114 03




B/114: D.Brinkley - W Świetle Spokoju








Wstecz / Spis treści / Dalej
3. SZÓSTY ZMYSŁ
Dziwne zjawiska, będące moim udziałem, w niespodziewany sposób nasiliły się po powrocie do domu. Sądziłem, że kiedy znajdę się w znajomym otoczeniu wszystko wróci do normy. Tymczasem stało się dokładnie na odwrót.
Nadal byłem osłabiony fizycznie, ale poprawie uległ stan mojego umysłu. Wciąż jednak nie mogłem zrozumieć tego, co się działo. Nie ogarniałem fizycznej natury szkód, jakich doznałem. Przez cały czas wydawało mi się, że wkrótce umrę. Wskazywał na to sposób, w jaki funkcjonowałem jako człowiek. Spałem po około dwadzieścia godzin dziennie, a przez pozostałe cztery godziny nie za bardzo potrafiłem dotrzymać towarzystwa bliskim mi ludziom. Ledwo mogłem chodzić. Kiedy się zmęczyłem, łatwo traciłem przytomność i przewracałem się na ziemię.
Moje dni wypełnione były ogromem fizycznego cierpienia. Przygniatało mnie emocjonalne napięcie wywołane przeżytym doświadczeniem. Oto ja, dwudziestopięcioletni mężczyzna, młody małżonek, w mgnieniu oka stałem się kimś całkowicie bezużytecznym.
W myślach powracałem do miejsca, w którym znalazłem się po śmierci. Wydarzenia tych chwil przetoczyły się przez mój umysł, a wraz z nimi pojawiła się obfitość wiadomości. Większości z nich nie rozumiałem, a niektórych nie pojąłem do dziś.
Odbierałem wszystko za pośrednictwem mojego nowo odkrytego, szóstego zmysłu. Na rozmaite sposoby doświadczałem obecności ludzi, wchodzących do mojego pokoju. Jawili mi się jako uczucia i emocje otoczone energią; w jakiś sposób rozumiałem ich tak, jakbym czytał książkę. Mówiąc coś do mnie, komunikowali się ze mną również na inne sposoby. Odbierałem to jako pochodzące z ich umysłów rozmowy, obrazy, uczucia i emocje, które tylko ja byłem w stanie dostrzec.
Często podobne doznania miały miejsce nawet wtedy, gdy danej osoby nie było w domu. Sądzę, że wystarczyło, by ludzie o mnie pomyśleli, abym wychwycił ich myśli.
Kiedy dzwonił telefon, w około osiemdziesięciu procentach przypadków potrafiłem określić kto był na linii, zanim podniosłem słuchawkę. Czasami rozpoznawałem zmierzające do mnie osoby na co najmniej pięć minut przed ich przybyciem. W wielu przypadkach słyszałem rozmowy, jakie ludzie ci prowadzili w trakcie jazdy do mego domu. Nie potrafiłem wówczas pojąć, co się działo. Po dziś dzień staram się ustalić mechanizm tych zdarzeń.
Podam kilka przykładów. Paru moich przyjaciół zamierzało kupić budynek w sąsiednim mieście. Chcieli zasięgnąć mojej opinii na temat ceny kupna i lokalizacji posesji. Postanowili do mnie wpaść i obgadać tę sprawę.
Przyjaciele jechali samochodem. Wyczułem, że się zbliżają. Był środek popołudnia. Leżałem na sofie. Usiadłem z trudem i kilka razy głęboko odetchnąłem. Kiedy to zrobiłem, usłyszałem ich rozmowę.

Jego rodzina znała kogoś, kto kupił tę posesję. To było około dziesięć lat temu
powiedział jeden z mężczyzn.
Chcę się tylko dowiedzieć, czy wtedy budynek był w dobrym stanie.

Komu go wydzierżawili?
spytał drugi mężczyzna.

Nie wiem
powiedział pierwszy.
Może Dannion będzie pamiętał.
Zanim do mnie dotarli, wiedziałem już niemal wszystko na temat owego budynku. Wiedziałem gdzie się znajdował. Wiedziałem nawet o rzeczach, które obecny właściciel starał się ukryć przed moimi znajomymi. Kiedy weszli, natychmiast włączyłem się do rozmowy. Opowiedziałem im wszystko co wiedziałem na temat budynku, włączając w to cenę jaką powinni zaoferować na jego zakup.
Znajomi podziękowali mi za informacje, ale widziałem, że byli zaszokowani. Podobnie jak wszyscy inni, nie do końca potrafili przywyknąć do nowego Danniona. Byli zakłopotani, ale ponieważ otrzymali to, co było im potrzebne, zmiany jakie we mnie zaszły przyjemnie ich zaintrygowały.
Kiedy w końcu byłem w stanie wstać z łóżka, zadziwiającymi doświadczeniami stały się dla mnie wyprawy do kościoła. Chociaż ludzie zakładali na tę okazję swoje najlepsze ubrania, ich myśli były dla mnie całkowicie obnażone. Cisza i zaduma panujące w kościele sprawiały, że ich umysły nieświadomie stawały przede mną otworem.
Zacząłem odwiedzać różne kościoły, głównie po to, by dowiedzieć się, co zebrani w nich ludzie myśleli o doświadczeniach z pogranicza śmierci.
Siadałem w tyle kościoła i podsłuchiwałem ludzkie myśli. Kiedy kaznodzieja wspominał coś o uczciwości, wyraźnie słyszałem dziesiątki myśli ludzi siedzących przede mną w ławkach. Rozmyślali o nieuczciwych rzeczach, jakich dopuścili się w ciągu tygodnia.
Pewnej niedzieli, będąc w kościele w pobliskim miasteczku, usiadłem obok mężczyzny, będącego właścicielem firmy sprzedającej olej grzewczy. Kiedy kaznodzieja przeczytał biblijny ustęp traktujący o uczciwości, sumienie mężczyzny zawyło niczym alarm antywłamaniowy.
Mężczyzna zaczął myśleć o tym, jak oszukiwał ludzi. Chociaż sprzedawał olej grzewczy za określoną cenę, sporządzając rachunki dla swoich klientów dopisywał po kilka centów do każdego galonu oleju. Siedząc w kościele zaczął podliczać swoje dochody. Przeraziło go to, że oszukiwał ludzi, i że zarobił w ten sposób masę pieniędzy. Zaczął się zastanawiać, czy w życiu pozagrobowym będzie musiał zapłacić za swoje wykroczenie.

Ciekawe jak sobie z tym poradzi w swoim panoramicznym przeglądzie życia?
pomyślałem.
Spojrzeliśmy na siebie. Mężczyzna oddychał szybko. Uśmiechnęliśmy się obaj, ale w jego oczach był lęk.
Próbował usprawiedliwić kradzież tłumacząc sobie, że potrzebował dodatkowych pieniędzy. Wstydził się swojego uczynku. W końcu postanowił ofiarować duży datek na rzecz kościoła.
*     *     *
W miarę powrotu do zdrowia, moje zdolności zmalały i stały się kapryśne. Jeśli jednak nie mogłem dosłyszeć ludzkich myśli, zawsze potrafiłem określić reakcję danego człowieka. Wiedziałem jak zareaguje, ponieważ czułem to, co on odczuwał. Czułem na przykład jak poprawiało się samopoczucie jednej osoby, podczas gdy inna osuwała się w depresję. Czułem zwątpienie jednego człowieka i nadzieję innego. W jednym człowieku wyczuwałem miłość, w innym chciwość.
Byłem nieustannie bombardowany przez emocje otaczających mnie ludzi. Bez względu na ich wygląd zewnętrzny, potrafiłem stwierdzić, co przeżywali w swoim wnętrzu. Nie zawsze wiedziałem dlaczego odczuwali w taki a nie inny sposób, ale zawsze wiedziałem, co czuli.
Niekiedy nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. Pewnego dnia odwiedziła mnie przyjaciółka Sandy. Uśmiechała się i plotkowała radośnie. Obserwowałem jak z ożywieniem rozmawia w salonie z moją żoną. Mówiły o pracy, mężczyznach, i świetnie się bawiły. W końcu musiałem coś powiedzieć, po prostu nie mogłem dużej milczeć.

Coś cię martwi
powiedziałem.
Umilkły obie. Moja żona zacisnęła usta i przeszyła mnie piorunującym spojrzeniem. Jej przyjaciółka po prostu się na mnie gapiła.

Co masz na myśli?
spytała.

Tak, Dannionie
wtrąciła żona.
Co ty właściwie masz na myśli?
Żałowałem, że w ogóle zabrałem głos, ale było już za późno. Musiałem coś powiedzieć.

Wydajesz się szczęśliwa
stwierdziłem.
Ale mam uczucie, że z jakiegoś powodu jesteś bardzo przygnębiona.
Nie potrzeba było telepatii by domyślić się, że moja żona czym prędzej chce zamknąć mi usta. Zanim jednak zdążyła się odezwać, przyjaciółka poklepała ją po dłoni. Pozwoliła, by na jej twarzy ukazały się prawdziwe uczucia.

Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, ale rozwodzę się z mężem
powiedziała.
Obie kobiety natychmiast zapomniały o moich słowach i pogrążyły się w dyskusji na temat rozwodu. Mogłem więc zastanowić się nad tym, co się wydarzyło. Czy dostrzegłem jakiś ślad troski na twarzy przyjaciółki mojej żony? Czy coś w głosie tej kobiety zdradzało jej zmartwienie? Nie wiedziałem.
W przypadku mojej żony podobne doświadczenia powtarzały się niemal codziennie. Duży wpływ wywierał na to fakt, że byłem z nią blisko związany, ale istniały też inne powody, dla których z taką łatwością wkraczałem w jej świat. Zazwyczaj spędzałem całe dnie przesiadując na sofie w salonie. Tam wślizgiwałem się w świat duchowy. Tam kontaktowałem się z owym duchowym miejscem jakie dostrzegłem w chwili, kiedy zatrzymało się moje serce.
Świat duchowy musiał uwrażliwić mnie na świat, który mnie otaczał. Nie sprawiało mi kłopotu wślizgiwanie się w życie Sandy. Kiedy wracała z pracy i wchodziła do domu, szybko przerywałem moje rozmyślania o świecie duchowym i żyłem jej dniem. Słyszałem rzeczy, o których myślała i widziałem wydarzenia z ostatnich ośmiu godzin.
Kiedy Sandy zaczynała mi opowiadać o tym, jak minął jej dzień, kończyłem za nią zdania. Czasami nawet je zaczynałem.
Pewnego dnia Sandy wróciła do domu myśląc o zakupie nowego samochodu. Nasz stary wóz nie najlepiej się spisywał. Tego dnia rozmyślała o samochodzie, o którym nigdy wcześniej nie wspominała.
Kiedy mnie pocałowała, zobaczyłem obiekt jej pożądania, Forda LTD, białego z błękitnym dachem.

Kupmy go, jeśli ma cię to uszczęśliwić
powiedziałem.

O czym ty mówisz?
spytała.
Opisałem jej samochód o którym myślała i po chwili dyskutowaliśmy o tym, czy możemy pozwolić sobie na nowy wóz.
Za każdym razem, kiedy działy się podobne rzeczy, życie w naszym związku stawało się odrobinę trudniejsze.
*     *     *
Kiedy przydarzały mi się tego rodzaju historie, zdumienie odbierało mi zdolność myślenia. Nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób uzyskałem swoje zdolności. Nadal nie rozumiem owych sił, ale zdołałem je zaakceptować. Różnica pomiędzy dniem dzisiejszym, a tym, co działo się dawniej, polega na tym, że dawniej moje doświadczenia bywały przerażające.
Dla otaczających mnie ludzi to, co się działo, było zaburzeniem ustalonego porządku rzeczy. Kiedy opowiadałem o dziwnych wydarzeniach, niektórzy z nich okazywali mi wiele zrozumienia. Gdy mówiłem o czytaniu w myślach innych ludzi", nie dawali po sobie poznać zdenerwowania. Byli prawdziwymi przyjaciółmi.
To samo odnosiło się do mojej żony. Zazwyczaj słuchała tego, co miałem do powiedzenia, a potem sugerowała bym skorzystał z pomocy profesjonalisty.

Nie martw się tym teraz
mówiła.
Jeśli ci to pomoże, chętnie wezwę lekarza. Może poda ci jakieś lekarstwo.
Problem w tym, że znałem jej myśli. Złościłem się, kiedy je słyszałem.

Ten facet wariuje
myślała Sandy.
To się musi skończyć.
Również inni ludzie uważali, że zwariowałem. Nie ich za to winić. Sam nie byłem pewien swoich zdrowych zmysłów. Wszystko w moim życiu było nienormalne. W snach komunikowałem się stale ze Świetlistymi Istotami, które poznałem podczas swojego pobytu na pograniczu śmierci. W jednej chwili siedziałem na sofie, a w następnej przebywałem w świecie duchów. Trafiałem na przykład do sali, w której Duchowe Istoty opracowywały swoje projekty. Chociaż nie zawsze rozumiałem, co tam robiły, mogłem obserwować je podczas pracy. Moje duchowe podróże przypominały niekiedy wizyty w szkole lub fabryce.
Pewnego dnia trafiłem do fabryki, gdzie obserwowałem jak Duchowe Istoty wykonywały ze światła jakieś przedmioty. Innym razem widziałem jak przekształcały pojedynczą komórkę w żyjącą ludzką istotę. Przypominało to poczęcie, narodziny i wzrost, odbywające się w przeciągu kilku zaledwie minut. Innymi razy przebywałem w szkole, gdzie obserwowałem jak wszechświat kurczy się do rozmiarów ziarnka grochu. Kiedy indziej udawałem się do laboratoriów, gdzie jak mi się zdawało prowadzono badania nad częstotliwością światła i dźwięku.

Gdzie znajduje się to miejsce?
myślałem.
Co się dzieje? Jeśli widzę przyszłość, to jest ona cudowna.
Na jawie odbierałem myśli i wyobrażenia z umysłów ludzi, których nawet nie znałem.
Wyglądając przez okno mojego domu wyłapywałem myśli ludzi przechodzących ulicą. Czasami wraz z przyjaciółmi jechałem do supermarketu. Siedziałem w samochodzie słuchając radia, podczas gdy oni robili zakupy. Słyszałem myśli ludzi wracających ze sklepu do swoich wozów.
Zdumiewało mnie to, że ludzie postrzegali samych siebie w tak negatywny sposób. Dziwi mnie to do dziś. Już od samego początku zrozumiałem, że większość ludzi ceni się bardzo nisko. Kiedy obserwowałem wchodzących i wychodzących ze sklepu ludzi, słyszałem co myśleli o sobie samych. Większość ich uczuć była negatywna. Wszyscy zdawali się mieć poczucie winy z powodu rozmaitych uczynków, jakie popełnili w trakcie swego życia. Wielu ludzi czuło, że postępowali źle. Inni czuli się gorsi. Wiedziałem, że nigdy nie dotykali swej duchowej strony. Przeciwnie, koncentrowali się na powierzchni życia. Słyszałem jak ludzie myślą, że są złymi rodzicami, że są brzydcy, otyli, biedni, albo po prostu kompletnie głupi.

Mam nadzieję, że to nie jest wina zakupów
pomyślałem.
Ludzie, których myśli przechwytywałem, rzadko kiedy koncentrowali się na tym, iż są wielkimi i potężnymi duchowymi istotami. Tylko kilku z nich uważało, że są wielcy. Zacząłem pojmować, że ludzie mają niemal potrzebę czucia się winnymi, złymi lub gorszymi od innych, i że owa potrzeba zdaje się tłumić wszelkie myśli o ich duchowej naturze. Czują się za to uwięzieni w rzeczywistości kontrolowanej i manipulowanej przez innych. Często zastanawiałem się do jakiego stopnia ustrój ma wpływ na ich niską samoocenę. W końcu wszelkie instytucje, od rządowych po religijne, podkreślają nieustannie ludzką niedoskonałość. I, choć to zdumiewające, ludzie zdają się akceptować taką opinię.
Wielu ludziom ciążyło uczucie, że znajdują się pod kontrolą. Nawet ci, którzy akceptowali taki stan rzeczy, nie byli z niego zadowoleni. Czuli się nieważni, jakby byli tylko trybikami w maszynerii społeczeństwa.
Stwierdziłem, że im większy był stres danej osoby, tym wyraźniej odbierałem jej myśli. Nadal tak jest. Odnosi się to szczególnie do ludzi próbujących uporać się z żalem, albo z traumatycznym wydarzeniem, ale wszelkie rodzaje stresu działają niczym przekaźniki. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, wiem tylko, że tak się właśnie dzieje. Być może stres pozwala po prostu na otwarcie człowieka, dzięki czemu może on zostać odczytany".
*     *     *
Pewnego wieczoru udałem się na mecz baseballowy jednego z moich bratanków. Zrobiłem to po tu tylko, by wyjść z domu. W tych dniach ledwie mogłem się poruszać, ale uczestnictwo w rozgrywkach Małej Ligi mego bratanka było dla mnie wielkim wydarzeniem.
Kiedy zająłem miejsce na trybunie, minął mnie jakiś chłopiec. Podszedł do drugiego końca trybuny i usiadł. Spojrzałem na niego i poczułem strach. Zaskoczyło mnie to, że tak silnie odebrałem jego uczucia, ponieważ zazwyczaj nie odczytywałem emocji dzieci. Skupiłem się na nich przez chwilę. Wiedziałem, że bał się kogoś, kto nosił żółtą kurtkę. W umyśle chłopca byli też inni ludzie, ale przede wszystkim obawiał się chłopaka w owej kurtce. Coś wydarzyło się pomiędzy nimi, i teraz ów chłopak, wraz z kolegami, zamierzał pobić chłopca, którego myśli odbierałem.
Rozejrzałem się, ale nie dostrzegłem nikogo w żółtej kurtce.

Czy ja tracę zmysły?
pomyślałem.
Czyżbym widział coś. co nie istnieje?
Wyciągnąłem szyję i zobaczyłem trzech chłopców wychodzących zza narożnika trybuny. Potem pojawił się zwarty chłopak. Miał na sobie żółtą kurtkę. Gestem przywołałem go do siebie.

Szukasz tego gościa?
spytałem, wskazując na dzieciaka na końcu trybuny.

No
powiedział chłopak w żółtej kurtce.

Zbijesz go?
spytałem.

No
powiedział chłopak. Uśmiechnął się ze zdumieniem. Samo pytanie, i to kto je zadał wprawiło go w osłupienie. Po pierwsze, nie wiedział kim jestem. Po drugie, nigdy wcześniej nie widział nikogo w tak kiepskim stanie jak ja.

Lepiej zostaw go w spokoju
powiedziałem.
Są tu dziś policjanci ze służby bezpieczeństwa.
*     *     *
Łatwo było się pogubić w tych wszystkich doznaniach. Walczyłem o powrót do zdrowia. Byłem tak pokiereszowany, że właściwie mogłem tylko spać i jeść. Wszystkiego uczyłem się od nowa. Musiałem nie tylko opanować sztukę chodzenia; musiałem ustalić również po jakim świecie zamierzałem chodzić. Niekiedy zasiadałem na sofie i przez całe dnie spisywałem notatki. Coś mnie do tego ciągnęło. W mojej głowie pojawiały się szybkie i gwałtowne myśli, a ja musiałem przelać je na papier, zanim ulecą mi z pamięci.
*     *     *
Wkrótce uświadomiłem sobie, że przebywałem w trzech światach: w świecie ducha, w moim własnym i w świecie innych ludzi.
Kiedy powróciłem do zdrowia i zacząłem chodzić, musiałem zaakceptować te doznania jako normalną cząstkę mojej istoty. Niektórzy z otaczających mnie ludzi również zaczęli akceptować zmiany, jakie we mnie zaszły.
Często zaczynałem opowiadać obcej osobie o tym, o czym myślała. Zazwyczaj próbowałem stwierdzić w ten sposób, czy to co widziałem było rzeczywiste. Moi przyjaciele wtrącali się wtedy i mówili, że uderzenie pioruna nieco mnie zmieniło".

No dobrze, może i jest odmieniony", ale skąd wie, o czym myślę?
dopytywał się jeden z owych obcych mi ludzi.
W końcu musiałem to zaakceptować. Posiadłem jakiś dodatkowy zmysł.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
114 03 (4)
03 (114)
v 03 114
863 03
ALL L130310?lass101
Mode 03 Chaos Mode
2009 03 Our 100Th Issue
jezyk ukrainski lekcja 03
DB Movie 03 Mysterious Adventures

więcej podobnych podstron