v 03 077







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
III.77)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga III - Drugi
rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






77.
OPĘTANA DZIEWCZYNKA Z BETGINNY
Napisane 11 lipca 1945. A, 5622-5632
Nie widzę ani powrotu do Betsur, ani
ogrodów różanych z Beter,
które tak bardzo pragnęłam ujrzeć. Jezus jest sam z apostołami. Nie ma
też
Margcjama, który zapewne pozostał z Maryją i uczennicami. Miejsce jest
bardzo
górzyste, ale też bardzo bogate w roślinność i lasy iglaste, dokładniej
– piniowe.
Zapach żywic roznosi się wszędzie, balsamiczny i ożywczy. Przez te
zielone góry idzie
Jezus, zwrócony plecami w stronę wschodu, razem ze Swoimi [uczniami].
Słyszę, że rozmawiają o dobroci
Joanny i o Elizie, która bardzo
się zmieniła i przekonała do tego, by iść za Joanną do jej posiadłości
w Beter.
Kierując się w stronę żyznych równin, znajdujących się przed wybrzeżem,
mówią
jeszcze o nowej wędrówce, którą mają odbyć. Nazwy [związane z] chwałą z
przeszłości przychodzą znowu na myśl, wywołują opowiadania, pytania,
wyjaśnienia i
dobroduszne dyskusje.
«Kiedy będziemy na szczycie tej góry,
pokażę wam wszystkie
interesujące was okolice. Będziecie mogli z nich wydobyć myśli, aby
mówić do ludu.»

«Ale jakże to zrobimy, mój Panie? Nie
jestem do tego zdolny» –
jęczy Andrzej, a do niego dołącza się Piotr i Jakub.
«Jesteśmy największymi
nieszczęśliwcami!»
«O, pod tym względem to i ja nie
jestem lepszy! Może o złocie i
srebrze potrafiłbym mówić, ale o tych sprawach...» – mówi Tomasz.
«A ja? Czym ja byłem?» – pyta
Mateusz.
«Ale ty nie boisz się publicznych
[zgromadzeń]» – odpowiada
Andrzej.
«Ale co do innych rzeczy...» – mówi
Mateusz.
«No, to prawda!... Ale... Wiesz już,
co chciałbym powiedzieć, i to
jest już tak, jakbym ci to powiedział. Ty jesteś więcej wart od nas» –
mówi Piotr.

«Ależ, Moi drodzy... Nie trzeba mówić
o rzeczach wzniosłych.
Powiedzcie prosto to, co myślicie, z przekonaniem. Wierzcie, że gdy
ktoś sam jest
przekonany, przekonuje zawsze» – mówi Jezus.
Judasz z Kariotu błaga [Jezusa]:
«Ty nam podsuń liczne myśli. Idea
dobrze przekazana może służyć
wielu rzeczom. W tych miejscach nie było ani jednego słowa o Tobie. Tak
sądzę, bo nikt
nie ujawnia, że Cię zna.»
«To dlatego, że tu wieje silny wiatr
od strony góry Moria...
Wyjaławia...» – odpowiada Piotr.
«To dlatego, że nic nie zasiano. Ale
my zasiejemy» – odpowiada
Iskariota pewien siebie, szczęśliwy po pierwszych sukcesach.
Weszli na szczyt góry. Rozciąga się
stamtąd rozległa panorama.
Jakże jest piękna i można ją podziwiać, stojąc w cieniu gęstych roślin,
otaczających szczyt. Widok jest urozmaicony, pełen światła. To
plątanina łańcuchów
górskich. Idą one we wszystkich kierunkach – jak skamieniałe fale
oceanu uderzanego
przeciwnymi wiatrami. Potem, jak w spokojnej zatoce, wszystko się
uspokaja w blasku
światła bez granic, które poprzedza przestronną równinę. Na niej wznosi
się
samotnie – jak latarnia u wejścia do portu – niewielka góra.
«Oto ten obszar. Rozciąga się jakby
na grzbiecie, aby cieszyć się
pełnym słońcem. Tu się zatrzymamy. To jakby punkt centralny miejsc
historycznych.
Podejdźcie tu. Oto tam, (na północy,) jest Gibeon. Czy przypominacie
sobie Jozuego?
Klęskę królów, którzy chcieli napaść na obóz Izraela wzmocniony
przymierzem z
Gibeonitami. I całkiem niedaleko Betszemesz, w mieście kapłańskim Judy,
w którym
Filistyni zwrócili Arkę z wotami ze złota. To narzucili ludowi wróżbici
i kapłani,
aby uzyskać uwolnienie od plag, które dręczyły winnych Filistynów. A
tam, cała w
słońcu, Sorea, ojczyzna Samsona; nieco dalej na wschód – Timna, w
której pojął
żonę i gdzie dokonał tylu czynów bohaterskich i popełnił wiele błędów.
A tam –
Azeka i Soko, a więc obóz filistyński, a jeszcze niżej – Szanoe, jedno
z miast
judejskich. A tu, odwróćcie się, oto Dolina Terebintu, gdzie Dawid
pokonał Goliata.
Tam – Makkeda, miejsce pokonania Amorytów przez Jozuego. Jeszcze się
odwróćcie. Czy
widzicie tę samotną górę pośród równiny, która niegdyś należała do
Filistynów?
Tam znajduje się Gat, ojczyzna Goliata i miejsce schronienia Dawida,
przy Akiszu, gdy
zbiegł przed gniewem Saula i gdzie mądry król udawał szaleńca, bo świat
staje w
obronie szaleńców przeciw mądrym. Ten otwarty horyzont to równiny
bardzo urodzajnej
ziemi Filistynów. Pójdziemy tamtędy aż do Ramli, a teraz wejdźmy do
Betginny. Ty,
właśnie ty, Filipie – który patrzysz na Mnie tak błagalnym wzrokiem –
pójdziesz
wraz z Andrzejem przez wioskę. Wy pójdziecie, a my zostaniemy tam, przy
źródle lub na
placu.»
«O! Panie! Nie wysyłaj nas samych!
Chodź i Ty także!» –
błagają obydwaj.
«Powiedziałem: idźcie. Posłuszeństwo
bardziej wam pomoże niż
Moja milcząca obecność.»
...Filip i Andrzej idą więc, na
chybił trafił, poprzez okolicę,
aż napotykają bardzo małą gospodę, raczej karczmę. W środku są kupcy,
targujący
się o baranki z pasterzami. Wchodzą i zatrzymują się, onieśmieleni,
pośrodku
podwórka otoczonego bardzo prostymi portykami. Nadbiega właściciel:
«Czego chcecie? Izby?»
Dwóch uczniów porozumiewa się
spojrzeniem – spojrzeniem bardzo
zaniepokojonym. Bardzo prawdopodobne, że z wcześniej przygotowanego
przemówienia nie
znajdują już ani jednego słowa. Ale to właśnie Andrzej opamiętał się
jako pierwszy
i odpowiada:
«Tak. Miejsca dla nas i dla Rabbiego
z Izraela.»
«Jakiego rabbiego? Jest ich tak
wielu! Ale wszyscy są wielkimi
panami. Nie przychodzą do wiosek biednych, żeby zanieść swą mądrość
ubogim. To
ubodzy muszą iść do nich... i to jeszcze łaska, jeśli nas znoszą blisko
siebie!»
«Rabbi Izraela jest tylko jeden. I On
naprawdę przychodzi, aby
przynieść Dobrą Nowinę ubogim, najuboższym, a im bardziej są ubodzy i
grzeszni, tym
bardziej ich szuka i zbliża się do nich» – odpowiada łagodnie Andrzej.
«W takim razie nie zgromadzi majątku!»
«Nie szuka bogactw. Jest ubogi i
dobry. A Jego dzień jest całkowicie
wypełniony, jeśli może zbawić jedną duszę» – odpowiada Andrzej.
«Hm! Po raz pierwszy słyszę, żeby
jakiś rabbi był dobry i ubogi.
Chrzciciel jest ubogi, ale jest surowy. Wszyscy inni są surowi i
bogaci, chciwi jak
pijawki. Czy słyszeliście? Przyjdźcie tu, wy, którzy wędrujecie po
świecie! Ci
ludzie mówią, że istnieje jeden Nauczyciel, ubogi, dobry, który idzie
do biednych i
grzeszników.»
«A! To musi być ten, który
przywdziewa białą szatę jak
Esseńczyk. Widziałem go jakiś czas temu w Jerychu» – mówi handlarz.
«Nie. Tamten jest sam. To będzie ten,
o którym mówił Tomasz, bo
przypadkowo rozmawiał o Nim z pasterzami z Libanu» – odpowiada inny
muskularny
pasterz.
«Tak, właśnie! I przychodzi akurat
tutaj, bo był na Libanie! Dla
twoich kocich oczu!» – wykrzykuje jeszcze inny.
Gospodarz w tym czasie mówi i słucha
swoich klientów! Apostołowie
zostali na środku podwórka jak dwa słupy. W końcu jakiś mężczyzna mówi:

«Ej, wy tam! Przyjdźcie tu! Kto to
jest? Skąd przybywa Ten, o
którym mówicie?»
«To Jezus, syn
Józefa, z Nazaretu» – mówi
poważnie Filip i stoi jak ktoś, kto czeka na wyśmianie. A Andrzej
dodaje:
«Jest przepowiedzianym Mesjaszem.
Błagam was, dla waszego dobra,
posłuchajcie Go. Wspomnieliście Chrzciciela. Otóż ja byłem z nim i on
nam wskazał
przechodzącego Jezusa, i powiedział: “Oto Baranek Boży, który gładzi
grzechy
świata”. Kiedy Jezus wszedł do Jordanu, aby przyjąć chrzest, otwarły
się Niebiosa
i rozległ się głos: “Oto Mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”, i
Miłość Boża zstąpiła jak gołębica, aby zajaśnieć nad Jego głową.»
«Widzisz? To rzeczywiście
Nazarejczyk! Ale powiedzcie tylko... wy,
którzy określacie się jako Jego przyjaciele...»
«Przyjaciele – nie: apostołowie.
Jesteśmy uczniami posłanymi
przez Niego. Mamy ogłaszać Jego przybycie, aby każdy, kto potrzebuje
zbawienia,
przyszedł do Niego» – zachęca Andrzej.
«No, dobrze. Ale powiedzcie coś. Czy
naprawdę – jak to mówią
niektórzy – jest bardziej święty niż Chrzciciel; albo może – jest
demonem, jak to
mówią inni? Wy, którzy jesteście razem – bo jeśli jesteście uczniami,
przebywacie
razem – powiedzcie i to szczerze. Czy to prawda, że jest rozwiązłym
żarłokiem i
pijakiem? Że kocha nierządnice i celników? Że jest wróżbitą i wywołuje
duchy, aby
poznać tajemnice serc?»
«Czemu o to pytasz tych ludzi?
Zapytaj raczej, czy to prawda, że jest
dobry. Tych dwóch weźmie nam to za złe i odejdą. Powiedzą Rabbiemu o
naszym złym
myśleniu i zostaniemy za to przeklęci. Nigdy nie wiadomo!... Bóg to czy
diabeł, zawsze
lepiej traktować go dobrze.»
Tym razem odzywa się Filip:
«Możemy wam odpowiedzieć szczerze, bo
nie ma nic złego, co trzeba
by trzymać w ukryciu. On, nasz Nauczyciel, jest Świętym pośród
świętych. Jego
dzień mija w znoju nauczania. Niestrudzenie idzie z miejsca na miejsce,
szukając serc.
Swoją noc spędza na modlitwie za nas. Nie gardzi stołem i przyjaźnią,
ale nie dla
własnej korzyści, lecz aby zbliżyć się do tego, kto w inny sposób byłby
nieprzystępny. Nie odrzuca celników ani nierządnic. Jedynie po to, by
ich ocalić.
Znaczy Swą drogę cudami wyzwalania i cudami uzdrawiania chorych. Są Mu
posłuszne i
wichry, i morze. Nie potrzebuje nikogo dla dokonywania cudów ani nie
przywołuje duchów
dla poznania serc.»
«A jak to robi? Powiedziałeś, że są
Mu posłuszne wichry i morze.
Przecież są to rzeczy bez rozumu. Jakże może nimi rządzić?» – pyta
karczmarz.
«Odpowiedz mi, człowieku: według
ciebie jest trudniej rozkazywać
wichrowi i morzu czy śmierci?»
«Na Jahwe! Przecież śmierci się nie
rozkazuje! Na morze można
wylewać oliwę, można się przeciwstawiać żaglami, można mądrze nie
pływać po nim.
Przed wichrem można zamknąć drzwi. Ale śmierci się nie rozkazuje. Nie
ma oliwy,
która by ją uspokoiła. Nie ma żagla, który – nałożony na nasz stateczek

uczyniłby go tak szybkim, by uciec przed śmiercią. I nie ma zamków
przed nią. Kiedy
chce przyjść, przychodzi – nawet jeśli są założone rygle. Ech, nikt nie
może
rozkazywać tej królowej!»
«A jednak nasz Nauczyciel jej
rozkazuje. Nie tylko gdy jest bliska...
także wtedy, kiedy już kogoś zabrała. Pewien młodzieniec w Nain już
miał być
włożony w straszliwy otwór grobu, a On powiedział: “Ja ci mówię:
wstań!” i
młodzieniec powrócił do życia. Nain nie leży na dalekiej północy.
Możecie iść i
zobaczyć.»
«Ale jak [to zrobił]? W obecności
wszystkich?»
«Na drodze, w obecności całego Nain.»
Właściciel i goście patrzą na siebie
w milczeniu. Potem karczmarz
mówi:
«Ech, ale te rzeczy robi dla
przyjaciół?»
«Nie, człowieku. Dla wszystkich,
którzy wierzą w Niego. Nie tylko
dla przyjaciół. On jest Litością na ziemi, wierz w to. Nikt nie zwraca
się do Niego
nadaremnie. Posłuchajcie wszyscy. Czy nie ma pośród was kogoś, kto
cierpi i płacze z
powodu chorób w rodzinie, przez wątpliwości, wyrzuty sumienia, przez
pokusy,
niewiedzę? Zwróćcie się do Jezusa, Mesjasza Dobrej Nowiny. On jest tu
dzisiaj. Jutro
będzie gdzie indziej. Nie pozwalajcie, by przechodząca Łaska Pana
przeszła
bezużytecznie.»
Właściciel gospody mierzwi włosy,
otwiera usta, plącze frędzle
pasa... wreszcie mówi:
«Spróbuję!... Mam córkę. Do ubiegłego
lata czuła się dobrze.
Potem stała się jak lunatyczka. Stoi w kącie niczym milczące zwierzę,
zawsze w tym
[samym miejscu]. Matka ubiera ją i karmi z trudem. Lekarze mówią, że
wypalił się jej
mózg z powodu zbytniego słońca, inni – że to przez tragiczną miłość.
Ludzie
mówią, że jest opętana. Ale dlaczego, skoro dziewczyna nigdy stąd nie
odchodziła?!
Gdzie ją dopadł ten demon? Co mówi twój Nauczyciel? Czy demon może
opętać także
niewinnego?»
Filip odpowiada z pewnością:
«Tak, aby dręczyć rodziców i
doprowadzić ich do rozpaczy.»
«A... On leczy lunatyków? Muszę mieć
nadzieję?»
«Musisz wierzyć» – mówi szybko
Andrzej i opowiada o cudownym
uwolnieniu Gergeseńczyków. Potem kończy:
«Jeśli legion, który przebywał w
sercu grzeszników, uciekł w ten
sposób, jakże nie ucieknie ten, kto wdarł się przemocą do młodego
serca? Mówię ci
to, człowieku: dla tego, kto w Nim pokłada nadzieję, niemożliwe staje
się tak proste,
jak oddychanie. Widziałem dzieła mojego Pana i świadczę o Jego
potędze.»
«O! Zatem kto pójdzie po Niego?»
«Ja sam, człowieku. Poczekaj na mnie
chwilę.»
Andrzej idzie szybko. Filip zostaje,
żeby rozmawiać.
Zobaczywszy Jezusa – który przebywa w
sieni, aby umknąć przed
niemiłosiernym słońcem, napełniającym mały plac wioski – Andrzej
biegnie Mu
naprzeciw mówiąc:
«Przyjdź, przyjdź, Nauczycielu. Córka
oberżysty jest lunatyczką.
Ojciec błaga cię o jej uleczenie.»
«A czy on Mnie znał?»
«Nie, Nauczycielu. Próbowaliśmy coś
zrobić, aby Cię poznał.»
«I uczyniliście to. Kiedy ktoś
dochodzi do wiary, że Ja potrafię
uleczyć chorobę bez lekarstwa, już postąpił naprzód w wierze. A
baliście się, że
nie będziecie umieli tego zrobić. Co powiedzieliście?»
«Nawet nie potrafiłbym Ci tego
powiedzieć. Powiedzieliśmy to, co
myślimy o Tobie, i opowiedzieliśmy o Tobie oraz o Twoich czynach.
Przede wszystkim
powiedzieliśmy, że jesteś Miłością i Litością. Tak źle zna cię świat!!!»
«Ale wy Mnie znacie dobrze. I to
wystarcza.»
Doszli do małej gospody. Wszyscy
goście są we drzwiach,
zaciekawieni. Pośrodku, z Filipem, stoi właściciel, który ciągle coś do
siebie
mówi. Kiedy widzi Jezusa, wybiega Mu na spotkanie:
«Nauczycielu, Panie, Jezu... ja...
wierzę, wierzę mocno, że Ty
jesteś Ty, że wiesz wszystko, że widzisz wszystko, że znasz wszystko,
że możesz
wszystko. Wierzę we wszystko to, co Ci mówię. Miej litość nad moją
córką, chociaż
mam wiele grzechów na sercu. Niech na moje dziecko nie spada kara za
to, że byłem
nieuczciwy w moim zawodzie. Nie będę już chciwy, przysięgam to. Widzisz
moje serce z
jego przeszłością i z tym, co teraz myślę. Przebaczenia i litości,
Nauczycielu, a
będę mówił o Tobie wszystkim, którzy przyjdą tutaj, do mojego domu...»
Mężczyzna klęczy. Jezus mówi mu:
«Wstań i wytrwaj w obecnych
postanowieniach. Zaprowadź Mnie do
twojej córki.»
«Jest w oborze, Panie. Upał pogorszył
jej chorobę i nie chce
stamtąd wyjść.»
«Nic nie szkodzi. Pójdę do niej. To
nie upał. To demon czuje, że
przyjdę.»
Wchodzą na podwórko, a z niego do
ciemnej obory. Wszyscy pozostali
poszli za nimi. Dziewczynka – rozczochrana, wynędzniała – miota się w
najciemniejszym kącie i na widok Jezusa krzyczy:
«Precz, precz! Nie przeszkadzaj mi.
Ty jesteś Chrystusem Pana, a ja
– jednym z tych, których ścigasz. Zostaw mnie. Czemu ciągle depczesz mi
po
piętach?»
«Wyjdź z niej. Odejdź stąd. Chcę
tego. Oddaj Bogu swoją zdobycz i
zamilknij!»
Rozdzierający krzyk, szarpnięcie,
opadnięcie ciała na słomę... a
potem spokojne, smutne, pełne zaskoczone pytania:
«Gdzie ja jestem? Dlaczego tutaj? Kim
oni są?»
I okrzyk dziewczyny, która wstydzi
się, że jest bez welonu, w
podartej sukience na oczach wielu nieznajomych.
«O, Panie Wieczny! Ależ ona jest
uzdrowiona!...»
Dziwny to widok: dziecięcy płacz na
rumianej twarzy karczmarza...
Jest szczęśliwy i płacze. Potrafi tylko całować ręce Jezusa. Matka
tymczasem płacze
– pośród zdumionych główek dzieci – i całuje najstarszą córkę,
wyzwoloną z
mocy demona. Wszyscy obecni powodują nie ustający zgiełk. Nadbiegają
inni, aby
zobaczyć cud. Podwórze zapełnia się.
«Zostań, Panie. Nadchodzi wieczór.
Pozostań w moim domu.»
«Ależ nas jest trzynastu, człowieku.»
«Gdyby nawet było trzystu, to nic.
Wiem, co chcesz powiedzieć.
Jednak chciwy i nieuczciwy Samuel już umarł, Panie. Odszedł też już mój
demon. Teraz
jest nowy Samuel. Nadal będzie oberżystą, ale jako święty. Chodź, chodź
ze mną,
niech Cię uczczę jak Króla, jak Boga. Kimkolwiek jesteś. O,
błogosławione [niech
będzie] dzisiejsze słońce, które mi Ciebie przyprowadziło...»


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
863 03
ALL L130310?lass101
Mode 03 Chaos Mode
2009 03 Our 100Th Issue
jezyk ukrainski lekcja 03
DB Movie 03 Mysterious Adventures
Szkol Okres pracodawców 03 ochrona ppoż
Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16
2009 03 BP KGP Niebieska karta sprawozdanie za 2008rid&657
Gigabit Ethernet 03
Kuchnia francuska po prostu (odc 03) Kolorowe budynie
10 03 2010

więcej podobnych podstron