014 04




B/014: R.A.Monroe - Najadalsza Podróż









Wstecz / Spis
Treści / Dalej
ROZDZIAŁ CZWARTY: POWITANIA I POŻEGNANIA
Ciekawość moja wciąż pozostawała nie zaspokojona. Czułem się pełen werwy, niecierpliwy
i gotowy na nowe doznania. Jednakże odkryłem, iż nie wszystko, o co poproszę,
mogę uważać za z góry załatwione. Kiedy jeden z sąsiadów zmarł na atak serca

lub też przeniósł się do tamtego świata, jak wolę do tego podchodzić
jego
rodzina zapytała mnie, czy mógłbym go zlokalizować i nawiązać z nim kontakt.
Podczas mojej następnej wizyty u mojego przyjaciela INSPEKA poprosiłem go o
pomoc w tym względzie, ale odpowiedział mi, iż w tej chwili nie jest to możliwe.
Dostępna była informacja w formie ROTE, co
biorąc pod uwagę okoliczności

zaakceptowałem jako satysfakcjonujące.
Kolejne pytanie, jakie przyszło mi do głowy, miało dużo wspólnego z moim własnym
fizycznym doświadczeniem w obszarze Tutaj. Zapytałem mianowicie INSPEKA, czy
mogłaby mi zostać pokazana niefizyczna forma inteligencji nie będącej jednak
istotą ludzką, z którą mógłbym się łatwo porozumieć. Ku mojemu zaskoczeniu mój
przyjaciel obiecał, że zaprowadzi mnie do takiej istoty i niezwłocznie wyruszyliśmy
poprzez ciemność. Po okresie sprawiającym wrażenie zaledwie chwili wyłoniliśmy
się w usianej gwiazdami przestrzeni. Tuż pod nami było coś, co rozpoznałem jako
nasz Księżyc, a nie opodal widniał ogromny, białoniebieski glob Ziemi.
Rozejrzałem się dookoła. Gdzie znajdowała się ta supernieczłowiecza inteligencja?
Przechwytując tę myśl INSPEK powiedział mi, abym obejrzał się za siebie i spojrzał
w górę.
To, co zobaczyłem, wprawiło mnie w osłupienie. Jakieś dwadzieścia stóp nade
mną i rozciągając się chyba na milę unosił się ogromny, kolisty obiekt, wypisz
wymaluj tak często opisywany latający talerz", tyle że tysiąc razy większy.
O wiele za duży, aby można było dać temu wiarę
lecz gdy to pomyślałem, obiekt
ten skurczył się nagle do około dwustu stóp średnicy.
Następnie u podstawy rozsunęły się drzwi i pojawiła się w nich postać... bardzo
ludzka postać mężczyzny i podeszła do miejsca, w którym się unosiłem. Gdy znalazła
się wystarczająco blisko, rozpoznałem ją natychmiast. Niska, okrągła i pucołowata,
ubrana w coś w rodzaju podniszczonego fraka, o czerwonym, bulwiastym nosie i
wykrzywionych w chytrym uśmieszku ustach
była to dokładna replika gwiazdy
wielu filmów komediowych, które z taką przyjemnością oglądałem w młodości, pana
W. C. Fieldsa!
Replika ta, projekcja, hologram
czy cokolwiek to zresztą było
przemawiała
w taki sam sposób jak Fields, z taką samą intonacją i powtarzaniem. Zaprosił
mnie na pokład i pokazał coś przypominającego ogromny, kopulasty pokój, którego
ściany pokryte były fotografiami wszystkich komików, o których słyszałem, a
także wielu innych, które widziałem po raz pierwszy. Widniały tam także nabazgrane
byle jak dowcipy i żarty rysunkowe. Wszystko to Fields określił jako swój ładunek.
Sformułowałem w umyśle pytanie.
Ładunek? Co to znaczy ładunek? I skończ wreszcie tę komedię z personifikacją.
Przede mną możesz być taki, jaki jesteś w rzeczywistości".
Ty rzeczywiście mówisz to serio... ale wolałbym zachować tę postać, o ile
ci to nie przeszkadza. Pomaga mi myśleć na sposób ludzki. A może wolałbyś kogoś
innego? Na przykład Graucho Marxa?"
Nie, nie. Lepiej pozostań już w tej postaci. Powiedz mi, co właściwie robisz
fruwając sobie tak dookoła Ziemi?"
Mój chłopcze, jestem eksporterem".
Rozumiem. A co masz takiego, co potrzebujemy
oprócz tego statku kosmicznego,
oczywiście".
Chyba źle to sformułowałem. Ja eksportuję od was, a nie do was, przyjacielu".
A jaką to rzeczą dysponujemy, która mogłaby być cenna dla was? Przecież w
znaczny sposób przewyższacie nas technologicznie. Komunikujecie się za pomocą
myśli. Nie mamy niczego, co moglibyście potrzebować".
Podrapał się po nosie.
No cóż, sir, niełatwo to dostać, ale mnie się to udaje, o tak, sir, udaje.
My nie mamy tego ani odrobiny, a ty nawet nie możesz sobie wyobrazić jak cenne
jest coś, czego się wcale nie posiada".
Wcale nie posiada, czego?"
"Zbieram to od wieków. Kiedyś było to bardzo rzadkie, ale teraz jest tego
jakoś więcej".
Nie rozumiem".
Czasami trzeba poznać cywilizację, aby ją zrozumieć, to jeden z problemów".
W dalszym ciągu nie..."
Wy ludzie macie to, a jest to rzadkie i cenne pośród reszty inteligentnych
gatunków w tym, co nazywacie wszechświatem fizycznym
i wszędzie indziej. Bardzo
rzadkie i cenne, psze pana. Jestem specjalistą w zbieraniu tego. Widzę, że dalej
nie rozumiesz. Pozwól więc, że ci to wytłumaczę".
Byłbym bardzo wdzięczny".
To towar jeden na milion, a wy ludzie właśnie go posiadacie. Poczucie humoru!
Kawały! Dowcipy! To najlepszy balsam na przeciążone systemy myślowe. Automatycznie
likwiduje stresy i napięcia prawie za każdym razem, kiedy zostaje użyty!"
Ach tak... a więc krążysz pomiędzy nami poszukując najnowszych dowcipów?"
Dokładnie! Wy ludzie co rusz widujecie nasze jednostki kolekcjonerskie, ale
wysuwacie z tego błędne wnioski. Opowiadacie sobie o nas dowcipy jako o UFO!
A my chcemy jedynie patrzeć i słuchać
nic więcej. A co do kilku przypadków
psikusów
to czasem robimy je po prostu po to, by zachować dobrą formę. Ale
teraz, o ile mi pan wybaczy, sir, muszę udać się w dalszą drogę".
Nagle znalazłem się poza statkiem, który zaczai gwałtownie się oddalać i w
końcu zniknął. Skierowałem się w stronę mojego przyjaciela INSPEKA, cierpliwie
czekającego na mnie w głębokich ciemnościach. Tak oto dowiedziałem się, że ludzie
posiadają przynajmniej jedną unikalną właściwość.
(Poradziłeś sobie całkiem nieźle. Ale jest inna sprawa, która zaprząta w tej
chwili twój umyśl. Wyczuwam w nim ukryte pragnienie, które próbujesz wyrazić.)
Tak... jest ktoś, kogo chciałbym odwiedzić. Wiesz, o co mi chodzi.
(Najbardziej dojrzała i zaawansowana istota ludzka w świecie fizycznym, żyjąca
w twoim przedziale czasu.)
Właśnie. Czy jest to do zrobienia?
(Tak, ale rezultaty mogą nie być takie, jakich oczekujesz.)
Wszystko jedno, chciałbym spróbować.
(Poprowadzę cię.)
Nie wiem, jak długo podążałem poprzez ciemność za kurczącym się krążkiem światła.
Nagle znalazłem się w pokoju, normalnym pokoju ze stołem, kilkoma fotelami klubowymi
i krzesłami. Przez dwa ogromne okna wpadały promienie słońca; na zewnątrz widniało
skupisko wysokich drzew. Mogło to być gdziekolwiek na Ziemi.
Za biurkiem pod jedną ze ścian siedział człowiek. Na pierwszy rzut oka nie
byłem w stanie stwierdzić jego płci
twarz i kształt ciała pasowały zarówno
do mężczyzny jak i kobiety. Twarz była prawie bez zmarszczek, włosy kasztanowe
i przycięte tuż przy uszach. Wiek zaś, o ile mogłem się zorientować, mieścił
się w przedziale od trzydziestu do pięćdziesięciu lat. Ubranie było proste

biała koszula i ciemne spodnie.
Jednakże tym, co mnie oszołomiło, było emanujące od tej osoby promieniowanie.
Przypominało to stanie w ulewie jaskrawych promieni słońca, wypełnionych każdą
ludzką emocją, jaka kiedykolwiek istniała. Było to prawie przytłaczające
a
jednak w jakiś sposób znajome. A także doskonale zbilansowane. W jednej chwili
odczuwałem emocje męskie, a już w następnej byłem pewny, że kobiece. Prawdziwa
równowaga
On/Ona. On/Ona!
Promieniowanie zanikało. On/Ona
musi mieć przecież jakieś imię
podniósł
na mnie wzrok. Jego oczy zdawały się być bez dna, nie wyczuwałem żadnej ekspresji
czy emocji. Kontrola była doskonała, nie rozumiałem jednak powodu takiej powściągliwości.
Jego wargi nie poruszyły się, ale usłyszałem. Właściwie to oczekiwałem tego.
W mojej głowie rozbrzmiewał cichy chichot.
On/Ona? Nigdy nie miałem takiego imienia".
Nie wynika to z braku szacunku. Po prostu nie wiedziałem, jak się do ciebie
zwracać".
To imię jest równie dobre jak każde inne. No dobrze. Czy rzeczywiście wierzysz,
że mogę być dla ciebie pomocny?"
Zawsze miałem nadzieję, że tak".
W jaki sposób?"
Aby odpowiedzieć na kilka pytań..."
A jakiż to pożytek byłby dla ciebie z moich odpowiedzi?"
Ja... ja nie wiem..."
Nalegasz na innych, by sami uzyskiwali swoje własne odpowiedzi. Dlaczego ty
miałbyś być wyjątkiem?"
Było to celnie wymierzone. Poczułem się, jakbym został przejrzany.
Masz rację. Tak naprawdę to zainteresowany jestem tobą, a nie odpowiedziami
na moje pytania".
Jestem jednym z twojej statystyki. Jednym z typów, jeden na milion. Twój przyjaciel
dobrze się sprawił lokalizując mnie".
Postrzegam cię jako osobę Zachodu, lecz na Ziemi nikt tak naprawdę nie wierzy
w twoje istnienie. Ale... my już spotkaliśmy się uprzednio... tylko raz... prawda?"
Widzisz? Odpowiadasz na swoje własne pytania".
A jednak... przeżyłeś tylko jedno fizyczne życie. Nie zostałeś ponownie przywrócony
do cyklu, jak my wszyscy. Ale... skąd ja właściwie wiem o tych rzeczach?"
Czytasz w moim umyśle".
Tylko w jego części i jestem pewny, że za twoim przyzwoleniem. Jedno ciągłe
życie przez tysiąc osiemset lat! Jak to się dzieje, że wciąż pozostajesz...
młody?"
Stale zmieniam zajęcia. To każdemu pozwala zachować młodość. Czy to dobra
odpowiedź?"
Wspaniała. To cudowne, że spotykam się z tobą w taki sposób! Jakie jest twoje
obecne zajęcie, o ile można to tak nazwać?"
Możesz nazywać mnie organizatorem lub racjonalizatorem, jak wolisz".
Sądzę, że przy twoich uzdolnieniach jest wiele rzeczy, które możesz robić
w tej właśnie chwili".
Staram się nie tracić czasu".
"Co...? Zaraz, mogę to odczytać... jeździsz karetką pogotowia, jesteś
barmanem na nocnej zmianie, doradcą psychiatrycznym... i właśnie udajesz się
na uniwersytet, aby wygłosić wykład z historii. A masz jeszcze więcej zajęć".
Lubię ludzi".
"Poczekaj... kiedyś latałeś na szybowcach, w Harris Hill... chyba sobie
ciebie przypominam. Tak, to było tam".
Po prostu odrobina rozrywki".
A gdzie jesz i śpisz?"
"Zarzuciłem to już lata temu".
"Twoje wykłady z historii muszą być fascynujące".
"Próbuję bawić i wprawiać w zakłopotanie sprzecznościami".
Twoje następne zajęcie... jakie ono będzie?"
Organizowanie, naturalnie. Wprowadzanie Zmiennych, tak jak ty to robisz. Tak
jak ta książka lub propagowane przez ciebie programy przemiany umysłu
wszystko
to dodaje Zmienne do życia tych, którzy się z tym zetknęli. A teraz, zamiast
zadawać te wszystkie pytania, dlaczego nie odczytasz po prostu potrzeb organizacyjnych
co do celów, jakie mają zostać osiągnięte? Mogę dać ci dane na temat tego, co
nazywasz ROTE. Dowiesz się o systemie, który nie jest związany z komunizmem
czy socjalizmem, kapitalizmem czy dyktaturą".
Ale mówi się, że coś takiego nie może istnieć".
Dlatego właśnie warte jest wysiłku. Wymaga to jednolitych na całym świecie
ludzkich dociekań i dążeń. Zostanie to osiągnięte poprzez rozpoznaną konieczność,
a nie przez przekonania religijne czy przemoc".
Konieczność jest bolesną sprawą. Świat musiałby być rzeczywiście w kiepskim
stanie".
To jest właśnie powodem oczekiwania. Ten czas nadejdzie".
Ale jeśli chodzi o cały świat, ludzie nigdy jeszcze nie zgodzili się na cokolwiek
jednogłośnie".
Poczułem nagły przypływ energii, podobny do tego, jaki odebrałem wcześniej.
Kiedy zniknęła, wiedziałem, iż ROTE znajduje się już na swoim miejscu, gotowe
-do rozwinięcia, gdy nadejdzie właściwy czas. Miałem jednak jeszcze jedno pytanie.
Kiedy będziesz miał czas, może pomyślisz o zorganizowaniu energii, w której
pracujemy? Potrzebujemy tego".
Tak naprawdę to nie potrzebujecie, ale zrobię, co będę mógł".
Wystąpisz w formie fizycznej?"
Na pewno. Ale nie rozpoznasz mnie".
Wiesz, że będę próbował".
Oczywiście, Ashaneen. I będę na ciebie czekał. Lecz nie będziesz mógł mnie
odnaleźć, chyba że ja na to pozwolę. A teraz wybacz, ale spieszę się na uniwersytet".
Ogromnie ci dziękuję. Czy wkrótce znowu cię zobaczę?"
Nie. Przez jakiś czas nie".
On/Ona, Organizator, odwrócił się i wyszedł nie obejrzawszy się na mnie ani
razu. Z ociąganiem udałem się na poszukiwanie INSPEKA, jednak nie mogłem ustalić
jakiegokolwiek śladu radiacji. Uświadomiłem sobie, iż był to czas powrotu do
ciała fizycznego. Sam powrót przebiegł bez żadnych problemów. Znalazłszy się
w ciele fizycznym usiadłem, wyciągnąłem ramiona
i nagle zdałem sobie sprawę,
że dano mi wskazówkę. On/Ona nazwał mnie Ashaneen. A może było to sprytne wprowadzenie
w błąd, powiedzmy, dla zabawy?
Od tej pory z uwagą przyglądam się każdemu przybyszowi, który zjawia się u
nas z wizytą.
* * *
Po tym doświadczeniu wiedziałem, że bardziej niż kiedykolwiek potrzebuję dobrej,
solidnej informacji. Kilka nocy później ponownie skoncentrowałem się na punkcie
kontaktowym z INSPEKIEM i zastosowałem zwyczajową już technikę. Jaśniejąca postać
czekała na mnie bez ruchu, lecz ja wyczuwałem radiację, znajomą obecnie i niosącą
otuchę, która tak przytłaczała mnie przy naszym pierwszym spotkaniu. Przypomniałem
sobie moje uczucie strachu i jak prawie zgiąłem się przed nim w ukłonie.
(Ale nie zrobiłeś tego. Zamiast tego wymieniliśmy uścisk dłoni.)
To prawda. Nie wiedziałem, co jeszcze mogę zrobić.
(Radzisz sobie bardzo dobrze ze swoim procesem dostrajania. Regulacja wibracji
nie jest już dłużej potrzebna. Rozumiesz mnie wyraźnie, a twoje myśli są zwięzłe
i jasne.)
No i w końcu mogę znieść twoją jaskrawą poświatę bez drżenia.
(To interesujące. Ty dla mnie emanujesz taką samą radiację.)
Czytanie w umysłach, twoje czytanie moich myśli. Trzeba było czasu, by się
do tego przyzwyczaić.
(Czytasz w moich myślach tak samo, jak ja czytam w twoich.)
Więc postrzegasz moje troski w związku ze zmianami na naszym świecie.
(Oczywiście. Jednakże jest to
mówiąc twoimi słowami
nie nasz wydział.)
Ale jak mam traktować te wydarzenia? Mój własny system domaga się wyjaśnień,
o ile nie zrozumienia.
(Już zacząłeś odnajdywać swoje odpowiedzi. I chociaż będzie się to wydawało
trudne, nagroda będzie wielka.)
Najwyraźniej wiesz na ten temat więcej, niż mogę w tobie odczytać. I z jakiegoś
powodu nie chcesz albo nie możesz mi powiedzieć. Dlaczego?
(Rzeczywiście istnieje powód. Ujmując to twoimi kategoriami, wszystko, co ci
przekazujemy, staje się dla ciebie jedynie przekonaniem. Natomiast niezwykle
ważne jest, abyś wiedział, czego szukasz. Nie możemy zapewnić ci takiej wiedzy.)
Znaczy to, że muszę tego doświadczyć, czymkolwiek jest i uzyskać w ten sposób
własną wiedzę.
(Dokładnie tak.)
Ale ty posiadasz wiedzę o wszystkich, których spotykam
i których jeszcze
spotkam.
(Tylko do pewnego punktu. Powyżej tego punktu informacja jest dla nas nieosiągalna.
Wkrótce powód tego stanie się dla ciebie oczywisty.)
Założyłem, że znasz ich wszystkich. Myliłem, się.
(Ponieważ poszukujesz innej wiedzy, twoja ścieżka się zmienia. Będziesz podążał
w nowym kierunku. Nie będziemy już mogli spotykać się tak, jak robimy to teraz.)
Co... co chcesz przez to powiedzieć?
(Że to, czego pragniesz, może zostać osiągnięte jedynie w innej formie. Jesteś
do tego dobrze przygotowany.)
Ale... nie rozumiem.. Czy coś źle zrobiłem... niewłaściwie?
(Wręcz przeciwnie. Po prostu płaszcz i rękawiczki, jak to kiedyś ująłeś, nie
będą już dłużej pasowały.)
Czy ma to oznaczać, że osiągnę więcej niż ty? To niemożliwe!
(Zawsze będziemy z tobą. To się nie zmieni. Lecz teraz ty zmienisz swoje bieguny.
Takie komunikowanie jak to, nie będzie już dłużej potrzebne.)
Zmienię bieguny? Ależ ja nawet nie wiem, jak to zrobić!
(Już to zrobiłeś. Twój powrót z miejsca, które rozpoznałeś jako Dom, był sprowokowany
wyłącznie przez ciebie. Nauczyłeś się tego, gdy zrepolaryzowałeś się, aby osiągnąć
zmianę. Pamiętasz o tym. Stosowałeś to.)
Masz na myśli... tamtą metodę wydostawania się i powrotu do ciała fizycznego?
Jak gdyby na zwolnionym obrazie? To, co nazywam szybkim przełączeniem?
(Właśnie. Ale jest jeszcze coś. Jeszcze jest Podstawa
niezbędna wiedza, opisując
to twoim językiem
którą musisz dopiero odkryć i zbadać. Życzymy ci sukcesu
w twojej podróży.)
Ale... czy spotkamy się ponownie?
(Tak. Jednak nie w taki sposób jak teraz.)
Ja... nie wiem, co powiedzieć... co myśleć...
(Nie ma potrzeby by cokolwiek mówić lub myśleć.)
Jaśniejąca postać zamigotała i znikła. Czekałem w głębokich ciemnościach przez
całą wieczność, smutny i zakłopotany, po czym zdecydowałem się na powrót do
ciała fizycznego.
Uczucie utraty było przytłaczające. Lecz... brakująca Podstawa? Nowy kierunek?
W mojej samotności nie miałem do kogo się zwrócić.




Wyszukiwarka