Jedwabne a zbrodnie na Kresach10










Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 cz.10













Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941 (cz.
X)






 


prof. JERZY ROBERT NOWAK

 





 
Na tle kolejnych faz antypolonizmu

Pomimo trwającego już
wiele miesięcy sporu wokół Jedwabnego zdumiewa, jak
wiele wypowiedzi jest powierzchownych, ślizga się na
marginesie tematu, czy ogranicza do fragmentarycznych opisów. Z
jednej strony mamy tendencyjne próby przypisania Polakom za
wszelką cenę odpowiedzialności za mord w
Jedwabnem. Z drugiej strony mamy liczne prostowania tych czy
innych nieścisłości Grossa i innych oszczerców,
lecz przy zbyt rzadkich próbach szukania źródeł
antypolskiej nagonki akurat w sprawie Jedwabnego. 

Niewiele osób zadało sobie trud
przyjrzenia się historii sprawy Jedwabnego, od zeznań
Wasersztajna przez proces 1949 r., późniejsze śledztwa
Monkiewicza po teksty Grossa, ale także z uwzględnieniem
żydowskiej książki o Jedwabnem z 1980. Poza paru
dosłownie wyjątkami, prawie nikt z krytyków Grossa nie
zwrócił uwagi na treść tej książki, i
jej cele. A przecież
nie wystarczy obalenie tych czy innych antypolskich kłamstw w
sprawie Jedwabnego czy Radziłowa, począwszy od wczesnych
powojennych zeznań Wasersztajna czy Finkelsztajna. Niezbędne
jest zastanowienie się, dlaczego wymyślono te kłamstwa,
kto był zainteresowany ich wymyśleniem i nagłośnieniem
już w 1945 roku
.
Ważnym, nader ważnym
tropem w tej sprawie były cytowane przeze mnie we wcześniejszym
rozdziale opinie najobiektywniejszej chyba badaczki związanej
z Żydowskim Instytutem Historycznym, już niestety nieżyjącej
Teresy Prekerowej. Pisała ona, jak świadomie nagłaśniano
fałszywe zarzuty antysemityzmu pod adresem Armii Krajowej w
żydowskich relacjach z pierwszych lat powojennych. Na podobne
intencje oficjalnych "zbieraczy" relacji żydowskich
wskazywał również
historyk żydowski Icchak Rubin w 1988 r. akcentując,
że "Funkcjonariusze Komitetów Żydowskich mianowani
przez partię komunistyczną, którzy zbierali te zeznania
wskazywali piszącym, kto jest winien i na co zasługuje".
Dobrze wiem, kogo chcieli w największym stopniu pogrążać,
kompromitować i dyskredytować partyjniacy i
bezpieczniacy w pierwszych latach powojennych na terenach Białostockiego
i Łomżyńskiego. Ich głównym wrogiem wówczas
nie byli pokonani, i nie liczący się już Niemcy,
lecz wyjątkowo silna antykomunistyczna partyzantka podziemna
na wspomnianych terenach
. Jakże wymownie dopasowały się do tych
partyjniacko-bezpieczniackich oczekiwań wymyślone
zeznania M. Finkelsztajna z jego epitetami o "polskich
mordercach, brudnych rękach ludzi ze świata
podziemnego" ("Sąsiedzi", s. 46).
Fabrykowane według odgórnych
instrukcji, pełne nienawiści do Polaków relacje części
co bardziej serwilistycznych czy "postępowych"
Żydów miały spełniać również dwa dużo
ważniejsze w skali centralnej cele w interesie sowieckim. Z
jednej strony chodziło o ciągłe zohydzanie Polaków
na Zachodzie jako antysemitów, faszystów, szowinistów. Czołowy
PPS-owski działacz polityczny i historyk Adam Ciołkosz
pisał na łamach londyńskich "Wiadomości"
w 1968 roku o szczególnie ciężkiej odpowiedzialności
polskich władz komunistycznych za świadome
upowszechnianie o Polsce wizji kraju antysemickiego. Jak pisał
Ciołkosz: "I tak kamyczek po kamyczku, cegiełka po
cegiełce własnymi rękami wznosili komuniści
polscy gmach fałszów, z których wynikać miało, iż
rząd polski w Londynie był antysemicki, (...) naród
polski z wyjątkiem garstki komunistów był
antysemicki". Wszystko to miło służyć tym
lepszemu przekonywaniu przez Sowietów na Zachodzie, że w tej
"antysemickiej" i "reakcyjnej" Polsce nie można
sobie pozwolić na demokrację, że Polaków trzeba
mocno trzymać w ryzach, najlepiej mocną sowiecką ręką,
aby nie pojawiły się znów upiory "polskiego
antysemityzmu".

Drugim celem propagandy na temat "krwiożerczego
polskiego antysemityzmu" było urabianie wśród
Żydów, zgodnie z ówczesnymi priorytetami moskiewskiej
polityki, przekonania o potrzebie jak najszybszego wyjazdu z tak
niechętnej im Polski
. Jak pisał Krzysztof Kąkolewski: "Rosjanom chodziło
o pozbycie się tzw. elementu kapitalistycznego: właścicieli
sklepików, rzemieślników, członków żydowskich spółdzielni
pracy - które rozwijały się i byłyby niewygodne do
spacyfikowania w związku z przygotowaniami do stalinizacji
Polski" (K. Kąkolewski, "Umarły
cmentarz", Warszawa 1996, s. 192). W masowym eksodusie Żydów
do Palestyny z Polski i innych krajów Europy środkowej
Rosjanie widzieli również dogodne narzędzie dla wywoływania
zamieszania w zarządzanej przez W. Brytanię Palestynie.
Liczyli poza tem, zręcznie oszukiwani przez różnych
polityków żydowskich, że przyszłe państwo
żydowskie będzie państwem o rządach lewicowych
i prosowieckich, być może stanie się nawet główną
bazą wpływów sowieckich na Bliskim Wschodzie. Później
Stalin miał się jednak przekonać, ku swojej wściekłości,
że został całkowicie oszukany co do intencji
polityków żydowskich, którzy woleli w decydującej
chwili postawić na "bogatego wujaszka" z USA.
Z tego typu oficjalnymi celami
sowieckich rządców i ich polsko-żydowskich popleczników
częstokroć współgrały i osobiste postawy części
Żydów, z różnych względów nienawidzących
Polaków lub mających do nich głębokie urazy i tym
silniej marzących o wyidealizowanym państwie żydowskim,
właśnie rodzącym się w Palestynie. Jakże
wymowny pod tym względem jest fragment wspomnień Natana
Steinbergera, który po sprowokowanych przez bezpiekę zajściach
antyżydowskich w Krakowie latem 1945 roku, zapisał taki
efekt swych żmudnych medytacji w ukryciu w lokalnym klozecie:
"W czasie, gdy siedziałem w tym moim schronieniu (w
ubikacji) zapadło w moim sercu postanowienie - Polska nie
jest naszą ojczyzną. Nie mam nic tu do szukania, jest
jedno miejsce na świecie, w którym możemy żyć
- Palestyna (...)" (podkr. J.R.N.; cyt za: A. Cichopek:
"Pogrom Żydów w Krakowie 11 sierpnia 1945 r., Warszawa
2000, s. 235).
Szmul Wasersztajn mógł być
jednym z tych Żydów, którzy doszli do bliźniaczo
podobnych przemyśleń, co Natan Steinberger, i to niezależnie
od jego ubeckich celów (sprawa jego bezpieczniackiej profesji
wymaga, jak podkreślałem, jeszcze pełnej
weryfikacji). Doszedłszy do wniosku, że ma szczerze dość
Polski, którą dość szybko później opuścił,
chciał prawdopodobnie przekonać jak najwięcej
Żydów do podobnej decyzji. Udając się do Ameryki
Południowej, a nie do Izraela (być może z obawy
przed powołaniem do armii izraelskiej i utratą życia
w krwawych bojach z Arabami), uznał prawdopodobnie, że
najlepiej zasłuży się swojej dalekiej żydowskiej
ojczyźnie poprzez zniechęcenie jak największej ilości
Żydów do Polski jako rzekomej "krainy pogromów" i
zachęcenie ich do wyjazdu do Palestyny. Stąd tym większe
wysiłki iście chorej wyobraźni Wasersztajna, dla
przedstawienia możliwie jak najbardziej makabrycznego
portretu polskich "sąsiadów", obok których Żydzi
nie mogą, nie powinni żyć.
Na tym tle zrozumiałe jest,
dlaczego część sił partyjnych i
bezpieczniackich poparła absurdalną antypolską
relację Wasersztajna w 1949 roku. Nieprzypadkowo skierował
ją do sądu Żydowski Instytut Historyczny kierowany
przez najbardziej zajadłego fałszerza antypolskiego i
anty-AK-owskiego Bernarda Marka. To z inicjatywy tych sił
okrutnie katowano uwięzionych Polaków z Jedwabnego w czasie
śledztwa, by przyznali się do rzekomego mordowania
Żydów. Tu jednak wyłania się następujące
pytanie: dlaczego ten cały plan zawiódł? Dlaczego na
procesie odrzucono twierdzenia o odpowiedzialności Polaków
za mord Żydów, jednoznacznie stwierdzając w werdykcie,
iż mordu dokonali Niemcy, a Polacy działali pod presją
ich terroru? Sprawa ta wymaga szczególnie gruntownego zbadania.
Już teraz myślę, że można pokusić się
o następujące próby wyjaśnienia tego, tak
istotnego, zwrotu.
Po pierwsze, wyraźnie zawiodły
próby wymuszenia przez tortury UB zeznań, które by
gremialnie przesądziły o winie Polaków. Część
świadków umiała oprzeć się wszelkim ubeckim
presjom i zgodnie z prawdą akcentowała wyłączną
winę Niemców, wskazując na nieprawdę oskarżeń
rzucanych pod adresem niektórych oskarżonych. Część
świadków obaliła je jako niewiarygodne, bo złożone
przez ludzi nie będących naocznymi świadkami
wydarzeń, zeznania głównego świadka oskarżenia
S. Wasersztajna oraz wspierających go E. Grądowskiego i
A. Boruszczaka. Szczególne znaczenie w obaleniu antypolskich
zeznań miało zeznanie Żyda Israela Grondowskiego,
który jednoznacznie wskazał na fałsz zeznań A.
Boruszczaka i E. Grądowskiego, jako nieobecnych wówczas w
Jedwabnem. Wydaje się, że właśnie ta rola
Israela Grondowskiego w podważeniu głównych żydowskich
świadków oskarżenia przeciwko Polakom oraz to, że
przeszedł na katolicyzm w sierpniu 1945 roku, są główną
przyczyną tak mocnego obrzucania go różnymi kalumniami
przez niektórych Żydów. Trudno przecież uwierzyć,
by Israel Grondowski rzeczywiście wydał w 1941 roku kryjówkę
125 Żydów, jak go oskarżyła Rywka Fogel, i nie
spotkała go za to żadna kara po 1945 roku. Co więcej,
trudno uwierzyć, by człowiek tak splamiony swą rolą
w tropieniu żydowskich współrodaków i wydawaniu ich na
śmierć, mógł być uznany przez sąd za
wiarygodnego świadka. Gdyby żydowskie kalumnie przeciw
Israelowi Grondowskiemu były prawdą, to przecież
powinien on sam mógł być jednym z oskarżonych w
procesie.
Po drugie, wydaje się, że
mnożące się trudności z przeforsowaniem oskarżeń
ze względu na postawę niektórych świadków, mogły
przekonać część wpływowych wówczas sił
politycznych, że gra nie jest warta świeczki. Od czasu
rzucenia pierwszych oskarżeń przez Wasersztajna w Polsce
wiele się zmieniło. Komuniści dzięki terrorowi
i sfałszowanym wyborom opanowali pełnię władzy
w Polsce. Nie musieli więc już szukać dodatkowych
pretekstów do spotwarzania podziemia niepodległościowego,
którego trzon już rozbito. Niektórzy mogli się obawiać
już po pierwszych protestach, że przeforsowanie fałszywych
oskarżeń przeciw Polakom z Jedwabnego może stać
się zaczynem dla nasilenia się nowej opozycji przeciw reżimowi.
Z kolei w polityce Moskwy też nie było już tak
usilnej potrzeby kompromitowania Polaków jako faszystów i
antysemitów na arenie międzynarodowej, Polska była już
efektywnie przytłoczona sowieckim butem. Kreml wolał się
teraz skupić na kampanii przeciwko zachodnim
"imperialistom", "rewizjonistom" z RFN i
"zdrajcom z Jugosławii". W sytuacji, gdy Izrael
przeszedł na stronę USA, ustały również względy
zachęcające wcześniej Kreml do wspierania przez
odpowiednią propagandę cichego exodusu z Europy
wschodniej do Palestyny.
O tym, że wbrew twierdzeniom
Grossa nie można mówić o sprawczej roli Polaków w
mordzie Żydów w Jedwabnem czy Radziłowie, najlepiej
świadczy fakt, że nie wykorzystano sprawy tych mordów
przeciw Polakom w tak zajadłej kampanii po 1968 roku. Przecież
wtedy żyło na Zachodzie znacznie więcej ocalałych
ofiar holocaustu z tych okolic Polski. Trudno sobie wręcz
wyobrazić, żeby nie sięgnięto po dowody
"polskich zbrodni" gdyby jakiekolwiek dowody tych
zbrodni istniały. Dopiero po upływie określonego
czasu, w prawie czterdzieści lat po mordzie w Jedwabnem, w
1980 roku wydano w Izraelu pierwszą pracę oskarżającą
Polaków za mord w Jedwabnem, cytowaną już we wcześniejszych
rozdziałach. Powstała ona w dość specyficznym
momencie, w czasie, gdy wyraźnie nasiliła się
tendencja do wybielania Niemców za zbrodnie na Żydach,
tendencja suto wspierana przez niemieckie pieniądze. A
zarazem w czasie, gdy doszło do kolejnej, bardzo silnej,
antypolskiej ofensywy, zapoczątkowanej osławionym filmem
"Holocaust" z 1978 roku. Pokazano w nim m. in. scenę
jak to żołnierze polscy w mundurach z orzełkami na
rogatywkach dokonują rzekomo na polecenie SS egzekucji
mieszkańców Getta. Wybór Jana Pawła II na Stolicę
Piotrową stał się kolejnym impulsem dla
antypolskiej i antychrześcijańskiej ofensywy w USA,
Izraelu etc. Szczególne oburzenie wśród szowinistycznych kół
żydowskich w Izraelu wywoływały deklaracje Jana Pawła
II o potrzebie szanowania dążeń narodu palestyńskiego
do niepodległości.
W tym kontekście należy
chyba szukać źródeł faktu, że w tendencyjnej,
pozbawionej większej wartości książce o
Jedwabnem, przygotowanej przez parę rabinów: Jacoba i
Juliusa Bakerów, tak mocno akcentowano rzekome zbrodnie polskich,
chrześcijańskich "gojów". Relacje te brzmiały
jednak aż nazbyt niewiarygodnie i zostały całkowicie
zlekceważone przez wszystkich poważniejszych żydowskich
badaczy holocaustu od M. Gilberta po I. Gutmana. Jak przyznawał
sam Gross, książka o Jedwabnem "znajdowała się
w bibliotece Yad Vashem, a jednak nie stała się częścią
naszej wiedzy o Holocauście - nie stała się nawet
częścią tego, co o Holocauście wiedział
sam Israel Gutman" (por. przekład wywiadu J. T. Grossa
"Polska hańba" dla "New Yorkera",
wydrukowany na łamach "Forum" z 18 marca 2001).
Dlaczego tak się działo? Myślę, że
dlatego, iż przez dłuższy czas aż do końca
lat 90-tych czołowe kręgi żydowskie nie chciały
się wdawać w awanturę ze wspieraniem najbardziej
absurdalnych oskarżeń antypolskich.
 
Buldożerem po faktach
Na tym tle tym bardziej godne
refleksji jest pytanie, dlaczego nagle i to z takim impetem i hałasem
poparto w 2000 i 2001 roku kolejny raz odgrzewane niewiarygodne
oskarżenia o Jedwabnem w wykonaniu Grossa? Co więcej,
dlaczego wsparto tak silnie autora wychodzącego z jawnie
rasistowskimi uogólnieniami na temat Polaków, i bezceremonialnie
obchodzącego się z faktami, można powiedzieć
jadącego buldożerem po faktach? Dlaczego czołowi
historycy żydowscy nie zareagowali nawet na publikowanie
przez Grossa wywodów, przebijających swą skrajnością
antypolską książkę żydowską o
Jedwabnem z 1980 r., parokrotnie przez to nawet zderzającą
się z podanymi w niej relacjami. Przytoczę tu pewien jakże
istotny konkret, na który, ku memu zdumieniu, nie zwrócił
dotąd uwagi nikt z polskich historyków i publicystów w
kraju i za granicą. Chodzi tu o jakże jaskrawą
sprzeczność między fragmentami tekstów Grossa a
relacją Rywki Fogel zamieszczoną we wspomnianej książce
żydowskiej o Jedwabnem ("Yedvabne. History and Memorial
Book", ed. Julius L. Baker and Jacob L. Baker, Jerusalem -
New York, 1980). Chodzi mi o "informacje" z relacji
Szmula Wasersztajna, opisującą pierwsze zabójstwa
Żydów w Jedwabnem już w czerwcu 1941 r., które
rozpoczynały tekst jego relacji o Jedwabnem, cytowany przez
Grossa w książce "Europa NIE Prowincjonalna" i
rozpoczynały cytowaną przez Grossa relację
Wasersztajna w "Sąsiadach" (Sejny 2000, wyd. I, s.
11-12).
W odróżnieniu od Rywki Fogel,
która oskarżała Niemców o te pierwsze mordy na Żydach,
Wasersztajn głosząc, że widział je "własnymi
oczami", zrzucał winę za te same zabójstwa wyłącznie
na Polaków, malując w drastycznych barwach ich rzekomo
niebywałe okrucieństwo. Oto tekst relacji Wasersztajna:
"W poniedziałek wieczorem 23 czerwca 1941 r. Niemcy
wkroczyli do miasteczka. Już 25-go przystąpili swojscy
bandyci z polskiej ludności do pogromu Żydów (podkr.
J.R.N.) 2-ch z tych bandytów Borowski (Borowiuk) Wacek ze swoim
bratem Mietkiem, chodząc razem z innymi bandytami po żydowskich
mieszkaniach, grali na harmonii i klarnecie, aby zagłuszyć
okrzyki żydowskich kobiet i dzieci. Ja własnymi oczami
widziałem, jak niżej wymienieni mordercy zamordowali: 1)
Chajcię Wasersztajn, 53 lat, 2) Jakuba Kaca, 73 lat i 3)
Krawieckiego Eliasza. Jakuba Kaca ukamienowali oni cegłami, a
Krawieckiego zakłuli nożami, później wydłubali
mu oczy i obcięli język. Męczył się
nieludzko przez 12 godzin dopóki nie wyzionął
ducha" (podkr. J.R.N.; cyt. za J. T. Gross: "Lato w
Jedwabnem. Przyczynek do badań nad udziałem społeczności
lokalnych w eksterminacji narodu żydowskiego w latach II
wojny światowej", "Europa NIE Prowincjonalna",
pod red. J. Jasiewicza, Warszawa 1999, s. 1100 i J. T. Gross:
"Sąsiedzi", wyd. I Sejny 2000, ss. 11-12).
I tu trafiamy na trop ewidentnego
rzucającego się w oczy skrajnego fałszerstwa. Bo o
tych samych mordach czytamy wręcz przeciwstawne informacje w
relacji Rywki Fogel, drukowanej w żydowskiej książeczce
o Jedwabnem z 1980. Rywka Fogel jednoznacznie stwierdza, że
zbrodnie popełnione bezpośrednio po wejściu wojsk
niemieckich w Jedwabnem zostały popełnione przez Niemców.
I że to właśnie Niemcy zamordowali J. Katza i E.
Krawieckiego, według Wasersztajna rzekomo bestialsko
zamordowanych przez Polaków. Jak pisze Rywka Fogel: "Zaraz
pierwszego dnia gdy Niemcy weszli do Jedwabnego, zamordowali oni
rymarza Yakowa Katza, krawca Eli Krawieckiego (podkr. J. R. N.),
kowala Shmula Weinsteina, biznesmana Moshe Fishmena, Choncha
Gelberga i jego syna" (cyt. za "Yedvabne. History and
Memorial Book", ed. Julius L. Baker and Jacob L. Baker,
Jerusalem-New York 1980, s. 101).
Gross doskonale znał żydowską
książkę o Jedwabnem z 1980 roku, sam powoływał
się na nią szereg razy w swej książce. W tej
sytuacji trzeba uznać za skrajnie nieuczciwe całkowite
pominięcie przez niego w "Sąsiadach"
jakiejkolwiek informacji o tak jaskrawej sprzeczności tego
fragmentu relacji Rywki Fogel z odpowiednim fragmentem relacji
Wasersztajna na temat mordów Żydów w czerwcu 1941 roku.
Dlaczego Gross to robi, wiadomo aż nazbyt dobrze. Chce
maksymalnie wybielić Niemców i obciążyć Polaków,
więc świadomie przemilcza przeczący temu fragment
relacji R. Fogel. Fragment tym bardziej niewygodny dla niego, iż
obala jego tak szowinistyczną, wręcz rasistowską
tezę, że każde świadectwo żydowskie jako
świadectwo "niedoszłej ofiary holocaustu"
trzeba zaakceptować bezkrytycznie, z "postawą
afirmującą". Tu zaś, ze względu na
diametralne sprzeczności obu relacji niedoszłych ofiar,
kłamie albo jedna albo druga z nich. Tertium non datur. Skłonny
zaś jestem sądzić, że kłamie, znany z
rozlicznych innych kłamstw, ulubiony świadek koronny
Grossa - S. Wasersztajn.
Warto tu zwrócić uwagę
na jeszcze jeden znamienny fakt - na próbę zatuszowania
sprawy tak ewidentnej sprzeczności między relacją
Rywki Fogel a relacją Szmula Wasersztajna, ukrycia jej przed
czytelnikami, jakiej dokonano na łamach żydowskiego
miesięcznika "Midrasz". Otóż w miesięczniku
tym przetłumaczono kilka relacji z żydowskiej książki
o Jedwabnem z 1980 r., w tym cytowaną tu relację R.
Fogel. I rzecz szczególnie wymowna - w czasopiśmie
"Midrasz" świadomie opuszczano, co prawda zaznaczając
to trzema kropkami, odpowiedni fragment relacji Fogel o
niemieckich mordach na Kacu (Katzu) i Krawieckim. Jak ocenić
takie postępowanie?
 
Stalinowska sztafeta pokoleń
Powróćmy jednak znów do
pytania, dlaczego właśnie teraz zdecydowano się na
tak gwałtowny antypolski atak w sprawie Jedwabnego w
wykonaniu Grossa? Myślę, że złożyło
się na to parę przyczyn. Po pierwsze, atak ten jest
kulminacją zapowiedzianej parę lat temu publicznie przez
jednego z przywódców Światowego Kongresu Żydów
Singera akcji upokarzania Polski, by wymusić na niej
maksymalne ustępstwa w sprawie wielomiliardowych odszkodowań
dla Żydów. Decyzję o pójściu dosłownie na całość
w atakowaniu Polaków, podjęto tym łatwiej w sytuacji
wyjątkowej wprost słabości Polski na zewnątrz
i na arenie międzynarodowej. Co więcej, w sytuacji, gdy
tak wyraźny jest antynarodowy charakter wielkiej części
"polskich" elit i sprzedajność bardzo wpływowej
części polskich mediów.
Po drugie, atak na Polskę następuje
w sytuacji, gdy wymarli najwybitniejsi przedstawiciele
antykomunistycznych Polaków żydowskiego pochodzenia i
antykomunistycznych, polskich Żydów na Zachodzie jak: M.
Hemar, M. Grydzewski, L. Tyrmand, J. Lichten, J. Borwicz, F.
Mantel. Za to tym silniej eksponowani na Zachodzie są ludzie
z kręgów żydowskich, dawniej po uszy zaangażowanych
w stalinizm oraz ich dzieci. W tej sytuacji tym łatwiej w
zachodnich środowiskach żydowskich zaczynają odżywać
i dominować dawne antypolskie stereotypy, wymierzone w AK,
polski Kościół katolicki, "polski
antysemityzm", ciemne siły "podziemia". Książka
Grossa jest jaskrawym odzwierciedleniem tej dawnej stalinowskiej
optyki.
 
Po co są potrzebne
przeprosiny?
Nader ważnym elementem w obecnej
ofensywie antypolonizmu jest dążenie do wymuszenia na
Polakach uroczystych oficjalnych przeprosin za Jedwabne. Dlaczego
to żądanie przeprosin tak się powtarza w różnych
wypowiedziach amerykańskich i polskich sojuszników i ich
gorliwych sojuszników typu Jana Nowaka-Jeziorańskiego? Bo za
takimi przeprosinami pójdą roszczenia materialne wobec
Polski.
Niedawno pewien bardzo ceniony
polski naukowiec w USA zwrócił mi telefonicznie uwagę
na niedoceniane u nas przyszłe koszty materialne ewentualnych
przeprosin Kwaśniewskiego jako prezydenta RP w Jedwabnem.
Polski profesor w USA stwierdził, że w Polsce nagminnie
nie robi się rozróżnienia między ubolewaniem, a
przeprosinami, które mają odrębne znacznie w prawie międzynarodowym.
Ubolewanie jest traktowane przede wszystkim jako gest moralny.
Natomiast oficjalne przeprosiny są traktowane jako przyjęcie
odpowiedzialności za swój naród, zobowiązanie do zadośćuczynienia
za czyn, za który się przeprasza. Stanowi więc podstawę
do późniejszych roszczeń materialnych. Nieprzypadkowo
prezydent Bush tak stanowczo odrzucał wszelkie chińskie
żądania przeprosin, i zgodził się wyłącznie
na wyrażenie ubolewania. Ci, którzy tak gorączkowo
nalegają na przeprosiny ze strony polskiej, dobrze wiedzą
o co chodzi. Jak raz doprowadzi się do oficjalnych przeprosin
ze strony Polski za Jedwabne, to zyska się podstawę do późniejszych
roszczeń. I to się kryje za słodkimi słówkami
niektórych rabinów typu Jacoba L. Bakera, który komplementuje
nas jako naród, ale ciągle naciska na rzecz takiego
"drobiazgu" - oficjalnych przeprosin. Tych, którzy bez
reszty wierzą w niezwykle gorącą miłość
rabina Jacoba L. Bakera do Polski, odsyłam do wydanej w 1980
r. w Jerozolimie i Nowym Jorku książki o Jedwabnem,
gdzie rabin Jacob L. Baker wypisywał teksty w bardzo
odmiennym, wręcz nienawistnym tonie. Pisał o tym, że
Żydzi musieli żyć w "lesie gojów",
twierdził, że przez 300 lat Żydzi w Jedwabnem
musieli zderzać się z sąsiadami, którzy chcieli
ich zniszczyć (annihilate; por. "Yedvabne", op.
cit. s. 86).
JERZY ROBERT NOWAK
 
 
prof. JERZY ROBERT NOWAK,
Tygodnik Głos, 2001-05-03


























 
 
>  >  >
  Kliknij -  Wróć do poczatku Strony - Do
Gory   <  <  <
 



 





 




 
Zamknij to okno

























Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jedwabne a zbrodnie na Kresach5
Jedwabne a zbrodnie na Kresach7
Jedwabne a zbrodnie na Kresach6
Jedwabne a zbrodnie na Kresach4
Jedwabne a zbrodnie na Kresach9
Jedwabne a zbrodnie na Kresach3
Jedwabne a zbrodnie na Kresach2
Jedwabne a zbrodnie na Kresach8
Jedwabne a zbrodnie na Kresach1
ZBRODNIE ŻYDOWSKIEGO NKWD NA KRESACH II RP
Ludobójcze rzezie na Kresach cz I
Zdrada na Kresach 09 04 29
Narzędzia zbrodni na krzyżach pokutnych
kolaboracja na kresach wschodnich
Ludobójstwo na Kresach Kulińska L
Przemilczane zbrodnie na Polakach

więcej podobnych podstron