P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 14,15,16]


stał się jakby kimś innym, kimś, kto się porusza niebywale
szybko i zręcznie. Zamarkował cios, a zaraz potem wykonał
szybkie pchnięcie i tak bez trudu fechtował się ze wszystkimi
po kolei. Dzieciaki, które wydawały się całkiem zręczne, jak
na przykład Damien, przy nim wyglądały jak kanciaste
marionetki. Po skończonej rozgrzewce Smok połączył nas w
pary, byśmy razem wykonali ćwiczenie, które nazwał
ROZDZIAA CZTERNASTY
 standardami". Doznałam ulgi, gdy za partnera wyznaczył
mi Damie-na.
- Dobrze, \e jesteś z nami w Domu Nocy  powiedział
Smok, potrząsając moją ręką tak, jak robiły to Amazonki.
- Damien wyjaśni ci znaczenie poszczególnych części na-
Zajęcia z szermierki ku memu zdziwieniu te\ były fajne.
szego stroju, a ja dam ci broszurkę na ten temat, byś sobie
Lekcja odbywała się w wielkiej sali w części sportowej, która
poczytała w najbli\szych dniach. Domyślam się, \e jeszcze
przypominała studio taneczne ze ścianami wyło\onymi
nie miałaś do czynienia z tą dziedziną sportu?
lustrami od podłogi do sufitu. Z jednej strony sufitu zwie-
- Nie - - odpowiedziałam i zaraz dodałam: - - Ale
szały się naturalnej wielkości dziwne manekiny, które koja-
chciałabym się tego uczyć. Podoba mi się pomysł posługiwa-
rzyły mi się z tarczami strzelniczymi. Profesora Lankforda
nia się szablą.
wszyscy nazywali Smok Lankford albo po prostu Smok. Nie-
- Floretem  poprawił mnie. -- Nauczysz się posłu-
trudno było się domyślić, skąd ta ksywka. Tatua\ Lankforda
giwać floretem. To najl\ejszy z trzech typów broni, jakie tu
przedstawiał dwa splecione ze sobą smoki, które okalały jego
mamy. Najodpowiedniejszy dla kobiet. Czy wiesz, \e szer-
\uchwę. Głowy smoków znajdowały się nad jego brwiami,
mierka to jedyna dziedzina sportu, w której kobiety i mę\-
a ich otwarte paszcze ziały ogniem w stronę półksię\yca.
czyzni mogą walczyć ze sobą jak równy z równym?
Ten oryginalny rysunek przykuwał wzrok. Ponadto Smok był
- Nie  odpowiedziałam zachwycona tym, co usłysza-
pierwszym dorosłym wampirem, którego widziałam z bliska.
łam. Bomba! Móc dokopać chłopakowi w sportowej walce!
Początkowo mnie onieśmielał. Chyba dorosłego wampira
- A to dlatego, \e inteligentny i skoncentrowany
wyobra\ałam sobie zupełnie inaczej. Utrwalił mi się w gło-
florecista mo\e z powodzeniem zrekompensować pewne
wie stereotyp wampira lansowany przez filmy  powinien
swoje niedostatki, jak mniejsza siła lub zasięg ramion, i nawet
być wysoki, przystojny i grozny. Wiecie, taki jak Vin Diesel.
prze mienić je w walory. Inaczej mówiąc, mo\esz nie być tak
Smok natomiast był niski, miał jasne długie włosy ściągnięte
silna czy szybka jak twój przeciwnik, ale mo\esz okazać
z tyłu w kucyk i mimo groznie wyglądających smoków z ta-
większą inteligencję, umieć się lepiej skoncentrować, co
tua\u, rysy sympatyczne, a uśmiech ciepły.
podnosi twoje szansę. Prawda, Damien?
Kiedy jednak rozpoczął z nami ćwiczenia na rozgrzewkę,
Damien wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
zaczęłam zdawać sobie sprawę z jego władzy. Od momentu,
w którym uniósł w powitalnym geście swoją szablę
(wkrótce się dowiedziałam, \e to nie szabla, tylko epee),
- Prawda. mówiło się  sala jadalna".  Pospieszyłam" to właściwe sło-
- Damien jak nikt potrafi się skupić na walce. Od wie- wo, bo byłam ju\ głodna jak wilk.
lu lat jestem trenerem i mówię odpowiedzialnie: z niego jest Lunch komponowało się samemu, wybierając, na co się
grozny przeciwnik.
miało ochotę, z obfitego bufetu, gdzie mo\na było wziąć na
Kątem oka zauwa\yłam, jak Damien, dumny i szczęśli- przykład sałatkę z tuńczyka (fuj!) albo malutkie kukurydze,
wy, oblewa się mocnym rumieńcem.
które nawet nie przypominały smakiem normalnego ziarna
- Poproszę Damiena, by poćwiczył z tobą w przyszłym
z du\ych kolb. (Właściwie czym one były? Niedorosłymi
tygodniu niektóre początkowe manewry. Musisz te\ pamię-
kolbkami? Mutantami? Miniaturkami?). Nało\yłam sobie na
tać, \e szermierka wymaga doskonałego opanowania umie-
talerz górę jedzenia, wzięłam te\ pajdę chleba wyglądające-
jętności, które następują po sobie. Jeśli jednej nie opanujesz,
go na świe\o upieczony i wślizgnęłam się do boksu, w któ-
następna stanie się trudna do osiągnięcia, a wtedy szermierz
rym siedziała ju\ Stevie Rae, a za mną podą\ał Damien. Erin
będzie stale w trudniejszym poło\eniu.
i Shaunee ju\ tam były, kłócąc się o to, czyje wypracowanie
- Dobrze, zapamiętam to sobie  obiecałam. Smok ob-
na zajęciach z literatury było lepsze, choć obie dostały jedna-
darzył mnie ciepłym uśmiechem, po czym zajął się kolejno
kową liczbę punktów.
poszczególnymi parami.
- To teraz, Zoey, opowiadaj. Co z Erikiem Nightem?
- Chodziło mu o to, byś się nie zniechęcała, jak będę ci
- zapytała Stevie Rae, gdy tylko pierwszy kęs sałatki unio-
kazał powtarzać do znudzenia te same ćwiczenia  uprze-
słam do ust. Na jej słowa Blizniaczki natychmiast zamilkły
dził mnie Damien.
i wszyscy zgromadzeni przy stole skupili uwagę wyłącznie
- Chcesz przez to powiedzieć, \e będziesz kazał mi po-
na tym, co powiem.
wtarzać do znudzenia to samo, ale \e kryje się za tym cel,
Zastanawiałam się wcześniej, co mam im powiedzieć na
który mamy osiągnąć?
temat Erika, i uznałam, \e nie nale\y jeszcze mówić nikomu
- Aha. I jednym z takich celów jest rozruszanie tej two-
0 tej nieszczęsnej scenie z obciąganiem. Powiedziałam więc
jej kształtnej dupki -- powiedział prowokująco i poklepał
tylko:
mnie protekcjonalnie swoim floretem.
- Patrzył na mnie.
Trzepnęłam go w rewan\u, ale po dwudziestu minutach
Kiedy przyglądali mi się ze zmarszczonymi brwiami, zo-
powtarzania wypadów, pchnięć i powrotów do pozycji wyj-
rientowałam się, \e mówiłam z pełnymi ustami, a oni po pro-
ściowej zdą\yłam się przekonać, \e miał rację. Jutro moja
stu nie zrozumieli moich słów. Przełknęłam więc jedzenie
dupka będzie obolała.
1 powtórzyłam:
Po lekcji wzięliśmy szybki prysznic. Na szczęście kabi-
- Cały czas na mnie patrzył. Na zajęciach z teatru. Czu
ny prysznicowe znajdujące się po stronie szatni dziewcząt
łam się... boja wiem?... trochę zmieszana.
były oddzielone od siebie plastikowymi zasłonami, tak \e nie
- Co rozumiesz przez to, \e patrzył na ciebie?  doma-
musiałyśmy się czuć jak więzniarki, które w barbarzyńskich
gał się uściślenia Damien.
warunkach myją się we wspólnym otwartym pomieszczeniu.
- Przyglądał mi się od samego początku, jak tylko
Potem wraz z innymi pospieszyłam do stołówki, na którą
wszedł do klasy, ale było to szczególnie wyrazne, kiedy za-
czął monolog. Mówił ten kawałek z Otella, a gdy doszedł do
- I zgrabny  dodała Erin.
fragmentu o miłości i tak dalej, patrzył mi prosto w oczy.
- Tak uwa\ałam, zanim nie rzucił Afrodyty  ciągnęła
Mogłabym pomyśleć, \e to przypadek czy coś w tym rodzaju,
Shaunee.  Ale kiedy to zrobił, pomyślałam, \e coś się tam
ale przecie\ przyglądał mi się, zanim jeszcze zaczął mówić
na górze mo\e dziać.
monolog, i potem, kiedy ju\ wychodził z sali.  Westchnęłam
 Wiemy, \e coś się działo tu, na dole  nachmurzyła
i poruszyłam się niespokojnie na miejscu, bo poczułam się
się Erin.
niezręcznie pod ich przeszywającymi spojrzeniami.
- No, no  cmoknęła Shaunee i oblizała wargi, jakby
-Niewa\ne. Mo\e to nale\ało do jego roli.
delektowała się czekoladą.
- Erik Night to najseksowniejsza sztuka w całej tej cho-
- Jesteście wulgarne  stwierdził Damien.
lernej szkole  skonstatowała Shaunee.
- Chciałyśmy tylko powiedzieć, \e to najzgrabniejszy
- Nieprawda. To najseksowniejsza sztuka na całej kuli
zadek w całym mieście  odrzekła Shaunee.
ziemskiej  poprawiła ją Erin.
 A ty tego nie zauwa\yłeś, co?  przekomarzała się
- Nie jest bardziej seksowny od Kenny'ego Chesneya
Erin.
- wtrąciła szybko Stevie Rae.
 Gdybyś się odezwała do Erika, Afrodyta by się wku-
- Och, daj spokój z tą swoją obsesją na punkcie coun-
rzyła  powiedziała Stevie Rae.
try  zgromiła ją Shaunee, ale zaraz zwróciła się do mnie:
Wszyscy odwrócili się do Stevie Rae i utkwili w niej
- Nie pozwól, by okazja przeszła ci koło nosa.
- Właśnie  zawtórowała Erin.  Nie dopuść do tego. wzrok, jakby przekroczyła Rubikon albo coś w tym rodza-
- śeby mi przeszła koło nosa? A co ja mam niby zro-
ju.
bić? Przecie\ on się nawet do mnie nie odezwał.
- To prawda  odezwał się Damien.
- Ojej, Zoey, czy ty się chocia\ uśmiechnęłaś do niego
 I tylko prawda  zgodziła się Shaunee, a Erin poki-
w odpowiedzi?  zapytał Damien.
wała potakująco głową.
Zamrugałam. Czy się uśmiechnęłam? Cholera! Zało\ę
- Więc mówią, \e on chodził z Afrodytą?  chciałam
się, \e nie. Na pewno siedziałam jak mumia i tylko się na
się upewnić.
niego gapiłam z otwartą gębą. No, mo\e nie z otwartą gębą,
- Aha  mruknęła Erin.
ale mimo wszystko.
- Plotka jest śmieszna, ale prawdziwa  powiedziała
- Nie wiem  odpowiedziałam wykrętnie, co jednak
Shaunee.  A teraz, kiedy ty mu się podobasz, nabiera to
nie zwiodło Damiena.
dodatkowego smaczku.
- Na drugi raz  prychnął  nie zapomnij się do niego
- Mo\e patrzył tylko na mój nietypowy Znak  wtrą-
uśmiechnąć.
ciłam.
- Mo\esz mu te\ powiedzieć  cześć" -  dorzuciła
- A mo\e nie. Ty jesteś naprawdę fajna  uznała Stevie
Stevie Rae.
Rae ze słodkim uśmiechem.
- Sadzę, \e Erik to po prostu ładny chłopak  powie
- A mo\e najpierw chciał popatrzyć na Znak, a potem
działa Shaunee.
zauwa\ył, \e jesteś fajna, więc dalej ci się przyglądał  do
myślał się Damien.
Staliśmy z innymi w korralu, gdzie kazał nam czekać
Tak czy owak Afrodyta na pewno będzie wkurzona
starszy uczeń z powa\ną, a nawet surową miną. Było nas za-
 przepowiedziała Shaunee.
ledwie dziesięcioro, wszyscy z trzeciego formatowania. Ojej,
- I bardzo dobrze  ucieszyła się Erin.
ten rudzielec te\ był wśród nas, stał zgarbiony pod ścianą
Stevie Rae lekcewa\ąco machnęła ręką na ich komenta-
i zawzięcie kopał w trociny, tak \e stojąca obok niego dziew-
rze.
czyna zaczęła kichać. Rzuciła mu gniewne spojrzenie i odsu-
- Dajcie spokój ze Znakiem i Afrodytą, i podobnymi
nęła się od niego parę kroków. O rany, czy on musi wszystkim
głupstwami. Ale następnym razem, kiedy on się do ciebie
działać na nerwy? I dlaczego nie zrobi czegoś z tą wiechą
uśmiechnie, powiedz mu  cześć". I tyle.
włosów? Mógłby je chocia\ uczesać.
- Aatwe  powiedziała Shaunee.
Odgłos kopyt końskich odwrócił moją uwagę od
- I proste  uzupełniła Erin.
Elliot-ta, a kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam, jak
- Okay  mruknęłam, wracając do swojej sałatki i \y-
wspaniała czarna klacz galopuje wprost na arenę.
cząc sobie w duchu, by cała sprawa z Erikiem Nightem była
Zatrzymała się gwałtownie, ryjąc kopytami tu\ obok nas.
tak łatwa i prosta, jak im się wydaje.
Ka\dy gapił się na nią z rozdziawionymi ustami, a
tymczasem jezdzczyni z gracją zsunęła się z końskiego
grzbietu. Miała długie włosy sięgające do pasa, tak jasne, \e
Jedyna rzecz wspólna dla wszystkich szkolnych stołówek,
a\ prawie białe, i szaroniebieskie oczy. Stanęła
w jakich dotychczas jadłam, to \e posiłek zbyt szybko się
wyprostowana, a jej niedu\a sylwetka i sposób, w jaki się
kończy. Lekcja hiszpańskiego, która po nim nastąpiła, minęła
trzymała, przypominał mi dziewczyny, które miały bzika na
jak z bicza strzelił. Profesor Garmy była jak trąba powietrz-
punkcie tańca, zawsze w pozycji wyjściowej stały tak, jakby
na. Od razu ją polubiłam. Jej tatua\ przypominał trochę
ktoś im wetknął kijek w pupę. Jej twarz okalał tatua\
upierzenie, kojarzyła mi się więc z hiszpańskim ptaszkiem.
przedstawiający wymyślną plątaninę wzorów, wśród
Biegała po klasie, mówiąc bez przerwy po hiszpańsku. Tu
których mo\na się było dopatrzyć motywu galopujących
muszę wspomnieć, \e od ósmej klasy nie miałam do czynie-
koni.
nia z hiszpańskim, i przyznaję bez bicia, \e nie bardzo wtedy
- Dobry wieczór, jestem Lenobia, a t o - - wskazała
się przykładałam. Teraz nie nadą\ałam za tokiem lekcji, ale
na klacz, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem  to jest
zapisałam pracę domową i postanowiłam sobie powtórzyć
słówka, bo bardzo nie lubię odstawać od reszty. koń.  Jej głos odbijał się od ścian. Czarna klacz parsknęła
jakby dla podkreślenia jej słów.  Wy jesteście moją nową
Zajęcia początkowe z jezdziectwa odbywały się w hali
sportowej. Był to długi, niski murowany budynek, usytu- grupą z trzeciego formatowania. Wybrano właśnie was do
owany przy południowym murze, z wielką areną jezdziec- mojej grupy, poniewa\ wydaje nam się, \e mo\e ujawnicie
ką znajdującą się pod dachem. Wszędzie pachniało stajnią, zdolności dojazdy konnej. Prawdą jednak jest, \e mniej ni\
końmi, trocinami, co pomieszane z zapachem skóry dawało połowa dotrwa do końca semestru, a z nich znów mniej ni\
przyjemne wra\enie, mimo \e jednym ze składników owej połowa nauczy się przyzwoicie jezdzić na koniu. Czy są py-
przyjemności było końskie łajno.
tania?  Przerwała na tak krótką chwilę, \e nikt nawet by
nie zdą\ył zadać pytania.  Dobrze. W takim razie zaczy-
namy. Proszę za mną.  Odwróciła się i skierowała w stronę cię je na kompost, który zbieramy pod murem stajni. W ma-
stajni. Poszliśmy za nią. gazynie znajdziecie świe\e trociny, zaraz koło pomieszcze-
nia z uprzę\ą. Macie pięćdziesiąt minut. Za trzy kwadranse
Miałam ochotę zapytać, co to za  my", którzy oceniali,
przyjdę sprawdzić wasze boksy. Patrzyliśmy na nią osłupiali.
czy mogą z nas być jezdzcy, ale bałam się odezwać i tak jak
inni potfuchtałam za nią. Zatrzymała się przed szeregiem - Mo\ecie ju\ zaczynać. Teraz.
pustych boksów. Przed nimi stały widły i taczki. Lenobia od- Więc zaczęliśmy.
wróciła się do nas. Mo\e to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę nie miałam nic
- Konie to nie są du\e psy. I nie mają te\ nic wspólnego przeciwko temu, \eby sprzątnąć boks. Końskie łajno nie jest
z romantycznym dziewczyńskim wyobra\eniem o idealnej takie znowu obrzydliwe. Zwłaszcza \e widać było, i\ boksy
przyjazni ze zwierzęciem, które zawsze będzie was rozumiało. sprzątano codziennie, a nawet częściej. Złapałam kalosze,
Dwie stojące obok mnie dziewczyny zaczęły się wiercić które były strasznie brzydkie, ale przynajmniej zakrywały
niespokojnie, Lenobia jednak przeszyła je zimnym spojrze- mi d\insy do kolan, parę rękawic roboczych i zabrałam się
niem swoich stalowych oczu. do pracy. Z głośników naprawdę doskonałej jakości płynęła
- Konie wymagają od nas pracy. Potrzebują naszego po muzyka. Idę o zakład, \e były to melodie z najnowszej płyty
święcenia, inteligencji oraz czasu. My zaczniemy od pracy. Enyi (moja mama lubiła jej słuchać, zanim wyszła za Johna,
Tam gdzie trzymamy uprzą\, znajdziecie równie\ kalosze. ale przestała, kiedy on uznał, \e to pogańska muzyka, więc
Szybko wybierzcie sobie odpowiednią parę, a my przyniesie ja zaczęłam jej namiętnie słuchać). Słuchałam zatem tej nie-
my rękawice. Potem ka\dy z was zajmie się przydzielonym
samowitej śpiewanej poezji gaelickiej i przerzucałam widła-
boksem i tam popracuje.
mi końskie łajno. Nawet nie wiedziałam, kiedy zapełniły się
- Profesor Lenobio...  zaczęła pucołowata dziewczy- całe taczki, które opró\niłam, by następnie wrzucić do nich
na z miłą buzią, podnosząc do góry rękę. czyste trociny. Właśnie je rozgarniałam równo po całej po-
- Wystarczy Lenobia. Imię staro\ytnej królowej wam- wierzchni boksu, kiedy poczułam, \e ktoś mnie obserwuje.
pirów, które sobie wybrałam, nie wymaga dodatkowych ty
- Dobra robota, Zoey.
tułów.
Podskoczyłam na te słowa i zobaczyłam, \e tu\ przy wej-
Nie miałam pojęcia, kim była Lenobia, więc
ściu do boksu stoi Lenobia. W jednej ręce trzymała wielkie
zakarbowałam sobie w pamięci, by gdzieś to sprawdzić.
miękkie zgrzebło, w drugiej - - lejce dereszowatej klaczy
- Śmiało. Chciałaś o coś zapytać, Amando? o łagodnym sarnim spojrzeniu.
- Eee, tak. - Ju\ to przedtem robiłaś  domyśliła się Lenobia.
Lenobia uniosła ostrzegawczo brew. - Moja babcia miała siwego wałacha, to było słodkie
Amanda z widoczną trudnością przełknęła ślinę.
stworzenie, nazwałam go Królik -- powiedziałam i zaraz
-  Tam popracuje", to właściwie co znaczy, pro... chcia-
sobie uprzytomniłam, \e musiało to strasznie głupio za
łam powiedzieć: Lenobio?
brzmieć. Z wypiekami na twarzy zaczęłam się tłumaczyć:
- Oczywiście chodzi o wyczyszczenie boksów. Nawóz - Miałam wtedy dziesięć lat, a jego maść kojarzyła mi się
ładuje się na taczki. Kiedy taczki będą ju\ pełne, wywiezie-
z Królikiem Bugsem, więc tak go zaczęłam nazywać i tak ju\
Persefona wetknęła łeb do metalowego koszyka, gdzie
zostało.
czekało na nią świe\e siano, i zabrała się do jedzenia, a ja
Kąciki ust Lenobii uniosły się odrobinę, zapowiadając ni-
do wyczesywania jej. Nie pamiętałam ju\, jak uspokajająco
kły cień uśmiechu.
działa oporządzanie konia. Królik bowiem umarł przed
- I czyściłaś boks Królika, tak?  zapytała.
dwoma laty na atak serca, a Babcia zbyt była tym wstrzą-
- Tak. Lubiłam na nim jezdzić, ale Babcia powiedzia-
śnięta, by wziąć sobie innego konia. Powiedziała, \e Królika
ła, \e jak się chce jezdzić na koniu, trzeba po nim sprzątać.
(tak go zawsze nazywała) nie da się zastąpić. Tak więc od
- Wzruszyłam ramionami.  No więc sprzątałam po nim.
dwóch lat nie miałam do czynienia z końmi, ale wszystko
- Twoja babcia to mądra kobieta.
natychmiast sobie przypomniałam: zapach, ciepło, uspoka-
Kiwnęłam głową na znak zgody.
jający odgłos \ucia, szelest zgrzebła przesuwanego po koń-
- Nie miałaś nic przeciwko temu, \eby sprzątać po Kró-
skiej sierści...
liku? Zaabsorbowana wspomnieniami ledwo rejestrowałam
- Nie. Naprawdę nie. gniewny głos Lenobii, która mieszała z błotem ucznia, jak
- To dobrze. Poznaj Persefonę.  Lenobia ruchem gło- się domyślałam, zapewne rudowłosego chłopaka.
wy wskazała stojącą za nią klacz.  Właśnie wysprzątałaś Zerknęłam spoza karku Persefony w stronę końca rzędu
jej boks. boksów. Oczywiście przed jednym z nich stał rudzielec
niedbale oparty o ścianę, a przed nim Lenobia z rękami na
Klacz weszła do boksu, idąc prosto do mnie: przysunęła
biodrach. Nawet z daleka widziałam, \e jest zła na niego
łeb do mojej twarzy, delikatnie dmuchając przez nozdrza,
jak diabli. Czy misją tego dzieciaka było wkurzać ka\dego
co mnie zaczęło łaskotać, więc zachichotałam. Bezwiednie
nauczyciela? I jego mentorem miałby być Smok? Owszem,
pogłaskałam japo nosie i pocałowałam w aksamitny pysk.
facet wyglądał łagodnie, dopóki nie dobył szabli  pardon,
- Jak się masz, Persefono? Śliczna z ciebie dziewczynka.
floretu -- ale wtedy przedzierzgał się z łagodnego miłe-
Lenobia skinęła głową z aprobatą, widząc, jak zawieramy
go faceta w śmiertelnie niebezpiecznego wampira wojow-
z klaczą znajomość.
nika.
- Do dzwonka zostało jeszcze pięć minut i nie ma po-
- Temu rudemu dzieciakowi \ycie chyba jest niemiłe
trzeby, \ebyś zostawała do końca lekcji, ale jeśli chcesz,
 wyznałam Persefonie, kiedy powróciłam do czesania.
mo\esz wyszczotkować Persefonę, zasłu\yłaś na ten przy-
Klacz zastrzygła uchem w moją stronę i leciutko prychnęła.
wilej.
- Widzisz, \e się ze mną zgadzasz? Chcesz wiedzieć, jaką
Zdziwiona spojrzałam na nią znad końskiej grzywy
mam teorię na temat wykurzenia z Ameryki wyłącznie przez
i usłyszałam swój głos wypowiadający słowa:
moje pokolenie fajtłap i ró\nych niedojd?
- Nie ma sprawy, mogę zostać.
Wyglądało na to, \e Persefona słucha ze zrozumieniem,
- Świetnie. Kiedy skończysz, zostaw zgrzebło w po
więc ju\ zaczęłam rozwijać wątek ze swojej przemowy na
mieszczeniu z uprzę\ą. Zobaczymy się jutro, Zoey. - -
temat: nie rozmna\aj się z frajerami...
Lenobia wręczyła mi zgrzebło, poklepała klacz i zostawiła
- Zoey! Gdzie jesteś?
nas obie w boksie.
- O rany! Stevie Rae! Aleś mnie wystraszyła!  Pokle-
pywałam uspokajająco Persefonę, która się trochę spłoszyła,
słysząc mój pisk.
- Co ty, do licha, tu robisz?
Pomachałam w jej stronę zgrzebłem.
- A jak myślisz? Pedikiur?
- Przestań się wygłupiać. Obchody Pełni Księ\yca za-
czną się za parę minut!
ROZDZIAA PITNASTY
- O do diabła!  Raz jeszcze klepnęłam Persefonę i po
biegłam do pomieszczenia z uprzę\ą.
- Zapomniałaś o tym czy co?  zapytała Stevie Rae,
trzymając mnie za rękę, bym nie straciła równowagi, gdy mi-
giem zrzucałam kalosze i wkładałam baleriny.
Byłyśmy ju\ w połowie drogi do świątyni Nyks, kiedy
- Nie  skłamałam.
zauwa\yłam, \e Stevie Rae jest wyjątkowo spokojna. Spoj-
Wtedy uświadomiłam sobie, \e całkiem zapomniałam
rzałam na nią z ukosa. Czy\by nawet pobladła? Ścierpła mi
równie\ o obchodach urządzanych przez Córy Ciemności. A
skóra.
niech to, do diabła!
- Stevie Rae, czy stało się coś złego?
- Tak, to smutne i właściwie przera\ające.
- O co chodzi? O obchody Pełni Księ\yca?  Z ner-
wów zaczął mnie boleć brzuch.
- Nie, obchody ci się spodobają, przynajmniej ta pierw
sza część.  Wiedziałam, co miała na myśli: w porównaniu
z obchodami w wydaniu Cór Nocy, na które miałam pójść
pózniej, ale jakoś nie chciałam o tym rozmawiać. To co
Stevie Rae powiedziała mi po chwili, sprawiło, \e kwestia
Cór
Nocy wydała się w ogóle niewa\na.  Przed godziną umarła
jedna dziewczyna.
- Co? W jaki sposób?
- Tak jak się zawsze tutaj umiera. Nie przeszła Prze-
miany, więc jej organizm po prostu...  Przerwała, trzęsąc
się z emocji.  To się stało pod koniec zajęć taekwondo. Na
początku rozgrzewki zaczęła kaszleć, jakby jej brakowało
tchu. Niczego w ogóle nie podejrzewałam. Albo mo\e coś mi
się wydawało, tylko odsuwałam od siebie takie myśli.
Uśmiechnęła się do mnie ze smutkiem, wyglądało na to, beth z trzeciego formatowania i jej bli\sze przyjaciółki, czyli
\e jest jej wstyd. my, jej współmieszkanki, okazujemy cokolwiek. Od nas, z
- Czy mo\na w jakiś sposób uratować takiego dziecia- trzeciego formatowania, wymaga się, byśmy zachowywały
ka? Wiesz, po tym jak zaczną...  Nie dokończyłam, wyko się odpowiednio i przeszły nad tym do porządku dziennego.
nałam tylko nieokreślony gest. Wiesz, czasem wydaje mi się, \e dorosłe wampiry nie uwa\ają
- Nie, nie mo\na. Kiedy twój organizm zacznie odrzu- nas za czujące istoty, dopóki nie przejdziemy Przemiany.
cać Przemianę, nic się nie da zrobić. To mnie zastanowiło. Nie sądzę, by Neferet traktowała
mnie jak istotę przejściową  powiedziała mi nawet, jak to
- W takim razie nie powinnaś mieć wyrzutów sumie-
dobrze, \e mam swój Znak ju\ wypełniony kolorami. Spra-
nia, \e wolałaś nie myśleć o dziewczynie, która zaczęła kasz
wiała wra\enie kogoś, kto nie wątpi w moją przyszłość,
leć. Przecie\ i tak nie mogłaś jej pomóc.
w przeciwieństwie do mnie samej. Nie miałam jednak za-
- Wiem, ale... to okropne. A Elizabeth była taka miła.
miaru powiedzieć czegokolwiek, co by mogło świadczyć
Poczułam ukłucie w sercu.
o tym, \e Neferet traktuje mnie wyjątkowo. Nie chciałam być
- Elizabeth Bez Nazwiska? To ona umarła?
odmieńcem. Chciałam tylko, \eby Stevie Rae została moją
Stevie Rae kiwnęła głową i szybko zaczęła mrugać, stara-
przyjaciółką, chciałam te\ poczuć się w tym środowisku jak
jąc się nie rozpłakać.
we własnym domu.
- Straszne - - powiedziałam cicho, niemal szeptem.
- To naprawdę straszne  powiedziałam tylko.
Przypomniało mi się, jaka była taktowna w sprawie mojego
- Tak, a jak się zdarza, to nie trwa długo.
Znaku i co mówiła o tym, jak Erik na mnie patrzył.  Wi-
Jakaś cząstka mnie chciała poznać więcej szczegółów, ale
działam ją na zajęciach teatralnych. Nic jej wtedy jeszcze nie
inna cząstka bała sieje usłyszeć. Na szczęście zanim mogłam
było.
zapytać o to, czego bałam się w odpowiedzi usłyszeć,
- Bo to tak jest. W jednej minucie ktoś, kto siedzi obok
Shaunee zawołała do nas ze schodów świątyni:
ciebie, wygląda najzupełniej normalnie, a za chwilę... 
- Co tak długo? Erin i Damien są ju\ w środku i trzy
Stevie Rae wzdrygnęła się.
mają dla was miejsce, ale jak obchody się rozpoczną, nikogo
- A potem wszystko wraca do normy? Nawet jeśli ktoś
więcej nie wpuszczą. Pospieszcie się!
ze szkoły umiera? - - Pamiętałam, \e jak w zeszłym roku
Wbiegłyśmy na schody i pospieszyłyśmy za Shaunee,
grupa drugoklasistów z naszej szkoły podczas weekendu
która torowała nam drogę. Gdy tylko znalazłam się wewnątrz
miała wypadek samochodowy i dwoje z nich zginęło, ju\
mrocznego przedsionka świątyni Nyks, otoczył mnie zapach
w poniedziałek do szkoły sprowadzono grupę dodatkowych
dymu. Cofnęłam się bezwiednie. Stevie Rae i Shaunee na-
terapeutów, a wszystkie zajęcia sportowe zostały odwołane
tychmiast mnie uspokoiły.
na cały tydzień.
- Nie ma powodu do obaw.  Stevie Rae napotkała mój
- Wszystko dalej normalnie się odbywa. Powinniśmy
wzrok i dodała:  Przynajmniej tutaj.
się oswoić z myślą, \e to mo\e się przytrafić ka\demu z nas.
- Uroczystości obchodów Pełni Księ\yca są świetne.
Przekonasz się. Ka\dy będzie udawał, \e nic się nie stało,
Zobaczysz, spodoba ci się. Aha, kiedy wampirzyca nakre-
zwłaszcza uczniowie starszych klas. Tylko kole\anki Eliza-
na z przodu srebrną nicią postać bogini. Włosy miała długie
śli pentagram na twoim czole i powie:  Bądz pozdrowiona",
i jasne, o pszenicznym odcieniu. Z szafirowego półksię\yca
trzeba jej odpowiedzieć:  Bądz pozdrowiona" - wyjaśniła
na czole spływały spirale okalające jej twarz o idealnych ry-
Shaunee.  Następnie idz za nami do naszego miejsca w krę-
sach.
gu.  Uśmiechnęła się, chcąc dodać mi otuchy, i pospiesznie
- To Anastasia. Prowadzi zajęcia z zaklęć i obrzędów.
przeszła do rozjarzonego światłem wnętrza świątyni.
Jest te\ \oną Smoka.  Stevie Rae zdą\yła udzielić mi szep-
- Zaczekaj  złapałam Stevie Rae za rękaw.  Mo\e
tem informacji, zanim podeszła do wampirzycy i przykłada-
to głupie pytanie, ale co to jest pentagram? Znak szatana czy
jąc do piersi zwiniętą dłoń, zło\yła jej ukłon pełen szacun-
coś w tym rodzaju?
ku.
- Te\ tak na początku myślałam. Ale wszystkie te dyr
Anastasia uśmiechnęła się i zanurzyła palce w kamiennej
dymały o szatanie to wymysł Ludzi Wiary, którzy chcą,
misie, którą trzymała w dłoni. Następnie nakreśliła na czole
by wszyscy w to wierzyli, \eby... A tam  machnęła ręką.
Stevie Rae pięcioramienną gwiazdę.
- Nawet nie wiem, dlaczego ludziom zale\y tak bardzo, by
- Bądz pozdrowiona, Stevie Rae  powiedziała.
inni wierzyli w diabelskie moce i znaki. A prawda jest taka,
- Bądz pozdrowiona - - odpowiedziała Stevie Rae.
\e od kwadryliona lat pentagram oznaczał mądrość, do-
Spojrzała na mnie uspokajająco i zniknęła w pełnym dymu
skonałość, opiekę. Symbolem jest pięcioramienna gwiazda.
pomieszczeniu usytuowanym za wejściem.
Cztery ramiona oznaczają cztery \ywioły. Piąte, znajdujące
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam sobie w myśli,
się na samej górze, oznacza ducha. I to wszystko. śadnych
\e przestanę dumać nad śmiercią Elizabeth, porzucę wszel-
czarnoksię\ników.
kie gdybania, przynajmniej na czas trwania obrzędu. Pode-
- Kontrola  mruknęłam zadowolona, \e mam pretekst
szłam do Anastasii. Naśladując Stevie Rae, przyło\yłam rękę
do rozmowy na inny temat ni\ śmierć Elizabeth.
do serca.
- Co?
Wampirzyca umoczyła palce w miseczce wypełnionej,
- Ludzie Wiary chcą sprawować nad wszystkim kontro-
jak teraz zauwa\yłam, olejem i odezwała się w te słowa:
lę, a jednym ze sposobów osiągnięcia tego jest to, \e ka\dy
- Cieszę się, \e cię widzę, Zoey Redbird, witaj w Domu
musi wierzyć w to samo. Dlatego chcą, \eby ludzie uwa\ali
Nocy i w swoim nowym \yciu.  To mówiąc, nakreśliła pen-
pentagram za coś złego.  Zdegustowana potrząsnęłam gło-
tagram na moim czole nad Znakiem.  Bądz pozdrowiona.
wą. -- Niewa\ne. Wchodzmy ju\. Jestem gotowa, bardziej
- Bądz pozdrowiona  odpowiedziałam cicho, zasko-
nawet, ni\ przypuszczałam.
czona dreszczem, jaki przeszedł po moim ciele, gdy na czole
Weszłyśmy dalej, gdzie usłyszałam odgłos spływającej
powstawał wilgotny zarys gwiazdy.
wody. Minęłyśmy piękną fontannę, za nią trochę na ukos
- Wejdz do środka, dołącz do swoich przyjaciół  po
znajdowało się łukowate wejście. W arkadowym wejściu
wiedziała Anastasia serdecznie.  Nie ma co się denerwo-
wykutym w grubych kamiennych murach stała wampirzyca,
wać, wierzę, \e bogini roztoczyła nad tobą pieczę.
której jeszcze nie znałam. Ubrana była całkiem na czarno
- Dziękuję  odparłam, jąkając się, i szybko przeszłam
 w długą spódnicę i obszerną jedwabną bluzkę z szerokimi
do środka.
jak dzwon rękawami. Jedyną ozdobę stanowiła wyhaftowa-
- Zostaw ją w spokoju  napomniała go Stevie Rae.
Wszędzie paliły się świece. Największe zwieszały się
- Widzisz przecie\, \e się denerwuje.
z sufitu w metalowych \yrandolach. Więcej świec rzucało
- Ćśś  syknęła Shaunee.  Ju\ się zaczyna.
światło ze stojących świeczników ustawionych wzdłu\ ścian.
Z czterech pogrą\onych w mroku rogów sali wyłoniły
Kinkiety tutaj wyglądały jak powinny, paliły się jasnym
się cztery kształty, które zmaterializowały się jako kobiety
światłem, a nie mdłym i wątłym jak na szkolnych koryta-
zdą\ające w stronę kręgu, jakby wiedzione wskazaniami igły
rzach. Wiedziałam, \e kiedyś był tu kościół pod wezwaniem
kompasu, by zająć miejsca wśród zebranych. Dwie kolejne
świętego Augustyna wykorzystywany przez Ludzi Wiary,
postacie weszły drzwiami, przez które i ja dostałam się do
teraz jednak nie przypominał kościoła. Po pierwsze, jego
środka. Z tych dwóch kształtów jeden okazał się wysokim
wnętrze oświetlały jedynie świece, a po drugie, nie było tu
mę\czyzną  wróć, wampirem płci męskiej (wszyscy doro-
ławek. (A propos, nie lubię ławek kościelnych, chyba nie ma
śli tutaj to wampiry)  niesamowicie przystojnym. Wzorzec
nic bardziej niewygodnego). Jedynym sprzętem, jaki mogłam
dostrzec, był stylowy du\y stół umieszczony na środku sali wspaniałego młodego wampira, w dodatku miałam go tu\
i podobny do tego z jadalni, tyle \e inaczej nakryty. Tu oprócz przed sobą, na wyciągnięcie ręki. Mierzył chyba ponad sześć
obfitości jedzenia i picia na środku blatu umieszczona była stóp wzrostu, a wyglądał jak gwiazdor filmowy.
statuetka bogini z uniesionymi ramionami, przypominają- - I tylko z tego powodu wybrałam poezję jako dodatko-
ca swoje haftowane odwzorowanie na bluzkach wampirzyc. wy przedmiot  szepnęła Shaunee.
Na stole stał te\ ogromny kandelabr z białymi świecami rzu-
- Popieram cię, Blizniaczko -- rozmarzonym głosem
cającymi jasne światło, a tak\e kilka \arzących się kadzide-
powiedziała Erin.
łek.
- Kto to jest?  zapytałam Stevie Rae.
Nagle zauwa\yłam wielki ogień palący się w zagłębieniu
- Loren Blake, naczelny poeta wampirów, od dwustu
kamiennej posadzki. Jego \ółte rozdokazywane płomienie
lat pierwszy poeta, a nie poetka  odpowiedziała szeptem.
sięgały na wysokość co najmniej metra. Ogień wyglądał fa-
- A ma zaledwie dwadzieścia parę lat, naprawdę, nie tylko
scynująco i trochę nawet groznie, przyciągał mnie i wabił.
z wyglądu.
Na szczęście, zanim wiedziona impulsem zdą\yłam ruszyć
Zanim zdą\yłam się odezwać, zaczął recytować, a ja mo-
w stronę ognia, uwagę moją zwróciła Stevie Rae, która za-
głam ju\ tylko słuchać z otwartą buzią jego niebiańskiego
częła przyzywać mnie naglącymi gestami. Dopiero wte-
głosu.
dy spostrzegłam, dziwiąc się jednocześnie, jak mogłam od
razu tego nie zauwa\yć, tłum ludzi, uczniów i dorosłych
Gdy stąpa, piękna, jak\e przypomina
wampirów stojących półkolem pod ścianami. Oszołomio-
Gwiazdziste niebo bez śladu obłoku...
na tym wszystkim podeszłam jak automat, czując, \e nogi
same mnie niosą, i zajęłam miejsce w kręgu koło Stevie
Kiedy wypowiadał te słowa, zbli\ał się jednocześnie do
Rae.
kręgu. I jakby jego głos był muzyką, kobieta, która wraz
- Nareszcie  westchnął z ulgą Damien.
z nim weszła, zaczęła najpierw się kołysać, a potem tańczyć
- Przepraszam za spóznienie  powiedziałam.
wokół \ywego kręgu.
Ciemność i jasność  ka\da z nich zaklina i utworzy krąg Nyks. Najpierw będzie wschód i \ywioł po-
W nią swój osobny czar, i jest w jej oku... wietrza.
Wszyscy, łącznie ze mną, choć jako nowa wszystko robi-
Tańcząca skupiła na sobie uwagę wszystkich zebranych. łam ostatnia, zwrócili się twarzami na wschód. Kątem oka
Doznałam szoku, gdy rozpoznałam w niej Neferet. Miała na widziałam, jak Neferet unosi w górę ramiona, i usłyszałam
sobie długą czarną suknię z jedwabiu, wyszywaną drobny- jej głos zwielokrotniony echem odbijającym od kamiennych
mi kryształkami, które migotały, gdy z ka\dym jej ruchem ścian świątyni.
światło wydobywało kolejne błyski, co mogło przypominać - Przywołuję powietrze idące ze wschodu i proszę, by
rozgwie\d\one niebo. Jej ruchy były ilustracją do dawnego obdarzyło ten krąg wiedzą, tak by nasze obchody przepeł-
wiersza (w ka\dym razie mój umysł pracował na tyle dobrze, nione były nauką.
\e rozpoznałam w tych strofach wiersz Byrona  Gdy stąpa, Gdy tylko Neferet zaczęła przyzywać \ywioł, poczułam,
piękna"). jak atmosfera się zmienia. Powietrze zawirowało, burząc mi
włosy, a uszy napełniając szelestem liści poruszanych przez
To miękkie światło, które zna godzina
wiatr. Rozejrzałam się wokół, oczekując, \e ka\dy będzie
Nocy, gdy blaski dnia zagasną w mroku.
wyglądał jak w środku mini huraganu, tymczasem u nikogo
nie dostrzegłam nawet lekko zwichrzonych włosów. Dziwne.
Kiedy Loren wypowiedział ostatnie słowa wiersza,
Wampirzyca stojąca na wschodzie wyciągnęła z fałd swo-
Neferet znajdowała się w samym środku kręgu. Wówczas
jej szaty grubą świecę, którą Neferet zapaliła. Świecę z mi-
wzięła ze stołu kielich i uniosła go, jakby zapraszając do
goczącym na wietrze płomieniem uniosła w górę i postawiła
poczęstunku zebranych.
u swych stóp.
- Witajcie, dzieci Nyks, na obchodach jej święta Pełni
Teraz odwróć się na prawo w stronę ognia  podpo-
Księ\yca!
wiedziała mi szeptem Stevie Rae.
- Szczęśliwych obchodów  odpowiedzieli chórem do
Wszyscy się odwrócili w tę stronę, a Neferet mówiła
rośli.
dalej:
Neferet z uśmiechem odstawiła kielich i sięgnęła po ju\
- Przywołuję ogień z południa i proszę, by nas obdarzył
zapaloną długą cienką świeczkę umieszczoną w lichtarzu.
siłą woli, a\eby nasze obchody tchnęły mocą.
Następnie podeszła do stojącej w kręgu wampirzycy, której
Teraz wiatr, którego lekki powiew czułam na policzkach,
nie znałam, a od której zapewne liczył się początek kręgu.
ustąpił wra\eniu gorąca. Nie było to przykre doznanie, przy-
Wampirzyca pozdrowiła Neferet, składając zwiniętą dłoń na
pominało raczej gorący rumieniec, jakim się człowiek oble-
piersi, po czym odwróciła się do pozostałych zgromadzo-
wa, albo rozchodzące się ciepło przy wchodzeniu do wanny
nych.
z gorącą wodą. Ciepło było na tyle wyrazne i intensywne,
- Słuchaj - - Stevie Rae zwróciła się do mnie szep-
\e poczułam się nawet lekko spocona. Spojrzałam na Stevie
tem.  Teraz wszyscy będziemy się zwracali w cztery stro-
Rae. Włosy miała odrobinę wzburzone, oczy zamknięte, ale
ny świata, kiedy Neferet przywoła po kolei cztery
na twarzy ani śladu potu. Nagle poczułam jeszcze większe
\ywioły
Nie do wiary, ale poczułam, jak rośnie mój dobry nastrój,
gorąco, więc wzrok zwróciłam znów na Neferet. Zapalała
szybuje na wy\yny, jakby ptaki trzepotały się w mych pier-
właśnie wielką czerwoną świecę, którą Pentesilea trzymała
siach, gdy poeta, przytknąwszy świecę do wielkiego pło-
w ręce. I kiedy wampirzyca zwrócona na południe skończy-
ła, Pentesilea gestem ofiarnym uniosła w górę świecę, po mienia, zapalił ją i postawił na stole. Wtedy Neferet zaczęła
czym zło\yła ją u jej stóp. obchodzić cały krąg, wymieniając z nami spojrzenia i zaga-
Teraz ju\ nie musiałam czekać, a\ Stevie Rae mnie dując do nas.
szturchnie, by zwrócić się na prawo ku zachodowi. Jakoś - To pora pełni księ\yca. Wszystko dochodzi do zenitu,
domyśliłam się, \e nastąpił moment kolejnego zwrotu, gdy po czym niknie. Dotyczy to nawet dzieci Nyks, jej wampi-
\ywioł wody zostanie przywołany.
rów. Ale podczas takiej nocy siły \yciowe, działanie magii,
- Przywołuję wodę z zachodu, niech obmyje ten krąg
kreatywność mają największą moc, świecą najpełniejszym
łaską odczuwania litości, by światło pełni księ\yca obdarzy-
blaskiem, tak jak księ\yc naszej bogini. To pora budowania,
ło nas darem uzdrawiania i zrozumienia.
działania.
Neferet zapaliła świecę trzymaną przez wampirzycę, któ-
Słuchałam jej słów z bijącym sercem, a po chwili uświa-
ra zwrócona była ku zachodowi. Ta uniosła ją i zaraz zło\yła
domiłam sobie, \e właściwie to co ona mówi, jest swojego
u stóp kapłanki. Usłyszałam plusk fal i poczułam przesyco-
rodzaju kazaniem. To było nabo\eństwo, oddawanie boskiej
ny solą zapach wody morskiej. Skwapliwie zwróciłam się na
czci, ale nigdy jeszcze \adne nabo\eństwo nie wywarło na
północ, wiedząc, \e to kolej ogarnięcia \ywiołu ziemi.
mnie takiego wra\enia jak to, z tworzeniem kręgu i porusza-
- Z północy przywołuję \ywioł ziemi, którą proszę
jącymi słowami Neferet. Rozejrzałam się wokół siebie. Mo\e
0 dar objawiania, tak by nasze modły i \yczenia wyra\ane od
cała sceneria tak na mnie działała? W powietrzu unosił się
dziś mogły się spełnić.
gęsty zapach kadzideł, migocące płomienie świec czyniły
Teraz poczułam pod stopami miękkość soczystej trawy na
nastrój bardziej tajemniczym. Neferet miała wszystkie walo-
łące, w nozdrzach woń siana, usłyszałam te\ śpiew ptaków.
ry, jakie powinny cechować starszą kapłankę. Jej uroda była
Zapalono zieloną świecę, która została zło\ona u stóp  ziemi".
płomienna, a głos naładowany magią, która skupiała uwagę
Mo\e moja dziwna reakcja na te zjawiska powinna wzbu-
wszystkich słuchaczy. Nikt nie osunął się w ławce zmo\ony
dzić we mnie lęk, tymczasem przepełniała mnie radość
snem, nikt nie rozwiązywał po kryjomu sudoku.
1 uczucie lekkości. Do tego stopnia, \e gdy Neferet zwróci-
 W tym czasie zasłona dzieląca świat ziemski od ta-
ła się twarzą do ognia, który płonął w środku sali, i reszta
jemniczego i pięknego zarazem królestwa bogini staje się
zgromadzonych zwróciła się do wewnątrz kręgu, musiałam
bardzo cienka, przejrzysta. W taką noc mo\na bez trudu
zatykać sobie usta, by nie śmiać się na cały głos. Po drugiej
przekroczyć granice tych dwóch światów i poddać się uroko-
stronie ognia stał ten niesamowicie przystojny poeta i trzy-
wi i pięknu Nyks.
mał w ręce wielką fioletową świecę.
Czułam na skórze jej słowa, słuchałam ze ściśniętym ze
- Na końcu przywołuję ducha, by obdarzył nasz krąg
wzruszenia gardłem. Przeszły mnie dreszcze, Znak na moim
dobrymi związkami, byśmy zaznali pomyślności jako twoje
czole stał się ciepły, nawet gorący. Wtedy poeta przemówił,
dzieci.
a jego głos był głęboki i mocny.
Mimo niezwykłego ciepła, jakie biło z mego Znaku, gło-
- To jest czas, w którym to co eteryczne i ulotne na-
wę miałam lekką, czułam się szczęśliwa, gdy Neferet kazała
biera realnych kształtów, kiedy czas i przestrzeń splatają się
nam otworzyć oczy. Swym ciepłym, a jednocześnie wład-
w dziele Stworzenia. śycie bowiem to krąg, ale tak\e tajem-
czym głosem, w którym słychać było zarówno kobietę, jak
nica. Posiadła ją nasza bogini, jak te\ Erebus, jej mał\onek.
i wojownika, prowadziła dalej uroczystość.
Jego słowa trochę mnie pocieszyły po śmierci Elizabeth.
To czas niewidzialnych podró\y w pełni księ\yca.
Nagle jej śmierć przestała być czymś strasznym, przera\ają-
cym. Zaczęła się jawić jako naturalny składnik tego świata; Czas na słuchanie muzyki, której nie stworzył człowiek ani
świata, w którym ka\dy z nas miał swoje miejsce. wampir. To czas na zjednoczenie się z wiatrem, który nas
pieści  tu Neferet skłoniła lekko głowę na wschód  z pio-
- Światło... ciemność... dzień... noc... śmierć... \ycie...
wszystko to jest ze sobą powiązane, łączy je duch i dotknię- runem, który przypomina o pojawieniu się \ycia  skłoniła
cie bogini. Jeśli uda nam się zachować równowagę i wejrzeć głowę na południe.  To czas skąpania się w wiecznym mo-
w boginię, mo\emy nauczyć się łączyć czar i magię pełni rzu i ciepłym deszczu, który przynosi nam ukojenie, w nie-
księ\yca i wpleść je w materię utkaną z naszej wyobrazni, skończonej zieloności ziemi, która nas otacza i wśród której
która będzie nam towarzyszyć do końca naszych dni. \yjemy.  Tu po kolei zło\yła ukłon na zachód i północ.
- Zamknijcie oczy, Dzieci Nyks  powiedziała Neferet Za ka\dym razem kiedy Neferet wymieniała \ywioły,
- i prześlijcie bogini swoje najskrytsze marzenia. Tej nocy, czułam, jak prąd przebiega przez moje ciało.
gdy zasłona dzieląca oba światy jest szczególnie cienka, kie- Cztery kobiety uosabiające \ywioły podeszły jak na ko-
dy magia ogarnia świat zewnętrzny, mo\e Nyks obdarzy was
mendę do stołu. Wraz z Neferet i Lorenem uniosły w górę
spełnieniem \yczeń, oplecie pajęczynką zrealizowanych
kielichy.
marzeń.
- Bądz pozdrowiona, bogini Nocy i pełni księ\yca! -
Magia! Przecie\ to było wołanie o czary. Czy to mo\e się powiedziała Neferet. -- Bądz pozdrowiona, Nocy, z której
ziścić? Czy na tym świecie w ogóle istnieje magia? Przy- płyną nasze błogosławieństwa. Dziś składamy ci dzięki.
pomniałam sobie, jak mogłam za sprawą ducha zobaczyć
Z kielichami w dłoniach cztery kobiety rozeszły się
słowa, jak bogini przyzywała mnie swoim widocznym dla
w cztery strony.
mnie głosem do swojej jaskini, jak pocałowała mnie w czoło,
- Za wszechwładną Nyks  powiedziała Neferet.
zmieniając na zawsze moje \ycie. I znowu teraz, przed chwi-
- I za Erebusa  dodał poeta.
lą, poczułam moc Neferet, gdy przyzywała cztery \ywioły.
- Z głębi naszego kręgu prosimy cię, byś obdarzyła nas
Przecie\ nie było to  nie mogło być! wytworem mojej wy-
umiejętnością porozumiewania się językiem dzikich zwie-
obrazni, to działo się naprawdę.
rząt, bujania w przestworzach swobodnie jak ptaki, \ycia
Zamknęłam oczy i pomyślałam o magii, która zdawa-
niezale\nego i pełnego wdzięku wzorem kotów, znajdowania
ła się mnie otaczać, i wtedy wypowiedziałam w przestrzeń
radości i zachwytu nad \yciem, które poruszy nas do głębi.
nocy swoje \yczenia.  Moim skrytym marzeniem jest czuć,
Bądz pozdrowiona!
\e gdzieś przynale\ę... \e w końcu znalazłam swój dom, swoje
Nie mogłam się powstrzymać od szerokiego uśmiechu.
miejsce, z którego nikt mnie nie mo\e zabrać".
Nigdy nie słyszałam podobnych słów w \adnym kościele
i nigdy te\ \aden kościół nie napełnił mnie taką energią jak
Wszyscy powtórzyli chórem:
tu.
- Pomyślnego rozstania i pomyślnego powrotu! Tak się
Neferet upiła łyk z kielicha, po czym podała go Lorenowi,
zakończył mój pierwszy obrzęd poświęcony bogini.
który te\ z niego upił łyk i powiedział:
- Bądz pozdrowiona!
Powtarzając ka\dy ich gest, cztery kobiety przeszły szyb-
Krąg zaraz się rozsypał, szybciej, ni\ się spodziewa-
ko wokół całego kręgu, dając się napić z kielicha ka\demu,
łam. Wolałabym zostać tam trochę dłu\ej i zastanowić się
dorosłemu bądz dziecku. Kiedy nadeszła moja kolej, ucieszy-
nad dziwnymi doznaniami, które stały się moim udziałem,
łam się, \e z rąk Pentesilei otrzymuję napój i błogosławień-
zwłaszcza podczas przywoływania \ywiołów, ale okazało się
stwo. To było czerwone wino, spodziewałam się, \e będzie
to niemo\liwe. Porwał mnie tłum rozgadanych uczestników.
cierpkie, jak cabernet, który ukradkiem podpiłam kiedyś
Nawet się ucieszyłam, widząc, \e ka\dy jest zajęty rozmową,
Mamie i który wcale mi nie smakował. To jednak smakowało
bo mogłam liczyć, \e nikt nie zauwa\y mego niezwykłego
zupełnie inaczej: było słodkie i korzenne. Po jego wypiciu
spokoju; nie wiem, jak bym im wytłumaczyła, co się ze mną
moja głowa stała się jeszcze l\ejsza.
działo. Kurczę, nawet sobie nie potrafiłam tego wyjaśnić.
Kiedy ka\dy ju\ napił się wina, kielichy odstawiono na
- Jak wam się wydaje, czy dadzą nam znów to świetne
stół.
chińskie jedzenie? Strasznie mi smakowało podczas ostat-
- Chcę, by dzisiejszej nocy ka\dy z was poświęcił nich obchodów, kiedy na koniec podali tego pysznego kur
chwilę lub dwie na skąpanie się w świetle księ\yca w pełni. czaka z grzybami mun  powiedziała Shaunee.  śe nie
Niech jego blask was oświeci i sprawi, \e nie zapomnicie, wspomnę o ciasteczkach z wró\bą, która dla mnie brzmiała:
jak bardzo jesteście niezwykli... albo staniecie się niezwy-  Zdobędziesz sławę". To było coś!
kli.. -- Uśmiechnęła się do kilku adeptów, w tym równie\ - Padam z głodu, więc jest mi obojętne, co nam dadzą
do mnie. -- Mo\ecie się pławić we własnej wyjątkowości. do jedzenia, byle w ogóle coś dali  oświadczyła Erin.
Napawać własną siłą. Nie przystajemy do świata ze względu
- Ja te\  dodała Stevie Rae.
na niezwykłe cechy, jakimi zostaliśmy obdarzeni. Nie za-
- Choć raz całkowicie zgadzamy się ze sobą - - po
pominajcie o tym, bo  tego mo\ecie być pewni  świat
wiedział Damien, oplatając ramionami mnie i Stevie Rae.
o tym nie zapomni. A teraz zamknijmy nasz krąg i otwórz
 Chodzmy jeść. Nagle
my się na noc.
przypomniałam sobie.
W odwrotnej ni\ na początku kolejności Neferet zło\y- - Nie mogę iść z wami.  Prysło przyjemne uczucie po
ła podziękowania czterem \ywiołom i po\egnała się z nimi, uroczystości.  Muszę...
gdy tylko płomień świecy został zdmuchnięty. Poczułam - Ale z nas idiotki!  Stevie Rae pacnęła się otwartą
lekki smutek, jakbym \egnała się z przyjaciółmi. Neferet za-
dłonią w czoło.  Na śmierć zapomniałam.
kończyła uroczystość słowami:
- O cholera  wykrzyknęła Shaunee.
- Obchody dobiegły końca. Do następnego szczęśliwe - Wiedzmy z piekła rodem  powiedziała Erin.
go spotkania, pomyślnego rozstania i pomyślnego powrotu.
- Chcesz, \ebym zostawił ci coś do jedzenia?  zapy-
tał Damien słodziutkim głosem.
- Nie. Afrodyta mówiła, \e mnie tam nakarmią.
- Pewnie surowym mięsem  domyśliła się Shaunee.
- Aha, jakiegoś biedaka, którego udało im się złapać
w swoje sidła.
- I w swoje łapy  uściśliła Shaunee.
ROZDZIAA SZESNASTY
- Przestańcie. Wystraszycie Zoey do internatu 
powiedziała Stevie Rae, popychając mnie jednocześnie do
wyjścia.
 Poka\ę jej, gdzie jest aula, a potem wracam do was. Gdy
byłyśmy ju\ na zewnątrz, zwróciłam się do niej:
- To tu -- powiedziała Stevie Rae z niepewną miną,
- Powiedz, czy oni \artowali, mówiąc o surowym mię
zatrzymując się przed schodami wiodącymi do okrągłego,
sie?
zbudowanego z cegieł domu, który wychodził na wschod-
- Czy \artowali?  powtórzyła Stevie Rae niepewnie.
nią część murów okalających szkołę. Ogromne dęby jeszcze
- Świetnie. Ja nie lubię nawet niewysma\onego befszty-
pogłębiały ciemność skrywającą budynek, tak \e ledwo do
ka. Co mam zrobić, jeśli rzeczywiście dadzą mi do jedzenia
strzegłam migotliwe i skąpe światło rzucane albo przez gazo
surowe mięso?  Odsunęłam od siebie myśl, jakie by to mo-
we latarnie, albo przez świece, które miały oświetlać wejście.
gło być mięso i z czego.
Okna natomiast, wysokie i łukowato wyprofilowane u góry,
- Chyba mam przy sobie trochę tumsów. Chcesz?
pozostawały całkowicie ciemne, wydawało się, \e oszklone
- Aha  skinęłam głową, czując, \e robi mi się niedo-
są witra\ami.
brze.
- W porządku, dziękuję za tumsy.  Starałam się, by
mój głos nie zdradzał zdenerwowania. - - Trzymajcie dla
mnie miejsce. To na pewno długo nie potrwa. Chyba zdą\ę
tu pobyć i jeszcze do was wrócić.
- Naprawdę nie musisz się spieszyć. Mo\e poznasz ko
goś, kto ci się spodoba i będziesz chciała zostać tam dłu\ej.
W ka\dym razie nie martw się, jak nie zdą\ysz. Nie będę się
wściekała, a Damienowi i Blizniaczkom powiem, \e dokonu-
jesz rozpoznania terenu.
- Stevie Rae, ja nie zamierzam zostać jedną z Cór
Nocy.
- Wierzę  powiedziała, ale oczy miała okrągłe i sze-
roko otwarte.
To na razie. ani nie zaskrzeczał. O rany, jak on bosko pachniał, ale nie
- Okay, na razie  odpowiedziała i zaczęła się oddalać potrafiłam odgadnąć czym. W niczym to nie przypominało
w stronę głównego budynku. \adnej z wód kolońskich, jakimi obficie zlewają się chłopaki.
Nie chciałam odprowadzać jej wzrokiem, wyglądała na Pachniał... czym on pachniał?... Mo\e lasem po wieczornym
zagubioną i mocno wystraszoną. Weszłam po schodach i za- deszczu, czymś płynącym z ziemi, czymś czystym...
częłam sobie powtarzać, \e to nic wielkiego, nie mo\e być - Mo\esz wejść  powiedział do mnie.
nic gorszego ni\ wtedy, gdy uległam prośbom swojej siostry, - A, dziękuję - - odpowiedziałam mało błyskotliwie
bym z nią pojechała na zgrupowanie cheerleaderek (nie mam i weszłam do środka. Zaraz się jednak zatrzymałam. Po
pojęcia, co mnie podkusiło, by ją posłuchać). Przynajmniej mieszczenie było wielką salą. Czarny aksamit pokrywał
to fiasko nie będzie trwało tydzień jak tamto. Tutaj zapewne owalne ściany, szczelnie zasłaniając okna i blask księ\yca.
utworzą podobny krąg, co właściwie mi się podobało, odmó- Pod cię\ką materią zasłon rysowały się dziwne kształty,
wią oryginalne modły jak Neferet, a potem nastąpi przerwa które najpierw przejęły mnie strachem, dopóki nie uświa-
na kolację. Wtedy ja zręcznie i z uśmiechem się wymknę. domiłam sobie, \e to przecie\ sala rekreacyjna, więc gdzieś
Aatwe i proste. trzeba było odsunąć telewizor i ró\ne gry, a przykryte wy-
Pochodnie umieszczone po obu stronach wielkich drzwi glądały bardziej niesamowicie. Uwagę moją jednak przykuł
zasilane były gazem, a nie naturalnym płomieniem świec jak przede wszystkim sam krąg. Został utworzony na środku sali
w świątyni Nyks. Wyciągnęłam rękę w stronę cię\kiej \elaz- ze świec wetkniętych w wysokie pojemniki z czerwonego
nej kołatki, ale drzwi otwarły się zadziwiająco lekko, wyda- szkła, przypominających modlitewne świece, jakie kupuje
jąc odgłos podobny do westchnienia, pod samym dotykiem się w sklepach z meksykańskim jedzeniem, gdzie unosi się
moich palców. woń ró\ i starych kobiet. Tych świec musiało być więcej ni\
- Witaj i bądz pozdrowiona, Zoey. sto, rzucały światło na dzieciaki stojące za nimi w swobod-
O matko!... To był Erik. Cały w czerni, z tymi swoimi nym kręgu, rozgadane, roześmiane, z czerwoną poświatą na
kręconymi włosami i niesamowicie błękitnymi oczami przy- policzkach. Wszystkie ubrane były na czarno, ale \adne nie
pominał mi Clarka Kenta, choć oczywiście bez tych jego miało haftowanych emblematów oznaczających stopień, mia-
idiotycznych okularków i przylizanej fryzury... W grun- ły natomiast zawieszone na szyi srebrne łańcuchy z jakimś
cie rzeczy przypominał mi (znów) Supermena, oczywiście dziwnym symbolem. Składał się z odwróconych od siebie
nie miał na sobie czarnej pelerynki ani obcisłych trykotów dwóch półksię\yców na tle księ\yca w pełni.
z wielką literą S... - O, jesteś, Zoey!
Głupie myśli ustąpiły natychmiast, gdy umoczonym Głos Afrodyty dosięgną! mnie najpierw, zanim ona sama
w oleju palcem starannie nakreślił na moim czole się pojawiła w polu widzenia. Miała na sobie długą czarną
pentagram. suknię wyszywaną koralikami z onyksu, dziwnie przypo-
- Bądz pozdrowiona  powitał mnie. minającą mi piękną suknię Neferet. Na szyi miała naszyjnik
- Bądz pozdrowiony - - odpowiedziałam szczęśliwa, podobny do tych, jakie nosiły pozostałe dziewczyny, tyle \e
\e głos mi się w tym momencie nie załamał, nie zachrypiał większy i obwiedziony kamieniami szlachetnymi, zdaje się,
kie i czułam się, jakbym przyszła na zabawę przebrana za
\e były to granaty. Rozpuszczone włosy spadały jej na ra-
kaczuszkę, nie wiedząc, \e to nie bal przebierańców i \e
miona, sprawiając wra\enie, \e ma na głowie złocisty welon.
wszyscy występują w d\insach.
Zdecydowanie była zbyt ładna.
Szybko zrzuciłam z siebie ubranie i wło\yłam przez gło-
- Dziękuję ci, Eriku, za powitanie Zoey. Teraz ja się nią
wę czarną suknię, wzdychając z ulgą, bo to był mój rozmiar.
zajmę.  Starała się, by jej głos brzmiał zwyczajnie,
Sukienka prosta, ale gustowna, uszyta z miękkiego,
wymanikiurowanymi dłońmi dotknęła jego ramienia
niemnącego się materiału, miała długie rękawy i okrągły
gestem niby
dekolt, który w du\ym stopniu odsłaniał moje ramiona (jak
tylko przyjacielskim, ale jej twarz zdradzała faktyczne uczu-
dobrze, \e wło\yłam czarny biustonosz!). Wokół dekoltu,
cia. Miała zaciętą minę, wzrok zimny, a oczy ciskały błyska
zakończenia rękawów i u dołu suknia została ozdobiona
wice.
szlakiem czerwonych błyszczących koralików. Naprawdę
Erik ledwie na nią spojrzał i zdecydowanie odsunął rękę,
była ładna. Stopy wsunęłam z powrotem w swoje czarne
by go nie dotykała. Uśmiechnął się do mnie i wyszedł, nie
baleriny, uwa\ając, \e mo\na je nosić do wszystkiego, po
spojrzawszy powtórnie na Afrodytę.
czym wyszłam z kabiny.
Świetnie. Tylko tego było mi trzeba: wmieszać się w kon-
- Przynajmniej pasuje na mnie  powiedziałam.
flikt rozstającej się pary. Nie mogłam jednak się powstrzy-
Spostrzegłam jednak, \e Afrodyta wcale nie patrzy na
mać, by nie odprowadzić go spojrzeniem do drzwi.
moje ubranie, tylko na mój Znak, co mnie wkurzyło. Dobra,
Głupia jestem. Znów popełniam te same błędy. Ach.
mam Znak wypełniony kolorem, i co z tego? Mimo to się nie
Afrodyta odchrząknęła i usiłowała przybrać minę kogoś,
odezwałam. W końcu to impreza Afrodyty, a ja jestem tu tyl-
kto złapany na gorącym uczynku udaje, \e nic nie zrobił. Jej
ko gościem. Czyli: pozostaję w zdecydowanej mniejszości,
wredny uśmieszek nie pozostawiał \adnych wątpliwości co
więc powinnam cicho siedzieć.
do tego, \e zauwa\yła moje zainteresowanie Erikiem (i jego
- Poniewa\ ja prowadzę cały obrzęd, nie będę miała
mną). I tym razem zadałam sobie pytanie, czy ona wie, \e to
czasu, by cię bez przerwy prowadzić za rączkę.
ja zobaczyłam ich w holu poprzedniego dnia.
Mo\e i powinnam trzymać buzię na kłódkę, ale nie wy-
Jasne, \e nie mogłam jej o to zapytać.
trzymałam:
- Musisz się pospieszyć, ale przyniosłam ci coś, w co się
- Słuchaj, Afrodyto, wcale nie musisz prowadzić mnie
będziesz mogła przebrać.  Afrodyta mówiła szybko, jed-
za rączkę.
nocześnie gestem wskazując mi drogę do łazienki dla dziew-
Popatrzyła na mnie spod zmru\onych powiek, a ja przy-
cząt. Rzuciła mi przez ramię krytyczne spojrzenie. -- Nie
gotowałam się na kolejną scenę zazdrośnicy. Ona jednak
przychodzi się na obchody urządzane przez Córy Ciemności
uśmiechnęła się nieprzyjemnie, co bardziej przypominało
w takim ubraniu.  W łazience rzuciła mi sukienkę, która
obna\enie kłów przez rozwścieczonego psa. Nie nazwałam
wisiała w jednej z przegródek, i niemal popchnęła mnie do
jej jeszcze suką, ale skojarzenie samo się nasuwało.
kabiny.  Swoje ubranie mo\esz powiesić tu, na wieszaku,
- Jasne, \e nie muszę. Po prostu prześlizgniesz się przez
i potem zanieść je do swojej sypialni.
te obchody tak samo, jak prześlizgnęłaś się przez wszystko
Mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, a ja i bez tego
inne. W końcu jesteś nową pupilka Neferet.
czułam się tu dość obco. Byłam inaczej ubrana ni\ wszyst-
- Cześć  powtórzyłam. Czując się klaustrofobicznie,
Świetnie, nie ma co. Nie dość, \e była zazdrosna o Erika
stanęłam miedzy jedną a drugą, gdy\ zrobiły mi miejsce
i zaniepokojona moim niezwykłym Znakiem, to jeszcze za-
w kręgu obok siebie.
zdrościła mi tego, \e Neferet jest moją mentorką.
- śyczę wam trzem przyjemnych obchodów  powie
- Wiesz, Afrodyto, nie sądzę, bym była nową pupilka
Neferet. Po prostu jestem tu nowa.  Starałam się przema- działa Afrodyta.
wiać do niej rozsądnie, nawet się uśmiechnęłam. - Na pewno będzie przyjemnie  obie odpowiedziały
- Mniejsza o to. Gotowa jesteś? chórem i wymieniły między sobą tak znaczące spojrzenia, \e
Zrezygnowałam z pomysłu przeprowadzenia z nią rze- skóra mi ścierpła. Starałam się zwrócić uwagę na coś innego,
czowej rozmowy, marząc, by jak najszybciej odbył się i za- bym wiedziona impulsem, a nie dumą, nie wyparowała z tej
kończył ten nieszczęsny rytuał. sali.
- Chodzmy.  Przeszła ze mną przez resztę sali i po Teraz z wnętrza kręgu lepiej mogłam widzieć resztę sali:
prowadziła mnie do kręgu. Dwie dziewczyny, do których
wyglądała podobnie jak świątynia Nyks, z tą tylko ró\nicą,
podeszłyśmy, rozpoznałam jako  wiedzmy z piekła rodem"
\e przy stole dostawione było krzesło, na którym ktoś sie-
towarzyszące jej w stołówce. Tyle \e teraz nie miały miny,
dział w niedbałej pozie. Siedział, to mo\e za du\o powie-
jakby zjadły kwaśną cytrynę, ale uśmiechały się do mnie cie-
dziane. Wciśnięty w krzesło albo rzucony na nie  on lub
pło.
ona  w kapturze zasłaniającym głowę.
To mnie nie zwiodło. Mimo wszystko te\ się do nich
No có\...
uśmiechnęłam. Kiedy jest się na terytorium nieprzyjaciela,
Stół nakryty był taką samą aksamitną materią w czarnym
najlepiej wtopić się w otoczenie, niczym się nie wyró\niać
kolorze, która pokrywała ściany, a na blacie stał posą\ek bo-
i udawać głupka.
gini, misa z owocami, chlebem, kilka kielichów i dzbanek.
- Cześć, jestem Enyo  powiedziała jedna z nich, ta
Oraz nó\. Przetarłam oczy, by mieć pewność, \e dobrze wi-
wy\sza. Oczywiście była blondynką, ale jej długie włosy
dzę. Tak, to był nó\, z kościanym trzonkiem, długim zakrzy-
przypominały bardziej łan zbo\a ni\ złoto, choć w wątłym
wionym ostrzem, stanowczo zbyt ostrym jak na nó\, którym
blasku świec trudno było orzec, które z tych banalnych okre-
bezpiecznie mo\na kroić owoce czy chleb. Dziewczyna, któ-
śleń jest trafniejsze. Ponadto nie wydawało mi się, by Enyo
rą chyba widziałam ju\ w internacie, zapalała grube
była naturalną blondynką.
trociczki wetknięte w ozdobne kadzielniczki ustawione na
- Cześć  odpowiedziałam.
stole, całkowicie ignorując tego kogoś na krześle. O rany,
- A ja jestem Dejno - - odezwała się ta druga. Na
czy ten dzieciak zasnął?
pewno była mieszańcem dwu ras, jej cera przypominała
Natychmiast całe wnętrze zaczęło się wypełniać dymem
kawę mocno rozbieloną śmietanką, włosy miała wspania-
- zielonkawym, wijącym się, przybierającym niesamowite
łe, gęste i kręcone, pewnie takie, które nie dają się rozpro-
kształty duchów. Spodziewałam się, \e będzie miał
stować ani na chwilę bez względu na wilgotność powie-
słodkawą woń, jak kadzidełka w świątyni Nyks, ale gdy
trza.
dotarła do mnie smuga dymu, zaskoczył mnie jego gorzki
Obie były na swój sposób idealne.
zapach. Wydał mi się jakoś znajomy, zmarszczyłam brwi,
starając
się ze wszystkich sił przypomnieć sobie, skąd go znam. Tro-
- Powiedz mi, Dejno... masz niezwykłe imię. Czy ono
chę przypominał mi liście laurowe, trochę gozdziki. (Muszę
ma jakieś szczególne znaczenie?
pamiętać, by podziękować Babci, \e mnie nauczyła rozpo-
- Dejno znaczy: straszna  odpowiedziała z niewin-
znawać zapachy ró\nych przypraw i ziół). Wciągnęłam raz
nym uśmieszkiem.
jeszcze w nozdrza intrygujący zapach i poczułam, \e trochę
Wysoka blondynka stojąca po lewej stronie wtrąciła pro-
mi się zakręciło w głowie. Dziwne. Miałam wra\enie, \e za-
miennie:
pach się zmienia, w miarę jak rozchodzi się po sali, tak jak
- Enyo znaczy: wojownicza.
niektóre drogie perfumy, które na ka\dym inaczej pachną.
- Aha  odpowiedziałam grzecznie.
Niuchnęłam raz jeszcze. Tak. Liście laurowe i gozdziki. Ale
 A imię Pefredo, tej, która zapala właśnie kadzidełka,
coś jeszcze. Coś, co sprawiało, \e całość ostatecznie pach-
znaczy: osa. Swoje imiona wzięłyśmy z mitologii greckiej.
niała gorzko i ostro. Zapach ciemny, tajemniczy, pociągający
To imiona trzech sióstr gorgon i Scylli. Według mitu były
jak zakazany owoc
to czarownice, które miały jedno wspólne oko, ale naszym
Zakazany owoc? Tak, teraz ju\ wiem.
zdaniem to męska propaganda szerzona przez mę\czyzn nie-
Do diabła! Pokój wypełniał zapach dymu ziół zmiesza-
będących wampirami, a chcących upokorzyć silne kobiety.
nych z marihuaną. Nie do wiary! To ja broniłam się zawsze
 Naprawdę?  zapytałam, nie wiedząc, co powiedzieć.
przed spróbowaniem skręta (przecie\ to jest niehigieniczne,
Naprawdę.
a poza tym dlaczego miałabym brać coś, po czym dostaje się
 No pewnie  odrzekła Dejno. -- Ludzcy faceci są
dzikiego apetytu na tuczące fast foody?), odrzucałam nawet
beznadziejni.
delikatnie czynione propozycje na ró\nych imprezach, by zo-
- Powinni wszyscy wyginąć  dodała Enyo.
baczyć, jak to jest, a tymczasem teraz stoję tutaj w kłębach
Tę złotą myśl zagłuszyła (na szczęście) muzyka, więc nie
dymu marychy?! Kayla by nigdy w to nie uwierzyła.
sposób było dalej rozmawiać.
Ogarnięta paranoidalnym strachem (mo\e to efekt ubocz-
Muzyka rzeczywiście rozpraszała. Bębnienie było zarów-
ny działania marihuany), rozejrzałam się po całym kręgu
no tradycyjne, jak i nowoczesne. Tak jakby ktoś wymieszał
pewna, \e zaraz zobaczę jakiegoś profesora, który natych-
pościelowe piosenki z plemiennymi tańcami zalotników.
miast wkroczy i... coś zrobi... boja wiem co... na przykład ze-
W tym momencie, ku mojemu zdumieniu, Afrodyta zaczęła
śle nas do karnego obozu, do jakich zsyła się sprawiających
tańczyć. Owszem, mo\na powiedzieć, \e była seksowna. To
kłopoty nastolatków.
znaczy: była zgrabna i poruszała się tak jak Catherine
Na szczęście tutaj (w przeciwieństwie do świątyni Nyks)
Zeta--Jones w filmie  Chicago". Ale na mnie to jakoś nie
nie było dorosłych, jedynie około dwadzieściorga nastolat-
robiło wra\enia. Nie dlatego, \e nie jestem lesbijką, raczej
ków. Rozmawiali normalnie, jakby to była pestka: serwować
dlatego, \e była to nędzna imitacja tańca Neferet do  Gdy
marihuanę, która przecie\ jest całkowicie zakazana. Starając
stąpa, piękna". W tamtej muzyce była poezja, a jeśli w tej
się oddychać jak najpłycej, zwróciłam się do dziewczyny sto-
tak\e miała być, to raczej do słów:  Ktoś jej się dobiera do
jącej po mojej prawej stronie. Kiedy czujesz się niepewnie
tyłka".
(albo panikujesz), utnij sobie małą rozmówkę.
Oczywiście ka\dy się gapił na Afrodytę, kiedy tak zarzu-
cała dupskiem, a ja w tym czasie mogłam rozejrzeć się po
Odwróciliśmy się raz jeszcze za Afrodytą, znów oblałam
kręgu, udając, \e wcale nie szukam wzrokiem Erika, gdy go
się gorącym rumieńcem i tym razem nieoczekiwanie jakaś
jednak znalazłam, i to vis-a-vis mnie, spostrzegłam, \e jest
moc ciągnęła mnie w stronę niebieskiej świecy tkwiącej
jedyną osobą, która nie patrzy na Afrodytę. Bo on patrzył
między czerwonymi. Wystraszona powstrzymywałam się
na mnie. Zanim zdą\yłam zdecydować, czy powinnam uciec
ze wszystkich sił, by nie wystąpić z kręgu i nie dołączyć do
wzrokiem, uśmiechnąć się do niego, pomachać mu albo zro-
Afrodyty, by razem z nią przy wołać wodę.
bić jeszcze coś innego (Damien radził mi uśmiechnąć się,
a on jest znawcą to nic, \e samozwańczym  chłopaków),
Nawałnico deszczu, przywołuję cię w imieniu Nyks.
muzyka umilkła, a ja przeniosłam wzrok z Erika na Afrodytę.
Bądz przy mnie ze swoją mocą wciągania w głąb W
Zatrzymała się na środku kręgu, naprzeciwko stołu. Wzięła
tym wszechogarniającym rytuale!
do jednej ręki świecę, do drugiej nó\. Świeca była zapalona,
więc Afrodyta niosła ją przed sobą ostro\nie jak kaganek do
Co, do licha, mi się stało? Spociłam się i było mi strasznie
miejsca w kręgu, gdzie pośród czerwonych świec tkwiła jed-
gorąco, a nie przyjemnie ciepło jak przy poprzednich obcho-
na \ółta. Nie potrzebowałam ponaglającego szturchnięcia ze
dach. Znak na czole wprost palił mnie, a w uszach (mogła-
strony Wojowniczej czy Strasznej, by zwrócić się na wschód.
bym przysiąc) słyszałam ryk oceanów. Bezwiednie zwróci-
Gdy wiatr zmierzwił mi włosy, zobaczyłam kątem oka, jak
łam się jeszcze raz w prawą stronę.
Afrodyta zapala \ółtą świecę, unosi w górę nó\ i kreśli nim
w powietrzu pentagram, mówiąc:
Ziemio, szeroka i głęboka, przywołuję cię w imieniu Nyks.
Niech poczuję, jak się ruszasz z posad, gdy ogłoszą potęgę, Co
O, wietrze niosący burze, przyzywam cię w imieniu Nyks,
nastąpi, jeśli wspomo\esz mnie w odprawianiu tego
Spełnij me \yczenia, które zanoszę do ciebie I niechaj
obrzędu!
zapanuje tu magia!
Afrodyta ponownie przecięła powietrze no\em, a ja po-
Muszę przyznać, \e była w tym dobra. Chocia\ nie ema-
czułam cię\ar trzonka w dłoni. Poczułam te\ zapach trawy
nowała taką mocą jak Neferet, to jednak widoczna praktyka
i posłyszałam krzyk lelka, jakby gniezdził się gdzieś w pobli-
sprawiła, \e panowała nad głosem i jego barwą, która stała
\u, niewidzialny, ale bliski. Afrodyta wróciła teraz do kręgu.
się aksamitna. Kiedy zwróciliśmy się na południe, sięgnęła
Stawiając z powrotem palącą się jeszcze czerwoną świecę na
po kolumnową czerwoną świecę stojącą wśród mniejszych
środek stołu, dokończyła zaklęć:
czerwonych, a wtedy oblało mnie znajome ju\ uczucie gorą-
ca na całym ciele.
Duchu, dziki i wolny, w imieniu Nyks przyzywam cię,
przybądz do mnie!
Ogniu błyskawicy, przyzywam cię w imieniu Nyks, Ty, który
Odpowiedz! Zostań ze mną podczas tego potę\nego ob-
wzniecasz burze, nadajesz moc czarom, Proszę cię, wspomó\
mnie w zaklęciach, bym mogła działać!
rzędu
I obdarz mnie swoją potęgą!
i ojczyma na mój Znak, przestrach K.ayli, obrzydzenie
Jakoś się domyśliłam, co ona teraz zrobi. Niemal sły-
Drew i Dustina. Oraz przykry fakt, \e ani razu do mnie
szałam w głowie, a nawet w duszy jej słowa. Kiedy uniosła
mc zadzwonili, nie przysłali \adnej wiadomości, od kiedy
kielich i zaczęła obchodzić wokół krąg, to mimo \e nie było
wyszłam z domu. Spisali mnie na straty, zostawili samej
w niej gracji i autorytetu Neferet, słowa przez nią wypowia-
dane rozpalały się we mnie, tak jakbym sama miała ogień sobie, bym bez niczyjej pomocy zmagała się z nowym \y-
wewnętrzny, który promieniował na zewnątrz.
ciem.
- Nadeszła pora pełni księ\yca naszej bogini. Jest coś Zrobiło mi się smutno, chocia\ ta myśl w sumie bardziej
wzniosłego w tej nocy. Staro\ytni znali jej tajemnice, wy-
mnie chyba zezliła, ni\ zasmuciła.
korzystywali je do wzmocnienia siebie... do zerwania cien-
Wzięłam kielich od Afrodyty i upiłam spory łyk. To było
kiej zasłony dzielącej oba światy, by prze\yć przygody,
wino, ale nie smakowało jak wino pite podczas
o których my dzisiaj mo\emy tylko marzyć. Tajemnice...
wcześniej-s/ego obrzędu. Ono równie\ było słodkawe, miało
zagadki... czary... prawdziwe piękno i moc przyobleczone
przy tym aromat, jakiego nigdy przedtem jeszcze nie
w wampirze formy  nieska\one ludzkimi zasadami czy
próbowałam. Ostry, słodko-gorzki smak rozlał się w moich
prawami. Bo my nie jesteśmy ludzmi! -- Tu jej głos nabrał
ustach, spłynął po gardle i napełnił mnie szalonym
siły i odbił się echem od ścian, tak jak przedtem głos
pragnieniem, by napić się go więcej, jak najwięcej.
Neferet. -- My, Córy i Synowie Ciemności, zanosimy dziś
- Bądz pozdrowiona -- syknęła Afrodyta i wyrwała
do ciebie te same prośby, które zanosiliśmy podczas ka\dej
mi kielich z dłoni tak gwałtownie, \e kilka kropel czerwo-
pełni księ\yca przez ostatni rok: wyzwól w nas siłę, która
nego płynu wylało mi się na palce. Uśmiechnęła się do mnie
sprawi, \e nabierzemy kociej zręczności i gibkości
triumfująco.
powszechnej w świecie dzikiej przyrody wśród naszych braci
- Bądz pozdrowiona  odpowiedziałam machinalnie,
mniejszych, byśmy nie tkwili jak oni w klatkach
czując zawrót głowy z powodu wypitego wina.
zniewolenia, w okowach łańcuchów nakładanych przez
Afrodyta stanęła teraz przed Enyo, podając jej kielich, a ja
słabych i ograniczonych ludzi.
nie mogąc się opanować, zlizałam z palców ostatnie krople,
Kiedy Afrodyta skończyła, stanęła dokładnie naprzeciw
by posmakować jeszcze tego wspaniałego smaku rozlanego
mnie. Oddech miała przyspieszony, policzki pałające, tak
wina. Było niewypowiedzianie smakowite... I ten aromat...
samo jak ja. Wzniosła kielich, po czym mi go podała.
trochę jakby znajomy... ale w głowie mi szumiało i nie mo-
- Wypij to, Zoey Redbird, i dołącz się do naszych próśb
głam się dostatecznie skupić, by przypomnieć sobie, z czym
o to, co się nam z natury nale\y, bo zaświadczone jest naszą
mi się ten smak kojarzy.
krwią, ciałem i Znakiem zapowiadającym Przemianę, Zna-
Nie zauwa\yłam, kiedy Afrodyta skończyła obchód całe-
kiem, którym i ty zostałaś naznaczona.
go kręgu, dając wszystkim po kolei upić łyk z kielicha. Pilnie
Wiem, powinnam powiedzieć:  nie". Ale jak? Zresztą
ją śledziłam, mając nadzieję, \e gdy wróci do stołu, dostanę
o dziwo, nie miałam ochoty odmówić. Z pewnością nie lubi-
jeszcze jeden łyk. Afrodyta uniosła w górę kielich.
łam Afrodyty ani jej nie ufałam, czy jednak to, co mówiła,
- Wielka, tajemnicza bogini Nocy i pełni księ\yca, ty,
nie było prawdą? Przypomniałam sobie reakcję mojej matki
która rządzisz piorunami i burzami, która prowadzisz duchy
i starszyznę, o, piękna i zadziwiająca, której słucha nawet
To ten nieznośny mały Elliott! Dziwne, \e tu trafił. Co
starszyzna sprzed wieków, wesprzyj nas w tym, o co cię pro-
Córy i Synowie Ciemności mogli chcieć od niego? Raz jesz-
simy. Tchnij w nas swą moc, magię i siłę.
cze rozejrzałam się po sali. Tak jak podejrzewałam, wszyscy
Następnie przechyliła kielich i opró\niła jego zawar-
pozostali byli urodziwi, on jeden był brzydki i niepasujący
tość do ostatka, czemu przyglądałam się z zazdrością. Kie-
do reszty. Nie mógł nale\eć do tego grona.
dy skończyła pić, muzyka znów zaczęła grać. W tym czasie
Przetarł oczy, zaczął mrugać, ziewać, wyglądało na to,
Afrodyta obeszła krąg w drugą stronę, śmiejąc się i tańcząc,
\e zanadto nawdychał się kadzideł i trawki. Podniósł rękę,
zdmuchując po kolei wszystkie świece, a na koniec \egnając
by sięgnąć do nosa (pewnie chciał w nim podłubać) i wtedy
się z \ywiołami. Teraz patrząc na nią, inaczej ją postrzega-
zobaczyłam, \e ma zabanda\owane przeguby. Co do...?
łam, jej obraz najpierw się zamazał i zmienił, tak \e w końcu
Straszne podejrzenie zje\yło mi włosy na głowie. Nieda-
w Afrodycie widziałam Neferet, tyle \e jakby młodszą wer-
leko mnie stały Enyo i Dejno, rozmawiając z o\ywieniem
sję starszej kapłanki.
z dziewczyną zwaną Pefredo. Podeszłam do nich i zaczeka-
- Do pomyślnego następnego spotkania  powiedziała
łam, a\ zrobią przerwę w konwersacji. Ukrywając fakt, \e
na koniec. Wszyscy wygłosiliśmy chórem rytualne słowa po-
\ołądek skręca mi ból, uśmiechnęłam się do nich i mach-
\egnania. Zamrugałam, a wtedy wizja Afrodyty jako młodej
nąwszy nonszalancko w stronę Elliotta, zapytałam nie-
Neferet zbladła i Znak przestał mnie palić. Nadal jednak czu-
dbale:
łam na języku smak wypitego wina. Dziwne. Nie lubię prze-
- Co ten dzieciak tu robi?
cie\ alkoholu. Naprawdę, po prostu nie odpowiada mi jego
Enyo spojrzała we wskazanym kierunku i wzniosła oczy
smak. Ale w tym winie było coś innego, coś znacznie lep-
ku górze.
szego nawet ni\ smak czekoladowych trufli (wiem, \e trud-
- Ach, on...  powiedziała lekcewa\ąco.  W zasadzie
no w to uwierzyć). I nadal nie mogłam sobie przypomnieć,
nic. Słu\ył nam dziś za lodówkę.
co w nim było znajomego.
- Straszny frajer  dodała Dejno z szyderczym uśmie-
Krąg rozsypał się i wszyscy zaczęli się śmiać i mówić
chem.
jednocześnie. Nad naszymi głowami pozapalały się gazo-
- Praktycznie to człowiek  dodała z niesmakiem
we lampy, zaczęliśmy mrugać, w pierwszej chwili oślepieni
Pefredo.  Nic dziwnego, \e nadaje się tylko na bar
ich blaskiem. Spojrzałam dalej, poza krąg, chcąc sprawdzić,
przekąskowy.
czy czasem Erik mnie nie obserwuje, ale jakieś poruszenie
Mój \ołądek dał znać, \e za chwilę wywróci się całkiem
zwróciło moją uwagę. Osobnik wciśnięty w krzesło i po-
na lewą stronę.
zostający bez ruchu przez całą ceremonię wreszcie zaczął
się ruszać. Jakby się szarpnął, z trudem próbując dzwignąć - Czekajcie, bo nie chwytam. Lodówka?... Bar
się do pozycji siedzącej. Kaptur ciemnej peleryny zsunął
przekąskowy?...
mu się na plecy, ukazując płomiennorudą mierzwę wło-
Dejno, czyli Straszna, obrzuciła mnie wyniosłym spoj-
sów i bledszą ni\ zazwyczaj pucołowatą i usianą piegami
rzeniem swych czekoladowych oczu.
twarz.
Tak właśnie nazywamy ludzi: lodówka, bar
przekąskowy. No wiesz, śniadanie, obiad, kolacja...
zapach w holu, gdzie Afrodyta zadrasnęła udo Erika; ja te\
- Albo coś jeszcze w przerwach między jednym a dru-
miałam ochotę ją zlizywać.
gim posiłkiem  prychnęła Enyo, Wojownicza.
- Nadal nie...  zaczęłam, ale Dejno mi przerwała. Byłam ćpunka.
- Och, daj spokój. Nie udawaj, \e się nie domyśliłaś, co
Wreszcie zabrakło mi tchu, więc oparłam się o chłodny
jest dodane do wina, i \e nie uwielbiasz tego smaku.
kamień muru okalającego teren szkoły i tam zaczęłam wy-
Tak, nie wypieraj się, Zoey. Przecie\ widzieliśmy.
miotować.
Byłabyś wszystko wypiła, nawet więcej ni\ my. Zauwa\y-
łam, jak oblizywałaś palce  powiedziała Enyo, przysuwa-
jąc się do mnie blisko, by pogapić się na mój Znak.  Czu-
łaś się jak ćpunka, no nie? Trochę adeptka, a trochę wampir,
dwa w jednym. Przyznaj, wypiłabyś więcej krwi tego dzie-
ciaka.
- Krwi?... - - powtórzyłam nieswoim głosem. Słowo
 ćpunka" dzwięczało mi w głowie.
Tak, krwi  powtórzyła z naciskiem Straszna.
Zrobiło mi się gorąco i zaraz zimno, odwróciłam się od
nich, by nie patrzeć na ich domyślne miny, i natychmiast
zobaczyłam Afrodytę. Stojąc po drugiej stronie sali, rozma-
wiała z Erikiem. Nasze spojrzenia się spotkały, a wtedy jej
twarz stopniowo rozjaśniał złośliwy uśmiech. Znów trzy-
mała w ręku kielich, uniosła go w górę, jakby chciała mnie
pozdrowić w ten sposób, po czym upiła łyk i odwróciła się,
wybuchając śmiechem rozbawiona czymś, co powiedział
Erik.
Chcąc trzymać się mimo wszystko, u\yłam jakiejś błahej
wymówki i wyszłam powoli z tej sali. Gdy tylko zamknęłam
za sobą cię\kie drewniane drzwi, puściłam się pędem przed
siebie, gnając na oślep. Nie wiedziałam, dokąd biegnę, wie-
działam tylko, \e chcę stamtąd uciec jak najdalej.
Napiłam się krwi  w dodatku krwi tego okropnego
Elliotta  a co gorsza, smakowała mi! Teraz wiedziałam,
skąd znam ten zapach  tak pachniał Heath, kiedy miał
skaleczoną rękę. Nie nowa woda kolońska wydała mi się
atrakcyjna i upojna, tylko jego krew. Potem raz jeszcze
poczułam jej


Wyszukiwarka