116 05





B/116: C.Castaneda - Drugi krÄ…g mocy







Wstecz / Spis
Treści / Dalej

5. Sztuka śnienia
Następnego dnia całe przedpołudnie spędziłem samotnie. Pracowałem nad zapiskami. Po południu pomogłem la Gordzie i siostrzyczkom przywieźć meble z domu dony Soledad.
Przed wieczorem usiedliśmy z doną Soledad w kuchni. Przez dłuższą chwilę zachowywaliśmy milczenie. Byłem bardzo zmęczony.
La Gorda przerwała ciszę i stwierdziła, że od czasu odejścia Naguala i Genara wszyscy stali się zbyt zadowoleni z siebie. Każdy zajął się własnymi zadaniami. Powiedziała, że Nagual nakazał jej być beznamiętnym wojownikiem i podążać własną ścieżką. Gdyby Soledad udało się odebrać mi moc, la Gorda miała uciec i starać się uratować siostrzyczki, a następnie przyłączyć się do Nestora i Benigna, jedynych Genarów, którzy by przetrwali. Gdyby siostrzyczki mnie zabiły, również miała dołączyć do Genarów, bo siostrzyczki już by jej więcej nie potrzebowały. Gdybym nie przeżył ataku sprzymierzeńców, miała wyjechać i zacząć żyć samotnie. Z błyskiem w oczach przyznała, iż była absolutnie pewna, że żadne z nas nie przeżyje, i dlatego właśnie pożegnała się z siostrzyczkami, domem i wzgórzami.

Nagual powiedział, że gdyby się zdarzyło, iż oboje przeżyjemy spotkanie ze sprzymierzeńcami
ciągnęła
mam się tobą zająć. Taka ma być moja droga wojownika. Dlatego przerwałam to, co robił z tobą wczoraj Benigno. Naciskał oczami na twoją pierś. To jego umiejętność jako podchodzącego. Wcześniej widziałeś rękę Pablita
to ta sama sztuka.

Co to za sztuka?

Sztuka podkradania się. Nagual bardzo ją lubił, a Genarowie są w tej dziedzinie jego genialnymi uczniami. My, dla odmiany, jesteśmy śniącymi. Twoją podwójną mocą jest śnienie.
To, co mówiła, było dla mnie nowością. Chciałem, żeby mi to wyjaśniła. Milczałem przez chwilę, porządkując notatki, aby móc zadać jej najbardziej odpowiednie pytanie. Powiedziałem, że chcę, aby najpierw powiedziała, co wie o mojej podwójnej mocy, a następnie chciałbym dowiedzieć się czegoś o sztuce podchodzenia.

Nagual stwierdził, że twoja podwójna moc jest czymś, co, aby wyjść na zewnątrz, wymaga wielkiej energii
odparła.
Uważał, że masz wystarczająco dużo sił, żeby wypuścić ją dwa razy. Dlatego właśnie przygotował dla ciebie Soledad i siostrzyczki. Miały cię zabić albo ci pomóc.
Oświadczyła, że mam więcej sił, niż przewidział Nagual, i że moja podwójna moc wyszła ze mnie trzy razy. Najwyraźniej atak Rosy nie był działaniem nie przemyślanym
przeciwnie, dziewczyna sprytnie wykalkulowała, że zraniony stanę się bezbronny. To samo próbowała osiągnąć dona Soledad, szczując na mnie psa. Dałem Rosie szansę uderzenia mnie, kiedy na nią wrzasnąłem, lecz nie udało jej się mnie zranić. Przeciwnie, moja podwójna moc zraniła ją. La Gorda powiedziała, że według Lidii Rosa nie chciała się obudzić, kiedy uciekaliśmy z domu Soledad, więc Lidia ścisnęła jej zranioną dłoń. Rosa nie odczuła bólu i zrozumiała w jednej chwili, że ją uleczyłem, co dla nich oznaczało, że wyczerpałem swoje siły. La Gorda przyznała, że siostrzyczki były bardzo przebiegłe i zaplanowały moje osłabienie
między innymi dlatego tak bardzo upierały się, żebym uleczył Soledad. Gdy tylko Rosa zdała sobie sprawę, że również została przeze mnie uleczona, pomyślała, że nie będę w stanie odzyskać sił w krótkim czasie. Aby ze mną skończyć, musiały teraz tylko zaczekać na Josefinę.

Siostrzyczki nie wiedziały, że uzdrawiając Rosę i Soledad, wzmocniłeś siebie
oznajmiła la Gorda i zaśmiała się, jakby to był dobry żart.
Dlatego właśnie miałeś wystarczająco dużo sił na trzecie użycie podwójnej mocy, kiedy siostrzyczki próbowały odebrać ci światłość.
Opowiedziałem jej o mojej wizji dony Soledad przycupniętej pod ścianą pokoju i o tym, jak wizja ta zakończyła się wyciągnięciem jej z czoła lepkiej substancji.

To było prawdziwe widzenie
powiedziała la Gorda.
Widziałeś Soledad w jej pokoju, chociaż w tym czasie była ze mną w pobliżu domu Genara, a potem zobaczyłeś swojego naguala na jej czole.
W tym momencie poczułem przymus szczegółowego przedstawienia przebiegu zdarzeń, szczególnie wrażenia, że rzeczywiście leczę donę Soledad i Rosę poprzez dotknięcie lepkiej substancji, która, jak czułem, stanowiła część mnie.

Widzenie tego na ręku Rosy było również prawdziwym widzeniem
powiedziała.
I masz absolutną rację, ta substancja była tobą. Wyszła z twojego ciała, to twój nagual. Dotykając go, wciągnąłeś go z powrotem.
Następnie la Gorda zdradziła mi tajemnicę, której Nagual nie kazał jej nikomu wyjawiać. Chodziło o to, że ponieważ posiadam taką samą świetlistość jak on, to gdy mój nagual dotknie kogoś z nich, nie osłabnę, jak dzieje się w przypadku zwykłego śmiertelnika.

Jeśli twój nagual nas dotknie
powiedziała, delikatnie klepiąc mnie po głowie
twoja światłość pozostanie na powierzchni. Możesz ją zebrać i nic się nie zmarnuje.
WyznaÅ‚em jej, że trudno mi w to uwierzyć. WzruszyÅ‚a ramionami, mówiÄ…c, że jej to nie interesuje. SpytaÅ‚em wiÄ™c o znaczenie sÅ‚owa “nagual". Don Juan opisaÅ‚ nagual jako niewyjaÅ›nialnÄ… podstawÄ™, źródÅ‚o wszystkiego.

Oczywiście
odparła z uśmiechem.
Wiem, co chciał przez to powiedzieć. Nagual jest we wszystkim.
Z nutką pogardy w głosie stwierdziłem, że równie dobrze można powiedzieć, że tonął też znajduje się we wszystkim. Wyjaśniła, że oba te twierdzenia nie wykluczają się wzajemnie
tonÄ…Å‚ także jest w każdej rzeczy. PowiedziaÅ‚a, że tonÄ…Å‚ może zostać z Å‚atwoÅ›ciÄ… spostrzeżony przez każdego czÅ‚owieka, podczas gdy nagual widywany jest tylko przez czarowników. DodaÅ‚a, że możemy spotkać najbardziej zdumiewajÄ…ce czy przerażajÄ…ce widoki tonalu i przestraszyć siÄ™ ich albo nie zwracać na nie uwagi, bo wszyscy jesteÅ›my w stanie je dostrzec. Aby ujrzeć nagual, należy posiadać specyficznÄ… wrażliwość czarownika. Nagual i tonÄ…Å‚ zawsze wystÄ™pujÄ… razem, jednak czarownik powie, że “patrzenie" polega na oglÄ…daniu tonalu, który znajduje siÄ™ we wszystkim, a “widzenie"
na oglÄ…daniu nagualu, który również znajduje siÄ™ we wszystkim. Zgodnie z tym, jeÅ›li wojownik obserwuje Å›wiat jako czÅ‚owiek, “patrzy", ale jeÅ›li obserwuje Å›wiat jako czarownik
“widzi", i to, co “widzi", powinno być nazywane nagualem.
Następnie powtórzyła za Nestorem, dlaczego jestem nazywany Nagualem tak jak don Juan. Chodziło o kształt, który wyszedł z mojej głowy.
Chciałem wiedzieć, dlaczego nazwały ten kształt podwójną mocą. Odparła, iż były przekonane, że doskonale rozumiem ten żart. Zawsze nazywały ten kształt podwójną mocą, bo jest on dwukrotnie większy od człowieka.

Nestor powiedział, że posiadanie tego kształtu wcale nie jest dobrą rzeczą
powiedziałem.

Nie jest to ani dobre, ani złe
odparła.
Masz go, i przez to jesteś Nagualem. To wszystko. Ktoś z naszej ósemki musi być Nagualem, i ty nim jesteś. Mógł nim zostać Pablito albo ja, albo jeszcze ktoś inny.

Powiedz mi teraz, na czym polega sztuka podchodzenia?
poprosiłem.

Nagual był myśliwym
powiedziała i spojrzała na mnie.
Musisz to wiedzieć.
Od początku uczył cię, jak podchodzić.
PrzyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że mówi o tym, co don Juan nazywaÅ‚ myÅ›listwem. OczywiÅ›cie, uczyÅ‚ mnie, jak być myÅ›liwym. OÅ›wiadczyÅ‚em, że don Juan nauczyÅ‚ mnie polować i zastawiać wnyki. Jednak używane przez niÄ… sÅ‚owo “podchodzenie" miaÅ‚o bardziej konkretne znaczenie.

Myśliwy po prostu poluje
powiedziała.
A podkradając się, możesz podejść wszystko, nawet siebie.

Jak siÄ™ to robi?

Nieskazitelny myśliwy może uznać za zwierzynę wszystko. Nagual powiedział mi kiedyś, że możemy podejść nawet własną słabość.
Przestałem pisać i zastanowiłem się przez chwilę nad tym, czy don Juan zaznajomił mnie z tak nadzwyczajną możliwością. Podejść własną słabość. Nie pamiętałem, by kiedykolwiek używał takiej terminologii.

W jaki sposób można podejść własną słabość?

Tak samo jak podchodzisz zwierzę. Analizujesz swoje rutynowe zachowania, aż w końcu wiesz wszystko o swojej słabości, po czym podchodzisz do niej i wyciągasz jak królika z klatki.
Don Juan uczył mnie tego w odniesieniu do codziennej rutyny, ale w znaczeniu ogólnych podstaw, których myśliwy musi być świadom. Rozumienie podchodzenia było jednak bardziej praktyczne w jego wykonaniu niż w moim.
Don Juan mówiÅ‚, że każdy zwyczaj jest w znacznej mierze “robieniem" i że to “robienie" potrzebuje wszystkich swoich elementów, aby zadziaÅ‚ać. JeÅ›li czegoÅ› brakuje, “robienie" siÄ™ rozsypuje. “Robieniem" okreÅ›laÅ‚ dowolnÄ… seriÄ™ spójnych i znaczÄ…cych dziaÅ‚aÅ„. Innymi sÅ‚owy, dziaÅ‚anie zwyczajowe wymaga wszystkich swoich komponentów, inaczej traci efektywność.
Potem la Gorda opowiedziała mi, jak podeszła swoją słabość polegającą na obżeraniu się. Powiedziała, że Nagual zaproponował, by w pierwszym rzędzie zabrała się za największą część swoich przyzwyczajeń związanych z pracą praczki: zjadała wszystko, co dawali jej ludzie, którym roznosiła pranie. Chciała, żeby Nagual powiedział jej, co ma robić, ale on wyśmiał ją, mówiąc, że jak tylko coś jej powie, ona natychmiast zrobi wszystko, by tego nie wypełnić. Ludzie już tacy są: kochają wiedzieć, co mają robić, ale jeszcze bardziej kochają tego nie robić, i wszystko kończy się nienawiścią do człowieka, który im daje rady.
Przez wiele lat nie mogła wymyślić sposobu podejścia swej słabości. Pewnego dnia poczuła się tak zmęczona otyłością, że postanowiła przestać jeść
nie jadła przez dwadzieścia trzy dni. To było pierwsze wydarzenie, które przełamało żądzę jedzenia. Wkładała sobie do ust gąbkę, aby klienci myśleli, że bolą ją zęby i nie może jeść. Ten wybieg zadziałał nie tylko na klientów, którzy przestali ofiarowywać jej jedzenie, ale także na nią, bo żując gąbkę, przez cały czas miała wrażenie, że je. La Gorda śmiała się, opowiadając, jak to przez lata chodziła z gąbką w ustach, zanim całkowicie wyzbyła się nawyku nadmiernego objadania się.

Czy to wszystko, czego potrzebowałaś, aby się go pozbyć?
spytałem.

Nie. Musiałam się też nauczyć jeść jak wojownik.

A jak je wojownik?

Wojownik je w ciszy, powoli i bardzo mało. Ja zwykle gadałam przy jedzeniu i jadłam bardzo szybko, a do tego bardzo dużo. Nagual nauczył mnie, że wojownik je cztery kęsy za jednym razem. Po jakimś czasie je następne cztery kęsy i tak dalej. Poza tym wojownik codziennie maszeruje wiele mil. Moja słabość do jedzenia nie pozwalała mi zbyt wiele chodzić. Przezwyciężyłam ją, jedząc cztery kęsy co godzinę i udając się na długie wędrówki. Czasem chodziłam cały dzień i całą noc. W taki sposób zrzuciłam tłuszcz z pośladków.
Zaśmiała się na wspomnienie przezwiska, które nadał jej don Juan.

Podchodzenie słabości nie wystarczy, aby ją zwalczyć
stwierdziła.
Możesz podchodzić ją przez całe życie i nic z tego nie wyniknie. Dlatego właśnie Nagual nie powiedział mi, co mam robić. To, czego wojownik potrzebuje, aby stać się nieskazitelnym myśliwym, to brak konkretnego celu.
La Gorda opowiedziała, jak zanim spotkała Naguala, żyła z dnia na dzień, nie patrząc w przyszłość. Nie miała żadnych marzeń, oczekiwań ani nadziei, że coś się zmieni. Zawsze jednak mogła coś zjeść
z przyczyn, których nie potrafi pojąć, ciągle znajdowała na swojej drodze mnóstwo jedzenia. W pewnym momencie ważyła już dwieście trzydzieści sześć funtów.

Jedzenie było dla mnie jedyną przyjemnością
wyznała.
Poza tym nigdy nie postrzegałam siebie jako tłustej. Myślałam, że jestem całkiem ładna i że ludzie mnie lubią. Wszyscy mówili, że wyglądam zdrowo. Nagual powiedział mi coś bardzo dziwnego. Według niego mam bardzo dużą moc, bo zawsze udaje mi się zdobyć mnóstwo jedzenia, podczas gdy moi krewni w domu cierpią głód. Każdy ma wystarczająco wielką moc, żeby coś robić. W moim przypadku cały problem polegał na tym, żeby odciągnąć moją moc od jedzenia i wykorzystać ją do osiągnięcia celu wojownika.

A jaki to cel?
zapytałem półżartem.

Wejście do innego świata
odparła z uśmiechem i uderzyła mnie knykciami w czubek głowy, tak jak robił don Juan, kiedy uważał, że sobie folguję.
Zrobiło się zbyt ciemno, bym mógł pisać. Chciałem, żeby la Gorda zapaliła lampę, ale stwierdziła, że czuje się bardzo zmęczona i chce się przespać, zanim wrócą siostrzyczki.
Przeszliśmy do pokoju frontowego. Podała mi koc, sama otuliła się drugim i prawie natychmiast zasnęła. Siedziałem oparty o ścianę. Pomimo czterech słomianych mat łóżko było twarde. Wygodniej było się położyć. Gdy tylko to zrobiłem, zasnąłem.
Obudziło mnie wielkie pragnienie. Chciałem pójść do kuchni, by napić się wody, ale było tak ciemno, że nie wiedziałem w jakim kierunku powinienem się udać. Czułem la Gordę, owiniętą w koc i leżącą obok mnie. Potrząsnąłem nią i poprosiłem, by pomogła mi pójść po wodę. Wymamrotała jakieś niezrozumiałe słowa. Sprawiała wrażenie pogrążonej w głębokim śnie. Znowu nią potrząsnąłem, tak że się obudziła, tyle że to nie była la Gorda. Ktokolwiek to był, wrzasnął męskim basem, żebym się zamknął. Zamiast la Gordy obok mnie leżał mężczyzna! Przeraziłem się nie na żarty. Wyskoczyłem z łóżka i pognałem do frontowych drzwi, jednak w ciemności źle wybrałem kierunek i wylądowałem w kuchni. Najszybciej, jak tylko umiałem, odszukałem lampę i zapaliłem ją. W tej samej chwili z domu wyszła la Gorda i spytała, co się dzieje. Zdenerwowany, opowiedziałem jej, co zaszło. Wyglądała na zdezorientowaną, miała szeroko otwarte usta, a jej oczy utraciły zwykły blask. Potrząsnęła głową; wydawało się, że to przywróciło jej świadomość. Wzięła lampę i przeszła do pokoju.
W łóżku nie było nikogo. Zapaliła jeszcze trzy lampy. Wyglądała na zdenerwowaną. Kazała mi nie ruszać się z miejsca, po czym otworzyła drzwi do pokoju kobiet. Dostrzegłem, że w środku pali się światło. Po chwili zamknęła drzwi i spokojnie oznajmiła, że nie ma się czego bać, bo nic złego się nie dzieje. Zaproponowała, że zrobi coś do jedzenia. Szybko i sprawnie przygotowała posiłek i gorącą czekoladę z mąką kukurydzianą. Usiedliśmy naprzeciw siebie i jedliśmy w milczeniu.
Noc była zimna, zanosiło się na deszcz. Lampy naftowe dawały uspokajające żółte światło. La Gorda podniosła z podłogi kilka desek i umieściła je pionowo w wyżłobieniu pomiędzy dwoma belkami podtrzymującymi dach. W ten sposób odgrodziła jadalnię od kuchni.

Kto leżał w tym łóżku?
spytałem.

Któż inny mógł to być, jak nie Josefina?
odparła spokojnie, jakby smakując słowa, po czym wybuchnęła śmiechem.
Ona jest mistrzem takich kawałów. Przez chwilę myślałam, że chodzi o coś innego, ale potem wyczułam zapach, jaki ma ciało Josefiny, kiedy wyczynia takie figle.

Co chciała zrobić? Przestraszyć mnie na śmierć?
spytałem.

Nie należysz do jej ulubieńców, wiesz o tym
odparła.
One nie lubią, kiedy się je spycha z drogi, do której są przyzwyczajone. Nie podoba im się to, że Soledad wyjeżdża. Nie chcą zrozumieć, że wszyscy stąd odchodzimy. Wygląda na to, że nasz czas się wypełnił. Dzisiaj to zrozumiałam. Kiedy wyszłam z domu, poczułam, że męczą mnie te łyse wzgórza. Nigdy wcześniej nie odczuwałam czegoś takiego.

DokÄ…d siÄ™ udacie?

Jeszcze nie wiem. To chyba zależy od ciebie. Od twojej mocy.

Ode mnie? W jaki sposób?

Pozwól mi wyjaśnić. W dniu, w którym się tu pojawiłeś, pojechałam z siostrzyczkami do miasta. Chciałam cię odnaleźć, bo miałam bardzo dziwną wizję w śnieniu. W tej wizji byłam z tobą w mieście, widziałam cię tak dokładnie, jak widzę cię teraz. Nie wiem, kim byłam, ale rozmawiałeś ze mną. Nie potrafiłam zrozumieć, co do mnie mówisz. Wracałam do tej wizji trzy razy, lecz nie miałam wystarczająco dużo sił, żeby zrozumieć, co do mnie mówiłeś. Domyśliłam się, że wizja usiłuje nakazać mi, bym pojechała do miasta i odnalazła cię, zdając się na moc. Byłam pewna, że jesteś w drodze.

Czy siostrzyczki wiedziały, dlaczego zabierasz je do miasta?
spytałem.

Nic im nie powiedziałam
odparła.
Po prostu je tam zabrałam. Przez całe przedpołudnie krążyłyśmy po ulicach.
Jej wyznania wprawiły mnie w bardzo dziwny stan, moim ciałem wstrząsnęły nerwowe spazmy. Musiałem wstać i przez chwilę pochodzić w kółko. Usiadłem i powiedziałem jej, że byłem wtedy w mieście i że przez całe popołudnie chodziłem po rynku w poszukiwaniu don Juana. Gapiła się na mnie z szeroko otwartymi ustami.

Musieliśmy się mijać
rzuciła i westchnęła.
Byłyśmy na rynku i w parku. Przez większą część popołudnia siedziałyśmy na stopniach kościoła, starając się nie zwracać na siebie uwagi.
Hotel, w którym się zatrzymałem, znajdował się tuż obok kościoła. Pamiętam, że przez dłuższy czas przyglądałem się ludziom siedzącym na schodach. Coś kazało mi dokładnie się im przyjrzeć. Odnosiłem absurdalne wrażenie, że zarówno don Juan, jak i don Genaro siedzą jako żebracy pomiędzy tymi ludźmi, po to tylko, żeby mnie zaskoczyć.

Kiedy wyjechałyście z miasta?
spytałem.

Około piątej i udałyśmy się prosto do domu Naguala w górach
odparła.
Miałem wtedy wrażenie, że don Juan opuścił miasto około piątej. Wszystkie uczucia, które mną targały w czasie poszukiwania don Juana, stały się dla mnie jasne. W świetle tego, co mi powiedziała, musiałem zmienić swój punkt widzenia. Wtedy wyjaśniłem sobie wrażenie obecności don Juana na ulicach miasta tym, że w przeszłości zawsze go tam spotykałem. Ale to la Gorda poszukiwała mnie w mieście, a ona była osobą najbardziej pod względem temperamentu zbliżoną do don Juana. Przez cały czas czułem tam jego obecność. Wyznania la Gordy jedynie potwierdziły to, co moje ciało wiedziało od dawna.
Zauważyłem, że gdy opisałem jej dokładnie szczegóły nastroju, jaki miałem tego dnia, ogarnęła ją nerwowość.

Co by się stało, gdybyś mnie wtedy spotkała?
spytałem.

Wszystko mogłoby się potoczyć inaczej
odparła.
Dla mnie oznaczałoby to, że mam wystarczająco dużo sił, żeby wykonać krok naprzód. Dlatego właśnie zabrałam ze sobą siostrzyczki. Wszyscy: ty, ja i siostrzyczki, wyjechalibyśmy razem tego dnia.

DokÄ…d?

Kto to wie? Gdybym miała moc, żeby cię znaleźć, wiedziałabym też, dokąd pojechać. Teraz nadeszła twoja kolej. Może ty będziesz miał wystarczającą moc, żeby wiedzieć, dokąd mamy się udać. Rozumiesz, o co mi chodzi?
W tej chwili ogarnął mnie wielki smutek. Poczułem mocniej niż kiedykolwiek wcześniej rozpaczliwość mojej ludzkiej słabości i tymczasowości. Don Juan zawsze utrzymywał, że jedyną rzeczą, jaka może zaradzić naszej rozpaczy, jest świadomość śmierci
klucz do systemu wartości czarownika. Uważał, że jedynie świadomość nieuchronności naszej śmierci może dać nam siłę pozwalającą wytrzymać ból życia i strach przed nieznanym. Nigdy mi jednak nie powiedział, w jaki sposób wysunąć tę świadomość na pierwszy plan. Zawsze, kiedy go o to pytałem, upierał się, że tylko moja wola może być czynnikiem decydującym
innymi słowy, musiałem z własnej woli uciec się do tej świadomości, aby być świadkiem swoich czynów. Wydawało mi się, że tak zrobiłem. Jednak w konfrontacji z determinacją la Gordy, która szukała mnie, aby ze mną wyjechać, zdałem sobie sprawę, że gdyby mnie znalazła, nigdy nie wróciłbym do domu, nigdy więcej nie ujrzałbym drogich mi osób. Nie byłem na to przygotowany. Przygotowałem się na śmierć, ale nie na to, by w pełni świadomie odejść na resztę życia bez złości czy rozczarowania, pozostawiając za sobą wszystkie uczucia.
Wstydziłem się powiedzieć la Gordzie, że nie jestem wojownikiem, który zasługuje na posiadanie mocy potrzebnej do tego, aby wyjechać na zawsze, nie wiedząc, dokąd i po co.

Jesteśmy istotami ludzkimi
powiedziała.
Kto wie, co nas czeka albo jaką moc będziemy mieli?
Oświadczyłem, że smutek, jaki mnie ogarnia na samą myśl, że mógłbym tak wyjechać, jest zbyt wielki. Przemiany, jakie przechodzi czarownik, są zbyt drastyczne i zbyt ostateczne. Opowiedziałem jej o tym, jak wielki smutek odczuwa Pablito po stracie matki.

Ludzka forma karmi siÄ™ takimi uczuciami
oświadczyła sucho.
Żałowałam siebie i swoich malutkich dzieci przez wiele lat. Nie mogłam zrozumieć, jak Nagual może być tak okrutny i wymagać ode mnie, bym zrobiła to, co w końcu zrobiłam: opuściłam własne dzieci, zniszczyłam je i zapomniałam o nich.
Powiedziała, że całe lata zajęło jej zrozumienie tego, że Nagual też musiał wybrać wyzbycie się ludzkiej formy. W jego zachowaniu nie było okrucieństwa. On po prostu nie posiadał już żadnych ludzkich uczuć. Było mu wszystko jedno. Pogodził się ze swoim przeznaczeniem. Problem Pablita i mój polegał na tym, że żaden z nas nie pogodził się z przeznaczeniem. La Gorda z pogardą w głosie powiedziała, że Pablito tęskni za swoją matką, za swoją Manuelitą, szczególnie wtedy, gdy sam musi gotować sobie obiady. Nalegała, żebym przypomniał sobie, jaka naprawdę była matka Pablita: była starą, głupią babą, która przez całe życie usługiwała swojemu synowi. Według la Gordy wszyscy uważali Pablita za tchórza, bo nie potrafił cieszyć się z tego, że jego służąca Manuelitą stała się czarownicą Soledad, która mogła go rozdeptać jak pluskwę.
Uniosła się i pochyliła nad stołem tak, że jej czoło prawie zetknęło się z moim.

Nagual uważał, że Pablito ma nadzwyczajne szczęście. Matka i syn walczący o to samo. Gdyby nie był tak wielkim tchórzem, zaakceptowałby swoje przeznaczenie i stawił czoło Soledad jak wojownik, bez strachu i nienawiści. Lepszy by wygrał i zabrał wszystko. Gdyby zwyciężyła Soledad, Pablito powinien się ucieszyć ze swego losu i życzyć jej wszystkiego najlepszego. Jednak tylko prawdziwy wojownik może odczuwać radość z takiej sytuacji.

A co o tym wszystkim myśli dona Soledad?

Nie folguje sobie uczuciami
odparła la Gorda, siadając.
Akceptacja przeznaczenia przyszła jej łatwiej niż komukolwiek z nas. Zanim Nagual jej pomógł, była w gorszym stanie niż ja. Ja przynajmniej byłam młoda; ona była starą krową, grubą i zmęczoną, z utęsknieniem czekającą śmierci. Teraz śmierć będzie musiała o nią walczyć.
Elementem, który w przemianie dony Soledad mnie zwiódł, był czas. Powiedziałem la Gordzie, że pamiętam dobrze, iż widziałem donę Soledad nie dalej niż przed dwoma laty i była wtedy taka, jaką znałem ją wcześniej. La Gorda wyjaśniła, że podczas mojej ostatniej wizyty w domu Soledad odniosłem wrażenie, iż jest to dom Pablita, bo Nagual kazał im wszystkim zachowywać się tak, jakby nic się nie zmieniło. Dona Soledad pozdrowiła mnie jak zwykle z kuchni, więc nawet dobrze się jej nie przyjrzałem. Lidia, Pablito i Nestor odgrywali swe role tak perfekcyjnie, że nie domyśliłem się, czym się naprawdę zajmują.

Dlaczego Nagual robił to wszystko?

Przygotowywał cię do czegoś, co jeszcze nie jest jasne. Rozmyślnie trzymał cię z dala od nas. I on, i Genaro zabronili mi pokazywać ci twarz.

Czy Josefinie nakazali to samo?

Tak. Ona jest jednak szalona i nie mogła się powstrzymać. Chciała robić ci różne kawały. Ciągle za tobą łaziła, a ty nigdy tego nie zauważyłeś. Pewnej nocy, kiedy Nagual zabrał cię w góry, o mały włos w ciemności nie zepchnęła cię w przepaść. Nagual natknął się na nią w samą porę. Nie robi tych rzeczy złośliwie, tylko dlatego, że lubi tak postępować. To jest jej ludzka forma. Będzie się tak zachowywać, póki się tej formy nie wyzbędzie. Powiedziałam ci już, że każdy z tej szóstki ma jakiegoś świra. Musisz być tego świadom, żeby nie wpaść w ich sidła. Jeśli dasz się złapać, nie złość się. Oni nie mogą się powstrzymać.
Milczała przez chwilę. Dostrzegłem w niej ledwie zauważalną oznakę podniecenia. Zamgliły jej się oczy, a usta otworzyły się, jakby mięśnie żuchwy przestały pracować. Przyglądałem się jej uważnie. Potrząsnęła głową.

Właśnie coś zobaczyłam
powiedziała.
Ty jesteÅ› jak siostrzyczki i Genarowie.
Zaśmiała się cicho. Nie odezwałem się. Chciałem, aby sama wyjaśniła, co ma na myśli.

Wszyscy złoszczą się na ciebie, bo jeszcze sobie nie uświadomili, że się od nich nie różnisz
ciągnęła.
Widzą cię jako Naguala i nie rozumieją, że folgujesz sobie na swój sposób, tak jak oni.
Powiedziała, że Pablito skamlał, skarżył się i udawał, że jest słaby. Benigno z takim zapałem odgrywał wstydliwego, że nawet nie otwierał oczu. Nestor sugerował, że jest mądry, że wszystko wie. Lidia udawała silną, mogącą każdego zniszczyć spojrzeniem. Josefina przedstawiała siebie jako wariatkę, której nie można ufać. Rosa grała złośnicę, która sama załatwia swoje problemy. Ja jestem głupcem, który przyjechał z Los Angeles z notatnikiem i mnóstwem niepotrzebnych pytań. A wszyscy uwielbiamy zachowywać się we właściwy sobie sposób.

Byłam kiedyś grubą śmierdzącą babą
ciągnęła po chwili milczenia.
Dopóki nie zostałam sama, nie przeszkadzało mi to, że wszyscy mnie kopią jak psa. Na tym polegała moja forma. Będę musiała poinformować wszystkich, co widziałam na twój temat, żeby nie czuli się obrażeni twoim zachowaniem.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem, że ma absolutną rację, jednak dla mnie najważniejsza była nie celność jej obserwacji, ale to, że widziałem, jak dochodzi do tych niepodważalnych wniosków.

Jak to wszystko zobaczyłaś?
spytałem.

Po prostu przyszło do mnie
odparła.

W jaki sposób do ciebie przyszło?

Poczułam, jak wrażenie, które towarzyszy widzeniu, dochodzi mi do czubka głowy, i po chwili już wiedziałam to, co ci przedstawiłam.
Upierałem się, by wyjaśniła mi szczegółowo naturę tego uczucia. Po krótkim wahaniu skapitulowała i opisała mi to samo łaskotanie, którego doświadczałem podczas konfrontacji z doną Soledad i siostrzyczkami. Powiedziała, że łaskotanie zaczyna się na czubku głowy, po czym rozlewa się po plecach i brzuchu, aż dochodzi do macicy. Czuła, jak zmieniło się w wiedzę o tym, że trzymam się swojej ludzkiej formy tak samo jak pozostali, z tą tylko różnicą, że moje folgowanie sobie jest dla nich niezrozumiałe.

Czy słyszałaś jakiś głos, który ci to mówił?
spytałem.

Nie. Ja po prostu wszystko to widziałam
odparła.
ChciaÅ‚em zapytać, czy miaÅ‚a wizjÄ™ mnie trzymajÄ…cego siÄ™ czegoÅ› konkretnego, ale daÅ‚em za wygranÄ…. Nie chciaÅ‚em sobie wiÄ™cej folgować. Poza tym wiedziaÅ‚em, co ma na myÅ›li, mówiÄ…c, że “widziaÅ‚a". PrzytrafiÅ‚o mi siÄ™ to samo, kiedy byÅ‚em z RosÄ… i LidiÄ…. Nagle “wiedziaÅ‚em", gdzie one mieszkajÄ…
nie miałem wizji ich domu, najzwyczajniej w świecie wiedziałem.
Spytałem, czy słyszała trzaśniecie u podstawy szyi.

Nagual nauczył nas, w jaki sposób wywoływać to uczucie na czubku głowy
powiedziała.
Jednak nie wszyscy z nas umieją to robić. Trzaśniecie w szyi jest jeszcze trudniejsze. Nikt z nas nigdy jeszcze tego nie doświadczył. To dziwne, że tobie się udało, bo ciągle jesteś pusty.

W jaki sposób działa ten dźwięk?
spytałem.
I jakie ma znaczenie?

Wiesz o tym lepiej niż ja. Cóż więcej mogę ci powiedzieć?
odparła szorstko.
Wyglądało na to, że spostrzegła swoje zniecierpliwienie. Uśmiechnęła się zakłopotana i spuściła głowę.

Czuję się głupio, opowiadając ci o rzeczach, które już wiesz
wyznała.
Czy zadajesz mi te pytania, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście wyzbyłam się formy?
Powiedziałem jej, że czuję się zmieszany, bo doświadczyłem tego uczucia, a jednak nie wiem, czym ono jest. Dla mnie wiedzieć coś, oznacza potrafić tę wiedzę zwerbalizować. W tym przypadku nie wiem nawet, od czego mógłbym zacząć werbalizację. W takiej sytuacji mogę jedynie zadawać jej pytania, w nadziei, że jej odpowiedzi mi pomogą.

W przypadku tego trzaśnięcia nie mogę ci pomóc
stwierdziła.
Nagle poczułem się bardzo źle. Powiedziałem, że jestem przyzwyczajony do obcowania z don Juanem i że bardzo go potrzebuję, aby wyjaśnić wszystkie zagadki.

Tęsknisz za Nagualem?
spytała.
Przyznałem, że rzeczywiście za nim tęsknię, szczególnie od chwili, kiedy znalazłem się w jego rodzinnych stronach.

Tęsknisz za nim, bo ciągle trzymasz się ludzkiej formy
powiedziała i zachichotała, jakby szczerze ją bawił mój smutek.

A czy ty za nim tęsknisz?

Nie. Ja nie. Ja jestem nim. Cała moja świetlistość została zmieniona
jak mogę tęsknić za czymś, co jest mną?

Na czym polega zmiana w twojej świetlistości?

Człowiek, tak jak każda inna żywa istota, ma bladożółtą poświatę. Zwierzęta są bardziej żółte, człowiek bardziej biały. Czarownik jest bursztynowy jak jasny miód w promieniach słońca. Czarownice są niekiedy zielonkawe. Nagual mówił, że te posiadają największą moc i są najtrudniejsze.

Jakiego koloru jesteÅ› ty?

Bursztynu, tak jak ty i cała reszta z nas. Tak powiedzieli mi Nagual i Genaro. Nigdy nie widziałam siebie, ale widziałam wszystkich pozostałych. Wszyscy jesteśmy bursztynowi. Wszyscy, z wyjątkiem ciebie, wyglądamy jak nagrobki. Przeciętny człowiek wygląda jak jajo
dlatego Nagual używaÅ‚ terminu “Å›wietliste jajo". Czarownicy zmieniajÄ… nie tylko kolor Å›wietlistoÅ›ci, ale także jej ksztaÅ‚t. JesteÅ›my jak pÅ‚yty nagrobne: zaokrÄ…gleni tylko na dwóch rogach.

Czy ja ciągle mam kształt jaja?

Nie. Jesteś już płytą nagrobną, ciągle jednak masz brzydką łatę pośrodku. Dopóki masz tę łatę, nie będziesz mógł latać jak czarownicy, tak jak latałam ja poprzedniej nocy. Nie będziesz mógł nawet wyzbyć się ludzkiej formy.
Pogrążyłem się w żywej dyskusji nie tyle z nią, co z samym sobą. Upierałem się przy tym, że ich stanowisko względem odzyskania domniemanej kompletności jest całkowicie niedorzeczne. Oświadczyłem, że prawdopodobnie nie będzie mogła mnie przekonać co do tego, że człowiek musi odwrócić się od własnych dzieci, aby dążyć do osiągnięcia nader niejasnego celu: wejścia w świat nagualu. Moje przekonanie było tak głębokie, że mnie poniosło i nawet zacząłem na nią krzyczeć. Nie wyglądała na poruszoną moim wybuchem.

Nie każdy musi to zrobić
powiedziała.
Jedynie czarownicy, którzy chcą wejść do tamtego świata. Istnieje wielu dobrych czarowników, którzy widzą, a są niekompletni. Jedynie my, Toltecy, musimy być kompletni. Weź na przykład Soledad. Ona jest najlepszą czarownicą, a jest niekompletna. Miała dwójkę dzieci, jednym z nich była dziewczynka. Na szczęście dla Soledad córka umarła. Nagual mówił, że brzeg duszy człowieka zmarłego powraca do dawców, to jest do rodziców. Jeśli rodzice zmarłego też już nie żyją, a człowiek ów miał dzieci, brzeg duszy przechodzi do tego dziecka, które jest kompletne. A jeśli wszystkie są kompletne, brzeg przechodzi do tego, które ma moc, a nie do najlepszego czy najbardziej pracowitego. Na przykład, kiedy umarła matka Josefiny, brzeg przypadł najbardziej szalonej ze wszystkich
Josefinie. Powinien był trafić do jej brata, ciężko pracującego, odpowiedzialnego człowieka, ale Josefina ma większą moc niż on. Córka Soledad zmarła, nie zostawiając żadnego potomstwa, więc Soledad dostała zastrzyk, który zatkał część jej dziury. Teraz, aby całkowicie ją zlikwidować, może liczyć jedynie na śmierć Pablita. Z tych samych względów jedyną nadzieją dla Pablita jest śmierć Soledad.
W kilku ostrych słowach powiedziałem jej, że to, co mówi, przeraża mnie i oburza. Przyznała mi rację. Stwierdziła, że kiedyś sama uważała los każdego z czarowników za najokropniejszą rzecz na świecie. Popatrzyła na mnie błyszczącymi oczyma. W jej uśmiechu było coś złośliwego.

Nagual mówił mi, że ty wszystko doskonale rozumiesz, ale nie masz zamiaru nic z tą wiedzą zrobić
oznajmiła słodkim głosem.
Znowu zacząłem się z nią kłócić. Powiedziałem, że to, co Nagual powiedział o mnie, nie ma nic wspólnego z moim stosunkiem do omawianej przez nas kwestii. Wyjaśniłem, że lubię i szanuję dzieci i że współczuję im bezradności w stosunku do wrogiego świata, który je otacza. Nie wyobrażam sobie, bym mógł zranić jakieś dziecko.

Tych zasad nie ustanowił Nagual
odparła.
Zostały stworzone gdzieś w tamtym świecie, a nie przez człowieka.
Broniłem się, mówiąc, że nic nie zarzucam ani jej, ani Nagualowi, lecz rozważam wszystko abstrakcyjnie, bo nie potrafię określić znaczenia takiego zachowania.

Znaczenie polega na tym, że potrzebujemy brzegów naszej duszy, całej naszej mocy, kompletności, aby dostać się do tamtego świata
odparła.
Byłam kobietą religijną. Powiem ci, co powtarzałam, nie wiedząc, o czym mówię. Chciałam, by moja dusza weszła do królestwa niebieskiego. Teraz też tego chcę, tyle że podążam już inną drogą. Świat nagualu jest rajem.
Początkowo zaprotestowałem przeciwko używaniu przez nią terminów religijnych. Przyzwyczaiłem się już, że don Juan nigdy nie kładł nacisku na ten aspekt. Bardzo spokojnie wyjaśniła mi, że nie widzi różnicy pomiędzy stylem życia naszym i mnichów czy zakonnic. Powiedziała, że prawdziwi mnisi i zakonnice nie tylko są kompletni z założenia, ale nawet nie osłabiają się seksem.

Nagual powiedział, że z tego powodu oni nigdy nie zostaną zniszczeni, bez względu na to, kto próbuje tego dokonać
oznajmiła.
Ci, którzy ich prześladują, zawsze są puści. Polubiłam Naguala za te słowa. Zawsze będę szanować zakonnice i mnichów, bo jesteśmy tacy sami. Odrzuciliśmy świat, a jednak żyjemy w nim. Zakonnice i mnisi potrafiliby wspaniale latać, gdyby ktoś powiedział im, że mogą to robić.
Przypomniał mi się podziw, jakim mój dziadek i ojciec darzyli rewolucję meksykańską. Szczególnie podobał im się pomysł wyniszczenia duchowieństwa. Ojciec odziedziczył ten zachwyt po dziadku, a ja po nich obu. Jest to swego rodzaju dziedziczny światopogląd. Był on jedną z pierwszych rzeczy, które podkopał we mnie don Juan. Któregoś dnia powiedziałem don Juanowi, jakby wyrażając własne poglądy, to, co słyszałem przez całe życie: najważniejszym zadaniem Kościoła jest utrzymywanie nas w głupocie. Don Juan słuchał mnie z poważnym wyrazem twarzy. Wyglądało na to, że moje słowa głęboko go poruszyły. Natychmiast pomyślałem o wiekach wyzysku, który Indianie musieli znosić.

Te cholerne sukinsyny
powiedział
trzymały mnie w głupocie. I ciebie też.
Natychmiast zrozumiałem tę ironię i obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Nigdy nie zbadałem tej sprawy. Tak naprawdę nie wierzyłem w to, co mówił mój ojciec i dziadek, ale nie miałem nic, co by tę wiarę mogło zastąpić. Opowiedziałem don Juanowi o nich obu i o ich poglądach na religię.

Nie ma znaczenia, co ludzie mówią lub robią
odparł.
Ty sam musisz być nieskazitelnym człowiekiem. Walka toczy się tutaj.
Delikatnie klepnÄ…Å‚ mnie w pierÅ›.

Gdyby twój dziadek i ojciec byli nieskazitelnymi wojownikami, nie mieliby czasu na nic nie znaczące zmagania. Trzeba poświęcić cały czas i całą energię, aby zwalczyć w nas osobiste nawyki. I tylko to ma znaczenie. Reszta się nie liczy. Nic, co twój dziadek i ojciec powiedzieli o Kościele, nie sprawiło, że żyli lepiej, natomiast bycie nieskazitelnym wojownikiem daje siłę, młodość i moc. Wybór należy do ciebie.
Wybrałem nieskazitelność i prostotę życia wojownika. Z powodu tego wyboru czułem, iż muszę na poważnie wziąć słowa la Gordy i że stanowią one dla mnie zagrożenie większe nawet od działań Genara. Zwykł on straszyć mnie na najgłębszym z poziomów. To, co robił, choć przerażające, stanowiło jednak nierozerwalną część ich nauk. Działania i słowa la Gordy były dla mnie zagrożeniem innego rodzaju, bardziej konkretnym i rzeczywistym.
Ciało la Gordy drżało przez chwilę, przez jej ramiona i plecy przebiegła fala skurczów. Niezgrabnie, sztywno chwyciła krawędź stołu. Po chwili rozluźniła się i ponownie stała się sobą.
UÅ›miechnęła siÄ™ do mnie. Jej oczy i uÅ›miech byÅ‚y olÅ›niewajÄ…ce. Jakby od niechcenia oznajmiÅ‚a, że wÅ‚aÅ›nie “zobaczyÅ‚a" mój dylemat.

Nie ma sensu zamykać oczu i udawać, że nie chcesz nic zrobić i nic nie wiesz
powiedziała.
Możesz to robić ze zwykłymi ludźmi, ale nie ze mną. Wiem już, dlaczego Nagual do przekazania ci tej wiedzy wyznaczył mnie. Jestem nikim. Ty podziwiasz wielkich ludzi
Nagual i Genaro byli największymi ze wszystkich.
Przestała mówić i przyjrzała mi się. Chyba czekała na moją reakcję.

Przez cały czas walczyłeś przeciwko temu, co ci mówili
ciągnęła.
Dlatego ciągle pozostajesz w tyle. A walczyłeś przeciwko nim, bo byli wielcy. To twój specyficzny sposób bycia. Przeciwko temu, co mówię ja, nie możesz walczyć, bo mnie nie możesz szanować. Ja jestem tobie równa, a ty lubisz zmagać się z lepszymi od ciebie. Walka ze mną nie jest dla ciebie wyzwaniem. W końcu te dwa diabły załatwiły cię przeze mnie. Biedny mały Nagual. Przegrałeś swoją grę.
Przysunęła się do mnie i wyszeptała mi na ucho, że Nagual powiedział jej też, żeby nigdy nie próbowała mi odebrać notesu, bo mogłoby to być niebezpieczne, jak odbieranie kości głodnemu psu.
Objęła mnie, wsparła głowę na moim ramieniu i zaśmiała się cicho i miękko.
Jej “widzenie" zamurowaÅ‚o mnie. WiedziaÅ‚em, że ma absolutnÄ… racjÄ™. PrzejrzaÅ‚a mnie na wylot. PrzytulaÅ‚a mnie bardzo dÅ‚ugo, opierajÄ…c swojÄ… gÅ‚owÄ™ o mojÄ…. Bliskość jej ciaÅ‚a dziaÅ‚aÅ‚a uspokajajÄ…co. W tej kwestii byÅ‚a taka sama jak don Juan. EmanowaÅ‚a siÅ‚Ä…, pewnoÅ›ciÄ… siebie i stanowczoÅ›ciÄ…. Nie miaÅ‚a racji, mówiÄ…c, że jej nie podziwiam.

Zapomnijmy o tym
odezwała się nagle.
Porozmawiajmy o tym, co mamy zrobić dziś w nocy.

A co mamy zrobić?
spytałem.

Mamy nasze ostatnie spotkanie z mocÄ….

Czy to następna bitwa z kimś?

Nie. Siostrzyczki pokażą ci jedynie coś, co dopełni twoją wizytę. Nagual powiedział mi, że po tym będziesz mógł odejść i nigdy nie powrócić albo zostać z nami. Jakkolwiek będzie, to, co ci pokażą, jest ich sztuką. Sztuką śnienia.

Na czym polega ta sztuka?

Genaro mówił, że wielokrotnie starał się zaznajomić cię ze sztuką śnienia. Pokazał ci swoje drugie ciało, ciało śnienia, raz nawet sprawił, że znajdowałeś się w dwóch miejscach jednocześnie, ale twoja niekompletność nie pozwoliła ci zobaczyć tego, co ci pokazywał. Wygląda na to, że wszystkie jego wysiłki przesączyły się przez dziurę w twoim ciele.
Teraz rzeczy mają się inaczej. Genaro nauczył siostrzyczki sztuki śnienia i to one pokażą ci dzisiaj jego sztukę. W tej kwestii siostrzyczki są jego prawdziwymi córkami.
Przypomniało mi to wcześniejsze słowa Pablita o tym, że jesteśmy dziećmi Naguala i Genara i że jesteśmy Toltekami. Spytałem la Gordę, co Pablito chciał przez to powiedzieć.

Nagual powiedział mi, że czarowników nazywano Toltekami w języku jego dobroczyńcy
odparła.

Jaki to język?

Nigdy mi tego nie mówił. Często rozmawiał z Genarem w języku, którego nie rozumieliśmy. A przecież razem znamy aż cztery indiańskie języki.
~ Czy Genaro też mawiał, że jest Toltekiem?

Jego dobroczyńcą był ten sam człowiek, więc Genaro mówił te same rzeczy.
Z wypowiedzi la Gordy wywnioskowałem, że albo nie wie zbyt wiele na ten temat, albo nie chce o tym mówić. Wyjawiłem jej swe wnioski. Wyznała, że nigdy nie przykładała do tego zbyt wielkiej wagi i zastanawia się, dlaczego jest to dla mnie takie ważne. Odpowiadając, praktycznie udzieliłem jej wykładu o etnografii środkowego Meksyku.

Czarownik staje się Toltekiem, kiedy otrzymuje tajemnice podchodzenia i śnienia
rzuciła mimochodem.
Nagual i Genaro otrzymali te tajemnice od swego dobroczyńcy i przechowywali je w swoich ciałach. My robimy to samo i dlatego jesteśmy Toltekami jak Nagual i Genaro. Nagual uczył cię, tak jak i mnie, że należy być beznamiętnym. Ja jestem bardziej beznamiętna niż ty, ponieważ wyzbyłam się formy. Ty ciągle posiadasz formę i jesteś niekompletny, dlatego łapiesz się na każdy haczyk. Jednak któregoś dnia odzyskasz kompletność i zrozumiesz, że Nagual miał rację. Mawiał, że świat idzie w górę i w dół, a ludzie podążają za swoim światem
my, jako czarownicy, nie mamy żadnego powodu, by podążać za nimi w ich wzlotach i upadkach. Sztuka czarownictwa polega na tym, by znajdować się poza wszystkim i być niezauważalnym. A ponad wszystko czarownik nigdy nie marnuje mocy. Nagual powiedział mi, że twój problem polega na tym, że ciągle wplątujesz się w jakieś idiotyzmy, na przykład tak jak w tej chwili. Jestem pewna, że będziesz pytał każdego z nas o Tolteków, ale nie zapytasz nikogo z nas o uwagę.
Jej Å›miech byÅ‚ czysty i zaraźliwy. PrzyznaÅ‚em jej racjÄ™. Zawsze fascynowaÅ‚y mnie drobiazgi. PowiedziaÅ‚em jej też, że nie bardzo rozumiem użycie przez niÄ… sÅ‚owa “uwaga".

Powiedziałam ci już, co Nagual mówił o uwadze
odparła.
Dzięki uwadze zatrzymujemy obrazy świata. Bardzo trudno jest wyćwiczyć w tym czarownika, bo jego uwaga zawsze jest zamknięta, skoncentrowana na czymś. Z drugiej zaś strony uwaga czarownicy jest zawsze otwarta, bo przez większość czasu nie skupia się na niczym. Szczególnie podczas okresu. Nagual mówił mi, a później pokazał, że w tym czasie mogę oddalić swoją uwagę od obrazów świata. Jeśli nie skupiam uwagi na świecie, on przestaje istnieć.

Jak to siÄ™ dzieje?

To bardzo proste. Kiedy kobieta przechodzi okres, nie może skupić uwagi na niczym. To jest to pęknięcie, o którym opowiadał Nagual. Zamiast starać się skoncentrować uwagę, kobieta powinna pozwolić, żeby obrazy się odsunęły. Osiąga to, wpatrując się w odległe wzgórza, wodę albo w chmury. Jeśli wpatrujesz się szeroko otwartymi oczyma, wcześniej czy później zakręci ci się w głowie, a oczy się zmęczą, lecz gdy robisz to z półprzymkniętymi powiekami, często mrugasz i przenosisz wzrok ze wzgórza na wzgórze albo z chmury na chmurę, i możesz się tak wpatrywać przez całe godziny, a gdy zajdzie taka potrzeba, nawet dni. Nagual kazał nam siadywać przed domem i wpatrywać się w tamte obłe wzgórza po drugiej stronie doliny. Czasem siedziałyśmy przez kilka dni, zanim otworzyło się pęknięcie.
Chciałem usłyszeć o tym więcej, ale przestała mówić i raptownie usiadła tuż obok mnie. Ręką dała mi znak, bym słuchał. Usłyszałem słaby szelest i nagle do kuchni wkroczyła Lidia. Pomyślałem, że spała w pokoju i obudziła ją nasza rozmowa.
Zmieniła zachodnie ubrania, które przez cały czas nosiła, na długą sukienkę, noszoną przez Indianki z tej okolicy. Była boso, a na ramionach miała chustę. Ten strój, zamiast ją postarzać i nadawać ociężały wygląd, sprawiał, że wyglądała jak dziecko przebrane w rzeczy dorosłej kobiety.
PodeszÅ‚a do stoÅ‚u i pozdrowiÅ‚a la GordÄ™ uprzejmym “Dobry wieczór, Gorda". NastÄ™pnie odwróciÅ‚a siÄ™ do mnie i powiedziaÅ‚a: “Dobry wieczór, Nagualu".
Jej pozdrowienia były tak niespodziewane i wypowiedziane tak poważnym głosem, że niemal wybuchnąłem śmiechem. Dostrzegłem ostrzeżenie ze strony la Gordy. Udała, że drapie się po czubku głowy wierzchem zaciśniętej pięści.
Odpowiedziałem Lidii tak samo jak la Gorda:

Dobry wieczór, Lidio.
Usiadła przy końcu stołu po mojej prawej stronie. Nie wiedziałem, jak się zachować. Miałem zamiar coś powiedzieć, kiedy la Gorda trąciła mnie kolanem i nieznacznym ruchem brwi nakazała mi słuchać. Ponownie usłyszałem przytłumiony szelest sukni. W drzwiach pojawiła się Josefina, zatrzymała się na chwilę, po czym weszła do środka. Pozdrowiła kolejno Lidię, la Gordę i mnie. Na jej widok nie byłem w stanie utrzymać powagi. Ona również była boso i miała na sobie długą sukienkę i chustę, ale ponieważ suknia była o trzy albo cztery numery za duża, Josefina włożyła pod spód grubą halkę. Wyglądała zabawnie: miała szczupłą młodą twarz i groteskowo rozdęte ciało.
Przyniosła sobie ławkę, postawiła ją przy końcu stołu po lewej stronie i usiadła. Wszystkie trzy wyglądały śmiertelnie poważnie. Siedziały ze złączonymi kolanami i wyprostowanymi plecami.
Jeszcze raz usłyszałem szelest materiału i w kuchni pojawiła się Rosa. Również ona pozdrowiła oficjalnie nas wszystkich. Odpowiedzieliśmy jej w taki sam sposób. Usiadła przy stole naprzeciwko mnie. Przez dłuższą chwilę panowało milczenie.
Nagle przemówiła la Gorda, a jej silny głos sprawił, że wszyscy podskoczyliśmy. Wskazując mnie palcem, oznajmiła, że Nagual ma zamiar przedstawić swoich sprzymierzeńców, których za pomocą specjalnego zawołania sprowadzi do domu.
Zażartowałem, mówiąc, że Naguala z nami nie ma, więc nie będzie mógł sprowadzić żadnych sprzymierzeńców. Myślałem, że będą się śmiać. La Gorda ukryła twarz w dłoniach, a siostrzyczki wlepiły we mnie wzrok. Potem la Gorda położyła mi dłoń na ustach i wyszeptała do ucha, że jest absolutnie konieczne, bym powstrzymał się od mówienia głupot. Popatrzyła mi prosto w oczy i powiedziała, że muszę ich przywołać.
Niechętnie zacząłem wydawać z siebie odgłos przywołujący sprzymierzeńców. Ledwie jednak zacząłem, sytuacja wzięła nade mną górę i stwierdziłem, że po kilku sekundach wkładam w wydawane dźwięki maksimum koncentracji. Były przeciągłe i melodyjne.
Zaczerpnąłem wielki haust powietrza, aby rozpocząć nową serię, i natychmiast przerwałem. Coś na zewnątrz odpowiadało na wezwanie. Odgłos klekotania dochodził ze wszystkich stron, nawet znad dachu. Siostrzyczki podniosły się i stłoczyły wokół mnie i la Gordy.

Nagualu, proszę, nie przywołuj nic do domu
błagała Lidia.
Nawet la Gorda wyglądała na przestraszoną. Stopą nakazała mi stanowczo, bym przerwał. I tak nie miałem zamiaru kontynuować. Jednakże sprzymierzeńcy
jako bezkształtne moce albo istoty poszukujące łupu przed domem
byli zależni od emitowanego przeze mnie dźwięku. Tak jak dwie noce wcześniej w domu Genara, poczułem nieprawdopodobne ciśnienie, wielki ciężar napierający na całe domostwo. Wyczuwałem go jako swędzenie w okolicy pępka, które niebawem zmieniło się w zwykły fizyczny ból.
Siostrzyczki umierały ze strachu, szczególnie Lidia i Josefina, które wyły z przerażenia jak zranione psy. Wszystkie stłoczyły się wokół mnie, a później uczepiły się mnie kurczowo. Rosa wpełzła pod stół i wcisnęła mi głowę między nogi. La Gorda stała za moimi plecami, starając się zachować spokój. Po kilku chwilach przerażenie sięgnęło zenitu. La Gorda pochyliła się i wyszeptała mi do ucha, że powinienem wykonać dźwięk o przeciwnym znaczeniu, dźwięk, który rozgoniłby sprzymierzeńców. Zawahałem się. Naprawdę nie znałem żadnego innego dźwięku. Niebawem jednak poczułem swędzenie na czubku głowy, drżenie ciała i nagle przypomniałem sobie gwizd, jakiego don Juan używał nocą i którego usilnie starał się mnie kiedyś nauczyć. Przedstawił mi go jako metodę na zachowanie równowagi podczas nocnych marszów i sposób na trzymanie się drogi.
Zacząłem gwizdać i napięcie w okolicy pępka zelżało. La Gorda uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą, a siostrzyczki odsunęły się ode mnie, chichocząc, jakby wszystko to było zwykłym żartem. Chciałem sobie pofolgować rozmyślaniem nad nagłym przejściem z dość sympatycznej pogawędki z la Gorda do tej niesamowitej, ponadnaturalnej sytuacji. Przez chwilę zastanawiałem się, czy całe zdarzenie nie zostało przez nie z góry ukartowane. Byłem jednak zbyt słaby. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję. Dzwoniło mi w uszach. Wielkie napięcie mięśni brzucha doprowadziło mnie niemal do wymiotów. Wsparłem głowę na krawędzi stołu, jednak już po kilku chwilach mogłem bez problemu normalnie usiąść.
Siostrzyczki wydawały się nie pamiętać już, jak bardzo przestraszone były kilka minut wcześniej. Zaśmiewały się i potrącały, zawiązując jedna drugiej chusty na biodrach. La Gorda nie wydawała się ani szczególnie nerwowa, ani spokojna.
W pewnej chwili Rosa została popchnięta tak mocno, że spadła z ławy, na której wszystkie trzy siedziały. Wylądowała na tyłku. Pomyślałem, że się wścieknie, ale ona się roześmiała. Popatrzyłem na la Gordę, oczekując wskazówek. Siedziała wyprostowana, z półprzymkniętymi oczyma, patrząc na Rosę. Siostrzyczki śmiały się głośno jak nadpobudliwe nastolatki. Lidia zepchnęła Josefinę z ławki na ziemię obok Rosy. Gdy tylko Josefina znalazła się na podłodze, ich śmiech ucichł. Rosa i Josefina podrygiwały, wykonując dziwne ruchy pośladkami
kołysały się na nich, jakby rozcierając coś na podłodze. Następnie skoczyły na równe nogi jak bezszelestne jaguary i pochwyciły Lidię za ramiona. Wszystkie trzy zakręciły się kilka razy w całkowitej ciszy. Później Rosa i Josefina uniosły Lidię, trzymając ją pod pachami, i w ten sposób trzykrotnie obeszły stół dookoła. Nagle wszystkie upadły, podkurczając kolana, jakby miały w nich sprężyny. Obszerne sukienki wypełniły się powietrzem, nadając dziewczętom wygląd wielkich kuł.
Gdy znalazły się na podłodze, stały się jeszcze cichsze. Słychać było jedynie szelest sukienek, gdy toczyły się i chodziły na czworakach. Miałem wrażenie, że oglądam trójwymiarowy film z wyłączonym dźwiękiem.
La Gorda, która oglądała przedstawienie, siedząc koło mnie, nagle podniosła się z miejsca i ze zręcznością akrobaty pobiegła w kierunku drzwi prowadzących do pokoju. Zanim do nich dotarła, upadła na prawy bok, przeturlała się, po czym poderwała się z ziemi, jednym skokiem dopadła drzwi i je otworzyła. Wykonała to wszystko w absolutnej ciszy.
Siostrzyczki, przemieszczając się w kierunku pokoju, turlały się i raczkowały jak wielkie stonogi. La Gorda przywołała mnie skinieniem ręki i weszliśmy do pokoju, gdzie kazała mi usiąść tak, bym opierał się plecami o framugę drzwi. Sama usiadła po mojej prawej stronie, również opierając się o framugę. Poleciła mi zapleść dłonie, po czym umieściła je na moim pępku.
Początkowo byłem zmuszony dzielić uwagę pomiędzy la Gordę, siostrzyczki i pokój. Kiedy jednak la Gorda skończyła mnie usadawiać, mogłem skoncentrować całą uwagę na pokoju. Było to wielkie, białe, kwadratowe pomieszczenie o ceglanej podłodze. Na każdej ścianie była jedna lampa naftowa, umieszczona na specjalnie dobudowanej podpórce na wysokości około sześciu stóp nad ziemią. Pokój nie miał sufitu. Belki podpierające dach pomalowano na czarno, co wizualnie powiększało pokój i sprawiało, że wyglądał, jakby nie miał dachu. Drzwi umieszczono w przeciwległych rogach. Gdy spojrzałem na drzwi po drugiej stronie pokoju, zdałem sobie sprawę, że ściany zostały zorientowane według stron świata. My znajdowaliśmy się przy drzwiach w północno-zachodnim rogu.
Rosa, Lidia i Josefina kilkakrotnie przeturlały się wokół pokoju w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Natężyłem uwagę, aby usłyszeć szelest ich sukienek, ale panowała absolutna cisza. Do moich uszu dobiegał jedynie odgłos oddechu la Gordy. W końcu siostrzyczki przestały się turlać i usiadły pod ścianami, każda z nich pod inną lampą: Lidia usiadła pod wschodnią, Rosa pod północną, a Josefina pod zachodnią.
La Gorda wstała, zamknęła za nami drzwi i zabezpieczyła je żelazną sztabą. Kazała mi przesunąć się o kilka cali, ale tak, bym nadal opierał się o drzwi. Następnie przeturlała się bezszelestnie do południowej ściany i usiadła pod lampą
wyglądało to na sygnał.
Lidia wstała i zaczęła chodzić na palcach wokół pokoju, bardzo blisko ścian. W zasadzie nie był to chód, lecz bezszelestne przesuwanie się. Gdy zwiększyła prędkość, zaczęła się jakby ślizgać, dotykając stopami miejsca, gdzie podłoga stykała się ze ścianami. Za każdym razem, gdy zbliżała się do Rosy, Josefiny, la Gordy albo mnie, przeskakiwała ponad nami. Czułem dotyk sukienki, kiedy mnie mijała. Im szybciej biegła, tym wyżej wchodziła na ściany. W pewnej chwili praktycznie po nich biegła, siedem czy osiem stóp nad ziemią. Widok Lidii poruszającej się prostopadle do ścian był tak nieziemski, że poczułem, iż jestem częścią jakiejś groteskowej wizji. Długa sukienka czyniła wizję jeszcze dziwaczniejszą: wydawało się, że grawitacja nie ma żadnego wpływu na dziewczynę, natomiast sukienka ciążyła do ziemi. Czułem, jak muska mi twarz za każdym razem, gdy Lidia przebiega nade mną.
Zaabsorbowała moją uwagę na poziomie, jakiego wcześniej nie potrafiłem sobie wyobrazić. Wysiłek, by poświęcić jej niepodzielną uwagę, był tak wielki, że zacząłem odczuwać wstrząsy żołądka
odczuwałem jej bieg brzuchem. Oczy zaczęły mi zachodzić mgłą. Ostatkiem koncentracji zobaczyłem, jak Lidia schodzi w dół po wschodniej ścianie i zatrzymuje się pośrodku pokoju.
Dyszała, brakowało jej tchu i była zlana potem, jak la Gorda po swoim pokazie latania. Ledwie mogła ustać na nogach. Po chwili podeszła do swojego miejsca pod wschodnią ścianą i plasnęła na ziemię jak mokra szmata. Pomyślałem, że straciła przytomność, lecz po chwili dostrzegłem, że równomiernie oddycha.
Po kilku minutach bezruchu, czasie wystarczająco długim, by Lidia odzyskała siły i usiadła prosto, wstała Rosa. Bezszelestnie wybiegła na środek pokoju, odwróciła się na pięcie i biegiem ruszyła w stronę swojego miejsca. Nabrawszy rozpędu, wykonała nieprawdopodobny skok: rzuciła się w powietrze jak baseballista, wyskakując ponad wysokość ścian mierzących dobre dziesięć stóp. Widziałem, jak jej ciało uderzyło o mur, choć nie usłyszałem odgłosu tego uderzenia. Byłem przekonany, że upadnie na ziemię, ona jednak zawisła w powietrzu jak wahadło. Z miejsca, w którym siedziałem, wyglądało to tak, jakby kołysała się na trzymanym w lewej ręce haku. Poruszała się cicho ruchem wahadłowym przez kilka chwil, po czym, w momencie największego wychylenia, odepchnęła się prawą ręką od ściany i odskoczyła kilka stóp w lewo. Powtórzyła tę czynność kilkadziesiąt razy. Przesunęła się w ten sposób dookoła całego pokoju, a następnie zawisła niepewnie na niewidzialnym haku, zaczepionym o belki dachu.
Gdy znieruchomiała, zdałem sobie sprawę, że utrzymuje się nie na haku, lecz na własnej ręce. Była to ta sama ręka, którą zaatakowała mnie dwie noce wcześniej.
Pokaz zakończył się wiszeniem pośrodku pokoju. Kiedy się nagle puściła, spadła na ziemię z wysokości kilkunastu stóp. Jej długa sukienka uniosła się w górę, całkowicie zakrywając jej głowę. Przez chwilę, zanim wylądowała na podłodze, wyglądała jak parasol wywrócony na drugą stronę podmuchem wiatru: szczupłe, nagie ciało było jak rączka przymocowana do ciemnej masy sukienki.
Moje ciało odczuło jej spadnięcie, może nawet silniej niż ona sama. Kucnęła po wylądowaniu i znieruchomiała, starając się złapać oddech. Skręcałem się na podłodze pod wpływem silnych skurczów żołądka.
La Gorda przeturlała się do mnie, ściągnęła chustę i, opasawszy mnie trzykrotnie, zawiązała mi ją na pępku. Jak cień odturlała się z powrotem na swoje miejsce.
Kiedy zawiązywała mi chustę, straciłem Rosę z oczu. Gdy ponownie na nią spojrzałem, siedziała pod północną ścianą. Po chwili na środek pokoju wkroczyła cicho Josefina. Bezszelestnie chodziła w tę i z powrotem, od Lidii do swojego miejsca przy zachodniej ścianie. Przez cały czas była zwrócona twarzą do mnie. Nagle, gdy znalazła się przy swoim miejscu, uniosła prawą rękę i przedramieniem zakryła twarz, jakby chciała zasłonić się przed moim wzrokiem. Przez moment nie widziałem połowy jej twarzy. Po chwili opuściła rękę i ponownie ją podniosła, tym razem ukrywając za nią całą twarz. Powtórzyła ten sam ruch wiele razy, ani na chwilę nie przestając chodzić. Za każdym razem, gdy unosiła rękę, traciłem z oczu coraz większą część jej ciała. W pewnej chwili całe, razem z nadymaną sukienką, schowało się za chudą ręką.
Wyglądało to tak, jakby zasłaniając sobie widok mojego ciała siedzącego dziesięć albo dwanaście stóp od niej
co łatwo było zrobić
zasłaniała mi jednocześnie widok swego ciała, czego raczej nie można było dokonać tak szczupłą ręką.
Kiedy w końcu ukryła całe ciało, widziałem jedynie przesuwające się po pokoju kontury zawieszonego w próżni przedramienia. W pewnym momencie nie mogłem już dostrzec nawet ręki.
Poczułem trudne do zniesienia mdłości. Przesuwająca się ręka wyczerpała moją energię. Osunąłem się na bok, niezdolny do zachowania równowagi. Zobaczyłem, jak ręka upada na ziemię. Josefina leżała na podłodze z rozrzuconymi rękoma, całkowicie przykryta ubraniami, jakby jej wypełniona powietrzem sukienka eksplodowała.
Dojście do siebie zajęło mi sporo czasu. Moje ubranie przesiąkło potem. Nie tylko ja odczułem to w ten sposób. Dziewczyny również były wyczerpane i zlane potem. La Gorda trzymała się najlepiej z nas, ale widać było wyraźnie, że niewiele brakuje, by przestała panować nad sobą. Słyszałem, jak wszystkie, łącznie z la Gordą, ciężko dyszą.
Gdy doszedłem do siebie, usiedliśmy na swoich miejscach. Siostrzyczki przyglądały mi się z uwagą. Kątem oka dostrzegłem, że la Gorda ma przymknięte powieki. Niespodziewanie przeturlała się do mnie i wyszeptała mi do ucha, że teraz powinienem wydać z siebie cmoknięcie i powtarzać je do chwili, gdy sprzymierzeńcy wedrą się do domu, by nas zabrać.
Zawahałem się. La Gorda wyszeptała, że nie istnieje inny sposób, by zmienić kierunek, i że musimy dokończyć to, co zaczęliśmy. Po odwiązaniu chusty z mojego brzucha odturlała się na swoje miejsce i usiadła.
Przyłożyłem lewą dłoń do ust i spróbowałem wykonać odpowiedni dźwięk. Początkowo było to bardzo trudne. Miałem spierzchnięte usta i spocone dłonie. Po kilku chwilach otępienia powróciło do mnie uczucie rześkości. Wydałem z siebie najdoskonalsze z cmoknięć, jakie kiedykolwiek udało mi się wykonać. Idealnie przypominało dźwięki, które zawsze słyszałem w odpowiedzi. Gdy tylko przestawałem oddychać, słyszałem dobiegającą ze wszystkich stron odpowiedź.
La Gorda dała znak, bym nie przerywał. Wydałem z siebie trzy kolejne serie cmoknięć, ostatnia była prawdziwie hipnotyczna. Nie musiałem nawet zaczerpnąć powietrza i wypuszczać go małymi porcjami, jak to zwykle robiłem. Tym razem cmokanie wydobywało się z moich ust niemal bez mojego udziału. Nie musiałem nawet używać dłoni.
Nagle la Gorda rzuciła się w moim kierunku, chwyciła mnie pod pachami, uniosła i popchnęła na środek pokoju. Jej działanie zakłóciło moją koncentrację. Zauważyłem, że Lidia chwyta mnie za prawą rękę, Josefina za lewą, a Rosa staje tyłem do mnie i przyciąga do siebie wyciągniętymi w tył rękoma. La Gorda stanęła za moimi plecami. Rozkazała mi sięgnąć do tyłu i złapać końce chusty, którą założyła sobie na szyję i przeciągnęła pod pachami jak uprząż.
W tej samej chwili spostrzegłem, że oprócz nas w pokoju znajduje się coś jeszcze, ale nie potrafiłem powiedzieć co. Siostrzyczki drżały. Wiedziałem, że widzą coś, czego ja nie potrafię dostrzec. Wiedziałem też, że la Gorda ma zamiar zrobić to, co zrobiła w domu Genara. Nagle poczułem, że porywa nas wiatr z otwieranego przez nią oka. Z całą mocą chwyciłem jej chustę, a siostrzyczki przylgnęły do mnie. Czułem, że wirujemy i kołyszemy się z boku na bok jak gigantyczny, nic nie ważący liść. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jesteśmy jak tobół: albo stoimy, albo leżymy w powietrzu. Nie wiedziałem dokładnie, jaka jest nasza pozycja, bo nie znajdowałem punktu odniesienia. Chwilę później opadliśmy na ziemię równie niespodziewanie, jak się wznieśliśmy. Czułem spadanie w brzuchu. Zawyłem z bólu, a mój krzyk złączył się z krzykiem siostrzyczek. Bolały mnie kolana. Byłem przekonany, że uderzenie o ziemię złamało mi nogi.
Następnie odniosłem wrażenie, że coś wciska mi się do nosa. Dookoła panowały ciemności, a ja leżałem na wznak. Usiadłem. Uświadomiłem sobie, że to la Gorda łaskocze mnie gałązką pod nosem.
Nie czułem się wyczerpany ani nawet odrobinę zmęczony. Skoczyłem na równe nogi i dopiero wtedy gwałtownie dotarło do mnie, że nie jesteśmy w domu. Znajdowaliśmy się na łysym, kamienistym wzgórzu. Zrobiłem krok naprzód i omal nie upadłem. Nadepnąłem na czyjeś ciało. Była to Josefina. Była bardzo gorąca, przyszło mi do głowy, że ma gorączkę. Spróbowałem ją posadzić, ale była bezwładna. Obok niej leżała Rosa
ona była dla odmiany lodowata. Położyłem jedną na drugiej i potrząsnąłem nimi. Odzyskały świadomość.
La Gorda odnalazła Lidię i pomagała jej dojść do siebie. Po kilku minutach wszyscy staliśmy na własnych nogach. Znajdowaliśmy się jakieś pół mili na wschód od domu.
Wiele lat wcześniej don Juan sprawił za pomocą roślin psychotropowych, że przeżyłem podobne doświadczenie. Twierdził, że latałem i wylądowałem w znacznej odległości od jego domu. Wtedy usiłowałem wyjaśnić to zdarzenie w kategoriach racjonalnych, lecz trudno mi było tego dokonać. Daleki byłem od uznania, iż naprawdę latałem, więc musiałem zaakceptować jedno z dwóch możliwych do przyjęcia wyjaśnień: mogłem przyjąć, że gdy byłem pod wpływem zawartych w roślinach psychotropowych alkaloidów, don Juan przeniósł mnie do miejsca, gdzie się ocknąłem, albo że don Juan zmusił mnie, pod wpływem tychże alkaloidów, do uwierzenia, iż rzeczywiście latałem.
Tym razem nie mogłem zanegować tego, że naprawdę latałem. Chciałem pofolgować sobie wątpliwościami i zacząłem rozważać możliwość przyniesienia mnie na to wzgórze przez cztery kobiety. Roześmiałem się głośno, nie mogąc opanować uczucia nieokreślonej rozkoszy. Miałem nawrót swojej starej, a zarazem ulubionej choroby. Rozum, który został czasowo wyłączony, na powrót zaczął brać mnie w posiadanie. Chciałem go bronić. A może lepiej byłoby powiedzieć, że w świetle dziwacznych zajść, których byłem świadkiem, i czynów, których dokonywałem od chwili przyjazdu, rozum sam się bronił, niezależnie od bardziej złożonej całości mojego, nie znanego mi ,ja". Byłem świadkiem
niemal jako zainteresowany obserwator
jak mój rozum walczy o to, by znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenia, podczas gdy większej części mojej osoby wyjaśnienia te były nad wyraz obojętne.
La Gorda ustawiła siostrzyczki w rzędzie, po czym odciągnęła mnie na bok. Wszystkie zaplotły ręce na plecach. La Gorda kazała mi zrobić to samo. Pociągnęła moje ramiona najdalej, jak tylko mogła, a następnie kazała mi je zgiąć i złapać przedramiona możliwie najmocniej i jak najbliżej łokci. Kości niemal wyszły mi ze stawów, napięły się mięśnie pleców. La Gorda przechyliła mój tułów do przodu tak głęboko, że niemal upadłem, po czym wydobyła z siebie specyficzny ptasi głos. Był to znak. Lidia ruszyła przed siebie. W ciemności wyglądała, jakby jechała na łyżwach. Poruszała się zwinnie i bezgłośnie i po kilku minutach zniknęła mi z pola widzenia.
La Gorda wykonała ten sam dźwięk jeszcze dwukrotnie, raz za razem, i Rosa oraz Josefina ruszyły w ten sam sposób w ślad za Lidią. W chwilę później powiedziała, bym nie odstępował jej ani na krok. Ponownie wydała z siebie ptasi krzyk i oboje ruszyliśmy z miejsca.
Zdumiała mnie łatwość, z jaką szliśmy. Ciężar mojego ciała rozłożył się na obie nogi. Zaplecione na plecach ręce, zamiast utrudniać marsz, pomagały utrzymać równowagę. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie cichość naszych kroków. Gdy dotarliśmy do drogi, zaczęliśmy iść normalnie. Minęliśmy dwóch mężczyzn zdążających w przeciwnym kierunku. La Gorda pozdrowiła ich, a oni odpowiedzieli. Kiedy zbliżyliśmy się do domu, zastaliśmy siostrzyczki przed drzwiami
bały się wejść do środka. La Gorda powiedziała im, że co prawda nie potrafię zapanować nad sprzymierzeńcami, ale potrafię ich przywoływać i nakazać im odejście. Sprzymierzeńcy nie mieli już nas więcej niepokoić. Siostrzyczki, w odróżnieniu ode mnie, natychmiast jej uwierzyły.
Weszliśmy do środka. Bardzo zwinnie i w kompletnej ciszy wszystkie rozebrały się, polały zimną wodą i włożyły świeże ubrania. Zrobiłem to samo. Włożyłem stare ubranie, które dawniej zostawiałem w domu don Juana, a które teraz la Gorda przyniosła mi złożone w pudełku.
Wszyscy byliśmy w świetnym nastroju. Poprosiłem la Gordę, aby wyjaśniła mi, co właśnie zrobiliśmy.

Później o tym porozmawiamy
odparła zdecydowanym głosem.
Przypomniałem sobie o prezentach, które ciągle leżały w samochodzie. Pomyślałem, że wykorzystam czas potrzebny la Gordzie na przygotowanie jedzenia i rozdam paczki. Wyszedłem z domu, przyniosłem je z samochodu i położyłem na stole. Lidia spytała, czy już je podpisałem, jak sugerowała. Odparłem, że chcę, by każda wybrała sobie tę paczkę, która będzie się jej podobać. Odmówiła. Powiedziała, że bez wątpienia przywiozłem coś specjalnego dla Nestora i Pablita, a dla nich tylko jakieś świecidełka, które rzucę na stół, żeby się o nie biły.

Poza tym nie przywiozłeś nic dla Benigna
powiedziała, podchodząc do mnie z wyrazem udawanej powagi na twarzy.
Nie możesz urazić Genarów, dając dwa prezenty dla trzech osób.
Wybuchnęły śmiechem. Byłem zmieszany. Miała absolutną rację.

Jesteś nieuważny, dlatego nigdy cię nie lubiłam
oświadczyła Lidia, a uśmiech na jej twarzy zmienił się w grymas.
Nigdy nie pozdrawiałeś mnie wylewnie i nie okazywałeś szacunku. Przy każdym naszym spotkaniu udawałeś tylko, że się cieszysz.
Przedrzeźniając mnie, przedstawiła wyraźnie nieszczere wylewne pozdrowienie, które w przeszłości musiała u mnie widzieć setki razy.

Dlaczego nigdy nie zapytałeś, co ja tu robię?
Przestałem pisać, aby się nad tym przez chwilę zastanowić. Nigdy nie przyszło mi do głowy, by pytać ją o cokolwiek. Powiedziałem, że nie znajduję dla siebie żadnego usprawiedliwienia. La Gorda wtrąciła się, mówiąc, że nigdy z nimi nie rozmawiałem, dlatego że mam zwyczaj zamieniać więcej niż dwa słowa tylko z kobietami, w których jestem zakochany. Dodała, że Nagual kazał im odpowiadać na wszystkie postawione przeze mnie wprost pytania, ponieważ jednak nie pytałem, nie mówiły nic.
Rosa powiedziała, że mnie nie lubiła, bo zawsze się śmiałem i usiłowałem być zabawny. Josefina dodała, że nie lubiła mnie dla zasady.

Chcę, żebyś wiedział, że nie akceptuję cię jako Naguala
stwierdziła Lidia.
Jesteś zbyt głupi. Nic nie wiesz. Wiem więcej niż ty. Jak mogę cię szanować?
Dodała jeszcze, że jeśli chodzi o nią, mogę wrócić tam, skąd przyszedłem, albo utopić się w jeziorze.
Rosa i Josefina nie odezwały się ani słowem. Jednak powaga, jaką zachowywały, i zły wyraz twarzy mówiły mi, że zgadzają się z Lidią całkowicie.

Jak ten człowiek może nam przewodzić?
zapytała Lidia la Gordę.
On nie jest prawdziwym Nagualem. On jest mężczyzną. Zrobi z nas idiotki, takie jak on sam.
Zauważyłem, że gdy mówiła, wyraz twarzy Rosy i Josefiny stał się jeszcze bardziej zdecydowany.
La Gorda wtrÄ…ciÅ‚a siÄ™ i powiedziaÅ‚a im, co wczeÅ›niej “widziaÅ‚a". DodaÅ‚a, że poleciÅ‚a mi nie pozwolić siÄ™ zÅ‚apać w ich sieć, wiÄ™c teraz nakazuje im, aby nie daÅ‚y siÄ™ zÅ‚apać w mojÄ….
Po tym, jak Lidia zaprezentowała mi swoją autentyczną niechęć, byłem oszołomiony łatwością, z jaką podporządkowała się uwagom la Gordy. Uśmiechnęła się, a nawet zbliżyła do mnie i usiadła tuż obok.

NaprawdÄ™ jesteÅ› taki jak my?
spytała zakłopotana.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Obawiałem się, że zachowam się niezręcznie.
Lidia najwyraźniej była przewodniczką siostrzyczek. W chwili, gdy się do mnie uśmiechnęła, pozostałe natychmiast zrobiły to samo.
La Gorda powiedziała im, żeby nie zwracały uwagi na mój ołówek, papier i pytania o wszystko, a w zamian ja nie będę miał im za złe, gdy będą robić to, co lubią najbardziej
czyli kiedy będą sobie folgować.
Wszystkie trzy usiadły tuż obok mnie. La Gorda podeszła do stołu, zebrała paczki i zaniosła do samochodu. Poprosiłem Lidię o wybaczenie mi wszystkich niezręczności, które popełniłem w przeszłości, i poprosiłem, aby mi powiedziały, w jaki sposób zostały uczennicami don Juana. Aby je zachęcić, opowiedziałem im, jak to było ze mną. Ich historie nie różniły się niczym od tych, które przedstawiła mi dona Soledad.
Lidia powiedziała, że każda z nich mogła opuścić świat don Juana, ale postanowiły zostać. Ona, będąc pierwszą uczennicą, dostała pozwolenie odejścia, gdy Nagual i Genaro ją wyleczyli. Nagual wskazał drzwi i powiedział, że jeśli teraz przez nie nie przejdzie, drzwi zamkną ją w środku i nigdy już się nie otworzą.

Mój los został przypieczętowany, kiedy zamknęły się te drzwi
wyjaśniła mi Lidia.
Tak samo było z tobą. Nagual mówił, że po tym, jak cię załatał, miałeś możliwość odejścia, ale z niej nie skorzystałeś.
PamiÄ™tam tÄ™ decyzjÄ™ lepiej niż cokolwiek innego. OpowiedziaÅ‚em im, jak don Juan przekonaÅ‚ mnie, że czyha na niego jakaÅ› czarownica, po czym pozwoliÅ‚ mi wybrać: albo pozostanÄ™ i pomogÄ™ mu w walce, albo odejdÄ™ na zawsze. Później okazaÅ‚o siÄ™, że ów zaciekÅ‚y wróg należy do jego kompanii. Stawiwszy jej czoÅ‚o, jak mniemaÅ‚em, w obronie don Juana, nastawiÅ‚em jÄ… wrogo do siebie i zyskaÅ‚em, jak mówiÅ‚ don Juan, “cennego przeciwnika".
Spytałem Lidię, czy one też miały takich cennych przeciwników.

Nie jesteśmy tak głupie jak ty
odparła.
Nie potrzebowałyśmy nikogo, kto by nas zmuszał do wysiłku.

Pablito też jest taki głupi
wtrąciła się Rosa.
Jego przeciwnikiem jest Soledad. Nie wiem jednak, jak bardzo jest cenna. Ale, jak mówią, na bezrybiu i rak ryba.
Wybuchnęły śmiechem, uderzając dłońmi o stół.
Zapytałem, czy któraś z nich poznała nasłaną na mnie przez don Juana czarownicę, la Catalinę. Zaprzeczyły.

Ja jÄ… znam
odezwała się la Gorda spod pieca.
Ona jest z cyklu Naguala, ale wygląda na to, że jest trzydziesta.

Co to jest cykl?
spytałem.
La Gorda podeszła do stołu, postawiła stopę na ławie, po czym oparła dłonie i brodę na kolanie.

Czarownicy tacy jak Nagual i Genaro majÄ… dwa cykle
odparła.
Pierwszy to ten, kiedy są jeszcze ludźmi, jak my. My znajdujemy się w naszym pierwszym cyklu. Wszyscy dostaliśmy jakieś zadania, które mają nas doprowadzić do wyzbycia się ludzkiej formy. Eligio, nasza piątka i Genarowie jesteśmy z tego samego cyklu. Drugi cykl zaczyna się, gdy czarownik nie jest już człowiekiem
jak Nagual i Genaro. Przyszli, żeby nas uczyć, a kiedy tego dokonali, odeszli. Jesteśmy dla nich drugim cyklem. Nagual i la Catalina byli dla siebie tym, czym ty jesteś dla Lidii.
La Gorda wróciła pod piec. Siostrzyczki wyglądały na zdenerwowane.

To musi być ta kobieta, która zna się na roślinach mocy
zwróciła się do la Gordy Lidia.
La Gorda przytaknęła. Spytałem, czy Nagual kiedykolwiek dawał im rośliny mocy.

Nie, nam trzem nie dawał
odparła Lidia.
Rośliny mocy dostają tylko ludzie puści. Tacy jak ty i la Gorda.

Gorda, Nagual dawał ci kiedykolwiek rośliny mocy?
spytałem głośno.
La Gorda uniosła w górę dwa palce.

Nagual dwa razy dał jej fajkę
oznajmiła Lidia.
I za każdym razem oszalała.

Co się stało?
spytałem.

Oszalałam
odparła la Gorda i ponownie podeszła do stołu.
Nagual dał nam rośliny mocy, bo łatał naszą świetlistość. Moja łata dobrze przylgnęła, a twoja nie. Nagual powiedział, że jesteś bardziej szalony od Josefiny i tak samo nie do wytrzymania jak Lidia, dlatego musiałeś dostać znacznie więcej roślin mocy.
La Gorda wyjaśniła, że rośliny mocy bywają używane tylko przez czarowników, którzy osiągnęli mistrzostwo w swojej sztuce. Te rośliny posiadają tak wielką moc, że posługiwanie się nimi wymaga od czarownika nieskazitelnego napięcia uwagi. Uzyskanie odpowiedniego napięcia uwagi wymaga całego życia ćwiczeń. Powiedziała, że ludzie kompletni nie potrzebują roślin mocy, więc ani siostrzyczki, ani Genarowie nigdy ich nie dostali, ale któregoś dnia, kiedy w sposób doskonały opanują sztukę śnienia, użyją ich, aby zyskać ostateczny zastrzyk mocy, tak wielkiej, że dla nas niepojętej.

Czy ty i ja też je wykorzystamy?
spytałem.

Każdy z nas
odpowiedziała.
Nagual mówił, że ty powinieneś zrozumieć to najlepiej z nas wszystkich.
Zastanowiłem się nad tym przez chwilę. Efekt działania roślin psychotropowych był dla mnie rzeczywiście okropny. Wydawało się, że odkryły we mnie wielki zbiornik i uwalniały z niego odmienny świat. Ujemnym skutkiem ich zażywania były spustoszenia, jakie rośliny poczyniły w mojej psychice, i niemożność kontrolowania wywoływanego przez nie efektu. Świat, w który mnie rzuciły, jest trudny i chaotyczny. Brakowało mi opanowania, mocy, aby uczynić z niego użytek. Gdybym jednak był odpowiednio opanowany, możliwości wprost piętrzyłyby się w mojej głowie.

Ja też je zażyłam
rzuciła nagle Josefina.
Kiedy byłam wariatką, Nagual dał mi fajkę, żeby mnie wyleczyć albo zabić. I wyleczyła mnie!

Nagual naprawdę dał Josefinie dymka
odezwała się la Gorda spod pieca i podeszła do stołu.
Wiedział, że ona udaje bardziej zwariowaną, niż jest w rzeczywistości. Zawsze była trochę stuknięta, ale jest z nas wszystkich najbardziej śmiała i folguje sobie jak nikt. Zawsze chciała mieszkać z dala od ludzi, żeby móc robić, co jej się podoba. Tak więc Nagual dał jej dymka i zabrał ją do świata jej zachcianek, gdzie siedziała przez czternaście dni, aż znudziła się tak bardzo, że się wyleczyła.
La Gorda wróciła pod piec. Siostrzyczki śmiały się i klepały się po plecach.
Przypomniałem sobie wtedy, że w domu dony Soledad Lidia nie tylko powiedziała, że don Juan zostawił dla mnie paczuszkę, ale nawet mija pokazała
to wyglądało jak kapciuch, w którym don Juan przechowywał fajkę. Przypomniałem Lidii, że obiecała mi dać paczkę w obecności la Gordy.
Siostrzyczki spojrzały po sobie, po czym odwróciły się w stronę la Gordy, która dała znak głową. Josefina wstała i przeszła do frontowego pokoju. Po chwili pojawiła się w drzwiach, trzymając w rękach znane mi już zawiniątko.
Ścisnęło mnie w dołku z niecierpliwości. Josefina pieczołowicie położyła paczuszkę na stole przede mną. Kiedy wszystkie zebrały się dookoła, zaczęła powoli ją rozpakowywać, tak jak poprzednim razem robiła to Lidia. Kiedy paczuszka została odwinięta, Josefina wysypała jej zawartość na stół. Były to podpaski.
Przez chwilę byłem wzburzony. Jednak śmiech la Gordy, głośniejszy od pozostałych, był tak przyjemny, że sam też musiałem się roześmiać.

To osobista paczuszka Josefiny
odezwała się la Gorda.
Genialnym fortelem było zagranie na twojej chciwości, żeby zmusić cię do pozostania.

Musisz przyznać, że to był świetny pomysł
zwróciła się do mnie Lidia.
Przybrała wyraz chciwości, jaki miałem na twarzy, gdy rozpakowywała zawiniątko, a potem wyraz rozczarowania, kiedy nie skończyła go odwijać.
Przyznałem, że to był rzeczywiście świetny pomysł. Zadziałał tak, jak przypuszczała, bo chciałem dostać tę paczuszkę bardziej, niż byłbym skłonny się do tego przyznać.

Jak chcesz, to możesz ją sobie wziąć
rzuciła Josefina i wszystkie wybuchnęły śmiechem.
La Gorda powiedziała, że Nagual od samego początku wiedział, iż Josefina nie była naprawdę chora, i dlatego właśnie tak trudno było ją wyleczyć. Ludzie chorzy są bardziej podatni na leczenie. Josefina była zbyt świadoma wszystkiego i bardzo nieposłuszna, musiał ją więc odymić wiele razy.
Don Juan powiedział kiedyś to samo o mnie
że mnie odymił. Przez cały czas byłem przekonany, że chodziło mu o to, iż użył grzybów halucynogennych, żeby uzyskać wizję mojej osoby.

Jak cię odymił?
spytałem Josefinę.
Wzruszyła ramionami i nie odpowiedziała.

Tak samo, jak odymił ciebie
wtrąciła się Lidia.
Wyciągnął twoją świetlistość i osuszył ją dymem z ogniska.
Byłem pewien, że don Juan nigdy mi nic takiego nie wyjaśnił. Spytałem Lidię, co wie na ten temat, a ona odwróciła się do la Gordy.

Dym jest bardzo ważny dla czarowników
powiedziała la Gorda.
Dym jest jak mgła. Oczywiście, mgła jest lepsza, ale trudno nad nią zapanować. Kiedy więc czarownik chce zobaczyć i dowiedzieć się czegoś o ludziach, którzy się chowają jak ty i Josefina, którzy są kapryśni i trudni, rozpala ognisko i pozwala dymowi owionąć tego człowieka
cokolwiek on skrywa, wyjdzie na zewnÄ…trz w dymie.
La Gorda powiedziaÅ‚a, że don Juan używaÅ‚ dymu nie tylko po to, by “widzieć" i poznawać ludzi, ale także, by leczyć. ZaaplikowaÅ‚ Josefinie kÄ…piele dymne
sadzał ją albo kazał stawać przy ognisku, tak by opływał ją dym. Dym wciskał się jej do oczu i dusił, ale powodował jedynie chwilowy i nic nie znaczący dyskomfort. Z drugiej zaś strony stopniowo oczyszczał jej świetlistość.

Nagual wszystkim nam zaaplikował kąpiele dymne
powiedziała la Gorda.
Ty byłeś odymiany nawet więcej razy niż Josefina. Nagual mówił, że byłeś niemożliwy i w odróżnieniu od Josefiny nie udawałeś.
Wszystko stało się dla mnie jasne. Miała rację, don Juan setki razy sadzał mnie przy ognisku. Dym drażnił mi oczy i gardło do tego stopnia, że napawała mnie strachem chwila, gdy don Juan zaczynał zbierać suche gałęzie. Mówił, że muszę nauczyć się kontrolować oddech i, zamykając oczy, czuć dym
w ten sposób będę mógł oddychać, nie dusząc się.
La Gorda powiedziała, że dym pomógł Josefinie stać się eteryczną i nieuchwytną i że bez wątpienia pozwolił wyleczyć moje szaleństwo, czymkolwiek było.

Nagual powiedział, że dym wszystko z ciebie wyciąga
ciągnęła la Gorda.
Sprawia, że stajesz się czysty i otwarty.
Zapytałem, czy wie, na czym to polega. Oznajmiła, że z łatwością może to zrobić, bo wyzbyła się ludzkiej formy, podczas gdy siostrzyczki i Genarowie tego nie potrafią, pomimo że wielokrotnie przyglądali się, jak robił to Nagual i Genaro.
Byłem ciekawy, dlaczego don Juan nigdy nie wspominał mi o tych sprawach, choć setki razy wędził mnie jak rybę.

Mówił ci o tym
powiedziała la Gorda z właściwą sobie pewnością.
Nagual uczył cię nawet wpatrywania. Powiedział mi, że kiedyś odymiłeś całą okolicę w górach i zobaczyłeś, co znajduje się po ich drugiej stronie. Sam był bardzo zaskoczony.
Przypomniałem sobie zadziwiające rozdwojenie percepcji, swego rodzaju halucynację, która mi się przytrafiła, a którą wziąłem za wynik oddziaływania bardzo gęstej mgły i wyładowań atmosferycznych. Opowiedziałem im o tym i dodałem, że don Juan nigdy wprost nie uczył mnie niczego, co miałoby związek z dymem czy mgłą. Rozpalał jedynie ogniska i zabierał mnie do miejsc, w których była gęsta mgła.
La Gorda nie odezwała się ani słowem. Wstała i podeszła do pieca. Lidia pokręciła głową i mlasnęła.

Z ciebie jest prawdziwy cymbał
rzuciła.
Nagual nauczył cię wszystkiego. Jak myślisz, w jaki sposób zobaczyłeś to, o czym nam właśnie opowiedziałeś?
Nasze pojmowanie uczenia dzieliła wielka otchłań. Powiedziałem, że gdyby przyszło mi nauczyć je czegoś, co wiem, na przykład jak prowadzić samochód, robiłbym to krok po kroku i upewniał się, że pojęły każdy element całego zagadnienia.
La Gorda wróciła do stołu.

Tak jest tylko wtedy, gdy czarownik uczy czegoÅ› o tonalu
powiedziała.
Jeżeli chodzi o nagual, czarownik jedynie daje wskazówki, to znaczy, przedstawia wojownikowi tajemnicę. To jest jedyna rzecz, jaką musi zrobić. Wojownik otrzymujący tajemnice musi domagać się wiedzy jak mocy, robiąc to, co mu pokazano.

Nagual pokazał ci więcej tajemnic niż nam wszystkim razem wziętym. Ty jednak jesteś leniwy jak Pablito i wolisz być zagubiony. Tonął i nagual to dwa odrębne światy. W jednym mówisz, w drugim działasz.
W chwili, gdy wypowiedziała te słowa, brzmiały one dla mnie sensownie. Wiedziałem, o czym mówi. Podeszła do pieca, zamieszała coś w garnku i wróciła.

Dlaczego jesteś taki głupi?
zapytała mnie sucho Lidia.

On jest pusty
odpowiedziała jej Rosa.
Zmusiły mnie do powstania i przymrużyły oczy, przyglądając się całemu mojemu ciału. Wszystkie dotknęły mi okolicę pępka.

Ale dlaczego ciÄ…gle jesteÅ› pusty?
nalegała Lidia.

Wiesz, co masz robić, prawda?
dodała Rosa.

On był szalony
odezwała się Josefina.
Pewnie ciÄ…gle jest wariatem.
La Gorda przyszła mi z pomocą i powiedziała, że ciągle jestem pusty z tych samych powodów, dla których one nie wyzbyły się jeszcze ludzkiej formy. Każdy z nas w głębi duszy nie chce świata nagualu. Obawiamy się go. Krótko mówiąc, nikt z nas nie jest lepszy od Pablita.
Nie odezwały się ani słowem. Wszystkie trzy wyglądały na zakłopotane.

Biedny mały Nagual
zwróciła się do mnie Lidia tonem udawanej troski.
Boisz się tak jak my. Ja udaję twardą, Josefina szaloną, Rosa udaje, że jest swarliwa, a ty udajesz durnia.
Zaśmiały się i po raz pierwszy od mojego przyjazdu okazały mi przyjazny gest. Obejmowały mnie i dotykały głowami mojej głowy. La Gorda usiadła naprzeciw mnie, a siostrzyczki zajęły miejsce po jej bokach. Siedziałem twarzą do nich wszystkich.

Teraz możemy porozmawiać o tym, co wydarzyło się dziś w nocy
odezwała się la Gorda.
Nagual powiedział mi, że jeśli uda nam się przetrwać ostatnie spotkanie ze sprzymierzeńcami, nie będziemy już tacy sami. Dziś w nocy sprzymierzeńcy coś dla nas zrobili. Popchnęli nas.
Delikatnie dotknęła ręki, którą pisałem.

Dzisiejsza noc była dla ciebie szczególna
ciągnęła.
Wszyscy, nawet sprzymierzeńcy, rzuciliśmy się, żeby ci pomóc. Nagualowi by się to podobało. Dzisiaj przez cały czas widziałeś.

NaprawdÄ™?
spytałem.

Znowu zaczynasz
rzuciła Lidia i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Opowiedz mi o moim widzeniu
poprosiłem la Gordę.
Wiesz, że jestem głupi. Nie powinno być pomiędzy nami nieporozumień.

W porzÄ…dku
zgodziła się.
Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Dzisiaj widziałeś siostrzyczki.
Powiedziałem im, że widziałem już też niesamowite czynności wykonywane przez don Juana i don Genara. Widziałem ich tak wyraźnie jak siostrzyczki, a jednak oni zawsze dochodzili do wniosku, że nie widziałem. W tej sytuacji nie potrafię powiedzieć, czym czynności wykonywane przez siostrzyczki różniły się od tamtych.

Chcesz powiedzieć, że nie widziałeś, jak trzymały się linii świata?
spytała.

Nie, nie widziałem.

Nie widziałeś, jak prześliznęły się przez szczelinę pomiędzy światami?
Opowiedziałem im wszystko, co widziałem. Słuchały w milczeniu. Pod koniec mojego opowiadania la Gorda wyglądała na bliską łez.

Jaka szkoda!
zawołała.
Wstała, okrążyła stół i objęła mnie. Jej oczy były czyste i spokojne. Wiedziałem, że nie czuje do mnie złości.

Taki już nasz los, że jesteś tak zamknięty
powiedziała.
Ciągle jednak jesteś dla nas Nagualem. Nie myślę o tobie źle, możesz być tego pewien.
Wiedziałem, że to prawda. Mówiła do mnie z poziomu, który widziałem tylko u don Juana. Ciągle wyjaśniała swoje zachowanie jako wynik wyzbycia się ludzkiej formy
naprawdę była wojownikiem bez formy. Ogarnął mnie przypływ tak wielkiej do niej sympatii, że byłem bliski płaczu. W tej właśnie chwili poczułem, że la Gorda jest najwspanialszym wojownikiem, że przytrafia mi się niesamowita rzecz. Najlepszym sposobem na opisanie tego będzie chyba stwierdzenie, że nagle poczułem trzask w uszach. Może niezupełnie w uszach, lecz gdzieś wewnątrz ciała, w okolicy pępka. Po tym trzasku wszystko stało się bardziej jasne: zapachy, dźwięki, obrazy. Następnie usłyszałem intensywne brzęczenie, które w dziwny sposób nie przeszkadzało mi doskonale słyszeć. Wyglądało to tak, jakbym odczuwał ten dźwięk innym organem, nie uszami. Całe moje ciało ogarnęła fala ciepła. I wtedy przypomniałem sobie coś, czego nigdy nie widziałem, zupełnie jakby wzięła mnie w posiadanie pamięć innego człowieka.
Przypomniałem sobie, jak Lidia, ciągnąc dwie pionowe czerwonawe linie, wspinała się po ścianie. Tak naprawdę nie chodziła, tylko ślizgała się na wiązce linii, które trzymała stopami. Przypomniałem sobie, jak dyszała z wysiłku spowodowanego ciągnięciem tych czerwonawych linii. Powodem, dla którego nie mogłem utrzymać równowagi pod koniec jej przedstawienia, było to, że widziałem ją jako światło krążące po pokoju tak szybko, że zakręciło mi się w głowie
przyciągało mnie w okolicy pępka.
Przypomniałem sobie też, co robiły Rosa i Josefina. Rosa rzeczywiście wspinała się w górę, lewą ręką trzymając się długich, pionowych czerwonawych włókien, wyglądających jak winorośl zwieszająca się z ciemnego dachu. Trzymała się ich również prawą ręką i palcami nóg, co pozwalało jej utrzymać równowagę. Pod koniec przedstawienia wyglądała jak fosforyzująca plama na suficie. Kontury jej ciała rozmyły się.
Josefina chowała się za liniami, które zdawały się wychodzić z podłogi. Uniesionymi rękoma skupiała je, aby ich gęstość pozwoliła jej się za nimi schować. Wypełniona powietrzem sukienka doskonale jej pomagała
w jakiś sposób ściągała jej świetlistość. Sukienka była nadymana tylko dla oka, które patrzyło. Pod koniec przedstawienia Josefina, Rosa i Lidia były zaledwie świetlistymi plamami. W myślach przeskakiwałem od jednego wspomnienia do drugiego.
Gdy powiedziaÅ‚em im o moich równolegÅ‚ych wspomnieniach, siostrzyczki spojrzaÅ‚y na mnie oszoÅ‚omione. Jedynie la Gorda wydawaÅ‚a siÄ™ nadążać za tym, co siÄ™ ze mnÄ… dzieje. Wybuchnęła radosnym Å›miechem i powiedziaÅ‚a, że Nagual miaÅ‚ absolutnÄ… racjÄ™, mówiÄ…c, iż byÅ‚em zbyt leniwy, by pamiÄ™tać to, co “widziaÅ‚em"
koncentrowałem się jedynie na tym, na co patrzyłem.
Czy to możliwe, pomyślałem, żebym podświadomie wybierał rzeczy, które zapamiętam? A może to la Gorda wymyśla całą tę historię? Jeżeli prawdą jest, że początkowo pamiętałem tylko wybrane zjawiska, a później uwolniłem to, co ocenzurowałem, to musiałem też spostrzec o wiele więcej działań don Juana i don Genara, a pamiętam tylko wybrane fragmenty.

Trudno uwierzyć
zwróciłem się do la Gordy
w to, że mogę przypomnieć sobie coś, o czym kilka chwil wcześniej nie miałem pojęcia.

Nagual powiedział, że wszyscy mogą widzieć, a jednak ludzie decydują się nie pamiętać tego, co widzieli
odparła.
Teraz wiem, że miał absolutną rację. Każdy człowiek może widzieć
niektórzy więcej niż pozostali.
Powiedziałem la Gordzie, że jakaś moja część wie, iż odnalazłem transcendentalny klucz. Brakująca część została mi wręczona przez nie wszystkie. Nie potrafiłem jednak określić, co to takiego.
OÅ›wiadczyÅ‚a mi, że wÅ‚aÅ›nie “zobaczyÅ‚a", iż caÅ‚kiem nieźle radziÅ‚em sobie ze “Å›nieniem" i że rozwinÄ…Å‚em uwagÄ™, a jednak ciÄ…gle przeszkadzaÅ‚em sam sobie, utrzymujÄ…c, że nic nie wiem.

Próbowałam opowiedzieć ci o uwadze
ciągnęła.
Ty jednak wiesz o niej tyle samo, co my.
Zapewniłem, że ich wiedza różni się w sposób zasadniczy od mojej: jest nieskończenie bardziej efektywna. Cokolwiek więc mi wyjawią o swoich praktykach, będzie dla mnie korzystne.

Nagual mówił, że dzięki uwadze możemy zatrzymać obrazy ze snu w taki sam sposób, w jaki zatrzymujemy obrazy świata
powiedziała la Gorda.
Sztuka śnienia to sztuka uwagi.
Poczułem natłok myśli. Musiałem wstać i przejść się dookoła kuchni. Znowu usiadłem. Milczeliśmy długi czas. Zrozumiałem, co miała na myśli, mówiąc, że sztuka śnienia to sztuka uwagi. Zrozumiałem, że don Juan powiedział mi i pokazał wszystko, co tylko mógł. Ja jednak nie byłem w stanie pojąć podstaw jego wiedzy w moim ciele, kiedy był blisko mnie. Mówił mi, że rozum jest demonem, który mnie krępuje, i jedynie uwalniając się od niego, będę mógł wprowadzić w życie wszystkie nauki
chodziło więc o przezwyciężenie rozumu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, by poprosić go o zdefiniowanie tego, co ma na myśli, mówiąc o rozumie. Przez cały czas uważałem, że odnosi się do zdolności pojmowania, wnioskowania i myślenia w uporządkowany, racjonalny sposób. Z tego, co powiedziała la Gorda, wynikało, że chodziło raczej o uwagę.
Don Juan utrzymywał, że podstawą naszej istoty jest postrzeganie, a jej magią
stan Å›wiadomoÅ›ci. Dla niego postrzeganie i Å›wiadomość byÅ‚y pojedynczÄ… funkcjonalnÄ… caÅ‚oÅ›ciÄ…, caÅ‚oÅ›ciÄ… majÄ…cÄ… dwa zakresy. Pierwszym z nich jest “uwaga w tonalu"
zdolność postrzegania zwykÅ‚ej rzeczywistoÅ›ci. Don Juan zwykÅ‚ nazywać ten rodzaj uwagi “pierwszym krÄ™giem mocy" i opisywaÅ‚ go jako przerażajÄ…cÄ…, ale akceptowanÄ… zdolność do porzÄ…dkowania percepcji codziennego Å›wiata.
Drugim zakresem jest “uwaga w nagualu", czyli zdolność czarowników do koncentrowania uwagi na niezwykÅ‚ym Å›wiecie. NazywaÅ‚ ten zakres uwagi “drugim krÄ™giem mocy" albo cudownÄ… zdolnoÅ›ciÄ…, którÄ… posiada każdy z nas, ale której używajÄ… tylko czarownicy
do porządkowania niezwykłego świata.
La Gorda i siostrzyczki, wyjaÅ›niajÄ…c mi, że sztuka Å›nienia polega na zatrzymywaniu obrazów ze snu za pomocÄ… uwagi, wprowadziÅ‚y pragmatyczny aspekt nauk don Juana. Aby przedstawić mi swojÄ… sztukÄ™, musiaÅ‚y użyć “drugiego krÄ™gu mocy" czy “uwagi w nagualu". Ja zaÅ›, chcÄ…c docenić ich sztukÄ™, musiaÅ‚em zrobić to samo. Nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, że skoncentrowaÅ‚em uwagÄ™ na obu zakresach. Być może wszyscy nieustannie postrzegamy w dwojaki sposób, ale wybieramy tylko jeden z nich, a drugi odrzucamy lub też skÅ‚adujemy go gdzieÅ› w pamiÄ™ci, tak jak zrobiÅ‚em ja. W odpowiednich warunkach lub pod wpÅ‚ywem stresu ocenzurowane elementy pamiÄ™ci wypÅ‚ywajÄ… na wierzch, sprawiajÄ…c, że posiadamy dwie
odmienne
wizje tego samego zdarzenia.
Don Juan walczyÅ‚ nie tyle o to, bym przezwyciężyÅ‚ rozum jako zdolność do racjonalnego myÅ›lenia, ale raczej jako “uwagÄ™ w tonalu", czyli postrzeganie Å›wiata w zwykÅ‚ym sensie tego sÅ‚owa. La Gorda wyjaÅ›niÅ‚a mi, dlaczego do tego dążyÅ‚: powiedziaÅ‚a, że codzienny Å›wiat istnieje dlatego, że potrafimy zatrzymać jego obrazy, i co za tym idzie, jeÅ›li ktoÅ› odrzuci uwagÄ™ niezbÄ™dnÄ… do zatrzymania tych obrazów, Å›wiat siÄ™ zawali.

Nagual powiedział nam, że liczy się tylko praktyka
stwierdziła.
Jeśli uda ci się raz nakierować uwagę na obrazy ze snu, twoja uwaga przylgnie do nich na dobre. W końcu będziesz mógł być jak Genaro, który potrafił zatrzymać obrazy z każdego snu.

Każda z nas ma pięć różnych snów
odezwała się Lidia
ale pokazałyśmy ci ten, bo dał go nam Nagual.

Każda z was może wejść w śnienie, kiedy tylko chce?
spytałem.

Nie
odpowiedziała la Gorda.
Śnienie wymaga zbyt wiele mocy, a żadna z nas jej nie ma. Siostrzyczki turlały się tak po ziemi dlatego, że ziemia dostarczała im wtedy energii. Może też widziałeś, że jako świetliste postacie odbierały energię ze światła ziemi. Nagual uczył nas, że najlepszym sposobem na zdobycie energii jest, oczywiście, wpuszczenie słońca do wnętrza oka, szczególnie lewego.
Powiedziałem, że nic mi o tym nie wiadomo, a ona opisała sposób, którego nauczył ich don Juan. Gdy mówiła, przypomniałem sobie, że don Juan mnie też tego nauczył. Cała sprawa polegała na tym, żeby łapać promienie słoneczne półprzymkniętym lewym okiem, powoli kręcąc głową. Mówił też, że zamiast słońca można użyć jakiegokolwiek źródła światła, które pada prosto na oczy.
La Gorda powiedziała, że Nagual nakazał im obwiązywać się chustami, kiedy turlają się po ziemi. Miało to ochraniać ich biodra.
Zauważyłem, że don Juan nigdy nie wspomniał mi o turlaniu się. Odparła, że tylko kobiety mogą się turlać, bo mają macice i energia wchodzi bezpośrednio do ich macic
turlając się, rozprzestrzeniają energię po całym ciele. Mężczyzna, aby wchłonąć energię, musi położyć się na plecach ze zgiętymi kolanami, tak by stopy stykały się ze sobą. Jego ręce muszą być wyciągnięte wzdłuż boków, z przedramionami uniesionymi pionowo w górę i palcami rozczapierzonymi jak szpony.

Śniłyśmy te sny przez lata
rzuciła Lidia.
Te sny sÄ… najlepsze, bo nasza uwaga jest kompletna. W innych jest ciÄ…gle chwiejna.
La Gorda powiedziaÅ‚a, że zatrzymywanie obrazów snów jest sztukÄ… Tolteków. Po latach wyczerpujÄ…cych ćwiczeÅ„ każda z nich potrafiÅ‚a w każdym Å›nie przedstawić jednÄ… czynność. Lidia mogÅ‚a chodzić po wszystkim, Rosa mogÅ‚a zwieszać siÄ™ ze wszystkiego, Josefina mogÅ‚a ukryć siÄ™ za wszystkim, a ona sama mogÅ‚a latać. ByÅ‚y jednak dopiero poczÄ…tkujÄ…cymi uczennicami, posiadÅ‚y kompletnÄ… uwagÄ™ tylko do wykonania jednej czynnoÅ›ci. DodaÅ‚a, że Genaro byÅ‚ mistrzem “Å›nienia" i w każdej chwili potrafiÅ‚ przejść z jednej uwagi do drugiej.
Poczułem przymus zadania im mojego zwyczajowego pytania: chciałem znać sposób, w jaki zatrzymywały obrazy ze snów.

Wiesz to tak samo dobrze, jak i my
odparła la Gorda.
Jedyne, co mogÄ™ ci powiedzieć, to że wracajÄ…c ciÄ…gle do tego samego snu, zaczynamy czuć linie Å›wiata. PomagajÄ… nam zrobić to, co widziaÅ‚eÅ›. Don Juan mówiÅ‚, że nasz “pierwszy krÄ…g mocy" zostaje nam przyporzÄ…dkowany bardzo wczeÅ›nie, na poczÄ…tku naszego istnienia, wiÄ™c żyjemy w przekonaniu, że poza nim nie ma już nic wiÄ™cej. Dla znakomitej wiÄ™kszoÅ›ci “drugi krÄ…g mocy"
“uwaga w nagualu"
pozostaje ukryty aż do momentu śmierci. Istnieje jednak droga pozwalająca go osiągnąć, dostępna dla każdego człowieka, obierana jednak tylko przez czarowników
prowadzi ona przez “Å›nienie". “Åšnienie" jest w gruncie rzeczy przemianÄ… zwykÅ‚ych snów w wydarzenia wymagajÄ…ce woli. ÅšniÄ…cy, wykorzystujÄ…c “uwagÄ™ w nagualu" i skupiajÄ…c jÄ… na rzeczach i wydarzeniach ze swoich zwykÅ‚ych snów, zmieniajÄ… te sny w “Å›nienie". Don Juan mówiÅ‚, że nie istnieje żaden okreÅ›lony sposób na to, by dojść do uwagi w nagualu.
DawaÅ‚ mi zaledwie wskazówki. Pierwszym zadaniem, jakie mi wyznaczyÅ‚, byÅ‚o odnalezienie we Å›nie moich rÄ…k, potem nakazaÅ‚ mi odnajdywanie różnych innych przedmiotów, budynków czy ulic, i zapamiÄ™tywanie ich wÅ‚aÅ›ciwoÅ›ci. Potem nastÄ…piÅ‚ przeskok do “Å›nienia" o konkretnych miejscach w konkretnych porach dnia. Ostatnim stopniem byÅ‚o przyciÄ…gniÄ™cie “uwagi w nagualu" i skoncentrowanie jej na kompletnej osobowoÅ›ci. Don Juan powiedziaÅ‚, że ostatni etap zazwyczaj zaczyna siÄ™ od snu, który każdy z nas kiedyÅ› miaÅ‚. Patrzymy w nim na Å›piÄ…cÄ… osobÄ™. Do chwili, kiedy czarownik bÄ™dzie miaÅ‚ taki sen, jego uwaga zostanie już na tyle rozwiniÄ™ta, że zamiast zbudzić siÄ™, co zrobiÅ‚aby w takiej sytuacji wiÄ™kszość ludzi, odwraca siÄ™ na piÄ™cie i zaczyna dziaÅ‚ać, jakby znajdowaÅ‚ siÄ™ w zwykÅ‚ym Å›wiecie. Od tej chwili nastÄ™puje rozbicie, swego rodzaju podziaÅ‚ w normalnie jednolitej osobowoÅ›ci. Wynikiem użycia “uwagi w nagualu" i rozwiniÄ™cia jej do poziomu zwykÅ‚ej uwagi byÅ‚o w systemie don Juana wyksztaÅ‚cenie drugiego ja, istoty identycznej, ale stworzonej w “Å›nieniu".
Don Juan powiedziaÅ‚ mi, że nie istniejÄ… żadne okreÅ›lone, konkretne kroki prowadzÄ…ce do nauczenia siÄ™ tego drugiego ja, tak jak nie ma sposobu, by nauczyć siÄ™ zwykÅ‚ej, codziennej uwagi. Dokonujemy tego poprzez praktykÄ™. UtrzymywaÅ‚, że odpowiedniÄ… drogÄ™ odnajdziemy przez fakt użycia “uwagi w nagualu". NakÅ‚aniaÅ‚ mnie do ćwiczenia “Å›nienia", tak by strach nie powodowaÅ‚ przedÅ‚użenia caÅ‚ego procesu.
Z la Gorda i siostrzyczkami zrobił to samo, ale one najwyraźniej były bardziej podatne na przyswojenie sobie drugiego poziomu uwagi.

Genaro znajdował się w swoim ciele śnienia przez większość czasu
powiedziała la Gorda.
Bardziej je lubił. Dlatego potrafił robić najdziwniejsze rzeczy i przestraszyć cię na śmierć. Genaro mógł wejść i wyjść przez pęknięcie między światami, tak jak ty i ja możemy przejść przez próg.
Don Juan wielokrotnie mówił mi o szczelinie między światami. Zawsze byłem przekonany, że jest to metaforyczne podzielenie świata na ten, który widzą zwykli ludzie, i ten, który widzą czarownicy.
La Gorda i siostrzyczki pokazały mi, że ta szczelina była czymś więcej niż metaforą. Była to raczej zdolność zmiany poziomu uwagi. Jedna część mnie doskonale rozumiała la Gordę, podczas gdy druga była śmiertelnie przerażona.

Pytałeś, dokąd poszli Nagual i Genaro
odezwała się la Gorda.
Soledad była bardzo szczera i powiedziała ci, że udali się do innego świata; Lidia powiedziała ci, że opuścili tę okolicę; Genarowie byli głupi i cię przestraszyli. A prawda jest taka, że Genaro i Nagual przeszli przez tę szczelinę.
Z nieokreÅ›lonych przyczyn jej stwierdzenie wprowadziÅ‚o mnie w kompletne zakÅ‚opotanie. Od samego poczÄ…tku czuÅ‚em, że odeszli na zawsze. WiedziaÅ‚em też, że nie odeszli w zwykÅ‚y sposób, ale pojmowaÅ‚em to uczucie w sposób metaforyczny. Pomimo tego, że powiedziaÅ‚em o tym najbliższym przyjacioÅ‚om, sÄ…dzÄ™, iż sam nigdy w to nie uwierzyÅ‚em. W gÅ‚Ä™bi duszy byÅ‚em jednak czÅ‚owiekiem racjonalnym. Dopiero la Gorda i siostrzyczki zmieniÅ‚y tÄ™ metaforÄ™ w rzeczywistość. La Gorda za pomocÄ… energii swojego “Å›nienia" naprawdÄ™ przeniosÅ‚a nas o pół mili.
La Gorda podniosła się z miejsca i oznajmiła, że zrozumiałem wszystko i że czas coś zjeść. Podała nam przygotowane przez siebie jedzenie. Nie byłem głodny. Pod koniec posiłku wstała i podeszła do mnie.

Myślę, że przyszła już na ciebie pora
powiedziała. Wyglądało na to, że te słowa były wskazówką dla siostrzyczek. Wszystkie wstały z miejsc.

Jeżeli zostaniesz dłużej, nigdy nie będziesz mógł odejść
ciągnęła.
Nagual już raz zwrócił ci wolność, ale wolałeś z nim zostać. Powiedział mi, że jeśli przeżyjemy ostatnie spotkanie ze sprzymierzeńcami, mam was nakarmić, sprawić, żebyście się dobrze czuli, po czym pożegnać się z wami wszystkimi. Podejrzewam, że siostrzyczki i ja nie mamy dokąd pójść, więc nie mamy wyboru. Z tobą jest inaczej.
Siostrzyczki otoczyły mnie i każda się ze mną pożegnała.
W caÅ‚ej tej sytuacji byÅ‚a gigantyczna ironia. MogÅ‚em odejść, ale nie miaÅ‚em dokÄ…d. Ja także nie miaÅ‚em wyboru. Wiele lat wczeÅ›niej don Juan daÅ‚ mi możliwość odwrotu, ale zostaÅ‚em, bo już wtedy nie miaÅ‚em dokÄ…d pójść. “Wybieramy tylko raz"
powiedziaÅ‚ wtedy. “Wybieramy, czy zostać wojownikami, czy zwykÅ‚ymi ludźmi. Druga możliwość wyboru nie istnieje. Nie na tym Å›wiecie".



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wykład 05 Opadanie i fluidyzacja
Prezentacja MG 05 2012
2011 05 P
05 2
ei 05 08 s029
ei 05 s052

więcej podobnych podstron