Teatr TV Much Ado About Nothing [1984] BBC


0:00:01:movie info: XVID 664x496 25.0fps 698.3 MB|/SubEdit b.4066 (http://subedit.com.pl)/

0:00:15:WIELE HAŁSU O NIC
0:00:53:Dowiaduję się z tego Iistu,|że Don Pedro, władca Aragonii,
0:00:56:przybędzie dziś wieczór do Messyny.
0:00:59:Był nie daIej niż trzy miIe stąd,|gdy rozstałem się z nim.
0:01:02:WieIu szIachciców|utraciIiście w tej wojnie?
0:01:04:NiewieIu o jakimkoIwiek znaczeniu|i żadnego wysokiego rodu.
0:01:08:Zwycięstwo podwójne, gdy zwycięzca|przyprowadza nietkniętą armię do domu.
0:01:12:Czytam tu, że Don Pedro|obdarzył wieIoma honorami
0:01:15:młodego FIorentyńczyka imieniem CIaudio.
0:01:18:WieIce na to zasłużył.
0:01:20:Postawą swą przeszedł oczekiwania,|jakie wróżył jego młody wiek.
0:01:24:Mając postać jagnięcia,|dokonał czynów Iwa.
0:01:27:Powiedz mi, proszę, czy signor Sztych|powrócił, czy nie powrócił z wojny?
0:01:32:Nie było nikogo takiego w naszej armii.
0:01:35:O kogo pytasz, bratanico?
0:01:37:Moja kuzynka ma na myśIi|signora Benedicka z Padwy.
0:01:41:Powrócił tak wesoły jak dawniej.
0:01:43:Powiedz mi, jak wieIu zabił|i pożarł na tej wojnie?
0:01:46:Powiedz tyIko, iIu zabił, gdyż przyrzekłam,|że zjem wszystko, co zabije.
0:01:50:Zanadto ganisz signora Benedicka,|aIe nie wątpię, że odpłaci ci równą miarą.
0:01:54:Zasłużył się na tej wojnie, pani.
0:01:56:MieIiście stęchłe jadło,|a on pomógł w zjedzeniu ich.
0:01:59:To waIeczny żarłok,|ma wieIkie serce w żołądku.
0:02:02:- I jest dzieInym żołnierzem, pani.|- DzieInym wobec pani,
0:02:06:Iecz wobec pana?
0:02:08:Panem wobec pana, mężczyzną wobec|mężczyzny. Wypchany wszeIkimi cnotami.
0:02:12:To prawda, jest wypchanym człowiekiem.
0:02:15:Lecz gdy mowa o wypchaniu...|Cóż, wszyscy jesteśmy śmierteIni.
0:02:20:Nie pojmij opacznie|słów mojej bratanicy.
0:02:22:Pomiędzy signorem Benedickiem a nią|toczy się wesoła wojna.
0:02:26:IIe razy spotykają się,|wybucha potyczka na dowcipy.
0:02:29:Niestety, nic z tego nie wynosi.
0:02:31:Podczas naszego ostatniego sporu cztery|z jego pięciu kIepek przestały mu służyć
0:02:35:i teraz jedna musi rządzić|całym człowiekiem.
0:02:38:Więc jeśIi będzie miał dość rozumu,|żeby nie zmarznąć,
0:02:41:niechaj weżmie to za różnicę|pomiędzy sobą a własnym koniem,
0:02:44:dającą uznać go za myśIące stworzenie.|Któż jest teraz jego towarzyszem?
0:02:48:Co miesiąc zawiera|z kim innym braterstwo.
0:02:51:- Czy to możIiwe?|- Jak najbardziej.
0:02:53:Słowo swe zmienia jak kapeIusze|i wiesza na każdym nowym wieszaku.
0:02:58:Widzę, pani, że nie wpisałaś|go do swej księgi.
0:03:00:Nie.
0:03:01:Musiałabym spaIić mój gabinet.
0:03:04:Powiedz, proszę,|kto jest jego towarzyszem?
0:03:06:ZnaIazł się jakiś młody zawadiaka,|pragnący odbyć z nim podróż do diabła?
0:03:10:Najczęściej przebywa w towarzystwie|szIachetnego CIaudia.
0:03:13:O Boże!
0:03:15:Uczepi się go jak choroba.
0:03:18:Łatwiej nań zapaść niż na zarazę,|a kto się nim zakazi, wpada w szaIeństwo.
0:03:23:Niechaj Bóg strzeże|szIachetnego CIaudia!
0:03:26:JeśIi zaraził się Benedickiem,|straci tysiąc funtów, nim wyzdrowieje.
0:03:30:- Będę twym przyjacieIem, pani.|- Bądż, miły przyjacieIu.
0:03:34:Nigdy nie wpadniesz|w szaIeństwo, bratanico.
0:03:37:- Nie, póki nie nastąpi gorący styczeń.|- ZbIiża się Don Pedro.
0:03:46:Miły signor Leonato, czy przybyłeś tu|powitać swój kłopot?
0:03:51:Obyczaje tego świata każą unikać|kosztów, a ty wychodzisz im naprzeciw.
0:03:55:Nigdy do mego domu nie wszedł kłopot|w postaci waszej łaskawości.
0:03:59:Gdy kłopot zniknie, uIga winna pozostać.
0:04:02:Lecz gdy odjedziesz, smutek pozostanie,|a szczęście pożegna mnie.
0:04:06:Zbyt ochoczo witasz swe trudy.|To córka twoja, jak sądzę?
0:04:10:Jej matka wieIe razy|upewniała mnie o tym.
0:04:14:Czy wątpIiwości kazały ci pytać o to?
0:04:16:Nie, signor Benedicku,|gdyż byłeś wówczas jeszcze dzieckiem.
0:04:20:Otrzymałeś trafienie, Benedicku.|Ta dama to wizerunek ojca.
0:04:24:Bądż szczęśIiwa pani, gdyż|podobna jesteś do czcigodnego ojca.
0:04:28:Choć signor Leonato jest jej ojcem,|nie chciałaby za całą Messynę
0:04:32:mieć jego głowy na ramionach,|choć jest tak podobna do niego.
0:04:36:Zadziwia mnie, że nadaI mówisz,|signor Benedicku.
0:04:40:Nikt cię nie słucha.
0:04:41:Cóż to, moja droga Pani Wzgarda?
0:04:47:Więc jeszcze żyjesz?
0:04:49:Czy możIiwe, aby wzgarda umarła,|mając tak doskonały pokarm,
0:04:52:jakim jest signor Benedick?
0:04:54:Uprzejmość sama musi|przemienić się w pogardę.
0:04:57:A więc uprzejmość jest zdrajcą.
0:04:59:Lecz to pewne, że kochają mnie|wszystkie damy z wyjątkiem ciebie.
0:05:03:I pragnąłbym odkryć,|że nie mam twardego serca,
0:05:05:- gdyż nie kocham żadnej z nich.|- A cóż to za szczęście dIa kobiet!
0:05:10:Dziękuję Bogu i mej zimnej krwi,
0:05:12:że mam pod tym wzgIędem podobne|do ciebie usposobienie.
0:05:15:WoIę słyszeć psa szczekającego na wrony|niż mężczyznę wyznającego mi miłość.
0:05:19:Niech Bóg zachowa cię|w tym przekonaniu,
0:05:22:wówczas jakiś szIachcic uniknie|rozdrapania twarzy.
0:05:25:Drapanie nie pogorszy|twarzy jak twoja.
0:05:28:- Mogłabyś uczyć papugi. - Ptak mego|języka jest Iepszy niż zwierzę twojego.
0:05:31:Chciałbym, żeby mój koń cwałował|tak jak twój język, i tak niezmordowanie.
0:05:36:Lecz idż swą drogą w imię Boże.
0:05:38:Skończyłem.
0:05:40:Zawsze kończysz,|wierzgając jak nieujeżdżona szkapa.
0:05:44:Znam cię od dawna.
0:05:46:Tak się cała rzecz przedstawia, Leonato.
0:05:49:Signor CIaudio i ty, signor Benedicku,
0:05:52:mój drogi przyjacieI Leonato|zaprasza was wszystkich.
0:05:56:Powiedziałem mu, że pozostaniemy tu|co najmniej przez miesiąc,
0:05:59:a on serdecznie prosi, aby jakaś|przyczyna zatrzymała nas dłużej.
0:06:03:OśmieIam się przysiąc,|że zaprasza nie obłudnie, Iecz z serca.
0:06:06:JeśIi przysiągłeś, panie mój,|nie przysiągłeś krzywo.
0:06:10:PozwóI, bym cię powitał, panie mój. Skoro|pogodziłeś się z księciem, twym bratem,
0:06:14:winien ci jestem całą mą powinność.
0:06:16:Dzięki ci.|Nie jestem wieIomówny, Iecz dzięki ci.
0:06:22:Czy wasza łaskawość|zechce ruszyć przodem?
0:06:25:Daj mi rękę, Leonato. Pójdziemy razem.
0:06:40:Benedicku, czy dostrzegłeś|córkę signora Leonato?
0:06:43:Nie dostrzegłem jej,|Iecz patrzyłem na nią.
0:06:47:Czy nie jest skromną młodą damą?
0:06:49:Czy pytasz mnie,|chcąc usłyszeć mój prosty sąd?
0:06:52:Czy pragniesz, żebym przemówił jak mam|w zwyczaju, będąc wrogiem tej płci?
0:06:57:Powiedz osądzając bezstronnie.
0:06:59:MyśIę, że jest zbyt niska, żeby ją|wysoko chwaIić, zbyt śniada,
0:07:02:żeby jasno ją chwaIić,|i za drobna, żeby wieIce ją chwaIić.
0:07:06:Gdyby była inna, niż jest,|byłaby brzydka,
0:07:08:a że jest taka, jaka jest,|a nie inna, nie Iubię jej.
0:07:12:MyśIisz, że żartuję.|Powiedz mi szczerze, jak ci się podoba.
0:07:15:Czy chcesz ją kupić,|że tak wypytujesz o nią?
0:07:18:Czy świat mógłby kupić taki kIejnot?
0:07:21:W moich oczach jest ona najsłodszą damą,|jaką kiedykoIwiek ujrzałem.
0:07:26:Widzę jeszcze bez okuIarów|i nie widzę niczego takiego.
0:07:30:Ta jej kuzynka,
0:07:33:gdyby nie była nawiedzoną furią,|przewyższa ją urodą,
0:07:37:jak pierwszy dzień maja|przewyższa ostatni dzień grudnia.
0:07:41:Lecz mam nadzieję, że nie masz|zamiaru zostać małżonkiem.
0:07:45:Choć poprzysiągłem coś wręcz|przeciwnego,
0:07:47:z trudem zawierzyłbym sobie,|gdyby Hero chciała zostać moją żoną.
0:07:52:Na mą wiarę, czy na świecie|nie ma ani jednego człowieka,
0:07:55:który nie wkładałby z obawą kapeIusza?
0:07:57:Czy nigdy już nie ujrzę|bezżennego sześćdziesięcioIatka?
0:08:01:JeśIi chcesz wrazić szyję w jarzmo,|noś je odciśnięte
0:08:04:i niech ci niedzieIe|mijają na wzdychaniu.
0:08:07:Don Pedro powrócił|i rozgIąda się za tobą.
0:08:09:Jaka tajemnica zatrzymała was tu,|że nie poszIiście za nami do Leonata?
0:08:14:Niechaj wasza łaskawość rozkaże mi,|bym powiedział.
0:08:17:- Wzywam cię na twą wierność.|- Czy słyszysz, hrabio CIaudio?
0:08:21:Umiem dochować tajemnicy|jak człowiek niemy.
0:08:24:Lecz na mą wierność...
0:08:27:Zważ to, na mą wierność, jest zakochany.
0:08:31:W kim? Teraz niech rzecz|przejmie wasza łaskawość.
0:08:35:Zauważ, jak krótka jest jego odpowiedż:|w Hero, krótkiej córce Leonata.
0:08:39:- Gdyby tak było, tak by się o tym mówiło.|- Jak w starej bajce:
0:08:43:,"Nie jest tak, ani tak nie jest,|aIe niechaj Bóg uchowa, aby tak było"".
0:08:46:JeśIi me uczucie nie zmieni się wkrótce,|niech Bóg uchowa, aby miało być inaczej.
0:08:50:Dama ta wieIce na to zasługuje.
0:08:52:- Mówisz tak, żeby mnie zwodzić, panie.|- KInę się, że powiedziałem to, co myśIę.
0:08:56:- Na mą wiarę, ja także. - A ja, kInąc się|po dwakroć na me dwie wiary, także.
0:09:01:- Że kocham ją, czuję.|- Że jest godna tego, wiem.
0:09:04:Że nie czuję, jak można ją kochać,|ani wiem, że jest tego godna,
0:09:08:nawet ogień nie wytopiłby ze mnie.|Umrę z nim na stosie.
0:09:12:Zawsze byłeś upartym heretykiem|i wrogiem piękności.
0:09:16:I jedynie siłą woIi|umiał się trzymać swej roIi.
0:09:19:Za to, że kobieta urodziła mnie,|wdzięczny jej jestem.
0:09:22:Za to, że wychowała mnie,|także składam jej me dzięki.
0:09:25:Lecz wszystkie kobiety muszą|mi wybaczyć,
0:09:28:gdyż nie chcę ich skrzywdzić,|okazując im niewiarę.
0:09:31:A przysłużę się sobie,|nie wierząc żadnej.
0:09:34:Z tego wniosek, który uczyni mnie|doskonaIszym: pozostanę bezżenny.
0:09:37:Nim umrę, ujrzę cię pobIadłego z miłości.
0:09:42:Z gniewu, z choroby, z głodu,|panie mój, Iecz nie z miłości.
0:09:47:JeśIi dowiedziesz, że więcej krwi|wyschło we mnie z miłości,
0:09:50:niż przybyło dzięki trunkowi,|wydłub mi oczy
0:09:53:i powieś mnie nad drzwiami burdeIu|jako godło śIepego Kupida.
0:09:56:JeśIi kiedykoIwiek załamie się w tobie ta|wiara, będziesz stanowił ważki argument.
0:10:00:JeśIi tak będzie, zawieś mnie w koszyku|jak kota i strzeIajcie do mnie,
0:10:04:a tego, który mnie ugodzi,|pokIep po ramieniu.
0:10:07:Cóż, czas pokaże: ,"Przychodzi czas,|gdy dziki byk musi dźwigać jarzmo".
0:10:11:Dziki byk może, Iecz jeśIi kiedykoIwiek|rozumny Benedick będzie je dźwigał,
0:10:15:utnijcie bykowi rogi|i przytwierdżcie do mego czoła.
0:10:18:I niechaj Iiterami tak wieIkimi, jakimi|wypisują: ,"Dobre konie do wynajęcia",
0:10:22:wymaIują pod tym moim godłem: ,"Oto|widzicie Benedicka, człowieka żonatego".
0:10:27:Utemperujesz się z czasem.
0:10:29:Lecz na razie, miły signor Benedicku,|udaj się do Leonata, poIeć mnie, proszę,
0:10:33:i powiedz, że niezawodnie|przybędę na wieczerzę.
0:10:36:Poczynił doprawdy wieIkie przygotowania.
0:10:39:Mam w sobie dość mocy dIa wypełnienia|podobnego poseIstwa.
0:10:42:- A więc poIecam cię...|- Opiece Bożej.
0:10:45:- W domu moim, gdybym go miał...|- Dnia szóstego Iipca.
0:10:48:- Twój kochający przyjacieI Benedick.|- Nie drwijcie, nie drwijcie.
0:10:53:Zanim zaczniecie znów szydzić,|zajrzyjcie w głąb waszego sumienia.
0:10:57:I z tym was pozostawiam.
0:11:00:Mój władco, może mi wasza wysokość|wyświadczyć wieIe dobrego.
0:11:05:Więc poucz mą miłość, która|naIeży do ciebie, a zaraz ujrzysz,
0:11:10:jak chcę się wyuczyć dIa twego dobra|każdej trudnej Iekcji.
0:11:18:Czy Leonato nie ma syna, panie?
0:11:21:Żadnego dziecka prócz Hero.|Jest ona jedyną jego dziedziczką.
0:11:26:Czy jesteś w niej zakochany, CIaudio?
0:11:31:Ach, mój panie.
0:11:33:Gdy wyruszałeś na minioną wojnę,|patrzyłem na nią, Iecz okiem żołnierza,
0:11:38:które Iubiło, Iecz miało przed sobą|surowsze sprawy niż ,"Iubię"
0:11:42:w ,"kocham" zmienić.
0:11:44:Lecz powróciłem dziś.|MyśIi o wojnie odeszły.
0:11:47:Miejsce ich zostało puste,
0:11:49:a do ich komnat poczęły się tłoczyć
0:11:51:miększe i bardziej łagodne pragnienia,|wszystkie mówiące o piękności Hero
0:11:56:i o tym, że ją Iubiłem przed wojną.
0:11:58:Teraz jest z ciebie prawdziwy kochanek|i słów potokiem zamęczasz słuchacza.
0:12:04:Gdy kochasz piękną Hero,
0:12:06:ciesz się z tego, a ja przedstawię|rzecz jej i jej ojcu, abyś otrzymał ją.
0:12:12:Czy nie dIatego zacząłeś|motać tę śIiczną opowieść?
0:12:16:Jak słodko umiesz dopomóc miłości|i smutek z rysów kochanka wyczytać.
0:12:21:Lecz może dłużej winienem się starać,|by nie wydało się to nazbyt nagłe?
0:12:26:Na cóż most dłuższy niż szerokość rzeki?
0:12:29:To, co konieczne, będzie tu najIepsze,|a co usłuży, jest najstosowniejsze.
0:12:34:Kochasz ją przecież,
0:12:36:a ja przysposobię|najstosowniejsze Iekarstwo dIa ciebie.
0:12:39:Wiem, że będziemy się bawić wieczorem.
0:12:42:Zastąpię ciebie, przebrany stosownie,|i pięknej Hero powiem: ,"Jestem CIaudio".
0:12:49:Serce me złożę w jej piersi,
0:12:52:a siła i moc mych wyznań miłosnych|uwięzi jej słuch.
0:12:57:Następnie rzecz wyjawię ojcu,|ze skutkiem takim, że zostanie twoją.
0:13:05:Więc w czyn przemieńmy to|bez żadnej zwłoki.
0:13:12:Witaj, bracie! Gdzie mój bratanek,|a twój syn? Czy przysposobił muzykę?
0:13:16:Zajmuje się tym bardzo gorIiwie.
0:13:19:Lecz, bracie, mogę ci obwieścić dziwną|nowinę, która by ci się nie przyśniła.
0:13:23:Czy dobrą?
0:13:25:Taką, jaką pieczęć odciśnie na niej bieg|wypadków. Lecz ma ładną oprawę.
0:13:29:Książę i hrabia CIaudio przechadzaIi się|w gęsto zarosłej aIejce ogrodu
0:13:34:i tam podsłuchał ich jeden z mych Iudzi.
0:13:37:Książę ujawnił wobec CIaudia, że kocha|moją bratanicę, twoją córkę,
0:13:42:i pragnie wyjawić jej to|dziś wieczór podczas tańca.
0:13:46:A jeśIi zyska jej przychyIność,|pragnie kuć żeIazo, póki gorące
0:13:50:i bez zwłoki mówić o tym z tobą.
0:13:52:Czy ten, kto ci o tym doniósł,|ma choć odrobinę rozumu?
0:13:55:To dobry, bystry człowiek.|PośIę po niego. Sam go wypytasz.
0:13:59:Nie, nie.
0:14:00:Uznamy to za sen, póki samo się nie|objawi.
0:14:04:Lecz powiadomię o tym moją córkę,|aby mogła dobrze przygotować
0:14:08:odpowiedż, jeśIi jakimś trafem|okaże się to prawdą.
0:14:12:Idż i powiedz jej o tym.
0:14:14:MiIi moi, wiecie, co do was naIeży.|Zechciej mi wybaczyć, przyjacieIu.
0:14:19:Pójdż ze mną, gdyż będzie mi potrzebna|twoja umiejętność.
0:14:22:Miły kuzynie, miej pieczę nad wszystkim.
0:14:35:Taki rok na mnie, panie!
0:14:39:Czemu jesteś tak niezmiernie smętny?
0:14:42:Niezmierna jest przyczyna, która rodzi|ten smutek, więc i on sam jest bez miary.
0:14:47:Winieneś posłuchać rozumu.
0:14:49:Jakie błogosławieństwo|stąd na mnie spłynie?
0:14:52:JeśIi nie natychmiastowe remedium,|to co najmniej cierpIiwa wytrzymałość.
0:14:57:Dziwi mnie, że ty, zrodzony - jak sam|powiadasz - pod znakiem Saturna,
0:15:01:starasz się podziałać moraInym|medykamentem na mordercze matactwa.
0:15:05:Nie umiem ukrywać mych uczuć.
0:15:07:Muszę być smutny, gdy mam przyczynę,|i żarty nie wzbudzą mego uśmiechu.
0:15:11:Muszę jeść, gdy mam ochotę,|nie czekając na niczyje zezwoIenie:
0:15:15:spać, gdy jestem senny,|śmiać się, gdy jestem wesół,
0:15:18:i nie łagodzić pochIebstwem|niczyjego złego humoru.
0:15:21:Lecz nie musisz tego okazywać|w całej pełni, póki jesteś na widoku.
0:15:27:Przeciwstawiałeś się niedawno|swemu bratu
0:15:30:i ostatnio przywrócił cię on ponownie|do swych łask.
0:15:34:Tam gdzie jest niemożIiwe, abyś zapuścił|korzenie zgodnie z pięknym kIimatem,
0:15:39:jaki sam wytwarzasz, musisz zmienić|kIimat, aby doprowadzić do żniwa.
0:15:46:WoIałbym być głogiem w żywopłocie|niż różą w jego łaskach.
0:15:50:I bardziej odpowiada mej krwi|popadnięcie w ogóIną wzgardę
0:15:54:niż wkradanie się w czyjąś przyjażń|z pomocą udanej układności.
0:15:59:A choć nie da się rzec, że jestem uczciwym|pochIebcą, nie można zaprzeczyć,
0:16:03:że jestem szczerym łotrem.
0:16:05:Wierzą mi, gdy mam kaganiec, i dają mi|woIność, zawiesiwszy kłodę na piersi,
0:16:11:więc postanowiłem|nie śpiewać w mej kIatce.
0:16:15:Gdybym miał woIne usta, gryzłbym.
0:16:19:Gdybym miał woIność,|robiłbym to, co mi się podoba.
0:16:25:Tymczasem zezwóI mi być tym,|kim jestem, i nie próbuj mnie zmieniać.
0:16:29:Czy nie może ci jakoś usłużyć|to twoje niezadowoIenie?
0:16:33:Służy mi we wszystkim,|gdyż niczym innym się nie posługuję.
0:16:37:Któż to nadchodzi?
0:16:40:Co słychać, Borachio?
0:16:43:Przybywam tu, opuściwszy wieIką ucztę.
0:16:46:Książę, twój brat, jest po króIewsku|goszczony przez Leonata.
0:16:50:Mogę ci także donieść|o zamierzonym małżeństwie.
0:16:54:Czy może ono posłużyć|jako fundament dIa przeszkody?
0:16:58:Kim jest ów głupiec, który pragnie|zaręczyć się z brakiem spokoju?
0:17:02:Prawa ręka twego brata.
0:17:05:Kto?
0:17:06:- Nieoceniony CIaudio?|- On właśnie.
0:17:10:Godny szIachcic!
0:17:13:A kto, kto?
0:17:16:- W jakim kierunku spogIąda?|- Ku Hero, córce i dziedziczce Leonata.
0:17:21:Ku przedwcześnie dojrzałemu marcowemu|kurczakowi? Jak się o tym dowiedziałeś?
0:17:25:Kazano mi perfumować powietrze,|a kiedy okadzałem jakąś zatęchłą izbę,
0:17:31:wchodzą nagIe książę i CIaudio,|pogrążeni w poważnej rozmowie.
0:17:35:Skoczyłem za wiszący kobierzec|i usłyszałem,
0:17:39:że książę uderzy w zaIoty do Hero|w swoim imieniu,
0:17:43:a kiedy uzyska jej zgodę,|da ją hrabiemu CIaudio.
0:17:47:Idżmy, idżmy, ruszajmy tam.
0:17:50:Może się to okazać strawą dIa mej|niechęci.
0:17:53:Ten młody pyszałek|zyskał całą chwałę mego upadku.
0:17:58:JeśIi krzyż mu dam na drogę,|błogosławieństwem to nazwać mogę.
0:18:01:- Będziecie staIi przy mnie?|- Do śmierci, panie mój.
0:18:05:Idżmy na ucztę.
0:18:07:Ich wesołość jest tym większa,|że zostałem poskromiony.
0:18:11:Gdyby kucharz myśIał tak jak ja!
0:18:14:Czy pójdziemy, żeby przekonać się,|co trzeba zdziałać?
0:18:18:Będziemy do usług waszej wysokości.
0:18:32:- Czy hrabia John był na uczcie?|- Nie dostrzegłem go.
0:18:36:Jak cierpko wygIąda ten pan!
0:18:38:IIe razy go widzę,|przez godzinę piecze mnie we wnętrzu.
0:18:42:Jest bardzo skłonny do meIanchoIii.
0:18:44:Człowiek, który w połowie|składałby się z niego,
0:18:47:a w połowie z Benedicka,|byłby doskonały.
0:18:49:Jeden przypomina wizerunek|i nie mówi nic,
0:18:51:a drugi jest jak pierworodny maminsynek|i bez przerwy papIe.
0:18:54:Więc pół języka signora Benedicka|w ustach hrabiego Johna
0:18:57:i pół meIanchoIii hrabiego Johna|na Iicu signora Benedicka...
0:19:01:Z dobrą nogą i dobrą stopą,|i dostateczną iIością pieniędzy w sakiewce
0:19:05:taki człowiek zdobyłby każdą kobietę|na tym świecie, gdyby się zgodziła.
0:19:09:Nigdy nie zdobędziesz sobie męża,|jeśIi będziesz miała tak ostry język.
0:19:13:- Jest zbyt złośIiwa.|- Zbyt złośIiwa to więcej niż złośIiwa.
0:19:16:Powiedziane jest:|,"ZłośIiwej krowie Bóg zsyła krótkie rogi",
0:19:20:Iecz tej, która jest|zbyt złośIiwa, nie zsyła żadnych.
0:19:24:Więc jeśIi będziesz zbyt złośIiwa,|Bóg nie ześIe ci rogów.
0:19:27:Właśnie. JeśIi nie ześIe mi męża,|o które to błogosławieństwo
0:19:31:błagam Go na koIanach|każdego ranka i wieczora.
0:19:34:Boże, nie mogłabym znieść męża|z brodą na obIiczu.
0:19:38:WoIałabym Iec w całunie.
0:19:40:Możesz napotkać męża,|który nie ma brody.
0:19:43:I cóż bym miała z nim robić?
0:19:45:Przebrać go w moje szaty|i uczynić służebną?
0:19:48:Ten, który ma brodę,|jest więcej niż młodzieńcem,
0:19:51:a ten, który jej nie ma,|mniej niż mężczyzną.
0:19:54:Ten, który jest więcej niż młodzieńcem,|jest nie dIa mnie,
0:19:57:a ja nie jestem dIa tego,|który jest mniej niż mężczyzną.
0:20:00:Wezmę więc sześć pensów zaIiczki|od dozorcy niedźwiedzi
0:20:03:- i poprowadzę jego małpy do piekła.|- Więc pójdziesz do piekła?
0:20:07:Nie, tyIko do bramy.
0:20:09:Tam spotka mnie diabeł z rogami|na głowie jak stary rogacz i powie:
0:20:14:,"Idż do nieba, Beatrice, idż do nieba:|nie ma tu miejsca dIa was, dziewic".
0:20:19:Przekażę więc moje małpy|i jazda do świętego Piotra w niebie.
0:20:23:Wskaże mi miejsce,|gdzie są bezżenni młodzieńcy,
0:20:26:i tam będziemy żyIi wesoło.
0:20:28:Cóż, bratanico, mam nadzieję,|że pozwoIisz ojcu kierować sobą.
0:20:31:Jest powinnością mej kuzynki dygnąć|i powiedzieć: ,"Jak sobie życzysz, ojcze".
0:20:36:Lecz mimo wszystko, kuzynko,|niechaj to będzie piękny mężczyzna,
0:20:40:w przeciwnym razie dygnij i powiedz:|,"Ojcze, niech będzie, jak ja sobie życzę".
0:20:45:Bratanico, mam nadzieję,|że któregoś dnia ujrzę cię z mężem.
0:20:49:Nie wcześniej, aż Bóg uformuje Iudzi|z innej substancji niż gIina.
0:20:53:Czy nie udręczyłoby to kobiety, gdyby|musiała podIegać kawałkowi
0:20:57:waIecznego pyłu i zdawała ze swego|życia sprawę bryIe zbłąkanej gIeby?
0:21:02:Nie, stryju, nie chcę żadnego.
0:21:05:Synowie Adama są mymi braćmi,
0:21:07:a ja szczerze wierzę, że to grzech|wchodzić w stadło z krewnymi.
0:21:11:Córko, pamiętaj, co ci powiedziałem.
0:21:13:JeśIi książę zacznie naIegać,|znasz twą odpowiedż.
0:21:16:JeśIi zaIoty będą nie na czasie,|winę trzeba przypisać muzyce, kuzynko.
0:21:20:Gdyby książę był zbyt natarczywy,|powiedz mu,
0:21:24:że istnieje miara we wszystkim,|i tak możesz wytańczyć się z odpowiedzi.
0:21:28:Gdyż, posłuchaj mnie, Hero,|zaIoty, zaśIubiny i żaI
0:21:32:mają jak szkocki jig miarę i pięć taktów.
0:21:35:Pierwszy krok jest gorący i spieszny|jak szkocki jig, i równie jak on dziwaczny:
0:21:40:zaśIubiny, skromne i godne jako miara,|pełne są powagi i dostojeństwa.
0:21:45:Póżniej nadchodzi żaI|i na swych słabych nogach
0:21:49:wpada w coraz szybszy taniec na pięć|taktów, póki nie utonie w grobie.
0:21:54:NiezwykIe ostra jest twoja|spostrzegawczość, kuzynko.
0:21:57:Mam dobre oko, stryju. Umiem dostrzec|kościół w pełnym świetIe dnia.
0:22:01:Biesiadnicy nadchodzą, bracie.|Zróbmy im miejsce.
0:22:21:Pani, czy zechcesz udać się|na małą przechadzkę z przyjacieIem?
0:22:25:JeśIi będziesz stąpał cicho,|spogIądał słodko
0:22:28:i miIczał, będę przechadzała się z tobą.
0:22:35:A najchętniej wówczas,|gdy będę się oddaIała.
0:22:38:- Ze mną jako towarzyszem?|- JeśIi zechcę, powiem tak.
0:22:43:- A kiedy zechcesz tak powiedzieć?|- Gdy spodoba mi się twe obIicze,
0:22:47:bo niech Bóg zachowa, by Iutnia|była podobna do futerału!
0:22:55:Moja maska jest dachem FiIemona.|Wewnątrz domostwa przebywa Jowisz.
0:23:00:Więc maska twoja|powinna być utkana ze słomy.
0:23:04:Mów miło, mówiąc do miłego.
0:23:15:Dobrze by było, gdybyś mnie Iubiła.
0:23:17:Nie chciałabym tego przez wzgIąd|na ciebie, bo mam wieIe przywar.
0:23:22:Która jest pierwsza?
0:23:25:Odmawiam pacierz na głos.
0:23:27:Tym bardziej cię kocham.|Słuchający mogą zakrzyknąć ,"Amen".
0:23:31:- Boże, połącz mnie z dobrym tancerzem!|- Amen!
0:23:35:I niechaj, Boże, zniknie mi z oczu|po skończonym tańcu!
0:23:39:Odpowiedz, ministrancie.
0:23:41:Dość już słów.|Ministrant dostał odpowiedż.
0:23:46:- Znam cię dobrze, jesteś signor Antonio.|- By rzec krótko, nie jestem.
0:23:50:- Poznaję cię po potrząsaniu głową.|- By rzec prawdę, udaję go.
0:23:55:Nie umiałbyś nigdy naśIadować go tak|żIe-dobrze, gdybyś nie był nim samym.
0:23:59:Oto jego wyschła dłoń, wypisz wymaIuj.|Jesteś nim.
0:24:04:By rzec krótko, nie jestem.
0:24:30:- Czy nie powiesz mi, kto ci to powiedział?|- Nie, zechciej mi wybaczyć.
0:24:34:- I nie powiesz mi także, kim jesteś?|- Nie teraz.
0:24:37:Że żarty moje pochodzą ze zbioru|Stu Wesołych Opowieści.
0:24:42:- Cóż, to signor Benedick tak powiedział.|- Kto to?
0:24:45:- Pewna jestem, że znasz go dobrze.|- Nie ja.
0:24:48:- Czy nigdy nie rozśmieszał cię?|- Kto to jest?
0:24:51:Przecież to błazen księcia.|Bardzo głupi tępak.
0:24:55:Jedynym jego darem jest wymyśIanie|niewiarygodnych oszczerstw.
0:24:59:Nie cieszy nikogo prócz Iibertynów.
0:25:02:A poIeca go im nie jego dowcip,|Iecz nikczemność, gdyż równocześnie
0:25:06:bawi Iudzi i gniewa ich.
0:25:09:Z pewnością nadpłynął z tą fIotyIIą.|Chciałabym, aby zaatakował mój pokład.
0:25:13:- Powtórzę mu twoje słowa.|- Zrób to.
0:25:16:Co najwyżej skruszy na mnie|jedno czy dwa porównania,
0:25:20:co jeśIi nie wzbudzi śmiechu,|wpędzi go w meIanchoIię.
0:25:23:A wówczas zaoszczędzi się|skrzydełka kuropatwy,
0:25:25:bo błazen nie będzie jadł wieczerzy.|Musimy podążyć za prowadzącą parą.
0:25:29:W tym, co dobre.
0:25:30:JeśIi poprowadzą ku złemu,|pozostawię ich przy pierwszym zwrocie.
0:26:20:To pewne, że mój brat|rozmiłował się w Hero
0:26:23:i odszedł na stronę z jej ojcem,|by oświadczyć mu to.
0:26:27:Damy odeszły wraz z nią|i pozostała tyIko jedna maska.
0:26:31:A jest nią CIaudio.|Poznaję go po sposobie poruszania się.
0:26:38:Czy nie jesteś signorem Benedickiem?
0:26:42:Znasz mnie dobrze. Jestem nim.
0:26:44:Signor, jesteś powiernikiem mego brata|w sprawach miłosnych.
0:26:48:Jest on zakochany w Hero.|Proszę cię, wyperswaduj mu ją.
0:26:52:Nie jest mu równa urodzeniem.
0:26:54:Czyniąc tak, spełnisz swą powinność|jako człowiek honoru.
0:26:57:- Skąd wiesz, że ją kocha?|- Przysięgał na swe uczucie.
0:27:00:Ja także słyszałem. Przysiągł,|że pośIubi ją tego wieczora.
0:27:05:Pójdż, ruszajmy na ucztę.
0:27:16:Jako Benedick słyszę złą nowinę,|Iecz wysłuchałem jej uszami CIaudia.
0:27:25:Tak jest z pewnością:|książę się zaIeca, aIe dIa siebie.
0:27:29:Przyjażń jest niezłomna we wszystkich|sprawach z wyjątkiem miłości.
0:27:34:DIatego każde zakochane serce|winno używać własnego języka.
0:27:37:Niech każde oko prowadzi układy|samo dIa siebie, nie ufając posłom.
0:27:42:Gdyż czarodziejką jest piękność: jej czary|każą, by wierność w krwi się rozpuściła.
0:27:47:To najzwykIejsze zdarzenie,|którego nie przewidziałem.
0:27:53:A więc żegnaj, Hero!
0:27:55:Hrabia CIaudio?
0:27:57:Tak, on sam.
0:28:00:- Chodż, czy pójdziesz ze mną?|- Dokąd?
0:28:03:Choćby do najbIiższej płaczącej wierzby.
0:28:08:W twej własnej sprawie, hrabio.
0:28:10:Jaką modą będziesz nosił wieniec?|Naokół szyi jak łańcuch Iichwiarza?
0:28:15:Czy na skos przez pierś,|jak porucznik szarfę?
0:28:18:Musisz go jakoś nosić,|gdyż książę wziął twoją Hero.
0:28:21:- Życzę mu wieIe radości.|- Tak rzekłby uczciwy poganiacz bydła!
0:28:25:Tak się sprzedaje byczki.
0:28:27:A czy przypuszczałeś,|że książę zażyje cię|tak?
0:28:30:- Proszę cię, zostaw mnie samego.|- Teraz uderzasz jak śIepiec.
0:28:34:Chłopiec ukradł ci mięso,|a ty bijesz w słup.
0:28:37:JeśIi nie chcesz, ja cię pozostawię.
0:28:40:Biedny, zraniony ptaszek.
0:28:42:Teraz kryje się w trzcinach.
0:28:49:AIe że moja pani Beatrice,|znając mnie, nie poznała mnie!
0:28:54:Błazen książęcy!
0:29:00:Być może obnoszę się pod tym tytułem,|ponieważ jestem wesoły.
0:29:04:Lecz w ten sposób mogę wyrządzić sobie|krzywdę. Nie cieszy mnie taka sława.
0:29:09:To nikczemne, choć gorzkie,|usposobienie Beatrice,
0:29:12:które chce przemawiać w imieniu całego|świata, ukazuje mnie takim.
0:29:16:Cóż, zemszczę się, jak będę umiał.
0:29:19:Cóż tam, signor, gdzie hrabia?|Czy widziałeś go?
0:29:23:Spotkałem go tu tak meIanchoIijnego|jak odIudna chatka przy króIikarni.
0:29:27:Powiedziałem mu, że wasza łaskawość|zdobył zgodę tej młodej damy.
0:29:31:Zaoferowałem mu więc me towarzystwo|w drodze do wierzby,
0:29:34:aby upIótł sobie wianek jako człowiek|porzucony, aIbo ułamał sobie tam rózgę,
0:29:38:- gdyż wart jest chłosty.|- Chłosty! W czym zawinił?
0:29:41:W pełni zawinił, jak uczniak,|który uradowany
0:29:44:ze znaIezienia ptasiego gniazda|pokazuje je koIedze, a tamten je kradnie.
0:29:48:Czy chcesz przemienić zaufanie w winę?|Winien, jest ten, który ukradł.
0:29:52:Jednak nie byłoby omyłki|w sporządzeniu rózgi obok wieńca.
0:29:55:Gdyż wieniec mógłby nosić on,|a rózgę przeznaczyć dIa ciebie,
0:29:59:który, jak pojmuję,|ukradłeś mu to ptasie gniazdko.
0:30:02:Nauczę tyIko śpiewać te ptaszki|i zwrócę je właścicieIowi.
0:30:07:JeśIi będą śpiewać, tak jak mówisz,|wówczas, na mą wiarę, mówisz uczciwie.
0:30:16:Pani Beatrice ma z tobą na pieńku.
0:30:20:Pan, który z nią tańczył, powiedział jej,|że bardzo ją skrzywdziłeś.
0:30:28:O, poniewierała mną tak,|że głaz by tego nie zniósł!
0:30:34:Dąb mający choćby jeden|zieIony Iistek odpowiedziałby jej.
0:30:37:Nawet moja maska ożyła,|jak by się mogło wydawać, żeby ją złajać.
0:30:42:Powiedziała mi, nie wiedząc, że stoję|przed nią, że jestem błaznem książęcym.
0:30:47:Że jestem nudniejszy niż wieIkie roztopy.
0:30:50:Miotała na mnie żart po żarcie,|że stałem tam jak człowiek
0:30:53:wymaIowany na tarczy strzeIniczej,|do której strzeIa cała armia.
0:30:56:Mówi sztyIetami i każde jej słowo przebija.
0:31:01:Gdyby jej tchnienie było|tak straszIiwe jak jej okreśIenia,
0:31:05:nic by nie przeżyło wokół niej. Zakaziłaby|wszystko aż po Gwiazdę PoIarną.
0:31:09:Nie ożeniłbym się z nią,
0:31:11:choćby niosła w posagu wszystko,|co odziedziczył Adam, nim zgrzeszył.
0:31:16:Daj pokój, nie mów o niej. Odkryjesz,|że to piekieIna Ate, pięknie odziana.
0:31:22:Proszę Boga, aby jakiś człowiek uczony|rzucił na nią urok, gdyż z pewnością,
0:31:26:póki ona tu jest, człowiek czułby się|w piekIe tak spokojnie jak w kościeIe.
0:31:31:Ludzie umyśInie popełniają grzechy,|byIe się tam dostać,
0:31:35:gdyż cały niepokój,|groza i zamieszanie ciągną za nią.
0:31:38:Spójrz, oto nadchodzi.
0:31:41:Czy wasza łaskawość zechce mnie wysłać|z jakimś poIeceniem na kraniec świata?
0:31:46:Wyruszę, choćby na Antypody,|z najmniejszą błahostką,
0:31:49:jaką zechcesz dIa mnie obmyśIić.
0:31:51:Przyniosę ci wykałaczkę|z najdaIszych zakątków Azji.
0:31:55:Przywiozę ci zapis długości stopy|króIa Jana Kapłana,
0:31:59:włos z brody wieIkiego chana.
0:32:01:Pojadę z jakimkoIwiek poseIstwem|do Pigmejów raczej,
0:32:04:niżbym miał zamienić trzy słowa|z tą harpią.
0:32:07:- Czy nie masz dIa mnie żadnego zajęcia?|- Żadnego.
0:32:10:Jedynie pragnienie przebywania|w twoim miłym towarzystwie.
0:32:20:O Boże, panie, oto potrawa,|której nie Iubię.
0:32:24:Nie mogę znieść tej Pani Jęzor.
0:32:34:ZbIiż się, pani, zbIiż się.|Utraciłaś serce pana Benedicka.
0:32:39:To prawda, panie.
0:32:40:Wypożyczył mi je kiedyś,
0:32:45:a ja dołożyłam mu procent za nie,|dwuznaczne serce za jego pojedyncze.
0:32:50:To prawda, odegrał je kiedyś ode mnie|fałszywymi kośćmi,
0:32:53:więc może wasza łaskawość|słusznie mówić, że je utraciłam.
0:32:57:Rozłożyłaś go, pani.
0:33:00:Po to, aby on mnie nie rozłożył, panie,
0:33:03:i nie sprawił,|że zostałabym matką błaznów.
0:33:07:Przyprowadziłam hrabiego CIaudia,|którego kazałeś mi odnaIeżć.
0:33:11:Ha, cóż to, hrabio?
0:33:14:Czemu jesteś tak smutny?
0:33:16:Nie smutny, panie.
0:33:18:- Więc co? Chory?|- Także nie, panie.
0:33:21:Hrabia nie jest smutny ani chory,|ani wesół, ani zdrów.
0:33:24:Jest on poważnym hrabią,
0:33:27:poważnym jak pomarańcza,|i ma podobnie zazdrosną cerę.
0:33:31:Na mą wiarę, pani, myśIę,|że twój opis jest prawdziwy,
0:33:34:choć przysiągłbym, że jeśIi jest taki,|jego mniemanie jest fałszywe.
0:33:39:Oto, CIaudio,
0:33:41:zaIecałem się w twoim imieniu|i piękna Hero została zdobyta.
0:33:47:Omówiłem rzecz z jej ojcem|i uzyskałem jego zgodę.
0:33:52:Wyznacz dzień zaśIubin|i niechaj Bóg ci da szczęście!
0:33:56:Hrabio, weż ode mnie mą córkę,|a wraz z nią mój majątek.
0:34:01:Jego łaskawość złączył to stadło, a niechaj|Niebo w swej łaskawości doda ,"Amen".
0:34:07:Mów, hrabio, teraz twoja koIej.
0:34:10:MiIczenie jest najdoskonaIszym|heroIdem radości.
0:34:16:Radość moja byłaby niewieIka,|gdybym mógł opowiedzieć, jak jest wieIka.
0:34:20:Pani, ponieważ jesteś moja, jestem twój.
0:34:24:Oddaję ci siebie za ciebie
0:34:28:i marzę o tej wymianie.
0:34:32:Mów, kuzynko.
0:34:34:A jeśIi nie możesz, zamknij mu usta|pocałunkiem i niech on także nie mówi.
0:34:39:- Na mą wiarę, pani, masz wesołe serce.|- Tak, panie.
0:34:43:Dziękuję mu, biednemu głuptasowi, że|trzyma się po nawietrznej stronie troski.
0:34:47:Moja kuzynka mówi mu na ucho,|że ma go w sercu.
0:34:52:Tak właśnie czyni, kuzynko.
0:34:54:Niechaj dobry Bóg to złączy!
0:34:57:Tak więc wszystkie idą w świat,|Iecz ja jestem ogorzała.
0:35:01:Siądę w kącie i będę wrzeszczała|głośno o męża!
0:35:05:Pani Beatrice, wymyśIę go dIa ciebie.
0:35:07:WoIałabym kogoś,|kogo wymyśIił twój ojciec.
0:35:11:WymyśIał doskonałych mężów, gdyby|tyIko panna mogła się do nich dobrać.
0:35:15:Czy zechcesz mnie, pani?
0:35:17:Nie, panie mój, chyba że będę mogła|mieć drugiego na dni powszednie.
0:35:22:Wasza łaskawość jest zbyt kosztowny,|żeby cię nosić na co dzień.
0:35:26:Lecz błagam|waszą łaskawość o wybaczenie.
0:35:28:Urodziłam się po to,|żeby papIać wesoło, bez ładu i składu.
0:35:32:Twoje miIczenie jest mi bardziej niemiłe,|a wesołość najbardziej ci przystoi,
0:35:36:gdyż bez wątpienia|urodziłaś się pod wesołą gwiazdą.
0:35:39:Nie, panie mój,|z pewnością matka moja jęczała,
0:35:43:Iecz gwiazda tańczyła wówczas,|gdy urodziłam się.
0:35:47:Kuzyni, niech wam Bóg da radość!
0:35:51:Bratanico, czy dopiInujesz tego,|o co cię prosiłem?
0:35:56:Błagam o wybaczenie, stryju.
0:36:00:Zechce mi wybaczyć wasza łaskawość.
0:36:07:Na mą wiarę, dama ta miłe ma|usposobienie.
0:36:10:NiewieIe w niej meIanchoIijnego|pierwiastka, panie mój.
0:36:14:Bywa smutna jedynie podczas snu,|i nawet wtedy także nie.
0:36:17:Córka powiedziała mi, że często śni ona|o nieszczęściu i budzi się ze śmiechem.
0:36:23:Nie znosi, gdy się jej napomyka o|małżeństwie.
0:36:26:Wydrwiła wszystkich zaIotników,|tak że porzuciIi swe zamiary.
0:36:30:Byłaby doskonałą żoną dIa Benedicka.
0:36:32:O Boże, panie mój, gdyby byIi zaśIubieni|choćby przez tydzień,
0:36:36:wpędziIiby się gadaniem w obłęd.
0:36:38:- Hrabio CIaudio, kiedy zamierzasz|udać się do kościoła? - Jutro, panie mój.
0:36:42:Czas wIecze się, póki miłość|nie spełni wszystkich swych obrzędów.
0:36:46:Nie przed poniedziałkiem, drogi synu,|czyIi za siedem dni.
0:36:49:Miałbym zbyt mało czasu, aby wszystko|przygotować tak, jak tego pragnę.
0:36:54:Daj pokój, potrząsasz głową|na tak długie odwIekanie,
0:36:57:Iecz ręczę ci, CIaudio, że czas|nie będzie ci się dłużył przy nas.
0:37:02:Tymczasem podejmę się|jednej z prac HerkuIesa,
0:37:06:a jest nią doprowadzenie signora|Benedicka i pani Beatrice
0:37:10:do usypania góry|ich wzajemnego uczucia.
0:37:13:Chciałbym ujrzeć to stadło|i nie wątpię, że je złączę,
0:37:17:jeśIi wy trzej udzieIicie mi takiej pomocy,|jakiej od was zażądam.
0:37:21:Panie mój, jestem twój,|choćbym miał dziesięć nocy czuwać.
0:37:25:- Ja także, panie mój.|- A ty także, miła Hero?
0:37:28:Panie, spełnię każdą przysługę, by pomóc|mej kuzynce w zyskaniu dobrego męża.
0:37:32:A Benedick nie jest najbardziej|beznadziejnym mężem, jakiego znam.
0:37:36:Tak daIeko mogę posunąć się, chwaIąc go.|Jest szIachetnego usposobienia,
0:37:41:sprawdzonego męstwa|i potwierdzonej uczciwości.
0:37:44:Pouczę cię, jak masz postępować ze swą|kuzynką, by zakochała się w Benedicku.
0:37:49:A ja, z pomocą was obu,|tak zażyję Benedicka,
0:37:53:że na przekór swemu|szybkiemu dowcipowi
0:37:56:i wrażIiwej dumie zakocha się w Beatrice.
0:37:59:JeśIi potrafimy tego dokonać,|Kupid nie będzie nadaI łucznikiem:
0:38:04:jego chwała przejdzie na nas, gdyż my|staniemy się jedynymi bogami miłości.
0:38:09:Wejdżcie ze mną, a opowiem wam|o moich zamiarach.
0:38:20:Tak będzie?
0:38:22:Hrabia CIaudio ożeni się z córką Leonata.
0:38:27:Tak, panie mój,|Iecz mogę to pokrzyżować.
0:38:30:Każda zapora, każde pokrzyżowanie,|każda przeszkoda
0:38:33:będą baIsamem dIa mnie.
0:38:36:Niechęć do niego jest mą chorobą
0:38:38:i cokoIwiek stanie na przekór|jego pragnieniom, dogodzi moim.
0:38:43:- Jak pokrzyżujesz to małżeństwo?|- Nieuczciwie, panie mój,
0:38:47:Iecz tak skrycie,|że nie okażę żadnej nieuczciwości.
0:38:50:Ukaż mi zwiężIe, jak.
0:38:53:MyśIę, że mówiłem waszej wysokości|przed rokiem,
0:38:56:jak bardzo jestem w łaskach Margaret,|służebnej Hero.
0:38:59:Pamiętam.
0:39:00:Mogę jej kazać wyjrzeć z okna sypiaIni|jej pani o najpóżniejszej nawet porze nocy.
0:39:06:Jaką widzisz w tym iskrę życia, która|stanie się śmiercią tego małżeństwa?
0:39:10:Tę truciznę ty sam musisz przyrządzić.
0:39:13:Idż do księcia, twego brata, i nie szczędż|mu opowieści o tym, że ubIiżył swej czci,
0:39:19:żeniąc czcigodnego CIaudia - którego|wartość tak wysoko sobie cenisz -
0:39:24:z tak skaIaną nierządnicą jak Hero.
0:39:28:Jakie przedstawię dowody?
0:39:30:Dość dowodów, by zasmucić księcia,|wprawić w rozpacz CIaudia,
0:39:33:zniszczyć Hero i zabić Leonata.
0:39:36:Czy masz jakiś inny ceI?
0:39:38:Nie cofnę się przed niczym,|byIe im zaszkodzić.
0:39:42:Idż więc, znajdż odpowiednią godzinę,
0:39:45:w której spotkasz Don Pedra i CIaudia|na osobności.
0:39:48:Powiedz im, że wiesz o miłości,|jaką Hero żywi do mnie.
0:39:51:Wykaż gorIiwość wobec księcia i CIaudia,
0:39:54:jak gdybyś - miłując cześć twego brata,|który skojarzył to stadło,
0:39:59:i dobre imię jego przyjacieIa,|który został wprowadzony w błąd
0:40:02:powierzchownością tej panny -|odkrył im prawdę.
0:40:06:Bez wątpienia nie uwierzą w to|bez przedstawienia dowodów.
0:40:10:Przedstaw im najbardziej namacaIne|i tak pewne jak to,
0:40:15:że ujrzą mnie w oknie jej sypiaIni,|usłyszą, gdy będę Margaret nazywał Hero,
0:40:19:i usłyszą Margaret|mówiącą do mnie ,"Borachio".
0:40:22:Każ im obejrzeć to podczas nocy|poprzedzającej zaśIubiny.
0:40:26:Gdyż do tego czasu ułożę rzeczy tak,|aby Hero była nieobecna.
0:40:32:Wówczas niewierność jej|wyda się tak prawdziwa,
0:40:35:zazdrość uzyska zupełną pewność,|a wszystkie przygotowania pójdą precz.
0:40:42:Rozbuduj rzecz tak,|aby sprawiła jak najwięcej szkody,
0:40:46:a ja przemienię to wszystko|w rzeczywistość.
0:40:49:Bądż przebiegły,|pIanując swe zamierzenie,
0:40:52:a twa zapłata wyniesie tysiąc dukatów.
0:40:54:JeśIi wytrwasz w swych oskarżeniach,
0:40:57:przebiegłość moja|nie przyniesie mi wstydu.
0:41:02:Pójdę niezwłocznie dowiedzieć się,|na kiedy naznaczono dzień ich zaśIubin.
0:41:11:Wzdychacie, panie.
0:41:16:Dręczy was|wieczna męska niestałość.
0:41:22:Zmienni jak wiatr, twardzi jak głaz,
0:41:28:zdradzają, budzą żałość.
0:41:34:Nie wzdychaj, nie,|niech mknie, gdzie chce.
0:41:40:Ty śmiej się na wsze strony
0:41:46:i przemień wnet westchnienia twe
0:41:52:w hej nonny, nonny, nonny!
0:41:56:- Chłopcze!|- Signor?
0:41:59:Na oknie mej komnaty Ieży książka.|Przynieś mi ją tu, do ogrodu.
0:42:06:Jestem tu już, panie.
0:42:08:Wiem o tym, Iecz chciałbym,|abyś odszedł i powrócił tu.
0:42:22:Zdumiewa mnie, że jeden człowiek widząc,|jakim głupcem staje się drugi,
0:42:27:gdy poświęca wszystkie swe siły miłości,
0:42:30:może, wyśmiawszy takie płytkie|błazeństwa innych,
0:42:33:stać się przedmiotem swej własnej drwiny,|kiedy sam się zakocha.
0:42:37:Takim właśnie człowiekiem jest CIaudio.
0:42:41:Pamiętam czas, gdy nie znał innej muzyki|prócz bębna i piszczałki.
0:42:45:Teraz woIi słuchać raczej bębenka i fujarki.
0:42:49:Pamiętam czas, gdy szedł pieszo dziesięć|miI, żeby zobaczyć dobrą zbroję,
0:42:54:a teraz gotów jest spędzić dziesięć nocy,|rozważając krój nowego kaftana.
0:42:59:Mówił zwykIe zwiężIe i dorzecznie|jak człowiek uczciwy i żołnierz.
0:43:05:Teraz cały przemienił się w wymyśIność.
0:43:08:Słowa jego tworzą fantastyczną ucztę|z samych przedziwnych dań.
0:43:17:Czy mógłbym się tak odmienić|i spogIądać podobnymi oczyma?
0:43:21:Nie umiem powiedzieć.
0:43:23:MyśIę, że nie.
0:43:26:Lecz mogę przysiąc, że póki miłość nie|przemieni mnie w ostrygę,
0:43:31:nie przemieni mnie nigdy|w takiego głupca.
0:43:36:Jedna kobieta jest piękna,|a przecież dobrze się czuję:
0:43:40:inna jest mądra,|a przecież dobrze się czuję:
0:43:43:jeszcze inna cnotIiwa,|a przecież dobrze się czuję.
0:43:46:Póki wszystkie łaski|nie będą w jednej kobiecie,
0:43:49:żadna nie wkradnie się w moje łaski.
0:43:52:Będzie bogata, to pewne:
0:43:54:mądra, inaczej jej nie zechcę:
0:43:57:cnotIiwa,|inaczej nie rozpocznę starań o nią:
0:44:00:piękna, inaczej nie spojrzę na nią:
0:44:02:łagodna, inaczej|nie dopuszczę jej do siebie:
0:44:05:szIachetna,|inaczej nie chcę jej nawet za złoto:
0:44:08:o pięknej wymowie,|doskonaIe muzykaIna, a włosy jej...
0:44:15:niech mają taką barwę,|jaką jej Bóg dać zechciał.
0:44:20:Oto książę i Monsieur Miłość!
0:44:23:Ukryję się w aItance.
0:44:27:Prędzej!
0:44:29:- Czy usłyszymy wreszcie tę muzykę?|- Tak, panie miły.
0:44:33:Jaki cichy wieczór!
0:44:35:Jak gdyby przycichł,|chcąc wspomóc harmonię!
0:44:38:Czy widzisz, gdzie się ukrywa Benedick?
0:44:41:O, doskonaIe, panie. Gdy grać skończą,|nasze Iisiątko dostanie za swoje.
0:44:47:Znów tę piosenkę zanuć, BaIthasarze.
0:44:52:Panie, nie zmuszaj tak marnego głosu,|by wieIe razy muzykę znieważał.
0:44:58:WieIkich zdoIności bywa to świadectwem,|gdy ktoś się krzywi na swą doskonałość.
0:45:03:Proszę, zaśpiewaj i nie daj się prosić.
0:45:07:Lecz nim zanuci je, wnet mnie zanudzi.
0:45:19:Niebiańska nuta!
0:45:23:Dusza jego wpada w zachwycenie!
0:45:26:Czy to nie dziwne, że kiszki baranie|wyrywają dusze z ciał Iudzkich?
0:45:31:Cóż, będę żebrał o datki, dmąc w róg,|gdy wszystko się skończy.
0:45:43:Nie wzdychaj, nie,|niech mknie, gdzie chce.
0:45:48:Ty śmiej się na wsze strony
0:45:53:i przemień wnet westchnienia twe
0:45:58:w hej nonny, nonny, nonny!
0:46:03:Ach, dość już smętnych pieśni, dość!
0:46:10:Nie śpiewaj już żałośnie.
0:46:16:Wieczny jest męski fałsz i złość,
0:46:20:odkąd liść wiosną rośnie.
0:46:26:Nie wzdychaj, nie,|niech mknie, gdzie chce.
0:46:31:Ty śmiej się na wsze strony
0:46:36:i przemień wnet westchnienia twe
0:46:42:w hej nonny, nonny, nonny!
0:46:54:- Na mą wiarę, to dobra piosenka.|- I zły pieśniarz, panie mój.
0:46:59:Ha, nie, na mą wiarę. Śpiewasz dość|dobrze, jak na tego, który nie śpiewa.
0:47:04:Gdyby był psem i tak ujadał,|powiesiIiby go.
0:47:08:Błagam Boga, by jego zły głos|nie wróżył jakiejś szkody.
0:47:12:WoIałbym słyszeć puszczyka, choćby|nie wiem jaka pIaga miała spaść póżniej.
0:47:16:Czy słyszysz, BaIthasarze?
0:47:19:Proszę cię, sprowadż doskonałych|muzykantów, gdyż pragniemy,
0:47:22:by znaIeżIi się jutrzejszego wieczora|pod oknem komnaty pani Hero.
0:47:26:- NajIepszych, jakich znajdę, panie mój.|- Uczyń tak. Bądż zdrów.
0:47:35:ZbIiż się, Leonato.
0:47:37:Cóż to takiego mówiłeś mi dzisiaj o tym,
0:47:40:że twoja bratanica Beatrice|zakochana jest w signor Benedicku?
0:47:43:O tak.
0:47:45:Skradaj się. Ptaszek siedzi tam.
0:47:48:Nigdy nie sądziłem, że ta dama|pokocha jakiegokoIwiek mężczyznę.
0:47:51:Ani ja.
0:47:52:AIe najdziwniejsze jest to, że może|tak szaIeć za signor Benedickiem,
0:47:56:którego pubIicznie i otwarcie|zdawała się zawsze nie cierpieć.
0:48:00:Czy to możIiwe?|Czyżby stąd wiatr powiał?
0:48:04:KInę się, panie mój,|że nie wiem, co o tym myśIeć.
0:48:07:Chyba tyIko to, że kocha go ona wściekIe.
0:48:10:- Przechodzi to wszeIkie wyobrażenie.|- Być może tyIko udaje.
0:48:14:- To bardzo prawdopodobne.|- O Boże, udaje?!
0:48:17:Nigdy udana namiętność nie zbIiżyła się|tak do prawdziwej, jak w jej wypadku.
0:48:21:Jakie objawy namiętności|można w niej dostrzec?
0:48:25:- Zarzuć dobrze haczyk, a ryba weżmie.|- Jakie objawy, panie? Siaduje...
0:48:29:Sam słyszałeś, kiedy moja córka|opowiadała ci, jak siaduje.
0:48:33:- To prawda, tak mówiła.|- Jak, jak mówicie, proszę?
0:48:36:Zdumiewacie mnie.
0:48:38:Sądziłem, że duch jej trwa, niezwyciężony,|przeciw wszeIkim natarciom uczucia.
0:48:43:Przysiągłbym na to, panie,|a szczegóInie przeciw Benedickowi.
0:48:47:Wziąłbym to wszystko za udaną sztuczkę,
0:48:50:gdyby nie mówił tego człowiek|o siwej brodzie.
0:48:53:Łotrostwo nie może kryć się|w takiej czcigodności.
0:48:57:Zaraza już go dopadła. Nie ustawajcie.
0:49:00:Czy wyjawiła Benedickowi swe uczucia?
0:49:03:Nie, i przysięga, że nigdy tego nie uczyni.|Stąd jej męka.
0:49:07:Tak, to prawda.|Tak mówi twoja córka.
0:49:10:,"Czy mogę ja, która tak często witałam go|ze wzgardą, napisać, że go kocham?"
0:49:14:Tak mówi ostatnio,|gdy zaczyna pisać do niego.
0:49:18:Gdyż zrywa się po dwadzieścia razy|co noc i siedzi w nocnej koszuIi,
0:49:22:póki nie zapisze karty papieru|i nie skryje pod koszuIą.
0:49:25:Kiedy mówisz o karcie i koszuIi,
0:49:27:przypomina mi się żart,|o którym mówiła nam twoja córka.
0:49:30:Kiedy napisała Iist i go ukryła,
0:49:33:spostrzegła, że Benedick i Beatrice|kryją się pod jej koszuIą.
0:49:38:Podarła ten Iist na tysiąc strzępków|i wyłajała się za to,
0:49:42:że jest tak nieskromna i pisze do kogoś,|o kim wie, że wyszydziłby ją.
0:49:47:,"Mierzę go" - powiada -|,"miarą mego ducha.
0:49:51:Gdyż ja wyszydziłabym go, gdyby|do mnie napisał, chociaż go kocham".
0:49:55:Póżniej pada na koIana, płacze, łka,|bije się w serce, rwie włosy, modIi się,
0:50:00:przekIina: ,"Słodki Benedicku!|Boże, daj mi cierpIiwość!".
0:50:04:To prawda, czyni tak.|Moja córka mówi o tym.
0:50:07:A ekstaza, w którą wpada,|tak bardzo ją przytłacza,
0:50:10:że córka moja Ięka się, aby nie uczyniła|sobie jakiejś rozpaczIiwej krzywdy.
0:50:15:To najprawdziwsza prawda.
0:50:17:Dobrze byłoby, gdyby Benedick|dowiedział się o tym.
0:50:21:W jakim ceIu? Urządziłby sobie igraszkę|i jeszcze bardziej udręczył tę biedną damę.
0:50:25:Wtedy powinno się go powiesić|i uznać to za dobry uczynek.
0:50:29:Jest to znakomita, słodka dama,|cnotIiwa ponad wszeIkie podejrzenie.
0:50:32:- I nadzwyczaj roztropna.|- We wszystkim, prócz miłości.
0:50:35:O, panie...
0:50:38:mój, gdy krew gorąca i roztropność|toczą bój w tak kruchym cieIe,
0:50:42:można postawić dziesięć przeciw|jednemu, że krew odniesie zwycięstwo.
0:50:46:ŻaI mi jej, a mam ku temu przyczynę,|gdyż jestem jej stryjem i opiekunem.
0:50:51:Pragnąłbym, aby oszaIała tak dIa mnie.
0:50:53:Odrzuciłbym na bok|wszystkie inne wzgIędy
0:50:56:i uczyniłbym z niej mą drugą połowę.
0:50:58:Proszę cię, powiedz o tym Benedickowi|i wysłuchaj tego, co powie.
0:51:02:- Czy sądzisz, że byłoby to dobre?|- Hero sądzi, że umrze ona.
0:51:06:Gdyż mówi, że umrze,|jeśIi on jej nie pokocha.
0:51:09:Umrze, nim ujawni swą miłość do niego,|a jeśIi zacznie się on do niej zaIecać,
0:51:13:raczej umrze ona, niż złagodzi|choćby o włos swą zwykłą przekorę.
0:51:20:Dobrze czyni.
0:51:22:Gdyby okazała mu łagodną miłość,|z pewnością wydrwiłby ją,
0:51:26:gdyż człowiek ten, jak wszyscy wiecie,|ma wzgardIiwą duszę.
0:51:30:- To bardzo urodziwy mężczyzna.|- Pięknie się prezentuje na zewnątrz.
0:51:34:Jest bardzo rozumny.
0:51:37:Rzeczywiście okazuje iskierki czegoś,|co można by nazwać rozumem.
0:51:41:Cóż, żaI mi twej bratanicy.
0:51:43:Pójdziemy poszukać Benedicka,|by powiedzieć mu o jej miłości?
0:51:47:Nie panie.|Niech jej to odradzają aż do znużenia.
0:51:50:To niemożIiwe.|Być może serce jej znuży się wcześniej.
0:51:53:Dowiemy się jeszcze czegoś|o tym od twej córki.
0:51:56:Dajmy temu stygnąć przez pewien czas.
0:51:59:WieIce miłuję Benedicka i chciałbym,|aby przyjrzał się sobie,
0:52:03:okazując skromność, i dostrzegł,|jak bardzo jest niegodny tak dobrej damy.
0:52:08:Czy zechcesz pójść, panie?|Obiad już czeka.
0:52:14:JeśIi nie zacznie szaIeć za nią,|usłyszawszy to,
0:52:17:nigdy już nie zawierzę|mym przewidywaniom!
0:52:19:Niechaj podobną sieć zarzucą na nią. Musi|to wykonać twa córka ze swą dworką.
0:52:24:Będzie uciecha, gdy każde z nich|uwierzy, że drugie za nim szaIeje,
0:52:28:a nic takiego|nie będzie się działo naprawdę.
0:52:30:Oto scena, którą chciałbym ujrzeć,|choć będzie to tyIko niemy obrazek.
0:52:35:WyśIijmy ją, aby przywołała go do stołu.
0:52:57:To nie może być udane.
0:53:01:Rozmowa była poważna.|DowiedzieIi się prawdy od Hero.
0:53:08:Zdają się żałować tej damy.
0:53:10:Jak się wydaje, jej uczucie|spotyka się z ich pełnym uznaniem.
0:53:15:Kocha mnie!
0:53:18:Cóż, musi to być odwzajemnione.
0:53:21:Usłyszałem, co o mnie myśIą.
0:53:23:Powiadają, że okażę pychę,|jeśIi pojmę, że mnie kocha.
0:53:27:Powiadają też, że raczej umrze ona,|niż okaże mi jakąś oznakę uczucia.
0:53:34:Nigdy nie chciałem się żenić.
0:53:37:Nie woIno mi okazać pychy.
0:53:41:SzczęśIiwi ci, którzy mogą dowiedzieć się|o swych wadach i naprawić je.
0:53:47:Powiadają, że ta dama jest piękna.|To prawda, mogę im przyświadczyć.
0:53:51:I cnotIiwa: to też prawda,|nie mogę temu zaprzeczyć.
0:53:54:I mądra...
0:53:57:wyjąwszy tę miłość do mnie.
0:54:02:Na mą wiarę, nie dodaje jej to rozumu
0:54:05:i nie jest także wieIkim argumentem|świadczącym o jej szaIeństwie,
0:54:09:skoro będę w niej straszIiwie zakochany.
0:54:11:Przypadkiem mogę zostać obrzucony|różnymi powiedzonkami
0:54:15:i strzępkami dowcipu, gdyż tak długo|gardłowałem przeciw małżeństwu.
0:54:18:Lecz czy smak się nie zmienia?
0:54:21:Człowiek za młodu|może być rozmiłowany w potrawach,
0:54:24:których nie może znieść, gdy dojrzeje.
0:54:26:Czy żarty, porzekadła|i inne papierowe pociski umysłu
0:54:30:mogą odstraszyć człowieka od chęci|urzeczywistnienia jego pragnień?
0:54:35:Nie, trzeba zaIudniać świat.
0:54:41:Gdy mówiłem, że umrę bezżennie,
0:54:44:nie myśIałem, że będę żył jedynie|do chwiIi małżeństwa.
0:54:49:Nadchodzi Beatrice.
0:54:53:O, na bIask tego dnia,|jest z niej piękna dama!
0:54:57:Dostrzegam w niej pewne objawy miłości.
0:55:01:Wysłano mnie wbrew mej woIi,|abym poprosiła cię do stołu.
0:55:05:Dzięki ci za twe trudy, piękna Beatrice.
0:55:09:Nie więcej trudu kosztowało mnie|przyjęcie tych dzięków,
0:55:13:niż ciebie złożenie mi ich.|Gdyby to było trudne, nie przybyłabym.
0:55:17:A więc sprawiło ci to radość?
0:55:19:Tak, tyIe iIe zmieści się na ostrzu noża,|żeby zatkać dziób kawce.
0:55:28:Nie masz ochoty do jedzenia, panie,|więc żegnaj.
0:55:43:,"Wysłano mnie wbrew mej woIi,|abym poprosiła cię do stołu".
0:55:48:Kryje się w tym podwójne znaczenie.
0:55:51:,"Nie więcej trudu kosztowałoby mnie|przyjęcie tych dzięków,
0:55:54:niż ciebie złożenie mi ich".
0:55:56:To tyIe, co powiedzieć: ,"Każdy trud,|który ponoszę dIa ciebie,
0:56:00:jest tak miły jak twe podziękowanie".
0:56:04:Będę łotrem, jeśIi nie uIituję się nad nią.
0:56:07:A jeśIi jej nie pokocham, jestem Żydem.
0:56:14:Pójdę po jej wizerunek.
0:56:24:Biegnij do komnat, dobra Margareto,
0:56:27:i znajdż kuzynkę moją, Beatrice, która|rozmawia tam z księciem i CIaudiem.
0:56:31:Szepnij jej w ucho, że ja i UrszuIa|spacerujemy w ogrodzie,
0:56:35:a cała nasza rozmowa tyIko jej dotyczy.|Powiedz jej, że nas podsłuchałaś.
0:56:40:Poproś, by się ukryła w cienistej aItanie,|tam gdzie wiciokrzew,
0:56:44:choć dojrzały w słońcu,|nie daje słońcu wejść:
0:56:47:jak faworyci, wieIką pychą|wzdęci z łaski książąt,
0:56:50:że ją zwracają przeciw tej potędze,|która zrodziła ich.
0:56:54:Niech tam się skryje i nas podsłucha.|Wywiąż się z tego, a teraz chciej odejść.
0:56:59:Ręczę, że skłonię ją, by tu przybyła.
0:57:02:Słuchaj, UrszuIo.
0:57:04:Kiedy się zjawi, a my będziemy|przechadzać się wspóInie tam i na powrót,
0:57:08:Benedick będzie jedynym przedmiotem|naszej rozmowy.
0:57:11:Gdy tyIko go wspomnę, zadaniem twoim
0:57:14:będzie wychwaIanie|jego osoby ponad wszeIką miarę.
0:57:17:Będę mówiła o tym, jak Benedick|chory z miłości jest do Beatrice.
0:57:22:Chytrą Kupida strzałę tak się tworzy,|gdyż rani ona zasłyszanym słowem.
0:57:28:Zaczynaj!
0:57:30:Beatrice pędzi jak czajka,|śmiga tuż przy ziemi,
0:57:33:aby przysłuchać się naszej rozmowie.
0:57:35:NajmiIej łowić, gdy widzi się rybę
0:57:38:przecinającą złotymi wiosłami srebrzysty|strumień, by pożreć zdradIiwą przynętę.
0:57:44:Tak my chcemy Beatrice ułowić.
0:57:47:Skryła się wśród wiciokrzewów.
0:57:50:Uwierz, że dobrze odegram mą roIę.
0:57:53:Podejdżmy, by jej ucho nie straciło ani|kawałka fałszywej słodyczy z przynęty,
0:57:58:którą na nią zarzucimy.
0:58:00:O nie, UrszuIo, jest nazbyt wzgardIiwa.
0:58:03:Wiem, że jej dusza jest nieujarzmiona|i dzika, jak u skaInej sokoIicy.
0:58:08:Lecz skąd masz pewność, że Benedick|tak bez pamięci kocha Beatrice?
0:58:14:Tak mówi książę i mój narzeczony.
0:58:17:- Czy chcieIi, byś jej o tym powiedziała?|- ProsiIi, bym jej o tym powiedziała.
0:58:21:Lecz ja, zakIęłam obu,|by raczej zechcieIi skłonić go,
0:58:25:aby zwaIczył swe uczucie|i je na wieki skrył przed Beatrice.
0:58:28:Czemu zrobiłaś to?
0:58:30:Czyżby nie zasługiwał na tak godne łoże,|na jakim może spocząć Beatrice?
0:58:34:Boże Miłości!
0:58:36:Wiem, że jest on godny wszystkiego,|co dać można człowiekowi.
0:58:39:Lecz nigdy dotąd dumniejszego serca|nie utworzyła Natura w kobiecie
0:58:43:niż to bijące w piersi Beatrice.
0:58:46:Wzgarda i drwina migoczą w jej oczach|i pomniejszają wszystko, na co patrzą.
0:58:51:Jej umysł ceni siebie tak wysoko,|że wszystko inne jest dIa niej marnością.
0:58:57:Nie może kochać i nie umie nawet|uczucia tego wyobrazić sobie,
0:59:01:tak bardzo siebie miłuje.
0:59:03:To pewne.
0:59:05:Dobrze, że nie wie o jego miłości,|bo przemieniłaby ją w swą igraszkę.
0:59:10:Słusznie mówisz.
0:59:11:Nie znałam mężczyzny, choćby|najbardziej mądrego, młodego,
0:59:15:urodziwego, najszIachetniejszego,|by nie zechciała cech tych przenicować.
0:59:20:JeśIi miał piękną twarz, wnet przysięgała,|że mógłby siostrą jej być.
0:59:24:JeśIi śniady, wówczas Natura postawiła|kIeksa na groteskowym rysunku.
0:59:29:JeśIi był wysoki, to skrzywiony patyk.
0:59:31:JeżeIi niski, to główka|marnie rzeżbiona w agacie.
0:59:33:JeśIi rozmowny,|to był chorągiewką na wietrze.
0:59:36:JeśIi miIczący, to był nieruchomą kłodą.
0:59:39:I tak nicuje każdego mężczyznę,
0:59:42:nie dając prawdzie i cnocie zażywać tego,|co szczere zasługi zdobyły.
0:59:46:Tak, tak.
0:59:48:Obmowy takiej nie pochwaIam.
0:59:51:Nie możesz, bo trudno jest wychwaIać|kogoś, kto wszeIkim zasadom zaprzecza,
0:59:55:jak Beatrice.|Lecz któż się ośmieIi mówić z nią o tym?
1:00:00:Gdybym przemówiła,|jej drwiny ze mnie wzrosną pod obłoki.
1:00:04:Och, tak wyśmiałaby mnie,|że jej dowcip śmierć by mi przyniósł.
1:00:08:Niech więc Benedick,|jak zduszony płomień,
1:00:11:sam, pośród westchnień,|spaIi się wewnętrznie.
1:00:16:Lepszy zgon taki|niż śmierć od szyderstwa,
1:00:19:która tak zła jest jak śmierć z łaskotania.
1:00:21:Powiedz jej o tym. Wysłuchaj, co powie.
1:00:25:Nie.
1:00:27:Raczej udam się do Benedicka|i mu poradzę, by zwaIczył swą miłość.
1:00:33:Pewnie wymyśIę parę słusznych|oszczerstw, by spIamić nimi mą kuzynkę.
1:00:39:Ludzie nie wiedzą nawet,
1:00:41:że jedno złe słowo|zdoIne jest czasem zatruć uwieIbienie.
1:00:44:O, nie czyń takiej krzywdy swej kuzynce.
1:00:48:Nie może przecież być tak nierozumna -|mając tak bystry, doskonały umysł,
1:00:53:który przyznają jej wszyscy -
1:00:55:by wzgardzić kimś tak wybornym|jak signor Benedick.
1:00:59:Jest to najpierwszy mąż w całej ItaIii,|wyjąwszy mego najdroższego CIaudia.
1:01:05:Błagam cię, nie bądż|na mnie gniewna, pani,
1:01:08:za to, że szczerze wyjawię, co myśIę:|signor Benedick - myśIę o postawie,
1:01:12:sposobie bycia, wymowności, męstwie -|jest uznawany za pierwszego w kraju.
1:01:17:Tak, cieszy on się doskonałą sławą.
1:01:20:Nim zyskał sławę, był już doskonały.
1:01:27:Kiedy masz zostać zaśIubiona, pani?
1:01:31:Cóż, Iada chwiIa.
1:01:33:Pewnie jutro. Wejdżmy.
1:01:36:Chcę ci pokazać kiIka sukien, prosząc|o twoją radę, co mam włożyć jutro.
1:01:41:- Wpadła nam w sidła.|- Mamy ją już, pani.
1:01:45:JeśIi to prawda, traf miłością rządzi.
1:01:49:Jednego Kupid, który sercem włada,|zabija strzałą inny w sidła wpada.
1:02:13:Czemu me uszy płoną?
1:02:19:Czy to prawda?
1:02:24:Więc tyIe pycha i wzgarda mi dały?
1:02:31:Żegnaj mi, pycho!
1:02:33:Niech precz idzie wzgarda!
1:02:36:Za ich pIecami nie odnajdę chwały.
1:02:40:Twą Benedicku,
1:02:46:miłość odwzajemnię,
1:02:50:me dzikie serce w twoje ręce skłonię.
1:02:58:JeśIi mnie kochasz,
1:03:01:znajdziesz miłość we mnie|i węzeł święty złączy nasze dłonie.
1:03:09:Mówią mi inni, że jesteś wart tego.
1:03:14:Wiem to najIepiej
1:03:18:bez sądu cudzego.
1:03:29:Pozostanę tyIko do chwiIi twych zaśIubin,|a póżniej ruszę w kierunku Aragonii.
1:03:33:Odprowadzę cię tam, panie mój,|jeśIi mi zezwoIisz.
1:03:36:Nie. Byłoby to tak wieIkim przyćmieniem|świeżego bIasku twego małżeństwa,
1:03:41:jak ukazanie dziecku nowych szatek|i zakazanie mu noszenia ich.
1:03:46:OśmieIę się jedynie prosić Benedicka|o jego towarzystwo,
1:03:50:gdyż od czubka głowy po podeszwy stóp|jest on samą wesołością.
1:03:54:Raz czy dwa razy przeciął on|cięciwę łuku Kupida,
1:03:57:więc ten mały kat|nie odważa się mierzyć w niego.
1:04:01:Ma on serce zdrowe jak dzwon,|a język jego jest sercem tego dzwonu.
1:04:05:Gdyż co serce jego pomyśIi,|język wypowiada.
1:04:10:GaIanci, nie jestem już tym, kim byłem.
1:04:13:- I ja tak mówię.|- Wydajesz mi się smutniejszy.
1:04:16:- Mam nadzieję, że jest zakochany.|- Niech go obwieszą, próżniaka!
1:04:20:Na próżno szukałbyś w tej próżni jednej|kropeIki krwi przenikniętej miłością.
1:04:24:JeśIi jest smutny, brak mu pieniędzy.
1:04:27:- Ząb mnie boIi.|- Wyrwij go. - Niech go obwieszą.
1:04:30:- Najpierw powieś, a póżniej wyrwij.|- Co?
1:04:32:Wzdychasz z przyczyny boIącego zęba?
1:04:35:Każdy potrafi uporać się z cierpieniem,|prócz cierpiącego.
1:04:38:- A ja nadaI twierdzę, że jest zakochany.|- Nie widzę w nim żadnych skłonności,
1:04:42:chyba że do przedziwnych przebrań,|jak na przykład, by dziś być HoIendrem,
1:04:47:jutro Francuzem Iub ustroić się|jak te dwie nacje naraz.
1:04:50:Zdaje się, że ma skłonności do tego|błazeństwa, aIe nie jest błaznem.
1:04:54:JeśIi nie zakochał się w jakiejś kobiecie,|nie woIno wierzyć dawnym znakom.
1:04:58:Szczotkuje kapeIusz każdego ranka.|Cóż to oznacza?
1:05:01:Czy ktokoIwiek widział go u baIwierza?
1:05:04:Nie, aIe widziano u niego człowieka|od baIwierza,
1:05:07:a stara ozdoba jego Iica posłużyła już|do wypchania piłek tenisowych.
1:05:11:W rzeczy samej, po utracie brody|wygIąda młodziej niż dawniej.
1:05:14:Tak, naciera się cywetem.|Czy możecie go wywęszyć dzięki temu?
1:05:18:To tyIe, co powiedzieć: ,"Ten słodki|młodzieniec jest zakochany".
1:05:22:Lecz najbardziej o tym świadczy|jego meIanchoIia.
1:05:25:A kiedy to dawniej mył twarz?
1:05:28:Tak aIbo maIował się?|Zasłyszałem już, co o nim mówią po tym.
1:05:32:Tak.
1:05:33:A ten jego swawoIny duch,|który teraz wpełzł w strunę Iutni
1:05:37:i rządzony jest kołkiem.
1:05:39:Doprawdy,|wszystko to bardzo go obciąża.
1:05:44:Wyciągnij wniosek, że jest zakochany.
1:05:47:- Tak, i nawet wiem, kto go kocha.|- To i ja winienem wiedzieć.
1:05:51:- Jedna z tych, które go nie znają.|- Ani jego wad.
1:05:54:- Lecz mimo nich kona z miłości do niego.|- Pochowają ją na wznak.
1:05:59:A przecież nie będzie to żadnym urokiem|przeciw bóIowi zęba.
1:06:04:Sędziwy panie, zechciej pójść ze mną.
1:06:07:Nauczyłem się na pamięć ośmiu|aIbo dziewięciu mądrych słów,
1:06:11:które pragnę wypowiedzieć do ciebie tak,|żeby te koniki na patykach nie słyszały.
1:06:22:Na me życie,|chce go powiadomić o Beatrice.
1:06:25:Hero i Margaret odegrały już do tej pory|swoje roIe wobec Beatrice,
1:06:29:więc dwa niedźwiedzie|nie pokąsają się przy spotkaniu.
1:06:33:- Niech cię Bóg ma was swej opiece!|- Dobry wieczór, bracie.
1:06:36:Gdybyś znaIazł czas,|chciałbym pomówić z tobą.
1:06:39:- Na osobności?|- JeśIi zechcesz.
1:06:41:Hrabia CIaudio może być obecny.|To o czym chcę mówić, jego dotyczy.
1:06:45:- Cóż to za sprawa?|- Masz zamiar ożenić się jutro, hrabio?
1:06:48:Wiesz przecież, że tak.
1:06:50:Nie wiem, czy tak,|gdy dowie się tego, co ja wiem.
1:06:53:JeśIi jest przeszkoda, wyjaw ją, proszę.
1:06:56:Możesz pomyśIeć,|że jestem ci nieprzyjazny.
1:06:59:Lecz niechaj to co powiem|przedstawi mnie w Iepszym świetIe.
1:07:03:Brat mój, jest o tobie dobrego|mniemania i mając dIa ciebie wieIe
1:07:07:serdeczności, miał nadzieję doprowadzić|do twego małżeństwa.
1:07:10:Z pewnością starania te poszły na marne|i trud jego był daremny.
1:07:14:- Co się stało?|- To właśnie chcę wam powiedzieć.
1:07:17:I żeby rzecz skrócić,|gdyż zbyt wieIe już o niej mówiono,
1:07:21:dama ta jest niewierna.
1:07:24:Kto? Hero?
1:07:26:Tak, ona.
1:07:28:Hero Leonata. Twoja Hero.
1:07:31:Hero każdego, kto zechce.
1:07:33:Niewierna?
1:07:34:Słowo to jest zbyt dobre,|by odmaIować jej nikczemność.
1:07:38:WymyśI jej gorszy tytuł,|a dopasuję ją do niego.
1:07:43:Nie zdumiewaj się.
1:07:45:Pójdż tyIko ze mną tej nocy, a zobaczysz
1:07:48:kogoś wchodzącego oknem do jej|komnaty, w przeddzień jej zaśIubin.
1:07:59:JeśIi będziesz po tym kochał ją nadaI,|ożeń się z nią jutro.
1:08:02:Lecz byłoby bardziej stosowne dIa twej|czci, gdybyś odstąpił od swego zamiaru.
1:08:06:- Czy to możIiwe?|- Nie uwierzę w to!
1:08:09:JeśIi nie odważysz się zawierzyć temu,|co zobaczysz,
1:08:13:nie wyznasz, że wiesz o tym.
1:08:16:JeśIi pójdziecie ze mną,|wystarczy wam to, co ukażę.
1:08:19:A jeśIi zobaczycie więcej i usłyszycie|więcej, postąpcie zgodnie z tym.
1:08:26:JeśIi zobaczę tej nocy coś,|co zabroni mi ją zaśIubić jutro,
1:08:32:to wobec wszystkich zgromadzonych|na me weseIe okryję ją hańbą.
1:08:37:A ja, tak jak szedłem w zaIoty,|by zdobyć ją dIa ciebie,
1:08:40:przyłączę się do ciebie,|by okryć ją niesławą.
1:08:43:Nie będę jej już więcej uwłaczał,|póki nie wezmę was na świadków.
1:08:47:Znoście to spokojnie do północy|i niechaj rzecz się sama okaże.
1:08:52:- O dniu tak nieszczęśnie odmieniony!|- O przedziwna, występna przeszkodo!
1:08:57:O pIago, której szczęśIiwie zapobieżono!|Tak powiecie, gdy ujrzycie zakończenie.
1:09:27:Stać!
1:09:31:Czy jesteście dobrymi|i poczciwymi Iudżmi?
1:09:34:Pewnie, inaczej szkoda by ich było, bo|musieIiby znosić zbawienie ciała i duszy.
1:09:38:Nie, byłaby to kara zbyt dobra dIa nich,|gdyby byIi choć trochę wierni,
1:09:42:skoro zostaIi wybrani|strażnikami książęcymi.
1:09:44:Wydaj im rozkazy, sąsiedzie Dereniu.
1:09:47:Po pierwsze, jak sądzicie, kto byłby|najbardziej bezwartościowym sierżantem?
1:09:51:Hugon Owsiany, panie, aIbo Jerzy Burak,|gdyż umieją czytać i pisać.
1:09:58:ZbIiż się, sąsiedzie Buraku.
1:10:01:Bóg pobłogosławił cię pięknym imieniem.
1:10:04:Być urodziwym człowiekiem to dar Iosu,|Iecz czytanie i pisanie ma się od Natury.
1:10:08:- A oboje, panie starszy strażniku...|- Masz ty. Wiedziałem, że tak odpowiesz.
1:10:13:Cóż, za swą urodę podziękuj Bogu|i nie chwaI się nią.
1:10:16:A czytanie i pisanie,|niechaj ujawniają się
1:10:19:gdy nie ma potrzeby|okazywania takich próżnostek.
1:10:22:Sądzą tu, że jesteś człowiekiem|najbardziej bezmyśInym i godnym,
1:10:26:aby być strażnikiem.
1:10:28:Bierz więc Iatarnię.|PoIecenie otrzymujesz następujące:
1:10:33:będziesz przyskrzyniał|wszystkich łazęgów.
1:10:35:Masz w imieniu księcia rozkazać każdemu,|aby się zatrzymał.
1:10:39:A co, jeśIi nie zechce?
1:10:42:Cóż, wówczas nie zwracaj na niego uwagi|i daj mu odejść.
1:10:45:Zwołaj pozostałych strażników|i dziękujcie Bogu, że pozbyIiście się go.
1:10:50:JeśIi nie zatrzyma się, będzie to|oznaczało, że nie jest poddanym księcia.
1:10:54:To prawda, a mają się wtrącać|jedynie do poddanych księcia.
1:10:57:Nie będziecie także czyniIi żadnego hałasu|na uIicach, gdyż gaduIstwo i papIanie
1:11:02:straży jest toIerowane i nie będzie|dIa niego żadnego pobłażania.
1:11:05:Będziemy więcej spaIi, niż gadaIi.|Znamy obowiązki straży.
1:11:08:No, gadasz jak wytrawny, miIczący|strażnik,
1:11:11:gdyż nie pojmuję,|w jaki sposób sen może komu zaszkodzić.
1:11:15:Uważajcie tyIko,|żeby wam haIabard nie ukradIi.
1:11:18:Musicie zajrzeć do wszystkich szynków
1:11:21:i poprosić tych, którzy się spiIi,|aby udaIi się do łóżka.
1:11:24:A jeśIi nie zechcą?
1:11:26:Cóż, pozostawcie ich w spokoju,|póki nie wytrzeźwieją.
1:11:29:JeśIi nie odpowiedzą wam wówczas|grzeczniej, możecie rzec,
1:11:32:- że nie są Iudżmi, których szukacie.|- Tak, panie.
1:11:36:JeśIi spotkacie złodzieja,|woIno wam będzie podejrzewać,
1:11:40:że nie jest on uczciwym człowiekiem.
1:11:42:Im mniej będziecie się zadawaIi z takimi|Iudżmi, tym Iepiej dIa waszej uczciwości.
1:11:48:Czy nie winniśmy go pojmać,|wiedząc, że jest złodziejem?
1:11:51:Szczerze mówiąc, możecie.
1:11:53:Lecz sądzę, że kto dotknie smoły,|ten się zabrudzi.
1:11:56:Najbardziej pokojową drogą dIa was,|gdy pochwycicie złodzieja,
1:12:00:będzie zezwoIić mu, aby rzekł, kim jest,
1:12:03:a póżniej dać mu się wymknąć|z waszej kompanii.
1:12:05:Zawsze nazywano cię miłosiernym|człowiekiem, koIego.
1:12:09:Nie powiesiłbym nawet psa,
1:12:11:a jeszcze bardziej człowieka|mającego choćby krztynę uczciwości.
1:12:14:JeśIi usłyszycie płaczące dziecko,
1:12:17:musicie wywołać piastunkę i nakazać,|aby je uspokoiła.
1:12:20:A jeśIi piastunka będzie spała|i nie usłyszy nas?
1:12:26:Wówczas odejdżcie w pokoju i niechaj|dziecko samo przebudzi ją swym płaczem.
1:12:31:Gdyż owca, która nie chce słyszeć|beczenia swego jagnięcia,
1:12:34:- nie odpowie na muczenie cieIęcia.|- To wieIka prawda.
1:12:38:To wszystkie poIecenia dIa was.
1:12:40:Ty, konstabIu, będziesz zastępował|księcia w swej własnej osobie.
1:12:43:JeśIi spotkasz nocą księcia,|możesz go zatrzymać.
1:12:47:Nie, na Matkę Bożą, myśIę, że nie może.
1:12:50:Pięć szyIingów do jednego stawiam|przeciw każdemu,
1:12:53:który zna ustawy, że może go zatrzymać.
1:12:57:Pewnie, że nie bez zgody księcia, gdyż|w rzeczy samej straży nie woIno obrazić
1:13:01:żadnego człowieka, a jest to obraza|zatrzymać człowieka wbrew jego woIi.
1:13:05:Na Matkę Bożą, myśIę, że tak jest.
1:13:07:Cóż, panowie, dobranoc.
1:13:10:Gdyby zaszło coś ważnego,|przywołajcie mnie.
1:13:14:Trzymajcie w tajemnicy sprawy|waszych towarzyszy i wasze własne.
1:13:18:Dobrej nocy.|Pójdż, sąsiedzie.
1:13:20:Cóż, panowie, usłyszeIiśmy,|co mamy czynić.
1:13:23:Idżmy i przesiedżmy do drugiej na ławie|przed kościołem, a póżniej do łóżka.
1:13:27:Jeszcze słowo, poczciwi sąsiedzi.
1:13:29:Proszę, byście piInowaIi drzwi|domu signora Leonata.
1:13:32:WieIkie zamieszanie jest tam dziś|z racji jutrzejszego weseIa.
1:13:37:Adieu. Bądżcie czujni, proszę.
1:13:58:KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
1:14:06:WIELE HAŁĄSU O NIC|CZĘŚĆ DRUGA
1:14:13:- Hej, Conrade!|- Cicho! Nie ruszajcie się.
1:14:16:- Conrade, gdzie jesteś?|- Tu, u twego boku.
1:14:20:Bok mnie zaswędził. PomyśIałem,|że teraz świerzb go się uczepi.
1:14:24:Odpowiem ci kiedyś na to, aIe teraz mów,|co masz do powiedzenia.
1:14:29:Stań przy mnie bIisko,|tu pod okapem, bo deszcz siąpi,
1:14:33:a chcę jak prawdziwy pijak|wygadać ci wszystko.
1:14:36:Jakaś zdrada, panowie.|AIe stójmy cicho.
1:14:39:Dowiedz się, że zarobiłem tysiąc dukatów|od Don Johna.
1:14:43:Czy to możIiwe, aby łotrostwo|mogło być tak drogie?
1:14:46:Powinieneś raczej zapytać: czy to|możIiwe, aby łotr mógł być tak bogaty.
1:14:50:Lecz gdy bogaci łotrzy|potrzebują biednych,
1:14:53:biedni mogą wyznaczyć cenę,|jaką zechcą.
1:14:55:- Zdumiewa mnie to.|- To ukazuje twój brak doświadczenia.
1:14:59:Modny krój kaftana, kapeIusza Iub opończy|nie ma nic wspóInego z człowiekiem.
1:15:03:- Tak, to strój.|- Mówię, krój.
1:15:06:- Tak, krój to krój.|- Cicho!
1:15:09:Mógłbym równie dobrze rzec,|że głupiec to głupiec.
1:15:12:Lecz czy nie dostrzegasz,|jakie to złodziejskie dziwadło z tej mody?
1:15:16:Tego Dziwadłę to ja znam.|Od siedmiu Iat paskudny z niego złodziej.
1:15:20:A przechadza się, ubrany jak szIachcic.
1:15:22:Czy nie słyszysz kogoś?
1:15:27:Nie, to chorągiewka na dachu.
1:15:30:Czy nie widzisz, powiadam, co to|za złodziejskie dziwadło z tej mody?
1:15:34:Jak pomiata wszystkimi|gorącokrwistymi Iudżmi
1:15:37:między czternastym|a trzydziestym piątym rokiem życia?
1:15:40:Lecz czy i ciebie nie opętała moda,
1:15:43:że porzuciłeś krój swej opowieści,|by mówić mi o modzie?
1:15:47:Z pewnością nie.
1:15:50:Lecz wiedz, że tej nocy umizgałem się|do Margaret, służebnej Hero,
1:15:56:mówiąc do niej Hero.
1:15:58:WychyIa się ona z okna sypiaIni swej pani,
1:16:02:życzy mi po tysiąckroć...
1:16:05:dobrej nocy.
1:16:08:Opowiadam ci rzecz całą bezładnie.
1:16:10:Najpierw powinienem opowiedzieć ci,|jak książę, CIaudio i mój pan,
1:16:14:przyprowadzeni tam i poinstruowani|przez mego pana Don Johna,
1:16:18:widzieIi z daIa, z ogrodu,|to miłosne spotkanie.
1:16:22:I pomyśIeIi, że Margaret to Hero?
1:16:24:Dwóch tak pomyśIało - książę i CIaudio.
1:16:27:Lecz ten diabeł, mój pan,|wiedział, że to Margaret.
1:16:30:Po części dzięki jego zakIęciom,|którymi ich omotał,
1:16:34:a po części dzięki nocnym ciemnościom,|które ich wprowadziły w błąd,
1:16:37:Iecz głównie dzięki memu łotrostwu,|które stało się dowodem
1:16:41:dIa wszystkich oszczerstw|wypowiedzianych przez Don Johna,
1:16:44:CIaudio odszedł pełen wściekłości.
1:16:47:Przysiągł, że spotka ją tak,|jak naznaczono, rankiem w świątyni.
1:16:51:Tam przed wszystkimi zebranymi|okryje ją hańbą,
1:16:55:powtarzając to, co widział w nocy,|i odeśIe ją do domu bez małżonka.
1:17:01:- Rozkazujemy w imieniu księcia, stać!|- Zbudżcie czcigodnego dowódcę straży.
1:17:06:OdkryIiśmy wszeteczeństwo najgorsze,|jakie poznano w rzeczpospoIitej.
1:17:10:A jednym z nich jest ów Dziwadło.|To ten, który nosi Ioki.
1:17:14:Panowie...
1:17:15:Zmuszą was, byście wskazaIi tego|Dziwadłę. Ręczę za to.
1:17:19:MiIczeć.
1:17:20:Rozkazujemy wam,|abyście bez oporu poszIi z nami.
1:17:25:Okażemy się dIa nich dobrym kąskiem,
1:17:28:skoro nas już wzięIi|między te swoje haIabardy.
1:17:31:Ręczę ci, że nas połkną.
1:17:33:Chodż, pójdziemy bez oporu.
1:17:50:Dobra UrszuIo, zbudż moją kuzynkę|Beatrice i poproś ją, aby wstała.
1:17:54:Tak, pani.
1:17:56:I poproś ją, aby tu przyszła.
1:17:58:Tak.
1:18:02:- MyśIę, że ta druga kreza była Iepsza.|- Nie, wierz mi, miła Meg, włożę tę.
1:18:07:Ręczę, że twoja kuzynka powie to samo.
1:18:10:Moja kuzynka jest głupia, i ty też.|Nie włożę innej, tyIko tę.
1:18:18:Doskonałe jest to upięcie|i dodatki do fryzury.
1:18:22:Oby tyIko włosy były trochę ciemniejsze.
1:18:26:A suknia twoja ma rzadki krój.
1:18:30:Widziałam tak wychwaIaną|suknię księżny MedioIanu.
1:18:33:Powiadają, że jest ponad|wszeIkie pochwały.
1:18:35:Na mą wiarę, w porównaniu z twoją|to szIafrok: nacinany złotogłów,
1:18:39:obszyty srebrną koronką i perłami|wzdłuż rękawów i na zarękawkach,
1:18:43:a spódnica u dołu obramowana dokoła|srebrzystobłękitnym brokatem.
1:18:47:Lecz jeśIi mowa o wytworności,|barwie, wdzięku i doskonałości kroju,
1:18:51:twoja jest warta dziesięciu takich.
1:18:54:Boże, daj mi ją nosić radośnie!|Bo bardzo ciężko mi na sercu.
1:18:58:Będzie jeszcze cięższe,|dźwigając cały ciężar mężczyzny.
1:19:02:- Nie mów świństw! Nie wstyd ci?|- Czego, proszę pani?
1:19:05:Uczciwych słów? Czy nawet|małżeństwo żebraka nie jest uczciwe?
1:19:09:Czy pan twój nie jest uczciwy,|nawet i bez małżeństwa?
1:19:12:MyśIę, że chciałabyś, abym powiedziała:|,"Uczciwszy twą cześć, małżonek".
1:19:16:JeśIi paskudna myśI nie przekręci|uczciwych słów, nie urażam nikogo.
1:19:20:Czy jest coś złego|w ,"dźwigając ciężar małżonka"?
1:19:23:Nie ma, o iIe jest to prawy|małżonek i prawa małżonka.
1:19:27:Inaczej będzie to Iekkie, nie ciężkie.|Zapytaj pani Beatrice, czy jest inaczej.
1:19:31:Dzień dobry, kuzyneczko.
1:19:34:Dzień dobry, słodka Hero.
1:19:36:A cóż to? Czemu mówisz|takim słabym głosem?
1:19:39:MyśIę, że tyIko taki mi pozostał.
1:19:42:Zaśpiewaj ,"Lekka Miłości". Nie trzeba do|tego wtórujących basów. A ja zatańczę.
1:19:46:Wytańczyć sobie możesz więcej,|niż zechcesz dźwigać.
1:19:49:Już prawie piąta, kuzynko.|Czas, żebyś była gotowa.
1:19:53:Na mą wiarę, żIe się czuję.
1:19:59:Hej-ho!
1:20:00:- Wzywasz karetę, konia czy kochanka?|- Wszystko, co zaczyna się na Iiterę K.
1:20:06:JeśIi nie zmieniłaś zasad, nie da się już|żegIować przy Gwieżdzie PoIarnej.
1:20:10:- Co ta głupia ma na myśIi?|- Ja - nic.
1:20:12:Lecz niech Bóg ześIe każdemu to,|czego pragnie!
1:20:15:Te rękawiczki przysłał mi hrabia.|PrześIicznie pachną.
1:20:19:Zatkało mnie, kuzynko i nie mogę wąchać.
1:20:21:Dziewica, a zatkana!|Piękne przeziębienie!
1:20:24:O Boże, zmiłuj się nade mną!
1:20:27:Od jak dawna trzyma się ciebie dowcip?
1:20:30:Odkąd ciebie opuścił.|Czy nie jest mi z nim do twarzy?
1:20:34:Za mało jest widoczny.|Powinnaś go nosić na czepku.
1:20:37:Na mą wiarę, jaka chora jestem!
1:20:42:Weż trochę tego odwaru|Carduus Benedictus i przyłóż do serca.
1:20:46:- To jedyny sposób przeciw nudnościom.|- Kłujesz ją tym ostem.
1:20:50:Benedictus?
1:20:52:Czemu Benedictus?
1:20:54:Coś kryjesz w tym Benedictus?
1:20:57:Kryję! Nie, na mą wiarę.|Nie było w tym ukrytego znaczenia.
1:21:01:Miałam na myśIi zwykły oset.
1:21:03:Możesz pomyśIeć przypadkiem,|że biorę cię za zakochaną.
1:21:07:Nie wierzę w to, czego chcę,|ani nie chcę wierzyć w to,
1:21:10:w co bym mogła uwierzyć, i nie mogę|uwierzyć, że jesteś zakochana,
1:21:13:że będziesz zakochana|aIbo że możesz być zakochana.
1:21:16:AIe przecież Benedick był taki sam jak ty,|a teraz stał się człowiekiem.
1:21:21:Przysięgał, że nigdy się nie ożeni,
1:21:24:a teraz chce połknąć tę strawę|bez sprzeciwu.
1:21:27:Nie wiem, jak cię nawrócić, Iecz myśIę,
1:21:29:że patrzysz na świat|podobnie jak inne kobiety.
1:21:32:- Jakże pędzi twój język!|- GaIopem, aIe nie błądzi.
1:21:35:Prędzej, pani.
1:21:36:Książę, hrabia,|signor Benedick, Don John
1:21:39:i wszyscy gaIanci miasta przybyIi,|by zaprowadzić cię do kościoła.
1:21:43:Pomóżcie mi się ubrać, miła kuzynko,|miła Meg, miła UrszuIo.
1:21:53:Czego pragniesz ode mnie,|poczciwy sąsiedzie?
1:21:56:W rzeczy samej, panie, pragnę ci rzec|poufnie coś, co cię bardzo obchodzi.
1:22:00:Krótko, proszę cię.|Widzisz, że jestem dziś zajęty.
1:22:04:- W rzeczy samej, tak jest, panie.|- Szczerze mówiąc, to prawda, panie.
1:22:07:O cóż chodzi, miIi przyjacieIe?
1:22:10:Poczciwiec Kwas, panie,|mówi trochę od rzeczy.
1:22:13:To stary człowiek i rozum ma już nie tak|jasny jak mógłbym pragnąć.
1:22:17:Lecz szczerze mówiąc, jest uczciwy|jak skórka za wyprawkę.
1:22:20:Tak, dziękować Bogu, jestem równie|uczciwy, jak każdy żywy człowiek,
1:22:25:który jest stary|i nie bardziej uczciwy niż ja.
1:22:28:Porównania cuchną nieporównanie.|PapIesz, sąsiedzie Kwasie.
1:22:32:Sąsiedzi, jesteście nużący.
1:22:34:Wasza czcigodność zechciała tak|powiedzieć,
1:22:38:choć jesteśmy jedynie|urzędnikami księcia w biedzie.
1:22:41:Lecz jeśIi o mnie mowa,|to choćbym był nużący jak króI,
1:22:45:umiałbym z całego serca ofiarować|to wszystko waszej czcigodności.
1:22:48:Całe swoje nudziarstwo mnie?
1:22:51:Tak, panie,|a nawet o tysiąc funtów więcej,
1:22:53:gdyż wysłuchuję tyIe dobrych|perturbacji o waszej czcigodności
1:22:57:jak o nikim w mieście i choć jestem|tyIko biedakiem, raduję się, słysząc je.
1:23:01:I ja także.
1:23:03:Pragnę wreszcie dowiedzieć się,|co macie do powiedzenia.
1:23:06:W rzeczy samej, panie, tej nocy straż|nasza, z insynuacji waszej czcigodności,
1:23:10:schwytała dwóch najzuchwaIszych|łotrów w całej Messynie.
1:23:13:To dobry staruszek, panie.|Musi gadać.
1:23:16:Jak powiadają: gdy sędziwość wchodzi,|rozum wychodzi.
1:23:19:- Cóż to za świat nas otacza!|- Dobrze powiedziałeś, sąsiedzie Kwasie.
1:23:23:Bóg jest poczciwym człowiekiem.
1:23:25:A gdy dwóch jedzie na jednym koniu,|któryś musi siedzieć z tyłu.
1:23:30:Poczciwa dusza jest z niego.
1:23:32:Najpoczciwsza z tych,|które łamały się chIebem z innymi.
1:23:36:Nie wszyscy Iudzie są jednacy.
1:23:38:To prawda, sąsiedzie.|Nie dorasta do ciebie.
1:23:41:- Bóg sam rozdzieIa swe dary.|- Muszę już was pożegnać.
1:23:45:Jeszcze słowo, panie.
1:23:47:Nasza straż, panie, naprawdę pojęła|dwie nieprzejrzane osoby
1:23:52:i pragniemy je tego ranka|przepytać przed waszą wieImożnością.
1:23:57:Sami je przepytajcie i przynieście mi to,|co spiszecie.
1:24:00:Jak pojmujecie,|jestem teraz w wieIkim pośpiechu.
1:24:04:Skonstatujemy to.
1:24:07:Łyknijcie wina, nim odejdziecie.|Bądżcie zdrowi.
1:24:10:Czekają na ciebie,|abyś oddał swą córkę małżonkowi.
1:24:13:- Służę im. Jestem gotów.|- Idż, miły towarzyszu.
1:24:18:Znajdż Franciszka. Poproś, aby przyniósł|pióro i kałamarz do więzienia.
1:24:22:- Zaraz przesłuchamy tych Iudzi.|- I musimy to przeprowadzić roztropnie.
1:24:27:- Nie pożałujemy rozumu, ręczę ci.|- Wpędzi to niektórych w non pIus minus.
1:24:31:Znajdż tyIko uczonego skrybę,|który spisze całą ekskomunikację,
1:24:35:i spotkaj mnie w więzieniu.
1:25:25:Zaczynaj, bracie Franciszku.
1:25:27:Bądż zwięzły.|Jedynie prosta formuła zaśIubin,
1:25:30:a szczegółowo o ich obowiązkach|powiesz im póżniej.
1:25:34:Czy przybyłeś tu, panie, by zaśIubić tę|damę?
1:25:39:Nie.
1:25:43:By pośIubić ją.|Bracie, ty przybyłeś, by ją zaśIubić.
1:25:53:Pani, czy przybyłaś tu,|by zostać zaśIubiona temu hrabiemu?
1:25:57:Tak.
1:25:59:JeśIi któreś z was zna jakąś przeszkodę|w zawarciu waszego związku,
1:26:03:wzywam was na zbawienie dusz waszych,|abyście ją ujawniIi.
1:26:07:- Czy znasz jakąś, Hero?|- Żadnej, panie mój.
1:26:11:Czy ty znasz jakąś, hrabio?
1:26:14:Odważę się odpowiedzieć|w jego imieniu: żadnej.
1:26:17:Cóż Iudzie odważają się uczynić! Co|czynią co dnia, nie wiedząc, co czynią!
1:26:22:Cóż to? Wykrzykniki?
1:26:24:Niektóre przypominają śmiech jak ach!
1:26:29:Odstąp, braciszku.
1:26:43:Powiedz, proszę, ojcze,
1:26:45:czy z woIi woInej i nieprzymuszonej|pragniesz mi oddać tę pannę, twą córkę?
1:26:51:Tak jak mi Pan Bóg chciał ją podarować.
1:26:56:A co mam dać ja, aby zrównoważyć|ten dar, bogaty tak i drogocenny?
1:27:01:Nic, jeśIi nie chcesz oddać jej na powrót.
1:27:05:Wdzięczności uczysz mnie,|mój dobry książę.
1:27:09:Bierz, Leonato!
1:27:12:Zabierz ją na powrót.
1:27:14:Dałeś druhowi zgniłą pomarańczę.
1:27:18:Jest tyIko własnej czci jawnym pozorem.
1:27:22:Spójrz, jak dziewiczo się tutaj rumieni!
1:27:26:Jak niezachwianą zewnętrzną prawością|umie się okryć grzech przebiegły!
1:27:31:Czy ten rumieniec krwawy
1:27:33:nie jest skromnym świadectwem|cnoty najczystszej?
1:27:37:Czy każdy z was, tu obecnych,|nie przysiągłby,
1:27:39:patrząc na te pozory,|że jest to dziewica?
1:27:43:Nie jest nią jednak.
1:27:45:Zna rozkosze łoża.
1:27:50:Jest to rumieniec winy, nie skromności.
1:27:54:Co mówisz, panie?
1:27:57:Że się nie ożenię.
1:27:58:Nie chcę mej duszy wiązać z Iadacznicą.
1:28:03:JeśIi ją chciałeś wypróbować, panie,|i przełamawszy jej młodzieńczy opór,
1:28:08:- wziąłeś dziewictwo...|- Wiem, co chcesz powiedzieć.
1:28:12:Gdybym ją posiadł, mógłbyś odrzec na to,|że mnie przyjęła jako swego męża,
1:28:16:co by zmyć mogło ów grzech|przedmałżeński. Nie, Leonato.
1:28:20:Nigdy jej sprośnym słowem nie kusiłem,
1:28:22:Iecz postępując jak brat wobec siostry,|okazywałem skromną, szczerą miłość.
1:28:26:A czy wydałam ci się choć raz inna?
1:28:28:Precz z twym ,"wydałam"!|Nie piszę się na to.
1:28:33:Wydajesz mi się czysta jak Diana.
1:28:37:Tak nieskaIana jak pąk, nim rozkwitnie.
1:28:41:Lecz bardziej jest twa krew|nieposkromiona niżIi krew Venus
1:28:45:Iub pIugawych zwierząt,|które szaIeją w dzikiej zmysłowości.
1:28:49:Czy zdrów jest pan mój,|gdyż mówi obłędnie?
1:28:52:MiIczysz, mój książę?
1:28:55:Cóż mam odpowiedzieć?
1:28:58:Stoję zhańbiony.
1:29:00:PrzyjacieIa mego chciałem połączyć|z zwykłą Iadacznicą!
1:29:10:Czy śnię, czy słowa te wypowiedziano?
1:29:13:- Wypowiedziano i wszystko to prawda.|- To chyba nie jest śIub.
1:29:19:Prawda!
1:29:22:O Boże!
1:29:24:Leonato, czy stoję tu?
1:29:27:Czy to jest książę? Brat księcia?|Czy to twarz Hero? Czy to nasze oczy?
1:29:32:To wszystko prawda, panie,|Iecz cóż z tego?
1:29:35:PozwóI, że zadam twej córce pytanie,|a ty ojcowską, przyrodzoną mocą zmuś ją,
1:29:40:by dała prawdziwą odpowiedż.
1:29:42:Jesteś mym dzieckiem.|Każę ci tak zrobić.
1:29:45:O Boże, broń mnie!
1:29:48:Jestem obIężona!|Jakim rodzajem katechizmu zwiesz to?
1:29:51:- Szczerze odpowiedz mi, jak ci na imię?|- Czyżby nie Hero?
1:29:55:Kto zbruka to imię słuszną przyganą?
1:29:58:TyIko sama Hero.|To imię Hero bruka cnotę Hero.
1:30:04:Cóż to za człowiek mówił z tobą|w oknie tej nocy,
1:30:07:między północą a pierwszą?
1:30:12:JeśIi dziewicą jesteś, to odpowiesz.
1:30:15:Nikt o tej porze nie rozmawiał ze mną.
1:30:19:A więc nie jesteś dziewicą.
1:30:23:Żałuję, że musisz słuchać tego, Leonato.
1:30:26:KInę się na cześć mą, że ja sam i brat mój,|a z nami ten tak pokrzywdzony hrabia,
1:30:31:mogIiśmy widzieć ją i słyszeć,
1:30:33:kiedy o tej godzinie rozmawiała z marnym|nicponiem w oknie swej sypiaIni.
1:30:37:I w rzeczy samej|ten łotr prawdomówny wyznał,
1:30:40:że miał z nią w tajemnicy|tysiąc pIugawych schadzek.
1:30:44:Wstyd, nie woIno tego nazwać,|panie, i mówić o tym.
1:30:47:Język człowieczy nie zna słów dość|skromnych, by to wyrazić.
1:30:51:I tak, piękna pani, żałuję,|że się tak żIe prowadziłaś.
1:30:55:O Hero!
1:30:58:Jaką Hero mogłaś stać się, gdyby|połowa twych zewnętrznych wdzięków
1:31:02:tkwiła w twych myśIach|i odruchach serca!
1:31:08:Bądż zdrowa...
1:31:11:piękna...
1:31:13:nikczemna!
1:31:16:Bądż zdrowa, ty czysty grzechu|i czystości grzeszna!
1:31:22:Przez ciebie zamknę wszystkie drzwi|miłości
1:31:27:i na powiekach zawieszę zwątpienie,|które urodę będzie łączyć z krzywdą,
1:31:32:by nigdy więcej nie ujrzeć jej wdzięku.
1:31:39:Czy nie ma dIa mnie nikt ostrza sztyIetu?
1:31:45:Cóż to, kuzynko?
1:31:47:Czemu tracisz zmysły?
1:31:49:Chodżmy.
1:31:51:Te wszystkie ujawnione sprawy|mącą jej umysł.
1:31:59:- Co z nią?|- Umarła chyba.
1:32:03:Ratuj, stryju!
1:32:05:Hero!
1:32:07:Hej, Hero!
1:32:09:Stryju!
1:32:10:Benedicku! Braciszku!
1:32:13:Losie, nie cofaj swojej ciężkiej ręki.
1:32:16:Śmierć jest najIepszą zasłoną jej hańby,|jakiej bym pragnąć mógł.
1:32:20:Kuzynko Hero!
1:32:24:Uspokój się, pani.
1:32:29:Otwiera oczy?
1:32:30:Tak i cóż w tym złego?
1:32:33:Co złego?
1:32:35:Czemu cały świat nie głosi jej hańby?
1:32:39:Czyżby mogła zaprzeczyć tej opowieści,|która wycisnęła krew na jej Iica?
1:32:43:Nie żyj dłużej, Hero,|i nie otwieraj więcej oczu.
1:32:47:Gdybym sądził, że szybko nie umrzesz,
1:32:50:i myśIał, że jest mocniejszy twój duch|niż twa hańba,
1:32:54:sam bym odpłacił ci|za te zarzuty, biorąc twe życie!
1:32:59:Żałowałem kiedyś, że tyIko jedno mam?
1:33:02:Ganiłem za to skąpą Naturę?
1:33:04:O jedno za wieIe, sądząc po tobie!|Czemu miałem ciebie?
1:33:08:Czemu kochały ciebie moje oczy?
1:33:12:Czemu nie wziąłem miłosierną dłonią|dziecka żebraczki u mych bram stojącej?
1:33:17:Gdyby spIamiło je tak błoto hańby,|mógłbym powiedzieć:
1:33:20:,"Nic w nim nie jest moje.|Ta hańba bierze się z nieznanych Iędźwi".
1:33:24:Lecz moja, kochana, chwaIona.
1:33:27:Moja, ta, z której byłem dumny.
1:33:31:Moja tak bardzo,
1:33:33:że ja sam nie byłem moim, Iecz jej.
1:33:41:Ach, ona, ona tak upadła|w czeIuść inkaustu,
1:33:45:że w rozIegłym morzu|zbyt mało kropeI jest, aby ją obmyć,
1:33:49:i brak mu soIi, która dać by mogła|ponowną świeżość skażonemu ciału.
1:33:53:Panie, mój panie...
1:33:56:zachowaj cierpIiwość.
1:33:59:Tak jestem spowity zdumieniem,|że sam nie wiem, co powiedzieć.
1:34:03:O, na mą duszę, ktoś zeIżył kuzynkę!
1:34:06:Pani, czy spałaś z nią ubiegłej nocy?
1:34:09:Nie.
1:34:12:Choć, aż do tej nocy, spałam|tuż przy niej dwanaście miesięcy.
1:34:18:To potwierdzenie!
1:34:20:Potwierdzenie tego,|co przedtem było mocne jak z żeIaza.
1:34:26:Czyżby książęta obaj mogIi skłamać?
1:34:28:Czy skłamał CIaudio, który tak ją kochał,|że mówiąc, hańbę jej łzami obmywał?
1:34:33:- Niech precz idzie! PozwóIcie jej umrzeć.|- Chciej mnie wysłuchać.
1:34:38:Zachowałem tak długo miIczenie|i pozwoIiłem, by rzecz biegła daIej,
1:34:43:chcąc widzieć Iico tej damy.
1:34:47:Dostrzegłem tysiąc rumieńców
1:34:53:i tysiąc bIadości anieIskich,|które z nimi bój toczyły.
1:34:58:W oku zapłonął ogień,
1:35:01:który paIił zarzuty|książąt przeciw jej dziewictwu.
1:35:12:Nazwij mnie głupcem, nie ufaj mej wiedzy|ani świadectwu moich oczu,
1:35:16:które na księgach|kładzie pieczęć doświadczenia.
1:35:20:Nie ufaj Iatom moim, powołaniu|i mej duchownej szacie,
1:35:25:jeśIi jakaś wstrętna omyłka nie godzi|w niewinność tej słodkiej damy.
1:35:29:Nie jest tak, bracie.
1:35:32:Widzisz, że jedna cnota jej została - ta,|że nie mnoży swego potępienia
1:35:36:krzywoprzysięstwem.|Nie przeczy zarzutom.
1:35:41:Więc czemu pragniesz osłonić wymówką|to, co ujawnia się w pełnej nagości?
1:35:46:Kogo wraz z tobą oskarżają, pani?
1:35:50:Wie, kto oskarża.
1:35:53:Ja nie wiem o nikim.
1:35:55:JeśIi wiem więcej o jakimś mężczyżnie,|niż mi pozwaIa ma dziewicza skromność,
1:36:00:niech grzechy moje nie znajdą Iitości!
1:36:05:Dowiedż, mój ojcze,
1:36:07:że jakiś mężczyzna rozmawiał ze mną|w niestosownej porze
1:36:11:Iub że minionej nocy zamieniłam|choć słowo z jakimś stworzeniem,
1:36:16:a możesz wzgardzić mną, wygnać,|na śmierć mnie zamęczyć!
1:36:22:To jakaś dziwna omyłka tych książąt.
1:36:26:Dwóch z nich z pewnością|jest Iudżmi honoru.
1:36:30:JeśIi sprowadził ich ktoś na manowce,|ojcem oszustwa musi być John bękart,
1:36:36:którego dusza wciąż knuje łotrostwa.
1:36:40:Nie wiem.
1:36:43:JeżeIi mówią prawdę o niej,|rozszarpią ją te ręce.
1:36:48:JeśIi kłamią i znieważają jej cześć,
1:36:51:wówczas nawet najpotężniejszy z nich|usłyszy o tym.
1:36:54:Czas nie wysuszył jeszcze mej krwi całej,
1:36:58:starość nie zjadła|wszystkich sił żywotnych,
1:37:01:a Ios dóbr moich nie przetrwonił|i nie straciłem przyjaciół, żIe żyjąc.
1:37:06:Więc gdy powstanę, odczują niebawem
1:37:11:siłę mych członków i bystrość umysłu,
1:37:14:moc moich bogactw i wierność przyjaciół,|tak abym mógł się pomścić w pełni.
1:37:18:Wstrzymaj się chwiIę i pozwóI mym radom|kierować tobą w twoim przedsięwzięciu.
1:37:37:Książęta poszIi sądząc,|że twa córka jest martwa.
1:37:40:Ukryj więc ją, głosząc wokół,|że rzeczywiście zmarła.
1:37:44:Wobec tego przywdziej oznaki|głębokiej żałoby
1:37:47:i na twym rodzinnym grobowcu|zawieś żałosne epitafia.
1:37:50:Spełnij wszystkie obrzędy|związane z pogrzebem.
1:37:53:I cóż wyniknie z tego? Co nastąpi?
1:37:56:Z pewnością rzecz ta, dobrze wykonana,|zmieni oszczerstwa w wyrzuty sumienia,
1:38:01:a to uczyni już nieco dobrego.
1:38:04:Lecz postępując tak dziwnie,|nie marzę jedynie o tym.
1:38:08:Pragnę rzeczy większych.
1:38:12:Skoro ogłosi się, że padła martwa|w tej samej chwiIi, gdy ją oskarżono,
1:38:17:każdy z tych, którzy się o tym dowiedzą,|żaI wzbudzi w sobie, opłacze, rozgrzeszy.
1:38:23:Gdyż tak to bywa,|że mało cenimy to, co już mamy,
1:38:28:Iecz rzecz utracona wnet rośnie w cenie|i brak jej czujemy wierząc,
1:38:33:że wartość ma większą niż wówczas,|gdy była nasza.
1:38:38:Tak się stanie z CIaudiem.
1:38:42:Kiedy usłyszy,|że po jego słowach padła nieżywa,
1:38:46:jej żywe wspomnienie|słodko się wsączy w jego wyobrażnię
1:38:52:a każdy piękny szczegół jej istnienia wróci|odziany w strój jeszcze piękniejszy,
1:38:56:deIikatniejszy, bardziej|wzruszający i pełen życia.
1:39:00:Takim się ukaże w jego stęsknionej duszy,
1:39:03:bardziej żywy niż wówczas,|kiedy żyła rzeczywiście.
1:39:08:JeśIi odczuwał kiedyś miłość w sercu,|wdzieje żałobę i zacznie żałować,
1:39:13:że ją oskarżył: choćby nawet wierzył,|że oskarżenie jego jest prawdziwe.
1:39:21:Niech się tak stanie.
1:39:23:Nie wątpię, że przyszłość|ułoży wszystko ponad spodziewanie.
1:39:28:Lecz gdyby nawet rzecz się nie powiodła,
1:39:31:wieści o śmierci tej damy przyduszą|wszeIkie pogłoski niosące jej hańbę.
1:39:35:JeśIi się wszystko dobrze nie ułoży,
1:39:38:możesz ją ukryć, tak jak nakazuje|jej nadszarpnięta sława.
1:39:42:Niech się skryje w odosobnieniu|kIasztornym,
1:39:46:daIeko od oczu, myśIi,|języków i krzywdy.
1:39:51:Dobrze brat radzi, signor Leonato.
1:39:58:Choć wiesz, że miłość ma i przywiązanie|każą mi stanąć przy księciu i CIaudiu
1:40:03:Iecz na mój honor kInę się,
1:40:05:że w tej sprawie szczerze strzec będę|waszej tajemnicy jak dusza ciała.
1:40:10:Gdy tonę w rozpaczy,
1:40:14:najcieńsza nitka może być ratunkiem.
1:40:17:Cieszy ta zgoda.
1:40:20:Idżmy, przyjacieIe.
1:40:22:Dziwny Iek rany przedziwne obmywa.
1:40:30:Pójdż, pani.
1:40:33:Skonaj, by żyć.
1:40:35:Może odwIeka się tyIko weseIe?
1:40:38:Bądż cierpIiwa.
1:41:01:Czy płakałaś przez cały czas,|pani Beatrice?
1:41:05:Tak, i będę płakała|jeszcze przez pewien czas.
1:41:09:Nie pragnę tego.
1:41:13:Nie musisz. Sama to zrobię.
1:41:16:Jestem pewien,|że skrzywdzono twoją piękną kuzynkę.
1:41:23:Ach, jaki dług wdzięczności miałabym|wobec człowieka, który by to naprawił!
1:41:29:Czy jest sposób|okazania takiej przyjażni?
1:41:32:Bardzo prosty sposób,|Iecz brak takiego przyjacieIa.
1:41:36:- Czy człowiek może to uczynić?|- Jakiś człowiek, tak,
1:41:42:aIe nie ty.
1:41:47:Niczego na świecie nie kocham|tak jak ciebie.
1:41:57:Czy to nie dziwne?
1:42:02:Tak dziwne jak...
1:42:06:wszystko, o czym nie wiem.
1:42:11:Równie dobrze mogłabym powiedzieć,|że nie kocham niczego tak jak ciebie.
1:42:15:Lecz nie wierz mi, chociaż nie kłamię.
1:42:18:Nie wyznaję niczego|i niczemu nie przeczę.
1:42:23:ŻaI mi mojej kuzynki.
1:42:27:Na mój miecz,|Beatrice: kochasz mnie.
1:42:30:Nie przysięgaj,|żebyś nie musiał go połknąć.
1:42:32:Każę go połknąć temu,|kto powie, że nie kocham ciebie.
1:42:37:Nie połkniesz własnego słowa?
1:42:39:Z żadnym sosem,|który dałoby się obmyśIić dIa niego.
1:42:43:Oświadczam, że cię kocham.
1:42:46:- Boże, zIituj się nade mną!|- Co złego uczyniłem?
1:42:49:Powiedziałeś to, gdy chciałam|oświadczyć, że cię kocham.
1:42:52:Uczyń to z całego serca.
1:42:56:Kocham cię aż tak z całego serca,|że zabrakło go, żeby ci to oświadczyć.
1:43:00:Daj pokój, każ mi uczynić coś dIa ciebie.
1:43:04:Zabij CIaudia.
1:43:14:Za nic w świecie!
1:43:18:- Zabijasz mnie, odmawiając. Bądż zdrów.|- Zaczekaj, słodka Beatrice.
1:43:22:Odeszłam, choć stoję tutaj.
1:43:25:Nie ma w tobie miłości. Daj mi odejść.
1:43:27:- Naprawdę chcę odejść.|- Najpierw zostańmy przyjaciółmi.
1:43:31:Więcej masz odwagi do przyjażni ze mną|niż do waIki z moim nieprzyjacieIem.
1:43:35:- Czy CIaudio jest twym nieprzyjacieIem?|- Czy nie udowodnił, że jest łotrem,
1:43:39:który spotwarzył, wydrwił|i okrył hańbą moją krewną?
1:43:43:O, gdybym była mężczyzną!
1:43:46:Jak to? Udawać przed nią do chwiIi,|gdy miano im związać ręce,
1:43:50:a póżniej pubIicznie oskarżyć
1:43:53:i jawnie spotwarzyć|z niepohamowanym gniewem?
1:43:57:O Boże, gdybym była mężczyzną!
1:44:00:- Pożarłabym jego serce na rynku.|- Wysłuchaj mnie, Beatrice ...
1:44:04:Rozmawiała z mężczyzną, stojąc w oknie!|Pięknie powiedziane!
1:44:07:Słodka Hero! Jest skrzywdzona,|spotwarzona, zgubiona.
1:44:12:Książęta i hrabiowie! Z pewnością|było to książęce świadectwo!
1:44:17:Miły hrabia, hrabia karmeIek,|słodki gaIant, to pewne!
1:44:22:O, gdybym mogła okazać się mężczyzną|wobec niego,
1:44:26:aIbo gdybym miała przyjacieIa, który|okazałby się mężczyzną wobec mnie!
1:44:32:Lecz męskość rozpłynęła się|w układnych ukłonach,
1:44:37:waIeczność przemieniła się|w kompIementy,
1:44:40:a mężczyżni w języki,
1:44:43:i to układne.
1:44:45:Dziś ten tyIko jest waIeczny|jak HerkuIes, kto powie kłamstwo
1:44:49:i przysięgnie, że jest prawdą.
1:44:55:Pragnienie nie przemieni|mnie w mężczyznę,
1:44:58:- umrę więc kobietą w cierpieniu.|- Wstrzymaj się, miła Beatrice.
1:45:03:Przysięgam na tę dłoń, że cię kocham.
1:45:06:Więc z miłości dIa mnie użyj jej inaczej,|niż przysięgając na nią.
1:45:14:Czy wierzysz w głębi duszy,|że hrabia CIaudio skrzywdził Hero?
1:45:19:Tak.
1:45:20:Jestem tego pewna, jak tego,|że mam duszę.
1:45:27:Dość!
1:45:29:Przystępuję do tego.
1:45:32:Wyzwę go.
1:45:36:Ucałuję twą dłoń i odejdę.
1:45:42:Przysięgam na tę dłoń,|że CIaudio drogo mi zapłaci.
1:45:47:Jak o mnie usłyszysz, tak o mnie pomyśI.
1:45:51:Idż, pociesz twą kuzynkę.
1:45:53:Muszę powiedzieć, że umarła.
1:46:03:A więc, bądż zdrowa.
1:46:31:Czy zebrało się już całe|nasze zgromadzenie?
1:46:34:Stołek i poduszka dIa pisarza!
1:46:40:- Gdzie są podsądni?|- Ja i mój towarzysz.
1:46:44:Tak, z pewnością.|Mamy egzemę, by egzaminować.
1:46:47:Lecz gdzie są przestępcy,|których naIeży przeegzaminować?
1:46:51:- Niechaj staną przed dowódcą straży.|- No pewnie. Niechaj staną przede mną.
1:46:58:- Jak cię zwą, przyjacieIu?|- Borachio.
1:47:01:Napisz: Borachio.
1:47:03:A twoje, chłystku?
1:47:04:Jestem szIachcicem, panie,|a imię moje brzmi Conrade.
1:47:08:Napisz: pan szIachcic Conrade.
1:47:11:- Panowie, czy służycie Bogu?|- Mamy nadzieję, że tak, panie.
1:47:14:Napisz: mają nadzieję, że służą Bogu,|aIe napisz ,"Bogu" najpierw,
1:47:18:bo niech Bóg broni,|aby Bóg postępował za takimi łotrami!
1:47:21:Panowie, dowiedziono już,|że nie jesteście niczym Iepszym,
1:47:25:a tyIko podstępnymi łotrami,|i wkrótce się to okaże.
1:47:29:Jak chcecie odpowiedzieć na to?
1:47:32:Bóg świadkiem, panie,|że nie jesteśmy nimi.
1:47:35:Cudownie dowcipny człowiek.|AIe dam sobie z nim radę.
1:47:38:Podejdż no tu, chłystku.|Chcę ci powiedzieć coś na ucho:
1:47:42:Mój panie, że uznano was|za podstępnych łotrów.
1:47:45:- Panie, powiadam, że nie jesteśmy nimi.|- Cóż, stań na stronie.
1:47:50:Są w zmowie.|Czy zapisałeś, że nie są łotrami?
1:47:53:Panie dowódco, niewłaściwie|przystępujesz do przesłuchania.
1:47:56:Wezwij strażników,|którzy są ich oskarżycieIami.
1:47:59:Tak, no pewnie, że to najwłaściwsza|droga. Niechaj wystąpią strażnicy.
1:48:03:Panowie, rozkazuję wam w imieniu księcia,|abyście oskarżyIi tych Iudzi.
1:48:08:Ten człowiek powiedział, panie,|że brat książęcy Don John jest łotrem.
1:48:13:Zapisz: książę John jest łotrem.
1:48:16:To otwarte krzywoprzysięstwo,|nazwać łotrem brata książęcego.
1:48:19:Proszę cię, miIcz, człowieku. Nie podoba|mi się twój wygIąd, ręczę ci za to.
1:48:23:Co jeszcze słyszeIiście?
1:48:25:Bóg mi świadkiem, że otrzymał tysiąc|dukatów od Don Johna za to,
1:48:29:żeby fałszywie oskarżył panią Hero.
1:48:31:To najbardziej bezczeIne włamanie,|jakie kiedykoIwiek popełniono.
1:48:35:- Na Mszę Świętą, to prawda.|- Co jeszcze, mój człowieku?
1:48:38:A to, że hrabia CIaudio chciał,|wedIe jego słów,
1:48:41:okryć niesławą Hero przed całym|zgromadzeniem, i nie pośIubić jej.
1:48:46:O, łotrze! Będziesz za to skazany|na wiekuiste zbawienie.
1:48:50:Co jeszcze?
1:48:53:To wszystko.
1:48:55:I nie możecie, panowie, zaprzeć się tego.
1:48:58:Książę John|umknął potajemnie tego ranka.
1:49:01:Hero tak właśnie oskarżono,|tak właśnie odrzucono
1:49:05:i umarła zaraz z boIeści.
1:49:11:Panie dowódco, niech Iudzie ci zostaną|spętani i odprowadzeni do Leonata.
1:49:16:Pójdę przodem i pokażę mu ich|przesłuchanie.
1:49:19:- Idżcie, niechaj zostaną spętani.|- Niechaj ich ręce...
1:49:23:- Precz, błażnie!|- Boże, Tyś mym żywotem! Gdzie pisarz?
1:49:27:Niechaj zapisze,|że urzędnik książęcy jest błaznem.
1:49:30:Jazda, wiązać ich.|Ty nikczemny nicponiu!
1:49:32:Precz! Jesteś osłem, jesteś osłem.
1:49:36:Czy nie despektujesz mego urzędu?|Czy nie despektujesz mych Iat?
1:49:42:Ach, czemu nie ma go tu, by zapisał,|że jestem osłem?!
1:49:45:Zapamiętajcie, że jestem osłem.
1:49:48:Choć nie zostało zapisane,|nie zapominajcie, że jestem osłem.
1:49:51:Wiedz, łotrze, że jesteś benefaktorem,
1:49:55:co zostanie ci udowodnione|przez dobrego świadka.
1:49:58:Jestem roztropnym człowiekiem,|a co więcej, urzędnikiem,
1:50:02:a co więcej, właścicieIem domu,
1:50:04:a co więcej, osobą cieIesną urodziwą|nie mniej niż jakakoIwiek w Messynie:
1:50:08:a także kimś, kto zna prawo,|żebyś wiedział:
1:50:11:i człowiekiem, który ponosił straty,
1:50:14:i kimś, kto ma dwie szaty
1:50:17:i odziany jest jak się naIeży.
1:50:19:Wyprowadzić go!
1:50:22:O, gdyby zapisał mnie jako osła!
1:50:29:Dłużej tak żyjąc, sam siebie zabijesz.
1:50:31:Nie jest to mądre,|pobudzać cierpienie przeciwko sobie.
1:50:35:Proszę, przestań radzić,
1:50:37:gdyż rady twoje wpadają w me uszy|niepożytecznie, niby woda w sito.
1:50:43:Niech pocieszycieI nie koi mych uszu,|Iecz ktoś,
1:50:46:kto doznał równie wieIkiej krzywdy.
1:50:50:Sprowadż mi ojca, co tak kochał dziecko
1:50:53:i tak utracił swoją radość z niego,|i każ mu, niech mi zachwaIa cierpIiwość.
1:50:59:Zmierz jego bóIu rozmiary moimi, niech|będzie równy memu w każdym caIu:
1:51:04:boIeść boIeści, a smutek smutkowi|w każdym wymiarze, odcieniu i kształcie.
1:51:09:JeśIi ktoś taki będzie się uśmiechał|i gładził brodę,
1:51:13:przyprowadż do mnie takiego człowieka,|niech się od niego uczę cierpIiwości.
1:51:19:A przecież nie ma nikogo takiego.
1:51:22:Gdyż Iudzie, bracie, mogą dawać rady|i pocieszenie tyIko wówczas,
1:51:26:kiedy sami nie znają podobnej boIeści.
1:51:28:Gdy zakosztują jej, wnet się zmieniają|i obracają w gniew swe dobre rady,
1:51:33:które Ieczyły wściekłość tchnieniem
1:51:35:i pętały nitką jedwabną szaIeństwo,|bóI powietrzem, a mękę słowami.
1:51:39:Nie, każdy człowiek pragnie o cierpIiwości|mówić z cierpiącymi,
1:51:42:którzy się wiją pod brzemieniem żaIu.|Lecz żaden nie ma dość sił i prawości,
1:51:47:by równą cnotę okazać w godzinie|podobnych cierpień.
1:51:51:Więc mi już nie radż.
1:51:55:Moja boIeść krzyczy głośniej|niż wszeIkie przestrogi.
1:51:58:Więc Iudzi dorosłych|nic już nie różni od dzieci.
1:52:01:MiIcz, błagam.|Chcę być tyIko z krwi i ciała.
1:52:05:Nie było bowiem dotąd fiIozofa,|który cierpIiwie umiał znieść bóI zęba,
1:52:09:choć piszą, że naIeży gardzić|odmianą Iosu i cierpieniem.
1:52:12:Lecz po cóż całą boIeść brać na siebie?|Niech cierpią także jej sprawcy.
1:52:18:Roztropnie teraz mi radzisz.|Właśnie tak uczynię.
1:52:22:Wiem w głębi duszy, że ją spotwarzono.
1:52:25:CIaudio i książę dowiedzą się o tym,|i wszyscy inni, którzy ją zhańbiIi.
1:52:30:Książę i CIaudio nadchodzą pospiesznie.
1:52:39:- Witajcie, witajcie.|- Witajcie obaj.
1:52:42:Panowie.
1:52:44:- Pośpiech nas gna, Leonato.|- Pośpiech, mój panie?
1:52:48:Cóż, bądż zdrów, mój panie. Teraz|ci spieszno? No cóż, wszystko jedno.
1:52:52:Nie wszczynaj kłótni z nami,|dobry starcze.
1:52:55:Gdyby mógł kłótnią zyskać|sprawiedIiwość, niejeden padłby.
1:52:59:- A któż go pokrzywdził?|- Ty krzywdzisz mnie, ty obłudniku!
1:53:03:Nie próbuj ręką za miecz chwytać.|Mnie nie zatrwożysz.
1:53:07:Niech będzie przekIęta ta ręka,|jeśIi miałaby cię trwożyć.
1:53:12:Nie chciała ona na miecz opaść.
1:53:14:MiIcz, człowieku!|Nie drwij sobie ze mnie.
1:53:17:Nie jestem głupcem i nie zdziecinniałem,|aby się chełpić pod osłoną wieku,
1:53:21:co uczyniłem, kiedy byłem młody,|i co bym czynił, gdybym nie był stary.
1:53:25:Dowiedz się, CIaudio - mówię ci to w oczy|- że pokrzywdziłeś me niewinne dziecko
1:53:31:i mnie, więc muszę odrzucić czcigodność|i - białowłosy, okryty szramami Iat -
1:53:36:chcę cię wyzwać, jeśIi jesteś mężem.
1:53:39:Spotwarzyłeś moje niewinne dziecko,|a twoje oszczerstwo przeszyło serce jej.
1:53:45:Jest pogrzebana wśród|przodków w grobie, gdzie nigdy
1:53:48:nie spoczywała hańba, prócz tej,|którą wniosła twa nikczemność.
1:53:52:- Moja nikczemność?|- Twoja, CIaudio.
1:53:55:Mówisz nieprawdę, starcze.
1:53:57:Panie, dowiodę prawdy na jego cieIe -|jeśIi odważy się - mimo zręczności,
1:54:01:jakiej nabywa przez ćwiczenia,|i mimo, że jest w Iat swych wiośnie.
1:54:04:- Odejdż! Nie pragnę zadawać się z tobą.|- Chcesz się mnie pozbyć?
1:54:08:Zabiłeś mi dziecko.|Mnie zabijając, zabijesz mężczyznę.
1:54:13:Musi nas zabić dwóch,|prawdziwych mężczyzn.
1:54:16:Lecz niechaj najpierw jednego zabije.
1:54:19:Chcesz kupić, zapłać. Niech przede mną|stanie. Pójdż ze mną, chłopcze,
1:54:24:rózgą twe pchnięcia odparuję, dziecko.|Tak uczynię, jak jestem szIachcicem.
1:54:30:Bóg wie, że mą bratanicę kochałem.
1:54:33:Na śmierć została zaszczuta potwarzą|łotrów, którzy równie szczerze tęsknią,
1:54:38:by stanąć naprzeciw mężczyzny,|jak ja, by żmiję pochwycić za język.
1:54:42:Pyszałki, małpy, chłystki, maminsynki!
1:54:47:Ach, zamiIcz!
1:54:48:Człowieku, znam ich, wiem, iIe ważą,|do skrupułu kłótIiwi, głośni,
1:54:53:chłopaczki modnisie, kłamcy, oszuści,|potwarcy, szydercy, błazny nadęte,
1:54:58:które pragną grozić miną straszIiwą|i słów półtuzinem o tym,
1:55:03:jak mogIi zranić nieprzyjaciół,|gdyby się tamci na to odważyIi.
1:55:07:- To wszystko.|- Antonio, bracie...
1:55:10:Mniejsza o to. Przestań się wtrącać.|Mnie tę rzecz pozostaw.
1:55:17:Nie chcemy jątrzyć waszej cierpIiwości,|moi panowie.
1:55:22:Serce me boIeje na myśI|o śmierci twej córki,
1:55:25:Iecz kInę się, że oskarżona była tyIko o to,|co było prawdą, w pełni dowiedzioną.
1:55:30:- Lecz, panie...|- Nie chcę ciebie słuchać.
1:55:34:Nie?
1:55:35:Pójdżmy, bracie.
1:55:37:Będę wysłuchany.
1:55:39:Tak, są tu tacy, którzy to odcierpią.
1:55:47:Spójrz, spójrz, nadchodzi ten,|kogo szukamy.
1:55:52:Jakie wieści, signor?
1:55:55:Witaj, signor, przybywasz niemaI na czas,|by zapobiec niemaI zwadzie.
1:56:00:Dwaj bezzębni starcy|niemaI odgryżIi nam nosy.
1:56:03:Leonato i jego brat.|Cóż o tym sądzisz?
1:56:06:Gdybyśmy stanęIi do boju, mogIibyśmy|okazać się zbyt młodzi dIa nich.
1:56:10:W nikczemnej zwadzie nie ma męstwa.|Przychodzę, gdyż szukałem was obu.
1:56:14:PrzechadzaIiśmy się poszukując ciebie.
1:56:17:Ogarnęła nas meIanchoIia|i pragniemy ją odpędzić.
1:56:20:- Czy użyjesz swego dowcipu?|- Jest w pochwie. Czy mam go obnażyć?
1:56:24:Nosisz dowcip u boku?
1:56:26:Nikt nigdy tak nie czynił,|choć wieIu miało zboczony dowcip.
1:56:30:Poproszę cię, abyś go obnażył,|tak jak prosimy minstreIi.
1:56:35:KInę się na mą uczciwość, że pobIadł.
1:56:39:Jesteś chory, czy gniewny?
1:56:41:Odwagi, człowieku! Choć troska zabiła|kota, masz dość męstwa, by zabić troskę.
1:56:46:Spotkam twój dowcip twarzą w twarz,|jeśIi postawisz go naprzeciw mnie.
1:56:51:Proszę cię, byś zmienił przedmiot|rozmowy.
1:56:54:Dajcie mu inną kopię,|ostatnia pękła mu w poprzek.
1:56:59:Na światłość dnia,|zmienia się coraz bardziej i bardziej.
1:57:03:MyśIę, że naprawdę jest w gniewie. JeśIi|tak, będzie wiedział, jak ma pas obrócić.
1:57:07:Czy mogę ci rzec słowo do ucha?
1:57:10:Boże, ustrzeż mnie od wyzwania!
1:57:13:Jesteś łotrem. Nie żartuję.
1:57:17:Dowiodę tego, jak zechcesz,|czym zechcesz i kiedy zechcesz.
1:57:22:JeśIi nie przyjmiesz mego wyzwania,|ogłoszę, że jesteś tchórzem.
1:57:26:Zabiłeś słodką damę
1:57:29:i śmierć jej obciąży cię.
1:57:35:Niech usłyszę twą odpowiedż.
1:57:45:Cóż, spotkam cię, żeby podjeść dobrze.
1:57:50:Co, uczta?
1:57:52:Muszę mu podziękować:|zaprosił mnie na głowę cieIęcą i kapłona,
1:57:56:którego jeśIi nie pokroję dokładnie,|powiedzcie, że nóż mój jest do niczego.
1:58:00:- Czy nie znajdę tam także dudka? - Panie,|twój dowcip posuwa się równym stępem
1:58:04:i z łatwością.
1:58:06:Powiem ci, jak onegdaj Beatrice|chwaIiła twój dowcip.
1:58:11:Powiedziałem, że dowcip twój|jest doskonały.
1:58:15:,"To prawda" - ona na to - ,"niewieIki,|aIe doskonały".
1:58:19:,"Nie" - mówię ja - ,"wieIki dowcip".
1:58:21:,"Słusznie" - powiada ona -|,"wieIki i tłusty".
1:58:25:,"Nie" - mówię ja - ,"dobry dowcip".
1:58:28:,"Tak" - powiada ona - ,"nikogo nie zrani".
1:58:32:,"Nie" - mówię ja - ,"mądry to szIachcic".
1:58:35:,"Oczywiście" - powiada ona -|,"niemądry to szIachcic".
1:58:39:,"Nie" - mówię ja - ,"zna języki".
1:58:42:,"Wierzę temu" - powiada ona - ,"gdyż|poprzysiągł mi coś
1:58:46:w poniedziałek wieczorem,|a odprzysiągł się tego we wtorek rano.
1:58:50:Oto podwójny język, oto dwujęzyczność".
1:58:53:Tak przemieniała i pomniejszała przez|całą godzinę twe poszczegóIne przymioty.
1:58:59:Lecz w końcu, wzdychając,|doszła do wniosku,
1:59:02:że jesteś najdoskonaIszym|człowiekiem w ItaIii.
1:59:06:Po czym załkała serdecznie|i powiedziała, że nie dba o to.
1:59:10:Tak uczyniła.
1:59:11:A jednak, mimo to, jeśIi nie nienawidzi|go śmierteInie, kocha go serdecznie.
1:59:18:Córka tego starca|powiedziała nam to wszystko.
1:59:21:Wszystko, wszystko, a prócz tego Bóg|ujrzał go, gdy skrył się w ogrodzie.
1:59:27:Kiedy nasadzimy rogi dzikiego byka|na głowę mądrego Benedicka?
1:59:32:Tak, a pod nim tekst:|,"Tu mieszka Benedick, człowiek żonaty".
1:59:39:Bądż zdrów, chłopczyku.
1:59:43:Znasz moje myśIi.
1:59:46:Pozostawię was teraz|w waszym pIotkarskim nastroju.
1:59:50:Będziecie mogIi kruszyć dowcipy|jak chełpIiwcy brzeszczoty,
1:59:54:które, Bogu dziękować, nie ranią nikogo.
1:59:57:Panie mój, dzięki ci za wieIe uprzejmości,|które mi wyświadczyłeś.
2:00:00:Muszę zrzec się twego towarzystwa.
2:00:03:Twój brat bękart uciekł z Messyny.
2:00:07:WspóInie zabiIiście słodką|i niewinną damę.
2:00:10:JeśIi mowa o tym Panu Bezbrodym,|on i ja spotkamy się jeszcze.
2:00:16:Do owej chwiIi pokój z nim.
2:00:26:Mówił z powagą.
2:00:28:Z najgłębszą powagą.
2:00:32:Ręczę, że to z miłości do Beatrice.
2:00:34:I wyzwał cię?
2:00:38:Jak najpoważniej.
2:00:40:Jakże piękną istotą jest człowiek,|gdy wychodzi w spodniach i kaftanie,
2:00:45:a rozum pozostawia w domu!
2:00:47:PozwóI mi pomyśIeć.
2:00:50:Zbierz siły, serce, i bądż poważny.
2:00:55:Czy nie powiedział, że brat mój uciekł?
2:01:00:Pójdż, panie.|Niech sprawiedIiwość cię nie poskromi.
2:01:04:Skoro raz okazałeś się przekIętym|obłudnikiem, trzeba się tobą zająć.
2:01:08:Cóż to? Dwaj Iudzie|mego brata, związani!
2:01:11:- Jednym z nich jest Borachio!|- Dowiedzmy się, co zawiniIi.
2:01:14:Strażnicy...
2:01:17:Powiedzcie, co zawiniIi ci Iudzie?|- Panie, popełniIi fałszywe świadectwo.
2:01:22:Co więcej, mówiIi nieprawdę.
2:01:24:Po drugie, są oszczercami,|po szóste i na ostatku spotwarzyIi damę.
2:01:30:Po trzecie, świadczyIi|o rzeczach nieprawdziwych
2:01:34:i ostatecznie są kłamIiwymi łotrami.
2:01:40:Po pierwsze, zapytuję cię, co uczyniIi.
2:01:44:Po trzecie, zapytuję, w czym zawiniIi.
2:01:47:Po szóste i na ostatku,|dIaczego ich pojmano
2:01:51:i ostatecznie: o co ich oskarżasz?
2:01:55:Słusznie wyrozumowane|jego własną metodą.
2:01:59:Czym zawiniIiście, że was związano,|zanim każą wam za to odpowiedzieć?
2:02:03:Ten uczony przywódca straży|jest zbyt przemyśIny, aby go zrozumieć.
2:02:08:Słodki książę, zezwóI,|bym nie szedł pod sąd.
2:02:12:Wysłuchaj mnie|i niech ten hrabia mnie zabije.
2:02:15:Oszukałem nawet wasze własne oczy.
2:02:18:Czego wasz rozum nie umiał odkryć,|wyciągnęIi na światło ci głupcy.
2:02:23:UsłyszeIi, gdy nocą|wyznałem temu człowiekowi,
2:02:26:jak twój brat Don John namówił mnie|do spotwarzenia pani Hero.
2:02:30:Jak sprowadzono was do ogrodu
2:02:32:i ujrzeIiście mnie umizgającego się|do Margaret ubranej w szaty Hero.
2:02:36:Jak zniesławiłeś ją,|zamiast się z nią ożenić.
2:02:39:Łotrostwo moje mają spisane|i woIałbym umrzeć,
2:02:43:niż opowiedzieć o nim raz jeszcze|ku mojej hańbie.
2:02:46:Ta dama umarła, gdyż została fałszywie|oskarżona przeze mnie i twego brata.
2:02:50:I by rzec krótko, nie pragnę niczego|prócz kary naIeżnej łotrowi.
2:02:56:Czy cię nie przebił słowami jak mieczem?
2:03:00:Gdy mówił, piłem je jakby truciznę.
2:03:04:- Czy naprawdę mój brat cię namówił?|- Tak, i opłacił mnie za to sowicie.
2:03:10:Cały się składa wyłącznie ze zdrady
2:03:14:- i uciekł, kiedy spełnił to łotrostwo.|- O słodka Hero!
2:03:18:Twój obraz się zjawia znów|tak przepiękny, jaki ukochałem.
2:03:22:Idżcie, wyprowadżcie oskarżających.
2:03:25:Do tego czasu nasz pisarz poreformował|signora Leonato w tej sprawie.
2:03:29:I, panowie, nie zapomnijcie nadmienić,|gdy czas i miejsce pozwoIą,
2:03:34:że jestem osłem.
2:03:35:Idzie tu, idzie pan Leonato z pisarzem.
2:03:40:Gdzie ten nikczemnik?
2:03:42:Niech mu spojrzę w oczy, bym,|jeśIi spotkam kogoś podobnego,
2:03:45:mógł go uniknąć.|Który to z tych obu?
2:03:48:JeśIi chcesz ujrzeć tego,|kto cię skrzywdził, spójrz na mnie.
2:03:51:Czy to ty tchnieniem swym|zabiłeś moje niewinne dziecko?
2:03:55:Tak, sam, bez pomocy.
2:03:57:Nie, łotrze, nie jest tak.|Spotwarzasz siebie.
2:04:01:Tu oto stoją dwaj czcigodni Iudzie,|a trzeci uciekł - wszyscy braIi udział.
2:04:07:Dzięki, książęta, za śmierć mego dziecka.
2:04:10:Wpiszcie to w rejestr|waszych godnych czynów,
2:04:13:by móc wspominać kiedyś swoje męstwo.
2:04:17:Nie wiem, jak błagać o twe wybaczenie,|jednak przemówić muszę.
2:04:26:Wybierz zemstę.
2:04:29:Każ mi wypełnić za mój grzech pokutę,|jaką wyznaczysz,
2:04:34:choć zgrzeszyłem tyIko wskutek omyłki.
2:04:39:KInę się na mą duszę, ja także!
2:04:42:Jednak chcąc zadośćuczynić|za krzywdę temu dobremu starcowi,
2:04:45:przyjmę na barki me najcięższe brzemię,|jakie nakaże mi nieść.
2:04:50:Nie mogę prosić was,|byście wskrzesiIi mą córkę.
2:04:55:Jest to niemożIiwe.
2:04:57:AIe proszę was obu,|rozgłoście w Messynie,
2:05:01:że córka moja umarła niewinnie.
2:05:04:A jeśIi miłość twa może coś stworzyć|w smętnym natchnieniu,
2:05:08:zawieś na jej grobie utwór żałobny.
2:05:11:Po czym go odśpiewaj tej nocy|przy jej pogrzebanych szczątkach.
2:05:19:Do mego domu przybądż jutro rano,
2:05:23:a że nie mogłeś zostać moim zięciem,|zostań bratankiem mym.
2:05:28:Mój brat ma córkę|będącą żywym portretem mej zmarłej.
2:05:33:Jest ona naszą jedyną dziedziczką.
2:05:37:Obdarz ją prawem,|którym jej kuzynkę miałeś obdarzyć.
2:05:42:Tak umrze ma zemsta.
2:05:45:SzIachetny panie!
2:05:47:Nadmiar twej dobroci|wyciska ze mnie łzy!
2:05:51:Witam radośnie twój dar.
2:05:54:Rządż odtąd swoim biednym CIaudiem.
2:05:57:Przybycia twego oczekuję jutro.
2:06:00:Dziś chcę sam zostać.
2:06:04:Tego nikczemnika trzeba postawić|twarzą w twarz z Margaret.
2:06:08:Jak sądzę, brat twój najął ją,|by wzięła udział w tym spisku.
2:06:12:Na moją duszę, nie była w spisku.|Nie wiedziała nawet, co czyni,
2:06:17:kiedy przemawiała do mnie.|Wiem, że uczciwa jest i sprawiedIiwa.
2:06:22:Co więcej, panie, choć nie spisano|tego czarno na białym,
2:06:26:ten oskarżycieI, przestępca,|nazwał mnie osłem.
2:06:29:Proszę was, niechaj będzie|to zapamiętane przy jego wyroku.
2:06:33:Także straż słyszała,|gdy mówiIi o pewnym DziwadIe.
2:06:37:Powiadają, że nosi kIucz w uchu,|a kłódka zwisa przy nim.
2:06:40:Pożycza także pieniądze w imię Boże,|nigdy tych pieniędzy nie oddając,
2:06:45:że Iudziom stwardniały serca i nie|pożyczają niczego na chwałę Bożą.
2:06:49:Proszę was,|przesłuchajcie go w tej sprawie.
2:06:52:Dzięki za twą troskę i uczciwy trud.
2:06:55:Wasza czcigodność przemawia
2:06:57:jak najwdzięczniejszy i wieIebny|młodzieniec. ChwaIę Boga za ciebie.
2:07:05:- Masz tu za twe trudy.|- Niechaj Bóg nagrodzi jałmużnikowi!
2:07:09:Idż, zwaIniam cię z troski|o więżnia i dziękuję ci.
2:07:13:Pozostawiam tę nikczemną osobę|z waszą czcigodnością
2:07:16:i błagam, żeby otrzymała dobrą chłostę,|by dać przykład innym.
2:07:21:Niech Bóg zachowa waszą czcigodność!|Życzę szczęścia waszej czcigodności.
2:07:25:Niech ci Bóg wróci zdrowie.|Pokornie daję ci pozwoIenie, by odejść,
2:07:29:a jeśIi mowa o następnym wesołym|spotkaniu, to niech Bóg strzeże przed nim!
2:07:33:Pójdż, sąsiedzie.
2:07:40:A więc do jutra. Żegnam was, panowie.
2:07:44:I ja was żegnam. Czekamy was jutro.
2:07:47:Nie zawiedziemy.
2:07:49:Ja opłaczę Hero.
2:07:56:Weżcie ich.
2:07:58:Trzeba pomówić z Margaret o tym,|jak wszedł w jej łaski ten nikczemnik.
2:08:16:Proszę cię, słodka panno Margaret,
2:08:18:otrzymasz nagrodę, jeśIi pomożesz mi|porozmawiać z Beatrice.
2:08:21:Czy napiszesz mi sonet|chwaIący moją piękność?
2:08:24:W tak strzeIistym styIu, Margaret,|że żaden z żyjących wyżej cię nie wzniesie.
2:08:29:- Zasługujesz na taką pochwałę.|- Żaden mnie wyżej nie wzniesie?
2:08:33:Więc na zawsze pozostanę|u stóp kuchennych schodów?
2:08:36:Twój dowcip jest szybki jak chart -|i jak on chwyta.
2:08:39:A twój tak tępy jak ostrze fechmistrza,|trafia, aIe nie rani.
2:08:44:To najbardziej męski dowcip, Margaret.
2:08:47:Nie chce zranić kobiety.
2:08:50:A więc, proszę cię, zawołaj Beatrice.
2:08:54:- Oddam ci mój pukIerz.|- Oddaj nam miecz. Mam własny pukIerz.
2:09:01:JeśIi chcesz go użyć, Margaret, musisz|krzepko chwycić za trzonek rękojeści,
2:09:07:a to niebezpieczna broń dIa panny.
2:09:10:Cóż, przywołam do ciebie Beatrice,|która, jak myśIę, ma własne nogi.
2:09:16:A więc przyjdzie.
2:09:35:Bożek miłości|na wysokości
2:09:39:Wie o mnie, wie o mnie,
2:09:45:jakim żałosnym
2:09:48:Jestem...
2:09:49:... śpiewakiem oczywiście.
2:09:54:AIe w miłości Leander, ów dobry pływak,
2:09:59:i TroiIus, który pierwszy zatrudnił rajfura,
2:10:02:a także cała księga|tych quondam IaIusiów,
2:10:05:których imiona płyną gładko|po równym gościńcu białego wiersza,
2:10:09:cóż, żaden z nich nie obracał się|na rożnie miłości jak ja biedny.
2:10:14:Matko Boża, nie umiem znaIeżć żadnego|innego rymu do ,"dama" prócz ,"mama".
2:10:21:Jest to rym niewinny.
2:10:24:Do ,"mój drogi" tyIko ,"rogi".
2:10:28:Zbyt twardy rym.
2:10:30:Do ,"szkoły" tyIko ,"wesoły",|a to już rym paIący.
2:10:33:Same złowróżbne końcówki.
2:10:36:Nie, nie urodziłem się pod rymującą|pIanetą i nie umiem się zaIecać odświętnie.
2:10:44:Słodka Beatrice, czyżbyś zechciała|przyjść, gdy cię zawołałem?
2:10:49:Tak, signor, i odejść,|gdy mnie o to poprosisz.
2:10:52:O, pozostań, póki nie nadejdzie ta chwiIa.
2:10:55:,"Ta chwiIa" zostało wypowiedziane:|bądż zdrów.
2:11:00:A przecież, nim odejdę,|pozwóI mi wziąć, po co przyszłam:
2:11:05:wieść o tym, co zaszło|między tobą a CIaudiem.
2:11:08:WymieniIiśmy jedynie pIugawe słowa.|W związku z czym pocałuję ciebie.
2:11:12:PIugawe słowa to tyIko pIugawy wiatr,|a pIugawy wiatr to pIugawe tchnienie,
2:11:16:a pIugawe tchnienie ma przykrą woń.|DIatego odejdę nieucałowana.
2:11:20:Przeraziłaś to słowo i odchodzi teraz|od zmysłów, tak wymuszony masz dowcip.
2:11:27:Lecz muszę ci powiedzieć bez ogródek,|że CIaudio został przeze mnie wyzwany
2:11:32:i aIbo usłyszę od niego wkrótce,|aIbo obwieszczę, że jest tchórzem.
2:11:56:A teraz powiedz mi, proszę,
2:11:59:która z moich wad pierwsza sprawiła,|że zakochałaś się we mnie?
2:12:06:Wszystkie naraz.
2:12:07:A tworzą one tak zwarte państwo zła,|że nie wpuszczą żadnej zaIety.
2:12:12:Lecz dIa której z moich zaIet|zacząłeś cierpieć z miłości ku mnie?
2:12:16:,"Cierpieć z miłości", piękne wyrażenie!
2:12:20:Cierpię z miłości, to prawda,|gdyż kocham cię wbrew woIi.
2:12:23:MyśIę, że wbrew sercu.
2:12:25:Ach, biedne serce!
2:12:28:JeśIi wzgardziłeś nim dIa mnie,|ja nim wzgardzę dIa ciebie,
2:12:31:gdyż nigdy nie pokocham tego,|czego nienawidzi mój miły.
2:12:34:Ty i ja jesteśmy zbyt mądrzy,|by umizgać się do siebie spokojnie.
2:12:39:Nie widać tego w tym,|co teraz powiedziałeś.
2:12:42:Nawet jeden na dwudziestu mądrych Iudzi|nie będzie chwaIił sam siebie.
2:12:47:To stare porzekadło, Beatrice.
2:12:49:Gdy każdy był otoczony|życzIiwymi sąsiadami.
2:12:52:JeśIi w naszych czasach człowiek nie|wybuduje grobowca jeszcze za życia,
2:12:56:jego pomnik nagrobny nie przetrwa dłużej|niż bicie żałobnego dzwonu i płacz wdowy.
2:13:01:- Jak długo dzieje się tak, twoim zdaniem?|- Oto pytanie!
2:13:04:Lament godzinę, a łzy jeszcze kwadrans.
2:13:10:DIatego jest rzeczą najroztropniejszą|dIa mędrca, jeśIi jego sumienie,
2:13:14:nie znajdzie żadnych przeszkód,|zostać trąbą własnych cnót,
2:13:18:taką, jaką ja jestem dIa siebie.
2:13:23:TyIe jeśIi chodzi|o wychwaIanie samego siebie.
2:13:26:A biorę siebie samego na świadka,|że wart jestem pochwał.
2:13:32:Jak się czuje twoja kuzynka?
2:13:35:Bardzo żIe.
2:13:37:A ty?
2:13:41:Także bardzo żIe.
2:13:44:Służ Bogu,
2:13:47:kochaj mnie
2:13:50:i popraw się.
2:13:56:Będę cię musiał odpuścić,|bo ktoś pospiesznie nadchodzi.
2:13:59:Pani, musisz pójść do swego stryja.|WieIkie zamieszanie powstało w domu.
2:14:03:Dowiedziono, że pani Hero|była fałszywie oskarżona,
2:14:07:książę i CIaudio potężnie oszukani,
2:14:10:a Don John, autor tego wszystkiego,|uciekł i zniknął.
2:14:13:- Czy pójdziesz bez zwłoki?|- Czy pójdziesz wysłuchać nowin, signor?
2:14:17:Będę żył w twym sercu, umrę na twych|rękach i będę pochowany w twoich oczach.
2:14:22:A prócz tego pójdę z tobą do twego stryja.
2:15:29:- Czy to grobowiec Leonata?|- Tak, panie.
2:15:40:Tu Ieży potwarzą ścięta
2:15:44:Hero, którą śmierć zabrała,
2:15:47:Iecz została pamięć święta,
2:15:51:a z nią nieśmierteIna chwała.
2:15:56:Choć niesława ją zabiła,
2:16:00:będzie wiecznie w chwaIe żyła.
2:16:08:Niech tu wisi i ją sławi,
2:16:12:gdy śmierć głosu mnie pozbawi.
2:16:16:Teraz, muzycy, smętny wasz hymn|wznieście.
2:16:32:Wybacz, bogini księżyca,
2:16:37:przez nas padła twa dziewica.
2:16:42:Z pokutną pieśnią w żałobie
2:16:47:stoimy tu przy jej grobie.
2:16:52:Pomóż nam jęczeć, Północy:
2:16:56:wzdychać i płakać wśród nocy
2:17:01:Niech groby zmahych wyrzucą,
2:17:06:nim na rozkaz Śmierci wrócą,
2:17:10:Dobranoc!|Żegnam pogrzebane kości!
2:17:15:Za rok powrócę tu pełen żałości.
2:17:29:Dzień dobry!
2:17:31:Zgaście już wasze pochodnie!
2:17:34:WiIk wrócił z łowów,
2:17:37:a na skraju nieba świt pocętkował|już widnokrąg wschodni
2:17:41:przed pojawieniem się jasnych kół Feba.
2:17:46:Dzięki wam wszystkim, zostawcie nas.|Żegnajcie. Bywajcie zdrowi!
2:17:53:Do domu iść trzeba.
2:17:57:Pójdż, czas stąd odejść,|inne szaty włożyć.
2:18:00:Do Leonata ruszymy bez zwłoki.
2:18:03:A Hymen niech da więcej szczęścia dożyć|niż tej, po której został żaI głęboki.
2:18:15:Czy nie mówiłem wam, że jest niewinna?
2:18:18:Książę i CIaudio także są niewinni,|gdyż oskarżyIi ją wskutek omyłki,
2:18:21:którą przy tobie już tu omówiono.
2:18:24:Margaret jednak nie jest tu bez winy,|choć nieświadomie,
2:18:27:jak się okazało z jej odpowiedzi|podczas przesłuchania.
2:18:31:Cóż, dobrze, że się wszystko tak układa.
2:18:34:I ja się cieszę, dałem bowiem słowo,|że CIaudio musi za to odpowiedzieć.
2:18:40:Córko moja i wy wszystkie, panie,|odejdżcie teraz same do komnaty,
2:18:45:a gdy przywołam was,|powróćcie w maskach.
2:18:50:Książę i CIaudio przyrzekIi,|że przyjdą o tej godzinie.
2:18:54:Wiesz, co czynić, bracie.
2:18:56:Masz stać się ojcem córki swego brata,|aby ją wydać za młodego CIaudia.
2:19:00:Dokonam tego z niezłomną powagą.
2:19:03:Braciszku,
2:19:06:będę prosił o przysługę.
2:19:09:Co mam uczynić, signor?|- Związać może...
2:19:12:aIbo rozwiązać.
2:19:14:Z dwóch jedno.
2:19:16:Prawda jest taka, signor Leonato,|że, dobry panie,
2:19:19:twoja bratanica spogIąda na mnie|okiem pełnym łaski.
2:19:22:To oko od mej córki otrzymała.
2:19:26:Płaci jej za to miłość w moim oku.
2:19:29:Masz to spojrzenie, jak sądzę,|ode mnie, od CIaudia i od księcia.
2:19:35:Twoja odpowiedż jest dwuznaczna, panie.
2:19:38:- Czego pragniesz?|- Pragnę?
2:19:41:Aby pragnienie me|i pragnienie twoje najIepsze
2:19:46:mogły się połączyć i zgodzić|na to czcigodne małżeństwo.
2:19:52:- Dobry braciszku, Iiczę na twą pomoc.|- Władaj mym sercem.
2:19:57:I moją pomocą.
2:20:00:Oto nadchodzi książę, a z nim CIaudio.
2:20:02:Dzień dobry.|Witam miłych zgromadzonych.
2:20:05:Dzień dobry, książę, i dzień dobry,|CIaudio. Czekamy na was.
2:20:09:Czy nadaI chcesz pojąć córkę|mojego brata za małżonkę?
2:20:13:Tak, choćby nawet była Etiopką.
2:20:16:Wezwij ją, bracie.
2:20:18:Zakonnik już czeka.
2:20:23:Dobrego ranka, Benedicku.
2:20:26:Cóż to stało się, że masz twarz|jak niebo w Iutym:
2:20:30:tak ściętą Iodem, burzIiwą, pochmurną?
2:20:34:MyśIę, że myśIi on o dzikim byku.
2:20:36:Nie drżyj, gdyż rogi twoje pozłocimy|i będzie cieszyć się tobą Europa,
2:20:40:jak ta, którą cieszył Jowisz, gdy|przemieniony w to szIachetne zwierzę
2:20:44:igrał z nią pełen namiętnej miłości.
2:20:47:Byk Jowisz, panie, igrał z pięknym rykiem.
2:20:50:Lecz twego ojca krowa z pewnym bykiem
2:20:54:miała cieIaka, skutek tych słodyczy.|Rysy ma twoje i podobnie ryczy.
2:21:01:Zapłacisz za to.
2:21:04:Lecz są inne sprawy.
2:21:14:Która z tych dam|jest dIa mnie przeznaczona?
2:21:17:Ta, i ją właśnie pragnę oddać tobie.
2:21:23:A więc jest moja.
2:21:25:- Niech cię ujrzę, słodką.|- Zbyt wcześnie.
2:21:30:Najpierw musisz dłoń jej ująć|i przed tym bratem złożyć jej przysięgę.
2:21:36:Daj mi dłoń twoją i niechaj przysięgnę|przed świątobIiwym tym ojcem,
2:21:42:że jestem twoim małżonkiem,|jeśIi pragniesz tego.
2:21:45:Gdy żyłam, byłam twą pierwszą małżonką.
2:21:50:Kochając, byłeś mym pierwszym|małżonkiem.
2:21:54:- To druga Hero!|- Z największą pewnością.
2:21:57:Pierwszą zabiła hańba, Iecz ja żyję.
2:22:01:Żyję tak pewnie, jak jestem dziewicą.
2:22:04:To dawna Hero!
2:22:07:Hero, która zmarła!
2:22:09:Nie żyła, panie, póki żyła hańba.
2:22:13:Położę wkrótce kres temu zdumieniu.
2:22:16:O śmierci pięknej Hero wszystko powiem,|kiedy zakończą się obrzędy święte.
2:22:22:Tymczasem miejcie ten cud|za rzecz zwykłą
2:22:26:i do kapIicy pospieszmy bez zwłoki.
2:22:29:Zaraz, braciszku.
2:22:35:- Gdzie jest Beatrice?|- Noszę to imię.
2:22:39:Jaka jest twa woIa?
2:22:41:Czy mnie nie kochasz?
2:22:49:Cóż, umiarkowanie.
2:22:51:A więc twój stryjek i książę, i CIaudio|w błąd wprowadzeni zostaIi.
2:22:54:Wszyscy gotowi byIi przysiąc,|że mnie kochasz.
2:22:57:- Czy mnie nie kochasz?|- Cóż, umiarkowanie.
2:23:00:Więc ma kuzynka, Margaret,|UrszuIa są w wieIkim błędzie,
2:23:03:gdyż wszystkie jak jedna gotowe|były przysiąc, że mnie kochasz.
2:23:06:- Już niemaI uschłaś dIa mnie.|- Już niemaI konasz dIa mnie.
2:23:09:Tak się nie dzieje.|A więc mnie nie kochasz?
2:23:12:Nie, mówię szczerze.|Jest to tyIko przyjażń.
2:23:15:Dość, bratanico, gdyż wiem,|że go kochasz.
2:23:18:A ja przysięgnę, że on się w niej kocha.
2:23:21:To papier, jego dłonią zapisany, ułomny|sonet, wytwór jego mózgu, do Beatrice.
2:23:27:A oto jest drugi,|ręką kuzynki mojej napisany,
2:23:30:który wykradłam sama z jej kieszeni.|Skryła w nim miłość swą do Benedicka.
2:23:38:Cud!
2:23:40:Oto nasze własne dłonie|sprzeciwiły się naszym sercom.
2:23:45:Pójdż, wezmę cię. Lecz kInę się|na ten bIask, że biorę cię z Iitości.
2:23:49:Nie będę się sprzeciwiała,|Iecz kInę się na ten piękny dzionek,
2:23:53:że uIegam namowom, a częściowo|czynię to, by uratować twe życie,
2:23:57:- gdyż podobno zapadłeś na suchoty.|- Zamknę ci usta.
2:24:06:Jakże ci, Benedicku, żonaty człowieku?
2:24:16:Powiem ci, książę.
2:24:18:Całe koIegium żartownisiów|nie wydrwi mnie z mego nastroju.
2:24:22:Czy sądzisz, że zadbam o satyrę|Iub epigram?
2:24:26:JeśIi rozum pokona człowieka,|nie poszczyci się on żadną ładną rzeczą.
2:24:30:Krótko mówiąc,
2:24:32:ponieważ pragnę się ożenić,|nie będę rozważał
2:24:35:żadnych argumentów, które świat może|wypowiedzieć przeciw małżeństwu.
2:24:39:Nie drwij więc ze mnie za to,|co mówiłem przeciw temu.
2:24:43:Gdyż człowiek jest istotą chwiejną,
2:24:48:i to mój cały wniosek.
2:24:55:JeśIi mowa o tobie, CIaudio,|chciałem ci dać baty,
2:24:59:aIe że masz zostać moim krewnym,|żyj bez szram i kochaj moją kuzynkę.
2:25:03:Miałem nadzieję, że odrzucisz Beatrice,|abym mógł wychłostać z ciebie
2:25:06:twoje bezżenne życie i przemienić cię|w dwuIicowca, którym staniesz się
2:25:10:jeśIi moja kuzynka nie będzie|cię miała na oku.
2:25:13:Dość, dość. Jesteśmy przyjaciółmi.|Zatańczmy, nim zostaniemy zaśIubieni,
2:25:17:abyśmy uIżyIi naszym sercom|i obcasom naszych żon.
2:25:21:- Tańce nastąpią póżniej.|- Teraz, daję słowo.
2:25:25:Książę, jesteś smutny.
2:25:28:Znajdż sobie żonę.
2:25:30:Nie ma Iaski bardziej czcigodnej|niż ta z rogową rękojeścią.
2:25:37:Panie, schwytano twego brata Johna|i straż przywiodła go już do Messyny.
2:25:42:Nie myśI o nim do jutra.
2:25:44:ObmyśIę ci dIa niego jakąś piękną karę.
2:25:47:Zaczynajcie, fIety!




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
VW GOLF 1984 1992
about
about author
About keys and Yellow Disk 2
about shtml
BBC
about
about
Festive English BBC
H Connick Jr Don t get around much anymore[1]
about

więcej podobnych podstron