pamietaj moje imie mam swoje zasady na uklady jestem mocniejszy niz himen nie szukam wrogow na ogol rapem zyje choc nie przyszlo to w chwile jak zyski blysna prysnie twoj dziedziniec ja ide w rapu imie zwine pare linijek bo dla niego zyje i mysle ze jestem mu cos winien pije rymy wir za wirem racze sie jak beerem giniesz w tym wirze jak porwane dziewczyny w tirze pracowalem na tym rewirze chcialem byc co raz blizej muzy uzyc tego co dostalem pokochalem lecz nie jeden noz mi wbito coz tak dni ida zostawiaja gruz finito moze emocje opadna jak kurz na meble ja inkognito pokonam szczebel za szczeblem przkeonam co umiem zakladajac knebel za kneblem kazdy hejt wie ze ten kawalek dla niego cmentarzem kilka zwrot i splynie po nich pot jak z pingwina na sacharze
siano innym zabralo to co im dano na drodze zycia jak kozen wyrastaj watpilwosci ide przez moze lez i nie pewnosci bez wiernosci moralnosci wrodzonej lojalnosci stworzony do jednosci byl bym nikim jak wojonik bez godnosci ten linijki sa o bez radnosc bez zazdrosci o tych co nie majac waluty nie maja mozliwosci
masz brat rap brak strat mam plan zostawilem strach pozbawilem sie go w myslach mam dar jak gandalf dla was mas to skandal bo to nie mamba choc zabija jak zmija albo czarna maba to nie koniec liryczny wandal do ognia olej oswieca plomien moja droge ci co stoja niech sie boja bo moja ostoja ze mie potrafia tego pojac kojac rany dostrzegamy ostrze ktore mamy ostrzeznia omijamy oskarzamy otoczenie o zle zdarzenia jakie od losu otrzymamy przyzwany do glosu zejc tu ziemia ten oszut ciezki tlen ktory do pluc klei sie jak zel do wlosw biel i czern na przemian dzieli sie jak ludzie przemieni zyjacy w obludzie kieszeni ich prawda zmienia sie jak wielkosc zrenic ostrzegamy przed tym czego sie sie wystrzegamy nie doceniamy tego co mamy otoczenie oskarzamy o kazde zle zdarzenie ktore los nam daje cios zadaje i dalej zostaje z szacunkiem dla ciebie nawzajem koimy rany dostrzegamy ostrze ktore trzymamy jestemy raperami oszczes se chaly slow jak sportowcy oszczepem na wiatr nie zucamy
jestes ze snu ja rzeczywistosci kloci nas znow kloci nas duch niepewnosci
kiedys mowili ze kochaja jak stroz aniol dzis sie rania za nozem noz wbijaja juz slow dla siebie nie maja kaciki ust drgaja na swiecie przeciez sami zasady ustalaja nie ustannie postanawiajac jak co ustawia?moj duch i twoj maja tak z weszystkich drog latwy lup wybieraja
jak chcesz to lec tu tylko nie plec bzdor co co minute ich tyle co wystrzelonych kul licze chwile ktore rozplywaja sie jak buch rozprawia czas kazdy ruch w nas duch jak nie maly las rosnie kazdy odwazny nie spocznie
puszcze ci znow puszcze slow pne sie jak bluszcz nie jak w dol kopany row nie bez rozsadku z ziomkow pomoca kierowany od poczatku lapie sie watku uciekam od pogladow nieukierunkowanych jak wilk morski od ladu chcesz czytaj ksiazki bladz w nich ale wez ziemi wyladuj
prace
nie traktuje tego jak prace nie ide bez planu bo to jak opuscic basen i wejsc do oceanu csnie traktuje tego jak prace nie ide bez planu bo to jak opuscic basen i wejsc do oceanu
moj rap cie omamia jak dziecko niania fotel do masowania to wodka nie orenzada zeden plagiat dla slabych to dramat jak po bramach od rana mam swoj styl tlusty na koncie zwraca uwage jak w dekolcie biusty
nie wierni bladzom w bledzie zagubieni pedzom w pedzie wiekszosc zrzedzi jak bedzie w 1 rzedzie siadaja ci co klamia wierze im jak ludzia w urzedzie brudza rece co raz czesciej trzymani na uwiezi staramy sie odpedzic wsponienia co odeszly jak szekspir
moze to sie nie miesci w pale ale bardziej niz smierci boje sie zyc dalej
wasze opowiesci i skandale gasze zaciskajac piesci ide dalej wciaz sie ukrywalem przed przypalem moze to sie nie miesci w pale ale bardziej niz smierci boje sie zyc dalej swoje mam poukladane stoje z moimi jak papierz z watykanem lapiesz co jest grane kolejna waga szpagat zajebales rozwaga nie pomaga jesli nie myslales wierz mi jeste m pelen nie nawiesci dla tych leszczy to sie na nich zemsci jak na osadzonych protokoly z teczki kocopoly z innej beczki stado golych pierdoli kilka slabych wierszy
juz wiem co tu jest grane pieniadz panem wiec ucz sie ja pierdole kapuste znow ci puszcze slow puszcze wiedz ze to to bieg olimiski chcesz byc wsrod nich wszystki jak bolt wiec buty wiaz jak bond i gon trenuj forme ziom zadna norme bo beda chceli wziac krew twa
moze kiedys spelnie nadzieje zwiedze pierene zdobedze wiedze zrozumienie odzuce zwatpienie ktore nie jest nauczycielem
jedni po tragedi maja tylko raty do splacenia inni kraty i widzenia zazuty do wytlumaczenia wyzuty sumienia dysputy istnienia wejdz w czyjes buty przejdz te trudy
braga swieta sprawa jak dla zydow szabat pamietam by nic nie udawac
mowisz mi bratku ze mam cie szanowac to traktuj mnie tak jak bys chcial zebym ja cie traktowal
jedna chwila daje szczescie jak zycie powietrze zycze ci zebys wyplynal na powierzchnie kazda godzina ktora mija rozbija sie o sciane tego co nie znane jak porcelanowa bila od nowa ktos noze w plecy wbija
juz nie wiem gdzie poczatek gdzie koniec trace watek zakatek serca wykancza rozsadek jak przytlacza pokuj kazda z wojen opadaja dlonie szczescie wciaz gonie odzucic agonie uciec od wspomnien jak bym nie wiedzial kazdy medal ma dwie strony tenszin sie nie sprzedal jest zycia swiadomy
to nie czas by sie bac zwlekac bo tu nie ma przebacz swiat nie bedzie na nas czekac zaraz poznacie zwyklego czlowieka 726 590 178
trzeba serce odtrwozyc by cos zwane wersem moglo ozyc odtworzyc w pamieci historie ulozyc gdy przekleci konfidenci wbili mi klika nozy stworzyc cos co naprawde sie przelozy bedzie glosu wiekszoscia wyspac puzle zycia i je ulozyc droge to przebycia z bogiem to obyczaj a me rymy ciagle jak palacze w holandi z bagiem ciagle mozesz byc jamesem bandem ja zyje w swojej niby landi chcesz sie klamstwem karmic to sie karm nim
zabieram oddech im jak malletnim narkotesty
nie ktorym nie wychodzi chca grozic nie umieja chodzic a juz skacza chcieli by przeszkodzic prawdziwym graczom jak wierzby placza kracza bez potzeby bada frajerow mam ich na celu jak legion snajperow wiekszosc tego nie ogarnie bo dla nich to pisane braile ich nawijanie to zucanie grochem o sciane gdy nawijam to ich zabija jak hynina malarie
od pierwszego spotkania sprawiasz ze przestaje sie zastanawiac nad wszystkim zostawiam gdzies problemow iskry za mna wielie zgliszczy aniol w ciele czlowieka moze zniszyc wszystkich zawistnych ziscic to czego bylem bliski
jedna chwila daje szczescie jak zycie powietrze zycze ci zebys wyplynal na powierzchnie kazda godzina ktora mija rozbija sie o sciane tego co nie znane jak porcelanowa bila od nowa ktos noze w plecy wbija
kartek mam od zajebania teraz troche przepisywania
Hehe
20:44 i mania do nawijania sie bedzie ciagnac jak bongo albo liana
wciaz sie sprzedaja za malo swe cialo oddaja to budzi zalosc niemala do buzi daja pobrudzisz sie za fure i wielki salon ja pierdole taka rure w tyle zoostaja powiedz ze sie myle chca byc mile jak cos dostaja tacy jak ja na glos bluzgaja
w wielkim miescie seksu biznesu i stresu gdzie prowadzisz gre slow i zawile gierki chcesz byc wielki?mam uproscic? mow zwiezle bo mozesz stac sie wielkosci wiezniem
bez gandzi jestem jak bez komrzy ministranici ten tekst mi wystarczy by wrocic na tarczy wielle serc splatanych bolem nie probujesz zrozumiec albo nie chcesz umiec tego co przekazuje zdarzenia ktore zostawiaja w sercu dziure jak bys dostal kule
to do czego przywyklem dla ciebie nie zzwykle to takie przykre twoje ego zaraz bledy mi wytknie ze masz hajsu i wille ale mam sporo czasu i do swoich przyjde plonie we mnie plomien do poki obieram wlasciwa droge chciwosc
zaczynam nawijac przyjaz to wszysytko trzyma klimat sprzyja wasz styl ja klimakterium mija pozbijam temperatury jak kilma kolejna chwila mija odbija wyraz wez to wyraz kazdy dzien jak fgobia ten swiat to jej objaw chora meldioa to nie foto monataz ani toto lotek nie pospszatasz swego kata i tak zamiast leciec sie kula chcial bym sie dowiedziec jak to mam zakumac niby moge wszystko powiedziec a moj ziomek idzie siedziec spoleczenstwo chuj swiadome ze pokrewienstwo ma to z prezydetna domem on pamieta ze to po pensje ustalone pretensje to tylko do ogniska olej wiec im prawdy jak cebula z oczu nie wyciskaj okaze sie pomyslka mowiac prawde do ministra opcja czysty egoista egoistyczna dusza zawistna polityki swiat porusza a pieniadze za wtyki w sadze wymusza czlowieczenstwo czasem nie rusza nie stoj w miejscu na przod ruszaj ginie ten narod jak jedna z wielu walut bo to nie ma celu jak z basenu wejsc do oceanu dla wielu ocean stanu zmienia tylko na przepmian wiec sie zastanow czy po 2 stronie ekranu
ruchy pomylka zwane
moze wiary ubylo ale wiem ze zawsze chodzilo o bilon tak zawsze bylo nie jedngo zabilo to ze wciaz zyl chwila sile woli nie pozwolil prawdy przyjac i tak zyjac godzina za godzina nie kminiac ze pieniadze szczescia nie czynia sadze ze madrze czynia ci co w czesciach na uczuciach i miesniach buduja swoj babilion i pojmuja probujac byc usmiechu przyczyna grzchow jak najwiecej ominac
dziko jak alma z fira nawijam a kazda popularna szmira sie zabija wez sie stad zwijaj jal lina bo zabijam niczym zmija z prawda na pysku pieprze chlystkow od spisku mam wiecej pomyslow niz przepisow fiskus
bez gandzi jestem jak bez komrzy ministranici ten tekst mi wystarczy by wrocic na tarczy
czas nas zmienia tor myslenia pole widzenia w raz z tym sens istninienia zrozumienie serc i szukanie przebaczenia ktorego nie ma jak goplanie nieba na moim planie stanie prawda ktorej nie kupi zadna cena
jeszcze leszcze sie moga zdziwic jestem pametliwy zrobia miny jak umarli w swiecie zywych nie martwi mnie nic co jest na niby bo dzis pic obchodzi tylko falszywych
jestem graczem mam ten dar jak wy go macie gram to jak wy gracie
jestem graczem jestem jedym ztych co ma ten dar jak wy bracia go macie gram to jak wy gracie
rap jest w srodku potrzebuje go jak kon podkow nie jeden mi ubliza najwyzej mogl by mi wylizac mam swa bron wzbudam strach jak w poganach krzyzak
moze marze ale nikt mi tego nie zakazde kazde z marzen moze dla niego skonczyc sie cmentarzem
mam wyjebane na twoje hejtowaNIE jak bym byl szatanem na kazdy sakrament
nawijjam od lat trzech moze zlac to moj pech dla slabych kazdy wers jest jak w leb kula wysyam im ambicje jak krew drakula
rewolucja bez krucjat jak winchester wciaz zasadom wiernie ktore dostalem przy chrzescie wiecie jaki jestem? co dzien przezywam amenezje...
stoje sam w burze mam zbroje zburze co zbyt duze podejdz blizej ublize ci wbudze strach jak krzyz
popatrz widac po oczach prawda sie przyda na zycia zboczach plote goni plota w agoni pogoni z sianem wszystkie drogi szklem uslane bosy spacer dalej
odnalazlo swiatlo to co we mnie umieralo ludzie ktorzy mnie znaja na ulicy omijaja pytaja co sie ze mna stalo bo mnie nie poznaja dotralo do mnie ze szanse maja ci co hajsem szastaja kima
pije rymy wir za wirem racze sie jak beerem giniesz w tym wirze jak porwane dziewczyny w tirze pracowalem na tym rewirze chcialem byc co raz blizej muzy uzyc tego co dostalem pokochalem lecz nie jeden noz mi wbito coz tak dni ida zostawiaja gruz finito moze emocje opadna jak kurz na meble ja inkognito pokonam szczebel za szczeblem przkeonam co umiem zakladajac knebel za kneblem to towar z gornych polek jak dureks rap fanatyk zaden ze mnie rozmantyk wedlug bylej jestem cpunem bo lubie jarac blanty
odnalazlo swiatlo to co we mnie umieralo ludzie ktorzy mnie znaja na ulicy omijaja pytaja co sie ze mna stalo bo mnie nie poznaja dotralo do mnie ze szanse maja ci co hajsem szastaja