1 (116)

1 (116)



232 Wybór autorów polskich

namiotu, mogącego mieć u spodu blisko ośm łokci przestrzeni i wybiegającego w górę w kształcie ostrego dachu. Przekonawszy się, że cyk as dość mocno jeszcze stoi i że nawet w razie wichru lub burzy, otoczony wysokimi i rozłożystymi drzewami, ledwie by się mógł pochylić, wygnanki poczęły budować sobie domek. Oczyściły korzenie z piasku i ziemi, odwaliły kamienie, które się w wypróżnienie zatoczyły, wyrównały nieco obsypującą się ścianę pagórka i nazbierawszy bananowych liści, układając je od pnia drzewa aż do ziemi na rozpiętych korzeniach, utworzyły kształtny i chłodny namiocik; rozciągnęły kobierzec na ziemi, a z ogromnego mchu usłane łóżka po kilku dniach pracy użyczyły robotnicom tak miłego spoczynku, że nawet Emma za swoim łóżeczkiem wzdychać przestała.    *

Te kilka dni, które na urządzeniu mieszkania swego spędziły, dały im poznać, że praca i zajęcie znacznie by skrócić mogły czas samotności, ale cóż robić w lesie bez narzędzi, bez naczyń, bez ognia? Prawda, że co dzień trzeba było zmieniać pokrycie dachu, bo bananowe liście więdły w przeciągu doby; trzeba było gonić i straszyć małpy, by od nich wyłudzić część zbioru, potrzebnego na pożywienie. Maria czytywała czasem wyjątki z Pisma Świętego, które, lubo zamoczone w torbie, po starannym wysuszeniu, mogło jeszcze choć w części służyć do czytania, lecz to wszystko zbyt małe było zajęcie, by nim zapełnić długie jasne dni, by odegnać dręczące i smutne myśli.

Odzienie ich, morską wodą i ciągłym używaniem strawione, potrzebowało naprawy, obuwie zdarło się zupełnie. Jakże temu zaradzić?... Potrzeba jest matką przemysłu i wynalazków; po długim namyśle Sara odłamała kilka kolców zamii i ostrymi ich końcami przebijając grubszą osadę, sporządziła kilka igieł, ale nie było nici. Maria poświęciła pas swój skórzany, który na pamiątkę dobrej Lady Wilton ciągle nosiła na sukni, i wyciągając gruby jedwab z tkanej podszewki, chciała go użyć do poszczepiania podartej odzieży. Za oddarciem kilku nitek drukowane papiery uderzyły jej oczy: były to pieniądze, które dawna jej pani, przezorna o potrzeby wygnanki, zaszyć kazała, a o których matka, stroskana utratą lubego dziecięcia, zapomniała wspomnieć przy pożegnaniu. W papierach tych było przeszło sto funtów sterlingów. Maria była zatem bogatszą, niż kiedykolwiek zamarzyć sobie mogła, ale na cóż jej się teraz pieniądze przydadzą? Teraz tylko pracy i cierpliwości potrzeba. Odrzuciła pas od siebie i zadumała się smutnie, jak zmienną jest wartość rzeczy i jak to tylko prawdziwie cenić należy, co w każdym miejscu, w każdym czasie pożytecznym być może. Emma poczęła się bawić kolorowymi papierkami, a Sara, nadbiegłszy z lasu i dowiedziawszy się o znalezionym skarbie, rzekła z pogardą:

— W Sydneju byłoby się to może przydało, ale tu!...

I rzuciła silnie pas skórzany o ziemię; stalowa sprzążka trafiła na kamień i tysiące iskier posypały się z tego tarcia.

Maria zachwycona padła na kolana, dziękując Bogu za nowe odkrycie, mogące uprzyjemnić im pobyt w tej samotni. Emma porzuciła papiery i uchwyciwszy pas cieszyła się, krzesząc iskry z kamienia, a tymczasem rącza Sara zbierała pod drzewami suche mchy, składała w jeden stos, dorzucała suchych gałęzi i niezadługo jasny, szeroki płomień błysnął przed oczyma ucieszonych wygnanek; niezadługo w gorącym popiele piekły sięjaja ptaków, budujących gniazda po niskich krzewach, bo na wysokie drzewa dostać się nie było jeszcze sposobu.

Odtąd życie samotnic poczęło się w pewien układać porządek. Pamiętając dzień, w którym opuściły Sydnej, łatwo im było dojść rachuby czasu, który sobie dla pamięci układaniem kamieni znaczyły. Niedziele oznaczały większe kamienie i w tym dniu tylko modlitwa i pobożne czytanie czas im zajmowało; w dni zwyczajne, po złożeniu dzięków Stwórcy za doznane dobrodziejstwa, po przygotowaniu posiłku, rozpoczynała się nauka. Maria uczyła swoje towarzyszki czytać, objaśniała w religii, przypominała sobie i udzielała im wiadomości, których przez pobyt w zamku uczonego lorda zaczerpnąć mogła, a Sara i Emma, widząc ją o tyle wyższą od siebie, otaczały ją wdzięcznością, szacunkiem, uważały ją za przewodniczkę, ledwie że nie za matkę swoją.

Sara, więcej poziomym oddana przedmiotom, żwawszą i szczęśliwszą za to była w odkrywaniu coraz to nowych środków wygodniejszego życia; ona to, rozpaliwszy ogień około pnia wysokiego kokosu, tak nim zręcznie kierować umiała, że płomień, strawiwszy połowę osady, ułatwił wiatrom wywrócenie drzewa w ten sposób, iż opierając się szczytem o sąsiady, stało się pochyłym mostem, po którym wygnanki mogły dojść do wierzchołków palm daktylowych, zrywać ich owoce bez małpiej pomocy i zaopatrzyć się w liście grube, giętkie, trwałością naśladujące łyko lipowe, połyskiem i barwą mile wpadające w oko. Tymi liśćmi pokryła dach i ściany mieszkania, pozbijała je do siebie kolcami zamii i tym sposobem zmniejszyła codzienną pracę, bo palmowe liście przez kilka tygodni trwać mogły, nie przepuszczając słońca i wilgoci. Wychodząc co dzień nad morze, zbierała muszle różnego kształtu, używając większych do gotowania jaj i grzybów, mniejszymi starannie wykładając ścianę mieszkania, by tym sposobem Marię i Emmę od osuwającego się piasku zabezpieczyć; wybierała jaja z gniazd, znosiła suche gałęzie, szukała ostrych kamyków, które by w potrzebie miejsce narzędzi zastąpić mogły.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1 (105) 2 nu Wybór autorów polskich wyrzekł K rólewic —jako innej żony mieć nie chcę, tylko tę Franc
1 (101) 202 Wybór autorów polskich Część czwarta ROZMOWY HELENKI Z MAMĄ Rozmo wa cl z iewię t nas ta
1 (102) 2 204 Wybór autorów polskich Matka jego miała przyjaciela zegarmistrza; za dobrych czasów ni
1 (103) 2 206 Wybór autorów polskich nach wiszą piękne zbroje, komora niepróżna; wódki gdańskiej naw
1 (106) 3 212 Wybór autorów polskichDrugą grą niemowlęcą jest spotykanie się czoła, schylanie główki
1 (107) 214 Wybór autorów polskich ELŻBIETA JARACZEWSKA ZOFIA I EMILIA* (Fragment) To mówiąc wprowad
1 (109) 3 21ii Wybór autorów polskich CHORY KOTEK Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, I przyszed
1 (110) 2 220 Wybór autorów polskich O UŻYCIU TYCH POWIASTEK1 Powiastki te nie są próżną igraszką fa
1 (111) 3 _ .    Wybór autorów polskich Część pierwsza WST£P* Raz powiedziałem: ja dl
1 (114) 228 Wybór autorów polskich ciekawości zadajesz pan te pytania, jednakże radeśmy wiedzieć, cz
1 (117) 2 234 Wybór autorów polskich Emma, prócz modlitwy i nauki, na zabawie trawiła czas cały; już
1 (118) 236 Wybór autorów polskich Stój, koniczku mój, Stój, koniczku, stój, Jak podjesz dobrze obro
1 (119) 2 238 Wybór autorów polskich Nas powarzy zima, A gałązki nie ma. Wiosenko nadobna, Aniołom p
1 (120) 3 240    Wybór autorów polskich Co dzień on zza rdzawej kraty Śpiewa piosnkę
1 (121) 2 242 Wybór autorów polskich PRZYGRYWKA do PIOSNEK WIEJSKICH* (Fragment) Do braci Wielkopola
1 (123) 246 Wybór autorów polskich NARCYZA ŻMICHOWSKA DAŃKO Z JAWURU* I GŁÓD Roku Pańskiego 1325, w
1 (124) 2 248 Wybór autorów polskich W głodzie ludzie ludzi na okrętach pożerają, u nas biedny wieśn
1 (125) 2 250 Wybór autorów polskich psów ojcowskich: rosły, silny, zły taki, że go wszyscy domownic
1 (126) 2 252 Wybór autorów polskich stwo; jeśli nad nimi pan Kaszuba zacznie się srożyć, to już chy

więcej podobnych podstron