Konsekwencje Wyborów Prezydenckich 1995 roku praca magisterska


UNIWERSYTET IM. ADAMA MICKIEWICZA
W POZNANIU
WYDZIAA NAUK SPOAECZNYCH
INSTYTUT NAUK POLITYCZNYCH
I DZIENNIKARSTWA
Maciej lachciak
KONSEKWENCJE WYBORÓW PREZYDENCKICH 1995 ROKU
Praca magisterska napisana pod kierunkiem
Prof. dr hab. K. Robakowskiego
w Zakładzie Historii Politycznej
i Ruchów Społecznych XX wieku.
Pozna 1997
Plan
Konsekwencje wyborów prezydenckich w 1995 roku.
Wst p
Rozdział I Przygotowanie wyborów
1.1 Status Prezydenta RP
1.2 Regulacja prawna wyboru Prezydenta RP i jego kompetencje
1.3 Jaki Prezydent ?
Rozdział II Kto Prezydentem ?
2.1 Tezy programowe kandydatów na Prezydenta.
2.2 Po pierwszej turze.
Rozdział III Rezultaty wyborów.
3.1 Aleksander Kwa niewski Prezydentem RP
3.2 "Wspólna Polska" Aleksandra Kwa niewskiego
3.3 Orzeczenie S du Najwy szego.
3.4 Zaprzsi enie Prezydenta RP.
Rozdział IV Sytuacja w Polsce po wyborach.
4.1 Sytuacja społeczno-polityczna w Polsce po wyborach.
4.2 Ocena realizacji obietnic i programu wyborczego Aleksandra
Kwa niewskiego.
Zako czenie
Bibliografia
Publikacje prasowe i telewizyjne.
- 2 -
Wst p
Obserwatorzy polskiej sceny politycznej s zgodni, e niepodległa i demo-
kratyczna Polska narodziła si w trakcie obrad Okr głego Stołu. Kontrowersje
musi natomiast wywołać odpowied na pytanie kiedy wła ciwie sko czył si ten
szczególny okres zapocz tkowany wiosn 1989 roku. Jedni b d wskazywać tu
na powstanie rz du Tadeusza Mazowieckiego, inni - na upadek muru berli skie-
go i Jesie Ludów. Mo na te przywołać pierwsze wybory prezydenckie, pierw-
sze wolne wybory parlamentarne, czy wreszcie pora k partii solidarno ciowych
w wyborach 1993 roku i wybór w roku 1995 Aleksandra Kwa niewskiego na
Prezydenta RP.
Wybór ten, nast puj c po upływie pełnej kadencji Lecha Wał sy zrutynizował
sam akt wyboru głowy pa stwa w wielu aspektach. Jednak e dla wi kszo ci
ugrupowa (choć niekoniecznie dla ich liderów) był pierwszym tego typu testem
w ich niedługiej historii. Partie nie dysponowały utrwalonymi wzorcami zacho-
wa na poszczególnych etapach kampanii (selekcje kandydatów, sposób zapew-
nienia im poparcia, zawieranie sojuszy wyborczych, itp.) Dla wielu partyjnych
aktorów kampania prezydencka nie była prost gr o wynik, czyli obj cie naj-
wy szego urz du w pa stwie. Najcz ciej obci ona była dodatkow misj - ró -
n dla ró nych segmentów sceny politycznej, a nawet frakcji jednej partii. Jed-
nym zale ało o powrót na scen polityczn , innym o nowe miejsce własnej partii
na tej scenie, jeszcze innym o wybór prezydenta o szczególnych cechach (antyte-
za Wał sy). Niektórzy liderzy wykorzystywali t gr , by obronić sw przywódcz
rol na czele własnej partii i/lub poprawić swoj pozycj wobec pokrewnych
ugrupowa . Jeszcze inni pragn li wykorzystać jedynie uwag mediów, by wydo-
stać si z niebytu politycznego lub wykreować nowe ugrupowanie. Wszystkie te
gry cz sto si na siebie nakładały, prowadz c do wielkiego zam tu w kryteriach
doboru kandydatów. Coraz wi ksz rol we wszystkich ugrupowaniach zacz to
przypisywać rankingom popularno ci polityków. Stały si one nie tylko pomocni-
- 3 -
czym narz dziem selekcji, ale uzyskały status ostatecznego arbitra. Spekulacje co
do szans poszczególnych osób stały si sybstytutem samej polityki. Rola o rod-
ków badania opinii publicznej i sponsoruj cych je mediów była w tej kampanii
nieporównywalna do adnych poprzednich wyborów. To one, w rzeczy samej,
rozpocz ły maraton prezydencki. Od stycznia 1994 roku systematycznie ogłasza-
no wyniki pomiaru szans potencjalnych kandydatów. Znajduj cy si pod siln
presj politycy, oci gali si z podj ciem decyzji o przyst pieniu do rozgrywki lub
wycofaniu si z niej. Ogromna cz c batalii za po rednictwem sonda y rozegrała
si jeszcze zanim oficjalnie ogłoszono sam termin elekcji, co stało si dopiero 6
wrze nia 1995 roku. Termin rejestracji kandydatów upłyn ł 28 wrze nia, wtedy
to nast pił najbardziej emocjonuj cy etap rozgrywki na procenty i wykresy.
Celem niniejszej pracy magisterskiej jest przedstawienie sytuacji społecz-
no-politycznej w Polsce po wyborach oraz ocena realizacji obietnic i programu
wyborczego Aleksandra Kwa niewskiego, jak równie ukazanie zmian które
miały miejsce w Polsce po roku 1995. Zmian - w których elekcja prezydencka
1995 roku była zbiorowym procesem uczenia si reguł gry wyborczej, reguł de-
mokracji i okazj do uczytelnienia polskiej sceny politycznej.
Chc c wykazać powy sze zało enia skorzystałem zarówno z opracowa
ksi kowych, prasy codziennej i tygodników oraz audycji telewizyjnej. Opisuj c
aspekty zwi zane ze statusem, regulacj prawn i kompetencjami Prezydenta RP
skorzystałem z opracowa dotycz cych prawa konstytucyjnego, instytucji poli-
tycznych w Polsce i systemów politycznych krajów kapitalistycznych. Pozostałe
rozdziały pracy opracowałem w oparciu o audycje telewizyjn , dzienniki i tygo-
dniki.
- 4 -
Rozdział I Przygotowanie wyborów.
1. 1 Status prezydenta RP
Jedn z naczelnych zasad zadeklarowanych w Małej Konstytucji jest zasa-
da trójpodziału władz. Jest to zasada okre laj ca miejsce prezydenta w systemie
organów pa stwowych oraz zasadnicze relacje wyst puj ce pomi dzy trzema
filarami pa stwa. S nimi Sejm i Senat w zakresie władzy ustawodawczej, nie-
zawisłe s dy, w zakresie władzy s downiczej oraz Prezydent RP i Rada Mini-

strów w zakresie władzy wykonawczej. Relacje mi dzy naczelnymi organami
pa stwa stanowi najistotniejszy element ustawy konstytucyjnej o wzajemnych
stosunkach mi dzy władz ustawodawcz i wykonawcz oraz o samorz dzie te-
rytorialnym. Sama zasada podziału władz wyznacza podstawowy kierunek w ja-

kim powinna pój ć regulacja prawna tych stosunków.
Wej cie w ycie ustawy konstytucyjnej z dnia 17 pa dziernika 1992 r o
wzajemnych stosunkach mi dzy władz ustawodawcz i wykonawcz Rzeczypo-
spolitej Polskiej oraz o samorz dzie terytorialnym zasadniczo zmieniło pozycj
ustrojow Prezydenta RP, a zwłaszcza Rady Ministrów i podległej jej administra-
cji pa stwowej. Organy te zostały zaliczone do władzy wykonawczej, co w wie-
tle zało e przyj tej teorii trójpodziału władzy pa stwowej, winno dawać im
wzgl dn samodzielno ć i niezale no ć od organów ustawodawczych. Wspo-
mniana samodzielno ć i niezale no ć, szczególnie Rady Ministrów i administra-
cji pa stwowej, była niemo liwa pod rz dami uprzednio obowi zuj cych przepi-

sów Konstytucji PRL z dnia 22 lipca 1952 r.
Wzajemne współdziałanie władz mo e być osi gni te za pomoc ró nych
mechanizmów okre laj cych wzajemne stosunki mi dzy organami legislatywy i
egzekutywy.
Tradycyjne s w tym zakresie dwa systemy: parlamentarny ( inaczej zwany par-
lamentarno - gabinetowym ), którego klasycznym przykładem jest ustrój Wielkiej
Brytanii lub Francji III Republiki oraz prezydencki z modelowym przykładem
ustroju Stanów Zjednoczonych. W pa stwach europejskich praktykuje si na ogół
- 5 -
system parlamentarny chocia , wyst puje on w bardzo ró nych wariantach i z
wieloma modyfikacjami uzasadniaj cymi nawet odr bne nazwy jak np. : system
kanclerski w Niemczech.
Najdalszy od modelowego kształtu jest system V Republiki Francji, gdzie
wprowadzono tak silne elementy prezydencjalizmu, i trudno jest go jednoznacz-
nie zakwalifikować i najcz ciej mówi si , e jest to system mieszany, o ile wr cz
nie prezydencki. Polska tkwi w tradycji parlamentarnej. Taki był model wprowa-
dzony przez Konstytucj Marcow , wzorowan na III Republice Francuskiej, do
takiego modelu nawi zywała Mała Konstytucja z 1947 r., a nawet niektóre insty-
tucje prawne z Konstytucji 1952 r., choć oczywi cie istota ustroju politycznego
była zupełnie inna. Powrót do zasady podziału władz nakazuje dokonać wyboru
tak e i w tym zakresie. Obserwuj c polsk scen polityczn dostrzega si ró ne
reprezentowane opcje. Najcz ciej s to propozycje przyj cia systemu parlamen-
tarnego z pewn doz modyfikacji - tzw. racjonalizacj systemu albo - co wielo-
krotnie sugerował były Prezydent RP Lech Wał sa - systemu francuskiego V Re-

publiki. System organów pa stwowych współczesnej Francji mo na najogól-
niej klasyfikować - ze wzgl du na formy ustrojowe - jako system mieszany par-
lamentarno - prezydencki, w którym utrzymana zostaje zasada odpowiedzialno ci
politycznej rz du przed parlamentem, ale gdzie wyst puje równie niezale ny od
parlamentu Prezydent Republiki, posiadaj cy cz ć władzy wykonawczej za któ-

rej realizowanie nie jest odpowiedzialny politycznie przed parlamentem.
Zgodnie z koncepcj trójpodziału władzy w Polsce, samodzielno ć egze-
kutywy musi mieć pewne granice. Głównym ich wyznacznikiem s uprawnienia
legislatywy, a w szczególno ci prawo stanowione przez Sejm i Senat. Ogranicz-
nikiem władzy wykonawczej jest równie odpowiedzialno ć polityczna rz du
przed Sejmem oraz odpowiedzialno ć konstytucyjna Prezydenta i Rady Mini-
strów przed Trybunałem Stanu z oskar enia wniesionego przez Zgromadzenia

Narodowe w przypadku Prezydenta i Sejm w przypadku Rz du.
Obecnie Mała Konstytucja nie dokonuje jednoznacznego wyboru co do
rodzaju systemu prezydenckiego w Polsce. Przyjmuje bowiem szereg instytucji
- 6 -
wła ciwych dla systemu parlamentarnego z tzw. racjonalizacj systemu jak i sys-
temu opartego na zało eniach systemu francuskiego V Republiki.
- 7 -
1. 2 Regulacja prawna wyboru Prezydenta RP i jego kompetencje.
Instytucja Prezydenta ma na gruncie naszego konstytucjonalizmu do ć dług
tradycj . Znana była bowiem konstytucjom polskim od 1921 r. i funkcjonowała do
1939 r., a nast pnie tak e w strukturze władz na uchod stwie do chwili obj cia
urz du Prezydenta RP przez Lecha Wał s 22 grudnia 1990 r. Incydentalnie insty-
tucja ta została na krótki okres ( 1947 - 1952 ) wł czona do grona organów naczel-
nych Polski po drugiej wojnie wiatowej przez tzw. Mał Konstytucj , czyli usta-
w konstytucyjn z 19 lutego 1947 r. o ustroju i zakresie działania najwy szych
organów Rzeczypospolitej Polskiej. Powrót do tradycji jednoosobowej głowy pa -
stwa w PRL nast pił w nast pstwie porozumie  Okr głego stołu z kwietnia
1989 r. Nowelizacja Konstytucji z 7 kwietnia 1989 r. b d ca formalnoprawnym
owocem  Okr głego stołu przewidywała bowiem instytucj Prezydenta PRL, któ-
ra to nazwa utrzymywała si do kolejnej noweli konstytucyjnej z 29 grudnia 1989
r. przywracaj cej Polsce nazw  Rzeczpospolita Polska i tym samym okre laj cej
głow pa stwa Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Reaktywowany urz d Pre-
zydenta stał si bez w tpienia jednym z symboli podj tych w tym czasie reform
ustrojowych w Polsce.
Nic te dziwnego, e instytucj jednoosobowej prezydentury utrzymuje tak e
obecnie obowi zuj ca tzw. Mała Konstytucja, czyli ustawa konstytucyjna z 17
pa dziernika 1992 r. o wzajemnych stosunkach mi dzy władz ustawodawcz i

wykonawcz RP oraz o samorz dzie terytorialnym.
Zasady i tryb wyboru Prezydenta uległy w polskich warunkach od 1989 r.
pewnej, od pocz tku, zamierzonej ewolucji. Zamierzonej, bowiem wprawdzie przy
 Okr głym stole uzgodniono, e wybór Prezydenta PRL zostanie dokonany przez
Sejm i Senat poł czone w Zgromadzenie Narodowe, to jednak tej formie wpisanej
zreszt do konstytucji towarzyszyło istnienie innej niepisanej, ale powszechnie
zaaprobowanej formuły politycznej, w my l której kolejne wybory prezydenckie
b d miały ju charakter powszechny. Pierwsze wybory prezydenckie odbyły si
19 lipca 1989 r. Na wszystkich członków Zgromadzenia Narodowego w głosowa-
niu uczestniczyło 544 członków Zgromadzenia, z czego za wa ne uznano 537 gło-
- 8 -
sy. Na jedynego kandydata Wojciecha Jaruzelskiego padło 270 głosów posłów i
senatorów, co sprawiło, e Wojciech Jaruzelski mógł zostać zaprzysi ony. Uczy-
niono to przez odebranie od niego wobec Zgromadzenia Narodowego przed obj -
ciem urz du lubowania, którego rot okre liła nowela konstytucyjna z 7 kwietnia
1989 r.
Drugie wybory prezydenckie odbyły si ju jako wybory powszechne i bez-
po rednie w dwóch turach w ko cu 1990 r.
Pierwsza tura odbyła si 25 listopada, druga - 9 grudnia. W nast pstwie tych wybo-
rów urz d Prezydenta RP został zło ony w r ce Lecha Wał sy. Podstaw prawn
tych wyborów stanowiła ustawa o zmianie Konstytucji RP i ustawa o wyborze Pre-

zydenta RP, obydwie z 27 wrze nia 1990 r.
Mała Konstytucja okre la pewne podstawowe i ogólne wymogi prawne w
kwestii kwalifikacji osób ubiegaj cych si o wybór na urz d Prezydenta RP. Pre-
zydentem mo e zostać wybrana jedynie osoba posiadaj ca obywatelstwo polskie,
korzystaj ca z pełni praw wyborczych i maj ca uko czone 35 lat ycia.
Poniewa Konstytucja uzale nia wybór od korzystania z pełni praw wyborczych,
jest oczywiste, e kandydaci do tego urz du musz korzystać z pełni praw cywil-
nych, politycznych i obywatelskich, a ponadto musz stale zamieszkiwać na teryto-
rium RP co najmniej od 5 lat. Mała Konstytucja nie wprowadza adnych innych
warunków dotycz cych wyborów prezydenckich. Nie okre la górnej liczby kandy-
datów w pierwszej turze, przewiduj c jedynie, e do drugiej tury przechodz ci
dwaj kandydaci, którzy otrzymali kolejno najwi ksz liczb głosów. Prezydenta
wybiera naród w wyborach powszechnych, równych, bezpo rednich, w głosowaniu
tajnym i bezwzgl dn wi kszo ci wa nie oddanych głosów. Nie uzyskanie przez
adnego z kandydatów bezwzgl dnej wi kszo ci powoduje konieczno ć przepro-
wadzenia drugiej tury, 14 dnia po pierwszym głosowaniu. Dopuszczeni do niej
zostaj tylko ci dwaj kandydaci, którzy w pierwszej turze uzyskali kolejno naj-
wi ksz liczb głosów i nie zrezygnowali z dalszego kandydowania. W drugiej
turze za wybran uwa a si osob , która uzyskała wi ksz liczb wa nie oddanych
głosów. Twórcy ustawy konstytucyjnej z 1992 r. nie zapomnieli tak e o wła ci-
wym uregulowaniu spraw zwi zanych z zarz dzeniem wyborów prezydenckich.
- 9 -
Zostało ono zło one w r ce marszałka Sejmu. Procedura wyborów uwzgl dnia
wszelkie mo liwe sytuacje zwi zane z obsadzeniem urz du Prezydenta.
Tym samym Mała Konstytucja przewiduje wybór w normalnych warun-
kach, gdy upływa konstytucyjne okre lony okres urz dowania dotychczasowej
głowy pa stwa, a tak e w szczególnych okoliczno ciach, gdy opró nienie urz du
prezydenckiego nast puje przed ko cem kadencji urz duj cego Prezydenta RP.
W pierwszym przypadku wybory zarz dza marszałek Sejmu nie wcze niej
ni na 4 miesi ce i nie pó niej ni na 3 miesi ce przed upływem kadencji urz du-
j cego Prezydenta. W drugim przypadku natomiast, czyli w razie opró nienia
urz du - nie pó niej ni 14 dni po opró nieniu urz du, wyznaczaj c dat wyborów
przypadaj c w ci gu 2 miesi cy od dnia zarz dzenia wyborów.
Wybory winny odbyć si w dniu wolnym od pracy. Uprawnienia do stwier-
dzenia wa no ci wyborów oraz do przyj cia przysi gi od nowo wybranej głowy
pa stwa, a tak e do uznania trwałej niezdolno ci prezydenta do sprawowania
urz du oraz rozpatrzenia sprawy postawienia go w stan oskar enia przed Trybuna-

łem Stanu zostały natomiast powierzone Zgromadzeniu Narodowemu.
Dla zagadnienia kadencji decyduj ce s dwie daty. Pierwsza, która okre la
pocz tek jej biegu, druga - moment jej zako czenia. Mała Konstytucja dokonuje tu
precyzyjnego ustalenia przez stwierdzenie, e kadencja Prezydenta RP liczy si od

dnia obj cia przez niego urz du ( art. 29 ust. 6 ). Z kolei obj cie urz du nast -
puje po zło eniu wobec Zgromadzenia Narodowego przypisanej przez Konstytucj
przysi gi, a nawet z chwil jej składania, co wynika z tre ci przysi gi. Moment ten
konstytutywnie przes dza o mo no ci prawnego rozpocz cia urz dowania przez
głow pa stwa. Od tego momentu liczy si owe pi ć lat trwania pełnomocnictwa
Prezydenta RP. Natomiast obj cie urz du przez Prezydenta wybranego przez u-
pływem kadencji dotychczasowego prezydenta dokonuje si według Małej Konsty-
tucji, nast pnego dnia po upływie kadencji urz duj cego prezydenta ( art. 30. ust.

2 ).
Tradycyjnym zapisem, który zawiera wi kszo ć konstytucji reguluj cych
sprawy prezydentury, jest zapis dotycz cy reguły incompatibilitas, czyli niepoł -
czalno ci stanowiska głowy pa stwa z innymi stanowiskami w pa stwie. Istotnym
- 10 -
powodem istnienia tej e reguły jest niepokój, e głowa pa stwa przez istniej cy
równolegle z funkcj prezydenck stosunek zale no ci czy podporz dkowania z
tytułu zajmowania si inn działalno ci publiczn albo prywatn mogłoby tracić
presti , być faktycznie lub czuć si subiektywnie niedo ć niezale na, bezstronna i
samodzielna. Mogłoby to rodzić z kolei podejrzenia, e funkcja nowego rz du nie
wykonuje w sposób całkowicie wolny i bezinteresowny.
Jednak e reguła ta nabrała wła ciwego znaczenia dopiero w systemie par-
lamentarno - gabinetowym, w którym przede wszystkim odmówiono prezydentowi
prawa do równoczesnego zasiadania w parlamencie, zgodnie z zasad , e mandat
parlamentarny winien pozostać w murach parlamentu. Reguł t mo na st d odna-

le ć we wszystkich bez mała demokratycznych konstytucjach wiata . Nale y
przy tym dla wyja nienia do ko ca sprawy dodać, e tak rozumiana reguła incom-
patibilitas nie zabrania kandydowania do urz du prezydenckiego przez posła lub
senatora, ani nie uniemo liwia urz duj cemu prezydentowi ubiegania si o mandat
parlamentarny, bowiem w odniesieniu do drugiej ze spraw ani konstytucja, ani or-
dynacja sejmowa i senacka nie zawieraj adnych ogranicze w korzystaniu z
praw wyborczych osoby piastuj cej urz d prezydenta, a nadto niepoł czalno ć
funkcji Prezydenta RP nie jest pojmowana jako niewybieralno ć. Dopiero wybór
urz duj cej głowy pa stwa do parlamentu spowodowałoby konieczno ć opowie-
dzenia si za uzyskanym mandatem albo za dotychczasowym urz dem.
Na koniec tej cz ci dotycz cej prawnych aspektów wyboru Prezydenta RP
nale y kilka zda po wi cić dodatkowo kampanii wyborczej na urz d Prezydenta
RP. Szczegółowo sprawy z tym zwi zane reguluje ustawa z 27 wrze nia 1990 r. o
wyborze Prezydenta RP. W szczególno ci ustawa ta składa prawo zgłaszania kan-
dydatów na Prezydenta RP w r ce: organizacji politycznych i społecznych oraz
wyborców. Ka de zgłoszenie kandydata winno być poparte osobistymi podpisami
co najmniej 100 tysi cy wyborców, przy czym kandydaci do urz du prezydenta
winni być zgłoszeni w ci gu 20 dni od ogłoszenia zarz dzenia marszałka Sejmu w
sprawie wyboru prezydenta. Drugim wa nym i budz cym cz sto kontrowersje za-
gadnieniem zwi zanym z wyborem prezydenta s finanse kampanii wyborczej. O
ile koszty zwi zane z wyborami pokrywane s z bud etu pa stwa, o tyle koszty
- 11 -
zwi zane ze zgłoszeniem kandydata i prowadzon na ich rzecz kampani wybor-
cz pokrywane s ze rodków finansowych podmiotów zgłaszaj cych poszczegól-
nych kandydatów.
Ustawa okre la, jakie i czyje rodki finansowe mog być przekazywane na
finansowanie kampanii wyborczej zarejestrowanego kandydata oraz precyzuje, z
jakich rodków kampania ta nie mo e być finansowana. W ród tych ostatnich
ustawa wymienia mi dzy innymi rodki finansowe pochodz ce z bud etu pa stwa,
bud etów terytorialnych organów administracji rz dowej i innych pa stwowych
jednostek organizacyjnych, z bud etu gmin i sejmików samorz dowych oraz
zwi zków komunalnych, z funduszy pa stwowych podmiotów gospodarczych i
innych osób prawnych z przewag udziału Skarbu Pa stwa oraz ze ródeł zagra-

nicznych. Finansowanie kampanii wyborczej w Polsce jest jawne. Wprowa-
dzenie w Polsce powszechnych i bezpo rednich wyborów Prezydenta RP skłoniło
ustrojodawc do rozwa enia sprawy zast pstwa głowy pa stwa w sprawowaniu
urz du. Mała Konstytucja przyj ła wariant, który ustala, e w sytuacji, gdy urz d
prezydenta jest opró niony do czasu obj cia urz du przez nowego prezydenta, a
tak e gdy prezydent tymczasowo nie mo e sprawować urz du, zast puje go mar-
szałek Sejmu, gdyby za ten nie mógł tych funkcji wykonywać - marszałek Senatu.
Osoba zast puj ca prezydenta wchodzi w całokształt jego konstytucyjnych kompe-
tencji poza jednym przewidzianym w konstytucji ograniczeniem: osoba taka nie

ma prawa rozwi zać Sejmu.
Pozycj prawno - ustrojow Prezydenta RP w powa nym stopniu determi-
nuj jego kompetencje. Ich zakres w powa nym stopniu wyznacza dzi w Małej
Konstytucji przyj ta przez ni zasada podziału władz, bowiem okre la ona w jakim
kierunku powinny pój ć szczegółowe uregulowania stosunków zachodz cych po-
mi dzy prezydentem jako elementem władzy wykonawczej i pozostałymi władza-
mi. Analiza stosunków pozwala usystematyzować uprawnienia Prezydenta RP w

szereg grup maj cych znacz cy wpływ na jego pozycj ustrojow .
Pierwsz grup stanowi uprawnienia tradycyjne przysługuj ce głowie pa -
stwa. Nale do nich:
nadawanie obywatelstwa i zwalnianie z niego,
- 12 -
nadawanie orderów, odznacze i tytułów honorowych,
korzystanie z prawa łaski,
powoływanie s dziów na wniosek Krajowej Rady S downictwa,
powoływanie i odwoływanie Prezesa Naczelnego S du Administracyjnego,
wyst powanie z wnioskiem do Sejmu o powoływanie i odwoływanie Prezesa
narodowego Banku Polskiego.
Druga grupa uprawnie wi e si z działalno ci Sejmu i Senatu. W tej ma-
terii Prezydent ma prawo do:
zarz dzania wyborów do Sejmu i Senatu,
zwoływania Sejmu i Senatu na pierwsze po wyborach posiedzenie,
rozwi zywanie Sejmu w przypadkach okre lonych w ustawie konstytucyjnej,
inicjatywy ustawodawczej,
promulgacji ustaw,
veta wobec uchwalonych ustaw. Polega ono na zwróceniu Sejmowi uchwalone-
go projektu wraz z daniem wniesienia okre lonych zmian i z ich uzasadnie-
niem. Veto Prezydenta podlega uchwaleniu tylko wi kszo ci co najmniej 2/3

posłów przy quorum 50%.
zwracania si do Sejmu i Senatu z or dziem,
zwracania si do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie konstytucyjno ci ak-
tów ustawodawczych przed ich promulgacj ,
ogłoszenie stanu wojny, wtedy gdy Sejm nie obraduje.
Trzecia grupa kompetencji Prezydenta wi e si z powierzeniem mu  ogól-
nego kierownictwa w dziedzinie stosunków zagranicznych . Kierownictwo to Pre-
zydent wypełnia przez:
mianowanie i odwoływanie pełno mocnych przedstawicieli RP w innych pa -
stwach,
przyjmowanie listów uwierzytelniaj cych i odwołuj cych przedstawicieli innych
pa stw w Polsce,
ratyfikowanie i wypowiadanie umów mi dzynarodowych.
- 13 -
Post powanie z umowami dotycz cymi granic pa stwa, sojuszów obronnych, oraz
poci gaj cych za sob wydatki bud etowe lub konieczno ć zmiany w obowi zuj -
cym ustawodawstwie wymaga jednak zgody parlamentu wyra onej w formie usta-

wy.
Czwarta grupa uprawnie Prezydenta wynika z jego  ogólnego kierownic-
twa w dziedzinie zewn trznego i wewn trznego bezpiecze stwa pa stwa .
W szczególno ci Prezydent:
jest zwierzchnikiem sił zbrojnych,
powołuje i odwołuje najwy szych dowódców wojskowych,
powołuje i odwołuje na czas wojny Naczelnego Wodza,
wprowadza stan wojenny,
ogłasza mobilizacje,
wprowadza stan wyj tkowy.
Ostatni , pi t grup prerogatyw Prezydenta stanowi jego uprawnienia
zwi zane z działalno ci Rady Ministrów. W ród tych uprawnie mo na wyró nić
prawo Prezydenta do:
uzyskania informacji od Prezesa Rady Ministrów o działalno ci rz du,
zwoływania w szczególnych przypadkach posiedze Rady Ministrów i im prze-
wodniczenia,
powoływania Rady Ministrów,
desygnowania Prezesa Rady Ministrów w trybie artykułów 57, 59 i 62 Małej

Konstytucji ,
opiniowanie kandydatów na ministrów Spraw Zagranicznych, Obrony Narodo-
wej i Spraw Wewn trznych,
dokonywania zmian w składzie Rady Ministrów, ale wył cznie na wniosek jej
Prezesa,
udzielenia dymisji Radzie Ministrów,
podpisywania i ogłaszania rozporz dze z moc ustaw.
Istniej tak e inne uprawnienia Prezydenta RP nie wynikaj ce z Małej Kon-
stytucji. S to uprawnienia nowe wprowadzone po 17 pa dziernika 1992r.
- 14 -
Jest tak to np. : ustawa konstytucyjna z 23 kwietnia 1992 r. o trybie przygotowania
i uchwalenia Konstytucji RP przewiduje prawo Prezydenta RP w zakresie przed-
stawienia Zgromadzeniu Narodowemu projektu nowej konstytucji, z którego to
prezydent skorzystał w kwietniu 1993 r., prawo przedstawienia propozycji zmian
do uchwalonego przez Zgromadzenie Narodowe w drugim czytaniu tekstu konsty-
tucji oraz prawo zarz dzenia referendum w sprawie konstytucji uchwalonej przez
to Zgromadzenie. Równie istotne znaczenie maj uprawnienia prezydenta wynika-
j ce z ustawy z 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji, które to przewiduj , e
prezydent powołuje trzech spo ród dziewi ciu członków Krajowej Rady Radiofo-
nii i Telewizji oraz powołuje przewodnicz cego tej Rady z grona jej członków.

Akty w tym zakresie powinny podlegać kontrasygnacie premiera, poniewa

nie przewiduje jej uchylenia Mała Konstytucja w artykule 47.
Mała Konstytucja w artykule 48 ust. 1, podobnie jak nowela konstytucyjna z
1989 r. przewiduje mo liwo ć powoływania przez prezydenta tzw. ministrów sta-
nu, których zadaniem jest reprezentowanie głowy pa stwa w sprawach zwi zanych

z wykonywaniem jego uprawnie .
Trzeba te koniecznie dodać, e nie nale oni do składu Rady Ministrów.
Takie sformułowanie konstytucji stwarza całkowit swobod prezydentowi w za-
kresie potrzeby powołania ministrów stanu, liczby ich stanowisk oraz zakresu ich
kompetencji. Organem wykonawczym Prezydenta RP jest Kancelaria Prezydenta,
której statut nadaje sam Prezydent i to jego uprawnienie stanowi prerogatyw . Pre-
zydentowi słu y te wolne od czyjegokolwiek wpływu prawo doboru innego naj-
bli szego i najwa niejszego współpracownika w osobie szefa Kancelarii. St d tak-
e prawo powoływania i odwoływania szefa Kancelarii Prezydenta jest prerogaty-

w prezydenck .
Wyliczone uprawnienia wiadcz o istotnej roli jak odgrywa Prezydent w
systemie organów pa stwowych i w yciu polskiego społecze stwa. Rol tak
ogranicza jednak instytucja kontrasygnaty, która wi e si z brakiem odpowie-
dzialno ci politycznej Prezydenta RP. Obowi zek uzyskiwania na prezydenckich
aktach prawnych ( dla ich wa no ci ) podpisu Prezesa Rady Ministrów lub wła-
ciwego ministra nie dotyczy jednak szeregu spraw bardzo wa nych dla funkcjo-
- 15 -
nowania pa stwa. Liczne i wa ne wył czenia z obowi zku uzyskiwania kontrasy-
gnaty wiadcz o znacz cym miejscu Prezydenta w ustroju pa stwowym RP. Miej-
sce to nie przypomina pozycji głowy pa stwa w klasycznym ustroju parlamentarno
- gabinetowym ( np. : Wielka Brytania, Niemcy, Włochy ), w którym faktyczna
rola króla lub prezydenta sprowadza si najcz ciej do funkcji reprezentacyjnych i
integruj cych społecze stwo.
Du y zakres samodzielno ci politycznej i sposób obsady urz du Prezydenta
RP oraz utrzymanie instytucji Rady Ministrów potwierdzaj wol ustrojodawcy do
przenoszenia na grunt polski niektórych rozwi za wła ciwych dla rz dów tzw.

mieszanych czyli prezydencko-parlamentarno-gabinetowych.
- 16 -
1. 3 Jaki Prezydent ?
Wybór prezydenta w głosowaniu powszechnym niesie wielkie ryzyko.
Wybiera si jedn osob , od której potem niesłychanie wiele zale y. W naszym
społecze stwie z pewno ci znalazłby si człowiek, który byłby w stanie sprostać
nawet najbardziej wygórowanym kryteriom obj cia Urz du Pierwszego Obywate-
la Rzeczypospolitej.
Gdyby w Polsce był dzisiaj m opatrzno ciowy, polityk wielkiego forma-
tu, to na pytanie, jakiego potrzeba nam prezydenta, byłoby do ć łatwo odpowie-
dzieć: takiego jak Adenauer czy de Gaulle, a wi c takiego, który potrafi postawić
naród na nogi, wprowadzić niezb dne przemiany prawne, ekonomiczne, a przede
wszystkim zmiany w mentalno ci społecznej. Jednak takiej osoby po ród pol-

skich polityków nie ma. Wobec tego nale y nie tyle si zastanowić nad czło-
wiekiem, ile nad zadaniami, jakie prezydent w Polsce powinien spełniać. Trzeba
bowiem liczyć na to, e przyszły prezydent b dzie sobie zdawał spraw , i powi-
nien być rzeczywi cie, a nie tylko we frazesie Prezydentem wszystkich Polaków.
Zatem wykluczone jest zajmowanie przeze wyra nego stanowiska partyjnego
lub ideologicznego. Szef pa stwa musi si czuć prezydentem wszystkich Pola-
ków, bez wzgl du na ich przekonania, przynale no ć partyjn i klasow . Musi to
być człowiek, który nie dzieli lecz jednoczy. Niebezpiecze stwem s ekstremi ci
- z prawa i lewa. Do nieszcz cia wojny religijnej mog doprowadzić Polsk za-
równo fundamentali ci jak i wojuj cy atei ci. Od kandydata nale y zatem ocze-

kiwać tolerancji i szacunku dla ludzi maj cych odmienne przekonania. Dobry
prezydent powinien ł czyć nie dzielić. Od politycznej artykulacji podziałów s
przedstawicielskie instytucje demokracji, a przede wszystkim parlament. Urz d
prezydenta musi być spoiwem pa stwa zarówno w wymiarze instytucjonalnym
jak i czysto politycznym. Prezydent powinien mieć nie tylko wol polityczn , ale
i dostateczny autorytet społeczny, aby móc podejmować realistyczne próby inte-
growania Polaków wokół polskiej racji stanu, konstytucji oraz zasadniczych wy-
zwa politycznych i cywilizacyjnych stoj cych przed naszym społecze stwem.
Warto u wiadomić sobie, e b dziemy wybierać prezydenta, którego kadencja
- 17 -
sko czy si ju w XXI wieku. Je li nie b dzie on w stanie sprostać zadaniu jed-
noczenia narodu wokół oczekuj cych nas wyzwa , nie zapisze si dobrze na kar-

tach naszej historii. Prezydentem powinna być osoba, która w czasie swej
kadencji zapewni stabilizacj polityczn na szczytach władzy. Precyzyjnie zdefi-
niuje polsk racj stanu tak, aby cele wchodz ce w zakres tego poj cia były wy-
ł czone z obszaru nieuniknionych i naturalnych konfliktów politycznych. Prezy-
dent dzi ki swojemu autorytetowi powinien być gwarantem ochrony polskiej ra-
cji stanu, a strze enie tego depozytu musi być priorytetem w sprawowaniu do-
stojnego urz du. Wa n rzecz jest tak e usytuowanie urz du prezydenta by
mo liwy był skuteczny arbitra polityczny dyktowany polsk racj stanu i przepi-
sami konstytucji oraz autorytetem który wynika z działa i biografii politycznej
kandydata. Prezydent jako najwa niejszy reprezentant naszego kraju wobec spo-
łeczno ci mi dzynarodowej powinien dawać r kojmi , i zyska sobie w wiecie
nale ny autorytet i respekt, e nie b dzie o mieszał Polski nierozwa nymi wypo-
wiedziami, zachowaniem lub działaniami politycznymi. Musi być wreszcie oso-
b , która zyska Polsce przyjaciół rozumiej cych nasze racje, a zmniejszy liczb
przeciwników czy wr cz wrogów. Głowa pa stwa musi być godna zaufania, i to
nie tylko w sensie ci le politycznym, lecz tak e społecznym. Polacy powinni
mieć prze wiadczenie, e prezydentowi warto udzielić kredytu zaufania, ponie-
wa kieruje si w swym działaniu dobrem ogółu a nie własnym. Mo na i warto
udzielić poparcia jego wysiłkom, bo w sytuacji kryzysowej nie zawiedzie za-
wiadczaj c swoj biografi i działalno ci , e jest skuteczny, rozwa ny, przy-

wi zany do warto ci patriotycznych i zasad demokratycznych.
Pod koniec kampanii wyborczej przeci tny odbiorca jest zasypywany ba-
daniami opinii publicznej i prognozami przebiegu głosowania. Cz ć sonda y
próbuje odpowiedzieć na pytania jak Polacy wyobra aj sobie swojego prezyden-
ta oraz jak ten wyidealizowany obraz ma si do rzeczywisto ci. Z przeprowadzo-
nego sonda u O rodka Badania Opinii Publicznej wynika, e prawie połowa Po-
laków chciałaby, eby prezydent Polski był przede wszystkim człowiekiem u-
czciwym, do wiadczonym, kompetentnym i odpowiedzialnym. Z kolei jedna
czwarta badanych pragnie głowy pa stwa stanowczej i nieust pliwej. Co szósty
- 18 -
Polak spodziewa si , e b dzie to osoba wzbudzaj ca zaufanie i szczera. Na pre-
zydenta rzutkiego i energicznego czeka co dziesi ty obywatel kraju. Według ba-
da OBOP najmniej oczekiwan cech osoby, która zasi dzie na fotelu prezy-
denckim jest yczliwo ć. Fachowo ć i kompetencj jako najwa niejsz cech
przyszłego prezydenta wskazuj osoby nale ce do kadry kierowniczej i specjali-
ci, osoby z wykształceniem wy szym i pracownicy umysłowi, prywatni przed-
si biorcy, osoby zamo ne, deklaruj cy pogl dy centrolewicowe lub centroprawi-
cowe. Uczciwo ć jest wa na dla ludzi powy ej 50 lat i rolników ( na t cech
najrzadziej wskazywali prywatni przedsi biorcy, osoby z wy szym wykształce-
niem oraz kadra kierownicza i specjali ci ). Do wiadczenie jest najwa niejsze dla
osób ze rednich miast, robotników, rencistów i emerytów. Odpowiedzialno ci

pragn młodzi i bezrobotni. Jednym ze sposobów prognozowania wyniku
wyborów jest układanie par - kto z kim ma najwi ksze szanse w drugiej turze.
Ostatnie badania pokazuj , e w czołówce ró nice mi dzy kandydatami oscyluj
w granicach bł du statystycznego. Od frekwencji, od ko cówki kampanii i od
tego, czy utrzyma si ona na obecnym do ć spokojnym poziomie zle eć b dzie

kto znajdzie si w finale i kto ostatecznie wygra.
- 19 -
Przypisy do rozdziału pierwszego
1. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne.
Toru 1994 r., 93.
2. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 10
3. Andrzej Stelmach, Stanisław Zyborowicz: Współczesne instytucje polityczne Pol-
ski. Pozna 1993 r., s. 49.
4. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 10.
5. Adam Jamroz: Systemy polityczne rozwini tych krajów kapitalistycznych. War-
szawa 1989 r.,
6. Andrzej Stelmach, Stanisław Zyborowicz: Współczesne instytucje polityczne Pol-
ski. Pozna 1993 r., s. 50.
7. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne.
Toru 1994 r.,
8. Tam e, s. 96.
9. Tam e, s. 97.
10. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 29.
11. Tam e, s. 29.
12. Tam e, s. 29.
13. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne.
Toru 1994 r., s. 100.
14. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem: Warszawa 1992 r., s. 32.
15. Andrzej Stelmach, Stanisław Zyborowicz ;Współczesne instytucje polityczne Pol-
ski. Pozna 1993 r., s. 50
16. Tam e, s. 51.
17. Tam e, s. 51.
18. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 34.
19. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne.
Toru 1994 r., s. 117.
20. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 31.
21. Tam e, s. 31.
22. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne.
Toru 1994 r., s. 117.
23. Andrzej Stelmach, Stanisław Zyborowicz: Współczesne instytucje polityczne Pol-
ski. Pozna 1993 r., s. 52.
24.  Wprost z 16 kwietnia 1995 r., nr 16/95, s. 18.
25.  Wprost z 2 kwietnia 1995 r., nr 14/95, s. 22.
26.  Wprost z 7 maja 1995 r., nr 19/95, s. 29.
27. Tam e, s. 28-29.
28.  Rzeczpospolita z 3 listopada 1995 r., nr 255/95, s. 5.
29.  Polityka z 4 listopada 1995 r., nr 44/95, s. 5.
- 20 -
Rozdział II Kto Prezydentem ?
2. 1 Tezy programowe kandydatów na prezydenta.
Pa stwowa Komisja Wyborcza oficjalnie zarejestrowała siedemnastu kan-
dydatów na prezydenta. Rozpocz ła si kampania wyborcza która stała si wielk
debat programow o polskich sprawach. Chocia badania opinii publicznej mó-
wiły o tym, e wyborcy skłonni s oceniać kandydatów głównie po programach,
na drugim miejscu stawiaj c dotychczasowe osi gni cia kandydata, a w dalszej
kolejno ci jego styl i przynale no ć do okre lonych ugrupowa politycznych.
Prezydenckie programy w wiadomo ci wyborców wi zać si mogły raczej z
osobowo ciami pretendentów i ich dotychczasowym dorobkiem ni z programo-

wymi tezami pracowicie spisywanymi w sztabach wyborczych.
Pozytywnym osi gni ciem prezydenckiej kampanii wyborczej było to, e
w kluczowych sprawach kandydaci maj cy realne szanse na wybór prezentuj
bardzo podobne, je li nie identyczne, pogl dy. Nikt z kandydatów nie zakwestio-
nował kierunków polskiej polityki zagranicznej, konieczno ci dalszej decentrali-
zacji pa stwa, reformy centrum gospodarczego i administracyjnego, konieczno ci
ograniczenia inflacji, niezb dno ci zmiany systemu ubezpiecze społecznych.
Rozbie no ci w programach dotyczyły głownie takich tematów jak uwłaszczenie,

prywatyzacja, stosunek do przeszło ci, kara mierci, konkordat, aborcja.
Specjali ci od reklamy i marketingu twierdz , e nie ma ró nicy mi dzy
reklamowaniem towarów a promocj polityka. W jednym i drugim przypadku
trzeba najpierw ustalić jak prezentuje si reklamowany towar ( kandydat na pre-
zydenta ) na tle innych oraz wybrać i uwypuklić te cechy towaru ( programu wy-
borczego ), które pozwol mu wygrać z konkurencj .
Chciałbym przedstawić charakterystyczne cechy programów poszczegól-
nych kandydatów w kolejno ci rejestracji w Pa stwowej Komisji Wyborczej.
Cechy, które pozwol uwypuklić indywidualne spojrzenie ka dego z pretenden-

tów na problemy społeczno - polityczne i sprawy gospodarcze.
- 21 -
Lech Wał sa opowiada si za silnym systemem prezydenckim. Jest za jak
najszybszym przyst pieniem Polski do Unii Europejskiej i NATO. Postuluje na-
tychmiastow ratyfikacj konkordatu. Zapowiada, e je li zwyci y b dzie d ył
do rozwi zania obecnego parlamentu. Gwarantuje kontynuacj reform gospodar-
czych, ale te opowiada si za powszechnym uwłaszczeniem według projektu
 Solidarno ci . Proponuje stymulowanie rozwoju przedsi biorczo ci poprzez

mechanizmy ekonomiczne.
Janusz Korwin-Mikke uwa a, e nale y podporz dkować prezydentowi
resorty obrony, spraw wewn trznych i spraw zagranicznych. Jest gotowy zaak-
ceptować integracj z NATO, ale wł czenie Polski w struktury Unii Europejskiej
okre la jako  oddanie kraju socjalistom z Brukseli . W dziedzinie gospodarki
opowiada si za prywatyzacj wszystkiego z wyj tkiem administracji pa stwo-
wej, policji i armii. Postuluje radykalne obni enie podatków, które powinne być

równe dla wszystkich. Pragnie zniesienia interwencjonizmu pa stwa.
Kazimierz Piotrowicz chce wprowadzić własny system polityczny ponie-
wa system partyjny si nie sprawdza. Według Piotrowicza eksperci mieliby wy-
brać najlepszych obywateli, których naród zaakceptowałby w referendum. Opo-
wiada si za integracj z Uni Europejsk i NATO. Zapowiada uwłaszczenie
obywateli poprzez obywatelski fundusz inwestycyjny - ka dy otrzyma po 14 ty-
si cy USD w bonach. Równocze nie jest zwolennikiem wstrzymania dotychcza-

sowej prywatyzacji, która jego zdaniem jest grabie cza.
Aleksander Kwa niewski proponuje utrzymanie - z modyfikacjami - obec-
nego systemu sprawowania władzy. Chce przyj cia konkordatu po uchwaleniu
konstytucji i złagodzeniu ustawy antyaborcyjnej. Opowiada si za przyj ciem do
Unii Europejskiej i NATO, a jednocze nie za zaktywizowaniem polityki wschod-
niej  bez serwilizmu i kompleksu wy szo ci . Zapowiada utrzymanie reform go-
spodarczych. Proponuje wprowadzenie ulg inwestycyjnych dla pracodawców za-

trudniaj cych młodych ludzi oraz kredytów hipotecznych dla młodych rodzin.
Waldemar Pawlak proponuje wprowadzenie systemu parlamentarno - ga-
binetowego. Unia Europejska i NATO  to priorytety, ale najpierw nale y zdefi-
niować nasze krajowe interesy, by proces integracji był korzystny dla Polski .
- 22 -
Sprzyja ratyfikacji konkordatu przed uchwaleniem konstytucji. Deklaruje obron
polskiego przemysłu i rolnictwa,  wł czenie rolników w proces przekształce
własno ciowych . Przestrzega przed  zbyt po pieszn  prywatyzacj . Zapowiada

zwi kszenie liczby progów podatkowych.
Jan Olszewski chce, aby przyszła konstytuanta uchwaliła solidarno ciowy
projekt konstytucji. Do Unii Europejskiej Polska powinna przyst pić tylko jako
do  unii ojczyzn , natomiast do NATO - po przeprowadzeniu lustracji i dekomu-
nizacji. Opowiada si za niezwłoczn ratyfikacj konkordatu. B dzie d ył do
przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych. Postuluje rozbu-
dow polskiego przemysłu zbrojeniowego, zdewaluowanie złotego, zmniejszenie
podatków. Uwłaszczenie narodu ma zostać przeprowadzone według solidarno-

ciowego projektu akcjonariatu narodowego.
Leszek Moczulski zapowiada wej cie do NATO, a jednocze nie utworze-
nie koalicji mi dzymorza ( ze wschodnimi i południowymi s siadami Polski, bez
Rosji ). Wej cie do Unii Europejskiej - tak, ale z s siadami. Ustaw aborcyjn
proponuje  zracjonalizować , ale nie zliberalizować. Opowiada si za rozwi za-
niem obecnego parlamentu. Sprzyja wprowadzeniu powszechnego uwłaszczenia.
Jest przeciwnikiem  dogmatycznego monetaryzmu gdy uwa a, e do o ywienia

gospodarki konieczne jest zwi kszenie emisji pieni dza.
Hanna Gronkiewicz-Waltz deklaruje utrzymanie systemu parlamentarno -
gabinetowego, ch ć budowy silnego obozu solidarno ciowo - niepodległo cio-
wego, który byłby obecny w parlamencie, rozwi zanie Sejmu po wygraniu wybo-
rów, ratyfikowanie konkordatu przed uchwaleniem konstytucji. Jest za przyst -
pieniem do Unii Europejskiej i NATO. Zamierza kontynułować reformy i  za-
dbać o zdrowe finanse pa stwa . Opowiada si za stymulowaniem rozwoju
przedsi biorczo ci oraz obni eniem podatków. Jednocze nie sprzyja wprowadze-
niu mechanizmów poprawiaj cych kondycj najubo szych rodzin oraz jest zwo-

lennikiem powszechnego uwłaszczenia.
Jacek Kuro opowiada si za ustrojem parlamentarno - gabinetowym. Pra-
gnie, aby sprawne pa stwo było bliskie obywatelom. Chce, aby Polska stała si
wa nym ogniwem współpracy politycznej i gospodarczej mi dzy Zachodem i
- 23 -
Wschodem. Zapowiada wprowadzenie nowego systemu emerytalno - rentownego
i opieki zdrowotnej Deklaruje ch ć przyspieszenia i rozszerzenia prywatyzacji
gospodarki. Przekonuje, e dla rolników korzystne b dzie przyst pienie Polski do
Unii Europejskiej. Uwa a, e niezb dny jest  mocny, gło ny, wyra ny i zrozu-

miały głos przedsi biorców .
Tadeusz Ko luk chce  umocnienia urz du i autorytetu prezydenta , a za-
razem utrzymania systemu parlamentarno - gabinetowego. Uwa a, e  Europa
poczeka i sama przyjmie nas, ale jako partnera . Zapowiada powołanie minister-
stwa gospodarki. Zamierza przygotować program nauczania odpowiadaj cy

przemianom rynkowym i wyzwaniom roku 2000.
Bogdan Pawłowski proponuje podział Polski na dziewi ć makroregionów
z nikł ingerencj gospodarcz stolicy. Samorz dom chce oddać do dyspozycji od
60 do 70 % finansów publicznych. Deklaruje ograniczenie  biurokracji, której
zawi ć utrudnia rozwój przedsi biorczo ci . Jest zwolennikiem rozszerzenia ulg

inwestycyjnych.
Jan Pietrzak pragnie aby, Polska  rozs dnie, korzystnie dla nas doł czyła
do zachodnich struktur gospodarczych, politycznych i wojskowych. Zapowiada
prawne uregulowanie działalno ci gospodarczej ksi y. Chce rozwijać  najbar-
dziej potrzebn , mał przedsi biorczo ć , likwidować molochy socjalizmu,
usprawniać banki, tworzyć  grunt pod napływ obcego kapitału . Ku rencistom

kieruje zapowied zwrotu kosztów leczenia.
Marek Markiewicz gdy zostanie prezydentem b dzie  dbać o autorytet
urz du , nie zamierza natomiast być  wizjonerem i filozofem . Opowiada si za
przyst pieniem Polski do Unii Europejskiej i NATO. Pragnie szybkiej ratyfikacji
konkordatu. Gwarantuje poszanowanie własno ci prywatnej. Opowiada si za
wprowadzeniem instytucji skarbu pa stwa i wzmocnieniem samorz dów. Unika
odpowiedzi na pytania o podatki, ubezpieczenia, szkolnictwo, lecznictwo, rol

armii.
Tadeusz Zieli ski deklaruje stworzenie  stabilnego pa stwa bez wojen na
górze i relatywizacji prawa. Jest zwolennikiem ustroju parlamentarno - gabineto-
wego. Chce przyst pienia Polski do Unii Europejskiej i NATO, za ratyfikowania
- 24 -
konkordatu dopiero po uchwaleniu konstytucji i przygotowaniu ustaw wokółkon-
kordatowych. Opowiada si za obni eniem podatków co powinno sprzyjać no-
wym inwestycjom, a tym samym przyczyniać si do likwidacji bezrobocia. Obie-
cuje zadbać o popraw sytuacji rencistów i emerytów oraz ochron konsumen-

tów.
Leszek Bubel my li o utworzeniu Rady Stanu jako ciała nadrz dnego, kon-
troluj cego wymiar sprawiedliwo ci i organa administracji pa stwowej i samo-
rz dowej. Chce rozdzielenia stanowisk ministra sprawiedliwo ci i prokuratora
generalnego. Wymiar podatków powinien być taki, aby nie opłacało si dokony-
wać oszustw. System podatkowy musi być jednolity i zrozumiały oraz nie mo e
dyskredytować uczciwie zarabiaj cych. Jego zdaniem prywatyzacja w dzisiejszej

postaci słu y pok tnej wyprzeda y maj tku narodowego.
Lech Kaczy ski jest zwolennikiem utrzymania dotychczasowych preroga-
tyw prezydenta z wyj tkiem zwierzchnictwa nad Ministerstwem Obrony Naro-
dowej i Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Proponuje obowi zkow dymisj
rz du po wyborze nowego prezydenta. Sprzyja dekomunizacji i lustracji. Zapo-
wiada stworzenie powiatów samorz dowych. B dzie d yć do utworzenia mini-
sterstwa gospodarki i wyodr bnienia ministerstwa bud etu. Zdecydowanie opo-

wiada si za prokapitalistycznym programem gospodarczym.
Andrzej Lepper zamierza być  prezydentem ludu , proponuje ustrój  lu-
dowo - narodowy . Nie jest przeciwny wej ciu Polski do NATO, ale uwa a, e 
Polska nie ma szans być pełnoprawnym partnerem . Jest zwolennikiem po-
wszechnego uwłaszczenia i tanich kredytów dla rolników - bez wzgl du na kon-

dycj ich gospodarstw.
- 25 -
2. 2 Po pierwszej turze.
Tak jak przepowiadały sonda e, pierwsz rund wyborów prezydenckich
zwyci sko przeszli dwaj faworyci: Aleksander Kwa niewski ( 35,11 % ) i Lech

Wał sa ( 33,12 % ). Dwaj główni konkurenci skupili ponad / wyborczych gło-
sów i to w mniej wi cej równej liczbie. Kryteria tego zantagonizawania nie nale-
ały jednak do typowych dla demokratycznego społecze stwa ani nie odzwier-
ciedlały faktycznych problemów wynikaj cych z dokonuj cej si w Polsce trans-
formacji ustrojowej. Rezultat wyborów nie odzwierciedlał podziału lewica - pra-

wica. Kampania wyborcza nieuchronnie zmierzała do tego finału. Naprze-
ciwko siebie stan li dwaj pretendenci, którzy personifikuj dwa odr bne wiaty i
dwa przeciwstawne sobie obozy, dwie Polski. Tak przynajmniej przedstawiali si
i byli przedstawiani Aleksander Kwa niewski i Lech Wał sa. Okazało si , e pi ć
lat współczesnych do wiadcze z demokracj nie zasypało przepa ci, lecz j

jeszcze poszerzyło i pogł biło. Przy utrzymaniu si ywego antagonizmu
mi dzy obiema tradycjami historycznymi reprezentowanymi przez zwyci zców I
tury okazało si , e w III RP istniały tylko dwie realne siły polityczne: SLD i
Lech Wał sa. Wybory prezydenckie odkryły zupełn słabo ć wszystkich innych
struktur politycznych, zwłaszcza partyjnych. Była ona ju widoczna przed rozpo-
cz ciem kampanii, gdy partie szykowały si do wykorzystania jej jako swoistego
prologu do przyszłych wyborów parlamentarnych, traktuj c popieranych kandy-
datów jako promotorów partyjnego sukcesu w rychłej batalii o miejsca w Sejmie.
Poszczególne partie weszły w wybory skłócone i podzielone, a niektóre wyszły z
nich na dodatek skompromitowane. Ugrupowania nie przetrzymały tej kampanii
bez szwanku, bo okazało si , e polityczna samoidentyfikacja i to samo ć ich
członków, a nawet liderów, s zbyt słabe, by przestrzegać choćby dyscypliny wo-
bec własnych decyzji, nie mówi c o dotrzymaniu umów z politycznymi sojuszni-
kami. Wi zi partyjne ujawniły sw słabo ć, a cz sto przypadkowo ć. Wybory nie
tylko nie uporz dkowały polskiego ycia politycznego, ale wniosły do niego do-
datkowy chaos i nowe podziały. Zawodne okazały si tak e rachuby wielu kan-
dydatów i ich zauszników na umocnienie swej pozycji politycznej dzi ki popar-
- 26 -
ciu zorganizowanych struktur pozapolitycznych, takich jak Ko ciół, czy  Soli-
darno ć . Hierarchowie nie wypowiedzieli si o swoich preferencjach i nie udzie-
lili nikomu poparcia, ale badania ankietowe stale wykazywały, e tylko kilka pro-
cent wyborców gotowych jest brać ewentualne wskazania duszpasterzy pod uwa-
g przy podejmowaniu własnej decyzji wyborczej. Podobnie iluzoryczne okazały
si rachuby na sił wpływów  Solidarno ci . Prawie cała kampania rozegrała si
praktycznie bez jej udziału, a poparcie dla Wał sy nast piło, gdy ju szybko rosła
jego pozycja sonda owa. To raczej zwi zek przył czył si do zwyci zcy, ni
zwyci stwo mu zapewnił. Głosy oddawane na Wał s nie były wyrazem poparcia
dla  Solidarno ci tera niejszej i rzeczywistej, lecz sentymentu do minionej i le-

gendarnej.
Konflikt dwóch Polsk oddzielonych niezasypan przepa ci był tym gwał-
towniejszy, e elektoraty Wał sy i Kwa niewskiego wydawały si traktować swo-
ich faworytów równie jako znaki, symbole własnych przemy le , własnych me-
andrów ideowych, a tak e psychologicznych. Wydaje si , e Lech Wał sa odniósł
sukces: wyborcy widzieli go takim, jakim on sam chciałby być widziany - jako
yw histori . Kwa niewski był pod tym wzgl dem nieco paradoksalnie, bardziej
 współczesny , bez wielkich zasług i bez - pomijaj c przynale no ć do komuni-
stycznych struktur - osobistych wielkich przewinie . Mo e dlatego akceptowany
był przez w pewnej mierze sobie podobnych, tych, którzy w realnym socjalizmie
grzeszyli z umiarem, bardziej formalnie, z powodu przynale no ci i obecno ci w
nim, ni realnie, przez ludzi, którzy przeszło ci opozycyjnej nie mieli, a teraz z
równym umiarem uczestnicz w yciu publicznym demokratycznej Polski. Rzecz
w tym, e elektorat Wał sy był pod tym wzgl dem podobny, choć zawierał poza
tym, naturalne, grupy byłych opozycjonistów i kontestatorów PRL-u, a tak e lu-
dzi gł biej zwi zanych z wiar katolick . Wspólnymi cechami obydwu elektora-
tów było być mo e to, e oba elektoraty inaczej warto ciowały swoj PRL-owsk
przeszło ć. Dla zwolenników Kwa niewskiego jej ideowe, niejako a priori prze-
kre lenie wydawało si niesprawiedliwe. Dlatego w osobie swego lidera t prze-
szło ć, a co za tym idzie, jednak jaki lad dawnego systemu, byli oni gotowi
podtrzymać. Sympatycy Wał sy uwierzyli, jak mo na s dzić, e okres PRL-u był
- 27 -
tylko długim oczekiwaniem na normalny kraj, w którego powstanie nigdy, przy-
najmniej z dzisiejszej perspektywy, nie zw tpili. Kwa niewski i Wał sa funkcjo-
nowali w pewnym sensie tak e jako psychospołeczne kody, racjonalizm wyboru
cz sto musi zej ć na dalszy plan, ust puj c bie cemu osobistemu rachunkowi
zysków i strat wyborcy. Zwolennicy obu kandydatów bronili ich do ostatka, od-
rzucaj c nawet najbardziej uzasadnione argumenty przeciw ka demu z nich. Na
ten psychologiczno - polityczny podział nakładały si oczywi cie argumenty na-
st pne, w poprzednim systemie nie eksponowane. Na przykład mi dzy regionami
kraju, z których jedne s bardziej religijne, inne mniej, jedne zasiedziałe i trady-
cyjne, inne z przesiedlenia i z zachwian to samo ci . Mimo wszystko, najistot-
niejszy podział dokonał si w umysłach ludzi i w tych tajemniczych nawet dla
specjalistów zakamarkach duszy, odpornych na zmiany warunków ekonomicz-
nych bytu, statusu społecznego, miejsca zamieszkania czy statusu rodzinnego.

Wybory i decyzje wyborcze Polaków s oczywi cie pasjonuj ce i wa ne,
poniewa szczególnie teraz mog rozstrzygn ć o kierunku rozwoju Polski nie na
5 lat, nie na nast pn kadencje, ale na dziesi ciolecia. Okres przemian w Polsce
przypada na czas ogromnych przemian globalnych, we wszystkich dziedzinach,
przede wszystkim w gospodarce. Od decyzji politycznych, podj tych dzi , zale y
po prostu, po której stronie wiata znajdzie si Polska jutro i w odległej przyszło-
ci. Wybory te nie s wyizolowane od postawy yciowej, pogl dów, przekona i
przede wszystkim hierarchii warto ci, jak Polacy dzisiejsi wyznaj . Polska, jako
społeczno ć, jest w dramatycznym momencie ci gle bardzo dynamicznego proce-
su transformacji. Przemiany powoduj powstawanie nowych modeli zachowa
społecznych, które b d obowi zuj ce w przyszło ci, z którymi b d si musieli
liczyć politycy i wbrew którym niczego w społecze stwie demokratycznym zro-

bić nie b dzie mo na.
Obawiano si , e kampania wyborcza b dzie brutalna. Okazało si jednak,
e w przeciwie stwie do wyborów sprzed pi ciu lat tegoroczny wy cig do Pałacu
Prezydenckiego - poza kilkoma wypadkami - był, do ostatniej prawie chwili, czy-
li do ko ca I tury, stosunkowo spokojny. Niew tpliwie stało si tak z kilku po-
- 28 -
wodów. Przede wszystkim liczba pretendentów spowodowała, i obserwatorzy
niezbyt uwa nie ledzili poczynania tzw. niepowa nych kandydatów, a ich wy-
czyny starano si z reguły bagatelizować. Uwaga wi kszo ci była skupiona - co

zreszt pokazały wyniki I tury - na najpowa niejszych pretendentach. Polacy
wybrali w I turze kampanii prezydenckiej zgodnie z tym, co przewidziały sonda-
e. Wynik pierwszego zwarcia mo na było z góry przewidzieć i nie jest to aden
zaskakuj cy rezultat. Mieli my do wyboru, i w drugiej turze te b dziemy mieli,
do wiadczenie Lecha Wał sy i dynamizm Aleksandra Kwa niewskiego. Mieli-
my do wyboru postpeerelowsk lewic oraz równie silny obóz skupiony wokół
 Solidarno ci . O tym który z nich zwyci y zadecyduje to, na kogo przenios si
głosy oddane na innych kandydatów ni Lech Wał sa i Aleksander Kwa niewski.
B dzie to zarazem dowód na to, jak kandydaci, którzy odpadli w pierwszej turze
głosowania, panuj nad swoim elektoratem., czy wskazanie, na kogo głosować
lub na kogo nie oddawać głosu, b dzie dla wyborców wi ce. Wbrew zapowie-
dziom kampania wyborcza nie była ani zbyt ostra, ani wyniszczaj ca. Być mo e
jest to wła nie zdobycz demokracji, do wiadczenie, które ró ni t kampani od
poprzedniej walki o fotel prezydencki. Elektorat okazał si na próby demagogii
odporny. Okazał si bardziej, ni w poprzednich wyborach, dojrzały. Wspaniały
finisz Lecha Wał sy, konsekwentnie utrzymuj ce si poparcie dla Aleksandra

Kwa niewskiego - to najciekawsze zjawiska niedoko czonej rozgrywki.
- 29 -
Przypisy do rozdziału drugiego
1.  Polityka z 4 listopada 1995 r., nr 44/95, s. 3.
2. Tam e, s. 3-4.
3.  Wprost z 15 pa dziernika 1995 r., nr 42/95, s. 20-25.
4. Lech Wał sa - lat 52, z wykształcenia elektryk, Prezydent RP w latach 1990-1995.
5. Janusz Korwin-Mikke - lat 54, filozof, prezes Unii Polityki Realnej
6. Kazimierz Piotrowicz - lat 51, mechanik, przedsi biorca, bezpartyjny.
7. Aleksander Kwa niewski - lat 41, ekonomista, były przewodnicz cy Sojuszu Lewi-
cy Demokratycznej, od 1995 roku Prezydent RP.
8. Waldemar Pawlak - lat 36, in ynier rolnik, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowe-
go.
9. Jan Olszewski - lat 65, prawnik, honorowy przewodnicz cy Ruchu dla Rzeczypo-
spolitej, obecnie przewodnicz cy Ruchu Odbudowy Polski.
10. Leszek Moczulski - lat 65, historyk, przewodnicz cy Konfederacji Polski Niepod-
ległej.
11. Hanna Gronkiewicz-Waltz - lat 43, prawnik, Prezes Narodowego Banku Polskiego.
12. Jacek Kuro - lat 61, historyk, poseł Unii Wolno ci.
13. Tadeusz Ko luk - lat 65, prawnik, rektor Prywatnej Wy szej Szkoły Biznesu i Ad-
ministracji.
14. Bohdan Pawłowski - lat 51, z wykształcenia nauczyciel, przedsi biorca rolny, wi-
ceprezydent Unii Wielkopolan.
15. Jan Pietrzak - lat 58, były oficer wojsk, satyryk, bezpartyjny.
16. Marek Markiewicz - lat 43, prawnik, bezpartyjny.
17. Tadeusz Zieli ski - lat 69, prawnik, były Rzecznik Praw Obywatelskich, obecnie
minister Pracy i Polityki Socjalnej.
18. Leszek Bubel - lat 38, złotnik, lider Forum Walki z Bezprawiem i Polskiej Partii
Przyjaciół Piwa.
19. Lech Kaczy ski - lat 47, prawnik, popierany przez Porozumienie Centrum.
20. Andrzej Lepper - lat 41, rolnik, przewodnicz cy  Samoobrony .
21.  Rzeczpospolita z 8 listopada 1995 r., nr 259/95, s. 5.
22.  Polityka z 18 listopada 1995 r., nr 46/95, s. 3.
23.  Rzeczpospolita z 8 listopada 1995 r., 259/95, s. 5.
24.  Polityka z 18 listopada 1995 r., nr 46/95, s. 5.
25.  Rzeczpospolita z 10-11 listopada 1995 r., nr 261/95, s. 16.
26.  Rzeczpospolita z 16 listopada 1995 r., nr 265/95, s. 3.
27.  Rzeczpospolita z 6 listopada 1995 r., nr 257/95, s. 3.
- 30 -
Rozdział III Rezultaty wyborów.
3. 1 Aleksander Kwa niewski Prezydentem RP.
19 listopada Polska wybrała nowego Prezydenta. Aleksander Kwa niewski
otrzymał 51,72 procent głosów, a Lech Wał sa 48,28 procent. Frekwencja wy-
niosła 68,23 procent. Ró nica mi dzy kandydatami wynosiła wi c mniej ni 3,5
procent - blisko 650 tysi cy głosów.
Geografia poparcia dla obu kandydatów w drugiej turze była niemal taka sama,
jak w pierwszej. Aleksander Kwa niewski wyprzedził Lech Wał s w 34 spo ród
49 województw. Do grupy województw, w których wyborcy ju za pierwszym
razem wi ksz sympati darzyli kandydata lewicy, doł czyło siedleckie, gdzie
dwa tygodnie wcze niej nieznacznie zwyci ył Wał sa. Najwi ksz przewag
uzyskał Aleksander Kwa niewski w województwie włocławskim. Zdobył tam 70
procent głosów. Innymi województwami o najwi kszej dominacji Kwa niew-
skiego były koszali skie, płockie i leszczy skie. Zdobył tam ponad 67 procent
głosów. Lech Wał sa zwyci ył w 15 województwach. Tak jak w pierwszej tu-
rze, dotychczasowy prezydent rozgromił rywala w Nowos deckim, zdobywaj c
ponad trzy czwarte głosów. Blisko 70 % głosów Wał sa otrzymał w wojewódz-
twach: krakowskim, rzeszowskim i tarnowskim. Wynik najbli szy remisu padł w
województwach katowickim i ostroł ckim. W województwach lubelskim i wro-

cławskim wyniki ró niły si od ogólnopolskich o 0,04 procent. Zarówno w
całym kraju, jak i w ka dym z województw frekwencja była wy sza ni 5 listo-
pada. Głosowało 68,23 procent uprawnionych do głosowania mieszka ców Pol-
ski, podczas gdy w pierwszej turze frekwencja wyniosła 64,7 procent. Najwi cej
wyborców skorzystało ze swoich praw w województwach: pozna skim (73,15
procent) i leszczy skim (73,12 procent). Ponad 70 procent uprawnionych głoso-
wało tak e w województwach: bielskim, bydgoskim, gda skim, kaliskim, łódz-
kim, nowos deckim, pilskim, rzeszowskim i warszawskim. Nigdzie frekwencja
nie była ni sza ni 60 procent. Najmniej głosuj cych, tak jak w pierwszej turze
- 31 -
było w województwie opolskim (61,31 procent). Co pi ćdziesi ty głos wrzucony

19 listopada do urn wyborczych okazał si głosem niewa nym.
Ordynacja przewiduje trzy dni od podania wyniku wyborów do publicznej
wiadomo ci na zgłaszanie protestów wyborczych. Kolejne trzy dni s przezna-
czone na ewentualne uzupełnienie protestów, je li s d uzna to za konieczne. Pro-
testy mo e składać wyborca, który znajdował si w dniu wyborów w spisie jed-
nego z obwodów głosowania. Prawo to przysługuje tak e komitetom zgłaszaj -
cym kandydatów oraz komisjom wyborczym. Protesty wnosi si na pi mie bezpo-
rednio do S du Najwy szego. Przeciwko wyborowi Prezydenta mo e być wnie-
siony protest z powodu naruszenia ordynacji wyborczej albo z powodu dopusz-
czenia si przest pstw przeciwko wyborom, je eli to naruszenie lub przest pstwo
mogło wywrzeć wpływ na wynik wyborów. S d Najwy szy ma zaledwie kilka
dni na rozpatrzenie protestów, poniewa w ci gu dwudziestu dni po głosowaniu
powinien podj ć uchwał w sprawie wa no ci wyborów. S d czyni to na podsta-
wie sprawozdania Pa stwowej Komisji Wyborczej i dopiero 9 grudnia b dzie

oficjalnie wiadomo kto został nowym prezydentem.
Nowy prezydent rozpocznie urz dowanie dopiero po zło eniu przysi gi.
Nast pi to na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego zwołanego przez Marszał-
ka Sejmu na dzie 23 grudnia. Urz duj cy prezydent ko czy swoj kadencj z
upływem 5 lat od dnia obj cia urz du. Lech Wał sa składał swoj przysi g 22
grudnia 1990 roku. Ko czy wi c urz dowanie 22 grudnia 1995 roku. Do tego
czasu Lech Wał sa mo e podejmować wszystkie decyzje le ce w jego kompe-
tencji. Mi dzy 9 a 22 grudnia Aleksander Kwa niewski b dzie mógł si uwa ać
zgodnie ze zwyczajem za prezydenta-elekta. Pozostanie nadal posłem i przewod-
nicz cym Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Mandat poselski
utraci z dniem obj cia urz du. Stanie si to z mocy prawa, nie mo na bowiem
ł czyć urz du prezydenta z mandatem poselskim.
- 32 -
3. 2 "Wspólna Polska" Aleksandra Kwa niewskiego.
Aleksander Kwa niewski, kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej, po-
zyskał głosy blisko dziesi ciu milionów Polaków. Tyle wystarczyło by został pre-
zydentem Polski na najbli sze pi c lat. W wyborczej rywalizacji pokonał legend
solidarno ciowego przełomu i urz duj cego prezydenta, Lecha Wał s .
Na progu kampani prezydenckiej wielu komentatorów ycia politycznego oce-
niało, e przewodnicz cy SLD nie przekroczy bariery trzydziesto procentowego
poparcia. Na tyle - co najwy ej - szacowali zdeklarowanych zwolenników post-
komunistycznej lewicy, i tym samym Kwa niewskiego. Lech Wał sa jeszcze kil-
ka miesi cy przed wyborami uwa ał e lewica ma barier społecznego poparcia
której nie jest w stanie pokonać. Rachuby Wał sy okazały si jednak chybione.
Wynik wyborów prezydenckich nie musi wcale oznaczać, e ugrupowanie Kwa-
niewskiego w najbli szych wyborach parlamentarnych zdob dzie ponad 30 pro-
cent głosów. Rywalizacja w wyborach prezydenckich podlega innym regułom ni
wybory parlamentarne choćby dlatego, e ma zdecydowanie personalny charak-
ter, czyli "osobowo ci kandydatów" odgrywaj w niej istotn rol . Głównym mo-
tywem głosowania na Kwa niewskiego - podawanym przez ponad połow re-
spondentów OBOP - było to, e ma on "odpowiednie cechy charakteru, osobo-
wo ć", tylko e na podstawie wyborczych wideoklipów i relacji ze spotka w
terenie niewiele mo na było wywnioskować o osobowo ci kandydata. "Odpo-
wiednie cechy charakteru", które tak docenili u Kwa niewskiego głosuj cy, to
przede wszystkim atrakcyjny image, a mówi c j zykiem handlowym - dobre opa-

kowanie. Nie chodzi głównie o to, e Aleksander Kwa niewski stwarzał wra-
enie przystojnego. Wa niejsze jest to, jak mówił, a mówił "ładnie": potoczy cie,
niemal literack polszczyzn . Po prostu gładko, a jego słowa nie wzbudzały u
słuchaj cych niepokoju. Trudno było z tego, co mówił, zapami tać jaki konkret-
ny fragment, ale te nic z tego co mówił nie wywoływało u słuchaj cych sprze-
ciwu. To, co i jak mówił, było niekontrowersyjne, a brzmiało sympatycznie, bez-
stresowo. "Umie si wysłowić, nikogo nie obra a","przypadł mi do gustu, m drze
- 33 -
gada" - to charakterystyczne wypowiedzi jego zwolenników, potwierdzaj ce tez
o "gładko ci wymowy". Istotne jest tak e to, e ta gładko ć dotyczyła tak e tre-
ci. Kandydat Aleksander Kwa niewski przedstawiał " wiat bezproblemowy,
gładki, bez kantów i chropowatych powierzchni". wiat przyjazny, co zdaje si
być warto ci niemal bezcenn w trudnym okresie gł bokich reform społecznych
i gospodarczych.
Dla wielu wyborców Aleksander Kwa niewski uosabiał marzenie o ele-
ganckim i bezbolesnym wyj ciu z PRL-u. Wła nie w tym, zdaniem wielu socjo-
logów, tkwiła wyborcza siła kandydata na prezydenta. Przy tym wcale nie chodzi-
ło o łatwe obietnice, jakie zazwyczaj składa si w kampanii wyborczej. Raczej o

wywołanie pozytywnego nastroju, przedstawienie ogólnej pozytywnej wizji.
Nieprzypadkowo hasło Kwa niewskiego w I turze wyborów brzmiało: "Wy-
bierzmy przyszło ć". Uwzgl dniwszy jego biografi i polityczne usytuowanie-
jako przewodnicz cego ugrupowania b d cego spadkobierc PZPR-hasło do ć
przewrotne. Jak jednak pokazały wyniki wyborów, pragmatyczna próba przej cia
ponad histori w wydaniu przewodnicz cego SLD udała si na tyle, e dla ponad
połowy głosuj cych rodowód ich kandydata nie był problemem. Hasło "Wy-
bierzmy przyszło ć" spowodowało paradoks, poniewa dla wielu Polaków to
Aleksander Kwa niewski stał si kandydatem przyszło ci, spychaj c Lecha Wa-
ł s na pozycje przeszło ci. To urz duj cy (jeszcze) prezydent był tym, który
ogl dał si wstecz i z niedawnej historii chciał uczynić swoj sił . Sukces Kwa-
niewskiego polegał na tym, e wykazał sprawno ć w zjednywaniu "niespójnej
cz ci elektoratu", tak e pod wzgl dem pozycji ekonomicznej. Jedni widzieli w
nim gwaranta socjalnego bezpiecze stwa, inni dostrzegali polityka-pragmatyka,
który wie, co oznacza w polityce grupowy interes. ródeł zwyci stwa przewodni-
cz cego SLD nale ałoby szukać w wyborach parlamentarnych w 1993 roku. A
dokładniej w tym, e współtworzona przez SLD koalicja przej ła wówczas rz dy.
Stało si to w okresie, gdy terapia szokowa rz dów solidarno ciowych zacz ła
przynosić pierwsze pozytywne efekty, odczuwalne przez ludzi. To wtedy nasza
gospodarka zacz ła wychodzić z dołka, jednocze nie koalicja SLD-PSL nie spie-
szyła si z reformami.
- 34 -
Aleksander Kwa niewski ma za sob bardzo zró nicowane poparcie: od
miło ci i "stania murem" po nader skromn ch ć  zablokowania przeciwnika".
Wykorzystał, najlepiej jak mógł, swój dynamizm, swoj młodo ć, elokwencj ,
brak kompleksów wobec swej przeszło ci, tak ró ni cej si od opozycyjnych
biografii. Kwa niewski, jak mówi, wygrał z elitami wielkich miast, wygrał z me-
diami, z Solidarno ci , wygrał wreszcie z hierarchi ko cieln i z wieloma inny-
mi przeciwnikami, którzy jednak z momentem zwyci stwa lidera SLD nie znikn
ze sceny, tej publicznej i prywatnej. Mieszcz si oni w tej połowie kraju, której
Kwa niewski b dzie musiał być prezydentem. "Wspólna Polska"-hasło drugiej
tury wyborów, jest dla wszystkich, zarówno przeciwników jak i zwolenników.
Chce być rzecznikiem zasady sprawiedliwo ci społecznej rozumianej jako rów-

no ć szans, równo ć praw i równo ć miar człowieka.
Kwa niewski musi udowodnić, e jest kim wi cej ni pełnym ogłady oportuni-
st , komunistycznym działaczem młodzie owym. Jest faktem, e został wybrany
bardzo mał przewag głosów przez wyborców, którzy w przewa aj cej wi k-
szo ci opowiadaj si za kontynuacj głównych zdobyczy wywalczonych dla Pol-
ski przez "Solidarno ć" Wał sy. Którzy aprobuj koniec komunistycznej dyktatu-
ry, narodow niepodległo ć, demokracj , wolny rynek i wizj Polski bezpiecznie
zakotwiczonej w ponadnarodowych strukturach Unii Europejskiej i NATO. Tyl-
ko bardzo niewielki procent wyborców Kwa niewskiego ywi prawdziwe przy-
wi zanie do komunizmu lub pragnie powrotu starej komunistycznej nomenklatu-
ry. Przede wszystkim Kwa niewski musi udowodnić, e "Wspólna Polska" nie
jest mitem, e mo e być prezydentem wszystkich Polaków. Dawni aparatczycy
b d od niego dać zasadniczych zmian personalnych, w szczególno ci obsa-
dzenia kluczowych ministerstw. Uleganie im mo e okazać si dla Kwa niew-
skiego katastrofalne w skutkach. Połowa elektoratu, która na niego nie głosowa-
ła, a tak e liczni z jego wyborców ujrz w takich posuni ciach potwierdzenie
swoich najgorszych obaw. Nasili si polaryzacja ycia politycznego i napi cie z
konsekwencjami trudnymi do przewidzenia. Poza tym wszelkie rozszerzenie poli-
tycznego monopolu dawnych komunistów zaostrzy zachodnie w tpliwo ci co do
koneksji i przekona Kwa niewskiego. Ucierpi na tym nieuchronnie polskie
- 35 -
szanse wej cia do NATO. Nie wszyscy przeciwnicy rozszerzenia NATO s
 mi kkogłowymi liberałami, romantycznie usposobionymi wobec Rosji. Niektó-
rzy z nich s zwolennikami pogl dów Reagana i pani Thatcher i bez wahania wy-
korzystaj ka dy przejaw politycznych uchybie Kwa niewskiego jako argument
przeciwko przyj ciu Polski do Paktu. Prezydent Kwa niewski znajdzie swoje
miejsce w historii, je li zjednoczy polskie społecze stwo i doprowadzi Polsk
zarówno do NATO, jak i do Unii Europejskiej. Pierwszym powa nym krokiem
do tego celu byłoby wyci gni cie r ki do tych, którzy w przeciwie stwie do nie-
go samego rzeczywi cie po wi cili ycie walce przeciw sowieckiemu panowaniu

i monopartyjnej dyktaturze.
"Wybierzmy przyszło ć" i "Wspólna Polska"-pod tymi hasłami Aleksander
Kwa niewski wygrał wybory prezydenckie. Zadeklarował zarazem, e chce być
prezydentem wszystkich Polaków. Jest to d enie jak najbardziej pozytywne,
choć zapewnie niełatwe do osi gni cia w wyra nie spolaryzowanym społecze -
stwie. Kierunek rozwoju Polski został wytyczony kilka lat temu. Przyszło ć na-
szego Pa stwa to przynale no ć do NATO i Unii Europejskiej, szybkie i zdecy-
dowane reformy ustrojowe, zwi kszaj ce kompetencje samorz du terytorialnego,
prywatyzacja, mocny pieni dz i niezale no ć banku centralnego, likwidacja pa -
stwowych molochów, niezale no ć mediów publicznych, reforma systemu o-
chrony zdrowia i ubezpiecze społecznych, nowa, m dra konstytucja. Zdetermi-
nowane d enie do tych celów musi dyktować poczynania nowego prezydenta.
Niezb dne jest szukanie przez nowego prezydenta porozumienia z opozycj ,
przerzucenie mostów pomi dzy odmiennymi elektoratami: lud mi gorzko wspo-
minaj cymi PRL i młodymi, dla których najnowsza, bolesna historia nie jest ar-
gumentem wyborczym. Szukanie porozumienia mi dzy mieszka cami du ych
miast, którzy lepiej, jak si wydaje, dostrzegaj zalety gospodarki wolnorynko-
wej, i obywatelami małych miasteczek, gdzie niepewno ć jutra owocuje frustra-
cj . Niezb dne jest szukanie porozumienia mi dzy inteligencj głosuj c w wi k-
szo ci na Wał s a młodzie , która jednak w znacznej mierze opowiedziała si
za Kwa niewskim. Takie porozumienie mo e nast pić tylko wówczas, gdy o-
czyszczone zostanie przedpole, gdy wyja nione b d wszystkie w tpliwo ci, ja-
- 36 -
kie pojawiły si wokół kandydatów w trakcie kampanii wyborczej. Mo na bo-
wiem budować przyszło ć we wspólnej Polsce, je li nie b dzie niedomówie
zwi zanych z przeszło ci - t dalsz , i t całkiem nieodległ . Nie mo na oczywi-
cie postulować, aby porozumienie to obj ło sprawy wszystkie, gdy byłoby to
zaprzeczeniem idei demokracji i pluralizmu. Powinno jednak dotyczyć spraw dla
pa stwa fundamentalnych, nie podlegaj cych zmiennym koniunkturom partyjno-
parlamentarnym. (8)
- 37 -
3. 3 Orzeczenie S du Najwy szego
Aleksander Kwa niewski w 1978 roku został skre lony z listy studentów
Uniwersytetu Gda skiego z powodu niezaliczenia V roku studiów. Oznacza to e
kandydat na prezydenta mówił nieprawd utrzymuj c, e jest absolwentem Uni-
wersytetu Gda skiego.
Aleksander Kwa niewski był studentem Wydziału Ekonomiki Transportu
UG w latach 1973-78. Decyzj dziekana tego wydziału został 5 listopada 1978
skre lony z listy studentów, poniewa nie przedstawił zalicze wymaganych pro-
gramem nauczania V roku studiów. Tym samym nie mógł uzyskać absolutorium i
przedstawić pracy magisterskiej. Kandyduj cy na urz d prezydenta RP lider SLD
podał Pa stwowej Komisji Wyborczej, e ma wykształcenie wy sze. Taka infor-

macja została uwidoczniona na listach wyborczych.
Struktury regionalne NSZZ "Solidarno ć" rozpocz ły akcj zbierania pod-
pisów pod protestami wyborczymi przeciwko wyborowi Aleksandra Kwa niew-
skiego na urz d prezydenta w zwi zku z po wiadczeniem nieprawdy. W siedzi-
bach regionów rozdawane były odpowiednie druki, pod którymi mo na zło yć
podpis. Wszystkie druki zostały przekazane do S du Najwy szego. Zarzuty
obejmowały naruszenie ustawy o wyborze prezydenta przez podanie nieprawdzi-
wych danych w zgłoszeniu kandydata na prezydenta Aleksandra Kwa niewskie-
go. Katolicka rozgło nia  Radio Maryja przył czyła si do apelu "Solidarno ci"
w sprawie uniewa nienia wyborów. Słuchaczom podawano adresy lokalnych biur
radia, zarz dów regionów "Solidarno ci" i sztabów wyborczych Lecha Wał sy,
gdzie mo na było otrzymać druki protestów i składać je po wypełnieniu. Protest
wyborczy w sprawie Kwa niewskiego zło yla te Konfederacja Młodych, która
jednocze nie zapowiedziała, e b dzie ujawniać i demaskować wszystkie niedo-

ci gni cia jego prezydentury.
Bezpo rednio do S du Najwy szego wpłyn ło ponad 600 tysi cy protestów, z
czego prawie wszystkie dotyczyły podania przez sztab kandydata SLD i w ob-
wieszczeniach Pa stwowej Komisji Wyborczej fałszywej informacji, e ma on
- 38 -
wy sze wykształcenie. Krajowy sztab wyborczy Lecha Wał sy oskar ył te oso-
by, które zgłosiły kandydatur Kwa niewskiego, o przest pstwa karne: po wiad-
czenie nieprawdy, wyłudzenie po wiadczenia nieprawdy od Pa stwowej Komisji

Wyborczej i przeszkadzanie podst pem w wykonywaniu praw wyborczych.
Rozpatruj cy protesty wyborcze S d Najwy szy poprosił dyrekcj O rodka Ba-
dania Opinii Publicznej o zło enie wyja nie i ekspertyz , poniewa cz ć prote-
stuj cych powoływała si na wyniki sonda y, w których wykształcenie było jedn
z najcz ciej wymienianych cech idealnego prezydenta. W protestach cytowany
był przede wszystkim sonda OBOP z lipca 1995 roku, w którym 36 procent re-
spondentów uznało, e dobry prezydent powinien mieć odpowiednie wykształce-
nie. Kolejna cecha-prawdomówno ć i uczciwo ć została wymieniona przez 28
procent badanych. W sonda ach przeprowadzonych natomiast przez Centrum
Badania Opinii Społecznej wy sze wykształcenie znalazło si na drugim miejscu
w ród przymiotów idealnego prezydenta. Kompetencja, fachowo ć i wykształce-
nie były te najcz stszymi przesłankami jakimi kierowały si osoby głosuj ce na

Kwa niewskiego. Prezydent elekt Aleksander Kwa niewski przyznał si , e
nie ma tytułu magistra. Kwa niewski pytany dlaczego od razu nie powiedział
prawdy odparł: "Wszystkie egzaminy jakie miałem zdać na wydziale handlu za-
granicznego Uniwersytetu Gda skiego zdałem z bardzo dobrymi wynikami. By-
łem jednym z najlepszych studentów. Mam poczucie pewnego grzechu. ałuj ,
e toku studiów nie zamkn łem formalnie magisterium. Przez całe ycie odczu-
wałem straszliw potrzeb wolno ci w której mie ciło si machni cie r k na

dyplom. " Stwierdził te , e nie b dzie wypowiadał si w sprawie protestów
wyborczych i stawianych mu oskar e dotycz cych jego wykształcenia do czasu
ogłoszenia przez S d Najwy szy werdyktu w sprawie wa no ci wyborów.
S d Najwy szy postanowił uznać, e zarzut podania nieprawdziwej informacji o
wykształceniu kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, zamieszczonej
na li cie wyborczej sporz dzonej przez Pa stwow Komisj Wyborcz , jest za-
sadny i stanowi naruszenie art. 43 ustawy z 27 wrze nia 1990 roku o wyborze
prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, które mogło wywrzeć wpływ na wynik wy-
borów. Protesty dotycz ce wykształcenia Aleksandra Kwa niewskiego, które sta-
- 39 -
nowiły przytłaczaj c wi kszo ć wszystkich, jakie do S du Najwy szego wpłyn -
ły po wyborach prezydenckich, rozpatrywały trzyosobowe składy s dziowskie na
posiedzeniach niejawnych. S d Najwy szy postanowił, e pierwsza w historii
jawna rozprawa S du w sprawie wa no ci lub uniewa nienia wyborów prezy-
denckich odb dzie si 9 grudnia 1995 roku. Oprócz całej Izby Administracyjnej
S du Najwy szego w rozprawie uczestniczyć b d : przedstawiciel Pa stwowej
Komisji Wyborczej i prokurator generalny Jerzy Jaskiernia. S d wyj tkowo zgo-
dził si te na udział w roli obserwatorów po dziesi ciu członków sztabów wy-
borczych Lecha Wał sy i Aleksandra Kwa niewskiego. Dowodami pomocniczy-
mi, które maj być przedstawione na rozprawie głównej s dwie opinie ekspertów
socjologów sporz dzone ju na wniosek S du Najwy szego. Jedn przedstawiło
sze ciu profesorów Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, a
drug -profesor Antoni Sułek, prezes Polskiego Towarzystwa Socjologicznego.
Obie opinie s obszerne i oceniane jako bardzo rzetelne, ale adna nie zawiera
ostatecznego rozstrzygni cia, czy informacje o wykształceniu kandydata na pre-

zydenta miały wpływ na sposób głosowania wyborców.
Wybór prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej dokonany 19 listopada 1995
roku jest wa ny, orzekł 9 grudnia po siedmiogodzinnej naradzie S d Najwy szy
w składzie całej Izby Administracyjnej, Pracy i Ubezpiecze Społecznych:
- przewodnicz cy: prezes S du Najwy szego - Jan Wasilewski
- s dziowie S du Najwy szego: Teresa Flemming-Kulesza, Józef Iwulski, Kazi-
mierz Ja kowski, Adam Józefowicz, Andrzej Kijowski, Jerzy Ku niar, Jerzy
Kwa niewski, Janusz A towski, Maria Ma kowska, Walery Masewicz, Teresa
Romer, Walerian Sanetra, Jadwiga Skibi ska-Adamowicz, Stefania Szyma ska,
Maria Tyszel, Andrzej Wróbel.
- protokolant: Katarzyna Wróblewska,
działaj c na podstawie ustawy z 27 wrze nia 1990 roku o wyborze prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej. W posiedzeniu udział wzi li tak e zast pca Prokurato-
ra Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej Stefan nie ko i przewodnicz cy Pa -
stwowej Komisji Wyborczej Wojciech A czkowski. S d stwierdził, e nie da si
ustalić ani oszacować wpływu podania przez Aleksandra Kwa niewskiego nie-
- 40 -
prawdziwej informacji o wykształceniu na wynik wyborów. Uchwała S du jest

ostateczna i nie ma od niej odwołania. Uzasadniaj c uchwał prezes Izby
Administracyjnej, Pracy i Ubezpiecze Społecznych S du Najwy szego Jan Wa-
silewski przypomniał, e wszyscy s dziowie uznali podanie fałszywej informacji
o posiadaniu wy szego wykształcenia przez Aleksandra Kwa niewskiego za na-
ruszenie przepisów ordynacji. Zdaniem S du Najwy szego tylko mo liwo ć
sprawdzenia, w jakim stopniu naruszenia prawa wpłyn ły na wynik wyborów
dałaby podstaw do ich uniewa nienia. Tymczasem tego nie da si ustalić ani
oszacować - uzasadniał prezes. S d podkre lił, e ocena moralno ci kandydata na
prezydenta jest poza jego kompetencj .
Werdykt S du został ogłoszony o godzinie osiemnastej. Rozprawa zacz ła si
osiem godzin wcze niej, gdy s dzia Teresa Romer przedstawiła wyniki dotych-
czasowych prac Izby: - S dziowie, podzieleni na pi ć składów, w czasie niejaw-
nych posiedze rozpatrzyli 593238 protestów wyborczych. - Wszystkie zespoły
uznały, e prezydent elekt nie jest absolwentem Uniwersytetu Gda skiego -
stwierdziła s dzia Romer. Ró nice pojawiły si w ocenie, czy to naruszenie mo-
gło wpłyn ć na wynik wyborów. Stwierdzone wypadki naruszenia ustawy wybor-
czej i ich ograniczony wpływ na wynik głosowania w poszczególnych obwodach
nie daje podstaw do kwestionowania wyniku wyborów - stwierdzili s dziowie.
Do konkluzji takiej S d Najwy szy doszedł po wzi ciu pod rozwag całej doku-
mentacji: sprawozdania Pa stwowej Komisji Wyborczej i postanowie wydanych
przy rozpoznawaniu poszczególnych protestów. Po wysłuchaniu przewodnicz -
cego Pa stwowej Komisji Wyborczej Wojciecha A czkowskiego i zast pcy pro-
kuratora generalnego Stefana nie ki, kilka minut po godzinie dwunastej, S d
zarz dził przerw do godziny siedemnastej. O godzinie siedemnastej prezes Wa-
silewski przeło ył ogłoszenie werdyktu jeszcze o godzin . Spo ród siedemnastu
s dziów Izby Administracyjnej S du Najwy szego pi ciu (Jerzy Ku miar, Jerzy
Kwa niewski, Maria Ma kowska, Teresa Romer i Maria Tyszel ) zgłosiło votum

separatum wobec tej decyzji.
Orzekaj c w sprawie uznania wa no ci wyborów pi ciu s dziów S du
Najwy szego miało zdanie odr bne od wi kszo ci. Nasuwa si pytanie - czy
- 41 -
wi kszo c dlatego e jest wi kszo ci - jest z definicji m drzejsza i sprawiedliw-
sza? Racje były rozło one po po obu stronach i prawdopodobnie ka dy z s dziów
te dostrzegał i jedne i drugie argumenty. Ró nie jednak wypadał ich bilans. Po
długiej, zapewnie trudnej dyskusji pozostała ró nica zda , i zgodnie z prawem
musiała rozstrzygn ć wi kszo ć. Na tej samej zasadzie, zgodnie z prawem, wi k-
szo ć wyborców zdecydowała, e Prezydentem RP b dzie Aleksander Kwa-
niewski. S d Najwy szy potwierdził, e wyborcy wiedzieli, i kandydat nie mó-
wił prawdy, podaj c w obwieszczeniu Pa stwowej Komisji Wyborczej, e ma
wykształcenie wy sze, a jednak ten fakt nie przeszkodził wi kszo ci Polaków w

dokonaniu takiego wła nie wyboru. Nie wiadomo, dlaczego S d Najwy szy
nie wzi ł pod uwag faktu, e w ostatnim dniu kampanii przed drug tur , a na-
wet pó niej, informacje o wy szym wykształceniu prezydenta elekta podtrzymy-
wał uparcie jego sztab wyborczy. Gdyby zastosować tok rozumowania S du
podany w uzasadnieniu uchwały, trzeba by zapytać, w jaki sposób wyborcy mieli
sprawdzić, które opinie s zgodne ze stanem faktycznym. Bez podania dowodu w
postaci dyplomu lub przyznania si , e si go nie posiada, było to wówczas nie-

mo liwe.
Aleksander Kwa niewski wygrał wybory i S d Najwy szy ten fakt po-
twierdził. Trzeba powiedzieć jednak jasno - Prezydent na starcie sprawowania
najwy szego urz du w pa stwie miał konto mocno obci one. To nie tylko spra-
wa owego wykształcenia, to tak e o wiadczenie w sprawie akcji "Polisy", po-
kr tne odpowiedzi w sprawie wa nych głosowa .
Po orzeczeniu S du były stawiane pytania, jak zachowa si nowy prezydent w
sytuacjach wymagaj cych szybkich i jednoznacznych decyzji, w sytuacjach kry-
zysowych. Czy owa niech ć Kwa niewskiego do zajmowania wyra nego stano-
wiska w sprawach kontrowersyjnych to tylko nieszcz liwe wypadki przy pracy,
czy te po prostu cecha osobowo ci nowego prezydenta? Czy Aleksander Kwa-
niewski jest tylko politykiem kompromisu, za jakiego uchodził dotychczas, czy
przede wszystkim specjalist od uników? Nie ma znaczenia, czy owe pytania były
i b d stawiane tylko przez opozycj w ramach walki politycznej. B d one si
pojawiać przy podejmowaniu ka dej decyzji. Od precyzyjno ci odpowiedzi zale-
- 42 -
eć b dzie powodzenie nowej prezydentury. Aleksander Kwa niewski rozpocz ł
swe urz dowanie w Polsce podzielonej prawie na pół. Mo na si spierać, czy
polaryzacja pogl dów, która nast piła w trakcie kampanii prezydenckiej, była
zjawiskiem trwałym, czy te tylko stanem przej ciowym, zwi zanym z samym

faktem wyboru mi dzy dwoma bardzo ró nymi kandydatami.
Mo na sobie wyobrazić, e S d Najwy szy uniewa niłby wybory. Nie
sposób jednak sobie wyobrazić, co by si wówczas działo. Zachodnie media od-
notowały być mo e, e S d Najwy szy zatwierdził wybór prezydenta RP - co zo-
stało odczytane jako informacja, i spełniony został wymóg proceduralny. Unie-
wa nienie wyborów byłoby natomiast sensacj na skal wiatow . Sygnałem, e
w Polsce mo na uniewa nić wybór dokonany przez suwerenny naród - co stawia-
łoby pod znakiem zapytania istnienie demokratycznego ładu. Podobnie potrakto-
wałoby ów werdykt wielu Polaków - niezale nie od racji, jaka by stała za takim
wła nie orzeczeniem S du Najwy szego. Werdykt S du sankcjonuje co bardzo
niedobrego. Decyzja odwrotna miałaby jeszcze gorsze skutki. Poniewa jednak
nic nie jest całkowicie i wył cznie dobre ani całkowicie i wył cznie złe, mo na
sobie wyobrazić, e równie decyzja uniewa niaj ca wybory miałaby jakie do-
bre skutki. Byłaby nauk i przestrog , e nie wolno być nieuczciwym w polityce.
Potwierdza si prawda, e ze złej sytuacji nie ma dobrego wyj cia. Tyle mówiono
o wyborze miejszego zła. Pozostaje wierzyć, e S d Najwy szy, postawiony

przed wyborem, wybrał mniejsze zło. S d stwierdził, e nie udało si ustalić
wpływu informacji o braku wykształcenia wy szego kandydata na wynik wybo-
rów. Je eli S d stwierdził, e nie udało si ustalić rzetelnie, czy informacja ta
wywarła wpływ na wynik wyborów, to równie nie mo na stwierdzić, e takiego
wpływu nie miała, bowiem działa to w obie strony. Znane były wyniki bada
OBOP czy CBOS i innych o rodków na temat preferencji wyborczych elektoratu.
Tylko na nich S d Najwy szy mógłby si oprzeć dokonuj c niezb dnego usta-
wowego ustalenia. Nie ma innego sposobu, by ocenić, czy co mogło czy te nie
mogło wywrzeć wpływu na wynik wyborów. Mo na stwierdzić, e badania opinii
publicznej były rzetelne. Dowodz tego po rednio wyniki przewidywane przed
pierwsz i drug tur wyborów prezydenckich. Niemal bezbł dnie pokrywały si
- 43 -
one z wynikami oficjalnymi; ró nice mie ciły si w granicach bł du statystyczne-
go. Wyniki bada opinii publicznej sprzed wyborów okre lały zgodnie preferen-
cje wyborców co do takich cech kandydata jak wykształcenie - 36 procent, czy
uczciwo ć - 28 procent. Obie te cechy kandydata Kwa niewskiego legły w gru-
zach, gdy okazało si , e mijał si z prawd i to niejednokrotnie. Mo na miało
zało yć - takie samo prawo miał S d Najwy szy - e gdyby tylko 10 procent osób
zmieniło preferencj lub nie poszło do wyborów po ujawnieniu kompromituj -
cych informacji, miałoby to powa ny wpływ na wynik, zwłaszcza przy takiej
niewielkiej ró nicy w liczbie głosów oddanych na kandydatów.
Mo na wi c powiedzieć, e je li idzie o takie cechy kandydata jak wy-
kształcenie i uczciwo ć elektorat Aleksandra Kwa niewskiego działał pod wpły-
wem bł du spowodowanego wiadomie przez kandydata i jego sztab wyborczy,
co miało wpływ na wynik wyborów. Podnoszono argument, e fakt podania przez
kandydata, i ma uko czone studia wy sze i uzyskany na Uniwersytecie Gda -
skim tytuł magistra, oraz opublikowanie w obwieszczeniu Pa stwowej Komisji
Wyborczej takiej wła nie informacji nie miały wpływu na wynik wyborów, bo-
wiem na kilka dni przed drug tur wyborcy zostali poinformowani o niepraw-
dziwo ci powy szych danych przez rodki masowego przekazu i mogli uwzgl d-
nić to podczas głosowania. Z argumentacj tak nie mo na si zgodzić. Jedyn
bowiem urz dow informacj , na której opieraj si wyborcy dokonuj c aktu gło-
sowania jest obwieszczenie Pa stwowej Komisji Wyborczej rozplakatowane w
lokalach wszystkich obwodowych komisji wyborczych. W obwieszczeniu tym
zamieszczono za bł dn informacj o wy szym wykształceniu Kwa niewskiego.
Wyborca nie ma obowi zku ledzenia informacji w rodkach masowego przeka-
zu, ma natomiast obowi zek zapoznania si z tre ci obwieszczenia Pa stwowej
Komisji Wyborczej. Tekst prasowy w sytuacji walki politycznej mo e być przez
czytelnika traktowany jako próba zdyskredytowania kandydata. Informacje te
mogły u sympatyków Kwa niewskiego stwarzać wra enie po cigu za sensacj .
Osoby zamierzaj ce głosować na Kwa niewskiego odbierały zarzut o nieuko -
czeniu przez niego studiów wy szych jako bezpodstawny atak przeciwników po-

litycznych, jako rodzaj nagonki.
- 44 -
Dokonuj c oceny, czy stwierdzone przez S d Najwy szy naruszenie usta-
wy mogło mieć lub czy miało wpływ na wyniki wyborów, trzeba zało yć, e w
społecze stwie polskim pewne warto ci maj szczególne znaczenie. Przyj cie
zało enia przeciwnego prowadziłoby do obra liwego i zarazem absurdalnego
stwierdzenia, e znaczna cz ć wyborców Aleksandra Kwa niewskiego do war-
to ci tych nie przywi zuje znaczenia. W hierarchii tych warto ci rzetelno ć i u-
czciwo ć jest na najwa niejszym miejscu, za w ród preferencji wyborczych
wy sze wykształcenie lokowało si na pierwszej pozycji. Przyjmuj c zało enie,
e system warto ci i preferencje wyborcze s cechami rzeczywistymi, a nie wy-
ł cznie deklarowanymi społecze stwu, trzeba stwierdzić, i znaczna cz ć głosu-
j cych na Kwa niewskiego znaj c jego prawdziwe przymioty nie głosowałaby na
niego. S d powinien był wzi ć to pod uwag , jak i to, e Kwa niewski ujawnił
prawd w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" w dwa tygodnie po wyborach, kie-
dy Prokuratura Wojewódzka w Warszawie rozpocz ła ledztwo w sprawie poda-
nia przeze fałszywych danych. wiadczy to o tym, e sam Kwa niewski musiał
zakładać, i ujawnienie prawdy przed wyborami b dzie miało wpływ na ich wy-
nik. Innymi słowy, gdyby wyborcy wiedzieli, e Kwa niewski oszukał zarówno
własny komitet wyborczy, jak i Pa stwow Komisj Wyborcz , a zwłaszcza wy-
borców, w du ej liczbie nie głosowaliby na niego jako na człowieka nieuczciwe-

go.
Tre ć artykułu 72 ordynacji wyborczej z 1990 roku, który był podstaw
prawn protestów przeciwko wyborowi prezydenta, rodzi powa ne trudno ci in-
terpretacyjne. Przesłank protestów mo e być bowiem zarzut, i naruszone zosta-
ły przepisy ordynacji albo dopuszczono si przest pstwa przeciwko wyborom,
je li "naruszenie (to) lub przest pstwo mogło wywrzeć wpływ na wynik wybo-
rów". Tak wi c nie wystarczy, by w toku post powania przed S dem Najwy -
szym zostało udowodnione pogwałcenie prawa. Nale y udowodnić mo liwo ć
wpływu takiego czynu na wynik wyborów. O ile pierwsza okoliczno ć (narusze-
nie prawa) jest stosunkowo łatwa do udowodnienia, a jej tło normatywne zaryso-
wane zostało w ordynacji i w kodeksie karnym stosunkowo jasno, o tyle okolicz-
no ć druga (mo liwo ć wpływu na wynik wyborów) podlegać musi swobodnej
- 45 -
ocenie badaj cych przebieg wydarze wyborczych. Nie jest tu potrzebne udo-
wodnienie, i naruszenie prawa wywarło rzeczywisty wpływ na wynik wyborów
lecz wykazanie tego, i wpływ ten był jedynie potencjalny, prawdopodobny. Wy-
kazanie realnego zwi zku przyczynowego mi dzy naruszeniem prawa a wynika-
mi wyborów mo e być trudne. Nie mniej trudne, a mo e jeszcze trudniejsze jest
udowodnienie potencjalnego oddziaływania zaszło ci wyborczych na ostateczny
rezultat głosowania. W sytuacji, w której nie dysponujemy zweryfikowanymi na-
ukowo danymi pozwalaj cymi na ustalenie zwi zku przyczynowo-skutkowego
mi dzy wydarzeniami towarzysz cymi danym wyborom a ich rezultatami, trzeba
poprzestać na domniemaniach opartych głównie na wiedzy potocznej. Prawdopo-
dobny wpływ naruszenia prawa na rezultat wyborów mo e być przy tym mniejszy
lub wi kszy, powa niejszy i mniej powa ny. Mo e całkowicie podwa yć rezulta-
ty wyborów, a mo e oddziaływać na nie w ograniczonym tylko stopniu. Mo e
być to tak e wpływ, który zarówno sprzyja, jak i szkodzi zwyci skiemu kandyda-
towi lub kandydatom. Zakładaj c, e wpływ ten mógł istotnie mieć miejsce, lecz
działał na korzy ć tego, kto wybory przegrał, powstaje pytanie, czy nale y jego
mo liwo ci uznawać za jedn z przesłanek niewa no ci wyborów? Obecny prze-
pis ordynacji wyborczej nie stałby temu na przeszkodzie. Być mo e zatem nale a-
łoby si zastanowić nad zasadniczym przeformułowaniem odpowiedniego przepi-
su ordynacji i przyj ć, e konieczn przesłank skuteczno ci protestu wyborczego
jest takie tylko naruszenie prawa, które stało si rzeczywist przyczyn znie-
kształcenia wyników wyborów w stopniu odwracaj cym ich ostateczny rezultat.
Mo na tak e przyj ć, i wył czn podstaw orzeczenia o niewa no ci wyborów
jest stwierdzenie, e nast piły liczne i powa ne naruszenia ordynacji albo miały
miejsce liczne przest pstwa przeciw wyborom, bez wzgl du na to, jaki miały lub
mogły one mieć wpływ na rezultat tych wyborów.
Tak czy inaczej problem podstaw prawnych i faktycznych uniewa niania
wyborów (prezydenckich, parlamentarnych, samorz dowych) i referendów wy-
maga dyskusji i podj cia rozstrzygni ć, które nie budziłyby adnych w tpliwo ci.
Przebieg wydarze towarzysz cych wyborowi Aleksandra Kwa niewskiego i de-

cyzja S du Najwy szego powinny sprzyjać takim przemy leniom.
- 46 -
- 47 -
3. 4 Zaprzysi enie na Prezydenta RP
Prezydent Aleksander Kwa niewski zło ył 23 grudnia 1995 roku przed
Zgromadzeniem Narodowym przysi g i tym samym rozpocz ł maj c trwać pi ć
lat kadencj . Po zako czeniu posiedzenia Zgromadzenia Narodowego nowy pre-
zydent wygłosił or dzie przed poł czonymi izbami Sejmu i Senatu.
Prezydent w przemówieniu apelował o zgod narodow . Za swe ogromne
zadanie uznał d enie do tego, aby było "mniej emocji, a wi cej rozumu, mniej
konfliktów, a wi cej porozumienia, mniej podziałów, a wi cej wspólnoty". Cz ć
posłów i senatorów opozycji zbojkotowała akt przysi gi. Przed gmachem parla-
mentu demonstrowali przeciwnicy nowego prezydenta.
Ceremonia zaprzysi enia trwała zaledwie kilka minut. Punktualnie o go-
dzinie trzynastej Aleksander Kwa niewski wszedł na sal obrad w towarzystwie
ony Jolanty. Witany był rz sistymi oklaskami parlamentarzystów, głównie z
SLD.
Słowa roty przysi gi zapisane w Małej Konstytucji Kwa niewski powta-
rzał za marszałkiem Józefem Zychem, podczas gdy zebrani powstali z miejsc:
"Obejmuj c z woli Narodu urz d Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej uroczy-
cie przysi gam, e dochowam wierno ci postanowieniom Konstytucji, b d
strzegł niezłomnie godno ci narodu, niepodległo ci i bezpiecze stwa pa stwa, a
tak e, e dobro Ojczyzny oraz pomy lno ć obywateli b d dla mnie zawsze naj-

wy szym nakazem".
- 48 -
Przypisy do Rozdziału trzeciego.
1.  Rzeczpospolita z 21 listopada 1995 r,nr 269/95, s. 1.
2. Tam e, s. 3.
3. Tam e, s. 3.
4.  Rzeczpospolita z 22 listopada 1995 r,nr 270/95, s. 5.
5. Tam e, s. 5.
6.  Polityka z 25 listopada 1995 r,nr 47/95, s. 15.
7. "Gazeta Wyborcza"z 25-26 listopada 1995r,nr 274/95,s. 7.
8. "Rzeczpospolita"z 21 listopada 1995 r,nr 269/95, s. 2.
9. "Rzeczpospolita"z 17 listopada 1995 r,nr 266/95, s. 2.
10. "Rzeczpospolita"z 23 listopada 1995 r,nr 271/95, s. 2.
11. "Gazeta Wyborcza"z 25-26 listopada 1995 r,nr 274/95, s. 2.
12. "Rzeczpospolita"z 25-26 listopada 1995 r.,nr 273/95, s. 2.
13. "Gazeta Wyborcza"z 28 listopada 1995 r.,nr 276/95, s. 1.
14. "Gazeta Wyborcza"z 6 grudnia 1995 r.,nr 283/95, s. 2.
15. "Rzeczpospolita"z 11 grudnia 1995 r.,nr 286/95, s. 1.
16. "Gazeta Wyborcza"z 11 grudnia 1995 r.,nr 287/95, s. 1.
17. Tam e, s. 16.
18. "Wprost"z 17 grudnia 1995 r.,nr 51/95, s. 20.
19. "Polityka"z 16 grudnia 1995 r.,nr 50/95, s. 15.
20. "Gazeta Wyborcza"z 11 grudnia 1995 r.,nr 287/95, s. 16.
21. "Gazeta Wyborcza"z 20 grudnia 1995 r.,nr 295/95, s. 14.
22. Tam e, s. 14.
23. "Rzeczpospolita"z 11 grudnia 1995 r.,nr 286/95, s. 7.
24. "Rzeczpospolita"z 27 grudnia 1995 r.,nr 298/95, s. 1.
- 49 -
Rozdział IV Sytuacja w Polsce po wyborach.
4. 1 Sytuacja społeczno-polityczna w Polsce po wyborach.
21 grudnia 1995 roku w Sejmie, minister Spraw Wewn trznych Andrzej
Milczanowski publicznie postawił premierowi Józefowi Oleksemu zarzut wielo-
letniej współpracy z obcym wywiadem.
Minister poinformował Sejm, e sprawa, któr przekazał do Prokuratury
Wojskowej 19 grudnia 1995 roku, dotyczy premiera Józefa Oleksego, który miał
przekazywać tajne informacje obcemu wywiadowi. Minister Milczanowski po-
wiedział, e sprawa Józefa Oleksego prowadzona była przez słu by specjalne od
kilku lat. Urz d Ochrony Pa stwa miał informacje z zagranicy i z kraju, e jedna
z zagranicznych słu b ma stałego informatora w kr gach władzy, pochodz cego z
byłej PZPR. W 1995 roku nast pił moment przełomowy - informacje wskazywa-
ły, e tym informatorem jest Józef Oleksy. Było to ju po powstaniu jego rz du.
Według Milczanowskiego Oleksy przekazywał informacje i dokumenty (tak e
tajne) od roku 1982 lub 1983 do 1995 roku. Minister powiedział, e obecny pre-
mier był zarejestrowany przez obcy wywiad jako "kwalifikowane ródło infor-
macji", z kryptonimem. Andrzej Milczanowski zapewnił, e sprawy by nie było,
gdyby kontakty Oleksego miały charakter wył cznie towarzyski. Po wyst pieniu
ministra Milczanowskiego głos zabrał premier Józef Oleksy, który powiedział, e
nigdy nie był niczyim agentem. Stwierdził, co zostało nagrodzone oklaskami po-
słów SLD, e nie dziwi si , i szef MSW czekał z ujawnieniem sprawy do 19
grudnia, gdy "dla Milczanowskiego czas słu by pa stwu ko czy si wraz z
odej ciem Lecha Wał sy i jego ekipy". Jego zdaniem materiały przekazane przez
ministra do Prokuratury Wojskowej zostały "w du ej mierze sfabrykowane".
Premier przyznał, e spotykał si z wieloma dyplomatami, tak e rosyjskimi. "I co
w tym złego?" - pytał Oleksy. Dodał, e kiedy dowiedział si od Milczanowskie-
go, i jeden z nich jest agentem zaprzestał z nim spotka . Oleksy zarzuty uznał za
polityczn prowokacj , nazwał si patriot oraz człowiekiem, który od wielu lat
- 50 -
ci ko pracuuje dla Polski. Powiedział, e w procesie s dowym przedstawi do-
kumenty, jak wielkie pa stwowe pieni dze wydano na zdobycie "zapotrzebowa-

nych" materiałów w tej sprawie, tak e od obcych słu b. Szef analitycznego
centrum rosyjskiego wywiadu Grigorij Rapota uwa a, e poprzez publikacje o
rzekomej współpracy premiera Polski z KGB polskie media próbuj wci gn ć
rosyjski wywiad w rozwi zywanie wewn trznych konfliktów Polski. Rapota
uwa a, e poprzednio u ywano radzieckich i rosyjskich słu b specjalnych w po-
dobnych celach tak e w Anglii czy Niemczech. Rapota nawet nie wspomina o
ledztwie polskich słu b specjalnych, lecz jedynie o "publikacjach w prasie". Ro-
syjski MSZ stwierdził, e Rosja jest zaniepokojona, e "sprawa powoduje rozd -
wi ki mi dzy oba naszymi krajami, jest u ywana do podgrzewania atmosfery po-
litycznej w Polsce i stanowi realn gro b dla rozwoju demokracji u naszego bli-
skiego s siada". "Przegrana na wyborach i komunofobia zaćmiły umysł Wał sy" -
jednoznacznie stwierdziła "Niezawisimaja Gazieta". "Niezawisimaja" uwa a, e
Wał sa oskar aj c "byłego komunist Oleksego" o zagra anie bezpiecze stwa
pa stwa chce postawić przed s d wszystkich komunistów. Gazeta kładzie to na
karb "histerycznych zachowa Wał sy od czasu przegranych wyborów". "Mało to
razy kto z kim kiedy znajdował si naprzeciw obiektywu kamery?" - komentu-
je z kolei korespondent "Izwiestii" doniesienia o tym, e w dossier premiera znaj-
duj si fotografie z dwiema osobami podejrzanymi o współprac z rosyjskim
wywiadem. Najbardziej lakoniczna jest najwi ksza niezale na gazeta "Siewod-
nia". Według tej e gazety "Sytuacja w Polsce na dzie dzisiejszy jest taka: od-
chodz cy prezydent oskar ony jest o niepłacenie podatków, przychodz cy - o

ukrywanie dochodów, a premier - o współprac z KGB".
25 stycznia 1996 roku odbyły si rozmowy przedstawicieli koalicji z pre-
zydentem oraz samej koalicji. Tematem rozmów była rekonstrukcja rz du po zło-
eniu dymisji przez Józefa Oleksego w dniu 24 stycznia. Po spotkaniu z premie-
rem Józefem Oleksym i liderami SLD Aleksander Kwa niewski powiedział:
"Wyraziłem swój szacunek dla premiera Oleksego za t trudn decyzj , któr
podj ł. Premier jest politykiem, dla którego dobro pa stwa i spokój w pa stwie
licz si najbardziej" - prezydent podzi kował Oleksemu za rok pracy i dodał, i
- 51 -
wierzy, " e Józef Oleksy b dzie wci obecny na scenie politycznej i e jego
słowa: "ust puj , bo jestem niewinny" znajd potwierdzenie". Zdaniem Kwa-
niewskiego Polska nie jest w stanie kryzysu pa stwa. Józef Oleksy natomiast
powiedział, e spokojnie patrzy na bilans swoich dokona : "Mog tylko pragn ć,

by były one kontynuowane" - stwierdził premier.
W pierwszych dniach po dymisji Oleksego w rozchwianym yciu poli-
tycznym udawało si dostrzegać pewne elementy stałe. Pierwszym i niew tpliwie
najwa niejszym elementem była trwało ć koalicji SLD-PSL. T trwało ć socjal-
demokraci poddawali wprawdzie wielu próbom, takim jak demonstracyjny wybór
Józefa Oleksego na szefa partii, równie demonstracyjne wotum zaufania SdRP
dla ministra Jerzego Jaskierni, czy twarde stanowisko w kwestii ratyfikacji kon-
kordatu. Z adnego z sygnałów, jakie po dymisji premiera Oleksego dotarły do
opinii publicznej, nie wynikało, by zanosiło si na jak kolwiek rekonstrucj , a
wi c przebudow poł czon z ocen ministrów i ich dokona , z korektami poli-
tyki, w tym polityki gospodarczej, z ewentualnym poszerzeniem bazy politycznej
rz du. Zanosiło si na targ o stanowisko premiera w ramach tej samej koalicji, a
przy okazji o zdobycie być mo e kilku dodatkowych stanowisk przez ludowców.

Gdy władze PSL opowiedziały si za rekonstrukcj rz du, liderzy SLD posta-
wili spraw jasno: albo koalicja przetrwa, albo zburz cał scen polityczn . Na
tym tle odbywała si walka o zrealizowanie jednego z trzech mo liwych i uzale -
nionych od postawy PSL wariantów: utrzymania obecnej koalicji z ewentualno-
ci zrekonstruowania rz du, przegłosowania niekonstruktywnego wotum nieuf-
no ci dla gabinetu Oleksego albo utworzenia nowej koalicji. Istniał jeszcze wa-
riant zachowania status quo, jednak w sejmowych kuluarach widać było, e po-
cz tkowo jednoznaczne poparcie socjaldemokratów dla premiera zaczynało słab-
n ć. Wobec zbli ania si decyzji o wszcz ciu przez Naczeln Prokuratur Woj-
skow post powania, pojawiły si w SLD idee wyznaczenia nast pcy Oleksego.
Marek Borowski, szef Urz du Rady Ministrów, miałby stanowić gwarancj kon-
tynuowania "linii Oleksego". Mówiło si te o Włodzimierzu Cimoszewiczu, wi-
cemarszałku Sejmu, oddalonym od "sprawy Oleksego" we wszystkich jej wymia-
rach. Pojawił si równie zamysł Józefa Zycha, marszałka Sejmu - forsowania na
- 52 -
stanowisko szefa rz du, wicepremiera Grzegorza Kołodki. Pomysł ten nie zyskał
aprobaty nie tylko w ród wi kszo ci ludowców, ale nawet w ród socjaldemokra-

tów. Aleksander Bentkowski, poseł PSL, podkre lał, e nale y zapobiec no-
wemu monopolowi władzy - prezydent pochodzi z SLD, premier powinien wi c
zostać wskazany przez PSL. Według Waldemara Pawlaka Oleksego miałby za-
st pić Mirosław Pietrewicz, szef Centralnego Urz du Planowania, którego zalet ,
jak mówił Pawlak jest wzgl dna neutralno ć, lub te Adam Struzik, który pod-
czas dwóch lat kierowania Senatem nie zdobył wi kszej popularno ci, za to bli-
sko współpracował z Pawlakiem, który był niech tny utrzymaniu koalicji z SLD.
Wcze niej ludowcy rozpatrywali równie kandydatury Romana Jagieli skiego,
wicepremiera i ministra rolnictwa, zwolennika zachowania koalicji, a tak e wice-

premiera Aleksandra Auczaka.
Na przełomie stycznia i lutego 1996 roku Aleksander Kwa niewski powie-
rzył misj tworzenia nowego rz du Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. Rz d
Włodzimierza Cimoszewicza łatwo uzyskał od Sejmu wotum zaufania. Expose
premiera spotkało si z ostr krytyk opozycji. Generalnie opozycja przyj ła na-
st puj c ocen nowego rz du: zdecydowanie najlepszy jest premier, o wiele

słabsze było expose, najsłabsz stron nowej konstrukcji jest sam rz d. Tylko
Sojusz Lewicy Demokratycznej bezwarunkowo i bezkrytycznie popierał now
Rad Ministrów. Polskie Stronnictwo Ludowe zachowywało wi cej pow ci gli-
wo ci. Inauguracyjne wyst pienie premiera zobowi zywało wr cz do u ywania
sformułowa ogólnych. Premier nie utkn ł w Polsce bran owej, co zazwyczaj
przejawiało si po wi ceniem ka demu z resortów kilku zdawkowych uwag. Ja-
sno zakre lił natomiast, co b dzie kontynuowane, co ma zostać zreformowane i
jakie z grubsza b d priorytety jego gabinetu. Postawienie problemu bezpiecze -
stwa obywateli na jednym z czołowych miejsc miało tu znaczenie zasadnicze,
pod warunkiem, e priorytet ten nie b dzie oznaczał zajmowania si wył cznie
słu bami specjalnymi. Waldemar Pawlak tradycyjnie ju po expose premiera wy-
głosił przemówienie godne polityka opozycyjnego. W rz dzie Włodzimierza Ci-
moszewicza ludowcy obj li wi cej tek ministerialnych ni socjaldemokraci, ale
rz d miał charakter wyra nie bardziej socjaldemokratyczny. Wynikało to z faktu,
- 53 -
e szefem rz du został polityk o pogl dach zdecydowanie lewicowych, ale rów-
nie dlatego, e czołowi politycy SLD obj li kilka kluczowych stanowisk. Wło-
dzimierz Cimoszewicz obj ł urz d premiera w sytuacji niew tpliwie trudniejszej
ni jego poprzednicy - obj ł go w Polsce podzielonej, cz sto bardzo emocjonal-

nie, podzielonej wyborami prezydenckimi i spraw Oleksego.
18 lutego 1996 roku odbyło si referendum w sprawie powszechnego u-
właszczenia. ci lej bior c, były to dwa referenda: jedno zarz dzone przez pre-
zydenta Lecha Wał s za zgod Senatu, i drugie, zarz dzone przez Sejm, zawie-
raj ce dodatkowe cztery pytania na temat uwłaszczenia. Marszałek Sejmu zwró-
cił si do prezydenta Kwa niewskiego, aby ten przesun ł termin referendum z 18
lutego na 31 marca. W tym nowym terminie miałoby si odbyć jeszcze trzecie
referendum, zwane konstytucyjnym, w którym obywatele mieliby odpowiedzieć
na kilka pyta dotycz cych przyszłej, niemal ju gotowej konstytucji. Prezydent

Kwa niewski nie przychylił si jednak do pro by marszałka Sejmu.
Ogłoszenie referendum, co na pewno umkn ło uwadze wielu osób wsku-
tek tumultu prezydenckiej kampanii wyborczej oznaczało, e otworzyła si nowa
kampania podczas której dwa przeciwstawne o rodki - rz d i "Solidarno ć" - agi-
towały na rzecz swoich racji. Ze strony "Solidarno ci" tezy do ustawy o uwłasz-
czeniu obywateli maj tkiem narodowym powstały w oparciu o dysksje ekspertów
pod kierownictwem prof. dr hab. Adama Bieli - dziekana Wydziału Nauk Spo-
łecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dyskusje te miały charakter
plenarny i warsztatowy, a odbywały si w ramach Forum Integracji Społecznej i
Gospodarczej w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z udziałem studentów I
roku specjalizacji menad ersko-zwi zkowej, członków NSZZ "Solidarno ć" oraz
ekspertów. Materiałem do debaty był plon konkursu, jaki zwi zek rozpisał na
projekt ustawy o powszechnym uwłaszczeniu. Zdaniem rz du uwłaszczenie pole-
gać miałoby na innym podej ciu do prywatyzacji. Nie - komu i ile maj tku si
nale y - lecz, jakie cele społeczne i gospodarcze powinno si załatwić za pomoc
prywatyzacji. Przeprowadzenie powszechnego uwłaszczenia obywateli na maj t-
ku produkcyjnym mo liwe byłoby tylko kosztem całkowitego zaniechania prywa-

tyzacji kapitałowej. Istniała powszechna opinia, e je li w ogóle wyborcy ze-
- 54 -
chc pofatygować si do urn, b d zapewne głosować według dyrektyw polity-
ków. Sami politycy zdawali si być skonsternowani konieczno ci udzielania
zalece swoim wyborcom i sympatykom. Prywatnie wielu z nich mówiło, e roz-
pisanie takiego referendum "to idiotyzm", ale publicznie szykowało si do kolej-

nego boju.
18 lutego Polacy nie udali si gremialnie do urn, przez co na mocy ustawy
o referendum jego wynik nie stał si wi cy, gdy nie wzi ła w nim udziału po-
nad połowa uprawnionych do głosowania. Lansowany przez "Solidarno ć" u-
właszczeniowy projekt profesora Adama Bieli nie został przez szerokie kr gi
społecznie zrozumiany i mo e dlatego trudno go było zaakceptować. Być mo e
na sceptycy mie cz ci społecze stwa zawa yły krytyczne oceny specjalistów.

Być mo e podło e referendum było polityczne - głosowanie w sprawie po-
wszechnego uwłaszczenia miało być - po przegranych w 1993 roku wyborach
parlamentarnych i w 1996 roku wyborach prezydenckich - kolejn płaszczyzn
konfrontacji "postsolidarno ci" z "postkomun ". Wysoka frekwencja i pozytywna
odpowied na pytanie prezydenta w sprawie powszechnego uwłaszczenia byłaby
dowodem dla opozycji, e chocia "polityka nale y do tamtych", to "gospodarka

jest nasza".
- 55 -
4.2 Ocena realizacji obietnic i programu wyborczego Aleksandra
Kwa niewskiego.
W ci gu pierwszych dni swojej prezydentury Aleksander Kwa niewski
sytematycznie umacniał swoj popularno ć - ujawniły to badania opinii publicz-
nej przeprowadzone na zlecenie tygodnika  WPROST przez Instytut Pentor. 55
procent społecze stwa i a 64 procent elit uwa ało, e Aleksander Kwa niewski

potrafi dobrze pokierować sprawami kraju. Na pierwsze dni prezydentury
Kwa niewskiego cie rzuciły: sprawa Oleksego, sprawa Polisy i kłamstwo w
sprawie wykształcenia. Kwa niewskiemu udało si jednak zaabsorbować uwag
opinii publicznej seri zagranicznych wizyt. Telewidzowie systematycznie mogli
ogl dać polskiego prezydenta za granic , co po okresie siermi no ci Lecha Wa-
ł sy musiało si podobać. wiadczyło o tym równie przekonanie respondentów,
i zadeklarowan podczas kampanii wyborczej obietnic godnego reprezentowa-
nia Polski Aleksander Kwa niewski wypełnia dobrze.
Podczas stu pierwszych dni swej prezydentury Kwa niewski podejmował
działania na czterech, wzajemnie si przecinaj cych frontach: zajmował si spra-
w Oleksego, walczył o zachowanie pozycji nieformalnego lidera SLD, prowa-
dził gr z opozycj i z Ko ciołem. Przykładem tej taktyki mo e być wygłoszona
przed odlotem z Brukseli do Warszawy 18 stycznia 1996 roku zapowied prz-
spieszonych wyborów, zmian w UOP i lustracja. Wszystko to zwi zane było ze
spraw Oleksego, ale te czyniło j zaledwie jedn z kilku nowych, wa nych
kwestii. Walk o odwrócenie uwagi publicznej od sprawy Oleksego przypłacił
jednak Kwa niewski osłabieniem własnej popularno ci.
Prezydent zdołał utrzymać siln pozycj nieformalnego lidera SLD. Naj-
pierw odszedł ze stanowiska premiera Józef Oleksy, zapowiadaj cy likwidacj
nieformalnego statusu  resortów prezydenckich . Wpływy Kwa niewskiego
wzrosły wraz z powstaniem gabinetu Cimoszewicza. Dla premiera jedynym opar-
ciem w razie jakiegokolwiek konfliktu miałaby być - jak si wydawało wła nie
głowa pa stwa. Kwa niewski chciał uchodzić za prezydenta ponadpartyjnego -
- 56 -
wyst pił z SdRP. Wybór Oleksego na szefa socjaldemokracji ocenił jako we-
wn trzn spraw partii, kwesti odpisów podatkowych wykorzystał za do wysu-
ni cia gro by zawetowania poczyna koalicyjnego rz du. Równocze nie prezy-
dent wycofał weto swego poprzednika wobec nowelizacji ustawy o maj tku byłej
PZPR, co oznaczało wzbogacenie kont SdRP. W ten sposób - z jednej strony -
ukazał si społecze stwu jako prezydent  ponad podziałami , z drugiej za -
udowodnił swojemu obozowi, kto ma realn władz .
Cena za sukces w umacnianiu SLD była widoczna w badaniach niezado-
wolonego społecze stwa z post powania Kwa niewskiego w sprawie maj tku
byłej PZPR. Przekonanie o tym, e prezydent zachowuje si niewła ciwie w kwe-
stiach polityki wewn trznej, wpłyn ło te zapewnie na do ć umiarkowan ocen
spełniania przez niego obietnicy zachowania neutralno ci w sprawach politycz-
nych. Prezydent wygrywał walk z opozycj , wykorzystuj c hasła porozumienia.
Wbrew naiwnym i dziwacznym propozycjom cz ci opozycji, SLD nie oddało
ministerialnych stanowisk opozycyjnym partiom, za to ch tnie eksponowało tych
byłych opozycjonistów, którzy obj li stanowiska w Kancelarii Prezydenta (Bar-
bara Labuda, Wojciech Lamentowicz, Jerzy Milewski), b d te stali si bardziej

SLD-owscy ni samo SLD (Andrzej Drawicz).
W rocznic wygrania przez Kwa niewskiego wyborów przetoczyła si
przez pras fala komentarzy i wypowiedzi ró nych polityków podsumowuj cych
pierwszy rok prezydentury. Jak na emocje, które towarzyszyły zaprzysi eniu

uderzał brak emocji, a nawet pewien schematyzm. Lechowi Wał sie - jak sam
powiedział - trudno oceniać prezydentur Kwa niewskiego, gdy był przecie
jego rywalem i nie chce go krytykować, aby nie mówiono, e robi to dlatego, e
przegrał. Dla Wał sy rok prezydentury Kwa niewskiego to rok stracony, rok nie
wykorzystanych szans gdzie polskie sprawy nie posun ły si do przodu.
Dla Lecha Kaczy skiego po stronie plusów Kwa niewskiemu nale y zapisać czy-
teln polityk zagraniczn , szczególnie wobec Rosji. Drugim plusem dla Kaczy -
skiego jest nieagresywno ć tej prezydentury, jednak Kwa niewski jest dla niego
za mało  prezydencki . Nie wykazuje adnej aktywno ci politycznej, jest prawie
niewidoczny. Poza tym ci gnie si za nim nie załatwiona sprawa nieprawdziwych
- 57 -
wypowiedzi na temat wykształcenia. Kaczy ski uwa a, e Kwa niewskiemu nie
powiódł si zamiar bycia  prezydentem wszystkich Polaków , e jest raczej pre-
zydentem polskiej lewicy.
Według Tadeusza Zieli skiego Aleksander Kwa niewski stara si stosować zasa-
d Hipokratesa: przede wszystkim nikomu nie szkodzić. Nie prowadzi wojen na
górze, czym wyra nie ró ni si od Wał sy. Jednocze nie przez t ostro no ć jest
zbyt  gładki , by zjednać sobie wszystkich. Zieli ski uwa a, e Kwa niewski
prowadzi dobr polityk zagraniczn , dobrze prezentuje si pod wzgl dem for-
malnym, ma jednak złych doradców ekonomicznych.
Rok prezydentury Aleksandra Kwa niewskiego dla Leszka Moczulskiego nie
zapisał si istotnymi osi gni ciami. W sferze polityki zagranicznej zostały uło o-
ne stosunki z Niemcami. W tym samym roku - mimo trudnej sytuacji na wscho-
dzie - udało si od razu nawi zać bardzo dobre kontakty z Ukrain , a zarazem
unormować stosunki z Moskw . Prezydentura Kwa niewskiego obfituje wpraw-
dzie w zagraniczne wizyty i rewizyty, jest to jednak aktywno ć pozorowana gdy
nie przynosi efektów.
Dla Jacka Kuronia Kwa niewski wyra nie skoncentrował si na polityce zagra-
nicznej. Jest ona jednoznacznie prozachodnia, ale prezydent stara si zachować
jak najlepsze stosunki na Wschodzie. Według Kuronia Kwa niewski w Polityce
wschodniej działa w sposób mo liwie najlepszy, najbardziej zgodny z interesem
Polski. Nie ulega dla niego w tpliwo ci, e w ci gu najbli szych trzech, czterech
lat rozstrzygnie si kwestia naszej przynale no ci do Unii Europejskiej oraz NA-
TO. Jest to priorytet polskiej polityki i z tego punktu widzenia jest to bardzo do-
bra prezydentura.
Marek Markiewicz uwa a, e Kwa niewski unika modelu prezydentury czynnej,
e zbudował urz d ceremonialny. Twierdzi, e Kwa niewski podzielił si władz
z rz dem: oni zajmuj si sprawami kraju, on - zagranic . Markiewicz twierdzi,
e prezydent ma w tej chwili najkorzystniejszy z mo liwych układów władzy.
Gdyby mógł, namawiałby prezydenta do załatwienia pierwszoplanowych - jego
zdaniem spraw: reformy ubezpiecze społecznych, zmian w wymiarze sprawie-
dliwo ci, udro nienia administracji pa stwowej.
- 58 -
Dla Leszka Bubla rok prezydentury Aleksandra Kwa niewskiego to rok stracony.
Twierdzi, e w pierwszym roku swojej prezydentury Kwa niewski nie zrealizo-
wał wielu składanych w czasie kampanii obietnic wyborczych. Poza tym Bubel
uwa a, e popularno ć Kwa niewskiego wynika z braku rywala, który ujawniłby
si ju teraz i stawiłby mu czoło. Na pozycj prezydenta ma te oczywi cie
wpływ wizerunek naszego kraju za granic . To, e prezydenta Kwa niewskiego
szanuj , według Bubla, wynika z wysokiej kultury polityków europejskich.
Janusz Korwin-Mikke widzi w Aleksandrze Kwa niewskim prezydenta, który nie
zrobił niczego kompromituj cego. Jedynym czynem niedopuszczalnym, według
Korwin-Mikke, było wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego sprawy o maj tku
byłej PZPR, zaskar onej przez poprzedniego prezydenta. Prezydent Kwa niew-
ski, jako były członek PZPR i SdRP, a wi c osobi cie zainteresowany spraw nie
miał prawa jej wycofywać. Powinien był pozwolić sprawom biec własnym torem.
Podczas kampnii prezydenckiej Aleksander Kwa niewski zło ył wiele obietnic,
których teraz nie dotrzymuje - uwa a Bogdan Pawłowski. Prezydent powinien
powa niej traktować swoich wyborców. Tylko polityka zagraniczna Kwa niew-
skiego idzie w dobrym kierunku, chocia akurat to nie było przedmiotem jego
kampanii przedwyborczej, tak e jego działania w kwestii reformy administracji
pa stwowej zmierzaj w dobrym kierunku. Pawłowski nie widzi konstruktywne-
go działania prezydenta w kwestii proponowania nowych ustaw. Jego pozytywny
odbiór w społecze stwie wynika z tego, e ma dobr prezencj , potrafi dobrze
mówić, wypada pozytywnie w wywiadach i o wiadczeniach. Ludzie, według
Pawłowskiego, nie słuchaj tego co mówi, ale jak mówi. Byłoby idealnie, gdyby
prezydent nie miał jednoznacznych sympatii politycznych, ale Aleksander Kwa-
niewski takie sympatie jednoznacznie demonstruje - dla lewej strony sceny poli-
tycznej.
Dla Aleksandra Kwa niewskiego pierwszy rok prezydentury był rokiem
który mimo wszelkich trudno ci pokazał, e Polacy dla takich spraw jak rozwój
gospodarczy i ambicje europejskie potrafi ze sob współdziałać. Dla prezydenta
 Wspóln Polsk  trzeba budować cierpliwie, raczej poprzez argumenty, ani eli
deklaracje, poprzez fakty a nie zapowiedzi. Kwa niewski twierdzi, e rok 1996
- 59 -
który zaczynał jako wybrany prezydent ko czy przy wi kszym poparciu społecz-
nym ni wynik wyborczy co jest dowodem, e powoli, cierpliwie mo na organi-
zować Polaków dla takich istotnych, historycznych celów jak rozwój Polski, za-
pewnienie bezpiecze stwa ludziom, krajowi. Kwa niewski jest przekonany, e

jest to niezb dne w tym momencie historycznym.
Pierwszy rok prezydentury Aleksandra Kwa niewskiego w sprawach kra-
jowych zdominowany był przez nowelizacj ustawy antyaborcyjnej, konkordat,
spraw powiatów i now konstytucj .
Podpisanie znowelizowanej ustawy antyaborcyjnej przez Aleksandra Kwa niew-
skiego było pierwszym aktem spełnienia obietnicy przedwyborczej. Kwa niewski
uwa a, e podpisanie tej e ustawy było krokiem we wła ciw stron dlatego, e
zlikwidowała ona stan dwuznaczno ci i obłudy jaki w Polsce panował. Kwa-
niewski podpisał t ustaw po bardzo długiej dyskusji publicznej, gdzie kilka-
krotnie sejm j przyjmował i gdzie według bada opinii publicznej 54 procent
było za t liberalizacj . Prezydent zdaje sobie spraw , e ustawa ta dzieli społe-
cze stwo, ale jednak racja wydaje si być po stronie tych którzy chcieliby wi-
dzieć wi cej podmiotowo ci u kobiet, wi cej decydowania ze strony samych mał-
onków, ani eli zakazów administracyjnych. Dla prezydenta dzisiaj mniej sensu
ma ci gła dyskusja jaki zakres ma mieć ta liberalizacja, a wi cej sensu ma praca
Pa stwa, Ko cioła, organizacji społecznych. Nale y zjawisko aborcji wyelimi-
nować z naszego ycia, aby adna kobieta, adna rodzina nie była w sytuacji, w
której aborcja b dzie konieczna. Nale y stworzyć taki stan polskich rodzin, opie-

ki, edukacji, eby to nie było konieczne, uwa a prezydent. Konkordat jest tu-
taj inn kwesti . Jest to umowa mi dzy Polsk i Watykanem. Podział głosów w
polskim społecze stwie jest te pół na pół. To co robił w kwestii konkordatu rz d
premiera Pawlaka, premiera Oleksego, dzisiaj czyni to rz d premiera Cimoszewi-
cza zdaniem Kwa niewskiego jest słuszne. Trzeba z partnerem czyli Stolic Apo-
stolsk szukać rozwi za , które wyja ni w tpliwo ci podnoszone w zwi zku z
podpisanym w 1993 roku konkordatem. Takie rozmowy trawj i jest nadzieja, e
przy gotowo ci naszego partnera,Watykanu, b dzie mo na wyja nić te problemy,
których ludzie si obawiaj . Kwestia konkordatu nie jest kwesti układu z jaki m
- 60 -
pa stwem tylko z bardzo szczególnym partnerem - Watykanem. Jest to niew t-
pliwie partner szczególny ze wzgl du na sam Watykan i Ko ciół Powszechny, ze
wzgl du na pozycj Ko cioła Katolickiego w Polsce i ze wzgl du na osob Pa-
pie a Polaka. Nie ma w Polsce wył cznie sporu Lewica - Ko ciół. To nie jest tak,
e spór toczy si mi dzy jednymi partiami a drugimi. Dzisiaj problem relacji Ko-
ciól - Pa stwo, Ko ciół - Pa stwo - Demokracja, Ko ciół - Pa stwo - Demokra-

cja - Obywatel jest bardzo zło ony i dzieje si na ró nych płaszczyznach.
Inn wa n kwesti poruszan przez prezydenta w sprawach krajowych była
kwestia powiatów i kwestia referendum konstytucyjnego. Aleksander Kwa niew-
ski po zapoznaniu si z wieloma ekspertyzami jak sam mówi jest zwolennikiem
powiatów. Uwa a, e mamy do czynienia w Polsce z sytuacj pata, który nie tyl-
ko, e trwa cał obecn kadencj Sejmu to mo e si przedłu yć jeszcze na przy-
szł . Według prezydenta pat wynika z tego, e w sprawie powiatów jasne jest
stanowisko SLD i UW i absolutnie negatywne stanowisko PSL, które w tej spra-
wie od pocz tku rzecz traktuje na ostrzu no a i mówi, e je eli b dzie to przegło-
sowane to rozpadnie si koalicja. Prezydent uwa a, e referendum w sprawie
powiatów mo e być równo w tym samym czasie co referendum konstytucyjne i
e trzeba po prostu powiedzieć, e sprawa powiatów zostanie tak zapisana w no-
wej konstytucji jak b dzie to powiedziane w referendum. Aleksander Kwa niew-
ski jest zdania, e konstytucj ten parlament powinien przyj ć i przedło yć opinii
publicznej i nie b dzie to przywilejem tego parlamentu, ale jego obowi zkiem.

Dotychczasowa polityka zagraniczna Aleksandra Kwa niewskiego zorien-
towana była na sprawy dotycz ce integracji z Uni Europejsk , przyj cia do NA-
TO i polityk wschodni . Prezydent jest zdania, e lewica któr kierował od 1990
roku jest, była i b dzie zorientowana proeuropejsko. Mamy, czy te mieli my to
szcz cie eby Europ poznać, nawi zać tam wiele kontaktów i przyja ni. eby
dobrze naprawd zrozumieć gdzie gospodarka jest lepsza i gdzie jest wi cej de-
mokracji, na zachodzie Europy, czy na wschodzie. Jakiekolwiek podejrzenia czy
szczególnie takie stereotypy wobec lewicy, e jest ona zakodowana  rusofilsko
s po prostu nieprawdziwe, twierdzi Kwa niewski. Jest on przekonany, e w wy-
- 61 -

borach 1997 roku b dzie bardzo wa na linia podziału na tych którzy chc za-
pewnić Polsce obecno ć w strukturach europejskich w tych terminach, które s
ju dzisiaj wyra ne, a kto nie. Lewica b dzie na pewno po stronie Polski w Unii
Europejskiej na pocz tku przyszłego wieku i Polski w NATO w roku 1999,
stwierdził prezydent. Polityka wschodnia według prezydenta była w ostatnim ro-
ku wyra nie aktywniejsza. Było wiele wizyt, wiele kontraktów, wiele nieoficjal-
nych spotka . Polityka taka pozwalała nam siebie pokazywać i lepiej rozumieć
nas i partnerów, a wiat informować, e oto z Polski płyn dobre sygnały, e Pol-
ska dobrze współpracuje ze swoimi s siadami i sk d by na ni nie patrzeć jest to

mniej kłopotów dla wiata, uwa a Kwa niewski.
Po roku prezydentury Aleksander Kwa niewski nie mo e zarzucić sobie
braku wysiłku, który był skierowony do ró nych grup społecznych i partii poli-
tycznych. Według prezydenta polska klasa polityczna lubi deklarować zgod ale
nie lubi pracować na rzecz zgody. W Polsce politycy cz sto mówi o konsensusie
w wa nych sprawach, ale nie za bardzo chc zaryzykować swoj osob czy swo-
im nazwiskiem kiedy taki konsensus w praktyce trzeba realizować.
Drugi rok prezydentury według Aleksandra Kwa niewskiego b dzie
sprawdzianem na ile skutecznie uda wyeliminować mu si zagro enia czy ryzyko
które jest zwi zane z ró nymi nieodpowiedzialnymi koncepcjami, eksperymen-
tami czy rzucaniem Polski na jakie trzecie, czwarte czy pi te drogi. Dla prezy-

denta droga, któr obecnie zmierza Polska jest drog dobr i wła ciw .
Współpracownicy prezydenta o pierwszym roku mówi  rozbiegówka i uwa a-
j , e wypadła ona bardzo dobrze. Blisko 65 procent Polaków uwa a, e Alek-
sander Kwa niewski dobrze pełni swój urz d. Nikt jednak nie ukrywa, e tak na-
prawd wa ny b dzie dopiero drugi rok - rok wyborów parlamentarnych, rok być
mo e bardzo trudnych opozycyjnych koalicji i naprawd trudnych kompromi-

sów.
- 62 -
Przypisy do rozdziału czwartego
1. "Rzeczpospolita"z 22 grudnia 1995 r.,nr 296/95, s. 1.
2. "Gazeta Wyborcza"z 23-26 grudnia 1995 r.,nr 298/95, s. 7.
3. "Rzeczpospolita"z 26 stycznia 1996 r.,nr 22/96, s. 1.
4. "Polityka"z 3 lutego 1996 r.,nr 5/96, s. 15.
5. "Wprost", nr 4/96, s. 19.
6. Tam e, s. 20.
7. "Polityka"z 24 lutego 1996 r.,nr 8/96, s. 15.
8. Tam e, s. 15.
9. "Polityka"z 20 stycznia 1996 r.,nr 3/96, s. 15.
10. "Polityka"z 2 grudnia 1995 r.,nr 48/95, s. 61.
11. "Polityka"z 20 stycznia 1996 r.,nr 3/96, s. 15.
12. "Wprost", nr 8/96, s. 13.
13. "Polityka"z 24 lutego 1996 r.,nr 8/96, s. 16.
14.  Wprost , nr 12/96, s. 19.
15. Tam e, s. 20.
16.  Wprost , nr 51/96, s. 22-24.
17. TVP 1, 23. 12. 1996 roku, g.20:00. (Rozmowa Prezydenta Aleksandra Kwa niew-
skiego z Tadeuszem Zwiewk i Jerzym Markiem Nowakowskim. )
18. Tam e.
19. Tam e.
20. Obecny parlament przyj ł konstytucj w kwietniu 1997 roku która została zatwier-
dzona miesi c pó niej w referendum powszechnym.
21. 18 czerwca 1997 roku prezydent Aleksander Kwa niewski ogłosił w telewizji dat
wyborów parlamentarnych, wyznaczonych na 21 wrze nia 1997 roku.
22. TVP 1, 23. 12. 1996 roku, g. 20:00.
23. Tam e.
24.  Polityka z 21 grudnia 1996 r.,nr 51/96, s. 24.
- 63 -
Zako czenie.
Rok 1997 jest rokiem przełomowym. Ewentualna pora ka i ewentualne
zwyci stwo sprawy polskiej b d wynikiem wielu decyzji politycznych i gospo-
darczych, wielu rozmaitych zachowa polityków i wyborców, których skutki nie
musz być od razu u wiadamiane.
W tym roku okre lone zostały tryb i zasady rozszerzania NATO i Unii Eu-
ropejskiej, a Polska otrzymała zaproszenie do rokowa . Same negocjacje b d
ju prowadzone przez now ekip rz dow , wyłonion przez nowy parlament.
Wiele zale eć b dzie te od współpracy Prezydenta z nowym parlamentem. Ist-
nieje du e prawdopodobie stwo, e Prezydent i Parlament reprezentować b d
przeciwstawne bieguny sceny politycznej. Teoretycznie ten nowy Sejm b dzie
rz dzić a do pocz tku nowego tysi clecia i zadecyduje, czy i na jakich szczegól-
nych warunkach przył czymy si do Zachodu. Ostateczne poł czenie z Uni Eu-
ropejsk i NATO oraz doprowadzenie do ładu polskiej sceny politycznej mo e
być uznane za konsekwencj wyboru Aleksandra Kwa niewskiego na Prezydenta
RP. Mo e zaistnieć te odwrotna sytuacja, w której Aleksander Kwa niewski nie
poradzi sobie z polsk scen polityczn czego konsekwencj b dzie izolacja Pre-
zydenta i rozmini cie si w swoich działaniach poszczególnych aktorów polskiej
gry politycznej.
- 64 -
Bibliografia
1. Jan Galster, Wacław Szyszkowski, Zbigniew Witkowski: Prawo Konstytucyjne. To-
ru 1994 r., 93.
2. Maria Kruk: Mała Konstytucja z komentarzem. Warszawa 1992 r., s. 10
3. Andrzej Stelmach, Stanisław Zyborowicz: Współczesne instytucje polityczne Polski.
Pozna 1993 r., s. 49.
4. Adam Jamroz: Systemy polityczne rozwini tych krajów kapitalistycznych. Warszawa
1989 r.
Publikacje prasowe i telewizyjne
1. TVP 1, 23. 12. 1996 roku, g.20:00. (Rozmowa Prezydenta Aleksandra Kwa niew-
skiego z Tadeuszem Zwiewk i Jerzym Markiem Nowakowskim. )
2.  Wprost nr: 14/95, 16/95, 19/95, 42/95, 51/95, 4/96, 8/96, 12/96, 51/96.
3.  Polityka nr: 44/95, 46/95, 47/95, 48/95, 50/95, 3/96, 5/96, 8/96, 51/96.
4.  Rzeczpospolita nr: 255/95, 257/95, 259/95, 261/95, 265/95, 266/95, 269/95,
270/95, 271/95, 273/95, 286/95, 287/95, 296/95, 298/95, 22/96.
5.  Gazeta Wyborcza nr: 274/95, 276/95, 283/95, 287/95, 295/95, 298/95.
- 65 -


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
praca magisterska Szkolenia pracowników w organizacji Etapy, instrumenty i rezultaty
Jak napisac prace dyplomowa (praca dyplomowa, praca magisterska) (2)
praca magisterska 2
Programowanie gry w szachy Praca magisterska
Jak napisać, przepisać i z sukcesem obronić prace dyplomowa lub magisterską! Praca magisterska, dypl
bibliografia i orzecznictwo praca magisterska
qos praca magisterska
Praca magisterska dyplomowa
Biofeedback praca magisterska
PRACA MAGISTERSKA
A Modzelan Praca magisterska I
Praca Magisterska program readme
praca magisterska

więcej podobnych podstron