Ebook Bronisław Chlebowski Artyzm Kochanowskiego


Bronisław Chlebowski
ARTYZM
KOCHANOWS
Konwersja: Nexto Digital Services
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Spis treści
WSTP
I
II
III
IV
V
VI
ARTYZM
KOCHANOWSKIEGO
JEGO CZYNNIKI I
ZNAMIONA
Chlebowski Bronisław
WSTP
Wraz ze wszystkimi zjawiskami życia
duchowego dzielić musi objaw ujęty w miano
 artyzm" znamię nieokreśloności i niejasności,
właściwej zarówno samemu pojęciu, jak i jego
wyrazowej formie.
Wtargnięcie do wszystkich języków europejs-
kich rosnącego ciągłe zastępu wyrazów o pokroju
kosmopolitycznym, z końcówką izm, świadczy z
jednej strony o doniosłości, jaką w naszym stule-
5/30
ciu przybrały pojawy życia duchowego  zarówno
jako przedmiot badań, oraz w charakterze czyn-
ników życia; z drugiej strony  daje wymowne
świadectwo naszej niemocy, odnośnie do ujęcia
i określenia tych zjawisk. Bogactwo rozwijających
się coraz nowych kierunków działalności
duchowej, wytwarzanie się coraz więcej skomp-
likowanych stanów duchowych odbija tym
jaskrawiej od ubóstwa i mglistości form poję-
ciowych i wyrazowych.
Przyczyna tej nieujętości i niejasności tkwi w
owym tajemniczym x, odgrywającym we wszel-
kich objawach życia duchowego, a więc i w
artyzmie, rolę pierwszorzędnego czynnika. Podob-
nie jak ludzka mowa  poniekąd także objaw
artyzmu pierwotnego  okazuje się tak nieudol-
ną, gdy chodzi o ujęcie stanów uczuciowych i
kierunków myślowych duszy, tak i wszelkie środki
materialne, jakimi posługuje się artysta, pozwala-
ją mu na częściowe zaledwie odbicie tego, co się
mieści w głębiach jego ducha. Rozwój sztuki
przedstawia nam ciąg nieustannych mocowań się
artysty z materiałem formalnym, stopniowych,
powolnych naginań i urabiań tegoż materiału. Jak
warstwy skorupy ziemskiej w swych załamaniach,
przesunięciach i przekształceniach cząstkowych
przechowały dzieje powolnych, lecz potężnych
6/30
procesów fizycznych, a niekiedy i wielkich katakl-
izmów w odległych epokach, tak dzieła sztuki utr-
walają w zmianach i przekształceniach środków
formalnych przebieg procesów duchowych u
społeczeństw całych i przedstawiających je artys-
tów. Świat otaczający artystę ulega przekształce-
niu raz, gdy dostaje się do jego duszy, a powtórnie
przy odtwarzaniu tego załamanego już obrazu za
pomocą środków materialnych.
Z tego, jak artysta widzi i odczuwa swe
otoczenie, na co zwraca uwagę, ku czemu dąży
i jakimi środkami odtwarza świat odbity w duszy
lub stany duszy wywoływane przez zmiany w
otoczeniu, wnosimy o rodzaju i stopniu jego artyz-
mu. Jak filozofia i nauka, tak również sztuka, in-
nymi tylko drogami i środkami, dąży ostatecznie
do ujęcia, poznania i odtworzenia duszy. Przez
artyzm więc rozumiemy ogół czynników
duchowych, biorących udział w wytworzeniu
dzieła sztuki. Wartość danego dzieła zależy w
znacznej części od natury tych czynników i za-
chodzących między nimi stosunków.
Tajemniczość i nieujętość, cechujące proces
tworzenia artystycznego, sprowadzają  jako i
nieuniknione następstwo  niemożliwość
wykrycia stałych, ogólnych zasad, które by można
stosować przy ocenie dzieł sztuki. Miarą wartości
7/30
może tu być jedynie stosunek danego dzieła do
dusz ludzkich, do pewnych niezmiennych właści-
wości i wymagań naszej organizacji psychicznej.
Im dłużej trwa wpływ pewnego dzieła, im szersze
koła ludzkie znajdują w danym utworze zaspokoje-
nie wyższych, trwałych pragnień i wymagań, tym
większą niewątpliwie jest jego wartość artystycz-
na.
Stąd można by przyjąć za jedyną ogólną pod-
stawę oceny krytycznej stosunek danego dzieła
do całej grupy pokrewnych mu formą i treścią
wybitnych dzieł poprzednich wieków, a obok tego
stopień odpowiedniości wyższym potrzebom
duchowym danej epoki i następnych.
Jeżeli poddamy tej próbie zabytki poezji pol-
skiej w. XVI, to niemal jedyne twory śpiewaka
czarnoleskiego wyjdą z niej zwycięsko.
I
Pomimo nieodzownej tajemniczości, przysła-
niającej zawsze genezę artyzmu, możemy o jego
istocie zawsze, a więc i u Kochanowskiego, wnosić
zarówno z materiału spożytkowanego w utworach,
jak i z obrobienia formalnego tegoż materiału.
Poeta bądz posługuje się swym artyzmem dla tym
silniejszego oddziaływania na otoczenie,
wyniesienia i uświetnienia swej osobistości, bądz
też chłonie w siebie to, co go interesuje, podnieca
lub drażni i, odpowiednio do swych właściwości
indywidualnych, przetwarza na aliaż, z którego
odlewa dzieła wypowiadające treść jego ducha.
Rozwój artyzmu ściśle się wiąże z rozwojem
charakteru, uczuć i pojęć artysty. Pogląd na świat
i życie, stosunek do otoczenia, wytworzony przez
sposób postępowania, stopień i rodzaj uczu-
ciowości, wywierają wpływ przeważny na treść i
formę utworów. Sztuka w daleko wyższym stopniu
niż nauka podnieca indywidualizm w jednostkach,
które znajdują w niej zarówno cel, obiecujący zad-
owolenie pragnień najwyższych, jak i potężny
czynnik zaspokojenia osobistych ambicji.
9/30
W innej pracy zwróciłem uwagę na rolę, jaką
odegrał indywidualizm w rozwoju artyzmu u
Kochanowskiego, uwydatniłem związek zachodzą-
cy między zmianami w stosunku poety do
otoczenia a treścią i formą utworów. Tu chciałbym
w rozwoju uczuciowości śpiewaka Sobótki i Trenów
odnalezć główne czynniki i cechy jego artyzmu
i uwydatnić związek zachodzący między stop-
niowym pogłębianiem się i wyodrębnianiem uczuć
a pięknością treści doskonaleniem się stylu, ukła-
dem wiersza i zwrotek.
Proces ten u Kochanowskiego, w porównaniu
z przedwczesną dojrzałością i chorobliwą wrażli-
wością, cechującą zarówno Janickiego, jak wielu
nowszych poetów, przedstawia stosunkowo pózne
pojawienie się głębszych i gorętszych tonów ser-
ca, przy umiarkowanej wrażliwości. W zdrowym
młodzieńczym organizmie wychowańca puszcz
sandomierskich oddziaływanie różnorodnych ob-
jawów bujnego życia ówczesnego (humanizm, re-
formacja, życie polityczne i towarzyskie) i bo-
gatych w obrazy i myśli literatur (Biblia, literatura
grecka, łacińska, włoska, a wreszcie współczesna
łacińska w Polsce i początki polskiej) wywoływało
podniecenie poczucia indywidualnego, wyraża-
jące się w zapale do życia i używania, w ambit-
nych rojeniach i bezwiednym artyzmie.
10/30
Artyzm ten uwydatniał się zapewne u
młodego poety  podobnie jak u Janickiego 
w dbałości o wygląd zewnętrzny, a jednocześnie
w zaszczepionym już zapewne w szkole staraniu
o ład i harmonię, formalną przynajmniej, w na-
gromadzonych zasobach duchowych, a przede
wszystkim o ujęcie w ramy regularnej kompozycji
pochodu wysnuwanych dla otoczenia myśli, a w
odpowiednie rytmiczne formy  tętna
wypowiadanych uczuć. Jak udatny ubiór przy ksz-
tałtnych rysach i figurze nadaje człowiekowi swo-
bodę i pewność siebie w towarzystwie, tak
artyzm, jako przystrój duszy, potęgujący wartość
i piękność jej zasobów, wywołuje podniecenie
poczucia indywidualnego.
Świadomość swej wyższości nad otoczeniem
rodzi w Kochanowskim zadowolenie z życia i
siebie, podnieca upodobanie do stosunków to-
warzyskich, popęd do szukania uciech, pogoni za
sławą i hołdami. Prócz Boga i mistrzów starożyt-
nych nie uznaje on nad sobą żadnej powagi, stąd
skłonność do wolnomyślności w kwestiach kościel-
nych i politycznych.
Poczucie indywidualne, uczucie własnych sił
i duchowej wyższości góruje początkowo nad
wszystkimi innymi. Zarówno poezja, jak miłość i
stosunki towarzyskie stanowią dla poety poniekąd
11/30
tylko środki zadowolenia tego młodzieńczego
popędu. Jedno tylko uczucie religijne wyodrębnia
się dość wcześnie i będzie hamować zapędy indy-
widualizmu. Uczucie to w znanym hymnie ( Czego
chcesz od nas Panie") przedstawi się w formie
podziwu i uwielbienia dla wszechmocy i hojności
Bożej, odbijającej się w wielkości i porządku świa-
ta, tudzież w obfitości udzielonych człowiekowi
darów.
Wdzięczny szczerze Bogu za uprzyjemnienie
życia ziemskiego, poeta nie tęskni przecie za
niebem, a skwapliwie goni za powabami doczes-
nymi, które chętnie opiewa w pieśniach, elegiach,
fraszkach.
W większych utworach pierwszej epoki swej
twórczości poeta bierze przypadkowo nasuwające
mu się różnorodnej treści tematy, by w ich
rozwinięciu uwydatnić swą wirtuozję. Po mitolog-
icznych Fenomenach idzie biblijna Zuzanna, po
niej dworsko-renesansowe Szachy,
humanistyczno-polityczny Satyr i kościelno-polity-
czna Zgoda.
Artyzm poety przedstawia się nam tu głównie
ze strony formalnej. Panuje on nad materiałem,
jakiego dostarcza mu przeważnie lektura i samo
życie ówczesne, ruch religijno-polityczny, a w
małej części obserwacja; owładnął przy tym za-
12/30
sobem form i zwrotów językowych, wyrobionych
przez życie towarzyskie na dworach, dysputy re-
ligijne i rozprawy polityczne, posiada wreszcie
poczucie ekspresyjnej wartości form wyrazowych
i zdolność prostego a trafnego skombinowania
szczegółów w całość kompozycji. Będąc synem
epoki, w której wymowa  stanowiąc jedyną up-
rawianą i cenioną przez społeczeństwo polskie sz-
tukę  odgrywa rolę potężnego czynnika w
walkach religijnych i politycznych, sprawach są-
dowych i nauczaniu szkolnym, przedstawia się
nam Kochanowski, w pierwszej zwłaszcza epoce
swej twórczości, jako poeta-mówca, jasny, rozum-
ny, chłodny, żywy, wytworny.
Takim się okazuje w swym oryginalnym
wstępie, dodanym do przekładu Fenomenów Ara-
ta, takim jest w Zuzannie, Szachach, w wierszu Na
śmierć Jana Tarnowskiego, w Satyrze i Zgodzie.
Ujęcie przedmiotu uwydatnia się w trafnym
wyborze momentu, od jakiego rozpoczyna poeta
swe opowiadanie, czy tez w zręcznym postawie-
niu kwestii, jaką zamierza rozwinąć. Jest to artyzm
architektoniczny, że tak powiem, połączony z
trzezwością i logicznością umysłu. W związku z
tym zostaje ta miara, cechująca zarówno budowę
utworów, jak i sądy, wyraz uczuć i styl poety.
Rozprawia on lub opowiada, ale nie gawędzi nigdy
13/30
i nie wybucha, utrzymując wobec czytelników, mi-
mo pozorów przyjacielskiej poufności, wyższość
swego stanowiska, opartą na pewności siebie i
zręczności w rozporządzaniu zasobami duchowy-
mi.
Mimo niewyrobienia stylowego i językowego
Zuzanna, pomijana wzgardliwie przez dzisiejszych
czytelników i krytyków Kochanowskiego, przed-
stawia zalety układu i wysłowienia, które już przed
r. 1562, jak świadczy Zwierzyniec Beja i nieco
pózniejszy Proteusz, uczyniły młodego poetę
 kochaniem" ówczesnej inteligencji.
Wypowiedziawszy we wstępie myśl, której
potwierdzenie i dosadną ilustrację stanowić
będzie przygoda bohaterki biblijnej, ujmuje sobie
poeta czytelnika prostym a zręcznym zwrotem:
Kto nie ma nic pilniejszego, niech posłucha mało,
A ja powiem dostatecznie, jako sie co zstało.
Treściwą i jasną, w chłodnym tonie trzymaną
opowieść ożywia wtrąconymi tu i owdzie uwaga-
mi, zbliżającymi stan duszy przedstawianych
postaci ze znanymi słuchaczom z własnego
14/30
doświadczenia pojawami. Tak np. przedstawiając
niepohamowaną pożądliwość starców, dodaje:
A Aomu kiedy zdradliwa miłość przepuściła?
a nieco dalej znowu:
Ale ogień, co go dusisz, to się barziej żarzy.
Żywo, ale. z mniej właściwym tu humorem
opowiada skradanie się i spotkanie kryjących się
przed sobą współzawodników:
I rzekł jeden:  Zda mi sie, południe już nadchodzi,
A nama też ku obiadu pokwapić sie godzi . 
To wyrzekszy rozeszli sie, mając oko na się:
I ty pozrzysz, alić oni u Jochima zasię.
 Czego tu chcesz?   A ty czego?  społem sie
pytają.
Odmalowanie stanu duszy niewinnie os-
karżonej Zuzanny było zadaniem przechodzącym
zakres uzdolnienia poety. Żywszego współczucia
15/30
trudno od niego wymagać, toteż zastąpi je rozu-
mowaniem o cnocie i triumfie prawdy nad
fałszem, jakie włoży w usta uskarżającej się na
swój los bohaterki. Jednym tylko trafnie odczutym
i wyrażonym błyskiem uczucia rozjaśnia poeta
blado zarysowaną postać, kładąc w usta zdecy-
dowanej na śmierć Zuzanny wykrzyk:
Z tą nadzieją na plac pójdę i nastawię szyje:
Duszo moja, nie lękaj sie: Bóg na niebie żyje.
Wiersz czternastozgłoskowy, złożony z 7
trochejów, o rytmie krakowiaka, odtwarzającym
wiernie tętno młodzieńczej werwy poety, niezbyt
szczęśliwie wybranym został na szatę dla tej
poważnej biblijnej powieści. Użycie dwuwierszy
odpowiednich dla wyrażania oderwanych zdań
moralnych, ale rwących opowiadanie czy opis na
cząstki nużące monotonnością budowy, świadczy
także, iż stosunek poety do przedmiotu był chłod-
nym, że w wyborze swoim kierował się nie
wewnętrznym popędem, ale względami na modne
wówczas interesowanie się Biblią, a zapewne
główną rolę tu odegrała chęć dogodzenia up-
16/30
odobaniom ks. Radziwiłłowej (z domu Szy-
dłowieckiej), żony głośnego Mikołaja, gorącego
propagatora kalwinizmu.
Za to w Szachach (z r. 1557?) znalazł młody
poeta przedmiot harmonizujący wybornie z ryt-
mem i tonem jego serca i temperamentu. Wiersz
jedenastozgłoskowy z urozmaiconą budową me-
tryczną nadaje się wybornie do uwydatnienia
ujętej w karby wymagań towarzyskich werwy i
swobody, z jaką Kochanowski opowiada interesu-
jący go epizod życia dworskiego. Jeżeli zechcemy
szukać w tej noweli wyrazu uczuć poety, to zna-
jdziemy chyba odbicie młodzieńczego upodobania
w ruchliwym życiu towarzyskim, grze w szachy i
stosunkowo wysokiej ogładzie, jakiej sam dawał
zapewne przykład. Świadomość tej wyższości
odbija się w sposobie opowiadania, w swobod-
nym, ironicznym nieco stosunku do przedmiotu.
Poeta chętnie się popisuje ze swoim sto-
icyzmem, jako modnym przystrojeni, głosząc
przez usta Fiedora:
Jeden jest fortel na szczęście wszelakie,
Lub zle lub dobrze, serce mieć jednakie.
17/30
Kogo Fortuna srogim nie pobiła,
Tego łaskawem okiem nie zmamiła.
Zresztą znać zarówno w stanowisku, jakie za-
jmuje poeta względem przedmiotu, jak w pros-
tocie, swobodzie i wdzięku poniekąd opowieści
wpływ Ariosta, którego Orlando żywiej przemówił
do wyobrazni młodego śpiewaka niż epopeje
starożytne.
Urobiony już pod wpływem ogłady obycza-
jowej język towarzyski dostarczył poecie form i
zwrotów harmonizujących z wymaganiami
dworności, jaką z własnej duszy przenosi do swej
opowieści. Podobnie jak w Zuzannie i tu
opowiadanie swe ożywia wtrąconymi a parte
uwagami. Tak np. wysunąwszy w opisie gry Popa
(nazwa figury w szachach), dodaje:  A kogo by tak
zły człowiek nie zdradził", w innym znów ustępie,
malując bój obu wojsk szachowych, powiada:
Nie miło stronie, ale dzień targowy,
Patrz każdy swego, a umykaj głowy.
18/30
W wierszu na zgon Jana Tarnowskiego (zm.
1561) po raz pierwszy występuje poeta w
poważnej roli głosiciela cnót i zasług wielkiego
męża. Dla utworu swego wybrał formę
 pocieszenia" (consolatio), pozwalającą mu przy-
brać względem młodego Tarnowskiego (któremu
niedawno poświęcił Szachy) poufnomentorskie
stanowisko, świadczące zresztą, że
Kochanowskiego z domem Tarnowskich musiał
łączyć bliski stosunek. Jak w dedykacji Szachów,
tak i w tym utworze poeta przemawia do Krzyszto-
fa Tarnowskiego, jakby do równego sobie kolegi
( Mój hrabia",  Jeśli cię dobrze znam"). Że z
pewnym przymusem przybierał poeta na siebie
rolę niezbyt zgodną z nastrojem młodej duszy,
świadczy wprowadzenie do utworu obszernego
epizodu o Orfeuszu i Eurydyce, mającego służyć
za ozdobę, przyczepioną czysto mechanicznie do
uwag o nieodzowności śmierci. Po dwa razy pow-
tarza charakterystykę zasług hetmana: raz obsz-
erniej przed epizodem o Orfeuszu, drugi raz krócej
po tym epizodzie  to samo jednak, innymi tylko
słowy. Kończy nauką zwróconą do syna, a włożoną
jakoby w usta zmarłego. Wiersz trzynas-
tozgłoskowy i czterowierszowa zwrotka
odpowiadają powadze treści i tonu, w jakim umiał
utrzymać się autor, który okazał się tu rozumnym
19/30
sędzią i wymownym moralistą  ale natchnionym
przez żywsze uczucie poetą chyba jedynie w
porównaniu zgonu obciążonego zasługami starca
do położenia się  kłosa dojrzałego".
II
Uznanie, pozyskane przez powyższe utwory,
umocniło w poecie świadomość własnych sił i
pobudziło ambicję do wystąpienia w nowej roli:
mentora społeczeństwa. Zrzuciwszy płaszcz mę-
drca, w którym godził Krzysztofa Tarnowskiego z
poniesioną stratą, przywdzieje zgodny ze
smakiem epoki przestrój półboga, leśnego męża,
Satyra, pozwalający mu przybierać na przemiany
zarówno ton chłoszczącej satyry, jak chłodnego
pouczania lub niby przyjacielskiej rozmowy ze
słuchaczami. Nowością i powabem głównym ut-
woru będzie właśnie ta nieznana w dotychcza-
sowej poezji rozmaitość tonów w uczuciach prze-
mawiającego poety i jego stosunek do słuchaczów
i przedmiotu. Artyzmem wysłowienia dodaje
świeżości, piękności i siły przekonywającej poję-
ciom i obserwacjom, będącym wtedy w obiegu
śród kół inteligencji, powtarzanym wielokrotnie w
rozprawach i pismach ówczesnych. Po raz pier-
wszy też w Satyrze występuje trafność ujęcia i
wyboru szczegółów życia ówczesnego, najlepiej
się nadających do uwydatnienia myśli przewod-
21/30
niej utworu. Czy to maluje gorączkowo się rozwi-
jającą gospodarkę i przemysł szlachecki, czy ros-
nący wraz z dochodami zbytek w jego prostaczych
formach, czy łączący się z tym upadek ducha ryc-
erskiego, czy wreszcie wskazuje objawy anarchii
politycznej i religijnej  zawsze umie poeta
wybrać fakty czy pojawy streszczające w sobie
dany stosunek czy położenie. Jak w wierszu na
śmierć Tarnowskiego kładzie w usta zmarłego
przestrogi dla syna, tak tu znów powtarza podob-
ną co do treści, szerzej tylko rozwiniętą naukę
życia dla całego społeczeństwa szlacheckiego,
wkładając ją w usta Chirona, przemawiającego do
Achillesa. Myśl główna obu przemówień zasadza
się na przypomnieniu, iż dusza ludzka, mając z
nieba początek, ku doskonałości zmierzać winna,
a doskonałość tę osiągnąć można jedynie przez
owładnięcie popędami cielesnymi:
<...> w człowieku są mocarki dziwne,
Nie tylko sobie różne, ale i przeciwne:
Jest bystra popędliwość, jest żądza niesyta,
Bojazń mdła, żałość smutna, radość nie pokryta,
Nad któremi jest rozum, jako hetman <...>
22/30
Poeta, idąc za mędrcami starożytnymi, każe w
tej treściwej charakterystyce duszy ludzkiej stać
rozumowi na straży popędów i afektów, choć
własne doświadczenie mogło go codziennie
przekonywać o małej skuteczności podobnego
nadzoru.
Monolog Satyra ożywiają wielce często pow-
tarzające się zwroty do słuchaczów, nadające mu
charakter dialogu:
Prawdę mówię, czyli nie? Uznajcie to sami.
Ale sie tam ozywa jeden między wami,
Mieniąc, iż gospodarstwo Polskę zbogaciło,
A jako żywo  złota więcej w niej nie było.
Prawda, że złota waszy przodkowie nie mieli,
A mało bych tak nie rzekł, że go ani chcieli.
Mniemacie wy podobno, że to wam bajano,
Kiedy w objazd Kijowa siedm mil powiadano.
O Prusiech wam nic nie chcę powiadać, bo sami
Na każdy rok pływając do Gdańska z traftami,
Widzicie gęste miasta i zamki budowne.
23/30
 Oho, znać papieżnika .  Po czymże?  Po
mowie .
Mniemałem, by po rogach, co to mam na głowie.
Bracie, nie chcę sie z tobą w rzecz wdawać o
wierze,
Bo ja sam na się wyznam, żem prostak w tej
mierze.
Lecz jeśli ty inaczej o sobie rozumiesz,
Jedz do Trydentu, a tam okażesz, co umiesz.
Ja mówię, co rozumiem, kto ma co lepszego,
Niechaj powiada, będę rad słuchał każdego.
Do czasów Krasickiego żaden poeta nie
będzie umiał tak po ciągnąć czytelnika ku sobie,
ująć prostotą, swobodą, imponując mu jed-
nocześnie powabem wysłowienia, powagą i siłą
rozumowania, trafnością rysów satyrycznych,
subtelnością odcieni uczuciowych, rzadkich w
duszach ludzkich, a nieznanych ówczesnej poezji.
Ożywienie cechujące utwór ma swe zródło nie
tyle w przekonaniu poety o prawdzie i zbawien-
ności przestróg, jakie [!] udziela społeczeństwu, i
24/30
płynącym stąd zapale reformatorskim, ile w zad-
owoleniu miłości własnej z odgrywanej roli mento-
ra ogółu szlacheckiego, w poczuciu własnej wyżs-
zości duchowej opartej na sile artyzmu, pozwala-
jącego młodemu, skromnemu ziemianinowi pocią-
gać za sobą masy i obdzielać je chlebem
duchowym. Stąd mimo swobodnego tonu poufnej
rozmowy z czytelnikami, mimo ironicznego pięt-
nowania swego zasobu umysłowego mianem
prostactwa ( Bo ja sam na się wyznam, żem
prostak w tej mierze"   Ja, głupi, tak rozumiem")
czuć w każdym zdaniu świadomość i poczucie
wyższości nad otoczeniem, któremu poeta przy
końcu przemowy grozi, półżartem niby, chłostą,
jako jedynym środkiem skutecznym poprawy dla
zatwardziałych w złych nałogach.
Przybrawszy na się poważną, klasyczną szatę
bogini Zgody, przemawia Kochanowski w tej
samej formie i tymże tonem, argumentując trafnie
i dosadnie w kwestii rozstroju religijnego i łączącej
się z nim anarchii politycznej i obyczajowej.
Kończy swój utwór jędrnym i zręcznym, choć nie
tak szorstkim, jak w Satyrze, zwrotem do
słuchaczów:
<...> a wszytkie swe sprawy
25/30
Do pożytku spólnego obróćcie naprawy.
To czyńcie, a nie będziem wszytcy żałowali:
I ja, że radzę, i wy, żeście mię słuchali.
Choć główne cechy artyzmu poety mają swą
podstawę w jego duchowych właściwościach, to
jednak można dopatrzyć się w cechach formy, jak
[w] tonie i [w] samym stosunku do słuchaczów
pokrewieństwa dość widocznego  od Zuzanny
począwszy  z opowiadaniami czy rozumowania-
mi Ariosta.
Umysłowi poety brak lotności, wynalazczości
i wyobrazni, stąd zawsze  jak dotąd  opiera
się on na gotowych już obcych pomysłach czy
planach i przedstawia się nam jako wymowny tłu-
macz dążeń i pojęć swego otoczenia, zręczny ob-
serwator życia klas wyższych i wytworny dworak-
humanista. Rozbudzona przez życie dworskie i
kulturę umysłową ambicja popycha go ku
wyższym zadaniom artystycznym, ku epopei ryc-
erskiej, zespolonej z apoteozą Jagiellonów.
Widocznie jednak zarówno trudności, jakie
przedstawiało ujęcie bogatego materiału histo-
rycznego w ramy kompozycji, jak i nastrojenie
duszy do tonu odpowiedniego podniosłemu przed-
miotowi, przechodziło możność poety. Pozostały
26/30
fragment poematu, o bitwie warneńskiej, nie
budzi w nas żalu za nienapisanym dalszym
ciągiem. Znał tę nieudolność swą sam poeta, gdy
skarżył się w Omenie, że  siły" nie odpowiadają
jego chęciom, że choć widział tyle świeżych
jeszcze śladów zwycięskich bojów, które budzą w
nim dumę patriotyczną, to jednak czuje, że nie
może  mężom i bojom zdołać".
Koniec wersji demonstracyjnej.
III
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
IV
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
V
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
VI
VII
VIII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ebook Jan Paweł II i krach komunizmu Jan Kochańczyk
Kochanka ebook

więcej podobnych podstron