Klasyka Wampiryzmu Carter Angela Towarzystwo Wilków (1977)


http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
KLASYKA WAMPIRYZMU
by blood luna
TOWARZYSTWO
WILKÓW
Angela Carter
oryg. " The Company of Wolves", 1977
* * *
tłum. Aleksandra Ambros
1
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
Materiał na potrzeby prywatne
http://blood-luna.ovh.org
Portal  BLOOD LUNA
Polska Biblioteka Wampira
Kolekcja klasyki wampiryzmu
2
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
Jedno tylko jedyne zwierzę wyje po lasach nocami.
Wilk to urodzony mięso\erca, równie przebiegły, jak i okrutny, kiedy raz
pokosztuje mięsa, niczym innym ju\ się nie zadowoli.
W nocy oczy wilków migocą jak płomienie świec, \ółtawo, czerwonawo,
ale to dla tego, \e ich zrenice tuczą się ciemnością i przechwytują światło
twojej latarki, by ci je odesłać z powrotem - czerwony sygnał
niebezpieczeństwa. Jeśli oczy wilka odbijają tylko światło księ\yca, to lśnią
zimną, nienaturalną zielenią, barwą minerału, przebijającą mrok. Gdy
zapózniony podró\ny wypatrzy te połyskujące, straszliwe cekiny, zawisłe
nagle w czarnych chaszczach, wie, \e musi uciekać - byle tylko strach nie
przykuł go do ziemi.
Ale te oczy to wszystko, co pozwolą ci dostrzec leśni mordercy, kiedy
gromadzić się zaczną niewidzialni wokół twojego zapachu, zapachu mięsa,
jeśli nieroztropnie zapuścisz się w las pózną porą. Będą jak cienie, będą jak
widma, szarzy członkowie kongregacji z nocnego koszmaru... Posłuchaj: jego
długi, załamujący się skowyt... Aria strachu, który stał się słyszalny.
Wilcza pieśń to zapowiedz losu, jaki cię czeka, sama w sobie jest
zabijaniem.
Nadeszła zima i mrozna pogoda. W tej krainie gór i lasów wilki nie mają
teraz nic do jedzenia. Kozy i owce zamknięto w oborze, jelenie powędrowały
na południowe stoki w poszukiwaniu paszy - wilki są chude i wygłodzone.
Mają na sobie tak mało ciała, \e mógłbyś policzyć przez sierść ich
wynędzniałe \ebra, gdyby dały ci czas, zanim się rzucą. Te ociekające
wilgocią szczęki, wywieszony język, szron śliny na siwych podgardlach -
spośród wszystkich niezliczonych niebezpieczeństw, jakie czyhają w lesie
nocą: duchów, straszydeł, olbrzymów przypiekających niemowlęta na
ruszcie, czarownic trzymających porwane ofiary w klatkach i tuczących je na
ludo\ercze stoły, wilk jest najgorszy, nie potrafi bowiem słuchać głosu
rozsądku.
Zawsze grozi ci niebezpieczeństwo w lesie, w którym nie ma ludzi.
Wstępuj w podwoje wielkich sosen, gdzie zmierzwione gałęzie splatają się z
sobą, chwytając nieuwa\nego podró\nika w sieć, jakby sama roślinność była
w zmowie z wilkami, które tu \yją, jak gdyby niedobre drzewa urządzały
połów dla swoich przyjaciół - wstępuj pomiędzy słupy leśnych wrót z
najwy\szą obawą i nieskończoną ostro\nością, bo jeśli zboczysz ze ście\ki
choć na chwilę, wilki cię po\rą. Są szare jak głód, są bezlitosne jak zaraza.
Spoglądające z powagą dzieci z nielicznych wiosek zawsze mają przy
sobie nó\, kiedy idą wypasać małe stadka kóz, dostarczających
gospodarstwom kwaskowatego mleka i zjełczałego, robaczywego sera. No\e
są ledwie o połowę mniejsze ni\ dzieci, a ostrza ostrzy się co dzień.
Ale wilki potrafią znalezć sposób, \eby zjawić się u twojego ogniska.
Robimy, co mo\emy, bywa jednak, \e nie da rady utrzymać ich za progiem.
Ka\dego zimowego wieczora bez wyjątku wieśniak boi się, \e zaraz zobaczy
szary, wynędzniały pysk węszący pod drzwiami, a pewnego razu kobieta
została ugryziona we własnej kuchni, kiedy odcedzała makaron.
Lękaj się wilka i uciekaj przed nim, poniewa\, co najgorsze, wilk mo\e
okazać się czymś więcej, ni\ się wydaje.
3
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
śył niegdyś myśliwy niedaleko stąd, który schwytał wilka w wilczy dół.
Ten wilk rozszarpywał owce i kozy, po\arł obłąkanego starca, który mieszkał
sam jeden w chacie na zboczu w pół drogi do szczytu i po całych dniach
śpiewał Jezusowi; rzucił się na dziewczynę doglądającą owiec, ale ta
podniosła taki krzyk, \e nadbiegli mę\czyzni ze strzelbami i go spłoszyli.
Próbowali tropić go w lesie, ale był sprytny i łatwo im się wymknął. Tak więc
ów myśliwy wykopał dół i wło\ył weń kaczkę, \ywą-\ywiusieńką-hej!, a dół
przykrył słomą wysmarowaną wilczymi odchodami. Kwa! kwa! - kwakała
kaczka. Wilk nadszedł chyłkiem z lasu, du\y był, cię\ki, wa\ył tyle, co
dorosły mę\czyzna, i słoma się pod nim zapadła - wpadł do dołu. Myśliwy
skoczył za nim, poder\nął mu gardło, odciął wszystkie cztery łapy jako
trofeum.
Jednak wcale nie wilk le\ał przed myśliwym, tylko okrwawiony ludzki
tułów, bez głowy, bez stóp, umierający, martwy.
Kiedyś czarownica z doliny przemieniła wszystkich gości weselnych w
wilki, bo pan młody wybrał inną dziewczynę. Kazała im przychodzić do siebie
nocą, przez złość, a oni siadywali wokół jej chatki i wyli, urządzając dla niej
serenadę ze swojej boleści1.
Nie tak dawno kobieta z naszej wioski poślubiła mę\czyznę, który
zniknął bez śladu w noc weselną. Aó\ko było zasłane czystą pościelą i panna
młoda w nim spoczywała, kiedy pan młody oświadczył, \e musi wyjść za
potrzebą, nalegał na to przez wzgląd na przyzwoitość, podciągnęła więc
kołdrę pod brodę i le\ała. Czekała i czekała, i nie przestawała czekać  chyba
go coś długo nie ma? A\ podskoczyła na łó\ku i krzyknęła wniebogłosy,
słysząc wycie niesione wiatrem z głębi lasu.
Owo przeciągłe, załamujące się wycie, choć tak przerazliwie grozne,
zawiera te\ w sobie jakiś nieodłączny smutek - jakby bestie chciały być mniej
zwierzęce, gdyby tylko wiedziały jak, i nigdy nie przestawały opłakiwać swej
doli. W wilczych kantykach słychać przepastną melancholię, bezkresną jak
bór, trwającą bez końca, jak długie zimowe noce, a jednak ten straszliwy
smutek, ów lament nad własnymi wilczymi apetytami nigdy nie porusza
serca, gdy\ ani jedna fraza nie napomyka o mo\liwości pokuty; łaska nie
spłynie na wilka za sprawą jego własnej rozpaczy, tylko przy pomocy jakiegoś
pośrednika z zewnątrz, tak \e czasem wydaje się, i\ zwierzę błogosławi nó\,
który pozbawia je \ycia.
Bracia młodej kobiety przeszukali szopy i stogi siana, ale nie znalezli
\adnych szczątków, zatem roztropna niewiasta otarła oczy i znalazła sobie
innego mę\a, który nie wstydził się sikać do nocnika i noce spędzał pod
dachem. Obdarzyła go dwójką ślicznych dzieci i wszystko szło jak z płatka,
dopóki pewnej mroznej nocy, nocy, kiedy następuje przesilenie, kiedy rok
chwieje się w zawiasach, a rzeczy nie pasują do siebie tak, jak powinny,
najdłu\szej nocy  pierwszy oblubieniec znów nie zawitał do domu.
Aomot do drzwi zapowiedział jego przybycie. Mieszała właśnie zupę dla
ojca swych dzieci, ale tamtego rozpoznała od razu, jak tylko uchyliła
zapadkę, \eby mu otworzyć, choć lata minęły, odkąd nosiła po nim \ałobę, a
on był teraz w łachmanach i włosy, które nigdy nie widziały grzebienia i roiły
się od wszy, spływały mu na plecy.
- Wróciłem, \onko - rzekł. - Daj mi moją miskę kapusty, a \ywo.
4
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
Wtedy nadszedł jej drugi mą\, niosąc bierwiona na ogień, a kiedy
pierwszy pojął, \e spała z innym mę\czyzną, i co gorsza, kiedy jego czerwone
oczy dostrzegły małe dzieci, które cichutko weszły do kuchni, \eby zobaczyć,
co to za harmider, wykrzyknął: - Chciałbym z powrotem być wilkiem, \eby
dać nauczkę tej wszetecznicy! - I natychmiast stał się wilkiem, i odgryzł
starszemu chłopcu lewą stopę, zanim dosięgła go siekiera, której u\ywali do
rąbania drew. Ale gdy okrwawiony wilk wydawał z siebie ostatnie tchnienie,
futro z niego znowu opadło i wyglądał jak wówczas, kiedy uciekł ze ślubnej
ło\nicy. Rozpłakała się więc, a drugi mą\ ją zbił.
Powiadają, \e istnieje maść, którą daje diabeł, a która przemieni cię w
wilka natychmiast, jak tylko się nią nasmarujesz. A tak\e \e urodził się
nogami do przodu, miał wilka za ojca i ma tors człowieka, ale wilcze łapy i
genitalia. Ma tak\e wilcze serce.
Naturalny czas bycia wilkołakiem to siedem lat, ale jeśli spali się jego
ludzką odzie\, będzie musiał pozostać wilkiem do końca \ycia. Stare kobiety
w tych stronach uwa\ają nawet, \e rzucenie w wilkołaka kapeluszem albo
fartuchem zapewnia swego rodzaju ochronę, jakby to suknia zdobiła
człowieka. Jednak po oczach, tych fosforyzujących oczach, poznasz go w
ka\dym wcieleniu - tylko oczy nie ulegają metamorfozie.
Zanim stanie się wilkiem, likantrop rozbiera się do nagusieńka. Jeśli
dostrze\esz nagiego mę\czyznę między sosnami, uciekaj, jakby cię sam
diabeł gonił2.
Jest środek zimy. Gil, przyjaciel człowieka, przysiadł na stylisku
ogrodniczej łopaty i śpiewa. Najgorszy to czas w całym roku, jeśli chodzi o
wilki, ale rezolutna dziewczynka uparła się, \e pójdzie przez las. Jest
absolutnie pewna, \e dzikie bestie nie zdołają zrobić jej krzywdy, choć
ostrze\ona kładzie długi nó\ do koszyka, w którym matka uło\yła ju\ sery. W
koszyku znajduje się te\ flaszka cierpkiej nalewki z je\yn, stos płaskich
owsianych placków, upieczonych na palenisku, parę słoików konfitur.
Lnianowłose dziewczę zaniesie te smakołyki samotnie mieszkającej babci, tak
starej, \e cię\ar lat przygniata ją do ziemi. Do babcinej chatki trzeba brnąć
dwie godziny przez zimowy las, dziewczyna otula się ciepłym szalem, naciąga
go na głowę. Wsuwa stopy w mocne drewniane chodaki, jest ju\ ubrana i
gotowa, a mamy wieczór wigilijny. Złowró\bne wrota przesilenia wcią\
chwieją się w swoich zawiasach, ją jednak zbyt kochano, by mogła poznać,
co to strach.
W tym surowym kraju dzieci nie pozostają długo młode. Nie mają
zabawek, więc cię\ko pracują i szybko mądrzeją, ale to dziecko, tak ładne,
najmłodsze w rodzinie, urodzone pózno, rozpieszczają matka i babka. To
babka zrobiła dla niej na drutach czerwony szal, który dzisiaj złowieszczo
odbija się jaskrawym kolorem krwi od śniegu. Piersi dziewczyny dopiero co
zaczęły się zaokrąglać, włosy ma jak konopie, tak jasne, \e ledwo odró\niają
się od bladego czoła, jej policzki to przysłowiowa krew z mlekiem. Właśnie
rozpoczęły się u niej kobiece krwawienia, wewnętrzny zegar odtąd uderzać
będzie raz w miesiącu.
Tkwi i porusza się w niewidzialnym pentagramie własnej dziewiczości.
Jest jak nie naruszone jajko, jak zaplombowane naczynie, ma w sobie
magiczną przestrzeń, do której wejście szczelnie pieczętuje błona; jest
5
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
obiegiem zamkniętym, nie wie, co to dreszcz. Ma swój nó\ i nie boi się
niczego.
Ojciec mo\e by jej nie puścił, gdyby był w domu, ale daleko w lesie
zbiera drwa na opał, a matka niczego nie potrafi jej odmówić.
Las zamknął się za nią niby para szczęk.
W lesie jest zawsze na co popatrzeć, nawet w środku zimy: nastroszone
kulki ptaków w zimowym letargu, zbite w gromadkę na skrzypiących
gałęziach i zbyt nieszczęśliwe, by śpiewać; jaskrawe frędzle zimowych
grzybów na popękanych pniach, klinowe ślady królików i jeleni, odbicia
ptasich łapek, przypominające w rysunku rybi kręgosłup, zając, chudy jak
plasterek bekonu, śmigający przez ście\kę, tam gdzie blade słońce nakrapia
rdzawe liście zeszłorocznych paproci.
Na dzwięk mro\ącego krew w \yłach wycia wilka chwyciła za rękojeść
no\a wprawną dłonią, ale wilka nie było ni śladu, ani te\ nagiego mę\czyzny
nigdzie, raptem jednak w zaroślach rozległo się tupanie i na ście\kę
wyskoczył w pełni ubrany, niezwykle urodziwy młodzian, w zielonym kaftanie
i myśliwskim kapeluszu z szerokim rondem, obładowany ustrzelonymi
ptakami. Poło\yła dłoń na rękojeści, kiedy tylko dobiegł ją trzask pierwszej
gałązki, lecz on, ujrzawszy ją, roześmiał się, błyskając białymi zębami, i
zło\ył jej \artobliwy, acz pochlebny ukłon. Nigdy przedtem nie widziała tak
eleganckiego kawalera, na pewno nie wśród młodych gburów z rodzinnej
wioski. Powędrowali więc razem w gasnącym świetle popołudnia. Niebawem
\artowali i śmiali się jak starzy znajomi. Kiedy zaproponował, \e poniesie jej
koszyk, zgodziła się, w koszyku miała wprawdzie nó\, ale on powiedział, \e
jego strzelba ich obroni. Wraz z zapadaniem zmierzchu zaczął znowu prószyć
śnieg, poczuła, jak pierwsze płatki osiadają jej na rzęsach, lecz został ju\
tylko niespełna kilometr do przebycia, a w perspektywie ogień na kominku,
gorąca herbata i powitanie, bez wątpienia serdeczne, nie tylko dla niej, ale
tak\e dla szykownego myśliwego.
Młodzieniec miał w kieszeni niezwykły przedmiot: kompas. Patrzyła na
małą szklaną tarczę w jego dłoni i obserwowała drgającą wskazówkę z
nieopisanym zdziwieniem. Zapewniał ją, \e kompas bezpiecznie prowadził go
przez las podczas tego polowania, poniewa\ wskazówka z bezbłędną
dokładnością pokazuje, gdzie jest północ. Nie uwierzyła, wiedziała, \e pod
\adnym pozorem nie wolno jej zboczyć ze ście\ki podczas leśnej wędrówki,
gdy\ natychmiast zabłądzi. Znów ją wyśmiał, błyszczące smu\ki śliny
przylgnęły mu do zębów. Oświadczył, \e jeśli zejdzie z drogi i zapuści się w
otaczający ich bór, gwarantuje, \e przybędzie do chatki babci na dobry
kwadrans przed nią, kierując się przez zarośla według kompasu, podczas gdy
ona nało\y drogi, posuwając się krętą ście\ką.
Nie wierzę ci. Poza tym, czy nie obawiasz się wilków?
Poklepał tylko błyszczącą kolbę i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Czy to zakład? spytał. Mamy sobie urządzić zabawę? Co mi dasz, jeśli
dotrę do domku babci przed tobą?
A co byś chciał? zapytała obłudnie.
Całusa.
Banalne wiejskie zalecanki. Spuściła oczy i zarumieniła się.
6
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
Ruszył przez chaszcze, biorąc ze sobą koszyk, ale jej nie było w głowie
obawiać się dzikich zwierząt, i chocia\ wzeszedł ju\ księ\yc, zamierzała iść
powoli, aby mieć pewność, \e przystojny młodzian wygra zakład.
Chatka babci stała samotnie w pewnej odległości od wioski. Padający
śnieg wirował nad warzywnikiem. Młody człowiek stąpał ostro\nie po
ośnie\onej ście\ce wiodącej ku drzwiom, jak gdyby obawiał się zamoczyć
nogi, a idąc, kołysał upolowanym ptactwem oraz koszykiem dziewczyny i
nucił cicho pod nosem.
Na jego brodzie widnieje nikły ślad krwi, po\ywiał się swoją zdobyczą.
Zastukał w okiennice kłykciami.
Wiekowa i krucha babcia w trzech czwartych poddała się ju\
śmiertelności, którą zapowiada rwanie w kościach, a prawie gotowa jest ulec
do końca. Godzinę temu chłopak z wioski rozpalił jej ogień pod kuchnią,
który trzaska i oświetla izbę. Stara pobo\na kobieta ma za towarzystwo
Biblię. Le\y wsparta na kilku poduszkach w łó\ku, na chłopską modłę
przytwierdzonym do ściany, otulona zszytą z kawałków kołdrą, którą zrobiła
jeszcze przed ślubem, lat temu więcej, ni\ miałaby ochotę pamiętać. Dwa
porcelanowe wy\ły z sierścią w wątrobiane plamy i czarnymi nosami siedzą
po obu stronach kominka. Chodnik z kolorowych gałganków le\y na
ceglanych płytkach. Stojący zegar odmierza uciekający czas.
śyjąc wygodnie, trzymamy wilki za progiem.
Zastukał w okiennice włochatymi kłykciami.
To twoja wnuczka, naśladował wysoki sopran. - Podnieś zapadkę i
wejdz, moje kochanie.
Poznasz ich po oczach, oczach drapie\nej bestii, nocnych,
przera\ających oczach, czerwonych jak rana: mo\esz rzucać w niego Biblią,
babciu, i jeszcze swoim fartuchem, myślałaś, \e to skuteczne zabezpieczenie
przed tą wieczną plagą... wzywaj teraz Chrystusa i jego matkę, i wszystkich
aniołów w niebiesiech na pomoc, ale to cię nie uratuje.
Jego dziki pysk jest ostry jak nó\; gość upuszcza na stół zmia\d\onego
złocistego ba\anta. Stawia tak\e koszyk twojej kochanej dziewczynki. O Bo\e
mój, co z nią zrobiłeś?
On zrzuca przebranie, ów kaftan w leśnych barwach, kapelusz z piórem
zatkniętym za wstą\kę, zmierzwione włosy spływają na białą koszulę, stara
kobieta widzi ruszające się w nich wszy. Chrust w palenisku przesuwa się i
syczy, noc i las nawiedziły kuchnię wraz z ciemnością wplątaną w jego włosy.
Zrywa ze siebie koszulę. Jego skóra ma kolor i fakturę pergaminu.
Pasmo kędzierzawych włosów przecina brzuch, sutki ma dojrzałe i ciemne
jak trujący owoc, ale jest tak chudy, \e mo\na by policzyć mu \ebra, gdyby
dał na to czas. Zrywa ze siebie spodnie. Mo\na teraz zobaczyć, jak bardzo
owłosione są jego nogi. A przyrodzenie - olbrzymie. Ach, jakie olbrzymie.
Ostatnie, co stara kobieta zobaczyła na tym świecie, to młody człowiek o
oczach jak \agwie, nagi jak posąg, zbli\ający się do jej łó\ka.
Wilk to urodzony mięso\erca.
Kiedy z nią skończył, oblizał się i szybko ubrał na powrót, a\ wyglądał
tak, jak kiedy wszedł w drzwi. Spalił niejadalne włosy, a kości owinął w
serwetę, którą ukrył pod łó\kiem w drewnianej skrzyni, gdzie znalazł czyste
prześcieradła. Rozło\ył je starannie na łó\ku w miejsce tamtych zdradziecko
7
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
poplamionych, które wrzucił do kosza z brudną bielizną. Poprawił poduszki,
strzepnął łaciatą kołdrę, podniósł Biblię z podłogi, zamknął i poło\ył na stole.
Wszystko było jak przedtem oprócz tego, \e zabrakło babci. Chrust trzaskał
na palenisku, zegar tykał, a młody człowiek siedział cierpliwie koło łó\ka, w
babcinym czepku na głowie dla niepoznaki.
Stuk-puk, stuk-puk, stuk-puk.
Kto tam, odpowiada on dr\ącym starczym falsetem babci. Tylko twoja
wnuczka.
Weszła więc, wnosząc kłąb śniegu, który stopniał łzami na płytkach, i
mo\e odczuła pewne rozczarowanie, widząc tylko babkę siedzącą przy ogniu.
Ale wtedy on odrzucił pled i skoczył do drzwi, i przywarł do nich plecami, tak
\e nie mogła ju\ wyjść.
Dziewczyna rozejrzała się po izbie i zobaczyła, \e nie ma nawet śladu
odciśnięcia głowy na gładkiej poduszce, a tak\e, co widziała po raz pierwszy -
\e Biblia le\y zamknięta na stole.
Tykanie zegara było jak trzask bicza. Chciała wziąć nó\ ze swego
koszyka, ale nie ośmieliła się po niego sięgnąć, poniewa\ on nie spuszczał z
niej oczu - oczu olbrzymich, które wydawały się gorzeć niezwykłym
wewnętrznym światłem, oczu wielkości spodków, spodków napełnionych
ogniem greckim, diabelską fosforescencją.
Jakie masz wielkie oczy.
śeby cię lepiej widzieć.
Ani śladu staruszki poza kosmykiem białych włosów, który uwiązł w
korze nie strawionego ogniem bierwiona. Kiedy dziewczyna to dostrzegła,
zrozumiała, \e znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Gdzie jest moja babcia?
Nie ma tu nikogo oprócz nas dwojga, moje kochanie.
Wtem rozległo się wokół potę\ne wycie, blisko, bardzo blisko, nie dalej
ni\ w warzywniku, wycie całego stada wilków; wiedziała, \e najgorsze są wilki
włochate w środku, i zadr\ała mimo szkarłatnego szala, otulając się nim
szczelniej, jakby mógł stanowić osłonę, choć był czerwony jak jej krew, która
musi popłynąć.
Któ\ to przyszedł śpiewać nam kolędy, powiedziała.
To głosy moich braci, kochanie, lubię towarzystwo wilków. Wyjrzyj
oknem, a je zobaczysz.
Śnieg zasypał do połowy okno, które teraz otworzyła, by popatrzeć na
ogród. Noc była jasna od księ\yca i śniegu, w szalejącej zadymce wychudłe
szare bestie przysiadły na tylnych łapach pośród rzędów zimowej kapusty,
zwracając spiczaste pyski do księ\yca i wyjąc, jakby serca miały im pęknąć.
Dziesięć wilków, dwadzieścia wilków, tyle wilków, \e straciła rachubę,
wyjących chórem jak oszalałe, jak obłąkane. Ich oczy odbijały światło z
kuchni i świeciły jak sto świec.
Jest bardzo zimno, biedactwa, powiedziała. Nic dziwnego, \e tak wyją.
Zamknęła okno i nie było ju\ słychać wilczych trenów, zdjęła szkarłatny
szal  koloru maków, koloru poświęceń, koloru swoich miesiączek, a
poniewa\ strach jej nie pomógł, przestała się bać.
Co mam zrobić z moim szalem?
Wrzuć go w ogień, najdro\sza. Nie będzie ci ju\ potrzebny.
8
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
Zwinęła szal i wrzuciła w płomienie, które natychmiast go pochłonęły.
Następnie ściągnęła bluzkę przez głowę, jej drobne piersi zalśniły, jakby
śnieg dostał się do pokoju.
Co mam zrobić z bluzką?
Ją te\ rzuć w ogień, serdeńko.
Cienki muślin, gorejąc, uniósł się kominem jak czarodziejski ptak, po
czym przyszła kolej na spódnicę, wełniane pończochy, buty, wszystko
znalazło się w ogniu i przepadło na zawsze. Blask ognia prześwietlał jej
skórę, teraz okryta była jedynie nietkniętą powłoką swego ciała.
Olśniewająca i naga, przeczesała włosy palcami - jej włosy wydawały się
równie białe jak śnieg na dworze. Następnie podeszła prosto do mę\czyzny o
czerwonych oczach, w którego zmierzwionej grzywie ruszały się wszy, stanęła
na palcach i rozpięła mu kołnierz koszuli.
Jakie masz du\e ramiona.
śeby cię lepiej objąć.
Wszystkie wilki świata zaintonowały pieśń weselną za oknem, gdy z
własnej woli ofiarowała mu pocałunek, który mu była winna.
Jakie masz du\e zęby!
Zobaczyła, \e jego szczęki ociekają śliną, izba zatrzęsła się od leśnej
Liebestod, ale mądre dziecko ani drgnęło, nawet kiedy odpowiedział:
śeby cię łatwiej zjeść.
Dziewczyna wybuchła śmiechem, wiedziała, \e twardy z niej kąsek.
Roześmiała mu się prosto w twarz, zerwała z niego koszulę i rzuciła ją w
ogień, w ślad za swoją własną gorejącą odzie\ą. Płomienie tańczyły jak duchy
zmarłych w noc Walpurgi, a stare kości pod łó\kiem rozpoczęły makabryczny
grzechot, ale nie zwracała na to najmniejszej uwagi.
Urodzony mięso\erca, tylko nieskalane ciało go poskromi.
Poło\y sobie na kolanach jego grozny łeb i będzie iskała wszy z jego
sierści, a mo\e wło\ywszy do ust i zje, je\eli on jej ka\e, tak jak by zrobiła to
w jakiejś prymitywnej ceremonii zaślubin.
Zadymka się uspokoi.
Zadymka się uspokoi, zostawiając góry pokryte śniegiem tak
przypadkowo, jakby to niewidoma rzuciła na nie prześcieradło, a wy\sze
gałęzie pobielone niczym wapnem, trzeszczące i uginające się pod cię\arem.
Blask śniegu, blask księ\yca, plątanina zwierzęcych tropów.
Wszystko ciche, wszystko nieruchome.
Północ, zegar wybija godzinę. To Bo\e Narodzenie, wilcze urodziny,
wrota przesilenia stoją otworem, pozwólmy im wszystkim wejść do środka.
Popatrzcie! Słodko i mocno śpi dziewczyna w babcinym łó\ku, między
łapami czułego wilka.
9
http://blood-luna.ovh.org  Polska Biblioteka Wampira   BLOOD LUNA
W 1984 powstał głośny film Neila Jordana Towarzystwo wilków, według
wspólnego scenariusza pisarki i re\ysera. Znalazły się tam, splecione w jedną
całość, wątki ze wszystkich  wilczych opowiadań Carter: Werewolf,
Towarzystwa wilków, Wolf-Alice, Piotrusia i wilka.
1
Motyw przemiany orszaku weselnego w wilki występuje równie\ w
folklorze białoruskim.
2
Jak odnotowuje Mario Pra\, wilkołactwo to inna forma sadyzmu
(Zmysły, śmierć i diabeł w literaturze romantycznej, PIW, 1974, s. 138).
10


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Klasyka Wampiryzmu Carter Angela Pani Domu Miłości (1975)
Klasyka Wampiryzmu Carter Angela Piotruś i Wilk (1982)
Klasyka Wampiryzmu Carter Angela Wilkołak Werewolf (1979)
Klasyka Wampiryzmu Grabiński Stefan W Domu Sary (1922)
Klasyka Wampiryzmu Grabiński Stefan Biały Wyrak (1922)
Klasyka Wampiryzmu Goethe
Klasyka Wampiryzmu Grabiński Stefan Kochanka Szamoty (1922)
Angela Carter The Courtship of Mr Lyon

więcej podobnych podstron