7 Nie bój się marzyć MK2 STT


SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Rozdział VII
Nie bój się marzyć
Gdyby minione lata były mi dane ponownie,
I wybór dobra i zła przede mną spoczął
Czy przyjąłbym przyjemność z bólem
Czy śmiał marzyć, że nigdy się nie spotkaliśmy?
- AUGUSTA, LADY GREGORY, GDYBY MINIONE LATA BYAY MI DANE PONOWNIE
~
Do: Konsul Wayland
Od: Gabriel i Gideon Lightwood
Szanowny Panie,
Jesteśmy nad wyraz wdzięczni, że przypisał nam Pan zadanie przypatrywania się
zachowania Pani Branwell. Kobiety, jak wiemy, muszą być bacznie obserwowane, aby nie
zbłądziły. Z żalem informujemy, że mamy do zgłoszenia szokujące wieści.
Zarządzanie domem jest najważniejszym obowiązkiem kobiety, a jedną z
najważniejszych kobiecych cnót jest oszczędność. Jednakże pani Branwell wydaje się być
uzależniona od przepychu i nie dba o nic poza zachowaniem wulgarnej prezencji.
Choć może ona być ubrana odpowiednio, kiedy składa się jej wizytę, jesteśmy zasmuceni,
informując, że w czasie wypoczynku przystraja się ona w najlepsze jedwabie i najdroższe
klejnoty, jakie można sobie wyobrazić. Prosił nas Pan o to, i choć byliśmy niechętni wtrącać
się w damską prywatność, zrobiliśmy to. Będziemy przekazywali dokładne szczegóły jej
listu do modystki, ale obawiamy się, że będzie Pan niezadowolony. Wystarczy powiedzieć,
że pieniądze wyłożone na kapelusze konkurują z rocznym dochodem dużej posiadłości lub
małego państwa. Nie uda nam się zrozumieć, dlaczego jedna mała kobieta potrzebuje tak
wielu kapeluszy. Jest mało prawdopodobne, że ukrywa dodatkowe głowy na swojej osobie.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Bylibyśmy zbyt kulturalni, komentując damski strój z pominięciem jego szkodliwego
wpływu na nasze obowiązki. Ona skąpi na domowe wydatki do tego stopnia, że aż
przeraża. Każdego wieczoru zasiadamy do kolacji z papką na talerzu, kiedy ona ocieka
kamieniami i błyskotkami. To jest, jak można wydedukować, mało wdzięczna odpłata dla
dzielnych Nocnych Aowców. Jesteśmy tak słabi, że prawie zostaliśmy pokonani przez
demona Behemotha w ostatni wtorek, a oczywiście te stworzenia składają się głównie z
lepkiej substancji. Nawet w naszej szczytowej formie, z zapewnionym dobrym jadłem,
żaden z nas nie byłby zdolny do zmiażdżenia pod obcasami naszych butów tuzina
demonów Behemotha na raz.
Mamy wielką nadzieję, że będzie pan w stanie udzielić nam pomocy w tej sprawie, a
wydatki pani Branwell na kapelusze - i inne kobiece artykuły odzieżowe, które w
delikatności wahamy się nazwać - zostaną sprawdzone.
Z poważaniem
Gideon i Gabriel Lightwood
- Co to błyskotka? - spytał Gabriel, mrugając w sposób charakterystyczny dla sowy na
list, który pomagał komponować. Właściwie to Gideon podyktował większość; Gabriel
tylko przesuwał piórem po kartce. Zaczynał podejrzewać, że za surową fasadą jego brata
znajdował się niedoceniony komiczny geniusz.
Gideon machnął lekceważąco ręką.
- To nie ma znaczenia. Zapieczętuj kopertę i oddajmy ją Cyrilowi, żeby poszła z
poranną pocztą.
~
Minęło kilka dni od bitwy z wielkim robakiem, a Cecily znów była w sali treningowej.
Zaczynała się zastanawiać, czy powinna przenieść swoje łóżko i resztę wyposażenia do
tego miejsca, bo wydawało się, że spędzała tutaj większość czasu. Sypialnia, którą dała
jej Charlotte, prawie całkowicie pozbawiona była dekoracji czy czegokolwiek, co
mogłoby przypominać jej o domu. Nie przywiozła prawie niczego osobistego z Walii, nie
spodziewając się, że zostanie tu dłuższy czas.
Tutaj przynajmniej, w pokoju z bronią czuła się bezpieczna. Być może dlatego, że nie
było miejsca takiego jak to, gdzie dorastała; to była wyłącznie jedna z placówek Nocnych
Aowców. Nic w nim nie mogłoby uczynić jej stęsknioną za domem. Na ścianach wisiały
dziesiątki broni. Jej pierwsza lekcja z Willem, kiedy jeszcze płonął wściekłością, że ona w
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
ogóle tutaj była, obejmowała zapamiętanie wszystkich ich nazw i czynności, do których
służą. Katany z Japonii, dwuręczne pałasze, mizerykordie o cienkich ostrzach,
morgenszterny i buzdygany, zakrzywione tureckie ostrza, kusze, proce i małe rurki
wyrzucające zatrute igły. Pamiętała Willa wypluwającego z siebie słowa, jakby były
trucizną.
Możesz być tak zły, jak tylko chcesz, braciszku, pomyślała. Mogę teraz udawać, że chcę
być Nocną Aowczynią, bo to nie daje ci żadnego wyboru, oprócz trzymania mnie tu. Ale
pokażę ci, że ci ludzie nie są twoją rodziną. Sprowadzę cię do domu.
Wzięła teraz ze ściany miecz, ostrożnie ważąc go w dłoniach. Will wyjaśniał jej sposób
trzymania dwuręcznego miecza tuż pod klatką piersiową, wskazując na wprost. Waga
powinna być rozmieszczona w jednakowym stopniu na obu nogach, a mieczem należy
zamachnąć się nie samymi rękami, ale od ramion, żeby uzyskać jak największą siłę na
zabójczy cios.
Zabójczy cios. Przez wiele lat była zła na brata za opuszczenie ich, aby dołączyć do
Nocnych Aowców w Londynie, żeby oddać się temu, co jej matka określała jako życie
bezmyślnego mordu, broni, krwi i śmierci. Co było dla niego niewystarczające w
zielonych górach Walii? Co uczynił brak rodziny? Dlaczego odwrócił się od najbardziej
błękitnego z błękitnych mórz dla czegoś tak pustego, jak to wszystko tutaj?
A jednak ona była tutaj, decydując się spędzić czas samotnie w sali treningowej z
bezgłośną kolekcją uzbrojenia. Waga miecza w jej dłoni była pocieszająca, prawie jakby
służyła za barierę pomiędzy nią a jej uczuciami.
Kilka dni wcześniej ona i Will wędrowali po całym mieście, od nor opium do piekieł
hazardu, by prześladować Ifrytów, rozmycie kolorów, zapachów, świateł. Jej brat nie był
właściwie przyjazny, ale wiedziała, że dla Willa pozwolenie jej towarzyszyć sobie
podczas tak delikatnego zadania było rzeczywiście gestem.
Cieszyła się z tego towarzystwa tamtej nocy; to było jak odzyskanie brata. Ale im
robiło się pózniej, tym Will stawał się stopniowo coraz bardziej milczący, a kiedy wrócili
do Instytutu, odszedł, wyraznie chcąc być sam, zostawiając Cecily z niczym, prócz
perspektywy wrócenia do pokoju, położenia się i wpatrywania w sufit aż nadszedł świt.
Gdy planowała przyjazd tutaj, myślała, że więzi, które go tutaj trzymały, nie mogły
być tak silne. Jego przywiązanie do tych ludzi nie mogło być takie, jak to do rodziny. Ale
kiedy noc trwała, a ona widziała jego nadzieję, a potem rozczarowanie w każdym
nowym zakładzie, kiedy pytał o yin fen i nie było nikogo, kto by go miał, zrozumiała 
och, powiedziano jej to wcześniej, wiedziała wcześniej, ale to nie było to samo, co
zrozumienie  że więzi, które go tutaj trzymały, były tak silne jak wszelkie więzy krwi.
Teraz była zmęczona, i choć trzymała miecz tak, jak nauczył ją Will  prawa ręka
poniżej osłony, lewa na rękojeści  wyślizgnął się z jej uścisku i przechylił się w przód,
wbijając się w punkt w podłodze.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- O rety - odezwał się głos w drzwiach. - Obawiam się, że za ten wysiłek mogę dać ci
jedynie trzy. Być może cztery, gdybym był skłonny dać ci dodatkowy punkt za
uprawianie szermierki w popołudniowej sukni.
Cecily, która w rzeczy samej nie zadała sobie trudu, aby się przebrać, odwróciła głowę
i spojrzała na Gabriela Lightwooda, który pojawił się w drzwiach jak jakiś chochlik w
szale.
- Być może nie jestem zainteresowana pańską opinią.
- Być może. - Postąpił krok w przód do pokoju. - Anioł wie, że twój brat nigdy nie był.
- W tym się zgadzamy - zauważyła Cecily, uwalniając miecz z podłogi.
- Ale w niewielu kwestiach więcej. - Gabriel stanął za nią. Oboje odbijali się w jednym
z luster szkoleniowych. Gabriel był o dobrą głowę wyższy od niej, a ona mogła wyraznie
zobaczyć jego twarz nad swoim ramieniem. Miał jedną z tych dziwnych twarzy o ostrych
rysach: przystojny pod pewnymi kątami i osobliwie wyglądający bardziej interesująco
niż inni. Na jego brodzie była mała biała blizna, jak gdyby została nacięta cienkim
ostrzem. - Chcesz, żebym ci pokazał, jak należy prawidłowo trzymać miecz?
- Jeśli musisz.
Nie odpowiedział, ale sięgnął wokół niej, dostosowując jej uścisk na rękojeści.
- Nigdy nie trzymaj miecza czubkiem w dół - powiedział. - Trzymaj go tak, jak
pokazuję, tak, że jeśli przeciwnik cię zaatakuje, nadzieje się na twój miecz.
Cecily odpowiednio poprawiła uścisk. Jej myśli pędziły. Przez tak długi czas myślała o
Nocnych Aowcach jak o potworach. Potworach, które porwały jej brata, a o sobie jako
bohaterce, która przybywa, żeby go uratować, nawet jeśli nie zdawał sobie sprawy z
tego, że potrzebował ratunku. To było dziwne, a ona stopniowo zdawała sobie sprawę,
jak ludzcy byli. Czuła ciepło płynące z ciała Gabriela, jego oddech poruszający jej
włosami i, och, to było dziwne, być świadomym tak wielu rzeczy o kimś innym: sposób,
w jaki czuli, muśnięcie ich skóry, ich zapach...
- Widziałem, jak walczyłaś w domu Lightwoodów - mruknął Gabriel. Jego dłoń
musnęła jej palce, a Cecily przeszył lekki dreszcz.
- yle? - rzuciła, próbując przybrać dokuczliwy ton.
- Z pasją. Są tacy, którzy walczą, bo to ich obowiązek i tacy, którzy to robią, bo to
kochają. Ty to kochasz.
- Nie - zaczęła Cecily, ale jej wypowiedz została przerwana, bo drzwi sali treningowej
otworzyły się z głośnym hukiem.
To był Will, wypełniając wejście swoją szczupłą sylwetką o szerokich ramionach. Jego
niebieskie oczy ciskały gromy.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Co ty tu robisz? - domagał się.
To by było na tyle, jeśli chodzi o pokój osiągnięty przez nich ostatniej nocy.
- Ćwiczę - powiedziała Cecily. - Powiedziałeś, że nie będę lepsza bez ćwiczeń.
- Nie ty. Gabriel Lightworm - Will wskazał brodą w kierunku drugiego chłopaka. -
Wybacz, miałem na myśli Gabriel Lightwood.
Gabriel powoli odsunął ręce od Cecily.
- Ktokolwiek dawał twojej siostrze korepetycje z szermierki, przekazał wiele złych
nawyków. Starałem się pomóc.
- Powiedziałam mu, że wszystko w porządku - stwierdziła Cecily, nie mając pojęcia,
czemu broni Gabriela, podejrzewając, że to drażni Willa.
I tak się stało. Zmrużył oczy.
- A powiedział ci, że od lat szuka sposobu na odegranie się na mnie za coś, co
postrzega jako obrazę dla swojej siostry? I że nie ma lepszej drogi niż poprzez ciebie?
Cecily odwróciła głowę, żeby spojrzeć na Gabriela, którego twarz przybrała wyraz
irytacji zmieszanej z przekorą.
- Czy to prawda?
Nie odpowiedział jej, tylko Willowi:
- Gdybyśmy mieszkali w jednym domu, Herondale, musielibyśmy nauczyć się
traktować się serdecznie. Chyba się ze mną zgodzisz?
- Tak długo, jak jestem w stanie wciąż tak łatwo złamać ci rękę, jak na ciebie patrzeć,
nie zgodzę się na taką rzecz. - Will sięgnął ręką i oderwał rapier od ściany. - Teraz odejdz
stąd, Gabrielu. I zostaw moją siostrę samą.
Z jednym pogardliwym spojrzeniem Gabriel przepchnął się koło Willa i wyszedł z
pokoju.
- Czy to było absolutnie konieczne, Will? - zażądała Cecily, gdy tylko drzwi się
zamknęły.
- Znam Gabriela, a ty nie. Proponuję, żebyś zostawiła to mnie, żeby najlepiej osądzić
jego charakter. Chce cię wykorzystać, żeby zranić mnie.
- Doprawdy, nie możesz sobie wyobrazić jego innej motywacji niż takiej, która
trafiałaby w ciebie?
- Znam go - powiedział Will ponownie. - Pokazał się jako kłamca i zdrajca.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Ludzie się zmieniają.
- Nie tak bardzo.
- Ty owszem. - Cecily przeszła przez salę i z brzękiem opuściła miecz na ławkę.
- Tak samo jak i ty - stwierdził Will, zaskakując ją. Odwróciła się w jego stronę.
- Ja się zmieniłam? Jak się zmieniłam?
- Kiedy tu przyjechałaś, - zaczął - mówiłaś w kółko o zabraniu mnie z sobą do domu.
Nie lubiłaś treningu. Udawałaś, ale ja to zauważyłem. Potem przestało być "Will, musisz
wracać do domu" i zaczęło się "Will, napisz list", a ty zaczęłaś lubić treningi. Gabriel jest
draniem, ale miał rację, co do jednego: podobała ci się walka z wielkim robakiem w
domu Lightwoodów. Krew Nocnych Aowców jest jak proch strzelniczy w twoich żyłach,
Cecy. Gdy się rozpali, niełatwo go ugasić. Pozostań tu dłużej, a istnieje
prawdopodobieństwo, że będziesz jak ja  zbyt złączona, żeby odejść.
Cecily zerknęła na brata. Jego koszula była rozpięta przy kołnierzu, ukazując coś
mrugającego szkarłatem w zagłębieniu jego szyi.
- Czy ty masz na sobie damski naszyjnik, Will?
Will przyłożył rękę do szyi, wyglądając na spłoszonego, ale zanim zdążył
odpowiedzieć, drzwi sali treningowej znów się otworzyły i stanęła w nich Sophie z
niepokojem wymalowanym na pokrytej blizną twarzy.
- Panie Willu, panno Herondale - powiedziała. - Szukałam was. Charlotte każe
wszystkim przyjść natychmiast do salonu. Chodzi o bardzo pilną kwestię.
~
Cecily zawsze była samotnym dzieckiem. Trudno było nie być, kiedy twoje starsze
rodzeństwo nie żyło lub zaginęło, a w pobliżu nie było nikogo w twoim wieku, kto
według rodziców byłby odpowiednim towarzystwem. Wcześnie nauczyła się, żeby
zajmować się własnymi obserwacjami ludzi odcięta od innych, ale będąc na tyle blisko,
żeby móc wziąć je wszystkie i badać, kiedy była samotna.
Nawyki życia nie zostały szybko złamane i choć Cecily nie była już dłużej samotna,
odkąd przybyła do Instytutu osiem tygodni temu, uczyniła z mieszkańców obiekt swoich
uważnych badań. Byli Nocnymi Aowcami  na początku wrogami, a potem coraz mniej,
aż stali się przedmiotem jej fascynacji.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Przyjrzała się wszystkim, kiedy wchodziła do salonu obok Willa. Najpierw była
Charlotte siedząca za biurkiem. Cecily nie znała Charlotte długo, a wiedziała, że ta była
rodzajem kobiety, która nawet spokój trzymała pod presją. Była mała, ale silna, trochę
jak jej własna matka, aczkolwiek z mniejszą skłonnością do mruczenia po walijsku.
Potem był Henry. Był chyba pierwszą osobą, która przekonała Cecily, że choć Nocni
Aowcy są inni, nie są niebezpiecznymi obcymi. Nie było nic przerażającego w Henrym,
wszystko to chude nogi i kąty, jak oparł się o biurko Charlotte.
Następnie jej wzrok prześlizgnął się po Gideonie Lightwoodzie  niższym i bardziej
krępym niż jego brat  Gideonie, którego szarozielone oczy zazwyczaj śledziły Sophie po
Instytucie jak oczy pełnego nadzieli szczeniaka. Zastanawiała się, czy inni w Instytucie
zauważyli jego przywiązanie do ich pokojówki, a także, co myślała o tym sama Sophie.
A potem był Gabriel. Myśli Cecily w jego obecności stawały się niespokojne,
zagmatwane i skomplikowane. Jego oczy były jasne, ciało napięte jak zwinięta sprężyna,
kiedy opierał się o fotel brata. Na ciemnej aksamitnej sofie naprzeciwko Lightwoodów
siedział Jem z Tessą obok siebie. Jem podniósł głowę, kiedy drzwi się otworzyły i jak
zwykle wydał się bardziej promienny na widok Willa. To było specyficzne dla nich obu, a
Cecily zastanawiała się, czy jest tak samo ze wszystkimi parabatai, czy oni byli
wyjątkowym przypadkiem. W każdym razie, to musi być straszne być tak splecionym z
inną osobą zwłaszcza, gdy jedna z nich jest tak krucha jak Jem.
Jak widziała, Tessa położyła rękę na dłoni Jema i cicho powiedziała do niego coś, co
sprawiło, że się uśmiechnął. Tessa spojrzała szybko na Willa, ale on tylko przeszedł
przez pokój, jak zwykle, żeby oprzeć się na gzymsie kominka. Cecily nigdy nie mogła się
zdecydować czy robił to, bo nieustannie było mu zimno, czy dlatego, że myślał, że
wygląda zuchwale, stojąc przed skaczącymi płomieniami.
Musi być ci wstyd, że masz brata, który ukrywa uczucie do narzeczonej swojego
parabatai, powiedział jej Will. Gdyby był kimkolwiek innym, powiedziałaby mu, że
utrzymywanie sekretów nie ma sensu. W końcu prawda wyjdzie na jaw. Ale w
przypadku Willa nie była pewna. Po swojej stronie miał umiejętność ukrywania i
udawania czegoś latami. Był mistrzem aktorstwa. Gdyby nie to, że była jego siostrą,
gdyby nie to, że widziała jego twarz, kiedy Jem nie patrzył, nie sądziła, że byłaby w
stanie się domyślić.
A potem nadeszła okropna prawda, że nie będzie potrzeby utrzymywania tego
sekretu na zawsze. Musiał to ukrywać jedynie tak długo, jak żył Jem. Gdyby James
Carstairs nie był tak bezlitośnie miły i nie miał dobrych intencji, Cecily pomyślała, mogłaby
go nienawidzić w imieniu brata. On nie tylko żenił się z dziewczyną, którą kochał Will, ale
kiedy sam umrze, bała się, że Will nigdy nie dojdzie do siebie. Ale nie można winić kogoś
za umieranie. Za celowe zostawienie, być może, jak jej brat zostawił ją i rodziców, ale nie
za umieranie, którego moc jest z pewnością poza zasięgiem każdego śmiertelnego
człowieka.
- Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy - rzekła Charlotte napiętym głosem, który
zakończył badania Cecily. Charlotte patrzyła poważnie w dół na wypolerowaną tacę na
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
jej biurku, na której był otwarty list i mały pakunek owinięty w pergamin. - Otrzymałam
niepokojący fragment korespondencji. Od Magistra.
- Od Mortmaina? - Tessa pochyliła się do przodu, a mechaniczny aniołek, którego
zawsze nosiła na szyi, poruszył się, błyszcząc w świetle ognia. - Napisał do ciebie?
- Zakładam, że nie po to, aby spytać o twoje zdrowie - powiedział Will. - Czego on
chce?
Charlotte wzięła głęboki wdech.
- Przeczytam wam list.
Droga Pani Branwell,
Proszę mi wybaczyć niepokojenie Pani w czasie, który musi być bardzo niespokojny dla
pani domu. Byłem rozżalony, choć muszę przyznać, że nie wstrząśnięty, słysząc o rażącej
niedyspozycji pana Carstairsa.
Wierzę, że jest Pani świadoma, że jestem szczęśliwym posiadaczem dużej  powinienem
powiedzieć ekskluzywnie dużej  porcji medykamentu, którego pan Carstairs wymaga dla
dalszego dobrego samopoczucia. W ten sposób znalezliśmy się w najbardziej interesującej
sytuacji, którą jestem gotów rozwiązać w sposób satysfakcjonujący dla nas obojga. Byłbym
bardzo zadowolony, dokonując wymiany: jeśli powierzy Pani pannę Gray mnie, oddam
Pani dużą porcję yin fen.
Wysyłam znak mojej dobrej woli. Proszę dać mi znać o Pani decyzji, pisząc do mnie. Jeśli
prawidłowy ciąg liczb, który jest wydrukowany na końcu tego listu, zostanie
wypowiedziany do mojego automatu, jestem pewien, że otrzymam decyzję.
Z poważaniem,
Axel Mortmain
- To wszystko - powiedziała Charlotte, składając list na pół i umieszczając go z
powrotem na tacy. - Są tam instrukcje dotyczące sposobu wezwania automatu, któremu
mamy podać naszą odpowiedz i są numery, o których mówił, ale nie dają żadnego
pojęcia o jego lokalizacji.
Zapanowała szokująca cisza. Cecily, która siedziała w małym kwiecistym fotelu,
spojrzała na Willa i zobaczyła go szybko odwracającego twarz, jakby chciał ukryć jej
wyraz. Jem zbladł, jego twarz przybrała kolor starego popiołu, a Tessa  Tessa siedziała
nieruchomo, światło ognia ścigało cienie po jej twarzy.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Mortmain chce mnie  odezwała się w końcu Tessa, przerywając ciszę. - W zamian
za yin fen dla Jema.
- To śmieszne - stwierdził Jem. - Nie do obrony. List powinien zostać oddany Clave do
sprawdzenia, czy uda im się dowiedzieć z niego czegoś o jego lokalizacji, ale to wszystko.
- Nie będą w stanie dowiedzieć się niczego o jego lokalizacji - powiedział cicho Will. -
Mistrz wciąż okazywał się na to za sprytny.
- To nie spryt - odparł Jem. - To najbardziej brutalna forma szantażu...
- Trudno się nie zgodzić - przyznał Will. - Mówię więc, że wezmiemy ten pakunek jak
błogosławieństwo, garść więcej yin fen, który ci pomoże, a resztę ignorujemy.
- Mortmain napisał list o mnie - powiedziała Tessa, przerywając im obu. - Decyzja
powinna należeć do mnie. - Odwróciła się kątem w stronę Charlotte. - Pójdę.
Zapadła martwa cisza. Charlotte była popielata. Cecily czuła, że splecione na kolanach
ręce ma śliskie od potu. Bracia Lightwood wydawali się desperacko nieswoi. Gabriel
wyglądał, jakby w tym momencie marzył o byciu gdziekolwiek indziej, tylko nie tam.
Cecily nie mogła ich za to winić. Napięcie między Willem, Jemem i Tessą było jak beczka
prochu, która potrzebowała tylko zapałki, żeby wysadzić królestwo.
- Nie - rzekł w końcu Jem, wstając na równe nogi. - Tesso, nie możesz.
Poszła za jego przykładem i również wstała.
- Mogę. Jesteś moim narzeczonym. Nie mogę pozwolić ci umrzeć, kiedy mogę ci
pomóc, a Mortmain nie uczyni mi żadnych szkód fizycznych.
- Nie wiemy, o co mu chodzi! Nie można mu ufać! - powiedział nagle Will, po czym
spuścił głowę, chwytając gzyms kominka tak mocno, że zbielały mu palce. Cecily mogła
powiedzieć, że walczył z samym sobą, żeby zachować ciszę.
- Will, gdybyś to ty był tym, czego chce Mortmain, to poszedłbyś - odparła Tessa,
patrząc na brata Cecily wzrokiem oznaczającym, że nie przyjmowała sprzeciwu. Will
wzdrygnął się na jej słowa.
- Nie - wtrącił Jem. - Jemu również bym zabronił.
Tessa odwróciła się do Jema z wyrazem złości, jakiej Cecily jeszcze nigdy nie widziała
na jej twarzy.
- Nie możesz mi zabronić... nie bardziej niż Willowi...
- Mogę - powiedział Jem. - Z bardzo prostego powodu. Narkotyk nie jest lekarstwem.
On tylko przedłuża moje życie. Nie pozwolę ci odrzucić twojego własnego życia dla
reszty mojego. Jeśli pójdziesz do Mortmaina, to będzie na nic. Nadal nie będzie
narkotyku.
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Will podniósł głowę.
- James...
Ale Tessa i Jem patrzący na siebie, zamknęli oczy.
- Nie byłoby. - Tessa odetchnęła. - Nie obraziłbyś mnie, rzucając mi w twarz
poświęcenie, które bym dla ciebie poniosła w ten sposób.
Jem ruszył przez pokój i chwycił pakunek  a także list  z biurka Charlotte.
- Wolałbym cię obrazić, niż stracić - powiedział Jem i nim ktokolwiek zdołał go
powstrzymać, wrzucił oba przedmioty do ognia.
W pokoju wybuchły okrzyki. Henry rzucił się do przodu, ale Will już opadł na kolana
przed paleniskiem i wepchnął obie ręce w płomienie.
Cecily zerwała się z krzesła.
- Will! - krzyknęła i popędziła do brata. Chwyciła go za ramiona marynarki i
odciągnęła od ognia. Upadł do tyłu, a wciąż palący się pakunek wypadł mu z rąk. Gideon
był tam moment pózniej, gasząc stopami małe płomienie, pozostawiając bałagan
spalonego papieru i srebrzystego proszku na dywanie.
Cecily wpatrzyła się w palenisko. List z instrukcjami jak przywołać automat
Mortmaina był stracony, obrócony w popiół.
- Will - powiedział Jem. Wyglądał na chorego. Upadł na kolana obok Cecily, która
wciąż ściskała ramiona brata, i wyjął stelę z marynarki. Dłonie Willa były całe w
szkarłacie, siwobiałe w miejscach, gdzie tworzyły się już pęcherze, i ubrudzone
czarnymi punktami sadzy. Jego głos brzmiał szorstko w uchu Cecily - oddech bólu, jak
wtedy, gdy spadł z dachu w ich domu, gdy miał dziewięć lat i miał roztrzaskane kości w
lewej ręce.
- Byddwch yn iawn1, Will - powiedziała, kiedy Jem przyłożył stelę do ramienia jej brata
i szybko rysował. - Wszystko będzie dobrze.
- Will - rzekł Jem na pół oddechu. - Will, przepraszam, tak bardzo przepraszam. Will...
Oddech Willa zwalniał w miarę działania iratze, jego skóra powracała do normalnego
koloru.
- Wciąż jest trochę yin fen, który może zostać wykorzystany - powiedział Will,
osuwając się do Cecily. Pachniał dymem i żelazem. Czuła jego serce bijące w jego
plecach. - Lepiej, żeby to zebrać zanim cokolwiek innego...
- Tutaj. - To była Tessa, padająca na kolana; Cecily była mgliście świadoma, że
wszyscy inni stali, Charlotte z jedną ręką w szoku przytkniętą do ust. W prawej ręce
1
Wszystko będzie dobrze(wal.)
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tessy spoczywała chusteczka, a na niej być może pół garści yin fen, cała, którą Will
uratował z ognia. - Wez to - powiedziała i umieściła ją w wolnej ręce Jema, tej, w której
nie trzymał steli. Wyglądał, jakby chciał z nią porozmawiać, ale ona już się
wyprostowała. Patrzył, jak wychodzi z pokoju, kompletnie rozbita.
- Oh, Will. Co my z tobą zrobimy?
Will siedział, czując się raczej nie na miejscu w kwiecistym fotelu w salonie,
pozwalając Charlotte, siedzącej na małym stołku przed nim, smarować maścią jego ręce.
Nie bolały już tak bardzo po trzech runach iratze i wróciły już do normalnego koloru, ale
Charlotte tak czy inaczej nalegała na traktowanie ich w ten sposób.
Wszyscy inny odeszli, z wyjątkiem Cecily i Jema; Cecily siedziała obok niego,
usadawiając się na oparciu jego fotela, a Jem klęczał na spalonym dywanie, ze stelą wciąż
trzymaną w dłoni, nie dotykając Willa, jednak będąc blisko niego. Nie chcieli odejść,
nawet kiedy inni się oddalili, a Charlotte odesłała Henry'ego z powrotem do pracy w
piwnicy. Po wszystkim nie było już nic więcej do zrobienia. Instrukcje dotyczące
kontaktu z Mortmainem spłonęły na popiół i nie było już więcej decyzji do podjęcia.
Charlotte nalegała, żeby Will został i jego ręce zostały posmarowane maścią, a Cecily i
Jem odmówili opuszczenia go. I Will musiał przyznać, że podobało mu się to, lubił mieć
siostrę przy sobie na oparciu swojego fotela i lubił zaciekłe ochronne spojrzenia, jakie
rzucała każdemu, kto był blisko niego, nawet Charlotte, słodkiej i nieszkodliwej z jej
maścią i matczynym gdakaniem. I, u jego stóp, opierający się odrobinę o jego fotel Jem,
który przeżył wiele razy, kiedy Will był bandażowany po walkach i naznaczany runami
iratze z powodu ran odniesionych w bitwie.
- Pamiętasz czas, kiedy Meliorn próbował wybić ci zęby za nazywanie go
spiczastouchym próżniakiem? - spytał Jem. Wziął już trochę yin fen, który przysłał
Mortmain i kolory powróciły na jego policzki.
Will uśmiechnął się mimo wszystko; nie mógł nic na to poradzić. To była jedyna rzecz
w ciągu ostatnich kilku lat, która czyniła go szczęśliwym: że miał kogoś w swoim życiu,
kto go znał, kto wiedział, o czym myślał, zanim powiedział to głośno.
- Wybiłbym mu zęby w zamian za to - oznajmił. - Ale kiedy poszedłem go znalezć
ponownie, wyemigrował do Ameryki. Żeby uniknąć mojego gniewu, bez wątpienia.
- Hmph - mruknęła Charlotte w sposób, w jaki robiła to zawsze, gdy Will był ponad
sobą. - W moim rozumieniu, on miał wielu wrogów w Londynie.
- Dydw I ddim yn gwybod pwy yw unrhyw un o r bobl yr ydych yn siarad amdan
o2- powiedziała żałośnie Cecily.
- Możesz nie wiedzieć, o kim my rozmawiamy, ale też nikt nie wie, co ty mówisz -
odparł Will, choć w jego głosie nie było słychać nagany. Słyszał zmęczenie w swoim
własnym głosie. Brak snu poprzedniej nocy zbierał swoje żniwo. - Mów po angielsku,
Cecy.
2
Nie mam pojęcia o żadnej z osób o których rozmawiacie.(wal)
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Charlotte wstała, wróciła do biurka i postawiła słoik z maścią. Cecily pociągnęła Willa
za kosmyk włosów.
- Pokaż mi swoje dłonie.
Uniósł je. Pamiętał ogień, jego bladą, gorącą agonię, a nade wszystko zszokowaną
twarz Tessy. Wiedział, że zrozumie, czemu zrobił to, co zrobił, czemu nie pomyślał o tym
dwa razy, ale widok jej oczu... jakby jej serce zostało złamane.
Chciałby tylko, żeby wciąż tu była. Dobrze było być tu z Jemem, Cecily i Charlotte, być
otoczonym przez ich uczucia, ale bez niej zawsze czegoś brakowało, części kształtu
Tessy zabranej z jego serca, której nigdy nie odzyska.
Cecily dotknęła jego palców, które wyglądały teraz całkiem normalnie, oprócz sadzy
pod paznokciami.
- To dość zdumiewające - powiedziała, a potem poklepała lekko jego ręce, uważając,
żeby nie rozmazać maści. - Will był zawsze podatny na uszkodzenia - dodała z miłością
w głosie. - Nie mogę policzyć złamań kończyn, jakich doznał, kiedy byliśmy dziećmi...
zadrapań, blizn.
Jem pochylił się bliżej fotela, wpatrując się w ogień.
- Byłoby lepiej, gdyby to były moje dłonie - odpowiedział.
Will pokręcił głową. Wyczerpanie przesiąkało przez krawędzie wszystkiego w
pokoju, rozmywając tapety w jedną masę ciemnego koloru.
- Nie. Nie twoje dłonie. Potrzebujesz ich do skrzypiec. Do czego ja potrzebuję swoich?
- Powinienem był wiedzieć, co zrobisz - stwierdził Jem. - Zawsze wiem, co zrobisz.
Powinienem był wiedzieć, że włożysz ręce do ognia.
- A ja powinienem wiedzieć, że wyrzucisz pakunek - odparł Will bez żalu. - To był... to
był szalenie szlachetny czyn. Rozumiem, czemu to zrobiłeś.
- Myślałem o Tessie. - Jem podciągnął kolana i oparł na nich brodę, a potem zaśmiał
się cicho. - Szalenie szlachetny. Czyż to nie twój obszar zainteresowań? Nagle to ja
jestem osobą robiącą śmieszne rzeczy, a ty mówisz, abym przestał?
- Boże - odrzekł Will. - Kiedy zamieniliśmy się miejscami?
Światło ognia zagrało na twarzy i włosach Jema, kiedy pokręcił głową.
- To bardzo dziwna rzecz, być zakochanym - powiedział. - Zmienia cię.
Will spojrzał w dół na niego, a to, co czuł, więcej niż zazdrość, więcej niż cokolwiek
innego, to tęskne pragnienie ulitowania się nad przyjacielem, mówienia o uczuciach,
które nosił w sercu. Czyż nie były to te same uczucia? Czyż nie kochali w ten sam sposób,
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
tej samej osoby? Ale "Nie chciałbym, abyś ryzykował własnym sobą", były jego jedynymi
słowami.
Jem wstał.
- Zawsze chciałem dla ciebie tego samego.
Will podniósł wzrok, tak senny i zmęczony przez działanie run leczniczych, że widział
Jema tylko jako postać światła przybraną w aureolę.
- Idziesz?
- Tak, spać.  Jem lekko dotknął leczących się dłoni Willa. - Pozwól sobie odpocząć,
Will.
Oczy Willa zaczynały się już zamykać, kiedy Jem odwrócił się, żeby odejść. Nie słyszał
zamykających się za Jemem drzwi. Gdzieś na korytarzu Bridget śpiewała, jej głos unosił
się ponad trzaskiem ognia. Will nie uważał tego za tak irytujące, jak zwykle, ale raczej
jak kołysankę, którą kiedyś zaśpiewała mu matka, aby ukołysać go do snu.
Och, co jaśniejsze jest niż światło?
Co ciemniejsze jest niż noc?
Co ostrzejsze jest niż topór?
Co delikatniejsze niż stopiony wosk?
Prawda jaśniejsza jest od światła,
Fałsz ciemniejszy jest niż noc.
Zemsta ostrzejsza jest niż topór,
A miłość delikatniejsza niż stopiony wosk.
- Piosenka zagadka - powiedziała Cecily, jej głos był senny i na wpół świadomy. -
Zawsze je lubiłam. Pamiętasz, kiedy mama nam śpiewała?
- Trochę - przyznał Will. Gdyby nie był tak zmęczony, pewnie w ogóle by tego nie
przyznał. Jego matka zawsze śpiewała. Muzyka wypełniała wszystkie kąty dworu,
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
śpiewała, chodząc przy ujściu Mawddach3 albo wśród żonkili w ogrodach. Llawn yw r
coed o ddail a blode, llawn o goriad merch wyf inne4.
- Pamiętasz morze? - spytał, zmęczenie uczyniło jego głos ciężkim. - Jezioro w Tal-y-
Llyn5? Nie ma w Londynie niczego tak niebieskiego, jak któraś z tych rzeczy.
Usłyszał, że Cecily wzięła ostry wdech.
- Oczywiście, że pamiętam. Myślałam, że ty nie.
Obrazy z marzeń same namalowały się pod powiekami Willa, sen wciągnął go jak
prąd, odciągając od oświetlonego brzegu.
- Nie sądzę, żebym mógł się podnieść, Cecy - mruknął. - Powinienem odpocząć dziś
tutaj.
Jej ręka przesunęła się wyżej, wyczuwalnie dla niego, i otoczyła go w luznym uścisku.
- W takim razie zostanę z tobą - odparła, a jej głos stał się częścią prądu marzeń i snu,
który w końcu go złapał i wciągnął.
~
Do: Gabriel i Gideon Lightwood
Od: Konsul Josiah Wayland
Byłem bardzo zaskoczony, otrzymując to pismo. Nie zdołam dostrzec, jak mógłbym
wyrazić się jaśniej. Chciałbym, abyście przekazywali szczegóły korespondencji pani
Branwell z jej krewnymi i sympatykami w Idrisie. Nie żądałem żadnych kpin o kobiecej
modzie. Nie dbam o jej sposób ubierania, ani o wasze codzienne menu.
Proszę napisać do mnie list zawierający odpowiednie informacje. Mam pobożną
nadzieję, że list będzie także bardziej przystawał Nocnym Aowcom, a mniej szaleńcom.
W imię Raziela,
Konsul Wayland
3
Rzeka w Walii
4
Drzewa są pełne liści i kwiatów, pełne dziewczyn biegających w kluczach i innych piękności.(wal.)
5
Jezioro w Parku Narodowym Snowdonia (północno-zachodnia część Walii). Właścicielem jeziora jest
Hotel Tynycornel, który już od początku XIX wieku był znanym zajazdem wędkarskim. (By the way, jest
tam przepięknie!)
Tłumaczenie: Olivia
Korekta: Gladys, Feather


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Podstawa komputerowego redagowania tekstu nie bój się klawiatury
Nie bój się! Mam Aspergera, nie gryzę Dziecko w interia
Nie bój się wypłyń na głębię
Nie bój się ks M Malinski
nie boj sie
nie boj sie mowi pan
Już się nie bój dłużej(341)
Juz sie nie boj dluzej z toba Jam twoj Bog

więcej podobnych podstron