F NIETZSCHE TAKO RZECZE ZARATUSTRA


Bez tytułu 1 Strona 1 z 44
DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do końca staro\ytności % średniowiecze i odrodzenie % barok i oświecenie % 1815-1914 % 1914-1989
jak i z czego studiować filozofię % moje wykłady % Wittgenstein % filozofowie i socjologowie nauki
Fryderyk Nietzsche
TAKO RZECZE ZARATUSTRA
KSIśKA DLA WSZYSTKICH I DLA NIKOGO
Przeło\ył Wacław Berent. Nakład Jakóba Mortkowicza, Warszawa 1905
Wybór mów Zaratustry według
The Nietzsche Reader, by Keith Ansell-Pearson and Duncan Large, Basil Blackwell 2006.
AÄ…cznie ok. 20% tekstu.
Uwspółcześniłem pisownię i wymieniłem niektóre zbyt ju\ archaiczne słowa (np. w miejsce "znijście" dając
"zejście", ale zostawiając "zaranek" czy wyrazy w rodzaju "có\eście"). W kilku miejscach te decyzje
podejmowałem kierując się nowym przekładem: To rzekł Zaratustra, przeło\yli Sława Lisiecka i Zdzisław
Jaskuła, PIW 1999. W.S.
PRZEDMOWA ZARATUSTRY
MOWY ZARATUSTRY
CZŚĆ PIERWSZA
O trzech przemianach
O wzgardzicielach ciała
O tysiÄ…cu i jednym celu
O cnocie darzÄ…cej
CZŚĆ DRUGA
O przezwyciÄ™\eniu samego siebie
O niepokalanym poznaniu
O wyzwoleniu
CZŚĆ TRZECIA
O widmie i zagadce
O duchu cię\kości
PowracajÄ…cy do zdrowia
CZŚĆ CZWARTA I OSTATNIA
Pieśń pijana
Znak
Przedmowa Zaratustry
1
Gdy Zaratustra trzydziestu lat do\ył, opuścił kraj swój i jezioro ojczyste i poszedł w góry.
Tu radował się duchowi swemu i samotności swej, a dziesięć lat tak \yjąc, nie umęczył
się nimi. Wreszcie przemieniło się serce jego, - i pewnego zaranku wstawszy wraz z
jutrznią, wystąpił przed słońce i tak rzekł do niego:
- Światłości ty olbrzymia! czym\e by było twe szczęście, gdybyś nie miała tych, komu
jaśniejesz?
Dziesięć lat wchodziłaś tu do mej jaskini; znu\yłbyś się i jaśnieniem swym i drogą swą
beze mnie, bez mego orła i bez wę\a mego.
Lecz my oto oczekiwaliśmy ciebie ka\dego zaranku, i biorąc nadmiar światła twego,
błogosławiliśmy cię za to.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 2 z 44
Spojrzyj! Jam jest umęczony mą mądrością, jako pszczoła, co za wiele miodu zebrała;
po\ądam rąk, które by się po nią wyciągnęły.
Pragnąłbym rozdarowywać i obdzielać, a\ póki mądrych pośród ludzi nie uraduje
ponownie własne szaleństwo, a ubogich własne bogactwo.
Lecz na to w głębię zejść muszę, jako ty co wieczór czynisz, gdy poza morze zstępujesz,
aby i podziemnym światom swej udzielić jasności, - światło ty przehojne!
Oto muszę, jako ty, zajść, wedle ludzkiego nazwania, zejść ku tym, których wola ma
po\Ä…da.
Pobłogosław\e ty mnie, wejrzenie spokojne, co nawet na nadmiar szczęścia bez zawiści
patrzeć mo\esz!
Błogosław kielich przepełniony, aby złotymi rozpłynął się strugi i twej świetności odblask
wszędzie poroznosił.
Spojrzyj! kielich ten chce znowu być opró\nion, i Zaratustra chce znów być człowiekiem.
- Tak się poczęło zejście Zaratustry.
2
Zaratustra zstępował samotny z gór, nie spotykając po drodze nikogo. Gdy jednak w las
się zanurzył, stanął nagle przed nim starzec, co opuścił chatę swą świętą, aby korzonków
szukać po lesie. I rzekł starzec do Zaratustry tymi słowy:
- Nie jest mi obcy ten wędrowiec; przed laty przechodził on tędy. Zaratustrą zwie się;
jednak\e przeobraził się on.
Wonczas niosłeś swój popiół w góry; chcesz \e dzisiaj swój ogień nieść w doliny? Nie
obawiasz siÄ™ kary podpalacza?
O tak, poznaję Zaratustrę! Czyste jest jego oko, a wokół ust jego nie czai się wstręt. Czy\
nie stÄ…pa on jak tancerz?
Przeobra\ony jest Zaratustra, dziecięciem stał się Zaratustra, ocknięty jest Zaratustra. I
czegó\ ty chcesz pośród śpiących?
śyłeś w samotności, jako w morzu, i morze niosło ciebie. Biada, chcesz \e teraz na ląd
stąpić? Biada, chcesz \e znowu o własnych siłach wlec swe ciało?
Zaratustra oparł: - Kocham ludzi.
- Czemu\, rzekł starzec, usunąłem się i ja niegdyś w lasy i głusz samotną? Czy\ nie
dlatego, \em ludzi nazbyt ukochał?
Teraz miłuję Boga, nie kocham ludzi. Człowiek jest rzeczą zbyt niedoskonałą. Miłość ku
ludziom zabiłaby mnie.
Zaratustra odparł: - Có\em ja o miłości mówił! Niosę ludziom dar.
- Nie dawaj im nic, rzekł święty. Raczej ujmij im nieco i dzwigaj z nimi społem. Tym
najbardziej im wygodzisz: obyś sobie jeno tym dogodził!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 3 z 44
A jeśli chcesz ich koniecznie obdarzać, nie dawaj więcej nad jałmu\nę i ka\ im jeszcze
\ebrać o nią!
- Nie, odparł Zaratustra, nie daję jałmu\ny. Nie jestem na to dosyć ubogi.
Święty zaśmiał się z Zaratustry i rzekł w te słowa: - Bacz więc, aby przyjęto twe skarby!
Nieufni są oni względem samotników i nie wierzą, byśmy przychodzili, by obdarzać.
Kroki nasze dzwięczą im nazbyt samotnie po pustych ulicach. A gdy po nocy w swoich
ło\ach, na długo przed wschodem słońca czyjeś kroki zasłyszą, pytają wówczas: dokąd
zmierza ten złodziej?
Nie chodz do ludzi, pozostań w lesie! Udaj się raczej do zwierząt! Czemu nie chcesz być
jako ja. - niedzwiedziem poród niedzwiedzi, ptakiem pośród ptaków?
- I có\ robi święty w lesie? - zapytał Zaratustra.
Święty odparł: - Pieśni składam i śpiewam je, a gdy pieśni składam śmieję się i płaczę, i
pomrukujÄ™ z cicha: tak Boga chwalÄ™.
Śpiewem, płaczem, śmiechem i pomrukiem chwalę Boga, który jest moim Bogiem. Lecz
có\ to niesiesz ty nam w darze?
Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, pokłonił się świętemu i rzekł: "Czym\e was mógłbym ja
obdarzyć? Pozwólcie mi jednak odejść czym prędzej, abym wam czego nie odebrał!" - I
tak oto rozstali się ze sobą starzec i mą\, śmiejąc się jako dwa \aki.
Gdy Zaratustra sam pozostał, rzekł do swego serca: - Czy\by to było mo\liwe! Wszak ten
święty starzec nic jeszcze w swym lesie nie słyszał o tym, \e Bóg ju\ umarł! -
3
Gdy Zaratustra zaszedł do najbli\szego miasta, co u skraju lasów le\ało, znalazł tam
wiele ludu, zgromadzonego na rynku, gdy\ było obwieszczone, i\ linoskoczek da
widowisko. I Zaratustra tak rzekł do ludu:
- Ja was uczę nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno. Có\eście
uczynili, aby go pokonać?
Wszystkie istoty stworzyły coś ponad siebie; chcecie\ być odpływem tej wielkiej fali i
raczej do zwierzęcia powrócić, nizli człowieka pokonać?
Czym\e jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem i sromem bolesnym. I tym\e powinien
być człowiek dla nadczłowieka: pośmiewiskiem i wstydem bolesnym.
Przebyliście drogę od robaka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze robaka. Byliście
niegdyś małpami i dziś jest jeszcze człowiek bardziej małpą, nizli jakakolwiek małpa.
Kto zaś jest pośród was najmędrszym, ten jest dwurodkiem i mieszańcem rośliny i
upiora. Mówię\ ja wam, byście się upiorami lub roślinami stali?
Patrzcie, ja wam wskazuję nadczłowieka!
Nadczłowiek jest treścią ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowiek niech będzie
ziemi treścią!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 4 z 44
Zaklinam was, bracia, pozostańcie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o
nadziemskich mówią nadziejach! Truciciele to są, wiedzący czy nieświadomi!
Wzgardziciele to ciała, wymierający i sami zatruci, którymi ziemia się umęczyła; oby\ się
prędzej precz wynieśli!
Niegdyś było bluznierstwo Bogu największym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim
zmarli i ci bluzniercy. Ziemi bluznić jest rzeczą najstraszniejszą, jako te\ cenić bardziej
wnętrzności niezbadanego, nizli treść tej ziemi!
Niegdyś spoglądała dusza wzgardliwie na ciało; naonczas była ta wzgarda czymś
najwy\szym; chciała mieć dusza ciało chudym, wstrętnym, zagłodzonym. Mniemała, i\
się ciału i ziemi tak oto umknie.
O, ta dusza była sama jeszcze chuda, wstrętna i zagłodzona, i okrucieństwo było
rozkoszÄ… tej duszy!
Lecz wy nawet jeszcze, bracia moi, powiedzcie\ wy mnie: co wam ciało wasze o duszy
waszej zwiastuje? Nie jest\e wasza dusza ubóstwem i brudem i \ałosną błogością?
Zaprawdę, brudnym stworzeniem jest człowiek. Trzeba być morzem, aby brudne
strumienie w siebie przyjmować i samemu się nie skalać.
Patrzcie, ja was uczę nadczłowieka: ten jest morzem, w nim wasza wielka wzgarda
zatonąć zdoła.
Co jest największym z ducha, czego wy doświadczyć mo\ecie? Jest to godzina wielkiej
wzgardy. Godzina, w której wasze szczęście wstrętem was przejmie, zarówno jak rozum
wasz, oraz cnota wasza.
Godzina, kiedy powiecie: "I có\ z mego szczęścia! Jest ono ubóstwem i brudem i \ałosną
błogością. Lecz me szczęście powinno samo istnienie usprawiedliwiać!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có\ z mego rozumu! Po\ąda on wiedzy, jako lew karmy?
Ubóstwem jest on i brudem i \ałosną błogością!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có\ z mej cnoty! Jeszcze mnie ona o szaleństwo nie
przyprawiła. Jak\em umęczony swym złem i dobrem! Wszystko to - ubóstwo i brud i
błogość \ałosna!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có\ z mej sprawiedliwości! Nie baczę, abym się \arem i
węglem stał. Lecz sprawiedliwy jest \arem i węglem!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có\ z mego współczucia! Nie jest\e współczucie krzy\em, do
którego przygwo\d\ony zostaje ten, co ludzi ukochał? Lecz ma współczucie nie jest
ukrzy\owaniem".
Mówiliście ju\ tak? Krzyczeliście ju\ tak? Och, gdybym ja od was ju\ takie zasłyszał
wołania!
Nie grzechy wasze - wasze przestanie na małym woła do nieba, wasze skąpstwo nawet i
w grzechu, oto co woła do nieba!
Gdzie\ jest ten piorun, któryby was liznął swym językiem? Gdzie\ jest ten obłęd, któryby
wam zaszczepić nale\ało?
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 5 z 44
Patrzcie, ja was uczę nadczłowieka. On jest tym piorunem, on jest tym obłędem! -
Gdy Zaratustra tak zakończył, krzyknął jeden z ludu: "Słyszeliśmy ju\ dosyć o
linoskoczku, poka\cie\ nam go wreszcie": I lud cały śmiał się z Zaratustry. Jako\
linoskoczek, sądząc, \e na niego przyszła kolej, imał się swego dzieła.
4
Zaratustra jednak spoglądał na lud i dziwił się. Po czym rzekł tymi słowy:
Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem, - liną ponad
przepaścią.
Niebezpieczne to przejście, niebezpieczne podró\e, niebezpieczne wstecz spoglądanie,
niebezpieczne trwo\ne zachwianie i zatrzymywanie siÄ™.
Oto co wielkim jest w człowieku, i\ jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest
umiłowania godnym, \e jest on przejściem i zanikiem.
Kocham tych, którzy \yć nie umieją inaczej jeno zachodząc, albowiem oni są tymi, którzy
przechodzÄ….
Kocham wielkich wzgardzicieli, gdy\ są to wielcy wielbiciele i strzały tęsknoty na brzeg
przeciwny.
Kocham tych, którzy nie szukają a\ poza gwiazdami powodów, aby zaniknąć i ofiarą się
stać, lecz ziemi się ofiarują, aby ziemia własnością nadczłowieka kiedyś się stała.
Kocham tego, który \yje, aby poznawał, i który poznawać chce, aby kiedyś nadczłowiek
\ył. Tako pragnie on swego zaniku.
Kocham tego, który pracuje i odkrycia czyni, aby nadczłowiekowi dom wystawił, oraz
mierzwę, zwierzę i roślinę jemu zgotował: gdy\ tako chce on swego zaniku.
Kocham tego, który cnotę swą kocha: gdy\ cnota jest wolą zaniku i strzałą tęsknoty.
Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce być całkowicie
duchem swej cnoty: tako przekracza on most jako duch.
Kocham tego, co ze swej cnoty czyni skłonność ducha i przeznaczenie własne: i tako
gwoli swej cnoty chce \yć jeszcze i przestać ju\ \yć.
Kocham tego, co nie chce zbyt wiele cnót posiadać. Jedna cnota jest większą cnotą nizli
dwie, albowiem bardziej staje się owym węzłem, na którym zawiesza się przeznaczenie.
Kocham tego, czyja dusza udziela się rozrzutnie, który podzięki nie chce i nie zwraca:
gdy\ on obdarza ustawicznie, a siebie zachować nie pragnie.
Kocham tego, który wstydzi się, gdy kości jemu na szczęście padną i pyta: - zalim jest
fałszywym graczem? - gdy\ on zaginąć chce.
Kocham tego, który złotymi słowy swe czyny uprzedza i zawsze więcej dotrzymuje, nizli
był obiecał: gdy\ on swego zaniku pragnie.
Kocham tego, co przyszłych usprawiedliwia i przeszłych wyzwala: gdy\ on chce od
współczesnych zaginąć.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 6 z 44
Kocham tego, co Boga swego gromi, poniewa\ Boga swego kocha: gdy\ on od gniewu
swego Boga zginąć musi.
Kocham tego, czyja dusza jest głęboką, nawet poranioną będąc, i którego drobne nawet
przejście zgubić mo\e: gdy\ chętnie przez most on przechodzi.
Kocham tego, czyja dusza jest przepełna, tak i\ samego siebie człowiek zapomina i tylko
rzeczy wszystkie \ycie w nim mają: gdy\ rzeczy wszystkie zanikiem jego będą.
Kocham tego, co wolnego jest ducha i wolnego serca; głowa takiego jest tylko trzewiem
serca, serce wszak\e prze go ku zagładzie.
Kocham tych wszystkich, co sÄ… jako ciÄ™\kie krople, spadajÄ…ce pojedynczo z ciemnej
chmury, zawisłej nad człowiekiem: zwiastują one błyskawicę i jako zwiastuny giną.
Patrzcie, jam jest zwiastunem błyskawicy, jam jest cię\ką kroplą z chmury: ta błyskawica
zwie się nadczłowiekiem. -
5
Gdy Zaratustra wyrzekÅ‚ te sÅ‚owa, spojrzaÅ‚ na lud wokół i zamilkÅ‚. «Oto stojÄ… gÅ‚usi, - rzekÅ‚
do swego serca, - i oto śmieją się: nie rozumieją mnie. Jam nie jest językiem dla tych
uszu.
Czy\by nale\ało wprzódy uszy im poniszczyć, aby się nauczyli słuchać oczami? Czy\by
oczekiwali, bym brutalne łoskoty czynił, jako odpustowe kotły lub kaznodzieje pokutni?
Lub mo\e ufają tylko jąkałom?
Wszak\e majÄ… coÅ›, z czego siÄ™ pyszniÄ…. Jak\e zwie siÄ™ to, co ich tak dumnymi czyni?
Wykształceniem zwą ten skarb duszy swojej; toć ono wyró\nia ich od pasterzy kóz.
A więc dlatego tak niechętnie słuchają słowa "wzgarda". Niechaj\e i tak będzie: -
przemówię i ja do ich dumy.
Będę im mówił o ostatnim człowieku.
I Zaratustra w te słowa zwrócił się do ludu:
Czas, by człowiek cel sobie wytknął. Czas, by zasiał ziarno swej najwy\szej nadziei.
Jeszcze ziemia dość bogata, lecz przyjdzie czas, gdy się stanie tak biedna i oswojona,
\e z tego ziarna nadziei \adne wy\sze drzewo ju\ nie wyrośnie.
Biada! Zbli\a się czas, gdy człowiek niezdolny będzie wyrzucić strzały tęsknoty ponad
człowieka, gdy zwiotczeje cięciwa łuku jego!
Powiadam wam, trzeba mieć chaos w sobie, by porodzić gwiazdę tańczącą. Powiadam
wam: wiele chaosu jest jeszcze w was.
Biada! Zbli\a się czas, gdy człowiek \adnej gwiazdy porodzić nie będzie zdolny. Biada!
Zbli\a się czas po tysiąckroć wzgardy godnego człowieka, - człowieka, co nawet samym
sobą ju\ gardzić nie zdoła.
Patrzcie! wskazuję wam ostatniego człowieka.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 7 z 44
"Czym jest miłość? czym jest twórczość? czym tęsknota? czym gwiazda?" - tak pyta
ostatni człowiek i mru\y wzgardliwie oczy.
Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj
jego jest nie do wytępienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek \yje najdłu\ej.
"Myśmy szczęście wynalezli" - mówią ostatni ludzie i mru\ą niedbale oczy.
Opuścili okolice, gdzie \ycie twarde było: gdy\ ciepła potrzeba. Kocha się jeszcze
sąsiada i trze się o niego; - gdy\ ciepła potrzeba!
Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne: ostatni człowiek baczy troskliwie na
siebie. GÅ‚upiec chyba tylko potyka siÄ™ jeszcze o kamienie i o ludzi!
Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu - du\o trucizny, aby
mile zemrzeć.
Pracuje siÄ™ jeszcze, gdy\ praca jest rozrywkÄ…. Dba siÄ™ jednak o to, by ta rozrywka nie
stała się zbyt ucią\liwą.
Nikt ju\ nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt ucią\liwe. Któ\by jeszcze
chciał panować? Któ\ podlegać? To zbyt ucią\liwe.
śadnego pasterza, sama trzoda! Ka\dy jest równy, ka\dy chce działu równego. Kto
inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.
"Dawniej cały świat był obłędny" - mówią najsubtelniejsi i mru\ą mądrze oczy.
Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wydrwiwaniu wszystkiego nie
zna siÄ™ miary. SprzeczajÄ… siÄ™ jeszcze, lecz godzÄ… siÄ™ niebawem, gdy\ niezgoda psuje
\ołądek.
Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni
siÄ™ nade wszystko.
"Myśmy szczęście wynalezli" - mówią ostatni ludzie i mru\ą oczy. -
Tu zakończył Zaratustra swą pierwszą mowę (zwą ją równie\ i "przedmową"), gdy\ w
tym miejscu przerwał mu krzyk i radość tłumu: "Daj nam, Zaratustro, tego ostatniego
człowieka, - wołali społem - uczyń z nas ostatnich ludzi, a darujemy ci twego
nadczłowieka". Lud cały radował się i mlaskał językiem. Zaratustrę wszak\e smutek
ogarnął; rzekł do serca swego:
"Nie rozumieją mnie: nie jestem językiem dla tych uszu.
Za długo w istocie \yłem w górach, zanadto wsłuchiwałem się w szelesty drzew i w
poszumy strumieni: i oto mowa ma jest dla nich mową pasterzy kóz.
Dusza ma nieporuszona jest i jasna jako wzgórza o poranku. Oni jednak sądzą, \em jest
zimny i \em szyderca w \artach okrutnych.
I teraz oto spozierają wcią\ na mnie i śmieją się. A śmiejąc się, nienawidzą mnie jeszcze.
Lód jest w ich śmiechu".
6
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 8 z 44
Lecz oto wydarzyło się coś, wobec czego wszystkie usta oniemiały i wszystkie oczy
słupem stanęły. Linoskoczek rozpoczął właśnie swe dzieło; wyszedł on z poza małych
drzwiczek i posuwał się po linie, rozciągniętej między dwoma wie\ami, i tak oto wisiał
ponad rynkiem i ludem. Kiedy się w połowie drogi znajdował, roztworzyły się nagle małe
drzwi i jakiś pstry urwis, niby śmieszek jarmarczny, wskoczył na linę i szybkimi kroki
zbli\ał się do poprzednika. "Naprzód, włóczynogo, - wołał straszny jego głos - naprzód,
ciemięgo, czołgaczu, tchórzu! Abym cię piętą nie połechtał! Có\ ty tu marudzisz
pomiędzy wie\ami? Do wie\y by cię zamknąć nale\ało, lepszemu od siebie drogę tylko
zawalasz!" - I z ka\dym słowem posuwał się bli\ej, coraz bli\ej; a gdy ju\ tylko krok jeden
oddzielał obu, wówczas stała się rzecz potworna, wobec której wszystkie usta oniemiały i
wszystkie oczy słupem stanęły: - błazen wydał wrzask szatański i przeskoczył przez tego,
co mu stał na drodze. Ów zaś, widząc zwycięstwo zapaśnika, stracił głowę, a zarazem i
linę pod sobą, odrzucił drąg, który trzymał w rękach, a sam, w spadku prędszy od drąga,
runął w głębię jako kłębowy wir ramion i nóg. Rynek i lud stał się jako morze, gdy weń
nawałnica uderzy; rozpierzchły się tłumy i zafalowały w burzliwym uścisku, najbardziej
zaś wokół tego miejsca, gdzie ciało prysło o ziemię.
Zaratustra wszak\e stał na miejscu, i tu\ koło niego spadło ciało, okaleczone śmiertelnie,
połamane, ale jeszcze nie martwe. Po jakimś czasie powrócił zdruzgotany do
przytomności i ujrzał klęczącego nad sobą Zaratustrę. "Czegó\ ty tu chcesz? - rzekł
wreszcie, - wiedziałem ja dawno, \e mi diabeł nogę kiedyś podstawi. Teraz oto zawlecze
mnie do piekła: chcesz\e mu wzbraniać?
- Na mą cześć, przyjacielu, nie masz tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma diabła,
nie ma piekła. Dusza twa umrze prędzej jeszcze, nizli twe ciało: zbądz więc lęku! -
Człowiek spoglądał nieufnie. "Jeśli prawdę mówisz, - rzekł w końcu - w takim razie nie
tracę nic, tracąc \ycie. Jestem nieomal jako zwierzę, które nauczono tańczyć kijem i
skąpym kęsem".
- Zaniechaj tych myśli, - odparł Zaratustra, tyś z niebezpieczeństwa uczynił powołanie,
tym się nie gardzi. I oto przez swe powołanie giniesz; za to pochowam cię własnymi
rękoma. -
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, konający ju\ nie odpowiadał; lecz poruszyła się jeszcze
ręka jego i, jakby dziękując, szukała dłoni Zaratustry.
7
Tymczasem wieczór nadszedł i ciemność zaległa rynek; wówczas rozbiegł się lud, gdy\
nawet i ciekawość wraz z przera\eniem nu\ą się wreszcie. Zaratustra jednak, zatopiony
w myślach, siedział przy trupie na ziemi, zapomniał o czasie. Wreszcie nastała noc i
mrozny wiatr owiał samotnika. Wonczas podjął się Zaratustra z ziemi i rzekł do swego
serca:
"Zaprawdę, piękny połów miał dziś Zaratustra! Człowieka nie złowił ani jednego,
natomiast trupa złapał.
Ponure jest istnienie ludzkie i wcią\ jeszcze bez ducha: śmieszek jarmarczny stać się
dlań mo\e przeznaczeniem.
Chcę ludzi nauczyć ducha ich istnienia, którym jest nadczłowiek, błyskawica z ciemnej
chmury: człowiek.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 9 z 44
Lecz jeszczem ja od nich daleki, i mój duch do ich ducha nie przemawia. Dla ludzi jestem
jeszcze czymś pośrednim między błaznem i trupem.
Ciemna jest ta noc, ciemnymi drogami chadza Zaratustra. Chodz\e, ty mój zimny i
sztywny towarzyszu! Zawiodę cię tam, gdzie cię własnymi rękami pochowam".
8
Co rzekłszy do swego serca, wziął Zaratustra trupa na plecy i ruszył w drogę. Stu kroków
jeszcze nie uszedł gdy podkradł się do niego człowiek jakiś i począł coś szeptać na ucho,
- był to ów śmieszek z wie\y. "Uciekaj, o Zaratustro, z tego miasta, - szeptał doń; - zbyt
wielu nienawidzi ciÄ™ tutaj. NienawidzÄ… ciÄ™ dobrzy i sprawiedliwi, i zwÄ… ciÄ™ swoim wrogiem
a wzgardzicielem; nienawidzą cię wierzący wiary prawej, i zwą cię niebezpieczeństwem
dla tłumu. Całe twe szczęście, \eś się do tego zdechłego psa przyłączył; a \eś się tak
poni\ył, uratowałeś się jeszcze na dzisiaj. Uchodz jednak precz z tego miasta, gdy\ jutro
przeskoczę przez ciebie ja, \ywy, - przez umarłego". - Powiedziawszy to, przepadł
człowiek; Zaratustra szedł dalej w ciemne zaułki.
U wrót miejskich zaczepili go grabarze: zaświeciwszy pochodnią w twarz, poznali
Zaratustrę i szydzili z niego. "Zaratustra wynosi zdechłego psa: pięknie, \e Zaratustra
stał się grabarzem! Gdy\ nasze ręce są, jak na tę pieczeń, za czyste. Pragnie\
Zaratustra diabłu kąsek jego ukraść? Powodzenia! I szczęśliwej wieczerzy! Bodaj jednak,
\e diabeł lepszym jest złodziejem od Zaratustry! - porwie ich obu, po\re ich obu!" I śmiali
się tak społem i szeptali ze sobą.
Zaratustra nie odparł ani słowa i swoją szedł drogą. Gdy tak dwie godziny skrajem lasów
i bagien wędrował, za wiele nasłuchał się wycia zgłodniałych wilków, więc i jego głód
nawiedził. Zatrzymał się przeto u samotnej chaty, w której płonęło światło.
"Głód mię opada, rzekł Zaratustra, jak zbój. W lasach i na bagniskach opada mię głód i
po nocy głębokiej.
Przedziwne kaprysy miewa głód mój. Często po posiłku nawiedza mię dopiero, dziś w
ciągu dnia nie przychodził: gdzie\ bawił on?"
To mówiąc uderzył Zaratustra we wrota. Wyszedł starzec; światło niósł w ręku i pytał:
"Któ\ to nawiedza mnie i zły mój sen?"
- śywy i umarły - odparł Zaratustra. - Dajcie\ mi jeść i pić, zapomniałem o tym za dnia.
Kto głodnego karmi, duszę własną orzezwia: tak mówi mądrość. -
Stary odszedł, powrócił jednak niebawem i częstował Zaratustrę chlebem i winem. "Złe to
strony dla zgłodniałych - mówił; dlatego te\ ja tu mieszkam. Zwierzę i człowiek
przychodzi tu do mnie samotnika. Lecz ka\\e jeść i pić towarzyszowi swemu, bardziej on
od ciebie znu\ony". Zaratustra odparł: "Martwym jest mój towarzysz, trudno go będzie do
tego namówić". "To mnie nic nie obchodzi - odparł stary mrukliwie; kto do mego domu
zapuka, winien przyjmować, czym go ugaszczam. Jedzcie\ i bywajcie zdrowi!" -
Po czym wędrował Zaratustra jeszcze dwie godziny, zawierzając się drodze i światłu
gwiazd: gdy\ z nawyknienia był nocnym łazęgą i upodobał był sobie spoglądanie
śpiącym w oblicza. Gdy ranek szarzeć począł, znalazł się Zaratustra w głębokim borze,
gdzie gubiły się ju\ drogi. Wówczas zło\ył trupa w dziuplaste drzewo u swego wezgłowia,
gdy\ pragnął go od wilków uchronić; sam zaś spoczął na ziemi we mchu. Niebawem
zasnął, zmęczony ciałem, lecz z nieporuszoną duszą.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 10 z 44
9
Długo spał Zaratustra; nie tylko jutrznia, lecz i przedpołudnie zajrzało w jego oblicze.
Wreszcie rozchylił powieki i ze zdziwieniem spojrzał wokół siebie: zadziwił go las i cisza
samotna, ze zdziwieniem spojrzał na samego siebie. Po czym zerwał się szybko, jako
\eglarz, gdy nagle ląd spostrze\e. Rozradowało się serce jego, gdy\ nową prawdę ujrzał.
I rzekł naonczas do serca swego:
Nowe wzeszło mi światło: towarzyszy potrzebuję, ludzi \ywych, - nie martwych
towarzyszy lub trupów, których tam niosę, dokąd zechcę.
śywych ludzi potrzebuję, którzy dlatego ze mną pójdą, i\ taka jest ich wola, by pójść tam,
dokÄ…d i ja podÄ…\am.
Nowe wzeszło mi światło. Nie do ludu, lecz do towarzyszy niechaj przemawia Zaratustra!
Psem trzody, lub jej pasterzem niechaj być nie pragnie!
Wielu z trzody wynęcać - oto do czegom doszedł. Niechaj mnie lud i trzoda nienawidzą.
Niech się zwę zbójem u pasterzy.
Pasterzy, powiadam, lecz oni zwÄ… siÄ™ dobrymi i sprawiedliwymi. Pasterzy, powiadam:
lecz oni zwÄ… siÄ™ wierzÄ…cymi wiary prawdziwej.
Patrzcie na tych dobrych i sprawiedliwych! Kogó\ oni najbardziej nienawidzą? Tego, kto
kruszy tablice ich wartości, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest twórcą.
Patrzcie na tych wierzących wszystkich wiar! Kogó\ oni najbardziej nienawidzą? Tego,
kto kruszy tablice ich wartości, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest
twórcą.
Towarzyszy szuka twórca, nie trupów, ani trzody, ani wierzących. Towarzyszy w dziele
swym twórczym, tych, co nowe wartości na nowych wypiszą tablicach.
Towarzyszy szuka twórca, współ\niwiarzy, gdy\ wszystko u niego ju\ do \niwa gotowe.
Brak mu jednak stu sierpów; z gniewem wyrywa tedy kłosy.
Towarzyszy szuka twórca, takich towarzyszy, co sierpy swe ostrzyć potrafią. Nazwą ich
niszczycielami, wzgardzicielami dobra i zła, lecz ci są, którzy plony \ną, ci są, którzy
do\ynki święcą.
Współtworzących szuka Zaratustra, współ\niwiarzy i wespółświętujących. Có\ on ma
wspólnego z trzodą, z pasterzami i trupami!
A ty, pierwszy mój towarzyszu, bywaj zdrów! Dobrze pochowałem cię w pustym drzewie,
dobrzem od wilków cię ukrył.
Lecz rozstać się nam pora; czas mnie woła. Między dwiema jutrzniami wzeszło mi światło
nowej prawdy.
Nie pasterzem mi być, ani grabarzem. Nie będę odtąd nawet do ludu przemawiał: po raz
ostatni mówiłem do trupa.
Do tworzących, do \niwiarzy, do tych, którzy plony \ną i do\ynki święcą, do nich się
przyłączę: wska\ę im tęczę i wszystkie szczeble nadczłowieka.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 11 z 44
Samotnikom pieśń swą zaśpiewam i samowtórom; a kto uszy ma dla niesłychanego,
temu serce swoim szczęściem obcią\ę.
Do celu swego podÄ…\am, drogÄ… swÄ… idÄ™. A przez zwlekajÄ…cych, przez
niezdecydowanych - przeskoczę. I niechaj ten pochód zanikiem ich będzie!
10
Mówił to Zaratustra do serca swego, gdy słońce na południu stało. Nagle spojrzał
pytająco w górę, gdy\ usłyszał ostry krzyk ptaka. Patrzy! - oto orzeł ciągnie górą,
szerokie zataczajÄ…c koliska; zawisa na nim wÄ…\, wszak\e nie jako Å‚up, lecz jako druh:
gdy\ owija mu się wokół szyi pierściennymi kręgi.
- Moje to zwierzęta! - wołał Zaratustra, radując się serdecznie.
"Najmądrzejsze zwierzę pod słońcem i najroztropniejsze zwierzę pod słońcem - na
wywiady wyruszyły one.
Wywiedzieć się pragną, zali Zaratustra \yje jeszcze. Zaprawdę, \yję\ ja jeszcze?
Niebezpieczniej było mi wśród ludzi, nizli poród zwierząt, niebezpiecznymi drogami idzie
Zaratustra. Niech\e mię zwierzęta moje wiodą!"
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, wspomniał nagle na słowa świętego z lasu, westchnął i
rzekł do swego serca:
Obym był rozwa\niejszy! Obym był a\ do głębi rozwa\ny, jako wą\ mój!
Lecz o niemo\ebną upraszam ja rzecz: błagam więc mą dumę, aby zawsze szła w parze
z mą roztropnością!
A gdy mię ma roztropność opuści, - och, lubi ona odlatywać! - wówczas niech się ma
duma z szaleństwem mym poniesie! -
Tak się poczęło zejście Zaratustry.
Mowy Zaratustry
CZŚĆ PIERWSZA
O trzech przemianach
Nazwę wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbłądem się staje, wielbłąd lwem;
wreszcie lew dziecięciem.
Wiele jest cię\aru dla ducha, dla silnego jucznego ducha, w którym pokora zamieszka:
wszystkiego, co cię\kie i najcię\sze po\ąda jego siła.
Có\ jest cię\kie? pyta juczny duch i klęka, jako wielbłąd, aby go dobrze obładowano.
Có\ jest najcię\sze dla was, bohaterzy? pyta juczny duch, abym to na siebie wziął i
radował się sile swej.
Nie jest\e to: siebie poni\ać, aby swej wyniosłości ból sprawić? Pozwolić święcić swemu
szaleństwu, aby móc drwić ze swej mądrości?
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 12 z 44
Nie jest\e to: Z własną wówczas rozstawać się sprawą, gdy ona zwycięstwo święcić
poczyna. Na wysokie wspinać się góry, aby kusiciela kusić?
Lub mo\e to: \ywić się \ołędziami i trawą poznania i w imię prawdy na głód duszy
cierpieć?
Lub mo\e to: chorym być, a pocieszycieli odprawiać, z głuchymi przyjazń zawierać,
którzy nigdy nie usłyszą, czego pragniesz?
Lub mo\e to: w brudną lezć wodę, je\eli taką jest woda prawdy, i zimnych \ab, oraz
ropuch gorących nie odpychać od siebie?
Lub mo\e to: kochać tych, co nami gardzą, do upiora rękę wyciągać, gdy ten straszyć
nas zechce?
Wszystko co najcię\sze bierze na siebie juczny duch i jako wielbłąd, co na pustynię
podą\a, tako śpieszy i on na swą pustynię.
Lecz na samotnej pustyni dzieje się druga przemiana: lwem staje się tu duch, wolność
pragnie sobie złupić i panem być na własnej pustyni.
Ostatniego swego władcy szuka on tutaj: wrogiem chce mu być, jako i Bogu swemu
ostatniemu; z wielkim smokiem chce się o zwycięstwo potykać.
Czym\e jest ów wielki smok, któremu duch jako panu i Bogu ulegać nie chce? "Musisz"
zwie się ów smok. Lecz duch lwa mówi "chcę".
Złotolśniące "musisz" legło mu oto w poprzek drogi, - łuskowiec, a na ka\dej łusce lśni
się złote: "musisz!"
Tysiącletnie wartości lśnią się na tych łuskach. I tak oto przemawia najpotę\niejszy ze
wszystkich smoków: "Wszelka wartość rzeczy - ta na mnie błyszczy".
"Wszelka wartość stworzoną ju\ jest, a wszelką stworzoną wartością - jam jest.
Zaprawdę, nie powinno być więcej "ja chcę!" - Tak mówi smok.
Bracia moi, na có\ potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierzę, co samo
w zaparciu i pokorze \yje?
Nowe tworzyć wartości - tego i lew nie dokona; lecz stworzyć sobie wolność nowego
tworzenia - temu lwia potęga podoła.
Stworzyć sobie wolność i święte "nie" nawet o obowiązku: na to, bracia moi, lwa
potrzeba.
Wziąć sobie prawo do nowych wartości - to najstraszniejszy łup dla jucznego i pokornego
ducha. Zaprawdę, łupie\na to sprawa i drapie\nego zwierzęcia rzecz.
Jako swą największą świętość ukochał on niegdyś swe "powinieneś": teraz oto musi
dojrzeć szaleństwo i dowolność nawet i w najświętszym, aby swą wolność miłości swej
wydrzeć: lwa do tego rabunku potrzeba.
Lecz powiedzcie\ mi, bracia, có\ zdoła dziecię, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew
drapie\ny dziecięciem stać się jeszcze winien?
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 13 z 44
Niewinnością jest dziecię i zapomnieniem, jest nowopoczęciem, jest grą, jest toczącym
się pierścieniem, pierwszym ruchem, świętego "tak" mówieniem.
O tak, do gry tworzenia, bracia moi, nale\y i święte "tak" nauczyć się wymawiać: swojej
woli po\ąda duch, swój świat odnajduje, kto się w świecie zatracił.
Nazwałem wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbłądem się staje, wielbłąd lwem,
wreszcie lew dziecięciem.
Tako rzecze Zaratustra. - A bawił on wówczas w mieście zwanym "pstrą krową".
O wzgardzicielach ciała
Wzgardzicielom ciała chcę słowo swe rzec. Nie na to wszak\e, aby siebie lub innych
oduczali, lecz aby ciału swemu "bywaj zdrowe!" rzekli - i tak umilkli.
"Ciałem jestem i duszą" - mówi dziecko. I dlaczegó\ by nie nale\ało mawiać jako dzieci?
Lecz człek przebudzony i uświadomiony rzecze: ciałem jestem na wskroś i niczym
ponadto; zaś dusza jest tylko słowem na coś do ciała nale\ącego.
Ciało jest wielkim rozumem, mnogością o jednej treści, jest wojną i pokojem, jest trzodą i
pasterzem.
Narzędziem twego ciała jest twój mały rozum, bracie mój, który zwiesz "duchem",
narzędziem jest on i igraszką twego wielkiego rozumu.
"Ja" - powiadasz i chełpisz się z tego słowa. Lecz rzeczą większą, w co wierzyć nie
chcesz, jest twe ciaÅ‚o i jego wielki rozum: ono nie mówi ,ja«, ono ,ja« czyni.
Co zmysł wyczuwa, co duch poznaje, nigdy temu końca nie ma. Lecz zmysł i duch
przekonać by cię rade, i\ one to są końcem rzeczy wszelkich: tak bardzo pró\ne są.
Narzędziem i igraszką jest zmysł i duch, poza nimi jest jeszcze samotność. Samotność
szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha.
Zawsze samość słucha i szuka: porównuje, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje i jest te\
władcą jazni.
Poza twymi myślami i uczuciami, bracie mój, stoi władca potę\ny, - mędrzec nieznany -
zwie się on "ty sam". W twoim ciele on mieszka, twoim jest ciałem.
Więcej rozumu jest w twym ciele nizli w twej największej mądrości. I któ\ wiedzieć mo\e,
ku czemu twe ciało swej największej właśnie potrzebuje mądrości?
Twa samość śmieje się z twego ,ja" i jego dumnych skoków. "Czym\e mi są te skoki i
poloty myśli? - powiada sobie. - Zboczeniem podró\nym ku memu celowi. Jam jest, co
twe ja« na pasku wiedzie i jego pojÄ™cia weÅ„ wdycha".
Samość mówi do jazni: "Tu ból czuję!" I wówczas cierpi ona i myśli, jak by usunąć
cierpienie - i po to właśnie myśleć powinna.
Samość mówi do jazni: "Tu radość czuję!" I wówczas weseli się ona i myśli, jak by się
częściej weselić - i po to właśnie myśleć powinna.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 14 z 44
Wzgardzicielom ciała chcę słowo rzec. I\ gardzą, dzieje się to dlatego, i\ powa\ają. Bo
czym\e to jest, co stworzyło powa\anie, wzgardę, wartość i wolę?
Twórcza samość stworzyła sobie powa\anie i wzgardę, ona stworzyła sobie rozkosz i
boleść. Twórcze ciało stworzyło sobie ducha, jako ramię woli swej.
Nawet w swym nierozsądku i wzgardzie, wy, ciała wzgardziciele, słu\ycie swej samości.
Powiadam ja wam: samość wasza umrzeć chce i odwraca się precz od \ycia.
Nie podoła ona ju\ temu, czego najserdeczniej pragnie: tworzyć ponad siebie ju\ nie
zdoła. Tego ona pragnie najbardziej, to jest całym jej \arem.
Lecz za pózno ju\ na to dla niej: przeto chce wasza samość zaniknąć, wy, ciała
wzgardziciele.
Zaniknąć chce wasza samość i dlatego staliście się ciała wzgardzicielami! Gdy\ nie
zdołacie wy ju\ ponad samych siebie tworzyć.
I przeto złorzeczycie \yciu i ziemi. Nieświadoma zawiść jest w krzywym wejrzeniu waszej
wzgardy.
Drogą waszą ja nie pójdę, wy, ciała wzgardziciele! Nie jesteście wy dla mnie mostem ku
nadczłowiekowi!
Tako rzecze Zaratustra.
O tysiÄ…cu i jednym celu
Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: tak odkrył zło i dobro wielu ludów. I nie
znalazł Zaratustra większej potęgi na świecie ponad zło i dobro.
śyć by nie zdołał \aden naród, który by wprzódy nie był oceniał; który wszak\e zachować
się pragnie, winien oceniać inaczej, nizli sąsiad to czyni.
Wiele, co się zwie dobrem u jednego narodu, jest pośmiewiskiem i sromotą u drugiego.
Wiele, co się tu złem zwie, ówdzie w purpurę czci zdobnym bywa.
Nigdy sąsiad sąsiada nie pojmował, zawsze dziwiła się jego dusza szaleństwu i złości
sÄ…siada.
Tablica dóbr wisi ponad ka\dym narodem. Patrz, oto jest tablica jego przezwycię\eń;
patrz, oto głos jego woli mocy.
Chwalebne jest dlań wszystko, co jest trudne do osiągnięcia; co jest niezbędne a cię\kie
zwie siÄ™ dobrem; co zaÅ› z ostatecznej niewoli wyzwala, co najrzadsze, najtrudniejsze,
czci, jako świętość.
Co sprawia, i\ panuje, zwycię\a i olśniewa, sąsiadom na trwogę i zawiść: wszystko to
jest dlań szczytne, pierwszorzędne, miarodajne, treść rzeczy wszelkich.
Zaprawdę, bracie mój, gdyś poznał pewnego narodu niedolę, krainę, niebo i sąsiada:
odgadniesz łacno prawo jego przezwycię\eń oraz przyczynę, dlaczego po tej drabinie
wspina on siÄ™ ku swej nadziei.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 15 z 44
"Będziesz zawsze pierwszy, innych będziesz przewy\szał: niech twa zawistna dusza
nikogo nie kocha oprócz przyjaciela chyba", - dr\eniem nawiedzało to duszę Greka i
wiodło go na drogę wielkości.
"Prawdę mów, a dobrze łuk i strzały dzier\" - to zadanie stało się drogim i cię\kim
zarazem owemu ludowi, z którego imię moje się wywodzi - to imię, które jest mi zarazem
i drogim i ciÄ™\kim.
"Ojca i matkę czcić i a\ po korzenie duszy być skłonnym ich woli": - tę tablicę przemo\eń
zwiesił oto inny lud ponad sobą i stał się przez to potę\nym i wiecznym.
"Wiernym być i w imię tej wierności cześć i krew swą oddawać nawet w sprawach złych i
niebezpiecznych": - tako pouczając, przemagał się inny naród i tako przemagając się,
stał się brzemiennym i cię\kim od wielkich nadziei.
Zaprawdę, ludzie sami nadali sobie wszelkie swe zło i dobro. Zaprawdę, nie przejęli go,
ani go nie znalezli, nie spadło im te\ ono, jako głos z nieba.
Wartości nadał rzeczom człowiek w potrzebie samozachowawczej, - on dopiero stworzył
rzeczom treść, treść człowieczą! Przeto zwie się "człowiek", czyli: oceniający.
Oceniać znaczy tworzyć: słuchajcie\ mi, twórcy! Ocena jest wszelkich ocenianych rzeczy
skarbem i klejnotem.
Przez ocenę powstaje dopiero wartość: bez oceny pustym byłby orzech bytu. Baczcie\
mi, twórcy!
Zmienność wartości - to zmienność tworzącego. Niszczy zawsze, kto twórcą być musi.
Twórcze były przede wszystkim ludy, znacznie pózniej dopiero jednostki; zaprawdę,
jednostka jest sama tworem najmłodszym.
Narody zawiesiły niegdyś tablice dobra ponad sobą: miłość, co chce panować, oraz
miłość, co pragnie ulegać, stworzyły społem te tablice.
Starsze jest radosne poczuwanie się do trzody, nizli ochotne poczucie swej jazni: i póki
dobre sumienie zwie się trzodą, złe tylko sumienie mówi: ja.
Zaprawdę, przebiegłe ja, ja bezmiłosne, co swej korzyści w po\ytku wielu szuka: ono nie
jest poczÄ…tkiem trzody, lecz jej zanikiem.
Miłujący to byli zawsze i twórcy, co stwarzali dobro i zło. Płomień miłości goreje w
imionach cnót wszystkich i ogień gniewu.
Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: większej na świecie potęgi nie znalazł
Zaratustra ponad dzieła miłujących: "zło" i "dobro" to ich imiona.
Zaprawdę, potworna jest potęga takiego chwalenia i przyganiania. Powiedzcie\ mi,
bracia, kto ujarzmi tę potęgę, kto temu zwierzęciu zarzuci jarzmo na tysiąc jego
grzbietów?
Tysiąc celów było dotychczas, gdy\ i narodów było tysiące. Brak jeszcze tylko jarzma dla
tego grzbietów tysiąca, brak jednego celu.
Powiedzcie\ mi jednak, bracia: jeśli ludzkości celu jeszcze brak, zali nie brak jeszcze - jej
samej? -
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 16 z 44
Tako rzecze Zaratustra.
O cnocie darzÄ…cej
1. Gdy Zaratustra po\egnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane
"pstrÄ… krowÄ…" - podÄ…\yli za nim ci, co siÄ™ uczniami jego zwali, licznÄ… towarzyszÄ…c mu
dru\yną. Doszli tako do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, i\ dalej samotny pójść
pragnie, jako \e umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wręczyli mu na po\egnanie
posoch, w którego złotej rękojeści wił się wą\ wokół słońca. Zaratustra uradował się
posochowi i wsparł się na nim; po czym zwrócił się tymi słowy do dru\yny uczniów
swoich:
Powiedzcie\ mi: czemu złoto zdobyło sobie wartość najwy\szą? Poniewa\ jest
niepospolite, niepo\yteczne, jaśniejące i w blasku swym łagodne; ono się zawsze
darowuje.
Tylko jako odzwierciedlenie najwy\szej cnoty, zdobyło złoto wartość najwy\szą. Jako
złoto świeci spojrzenie darzącego. Złota blask czyni przymierze między księ\ycem i
słońcem.
Niepospolita jest najwy\sza cnota i niepo\yteczna, jaśniejąca jest ona, a w blasku
Å‚agodna: cnota darzÄ…ca jest najwy\szÄ… cnotÄ….
Zaprawdę, zgaduję ja was, uczniowie moi: dą\ycie, jako ja, ku cnocie obdarzającej. Có\
wy mieć mo\ecie wspólnego z kotami i wilkami?
I takie jest pragnienie wasze, aby stać się ofiarą i darem: i dlatego te\ łakniecie
zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.
Nienasycenie po\ąda dusza wasza skarbów i klejnotów, gdy\ nienasycona jest cnota
wasza w pragnieniu obdarzania.
PociÄ…gacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien
biły zródłem waszych darów miłosnych.
Zaprawdę, rabusiem wobec wszystkich wartości czyni cnota darząca; jednak błogosławię
ja i uświęcam samolubstwo takie. -
Bywa wszak\e inne samolubstwo, nad miarę ubogie, głodne, zawsze kraść gotowe, -
chciwość chorych, samolubstwo chore.
Oczami złodzieja spogląda ono na wszystko świecące; \arłocznością głodu mierzy tych
wszystkich, którzy mają obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.
Choroba przemawia z takiej po\ądliwości i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi
\arłoczność tego samolubstwa.
Powiedzcie\ mi bracia: có\ jest dla nas złe i najgorsze? Nie jest\e nim zwyrodnienie? -
Zaś zwyrodnienie odgadujemy wszędzie tam, gdzie brak duszy obdarzającej.
Wzwy\ wiedzie nasza droga przez gatunek do nadgatunku. OhydÄ™ wszak\e budzÄ… w nas
te zwyrodniające się skłonności, co wołają: "Wszystko dla mnie".
Wzwy\ wzlatują ducha naszego zamysły: i są one przenośnią naszego ciała; są
przenośnią jego wywy\szenia. Takich wywy\szeń przenośnie są imionami cnót. Tako
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 17 z 44
przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako stające się i walczące. Zaś duch - czym\e jest
dlań duch? Jego walk i zwycięstw heroldem, towarzyszem i oddzwiękiem.
Przenośniami są wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodzą, lecz napomykają
jedynie. GÅ‚upiec, kto w nich wiedzy szuka!
Baczcie\ mi, bracia, na tę godzinę, gdy duch wasz w przenośniach mówić zechce: gdy\
oto jest zaczÄ…tek cnoty waszej.
Dzwigniętym staje się naonczas wasze ciało i wywy\szonym; a błogością swoją tako
ducha zachwyca, \e czyni zeń twórcę, nadawcę wartości, miłującego i wszechrzeczy
dobroczyńcę.
Gdy przepełne serce wasze wzburzy się rozlewnie, jako strumień, co jest
błogosławieństwem i trwogą dla nadbrze\nych: oto jest zaczątek cnoty waszej.
Gdyście ponad pochwałę się wznieśli i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim
rozkazywać zapragnęła, jako wola miłującego: oto jest zaczątek cnoty waszej.
Gdyście wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło miękkie ło\e, gdy od
wszelkiego miękczenia nigdy wam dosyć daleko ło\a waszego nie ścielą: oto jest
zaczÄ…tek cnoty waszej.
Gdyście jednej woli powolni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam doli musem
niechybnym: oto jest zaczÄ…tek cnoty waszej.
Zaprawdę, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawdę, jest ona jako
nowe głębokie poszumy, nowego zródliska podziemny głos!
Potęga to jest; myśl to władna, a wokół niej dusza mądra: złote to słońce, a na nim wkrąg
poznania wÄ…\.
2
Tu zamilkł Zaratustra i spojrzał z miłością na uczniów swoich. Niebawem podjął w te
słowa: - a przemienił się głos jego.
Pozostańcie wierni ziemi, bracia moi, wierni potęgą swej cnoty! Wasza miłość darząca i
wasze poznanie niechaj słu\ą ziemskiej treści! Tako proszę i zaklinam was.
Nie dozwalajcie\ jej odlatywać od ziemi i i skrzydłami o ściany wieczności łopotać! Och,
bywało zawsze tyle cnót w locie zbłąkanych!
Wiedzcie\ zbłąkaną cnotę na ziemię, jako ja to czynię, wiedzcie\ ją na powrót ku ciału i
ziemi: aby ziemi właściwą treść nadała, treść ludzką!
Stokrotnie błądziły w lotach i chybiały zarówno duch, jak i cnota. Och, w ciele naszym
tkwią wcią\ jeszcze wszystkie te urojenia i złudy: ciałem i wolą stały się tu one.
Stokrotnie doświadczały się i błądziły zarówno duch, jak i cnota. O tak, próbą człowiek
był. Och, ile\ niewiedzy i błędu naszym stało się ciałem!
Nie tylko rozum tysiącleci, lecz i ich szaleństwo wybucha oto w nas. Niebezpiecznie jest
być spadkobiercą.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 18 z 44
Jeszcze walczymy krok za krokiem z olbrzymem przypadku, a ponad całą ludzkością
sprawowały dotychczas rządy nierozum i niedorzeczność.
Duch wasz, bracia moi, oraz cnota wasza ziemskiej niech słu\ą treści: zaś rzeczy
wszelkich wartość niech przez was na nowo nadaną zostanie. Przeto winniście być
walczącymi! Przeto twórczymi być powinniście!
Wiedzą oczyszcza się ciało; wśród wiedzy doświadczeń wywy\sza się ono. Wszystkie
popędy poznającego uświęcają się; dusza wywy\szonego radosną się staje.
Siebie ulecz, lekarzu: tako i chorym najlepiej pomo\esz. Niech to będzie twą najlepszą
pomocą, \e oczy jego ujrzą, jakeś się sam uleczył.
Jest dróg tysiące, którymi jeszcze nie chadzano, tysięczne zdrowia przejawy i tysiące
ukrytych ogrójców \ycia. Niewyczerpany i nieodkryty jest jeszcze człowiek, a wraz i
ziemia ludzka.
Baczcie i czuwajcie, samotnicy! Z tajemnym skrzydeł łopotem ciągną powiewy
przyszłości; czujnym uszom dobra zwiastuje się nowina.
Samotnicy dnia dzisiejszego, wy, odosobniający się, ludem wy kiedyś będziecie: z was,
którzyście się sami wybrali, powstanie lud wybrany: - a z niego nadczłowiek.
Zaprawdę, siedliskiem uzdrowienia stać się jeszcze winna ziemia! Oto unosi się ju\ nad
nią nowa woń zwiastującej się szczęśliwości, - i nowa wró\y się nadzieja!
3
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, zamilkł wówczas, jako milknie, kto ostatniego słowa
jeszcze nie wygłosił; pełen niezdecydowania wa\ył długo posoch w dłoni. Wreszcie się
odezwał: - a przemienił się głos jego.
Sam oto idÄ™ dalej, uczniowie moi! I wy tako\ idzcie stÄ…d, a samopas! Tak chcÄ™.
Zaprawdę, radzę ja wam: idzcie precz ode mnie i brońcie się przeciw Zaratustrze! Lub
lepiej jeszcze: wstydzcie się jego! Mo\e on was oszukał.
Człowiek oddany poznaniu winien nie tylko kochać swych wrogów, lecz i umieć
nienawidzić swych przyjaciół.
yle się wywdzięcza mistrzowi, kto zawsze tylko uczniem zostaje. I czemu\ nie chcecie z
wieńca mego uszczknąć?
Uwielbiacie mnie; lecz có\ się stanie, gdy to wasze uwielbienie któregoś dnia runie?
Baczcie\, aby was posąg nie przygniótł!
Mówicie, i\ wierzycie w Zaratustrę? Lecz có\ mi zale\y na Zaratustrze! Jesteście
wyznawcami: lecz có\ zale\y na wszelkich wyznawcach!
Jeszczeście samych siebie nie szukali: a oto ju\eście mnie znalezli. Tak czynią wszyscy
wyznawcy; przeto tak niewiele wa\y wszelka wiara.
Tak więc wzywam was, abyście mnie zgubili, a w zamian samych siebie znalezli; i kiedy
wszyscy mnie się zaprzecie, wówczas dopiero do was powrócę.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 19 z 44
Zaprawdę, innymi oczami, bracia moi, szukać wówczas będę swych straconych, inną
pokocham was wtedy miłością.
I raz jeszcze przyjaciółmi mymi się staniecie oraz dziećmi jednej nadziei: wówczas po raz
trzeci nawiedzę was, abyśmy społem wielkie święcili południe.
I tym jest to wielkie południe, i\ człowiek staje wówczas w połowie drogi między
zwierzęciem i nadczłowiekiem i swą drogę ku zachodowi święci, jako swą najwy\szą
nadziejÄ™: jako \e ta jest droga, wiodÄ…ca do nowego zaranku.
Naonczas zachodzący sam siebie błogosławić będzie, i\ jest poza rubie\
przechodzącym; a słońce jego poznania stać będzie na południu.
"Pomarli bogowie wszyscy: niech\e więc za wolą naszą nadczłowiek \yje" - taką niechaj
będzie czasu wielkiego południa nasza wola ostatnia.
CZŚĆ DRUGA
O przezwyciÄ™\eniu samego siebie
"Wolą prawdy" zwiecie wszak, wy najmędrsi, to, co was zapałem i gorliwością darzy?
Wola pomyślenia wszelkiego bytu: tak oto mianuję wolę waszą!
Wszelki byt chcecie uczynić dającym się pomyśleć: gdy\ wątpicie dobrem
niedowierzaniem, zali on da się ju\ pomyśleć.
Lecz musi się on nakłonić i nagiąć! Tak chce wola wasza. Wygładzić się on musi i stać
się duchowi uległy, jako jego zwierciadło i obraz lustrzany.
Tym jest wola wasza cała, jako wola mocy; i nawet wówczas, gdy o złym i dobrym
mówicie, oraz o nadawaniu wartości.
Stworzyć chcecie dopiero świat, przed którym byście uklęknąć mogli: tym jest wasza
ostatnia nadzieja i upojenie ostatnie.
Nieuczeni, lud - ci oczywiście są jako rzeka, po której łódz się niesie: w łodzi zaś siedzą
uroczyste i zakapturzone wyobra\enia wartości.
Waszą wolę i wasze wartości rzucacie na rzekę stawania się; starą wolę mocy
znamionuje mi to, w co lud, jako zło i dobro, wierzy.
Wyście to byli, wy najmądrzejsi, którzy tych gości w łodzi umieścili, nadawszy im
świetność oraz dumne imiona, - wy oraz wola wasza władna!
Rzeka dalej łódz waszą unosi: unosić ją musi. Nic to, \e się rozbita fala pieni i gniewnie
statkowi sprzeciwia!
Nie rzeka jest waszym niebezpieczeństwem i końcem waszego zła i dobra, wy najmędrsi:
lecz własna wola wasza, wola mocy - niewyczerpana, twórcza wola \ycia.
Lecz abyście pojęli me słowo o dobru i złu: chcę wam ku temu me słowo o \yciu rzec,
oraz o przyrodzeniu wszystkiego, co \yje.
W ślady \yjącego szedłem, chadzałem wielkimi i małymi drogami, abym jego
przyrodzenie poznał.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 20 z 44
Stokrotnymi zwierciadłami łowiłem jego spojrzenia, wówczas gdy usta miał zamknięte:
aby mi oko jego mówiło. I mawiało do mnie oko jego.
Lecz gdzie \ywe znalazłem istoty, tam te\ słyszałem i mowę o posłuszeństwie.
Wszystko, co \yje, jest posłuszne.
A to jest rzeczą wtóra: Rozkazują temu, kto samemu sobie ulegać nie zdoła. Takie jest
przyrodzenie wszystkiego, co \ywe.
Zaś to jest rzecz trzecia, którą zasłyszałem: i\ rozkazywanie cię\sze jest, nizli uleganie. I
nie przeto tylko, i\ rozkazujący bierze na się brzemię wszystkich posłusznych, i \e go to
brzemię łatwo zmia\d\yć mo\e: -
Próbą i wa\eniem się zuchwałym wydawało mi się zawsze rozkazywanie; ilekroć kto
\ywy rozkazywał, zawsze swe istnienie wa\ył on zuchwale.
I wówczas nawet, gdy samemu sobie rozkazywał: i wtedy jeszcze odpokutować musiał
swe rozkazywanie. Własnego prawa stać się musi sędzią, mścicielem i ofiarą.
Jak\e się to dzieje! - pytałem się nieraz. Któ\ to zdoła nakłonić wszystko, co \yje, aby
ulegało, rozkazywało i, rozkazując nawet, posłuszeństwo świadczyło?
Baczcie\ mi na to słowo moje, wy najmędrsi! Zgłębcie\ powa\nie, zalim ja \yciu w serce
nie wpełznął, w najskrytsze tego serca kryjówki!
Gdziem \ywe istoty znalazł, tam te\ znajdowałem wolę mocy; i nawet w woli słu\ebnych
znajdowałem wolę panowania.
Aby silniejszemu słabsze słu\yło, ku temu namawia własna wola słabszego, która
jeszcze wątlejszego panem w zamian być pragnie; bez tej jedynie rozkoszy obejść się
nie mo\e.
I jako się małe większemu oddaje, w zamian za rozkosz przewagi nad najmniejszym: tak
te\ oddaje się i największe, poświęcając gwoli mocy - \ycie własne.
I tym jest poświęcanie się największego, i\ ono jest zuchwałym pokuszeniem i
niebezpieczeństwem, grą w kości o cenę śmierci.
I gdzie jest ofiarność, usłu\ność i wejrzenia miłosne: tam te\ wola panowania. Na krętych
ście\kach wkrada się tu słabszy w warownię i serce potę\niejszego i wykrada - przemoc.
I z tej tajemnicy zwierzyło mi się \ycie samo; "Patrz, jam jest tym, co się zawsze samo
pokonywać musi.
"Aliści zwiecie wy to wolą tworzenia, popędem ku celowi, ku czemuś wy\szemu,
odległemu, wielorakiemu: wszak\e wszystko to jednym jest tylko i jedną tajemnicą.
"Raczej zaniknę, nizli się tego jednego wyrzeknę; i zaprawdę, gdzie bywa zanik i liści
opadanie, spojrzyj! tam oto \ycie w ofierze siÄ™ daje - w zamian za moc!
"I\ walką być muszę i stawaniem się i celem, i wielu celów sprzecznością: - och, kto wolę
moją odgadnie, odgadnie zarazem, jak krętymi drogami chadzać ja muszę!
"Cokolwiek stwarzam i jakkolwiek to umiłuję, - wnet przeciwnikiem stawać się muszę
tworowi swemu i miłości swej: tak chce ma wola.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 21 z 44
"I nawet, ty poznający, jesteś tylko ście\ką i miedzą mej woli: zaprawdę, ma wola potęgi
chadza na nogach twej woli prawdy!
"Aliści prawdy nie utrafił, kto za nią strzelił słowami "wola istnienia": takiej woli - nie ma!
"Jakowo\: czego nie ma, to chcieć nie mo\e; zaś co w istnieniu ju\ jest, jak\eby to mogło
do tego istnienia chęcią się jeszcze wyrywać!
"Tam tylko, gdzie \ycie, tam jest i wola: wszak\e nie wola \ycia, lecz - tak oto uczÄ™ ciebie
- wola mocy!
"Niejedno ceni sobie \yjący wy\ej ponad własne \ycie; lecz nawet i z tej\e oceny
przemawia - wola mocy!" -
Tak oto pouczało mnie niegdyś \ycie: a z tego pouczania wyłuszczę ja wam, najmędrsi,
jeszcze i zagadkÄ™ serc waszych.
Zaprawdę, powiadam ja wam, najmędrsi, jeszcze i zagadkę serc waszych.
Zaprawdę, powiadam ja wam: zło i dobro, które by nieprzemijające być miały - tego nie
ma! Ze zła i dobra wyrastać muszą ich przezwycię\enia.
Waszymi wartościami i słowami o złym i dobrym czynicie przemoc, wy twórcy wartości: i
tym jest wasza ukryta miłość i dusz waszych blaski, dr\enia i rozlewność.
Lecz silniejsza jeszcze przemoc wyrasta z wartości waszych i nowe przezwycię\enie: na
niej kruszy siÄ™ jajo i skorupa.
A kto twórcą być musi w złym i dobrym: zaprawdę, burzycielem być on wprzódy musi i
winien kruszyć wartości.
I tak oto nieodłączne jest najwy\sze zło od najwy\szej dobroci: ta jednak jest twórcza. -
Mówmy wszak\e o tym, wy najmędrsi, aczkolwiek i to jest zgubne. Milczenie jest gorsze;
wszystkie przemilczane prawdy stajÄ… siÄ™ jadowite.
I niech\e się wszystko pokruszy, co w prawdach naszych pokruszyć się mo\e! Niejeden
dom zbudować nam jeszcze nale\y! -
Tako rzecze Zaratustra.
O niepokalanym poznaniu
Wczoraj gdy księ\yc wschodził, mniemałem, \e chyba słońce zrodził: tak szeroko i
brzemiennie zaległ on na widnokręgu.
Lecz kłamcą był on wraz ze swoją brzemiennością; zaś ja raczej w owego chłopa na
księ\ycu gotów jestem uwierzyć, nizli w kobietę.
Oczywiście, niewiele z mę\a jest w tym płochliwym łazędze nocnym. Zaprawdę, z
nieczystym sumieniem snuje on siÄ™ po dachach.
Jako \e lubie\ny i zazdrosny jest ów mnich w księ\ycu, lubie\nie po\ąda ziemi i
wszystkich uciech kochanków.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 22 z 44
Nie! znieść ja nie mogę tego kocura na dachach! Wstręt budzą we mnie ci wszyscy, co
wokół odchylonych okiennic szwendają się po nocach!
Pobo\nie i milczÄ…co sunie oto ksiÄ™\yc po gwiezdnym dywanie: - nie cierpiÄ™ jednak cicho
stąpających męskich nóg, przy których ostroga nie szczęka.
Krok rzetelnego głosi się; kot wszak\e pomyka ponad ziemią. Patrz, kocim pomykaniem
zbli\a siÄ™ oto ksiÄ™\yc, zbli\a siÄ™ nierzetelnie. -
Tę przypowieść daję wam, tkliwi obłudnicy "czystego poznania"! Was to zwę -
lubie\nikami!
I wy kochacie ziemię, oraz wszystko, co ziemskie: przejrzałem ja was przecie\! - lecz
wstyd jest w tej waszej miłości i nieczyste jest jej sumienie, - jesteście mi jako księ\yc!
Do wzgardy rzeczy ziemskich namówiono ducha waszego, lecz nie trzewia wasze: one
jednak potÄ™\niejsze w was sÄ…!
I oto wstydzi się duch wasz, i\ trzewiom powolnym być musi, i ze wstydu bocznymi
skrada się ście\kami i kłamliwymi drogami.
"To by było dla mnie najszczytniejsze - mawia do siebie zakłamany duch - móc
spoglądać na \ycie bez po\ądania, a nie jako pies z wywieszonym językiem.
"Szczęśliwym się czuć w przypatrywaniu, z obumarłą spozierać wolą, bez zachwytu i
\ądzy samolubstwa - zimny, spopielony na całym ciele, lecz z pijanymi księ\ycowymi
oczami!"
"To by było dla mnie najmilsze, - zwodzi siebie zwiedziony, - ukochać ziemię, jako
księ\yc ją kocha, i tylko oczyma dotykać jej piękna.
"I to niech mi będzie rzeczy wszelkich niepokalanym poznaniem, i\ niczego od nich nie
po\ądam, oprócz mo\ności spoczywania przed nimi, jako zwierciadło o stu zrenicach". -
O, wy tkliwi obłudnicy, wy lubie\ni! Brak wam niewinności po\ądania: oto dlaczego
spotwarzacie po\Ä…danie!
Zaprawdę, nie jako tworzący, płodzący, stawający się ochotnie, ukochaliście mi ziemię!
Gdzie\ jest niewinność? Tam, gdzie jest wola płodzenia. Kto ponad siebie tworzyć
pragnie, ten ma dla mnie wolÄ™ najczystszÄ….
Gdzie\ jest piękno? Tam, gdzie całą wolą chcieć muszę, gdzie kochać i zginąć pragnę,
aby obraz nie tylko obrazem pozostał.
Kochać i zginąć: od wieków idzie to w parze. Wola miłości: znaczy to być powolnym i
śmierci wezwaniu. Wam to mówię, tchórze!
Lecz to wasze niemęskie zezowanie ma się zwać "rozpamiętywaniem"! A co się
tchórzliwymi oczyma omacać pozwala, ochrzczone ma być jako "piękno"! O, wy,
brudziciele imion szlachetnych!
Lecz to niechaj klątwą waszą będzie, wy niepokalani, czystego poznania hołdownicy, i\
nigdy rodzić nie będziecie: chocia\ byście nie wiem jak szeroko i brzemiennie zalegli na
widnokręgu!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 23 z 44
Zaprawdę, pełne są usta wasze słów szlachetnych, a my wierzyć mamy, i\ wam, łgarze,
serce tak wezbrało?
Lecz słowa moje, to słowa liche, wzgardzone, ułomne: chętnie podnoszę, co z ust
waszych pod stoły upadło.
Aliści zdołam ja nimi jeszcze - wam, obłudnicy, prawdę w oczy rzec! O tak, te ości moje,
mał\owiny i liście kolczaste - jeszcze one wam, obłudnicy, - nosy połechczą!
Złe powietrze jest zawsze wokół was i wokół uczt waszych: wasze myśli lubie\ne, wasze
kłamstwa i skrytości obcią\ają powietrze!
Odwa\cie\ się wreszcie samym sobie zaufać, - sobie i trzewiom własnym! Kto sobie nie
ufa, kłamie zawsze.
Boga maskę zawieszacie przed własnym obliczem, wy "czyści": w larwę boga wpełzła
wasza ohydna pierścienica.
Zaprawdę, łudzicie wy się, wy "rozpamiętujący"! I Zaratustra był niegdyś błaznem boskich
skór waszych; nie odgadł przecie wę\owych pierścieni, którymi one wypchane były.
Zdawało mi się, \e tu Boga jakiegoś dusza gra, w tej grze waszej, wy mistrzowie
"czystego poznania!" I mniemałem, \e nie ma sztuki lepszej ponad te wasze sztuki!
Plugastwo wę\owe i woń nieznośna utaiły przede mną dale: oraz i to, \e tu gdzieś
jaszczurza chytrość przemykała się lubie\nie.
Lecz zbli\yłem ja się ku wam: i oto dzień mi nastał, - nastaje on wreszcie i dla was, -
przyszło wreszcie no koniec księ\ycowym miłośnikom!
Spojrzyjcie\ bo tylko! Przydybany i blady stoi oto ksiÄ™\yc - wobec jutrzni!
Gdy\ oto nadchodzi ju\ płomienna - nadchodzi jej miłość ku ziemi! Niewinnością i
twórczym po\ądaniem jest wszelka miłość słoneczna!
Patrzcie\, jak niecierpliwa wschodzi ona ponad morzem! Nie czujecie\ jej pragnienia i
gorącego oddechu jej miłości?
Morze chce ona wyssać i głębię jego ku swojej wy\ynie wypić: i oto morza po\ądanie
podnosi siÄ™ ku niej tysiÄ…cem piersi.
Całowane chce być ono i pite przez słoneczne pragnienie; powietrzem stać się chce i
wy\yną, ście\ką światła być pragnie i samo światłem się stać!
Zaprawdę, jako słońce kocham ja \ycie i wszystkie morza głębokie.
Zaś dla mnie poznaniem jest to: wszelka głębia dzwignięta ma być - ku mojej wy\ynie! -
Tako rzecze Zaratustra.
O wyzwoleniu
Gdy Zaratustra przechodził pewnego dnia przez most, otoczyli go kalecy i \ebracy, a
pewien garbaty zagadnął go tymi słowy:
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 24 z 44
"Spojrzyj, Zaratustro! Oto i lud uczy się od ciebie i zaczyna ufać twej nauce: lecz aby
całkowicie w ciebie uwierzył, potrzeba na to jednego - winieneś przekonać i nas, kaleki
wszelkie. Tu oto masz piękny dobór i sposobność do roboty z niejednym czubem!
Ślepców mo\esz uleczyć, kulawych do biegu przysposabiać; zaś temu, co zbyt wiele na
sobie dzwiga, mógłbyś ująć coś niecoś z grzbietu: - Oto, według mnie, najwłaściwsza
droga, aby i kalecy uwierzyli w ZaratustrÄ™!"
Zaratustra zaś odparł mu w te słowa: "Gdy się garbatemu odbiera jego garb, odbiera mu
się jego ducha, - tak uczy lud. Gdy się ślepemu wzrok przywraca, widzi zbyt wiele złego
na świecie: tak, i\ przeklina tych, co go uleczyli. Ten zaś, kto kulawemu zdolność biegu
przywróci, czyni mu największą krzywdę: gdy\ ledwo biegać się nauczy, a rozbiegną się
wraz z nim i jego niecnoty - tak oto poucza lud o kalekach. I czemu\ by nie miał
Zaratustra uczyć się od ludu, skoro lud uczy się od Zaratustry?
Jest mi to jednak rzeczą najbłahszą jeszcze, i\ od czasu, gdy pośród ludzi przebywam,
widzÄ™ raz po raz, \e temu brakuje oka, tamtemu ucha, trzeciemu nogi; lub te\, \e inni
stracili język, nos lub głowę.
Widuję i widywałem rzeczy gorsze, nieraz tak ohydne, \e nie o ka\dej mówić mogę, a
niejednej bym nawet widzieć nie pragnął: widuję mianowicie ludzi, którym brak
wszystkiego oprócz jednego członka, którzy niczym więcej ju\ nie są, tylko wielkim
okiem, wielkim pyskiem, wielkim brzuchem, zgoła czym bądz wielkim, - kalekami na
wywrót zwę ja takich.
Gdy, powracając z mej samotni, po raz pierwszy przechodziłem przez ten most, nie
dowierzałem oczom własnym: spoglądam, patrzę, i mówię wreszcie: "to\ to jest ucho!
ucho wielkości człowieka!" Przyglądam się jeszcze lepiej: pod uchem porusza się coś
\ałośnie małego, ubo\uchnego i mizernego. I rzeczywiście, potworne uszysko było
osadzone na malutkiej, cienkiej łody\ce; łody\ka ta była - człowiekiem! Gdym szkła do
oczu podniósł, mogłem dojrzeć nawet maleńką, zazdrosną twarzyczkę i to nawet, \e na
łody\ce kiwała się nadęta duszyczka. Lud zaś pouczył mnie, \e to wielkie ucho to nie
tylko człowiek, lecz człowiek wielki, geniusz. Lecz ja nie dowierzam nigdy ludowi, gdy o
wielkich ludziach mówi - i pozostałem przy swoim przekonaniu, \e to jest kaleka na
wywrót, który ma wszystkiego za mało, a jednego za wiele."
Gdy Zaratustra tak oto odparł garbusowi oraz tym wszystkim, których on był głosem i
orędownikiem, zwrócił się pełen głębokiej goryczy do uczniów swoich i rzekł:
"Zaprawdę, przyjaciele moi, obracam ja się między ludzmi, jak pośród ułomków i
członków ludzkich!
To jest dla mego oka rzeczą najstraszniejszą, i\ widzę człowieka podruzgotanego o
porozpraszanych członkach niby na pobojowisku lub na podwórzu rzezni.
A gdy me oko umknie od "teraz" ku "niegdyś", znajduje zawsze to samo: ułomki, członki i
okrutne przypadki - ludzi nie widzi!
Owo "teraz" i "niegdyÅ›" na ziemi, - och! przyjaciele moi - to jest moje brzemiÄ™,
najdokuczliwsze, i \yć bym przecie nie zdołał, gdybym nie był jasnowidzem tego, co
przyjść musi.
Wieszczący, chcący, tworzący, sam przyszłością i sam sobie mostem ku przyszłości - i
niestety! równie\ i kaleką przy tym\e moście: oto czym jest Zaratustra.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 25 z 44
I wy zagadywaliście nieraz samych siebie: "Kim\e jest Zaratustra? Czym\e ma być on
dla nas?" I dawaliście sobie, jako ja to czynię, w odpowiedzi - pytania.
Jest\e on zwiastunem? Czy dokonawcÄ…? ZdobywcÄ…? Czy te\ dziedzicem? Jest\e
jesienią? Lemieszem? Lekarzem? Czy te\ ozdrowiałym?
Jest\e on poetą? Czy te\ prawdomówcą? Wyzwolicielem? Czy te\ pogromcą? Jest\e
dobrym? - ZÅ‚ym?
Błąkam się między ludzmi, jak pośród ułomków przyszłości: przyszłości, którą ja
oglÄ…dam.
I tym jest ma twórczość i dą\enie, i\ w jedno przetwarzam i w całość skupiam, co jest
ułomkiem i zagadką, i okrutnym przypadkiem.
Jak\ebym ja zniósł, \em jest człowiekiem, gdyby człowiek nie był wieszczem i zagadek
odgadywaczem, i wyzwolicielem przypadku!
Przeszłych wyzwolić, wszelkie "Było" przetworzyć w "Takom ja właśnie pragnął!" - oto co
bym dopiero wyzwoleniem zwał!
Wola - tako zwie siÄ™ oswobodziciel i zwiastun radosny: tako i ja was pouczam, przyjaciele
moi! Douczcie\ się wszak\e i tego jeszcze: wola sama jest jeszcze więzniem.
Chęć oswobadza: lecz jak\e się to zwie, co nawet i oswobodziciela w kajdany zakuwa?
"To było": oto zębów zgrzytanie i najsamotniejsza zgryzota woli. Bezsilna wobec
wszystkiego, co ju\ dokonane, jest wszelkiej przeszłości wrogim widzem.
Bo \e wstecz wola chcieć nie mo\e; \e czasu przełamać nie zdoła, ani czasu
po\ądliwości, - tym jest woli zgryzota najsamotniejsza.
Wola oswobadza: có\ więc obmyśli sobie ona, aby się pozbyła własnego zasępienia i
szydziła z własnego więzienia?
Och, błaznem staje się ka\dy więzień! Szaleńczo wyzwala się te\ i więziona wola.
śe czas wstecz się nie cofnie, to rodzi jej gniew zawzięty. "To, co było" - tak zwie się
kamień, którego nie zdoła potoczyć.
Toczy więc kamienie zawziętości i niechęci i wywiera zemstę na wszystkim, co wraz z nią
nie odczuwa zawziętości i niechęci.
I tak oto staje się wola, oswobodzicielka, sprawczynią bólu: na wszystkim, co cierpieć
zdolne, wywiera zemstę za to, i\ cofnąć się nie mo\e.
I tym oto, wyłącznie tym tylko, jest i zemsta sama: woli niechęcią do czasu i jego "to
było".
Zaprawdę, wielkie szaleństwo tkwi w naszej woli; zaś dla wszystkiego, co ludzkie, klątwą
się stało, i\ to szaleństwo ducha sobie zdobyło!
Duch zemsty: przyjaciele moi, to było dotychczas najlepszym zastanowieniem się
człowieka; a gdzie cierpienie było, tam kara zawsze być musiała.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 26 z 44
"Kara", tym słowem przezwała zemsta samą siebie: słowem kłamliwym udaje ona
obłudnie czyste sumienie.
A \e w chcącym jest wiele cierpienia, i\ wstecz chcieć nie mo\e, - przeto i chęć sama i
\ycie wszelkie - winny być karą!
I oto chmura za chmurą zachodziły na ducha: a\ wreszcie obłęd kazać począł:
"Wszystko zanika, przeto wszystko zaniku jest warte!"
"I tym jest sprawiedliwość sama: owo prawo czasu, co dzieci swoje po\erać musi": tak
kazał obłęd.
"Moralnym stojÄ… rzeczy Å‚adem wedle prawa i kary. Och, gdzie\ jest wyzwolenie z toku
rzeczy i z kary "istnienia?" Tako kazał obłęd.
"Czy\ mo\liwe jest wyzwolenie, skoro istnieje wieczne prawo? Och, nie do udzwignięcia
jest ów kamień "to było": wieczne muszą być te\ i wszelkie kary!" Tako kazał obłęd.
"śaden czyn zgładzonym być nie mo\e: jak\eby on mógł dzięki karze stać się
niedokonanym! To, właśnie to, jest wieczne w karze "istnienia", i\ istnienie wiecznie i
czynem i karą być musi!
Chyba \e wola wreszcie samÄ… siebie wyzwoli, \e chcenie niechceniem siÄ™ stanie ": lecz
wszak wy znacie, bracia moi, tę starą piosnkę obłędu!
Odwodziłem was od tych starych baśni, gdym uczył: "wola jest twórcą".
Wszelkie "to było" jest ułomkiem, zagadką, okrutnym przypadkiem, póki wola twórcza na
to nie odpowie: "lecz tak ja właśnie chciałam!" - A\ póki wola twórcza na to nie rzeknie:
"Lecz tak chcę właśnie! Tako chcieć będę!"
Lecz czy\ mówiła ona ju\ tak? I kiedy\ się to stanie? Czy wola jest ju\ odprzęgnięta od
własnego szaleństwa?
Stała\ się wola zbawcą i zwiastunem radosnym dla samej siebie? Oduczyła\ się ona
ducha zemsty i zębów zgrzytania?
I któ\ nauczył ją pojednania z czasem i czegoś wy\szego ponad wszelkie pojednanie?
Czegoś wy\szego ponad wszelkie pojednanie chcieć musi wola, która jest wolą mocy -
lecz jak\e jej na to przyjdzie? Któ\ pouczył ją nawet i o chceniu wstecz?"
Lecz w tym miejscu przerwał Zaratustra nagle swą mowę i czynił wra\enie człowieka,
którego ostateczne przera\enie ogarnia. Przestraszonymi oczyma wodził po uczniach
swoich, a oczy te przebijały jak strzały ich myśli jawne i ukryte. Po chwili zaśmiał się
jednak i rzekł w dobroci:
"Trudno \yć z ludzmi, poniewa\ milczeć jest tak trudno. Osobliwie dla gaduły". -
Tako rzekł Zaratustra. Garbus jednak przysłuchiwał się rozmowie, przysłoniwszy przy
tym twarz; gdy usłyszał śmiech Zaratustry, wejrzał ciekawie i rzekł powoli:
"Lecz dlaczegó\ to Zaratustra mówi inaczej do nas, nizli do uczniów swoich?"
Zaratustra odparł: "Có\ w tym dziwnego! Z koślawym wolno i koślawo pogadać!"
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 27 z 44
"Pięknie, - odparł garbus; - zaś wobec uczniów wolno bajać jak w uczelni.
Lecz czemu\ to Zaratustra mówi inaczej do swych uczniów nizli do samego siebie?" -
CZŚĆ TRZECIA
O widmie i zagadce
Gdy pośród \eglarzy gruchnęła wieść, \e Zaratustra bawi na okręcie, - wraz z nim wsiadł
był na okręt jeden człowiek z wysp szczęśliwości, - powstała wówczas ciekawość wielka i
oczekiwanie. Lecz Zaratustra milczał dwa dni, był tak zimny i głuchy w zasmuceniu
swym, \e na spojrzenia i pytania nie odpowiadał zgoła. Pod wieczór wszak\e dnia
drugiego, aczkolwiek milczał wcią\ jeszcze, rozwarł przecie uszy swoje: gdy\ wiele
rzeczy dziwnych a niebezpiecznych usłyszeć mo\na było na tym okręcie, co, z dalekich
stron wracając, w dalekie udawał się kraje. Zaratustra zaś miłował tych wszystkich, co
dalekie podró\e czynią i bez niebezpieczeństwa \yć nie potrafią. I tak oto w słuchaniu
rozwiązał się wreszcie i jego język, a lody wokół serca stopniały: - wówczas w te
przemówił słowa:
Wam, odwa\ni poszukiwacze, usiłowacze, wam wszystkim, którzy, podstępnym
powierzając się \aglom, na grozne wypływacie morza, -
- wam upojeni zagadką, radośni zmrokiem, wam, których dusze w ka\dą błędną czeluść
fletnie wabiÄ…:
- bo tchórzliwą dłonią dzier\yć nici przewodnich wy wszak nie pragniecie; a gdzie
odgadnąć zdołacie, tam nienawidzicie dochodzenia -
- wam to wyłącznie opowiem zagadkę, którą ujrzałem, - widmo najsamotniejszego. -
Ponury szedłem oto przez trupio siny zmierzch, ponury i twardy na duchu, z zaciśniętymi
wargami. Niejedno słońce zaszło było ju\ dla mnie.
Ście\ka, co hardo po \wirze się wspina, ście\ka złośliwa, samotna, której ju\ ani kwiat,
ani krzew nie dogadza: perć górska zgrzytała pod hardym stąpaniem nogi mojej.
Kroczyłem niemy pośród szyderczego zgrzytu krzemieni, depcząc nogą kamienie, które
w ruch wprawiałem: tak oto zmagały się me nogi ku górze.
Wzwy\: - temu duchowi na przekór, co je wstecz, w przepaść ciągnął, duchowi cię\kości,
szatanowi memu i wrogowi najzaciętszemu.
Wzwy\: - aczkolwiek na mnie on siedział, na poły karzeł, na poły kret, bezwładny,
obezwładniający; ołów w uszy mi sączący, kroplistoołowiane myśli w mózg mój.
"O, Zaratustro, syczał szyderczo zgłoska w zgłoskę, ty kamieniu mądrości! Wysokoś ty
się wyrzucił, lecz ka\dy wyrzucony kamień musi - opaść!
O, Zaratustro, kamieniu mądrości, ty kamieniu z kuszy, gwiazdy druzgoczący kamieniu!
Samegoś siebie wyrzucił tak wysoko, - lecz ka\dy wyrzucony kamień - opaść musi!
Skazany na samego siebie i na samoukamienowanie: o, Zaratustro, wysokoś ty kamień
wyrzucił, - lecz na ciebie kamień ten opadnie!"
Po czym zamilkł karzeł i przycichł na długo. Milczenie jego dławiło mnie wszak\e; będąc
tak oto we dwóch, jest się zaprawdę samotniejszym, nizli sam ze sobą!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 28 z 44
Wspinałem się, wspinałem wcią\, marzyłem, rozmyślałem, - lecz wszystko przygniatało
mnie. Byłem jak człowiek chory, którego bolesne katusze męczą, a zły sen raz po raz z
zasypiania budzi. -
Jest we mnie jednak coś, co się odwagą zowie: zabijała ona zawsze wszelkie
przygnębienie. Odwaga ta nakazywała mi wreszcie stanąć i zapytać: "Karle! Ty! Albo ja!"
Odwaga jest najlepszym zabójcą, - odwaga, która naciera: gdy\ w ka\dym natarciu
dzwięczy surma.
Człowiek jest najdzielniejszym zwierzęciem: tym przemaga ka\de zwierzę. Dzwiękiem
surmy przemagał nawet ból ka\dy; a ból człowieczy jest bólem najgłębszym.
Odwaga zabija równie\ i zawrót głowy nad przepaścią; a gdzie\ nie staje człowiek nad
brzegami przepaści! Nie jest\e widzenie - widzeniem przepaści?
Odwaga jest najlepszym zabójcą: odwaga zabija nawet litość. Zasię litość jest najgłębszą
przepaścią: im głębiej człowiek wejrzy w \ycie, tym głębiej wgląda w cierpienie.
Odwaga jest najlepszym zabójcą: odwaga, co naciera: ona zabija nawet śmierć, gdy\
mawia: "Było\ to \ycie? Dalej\e! Jeszcze raz!"
A w takim rzeknięciu jest wiele z dzwięcznej surmy. Niech słucha, kto ma uszy!
2
"Stój! karle! rzekłem. Ja! Albo ty! Jam silniejszy z nas dwóch -: ty nie znasz mej myśli
przepaścistej! Jej byś udzwignąć nie zdołał!" -
Wówczas stało się coś, co mnie l\ejszym uczyniło: zeskoczył mi z ramion karzeł ciekawy!
I przykucnął na kamieniu tu\ przede mną. Gościniec wiódł właśnie pod bramę w tym
miejscu, gdzieśmy się zatrzymali.
"Spojrzyj, karle, na ten gościniec pod bramą; - mówię do niego: dwa oblicza ma on w tym
miejscu. Dwie drogi zbiegają się tutaj: nikt jeszcze dróg tych do końca nie przeszedł.
Ta długa droga wstecz: po wieczność ciągnie się ona. Owa zaś droga przed się - to
druga jest wieczność.
Przeczą sobie te drogi; zderzają się one ze sobą głowami: - i tu oto przy tej bramie
zbiegajÄ… siÄ™ ze sobÄ…. ImiÄ™ podbramia stoi oto wypisane: "Chwila".
Lecz gdyby ktoś jedną z tych dróg poszedł dalej, jeszcze dalej i wcią\ jeszcze dalej:
sÄ…dzisz, karle, \e te drogi wiecznie sobie przeczÄ…?" -
"Wszystko proste kłamie - odparł karzeł wzgardliwie. Wszelka prawda jest krzywa, czas
nawet jest kołem".
"Ty duchu cię\kości! odparłem gniewnie, nie ułatwiaj\e sobie zbytnio! Albo cię tu
pozostawię, gdzie utkwiłeś, kuternogo! - a zaniosłem cię wszak wysoko!
Spojrzyj - mówię dalej - na tę chwilę! Od tego podbramia chwili biegnie długa wieczna
droga wstecz: poza nami le\y wieczność.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 29 z 44
Nie przebiegało\ wszystko, co z rzeczy wszelkich biec tylko zdoła, ju\ raz tej drogi? Nie
musiało\ wszystko, co pośród rzeczy wszelkich stać się mo\e, ju\ raz się stawać,
dokonywać, przebiegać?
A skoro wszystko ju\ było: co sądzisz, karle, o tej oto chwili? Czy\ to podbramie - nie
było ju\ raz niegdyś?
I czy rzeczy wszelkie nie sÄ… tym Å‚adem ze sobÄ… powiÄ…zane, \e ta oto chwila wszystkie
przyszłe rzeczy za sobą wlecze? A więc - i samą siebie na domiar?
Gdy\ co z rzeczy wszelkich biec mo\e, i tę długą drogę, przed się wiodącą, raz jeszcze
przebiec musi! -
I ten pająk powolny, co w świetle księ\ycowym pełza, i ta poświata księ\ycowa, i ja, i ty
na gościńcu przed bramą szepcący obaj, o rzeczach wiecznych szepcący, - czy\ my
wszyscy nie musieliśmy ju\ niegdyś tu oto być?
- i czy\ nie musieliśmy powrócić, - tą oto drogą wcią\ na nowo biec, aby tamtą długą,
okrutną drogą - wiecznie na nowo powracać?"
Takom mówił, a coraz to ciszej: gdy\ trwo\yły mnie myśli me jawne i ukryte. I oto, nagle,
usłyszałem psa wyjącego.
Czy\bym ja ju\ słyszał psa tak wyjącego? Myśl ma wstecz pobiegła. Tak jest! Ongi, gdy
dziecięciem byłem, w najodleglejszym dzieciństwie:
- wówczas słyszałem psa tak oto wyjącego. I widziałem go wówczas o zje\onej sierści, z
głową do góry zadartą, dr\ącego na całym ciele, w tę najcichszą widziałem go noc, kiedy
i psy, zda siÄ™, w upiory wierzÄ…:
a\ mnie litość zdjęła. Właśnie księ\yc o tę porę w pełni wschodził, w milczeniu grobowym
stanął ponad domem krągłą \agwią, stanął cicho na płaskim dachu, jako na cudzej
własności: -
przeto przeraził się wówczas pies: gdy\ psy wierzą w złodziei i upiory. A gdym go po raz
drugi tak wyjącego słyszał, zdjęła mnie litość ponownie.
Lecz gdzie się karzeł podział teraz? Gdzie podbramie? I pająk? I szeptanie nasze?
Śniłbym\e ja? Czy\bym się przebudził? Oto pośród dzikich zwałów skalnych staję nagle
samotny w głuszy dookolnej, w najgłuchszej poświacie księ\yca.
Lecz tam oto le\y człowiek! Zaś tu! Pies naje\ony skacze do pana, - a skoro mnie tylko
ujrzał - zawył ponownie, zakrzyczał: - czy\bym ju\ słyszał niegdyś psa tak o pomoc
wołającego?
I, zaprawdę, com ujrzał, tegom nigdy jeszcze nie widział. Ujrzałem młodego pastucha,
miotającego się po ziemi, dławiącego się w kurczowych podnietach, o twarzy potwornie
wykrzywionej: długi czarny wą\ zwisał mu z gęby.
Czy\em widział kiedykolwiek tyle wstrętu i bladego przera\enia w cudzej twarzy? On spał
zapewne? I wą\ wpełzł mu w gardziel - i wgryzł się w nią mocno.
Dłoń moja targała wę\a, targała co sił: - daremnie! Wydrzeć wę\a z gardzieli nie zdołała.
Wówczas krzyknęło coś ze mnie: "Ukąś! Gryz!"
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 30 z 44
"Głowa precz! Gryz!" - tak oto krzyczały ze mnie przera\enie, nienawiść, wstręt i litość
społem: wszystko me zło i dobro krzyknęło ze mnie tym jednym okrzykiem. -
Do mnie, odwa\ni! Wy poszukiwacze, usiłowacze, wy wszyscy, co, podstępnym
powierzając się \aglom, na niezbadane wypływacie morza! Wy zagadką weselni!
Zgadnijcie\ mi oto zagadkę, na którą wówczas patrzyłem, wytłumaczcie\ mi to widmo
największego samotnika!
Gdy\ widmem to było i przyszłości widzeniem, - com wówczas w przenośni widział? I kim
jest ten człowiek, któremu tak oto wszystko, co najcię\sze, najczarniejsze, w gardziel
wpełznie?
Kim jest ów pastuch, któremu wą\ w gardziel wpełzł? Kim jest ten człowiek, któremu tak
oto wszystko, co najcię\sze, najczarniejsze w gardziel wpełznie?
- Pastuch wszak\e ugryzł, jak mu to krzyk mój radził; przygryzł dobrym kęsem! Daleko od
siebie wypluł głowę wę\a - i skoczył na nogi. -
Nie pasterz to, nie człowiek ju\, - przeistoczony, olśniony, co śmiał się wraz! Przenigdy
nie śmiał się na świecie człowiek, jako ten się śmiał!
O, bracia moi, śmiech jam słyszał, co człowieczym nie był śmiechem, - i oto pragnienie
mnie pali, tęsknota, co się nigdy nie ukoi.
Tęsknota z owym śmiechem trawi mnie: och, jak\e ja zdołam \yć jeszcze! I jak\ebym
zdołał teraz umrzeć! -
Tako rzecze Zaratustra.
O duchu cię\kości
1
Me usta - ludu to usta: nadto prostacko, nadto serdecznie gadam ja dla jedwabistych
zajęcy. A bardziej jeszcze obco brzmi ma mowa kałamarnicom oraz lisom biurkowym.
Ma dłoń - sowizdrzała to dłoń: biada wszystkim stołom i ścianom, oraz wszystkiemu, co
miejsca u\yczyć gotowe sowizdrzalskim ozdóbkom i pisankom!
Ma noga - konia to noga: nią to stąpam i cwałuję poprzez wykrot i głaz: przed siebie, w
pola, wschwał; a diabła uciechy pod skórą mam w szalonym pędzie tym.
śołądek mój - snadz orła to jest \ołądek? Gdy\ najchętniej \ywi się on jagnięciną. Więc
po prawdzie, ptaka to tylko \ołądek.
Niewinnym pokarmem syty, pokarmem nieobfitym, zawsze gotów i niecierpliwy do lotu,
do odlotu - mego to obyczaju rzecz: jak\eby więc we mnie coś z ptaka być nie miało!
Osobliwie, \em jest duchowi cię\kości tak wrogi: ptasiego rodu to znamię: - i zaprawdę,
temu duchowi jam wrogiem śmiertelnym, pierworodnym wrogiem od początku! Och,
dokąd\e nie latała i nie polatywała ma wrogość!
O tym niejedną mógłbym zaśpiewać pieśń - i zaśpiewam ją wraz: aczkolwiek sam jeden
w pustym siedzę domu i własnym tylko uszom śpiewać muszę.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 31 z 44
Bywają wprawdzie inni śpiewacy, którym dopiero pełne sale rozmiękczają gardło, czynią
im dłoń wymowną, oko wyrazistym, serce czujnym: - jam nie jest, jak ci śpiewacy. -
2
Kto człowieka kiedyś latać nauczy, ten wszystkich rubie\y kamienie przesunie; wszystkie
kamienie graniczne w powietrze się uniosą, a ziemię na nowo ochrzcić on będzie musiał
- jako "lekkÄ…".
Struś biega prędzej, nizli najbystrzejszy koń, wszak\e i on w cię\ką ziemię ocię\ale
głowę chowa: tako i człowiek, co latać nie potrafi.
Cię\ką jest mu ziemia, cię\kim \ycie; tak duch cię\kości chce! Kto zaś lekkim chce się
stać i ptakiem być, samego siebie kochać powinien: - tako ja pouczam.
Aliści nie miłością schorzałych i chorzejących: gdy\ u nich cuchnie nawet i miłość własna!
Nale\y nauczyć się samego siebie miłować - tako ja pouczam - czerstwą i zdrową
miłością: aby człek z samym sobą rad przestawał i nie wałęsał się wszędy.
Takie wałęsanie chrzci siebie "miłością blizniego": słowem tym dotychczas i kłamano, i
obłudy wszelki czyniono najudatniej, osobliwie pośród tych, którzy całemu światu cią\yli.
I zaprawdę, przykazanie to nie na dziś i nie na jutro, samego siebie kochać się nauczyć.
Sztuka to raczej najwykwintniejsza, w podstępy najbardziej zasobna, sztuka ostatnia i
najcierpliwsza.
Przed swym właścicielem jest wszelka własność dobrze ukryta, a ze wszystkich skarbów
bywa ten własny najpózniej odkopanym, - duch cię\kości to sprawia.
Nieomal \e w kołysce dają nam ju\ cię\kie słowa i wartości, jak oto: "dobro" i "zło" - tak
siÄ™ posÄ…g nasz zwie. W imiÄ™ jego wybaczajÄ… nam to, \e \yjemy.
I po to pozwala się dziatkom do siebie przychodzić, aby ich zawczasu ostrzec, by siebie
nie kochały: tako sprawia duch cię\kości.
ZaÅ› my - wleczemy sumiennie to, co nam przydano, na twardych wleczemy barkach i
poprzez ciÄ™\kie drogi! A gdy pocimy siÄ™ w trudzie, powiadajÄ… nam: "O tak, \ycie jest
ciÄ™\kim brzemieniem!"
Lecz człowiekowi samego siebie tylko dzwigać jest cię\ko! Jako \e zbyt wiele obcego
władował na swe barki. Jako wielbłąd przyklęka on i pozwala się obładowywać!
Osobliwie silny, juczny człowiek, w którym pokora zamieszka: za wiele cudzych cię\kich
słów i wartości władowuje on na siebie, - i oto \ycie pustynią mu się zdaje!
I zaprawdę! Nawet niejedna rzecz własna jest cię\ka do dzwigania! A wiele we wnętrzu
człowieku jest jako ostryga: wstrętne, śliskie i trudne do uchwycenia -,
- tak, \e szlachetna skorupa ze szlachetnymi ozdobami orędować tu musi. I tej jeszcze
sztuki nale\y się nauczyć: mał\owinę swą mieć i piękny pozór i ślepotę przezorną!
Tysiąckrotnie zwodzi co do człowieka i to, \e niejedna skorupa bywa pospolita i smutna, i
przy tym zanadto skorupą. Za wiele dobroci i siły nigdy odgadnięte nie bywa;
najsmakowitsze kęski nie znajdują smakoszy!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 32 z 44
Wiedzą o tym kobiety najsmakowitsze: nieco tłustsza, nieco chudsza - och, ile\ doli jest
w takiej błahostce!
Cię\ko odkryć człowieka, najcię\ej zaś samego siebie; nieraz duch o duszy kłamie. Duch
cię\kości to sprawia.
Ten zaś samego siebie odkrył, kto powiada: oto jest moje dobro i zło: tym zmusił do
milczenia kreta i karła, mówiącego: "dla wszystkich dobry, dla wszystkich zły".
Zaprawdę, nie znoszę ja i tych, dla których rzecz ka\da jest dobra, a świat zgoła
najlepszy. Takich zwÄ™ ja nadto skromnymi.
Niewybredność, co wszystko smakować potrafi: to nie jest smak najwykwintniejszy!
Szanuję oporne i wybredne języki i \ołądki, które nauczyły się mówić "ja", "tak" i "nie".
Wszystko w głębię kłaść i wszystko trawić - prawdziwie świński to obyczaj! Zawsze "ta-
ak" mówić, tego się osioł tylko nauczył, oraz kto z jego jest ducha! -
Głęboka \ółć i czerwień gorąca: tak mi smak mój nakazuje, - krew on miesza do
wszystkich barw. Zaś kto dom swój pobiela, o pobielanej mówi mi to duszy.
Ci w mumiach zakochani, tamci w upiorach; i jedni i drudzy wrodzy ciału i krwi: - och,
jak\e się to z moim kłóci poczuciem! Gdy\ ja lubię krew.
I tam te\ mieszkać, ani przebywać nie chcę, gdzie wszystko spluwa i plwa, - raczej bym
\ył pośród złodziei i krzywoprzysięzców. Nikt złota w ustach nie nosi.
Wstrętniejszymi są mi jednak śliny zlizywaczy; zaś najohydniejsze zwierzę ludzkie,
którem kiedykolwiek spotkał, nazwałem paso\ytem: zwierzę, co kochać nie chciało, a z
miłości \yć pragnęło.
Nieszczęsnymi zwę tych, którym jedno tylko do wyboru pozostaje: albo złymi zwierzętami
się stać, albo złymi poskramiaczami: pośród nich nie zbudowałbym ja chaty.
Nieszczęsnymi zwę i tych, którzy ciągle czekać muszą, - i ci sprzeciwiają się smakowi
memu: wszyscy ci celnicy, kramarze i królowie oraz inni krain i sklepów dozorcy.
Zaprawdę, poznałem ja do głębi czekanie, - lecz tylko czekanie na siebie. A przede
wszystkim uczyłem się stać i chodzić, i biegać, i skakać, wspinać się, a tańczyć.
Lecz oto ma nauka: kto się kiedyś chce lotu nauczyć, winien się wprzódy nauczyć stać,
chodzić, biegać, wdrapywać i tańczyć: - gdy\ nie wzlatuje się od razu do lotu!
Po węzłowych drabinach do niejednego wdrapywałem się okna. rączymi nogami
wspinałem się na niejeden wysoki maszt: na wysokich masztach poznania siadywać
wydało mi się niemałą rozkoszą, -
- jako małe płomyki na wysokich masztach migotać: drobne wprawdzie to światła, lecz
wielkie pocieszenie dla zbłąkanych i rozbitków! -
Na wielu drogach i wieloma sposobami doszedłem do swojej prawdy: nie na jednej tylko
drabinie wspiÄ…Å‚em siÄ™ na swÄ… wy\ynÄ™, skÄ…d me oko w moje dale wybiega.
I niechętnie o drogi pytałem, - sprzeciwiało się to zawsze smakowi memu! Chętniej
zapytywałem drogi same i doświadczałem ich.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 33 z 44
Doświadczaniem i pytaniem było wszelkie me chadzanie: - i zaprawdę, nauczyć się te\
trzeba odpowiadać na pytania takie! Lecz takim jest - mój smak:
- ni zły, ni dobry to smak, lecz mój własny, czego się nie wstydzę i z czym się nawet nie
kryjÄ™.
"Oto - moja droga, - a gdzie\ jest wasza?" tak odpowiadam tym wszystkim, którzy mnie
"o drogę" pytają. Droga? - nie ma jej zgoła!
Tako rzecze Zaratustra.
PowracajÄ…cy do zdrowia
1
Pewnego poranku, w jakiś czas po powrocie do jaskini, zerwał się Zaratustra ze swego
posłania, jak opętany, krzyczał strasznym głosem i zachowywał się tak, jak gdyby na
posłaniu pozostał jeszcze ktoś, co \adną miarą powstać nie chce. Głos Zaratustry
rozbrzmiewał tak donośnie, \e zwierzęta jego zbiegły się przestraszone; zaś ze
wszystkich pieczar i kryjówek wokół jaskini Zaratustry powypłaszał się zwierz wszelaki i
latał, trzepotał się, pełzał lub skakał, jak mu przyrodzenie nóg lub skrzydeł pozwalało. A
Zaratustra mówił tymi słowy:
Bywaj, myśli przepaścista, z mojej wynurzaj się głębi! Jam twym kogutem i świtem,
zaspany nicponiu! Bywaj! bywaj! Mój głos dopieje się przecie ocknienia twego!
Zerwij więzy z uszu swoich! Słuchaj! Gdy\ ja słuchać cię pragnę! Bywaj! bywaj! Gromu tu
dosyć, aby i groby do słuchania zmusić!
Spędz sen oraz gnuśność i ślepotę z oczu swoich! Słuchaj mnie i oczyma swymi: mój
głos jest lekiem dla ślepo urodzonych.
A gdy raz się ockniesz, masz mi czuwać wiecznie. Nie mój to obyczaj prababki ze snu
budzić, aby je znów - do snu układać!
Poruszyłaś się, przeciągasz się, rzęzisz? Bywaj! bywaj! Nie rzęzić - lecz mówić mi masz!
Woła cię Zaratustra, bezbo\nik!
Ja, Zaratustra, orędownik \ycia, orędownik cierpienia, orędownik koliska - wołam cię,
myśli ma przepaścista!
Chwała mi! Zbli\asz się - słyszęć ju\! Bezdeń ma przemawia, ma ostatnia głębia dobyła
się na światło dzienne!
Chwała mi! Bli\ej tu! Dłoń mi podaj - - ha! puszczaj! - Ha, ha! - - Wstręt, wstręt, wstręt - - -
biada mi!
2
Zaledwie jednak Zaratustra te słowa wygłosił, zwalił się z nóg jak martwy, i jak martwy
długi czas na ziemi le\ał. Gdy przyszedł wreszcie do siebie, blady był na twarzy, dr\ący
na ciele, z ło\a podnosić się nie chciał i wzbraniał się długo jeść i pić. Trwało to dni
siedem; zwierzęta nie opuszczały go dniem i nocą, orzeł tylko wylatywał raz po raz, aby
pokarm mu znieść. Co zaś znalazł i zrabował, układał na posłaniu Zaratustry: tak \e
Zaratustra le\ał wreszcie pod stosem \ółtych i czerwonych jagód, gron, jabłek ró\anych,
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 34 z 44
wonnych ziół i szyszek piniowych. U nóg zaś jego le\ało jagniąt dwoje, które orzeł z
trudem porwał pastuchowi.
Wreszcie po siedmiu dniach powstał Zaratustra z ło\a, wziął jabłko ró\ane do ręki i
lubował się jego wonią. Wówczas, mniemały zwierzęta, nastał czas, kiedy do niego
przemówić nale\ało.
"O Zaratustro, rzekły, oto ju\ siedem dni z cię\ką le\ysz powieką: nie zechciałbyś
wreszcie powstać na nogi?
Wyjdz z jaskini swej: świat na cię, jako ogród, czeka. Wiatr igra cię\kimi wonnościami, co
do cię garnąć się pragną; wszystkie strumienie gonić cię chcą.
Rzeczy wszelkie tęskniły za tobą, gdyś ty siedem dni sam pozostawał, - wyjdz z jaskini
swej! Rzeczy wszelkie lekarzami chcą ci być!
Zali nowe nawiedziło cię poznanie, gorzkie i cię\kie? Jako kwaśny zaczyn le\ałeś tu oto,
dusza wezbrała w tobie i pęczniała poza brzegi wszelkie."
- O, zwierzęta me, odparł Zaratustra, gawędzcie\ dalej, a mnie słuchać pozwólcie! Krzepi
mnie to, gdy waszej słucham gawędy; gdzie się gawędzi, tam świat staje się wnet dla
mnie ogrodem.
Jak\e rozkosznym jest to, \e słowa i dzwięki na świecie są: czy\ słowa i dzwięki nie są to
tęcze i mosty złudne nad wieczną rozłąką rzeczy?
Do ka\dej duszy odrębny świat przynale\y; dla ka\dej duszy jest inna dusza zaświatem.
Między największymi zwłaszcza podobieństwami kłamie pozór najpiękniej; zaś przez
najmniejszą szczelinę najtrudniej mosty przerzucać.
Dla mnie - jak\eby "poza mną" być mogło? Nie masz "na zewnątrz"! Lecz zapominamy o
tym przy dzwiękach; i jak\e rozkosznym jest to, \e zapominamy!
Czy\ rzeczy wszelkich nie obdarzono nazwami i dzwiękami, aby się człowiek przy
rzeczach orzezwił? Piękną\ pustotą jest mowa: pląsa nią człowiek nad rzeczami
wszelkimi.
Jak\e rozkoszna jest wszelka mowa i wszystkie kłamstwa dzwięków! Dzwiękami pląsa
miłość nasza po barwistych tęczach. -
- "O, Zaratustro, rzekły na to zwierzęta, przed takimi, co jak my myślą, rzeczy wszelkie
same pląsają: wszystko to jawi się, dłonie sobie podaje, śmieje się, pierzcha - i powraca.
Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy się koło bytu. Wszystko zamiera,
wszystko zakwita; wiecznie rok bytu bie\y.
Wszystko się łamie, wszystko znów się spaja; jednakie buduje się wiecznie domostwo
bytu. Wszystko się rozłącza, wszystko wita się ponownie; wiernym pozostaje sobie
wiecznie bytu kolisko.
W ka\dym mgnieniu poczyna się byt; wokół ka\dego "tutaj" toczy się kula "tam". Środek
jest wszędzie. Krzywy jest szlak wieczności". -
- O, wy sowizdrzały i katarynki! - odparł Zaratustra i śmiał się znowu\, jak\e wy dobrze
wiecie, co się w ciągu dni siedmiu dokonać musiało: -
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 35 z 44
- i jak mi ów potwór w gardziel wpełznął i dusił! Lecz odgryzłem mu głowę i wyplułem ją
precz.
A wy, - wyście ju\ piosnkę z tego uczyniły? Lecz oto le\ę tu, wyczerpany ukąszeniem i
wypluciem tym, chory jeszcze z własnego wyzwolenia.
A wyście przyglądały się temu? O, zwierzęta me, jesteście\ i wy okrutne? Więc widokiem
wielkiego bólu pragnęłyście się napawać, jak to ludzie czynią? Albowiem człowiek jest
najokrutniejszym zwierzęciem.
Wobec tragedii, walk byków i ukrzy\owań czuł się dotychczas najrozkoszniej; a gdy
piekło sobie wynalazł, patrz! stało się ono jego niebem na ziemi.
Gdy wielki człowiek krzyknie - : mały wnet się tu znajdzie; i język z gęby lubie\nie
wywiesi. Zwie on to wszak\e "współczuciem" swoim.
Człowiek mały, osobliwie poeta - jak\e on zapamiętale oskar\a! Słuchajcie\, abyście się
nie przesłyszeli i wyczuli rozkosz, która w tych wszystkich oskar\eniach tkwi!
Ci oskar\yciele \ycia! ich \ycie zwycię\a jednym mrugnięciem oka: "Kochasz mnie? Pyta
bezczelnie; poczekaj nieco, jeszcze ja czasu dla ciebie nie mam".
Człowiek jest dla samego siebie najokrutniejszym zwierzęciem; i pośród tych wszystkich,
co siÄ™ "grzesznikami", "krzy\a swego dzwigaczami" i "pokutnikami" zwÄ…, baczcie mi na tÄ™
rozkosz, która w ich skargach i oskar\eniach tkwi!
Zaś ja sam - chcę\ ja tymi słowy oskar\ycielem być człowieka? Och, zwierzęta me, to
jedno przeświadczenie zdobyłem dotychczas, \e człowiekowi to jego "najgorsze"
niezbędne jest do najlepszego; -
- \e wszystko najgorsze jest najwy\szą siłą i najtwardszym kamieniem dla najwy\szego
twórcy; oraz \e człowiek lepszym i zarazem gorszym stać się musi! -
Nie do tego ło\a tortur przykuty byłem, i\ wiedziałem: "człowiek jest zły". - lecz
przeciwnie: jam wołał, jako nikt dotychczas nie wołał: "Och, \e te\ to jego 'najgorsze' jest
tak bardzo małe! Och, \e te\ to jego 'najlepsze' jest tak bardzo małe!"
Wielki przesyt człowiekiem - on to mnie dławił i w przełyk wpełzał: oraz i to, o czym
wró\biarz wró\y: "wszystko jest obojętne, nie opłaca się nic, wiedza dławi".
Wielki zmrok wlókł się przede mną, długi, śmiertelnie znu\ony i śmiercią pijany smutek,
co ziewającymi ustami przemawiał.
"Wiecznie powraca on, ów człowiek, którymś ty się znu\ył, człowiek mały", - tak ziewał
mój smutek i powłóczył nogą, a zasnąć nie mógł.
W piekło przeistoczyła mi się ziemia ludzka, zapadła się pierś jej, wszystko, co \yło, stało
mi się próchnicą ludzką, i kością trupią, i zmurszałą przeszłością.
Siadywało me wzdychanie na wszystkich grobowcach człowieczych, a wstawać nie
mogło; pytania i westchnienia me rechotały, dusiły i trawiły mnie, skar\ąc się dniem i
nocą: - "Och, człowiek wiecznie powraca! Człowiek mały powraca wiecznie!" -
Nago ujrzałem raz obu, największego i najmniejszego człowieka: nazbyt podobni byli do
siebie, - nazbyt ludzki nawet i ten największy!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 36 z 44
Nazbyt mały największy! - to mi obmierzłym uczyniło człowieka! A wieczny powrót nawet
i tego, co najmniejsze! - obmierzło mi to istnienie wszelkie!
Och, wstręt! wstręt! wstręt! - - Tako rzekł Zaratustra, westchnął i przeraził się, gdy\
przypomniał sobie chorobę swą. Lecz zwierzęta jego przerwały mu tu dalszą mowę.
"Nie mów ju\, ty do zdrowia powracający! - odparły mu zwierzęta, raczej wyjdz z jaskini,
gdzie świat na cię, jako ogród, czeka.
Między ró\e i pszczoły wyjdz i między roje idz gołębie! Osobliwie do paków idz
śpiewających: abyś się śpiewu od nich nauczył!
Śpiewać bowiem pragnie zdrowiejący; zdrowy niech przemawia. A gdy i zdrowy pieśni
zapragnie, innych zechce on pieśni, nizli do zdrowia powracający"
- "O, wy sowizdrzały i dudy niemilknące, zamilczcie\ wreszcie! - odparł Zaratustra i śmiał
się ze swych zwierząt. Jak\e wy dobrze wiecie, jaką to pociechę wymyśliłem sobie w
ciÄ…gu tych dni siedmiu!
I\ znowu śpiewać oto muszę, - tę pociechę wynalazłem sobie i to uzdrowienie: chcecie\ i
na to wnet piosnkę uło\yć lutniową?"
- "Nie mów ju\, odparły zwierzęta ponownie; zdziałaj raczej, ozdrowiały, nową wprzódy
lutnię dla swych pieśni nowych!
Gdy\ zwa\ to, Zaratustro! Nowym pieśniom nowej potrzeba lutni.
Śpiewaj i płoń, o Zaratustro, ulecz nowymi pieśni duszę swą: abyś swe wielkie udzwignął
przeznaczenie, które jeszcze \adnego człowieka przeznaczeniem nie było!
Gdy\ zwierzęta twe wiedzą wszak, o Zaratustro, kim jesteś i stać się musiałeś: patrz, tyś
jest nauczycielem wiecznego powrotu -, oto twe przeznaczenie!
A \eś pierwszym, co tę naukę wieścić musi, - jak\eby przeznaczenie to nie miało być
snadnie twym największym niebezpieczeństwem i schorzeniem twym!
Patrz, my wiemy, czego ty uczysz: \e rzeczy wszelkie powracajÄ…, a my wraz z nimi, i \e
wieczne razy ju\eśmy tu były, a rzeczy wszelkie wraz z nami.
Uczysz, \e jest wielki rok stawania siÄ™, olbrzymi, potworny rok, co jako zegar piaskowy,
wcią\ na nowo powrotnie nastawiać się musi, aby na nowo się osypywał i do końca
dobiegał: -
- tako, i\ wszystkie te roki są sobie równe w wielkim i małym zarazem, - tako, i\ my sami
w ka\dym wielkim roku jesteśmy jednacy w wielkim i małym zarazem.
A gdybyś ty teraz zemrzeć chciał, o Zaratustro, wiemy i to, jakbyś w tej chwili do się
przemawiał: - wszak\e zwierzęta twe błagają cię - abyś jeszcze nie umierał!
Przemawiałbyś bez dr\enia, raczej z przydechem błogości: gdy\ wielkie brzemię i
zdławienie zdjęte byłyby wreszcie z ciebie, ty najcierpliwszy! -
"Oto umieram i zanikam, mówiłbyś wówczas, jedno mgnienie, a stanę się nicością.
Dusze są równie śmiertelne, jak i ciała.
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 37 z 44
Lecz powróci ten węzeł przyczyn, w który i ja wplątany jestem, - stworzy on mnie
ponownie! Ja sam nale\Ä™ do przyczyn wiecznego powrotu.
Powtórzę się na powrót wraz z tym słońcem, tą ziemią, tym orłem i wę\em tym - nie do
nowego, ani lepszego \ycia, ani te\ do podobnego:
- powracać będę wiecznie do zawsze jednakowego i zawsze tego samego \ycia,
zarówno w rzeczach wielkich jak i małych, tak, abym znowu\ o rzeczy wszelkich
wiecznym powrocie nauczał, -
- abym znowu\ me słowo głosił o wielkim dla świata i ludzi południu, abym znowu\
ludziom nadczłowieka zwiastował.
Rzekłem me słowo i łamię się na słowie mym: tako chce dola wieczna -, jako zwiastun
ginÄ™!
Nastała godzina, w której schodzący samego siebie błogosławi. Tak - kończy się zejście
Zaratustry". - -
Skoro zwierzęta te słowa rzekły, zamilkły i oczekiwały, aby Zaratustra do nich przemówił:
Zaratustra wszak\e nie słyszał, \e one milczą. Le\ał oto z zamkniętymi oczyma, na
pozór śpiący, aczkolwiek od zaśnięcia daleki: gdy\ z duszą własną rozmowę wówczas
wiódł. Wą\ i orzeł, widząc go tako milczącym, uszanowały wielką wokół niego ciszę i
oddaliły się oględnie.
CZŚĆ CZWARTA I OSTATNIA
Pieśń pijana
1
Tymczasem jeden gość po drugim wymykali się z jaskini w chłodną i zadumy pełną noc;
Zaratustra zaś wiódł pod ramię najszpetniejszego człowieka, aby mu pokazać swe
królestwo nocy, wielki krągły księ\yc i srebrne wodospady wokół jaskini. I oto, skupieni
wokoło siebie, zamilkli nagle wszyscy ci ludzie, wiekiem ju\ starzy, wszak\e o ukojonych,
krzepkich sercach i z tym zdumieniem w duchu, \e tak oto dobrze czują się na świecie;
przejmujący czar nocy wnikał w ich serca coraz to głębiej i głębiej. Zaratustra zaś rzekł
do siebie w duchu: "o jak\e mi się oni podobają teraz, ci ludzie wy\si!" - nie wypowiedział
wszak\e tego w poszanowaniu ich szczęścia oraz ich milczenia. -
Wówczas stało się to, co w tym zdumiewającym dniu było najbardziej zdumienia godne:
szpetny człowiek począł raz jeszcze, po raz ostatni rzęzić i parskać, i gdy dosapał się
wreszcie do słów, nagle krągłe i czyste pytanie wyskoczyło z jego ust, dobre, głębokie i
jasne pytanie, które wszystkim, co je słyszeli, poruszyło nagle serca.
"Przyjaciele moi, wy wszyscy społem, rzekł najszpetniejszy człowiek, co sądzicie o tym?
Gwoli temu dniu - po raz pierwszy w \yciu jestem zadowolony, \em całe \ycie prze\ył.
I choć tyle ju\ wyznałem, nie dość mi jeszcze tego. Warto \yć na świecie: jeden dzień,
jedna uczta z Zaratustrą nauczyły mnie kochać ziemię.
"Było\ więc to - \yciem?" powiem kiedyś śmierci. - "Hej\e więc! Jeszcze raz!"
Przyjaciele moi, có\ wy o tym mniemacie? Nie chcecie\ wraz ze mną mówić do śmierci:
Było\ więc to - \yciem? Gwoli Zaratustrze, - hej\e! Jeszcze raz!" - -
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 38 z 44
Tak mówił najszpetniejszy człowiek; a było to na chwilę przed północą. I jak sądzicie, co
się wówczas przytrafiło? Skoro tylko ludzie wy\si usłyszeli to pytanie, uświadomili sobie
nagle swą przemianę i uzdrowienie, oraz kto był sprawcą tych przeistoczeń: garnęli się
do Zaratustry z podzięką, uwielbieniem i pieszczotą, całowali go po dłoniach; ka\dy
zachował się wedle swego przyrodzenia: jedni śmieli się, inni płakali. Stary wró\biarz
tańczył z radości; i aczkolwiek był on wówczas pełen słodkiego wina, jak mniemają
niektórzy opowiadacze, wypełniała go bez wątpienia jeszcze bardziej słodycz \ycia, oraz
wyrzeczenie się wszelkiego znu\enia. Są i tacy, co opowiadają, jakoby i osioł wówczas
tańczył: nie darmo najszpetniejszy człowiek napoił go był winem. Bądz co bądz, jeśli
owego wieczoru osioł nawet nie tańczył, działy się wówczas większe i dziwniejsze cuda
nad taniec ośli. Krótko i węzłowato, jak to głosi przysłowie Zaratustry: "i có\ po tym!"
2
Zaratustra jednak, podczas tych wydarzeń z najszpetniejszym człowiekiem, stał jak
pijany: wejrzenie jego przygasło, język bełkotał i słaniały się nogi. I któ\by wówczas
odgadnął, jakie myśli przenikały przez jego duszę? Najwidoczniej jednak duch jego
cofnął się, potem przed się wybiegł i w dalekich przebywał dalach, jakoby "na wysokiej
przełęczy, jak stoi napisane, między dwoma morzami,
- między przeszłością i przyszłością, jako cię\ka snując się chmura". Powoli jednak,
podtrzymywany ramionami ludzi wy\szych, powracał do siebie i bronił się rękoma od
natarczywości uwielbiających, a zaniepokojonych; nie mówił wszak\e nic. Nagle zwrócił
szybko głowę, jak gdyby coś usłyszał, po czym palec na ustach poło\ył i rzekł:
"Chodzcie!"
I uczyniło się wokół cicho i tajemniczo; z głębi dochodził powolny głos dzwonu.
Zaratustra przysłuchiwał się temu wraz z ludzmi wy\szymi; wreszcie po raz drugi poło\ył
palec na ustach i rzekł powtórnie: "Chodzcie! Chodzcie! Północ zbli\a się!" - a głos jego
zmienił się przy tym. Lecz wcią\ jeszcze z miejsca się nie poruszał: wówczas jeszcze
ciszej i tajemniej uczyniło się wokół; nadsłuchiwali wszyscy, nawet osioł, i honorowe
zwierzęta Zaratustry, orzeł i wą\, nadsłuchiwała zarówno i jaskinia Zaratustry, i wielki
chłodny księ\yc, sama noc, zda się, słuchała, Zaratustra poło\ył po raz trzeci palec na
usta i rzekł:
Chodzcie! Chodzcie! Chodzcie! Śród nocy tej pobłądzmy! Nastała ju\ godzina: chodzmy
tedy w noc!
3
O, ludzie wy\si, północ się zbli\a; chcę wam coś na ucho rzec, jak ten stary dzwon, co mi
nieraz w ucho szepcze, -
- tak tajemnie, tak okrutnie, tak serdecznie, jak przemawia ten północny dzwon, co
prze\ył więcej, ni\ prze\ywa człek:
- który mierzył ju\ waszych ojców bolesne serc uderzenia - och, och! jak\e wzdycha ona,
jak we śnie śmieje się! ta stara, głęboka, głęboka północ!
Cicho! Cicho! Tu niejedno słyszy się, co za dnia głosić się nie mo\e; teraz oto w
powietrznym chłodzie, gdzie wszystek gwar stał się ciszą waszych serc, -
- teraz ono głosi się, teraz słyszeć da się ono; w nocne nadczujne dusze oto wnika ju\:
och! och! jak\e wzdycha ona! jak we śnie śmieje się!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 39 z 44
- czy słyszysz ty, jak tajemnie, jak okrutnie do ciebie mówi ta stara, głęboka, głęboka
północ?
Człowiecze, słysz!
4
Biada mi! Gdzie prysnął czas? Nie zapadłem\ w studzien głębie? Ju\ świat śpi -
Och! och! Skowyczy pies, księ\yc świeci. Skonać, skonać raczej zechcę, nizli mówić
wam, co północne moje serce myśli oto wraz.
Oto zmarłem! Minęło ju\! Pająku, czemu snujesz się wokół mnie? Chcesz\e krwi? Och!
och! Pada rosa, zbli\a siÄ™ godzina -
- godzina, w której dreszcz i mróz przejmuje mnie, pyta ona, rozpytuje: "komu serca na to
stać?"
- komu ziemi panem być? Kto zechce rzec: "tak wam biec, wielkie, oraz małe, wy
strumienie!
- godzina zbli\a się: o człeku ty, człowieku wy\szy, bacz! mowa to dla czujnych uszu, dla
twoich ona uszu - co brzmi z północnej głuszy wzwy\ ?
5
"Coś ponosi mnie, pląsa dusza moja. Dzieło dnia! Dzieło dnia! Komu panem ziemi być?
Księ\yc mrozi, milczy wiatr. Och, och! Wzlecieliście dość wysoko? Wy pląsacie: jednak
noga skrzydłem jeszcze nie jest.
Dobrzy wy tancerze, mija ju\ ochota, wino poszło w męty, ka\da czara ju\ skruszała, ju\
bełkocze grób.
Wzlecieliście nie dość górnie: ju\ bełkoczą groby: "zmarłych te\ wyzwólcie! Czemu taka
długa noc? Nie upaja\ księ\yc nas?"
O ludzie wy\si, groby te\ wyzwólcie, zbudzcie te\ i trupy! Och, czemu robak toczy
jeszcze? Zbli\a siÄ™ godzina, -
- mruczy ciÄ…gle dzwon, skrzypi jeszcze serce, jeszcze toczy drzewny czerw, czerw
serdeczny. Och! Och! Świat głębią jest!
6
Słodka lutni! Lutni słodka! Kocham ja twój ton, twój upojny ton kumaka! - z jak dalekich
dziejów, z jak dalekich stron dziś nawiedza mnie twój ton, hen, z oddali, gdzie kochania
cichy staw!
Stary dzwonie, słodka lutni! Ka\dy ból w serce bił, ojca ból, ojców i praojców bóle; tak
dojrzała mowa twa, -
- dojrzałą stała się jak jesień, jako popołudnie, jak me serce pustelnicze - oto głosisz się:
dojrzałym stał się świat i brunatnym grono,
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 40 z 44
- oto umrzeć chce, z szczęścia umrzeć pragnie. O, ludzie wy\si wy, nie czujecie\ nic?
Potajemnie woń tu bije,
- woń i zapach to wieczności ró\a upojna, złota i brunatna winna woń, co z starego
szczęścia bije,
- z upojnej, północnej szczęśliwości zgonu, która śpiewa: świat głębin zwał, głębszych,
ni\, jawo, myślisz, śnisz!
7
Puść mnie! Puść! Jam dla ciebie za czysty. Nie tykaj mnie! Czy\ nie doskonały stał się
owo świat?
Za czysta skóra ma dla dłoni twych dotknięcia. Puść mnie, głupi i prostacki, puść mnie,
gnuśny dniu! Zali północ nie jaśniejsza?
Najczystszymi panami ziemi być, najbardziej niepoznanym, najsilniejszym duszom
północnym: głębsze one i jaśniejsze nizli ka\dy dzień.
O dniu, po omacku szukasz mnie? Więc szczęścia mego szukasz? Więc jestem dla cię
bogaty, samotny, skarbów kopalnią, komorą złotą?
O świecie, chcesz\e mnie? Jestem\ dla ciebie świecki? Jestem\ dla ciebie duchowny?
Jestem\ dla cię boski? Wszak\e, dniu i świecie, zbyt ocię\ałe wy jesteście,
- miejcie dłonie tu mądrzejsze, chwyćcie głębsze szczęście i głębszą niedolę, chwyćcie
boga tu jakiego, po mnie nie sięgajcie:
- moje szczęście i nieszczęście głębokie są, o, dniu dziwny, wszak\e bogiem ja nie
jestem, ni jaskinią bo\ą: głębin sięga świata ból.
8
Głębszy Boga ból, ty przedziwny świecie! Po bo\y sięgnij ból, po mnie ty nie sięgaj!
Czym\e ja! Upojna, słodka lutnia,
- północnej lutni brzęk, kumakowy dzwon; nikt jej nie rozumie, wszak\e mówić musi, -
przed głuchymi, o ludzie wy\si! Gdy\ wy nie rozumiecie mnie!
Pierzchło! Minęło! O młodości! O południe! O południe me! Oto nastał wieczór i noc, i
północ - wyje pies, wicher:
- nie jest\e wicher psem? Oto skomli, i skowyczy, oto wyje wciÄ…\. Och! och! jak\e ona
wzdycha, jak się śmieje, jako rzęzi i jak dyszy, ta północna pora!
Jak trzezwo przemawia ta pijana wieszczka! przepiła\ upojenie swe? więc nadczujną ju\
się stała? i prze\uwa znów?
- swój ból prze\uwa we śnie, głęboka stara północ, a bardziej jeszcze rozkosz swą.
Albowiem rozkosz ju\, gdzie głęboki ból: nad ból rozkosz głębiej drga.
9
Winny krzewie! Czemu sławisz mnie? Wszak nadciąłem cię! Okrutnik ja, oto krwawisz mi
- có\ znaczy to sławienie pijanego okrucieństwa?
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 41 z 44
"Co się stało doskonałe, wszystko dojrzałe - skonać chce!" tak oto przemawiasz.
Błogosławiony, błogosławiony niechaj będzie winobrańczy nó\! Lecz wszystko
niedojrzałe \ycia chce: o biada!
"Zgiń! - mówi ból - bólu, precz!" Lecz wszystko, co cierpi, \yć chce, aby się stało dojrzałe,
radosne i tęskne,
- tęskniące za wszystkie, co dalsze, wy\sze i jaśniejsze. "Dziedziców chcę - woła
wszystko, co cierpi, - dzieci pragnÄ™, nie chcÄ™ siebie", -
rozkosz wszak\e chce nie dziedziców, nie dzieci, - rozkosz chce siebie samej, chce
wieczności, chce powrotu, chce "wszystkiego, co zawsze jednakie".
Mówi ból: "Aam się, serce, krwaw! Wędruj nogo, skrzydło płyń! Bólu, w górę! bólu,
wzwy\!" Hej\e! Hej! O, stare serce me: "Zgiń!" - mówi ból.
10
Jak mniemacie, ludzie wy\si? Jestem\ wieszczem? Marzycielem? Upojeńcem? Snów
tłumaczem? Czy te\ dzwonem o północy?
Kroplą rosy? Czy wieczności tchnieniem, wonią? Nie czujecie\, nie? Świat mój
doskonały oto staje się, i północ jest południem, -
i ból jest rozkoszą, i klątwa błogosławieństwem, i noc jest słońcem, - odejdzcie mi, albo
nauczę jeszcze was: i mędrzec jest trefnisiem.
Rzekliście kiedykolwiek "tak" rozkoszy swej? O, przyjaciele moi, rzekliście zarazem "tak"
wszelkiemu bólowi. Wszelkie rzeczy spętane są ze sobą, splątane i zakochane w sobie, -
- skoroście chcieli kiedykolwiek "raz" po raz wtóry, skoroście mawiali: "podobasz mi się
szczęście, mgnienie, chwilo!" tym zapragnęliście te\ wszystkiego z powrotem!
- wszystkiego od nowa, wszystkiego wiecznie, wszystkiego w spętaniu, splocie i
umiłowaniu wzajemnym, o, tym umiłowaliście te\ i świat, -
- wieczni wy, miłujecie go wiecznie i po wszystkie czasy: i do bólu nawet mówicie: zgiń,
lecz powróć! Gdy\ rozkosz za wiecznym \yciem łka!
11
Gdy\ rozkosz wszelka chce wieczności rzeczy wszelkich, chce miodu, chce dro\d\y,
chce upojnej północy, chce grobów, chce ukojenia łez nagrobnych, zorzy chce
pozłocistej -
- bo czegó\ rozkosz nie pragnie! bardziej ona spragniona, bardziej serdeczna i głodna, a
okrutniejsza, bardziej od wszelkiego bólu tajemna, pragnie siebie, wgryza się w siebie,
wola koliska boryka siÄ™ w niej,
- chce miłości, chce nienawiści, jest przebogata, obdarowuje, odrzuca precz, \ebrze, by
ktoś brał, dziękuje biorącym, pragnie, aby ją nienawidzono, -
- tak bogata jest rozkosz, \e bólu łaknie, łaknie piekła, nienawiści, hańby, sromoty,
kalectwa, łaknie świata, - gdy\ świat ten, och, wszak znacie świat!
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 42 z 44
O ludzie wy\si, za wami tęskni ona, rozkosz ta niepohamowana i błoga, - za waszym
bólem, wy nieudani! Za nieudanym tęskni wszelka rozkosz wieczna.
Gdy\ wieczna rozkosz siebie pragnie, przeto chce te\ i bólu serdecznego! O szczęście, o
bólu! O serce, łam się! Ludzie wy\si, nauczcie\ mi się tego: rozkosz wieczności chce,
- rozkosz chce wszelkich rzeczy wieczności, - wieczności chce bez dna, bez dna!
12
Nauczyliście się ju\ pieśni mojej? Odgadliście ju\, dokąd zmierza? Hej\e! Hej! Ludzie wy
wy\si, śpiewajcie\ mi pieśń mą okrę\ną!
Śpiewajcie\ mi tę pieśń, której imię "Jeszcze raz", a treść "po wieki wieczne!" -
śpiewajcie, o ludzie wy\si, pieśń okrę\ną Zaratustry!
Człowiecze! Słysz!
Co brzmi z północnej głuszy wzwy\?
"Jam spał, jam spał -,
"Z głębokich snu się budzę cisz: -
"Świat - głębin zwał,
"Głębszych ni\, jawo, myślisz, śnisz.
"Ból - głębi król -,
"Lecz - nad ból - rozkosz głębiej łka:
"Zgiń! - mówi ból -
"Rozkosz za wiecznym \yciem Å‚ka -,
"- wieczności chce bez dna, bez dna!"
Znak
Rankiem po owej nocy skoczył Zaratustra z ło\a, opasał lędzwie i wystąpił ze swej
jaskini, płomienny i potę\ny, jako słońce poranne, gdy zza ciemnych wschodzi gór.
"Jasności ty olbrzymia, rzekł, jako niegdyś ju\ przemawiał, ty szczęścia oko głębokie,
czym\e by było twe szczęście, gdybyś nie miała tych, którym świecisz!
A jeśli w swych komorach pozostają oni jeszcze, podczas gdy ty ju\ czuwasz, ju\
wschodzisz, ju\ darowujesz i rozdajesz: jak\eby dumny twój wstyd złorzeczyć temu miał!
Oto śpią jeszcze ci ludzie wy\si, podczas gdy ja ju\ czuwam; nie są to moi prawi
towarzysze! Nie na nich czekam ja na górach swych.
Do dzieła swego garnę się, i do dnia swego: lecz nie rozumieją oni, które są znaki mego
poranku, krok mój nie jest dla nich pobudką.
Śpią jeszcze w jaskini mej, ich sny spijają jeszcze pijaną pieśń moją. Ucha, które by ku
mnie nasłuchiwało, - ucha posłusznego brak wśród ich członków".
- Mówił to Zaratustra do swego serca, gdy słońce wschodziło: wówczas spojrzał ku
górze, gdy\ usłyszał ostry krzyk swego orła. "Hej\e! zawołał, po mojej to chęci i tak mi
przynale\y. Me zwierzęta czuwają, poniewa\ ja ju\ czuwam.
Orzeł mój czuwa ju\ i wraz ze mną słońcu cześć oddaje. Szponami orła sięga on po
nowe światło. Jesteście moje prawdziwe zwierzęta; kocham was.
Lecz brak mi jeszcze mych prawdziwych ludzi!" -
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 43 z 44
Tako rzecze Zaratustra; wówczas przytrafiło się nagle, \e chmara ptactwa zaroiła się
wokół niego i zaszumiała mu w uszach, - a łopot skrzydeł i natłok wokół jego głowy był
tak wielki, \e Zaratustra przymknął oczy. I zaprawdę, jako chmura spadło to nań
niespodziewanie, jako chmura strzał, co nowego obsypuje wroga. Wszelako była to
chmura miłości, rozpostarta nad nowym druhem.
"Có\ to dzieje się ze mną?" rzekł Zaratustra do zdumionego serca i osunął się powoli na
wielki kamień u wyjścia z jaskini. Wszak\e gdy rękoma ponad sobą, wokół siebie i pod
sobą chwytał, od tkliwych broniąc się ptaków, wówczas przytrafiło się niespodzianie coś
jeszcze dziwniejszego: zanurzył dłoń niepostrze\enie w ciepłą gąszcz włochatych
kudłów; równocześnie rozległ się ryk wokół niego, - łagodny, przeciągły ryk lwa
"Znak się jawi", rzekł Zaratustra, i przeistoczyło się serce jego. I w rzeczy samej, skoro
tylko rozświetliło się nieco wokół, ujrzał u swych nóg \ółte potę\ne stworzenie,
przywierające mu łbem do kolan z miłosnym uporem psa, który starego odnajduje pana.
Gołębie świadczyły mu z równą \arliwością miłość swą; i za ka\dym razem gdy gołąb
chrapy lwa musnął, lew grzywą potrząsał, dziwił się i uśmiechał.
Na to wszystko rzekł Zaratustra jedno tylko słowo: "dzieci moje w pobli\u są, dzieci moje"
-, i zamilkł zupełnie. Topniało wszak\e serce jego, a z oczu poczęły się sączyć łzy
kropliste i padać na dłonie. I nie baczył ju\ na nic więcej. Siedział oto znieruchomiały, nie
ogarniając się od zwierząt. Wówczas gołębie spłynęły doń, obsiadły mu ramiona, pieściły
włos jego siwy, nie nu\ąc się tkliwością swą i radowaniem. Lew potę\ny zlizywał wcią\
łzy, padające na dłoń Zaratustry, porykiwał i mruczał przy tym nieśmiało. Tak oto
zachowywały się te zwierzęta. -
Działo się to czas długi, lub czas krótki: gdy\ mówiąc po prawdzie, dla takowych rzeczy
nie ma czasu na ziemi -. Tymczasem jednak ludzie wy\si w jaskini Zaratustry obudzili siÄ™
wreszcie i ustawiwszy się do pochodu, szli naprzeciw Zaratustry, aby mu pokłon oddać
poranny: jako \e ocknąwszy się nie znalezli go ju\ byli w jaskini. Gdy jednak do wrót
jaskini doszli i gdy szelest kroków ich uprzedził, naje\ył się lew gwałtownie, odwrócił się
nagle do Zaratustry i z dzikim rykiem skoczył ku jaskini. Wy\si zaś ludzie usłyszawszy
ten ryk, krzyknęli chórem jakby jednymi ustami, pierzchli z powrotem i w mgnieniu oka
znikli wszyscy.
Zaratustra wszak\e oszołomiony i obcy temu wszystkiemu, powstał z kamienia, obejrzał
się wokół, zdumiewał się, pytał się serca swego, rozwa\ał i czuł się samotny. "Có\em ja
to słyszał w tej chwili? - pytał wreszcie powoli, có\ to przytrafiło mi się w tej oto chwili?"
Ju\ nawróciło ku niemu wspomnienie, jednym spojrzeniem pojął wszystko, co się między
wczoraj i dziś przytrafiło. "Oto kamień, mówił gładząc swą brodę, na którym wczoraj z
rana spoczywałem, tu oto przystąpił do mnie wró\biarz, tu te\ usłyszałem po raz
pierwszy ów krzyk, który teraz właśnie obił mi się znów o uszy, wielkie wołanie na
ratunek.
O, ludzie wy\si, o waszej to niedoli wieścił mi wczoraj rankiem ów stary wró\biarz, -
- ku waszej niedoli zwieść mnie on chciał i nią kusić: o, Zaratustro, rzekł do mnie,
przychodzę, abym cię do twego ostatniego grzechu skusił.
Do mego ostatniego grzechu? - wykrzyknął Zaratustra i śmiał się gniewnie z własnych
słów: có\ to zachowane mi zostało, jako grzech mój ostatni?"
- I raz jeszcze pogrą\ył się Zaratustra w sobie, przysiadł ponownie na wielkim kamieniu i
rozwa\ał. Nagle skoczył na nogi, -
2009-10-20
Bez tytułu 1 Strona 44 z 44
Współczucie! Współczucie z człowiekiem wy\szym! wykrzyknął i oblicze jego
przeistoczyło się w spi\. Hej\e! Na to - minął ju\ czas!
Moje czucie i współczucie - có\ mi na tym zale\y! Baczę\ ja szczęścia? Dzieła mego
baczÄ™!
Hej\e więc! Przyszedł lew, dzieci me w pobli\u są, Zaratustra dojrzałym się stał, godzina
ma nadeszła: -
Mój to poranek, mój dzień świta: bywaj mi, bywaj, wielkie ty moje południe!" - -
Tako rzekł Zaratustra i opuścił swą jaskinię, płomienny i potę\ny, jako słońce poranne,
gdy zza ciemnych wschodzi gór.
2009-10-20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Friedrich Nietzsche Tako rzecze zaratustra
Nietzsche Friedrich Tako rzecze Zaratustra
Tako rzecze Zaratustra
Doktor Rodan tako rzecze
tako rzecze studek
Nietzsche, Zapiski o nihilizmie
When Nietzsche Wept [2007]PL
Nietzsche wybrane fragemnty
Freud Wstęp do psychoanalizy, Nietzsche Wiedza radosna
Bolecki PRINCIPIUM INDIVIDUATIONIS Motywy Nietzscheańskie w prozie Schulza
Friedrich Nietzsche, Wiedza radosna
Przypadek Nietzschego Filozoficzny bunt w obliczu fatum

więcej podobnych podstron