Jan Mosdorf Typy spoeczne jako wynik wychowania ugrupo


Typy społeczne jako wynik wychowania ugrupowań politycznych
Artykuł niniejszy ukazał się na łamach czasopisma młodzieży narodowej  Awangarda (nr 5-
6 z 1929 roku) i był swego rodzaju charakterystyką typów kultury politycznej, wykształconej
przez poszczególne opcje polityczne II RP.
 Młodzież sanacyjna
Scharakteryzowawszy w poprzednim numerze  Awangardy typ Piłsudczyka,
przejdziemy dziś do analizy  młodej sanacji , to jest tak zwanej Młodzieży Demokratycznej.
Niejednemu z czytelników wyda się może dziwnym, czemu rozważania te
prowadzimy w osobnej części artykułu. Zmusza jednak do tego zupełna odrębność typu
dwóch pokoleń piłsudczyzny, odrębność ich charakterów i odrębność metod.
Jeżeli czysta piłsudczyzna wyrosła z bojówek Frakcji Rewolucyjnej PPS, to kolebki
powojennej młodzieży  sanacyjnej szukać należy w zgoła innym środowisku.
Ojcem duchowym tej młodzieży nie jest wschodni duch socjal - rewolucjonizmu,
lecz ukształtowany na zachodnio - europejską modłę radykalizm - taki jaki wyszedł z
ustabilizowanych opinii, dalekich od krwawych zamierzeń, współczesnych mieszczańskich
lóż masońskich.
Nie Sorel, lecz Bourgeois i nie Kropotkin, lecz Liga Narodów są rodzicami
duchowymi młodzieży  sanacyjnej .
Kto miał możność zetknięcia się z dwoma pokoleniami piłsudczyków chociażby
tylko na zebraniach, ten już na pierwszy rzut oka widzi te wielkie różnice.
Wspólne wspomnianym dwóm grupom są tylko dwie rzeczy: lekceważenie
zagadnień moralnych i kult marszałka Piłsudskiego
Pierwsza z tych cech jest bardzo charakterystyczna ze względu na argumenty
piłsudczyzny w tej materii.
Zamach majowy został dokonany pod hasłem  sanacji moralnej . Aby je uzasadnić
nie cofnięto się przed brudnymi oskarżeniami, generalizowaniem pojedynczych nadużyć,
które nie były u nas większe, niż w jakimkolwiek innym państwie, nie cofnięto się wreszcie
przed pozbawieniem wolności osobistej ludzi, bezpodstawnie oskarżonych, przez prasę
rządową. Ale właśnie takie postępowanie stało się gwozdziem do trumny  sanacji moralnej .
Za nim przyszły inne. Wreszcie dostosowując nową teorię do praktyki, rzucono hasło (w
odpowiedzi na oskarżenie posła Trąmpczyńskiego), że  praworządność nie jest celem sama w
sobie , co jest tylko nowym sformułowaniem zasady, że cel uświęca środki.
Analogiczne metody stosowała i stosuje Młodzież Demokratyczna. Lata 1924- 1926
były okresem zaciekłej kampanii przeciwko Młodzieży Wszechpolskiej, nie na polu
ideowym, a pod hasłem  oczyszczenia życia akademickiego z nieuczciwości i złodziejstw.
Posłużyła do tej kampanii okoliczność, że istotnie w kilku środowiskach (Poznań, Warszawa)
zdarzyły się wypadki kradzieży grosza publicznego, ułatwione niezbyt jeszcze wówczas
racjonalną biurowością w  Bratnich Pomocach . Złodziei usunięto natychmiast z życia
akademickiego, nie broniąc ich, ani nie zamazując przestępstwa, oddając z całą surowością
sprawę do prokuratora. A jednak te przykre przypadki posłużyły młodym  demokratom do
najbardziej nielojalnego generalizowania nadużyć, do oskarżania wręcz całego obozu
narodowego o nieuczciwość, do podszczuwania zwłaszcza przeciw korporantom- słabo pod
względem politycznym zorientowanych, ale bynajmniej nie lewicowych niezamożnych
studentów. Istotnie udało się w ten sposób wydatnie osłabić wpływy Wszechpolaków na
niektórych uczelniach, a w  Bratnich Pomocach stolicy ująć nawet rządy w swe ręce.
Szybszy, niż w starszym społeczeństwie obrót wypadków już po roku okazał się przegraną
obozu  sanacyjnego w opinii młodzieży. Przyczyną zaś upadku było to, iż, wysunąwszy
hasło oczyszczenia niesłychanie jakoby skorumpowanego życia studenckiego  sanacja nie
potrafiła stanąć chociażby na poziomie zwalczanych poprzedników, nie mówiąc już o tym, że
w akcji swej tendencyjnie przemilczała nadużycia, popełnione przez jej zwolenników.
Niedocenianie czynnika moralnego objawia się u młodzieży  sanacyjnej niewiarą
w siły społeczne. Tak jak ich starsi koledzy, walczący ze społeczeństwem metodą
gwałtownego narzucania rzeczy, które chcą przeprowadzić, tak również Młodzież
Demokratyczna ujawnia tendencję do  heteronomicznej , jeśli się tak można wyrazić, presji
na społeczeństwo studenckie. Nie posiadając zaś sama siły, która jest w tym przypadku
niezbędna, usiłuje uzyskać ją przez stałe odwoływanie się bądz do rządu, bądz do senatów z
żądaniem wkraczania w stosunki akademickie.
Począwszy od maja 1926 r. kiedy z kół młodzieży  sanacyjnej wychodziły żądania
aresztowania co wybitniejszych Wszechpolaków, poprzez kwestionowanie każdy prawie
wyborów w  Bratnich Pomocach , nie wypadających po myśli  sanacji , a skończywszy na
zachowaniu się podczas strajku ogólno- akademickiego w Warszawie i najświeższym (maj
1929 r.) żądaniu skasowania składek na Związek Narodowy Polskiej Młodzieży
Akademickiej- wszędzie młodzi  demokraci za wzorem starszych kolegów występują w roli
stojących poza społeczeństwem.
Tu jednak zaczyna się poważna różnica w metodach działania dwu pokoleń
piłsudczyzny. O ile starszych cechuje śmiałość, granicząca ze zuchwalstwem, brutalne
przecinanie zawikłanych sytuacji i wstręt do dyplomatyzowania, o tyle polityka Młodzieży
Demokratycznej ma stałą tendencję do rozwiązań gabinetowych, gabinetowych bodaj jeszcze
bardziej kuluarowych. Niewątpliwie gra tu dużą rolę poczucie własnej słabości, ale nie jest to
rzecz rozstrzygająca. Słabi byli i Piłsudczycy po 1922 roku, a jednak stosowali odmienne
metody. Przyczyna różnic leży głębiej: jest nią owa odmienna przeszłość, o której
wspominałem na początku.
Dzisiejsza Młodzież Demokratyczna nie przeszła przez legiony, a służbę
ochotniczą w 1920 roku spełniła wcale nie licznie, niż inne odłamy ideowe. Tym bardziej nie
mogła mieć szkoły bojowej dawnej Frakcji Rewolucyjnej; Młodzież Demokratyczna
kształtuje swój typ w spokojnej, w porównaniu z przedwojenną atmosferze wyższych uczelni.
I to jednak nie tłumaczy w pełni odrębności metod powojennej piłsudczyzny. Wszak w tych
samych warunkach chowana Młodzież Wszechpolska ma diametralnie przeciwną linię
postępowania.
Nie tylko odmienna praktyka życiowa, ale przynajmniej w równym stopniu różne
zródła ideowe odcinają od siebie postępowanie dwóch pokoleń piłsudczyzny.
Młodzież Demokratyczna, jak już zaznaczyłem na początku, wywodzi się ideowo
z zachodnio- europejskiego radykalizmu, określając zaś dokładniej- radykalnej odmiany
liberalizmu, nie ekonomicznego, lecz jeśli tak można powiedzieć- filozoficznego. Jest to
ideologia mieszczańska, ideologia obrony interesów  małego człowieka . Do liberalizmu
przyznają się przywódcy Młodzieży Demokratycznej- i z pewnością obce im są faszystowskie
skłonności ministra Matuszewskiego-  Ogińskiego . Liberalna i demokratyczna młodzież
 sanacyjna żywi kult pięcioprzymiotnikowego głosowania, a niczego tak nie unika jak
masowych, gwałtownych ruchów burzących spokój obywatela. Zamach majowy przyjęła z
mieszanymi uczuciami. Entuzjazmowała się zwycięstwem marszałka, ale niepokoiła
złamaniem zasad, którym hołdowała. I dziś stosunek Młodzieży Demokratycznej do rządu nie
jest bez zastrzeżeń. Charakterystyczne, że w Warszawie organem jej nie jest bynajmniej
 Głos Prawdy , lecz liberalno - radykalny, istniejący przed majem 1926 roku  Kurier
Poranny .
Wspomniana wyżej niechęć do masowych ruchów sprawia, że Młodzież
Demokratyczna unika zetknięć z tłumem, boi się poruszeń wielkich mas. Wiece akademickie,
pochody, tłumne zebrania walne- nie jest to żywioł młodej  sanacji ; nie panuje nad nim i nie
rozumie go. Ostatnia rozpoczęta na wyższych uczelniach kampania za zniesieniem walnych
zebrań  Bratnich Pomocy świadczy o tym aż nadto wymownie.
W tych warunkach ulubionym systemem działania Młodzieży Demokratycznej są
pertraktacje z przeciwnikiem i szukanie kompromisu. Klecenie zarządów koalicyjnych,
szukanie  języczków uwagi , podchodzenie do partnera i przemycanie swoich ludzi pod
cudzą firmą- oto metody  sanacji akademickiej. Jeśli gdzie stosuje inne, to tylko zmuszona
przez taktykę przeciwników.
Metody wspomniane określić można najtrafniej jako masońskie. Zamazywanie
różnic ideowych, zobojętnienie społeczeństwa na walki o zasady- toż to klasyczna metoda
wolnomularstwa, o ile nie jest ostatecznej w ofensywie. Taka taktyka daje duże rezultaty, o ile
przeciwnik da się nią zasugerować. Ale ta taktyka nie szkoli i nie kształci mocnych
charakterów.
Wygrywanie cudzych ambicji, kłócenie skoalicjonowanych wrogów,
wykorzystywanie słabostek ludzkich, a zwłaszcza branie  na karierę - te wszystkie środki
uprawia i starsza  sanacja - a przecież choć one dużo jej dają, nie przez nie trzyma się u
władzy. Młodzież Demokratyczna nie przeszła twardej szkoły życiowej, rozwija się jak
roślina cieplarniana i w konsekwencji nigdy i nigdzie trwałego zwycięstwa odnieść nie
potrafi. Lekceważenie zaś czynników moralnych, brak elementarnego poczucia już nie tylko
koleżeństwa akademickiego, ale nawet solidarności ogólnopolskiej czyni ją przeciwnikiem,
którego nie sposób szanować.
Na najniższym szczeblu pojęć etycznych jeden przynajmniej czyn jest oceniany
jako występek: łamanie wiary. Młodzież  sanacyjna posługuje się nim często.
Jest po prostu rzeczą zadziwiającą jak ludzie, częstokroć osobiście uczciwi ( a tacy
stanowią większość młodej  sanacji ) mogą, używając w dodatku ciągłych frazesów o
moralności, stawać się innymi ludzmi, gdy chodzi o działanie zbiorowe.
Wyjaśnienie dać tu może chyba nauka psychopatologii społecznej.
Tak, czy owak Młodzież Demokratyczna dużej roli w przyszłości nie odegra i
podporą rządów  sanacyjnych ani ich odświeżeniem z pewnością nie będzie.
Nic dziwnego, że grupa pułkownikowska, a więc ta część piłsudczyzny, która
reprezentuje najmniej ideologii, a najwięcej charakteru, rozgląda się za innymi adeptami i w
ich poszukiwania trafia tzw. Młodzież Mocarstwowa.
Zajmować się jednak tymi Piłsudczykami z przypadku nie będziemy. Można o
nich powiedzieć to samo, co o  demokratach z tą różnicą, że gdy Młodzież Demokratyczna
wstydzi się swoich przekonań, to Młodzież Mocarstwowa wstydzi się mieć jakiekolwiek
przekonania.
Powtarzanie frazesu o idei jagiellońskiej, której się ani nie zna, ani nie rozumie i
kult wszelkiej siły, bez względu na to, skąd pochodzi- nie jest to nawet surogat ideologii.
Tak piłsudczyzna stoi wobec wielkiego ciężaru braku następców. Zdają sobie z
tego sprawę jej inteligentniejsi przywódcy. Jeżeli Narodowa Demokracja przy swej silnej
ideologii zapłaciła przegraną w 1926 roku za utratę w swoim czasie (1908 r.) większości
młodzieży, to tak zapłaci kiedyś piłsudczyzna, która pustkę wewnętrzną pokrywa jedynie
energią męskiego wieku?
Ze śmiercią ostatniego legionisty I- ej Brygady zniknie ostatni ślad dziś tak silnej
kliki, a jedynymi tworami, które przypominać je będą, będą demoralizacja i zanarchizowane
społeczeństwo.
II WYCHOWANIE NARODOWE
Przechodzimy teraz do drugiego wielkiego prądu ideowego z przed wojny: do
ruchu narodowego. Wydał on w ostatecznym swoim zróżniczkowaniu Narodową
Demokrację, jako główny wyraz idei narodowej, a w swoich odgałęzieniach, drobniejsze
liczbą a zwłaszcza znaczeniem partie: Narodową Partię Robotniczą i Chrześcijańską
Demokrację. NPR omawiać nie będziemy, nie wytworzyła ona swoistego typu. Zaczniemy
przeto od Chrześcijańskiej Demokracji.
Stronnictwo to powstało na tle niezaradności ruchu narodowego wobec
zagadnienia robotniczego. Narodowa Demokracja od początku swego istnienia za główny
teren działalności obrała lud miejski. Teren robotniczy w pierwszej fazie (epoka  Głosu )
pozostawiono socjalistom, pózniej w miarę ewolucji poglądów i coraz silniejszego z
socjalizmem antagonizmu walczono z nim raczej teoretycznie, nie wchodząc na jego tereny.
Dopiero rok 1904 i dalsze sprowadziły bezpośrednie starcie. Stworzono wówczas Narodowy
Związek Robotniczy. Ale- trzeba to od razu zaznaczyć- była to raczej samoobrona przed
bojówkami socjalistycznymi, niż przemyślana do głębi próba rozwiązania zagadnienia
robotniczego. To też NZR spełniwszy zadanie, do którego go powołano, nie potrafił się
przeobrazić w to czym dziś usilnie z pewnym powodzeniem usiłuje być  Praca Polska i
wkrótce po swym powstaniu, doczekawszy reakcji mniej uświadomionych żywiołów
narodowych przeciwko polityce Dmowskiego, oderwał się od Narodowej Demokracji, idąc
odtąd własną, niezbyt szczęśliwą drogą.
Wówczas to powstałą już jako próba rozwiązania kwestii robotniczej nie bez
poparcia żywiołów wszechpolskich- Narodowa Demokracja.
Oparła się ona o encyklikę  rerum novarum i silna współdziałaniem ambon,
wkrótce objęła swymi wpływami spore połacie kraju. Pokładano w niej duże nadzieje:
Narodowa Demokracja, zajęta kładzeniem podwalin polityki zagranicznej, chętnie
odstępowała jej swoje tereny. W pierwszym i drugim Sejmie Rzeczypospolitej Chrześcijańska
Demokracja reprezentowała nawet sporą siłę liczebną. Jednak wystarczyło jednak klęski
wyborczej, aby stronnictwo to stało się grupką bez znaczenia. Podczas gdy dzisiaj Klub
Narodowy w Sejmie zwraca na siebie uwagę całego kraju, Ch. D. nie odgrywa żadnej roli, ani
w Sejmie, ani poza nim.
Co sprawiło, że zapoczątkowana z najlepszych pobudek, oparta o autorytet
jednego z najwybitniejszych papieży, niezwalczana przez nikogo prócz socjalistów partia tak
bardzo zawiodła, że dziś oceniana jest krytycznie i przez dużą część duchowieństwa i przez
całą prawie opcję narodowa, a lekceważąco traktowana przez przeciwników?
Niewątpliwie samo zadanie, które stało przed Chrześcijańską Demokracją było
trudne, częściowo nawet beznadziejne. Blisko półwiekowa, rzetelna, trzeba to przyznać
agitacja socjalistyczna w połączeniu z warunkami ekonomicznymi zrobiła swoje: robotnik
przesiąkł duchem materializmu, nauczył się z niechęcią traktować klasy kulturalne,
doszukiwać się wszędzie zamachów na swoje, z trudem wywalczone swobody i nieufnie
patrzeć na wszelkie nowe próby polityczne. To też rozwiązać zagadnienia robotniczego przez
same tylko usiłowanie pokierowanie robotnikami w należytym kierunku nie sposób. Jedynie
interwencja państwa przez stworzenie przymusowych i powszechnych związków
zawodowych i zmuszenie pracodawców do całkowitej zmiany w traktowaniu robotników
dałaby może w rezultacie częściowe uzdrowienie tej bolączki ostatniego stulecia.
Aby tedy na tak zabagnionym terenie, w tak trudnej i drażliwej kwestii
poprowadzić rozumną politykę, trzeba mieć jasny program społeczno- ekonomiczny, oparty
na głębokich studiach nie tylko sprawy robotniczej, oraz trzeba- do przeprowadzenia tych
zasad- wyjątkowo silnych charakterów. Tymczasem w sztabie ideowym Chrześcijańskiej
Demokracji brakło jednego i drugiego.
Ruch chrześcijańsko- demokratyczny nie wydał ze swego łona ani jednego
prawdziwie wybitnego działacza o szerokim horyzoncie politycznym i silnej indywidualności.
Zamknięty w ciasnym kole zagadnień robotniczych, nie posiadając przemyślanych zasad,
począł kierować się w swym postępowaniu doraznymi sukcesami, co w konsekwencji
doprowadziło do licytowania się z NPR i socjalistami, licytowania nota bene beznadziejnego,
gdyż pewnych granic przestąpić nie było można. To też Chrześcijańska Demokracja prowadzi
na terenie robotniczym akcję lękliwą i pełną sprzeczności.
Nie jest to atmosfera, w której by dojrzewały mocne charaktery. To też i na
szerszych wodach politycznych, na które Ch. D. wypłynąć musiała w Sejmie, okazała się ona
stronnictwem niepoważnym. Posiadając zbyt mało pokory, aby pracować na swym odcinku,
w ramach ogólnego programu wszechpolskiego, zbyt mało podłości, aby wręcz zwalczać,
zbyt mało wreszcie inteligencji, aby móc stworzyć swój własny program polityczny, Ch. D.
była jedną z tych partii, które tak silnie obniżyły poziom prac sejmowych i całej polityki
polskiej.
Brak charakteru u działaczy Chrześcijańskiej Demokracji uwidocznił się ze
szczególną wyrazistością w obecnym Sejmie. Taka polityka doprowadzić musi do
nieuchronnego bankructwa.
To też i to stronnictwo, o ile zdolne jest do jakiejkolwiek myśli, ogląda się za
następcami i rekrutuje ich spośród części tzw.  Odrodzenia , organizacji o charakterze
katolicko- społecznym. Do niej to teraz przejdziemy.
 Odrodzenie
Aby zrozumieć tę organizację, trzeba rozszerzyć nieco teren naszego
rozumowania, gdyż nie wystarczy orientować się w Chrześcijańskiej Demokracji. O ile ta
ostatnia zajmuje się ważnym wprawdzie, lecz wąskim odcinkiem życia narodowego, biorąc za
punkt wyjścia jedną tylko z tak licznych przecież encyklik-  Odrodzenie organizacja
młodzieży katolickiej ma ambicję stania się zalążkiem przyszłej partii katolickiej, tworzącej
ideologię polityczną w myśl wskazań Kościoła Powszechnego. Ma być ono, jak sama nazwa
wskazuje, odrodzeniem myśli katolickiej.
Że  Odrodzenie jest organizacją polityczną a nie konfesyjną, tego dowodzi
samo jego istnienie obok i niezależnie od Sodalicyj Mariańskich, które w przeciwnym
wypadku wystarczałyby dla potrzeb młodzieży, świadczy żywy udział  Odrodzenia w
politycznym życiu akademickim, świadczy wreszcie zakaz dla członków należenia do
 innych organizacji ideowych , co z naciskiem przypomniał zjazd ostatniej rady naczelnej
(patrz  Prąd z maja b. r. ), co władze  Odrodzenia rozciągają nawet na Ruch Młodych
Obozu Wielkiej Polski, organizacji ponadpartyjnej, nie zabierającej głosu w sprawach
polityki bieżącej. Z tymi faktami całkiem logicznie łączy się objaw, że jedynym
stronnictwem, w którego ramach pracują seniorzy  Odrodzenia jest Chrześcijańska
Demokracja.
Mimo swego dość wyraznego charakteru  Odrodzenie nie ujawnia oficjalnie
swego politycznego oblicza, nie będąc bynajmniej organizacją politycznie jednolitą. Uchwała
wspomnianej rady naczelnej stwierdza:  Stowarzyszenie Młodzieży Akademickiej
 Odrodzenie , jako szeroko pojęty ruch katolicko- społeczny, nie pokrywa się wcale z
żadnym ruchem partyjno- politycznym starszeństwo społeczeństwa . Nie dość na tym.
Przywódcy  Odrodzenia przeczą stanowczo, jakoby dążeniem ich było przygotowanie
gruntu pod przyszłą partię katolicką. Dlaczego tak się stało? Aby na to odpowiedzieć, trzeba
wyjść w rozważaniach poza stosunki polskie i zbadać partie katolickie innych krajów.
Silne stronnictwa tego typu istnieją w Rzeszy Niemieckiej, w republice
austriackiej, w Belgii, Holandii oraz- do niedawna jeszcze- we Włoszech. We Francji istnieje
kilka ugrupowań, nieskrystalizowanych w ścisłe organizacje partyjne, stosunki innych krajów
sam zbyt mało znane.
Jak powyższe wyliczenie wykazuje, partie te powstawały bądz w państwach,
pozbawionych charakteru narodowego (Austria, częściowo Belgia), bądz w protestanckich
(Niemcy, Holandia), bądz wreszcie w krajach, w których społeczeństwo, opanowane przez
masonerię, prowadziło wyrazną walkę z kościołem katolickim (Francja, Włochy).
Stosunki polskie są do tych wzorów zupełnie niepodobne. Nie jesteśmy
sztucznie utworzonym, z części narodu państewkiem jak Austria, ani narodowo mieszanym
jak Belgia, nie jesteśmy również narodem protestanckim, przeciwnie, nasz charakter katolicki
jest silnie zaakcentowany. Jedyną dla nas analogią mogą być stosunki tych państw, gdzie
opinią rządzą loże wolnomularskie, ale i tu występują silne różnice.
Najgłębsze korzenie zapuściła masoneria we Francji. W kraju tym organizacje
katolickie powstają, jako próby odrodzenia narodu, rozpoczynając pracę po prostu od
podstaw. Do śmiałej akcji politycznej jest jeszcze bardzo daleko. Słabe, pozbawione
wpływów na zobojętniały religijnie lud francuski, ostro zwalczane przez wszystkich, a słabo
bronione nawet przez episkopat, organizacje katolickie, choć kierowane przez tak czystych
patriotów, jak gen. Castelnau, są raczej organizacjami kulturalnymi, niż politycznymi i
większej roli na tym ostatnim polu nie odgrywają.
Dwie zaś grupy, opierające swój program częściowo na zasadach Kościoła
Powszechnego, a mianowicie  Sillon Marka Sangnier i  Action Francaise są dziś przez
Kościół potępione.  Sillon , ugrupowanie ideowo pokrewne Chrześcijańskiej Demokracji,
próbujące demokratyzm i republikanizm z katolicyzmem, cieszyło się początkowo poparciem
Watykanu (Leon XIII). Gdy jednak, ulegając zbytnio hasłom XIX- go wieku zbliżyło się do
masońskich żywiołów lewicowych, Pius X, rozumiejąc całą absurdalność takiego stanowiska,
potępił je w roku 1910.
W osiemnaście lat pózniej takiż sam los spotkał  Action Francaise dość
nieliczne, ale wysoko stojące pod względem intelektu i charakteru stronnictwo narodowo-
monarchiczne, które w większości składało się z ludzi bezwzględnie wierzących i sprawie
katolickiej oddanych. Trudno wchodzić w tym szkicu w niezwykle skomplikowane przyczyny
tego głośnego faktu, przerastającego znaczeniem wewnętrzno- francuskie sprawy- to pewna,
że zatarg, który zadał silny cios i nacjonalistom z drugiej strony katolikom francuskim,
rozbiwszy jednolity dotąd front antymasoński, spowodowany został formalnie pewnymi
tezami pism Maurrasa, a następnie zbyt pochopnym ogłoszeniem się  Action Francaise za
organizację katolicką i uzurpowaniem sobie w związku z tym pewnych praw moralnych.
Dowodzi to w każdym razie, łącznie z przykładem  Sillonu , jak ostrożne muszą być
najbardziej katolickie nastroje w oficjalnym stwierdzaniu swego katolicyzmu i jak nietrwałe
jest powodzenie tych, którzy wszystkim poza sobą odmawiają praw do charakteru
katolickiego.
Przejdzmy teraz do Włoch. Zorganizował się tam potężna liczbą i wpływami
katolicka partia popolarów, która zwłaszcza w pierwszych latach po wojnie odgrywać poczęła
w życiu Italii pierwszorzędną rolę. A jednak nic nie wiadomo o tym, aby położenie Kościoła
Katolickiego uległo przez to jakiejkolwiek poprawie. Zmianę tę sprowadził dopiero człowiek,
który zgniótł partię popolarów starł ją z powierzchni ziemi. Człowiekiem tym był Mussolini.
Jakie były przyczyny tego paradoksalnego zjawiska??
Partia popolarów, zarówno jak  Sillon , we Francji nie rozumiała, że tylko
oparłszy się na instynkcie narodowym społeczeństwa można coś zrobić dla sprawy
katolickiej. Można powiedzieć na jej usprawiedliwienie, że właśnie we Włoszech była to
rzecz trudna do zrealizowania ze względu kwestię rzymską. Zamiast jednak w tej,
przesadzonej już przez historię, sprawie iść na kompromis wobec uczuć narodowych
włoskich, wolała zawierać kompromis z rządzącą w Italii mafią wolnomularską. Uzyskiwała
przez to udział w rządach, uzyskiwała pełną tolerancję, ale brukała swój sztandar ideowy i za
miskę soczewicy sprzedawała swoje zasady. To pozbawiło ją siły moralnej. To również
sprawiło, że Mussolini, szukając oparcia ideowego dla swego, na uczuciowych jeno
założeniach opartego ruchu, znalazł go nie w partii popolarów, lecz w nacjonalizmie
Corradiniego i Coppoli. Tak więc po przewrocie faszystowskim popolari znalezli się w
jednym szeregu ze zwyciężonymi partiami radykałów, socjalistów i komunistów.
Czy znaczy to, że Kościół nie posiada siły moralnej? Bynajmniej. Świadczy
to jedynie o tym, że dziś skutecznie trafić do tych skarbów duchowych, jakie on reprezentuje
można przede wszystkim przez ideę narodową. Kto chce tę drogę obejść, ten postępuje wbrew
naturze stosunków europejskich XX wieku i właściwego celu nie osiągnie.
To prawda, którą doświadczenie włoskie jedynie potwierdziło, jeszcze
wyrazniej uwidacznia się w stosunkach polskich.
Polska jest bardzo szczerym i gorącym narodem katolickim. Jej tysiącletni
rozwój tak zespolił z sobą czynnik patriotyczny i religijny, że dziś stanowią one w dużej
mierze synonimy. Rozbiory Polski i opanowanie jej przez masonerię były niedocenioną w
swoich rozmiarach klęską Kościoła Katolickiego. Odrodzenie polityki polskiej przez
Popławskiego, Balickiego i Dmowskiego, przyniosło jednocześnie zupełne wyrwanie jej z
pod wpływów międzynarodowego wolnomularstwa. Dopiero rok 1926 tę niezależność silnie
ograniczył przez zwyciężenie drogą zbrojnego zamachu jedynego ośrodka antymasońskiej
polityki. Dziś w Polsce toczy się bezkompromisowa walka między odzyskującym siłę
obozem Dmowskiego, a wolnomularstwem i stojącymi za nim żydami o to, czy nasz kraj ma
zachować charakter narodowy, a co za tym idzie, z niezachwianą konsekwencją: katolicki,
czy też przejść ma przeobrażenie, analogiczne do metamorfozy Francji za czasów trzeciej
Rzeczypospolitej.
W tych warunkach kompromisowe stanowisko katolików wobec
wojującego wolnomularstwa, a tym bardziej wszelkie separowanie się od jedynej siły, zdolnej
zwalczyć je w Polsce- od obozu Romana Dmowskiego- stanowiłoby eksperyment
niebezpieczny dla przyszłości katolicyzmu w Polsce.
Dochodzimy do sedna sprawy. Tworzenie partii katolickiej w Polsce rzeczą
nie tylko zbyteczną, lecz nawet wręcz dla interesów Kościoła.
To te:  Odrodzenie - po tej niezbędnej, choć długiej dygresji wracamy
wreszcie do tematu- nie ma odwagi wkroczenia jawnie na drogę wyżej wspomnianą.
Nie mając tej odwagi, dalekie jednak jest  Odrodzenie od
podporządkowania się obozowi narodowemu.
Wietrząc bez ustanku w ideologii narodowej czynniki heterodoksalne, ta
organizacja młodzieży katolickiej balansuje między obozem antymasońskim a masońskim.
Powoduje to oczywiście rozprzężenie wewnętrzne w organizacji, w której za
każdym silniejszym przechyleniem się na lewo usuwają się elementy bezkompromisowo
narodowe.
Ten objaw doprowadził ongiś ugrupowanie do zupełnego prawie zaniku
wpływów na młodzież akademicką. Nie odrodzi tych wpływów dążność  Odrodzenia do
podkreślania różnic ideowych między nim a obozem wszechpolskim.
Żywioły, zgrupowane w  Odrodzeniu , popełniają jeden wielki błąd:
zapominają, że osią zagadnień europejskich są dziś sprawy narodowe.
Przed skrystalizowaniem się pełnej świadomości narodowej wśród
społeczeństw naszej części świata istotnie jedyną polityką żywiołów katolickich była polityka
ściśle wyznaniowa. Dziś jednak czasy pełnych głębokiej treści walk religijnych XVI- go i
XVII- go stulecia należą do przeszłości, a przez pojawienie się czynników świadomości
narodowej zagadnienie znakomicie się skomplikowało. Dziś przeto najbardziej nawet
bezkompromisowe stanowisko w sprawach religijnych, jeśli jest połączone z oportunizmem
lub brakiem zasad w zagadnieniach, dotyczących narodu, musi zajmującym takie stanowisko
nadawać piętno ludzi bez charakteru.
Separowanie się ideowe od obozu narodowego przynosi w dodatku
 Odrodzeniu pewne załamanie się w dziedzinie moralnej.
Musimy tu na chwilę wkroczyć na teren zagadnień etycznych.
Etyka narodowa, sformułowana zwłaszcza przez Balickiego, tak wysoko
oceniona przez niewątpliwy autorytet, jakim był sławny filozof polski, jezuita ks. Stefan
Pawlicki, jest przez żywioły, zgrupowane wokół  Odrodzenia bezwzględnie zwalczana. A
jednak ta etyka, będąca obiektywnym przedstawieniem pewnej prawdy psychologicznej i
wysnuciem z niej konsekwencji, nie tylko nie jest sprzeczna z nauką Kościoła Katolickiego,
lecz w jej ramach daje się doskonale zmieścić, stanowiąc znakomite jej uzupełnienie.
Subtelniejsze ujęcie i ocena postępowania ludzkiego przez tę etykę ułatwia jej świadomym
wyznawcom (bo nieświadomym jej wyznawcom jest każdy, kto postępuje etycznie) osiąganie
pionu moralnego, a co za tym idzie tego spokoju duchowego, który cechuje narodowców
polskich nawet w najcięższych warunkach i najtrudniejszym położeniu.
Nie chcąc uznać założeń tej etyki,  młodzież katolicka , jak sama się
mianuje, odmawiając Wszechpolakom prawa do tej nazwy, znajduje się często w położeniu
bardzo trudnym. Kierując się moralnością abstrakcyjną, zmuszona jest w twardych
warunkach życia ciągłe od niej czynić odstępstwa. To sprawia, że wielu działaczy tej grupy
zaczyna podświadomie traktować moralność, jako nieziemski ideał, który posiada znaczenie
czysto teoretyczne. Takie stanowisko prowadzi nieuchronnie do oportunizmu moralnego,
który też, co z przykrością trzeba stwierdzić, jest właściwy niejednemu z przywódców
 Odrodzenia .
Znane jest porównanie moralności do siatki, złożonej z cienkich ogniwek
metalowych, w której ciśnienie jest tak rozłożone na powierzchni, że żadne nawet bardzo sile
uderzenia nie mogą spowodować pęknięcia siatki. Wystarczy atoli przerwanie jednego tylko
ogniwka, a cała siatka bez żadnego naporu z zewnątrz rozchodzi się jak zbutwiała szmata.
Najmniejsze wkroczenie na drogę oportunizmu etycznego odgrywa dla moralności rolę
zerwanego oczka siatki. Tym się tłumaczy tolerowanie w  Odrodzeniu i to na wpływowych
stanowiskach ludzi, mało mających do czynienia z etyką już nie tylko katolicką, tym się
tłumaczy również nikłość rezultatów pracy wychowawczej w tej organizacji.
Podczas, gdy nie tylko spośród młodzieży narodowej, lecz i socjalistycznej
wyrastają ludzie pełni poświęcenia dla idei, której służą, gotowi na zniesienie najcięższych
nawet ofiar dla jej dobra,  Odrodzenie ( w tym zbliża się do Młodzieży Demokratycznej)
wydaje ze swych szeregów typy filistrów lub snobów, nie gardzących uciechami światowymi
nawet jawnie sprzecznymi z ideałami moralności katolickiej.
Nie znaczy to, abyśmy mieli zaprzeczać istnieniu w  Odrodzeniu lub wśród
jego seniorów ludzi głęboko etycznych, pełnych wiary w słuszność sprawy, którą głoszą, i
pełnych gotowości do poświęceń. Gdyby takich typów nie było, cała organizacja nie
przetrwałaby nawet roku. Obecność ich wszakże stanowi jeszcze jeden dowód na to, że w
założeniach i psychice tej młodzieży, zgrupowanej pod sztandarem  Odrodzenia musi tkwić
głęboko błąd i jakiś fałsz wewnętrzny, skoro najlepsze usiłowania wielu ludzi wydają tak
słabe rezultaty.
Te fakty , nie mniej od czynników politycznych, sprawiają periodyczne
przechodzenie najbardziej wartościowych jednostek z łona tej organizacji pod sztandary
ruchu wszechpolskiego.
Proces ten będzie się powtarzał stale, dopóki młodzież odrodzeniowa, nie
wykona wielkiej pracy wewnętrznej nad przerobieniem charakterów i umysłów.
Im prędzej ten proces nastąpi , tym większe korzyści wyciągnie z tego idea
narodowa i katolicka.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ignacy Krasicki jako nauczyciel i wychowawca ówczesnego społ
jan grzenia strona www jako forma dialogowa
Koneczny Feliks Kosciół jako polityczny wychowawca narodów
Pedagogika jako nauka i wychowanie
Jan Brzechwa Kobieta jest jako kwiat
Pedagogika jako nauka o wychowaniu
KONECZNY kosciol jako polityczny wychowawca
Śmiertelne wypadki przy pracy jako wynik braku lub nienależytej kontroli pracowników
Rodzina jako podstawowe ¶rodowisko wychowawcze i kulturowe
w 08 Szkoła jako instytucja społeczna i środowisko wychowawcze
Anoreksja jako reakcja dziecka na niewłaściwe wychowanie w rodzinie

więcej podobnych podstron