Keri Arthur Pocalunek zla Rozdzial 4 Nieoficjalne tlumaczenie Lucypher 13


Rozdział IV
Znieruchomiałam , i wtedy cień zaatakował .
Ale to nie był żaden cień , tylko stworzenie tak samo czarne jak noc i tak samo
szybkie i niewidzialne jak wampir .
Na szczęście tak było i w moim przypadku .
Przetoczyłam się w nogi łóżka , wykręcając się i wyrzucając nogę , która uderzyła
w twarde , ciemne ciało . Kreatura zawarczała , ale nawet się nie zachwiała .
Skoczyła na łóżko , rzucając się na mnie jak błyskawica absolutnej ciemności , która
rozdarła powietrze ostrymi pazurami , wyglądającymi na szczególnie okrutne .
Uchyliłam się od ciosu i zanurkowałam w poprzek łóżka , w kierunku broni , która
znajdowała się po drugiej stronie , na nocnej szafce . Poczułam jak moje palce
ślizgają się po metalu , po czym odrzuciłam pistolet i złapałam za nóż .
- Rohan !
Mój krzyk rozbrzmiał w ciszy . Kreatura wydala z siebie zduszony syk , który
podrażnił mi uszy . Ponownie rzuciła się na mnie w kłębowisku rak , nóg i pazurów .
Odskoczyłam w tył , jednocześnie unikając ciosów i atakując nożem najmocniej jak
umiałam . Poczułam jak jeden z nich dosięgnął celu i ostrze noża zagłębiło się w
ciele , zatrzymując się brutalnie na kości aż poczułam wibracje w ramieniu .
Usłyszałam  plusk  i zaraz po nim trysnęła fontanna obrzydliwej krwi . Drzwi
otworzyły się z hukiem , wpuszczając strumień światła . Pozwoliło mi to zobaczyć ,
ze kreatura miała humanoidalna formę , ale nie proporcje.
- Padnij  krzyknął Rohan .
Posłuchałam , ciężko opadając na dywan . Czułam jak powietrze uchodzi mi z
piersi i zobaczyłam uciekającą czarna błyskawicę , ściganą cienka wiązką
czerwonego światła . Usłyszałam dzwięk tłuczonego szkła , a po nim odgłos kogoś ,
kto oddalał się biegiem . Rohan rzucił się w tym samym kierunku .
Pozbierałam się jako tako i pobiegłam za bratem . Przemienił się w biegu i
wyskoczył przez okno w formie wilka . Pozostając człowiekiem , podążyłam za nim ,
lądując zwinięta w kłębek na ziemi pokrytej odłamkami szkła i przy okazji kalecząc
sobie plecy .
Stwor biegł pomiędzy drzewami z szybkością błyskawicy w sposób prawie
niezauważalny . Nie było żadnego zapachu w nocnym powietrzu ; jeśli to coś miało
jakiś , to gubił się w intensywniejszym zapachu eukaliptusów i ziemi .
Ale krwawił , i to właśnie tym śladem podążaliśmy .
Biegliśmy lasem , przeskakując głazy , omijając pnie , depcząc paprocie i
przedzierając się przez krzewy . Nagle powietrze zrobiło się żywsze , zimniejsze i
uniosłam twarz . Las kończył się brutalnie , ustępując miejsca niebu . Zanurkowałam
do przodu , łapiąc Rohana za biodra i przyciskając go do ziemi .
Zawarczał i kłapnął szczeka , łapiąc mnie zębami ale nie sprawiając mi bólu .
Uderzyłam go lekko w nos .
- Urwisko , kretynie .
Wykręcił się , spoglądając w kierunku , który wskazałam , po czym w bardzo psi
sposób powęszył . Uwolnił się z mojego uścisku i przemienił , podchodząc do
krawędzi . Podniosłam się ale nie ruszyłam się z miejsca . Mam lekki problem z
urwiskami .
- Na dole kanionu jest czarna , rozpłaszczona sylwetka  powiedział
Rohan , pochylając się w sposób , który wywoływał u mnie
nerwowość .
- To coś wolało skoczyć niż dać się złapać ! - Wykrzyknęłam . -
Dlaczego ?
- To coś , to odpowiednie określenie  powiedział Rohan ponurym
głosem . - I jeśli skoczył , to albo nie zauważył przepaści , albo w
jego umyśle śmierć była lepsza niż pojmanie .
- Z pewnością chodziło o to pierwsze , prawda ?
Wzruszył ramionami .
- Kto to wie ? Jedyne czego jestem pewny , to ze nigdy nie widziałem
czegoś podobnego .
- Ja również , nie . Ale wątpię żeby to było coś naturalnego .
Zadrżałam i potarłam ramiona . Patrzył na mnie uważnie .
- Dobrze się czujesz ?
Pokiwałam głową .
- Wyczulam go chwile przed jego atakiem i zdołałam uniknąć ciosów .
Ostatni raz zerknął na szczątki , po czym odsunął się od krawędzi .
- Wracajmy zanim zamarzniesz .
Wróciliśmy do chaty . Quinn kucał obok okna , uważnie obserwując pokryta
odłamkami szkła podłogę . Słysząc jak wchodzimy , podniósł oczy .
Przebiegł wzrokiem po mojej nagości i delikatny błysk pożądania rozdarł powietrze
pomiędzy nami . Ale odezwał się głosem równie zimnym jak panująca temperatura :
- Nigdy nie widziałem podobnych śladów .
Rohan ukucnął obok niego i przejechał palcami po śladach .
- Pazury  powiedział patrząc na mnie . - Takie same jak na jego
dłoniach .
Potaknęłam .
- Tak jak powiedziałam wcześniej , myślę , ze nie chodzi o naturalne
stworzenie .
- Z pewnością masz racje  powiedział obserwując krawędzie drewna .
- Idz odpocząć . Będę cie chronił przed takimi bestiami .
Nie zauważył ani nie wyczul pierwszej i wątpiłam , ze zauważy lub wyczuje
następne . I tu nasuwało się pytanie : dlaczego ? Ja poczułam kreaturę kiedy było
prawie za pózno , ale już wcześniej czułam , ze coś jest nie tak . Więc , dlaczego mój
blizniak nie ?
Nie wiedziałam . I jakaś część mnie nie chciała tego wiedzieć , podejrzewając , ze
być może ma to coś wspólnego z terapia , której poddał mnie bez mojej wiedzy ,
Talon i jego spółka .
Ale przynajmniej wrażenie niepokoju ulotniło się . Może teraz , przez jakiś czas
będzie spokój .
- Myślę , ze najpierw wezmę prysznic . Czuje , ze nie zasnę tak
szybko .
Skinął głową . Wróciłam do chaty i z zadowoleniem zauważyłam , ze usunięto
kawałki odciętej reki i próbowano wyczyścić krew . Straciłam mnóstwo czasu ,
sprawdzając każdy ciemny kat . W końcu odprężyłam się i poszłam do łazienki .
Pomimo moich obaw , udało mi się zasnąć i to mocno .
Kiedy się obudziłam , Quinn stal obok strzaskanego okna . Ręce miał luzno
założone za plecami , mięśnie rozluznione , a jednak napięcie było wyczuwalne .
Powietrze było nim naładowane jak bateria i wibrowało w rytmie mojego coraz
szybszego tętna .
- Na łóżku masz czyste ubrania  powiedział przyjemnie neutralnym
tonem .- Rohan pomyślał , ze chciałabyś coś cieplejszego . Niestety ,
nie ma butów . Wszyscy mamy większy numer butów niż ty .
- Nie potrzebuje butów .
Skrzyżowałam ramiona i wbiłam wzrok w jego plecy , mając nadzieje , ze go
poczuje i odwróci się do mnie .
- Co tu robisz ?
- Tu , w pokoju , czy tu , ogólnie ?
- I jedno , i drugie .
- Aha .( Przez chwile się zastanawiał .) Jestem tutaj jako druga linia
obrony w razie , gdyby jednej z tych kreatur udało się ominąć
Rohana .
- Potrafię sama się obronić .
- Nie , kiedy spisz tak mocno . ( Popatrzył przelotnie ponad
ramieniem , obejmując wzrokiem kształt mojego ciała pod kołdrą ,
po czym odwrócił głowę .) Kiedy wszedłem , nawet nie drgnęłaś .
Prawdopodobnie dlatego , ze znałam jego zapach i w jego obecności czułam się
bezpiecznie . Nawet jeśli potrafi być okropnie denerwujący , czasami .
- A jakim cudem zostałeś wplatany w ta akcje ratunkowa ?
Wzruszył jednym ramieniem w dziwnie elegancki sposób . Widząc poruszające się
mięśnie pod jego bordowym swetrem , ledwo oparłam się ochocie dotknięcia tego
szczupłego i silnego ciała .
- Ponieważ od jakiegoś czasu ktoś usilnie próbuje mnie zabić i zaczęło
mi to grac na nerwach .
- To nie wyjaśnia co tu robisz .
- Ci , którzy próbowali mnie zabić nie byli naturalnego pochodzenia .
Przywiozłem ciała do Melbourne , żeby Dyrektoriat mógł je zbadać .
- Domyślam się , ze wcześniej to samo zrobiły twoje własne
laboratoria ?
- Oczywiście .
- Dobrze więc , przywiozłeś zwłoki . A co robisz tutaj ?
- Zniknęłaś mniej więcej w tym samym czasie , w którym
przyjechałem do Melbourne . Zostałem żeby pomoc .
- Dziękuje .
Wzruszył ramionami .
- Jesteśmy przyjaciółmi i byliśmy kochankami . Przynajmniej to
mogłem zrobić .
- Kiedy ostatnio sprawdzałam , definicja przyjaciela nie
obejmowała ignorowania wspomnianego przyjaciela i mówienia
mu , ze ma zniknąć z jego życia .
- Wiesz doskonale dlaczego tak postąpiłem .
- Tak , ponieważ nie byłeś w stanie żyć z wilkołakiem  warknęłam
odrzucając kołdrę i siadając na brzegu łóżka . - Mógłbyś
przynajmniej na mnie patrzeć , kiedy ze mną rozmawiasz ?
- Dopiero , kiedy się ubierzesz .
- Dlaczego ? Jak wspomniałeś byliśmy kochankami . Znasz moje
ciało i to ze wszystkimi intymnymi szczegółami .
- Już nie jesteśmy kochankami i nie podoba mi się kiedy paradujesz
nago .
Parsknęłam szyderczo i wyciągnęłam ręce po ciuchy .
- Jakie to staroświeckie !
- Jestem staroświecki .
Ta , i to jest właśnie jeden z problemów , który pojawiłby się gdybyśmy
zdecydowali się na związek . Potrząsnęłam głową i ubrałam się . Nogawki dżinsów
były o kilka centymetrów za długie . Jednak reszta pasowała idealnie , szczególnie
ciasno opinając mój tyłek . Nie było w tym nic dziwnego : miałam grubsza dupę niż
mój brat . I moim zdaniem , dowodziło to , ze natura nie zawsze była sprawiedliwa .
Jego zielony sweter z miękkiej wełny był tak obcisły , ze rozciągał się na moim
biuście , ukazując naga skore . Gdyby nie zapowiadali zimnej nocy , obyłabym się
bez niego .
- Dobra , teraz możesz się odwrócić .
Mój zjadliwy ton zdawał się nie robić na nim żadnego wrażenia . Miał spokojny
wyraz twarzy , prawie obojętny . Ale jego wzrok na moim ciele odczulam jak gorącą
pieszczotę . Czułam ukłucia pożądania na skórze i moje sutki stwardniały ,
rozciągając jeszcze bardziej materiał swetra . Głęboko we mnie , potrzeba seksu
uniosła głowę , wywołując gorącą fale .
Skrzyżowałam ramiona z całej siły próbując zapomnieć o głodzie , który mnie
trawił . Miałam zbyt dużo problemów do rozwiązania z tym wampirem , żebym teraz
mogła dać porwać się własnej namiętności . Nawet jeśli ta perspektywa była
naprawdę kusząca . No i musiałam dowiedzieć się , co go tu tak naprawdę
sprowadziło . Chociaż jeszcze niedawno , jasno dal do zrozumienia , ze nie chce mieć
ze mną nic wspólnego .
- Więc , przyjechałeś do Melbourne tylko po to , żeby przywiezć
zwłoki dla Dyrektoriatu ?
- Wiesz , ze nie to było głównym powodem .
- Jedyne co wiem , to ze chciałeś żebym zostawiła cie w spokoju 
odparłam sucho .
- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem .
Wzruszyłam ramionami .
- W każdym bądz razie , właśnie o to ci chodziło . Czego chcesz ,
Quinn ?
- Myślę , ze musimy porozmawiać .
- Po Genoveve , straciłam sporo czasu na próbach rozmowy z tobą .
Patrząc w tej chwili na rezultaty tych prób , nie mam ci nic do
powiedzenia .
- Więc , przypuśćmy , ze ja odczuwam potrzebę rozmowy z tobą . A
ty , potrzebujesz usłyszeć co mam ci do powiedzenia .
- Jeśli nie chodzi o :  Jest mi niezmiernie przykro , ze zachowałem się
jak dupek , wybacz mi . , to nie jestem pewna czy rzeczywiście mam
ochotę wysłuchiwać czegokolwiek .
W tej właśnie chwili , drzwi się otworzyły i pojawił się Rohan .
- Quinn , Jack chciałby cie widzieć .
Quinn rzucił mi spojrzenie mówiące , ze jeszcze nie dokończyliśmy naszej
rozmowy , po czym wyszedł .
Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze . Przeklęty facet ! Akurat
kiedy zaczęłam otrząsać się z faktu , ze nigdy nic głębszego między nami nie
będzie , wrócił , dając do zrozumienia , ze być może zmienił zdanie . Naprawdę
zastanawiałam się , co takiego zrobiłam ze od jakiegoś czasu moje życie zamieniło
się w piekło .
Potarłam ciągle zmęczone oczy i sięgnęłam po bron , która wcześniej rozłożyłam
po całym pokoju . Umocowałam ja szybko i zbliżyłam się do okna . Zapadał
zmierzch .
- Riley ? - Zapytał zaniepokojony Rohan .
- Co ?
- Wszystko w porządku ?
- Jak cholera , braciszku .
Podszedł z tylu i objął mnie w pasie , przytulając .
- To Quinn ?
Cóż za wspaniała intuicja . Oparłam głowę na jego ramieniu .
- Ciągle go kocham , Rohan . Nawet jeśli nienawidzi tego , czym
jestem . Nawet jeśli wiem , ze nasz związek nie przetrwałby , chce
go . Myślałam , ze już się z tym pogodziłam , ale nie .
- Ponieważ to on cie zostawił a nie odwrotnie .
Możliwe . Zawsze łatwiej porzucić niż być porzuconym .
- Najgorsze , ze chyba wiem po co wrócił . Bo zmienił zdanie .
Milczał przez chwile , po czym odpowiedział :
- Chcesz posłuchać rady starszego brata ?
Uśmiechnęłam się .
- Tak sobie myślę , ze nawet gdybym nie chciała i tak mi ja dasz .
- Masz racje  odpowiedział rozbawiony . - Nasz koński przyjaciel
wydaje się mocno tobą zauroczony . Wykorzystaj to . Wykorzystaj
go . Nie biegaj za Quinnem tak , jak robiłaś to wcześniej .
- Kade powiedział mi to samo .
- Jest ogierem . Czyli lubieżnym , starym draniem , który zrobi
wszystko żeby dobrać się do twoich majtek .
Roześmiałam się w duchu . Z tej strony , zmiennokształtne konie w niczym się nie
różniły od innych samców . Jakiego by nie byli gatunku , wszyscy mieli tylko jedno
w głowie : dostać się pod spódniczkę . Nawet wampiry , które udawały niedostępne .
- Jeśli naprawdę zacznę korzystać z życia , to wtedy Quinn z
pewnością nie przybiegnie do mnie pędem .
- Może tak będzie najlepiej .
- Tak ? A dlaczego nie miałabym prawa z nim się zabawić ?
- Ponieważ , może i zaczęło by się od zwykłej zabawy ale
najprawdopodobniej na tym by się nie skończyło . I co by się wtedy
stało ? Na przykład w sprawie dzieci ? Doskonale wiesz , ze chcesz
je mieć . Nawet jeśli , przypuśćmy , fizycznie nie jesteś do tego
zdolna to są jeszcze inne możliwości . Jedyna pewność to ta , ze
Quinn nigdy nie mógłby ci dać dziecka . Nigdy . Uczucie , które was
łączy być może jest silne , ale ostatecznie , czy to jest właśnie to ?
- Jak to ,  czy to jest właśnie to  ?
Ale w chwili , w której zadałam pytanie już znałam odpowiedz . Wilki przychodziły
na świat z ogromna potrzeba rozmnażania się . Jedynie pragnienie znalezienia tego
jedynego partnera chroniła świat przed całkowitym opanowaniem go przez
lykanow . Zresztą wydawało się , ze tego właśnie Rząd nie potrafił zrozumieć ,
zmuszając nas do stosowania antykoncepcji .
Chciałam mieć dzieci . Marzyłam o swojej własnej rodzinie odkąd pamiętam . I
nawet jeśli pomiędzy Quinnem i mną miałoby się wydarzyć coś pięknego , to niestety
żadnych dzieci z tego nie będzie .
- Jeśli wdasz się w relacje z Quinnem , to może okazać się to
niebezpieczne . Oboje wiemy , ze nie ograniczy się to do zwykłej
zabawy a może zniszczyć was oboje .
Miał całkowitą racje . Miałam ogromna ochotę spróbować relacji z Quinnem . Ale
może lepiej będzie dla wszystkich jeśli zostawię tego wampira w spokoju .
Popatrzyłam na mojego brata spod oka .
- Jeszcze dwa miesiące temu zachęcałbyś mnie , żebym nie
poddawała się . Dzisiaj radzisz mi żebym uważała i mówisz mi ,
żebym nie planowała żadnego dłuższego z nim związku .
Dlaczego ?
- Kiedy to mówiłem , nie wiedziałem jeszcze , ze nasze wampirze
geny zaczynają się ujawniać . Dla mnie jest już za pózno , nigdy
nie będę miał dzieci . Ale może w twoim przypadku tak nie jest .
( Wyciągnął rękę i odsunął kosmyk włosów z mojego policzka .)
Zawsze rozwijałaś się wolniej niż ja .
Uśmiechnęłam się bo tego oczekiwał . Ale nie miało to żadnego wpływu na zimno ,
które mnie ogarnęło czy na mój ściśnięty żołądek . Mój niepokój nie brał się z faktu ,
ze być może nieodwracalnie staje się bezpłodna . Niepokoiłam się również o inne
zmiany , do których moje wampirze geny mogły się przyczynić .
- Talon przez ponad rok próbował mnie zapłodnić . To daje do
zrozumienia , ze najprawdopodobniej jest już za pózno .
Rohan parsknął szyderczo .
- Talon jest bezpłodny .
- Co ?! - Wykrzyknęłam odwracając się do niego .
Pokiwał głową .
- Tak wykazały badania . ( Pochylił się i pocałował mnie w czoło .)
Musisz myśleć o Quinnie jak o kawałku czekolady . Pyszna , szalenie
satysfakcjonująca i całkowicie uzależniająca . I , tak jak czekoladzie ,
musisz się temu oprzeć bo to nie jest dobre dla ciebie .
Uśmiechnęłam się słabo .
- Tak , tylko ze od Quinna nie dostaje wysypki tak jak od czekolady .
- Może nie na twarzy  zauważył wsuwając swoja dłoń w moja , i
pociągając mnie w stronę drzwi . - Ale przypomnij sobie : ma
tendencje do pozostawiania paskudnych plam na twojej szyi .
Zachichotałam cicho . Miał racje . Tylko ze , cóż , musiałam przyznać , ze kiedy
pozostawiał te plamy , to było to niesamowicie przyjemne .
Jack nawet na nas nie spojrzał , kiedy weszliśmy do chaty .
- Właśnie dostałem wyniki badan reki , która odciąłeś . W naszej bazie
danych nie ma żadnej , tego typu kreatury .
- Nie dziwi mnie to .
- Fakt  powiedział wyłączając komputer . - Szczególnie kiedy chodzi
o organizmy genetycznie zmodyfikowane . Udało ci się blizej
przyjrzeć temu miejscu ? Myślisz , ze mogłabyś potwierdzić plan
miejsca , który dal nam Kade ?
- Muszę przyznać , ze kiedy obudziłam się naga w tamtej uliczce , to
nie przyszło mi do głowy żeby zwiedzić otoczenie . ( Zamyśliłam
się .) Widziałam tylko kilka ulic i stajnie . Kade spędził tam więcej
czasu niż ja .
Zapewnił mnie również , ze nigdy nie opuszczał stajni . Gdyby tak było , to nie
byłby w stanie narysować planu . To oznaczało , ze mnie okłamał . Ale , dlaczego ?
Być może dlatego , ze wtedy po prostu nie wiedział kim jestem i czy może mi
zaufać .
- Po zakończeniu naszej wyprawy , będę potrzebował raportu , w
którym ma się znalezć wszystko co sobie przypominasz . Idziemy 
zakończył Jack , chwytając komputer .
Wyszliśmy z chaty dołączając do Quinna i Kada , którzy siedzieli już w
furgonetce . Quinn za kierownica , a Kade z tylu , na podłodze sprawdzając bron .
Sprawiał wrażenie jakby szczególnie dobrze się na tym znal . A przynajmniej lepiej
niż ktoś , kto podawał się za zwykłego przedsiębiorcę budowlanego . Z drugiej
strony , może akurat był z tych , którzy w weekend jezdzili na polowania .
Co było tak prawdopodobne jak to , ze wyrosną mi skrzydła i odlecę .
To oznaczało , ze również kłamał odnośnie swojego zawodu . Ale nie miałam
zamiaru się tym denerwować , przynajmniej dopóki nie wiedziałam z jakiego
powodu to zrobił . Jednakże wkurzało mnie , ze zaufałam mu bardziej niż powinnam
była . Z tym wszystkim co mi się przydarzyło w ostatnich miesiącach , mogłoby się
wydawać , ze zareaguje inaczej .
Wsiadłam do furgonetki i usiadłam obok niego , na podłodze . Z bronią ,
wyposażeniem i nasza piątką , trochę brakowało nam miejsca . Rohan usiadł z
przodu , obok Quinna . Jack energicznie zamknął przesuwane drzwi , po czym usiadł
przed ekranem komputera . Najprawdopodobniej po to , żeby wydać końcowe
instrukcje posiłkom wysłanym przez Dyrektoriat . Nawet jeśli wiadomo było , ze te
nie zjawia się przed końcem naszej wyprawy , to czuliśmy się pewniej , wiedząc ze
są w drodze .
Kiedy furgonetka ruszyła , Kade objął mnie ramieniem i przytulił . Nie było w tym
nic seksualnego . Po prostu pocieszający gest od kogoś kto wiedział , ze tego właśnie
potrzebowałam . Uśmiechnęłam się do niego , przytulając się mocniej .
Odgłos przycisków klawiatury Jacka i szum motoru były jedynymi dzwiękami ,
które towarzyszyły nam podczas drogi . Im bardziej zbliżaliśmy się do tego miejsca ,
tym bardziej mój żołądek się skręcał . Nawet jeśli świadomie nie przypominałam
sobie co mi się tam przydarzyło , to zdawało się to nad wyraz traumatyczne .
Złapałam butelkę wody , ale nie ulżyła ona mojemu suchemu gardłu .
Nagle poczułam fale mocy , która delikatnie dotykała mojego umysłu . Ciepły
dotyk , na który moje ciało zareagowało każdą komórką . Bardziej intymny niż dotyk
, a nawet bardziej niż seks . To Quinn chcąc ze mną porozmawiać , naciskał
delikatnie na moja tarcze psychiczna . Próbował przekonać mnie do otwarcia
psychicznych drzwi , które stworzyliśmy dla lepszego komunikowania się . Ta więz
była o wiele głębsza niż zwykły kontakt telepatyczny : funkcjonowała nawet w
obecności tłumików psychicznych . To dzięki niej wydostaliśmy się żywi z jaskini
Talona .
Popatrzyłam na przód furgonetki , ale zobaczyłam tylko ciemność . Czy poczuł , ze
mój strach się powiększył ? Czy tez była to tylko zwykła próba kontynuowania
naszej rozmowy , która rozpoczęliśmy w chacie ? Jaki by to nie był powód ,
odmawiałam otwarcia drzwi . Rohan miał racje . W tym wypadku nie mogłam
jednocześnie mieć ciastka i zjeść ciastka . Do czasu aż nie będę całkowicie pewna
czy jestem bezpłodna czy nie , nie odważę się na żaden związek z Quinnem . To nie
byłoby zbyt rozsądne .
Udałam więc , ze nie słyszałam jego mentalnego pukania . W końcu dal sobie
spokój i ponownie skoncentrował się na jezdzie . Furgonetka posuwała się naprzód ,
cisza która panowała sprawiała , ze moje nerwy drżały jak zbyt napięte struny
skrzypiec .
Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się , Kade wypuścił mnie ze swoich objęć i
uśmiechnął się niezbyt szczerze .
- Już niedługo to się skończy .
Nic nie odpowiedziałam . Nie byłam w stanie .
Ponieważ to wszystko dalekie było od końca .
Jack wyprostował się . Skora na jego twarzy , oświetlona ekranem komputera ,
była blada .
- Kade , Rohan , pójdziecie głównym wejściem . Riley , ty i Quinn
pójdziecie z drugiej strony , żeby zabezpieczyć drugie wejście .
Uważaj na siebie i nie oddalaj się od Quinna .
 Dzięki , ale akurat teraz wysłanie mnie z nim , nie wydaje mi się zbyt
bezpieczne - chciałam to powiedzieć , ale mój język zdawał się być przyklejony do
podniebienia .
Jack i Kade wysiedli z samochodu , zamykając za sobą drzwi . Rohan w
zachęcającym geście uniósł w gore dwa kciuki , po czym zniknął .
We wstecznym lusterku napotkałam wzrok Quinna .
- Usiądz z przodu , będzie ci wygodniej  zaproponował .
- Dziękuję , ale nie . Nie mam ochoty patrzeć gdzie jedziemy .
Wzruszył ramionami i ruszył . Zatrzymaliśmy się dziesięć minut pózniej , tym
razem ukrywając furgonetkę w zaroślach na poboczu drogi . Otworzyłam drzwi i
wysiadłam .
To była spokojna i zimna noc , z zachmurzonym niebem , prześwitującym przez
gałęzie drzew . W oddali słychać było cykanie świerszczy , a gdzieś z prawej strony
dochodził plusk strumienia . Cisza byłaby całkowita gdyby nie mój urywany oddech .
Koniecznie musiałam się uspokoić . Jeśli cokolwiek miało za zadanie wypatrywać
nadejścia potencjalnych wrogów , to byłam zauważalna już z kilku kilometrów .
Quinn dołączył do mnie po drugiej stronie furgonetki . Jego sylwetka , cala w
czerni , wtapiała się w otaczającą nas ciemność .
- Mamy dwadzieścia minut na pokonanie tej góry .
- He ?
- A tak . ( Spojrzał na mnie .) Jesteś gotowa ?
 Nie , to właśnie miałam ochotę odpowiedzieć .  Nigdy . Ale zmusiłam się do
potaknięcia i kiedy rozpoczął wspinaczkę po kamienistej stromiznie , grzecznie
poszłam za nim .
Dwadzieścia minut to nie za wiele na pokonanie góry . Musieliśmy się śpieszyć .
Na szczęście nie było żadnego urwiska czy jaru , które mogłyby wywołać u mnie
mdłości . Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie znajdował się kompleks , moje nogi
były jak z waty a płuca paliły żywym ogniem . Chociaż byłam w dość niezłej formie
fizycznej , to ta wspinaczka dala mi niezły wycisk . Będę musiała się zmusić do
częstszego odwiedzania siłowni .
Kiedy doszliśmy do polany gdzie stal kompleks , miałam wrażenie , ze moje ciało
to wielka masa wyjących mięśni . Zatrzymałam się za starym eukaliptusem ,
wystarczająco szerokim żeby mnie zasłonić , i rozpaczliwie próbowałam złapać
oddech . Quinn czekał za mną , na tyle blisko żebym mogła poczuć jego ciepły
zapach drzewa sandałowego . Nawet nie był zdyszany . Mógł sobie mieć ponad
tysiąc lat a i tak był w o wiele lepszej kondycji niż ja .
- Jest pusto  wyszeptał .
Podniosłam wzrok . Po drugiej stronie polany zauważyłam ogrodzenie z drutu
kolczastego . Poza nim nie było widać żadnych świateł . W ciemnych sylwetkach
budynków nie było żadnego życia . W okolicy nie zauważyłam żadnego ruchu ,
nawet używając wzroku na podczerwień . Wszystko pogrążone było w ciszy w
dziwnie niepokojący sposób .
Mimo to , musiałam sprawdzić . To , ze niczego nie widziałam wcale nie
oznaczało , ze niczego tam nie było . I Quinn , w przeciwieństwie do mnie , mógł
wyczuć bicie serca żywych organizmów .
- Pusto ? Naprawdę nikogo nie ma ? Żadnych ludzi , nieludzi czy
innych istot ?
Napotkałam jego spojrzenie . Wydawało się , ze jego oczy świecą w ciemności .
- Nikogutko .
- Ale , naprawdę nikogo ?
- Stad nie mogę wyczuć Rohana i innych , są za daleko . Jednak
wydaje się , ze kompleks został ewakuowany .
- Ale dlaczego mieliby to zrobić ? Z tego co zauważyłam ten teren jest
olbrzymi . Dlaczego mieliby go tak szybko porzucić ?
- Gdybym miał zgadywać to powiedziałbym , ze to przez ciebie .
Zaintrygowana , wygięłam brew .
- Ponieważ udało mi się uciec ?
Potaknął .
- Z pewnością wiedza kim jesteś i , ze masz powiązania z
Dyrektoriatem . Nawet jeśli jesteś tylko zwykłym pracownikiem .
Wiedząc co się wydarzyło w laboratorium Genoveve i to , jaka role
w tym odegrałaś , z pewnością przewidzieli plan ewakuacji terenu .
- Skąd niby mieliby się dowiedzieć jaka role w tym odegrałam ?
- Przypomnij sobie : umysł Talona był częściowo zniszczony . Zanim
to nastąpiło , odpowiedzialna za to osoba z pewnością przeszukała
pamięć i ośrodek myśli twojego byłego kochanka . Choćby tylko po
to , żeby się dowiedzieć co rzeczywiście tam się wydarzyło .
( Zawahał się chwile .) A przynajmniej ja tak bym zrobił .
Przeszył mnie zimny dreszcz . Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić jaka trzeba
było posiadać moc telepatyczna , potrzebna do całkowitego wyczyszczenia czyichś
myśli i wspomnień . I nie dopuszczałam do siebie myśli , ze ten wampir był do tego
zdolny , i do tego z taka łatwością z jaka oddychał .
- Jeśli ewakuowali teren i postarali się żeby nie pozostawić żadnych
śladów , to znowu utkniemy w miejscu .
A miałam przeczucie , ze w tej sprawie czas był na wagę złota .
- Jeśli uciekali w pospiechu , to jest szansa , ze coś przeoczyli .
( Popatrzył na zegarek .) Mamy jeszcze piec minut , potem
wchodzimy .
- Wykorzystam ten czas na odpoczynek .
Opadłam na stary pieniek . Quinn usiadł obok , wystarczająco blisko żebym czuła
jego ciepło , ale nie na tyle żebyśmy się dotykali .
Oparłam się ochocie żeby się poruszyć . Nie wiedziałam , czy po to żeby się do
niego zbliżyć i go dotknąć , czy tez odsunąć się tak , aby jego bliskość przestała palić
moja dusze . Zatrzymałam wzrok na ogrodzeniu , unikając spoglądania na piękną
istotę , siedzącą obok .
- Wątpię , ze pozostawili to miejsce bez nadzoru . Nawet jeśli z miejsca ,
w którym jesteśmy niczego nie wyczuwamy .
- Możliwe .
Nawet na mnie nie patrzył , a jednak byłam w pełni świadoma , ze to co nas
łączyło , było równie silne jak przedtem . Marzyłam tylko o jednym : zatracić się w
jego cieple , zanurzyć się i już nigdy nie wypłynąć na powierzchnie .
Chyba naprawdę oszalałam .
A może to był zwykły kaprys . Niepohamowana ochota na coś , co wiedziałam ze
nie jest dla mnie dobre . Jak czekolada , która Rohan ukrywał kiedy byłam nastolatka
obsypana krostami . To czego chciałam było obok , na wyciągnięcie reki . I
umierałam z ochoty , doskonale wiedząc , ze może mi to zaszkodzić .
Skrzyżowałam ramiona , jakbym próbowała się ogrzać . Ale chłód nocy nie mógł
mnie dosięgnąć , dopóki chroniło mnie ciepło Quinna .
- Więc , o czym będziemy rozmawiać przez te piec minut ?
Jego ton jasno dawał do zrozumienia , ze chciałby abyśmy porozmawiali na
bardziej osobiste tematy . Ale nie byłam pewna , czy na to zasłużył . Chociaż , jeśli
miał dołączyć do naszej sprawy , to kiedyś będziemy musieli porozmawiać .
- Dlaczego nie porozmawiamy o błędach , które popełniamy ? -
Kontynulowal .
- Zależy o czyich błędach będziemy dyskutować .
- Zacznijmy od moich  odpowiedział patrząc mi w oczy . - ponieważ
moja odmowa zobaczenia cie ponownie , była błędem .
Och ! Świetnie ! To było właśnie to czego potrzebowałam . Akurat teraz , kiedy
byłam rozdarta pomiędzy chęcią dania nam jeszcze jednej szansy i świadomością , ze
to zły pomysł , ponieważ nasz związek nie miał szans na przetrwanie . Nie chciałam
dołączyć do szeregu wilczyc , które złamały mu serce .
- Czemu zawdzięczam ta naglą zmianę zdania ? - Zapytałam
spokojnym głosem , który mnie sama zadziwił .
Pomimo tych nowych rewelacji , jakby nie było , porzucił mnie jak stara skarpetkę .
Zasłużył sobie na trochę przykrości .
- Złożyło się na to kilka rzeczy &
- Jakich ? - Przerwałam mu . - Od kiedy zniszczyłeś życie swojej ex-
narzeczonej , masz trudności ze znalezieniem nowej partnerki
seksualnej ?
To było nędzne zagranie . Może w moim glosie nie słychać było rozdrażnienia , ale
było tam . Jego wzrok stwardniał .
- Wiesz doskonale dlaczego to zrobiłem .
- Taaa . Wkurzyła cie . Cóż , mój drogi , tak się składa , ze tobie również
udało się mnie wkurzyć . Teraz musisz zmierzyć się z konsekwencjami .
Przyglądał mi się przez chwile , po czym odwrócił głowę . Jego twarz była bez
wyrazu , ale powietrze drżało od niezaprzeczalnej irytacji . Jakaś część mnie
ogromnie się z tego cieszyła . W końcu byłam suka , czyż nie ?
- Nie wierze , ze mogłabyś tak łatwo sobie odpuścić .
- Dlaczego ? Jestem wilczyca , prawda ? Bez żadnych skrupułów
przeskakujemy z kwiatka na kwiatek .
Zauważyłam błysk w jego oczach , jakby uznał ze trafiłam w sedno .
- Tylko , ze ty nie jesteś taka .
- Może tak , a może nie  odparłam , odwracając się do niego . -
Jestem wilczyca Quinn . Mój sposób patrzenia na pewne sprawy i
moja moralność nigdy nie będą zgodne z twoimi .
- To nie przeszkadza żebyśmy w połowie drogi nie znalezli jakiegoś
kompromisu .
Oczywiście , ze przeszkadzało . Ponieważ Quinn był dla mnie jak czekolada : nigdy
nie zadowoliłabym się tylko kawałkiem . Jak również dlatego , ze był wampirem i
nigdy nie będzie w stanie dać mi tego , czego pragnęłam najbardziej na świecie .
Chryste , od kiedy to seks stal się taki skomplikowany ? Potarłam ręką oczy i
powiedziałam :
- Posłuchaj , rzeczywiście musimy porozmawiać o wielu sprawach ,
ale to nie jest odpowiednie miejsce na rozmowę . Wejdzmy tam i
odszukajmy innych .
Wstał i podał mi rękę . Zawahałam się . Nie chciałam zaryzykować dotknięcia go ,
ale zdawałam sobie sprawę , ze wyjdę na idiotkę jeśli mu odmowie . I to właśnie
dlatego wyciągnął do mnie rękę . Było to pewnego rodzaju wyzwanie .
A nie byłam z tych co unikają wyzwań . Więc wsunęłam swoja dłoń w jego i to
było jak wylądowanie elektryczne pomiędzy nami . Zwrócił swoje oczy na mnie i
zatraciłam się w cudownie ciemnych jeziorach . Jego palce były takie gorące , a jego
chwyt , kiedy pomagał mi wstać , jednocześnie silny i delikatny . Nagle pojawiło się
wspomnienie tych subtelnych i zwinnych dłoni na moim ciele . Ich dotyk i sposób w
jaki sprawiały , ze prawie wychodziłam ze skory . Powietrze pomiędzy nami tętniło
pożądaniem , tak jakbyśmy oboje przez chwile dzielili to samo wspomnienie .
Posłał mi uśmiech tak czuły , ze prawie bolesny . Poczułam jak mój , już i tak
nieregularny , puls przyspiesza i nagle ledwo mogłam oddychać . To był jeden z tych
uśmiechów , którym wymieniają się kochankowie po całej nocy dzikiego seksu . A
wspólnie przeżyliśmy wiele takich nocy . Przez kilka uderzeń serca wpatrywał się
żarliwie w moje oczy , po czym przesunął rozmarzonym wzrokiem po moim ciele .
Odniosłam wrażenie , ze się roztapiam . Jak lodowy chleb , którego dotknięto
rozgrzanym żelazem & ale daleko mi było do lodowego chleba . Coś wybuchło we
mnie i moje ciało przeszyła fala namiętności . Zdawało mi się , ze powietrze tak
mocno nabrzmiało od pożądania i gorąca , ze miałam trudności z oddychaniem .
Tylko jeden krok . To wszystko czego potrzebowałam żeby znalezć się w jego
ramionach i całować jego miękkie wargi , z jego ciałem przyciśniętym do mojego .
Chciałam mieć go w sobie .
Zacisnęłam pięści , wbijając paznokcie w ciało , licząc , ze ból ugasi ogień
pożądania .
- Nie będę się z tobą kochać tylko dlatego , ze zdecydowałeś iż możesz
zaakceptować regularne pieprzenie wilkołaka .
Jego oczy znowu błyszczały .
- Dlaczego nie ? Czy to nie ty mówiłaś , ze seks stanowi doskonalą
podstawę , na której można zbudować związek ?
To było rzeczywiście to co myślałam . Normalnie .
- Od tego czasu wiele rzeczy się zmieniło .Wszystko sobie
przemyślałam .
- Przypominam ci , ze minęły dopiero dwa miesiące .
Zrobiłam krok w tył i skrzyżowałam ramiona na piersi . Nie było żadnych
wątpliwości , w poprzednim życiu musiałam popełnić jakieś okropne czyny a teraz
przyszedł czas na pokutę .
- Nie tu i nie teraz , Quinn  powiedziałam , zmuszając się żeby go
wyminąć . - Chodzmy do tego przeklętego kompleksu .
Wzrokiem na podczerwień sprawdziłam polane i budynki za ogrodzeniem . Ciągle
żadnego znaku życia . Najmniejszego ruchu .
Podeszliśmy do ogrodzenia . Quinn zatrzymał rękę kilka milimetrów od drutów .
- Nie wyczuwam prądu . ( Dotknął delikatnie drutu .) Nic . Bez
problemu możemy je przeciąć .
Cofnęłam się i wyciągnęłam jeden z moich laserowych pistoletów .
- Skoro odcięli prąd , to znaczy , ze rzeczywiście opuścili to miejsce .
- Jednak lepiej żebyśmy zachowali czujność .
- Wiem .
Jakbym mogła się odprężyć &
Wycięłam w ogrodzeniu wystarczającą dziurę , żebyśmy mogli przejść . Quinn
przeszedł pierwszy , sprawdził otoczenie i wrócił do mnie .
- Niczego nie ma . Chodz za mną .
Pomimo wrażenia , ze mam serce w gardle a także trudności w oddychaniu ,
posłuchałam . Szliśmy na palcach , chowając się w cieniu budynków i przeszukując
je wzrokiem . Panowała całkowita cisza .
Niczego tu nie było .
Nawet najmniejszego owada .
Poruszaliśmy się w stronę środka kompleksu i zwróciłam wzrok na zalesiona
dolinę . Tam było miejsce , z którego ledwie udało mi się uciec .
Quinn dotknął mojego ramienia i podskoczyłam .
- Przepraszam  wyszeptał . - Jeśli nie chcesz to nie musisz iść na gore .
Możemy poczekać na resztę przy ogrodzeniu .
Oblizałam usta i potrząsnęłam głową .
- Nie . Muszę to zrobić .
Skinął głową i poprowadził mnie , kładąc rękę na moich plecach . Zwykły dotyk
jego palców wywołał fale gorąca w całym moim ciele . Nawet jeśli to było
pocieszenie , to jednak niewystarczające żeby rozluznić gule strachu w moim gardle .
Ciągle posuwaliśmy się naprzód i w końcu rozpoczęliśmy wspinaczkę na wzgórze .
Im bliżej byliśmy uliczki tym bardziej zwalniałam . Zatrzymałam się na jej rogu .
Popatrzyłam na miejsce gdzie leżał martwy mężczyzna . Pozostała tylko ciemna
plama , jedyne świadectwo moich czynów .
- Co się dzieje ?  Zaniepokoił się Quinn .
- To tutaj się obudziłam .( Wskazałam fragment uliczki .) A stamtąd
nadeszli Orsini .
- Orsini ? Co to jest ?
- Kreatury wyglądem przypominające zniekształconego niedzwiedzia .
(Dostałam gęsiej skorki . Potarłam ramiona i przebiegłam wzrokiem
po betonowej ścianie .) Naprawdę nie lubię atmosfery tej uliczki .
- Przecież nie ma tu niczego podejrzanego  zauważył , uważnie
przyglądając się otoczeniu .
- Wyczuwam coś .
 Coś , co urodziło się żeby zabijać .
- Niczego nie wyczuwam , ani człowieka , ani nie-człowieka  wyszeptał .
- Nawet żadnej myśli .
To wcale nie oznaczało , ze niczego nie było . Szczególnie w miejscu takim jak
to , gdzie stwarzano przedziwne kreatury .
- Musi być jakieś inne wejście . Spróbujmy &
Reszta slow utknęła mi w gardle . Przed sobą widziałam jak ściana się rusza .
Wydawało się , ze ogromne kawałki betonu odklejają się i przybierają ludzka ,
pozbawiona kolorów postać . To były ogromne i niezdarne stworzenia , z długimi
nogami i niekończącymi się ramionami . Zauważyliśmy jak zmieniają kolor ,
przechodząc z siwego betonu na czarny nocy . Wiedziałam , ze ciągle tam są , ale w
tej chwili byli dla mnie niewidoczni . I niewyczuwalni .
- Kurwa  powiedział Quinn oszołomionym tonem . - Kameleony .
Rzuciłam mu wątpliwe spojrzenie .
- Wcale nie są podobni do jaszczurek .
Popatrzył na mnie i w jego czarnych oczach nie było śladu rozbawienia .
- To bardzo rzadki rodzaj nieludzi , którzy naprawdę potrafią wtopić
się w każde tło . I są również kanibalami .
 Och ! Świetnie !
- Widocznie nie jest aż tak rzadki , skoro jest ich tutaj co najmniej
dziesięciu .
- Nie jestem ślepy .( Złapał mnie za rękę .) Spadajmy stad .
- Ale mamy laserowe pistolety &
- Jest ich za dużo . Nawet jeśli zabijemy kilku , to pozostali nam nie
odpuszcza . Idziemy .
Nie pozostawił mi wyjścia , ciągnąc mnie za sobą . Kameleony deptały nam po
pietach . Słyszałam odgłos ich dużych , płaskich stop uderzających w ziemie , coraz
szybciej , i coraz bliżej .
- Zawołaj pomoc  zarządził Quinn , popychając mnie brutalnie na
pobocze drogi .
Wylądowałam na witrynie jednego ze sztucznych butików z taka silą , ze wybuchła
i zwinęłam się w kłębek żeby zamortyzować upadek . Kawałki szklą rozprysły się na
wszystkie strony , ledwie omijając moja twarz . Walnęłam na podłogę z warkotem
opuszczając mój laserowy pistolet . Zaklęłam i z wysiłkiem stanęłam na nogi .
Kreatury były tylko cieniami jeszcze czarniejszymi niż noc . Zamrugałam i
przeszłam na wampiryczny wzrok na podczerwień .Quinn zamienił się w jaskrawy
ogień otoczony przez dziesięć przytłumionych płomieni . Wyczuwałam buczenie
myśli Quinna , ale od tych stworzeń nic nie napływało . I to nie tak jakby były
wyposażone w tarcze psychiczne : to było tak , jakby niczego tam nie było .
Krzyczałam , wołając pomocy najgłośniej jak umiałam . Wyciągnęłam mój drugi
laser , przeskoczyłam przez ramę witryny i skierowałam się w stronę najbliższej
kreatury .
Odwróciła się do mnie i zamachnęła ta swoja wielka łapą koloru nocy . Zrobiłam
unik i strzeliłam . Czerwony promień wszedł w ciało jak w masło i cztery palce
spadły na ziemie . Pozostały tam kręcąc się jak grube robaki na haczyku . Kreatura
zawyła , wydala z siebie wysoki wrzask , tak bardzo nieludzki , ze aż przeszedł mnie
dreszcz . Wstrząsnęło mną jeszcze bardziej kiedy zauważyłam , ze odcięte palce już
zaczęły odrastać .
Poczułam ruch powietrza i opadłam na ziemie , odwracając się . Dwa inne potwory
zaszły mnie od tylu . Uniknęłam ciosu pierwszej kreatury i strzeliłam w rękę , która
próbowała mnie złapać .Ponownie palce opadły na asfalt , podrygując jakby były
żywe .
I odrosną .
Chryste , jak mieliśmy zabić to coś co regenerowało się tak szybko ?
Pierwsza z kreatur , której odcięłam palce zawyła wściekle . Druga rzuciła się na
mnie . Próbowałam odepchnąć ja kopnięciem , ale poczułam zęby wbijające mi się w
ramie . Syknęłam z bólu i uderzyłam pięścią , trafiając w wilgotna i lepka skore jak u
ropuchy . Mój cios ześliznął się i poczułam jak kreatura zaciska zęby jeszcze
mocniej , łamiąc mi kość . Ból był nie do wytrzymania i poczułam krople potu na
czole . Walczyłam z mdłościami , patrząc jak dwie inne rzucają się na mnie .
Próbując zapomnieć o kreaturze , która pożerała mi ramie , kopnęłam pierwszego
potwora , odrzucając go pod nogi drugiemu .
Czerwone promienie rozdarły noc i , nagle , obie kreatury nie miały już głów .
Zapach palonego ciała w powietrzu wywołał u mnie mdłości . Inny promień , ominął
moje ramie zaledwie o kilka milimetrów i potwor , który próbował mnie zjeść , puścił
mnie , rycząc . Szybko przemieniłam się w wilka i oddaliłam się kulejąc . Dopiero
przy wybitej witrynie ponownie przybrałam ludzka postać i upadlam trzymając się za
ranne ramie . Popatrzyłam w stronę miejsca gdzie trwała wściekła walka .
Kawaleria przybyła na ratunek . Rohan , Jack i Kade zajmowali się kameleonami z
brutalna skutecznością . Dotychczas nigdy nie widziałam Rohana w akcji , a było to
naprawdę przerażające widowisko . Był szybki i bezlitosny , taki jaki powinien być
strażnik & i taki , jaki do tej pory myślałam , ze nie jest .
Kade może nie był tak samo szybki i zawzięty , ale jego skuteczność była
niezaprzeczalna . Było oczywiste , ze nie jest  tylko przedsiębiorcą budowlanym .
Odwróciłam wzrok i zauważyłam , ze czerwony płomień zdradzający obecność
Quinna zniknął . Przez chwile zalał mnie strach , po czym poczułam zapach drzewa
sandałowego i zobaczyłam go klęczącego obok . Miał zadrapania na twarzy , a jego
podarty sweter pociemniał od krwawych plam .
- Wszystko w porządku ? - Zapytał z jeszcze silniejszym akcentem niż
zawsze a w jego oczach błyszczał strach . - Ugryzły cie ?
Pokazałam mu ramie . Zaklął półgłosem .
- Trzeba to jak najszybciej opatrzyć . Te gówna zazwyczaj pełne są
infekcji wirusowych .
- Ekipa interwencyjna Dyrektoriatu jest jakieś piec minut stad  wtrącił
Rohan , wyplątując się z walki i biorąc mnie na ręce . - Jest również
zespól ratowniczy , przydatny właśnie w razie takich ewentualności .
Podniósł mnie i ruszył jak strzała w noc , pokonując wzgórze . Dotarliśmy do tej
części kompleksu , która widziałam nie zwiedzając , przed opuszczeniem terenu .
Kiedy przyszliśmy , zespól ratowniczy był w trakcie instalowania się . Lekarz rzucił
okiem na moje ramie i rękę , i szybko wprowadził do sąsiedniego pomieszczenia .
Rozebrano mnie , umyto i zabandażowano , po czym wbito mi w tyłek największą
igle jaka kiedykolwiek widziałam . Zabolało mnie to o wiele mocniej niż samo
ugryzienie .
- Proszę uważać na to ramie  poradził mi lekarz ściągając lateksowe
rękawiczki . - Zazwyczaj wilkołaki nie są wrażliwe na infekcje
wirusowe , ale gdyby pani zauważyła jakiś objaw infekcji czy tez
poczuła się dziwnie , to proszę jak najszybciej się zgłosić .
Pokiwałam głową na zgodę . Popatrzył na ekran swojego komputera i powiedział :
- W aktach jest przypomnienie , ze w piątek ma pani wizytę u lekarza .
Zamrugałam zdziwiona .
- Jaka wizytę ?
- O 16:00 , u doktora Harveya .
Patrzyłam na niego przez kilka sekund , czując jak moje serce zaczyna szybciej
bić . Doktor Harvey był specjalista , do którego mnie skierowano . To on miał mi
powiedzieć czy była jeszcze jakaś nadzieja , ze któregoś dnia będę miała dzieci . Nie
należał do Dyrektoriatu , ale został przez niego zaakceptowany .
- Czy jest tam napisane coś jeszcze ?
Popatrzył na mnie zaciekawiony .
- Tylko , ze chodzi o wyniki badan .
 O mój Boże , o mój Boże . Więc za dwa dni poznam odpowiedz . I , teraz kiedy
było tak blisko , nie byłam pewna czy jestem na nią gotowa .
- Dziękuję doktorze .
Ukłonił się i wyszedł . Ubrałam się zachowując niezwykłą ostrożność , po czym
wróciłam do poczekalni . Rohan podniósł się z krzesła .
- Jaki jest werdykt ?
- Powinno się zagoić . ( Zawahałam się chwile , po czym zapytałam :)
Gdzie jest Quinn ?
- Czeka na zewnątrz . yle się czul w tym budynku .
Uśmiechnęłam się lekko .
- Naprawdę ?
- Przypomnij sobie , ze jest empata . Powiedział , ze pomieszczenia
wypełnione są złymi wspomnieniami i bólem .
Quinn posiadał jedna z najsilniejszych tarczy psychicznych . Musiało to być
naprawdę silne skoro się wycofał . I poczułam się szczególnie szczęśliwa , ze nie
muszę żyć z takim talentem jak empatia .
Rohan położył swoja rękę na moim zdrowym ramieniu i poprowadził mnie do
drzwi .
- Czy czujesz się gotowa od razu stawić czoła temu co tu się wydarzyło
czy wolisz poczekać do jutra ?
Gdybym mogła to niczemu nie stawiałabym czoła . Ale oboje wiedzieliśmy , ze to
było niemożliwe . Głęboko zaczerpnęłam powietrza , po czym wypuściłam je
powoli .
- Skończmy z tym od razu .
Popatrzył na mnie zatroskany .
- Jesteś pewna ?
- Nie . Ale wole nie czekać .
Potaknął i wyszliśmy z budynku . Quinn czekał obok i zaraz do nas dołączył . Nie
odezwał się i chociaż raz nie wyczulam od niego żadnych emocji .
Wspięliśmy się na wzgórze i wróciliśmy na uliczkę . Na jej końcu , po prawej
znajdował się inny budynek . Nawet nie zdając sobie z tego sprawy zwolniłam i
wyschło mi w ustach .
Nie chciałam tam wchodzić .
Nie chciałam swoich wspomnień .
- Nie musisz tego robić  wyszeptał Rohan .
Oblizałam usta .
- Oczywiście , ze muszę .
Tylko , ze moje kolana odmawiały posłuszeństwa , moje stopy nie chciały iść
naprzód i wydawało się , ze nie jestem w stanie zaczerpnąć powietrza .
Rohan mocniej ścisnął mnie za ramiona .
- Oddychaj głęboko  poradził mi .
Zrobiłam jak powiedział , ale wcale mi to nie pomogło .
- Jestem z tobą  znowu powiedział . - Jeśli będzie ci zbyt trudno ,
wyniosę cie stamtąd . Przyrzekam .
Przełknęłam , uwolniłam łokieć z jego uścisku i wzięłam go za rękę , mocno
ściskając .
- Chodzmy .
Zanim stracę resztki odwagi .
Quinn otworzył drzwi . Przybrał swoja nieprzenikniona maskę wampira jednak
zauważyłam błysk niepokoju w jego oczach . A może to tylko było odbicie jasnego
światła z korytarza przed nami .
Albo wyobraziłam sobie wszystko .
Odgłos naszych kroków odbijał się echem w ciszy . Beton pod moimi stopami był
zimny. Mniej więcej w odstępie co piec kroków , znajdowały się drzwi . To
pozwalało się domyślać , ze pomieszczenia , do których prowadziły były bardzo
ciasne . Bez zatrzymywania się , przeszliśmy do końca korytarza po czym
skręciliśmy w lewo .
Kiedy byliśmy w połowie drogi , Jack wyszedł z pomieszczenia w głębi korytarza .
W reku trzymał teczkę z dokumentami i miał złowrogi wyraz twarzy .
- To miejsce nie jest niczym więcej jak zagroda rozpłodową .
Zatrzymaliśmy się i popatrzyłam ponad jego ramieniem . Zobaczyłam białe ściany .
Materac był równo przykryty nieskazitelnie czysta pościelą . Na niej leżały
łańcuchy . Poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła .
- To był mój pokój ?
Jack opuścił wzrok na akta , które trzymał .
- Tak  odpowiedział po chwili wahania . - Po wypadku byłaś w
śpiączce i nie spodziewali się , ze tak szybko dojdziesz do siebie .
- Więc , udało mi się uciec tylko dlatego , ze w przeciwieństwie do
innych więzniów , nie byłam naćpana ani skuta ?
Jack przytaknął .
- Nie jestem lekarzem , ale z tego co tu jest napisane , to prawdziwy
cud , ze z tego wyszłaś .
Puściłam rękę Rohana i skierowałam się w stronę pokoju . Poczułam zimny dreszcz
na kręgosłupie i miałam wrażenie , ze coś ostrego obijało się w mojej głowie .
Przełknęłam z wysiłkiem i zrobiłam jeszcze jeden krok naprzód .
Jaskrawe igły przebiły mój mozg a czoło pokryło się potem . Zadrżałam ,
zacisnęłam pięści walcząc z pragnieniem szybkiej ucieczki od tego miejsca , i od
bolesnych wspomnień , które ożywały w moim zamglonym umyśle .
Rohan dotknął mojego ramienia i podskoczyłam .
- Może lepiej żebyś się nie zmuszała & - powiedział cicho .
- Muszę sobie coś przypomnieć .
Nie wiedziałam co mi dawało ta pewność . Skoro byłam w śpiączce , to miejsce nie
powinno mieć dla mnie żadnego znaczenia . Ale w końcu na tyle odzyskałam
świadomość , ze udało mi się uciec . Odpowiedzi , których potrzebowaliśmy , być
może znajdowały się za murem bólu otaczającym moje stracone wspomnienia .
Oblizałam suche wargi i zrobiłam następny krok .
Ból stal się nie do wytrzymania i upadlam krzycząc .


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Keri Arthur Pocałunek zła Rozdział 5 cz 1
Keri Arthur Tempting Evil 01 PL
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 26 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Reachel Mead Cień sukuba Rozdział 1 Tłumaczone przez Lotte?
Mari Mancusi Bractwo Krwi 04 Zła Krew Rozdziały 1 2
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 10 11 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 18 19 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 9 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 16 17 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 16 17 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 12 13 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Alchemia II Rozdział 8
Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2
czesc rozdzial
Rozdział 51

więcej podobnych podstron