skanuj0009

skanuj0009



Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów •

się zapewne bierze, że bardziej niż kiedykolwiek ludzie boją się dziś spóźnić. Do czego? A no chyba do nowych szans, które mają zwyczaj pojawiania się nagle, by za chwilę z rąk się wymknąć, które więc mogą znów w nicość się zapaść, jeśli uwaga człowieka skupi się na najpierw podjętych zobowiązaniach czy na rozpoczętych przedtem, a nie niedokończonych jeszcze zadaniach. Albo do fascynujących doznań, jakich jeszcze nie doświadczyli, choć doświadczyć ich warto, do przeżyć, jakie uciec mogą czy prześlizgnąć się bokiem, jeśli zanim się człowiek do nich zabierze, będzie musiał wykończyć wprzódy zaczętą robotę.

Są dziś znaki (nie na niebie, ale na ziemi!), że w naszych umysłach, zastępując wizję czasu cyklicznego i liniowego, wykluwa się „pointylistyczne”(czy „punktowe”) wyobrażenie czasu - czasu jako zbioru barwnych punktów, jak w obrazach Sisleya, Signaca, Seurata a czasami Pisarra, tyle że w odróżnieniu od ich płócien bezładnie rozproszonych.

Punkt, jak wiadomo z Euklidesowej już geometrii, nie ma wymiarów - ani długości, ani szerokości, ani głębi... Znajduje się poniekąd „przed przestrzenią”, która wszak rodzi się dopiero, gdy powstają wymiary (jednowymiarowa linia, dwuwymiarowe prostokąty, trójkąty, trapezy czy koła, trójwymiarowe stożki, kule i inne bryły). Jak owego abstrakcyjnego punktu, tak i momentu czasu nie sposób dostrzec ani dotknąć. Jak punkt, tak i moment jest nieuchwytny, można przejść obok niego nie zauważając; łatwo go przegapić... Ale z tego samego powodu jest wcieleniem „niedookreślenia”, a więc i matecznikiem nieskończonego mnóstwa możliwości. Sam niematerialny, jest zalążnią wszelkiej materialności. Jak dla przykładu osławiony przez kosmologów Wielki Wybuch - punkt, od jakiego wszystko się zaczęło, i czas, i przestrzeń: moment, gdy „coś” z „niczego” powstało... Nawet ułamek sekundy przedtem (jeśli w ogóle można było, zanim „Wielki Wybuch” nastąpił, mówić o „przedtem”...) nic nie wskazywało na to, co za chwilę nastąpi, a ktokolwiek byłby przy tym Big Bangu obecny, nie byłby nań przygotowany!

W tym „punktowym” przedstawieniu czasu, każdy punkt, jak ów moment Wielkiego Wybuchu, od którego zaczął się wszechświat, brzemienny jest nieskończonymi możliwościami - a co najważniejsze, możliwościami, jakich przewidzieć i zawczasu zinwentaryzować się nie da. Wykaz czy mapę punktów/momentów (jeśli coś takiego jest w ogóle do wykonania, a nie tylko do pomyślenia) dałoby się sporządzić tylko i wyłącznie patrząc wstecz, retrospektywnie. Szkopuł więc w tym, jak możliwości - nie „big” wprawdzie, ale skrojonych na miarę człowieka „bangów” danego momentu nie przegapić, póki jeszcze płód żywy (bo co komu po martwo narodzonych?), a jeśli akuszer czy akuszerka nie zadbają o nie należycie, taki właśnie los je czeka. Kronika czasu przypomina dziś mapę cmentarza mylnie wyobrażanych, przegapionych, zlekceważonych i nie dość pieczołowicie doglądanych możliwości. Lub też, zależnie od punktu widzenia, cmentarzysko zmarnowanych szans. Na obszarze punktowanego czasu, wskaźnik śmiertelności noworodków, usuniętych ciąż i poronień nadziei oraz szans jest bardzo wysoki.

W dzisiejszej cywilizacji, jak zauważył i zanotował Ryszard Kapuściński, „nie ma już jednej latarni morskiej - jest ich sto, a wszystkie łudzą, mylą, dezorientują. Jesteśmy jak załoga statku, któremu burza potrzaskała urządzenia nawigacyjne i oto krąży po morzu, nie wiedząc, w którą stronę płynąć” [2002, s. 106]. Choć latarnie nie ratują rozbitków przed zabłąkaniem być może nie z tego powodu, że jest ich tak dużo; może przypadkiem kolejność rzeczy jest odwrotna. Jeśli zabrakło jednej latarni, na którą można się było zdać bez obawy - stu latarń (albo i więcej) trzeba by móc nie stracić nadziei, że przynajmniej jedna z nich nie zawiedzie i że się w końcu drogę do spokojnej przystani wskaże. Albo raczej: trzeba wielu latarń, by żeglować dalej, mimo że się nadzieję na dobicie do portu straciło lub w ogóle o spokojnych przystaniach marzyć przestało. Wody pozbawione rzecznego koryta rozlewają się szeroko na boki. Jeśli brak utartych szlaków i mocno, raz na zawsze, w grunt wkopanych drogowskazów, jeśli cele mkną szybciej niż najwytrawniejsi z biegaczy, lub jeśli tracą powab i siłę przyciągania w połowie ku nim drogi, to - wbrew słowom dawnej pieśni - wędrówki kres sił już nie dodaje. Tylko trasa usiana nowymi wciąż atrakcjami i pełna miłych niespodzianek może trzymać wędrownika w ruchu.

27


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0007 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów bawią się joystickami. Byłoby to jednak kł
skanuj0008 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów Laikom może się to wydawać przerażające, p
skanuj0009 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów elektroniczny wydaje się stanowić naturaln
skanuj0011 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów też, wzorem delektowania się smakiem pomar
skanuj0006 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów Rolę koronnego dowodu przezorności i zapob
skanuj0006 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów po takie, w których produkowane wzory wybi
skanuj0007 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów natychmiastowego zwrotu „chyba około czter
skanuj0007 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów do Meksyku. Grupa 150-ciu licealistów post
skanuj0008 Gadżety popkultury Społeczne życie przedmiotów wypchane, po kiego licha znosić coś, co ni

więcej podobnych podstron