DRAKEMOR część II by MattRix




DRAKEMOR część II by MattRix




Ze względu na wielkość dokumentu , został on podzielony na
trzy części .Tu jest część PIERWSZA , a tu
TRZECIADRAKEMOR część
IIAutor : MattRixHTML :
ARGAIL    Na pozór nic się nie zmieniło. Ale
czuła smutek wielu ludzi.    Wszyscy szanowali i kochali
Armena.    Nie mogło być inaczej. Był wspaniałym
przyjacielem.    Szkoda, że dopiero teraz doceniła
to.    Odnalazła Tyresa Bakura. Był w gabinecie Armena. Tyres
siedział w rogu słabo oświetlonego pokoju, wpatrując się w biurko i fotel
należące do Armena. Ciągle miał nadzieję, że starzec wejdzie zaraz przez
uchylone drzwi i zasiądzie na swoim miejscu. Jego przybrany ojciec odszedł zbyt
szybko. Teraz został sam. Nie był pewien, czy poradzi sobie. Był niedoświadczony
i potrzebował tylu rad, miał tyle pytań ...    Nagle usłyszał
cichy szum. Tak jakby na korytarzu ktoś rozsypał drobne
kulki.    Po chwili drzwi gabinetu otworzyły się
szerzej.-     Armen ... -
wyszeptał.    Czyżby to rzeczywiście był tylko
sen?    Ale do pokoju wszedł ktoś inny. Nie od razu rozpoznał
przybysza.    Wstał i podszedł do niego kilka
kroków.    I nagle rozpoznał ją.-    
Wasza Wysokość. - powiedział cicho, ciągle nie wierząc własnym
oczom.-     Wiem, miało mnie tu nie być. - powiedziała,
zdejmując pelerynę i rękawiczki. - To nie było łatwe, wierz mi.Nie wiedziała
co powiedzieć, a on stał w miejscu w ogóle nie odzywając
się.-     Jak się czujesz? - zapytała i zaraz dodała -
Chyba wiem jak. Też przez to przechodziłam. Wiem, że to boli. Przez długi czas.
     Przy mnie nie było nikogo, pomyślałam więc, że powinnam
...-     Dziękuję, Wasza Wysokość. - odparł
cicho.-     Daj spokój. Nie jestem tu jako Królowa, ale
jako ... przyjaciel. Oboje straciliśmy bliskie osoby. Łączy nas ból.Na
chwilę zapadła cisza.-     Wiem, że był dla ciebie jak
ojciec, więc nie wypieraj się.-     Nie wypieram się,
tylko ...-     Wciąż masz nadzieję, że wróci? -
zapytała, patrząc na niego.    Był zmęczony i rozbity, a w
jego oczach odbijała się pustka jego serca.    Spojrzał na
nią zdziwiony.-     Drzwi. - odparła. - Ja też przez
długi czas zostawiałam otwarte drzwi. - wyjaśniła.   
Podeszła do niego i dotknęła jego dłoni.-     Widzisz,
znam to. Wiem jak się czujesz i nie chcę, żebyś przechodził przez to samotnie,
tak jak ja kiedyś.Ścisnął lekko jej dłoń. W oczach miał łzy. Ale nic nie
powiedział. Gdyby tylko spróbował ... To też znała.-    
Wiem. - szepnęła, dotykając drugą dłonią jego policzka i ścierając samotną łzę.
- Wiem.    Zamek dopiero budził się ze snu. Sharina nie
mogła jednak spać, mimo że ostatnia noc upłynęła jej na rozmowie z Tyresem. Byli
bardzo do siebie podobni. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Został sam
i obawiał się tego co mogła przynieść przyszłość. Nie był pewien czy poradzi
sobie. Miał bowiem przed sobą ciężkie zadanie, teraz on był panem na zamku i
musiał się o wszystko troszczyć.    Znała to, choć z
perspektywy lat mogła stwierdzić jak szybko ten strach przeistoczył się w
nienawiść.    Spacerując po zamkowych korytarzach, pustych
jeszcze o tej porze, doszła do gabinetu Armena. Przez uchylone drzwi zobaczyła
Tyresa. Stał przy biurku, dotykając opuszkami palców jego blatu. Sharina weszła
do pokoju.-     Tylko nie mów mi, że siedziałeś tu całą
noc. - powiedziała.    Bakur odwrócił się do
niej.-     Nie mogłem zasnąć. Ciągle myślę o tym co się
stało i co będzie.    Sharina podeszła do
niego.-     Teraz to należy do ciebie. - powiedziała
wskazując na biurko i fotel. - To twój gabinet.-     Nie
mogę. - powiedział cicho. - Jeszcze nie.-     Przykro
mi, ale wydaje mi się, że nie masz czasu, aby oswoić się z tą myślą. Musisz
zacząć działać i to szybko.    Spojrzał na nią
uważnie.-     Jesteś mi potrzebny w stolicy. Musisz więc
jak najszybciej załatwić wszystkie swoje sprawy tutaj.   
Tyres chciał o coś zapytać, ale w tym samym momencie do gabinetu wszedł jego
osobisty sekretarz.-     Później. - powiedziała
tylko.    Nie odważyła się dołączyć do konduktu, choć
Bakur prosił ją o to.-     On nie chciałby tego. -
powiedziała.    Ale nie to było prawdziwą przyczyną
odmowy.    Dopiero niedawno uświadomiła sobie jaką pustkę
miała w sercu przez te wszystkie lata. Śmierć Armena tylko ją
powiększyła.     Nie chciała, żeby jej poddani znali jej
uczucia. Wolała zrezygnować z ostatniego pożegnania, niż
...    Ale nawet teraz trudno jej było powstrzymać
łzy.    Orszak zmierzał w kierunku rodzinnego grobowca na
wzgórzu stromo opadającym w kierunku morza. Obserwowała ich, stojąc na tarasie
oplatającym najwyższą wieżę zamku. Lekki wiatr od morza owiewał ją przynosząc
kojący chłód. Zamknęła oczy i podniosła głowę. Rozłożyła na boki ramiona, jakby
chciała wezwać jakąś boską istotę. Miała ochotę krzyczeć, aby czymś wypełnić
otaczającą ją ciszę, która przypominała jej o bólu. Zamiast tego jednak z
pogodnego nieba zaczęły spadać drobne krople deszczu, przypominające łzy. Padały
równomiernie wygrywając na liściach drzew smutną melodię. Po kilkudziesięciu
minutach, kiedy orszak wrócił do zamku, twarz Shariny lśniła od drobnych kropel.
I tak jak nagle rozbrzmiała deszczowa melodia, równie nagle
umilkła.    To było jej pożegnanie.   
Bakur w ciszy i z ciężkim, choć przecież wypełnionym pustką, sercem wszedł do
gabinetu, który teraz należał do niego.Powoli podszedł do biurka i usiadł w
dużym fotelu, stojącym za ozdobnym stołem. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do
tej myśli.     Dotknął delikatnie uchwytu jednej z szuflad.
Zareagował na to natychmiast, otwierając się miękko. W środku było wiele rzeczy,
między innymi sporo dokumentów, notes i ... coś co znał tylko z widzenia. Duża,
gruba księga o jasno żółtych kartkach Armen zapisywał w niej wiele rzeczy.
Nieraz widział to. Jednak nie wolno mu było nigdy zaglądać do niej. Teraz, tak
jak wszystko, należała do niego. Wyjął ją delikatnie z szuflady i położył na
biurku przed sobą. Była prawie cała zapisana, choć widział jeszcze wiele nie
zapisanych kartek, których brzegi były jaśniejsze od pozostałych. Okładka księgi
była ze sztywnej czarnej skóry z metalowymi obiciami na rogach. Na wierzchu był
wytłoczony mały herb. Teraz to był również jego herb.   
Otworzył księgę na jednej z ostatnich zapisanych kartek.   
Nagle zobaczył coś, co spowodowało nagły dopływ łez.    Na
górze strony drżącą ze starości ręką, Armen napisał: "Mój drogi
synu".    To był pożegnalny list
Armena.    Odkąd Królowa wróciła, Karim przyglądał jej
się ze zdziwieniem. Była inna, zmieniona, nie ta sama. W czasie jej podróży
musiało się coś stać. Ale nie odważył się zapytać co. Był tylko sługą, a ona nie
musiała go o wszystkim informować. Przeszedł więc nad tym do porządku dziennego.
Sharina tymczasem studiowała dokładnie wszystkie plany wojenne, które opracowała
Rada, jeszcze raz przeglądała sprawozdania członków Rady o stanie kraju i
postępach na frontach. Sama zaczęła notować swoje uwagi.
     Czekała jednak na Bakura. Chciała, żeby to właśnie on
pierwszy je przejrzał.    Ale Bakur wciąż nie wracał do
stolicy.    Zaczęła się trochę martwić, ale to uczucie szybko
przeszło w irytację. Przecież powiedziała mu wyraźnie, że jest jej potrzebny!
     Dlaczego ją ignorował?    Jej
nastroje nie były niczym dziwnym dla dworzan. Tym bardziej, że dawała upust
swojej złości w dobrze przez wszystkich znane sposoby. Była taka jak dawniej i
to ją przeraziło.    Czyżby odczuwanie nienawiści było jej
pisane do końca życia? Chciała odmiany, potrzebowała jej. W takich chwilach
miała nadzieję, że Tyres Bakur wróci szybko. To on zagłuszał w niej nienawiść.
Nie wiedziała jak i dlaczego, ale był jedyną osobą, która mogła pomóc jej
przejść przez te wszystkie zmiany.    Minęło parę
tygodni, zanim Bakur wrócił na dwór. Była na niego zła, że kazał jej czekać tak
długo. Mogła co prawda sama sprawdzić co go zatrzymywało, ale ... to mogłoby
zostać opatrznie odczytane.    Kiedy więc pojawił się w
zamku, nie chciała go przyjąć od razu. Musiała dać mu
nauczkę.    W końcu jednak uspokoiła się trochę i przyjęła go
w swoim gabinecie.-     Witaj. - powitała go
chłodnie.    Bakur od razu wyczuł jej nastrój. Domyślał się
też jego powodu.-     Wybacz Wasza Wysokość, że
przybywam tak późno. - zaczął, kłaniając się jej. - Armen pozostawił kilka nie
załatwionych spraw, które przed wyjazdem musiałem dokończyć w jego
imieniu.-     Zawsze sądziłam, że Armen jest bardzo
zorganizowanym człowiekiem.-     To prawda, ale pod
koniec swojego życia rozpoczął kilka przedsięwzięć, które musiałem przejąć. Poza
tym ludzie z pobliskich miast i wsi byli bardzo zaniepokojeni zaistniałą
sytuacją. Musiałem ich zapewnić, że nie planuję żadnych radykalnych
zmian.    Mówił prawdę, była tego pewna. Nie odezwała się
jednak. Teraz była zła na siebie, bo w głębi duszy wiedziała, że to nie
ignorancja jej osoby zatrzymała go, tylko o wiele ważniejsze sprawy. Zachowała
się jak ...    Nie dokończyła jednak myśli, bo Bakur odezwał
się znowu:-     Osoba Waszej Wysokości wzbudziła nie
małą sensację.-     ???-    
Wasza Wysokość pojawiła się nagle i to bez osób towarzyszących. Poza tym ludzie
zaczęli wiązać cię Królowo z opowieściami, które dotarły do nich z
Drakemor.    Patrzyła na niego
zdziwiona.-     Opowieści?-    
Jedno z dzieci widziało ogromnego ptaka, który zamienił się w ludzką postać.
Mówi to coś Waszej Wysokości?    Nie
odpowiedziała.-     Czy to ma coś wspólnego z
pochodzeniem Waszej Wysokości?-     Co wiesz na ten
temat?-     Właściwie niewiele, tylko to co Armen
zapisał w swojej księdze.-     A więc odziedziczyłeś też
księgę. - powiedziała cicho. - Mam tylko nadzieję, że Armen nie przedstawił mnie
zbyt ... surowo.-     Wręcz przeciwnie, Wasza Wysokość
była dla niego jak córka, tylko może nie potrafił tego okazać. Jeśli Wasza
Wysokość chce, może przejrzeć księgę ...-     Nie! -
zaprotestowała. - Tradycją było to, że wgląd do niej miał tylko jej właściciel.
Nie chcę jej widzieć, ani nie chcę wiedzieć co o mnie pisał
Armen.-     Rozumiem. Ale wracając do pochodzenia ...
Wiem tylko tyle, że Wasza Wysokość pochodzi ze starożytnego rodu Covell'ów. Do
tej pory sądziłem, że to tylko legenda.-     Wielu tak
sądzi. Im mniej ludzie wiedzą, tym większa jest siła tego rodu. Ludzie boją się
rzeczy nieznanych, a strach pomaga w utrzymaniu
ładu.-     Strach rodzi też nienawiść. - dodał
Bakur.    Spojrzała na niego uważnie. W jej oczach zobaczył
błysk, który tak bardzo niepokoił go na początku. Teraz też ciarki przeszły mu
po plecach. Jednak chwilę potem Sharina uśmiechnęła się
nieznacznie.-     Masz rację. Sądziłam, że to właściwa
droga do osiągnięcia celu, ale ... Mimo, że go osiągnęłam czegoś mi brak.
Jeszcze tydzień temu nie miałam pojęcia, że w ogóle coś mnie omija. Teraz już
wiem. Dlatego jesteś mi potrzebny.    Teraz Bakur spojrzał na
nią nieco zdziwiony.-     Powiedziałeś mi, że jesteś
niezłym mediatorem.-     Tak, to
prawda.-     Potrzebuję cię jako mediatora Chcę, żebyś
skontaktował się z władcami państw, z którymi jesteśmy w stanie
wojny.    Może gdzieś w głębi duszy spodziewał się tego, ale
mimo wszystko zaskoczyła go.-     Najlepiej byłoby
wymazać tą wojnę z ludzkiej pamięci. Ale ponieważ jest to niemożliwe, trzeba ją
po prostu zakończyć, powracając do granic sprzed wojny. Przedstaw im moją
propozycję i poproś o jak najszybszą odpowiedź.    Przez
chwilę Tyres nie odzywał się. Spojrzała na niego i
zapytała:-     Wszystko w porządku? Słyszałeś co
powiedziałam?-     Tak, Wasza Wysokość. Słyszałem, tylko
...-     Przyznaję, nie takie były moje plany. Ale plany
mają to do siebie, że czasami ulegają zmianie. Moje uległy. Zrób więc to o co
cię prosiłam, póki znowu nie zmienię zdania.-     Tak
jest. A co na to Rada?-     Radę zostaw mnie. - odparła
Królowa.    Nie była przyzwyczajona do dyskusji. Nie
przewidziała też, że dyskusja w ogóle będzie miała miejsce. Członkowie Rady
usiłowali przekrzyczeć się wzajemnie, chcąc przekonać ją, że nie ma racji. W
końcu jednak miała dosyć tego zgiełku. Wstała z miejsca uderzając w stół swoim
notatnikiem. Nagle zaległa cisza i wszyscy zebrani spojrzeli na nią. Miała
ochotę co najmniej wrzasnąć na nich. Wiele wysiłku kosztowało ją powstrzymanie
się od tego. Zaczęła przechadzać się wokół stołu, usiłując uspokoić się trochę.
Wszyscy wodzili za nią wzrokiem, czekając na jej
"wybuch".-     Zawsze sądziłam, że zadaniem Rady jest
dbanie o dobro tego kraju. - powiedziała w końcu, nie przerywając swojego
swoistego "spaceru". - Odnoszę jednak wrażenie, że panowie wolicie prowadzić tą
bezsensowną wojnę.-     Jak to bezsensowną, Wasza
Wysokość? - odezwał się jeden z członków Rady. - Ojciec Waszej Wysokości
...-     ... zaczął ją mając nadzieję, że stanie się
tyranem na całej planecie, a może i w całym wszechświecie. - dokończyła nieco
podniesionym tonem.    W oczach wszystkich zobaczyła strach.
I niech ktoś jej powie jeszcze raz, że strach nie jest dobrą metodą ...
Odwróciła się od nich. Zamknęła oczy i zacisnęła pięści. Oczami wyobraźni
zobaczyła jak nad zamkiem zbierają się ciężkie czarne chmury. Zebrani nie mogli
tego widzieć, ale najwyraźniej odczuwali coś, bowiem zaczęli spoglądać na siebie
i szeptać. Wiatr wzmagał się, wydając przeróżne odgłosy.   
Wystarczyłoby tylko ...    Nie! Nie tak miało się to
odbyć!    Zrobiła ruch ręką, jakby odganiała coś od siebie.
Chmury po chwili zniknęły, a wiatr ucichł nieco. Niepokój zniknął, choć zostawił
w sercach zebranych swój cień, jakby na znak, że może wrócić w każdej
chwili.-     Prawo tego kraju wymaga ode mnie, aby na
dokumencie widniały wasze wszystkie podpisy. Chciałam postępować zgodnie z
prawem, które wy ustanowiliście. Ale są dwa rozwiązania: zmienić prawo, albo
zmienić Radę. - powiedziała, odwracając się do nich i patrząc na nich śmiało. -
Tak czy inaczej, zakończę tą wojnę. Z waszą lub bez waszej
pomocy.    Jeden z generałów chciał powiedzieć coś, wstając
przy tym gwałtownie ze swojego miejsca.    Powstrzymała go
ruchem ręki.-    Proszę nie mówić czegoś, czego mógłby pan
potem żałować, generale. - powiedziała.    W oczach tego
człowieka lśniła nienawiść. Równie wielka jak ta, którą sama chowała w sercu
przez prawie dwadzieścia lat. Gdyby ten człowiek posiadał moc Covell'ów ... Ale
jej nie posiadał. Był tylko człowiekiem. Mimo wszystko jednak
...    Patrzyła mu prosto w oczy, zwracając się do
pozostałych:-     Przemyślcie to o czym mówiłam. Karim
zawiadomi was o terminie następnego posiedzenia Rady.   
Generał ruszył do wyjścia jako ostatni. Obserwowała go do ostatniej
chwili.    Tak, on będzie największą przeszkodą dla jej
planu.    Kiedy drzwi zamknęły się, cicho
westchnęła.    O ileż prościej byłoby
...    Słaby lecz niespodziewany ból lewej dłoni oderwał ją
na chwilę od rozmyślań. Spojrzała na swoją dłoń. Wciąż była zaciśnięta. Nie
zdawała sobie wcześniej sprawy ile siły w to włożyła. Ale zesztywniałe palce
przypomniały jej o tym. Powoli rozprostowała dłoń.   
Wolałaby, żeby Bakur już wrócił.    Generał Enrico
Morena, bo tak nazywał się główny oponent Królowej w Radzie, był potężnym
człowiekiem. Niezmiernie bogatym, a dzięki temu wpływowym. Czerpał osobiste
korzyści z wojny, dlatego był przeciwny jej zakończeniu.   
Mogła go porównać jedynie z pasożytem, który gotów był zniszczyć organizm, który
go żywił, byleby tylko osiągnąć swój cel. Może zresztą nie był aż tak głupi. Nie
obchodziły ją jednak motywy tylko konsekwencje. A te mogły mieć katastrofalne
skutki. Mogły, jeśli czegoś z tym nie zrobi. Morena nie był typem człowieka, z
którym można pertraktować. Nawet gdyby Bakur był tutaj, nie wysłałaby go do
niego. Sama musi się tym zająć. Jeśli trzeba będzie, użyje starych metod, aby
osiągnąć nowy cel. Nawet jeśli nie wszyscy będą to
aprobowali.    Kiedy opuścili w końcu salę obrad,
próbował jeszcze rozmawiać z pozostałymi członkami
Rady.-     Ona oszalała! - mówił podniesionym
głosem.-     Może nie. - odezwał się ktoś
nieśmiało.-     I ty też?! - nie wierzył generał. -
Chyba wszyscy postradaliście zmysły! Czy wiecie co się stanie jeśli ona
wprowadzi swój plan w życie? Stracimy wszyscy nasze wpływy! Nie mówiąc już o
tym, że inne państwa mogą uznać to za oznakę słabości. Nie wiemy tak naprawdę
jaki jest stan naszych przeciwników. Co jeśli tym razem oni
zaatakują?-     Doniesienia z frontów mówią jasno, że
...-     Mam gdzieś doniesienia z frontów! Musimy
walczyć! Czy wy nie macie honoru?    Usiłował jeszcze przez
parę minut przekonać ich, że mylą się. Ale powoli wszyscy opuszczali
go.    Został w końcu sam na sam z najstarszym członkiem
Rady.-     A co pan myśli o planie Królowej, admirale? -
zapytał Morena wprost.-     Jestem już stary. Widziałem
wiele zła, przemocy i wojen. I przyznam się, że chciałbym chociaż dokończyć
swoje życie w pokoju. Jestem zmęczony wojną, a pan nie?   
Admirał jednak nie czekał na odpowiedź. Poszedł powoli w stronę swoich kwater,
nie oglądając się ani razu za siebie.-     Nie, nie
jestem zmęczony! - warknął niewyraźnie Morena.    Miała
nadzieję, że generał od razu wróci do swojej kwatery. Pomyliła się jednak.
Minęła prawie godzina, zanim ciężkie drzwi otworzyły się i stanął w nich Morena.
Pokój zalała delikatna smuga światła. W tej samej chwili usłyszał czyjś
głos:-     Widzę, że i pan również nie może
spać.    Odwrócił się gwałtownie, szukając wzrokiem
właściciela tego głosu. Sharina stała w zacienionej niszy okiennej, oparta o
ścianę.-     Wasza Wysokość ... - Morena był zaskoczony
i zupełnie zbity z tropu.-     Proszę wybaczyć
wtargnięcie, ale nie lubię czekać na korytarzach, tym bardziej, że przepadł pan,
generale.-     Byłem ... - zaczął niezgrabnie generał. -
To znaczy ... musiałem przejść się, Tak, chciałem przejść się poza murami
zamku.    Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, że
Morena ukrywa coś.    Był człowiekiem pokroju Morga, na
wskroś kłamliwym i zepsutym.-     Rozumiem. Zapewne
musiał pan przemyśleć to co mówiłam na posiedzenia
Rady.-     Tak, właśnie. - przytaknął generał,
odzyskując powoli swoją dawną pewność siebie i kamienne
oblicze.    Wciąż jednak nie mógł spojrzeć na nią. Unikał jej
wzroku, jakby bał się, że coś wyczyta w jego oczach.   
Sharina ruszyła w jego stronę wolnym krokiem.-     I do
jakich wniosków doszedł pan, generale? - zapytała.-    
W dalszym ciągu uważam, że nie powinniśmy ... proponować im pokoju. - generał
przez chwilę szukał odpowiednich słów."Proponować im pokoju". Sharina
nieznacznie uśmiechnęła się. Nie mówił już otwarcie o zakończeniu wojny tylko o
proponowaniu pokoju.-     Może gdyby to oni poprosili
nas o ... - zaczął ponownie Morena.-     Kogo pan chce
oszukać? Siebie czy mnie? - zapytała w końcu Królowa.    Jej
głos, choć nie był jeszcze podniesiony, wcale nie brzmiał tak miło, jak chwilę
przedtem.-     Nie rozumiem, Wasza Wysokość
...-     Kilkadziesiąt minut temu mówił pan otwarcie o
moim planie. Nie zgadzał się pan z nim w całej rozciągłości. A teraz nagle
zmienia pan front? To do pana niepodobne.-    
Słucham?    Morena znowu zaczął tracić pewność siebie.
Jeszcze tego nie okazywał, ale ... Miał niejasne wrażenie, ze to ona tak na
niego wpływa.-     To, że całe moje dotychczasowe życie
spędziłam w Drakemor, nie oznacza, że nie wiedziałam co się tu dzieje.
Obserwowałam z uwagą wszystko co dotyczyło tego królestwa, mojego ... ojca, jak
też Rady. Tym samym obserwowałam pana poczynania, generale. Wiem jak dużo
zarobił pan na tej wojnie. Trudno będzie się pożegnać z tak ogromnymi wpływami.
Niemniej jednak będzie pan musiał.    Czuła niemal jego
strach. Jak drapieżne zwierze czuje strach swojej ofiary. Sprawiało jej to nawet
... przyjemność. Wiedziała wtedy przynajmniej, że jest
górą.-     Jestem tu, aby zapewnić pana osobiście raz
jeszcze, że nie dopuszczę, aby ktokolwiek przeszkodził mi w realizacji mojego
planu. - powiedziała Sharina władczym tonem.    Patrzyła na
niego, choć on ciągle unikał jej wzroku.    W końcu jednak
spojrzał na nią, a ona dodała:-     Doskonale pan wie,
że to prawda.    W jej oczach zobaczył coś niepokojącego.
Jakby ... odbicie własnego strachu. Jej twarz pokryta była półcieniami, przez co
zdawała się być jeszcze groźniejsza. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej był
... sparaliżowany. Nie mógł się ruszyć z miejsca. Ostatkiem sił odwrócił od niej
wzrok. Wtedy powoli wróciła mu władza nad własnym ciałem. Widziała jego zmagania
z sobą samym. Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę
drzwi.-     I jeszcze jedno. - powiedziała, stojąc już
przy drzwiach, lecz ciągle patrząc na Morenę. - Jeśli ktokolwiek lub cokolwiek
będzie starało się przeszkodzić mnie lub moim ludziom, będę wiedziała, że to pan
za tym stoi. Tak więc w pana interesie jest, aby chociaż skoro nikt nie chce mi
pomóc, nikt mi nie przeszkadzał. Miłej nocy, generale. - powiedziała Sharina,
wychodząc cicho z pokoju generała.    Nie
sądziła, że ogarnie ją tak wielka radość z powodu powrotu Tyresa Bakura.
Wyglądał na zmęczonego, ale najważniejsze, że wrócił. Miała nadzieję, iż ma dla
niej dobre wieści. Lecz gdy tylko przyjrzała mu się, wiedziała że tak nie
jest.-     Przykro mi, Wasza Wysokość. Próbowałem
wszystkiego. - powiedział, gdy zostali w końcu
sami.-     Ich sytuacja jest tak samo ciężka jak nasza,
ale są gotowi wysłać do boju wszystkich. Nie chcą pokoju z
nami.-     Czy wyjaśniłeś im, że nie chodzi mi o
kapitulację?-     Tak, ale nie wierzą w
to.-     Głupcy! - wycedziła przez
zęby.-     Sądzą, że to podstęp. Rozeszły się też
pogłoski, że mamy kłopoty i że nasze wojska są osłabione. Mogą rozpocząć atak,
mając nadzieję, że ...-     Głupcy! - powtórzyła cicho z
rezygnacją.-     Może gdyby Wasza Wysokość
...    Spojrzała na niego. Był zmęczony długą podróżą i
rozmowami. W jego oczach widziała smutek. Tak bardzo wierzył, że w końcu
doprowadzi plan Armena do końca. Nie przewidział tylko, że nie wszyscy pragną
tego co on.    Podeszła do niego i położyła mu rękę na
ramieniu. Próbowała uśmiechnąć się do niego, ale wyszedł z tego dziwny
grymas.Miała już odejść, kiedy zapytał:-     Co
teraz, Wasza Wysokość?    Przystanęła na
chwilę.-     Nie wiem. Naprawdę nie
wiem.    Przez krótką chwilę widział jej oczy. Lśniły, ale
... Było w nich coś, czego nigdy przedtem nie widział:
łzy.    Zdała sobie chyba sprawę z tego, że Tyres obserwuje
ją. Odwróciła więc głowę i wyszła z pokoju szybkim
krokiem.    Czuł, że ją zawiódł.   
Mogła zrobić dwie rzeczy: walczyć, albo ... Walka byłaby może prostsza, ale nie
chciała więcej przelewać krwi. Ciągle miała przed oczami małego chłopca z wioski
w pobliżu Drakemor. Każdy dzień zwłoki był zagrożeniem jego życia, jak i życia
wielu tysięcy a może i milionów takich jak on dzieci. Nie chciała, żeby znały
tylko ból i nienawiść. Chciała aby poznały wraz z nią uczucie miłości, przyjaźni
i spokoju. Zacisnęła pięści w bezsilnej złości. Musiała bardzo się wysilić, aby
ten gest nie pociągnął za sobą innych konsekwencji.    Wiatr
owiewał ją całą. Noc zapadła już dawno i niemal wszyscy pogrążyli się już we
śnie. Tylko ona nie mogła zasnąć. Nigdy przedtem nie miała problemów ze snem,
ale od kilku miesięcy nawet noc przestała być jej
przyjacielem.    Gwiazdy iskrzyły się na
niebie.    Ciekawe czy gdzieś tam daleko są tacy ludzie jak
tu. Tak beznadziejnie głupi i zarozumiali.    Starała się
odprężyć. Rozluźniła wszystkie mięśnie i oddychała głęboko. Potrzebowała dużo
więcej siły niż się tego spodziewała. Poza tym przed nią ciągle było
najtrudniejsze zadanie: zakończenie wojny.    Ostatnio nie
myślała o niczym innym. Była już tym zmęczona. Nawet Tyres Bakur zauważył to.
Sam jednak nie wyglądał lepiej. Wszystkie jego plany upadały równie szybko jak
powstawały. Coraz częściej ogarniała ją przemożna chęć zakończenia wszystkiego
dawnym sposobem. Przyrzekała sobie wtedy, że to byłby ostatni raz ... Ciągle
jednak szukała innych możliwości, zostawiając tą jedną na
koniec.    Nagle tuż za sobą wyczuła czyjąś obecność. Nie
zareagowała jednak, gdyż wiedziała kto to był.-     Ty
też nie możesz zasnąć, Karim? - zapytała.-     Tak jest,
Wasza Wysokość. Ciągle nie potrafię spać normalnie w tym zamku. -
odparł.-     Dlaczego? - zapytała, odwracając się do
niego.-     Sam nie wiem. Może dlatego, że ten zamek
należał do ojca Waszej Wysokości.-     Lepiej czułeś się
w Drakemor?-     Zdecydowanie.   
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że na dobrą sprawę ona również wolała
Drakemor.    Westchnęła ciężko i podeszła do
Karima.-     Ja też. - powiedziała
cicho.-     Czy mogę być w czymś pomocny, Wasza
Wysokość?-     Nie, nie będziesz mi już dziś potrzebny.
Spróbuj mimo wszystko przespać się. Jutro czeka nas kolejny ciężki
dzień.    Karim ukłonił się nisko i odszedł
cicho.    Sharina przechadzała się po rozległym tarasie
starając się nie myśleć o niczym. Chciała w ten sposób odprężyć ciało i umysł.
     Niestety była zbyt zmęczona, żeby skupić się. Do tej
pory noc była jej ulubioną porą długiej doby. Innym kojarzyła się z mrokiem,
niebezpieczeństwem, koszmarami sennymi i strachem. Ona widziała w niej
przyjaciela, który pomagał jej przez długie lata ukryć najpierw strach, potem
łzy, a w końcu nienawiść. To właśnie nocą planowała wszystkie swoje posunięcia.
Mrok był dla niej bezpieczną przystanią. Był ...   
Chwileczkę! Było coś co mogła wykorzystać. Uświadomiła sobie, że noc raz jeszcze
może być jej pomocna w osiągnięciu swojego celu.   
Uśmiechnęła się lekko. Tak, to był dobry pomysł. Trudny do wykonania, ale warto
spróbować. Jeśli i on nie zadziała, nie pozostanie jej nic
innego.    Tyres nie mógł jej nigdzie znaleźć. Karim
zapewnił go, że Królowa nadal jest w zamku, ale nie wyjawił dokładnego miejsca
jej pobytu.-     Jej Wysokość prosiła, żeby absolutnie
nikt jej nie przeszkadzał. - dodał Karim. - Jestem pewien, że skontaktuje się z
panem jeśli tylko uzna to za stosowne.    Bakur patrzył na
niego nieco zdziwiony. Sądził, że skończyły się czasy, kiedy musiał stosować się
do niektórych zasad. Był przecież jej osobistym doradcą. Najwyraźniej jednak
pewne rzeczy nie uległy zmianie. Mógł co prawda spróbować poszukać jej, ale był
niemal pewien, że jeśli Królowa nie chciała zostać znaleziona, to i tak mu się
to nie uda. Lepiej więc spokojnie poczekać.    Wolny czas
mógł wykorzystać na odpoczynek. Był zmęczony i zarówno jego ciało jak i umysł
domagały się długiego odpoczynku. Niestety nie mógł sobie na niego do tej pory
pozwolić. Teraz nadarzała się ku temu okazja.    Słońce
zaczęło zachodzić kilka godzin temu i teraz zbliżyło się do linii horyzontu.
Jego ostatnie promienie wpadały przez niewielki otwór w ścianie tuż przy
suficie, tworząc na nim dziwne wzory, które zdawały się żyć swoim życiem. Cały
pokój zalany był mrokiem rozświetlanym tylko przez te ostatnie coraz słabsze
promienie. Sharina, ubrana w czarne szaty, stała nieruchomo w cieniu. Miała
zamknięte oczy. Wyglądała jak posąg. Nawet gałki oczne były zupełnie nieruchome
pod powiekami. Nie spała jednak. Słyszała każdy szmer, każdy krok, niemal każdy
oddech. Stała się częścią zamku i obecnych w nim ludzi. Znała ich myśli i mogła
przekazywać im swoje. Karim mówił jej słowami, gdy rozmawiał z Bakurem, lecz nie
był tego świadom.    W pewnej chwili zaczęła głębiej
oddychać, aż w końcu otworzyła oczy. Promienie słońca były już bardzo słabe.
Pojedyncza wiązka odbijała się na suficie niewielką
plamką.    Nadchodziła noc.    Przez
pierwszych parę godzin nie mógł zasnąć. Był zły z tego powodu, bo zmarnował
wolny czas. Potem zapadał w krótkie drzemki, z których wyrywały go odgłosy życia
w zamku. W rezultacie był jeszcze bardziej zmęczony i
obolały.    Przechadzał się po niewielkim ogrodzie, kiedy
zachodziło słońce.    Miał nadzieję, że w nocy w końcu będzie
mógł zasnąć.    Delikatny wietrzyk owiewał jego twarz "bawiąc
się" kosmykami jego jasnych włosów.    Nagle tuż za sobą
usłyszał kroki na żwirowej ścieżce. Odwrócił się
energicznie.-     Przepraszam, nie chciałam cię
przestraszyć. - powiedziała Królowa, uśmiechając się
lekko.-     To ze zmęczenia. Reaguję na każdy
szmer.-     Powinieneś odpocząć. Mam nadzieję, że
wykorzystałeś na to ten dzień.-     Niestety nie, Wasza
Wysokość.-     Szkoda, bo muszę cię o coś
poprosić.-     O co, Wasza
Wysokość?-     O to, żebyś dzisiejszej nocy nie
spał.-     ???-     Nie pytaj o
szczegóły, po prostu zrób to. - powiedziała. - Wiem, że to trudne, ale postaraj
się. Jeśli chcesz, Karim dotrzyma ci towarzystwa.-    
Nie, dam sobie radę.-     Dobrze. Do zobaczenia
jutro.    Królowa odwróciła się i odeszła. Tyres znowu został
sam. Nie rozumiał dlaczego prosiła go o coś tak dziwnego. Najwyraźniej musiał
być jakiś powód ku temu. Był zbyt zmęczony by ją o to pytać. Postanowił więc
zająć się czymś.    Słońce zaszło już, pozbawiając świata
swoich ostatnich promieni. Wkrótce noc zawładnie niebem i sen roztoczy swą aurę
nad tysiącami miast.    Sharina stała na najwyższej wieży
zamkowej, czekając na ten właśnie moment. Jeszcze tylko kilkanaście minut i
będzie mogła wkroczyć do umysłu każdego człowieka.   
Tyres musiał się czymś zająć, jeśli rzeczywiście miał tej nocy nie spać.
Biblioteka wydawała się najlepszym miejscem. I tak chciał kiedyś przejrzeć jej
zawartość. Znalazł więc parę ciekawych ksiąg i zajął miejsce przy ogromnym
stole.-     No to do roboty. To tylko kilkanaście
godzin. - powiedział do siebie.    Jeśli ktoś
obserwowałby ją, mógłby stwierdzić, że jest posągiem. Tylko jej szaty powiewały
na wietrze. W końcu jednak "ocknęła się". Głęboka noc zapanowała już nad
światem. Teraz przyszła kolej na nią.    Uniosła lekko ręce i
zamknęła oczy. Wiatr wzmógł się i nagle jakby z nikąd pojawiła się mgła.
Ogarniała wszystko i wszystkich.      Wciskała się do
każdego zakamarka. Było jej coraz więcej.    Po chwili nie
było już widać nic, choć mgła wciąż napływała i stawała się coraz
gęstsza.    Oczy bolały go coraz bardziej. Wyprostował
się i poczuł ból w plecach. Powinien teraz leżeć i spać - pomyślał ze złością.
Co prawda Karim mówił mu, że wszystko co robi Królowa ma swój sens, ale w tej
chwili nie potrafił tego dostrzec. Zmęczenie brało górę nad chęcią spełnienia
życzenia Shariny.    Ale musiał sobie jakoś z tym
poradzić.    Wstał z krzesła, chcąc rozprostować wszystkie
kości. Przechadzał się po pustej i mrocznej Bibliotece.   
Nagle spojrzał w okno, dziwiąc się tym co za nim
zobaczył.-     "Mgła? O tej porze roku?" -
pomyślał.    Oczami wyobraźni widziała jak świat pogrąża
się we mgle. Niektórzy usiłowali wyrwać się ze snu, ale nie pozwoliła im na to.
Gdy miała już pewność, że ogarnęła cały świat, otworzyła na chwilę oczy.
Uśmiechnęła się lekko. Potem ponownie zamknęła oczy i uniosła wyżej
ręce.    Litery zlewały się ze sobą, a każda kolejna
strona zdawała się być coraz cięższa. Nie mógł już opanować zmęczenia. Starał
się myśleć jasno. Żałował, że nie zażył czegoś przed paroma godzinami. Teraz nie
był już w stanie wstać i zrobić to.    Trudno. Nie wypełni
woli Królowej. Nie ma siły tak wielkiej jak ona. Przez chwilę walczył z
sennością, ale w końcu przegrał. Jego głowa opadła na stos otwartych ksiąg.
Umysł zapadł w ciszę o której marzył od wielu dni. Spał już głęboko, gdy przez
okno wkradła się do biblioteki gęsta mgła. Szybko ogarnęła całe pomieszczenie,
szczelnie okrywając Tyresa.    Sharina stała nieruchomo
przez kilka ostatnich godzin. Dopiero pierwsze promienie słońca wyrwały ją z
tego stanu. Otworzyła oczy i opuściła ręce. Świat wciąż spowity był we mgle,
która zaczęła powoli podnosić się. Wkrótce ustąpiła całkowicie nowemu
słonecznemu porankowi.    Była zmęczona. Miała jednak
nadzieję, że osiągnęła swój cel. Teraz mogła tylko czekać na
efekty.    Spojrzała ostatni raz na roztaczający się
krajobraz, po czym wolnym krokiem zeszła z wieży.   
Tyres Bakur nigdy jeszcze nie przeżył tak koszmarnej nocy. Wszystkie koszmary,
które kiedykolwiek przyśniły mu się, były niczym w porównaniu z tym, który
nawiedził go tej nocy. W dodatku nie mógł się od niego uwolnić. Mimo, że nie
spał już od conajmniej godziny, wciąż miał przed oczami swój
sen.    Sharina ... Nigdy nie zapomni tego uczucia, kiedy
widział jej cierpienie i śmierć. Czuł to wszystko jakby to o niego samego
chodziło.    Minęło sporo czasu, zanim doszedł do siebie. W
końcu jednak wyszedł z biblioteki. Było mu zimno, a serce waliło jak
młot.    Korytarze były puste, choć zazwyczaj o tej porze
można było już kogoś spotkać.    Nie przeszkadzało mu to
jednak. Nie miał ochoty z nikim się spotykać. Pech chciał, że kiedy przemykał
się pod zacienionymi filarami dziedzińca, natknął się na Karima. Ten skinął
głową na jego widok, lecz w chwilę później zobaczył w jego oczach
zaniepokojenie.-     Nie wyglądasz najlepiej. -
powiedział Karim.-     Sam to wiem. - mruknął
Tyres.    Karim przyglądał mu się uważnie po czym
zapytał:-     Mam nadzieję, że nie spałeś tej
nocy.    Bakur spojrzał na niego przelotnie, ale nic nie
odpowiedział.-     Przecież powiedziała ci wyraźnie ...
- zaczął Karim.    Przerwał jednak, bo nie było już sensu
marnować energii na robienie wymówek.-     Co ci się
śniło? - zapytał Karim spokojniejszym tonem.    Tyres Bakur
usiadł ciężko na kamiennej ławie.    Ukrył twarz w dłoniach i
siedział tak przez krótką chwilę.    Karim czekał cierpliwie.
Zdawał sobie bowiem sprawę, że to co być może powie mu Bakur nie przyjdzie mu
łatwo.-     Nigdy w życiu nie miałem tak koszmarnego
snu. W dodatku nie mogłem się obudzić. To tak jakby
...-     ... ktoś pokazywał ci najgorsze rzeczy tego
świata i nie pozwolił oderwać od tego oczu. - dokończył
Karim.    Bakur spojrzał na niego
zdziwiony.-     Tak, takie miałem uczucie. Ale nie to
było najgorsze.-     Nie
to?-     Nie. Widziałem ... Wciąż nie mogę ochłonąć.
Widziałem śmierć ... Królowej.    Karim nie mógł
uwierzyć.    Bakur najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy ze
swoich uczuć do Królowej.-     No tak ... - westchnął
Karim i usiadł obok Tyresa.-     Co to może znaczyć? To
wyglądało całkiem jak ... - nie mógł znaleźć odpowiedniego
słowa.-     Widzenie? - podpowiedział mu
Karim.-     Tak. Jak widzenie. Skąd o tym
wiesz?-     Tej nocy podobne widzenia miało parę
milionów dorosłych ludzi.-    
???-     Tylko, że oni śnili o śmierci swoich
najbliższych.-     Co ty
mówisz?-     To właśnie dlatego Sharina prosiła cię abyś
nie spał. Chciała ci tego oszczędzić.-     Ale jak to
możliwe? ...-     Jej pochodzenie daje jej ogromną moc.
Nikt tak naprawdę nie wie jak wielką. Jakimś cudem zaczęło jej zależeć na tym
kraju i na ludziach. Twoje starania nie przyniosły rezultatów, dlatego Królowa
postanowiła użyć swojej mocy. We śnie nawiedziła wszystkich ludzi i ukazała im
co może się stać jeśli nie zostanie zawarty pokój.-    
Ale ja widziałem ...-     Wnioskuję z tego, że Królowa
jest dla ciebie kimś więcej niż władczynią tego kraju.   
Bakur nie rozumiał.-     Widziałeś to co inni, śmierć
ukochanej osoby.-     ???-    
Sharina jest piękną, choć groźną kobietą. Podoba ci się, prawda? Zresztą nie
musisz odpowiadać. Twój sen mówi sam za siebie.    Bakur był
oszołomiony tym co usłyszał.-     Powinieneś teraz
odpocząć. Uprzedzę Królową.-     Dziękuję,
Karim.    Karim poklepał Tyresa po ramieniu, po czym wstał i
odszedł.    Po paru minutach Bakur również wstał i udał się w
kierunku swojej kwatery.    Ciągle myślał o tym co powiedział
mu Karim. Nie tyle o mocy Shariny, ile o tym, że...    Była
rzeczywiście piękną kobietą i zauważył to od początku. Nigdy jednak nie pomyślał
... Chociaż ... Kiedy umarł Armen, był osamotniony i załamany. Sharina przybyła,
żeby go pocieszyć i dodać otuchy. Wydała mu się wtedy taka bliska. Rozumiała
jego ból i wdzięczny jej był, że mimo wszystko nie zostawiła go
samego.    Czyżby już wtedy ... ? Być może, chociaż
...    Pamiętał doskonale dzień, w którym zobaczył ją po raz
pierwszy.    Drobna postać, ubrana w czarny typowo męski
strój, z której emanował mrok. Mimo to jednak była najpiękniejszą kobietą jaką
widział w życiu. Urzekła go jej jasna cera, czarne błyszczące i przenikliwe
oczy, długie rzęsy i lśniące włosy.    Pamiętał, że stał jak
zahipnotyzowany, patrząc na nią jak na najdoskonalszy twór natury, którym
niewątpliwie była.    Którym jest w dalszym
ciągu.    Nigdy nie zaznał miłości, o jakiej śpiewano w
starych pieśniach. Nie mógł więc wiedzieć, że to co czuje może nią właśnie być.
Ale czy mógł mieć pewność?    Gdyby to co mówił Karim było
prawdą ... Nie!    Nawet gdyby to była prawda, był tylko
zwykłym człowiekiem. Nie miał prawa nawet myśleć o tym, że on i Królowa
...    Była potężną władczynią i na pewno nie zwróciłaby
uwagi na kogoś takiego jak on.    Co nie zmieniało faktu, że
była panią jego serca.    Światło raziło ją, dlatego
pokój tonął w mroku.    Siedziała w ogromnym fotelu
stworzonym specjalnie dla jej ojca. Jej drobna postać ginęła niemal w jego
wnętrzu. Była jednak zbyt zmęczona by ten fakt mógł jej przeszkadzać. Starała
się usadowić w nim jak najwygodniej i odpocząć choć przez chwilę. Przymknęła
oczy, starając się wyczuć nastroje panujące w zamku. Czuła tylko smutek, ból i
lęk.-     "To dobrze." -
pomyślała.    Nagle jednak wyczuła inny nastrój. Otworzyła
oczy i zobaczyła jak do pokoju wchodzi Karim. Stanął cicho przy drzwiach
czekając na pozwolenie podejścia bliżej.    Karim nie spał,
stąd jego odmienny od reszty nastrój.    Skinęła na niego
lekko głową i Karim podszedł bliżej.-     Jakie masz
rozkazy, Wasza Wysokość?-     Na razie żadnych. Jestem
zmęczona. Ty i Tyres Bakur poradzicie sobie przez jeden dzień. - odparła,
przymykając znowu oczy.-     Za pozwoleniem, Wasza
Wysokość. Nie sądzę, aby młody Bakur był w stanie sprostać dzisiaj swoim
obowiązkom. - powiedział Karim.    Królowa otworzyła szerzej
oczy.-     Jak to? - zapytała
gniewnie.-     Mimo wszystkich starań, nie zastosował
się do polecenia Waszej Wysokości.-     Zasnął? -
zapytała.-     Tak, Wasza Wysokość. Nie wiń go jednak za
to, ponieważ jego organizm nie był na tyle silny, aby znieść jeszcze jedną noc
bez snu.    Królowa westchnęła. Sądziła, że może na niego
liczyć, a tym czasem ...-     Nie był przygotowany na to
co zobaczył we śnie, a wierz mi Pani, że widział rzeczy
straszne.    Sharina spojrzała na niego uważnie. Czyżby Karim
chciał jej coś powiedzieć?-     Z tego co wiem, Bakur
nie ma rodziny, ani nikogo bliskiego. -
powiedziała.-     Też tak sądziłem, Wasza Wysokość. A
jednak myliłem się.    Tak, Karim usiłował jej coś
powiedzieć. Musiało to jednak być coś niezwykłego, bo inaczej już dawno
powiedziałby wprost co ma na myśli.-     Dobrze. Dzisiaj
więc ty będziesz mnie reprezentował.-     Jak sobie
życzysz, Wasza Wysokość.-     Gdzie jest teraz
Bakur?-     Pozwoliłem sobie odesłać go do jego
kwatery.-     Możesz odejść. I niech nikt mi nie
przeszkadza.    Karim ukłonił się i wycofał do drzwi. Tam
ukłonił się raz jeszcze i cicho wyszedł z pokoju.    Cóż
takiego mogło przyśnić się Tyresowi?    Odnalazła go myślą i
... poczuła ból, cierpienie i lęk. Rzeczywiście musiał zasnąć. Musiał też śnić
jak pozostali. Kto jednak mógł ukazać te wszystkie uczucia?Skoncentrowała
się jeszcze bardziej, choć nie przychodziło jej to z
łatwością.    I nagle ... zobaczyła urywki jego
snu.    To ona, jego Królowa sprawiła, że zaznał tego
wszystkiego.    A więc była dla niego
...    Uśmiechnęła się lekko.    Tyres
Bakur darzył ją uczuciem, o którego istnieniu nie
wiedziała.    Nigdy przedtem nie znała tego uczucia i być
może dlatego o nim nie myślała. Nie sądziła też, że znajdzie się mężczyzna,
który ją nim obdarzy.    Był pierwszym, który nie patrzył na
nią z lękiem i który mimo wszystkich jej poczynań był ciągle sobą. Może dlatego,
że był młody i niedoświadczony i nie znał jej tak jak znali ją inni. Być może
był jedynym, który zobaczył w niej młodą kobietę a nie tylko potężną i groźną
władczynię.    Nie wiedziała jak zareagować. Nie spodziewała
się tego. Była przygotowana na wszystko tylko nie na ...
miłość.    Czy w jej życiu w ogóle jest miejsce na
miłość?    Kiedy obudził się, było już ciemno, a niebo
pokrywało coraz więcej gwiazd. Sen, spokojny i kojący był mu bardzo potrzebny.
Nie był jeszcze całkiem wypoczęty, ale jego umysł pracował znacznie lepiej niż
parę godzin temu. Zesztywniałe mięśnie bolały go, przypominając o niedawnym
wysiłku. Postanowił więc przejść się po zamku, żeby trochę je
rozprostować.    Ubrał się w lekki niezobowiązujący strój i
wyszedł ze swojego pokoju. Powoli wracały do niego wspomnienia ostatnich dni.
Szczególnie zaś wspomnienie snu z poprzedniej nocy i tego co powiedział mu
Karim. Wciąż jednak nie był pewien co o tym myśleć.    Nie
zauważył nawet, kiedy znalazł się w zamkowym ogrodzie. Był pusty i mroczny o tej
porze, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, wolał być teraz
sam.    Musiał wszystko przemyśleć.   
Mimo zmęczenia nie mogła spać. Parę godzin płytkiego snu było niewystarczające,
aby odzyskać siły. Sądziła, że jeśli przejdzie się, szybciej potem zaśnie.
Wyszła więc ze swoich komnat i przechadzała się pustymi korytarzami. Wszędzie
panowała cisza, jakiej dawno już nie słyszała. Nie sądziła nawet, że taka cisza
w ogóle może istnieć. Nie słyszała niczego, poza swoimi krokami i oddechem.
Cisza prawie doskonała.    Powietrze było chłodniejsze niż za
dnia, ale i tak stosunkowo ciepłe. Za to korytarze zamkowe były zimne i była
zadowolona, że ubrała się cieplej.    Dziwne, nigdy przedtem
nie czuła takiego ... zwyczajnego chłodu.    Pewnie dlatego,
że nigdy przedtem nie myślała o nim. Od śmierci jej matki otoczona była chłodem
uczuć, nienawiścią i chęcią zemsty. Myślała tylko o tym, a nie o otaczającym ją
świecie.    Dopiero niedawno zaczęło do niej docierać, że
poza tym wszystkim jest coś jeszcze. Że chłód można zastąpić ciepłem, nienawiść
miłością, a zemstę ... przebaczeniem?    Ostatnie wydarzenia
sprawiły, że chłodny mrok jej duszy rozjaśnił ciepły promień nadziei, że prawie
porzuciła zemstę. Ale nie była gotowa, aby przebaczyć krzywdę jej matki. Jeszcze
nie. Może kiedyś ...    Poczuła delikatny zapach kwiatów.
Była na galerii wychodzącej na ogród. Rzadko w nim bywała. W Drakemor nie było
ogrodu ani kwiatów. Chociaż pamiętała, że jej matka próbowała założyć ogród.
Jednak tamtejsza ziemia była jałowa i pomimo wszelkich starań ogród nigdy nie
powstał. Jedynym kwiatem jaki kiedykolwiek zasadziła, był krzew róży na grobie
matki. Jedyny jaki przyjął się na tej niegościnnej ziemi.   
Tutaj najwyraźniej ziemia była lepsza, a może lepsi byli
ogrodnicy.    W każdym bądź razie powinna częściej korzystać
z uroków tego miejsca.    Nagle zauważyła w dole jakąś
postać. W pierwszej chwili nie mogła jej rozpoznać, ale w końcu jej się to
udało.    To był Tyres Bakur.    Sądziła,
że będzie spał przez conajmniej kilkanaście godzin. Z tego co mówił Karim ...
Nieważne. Mógł zejść do ogrodu kiedy tylko chciał. Tak jak i
ona.    Postanowiła jednak nie przeszkadzać mu. Wyglądał na
zamyślonego.    Ciekawe o czym myślał?   
Mogła to sprawdzić, ale nie chciała naruszać jego
prywatności.    Uśmiechnęła się. Jeszcze parę miesięcy temu
nie miałaby takich skrupułów. Teraz ...    Zmieniła się.
Widziała to coraz częściej. Nie była tylko pewna czy to dobrze, czy źle. Jedyną
rzeczą jakiej była pewna, to to, że sprawcą tego był Bakur. Pośrednio również
Armen, ale to jego wychowanek dokonał w niej przemiany. Być może sam o tym nie
wiedział, bo nie znał jej wcześniej. Chyba, że Armen opisał ją dokładnie w
swojej księdze. Była jednak niemal pewna, że młody Tyres nie wiedział o niej
tego wszystkiego co Armen. Miał czyste serce, wolne od nienawiści, pełne nadziei
i woli walki o pokój.Armen dokonał trafnego wyboru. Musiała mu to przyznać.
Pewnie z premedytacją przysłał go do niej w odpowiedniej chwili. Pewnie miał
nadzieję, że ktoś taki jak on może zmienić jej nastawienie do świata. Może miał
nadzieję na coś więcej ? ...Nie, tego nie mógł zaplanować. Tego nikt nie
mógł zaplanować, nawet ona.    Przystanęła za filarem, aby
nie mógł jej zobaczyć.    Przyglądała mu się, zastanawiając
się jaki jest naprawdę. Bo przecież nie znała go prawie wcale. Zajmowali się
sprawami państwa, nie miała więc czasu na przyglądanie się
komukolwiek.    Jednego była pewna. Zależało mu na położeni
kresu bezsensownej według niego wojnie i cierpieniu, które ze sobą niosła.
Musiał więc być wrażliwy i cenić pokój. Nie przypominał jej nikogo z ludzi,
których znała. Chyba że ... Tak, był podobny do jej matki. Miał w oczach tą samą
nadzieję, co ona. Nierozumiała tego, jak pomimo wszystko można mieć nadzieję.
Przecież o wiele prościej byłoby ...    Bywały chwile, że
rozumiała ich oboje. Tak było w wiosce pod Drakemor, kiedy zobaczyła tamtego
chłopca.    Bywały też jednak chwile, kiedy wątpiła we
wszystko w co wierzyli. W tym przekonaniu utwierdzali ją często członkowie Rady.
Byli ludźmi, do których nie przemawiały wartości wyznawane przez Bakura.
Dlaczego więc miałaby postępować zgodnie z nimi? Po co? Skoro to nie miało
najmniejszego sensu ... Musiała jednak znaleźć w tym wszystkim jakiś sens, skoro
wytężyła całą swoją moc, aby osiągnąć cel, który pokazał jej kiedyś
Armen.    Przyglądała się młodemu mężczyźnie, jakby chciała
zajrzeć w głąb jego duszy.    Nigdy przedtem żaden mężczyzna
nie przyciągał jej uwagi, tak jak robił to Tyres. Pewnie wiele wspólnego miał z
tym jego sen.Pochlebiało jej, że widzi w niej przede wszystkim kobietę, a
nie tylko Królową. Z drugiej jednak strony nie wiedziała jak na to zareagować.
Właściwie nigdy nie robiła planów związanych ze swoim prywatnym życiem. Miała
przecież inne zamiary względem swoich poddanych.    Nie było
w nich miejsca na uczucia.    Być może kiedyś znajdzie na nie
miejsca. Może już niedługo ...    Uśmiechnęła się
lekko.    Ciepły wietrzyk owiał jej ciało. Spojrzała w
rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy zdawały się mrugać do niej, dając jej znać o sobie.
Niebo przypominało jej do niedawna mroczną duszę, na tle której powoli
rozbłyskały gwiazdy zmian. Niebo nad nią wyglądało pięknie. Może jej dusza też
będzie tak kiedyś wyglądała.    Kiedy tak siedział na
małej ławeczce, zrobiło mu się zimno. Kiedy więc nagle owiał go łagodny ciepły
wietrzyk, przymknął lekko oczy. Ciepło, które go otoczyło było bardzo przyjemne.
Przy okazji rozluźniło nieco napięte mięśnie. Coś jednak podpowiedziało mu, że
ten wietrzyk nie jest normalnym zjawiskiem. Przecież przed chwilą w ogóle nie
czuł go.    Otworzył oczy, rozglądając się dookoła. Spojrzał
nawet na zamkową galerię. Nie wiedział kogo mógł tam zastać o tej porze i co to
może mieć wspólnego z przynoszącym ukojenie ciepłem.   
Nikogo jednak nigdzie nie zobaczył. Pomyślał, że jest ciągle zmęczony i że
powinien już wracać do swojej kwatery.Wstał więc powoli i skierował się
wolnym krokiem do drzwi prowadzących z zamku do ogrodu.   
Ciepły wietrzyk ciągle mu towarzyszył.    Minęło wiele
czasu odkąd ludzie śnili o przyszłości. Jednak do tej pory nie było żadnych
wiadomości o ewentualnych tego skutkach. Sharina powoli zaczęła wątpić w swój
plan. Gorycz i złość wzbierały w niej coraz bardziej. Nie chciała widywać się z
nikim, nawet z Karimem i Bakurem.    Dzień był pochmurny tak
jak jej dusza. Wszystko wokół zdawało się szarzeć. Od jakiegoś czasu nie mogła
sobie znaleźć miejsca. W końcu jednak zaszyła się w Bibliotece. Kiedy tylko
pojawiła się w niej kazała jej pracownikom zostawić ją samą.W chwili kiedy
została sama ogarnęła ją furia. Zaczęła rozrzucać leżące na stołach i półkach
książki.    Musiała się wyładować i wolała to na razie zrobić
na czymś innym niż ludzie. Kiedy zabrakło już książek na najniższych półkach,
zaczęła siłą woli strącać książki z wyższych półek.    Minęło
dobre piętnaście minut, kiedy trochę się uspokoiła. Rozejrzała się wtedy
dookoła. Wszędzie panował bałagan. Niektóre książki były podarte inne nie miały
już obwolut.    Usiadła na podłodze w miejscu, w którym przed
chwilą stała. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła ... cicho szlochać. Kiedy zdała
sobie z tego sprawę natychmiast powstrzymała się. Nie! Nie będzie szlochać!
Nigdy tego nie robiła i nie zacznie teraz! Skoro ci głupi ludzie nie chcieli aby
im pomóc, zostało tylko jedno wyjście. Powinna była skorzystać z niego od razu.
Uniknęłaby całej tej ... huśtawki uczuciowej. Komu to było potrzebne? Co ją
nawiedziło, że pozwoliła sobą kierować? Jak mogła do tego dopuścić? Więcej tego
nie zrobi. Mowy nie ma!    Otarła łzy zdecydowanym ruchem i
wstała. Poprawiła swój strój i włosy.    Czas zacząć
działać.    Czas zapomnieć o ... O
wszystkim?    Zamknęła oczy i zacisnęła
pięści.    Gdyby nie znała uczuć, które poznała odkąd
zasiadła na tronie, byłoby jej łatwiej. Wiedziała, że musi je poświęcić, ale ...
Po prostu musiała ...    Niebo zmieniało kolor z szarego na
granatowy. Wróżyło to deszcz i burzę. "Wszystko wraca na swoje miejsce" -
pomyślała.    Nagle usłyszała jakiś hałas. Kto ośmielił się
jej przeszkadzać?    Wiedział, że będzie na niego zła.
Karim uprzedzał go. Ale musiał podjąć to ryzyko. Nie pukał więc do drzwi, bo
wiedział, że nie pozwoli mu wejść. Otworzył je jednym
pchnięciem.    To co zobaczył najpierw zdziwiło go, a potem
trochę przeraziło. W Bibliotece panował okropny bałagan. Domyślił się kto był
jego sprawcą. Karim miał rację, Królowa nie była w najlepszym
nastroju.    I nagle zobaczył ją. Stała przy jednym ze
stołów. Była ... zmieniona.    Jeszcze nigdy jej takiej nie
widział. Wyglądała o wiele groźniej niż pierwszego dnia, kiedy ją
poznał.-     Wybacz Wasza Wysokość, że przeszkadzam, ale
...-     Chyba wyraźnie powiedziałam, żeby mi nie
przeszkadzać, prawda?!-     Tak, ale
...-     Kto więc dał ci pozwolenie, aby łamać moje
rozkazy?! Jak śmiesz przychodzić tu?-     Sądziłem, że
...-     Że wszystko ci wolno? O nie, mój drogi. To, że
jesteś protegowanym Armena nie oznacza jeszcze, że na wszystko możesz sobie
pozwolić! Jesteś nikim! Nie masz prawa dyktować mi co mam robić a co nie.
Nienawidzę cię!-     Ależ Wasza Wysokość
...-     Właściwie powinnam znienawidzić siebie za to,
że pozwoliłam ci wejść w moje życie. Udało ci się zmienić w nim wiele, ale teraz
wiem, że to był błąd. Duży błąd, który zamierzam naprawić.Tyres chciał coś
powiedzieć, ale powstrzymała go ruchem ręki.-     Nie
obchodzi mnie to co do mnie czujesz. Twoja miłość nie jest mi potrzebna.
Radziłam sobie do tej pory bez niej, poradzę sobie i
teraz.    Skąd mogła wiedzieć o tym co ... Karim. To Karim
jej powiedział. Przymknął oczy nie wiedząc co
odpowiedzieć.-     Sądziłeś, że nie wiem? Wiem o
wszystkim co się dzieje w tym zamku. I wiedz, że nic ci to nie pomoże. Nie
pozwolę, abyś znowu mi przeszkodził. Nie tym razem!    Musiał
coś zrobić. Wszystko co do tej pory oboje osiągnęli mogło teraz runąć w gruzach.
Ale jeśli zrobi cokolwiek, jeśli się jej przeciwstawi ... Trudno, musi
zaryzykować.-     Wasza Wysokość, przed chwilą dostałem
wiadomość od Króla Halimara władcy południowego państwa Milargo z prośbą o
zawarcie pokoju.    Spojrzała na niego spod zasłony swoich
czarnych włosów.-     Co
powiedziałeś?-     Nasz przeciwnik pragnie pokoju, Wasza
Wysokość.       Nie wiedziała co odpowiedzieć.
Zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła powoli cofać się. W końcu usiadła w szerokiej
okiennej niszy.Tyres widział, że cierpiała. Nie znał powodu ani jej wybuchu,
ani tego co działo się z nią teraz. Pamiętał, że była potężną władczynią. Teraz
jednak wyglądała jak mała zagubiona dziewczynka. Chciał jej jakoś
pomóc.    Podszedł więc do niej wolnym
krokiem.    Stanął bardzo blisko niej.   
Mógł jej dotknąć, pogładzić jej piękne lecz będące w nieładzie włosy, objąć i
pocieszyć. Miał na to ochotę, lecz ...    Była jego
Królową.    Może rzeczywiście nie potrzebowała jego miłości.
Może on nie powinien ...    Ale zanim dokończył swoją myśl,
zdał sobie sprawę, że trzyma jej dłoń w swojej. I nie wypuścił jej kiedy to
sobie uświadomił.Spojrzała na niego. Miała mokre oczy, w których zobaczył
ból i smutek. Nie było w nich złości, ani nienawiści. Były ludzkie, bez względu
na to jak potężnym była człowiekiem.    Jego serce zadrżało.
Patrzył na nią nie wiedząc co powiedzieć, aby przynieść jej ulgę. Ona jednak
odezwała się pierwsza:-     Przepraszam. - powiedziała
cicho. - Zostaw mnie teraz samą. - poprosiła.    Chciał się
przeciwstawić, ale położyła dłoń na jego piersi i
powiedziała:-     Idź, proszę. Chcę zostać sama.
Zobaczymy się potem.    Stał tak jeszcze przez chwilę.
Dotknął jej dłoni ciągle spoczywającej na jego piersi. Musiał posłuchać rozkazu
swojej Królowej.-     Gdybyś mnie potrzebowała, Wasza
Wysokość, będę w pobliżu. - powiedział.- Dziękuję.   
Cofnął się o krok, lecz ciągle trzymał w dłoni jej dłoń.    W
końcu skinął głową w ukłonie i wyszedł z Biblioteki.    Kiedy
zamknęły się za nim drzwi, oparł się o nie plecami.    Jego
serce wciąż drżało.    Czuła jak serce Tyresa zadrżało,
gdy powiedziała mu, że nie potrzebuje jego miłości. Nie wiedział, że ona wie. A
jednak sprawiła mu ból.    Myliła się. Potrzebowała go. Jego
i jego miłości. Tylko dzięki temu będzie w stanie podźwignąć siebie i swój kraj
z gruzów nienawiści.    Tylko czy on o tym
wiedział?    Musi mu to powiedzieć. Ale
jak?    Po tym jak zwątpiła we wszystko co sobą reprezentował
...    Jak miała mu spojrzeć w
oczy?Ze względu na wielkość
dokumentu , został on podzielony na trzy części .Tu jest część PIERWSZA , a tu
TRZECIA


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część II by MattRix
PRZEPOWIEDNIA część II by MattRix
DRAKEMOR część III by MattRix
PRZEPOWIEDNIA część III by MattRix
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część IV by MattRix
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część III by MattRix
DRAKEMOR część I by MattRix
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część I by MattRix
WYMAGANIA BHP DOTYCZACE OBIEKTOW BUDOWLANYCH I TERENU ZAKLADU czesc II drogi
KOMLOGO Multimedialny Pakiet Logopedyczny część I i II(1)
MGO LW WK0 Polityka makroekonomiczna w gospodarce otwartej Model Mundella Fleminga, część II

więcej podobnych podstron