, która na progu śmierci "ujrzała" czekającą na nią nieżyjącą siostrę. Nie miała wówczas pojęcia, że siostra zmarła, rodzina bowiem ukrywała to przed nią.
Wiele osób, które nagle odkrywają, że "unoszą się w powietrzu", nie od razu rozpoznaje własne ciało, leżące sztywno w dole. Każdy z nas dysponuje obrazem siebie, stworzonym na podstawie odbić w lustrach i zdjęć. Jednak to, co człowiek "widzi" w chwili śmierci, nie przypomina znanego mu wizerunku. Gdyby NDE było jedynie wytworem wyobraźni, nie pojawiałby się w nim problem nierozpoznania ciała.
Na granicy śmierci
287
Pacjenci twierdzą, że po opuszczeniu ciała potrafią przenikać przez ściany i docierać do innych części budynku. Moody relacjonuje przypadek kobiety, która po reanimacji oznajmiła, iż jej córka przebywająca w innej części szpitala ma na sobie strój w kompletnie niepasujące do siebie kratki. Później potwierdził to krewny.
Niektórzy pacjenci powtarzali całe fragmenty rozmów toczonych przez osoby znajdujące się na sali operacyjnej i w innych pomieszczeniach. Opisywali też zaobserwowane procedury medyczne. W literaturze roi się od podobnych przypadków. Sceptycy twierdzą, że ich umysły to "usłyszały" i wyobraziły sobie, że "widzą" całą scenę.
Bardzo małe dzieci także doświadczają przeżyć z granicy śmierci. Wcześniej nie mają pojęcia, czym jest NDE, nie słyszały o jego elementach, nie wiedzą zbyt wiele o śmierci i brak im wyobrażeń samych siebie. Są relatywnie wolne od uwarunkowań kulturowych, występujących u dorosłych.
Na przykład, w opisanym nam przypadku z 1983 roku dziecko, które nie ukończyło jeszcze pięciu lat, poddano operacji wszczepienia sztucznej zastawki. Według zeznań matki i dyżurnej pielęgniarki, gdy chłopczyk obudził się z narkozy, natychmiast zadał pytanie:
"Mamusiu, czemu lekarze nie odpowiadali, kiedy wkładali we mnie to coś? Byłem pod sufitem i patrzyłem".
Chłopiec nie tylko opisał procedurę, której z pewnością nigdy nie oglądał na żywo, ale też sztuczną zastawkę, choć lekarze uznali, że jest zbyt młody i nie pokazali mu jej przed operacją.
Jeśli relacjonował on zwykłą halucynację, dlaczego jego opisy odpowiadają rzeczywistości?
W wielu przypadkach pacjentów uznano za martwych zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki medycznej. Ich serca przestały bić. Monitory EEG wskazywały płaską linię. Źrenice oczu nie reagowały na światło. Niektórzy pozostawali w tym stanie znacznie dłużej niż pięć minut, po których, jak się uważa, do-

288
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
chodzi do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu. Jednakże czasami kilka godzin później pacjent ożywał nagle i opowiadał niezwykłą historię.
Choć uwarunkowania kulturowe wpływają na to, w jaki sposób dana osoba określa swoje przeżycia, NDE nie jest w istocie doświadczeniem religijnym. Przeżywają je nie tylko ludzie wierzący, ale też agnostycy i ateiści. Często przeżycie to sprawia, że pacjent odwraca się od zinstytucjonalizowanej religii, bowiem to, czego doświadczył, nie pasuje do definicji nieba narzucanej przez Kościół.
Sceptycy, tacy jak doktor Susan Blackmore, twierdzą, że jeśli NDE jest doświadczeniem obiektywnym, powinno występować także u ludzi niewidomych od urodzenia. W roku 1996 profesor Kenneth Ring opublikował pracę zatytułowaną Near-Death and Out-Of-Body Expeńences in the Blind: A Study ofApparent Ey-eless Vision (Przeżycia w chwili śmierci i wychodzenie poza ciało u niewidomych: Studium wizji niewidomych). Opisuje w niej badania przeprowadzone wspólnie z Sharon Cooper na uniwersytecie Connecticut.
Naukowcy skoncentrowali się na grupie trzydziestu jeden niewidomych. Badania prowadzone przez Ringa i Cooper miały doprowadzić do uzyskania odpowiedzi na kilkanaście pytań, na przykład: Czy niewidomi także miewają wizje na granicy śmierci? A jeśli tak, czy różnią się one od tych występujących u ludzi widzących? Czy niewidomi pacjenci podczas NDE i OOBE zaczynają "widzieć"? Jeśli tak, to czy mogą potwierdzić to niezależne dowody?
Naukowcy zwrócili się z prośbą do kilku organizacji zrzeszających ludzi niewidomych, by rozpowszechniły wśród swych członków informacje o badaniach. Odpowiedziało na nie czterdzieści sześć osób. Po wstępnych rozmowach kwalifikacyjnych ustalono, że trzydzieści jeden z nich kwalifikuje się do badania. Tak się złożyło, że wszyscy byli białymi chrześcijanami, dwie trzecie grupy tworzyły kobiety, lecz ich wykształcenie i wykony-
Na granicy śmierci
289
wane zawody obejmowały niemal całe społeczne spektrum. Okoliczności wiodące do NDE bądź OOBE także bardzo się różniły.
Czternaście ze zbadanych osób było niewidomych od urodzenia. Ring i Cooper przekonali się, że ich "opowieści" niczym nie różnią się od relacji osób widzących, jeśli chodzi o elementy definiujące klasyczne NDE.
Vicki Umipeg, której nerwy wzrokowe zostały nieodwracalnie uszkodzone w wyniku błędu lekarskiego tuż po jej urodzeniu, nigdy wcześniej nie potrafiła pojąć samej koncepcji światła. Uczestniczyła w wypadku autobusowym i gdy znalazła się poza ciałem, "ujrzała" zmiażdżony pojazd. Później opisała szczegółowy wygląd własnego ciała leżącego na metalowym łóżku, podczas gdy lekarze walczyli, by przywrócić ją do życia. Początkowo obrazy te wzbudziły w niej dezorientację.
W innym przypadku niewidomy imieniem Frank spieszył się na stypę. Tuż przed wyjściem z domu dostał w prezencie od przyjaciółki krawat. Nie miał pojęcia, jakiego jest koloru. W chwili gdy zajmował miejsce, poczuł, że odrywa się od własnego ciała. "Spojrzał" na krawat. Gdy przyjaciółka przyjechała, by odwieźć go do domu, dokładnie go jej opisał.
Profesor Ring uznał wyniki swych badań za bardzo zachęcające i dostatecznie wyjaśniające wątpliwości krytyków.
NDE nie jest rezultatem chorób psychicznych. Chorzy na schizofrenię wykazują niemal stałe objawy depresji, rozpaczy, apatii, bezczynności. W odróżnieniu od nich pacjenci po NDE wydają się lepiej przystosowani do życia niż przed tym doświadczeniem. Jedynie dla bardzo nielicznych przeżycie z granicy śmierci nie stanowi pozytywnej motywacji. W istocie, ponieważ NDE przygotowuje daną osobę na chwilę prawdziwej śmierci (nieliczni nie uznają tego za objaw pozytywny), można uznać, iż przynosi ona korzyści ewolucyjne. Zatem należałoby oczekiwać, że NDE będzie częściej pojawiać się u ludzi w podeszłym wieku, przygotowując ich na nieuchronną śmierć, a także w sy-
290 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
tuacjach kryzysowych. Jednak dowody nie potwierdzają tej tezy. Występowanie NDE nie jest uwarunkowane wiekiem pacjentów ani nie jest tak powszechne, jakby się zdawało.
Objawy pacjentów cierpiących na padaczkę pourazową także nie pasują do opisów NDE. Jedynym wyjątkiem jest wspomnienie całego życia, które można tłumaczyć pobudzeniem ośrodków pamięci w mózgu.
Zwolennicy NDE twierdzą, iż z całą pewnością nie są to fantazje polekowe. W latach 1971-1977 Ronald K. Siegel prowadził badania na ochotnikach, którym podawano najróżniejsze specyfiki psychotropowe i halucynogenne. Następnie próbował przywoływać poszczególne elementy NDE. Udało mu się to wyłącznie z "tunelem". Ponieważ większość środków użytych w jego doświadczeniach zwiększa podatność pacjentów na sugestię, nie powinno to nikogo dziwić. Siegel porzucił w końcu myśl, iż zjawisko to jest czystą organiczną halucynacją i zaczął sprawdzać inne racjonalne wyjaśnienia.
Pacjenci jednogłośnie twierdzą, że wszystko, czego doświadczają podczas NDE, jest bardzo rzeczywiste i zupełnie nie przypomina snu. By mogły wystąpić halucynacje, w mózgu musi pozostać choćby śladowa aktywność elektryczna. Lecz w przypadkach, gdy elektroencefalogram ukazuje płaską linię (jak w znanym filmie o badaniach NDE Linie życie), co oznacza śmierć mózgu, halucynacje nie są możliwe. Istnieją jednak przypadki, w których aktywność elektryczna była tak niewielka, że urządzenia nie zdołały jej zarejestrować.
Sugerowane powiązania pomiędzy niedotlenieniem mózgu a NDE do niczego nie prowadzą. Efekty niedotlenienia są dobrze znane nauce już od lat 20. XX wieku. Prowadzono różne badania na ochotnikach zamykanych w hermetycznych komorach, w których powoli obniżano zawartość tlenu w powietrzu, co prowadziło do stopniowego obniżania sprawności umysłowej i fizycznej, drgawek, spowolnionego kojarzenia i problemów z pamięcią, nie wywoływało to jednak halucynacji. Niezwykle
Na granicy śmierci
291
jasne i realistyczne wizje towarzyszące śmierci klinicznej nie dadzą się wyjaśnić niedotlenieniem mózgu.
W sumie NDE sprawia wrażenie zjawiska niezwykle rozpowszechnionego, a jednocześnie przewidywalnego i podlegającego tylko niewielkim wariacjom, co jest niemal niespotykane w świecie zjawisk paranormalnych. W ostatnich latach para-naukowcy uznali NDE za dające najlepszą szansę udowodnienia istnienia życia po śmierci. Nawet jeśli celu tego nie uda się zrealizować, niewątpliwie przeżycia z granicy śmierci wzbogacą naszą skąpą wiedzę o ludzkiej świadomości.
Wizje w chwili śmierci wytyczają nową, ostatnią granicę badań mrocznej krainy zaświatów. ,.,.....
TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
TWÓJ WERDYKT - PODSUMOWANIE
PRZECIW:
- Z definicji pacjent nie jest martwy, a tylko bliski śmierci.
- Dowody są głównie subiektywne. To wyłącznie relacje ludzi.
- Mimo stworzonego katalogu elementów, doświadczenia poszczególnych ludzi wcale nie są identyczne, a powinny być, gdyby istniały obiektywnie.
- Niektórzy ludzie doświadczają poszczególnych elementów NDE, mimo iż nie znajdują się w sytuacji zagrażającej życiu.
- NDE może być mechanizmem psychologicznym pozwalającym nam pogodzić się z nieuchronnością śmierci.
- Niektórzy naukowcy uważają, iż jest ono rezultatem działania środków psychotropowych albo objawem stanów psychopatologicznych.
ZA:
- Istnieje wiele opisanych przypadków, w których pacjenta uznano oficjalnie za nieżyjącego, a tymczasem on przebudził się kilka minut, bądź nawet godzin później.
- Po fakcie pacjenci opisywali procedury medyczne, cytowali fragmenty rozmów i wydarzenia rozgrywające się w innych pomieszczeniach w chwili ich śmierci - choć w żaden sposób nie mogli oglądać ich fizycznie.
- Ludzie cierpiący na choroby psychiczne lub pozostający pod wpływem środków halucynogennych czy psychotropowych miewają wyłącznie przeżycia negatywne. NDE sprawia, że ludzie stają się lepsi. Doświadczenie to w sposób bardzo pozytywny wpływa na ich życie.
Na granicy śmierci
293
- NDE nie jest potwierdzeniem wiary religijnej. Opisują je także agnostycy i ateiści. W większości przypadków prowadzi do odejścia pacjentów od zinstytucjonalizowania form religii.
:*'.'"
14
WNIOSKI: O ŚMIERCI
Książka ta traktuje o śmierci. Nie jest jednak smutna, w istocie zawarte w niej treści można uznać za optymistyczne rozważania na temat najważniejszego pytania, jakie zadajemy sobie od zarania dziejów.
Co się dzieje, gdy upłynie nasz czas? Czy przestajemy istnieć niczym znikający punkcik na ekranie telewizora, gdy wyłączamy odbiornik, czy też sygnał wciąż trwa - swobodnie rozchodzi się w przestrzeni, być może odbierany przez inną antenę na innym dachu, gotów ponownie ożyć na innych ekranach albo istnieć dalej w postaci, której po prostu nie dostrzegamy?
Mamy, rzecz jasna, wybór. Często dowody nie są jednoznaczne. Trudno stwierdzić, który trop jest tym właściwym. W dodatku istnieje różnica między dowodami akceptowalnymi pod względem logiki, rozsądku i zasad naukowych, a tym, co intuicyjnie wydaje nam się pasować do naszego obrazu wszechświata.
Oczywiście pobożne życzenia to potężna pokusa. Nikt z nas nie chce przecież umrzeć. Możemy pragnąć raz jeszcze spotkać tych, których kochaliśmy i straciliśmy. Lecz pragnienie, by coś było prawdą, nie wystarczy. To musi być prawda. Ale czy owo wewnętrzne, niemal intuicyjne przekonanie nie jest prawdziwym przeczuciem, a nie jedynie samolubną zachcianką?
Wnioski: o śmierci
295
Naukowcy próbują uzasadnić owo przeczucie, twierdząc, że to produkt naszych genów. Są zdania, że podstawowym celem życia jest reprodukcja. Przetrwanie to instynkt pozwalający naszemu gatunkowi ewoluować. Nadzieja na przetrwanie osobnicze to jedynie błędna interpretacja wbudowanego w nas oprogramowania, każącego dążyć do przetrwania gatunku. W rezultacie zaczynamy wierzyć w przetrwanie jednostek.
Póki nie zrozumiemy, że wszystko to są przykłady typowego naukowego racjonalizmu, argumenty te wydają się bardzo przekonujące. W istocie prawda jest taka, że nauka nie wie o rzeczywistości więcej niż my sami. Naukowcy cały czas prą w górę, pragnąc osiągnąć szczyt wiedzy - tylko po to, by odkryć, iż ów szczyt jest złudzeniem, a przed ich oczami pojawiają się kolejne wzniesienia.
Jeśli przeczucia, wierzenia i potężne emocje można istotnie przypisać reakcjom chemicznym bądź równaniom matematycznym, kiedyś w przyszłości okaże się, że to nauka ma rację. Czasami zjawiska nadnaturalne zdają się wspierać ów pragmatyczny punkt widzenia, ponieważ ich zwolennicy twierdzą zbyt dużo i czynią to zbyt szybko. Sceptycy zatem dokładają wszelkich starań, by udowodnić, że tamci się mylą.
A jednak, jeśli pewne relacje dotyczące zjawisk nadprzyrodzonych i świadomości odpowiadają prawdzie, oznaczałoby to, iż umysł jest czymś dziwniejszym niż kilka połączonych równań. Może on wykraczać poza czas i przestrzeń, łącząc zjawiska kompletnie odrębne fizycznie. Kluczem do wszystkiego pozostają emocje. Jak dotąd naukowcom nie udało się wydesty-lować miłości w probówkach.
Gdy oglądamy film taki jak Uwierz w ducha - kinowy przebój, opowiadający o życiu po śmierci - dlaczego na niego reagujemy? Można powiedzieć, że to typowa, prosta historia: dziewczyna poznaje chłopaka, dziewczyna traci chłopaka, dziewczyna odnajduje go ponownie, a wszystko w otoczce pseu-dorealności naszego wewnętrznego ja, które naukowcy przypi-
296 ' TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
sują jedynie zwykłym bioobwodom stworzonym po to, by nieustannie kontynuować Darwinowską ewolucję.
Tylko ty, drogi czytelniku, możesz stwierdzić, czy to wyjaśnienie cię zadowala. Czemu zatem po zakończeniu filmu czujemy się podniesieni na duchu i nazywamy je szczęśliwym? Czemu miliony widzów chętnie powracają do tego filmu, oglądając go raz po raz? Czemu zarobił więcej niż jakikolwiek inny film w historii brytyjskiego kina? Bo przecież pod koniec dziewczyna znów traci chłopaka - i to na dobre. Zakończenie można uznać za szczęśliwe, tylko jeśli cała widownia uwierzy w podstawowe założenie filmu.
Gdy jego bohater sam podąża za światłem i wędruje tunelem w typowej wizji odwołującej się do NDE, oznacza to, iż umiera. Jeśli idea przetrwania po śmierci jest złudna, to zarówno koniec bohatera, jak i film są tragedią. Jednak nikt z widzów oglądających ów magiczny moment nie wierzy nawet przez chwilę, że Sam odszedł na zawsze.
Nie, film odniósł sukces, ponieważ, jak się wydaje, każdy z widzów gdzieś w głębi swej istoty przeczuwa istnienie prawdy, której nie da się udowodnić. Mimo twierdzeń naukowców, mimo niektórych dowodów i najróżniejszych racjonalnych interpretacji, gdzieś wewnątrz nas kryje się iskra zrozumienia, płonąca z taką siłą, że nigdy nie da się jej ugasić. Po prostu wiemy, że część naszej istoty przeżywa śmierć ciała, być może po to, by wypełnić nasze przeznaczenie.
I w jakiś sposób wiedza ta wystarczy, by zmienić świat.
Twój werdykt
Jeśli posłuchałeś wskazówek ze wstępu, powinieneś obecnie dysponować kartką papieru z punktacją przypisaną do każdego rozdziału. Teraz możesz sam ustalić własne wnioski. Dodaj wszystkie punkty dodatnie, następnie ujemne. Odejmij mniejszą
Wnioski: o śmierci
297
I
liczbę od większej. Otrzymasz wynik mieszczący się w przedziale od +130 do -130. Znajdź poniżej punktację najbliższą twojej (jeśli jest na granicy, przeczytaj obie), a dowiesz się, co myślisz na temat odwiecznego pytania: czy istnieje życie po śmierci?
Ponad +100
Uważasz, że dowody są miażdżące i potwierdzają istnienie życia po śmierci. Nie wiadomo co prawda, jaką formę przybiera, uznajesz jednak, iż część naszej osobowości jest wieczna i śmierć ciała fizycznego nie ma znaczenia dla jej dalszego trwania. Zważywszy jednak niejednoznaczność części dowodów, niewielu ludzi potrafi przyjąć tak zdecydowany osąd. Spróbuj ponownie rozważyć negatywne aspekty rozdziałów, którym przyznałeś najwięcej punktów. Możliwe, iż podjąłeś decyzję, nim jeszcze zacząłeś lekturę, i w ogóle nie zadałeś sobie trudu, by wysłuchać słów sceptyków.
Pomiędzy +71 a +100
Zdajesz sobie sprawę z tego, że czasami lepiej przyjąć postawę ostrożną. W sumie jednak uważasz za bardzo prawdopodobne, iż przeżywamy własną śmierć. Jakaś część nas trwa dłużej niż ciało materialne.
Możliwe, że przekonały cię relacje poszczególnych osób, bo też i często wydają się bardzo sugestywne. Rozsądek jednak nakazuje pamiętać, że są to tylko dowody subiektywne, często opierają się na zeznaniach jednego, czy najwyżej kilku świadków, którzy mogli mylnie zinterpretować to, co się działo. Czy wydarzenia wyglądały dokładnie tak, jak założyli świadkowie? Od tego może zależeć twoja decyzja.
Pomiędzy +41 a +70
Uważasz przetrwanie po śmierci za dość prawdopodobne, choć część dowodów nie jest tak przekonująca, jak mogłaby się z początku wydawać. Zawsze istnieją inne wyjaśnienia zaobserwo-
298 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
wanych zjawisk. Czasami jednak uważasz, iż opinie sceptyków są raczej naciągane i mniej wiarygodne niż proste i oczywiste wnioski.
To prawda, że sceptycy często ze zbyt wielkim zapałem próbują podważać relacje świadków. Spytaj jednak samego siebie, czy zawsze gotów jesteś wysłuchać ich argumentów? W każdym z nas kryje się pragnienie, aby przetrwać śmierć, choćbyśmy sami sobie tego nie uświadamiali. Być może uważasz, że to instynktowna świadomość tego, iż cząstka nas pozostaje wieczna - można ją nazwać duszą. Istotnie, można tak na to patrzeć. Możliwe też jednak, że oszukujemy sami siebie - i nie należy lekceważyć tych wątpliwości. Pragnienie, by coś było prawdziwe, niekoniecznie oznacza, iż faktycznie jest to prawdziwe.
Pomiędzy +1 a +40
Twoje poglądy w tej materii są bardzo niejednoznaczne. Trudno ci rozważyć fakty i dojść do jakiegoś wniosku. Masz jednak w sobie skłonność raczej do optymizmu niż do pesymizmu.
Do przetrwania można podejść filozoficznie. Filozofowie twierdzą, że zdecydowanie lepiej jest wierzyć, niż nie wierzyć. Dlaczego? Jeśli wierzysz i okaże się, że masz rację, możesz całe swe życie przeżyć, zachowując spokój ducha, i będziesz gotów, gdy nadejdzie twój czas. Jeżeli się mylisz, i śmierć oznacza koniec naszej świadomości, nie będziesz nawet wiedział, że nie miałeś racji! Jeśli jednak, gdy wybierzesz negatywny punkt widzenia, nie będziesz wiedział, że miałeś rację i nie zdołasz powiedzieć nikomu: a nie mówiłem. Przeżyjesz za to wiele bezowocnych lat, pozbawiony nadziei na cokolwiek poza przyziemną rzeczywistością. Kto tu wygrywa?
Pomiędzy -1 a -40
W sumie uważasz, że dowody pozostawiają sporo do życzenia i nieco bardziej przekonują cię poglądy sceptyków. Uważasz jednak, że przetrwanie jest możliwe, choć niezbyt prawdopodobne.
Wnioski: o śmierci
299
Niewątpliwie wiele dowodów, które na pierwszy rzut oka wydają się bardzo przekonujące, załamuje się pod ciężarem faktów, a przynajmniej da sieje wyjaśnić w bardziej racjonalny sposób. Jak jednak sam dostrzegasz, sceptycy nie potrafią całkowicie wykluczyć możliwości istnienia życia po śmierci. Zastanów się, które aspekty dowodów uznałeś za najbardziej przekonujące (rozdziały, którym przyznałeś punkty dodatnie bądź też najmniej ujemnych) i przeczytaj je ponownie. Zasługują one na dalsze rozważania. Być może podczas kolejnych badań pojawią się bardziej jednoznaczne dowody. Nie warto zamykać sobie drogi ucieczki. ..... .,
Pomiędzy -41 a -70 , iP ;;
Jesteś praktycznie pewny, że raczej nie przeżyjemy śmierci. Nauka proponuje zwykle znacznie lepsze wyjaśnienia.
To prawda, istoty ludzkie błądzą. Popełniają błędy i pomyłki, czasami naginają fakty do tego, w co bardzo pragną uwierzyć. Wszyscy chcielibyśmy myśleć, że przynajmniej częściowo jesteśmy nieśmiertelni. Jeśli jednak prawdą jest, że mamy tylko to życie, a zjawiska zwane nadnaturalnymi świadczą wyłącznie o łatwowierności większości ludzi, powinieneś skupić się na tym, by jak najlepiej wykorzystać to, co ci pozostaje.
Część dowodów okazała się jednak mniej jednoznaczna, niż mógłbyś oczekiwać. Pewne dziedziny (rozdziały o najmniejszej punktacji ujemnej) zasługują na to, by przyjrzeć się im bliżej. Zawsze lepiej zachować otwarty umysł, bo ludzkość nie wie wszystkiego. A w przeszłości wiele razy dowiedziono, że nauka może się mylić.
Pomiędzy -71 a -100
Twój werdykt jest jasny. Raczej na pewno nie przeżyjemy własnej śmierci, a tak zwane dowody, mające sugerować, że jest inaczej, nie wytrzymują racjonalnej analizy. Pokazują jedynie, iż bardzo wiele osób woli oszukiwać samych siebie i wierzyć w coś,
300 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
co nie istnieje. Być może w ten sposób szukają pociechy po śmierci swoich bliskich.
Parę przedstawionych tu historii dało ci do myślenia. Być może przez moment odniosłeś wrażenie, że świat nie jest taki prosty, jak chciałbyś założyć. Wciąż pozostają w nim tajemnice. Może pewnego dnia na światło dzienne wyjdą nowe fakty, które sprawią, że choćby odrobinę zmienisz swoje zdanie. Warto przynajmniej podejść tolerancyjnie do osób, które wierzą w życie po śmierci. Oby lektura książki pozwoliła ci zrozumieć, czemu inteligentni, racjonalni ludzie, postawieni w obliczu tych samych dowodów dochodzą do innych wniosków niż ty.
Minus 100 i więcej
Nie masz żadnych wątpliwości. Życie po śmierci to mit, i to szkodliwy mit, który zwiódł na manowce niezliczone miliardy ludzi, oferując im fałszywą nadzieję i złudzenia.
Spytaj jednak samego siebie, czy twoja decyzja opiera się na uczciwej, bezstronnej ocenie faktów. Czy naprawdę rozważyłeś wszystkie za i przeciw? A może po prostu podszedłeś do lektury z ustalonym już punktem widzenia? Czy naprawdę żaden z przedstawionych tu dowodów nie wzbudził w tobie nawet cienia wątpliwości?
Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi tak, to w porządku. Jesteś prawdziwym sceptykiem. Świat potrzebuje ludzi takich jak ty. Zwłaszcza jeśli masz rację... Ale nigdy nie wykluczaj choćby cienia możliwości, że być może się mylisz. Wówczas bowiem może cię czekać nieprzyjemna niespodzianka. Prawda jest taka, że nikt z nas nie zna odpowiedzi na to pytanie - nawet jeśli tak nam się wydaje. Tylko jedno jest pewne. Nadejdzie dzień, gdy wszyscy ją poznamy.
BIBLIOGRAFIA
Znaczną część materiałów przedstawionych w tej książce zgromadziliśmy sami podczas badań, wywiadów i korespondencji osobistej. Żaden jednak badacz nie jest samotną wyspą. Wiele zawdzięczamy swoim poprzednikom i istniejącym już pracom z dziedziny badań życia po śmierci. Poniżej wymieniamy tylko część książek, pism i biuletynów badawczych, które pomogły nam w pracy. Jeśli ktoś z czytelników chciałby nawiązać z nami korespondencję, opowiedzieć o własnych przeżyciach, może to zrobić przy zachowaniu pełnej anonimowości (jeśli takie ma życzenie), pisząc na adres: 37 Heathbank Road, Che-adle Heath, Stockport, Cheshire, SK3 OUĘ Wielka Brytania.
Książki i pisma
Baker Robert, Hidden Memories, Prometheus, 1992. '
Bardens Dennis, Psychic Animals, Hale, 1988. Blackmore Sue, Beyond the Body, Heinemann, 1982. Burland CA., Myths ofLife and Death, Macmillan, 1974. Cavendish Richard (ed.), Man, Myth and Magie, Purnell, 1971. Cavendish Richard (ed.), Encyclopedia of the Unexplained, Rout-
ledge & Kegan Paul, 1974.
Charles Keith i Shuff Derek, Psychic Cop, Blake, 1995. Collins Doris, The Power Within, Granada, 1986. Costello Mikę, "Death Trip USA", w Psi-Eye, 1986. Cranstoun Anthony, "The House a Knight Built", w NARO Minded, jo-
urnal of NARO, sierpień 1997.
302 TAJEMNICA ŻYCIA PO ŚMIERCI
Eno Paul E, "A Poltergeist that broke all the rules", w Fate, czerwiec
1986.
Evans Hilary, Visions, Apparitions, Alien Visitors, Aquarian, 1984. Eysenck Hans J. i Sargent Carl, Explaining the Unexplained, Weiden-
feld & Nicolson, 1982. Farmer Philip Josś, Gdzie wasze ciała porzucone, Wydawnictwo MAG,
1997. Farmer Philip Josć, Najwspanialszy parostatek, Wydawnictwo MAG,
1997.
Fiore Edith, You Have Been Herę Before, Sphere, 1978. Fort Charles, The Complete Books of Charles Fort, Dover, 1974. Fuller John G., The Ghost of 29 Megacycles, Grafton, 1987. Garland Joannę, Herald ofthe New Age, Grafton, 1988. Gooch Stan, Creatures from Inner Space, Rider, 1984. Grey Margot, Return from Death, Arkana, 1986. Harris Melvin, Sorry, You've Been Duped!, Weidenfeld & Nicolson,
1986.
Hough Peter, Witchcraft: A Strange Conflict, Lutterworth, 1991. Hurst H.W., The Thousand Year Memory, Sphere, 1983. Keeton Joe i Petherick Simon, Powers ofthe Mind, Hale, 1986. Kiibler-Ross Elisabeth, On Death and Dying, Tavistock, 1970. McClure Kevin, Visions of Bowmen and Angels, wydana własnym
kosztem. Meek George: publikacje dostępne po zamówieniu z Metascience
(adres poniżej).
Monroe Robert, Farjourneys, Souvenir, 1986. Moody Raymond, Życie po życiu, Zysk i S-ka, styczeń 2002. Moody Raymond, The Light Beyond, Macmillan, 1988. Ortzen Tony, "Spiritualism Today", w Exploring the Supernatural,
kwiecień 1987. Owen Iris i Sparrow Margaret, Conjuring Up Philip, Harper & Row,
1976.
Price Harry, The End ofBorley Rectory, Harrap, 1947. Randles Jenny, Mind Monsters, Aąuarian, 1990. Randles Jenny i Hough Peter, Death by Supernatural Causes?, Grafton, 1988. Randles Jenny i Hough Peter, Life After Death and the World Beyond,
Piatkus, 1996.
Bibliografia
303
Randles Jenny i Hough Peter, Scary Stories, Futura, 1991.
Raudive Konstantin, Breakthrough, Smythe, 1971.
Ring Kenneth, Life at Death, Coward, McCann & Geoghagan, 1980.
Ring Kenneth, The Omega Project, William Morrow, 1992.
Russell Barbara, "Report on an all night vigil", w Anomaly, 7, 1987.
Schatzman Morton, The Story ofRuth, Penguin, 1982.
Sheldrake Rupert, A New Science ofLife, Granada, 1983.
Underwood Peter, The Ghost Hunter's Guide, Javelin, 1988.
Watson Lyall, Supernature, Hodder & Stoughton, 1974.
Webster Ken, The Yertical Plane, Grafton, 1988.
Whitaker Terence, Ghosts and Legends ofLancashire, Hale, 1980.
Wilson Colin, Poltergeist!, NEL, 1981.
Wilson łan, Mind Out ofTime, Gollancz, 1981.
Wood Robert, The Widów ofBorley, Duckworth, 1992.
Adresy
AS SAP (Association for the Scientific Study of Anomalous Phenome-
na), 8 Paul Street, Frome, Somerset, BA11 1DX. "Fate magazine", PO Box 64383, St Paul, MN 55164-0383, USA. Metascience, Box 947, Franklin, NC 28734, USA. NARO (Northern Anomalies Research Organisation), 6 Silsden Ave-
nue, Lowton, Warrington WA3 1EN.
Society for Psychical Research, 49 Marloes Road, London W8 6LA. "The Sceptic magazine", Box 475, Manchester M60 2TH.
SPIS TREŚCI
Wstęp................................... 5
1. Wiara uniwersalna ...................... 9
2. Demony i anioły ........................ 30
3. Łączność z zaświatami ................... 52
4. Przetrwanie talentu ..................... 95
5. Duchy................................ 109
6. Poltergeisty............................ 144
7. Nawiedzone domy....................... 160
8. Niebo zwierząt ......................... 180
9. Elektroniczne głosy...................... 190
10. Duchy na ekranie i w komputerze........... 212
11. Przeszłe życia.......................... 225
12. Poza ciałem czy poza umysłem ............. 255
13. Na granicy śmierci ...................... 270
14. Wnioski: o śmierci ...................... 294
Bibliografia ............................... 301


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dowody Na Istnienie Boga I Życia Po Śmierci
Po śmierci wrócę i dam ci znak
Rozważania o marności życia i nieuchronności śmierci w R~BFA
Życie po śmierci
ZYCIE PO SMIERCI
Tajemnicze związki PO
Aktywność fizyczna i jakość życia po endoprotezoplastyce bezcementowej oraz kapoplastyce stawu biodr
Po śmierci pojawia się tunel
Co się dzieje po śmierci

więcej podobnych podstron