Jeżeli pod Moerdarbacken trzymają mi narty, to potrafię tę górę dobrze biegać. Kiedy pierwszy raz tam podbiegałyśmy, oszczędzałam się, żeby na drugiej rundzie odejść rywalkom. Wiedziałam, że jestem w stanie to zrobić - dodała.
Dość szybko od czoła grupy zaczęła odstawać Szwedka Charlotte Kalla. W grze pozostawały: Kowalczyk, Bjoergen, Johaug i Heidi Weng. O dziwo, pierwsza z tej grupy odpadła liderka Pucharu Świata, która wyglądała na bardzo zmęczoną.
- Dlaczego tak się stało? Nie wiem - dziwiła się biegaczka z Kasiny Wielkiej.
- Nie biegłam dzisiaj na sto procent. Nie czułam się dobrze na trasie, ale to był dobry bieg dla mnie. Jeszcze pierwsze kilometry były w porządku, ale na podbiegu pod Moerdarbacken narty nie trzymały zbyt dobrze - komentowała Norweżka.
- Marit miała dzisiaj ciężki dzień. Coś takiego zdarza się jej kilka razy w sezonie - tłumaczył Egil Kristiansen, trener reprezentacji Norwegii.
W pewnym momencie Polka miała taką przewagę na trasie, co po zsumowaniu z bonusowymi sekundami, wystarczało na objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej finałowych zawodów Pucharu Świata.
- Marit nie trzymały narty na podbiegach, ale za to bardzo mocno nadrabiała na zjazdach. Przez moment byłam wirtualną liderką, ale straciłam to prowadzenie - mówiła Kowalczyk.
A jaki plan miała na ten bieg Justyna Kowalczyk?
- Zawsze, kiedy staję na starcie, mam jeden plan - wygrać. Oczywiście nie zawsze się to udaje. Teraz chciałam biec taktycznie za dziewczynami, tak jak to one robiły przez cały sezon. Nawet nie miałam w planach walki o bonusowe sekundy, ale skoro premia była już pod koniec dystansu, to udało się ją wygrać. Miałam zaatakować w momencie, kiedy będę czuła, że mam dość siły i tak też zrobiłam - wyjaśniła Kowalczyk.
- Justyna lubi te klasyki, a szczególnie, kiedy ma dobrze przygotowane narty. Dzisiaj właśnie tak było. Trzeba było mieć narty tak nasmarowane, żeby trzymały na podbiegu i żeby jechały na zjazdach. U Bjoergen jechały bardzo dobrze, ale męczyła się na podbiegu. Dobrze nam to wszystkim wyszło - skomentował trener Aleksander Wierietielny.
Polka nie kryła zadowolenia z tej wygranej.
- To taki miły akcent na zakończenie Pucharu Świata. Już się wydawało, że nie będzie mi dane w tym sezonie wygrać żadnego biegu, a tu fajnie to wszystko się zakończyło. Potwierdziłam swoją dominację w stylu klasycznym. Szkoda tylko, że takich warunków nie było tydzień temu w Oslo, bo myślę, że mogłabym tam wygrać - stwierdziła.
Kowalczyk zwycięstwem na 10 kilometrów przerwała serię pięciu kolejnych triumfów Bjoergen w zawodach Pucharu Świata.
- Widocznie pięć wygrany z rzędu biegów w Pucharze Świata kosztuje tak wiele sił. Jak widać Bjoergen nie jest z żelaza - podsumował Wierietielny.
Nasza biegaczka w sobotę wstała dość wcześnie. Po śniadaniu udała się na dwugodzinne zakupy i potem z uśmiechem na twarzy stanęła na starcie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
przyklad w dniu 17 02 2012poziom rozszerzony 24 marca 201217 02 2012 emerytury prezentacja[1]id189almanach z 17 marcaAngielski 17 10 2012Co by tu jeszcze spieprzyćBudżet państwa 15 marca 2012technologia 17 12 2012Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 17 marca 1921rwięcej podobnych podstron